text_structure.xml 264 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczący Marszałek Sejmu dr. Kazimierz Świtalski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#KazimierzŚwitalski">Otwieram posiedzenie. Protokół 127 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 128 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają pp. Borecki i Jaroszewiczowa. Listę mówców prowadzi p. Jaroszewiczowa.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1935/36 (druk nr 1000). Dalszy ciąg rozprawy ogólnej.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Langer.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#AntoniLanger">Proszę Panów! Budżet państwowy, wniesiony przez Rząd na okres od 1 kwietnia 1935 r. do 31 marca 1936 r. i uchwalony przez rządzącą większość Komisji Budżetowej, określa w wydatkach sumę 2.170.000.000 zł, natomiast w dochodach przewiduje 2.003.000.000 zł, czyli oficjalnie niedobór został określony na 167.834.000 zł. Przewidywane cyfry dochodów, jakie można będzie osiągnąć, jakie będzie można wycisnąć ze skołatanego gospodarczo społeczeństwa, są nacechowane i w tym budżecie dość przesadnym optymizmem; mają raczej charakter dekoracyjny, ażeby jako tako zasłonić ciężki stan gospodarczy kraju i wykazać, iż niedobór budżetowy będzie dość łatwy do pokrycia, ażeby w ten sposób podtrzymać pozory polepszenia, pozory oczywiście dalekie od mizernej rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#AntoniLanger">Coprawda w roku zeszłym Rząd przez poszczególnych ministrów jak również i przez referentów stwierdzał uroczyście, że oto już nastąpiła widoczna poprawa, idzie polepszenie, a kryzys niknie i dlatego można będzie nie zmniejszać ciężarów podatkowych, a nawet można sobie pozwolić na ich zwiększenie.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#AntoniLanger">Wtedy to p. Minister Skarbu w roku zeszłym oświadczył nam na Komisji Budżetowej, że nie chce dyskutować o tem, czy obciążenie gospodarstwa narodowego daninami publicznemi jest za wielkie, a natomiast zapowiedział, że nastąpi usprawnienie aparatu podatkowego i to przyczyni się do wzrostu dochodów. Pod tym względem p. Minister Skarbu dotrzymał przyrzeczenia, gdyż śruba podatkowa była coraz mocniej w ciągu roku przykręcana.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#AntoniLanger">W roku zeszłym p. generalny referent prorokował, że nastąpi polepszenie i będą nadwyżki, które powinny pozostać w społeczeństwie, gdyż nie należy, jak się wtedy wyraził, „wypompowywać środków pieniężnych aż do dna”.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#AntoniLanger">Rzeczywistość jednak okazała się daleką od proroctw i przewidywań, a wypompowywanie zasobów gospodarczych stawało się coraz gwałtowniejsze, osłabiające coraz bardziej tętno życia we wszystkich komórkach gospodarstwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#AntoniLanger">W tym zaś roku przy rozpatrywaniu budżetu na rok 1935/36 zarówno p. referent budżetu Ministerstwa Skarbu p. Hołyński, jak i generalny referent p. Miedziński starali się łagodzić, tłumaczyć i usprawiedliwiać istniejące bolączki życia gospodarczego, wyrażając po raz pierwszy niezadowolenie z polityki podatkowej Rządu.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#AntoniLanger">Kiedy od szeregu lat my, przedstawiciele chłopów, tej najpracowitszej warstwy narodu, zwracaliśmy uwagę Rządowi, jak i rządzącej większości sejmowej, że gospodarka groszem publicznym winna być jaknajbardziej oszczędna, celowa i oparta na przestrzeganiu praworządności, kiedy występowaliśmy stale przeciwko powiększaniu coraz to nowych podatków, tak ochoczo uchwalanych przez rządową większość w tym Sejmie i kiedy przedstawialiśmy obraz straszliwej nędzy, jaka się gnieździ na wsi, i brutalny sposób ściągania nadmiernie wysokich, a często niesprawiedliwie wymierzanych podatków z chłopów, — to zarówno Rząd jak i większość sejmowa mieli jedną jedyną odpowiedź na to wszystko, że to jest opozycyjna przesada, bo jest dobrze i nie może być wcale lepiej.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#AntoniLanger">Dziś dopiero p. referent generalny przypomniał sobie biednych płatników i sam woła w swojem sprawozdaniu: „Ostrożnie z nowemi podatkami i ich podwyższaniem, bo trzeba oszczędzać płatnika, który nie jest w stanie podołać ciężarom na niego nakładanym”. Rzeczywiście ta zasada słuszna powinna była obowiązywać ludzi rządzących stale, a nie tylko dziś w obliczu ruiny gospodarczej, no i kończącego swój żywot obecnego Sejmu, kiedy trzeba będzie zdać taki rachunek przed wynędzniałem społeczeństwem i trudno go będzie nadal łudzić brzękadłami dawnych obiecanek.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#AntoniLanger">Dobrze uczynił p. referent generalny, że choć po raz pierwszy wyraził niezadowolenie krytyczne z powodu polityki podatkowej Rządu, bo jest to do pewnego stopnia stwierdzenie bankructwa dotychczasowego systemu rządzenia, opartego na sile, lekceważącej zasady prawa, ładu i sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#AntoniLanger">Coprawda p. referent generalny potrafił przekonać Rząd o szkodliwości wprowadzenia nowego podatku w sumie 18 milionów zł pod nazwą „daniny szkolnej”, lecz p. Minister Skarbu zapowiedział jednocześnie, że choć się godzi na skreślenie daniny szkolnej, będzie jednak musiał w to miejsce wprowadzić jakieś nowe podatki.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#AntoniLanger">P. generalny referent, chcąc uzasadnić możliwości pokrycia deficytu, podsuwa projekt rozpisania nowej pożyczki narodowej, jako projekt, jak się wyraził „całkowicie realny”. Natomiast p. Minister Skarbu nie jest skłonny do rozpisywania nowej pożyczki wewnętrznej, zwłaszcza, że pewne sfery podsuwają myśl, czy nie możnaby było przeprowadzić oszczędności budżetowych przez rewizję wysokości dotychczasowych uposażeń urzędniczych.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#AntoniLanger">Z tego wynika, że poglądy na sposoby wyrównywania deficytów są rozbieżne i nieustalone, a natomiast istniejące ciężary podatkowe, przewidziane w budżecie, w gruncie rzeczy nie zostały zmniejszone i budżet zakrojony w wydatkach na sumę 2.170.000.000 zł nie wróży wcale rozluźnienia obciążeń podatkowych, a przeciwnie, świadczy, że ciężary podatkowe i śruba podatkowa coraz będą dotkliwsze. Budżet w takiej wysokości wydatków nie jest dostosowany do ciężkich warunków życia gospodarczego, w jakich znajdują się masy ludu rolnego, doprowadzone do dna nędzy, i to nie z winy ogólnego kryzysu światowego, jak w zeszłym roku dowodził nam p. referent generalny, ale głównie z winy wadliwej i bezprogramowej gospodarki Rządu, który swoim systemem nieliczenia się od szeregu lat z rzeczywistością życia doprowadził do tak ciężkiej katastrofy gospodarczej w Polsce, i to na wszystkich odcinkach życia.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#AntoniLanger">Dlatego też do samych platonicznych zapewnień o przestrzeganiu sprawiedliwego chociażby wymiaru ciężarów podatkowych mało mamy wiary i w szczerość tych zapewnień trudno nam wierzyć, skoro widzimy, że system rządzenia i gospodarowania traktuje do dzisiaj obywatela — chłopa, jako inwentarz państwowy, który ma być poddańczo posłuszny, według rozkazu zadowolony z tego wszystkiego, co z nim czyni rządząca biurokracja.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#AntoniLanger">To też zapewnienia same nie wystarczą, dopóki nie nastąpi gruntowna i zasadnicza zmiana dotychczasowego systemu rządzenia.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#AntoniLanger">Trzeba przywrócić siłę zachwianego prawa, oraz bezwzględne przestrzeganie zasad sprawiedliwości społecznej, której dzisiaj w Polsce, niestety, brak.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#AntoniLanger">O katastrofalnej sytuacji gospodarczej na wsi mówiliśmy wielokrotnie z wysokiej trybuny. Stałą a jedyną odpowiedzią ze strony rządzącej większości było oburzenie lub lekceważenie, że to, co mówimy, jest przesadą i że są to drobne bolączki chłopskie, któremi nie należy się zbytnio zajmować, ani przejmować.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#AntoniLanger">Otóż według Panów te drobne bolączki chłopskie są w gruncie rzeczy tragedią życiową dla całej Polski, albowiem 3,5 miliona gospodarstw wiejskich, pracując deficytowo, nie może pokryć swoich najelementarniejszych potrzeb życiowych, ale musi swoją wytwórczością, oddawaną za pół darmo, pokrywać potrzeby życiowe całego narodu, całego Państwa. Chłopi, ta najpracowitsza warstwa narodu, nazywana słusznie żywicielem Polski, dzisiaj ze szła do rzędu wynędzniałych pariasów, niezdolnych ani odpowiednio się wyżywić, ani przyodziać, a których rozwielmożniona biurokracja poniewiera, uważając za pośledni gatunek rodzaju ludzkiego. Wszyscy przyznają, że chłopi są cierpliwi, twardzi i wytrzymali w borykaniu się z nędzą, bo zawsze posiadali i posiadają w sobie głęboką wiarę w lepszą przyszłość, jednakże tę wiarę chłopa biurokracja bezmyślnie druzgoce przez poniewieranie jego godności ludzkiej i nieprzestrzeganie obowiązujących praw obywatelskich.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#AntoniLanger">Rozwój narodu, siła i powaga Państwa są ściśle uzależnione nie tylko od rozwoju życia gospodarczego, ale i od przestrzegania i poszanowania prawa przez tych, co sprawują władzę w Państwie. Nie potrzeba przytaczać litanii cyfr statystycznych, aby stwierdzić, że wyniszczenie gospodarcze ludności poczyniło olbrzymie postępy zarówno na wsi jak i w mieście. Fakt wyniszczenia gospodarczego naszego społeczeństwa trzeba brać za punkt wyjścia dla polityki gospodarczej i skarbowej. To, co uczynił Rząd, aby klęskę kryzysu powstrzymać, nie pozostaje w żadnym stosunku do tego, co należało i należy zrobić. Jesteśmy krajem niezamożnym o strukturze państwa rolniczego i w związku z tem dochód społeczny jest bardzo niski, zwłaszcza, gdy spadek cen wytwórczości rolnej pozostaje poniżej kosztów opłacalności, doprowadzając chłopów do wyjątkowej nędzy.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#AntoniLanger">Zamiast patrzeć na rozwój Polski ze stanowiska konieczności rozwoju chłopów pod względem gospodarczym i kulturalnym, jako jedynej podstawy trwałej i mocnej dla Państwa, robiono wszystko, aby chłopa sprowadzić do poniewierki człowieka niemal pańszczyźnianego, którego uważa się za jakiś inwentarz roboczy, a natomiast starano się dawać przywileje i wpływy na całokształt życia państwowego nikłej liczbowo garstce wielkich przemysłowców i wielkiego obszarnictwa oraz oddanej im wiernie biurokracji, uważającej siebie za nowy gatunek rządzącej szlachty.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#AntoniLanger">Przy rozpatrywaniu szczupłego budżetu Ministerstwa Rolnictwa na Komisji Budżetowej przebijała się zarówno w przemówieniu p. Ministra Rolnictwa, jak i referenta, zasadnicza nuta, że oto „politykę gospodarczą należy dostosować do potrzeb rolnictwa. Wtedy wyraziliśmy życzenie, ażeby ta zasada słuszna zaczęła obowiązywać i cały Rząd, gdyż dotychczas przewaga czynnika przemysłowego była i jest przytłaczająca i decydująca, zaś rolnictwo było i jest pozbawione głosu; a interesy rolników nie są brane należycie pod uwagę. Ministerstwo Przemysłu i Handlu wraz z Ministerstwem Skarbu bierze pod uwagę stale interes skartelizowanych przemysłowców, zyskowność eksporterów i importerów, a nie interes producentów rolnych. Mimo zapewnień Rządu, że wystąpi zdecydowanie przeciwko zdzierstwu skartelizowanych przemysłowców i ceny przemysłowe dostosuje do cen rolnych, starając się jednocześnie ceny produktów rolnych podnieść, wszystkie zapowiedzi okazały się ułudne. Fakt pozostaje faktem, że mamy z jednej strony niskie ceny wytwórczości rolnej, a z drugiej wysokie podatki, ściągane silą przez sekwestratorów, oraz wysokie ceny artykułów przemysłowych, a zwłaszcza monopolowych, bo te zniżki, jakie wprowadzono, w niczem nie polepszyły tragicznego położenia rolników. A trzeba pamiętać, że kryzys gospodarczy w Polsce nie przejawia się w nadprodukcji rolnej, lecz w niedożywianiu się ludności wiejskiej i ograniczaniu potrzeb ludzkich do ostatecznych granic. Wiele tutaj słyszeliśmy zapewnień ze strony czynników miarodajnych o okiełznaniu żarłoczności kartelowców. Mimo, że istnieje ustawa kartelowa, szał kartelowy ogarnia nadal przemysłowców. Urzędowo stwierdzono, że istnieje 258 karteli i coraz to nowe kartele i karteliki powstają jak grzyby po deszczu. Teraz sygnalizują, że naprzykład powstał jeden pod szumną nazwą „Centroćwiek”, kartel metalowych odważników, następnie kartel naczyń metalowych, kartel lin i drutu stalowego, kartel bawełniany i t. p.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#AntoniLanger">Niedługo dojdzie do togo, że nie będzie w Polsce ani jednego artykułu przemysłowego, przy kupnie którego nie musnęlibyśmy opłacać specjalnego haraczu na rzecz karteli, tych swoistych monopoli prywatnych i nowych posad dyrektorów i prezesów karleli, utrzymywanych z kieszeni społeczeństwa. Kapitaliści kartelowi i ich dobrze opłacani opiekunowie z pod znaku „Lewiatana” zabiegają gorliwie, aby wywierać swój przemożny wpływ na całokształt życia gospodarczego w Polsce, dbając jedynie o osiągnięcie nadmiernych zysków, a ponoszenie jak najmniej ciężarów i obowiązków względem Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#AntoniLanger">Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę z tej trybuny Rządowi, że deficytowy wywóz np. cukru zagranicę, do którego społeczeństwo dopłaca po kilkaset milionów rocznie, nie jest wskazany i że skartelizowany przemysł cukrowniczy oblicza nadmiernie wysokie wydatki administracyjne przez olbrzymie niepomiernie pensje dyrektorów i różnych członków zarządów — Rząd po długich wahaniach przed rokiem obniżył cenę cukru na 1.30 zł za kg i ogłosił, że oto dokonał wielkiego dzieła obniżki cen, bo obniżył cenę cukru. Zwracam jednak, proszę Panów, uwagę, że ta mizerna obniżka ceny cukru nie uderzyła w wielki kapitał cukrowniczy, a jeno w rolników, bo kiedy przeciętna cena buraka kontyngentowego w r. 1932 wynosiła za 1 q 4,76 zł, to w r. 1934 płacono 3.50 zł, a cena buraka poza kontyngentem, głównie dostarczanego przez chłopów, wynosiła 1,30 zł. Otóż na zniżce cen buraka rolnictwo straciło zgórą 20 milionów zł. To oczywiście zrównoważyło się z obniżką ceny cukru.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#AntoniLanger">Mimo zapewnień Rządu nadal sprowadza się do Polski tłuszcze roślinne pod postacią margaryny, mając tanie masło i nadmiar szmalcu, z którym nie wiadomo co robić, również sprowadza się: cebulę, czosnek, kapustę, kalafiory, pomidory, owoce, a nawet miód z zagranicy zgoła niepotrzebnie. Nie mówię już o pomarańczach, około których stworzono legendy nadużyć hurtowników.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#AntoniLanger">A jak wygląda polityka kredytowa banków, zwłaszcza Banku Gospodarstwa Krajowego, który ma za zadanie zasilanie kredytami życia gospodarczego? W roku 1933 Bank Gospodarstwa Krajowego miał 21.760 dłużników, ale z tej liczby 167 dłużników pochłonęło 84% wszystkich kredytów, udzielonych przez B.G.K. Z tego wynika, że z kredytu korzystają wielcy potentaci przemysłowi i wielkie obszarnictwo, a natomiast drobny przemysł, rzemiosło i handel są lekceważone, nie mówiąc już nawet o drobnem rolnictwie. Na dzień 31 października 1933 kredyty udzielone cukrownikom przez Bank Gospodarstwa Krajowego wynosiły 10.814.000 — a przez Bank Polski 28.872.000 — zaś gorzelnictwu łącznie przez te dwa banki udzielono 27.322,000 zł. Starachowice otrzymały kredyt 18 milionów z Banku Gospodarstwa Krajowego, który wzamian za to otrzymał akcje nic nie warte i w ten sposób zadłużenie zlikwidowano.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#AntoniLanger">Panowie z ław prorządowych wiecie lepiej ode mnie, co się działo ze spekulacją w ciężkim przemyśle górnośląskim, gdzie na setki milionów obcy nam wrogi kapitał fikcyjnie obciążał przedsiębiorstwa, aby pieniądze wywieźć do Niemiec. Czy różni panowie Falterzy, robiący milionowe fortuny, ostrzegali Rząd i swoich przyjaciół, aby w porę zapobiec nieszczęściu?</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#AntoniLanger">Czy Bank Gospodarstwa Krajowego wziął dostateczne gwarancje, że udzielony kredyt w sumie 20 milionów dla zarządu przymusowego Wspólnoty Interesów zostanie w określonym terminie spłacony? Czy udzielenie kredytu Hucie Pokoju w sumie 5 milionów zł na urządzenie zimnej walcowni nie jest podarunkiem dla tej huty, gdyż te 5 milionów zł mają być spłacone premią eksportową? Czy jest zdrowem zjawisko, że syndyk Wspólnoty Interesów na Górnym Śląsku, jak prasa donosiła, za sam wniosek o powołanie nadzoru sądowego pobrał 276.000 zł, a jego pobory, oczywiście przeze mnie nie sprawdzone, tylko tak jak prasa sygnalizowała, wynoszą miesięcznie około 30.000 zł? Czy to jest zdrowy i naturalny objaw w życiu gospodarczem naszego kraju? Ale obok skartelizowanego przemysłu otrzymywało i otrzymuje poparcie ze strony Rządu wielkie pasorzytujące obszarnictwo. Jak wielkie gwarancje z polecenia Ministerstwa Skarbu musiał dać Bank Rolny rozmaitym arystokratom na zaciągnięte zagranicą pożyczki, to kilka dam tylko cyfr. Hrabiemu Branickiemu Skarb Państwa dał swoją gwarancję na pożyczkę zagranicą na sumę 350 tysięcy dolarów; Chłapowskiemu na 60,000 dok, Janowi i Marii Steckim, b. prezesowi Związku Ziemian, dał gwarancję na 33.700 dok pożyczki. Pp. Kiwerskiemu i Kozłowskiemu, posiadaczom 700 ha ziemi, dał gwarancję na zaciągnięcie pożyczki w sumie 79.000 dolarów; Janowi Dłużewskiemu, posiadaczowi 490 ha, dano pożyczki w sumie 33.700 dolarów. Ponieważ ci panowie zaciągniętych zagranicą pożyczek w terminie nie spłacili, przeto Państwowy Bank Rolny, dbając o swoją dobrą opinię zagranicą, musiał zapłacić za tych panów 1.200.000 dolarów w pełnowartościowej walucie. Tak wygląda popieranie rolnictwa w postaci tych wielkich obszarników.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#AntoniLanger">Nie będę przytaczał całej litanii strat, jakie poniósł Skarb Państwa na ratowaniu pasorzytującej magnaterii naszych polskich arystokratów. Zamiast popierania rolnictwa popiera się i. wspiera bezpożyteczne obszarnictwo. Wszak Państwowy Bank Rolny udzielił p. Targowskiemu 100 tysięcy złotych, a p. hr. Tarnowskiemu 300 tys. kredytu na rozwój hodowli owiec karakułowych. Pierwszy wyhodował za 100.000 zł 18 owiec, a drugi za 300.000 60 owiec i na tem się skończyła cała akcja rozwoju hodowli owiec karakułowych.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#AntoniLanger">Jeżeli, proszę Panów, pasorzytujące obszarnictwo wraz z rabunkowymi przemysłowcami, spekulującymi na osiąganiu osobistych korzyści, opowiada się za obecnym systemem rządzenia, to jedynie dlatego, aby bezkarnie buszować, biorąc co się da od Państwa, a natomiast nic Państwu wzamian nie dając. To nie są ludzie sentymentu, ale ludzie spekulacji rabunkowej, najgorszego wstecznictwa społecznego, pragnącego rządzić batem przemocy, ucisku i wyzysku. Dopóki te warstwy, te czynniki będą wywierały przemożny wpływ na całokształt życia gospodarczego w Polsce, dopóty nie może być mowy o zmianie systemu, o ugruntowaniu poszanowania ładu i praworządności.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#AntoniLanger">Stwierdzaliśmy i stwierdzamy, że dla wielkiego przemysłu i dla wielkich majątków naszej magnaterii obszarniczej urzędy skarbowe zawsze były łaskawe i względne, a natomiast w odniesieniu do drobnych warsztatów przemysłowych, a zwłaszcza drobnych rolników urzędy skarbowe były i są często okrutne, a nawet niszczycielskie. Jeśli my, przedstawiciele chłopów, stwierdzamy, że urzędy skarbowe stosują niesprawiedliwy wymiar podatków i to często wbrew prawu, to nie dlatego, że trudno drobnym rolnikom płacić, ale dlatego, że sfery zamożne mają przywilej niepłacenia, a natomiast chłopi są przygniatani całym ciężarem podatków i kar, a przytem stosunek władz skarbowych bywa krzywdzący i poniżający ich godność ludzką. Wiadomo, że chłopi zawsze byli najlepszymi płatnikami i zawsze sumiennie wywiązywali się ze swoich zobowiązań. Dzisiaj nie mogą tego czynić, albowiem nędza na wsi przybrała zastraszające rozmiary. Na tle sposobu ściągania podatków dzieją się rzeczy ponure, straszne, wstrząsające nerwami. Fiskalizm występuje jak jakaś zmora, dusząca i wyciskająca ostatnie soki życia gospodarczego. Obecnie uderzyła prasa wszelkich odcieni przeciwko brutalności sekwestratorów, którzy często drwią sobie z prawa i tem samem poniżają godność Państwa. Utarło się przysłowie na wsi, że „gdzie sekwestrator przejdzie, tam trawa nie rośnie”.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#AntoniLanger">To też p. Minister Skarbu przyobiecał poprawę, ale nie chcielibyśmy, aby skończyło się tylko na zapewnieniach, a system ostrego fiskalizmu nadal pozostawał niezmieniony. Obecnie jednak nie widzimy poprawy, a sygnalizują nam ze wsi, że w danej chwili urzędy skarbowe wymyśliły jeszcze jeden nowy sposób wyciągania grosza z kieszeni chłopów. Oto chłopi otrzymują nakazy o dopłacie podatku majątkowego z r. 1924. Jeśli udają się do urzędu skarbowego z pokwitowaniami, że płacili i pragną sprawdzić, czy istotnie wszystkie raty zostały zaksięgowane, to powiada się im, że tego nie wolno robić, a jeśli chcą sprawdzić, to niechaj każdy z płatników wniesie podanie i zapłaci 5 zł 50 gr, to otrzyma odpis konta swojego, a za każdy odpis z danego roku płatności po dwa złote, co razem wyniesie jakie 17 do 20 zł. Wtedy dopiero może sprawdzić, a inaczej musi płacić taką sumę, na jaką opiewa nakaz i przypomnienie. Choć jest to sprzeczne z art. 67 ordynacji podatkowej, jednak urzędy skarbowe tę nową metodę fiskalizmu zaczęły ostatniemi dniami stosować, co oczywiście potęguje rozgoryczenie wśród chłopów.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#AntoniLanger">Ciekawe, proszę Panów, że w najlepszej koniunkturze gospodarczej, bo w latach 1927 i 1928 wielcy magnaci jak: Braniccy, Potoccy, Kwileccy, Radziwiłłowie, Lubomirscy zaciągnęli wielomilionowe pożyczki na swoje majątki w bankach państwowych i zagranicą.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: A może Pan powie gdzie?)</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#AntoniLanger">O tem cała Polska wie.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: Proszę, ażeby Pan sprecyzował.)</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#AntoniLanger">Pan prosi, a ja mogę nie uskutecznić jaśnie pańskiej prośby.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: To jest nieprawda, to jest demagogia.)</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#AntoniLanger">To jest prawda, o tem wszyscy wiedzą. Zresztą to się Pana nie tyczy.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: Pan wymienił moje nazwisko, muszę się bronić.)</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#AntoniLanger">Powiedziałem: Radziwiłłowie. Zadłużyli swoje majątki, ale na co poszły te miliony? Czy obrócili je może na inwestycje, czy na rozwój życia gospodarczego w Polsce? Bynajmniej. Jeśli więc te pieniądze roztrwonili, to należałoby ich jako ludzi nieodpowiedzialnych, a tem samem szkodliwych, wziąć pod kuratelę, pod nadzór. A jeśli te pieniądze wywieźli za granicę i dołączyli do dawnych kapitałów, przechowywanych głównie w bankach angielskich i szwajcarskich, to w takim razie dopuścili się przestępstwa wobec Państwa i powinni ulec karze przez wywłaszczenie ich z majątków.</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy. P. Radziwiłł: To jest przedewszystkiem nieprawda i demagogia.)</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#AntoniLanger">To, co mówię, to nie jest złośliwość opozycyjna, jeno stwierdzenie zła, które istnieje, które dławi i niszczy życie gospodarcze chłopów, a to zło winno być corychlej usunięte w imię ogólnego interesu Państwa, albowiem przyszłość Polski jest uzależniona od dobrze urządzonych gospodarstw chłopskich, od rozbudowy rzemiosła, od sieci dobrze zorganizowanych spółdzielni rolniczych, a zlikwidowania wszelkiego pasorzytnictwa, spekulującego zarówno w przemyśle, jak i w rolnictwie wielkiej własności ziemskiej.</u>
          <u xml:id="u-3.42" who="#AntoniLanger">Aby to nastąpiło, należy wiele zmienić w obecnym systemie rządzenia. Obywatel nie może być wywłaszczony z prawa, zwłaszcza ten oracz ziemi, ten człowiek pracy. Jeśli podczas wojny losy państwa zależą w dużej mierze od armii, to w czasie pokoju zależą one od siły prawa i bezstronnego wymiaru sprawiedliwości, jednakiej dla wszystkich obywateli kraju. Jeśli występujemy przeciwko zdziczeniu i zwyrodnieniu moralności w życiu publicznem, to dlatego, że upiory niszczycielskie usiłują spychać nasz kra; w odmęty anarchii politycznej i gospodarczej, oraz piętrzą trudności w rozwiązywaniu kryzysu gospodarczego, pomniejszając wielkość naszego narodu i jego siłę twórczą. Mnożą się w kraju afery za aferami, oszustwa, defraudacje, sprzeniewierzenia i kradzieże, dokonywane w większości nic przez ludzi biednych, ale głównie przez ludzi, którzy, zerwawszy więź moralności, gloryfikują w życiu codziennem hasło „żyć i użyć”.</u>
          <u xml:id="u-3.43" who="#AntoniLanger">Jeśli lekkomyślnie, dla chwilowych sukcesów politycznych, zachęcano ludzi do lekceważenia prawa, do prześladowania chłopów, dlatego, że są ludowcami, to nic dziwnego, że skutki tego zła, tego systemu lekceważenia prawa dzisiaj okazują się opłakane, albowiem wywołują w życiu społeczno-politycznem poczucie krzywdy i niesprawiedliwości i pomniejszają w masach chłopskich wiarę w sprawiedliwość Państwa. Wszechwładzę biurokracji należy pohamować, urzędnika należy obywatelsko wy chować, tak jak słusznie powiedział p. Minister Kościałkowski, aby miał tę głęboką świadomość, któraby weszła w jego krew, że on jest nie tylko przedstawicielem rządu, lecz przede wszystkiem przedstawicielem prawa i sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-3.44" who="#AntoniLanger">Sądy utraciły swoją niezawisłość przy wymiarze sprawiedliwości, gdyż zbyt często stosują się do woli administracji rządzącej. Chłop często dzisiaj nie jest pewny ani swej własności, ani nawet zdrowia i życia. Mówi się wiele o rozroście przestępczości w Polsce, o przepełnieniu więzień, gdzie osiągnięto rekordową cyfrę 52.000 więźniów. Dziś nawet pisma sanacyjne są przerażone tem, co się dzieje, a „Kurier Polski” zamieszcza artykuł pod znamiennym tytułem: „I pełno zbójców na drodze”. Ludzie przestali bać się więzienia, bo podważono po czucie prawa w społeczeństwie przez traktowanie obywateli jak jakieś popychadło, mające wysłuchiwać nakazów i rozkazów wszechwładnej biurokracji, która, uważając siebie za nieodpowiedzialną wobec prawa, pragnie jedynie siłą i karą zmuszać do posłuchu. Ta metoda rządzenia okazuje się szkodliwą, a dla rozwoju Państwa wysoce niepomyślną, gdyż budzi w ludziach zniechęcenie i brzydką służalczość, a daje pole do hulania bezkarności swawolnej i samowolnej różnym mętom społecznym, często ukrywającym się pod puklerzem „państwowo twórczej ideologii”. Z tem trzeba skończyć; to zło trzeba wyrwać z korzeniami. Na zwiększenie liczby więźniów wpływa może i to, że zbyt pochopnie ludzi się wsadza na podstawie pierwszego lepszego doniesienia administracyjnego. Ludzi do sprawy trzyma się niepotrzebnie w więzieniu i to głównie za sprawy o charakterze politycznym na podstawie podejrzeń lub osobistych porachunków. Często władze policyjne, zwłaszcza w sprawach politycznych opierają się na doniesieniach konfidentów i oskarżają obywatela, a natomiast gdy oskarżony domaga się, aby ten konfident stanął przed sądem jako świadek, to sąd takie żądanie zwykle uchyla i na podstawie doniesień ukrytego konfidenta i przeważnie wyrzutka społeczeństwa, zapada wyrok, wtrącający często niewinnego człowieka do więzienia. Gdy znów policjant jest świadkiem, to chociażby oskarżony przedstawiał 10 świadków cywilnych dla swojej obrony — sąd daje wiarę policjantowi, a nie świadkom. Takie smutne fakty zdarzały się zbyt często w sądach zwłaszcza grodzkich przy osądzaniu chłopów, a o tem nasze pisma ludowe niemal w każdym tygodniu podawały, domagając się naprawy i zaprzestania tak bolesnej surowości. Zniesienie sądów doraźnych bezsprzecznie było wspaniałym aktem Ministerstwa Sprawiedliwości, ale Len akt odnosi się głównie do przestępstw pospolitych, a natomiast o t. zw. przestępstwach politycznych zapominano. Społeczeństwo nasze inaczej traktuje więźniów politycznych, ono nie uzna je ich za przestępców, choć są zamknięci. Z tem trzeba skończyć i jaknajrychlej ogłosić amnestię. Wydanie ustawy amnestyjnej staje się koniecznością, jeśli się chce przywrócić w Polsce zasady praworządności.</u>
          <u xml:id="u-3.45" who="#komentarz">(Głos: Jakim sposobem?)</u>
          <u xml:id="u-3.46" who="#AntoniLanger">Wreszcie wymiar sprawiedliwości, stosowany przez władze administracyjne i skarbowe, niezawsze jest zgodny z literą prawa, a to wywołuje rozgoryczenie i poczucie krzywdy społecznej. Również wiele nagromadziło się goryczy przez zbyt często nieodpowiednie postępowanie władz administracyjnych w odniesieniu zwłaszcza do chłopów. Sądzę, że przytaczanie przykładów i wypadków niesłusznego, a nawet złośliwego postępowania władz policyjno-administracyjnych jest zbyteczne, gdyż winno nam wszystkim zależeć na utrwaleniu i zaprowadzeniu ładu i porządku, na przywróceniu i ugruntowaniu poczucia dziś zachwianego prawa. To poczucie prawa było zbyt często podrywane przez różne czynniki, niezdające sobie sprawy z podstawowej zasady, będącej fundamentem życia państwowego, że prawo winno w jednakowej mierze obowiązywać i tych, co rządzą i tych, co są rządzeni. Aby to poczucie przywrócić i umocnić, należy społeczeństwo wychować, stwarzając według wyrażenia p. Ministra Spraw Wewnętrznych, atmosferę praworządności. Zwykły obywatel, zwłaszcza ten człowiek ziemi, nie zna ani Prezydenta, ani ministrów, ani wojewodów, a jeno ma do czynienia z urzędem gminnym, z komornikiem, z sekwestratorem, policjantem, urzędem skarbowym i rzadko kiedy ze starostą. Otóż ten zwykły obywatel mierzy swój stosunek do Rządu i Państwa postępowaniem ludzi, sprawujących władzę tam, na dole. Im stosunek tych władz jest lepszy, im bardziej stosunek tych władz jest oparty na bezstronności prawnej, tem i stosunek obywatela do Państwa staje się żywszy i obywatelsko twórczy.</u>
          <u xml:id="u-3.47" who="#AntoniLanger">Każdy z Panów musi bezstronnie przyznać, że stosunek władz administracyjnych do ludności, a zwłaszcza do chłopów, niezawsze był i jest życzliwy i oparty na przestrzeganiu zasad prawa. Chłopi, stanowiący w Państwie siłę najbardziej praworządną i najbardziej pracowitą, odczuwają dotkliwie często poniżanie w urzędach ich godności ludzkiej, to traktowanie zgóry jako ludzi ciemnych, jako ludzi pośledniego gatunku. Dziś wszyscy zaczynają w Polsce wyrzekać i narzekać na przerost biurokracji, która zaczyna domagać się gwałtownie służenia sobie, żąda stanowiska uprzywilejowanego i pragnie podporządkować wszelkie przejawy życia publicznego swej komendzie. Władze administracyjne w sprawowaniu swoich czynności niezawsze, jak powiedziałem, postępują bezstronnie względem obywateli. Inaczej zachowują się względem ludzi boga tych i możnych, a inaczej względem ludzi biednych, względem ludzi pracy. Ta olbrzymia powódź kar administracyjnych w roku ubiegłym, wynosząca 1.144.959 kar świadczy wyrazów o zbytniej pochopności do ich wymierzaniu czego ciężar wieś najdotkliwiej odczuwa. Należy tę pochopność karania zahamować, bo to ok jest dobra metoda wychowania obywatelskiego. Przytem władze administracyjne mają zbytnie nastawienie polityczne, segregując obywateli według ich przekonań politycznych mylnie uważając, że wolność przekonań nie powinna w Polsce istnieć, że należy ją tłumić środkami represji. Ludzie za swoje przekonania polityczne są narażani na różne szykany i bezprawnie bywają prześladowani. Chłopów dlatego, że są ludowcami, starostowie jawnie w pewnych powiatach prześladują. Jest to objaw, wytwarzający stan goryczy i krzywdy społecznej. Władze administracyjne nie powinny być ekspozyturą żadnej partii politycznej, a jeno ekspozyturą Państwa, strzegącą prawa i sprawiedliwości, mają być bezstronne w stosunku do wszystkich obywateli kraju. Nie będę przytaczał drastycznych wypadków niesłusznego postępowania władz policyjnych względem chłopów, bo tem zła się nie naprawi, a wypadki były tak liczne, że nie sposób ich ująć w całości. Stwierdzamy jedynie, że policja, jako stróż bezpieczeństwa publicznego, ma zadanie zbyt ważne i trudne, aby była używana i nadużywana do czynności, nie mających często nic wspólnego z bezpieczeństwem publicznem. Każę się policji śledzić, jakie kto gazety czyta, co nauczyciel wykłada w szkole, do jakiego stronnictwa chłop należy, musi ona asystować przy każdem zebraniu, przy każdej zabawie, a przytem utarł się jakiś dziwaczny zwyczaj, że niemal każdy urzędnik, jadąc na wieś, uważa za stosowne, aby, dla dodania sobie źle pojętej powagi urzędnika, brać policyjnego adiutanta. To wytwarza przekonanie niesłuszne u ludności wiejskiej, że władze policyjne rządzą Państwem. To nadużywanie policji do wszystkich czynności życia państwowego jest wysoce niewłaściwe, a nawet wysoce szkodliwe. Za złe, a nawet brutalne postępowanie np. sekwestratorów, ludność wiejska czyni głównym winowajcą tego nieszczęścia policję, która tylko asystuje. Tu tkwi obecnie jedno z głównych źródeł niechęci do władz policyjnych, które za winy sekwestratorów muszą odpowiadać. Należałoby tę sprawę unormować i pracę policji sprowadzić do właściwej roli w Państwie, a mianowicie do utrzymywania bezpieczeństwa, gwarantującego obywatelowi spokój, ład i zabezpieczenie go przed rozbojem i kradzieżami.</u>
          <u xml:id="u-3.48" who="#AntoniLanger">Proszę Panów, nie mamy prawa nie wierzyć w dobrą intencję p. Ministra Spraw Wewnętrznych, który na Komisji Budżetowej stwierdzał konieczność poprawienia aparatury władz administracyjno policyjnych. Pragnęlibyśmy jednak, aby te dobre intencje wydały dodatnie rezultaty dla unormowania i zaprowadzenia możliwie zdrowych stosunków w Państwie, bo tego dziś brak, a ten brak potęguje tylko rozgoryczenie w masach chłopskich.</u>
          <u xml:id="u-3.49" who="#AntoniLanger">Do ponurego obrazu naszej polskiej rzeczywistości należy dodać jeszcze smutne zjawisko zahamowania rozwoju oświaty. Prawo do obowiązkowej i bezpłatnej nauki w szkołach powszechnych jest jednem z najważniejszych praw życia obywatelskiego. Zmniejszania wydatków na oświatę nie można nazwać oszczędnością słuszną i celową, a jeno szkodliwą stratą, wzmagającą rozrost ciemnoty w Polsce. Wydatki na oświatę są równie ważne, jak i wydatki na utrzymanie i rozwój sił obronnych Państwa. Różnica w wydatkach na oświatę między rokiem 1930 a budżetem roku 1935 wynosi 167 milj. zł. przy jednoczesnem podnoszeniu opłat w szkołach średnich i wyższych i przy skasowaniu kilku tysięcy etatów nauczycielskich oraz przy najwyższem obcięciu wynagrodzeń za pracę nauczycieli, których się podporządkowało i oddało pod nadzór władz administracyjno policyjnych. Liczba wszystkich szkół powszechnych w Polsce w dniu 1 maja 1934 wynosiła 25.259; w tem szkół powszechnych siedmioklasowych mamy 2.614, a z tego zaledwie 654 przypada na wieś, dla warstwy społeczeństwa, wynoszącej niemal 75% ogółu obywateli kraju.</u>
          <u xml:id="u-3.50" who="#AntoniLanger">Kiedy się patrzy na ten ponury obraz rzeczywistości i jednocześnie zestawi 6 milj. analfabetów i zgórą 700.000 dzieci, pozostających poza ramami szkoły, to każdy obywatel, troszczący się o przyszłość, dostrzega bolesny fakt, że od kilku lat nędza ciemnoty nie maleje, ale odwrotnie, wciąż ta ciemnota wzrasta.</u>
          <u xml:id="u-3.51" who="#AntoniLanger">Coprawda od szeregu lat ze strony sfer wstecznictwa społecznego rzucano zatrute ziarna zachęcania i podsuwania Rządowi myśli, aby czynił oszczędności na oświacie i dowodzono obłudnie, że jesteśmy jakoby za ubodzy, aby utrzymać tak olbrzymi budżet szkolny, zachęcano do zaprzestania budowy szkół 7mio klasowych, a poprzestano na 1klasówkach dla dzieci wiejskich. Istotnie, poprzedni i obecni kierownicy Ministerstwa Oświaty nawoływania wstecznictwa społecznego gorliwie dziś wykonują, pragnąc z oświaty i wykształcenia uczynić przywilej dla warstw zamożnych, dla warstw uprzywilejowanych pod względem gospodarczym. Masy chłopskie chce się pogrążać nadal w mrokach ciemnoty, zapominając, że tłumienie w tej lub owej formie oświaty jest pomniejszeniem twórczych sił narodu i pomniejszeniem siły obronnej Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.52" who="#AntoniLanger">Proszę Panów! Mimo zapewnień Rządu, że jest lepiej, jednak zarówno położenie gospodarcze, jak i polityczne, jest groźne, a sytuacja międzynarodowa wymaga skrzepienia i scementowania sił całego narodu. Mimo różnych zastrzeżeń co do taktyki naszej dyplomacji na terenie międzynarodowym, jedno musimy podkreślić, jako fakt rzeczywisty i bezspornie niebudzący wątpliwości, że cały naród polski stoi na straży idei pokoju i dlatego przywiązujemy największą wagę do umocnienia pokoju przez sojusze i gwarancje powszechnego bezpieczeństwa oraz utrzymywanie dobrych stosunków ze wszystkimi naszymi sąsiadami. Nasze bezpieczeństwo i możność rozwoju życia gospodarczego i kulturalnego widzimy jedynie w pracy pokojowej, a nasze bezpieczeństwo i nienaruszalność naszych granic opieramy na sile obronnej naszej armii. I dlatego wydatki na siłę obronną Państwa uznajemy za celowe i konieczne.</u>
          <u xml:id="u-3.53" who="#AntoniLanger">To też pragniemy, jako wyraziciele dążeń i pragnień mas włościańskich, aby system obecnego rządzenia uległ radykalnej zmianie, bo ten system nie tylko osłabia twórcze siły narodu, ale skazuje chłopów na poniewierkę i wywłaszczenie z praw wolności obywatelskiej.</u>
          <u xml:id="u-3.54" who="#AntoniLanger">Dla nas, ludowców, celem organizacji Państwa jest człowiek i jego rozwój moralny i materialny. Państwo powinno być jedynie narzędziem, mającem służyć dla szczęścia żywej społeczności, współdziałającej i współodpowiedzialnej w rządzeniu i kierowaniu losami własnego narodu na zasadach prawa i sprawiedliwości, a nie brutalną siłą gwałtu i poniżaniem godności obywatela.</u>
          <u xml:id="u-3.55" who="#AntoniLanger">W naturze polskiej przebijał i przebija zawsze wstręt do władzy, nieliczącej się z przyrodzonemi prawami ludzkiej wolności. W naturze polskiej istnieje żywiołowa niechęć do nakazu despotycznego, który państwo chce pojmować jako absolut, podporządkowujący żywych ludzi swoim celom. Dlatego też wszyscy ci, którzy usiłują chwycić naród w kleszcze despotyzmu, są burzycielami fundamentów państwa. Wierzymy jednak, że upiory niszczycielskie społecznej reakcyjności nie zdołają osiągnąć pełni władzy. Wierzymy, że system poniewierania zasad prawa zniknie, albowiem mamy w sobie niezłomną wiarę w to, że głównie chłopi, pomimo, że są poniewierani przez pewne czynniki wstecznictwa społecznego, oni właśnie odbudują i umocnią praworządność w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-3.56" who="#AntoniLanger">Zawsze uważaliśmy budżet, jako konieczność państwową, ale za takim budżetem nie możemy głosować, albowiem nie mamy żadnej gwarancji, ze chłop zostanie przywrócony do pełni praw obywatelskich w Polsce zgodnie z zasadami jeszcze obowiązującej Konstytucji, którą pewne sfery pragnęłyby za wszelką cenę tak zmienić, aby odebrać ludowi prawa wolności i umocnić system dyktatorskiego rządzenia, a natomiast nic myślą o rozwoju twórczych sił narodu i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.57" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Stronnictwa Ludowego.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#StanisławCar">Udzielam głosu p. Niedziałkowskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MieczysławNiedziałkowski">Odbywamy bodaj ostatnią generalną debatę budżetową w tym Sejmie i dlatego zdaje mi się, że są pewne rzeczy, które powinniśmy sobie powiedzieć wzajemnie do końca, są pewne problemy, któreśmy powinni sobie do końca wyjaśnić. Nie będę brał za punkt wyjścia żadnego rozumowania ogólnego, wyjdę z kilku konkretnych faktów. Wśród tych faktów na pierwszy plan występuje w tej chwili dla mnie sprawa Berezy Kartuskiej. Podczas dyskusji komisyjnej nad budżetem sprawiedliwości postawiłem p. Ministrowi Michałowskiemu pytanie: na jakim przepisie Konstytucji polskiej, na jakim przepisie prawa polskiego opiera się sam fakt powołania do życia obozu izolacyjnego w Polsce, obozu, będącego naśladownictwem metod rządzenia hitleryzmu? Na czem opiera się pomysł, który powstał, niestety, w myśli p. Premiera Kozłowskiego, człowieka, który był wychowankiem naszego dawnego ruchu, ruchu młodzieży postępowo niepodległościowej? P. Minister Michałowski odpowiedział według wzoru porucznika Duba ze słynnej powieści czeskiej o wojsku Szwejku: „Wy mnie jeszcze nie znacie, ale mnie dopiero poznacie”. Sądzę, że takie ujęcie prawnej strony sprawy nie może nawet w tej Izbie zadowolić nikogo.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#MieczysławNiedziałkowski">Sprawa Berezy Kartuskiej ciągnie się już dość dawno. Podczas pierwszego czytania budżetu w tej sesji p. Miedziński uzasadniał ją zupełnie w inny sposób. Przytoczył szereg artykułów „Nowej Sztafety” i sens jego przemówienia polegał na tem: skoro tak piszą, to za to wszak musi być jakaś kara. P. Miedziński zapomniał, że w Berezie Kartuskiej jest znacznie więcej Ukraińców i komunistów, aniżeli oenerowców, p. Miedziński jest człowiekiem zupełnie wystarczająco na to inteligentnym, aby rozumiał między innemi w chwili, gdy mówił, że tego rodzaju argumenty mogą mieć znaczenie dla audytorium własnych zwolenników, ale nie mają nic wspólnego z całą prawną stroną tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#komentarz">(P. Rymań I moralną.)</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#MieczysławNiedziałkowski">Dokładniej i mam wrażenie najszczerzej podszedł do sprawy Berezy Kartuskiej p. Minister Kościałkowski podczas debaty nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w komisji. Miał starcie z posłanką Pepłowską. Co mówiła posłanka Pepłowska, tego nie wiem. P. prezes Byrka wziął na siebie rolę cenzora, i to, co ona mówiła, zostało skreślone czerwonym ołówkiem p. prezesa Byrki. Ale mogę opierać się na tem, co wynika z odpowiedzi p. Ministra Kościałkowskiego. P. Minister Kościałkowski Berezę Kartuską zastał. P. Minister Kościałkowski strony prawnej istnienia tej Berezy właściwie prawie wcale nie poruszył. Mówił o tem, że niema tam sadyzmu, że regulamin jest coprawda bardzo surowy, że ów brak sadyzmu został zbadany bardzo dokładnie przez wysokich urzędników Ministerstwa, którzy się tego badania podjęli, że ponadto p. Kościałkowski przeprowadził swoje własne badania odrębne za pośrednictwem ludzi, do których honoru i dżentelmenerii ma najzupełniejsze zaufanie. Tutaj nie jestem w stanie zrozumieć p. Ministra Kościałkowskiego w jednym punkcie. Rozumiałbym, gdyby tak postawił sprawę p. Michałowski. P. Michałowski, c ile wiemy, nigdy nie był bliski psychologii dawnych więźniów politycznych. On może tych rzeczy nie rozumieć. P. Kościałkowski był tych rzeczy tak bardzo bliski, że ma obowiązek rozumieć, że niema takiej sytuacji na święcie, niema takiego więzienia, a tembardziej niema takiego obozu izolacyjnego, o którym referencie wysokiego urzędnika, chociażby najlepszej woli, mogłyby być materiałem wystarczają cym. Pomiędzy psychologią więźnia, który aczkolwiek prawnie zachował wszystkie prawa obywatelskie, ale dla którego faktycznie jedynem źródłem prawa stał się regulamin obozu, a psychologią i położeniem dygnitarza państwowego, który przyjeżdża badać daną sytuację, jest przepaść, tu niema żadnych punktów stycznych. Referencja dygnitarza nie może być żadną podstawą dla oceny istotnej sytuacji. Myśmy, proszę Panów, już raz słyszeli z tej samej trybuny tę samą odpowiedź. Na naszą interpelację o sytuacji wewnętrznej w Brześciu, opartą o mnóstwo faktów, ówczesny premier p. Sławek odpowiedział dosłownie to samo z tej samej trybuny: Tam sadyzmu nie było. Opierał się tak samo o raporty, sprawozdania tych samych wyższych urzędników, którzy składali sprawozdania i raporty, p. Kostka-Biernackiego i podległych mu oficerów.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#MieczysławNiedziałkowski">Ale czy jest, proszę Panów, taki człowiek, któryby kiedykolwiek się stykał z tą dziedziną jeszcze za dawnych czasów, za okupacji niemieckiej, za rosyjskich czasów, i który mógłby uważać, że można tę rzecz zbadać dokładnie i naprawdę za pośrednictwem inspekcji dygnitarskiej?</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#MieczysławNiedziałkowski">Sadyzm — to jest pojęcie bardzo względne. Rzecz prosta, sadyzm może być rozumiany jako tortura inkwizycji hiszpańskiej. To są rzeczy dziś rzadko spotykane. Są spotykane w obozach u naszego sprzymierzeńca — III Rzeszy. Ale można i inaczej zrozumieć. Te tysiąc drobnych ukłuć i poniewierań godności ludzkiej, tu uderzenie, tam kopnięcie, gdzieindziej inne zniweczenie godności człowieka, to jest tak samo sadyzm. Z całą szczerością powiem, i Panowie świetnie rozumieją, tak samo jak i my, że to, żeście oddali tych ludzi pod władzę płk. Kostka-Biernackiego, to nie było bez kozery, lecz po to, aby wywołać strach; strach, słuszny czy niesłuszny, mojem zdaniem — słuszny, związany z nazwiskiem tego człowieka — to jest też sadyzm. To się nazywa zawsze i wszędzie sadyzmem moralnym. To jest naumyślnie zrobione. Ten stan rzeczy, przy którym bierze się ludzi choćby najbardziej winnych, ludzi, z którymi pod względem ideowym, jeżeli chodzi o O. N. R. nic nie mam wspólnego, pozbawia się ich elementów prawa, prokuratora, obrońcy, aktu oskarżenia i stawia się w warunkach nieobliczalnych na X czasu siedzenia, pod nieobliczalnemi na X czasu prawami, mam prawo nazwać to również sadystyczną metodą prawną.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#MieczysławNiedziałkowski">P. Minister Kościałkowski mówił, że duża część tych ludzi, którzy są izolowani, to są ludzie, którzy mają jednocześnie cały szereg spraw sądowych. Więc jak to? Ludzie ukarani przed rozprawą sądową mają później jeszcze stanąć przed sądem i przed nim odpowiadać za to przewinienie, za które zostali już surowiej ukarani, aniżeli przestępcy pospolici, którzy zachowali wszak prawo do prokuratora, prawo do obrony, prawo aktu oskarżenia.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#MieczysławNiedziałkowski">To są rzeczy, których wytłumaczyć ani usprawiedliwić w żaden sposób niepodobna.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#MieczysławNiedziałkowski">Biorę fakt drugi: ostatnie wybory samorządowe. Trzymam się znowuż bardzo konkretnego drobnego odcinka sprawy. P. poseł Bień na Komisji Budżetowej przy debacie nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z całą świadomością i rozmyślnie wybrał jeden tylko drobny odcinek polskiego życia, odcinek, który zna doskonale: Sosnowiec i Zagłębie Dąbrowskie. Przytoczył X faktów właśnie po to, żeby Panowie uwierzyli, że my umiemy być rzeczowi. Nie mówił żadnych ogólników, dał fakty i na każdy miał dokument. Ale w zakończeniu swojej mowy powiedział, że to nie jest akuratnie przypadek zagłębiowski, ale rzeczywistość, która w podobnej formie czy trochę innym charakterze istnieje wszędzie. P. Minister Kościałkowski obiecał, że będzie śledztwo. Czy było jakie śledztwo, czy są jakie wyniki — nie wiem. Ale istota rzeczy polega na tem, że taktyką Panów w toku wyborów było pasmo obrzydliwych drobnych oszukaństw i nadużyć, które summa summarum miały dać Panom zwycięstwo. Czy to jest droga, na której można cokolwiek w Polsce nowego i pięknego wychować, cokolwiek w Polsce nowego zbudować?</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#MieczysławNiedziałkowski">Biorę fakt trzeci, fakt, o którym już mówiłem i tu w Sejmie i na Komisji Budżetowej. Pytałem znowu p. Michałowskiego, jak to może być, żeby w państwie jako tako praworządnem sam fakt podpisu Hermana Liebermana pod artykułem jakimkolwiekbądź, chociażby o poecie perskim, mógł być ze stanowiska prawnego oceniany jako „rozszerzanie nieprawdziwych pogłosek, mogących budzić niepokój publiczny”. Pomijając kwestię polityczną czy moralną, pytałem jako prawnik, gdzie jest przepis prawa polskiego, który pozwala prokuratorowi tak interpretować polskie istniejące prawa. P. Michałowski odpowiedział mi: „Jakże tak być może z punktu widzenia moralnego; jeden więzień brzeski siedzi w więzieniu, a więc jest pozbawiony prawa pisania artykułów, a inny wyjechał samowolnie na emigrację i on ma mieć większe prawa, on ma mieć prawo pisywania artykułów?” P. Michałowski jest polskim Ministrem Sprawiedliwości; gdyby był słuchaczem na pierwszym roku prawa, to niema takiego profesora, któryby mu dał dobrą notę za tego rodzaju podejście i ocenę prawnej strony rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#MieczysławNiedziałkowski">Czy Panowie naprawdę nie chcecie zrozumieć, że te trzy fakty — jeden większy, drugi mniejszy, jeden z jednej, drugi z drugiej dziedziny, one mnie upoważniają do wyciągnięcia wniosku, że system rządzenia Panów nie mieści się w ramach nawet tego prawa, któreście sami Panowie stworzyli, że system rządzenia Panów to tu, to tam, to ówdzie, to w tym czy innym punkcie, na tym czy innym odcinku, rozrywa, przełamuje to prawo, które w tej chwili obowiązuje, pochodząc w ogromnym stopniu z Panów ręki. Dekretowanie kodeksów karnych i cywilnych, wszak to był wielki triumf p. Ministra Michałowskiego i Panowie stale to rozszerzają w różnych kierunkach. Wszak to są rzeczy, które same przez się są jedną wielką szkołą wychowawczą dla całych polskich mas, jedną wielką szkołą wychowawczą dla całego polskiego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#MieczysławNiedziałkowski">P. Minister Kościałkowski, mówiąc o Berezie Kartuskiej, wypowiedział bardzo słuszną zasadę: gdy ktoś używa pałki i noża, musi być za to karany. Bardzo słusznie. Za czasów sejmowładztwa było tysiąc razy mniej pałki i noża jako argumentu politycznego, aniżeli, niestety, po przewrocie majowym; było tysiąc razy mniej tych wszystkich bojówek, które rozwijały na wszystkie strony wszelkie możliwe ataki.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#komentarz">(P. Burda: Co było na Placu Trzech Krzyży?)</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#MieczysławNiedziałkowski">Ja nie mówię, że nie było, ale tysiąc razy mniej.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#komentarz">(Głos: Niech Panowie powiedzą, co było z ułanami w 1923 roku.)</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#MieczysławNiedziałkowski">Przecież argument pałki wytoczył kiedyś p. Sławek, może w chwili podniecenia, gdyż powiedział, że dla ocalenia kraju przed karabinami maszynowemi lepiej bywa łamać poszczególnym posłom kości. Przecie to jest to, co jest u podstaw. A Panowie nie chcą zrozumieć jednej prostej rzeczy, że „szary człowiek” nie uzna nigdy takiej sytuacji, w której jednym wolno, a innym niewolno.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#MieczysławNiedziałkowski">Przeprowadzili Panowie pewną sumę t. zw. reform społecznych. O tem mówił bardzo dokładnie parę miesięcy temu mój przyjaciel, p. poseł Żuławski. Głównym punktem tych reform były ubezpieczenia społeczne. Niech Panowie dzisiaj wezwą kogokolwiekbądź w całej Polsce, lekarza, szarego człowieka z pośród ubezpieczonych i niech Panowie postawią mu następujące uczciwe, proste pytanie: Czy te wszystkie reformy, które zostały przeprowadzone, ta cała przebudowa ubezpieczeń społecznych, rozpoczęta swojego czasu przez p. Prystora, czy ona dała cośkolwiekbądź więcej w sensie świadczeń masom ubezpieczonym, czy też przesunęła punkt ciężkości na nieprawdopodobne, przekomiczne wprost wydatki administracyjne? P. Prystor wziął w swe ręce skomplikowany mechanizm pełen drobnych kółek, pasów transmisyjnych i t. d.; to wszystko zostało rozbite i zdruzgotane. Panowie robiliście z tej trybuny kolosalny entuzjazm przy tworzeniu ustawy scaleniowej. Teraz p. Premier Kozłowski mówił o niej dziesięć razy surowiej, aniżeli my w toku ówczesnej dyskusji. Te rzeczy wielkie, niesłychanie kosztowne, rzeczy, które były honorem i dumą mas ludowych w Polsce, zostały w psychologii mas zniszczone i zmarnowane. Teraz p. Wiceminister Jastrzębski pragnie to wszystko łatać lekarzami domowymi i naraża się na bardzo przykre i bardzo nieprzyjemne dla niego i dla czytelników uwagi urzędowej reprezentacji lekarskiej całej Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#MieczysławNiedziałkowski">Oparli Panowie calusieńki swój system rządzenia o doktrynę t. zw. solidaryzmu społecznego. To wygląda mniej więcej w ten sposób, jakgdyby ktoś wziął jakąś damę, ubrał ją w krynolinę i kazał jej brać udział w wyścigach narciarskich. Dlaczego Panowie sądzą, że to jest jakaś nowa myśl, jakaś nowa koncepcja? W epoce, kiedy się załamuje wszystko, kiedy pękają wiązadła i podstawy całego starego systemu, wyciągnęli Panowie z lamusa najstarszą teorię z okresu liberalizmu kapitalistycznego, solidaryzm i z tego zrobili Panowie osnowę i podstawę swego istnienia. I nic dziwnego, że ta doktryna praktycznie po paru latach załamała się. Załamała się przedewszystkiem wśród Waszej własnej młodzieży. Nie jestem żadnym entuzjastą Waszej młodzieży, są tam ludzie bardzo zdolni to zupełnie szczerze przyznaję, ale ze wszystkich nich tkwi jedna rzecz, której moje pokolenie, a tak samo pokolenie wielu z Panów nie znało zupełnie. Najgorszą metodą wychowawczą jest dawanie młodemu pokoleniu przywilejów z tytułu należenia do jakiegoś obozu. Myśmy wszyscy wyrastali nie z przywilejów, ale odwrotnie, z przełamywania trudności. Panowie stworzyliście dla swojej młodzieży warunki przywileju i to najbardziej przykrego, bo przywileju materialnego, A mimo to Wy macie dziś na wszystkich odcinkach Waszego frontu, od konserwatystów poczynając, a na Legionie Młodych kończąc, powszechny bunt młodzieży. Wszystko jedno, że „komendant” Bielski robi takie czy inne porządki. Tu nie o to chodzi. Chodzi o to, że Wasza własna młodzież nie może się zmieścić w ramach Waszej urzędowej doktryny, bo doktryna solidaryzmu społecznego tak się ma do dzisiejszej rzeczywistości historycznej, jak owa dama w krynolinie do wyścigów narciarskich. Co dziwnego, że w żaden sposób jedno z drugiem ani się pogodzić, ani zmieścić w sobie nie może.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#MieczysławNiedziałkowski">Natomiast żelazne prawa socjologiczne działają w dalszym ciągu. Mam przed sobą — nie lubię zbyt wielu szczegółów — takich parę najbardziej charakterystycznych i najbardziej typowych faktów. Był we Włocławku strajk w fabryce Szwarca, zwykły strajk ekonomiczny. Na poparcie tego strajku, na poparcie swoich żądań, proklamowano jednogodzinny strajk generalny. Wszystkie absolutnie odezwy z tego tytułu, które nie mówiły o polityce, tylko o walce klasowej, zostały skonfiskowane z tytułu szerzenia nieprawdziwych pogłosek, mogących budzić niepokój publiczny.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#MieczysławNiedziałkowski">Drugi przykładzik. Jest takie miasto Kalisz, jest tam mnóstwo bezrobotnych, idą ludzie do starosty, który się nazywa Ostaszewski, mówią imieniem klasowych związków zawodowych, że tylu a tylu jest bezrobotnych, którzy muszą być przyjęci do pracy. Odpowiedź jest zawsze ta sama. Pan Ostaszewski był pod tym względem szczery, ustalił kolejność: najpierw muszą być członkowie Z. Z. Z., później rezerwiści, później członkowie Czerwonego Krzyża, później Strzelcy, później Legion Młodych, a jeżeli zostanie miejsce, to mogą być i inni robotnicy przyjęci do pracy.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#MieczysławNiedziałkowski">To są rzeczy, zdaje się, do których przywykliśmy, ale gdy się w nie wmyśleć, to się dopiero rozumie jak je oceniać należy. To są rzeczy, nie tylko skandaliczne z punktu widzenia prawnego, ale strasznie obrzydliwe z punktu widzenia moralnego. Jestem szczerze przekonany, że bardzo wielu z Panów musi mieć tę samą ocenę tej metody, jaką ja mam.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Nie mają odwagi tego powiedzieć.)</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#MieczysławNiedziałkowski">Tylko bardzo wielu nie miałoby odwagi powiedzieć tego głośno i wyraźnie. Jest to taka ilustracja dla tej teorii, jaką z tej trybuny przed paru miesiącami wypowiedział p. Miedziński, który użył tego słynnego dowcipu angielskiego: jak można kierować okrętem, kiedy część załogi chce jechać do Liverpoolu, a druga część do New Yorku. Musi być taka załoga, która będzie chciała płynąć w jednym kierunku. Jest to teoria, z której wynika zupełnie jasny wniosek: którakolwiek part ja przychodzi do władzy, to ma prawo i obowiązek zmienić calusieńki aparat państwowy, albowiem każdy urzędnik i każdy robotnik, pracujący w fabryce wojskowej, niema być człowiekiem, poza swoją pracą i jej wykonaniem, mającym prawo do posiadania własnego przekonania i idei, ma być członkiem aparatu wykonującego zlecenia i polecenia władzy rządowej. Jest to teoria niesłychanie niebezpieczna, jest to teoria, która niesłychanie blisko zbliża Panów do tego wszystkiego, co się nazywa w świecie doktryną faszystowską.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#MieczysławNiedziałkowski">Jest rzeczą dla nas zupełnie obojętną, ile w tych wszystkich rzeczach, o których my ciągle mówimy i które zupełnie niesłusznie są oceniane przez część prasy jako jakieś nasze skargi, jest złej woli, osobistej nieostrożności, czy osobistej złośliwości tego czy innego średniego czy wyższego urzędnika. To nie są fakty same w sobie. To są skutki obiektywne, skutki tej drogi, na którą Panowie Polskę wprowadzili. My, jako kraj, jesteśmy teraz w orbicie prądu faszystowskiego. Tu o to chodzi i niech Panowie zrozumieją, że nie każde słowo musi być traktowane jako demagogia polityczna. Zapewne, Panowie mogą powiedzieć: macie Sejm, macie związki zawodowe, chociaż p. Premier Kozłowski dąży do ich skasowania, wychodzi prasa, — to prawda, ale to nie są różnice jakościowe, lecz ilościowe i my jesteśmy wciągnięci na ten szlak, na tę drogę dziejową, na której, według naszego głębokiego przekonania, niema żadnego wyjścia, niema żadnego ratunku.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#MieczysławNiedziałkowski">A nasza polityka zagraniczna jest jedną z typowych dziedzin, w której ta atmosfera udziału Polski w tym szlaku przejawia się wyraźnie. Czapiński na Komisji Zagranicznej przy debacie nad ekspose Ministra Spraw Zagranicznych omówił tę sprawę bardzo dokładnie. Mnie chodzi tylko o punkty najbardziej istotne. Mówię z całą szczerością, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć wielu posunięć p. Becka w dziedzinie tego resortu.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#komentarz">(Głos na ławach BB: To szkoda.)</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#MieczysławNiedziałkowski">Nie rozumiemy, dlaczego najostrzejsze mamy w tej chwili stosunki z Czechosłowacją, dlaczego prowadzimy flirt z rewizjonistyczną polityką węgierską. Jabym rozumiał i rozumiem jedną intencję, którą my — może pierwsi w Polsce — podnosiliśmy swego czasu przed wielu laty, wtedy, kiedy B. B. nie było jeszcze wcale. Mówiliśmy wtedy właśnie przez usta Liebermana i Daszyńskiego, że nie chcemy, żeby Polska była klijentem jakiegokolwiek mocarstwa, że chcemy przerwania tego stosunku, w którym wielkie mocarstwa dają dyrektywy, a tak zwane mniejsze państwa te dyrektywy wykonują. Ale tu zachodzi jedna istotna sprzeczność. W tej chwili mamy wrażenie — i to nie tylko my sami, ale cała opinia europejska — że my idziemy równolegle do polityki trzeciej Rzeszy. Jakie są wyniki tej polityki? Najbardziej jaskrawą rzeczą, co trzeba raz jasno i wyraźnie powiedzieć, jest sytuacja Wolnego Miasta Gdańska. Panowie rozumieją, że Wolne Miasto Gdańsk jest wolnem tylko w cudzysłowie, a w rzeczywistości jest częścią składową trzeciej Rzeszy, że w tym punkcie Traktat Wersalski jest poszarpany na strzępy i że rola Komisarza Ligi Narodów w Gdańsku i rola Generalnego Komisarza Rzeczypospolitej Polskiej jest tak bardzo dziwaczna, że prawie śmieszna. Dam przykład z dziedziny, powiedzmy, mojej partyjnej, ale naprawdę strasznie jaskrawy. Socjaldemokraci Wolnego Miasta Gdańska wędrują do obozów koncentracyjnych niemieckich, wydawani z najzimniejszą krwią, z największym spokojem na każde telefoniczne zlecenie Berlina. Czy można mówić, że w tym pozorze samodzielności Gdańska, kiedy to pan Greiser bierze udział w polowaniu Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, kryje się cokolwiek realnego, cokolwiek rzeczywistego? W tym punkcie, punkcie bardzo istotnym, o który w roku 1918–1919 toczone były homeryczne boje, Traktat Wersalski jest poszarpany na strzępy, Wolne Miasto Gdańsk jest dziś częścią składową trzeciej Rzeszy.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#MieczysławNiedziałkowski">A druga rzecz znacznie drobniejsza, ale naprawdę znacznie więcej przykra. Jako redaktor naczelny prasy socjalistycznej, mówię z całą świadomością, że cenzura polska chroni daleko subtelniej pana Goeringa czy Goebbelsa, niż osobę Prezydenta Rzeczypospolitej. Chcę wierzyć, że to są rzeczy, za które odpowiada raczej Ministerstwo Spraw Zagranicznych, aniżeli p. Minister Kościałkowski, ale to są rzeczy, które nie budzą już nawet złości ani irytacji, ale naprawdę uczucie wstydu. To, co o Goeringu może pisać każde pisemko na całym świecie, u nas jest konfiskowane. Jakże można w ten sposób, jednocześnie prowadząc politykę mocarstwową, przypominać te czasy, kiedy byli tacy ambasadorowie obcych potencji, o których dbano więcej, niż o cześć „Króla Jegomości. To są rzeczy, z któremi naprawdę trzeba skończyć, bo one z nas robią nie tylko pośmiewisko świata, ale są czemś specjalnie przykrem dla każdego z nas bez wyjątku, niezależnie od tego, czy jesteśmy w tej czy w innej partii i czy mamy taki czy inny stosunek do Rządu i jego zagranicznej polityki. Są granice, których nawet z uprzejmości dla sąsiadów nie wolno przekraczać, bo to przestaje być przymierzem, to się staje umizganiem, a to nie ma nic wspólnego z mocarstwowością.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#MieczysławNiedziałkowski">My sądzimy, że polski dziejowy szlak jest zupełnie inny. Między Panami a nami jest ta zasadnicza różnica, że Panowie w zwischenrufach i w artykułach posądzają nas bezustannie o blok z Narodową Demokracją, ale i my i Narodowa Demokracja mamy tę spokojną odwagę cywilną, że iks razy stwierdzamy, i oni i my, że te zarzuty na niczem się nie opierają, a Panowie, biorąc na siebie rzekomą rolę złamania polskiego nacjonalizmu, sięgają do jego własnego arsenału i cała ta koncepcja B. B. to jest odnowienie ligi narodowej z przed dziesiątków lat. A to wszystko, co Panowie faktycznie robią, szukając oparcia o pewne określone klasy społeczne, drobnomieszczaństwa, włościan, robotników i t. d., to jest powtarzaniem tego samego, co wtedy nie miało żadnych szans realizacji i co w epoce załamania się kapitalizmu ma tem mniej takich szans. Zapewne, Panowie nie są antysemitami, a panowie z Klubu Narodowego nie mogą mówić o niczem, ani o księżycu, ani o geografii, ani o czemkolwiek innem, żeby kwestii żydowskiej nie dotknąć. Zapewne, Panowie mają teoretycznie inny pogląd na kwestię ukraińską, ale praktycznie ja myślę, że „pacyfikacja” dała Polsce daleko więcej złego, niż cała propaganda nacjonalistyczna razem wzięta. Zato założenia ideowe, te zasadnicze, najbardziej podstawowe przesłanki, czy to nie jest naprawdę to samo?</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#MieczysławNiedziałkowski">Panowie i Obóz Narodowy w swoim stosunku do socjalizmu, jedni i drudzy postawiliście z punktu widzenia historycznego na kartę faszyzmu. Nie dlatego, aby każdy z Was był faszystą, nie dlatego, aby każdy z Was to przemyślał do końca, ale całe Wasze nastawienie psychiczne, cała atmosfera, która Was otacza, to jest to, co ja określiłem jako wciągnięcie Polski w orbitę prądu faszystowskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#komentarz">(P. Winiarski: Czy nie za dużo zaszczytu Panowie czynią Blokowi?)</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#MieczysławNiedziałkowski">To jest obrona faszyzmu. Ale to jest sprawa między Panami. Mojem zdaniem błąd polega na tem, że wielu z Panów nie widzi naprawdę, może są tacy, którzy nie chcą zobaczyć, że karta faszyzmu jest bita, bo faszyzm nie rozwiązał żadnego z wielkich zagadnień społecznych, ekonomicznych, moralnych i kulturalnych, które stoją przed światem. Wszystkie te triumfy Hitlera w Zagłębiu Sarry, pozorne zupełnie triumfy austrofaszyzmu, to są wszystko rzeczy, które rozbijają się o jedną wielką prawdę historyczną: kryzys pozostał taki, jakim był, anarchia gospodarcza rośnie na całym świecie w dalszym ciągu, prawa są zdeptane i rozszarpane na sztuki, wszystkie pojęcia moralne, któremi żyliśmy kiedyś, obiektywnie dziś nie istnieją; stary świat się kończy, a karta, na którą Panowie postawili przyszłość Polski, jest kartą przegraną.</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#MieczysławNiedziałkowski">Panowie mają jedni i drudzy ten pogląd, że myśmy przegrali, my, przywódcy socjalizmu. To jest kolosalne nieporozumienie. My powrócimy, tak samo, jak wróciliśmy w listopadzie roku 1918, chociaż w październiku r. 1914 nas było zaledwie 30 na pierwszej konferencji partyjnej w Kongresówce po klęsce r. 1905. Powrócimy dlatego, że te zagadnienia, które muszą być rozwiązane, aby Polska mogła istnieć, aby świat mógł istnieć, te zagadnienia przez prądy faszystowskie nie tylko nie zostały rozwiązane, ale nie mogą być rozwiązane.</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#MieczysławNiedziałkowski">My powrócimy, o to jestem najzupełniej spokojny. I gdy dziś niektórzy Panowie witają te słowa śmiechem, to proszę sobie przypomnieć, że nie Panowie, ale niektórzy starsi wiekiem, niektórzy, dziś należący do innych obozów, tak samo zupełnie witali nas we wrześniu i październiku 1914 r. Niech Panowie sobie przypomną, jak twórcy nowej Konstytucji Polskiej, panowie senatorowie Targowski i Roztworowski pisali i mówili o nas w okresie największych triumfów politycznych Rady Regencyjnej, kiedy delegacja tej Rady była tak uroczyście przyjmowana w Berlinie i w Wiedniu. Nam wtedy tak samo śpiewano podzwonne, ale przyszedł listopad 1918 roku.</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#MieczysławNiedziałkowski">Właśnie ten ostatni projekt konstytucji, który Panowie, mam nadzieję, niedługo nam tutaj przedstawią, i o którym szczegółowo będziemy mieli wtedy możność mówić, to jest symbol tego, do czego doszła ewolucja Panów obozu. P. senator Roztworowski, który stał się głównym ideologiem Waszej przebudowy ustroju politycznego Państwa,...</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#komentarz">(Głos na prawicy. Niech Pan nie zapomina o Piaseckim)</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#MieczysławNiedziałkowski">...mówił, że trzeba znaleźć nową myśl i trzeba przystosować polskie życie do nowych warunków i do nowych potrzeb. Mówił o „starym liberaliźmie”, który się skończył, mówił o nowej koncepcji, którą on na komisji senackiej i na plenum Senatu ma reprezentować.</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#MieczysławNiedziałkowski">Proszę Panów! Jedyna nowa koncepcja w projekcie konstytucji, koncepcja p. Sławka o elicie, opartej o ordery Virtuti Militari i Krzyża Niepodległości, była zaniechana. Koncepcja ta była, molem zdaniem, dziwaczna i zupełnie fałszywa. Każdy człowiek praktyczny wie doskonale, że order to nie jest sprawdzian zasługi. Zapewne są ludzie, którzy mają ordery słusznie zasłużone, ale jest mnóstwo ludzi, którzy mają te same ordery przez protekcję. W każdym ustroju, w każdem państwie, w każdym systemie rządzenia jest to możliwe. Pomijam wszelkie inne względy, ale nawet z tego punktu widzenia elita w sensie jakościowym nigdy nie powstaje ze sprawdzianu, opartego o urzędowe odznaczenia. Tę jedyną oryginalną koncepcję Panowie zaniechali, bo Marszałek Piłsudski zupełnie słusznie ofuknął się na nią. To co pozostało. zostało pod względem technicznym — nie obrażając p. Marszałka Cara — kolosalnie poprawione w stosunku do tego, co Panowie uchwalili 26 stycznia roku ubiegłego. Są to rzeczy wybrane ze składu starych zabawek. Są to stare pojęcia, stare poglądy, stare hasła, stare ideały, stare myśli. To jest cała dawna pruska monarchia, dawna literatura francuska z okresu marszałka Mac Mahona. Są to kotlety odgrzewane od nie wiem ilu lat. Każdy człowiek, który zna choć trochę historię myśli politycznej, zdaje sobie z tego sprawę. Gdzież tu jest jakaś nowa myśl? I to akurat wtedy, kiedy Polska, nie tylko walcząc o swoje miejsce mocarstwowe, ale może o swoje własne istnienie, weszła wraz z całym światem w okres, w którym muszą być rozwiązane naprawdę wielkie zagadnienia społeczne, gospodarcze i kulturalne. Wszak w tym całym projekcie niema ani jednego wielkiego zagadnienia społecznego, już nie mówię rozwiązanego, ale nawet postawionego. Jest tam przedziwnie naiwna teoria, że wystarczy oddać maksymum władzy urzędowej Głowie Państwa, żeby rozwiązać problem silnej władzy. Jest to zupełne zaniechanie orientowania się w elementarnych pojęciach społecznych, gospodarczych i kulturalnych. A wszak bardzo wielu z Panów jednak wyszło z tej szkoły myślenia, która daje te elementarne pojęcia społeczne, gospodarcze, kulturalne. I wydostaliście Panowie ze starego lamusa te stare zabawki i chcecie Panowie tem Polskę rozentuzjazmować i pokazać, że to jest rozwiązanie wielkich problemów.</u>
          <u xml:id="u-5.39" who="#MieczysławNiedziałkowski">Jakiś czas tego rodzaju — przepraszam za słowo — demagogia mogła mieć pewne znaczenie. W latach 1926, 1927 wielu ludzi w Polsce wierzyło istotnie, że katastrofa całego życia gospodarczego, to jest skutek „sejmowładztwa” i przesadnych przywilejów poselskich. Ale ta naiwność się skończyła. Panowie są dzisiaj znowu z temi poglądami, z temi teoriami, jak ta dama w krynolinie, która chce brać udział w biegu narciarskim. I w tym właśnie punkcie leży ta istotna różnica psychologiczna między Panami i nami. I tę różnicę, mnie się zdaje, trzeba bardzo dokładnie podkreślić.</u>
          <u xml:id="u-5.40" who="#MieczysławNiedziałkowski">Wczoraj chowaliśmy Bolesława Limanowskiego. We wszystkich mowach, poświęconych jego pamięci, taksamo w mowie przedstawicieli naszej partii, jak i w mowie p. Marszałka Senatu Raczkiewicza, brzmiał jeden ton, ton wielkiej czci dla tej wierności, którą Limanowski w sobie symbolizuje, dla ideałów swojej młodości, dla tej niezwykłej siły charakteru człowieka, który przeszedł przez całe życie i ani razu nie wywiesił białej chorągwi wobec żadnego swego ideału, wobec żadnej swojej myśli, wobec własnego sumienia.</u>
          <u xml:id="u-5.41" who="#MieczysławNiedziałkowski">Panowie jesteście zupełnie inni. Do Panów można zastosować bardzo ładny, ale bardzo smutny znany wiersz rosyjski: „Ja spaliłem wszystko co czciłem; czołem biję przed tem, co paliłem”. I dlatego zmianę ustroju Państwa oddaliście Panowie w doświadczone, delikatne i sprytne ręce konserwatyzmu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.42" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Chądzyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#AdamChądzyński">Wysoka Izbo! Nowością tegorocznej debaty budżetowej, jej sensacją jest inne nastawienie przedstawicieli obozu rządowego do zagadnienia podatkowego, niż to było w latach poprzednich. Z oświadczeń zarówno p. Ministra Skarbu, jak i generalnego referenta budżetu p. Miedzińskiego słyszeliśmy o „czarnej magji” podatkowej, słyszeliśmy okrzyk, że dość już egzekucyj podatkowych, słyszeliśmy tezy, iż podatnika trzeba szanować. Przysłuchując się tym wywodom, wydawało mi się, że czytam artykuły „Kuriera Porannego”, „Krakowskiego Kuriera Ilustrowanego”, „Czasu” konserwatywnego, ta bowiem część prasy rządowej ostatnio prowadzi bardzo ostrą kampanię przeciw fiskalizmowi skarbowemu. Opozycja ma dziś niemałą satysfakcję, bo to, co twierdziła całe pięć lat, co było zwalczane ze strony prasy prorządowej jako demagogia, jako akcja antypaństwowa, te jej twierdzenia i tezy u schyłku obecnej kadencji sejmowej, w przeddzień wyborów zostały przyjęte i ogłoszone jako słuszne przez przedstawicieli obozu rządowego.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#AdamChądzyński">Generalny referent p. Miedzinski, polemizuje ze mną na Komisji Budżetowej, użył przysłowia żydowskiego — że gdyby kupiec był tak mądry przed interesem, jak jego żona po interesie, toby złych interesów nie było. Mam wrażenie, że przysłowie to całkowicie można skierować do p. Miedzińskiego wtedy, gdy, wprawdzie delikatnie, ale zdecydowanie występuje przeciw nadmiernym podatkom, przeciw praktykom fiskalizmu podatkowego, przeciw praktykom egzekutorów. Wogóle można zaobserwować, że ton wystąpień przedstawicieli obozu rządowego w lej dyskusji jest dość minorowy. Nie stało się to, co było zawsze do tego czasu. 2, wy kle w czasie generalnej dyskusji słyszeliśmy ekspose premiera. Słyszeliśmy ekspose b. Premiera p. Jędrzejewicza, p. Prystora, w tym roku pan Premier Kozłowski ekspose nie wygłosił. My to rozumiemy. Pożyczka Narodowi wyczerpana. w karach rządowych pustki, bardzo ciężko jest pokrywać wydatki bieżące dochodami bieżącemi, ceny rolnicze bardzo spadły, bezrobocie stale wzrasta, nawet według cyfr rządowych dosięgając pół miliona osób. To bardzo ciężki bagaż na idące wybory. To niewątpliwie złe prognostyki dla obozu rządowego, ale może „spirytyzm”, może „nocne duchy” przy urnach wyborczych sytuację rzeczywistą zmienią.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#AdamChądzyński">Wracam do budżetu. Budżet na rok przyszły według generalnego sprawozdania przewiduje niedoboru 167 milionów. Tej cyfry do tego czasu żaden z mówców, poprzedników moich, nie zaczepił. Ja śmiem ją zakwestionować. W mojem przekonaniu istnieje obawa, że niedobór budżetowy w przyszłym roku może okazać się większy, albowiem w dochodach, przewidzianych na rok przyszły, figuruje bardzo niewyraźna i niepewna pożycia, mianowicie dochód w wysokości 67 milionów zł z przedsiębiorstw państwowych. Proszę Panów, siedzi tutaj przede mną referent budżetu Ministerstwa Komunikacji. Bardzo wątpię, czy p. referent, który zna swój budżet, wierzy, że kolej państwowa, która się znajduje w bardzo ciężkiej sytuacji, mogłaby wpłacić w przyszłym roku do Skarbu Państwa netto 24 miliony złotych. Bardzo wątpię, czy p. referent budżetu komunikacji w to wierzy. A czy gospodarką w lasach państwowych zachwycamy się? Czy nie Najwyższa Izba Kontroli najbardziej tę gospodarkę krytykuje? A czy dochody z poczt dotychczas zawsze wpływały do Skarbu w wysokościach preliminowanych? Nie! Proszę Panów, w szeregu ostatnich lat cyfry rzeczywistych wpłat netto z przedsiębiorstw państwowych do Skarbu Państwa nigdy się nie sprawdzały z preliminarzem. I dlatego 67 milionów zł, preliminowanych jako dochód Skarbu Państwa z przedsiębiorstw państwowych w przyszłym roku, niewątpliwie okażą się fikcją. W tym więc zakresie, w jakim mniej wpłyną dochody z przedsiębiorstw państwowych do Skarbu Państwa, podniesie się niedobór budżetowy. Twierdzę, że ten niedobór przekroczy znacznie 200 milionów zł i zbliży się prawdopodobnie do spodziewanego niedoboru w tym roku, t. zn. do sumy 245 milionów zł. Dlatego nie mają podstawy w faktach twierdzenia p. generalnego referenta, który cieszy się, że jednak niedobór budżetowy się zmniejsza. Tak jest na papierze, w wywodach p. generalnego referenta, ale my w rzeczywistości tego nie widzimy. Proszę Panów! Nie można mówić krajowi, nie można opinii publicznej w Polsce sugerować, nie można opinii tej pocieszać, że przecież niedobory budżetowe są we wszystkich państwach, a więc trudno, muszą być i u nas! Trzeba pamiętać, że wchodzimy już w 6-ty rok gospodarki budżetowej z niedoborem. Trzeba pamiętać, że w Polsce użyto już bardzo dużo środków pieniężnych, by pokryć dotychczasowe niedobory, przekraczające w sumie 1.100.000.000 zł, że rezerwy skarbowe wyczerpały się i bilonu ciągle nie sposób powiększać, zaś nie będzie podobna pewnie zadłużyć się w Banku Polskim więcej. O pożyczkę wewnętrzną także jest trudno, boć nie kto inny, jak sam referent generalny wczoraj stwierdził, że wobec tego, iż przychodzą nowe roczniki pracy, że ubytek ludności w czasie wojny już się skończył, że w życie gospodarcze wchodzą najmłodsze roczniki, że mamy już duży nadmiar i coraz większy nadmiar będziemy mieli rąk roboczych, trzeba przecież pomyśleć o wzmożeniu życia gospodarczego, o uruchomieniu robót publicznych po to, aby wspomniane młode roczniki pracą zatrudnić. Rzeczywiście istnieje potrzeba pożyczki wewnętrznej, ale nie na cele pokrycia niedoborów budżetowych, nie na cele konsumcyjne, lecz na cele produkcyjne, na cele rozwoju życia gospodarczego, na cele stwarzania nowych warsztatów pracy dla narastających pokoleń, dla setek tysięcy przybywającej rok rocznie ludności. I to jest niewątpliwie ujemny bilans sytuacji budżetowej, jaka się wytworzyła przy udziale Rządu, że pokrycia niedoboru budżetowego na rok przyszły musimy szukać w pożyczce wewnętrznej, zamiast móc tę pożyczkę wewnętrzną rozpisać i użyć na cele produkcyjne, na cele ożywienia życia gospodarczego, na cele zatrudnienia narastających nowych roczników pracy.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, ja nie twierdzę, by Rząd nie dbał o równowagę budżetową. Dbał, borykał się w ciągu pięciu lat z niedoborem budżetowym. Rząd starał się zmniejszyć wydatki państwowe, obcinał kilkakrotnie uposażenia pracowników państwowych, — niepotrzebnie podniósł tylko uposażenia wyższej biurokracji, bo to jest zgrzyt — obniżył wydatnie i kilkakrotnie emerytury, zmniejszył renty inwalidzkie, zaniechał inwestycyj gospodarczych. To były bardzo ciężkie ofiary dla obozu, który w wyborach 1930 r. tak dużo społeczeństwu obiecał, a który po wyborach, stanąwszy wobec konieczności państwowej, musiał prowadzić politykę budżetową sprzeczną z tem, co głosił w wyborach 1930 roku. Te obniżki, te redukcje wydatków państwowych wyniosły około 800 milionów zł i sprowadziły nadmiernie wydęty budżet przez ministrów Czechowicza i Matuszewskiego z 3 miliardów nieco poniżej 2 miliardów 200 milionów zł. Ale te redukcje równowagi budżetowej, jak wiemy, nie zapewniły. Mimo redukcyj ciężkich, uderzających w konsumenta wewnętrznego, niedobór budżetowy pozostał. Dlatego próbowano także podnieść stronę dochodową, a więc podatki. I znowu trzeba stwierdzić, że ostatnie 5 lat w naszej polityce skarbowej, to bardzo, bardzo wielki wzrost fiskalizmu. Wtedy, gdy wskutek deflacyjnej polityki Rządu wartość pieniądza rosła, gdy ceny spadały, to podatki nie tylko pozostały w wysokości z okresu najlepszej koniunktury 1927 i 1928 r., lecz zostały bardzo wydatnie podniesione, bądź przez wprowadzenie szeregu nowych podatków, bądź przez podniesienie stawek dawnych podatków. Więc wtedy, gdy Rząd wprowadzał politykę deflacyjną w stosunkach gospodarczych, w odniesieniu do podatków, da obciążenia publicznego była stosowana bardzo silnie polityka inflacyjna. Naturalnie ta sprzeczność w polityce Rządu, w jego zarządzeniach, nie mogła się przecież nie odbić ujemnie na życiu gospodarczem. Pomimo to, pomimo podniesienia podatków o kilkaset milionów, jak to oblicza Centralny Związek Polskiego Przemysłu, równowagi budżetowej nie osiągnięto i stanęliśmy dzisiaj w piątym roku niedoboru budżetowego wobec tej sytuacji, że grozi nam niedobór w przyszłym roku, przekraczający 200 milionów zł. Pokrycie tego niedoboru jest coraz cięższe, bo nie mamy co w budżecie redukować, jeżeli chodzi o duże cyfry, bo nie sposób podnosić strony dochodów, to jest podatków, co stwierdził także przedstawiciel obozu rządowego. Istotnie, sytuacja budżetowa jest bardzo ciężka i bilans polityki budżetowej za ostatnie 5 lat jest niewątpliwie ujemny. Proszę Panów, polityka skarbowa, polityka nadmiernego fiskalizmu musiała uderzyć w życie gospodarcze. Przecież widzimy, jak na dłoni, fakt, że dochód społeczny maleje pod wpływem ciężkiego kryzysu gospodarczego, maleje także przez fiskalizm skarbowy. W Rządzie i w Sejmie zapomniano o starej prawdzie ekonomicznej, że tylko prawidłowo rozwijające się życie gospodarcze podnosi dochód społeczny, podnosi zdolności płatnicze ludności i zapewnić może równowagę w gospodarce finansowej. Tę starą prawdę ekonomiczną o potrzebie wzmożenia życia gospodarczego, o dochodzie społecznym, o jego związku z budżetem i finansami państwa dopiero w 5ym roku istnienia tej Izby przypomniał generalny referent p. Miedziński. Istotnie, sprawdza się to przysłowie żydowskie, które zacytował on na Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#AdamChądzyński">Pozwoli Wysoka Izba, że od cyfr budżetu przejdę do analizy stosunków gospodarczych. Brak w nich stabilizacji, którą zwichnął głównie kryzys rolniczy. Kryzys dotknął wszystkie gałęzie produkcji. Gdy jednak przemysł pod łaskawą opieką Rządu, przy jego wydatnem poparciu przeorganizował się, ustalił monopol wysokich cen i okopał się bezpiecznie w organizacji kartelowej, to rolnictwo, nie będąc zorganizowane, pozbawione należytego wpływu politycznego w Państwie, uległo całkowicie szkodliwym skutkom kryzysu. A trzeba pamiętać, że z rolnictwa żyje 70% ludności, że drobne rolnictwo to przeszło 22 miliony konsumentów, to rynek wewnętrzny, główna jego podstawa. Na podstawie danych Urzędu Statystycznego, ostatnio ogłoszonych w publikacjach tego urzędu, widzimy, że ceny, jakie rolnicy otrzymują za wytwory swojej pracy, wynoszą od 30–40% tych cen, jakie uzyskiwali w r. 1928, w roku dobrej koniunktury, wtedy, kiedy ci rolnicy za wytwory przemysłu, potrzebne im do ich własnej produkcji, płacą od 70 — 85%, wtedy wreszcie, kiedy ci rolnicy za artykuły monopolowe, dostarczane im przez Państwo, jak spirytus, sól, tytoń, płacą od 86–100%. Proszę Panów! Warsztat, który za własne wytwory pobiera 30% dawnych cen, a za środki i narzędzia, potrzebne dla własnej produkcji, musi płacić 70–100% dawnych cen, musi iść ku ruinie. I rolnictwo w Polsce ku ruinie idzie. Dlatego brak równowagi budżetowej i dlatego jesteśmy w bardzo ciężkiej sytuacji budżetowej, dlatego ten minorowy ton przemówień przedstawicieli rządowych w dyskusji budżetowej, dlatego także brak ekspose p. Premiera w tej dyskusji. Może niejeden powie, że przecież to wina kryzysu; niewątpliwie tutaj kryzys działa, ale gdzież jest kierownictwo Rządu życiem gospodarczem, wszak Rząd ma dzisiaj w swojem ręku możność wielkiej ingerencji i układania stosunków ekonomicznych według własnej woli.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#AdamChądzyński">O tem wprawdzie nie mówił p. generalny referent w tej sali, ale za to w innej sali inny przedstawiciel Rządu miał nieostrożność powiedzieć słowa prawdy. Oto w sali Sejmu Śląskiego w dniu 17 stycznia r. b. jeden z bardzo wybitnych przedstawicieli administracji w Polsce, p. wojewoda Grażyński, król na Śląsku, tak mówił: „Państwo dzisiejsze objęło zakresem swego działania olbrzymią ilość spraw, a mając w swych rękach podatki, cła, taryfy przewozowe, ubezpieczenia socjalne, możność regulowania czasu pracy i płacy oraz aparat kredytowy, wkracza głęboko w istotę stosunków gospodarczych i ma decydujący wpływ na przebieg procesów ekonomicznych”. Tak stwierdził p. wojewoda Grażyński w dyskusji w Sejmie Śląskim i prawdę mówił. Ale z tych możliwości, o których mówił p. wojewoda Grażyński, a które tutaj cytowałem, nie zawsze korzystał centralny rząd w Polsce, niezawsze umiał z nich robić należyty użytek i dlatego dziś mamy tak złą sytuację gospodarczą i budżetową, którą ja i moi poprzednicy zobrazowaliśmy.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#AdamChądzyński">Dopiero u końca pięcioletniego okresu kryzysu Rząd przyszedł z pewną wydajną pomocą dla rolnictwa. Dopiero przy końcu pięcioletniego okresu, dopiero teraz zjawiły się dekrety oddłużeniowe, które mają przynieść ulgę rolnictwu w wysokości około 400 milionów zł. Ja Panom tę cyfrę oświetlę. Gdyby Panowie zanalizowali cyfry eksportu rolniczego w trzech działach: trzoda chlewna, jaja i masło, tobyście zobaczyli, że podczas gdy eksport rolniczy w r. 1934 wspomnianych trzech artykułów przedstawiał wartość 50 milionów zł, mówię w cyfrach okrągłych, w r. 1928, w czasach dobrej koniunktury, wynosił 423 miliony zł. Na samym eksporcie tych trzech artykułów w r. 1934 w porównaniu do lat dobrej koniunktury rolnictwo straciło przeszło 370 milionów zł. To jest strata na eksporcie tylko trzech artykułów; daje to obraz rozmiarów klęski rolnictwa i oświetla znaczenie tych 400 milionów zł, jakie z dekretów oddłużeniowych rolnictwo może otrzymać, to są paliatywy, notabene spóźnione mocno, które, oczywista rzecz, pewne drobnemu rolnictwu przyniosą, ale które nie zapewniają mu opłacalności produkcji. Rząd, mając wielkie możliwości gospodarcze, dał się zasugestionować panom z wielkiego przemysłu. To rozwarcie nożyc, które wytworzył przemysł i które zapewniło mu zyski, ale które pogrążyło rolnictwo, to przecież wynikło z winy polityki Rządu. Mamy w Polsce blisko 200 umów kartelowych przemysłu. Przemysł kartelowy utrzymuje bardzo sztywne i wysokie ceny. Wskaźnik tych cen, w porównaniu do r. 1928, wynosi 83,2%. Kartele powstawały jak grzyby po deszczu same, ale wiele z nich powstało przy czynnej pomocy Rządu, pod naciskiem Rządu.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#AdamChądzyński">Wymienię dwa bardzo ważne kartele: węglowy i naftowy. Oba te kartele powstały pod naciskiem Rządu; na Komisji Budżetowej pozwoliłam sobie zanalizować sobie znowu na podstawie cyfr i danych, ogłoszonych przez Urząd Statystyczny i posługując się wynikami ankiety o kosztach produkcji. Według tych obliczeń przeciętna kosztów własnych węgla, przeciętna na całą Polskę, oczywista rzecz, inaczej ona się układa w każdem z zagłębi węglowych, ale przeciętna kosztów własnych, kosztów wydobycia tonny węgla nie powinna przekraczać 12 zł. Jeżeli do tego dodamy godziwy zysk i koszty eksportu deficytowego, zamorskiego, to cena tonny węgla grubego, w dobrym gatunku nie powinna być wyższa od 16 do 20 zł loco kopalnia. Tymczasem cena węgla śląskiego loco kopalnia wynosi dzisiaj prawie 26 zł, a więc ponad godziwy zysk przemysłu węglowego, wynosi od 5 do 9 zł na tonnie więcej. Przeliczcie to Panowie na całość produkcji węglowej w Polsce, na zużycie jej na rynku wewnętrznym własnym, a przekonacie się, że społeczeństwo polskie płaci już nie podatek na rzecz Państwa, ale zwykły ordynarny haracz na rzecz przemysłu, w którym obcy, zagraniczny kapitał góruje, ładnych kilkaset milionów złotych. Pytam się, co z tego krajowi? To jest czysta strata w bilansie gospodarstwa krajowego, to jest niepotrzebne obciążenie na rzecz kapitału obcego. Nic dziwnego, że zachodzą takie zjawiska, jakie podaje prasa. Oto najnowsze pismo, które powstało w Katowicach, które się nazywa „Śląski Kurier Poranny” organ nie opozycyjny, organ zbliżony do Rządu, podaje wiadomość, że w r. 1933 jeden z magnatów węglowych, właściciel główny „Robura”, zadeklarował jako swój dochód sumę 4 milionów zł rocznie. To samo pismo donosi, że inny dyrektor węglowy w jednym roku zarobił 1 milion zł. To samo pismo obiecuje, że dalszą statystykę zarobków poda. Jeżeli przypomnę Panom, że ten główny właściciel „Robura, jak pewnie p. poseł Starzak, referent budżetu Ministerstwa Komunikacji, wie, był kiedyś skromnym urzędnikiem Ministerstwa Komunikacji, dziś podaje swój dochód urzędom skarbowym na 4 miliony zł, jeżeli ten drugi dyrektor, który miał zarobić milion zł rocznie, kiedyś był skromnym urzędnikiem Ministerstwa Przemyśla i Handlu, to zobaczą Panowie, że i w Polsce, tak jak w Kalifornii, potrafią rosnąć złote fortuny, gdy nędza i głód panują w bardzo szerokich i licznych warstwach społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, w tej polityce węglowej musi się coś zmienić. Twierdzę, że musi się dużo zmienić. Ale Rząd, pod którego naciskiem powstała konwencja węglowa, która została ostatnio zawarta na 6 lat, z kieszeni Państwa, które reprezentuje, robi prezent niezrozumiały, graniczący z marnotrawstwem majątku publicznego. Mówię o zamknięciu szybu Jawiszowice w państwowej kopalni węgla Brzeszcze. Wobec wyczerpania pokładów, wobec kończących się pokładów w państwowej kopalni węgla Brzeszcze, Minister Kwiatkowski w 1927 r. rozpoczął budowę nowego szybu Jawiszowice. Ta budowa została zakończona. Jak podaje sprawozdanie Ministerstwa Przemysłu i Handlu, kosztowała ona 14,5 miliona zł. No i co? Gdy została ukończona, to Rząd, przystępując do konwencji węglowej, zobowiązał się, że przez trzy lata ten szyb nie będzie czynny, nie będzie eksploatowany. 14,5 miliona grosza publicznego zostało zamrożonych na 3 lata, bo dopiero po trzech latach Rząd zastrzegł sobie prawo rewizji.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#AdamChądzyński">Nie obciążam tym faktem obecnego Ministra Przemysłu i Handlu, bo to przyrzeczenie złożył jego poprzednik, ale to skandal, inaczej tego nie mogę nazwać. Nie tylko nie będzie się miało dochodu z 14,5 milj. zł, włożonych w rozbudowę państwowej kopalni, ale będzie się ponosiło wydatki, bo przecież trzeba konserwować urządzenia podziemne i chodniki szybu wybudowanego, co będzie kosztowało 150.000 zł rocznie. Stary szyb Brzeszcze przy produkcji 400.000 tonn w roku, bo tyle może produkować według konwencji węglowej, może wyrobić maksymum 700.000 brutto dochodu, co nie wystarcza na odpisy amortyzacyjne rozbudowanej kopalni. Gdyby natomiast produkcja wyniosła w bieżącym 1935 r. 800.000 tonn, gdyby szyb Jawiszowice był uruchomiony, to zysk brutto wyniósłby 3 milj. A gdyby produkcja w następnym roku i dalszych doszła do 1.200.000 tonn, co oba szyby mogą dać, to zysk brutto podniósłby się do 6 milionów.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, jakim tytułem tak dobrze prosperującemu przemysłowi węglowemu, który ma takie horendalne zyski, Rząd robi tego rodzaju prezenty z publicznych funduszów, to już nie jest zrozumiałe.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#AdamChądzyński">Domagamy się stanowczo, w sposób zdecydowany na ten fakt zwracamy uwagę p. Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, by sprawa zamknięcia szybu Jawiszowice została poddana ponownej rozwadze, by decyzja Rządu uległa rewizji. Albo nie trzeba było przystępować do budowy szybu Jawiszowice i nie wydawać 14,5 miliona zł, albo, skoro się to zrobiło, to nie wolno zamykać wybudowanego szybu i marnować pieniędzy publicznych. Dodaję, że na zainwestowane 14,5 miliona zł z samego Skarbu Państwa poszło około 6 milionów zł dotacji.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, nie znam innych przemysłów tak dobrze, jak przemysł, o którym mówiłem, ale niewątpliwie, gdybyśmy zanalizowali, gdyby czas zresztą na to pozwolił, to podobna sytuacja byłaby w wielu dziedzinach przemysłu skartelizowanego. I dlatego twierdzimy, że jest odmienny stosunek Rządu do rolnictwa, tam spostrzegamy niezaradność, zupełnie zaś inny jest stosunek Rządu do wielkiego przemysłu. Wskutek tego jest wielkie rozpięcie nożyc, jest pauperyzacja wsi, jest odpływ dochodu społecznego ze wsi do miast, do miast, których mieszany skład ludnościowy znamy, do wielkiego przemysłu, gdzie procent polskiego kapitału w stosunku do zagranicznego także znamy.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, w związku z przemysłem pragnę oświetlić zagadnienie robotnicze w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#AdamChądzyński">Referent budżetu Ministerstwa Przemysłu, p. poseł Czernichowski w swym referacie podał jako fakt dodatni, że ilość robotnikodniówek przepracowanych wzrosła o 10%. To prawda, ale jednoczenie Urząd Statystyczny ogłasza, że wartość tej pracy w roku 1934 wynosiła 42 do 50% — w różnych miesiącach te cyfry się wahają — w stosunku do roku 1928. A więc ludność robotnicza znajduje się w podobnej pozycji, co rolnictwo, zarabia zaledwie małą część tego, co ongiś w czasach dobrej koniunktury zarabiała, przyczem płace robotnicze mają niestety nadal tendencję do spadku. Są województwa, i to przemysłowe, w których większość robotników zarabia poniżej 19 zł tygodniowo, jak np. woj. kieleckie, województwo przemysłowe, gdzie dzienny zarobek u 61% ogółu robotników nie dochodzi do 3 zł. Nawet w województwach zachodnich, gdzie stopa życiowa jest wyższa, jak Poznańskie i Pomorze, zaledwie połowa robotników, bo 48%, zarabia dziennie poniżej lub najwyżej 3 zł; a 40 zł tygodniowo, które uważam za minimum egzystencji, zarabia zaledwie 33% robotników w Warszawie, 27% na Śląsku, 18% w krakowskiem województwie, 11% w woj. łódzkiem, 8% w kieleckiem, 11% na Pomorzu, 1–3% w województwach kresowych, jak: Polesie, Wołyń, Nowogródek, Stanisławów.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, takie są płace według danych urzędowych w przemyśle przetwórczym, zatrudniającym największą ilość robotników, wynoszącą około 400.000 osób, zatrudnionych w 3.902 zakładach przemysłowych. To są zarobki robotników zatrudnionych.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#AdamChądzyński">Jak się przedstawia sprawa bezrobotnych, nie trzeba o tem w tej Izbie dużo mówić. Ostatnia statystyka zarejestrowanych bezrobotnych wykazuje 500.000 osób. Rok temu było 400.000 osób, a największa ilość bezrobotnych przed stworzeniem Funduszu Pracy i uchwaleniem nowego stumilionowego podatku sięgała 300.000 osób.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#AdamChądzyński">Jak widzimy zatem, to wszystko, co zrobiono w dziedzinie walki z bezrobociem, efektu w liczbie zatrudnienia nie dało. Rozumiem, że na to składa się przyrost ludności, duży przyrost ludności, że przychodzą młode powojenne roczniki do pracy, ale także rozumiem, i Panowie zechcą to zrozumieć, a panowie z Rządu muszą przedewszystkiem zrozumieć, że w dziedzinie walki z bezrobociem trzeba coś zrobić, trzeba zgromadzić fundusze, bo inaczej wytwarzać się będzie ciężka sytuacja społeczna i Państwo może mieć bardzo dużo niepotrzebnych kłopotów.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#AdamChądzyński">Stan bezrobocia pogarsza także to, co się dzieje z polskimi robotnikami we Francji. Wiemy, że przeszło 10.000 robotników, z rodzinami to będzie więcej, zostało z Francji wydalonych. Położenie naszych robotników we Francji jest poprostu straszliwe. Najcięższe roboty daje się Polakom, a oni to przyjmują w obawie utraty pracy. Panowie ciągle czytają statystykę ofiar w kopalniach francuskich, gdzie z reguły padają ofiarami śmiertelnych wypadków Polacy. Nie mogą się domagać bezpieczeństwa od władz kopalnianych, bo to w dzisiejszej koniunkturze grozi wydaleniem. Byle wystąpienie Polaka na zgromadzeniu sprowadza na niego zarzut nieprawomyślności i to powoduje wyrzucenie z pracy. Apelujemy do Pana Ministra Spraw Zagranicznych, aby zaopiekował się losem polskich robotników we Francji. Przypominamy nie tylko tej Wysokiej Izbie, ale chcemy, ażeby nasz głos doszedł do Francji, przypominamy chwile, kiedy urzędowe biura francuskie rekrutowały polskich robotników, potrzebnych do odbudowy kopalń i zniszczonych wojną zakładów francuskich. Opinii francuskiej przypominamy fakt poufnych rozmów agentów rządu francuskiego, którzy przychodzili do organizacji zawodowej polskiej, pracującej w Westfalii, z prośbą, ażeby ta polska organizacja zawodowa w Westfalii skierowywała jak największą liczbę swych członków do Francji, do kraju sprzymierzonego, do odbudowy zniszczonych prowincyj. Te rozmowy agentów rządu francuskiego z organizacją zawodową polską dzisiaj francuskiej opinii publicznej przypominamy, apelujemy do poczucia godności i honoru francuskiego, ażeby nie było tak, że murzyn zrobił swoje, murzyn idzie precz. Polscy robotnicy we Francji mają specjalne prawo, specjalny tytuł do opieki rządu francuskiego.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#AdamChądzyński">Skoro już jestem przy tej dziedzinie, Wysoka Izba pozwoli, że tak samo, jak moi poprzednicy, poświęcę parę słów naszemu stanowisku, stanowisku posłów narodowo-robotniczych do naszej polityki zagranicznej. Proszę Panów, uważamy za plus i mówimy to głośno, uważamy za dodatnią stronę naszej polityki zagranicznej, że zawarła pakt o nieagresji z Rosją i pakt porozumienia z Niemcami. Uważamy, że to najlepszy sposób zapewnienia pokoju na Wschodzie Europy. Dlatego mówimy to głośno, mówimy, że to są dodatnie strony działalności Ministra Spraw Zagranicznych. Ale jednocześnie nie rozumiemy wojny politycznej, prowadzonej z Czechosłowacją. My, a szczególnie ja, który przecież studiowałem w Czechach, znam egoizm tego narodu, znam jego chęć przewodzenia. Wiemy, że Czesi, którzy sami ponosili długoletnie cięgi od Niemców, potrafią wynaradawiać polską ludność. To wszystko wiemy. Wiemy, mamy na to pewne fakty, że minister spraw zagranicznych Czechosłowacji nie odznacza się zbytnią życzliwością dla Polski. To wszystko wiemy, to są trudności stosunków z Czechosłowacją. Ale niemniej rozumiemy, że interes polityczny Czechosłowacji i Polski jest identyczny. Rozumiemy, że oba te państwa muszą stać w obronie układu politycznego powojennej Europy, bo obrona tego układu politycznego jest dla nich konieczna. Nie widzimy istotnych sprzeczności między interesami republiki polskiej a czeskosłowackiej. I dlatego jesteśmy zdania, że dobrzeby było, żeby ta wojna między Polską a Czechosłowacją jak najszybciej ustała.</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, ciesząc się z porozumienia z Niemcami jako zachodnim sąsiadem, mając, że tak powiem, wolne skrzydło od strony naszego zachodniego sąsiada, przecież nie możemy ani na chwilę zapomnieć wszystkich nauk historycznych, jakie mamy ze współżycia z Niemcami. Przecież ani na chwilę nie uwierzyliśmy, że dusza niemiecka pod wpływem ideologii narodowosocjalistycznej Hitlera się odrodziła. Wiemy, co znaczy Drang nach Osten w psychologii niemieckiej, dlatego uważamy, że sojusze polskie, jak sojusz z Francją i sojusz z Rumunią, winny być utrzymane. Tak dyktuje geografia polityczna, tak dyktuje przezorność polityczna, tak dyktują najżywotniejsze nasze interesy. Jesteśmy zdania, że przemijające różnice z Francją w sprawie paktu wschodniego i inne dadzą się uregulować i tylko wtedy, muszę powiedzieć, porozumienie z Niemcami mieć będzie wartość, jeżeli za cenę tego porozumienia nie zapłacimy osłabieniem węzłów polsko-francuskich.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, jeszcze parę słów powiem o dziedzinie polityki wewnętrznej. Rząd p. Premiera Kozłowskiego ma opinię rządu na lewo. Polityka tego Rządu jest reklamowana jako ukłon, jako zwrot w kierunku szarego obywatela. W Rządzie tym zasiada 2 ministrów, dawnych członków Wyzwolenia, radykałów społecznych. Ale pomimo tego składu Rządu i mimo wytwarzanej opinii, zmiany w polityce wewnętrznej, zmiany w nastawieniu reżimu do społeczeństwa nie spostrzegamy.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#AdamChądzyński">Proszę Panów, o wyborach sejmowych w roku 1930 mówiliśmy dużo, ale przecież czy wybory gromadzkie, jakie się odbyły już za czasów Ministra Spraw Wewnętrznych Kościałkowskiego, radykała społecznego z dawnego Wyzwolenia, były sprawiedliwe? Czy tam dano wyraz prawdziwej woli ludności? Pod tym względem praktyka organów administracji, podległych p. Ministrowi Kościałkowskiemu, niczem się nie różniła od praktyki tychże organów wtedy, kiedy stał na czele tego resortu ś. p. Minister Pieracki i gdy stał na czele Ministerstwa Minister Składkowski.</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#AdamChądzyński">A proszę Panów, Bereza. Gdy się słyszy, co się tam dzieje, to człowiekowi bieleje włos. To dziwne, że na wszystkie zarzuty społeczeństwa, co się działo w Brześciu, względnie co się dzieje w Berezie, z obozu rządowego pada słowo: nieprawda, a jednocześnie sprawy, związane z temi wyjątkowemi zarządzeniami, nigdy nie mogą trafić do sali sądowej, nigdy nie mogą ulec rozprawie publicznej i jedynie miarodajnemu oświetleniu. Za rządów obecnego gabinetu, nastawionego rzekomo na lewo, także do administracji publicznej Polacy innych przekonań politycznych dostępu nie mają. A więc, jeśli chodzi o wybory, to znaczy danie możności wyrazu opinii publicznej, gdy chodzi o środki wyjątkowe, stosowane są tak samo dziś Bereza, jak ongi Brześć; gdy chodzi o to, kto ma dostęp do administracji publicznej, to się nic nie zmieniło.</u>
          <u xml:id="u-7.26" who="#AdamChądzyński">Wysoka Izbo! Zmierzam do moich końcowych uwag. Równowagi budżetowej niema, podatków podnieść nie można, gdyż już obecne nadmiernie obciążają życie gospodarcze. Rząd znalazł się przed koniecznością rozpisania nowej pożyczki wewnętrznej na cele budżetowe, konsumcyjne, przez co brak będzie środków na roboty publiczne i walkę z bezrobociem. Ceny rolnicze spadają, więc nadal trwa ostry kryzys wsi. Przemysł skartelizowany nie idzie na spotkanie wymogów rynku wewnętrznego, utrzymując nadal sztywne ceny na swoje wyroby. Rząd nie panuje nad sytuacją gospodarczą kraju.</u>
          <u xml:id="u-7.27" who="#AdamChądzyński">Gdy taki stan wytworzył się w stosunkach gospodarczych, finansowych i społecznych Państwa, obóz rządzący po dawnemu siebie tylko uważa za zdolnego do kierowania Państwem, a Polakom innych przekonań odmawia twórczych zdolności do rządzenia Ojczyzną, usuwa ich nadal od administracji, urzędów i stanowisk publicznych w Państwie, nie cofając się częstokroć przed łamaniem ustaw, jak to było w gromadzkich wyborach samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-7.28" who="#AdamChądzyński">W tych warunkach musi w Polsce powstać i rosnąć konflikt wewnętrzny, niebezpieczny dla dalszego normalnego rozwoju Państwa. Konfliktu tego nie usuną zarządzenia wyjątkowe w rodzaju Brześcia i Berezy Kartuskiej. Obowiązkiem naszym, obowiązkiem opozycji, stojącej i działającej na gruncie legalnym, jest w porę przestrzec najwyższe czynniki w Państwie, z urzędu odpowiedzialne za losy kraju, i zwrócić ich uwagę, że źle, bardzo źle dzieje się w Rzeczypospolitej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Saenger.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#BerndtvonSaenger">Wysoki Sejmie! Dzisiejsza rozprawa nad budżetem daje nam możność zajęcia stanowiska względem kilku szczególnie ważnych kwestyj. Co do samego budżetu, przyznajemy, że nastąpiła daleko idąca redukcja wydatków i tem samem uczyniono zadość ogólnym dążeniom do oszczędności. Niestety nawet powiedzieć można, że budżety kilku resortów, w pierwszym rzędzie budżetu Ministerstwa Rolnictwa, jak i Ministerstwa Oświaty, utrzymane są w tak skromnych granicach, że praca tych ministerstw zdaje się być zagrożona. Niestety tego zmienić nie można, albowiem budżet, już tak zredukowany, wykazuje znaczny deficyt. Nie mam zamiaru przedstawiać sytuacji zbyt pesymistycznie, ale obawiam się, że deficyt będzie jeszcze znaczniejszy. Tem bardziej, że mimo kilku objawów poprawy ogólna sytuacja gospodarcza ludności a tem samem i kraju pogarsza się z każdym dniem. Zastraszający spadek cen na wszystkie produkty rolne postępuje dalej mimo wszystkich przeciwdziałać i stawia rolnictwo, a tem samem 3/4 wszystkich obywateli, wobec sytuacji bez wyjścia. Zamierająca siła nabywcza rolników zagraża znów wszystkim innym sferom kompletnym upadkiem gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#BerndtvonSaenger">Uznaję w zupełności wysiłki Rządu w celu wspomożenia rolnictwa przez premiowanie i popieranie eksportu, ale nie sądzę, żeby wysiłki te zawsze były we właściwym kierunku wykonane i żeby były wystarczające. Pewne kraje osiągnęły na tym terenie znacznie większe sukcesy, wymieniam np. Węgry, kraj tak samo wybitnie rolniczy, jak Polska, gdzie udało się np. w krótkim czasie cenę pszenicy podwoić. To było możliwe przez zawarcie umów kompensacyjnych z krajami, importującemi pszenicę, które wzamian za to dostarczają artykułów przemysłowych. Podobne możliwości przewiduję dla Polski przez dalszą rozbudowę stosunków handlowych ze swym sąsiadem zachodnim, Rzeszą Niemiecką, która niewątpliwie jeszcze na dłuższy czas ma znaczne zapotrzebowanie na paszę, np. na jęczmień. Dostawa większych ilości jęczmienia z Polski byłaby możliwa przez ograniczenie nadmiernej produkcji zbóż chlebnych i powiększenie produkcji jęczmienia.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#BerndtvonSaenger">W każdym razie obecne położenie naszego rolnictwa jest tak nader ciężkie, że musi się ono odbić bardzo niekorzystnie na dochodach państwowych przez zmniejszone wpływy z podatków i monopoli. Oprócz t. zw. nożyc między cenami na produkty rolnicze a przemysłowe wzrasta coraz więcej dysproporcja dochodów gospodarczych do podatków w rolnictwie, przeważnie stałych. Podatek gruntowy naprzykład pozostał ten sam, jak w roku 1929, ceny zaś spadły na jedną czwartą dawniejszej wysokości. Nawet przy najlepszej chęci obywatel nie jest w stanie wyrównać tej dysproporcji i ma coraz większe trudności z zapłaceniem podatków. Dochodzi do tego bardzo znamienne zjawisko, nad którem ubolewam i które potępiam: sumienność ludności w płaceniu podatków coraz bardziej upada. Niestety znaczną część winy ponoszą przytem władze podatkowe same. Kiedy zaszły pierwsze wypadki niechęci, albo i niestety niesumienności, władze podatkowe szły drogą najmniejszego oporu i nie rzuciły się na tych niesumiennych podatników, lecz rzuciły się z całą siłą na tych podatników, którzy jeszcze punktualnie wywiązywali się ze swych obowiązków, aby wymusić z nich przeważnie przy podatkach zmiennych niczem nieuzasadnione kwoty. Nadużycia, w ostatnich latach w tej dziedzinie popełnione, przekroczyły wszelką możliwą miarę. W pełnem poczuciu wyrządzonych im krzywd w ten sposób coraz szersze sfery społeczeństwa odwróciły się od moralności podatkowej i punktualne płacenie podatków staje się bolesnym przywilejem naprawdę zupełnie uczciwych jednostek.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#BerndtvonSaenger">Zupełny odwrót z tej wadliwej drogi jest konieczny, jakoteż stanowcze zarządzenia dla władz podatkowych, ażeby zajęły się gruntownie tymi niesumiennymi podatnikami, którzy z pozycji swych oszukańczych machinacyj wyśmiewają się wprost z władz podatkowych i z sumiennych podatników.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#BerndtvonSaenger">Ale i ci sumienni wyczerpali już wszystkie swoje siły. Na szeroką skalę zakrojone ustawy oddłużeniowe dla rolnictwa już dziś okazują się prawie niewystarczającemi. Co pomagają dłużnikowi wszelkie ułatwienia, rozłożenia na raty i t. d., jeżeli zupełna nierentowność jego warsztatu uniemożliwia mu wywiązanie się nawet z tych zmniejszonych zobowiązań!</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#BerndtvonSaenger">W tem i tak już ciężkiem położeniu dalszem groźnem zjawiskiem jest zastraszający wzrost liczby bezrobotnych, jeszcze nieobjętej bezwątpienia całkiem statystyką oficjalną, ale i według tej już zbliżający się do miliona. Wzrastające wydatki na opiekę nad tymi nieszczęśliwymi obciążą z konieczności Skarb Państwa ponad ramy tego budżetu.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#BerndtvonSaenger">I tak kryzys, ogólnie biorąc, w całym kraju jest nader ciężki i wymaga największych wysiłków wszystkich czynników kraju. Tylko ofiarna współpraca wszystkich obywateli może przezwyciężyć tę katastrofę gospodarczą i pierwszem zadaniem Państwa i wszystkich urzędów byłoby zachęcanie do ofiarnej i wytężonej współpracy wszystkich obywateli bez różnicy i wyjątku przez opiekę i sprawiedliwe traktowanie.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#BerndtvonSaenger">Niestety, tak nie jest. Z największem ubolewaniem stwierdzić muszę, że podział obywateli na różne klasy nie tylko nie ustąpił, ale niestety zrobił jeszcze dalszy postęp i że mniejszość niemiecka ulega coraz dalej idącej degradacji.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#BerndtvonSaenger">Naprawdę przykro mi, że przedstawić muszę nasze bolączki, ale niestety nie mamy innego wyjścia. Przez cały ubiegły rok staraliśmy się przedstawić bezpośrednio władzom państwowym nasze bolączki i życzenia i osiągnąć tą drogą naprawienie wyrządzonych nam krzywd. Daremnie, władze ignorują nasze wnioski i prośby i to w sposób wprost poniżający. Przed rokiem już b. senator Hasbach, przewodniczący naszej naczelnej reprezentacji „Niemieckiej Rady Narodowej w Polsce”, przedłożył p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych obszerny memoriał, w którym przedstawiono nasze najważniejsze potrzeby. Mimo kilkakrotnych upomnień i osobistych starań w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w których p. Hasbach domagał się merytorycznego załatwienia swych postulatów, sprawa ta była dotychczas zawsze odraczana.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#BerndtvonSaenger">Przewodniczący naszego klubu, p. Franz, zwrócił się dnia 27 listopada 1934 r. do p. Prezesa Rady Ministrów z pisemną prośbą o interwencję w sprawie systematycznie przeprowadzanych masowych redukcyj w przemyśle górnośląskim pracowników i robotników mniejszości niemieckiej, którzy w ten sposób popadli w okropną nędzę. Dalej p. Franz pismem z dnia 6 września 1934 r. i dalszemi pismami zwrócił się do p. Ministra Skarbu w sprawie wyraźnie niesprawiedliwych obciążeń podatkowych obywateli mniejszości niemieckiej. Na żadne ze swych pism nasz przewodniczący nie otrzymał odpowiedzi. Ja osobiście po niezliczonych bezskutecznych interwencjach w województwie poznańskiem w sprawie budowy gmachu szkolnego dla niemieckiej szkoły prywatnej zwróciłem się w tej ważnej sprawie telegraficznie i pisemnie do pana Ministra Spraw Wewnętrznych. Chociaż udowodniłem panu Ministrowi, że chodzi o zupełnie wyjątkowy wypadek, żadnej odpowiedzi nie otrzymałem. Przykłady te udowadniają dostatecznie moje twierdzenie, że władze ignorują nasze prośby i wszystkie zażalenia mniejszości niemieckiej. To byłoby jeszcze zrozumiałe, gdybyśmy zasypywali władze licznemi skargami, ale, przeciwnie, ograniczamy się do podnoszenia głosu tylko w nadzwyczaj palących wypadkach.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#BerndtvonSaenger">Teraz przechodzę do naszego faktycznego położenia. We wszystkich dzielnicach Polski, zamieszkiwanych przez Niemców, przechodzi nad nimi fala samowoli i niesprawiedliwości lat. Mimo zaświadczenia władzy miejscowej o wzorowej gospodarce, odmówiono mu zezwolenia z tem uzasadnieniem, że nie posiada zdolności do prowadzenia gospodarstwa rolnego.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#BerndtvonSaenger">Wszystkie te szykany przewyższają metody przy zastosowaniu t. zw. prawa pierwokupu. W tych wypadkach, które dotyczą często tranzakcyj, przeprowadzonych dłuższy czas temu, odnośne władze żądają jeszcze specjalnego odszkodowania za użytkowanie gospodarstwa. W jednym ze znanych mi wypadków Urząd wojewódzki w Poznaniu żąda drogą skargi eksmisyjnej opróżnienia gospodarstwa, nabytego jeszcze w roku 1922 w powiecie chodzieskim z tem, że dotychczasowy nabywca płaci tytułem odszkodowania za użytkowanie nieruchomości, oszacowanej na 5.150 zł, 3.000 zł, przyczem zaznaczyć należy, że Skarb Państwa nie miał ani jednego grosza wydatków, że za gospodarstwo nic nie płacił, lecz skorzystał z formalności prawnych. Osoba prywatna, któraby w podobny sposób postąpiła, prędko miałaby do czynienia z sądami.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#BerndtvonSaenger">Teraz najsmutniejszy punkt: nasze szkolnictwo. Na zasadzie uprawnień zagwarantowanych nam przez Konstytucję, założyliśmy z biegiem czasu większą liczbę szkół prywatnych, które umożliwiają naszym dzieciom naukę w języku ojczystym. W roku 1932 uchwalono nową ustawę o szkołach prywatnych, o której mówiono, że da ona szkolnictwu prywatnemu pewne podstawy prawne. Tę ustawę dla szkolnictwa prywatnego u nas wszechwładna praktyka administracyjna obróciła w ustawę przeciw szkołom prywatnym. Jak zawsze, znajdzie się jakaś formalna przyczyna, aby utrudnić lub uniemożliwić życie mniejszości niemieckiej. W razie nieistnienia takiej przyczyny stwarza się ją. Ustawa o szkolnictwie prywatnem z roku 1932 przewiduje w § 2 dla szkół prywatnych odpowiedni lokal. Ten całkiem rozsądny przepis wyjaśnia rozporządzenie wykonawcze w § 10 w tym sensie, że o przydatności gmachu decydują władze wojewódzkie, bez bliższego określenia pojęcia przydatności. I teraz zaczyna się antyniemiecka praca naszej biurokracji. P. Minister Oświaty wydał w r. 1925 t. zw. projekty, które mają być miarodajne przy budowie nowych szkół państwowych i które przedstawiają wprost szczyt nowoczesnego budownictwa. Niestety takich szkół w Polsce dotychczas, zdaje mi się, wybudowano bardzo mało. Ale dla niemieckich szkół prywatnych te projekty oczywiście są miarodajne i to nie tylko dla nowobudujących się, lecz nawet dla już istniejących. Teraz zaczyna się nasza droga cierniowa. Zamyka się szkoły, żąda się licznych przebudowali i nie uznaje się przydatności nowowzniesionych budowli. Śmiem twierdzić, że stosunki, panujące w tej dziedzinie na terenie woj. poznańskiego, przedstawiają największą i najdotkliwszą krzywdę, jaką nam wogóle można było wyrządzić.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#BerndtvonSaenger">Możliwe, że takie i podobne niedomagania rozwijały się na terenie poznańskim częściowo dzięki temu, że brak było silnej ręki i że stanowi tem samem fala cierpień i nędzy. Na Górnym Śląsku trwały bezustannie masowe redukcje pracobiorców niemieckiej narodowości i jeżeli one teraz powoli ustają, jak twierdził pewien wyższy urzędnik, to jedynie z tego powodu, że niema już prawie kogo redukować. Redukcje te przeprowadza się zupełnie systematycznie zależnie od przynależności do mniejszości niemieckiej i jak oświadczano zredukowanym, często dość otwarcie, z powodu „nacisku zgóry”. Niewiarygodne jest wprost traktowanie emerytów największego koncernu górnośląskiego „Wspólnoty Interesów przez nadzór przymusowy, ustalony przez sąd, to znaczy przez władzę państwową. Emeryci przez wstrzymanie emerytur, mimo istnienia specjalnych kas emerytalnych, znajdują się w skrajnej nędzy. Tak wygląda w kraju p. wojewody Grażyńskiego, to znaczy w dzielnicy Polski, stojącej pod ochroną specjalnych konwencyj.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#BerndtvonSaenger">Nie mogę z powodu braku czasu poruszyć wszystkich spraw. Nad smutnem położeniem naszego szkolnictwa w b. Kongresówce i nad sprawami tam specjalnie aktualnemi rozwodzić się będzie nasz przedstawiciel w Senacie.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#BerndtvonSaenger">Poruszę teraz najlepiej znane mi położenie mniejszości niemieckiej w województwach: poznańskiem i pomorskiem. Położenie to jest ubolewania godne. Członkowie mniejszości niemieckiej są w swych prawach pominięci i pokrzywdzeni prawie we wszystkich dziedzinach z wyjątkiem jednej, mianowicie w płaceniu podatków; w lej dziedzinie Niemcy zajmują bezsprzecznie wyjątkowe stanowisko. Oprócz różnych dodatków kryzysowych wymierzają im władze podatkowe po cichu jeszcze jeden, który nazwać można „dodatkiem mniejszościowym”. O przyjęciu Niemca do służby państwowej mowy niema. Nieliczni Niemcy dotychczas jeszcze w służbie państwowej, przeważnie w kolejnictwie, zatrudnieni, w ciągu ostatniego roku zostali prawie bez wyjątku zwolnieni. W ostatnim czasie władze rozszerzają swoją ingerencję nawet na zawody prywatne. Przez odmowę zezwolenia na noszenie broni władze uniemożliwiają w licznych wypadkach leśnikom niemieckim dalsze wykonywanie ich zawodu i to nawet ludziom, którzy przez dziesiątki lat nienagannie i wzorowo pełnili służbę.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#BerndtvonSaenger">Pokrzywdzenie naszej większej własności przez reformę rolną trwa nadal. W tej sprawie przedłożyłem w Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych obszerny memoriał, który naturalnie pozostał bez uwzględnienia. Oprócz tego nabycie rob z parcelacji lub w wolnym handlu jest dla Niemców prawie niemożliwe. Komisie ziemskie nie udzielają na to zezwoleń z najbłahszych powodów. Osobom, które przez całe życic były rolnikami, oświadczono, że nie posiadają potrzebnych kwalifikacyj. Z licznych wypadków, które wszystkie mogę rzeczowo udowodnić, przytoczę jeden specjalny kwiatek niesprawiedliwości. Rolnik z powiatu żnińskiego zamierza nabyć od innego Niemca gospodarstwo, którego dzierżawcą jest od pięciu wisko wojewody przez pewien czas nie było obsadzone. Mam nadzieję, że największe nadużycia będą usunięte pod kierownictwem obecnego nowego wojewody, który natychmiast zajął się bardzo energicznie najważniejszem sprawami, przedewszystkiem sprawą pomocy dla poszkodowanych nadzwyczajną posuchą tego roku. Ale cała tak niesłychanie ważna kwestia traktowania mniejszości niemieckiej nie może być zależną od nastroju jakiegokolwiek urzędu, lecz wymaga otwartego, szczerego i podstawowego wyjaśnienia ze strony najwyższych władz państwowych. Takie wyjaśnienie konieczne jest mojem zdaniem z ważnych przyczyn.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#BerndtvonSaenger">Po pierwsze rok ubiegły przyniósł dzięki rozsądkowi politycznemu naszego Rządu, rządu p. Marszałka Piłsudskiego, i rządu kanclerza Hitlera zbliżenie tych dwóch państw, reprezentowanych przez tych dwóch wielkich mężów stanu, zbliżenie, które jeszcze niedawno wydawałoby się niemożliwem. Trwające od roku stałe polepszenie stosunków między obu państwami jest dowodem, że dyferencje, istniejące przez dłuższy czas między temi państwami, były przeważnie fikcją, pozostającą jeszcze z czasów rozbiorowych i czasów powojennych. W rzeczywistości nic nie dzieli obu tych wielkich narodów, przeciwnie, specjalne ukształtowanie ich granic powinno i, jestem tego pewien, będzie je skłaniało do szczególnie harmonijnego współżycia. Witamy szczerze tak pomyślny rozwój stosunków politycznych naszego kraju z Rzeszą Niemiecką i życzymy dalszego umocnienia i rozbudowy tych stosunków. Czy może jednak, tak pytamy już nie tylko jako Niemcy, ale przedewszystkiem jako obywatele Państwa Polskiego, umocnienie tych stosunków osiągnąć najwyższy stopień bez jednoczesnego zaspokojenia potrzeb obopólnych mniejszości narodowych? Gdyż wszystkie skargi i zażalenia tych mniejszości z konieczności prowadzić muszą do pewnych trudności w obopólnych przyjaznych stosunkach.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#BerndtvonSaenger">Rok ubiegły przyniósł w dalszym ciągu oświadczenie naszego Rządu w Genewie, że nic uważa się za związanego postanowieniami traktatu o ochronie mniejszości narodowych. Sądzę, że nie jest wskazane poruszanie strony prawnej tej sprawy, stwierdzić muszę jednak z całym naciskiem, że p. Minister Spraw Zagranicznych Beck oświadczył przy tej okazji uroczyście wobec całego świata w imieniu Rządu, że mniejszościom narodowym zagwarantowane są równe prawa Konstytucją Państwa Polskiego. Apeluję z tej wysokiej trybuny do Pana Ministra Spraw Zagranicznych, aby zechciał wpłynąć całym swym autorytetem na inne władze państwowe, by respektowały jego uroczyste przyrzeczenie.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#BerndtvonSaenger">Cała dotychczasowa polityka wobec mniejszości niemieckiej jest bezcelowa i szkodliwa. Czy władze uważają za możliwe, żeby wskutek jakiegoś nacisku Niemcy stali się renegatami i wyrzekli się najświętszego swego mienia, jakim są ich język ojczysty i właściwości narodowe? Wszystkim tym, którzy na to liczą, odpowiadam w imieniu wszystkich Niemców w Polsce dwoma słowami: Nie, nigdy! Wobec tego jasnego stanu rzeczy dobrze zrozumianem zadaniem Rządu być musi ścisłe połączenie wszystkich Niemców z Narodem Polskim i Państwem Polskiem i to drogą udzielenia im wszystkich przysługujących im praw i sprawiedliwego traktowania. 1 w imieniu tych Niemców oświadczam: Wtedy z całą szczerością będziemy służyli Państwu Polskiemu i nie damy się prześcignąć w wierności i ofiarności wobec Państwa przez żadnego innego obywatela Rzeczypospolitej. Od 16 lat jesteśmy obywatelami tego kraju; nikt w obrębie i poza obrębem tej Wysokiej Izby nie może nam zarzucić, byśmy nie wykonywali lojalnie wszystkich naszych obowiązków. Niemcy należą do najspokojniejszych i najsumienniejszych obywateli Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#BerndtvonSaenger">Czy Naród Polski lub Państwo Polskie ma jakikolwiek powód do uszczuplania naszych praw? Odpowiadam: nie. I wobec tego zwracam się jeszcze raz z tej trybuny do wszystkich naszych polskich współobywateli i do Wysokiego Rządu z następującym uroczystym apelem: Wróćcie Panowie do świetnej tradycji starej polskiej tolerancji, zawrzyjcie pokój z mniejszością niemiecką, dajcie nam spokojnie mieszkać na tej naszej ziemi ojczystej jako przyjaciele, wszyscy związani wspólnym zamiarem pracy dla kraju i jego dobrobytu. Wzamian za to otrzymacie wdzięczność i przywiązanie tej mniejszości i jeszcze większe umocnienie fundamentów całego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#BerndtvonSaenger">Być może, że jest to ostatni raz, kiedy przedstawiciel mniejszości niemieckiej mógł przemawiać do budżetu z tej wysokiej trybuny. Obecne położenie mniejszości niemieckiej jest tego rodzaju, że jako znak naszego niezadowolenia powinniśmy odrzucić preliminarz budżetowy. Ale nie chcemy w duchu całych ostatnich mych wywodów odnieść z gestem protestu, lecz z dowodem naszej dobrej woli. Odkładamy jeszcze raz wszystkie nasze bolączki i cierpienia wobec chęci do pozytywnej współpracy i wobec konieczności państwowej. Dlatego będziemy głosowali za budżetem.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. ks. Szydelski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#SzczepanSzydelski">Wysoka Izbo! Przemawiam po raz pierwszy z tego miejsca w imieniu grupy Zjednoczenia Chrześcijańsko-Społecznego, która jako pewien ruch i jako pewna ideologia znana jest w Polsce oddawna, ale jako odrębna grupa jest stosunkowo świeżej daty, bo sięga ledwie jednego roku. W ciągu tego roku grupa ta mimo dużych trudności wykazała w wielu ośrodkach Polski znaczną żywotność. Rada Naczelna tej rady, jaka się odbyła w ostatnich dniach w Warszawie, liczyła wiele sił nowych i młodych z rozmaitych stron Polski i okazała bez zapału do pracy. Powstał też Związek Młodzieży Chrześcijańsko-Społecznej. W imieniu tej właśnie grupy mam zaszczyt z tego miejsca przemawiać.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#SzczepanSzydelski">Ruch nasz podkreśla swój kierunek chrześcijańsko-społeczny. Podkreślamy naprzód myśl chrześcijańską, jaką niesie narodom Kościół katolicki. Myśl ta wśród przeważnej części ugrupowań polskich w tej Wysokiej izbie znajduje zrozumienie i uznanie; ruch nasz poświęca jej tylko specjalną uwagę.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#SzczepanSzydelski">Nie jest dziełem przypadku, że taki ruch także w Polsce istnieje i chce się z żywszą siłą odrodzić. Prą do tego ruchu wypadki i rozwój stosunków, kryzys gospodarczy i moralny, jaki świat przeżywa, niebezpieczeństwa, jakie mogą niewątpliwie zagrażać starej naszej kulturze i ładowi społecznemu. Nikt nie zaprzeczy, że przeżywamy czasy bardzo ciężkie. Z jednej strony na tle rosnącej nędzy, przymusowego bezrobocia szuka się nowych dróg ułożenia stosunków gospodarczych; z drugiej strony na tle rozmaitych prądów i nurtów kłócących się z sobą systemów filozoficznych, podważania starych zasad, na jakich opiera się porządek społeczny i moralny, powstaje w pewnych kołach zamęt i chaos moralny. Nie jest tu bez znaczenia także nasze bezpośrednie sąsiedztwo z Rosją Sowiecką. Ustrój dzisiejszy Rosji jest olbrzymim eksperymentem. Ma ona nie tylko swoisty ustrój gospodarczy, ale także i swoistą filozofię, swoisty pogląd na świat, na moralność, na religię. Nie tu miejsce na rozprawianie się z jej ustrojem, z jej filozofią, z jej poglądem na świat.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#SzczepanSzydelski">Polska ma inny ustrój, ma inny pogląd na świat, inaczej odnosi się, inaczej patrzy na odwieczne zagadnienia moralności i religii. Polska w tym względzie nie jest odosobnioną, nasza polska cywilizacja jest w zasadzie cywilizacją reszty Europy, reszty świata. Ale przechodzą do nas także owe prądy z sąsiedniej Rosji. Jest więc i u nas propaganda, jawna i ukryta, haseł, które biją w stare zasady i szerzą w wielu umysłach zamęt. Spotykamy tę propagandę w wielu pismach, spotykamy ją w słowach. Nie chcemy taić, że jak wiele innych krajów, tak i Polska mogłaby być wystawioną na niebezpieczeństwo poważnych wstrząsów.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#SzczepanSzydelski">Państwo swoją organizacją i swoją siłą stoi na straży bezpieczeństwa i ładu wewnętrznego, Państwo jest powołane zapomocą reform gospodarczo społecznych, przez tępienie nadużyć, przez zwalczanie występków, przez organizowanie pomocy dla wydziedziczonych, wiązać wszystkich obywateli w jedną solidarną całość. Ale także czynnik moralno-religijny ma tu doniosłe znaczenie, bo nie wyobrażamy sobie gruntownej odmiany stosunków bez gruntownej odmiany człowieka, bez religijno-moralnego odrodzenia jednostek. Ten czynnik religijno-moralny jest przedewszystkiem w Kościele katolickim i dlatego szukamy go w tym Kościele i ciążymy ku temu Kościołowi.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#SzczepanSzydelski">Kościół rzymski nie jest dla nas jakimś państwem watykańskiem, idącem na podbój świata i Polski w imię żądzy panowania. Kościół katolicki jest dziedzictwem apostołów i męczenników, jest skarbnicą dóbr duchowych, a w tym charakterze jest naszym nauczycielem i wychowawcą. Poza zmiennemi formami zewnętrznemi, poza światłami i cieniami w jego historii politycznej, widzimy w tym Kościele wieczne wartości prawdy i światła. Pragniemy, aby nauki tego Kościoła przenikały nasze życie prywatne i państwowe, aby regulowały nasze stosunki społeczne, aby dopomagały do rozwiązywania wielkich zagadnień, jakie nam stawia dzisiejsze życie zbiorowe. Pragniemy, aby nauki tego Kościoła łagodziły sprzeczności i wnosiły w życie zbiorowe umiarkowanie i uspokojenie, do czego nawołuje Pius XI.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#SzczepanSzydelski">Podkreślamy więc mocno myśl chrześcijańską w naszym programie. Z myśli chrześcijańskiej idzie nasz pogląd na Państwo i władze państwowe.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#SzczepanSzydelski">Mając pełne zrozumienie pierwiastków hierarchii i autorytetu w życiu Kościoła, nauczeni nadto doświadczeniem z naszej przeszłości, jesteśmy zwolennikami silnej władzy państwowej i do poczynań obozu dziś rządzącego dla rozbudowy silnych podstaw państwowości naszej ustosunkowujemy się pozytywnie i przychylnie. Ale nawet silna władza państwowa ma swoje granice i musi sama ulegać wyższym normom moralnym, ma obowiązek szanować należne prawa jednostek i rodzin, płynące również z prawa natury, t. j. z porządku Bożego.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#SzczepanSzydelski">Niemniej podkreślamy w programie naszym moment społeczny. Wspomnieliśmy już wyżej o trudnościach w życiu społecznem dzisiejszem, mówił o nich obszerniej także referent generalny p. Miedziński. Kwestie społeczno-gospodarcze są dziś palące i domagają się szybkiego szukania dróg wyjścia i poprawy. Tak państwo, jak i społeczeństwo i każda światła jednostka winny się zagadnieniami życia gospodarczego zajmować i do ich rozwiązania dopomagać, bo nie można tu całej pracy spychać na Państwo i Rząd.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#SzczepanSzydelski">Mamy przekonanie, że w ramach silnej państwowości naszej powinno się rozwijać życie społeczne w duchu solidarności i sprawiedliwości w myśl właśnie nauki chrześcijańskiej Kościoła. W dążeniach naszych kłaść będziemy specjalny nacisk na sprawiedliwość społeczną, na układ stosunków społecznych, na sprawiedliwszy rozdział dochodu społecznego, na lepszą organizację życia społecznego. Myśl chrześcijańsko społeczna stara się te zagadnienia przepracowywać i ujmować w jednolity program. Jednym z rozdziałów tego programu jest realizacja ustroju korporacyjnego.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#SzczepanSzydelski">Będziemy się starali w miarę sił naszych dążyć do realizowania zasad, jakie wskazuje nauka chrześcijańsko społeczna, aby odpowiedzieć twardej dzisiejszej rzeczywistości i potrzebom Polski. Zwracamy więc baczną uwagę na wielkie niedomagania społeczne, na brak pracy, na nędzę wiciu, na bezrobotną inteligencję naszą, na tragedię młodzieży naszej, czekającej na darmo w domach rodzicielskich na posady.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#SzczepanSzydelski">Nie można wszystkiego żądać od Państwa, bo i ono ma środki i możności ograniczone, musi zajmować się temi sprawami także społeczeństwo. Musimy wszyscy szukać w miarę możności nowych dziedzin pracy, skierowywać młodzież ku zawodom, ku warsztatom handlu i przemysłu, może ku pracy w spółdzielniach. Nasze szkoły zawodowe powinny mieć nastawienie praktyczne. Ale od Państwa ma się prawo żądać, aby się temi sprawami jaknajgorliwiej zajmowało i ułatwiało na tem polu wszelkie zdrowe poczynania. Państwo nasze niezawodnie rozumie znaczenie dzisiejszych zagadnień społecznych i niemi się zajmuje, organizując w miarę sił samo, lub przy pomocy społeczeństwa, pomoc społeczną. I tak witamy z zadowoleniem dotychczasowe wysiłki Rządu i obozu rządzącego, aby poprawić nasze stosunki gospodarcze i ratować drobne warsztaty rolne. Witamy z zadowoleniem to, co dotąd w tym kierunku zdziałano i co jest w robocie. Witamy z zadowoleniem całą akcję oddłużeniową. Wiemy jednak, że jeszcze bardzo wiele jest do zrobienia. Należy przedewszystkiem chronić warsztaty rolne, aby ich nie zniszczyły egzekucje i licytacje bankowe, zanim ustawy oddłużeniowe będą w czyn wprowadzone. Trzeba mieć na uwadze także średnią i większą własność, aby i te warsztaty, o ile są zdrowo i dobrze gospodarowane, nie były zrujnowane, a grozi wielu z nich ruina.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#SzczepanSzydelski">Nie bez powodu strąca się należności za nabyte parcele do poziomu cen dzisiejszych, ale pozostawia się bez zmiany przypadające raty i procenty dawnym właścicielom tych parcel. Czy się tu wobec dzisiejszych cen produktów rolnych będzie można obejść przynajmniej bez pewnego moratorium? Należałoby uprościć ile możności procedurę, aby właściciele, którzy dobrowolnie chcą przeznaczyć celem uporządkowania swych gospodarstw część swego majątku na spłatę należności skarbowych czy bankowych, mogli to czynić, aby proces porządkowania tych gospodarstw raźniej szedł naprzód.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#SzczepanSzydelski">Podobnie wiele nieruchomości miejskich, budowanych drogo w okresie dobrej koniunktury, a dziś wskutek spadku lub niepłacenia czynszów jest również zagrożonych ruiną, gdyż nie są w stanie wywiązać się ze swych zobowiązań. Czy i tutaj przynajmniej pewne moratorium nie będzie konieczne?</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#SzczepanSzydelski">Kładziemy nacisk na utrzymanie po miastach drobnych i średnich warsztatów pracy w handlu i rzemiośle. Witamy z zadowoleniem zapowiedź p. Ministra Skarbu, że z oszczędności złożonych pewne sumy za pomocą sieci kas komunalnych i rzemieślniczych będą rozprowadzone po kraju na pomoc kredytową dla tych kół, zwłaszcza dla rzemiosła. Należałoby też zwrócić uwagę na to, aby rzemieślnicy i kupcy mogli łatwiej swe należności od dłużników odbierać.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#SzczepanSzydelski">Z zadowoleniem witamy utworzenie Funduszu Pracy, a następnie Funduszu Inwestycyjnego, przeznaczonych na ożywienie naszego życia gospodarczego i na zajęcie pewnej ilości bezrobotnych. Nie wystarcza to, ale dobrze, że Państwo myśli i pamięta o bezrobotnych, że stara się życie gospodarcze ożywiać. Naturalnie i tutaj jest konieczna własna zaradność i współdziałanie społeczeństwa. Współdziałanie społeczeństwa z pomocą państwową objawiło się pięknie w ciągu roku ubiegłego na terenach dotkniętych katastrofalną powodzią, gdzie także ofiarna pomoc ratownicza żołnierza polskiego wspaniale się zaznaczyła.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#SzczepanSzydelski">Zwracam jeszcze uwagę na nędzę mieszkaniową po miastach jako na sprawę bardzo pilną.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#SzczepanSzydelski">Z zadowoleniem witamy usiłowania, aby daniny i ciężary publiczne były wymierzane podług słusznych norm i aby nie niszczono przez niewłaściwą gorliwość lub przez niesumienność samych warsztatów pracy i substancji podatników. Choć podatki muszą wpływać do kas skarbowych, to jednak troska o utrzymanie zdrowych warsztatów pracy nakazuje władzom skarbowym oględność i sprawiedliwość. Z zadowoleniem witamy wreszcie rewizję podstawowych ustaw podatkowych, zapowiedzianą przez p. Ministra Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#SzczepanSzydelski">W związku z klęską bezrobocia i ze względów moralno-społecznych należałoby poczynić stanowcze kroki, aby nie kumulowano stanowisk i posad płatnych w tych samych rękach i rodzinach, aby poddać rewizji zeszłoroczne ustawy uposażeniowe, aby przestrzegać względem wszystkich tej samej miary sprawiedliwości, aby nie usuwać przedwcześnie uczciwych pracowników państwowych z ich stanowisk, aby dać każdemu możność bronienia się przed niesłusznemi zarzutami, aby wydziały personalne wobec rozmaitych donosów i relacyj zachowały ostrożność, by nie krzywdzić niewinnych.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#SzczepanSzydelski">Z tego, co powiedziałem, wynika, że chociaż wiele, nawet bardzo wiele jest w Polsce do zrobienia i do poprawienia, to jednak z zadowoleniem stwierdzamy, iż w różnych poczynaniach Rządu widzimy wiele szczerych wysiłków, aby sprostać bodaj częściowo ciężkim zadaniom, jakie dziś spadają na Państwo. Do tego chcę dodać wysiłki i różne zarządzenia na rzecz utrzymania naszego złotego i na rzecz naszego stanu finansowego; następnie wysiłki na terenie międzynarodowym, aby podnieść powagę Państwa naszego i zapewnić mu korzyści przez regulowanie międzynarodowej wymiany naszych produktów i wyrobów.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#SzczepanSzydelski">Z tych powodów stosunek nasz do Rządu jest życzliwy i będziemy głosowali za budżetem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WacławMakowski">Zarządzam przerwę do godziny 16.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 mm. 29 do godz. 16 min. 17.)</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#KazimierzŚwitalski">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Lewin.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AaronLewin">Wysoki Sejmie! Nie mogę wobec tak ograniczonego i na minuty liczonego czasu, który mam do dyspozycji, rozwodzić się ponownie nad ciężkiem, wprost katastrofalnem położeniem, w jakim ludność żydowska się znajduje. Nie mogę ponownie uderzyć w tę smutną i rozpaczliwą nutę desperacji i przygnębienia, które załamującą się ludność żydowską przejmują, a której niejednokrotnie już z te; wysokiej trybuny dałem wyraz. Podkreślić jednak muszę, że przedłożony nam obecnie w ostatecznej redakcji komisyjnej preliminarz budżetowy na przyszły rok administracyjny, który też niebawem uchwałą Wysokiego Sejmu ma być podniesiony do mocy ustawy, żadnych zmian dla ludności żydowskiej nie zawiera. Oprócz jedynej, w porównaniu do siły liczebnej trzymilionowej ludności żydowskiej, wprost marnej pozycji, która siłą bezwładności poniekąd wędruje już z jednego budżetu do drugiego, preliminarz nasz żadnych dotacyj na cele żydowskie nie zawiera.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#AaronLewin">Dodatnim objawem w dyskusji budżetowej było oświadczenie p. Ministra Skarbu w związku z okólnikiem do władz skarbowych, aby zerwały z dotychczasową praktyką opierania wymiarów podatkowych na przesłankach i danych nierealnych i w przyszłości liczyły się przy wymiarach jedynie z istotnemi stosunkami płatników i ich możliwością płatniczą. Niejednokrotnie wskazywaliśmy z tej wysokie; trybuny na dziwne wprost i anormalne stosunki, jakie między władzami skarbowemi a podatnikami się wytworzyły. Władze skarbowe nie widziały w podatnikach owego wielkiego zbiornika, z którego Państwo czerpie swe finansowe soki żywotne i który zatem trzeba utrzymywać w stanie nienaruszonym, zdrowym i nietkniętym, lecz widziały w nich falangę nieuczciwych dłużników, z których trzeba za wszelką cenę wycisnąć i wydostać ostatnie ich resztki, nawet maszyny, sprzęty zarobkowe, jak to nieraz u biednych rzemieślników bywa, choćby nawet przez to zupełnej ulegli zagładzie i w skrajną popadli nędzę. Między władza skarbową a podatnikami wytworzył się jakby chiński mur, co w konsekwencji doprowadziło do załamania się życia gospodarczego i jego zatamowania, do zrujnowania i zaniku licznych produktywnych warsztatów pracy, które mogły pracować z pożytkiem nie tylko dla swych właścicieli, ale także dla Państwa, przysparzając mu coraz to nowych wpływów i dochodów. Tym szkodliwym i niezdrowym stosunkom ma wspomniany okólnik Ministerstwa Skarbu kres położyć. Spodziewamy się, że okólnik ten zwłaszcza teraz, kiedy, jak to też pan Minister Skarbu podkreślił, odpowiedzialność władz skarbowych z powodu zniesienia komisyj szacunkowych została jeszcze zwiększona, pozostanie nie tylko w teorii. Lecz w praktyce pożądane wyda plony i nie powtórzą się już wypadki wymiarów, co do których sam pan Minister się wyraził, że były robione w sposób nadmierny i niewłaściwy.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#AaronLewin">Należy jednak życzyć sobie, aby także następstwa, które po tych wymiarach urojonych i niewłaściwych pozostały, zostały usunięte Następstwami temi są te liczne zaległości podatkowe, blisko miliard wynoszące, których napewno nie mielibyśmy, gdyby wymiary były zastosowane do rzeczywistego stanu rzeczy Cessante causa cessat et efectus. Skoro Ministerstwo doszło do przekonania, że wymiary były nadmierne i to właśnie olbrzymie zaległości spowodowało, należy następstwa te, które ciążą jak skała ciężka na naszem życiu gospodarczem, usunąć i drogą generalnej amnestii podatkowej społeczeństwo od nich uwolnić, W tym duchu też do pana Ministra Skarbu apeluję.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#AaronLewin">Wysoki Sejmie! Do kardynalnych i głównych obowiązków i zadań, jakie Państwo ma wobec swych obywateli do spełnienia, należy opieka społeczna. Jest to zakres działania bardzo szeroki, bardzo rozgałęziony, który najróżniejsze obejmuje dziedziny. I Polska pod tym względem nie pozostaje w tyle. Świadczy o tem poważne miejsce, jakie dział Ministerstwa Opieki Społecznej zajmuje w naszym preliminarzu budżetowym. Ludność żydowska z powodu specyficznych warunków życia, które są wynikiem jej organicznego zrośnięcia się z zasadami wiary i tradycji, któreśmy przez lat tysiące mimo strasznego naporu dziejów zachowali głęboko w sercach naszych i od których żadna siła, żadna potęga w świecie nie była i nie będzie w stanie nas oderwać, skazana jest na to, aby pewne dziedziny opieki społecznej sama załatwiała. Tak, ludność żydowska utrzymuje szereg własnych szpitali, liczne zakłady dla sierot, dla starców i t. p. instytucje i zakłady opieki społecznej. Godzi się i słuszną jest rzeczą, aby Państwo, które właśnie zakłady te wyręczają od jego obowiązków, przyszło im z wydatną pomocą. A pomoc ta w obecnym czasie, kiedy wskutek zupełnego ekonomicznego załamania się ludności żydowskiej zakłady te prawie grunt pod nogami tracą i chylą się ku upadkowi, jest dla nich nieodzownie potrzebna.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#AaronLewin">Także szkolnictwo nasze, z którego setki tysięcy dzieci żydowskich korzystają, jest pozbawione wszelkiej pomocy państwowej. A wszak w szkołach tych wychowuje się przyszłe pokolenie na pożytecznych obywateli, którzy kiedyś swoją pracą, swoją przedsiębiorczością przysparzać będą znacznych korzyści Państwu i bronić będą wielkości Polski, jej potęgi i nienaruszalności. Szkolnictwo to, które dotąd utrzymywaliśmy z największym nakładem sił. jest obecnie w swym bycie zagrożone i Państwo nie powinno i nie może być na jego upadek obojętne.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#AaronLewin">Wysoki Sejmie! P. prof. Rybarski uczynił wczoraj nam Żydom dość dziwny i oryginalny komplement. Zaliczył nas do jakiejś elity gospodarczej, którą odkrył, nas Żydów, wśród których pauperyzacja tak zastraszające przybrała formy i rozmiary i w których jest największy bezsprzecznie odsetek ludności, żyjącej z jałmużny i dobroczynności publicznej. Zaliczać Żydów, o których notorycznie jest znane, że setki tysięcy ich żyje w skrajnej nędzy, do jakiejś elity gospodarczej, nie można tego inaczej nazwać, jak prawdziwem naigrawaniem się z ludzkiej nędzy, na co żaden poważny i etycznie myślący człowiek pozwolić sobie nie powinien. Ludność żydowska nad tego rodzaju insynuacjami, do których od obozu p. prof. Rybarskiego jesteśmy przyzwyczajeni, przechodzi do porządku, gdyż życie samo i rzeczywistość chyba najlepszą im daje odprawę.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#AaronLewin">Wysoki Sejmie! Z uczuciem ulgi przyjęło społeczeństwo żydowskie stanowcze słowa p. Ministra Spraw Wewnętrznych Kościałkowskiego na Komisji Budżetowej, że bezwzględnie dbać będzie, aby każdy obywatel bez różnicy i bez wyjątku mógł w całej pełni korzystać z praw i swobód obywatelskich, a odchylenia, zachodzące wciąż jeszcze wobec ludności żydowskiej, zostaną usunięte. Życzyć sobie należy, aby słowa te p. Ministra stały się kategorycznym imperatywem dla całej hierarchii urzędniczej, aby właśnie tą kroczyła drogą i tych trzymała się zasad.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#AaronLewin">Ludność żydowska wierzyć chce, że Rząd obecny zasadę tę w całej pełni w życie wprowadzi, nie licząc się z demagogicznemi, na bałamucenie opinii publicznej obmyślonemi hasłami pewnych dobrze znanych grup, które zresztą dobra Państwa i jego powodzenia wcale na oku nie mają.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#AaronLewin">Głosować będę za budżetem.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. R.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Jeremicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#FabijanJeremicz">Wysoka Izbo! W zeszłym roku w dyskusji nad budżetem powiedziałem, że w Polsce ten rząd będzie silny, który rozwiąże 2 zagadnienia, a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#FabijanJeremicz">1) polityczne zagadnienie, to kwestia mniejszości narodowych,</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#FabijanJeremicz">2) — to reforma rolna. Jak widać, Rząd polski stoi bezradny wobec zagadnienia mniejszości narodowych, a te mniejszości stanowią aż 40% ludności. Panowie co prawda pragną uspokoić siebie, obniżając liczbę mniejszości do 30%, ale abstrahując od tego, czy 40% czy 30% stanowią mniejszości, twierdzę, że dotychczas żaden rząd polski w ciągu z górą 15 lat nie próbował rozwiązać zagadnienia mniejszości narodowych To jest tem bardziej charakterystyczne, że od czasu powstania niepodległego Państwa Polskiego były przy władzy różne obozy społeczeństwa polskiego. Jeżeli sięgnąć w krótką historię tych rządów, to zobaczymy, że tylko niektóre z nich próbowały niejako paktować z tą lub inną mniejszością, ostrożnie, z wielką bojaźnią, lecz bez żadnego planu, wszystkie zaś bez wyjątku w praktyce stosowały politykę silnej ręki, a niektóre nawet udawały, iż w Polsce wogóle nie istnieją mniejszości narodowe. Jest chyba najwyższy czas zastanowić się nad tem, czy dotychczasowa polityka polska względem mniejszości narodowych przyniosła jakiekolwiek pozytywne rezultaty. Mojem zdaniem nie dała ona nic zarówno Państwu Polskiemu, jak i mniejszościom narodowym, natomiast wykopała przepaść między narodem polskim a innemi bratniemi narodami, jak białoruski i ukraiński.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#komentarz">(P. Burda: Głęboka ta przepaść?)</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#FabijanJeremicz">Zaraz Panu powiem. Podkreślam, iż została wykopana przepaść nie pomiędzy tym lub innym rządem polskim a narodem białoruskim, lecz daleko gorzej, bo między samemi narodami. W tej sytuacji najgroźniejsze może jest to, że tego pogłębienia przepaści między obydwoma narodami nikt z polskiej strony nie widzi, czy nie chce widzieć. Niektórzy politycy polscy, zwolennicy rządów silnej ręki i stołypinowskich metod „uspokojenia” bez reform, są przekonani, iż na terenach białoruskich dzięki tym metodom uspakajania zostało rozwiązane zagadnienie stosunku do narodu białoruskiego. W rzeczywistości zaś permanentnie idzie walka między polskiem a białoruskiem społeczeństwem, bo już nie tylko przez aparat administracyjnopolicyjny prowadzi się akcję uspokojenia Białorusinów; w sukurs administracji przychodzi większa część społeczeństwa polskiego, szowinistycznie nastrojona i wciąż jeszcze podsycana w swych szowinistycznych zapędach. Przy takiem nastawieniu brak pozytywnego programu do rozwiązania zagadnienia narodowościowego stwarza to groźne zjawisko, że każdy Białorusin uważany jest za antypaństwowca, wywrotowca i komunistę, no i odpowiednio do tych nazw jest traktowany. A gdyby kto z nas pozwolił sobie zaapelować do władz o sprzeczne z prawem a nawet czasem nieludzkie traktowanie, to spotkałby się z zaprzeczeniem samego faktu, jak ja niedawno: Złożyłem interpelację o biciu i katowaniu niejakiego Monicza w pow. nowogródzkim, otrzymałem odpowiedź od Ministra Spraw Wewnętrznych, zaprzeczającą, jakoby te fakty miały miejsce i że niema podstawy do pociągnięcia do odpowiedzialności winnych. Dostałem natomiast list, jak to badanie przeprowadzał zastępca pana starosty pow. nowogródzkiego i oświadczam, iż to co podałem w interpelacji, jest prawdą, a podwładni p. Ministra Kościałkowskiego wprowadzili go w błąd. Znam osobiście p. Ministra Kościałkowskiego i ani na chwilę nie przypuszczam, iż tolerowałby bicie i znęcanie się nad bezbronną ludnością. Wiem, iż p. Minister Kościałkowski jest człowiekiem dobrej woli, ale znajduje się on w atmosferze, w której jest bezradny i musi czasami wbrew swej woli iść za tym niezdrowym prądem, który panuje w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#FabijanJeremicz">Społeczeństwo białoruskie, widząc codziennie ten stosunek do siebie społeczeństwa polskiego i administracji, zasklepia się w sobie i nieufność jego — nie chcę użyć bardziej ostrego określenia — nie tylko się nie zmniejsza, lecz coraz więcej się potęguje. Przepaść między narodami polskim a białoruskim pogłębia się. I ten smutny fakt jest jedyną konsekwencją dotychczasowej polityki polskiej.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#FabijanJeremicz">Nie wiem, czy próbował kto w Polsce rozpatrzeć przebieg stosunków polsko-białoruskich i zrobić odpowiedni bilans strat i zysków w te, dziedzinie. To staram się wyręczyć Panów, tem bardziej, że sam koniec kadencji sejmowej wymaga tego obrachunku, z drugiej zaś strony nie wiadomo, czy w przyszłym Sejmie znajdzie się choć jeden przedstawiciel niezależnej politycznej myśli białoruskiej, któryby mógł prawdę powiedzieć. Gdybym chciał najjaskrawiej zobrazować ten przebieg i rezultat polityki polskiej wobec narodu białoruskiego, nie znalazłbym lepszego bodaj przykładu, jak historia znanego Panom wybitnego przedstawiciela Białorusinów b. posła Taraszkiewicza. Niegdyś na wyzwoleńczych sztandarach polskich wypisane było złotemi literami hasło: „Za waszą i naszą wolność”. Młody Taraszkiewicz — a czy tylko on jeden? — entuzjastycznie przejął się tem hasłem i jeszcze na ławach gimnazjalnych należał do nielegalnej niepodległościowej organizacji polskiej. Może to stwierdzić ówczesny kolega Taraszkiewicza p. poseł Bitner i wielu innych. Później Taraszkiewicz, zajmując wybitne stanowisko w społeczeństwie białoruskiem, w r. 1920 szedł z innymi Białorusinami na czele litewsko-białoruskiej dywizji przeciwko Rosjanom, odbierał bolszewikom ziemie białoruskie, a wreszcie został członkiem rządu Litwy Środkowej. W r. 1922 Taraszkiewicz, stojąc na czele parlamentarnego Klubu Białoruskiego, przeprowadza rozmowy z ówczesnym premierem gen. Sikorskim. Klub Białoruski, otrzymawszy zapewnienia od p. premiera, iż wysunięte dezyderaty społeczeństwa białoruskiego będą zaspokojone, popierał rząd Sikorskiego z całym klubem, stając się stronnictwem prorządowem. Szef rządu polskiego nie dotrzymał jednak obietnicy i Taraszkiewicz wraz z Klubem Białoruskim przechodzi do opozycji. Widząc dalej bezskuteczność parlamentarnej polityki, Taraszkiewicz gorliwie się zajął organizacją i uświadomieniem narodowo-politycznem mas białoruskich. W r. 1926/27 stoi on na czele organizacji białoruskiej „Hromady”, którą liczono ni mniej ni więcej, tylko na 100 tysięcy. Lecz ten ogrom członków Białoruskiej Hromady i jej dalszy rozrost wyraźnie zaniepokoił dwie strony, polską i rosyjsko-bolszewicką. Postarano się więc z dwóch stron unieszkodliwić tę organizację białoruską o ideologii narodowo-niepodległościowej. W szeregi tego stronnictwa wsącza się element komunistyczny oraz polska konfidencją i przez nieodpowiedzialną demagogię socjalną udaje się tym czynnikom zradykalizować „Hromadę Białoruską”. Wówczas „Hromada” została rozwiązana przez władze polskie za komunistyczne nastroje, a p. Taraszkiewicz został skazany na 12 lat katorgi. Bynajmniej nic zamierzam tego kwestionować, że Taraszkiewicz przeszedł na stronę tych rosyjskich bolszewików, przeciw którym dotychczas tak aktywnie i długo walczył. Przeciwnie, podkreślam tę ewolucję polityczną, którą on przeszedł. Proszę Panów, czy mógłby kto z Panów odpowiedzieć mnie i samemu sobie, dlaczego to p. Taraszkiewicz z Białorusina, który walczył wspólnie za niepodległość białoruskiego i polskiego narodu, stał się niejako komunistą?</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#FabijanJeremicz">Mówię tak obszernie o p. Taraszkiewiczu, dlatego, że jest on symbolem. To nie o jednostkę chodzi. Ewolucja, którą przeszedł Taraszkiewicz, jest jednocześnie ewolucją szerokich mas białoruskich. I one odwróciły się od Polski, a swoje oczekiwania skierowały na wschód, będąc w zasadzie przeciw komunistom, jako masy chłopskie. Prawda, i tam nie ujrzały światła. Coraz więcej naród białoruski przekonywa się, że i w Rosji Sowieckiej tak samo niszczy się ruch białoruski. Słyszymy, że naszych działaczy narodowych, w tem i tych, którzy z Polski uciekli i którzy byli w Polsce zasądzeni na 12 lat katorgi, tam ich prawie wszystkich zamordowano lub zesłano do Sołówek. A w jakiej mierze może być pociechą dla Polski to, że i w Rosji bolszewickiej naród białoruski nie znalazł zadowolenia? Czy sądzą Panowie, że przez to samo, że w bolszewji nam jest źle, u nas zrodzi się przekonanie i poczucie, że tu w Polsce nam jest dobrze? Czy może zadowolić Was stwierdzenie metodą porównawczą, że w Rosji sowieckiej Białorusinom jest gorzej, niż w Polsce? Dla nas całkiem nieistotne jest takie porównanie, bo nic nam ono nie daje. Przecież zło, jeśli jest mniejsze od innego zła, nie staje się dobrem.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#FabijanJeremicz">Powiedzą Panowie, że przedstawiam obecne położenie na ziemiach białoruskich w Polsce przez krzywe zwierciadło. Dlatego na poparcie swego stanowiska przytoczę porównawczy zarys ustawodawstwa polskiego i praktyki administracyjnej na naszych ziemiach.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#FabijanJeremicz">Obecnie mamy u nas kagańcowe ustawy, zbiorową odpowiedzialność, przez kilka lat były sądy doraźne, obozy izolacyjne, system teroru politycznego, a przecież w 1922 r., tylko co po ukończeniu wojny, takich ustaw nie było i był stosunkowo spokój. Dziś mamy ustawę samorządową, której przewodnią myślą jest niezliczona ilość regulaminów wyborczych, i dąży ona do tego, żeby miejscowa ludność w samorządzie nie mogła być reprezentowana i nie brała udziału w życiu społecznem. A więc ten przegląd bardzo pobieżny ustawodawstwa polskiego oraz ewolucji metod administracyjnopolicyjnych na naszych ziemiach daje ten sam wynik, co i historia z p. Taraszkiewiczem. Zaostrzyliście swój kurs polityczny, stworzyliście kagańcowe ustawodawstwo dlatego, że nastrój mas białoruskich zmienił się w nieprzychylny dla Polski sposób.</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#FabijanJeremicz">Chciałbym, ażeby Panowie zastanowili się kiedyś poważnie nad przedstawioną przeze mnie ewolucją stosunków polsko-białoruskich. I doprawdy macie w swej literaturze, w swej historii, w skarbnicy swej myśli politycznej świetlane karty i litery, któremi możecie się słusznie chlubić; dlaczego rzeczywistość polska na ziemiach białoruskich tak biegunowo jest od tego wszystkiego odmienna? Czy doprawdy przekreśliliście swe marzenia o mesjanistycznem posłannictwie na wschodzie Europy? Czy naród polski nie ma już przed sobą większych celów i czy ma zadowolić się rozbudową swej państwowości, prowadzonej w dodatku najgorszemi metodami dawnych zaborców Polski? Czy jest wystarczające dla polskiej racji stanu i myśli politycznej, że nosicielem mesjanizmu polskiego na ziemiach białoruskich staje się policjant polski jako symbol przemocy fizycznej?</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#FabijanJeremicz">Reasumując to wszystko, uważam, że czas najwyższy skończyć z polityką eksterminacyjną wobec narodu białoruskiego, albowiem ta polityka i różnorodne eksperymenty na naszych ziemiach nic nie dały ani Państwu Polskiemu, ani narodowi białoruskiemu.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#komentarz">(Oklaski na ławach mniejszości narodowych.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#KazimierzŚwitalski">Nikt już więcej nie jest zapisany do głosu. Głos ma p. referent generalny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#BogusławMiedziński">Wysoka Izbo! W przebiegu dyskusji ogólnej nad sprawozdaniem budżetowem pozwolę sobie, reasumując ten przebieg, zacząć od sprostowania, przyczem z prawdziwą przykrością prostuję własny błąd. Pan poseł Rybarski, zestawiając cyfry podane przeze mnie przy określeniu wysiłku, jaki Państwo zrobiło w obniżeniu wydatków budżetowych, wytknął mi nieścisłość cyfrową, która jest istotna, ale polega na tem, że w swem sprawozdaniu podałem wydatki Państwa w wysokości 2.992.000.000 jako wydatki, uskutecznione w roku 1930/31, a powinienem był podać jako wydatki, uskutecznione w r. 1929/30. I tę poprawkę proszę uprzejmie Panów Kolegów wprowadzić. Na swoje usprawiedliwienie mogę przytoczyć, że korzystałem z druku, w którym się znajdował ten właśnie błąd natury raczej mechanicznej.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#BogusławMiedziński">Co do reszty zarzutów, dotyczących konstrukcji budżetu i właściwej relacji dochodów i wydatków, właściwej wysokości deficytu, gotów jestem już w tej chwili podjąć ze swej strony dyskusję z p. pos. Rybarskim i jego wywody cyfrowe sprostować. Jednakże pomieszanie materii, które nastąpiło w toku debaty ogólnej: z jednej strony ogólna dyskusja, jaka miała miejsce nad ogólną polityką Państwa, a z drugiej strony wkraczanie w szereg szczegółów, skłania mnie do wyzyskania swego przywileju jako sprawozdawcy generalnego i odłożenia odpowiedzi na zarzuty, dotyczące konstrukcyjnej i cyfrowej strony budżetowej gospodarki Państwa, do przemówienia końcowego, tem bardzie?, że szereg tych zarzutów, tych opinij tu wygłaszanych będzie rozpatrywany przy sposobności dyskusji nad budżetami poszczególnemi i napewno tam cały szereg tych rzeczy, których nie jestem w stanie zupełnie szczegółowo wyjaśnić, znajdzie swoje wyjaśnienie czy sprostowanie.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#BogusławMiedziński">Przechodzę tedy w ścisłem tego słowa znaczeniu do debaty ogólnej. W tej debacie, jak zawsze, powtarzały się i narzekania ogólne i zarzuty o charakterze politycznym czy ideologicznym. Z p. prof. Rybarskim, o ile chętnie polemizuję w rzeczach, ściśle związanych z gospodarką, o ile tak, jak to niejednokrotnie już się zdarzało, od czasu do czasu zgadzamy się w poglądach, to ilekroć przychodzi do polemiki natury ogólnej, do spraw politycznych, no, to pan poseł Rybarski to jest moje wieczne zmartwienie. Nie mogę uchwycić, o co mu właściwie chodzi, ponieważ ma zwyczaj zmieniać swój punkt widzenia na te sprawy.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#BogusławMiedziński">Jako próbę zasadniczą wezmę wieczną sprawę żydowską. Oto pan prof. Rybarski raz nam opowiada o tem i stwierdza, że Rząd prowadzi tak macchiawelistyczną politykę, że na kryzysie tracą tylko katolicy, a zyskują żydzi. Z tem twierdzeniem mieliśmy do czynienia rok temu, a teraz ponieważ panu profesorowi Rybarskiemu z przebiegu rozumowania było wygodniejsze co innego, to przytoczył żale żydowskie na gruncie międzynarodowym i stwierdził, że cyfry, które żydzi podają, wykazują, jak bardzo ludność żydowska jest pokrzywdzona przez kryzys. Więc niby udzielają sobie nawzajem odpowiedzi. Sprawdziła się rada, której zawsze udzielam panom z prawej strony tej Izby, żeby o tej sprawie Klub Narodowy z Klubem Żydowskim z sobą pogadały, to my będziemy mieli sytuację wyjaśnioną, kto tutaj krzywdę ponosi. Nie wiem w zakresie sprawy żydowskiej, kogo pan poseł Rybarski chciał przerazić czy przekonać, sięgając aż do skarbnicy poezji polskiej, ażeby zakomunikować nam wiadomość, że Żydzi nie są stuprocentowymi romantycznymi patriotami. Dla nas, którzy jesteśmy dalecy sami od tych ocen sytuacji, które mamy zwykle od p. profesora Rybarskiego, ta rzecz nie była istotnie żadną rewelacją.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#BogusławMiedziński">Jeżeli chodzi o inne ogólnej natury zarzuty i konstatacje p. profesora Rybarskiego, była mowa o pewnych naszych kłopotach z młodzieżą. I znowu powtarzam tutaj słowa „wieczne zmartwienie”. Gdy dała ten tytuł Maria Dąbrowska jednemu z tomów swojej powieści, wiadomo, z treści wynika iż „wieczne zmartwienie” to są dzieci. Dzieci wiecznie martwią rodziców. Wieczne zmartwienie polityków, to jest młodzież. Ale to nie tylko nasze zmartwienie. Powiedział ktoś, że nikt nie zna swoich spadkobierców. Jeżeli wziąć polityków pod uwagę, szczególnie w dziedzinie, w której tak wielkie przemiany idą przez świat, my politycy możemy sobie także śmiało powiedzieć: Nikt nie wie, gdzie są w tej chwili nasi spadkobiercy. Ale nie jest to tylko nasze wieczne zmartwienie, jest to ogólne zmartwienie i jeżeli chodzi o interesy klubu p. posła Rybarskiego, to tam jest też ruch narodowy w interesie, no, a jak jest ruch w interesie, to może to i dobrze dla wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#BogusławMiedziński">P. poseł Niedziałkowski — żeby połączyć te rzeczy — mówił nam te same mniej więcej zastrzeżenia, te same przestrogi, co p. poseł Rybarski. I tylko wypierając się łączności i solidarności lewego skrzydła tej Izby z prawem, akurat właśnie niepotrzebnie w tę solidarność popadł, bo p. poseł Niedziałkowski zawsze woli wierzyć nie nam, gdy chodzi o nasze sprawy, tylko panom z Narodowej Demokracji. To panowie z Narodowej Demokracji powiedzieli, że my usiłujemy łamać ideę nacjonalistyczną. A pan poseł Niedziałkowski krytykuje, jakimi środkami to robimy. Kiedy takiego zamiaru nigdy nie stawialiśmy sobie i myśmy to niejednokrotnie stwierdzali, iż wrogami idei narodowej w naszem tego słowa rozumieniu nie jesteśmy, przeciwnie jesteśmy wyznawcami pozytywnej idei narodowej.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#BogusławMiedziński">Przejdę teraz na chwilę do bardzo obszernego przemówienia, poddającego krytyce ogólną politykę Rządu które wygłosił p. poseł Langer. Jestem w trudnej sytuacji, może już teraz łatwiejszej, niż 2 godziny temu, gdym wziął do ręki ten olbrzymi stenogram. Ileż tam tego było! Dwukrotnie p. poseł Langer powoływał się na pracowitość chłopów polskich, na pracowitość ludu polskiego Niewątpliwie jest ona przysłowiowa, jest to pracowitość rzeczywista. Nie wynika z tego, żeby posłowie ludowi odznaczali się tą samą pracowitością rzeczywistą.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B)</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#BogusławMiedziński">Mianowicie pozwolę sobie na podstawie przykładu p. Langera wytknąć pracowitość pozorną, bo jest tam mowa i o stali i o karakułach i o prawie i o finansach, jest moc cyfr i moc faktów, ale czy są one sprawdzone? Bo jeżeli sprawdzone nie są, to pracowitość jest pozorna, a nie rzeczywista. I bardzo wielki żal mam do p. Langera, że zachowując dla siebie pozorną pracowitość, mnie zmusił do istotnej pracy sprawdzania, przynajmniej w drodze próby na wyrywki. Zarejestrowałem odrazu pewne rezultaty tej pracy. Więc np. była mowa o Banku Gospodarstwa Krajowego i o kredycie, udzielonym w sumie 20 milj. dla zarządu przymusowego „Wspólnoty Interesów”. Nie 20 milj., tylko 7 milionów. Znaczna różnica! Zaraz następnie była uczyniona nam rewelacja znowu o przestępnym mylnym charakterze kredytowania przez Bank Gospodarstwa Krajowego huty „Pokoju” w sumie 5 milj. zł na urządzenie zimnej walcowni, co zdaniem p. Langera może być podarunkiem dla tej huty „Pokoju”, gdyż te 5 milionów zł mają być opłacane z premii eksportowej. To byłoby rzeczywiście conajmniej straszne, gdyby było prawdą. Ale przecież jeszcze niema zimnej walcowni, o tem dopiero się mówi, dopiero są plany i mówi się o ewentualnem kredytowaniu, czy to jest właściwe, czy niewłaściwe, ale o sposobie pokrycia nie było mowy. Znowu przeraża nas p. Langer widmem i rzuca cyfry, niewiadomo skąd wzięte, i zaciemnia prawdę.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#BogusławMiedziński">Otóż obiera p. kolega różny punkt widzenia na te same rzeczy. Nie patrzy, stale jak wynika ze stenogramu, z punktu widzenia warstwy, dla której pracuje, i interesów ludu, wsi i drobnego rolnictwa. Przeciwnie, gdy czytałem stenogram jego mowy, ciągle musiałem sprawdzać, czy niema omyłek. Czytam to, co mówi p. Trąmpczyński, gdzieindziej to, co mówi p. Niedziałkowski, a gdzieindziej może to, co ja mówię, a gdzieindziej również i to, co ksiądz wikary z Konina wypowiedział. I co się dzieje, jak się tak ciągle zmienia punkt widzenia? Można zawsze spojrzeć na zjawisko z tej strony, że ono jest czarne. A ja widzę, że niektóre rzeczy są dla mnie dobre, niektóre złe. Ale jak z tej strony widzę jasno, to jednak jak zaskoczę z innej strony, to widzę czarność. Stąd ta czarność, ta noc, do czego jeszcze powrócę, ta ponura noc, ziejąca z przemówienia p. posła Langera. Chcę przytoczyć zaraz przykład — holenderskie pomidory. Niewątpliwie klimat swoje zrobił, nie tylko B. B. i Rząd. W pewnym okresie zimnym sprowadzamy pomidory z Holandii, ale jej za to sprzedajemy za sumę trzy razy większą zboże. Więc nie wiem, dlaczego poseł chłopski ma o to pretensję, jako przedstawiciel interesów rolniczych. Pan zmienił punkt widzenia, Pan został na chwilę ogrodnikiem.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#komentarz">(P. Langer: Wyliczyłem wszystkie artykuły niepotrzebnie przywożone do Polski.)</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#BogusławMiedziński">Pan zapomniał, jaka jest mechanika dzisiejszego stanu rzeczy, mianowicie, że za to się coś daje. P. Matuszewski wytłumaczył już Panu, że to fikcja: jak Pan je pomarańcze, zjada Pan jaja. Ta sama historia jest z pomidorami.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#BogusławMiedziński">Z ogólnemi wywodami, z zasadniczem stanowiskiem p. posła Langera — stanowisko jego klubu znam, — nie licuje niesłychanie skrupulatne szukanie i zastanawianie się, jakie są właściwe formy kredytowania „Starachowic”, bo wszystkie jego wywody wygłoszone byłyby słuszne, gdyby „Starachowice” były prywatnem przedsiębiorstwem i fabrykowały landrynki, a one, akurat jak Bank Gospodarstwa Krajowego, są przedsiębiorstwem państwowem i fabrykują armaty. Pakta paktami, a armat potrzeba, co do tego z panami kolegami zgodziliśmy się. Więc znowu było nie to stanowisko.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#BogusławMiedziński">Proszę Panów, a polityka Rządu w zakresie przemysłu, wielkiego przemysłu — śląskiego powiedzmy? Bardzo słusznie pan kolega wytyka, jak to tam było, jak źle było, o tych niezmiernie wysokich płacach, o tem przepompowywaniu pieniędzy, zarabianych przez te przedsiębiorstwa u nas i przerzucaniu ich zagranicę. Ale gdy się to zmieniło, gdy Rząd porobił w tej dziedzinie pewne kroki dość poważne i dość stanowcze i osiągnął rezultaty, to znowu się te rezultaty p. kol. Langerowi nie podobają. I znowu mamy cyfry, które nie dają prawdziwego stanu rzeczy. Bo gdy się odebrało gospodarowanie temi rzeczami elementom, które nie były lojalne wobec interesów kraju, w którym pracowały, gdy się wprowadziło na to miejsce nadzór sądowy, — bo przecież nie można tego było zrobić inaczej — to rezultat nie jest tak groźny, jak się p. koledze Langerowi zdaje. Pan Langer powiada, że to kosztuje. Pewnie, że to kosztuje, ale te koszta:</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#BogusławMiedziński">1) idą bądź do Skarbu Państwa, bądź napewno pozostają w kraju,</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#BogusławMiedziński">2) są wypłacane z budżetów przedsiębiorstwa, a nie skądinąd. A następnie stwierdzić należy fakt, że tam, gdzie poprzednio dyrektor niemiecki pobierał pensję, sięgającą niejednokrotnie 60.000 miesięcznie, tam teraz dyrektor polski pobiera 5.000. Więc znów nie widzę powodu do ponurych poglądów. Dwa lata temu p. Kolega te postulaty wysuwał i Rząd ich wysłuchał, i dlatego mamy sytuację lepszą, niż mieliśmy, a nie gorszą.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#BogusławMiedziński">Przechodzę nareszcie do tej sprawy, w której p. kol. Langer ze swego punktu widzenia jest najprawidłowiej ustawiony, sprawy obszarników, kredytu dla obszarników, gwarancyj danych obszarnikom i w rezultacie złej gospodarki tych obszarników, ich marnotrawstwa, ich zadłużenia, tego, że nie mogli płacić tych pożyczek, za które Skarb Państwa czy Bank Polski zagwarantowały. Pięknie. Być może, że tak jest. Rząd nie jest w stanie i jak sądzę nie umiałby tego od nich wymagać, zmusić wszystkich właścicieli przedsiębiorstw, żeby mieli dobrych administratorów i żeby prowadzili dobra gospodarkę. Jeżeli chodzi jednak o skutki tego zadłużenia, tego niepłacenia podatków czy otrzymywania gwarancyj państwowych, te skutki nie martwiłyby mnie tak bardzo, gdybym był na miejscu kol. Langera. Bo proszę, przytoczę np. fakt ordynacji Zamojskich, o której panowie koledzy zawsze razem ze mną w swoim czasie tyle lat tu mówili. Przytoczę fakt, że jeżeli w tej ordynacji administracja w swoim czasie nie była dobra, jeżeli jej obdłużenie wzrosło, jeżeli była Państwu winna, to jednak widzimy, że skoro właściciel tej ordynacji spojrzał po męsku w twarz rzeczywistości, to w dobrowolnej zgodzie oddał Rządowi 32 — o ile się nie mylę — tysiące hektarów ziemi. Może Pan Kolega powie, że dobrze, ale cóż następnie? Zamojski — a jest przecież jeszcze Branicki i inni. No to ja powiem, że możemy poczekać w niektórych wypadkach niedługo, albowiem nie jest mi znany wypadek, jeżeli chodzi o te nazwiska i te rzeczy, które były wymienione tutaj przez p. posła Langera, żeby udzielone kredyty i gwarancie przewyższały wartość danego majątku i nie jest mi znany wypadek, aby zostały udzielone bez należytej regwarancji na danym majątku. Jak obserwujemy i obserwować będziemy, począwszy od wypadku z ordynacją wyborczą...</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-18.18" who="#BogusławMiedziński">Przepraszam, z ordynacją Zamojskich.</u>
          <u xml:id="u-18.19" who="#komentarz">(Głos: Udało się Panu)</u>
          <u xml:id="u-18.20" who="#BogusławMiedziński">Ciągle Panowie mówicie, że o wyborach myślimy tak, iż w końcu się człowiek myli. Jakiż będziemy obserwować przebieg wypadków? Więc proszę Panów, mamy do czynienia z tem zjawiskiem. że Rząd zaczyna skupiać jednak w swoich rękach i to w drodze pewnego procesu gospodarczego a nie sztucznej polityki, pewien zapas ziemi i że ten zapas będzie narastał.</u>
          <u xml:id="u-18.21" who="#komentarz">(P. Rybarski: To nie jest proces gospodarczy.)</u>
          <u xml:id="u-18.22" who="#BogusławMiedziński">Jeżeli jest to wynik tego, że te wielkie obszary nie mogą się w naturalny sposób utrzymać, to jednak to jest zjawisko gospodarcze niewątpliwie. I p. kol. Langer powinien myśleć sobie tak: Jeżeli Rząd postara się skupić w swych lękach o ile możności największy zapas ziemi, to prawdopodobnie me podzieli go między urzędników, lecz między chłopów, między rolników. Jeżeli Rząd będzie robił to, a jeżeli p. kol. Langer dopomoże do innego jeszcze koniecznego procesu, to znaczy do zebrania dostatecznej ilości pieniędzy na koszta parcelacji, to wspólnemi siłami razem ten interes doprowadzimy do tego końca, który, jeżeli dobrze zrozumiałem p. posła Rybarskiego, on sam zarejestrował w swem przemówieniu jako konieczność państwową w dniu dzisiejszym, t. j. przebudowy ustroju rolnego i zatrudnienia na wsi tych rąk, które na wsi narastają.</u>
          <u xml:id="u-18.23" who="#BogusławMiedziński">Jeżeli chodzi o te rzeczy, to sądzę, że jesteśmy raczej skłonni pójść po jednej drodze; jeżeli chodzi o to, co myślimy my, co robi Rząd, a czego chciałby p. kol. Langer, może jest pewne nieporozumienie. Nieporozumienie jest bardzo częstem zjawiskiem. Kol. Langer w swem wielkiem przemówieniu roztoczył przed nami noc. I to mi zepsuło jego obraz z czasów, kiedyśmy kolegowali w uniwersytecie lwowskim. Kol. Langer był wtedy wybitnym mówcą. Od tego czasu niewiele się zmienił. Kiedy słucham obecnie jego przemówień, to przypominają mi się czasy, kiedyśmy byli razem na drugim roku prawa. Tylko wtedy nazywaliśmy sympatycznego i bardzo miłego kolegę Langera Chanteclairem — modna była wówczas książka Roztan da — dlatego, że kolega Langer miał wtedy to przekonanie, co i teraz, że jak będzie bardzo długo mówił, to jak długo będzie mówił, tak długo będzie słońce świeciło, jak będzie bardzo głodno mówił, to słońce piękniej, jaskrawiej wzejdzie. Ten wpływ wymowy na zjawiska kosmiczne wydaje mi się wątpliwym. Ale wtedy ten Chanteclair, ten wspaniały, prześliczny romantyczny kur, który przekonania swoje łączył ze zjawiskami kosmicznemi, piał, żeby było jasno, żeby był dzień, a kolega pieje, żeby było ciemno, ponuro, noc. Zmieniliście, Kolego, swoją taktykę w porównaniu z pierwowzorem swoim, Chanteclairem. O to mam do Was, Kolego, żal wielki.</u>
          <u xml:id="u-18.24" who="#BogusławMiedziński">Ale jeszcze większy żal mam do p. posła Niedziałkowskiego, a zaraz przejdę do tego, dlatego iż chcę utrzymać pewną kolejność w wymianie naszych wywodów. Muszę tylko zaznaczyć, że w sporze z kolegą Niedziałkowskim, który chętnie podejmuję, nie dopatruję się żadnego nieporozumienia, jak w wypadku poprzednim. Przeciwnie, zgadzamy się, zgódźmy się na to, że się zgadzamy. Niema nieporozumień między p. posłem Niedziałkowskim a nami. Są inne drogi, któremi idziemy, tylko naszemi drogami nie idziemy dlatego, żeśmy zbłądzili, tylko dlatego, żeśmy wybrali drogę inną, dlatego, że świat, Panie Kolego, że rewolucjoniści, jak wiadomo, swoje drogi zmienili.</u>
          <u xml:id="u-18.25" who="#BogusławMiedziński">P. poseł Niedziałkowski, mówiąc o prawie i rozważając oświadczenia niektórych ministrów naszego Rządu z punktu widzenia prawa, może sobie rzeczywiście ułatwił niepotrzebnie zadanie, mówiąc o prawie z pierwszego kursu uniwersytetu. Istotnie nie przeczę, że niejeden mąż stanu, i to nie dziś, lecz w historii, który zmieniał sytuację prawną, stosunki prawne w swoim narodzie i państwie, byłby przez egzaminującego go docenta z pierwszego kursu na drugi ścięty. Ale narody stawiają inną ocenę swoim mężom stanu. I niewątpliwie nie puszczonoby z pierwszego kursu na drugi ani Lenina, ani Mussoliniego, ani Roosevelta, któregoby ścięto nie tylko na prawie, ale z nauk ekonomicznych w uniwersytecie harwardskim jeszcze lat temu kilka. Byliby ścięci niewątpliwie. Ja już nie wspominam o Waszym specjalnym przyjacielu Adolfie Hitlerze. Ale chociaż może być, że docenci uniwersytetów postawiliby im dwójkę, ale narody dają im setki tysięcy głosów i dają zaufanie. Więc istotnie, jeżeli w ten sposób oceniamy rzecz, to mijamy się co do punktu wyjścia, mijamy się co do właściwych podstaw oceny.</u>
          <u xml:id="u-18.26" who="#BogusławMiedziński">Proszę Panów, p. kol. Niedziałkowski zarzucał nam bardzo ostrożnie, bardzo elegancko, bojąc się jak gdyby nas urazić, faszyzm w rozmaitych odmianach. W jego organie i w przemówieniach słyszymy ciągle, że jesteśmy poprostu faszystami. P. Niedziałkowski ostrożnie ujmował to, że zbliżamy się do faszyzmu, że nam grozi zbliżanie się do faszyzmu i dwukrotnie stwierdził, że wpadamy wraz z dużą częścią świata w orbitę faszyzmu. Szkoda tego obwijania w bawełnę, bo my się tego słowa, jak wogóle słów, nie boimy. Będziemy o tem mówili z zupełną swobodą i nie traktujemy tego słowa jako obrazy. Czy się zgadzamy i czy są pewne różnice między naszym a innemi ustrojami, to dopiero możemy omówić. Nie dziwię się, że pewna część tej strony Izby...</u>
          <u xml:id="u-18.27" who="#komentarz">(wskazuje na lewicę)</u>
          <u xml:id="u-18.28" who="#BogusławMiedziński">...częstokroć ułatwia sobie sprawę, mówiąc: faszyzm i koniec. Tak samo koczownicy z obrębu Sahary dotychczas każdego białego nazywają „Rumi”, chociaż jeszcze 2000 lat temu ci „Rumi” to byli Rzymianie, którzy reprezentowali tam białą rasę. Dotychczas jednak każdy Anglik, czy Francuz, czy Włoch nazywa się tam „Rumi”. I Panowie ułatwiają sobie tak samo sprawę, dla Panów każdy przedstawiciel nowego kierunku jest faszystą. Jednak są pewne różnie, które pozwolę sobie zilustrować na przykładzie osobistym. Naprzykład, coby się działo z p. pos. Niedziałkowskim we Włoszech? Nie chcę obliczać tej ilości rycyny, którąby musiał spożyć. Nie chcę sobie wyobrażać oblanych naftą zgliszcz „Robotnika” i nie chcę się zastanawiać nad warunkami stałego życia na wyspach Liparyjskich. U nas p. Niedziałkowski ma jednak głos swobodny, niczem nieskrępowany, jest słuchany przez nas uważnie. Dalej w Rosji Sowieckiej, jeżeli przerzucić się na wschód, jest też ustrój, który odpowiada niewątpliwie wszystkiemu, co nazywamy faszyzmem. Tam byłaby prawdopodobnie już dawno świetnie ulokowana kula w potylicy, w wykonaniu wyroku za prawicową kontrrewolucję.</u>
          <u xml:id="u-18.29" who="#BogusławMiedziński">Chyba, że p. Niedziałkowski wolałby „priniesti pokajanie”, co również nie odpowiada pojęciu godności w takim stopniu, w jakim p. Niedziałkowski tegoby sobie życzył. W Turcji ze zwykłą narodom wschodnim słodyczą, ofiarowanoby mu dawno stryczek, nawet nie zielony jedwabny, jak za czasów sułtańskich, tylko konopny. Panowie wiedzą, że tak jest.</u>
          <u xml:id="u-18.30" who="#BogusławMiedziński">A więc jest pewna różnica między zilustrowaną sytuacją, którą mamy tutaj, a sytuacją, jakąbyśmy mieli w ustrojach tamtejszych.</u>
          <u xml:id="u-18.31" who="#komentarz">(P. Żuławski: Pan zapomniał o Brześciu.)</u>
          <u xml:id="u-18.32" who="#BogusławMiedziński">Ja zapomniałem powiedzieć, coby go spotkało u Hitlera, ale o Brześciu bardzo chętnie. My, gdy się nam wydaje walkę, nigdy nie uchylamy się od walki. W tamtych wszystkich ustrojach człowieka, który zdradza najmniejszą chęć sprzeciwu, raz na zawsze się kończy. My tego nigdy nie robimy, wkraczamy tylko wtedy, gdy się nam wypowie walkę czynną, i odpowiadamy tylko wtedy, gdy to jest konieczne. Gdy przestaje być konieczne, Panowie mają możność działania. Więc to są momenty walki, a nie stałe usuwanie pewnych czynników z obiegu życiowego. Nie sądzę, żeby Panowie mieli podstawę do wyrażania nam pretensji o niekonsekwencję, chociaż teoretycznie byłoby to możliwe.</u>
          <u xml:id="u-18.33" who="#BogusławMiedziński">Ale mało tego wszystkiego. Panowie znowu zapominają, że rozporządzamy dokumentalne mi danemi, co Wybyście robili, gdybyście byli na naszem miejscu. Panowie zapominają o uchwale zeszłorocznego kongresu, w której postanowiliście, że na wypadek przywrócenia Waszej władzy wprowadzicie dyktaturę. Pan uważa, że byłoby w porządku, gdybym ja siedział w Kartuskiej Berezie, a pan poseł Żuławski był Kosikiem Biernackim.</u>
          <u xml:id="u-18.34" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-18.35" who="#BogusławMiedziński">Ale nie należy pod noc mówić o tak przykrych perspektywach.</u>
          <u xml:id="u-18.36" who="#BogusławMiedziński">Zastanawia mię tu w tej chwili specjalnie pozycja p. posła Niedziałkowskiego dlatego, że jeżeli on po tych uchwałach, które zostały przez jego partię powzięte, znowu mówi o naszych metodach, to jedno z dwojga: albo nie wierzy Pan ani przez chwilę w realność Waszego dojścia do władzy, albo uważa to za rzecz nieistotną, którą można robić samemu, a wytknąć innym, jeżeli znajdują się w odnośnej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-18.37" who="#BogusławMiedziński">Zasady naszego postępowania i w tej sprawie są dość jasne i nie polegają bynajmniej na tępieniu i łamaniu przemocą jakiejkolwiek idei, tylko na unieszkodliwianiu pewnych metod działania. Nie z punktu widzenia przynależności narodowej ani ideowej ponoszą ludzie pewne kary, czy też pewne kroki odosobniające są stosowane do niektórych ludzi w Polsce, lecz z punktu widzenia nie tylko obecnego, ale i poprzednich rządów w Polsce, którą to decyzję uważam za prawidłową, że są pewne metody w walce, na które odpowiedź Rządu będzie bezwzględna. Temi metodami są z jednej strony rewolwer, z drugiej strony operowanie oszczerstwem, zniesławianiem i podburzaniem.</u>
          <u xml:id="u-18.38" who="#BogusławMiedziński">Naszą legitymacją moralną w tym wypadku jest wiara naszego obozu, że ten kierunek, w którym my Państwo prowadzimy, jest odpowiedni i właściwy. P. Niedziałkowski — tu dochodzę do miejsca, gdzie mam do niego żal nieodparty — poczęstował nas krynoliną. Uważam, że fest to nieco z jego strony ostre, albowiem zdaje się, że myśmy w Polsce zdali egzamin z prawa noszenia spodni, zgodnie z naszemi fizjologicznemi właściwościami. Jeśliby ktokolwiek zadał sobie trud przeczytania roczników „Robotnika” i przemówień Panów za kilka lat, znalazłby tam potwierdzenie, że mamy prawo nosić spodnie. Bez żartów. Jest tu pewne zagadnienie bardzo charakterystyczne. Jeśli mówię o różnicach, jakie są istotnie między nami a typem ludzi, których reprezentuje p. Niedziałkowski, reprezentuje z wielką niewątpliwie zdolnością, to te różnice psychologiczne są ogromne. Istotnie ja sobie wyobrażam, że p. Niedziałkowski znalazł się w sytuacji, jaką nam przypisuje, na nartach i w krynolinie. Jestem pewny, że istotnie sytuacja jego byłaby beznadziejna, albowiem p. Niedziałkowski zgodnie ze swemi obyczajami i metodami zacząłby przypominać sobie mozolnie, co jest napisane w literaturze, jak wyjść z tej sytuacji i co napisał o tem Marks, gdzie i kiedy. A ponieważ nie przypomniałby sobie tego wszystkiego, siedziałby bezradny, natomiast my, prości ludzie, poprostu tylko zrzucilibyśmy krynolinę. Ilekroć znaleźlibyśmy się w takiej sytuacji, ten prosty środek zawsze przyjdzie nam do głowy i wszystko będzie w porządku.</u>
          <u xml:id="u-18.39" who="#BogusławMiedziński">Proszę Panów, z tą krynoliną, to są wieczne wyobrażenia i wieczne robienie sobie obrazów, które potem bardzo łatwo krytykować, ale które mają tę jedną wadę, iż nie odpowiadają rzeczywistości. Otóż mamy znowu — p. Niedziałkowski wprawdzie zastrzegał się, że nie chce powtarzać wynurzeń p. posła Czapińskiego o polityce zagranicznej, ale niektóre z nich powtórzył, coprawda w formie znacznie ostrożniejszej; jednakże nie chcę, aby i to także pozostawić bez odpowiedzi. Pomijam to, że p. Niedziałkowski użył dwa razy słów „przymierze” i „sprzymierzeńcy”, mówiąc o Rzeszy Niemieckiej, tymczasem zdaje mi się, że jest członkiem tego parlamentu, którego ratyfikacji taki akt nie podlegał, jest na Komisji Spraw Zagranicznych, orientuje się w tych wszystkich sprawach dostatecznie i przypuszczam, że zapytany poprostu, czy uważa za prawdopodobne istnienie przymierza Polski z Niemcami, powiedziałby w tej chwili, że nie. To są te momenty, puszczone przez język, które nie przeszły przez głowę. Gdy p. Niedziałkowski skrupulatnie ustalał swoje pojęcia, swoje zarzuty, czy swoje obawy, to przeszedłszy wywody czynione dziś przez p. Rybarskiego, że sam fakt normalizacji stosunków z Niemcami i spokoju na tej granicy nie jest przez nich uważany za nieprawidłowy, przeszedł do sformułowania, że obawia się równoległości polityki naszej z Niemcami, i że cały świat ją tak określa. Pozwolę sobie zauważyć z punktu widzenia metody logicznej, której nas uczono w szkołach, że nie wolno wysnuwać i nie wolno twierdzić ogólnikowo na podstawie jednej tylko przesłanki. Wszystkie fakty, które zaistniały w tej dziedzinie w ostatnim roku, odnoszą się tylko do tego, co kol. Niedziałkowski napewno akceptuje, t. zn., że deklaracja berlińska nie została na papierze i że istotnie następuje normalizacja stosunków sąsiedzkich, które normalne nie były. Wszystkie fakty, znane nam, tylko pod to określenie podciągnięte być mogą. Jedyny fakt, który mógł budzić wątpliwości, który mógł wywołać przedwczesne, nieuzasadnione określenie równoległości naszej polityki, to sprawa paktu wschodniego, to jedyny wypadek, w którym okazało się, że negatywne stanowisko Niemiec, o ile nam jest znane, warunkowo negatywne Polski, stały obok siebie. Żeby z tego zaraz wyrobiony, stary polityk wyciągnął tezę równoległości polityki, wydaje mi się, że to jest mało umotywowane i musiałbym poszukać innej intencji i innych argumentów, ażebym mógł z niemi walczyć.</u>
          <u xml:id="u-18.40" who="#BogusławMiedziński">Była wysunięta sprawa Gdańska. Tak, raczej uważałbym za poważniejsze argumenty panów z Klubu Narodowego, którzy, mówiąc o sprawie Gdańska w związku z naszą polityką, wysuwali zagadnienia natury gospodarczej. Zarzuty, które zostały wysunięte przez p. Niedziałkowskiego, oczywiście wtrącają jego w ten sam błąd, który popełnił poprzednio p. Czapiński, t. j. patrzenia na rzecz z punktu widzenia innej racji stanu, niż racja stanu polska. Nie jest w żadnym związku z zagadnieniem ani portu i ujścia Wisły, jako zagadnieniem ważnem dla polskiej racji stanu, ani z zagadnieniem obszaru celnego Rzeczypospolitej, jako zagadnieniem ważnem gospodarczo, kwestia, jaki jest stosunek między Senatem a towarzyszami p. Niedziałkowskiego z drugiej Międzynarodówki. I byłoby rzeczą nieważną i niewłaściwą ze strony polityki polskiej, gdyby ta rzecz stała się osią zagadnienia. Zresztą będą Panowie prawdopodobnie mówili o tych rzeczach w odpowiedniej chwili. Nie chcę szczegółowej debaty nad tą sprawą podejmować, tylko jeżeli chodzi o ogólna charakterystykę, która doprowadza do tego, że po stronie Panów mamy czy żal o wewnętrzne polityczne stosunki międzypartyjne w Gdańsku, czy żal o stosunki w Hiszpanii, które nam deklarował p. Czapiński, to powrócę na chwilę do krynoliny. My bylibyśmy w lepszej sytuacji, gdybyśmy się znaleźli w krynolinie na nartach. P. Niedziałkowski i obóz, który on reprezentuje znalazł się w gorszej sytuacji, bo krynolinę można zrzucić, natomiast nie można zmienić połamanych nóg. Historia ostatnich lat połamała Panom nogi i na to nie ma żadnego sposobu i dlatego Panowie macie żal za wszystkie wypadki, w których nastąpiło to, co nazywa się rewolucją na świecie, wynieśliście żal, a nie co innego. Jesteście ofiarami, nie zwycięzcami, jesteście ofiarami w Niemczech, w Rosji Sowieckiej, we Włoszech i wszędzie, gdziekolwiek rozpoczynała się rewolucja przez Was, czy nie przez Was wywołana, kończyła się zawsze przeciw Wam. i zawsze wychodziliście z niej jako ofiary. I dlatego sam p. Niedziałkowski, gdy polemizuje z tym naszym poglądem na sytuację Waszą, powiada: powrócimy, nie, jesteśmy. Mówił nam: Wy nas bagatelizujecie, ale my powrócimy. Skąd powrócicie? Powrócicie z okresu, w którym jesteście beznadziejnie porażeni, mojem zdaniem, w związku z rozwojem historycznym spraw, porażeni beznadziejnie, bezpowrotnie, ale wolno Wam wierzyć, że powrócicie. Tylko co, mamy siąść i czekać na Was?</u>
          <u xml:id="u-18.41" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-18.42" who="#BogusławMiedziński">Nie, idziemy swoją drogą.</u>
          <u xml:id="u-18.43" who="#BogusławMiedziński">Proszę Panów, była tu wzmianka o polowankach, o artykułach w „Robotniku”, który insynuuje w sposób, mojem zdaniem, nieprzyzwoity treść rzekomych rozmów politycznych w związku z pewną wizytą, co do której mieliśmy oświadczenie p. Ministra, że była to wizyta prywatna. Panowie wyobrażają sobie, że w XX wieku dyplomacja, polityka prowadzone są na polowaniach, tak jak było w wieku XVIII. Wieczni konserwatyści. W XX wieku siadają w gabinetach mężowie stanu, gdzie mówią, czego chcą, nie robi się flirtu. To są zamierzchłe pojęcia.</u>
          <u xml:id="u-18.44" who="#BogusławMiedziński">Przykro mi bardzo, że p. Niedziałkowski nie oparł się pokusie polemicznego użycia żałobnego faktu, który nastąpił w dniu wczorajszym. Już coprawda jego młodszy kolega nad otwartym grobem nie oparł się pokusie polemizowania, ale wołałbym sprawy czcigodnego imienia ś. p. Bolesława Limanowskiego do polemiki nie mieszać i nie będę tej polemiki podejmował. Zaznaczę tylko jedno. Istotnie szczery podziw i nacechowany pewną serdecznością powszechny stosunek budził we wszystkich fakt, że 100-letni starzec z taką żywotnością przechowywał w sobie do końca ten powiew, który przeszedł przez świat w czasie jego młodości, powiew, który był istotnie wielkim powiewem wiosny, powiew 1848 r. Zechce jednak p. Niedziałkowski uwierzyć, że gdy on, urodzony w 60 lat później, obraca się w pojęciach z 1848 r., to nie może liczyć na to, abyśmy go podziwiali. Wichura dziejowa naszej własnej młodości i wieku męskiego musiała w nas, ludziach żywych, wywołać przemiany nie mniejsze, jak w ówczesnem pokoleniu rok 1848. My tedy rozmyślnie, jak poetycznie nam zarzuca p. Niedziałkowski, opaliliśmy pewne relikwie, spaliliśmy je z szacunkiem, bo w życiu, zdaniem naszem, były już spopielałe. P. Niedziałkowski zaniedbał tego uczynić i nie jesteśmy dzisiaj do siebie podobni i nie chcemy być podobni. P. Niedziałkowski wytyka nam błędy, które były błędami z punktu widzenia jego przekonań, bo on wciąż myśli, że między nami jest tylko nieporozumienie. Otóż one w świetle naszych przekonań błędami nie są. Jeżeli ktoś chce robić z nami rachunek sumienia, to proszę wziąć za podstawę nasz dekalog a nie jego dekalog, bo wtedy muszą być nieporozumienia. Istotnie my nie mamy dzisiaj z p. kolegą Niedziałkowskim wspólnej drogi i świadomie obraliśmy inną. I tu chciałbym wzamian za poezję odpowiedzieć poezją, bo to tak samo jak ze statystyka jest i z poezją, jak ktoś ją zna, to zawsze znajdzie to, co mu potrzebne. Więc poco Pan, jak Lohengrin, śpiewa nad nami, jak nad łabędziem, że nie będziemy dla siebie, ł nie będziemy, bo odeszliśmy i nie żałujemy.</u>
          <u xml:id="u-18.45" who="#BogusławMiedziński">Jeszcze, jeżeli Wysoka Izba pozwoli, to powiem parę słów pro domo mea. Zarzucono mi tu, co nawet przewinęło się przez prasę, że zmieniłem stanowisko w przerwie między obradami Komisji Budżetowej a obradami na plenum Sejmu. I tutaj muszę sprostować nie mój błąd, lecz błąd tych, którzy tak mówią.</u>
          <u xml:id="u-18.46" who="#BogusławMiedziński">Proszę Panów, są przecież fakty i druki. Wszystko, co powiedziałem w imieniu Klubu, który mam zaszczyt reprezentować na posiedzeniach Komisji Budżetowej, zostało oddane przezemnie do druku i rozdane Panom tutaj. Więc ten argument chyba wystarcza, ażeby usunąć wszystkie gadki o zmianie przekonań i cofnięciu się z czegokolwiek. Wszystko, co było przezemnie tam powiedziane, zostało Wysokiej Izbie i szerokiej opinii przez prasę podane. Natomiast istotnie położyłem pewne akcenty, które były wycofaniem się nie z mojego stanowiska, tylko ze stanowiska, które mi było imputowane, bo często u nas w Polsce istnieje tendencja do obniżania pewnych rzeczy wdół.</u>
          <u xml:id="u-18.47" who="#BogusławMiedziński">Gdyśmy mówili z Rządem o rzeczach, które widzimy i które oddajemy pod jego uwagę z całą powagą i odpowiedzialnością, usiłowano z tego zrobić walkę osobistą, czy podrywanie tek i foteli w gabinecie. Jeżeli położyłem pewne akcenty w uwagach, które w druku zostały rozdane, to zmierzałem do tego, do czego miałem prawo, do odrzucenia imputowanego mi, a nie zajmowanego przezemnie stanowiska.</u>
          <u xml:id="u-18.48" who="#komentarz">(Huczne oklaski na ławach BB.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#KazimierzŚwitalski">Rozprawa ogólna zamknięta. Przechodzimy do rozprawy szczegółowej, do części 1: Prezydent Rzeczypospolitej. Głos ma sprawozdawca p. Czuma.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#IgnacyCzuma">Wysoka Izbo! Preliminarz budżetowy w części 1 pozostał w swoim układzie niezmieniony. Oprócz osobistego uposażenia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, obejmuje on dwa działy, a mianowicie: kancelarię cywilną i gabinet wojskowy. Nie będę się zagłębiał w szczegóły, których pewną ilość, jak sądzę wystarczającą, mają Panowie w sprawozdaniu Komisji Budżetowej w druku nr 1000/1.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#IgnacyCzuma">Kancelaria cywilna ma gospodarować w obrębie sumy 1.570.990. Gabinet wojskowy w obrębie kwoty 885.620 zł. To się oczywiście odnosi do strony wydatkowej. Dochody części pierwszej wynieść mają 162.000 zł. Oprócz niewielkich zmian organizacyjnych gabinetu wojskowego, dokonanych na podstawie rozkazu Ministra Spraw Wojskowych z r. 1934, co nieznacznie zwiększa etat, w ogólności tak budżet gabinetu wojskowego, jak i kancelarii cywilnej ulega z roku na rok zmniejszeniu. Wystarczy gdy porównamy obecnie przyznawaną kwotę 885.620 zł dla gabinetu wojskowego z budżetem za r. 1929/30, kiedy to wynosił dla tego samego gabinetu cyfrę 1.354.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#IgnacyCzuma">Trzeba jeszcze dodać, że czynności tak Kancelarii Cywilnej, jak i gabinetu wojskowego nie tylko się nie zmniejszają z biegiem lat, lecz przeciwnie zwiększają się i rosną.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#IgnacyCzuma">W sumie budżet w części pierwszej w wydatkach daje nam pozycję 2.766.660 zł. Kwota ta została uchwalona przez Komisję Budżetową, wobec czego proszę Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza części pierwszej w brzmieniu komisyjnem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StanisławCar">Do tego punktu porządku dziennego nikt się nie zapisał, przechodzimy zatem do drugiej części 2a i 2b — budżety Sejmu i Senatu.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#StanisławCar">Głos ma sprawozdawca p. Wierzbicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#TadeuszWierzbicki">Wysoka Izbo! W drukowanem sprawozdaniu miałem zaszczyt przedłożyć szczegółową analizę preliminarzy budżetów Sejmu i Senatu, obecnie pragnę ograniczyć się tylko do ogólnego przedstawienia tych preliminarzy i sprawozdania, dotyczącego zmian, jakie Komisja Budżetowa poczyniła.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#TadeuszWierzbicki">Preliminarz budżetowy Sejmu przewiduje w wydatkach kwotę 6.033.300 złotych, w dochodach 224.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#TadeuszWierzbicki">Rozchody budżetowe Sejmu obejmują trzy rodzaje wydatków, to jest: djety posłów w kwocie 5.262.000 złotych, wydatki osobowe Biura Sejmu w kwocie 473.420 złotych, oraz wydatki rzeczowe w sumie 297.880 zł.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#TadeuszWierzbicki">Porównując preliminarz na rok przyszły z budżetem na rok bieżący, znajdujemy zmniejszenie: w djetach o 13.000 zł, w wydatkach osobowych Biura o 13.390 zł, w wydatkach rzeczowych o 4.610 zł, zatem łącznie preliminarz, według przedłożenia rządowego, jest mniejszy o 31.000 zł od budżetu tegorocznego.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#TadeuszWierzbicki">Wydatki osobowe unormowane są ustawą uposażeniową, a cały personel urzędniczy, funkcjonariuszy niższych oraz służby zaszeregowany jest do odpowiednich grup uposażeniowych i temsamem preliminowane kwoty odpowiadają ścisłym normom.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#TadeuszWierzbicki">Łączna ilość etatów urzędniczych wynosi 44, etatów funkcjonariuszy niższych i służby 90. W wydatkach osobowych ilość etatów urzędniczych zmniejszono o 1 etat w Dziale pierwszym.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#TadeuszWierzbicki">W wydatkach rzeczowych nie znajdujemy szczególniejszych zmian, jednak w tych pozycjach, gdzie są pewne możliwości do oszczędzania — oszczędności te w dalszym ciągu wprowadzono. Wydatki § 6, to jest wydatki biurowe, zmniejszone we wszystkich trzech działach o 2.100 zł. § 7 Wydawnictwa zmniejszono o 11.000 zł. § 8 inne wydatki, zmniejszono o 500 zł, § 11 Działu 2, to jest wydatki specjalne, zmniejszono o 5.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#TadeuszWierzbicki">Zwiększono jedynie pozycję Remontu i Konserwacji budynków sejmowych o 10.000 zł i Hotelu Sejmowego i 4.000 zł, przeznaczając na to wydatki 20.000 zł i 11.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#TadeuszWierzbicki">Budynki sejmowe są to przeważnie budynki stare i wymagają corocznie pewnych sum na remont i konserwację. W poprzednich dwóch okresach budżetowych wydatkowano na ten cel 17.000 i 21.959 zł, w roku bieżącym preliminowano 10.000 zł, które jednak nie wystarczą. Kwota preliminowana na remont Hotelu Sejmowego utrzymuje się na poziomie sum wydatkowanych w latach poprzednich.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#TadeuszWierzbicki">W drukowanem sprawozdaniu zająłem się bardziej szczegółowo przedstawieniem Działu III budżetu Sejmu. Chodziło mi o wyjaśnienie pozycji płac i tak zwanych wydatków zryczałtowanych § 5 w Hotelu Sejmowym. Wydatki te w stosunku do dochodów Hotelu wykazują pewną niewspółmierność, jednak przy bliższej analizie znajdują swoje uzasadnienie w budżetowaniu, gdyż jak podałem w sprawozdaniu, Hotel Sejmowy ponosi szereg świadczeń na rzecz budynku sejmowego, z powodu wspólnych instalacyj, których rachunkowo wydzielić się nie da.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#TadeuszWierzbicki">Pragnę tutaj zakomunikować Wysokiej Izbie, że Komisja Budżetowa postanowiła zmienić dotychczasową nazwę „Dom dla posłów i senatorów na „Hotel Sejmowy”.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#TadeuszWierzbicki">Jak przedstawiłem już, większych zmian w preliminarzu budżetowym Sejmu, w porównaniu z budżetem tegorocznym, niema i Komisja Budżetowa poprawek do przedłożenia rządowego nie wprowadziła.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#TadeuszWierzbicki">Przyjęto jedynie nową pozycję w kwocie 45.009 zł, jako kredyt nadzwyczajny do Działu 1 § 5.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#TadeuszWierzbicki">Dodatkowy ten kredyt nie wpłynie na powiększenie preliminarza, a jako pokrycie tego wydatku zmniejszono § 10 Działu 1, to jest djety poselskie. Uzasadnienie tego kredytu przedłożyłem Wysokiej Izbie w sprawozdaniu. Chodzi o polepszenie słyszalności sali sejmowej. Dotychczasowe próby i instalacje, robione zresztą nie na koszt Sejmu, nie dały jeszcze zadawalających wyników, jakkolwiek zauważa się czasami pewną poprawę. Biuro Sejmu będzie czyniło dalsze próby, a nadzwyczajny kredyt będzie zużyty wtedy, gdy okaże się, że słyszalność sali doznała znacznej poprawy.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#TadeuszWierzbicki">Dochody w preliminarzu budżetu Sejmu w ogólnej kwocie 224 tys. zł są mniejsze o 5.730 zł od dochodów, przewidzianych w budżecie tegorocznym.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#TadeuszWierzbicki">Przechodzę do omówienia preliminarza budżetowego Senatu. Preliminarz ten według przedłożenia rządowego wynosi 1.621.000 zł w wydatkach i 6.000 w dochodach.</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#TadeuszWierzbicki">Wydatki na djety dla senatorów wynoszą 1.378.4Ó0 zł, wydatki osobowe biura Senatu 162.430 zł, wydatki rzeczowe 80.780 zł. W porównaniu z budżetem na rok bieżący, preliminarz Senatu na rok przyszły jest mniejszy w wydatkach o 7.540 zł, w dochodach przewiduje się mniej o 560 zł.</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#TadeuszWierzbicki">Komisja Budżetowa do preliminarza budżetu Senatu poprawek nie wnosi.</u>
          <u xml:id="u-22.18" who="#TadeuszWierzbicki">Kończąc sprawozdanie Komisji Budżetowej wnoszę:</u>
          <u xml:id="u-22.19" who="#TadeuszWierzbicki">Wysoki Sejm uchwalić raczy preliminarz budżetowy Sejmu według przedłożenia rządowego ze zmianą, uchwaloną przez Komsię Budżetową, wprowadzającą nowy tytuł: „Wydatki nadzwyczajne: Dział 1 § 5 — Pomieszczenie 45.000 zł”, z równoczesnem zmniejszeniem o tę kwotę wydatków w § 10 Działu 1 wydatków zwyczajnych.</u>
          <u xml:id="u-22.20" who="#TadeuszWierzbicki">Preliminarz budżetowy Senatu Wysoki Sejm uchwalić raczy według przedłożenia rządowego bez mian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Czetwertyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#SewerynCzetwertyński">Wysoki Sejmie, sprawa, którą chcę poruszyć, nie dotyczy budżetu Sejmu, ale dotyczy zobowiązania Sejmu i obecnie zasiadającego i jeszcze dawniejszych sejmów i pierwszego Sejmu, który mieliśmy, mianowicie zobowiązania się Sejmu w postaci uroczystego votum wybudowania w najbliższym czasie kościoła Opatrzności, jako podziękowanie Bogu za wskrzeszenie naszej Ojczyzny. Istotnie Pan Bóg jest nie tylko nierychliwy i sprawiedliwy, ale i cierpliwy. Wiemy bardzo dobrze, że środki któremi Rząd rozporządza, utrudniają mu wstawienie do budżetu takich sum, które jak przewidywało się w pierwszych latach, miały tę budowę doprowadzić do końca w przeciągu paru lat. Ale zwracam uwagę, że od paru lat sprawa ta całkowicie zamarła. Mianowicie, nie zbiera się komisja sejmowa w tym celu ukonstytuowana i od szeregu lat już Rząd do budżetu dawnego Ministerstwa Robót Publicznych, a obecnie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie wstawił żadnych kwot. A jednakże pewne fundusze istnieją nagromadzone z dawnych lat i nagromadzone są również fundusze drogą prywatną.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#SewerynCzetwertyński">Chodziłoby zatem o to, żeby to zobowiązanie się nasze nie rozpłynęło się we mgle, ażeby się przeniosło na naszych następców i dlatego zwracam się nie tylko do obecnych panów Posłów ale i do pana Marszałka z prośbą, ażeby tą sprawą się zajął, jako stróż zobowiązań się i dawniejszych sejmów i obecnego i może przez zwołanie komisji, zaproszenie na nią przedstawicieli naszego Episkopatu, znalazł drogę wyjścia. Społeczeństwo bowiem katolickie, które zapomocą dobrowolnych ofiar w samej tylko Warszawie buduje obecnie 4 kościoły, nie może zrozumieć, w jaki sposób cały naród polski zobowiązawszy się do tego czynu, nie może od lat 16 tego zobowiązania dotrzymać. I dlatego przypuszczam, że czynnik wykonawczy w tej sprawie może szwankuje, może jest za ciężki, może zamało przejmuje się tą sprawą. Dlatego wniosek mój streściłby się w następujących słowach, że prosiłbym p. Marszałka, ażeby był łaskaw zająć się tą sprawą, możeby znalazł sposób wynalezienia jakiejś innej Komisji, ciała może bardziej czynnego, któreby, jako czynnik wykonawczy uchwały sejmowej w najbliższym czasie dawniejsze votum sejmowe doprowadziło do końca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#KazimierzŚwitalski">W odpowiedzi Panu Posłowi muszę zakomunikować, że wznowienie działalności komitetu wykonawczego jest kwestią do rozważenia. Nie sądzę jednak, aby to załatwiło istotę trudności to jest kwestię finansową, która jest powodem odroczenia tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#KazimierzŚwitalski">Nikt nie jest zapisany do głosu, przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad budżetem Kontroli Państwowej.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma sprawozdawca p. Czuma.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#IgnacyCzuma">Wysoka Izbo! O rozmiarach pracy Najwyższej Izby Kontroli była mowa na Komisji Budżetowej z okazji dyskutowania jej preliminarza budżetowego. W sprawozdaniu komisyjnem (druk nr 1000/3) dałem szereg uwag, starając się podkreślić znaczenie i doniosłość kontroli państwowej w dziale czuwania nad finansową i budżetową gospodarką państwową. Nie będę tych rzeczy tu powtarzał. Powiem tylko, iż praca Najwyższej Izby Kontroli zasługuje na najwyższe uznanie i poparcie, którem w pełni się cieszy i które z pewnością będzie wzrastało w przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#IgnacyCzuma">Budżet Kontroli nie jest wielki, gdy się zważy jej zadania. Można powiedzieć, że jest skromny.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#IgnacyCzuma">Dochody stanowią 145.000 złotych. Wydatki zwyczajne 4.729.700 zł, nadzwyczajne 80.000 zł. Razem 4.809.700, a zatem o około 70.000 mniej, niż w roku bieżącym.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski,)</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#IgnacyCzuma">Etat osobowy pozostaje ten sam. Daje to w ogólności 570 stanowisk urzędniczych i 54 niższych i służby. Ilość urzędników nie tylko nie jest duża, ale prawie nie wystarczająca.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#IgnacyCzuma">Wydatki, to głównie osobowe. Same płace w § 1 wynoszą 3.616.620 zł.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#IgnacyCzuma">Wydatki nadzwyczajne stanowią raty i procenty od pożyczki, zaciągniętej na wykończenie gmachu przy al. Szucha, który to gmach jest już gotowy i dostatecznie obszerny (kubatura 37.500 m2).</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#IgnacyCzuma">Proszę Wysoki Sejm o uchwalenie budżetu Kontroli Państwowej w brzmieniu preliminarza budżetowego, przyjętego bez zmian przez Komisję Budżetową.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WacławMakowski">Nikt do głosu nie jest zapisany. Przechodzimy do rozprawy szczegółowej nad budżetem Prezydjum Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#WacławMakowski">Głos ma sprawozdawca p. Tebinka.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#WacławMakowski">P. Tebinka. Wysoka Izbo! Preliminarz budżetowy Prezydium Rady Ministrów zamykałby się kwotą o 84.500 mniejszą aniżeli budżet na rok bieżący, gdyby nie nadzwyczajny, nieprzewidziany wydatek w kwocie 150.000 zł, konieczny na remont gmachu Prezydjum Rady Ministrów, a podyktowany względami na bezpieczeństwo budowlane i nakazany przez Komisariat Rządu m. Warszawy. Drugim powodem podwyższenia preliminarza budżetowego jest poprawka przyjęta i uzgodniona z Rządem, a powiększająca o 30.000 zł § 1 dz. 2 na utworzenie Izby Inwalidzkiej przy Najwyższym Trybunale Administracyjnym.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#WacławMakowski">Wskutek tych uzupełnień oraz nowych przepisów uposażeniowych preliminarz wykazuje wzrost o 447.238 zł w porównaniu z wykonaniem budżetu w r. 1933/34.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#WacławMakowski">Ilość etatów urzędniczych w Prezydjum Rady Ministrów wynosi 64 i jest bardzo oszczędna, gdy się uwzględni ogromny zakres pracy, spoczywającej na tym centralnym urzędzie w Państwie. W czasie dyskusji nad budżetem w Komisji Budżetowej nikt z kolegów co do poszczególnych pozycyj preliminarza budżetowego nie zgłosił żadnych zastrzeżeń. Wszystkie te pozycje preliminarza budżetowego są dokładnie omówione w mojem drukowanem sprawozdaniu, które się znajduje w ręku Wysokiej Izby, a zatem nie chcę się powtarzać, tembardziej, że proponowane pozycje preliminarza budżetowego nie odbiegają zbytnio od wydatków na rok bieżący, z wyjątkiem wydatków na płace w Prezydjum Rady Ministrów, które są mniejsze o 99.000 zł aniżeli w roku bieżącym.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#WacławMakowski">O jednem tylko zagadnieniu chciałbym parę słów powiedzieć, mianowicie o Najwyższym Trybunale Administracyjnym. Na tem tle od szeregu lat w tej Wysokiej Izbie toczy się dyskusja. Najwyższy Trybunał Administracyjny rozstrzyga ostatecznie spory pomiędzy obywatelem a władzą administracyjną. Spory te są bardzo liczne i wpływ nowych skarg w roku 1934 wynosił 11.300, gdy w r. 1933–9.948, a zatem konstatujemy wzrost. Niedostateczna ilość etatów sędziowskich i zaległości z lat ubiegłych sprawiają, że obywatel musi czekać na wyrok, w bardzo często słusznej dla siebie sprawie, po parę lat. Zaległości z lat ubiegłych charakteryzują następujące cyfry. Z roku 1930 niezałatwionych spraw w Najwyższym Trybunale Administracyjnym jest jeszcze 114, z roku 1931–808, z roku 1932–3.555, z roku 1933–4.664. Razem zaległości, mających za sobą zgórą przynajmniej 2 lata, jest 9.144 spraw.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#WacławMakowski">Powody dużego napływu skarg do Trybunału Administracyjnego są rozliczne. Główne z nich mojem zdaniem są następujące: różnorodność ustawodawstwa odziedziczonego po zaborcach, nadmiar nowych bardzo prędko zmieniających się ustaw i przepisów doń, niedoświadczenie młodej polskiej administracji, no i ostatni nie najmniejszy powód, wrodzone polskiej naturze pieniactwo.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#WacławMakowski">Skargi, wpływające do Trybunału, dzielą się następująco: w 30% są to skargi inwalidzkie na orzeczenia komisji inwalidzkiej, w 25% są to skargi natury personalnej, przeważnie urzędników, w związku z ich zdaniem nieodpowiednim wymiarem uposażeń emerytalnych, 25% to skargi podatkowe na decyzje izb i urzędów skarbowych. Odnośnie do tych ostatnich skarg z przykrością stwierdzić należy, że Trybunał Administracyjny 50% różnych skarg podatkowych uznał za uzasadnione, odrzucając orzeczenia urzędów skarbowych. Z tych powodów należało ten niezdrowy stan zmienić, dając obywatelowi szybki i sprawiedliwy wyrok, a wyroki Najwyższego Trybunału cieszą się powszechnem uznaniem. Dwie drogi prowadziły do tego celu. Jedna bardzo kosztowna — to wydatne powiększenie etatów sędziów w Trybunale Administracyjnym, druga — to zmiana organizacji w Najwyższym Trybunale. Za zgodą Rządu wybraliśmy tę drugą drogę, jako znacznie tańszą, a całkowicie — mojem zdaniem — wystarczającą. 30% skarg, jak już poprzednio mówiłem, wnoszonych do Trybunału Administracyjnego, to skargi inwalidów na orzeczenia komisyj inwalidzkich. Skarg tych wpływa w kwartale 800, rocznie zgórą 3.200. Skargi te należało wyodrębnić i stworzyć przy Trybunale Izbę Inwalidzką, orzekającą ostatecznie pod przewodnictwem sędziego Najwyższego Trybunału oraz dwóch ławników, z których jeden, referujący sprawę, byłby delegatem Ministerstwa Skarbu, a drugi ławnik byłby przedstawicielem inwalidów na koszt organizacji Izby. Komisja za zgodą Rządu proponuje Wysokiej Izbie dodatek do § 1 dz. 2 w wysokości 30.000 zł. W tej kwocie 30.000 zł mieszczą się pozycje następujące: trzeba będzie powołać jedną nową siłę kancelaryjną w X grupie uposażenia za 185 zł miesięcznie, czyli 2.200 zł rocznie i stworzyć etat jednego woźnego w XI grupie uposażenia — 150 zł miesięcznie, 1.800 zł rocznie. Pozostała kwota jest potrzebna na wydatki służbowe dla przewodniczącego Izby, oraz na wynagrodzenie ławników za udział w posiedzeniach.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#WacławMakowski">Pozostałych zatem 38 sędziów Najwyższego Trybunału Administracyjnego będzie sądziło rocznie o 3.000 spraw mniej niż obecnie, i jestem przekonany, że zaległości nagromadzone od lat znikną, a obywatele będą mogli mieć odpowiedź na swoje skargi w przeciągu roku.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#WacławMakowski">Wyrażono obawy, że z chwilą szybkiego załatwiania skarg przez Najwyższy Trybunał Administracyjny, napływ skarg będzie jeszcze większy. Tej obawy nie podzielam pod jednym warunkiem: że władze administracyjne będą przestrzegały wyroków Najwyższego Trybunału Administracyjnego i nie będą popełniały tych samych błędów w interpretacji i stosowaniu obowiązujących ustaw.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#WacławMakowski">Sprawiedliwe zarządzenia władz administracyjnych mają dla obywateli pierwszorzędne znaczenie. Przyspieszenie wyroków Najwyższego Trybunału Administracyjnego uważam za bardzo potrzebne, a poprawkę za bardzo istotną.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#WacławMakowski">Wysoka Izbo! W Uwagach Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzonych kontrolach w Prezydium Rady Ministrów nie znalazłem żadnych zastrzeżeń.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#WacławMakowski">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza Prezydium Rady Ministrów według propozycji rządowej z poprawką, uchwaloną przez Komisję Budżetową w wysokości 30.000 zł do § 1 dz. 2.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#WacławMakowski">Do dyskusji nad budżetem Prezydjum Rady Ministrów nikt się nie zgłosił. Przechodzimy do budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#WacławMakowski">Głos ma sprawozdawca p. Duch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#KazimierzDuch">Wysoki Sejmie! Budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych przewiduje w dochodach zwyczajnych i nadzwyczajnych, preliminowanych na rok 1935/36, kwotę 3.617.000 zł, czyli o 201.800 zł mniej niż w r. b., natomiast wydatki zwyczajne i nadzwyczajne w części A. Administracja 761.700.000 zł, w części zaś B. Przedsiębiorstwa i Zakłady 6.300.000 zł, czyli w sumie globalnej 768.000.000 zł, t. j. tyle, co w r. b.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#KazimierzDuch">W kwocie wydatków wymienionych powyżej przewiduje się na wydatki stałe i niestałe marynarki wojennej 40.990.000 zł, z czego na budowę jednostek pływających wypada ponad 17.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#KazimierzDuch">Szczegółowa analiza budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych przeprowadzona była na Komisji Budżetowej, z czego wszyscy Panowie otrzymali drukowane sprawozdanie; nie będę zatem powtarzał szczegółów, zawartych w tem sprawozdaniu; podkreślić muszę natomiast fakt znamienny, że wszyscy mówcy, którzy zabierali głos na posiedzeniu Komisji Budżetowej, aprobując, zarówno wysokość kwoty preliminowanej na cele wojska, jak i sposób użycia tej kwoty według przedłożenia preliminarza, wyrażali głęboką obawę, czy w granicy kwoty 768.0000.000 zł. Polska zdoła zabezpieczyć w sposób dostateczny gotowość bojową swej siły zbrojnej, wobec powszechnego wyścigu zbrojeń, jaki daje się zauważyć, w związku z równoczesną dyskusją na temat powszechnego rozbrojenia. Ta troska dowodzi, że ze strony wszystkich ugrupowań politycznych, armia polska otoczona jest powszechną miłością i wobec jej potrzeb schodzą na plan dalszy antagonizmy polityczne.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#KazimierzDuch">Jeżeli chodzi o wniosek z cyfr porównawczych wydatków wojskowych, przewidywanych przez Polskę i inne mocarstwa, Polska w sposób aż nadto wybitny wykazuje swoje pokojowe tendencje, zachowując budżet wojskowy na rok 1935/36 w granicach tegorocznego budżetu.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#KazimierzDuch">Jeżeli w ostatnich dwóch latach członkowie Komisji Budżetowej dawali dobitny wyraz swym pesymistycznym opiniom co do pomyślnego wyniku Konferencji Rozbrojeniowej, to w obecnej sytuacji zdaje się nie ulegać wątpliwości, że Konferencja Rozbrojeniowa nie zdoła stworzyć żadnych nowych możliwości redukcyjnych w dziedzinie budżetów wojskowych. Oceniając realnie obecny stan prac Komisji Rozbrojeniowej i atmosferę jaką on powoduje, liczyć się raczej należy z koniecznością podniesienia w przyszłości wydatków na siłę zbrojną, nawet w tym wypadku, gdyby doszło do podpisania konwencji. Należymy do tych państw, które brały od początku czynny udział w pracach rozbrojeniowych, ustosunkowuje się rzeczowo do wszelkiej inicjatywy, zmierzającej do skierowania tych prac na tory realne. To ściśle rzeczowe stanowisko zachowujmy i nadal kierując się jedynie dobrze rozumianemi względami na bezpieczeństwo naszego Państwa. Nie wolno nam, skoro rozważamy sprawę budżetu wojskowego, zapominać o tem, że Polska, która odzyskała niezależność państwową dopiero w 1918 r. jest pod względem warunków bezpieczeństwa w położeniu gorszem od innych państw, których egzystencja nie ulegała przerwie i które miały możność, wysiłkiem ciągłym wielu pokoleń, rozbudować odpowiednio do potrzeb swój system obrony narodowej. Pobieżne choćby zestawienie budżetów wojskowych szeregu państw za okres ostatnich trzech lat zdradza wyraźnie tendencje do dalszego wzrostu wydatków na wojsko. Rzecz wysoce charakterystyczna, że tendencje te ujawniają się przeważnie od roku 1933, a więc niewątpliwie są one następstwem załamania się nadziei, związanych z Konferencją Rozbrojeniową.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#KazimierzDuch">W sprawozdaniu Komisji Budżetowej mają Panowie cyfry porównawcze budżetów na lata 1933 i 1934 poszczególnych państw i Polski, zarówno w kwocie globalnej, jak i w wydatkach rocznych, przypadających na jednego żołnierza.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#KazimierzDuch">Obecnie chciałbym dać zestawienie za ostatnie 3 lata, z czego będzie można zauważyć tendencje wzrostu tych budżetów z roku na rok.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#KazimierzDuch">I tak wysokość budżetów wojskowych w latach:</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#komentarz">[tabela]</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#KazimierzDuch">Ten wzrost wydatków na wojsko jest wysoce symptomatyczny dla dzisiejszej atmosfery politycznej. Bardziej jednak znamienna i więcej mówiąca jest sprawa kredytów nadzwyczajnych i nowych programów rozbudowy sił zbrojnych.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#KazimierzDuch">Weźmy dla przykładu Francję. W czerwcu 1934 r. po dużych kompresjach budżetowych parlament francuski uchwalił 3.120 milj. fr. fr., z czego przeznaczył:</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#komentarz">[tabela]</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#KazimierzDuch">Wprawdzie realizacja tych kredytów nadzwyczajnych rozłożona została na okres 5 lat, faktycznie jednak gros tych sum, bo 2.858 milj. fr. fr., powinno było być wydatkowane już w 1934 r., w następnym zaś 186 milj. fr. fr., a reszta kredytów przypada na dalsze 3 lata w drobnych transzach 34.27 i 15 milj. fr. fr.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#KazimierzDuch">A jednak kredyty te okazały się niewystarczające, bowiem pod koniec 1934 r. zażądane zostały dalsze kredyty dodatkowe w wysokości 800 milj. fr. fr. i sumę tę parlament uchwalił.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#KazimierzDuch">Drugi przykład — Szwajcaria. W roku 1933 parlament szwajcarski uchwalił 100 milj. fr. szwajc. kredytów nadzwyczajnych, przeznaczonych na uzbrojenie wojska, a realizowanych w czterech transzach rocznych.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#KazimierzDuch">Podobnie rzecz ma się i z Belgią — 700 milionów fr. belg, kredytów nadzwyczajnych i ze Stanami Zjednoczonemi, które obecnie szeroko omawiają sprawę wielkich kredytów nadzwyczajnych na rozbudowę sił zbrojnych.</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#KazimierzDuch">Znane są Panom z prasy wielkie programy rozbudowy marynarki i lotnictwa w Stanach Zjednoczonych, Anglii i Japonii. Znane są Panom również z prasy tendencje do przedłużenia służby wojskowej we Francji i Czechosłowacji, co przecież w praktyce sprowadza się do faktycznego zwiększenia stanów liczebnych wojska. Nowa ustawa, świeżo wydana we Włoszech, o przysposobieniu wojskowem ludności, jest inną tylko formą wzmocnienia stanów liczebnych wojska. Faktów tych nie omawiam bliżej, wymieniam je jedynie, jako symptomaty, ujawniającej się „gorączki zbrojeń”. Nieco dłużej natomiast chciałbym zatrzymać uwagę Panów na zagadnieniu zbrojeń w tych państwach, które z racji bezpośredniego sąsiedztwa interesować nas mogą przedewszystkiem i tu jednak nie będę wchodził w szczegóły.</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#KazimierzDuch">Niemcy — podałem Panom powyżej cyfry budżetów wojskowych Rzeszy Niemieckiej za okres trzech lat. Już i to zestawienie jest bardzo wymowne, jeśli chodzi o tendencję do wzrostu wydatków na wojsko. W szczegółach ujawniają się one jeszcze wyraźniej. Taką charakterystykę i znamienną cyfrę stanowią w budżecie Rzeszy wydatki na lotnictwo. Wydatki te, które jeszcze w r. 1926/27 wynosiły 38,2 milionów mk., a w r. 1932/33–44,9 miljonów mk. w budżecie na r. 1934/35 doszły już do cyfry 210,2 milionów mk. Znaczenia praktycznego tego olbrzymiego skoku w budżecie lotniczym Rzeszy nie zmienia w niczem oficjalne wyjaśnienie, że z sumy tej 50 milionów mk. miało być użyte na wzmocnienie obrony przeciwlotniczej w kraju.</u>
          <u xml:id="u-28.18" who="#KazimierzDuch">Drugą również znamienną pozycją, którą należałoby zresztą włączyć do ogólnych wydatków na wojsko, jest suma 250.000.000 m. zapreliminowanych, jako pomoc państwowa dla oddziałów S. A. i służby pracy. Ogólnie zatem, budżet niemiecki na cele zbrojeń w r. 1934 z 35 podniósł się do olbrzymiej sumy 1.351.000.000 mk., nie licząc takiej pozycji, jak część wydatków na policję, wydatki na utrzymanie samopomocy technicznej, wydatki na pomiary w kraju, na archiwum wojskowe, na prace w strefie nadgranicznej i t. d. i t. d. w których nie trudno jest dopatrzyć się charakteru wojskowego.</u>
          <u xml:id="u-28.19" who="#KazimierzDuch">Sowiety. Co się tyczy sił zbrojnych i budżetów wojskowych Z. S. S. R., to w tym wypadku mogę się ograniczyć tylko do przypomnienia Panom pewnych cyfr, które w dniu 30 stycznia podał do wiadomości publicznej zastępca komisarza obrony Sowietów p. Tuchaczewski, tembardziej, że są one znacznie wyższe od tych, jakie dotychczas były podane oficjalnie przez władze sowieckie. Oświadczył on, że liczebność czerwonej armii została zwiększona z 600.000 do 940.000 ludzi. Budżet wojskowy, wynoszący w 1930 r. 1.655.000. 000 rb., wyniósł w r. 1934–5.000.000.000, a w r. 1935 wzrośnie do 6N miliarda rubli. Ilość pewnych rodzajów uzbrojenia i sprzętu w czerwonej armii i lotnictwie wzrosła w okresie od 1931 o 215%, niektóre zaś rodzaje sprzętu — tankietki — o 2.000%. Cała, granica od jeziora Ładoga do morza Czarnego, a także granice dalekowschodnie zostały pokryte umocnieniami i bazami lotniczemi w stałych garnizonach, co przedewszystkiem wywołało potrzebę zwiększenia liczebności armii. Wszystkie te prace zostały zakończone jakoby w 1934 roku.</u>
          <u xml:id="u-28.20" who="#KazimierzDuch">Trudno o źródło bardziej autorytatywne, bez względu na to, dla kogo wynurzenia te były potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-28.21" who="#KazimierzDuch">Oto fakty, które określiłem powyżej, jako symptomaty „gorączki zbrojeń”. Wspominam o nich nie dlatego, aby uzasadniać niemi wysokość naszego budżetu, który mam zaszczyt Panom referować, bowiem budżet nasz — będący wyrazem rzetelnej kalkulacji naszych konieczności i możliwości państwowych — takiego uzasadnienia nie potrzebuje, ale uczyniłem to dlatego właśnie, aby podkreślić, że fakty te są nam dobrze znane i były brane pod uwagę przy zestawianiu preliminarza.</u>
          <u xml:id="u-28.22" who="#KazimierzDuch">Sprawy wojska rozpatrywać należy z dwóch stron:</u>
          <u xml:id="u-28.23" who="#KazimierzDuch">1) organizacja, wyszkolenie, przygotowanie bojowe i mobilizacyjne;</u>
          <u xml:id="u-28.24" who="#KazimierzDuch">2) zaopatrzenie i wszelkie zaspokojenie potrzeb materiałowych.</u>
          <u xml:id="u-28.25" who="#KazimierzDuch">Sprawy, wymienione w punkcie 1, należą do Generalnego Inspektora Armii oraz Sztabu Głównego. Im mniej o tych sprawach publicznie debatuje się, tem lepiej dla samej armii. Trzeba wierzyć, iż dowódcy, odpowiedzialni za stan gotowości bojowej armii, robią wszystko, co do nich należy, w uwzględnieniu konkretnych możliwości, aby obronę kraju zabezpieczyć.</u>
          <u xml:id="u-28.26" who="#KazimierzDuch">Debata budżetowa objąć natomiast winna obszerniej drugi dział, to jest zaopatrzenie armii ze względu na to, iż tutaj wojsko wchodzi w całokształt procesów gospodarczych, występujący jako największy zorganizowany konsument, który poważnie zaciążyć może na rynku, a nawet silnie wpłynąć na takie lub inne „naprężenie koniunktury”, a innym razem jako producent, który, koncentrując w swych rękach działalność zaspokojenia pewnych potrzeb, może podrywać lub powstrzymywać prywatną wytwórczość.</u>
          <u xml:id="u-28.27" who="#KazimierzDuch">Jako konsument wojsko przejawia tendencje, które zasługują na podkreślenie.</u>
          <u xml:id="u-28.28" who="#KazimierzDuch">Pewne zakupy uzależnione są od ogólnej polityki Rządu, chociażby połączone to było z pewnemi niedogodnościami dla wojska. Występuje to wybitnie przy zakupach zboża dla wojska, gdzie Ministerstwo Spraw Wojskowych stosuje się do dyrektyw Ekonomicznego Komitetu Rady Ministrów, by cenę kupna zboża utrzymać na poziomie opłacalności dla rolnika.</u>
          <u xml:id="u-28.29" who="#KazimierzDuch">Na podkreślenie zasługuje dążność do zdobycia zupełnej samowystarczalności krajowej, co ostatnio wybitnie zaznaczyło się w zakresie zakupów przedmiotów umundurowania oraz materiałów sanitarnych dla wojska. Kiedy w latach I924–1930 stosunek materiałów zagranicznych wynosił 88% a krajowych 12%, to w roku 1934/35 wartość surowca zagranicznego wynosi tylko 23%, krajowe surowce wynoszą już 77%.</u>
          <u xml:id="u-28.30" who="#KazimierzDuch">Dużą rolę odgrywa tu wełna krajowa oraz len. Kiedy w r. 1926/27 r. i kilku latach następnych kwoty wydatkowane na materiały bawełniane wynosiły 92%, konopne 6%, lniane 2%, to w ciągu ostatnich 3 lat stosunek materiałów krajowego pochodzenia a zagranicznego radykalnie odmienia się w ten sposób, iż w 1934/35 r. stosunek procentowy bawełny wynosi tylko 7%, konopi 3%, lnu zaś 90%.</u>
          <u xml:id="u-28.31" who="#KazimierzDuch">Trzeba zauważyć, iż wełna krajowego pochodzenia pozostawia jeszcze dużo do życzenia wobec zagranicznej, wyroby zaś lniane są droższe od bawełnianych. W budżecie na rok 1934/35 wydatki na zakup tkanin lnianych dochodzą do 11 milionów zł. Jeżeli zauważymy, że w wydatkach tych surowiec dochodzi do 40% kosztów produkcji, zrozumiemy, iż jest to poważny zastrzyk, sięgający do kilku milionów złotych dla rolnika krajowego; poprzednio cały ten wydatek na zakup surowca wychodził zagranicę.</u>
          <u xml:id="u-28.32" who="#KazimierzDuch">Trzecia tendencja, przyświecająca polityce zakupów wojska, to dążność do wyrugowania pośrednictwa, gdzie ono jest zbyteczne i dążność do nawiązania bezpośredniego kontaktu z producentem. W tej dziedzinie jest jeszcze bardzo dużo do zdziałania. Jeżeli chodzi o bezpośredni kontakt z rolnikiem — udało się go nawiązać w całej pełni jedynie w zakresie zakupu koni remontowych. Od 1932/33 r. nie zakupiono ani jednego konia od pośredników. W ostatnich latach przejawia Ministerstwo Spraw Wojskowych tendencję zakupu koni również od małorolnych. W roku 1934/35 stosunek ten przedstawia się w ten sposób, iż od hodowców zakupiono około 70%, natomiast od małorolnych około 30%. W zakresie zakupu zbóż i bydła od rolników osiągnięto dotychczas małe rezultaty. Musi tutaj przyjść z pomocą samorząd gospodarczy, rolniczy. Ze strony wojska należy dążyć do nawiązania kontaktu ze spółdzielniami rolniczemi.</u>
          <u xml:id="u-28.33" who="#KazimierzDuch">Jeżeli chodzi o zakup artykułów przemysłowych, to i tutaj należałoby dać pewne pierwszeństwo spółdzielniom pracy oraz tym warsztatom przemysłowym, które czynią zadość wszystkim obowiązkom wobec Skarbu Państwa, wierzycieli i należycie wywiązują się ze swych obowiązków, wynikających z ustawodawstwa socjalnego. Zasada przyjmowania najtańszej oferty bez uwzględnienia danych, o których mówiłem wyżej, jest szkodliwą z punktu widzenia gospodarki narodowej, jakkolwiek dla danej służby zaopatrywania może być dogodną.</u>
          <u xml:id="u-28.34" who="#KazimierzDuch">Jeśli chodzi o rolę wojska, jako producenta, to prowadzi ono pewne zakłady przemysłowe bezpośrednio, jak np. zbrojownie, warsztaty reparacyjne i t. p., bądź też administruje państwowemi zakładami, dopłacając do nich ze swego budżetu, ze względu na ich niedostateczną samowystarczalność. Nikt nie zaprzeczy, iż jest rzeczą zupełnie słuszną, aby te działy produkcji, które są bezpośrednio związane z obroną Państwa, a dla których inicjatywa prywatna nie kwapiła się zbytnio, zorganizowane były bezpośrednio przez Państwo. Jeżeli chodzi o tego rodzaju zakłady jak:</u>
          <u xml:id="u-28.35" who="#KazimierzDuch">1) Państwowe Wytwórnie Uzbrojenia,</u>
          <u xml:id="u-28.36" who="#KazimierzDuch">2J Państwowa Wytwórnia Prochu,</u>
          <u xml:id="u-28.37" who="#KazimierzDuch">3) Państwowe Zakłady Inżynierii, i 4) Państwowe Zakłady Lotnicze, stwierdzić należy, iż funkcjonują one należycie i żadnych zastrzeżeń, z punktu widzenia ogólnogospodarczych interesów, mieć nie należy. Mam natomiast jako referent pewne wątpliwości, czy było celowem zbyt daleko idące rozbudowanie Państwowych Zakładów Umundurowania, które stworzyły poważną konkurencję dla szewctwa.</u>
          <u xml:id="u-28.38" who="#KazimierzDuch">Szereg miasteczek w Polsce, zamieszkałych przez rękodzielników, szewców lub krawców, żyło z dostawy dla wojska. Obecnie zarobek ten został im odebrany, a Państwo i samorząd straciły dobrego podatnika. Dlatego zdaniem mojem, pewne działy produkcji Państwowych Zakładów Umundurowania należałoby ograniczyć i skadrować i dać możność zaspokojenia potrzeb wojska przez spółdzielnie pracy rzemieślników: szewckich, rymarskich i krawieckich, które należałoby powołać do życia.</u>
          <u xml:id="u-28.39" who="#KazimierzDuch">Prosiłbym, aby tę sprawę wziął pod uwagę Szef Administracji Armii Pan Gen. Składkowski.</u>
          <u xml:id="u-28.40" who="#KazimierzDuch">Jeżeli chodzi o zasady przestrzegane przez administrację wojskową w zakładach wytwórczych, są one podobne naogół do tych, jakie zauważyliśmy w polityce zakupów: a) dążność do uzyskania najniższych kosztów produkcji przy równoczesnem podnoszeniu jakości wytwarzanych przedmiotów oraz b) dążność do samowystarczalności krajowej, którą niemal w 100% udało się osiągnąć, zarówno w dziedzinie uzbrojenia, motoryzacji armii, obrony przeciwgazowej, lotnictwa i t. p. Materiał lotniczy i balonowy polskiego pochodzenia złożył swój chlubny egzamin w czasie zeszłorocznych międzynarodowych zawodów lotniczych i balonowych. Na specjalne podkreślenie zasługuje niezwykle poprawny stosunek administracji wojskowej do robotników tych zakładów i sumienne wykonywanie obowiązków, wynikających z ustawodawstwa socjalnego.</u>
          <u xml:id="u-28.41" who="#KazimierzDuch">Jeżeli chodzi o ogólną ocenę gospodarki budżetem Ministerstwa Spraw Wciskowych, to miałem już możność stwierdzić na Komisji Budżetowej, iż podobnie jak w latach poprzednich, góruje w gospodarce wojska tendencja ograniczenia stopniowego wydatków wegetacyjnych i administracyjnych na rzecz materiałowego wyposażenia armii. Odpowiednie dane cyfrowe znajdują Panowie w sprawozdaniu komisji. Następnie chcę podkreślić tendencję do najbardziej oszczędnej gospodarki we wszystkich dziedzinach administracji wojska.</u>
          <u xml:id="u-28.42" who="#KazimierzDuch">Poza uwagami, wypowiedzianemi w sprawozdaniu komisji, nie nasuwają się żadne nowe szczegóły.</u>
          <u xml:id="u-28.43" who="#KazimierzDuch">Kończąc moje sprawozdanie, proszę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych, w brzmieniu proponowanem przez Komisję Budżetową.</u>
          <u xml:id="u-28.44" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Stypułkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#ZbigniewStypułkowski">Wysoki Sejmie! Jak to słusznie podkreślił, w swojem sprawozdaniu z Komisji Budżetowej p. referent, o wartości wojska rozstrzygają trzy zasadnicze czynniki: stan moralny armii, wyszkolenie bojowe żołnierza i stan uzbrojenia oraz zaopatrzenie armii. Dla naszego obozu, obozu narodowego, siła zbrojna narodu jest najdoskonalszem wcieleniem jego idei, jest uosobieniem cech rycerskich narodu, jest gwarancją jego bytu niepodległego i jest szkołą jego wychowania obywatelskiego.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#ZbigniewStypułkowski">Dlatego też uważamy za pierwszy nasz obowiązek połączyć naród ze swoją armią tyloma węzłami miłości, szacunku, wspólnych zainteresowań, wspólnego zrozumienia, by nikt nigdy nie był zdolen wytworzyć pomiędzy narodem a jego armią rozdzwięku, by nie powtórzyła się więcej ta tragedia naszego narodu w pierwszych latach jego walki o niepodległość, że w tej armii śpiewano: Nie chcemy od was uznania, ni waszych łez, ni waszych serc...</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#komentarz">(Głos. Ni waszych kies.)</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#ZbigniewStypułkowski">Ni waszych kies, tak jest. Z radością mogę powiedzieć dziś, gdy już w pewnej perspektywie historycznej oceniamy rozwój stosunków w naszej ojczyźnie, że te tajemne, a wielorakie i potężne siły, które dążyły u samych podstaw naszej walki o byt do wytworzenia pomiędzy narodem a jego siłą zbrojną potępieńczych nastrojów, swarów, wali;, przeciwstawiania ich sobie wzajemnego, jakby to było możliwe na dłuższy okres czasu, że te siły, używające do wywoływania tego nastroju niekiedy nawet poczciwych, a naiwnych ludzi, przegrały i że dziś można więcej niż kiedykolwiek powiedzieć, iż w instynktach mas narodowych jest tylko jedno uczucie dla armii żywej, szczerej miłości.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#ZbigniewStypułkowski">Od szeregu lat w imieniu Klubu Narodowego w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych zabierał głos płk. Arcyszewski, poddając krytyce fachowej, rzeczowe, poszczególne działy budżetu. Porozumieliśmy się z nim, że specjalnie dziś, dla zadokumentowania tego serdecznego stosunku do armii na rodowej ze strony szarej masy szeregowych, składającej się na silny i zorganizowany naród, zabieram głos ja imieniem obozu narodowego. Z natury rzeczy nie będę wchodził w szczegóły, dotyczące wyszkolenia bojowego żołnierzy, albo stanu ich uzbrojenia i zaopatrzenia armii. Klub Narodowy stoi na stanowisku nienaruszalności budżetu wojskowego. Uważa, że dobrzeby było, gdyby nasze możliwości pozwoliły na jego wzrost, czy dla potrzeb motoryzacji armii, czy dla potrzeb zwłaszcza lotniczych, czy wreszcie fortyfikacyj. Nie dowierzamy bowiem dzisiejszym systemom paktów i uważamy, że naród w spokoju rozwijać będzie swój byt niepodległy jedynie przy gwarancji silnej armii. Inna rzecz, że, idąc za głosem publicznym i za tem, co niejednokrotnie z roku na rok podkreślaliśmy, mielibyśmy i dziś do zaznaczenia, że w zakresie wewnętrznej gospodarki budżetem wojska, można byłoby i należy w dalszym ciągu czynić jeszcze wiele, żeby ten grosz, tak jednak trudno zbierany, szedł na jak najkorzystniejsze jego użycie. Chciałbym i dziś podkreślić, że ten nasz głos, wytrwale tutaj rzucany w dyskusji o nieporządkach w Państwowych Zakładach Inżynierii, o brakach w zakresie prac technicznych różnych przedsiębiorstw państwowych, znalazł potwierdzenie choćby w ostatnich posunięciach Ministerstwa Spraw Wojskowych w zakresie Państwowych Zakładów Inżynierii i cieszymy się, że choć po długim przeciągu czasu znaleźliśmy satysfakcję dla naszego stanowiska.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#ZbigniewStypułkowski">Ale uważam za swój pierwszy obowiązek wniknąć przedewszystkiem w ten pierwszy czynnik, rozstrzygający o stanie i wartości naszego wojska. To znaczy, chciałbym mówić o stanie moralnym armii, o tych imponderabiliach, jak to określa za p. Marszałkiem Piłsudskim p. referent w swojem sprawozdaniu budżetowem. Co decyduje o stanie moralnym armii? Godzę się z p. referentem, że składa się na ten stan i wprowadzenie jednolitego rozkazodawstwa, jednolitej doktryny wojskowej i zespolenie armii, składającej się z różnych korpusów — wszystko to ma wpływ na stan armii. Ale tak samo wpływ na to wywiera kwestia zaopatrzenia armii i kwestia wyżywienia, są to wszystko czynniki mechaniczne, które składają się na pewne dodatnie wartości i w jej stanie moralnym. Jednak o stanie moralnym armii, pojętej szeroko jako siły zbrojnej narodu, złożonej z kadry wojskowej i tych szerokich mas obywateli, którzy do kadry pójdą służyć, przelewać krew za Ojczyznę, decyduje przedewszystkiem stan moralny, duch, jaki panuje w szerokich masach społeczeństwa, zwłaszcza w jego młodych pokoleniach. Ono przecież przepływa rok rocznie wielkiemi falami przez wojsko, czy w charakterze rezerwistów, czy w charakterze uczniów szkół wojskowych, oni tworzą wraz z żołnierzami i oficerami zawodowymi wspólną rodzinę, oni przecież dyskutują nieraz z sobą nad sprawami publicznemi. Stan nasilenia patriotycznego, jaki ożywia dzisiejszą młodzież, może dać pojęcie o stanie moralnym armii, jaki będzie miała w chwili, gdy będą się rozstrzygały losy naszej Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#ZbigniewStypułkowski">P. poseł Miedziński w swojem przemówieniu tegorocznem budował fundament moralny dla obecnego Rządu na tradycjach rycerskich kawaleryjsko-artyleryjskich Ministrów: Kalińskiego, Kościałkowskiego i Kozłowskiego. Oburzał się, gdy chciano je poniżyć. I było to bardzo piękne. Ale czy Panowie nie rozumieją, że duch moralny armii, tej armii narodowej, armii roku 1935 i lat następnych opierać się będzie nie na tej więzi, która łączy Panów Ministrów, wojewodów, czy generałów z sobą, ale przedewszystkiem na tym nastroju, który wniesie do armii młode pokolenie, pokolenie szeregowych, oficerów rezerwy, tych różnych Banasiów, Pacholczyków, Dyspolskich i Jodzewiczów z Berezy Kartuskiej, Podgórskich i Kowalskich z procesu łódzkiego, Niebudków z procesu częstochowskiego.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#ZbigniewStypułkowski">Jeżeli mamy rozważać stan moralny armii, to przedewszystkiem zastanówmy się, co my jako naród, co rząd i wojsko robią w tym kierunku, żeby ten stan moralny armii jaknajwyżej wznieść i mieć gwarancję jaknajlepszego materiału bojowego.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: A co wy robicie?)</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#ZbigniewStypułkowski">Co my robimy? Ja Panu zaraz powiem. Dobrzeby było, gdyby Panowie powołali sobie komisję razem z przedstawicielami Ministerstwa Spraw Wojskowych i zwiedzili dla doświadczenia nasze placówki młodych, te które oskarżane były o działalność konspiracyjną, antypaństwową, w procesach, które przytaczałem, żebyście wysłuchali tam referatów o armii narodowej, byście byli choć na jednej uroczystości pożegnania rezerwistów, którzy idą odsługiwać swój obowiązek wojskowy, na jednem powitaniu tych, którzy stamtąd wracają, byście sprawdzili u panów komendantów szkół wojskowych, jakie lokaty mają ci obwiepolacy, żebyście zobaczyli, jakimi oficerami rezerwy są ci nasi koledzy, którzy w Berezie Kartuskiej siedzieli, lub ich przyjaciele. Wtedybyście Panowie nie potrzebowali pytać co my robimy, a my Panom gotowi jesteśmy zawsze służyć przykładem.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#komentarz">(Głos na ławach B, B.: Jak jest tak dobrze, to nie jest źle.)</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#ZbigniewStypułkowski">I byłoby zupełnie dobrze i nie byłoby źle, bo stwierdzam, że wojsko do tych naszych usiłowań odnosi się wszędzie niemal pozytywnie i do naszych ludzi serdecznie, że tam w wojsku nie jesteśmy obywatelami drugiej klasy. Ale poza wojskiem i społeczeństwem jest jeszcze w naszem Państwie administracja polityczna i gdybyśmy, mówiąc o tym duchu moralnym, jaki musi ożywiać młode pokolenie, zechcieli się zastanowić nad rolą, jaką ona odgrywa w wychowaniu obywatelskiem, to musielibyśmy powiedzieć, że tak dalej być nie może.</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#ZbigniewStypułkowski">W sierpniu roku ubiegłego urządziłem na święto żołnierza dla moich młodych powiatu Biała Podlaska akademię ku czci armii polskiej, gdzie szereg obywateli, nie zaangażowanych nawet politycznie, miało wygłosić okolicznościowe przemówienia, a dla uświetnienia charakteru tej akademii, uprosiliśmy orkiestrę miejscowej straży ogniowej do wzięcia udziału, tylko, że miejscowe organa władz zabroniły jej tego, odnosząc się do naszej organizacji jak do antypaństwowej. Jak administracja polityczna naszego Państwa nie rozumie tego zagadnienia, świadczą choćby takie wypadki, o których mi z łomżyńskiego komunikowano, że tym, którzy mają płacić podatek wojskowy, biednym chłopkom przysłano świeżo nakazy, odrazu za 6 lat, po sto kilkadziesiąt zł i powiedziano: „Chyba że wstąpisz do Strzelca, to ci ten podatek umorzymy”. To są fakty, któremi ja służę, to są fakty, które niewątpliwie składają się na to zło, które w zakresie jednego z trzech zasadniczych czynników, rozstrzygających o wartości wojska, jak to słusznie podkreślił p. referent, ma miejsce i rozwija się w naszem życiu.</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: My mamy inny pogląd. Głos na ławach P. P. S.: My — to znaczy wrogowie armii.)</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#ZbigniewStypułkowski">Pozatem proszę Panów, czyż administracja polityczna kraju wykazuje jakąkolwiek inicjatywę, w zakresie podniesienia ducha wojskowego, patriotycznego obywateli, czy Panowie przypuszczają, że poza traktowaniem ściśle urzędowem, urzędniczem zagadnienia przysposobienia wojskowego, o którem za chwilę powiem, wkładają jakiekolwiek serce, by dopomóc armii w utrzymywaniu tego poziomu wśród dzisiejszych rezerwistów, a jutrzejszych szeregowych armii? Nic się w tym kierunku nie robi. Przeciwnie, wszelkie objawy patriotycznych uniesień młodego pokolenia administracja tępi i niszczy jak może.</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#ZbigniewStypułkowski">Ze stanem moralnym, z wartością szeregów przyszłej armii walczącej wiąże się zagadnienie, które dziś p. referent bardzo jaskrawo podkreślił, zagadnienie przysposobienia wojskowego, Nie jest, dla nas tajemnicą, że dziś zagadnienie przysposobienia wojskowego, stało się zagadnieniem pierwszorzędnej wagi dla wszystkich armij, że państwa z nami sąsiadujące nie tylko łożą na przysposobienie wojskowe wiele milionów ze swoich budżetów, ale że doprowadziły stan tego przysposobienia do organizacji, liczących wiele milionów ludzi. W tym zakresie nie robi się u nas nic, albo prawie nic. Przysposobienie wojskowe narodu powierzono Strzelcowi. Niechaj Panowie nie sądzą, że ja o Strzelcu mówię z jakąś odrazą, z jakimś wspomnieniem dawnych sporów. Nie, dziś Strzelec obchodzi mnie tylko jako organizacja przysposobienia wojskowego i muszę powiedzieć, zdaje się, że za głosem wewnętrznym pp. oficerów, iż Strzelec zrobił generalną klapę, że wbrew jego sprawozdaniom urzędowym, wbrew cyfrom, jakie mi się legitymuje, Strzelec nie reprezentuje w społeczeństwie nic, reprezentuje tylko wartość ujemną. Wystarczy pojechać na szczerą wieś i zobaczyć, jak tam placówka Strzelca wygląda, kto do Strzelca należy; wtedy Panowie się przekonają, że to nie jest ta elita, o której w swojem sprawozdaniu mówił poseł Duch, tylko, że to zazwyczaj jest najgorszy element, często karany, który tam jest najczęściej dla zwykłych korzyści.</u>
          <u xml:id="u-30.17" who="#komentarz">(Sprzeciwy na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-30.18" who="#ZbigniewStypułkowski">W opinii tej stanowią wyjątek kresy wschodnie, z których miałem informacje inne, tej sprawy nie znam i o tem nie mówię, ale mówię o Polsce centralnej. Niech Panowie zobaczą ile milionów z budżetu samorządowego, ile milionów z budżetu Państwa idzie na Strzelca. Niech Panowie zobaczą ilu we wsi prezesów Strzelca, czy instruktorów Strzelca korzysta z przywilejów państwowych, jak koncesje monopolowe, tytoniowe, i t. p., z pobieranych kilkudziesięciu złotych i niech Panowie zestawią, jakie rezultaty w zakresie przysposobienia wojskowego dał Strzelec.</u>
          <u xml:id="u-30.19" who="#komentarz">(P. Sanojca: Czy Pan z byka spadł?)</u>
          <u xml:id="u-30.20" who="#ZbigniewStypułkowski">Ja nie spadłem z byka p. Sanojca, i nie mieszkam tak jak Pan w Kołomyi.</u>
          <u xml:id="u-30.21" who="#komentarz">(P. Sanojca: Z Kołomyj! wyrzucilibyśmy Pana na zbity łeb.)</u>
          <u xml:id="u-30.22" who="#ZbigniewStypułkowski">Panie Sanojca, ja myślałem, że Pan ze swemi dowcipami skończył, a Pan znowu zaczyna i wprowadza do poważnej dyskusji nastrój swawolny.</u>
          <u xml:id="u-30.23" who="#ZbigniewStypułkowski">Grzechem pierworodnym Strzelca było to, że pojęto w nim wychowanie obywatelskie jako zwalczanie ruchu narodowego wśród młodego pokolenia, a gdy jeszcze zaciąg do niego oparto na zasadach korzyści materialnych, to z całej tej pracy Strzelca musiały wyjść nici.</u>
          <u xml:id="u-30.24" who="#ZbigniewStypułkowski">I proszę Panów, nie byłoby to nawet takie tragiczne, gdyby nie to, że to łudzenie się, że Strzelec da przysposobienie wojskowe narodowi, trwa już tak długo, że myśmy w tym wyścigu pomiędzy sąsiadującemi narodami stracili tyle lat. Panowie, oddajcie nam przysposobienie wojskowe,...</u>
          <u xml:id="u-30.25" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B. Różne okrzyki.)</u>
          <u xml:id="u-30.26" who="#ZbigniewStypułkowski">...tym, co się z pod znaku Obozu Wielkiej Polski wywiedli, tym, którzy w szeregach obozu narodowego w Stronnictwie Narodowem, tę pracę patriotyczną prowadzą, tym, którzy nawet dla tej pracy ponoszą ofiarę ze swej wolności, którzy za tę pracę żadnego wynagrodzenia nie biorą. Uwierzcie Panowie na chwilę, że to jest możliwe, a ja Panom gwarantuję, że w ciągu roku przy współpracy z armią postawimy nie te marne kilkanaście tysięcy strzelców, ale postawimy pół miliona młodych ludzi, ożywionych wielkim zapałem współpracy z armią. I niewątpliwie Minister Spraw Wojskowych nie będzie miał podstaw do dalszej troski o te rezultaty, któremi się dotychczas może pochwalić w zakresie przysposobienia wojskowego.</u>
          <u xml:id="u-30.27" who="#ZbigniewStypułkowski">Chcę poruszyć z okazji dyskusji dzisiejszej jeszcze jedną sprawę, sprawę dostaw wojskowych. Są one wciąż w decydującej mierze w rękach Żydów.</u>
          <u xml:id="u-30.28" who="#ZbigniewStypułkowski">Historia wojen polskich, choćby wojny z 1830 r., choćby wojny niedawnej z r. 1920, wskazuje jak źle, jak niebezpiecznie jest powierzać tak czuły aparat, jak aparat dostaw wojskowych, w ręce elementu niepewnego, w ręce tego elementu, któryby mógł w razie ruchu armii nie pójść wraz z armią, ale służyć swoim aparatem nadal armiom wrogim. Profesor Tokarz w swej książce opisuje, że zwycięstwo armii Dybicza zawdzięcza się temu w znacznej mierze, że dostawcy armii polskiej, Żydzi, z chwilą, gdy ta armia zaczęła się cofać, cały swój aparat oddali niezwłocznie na usługi armii rosyjskiej. Jeżeli dziś dyskutuje się nad zagadnieniem usprawnienia jaknajlepszego wszelkich środków przysposobienia się do starcia orężnego, musimy i na tę rzecz zwrócić uwagę, jako jedną z najważniejszych dla obrony Państwa.</u>
          <u xml:id="u-30.29" who="#ZbigniewStypułkowski">Nakoniec jeszcze jedna uwaga. Bawi właśnie w Polsce wycieczka oficjalna oficerów kawalerii niemieckiej. Nie przyjmowaliśmy przez szereg lat u siebie analogicznych wycieczek armii francuskiej, czy rumuńskiej, armii sojuszniczej, nie potrzeba nam oznak takiej przyjaźni kordialnej ze strony Niemców — zwłaszcza w centrach wyszkolenia naszej siły zbrojnej. Może nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych prowadzić taką grę czy inną, ale do tej gry nie powinno być wciągane wojsko. Czyżby Panowie zapomnieli, że Niemcy są obok Litwy jedynym narodem, który domagał się głośno i wyciągał niedwuznacznie ręce po nasze ziemie i nigdy do dnia dzisiejszego się tego nie wyrzekł, choć przez usta swego kanclerza ostatnio zrezygnował ze zmiany swych granic na zachodzie. Opinia publiczna, zwłaszcza na Pomorzu, jest żywo zaniepokojona wycieczką oficerów niemieckich do Polski.</u>
          <u xml:id="u-30.30" who="#ZbigniewStypułkowski">Kończę zapewnieniem armii, że jej sprawami i troskami zawsze zajmiemy się szczerze i gorąco i zawsze znajdą one u nas pełne serce i pełne zrozumienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#KazimierzŚwitalski">Nikt więcej głosu nie żąda. Udzielam głosu referentowi p. Duchowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#KazimierzDuch">Muszę wyrazić wielki żal, że przy budżecie wojskowym, który zarówno na komisji jak i na plenum Sejmu, nie spotkał się z żadną rzeczową krytyką p. poseł Stypułkowski pozwolił sobie na wycieczki polityczne nie mające nic wspólnego z wojskiem. Ten manewr cały jest tylko próbą podsunięcia się pod osłonę wojska dla pewnych rozrachunków politycznych, które można było załatwić gdzieindziej.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#komentarz">(P. Stypułkowski: Pan nie zrozumiał tego, co mówiłem.)</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#KazimierzDuch">Zrozumiałem dobrze cały ten manewr, który został podany jak zatruty cukierek, w formie słodkiej w początku przemówienia, a miał wyjść jako zabójczy we wnioskach końcowych.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#KazimierzDuch">Proszę Panów, to co Panowie mówią, odbiega stale od tego, co Panowie robicie w praktyce. Gdyby ten Wasz stosunek do wojska był naprawdę taki życzliwy, jak Panowie deklarujecie, to stanowisko klubu Panów powinno było być inne w 1920 roku.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#KazimierzDuch">Nie było żadnej przeszkody, którejbyście nie rzucali pod nogi Wodza Naczelnego w czasie, w którym walczył o granice Polski. Jako żołnierz byłem świadkiem wysyłania przez Was na front literatury, której celem było szerzenie rozkładu siły moralnej wojska.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#komentarz">(Głos: Artykuły Strońskiego.)</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#KazimierzDuch">Nie macie prawa teraz w ten sposób o wojsku mówić.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#KazimierzDuch">Proszę Panów, drugi moment, który chciałem podkreślić rozgrywki polityczne powinny odbywać się poza terenem wojska. Ci, którzy idą do Berezy Kartuskiej, nie idą tam za swoje myśli patriotyczne, za takie, czy inne nastawienie, tylko za konkretne czyny, które kolidują z ustawami Państwa. I uważam za rzecz nieprzyzwoitą łączenie tych spraw ze sprawą budżetu wojska.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#KazimierzDuch">Jeszcze chcę wspomnieć o sprawie Strzel ca. Proszę Panów, Strzelec jest organizacją obywatelską, organizacją wyłonioną przez społeczeństwo, dla podtrzymania tradycji przedwojennego ruchu niepodległościowego, który dzisiaj przejawia się w przysposobieniu wojskowem. Jeżeli chodzi o taki czy inny objaw w Strzelcu, który zasługuje na krytykę, czy na piętnowanie, to te rzeczy z całą bezwzględnością są zawsze prześladowane i ten cały materiał, który Panowie macie do dyspozycji, jest dostarczony przez tych, którzy te nadużycia tępią. Współpraca Strzelca z wojskiem zacieśnia się z każdym rokiem, jest bardzo silna i niema żadnych obaw, żeby ten cel główny, dla którego Strzelec był powołany, żeby ten cel został zwichnięty.</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#KazimierzDuch">Byłoby rzeczą o wiele pożyteczniejszą, gdyby zamiast tego nieprzyjemnego tonu politycznego, jaki Panowie w tę dyskusję wnieśli, zadali sobie więcej trudu nastawienia odpowiedniego młodzieży, ażeby w działaniach swych politycznych zdawała sobie sprawę, że kiedy im przyjdzie nosić mundur żołnierza polskiego, trzeba być zawsze godnym tego munduru i że nie należy żadnemi czynami, które kolidują z prawem i dobremi obyczajami, tego munduru plamić.</u>
          <u xml:id="u-32.11" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B.B.W.R)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#KazimierzŚwitalski">Przechodzimy do następnego punktu, do rozprawy szczegółowej nad Funduszem Kwaterunku Wojskowego.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#KazimierzŚwitalski">Jako sprawozdawca głos ma p. Sanojca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#JózefSanojca">Wysoka izbo! Fundusz Kwaterunku Wojskowego powstał z inicjatywy publicznej, z inicjatywy państwowej i społecznej. Czasy zmieniają się. Przed wojną wcale nie było tej potrzeby, aby powstawał Fundusz Kwaterunku Wojskowego, ponieważ prywatna inicjatywa najzupełniej zaspakajała potrzeby mieszkań, tak dla oficerów, jak i dla podoficerów. Obecnie po wojnie ta inicjatywa prywatna zmieniła się zupełnie. W początkach powstania Państwa Polskiego nic było wcale prywatnej inicjatywy w kierunku pomieszczenia wojskowych. Wielka nędza mieszkaniowa przejawiała się w tej formie, że nie tylko prywatne kapitały nie były lokowane w budowie, ale przeciwnie, była prywatna inicjatywa w kierunku spekulacji mieszkaniami, w kierunku t. zw. lichwy mieszkaniowej, która doprowadziła do zupełnego zwyrodnienia stosunków w tej dziedzinie. Przez dłuższy czas w potrzebie pomieszczenia tak pp. oficerów, jak i podoficerów, obchodzono się prawem rekwizycji i rekwirowano mieszkania po miastach i osadach, co było i dla wojskowych i dla ludności cywilnej bard?; o niedogodne i przykre. W roku 1925, 15 lipca wyszła ustawa o kwaterunku wojskowym w czasie pokoju i art. 16 tej ustawy jest tym, który, że tak powiem, jest rodzicem Funduszu Kwaterunku Wojskowego. Jednakowoż jeszcze dwa lata minęły bezpłodnie, nic było żadnej pracy w tym kierunku, ażeby pozytywnie tę sprawę rozwiązać; dopiero rozkazem p. Marszałka Józefa Piłsudskiego latem 1927 r. był ten kur dusz powołany do życia i zorganizowany. Głównym organizatorem jego był p. gen. dr. Jakub Krzemieński, który był pierwszym prezesem zarządu tegoż funduszu, dyrektorem zaś naczelnym był p. ppłk. inż. Toruń. Od r. 1927 do 1930 zbudowano około 421 domów, w drugim zaś okresie, od r. 1930 do 1934, zbudowano z tego funduszu 121 domów, razem więc zbudowano 522 domy — 4.500 mieszkań. Dziś brakuje jeszcze do zupełnego zaspokojenia braku mieszkań 11.676 kwater, w czem 6.620 kwater oficerskich.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#JózefSanojca">Podstawą materialną dla akcji tego Funduszu była również ustawa sejmowa, która ustanawiała 2% dodatek do podatku od lokali. Do dziś dnia, od r. 1927 do 1934, z tego tytułu wpłynęło 65,5 milionów zł. Reszta sumy, która była zużyta na budowle kwaterunku wojskowego, opiera się na kredytach, przedewszystkiem na kredycie Banku Gospodarstwa Krajowego. Rocznie mniej więcej 10 milionów idzie na ten cel z funduszów publicznych, z tego dodatku do podatku.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#JózefSanojca">Dnia 17 grudnia 1931 r. Sejm podwyższył z 2% do 2,5% dodatek do podatku od lokali, i przedłużył moc ustawy do r. 1942. Zatem aż do 1942 r. Fundusz Kwaterunku Wojskowego ma zapewnione dochody — źródło, z którego czerpać będzie środki na swoje potrzeby. Tegoroczne stosunki budowlane, mianowicie bardzo znaczne obniżenie cen materiałów budowlanych, tudzież robocizny, niemniej obniżenie wysokości oprocentowania w Banku Gospodarstwa Krajowego pożyczek na ten cel, składają się razem na to, iż można znacznie więcej budowli wznieść za tę samą kwotę, aniżeli w lalach poprzednich. Dzięki potanieniu budowy domów, potanieniu tak materiałów jak i kapitału będzie można, jak informowałem się i jak zresztą p. inż. Toruń oświadczył na Komisji Budżetowej, w zupełności rozwiązać do roku 1942 to zagadnienie, a mianowicie potrzebę mieszkań, potrzebę kwaterunku wojskowego dla oficerów i podoficerów naszej armii. Obecnie mniej więcej koszta takich mieszkań 2u i 3pokojowych z łazienką i urządzeniami, które są potrzebne w obecnych czasach, wynoszą od 2–3tysięcy złotych, zależnie od terenu, czy to są kresy wschodnie czy Warszawa. W każdym razie tempo prac w tym kierunku dzięki potanieniu znacznie się wzmogło.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#JózefSanojca">W roku bieżącym budżet przewiduje w dochodach 10 miljonów złotych z podatków od lokali, z czynszów 1.700.000 zł, a jako zwrot za roboty poruczone 3.250.000, co razem stanowi 14.950.000 zł. W wydatkach budżet preliminuje na nowe budynki 7.600.000 zł, na konserwacje domów już wzniesionych 800.000, na utrzymanie tychże domów 550.000, na dopłaty funduszów skarbowych na prywatne kwatery i 200.000, na zwroty pożyczek i procenty — 4miliony, na wydatki administracyjne — 400.000 zł. Razem — również ta sama kwota 14.950.000 zł. Bilans, zatwierdzony 31 grudnia 1933 r. przez Wiceministra Spraw Wojskowych, generała Składkowskiego, wykazuje w aktywach i pasywach 118.996.708,93 zł.</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#JózefSanojca">Na komisji podnoszono z uznaniem pracę nie tylko wojskowości, ale wogóle czynników rządowych w tej dziedzinie. Jest to jedna z tych dziedzin, gdzie prywatna inicjatywa i prywatny kapitał nie przejawiły najmniejszej inicjatywy. Cała inicjatywa i całość pracy jest wykonana w okresie rządów pomajowych. Można powiedzieć, że zagadnienie braku mieszkań zostało w znacznej części tu rozwiązane, a sumienne i oszczędne gospodarowanie funduszami w tej dziedzinie, kontrolowane przez Najwyższą Izbę Kontroli i Korpus Kontrolerów Wojskowych, wykazuje, że użycie złożonych przez społeczeństwo na ten cel pieniędzy było należycie obrócone na dobro Państwa Polskiego i na dobro korzystnych warunków rozwoju naszego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#JózefSanojca">Nie wysunięto na komisji żadnych wniosków, wyrażono się o pracach czynników, decydujących w tej materii, bardzo pochlebnie, ja też w imieniu komisji proszę o przyjęcie preliminowanego budżetu Funduszu Kwaterunku Wojskowego bez zmian, zgodnie ze stanowiskiem Komisji Budżetowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#KazimierzŚwitalski">Nikt do głosu nie jest zapisany. Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia jest wyczerpany. Mam zamiar zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę p. Sekretarza o odczytanie wniosku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#JózefBorecki">Wniosek p. Brzezińskiego i kolegów z Klubu Narodowej Partii Robotniczej, w sprawie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r. Dz. U. R. P. Nr. 85, poz. 646 z dnia 30 października 1933 r. o pracy robotników portowych w Gdyni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#KazimierzŚwitalski">Wniosek ten prześlę do Komisji Ochrony Pracy.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#KazimierzŚwitalski">Proponuję termin następnego posiedzenia na jutro o godz. 10, z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#KazimierzŚwitalski">Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1935/36.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#KazimierzŚwitalski">Rozprawa szczegółowa nad częściami:</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#KazimierzŚwitalski">16 — Emerytury i Zaopatrzenia oraz 17 — Renty Inwalidzkie i Pensje;</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#KazimierzŚwitalski">5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych;</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#KazimierzŚwitalski">11 — Ministerstwo Komunikacji;</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#KazimierzŚwitalski">11 — Fundusze Ministerstwa Komunikacji:</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#KazimierzŚwitalski">a) Państwowy Fundusz Drogowy,</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#KazimierzŚwitalski">b) Drogowy Fundusz Pożyczkowy, 15 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów;</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#KazimierzŚwitalski">9 — Ministerstwo Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#KazimierzŚwitalski">Sprawozdanie Komisji Regulaminowej i Nietykalności Poselskiej o wniosku w sprawie zezwolenia na pociągnięcie do odpowiedzialności sądowej posła Marcina Kobiernika.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#KazimierzŚwitalski">Sprawozdanie Komisji Regulaminowej i Nietykalności Poselskiej o wniosku Komunistycznej Frakcji Poselskiej w sprawie zawieszenia postępowania sądowego przeciwko posłowi Marianowi Chęcińskiemu.</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#KazimierzŚwitalski">Nie słyszę sprzeciwu, uważam porządek dzienny za przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#KazimierzŚwitalski">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-37.15" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 19 min. 10.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>