text_structure.xml
267 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 15 min. 15.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 57 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 58 posiedzenia jest do przejrzenia w Biurze Senatu. Jako sekretarzy zapraszam pp. senatorów: Rogowicza i Barańskiego. Listę mówców prowadzi s. Barański.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Dnia 23 lutego 1934 r. otrzymałem od Pana Prezesa Rady Ministrów Janusza Jędrzejewicza pismo z zawiadomieniem, że Pan Prezydent Rzeczypospolitej postanowieniem z dnia 22 lutego 1934 r. zwolnił go z urzędu Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i równocześnie zamianował Ministrem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — p. Wacława Jędrzejewicza, Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Skarbu.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Do ślubowania zgłosili się: p. Władysław Dobrzyński, który wchodzi do Senatu na miejsce zmarłego ś. p. senatora Stanisława Godlewskiego, i p. Karol Wendt, który wchodzi na miejsce senatora Jana Steckiego, Proszę p. Sekretarza o odczytanie roty ślubowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#JerzyBarański">„Ślubuję uroczyście, jako senator Rzeczypospolitej Polskiej, wedle najlepszego mego rozumienia i zgodnie z sumieniem rzetelnie pracować wyłącznie dla dobra Państwa Polskiego, jako całości”.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę s. Dobrzyńskiego o powtórzenie słowa „ślubuję”.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WładysławDobrzyński">Ślubuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę s. Wendta o powtórzenie słowa „ślubuję”.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#KarolWendt">Ślubuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przypada mi znów obowiązek żałobnego wspomnienia jednego zpośród nas. W dniu 24 stycznia 1934 r. zmarł ś. p. s. Franciszek Ciastek. Urodzony w roku 1881 we wsi Wysokie Góry w ziemi Sandomierskiej. Zmarły życie całe spędził w pracy na roli na ojcowskim zagonie. Stopniowo rozwijał także działalność społeczną, gospodarczą i polityczną w swej okolicy. Dzięki wrodzonym zdolnościom i zaletom charakteru umiał wyrobić sobie sąd o ludziach i wydarzeniach politycznych głęboki i rzeczowy, to też z zainteresowaniem i uznaniem słuchali go niejednokrotnie nawet przeciwnicy. Zmarły piastował dwukrotnie mandat senatora Rzeczypospolitej. Tu w Senacie z właściwą sobie godnością i powagą bronił swych poglądów, w szczególności w zakresie polityki rolnej. Brał udział w pracach Komisji Skarbowo-Budżetowej i Gospodarstwa Społecznego.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Stwierdzam, że Senat Rzeczypospolitej przez powstanie uczcił pamięć zmarłego Senatora.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#WładysławRaczkiewicz">W dniu 17 stycznia r. b. otrzymałem od s. Stanisława Kobylińskiego pismo, w którem s. Kobyliński zrzeka się mandatu do Senatu.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Na podstawie art. 2 Regulaminu Obrad Senatu i zgodnie z art. 111 i 113 Ordynacji Wyborczej do Sejmu i Senatu proszę o stwierdzenie wygaśnięcia mandatu senatora Franciszka Ciastka z powodu śmierci i senatora Stanisława Kobylińskiego z powodu zrzeczenia się mandatu.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Nie słyszę sprzeciwu, stwierdzam, że Senat uznał mandaty senatorów ś. p. s. Ciastka i s. Kobylińskiego za wygasłe, o czem zawiadomię Państwową Komisję Wyborczą.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#WładysławRaczkiewicz">Usprawiedliwiają swą nieobecność w Senacie na 58 posiedzeniu senatorowie: Busse, Głowacki, Kulerski, Motz, Szymański, Zalewski i Zieliński.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#WładysławRaczkiewicz">Usprawiedliwiają swą nieobecność na dzisiejszem posiedzeniu senatorowie: Ehrenkreutz i Löwenherz.</u>
<u xml:id="u-8.7" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzieliłem urlopu; na 2 dni senatorowi Korfantemu, na 3 dni senatorowi Perzyńskiemu oraz na 2 tygodnie senatorom Szymańskiemu i Seydzie.</u>
<u xml:id="u-8.8" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszą Izbę o udzielenie urlopów z powodu choroby senatorowie: Motz, Mozgała i Pepłowski na przeciąg jednego miesiąca, s. Busse do dnia 15 marca i s. Dąmbski do dnia 10 marca włącznie.</u>
<u xml:id="u-8.9" who="#WładysławRaczkiewicz">Nie słyszę sprzeciwu, uważam urlopy za udzielone.</u>
<u xml:id="u-8.10" who="#WładysławRaczkiewicz">Przed porządkiem dziennym, zanim przystąpimy do rozprawy ogólnej i rozpraw szczegółowych nad preliminarzem budżetowym na rok 1934/35, mam zaszczyt podać do wiadomości Wysokiej Izby, że, zgodnie z mojem porozumieniem z pp. przewodniczącymi klubów senackich, proponuję wyznaczyć poszczególnym klubom w Senacie kontyngenty czasu w rozprawie szczegółowej nad budżetem według tych samych norm, co w roku zeszłym. Do mojej dyspozycji byłyby poza tem, tak, jak w roku ubiegłym, 3 godziny, przeznaczone dla pp. senatorów, którzy nie zgłosili przynależności klubowej, oraz dla innych według mego uznania.</u>
<u xml:id="u-8.11" who="#WładysławRaczkiewicz">Nie słyszę sprzeciwu, uważam, że Wysoka Izba godzi się na moją propozycję.</u>
<u xml:id="u-8.12" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1934 r. do 31 marca 1935 roku (druk sen. 325).</u>
<u xml:id="u-8.13" who="#WładysławRaczkiewicz">Głosu udzielam Przewodniczącemu Komisji Skarbowo-Budżetowej s. Popławskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo Senatorska! Poraz czwarty podczas obecnej legislatury mam zaszczyt zgłosić do laski marszałkowskiej preliminarz budżetowy na rok następny, obecnie 1934/35, w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu i w charakterze jej przewodniczącego. Okoliczności zmieniły się o tyle, że budżet w tym czasie uległ poważnej redukcji, niestety po stronie dochodów większej niż po stronie wydatków, i wynosi w rozchodach (zaokrąglając cyfry) 2.184 milj. złotych, a w dochodach, już po uwzględnieniu wpływu nadzwyczajnego z Pożyczki Narodowej w sumie 175 milj. zł tylko 2.136 milj. złotych. Wobec tego deficyt arytmetyczny wynosi około 48 milj. złotych na rok przyszły, wobec 400 milj. zł deficytu, przewidywanego na rok bieżący. Cyfry te mają swoją wymowę, nawet po odliczeniu dochodów nadzwyczajnych.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#TomaszAugustPopławski">Zmiany, wprowadzone przez komisję senacką do preliminarza sejmowego, wyrażają się ogólną sumą 4.653.000 zł zarówno po stronie dochodów, jak i wydatków, a więc deficytu nie pogłębiły. Największe przesunięcia w wydatkach — na sumę 3.200.000 zł — zostały dokonane w części VI budżetu (Ministerstwo Spraw Wojskowych), lecz przesunięcia te na wynik budżetu wpływu nie mają. Natomiast zwiększenie o 300.000 zł subwencyj na marynarkę handlową (część X) i o 125.000 zł zasiłków dla uczonych i instytucyj naukowych oraz wprowadzenie miliona złotych na rzecz Biblioteki Jagiellońskiej (część XIII) wymagały ustalenia nowych źródeł pokrycia, co uskutecznione zostało przez uzasadnione zmniejszenie wydatków w budżecie długów państwowych. Wydatki te zostały ustalone przy kursie dolara wyższym od obecnego i rzecz ta nie wymaga dodatkowych wyjaśnień. Same zaś zmiany — w przekonaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej — spotkają się zapewne z całkowitem zrozumieniem i aprobatą tej Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#TomaszAugustPopławski">Prace komisji miały przebieg normalny, zgodny z ustaloną tradycją, i tematem tym nie będę zaprzątał uwagi Wysokiej Izby, ponieważ poruszałem go w latach poprzednich. Udział pp. przedstawicieli Rządu w pracach komisji był żywy i instrukcyjny, o czem sądzić można chociażby ze sprawozdań prasowych z przebiegu prac komisji. W układzie budżetu, który już w roku zeszłym objął integralny zarys naszej gospodarki państwowej, nie nastąpiły obecnie żadne zasadnicze zmiany, oprócz dołączenia grupy „Zakładów” do grupy „Przedsiębiorstw Państwowych”. Dlatego też w rozdziale referatów trzymaliśmy się dotychczasowego systemu, dołączając w poszczególnych referatach do każdej części budżetu administracji również przedsiębiorstwa i fundusze, z tą częścią administracji związane. Komisja wyłączyła jednak „Fundusz Pracy” w referat oddzielny ze względu na wagę sprawy, a także dążyła do odciążenia chociażby w drobnym stopniu p. referenta generalnego. Jak to Wysoka Izba nieraz stwierdziła, praca jego jest wielka, poświęca się jej z talentem, oddaniem i zapałem, co zresztą Wysoka Izba mogła i obecnie zauważyć z doniosłości wydrukowanego referatu.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#TomaszAugustPopławski">Komisja wprowadziła jako referat oddzielny budżet Emerytur i Zaopatrzeń Inwalidzkich i wydzieliła w oddzielną grupę niektóre fundusze specjalne Ministerstwa Skarbu. Funduszów specjalnych namnożyło się sporo — chyba półtora tuzina — na ostatnim odcinku budżetowym i wobec tego urodzaju na fundusze, a nawet na fundusiki, o zadaniach szczególnych, komisja z żywem zadowoleniem przyjęła do wiadomości oświadczenie p. przedstawiciela Ministerstwa Skarbu, że przerosty tej nadmiernej specjalizacji będą stopniowo usuwane. Mam nadzieję, że Wysoka Izba podzieli pod tym względem zapatrywania Komisji Skarbowo-Budżetowej i chętnie zaakceptuje ten projekt Ministerstwa Skarbu.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#TomaszAugustPopławski">Na tem chciałem zakończyć formalną poniekąd część mojego przemówienia — w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej — przechodząc obecnie do uwag, mających charakter osobisty, lecz związanych z analizą budżetu w ciągu czterotygodniowej pracy komisji. Budżet ten, jak Panowie widzą, jest budżetem deficytowym, coprawda z bardzo niewielką przewagą wydatków nad dochodami. Mam wrażenie, że p. Ministrowi Skarbu chodzi nietyle o formalne, ile o rzeczowe sukcesy, gdyż w przeciwnym razie mógłby — i to nie bez szansy powodzenia — budżet w preliminarzu zrównoważyć, wprowadzając nieco więcej optymistyczną ocenę dochodów. Że tego nie zrobił, przemawia tylko na korzyść jego polityki budżetowej, dostosowanej do trudności, jakie miał do zwalczenia w roku bieżącym, i nie hazardującej się w dziedziny bezpodstawnych hipotez na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#TomaszAugustPopławski">Przeglądając stenogramy zeszłorocznej dyskusji budżetowej w Senacie, jeszcze raz uprzytomniłem sobie, jak trudno o prawidłową ocenę przyszłości, jak nieraz rzeczywistość przeczy zbyt pesymistycznym wnioskom i opiniom, nawet tak oględnym, wyrażonym w tej Wysokiej Izbie przez niektórych wielce Szanownych Panów Senatorów. Przecież deficyt budżetowy był w roku ubiegłym oceniany niemal na 600 milionów złotych, myśl o pożyczce wewnętrznej — obecnie tak pomyślnie przeprowadzonej — została potraktowana jako projekt nierealny, a zato załamanie się bilansu handlowego i waluty było uważane za niebezpieczeństwo trudne do uniknięcia. Możność dalszych kompresyj budżetu również była postawiona pod znakiem zapytania, nie bacząc na to, że wszyscy nasi kolejni włodarze Skarbu wykazali w czasach kryzysu bardzo daleko idące pod tym względem uzdolnienia. I w wykonaniu obecnego budżetu kompresje wydatków wyniosły dotąd około 11% preliminowanych pozycyj, co również świadczy o wysokim zmyśle kompresyjnym obecnego p. Ministra Skarbu. Trzeba mieć nadzieję, że w roku przyszłym te uzdolnienia jego nie będą już wystawiane na równie ciężką próbę, gdyż budżet przyszłoroczny jest, o ile sądzić można, zbliżony do rzeczywistości. W każdym razie i w przyszłości dążenie do kompresji wydatków zaniechane nie będzie, lecz dalsza akcja w tym kierunku wymaga jeszcze pewnej pracy przygotowawczej, o czem expressis verbis dowiedzieliśmy się z ust p. Ministra Skarbu na posiedzeniu Komisji Budżetowej. Zamierzenia zdrowe i godne pochwały.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#TomaszAugustPopławski">O tem, że okresy kataklizmów gospodarczych nie sprzyjają rozwojowi, a nawet i stosowaniu teorii budżetowej, mówiliśmy już nieraz w tem dostojnem zgromadzeniu. W każdym razie odstępstwo od teorii, a więc kompresja wydatków i budżetowanie okresami miesięcznemi dało nam doniosłe i dodatnie rezultaty w wykonaniu kolejnych budżetów, co nas pomyślnie wyróżnia wobec innych państw o ustalonej strukturze gospodarczej i nieprzerwanej tradycji państwowej. Naturalnie nie dla porównania, lecz dla ilustracji stosunków warto wspomnieć, że Stany Zjednoczone Ameryki Północnej zamkną budżet tegoroczny deficytem wyżej 6 miliardów dolarów, a i na przyszłość przewidują poważne deficyty. Francji, która dopiero przed paru dniami uporała się z trudnościami budżetowemi w izbie deputowanych, groził niedawno deficyt kilkunastu miliardów franków, co podług miarodajnej oceny wywołać mogło poderwanie waluty, zabezpieczonej w 78% podkładem kruszcowym, jeszcze teraz, po ostatnich odpływach złota do laboratorium eksperymentalnego prezydenta Roosevelta. Stąd nauka, nie nowa zresztą, jak wielkie są niebezpieczeństwa niezrównoważonego budżetu dla utrzymania kursu waluty, nawet doskonale zabezpieczonej. Włochy również wydatków swoich nie mogą pokryć dochodami i pomimo pomyślnej konwersji długu wewnętrznego odczuwają brak kilku miliardów rocznie. Tylko Anglia dochodzi do równowagi budżetowej i zapewne zamknie rok bieżący poważną nawet nadwyżką. Niemcy również wykazują budżet zrównoważony, lecz nie przekonywujący, bo nie całkowity, z pominięciem wydatków związanych z bezrobociem i wiszącemi deficytami z poprzednich okresów budżetowych. Stosunki więc są naogół niepomyślne, nawet dla możnych tego świata.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#TomaszAugustPopławski">Zachowując całą skromność, jaka przystoi państwom, będącym na dorobku — i to w okresie kryzysu — musimy stwierdzić, że nie mamy powodów, aby się wstydzić naszej gospodarki budżetowej. Dąży ona wytrwale w obranym kierunku do zapewnienia równowagi budżetowej i nie wyrzeka się dalszego wprowadzania oszczędności, co stanowi integralną część programu.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#TomaszAugustPopławski">Jesteśmy bowiem w tem pomyślnem położeniu, że możemy obecnie mówić z całą świadomością o programie Rządu w dziedzinie finansowej i gospodarczej. Ostatnie enuncjacje Panów Ministrów, a zwłaszcza p. Ministra Skarbu w Sejmie, prasie i Komisji Skarbowo Budżetowej Senatu — żadnych niemal wątpliwości pod tym względem nie zostawiają. Więc Rząd będzie dążył nie tylko do równowagi budżetowej, lecz także do utrzymania stałej waluty. Nie będę przytaczał tych licznych argumentów, które tezę, rządową popierają, ani tych nielicznych, które pozostają z nią w sprzeczności. Przypomnę tylko, że my w Polsce mówimy o inflacji nie jak o wielkiej a dobroczynnej enigmie, raczej jak o ciężkiej chorobie, przez którąśmy przeszli, lecz której recydywy może pragnąć tylko ten, komu pamięć nie dopisuje. A również nie od rzeczy będzie zaakcentować, że niedawno, bo w roku 1927, przeprowadziliśmy dewaluację ustawową złotego na poziomie 58% jego poprzedniej wartości, a więc blisko aktualnego obecnie w dyskusjach poziomu 60 w stosunku do 100 przedkryzysowych.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#TomaszAugustPopławski">Więc program Rządu jest niezmienny, stały i unika wszelkich eksperymentalnych inowacyj. Oprócz poruszonych kwestyj zawiera on także likwidację przerostów gospodarczych i walkę z bezrobociem. Ten ostatni punkt napewno wysuwa się na czoło zagadnień i trosk kryzysowych. Jest rzeczą niezrozumiałą — pod względem uzależnienia przyczyn i skutków — że pomimo niezaprzeczonego wzrostu wskaźnika produkcji przemysłowej wzrost zarejestrowanego bezrobocia u nas w ostatnich czasach dość znacznie postępuje. Sporo światła na ten objaw rzucił znany wywiad p. Ministra Opieki Społecznej, w każdym razie sprawa ta w całości i w szczegółach wymaga ciągłej analizy i pieczołowitości, do której zresztą Rządu namawiać nie trzeba, gdyż złożył liczne dowody zrozumienia swoich pod tym względem obowiązków, przy jednoczesnej trzeźwej ocenie swych ograniczonych możliwości.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#TomaszAugustPopławski">Wreszcie zagadnienie kapitalizacji wewnętrznej jest zawsze wysuwane — i słusznie — jako jedno z głównych w programie gospodarczym Rządu. Wzrost wkładów oszczędnościowych i zwyżka kursu prywatnych papierów emisyjnych — przy jednoczesnej obniżce ich oprocentowania — służy jako dowód, że polityka Rządu pod tym względem jest szczęśliwa, chociaż możność jej prowadzenia była połączona z pewnemi, coprawda sowicie się opłacającemi, ofiarami. Były one przedewszystkiem potrzebne dla utrzymania struktury aparatu kredytowego, co u nas się udało nawet lepiej, niż gdzieindziej w analogicznych lub zbliżonych warunkach. Zauważyć jednak należy, że akcja ta nie jest jeszcze w całej rozciągłości przeprowadzona, pozostały jeszcze pewne „przerosty” z doby przedkryzysowej, których likwidacja ostateczna jest utrudniona, chociażby przez ten wzgląd, że fundusz sanacyjny banków uległ zupełnemu wyczerpaniu. Drobne dotacje w tym celu mogłyby doprowadzić do pomyślnego i ostatecznego rozwiązania sprawy, dotyczącej utrzymania i poprawy struktury aparatu kredytowego. Należałoby i o tem pomyśleć, że dobrze jest każdą pracę doprowadzić do końca, dodam: do pomyślnego końca.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo! Analizując tutaj ciężar gatunkowy i zakres programu rządowego, muszę przyznać, że znalazłem w nim jedno niedomówienie w ważnej, zasadniczej i nabrzmiałej sprawie, jest nią akcja dalszej pomocy dla rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#TomaszAugustPopławski">Mówię tutaj o dawnym dużym programie Rządu, a nie o tegorocznym p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, skrępowanego w swych poczynaniach szczupłemi ramkami preliminarza budżetowego. Zresztą w odrodzonej Polsce takie fatum już ciąży na Ministerstwie Rolnictwa — nie wiem jeszcze, jak długo — że budżety jego są najbardziej obcinane, chociaż miejsce mu się należy pierwsze wśród działów administracji gospodarczej. Reprezentuje potrzeby 70% ludności, zwartą masę płatników podatków bezpośrednich i pośrednich, ostoję naszego eksportu i podporę bilansu handlowego, waluty i t. d. i t. d. Ale rolnictwo w budżecie nigdy nie miało szczęścia.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#TomaszAugustPopławski">Mówię o programie rządowym, który został w ogólnym zarysie skonstruowany niemal przed półtora rokiem, a więc w okresie, poprzedzającym pogłębienie kryzysu rolnego na przestrzeni całej Rzeczypospolitej. Program ten — program pomocy dla rolnictwa — w przekonaniu mojem, a myślę, że i w przekonaniu znakomitej większości tej Wysokiej Izby, gdzie ten dział gospodarczy tak licznie jest reprezentowany, wymaga obecnie ponownego uzupełnienia. Nie był on nigdy całkowity, był raczej odsunięciem trudności, niż ich rozwiązaniem. Był niezaprzeczenie w swoim czasie wielkim postępem, przyniósł i przynosi znaczne korzyści rolnictwu. Wiemy jednak, jak spadek cen produkcji rolniczej w ostatnim roku zaostrzył sytuację kryzysową w rolnictwie, a stąd wniosek, że kalkulacje, dokonane przy cenach o — ⅓ niemal wyższych od obecnych, zapewnić opłacalności produkcji rolnej nie mogą, a tylko osiągają nikłe zmniejszenie nieopłacalności. Rzecz cała musi być raz jeszcze przemyślana i przybrana w formę szybkich i konkretnych posunięć.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#TomaszAugustPopławski">Kryzysy rolne bywają długotrwałe, a i obecny zanosi się na dłuższy termin. Sam należę do pokolenia, które rosło i dorosło w okresie nieustającego kryzysu rolnego, obejmującego ostatnie ćwierćwiecze ubiegłego stulecia. Światowa konsumcja artykułów hodowlanych w ostatnich czasach, t. j. w 1933 r., wzrosła, lecz ceny utrzymały się niskie. A i cena zboża uległa w tym okresie olbrzymiej zniżce na rynku światowym i gdyby nie polityka zwrotu ceł i zakupów interwencyjnych, stosowana przez Rząd bardzo skutecznie, otrzymywałby rolnik za zboże parokrotnie mniej niż obecnie. Wprawdzie ze świata dochodzą wieści, że „sytuacja statystyczna” podobno się poprawiła dla zboża i że zapasy światowe mają ulec pewnemu zmniejszeniu na 1 sierpnia r. b., lecz, jak ogólnie wiadomo, są trzy rodzaje kłamstwa: kłamstwo zwyczajne, kłamstwo z konieczności — i kłamstwo statystyczne. Ja mam wrażenie, że ta kategoria nie jest całkowita i że możnaby ją bez trudu uzupełnić. W każdym razie, z trzech wymienionych odmian nieprawdy ta ostatnia — niedokładność statystyczna — jest najbardziej niebezpieczna, ponieważ największą ilość ludzi w błąd wprowadza. Obawiać się można, że za pół roku sytuacja „statystyczna” i rzeczywista znajdą się raz jeszcze w zupełnej dysharmonii, z czego zwykle płyną zawiedzione nadzieje, no i straty pieniężne.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#TomaszAugustPopławski">Droga pomocy dla rolnictwa została przez Rząd prawidłowo wytknięta, lecz niestety nie przebiegliśmy jej do kresu. Polityka premij wywozowych i interwencji zbożowej zyskała już prawo obywatelstwa, bo osiągnęła rezultaty. Trzeba wykorzystać to doświadczenie i akcję tę pogłębić, unikając starannie nowych eksperymentów na większą skalę, o których dość obficie mówi się obecnie, na szczęście, jak dotąd, tylko w sferach rolniczych, i o których piszę się w prasie. Jest to wszystko dowodem niepokoju, który nurtuje w rolnictwie z powodu trwającej depresji cen produktów rolnych. Ostrzec jednak należy przed dążeniem do przymusowych organizacyj producentów rolnych, a zwłaszcza na większą skalę, oraz do monopolistycznych sposobów usprawnienia zbytu artykułów powszechnej produkcji, co ma stanowić nowe panaceum w stosunku do kłopotów rolniczych, a właściwie byłoby skokiem w nieznaną głębię i wymagałoby uruchomienia tak znacznych kapitałów, że i niektóre programowe założenia Rządu, chociażby w dziedzinie waluty, mogłyby być wystawione na ciężką próbę. Z ostatniej konferencji prasowej w Prezydjum Rady Ministrów pozostały mi w pamięci roztropne słowa p. Podsekretarza Stanu o koniecznem zachowaniu najdalej idącej ostrożności przy dysponowaniu środkami pieniężnemi, gdyż siły mogą nie sprostać zamierzeniom. Z tego punktu widzenia trzeba się przyglądać każdemu nowemu projektowi, wywołanemu naturalnie jaknajlepszemi, choć może niezawsze osiągalnemi zamiarami.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo! Kończąc ten fragment rolniczy mojego przemówienia, chciałbym poruszyć jeszcze popularną i ważną sprawę zamykania nożyc. Jest to dla rolnictwa niezaprzeczenie ważne, lecz przy obecnym poziomie cen produktów rolnych, t. zw. „równanie cen na rolnictwo” nie może osiągnąć wyników zadowalających bez sparaliżowania przemysłu. Już pewien rezultat, którego bynajmniej nie lekceważę, został osiągnięty, i wskaźnik rozwarcia nożyc spadł z 20 w r. 1930 na 17 w grudniu 1931 r., jak to obliczył p. referent generalny, lecz dalsze posunięcia w tym kierunku będą coraz bardziej utrudnione. Zarówno rolnicy, jak i poważny odłam ekonomistów wyrażają opinię, że zbliżenie tak pożądane obu ramion tych uparcie rozwartych nożyc nastąpić może dopiero po zmniejszeniu nacisku finansowego na rolnictwo przez złagodzenie obciążeń t. zw. sztywnych, do których w pierwszym rzędzie zaliczyć należy długi i podatki, a także wszelkie świadczenia publiczno-prawne, które i miastom odbierają zdolność konsumcyjną. Dotychczasowe ulgi — zawsze nacechowane obawą, czy przypadkiem już nie „za dużo” — są środkami połowicznemi i akcja pomocy dla rolnictwa wymaga uzupełnień i wykończenia. Przypuszczam, że dyskusja szczegółowa wiele z omawianych tutaj kwestyj poruszy i wyjaśni.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo, społeczeństwa naogół nigdy nie zdawały i nie zdają sobie sprawy, jakie zasoby wiedzy i zręczności wymagane są od rządzących w czasach krytycznych, kiedy wszystko jest trudne, a łatwo tylko popełniać błędy zasadnicze. Ta prawda, wypowiedziana przed kilkudziesięciu laty przez wielkiego myśliciela francuskiego, na którego autorytet już się nieraz powoływałem w tej Izbie, pozostała prawdą po dzień dzisiejszy. Omawiając politykę gospodarczą Rządu w okresach ciężkich, stwierdzić można bez obawy poważnego zaprzeczenia, że Rząd nie tylko potrafił uniknąć błędów zasadniczych, lecz umiał także odszukać drogę złotego środka i — z niewielkiemi może dewjacjami — kroczy po niej wytrwale, niezmiennie, zbliżając się do oznaczonego celu. Dlatego wolno wyrazić nadzieję, że wyjdziemy z kryzysu osłabieni, lecz nie więcej, niż to było konieczne, niezbędne, nie do uniknięcia w tej wielkiej pokucie gospodarczej za marnotrawstwo wojenne. Zapominać jednak nie należy, że tak samo jak higiena prywatna uzupełnia przepisy zdrowotności publicznej i zapewnia byt jednostki, tak również dla odzyskania pomyślności materialnej jest konieczne połączenie i zharmonizowanie inicjatywy Rządu z inicjatywą prywatną. Tamta daje tylko ramy i możności formalne, ta zaś formę wypełnia treścią istotną i stanowi o rzetelnem powodzeniu każdego dzieła ludzkiego. Jedna drugiej nie zastąpi, dbajmy więc o warunki, któreby zapewniły ich koordynację, współdziałanie i powodzenie.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca generalny s. Szarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Byłoby wybijaniem otwartych drzwi, gdybym się rozwodził bliżej nad zależnością życia gospodarczego od kształtowania się stosunków w dziedzinie międzynarodowej. Wystarczy chyba przypomnieć wojnę i jej gospodarczo tragiczne skutki, które do dziś działają, jako też wywołane przez nią przewroty, które od jej zakończenia do niedawna były jeszcze źródłem obaw i trosk, w wysokim stopniu stojących na przeszkodzie normalnemu rozwojowi gospodarczemu. Składając sprawozdanie o budżecie Państwa na rok przyszły, niepodobna na czoło jego nie wysunąć historycznych faktów, które w tej dziedzinie dokonane zostały dzięki genialnemu kierownictwu naszej polityki zagranicznej. Pakty, zawarte z sąsiadami z wschodu i zachodu, są wydarzeniami o dziejowem znaczeniu, których doniosłe skutki wycisną swe piętno we wszystkich dziedzinach. Z punktu widzenia gospodarczego, który w sprawozdaniu budżetowem, oczywiście, przedewszystkiem wchodzi w rachubę, pakty te oznaczają metamorfozę warunków gospodarczej pracy, albowiem stwarzają spokojną i troskami niezamąconą atmosferę, wśród której jedynie może rozwijać się życie gospodarcze. Jeżeli w ciągu mych wywodów reflektuję na symptomy, świadczące o odprężeniu napięcia przesileniowego, i w związku z tem daję wyraz nadziei poprawy, to nadzieja ta nie znajdzie chyba trwalszego fundamentu, jak właśnie w tem wiekopomnem dziele zapewnienia pokoju.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#MarcinSzarski">Już sam ten fakt uprawnia do jaśniejszej oceny naszej gospodarczej przyszłości, ale oprócz tego podstawowego czynnika wchodzą tu w rachubę i inne. Przedewszystkiem przysłowiowa już prawie odporność naszego gospodarczego organizmu, znajdująca swój wyraz w łagodniejszym przebiegu przesilenia, w braku tych wstrząsów i przewrotów, które szarpią innemi, o wiele zasobniejszemi, jako też większemi krajami. Przyczyna zaś tego leży w nieskomplikowanej budowie naszego gospodarstwa, a raczej w jego narazie małym i skromnym formacie. W porównaniu do mocarstwowej roli, którą odgrywa nasze Państwo, rola gospodarcza Polski jest jeszcze w świecie nieznaczna. Nasze zasoby kapitałowe są bardzo skromne. Sprawnie funkcjonującego rynku kapitałowego i finansowego jeszcze nie posiadamy. Ten skromny format naszego gospodarstwa, konieczna konsekwencja naszej niewoli, która wstrzymywała przez dziesiątki lat rozwój gospodarczy, ochronił nas przed gwałtownemi reperkusjami przesilenia. Nie zadłużaliśmy się bardzo zagranicą, wskutek czego nie byliśmy też wystawieni w tym stopniu na niebezpieczeństwo nagłych zwrotów kapitału i połączonych z tem walutowych perypetyj, jak inne kraje. Nie byliśmy przyzwyczajeni do wysokiej stopy życiowej, stąd jej obniżenie nie było dla nas katastrofą. Słowem, przesilenie było dla nas oczywiście dotkliwem i bolesnem, ale przechodziliśmy je bez zaburzeń, w zupełnym spokoju, wskutek czego nasz organizm gospodarczy wyjdzie z przesilenia nietknięty w swych fundamentach, a zatem w zupełności zdolny do przyszłego pomyślnego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#MarcinSzarski">Ale wszystkie te fakty nie byłyby w stanie stawić czoła przesileniu, gdyby społeczeństwo było pozbawione wśród tej burzy busoli, której wskazaniom mogłoby zupełnie zaufać. Jasno świadoma swoich celów i do ich osiągnięcia z wolą żelazną dążąca władza państwowa jest tym pierwszym czynnikiem, który nas wyprowadza z kryzysowego labiryntu, przyczem nie dzieje się to dlatego, ponieważ Rząd wybrał racjonalną politykę gospodarczą, ale dlatego, ponieważ ją bezapelacyjnie i trwale realizować chce i umie. Niema skuteczniejszego środka wzbudzenia w społeczeństwie, znękanem gospodarczem przesileniem, wiary we własne siły i zaufania do siebie samego, jak świadomość istnienia zapobiegliwego, czujnego, pełnego autorytetu, silnego rządu. Stałość rządu, kroczącego niezmiennie po jednej linii, i wynikła stąd stabilizacja wewnętrznych stosunków, jako też zasadnicza przemiana stosunków zewnętrznych, oto dwa najsilniejsze fundamenty naszego gospodarczego życia.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#MarcinSzarski">Mając to na oku, nie możemy patrzeć w przyszłość ze zwątpieniem, jak to czyni niejednokrotnie opozycja, ale z otuchą. Zamiast słów niech cyfry świadczą o słuszności tego stanowiska. Posępni prorocy przepowiadali np., że deficyt budżetowy, preliminowany na rok bieżący na blisko 400 milj. złotych, jest za mały, bo dojdzie do cyfr astronomicznych, tymczasem w istocie nie osiągnie nawet ¾ preliminowanej kwoty. Smutne te przepowiednie wynikały z niewiary w możliwość zrealizowania przewidzianych na rok bieżący wpływów Skarbu. Tymczasem, co się okazuje? Oto, łączne wpływy z danin i monopoli w ciągu 10 miesięcy roku bieżącego odbiegają od preliminowanych kwot tylko o 2,9%, a niektóre wpływy x danin np. podatków bezpośrednich przewyższyły je nawet znacznie. Możnaby wprawdzie zarzucić, że obfity wpływ podatków bezpośrednich nie może być uważany za symptom pomyślniejszy, gdyż jest on raczej rezultatem egzekucji. Zgoda. Czemże jednak tłumaczyć, że i wpływ podatków pośrednich, niezależny zupełnie od środków egzekucyjnych, wynosi 92,35% całorocznego budżetu, zamiast 83.33%, która to ostatnia cyfra odpowiada wpływom za 10 miesięcy? To samo powiedzieć można i o wpływach z Monopolu Solnego i t. p. Dochody z danin i monopoli dały naogół w 10 miesiącach b. r. prawie zupełnie tyle, co w tym samym okresie roku przeszłego; od sierpnia r. 1933 te wpływy miesięczne stale jednak przewyższają odnośne wpływy z analogicznych miesięcy 1932/33. Nie gołosłowne frazesy więc, ale suche cyfry budżetu, w których najlepiej odzwierciadla się sytuacja gospodarcza, świadczą więc dowodnie, że trwały i silny spadek wpływów skarbowych - datujący się od lat kilku, został wstrzymany. Miejsce spadającej linii zajęła narazie linia prosta, a tu i ówdzie nawet linia pnąca się w górę.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#MarcinSzarski">Bezsprzecznie więc obok stabilizacji politycznej i życie gospodarcze się stabilizuje.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#MarcinSzarski">W harmonii z cyframi budżetu i cyfry statystyki odzwierciadlają te stabilizacje. I tak: stan zatrudnienia w przemyśle choć niski, nie zmniejsza się, a w niektórych gałęziach wzrasta, przewozy kolejowe wykazują ożywienie, ceny, prócz rolnych, nie wykazują wybitnych zmian, płace w ich realnej wartości również zdradzają pewna stałość. Wkłady oszczędnościowe rosną, sytuacja banku emisyjnego jest zupełnie zadowalająca. Ruch zniżkowy zapasów złota w zupełności ustał, przyczem w ostatnich czasach zapasy złota się nawet zwiększyły. Waluta polska trzyma się trwale na parytecie. Deficyt budżetowy doznał znacznej redukcji, tak, że pokrycie preliminowanego na rok przyszły deficytu nie będzie przedstawiać żadnej trudności handel zagraniczny oczywiście się skurczył, jak wszędzie, ale jego spadek w porównaniu do zeszłorocznej redukcji jest wybitnie mniejszy, a jego aktywność, mimo niezwykłych trudności i zapór w związku ze zwycięstwem polityki izolacyjnej, została utrzymana. Wszystkie te dane świadczą bezsprzecznie o konsolidacji, która choć w wolnem tempie, musi doprowadzić do poprawy, o ile oczywiście nie staną jej w drodze nowe eksperymenty gospodarcze zagranicy, albowiem nie wolno zapominać że mimo izolacyjnych prądów nasza gospodarka zawsze jeszcze zależy bardzo od gospodarki światowe?</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#MarcinSzarski">Czy zahamowanie kryzysu którego wymownym wyrazem jest stabilizacja stosunków, nastąpiło wskutek automatycznego działania tkwiących w kryzysie uzdrawiających czynników, według doktryny liberalnej, czy też jest to wynikiem państwowego interwencjonizmu? Niema dziś państwa, w któremby rząd w myśl zasad systemu liberalizmu zachował się wobec przesilenia zupełnie biernie, czekając na jego automatyczne zakończenie. Czynna walka z kryzysem stała się dziś powszechną, choćby już z tego powodu, ponieważ nawet tym rządom, które reprezentują naogół liberalne doktryny, brakło wreszcie cierpliwości doczekania t. zw. normalnego przebiegu przesilenia. Ale metody tej walki różnią się między sobą. Według jednej metody walka ma być czynną ofenzywą, według drugiej ma być raczej defenzywą. Pierwsza nie przebiera w środkach złamania kryzysu, druga więcej umiarkowanie, ale energicznie odpiera jego nacisk. Gdy kryzys — to spadek cen i zanik obrotów, zatem pierwszy system dąży coute que coute do podwyżki cen i ożywienia przez to obrotów. W tym celu atakuje wartość pieniądza celem jej obniżki, czy to w drodze rozszerzenia obiegu lub kredytów, czy to przez zmniejszenie jego parytetowej wartości, a równocześnie przez stworzenie w drodze wielkich robót publicznych wielkiego popytu na pracę dąży do otwarcia wydajnych źródeł zarobków, a przez to do ożywienia wymiany. System ten znany pod nazwą nakręcania koniunktury, nie do pomyślenia bez brutalnych zabiegów interwencjonistycznych, według zebranych dotychczasowych doświadczeń nie zdaje się prowadzić do celu. Atak na ceny poprzez pieniądz, wywołując zwyżkę wszystkich cen, nie usuwa oczywiście dysproporcji cen, nie zamyka t. zw. nożyc, a w ich istnieniu tkwi główne zło. Podejmowanie zaś publicznych robót na wielką skalę nie przynosi spodziewanych korzyści, bo obciążając budżet zwiększa ciężary, a następnie inwestycje mają tylko wtedy sens gospodarczy, gdy istnieje na nie naturalny popyt, a więc gdy mogą być rentowne. Tymczasem tego rodzaju robót dokonuje się nie z punktu widzenia rentowności, ale wyłącznie celem stworzenia w istocie sztucznego popytu na pracę. Takiemi zabiegami nie da się trwale ożywić obrotów. To też coraz bardziej wzrasta nieufność w skuteczność cudów nakręcania koniunktury. Polityka gospodarcza Rządu naszego już od początku odrzuciła tę cudotwórczą metodę i poszła po drodze spokojnej, ale energicznej przedewszystkiem defenzywy, wychodząc ze słusznego czy niesłusznego założenia, że wobec tego, iż spadek cen nie jest niespodziewaną katastrofą, ale naturalnym wynikiem przejścia gospodarki ze stanu wojennego nadmiernych cen do stanu pokojowego normalnych cen, przesilenie nie da się opanować przez restytucję nadmiernych cen, ale, odwrotnie, przez dopuszczenie do naturalnej ewolucji cen przy równoczesnem przystosowaniu całego gospodarstwa do tego niższego poziomu.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#MarcinSzarski">Dlatego też nie nakręcano u nas koniunktury celem zwyżki cen, lecz dążono, by w tych dziedzinach, gdzie ceny z tych lub innych powodów potrafiły się jeszcze utrzymać na dawnym poziomie, zeszły na ogólny niższy. Stąd walka przeciw cenom sztywnym i związanym z wyraźnym celem przywrócenia równowagi cen. Stąd ulgi dla dłużników najciężej odczuwających dysproporcję między niezmienną nominalną wysokością ich zobowiązań, a poziomem cen przez konwersje, rozjemstwo i t. p. Stąd zniżka stopy procentowej, stąd obcinanie płac i brutalne nieraz kompresje budżetu państwa i wszystkich budżetów publicznych. Słowem, stąd cała polityka deflacji. Bezwątpienia jest to polityka twarda i niepopularna, gdyż żąda od społeczeństwa ofiar pod postacią obniżki stopy życiowej, w przeciwieństwie do popularnej polityki, zmierzającej za wszelką cenę do utrzymania stopy życiowej conajmniej na niezmienionym poziomie poprzez sztuczną zwyżkę cen. Polityka ta okazała się skuteczna, gdyż całe gospodarstwo, choć jeszcze bardzo zwiędłe, nie kurczy się dalej i stabilizuje się. Mimo to nie brak niecierpliwych, którzyby woleli, by to życie odrazu rozkwitło, i którzy zahipnotyzowani eksperymentami zagranicy chcieliby je i u nas wypróbować.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#MarcinSzarski">Największą sympatią cieszą się przytem dziś tak modne zabiegi walutowe. Ostatnio obniżenie parytetu czeskiej korony o 16,6% — Czechosłowacja nie porzuciła parytetu złota, tylko go zmieniła, odrazu ustalając na niższym poziomie — pobudziło znowu apetyty na obniżenie wartości naszej waluty w złocie. Celem dewaluacji korony czeskiej jest wyłącznie ułatwienie i rozszerzenie eksportu, którego wzrost ma ożywić rynek wewnętrzny, a tem samem zmniejszyć bezrobocie. Rząd czeskosłowacki wyraźnie oświadcza, że dalekiemi mu są wszelkie inflacyjne tendencje i że obniżenie zawartości złota w koronie nie może i nie powinno przynieść ze sobą zwyżki cen wewnętrznych. Rząd powołuje się przytem na przykład Anglii, gdzie odstąpienie od parytetu istotnie pozostało bez większego wpływu na poziom cen i nie podcięło zaufania do funta. Czy cele dewaluacji czeskiej zostaną osiągnięte, czy wiara w walutę krajową pozostanie w Czechosłowacji tak niezłomną, jaką okazała się w Anglii, tak, że ceny wewnętrzne się nie zmienią, czy stan wkładów pieniężnych się utrzyma? A zresztą, czy wynikłe wskutek obniżki parytetu korony czeskiej potanienie towarów dla zagranicy może istotnie ożywić eksport wobec tego, że dziś wszak eksportem nie kierują ceny, ale kontyngenty? Na wszystkie te pytania niema pewnej odpowiedzi, ale pewnem jest, że z tego zabiegu wyniknie niezawodnie niepokój i dezorientacja, które więcej zaważą na szali niż rzekome korzyści. Osobiście stoję na stanowisku, że jakakolwiek dewaluacja podkopuje zaufanie, porządek prawny i majątek narodowy i prowadzi powoli do prawnego, socjalnego i gospodarczego chaosu. W naszych specyficznych stosunkach wszelka dewaluacja, a więc i dobrowolna, a o takiej tylko mówić można, bo przymusowa chwała Bogu nie ma żadnych widoków, poderwałaby natychmiast zaufanie do złotego z wszystkiemi znanemi skutkami. Wprawdzie ciężar długówby się zmniejszył, oczywiście ze szkodą wierzycieli, ale czy ta chwilowa ulga nie byłaby za drogo zapłacona? Wszak jej ceną byłoby zahamowanie przypływu kapitałów zagranicznych i kapitalizacji wewnętrznej, która przecież jest jednym z najważniejszych gospodarczych postulatów Polski. A ponieważ wobec pewności natychmiastowej represji zagranicy dewaluacja złotego nie wpłynęłaby też na ożywienie naszego handlu zagranicznego, zatem trudno znaleźć argumenty, któreby ją usprawiedliwiały. Chociaż stronnicy dewaluacji powołują się na zasadniczą różnicę między skutkami przymusowej i koniecznej dewaluacji, a celowej i dobrowolnej, to przecież nie ulega kwestii, że w naszych zupełnie swoistych stosunkach różnice te nie wystąpiłyby. Skoro nam zaś nie grozi niebezpieczeństwo przymusowej dewaluacji, ani ze strony budżetu, ani ze strony naszego bilansu płatniczego, który i w tym roku wyrównywał się mimo redukcji aktywności bilansu handlowego, przeto pozostajemy przy stałym pieniądzu, nie róbmy eksperymentów i nie niepokójmy społeczeństwa ich możliwością. Przypominam sobie, że któryś z wielkich ekonomistów powiedział raz, że kraj, który w najtrudniejszych warunkach i przy największym wysiłku zdoła ochronić parytet swego pieniądza, nigdy tego żałować nie będzie, gdyż w przyszłości z pewnością polityka ta znajdzie sowitą nagrodę. W zdaniu tem tkwi głęboka prawda. Dlatego też polityka Rządu wytrwania przy parytecie waluty zasługuje na najwyższe uznanie i jestem głęboko przekonany, że mimo chwilowych ofiar bezwzględnie się opłaci w przyszłości, albowiem utrwali kredyt Państwa i u własnych obywateli i u cudzoziemców.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#MarcinSzarski">Ponieważ w drukowanem sprawozdaniu poświęciłem dłuższe uwagi międzynarodowej sytuacji gospodarczej, przeto nie będę ich tutaj oczywiście powtarzał. Przypomnę tylko, że miejsce gospodarki światowej zajmuje coraz więcej gospodarka narodowa, wynikła wprawdzie w pierwszej linii z trudności likwidacji zadłużeń powojennych, ale nie mniej opierająca się także na zwycięskiej dziś doktrynie autarkizmu t. j. samowystarczalności. Chociaż polityka ta, która zwłaszcza w roku ubiegłym święciła triumfy, może dalej rozszerzać się będzie, zdaje mi się, że mimo wszystko uważać ją można tylko za przemijającą. Świat nie może istnieć bez międzynarodowej wymiany towarów i dóbr. Raz dlatego, ponieważ bardzo niewiele krajów jest istotnie samowystarczalnych, a następnie ponieważ zniesienie wszelkich stosunków międzynarodowych nie jest przecież do pomyślenia, a z tych stosunków wynikać muszą zobowiązania płatnicze, których wykonanie umożliwia jedynie międzynarodowa wymiana, gdyż ani zupełna ich kompensacja, ani wyłączne płacenie złotem nie mogą przecież wchodzić w rachubę. Narody i państwa wprawdzie się izolują, ale równocześnie potężny postęp techniki w dziedzinie transportu i komunikacji zbliża je mimo ich woli coraz bardziej do siebie, pokonując wszystkie zapory. Śmiga wielomotorowego potężnego aeroplanu łatwo będzie mogła kiedyś zdmuchnąć wszystkie tezy i doktryny izolacji i autarkii. Ale rozrost narodowego egoizmu gospodarczego narazie przecież utrudnia gospodarczą rekonwalescencję. Na wielkich rynkach kapitałowych świata panuje też stagnacja. Międzynarodowy kredyt nie funkcjonuje normalnie, w miejsce jego wstępuje kredyt partykularny — krajowy; wielkie operacje kredytowe, jak ostatnie konwersje, dokonują się wewnątrz kraju. A jednak mimo tego marazmu, Polska w tym roku weszła w kontakt z trudno dostępnym dotychczas rynkiem angielskim i uzyskała pożyczki, których udzielenie w tych czasach jest bezsprzecznym dowodem rosnącego kredytu Polski w świecie. A Pożyczka Narodowa? Jeżeli nawet pominąć subskrybentów Pożyczki ze sfer urzędników publicznych i prywatnych, to i tak pozostała poważna kwota subskrypcyjna wykazuje, że mimo to, że zaufanie nie zostało jeszcze zupełnie odbudowane, to przecież Państwo cieszy się już pełnem zaufaniem. Gdzie znaleźć wymowniejszy dowód radykalnej zmiany zaszłej w ustosunkowaniu się społeczeństwa do Rządu, jak nie właśnie w bezsprzecznym sukcesie Pożyczki Narodowej? A zwyżka kursów naszych papierów procentowych zagranicą i w kraju? Czy tylko jest wynikiem zniżki stopy procentowej, a nie także dowodem pogłębiania się wiary w świecie, że Polska jest dziś równie pewnym i wypłacalnym dłużnikiem, jak niejedno wielkie państwo zachodnie. Chyba tylko niepoprawny pesymista nie przyzna, że przy całej skromności naszego aparatu gospodarczego standard gospodarczy Polski zrównuje się i to mimo najcięższych warunków, z któremi dziś walczyć trzeba, powoli ze standardem zachodu.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#MarcinSzarski">Atoli nie można pominąć, że obok tych jasnych stron naszego gospodarczego położenia nie brak jeszcze i ciemnych. I tak sytuacja rolnictwa jest nadal bardzo ciężka. Troskliwa opieka, którą Rząd roztacza nad tym najważniejszym działem naszej gospodarki, czy wspomnieć politykę emancypacji cen wewnętrznych rolnych od cen światowych, czy też całą szeroką akcję finansowo-rolną oddłużeniową i konwersyjną, której celem jest obniżenie kosztów produkcji rolnej przy niskich cenach, dała już z pewnością namacalne rezultaty, zwłaszcza w kierunku odciążenia dłużników, atoli mimo to produkcja rolna nie jest jeszcze opłacalna. Zapewne, że najprostszym środkiem przywrócenia tej opłacalności byłaby restytucja cen rolnych, przedkryzysowych, ale przecież jest to mrzonka, a do tego, gdyby nawet dała się zrealizować, przyniosłaby z punktu widzenia całokształtu stosunków gospodarczych więcej szkody, niż korzyści. Sedno zagadnienia tkwi nie w wysokim poziomie cen rolnych, ale w równowadze cen wogóle, a więc w przystosowaniu wysokich cen artykułów, które rolnik kupuje, do niskich cen produktów, które on wytwarza, jako też w odpowiedniej obniżce wszystkich kosztów, które on przy tem ponosi. Statystyka wykazuje, że w tych latach, w których ta równowaga istniała, sytuacja gospodarcza była u nas pomyślna.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#MarcinSzarski">Nie można też pominąć faktu, że obciążenie społeczeństwa świadczeniami publicznemi nie doznało zmniejszenia, chociaż, czemu już dziś nikt nie przeczy, przewyższa ono zdolności płatnicze ludności, zwłaszcza ze względu na gwałtowny spadek dochodu społecznego. Nie zapuszczając się bliżej w cyfry, nie popełni się przecież wielkiego błędu, jeżeli się powie, że ciężary publiczne łącznie konsumują ¼ do — ⅓ dochodu społecznego. Z pewnością gdzieindziej obciążenie to jest silniejsze, ale wobec nikłości naszego dochodu społecznego i wynikającego stąd obniżenia stopy życiowej utrzymanie tak dotkliwego obciążenia może być walną przeszkodą gospodarczej poprawy. Dlatego z zadowoleniem powitać należy zapowiedzianą przez Rząd reformę podatkową, której celem obok uchwycenia unikających opodatkowania dochodów, winno być sprawiedliwsze niż dotąd rozłożenie ciężarów. W tym związku nadmienić jednak należy, że wobec tego, iż mimo pewnych oznak lekkiej poprawy gospodarczej budżet przyszłoroczny jest niższy i od zeszłorocznego i tegorocznego, obciążenie społeczeństwa w razie istotnej poprawy dozna przecież pewnego zmniejszenia. A że możliwości tej poprawy nabierają coraz konkretniejszych form, dowodzi ostatni przegląd koniunktury w Polsce za IV kwartał r. 1933 Instytutu Badania Koniunktur Gospodarczych. Oto jego wysoce interesująca skomprymowana treść: W ostatnim kwartale fala wzrostu produkcji i obrotów objęła i Polskę, przyczem wzrost ten nie był skutkiem akcji interwencjonistycznej. Notuje się silny wzrost zamówień inwestycyjnych, co znaczy, że czynione są inwestycje. Produkcja maszyn i narzędzi jest jeszcze stosunkowo niewielka, ale znaczny wzrost zamówień wskazuje na to, że w roku bieżącym nastąpi dalszy silniejszy wzrost produkcji dóbr inwestycyjnych. W budownictwie mieszkaniowem istnieć będzie dalej tendencja zwyżkowa. Silnie wzrosła wypłacalność w obrotach kredytowych, zwłaszcza w handlu, co świadczy o większych obrotach handlowych. Zniżkowy ruch rezerw Banku Polskiego jest zlikwidowany, co pozwoli na rozszerzenie akcji kredytowej. Liczba robotników w większym przemyśle wzrosła w porównaniu do końca roku ubiegłego o 30.000 robotników, oprócz wzrostu o 43.000 robotników, zatrudnionych przy robotach publicznych. Procesy poprawy gospodarczej nie zostały w zasadzie powstrzymane nawet przez zimę. Rozmiary produkcji w grudniu 1933 r. były o przeszło 10% większe, niż przeciętne w r. 1932, a o 20% wyższe niż w grudniu 1932. Tyle uwag Instytutu Badania Koniunktur, opartych przecież na ściśle naukowem, a więc zupełnie obiektywnem opracowaniu materiałów, o których ani na chwilę zapominać nie wolno, rozpatrując cyfry przyszłoroczne budżetu.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#MarcinSzarski">A teraz przystępuję do omówienia samego preliminarza na rok przyszły. Dzieli on się jak przeszłoroczny na cztery części, przyczem części drugiej nadano szerszą nazwę niż dotychczas, a mianowicie Przedsiębiorstwa i Zakłady, ponieważ do tej części przeniesione zostały pewne jednostki gospodarcze, które dotychczas figurowały w części Administracja. Prócz tego uwzględniono w przyszłorocznym preliminarzu zmiany, wynikające z wprowadzenia do administracji cywilnej stosowanego już przedtem w administracji wojskowej systemu gospodarki ryczałtowej, który to system ma na celu uproszczenie rachunkowości i ulepszenie gospodarki państwowej, t. j. bezpośrednie zainteresowanie nią organów państwowych najniższego rzędu. Wreszcie wprowadzono w przyszły budżet dalszą zmianę, a mianowicie zgrupowano wydatki osobowe preliminowane dotychczas w różnych paragrafach. Tak więc całość wydatków osobowych mieści się w pierwszych paragrafach danego działu, wzgl. rozdziału, przyczem uposażenia, wynagrodzenia objęte są § 1 pod nazwą „Płace”, dodatkowe zaś świadczenia do uposażenia paragrafem „Różne wydatki osobowe”. Celem tych zmian jest uniemożliwienie angażowania nowych pracowników państwowych na rachunek kredytów rzeczowych, a pozatem dają one możność szybkiego uchwycenia wydatków osobowych. Inne mniej ważne zmiany w układzie preliminarza pomijam.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#MarcinSzarski">Projekt rządowy przyszłorocznego budżetu przewidywał dochody na 2.117.7 milj. złotych, a wydatki na 2.165.4 milj. złotych, a więc niedobór na 47.7 milj. złotych. Ponieważ w dochodach wstawiona jest kwota 175 milj. złotych, jako pozostałość z wpływów Pożyczki Narodowej, a więc po potrąceniu tej kwoty normalne dochody, preliminowane na rok przyszły, wynoszą 1.942.7 milj. złotych, a niedobór podwyższa się na 223 milj. złotych. Z porównania z budżetem na rok 1933/34, który ustalał dochody na 2.058 milj., wydatki na 2.458 milj. złotych, a więc niedobór na okrągło 400 milj., wynika zatem, że dochody po potrąceniu Pożyczki Narodowej są przewidziane na r. 1934/35 o 116.2 milj. złotych, czyli o 5,64% niżej niż na r. 1933/34, a wydatki o 292.6 milj. złotych, t. j. o 11,9% niżej niż w roku zeszłym. Preliminowany na rok przyszły niedobór jest nawet po wyeliminowaniu Pożyczki Narodowej o 177 milj. złotych, czyli o 44% niższy niż w r. 1933/34.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#MarcinSzarski">Do zmniejszenia wydatków o kwotę blisko 300 milj. przyczyniły się przedewszystkiem oszczędności w wydatkach administracyjnych, w czem 61 milj. oszczędności w budżecie Ministerstwa Sprawa Wojskowych, następnie znaczna, bo 144 milj. złotych wynosząca redukcja wydatków na obsługę długów państwowych wynikła częściowo ze spadku kursu dolara, przedewszystkiem zaś z zawieszenia spłat długów wojennych. Jak wiadomo, obsługę tych długów wstrzymały i inne państwa, ponieważ kwestia tych długów wymaga bezwzględnej regulacji, przyczem ze względu na zwiększony wskutek kryzysu ciężar tych długów znaczne ich skreślenie będzie konieczne. Obok zaoszczędzonych budżet zawiera jednak i nowe, w zeszłorocznym budżecie nie znajdujące się wydatki, z których najważniejsze na oprocentowanie Pożyczki Narodowej (12.7 milj. złotych), zwiększenie wydatków na budowę portu w Gdyni, na popieranie eksportu artykułów hodowlanych i włókienniczych, jakoteż na pomoc Skarbu w związku z działalnością Banku Akceptacyjnego.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#MarcinSzarski">Preliminowane na rok przyszły wydatki są także niższe od faktycznych wydatków bieżącego roku 1932/33 o 79 milj. złotych, t. j. blisko o 4%, przyczem główny spadek wykazują wydatki administracji i na zaopatrzenia (renty inwalidzkie). Jeżeli porównamy wydatki, preliminowane na rok przyszły, z najwyższym stanem wydatków budżetowych w latach siedmiu, od r. 1926/27 począwszy, a mianowicie w roku 1929/30, to widzimy, że spadły one o 827 milj., t. j. blisko o 28% i że są wyższe od najniższego ich stanu w tem siedmioleciu, t. j. r. 1926/27 tylko o 10%. Jeżeli zaś porównamy tylko wydatki na administrację, to widzimy, że obracają się one na poziomie faktycznych wydatków z przed siedmiu lat. Mimo to, że obniżki wydatków, preliminowanych na rok przyszły, w porównaniu z najwyższym stanem wydatków w wysokości 827 milj. nie można w całości charakteryzować jako wysiłku oszczędnościowego, gdyż w pewnej części wynikła ona i ze spadku cen i z redukcji wydatków na długi państwowe i z pewnego odciążenia budżetu administracji wskutek stworzenia nowych funduszów, to przecież w lwiej części odbija się w niej konsekwentna polityka oszczędnościowa Rządu. Najjaskrawiej obrazuje jej znakomite skutki fakt, że mimo rozrostu aparatu państwowego od lat siedmiu przecież wydatki na administrację obracać się będą w roku przyszłym na skromnym poziomie z przed siedmiu lat. Sukces tej polityki Rządu jest zatem bezsprzecznie bardzo duży, a osiągnięty został tylko dzięki temu, że Rząd stanął na słusznem, zwłaszcza w czasie kryzysu, stanowisku, że budżet jest rodzajem programu gospodarczego państwa i wykonanie jego, wyjąwszy wydatki oparte na tytułach ustawowych i umownych, zależy od jego decyzji w związku z oceną ogólnej sytuacji gospodarczej i stojącemi do dyspozycji wpływami. To też faktyczne wydatki, począwszy od r. 1930/31, a więc z chwilą pojawienia się pierwszego miesięcznego niedoboru, zostały poddane bez względu na cyfry budżetem ustalone silnej kompresji. W latach 1930/31 do 1933/34 faktyczne wydatki odbiegają też o 5 do 15% od cyfr budżetem ustalonych. Tej zdecydowanej polityce zawdzięczamy też, że budżet mimo całą siłę kryzysu został opanowany, a znaczniejsza jego nierównowaga uniknięta. Jak wyglądałby budżet, gdyby się stało zadość krytykom, żądającym mechanicznego przystosowania wydatków do ich cyfr w budżecie ustalonych, nie potrzeba chyba dodawać.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#MarcinSzarski">Porównawszy wydatki, preliminowane na rok przyszły, z wydatkami bieżącego roku budżetowego i z faktycznemi wydatkami lat ubiegłych, porównajmy jeszcze te wydatki z faktycznemi wydatkami bieżącego roku budżetowego. Na podstawie wyników za ostatnie 10 miesięcy wydatki te wyniosły 1.777.2 milj., która to kwota, przeliczona na cały rok, daje sumę 2.150 milj. Preliminowane wydatki na rok przyszły obracają się więc na poziomie roku bieżącego. Jeżeli przypatrzymy się wydatkom z ostatnich dwóch lat, przyjmując, że wydatki w roku bieżącym nie wyniosą 2.150 milj. złotych, ale 2.200 milj., i porównamy je z preliminowanemi na rok przyszły wydatkami (2.244 milj. w r. 1932/33, 2.200 w r. 1933/34, 2.165 milj. preliminowane na r. 1934/35), to widać, że wydatki budżetowe wykazują stałą tendencję zniżkową w przeciwieństwie do lat ubiegłych, w których z roku na rok trwale się podnosiły.</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#MarcinSzarski">Przechodząc do dochodów, jak wspomniałem, preliminowane są one na 2.117 milj. złotych, a po potrąceniu wpływów z Pożyczki Narodowej 1.942 milj. złotych, która to kwota jest niższa o 116 milj., czyli o 5,6% od dochodów, preliminowanych w ostatnim budżecie na r. 1933/34. W szczególności preliminuje się wpływy z danin publicznych o 51 milj., t. j. 5,01% niżej niż w r. 1933/34, z monopolów o 15.7 milj., t. j. 2,37% niżej, dochody z administracji o 7 milj., a wpływy z przedsiębiorstw o 44.7 milj., t. j. 42,6% niżej. Na niższy preliminarz wpływów z danin publicznych złożyły się przedewszystkiem obniżki z wpływów z podatku przemysłowego o 10 milj., z ceł o 10 milj., z opłat stemplowych o 16 milj., z 10% dodatku o 15 milj.; w monopolach tak wpływy z Monopolu Tytoniowego, jak też Spirytusowego preliminuje się równo o 10 milj. niżej niż w r. 1933/34. Znaczne obniżenie wpływów z przedsiębiorstw tłumaczy się redukcją dochodów: P. K. P. o 30 milj., Lasów Państwowych o 6.7 milj., z Poczt i Telegrafów o 10 milj. Z zamieszczonej w sprawozdaniu tabeli, obejmującej rzeczywiste dochody budżetowe od r. 1926–27 począwszy, wynika, że w porównaniu do najwyższego stanu dochodów w siedmioleciu od 1926/27 do 1932/33, t. j. w r. 1929/30 preliminowane na rok przyszły dochody spadły o 1.088 milj. złotych, t. j. o 36%, podczas gdy w tym samym czasie wydatki spadły tylko o 28%. Największy spadek dochodów wykazują dochody z przedsiębiorstw w wysokości 51 milj. złotych, t. j. 46%, następnie daniny publiczne, których wpływy zmniejszyły się o 771 milj., t. j. o 44%, wreszcie monopole ze spadkiem w wysokości 241 milj., t. j. 27%. Mówiąc o wydatkach, wspomniano, że wydatki administracji obracają się w preliminarzu na rok przyszły mniej więcej na najniższym poziomie siedmiolecia, t. j. r. 1926/27. Natomiast dochody w porównaniu z najniższym ich stanem z r. 1926/27 są od nich zawsze jeszcze niższe o 9%. Jaskrawo obrazują silny spadek dochodów budżetowych daniny, które w najgorszym roku siedmiolecia przyniosły 1.129 milj., podczas gdy na rok przyszły przynieść mają tylko 965 milj., co oznacza spadek 164 milj., czyli 14% i to mimo to, że podczas tych 7 lat wprowadzono nowe, względnie podwyższono stawki starych danin. Jedynie preliminowane na rok przyszły dochody z monopoli są wyższe o 19 milj., czyli o 3% od najniższego stanu rzeczywistych wpływów w ciągu siedmiolecia.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#MarcinSzarski">Jeżeli wreszcie idzie o porównanie preliminowanych na rok przyszły dochodów z dochodami dobiegającego do końca roku budżetowego 1933/34, to faktyczne wpływy za 10 miesięcy z najważniejszych podstawowych źródeł dochodów budżetowych, t. zn. z danin publicznych i monopoli wynoszą łącznie 1.348,9 milj., czyli przeliczone na cały rok dają kwotę 1.619 milj. złotych wobec 1.610 milj., którą preliminuje się na rok przyszły łącznie tytułem dochodów z danin i monopoli. W szczególności daniny przyniosły za 10 miesięcy bieżącego roku 823.6 milj. złotych, a w przeliczeniu na cały rok 988.3 milj., wobec preliminowanych wpływów z danin na rok 1934/35 w wysokości 965,3 milj. Monopole przyniosły zaś za 10 miesięcy roku bieżącego 525.2 milj., czyli w przeliczeniu na cały rok 630 milj. wobec preliminowanych 645 milj. na rok przyszły. Z cyfr tych wynika zatem, że preliminowane na rok przyszły dochody są niższe od wpływów dobiegającego najgorszego roku, o ile idzie o daniny publiczne. Wpływy z monopoli są preliminowane wprawdzie o drobnostkę wyżej, niż wyniosą prawdopodobnie wpływy roku bieżącego, ale wobec tego, że już od lata roku budżetowego 1933/34 wpłaty monopoli są wyższe niż w r. 1932, ta zwyżka dochodów będzie osiągnięta, a to temwięcej, ponieważ reforma aparatu sprzedaży w monopolach przyniesie wyższe wpływy. Jak z tabeli, umieszczonej w sprawozdaniu, wynika, rzeczywiste dochody budżetowe aż do r. 1929/30 włącznie przewyższały dość znacznie dochody preliminowane; natomiast od r. 1930/31 łącznie do roku bieżącego nie osiągają one preliminowanej kwoty. Jednak od r. 1931/32 począwszy różnica między preliminowanemi a faktycznemi wpływami coraz bardziej się zmniejsza, co świadczy, że dochody preliminowano z coraz większą ostrożnością.</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#MarcinSzarski">Deficyt bieżącego roku budżetowego wyniesie prawdopodobnie koło 300 milj. złotych, podczas gdy preliminowany był na 400 milj. złotych. Znalazł on, względnie znajdzie częściowe pokrycie w rezerwach skarbowych, względnie we wpływach z emisji biletów skarbowych. Niepokryta reszta tego deficytu wyniesie 120 do 130 milj. złotych, która pokryta będzie z wpływów Pożyczki Narodowej. Ponieważ według oświadczeń p. Ministra Skarbu z Pożyczki Narodowej wpłynie około 325 milj. złotych, więc po potrąceniu sumy, potrzebnej na pokrycie reszty deficytu bieżącego roku, pozostanie kwota 175 do 180 milj., która według ustawy skarbowej służyć będzie na pokrycie deficytu roku przyszłego w wysokości 223 milj. Pozostaje zatem efektywny deficyt w wysokości 48 milj., który w miarę wpływów oczywiście może się zmniejszyć, a nawet zupełnie zniknąć. Na przypadek, gdyby to jednak nie nastąpiło, niewielki ten deficyt, bo wynoszący 2,3% budżetu, ma znaleźć swe pokrycie według art. 3 ustawy skarbowej w rezerwach skarbowych, względnie w operacjach kredytowych, t. j. emisji biletów skarbowych. P. Minister Skarbu oświadczył w Sejmie, że wobec tego, iż sprzedaż tych biletów w niewielkich zresztą rozmiarach wciąż się odbywa, pokrycie tego istotnie zupełnie drobnego deficytu nie natrafi na żadne trudności, tak, że Rząd nie będzie potrzebował żadnych nowych uprawnień w związku z niedoborem.</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#MarcinSzarski">Wspomniałem już wyżej, że wykonanie budżetu lat ostatnich odbiegało czasem znacznie od cyfr ustalonych ustawą skarbową. Powodem tych odchyleń był rosnący spadek dochodów, do którego musiano oczywiście bezwzględnie przystosować wydatki. W roku bieżącym zaszła w tym kierunku zmiana. Z tabeli, zamieszczonej w sprawozdaniu drukowanem, a zestawiającej miesięczne wpływy budżetowe r. 1932 i 1933, wynika, że spadek dochodów został zahamowany, począwszy od września r. 1933. Wobec ujawniającej się więc stabilizacji wpływów jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że wykonanie budżetu w przyszłym roku nie będzie już tak odbiegać od cyfr, ustalonych ustawą skarbową.</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#MarcinSzarski">Łączną sumę wydatków na rok przyszły, preliminowaną na 2.165 milj., określił p. Minister Skarbu, uwzględniając oczywiście dzisiejszy bardzo niski poziom cen, jako minimum egzystencji Państwa. Istotnie budżet przyszłoroczny jest czysto wegetacyjny, t. j. przewiduje tylko najniezbędniejsze wydatki, bez których maszyna administracyjna Państwa nie mogłaby właściwie funkcjonować. Jasno uwydatnia ten wegetacyjny charakter budżetu tabela, zamieszczona w drukowanem sprawozdaniu, rozdzielająca wydatki części budżetu Administracja na rok przyszły według ich przeznaczenia. Z tabeli tej wynika, że wydatki osobowe, zaliczając do nich także wydatki na emerytury i renty, wynoszą 54,2% wszystkich wydatków na administrację państwową. Z pozostałej reszty wydatków charakteru nieosobowego przypada 9,1% na obsługę długów Państwa, a 27,3%, t. j. 584 milj. na inne wydatki zwyczajne. Ponieważ zaś z tych ostatnich Ministerstwa Spraw Wojskowych, Opieki Społecznej i Spraw Wewnętrznych absorbują razem 494 milj., zatem tylko 90 milj, czyli 4,2% wszystkich wydatków zwyczajnych przypada na całą resztę resortów. W najmniejszym stopniu, bo znacznie mniejszym niż wydatki na podróże służbowe, środki lokomocji, wydatki biurowe i t. d. partycypują w wydatkach łącznych wydatki nadzwyczajne, t. j. inwestycyjne. Ich udział w wydatkach administracji wynosi tylko 3,4%. Cyfry te jasno uwypuklają czysto wegetacyjny charakter budżetu, w swej większej części osobowego. Wydatki nieosobowe ograniczone są do minimalnych granic. Oczywiście, że przy tym charakterze wydatków budżet pozostanie bez wielkiego wpływu na życie gospodarcze. Ze względu na niemożność przeprowadzenia inwestycyj ze środków budżetowych, jak się to działo w dobrych latach, Rząd skierował wydatki inwestycyjne na jedynie racjonalną drogę kredytową, tworząc Fundusz Inwestycyjny, wzgl. zaciągając pożyczki. P. Minister Skarbu zapowiedział, że Skarb będzie mógł myśleć o wydatkach inwestycyjnych ze środków budżetowych dopiero wtedy, gdy znajdzie się w posiadaniu znaczniejszych nadwyżek budżetowych. Osobiście jestem zdania, że wydatki inwestycyjne pokrywane być winny przedewszystkiem w drodze kredytowej tak, że w razie wzrostu nadwyżek budżetowych, których część musi być oczywiście zachowana, jako niezbędna rezerwa skarbowa, należałoby raczej dążyć do zniżenia obciążeń publicznych. Ciężarami inwestycyj, z których korzystać będą przyszłe pokolenia, nie można w całości obarczać pokolenia żyjącego.</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#MarcinSzarski">Dotychczasowe moje uwagi odnosiły się do rządowego projektu przyszłorocznego budżetu, który, jak wspomniano, ustalał dochody na 2.117.7 milj., a łączne wydatki na 2.165.4 milj., czyli niedobór na 47.7 milj. Sejm na posiedzeniu w dn. 14 lutego ustalił łączne dochody na 2.136.2 milj., łączne wydatki na 2.184.5 milj., a zatem niedobór na 48.2 milj. Sejm podwyższył zatem dochody o 18.6 milj., wydatki o 19.1 milj., wskutek czego preliminowany przez Rząd niedobór podniósł się o 509.000 zł. Globalna podwyżka dochodów powstała stąd, że Sejm zwiększył dochody Ministerstwa Skarbu o 26.4 milj., (w tem nowe podatki, jak podatek od uboju 12 milj., 10% dodatek do podatku gruntowego i przemysłowego 5 milj., podwyżka podatku od nieruchomości o 7 milj., procentów zwłoki, kar i grzywien w podatkach bezpośrednich o 1% milj. i t. p.) Ministerstwa Przemysłu i Handlu o 0,8 milj. i Monopoli o 0,7 milj.; natomiast Sejm obniżył dochody Ministerstwa Skarbu, wykreślając preliminowane wpływy z projektowanych, ale zarzuconych podatków od bibułek i sody w wysokości 9.2 milj., jakoteż Ministerstwa Przemysłu i Handlu (wpływy b. Urzędu Przywozu i Wywozu). Po skompensowaniu podwyżek względnie zniżek dochodów wynikła ostateczna podwyżka dochodów w wyżej wspomnianej wysokości o 18.6 milj. Podwyżka wydatków w wysokości 19.1 milj. tłumaczy się zaś głównie wstawieniem do budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych kredytu w wysokości 17 milj. na popieranie obrotu produktami rolnemi, na którego pokrycie służą wyżej wspomniane, do budżetu Ministerstwa Skarbu przez Sejm wstawione, wpływy z podatku od uboju i 10%-ego dodatku do podatku gruntowego i przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-11.23" who="#MarcinSzarski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu przeprowadziła w preliminarzu budżetowym, uchwalonym przez Sejm, szereg zmian, uwidocznionych w załączniku 2 drukowanego sprawozdania. Nadmienić należy, że zmiany te dotyczą tylko wydatków, a ponieważ ich podwyżki znalazły zupełne pokrycie w ich obniżkach, przeto suma globalna budżetu, uchwalonego przez Sejm, nie doznała zmiany. Jedynie suma wydatków zwyczajnych zniżona została o 1 milj., o którą to kwotę równocześnie podwyższono sumę wydatków nadzwyczajnych, a to w związku ze wstawieniem do budżetu wydatków nadzwyczajnych kredytów w wysokości jednego miliona złotych na budowę Biblioteki Jagiellońskiej. Z ważniejszych zmian, uchwalonych przez Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu, wymienić należy: podwyższenie kredytu na płace w Prezydjum Rady Ministrów o 24.000 zł. na zwiększenie ilości etatów sędziowskich w Najwyższym Trybunale Administracyjnym i ewentualne stworzenie specjalnego wydziału w tymże Trybunale dla spraw emerytalnych i inwalidzkich; w budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych zwiększono kredyt na płace o 3,2 milj. złotych w związku z postanowieniami art. 13 rozporządzenia Prezydenta o uposażeniu wojska, które daje możność zastąpienia ekwiwalentem pieniężnym korzystania z usług ordynansa osobistego, oraz w związku z art. 11 tegoż rozporządzenia, który zwiększa jednorazową kwotę na wyekwipowanie dla podporuczników, absolwentów szkół w armii lądowej i marynarce wojennej; zwiększenie to znalazło zupełne pokrycie w zmniejszeniu szeregu kredytów tego budżetu; w Ministerstwie Przemysłu i Handlu podwyższono kredyt na subwencje o 300.000 zł na zwiększenie subwencji na popieranie polskiej żeglugi morskiej; w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego podwyższono zasiłki dla uczonych i instytucyj naukowych o 125.000 zł, a mianowicie dla Polskiej Akademii Umiejętności, dla Akademii Nauk Technicznych, dla Kasy im. Mianowskiego, dla Tow. Naukowego Warszawskiego, dla Tow. Naukowego we Lwowie, dla Polskiego Towarzystwa Historycznego, dla Polskiego Tow. Przyrodników im. Kopernika i t. p., jako też wstawiono do wydatków nadzwyczajnych „Budowle” kwotę milion złotych na budowę Biblioteki Jagiellońskiej; w budżecie Długów Państwowych zmniejszono wydatki na spłatę kapitału długów zagranicznych o 350.000 zł, a na spłatę odsetek od tych długów o 1.050.000 zł w związku ze spadkiem kursu dolara.</u>
<u xml:id="u-11.24" who="#MarcinSzarski">Łączne zmniejszenie wydatków tej części wynosi zatem 1.400.000 zł i kompensuje się zwiększeniem wspomnianych już kredytów w budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu, względnie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-11.25" who="#MarcinSzarski">Wreszcie ze względu na to, iż art. 10 ustawy skarbowej postanawia, że przepis o wygasaniu kredytów z końcem roku budżetowego nie stosuje się do kredytów na wydatki zryczałtowane, wyszczególnione w załączonym budżecie, a wydatki te w załączonym budżecie istotnie nie są uwidocznione, przeto wynikła konieczność ich wyodrębnienia. Dlatego w budżecie, stanowiącym załącznik do ustawy skarbowej, po paragrafach, zawierających kredyty na wydatki niezryczałtowane i zryczałtowane, dodano słowa: „w tem wydatki zryczałtowane” i uwidoczniono przy nich odnośne kwoty.</u>
<u xml:id="u-11.26" who="#MarcinSzarski">Powołując się na uwagi wstępne i zawarte w nich daty, dowodzące, że przesilenie zostało wstrzymane, dalej na fakt, że preliminowane na rok przyszły dochody skarbowe oparte są na wynikach roku bieżącego, dochodowo najsłabszego, że zatem wobec ogólnego odprężenia, względnie lekkich symptomów poprawy nie należy się spodziewać ich dalszego spadku, przedłożony budżet można uważać bezwzględnie za zupełnie realny.</u>
<u xml:id="u-11.27" who="#MarcinSzarski">Nie można jednak zapominać, że równowagę tego budżetu — drobny deficyt w wysokości 48 milionów można pominąć — zawdzięczamy tylko pozostałej reszcie z wpływów z Pożyczki Narodowej, a więc dochodom jednorazowym, nadzwyczajnym. Ponieważ na takie nadzwyczajne dochody liczyć zawsze nie można, zatem równowaga budżetu zapewnioną być może trwale w przyszłych latach tylko przez wzrost wpływów budżetowych, albo przez redukcję wydatków. Jeżeli widoki poprawy, jak przypuszczać należy, ziszczą się, wówczas można spodziewać się i wzmożenia dochodów. W przeciwnym razie polityka oszczędnościowa, której tyle zawdzięczamy, winna być kontynuowaną, przyczem oczywiście o redukcji płac urzędniczych nie może być mowy. Jest to wprawdzie polityka i bardzo trudna i wysoce niepopularna, ale zdrowsza niż projektowane z kilku stron podniesienie cen przy pomocy rozszerzania kredytów i odstąpienia od parytetu, przez co ożywiłoby się rzekomo życie gospodarcze, a tem samem odpadłaby konieczność dalszego obcinania budżetowych wydatków. Przy naszych zupełnie specyficznych stosunkach, jak to wspomniano już wyżej, dewaluacja nie może absolutnie wchodzić w rachubę. Stały pieniądz pozostaje niewzruszalnym fundamentem naszej gospodarczej polityki, tak jak zresztą wszystkie państwa, których waluty pozbawione są dzisiaj parytetu, prędzej czy później będą musiały je oprzeć na parytecie, czyli powrócić do stałego pieniądza, bez którego życie gospodarcze normalnie rozwijać się nie może.</u>
<u xml:id="u-11.28" who="#MarcinSzarski">Parę słów chcę powiedzieć o ustawie skarbowej.</u>
<u xml:id="u-11.29" who="#MarcinSzarski">Poszczególne artykuły ustawy skarbowej są utrzymane zasadniczo w brzmieniu ustawy roku zeszłego. Zmiany wprowadzono tylko następujące: 1) Jako pokrycie wydatków państwowych przewidziano pozostałość z wpływów 6% Pożyczki Narodowej w kwocie 175 milj. złotych. 2) W myśl ustawy skarbowej roku zeszłego oraz poprzednich ustaw skarbowych Najwyższa Izba Kontroli była zawiadamiana o kredytach dodatkowych oraz o przeniesieniach kredytów, natomiast nie była zawiadamiana o zwiększaniu wydatków w planach finansowo-gospodarczych przedsiębiorstw, monopolów i funduszów państwowych oraz o zwiększaniu wydatków na spłatę długów państwowych; ponieważ zwiększenia te łączą się z wykonaniem budżetu, nad czem czuwa Najwyższa Izba Kontroli, przeto zawiadamianie jej rozszerzono też na te zwiększenia. 3) W związku z wprowadzeniem omówionego poprzednio systemu gospodarki ryczałtowej w administracji cywilnej przewidziano, że sumy wyasygnowane do dn. 31 marca 1935 r. z kredytów na wydatki zryczałtowane, wyszczególnione w budżecie, nie wygasają z końcem okresu budżetowego, lecz mogą być użyte w następnym okresie budżetowym na cele dotychczasowe, względnie na inne wydatki państwowe.</u>
<u xml:id="u-11.30" who="#MarcinSzarski">Sejm skreślił w projekcie ustawy skarbowej art. 4, dotyczący wypłaty dodatków miesięcznych osobom wojskowym i funkcjonariuszom Policji Państwowej, jako bezprzedmiotowy na skutek nowego uregulowania sprawy uposażenia wojska i Policji Państwowej i zmienił w związku z tem skreśleniem numerację następnych artykułów. Pozatem Sejm w projekcie ustawy skarbowej nie przeprowadził żadnych zmian.</u>
<u xml:id="u-11.31" who="#MarcinSzarski">Tekst naszej ustawy skarbowej z małemi zmianami, stereotypowo powtarzający się od czasu uchwalenia pierwszego budżetu w r. 1924, pozostawia wiele do życzenia, i to tak z punktu widzenia systematyki ustawodawczej, jak i z punktu widzenia językowego. Z tego powodu senacki Komitet Techniki Ustawodawczej podjął pracę nad kodyfikacją ustawy skarbowej i opracował na podstawie opinii rzeczoznawców nowy projekt wspomnianej ustawy. Ponieważ jednak szereg projektowanych zmian prejudykowałby prawo budżetowe, którego kodyfikacją zajmuje się Rząd, przeto z proponowanych przez wspomniany Komitet zmian ustawy skarbowej Komisja Skarbowo-Budżetowa przyjęła tylko dwie natury czysto formalnej a mianowicie: 1) W art. 8 zmieniła słowa: „17 marca 1932 r. (Dz. U. R. P. Nr. 25 poz. 222)” na: „24 marca 1933 (Dz. U. R. P. Nr. 22 poz. 171)”, ponieważ ta ustawa jest późniejsza od cytowanej w tekście art. 8, a dotyczącej zmian Statutu Banku Polskiego. 2) W art. 9 zmienia się wyrazy: „kasy skarbowe” na wyrazy: „kasy państwowe”, a to ze względu na to, że kasy skarbowe zniesione zostały rozporządzeniem Ministra Skarbu z 13 sierpnia r. 1931 (Dz. U. R. P. Nr. 77), jakoteż dlatego, ponieważ podatki wpłacane są także za pośrednictwem P. K. O. Pozatem Komisja Skarbowo-Budżetowa uchwaliła dodatkową zmianę w art. 8, a mianowicie zastąpiła „lit. e)” na „lit. f)” i skreśliła nawias: „(Dz. U. R. P. z 1927 Nr. 113, poz. 966)”.</u>
<u xml:id="u-11.32" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! W najzwięźlejszej formie starałem się przedstawić obraz naszego gospodarczego położenia i przypuszczalnych warunków jego przyszłego rozwoju. Na tle tych uwag budżet wydaje się być trzeźwo i zupełnie rzeczowo sporządzonym planem gospodarki Skarbu w roku przyszłym, unikającym zarówno optymizmu, jak i pesymizmu, uwzględniającym niezbędne potrzeby Państwa i liczącym się z możliwościami płatniczemi ludności. Mając to na oku, wnoszę imieniem Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu:</u>
<u xml:id="u-11.33" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senat uchwalić raczy ustawę skarbową i preliminarz budżetowy na rok 1934/35 w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, ze zmianami, wyszczególnionemi w załączniku 1 i 2 drukowanego sprawozdania.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. s. Głąbiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Sposób, w jaki w Sejmie został uchwalony nowy ustrój Rzplitej Polskiej wbrew obowiązującym przepisom konstytucyjnym, a także sposób, w jaki niektórzy panowie Ministrowie w Komisji Skarbowo-Budżetowej odpowiadali na rzeczowe wywody i zarzuty moich kolegów, utwierdził mnie w tem przekonaniu, że krytyka budżetu i polityki rządowej w Komisji Skarbowo - Budżetowej nie może sprowadzić polityki Rządu na te tory, które my uważamy za normalne i prawidłowe. Z tego powodu w komisji tej wstrzymałem się od wszelkich uwag krytycznych, a dzisiaj zabieram głos w tym celu, żeby zaznaczyć i uzasadnić stanowisko Klubu Narodowego w stosunku do budżetu i polityki Rządu.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#StanisławGłąbiński">Klub Narodowy rozumie to dobrze, że naród wolny ma obowiązek łożyć na utrzymanie i zabezpieczenie swojego państwa, bo inaczej nie byłby godny wolności i niepodległości. Zdajemy sobie sprawę z tego, że wydatki Państwa, szczególnie na zabezpieczenie Państwa wobec licznych nieprzyjaciół, którzy nam mogą zagrozić, mogłyby okazać się niedostateczne i z tego powodu musimy stać wiernie i trwale przy naturalnych sojuszach Polski, do których zaliczamy przedewszystkiem sojusz z Francją. Pomimo to jednak, na te cele łożyć musimy to, co jest możliwe dla sił ekonomicznych kraju. Obowiązek narodu Polskiego jest tem szerszy i tembardziej kategoryczny, że Państwo Polskie powinno przyczynić się do tego, żebyśmy mogli doścignąć inne narody, narody zachodnie, które w czasach, kiedy byliśmy w niewoli politycznej, prześcignęły nas i wyprzedziły niemal o całe stulecie na polu urządzeń kulturalnych i gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#StanisławGłąbiński">Pomimo tego przeświadczenia Klub Narodowy zajmuje stanowisko krytyczne i odmowne wobec budżetu i wobec polityki Rządu, a zajmuje takie stanowisko z dwojakiej przyczyny. Najpierw dlatego, ponieważ w tym budżecie nie widzi dostatecznego liczenia się Rządu z możnością gospodarczą, możnością finansową wyczerpanego narodu, następnie z drugiej przyczyny, mianowicie tej, że politykę Rządu uważa za politykę zgubną dla sił i dla przyszłości Narodu Polskiego i Państwa Polskiego, ponieważ polityka ta opiera się na systemie rządów dyktatorskich i na zepchnięciu naszego Państwa do rzędu jakiegoś państwa anonimowego, co przekreśla rolę historyczną narodu polskiego, jaka mu została przekazana przez całe stulecia.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#StanisławGłąbiński">Ta autokratyczna polityka Rządu stała się od samego początku rządów pomajowych wielkim ciężarem dla finansów Państwa.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#StanisławGłąbiński">Rządy dzisiejsze opanowały władzę w chwili zwrotu koniunktury na pomyślniejszą. I w tych pierwszych trzech latach można było przy ostrożnej polityce skarbowej przystąpić do stanowczej reformy systemu podatkowego i do racjonalnego urządzenia naszej skarbowości. To zadanie jednakowoż zostało zwichnięte i zupełnie zaniedbane, a to z tego powodu, ponieważ rządy były tak ufne w potęgę silnych rządów, silnej władzy, że liczyły na to, iż dalsze lata będą przynosiły coraz to wyższe dochody Państwu. W tych trzech latach pomyślnych bilans handlowy wykazał niedobór w wysokości przeszło półtora miliarda złotych, sumę dwukrotnie wyższą od całej kwoty pożyczki stabilizacyjnej, zaciągniętej w 1927 r. na regulację naszych finansów i naszej waluty. W ten sposób cały ten efekt pożyczki stabilizacyjnej został zupełnie zmarnowany dla naszego bilansu płatniczego. A jednak pomimo to słyszeliśmy wówczas głosy z ław rządowych, że niedobory bilansu handlowego okażą w przyszłych latach wielką korzyść dla kraju, ponieważ przywozimy masę środków produkcyjnych, maszyn i t. d., które podniosą nasz dobrobyt do wielkiej wyżyny. Te nadzieje jednakowoż — jak wiadomo — zawiodły; nadeszły lata chude, nadeszły zwiastuny tego t. zw. kryzysu gospodarczego u nas wcześniej, aniżeli w państwach zachodnich, spowodowane, a przynajmniej zwiększone polityką kredytową, zachętą do wielkich inwestycyj, która szła nie skądinąd, jak z ław rządowych, a względnie od dyrekcji Banku Gospodarstwa Krajowego, która doprowadziła do znacznych obdłużeń prywatnych przedsiębiorstw, a także i związków samorządowych. Zwiększyły się długi i wydatki samego budżetu państwowego, który zwiększył się o przeszło miliard złotych, i w tych gorszych czasach trzeba było dopiero powoli wracać do stosunków budżetowych dawnych.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#StanisławGłąbiński">Kiedy przyszły niepomyślne czasy, rządy zaczęły uznawać, że i społeczeństwo ma jakieś znaczenie w gospodarstwie narodowem, że i koniunktura nie jest bez znaczenia, że i bilans handlowy i bilans płatniczy przecież pewne znaczenie mają. I powoli, stopniowo doszły do tego, że ostatecznie całą odpowiedzialność za położenie finansowe i gospodarcze starały się zwalić na społeczeństwo i na koniunkturę, względnie na ten t. zw. kryzys. I oto już mamy piąty rok, w którym mamy deficyt skarbowy. Rząd jednakowoż nie tylko nie myśli o tem, aby zmienić ten kierunek polityki swojej, rozpoczętej jeszcze w roku 1926, a względnie w roku 1927, ale przeciwnie dąży do tego, aby ustabilizować te stosunki polityczne, w jakich żyjemy, zapomocą nowej Konstytucji Rzeczypospolitej, a pod względem finansowym i pod względem gospodarczym sfery rządowe i popierające Rząd łudzą się dalej, że to są stosunki przejściowe, wśród których żyjemy, i że ciągle znajdujemy się w stanie rekonwalescencji gospodarczej i budżetowej, widocznej, rzeczywistej poprawy.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#StanisławGłąbiński">Tak jest i z tym budżetem, który obecnie omawiamy. Szanowny p. generalny referent uważa, że jesteśmy w stanie rekonwalescencji, że już przecie jesteśmy w naszych wydatkach na stopie wydatków z roku 1926/27, widocznie stosunki finansowe stabilizują się, niema zatem żadnej obawy na przyszłość. Otóż przedewszystkiem przyznaję, że nasze stosunki finansowe są jeszcze niezdrowe, są jeszcze chore, ale nie znajdują się w stanie rekonwalescencji i my nie znajdujemy się jeszcze na stopie wydatków z 1926 i 1927 roku, i zaraz wykażę, że nasz niedobór jest o wiele wyższy, niż obaj pp. referenci i Sejmu i Senatu i p. przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej te rzeczy przedstawili. Nie znajdują się one wcale na wysokości, na stopie 1926/27 roku. Wydatki w roku 1926/27 wynosiły 1974 miliony złotych, wydatki, preliminowane obecnie, formalnie, nie istotnie, wynoszą 2 miliardy 165 milionów według preliminarza i 2 miliardy 156 milionów według wniosku Sejmu względnie i Senatu, a więc już znacznie więcej, bo blisko o 200 milionów, aniżeli budżet na rok 1926/27.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#komentarz">(S. Szarski: Administracja.)</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#StanisławGłąbiński">Na tem jednak nie koniec. Przedewszystkiem nasz budżet się zmienił. Z naszego budżetu wydzielono cały szereg wydatków w formie odrębnych funduszów: więc mamy odrębny Fundusz Drogowy, odrębny Fundusz Pracy, i te dwa tylko fundusze mają wydatków 134 milionów, których nie było w budżecie 1926/27 r. Więc już jest o 134 miliony więcej. Mamy także kilka nowych funduszów, które także stanowią kilkadziesiąt milionów wydatków. Dodając wszystkie te wydatki, okaże się, że różnica jest trzystakilkadziesiąt do 400 milionów, a więc o tyle stan od roku 1926/27 się zwiększył. A dalej i to trzeba uwzględnić, że wartość pieniądza ogromnie się zmieniła, wartość pieniądza, siła nabywcza pieniądza jest dziś zupełnie inna, a temsamem ciężar, jaki gniecie podatnika, jest o wiele większy, aniżeli w roku 1926/27. Porównajmy wskaźniki cen dzisiejszych i dawniejszych. Przecież wskaźnik cen wynosi dziś prawie połowę siły kupna pieniądza z roku 1926/27, czy nawet 1928 r. Nie można w ten sposób porównywać tego ciężaru. Ten ciężar jest o wiele większy, podatki dzisiejsze ciążą o wiele silniej aniżeli dawniejsze, i nic dziwnego, że trzeba było dla pokrycia wydatków zwiększyć podatki. Te cyfry, które w tej chwili porównuje się, są cyframi opartemi na zwiększonych podatkach. Z tem się trzeba liczyć.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#StanisławGłąbiński">A teraz deficyt. P. referent sejmowy, a także i p. przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej pocieszali nas tem, że deficyt jest bardzo mały, wynosi 48 milionów złotych i że będzie można to znaleźć gdzieś w rezerwach. Otóż tak nie jest. P. referent generalny Senatu jest już ostrożniejszy, nie mówi o 48 milionach złotych, tylko o 223 milionach złotych, bo dolicza jeszcze 175 milionów z Pożyczki. Naturalnie, jeżeli z Pożyczki Narodowej pokrywamy ten deficyt, to jest deficyt — to nie jest dochód normalny. Czy np. gdybyśmy zaciągnęli pożyczkę w wysokości 1 miljarda, to nie mielibyśmy całkiem deficytu, gdyby go pokryć z tego miliarda? P. referent generalny Senatu ma rację, a nie przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej, podając liczbę 223 miliony. Ale na tych 223 milionach nie kończy się. Oczywiście Panowie, a także i przewodniczący komisji porównując budżet na rok przyszły z budżetem tegorocznym, zapominają o tem, że przecież w budżecie tegorocznym była wykazana znaczna kwota na oprocentowanie i amortyzację tych długów zagranicznych, których nie płacimy chwilowo dlatego, że bądź istnieje moratorium, bądź też bez moratorium ich nie płacimy.</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Tak przecież nie można porównywać budżetu. Budżet na rok bieżący miał o 157 milionów złotych więcej wydatków na długi zagraniczne, tych wydatków, które w tym budżecie zostały skreślone.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#komentarz">(S. Szarski: Uwzględnione.)</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#StanisławGłąbiński">W roku bieżącym nie były płacone i nie będą w roku przyszłym płacone. Gdy się to porównuje, nie można twierdzić, że jest sytuacja lepsza, dlatego, że te 157 milionów złotych skreśliło się. Prawda, że z tych 157 miljonów trochę się zaoszczędziło na tem, że obecnie dolar spadł i spłacamy znacznie mniej na oprocentowanie, na amortyzację tych emisyjnych długów dolarowych, aniżeli było w dawniejszych latach. To prawda, ale jednakowoż przecież to jest suma, z którą trzeba się liczyć, gros tych wydatków pozostaje nadal. Prawda, nie płacimy, jest moratorium, a więc to się odłoży na przyszłe lata, jednakowoż nie możemy powiedzieć, że to jest skreślone, że tego niema; to będziemy musieli zapłacić, to jest kredyt odłożony na później. Tak samo, jeżeli chodzi o te kredyty, co do których niema moratorium, bo przecież niema moratorium co do wszystkich długów. Niema moratorium co do długów, które jesteśmy winni Ameryce, nie płacimy z tego powodu nominalnie, ponieważ długów wojennych nie płacą i inne państwa, ale nasze długi nie są wojenne, one są powojenne, one nie moją tego znaczenia, jak długi Anglii i Francji. Nie płacimy, bo nie możemy płacić. To trzeba wyraźnie powiedzieć, że to nie jest skreślone, to się odkłada na później. To trzeba także zaliczyć do deficytu, szczególniej, jeżeli się porówna z tym rokiem, w którym była kwota umieszczona, której się także nie płaci, bo od 1932 r. też się nie płaciło.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#StanisławGłąbiński">A dalej, poza temi długami jest jeszcze inny dług, dług Monopolu Tytoniowego, który był zaciągnięty we Włoszech w wysokości 400 miljonów lirów na zakupno fabryk, w czasie, kiedy Monopol Tytoniowy wprowadzano. Otóż ten dług był opłacany z budżetu Monopolu Tytoniowego. W roku 1932 wynosiła ta kwota 28 milionów złotych, w roku przeszłym było wstawionych, to znaczy na ten rok, przeszło — 23 milj. złotych. Co się stało z tym długiem? Znowu je skreślono, znowu niema w tym budżecie przeszłorocznym wydatków na te długi. Dlaczego niema tego?</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#komentarz">(S. Szarski: Istnieje fundusz amortyzacyjny.)</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#StanisławGłąbiński">Zaraz powiem o tym funduszu. Uważam, że ta umowa, zrobiona z rządem włoskim, jest szkodliwa dla naszych finansów i to zaraz wykażę. W r. 1924 została zaciągnięta pożyczka we Włoszech przy pomocy Mussoliniego, pożyczka nadzwyczaj niekorzystna, niekorzystna dlatego, ponieważ zobowiązaliśmy się zakupować u pewnej firmy włoskiej tytoń i jeszcze oprócz tego była kontrola i chorągiew włoska, która na wypadek wojny musi być wywieszona na naszych fabrykach. Wogóle to są rzeczy bardzo uciążliwe i upokarzające dla godności Państwa Polskiego. Już wówczas w 1924 oponowałem przeciwko tej pożyczce, zaciągniętej przez ministra Grabskiego. Jednakowoż ta pożyczka miała być prędzej znacznie spłacona i umorzona, aniżeli się umówiono — z tego powodu, ponieważ obok zwyczajnych rat amortyzacyjnych jeszcze zostały się znaczne kwoty dla funduszu rezerwowego i te kwoty zastrzegł sobie Mussolini, że mają być lokowane w włoskich bankach skarbowych — bo dla Włoch to jest oczywiście korzystne. Ta kwota już przed rokiem wynosiła 173 milj. złotych. Z kwoty 400 milj. złotych spłacono 100 milj. złotych — tak, że pozostał dług w wysokości 300 milj. złotych, nominalnie, ale 173 milj. złotych, już było zarezerwowane osobnym funduszem amortyzacyjnym — tak, że faktycznie mieliśmy tylko 60 milj. złotych do zapłacenia.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#komentarz">(S. Szarski: Z tego funduszu spłaca się tę pożyczkę.)</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#StanisławGłąbiński">Trzeba było starać się ten dług jak najprędzej spłacić. Dlatego w poprzednich latach zwracałem uwagę, żeby nawet zaciągnąć osobną pożyczkę po to, żeby ten dług spłacić. Tymczasem Rząd zrobił umowę z rządem włoskim, że ratami będzie się ją spłacać z funduszu rezerwowego, który złożono w kwocie 173 milj. Czy to można nazwać dochodem? To jest także tylko pewnego rodzaju moratorium, bo odkładamy spłatę długu znowu na dalsze lata. To powinno być zaliczone do deficytu, jak wszystkie długi moratoryjne, które się do deficytu zalicza.</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli uwzględnimy to, co powiedziałem, to okaże się, że deficyt jest znacznie większy, tylko, że nie płacimy procentów od długów, bo uważamy, że nie mamy. Gdybyśmy płacili procenty od długów amerykańskich i innych, to zachodzi właśnie pytanie, czy moglibyśmy mówić o stabilizacji naszej waluty. Bo procenty trzebaby było płacić w walucie zagranicznej, a nasz bilans płatniczy nie jest korzystny i wykazuje deficyt 300–400 milj., a saldo bilansu handlowego wynosi zaledwie 132 miliony.</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#komentarz">(S. Szarski: Wyrównany został.)</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#StanisławGłąbiński">Widzimy zatem, że nie można twierdzić, by nasz bilans przyszłoroczny był lepszy od tegorocznego.</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#StanisławGłąbiński">A także myli się i p. Prezes Komisji Skarbowo-Budżetowej, który tu wykazywał, że krytycy twierdzili, iż będzie 500–600 milionów złotych deficytu, a okazuje się co innego. Krytycy nie twierdzili, iż będzie 600 milionów złotych deficytu, ale była mowa o 400 milionach deficytu. Ten deficyt jest — 300 milionów jest deficytu faktycznego, a 100 milionów nie zapłaciło się. Zresztą krytycy nie mówili, że nie należy redukować, ja zawsze twierdziłem, że p. Minister Skarbu będzie zmuszony nadal redukować wydatki i skorzystać z tego swojego uprawnienia, jakie ma na podstawie ustawy skarbowej. Dochody nie wystarczą na pokrycie wszystkich wydatków. Tyle zatem, jeśli chodzi o położenie finansowe.</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#StanisławGłąbiński">A teraz położenie ekonomiczne. I tu także szanowni obaj pp. referenci łudzą się, kiedy widzą polepszenie się sytuacji ekonomicznej w niektórych objawach, które zdaniem mojem, zupełnie tego zapatrywania nie popierają, a częściowo, przeciwnie, wykazują gorszy stan ekonomiczny. Więc p. przewodniczący komisji dziś i p. referent sejmowy wskazują na to, że wkłady bankowe i oszczędnościowe u nas wzrosły. Nie wiem, gdzie to Panowie wyczytali.</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Wzrosły.)</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#StanisławGłąbiński">Wzrosły w P. K. O., ale zmniejszyły się wkłady bankowe wogóle.</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#komentarz">(S. Szarski: Wkłady wzrosły.)</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#StanisławGłąbiński">Może w jednym miesiącu, mam dane urzędowe: w r. 1930 wynosiły 3.039 milionów złotych, w roku 1932–2.723 milionów, z końcem września w roku 1933–2.594 milionów złotych. To nie jest wzrost, to jest zmniejszenie się. Jeżeli tam jest jakiś mały przypływ w tym czy owym miesiącu, to na podstawie tego przypływu nie można stwierdzać odrazu, że jest wzrost. Poczekajmy, jak upłynie rok i wtedy zobaczymy dopiero, czy wzrosły czy nie. Widzimy, że to jest łudzenie się, i zaraz, jak tylko najmniejszy przypływ okaże się w kasach komunalnych, to odrazu mówi się, że jest wzrost. Ale co jest z wkładami bankowemi? Te wkłady bankowe, te kapitały, które są przeznaczone na cele produkcyjne, te bardzo znacznie się zmniejszyły. Rzeczywiście wkłady w PKO mają tendencję do wzrostu, wzrastają one nawet wówczas, kiedy zmniejszają się wkłady w zwykłych kasach komunalnych oszczędnościowych.</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#StanisławGłąbiński">Mówią Panowie o wyższym kursie papierów. Niewątpliwie papiery państwowe nasze i obce wykazały w ostatnich miesiącach wyższy kurs. A dlaczego? Przedewszystkiem wyższy kurs wykazały te papiery, które są płacone w dolarach złotych, bo jeżeli dolar papierowy spadł, to te papiery, jak np. nasza 7%-owa pożyczka dolarowa oczywiście otrzymały kurs korzystny. Taksamo we frankach francuskich mają kurs o wiele wyższy. Inne papiery taksamo się podniosły, nie w tym stosunku, jak kurs złotych, a to ma przyczynę w tem, że w całym świecie obniżyła się stopa procentowa, a u nas nawet na podstawie ustawy, przez to, że przymusowo się obniża stopę procentową w wkładach oszczędnościowych, część tych kapitałów, lokowana w kasach oszczędnościowych, szuka lepszej i korzystniejszej lokaty i kupuje papiery państwowe, które dają bardzo znaczne dochody, ponieważ kurs ich jest ogromnie niski w stosunku do dochodów. Z tego powodu kurs ich się trochę podniósł, ale z tego nie można wyciągać wniosku, że to jest dowód jakiegoś większego polepszenia się naszego położenia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#StanisławGłąbiński">P. referent sejmowy np. dodał jeszcze jedną uwagę, że oto w tym roku mamy mniej protestów wekslowych niż w przeszłym. Gdyby nam dodał p. referent, że te protesty wekslowe zostały w zeszłym roku umorzone, to uważałbym, że to jest pomyślny objaw, ale tego nie wykazał. Wiemy, że protestowane weksle zalegają, że one nie są umorzone i że do tych dawnych przyszły nowe. Że jest ich mniej, to z tego nie wynika, że się położenie gospodarcze polepszyło.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#StanisławGłąbiński">P. referent sejmowy, skoro już o nim mówię, dodał jeszcze jedną uwagę, mianowicie, że kapitał akcyjny nasz wzrósł znacznie przez wpływy zagraniczne i że dzisiaj nasz kapitał akcyjny reprezentuje większą ilość wkładów zagranicznych, udziału zagranicznego, aniżeli dawniej. Oto cyfry. W roku 1930 wynosił 38%, 1931–44%, w 1932–45%, 1933–46,7%. Wysoki Senacie! Te cyfry właśnie świadczą bardzo niekorzystnie o naszych stosunkach gospodarczych. One mianowicie nie dowodzą, jakby się zdawało, że mamy napływ kapitałów zagranicznych do naszych spółek akcyjnych, tylko dowodzą, że nasze akcyjne towarzystwa, które były w rękach naszych kapitalistów, przechodzą w ręce obce i to po cenach bardzo niskich. Skąd się to wzięło? To pochodzi stąd, że mamy bilans płatniczy niekorzystny, a te niedobory bilansu płatniczego musimy czemś wypełniać, albo walutami, które wpływają z zagranicy, albo innemi częściami naszego majątku, albo zadłużamy się zagranicą, albo nasz kapitał akcyjny, nasze przedsiębiorstwa przechodzą zwolna w ręce obce, tak, że jak widzimy, dziś już około połowy naszego kapitału akcyjnego jest w rękach obcych. To jest objaw niepokojący, tego objawu nie można przytaczać jako objawu dodatniego w naszem życiu gospodarczem. Można przytoczyć także jako objaw pomyślny, to, że rzeczywiście w pewnych gałęziach produkcji można zanotować wzrost produkcji, a także wzrost ładunków kolejowych, to są jednakowoż objawy stosunkowo nie tak ważne, nie tak znaczne, jak objawy przeciwne, niepomyślne. Popatrzmy na rozpaczliwy stan naszego rolnictwa nie tylko dużego, ale i małego. Popatrzmy na nadzwyczajne obniżenie się konsumcji w kraju, o którem możemy się przekonać także i z cyfr, które p. Minister Skarbu w swoim preliminarzu budżetowym przytacza. Przypatrzmy się nareszcie temu szalenie wzrastającemu bezrobociu, które w ostatnim roku powiększyło się do takich rozmiarów, a przyjdziemy do przekonania, że jednak niepomyślne objawy są o wiele silniejsze, o wiele silniej przemawiające, aniżeli jakieś sporadyczne objawy pomyślne. Zresztą i wzrost produkcji przemysłowej mamy w niektórych tylko gałęziach, a inne gałęzie, przeciwnie, okazują spadek produkcji.</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#StanisławGłąbiński">Nie można więc na tej podstawie mówić o t. zw. dnie kryzysu, o czem będzie mowa później. Wogóle wszelkie teorie o dnie kryzysu, to są teorie piękne i dobre w systemach zachodnich, wolności gospodarczej, ale nie w systemie takim, w jakim my żyjemy. O dnie kryzysu nie można mówić pod wpływem jakiegoś automatycznego uregulowania się stosunków produkcji przez to, że przedsiębiorstwa, które są niewypłacalne, zginą, a na ich miejsce wyrosną inne — żywotniejsze. Prawda, słusznie p. referent generalny wskazywał na Anglię i że tam stosunki się regulują. Istotnie, Anglia dochodzi do równowagi finansowej. Ale to, co jest w Anglii, niekoniecznie u nas musi nastąpić. Zwracałem już nieraz uwagę na to, że charakter i objawy kryzysu są bardzo rozmaite w poszczególnych państwach. Może się zdarzyć, że właśnie Anglia na naszą i innych niekorzyść ureguluje swoje stosunki gospodarcze, bo Anglia już dziś robi nam duże trudności w dowozie rozmaitych produktów, także przeprowadza rozmaite kontyngenty, w tym celu, ażeby o ile możności, swój bilans płatniczy i swój bilans handlowy polepszyć.</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#StanisławGłąbiński">P. referent generalny Senatu jest, jak wiadomo, zwolennikiem systemu wolności handlu i dlatego bardzo usilnie i bardzo gorąco przemawiał i tym razem przeciw polityce narodowej. Niewątpliwie, jeżeli się o polityce narodowej mówi tylko ze stanowiska stosunków międzynarodowych i ze stanowiska materialistycznego, to można przeciw polityce narodowej wiele uczynić zarzutów, Można ją nazwać, jak ją nazywa p. referent generalny Senatu, polityką izolacji, odosobnienia, ale polityka narodowa ma znaczenie o wiele szersze, o wiele głębsze, aniżeli sobie p. referent generalny wyobraża. Polityka narodowa nie jest przyczyną dzisiejszych stosunków gospodarczych, lecz jest ich skutkiem. Jest środkiem na uleczenie, na sanację tych stosunków. Polityka narodowa nie jest polityką izolacji, lecz przeciwnie, jest polityką skupienia, jest polityką koncentracji, tylko nie skupienia międzynarodowego, a skupienia narodowego. Jest polityką skupienia wszystkich sił produkcyjnych, konsumcyjnych i społecznych danego kraju, zmierza do tego, żeby podnieść wszystkie siły wytwórcze, zbliżyć do siebie wszystkie warstwy i łagodzić stosunki i przeciwieństwa pomiędzy temi warstwami, nie tylko środkami materialnemi, ale przedewszystkiem środkami ideowemi, odwołaniem się do patriotyzmu, do wspólnego interesu wszystkich, do solidarności narodowej i solidarności społecznej. Na tem polega polityka narodowa. Polityka narodowa w tem znaczeniu jest zarazem polityką społeczną, bo zmierza do tego, żeby usuwać niesprawiedliwości społeczne w narodzie, by w ten sposób doprowadzić do harmonii pod względem nie tylko społecznym, ale i politycznym wszystkie warstwy społeczne. Można powiedzieć, że to jest do pewnego stopnia klątwą całego systemu rządów pomajowych, że się zapoznaje znaczenie narodu, znaczenie polityki narodowej dla stosunków nie tylko politycznych, ale i gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#StanisławGłąbiński">Wydawało się i wydawać się może kierownikom tej całej dzisiejszej polityki, że tylko środki materialne, silny rząd i inne rozmaite tym podobne środki mogą doprowadzić naród do rozwinięcia siły twórczej, do podniesienia dobrobytu.</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#StanisławGłąbiński">Tymczasem w rzeczywistości jest inaczej. Rozumieją to kierownicy polityki w innych państwach, bo można się zachwycać lub nie faszyzmem i hitleryzmem, ale i Mussolini i Hitler apelują przedewszystkiem do pierwiastków twórczych, duchowych w społeczeństwie i chcą wykrzesać z nich tę siłę, która nie tylko podniesie dobrobyt, ale przedewszystkiem polepszy stosunki społeczne w narodzie. Wszędzie zatem w innych krajach widzimy dążenie do tej koncepcji, nawet w krajach wolności ekonomicznej, jakim jest Francja, jakim jest Anglia, ponieważ politycy przyszli do zrozumienia, że w takich ciężkich warunkach cały naród musi współdziałać, a przedewszystkiem trzeba się odwoływać do tych szlachetnych, do tych wyższych uczuć, wyższych ideałów, jakie są w społeczeństwie, ażeby podnieść stosunki dzisiejsze. Tutaj jednakowoż tego zrozumienia niema. Tutaj jak wiadomo, wytacza się walkę innym stronnictwom, a Stronnictwu Narodowemu przedewszystkiem. Stronnictwu Narodowemu, temu właśnie stronnictwu, które apeluje do tych głębokich uczuć w społeczeństwie, do patriotyzmu społeczeństwa, ażeby z tego patriotyzmu wykrzesać środki dla złagodzenia i sanacji stosunków dzisiejszych. Wytoczono walkę temu stronnictwu. Mówię to zupełnie nie w formie jakiegoś żalu, ponieważ uważam, że ta walka, jeżeli chodzi o interes stronnictwa, to stronnictwu tylko na dobre wychodzi,</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Niech więc Wam służy.)</u>
<u xml:id="u-13.36" who="#StanisławGłąbiński">... ale mówię ze stanowiska państwowego i ze stanowiska prawa, ponieważ uważam, że tego rodzaju walka w łonie narodu nie zgadza się z zasadami państwa i jest niedopuszczalna także ze stanowiska prawa. Jakże się objawia ta walka? Walka ta objawia się w formie prześladowania z góry, przez ludzi, którzy mają władzę. A więc widzimy ją przedewszystkiem w formie konfiskat prasy, w formie prześladowania prasy, prześladuje się tę prasę nawet w kioskach, nie wolno pewnych dzienników np. w Krakowie sprzedawać w kioskach, żąda się jakiegoś pozwolenia specjalnego na to. Prześladuje się ją w drukarniach, nie wolno pewnych pism drukować, w Radomiu np. zabroniono drukowania pism narodowych w drukarniach, trzeba posyłać dopiero do Warszawy, aby tu je wydrukować. W ten sposób objawia się wolność prasy. Ruguje się tych ludzi z urzędów i sądów, nauczycieli z ich stanowisk, w ostatnim czasie notariuszy z ich stanowisk, młodzieży narodowej nie przypuszcza się do urzędów publicznych, banki państwowe, np. Bank Gospodarstwa Krajowego, uważa się za monopol wyłącznie dla ludzi zbliżonych do Rządu. Nawet cała warstwa średnia, muszę to powiedzieć, jest upośledzona pod względem finansowym, pod względem podatkowym i administracyjnym nie jest narówni traktowana z innymi.</u>
<u xml:id="u-13.37" who="#StanisławGłąbiński">Ale możecie Panowie powiedzieć, że to są jakieś sporadyczne wypadki, że przecież nie idzie tego rodzaju intencja z góry. Otóż jest przeciwnie. Pragnę podać przykłady z ostatnich posiedzeń Sejmu, względnie naszej Komisji Skarbowo-Budżetowej na dowód, że to są intencje popierane z góry. Kiedy w komisji sejmowej p. Rymar interpelował p. Prezesa Rady Ministrów Jędrzejewicza, dlaczego właśnie ludzi z pewnego obozu wyrugował z katedr uniwersyteckich, wówczas p. Prezes Rady Ministrów odpowiedział, że względy polityczne zupełnie nie odgrywały tu roli, a natomiast uczynił to ze względów finansowych, ze względów naukowych, a częściowo moralnych. Otóż niedość, że tych ludzi niemłodych pozbawia się stanowiska, chleba powszedniego, ale jeszcze rzuciło się na tych wszystkich profesorów najcięższą krzywdę, bo podejrzenie, że z przyczyn moralnych zostali usunięci. Zdaje mi się, że należałoby się tym profesorom przynajmniej to, ażeby wyraźnie powiedzieć, którzy z profesorów ze względów moralnych zostali usunięci, ażeby nie piętnowano wszystkich ludzi usuniętych z katedr na podstawie nowej ustawy uniwersyteckiej jeszcze tym zarzutem, że tu jakieś moralne czy niemoralne względy odgrywały rolę. Jeden z tych profesorów został przez Akademię Umiejętności wydelegowany dla celów naukowych zagranicę. Nie tylko odmówiono mu paszportu ulgowego, ale wogóle odmówiono paszportu, taksamo, jak odmówiono młodzieży narodowej, która jako delegacja jechała na kongres federacji młodzieży zagranicę. A u nas w Komisji Skarbowo-Budżetowej mój kolega ks. Bolt skarżył się, że przy nominowaniu sędziów i notariuszów wielu poważnych ludzi zostało usuniętych bez widocznego powodu, a na ich miejsce powołano nawet takie osobistości, które za czasów pruskich nie przyznawały się wcale do polskości. To przemówienie ks. Bolta przerwał z wielką animozją p. minister Michałowski i zapytał: Więc cóż, Pan zapewne chciał powiedzieć, ażebym mianował endeków? Naturalnie, nie był dłużny w odpowiedzi ks. Bolt i oświadczył, że endecy są również obywatelami równouprawnionymi, płacą podatki i inne spełniają obowiązki. Ale ten okrzyk gwałtowny p. Ministra dowodzi, jaki nastrój wojowniczy panuje w tych sferach i dziwić się nawet nie można, że pod wpływem tego nastroju, zwłaszcza w sferach kierujących, ruguje się ludzi, tak, że nawet nasze sądownictwo nie przedstawia pełnej niezawisłości. Zatem nie są to tylko nadużycia lokalne, ale to są intencje, instrukcje płynące zgóry.</u>
<u xml:id="u-13.38" who="#StanisławGłąbiński">Ten sam ks. Bolt, kiedy była mowa o policji, zwracał uwagę na to, że policji używa się do rozmaitych celów, a nie tylko do tych, do których policja powinna być używana. W szczególności zwracał uwagę na to, że niedawno odbył się napad na redakcję „Słowa Pomorskiego”, pisma wychodzącego w Toruniu, pisma narodowego, napad zorganizowany, i że policja była przy tym napadzie zupełnie bierna, aczkolwiek napad trwał długo, zdemolowano urządzenie i wyrządzono wielkie szkody. Obecny przy tem w komisji Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki starał się jednak złagodzić te zarzuty, mianowicie zwrócił uwagę na to, że istnieje w społeczeństwie pewien psychiczny nastrój, który sprawia, że trudno zapobiec tego rodzaju napadom, szczególniej wówczas, jeżeli w prasie znajdują się pewne artykuły prowokacyjne, za które nie można pisma skonfiskować, ale jednakowoż drażnią.</u>
<u xml:id="u-13.39" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Ja pozwolę sobie zapytać się, a jeżeliby tak strona przeciwna, a więc czy to obóz narodowy, czy P. P. S. taksamo urządziła taką demonstrację, wówczas, kiedy jakiś organ sanacyjny napisze artykuł prowokacyjny, czy taksamo Rząd, względnie organa bezpieczeństwa publicznego liczyłyby się z psychologią i z nastrojami psychicznemi i czy taksamo okazywałyby bierność i tolerowałyby tego rodzaju napady? Wiemy naprzykład, że kiedy młodzież akademicka uważała, że jest sprowokowana znanem morderstwem akademika i rzuciła się na szyby sklepowe, to wtedy nikt nie liczył się z prowokacją i z nastrojami psychicznemi młodzieży, tylko bardzo surowo była ona pociągnięta do odpowiedzialności.</u>
<u xml:id="u-13.40" who="#StanisławGłąbiński">W związku z tym systemem jest oczywiście znany teror, donosicielstwo, rozwielmożnienie szpiegostwa i donosicielstwa we wszystkich sferach naszego społeczeństwa. To donosicielstwo doszło do tego, że w sferach urzędniczych i nauczycielskich ludzie boją się kolegów, obawiają się wypowiadać swoje zapatrywania polityczne, nie mogą nawet prenumerować tych pism, które odpowiadają ich przekonaniom, ponieważ obawiają się, że gdy ta rzecz dojdzie do wiadomości wyższych władz, skończy się bardzo niekorzystnie dla tych, którzy tego rodzaju zapatrywania wyrażają. Jednakowoż, Wysoki Senacie, czy po to naród walczył o Polskę, czy tak wolną Polskę sobie wyobrażaliśmy, że będziemy skrępowani nawet w wypowiadaniu swego zdania, tam gdzie to zdanie ostatecznie nikomu nie szkodzi, nie przynosi szkody, ani dla Państwa nie jest niebezpieczne.</u>
<u xml:id="u-13.41" who="#StanisławGłąbiński">Taksamo sformułowanie tez nowej Konstytucji Rzeczypospolitej, o której będziemy mówili jeszcze przy sposobności, świadczy o tej tendencji, aby krępować swoich obywateli. Zasadnicze prawa, które są przyznane obywatelom w każdej konstytucji, jak n. p. prawo do ochrony życia, prawo do ochrony tajemnicy listowej, prawo do ochrony nietykalności mieszkania, prawo do sądzenia przez właściwego sędziego i inne prawa obywatelskie zostały przekreślone, zostały zniesione. Prezydentowi Rzeczypospolitej dano władzę nieograniczoną i niepodzielną. Zrobiono go nieodpowiedzialnym a odpowiedzialnym tylko wobec historii. Właściwie nie Prezydenta, tylko prezydentów, bo to są prezydenci tylko na siedem lat wybierani. Ci prezydenci będą dźwigać odpowiedzialność za losy narodu i Państwa wobec historii, ale przed narodem nie będą zupełnie odpowiedzialni.</u>
<u xml:id="u-13.42" who="#StanisławGłąbiński">Jakie są następstwa tej polityki? Otóż następstwem tej polityki jest to, że społeczeństwo czuje się jakgdyby w niewoli i objawia wszystkie zalety tak zwane państwowe ludzi niewolnych, ale także i wady ludzi niewolnych. Objawia społeczeństwo zalety ludzi państwowych: z obawy przed policją wywiesza się flagi, na każdy rozkaz policji, chodzi się na zebrania — szczególniej urzędnicy — również na każde wezwanie, głosuje się tak, jak nakazano. Już słyszeliśmy wielkie wiwaty na ulicach i placach ha cześć Konstytucji, chociaż ona jeszcze nie jest uchwalona, bo tak nakazano. Nawet dzieciom kazano wyjść na ulicę i cieszyć się tą nową Konstytucją.</u>
<u xml:id="u-13.43" who="#StanisławGłąbiński">Takie jest dzisiejsze społeczeństwo. Społeczeństwo jest posłuszne i powolne. Ale, Wysoki Senacie, czy z takiego społeczeństwa można wykrzesać siłę twórczą, czy jest ono zdolne, żeby w dzisiejszych ciężkich czasach przezwyciężyć kryzys gospodarczy? Tu mogę się powołać na człowieka, który jest Panom bliski, bo przewodniczy waszemu stronnictwu, na pana prezesa Sławka, który poza murami parlamentu nie tak dawno powiedział, że społeczeństwo w systemie rządów dyktatorskich równa się stadu poganianemu, popędzanemu.</u>
<u xml:id="u-13.44" who="#StanisławGłąbiński">Najboleśniej ta polityka odbiła się na naszych kresach, a mianowicie odbiła się na osłabieniu polskości na naszych kresach. Zwracałem uwagę kilkakrotnie już i w Sejmie, a także i tutaj w Wysokim Senacie na to, że polityka na naszych kresach prowadzi do ogromnego osłabienia polskości. Nie otrzymywałem na to odpowiedzi, dopiero w ostatnich dniach przyznał w komisji p. Minister Spraw Wewnętrznych, że istotnie odczuwać się daje pewne osłabienie tętna polskości na naszych kresach i że byłoby pożądane pewne wzmocnienie tego tętna. Ale zapytuję, dlaczego to tylko tętno polskości tak osłabiło się na kresach, dlaczego inne narodowości, narodowość ruska, ukraińska wykazują tętno bardzo żywe? Wszakże wiadomo, że wśród tej narodowości jest bardzo silny ruch gospodarczy, spółdzielczy, na wszystkich naszych ziemiach kresowych, a także w Małopolsce wschodniej. Wszakże jedyny tylko ten Sojuz Rewizyjny ukraińskich kooperatyw wykazuje w r. 1932–3.186 swoich kooperatyw na kresach i jeszcze w 1933 r. rosną. Wiadomo, że także i inne organizacje ukraińskie są bardzo żywe i cieszą się wielkiem powodzeniem — i Silskij Hospodar i Sojuz centralny kooperatyw, i Masłosojuz również.</u>
<u xml:id="u-13.45" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-13.46" who="#StanisławGłąbiński">Chcę oświadczyć, że oczywiście my się możemy tylko cieszyć z tego rozwoju i możemy powiedzieć tylko ze stanowiska polskiego, że należy pozazdrościć narodowi ruskiemu, ukraińskiemu, że umiał i mógł rozwinąć tego rodzaju działalność twórczą, ale ciągle powtarzam pytanie: Dlaczego to właśnie nasi Polacy nie wykazują tej siły twórczej?</u>
<u xml:id="u-13.47" who="#komentarz">(Głos: Bo niedołęgi.)</u>
<u xml:id="u-13.48" who="#StanisławGłąbiński">Otóż dam na to odpowiedź. Wysoki Senacie, odpowiedź jest taka, że Rusini, względnie Ukraińcy są w tej działalności swojej powodowani nie tylko materialnemi względami; gdyby byli powodowani tylko materialnymi względami, to z pewnością nie cieszyliby się takiem powodzeniem; oni są powodowani swoją ideą narodową, swoim patriotyzmem, podczas kiedy nasi Polacy na kresach, nie mając opieki ze strony sfer rządowych, są traktowani często, jakby nie byli tubylczym żywiołem, tylko jak gdyby żywiołem napływowym i tracą zupełnie nadzieję, ażeby mogli uzyskać jakieś poparcie w kraju, godzą się ze swoim nieszczęsnym losem, są bierni, są posłuszni, ale jednakowoż nie są zdolni do wykrzesania z siebie tej siły twórczej, jaką wykazuje inna narodowość.</u>
<u xml:id="u-13.49" who="#StanisławGłąbiński">A jednak przecież my mamy jakieś prawa na kresach, nie tylko prawa państwowe, ale także i prawa narodowe. I my na kresach byliśmy o wiele silniejsi niż dziś, bo po naszych powstaniach — jak wiadomo — wyludniono te okolice. Polaków poprzenoszono w inne dzielnice Rosji. Dziś jednakowoż, skoro nam przeznaczono kresy dla naszej ekspansji, winniśmy więcej czuwać nad dolą naszych rodaków i nad umocnieniem polskości w tych dzielnicach kresowych.</u>
<u xml:id="u-13.50" who="#StanisławGłąbiński">Na pogorszenie się sytuacji ekonomicznej w kraju wpływa także i monopol faktyczny handlu, jaki mają Żydzi. Pośrednictwo handlowe u nas jest prawie wyłącznie w wielu okolicach w rękach Żydów. Ale należy zwrócić uwagę na to, dlaczego właśnie Żydzi wywierają tak ogromny wpływ na ceny i stosunki ekonomiczne Ten wpływ pochodzi stąd, że w wielu okolicach Żydzi decydują o cenach nie tylko tych towarów, które sprzedają, ale także i tych produktów, które kupują. Stwierdziłem to w wielu okolicach w Małopolsce wschodniej, że na podstawie porozumienia pomiędzy Żydami i na podstawie także i pewnych urządzeń — sądu rabinackiego, jaki oni mają, nie wolno jest Żydom kupować produktów surowych — zboża, produktów rolnych, leśnych, jagód i innych powyżej pewnej ceny zgóry oznaczonej. Tak, że włościanin nie może sprzedać drożej, ponieważ wszyscy są związani tym obowiązkiem, tym sądem rabinackim.</u>
<u xml:id="u-13.51" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Trzeba z tem walczyć.)</u>
<u xml:id="u-13.52" who="#StanisławGłąbiński">Natomiast z powodu monopolu handlowego, jaki mają w wielu okolicach, mogą ustalać ceny na towary, które sprzedają, oczywiście w miarę możności jaknajwyższe. Panowie może z przyjaźni politycznej dla Żydów uważają, że w tem niema wielkiej zdrożności — w tym monopolu. Ja muszę jednak powiedzieć, że ten monopol ogromnie przeszkadza powstawaniu mieszczaństwa prawdziwie polskiego. Na ulicach miasta Lwowa przekonałem się, że, jak tylko powstanie gdzieś sklep polski, zaraz powstaje obok sklep żydowski, który jest subwencjonowany ze źródeł tajnych. Jak wiadomo oni mają różne dochody z subwencyj amerykańskich i inne, i znowu chodzi im o to, ażeby nie dopuścić do przełamania monopolu. Powiecie Panowie, że to są obywatele równouprawnieni. Ale wysoki Senacie, pamiętamy o tem, jak zachowywali się Żydzi w czasach, gdyśmy jeszcze nie odzyskali niepodległości. Kto przyczynił się do okrojenia naszych granic, kto przyczynił się, że nam narzucono traktat o mniejszościach narodowych, jak się zachowywali w czasie wojny z bolszewikami jak zachowywali się we Lwowie w czasie walk ukraińskich — o tem wszyscy wiemy. Czy nie jest zatem obowiązkiem Rządu i obowiązkiem społeczeństwa polskiego starać się o to, ażeby ten monopol handlowy został w jakiś sposób przez odpowiednia działalność władz administracyjnych unicestwiony?</u>
<u xml:id="u-13.53" who="#komentarz">(Głos: W jaki sposób? Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-13.54" who="#StanisławGłąbiński">To nie tylko narodowa demokracja w ten sposób mówi o Żydach. Wobec tego, że Panowie tak protestują, zwrócę uwagę na książkę p. Tomassiniego zmarłego posła włoskiego w odrodzonej Polsce. Wszakże ten Tomassini, zdeklarowany wróg narodowej demokracji powiada, że Żydzi w Polsce są trucizną, największą trucizną w organizmie narodowym Polski, i to tem niebezpieczniejsza, że niema na to antydotum.</u>
<u xml:id="u-13.55" who="#StanisławGłąbiński">Dziś dlatego o tem wspominam, ponieważ Żydzi przyjeżdżają do Polski także z tych krajów, w których są obecnie prześladowani, mamy ich coraz więcej, i z Niemiec przyjeżdżają i obecnie przychodzą do nas i z Austrii. Nie wiem, czy jakieś środki przeciwko temu są zarządzone. A zwracam uwagę na to, że ci Żydzi znaleźli się w Berlinie i w Wiedniu w czasie wojny bolszewickiej, zamiast spełnić swój obowiązek obywatelski tutaj, oni znaleźli się poza granicami. Inne narody prawdopodobnie pomyślałyby o tem, by ich pociągnąć do odpowiedzialności za dezercję, u nas o tem się nie myśli.</u>
<u xml:id="u-13.56" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Napewno będą pociągnięci.)</u>
<u xml:id="u-13.57" who="#StanisławGłąbiński">Tylko myśli się o tolerancji, o równouprawnieniu i o wielkiej przyjaźni. Sądzę, że jest obowiązkiem administracji naszej pomyśleć o tem, ażeby złamać powoli ten monopol faktyczny Żydów i tutaj wprowadzić pewne ograniczenia, a nie zwiększać jeszcze ilości tego żydostwa, które pod względem politycznym zupełnie pewne nie jest.</u>
<u xml:id="u-13.58" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Uznajemy prawa mniejszości narodowych i innych obywateli, ale jednakowoż uważamy, że Państwo Polskie jest państwem narodu polskiego, że jest to Państwo naprawdę polskie. To Państwo, któreśmy odzyskali, było polskiem w całej naszej historii, za Piastów, za Jagiellonów i za naszych królów elekcyjnych, było Państwem Polskiem w sercach i umysłach Polaków i nawet innych narodów w czasie, kiedy nie mieliśmy wolności politycznej. I pozostanie ono Państwem Polskiem bez względu na to, jakie mamy, czy będziemy mieli rządy i jakie postanowienia będziemy mieli w Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-13.59" who="#komentarz">(S. Roman: A co było przed rokiem 1926?)</u>
<u xml:id="u-13.60" who="#StanisławGłąbiński">Zresztą traktat Wersalski, zawarty z narodem polskim, z Państwem Polskiem, przyznał wyraźnie na wstępie, że się narodowi polskiemu stała niesprawiedliwość przez zabory i zwraca się obecnie narodowi polskiemu wolność, jaka mu się słusznie należała i należy.</u>
<u xml:id="u-13.61" who="#StanisławGłąbiński">My, Wysoki Senacie, w Klubie Narodowym dzięki w znacznej mierze sposobowi wyborów, jakie były przeprowadzone, nie jesteśmy tak liczni, abyśmy mogli pociągnąć Rząd do odpowiedzialności politycznej za tę politykę, którą tu przedstawiłem.</u>
<u xml:id="u-13.62" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-13.63" who="#StanisławGłąbiński">Ale moralna odpowiedzialność za to zepchnięcie naszego państwa narodowego do rzędu państwa anonimowego i za to skrępowanie wolności naszego społeczeństwa, za ten upadek ducha w naszym narodzie, za to kurczenie się polskości na wschodnich rubieżach, odpowiedzialność moralna jednakowoż pozostaje, i ona ciąży nie tylko na sferach rządowych, ale ciąży na tych wszystkich, którzy tę politykę popierali, lub też popierają. Niewątpliwie przyjdą czasy, w których naród polski będzie mógł upomnieć się o swoje prawa w swojej własnej Ojczyźnie.</u>
<u xml:id="u-13.64" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Woźnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#JanWoźnicki">Wysoka Izbo! W latach ostatnich nasze izby ustawodawcze zrzekły się prawie całkowicie swoich uprawnień w dziedzinie uchwalania budżetu i wskutek tego cała praca nad budżetem stała się z wielu względów bezużyteczna. Test to tylko markowanie pracy nad budżetem dlatego, że istotnej pracy budżetowej, którą wykonywać powinny izby ustawodawcze, tutaj już od kilku lat zupełnie niema. Rząd przedstawia projekt budżetu w przekonaniu większości parlamentarnej sporządzony bez zarzutu, albo wymagający tylko drobnych poprawek, które bywają wprowadzone. Jak obecnie np. w Senacie naszym poprawki te ograniczyły się po prawej i lewej stronie do bardzo niewielkich tylko sum. A ostatecznie cała różnica między tem co z Sejmu przyszło, a co z Senatu wychodzi — to sławna już różnica 3 zł.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#JanWoźnicki">Więc, proszę Panów, to poprawkowanie, które jednakże ma swój sens, bo jest wyrazem woli obywateli, jak wydatkowanie sum na potrzeby Państwa ma by prowadzone, to poprawkowanie zostało sprowadzone do zera. I dlatego też dyskusja budżetowa, która powinna być i jest zawsze punktem kulminacyjnym całej pracy nad budżetem, nie ma obecnie w naszej pracy budżetowej tego znaczenia, jakie by mieć musiała, gdyby się ta praca odbywała w warunkach normalnych.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#JanWoźnicki">Dochody państwowe ustalają się na podstawie zupełnie przypadkowych uchwał w dziedzinie opodatkowania ludności. Więc ustawy podatkowe przychodzą coraz nowe, mnożą się, nakładane są te ciężary na ludność w sposób zupełnie bezplanowy. Jedna za drugą przychodzą ustawy, ludność już nie wie, jakie mianowicie ciężary na nią spadają, kiedy i jakie podatki wpłacić należy. Oczekiwanej oddawna ustawy komasującej podatki, ustawy o reformie podatkowej doczekać się nie możemy. Następnie, dochody, płynące z monopoli państwowych i przedsiębiorstw państwowych, są już prawie całkowicie uniezależnione od kontroli parlamentu. Wgląd w nie poprzez te załączniki, które do budżetu są przedkładane, jest tylko pośredni. Bierze się zewsząd ile się tylko da, i wydaje się na to, na co sobie p. Minister Skarbu życzy.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów, takie gospodarowanie uchyla się już całkowicie od kontroli Publicznej przez Izby Ustawodawcze i uniemożliwia tę kontrolę dlatego, że przecież nie mamy prawie żadnego wglądu w wykonywanie budżetu. Te sprawozdania o wykonywaniu budżetu, które otrzymujemy poprzez Najwyższa Izbę Kontroli, są już spóźnione i zresztą w Izbach Ustawodawczych naszych prawie zupełnie rozpatrywane nie są. Bo nawet domagania się nasze, ażeby panowie referenci przedstawiali przy referatach swoich sprawozdania o tem, jak uwagi Najwyższej Izby Kontroli przy wykonywaniu budżetu są zużytkowywane, również przez pp. referentów uwzględniane nie są. Ponieważ uchwalone przez Sejm sumy wydatkowe nie są dla pp. ministrów, a w szczególności dla p. Ministra Skarbu obowiązujące, lecz są tylko upoważnieniem do wydatkowania poszczególnych sum, które mogą być wydane, ale mogą i nie być wydatkowane, przeto całe uchwalanie budżetu w wydatkach jest bezprzedmiotowe, bo Rząd nie jest związany obowiązkiem wydatkowania na te lub inne cele przeznaczonych w budżecie sum. I wola ludności, któraby się wyrażała w uchwale ciał ustawodawczych, respektowana nie jest. A to dla ludności Państwa nie jest obojętne. Nie tylko dla ciał ustawodawczych, ale dla ludności Państwa nie jest obojętne, czy sumy przeznaczone na pewne cele w budżecie są właśnie na te cele, a nie na inne wydatkowane. Sprawa nie jest obojętną dla nas, czy sumy przeznaczone na szkolnictwo wydawane są w całości na szkolnictwo, czy też robione są na nich oszczędności i czy te oszczędności nie idą częściowo np. na budowę więzień. Wprawdzie więzień w tej chwili nie budujemy, ale w innych dziedzinach to zjawisko jest. Np. etaty nauczycielskie są ograniczane i nie można doprosić się powiększenia ich liczby, natomiast w ciałach ustawodawczych powiększa się liczbę etatów służby więziennej. To jest to, przed czem tu niejednokrotnie i w tym Senacie i w poprzednich izbach przestrzegaliśmy, że jeśli kto zaniedbuje w Polsce rozbudowę oświaty, ten będzie musiał w przyszłości rozbudować więzienia, dlatego, że to nieuchronnie do tego prowadzi. Więc z regulowania wydatków my — jako Izby Ustawodawcze — mówię tu o większości, całkowicie zrezygnowaliśmy. Cóż więc wobec tego pozostaje, jak wygląda nasza praca nad budżetem w Senacie? Otrzymujemy budżet z Sejmu, idzie on do komisji, w komisji pp. referenci wygłaszają mniej lub więcej, nieraz bardzo kompetentne przemówienia, chwalące wszystkie poczynania Rządu, chwalą, dziękują pp. ministrom za wyjaśnienia i na tem się kończy. Nikt oczywiście dyskusji tu podejmować prawie że nie może, dlatego, że wszyscy referenci ograniczają się do ogólników, a operowanie ogólnikami nie jest przyjemne. I później dzieje się to, czego tu w Senacie jesteśmy świadkami, że opozycja siłą rzeczy również jest zmuszona do operowania ogólnikami, zwłaszcza, że niema tu zwyczaju wprowadzania poprawek i motywowania tych poprawek, które się zgłasza, a przemawia się tylko o całości budżetu. I corocznie powtarza się to samo. Z tych dyskusyj, z tych referatów i z mów, które wygłaszają przedstawiciele większości rządowej, mów popierających panów referentów, wynikałoby, że wszystko w Polsce dzieje się jak najlepiej, wszystko jest dobrze i gdyby ktoś z księżyca spadł prosto do Warszawy i nie widział całego kraju i tego wszystkiego, co się w kraju dzieje, jak ludność żyje, to myślałby, że jest w kraju największej szczęśliwości.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#JanWoźnicki">W roku zeszłym cytowałem tu urywki przemówień sprawozdawczych p. senatora Szarskiego, z których to cytat wynika, że generalny referent o. senator Szarski, który niewątpliwie wielki talent i umiejętność poświęca swojej pracy referenta generalnego, przewidywał jednak nietrafnie i że w wielu wypadkach nie przewidział tych rzeczy, które później nastąpiły i na które opozycja niejednokrotnie wskazywała, karcona przez mówców z większości sejmowej. Muszę przypomnieć przynajmniej najważniejsze z tych przemówień p. referenta generalnego, bo one świadectwem tego, jak błędne były te przewidywania. P. senator Szarski w 1931/32 r. mówił nam przy budżecie co następuje: „Jest faktem zasługującym w każdym razie na rozwagę, że ta Polska biedna i ogołocona z kapitałów, nie korzystająca w szerokich rozmiarach z kredytu zagranicznego przy ekspansji wydatków państwowych potrafiła jednak w ciężkich warunkach, gdy inne potężne państwa zachodnie zamykały swoje budżety ogromnym deficytem, utrzymać swój budżet nie tylko w równowadze, ale osiągnąć nadwyżkę”. I mówił dalej p. s. Szarski: „przedewszystkiem niedobory są nieznaczne i załamania równowagi budżetu nie sprowadzą”. To mówił już w następnym roku. „Następnie nie są niedoborami kasowemi, a wreszcie co najważniejsze, do ich wzrostu rząd bezwarunkowo i w żadnym wypadku nie dopuści”. I po tem przemówieniu, które było wygłoszone w roku 1931 nastąpiło załamanie budżetu i następnie rząd dopuścił do powiększenia się deficytu budżetowego. Więc przewidywania były nietrafne. Na uwagi nasze pod tym względem p. s. Szarski odpowiedział później, że zacytowano jego sprawozdania z przed dwu, trzech lat i mówił: „Ja nie cofam żadnego słowa z tych moich sprawozdań, ale powtarzam, że errare humanum est, że wtedy zapatrywałem się na to inaczej, bo nie przypuszczałem, że kryzys w ten sposób się pogłębi. Ten kryzys jak wiadomo wszystkie budżety przewalił, względnie w budżetach okazały się deficyty”. Okazało się, że Panowie pomylili się w przewidywaniach i że w obecnej chwili Panowie muszą być przygotowani na to, że w przyszłości mogą stanąć wobec sytuacji, że ich obecne przewidywania będą równie trafne, jak trafne były przewidywania z poprzednich lat. Ludzie są omylni i p. senator Szarski był zmuszony wyznać, że przewidywał źle. Ale jeżeli opieramy się na przewidywaniach, to w takim razie niechże będzie wolno i opozycji przewidywać, nie gardźmy temi przewidywaniami i rozpatrujmy je, i z tych to właśnie przewidywań, które mogą być omylne, jak i z tych przewidywań opozycji, które mogą być i bywają trafne, można wyciągnąć sobie sąd o rzeczy. Może będziemy bardziej bliscy prawdy.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#JanWoźnicki">S. Rolle dwa lata temu, podczas dyskusji generalnej budżetowej, właśnie zwrócił na to uwagę, że są to tylko przewidywania i dlatego do nich nie można przywiązywać zbyt wielkiej wagi. Okazuje się, że te przewidywania były trafniejsze, niż przewidywania przedstawicieli Bloku Bezpartyjnego. Tak samo nie sprawdziły się przewidywania i zawiodły recepty przedstawicieli Rządu. W ostatnich trzech latach wysłuchaliśmy tutaj dwóch wielkich przemówień p. premiera Prystora o sprawach gospodarczych. Jedno z tych przemówień było wygłoszone w Sejmie w październiku 1931 roku na sesji nadzwyczajnej, a drugie, zdaje się, 15 grudnia 1932 r. w Senacie. W pierwszem p. premier Prystor mówił, że jesteśmy bliscy oderwania się od kryzysu światowego, że kryzys ten, jakkolwiek jest ogólnoświatowym, to jednakże Polski nie może całkowicie objąć i że kiedy się od tego kryzysu oderwiemy, to wejdziemy w sferę lepszej pomyślności dla Państwa Polskiego. A nawet w niecałe półtora roku w Senacie p. premier Prystor twierdził, że oderwanie się od kryzysu światowego nie udało się. Z całego przemówienia w Senacie wypływało, że jesteśmy w samym środku światowego kryzysu i użalał się p. premier Prystor, że liczne konferencje międzynarodowe nie doprowadziły do ustalenia realnego choćby najskromniejszego solidarnego planu działania, ale — powiada — być może, że dopiero zapowiedziana ogólnoświatowa konferencja w Londynie wypracuje jakiś konkretny plan współdziałania państw dla zwalczenia piętrzących się wszędzie trudności.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#JanWoźnicki">Jak się tamto przewidywanie sprawdziło, to już stwierdził sam p. premier, że nie udało się oderwać od kryzysu światowego, a potem okazały się złudnemi i nadzieje na wspólne przeciwdziałanie z innemi państwami przeciw kryzysowi, złamanie kryzysu i zaradzenie chociażby przez obrady na konferencji w Londynie. Później trzeba było opracować już naszą własną polską receptę wyjścia z kryzysu. Jakież były te recepty? Zamknięcie nożyc, zbliżenie cen rolnych i cen przemysłowych. P. premier Prystor wyszedł odrazu z założenia, że cen produktów rolnych podnieść się nie da. Jeżeli ktoś sobie powie tak zgóry, to naturalnie nawet próbować nie będzie. Więc dlatego trzeba było dążyć do obniżenia cen produktów przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#JanWoźnicki">Jak to wyglądało, to widzieliśmy wszyscy: nożyce się nie tylko nie zamknęły, ale zdaje się nawet, że obniżenie niektórych produktów przemysłowych niebardzo wpłynęło na przymknięcie nożyc od strony przemysłowej. Recepta, jak dotąd, zawiodła.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#JanWoźnicki">Obniżenie kosztów produkcji w rolnictwie na to, żeby ceny rolne, chociaż niskie, były opłacalne, to też było receptą p. premiera Prystora. Jak można było obniżyć koszty produkcji w tem rolnictwie, które już obniżyło koszty produkcji do minimum? Jeżeli chodzi o większe rolnictwo — nie wiem, możeby się tam dało obniżyć koszty produkcji kosztem pracowników, chociaż toby się odbiło na konsumcji. Ale w rolnictwie chłopskiem ludzie na własnych warsztatach własnemi rękami pracują, nikogo nie przyjmując i głodują.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#JanWoźnicki">Tam obniżenie kosztów produkcji już jest zupełnie niemożliwe, ta recepta nie może być skuteczną dlatego, że ona do niczego nie prowadzi i oszczędności na obniżeniu kosztów produkcji nie dadzą wielkich wyników, bo to obniżenie nie będzie szło w wielkie sumy. Doradzał przecież p. premier Prystor rolnikom obniżenie także stopy życiowej. Ja nie wiem, czy stopę życiową rolników polskich w tej chwili, a nawet wtedy, kiedy p. premier. Prystor doradzał, obniżyć w jakikolwiek sposób jeszcze można. Tej stopy życiowej wogóle niema. To nie jest żadna stopa życiowa, to jest zjadanie substancji majątkowej, którą ci ludzie posiadają, to jest już zupełne marnowanie warsztatów rolnych i jeżeli się nie przyjdzie z jakąś radykalną pomocą rolnictwu, to wszelkie tego rodzaju recepty, zalecające czy obniżenie kosztów produkcji, czy obniżenie stopy życiowej, wyglądają — darujcie Panowie — ale wprost na kpiny. No, ale teraz z przemówień p.p. Ministrów i p.p. referentów tak w Sejmie jak i w Senacie w komisji, jak i dzisiaj na plenum z ust p. referenta generalnego słyszymy, że jednak teraz już jest lepiej, już znaleźliśmy się w punkcie zwrotnym kryzysu. P. Minister Przemysłu i Handlu mówił, że ten kryzys został zahamowany i lada chwila zwrócimy się ku lepszym czasom. To samo w zakończeniu debaty budżetowej w komisji mówił p. Minister Skarbu.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#JanWoźnicki">Proszę Szanownych Panów, mnie się zdaje — choć nie chciałbym być krukiem kraczącym, bo temu Państwu Polskiemu i jego ludności życzę przecież jak najlepiej — że to, co mówili p.p. Ministrowie, to jest raczej może stwierdzeniem tego, co się w najbliższem ich otoczeniu zaobserwować daje. Może rzeczywiście p.p. Ministrom i ich najbliższemu otoczeniu zaczęło się dziać lepiej. Ale, proszę Panów, tym cokolwiek dalej stojącym funkcjonariuszom państwowym już się lepiej nie dzieje. Już od naczelników wydziału coraz niżej i niżej spadając w hierarchii urzędniczej, ludzie odczuwają spadek dochodów i to, że im się dzieje coraz gorzej. Odczuli to zwłaszcza w sposób namacalny przy zaszeregowaniach, z powodu wprowadzenia w życie nowej ustawy urzędniczej. Więc, jeżeli dzieje się pewnym kategoriom pracowników państwowych najwyżej postawionym lepiej, to jednak nie możemy na tej podstawie twierdzić, że w Państwie dzieje się lepiej. Zdaje mi się, że tylko na tej podstawie możnaby takie horoskopy wyprowadzać, jakie wyprowadzają p. Minister Skarbu i p. Minister Przemysłu i Handlu. Pomińmy zresztą funkcjonariuszy państwowych i przypatrzmy się życiu innych pracowników, weźmy robotników: czy my możemy mówić że tej masie ludzkiej, tym milionom ludności dzieje się cokolwiek lepiej? A weźmy chłopów, których jest przecie 20 milionów, to znów nie są poszczególne jednostki, to znów nie są ministrowie czy wiceministrowie, czy dyrektorowie departamentów, ale to są miliony ludzi, którym w tej chwili dzieje się bardzo, ale to bardzo źle, którzy głodują, nie ubierają się, którzy zapomnieli o tem, że można coś do gospodarstwa domowego dokupić, czy przyjemniej jakoś urządzić sobie życie — o tem wszystkiem nie mówi się. Tak można twierdzić, że w Polsce dzieje się tak dobrze na podstawie tylko tego, że nie załamała się nam jeszcze waluta, albo że budżet mamy tak bardzo mocno zrównoważony? Z tem zrównoważeniem budżetu już prof. Głąbiński udowadniał, że nie jest tak dobrze i nie należało może stwarzać pozorów zrównoważenia budżetu aż do takich granic, że to niby tylko 48 milionów mamy przewidzianego deficytu na rok następny, bo jednak 175 milionów dokładamy do tego budżetu już zgóry z pożyczki, która jeszcze w całości nie wpłynęła. Ale jeśli nawet wpłynie w całości, to 175 milionów z pożyczki nie jest przecież równowagą budżetową. Nie mamy więc 48 milionów deficytu, ale deficyt wyniesie 223 miliony, jeżeli dochody dopiszą. Ja już pominę to wszystko, co o równowadze budżetowej mówił s. Głąbiński. Mogło być jednak inaczej. Udało się Panom z większości sejmowej i senackiej ograniczyć działanie opozycji do wygłaszania przemówień na plenum izb, ograniczyć je zupełnie w komisji, bo tak one nie mają żadnego sensu, bo zdajemy sobie sprawę, że trzeba przemawiać do rzeczy, do zgłaszanych poprawek, a zgłaszać poprawek niema żadnego sensu, bo były zawsze zgóry odrzucane chociażby były najsłuszniejsze. Mimo to na początku kadencji obecnych izb parlamentarnych próbowaliśmy zgłaszać poprawki. Zgłaszaliśmy je w Sejmie i w Senacie i co się z niemi działo? Zgóry można było przewidzieć, że jeżeli zgłoszonych będzie poprawek dwieście, to dwieście zostanie odrzuconych. Ani jednej poprawki nie uwzględniono, jeżeli ta poprawka pochodziła od opozycji. Doszliśmy więc do tego, że poprawek już nie zgłaszamy, a jeżeli się nie zgłasza poprawek, to i nie przemawia się dla uzasadnienia ich, nie omawia się zagadnień ściśle budżetowych. W takim razie, jeżeli Panowie od spełnienia tej naturalnej roli opozycję odsunęli, to zdaje mi się, że dobrze byłoby, ażeby Panowie podjęli trud prowadzenia twórczej opozycji w stosunku do tego Rządu, który popieracie. Ale, proszę Panów, wygłaszanie tylko samych pochwalnych hymnów, jakie słyszymy tutaj i na komisji, jest, mojem zdaniem, złą przysługą oddawaną, i temu Rządowi, i Państwu, i całemu społeczeństwu.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Poco Pan się martwi za tę większość?)</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#JanWoźnicki">Martwię się za te większość dlatego, że ona rządzi obecnie Państwem. Gdyby rządziła lepiej, to wszystkim w tem Państwie byłoby lepiej. Dlatego dążę do tego, aby wskazać może pewne kroki do poprawienia tych metod rządzenia, jakie są obecnie,</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#komentarz">(S. Evert: Pozytywnego nic nie wysuwaliście, tylko negacje.)</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#JanWoźnicki">... bo to, co obecnie dzieje się w dziedzinie pracy nad budżetem, przecież nie ma sensu i na to szkoda czasu. Możnaby zresztą było, mojem zdaniem, podzielić tutaj role między Sejmem i Senatem w dziedzinie techniki naszych prac ustawodawczych i w dziedzinie techniki pracy nad budżetem. Jeżeliby Sejm zajął się tylko poprawianiem cyfr budżetu, to w takim razie w Senacie możnaby tę pracę poprowadzić cokolwiek inaczej. My moglibyśmy przyjrzeć się rzeczom innym, większym, nie rozpatrywać budżetu od strony aktualnych cyfr, ale od strony potrzeb życia państwowego i społecznego i przyjrzeć się temu budżetowi od innej strony. Przecież te budżety z roku na rok się powtarzają, nigdy prawie stosunek cyfr nie zmienia się, chyba cyfry w tych resortach, które nie są uprzywilejowane, np. w resorcie Ministerstwa Rolnictwa. Tam cyfry w ostatnich latach bardzo się zmieniły, bo, jeśli się nie mylę, te dwa ministerstwa, które poprzednio sprawami rolnemi się zajmowały: Ministerstwo Rolnictwa i Ministerstwo Reform Rolnych przed kilku laty miały budżet około 100 milionów złotych wydatków rocznie. Teraz te dwa ministerstwa są połączone w jedno, w Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych i to ministerstwo ma do dyspozycji około 30 milionów złotych rocznie. Więc, proszę Panów, to ministerstwo jest istotnie bardzo mocno ograniczone w swoich wydatkach. Ministerstwo Oświaty zostało ograniczone również, ale są ministerstwa, które mają większą opiekę nad sobą, nad któremi opiekę roztacza p. Minister Skarbu i cały Rząd, ażeby im wydatków i kredytów nie uszczuplać. Więc proszę Panów, czy nie należałoby, aby Senat np. zajął się i na komisji i na plenum zbadaniem czy stosunek pomiędzy sumami wydatkowanemi przez jeden albo drugi resort jest słuszny i właściwy, np. czy stosunek pomiędzy wydatkami na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i na Ministerstwo Oświaty jest słuszny i taki, jak być powinien, czy nie należałoby odjąć cokolwiek z wydatków na policję, a dodać do wydatków na szkolnictwo, czy nie należałoby temu upośledzonemu już obecnie w kredytach państwowych rolnictwu przyjść z pomocą na lepsze zagospodarowanie warsztatów rolnych, na pomoc dla oświaty rolniczej i na inne cele, których pożyteczność nie budzi najmniejszej wątpliwości? Mnie się zdaje, że dyskusja nad tem w Senacie, choćby nie miała natychmiastowego skutku w formie uchwalenia poprawek, wskazałaby pewne tendencje, pewne drogi. Mogłaby tu być prowadzona w spokojniejszej atmosferze, nie byłaby tak aktualną, jak musi być aktualną ta dyskusja w Sejmie, ale mogłaby osiągnąć dodatnie skutki w gospodarce państwowej. To byłaby praca Senatu, mojem zdaniem, pożyteczna dla Państwa.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#JanWoźnicki">Ale Senat obecny, zdajemy sobie przecież wszyscy z tego sprawę, jest już na ukończeniu swoich prac w tym składzie i w obecnej formie. Jest to przecież instytucja umierająca i jeżeli przemawiamy w tym Senacie, to przemawiamy tak jakby już na pogrzebie tej instytucji. Mnie się zdaje, że ze względu na dotychczasowe prace w Senacie polskim z powodu rychłej śmierci tej instytucji nikt w Polsce łzy nie uroni. Przejdziemy zupełnie spokojnie do porządku dziennego nad tem, że ta instytucja się skończyła. Dojdziemy do tego, że będziemy, jak Panowie tego pragną, mieli Senat w innym składzie i może ten Senat w innym składzie obradujący, znajdzie sobie lepsze formy dla swoich prac, niż te, jakieśmy dla nich wybrali, bo dzisiaj u nas się ustaliło, że oto drepczemy tylko za Sejmem i uchwalamy to samo i w takiej samej formie, co uchwalił Sejm, byle prędko.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#JanWoźnicki">Bo pominąwszy prace budżetowe, jak wygląda u nas w Senacie uchwalanie ustawy? Najczęściej ustawa w Sejmie przejdzie dzisiaj, a w Senacie komisja wyznaczana jest już na następny dzień, bo ustawa jest pilna, Rząd się jej domaga. Komisja załatwia ustawę w tempie, nadanem jej przez Rząd i Sejm, w tempie ogromnie przyśpieszonem, wytrenowaliśmy się w tym kierunku doskonale. Następnego dnia ustawa przychodzi na plenum Senatu i sprawa jest załatwiona. Czy w tem tempie można należycie przyjrzeć się ustawie, czy choćby ze względu na technikę ustawodawczą można ustawę dokładnie i przyzwoicie załatwić — to Panowie wszyscy doskonale sobie zdają sprawę. Panowie sobie przypominają, że tam, gdzie Komitet Techniki Ustawodawczej miał czas na przyjrzenie się projektowi ustawy zbliska, mamy takie zjawisko, jak w zeszłym roku przy ustawie akademickiej, gdzie Komitet Techniki Ustawodawczej zgłosił coś około 600 poprawek do jednej tylko ustawy. Gdybyśmy mieli czas i chcieli nie dreptać za Sejmem i nie pracować w tem tempie, jakie nam Sejm i Rząd narzuca, i gdybyśmy chcieli lepiej przyglądać się ustawom, to może spełnilibyśmy swoją rolę lepiej, aniżeli ją dotychczas spełniamy.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#JanWoźnicki">Zbliżając się do ukończenia swoich prac, mamy mieć jeszcze na warsztacie prac naszych rzecz bardzo ważną, rządowy projekt ustawy konstytucyjnej, który w Sejmie niedawno w wiadomy sposób został uchwalony.</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#komentarz">(Głos na ławach Stronnictwa Narodowego: Załatwiony w przeciągu 10 minut.)</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów, miesiąc temu przewodniczący senackiej Komisji Konstytucyjnej zwołał nas na posiedzenie i powiedział, że oto Sejm pracuje już nad tezami konstytucyjnemi, że trzeba się i nam temi tezami konstytucyjnemi zainteresować i dlatego zaproponował nam, ażebyśmy wybrali referenta do ustawy konstytucyjnej, żeby referent już w toku obrad sejmowych mógł się do tej pracy przygotować. Referent został wybrany. Sprawa była niesłychanie pilna i w pilnem również tempie była załatwiona w Komisji Konstytucyjnej Senatu. Jeden z panów senatorów dodał do tego, że nie tylko należy się zastanowić nad wyborem referenta, ale jeszcze trzeba w Senacie i w komisji senackiej wysłuchiwać zdania rzeczoznawców-ekspertów — i ci eksperci zostali odrazu zaproponowani, mianowicie twórcy projektu ustawy: przewodniczący komisji sejmowej, prezes klubu B. B. i generalny referent p. poseł Car, i ci przez większość komisji zostali powołani jako eksperci do tej pracy. Ja pozostawiam już na boku pytanie, czy zainteresowani osobiście i tak wybitny udział biorący w wiadomem załatwianiu sprawy w Sejmie autorzy tej ustawy byli akurat powołani w Senacie na rzeczoznawców. Ale mniejsza już o to. To zostało załatwione, bo było pilno, bo trzeba było zająć się bardzo pilnie tezami konstytucyjnemi, które do komisji sejmowej zostały zgłoszone. Obecnie miesiąc już upłynął, proszę Panów, i myśmy się wcale w Komisji Konstytucyjnej temi tezami nie zajmowali. A, proszę Panów, przez ten czas stała się rzecz bardzo ważna, mianowicie z tez zrobiła się ustawa konstytucyjna. I co jest teraz najbardziej zastanawiające, że cała ustawa gdzieś po drodze utknęła, nie możemy się jej doczekać w Senacie. Powiadają, że została na wypróbowanie wysłana do Meksyku, czy tez gdzieindziej, ja temu nie daję wiary. W każdym razie do nas jeszcze nie doszła i p. referent ani sprawozdania o tych tezach nie zgłasza, ani nie mamy możności zająć się tą ustawą</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Przyjdzie, przyjdzie!)</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#JanWoźnicki">Nie wątpię, że przyjdzie i wtedy będziemy o niej mówili, tylko zwracam uwagę na te metody: raz pośpiech, a potem odrazu wolne tempo. Przecież my jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jeśli w tak elektrycznem tempie uchwala się ustawę w Sejmie, to ona tego samego dnia albo w następnym dniu już jest w Senacie, a po upływie dnia czy dwóch mamy ją uchwaloną. Ale, proszę Panów, mnie się zdaje, że to tak łatwem nie jest. To, że ona do nas nie dochodzi, ma swoje głębokie przyczyny w tem, że ta ustawa, tak jak i szereg innych ustaw, jest robotą niechlujną. Poprzednia ustawa konstytucyjna była nazywana robotą niechlujną dlatego, że pozostawiała szerokie pole do rozmaitych interpretacyj dla „zdolnych” interpretatorów; a teraz ręczę, że nie będzie potrzeba „zdolnych” interpretatorów, każdy będzie mógł na swój sposób wyinterpretować postanowienia tego nowego projektu ustawy, bo robota jest niechlujna. I nie tylko niechlujna, jeśli chodzi o meritum — są tam niechlujstwa drukarskie i inne, a ci panowie tak się śpieszyli, że nie dopilnowali nawet błędów zecerskich; np. powiedziane jest zamiast „rozruchy” „rozrachunki”, i tak w rozdziale o budżecie zamiast słowa „Senat” jest powiedziane „Sejm” i wychodzi takie głupstwo, że ustawa, która nie została przez Sejm uchwalona, musi być ogłoszona w brzmieniu sejmowem, albo w jednem miejscu ustawy jest powiedziane zamiast „Sejm może zażądać uchylenia ustawy” — Sejm może zażądać uchwalenia ustawy. Jeżeli takie niechlujstwa językowe i zecerskie i nawet w meritum wkraczające mogły się w tej ustawie znaleźć, to rozumiem, że teraz nie jest łatwo przesłać tą ustawę do Senatu, bo będzie wstyd.</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#komentarz">(S. Roztworowski: Jednak system dwuizbowy jest konieczny.)</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#JanWoźnicki">System dwuizbowy jest potrzebny, jeżeli się niechlujnie pracuje pod kierownictwem bardzo „wybitnych” prawników i znawców prawa konstytucyjnego, którzy nawet na ekspertów są zaproszeni do Senatu. Ale jeżeliby się w Sejmie lepiej pracowało, jeżeliby nie było tak zapracowanych referentów, że nie mogli dopatrzyć i sprostować nawet błędów zecerskich, to system ten byłby zbędny. Jest to może przyczyną tego zwolnienia tempa pracy nad Konstytucją, jakie w tej chwili obserwujemy.</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#JanWoźnicki">Kilka słów chcę jednak poświęcić sposobowi jej załatwienia. Bo tam, gdzie chodzi o kwestie regulaminowe, to jest to sprawa pomiędzy posłami i Marszałkiem Sejmu, to jest przedewszystkiem wewnętrzna sprawa Sejmu, ja się w to nie będę wdawał, ale tam, gdzie chodzi o Konstytucję, to wszystkich interesuje, każdego obywatela w Polsce, czy to, co się dzieje w pracy państwowej czy ustawodawczej, jest zgodne z tem najwyższem w Polsce prawem, jeszcze obecnie w Polsce obowiązującem, z tą Konstytucją, która w tej chwili obowiązuje. My twierdzimy i udowodnimy, że to, co się stało, było z Konstytucją niezgodne i zapytujemy, czy potrzebne było, ażeby to tak było załatwione? Widocznie, że źle jest z tą większością sejmową, jeżeli tak ważna sprawa, jak Konstytucji, największego i najważniejszego w Polsce prawa, które na długie lata pozostaje i ma obowiązywać i które powinno być szanowane, w takiem tempie i w taki wątpliwy sposób była załatwiona? Źle musi być z tą większością i dlatego, proszę Panów, budzi to ogromne zastrzeżenia. Każda ustawa, a już specjalnie ustawa konstytucyjna musi mieć wielką trwałość, musi być szanowana i jej uchwalenie i przeprowadzenie nie może budzić w nikim i nigdzie wątpliwości. Wtedy dopiero będzie zagwarantowaną trwałość takiej ustawy.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#JanWoźnicki">Ale jeżeli, proszę Panów, w tak wątpliwy bardzo sposób ją się uchwala, to każdy będzie wątpił w wartość postanowień w ten sposób przeprowadzonych. Proszę Panów, jeżelibyśmy mieli porównywać pracę nad Konstytucją z pracami Sejmu Ustawodawczego, to jednak tam praca ta odbywała się na oczach całego społeczeństwa i przy współudziale wszystkich sfer społecznych. Przychodziły delegacje, jedni domagali się jednych rzeczy, drudzy — innych, ścierały się zdania, ścierały się też zdania w prasie. Tu w tej Izbie odbyło się kilkaset głosowań w pierwszem, drugiem i trzeciem czytaniu, odsyłało się sprawy z powrotem do komisji i w komisji te zdania sporne się wyrównywało i nareszcie przyszło do uchwalenia, które nie było jednomyślne, ale któremu poddali się wszyscy, bo uważali, że wola większości, w normalny sposób wyrażona, powinna być uszanowana i musi być uszanowana.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów, ja mam wątpliwości, czy metoda, którą posłowie B. B. w Sejmie zastosowali, zapewni tej ustawie taki przynajmniej szacunek, jaki miała poprzednia Konstytucja przez te lata, w których obowiązywała. A to jest niedobrze, jeżeli prawo zasadnicze budzi tak poważne wątpliwości w dość wielkich, a z pewnością w bardzo wielkich odłamach społeczeństwa. I dlatego nie na miejscu były wszystkie te obchody, pochody, świętowania i odczyty, chociażby z tego powodu, że sprawa jeszcze zakończona nie jest.</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#JanWoźnicki">Panowie powiadają, że dwuizbowość jest potrzebna, a więc dlaczego nie zaczekano jeszcze na uchwałę drugiej Izby, tylko już krzyczano na placach: mamy Konstytucję, niech żyje Konstytucja! Poco było to robić, kiedy ta konstytucja jeszcze prawem obowiązującem nie jest? Cieszono się z tego, że udało się w ten sposób, jak mówią niektórzy, kawałem zrobionym opozycji, tę sprawę załatwić.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę nie używać pod adresem drugiej Izby takich wyrazów. Powszechnie przyjętym zwyczajem parlamentarnym jest, że nie poddaję się krytyce taktyki, która jest stosowana w innej Izbie.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#JanWoźnicki">Dobrze. Powiem dalej, że to, co się obecnie dzieje, ten stan, w jakim obecnie się znajdujemy, to, że ustawa nie dochodzi do Senatu, to znów ludzie mówią — tu już nie użyję słowa „kawał” — ale znów powiadają: Już oni tam znów urządzą tę opozycję, już coś się znowu stanie, znowuż coś wymyślą, czego się nikt nie spodziewa. I czy może tak być i czy powinno tak być przy uchwalaniu najważniejszej dla Państwa na dłuższy dystans ustawy, prawa najważniejszego dla Państwa? Czy nie powinno się dziać to wszystko w świetle dnia i na widoku publicznym? Jeżeli będzie przegłosowane, to trudno, ale niech to się odbywa w sposób normalny, a nie w sposób — znowu nie chcę użyć zbyt ostrego wyrazu i dlatego dam spokój...</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów, do Konstytucji oczywiście jeszcze wrócimy. Będziemy się nad nią tutaj zastanawiali, przypuszczam, jeżeli nie będzie oczywiście „uzupełnienia” porządku dziennego albo wprowadzenia na porządek dzienny czegoś takiego, czego nikt się spodziewać nie będzie. Ale nie przypuszczam. Przypuszczam, że będziemy tu normalnie nad Konstytucją pracowali.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#JanWoźnicki">Więc na zakończenie wrócę do zasadniczej treści mojego przemówienia, do sprawy budżetu. P. Minister Matuszewski przed trzema laty z tej trybuny, zwracając się do opozycji, powiedział, że opozycja nie powinna głosować przeciw budżetowi, bo to jest antypaństwowe stanowisko i tego robić się nie powinno, a jeżeli ktoś nie może już głosować za budżetem, to powinien wstrzymać się od głosowania. Otóż, ja jednak, nie po raz pierwszy, ale dla uniknięcia całkowicie nieporozumień, muszę tutaj oświadczyć, że my odczuwamy potrzebę i konieczność głosowania przeciw budżetowi dlatego, że nie mamy innej możności wyrażenia w sposób dobitny swego stosunku do Rządu. Kiedyż my ten stosunek uzewnętrzniany w formie głosowania? Przecież Rząd od naszego głosowania zależnym nie jest. Teoretycznie Sejm może uchwalić Rządowi votum nieufności, Senat nawet takiego votum nieufności uchwalić nie może, więc przy innej okazji my swego stosunku do Rządu uzewnętrznić nie możemy. A następnie Rząd ten rozporządzą większością, która mu ten budżet uchwali i która tutaj przez usta jednego z mówców oświadczyła w swoim czasie opozycji: my nie chcemy dzielić się z zasługami w budowaniu Państwa z opozycją. Odpowiedziałem wówczas i odpowiadam teraz, że wszystkie kwiaty z tego wieńca zasług oddajemy Panom, chodzi tylko o to, ażebyśmy nie potrzebowali i nie musieli dzielić się odpowiedzialnością z Panami za te krzywdy, jakie z rządzenia Państwem przez Panów na kraj spadają.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#JanWoźnicki">W tych warunkach i obecnie głosować będziemy przeciwko budżetowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Zanim udzielę głosu p. Senatorce Kłuszyńskiej, po zaznajomieniu się ze wstępem do przemówienia, wygłoszonego przez p. s. Głąbińskiego, zmuszony jestem zareagować przeciw pierwszym wyrazom tego przemówienia. P. s. Głąbiński na wstępie podniósł zarzuty przeciw sposobowi uchwały Sejmu Rzeczypospolitej w sprawie projektu Konstytucji. Tego rodzaju wtrącanie się do wewnętrznych spraw Sejmu w tej Izbie uważam za niedopuszczalne. Cała Izba — nie tylko poszczególny senator w tej Wysokiej Izbie — nie jest powołana do kwestionowania konstytucyjności tej uchwały Sejmu. Za powyższe odezwanie, niezgodne zarówno z zadaniami, zakreślonemi przez. Konstytucję Senatowi Rzeczypospolitej, jak i z ogólnie przyjętemi obyczajami we wszystkich parlamentach świata, przywołuję p. s. Głąbińskiego do porządku.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzielam głosu p. s. Kłuszyńskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Dyskusja dzisiejsza ma charakter zdecydowanie polityczny, a właściwy temat tej dyskusji, t. j. budżet, prawie znikł. Cyfrowa strona budżetu niewiele obchodzi członków tej Izby. P. Minister Skarbu wyda tyle setek milionów, ile przyniosą do kas skarbowych najważniejsi funkcjonariusze państwowi, t. j. egzekutorzy. Poza tą sumą oczywiście niczego dokonać nie można. Gdyby można było kryzys wyrzucić większością głosów, tobyście to Panowie byli dawno uczynili. Macie murowaną większość w Sejmie i w Senacie, wystarczyłoby na dany znak wstać, głosować. Budżet można uchwalić taką czy inną większością głosów, ale kryzysu większość nie może urzec. Tu nawet rozkaz marszałkowski nic nie pomoże — kryzys kpi ze wszystkich rozkazów. Patrzymy na budżet przez reflektory, nastawione przez zręcznych zresztą aranżerów, na różowo. I Panowie chcą, ażeby obywatele tego Państwa wierzyli różowym reflektorom. Tymczasem rzeczywistość musi budzić zgrozę w każdym człowieku, który ma poczucie odpowiedzialności.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#DorotaKłuszyńska">Od roku 1928 wytwórczość spadła o 48%. Rzecz jasna, że równolegle ze spadkiem wytwórczości spadła możność zatrudniania ludzi, z 19 milionów przepracowanych godzin nastąpiło obniżenie do 12 milionów. Proszę Panów nożyce stały się w Polsce poprostu przysłowiowe. Niema takiego mówcy, któryby stanął na tej trybunie i nie musiał użyć wyrażenia „nożyce”. Ale tych nożyc także nie można zamknąć większością głosów, bo wobec nich działają zupełnie inne siły, od Panów w dużej mierze niezależne. Skore z rynku konsumentów odeszła wieś, rzecz jasna, że tych nożyc zamknąć nie można, a jeżeli produkcja rolna w stosunku do produkcji przemysłowej ma się jak 40 do 85 lub do 93, jeżeli idzie o produkty kartelowe, to w jaki sposób może być mowa o poprawie położenia, skoro ludność wiejska wynosi w Polsce 70%?</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#DorotaKłuszyńska">Jeżeli sobie ktokolwiek będzie wyobrażał, że ludność w Polsce dlatego, że zachowuje się spokojnie, nie zdaje sobie sprawy z sytuacji, to jest takie w błędzie. Ludzie czują to na własnej skórze całkiem bezpośrednio. I dlatego ja osobiście nie dziwię się, że p. Minister Skarbu czy inni ministrowie resortów gospodarczych wchodzą na trybunę i przemawiają uspokajająco. Robią to referenci budżetu w Sejmie i w Senacie. Operowanie, nie chcę powiedzieć frazesami, ale powiedzmy określeniami takiemi jak: „dno kryzysu”, zależne jest od tego jaki kto ma wzrok; jedni będą widzieć dno odrazu, a dalekowzroczni bardzo daleko, zależnie od tego, jakie szkła ma dany minister. Pozatem jest rzeczą ważną, ażeby Panowie między sobą uzgodnili, czy mówią o dnie kryzysu, czy mówią o stabilizacji kryzysu, bo jedni mówią: stabilizacja kryzysu. Skoro jest stabilizacja kryzysu, to przecież niema poprawy. Zdaje mi się, że to jest zupełnie jasne i logiczne. I kiedy p. Minister Skarbu mówi, że się kryzys ustabilizował, znaczy, że niema najmniejszej poprawy. I dlatego te jaskółki, te gołębice, które Panowie wypuszczają, aby obwieściły światu poprawę sytuacji, niczego nie obwieszczają.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#DorotaKłuszyńska">Jak wygląda polepszenie w cyfrach? W styczniu deficyt wynosił 38 milionów, największy deficyt w ciągu 10 miesięcy budżetowych, przy 17.300.000 mniejszych wpływów do kas skarbowych. Czy to także się nazywa polepszenie?</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#DorotaKłuszyńska">Kiedy uchwalano reformę rolną, unosiła się nad nią legenda: bolszewicka reforma rolna. Wtenczas jeszcze w Polsce lękano się bolszewików. Dziś Minister Spraw Zagranicznych jedzie do tych groźnych przed 10 laty bolszewików, pije z nimi z jednego kielicha, może nawet Bruderschaft jeżeliby bolszewicy chcieli (nie wiem czy chcieli). A jak po 13 latach tej bolszewickiej reformy rolnej wgląda stan najliczniejszej warstwy społecznej w Polsce? Oto 3.369.000, t. zn. 70% ogółu gospodarstw karłowatych, siedzi na 8 milionach ha gruntów, a 13.000 majątków obszarniczych siedzi na 10 miljonach ha. Samych latyfundiów w Polsce mamy 4.000 które siedzą na 7.200.000 ha. A w budżecie jest bardzo wielka suma wstawiona przez p. Ministra Rolnictwa: 1 milion na przebudowę ustroju rolnego! Cudotwórca, który za jeden milion potrafi przebudować ustrój rolny w Polsce! Jeżeli Pan tego dokona, to pierwsza będę Panu składała gratulacje. Tymczasem nieliczni parcelanci, którzy mieli to nieszczęście, że kupili ziemie przy reformie rolnej, na każdym hektarze maja po 300 zł długu. Chciałabym widzieć, kiedy będą mogli ten dług zapłacić? Mam głębokie przekonanie, że tego długu nie zapłacą, bo przyjdą inni ludzie, inne czasy i tych długów nie trzeba będzie płacić. Ale w tym samym budżecie na fundusze dyspozycyjne począwszy od 60.000 zł p. Prezydenta, a skończywszy na 60.000 zł, p. Ministra Skarbu, poprzez 900.000 w Ministerstwie Spraw Wojskowych i 6 milionów w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, to jest łączna suma prawie 24 milionów.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#DorotaKłuszyńska">Naczelne hasło — równowaga. Pewnie, dla każdego człowieka równowaga ma wielką wartość i w budżecie też ma wielką wartość. Po wyborach brzeskich, kiedy Panowie maszerowaliście do obydwóch Izb w sile imponującej, rozpoczęła się gospodarka, która w rezultacie przedstawia się w ten sposób: rok 1931/32–225 milionów deficytu, 1932/33–312 milionów deficytu, 1933/34–300 milionów, 1934/35–223 miliony deficytu faktycznego, razem okrągły miljardzik. Nie można powiedzieć, żeby to była mała sumka. Można to nazwać radosną twórczością robienia deficytu, można i tak. A skąd fundusze na pokrycie tego deficytu? Z dawnych nadwyżek — 300 milionów, z pożyczki, którą się nazywa narodową, (my ją nazywamy dobrowolno-przymusową, bo to była pożyczka, którą obywatele dali pod przymusem) — 90 milionów, bezprocentowa pożyczka z Banku Polskiego z emisji biletów skarbowych — w ten sposób łata się budżet. Pamiętamy czasy, kiedy mówiono, gdzież to w budżecie sanacyjnym mogą być jakieś sumy kończące się na 200, 300, 500 tysięcy. Miliony — najmniejsza suma. W r. 1928 i 1929 mieliśmy budżet przeszło trzymiljardowy. Sanacja uważała to za swój honor. Polska wtedy już awansowała na mocarstwo.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#DorotaKłuszyńska">Tymczasem, proszę Panów, Polska jest najbiedniejszym krajem w Europie. Nic nie pomoże nadymanie się. Najbiedniejszym. I kto porównywa Polskę z Ameryką, Francją, Anglią — popełnia w mojem przekonaniu pewnego rodzaju niesumienność. W jakim stosunku jest nasz stan posiadania do stanu posiadania tych potęg? Połowę ogólnej liczby podatników stanowią ludzie, których roczny dochód nie przekracza 2600 zł, czyli 225 zł miesięcznego dochodu. Pewnie, dla bezrobotnego suma 225 zł miesięcznie jest sumą, o której poprostu nie śmie marzyć, w najśmielszych swoich snach nie dojdzie do tego, żeby móc co miesiąc, co pierwszego dostawać 225 zł, ale to przecież nie jest miarą zamożności kraju. A ponieważ stan zarobków jest niesłychanie niski, odpowiada temu także spadek obrotów handlowych. Od r. 1928, 1929 z 15 miliardów złotych obroty handlowe doszły do 10 miliardów złotych w 1931 r. Dalszych obliczeń niema i niema najmniejszego powodu przypuszczać, że w 1932 albo w 1933 roku obroty były większe. Obroty handlowe i przemysłowe cofają się.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#DorotaKłuszyńska">A jak w tym kraju szczęśliwości wygląda spożycie? Otóż. Wysoka Izbo, spożycie węgla spadło o 20% od r. 1930, nafty o 15%, a spożycie, chleba i bułek o jakieś 25 do 30%. Zapałek w 1931 r. wyprodukowano jeszcze 112.000 skrzyń a w 1933 r. już tylko 94.000 skrzyń. Tytoń jest artykułem, bez którego żaden palacz żyć nie może i raczej nie będzie jadł, a nie odmówi sobie papierosa, a jednak w ciągu 2 lat Monopol Tytoniowy przyniósł 195 mili. złotych mniej, to znaczy o 30%. Nie zaszkodzi przy tej sposobności przypomnieć, ile wydaje w Polsce rodzina robotnicza na mieszkanie. Otóż, wydaje 3 do 4% swego zarobku, podczas gdy w Niemczech wydaje 12% a w Ameryce 20%, przyczem mieszkania są dwu i trzy izbowe.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#DorotaKłuszyńska">W Danii cała klasa robotnicza mieszka w mieszkaniach 3 i 4 izbowych i wydaje 45%, a w Polsce: 99% w Łodzi, 97% w Zagłębiu i 95% w Warszawie — to mieszkania jedno i dwuizbowe przepełnione mieszkańcami, są mieszkania, w których jest po 10, 15 i 17 osób. Miarą niskich zarobków w Polsce jest statystyka Międzynarodowego Biura Pracy przy Lidze Narodów, która wykazuje, że tylko chiński robotnik wydaje więcej procent na życie, a mianowicie 72%, natomiast polski robotnik 63% swego zarobku. Czy dlatego, że żywność w Polsce jest droga? Albo że jest tak wielki pęd do strojenia się? Dlatego, że suma zarobku jest tak mała, że aby utrzymać się przy życiu musi wydać 63% swego zarobku.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#DorotaKłuszyńska">P. Minister Klamer na komisji senackiej, kiedy omawiano Fundusz Pracy, zaryzykował twierdzenie, że liczba bezrobotnych, która w tej chwili wynosi 426.000, (od 1 stycznia do połowy lutego przybyło 66.000 bezrobotnych, a teraz przybywa tygodniowo po 2.500), że ta niesłychanie wysoka cyfra 400.000 powstała z tego, ponieważ jest nadzieja, iż ludzie będą mieli pracę i odbywają się pielgrzymki do urzędów pracy, ludzie rejestrują się równocześnie w kilku urzędach pracy — na tych bezrobotnych limuzyny czekają, przejeżdżają po kraju z jednego miejsca na drugie i rejestrują się we wszystkich urzędach pracy!</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#DorotaKłuszyńska">Czterysta kilkadziesiąt tysięcy bezrobotnych jest cyfrą dowolną. Jestem głęboko przekonana, że cyfra bezrobotnych sięga w Polsce z pewnością 500.000. Gdyby każdy bezrobotny miał dwie osoby na utrzymaniu, a w Polsce wiadomo, że w rodzinie jest po pięcioro czy sześcioro dzieci, to cyfra ta sięga półtora miliona. A jeżeli weźmiemy wieś, to nie będzie żadnej przesady, jeżeli powiem, że najmniej pięć milionów ludzi na wsi niema możności życia ani egzystencji. Czy wchodzą tu w rachubę te sumy, które bezrobotni dostają jako zapomogi? W wielkich instytucjach, które się nazywają w tej chwili ubezpieczalniami, siedzą ludzie, którzy głowią się nie nad tem, żeby dać, ażeby przyjść z pomocą, lecz ażeby nie dać nic bezrobotnym, którzy potrzebują pomocy, ażeby wyszukać takie przepisy i obwarować każdy przepis jeszcze dziesięcioma paragrafami, ażeby tego człowieka, który potrzebuje pomocy, nie dopuścić do tej pomocy. Wczoraj czytałam Kurierek krakowski. Widzę tytuł „Dom wariatów”. W Polsce jest dość wariatów, myślę sobie może jeszcze jeden dom wariatów. Nie. Domy wariatów to ubezpieczalnie i pismo sanacyjne kwalifikuje całą ustawę scaleniową jako domy wariatów. Czytam jeszcze raz i widzę, że jednak nie odnosi się to do niczego innego, jak tylko do ustawy scaleniowej, którą myśmy tutaj zwalczali wszystkiemi środkami, jakie mieliśmy do dyspozycji, a którą Panowie byli łaskawi uchwalić na komendę, jak zawsze. W dzisiejszych ubezpieczalniach (już nie nazywają się Kasami Chorych), cisza jest i spokój. Ubezpieczeni już nie przychodzą i nie stoją w ogonkach. Każdy musi przynieść 10, 20 lub 30 gr. Naturalnie w tej Izbie, w tym zespole, jak się powie 10, 20 lub 30 gr., to nie robi żadnego wrażenia. Ale gdyby kazało się Panom korzystać z jakiejś instytucji, i powiedziało, że jak długo nie będziecie mieli Panowie 1000 zł w kieszeni, tak długo nie będziecie mogli pójść, to byłabym ciekawa, jakie mielibyście miny. Bo właśnie dla tych biedaków tam ubezpieczonych, 10, 20 gr. odpowiada 1000 zł u niejednego z bogatych ludzi. Nie przychodzą, bo nie mogą zapłacić tych 10 gr.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Pani nas stanowczo przecenia.)</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#DorotaKłuszyńska">Ja Was bardzo wysoko cenię, nie protestujcie Panowie przeciw temu.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#DorotaKłuszyńska">Przy rozrachunkach między dawnemi Kasami Chorych i ubezpieczalniami okazało się, że przemysłowcy zalegają 125 milionów, a z tych 125 milionów, 50 milionów jest zabranych robotnikom przy wypłacie i nie odprowadzonych do. Kas Chorych. Chciałabym usłyszeć z ust p. Ministra Sprawiedliwości, że znajdzie się w Polsce prokurator, który panów, którzy mieli odwagę schować robotnicze pieniądze do kieszeni, pociągnie do odpowiedzialności nie politycznej, tylko zwyczajnej karnej odpowiedzialności za przywłaszczenie pieniędzy, które nie były ich własnością.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! W tej chwili szermuje się jednem wielkiem słowem „Fundusz Pracy”. Fundusz Pracy ma być cudownym lekiem na wszystkie ciężkie choroby, jakie w tej chwili przechodzi świat robotniczy w Polsce. Proszę Panów! Jedno z pism „Robotnik” zatytułowało znakomicie odprawę w Prezydjum Rady Ministrów dla dziennikarzy, jako „zapowiedzi”. Wiadomo, kiedy ma być ślub, muszą być trzy razy zapowiedzi, ale zdarza się, że oblubieniec ucieka z kobierca ślubnego i nie dochodzi do ślubu. Mam wrażenie, że z tych zapowiedzi, z tego wszystkiego, co Panowie mówią, może nie być nic. 300 milionów — to są pieniądze wyłuskane ze wszystkich budżetów. To nie są pieniądze Funduszu Pracy. Ze wszystkich funduszów wyłuskano 300 milionów i to ma iść na zatrudnienie robotników na wielką skalę we wszystkich działach. Ten medal ma drugą stronę. Stopa zarobków Funduszu Pracy, to 3 względnie 4 zł, a na dalszej prowincji 2,5 zł. Jeżeli zatrudni się w Polsce 100.000 (nie wierzę w cyfrę 200.000), to Panowie chyba zrozumieją w jakim stopniu będzie obniżony rynek zarobkowy w Polsce. Ponieważ robót nie prowadzi Fundusz Pracy, lecz pieniądze oddaje najrozmaitszym przedsiębiorcom, stopa zarobkowa w Polsce obniża się w niesłychany sposób i będziemy świadkami wielkich walk i wielkich strajków w obronie dotychczasowej wysokości zarobków. Jeszcze dodajmy, że Fundusz Pracy organizuje także obozy pracy. P. s. Iwanowski nawet z łezką w oku mówił o obozach pracy, o młodzieży i jaką będzie miała opiekę i jak będzie wychowywana. Mam informacje, że w obozie pracy chłopcy uciekają i tylko z obawy głodu, bo nie mają możności życia, siedzą tam, i za 50 gr dziennie wykonują pracę dorosłego człowieka, że jest tam reżim wojskowy, widocznie Panowie całą Polskę chcą zamienić w jedne wielkie koszary. Z tej mąki dobrego chleba nie będzie. Przepowiadam dziś to Panom i mam przekonanie, że na drugi rok, o ile będziemy mieli możność spotkania się, będę mogła przytoczyć Panom swe przemówienie na dowód, że moje przewidywania były zupełnie słuszne i zupełnie logiczne.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#DorotaKłuszyńska">Panowie powołują się na Anglię. Otóż niech i ja się powołam w tym wypadku na Anglię. W Anglii rzeczywiście bezrobocie spadło, chociaż Anglia jest krajem eksportowym o zupełnie innej strukturze społecznej, aniżeli Polska, tam bezrobocie spadło o pół miliona w przeciągu jednego roku, a w stosunku do liczby bezrobocia o 18%. Ale w Anglii jest inne nastawienie, aniżeli w Polsce. W Polsce sfery rządzące idą po linii najmniejszego oporu i powiadają: zniżyć zarobki, skurczyć rynek wewnętrzny — oto lekarstwo na ciężką chorobę, która się nazywa kryzysem. W Anglii podniesiono pobory urzędników i nauczycieli o 10%, a w Polsce wiemy, jak wypadło przeszeregowanie. Wypadło w ten sposób, że ten nawet, który był odrobinę wywyższony, został poniżony, z tem, że oczywiście kiedyś w wyższych rejonach będzie miał zapłacone za to, co mu tutaj odebrano. Jeżeli odbiera się ludziom zarobki, oczywista rzecz, kurczy się rynek spożycia. Nie mam najmniejszego powodu do rozczulania się nad stanem urzędniczym z tej prostej przyczyny, że to są wykonawcy woli obecnego reżimu. Zresztą urzędnicy zawsze są tacy, idą za tym, kto ma władzę, mają dużo do zaryzykowania, nie są skłonni do ryzyka i dlatego te stosunki w ten sposób się układają. Ale ja urzędnika traktuję, jako konsumenta i tylko z tego punktu widzenia ma dla mnie w tym wypadku znaczenie.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, p. Minister Skarbu, zdaje mi się, że to był p. Minister Skarbu, zresztą pp. Ministrowie wzajemnie są z sobą solidarni, powiedział, że nie będzie obniżki poborów. Przyszła Pożyczka Narodowa. To można nazwać patriotyzmem, ale po przerachowaniu, to jest obniżka, obniża się co miesiąc i odbiera urzędnikowi taką a taką sumę pieniędzy. Teraz przyszło przeszeregowanie, które, jeśli się nie mylę, przynosi także 30 milj. oszczędności. A to wszystko się odbija na rynku spożywczym.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#DorotaKłuszyńska">Perłą w koronie Polski nazywa się Śląsk. Górny Śląsk — ta perła dzisiaj bardzo ma smętny wygląd. 126.000 bezrobotnych na Górnym Śląsku, na Górnym Śląsku, na którym grasowali — nie mogę użyć innego wyrażenia — przedstawiciele przemysłu, „wspólnota interesów”, która się nazywa kreugeriada. Ucieszyli się panowie, że rekiny niemieckiego przemysłu pozwoliły przedstawicielom Polski z polskiemi nazwiskami zasiadać z nimi razem przy jednym stole i uczestniczyć przy wielkiem dziele wyrabowywania stanu posiadania Polski. 126.000 bezrobotnych na takim maleńkim kawałku ziemi, to jest cyfra druzgocząca i nie można powiedzieć, że ci strażnicy, którzy tam siedzieli i mieli pilnować, spełnili swoje zadanie. Wszystko mi jedno, jak się który z tych Panów nazywa, w każdym razie nie wolno pominąć żadnej sposobności, ażeby dać wyraz oburzeniu, że ci strażnicy nie spełnili swego obowiązku wobec społeczeństwa polskiego w stosunku do tej dzielnicy, o którą toczył się taki bój, jaki toczył się o Górny Śląsk. Najciekawsze ze wszystkiego, że dyrektorzy „Wspólnoty”, którzy uciekli na drugą stronę granicy, ponieważ ścigani są w tej chwili przez polskie władze, jak słyszałam, pobierają jeszcze pensje swoje, które się im wypłaca z polskiego Śląska na Górny Śląsk niemiecki. P. s. Głąbiński mówił o obcych kapitalistach, którzy gospodarują w Polsce. Nie mam specjalnego nabożeństwa do polskich kapitalistów. Polski kapitalista jest takim samym wyzyskiwaczem, jak i obcy. I dlatego nie z tego punktu widzenia do tej sprawy podchodzę — tylko, że obcy kapitalista cały zysk ze swoich kapitałów wywozi zagranicę. Proszę Panów, suma kapitałów, którą właśnie ci obcy kapitaliści wywieźli zagranicę, łącznie z procentami, które płaci Państwo, samorządy i t. d., dochodzi do pół miliarda rocznie. Nie jest to suma obojętna, któraby nie miała żadnego znaczenia w życiu gospodarczem kraju.</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Wysokiej Izby, naszkicowałam zgrubsza obraz polskiej rzeczywistości. Zdawałoby się, że znajdą się lekarze, którzy zaczną leczyć chory organizm, rzeczywiście potrzebujący gwałtownie pomocy. Jeden z dzisiejszych dygnitarzy, jeśli się nie mylę, p. Prezes Rady Ministrów Jędrzejewicz, powiedział, że obywatelom nie praw potrzeba, lecz obowiązków. Piękne zdanie, które ma w sobie bardzo dużo treści. To też wychowuje się w Polsce nie obywateli, tylko ludzi, którzyby chcieli i umieli słuchać; sfery rządzące chciałyby dziś zaludnić całą Polskę bezwolnemi istotami, a zapominają o jednej rzeczy, że przecież nakazywanie społeczeństwu, aby ciągle chodziło z kadzidłem, nikomu nie wychodzi na zdrowie. Niema takiej głowy, która mogłaby oddychać kadzidłem. Najmocniejsza głowa nie wytrzyma i z pewnością jest to szkodliwe i złe dla tych, którzy kadzą i dla tych, którym kadzą. Całe nastawienie dzisiejsze idzie w kierunku interesów pewnej sfery, pewnej warstwy społecznej i widzimy, że tylko interesy tej warstwy, tej sfery społecznej odgrywają jakąkolwiek rolę, a cała reszta społeczeństwa wogóle nie wchodzi w rachubę. Czy można się zdziwić, że młodzież na progu swego życia pełna jest zwątpienia, rozpaczy, goryczy, nie widzi żadnego celu dla siebie i jest zdolna wskutek tego do najstraszniejszych zbrodni. Dziś deptanie godności ludzkiej jest na porządku dziennym. Im kto niżej umie kark nagiąć, tem jest pewniejszy kariery. Na tej płaszczyźnie dopiero można zrozumieć, jak mogły w Polsce w 15 lat po odzyskaniu niepodległości powstać tezy konstytucyjne. To nie jest wypadek, że sobie siadło 3 czy 4 ludzi w piśmie biegłych i napisało tezy, bo tezy są konsekwencją tego, co się dzieje w Polsce od 1926 r.</u>
<u xml:id="u-19.19" who="#DorotaKłuszyńska">Co to jest konstytucja? Konstytucja, to jest kawałek zapisanego papieru. Nie będę używała wielkich słów napuszonych, nie będę mówiła, że to jest księga praw. To jest kawałek zapisanego papieru. Zależnie od tego, kto jest stróżem, tak jest wykonywana. Przysięga na konstytucję — żadna asekuracja. Widzieliśmy — zaprzysięgano na Konstytucję i łamano Konstytucję. Od wewnętrznego ustosunkowania się sił zależy, jak wygląda ten kawałek zapisanego papieru. Dlatego ja osobiście — może będę nawet w moim sądzie odosobniona — nie przywiązuję wielkiej wagi do tego, jaką konstytucję w danych warunkach dane środowisko uchwali. Jeżeli jest dobra konstytucja, a są źli stróże, to z tej konstytucji i tak nic nie wyjdzie.</u>
<u xml:id="u-19.20" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-19.21" who="#DorotaKłuszyńska">A jeżeli jest konstytucja nawet zła, to przedewszystkiem można ją zmienić, a powtóre zależy, kto ją wykonywuje. Co nam z tego, że mamy dobrą Konstytucję z 17 marca 1921 r.</u>
<u xml:id="u-19.22" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nie jest dobra.)</u>
<u xml:id="u-19.23" who="#DorotaKłuszyńska">Już nie mówię o tem, jak się do tej Konstytucji odnoszono, jak o niej mówiono. Wszyscy wiemy, jak te rzeczy wyglądają, ale dawanie władzy, najwyższej władzy takiej, jakiej żaden król, cesarz i ubóstwiany monarcha nie miał, Prezydentowi w Polsce, jest też tylko wynikiem słabości dzisiejszych stosunków. Ludzie nie mają wiary w siebie i dlatego szukają wodza, któryby im przewodził. Ślepy zawsze potrzebuje oprócz kija jeszcze przewodnika, ale człowiek widzący umie sam chodzić i przewodnika mu nie potrzeba. Ale proszę Panów, sami wiecie z własnego doświadczenia, że co mi wolno raz, chociaż nie miałam prawa, to mi wolno jutro, chociaż także tego prawa nie mam. Wolno mi było dzisiaj popełnić nadużycie, nikt mnie nie skarcił, wolno mi będzie i później je popełnić. To się dzisiaj nazywa precedensami, które w Polsce nabrały specjalnego posmaku. Są specjalne precedensy, które się nazywają prawno-państwowemi. W Polsce wszystko się odbywa dla optyki. Przeprowadza się wybory do Sejmu, Senatu i samorządu, uchwala się ustawy większością głosów — praworządność w stu procentach. Ale przecież Panowie nie będziecie wymagali, ażeby ludzie, którzy krytycznie ustosunkowują się do tych zagadnień, uważali to, co się dzieje w Polsce, za praworządne. Dzisiaj w całym świecie w maskach cnoty i prawa przechadza się bezprawie. Dzisiaj bezprawie rządzi ogromną częścią Europy. To się nazywa faszyzmem. Godłem faszyzmu są rózgi, a w środku topór. I pod tym godłem rózeg i toporu ma być ludzkość zbawiona. Nie, Panowie. Nie uwierzę, ażeby rózgą i toporem można było wyprowadzić ludzkość z ciasnej ulicy, w której się dziś znalazła. Inne zupełnie sposoby są do tego potrzebne, na które się nie zdobędziecie i nie stać Was na to, żebyście potrafili zaaplikować to lekarstwo, które ludzkości mogłoby rzeczywiście cośkolwiek pomóc.</u>
<u xml:id="u-19.24" who="#DorotaKłuszyńska">Polska w tej chwili znalazła się w orbicie faszyzmu i dyktatury, awansowała nawet na piąte mocarstwo. Pewnie, przed 3 laty, zdaje się, w Hadze, kiedy była omawiana sprawa Polski, ówczesny minister spraw zagranicznych stał, powiedzmy, w bocznym salonie. Nie był dopuszczony do stołu, przy którym omawiało się sprawy, obchodzące bezpośrednio Polskę.</u>
<u xml:id="u-19.25" who="#DorotaKłuszyńska">Dzisiaj Polska zawiera sojusze, pakty o nieagresji na lewo i na prawo.</u>
<u xml:id="u-19.26" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: To źle?)</u>
<u xml:id="u-19.27" who="#DorotaKłuszyńska">Zawiera sojusz z Sowietami, a potem powiada: „djabłu świeczkę także”, więc zawiera i z Niemcami, a potem obrażają się Sowiety.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę poważnie mówić o paktach. Wyrażenie się „djabeł” jest nieodpowiednie i nie na miejscu, nie stoi na poziomie tej Wysokiej Izby. Proszę kontynuować swe przemówienie.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#DorotaKłuszyńska">Pakt zawarty z Niemcami musi budzić bardzo poważne zastrzeżenia. Nikt nie posądzi mnie, ani mego obozu, że przemy do wojny, że chcemy wojny, a jednak każdy rozumie, że najnowszemu polskiemu sprzymierzeńcowi, kanclerzowi Hitlerowi, w skórce jagnięcia bardzo nie do twarzy. Nikt nie uwierzy, że Niemcy tego okresu dziesięcioletniego na papierze nie zużyją na wzmocnienie swych sił i dalsze przeprowadzenie dzieła ekspansji, a tymczasem chodzenie w orbicie faszyzmu w każdym razie musi wywołać bardzo poważny sprzeciw wszystkich obywateli, którzy swojego karku nie mają chęci ugiąć.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Ofiarą faszyzmu padła w tej chwili klasa robotnicza w Austrii. Można się odnosić do zagadnienia socjalizmu tak albo inaczej, ale każdy musi przyznać z całą obiektywnością, że podporą, podstawą niepodległości Austrii byli socjaliści; to byli ci rycerze niezłomni, którzy walczyli o niepodległość swego kraju. Przyszło obce dyktando z zagranicy i na to dyktando wytoczono armaty, zburzono dwunastoletni dorobek gospodarczy Wiednia, mordowano kobiety i dzieci — i wszystko pod hasłem chrześcijaństwa. Pań Dollfuss jest przedstawicielem chrześcijańskiej demokracji. Nie słyszałem, żeby dzwon św. Stefana odezwał się w tych dniach zgrozy najstraszliwszej i żeby nawoływał do opamiętania. Armaty biły w ludzi, którzy walczyli o niepodległość swego kraju i byli strażnikami niepodległości. Armaty wytoczono przeciw komu? Przeciw obcemu?</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B. W. R.: Co to ma do budżetu, co my jesteśmy temu winni?)</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#DorotaKłuszyńska">Niech Pan Senator zaczeka, nie mówiłam, że Pan Senator winien, wiem, że Pan nie obsługiwał tych armat. Ale jeżeli mówię o socjalistach austriackich, to nie dlatego, żebym chciała wzbudzić dla nich współczucie. Walczyli z godnością i odwagą o swoje przekonania, o możliwości swej pracy i swego życia. Wspominam o tem dlatego, żeby powiedzieć szerokim masom robotniczym, nie tylko polskim, ale wszędzie, gdzie te słowa dojdą, żeby klasa robotnicza wiedziała, że armaty wytacza się nie tylko przeciw obcym wrogom, ale także przeciw własnym, przeciw temu wewnętrznemu, jak go się nazywa, wrogowi, jeżeli zajdzie do tego okoliczność, jak w Austrii. A w tym wypadku chodziło o to, kto ma w Austrii rządzić. W ciągu kilku lat socjaliści doszliby do większości, oni wierzyli w swoim idealizmie w to, że kartka wyborcza rozstrzygnie o stanie posiadania.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, okrucieństwo, jakiego świadkami byliśmy w Wiedniu, jest dowodem, że ci, którzy się tem okrucieństwem posługiwali, to są ludzie mali i słabi. Człowiek wielki, człowiek silny nie potrzebuje wcale okrucieństwa.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#DorotaKłuszyńska">Ale, jeżeli mówię o okrucieństwie, nie mogę pominąć milczeniem tego, co się w tej chwili dzieje także i na ziemiach polskich. Mam na myśli proces, który się w tej chwili toczy w Lucku. Mój kolega s. Kopciński przed dwoma laty z tej trybuny odczytał wszystko, co napisało o wypadkach łuckich pismo sanacyjne, jeżeli się nie mylę, „Przełom”. Ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych, p. generał Składkowski odpowiedział: „Rozpędziłem całe to towarzystwo, tych, którzy prowadzili to śledztwo”. Trzy i pół roku upłynęło, nim nareszcie tych nieszczęśliwców, maltretowanych w nieprawdopodobny sposób, doprowadzono przed ławy, przed oblicze sędziowskie. I czegóż jesteśmy świadkami? Znowu nieprawdopodobnego i zupełnie niepotrzebnego okrucieństwa. Stu policjantów z pałkami stało na sali i robiło porządek, kiedy ci ludzie opowiadali o swoich strasznych, zupełnie nieludzkich przejściach, które musieli przeżyć w okresie śledztwa na początku, kiedy ich aresztowano.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#DorotaKłuszyńska">A w Polsce w więzieniach siedzi 46.000 ludzi; najmniej druga taka cyfra to są więźniowie w śledztwie. Jeżeli do tego dodamy jeszcze więźniów wojskowych, mamy 100.000 obywateli, którzy są w tej chwili w kolizji z obowiązującem prawem.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#DorotaKłuszyńska">Pan Senator powiada, że to nie jest dużo? Ja uważam, że bardzo dużo. Wprawdzie p. Minister Sprawiedliwości jednem pociągnięciem pióra powiada: Niema więźniów politycznych, są tylko więźniowie. W myśl tego, że niema rzekomo więźniów politycznych, jednakowo traktuje się ludzi w więzieniach, chociaż między więźniem politycznym a więźniem przestępcą jest jednak wielka różnica, cały ocean leży między jednym a drugim człowiekiem. W krajach, w których panuje wolność, w więzieniach siedzą tylko zbrodniarze, w krajach, w których niema wolności, w więzieniach siedzą najlepsi obywatele. Zdaje mi się, że w dzisiejszych sferach rządowych jest dużo takich, którzy siedzieli w więzieniach i byli traktowani jako więźniowie polityczni, nikt ich nie zrównał z mordercami i podpalaczami i tego nie wolno było w Polsce także uczynić, chociażby ze względu na wspomnienia, na przeżycia tych ludzi.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#DorotaKłuszyńska">Oczywiście nie mam potrzeby przekonywać, bo nikt z nas nie wierzy, ażeby można było więzieniem ludzi, że się tak wyrażę, odprowadzić od ich sposobu myślenia. Nie! Jeżeli obywatel na chwilę pod wpływem pałki przycichnie, to jednak wcześniej czy później znajdzie możność dania wyrazu temu, co nurtuje szerokie sfery społeczne.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#DorotaKłuszyńska">Panowie stoją na stanowisku: po nas niech będzie potop! Nie, Panowie, co będzie po nas, tego my nie wiemy, ale jest obowiązkiem tych, którzy rządzą, tych, którzy mają władzę, stwarzać w kraju możliwości życia i egzystencji dla najszerszych warstw społeczeństwa, nie tylko dla elity. Skąd się wzięło to słowo „elita”? Za to, że ktoś walczył, za to, że ktoś poniósł ofiarę najszczytniejszą, najwyższą, za to nie należy go jeszcze złotem obsypywać. A gdyby nawet należało złotem obsypać, to nie należy obsypywać tylko tych 15 czy 20 tysięcy ludzi, bo w walce o swobody obywatelskie, o wszystko, do czego naród tęsknił, czem żył, walczyło dziesiątki tysięcy ludzi w okresie 25 lat. I to jest jeden z najcięższych grzechów śmiertelnych, za który niema odpuszczenia. Zdegradowaliście ogromną masę obywateli i powiedzieliście im: Wy jesteście obywatelami 2, 3 i 4 klasy, a tylko ta maleńka grupka, która się wzajemnie obdarza takiemi czy innemi odznaczeniami, oni są śmietanką, w narodzie i społeczeństwie. To jest grzech ciężki, grzech niesłychany, którego się z pewnością nie zapomni. Kiedy patrzę na tę grupę ludzi, którzy mieli młodość „górną i chmurną”, kiedy żyli rzeczywiście ideałami, to zdaje mi się, że stanęli sami nad własną trumną, w której schowali wszystko, co było w nich najlepszego, i teraz, aby zagłuszyć sumienie, które jest w każdym człowieku, udają, że są tacy silni, tacy mocarze niesłychani! To jest słabość, a nie żadna wielkość.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo, przy dyskusji budżetowej w generalnej debacie, kiedy się zabiera głos, trudno nie dać wyrazu temu wszystkiemu, co nurtuje duszę każdego z nas. Trzeba i należy powiedzieć, jak oceniamy dzisiejszą sytuację. Oceniamy jako sytuację niesłychanie groźną. Uważamy, że w tej chwili społeczeństwo polskie jest doprowadzone do kresu tego, co ludzie mogą wytrzymać. Proszę Panów, nie ażebym chciała kogokolwiek straszyć — Panowie macie armaty, macie wszystko do swojej dyspozycji, zdawałoby się, że jesteśmy bezsilni — nie, Panowie, gniew jest wielką siłą, a słuszny gniew, oparty na tych przesłankach, na których nasze uczucia są oparte, ma wszelkie usprawiedliwienie i musi wcześniej czy później znaleźć swoje zadośćuczynienie. Klasa robotnicza w Polsce nie pozwoli się zepchnąć na brzeg, na margines życia politycznego. Ja nie stoję tutaj w charakterze dopraszającej się, nie pukam do niczyich drzwi. Wierzę, że klasa robotnicza znajdzie siłę, ażeby sobie te drzwi, które się przed nią zamyka, sama otworzyć.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Tullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! Przy sposobności rozprawy budżetowej wszystkie stronnictwa określają swój stosunek do Rządu i jego poczynań. W myśl tego i ja pozwolę sobie parę słów przemówić dla określenia naszego stosunku do Rządu w imieniu Chrześcijańskiej Demokracji Małopolski wschodniej.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#MaksymilianThullie">Nie będąc stronnictwem rządowem, zachowujemy jednak stosunek życzliwy dla Rządu, o ile poczynania jego nie sprzeciwiają się naszemu programowi chrześcijańsko-społecznemu i o ile uważamy je za odpowiednie i celowe dla pomyślności Państwa Polskiego i całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#MaksymilianThullie">O ile jakieś zarządzenie Rządu lub projekt, wniesiony przez Rząd, byłby w sprzeczności z naszym programem lub zdaniem naszem niepożądany ze względu państwowego i dobra obywateli, skorzystamy z prawa rzeczowej krytyki, która zresztą dla każdego rządu jest pożądana, bo taka rzeczowa krytyka i oświetlenie sprawy z innego punktu widzenia przyczynia się do jej wyjaśnienia i wyświetlenia. Opozycja i krytyka rzeczowa nieraz zwracają uwagę rządu na niektóre momenty, które uszły uwagi rządu, a rząd może w przyszłości z tego skorzystać.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#MaksymilianThullie">Opozycja bezwzględna, występująca zasadniczo przeciwko wszystkiemu, co rząd wnosi, nie prowadzi zupełnie do celu, bo rząd atakowany nieuzasadnionymi zarzutami uprzedza się i potem nie uwzględnia nawet zarzutów słusznych. To otwarte zwalczanie rządu we wszystkiem działa na społeczeństwo rozstrajająco, budzi namiętności i rodzi niepokój w czasie, gdy Polsce potrzeba konsolidacji i jedności ze względu ha kryzys światowy, jakoteż na położenie zagraniczne.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#MaksymilianThullie">Zaznaczywszy ogólne nasze stanowisko do Rządu w dyskusji generalnej, podniosę jedno tylko zarządzenie Rządu natury ogólnej, z którem się zgodzić nie możemy. Dotyczy ono mianowicie ustawy o uposażeniu funkcjonariuszów państwowych. Zmiana, dotycząca uposażeń, motywowana była w ten sposób, że sposób obliczenia był zbyt zawiły i że wymagał uproszczenia, a wyraźnie powiedziano, że nie chodzi tutaj o zmniejszenie wydatków, lecz o sposób obliczenia.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#MaksymilianThullie">Rzeczywiście uproszczono to obliczenie, ale bardzo niefortunnie. Zniesiono dodatki rodzinne, co jest szkodliwe pod względem społecznym i państwowym. Wszak w interesie Państwa Polskiego leży zwiększenie ilości ludności i pomnożenie obrońców Ojczyzny w razie jej niebezpieczeństwa. Tymczasem zniesienie dodatków rodzinnych jest równoznaczne z wezwaniem funkcjonariuszów państwowych, żeby się nie żenili, a co najwyżej mieli małą rodzinę. Otóż w dobrze zrozumianym interesie państwowym w innych krajach premjują nowożeńców, rodziny liczne są obdarzane i premiowane. Ten krok Rządu jest krokiem wstecz, krokiem szkodliwym dla interesu i mocarstwowego stanowiska Polski.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#MaksymilianThullie">Dalej reforma uposażeń urzędniczych zniża pobory poważnej ilości pracowników państwowych niższych kategoryj, a podwyższa pobory wyższych kategoryj. To wywołało pewne rozgoryczenie między urzędnikami zupełnie niepożądane ze względów państwowych. Bo urzędnicy przyjęliby spokojnie zmniejszenie poborów swoich, gdyby wiedzieli, że te kwoty są potrzebne dla Państwa, ale jeżeli te kwoty są potrzebne dla podwyższenia poborów urzędników wyższych, to ich rozgoryczenie jest zrozumiałe.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#MaksymilianThullie">Wprowadzenie w życie tej reformy było tak prędkie i nieprzygotowane, że rozmaite urzędy zupełnie inaczej przeprowadzały zaszeregowanie. Tysiące rekursów wniesiono przeciwko temu zaszeregowaniu i Ministerstwo będzie miało dużo roboty przy uwzględnianiu lub odrzucaniu tych rekursów. Mam nadzieję, że przynajmniej przy rozstrzyganiu tych rekursów zechce Ministerstwo po części zmniejszyć te straty, które ponieśli niżsi funkcjonariusze państwowi. Spodziewamy się, że może jeszcze jakaś nowela zostanie wniesiona po doświadczeniach, jakie Rząd zrobił po wprowadzeniu tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#MaksymilianThullie">Traktując nasz stosunek do Rządu rzeczowo, muszę tutaj z uznaniem wyrazić się o akcji prokuratury warszawskiej, która podjęła wreszcie kroki sądowe przeciwko nadużyciom w konsystorzu prawosławnym, który nieprawnie udzielał rozwodów katolickim małżeństwom, jeżeli tylko jedna strona przyjęła prawosławie. Szkoda, że Rząd obecny i dawne rządy już tej akcji nie przeprowadziły. Cieszymy się, że nareszcie raz zostaną ukrócone te nadużycia, które niszczą rodziny katolickie, niszczą wogóle rodzinę, tę komórkę społeczeństwa, a niszczą ją ze szkodą także społeczeństwa i całego Państwa.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#MaksymilianThullie">W myśl poprzednich moich wywodów oświadczam, że głosować będziemy za budżetem.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Pant.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#EduardPant">Wysoki Senacie! Nic dziwnego, że w dyskusjach budżetowych zagadnienia, dotyczące budżetu, zajmują stosunkowo mało miejsca i mało czasu, albowiem nikt, ani Rząd, ani opozycja nie wie, w jaki sposób samo życie przekształci cyfry preliminarza po jego wejściu w życie. Bieg wydarzeń naszych czasów, tak bogatych w różne niespodzianki, dowodzi, że ludzie prawie całkiem utracili możność swobodnego działania, że potężne i niewidzialne siły są w ruchu, kierując życie na nowe drogi. Zbyteczne byłoby zatem, gdybyśmy chcieli rozprawiać się z liczbami budżetu, tem bardziej, że Rząd zapomocą udzielonych mu w ustawie skarbowej pełnomocnictw w każdej chwili ma możność dostosowania liczb tych do każdorazowych swych potrzeb. Ważniejsze są ogólne finansowo-gospodarcze zagadnienia, które wobec panującej depresji gospodarczej wymagają dokładnego zbadania i rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#EduardPant">Pytam się, czy Rząd będzie w stanie wykorzystać swoje, niewątpliwie znaczne, sukcesy w dziedzinie polityki zagranicznej w życiu gospodarczem kraju, czy będzie mógł się zdecydować pójść również i w polityce gospodarczej na nowe drogi, przyczyniając się przez to do zlikwidowania albo przynajmniej do złagodzenia panującej obecnie nędzy, tej nędzy, która stała się poprostu już nieznośną.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#EduardPant">P. Minister Skarbu przedstawił jako program polityki gospodarczej Rządu następujące 5 punktów: po pierwsze równowagę budżetową, dalej stałą walutę, likwidację gospodarczych przerostów, utrzymanie struktury naszego aparatu kredytowego i walkę z bezrobociem.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#EduardPant">Najważniejszy i najtrudniejszy problem, który należy rozwiązać, to bezrobocie i coraz bardziej postępujące zubożenie ludności. Co pomoże nam równowaga budżetowa, co pomoże stała waluta, co pomogą najpiękniejsze programy, jeżeli nie przyczynią się do podniesienia produkcji i wzmożenia siły nabywczej i spożywczej społeczeństwa! To jest główny cel, do którego dążyć powinny wszystkie programy, a w rzeczywistości niestety coraz bardziej oddalamy się od tego celu.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#EduardPant">W czem należy szukać przyczyny tego zjawiska? Jesteśmy zanadto jeszcze przejęci liberalizmem gospodarczym, tym duchem, który w teorii i w nauce już dawno zbankrutował, nie potrafimy dlatego jeszcze patrzeć na gospodarstwo społeczne, które przecież jest podstawą naszego bytu materialnego, jako na całość organiczną, nie potrafimy zastanawiać się przy każdem poszczególnem pociągnięciu gospodarczo-finansowem nad całokształtem gospodarki społecznej. Nasza polityka podatkowa np. idzie wyłącznie w kierunku zapełnienia kas państwowych, nie uwzględniając wcale, albo bardzo mało, potrzeb ogólnej gospodarki naszego kraju. Najczęstszym gościem u płatnika jest dziś urzędnik podatkowy. To przeprowadza on rewizję podatku obrotowego lub dochodowego, to kontroluje podatek od zarobków, albo opłaty na rzecz funduszu pracy i t. d. Do każdego poszczególnego podatku urząd podatkowy ma swych specjalnych urzędników, dokładnie obeznanych z odnośną ustawą, którzy z łatwością dowieść mogą płatnikowi jakiegoś przekroczenia, zwykle pociągającego za sobą znaczną karę pieniężną. Widocznie przypuszcza się, że płatnik obeznany jest z każdą ustawą nie tylko tak dobrze, jak specjalista urzędu skarbowego, lecz jak wszyscy specjaliści razem. To są stosunki wprost niemożliwe. Ustawy podatkowe i wydane na zasadzie poszczególnych ustaw rozporządzenia są tak skomplikowane, że nie sposób żądać od niefachowców, aby się w nich tak orientowali, aby nigdy nie weszli w kolizję z żadnem postanowieniem.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#EduardPant">Jednem z najbardziej palących zadań naszego Rządu jest zatem ujednostajnienie ustawodawstwa podatkowego, mianowicie w tym kierunku, ażeby podatki bezpośrednie, w pierwszym rzędzie podatek dochodowy, były coprawda nie jedynem, lecz najbardziej podstawowem i intratnem źródłem dochodów Państwa. Jasne jest, że wpływy z podatku dochodowego nie mogą obecnie zaspokoić potrzeb finansowych kraju, ale tak samo jest jasne, że ogólne obciążenie ludności podatkami już znacznie przekroczyło granice płatności tej ludności. Dotychczasowemi drogami nie dojdzie się do uzdrowienia naszego życia gospodarczego. Istnieje tylko jedna droga, prowadząca do ożywienia produkcji i do podniesienia siły konsumcyjnej ludności, a mianowicie ta, że podniesiemy siłę podatkową szerokich warstw płatników, a więc przedewszystkiem stan średni, to znaczy, że podniesiemy dochody urzędników, robotników, rzemieślników i t. d. Ale skąd wziąć na to pieniędzy? Każdy przecież wie, że w kraju istnieje wielki brak gotówki. Na otrzymanie pożyczki zagranicznej niema obecnie prawie żadnych widoków, pomijając już fakt, że dotychczasowe doświadczenia przekonały zapewne już każdego o tem, że pożyczki zagraniczne tylko przejściowo przyczynić się mogą do ożywienia gospodarki, a stanowią na dłuższą metę znaczne obciążenie społeczeństwa, a dotyczy to nie tylko pożyczek zagranicznych, ale i pożyczek zaciągniętych w kraju. Samopomoc jest więc naszym jedynym ratunkiem.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#EduardPant">Do tego potrzeba, jak już powiedziałem, pieniędzy. Czem właściwie jest pieniądz? W każdym podręczniku polityki ekonomicznej przeczytać możemy, że pieniądz znalazł zastosowanie w życiu gospodarczem celem ułatwienia wymiany towarów. Dzisiaj jednak pieniądz nie jest już tylko środkiem wymiany, ale jest samodzielnym absolutnie czynnikiem wartościowym. Stał się z biegiem czasu towarem i to towarem najcenniejszym. Trzeba zatem sprowadzić pieniądz znowu do jego pierwotnego przeznaczenia, a Państwo ma możność bądź to przez powiększenie obiegu banknotów, bądź przez wprowadzenie waluty pomocniczej zaradzić panującemu brakowi pieniędzy i tem samem też w następstwach swych coraz bardziej niebezpiecznemu kurczeniu się życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#EduardPant">Tu mógłby mi ktoś zarzucić, że postępowanie takie mogłoby doprowadzić do inflacji, a byłoby zbrodnią, gdyby ktoś chciał przemawiać za inflacją. Państwo musi wobec tego strzec się, ażeby banknoty nowe, puszczone w obieg, nie zostały zużyte na pokrycie deficytu własnego albo deficytów komunalnych lub innych ciał samorządowych, bo to właśnie byłaby inflacja. O ile natomiast Państwo pieniądze te zużyje na rozbudowę zdrowego systemu kredytowego, to kredyty te przydadzą się ogólnej gospodarce społecznej przez ożywienie produkcji i podniet sienie siły nabywczej społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#EduardPant">Uznać można zamiary Rządu rozpoczęcia z początkiem wiosny akcji inwestycyjnej na większą skalę. Podobno mają być udzielone kredyty w wysokości 320 milionów na przeprowadzenie różnych robót, w których przeszło 200.000 robotników znalazłoby pracę. Nie wiem, czy można zamiary te także urzeczywistnić. Jeżeli krok ten ma mieć nie tylko przejściowe znaczenie, to konieczne jest, żeby Rząd przez odpowiednie środki finansowe stworzył podstawę do zabezpieczenia dalszych kredytów. Mamy również nadzieję, że przy podziale tych kredytów szczególnie uwzględnione będą te dzielnice, które najbardziej dotknięte są bezrobociem, zwłaszcza województwo śląskie. Decydującym czynnikiem dla przyszłości górnośląskiego przemysłu, zwłaszcza górnictwa, byłoby stopniowe zlikwidowanie zgubnej w swych skutkach wojny gospodarczej między Polską a Niemcami. Dlatego Rząd powinien dążyć przedewszystkiem do umożliwienia eksportu węgla do Niemiec. W obecnych warunkach byłoby to napewno skutecznym, jeżeli nie najskuteczniejszym krokiem do zwalczenia bezrobocia w tej dzielnicy.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#EduardPant">Obok finansowych i gospodarczych zagadnień w ogniu dyskusji publicznej stoi jeszcze kilka kwestyj natury politycznej. Nie chcę zajmować stanowiska wobec nowej Konstytucji w tem brzmieniu, w jakim została przyjęta przez Sejm, a to już z tego względu, że niepewne jest, czy Senat nie przeprowadzi jednak niektórych zmian, wydających się koniecznemi w interesie samej ustawy, posiadającej tak fundamentalne znaczenie dla dalszego rozwoju Polski. Nie powinniśmy mianowicie zapominać, że nowe idee torują sobie drogę w życiu narodów i państw, idee, które aczkolwiek dziś jeszcze często zawikłane i niejasne, jednak z czasem otrzymają formy konkretne i skrystalizowane.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#EduardPant">Obok zagadnień natury gospodarczej i społecznej staje przedewszystkiem problem narodowy, który coraz bardziej porusza umysły. Sprawiedliwe rozwiązanie tego problemu, naszem zdaniem, możliwe jest tylko w duchu chrześcijańskiego światopoglądu; nie na tle czysto narodowem i także nie na tle międzynarodowem, tylko na tle etycznem, a dla nas na tle chrześcijańskiem. Niechaj ci, którzy są zdania, że walka między narodami musi być rozstrzygnięta z bronią w ręku, nie zapominają o jednem, mianowicie, że każde takie rozwiązanie musi być przejściowe i nosi w sobie zarodek nowych, dalszych walk. Prawu siły właśnie w naszych czasach z coraz silniejszym naciskiem przeciwstawiać musimy siłę prawa. Wszystkie narody posiadają jednakie prawo do życia i tylko przy obopólnem uznawaniu i szanowaniu tego prawa będzie można dojść do porozumienia. Prawo takie przysługuje nie tylko każdemu narodowi w całości, ale w równej mierze także poszczególnym odłamom narodu, gdziekolwiek się one znajdują.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#EduardPant">P. Minister Pieracki w przemówieniu swem, wygłoszonem w Sejmie w dniu 2 lutego, sprecyzował swoje stanowisko wobec problemów narodowych. Z zadowoleniem stwierdzamy, że teoretyczne jego wywody w zasadzie zgodne są z naszemi poglądami. P. Minister potępił skrajny nacjonalizm i odmówił również wstępu do Polski prądom, wypływającym z obecnie proklamowanego hasła rasizmu. Nauka o walce rasowej, zdaniem naszem, jest tak samo godną potępienia, jak nauka o walce klasowej, i w praktyce pociąga za sobą te same następstwa, co walka klasowa. Musimy, jak p. Minister słusznie podkreślił, przeciwstawić się hasłu zamykania się w okopach doktryny rasizmu. Drogę do pozytywnego rozwiązania problemów narodowych znajduje p. Minister w historycznej tradycji Polski, której siłą mocarstwową w przeszłości była zdolność współżycia i pociągnięcia w krąg idei państwowej innych szczepów narodowych i rasowych.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#EduardPant">Słowa te uważamy za swego rodzaju program polityczny większości rządowej, który, jeżeli zostanie przeprowadzony w praktyce, mógłby przyczynić się rzeczywiście do usunięcia istniejących tarć narodowościowych. A do porozumienia może dojść bynajmniej nie tylko z tego powodu, że zawarty został pakt o nieagresji z Niemcami na dziesięć lat, ale przedewszystkiem dlatego, że zmusza nas do tego straszna nędza czasów obecnych, karmiona waśniami i nienawiścią narodów. Leży to w interesie Państwa, względnie Rządu, któremu zależy na rozwiązaniu kwestii mniejszościowej w drodze wewnętrzno-politycznej, i leży to również w interesie mniejszości, które są przekonane, że droga ta jest najprostsza i najprędzej prowadzić może do celu. Ale konieczne jest, by słowa zastąpiły czyny. Jeżeli p. Minister walczyć chce ze skrajnym nacjonalizmem, to najlepszą drogą będzie stosowanie sprawiedliwości wobec wszystkich obywateli we wszystkich sprawach narodowościowych, albowiem doświadczenia ostatnich czasów dowiodły, że wszelki radykalizm ma swe źródło w panującej obecnie nędzy materialnej, a dalej także nędzy duchowej i moralnej i że tylko przez usunięcie tych przyczyn może być zwyciężony. P. Minister przeciwstawia radykalizmowi nacjonalnemu nacjonalizm państwowy. Pojęcie nacjonalizmu państwowego można rozumieć chyba w ten sposób, że każdy naród i każda mniejszość narodowa w państwie rozwijać się może w ramach konieczności państwowych. Niemcy w Polsce nie chcą być ciężarem dla Państwa, przeciwnie chcemy być czynnikiem rozbudowy, porządku i pracy.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(Brawa na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#EduardPant">W tym sensie będziemy dążyli do tego, aby myśl o porozumieniu wyrażała się nie tylko w słowach lub zamiarach, lub programach, ale także w czynach. W konsekwencji tych naszych szczerych dążeń do porozumienia i na dowód naszej dobrej woli głosować będziemy za budżetem.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Horbaczewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#AntinHorbaczewski">Wysoka Izbo! Reprezentacja ukraińskiej ludności, osiedlonej od wieków na ziemiach, które przydzielone zostały bez zapytania o wolę tej ludności do Państwa Polskiego, wstępując przed kilku laty do polskich ciał ustawodawczych, żywiła nadzieję, że narodowi ukraińskiemu przypadną w zakresie jego rozwoju szersze ramy. Jakkolwiek w walce orężnej o zdobycie prawa samookreślenia państwowego ulegliśmy, to jednakowoż ogólnoludzka wartość i znaczenie walorów narodowych nakazały nam wierzyć, że w granicach Państwa Polskiego stosunki między narodem i Państwem Polskiem, a narodem ukraińskim ułożą się w sposób, dający rękojmię uszanowania właściwości narodowych ukraińskiej ludności.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#AntinHorbaczewski">Nadzieje te jednak w zupełności zawiodły. Rządy polskie, tak przedmajowe, jak i pomajowe dążyły do stworzenia stanu rzeczy, który stanowi zaprzeczenie tych naszych przewidywań, stanowi zaprzeczenie tych naszych nadziei.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#AntinHorbaczewski">Otóż na północno-zachodnich ziemiach ukraińskiego terytorium etnograficznego przystąpił Rząd do uobywatelnienia tamtejszej ludności tym sposobem, że poddał swej administracji prawosławną cerkwię i parafie, oraz majątki parafialne. Rezultat tego był taki, że z ogólnej liczby cerkwi 27–24, które istniały w czasie objęcia władzy przez Polskę na tem terytorium, obecnie 2.100 świątyń służy religijnemu kultowi obywateli tego wyznania, 238 uległo zniszczeniu, albo poświęcone zostały innym celom, na szkoły, a 230 przemieniono na rzymsko-katolickie kościoły, 147 zaś w zupełności zamknięto. Interwencja administracyjna przy tej okazji odbywała się w sposób wprost gorszący, używała tak drastycznych środków, że sceny, które się tam działy, przypominały nam zamierzchłe dzieje wojen religijnych. Kto interesuje się tem i czytał dzienniki z tego czasu, mógł skonstatować, że takie szczególne sposoby interwencyjne miały miejsce np. w Żabczu pow. łuckiego, w Posadawie pow. tomaszowskiego, w Byszczy pow. biłgorajskiego, w Bóblu pow. Biała Podlaska, no i w parze z tem odbywało się także na tych ziemiach północno-zachodnich nasadzanie kulturalnych i oświatowych placówek pod tem zastrzeżeniem i pod tem hasłem, ażeby je zupełnie separować od granicy, t. zw. granicy sokalskiej, pilnowano, ażeby wszelki wpływ, który przesiąkał z za kordonu, z poza tej granicy sokalskiej, broń Boże, tam się nie dostawał.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#AntinHorbaczewski">To samo działo się i w dziedzinie spółdzielczej. Spółdzielnie również były bardzo pilnie izolowane od Lwowskiego Związku Rewizyjnego, a to z tym zamiarem, żeby ci Wołyniacy, Poleszukowie, mieszkańcy ziemi chełmskiej, Podlasia nie przyszli do przekonania, że są jednakowego etnicznie szczepu z Ukraińcami, którzy zamieszkują Galicję. Słowem działo się to pod hasłem regionalizmu, a regionalizm został ogłoszony w swoim czasie jako program polityczny państwowej administracji dla Wołynia i innych ziem północno-zachodnich, rozumie się z tym zamiarem, ażeby bezwarunkowo utrudnić konsolidację ziem ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#AntinHorbaczewski">Równocześnie na terytorium Galicji Wschodniej przystąpiono do unifikacji przez zwijanie i kasowanie szkół powszechnych. Rezultat był taki, że gdy w chwili objęcia rządów przez Polskę było w Galicji Wschodniej ponad 3.500 szkół z ukraińskim językiem nauczania, to obecnie można ich naliczyć tylko 123. Z nielicznych gimnazjów państwowych z ukraińskim językiem nauczania, które istniały w Galicji, zamknięto gimnazjum w Tarnopolu, a to pod pretekstem, że uprawiano tam antypaństwową działalność. W świetle przewodu procesu karnego okazało się, że zarzuty są niesłuszne, jednakże gimnazjum, mimo starań, podjętych w tym kierunku, dotychczas nie zostało reaktywowane i zdaje się nie będzie reaktywowane.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#AntinHorbaczewski">Zaraz po objęciu administracji w Galicji Wschodniej zasystowano samorząd. Rady gmin, które jeszcze były czynne, zostały rozwiązane, a na miejsce rad ustanowiono komisarzy. Rządy komisarskie trwały dość długo i po jakimś czasie rzeczywiście postanowiono samorząd przywrócić. Przeprowadzono wprawdzie formalnie samorząd, jednak atrybucje, które przysługiwały radom gminnym, zostały faktycznie skasowane. Rady gminne w interesie mieszkańców w miarę możności finansowych ofiarowały pewne sumy na cele czy to kulturalne, czy to gospodarcze w formie subwencyj dla różnych instytucyj. Obecnie jednak rzecz ma się tak, że rady gminne w tych bardzo ważnych dla nich sprawach nie mają żadnego głosu. Budżety preparują się w ten sposób, że rady muszą słuchać dyktatu wydziału powiatowego, który jedne pozycje zupełnie skreśla, a natomiast inne pozycje, nieprzewidziane zupełnie uchwałą rady, zostają wstawione, tak, że ostatecznie rada gminna jest bezsilna. Wszelkie zażalenia i rekursy pozostają bez skutku, ponieważ zapatrywania, któremi kierują się wydziały powiatowe przy rozpatrywaniu budżetu, są wyrazem programu politycznego władzy, która ma ostatecznie te zażalenia rozstrzygać. Jednem słowem, prawo stanowienia i w sprawach kulturalnych potrzeb ogółu mieszkańców gminy faktycznie nie istnieje. Samorząd powiatowy został zupełnie skasowany.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#AntinHorbaczewski">W radzie powiatowej miała zainteresowana ludność pewien wpływ na administrację finansową powiatu oraz instytucji funduszów, które pozostawały pod zarządem wydziału powiatowego, co ustało, gdy samorząd powiatowy został skasowany, a na jego miejsce ustanowiono zarząd komisarski.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#AntinHorbaczewski">Szczególną opieką otacza Rząd wszelkie stowarzyszenia i instytucje, które obywatele ukraińscy z własnego popędu i z własnej inicjatywy dla samopomocy gospodarczej czy dla życia kulturalno-oświatowego powołują do życia. Wszelkie postanowienia przepisów policyjno-sanitarnych, policyjno-ogniowych i wszelkie inne rozporządzenia przychodzą w zastosować nie, jeżeli chodzi o to, aby pewna instytucja nie przyszła do skutku lub też, aby istniejące stowarzyszenie czy istniejąca instytucja zostały rozwiązane. A główny organ władzy wykonawczej i administracji państwowej policja, ma szczególnie baczne oko tak na obywateli, jak i na instytucje ukraińskie. Obywatel ukraińskiej narodowości pozostaje ciągle pod nadzorem policyjnym, bez względu na swe stanowisko społeczne, na to, czy kiedykolwiek miał jaki konflikt z kodeksem karnym i był w tem położeniu, żeby kompetentna władza rozciągnęła nad nim nadzór policyjny czy też nie. To wszystko są rzeczy, na które się nie zważa i ten nadzór policyjny jest rzeczywiście nadzwyczaj dotkliwy. Śledzą każdy krok, badają stosunki prywatne tak, że ostatecznie żyje się w pewnym jakimś stanie wyjątkowym.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#AntinHorbaczewski">Obywateli ukraińskiej narodowości zmusza się niejednokrotnie do pewnych świadczeń i manifestacyj, do których wedle obowiązującego prawa nie są obowiązani. Jeden przykład. Już tu dziś wspomniano o manifestacjach, które zostały, niewiadomo przez kogo, zarządzone z okazji uchwalenia zmiany Konstytucji przez Sejm 26 stycznia r. b. Zaraz następnego dnia rozpoczęły się te manifestacje, oczywista, nie tylko tu w stolicy, lecz także na prowincji, po wszystkich miastach i miasteczkach. Znane mi są takie wypadki z dwóch miejscowości, gdzie była zarządzona ta manifestacja przez udekorowanie flagami domów. A gdy niektórzy obywatele, którzy nie zachwycali się uchwałą sejmową zmieniającą Konstytucję i uważali za stosowne nie pójść za tem wezwaniem i nie udekorowali swych domów, policja państwowa natychmiast wkraczała i robiła dochodzenia w celu pociągnięcia nieposłusznych obywateli do odpowiedzialności. Proszę Wysokiego Senatu, chodzi o to, że jest to rodzaj represji, ale represja dotyczy negatywnego zachowania się obywateli wobec pewnej uchwały sejmowej, która, oczywista rzecz, nie ma jeszcze mocy ustawy i do której nie można stosować się tak, jak do ustawy.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#AntinHorbaczewski">Ogół obywatelstwa ukraińskiego na każdym kroku stwierdza, że wszelkie zarządzenia i rozporządzenia władz mają dla niego tylko jedną stronę: obowiązek ponoszenia ciężarów i świadczeń bez udziału w prawach i korzyściach. W tych warunkach trudno domagać się pozytywnego, dodatniego, przychylnego ustosunkowania się do władz państwowych, których posunięcia niejednokrotnie niszczą walory moralne czy kulturalne, zdobyte przez walkę pokoleń całych. I tem trzeba tłumaczyć tę ujemną reakcję, która miała miejsce w r. 1930, a która ujawniła się w sporadycznym sabotażu. Administracja państwowa nie stanęła wtedy na wysokości swego zadania i byliśmy świadkami grozą przejmującego zjawiska, które nosiło nazwę pacyfikacji. Nie będę przytaczał szczegółów, bo są one tej Wysokiej Izbie znane z ówczesnej dyskusji, jaka z tego powodu była prowadzona, zaznaczam tylko, że pacyfikację przeprowadzono nie tylko w tych miejscowościach, gdzie ku temu dawały powód sabotaże, lecz miała ona miejsce także tam, gdzie o tych faktach zupełnie nie słyszano. Wszelkie protesty, przedstawienia i prośby o załatwienie sprawy nie odniosły skutku i my dzisiaj jesteśmy w tem położeniu, że nie wiemy wogóle, czy jakakolwiek sprawa, związana z pacyfikacją, została załatwiona przychylnie na rzecz i na korzyść tych, którzy zostali poszkodowani. A przecież faktem jest, że wtedy było kilka wypadków śmierci, pozostających w związku z pacyfikacją, a ile było osób ciężko pobitych i pokaleczonych, nie mówiąc o szkodach materialnych. Jeżeli to zważymy, to rzeczywiście milczenie i brak wszelkich zarządzeń w tym kierunku są zastanawiające.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#AntinHorbaczewski">W dziedzinie ustawodawstwa przeprowadzono cały szereg ustaw, których ostrze jest zwrócone właśnie przeciw swobodzie naszego rozwoju narodowego. W pierwszym rzędzie pozwolę sobie zwrócić się do ustawy o zmianie ustroju samorządu. Przed znaną deklaracją z 14 marca 1923 r. były pewne pertraktacje między Rządem Polskim a decydującą komisją entencką, w rezultacie których przyjęto pewne zobowiązania Polski co do nadania Galicji wschodniej szerokiego terytorialnego samorządu — tak wówczas te zobowiązania formułowano. Ostatecznie Rząd zupełnie nie przyszedł z pewnym konkretnym projektem ustawy, któryby tę kwestię załatwił, a tylko uchwalono wprowadzić ustawę z 26 września 1922 r., o tak zwanym samorządzie wojewódzkim, ale była to ustawa ramowa, która nie przyniosła żadnej treści, tak że ta sprawa dotychczas nie została załatwiona. W zeszłym roku dopiero został wniesiony projekt ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu, który parlament uchwalił, a który, że tak powiem, jest zaprzeczeniem samorządu, zaprzeczeniem tego, co powinno być uczynione. Charakterystyką tej ustawy jest przedewszystkiem to, że funkcje samorządowe zostały związkom samorządowym odjęte, a organa gminne stały się poprostu organami administracji państwowej. Oczywiście, że w tych warunkach, w tej płaszczyźnie absolutnie nie można się spodziewać żadnych korzyści dla właściwego samorządu i nie może być mowy o samorządzie w myśl deklaracji z 14 marca 1923.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#AntinHorbaczewski">Projekt ustawy konstytucyjnej, pomijając inne niedomagania, wnosi bardzo ważną, a dotkliwą dla ukraińskiej ludności nowość w tym kierunku, że ukraińska ludność jest wykluczona od czynnego i biernego prawa wyborczego do Senatu. Wprowadzono tam takie zróżniczkowanie obywateli, że dla Ukraińców w wyborach senackich absolutnie miejsca niema, tak że ostatecznie znaleźliśmy się na stanowisku obywateli jakiejś drugiej czy trzeciej klasy. A obowiązki, ciężary, płacenie podatków, danin i t. d. łącznie z obowiązkiem służby wojskowej, oczywista rzecz, ciążą na ludności ukraińskiej. Mężowie stanu, reprezentujący polską myśl państwową i obecny kierunek polityki państwowej w sprawie Ukrainy, wysuwali jako argument, dlaczego Rząd Ukraińcom nie przychodzi z pomocą dla uzyskania i wykonania praw mniejszości, że przedewszystkiem wymogiem dla wykonania wszelkich zobowiązań co do mniejszości narodowych ma być lojalność, bez bliższego określenia treści tego pojęcia. Następnie jako argument wysuwano lojalność aktywną, czynną, a ostatnio wysunięto i podniesiono do znaczenia dogmatu coś innego, mianowicie argument ten, że Ukraińcy nie mogą liczyć na spełnienie i wykonanie swych praw narodowych i na pomoc od Rządu dlatego, że byliby uprzywilejowani. Nie wiem, dlaczego, na czem właśnie polegać ma to uprzywilejowanie. Dla pana Ministra właściwości narodowe nie istnieją. Pan Minister widzi przed sobą tylko obywateli, tylko jednostki, związane z sobą jedynie przynależnością do Państwa. Jednakże faktem jest, że są różne narodowości i te narodowości mają różne aspiracje, różne dążenia i w różny sposób chcą się rządzić, chcą kształtować swoje sprawy, stanowić o swoim losie.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#AntinHorbaczewski">Nie chcę wdawać się w teoretyczne rozstrząsanie tej kwestii, ale pozwolę sobie przytoczyć jedno, że wszystkie traktaty, będące w związku z likwidacją wielkiej wojny światowej, uznają odrębności i właściwości rasowe, narodowościowe, językowe, religijne i podkreślają obowiązek szanowania tych właściwości. I nieuznawanie tych właściwości narodowych, tych odrębności etnicznych, było motywem niewłaściwych i krzywdzących naród ukraiński aktów państwowych, a w następstwie negatywnej ze strony ludności ukraińskiej reakcji.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#AntinHorbaczewski">Obserwując nasze życie społeczne, musimy stwierdzić fakt bardzo bolesny, że młodzież nasza zamiast uczyć się w uczelniach średnich czy wyższych, zapełnia więzienia. Uniwersytet jest przeniesiony do kryminału. Prawda, otrzymam odpowiedź na to, że dostali się tam dlatego, że dopuścili się takich czynów karygodnych, za które kodeks naznacza taką a taką karę; tu już sąd wypowiedział swoje słowo. Ale, proszę Wysokiej Izby, sąd sądzi fakty zewnętrzne, sądzi to, co kto zrobił, i nakłada karę, jaką przepisuje kodeks. Jednak sąd nie bada i nie może zbadać podłoża, na jakim wzrosło naruszenie prawa, nie może rozstrzygać kwestii, dlaczego się coś stało. Te liczne fakty naruszania prawnego porządku ze strony młodzieży tłumaczą się tylko tem, że czynniki rządzące, Rząd, nie spełnił żądań, które się należały ukraińskiemu narodowi. Proszę Wysokiego Senatu, ta młodzież jest świadkiem tego, jak się prowadzi walkę o prawne stanowisko ukraińskiego narodu w płaszczyźnie legalnej, i widzą ci młodzi ludzie, że legalna walka nie doprowadza do żadnego rezultatu. A młodzież, bardziej wrażliwa, niż starsze pokolenie, porywa się do protestu, może w niewłaściwej formie. I jesteśmy teraz w zaczarowanem kole; szukamy wyjścia, ale to wyjście znaleźć się może tylko wtedy, gdy się zmienią warunki naszego bytowania.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#AntinHorbaczewski">Z ust p. Premiera padły w Sejmie znamienne słowa, stwierdzające, że w tej atmosferze, w jakiej obecnie się znajdujemy, ponoszą winę nie tylko sami Ukraińcy, że należałoby dążyć do zmiany tych stosunków. Chcemy wierzyć, że oświadczenie p. Premiera, nacechowane szczerością, jest wypływem rzetelnej oceny naszych stosunków. Niestety, ja muszę stwierdzić, że to, co się dzieje w kraju, co się dzieje na prowincji, na tym terenie, gdzie rozgrywają się te współczesne dramaty, zupełnie nie harmonizuje z tem oświadczeniem i słowami p. Premiera.</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#AntinHorbaczewski">Takie refleksje nasuwają się nam przy obserwacji naszych stosunków politycznych na froncie wewnętrznym i te refleksje zniewalają nas do oświadczenia, że głosować będziemy przeciw budżetowi.</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#AntinHorbaczewski">W dziedzinie polityki zagranicznej zaznaczyły się dwa fakty większej doniosłości, a mianowicie pakt o nieagresji, zawarty z Rzeszą Niemiecką, i podobny pakt o nieagresji z Z. S. S. R. Pakt z Rzeszą Niemiecką nie ma żadnego stosunku do naszej sprawy, do sprawy ukraińskiej i jest dla nas obojętny. Natomiast pakt, zawarty z Sowietami, budzi w nas poważne zaniepokojenie. Proszę Panów, znane są powszechnie fakty, charakteryzujące sowieckie stosunki na podstawie relacyj bezstronnej prasy zagranicznej, angielskiej, amerykańskiej i francuskiej. Fakty te są tego rodzaju, że rzeczywiście dają nam obraz paradoksalny: w kraju najżyźniejszym w Europie, płynącym, jak powiadano dawniej, mlekiem i miodem, zaszły fakty milionowego wymierania ludzi z głodu, chociaż, jak to urzędowe rosyjskie źródła stwierdzają, w tym roku był właśnie rekordowy urodzaj. Nie chcę dotykać przyczyn tego zjawiska, ale kto bezstronnie śledził, co się tam dzieje, mógł stwierdzić rzeczywiście coś niebywałego.</u>
<u xml:id="u-27.17" who="#AntinHorbaczewski">Pakt o nieagresji z Rosją Sowiecką, czy jak się tam nazywa, Związkiem Socjalistycznych Republik Rad był chronologicznie pierwszy przed niemieckim, a po pakcie niemieckim został uzupełniony nowemi klauzulami i dodatkami. Tajność dyplomacji nie pozwala nam dokładnie zorientować się w tekstach i w tych postanowieniach, nie mówiąc także o tem, że są tam pewno dodatkowe czy tajne układy, które nigdy nie będą ogłoszone. Ale mamy w pamięci podobny pakt ze stycznia 1667 roku, zawarty w Andruszowie, pakt, zawarty także między Rosją a Polską. Przedmiotem tego paktu był podział ziem ukraińskich między Polską i Rosją. Fakt historyczny dla nas bardzo smutny, ale ja nie wiem, czy nie był to dobry wzór robienia podziału dla późniejszych rozbiorów Polski. Samo przez się zupełnie jest naturalne, że wtedy ziemie ukraińskie bardzo ucierpiały, ale czy ten pakt nie zawierał zarodków późniejszych wstrząsów dla Polski, to także jest kwestią, nad którą można debatować.</u>
<u xml:id="u-27.18" who="#AntinHorbaczewski">Jednak proszę Wysokiego Senatu, pozwalam sobie zwrócić na jedno uwagę, na to, co już przytaczałem, mianowicie, że współkontrahent Rzeczypospolitej prowadzi na Ukrainie administrację takiemi metodami, że budzą one poważne pytanie, czy też można opierać się na jego zapewnieniach, czy można liczyć na trwałość i ważność tej umowy. Nie jestem powołany do tego, aby dawać ocenę paktu ze stanowiska interesów Polski, ale muszę skonstatować, że ten pakt jest wielce bolesny i niekorzystny dla moich współbraci, którzy mieszkają tam, na terytorium wielkiej Ukrainy.</u>
<u xml:id="u-27.19" who="#AntinHorbaczewski">W takim stanie rzeczy musimy pociągnięcie, którego wynikiem był pakt o nieagresji, zawarty z Sowietami, uważać za nieszczęśliwe i niekorzystne. I uważam, że jest moim obowiązkiem podnieść tu z tego miejsca przeciw temu paktowi uroczysty protest.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Michejda.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#SMichejda">Wysoka Izbo! Na tle rozprawy budżetowej w ciałach ustawodawczych wyraźnie zarysowuje się istota współpracy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem na odcinku parlamentarnym, a odbiciem jej i pewnego rodzaju synteza są sprawozdania referentów budżetowych. Istota ta zasadniczo i głównie polega na uchwalaniu, ściślej jeszcze, na przyjmowaniu do wiadomości przedłożonego przez Rząd preliminarza w formie uchwały ciał parlamentarnych i właściwie w tezach konstytucyjnych p. Wicemarszałka Cara zgodnie z istotą rzeczy słowo „ustalanie” budżetu przez Sejm należałoby zmienić na „przyjmowanie do wiadomości”.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#SMichejda">Dalszemi funkcjami tej współpracy są: zlecone nastawienie się do opozycji i przyjęcie, oraz przejęcie się punktem widzenia Rządu na wszystkie sprawy i wreszcie sugerowanie całej Rzeczypospolitej, że każde działanie Rządu w przeszłości i w przyszłości opiera się o prawidłową koncepcję, że metody postępowania są trafne i konsekwentne i że, jak mówi generalny referent Sejmu, obok racji stanu politycznej wykuwa Rząd rację gospodarczą Państwa Polskiego i wprowadza ją w życie. A więc odnośnie do opozycji współpraca Bloku Bezpartyjnego z Rządem polega na systematycznem uniemożliwianiu jej wnikania w istotę budżetu, chociażby przez usuwanie jej od referatów budżetowych, i pozbawianie jej w ten sposób jednej z podstaw do wykonywania kontroli parlamentarnej.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#SMichejda">Polega ta współpraca następnie na obronie jakoby z urzędu Rządu, no i państwowości, bo dla B. B. to to samo, przed tak zwanemi atakami, insynuacjami i zarzutami opozycji, jakiejkolwiekby one były natury; polega na stwierdzaniu stereotypowem jałowości argumentów i nierzeczowości krytyki opozycyjnej, choćby najpoważniejszej i najistotniejszej, polega często na zaprzeczaniu gołosłownem oczywistym faktom i cyfrom. To jedna kategoria zadań. Druga kategoria, to ujmowanie zjawisk i problemów, tak jak je widzi i ocenia Rząd, a więc wspólnie z Rządem współpracując B. B. uważa, że już dawno przeszedł okres kryzysu, już dawno widział on „dno kryzysu”, drugi już rok znajduje się w stanie depresji, po której „krzywa koniunktury zwykła się podnosić”, według zeszłorocznych słów generalnego referenta w Senacie. Tego rodzaju nastawienie psychiczne Rządu i Bloku w czem ma swoje motywy? Opiera się w małostkowy doprawdy sposób o objawy subtelnych wahań na rynku pieniężnym i lokacyjnym, opiera się o objawy ułamkowych wahań wskaźnika cen, wskaźnika ruchu inwestycyjnego, wskaźnika produkcji, czy też obrotów, opiera się przedewszystkiem, mówiąc słowami p. generalnego referenta Sejmu, o jednakowe niemal oświetlenie sytuacji przez pp. referentów resortów gospodarczych i pp. Ministrów tych resortów w ten sposób, że jest ona, to znaczy sytuacja, lepsza, niż poprzednio. Jednakowe niemal oświetlenie przez wszystkie miarodajne czynniki! Jednakowa zgoła długość fali, doprawdy niemal Hitlera „Gleichsschaltung”. Równolegle biegnie fala obowiązkowego uznania i zachwytu, to trzecia grupa czynności współpracy Bloku z Rządem. A więc panowie posłowie padają sobie w objęcia, płaczą z radości, rzucają się jeden drugiemu na szyję, bo zrobili „kawał” i z tez zrobili Konstytucję, stwarzając w ten prosty sposób w oka mgnieniu ustrój nowy na rozkaz.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, proszę nie używać takich słów, jak „kawał”. Już zwracałem uwagę, że nie należy podejmować w tej Wysokiej Izbie krytyki przeprowadzenia Konstytucji ze względów, które już wyjaśniłem.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#SMichejda">Panowie posłowie zacierają ręce, bo ustawodawstwo przekazali Rządowi i mogą jechać do domu. Rząd oświadczył wolę utrzymania równowagi budżetowej, więc równowaga będzie nadal utrzymana, a deficyt od r. 1930 i 1931 za 4 lata wynosi tylko 900 milj. zł. Rząd wyraził decyzję i wolę utrzymania dotychczasowej polityki walutowej, więc stałość waluty będzie utrzymana, jak gdyby nasze zagadnienie gospodarcze sprowadzało się wyłącznie do kwestii obiegu pieniężnego i waluty.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#SMichejda">Czyż można powątpiewać o celowości i skuteczności poczynań Rządu w dziedzinie rolnictwa, pyta radośnie p. referent generalny budżetu Sejmu wtedy, kiedy sami członkowie Bloku Bezpartyjnego określają straty wartości produkcji rolnej ostatniego roku jako bliskie wartości całego obiegu pieniężnego Banku Polskiego, kiedy wskutek pogłębiającej się w zawrotnem tempie dewastacji rolnictwa zbliżamy się szybkim krokiem do niewystarczalności produkcji rolniczej. Z szaloną rozkoszą zamyka Rząd od dwóch lat słynne nożyce, a uchwycenie faktyczne równowagi między produkcją rolną a przemysłową sunie w odległą dal. Triumfalnie „Współpraca” obnosi hasło walki z kartelami po całej Polsce, a kartele dalej łupią skórę najszerszych mas ludności. Na wszystkich frontach, wszystkiemi „funduszami” prowadzi się walkę z bezrobociem, a bezrobocie i nędza osiągnęły w Polsce nienotowane dotychczas rozmiary. Nawet zapędy fiskalne dają pole do zachwytu, bo oto p. referent generalny Sejmu odkrył w Ministerstwie Skarbu tendencję — risum teneatis amici — niewypompowania środków pieniężnych z ludności aż do dna, a równocześnie wprowadza się coraz nowe obciążenia i rozszerza się stale podstawy wymiaru istniejących podatków, pomimo ogólnej świadomości, że żadne nowe podatki czy opłaty więcej, niż dotychczas, Skarbowi nie dadzą, bo dać nie mogą.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#SMichejda">W ten sposób przy współpracującem uznaniu i zachwycie Bloku Bezpartyjnego wykuwa Rząd gospodarczą rację stanu Państwa Polskiego i wprowadza ją w życie. Charakter tej współpracy Bloku Bezpartyjnego z Rządem nie może się zmienić, dopóki większość sejmowa jest emanacją Rządu, póki większość sejmowa jest wyłoniona z grupy rządzącej elity i przed nią tylko odpowiedzialna.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#SMichejda">Budżet o kwocie 2.184 miliony zł. w wydatkach według zdania Rządu i referentów poszczególnych działów zredukowany jest do niezbędnego minimum i nie dopuszcza dalszych ograniczeń. Jeżeli przyjmiemy cyfrę budżetu z roku 1928/29, a więc ostatniego roku przed kryzysem, z kwotą w wydatkach 2.841 milionów zł. za równe 100, to budżety w latach następnych arytmetycznie przedstawiają wskaźniki: za 1929/30 r. 105,3, następne lata 1930/31 r. 98,6, 1931/32 r. 86,8, 1932/33 r. 86,3, 1933/34 r. 86,2 i obecny preliminarz wskaźnik 76,8, a więc arytmetyczna redukcja wynosi w stosunku do budżetu z roku 1928/29–23,2%, czyli o 657 milionów mniej.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#SMichejda">Pomijając różnice w zestawieniu poszczególnych budżetów i przyjmując, że części składowe są identyczne, należy ogólną wysokość wydatków obecnego budżetu poza ujęciem czysto arytmetycznem oświetlić na tle obecnego systemu gospodarstwa krajowego, bo tak postawione ujęcie da nam dopiero właściwe pojęcie o sytuacji Państwa. Zapytuję więc, jaka jest realna wartość budżetu w stosunku do zwiększonej siły nabywczej złotego, co Skarb Państwa za zredukowane wpływy nabyć może, jaki jest stosunek budżetu do spadku cen. Postawię dalej pytanie, jaki jest stosunek budżetu do ogólnego poziomu życia gospodarczego, do produkcji przemysłowej, do obrotów handlowych. Ustaliwszy wskaźnik dla budżetu z roku 1928/29 jako punkt wyjścia w wysokości 2841 milionów na 100, a wskaźnik cen hurtowych, wskaźnik produkcji, obrotów i t. d. w tymże roku 1928/29 również na 100, dochodzimy do następujących cyfr. W stosunku do ogólnego spadku cen hurtowych, wskaźnik z roku 1933 wynosi 54,9, budżet obecny winien wynosić 1.559 milj. zamiast 2.184 milj.; w stosunku do spadku cen artykułów sprzedawanych bezpośrednio przez rolników — wskaźnik 42,6 powinien wynosić 1.209 milj. zł.; w stosunku do spadku cen artykułów nabywanych przez rolników powinien wynosić 2.070 milj., (wskaźnik 72,9); w stosunku do spadku cen artykułów przemysłowych — wskaźnik 61,1 — winien wynosić 1.735 milj.; w stosunku do stanu produkcji przemysłowej — wskaźnik ogólny 55,4 — winien wynosić 1.573 milj. zł.; w stosunku do stanu obrotów handlowych — (wskaźnik 40,4) — winien wynosić 1.147 milj.; w stosunku do ruchu inwestycyjnego — (wskaźnik ogólny 26,2) — winien wynosić 744 milj. zł. W oparciu o podstawowe elementy gospodarcze winien więc budżet obecny wynosić w przecięciu 1.434 milj. zł., (wynosi 2.184 milj. zł.), stanąwszy na stanowisku, że budżet powinien rozwijać się równomiernie z gospodarstwem. Skarb Państwa za kwotę preliminowaną na wydatki 2.184 milj. zł. mógłby nabyć dziś artykułów o — ⅓ więcej, niż Skarb Państwa w r. 1928 za ówczesne 2.841 milj. zł.; mógłby nabyć artykułów sprzedawanych bezpośrednio przez rolników dwa razy tyle, jak w roku 1928, materiałów budowlanych nabyłby dzisiaj półtora raza tyle, jak w r. 1928, natomiast soli kupiłby już tylko tę samą ilość, tytoniu kupiłby o — ⅙ mniej, a surowców i półfabrykatów skartelizowanych o mniej, niż w r. 1928 za cenę wyższą o 657 milionów od budżetu obecnego.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#SMichejda">Ustalmy jeszcze, jak w poszczególnych latach na tle każdoczesnej sytuacji gospodarczej równolegle do obniżenia się poziomu naszego życia gospodarczego winne były wyglądać nasze budżety w wydatkach. Przyjmując rok 1928/29 z sumą 2.841 milj. przy nadwyżce 167 milionów w dochodach za zgodny z ówczesną ogólną sytuacją gospodarczą, budżet na rok 1930/31 winien być ustalony na kwotę 2.653 milj., faktyczna wysokość wynosiła 2.801 milj., w r. 1931/32 na 2.233 milj., faktyczna wysokość wynosiła 2.467 milionów, w r. 1932/33 na 1.835 milj., faktyczna wysokość wynosiła 2.452 milj., w r. 1933/34 na 1.543 milj., faktyczna wysokość wynosiła 2.450 milj., budżet na rok 1934/35, jak powiedziałem na 1.434 milj., faktyczna wysokość wynosiła 2.184 milj. Redukcja arytmetyczna obecnego budżetu w stosunku do roku 1928/29 wynosi 657 milj. zł, życiowo, zgodnie z obniżeniem się ogólnego poziomu gospodarczego i dochodu społecznego powinna wynosić 1.407 milj. zł. Taka jest rozpiętość między arytmetyką a życiem. Cyfry te mówią wielką i wyraźną mową i dowodzą, jak przewidujące było stanowisko grup opozycyjnych w poprzednich dyskusjach budżetowych, jak słuszna była ocena sytuacji i rozwoju wypadków, jak rzeczowa była krytyka.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#SMichejda">Pomimo tej szalonej rozpiętości między spadkiem cen i poziomem gospodarczym, a wydatkami Państwa, rozpiętości wzrastającej z roku na rok w cyfrowem ujęciu w stosunku 1:1,5:4:6:5 zahamowanej dopiero w obecnym preliminarzu, Skarb dzięki bezwzględnej i bezdusznej sprawności maszyny podatkowej nie doznał zawodu, konsekwencje jednak tej dysproporcji doprowadziły nas do katastrofy.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#SMichejda">P. generalny referent budżetu w zeszłym roku w związku ze zmianą układu preliminarza i wprowadzeniem do budżetu osobnej grupy „Fundusze” zauważył z zadowoleniem, że zmiana ta realizuje zasadę powszechności i jedności budżetu tak, że teraz bez wyjątku i wszystkie dochody i wszystkie wydatki Państwa figurują w budżecie. Niestety, to niezupełnie jest zgodne z faktycznym stanem. Preliminarz jest tak ułożony, aby utrudnić zdanie sobie sprawy ze stanu gospodarki skarbowej.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#SMichejda">Szereg podatków państwowych nie jest wykazany w dochodach budżetowych, gdyż wpływają one na rzecz funduszów, jak naprzykład na rzecz Państwowego Funduszu Drogowego, Funduszu Pracy, Funduszu rozbudowy miast i t. d.; te fundusze uskuteczniają wydatki, które nie figurują w wydatkach państwowych. Jest to metoda parcelacji budżetu państwowego. Aby sobie zdać sprawę z wysokości dochodów i wydatków państwowych, należy dodać do dochodów państwowych wykazane w preliminarzu dochody poszczególnych funduszów. Sprawa jednak nie jest taka prosta. Fundusze znajdują się w rozmaitych, powikłanych niezmiernie, stosunkach, jak naprzykład: Państwowy Fundusz Gospodarczy przekazał swe środki Państwowemu Funduszowi Budowlanemu, Fundusz Rozbudowy Miast wpłacał część swoich dochodów na Państwowy Fundusz Budowlany, Fundusz Pracy wpłacał na konto Państwowego Funduszu Drogowego, Fundusz Inwestycyjny przekazuje swe dochody Funduszowi Pracy, Państwowy Fundusz Drogowy wpłacił pewne sumy na Fundusz Pożyczkowo-Drogowy. Stosunki pokrewieństwa między poszczególnemi funduszami stają się niezmiernie skomplikowane i wskutek tego mechaniczne dodanie dochodów funduszy do dochodów państwowych i wydatków funduszy do wydatków państwowych naraża na błąd podwójnego liczenia poszczególnych pozycyj. Dlatego zdanie sobie sprawy z całości dochodów państwowych i z całości wydatków państwowych jest niezmiernie trudne. Uważamy, że preliminarz budżetowy powinien zawierać obliczenie, któreby dopiero pozwoliło na zdanie sobie sprawy z rozmiarów naszego budżetu.</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#SMichejda">Po raz pierwszy w preliminarzu budżetowym podano bilanse funduszów. Jeszcze niedawno fundusze te, administrowane przez banki państwowe, były zawarte w ich ogólnych bilansach, co zaciemniało nie tylko stan funduszy, ale i bilanse banków państwowych.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#SMichejda">Oprócz funduszy istnieją wyodrębnione, a często skomercjalizowane przedsiębiorstwa państwowe, jak np. Kolej, Poczta i Telegraf, Lasy Państwowe i szereg innych przedsiębiorstw, w tem przemysłowe, jak np. Mościce, Państwowe Zakłady Uzbrojenia i t. d. Przedsiębiorstwa te korzystają z kredytów w bankach państwowych. Może jednym z najciekawszych jest fakt, że przedsiębiorstwo Poczta i Telegraf korzysta z kredytu kilkudziesięcio-milionowego w Pocztowej Kasie Oszczędności. Wpływy na rachunek P. K. O. przez urzędy pocztowe wykazują znaczną nadwyżkę nad wypłatami, zleconemi przez P. K. O. urzędom pocztowym. W ten sposób P. K. O. udziela kredytu przedsiębiorstwu Poczta i Telegraf. Wynikł nawet z tego powodu spór między P. K. O. a Pocztą i Telegrafem, ponieważ P. K. O. chciała pobierać procenty od udzielonego kredytu, przeciw czemu zaprotestowała Poczta i Telegraf. W gruncie rzeczy pieniądze, uzyskane z wkładów złożonych w P. K. O., poszły poprzez Pocztę i Telegraf na zasilenie budżetu państwowego.</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#SMichejda">Monopole państwowe, jako wyodrębnione przedsiębiorstwa, zaciągają pożyczki w bankach państwowych. Tak np. jeden z monopolów wystawił weksel, który został zażyrowany przez Państwowy Bank Rolny i zdyskontowany przez Bank Polski. Oczywiście nigdzie nie jest uwidocznione, że wpłata monopolu do Skarbu jest rezultatem zaciągniętego przez monopol kredytu. W ten sposób wpłaty Monopolów i różnych przedsiębiorstw państwowych niekoniecznie pochodzą z ich dochodów, lecz z tranzakcyj kredytowych, przez nie zawartych. Mamy tu do czynienia z sytuacją niezmiernie powikłaną, przedsiębiorstwa państwowe zaciągają kredyt i to, co wpłacają do Skarbu, jest ich dochodem tylko dlatego, że niektóre wydatki przedsiębiorstw państwowych zostały sfinansowane w trybie operacyj kredytowych.</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#SMichejda">Obdłużenie przedsiębiorstw państwowych jest uprawiane i wobec zagranicy; Monopol Tytoniowy jest stale winien poważniejsze sumy za tytoń surowy. Wreszcie Skarb Państwa przed zaciągnięciem ostatniej pożyczki wewnętrznej korzystał przed 1-szym każdego miesiąca z kredytu w banku Francusko-Polskim i w innym banku francuskim. Wszyscy wiemy o tem, że Skarb Państwa korzysta z kredytu w Banku Polskim, który coraz bardziej staje się z czasem kasą skarbową. Ministerstwo Komunikacji jest winne różnym swym dostawcom, którzy otrzymują kredyt w Banku Polskim w gruncie rzeczy na podkład tych zobowiązań Ministerstwa Komunikacji.</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#SMichejda">Trudno w tych warunkach ujmować liczbowo stan finansowy na tle budżetu państwowego. Rozmaite stosunki pokrewieństwa między funduszami, przedsiębiorstwami państwowemi, bankami państwowemi, Bankiem Polskim, szereg tranzakcyj kredytowych, zawieranych między nimi sprawia, że stosunki te są jeszcze bardziej zawikłane, niż w koncernie Kreugera. Brak przejrzystości w państwowej gospodarce budżetowej i skarbowej nie pozwala na operowanie ścisłemi cyframi.</u>
<u xml:id="u-31.14" who="#SMichejda">Dodać należy, że inny jeszcze czynnik zaciemnia stan gospodarki państwowej, mianowicie Państwo stale przerzuca na samorządy różne wydatki i odbiera im różne źródła dochodów. Ażeby więc zdać sobie sprawę z państwowej sytuacji budżetowej, należy mieć na oku stale pogarszający się stan gospodarki samorządowej. Wiadomo, że samorządy walczą z nadmiernem krótkoterminowem i długoterminowem obdłużeniem, w szeregu samorządów dostawcy nie są płaceni, urzędnicy otrzymują pensję ze znacznem opóźnieniem. Szczególnie w tej chwili, gdy prawa samorządu są ograniczane, gdy samorządy są poddawane coraz ściślejszemu dozorowi i kierownictwu władz państwowych, należy przy badaniu budżetu państwowego pamiętać wciąż o deficytach samorządowych, gdyż sprawa ta zagadnienia budżetowe wikła jeszcze więcej. Samorządy za przykładem Państwa, korzystającego z kredytów w bankach państwowych przez przedsiębiorstwa państwowe, zaciągają kredyty w komunalnych kasach oszczędności, za pośrednictwem swych przedsiębiorstw do wysokości idącej daleko ponad normę prawną obowiązującą samorządy to jest 15% wkładów. Wytwarza się w ten sposób sytuacja, że związek poręczający ręczy sam za siebie. Istnieje na Pomorzu samorząd (miasto Wąbrzeźno), którego dług w K. K. O. wynosi 140.000 zł, wkłady tej instytucji wynoszą 188.000 zł, kapitały własne wraz z kapitałem zakładowym 94.000 zł, suma bilansu 637.000 zł, a jeden jedyny dłużnik, związek poręczający pożarł 75% wkładów. W tych warunkach siłą faktu zastanowić się trzeba nad wartością odpowiedzialności związków poręczających za zobowiązania w K. K. O.</u>
<u xml:id="u-31.15" who="#SMichejda">Na Pomorzu sytuacja tych kas z małemi wyjątkami jest bardzo ciężka, a przecież odpowiadają one za wkłady oszczędnościowe 98.830 osób w łącznej sumie 33.554.000 zł, w 1933 r., a w 1932 r. 33.937.000 zł. Nawiasem zauważę, że jedna z tych jaskółek, zwiastujących pono poprawę, mianowicie wzrost wkładów oszczędnościowych na Pomorzu przynajmniej zawodzi, zawodzi zresztą według oficjalnych danych instytutu badania koniunktur gospodarczych za rok 1933 tak samo w całem Państwie.</u>
<u xml:id="u-31.16" who="#SMichejda">Niech wyjątkowo i opozycji będzie wolno sprostować przytoczone w dyskusji przez B. B. argumenty. Zakres działalności tych kas, przekraczający daleko ramy obowiązującego je statutu, szkodliwe wpływy i nacisk władz, rozbudowa aparatu administracyjnego, lekkomyślne udzielanie niezabezpieczonych dostatecznie pożyczek, przedewszystkiem wielkiej własności rolnej, polityka kredytowa pod kątem widzenia politycznym, a nie finansowym, ogólna polityka finansowa Rządu na tle obecnych warunków gospodarczych musiały doprowadzić szereg tych instytucyj do załamania. Istnieje na Pomorzu kasa o kapitale zakładowym 10.000 zł, funduszu rezerwowym 154.000 zł, wkładach oszczędnościowych 665.000 zł i kosztach handlowych 70.000 zł. Jest to Kościerzyna, której bilans za rok 1932 wykazał straty w sumie 168.336 zł 61 gr. Na czele jej stał komisarz, później okazało się, że straty komisarskie za rok 1932 wynosiły właściwie 500.000 zł, a za rok 1933 dalsze 200.000 zł. Zobowiązania te przejąć musiał powiat. Załamała się kasa, która uległa czynnikom decydującym, chcącym ratować ze względów politycznych inną instytucję bankową, poświęcając 73.029 zł 29 gr. Ze stratą pracuje inna kasa, istniejąca 76 lat, której straty w jednym roku na kursie papierów wartościowych wyniosły 48.730 zł, w której poza tem związek poręczający, skutkiem gospodarki starosty w powiecie, zadłużył się na 35,33% wkładów. Koszta handlowe niektórych kas dochodzą maksymalnie do 7,41% w stosunku do sumy bilansowej, przeciętnie na całem Pomorzu wynoszą 2,27%. Koszta handlowe w stosunku do kapitałów własnych wynoszą 50, 100, ba, w jednej kasie 700%, gdy przeciętna wynosi 17,73%, w stosunku do wkładów dochodzi do 23,25%, kiedy przeciętna wynosi 5,96%.</u>
<u xml:id="u-31.17" who="#SMichejda">Stosunki te chyba zdrowe nie są. Nie wiem tylko, co robi władza nadzorcza, winna i odpowiedzialna za ten stan rzeczy. Na jednej płaszczyźnie z poręczeniami samorządu za wkłady w K. K. O. balansuje poręczenie Państwa za wkłady w P. K. O. i za fundusze ubezpieczeń społecznych. Jak wiadomo, listy zastawne i obligacje, emitowane przez banki państwowe, a więc przez Bank Gospodarstwa Krajowego i Państwowy Bank Rolny, są poręczone przez Państwo; znaczne pakiety tych papierów wartościowych znajdują się w P. K. O. i w instytucjach ubezpieczeń społecznych. Na podstawie rozporządzenia z dnia 6 lutego 1933 (Dz. U. Nr. 7) w sprawie oprocentowania i okresów umorzenia listów zastawnych oraz obligacyj, stanowiących własność instytucyj prawa publicznego, instytucyj państwowych i Skarbu Państwa obniżono procenty od powyższych listów zastawnych i obligacyj, a zatem od tych papierów wartościowych, za które Państwo poręczyło, że procenty od tych papierów wartościowych będą skrupulatnie wypłacane. Widzimy zatem, ile jest warta poręka państwowa. Należy dodać, że to obniżenie procentów, poręczonych przez Państwo, stosuje się tylko do drobnych oszczędności, złożonych w P. K. O. i w zakładach ubezpieczeń społecznych.</u>
<u xml:id="u-31.18" who="#komentarz">(Minister Skarbu: Nieprawda.)</u>
<u xml:id="u-31.19" who="#SMichejda">Ludzie zamożni, których stać było na samodzielne kupienie listów zastawnych i obligacyj Banku Gospodarstwa Krajowego i Państwowego Banku Rolnego, nadal będą otrzymywali całkowite procenty; ci nie podlegają rozporządzeniu o obniżeniu procentów. Straty więc z tego obniżenia procentów ponoszą tylko drobne oszczędności, złożone w P. K. O., od których stopniowo obniża się wskutek tego procent, ponoszą zakłady ubezpieczeń społecznych. Trudności, w jakich znajdują się instytucje ubezpieczeń społecznych, są w części skutkiem tego, że Państwo nie dotrzymuje udzielonej gwarancji i zarządza, że od listów zastawnych i obligacyj, wypuszczonych przez banki państwowe, instytucje ubezpieczeniowe pobierają niższy od oznaczonego procent. Stan drobnych oszczędności, złożonych w P. K. O., i stan funduszów ubezpieczeniowych, zebranych z wkładek ludności najemnej, napawa nas w tych warunkach podrywania zaufania do gwarancji państwowej przez Rząd głęboką troską i obawą.</u>
<u xml:id="u-31.20" who="#SMichejda">Na tle gospodarczych naszych warunków wartość preliminarza budżetowego specjalnego nabiera jeszcze znaczenia w stosunku jego do przedsiębiorczości państwowej, zataczającej coraz szersze kręgi, dzielącej w swych rezultatach logicznie losy przedsiębiorczości prywatnej kosztem jednak samego Skarbu i społeczeństwa. Szkoda, że p. Minister Spraw Wewnętrznych nie może tak, jak nakazał samorządom wyzbycie się nierentownych przedsiębiorstw, nakazu identycznego wydać i Państwu. Arytmetyczne obniżanie budżetów lat ostatnich stało w rażącej dysproporcji do obniżania się życia gospodarczego i równolegle w wielkiej mierze także do dochodu społecznego. Wychodząc z nieścisłego zresztą założenia, bo już i tam dysproporcja była zachwiana, że r. 1928/29 w tem znaczeniu był rokiem równowagi, dysproporcja ta wyraża się we wskaźnikach: w r. 1930/31 wskaźnik arytmetyczny wynosi 98,6%, gospodarczy 93,3%, w r. 1931/32 wskaźnik arytmetyczny 86,8%, gospodarczy 78,5, w roku 1932/33 wskaźnik arytmetyczny 86,3, gospodarczy 64,5, w roku 1933/34 wskaźnik arytmetyczny 86,2, gospodarczy 54,3 i w preliminarzu obecnym wskaźnik arytmetyczny 76,8, gospodarczy 50,4.</u>
<u xml:id="u-31.21" who="#SMichejda">Stosunek dysproporcji w latach kolejno po sobie następujących można ująć cyfrowo szeregiem 5,3:8, 3:21,4:31,9:26,4. A więc dysproporcja pogłębiała się aż do roku ostatniego, obecny rok wykazuje nieznaczną poprawę. Widoczne jest, że ani kompresja wydatków do t. zw. niezbędnego minimum, ani też utrzymanie stałości waluty, ani wszystkie poczynania i wysiłki Rządu dotychczasowe, celem łagodzenia objawów najjaskrawszych niedomagań na poszczególnych odcinkach, ani nadzieje na „selekcję”, jak powiedział p. referent generalny budżetu w Sejmie, kapitałów zagranicznych, gdy kapitały te nie przypływają, a w dzikiem odpływają tempie, ni próżne nadzieje same nie są w stanie dać nam równowagi budżetu, równowagi życia. Ratunek dać może nam jedynie usunięcie przyczyny zła. Istotą zaś tęgo zła jest, że włada państwem samowolny system, wbrew woli a na zgubę narodu.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przywołuję Pana Senatora do porządku za użycie tych wyrazów.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#SMichejda">Pomorze nazwano osią międzynarodowej polityki europejskiej. W tej chwili aktualną wprawdzie osią jest Austria, pakt nasz bowiem z Niemcami i rozwój wypadków wyeliminował oś pomorską z europejskiej polityki międzynarodowej na lat 10, w złudnem przekonaniu, że można z tej osi pomorskiej w drodze pokojowej zrobić pomost, łączący duchowo i materialnie oba narody w historycznym ich pochodzie, w złudnem przekonaniu z jednej, w ślepej wierze w siłę duchowej i materialnej prężności rasy z drugiej strony.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#SMichejda">Mała historyczna dygresja. Fryderyk Wilhelm zabiegał o przymierze z Polską. Sejm czteroletni zawarł przymierze z Prusami dla zapewnienia Polsce sprzymierzeńca na wypadek wojny z Rosją. Mimo przymierza król pruski wraz z Rosją układa drugi rozbiór, wojska jego wkraczają do Poznania i mimo zbrojnego oporu do Torunia, powołując się na jakoby niespokojny stan umysłów w Polsce. Targowica uniemożliwia obronę kraju, licząc na Rosję, Rosja milczy, a kiedy w kraju przychodzi do opamiętania się, deklaracja wspólna Rosji i Prus ogłasza nowy podział Rzeczypospolitej dnia 9 kwietnia 1793 r.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#komentarz">(S. Evert: Wiemy z historii o tem.)</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#SMichejda">Tak skończyło się nasze przymierze z Prusami, które miało być gwarancją pokoju.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#SMichejda">Zawarty z Hitlerem pakt o nieagresji ma być gwarancją pokoju na lat 10. Granic nam nie zabezpiecza, bezpieczeństwa nie daje, kwestii „korytarza” nie rozwiązuje, sankcji nie zawiera, przed wojną nas nawet w ciągu 10-lecia nie chroni, a samo oświadczenie woli o nieagresji nie zwalnia nas od pogotowia wojennego i czujności, nie daje nam więcej od Locarna i paktu Brianda i Kelloga.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#SMichejda">Według określenia p. Ministra Spraw Zagranicznych umowa stworzyła odrazu podstawę do budowy trwalszych form dobrego sąsiedztwa, umowa charakteryzuje najlepiej tendencje obu rządów, a znaczeniem swem przerasta zwykłe stosunki sąsiedzkie. Z wynurzeń oficjalnych nie wiemy, jak nasz Rząd przedstawia sobie te trwalsze formy dobrego sąsiedztwa, nie wiemy, jakie są naszego Rządu tendencje, nie wiemy, dlaczego dokument ma przerastać swem znaczeniem zwykłe stosunki sąsiedzkie.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#SMichejda">Z wynurzeń natomiast samego wodza hitleryzmu i jego trabantów wiemy, jakie ich względem Polski zamierzenia. Nie tak dawno mówił Hitler wyraźnie: „Korytarz polski musi być zwrócony Niemcom, niema nic, coby naród niemiecki odczuwał bardziej jako niesprawiedliwość i co było by dla nas bardziej nie do przyjęcia. Zagadnienie to musi niedługo ulec rozwiązaniu”. To słowa — a równolegle przygotowuje się naród cały i przemysł w szalonem tempie i w granicach zgoła nieprawdopodobnych do wojny, której celem w psychozie odrodzonego przez rewolucję narodowo-socjalistyczną narodu jest „Welteroberung” i „Weltbeherrschung”.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#SMichejda">Ale z Polską niekoniecznie wojna, oświadcza bowiem Hitler: „Przyszłość pokaże, czy nie jest możliwe, aby Niemcy i Polska znalazły takie rozwiązanie sprawy korytarza, które byłoby do przyjęcia dla obu stron”, i... zawiera z Polską pakt o nieagresji na lat 10. A trabanci sugerują: Ponad lat 1000 żyją Niemcy i Polacy we wspólnocie politycznej i kulturalnej na ciasnych przestrzeniach, z Polską nigdy nie prowadzili wojny, pod Grunwaldem nie Polska, lecz stany pruskie zniszczyły zakon, polscy królowie sami sprowadzili Niemców, by stworzyć stan mieszczański, Niemcy wspólnie z Polakami stworzyli kulturę i cywilizację na ziemiach polskich, każdoczesny rozkwit Polski w ścisłej stał zależności od ustosunkowania się Polski do pokojowej, chwalebnej pracy obywateli Niemców. Polacy i Niemcy mogą i muszą żyć w pokoju obok i wśród siebie, granica bowiem językowa na wschodzie od lat tysiąca jest płynna i zmienna i wykreślić się nie da.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#SMichejda">To suggestie wzięte z przeszłości. A aktualnie: sfery inteligencji i sfery kupieckie w Polsce są bezwątpienia zainteresowane w niemiecko-polskiem porozumieniu (Ausgleich). Polska ludność rolnicza nigdy nie była nastawiona antyniemiecko. Takie są nastroje społeczeństwa polskiego według obserwacji hitlerowskiej. A jak oceniają wysłannicy Hitlera nastroje sfer decydujących w Warszawie? Znajdują zdumiewającą zgodność w ocenie zarówno duchowo-ideowych, jak politycznych zagadnień, mogącą stworzyć widoki polityczne z pomyślnemi możliwościami; znajdują, że kierownicy młodych Nie mieć i młodej Polski oddawna czują się pokrewni w swych usiłowaniach rozpoczęcia polityki dobrze rozważonego współdziałania. Odprężenie między Niemcami a Polską Marszałek Polski uważa za sprawę serca (der Marschall Polens ist aber auch mit dem Herzen dabei).</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#SMichejda">Taka ocena nastrojów sfer, kierujących polityką polską, upoważnia najbliższych współpracowników Hitlera do wniosku, że niedaleka jest chwila porozumienia, bo minęła doba małych, ograniczonych gospodarczo i politycznie obszarów narodowych, a przyszłość polityki zewnętrznej niemiecko-polskiej leży w wielkich polityczno-gospodarczych skupieniach, porozumienie zaś samo staje się największem, a może zgoła jedynem naprawdę naglącem zadaniem polskiej polityki zagranicznej. Dzisiejsze nieporozumienia, przypuśćmy sprawa granic, wobec tych perspektyw świetnej przyszłości niewiele przedstawiają wartości.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#SMichejda">Tak wyglądają te trwalsze formy dobrego sąsiedztwa, tak tendencje rządów, tak deklaracja o nieużywaniu przemocy, znaczeniem swem przerastająca zwykłe stosunki sąsiedzkie — jak określił to w swem expose p. Minister Spraw Zagranicznych — w interpretacji hitlerowskiej.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#SMichejda">Pisemny z Niemcami pakt uważamy za świstek papieru. Stoimy na stanowisku, że trwalsze formy dobrego sąsiedztwa z Niemcami są iluzją przed ostatecznem bezwzględnem uznaniem przez Hitlera naszych granic. Zwykłe nasze stosunki sąsiedzkie — boć przecież duch pangermanizmu jest istotą swoją zaprzeczeniem możliwości stosunków sąsiedzkich ponad zwykłą miarę międzynarodową — zwykłe stosunki, powiadam, mogą być regulowane w tych warunkach i bez paktu o nieagresji. Wobec znanych tendencyj Hitlera i ich propagandy, porozumienie i umowa dla samego Pomorza moralnego znaczenia nie ma i uspokojenia nie przyniesie. Mamy natomiast wrażenie, że pakt, dowodzący samodzielności polskiej polityki zagranicznej, uniezależnia ją od międzynarodowych wpływów i instytucyj tylko pozornie, w każdym zaś razie rozluźnia i osłabia nasz dotychczasowy, powiedzmy, francuski system obronny, czego dowody widzimy w już rozgrywających się na terenie Europy środkowej zmaganiach. Tyle o przymierzu.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#SMichejda">Budżet możecie Panowie uchwalić w tej czy innej formie. Życie przejdzie żywiołowo ponad Panów głowami.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Boguszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#StefanBoguszewski">Złodziejski chwyt, zastosowany przez Bezpartyjny Blok przy uchwalaniu w Sejmie tez konstytucyjnych...</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#komentarz">(Marszałek: Przywołuję Pana do porządku z zapisaniem do protokółu)</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#StefanBoguszewski">...jako projektu Konstytucji, najwyraziściej charakteryzuje polityczne metody działania nie tylko samego Bloku jako grupy parlamentarnej, lecz i całej rządzącej kliki, żerującej na nędzy milionów robotników i chłopów, na głodzie setek tysięcy rodzin urzędniczych, zmuszonych terorem do milczenia, korumpowanych systemem nagród i awansów.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#komentarz">(Marszałek: Po raz drugi przywołuję Pana Senatora do porządku.)</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#StefanBoguszewski">Klika ta stosuje takie same metody zarówno w stosunkach wewnętrznych, krajowych, jak i w stosunkach zagranicznych na terenie międzynarodowym. Zasłania się ona fikcją demokracji parlamentarnej, tak usilnie bronionej przez PPS i Stronnictwo Ludowe, które rzucając nierealizowane hasła rewolucyjne, czynnie współdziałają z faszystowskim rządem, chroniąc tą drogą i osobiste usytuowanie społeczne przywódców przed groźnem dla nich, jako popleczników kapitalizmu, uświadomieniem mas. Będziemy może mieli sposobność mówić oddzielnie o projekcie Konstytucji, jeśli wypadki do tego czasu nie potoczą się inaczej.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#StefanBoguszewski">Muszę nadmienić, że Rząd, opierając się na uprzywilejowanej wobec wszystkich innych funkcjonariuszy państwowych policji, na rozładowujących walkę robotników i chłopów stronnictwach t. zw. opozycyjnych, opracował projekt Konstytucji, mający zabezpieczyć jak najdłuższy, w ich mniemaniu wieczysty, okres rządzenia.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#komentarz">(Ustęp skreślony ze stenogramu przez Marszałka Senatu na podstawie art. 22 regulaminu.)</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Odbieram Panu głos.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt więcej do głosu się nie zapisał. Porządek dzienny wyczerpany. Na jutro wyznaczam posiedzenie na godzinę 3 po poł. z następującym porządkiem dziennym: Rozprawa szczegółowa nad preliminarzem budżetowym na r. 1934/35, mianowicie nad cz. 1 Prezydent, cz. 2 a i b Sejm i Senat, cz. 3 Kontrola Państwowa, cz. 4 Prezydjum Rady Ministrów, cz. 6 Ministerstwo Spraw Wojskowych i cz. 4 Fundusz Pracy.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 55.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>