text_structure.xml 224 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 16 min. 18.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczy Marszałek Sejmu dr. Kazimierz Świtalski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#KazimierzŚwitalski">Otwieram posiedzenie. Protokół 124 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 125 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają pp. Borecki i Wojtowicz. Listę mówców prowadzi p. Wojtowicz.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#KazimierzŚwitalski">Od p. Ministra Sprawiedliwości otrzymałem pismo z wnioskiem adwokata Karola Rota o zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności sądowej posła Marcina Kobiernika za czyn występny, przewidziany w art. 255 § 1 k.k.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#KazimierzŚwitalski">Wniosek ten odsyłam do Komisji Regulaminowej i Nietykalności Poselskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#KazimierzŚwitalski">Usprawiedliwiają nieobecność posłowie: Biłyński, dr Stefan Dąbrowski, Gosiewski, Gruetzmacher, Meduna, Ptasiński, Stachnik, Ulrych i Wyrzykowski.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#KazimierzŚwitalski">Udzieliłem urlopu posłom: Choińskiemu, Dzieduszyckiemu na 1 dzień, Tebince na 3 dni, Brzozowskiemu zaś na 7 dni.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#KazimierzŚwitalski">Proszą o udzielanie urlopów posłowie: Minkowski, Puzyński i Skrypnik na 11 dni, Rosumek na 3 tygodnie, Grunbaum na 2 miesiące, Daszyński zaś do końca bieżącej sesji.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#KazimierzŚwitalski">Nie słyszę protestu, uważam zatem, że Izba zgadza się na udzielenie tych urlopów.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowej o rządowym projekcie ustawy w sprawie dodatków do podatku spożywczego od cukru (druki nr 968 i 990).</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma sprawozdawca p. Moczulski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JózefMoczulski">Wysoka Izbo! Rząd we wrześniu b. r. obniżył cenę niektórych artykułów pierwszej potrzeby, jak soli, nafty i cukru i z tego tytułu powstał pewien niedobór w preliminarzu budżetowym na rok przyszły. Zaszła więc potrzeba wynalezienia źródeł pokrycia tego niedoboru. Jak wiadomo cena cukru ustalona została we wrześniu r. b. na 75 zł 50 gr za 100 kg, z tem, że w przeciągu pierwszych czterech miesięcy od września do grudnia włącznie cena w hurcie będzie wynosiła 80 zł 50 gr loco wagon stacja odbiorcza we wszystkich punktach Polski. Te 5 zł różnicy między 75,50 zł i 80,50 zł w ciągu 4 miesięcy szły na korzyść producentów, t. j. cukrowników, a to z tego tytułu, że Rząd cofnął przemysłowi cukrowniczemu kredyty akcyzowe, wynoszące 28.000.000 zł. Oprócz tego hurtownicy, wielcy składnicy i cukrownicy utrzymują, że wprowadzenie nagle niższej ceny naraziłoby ich na straty gdyż duża ilość cukru została już zakupiona po cenach wyższych. Aby w dalszym ciągu owe 5 zł nie szło na korzyść cukrowników, projekt rządowy ustawy o dodatku do podatku spożywczego upoważnia p. Ministra do pobrania tych 5 zł na korzyść Skarbu Państwa. Suma ta w ogólnym ryczałcie wyniesie 14.750.000 zł. Nie wpłynie to absolutnie na cenę detaliczną cukru. Wprawdzie możnaby rozumieć, że gdyby owe 5 zł od 100 kg nie były w dalszym ciągu pobierane przez Skarb, ani udzielane cukrownikom, ale zniesione, to cena cukru zniżyłaby się o te 5 groszy na kilogramie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że detaliczna cena cukru ustabilizowała się na 1 zł 25 gr lub 1 zł 28 gr w miejscowościach oddalonych od stacyj dopiero po pewnym przeciągu czasu, jak to wykazuje Urząd Statystyczny za listopad. Gdyby te 5 zł w dalszym ciągu nie szły na korzyść Skarbu, minąłby znaczny przeciąg czasu zanim ta obniżka doszłaby do spożywcy i cena ustaliłaby się na 1 zł 20 gr jako niższa od obecnej.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JózefMoczulski">Wskazane jest wprowadzenie tego dodatku do podatku od cukru także i z tego względu, że obniżenie ceny soli z 26 na 22 gr i nafty z 10 X na 8 także stanowi dość poważny niedobór w preliminarzu budżetowym, a jednak pokrycie trzeba było znaleźć.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JózefMoczulski">Cena zatem cukru w nowym okresie od 1 stycznia 1935 r. ustali się, jak wspomniałem, na 75,50 zł. W tych 75,50 zł jest już 5,50 zł, t.zw. suma na pokrycie wydatków eksportowych, z tem rozrachowaniem, że 3 kg cukru, sprzedanego w kraju, pokryje wydatki eksportu 1 kg zagranicę. Przyczem eksport ten został ustalony na 900.000 q. Zatem pełen podatek od cukru wyniesie 35 zł w myśl ustawy z 1927 r., 10% dodatek 3,80 zł i 5 zł dodatek do podatków proponowanych niniejszą ustawą.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#JózefMoczulski">Pozycja 14.750.000 zł została wprowadzona do preliminarza budżetowego i Rząd zapowiedział wniesienie ustawy dla usprawiedliwienia dochodu, wynikającego z tej pozycji.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#JózefMoczulski">Ustawa więc, druk nr 968, która była rozpatrywana i przyjęta na Komisji Skarbowej w dniu 13 grudnia, jest wykonaniem zapowiedzi Rządu.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#JózefMoczulski">Ceny cukru w Polsce w porównaniu z cenami zagranicą nie są wyższe, według ostatnich Wiadomości Statystycznych za listopad r. b. przedstawiają się w detalu, jak następuje: w Polsce cena 1 kg w detalu wynosi 125, względnie w nieco oddalonych od stacji miejscach 128 gr, w Austrii — 130, w Czechach 138, w Niemczech 158, we Włoszech 290. We Francji dokładnych danych niema, ale te, które zdołałem zebrać — 140 do 145.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#JózefMoczulski">W części 2 art. 1 ustawa proponuje wprowadzenie dodatku do podatku spożywczego od cukru specjalnych gatunków, t. j. rafinady i kostki. Spożycie tych gatunków cukru nie jest regulowane cenami Komitetu Ekonomicznego Ministrów lub przez Ministerstwo Skarbu. Ten cukier przeważnie jest spożywany przez ludność zamożniejszą i jest uważany za artykuł bardziej luksusowy. Konsumcja tego cukru stale spada, tak, że w przeciągu ostatnich 3 lat spadła prawie o 25%, podczas kiedy w 1931–1932 r. spożyto 377.000 q, w 1932–1933 r. już tylko 338.000 q. w 1933–1934 r. 303.000 q.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#JózefMoczulski">Niema zatem obaw, żeby ten dodatek od cukru droższego dotyczył szerokich warstw ludności i obciążał najuboższą ludność.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#JózefMoczulski">Punkt 2 art. 1 wprowadza dodatek do podatku w wysokości 3 zł 50 gr. Sądzę, że zarówno 1, jak i 2 punkt art. 1 nie nastręczają większej trudności.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#JózefMoczulski">Wobec czego proponuję Wysokiej Izbie przyjęcie ustawy w brzmieniu rządowem z temi poprawkami, które Komisja Skarbowa wprowadziła, mianowicie w art. 1 w ust. 2 cały nawias, zawierający słowa: „(cukier rafinowany w głowach, rąbany, piłowany i t. p.) — skreślić, natomiast dodać po wyrazie: „kostkach wyrazy: „i kawałkach oraz postawić przecinek przed wyrazem: „kostkach zamiast spójnika „i”.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#JózefMoczulski">Na zakończenie chciałbym jeszcze wspomnieć o sprawie cukru na dokarmianie pszczół. Sprawa ta jest często poruszana przez sfery rolnicze i budzi poważne zainteresowanie drobnego rolnictwa. Ze względu na to, że cukier, idący na dokarmianie pszczół, jest pozbawiony podatku i opłat skarbowych, musi on być skażony i musi być zachowana całkowita pewność, że nie będzie spożywany przez ludność. Chodzi o to, że dotychczas Ministerstwo Skarbu nie ma dokładnej statystyki ilości uli, przeznacza jednak rocznie na ul 2 kg cukru. Przydział tego cukru bardzo wydatnie podniósł się ostatniemi laty. Podczas kiedy w pierwszych latach przyznawane były bardzo małe ilości, mianowicie w kilogramach na r. 1926/27 zaledwie 62 q, na rok 1928/29–343 q, na r. 1929/30–149 q, na rok 1930/31–298 q, to już w r. 1931/32–5.339 q w r. 1932/33–15.342 q, a w r. 1933/34–21.600 q przydzielono na dokarmianie pszczół.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#JózefMoczulski">Środków skażających zwykle dostarczają organizacje, które ubiegają się o otrzymanie tego cukru. Oczywiście, wskazuje je albo producent, to jest cukrownie, albo Ministerstwo Skarbu. Chodzi o to, że te środki skażające wywoływały od czasu do czasu pewne narzekania, jakoby szkodziły pszczołom. Ta sprawa należy całkowicie do organizacyj. Z tych konferencyj, które przeprowadziłem, przekonałem się, że Ministerstwo Skarbu jest jaknajżyczliwiej usposobione dla przemysłu pszczelniczego i jest gotowe odprowadzić nie tylko tę ilość, jaką już przeznaczyło, ale i większą, jeżeli będzie większa potrzeba. Chodzi tylko o to, ażeby mieć całkowite zapewnienie, że ten cukier pójdzie wyłącznie na cel przeznaczony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Langer.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#AntoniLanger">Wysoka Izbo! Tuż przed sesją budżetową szef Rządu w swojej mowie radjowej powiedział z dumą, że przedewszystkiem cukier i sól zostały uprzystępnione konsumentom przez obniżenie ceny szarej soli o 4 grosze, z 26 gr na 22 gr i ceny cukru do zł 1,30 za kg. Obecny zaś projekt rządowy o dodatku do podatku spożywczego od cukru uwidacznia, że to co Rząd jedną ręką daje, to drugą odbiera przez podwyższenie opodatkowania o 5 zł od kwintala cukru wszystkich gatunków i o 8,50 zł od kwintala cukru kostkowego, nazwanego w ustawie cukrem luksusowym. Rząd tłumaczy w uzasadnieniu, że z powodu obniżenia podatku od nafty, tudzież obniżenia ceny soli szarej, zmuszony jest znaleźć nowe źródło dochodu, a jednem z tych źródeł ma być właśnie ten dodatek do podatku spożywczego od cukru, który mają uiszczać cukrownicy. Pozornie zdawałoby się, że to tylko obciąży kieszeń skartelizowanych cukrowników, ale w istocie tak nie jest, gdyż podwyższenie podatku spożywczego jest podwyższeniem stałem zawarowanem ustawą, a obecna zniżka ceny cukru w każdej chwili może być zmieniona przez cukrowników, tylko chwilowo jest obowiązująca. To podwyższenie podatku na cukier w tej czy owej formie właściwie zapłaci konsument, gdyż znając przemożne wpływy karteli cukrowniczych, wiemy, że one odbiją sobie to podwyższenie podatku przedewszystkiem na konsumentach, a już dziś odbijają sobie przez zniżkę ceny buraków rolnikom, a oczywiście także przez różne ulgi przewozowe i akcyzowe.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#AntoniLanger">Wielokrotnie zwracaliśmy z tej trybuny uwagę Rządowi, że deficytowy eksport cukru zagranicę, do którego społeczeństwo, naród dopłaca po kilkaset milionów rocznie, nie jest wskazany i że skartelizowany przemysł cukrowniczy oblicza nadmiernie wydatki administracyjne przez olbrzymie, niepomierne pensje dyrektorów i różnych członków zarządów, zasiadających w tym kartelu cukrowniczym.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#AntoniLanger">Jeśli chodzi o straty, ponoszone na wywozie cukru, to okazuje się, że nie tyle cukrownicy chcą wywozić, ile Rząd do tego deficytowego eksportu zmusza cukrowników, celem pozornej naprawy bilansu handlowego. Taka polityka jest z gruntu fałszywa, bo deficyt eksportowy pokrywają konsumenci i rolnicy przez obniżenie ceny buraków.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#AntoniLanger">Co się zaś tyczy rozciągnięcia należytej kontroli nad bilansami spółek akcyjnych przez ujawnienie wielkich pensyj zarządów i władz nadzorczych, to wszelkie wnioski, zgłaszane przez opozycję, aby te sprawy były wyświetlone, aby temu położyć kres, spełzają zawsze na niczem. Ile w tej mierze zgłaszano wniosków, zawsze były one przydzielane p. pos. Hołyńskiemu, który jako jeden z filarów wielkiego, ciężkiego przemysłu wszystko robił tak, aby zagadnienie nadzoru nad spółkami akcyjnemi zawsze było ukryte i uniewidocznione. Mamy w Polsce szereg opatentowanych zasiadaczy w różnych zarządach i spółkach akcyjnych a la p. Klamer, opinia społeczna na to patrzy, ale w tej mierze nic nie uczyniono, ażeby położyć temu kres, tak samo jak są w Polsce ludzie, którzy kumulują po kilka posad jednocześnie — tak samo ta sprawa nie może być nigdy wyświetlona i ukrócone to pazerstwo.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#AntoniLanger">Przedłożona ustawa wcale nie uderzy w wielki kapitał cukrowniczy, lecz w tej lub innej formie uderzy w warstwy pracujące. Tę podwyżkę podatku dziś już spłacają cukrownikom rolnicy przez obniżenie im cen buraków. Ta polityka względem rolników jest dwulicową, bo wszystko się robi w ten sposób, aby wielki kapitał nie ponosił szkód, ale konsument w tej lub owej formie musiał te ciężary dźwigać. Przecież szereg oszczędności w budżecie można było przeprowadzić, chociażby przez oszczędną gospodarkę w przedsiębiorstwach państwowych, przez zrewidowanie szeregu niepożytecznych funduszów, ale Rząd — zamiast sięgać tam, gdzie należy — chwyta się tylko jednej rzeczy: podwyższania i stwarzania nowych ciężarów podatkowych. Z tych też względów jesteśmy przeciwni tej ustawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Gruetzmacher.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#KazimierzGruetzmacher">P. referent z rozbrajającą szczerością oznajmił nam, że niema żadnych trudności w przeprowadzeniu tej ustawy. Oczywiście, nikt nie wątpi, że trudności w głosowaniach nie będzie. Ale jaki skutek będzie w życiu gospodarczem? Czy używał p. referent argumentów gospodarczych, w to można wątpić, przypuszczam, że poprostu p. referent, który wyspecjalizował się w tym Sejmie jako sprawozdawca ustaw wywłaszczeniowych, wykupywania gruntów i t. p., przyzwyczaił się patrzeć na każdą ustawę z punktu widzenia, czy przedstawia ona duże czy małe trudności w jej przeprowadzeniu i zastosował argumenty z tamtych ustaw do ustawy czysto gospodarczej. Ale w sprawach gospodarczych te rzeczy tak łatwo się nie przedstawiają.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#KazimierzGruetzmacher">Ustawa, o której mowa, według mego przekonania jest typowym przykładem, jaka sprzeczność jest w Rządzie obecnym między tem wszystkiem, co mówi w swoich oficjalnych enuncjacjach, a czynami. Przecież my ciągle słyszymy przy lada okazji w tym Sejmie, przez radjo, że życie gospodarcze przez Rząd obecny będzie otoczone jaknatroskliwszą opieką. Rozmaite były koncepcje: zniżenia wszystkich cen przemysłowych, zrównania na t. zw. froncie rolniczym, podwyższenia cen płodów rolniczych, słowem obietnice, które dla ucha rolnika mile brzmią. A jak wyglądają czyny? Oto tak, jak ta ustawa, to znaczy, są antytezą wszystkich obietnic, wszystkich programów, haseł i słów. Czyny idą we wprost przeciwnym kierunku. Bo o co rzecz idzie w tej ustawie, jaki jest jej sens? To już lojalnie stwierdził p. referent. Od 1 stycznia 1935 roku cena ma być dla konsumenta wyższa o 5 zł od tej ceny, jaką Rząd zamierzał ustalić w przedwiosennych swoich pertraktacjach z cukrownikami i plantatorami. Te 5 zł były dołożone tylko czasowo na cztery miesiące: wrzesień, październik, listopad i grudzień, dla wyrównania strat, o których, powiedział p. referent. Zdawałoby się, logicznie rozumując, że skoro na 1 stycznia te straty były wyrównane, niema potrzeby pobierać już dodatkowych 5 zł, że cena powinna wrócić do swego pierwotnego ustalenia. Tymczasem nic podobnego. Cena się utrzymuje na przypadkowym wyższym poziomie, tylko z tą różnicą, że te 5 zł zabiera nie kto inny, jak Skarb Państwa. Argument, że trzeba było sobie odbić straty, poniesione na zniżce soli i nafty, przypomina przysłowie: „Ślusarz zawinił, a kowala powiesili”. Bo kto inny spowodował lukę budżetową, a kto musi za to płacić? Przedewszystkiem konsument. W danym wypadku konsumentem najliczniejszym w Polsce jest rolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#KazimierzGruetzmacher">Mnie się zdaje, że wobec tych wszystkich enuncjacyj Rządu były tylko dwie logiczne alternatywy: albo, jak w krótkości się starałem uzasadnić, cena powinna była zostać obniżona o 5 zł, innemi słowy cukier powinien być tańszy o 5 zł i można było budować na tem pewne nadzieje, że konsumcja z tego powodu będzie jeżeli nie wzrastać, to w każdym razie nie będzie spadać. Bo ona spada. Ostatnie miesiące statystyczne wykazują dość znaczny nawet spadek konsumcji cukru. Albo druga alternatywa, którą mam na myśli, to jest dopomożenie życiu gospodarczemu, wytwórcom. To znaczy, jeżeli już ma zostać wyższa cena, jeżeli sfery rządowe przypuszczały, że nie wpłynie ona tak bardzo na zniżkę konsumcji, że należy ją zachować w dotychczasowej wysokości, to była okazja do zrealizowania głoszonych pięknych haseł i do ofiarowania tych 5 zł nadwyżki sferom wytwórczym, życiu gospodarczemu. Oczywiście mam na myśli w tym wypadku tylko rolnictwo. Nie jestem rzecznikiem interesów cukrowniczych, i sądzę, że przedewszystkiem rolnictwu należałby się ten dodatek. Takie było moje rozumowanie w Komisji Skarbowej i na to zareplikował p. Minister Skarbu, twierdząc, że w mojem rozumowaniu są błędy. Przedewszystkiem powtórzył argumenty, które są w uzasadnieniu, że trzeba szukać wyrównania za straty, poniesione na zniżce ceny soli i nafty, a argumenty moje o wspomożeniu życia gospodarczego uznał w danym wypadku za zupełnie błędne i zbędne, bo cukrownictwo jest przemysłem, który najlepiej w Polsce prosperuje. Nie będę na ten temat się sprzeczał, czy tak jest, czy nie, pozostawiam to innym sferom. Ale i o rolnictwie wyraził się p. Minister, mianowicie, że buraki to jest ten płód rolny, który jest jedynie opłacalny, a zatem czy należy jeszcze podnosić jego cenę? Panie Ministrze, zdaje mi się, że to rozumowanie w stosunku do rolnictwa jest grzechem, bo istotnie w stosunku do innych płodów cena na buraki obecnie jest lepsza, ale nie do tego stopnia, ażeby upoważniała do bezwzględnego twierdzenia, że ona opłaca koszty produkcji. A przytem areał ziemi, przeznaczonej na buraki, jest z roku na rok skutkiem zmniejszania się konsumcji coraz mniejszy, i rolnicy coraz mniejszy obszar swojej ziemi na sadzenie buraków mogą poświęcić. Jestem moralnie przekonany, że gdyby u nas konsumcja cukru była przybliżona chociaż do konsumcji w sąsiadujących z nami krajach, to w Polsce musielibyśmy przywrócić takie plantacje buraków jakie były w najlepszych czasach, a kto wie, czy nie musielibyśmy budować nowych cukrowni, bo nasza produkcja na taką konsumcję nie starczyłaby.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#KazimierzGruetzmacher">Proszę Panów, to są powody, dla których zarzut pewnej nieszczerości Rządu musimy w całej rozciągłości utrzymać dlatego, że inne są hasła, inne słowa, a zupełnie inne uczynki.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#KazimierzGruetzmacher">Ale, proszę Panów, łącznie z tą ustawą są jeszcze i inne mankamenty, o których w komisji przypadkowo zapomniano. Mianowicie — cena w handlu ustanowiona była na 1,25 zł za 1 kg cukru i okólnik Ministra Spraw Wewnętrznych, zdaje mi się — bo nie jestem tego zupełnie pewien, bo w ostatniej chwili ta wiadomość mnie doszła — detalistom nakazuje brać taką właśnie cenę. A cena kalkulowała się dla detalisty na zł 1,24 gr. Innemi słowy, detalista-kupiec nie miałby możności handlowania tym towarem, bo przy tej różnicy cen zupełnie niema zysku, a nawet może mogłaby być strata dla detalisty. I już teraz zaczyna się obserwować fakt, że detaliści nie chcą handlować cukrem. Ja nie wiem, skąd się ten błąd zakradł. Czy ta ustawa nie ma przypadkiem na celu tego błędu poprawić, dlatego, że w tej kalkulacji niema miejsca dla kupców detalistów na wszelkie podatki, a przedewszystkiem na podatek obrotowy?</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#KazimierzGruetzmacher">Z tych wszystkich względów oznajmiam, że będziemy głosować przeciw ustawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Zaremba.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#ZygmuntZaremba">Proszę Panów! W obniżeniu cen cukru widzimy zwycięstwo naszej długoletniej walki z kartelem cukrowników. Trzeba było wielu lat nacisku publicznego, i z tej trybuny i z zewnątrz, ażeby doprowadzić do zupełnego ujawnienia naszej słuszności, tylokrotnie tu zaprzeczanej, że cena cukru nie powinna być wyższa niż 70 gr za kilogram. Cukrownicy nam wiecznie tłumaczyli, że to jest demagogia, dziś zgodzili się już, ażeby jako tako ratować konsumcję cukru, na zniżenie tej ceny do 75,5 zł. Ale proszę Panów, z tej naszej radości, zadowolenia, żadnego pożytku spożywcy mieć nie będą, cena bowiem obniżona nie dojdzie do spożywcy, różnicę inkasuje Rząd. Dzieje się jakaś niebywała zupełnie historia, że cena obniżona u producenta zostaje tą samą dla spożywcy, ponieważ wchodzi czynnik państwowy i inkasuje całą różnicę. Motywuje się to potrzebami budżetowemi. Czy wobec tego nie byłoby najsłuszniejszą metodą działania w sferze podatkowej przyjęcie zasady wejścia Rządu w spółkę ze wszystkimi producentami i kupcami i każde obniżenie cen inkasować na rzecz Skarbu? Tą metodą, idąc dalej, doprowadziłoby się. sytuację na rynku gospodarczym do tego, że żadna obniżka ceny, żaden wynik gospodarczego procesu, zmuszającego producentów do obniżenia cen, nie odbiłby się na rynku konsumentów.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#ZygmuntZaremba">Jeżeli ustawa o obrocie cukru dawała Rządowi prawo i nakładała nań obowiązek regulowania cen cukru, to dlatego przedewszystkiem, by Rząd nie dopuścił do nadmiernych zysków i kartelu cukrowniczego, który na podstawie tej ustawy powstał i żeby prowadził politykę ochrony konsumenta. A dziś to bezpośrednie dopuszczenie Rządu do regulowania cen cukru prowadzi do tego, że to, co miało być dobrodziejstwem dla spożywców, staje się tylko sposobem łatania dziur w budżecie Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#ZygmuntZaremba">To zjawisko zresztą jest powszechne, przewijające się we wszystkich posunięciach gospodarczych Rządu. Cała polityka podatkowa Rządu naszego nie liczy się zupełnie z interesami szerokich mas konsumentów. I tutaj też to bezceremonialne zainkasowanie zniżki jest najlepszą ilustracją całej tendencji politycznej Rządu. A tymczasem trzeba sobie przecież uprzytomnić, że podatek cukrowy wzrósł do zgórą 60% wartości cukru, stał się poprostu podatkiem, zakazującym konsumcję cukru w Polsce, podatkiem niszczącym spożycie tego artykułu, o którym nam tutaj panowie przedstawiciele cukrowników i inni, z punktu widzenia higienicznego tłumaczyli, że jest niezbędny dla ludności, gdyż utrzymuje zdrowie, krzepi i t. d. Dziś ten podatek łącznie ze scalonym podatkiem, wynoszącym 45 zł 56 gr za 100 kg, jest przecież ciężarem tak kolosalnym, że rozumie się, iż spożywca podźwignąć go nie może. Jeżeli Panowie dziś spostrzegli, że spożycie cukru obniżyło się w ostatnim roku o 10%, to przecież jest to wynikiem jawnym tego właśnie nadmiernego obciążenia cukru wszelkiego rodzaju podatkami. Dziś wprowadzenie jeszcze tego 5 złotowego podatku od 100 kg jest przybiciem gwoździa do trumny spożycia cukru w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#ZygmuntZaremba">Chciałbym podkreślić wreszcie, że cukrownicy nie zapomnieli o sobie, że Rząd o nich nie zapomniał, przeprowadzając obniżkę ceny cukru. Co do cukru rafinowanego w głowach i kostkach pozostawiono zupełną dowolność w określaniu ceny tego cukru.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#ZygmuntZaremba">Tutaj wprawdzie możnaby powiedzieć, że to spożycie nie jest tak wielkie, wynosi tylko 33.000 ton, ale i to stanowi ogromny odsetek całego spożycia cukru, a w niektórych dzielnicach kraju, szczególniej na kresach wschodnich, ludność przyzwyczaiła się do cukru kostkowego i tam jest on masowo spożywany. Pozostawienie tego cukru zupełnie poza regulacją ceny jest niewątpliwie podarkiem, danym cukrownikom wzamian za tę obniżkę ceny. Ta stała tendencja do podwyższania podatku od cukru, malująca się we wszystkich dziedzinach polityki podatkowej Rządu, jest charakterystyczną dla tego Rządu, który zupełnie zerwał wszelkie nici, łączące go ze społeczeństwem i operuje tylko w płaszczyźnie czysto biurokratycznych kombinacyj budżetowych, a społeczeństwo traktuje jako obiekt wyzysku, gnębienia i niszczenia.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Gruszczyński:</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#FranciszekGruszczyński">Wysoka Izbo! Już z przemówienia p. Ministra Skarbu przy otwarciu bieżącej sesji Sejmu wiedzieliśmy, że deficyt budżetowy ma między innemi pokryć podatek od cukru. W preliminarzu budżetowym widzimy między innemi, że przewidziane jest zwiększenie konsumcji cukru, że z tego źródła ma wpłynąć do Skarbu 10 milionów złotych. Prócz tego opodatkowanie cukru ma przynieść dalszych 14.750.000 zł. Prócz 5-złotowego podatku od cukru Ministerstwo Skarbu opodatkowuje dodatkowo cukier w kostkach i głowach jeszcze o 3 zł 50 gr, czyli podwyżka podatku wynosi łącznie 8 zł 50 gr. W uzasadnieniu do przedłożonego projektu ustawy cukier w głowach i kostkach nazwano „luksusowym”. Rzekomo jest on spożywany przeważnie przez zamożniejsze sfery ludności.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#FranciszekGruszczyński">Już sama myśl zwiększenia konsumcji cukru o blisko 15.000 centnarów, w porównaniu z rokiem 1933–1934, jest w obecnej chwili wysoce problematyczna. Również twierdzenie, że cukier luksusowy w kostkach i głowach używany jest tylko przez ludność zamożniejszą, nie jest ścisłe. Przecież w Małopolsce cukier taki konsumują najszersze warstwy ludności. Nasuwa się więc tutaj pytanie: czy Rząd i Bank Cukrownictwa w przyszłości, pod pozorem braku tańszego cukru grysikowego, nie zamierzają stopniowo rozpowszechniać tego droższego cukru „luksusowego” i w innych dzielnicach Polski — poza Małopolską. Przecież już teraz zauważyć można pewną „propagandę” Banku Cukrownictwa w tym kierunku, aby przy zakupie cukru połowę nabywano w cukrze grysikowym, a połowę w kostkach i głowach. Tak, czy inaczej, można stwierdzić już teraz, że ludność niedługo cieszyła się tą minimalną obniżką ceny cukru. Gdy dodamy jeszcze do tego, że w ostatnim czasie pogorszył się znacznie gatunek cukru, wypuszczonego na rynek krajowy, że Bank Cukrownictwa zwrócił się do producentów buraków cukrowych z propozycją, a właściwie z żądaniem obniżenia cen o 10 do 15%, że płace robotnicze zostały częściowo zredukowane, to dojdziemy do przekonania, że producenci cukru odbiją sobie nie tylko poprzednią obniżkę cen, lecz i obecny a częściowo i poprzedni podatek od cukru. Inaczej: społeczeństwo pokrywa gros kosztów produkcji cukrowej w Polsce, a więc choćby z tego tylko punktu widzenia o tej gałęzi życia gospodarczego ma prawo mówić. Produkcja i konsumcja cukru przestaje więc być zagadnieniem prywatnem, staje się sprawą ogółu.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#FranciszekGruszczyński">W ciągu września bieżącego roku z Polski wyeksportowano do Anglii 49.260 centnarów cukru za sumę 12.536 funtów szterlingów. W przeliczeniu na złote wynosi to około 322.000 zł, podczas gdy u nas cena przeciętna jednego kilograma cukru wynosi 1,30 zł — za ten sam nasz cukier wyeksportowany do Anglii uzyskujemy około 6% grosza, za kilogram.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#FranciszekGruszczyński">Spadek cen eksportowych produktów skartelizowanych jest ogromny. Za cukier polski na rynku światowym otrzymywaliśmy w roku 1927/28–60 zł za centnar, w roku 1928/29–43 zł 27 gr, w roku 1929/30–33 zł 38 gr, w roku 1931/32–21 zł 34 gr, a teraz — we wrześniu bieżącego roku — 6 zł 39 gr, w kraju natomiast ceny cukru pozostały sztywne. Sprzedaje się zagranicę cukier niżej kosztów własnych i na każdym kilogramie eksportowanego cukru gospodarstwo narodowe traci kilkadziesiąt groszy, nie traci natomiast nic sam kartel cukrowniczy, bo straty swoje przerzuca na barki całego społeczeństwa. Zmusza się tedy społeczeństwo do płacenia wysokiego podatku „eksportowego”, lub obywania się bez cukru. Ciężar więc społeczeństwa ponoszony w tym celu, ażeby ułatwić, czy umożliwić eksport, jest ogromny. Nie rozumie się wprost, dlaczego istnieje tak wysokie obciążenie.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#FranciszekGruszczyński">Od 1 stycznia 1934 r. do 1 października 1934 r. Polska wywiozła do Anglii 417.000 centnarów cukru za 104.000 funtów szterlingów, czyli za 2.662.400 zł, ta sama ilość sprzedana w Polsce kosztowałaby 54.210.000 zł. A więc przemysł cukrowniczy polski ofiarował angielskim importerom w ciągu 9 miesięcy bieżącego roku prezent na sumę 51.557.600 zł. W tym samym czasie konsumcja cukru w Polsce obniża się stale wskutek wygórowanej ceny, której społeczeństwo, zubożałe skutkiem kryzysu, nie może płacić.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#FranciszekGruszczyński">Wysoką cenę cukru w kraju uzasadniano zawsze koniecznością podtrzymywania deficytowego eksportu, który wzamian dawał obce waluty, oraz uruchamiał cukrownie i zatrudniał robotników. Ale zapominamy o tem, że gdy jeszcze w roku 1930/31 wywoziliśmy zagranicę około 3 milionów centnarów cukru rocznie, a tyleż samo konsumowaliśmy w kraju, to w roku 1933/34 wywóz zmalał do 939.000 centnarów rocznie, a konsumcja równocześnie zmalała tylko o 500.000 centnarów rocznie. Widzimy więc, że podstawą egzystencji cukrownictwa jest konsumcja wewnętrzna. Zachodzi teraz pytanie, czy przy tak małym eksporcie opłaci się ponoszenie przez społeczeństwo tak wysokich ofiar na rzecz dumpingowego wywozu? Czy system ten jest gospodarczo i społecznie uzasadniony, czy też nieprzemyślany i niekonsekwentny?</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#FranciszekGruszczyński">Eksport dumpingowy ma tylko wówczas sens, jeśli istnieje nadzieja, że poniesione straty będzie można później powetować. Chyba obecnie nie wywozi się cukru z Polski dla reklamy, cukier nasz jest już przecież znany zagranicą. Czy nie lepiej porozumieć się z konkurentami, jak to ostatnio uczynił np. kartel węglowy?</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#FranciszekGruszczyński">Wówczas może będzie mniejszy wywóz, ale za to opłacalny. Kiedy w r. 1930 Polska wywiozła 395.000 ton cukru za 138 milionów zł, to w r. 1933 tylko 114.000 ton za 19 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#FranciszekGruszczyński">Straty kartelu na eksporcie dumpingowym są widocznie coraz mniejsze, bo z przykładu tego widać, że co roku tonaż i ceny cukru eksportowego maleją. A przecież straty z eksportu uwzględnia kartel w kalkulacji cukru sprzedawanego wewnątrz kraju. Od dłuższego czasu, nie licząc ostatniej minimalnej obniżki, ceny są sztywne i wygórowane.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#FranciszekGruszczyński">Nawet zaniechanie tak małego eksportu nie wpłynęłoby bardzo na zwiększenie bezrobocia. Utrzymaniem zaś tak wysokich cen cukru zapewnia się tylko zyski garstce przemysłowców i Skarbowi Państwa, który, uczestnicząc w dochodach uzyskanych ze sprzedaży cukru na rynku wewnętrznym, widzi w nich jedno z najpewniejszych swych źródeł podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#FranciszekGruszczyński">Obniżyły się ceny nie tylko żywności, lecz i obuwia, odzieży, żelaza, materiałów budowlanych, w niektórych wypadkach obniżka dochodzi nawet do 50%. Obniżyły się również i pensje. Ceny jednak produktów skartelizowanych są w kraju jeszcze bardzo wysokie. Bank Cukrownictwa przy taniej robociźnie ma wciąż jeszcze za kosztowną administrację.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#FranciszekGruszczyński">Obniżka cen cukru musi dorównać procentowo spadkowi cen rolniczych. Ludność kraju przez kryzys zubożała, przytem wieś dotknęła ostatnio jeszcze powódź. Szerokim warstwom ludności należy umożliwić egzystencję. Za zdrową kalkulację otrzyma się zwiększoną konsumcję. Przykład choćby z kartelem cementowym. Wysokie podatki pośrednie, to polityka na krótką metę, przynosząca korzyści doraźne. Cukier jest jednym z pierwszorzędnych artykułów żywnościowych. Niska cena i dobry towar ożywią rynek wewnętrzny, zwiększą konsumcję i produkcję i przyczynią się do zmniejszenia bezrobocia, przynosząc ponadto korzyści długotrwałe dla kraju.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#FranciszekGruszczyński">Produkcja cukru musi być nastawiona na zaspokojenie własnych potrzeb, a przy obecnej polityce spożycie cukru wśród warstwy rolniczej i robotniczej stale maleje. W całym kraju wiele rodzin włościańskich i robotniczych wcale teraz cukru nie kupuje, a jeśli kupuje, uważa go za lekarstwo. Drożyzna cukru odbiła się fatalnie na fizycznym rozwoju obywateli i zmniejsza siłę obronną Państwa.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#FranciszekGruszczyński">Do polityki cukrowej Rządu odnosimy się negatywnie i dzisiejszego projektu ustawy w sprawie dodatków do podatku spożywczego od cukru popierać nie będziemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Rosenberg.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#ChilMordechajRozenberg">Rządowa ustawa cukrowa jest nowym jaskrawym przejawem gnębicielskiej polityki faszyzmu. Już teraz każdy robotnik, chłop, rzemieślnik lub drobny kupiec, który zdoła dla swego chorego dziecka kupić kilo cukru, musi zapłacić zań nie tylko haracz dla pasibrzucha — cukrownika, ale i 40 gr podatku do Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#ChilMordechajRozenberg">Ale nawet takiego ogromnego podatku Rządowi było za mało i chce go jeszcze podwyższyć o 15.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#ChilMordechajRozenberg">Teraz rząd faszystowski będzie zabierał z kieszeni robotnika i chłopa za każdy kilogram cukru drugie tyle co kartel cukrowniczy.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#ChilMordechajRozenberg">Proszę Panów! Wiemy, że podwyżka podatku cukrowego, to nie jest jedyna podwyżka ciężarów skarbowych. Wiemy, że w nowym budżecie przyjdzie również zwyżka „kryzysowego” dodatku do wszystkich poprzednich podatków w sumie 25.000.000, że ma być wprowadzony nowy podatek szkolny, że ma być ściągany podatek kościelny i t. d. Gdy sroży się 5-y rok kryzysu, gdy co drugi lub co trzeci robotnik i chłop jest bezrobotny, gdy fabrykanci i dziedzice na gwałt wyrzucają jednych pracowników na bruk, a innym obcinają zarobki i każą im wykonywać nie tylko ich dawną robotę, ale i robotę wypędzonych, wtedy rząd faszystowski przychodzi z „dodatkami kryzysowemi”. W czasie nędzy i bezrobocia musisz biedaku płacić większe podatki niż kiedykolwiek.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#ChilMordechajRozenberg">Produkcja przemysłowa spada z roku na rok i wynosi około połowy tego co przed paru laty. Chłop za swego cielaka, za swoje masło, czy za korczyk żyta dostanie o połowę mniej niż przedtem. Ale dochody Państwa są o 6% większe niż przed dwoma laty. Co to znaczy?</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#ChilMordechajRozenberg">To znaczy, że jeżeli przedtem burżuazyjne wydatki na biurokrację, na wojsko, na więzienia zabierały 1/5 lub 1/4 część dochodu społecznego, to teraz zabierają go już prawie połowę. A któż to płaci te podatki? Bogacze, dziedzice, fabrykanci, bankierzy są od nich prawie zwolnieni. Tak np. wszyscy kamienicznicy płacą od swych domów podatek raptem jakieś 50 milionów zł, cała szlachta — jeszcze bez porównania mniej, wszyscy rentierzy, lichwiarze i bankierzy — raptem 20–25 milionów. Ale zato robotnicy i urzędnicy od swoich „dochodów” muszą już dawać ponad 150 milionów. Za kupowane towary musimy wszyscy zapłacić prawie 200 milionów podatku obrotowego, więcej niż 150 milionów podatków pośrednich, około 100 milionów ceł i t. d., a prócz tego Rząd wydusza z konsumenta za sól, za tytoń, za spirytus i zapałki po 600–700 milionów złotych rocznie i t. d. Ale zato fabrykantom i dziedzicom podarowano więcej, niż miliard niezapłaconych podatków.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#ChilMordechajRozenberg">Coprawda, słyszeliśmy, że wzamian za to Rząd obiecywał zniżyć ceny różnych towarów. Słyszeliśmy obietnice, że ustanie wyzysk kartelów, że znikną osławione „nożyce” cen. Co jednak widzimy? Widzimy, że spadły naprawdę tylko ceny za chłopski nabiał, za chłopskie jałówki i za chłopskie zboże, sprzedawane nieraz jeszcze na pniu. Te ceny są naprawdę trzy razy niższe niż w r. 1928. Ale niż obszarnicy potrafią przy pomocy subsydjów i pożyczek rządowych drogo sprzedawać swoje zboże na przednówku. A zato węgiel, nafta, cukier czy spirytus kosztują prawie tyleż co w r. 19°8. Sól i tytoń, sprzedawane przez Rząd, kosztują nieraz drożej niż w r. 1928.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#ChilMordechajRozenberg">O syndykatach i kartelach nagadano się co niemiara, ale jednak ceny kartelowe przez cały rok ubiegły obniżyły się tylko o jakieś 5%, podczas gdy np. chłopskie produkty hodowlane spadły w tym samym czasie prawie o 25%.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#ChilMordechajRozenberg">O kartelach dużo było krzyku, ale sam Rząd pomaga, a nawet często zmusza do tworzenia nowych karteli. Cóż więc dziwnego, że jeżeli towary, sprzedawane przez rolników, były rok temu o 44% tańsze, niż towary kupowane przez nich, to teraz są już od nich tańsze o 48%, czyli że wyzysk wsi przez kartele ciągle się zwiększa.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#ChilMordechajRozenberg">Teraz też słyszymy, że chociaż Rząd podnosi podatek od cukru, ale jednocześnie zmusza kartel cukrowy do zniżki ceny, czyli że spożywca niby na tem ma nie stracić. Ale czyż nie wiadomo, że kartel cukrowniczy jest jednym z najbogatszych i najbezwstydniejszych w Polsce i że łupił bez litości spożywców w ciągu całych dziesięcioleci? Czyż nie wiadomo, że umiał on sprzedawać w kraju cukier nieraz 20 razy drożej niż zagranicą i gromadził kolosalne zyski? Otóż teraz Rząd zabezpieczył temu kartelowi również i „premię eksportową i inne hojne dodatki, tak, że tym wyzyskiwaczom krzywda się nie stanie. A ponadto przez sprzedaż gorszego gatunku cukru oraz przez znaczne obniżenie i tak już nędznych płac robotników cukrowni, właściciele cukrowni raczej powiększają swe zyski. Spór toczy się nie o to, czy łupić skórę z ludności, lub nie łupić, a o to, jaką część tej naszej skóry zabiorą magnaci cukrowi, a jaką zagarnie biurokracja rządowa.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#ChilMordechajRozenberg">Jest tu więc to samo, co ze wszystkiemi kartelami: krzyk podnosi się tylko o to, jak dobić targu między różnymi hrabiami, książętami i obszarnikami z jednej strony, a lichwiarzami, bankierami i fabrykantami z drugiej.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#ChilMordechajRozenberg">Ale ten targ i ta zgoda zawsze w rezultacie odbija się na skórze szerokich warstw konsumentów, przedewszystkiem zaś stanowi pretekst do dalszego obniżenia i tak już nędznego poziomu płac robotników miast i wsi, oraz pracującej inteligencji.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#ChilMordechajRozenberg">Tej akcji całego obozu obszarniczo kapitalistycznego na czele z rządem faszystowskim klasa robotnicza przeciwstawi swój zwarty jednolity front walki przeciw faszyzmowi.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#ChilMordechajRozenberg">Głosować będziemy przeciwko podatkowi na cukier, gdyż podatek ten, jak wszystkie inne podatki, idzie na utrzymanie aparatu faszystowskiego dla walki z rewolucyjnym ruchem robotniczym, na utrzymanie więzień i obozu koncentracyjnego, na wzmożenie zbrojeń, by wspólnie....</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#komentarz">(dzwoni)</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#KazimierzŚwitalski">Wzywam Pana do porządku.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#KazimierzŚwitalski">...z hitlerowskiemi Niemcami wystąpić przeciwko Związkowi Radzieckiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#KazimierzŚwitalski">Nikt do głosu nie jest zapisany, p. referent głosu nie żąda, przystępujemy do głosowania.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#KazimierzŚwitalski">Żadnych poprawek nie zgłoszone, głosujemy nad całością ustawy. Kto jest za całością ustawy, zechce wstać Stoi większość, ustawa w drugiem czytaniu została przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za całością ustawy w trzeciem czytaniu, zechce wstać. Stoi większość, stwierdzam, że ustawa została przez Sejm przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do 2 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o rządowych projektach ustaw o dodatkowych kredytach:</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#KazimierzŚwitalski">a) na r. 1933/34 (druki nr nr 946 i 991),</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#KazimierzŚwitalski">b) na r. 1934/35 (druki nr 947, 948, 949 i 992).</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma sprawozdawca p. Byrka.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#KazimierzŚwitalski">Prosiłbym Pana o referowanie najpierw pierwszego punktu — pomoc Polakom z Zagranicy, a potem drugiego punktu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WładysławByrka">Wysoki Sejmie! Komisja Budżetowa rozpatrywała przedłożenie rządowe i nie znalazła powodu do żadnych merytorycznych uwag. Jakkolwiek okres budżetowy 1933/34 jest na tyle skończony, że możnaby było wskazać także na sposób użycia tego dodatkowego kredytu w wysokości 700.000 zł, jednak żadnych wątpliwości co do potrzeby i celowości tego rodzaju kredytu na Komisji Budżetowej nie podnoszono. Uwagi komisji zwracają się raczej przeciwko następującym punktom:</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#WładysławByrka">Przedewszystkiem art. 1 kwotę 700.000 zł nazywa „funduszem, co może stworzyć mylne przypuszczenie, że chodzi tu o utworzenie jakiegoś nowego funduszu, a więc o powiększenie ilości obecnie istniejących funduszów. Nieporozumienie to jednak zostało wyjaśnione na komisji, i raczej chodzi tu może o pewną niedokładność w nazwaniu, która powtarza się później i w przedłożeniu budżetowem, i w ustawie skarbowej na r. 1934/35, i w przedłożeniu budżetowem na r. 1935/36. Nieporozumienie to zostało wyjaśnione...</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#komentarz">(P. Si. Stroński: I nikt nie będzie wzięty na fundusz...)</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#WładysławByrka">...i nikt nie będzie wzięty na fundusz, jak twierdzi poseł Stroński, i to wyjdzie wszystkim na zdrowie.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#WładysławByrka">Druga wątpliwość, która została poruszona na Komisji Budżetowej, jest następująca. Ustawa używa tu ogólnej klauzuli, że wyrównanie tego kredytu dodatkowego 700.000 zł nastąpi w obrębie globalnej sumy całego budżetu. W momencie, kiedy przedłożenie to było robione, można było już pozytywnie wskazać na te pozycje uchwalonego budżetu, które mogą być użyte na pokrycie tego nowego wydatku, mimo bowiem, że zamknięcie rachunkowe za r. 1933/34 nie jest jeszcze przez Najwyższą Izbę Kontroli zatwierdzone, wiadomo na podstawie zamknięcia kasowego, że budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych za r. 1933/34 nie został w całości wyczerpany. Podczas gdy preliminarz wynosi okrągłe 43,3 miliona, to wydatki faktyczne wynoszą 41,6, a więc w każdym razie jest oszczędność w wysokości 1,7 miliona, która wystarczy na pokrycie tego nowego wydatku w kwocie 700.000 zł, a fortiori jest pokrycie zawarte w ogólnej globalnej sumie naszych wydatków budżetowych za r. 1933/34, które, jak wiadomo, są o 250 milionów niższe, niż było ustawą skarbową uchwalone. Jest to pewnego rodzaju wygoda, która nie jest może bardzo jaskrawem naruszeniem naszych przepisów, ale wygoda może zbędna, która kiedyś może nie będzie uważana za konieczną.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#WładysławByrka">Wreszcie art. 4 ustawy, który powiada, że ustawa wchodzi w życie z dniem ogłoszenia i obowiązuje od dnia 1 kwietnia 1933 r. — to jest pewnego rodzaju specjalność w budżecie i przy tego rodzaju przedłożeniu dodatkowem wytwarza zamęt, bo żaden człowiek logicznie myślący nie może zrozumieć tego, ażeby ustawa wchodziła w życie z dniem ogłoszenia, ale obowiązywała już półtora roku wstecz. Te rzeczy jednak się powtarzają stale w przedłożeniach budżetowych o dodatkowym kredycie, Sejm kilkakrotnie klauzulę tę uchwalał i może ten specjalny wypadek nie nadaje się do tego, ażeby przy nim właśnie tę sprawę uporządkować. Komisja Budżetowa wyraziła tylko zapatrywanie, by z okazji przeprowadzania nowego prawa budżetowego na podstawie nowej, mającej być wydanej konstytucji, i tę sprawę prawa budżetowego uporządkować.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#WładysławByrka">Z tą jedyną zmianą, która jest w druku nr 991, ażeby zamiast „i obowiązuje” powiedzieć „z mocą obowiązującą, mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o uchwalenie przedłożenia rządowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Reger.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#TadeuszReger">Wysoki Sejmie! W Komisji Budżetowej oświadczyłem, że będziemy głosowali przeciw temu kredytowi i obowiązany jestem w kilku słowach powiedzieć o co chodzi. Chodzi mianowicie o to, że w tej części Śląska Cieszyńskiego, która na podstawie nieszczęsnej decyzji Rady Ambasadorów została od ciała Rzplitej Polskiej oderwana a przyłączona do republiki czeskiej, dzieje się obecnie źle. „Pewne czynniki dążą do tego, ażeby dotychczasowa jedność i zgoda, jaka istnieje między Polakami, a w szczególności, żeby międzypartyjny blok stronnictw polskich, do którego należą: Polska Partia Robotniczo Socjalistyczna w Czechosłowacji, Związek Śląskich Katolików i tamtejsze Stronnictwo Ludowe za wszelką cenę rozbić. Do końca r. 1933 był tam mniejwięcej spokój i zgoda, ale już w styczniu 1934 r. te stosunki się zmieniły. Nie będę wchodził we wszystkie przyczyny tej walki, jaka się rozpoczęła pomiędzy pewnemi sferami polskiemi, a w szczególności, jaką rozpoczęła brukowa prasa polska szowinistyczna przeciw republice czeskiej.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#TadeuszReger">Dla mnie ta sytuacja wygląda w ten sposób, że oto rządy sanacyjne, nastawione na dyktaturę, zmierzające do tego, ażeby całe życie polityczne w kraju podporządkować tej dyktaturze sanacyjno-faszystowskiej, dążą do tego, ażeby i tam, na polskim Śląsku pod czeskiem panowaniem, wszystko szło według jednej tylko jakiejś, jak my to nazywamy, zglajchszaltowanej komendy, żeby wzorem hitlerowskim wszystką wolną i swobodną myśl polską zdusić, żeby tylko tak było, jak przychodzi z Warszawy rozkaz: wstań, padnij, milcz! Dlatego mają wszystkie stronnictwa polityczne w Polsce być zniszczone, dlatego wolne związki zawodowe mają być zniszczone, dlatego samorząd gminny, wojewódzki, powiatowy ma być zniszczony i tak samo dąży się do tego, ażeby tam, po tamtej stronie granicznej rzeki Olzy, wszystko podporządkować jednemu tylko reżimowi. A ponieważ tam stosunki są trochę inne, ponieważ tam jest jednak wolność i pewna swoboda, bo tam dotychczas jeszcze istnieje i panuje demokracja...</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B: Dla kogo swoboda? Pan zna tę swobodę?)</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#TadeuszReger">Tam swoboda i wolność zupełna jeszcze istnieje dla wszystkich. Jeszcze niedawno, przed kilku miesiącami na Śląsku był Prezydent republiki czeskiej dr. Massaryk i bez żadnej ochrony rozmawiał zupełnie swobodnie po polsku z robotnikami i górnikami polskimi. Wtedy to polskim górnikom powiedział: „Tak jest, współobywatele, i ja jestem tego zdania, że szczęście ludności oparte być może tylko na samorządzie i demokracji”. A ponieważ u nas tego samorządu i demokracji niema, więc oczywista rzecz, takie słowa p. Massaryka musiały się pewnym sferom w Warszawie bardzo nie podobać. Po tej stronie Olzy powstało na rozkaz z Warszawy rozgoryczenie przeciwko tej wolnej republice czeskiej. A jeżeli jeszcze dodam, że znaleźli w niej opiekę i ochronę więźniowie brzescy, że tam swobodnie pracować może p. prezes Witos, były prezes Rządu Obrony Narodowej w Polsce, że tam znaleźli przytułek p. Kiernik, p. Bagiński, że tam znajdował jakiś czas opiekę także nasz towarzysz dr Lieberman, to, proszę Panów, to jest prosta zupełnie historia, że się to sferom rządowym w Polsce niebardzo podoba. Panowie dążą do tego, aby zglajchszaltować wszystkie stronnictwa polskie. Związek Polaków z Zagranicy dostał się wyłącznie pod kierownictwo pewnej grupy politycznej, pod kierownictwo takich, którzy na obydwa kolana padli przed sanacją i prosta historia, kto nie chce posłuchać, ten jest wróg i dlatego specjalnie przeciw posłowi Chobotowi z Socjalistycznej Partii Robotniczej, który ma tam największe i najzupełniejsze zaufanie u całej ludności, rozpoczęto teraz z „pewnej strony największą zażartą oszczerczą kampanię. Proszę Panów, mam wycinek z gazety nie socjalistycznej, lecz ludowej i ciekawą rzeczą jest, co mówi ludność polska w Czechosłowacji, jak się zapatruje. Dn. 18 marca r. b. odbyło się zgromadzenie, w którem brały udział wszystkie stronnictwa polskie w Czechosłowacji: przedstawiciel stronnictwa polskiego Junga, Związku Śląskich Katolików dr Wolf, Stronnictwa Ludowego Polskiego dr Buzek, Polskiej Partii Socjalistyczno-Robotniczej Chobot, którzy oświadczyli, że nie mają z robotą szowinistyczną nic wspólnego i że chcą współpracować z narodem czeskim. Wolf, Junga, Buzek razem z Chobotem 18 marca to oświadczyli. A potem przyszła komenda z „pewnej strony”, przyszedł olbrzymi „nos” pod adresem posła Wolfa i zaczęto przeciwko Polskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej podburzać. Wyszukano sobie kilku zupełnie moralnie upadłych ludzi. Te nazwiska mogą i muszą być wymienione. Wyszukano sobie byłego sekretarza Związku Metalowców, niejakiego Stefka, pijaczynę, który za pijaństwo i zupełnie niemoralne życie został ze Związku wyrzucony i pozbawiony posady. Wyszukano sobie Siudę, człowieka pomylonego zupełnie, z naszej partii usuniętego, wyszukali sobie drabów, pijaków, cudzołożników i przy ich pomocy zaczęli organizować opozycję przeciw Polskiej Partii Socjalistycznej Robotniczej. Zaczęli „oni” (w cudzysłowie, małe „o”, bardzo małe „o”) na rozkaz z Warszawy różne rzeczy robić. I proszę szanownych Panów zaczęli wydawać odezwy (naturalnie tych wszystkich odezw nie będę czytał, ale mogę pokazać). Wydali jedną odezwę, pełną najstraszliwszych oszczerstw, podpisaną: Łukosz. Potem druga odezwa, podpisana: Opozycja P. S. P. Ł, W końcu teraz, przed kilku dniami, wydali nową odezwę, aby było jasne, kto rozbija jedność polską na Śląsku. I ci rozbijacze twierdzą, że to poseł Chobot ją rozbija. W odezwach tych nie jest podana ani drukarnia, ani redaktor. Paszkwil obrzydliwy, pisany w pewnem miejscu (mówię to w cudzysłowie). Ja to na Komisji Budżetowej powiedziałem bez cudzysłowu.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#komentarz">(Głos: Czy dla rządu czeskiego Pan to mówi?)</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#TadeuszReger">Są, proszę Szanownych Panów, czasami takie głosy, na które się zupełnie nie odpowiada. Człowiek szanujący siebie i szanujący tę Wysoką Izbę na takie głosy nie odpowiada.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#komentarz">(Głosy net ławach B. B.: Bo Pan nie może odpowiedzieć! Tem gadaniem chce Pan się w łaski wkupić.)</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#TadeuszReger">Ja w komisji już powiedziałem. Wydali odezwę pełną kłamstw i oszczerstw, pisaną przez pewnych ludzi w cudzysłowie i wydaną za pewne pieniądze w cudzysłowie. Dlatego my tych kredytów, o których mowa, nie damy. Jak my te pieniądze nazywamy, to ja też w komisji powiedziałem. Chcecie Panowie, abym to powtórzył? Na takie gadzinowe fundusze, na takie cele rozbijackie my nie będziemy pieniędzy dawali.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#TadeuszReger">A jakie jest stanowisko tamtejszej klasy robotniczej? Mam przed sobą ostatni numer ich organu, gdzie całkiem wyraźnie jest powiedziane: Polska Socjalistyczna Partia Robotnicza odrzuca klątwę i wykluczenie z narodu polskiego. w najostrzejszych słowach protestuje przeciw zachowaniu się tego zglajchszaltowanego sanacyjnego Związku Zagranicznego Polaków. Prezydjum Światowego Związku Polaków nie ma prawa nikogo wykluczać ze społeczności polskiej, lecz powinno przyczyniać się do łagodzenia, względnie usuwania sporów między poszczególnemi organizacjami i ich przedstawicielami. Dlatego Komitet Wykonawczy Polskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej odpiera z całą stanowczością poczynania Prezydjum Rady Naczelnej Światowego Związku Polaków, uważając je za niezgodne z postanowieniami statutu Światowego Związku Polaków, albowiem w tym statucie, jak również statucie Międzypartyjnego Bloku na czeskim, polskim Śląsku jest wyraźnie powiedziane, że taka uchwała może zapaść wtedy, jeżeli się wszyscy na to zgodzą, jeżeli niema protestu. Proszę Szanownych Panów, chwycono się takiej metody niesłychanej poprostu, że nie zawiadamia się wcale reprezentantów P. P. S., a potem się powiada, że było posiedzenie, na które nie przybyli. A tymczasem to było posiedzenie, na które nie zostali zaproszeni, nie byli o niem zawiadomieni. Były posiedzenia Międzypartyjnego Bloku, jak i Związku Światowego Polaków i zostało stwierdzone, że ci, którzy mieli prawo tam być, nie byli wcale powiadomiani.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#TadeuszReger">Jednym z najcięższych zarzutów przeciwko p. Chobotowi jest to, że, mówiąc w parlamencie czeskim o stosunkach panujących na Śląsku Cieszyńskim, ostro zaatakował antypolską politykę rządu czeskiego, po raz 20 czy 30 powtarzając najważniejsze żądania ludności polskiej, domagając się upaństwowienia polskiego gimnazjum i t. d. i że przy tej sposobności wytknął błędy tych „pewnych czynników. To się tym czynnikom nie spodobało i dlatego powiada się, że Chobot jest zdrajcą. Zdrajcą narodu jest ten, kto prawdę mówi! Bardzo ciekawa jest jeszcze jedna rzecz. Jako jeden z głównych zarzutów stawianych Chobotowi było to, że w parlamencie czeskim był członkiem klubu czeskiej socjal demokracji. Ależ Chobot był członkiem tego klubu na podstawie uchwały polskiego Bloku Międzypartyjnego. Nie tylko p. Chobot był członkiem, ale i p. Buzek, drugi poseł polski ze Stronnictwa Ludowego. Między nimi była taka umowa, że żaden z nich nic nie uczyni bez porozumienia się ze swoim kolegą. Kiedy p. Chobot był chory i pojechał do Piszczan,. p. Buzek nagle, bez porozumienia się z p. Chobotem wystąpił z klubu socjal-demokracji. Nie uczynił tego z pobudek ideowych, patriotycznych, ale całkiem o co innego chodziło. Nastąpiło to po pierwsze pod naciskiem Warszawy, gdzie nastąpiła zmiana orientacji, a po drugie ponieważ zbliżają się wybory i na podstawie porozumienia w tym Bloku Międzypartyjnym już teraz nie będzie kandydował ze Stronnictwa Ludowego p. Buzek, tylko przyszła kolej kandydowania na p. Wolfa, który jest członkiem Związku Śląskich Katolików. P. Wolf był poprzednio posłem, i wówczas przez całą kadencję, przez całe 5 lat siedział w Związku Czeskich Agrariuszy. To nie było zdradą, jak siedział w Związku Czeskich Agrariuszy, którzy z największą wrogością i prócz tego z największą srogością, w najbardziej sromotny, w najbardziej złośliwy sposób występują przeciwko ludności polskiej i polskim szkołom. To, że p. Wolf w klubie czeskich agrariuszy siedział, to było dobrze. Ale mało tego, jak powiadam, skończyła się według umowy kolejka p. Buzka, a ma przyjść na jego miejsce p. Wolf i p. Wolf znowu teraz chce się z czeskimi agrariuszami łączyć. Ponieważ p. Wolf chce się łączyć z czeskimi agrariuszami, dlatego Buzek musiał wystąpić z klubu czeskich socjalistów. Ale ponieważ wiedział, że na to zgody Chobota nigdyby nie uzyskał, to zrobił to w takiej sytuacji, kiedy Chobot był ciężko chory. Wtedy p. Buzek pokryjomu wystąpił, a potem gdy go p. Chobot zapytał, jakim prawem i dlaczego to uczynił, wtedy zaczęła się krętanina, ukazały się wszystkie te odezwy, klątwy i t. d. Więc, proszę Panów, Chobot za to, że zasiada w klubie czeskich socjalnych demokratów jest zbrodniarzem, a pp. Buzek i Wolf są dobrymi patriotami... Tymczasem już w tych dniach odbyło się organizacyjne przygotowawcze posiedzenie czeskich katolików w Pradze w tym celu, ażeby w przyszłym roku urządzić wielki zjazd katolików. Na to posiedzenie pojechał p. dr. Leon Wolf, były poseł, ten, który chce być posłem, jeżeli go wybiorą, ten, który rzuca klątwy na Chobota za to, że Chobot w czeskiej socjalnej demokracji zasiada. Ten oto p. Wolf pojechał do Pragi na zjazd czeskich katolików. I nie tylko on jeden brał udział w tem posiedzeniu, ale i drugi klerykalny poseł polski dr. Junga, zaś p. Wolf został nawet wybrany do czeskiego komitetu organizacyjnego, mającego przygotować przyszłoroczny zjazd katolików czeskich. To jest ta murzyńska moralność, to jest ta podwójna moralność! Więc Chobot jest zdrajcą narodu polskiego dlatego, że siedzi w czeskiej socjal-demokracji, ale p. Wolf za to, że był i będzie członkiem klubu agrariuszy, że bierze udział w komitecie organizacyjnym klerykałów, jest porządnym człowiekiem. Ale ponieważ te rzeczy są robione nie tam, na miejscu, lecz ponieważ mamy głębokie przeświadczenie, nie żadne podejrzenie, tylko głębokie przeświadczenie, że to są rzeczy robione w tym celu, żeby P.P.S. i tamtejsze związki zawodowe osłabić i rozbić, ponieważ to nie ma nic wspólnego z walką narodu polskiego przeciw krzywdzie, jaka się tam dzieje, a tylko jest dążeniem do zduszenia i podbicia tamtejszej klasy robotniczej pod panowanie sanacyjnej orientacji, ponieważ wiemy, że tak jest, a nie inaczej, dlatego przeciw temu kredytowi będziemy głosowali.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#TadeuszReger">Nikt do głosu nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Żadnych poprawek niema. Wobec tego będziemy głosowali ustawę w całości. Kto z Panów Posłów jest za przyjęciem ustawy, zechce wstać. Większość, ustawa w drugiem czytaniu została przyjęta. Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za przyjęciem ustawy w trzeciem czytaniu, zechce wstać. Większość. Stwierdzam, że ustawa została przez Sejm przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#TadeuszReger">Przystępujemy do punktu 2 b) porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o rządowym projekcie ustawy o dodatkowych kredytach na rok 1934/35 (druki nr nr 947, 948, 949 i 992).</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#TadeuszReger">Głos ma sprawozdawca p. Byrka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WładysławByrka">Wysoki Sejmie! Trzy przedłożenia rządowe o dodatkowych kredytach zostały ściągnięte przez Komisję Budżetową w formę jednej ustawy, która w druku nr 992 jest Wysokiemu Sejmowi przedłożona.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#WładysławByrka">Jeżeli chodzi o formalną stronę tej ustawy, to uwagi, które miałem zaszczyt przy poprzednim punkcie przytoczyć, częściowo odnoszą się także i do tej ustawy, jednak, jak powiedziałem, przy poprzednim punkcie Komisja Budżetowa nie uważała tego wypadku za dostateczną i celową okazję, ażeby już teraz pewne rektyfikacje do tych projektów wprowadzać.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#WładysławByrka">Przechodząc do szczegółów, mam zaszczyt zauważyć: w części 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych — wprowadza się nowoutworzony paragraf — Zjazd Polaków z Zagranicy i kredyt dla tych wydatków — 100.000 zł. Na Komisji Budżetowej pozycja ta nie budziła żadnych wątpliwości, albowiem podnoszono z uznaniem celowość tego rodzaju zjazdów, przez które kontakt Polaków z zagranicy z krajem jest pielęgnowany i silniej pobudzany.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#WładysławByrka">W części 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych — wprowadza się nowy paragraf pod tytułem „Akcja przeciwpowodziową” — 500.000 zł. Na Komisji Budżetowej część posłów została częściowo zdezorientowana, uważając, że przez kredyt ten mają być pokryte wydatki dla usunięcia szkód powodziowych na dłuższą metę, i wskutek tego zapowiedziane były wnioski o odpowiednie podwyższenie tego kredytu o 500.000, czy 600.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#komentarz">(Głos: Nic nie słychać.)</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#WładysławByrka">Co ja mogę na to zrobić? Kiedyś czytaliśmy o powodach nieakustyczności tej sali — ale ja jej nie budowałem.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#WładysławByrka">A więc, proszę Panów, w tej pozycji chodzi o zwrot wydatków, które Ministerstwo Spraw Wewnętrznych musiało ponieść na najdoraźniejsze i na najkonieczniejsze roboty, które w obliczu tej klęski powodzi absolutnie nie były do uniknięcia. Suma ta nie była z żadnej strony zaczepiona, jako za wysoka, lub za niska, względnie nieodpowiednia.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#WładysławByrka">Proszony jestem w imieniu komisji, ażebym zwrócił uwagę na to, że klęska powodzi spowodowana została w znacznym stopniu zaniedbaniami w systematycznem regulowaniu przedewszystkiem potoków górskich i w systematycznem pielęgnowaniu zalesienia. Ale usprawiedliwienie — jeżeli o takiem można mówić — leży przedewszystkiem w naszej ogromnie niekorzystnej sytuacji budżetowej i w koniecznościach oszczędności, które oczywiście nie tylko w tym jednym kierunku, ale i na innych polach administracji państwowej przynoszą także pewne ujemne skutki. Uważam, że ta sprawa na innym terenie, względnie przy innej sposobności, będzie musiała być w jakiś sposób bardziej zasadniczy załatwiona, a w niniejszem przedłożeniu powinna być uważana za wyczerpaną.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#WładysławByrka">Wreszcie do budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej wprowadza się nowy § 19 o opiece nad inwalidami wojennymi w kwocie 500.000 złotych. Wyjaśnienie jest podane w uzasadnieniu projektu rządowego, a także w uzasadnieniu do preliminarza budżetowego na przyszły rok budżetowy. Chodzi mianowicie o pewne zapomogi dla tych inwalidów, którzy z powodu ograniczenia zakresu osób, podlegających świadczeniom inwalidzkim, muszą być przez Państwo suspendowani. O ile chodzi o kwestię pokrycia, to ustawa ta odsyła do oszczędności, które z budżetu państwowego muszą być osiągnięte.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#WładysławByrka">Proszę o przyjęcie sprawozdania Komisji Budżetowej bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Rymar.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StanisławRymar">Mamy przed sobą projekt kredytów dodatkowych w związku z powodzią dla budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tytuł tego kredytu budzi pewne nieporozumienie. Czytaliśmy w prasie, że to ma być nowa pomoc dla powodzian. Nic podobnego! Uzasadnienie rządowe do tego projektu ustawy stwierdza, iż Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w chwili powodzi miało szereg nieprzewidzianych wydatków z delożowaniem ludności, utrzymywaniem pogotowia, organizowaniem ratownictwa, szacowaniem wyrządzonych szkód i t. d. Ministerstwo już wydało te kwoty i dziś domaga się ich zalegalizowania. Ponieważ Rząd poza temi kredytami dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie przychodzi do nas z żadnym dodatkowym kredytem dalszym dla ulżenia niedoli powodzian, lub dla przedsięwzięcia jakichś prac poważniejszych dla zapobieżenia w takich rozmiarach powodziom na przyszłość, dlatego chcemy, ażeby sprawa ta stała się przedmiotem poważniejszej dyskusji, chcemy, ażeby w chwili dyskutowania preliminarza budżetowego na rok następny można było jeszcze wpłynąć na to, iżby poważniejsze kredyty, głównie na regulację rzek, w preliminarzu się znalazły. I to jest przyczyna, dla której zabrałem głos.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#StanisławRymar">Komitet ratunkowy ogłosił niedawno, iż sam koszt odbudowy urządzeń publicznych, dróg i mostów oraz połączeń komunikacyjnych wyniesie około 50 milionów złotych. Pozatem dożywianie ludności i inwentarza aż do nowych zbiorów wynosić ma ponad 20 milionów. Licząc, że zalane było wodą ponad 200.000 ha pól i po 200 zł szkód na ha, straty ludności na tym terenie wyniosły conajmniej 40 milionów złotych.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#StanisławRymar">W budżecie na rok 1935/36 nie widzimy żadnych poważnych wydatków na cele, mające zapobiec na przyszłość podobnym wylewom. Gdy Rząd po klęsce powodzi zaapelował do społeczeństwa o pomoc dla wyżywienia ludności, o zebranie ziarna na zasiew, byliśmy przekonani, że gdy społeczeństwo tego apelu posłucha, a posłuchało, bo zebrano około 10 milionów zł, to Rząd znajdzie kredyty na to, ażeby brzegi rzeki i drogi, które zostały zniszczone, doprowadzić do porządku, że znajdzie kredyty na konserwację brzegów rzeki, na dalsze roboty. Stan faktyczny jest w tej dziedzinie rozpaczliwy.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#StanisławRymar">Nie tylko my z pośród opozycji krytykujemy ostro linię polityki Rządu w zakresie melioracyj wodnych. Także i sfery wysoko postawione w sanacji, mają takie same o tem zdanie. Na dowód pozwolę sobie zacytować dwa zdania z broszurki, którą otrzymałem wczoraj, a wydanej przez klub radziecki B. B. w radzie m. Krakowa. Napisał tę broszurkę oficer legionowy dr. Kwieciński, wstęp do niej napisali pułkownik legionowy prezydent m. Krakowa Kaplicki i prezes Klubu Radzyński. P. Kwieciński pisze:</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#StanisławRymar">„Doszło bowiem do naszej wiadomości, że czynniki miarodajne ze względów oszczędnościowych chcą pod Wawelem sypać wał ziemny, a nie mur ochronny. Nie możemy w to uwierzyć, aby pod wzgórzem Wawelskim w najbliższem sąsiedztwie naszego Panteonu narodowego miano sypać 3-metrowy wał ziemny, boć przecie wzgórze Wawelskie jest jedno jedyne w Polsce i do otoczenia Wawelu należy przystępować z najwyższą troskliwością. Przypominam, że nawet najeźdźcy, nawet Austriacy, budowali mur powodziowy od Norbertanek do Podgórza i nie wierzę, aby własny Rząd Polski odnosił się do tego miejsca z mniejszym pietyzmem, jak rząd zaborczy. To pisze oficer legionowy, radny B. B. w radzie krakowskiej.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#StanisławRymar">Powodzie w Polsce nie są rzadkością. Niech Panowie posłuchają, jaki jest istotny stan rzeczy. Wielkie powodzie notują kroniki w latach: 1884, 1886, 1891, 1899, 1903, 1908, 1927, 1934, a prawie co roku mamy wylewy lokalne mniejsze, wyrządzające jednak szkody na dziesiątki milionów złotych. Wiedział o tem dobrze Wydział Krajowy we Lwowie i Sejm krajowy, obydwie instytucje, w których w czasie niewoli rządzili Polacy. Niemal od samego początku autonomii Galicji Sejm krajowy i Wydział Krajowy zajęły się tą sprawą. Już 14 marca 1875 r. uchwalona została zasadnicza ustawa wodna, określająca, kto za stan wód, za bieg wód, za regulację rzek, za konserwację brzegów jest odpowiedzialny. Potem szły ustawy z 27 września 1882 r. o melioracjach publicznych, ustawa z 30 czerwca 1884 r. o popieraniu przedsiębiorstw melioracyjnych, ustawa z 26 kwietnia 1892 r. o popieraniu melioracyj prywatnych, prócz tego była uchwała Sejmu z 26 listopada 1889 r. o popieraniu mniejszych robót melioracyjnych i z 13 lutego 1894 r. o generalnym programie regulacji rzek w całym kraju.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#StanisławRymar">Z końcem poprzedniego wieku weszły do Sejmu krajowego we Lwowie żywioły demokratyczne i ludowe. Z tym momentem ruch około faktycznej regulacji rzek nabrał tempa wręcz żywiołowego. Od r. 1894 do 1913 mamy ponad 80 ustaw, wprowadzających t. zw. przymusowe spółki wodne, stwarzające dla każdej rzeki w osobnej ustawie ujęty fundusz melioracyjny, fundusz przeznaczony na regulację tej rzeki. W chwili wybuchu wojny ponad sto rzek z dopływami i potokami górskiemi było w pełnym toku robót regulacyjnych. Przedłożone Sejmowi krajowemu w jesieni 1908 r. sprawozdanie komisji wodnej o regulacji rzek kanałowych podaje ogólny koszt regulacji rzek, już uchwalony i rozłożony między interesowanych, na lata 1904–1924 na 158.600.000 koron.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#StanisławRymar">Regulacja rzek spławnych, regulowana wyłącznie kosztem skarbu państwa austriackiego, wykazywana w budżecie austriackiego ministerstwa spraw wewnętrznych kosztować miała — 42.800.000 koron. Rzeki objęte ustawą z 18 września 1901 r., — Skawa, Raba, Poprad, Wiar, Stryj, Świca, Sukiel, Bystrzyce, Tanew, Dunajec — 58.580.000 koron — a więc te rzeki, które najwięcej szkód wyrządziły, kosztować miały 58/4 miliona koron.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#StanisławRymar">Regulacja górnego biegu tych rzek, objęta ustawą z 9 maja 1907 r., kosztować miała w tych samych latach 57.220.000 koron.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#StanisławRymar">Do tego dochodzą te rzeki, które były omówione w tych ośmdziesięciu kilku ustawach i funduszach melioracyjnych specjalnych, a których koszt rozkładał się między państwo austriackie w budżecie ministerstwa rolnictwa austriackiego i między kraj i zainteresowanych. Koszt tych robót wynosić miał 93 miliony koron. Wreszcie t. zw. ustawa kanałowa obejmowała budowę kanału: Dunaj — Odra — Wisła — Dniestr. W Małopolsce koszt tych robót wynosić miał sumę około 200 milionów koron. W ten sposób program konkretny, ustawowo uchwalony i z wyjątkiem kanału, gdzie roboty szły opornie, istotnie wykonywany w Małopolsce w latach 1904–1924, miał kosztować 451.736.000 koron.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#StanisławRymar">Dwie grupy z tych prac prowadził rząd austriacki, a mianowicie rzeki spławne w całości i kanały w 87 1/2%. Koszt reszty regulacji rzek, jak mówiłem, znalazł swoje pokrycie w repartycji między państwem, a krajem i zainteresowanymi. Roboty na poszczególnych rzekach rozłożone były na lata od trzech do dwudziestu. Gros tych robót miało być skończone w 1924 r., niektóre przedłużono do 1930 r. Sejm krajowy we Lwowie dostarczał każdej potrzebnej sumy na te roboty. Gdy nie było gotówki, zaciągał pożyczki, i tak w 1904–7 milionów w 1905–6.150.000, a w 1907–3 miliony. 1 roboty szły. Rosły dotacje w normalnym budżecie. W r. 1898 dotacje krajowe na te melioracyjne roboty wynosiły zaledwie 1 milion koron, co stanowiło 5 1/2% budżetu, a w r. 1912 wynosiły okrągło 10 milionów, co stanowi 12% budżetu Wydziału Krajowego. Było pewne, że jeżeli nie przyjdą jakieś nadzwyczajne wydarzenia, to regulacja rzek będzie przeprowadzona, a wylewy przestaną straszyć ludność tego kraju.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#StanisławRymar">Nie mamy powodu zasadniczo żałować, że wojna przerwała te roboty. Wojna dała nam więcej, ale mamy pretensję do polskich rządów, że tej roboty nie kontynuowały dalej, a przeciwnie i ustawami i budżetami całkowicie ją zaprzepaściły.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#StanisławRymar">Polska ma niezakończone roboty nie tylko na rzekach małopolskich, uchwalone ustawami pruskiemi obwałowania, względnie regulacje rzek na ziemiach zachodnich nie są również prowadzone dalej, dowodem wylewy wielkie tegoroczne choćby na Pomorzu. I w innych częściach kraju regulacja rzek z tych samych powodów całkowicie zamarła.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#StanisławRymar">Jak przedstawia się ta sprawa w przecięciu finansowem, w pojęciu społeczeństwa? Miałem w ręku sprawozdanie komisji budżetowej Sejmu lwowskiego o klęskach elementarnych z r. 1908.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#StanisławRymar">Wylew w 1908 r. był większy, aniżeli w r. 1927, czy tegoroczny. Wylew w 1908 r. zalał 2. 334.000 ha ziemi. Władze skarbowe i ówczesne Towarzystwo Rolnicze oceniły szkody z tych wylewów wynikłe na 379.500.000 koron. Ówcześni działacze w r. 1908 obliczali, że wszystkie koszta regulacji rzek, poza kanałami, wynieść miały 239.000.000 koron. Straty, poniesione przez kraj w jednym tylko r. 1908, były więc o sumę 140.000.000 koron większe, aniżeli cały koszt regulacji rzek. To też wówczas zrozumiałe były ogromne wysiłki reprezentacji polskiej w Sejmie krajowym we Lwowie, ażeby regulację rzek przyśpieszyć.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#StanisławRymar">Przyszła Polska. Rozumieliśmy w pierwszych latach, kiedy budżety nie były zrównoważone i kiedy podstawa, na której opierała się regulacja całego systemu rzek mniejszych, została podważona, że prawie nic nie można było robić. Podstawa została podważona przez to, że zniknął samorząd krajowy. Przyszła nowa ustawa wodna, która tak, jak ustawa dawna małopolska z 1875 r., rozstrzygała tylko rzeczy zasadnicze. Stała ona na stanowisku, że koszt regulacji rzek ma pokrywać państwo i samorząd wojewódzki. Przyszła ustawa z 26 października 1921 r. o popieraniu przedsiębiorstw melioracyjnych, która wbrew istniejącej rzeczywistości, gdyż, jak twierdzę, samorządu już wówczas nie było, ani na zachodzie, ani w Małopolsce, powiada, że Państwo dopiero wtedy poszczególne rzeki będzie regulowało i da na to 40%, a w pewnych wypadkach 70% sumy kosztu, jeżeli zapadnie ustawa wojewódzka, która zapewni resztę. Niepodobna się dziwić, iż na podstawie takiej ustawy regulowanie rzek musiało całkowicie ustać.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#komentarz">(P. Sanojca: Kto uchwalił tę ustawę?)</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#StanisławRymar">Autorem i wnioskodawcą był ówczesny Minister Robót Publicznych Gabriel Narutowicz. Jest tutaj podpisany.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#komentarz">(Głoś: Nie był może inicjatorem, tylko tym, który podpisał.)</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#StanisławRymar">Minister Robót Publicznych jest przecież odpowiedzialny za ustawę. Nie wymieniałem narazie nazwiska, nie ciągnąłem nikogo za język.</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#StanisławRymar">Jeżeli jednak ustawy z 1921 i 1922 r., mówiące o obowiązku związków wojewódzkich pokrycia znacznej części kosztów regulacji, były do pewnego stopnia zrozumiałe, gdyż wówczas walka o ustrój, o autonomię, czy to Małopolski-, czy Wileńszczyzny nie była jeszcze zakończona, a także kwestia autonomii Śląska nie była załatwiona, to to, co zrobiono rozporządzeniem Prezydenta z 9 listopada 1927 r., zakrawa już całkowicie na bujanie w powietrzu. Dekretem z jesieni 1927 r. wprowadzono najpierw unieważnienie tych wszystkich ustaw, które się odnosiły do regulacji rzek poważniejszych, z 1901, 1905, 1907 roku, i stwierdzono w dalszym ciągu, że państwo pokrywa tylko część robót do wysokości 60% i to tylko wtedy, o Pe wojewódzkie związki samorządowe same lub razem z zainteresowanymi pokryją resztę kosztów.</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#StanisławRymar">Wiadomo, że wojewódzkich związków samorządowych w istocie niema. Wiadomo, że Tymczasowy Wydział Samorządowy we Lwowie został dwa miesiące po tym dekrecie, bo 16 stycznia 1928 r., zlikwidowany. Wiadomo, że roboty melioracyjne koło wszystkich rzek mniejszych przeniesione były rozporządzeniem Rady Ministrów 25 lipca 1928 r. na podstawie dekretu o likwidacji Wydziału Samorządowego z 16 stycznia 1928 r. do budżetu Ministerstwa Rolnictwa, a rzek spławnych i granicznych — do Ministerstwa Robót Publicznych. W takim momencie kazać związkom samorządowym nieistniejącym pokrywać koszty i od tego uzależniać regulację rzek, to znaczy całkowicie położyć krzyżyk na tej pracy. A tymczasem w tym samym roku 1927 przyszedł wylew jeden, potem drugi, w 1934 r. zrobiły szkody raz na 100 milionów, drugi raz na 100 milionów. A w międzyczasie były wylewy mniejsze i straty na sumy mniejsze.</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#StanisławRymar">Cóż dają budżety obecne? W budżecie Ministerstwa Rolnictwa mamy państwowy fundusz melioracyjny, mający do pokrycia nie tylko rzeki w Małopolsce, ale rzeki w całej Polsce. Mamy w nim w ostatnich 4 latach od 550.000 do 1.000.000 zł na paręset rzek. Zdawałoby się, że teraz, kiedy było takie duże wrażenie ostatnich wylewów, kiedy istotnie społeczeństwo pod tętn wrażeniem dało około 10 milionów złotych, w budżecie na rok 1935/36 i w kredytach dodatkowych na r. 1934/35 na roboty regulacyjne będą duże sumy, że ta instytucja, która ma być lekarstwem na wszystko, — że Fundusz Pracy w momencie, kiedy trzeba było na gorąco załatwiać najpilniejsze roboty, ze stu milionów, któremi dysponuje, rzuci znaczne sumy na regulację rzek. Referent budżetu Funduszu Pracy dziś właśnie na Komisji Budżetowej, zapytany przezemnie stwierdził, że od 1 kwietnia do ostatniego września tego roku — wylew był w połowie lipca — Fundusz Pracy wydał na regulację rzek, żeby być ścisłym, 887.000 zł w całej Polsce. Na rok następny preliminuje się sumy bardzo niewielkie, zaledwie paromilionowe. W budżecie Ministerstwa Komunikacji jest właściwie jedna tylko suma 1.700.000 zł na budowę zapory w Porąbkach pod Białą, na regulację rzek spławnych w całej Polsce jest 200.000 zł. Gdy widzimy, jak ta gospodarka, w tak niesłychanie ważnym dziale wygląda, nie możemy mówić spokojnie.</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#StanisławRymar">Jeszcze dwa słowa o pomocy dla ludności, która została dotknięta tegorocznemi klęskami. Gdy w r. 1927 klęska powodzi miała rozmiary mniejwięcej takie same, jak w r. 1924, z ramienia całego ówczesnego Sejmu i w myśl porozumienia z trzema ministerstwami, zaproponowałem Sejmowi kredyty doraźne w sumie 25 milionów zł. Gdy w r. 1908 w zupełnie przecież innych warunkach była olbrzymia powódź, Wydział Krajowy z miejsca asygnował 1 milion koron, rząd centralny dał 5 milionów koron — na dzisiejsze pieniądze dało to jakieś 13 milionów złotych. Społeczeństwo dało obecnie ponad 10 milionów. Rząd Polski prosi o kredyt na 500.000 zł, właściwie na wydatki ministerstwa, na bezpośrednią pomoc powodzianom nie mamy nic. Ponieważ zasiłki dawane z funduszu zebranego przez społeczeństwo powodzianie mają odrabiać, znalazło się niespodzianie nowe źródło dochodów. Rozdział ofiar społeczeństwa często wywołuje zatargi. Mamy skargi, iż nieraz wchodzą w grę polityczne momenty.</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#StanisławRymar">Jak wygląda stosunek władz do społeczeństwa, pozwolę sobie zacytować taki wypadek z aktów sądowych. Podczas powodzi przy objazdach miejscowych starosta jednego z powiatów podwarszawskich wydał zarządzenie, aby młyn wodny i grobla przy nim, przyczyniające się do spiętrzenia wód, o ile poziom wód dojdzie do wysokości około metra od szczytu grobli, były wysadzone dynamitem w powietrze. Właścicielowi młyna polecono, ażeby w odpowiedniej chwili dał znać telefonicznie do starostwa. Młynarz do polecenia się zastosował — gdy wody wezbrały, zawiadomił starostwo. Przybyli saperzy, wysadzili młyn i groblę. Obecnie Prokuratoria Generalna w imieniu Skarbu Państwa wystąpiła z pozwem przeciwko młynarzowi o zwrot wartości zużytkowanych materiałów wybuchowych.</u>
          <u xml:id="u-21.27" who="#komentarz">(Wesołość na prawicy.)</u>
          <u xml:id="u-21.28" who="#StanisławRymar">Akta sądu apelacyjnego, wydział IV nr 459/34, sekcja I w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-21.29" who="#StanisławRymar">Jeśli to ma być wyrazem obecnego systemu, to w takim razie winszujemy go sanacji!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Maksymilian Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoki Sejmie! Jeśli jest sprawa akcji powodziowej w jakikolwiekbądź sposób na porządku dziennym, to dziś trudno przecież o tej sprawie nie mówić, trudno nie obnażać bolączek, które dotykają cały kraj, a przez ludność kraju dotykają tak samo istoty życia państwowego, gdyż z ubogą ludnością nie można dojść do takiej siły państwa, do jakiej można dojść z ludnością zamożną.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#MaksymilianMalinowski">Wszyscy nazywają nas krajem wylewów rzek, albowiem nigdy nie byliśmy w tem położeniu oprócz pewnych momentów w pewnych dzielnicach, ażeby sprawa zabezpieczenia przed powodzią była należycie i poważnie brana pod uwagę. Powiadają, że mamy góry i zlewy wód z tych gór, a wysoki poziom tych wód przyczynia się do wylewów i powodzi, które są najstraszniejsze i trudniejsze do opanowania, aniżeli pożary, gdy tymczasem większą mamy akcję przeciwpożarową, aniżeli przeciwpowodziową. A jednak powodzie w skutkach są o wiele cięższe, tembardziej też trzeba się na obronę przed skutkami przygotować i wydawać dużo pieniędzy, żeby się zabezpieczyć. Wydatki te opłacą się niewątpliwie, gdyż szkody, jakie skutkiem powodzi powstają, o wiele przewyższają te wydatki. W sierpniu i lipcu byłem w miejscowościach, dotkniętych powodzią w okolicach Warszawy pod Garwolinem i w Grójeckiem, nad rzeką Jeziorką, we wsiach Zawady, Powsinek w gm. wilanowskiej. Widziało się tam pola, zniszczone doszczętnie, zniszczone zboża, ogrody warzywne, drzewa owocowe, krzewy jagodowe. Woda zalała je doszczętnie. Po zniszczonych polach i ogrodach chodziło bydło, porykując z głodu, i zachodziła potrzeba, ażeby pod Warszawą, gdzie tak potrzebne jest mleko „prosto od krowy, zmniejszać ilość inwentarza do połowy, żeby można było przeżyć jakkolwiek. Bardzo dokładne obliczenia stwierdzają, że straty nad Jeziorką i Wilanówką czynią 1.700.000 zł. Kiedy przyszło się do miejsca, które spowodowało ten wylew w dwóch punktach: przy Augustówce, gdzie obrywają się wały i przy Obórkach, a zwłaszcza około wsi Augustówka, gdzie śluzy brak i Wisła spiętrza wodę w Wilanowce, to okazało się, że trzeba tu zbudować śluzę i zrobić wał ochronny przy rzeczce Jeziorce. To wszystko kosztowałoby około 80.000 zł, a straty w jednym roku bieżącym dały 1.700.000 zł. A śluza ochronna pod Obórką zabezpieczyłaby przed stratami temi na wiele, wiele lat. Niewątpliwie, że koszta na obwałowanie o wiele taniej wypadną, aniżeli straty, które kraj ponosił co roku od powodzi.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#MaksymilianMalinowski">Za Wisłą w okolicach Góry Kalwarii w jednem miejscu pod wsią Ostrówkiem, gdzie Wisła kolanem się łamie i prze dalej — jest wał, który trzeba pielęgnować z wielką starannością, ponieważ w takiem miejscu wał jest łatwy do przebicia. Tymczasem właśnie lekceważono sobie to miejsce w najwyższym stopniu. To też w miejscu tem przez słaby wał na przestrzeni 300 metrów przelała się woda i zalała około 9.000 morgów ziemi, zalewając na nim bardzo ładny urodzaj. Gdyby staranniej pilnowano, gdyby wał był zabezpieczony niewielkim kosztem, toby nie dopuszczono do strat milionowych. Jednakże tego nie dopilnowano. A jak ludność miejscowa mówiła, że ile razy przyjeżdżali tu panowie ze starostwa, to sobie nawet pokpiwano z chłopów i z ich troski o wytrzymałość wału. Nawet kiedy była powódź, to też wtedy bardzo lekkomyślnie odnosili się ci panowie do robót zabezpieczających. Prowadzę do tego, że byłoby o wiele mniej strat ze skutków powodzi, gdyby więcej dbano o zabezpieczenie się przed niemi. Alpy i Apeniny tak są zbudowane, że ich potoki i ich rzeki powinnyby większe powodować straty, a jednak ich tam niema, bo groblami i wałami rzeki są należycie zabezpieczone.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#MaksymilianMalinowski">W roku bieżącym powódź nie była największa, ale przecież nigdy nie jesteśmy pewni tego, czy w roku przyszłym czy w każdym roku następnym nie będzie tak samo, albo tak jak było trzy lata temu, kiedy straty powodziowe w gm. wilanowskiej wynosiły około 70.000 zł. Przed trzema laty straty 70.000 zł, w r. b. 1.700.000 zł, a koszt wystarczającej na wiele lat śluzy pod Augustówką nie przewyższy 80.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#MaksymilianMalinowski">Czyż nie byłoby mądre, rozsądne i konieczne w rozumieniu mojem, żeby raz fundusz 80.000 zł na taką budowę śluzy znalazł się? Powinien się znaleźć przed innemi wydatkami, przed budowaniem wspaniałych gmachów w Warszawie, czy gdziekolwiek na prowincji, jak nawet w Przaśnyszu wybudowano wspaniały gmach na ćwiczenia fizyczne i t. d. Takie gospodarowanie pieniędzmi, które Panowie mają do dyspozycji, podkreślam, jest rzeczą niekorzystną, a nawet szkodliwą dla kraju. Zaledwie przed kilku laty jakby w nastroju „radosnej twórczości hojnie wydawano na elektrownie — w każdem bodaj mieście powiatowem. Pobankrutowały one. Ale nie było i niema idei zabezpieczenia kraju przed powodzią, niema tej idei od początku Państwa. Były czasy w latach 1928, 1929, 1930, kiedy pieniędzy było nawet dużo, Ministerstwo Robót Publicznych miało ich dość i ludność była zasobniejsza, aniżeli dziś. I wtedy właśnie o zabezpieczeniu kraju przed skutkami powodzi nie myślano. Nie miano w tym względzie idei i zmysłu gospodarczego zapobiegania katastrofom kraju. O tanie i przeważnie osobiste efekty chodzi przeważnie ludziom, mogącym rozporządzać publicznym groszem. A Szwajcaria przedewszystkiem zabezpieczyła kraj przed skutkami powodzi. Przed wojną wcale poważnie robił to nawet Wydział Krajowy dzisiejszej Małopolski.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#MaksymilianMalinowski">Uważam, że w tej sprawie jednak należy się nam zdobyć na ideę przedpowodziowej ochrony kraju i skutecznie według niej działać.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#MaksymilianMalinowski">Klub nasz, rozumiejąc doskonale wszystko to, co związane jest z wielkiemi stratami i z niebezpieczeństwem życia wśród ludności, już w sierpniu złożył memoriał do Rady Ministrów, który domaga się żywienia ludności, pomocy lekarskiej, oczyszczania studzien, paszy dla dożywiania inwentarza, pomocy celem doprowadzenia zniszczonych budynków do odpowiedniego stanu i t. d. Te sprawy podnieśliśmy w swoim czasie, widząc wielkie potrzeby i konieczność przyjścia z pomocą ludności. Czy w stopniu należytym odbywa się ta robota? Czy Komitet Powodziowy spełnia swą rolę? Nie! Zwiedzający z pośród nas okolice dotknięte powodzią widzieli, że są zniszczone zupełnie i z jednej i z drugiej strony Wisły. Powódź była na kilka dni przed żniwami, wszystko na polach: pszenica, żyto, owies, a na łąkach trawy leżało zmieszane z ziemią i gniło. Bydło nie miało co jeść. Krzewy zniszczone zupełnie. Czereśnie, które sadzą pod Warszawą, wszystko było zniszczone. Jabłonie także. Pytam, czy dziś robi się cokolwiek, ażeby zniszczone gospodarstwa podnieść do należytego poziomu, czy jeno, jak zwykle liczy się na to, że chłop przecie wszystko przetrzyma? Tyle wytrzymał i potrafi wytrzymać i to! Ale i ludność i kraj ubożeje, a co najgorsze, ubóstwo swoje jakgdyby kultywuje na przyszłość, zamiast rosnąć w bogactwo społeczne i rozwój sił Gospodarczych. Jeżeli będą powodzie i w najbliższych latach, to upadek wsi podstołecznych będzie wzrastał. Powiaty podstołeczne już dziś gospodarczo podupadają i co do swej ogólnej kultury i pod względem gospodarczym. Stają się proletariatem wsi.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#MaksymilianMalinowski">W interesie całego kraju, a zwłaszcza stolicy, jest, aby dalszy upadek podstołecznych gospodarstw wstrzymać. Zabezpieczenie powiśla od strasznych skutków powodzi jest jednym ze sposobów na to. Postawić należy powiaty te na wysokim poziomie kultury ogólnej i wydajności w płodach rolnych, zwłaszcza warzywniczych i hodowlanych. Pod tym względem powiaty podstołeczne o wiele gorzej stoją, aniżeli dalsze powiaty. Tembardziej, że konkurencja z dalszych powiatów zabija powiaty podstołeczne, a nic się nie robi, żeby te powiaty podnieść pod względem gospodarczym i organizacyjnym.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#MaksymilianMalinowski">A czy dziś ludność podstołeczna otrzymuje należną część z tych ofiar, które kraj chętnie składa, albo wogóle, czy otrzymuje należyte zapomogi? Skarżą się nam wszędzie i zawsze, że tych zapomóg wieś nie otrzymuje wczas, albo nie otrzymuje w tym stopniu, jaki się należy. Ludność dotknięta powodzią skarży się, że za udzielane jej zapomogi żądane są od niej przez władze administracyjne skrypty dłużne, które w ciągu trzech lat mają być spłacane. Bywa, że spotykają się ludzie z dwóch powiatów — jeden z pow. błońskiego, a drugi z pod Wilanowa i opowiadają sobie: ja dostałem trochę zboża i pszenicy i musiałem dać skrypt dłużny, tak że za zapomogę wcale dobrze zapłacę. A drugi powiada: ja dałem to, jako ofiarę dla Was. Jeden dał ofiarę, a drugi musiał dać skrypt dłużny. Pytanie — kto te skrypty będzie likwidował i na czyją kasę? Kto je będzie realizował? Czy rząd, czy kto inny — ja nie wiem i jakim moralnem prawem? Jeżeli darmo była złożona ofiara na ten cel, to kto śmie brać za to pieniądze, aby spieniężać te ofiary, brać je do tej lub owej kieszeni, tej lub innej kasy? Zniechęca to i denerwuje ludność, rozumiem, że to jest niemoralne. Ludzi, pokrzywdzonych przez żywioł, nie można traktować w ten sposób: ponieważ jesteś bardzo głodny — ty i twoje dzieci, to damy ci chleba, ale ty daj skrypt. On jeszcze długo będzie musiał pracować i składać na pokrycie strat, które żywioł spowodował i oto musi dać ten skrypt i musi go spłacić — z czego?</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#MaksymilianMalinowski">Powiadają mu: Skarb jest biedny, ubogi. Jestem tego przekonania, że w wielkim stopniu jest dlatego ubogi, że się nie tak gospodaruje i nie tak rządzi, jak się powinno. Ja to na innem miejscu postaram się udowodnić i uzasadnić.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#MaksymilianMalinowski">Mówią mi, że co ze skryptów przypłynie, pójdzie dla komisyj wałowych.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#MaksymilianMalinowski">Więc z tych ofiar, które mają iść na wyżywienie, pieniądze mają iść na odbudowanie wałów, na płacę dla pracujących przy wałach bezrobotnych i „oddziały pracy”. Panowie nie orientują się, że ludność o wiele energiczniej i z wielką żarliwością wzięłaby się do tej roboty, gdyby jej nie traktowano tak, jak się nie powinno traktować, oraz gdyby ona ufała, że praca ta idzie na jej istotny pożytek.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#MaksymilianMalinowski">Zwiedzałem pod Warszawą koło Góry Kalwarii jedną ze śluz. Pytałem, dlaczego ta śluza nie była czynna? Odpowiedzieli mi, że dlatego, ponieważ jest źle zbudowana, zresztą jest za wąska. Jeden zaś z obecnych powiada: ta z desek sklecona śluza kosztuje 10.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#MaksymilianMalinowski">I w moim umyśle nie mogło się pomieścić, aby taka śluza mogła kosztować 10.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#MaksymilianMalinowski">Ludność widzi to, rozumie się na tem i bardzo chętnie gotowa byłaby się porozumieć, żeby roboty wałowe prowadzone były po ich myśli, po linii istotnych potrzeb ludności i w porozumieniu z zainteresowaną ludnością uczciwie, bez wyzyskiwania stosunków. Wielu czynnikom decydującym zdaje się, że chłop jest ciemny i traktuje się go, jak głupiego dzieciaka, a jednakże w wielu rzeczach on się lepiej orientuje, niż się komuś u góry wydaje, orientuje się w wodzie i w naturze wody, jej biegu i nieraz dobrze byłoby zapytać się miejscowego chłopa i z nim się naradzić. Nigdy takiego wypadku niema. Przyjeżdża taki pan i on sam decyduje, o współpracy z ludnością, ani pomyśli, tylko wydaje rozkaz: tak ma być. Gdyby istniała podobna współpraca, lepiejby się te rzeczy zrobiło, byłaby i oszczędność i rozumne stawianie sprawy.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#MaksymilianMalinowski">Sprawa powodziowa musi być jak najprędzej, jak najprościej, a jak najbardziej celowo załatwiona. Tego wymaga potrzeba kraju i ludności. Wielka liczba ludności nie może ciągle być narażana na tak olbrzymie straty, na to, aby mieszkała w norach i jamach, aby całe jej mienie było niszczone. Nie możemy nadal dopuszczać do tego, ażeby dobro publiczne, dobro warstw społecznych było marnowane. Musimy wszyscy razem postarać się o to, — a my ludowcy specjalnie bardzo mocno będziemy się tego domagali, ażeby ta sprawa była załatwiona. Ta sprawa nie może tu być dziś zakończona, ona musi być jeszcze omawianą na Komisji Budżetowej i na Komisji Rolnej. Bo nie może być, jak obecnie jest, że sprawę wodną usuwa się z porządku dziennego ministerstw. Trzeba nareszcie przeciwdziałać powodziom, a więc przystąpić do budowania wałów, śluz, grobli, tam i t. p. Na to dziś w budżecie niema prawie żadnych funduszów, bo te, jakie są, nie są wartością twórczą i mogącą stworzyć bezpieczeństwo w przyszłości, albo zapewniającą ochronę gospodarczych wartości miejsc rok rocznie nawiedzanych powodziami i stratami.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#MaksymilianMalinowski">Niesposób, ażeby i nadal były tak lekceważone potrzeby gospodarcze kraju, jak i ludności nawiedzonej przez powodzie.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#MaksymilianMalinowski">Zważywszy wszystko powyższe, imieniem Klubu Posłów Stronnictwa Ludowego oświadczam:</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#MaksymilianMalinowski">1) Uznajemy za niedopuszczalne, ażeby w dalszym ciągu brane były zobowiązania zwrotu wartości udzielanych powodzianom pomocy: w żywności, odzieży, w ziarnie siewnem i t. d. Wszystkie dotychczas pobrane za te pomoce skrypta dłużne lub weksle winny być zwrócone.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#MaksymilianMalinowski">2) Za niedopuszczalne też uznajemy używanie ofiar publicznych w pieniądzach, w ziarnie lub w odzieży, jako zapłaty za roboty publiczne na drogach, przy sypaniu wałów i t. p. i zatrudnianie tym sposobem bezrobotnych, przeważnie pozamiejscowych nawet.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#MaksymilianMalinowski">3) Uznajemy też za konieczne, ażeby dalsza pomoc powodzianom oraz odbudowa zniszczonych przez powódź zabudowań gospodarskich, a wreszcie roboty zabezpieczające przed skutkami powodzi prowadzone były kosztem Państwa, bo robotom tym w należytej mierze nie jest w stanie podołać ani ofiarność publiczna, ani wysiłek pracy zubożałej dziś gospodarczo i osobiście do ostatniego niemal kresu ludności wiejskiej.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#MaksymilianMalinowski">4) Pomoc powodzianom winna być nadal okazywana wszędzie tam, gdzie tego potrzeba, przez dostarczanie ludowi w dalszym ciągu pomocy w żywności, w odzieży i t. p., i nie żądanie od obdarzonych żadnych za to zobowiązań zwrotu kiedykolwiek.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#MaksymilianMalinowski">5) Zawczasu na okres siewów wiosennych dostarczyć dotkniętej powodzią ludności wiejskiej ziarna siewnego i ziemniaków sadzeniowych — również bezpłatnie i bez wymagania zobowiązań zwrotu ich wartości.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#MaksymilianMalinowski">Ludności rolniczej, zniszczonej przez powódź, dostarczyć drzewek owocowych i krzewów, aby mogła zastąpić zniszczone przez powódź.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#MaksymilianMalinowski">6) Wyznaczyć wystarczające kontyngenty zdrowego drzewa budulcowego z lasów państwowych, aby je rozdzielić pomiędzy ludność, której zabudowania w całości lub w części zniszczyła powódź. Należy sprawić, aby poszkodowana przez żywioł ludność wiejska mogła się odbudować wzorowo i higienicznie.</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#MaksymilianMalinowski">Przecież musimy wreszcie dojść do tego, ażeby nie tylko do oglądania łowickich pasiaków wożono zagranicznych ludzi na wieś, ale także dla pokazania im wzorowej wsi polskiej. Kiedy się widzi pod Warszawą wieś polską, to boję się, aby zagraniczny człowiek tam nie przyjechał, bo zobaczyłby taką nędzę, jakiej nigdy nie widział. Uważam, że musi wysiłek państwowy dążyć do tego, aby z lasów państwowych na odbudowę zniszczonych przez żywioł budynków dać tyle drzewa, by wieś polska mogła się odbudować należycie. Powiada się, że za Kazimierza Wielkiego odbudowano Polskę. Chcielibyśmy, ażeby po zmartwychwstaniu Polski i po wojnie światowej odbudowa wsi w Polsce była na należytym poziomie. Czy mamy na to środki? Lasów mamy bardzo dużo. Mamy lasy w państwowem władaniu. Wiemy i mówi się o tem zawsze, że żadnego dochodu nie dają. Wiemy, że drzewo spada w swej wartości, trzeba więc dostatek tego drzewa dać na to, aby wieś polska mogła się należycie odbudować.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#MaksymilianMalinowski">Dalej wyznaczyć odpowiednie fundusze w budżecie Państwa na:</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#MaksymilianMalinowski">7) zakup i rozdanie powodzianom bydła, które albo zostało zniszczone przez powódź, albo skutkiem tej klęski i braku paszy musiało być wyprzedane za bezcen,</u>
          <u xml:id="u-23.28" who="#MaksymilianMalinowski">8) na dokonanie w odpowiedniej skali robót zabezpieczających na przyszłość przed skutkami powodzi.</u>
          <u xml:id="u-23.29" who="#MaksymilianMalinowski">Jest w mocy Państwa prawie że w wystarczającym stopniu uchronić kraj i rolnictwo przed skutkami powodzi.</u>
          <u xml:id="u-23.30" who="#MaksymilianMalinowski">W Polsce roboty w tym względzie albo zostały zaniechane, albo w sposób nie dość poważny i niewystarczający bywają prowadzone. Możność spekulowania, by ktokolwiek mógł na robotach tych osobiste, wydatne ciągnąć korzyści, zwłaszcza ze stratą ogółu, musi się stać niedopuszczalną.</u>
          <u xml:id="u-23.31" who="#MaksymilianMalinowski">Powodzie wyrządzają wielkie szkody nadbrzeżnej ludności rolniczej przez: zamulanie, przenoszenie ziemi urodzajnej, albo przez zatapianie na całe lata uprawnych pól nadbrzeżnych. Straty z tego powodu ponoszą tylko poszkodowani rolnicy, którym w ten sposób woda zabiera nieraz cały majątek. Przykładem nieduża wieś Królewski Las pod Górą Kalwarią, której Wisła zabrała lub zatopiła około 250 morgów ziemi, zabierając niektórym gospodarzom całe gospodarstwa. Podobnych wsi nad Wisłą jest wiele. Szkody od siły żywiołowej nie mogą ponosić tylko osobiście poszkodowani i ich rodziny. Wobec tego wnosimy, ażeby:</u>
          <u xml:id="u-23.32" who="#MaksymilianMalinowski">9) osadzać na ziemi państwowej, bankowej lub nawet i na prywatnych obszarach tych z ludu rolnego, komu woda zniszczyła uprawne grunty, lub zabrał je wartki prąd wody rzecznej,</u>
          <u xml:id="u-23.33" who="#MaksymilianMalinowski">10) umorzyć zaległe, a skreślić na przyszłość wszystkie podatki i daniny oraz świadczenia z gruntów, corocznie lub co kilka lat niszczonych przez powodzie.</u>
          <u xml:id="u-23.34" who="#MaksymilianMalinowski">Oto 250 morgów we wsi Królewski Las zalanych jest od paru lat, głęboka woda stoi, a dotąd płacą podatek gruntowy od tych 250 morgów i urząd skarbowy w Grójcu nie chce ich zwolnić od tego podatku.</u>
          <u xml:id="u-23.35" who="#MaksymilianMalinowski">Naszem zdaniem, szczególną troską winno Państwo otoczyć ludność rolniczą nadrzecznych powiatów podstołecznych i większych miast, ludność, którą coroczne wylewy i powodzie nie tylko wyniszczają doraźnie, ale przyprawiają o stałe ubożenie skutkiem stałego podupadania ich gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-23.36" who="#MaksymilianMalinowski">Rolnicy podstołeczni stają się nie tylko najuboższymi, ale i niepodnoszącymi się już kulturalnie w tym stosunku, jakiego wymagają zmiany, zachodzące w życiu gospodarczem nie tylko świata, ale i kraju.</u>
          <u xml:id="u-23.37" who="#MaksymilianMalinowski">Ludność podstołeczna gotowa iść za postępem, trzeba jej wszakże dać możność organizowania się społecznego i gospodarczego i ku temu dostarczyć ludności niezbędnych materiałów.</u>
          <u xml:id="u-23.38" who="#MaksymilianMalinowski">Jest koniecznością pierwszorzędnego państwowego znaczenia, ażeby do budżetów państwowych i samorządowych wstawiać kwoty niezbędne conajmniej na budowanie wałów ochronnych. Również za rzecz konieczną uznać trzeba, ażeby zarząd Funduszu Pracy przeznaczył większe kwoty na budowanie wałów.</u>
          <u xml:id="u-23.39" who="#MaksymilianMalinowski">Ponieważ budowanie wałów nie wszędzie jest możliwe, dlatego, iż brzeg rzeki nie jest utrwalony, więc z Funduszu Pracy należy przy znać odpowiednie sumy i na samą regulację Wisły przedewszystkiem w tych miejscach, gdzie mają być stawiane wały ochronne.</u>
          <u xml:id="u-23.40" who="#MaksymilianMalinowski">Jeszcze jedna sprawa ma ważne znaczenie — sprawa bezrobotnych. Trzeba baczyć, ażeby wszystkie roboty, o których wyżej mowa, prowadziła bezrobotna ludność wsi, która dziś nie ma nigdzie ujścia dla swojej pracy, ani w miastach, ani w emigracji, a gdy się jednocześnie rozmnaża, więc nieraz zastrasza nawet samą tę ludność, jaką będzie jej przyszłość. Ile tej ludności jest w Polsce — nie wiemy dokładnie. Niektórzy obliczają, jak np. w półurzędowym artykule książki „Pięć lat na froncie gospodarczym Polski, że jest tej ludności bezrobotnej milionów. Przypuszczam, że tyle niema, ale ostatniemi czasy sekretarz Wydziału Badania Gospodarstw Drobnych, p. Antoniewski wykazał, że tej ludności jest jednakże około 12 milionów. Oczywiście, że przy wałach czy drogach tej całej ludności nie można zatrudnić. Ale przy budowie wałów 90% kosztów wynosi robocizna. A przy regulacji rzek — 50% kosztów stanowi robocizna. Jeżeliby Fundusz Pracy przeznaczył na cele przeciwpowodziowe odpowiednie fundusze, albo gdybyśmy umieścili w budżecie odpowiednie sumy, to doprowadzimy do tego, że istotnie będziemy prowadzili roboty przeciwpowodziowe. Kraj na tem zyska, ludność na tem zyska, gospodarcze stosunki zyskają i zyska także ten bezrobotny, który dziś nie ma żadnego zajęcia.</u>
          <u xml:id="u-23.41" who="#MaksymilianMalinowski">Trzeba jeszcze dotknąć jednej sprawy, bardzo przykrej dla każdego poważnie traktującego sprawy publiczne, mianowicie używania polityki dla swoich celów nawet przy powodziach. Tutaj kolega mój, poseł Madejczyk, przed dwoma tygodniami wymienił te fakty, mianowicie że starostowie tak kierują tą pomocą dla powodzian, że poszkodowany dostanie taką lub inną pomoc, jeżeli będzie szedł po linii polityki, którą prowadzi pan starosta, jego urzędnik lub policjant. Takich faktów mamy bardzo dużo. Te fakty będziemy musieli podać do wiadomości Panów i Rządu, bo nie możemy patrzeć obojętnie na to, że się demoralizuje ludność.</u>
          <u xml:id="u-23.42" who="#MaksymilianMalinowski">To są najważniejsze sprawy, które chcieliśmy powiedzieć z okazji, że mówi się o sprawie powodzi. Kraj wymaga, ażeby nią się zająć poważnie i wziąć się do roboty, która uchroni kraj od nieszczęścia takiego, jakim jest powódź, i jej skutki. Jak powiedziałem, powodzie są większem nieszczęściem i większe sprowadzają skutki zniszczenia, aniżeli nawet pożary. Bardzobym pragnął i ja, i mój Klub, ażeby nareszcie tą sprawą poważnie się w Polsce zajęto.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Chęciński.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#MarianChęciński">Proszę Panów! Polska należy do tych krajów, gdzie sprawa powodzi stoi na porządku dziennym kilka razy do roku: na wiosnę, gdy lody ruszają, latem, mniej więcej w czerwcu — lipcu, niekiedy i jesienią.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#MarianChęciński">Rokrocznie notujemy milionowe straty, które niemal całkowicie spadają na barki szerokich mas biedoty wiejskiej i miejskiej.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#MarianChęciński">Tegoroczna powódź w rozmiarach swych i swej niszczycielskiej sile znacznie przewyższa podobne katastrofy z ostatnich lat.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#MarianChęciński">Straty tegoroczne powodzi — jak podają pisma — przekraczają 300 milionów złotych, a zgórą 200,000 ludzi pozostało bez dachu nad głową. Skutki powodzi dadzą się odczuć w ciągu szeregu lat, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę to, że powódź przyszła po kilku latach straszliwego kryzysu, który trwa nadal i który całym ciężarem zwalił się na biedotę wiejską i miejską.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#MarianChęciński">Rząd i klasy posiadające — w pewnym stopniu dopomagają im w tem wodzowie ze Stronnictwa Ludowego i P. P. S. — usiłują wytłumaczyć katastrofę tę pojęciem klęski żywiołowej.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#MarianChęciński">Stwierdzamy, że w ciągu 16 lat istnienia Polski niepodległej ani jeden z rządów: czy to był rząd endecko-witosowy, czy witosowopepesowski, czy wreszcie sanacyjny — ani jeden z tych rządów nic nie zrobił w kierunku ujarzmienia rzek i zabezpieczenia mas ludności przed skutkami powodzi. Raczej przeciwnie. Rabunkowa gospodarka leśna spowodowała zniszczenie lasów na stokach górskich i na Podkarpaciu.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#MarianChęciński">Badania hydrograficzne stwierdziły, że lasy zatrzymują w sobie około 50% opadów deszczowych, regulując tem w znacznej mierze dopływ wód do rzek.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#MarianChęciński">Pozatem zaniedbano zupełnie regulację rzek i zaniechano wszelkich prac nad ukróceniem groźnej potęgi potoków górskich, nie wykonano żadnych prac nad obwałowaniem Wisły i ujęciem w karby rzek górskich.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#MarianChęciński">Usprawiedliwieniem tego nie może być w żadnym wypadku argument braku pieniędzy.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#MarianChęciński">Jeżeli budżet wojskowy, związany z przygotowaniami wojennemi, pochłania przeszło trzecią część ogólnych wydatków państwowych, to nie może być mowy o braku pieniędzy na regulację rzek.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#MarianChęciński">Trzeba w dodatku zaznaczyć i podkreślić, że w wielu miejscowościach ludność stale płaci podatki na regulację rzek, aczkolwiek roboty te wcale nie są dokonywane.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#MarianChęciński">Gdyby budowano odpowiednie wały nadbrzeżne, gdyby regulowano i pogłębiano koryta rzeczne, gdyby budowano tamy i zbiorniki wód — nie byłoby corocznych wylewów. Niszczycielski żywioł zamieniłby się w źródło energii.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#MarianChęciński">Weźmy dla przykładu Z. S. R. R., to jedyne państwo robotniczo-chłopskie, gdzie przeprowadza się regulację i elektryfikację rzek, osusza błota i bagniska, nawadnia się pustynie, przeprowadza się planowe zalesianie obszarów ogołoconych i t. d., wszystko w tym celu, aby podnieść stan gospodarczy i kulturalny kraju w imię interesów jak najszerszych mas ludności i w obronie przed katastrofą powodzi.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#MarianChęciński">Przy gospodarce planowej klęski żywiołowe dadzą się sprowadzić do minimum.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#MarianChęciński">Prawda, do prowadzenia takiej gospodarki planowej, Wy, Panowie faszyści, nie jesteście zdolni, tę gospodarkę może przeprowadzić jedynie tylko rząd robotniczo-chłopski w polskiej republice rad.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#MarianChęciński">Usiłowania Wasze przedstawienia tegorocznej katastrofy powodzi jako przypadku, jako fatalnego dopustu bożego, jako czegoś takiego, czego nie można było zgóry przewidzieć i od straszliwych skutków uchronić się — mają jedynie na celu otumanienie szerokich mas robotniczych i chłopskich.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#MarianChęciński">Odpowiedzialność za ten stan katastrofy powodziowej spada całkowicie na rząd faszystowski, rząd obszarników i kapitalistów.</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#MarianChęciński">Wobec tego ofiary tej klęski powinni ponosić całkowicie rząd oraz klasy posiadające, których zabójcza gospodarka kapitalistyczna przyczyniła się do tej klęski.</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#MarianChęciński">W rzeczywistości wielkim obszarnikom i kapitalistom darowuje się miliardy w postaci premij eksportowych, oddłużenia lub nieściągniętych podatków, ale dla ofiar powodzi zostają tylko nędzne grosze. Ciężar utrzymania powodzian rząd faszystowski przerzucił na masy pracujące.</u>
          <u xml:id="u-25.19" who="#MarianChęciński">Dotychczasowa pomoc udzielana powodzianom są to tylko kpiny z nędzy mas. Jak podaje biuletyn Ogólno-Polskiego Komitetu Pomocy ofiarom powodzi, koszty pomocy ofiarom powodzi wynoszą dla dorosłych po 20 gr dziennie i to w ciągu tylko 300 dni, dla dzieci po 15 gr.</u>
          <u xml:id="u-25.20" who="#MarianChęciński">W wielu wypadkach chłop małorolny otrzymuje kartkę na drzewo, słomę i zboże, ale po odbiór tego musi udawać się o kilkadziesiąt kilometrów. W dodatku często zdarza się, że po przyjeździe dowiaduje się, że choć kartkę posiada, to i tak nie otrzyma towaru, gdyż go niema i może przybyć kiedyindziej.</u>
          <u xml:id="u-25.21" who="#MarianChęciński">Często zdarza się, że za ofiary przeznaczone do rozdawnictwa muszą chłopi płacić gotówką, lub otrzymują tę pomoc za odrobek. Odsyła się ludzi od jednego urzędu do drugiego. Można śmiało powiedzieć, że z dotychczasowej pomocy, i tak nędznej, najmniej korzystają najbardziej poszkodowani.</u>
          <u xml:id="u-25.22" who="#MarianChęciński">Ilustrowany Kurier Codzienny w numerze z dnia 26 listopada r. b. podaje charakterystyczną rozmowę korespondenta swego z miejscową biedotą. Oto co mówią chłopi: „Bogacze zabierają wszystko, a na nas wójt ino krzyczy, że możemy z głodu wyzdychać”. „Prawda — przyświadcza jakaś kobiecina — ja mam tylko pół morgi, to nic nie dostaję, a w bogaczy pchają wszystko”. Takie jest położenie już dziś tych najbiedniejszych ofiar powodzi. Łatwo sobie uprzytomnić, jakie ono będzie zimą i na wiosnę — głód i epidemie. Kredyty proponowane przez Rząd w niczem prawie nie zmienią położenia tych nędzarzy.</u>
          <u xml:id="u-25.23" who="#MarianChęciński">Wychodząc z założenia, że dyktatura faszystowska i klasy posiadające ponoszą całkowitą odpowiedzialność za klęskę powodzi, żądamy nie burżuazyjnej filantropji, zachwalanej przez przywódców Stronnictwa Ludowego, lecz szeroko zakrojonej akcji na rzecz powodzian, akcji, uwzględniającej potrzeby jak najszerszych mas biedoty wiejskiej i miejskiej.</u>
          <u xml:id="u-25.24" who="#MarianChęciński">W tym celu domagamy się:</u>
          <u xml:id="u-25.25" who="#MarianChęciński">1) obłożenia wielkiego kapitału i obszarników specjalnym podatkiem na rzecz powodzian,</u>
          <u xml:id="u-25.26" who="#MarianChęciński">2) zwolnienia biedoty wiejskiej i miejskiej od wszelkich podatków samorządowych i państwowych, skreślenia im wszystkich długów publicznych i prywatnych, zadłużeń w bankach i t. d.,</u>
          <u xml:id="u-25.27" who="#MarianChęciński">3) udzielenia bez odszkodowania pracującym masom powodzian odpowiednich działek z majątków obszarniczych, państwowych i z dóbr kościelnych,</u>
          <u xml:id="u-25.28" who="#MarianChęciński">4) zaopatrzenia w ziarno na siew i w budulec mas pracujących, dotkniętych powodzią, i konfiskaty u obszarników na rzecz powodzian zboża, budulca oraz inwentarza żywego i martwego,</u>
          <u xml:id="u-25.29" who="#MarianChęciński">5) doraźnego zaopatrzenia powodzian w żywność i odzież,</u>
          <u xml:id="u-25.30" who="#MarianChęciński">6) udzielenia im jednorazowej zapomogi pieniężnej na kupno inwentarza i urządzeń gospodarskich,</u>
          <u xml:id="u-25.31" who="#MarianChęciński">7) wsiedlania bezdomnych powodzian do pałaców obszarniczych i willi kapitalistycznych,</u>
          <u xml:id="u-25.32" who="#MarianChęciński">8) dzielenia wszelkiej pomocy przez komitety robotniczo-chłopskie, wybierane przez poszkodowaną biedotę wiejską i miejską,</u>
          <u xml:id="u-25.33" who="#MarianChęciński">9) zaprzestania zmuszania do odrabiania otrzymywanej pomocy przez powodzian,</u>
          <u xml:id="u-25.34" who="#MarianChęciński">10) intensywnego prowadzenia robót ochronnych jak regulacja rzek, budowa tam ochronnych, kanałów i t. d. i zatrudnienia przy robotach publicznych 100.000 bezrobotnych przy pełnej płacy i 8-godzinnym dniu pracy.</u>
          <u xml:id="u-25.35" who="#MarianChęciński">Na pokrycie tych wydatków domagamy się, ażeby straty, wynikłe z powodu powodzi naskutek egoistycznej i zabójczej polityki gospodarczej klas posiadających, pokryte zostały z nieprodukcyjnych wydatków budżetu państwowego, a mianowicie żądamy wyznaczenia na ten cel sumy 200 000 000 zł z budżetu wojskowego.</u>
          <u xml:id="u-25.36" who="#MarianChęciński">Wszystkie te żądania wyżej wyłuszczone, żądania, które jedynie są w stanie pokryć straty, poniesione przez biedotę wiejską i miejską w wyniku Waszej gospodarki rabunkowej, dadzą się urzeczywistnić jedynie drogą wspólnej walki robotników i chłopów pod przewodem klasy robotniczej, w jednolitym froncie wszystkich robotników, chłopów i inteligencji pracującej przeciwko nakładaniu przez rząd faszystowski nowych podatków na szerokie masy pracujące, o umorzenie długów chłopskich, o ziemię dla chłopów bez wykupu, przeciwko rabowaniu robotnikom ubezpieczeń społecznych, przeciwko faszyzacji związków zawodowych, przeciwko zbrojeniom i przygotowaniom do nowej wojny imperialistycznej, w obronie Z. S. R. R. — jedynego państwa robotniczo-chłopskiego...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#KazimierzŚwitalski">Przywołuję Pana do rzeczy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#MarianChęciński">...o obalenie faszyzmu, o rząd rad delegatów robotniczo-chłopskich i żołnierskich.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#MarianChęciński">Jeszcze parę słów pragnę dodać w sprawie dodatkowych kredytów na fundusz pomocy kredytowej Polakom zagranicą oraz na cele zjazdu Polaków z zagranicy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#KazimierzŚwitalski">Przywołuję Pana po raz drugi do rzeczy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#MarianChęciński">Przedewszystkiem musimy stwierdzić:</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#MarianChęciński">1) Zjazd Polaków z zagranicy nie był w żadnym wypadku przedstawicielem szerokich mas pracujących wychodźtwa polskiego zagranicą,</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#MarianChęciński">2) tak zwani „delegaci” na ten zjazd nie byli wybierani, lecz mianowani zgóry,</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#MarianChęciński">3) na zjazd ten nie zostali zaproszeni delegaci robotników i chłopów ze Z. S. R. R., mimo, że znajdują się tam setki tysięcy Polaków, co więcej, istnieje nawet Marchlewszczyzna, jako autonomiczny okręg polski,</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#MarianChęciński">4) jedyny faktyczny delegat robotników Polaków z Ameryki, wybrany na 20 masowych zebraniach robotniczych, to w. Tadeusz Kirylak-Kurowski nie został dopuszczony na zjazd, gdyż przelękliście się usłyszenia na zjeździe rzetelnego głosu robotniczego. Nie dość na tem! Gdy wyjechał już zpowrotem do Ameryki, prasa Wasza, endecko-sanacyjna nie zawahała się podawać oszczerczych, kłamliwych zarzutów przeciwko niemu, zarzutów inspirowanych przez defenzywę.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#MarianChęciński">Właściwym celem zjazdu było z jednej strony dążenie do nowego wyciśnięcia resztek oszczędności z pracujących mas polskich na wychodźtwie, z drugiej strony — przygotowywanie sobie nowych rezerw wojskowych w postaci Harcerstwa Polskiego, Sokoła, Strzelca i t. p. na poparcie czynnej polityki imperialistycznej, uprawianej przez faszyzm polski.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#MarianChęciński">Szerokie masy pracujące polskie zagranicą wiedzą dobrze o tem, jak Rząd kocha je i troszczy się o ich los.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#MarianChęciński">Wystarczy przytoczyć choćby fakt aresztowania i przetrzymania kilka dni w więzieniu rodaka — delegata robotników polskich z Ameryki, tow. Kurowskiego, przybyłego do ojczyzny po 23 latach.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#MarianChęciński">Robotnicy polscy zagranicą są szykanowani przez poszczególne rządy kapitalistyczne przy przyjmowaniu ich do pracy. Nakłada się specjalne podatki na ich płace zarobkowe, a przy najmniejszym oporze bez ceremonii deportuje się. Co Rząd uczynił w tym kierunku? Wiemy, że niejednokrotnie konsulaty polskie nawet denuncjowały robotników polskich wobec władz miejscowych.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#MarianChęciński">Jedyne oparcie w obronie swej otrzymują robotnicy Polacy na wychodźtwie ze strony klasowego rewolucyjnego ruchu robotniczego danego kraju. We Francji, jak i wszędzie, w obronie robotników Polaków występują konsekwentnie jedynie tylko komuniści.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#MarianChęciński">Głosować będziemy przeciwko tym kredytom, gdyż wiemy jakim celom, mają one służyć, że chodzi tu o rozbicie klasowej jedności proletariackiej robotników Polaków z miejscowymi robotnikami, że pragniecie stworzyć sobie nowe kadry w rodzaju armii Hallera do przyszłej wojny ze Związkiem Radzieckim i — wobec wzrastającej w kraju fali rewolucyjnej — do wojny domowej z robotnikami i chłopami w Polsce, którzy prędzej czy później staną do walki przeciwko Waszym rządom głodu, teroru i wojny, o władzę robotników i chłopów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Sanojca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JózefSanojca">Wysoka Izbo! Powódź to jest bardzo wielkie nieszczęście. Dzisiaj jednakowoż na porządek dzienny nie przyszła sprawa jak tej powodzi zaradzić, tylko Rząd miał pewne wydatki w akcji doraźnej i przyszedł do Wysokiej Izby z propozycją, ażeby kwoty, które nie były w budżecie wymienione, a musiały być z powodu powodzi wydatkowane, Sejm dodatkowo przyjął. Chodzi o 500.000 zł na ten cel. I oto powstała w naszym parlamencie druga powódź — powódź słów z tej przyczyny. Jabym chciał, żeby Szanowni Panowie z opozycji, tak z prawej jak z lewej strony, byli łaskawi zauważyć, że powodzią słów nie zaleje się nieszczęść, które powódź wyrządziła. Nie mam też zamiaru polemizować z p. prof. Rymarem, która powódź była lepsza, czy tegoroczna czy za dawnych dobrych czasów. Tyle nasłuchaliśmy się, jakie to za czasów zaborczych były lepsze ustawy o regulacji rzek i wreszcie usłyszeliśmy nawet, że powódź była lepsza w tych czasach — w r. 1908, zanim przyszła Polska. Nie myślę również polemizować z partią komunistyczną, że powódź jest z winy faszystowskich rządów w Polsce. To są śmieszne rzeczy. W każdym razie stwierdzić należy że jeżeli chodzi o akcję rządową, a na czele Głównego Komitetu Powodziowego stał b. minister gen. Hubicki, to w akcji, która zmierzała do niesienia pomocy dla powodzian, wszystkie czynniki rządowe brały jak najwybitniejszy udział. W każdem województwie na czele komitetu stał naczelnik administracyjny i z czynnikiem obywatelskim i społecznym w tym kierunku pracował, by nieszczęściu tej wielkiej powodzi położyć kres.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#JózefSanojca">Wyniki tej akcji są następujące: Komitet zebrał gotówką zgórą 9 mil] omów zł, w naturze zaś zgórą 3–4 miliony, około 170.000 q. zboża i około 600.000 q ziemniaków. Pozatem, na akcję budowlaną Ministerstwo Rolnictwa dało 2 miliony zł w kredycie w postaci drzewa budulcowego, a Powszechny Zakład Ubezpieczeń od Ognia dał milion złotych w gotówce, również jako kredyt. Ponadto Rząd wydał jako pomoc doraźną dla powodzian 100.000 q. żyta.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#JózefSanojca">Dzięki akcji rządowej do dzisiaj mogę stwierdzić, że na ogólną ilość pól, które były do zasiewu, 90% gruntów na terenach, dotkniętych powodzią, jest zasianych, a zostało nieobsianych zaledwie 10%, co ludność napewno na wiosnę będzie mogła uzupełnić, czyto przez jare zasiewy, czy jarą uprawą wogóle. Obecnie akcja instytucyj, związanych z Rządem na tem polu, obejmuje dożywianie 40.000 dzieci. Następnie na całym terenie przeprowadzono szczepienia przeciwko chorobom zakaźnym, dzięki czemu zdrowotność nie pozostawia nic do życzenia. Oprócz tego akcja dożywiania ze strony Rządu i czynników z Rządem w tej akcji współpracujących jest prowadzona dla 120.000 ludzi i będzie trwać do najbliższych zbiorów.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#JózefSanojca">Nie słyszałem, ażeby czy to p. poseł Rymar, czy inny poseł powiedział przynajmniej, że będzie głosował za tem skromnem przedłożeniem, jakie mamy przed sobą. Słyszeliśmy wiele gadania, ale nie słyszeliśmy chociażby tych paru słów: będziemy głosować.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#JózefSanojca">Następnie nie wiem, dlaczego z tego nieszczęścia Panowie koniecznie chcą zrobić wodę na endecki młyn. Panie Pośle Rymar, skoro Pan powiedział, że młyn wyleciał w powietrze, to przepadło, wody na ten młyn nie będzie nawet dla Panów. Dowcipami tych spraw się nie załatwi, ani komediancką pozą, lub mniej czy więcej tragicznemi minami.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#JózefSanojca">Rząd odrazu do sprawy zabrał się energicznie. W czasie powodzi zdaje się, że nie p. Rymar, ale sam naczelnik Rządu p. Premier Kozłowski i p. Minister Kościałkowski tereny nawiedzone powodzią przejechali wszerz i wzdłuż i zarządzili wszystko, co należało, co mogli zrobić. I Rząd i czynniki obywatelskie, które chciały pójść razem z Rządem w tej akcji, przyczyniły się w wysokim stopniu do ulżenia ludności w tem wielkiem nieszczęściu. Sądzę, że ta akcja w dalszym ciągu będzie prowadzona. Ludność wiejska, szczególnie drobni rolnicy, zamieszkujący te tereny, spodziewają się, że Rząd dokończy tę akcję w ten sposób, że klęska w swych rozmiarach i skutkach będzie w znacznym stopniu złagodzona.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#JózefSanojca">Niemniej muszę zauważyć, że to opowiadanie posłów opozycyjnych o dawnych planach regulacyjnych, to są również kpiny z rzeczywistości. Tereny nawiedzone powodzią, to są tereny, gdzie regulacja rzek była doprowadzona do ostatka. To były rzeki uregulowane, to były rzeki obwałowane. Rzeka Biała od górnego biegu do ujścia, Dunajec do ujścia, Wisłoka do ujścia, Wisła w każdym razie na całym terenie b. zaboru austriackiego aż do Sandomierza. Ale stało się, iż była tak wielka klęska ulewy, iż stan wód był wyższy aniżeli wały. Sam miałem możność skonstatować to, bo byłem na terenie powodzi. Wyjechałem ostatnim pociągiem ze Lwowa do Krakowa i widziałem, jak rano już ława wody szła wyżej wału na Białej. Tu nie pomogły, Panie Pośle Rymar, ani ustawy austriackie, ani żadne zasługi dawnego Wydziału Krajowego, ponieważ właśnie te wały może spowodowały, że masy wód, przekroczywszy je, jeszcze więcej zniszczyły pól i wyrządziły szkód, aniżeli jeśliby tych wałów nie było. Nie mówię, ażeby wałów wcale nie budować. Niemniej pamiętać należy, że taka sama klęska nawiedziła niedawno Niemcy nad Renem, Francję nad Rodanem, taka sama klęska była nad uregulowaną rzeką Missouri w Stanach Zjednoczonych, nad Jangtse Kiang w Chinach, gdzie była w grubo większych rozmiarach. Bywają takie powodzie, kiedy żadna regulacja nie pomoże. I dlatego u nas w tegorocznej powodzi największe szkody były nie tuż przy rzekach, ale kto zna ten teren, ten wie, że największe szkody wyrządziły potoki i wody, idące wprost polami, gdzie rzek ani żadnych wód zwyczajnie nie było.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#JózefSanojca">Uważam, że z nieszczęścia ludzkiego, jak wielkie ono by było, nie należy robić partyjnych rachunków, nie należy nadużywać akcji z tej przyczyny do jakichkolwiek partyjnych spraw. I dziś sądzę, że ta cała nasza dyskusja potoczyła się w sposób zgoła nieoczekiwany i zgoła w nienależytym, że tak powiem, rozumieniu sprawy.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#JózefSanojca">Jeżeli chodzi o zabezpieczenie terenów, mam sprawozdanie Ministerstwa Rolnictwa, z którego wynika, że całość obwałowań do dziś dnia jest w zupełności naprawiona właśnie dzięki Funduszowi Pracy, który dziś p. poseł Rybarski na Komisji Budżetowej uznał za pozbawiony sensu. P. poseł Rybarski mówił, że nie widzi podstaw, by Fundusz Pracy wogóle miał być. Stronnictwo Narodowe wiecznie uderzało w Ministerstwo Robót Publicznych i było jednem z tych, które stawiało wnioski o zniesienie tego ministerstwa. Gdybym się chciał babrać w tych partyjnych kwestiach, to mógłbym powiedzieć, Panie Pośle Rymar, gdzie Pan był od roku 1918 do 1926? Nie rządziła wtedy sanacja, więc dlaczego nie żądał Pan obwałowania i regulacji tych rzek? Dziś stało się nieszczęście i nagle wini się Rząd i czynniki sanacyjne, stawia się najrozmaitsze żądania, a to wszystko na to, ażeby z tego nieszczęścia zrobić konika dla partyjnej roboty.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#JózefSanojca">Ja uważam, że dzisiaj jedna rzecz z trybuny sejmowej powinna być powiedziana, mianowicie winna być wyrażona wdzięczność ze strony ludności, dotkniętej powodzią, dla Rządu, a w szczególności dla p. Premiera Kozłowskiego i p. Ministra Kościałkowskiego, którzy nie szczędząc trudu i nawet nie zważając na niebezpieczeństwa zwiedzili teren w najgorszych czasach, zabrali się z całą energią do dzieła przyjścia z pomocą ludności i ta organizacja pomocy została w najszerszej skali przeprowadzona we wszystkich województwach na całej ziemi Rzeczypospolitej. Niemniej należy się wdzięczność ze strony ludności jednej klasie, o której nieraz różnie się mówi, a mianowicie klasie urzędniczej. Muszę podnieść, że w tych dziewięciu z górą mil jonach składek gotówką gros pieniędzy, to są pieniądze, które ofiarowali urzędnicy ze swoich pensyj, to są pieniądze, które ofiarowali robotnicy, kolejarze, urzędnicy kolejowi i urzędnicy rozmaitych przedsiębiorstw państwowych. Nie patrząc na to, że jest kryzys, że są ciężkie czasy, jednak na apel Rządu wszyscy pośpieszyli z pomocą z biednych swoich zarobków.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#JózefSanojca">Ja te w imieniu tej ludności, dotkniętej powodzią, jak chłopów, którzy tę pomoc należycie doceniają, tak Rządowi, na ręce Pana Premiera, jak i tym wszystkim, którzy pośpieszyli z pomocą, a w szczególności inteligencji pracującej, klasie robotniczej, jak też i rolniczej, która nam przyszła w potrzebie z pomocą, składam najserdeczniejsze podziękowanie.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Zieliński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#StanisławZieliński">Drugi zjazd wszechświatowy Polaków z zagranicy odbyty w sierpniu b. r. rokował jaknajlepsze nadzieje. Wszystko składało się na to, ażeby z tego zjazdu zrobić jaknajlepszy użytek, ażeby stał się on ośrodkiem zjednoczenia i zwiększenia solidarności naszej Polonii zagranicą. Organizatorzy posiadali nie tylko środki materialne, ale również te wszystkie możności, które daje organizacja państwowa, żeby można było przedstawić Polskę od strony najbardziej imponującej. Mieli możność w tym czasie pokazać imponującą rewję wojskową, odbyć swe posiedzenia w salach Sejmu i Senatu, mieli możność pokazania zdobyczy, jakie społeczeństwo wielkim nakładem ofiar poczyniło nad Bałtykiem. A co najbardziej ułatwiało sytuację organizatorom i dawało im możność stworzenia wielkiej rzeczy z tego zjazdu, to był nastrój tych rzesz wychodźczych, które na ziemi polskiej stanęły. Byliśmy świadkami, jak ci ludzie całowali ziemię polską, byliśmy świadkami, jak na widok pierwszego spotkanego policjanta polskiego doznawali rozrzewnienia. Wszystko sprzyjało temu, aby organizatorom ułatwić sytuację. Historycznie przez lat 150 nie co innego, tylko głębokie poczucie solidarności narodowej, wszędzie, gdzie żyli Polacy, ratowało nas w rozbiciu i w rozbiorach. To poczucie jedności narodowej w naszych już czasach dało wyniki świeżo nam wszystkim żyjące w pamięci. Pamiętamy, jak z tego źródła przyszły błękitne szeregi z Ameryki, ze Stanów Zjednoczonych. Pamiętamy, jak Polonia amerykańska niosła pomoc dzieciom polskim, jak wreszcie w decydującej chwili, kiedy trzeba było rzucić na szalę decyzję Ameryki, nie kto inny tylko kolonia polska w Ameryce, jej wodzowie Paderewski i Smólski przechylili szalę opinii amerykańskiej na rzecz Polski. Wszystko składało się na to, aby z tego zjazdu światowego zrobić wielką rzecz, aby zrobić z niego źródło jedności i źródło moralnej spójni Narodu Polskiego, rozrzuconego po całym globie ziemskim. W poczuciu tych możliwości i tej wielkiej rzeczy, która się mogła stać w Warszawie, prasa opozycyjna zachowywała się niesłychanie dyskretnie. Nikt tej robocie nie przeszkadzał i panowie organizatorzy byli sami, oni mieli niczem nieskrępowaną możność otoczyć tych ludzi swoją opieką od pierwszej chwili do ostatniej. Każdy ich krok, każde posunięcie, każda praktyczna potrzeba — wszystko to było załatwiane pod ich opieką, a cała prasa powtórzyła te skrupulatne instrukcje, które były dane Strzelcom, oprowadzającym młodzież polską po Warszawie. Wszystko było przewidziane, wszystko było omówione, nawet... Bereza Kartuska. Nikt tej robocie nie przeszkadzał. Organizatorzy, rekrutujący się wyłącznie z tęgo ugrupowania, które obecnie ponosi odpowiedzialność za rządy Polską, mieli całkowitą możność zrobić tak, jak chcieli.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#StanisławZieliński">I oto, proszę Panów, pierwszy fakt, który świadczy o tem, jak tę rzecz poprowadzono, to była historia z Polon ją amerykańską. Nie będę wchodził w to, kto miał rację, nie będę twierdził, czy statut — tak jak go organizatorzy zaprojektowali — był lepszy, czy gorszy, ani też nie będę się zastanawiał nad tem, które oświadczenie p. Świetlika, cenzora, bardziej odpowiadało istocie rzeczy. Będę mówił tylko o skutkach tych rzeczy. Jakie to miało skutki dla naszej Polonii w Ameryce, dla tego najważniejszego odłamu naszego wychodźtwa? Przypomnimy sobie, proszę Panów, że zaraz po ukazaniu się projektu statutu dwa największe dzienniki amerykańskie, chicagowskie, „Chicago Trybune” i „Dajly News wystąpiły gwałtownie przeciwko temu projektowi, dopatrując się w nim sprzeczności między obowiązkami lojalnego obywatela Stanów Zjednoczonych, a tym projektowanym stosunkiem do związku wszechświatowego Polaków. I tu okazało się, że ta najważniejsza rzecz, statut, w swoich najistotniejszych punktach nie był uzgodniony poprzednio z delegatami najliczniejszej, najważniejszej naszej Polonii. I od tej chwili zaczynają się bardzo trudne dni dla delegatów amerykańskich na terenie Polski, zaczynają się ostrożne ich wyjaśnienia, które trwają dotychczas jeszcze tam, w Stanach Zjednoczonych. Nie dalej, jak parę tygodni temu, ukazał się wywiad jednego z najważniejszych delegatów, p. Smykowskiego, który tłumaczy ostrożnie i bardzo delikatnie tamtejszemu społeczeństwu polskiemu, że trzeba rozróżniać pomiędzy wolą narodu polskiego a życzeniami organizatorów zjazdu, że Polonia amerykańska jest gotowa zawsze, kiedy chodzi o sprawy kulturalne, współdziałać z Macierzą, ale ma swoje obowiązki i swoje warunki, których zapoznawać nie może. Nie może podporządkować się organizacji, która jest poza granicami Stanów Zjednoczonych, nie może stwarzać sytuacji dwuznacznej wobec Ameryki. Tego nie przewidziano i zamiast momentu jedności, zamiast momentów, które mogłyby ułatwić załagodzenie swarów za oceanem, przybył nowy moment drażniący, który znów dzieli całą prasę amerykańską. Z jednej strony są „Dziennik Związkowy”, „Kurier Narodowy”, „Monitor Clevelandzki”, które się wypowiadają przeciwko temu związkowi w tej formie, po drugiej stronie — ta prasa, która jest raczej zbliżona do sfer sanacyjnych. Ktokolwiek z nich ma rację, stwierdzić należy, że tu przybył nowy czynnik drażniący, podniecający już istniejące swary. Niema tej jedności, którejby każdy Polak mógł oczekiwać od zjazdu światowego w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#StanisławZieliński">W jeszcze ostrzejszy sposób odbiły się warunki organizowania tego zjazdu na Polonii naszej we Francji. Tam z małemi wyjątkami, mianowicie dwóch wydawnictw jak „Ognisko” i „Siła”., wszystkie trzy wpływowe dzienniki różnych kierunków, a więc „Wiarus”, „Narodowiec” i „Prawo Ludu” potępiają metody, stosowane podczas tego zjazdu. Wszystkie trudności wewnętrzne, wszystkie różnice zdań ożyły tam i zostały spotęgowane.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#StanisławZieliński">Ale największą troskę budzić musi efekt tej pracy w tej dzielnicy, u tego wychodźtwa, które jest nam najbliższe — wychodźtwa polskiego w Rzeszy Niemieckiej. Albowiem ta kolonia zagraniczna jest w sytuacji najtrudniejszej, jest jedną z najliczniejszych, lecz prawie pozbawioną inteligencji pracującej, materialnie najbardziej może ze wszystkich naszych odłamów wychodźtwa zależną. Co do jej sytuacji nie będę się już posługiwał własnym materiałem, ale poprzestanę na tem, co daje sprawozdanie rady organizacyjnej zjazdu Polaków z zagranicy, sprawozdanie, przygotowane właśnie na zjazd sierpniowy. Na str. 108 tego sprawozdania czytamy: „Ogólna sytuacja mniejszości polskiej w Niemczech w okresie sprawozdawczym uległa znacznemu pogorszeniu. Wpłynęła w pierwszym rzędzie na to sytuacja polityczna, jaka się wytworzyła w Rzeszy z chwilą dojścia do władzy narodowych socjalistów. Prześladowania sporadyczne ludności polskiej oraz planowa walka z jej życiem organizacyjnem — oto hasło nacjonalistycznych Niemiec współczesnych, upojonych rzekomą wyższością swej rasy i kultury. Miało to w skutku nowe pogorszenie sytuacji Polaków w Niemczech. A doszło już do tego, że nawet niema możności zbierać informacyj o krzywdach ludności polskiej, bo ludność ta boi się zeznawać w obawie nowych, a bezkarnych nadużyć ze strony szturmowców”. Oto jest obraz ludności naszej, nakreślony przez sprawozdanie rady organizacyjnej zjazdu Polaków z zagranicy.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#StanisławZieliński">Każdy Żyd, obywatel polski, mieszkający w Niemczech, może liczyć na to, że w razie krzywdy osłoni go interwencja władz konsularnych Rzeczypospolitej Polskiej, ale Polak, nie tylko uchodźca polski, zamieszkały w Westfalii, ale osobnik zamieszkały na ziemiach historycznie polskich, na naszem pograniczu, jest zupełnie bezbronny i nie ma do kogo się zwrócić, a przecież to jest ludność na ziemiach rdzennie polskich zamieszkała, to jest ludność, która jakby pasem ochronnym otacza naszą granicę. Od tego, co się stanie z tą ludnością, czy wytrwa w tej walce, czy ulegnie, zależy bardzo wiele w tej rozgrywce, która się odbywa stale na naszej granicy zachodniej, dla tej ludności można było mieć przynajmniej tyle serca, aby dbać o moralne jej pokrzepienie. Jej stan organizacyjny teraz, kiedy jest pozbawiona, jak przed chwilą słyszeliśmy, możności wszelkiej prawnej obrony, sprowadza się do szeregu organizacyj o celach najbardziej pierwotnych, najbardziej prostych. To są przeważnie bractwa kościelne, to są z małemi wyjątkami towarzystwa tego lub innego świętego, grupujące się przy kościele, towarzystwa, których całem dążeniem jest zapewnić sobie możność modlenia się po polsku, zapewnić swoim dzieciom możność przystępowania do komunii po polsku. I oto muszą staczać bezustannie walkę i to przychodzi z nieustannemi trudnościami, bo trzeba walczyć nie tylko ze szturmowcami, ale i z parafianami niemieckimi, a nieraz i z niemieckimi księżmi, o wszystko trzeba walczyć. I to, co przy naszych nawyknieniach do szerokich gestów, na wielką skalę zakrojonych wydaje się małe, to dla nich jest kwestią bytu lub niebytu. Te wszystkie katolickie towarzystwa pomocy wzajemnej, liczące w Westfalii dziesiątki tysięcy członków, te wszystkie bractwa Św. Antoniego, Św. Kazimierza, Św. Cecylii, to jest naprawdę ta rzeczywistość kolonii w Niemczech. Mamy wprawdzie Związek Polaków w Niemczech. Nie mam bynajmniej zamiaru poddawania tego Związku krytyce, pracuje on w warunkach niesłychanie trudnych podwójnie, bo i na miejscu w trudnych i pod wpływami z zewnątrz. Nie przyczynia się to do ułatwienia sytuacji. Nie chcę tu stawiać kropki na „i” ze względów zupełnie zrozumiałych, poprzestanę na stwierdzeniu, że Związek Polaków, aczkolwiek formalnie jest uważany za organizację centralną, to jednak obejmuje niesłychanie mały ułamek ludności polskiej w Niemczech. Na 1.350.000 do 1.500.000 ludności polskiej w Niemczech Związek Polaków w najlepszym wypadku może być posądzony o to, że obejmuje do 30.000. Robić z niego organizację centralną i stawiać tak kwestię, jak to było podczas ostatniego zjazdu, że każdy delegat musi przejść przez aprobatę Związku Polaków, jest to zapoznawać najistotniejszą cechę właśnie tej sytuacji, jaką przeżywają nasi rodacy w Niemczech. Te wszystkie towarzystwa kościelne boją się polityki. To wszystko, na co ich w tych warunkach stać, sprowadza się do zachowania swojej mowy i wiary. W tym stanie rzeczy całkowitej bezbronności nie są oni w stanie zdobyć się na coś więcej. Trzeba to zrozumieć, ażeby ocalić przynajmniej te elementy najprostsze życia polskiego w Niemczech. Lecz co się dzieje w tej sprawie? Oto jeden z charakterystycznych momentów. Z Westfalii Towarzystwo Polsko-Katolickie Pomocy Wzajemnej wysyła trzech delegatów. Nie twierdzę, aby ci delegaci byli najlepszymi delegatami, oraz, aby to towarzystwo mogło komukolwiek imponować swym poziomem narodowym. To są bardzo skromni ludzie, lecz chcą oni być na tym zjeździe, chcą zaczerpnąć tego ducha, którego im brak. I oto zaczynają się wędrówki po konsulatach o wizę do Polski. Towarzystwo to nie wchodzi w skład Związku Polaków w Niemczech. Jak zwykle są pomiędzy nimi tarcia emigranckie. Konsulat odsyła do Związku Polaków, a Związek Polaków nie daje aprobaty i odsyła do konsulatu. W całych Niemczech ci delegaci na zjazd Polaków nie mogą otrzymać wizy. Ale to są ludzie uparci, jadą do Holandii i tam jakimś sposobem od konsula polskiego otrzymują wizy. Z jakimże skutkiem? Tu po przyjeździe zgłosili się do organizatorów. Odesłano ich do Związku Polaków. Związek Polaków powiada: Z tymi panami nie chcemy mieć do czynienia. I oto delegacja kilkudziesięciu tysięcy zorganizowanych Polaków nie została dopuszczona na zjazd. Nie chodzi o ich krzywdę, chodzi o coś więcej — o zrozumienie tej sytuacji, w jakiej jest ta nieszczęśliwa ludność po tamtej stronie naszej granicy, o uszanowanie tej prostej nędzy, tej bezbronności, i jeśli już obrony realnej jej dać nie możemy, to przynajmniej nie odmawiajmy tej idealnej, kulturalnej pomocy. Bo przy całem swojem opuszczeniu i zaniedbaniu, przy tych środkach niesłychanie skromnych, jakimi ta Polonia niemiecka rozporządza, jest w niej niesłychana tęsknota do kultury polskiej. Rzuca się z łapczywością na każdy oddźwięk wyższości polskiej kultury. Każdy odczyt czy koncert polski, cośkolwiek, coby świadczyło o Polsce, jako o zjawisku kulturalnem, ściąga tłumy tej ludności do miasteczek najbardziej zapadłych w Niemczech. Jest głód polskiej kultury. Możemy tę ludność podnieść i przygarnąć. Tego na tym zjeździe nie zrobiono. W tych warunkach zjazd, który rozporządzał tak wielkiemi środkami, do tych trzech najważniejszych naszych skupień: w Stanach Zjednoczonych, we Francji i w Niemczech, nie tylko nie wniósł żadnego nowego pierwiastku wiążącego, ale stał się źródłem nowych goryczy i nowego rozprzężenia.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#StanisławZieliński">Natomiast zjazd zajął się taką rzeczą, jak apel do narodów świata. Apel do narodów świata, jak to brzmi groteskowo w tych czasach, kiedy przecież wszystkie narody, zgromadzone w Lidze Narodów, nie są w stanie wywrzeć praktycznego wpływu na bieg rzeczy w święcie. Ten apel, który nawołuje do zapewnienia wszystkim obywatelom możliwych praw kulturalnych, który przemawia do nich w imieniu wolności: wolni z wolnymi — komu potrzebna była ta odezwa? Kto mógł liczyć na jakikolwiek z tej odezwy pożytek? Ale, proszę Panów, jeżeli odezwę tę mogli przez uprzejmość podpisać nasi goście, nasi rodacy z wolnych Stanów Zjednoczonych, czy z wolnej Francji, to jak sobie tłumaczyć należy pod tym dokumentem podpisy tych, którzy moralnie są podpisani również na Brześciu, którzy moralnie są podpisani na Berezie Kartuskiej i którzy moralnie są podpisani na tym charakterze, jaki miały ostatnie wybory samorządowe?</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego,)</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#StanisławZieliński">Jeżeli tedy narody mają być zachęcone do takiej wolności z wolnymi, jeżeli to jest ten apel Polaków z całego świata, to kogoż on może przekonać i kogo może zjednać? Czy nie byłoby lepiej — jeśli już chcemy zdobyć dla Polski siłę atrakcyjną na tej drodze — raczej należało uporządkować te rzeczy wewnątrz i oczyścić od tego wszystkiego nasze życie wewnętrzne, nie wydawać tego rodzaju odezw.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#StanisławZieliński">Proszę Panów, organizatorzy tego zjazdu mieli do swego rozporządzenia wszystkie środki moralne, fizyczne, materialne. Mogli zrobić z tego wielką rzecz. Zrobili dalszy ciąg swarów emigracyjnych. Coprawda pod jednym względem trzeba im przyznać, że dokonali wśród całej Polonii i tych delegatów, którzy tu bawili w Polsce, wielkiej roboty uświadamiającej. To zrozumienie wewnętrznych stosunków polskich, które powieźli ze sobą delegaci, to jest naprawdę zdobycz bardzo poważna. Że ona inaczej wygląda, niż to było projektowane, to naturalnie nas tu martwić nie będzie, ale niewątpliwie przyczyni się do znakomitego i bardzo zgodnego z rzeczywistością uświadomienia Polonii zagranicznej, uświadomienia, dokonanego bez żadnego udziału opozycji, własnemi siłami przy pomocy Strzelców, przy pomocy dam sanacyjnych, przy pomocy całego tego aparatu. Dziś cała Polonia zagraniczna patrzy na rzeczy daleko jaśniej, daleko realniej, niż to było przed zjazdem, i to byłoby już zjawiskiem dodatniem, dzięki któremu opłaciłby się ten zjazd. Byłoby to niewątpliwie zjawiskiem dodatniem, gdyby nie to, że przytem naruszone zostało jakieś dobro idealne, że za temi czcigodnemi murami Wawelu, poza tym wielkim pokazem naszej siły zbrojnej na polu Mokotowskiem, usiłowano równocześnie przemycać interesiki drobne partyjne, które zrobiły plajtę, ale robiąc plajtę, rzuciły jednak bryzgi na duszę tych biednych, prostych ludzi, którzy przyjechali tutaj. Z temi drobnemi plamkami da sobie radę Polonia amerykańska, da sobie radę uświadomiony robotnik z Francji, ale dla tych najbardziej potrzebujących otuchy, dla tej Polonii z Niemiec, to jest jeszcze jeden ciężar, który będzie utrudniał ich życie. Dlatego, proszę Panów, uważamy, że środki, które wydano na całe to kosztowne przedsięwzięcie, nie zostały należycie zużyte i dlatego za tym nowym kredytem głosować nie będziemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Piotrowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Wysoki Sejmie! Będę przemawiał do projektu ustawy o dodatkowych kredytach na cele zjazdu Polaków z zagranicy. Los emigracji polskiej, gdziekolwiek ona się znalazła, dla nas, polskich socjalistów, był i jest serdeczną troską. Toć przecie więcej niż 9/10 jest emigracją zarobkową chłopów i robotników, która za chlebem, wśród tułaczki i poniewierki, znalazła się na obcej ziemi. Los jej, czy w krajach europejskich, czy w krajach amerykańskich przed wojną, jest nam aż nazbyt dobrze znany. Polski chłop i robotnik jako emigrant, nie mając swego państwa, był skazany na całą gehennę, o której od dziesiątków lat wiemy, o której pisały dzieje, a z którą bezpośrednio wielu z nas się stykało.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Jeśli podkreślam tę rzecz na wstępie, to dlatego, ażeby przechodząc do sprawy, powiedzieć, że sama myśl zjednoczenia, ujęcia w pewne ramy organizacyjne tych milionów Polaków emigrantów, czyli mniejszości polskiej w różnych krajach europejskich i amerykańskich, jest dobra, pożyteczna, wskazana i słuszna. Przecież wiemy dobrze, że ten emigrant polski z Ameryki, czy skądinąd podczas wojny składał ofiarę bardzo wielką z mienia i krwi. Jeśli idzie np. o emigrację polską w Ameryce, składała ona ofiarę z krwi, idąc do Leg jonów, albo z mienia, składając dolary na Legiony Polskie, albo też na ofiary wojny na ziemiach polskich. Po wojnie ogarnęła ją nostalgia za krajem ojczystym i na tej nostalgii, na tej masowej reemigracji do Polski zaczęły rozmaite czynniki wygrywać i wykorzystywać tego polskiego emigranta. I oto brakło tu w Polsce tego czynnika, któryby odpowiednio przyjął i opieką otoczył, dał odpowiednie informacje i ujął w karby i skierował w odpowiednie łożysko te wielkie fale reemigracji, zwłaszcza Polaków ze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Przepadły te cenne wartości, nie tylko materialne, ale i wartości moralne tej wielkiej polskiej reemigracji. Nie będę o tych rzeczach obszernie mówił, one są dobrze znane. Bez przesady, przepadły duże miliony dolarów, najciężej zapracowanych w hutach amerykańskich, w kopalniach amerykańskich Pensylwanii i Ohio, w tkalniach Nowej Anglii, w słynnych rzeźniach chicagoskich, przez polskiego emigranta uciułane pieniądze zostały zdewaluowane, czy to w P.K.O., czy też przepadły zupełnie w rozmaitych firmach, które obiecywały polskiemu emigrantowi, że będą wykupywać huty na Górnym Śląsku lub też budować żeglugę polską. Nie tylko to, ale także znaleźli się wysłannicy w postaci ks. prałata Adamskiego, dzisiejszego biskupa na Górnym Śląsku, który właśnie na pieniądzach i na ofiarności polskiego emigranta stworzył instytucję finansową w Poznaniu i później za otrzymane setki i tysiące dolarów wypłacał grosze! Stowarzyszenie Mechaników Polskich w U. S. A. było jedyną instytucją, która się ostała, w ostatnich jednak czasach wywłaszczono jej akcjonariuszów, (bo tak trzeba to nazwać) przez Bank Gospodarstwa Krajowego i nic nie pomogło to, że tutaj apelują i zwracają się przez wniosek posłów z opozycji, który myśmy także podpisywali, aby choć częściowo tę krzywdę naprawić i tę krzywdę po wielu latach wynagrodzić. I piszą i apelują do prezesa Światowego Związku Polaków p. Marszałka Senatu Raczkiewicza, aby przyśpieszył, bo od półtora roku zalega wniosek, który częściowo bodaj chce krzywdę naprawić, a nie może ujrzeć światła dziennego z komisji, bo Panowie z większości rządowej uważają tę sprawę za bardzo nieprzyjemną i niemiłą.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Z listu, do mnie wystosowanego przez akcjonariuszów okręgu chicagoskiego Stów. Mechaników Polskich w Ameryce, cytuję, że zebrano około trzech milionów dolarów, lecz majątek ich stopniał przez dewaluację i różne kombinacje, lecz kapitał został. Zwracają się do marszałka Sejmu Polskiego z prośbą „ o przeprowadzenie wniosku, któryby upoważniał Rząd Polski do zakupna majątków Stów. Mech. Polskich za możliwą do przyjęcia przez nas cenę, aby choć częściowo zażegnać żal i niezadowolenie tych, którzy dawali ostatni grosz, aby przyjść z pomocą Polsce.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Dlaczego ja mówię o tych rzeczach? Bo to są te rzeczy, te troski codzienne, które dla tego człowieka, który spędził często 30–40 lat na wychodźtwie, są bardzo bliskie i drogie. Niestety, te rzeczy, mimo że została stworzona Rada Organizacyjna Polaków, nie były nawet dotknięte! I przyszedł II zjazd Polaków z zagranicy. Nie będę mówił obszernie tu, z tej trybuny, o metodach organizowania i przygotowywania tego zjazdu. Przyznać trzeba, że z iście amerykańską reklamą i nakładem sił, finansów i ludzi przygotowywano ten zjazd od długiego czasu. Do Ameryki np., do czteromilionowej Polonii, wyjeżdżali najwyżsi dygnitarze stronnictwa rządowego, generałowie, dyrektorzy banków państwowych, publicyści i inni, ażeby tam przygotować odpowiednią atmosferę. Polscy socjaliści w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej nie wzięli udziału w II zjeździe Polaków z zagranicy, bo wiedzieli zgóry, że to jest impreza partyjna stronnictwa rządowego i że za tem kryje się jeden motyw, a mianowicie to, co zrobiono w kraju — ażeby wszystkich ująć w karby B. B. W. R., i że ten zjazd Polaków z zagranicy i przyszły Związek Światowy Polaków z Zagranicy nie ma być niczem innem, jak B. B. W. R. dla Polonii zagranicznej. Nie wzięli udziału socjaliści, ale czterdziestukilku delegatów od innych stowarzyszeń polskich przyjechało tutaj do Polski na drugi zjazd w sierpniu b. r. Pamiętacie Panowie, z jak wielkim entuzjazmem, z jaką pompą witano przybyłych. Polacy z Ameryki zostali zaskoczeni owacją na modłę iście amerykańską. Ale prędko ich entuzjazm i fala ich uczucia zaczęły opadać. Przybyli delegaci z Ameryki, nie socjaliści nawet, ale z takich stowarzyszeń, jak np. ze Związku Narodowo-Polskiego, Zjednoczenia Rrzymsko-Katolickiego, kościoła narodowego lub Sokoła, to jedno mają do siebie, że przesiąkli bez względu na to, do jakiego obozu należą, pewnemi formami demokratycznemi i wolnościowemi. Tutaj spotkali wszystko przygotowane. Chwali się organizatorom, że potrafili przygotować bankiety, hotele, objazdy po Polsce, ale jeżeli chodzi o sprawy ważniejsze, o przygotowanie zasad i platformy, na której ma być zbudowana ta przyszła organizacja światowa Polaków zagranicznych, to tutaj panowie organizatorzy, Wy z Rządu i sanacji, przeholowaliście. Sądziliście, że macie do czynienia z okresem wyborczym tu w Polsce: że wystarczy zwołać starostów, sołtysów, policjantów, dać jakąś deklarację — i zakomenderować „hurra, by deklaracja była uchwalona. Tuście się, Panowie organizatorzy i inicjatorzy, zawiedli i ci panowie — delegaci, jak oni się tam będą nazywać, Świetliki, Smykowscy, Starzyńscy czy inni, powiedzieli: „nie! — my chcemy wiedzieć, co w tej deklaracji jest, chcemy uczestniczyć w opracowaniu jej, my lepiej znamy stosunki polsko-amerykańskie, niż Wy Panowie, tu siedzący i robiący wielką politykę wewnętrzną, czy też zagraniczną”, Chcieli być uczestnikami w tworzeniu tej właśnie deklaracji, a nie chcieli robić tak, jak ten na Łemkach, czy gdzieś na Wołyniu zahukany chłop, który podpisuje bez czytania to, co mu pan starosta czy kto inny daje do podpisania. I tu Wam się p. Sanatorzy noga powinęła! Tu przyszły pierwsze rozdzwięki. Powiedziała polsko-amerykańska delegacja, że sformułowanie jest nie do przyjęcia dla nich. Nie wchodzę w to, nie jest pora po temu, ażeby analizować, czy faktycznie w stosunkach polsko-amerykańskich w Stanach Zjednoczonych było zgrabnie powiedzieć, że ślubują na wolę narodu i Państwa Polskiego obywatele amerykańscy pochodzenia polskiego! Czy było wskazanem nakazywać podpisywanie podobnych deklaracyj obywatelom amerykańskim teraz, przy wielkiem podniesieniu się fali i nastrojów amerykanizacji? Cóżby mogło wyniknąć z tego podczas wojny? Panowie przypominacie chyba sobie, że w czasie wojny światowej nie trzeba było podpisywać deklaracji na jakieś państwo, ale samo obce poddaństwo wystarczało już, ażeby wysłano do amerykańskiego obozu koncentracyjnego Polaków z zaboru austriackiego czy niemieckiego.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Panowie o tem zapominacie, nie chcecie wiedzieć, że tu tkwi sedno, że się ten zjazd cały w istocie nie udał. Bo przecież to nie jest bagatela: 4 miliony Polaków z 8 milionów, zamieszkałych na całym świecie, nie wstąpiło do Światowego Związku Polaków, nie podpisało deklaracji i powiedziało: „Owszem, współdziałanie i współpraca oświatowo-kulturalna z Polską — tak, nie pójdziemy tylko na deklarację taką, która jednak jest w niezgodzie z temi stosunkami, wśród których żyjemy”. Ale coście zrobili Panowie? Czy poszliście na drogę jakiegoś kompromisu? Nie! Nie poszliście na tę drogę! Były tam zaklinania ze strony delegatów Polonii amerykańskiej, powiedzieli, że przecież można przeredagować, udostępnijcie nam wstąpienie — mówili Smykowscy, Świetliki i inni. Ale w odpowiedzi organizatorzy i inicjatorzy zjazdu powiedzieli: Albo podpiszecie, albo nie. I oni nie podpisali, nie usłuchali rozkazu i prysła cała podstawa, tak mozolnie przez generałów Dreszerów, Góreckich, Lenartowiczów opracowywana przez całe lata.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Kto będzie płacił?)</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Płacić mieli właśnie oni, delegaci z Ameryki, Panie Pośle Stroński. W tem cała rzecz, bo zagięcie parolu na polsko-amerykańską emigrację wypływało z tych dolarów, które chociaż zdewaluowane, jednak dużo znaczą.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Haller był przez Pątnów witany w Ameryce, tam było pojednanie sanacji i endeków pod znakiem: „kochajmy się Zebrał kilkadziesiąt tysięcy dolarów na pomoc dla inwalidów Polaków, służących w swojej armii i tam im zostawił pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Ale wracam do tematu Polonia amerykańska miała w przyszłości zasilać swojemi składkami właśnie całą tę imprezę Światowego Związku Polaków. Na tem polegało zabieganie o względy stowarzyszeń takich jak: Związek Narodowy Polski, Zjednoczenie Rzymsko-Katolickie, Sokół i inne. I okazało się, że sprawa ta zasadniczo nie powiodła się. Zostaliście pozbawieni tych znacznych zasiłków i przychodzicie dzisiaj między innemi, żeby Sejm te dodatkowe kredyty Wam uchwalił. Więc zemściła się metoda, którą stosujecie Panowie tutaj w kraju do zastrachanego obywatela. Zemściła się metoda przenoszenia tego samego i w zastosowaniu do emigracji. I dlatego, mówiąc o tych rzeczach, trzeba je po imieniu nazwać, oświetlić i jasno powiedzieć. Z 42 amerykańskich delegatów zaledwie 2 oświadczyło się częściowo za Wami. Reszta oświadczyła, że deklaracji nie podpisze. Miał być wielki skandal, to jest to, że miały być odczytane dwie deklaracje. Panowie wycofaliście się. Została jedna deklaracja, której amerykańska delegacja nie podpisała. Z tego widać, że jednak ta grupa niewielka wprawdzie liczebnie, ale stanowiąca nie od dzisiaj, ale od wielu lat pewien moralny trzon, polskich socjalistów w Ameryce miała rację i dobrze przewidywali tam, jeżeli nie przyjechali i nie narazili się na to, na co delegaci wielkich organizacyj polskich się narazili. Delegaci powracali w bardzo minorowym tonie, byłem wtedy przypadkowo w Gdyni, już pożegnanie nie było tak szumne jak powitanie. Skarżyli się: „Nie dano nam, nie umożliwiono nam wstąpienia do organizacji światowej Polaków zagranicą”. Panowie z sanacji chcieli taką par ekscellence polityczną akcję przy tem robić, aby powiedzieć: Cały kraj jest za nami i całe 8 milionów Polaków zagranicą politykę sanacyjną popiera. Ale jakież postulaty wysuwają Polacy z Ameryki? Powiedzieli oni: Niech ta nowa organizacja i Rząd Polski załatwią te nasze bolączki codziennego życia, z któremi polski emigrant się spotyka. Dotychczas nie załatwiła radą organizacyjna Polaków z zagranicy tak prostej rzeczy, jak elementarze należycie opracowane dla polskich szkół dokształcających w Ameryce. Nie zdążyła załatwić, bo panowie bawią się w wielką politykę, a tych codziennych, a tak ważnych rzeczy nie zrobili. Niezałatwioną dotąd jest sprawa uwolnienia od cła przesyłek starych ubrań, które przesyłają tamci nasi rodacy swoim bliskim w Polsce. Ile to korowodów, biurokracji i kłopotów, a wreszcie taka przesyłka, która warta jest czasem jakieś kilka czy kilkanaście złotych, wędruje zpowrotem do nadawcy, bo te sprawy celne, fiskalne, skarbowe nie zostały załatwione, stanęły na przeszkodzie!</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Proszę Panów, mało tego! Nie załatwiono sprawy innej, sprawy, która też czeka na załatwienie od wielu lat. Załatwcie sumiennie i należycie sprawę odpowiedniego przewartościowania tych pieniędzy, za które P. K. O. pobudowało wspaniałe gmachy w Polsce. Załatwcie sprawę dziś Wam bardzo bliskiego, bo popierającego w 100% rząd sanacyjny w Polsce, sprawę ks. biskupa Adamskiego. Niech polski emigrant w Ameryce dostanie chociażby to, co wpłacił w 1921 roku, gdy ks. prałat Adamski zbierał na akcję Banku Spółek Zarobkowych. Nad tem nie można przechodzić do porządku dziennego, a potem mówić tym emigrantom: „Kochajmy się, łączmy się” i t. d. Załatwcie sprawę Stowarzyszenia Mechaników Polskich, niech Bank Gospodarstwa Krajowego nie krzywdzi, a p. gen. Górecki swoje zobowiązanie, dane w Ameryce, wypełni. Weźcie ten wniosek także przez nas podpisany, który od przeszło roku spoczywa w komisji i dotąd nie przyszedł na plenum Sejmu, a który wskazuje na rozwiązanie sprawy.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">To są te rzeczy proste, ktośby powiedział drobne, codzienne, ale one stanowią jądro zainteresowań polskiej emigracji. Później mówicie o współżyciu oświatowo-kulturalnem. Prawda, był w U. S. A. prof. Dyboski, była wymiana pewnych uczonych i studentów, chociaż nie była oparta o Związek Polaków z Zagranicy, ale na Fundacji Kościuszkowskiej. Te wszystkie rzeczy załatwcie najpierw! Ale jeżeli chcecie przeflancować i przerzucić swoje metody i punkt widzenia polityczny z zewnątrz tam, do dostaliście poglądową naukę, że nie można mimo wszystko z tem przyjść do Ameryki. Polak amerykański, jakichkolwiek będzie on zapatrywań, czy socjalista, czy konserwatysta, klerykał, czy t. zw. narodowiec, to jednak wychował się i przyzwyczaił się do pewnych metod demokratycznego traktowania i załatwiania kolegialnego, a nie na rozkaz. Tę właśnie rzecz Wyście przeoczyli, gdy chcieliście stosować swoje sposoby dyktatorskie na zjeździe sierpniowym. Fiasco na całej linii — oto Wasz rezultat. Oto jest jedyna ocena, jeżeli idzie o Polonię amerykańską.</u>
          <u xml:id="u-35.13" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">A teraz tylko kilka słów o innych terenach. Teren francuski, gdzie 600–700.000 emigrantów polskich poszło odbudowywać Francję, gdzie w mozole i trudzie przyszło do organizowania ich i ujmowania w karby organizacyjne, aby ten Polak nie był traktowany przez robotników francuskich jako tania siła robocza o niskim poziomie, o małej stopie życiowej. Tworzą się organizacje zawodowe. Co Wy, Panowie, robicie? Co robią organy rządowe, państwowe? Nie będę przytaczał przykładów wiele, ale powiem, że polityka organów państwowych zdąża do rozbijania właśnie organizacyj robotników polskich w sekcjach zawodowych, w organizacjach oświatowych jak Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego. Maczają tam ręce nie tylko agenci, ale niestety przedstawiciele oficjalni Państwa Polskiego, a instruktorami właśnie oświatowymi i wychowania fizycznego są oficerowie, którzy przeszli szkołę w Brześciu pod Kostkiem Biernackim. Proszę Panów, polski emigrant i robotnik ocenia należycie tę całą rzecz, nie można powiedzieć, że ten kapitan czy major tam zaufanie zdobył. Panowie złą robotę robicie. To robota bardzo szkodliwa. Natomiast faktem jest, że załatwianie spraw w polskich konsulatach we Francji, np. rent inwalidzkich załatwia się całemi miesiącami. Jest to karygodna opieszałość lub biurokracja.</u>
          <u xml:id="u-35.14" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Dzieje się to, kiedy fale tych biednych polskich robotników z Francji przypływają do Polski już setkami i tysiącami i prawdopodobnie w najbliższych miesiącach będą te fale się wzmagać. Dzieją się rzeczy, których świadkami byliśmy przed kilku tygodniami. Przepędzano polskiego robotnika, który zrobił swoje, a teraz już może odejść. Ściga go się policyjnie, traktuje jak jakiegoś włóczęgę, jak nieużyteczny zbrodniczy element. W dzisiejszej sytuacji Panowie nic lepszego nie macie do roboty, jak jątrzenie, pewne dywersyjne ataki, które konsulowie polscy niestety robią. Nie wolno przejść nad tem do porządku dziennego. Ja przed 4 laty byłem we Francji i objeżdżałem te placówki, w których pracuje polski hutnik czy górnik, na południu Francji koło Lionu, czy też w górniczych i tkackich okręgach na północy. I wtedy polscy emigranci mówili: „Zbliża się u nas kryzys i bezrobocie, czy Polska jest przygotowana wchłonąć zpowrotem te kilkaset tysięcy? Mówiłem, pisałem o tem po powrocie do Polski. Panowie przeszliście do porządku dziennego nad tem. Uważacie, że jak pisze działacz opozycyjny, to to są sprawy niegodne zastanowienia. Wy macie rząd, bierzecie odpowiedzialność i nie dbacie o to. Dziś jest Polska zaskoczona powrotną falą. Mało tego. Co zrobiła organizacja światowa Polaków, jeżeli idzie o opiekę nad falą, która tutaj przyjeżdża, nad tym polskim robotnikiem, który tutaj tygodniami i miesiącami czeka często na załatwienie formalności, żeby dostać zapomogę, prawnie mu się należącą?</u>
          <u xml:id="u-35.15" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Spotkałem dwa dni temu w Nowym Sączu reemigranta z Francji, który mi mówi: W nędzy żyję, mam wszystkie papiery potwierdzone przez konsulat polski we Francji, a odsyłają mnie od Annasza do Kaifasza, od starosty do inspektora, a od inspektora do starosty i do gminy i nie mogę tego zasiłku, który jest zagwarantowany ustawą dostać. To nie jest jeden wypadek. Podobne wypadki są w tarnowskiem, kaliskiem, te wypadki zaczynają się mnożyć i stawać się nagminne. Zapytuje się, które organa rządowe i półrządowe tem się zajmują, gdzie jest opieka nad tym Polakiem z zagranicy tutaj, gdy on przyjedzie po wielkiej nędzy i tułaczce do kraju?</u>
          <u xml:id="u-35.16" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Trzecia sprawa, to sprawa polskiej mniejszości w Niemczech, w trzeciej Rzeszy pod Hitlerem. Sprawę bowiem polskiej mniejszości w Republice Czechosłowackiej odpowiednio przed chwilą naświetlił kolega poseł Reger i do tych rzeczy niema nic do dodania, uważam tę rzecz za bardzo bolesną, bo tam dzieją się eksperymenty, które budzą grozę i stają się widowiskiem wśród obcych tam w republice czechosłowackiej. Polscy socjaliści na Śląsku w Republice Czechosłowackiej ofiarną prowadzą działalność, a poseł Chobot cieszy się pełnem zaufaniem tamtejszych polskich robotników.</u>
          <u xml:id="u-35.17" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Powiem w końcu kilka słów o Śląsku Opolskim. Jaka jest rola Związku Polaków w Niemczech? Otóż, proszę Panów, idzie rozkaz z Warszawy, że jest nowy kurs, trzeba się więc cieszyć i trzeba przyklasnąć i mówić, że teraz będzie nowa era w Niemczech, kiedy Hitler podpisał z Rządem Polskim pakt o nieagresji. Nie chcę być gołosłownym, powołam się na następujący fakt.</u>
          <u xml:id="u-35.18" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Niedawno, kilka dni temu, bawiła wycieczka kilkudziesięciu Polaków ze Związku Polaków ze Śląska Opolskiego w Niemczech na Śląsku w Republice Czechosłowackiej. Prowadził tę wycieczkę prezes Związku Polaków i dyrektor banku p. Szczepaniak. Otóż ten p. Szczepaniak wygłosił ciekawy referat o położeniu i losie mniejszości polskiej w Niemczech. Powiedział m. in.: „Po zawarciu paktu polsko-niemieckiego o nieagresji pod rządami Adolfa Hitlera ludność polska w Niemczech zaczęła swobodniej oddychać”.</u>
          <u xml:id="u-35.19" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Kto to jest ten Szczepaniak?)</u>
          <u xml:id="u-35.20" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">To jest prezes Związku Polaków i zarazem dyrektor banku na Śląsku Opolskim. „Rząd centralny w Berlinie — mówił p. Szczepaniak przewodniczący Związku Polaków, nie wysłannik propagandy Goebelsa — zajmuje wobec ludu polskiego stanowisko sprawiedliwe, a jedynie miejscowi renegaci, odczepieńcy usiłują pracę ludności polskiej utrudniać...</u>
          <u xml:id="u-35.21" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Któż są ci odszczepieńcy w ustach p. prezesa? Może polscy socjaliści, którzy tam są w więzieniach, a którzy bronią tego ostatniego bastionu nie tylko polskości, ale godności ludzkiej. To są ci, których nie będę tu po nazwisku wymieniał, boby jutro może w obozie koncentracyjnym się znaleźli — ci, którzy dzisiaj tam tkwią i nie załamali się, którzy pamiętają czasy bismarkowskie a którzy za hitlerowskich czasów powiadają: sztandary czerwone zakopaliśmy, biblioteki zakopaliśmy chwilowo, ale nie spoczniemy i będzie chwila, kiedy te sztandary podniesiemy wysoko i książki zpowrotem wydostaniemy dla ludności polskiej, dla robotnika. O nich mówi obelżywie przewodniczący Związku Polaków! Czy to jest polityka uświadamiania? Czy Panowie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie wiecie o tem, że gdy najstarsza robotnicza biblioteka socjalistyczna w Lipsku, którą czytały pokolenia polskie, a tworzyli dzisiejsi najwyżsi dygnitarze w Państwie Polskiem, a mianowicie prezydenci, wielcy dostojnicy i politycy w obozie Panów, i tu na lewo, i na prawo, i wszędzie, że ta polska biblioteka, kiedy nastała era Hitlera, została skonfiskowana, zabrana? Trzeba było miesięcy wysiłków, ażeby p. Goebels powiedział: „Owszem, niektóre rzeczy oddamy, niektóre za trzymamy A przedstawiciel Państwa Polskiego w Saksonii powiedział, że to są rzeczy, w które on wchodzić jednak nie może, nie może na miejscu interweniować. Panowie z M. S. Z. dobrze znacie tę sprawę, gdyż ona obiła się o mury na ulicy Wierzbowej. To jest ta era nowa! Myślicie, że to mówi tylko socjalista w obronie socjalistów? Czytajcie prasę własną, rządową, sanacyjną, co się dzieje na Śląsku Opolskim.</u>
          <u xml:id="u-35.22" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Na Warmii, Mazurach.)</u>
          <u xml:id="u-35.23" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">I o tem powiem. W kil ku słowach tylko przytoczę to, co pisze właśnie o Śląsku Opolskim nie z przed roku, nie z przed dwóch lat, ale teraz świeżo, przed kilku dniami będący tam pan Jan Wiktor, znany publicysta, literat, który pisze w krakowskim „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”,</u>
          <u xml:id="u-35.24" who="#komentarz">(P. Sanojca przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-35.25" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Sądzę, że Pan, Panie Sanojca, mógłby o budżecie Kołomyj i mówić, ale nie o tem. Pan się na tem przecie nie zna.</u>
          <u xml:id="u-35.26" who="#komentarz">(P. Sanojca: Ale Pan się rozumie, wielki filozof!)</u>
          <u xml:id="u-35.27" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Ja nie pretenduję do tytułu filozofa, ale miałem to szczęście, że tam byłem raz, drugi i trzeci, szedłem ze słowem krzepienia i dźwigania na duchu, uświadamiania polskich robotników. Mogą Panowie różnie to oceniać, ale chyba nie odmówicie mi słusznej intencji, szczerości i bezinteresowności.</u>
          <u xml:id="u-35.28" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">I tam, w Ameryce, i we Francji, w Saksonii, Berlinie i w Bremen gdzie byłem, zetknąłem się tak blisko, że mam prawo i moralne, i faktyczne o tem mówić.</u>
          <u xml:id="u-35.29" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-35.30" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">I co pisze pan Jan Wiktor przed kilkoma dniami po tem oświadczeniu, że Polacy zaczęli tam swobodniej oddychać, jak mówił p. Szczepaniak? Powiada: „Niema jawnego teroru na ludności polskiej, zmieniły się jednak tylko metody. Jest uprzedzająca grzeczność, ale jest mimo to napór germanizacyjny, idący z kościoła i ze szkoły, i wcale nie ustał, ale się wzmógł, i przybrał potężne rozmiary”. Naturalnie, śmiech to wzbudza na ławach rządowych.</u>
          <u xml:id="u-35.31" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Przecież to wiadoma rzecz. Pan odkrywa Amerykę.)</u>
          <u xml:id="u-35.32" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Przepraszam, nie jest wiadoma rzecz, bo pan dyrektor Szczepaniak mówił, że ludność polska w Niemczech zaczęła swobodniej oddychać, że niemiecki rząd centralny zajmuje wobec ludu polskiego stanowisko sprawiedliwe, a jedynie miejscowi renegaci i odszczepieńcy inaczej mówią. Pisze dalej p. Wiktor: „Krzyk i protest przeciw temu, co się dzieje należy podnieść! Idzie fala germanizacyjna z hasłem: wytępić!!! Skazać na zagładę!” To nie moje słowa — cytuję: „Czy za nami Polakami z Warmii, Prus Wschodnich, Kaszub, ze Śląska Opolskiego nie ujmie się naród, mocarstwo i nie zawoła z protestem: „Dość spisywania krzywd! Dość notowania oplwań!”. Żądamy praw, żądamy godności ludzkiej, żądamy dla mniejszości polskiej, miliona dusz, tam pod zaborem niemieckim trzeciej Rzeszy tego, co dyktuje prawo, co dyktuje sprawiedliwość i co dyktuje ludzkość. Tego żądamy. Ze swej strony my polscy socjaliści, tu z trybuny Sejmu Polskiego wołamy, kiedy nie ma dziś polskich posłów w Niemczech.</u>
          <u xml:id="u-35.33" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-35.34" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">I macie Panowie teraz w czterech obrazach to, co się dzieje w Polonii w Ameryce, we Francji, w Niemczech i wśród Polonii w Republice Czechosłowackiej. Nie będę mówił o tem, co się dzieje na Łotwie przy obecnych rządach faszystowskich. Dawniej, gdy tam rządziło „partyjnictwo” i gdy czynnik demokratyczny i socjalistyczny miał głos, to i sprawa mniejszości polskiej i szkół ich inaczej się przedstawiała.</u>
          <u xml:id="u-35.35" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">A co słychać i co dzieje się w Gdańsku? Teraz w Gdańsku mija wielka fala hitleryzmu, tam już panuje Katzeniammer, przesycenie i dziś nie jest to już buńczuczny Gdańsk z temi co chwila kroczącemi pochodami szturmowców, które szły przez ulice. Już dziś w Gdańsku hitlerowcy zrozumieli, że minął dla nich okres renesansu. Ale dla Polonii tam w Gdańsku niewiele na lepsze się zmieniło. Może nie bije się już tam za niepozdrowienie chorągwi hitlerowskiej, ale w każdym razie ta metoda jest stosowana może w innej formie przez Gdańsk.</u>
          <u xml:id="u-35.36" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Kończę swoje przemówienie. Uważałem za swój obowiązek posła, obywatela, przedstawiciela P. P. S. i długoletniego działacza na emigracji zabrać głos, wskazać i powiedzieć, że myśl sama, stworzenia oświatowo-kulturalnego zbliżenia, słuszna w zasadzie, dobra i pożyteczna, w myśl roztoczenia opieki nad emigracją została w Waszych rękach spaczona przez to, że chcieliście te same metody wypróbowane w kraju tam stosować. Nie wstąpiła do Związku Światowego Polaków czteromilionowa masa, gdzieindziej powstały fermenty, otworzyły się oczy tym, którzy tutaj przyjechali i zobaczyli. Owszem piękne bankiety, piękne mowy, ale pozatem nic nie widzimy w codziennem życiu Polski, żeby nam zjazd pomoc dał, a tutaj zobaczyliśmy nędzę polską i tęsknotę polskich mas, ażeby jechać gdzieindziej zagranicę za chlebem.</u>
          <u xml:id="u-35.37" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Proszę Panów. I propaganda, i polityka zagraniczna najlepiej będzie robiona nie przez genialnych ambasadorów, konsulów, ale tutaj wewnątrz Państwa. Tutaj trzeba budować Polskę na sprawiedliwości, na prawie, na poszanowaniu godności, na tem, aby ludziom dawać pracę i w ten sposób budować najlepszą propagandę, która będzie szła do tych 8 milionów Polaków zagranicą. A gdy będziecie odwrotnie robić: wielkie zjazdy, bankiety, milionowe wydatki, „kochajmy się” będziecie krzyczeć, wołać i t. d., ludzi będziecie sprowadzać, a nie dacie treści, to formą nie zasłonicie pustki.</u>
          <u xml:id="u-35.38" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Wychodząc z założenia, że sama podstawowa myśl organizacji Polaków z zagranicy została wypaczona, została użyta za polityczne narzędzie systemu rządzenia, za kredytami nie głosujemy.</u>
          <u xml:id="u-35.39" who="#komentarz">(Oklaski na ławach P. P. S.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Tempka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WładysławTempka">Wysoki Sejmie! Ta ostatnia sprawa finansowania zjazdu Polaków z zagranicy mogłaby na pierwszy pobieżny rzut oka wydawać się sprawą mniejszej wagi. Przynajmniej tak wygląda.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#komentarz">(P. Stroński: Prywatna sprawa B. B.)</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#WładysławTempka">Zdawałoby się, że chodzi o kwotę stosunkowo drobną, o 100.000 zł. W rzeczy samej chociażby tylko ta obszerna dyskusja, w której wszyscy przedstawiciele stronnictw biorą udział, świadczy, że ta sprawa nie jest bagatelką, ponieważ jest sprawą pierwszorzędnej wagi, nie mówiąc już o tem, że wnosi charakterystyczne momenty. My się zapatrujemy na tę sprawę następująco: Konieczne, względnie chociażby tylko pożyteczne wydatki z punktu widzenia interesów ogólno-narodowych, związane ze zjazdem Polaków z zagranicy, muszą i powinny jednak znaleźć pokrycie. Chodzi jedynie o to, ażeby stwierdzić, czy wydatki, jakie poniesione zostały w tym celu, były konieczne, względnie chociażby tylko pożyteczne.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#WładysławTempka">Uzasadnienie projektu rządowego nie zawiera ani jednego argumentu, któryby można uważać za uzasadniający w ścisłem tego słowa znaczeniu, czyli wydatek 100.000 zł za usprawiedliwiony. Uzasadnienie bowiem zawiera jedynie twierdzenie, że pieniędzy brakło, więc pieniądze należy dać. Ale nie wiemy absolutnie, jakie środki Rząd ma do dyspozycji na pokrycie wydatków, związanych ze zjazdem Polaków z zagranicy, gdyż budżet tego nie przewidział, aczkolwiek w roku 1929 odbył się pierwszy zjazd Polaków z zagranicy, na którym postanowiono w 5 lat później zwołać drugi zjazd. Chociaż ustanowiono wówczas Radę Organizacyjną Polaków z zagranicy, do której wszedł Rząd i ta Rada Organizacyjna miała współpracować przez to 5-lecie wspólnie z Rządem, mimo to, że Rząd powinien był wiedzieć i wiedział, że w 5 lat później, w roku 1934 drugi zjazd Polaków z zagranicy się odbędzie, pominął to milczeniem i żadnej pozycji do budżetu nie wstawiono. Uważam, że jest to bardzo poważny brak. Jeżeli tak się zdarzyło, że te środki, które miał Rząd na ten cel, a których wysokości, ani źródeł my nie znamy, jeżeli tak się zdarzyło, że te środki okazały się niewystarczające, to ja uważam, że Rząd powinien pokryć te wydatki z tych funduszów, z których stale niepotrzebnie udziela subsydjów sanacyjnym organizacjom. Bo tutaj zwraca się Rząd do Sejmu, do społeczeństwa o tak marny kredyt, jakim jest suma 100.000 złotych, a równocześnie dowiadujemy się, że na Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet dano 1.700.000 zł. Widocznie te fundusze musiały się wyczerpać. Jest w drodze, jak słyszałem, wniosek Klubu Narodowego, żeby się Rząd wreszcie zaczął wyliczać, na co te pieniądze idą, na co idą te subsydja z funduszów w tylu ministerstwach, jakie mamy. Ale jeżeli, powiadam, że te fundusze się wyczerpały, co niezmiernie źle świadczyłoby o gospodarce Rządu, to uważam, że z tych wydatków, które były połączone ze zjazdem Polaków z zagranicy, powinien się Rząd wyrachować i nie powinno się traktować tej pozycji jako nowego funduszu dyspozycyjnego. Co innego jest, jeżeli chodzi o rzeczy tajne, gdzie chodzi, powiedzmy, o obronę Państwa, gdzie nie można kwestionować tajemnicy państwowej, ale co innego jeżeli chodzi o wydatki na cel tak jasny i tak wspólny dla nas wszystkich, jakim powinien być zjazd Polaków z zagranicy. Przecież Rada Organizacyjna Polaków, utworzona w r. 1929 miała obowiązek przez te 5 lat przygotować zjazd w 1934 roku. Więc w tę sumę wydatków, która w rezultacie nie znalazła pokrycia i stała się przedmiotem dzisiejszej debaty, wchodzą nie tylko wydatki, związane bezpośrednio z samym zjazdem, ale przedewszystkiem wydatki, które szły na propagandę zagranicą, szeroko poruszoną przez przedmówców, na terenie Stanów Zjednoczonych, Łotwy, Litwy, Niemiec i t. d.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#WładysławTempka">Ponieważ cele były jasne — Rada Organizacyjna Polaków miała zadania wytknięte, mianowicie konsolidację skupień Polaków zagranicą, zorganizowanie pod względem gospodarczym tych skupień, rozbudowanie szkolnictwa polskiego zagranicą, wzmocnienie ducha polskiego i kultury polskiej zagranicą. Ja sobie wyobrażam, że to są rzeczy publiczne, że niema racji, ażeby z tego robić tajemnicę, i że konieczne są dowody, ażeby po tych smutnych doświadczeniach, jakie mamy w ostatnich latach, nabrać przekonania, że te wydatki szły na cele ściśle związane z zadaniami, jakie miał światowy zjazd Polaków. Ale w tych warunkach stoimy pod znakiem zapytania. Mamy uchwalić 100.000 zł i to na cele, których nie tylko nie znamy, ale mamy grube wątpliwości, czy wszystkie wydatki, które ponieśliśmy w związku z tym zjazdem, były wydatkami stojącemi w łączności ze zjazdem.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#WładysławTempka">Proszę Wysokiej Izby! Jeśli wobec tego jest dla nas fizyczną niemożliwością poddawać rzeczowej, szczegółowej krytyce zarówno jakość, jak i wysokość wydatków, to z drugiej strony uważam, że można i należy jaknajenergiczniej napiętnować sposób, w jaki zjazd urządzono, i metody, jakimi przy organizowaniu tego zjazdu się posługiwano.</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#WładysławTempka">Przedmówcy z kilku stronnictw, którzy mnie uprzedzili, przedstawili dość szczegółowo sytuację na terenie zagranicznym, przedstawili, co się dzieje, mówiąc językiem p. Piotrowskiego, w Stanach Zjednoczonych, jaka jest sytuacja między Związkiem Polaków w Niemczech a resztą polskiego społeczeństwa, przedstawili wogóle wszystkie czynności Rządu czy Rady Organizacyjnej Związku Polaków, która miała przygotować ten zjazd — dlatego ja na teren zagraniczny więcej nie pragnę wchodzić, natomiast pragnę zwrócić uwagę Wysokiego Sejmu, jakimi metodami posługiwano się na naszym terenie wewnątrz Państwa.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#WładysławTempka">Otóż, jak wiadomo, w zjeździe Polaków z zagranicy brała liczny udział młodzież w cyfrze, jeśli się nie mylę, ponad 5,000. Opiekę nad młodzieżą zagraniczną polską powierzono w Polsce w czasie zjazdu organizacjom tego rodzaju, jak Związek Strzelecki, Legion Młodych, Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet i t. p. Uważam, że już ten moment jest dobitnym dowodem, że organizatorom zjazdu zależało na tem, ażeby w tę czysto par ekscellence narodową, ponadpartyjną instytucję, jaką powinien być Związek Polaków z Zagranicy, wnieść momenty natury partyjnej, które równają się rozbijaniu Polonii zagranicznej, co nie przyczyni się do utrwalenia ducha polskiego, do jego podniesienia, do utrwalenia i podniesienia kultury narodowej zagranicą. To, powiedziałbym, byłoby jeszcze mniejszem złem, że tym organizacjom, a nie innym powierzono opiekę nad młodzieżą polską z zagranicy.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#WładysławTempka">Gorsze znacznie jest to, że młodzieży dano instrukcje jakieś specyficzne, niesłychane, jeżeli mowa o instytucji czysto polskiej, ponadpartyjnej, jaką Związek Polaków powinien być. I te instrukcje rzucają charakterystyczne światło na ten zjazd. Mam wyciąg tych instrukcyj — tylko niektóre z nich pozwolę sobie odczytać. Szczególnie pouczające są następujące instrukcje: „Nie poruszać w rozmowie z przyjezdnymi specjalnych spraw religijnych. Ponieważ jednak wśród Polaków na obczyźnie pojęcie polskości bardzo często wiąże się nieodłącznie z pojęciem religii — w rozmowach, wynikających na ten temat, zachować daleko idącą ostrożność i lojalność.</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#WładysławTempka">Punkt drugi jest na inny temat: „Nie chronić sposobami sztucznemi przybywającej młodzieży przed czytaniem prasy opozycyjnej. Z zacietrzewieniem, wyrywając z ręki gościa „Gazetę Warszawską, nie przekonasz go nigdy do pisma prorządowego. Spokój, opanowanie i logika bardziej niż uczucie przyniosą lepsze skutki w ujmowaniu sobie ludzi.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#WładysławTempka">A inne są jeszcze lepsze: „Tylko po rozumnem wyjaśnieniu stanowiska opozycji, jako sztucznego tworu ludzi, pozbawionych twórczej woli, uważających ogólną krytykę za wystarczającą do predestynowania ich na stanowisko mężów, sprawujących rządy w Państwie, będzie można obrzydzić współtowarzyszowi czytanie tego, czy innego organu politycznego.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#WładysławTempka">Jeszcze silniej przemówić mogą fakty, np. dawne gloryfikowanie Marszałka Piłsudskiego przez „Robotnika.</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#WładysławTempka">Ale jeżeli mowa o obrzydzeniu, to kwestia żydowska jest też poruszona. „Moment zażydzenia Polski. Kwestię tę należy traktować bardzo ostrożnie, nie dopuszczając do szerokiej dyskusji oświadczeniem, że kwestia żydowska jak i inne kwestie mniejszościowe nie jest jeszcze u nas narazie rozwiązana.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#WładysławTempka">Są szczegółowe instrukcje ze wszystkich możliwych dziedzin życia, o obozach izolacyjnych również: „Obozy izolacyjne, zło konieczne. Środek zaradczy przed odosobnionemi zresztą próbami anarchii.</u>
          <u xml:id="u-37.15" who="#WładysławTempka">Następnie: „Dokonała się konsolidacja wewnętrzna społeczeństwa w kraju. Znikają powoli ślady niewoli. Obóz Marszałka Piłsudskiego, obdarzony zaufaniem całego narodu, rozpoczął pracę nad Konstytucją, aby dać formalny wyraz temu, co już zostało wprowadzone w życie.</u>
          <u xml:id="u-37.16" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-37.17" who="#WładysławTempka">Jeszcze jeden ustęp charakterystyczny. Jest również mowa o młodzieży polskiej w kraju, ma to być instrukcja dla młodzieży, oprowadzającej młodzież zagraniczną po kraju: „Cała niemal młodzież zrozumiała ogromne znaczenie twórczego wysiłku. Stanęła ona zgodna w jednem zasadniczem założeniu wytrwałej pracy dla Państwa Polskiego”.</u>
          <u xml:id="u-37.18" who="#komentarz">(Głos na ławach Klubu Narodowego: Dlatego znalazła się w Berezie.)</u>
          <u xml:id="u-37.19" who="#WładysławTempka">„Jak i młodzież innych narodów nurtują i młodzież polską różne kierunki ideowe, myślowe i t. p. Różnice te jednak nie wpływają na jej pozytywny twórczy stosunek do Polski odrodzonej. Już dzisiaj nieliczna grupa młodzieży tak zwanej opozycyjnej stanowi właściwie resztkę niedobitków, próżniaków, żerujących na naiwnej wierze młodych kolegów. Nie przedstawia ona żadnej wartości. Nic pozytywnego nie wnosi ona do dorobku Państwa i narodu polskiego”.</u>
          <u xml:id="u-37.20" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-37.21" who="#WładysławTempka">Proszę Państwa! W ten sposób polska młodzież sanacyjna pouczała młodzież polską z zagranicy, że polska młodzież nie przedstawia żadnej wartości.</u>
          <u xml:id="u-37.22" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Nie szachruj Pan.)</u>
          <u xml:id="u-37.23" who="#WładysławTempka">Przecież jest powszechną tajemnicą, że młodzież polska stoi w całkiem innym obozie niż obóz rządowy.</u>
          <u xml:id="u-37.24" who="#komentarz">(Potakiwania na ławach Klubu Narodowego.)</u>
          <u xml:id="u-37.25" who="#WładysławTempka">I oto najmłodsze pokolenie polskie jest „bandą próżniaków i nie przedstawia żadnej wartości”. My zapatrujemy się na instytucję Światowego Związku Polaków i na tego rodzaju momenty, jak zjazd światowy Polaków, zupełnie inaczej. My uważamy, że Światowy Związek Polaków, który, niestety, nie doszedł do skutku, gdyż połowa nie wstąpiła, że ten związek spełni swą rolę tylko wtedy, jeśli oprze się na prawdziwej wspólnocie narodowej i wieliminuje ze swej działalności wszystko, Co tę wspólnotę mąci, uniemożliwia współpracę wszystkich na wspólnym gruncie, i zbliży Polonię zagraniczną z całem społeczeństwem polskiem w kraju. Zjazd miał uprzytomnić wszystkim Polakom zagranicą i w Macierzy, że stanowimy niepodzielną całość i wszyscy Polacy — bez względu na to, gdzie mieszkają — są cząstką tej całości, obejmującej narodową przeszłość i przyszłe pokolenia. Dlatego było obowiązkiem organizatorów unikać momentów natury politycznej, które niepodzielną polską całość rozrywają na sanatorów i resztę społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-37.26" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Stronnictwa Ludowego.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Leopold Tomaszkiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wysoka Izbo! Zagadnienie konsolidacji żywiołu polskiego poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej, zagadnienie stworzenia z niego źródła aktywnej siły i energii dla Państwa nie jest rzeczą nową. Zaczęło się niemal na drugi dzień po powstaniu Państwa Polskiego. Panowie pamiętają, że był urząd emigracyjny, towarzystwo emigracyjne, Instytut Naukowy Emigracyjny, z którym obóz Stronnictwa Narodowego miał wiele wspólnego, gdyż p. prezes Głąbiński przez szereg lat mu przewodniczył i istniało zgórą 60 organizacyj społecznych, zajmujących się sprawami emigracji. To wszystko świadczy, że niewątpliwie zagadnienie Polaków zagranicą było rozumiane i doceniane. Ale mimo tych wszystkich środków ani o jotę nie posunęła się w społeczeństwie polskiem, w jego szerokich sferach, świadomość wartości, jakie w Polonii na emigracji tkwią, nie posunęła się rejestracja naszego stanu posiadania poza granicami Państwa.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Wszystko było oprócz kredytów.)</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Że sprawa tej konsolidacji żywiołu polskiego była rozumiana, to Panowie także dobrze sobie przypominają, że przed paru laty urządzili Panowie poufny zjazd polskich socjalistów z zagranicy, gdzie staraliście się Panowie stworzyć jednolity front polskich socjalistów z zagranicy. Nie powiodło się ściągnąć znacznej ilości Polaków do kraju, pokazać im odrodzone Państwo Polskie i kierunek, ku któremu spółczesność polska zdąża, aż dopiero obóz pomajowy inicjatywę wziął w swoje ręce. W roku 1929 pierwszy zjazd taki jednak się udał. Nie pomoże to, że Panowie są błędnie poinformowani, że Światowy Związek Polaków jest plajtą. To nieprawda. Panowie się mylą. Światowy Związek Polaków istnieje, Polacy do niego wstąpili. Niedalej jak dwa miesiące temu Związek Narodowy Polski, największa organizacja Polaków w Ameryce, o której tu była mowa, zgłosił swój akces do Związku, a żadna organizacja nie oświadczyła, że do Związku nie wstąpi. Związek Narodowy Polaków już decyzję powziął, a Zjednoczenie Rzymsko-Katolickie przekazało na sejmiku rozpatrzenie tej sprawy zarządowi. Natomiast z całym entuzjazmem jednogłośnie zostało podjęte hasło współpracy. Proszę Panów, gdzie zaczyna się związek a kończy współpraca — ja nie jestem w stanie określić.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Przechodzę do drugiej rzeczy, albowiem Panowie atakowali, że Związek Światowy został zrobiony potajemnie, konspiracyjnie, że nikt o tem nic nie wiedział, że kazano naszym rodakom z zagranicy na ten statut głosować i przyjąć go. Proszę Panów, Panowie wiedzą przecież, że na sześć miesięcy przed zjazdem statuty zostały rozesłane. Panowie wiedzą, że te statuty były rozpatrywane w poszczególnych organizacjach i sprzeciwy żadne nie nadeszły. Kiedy się zaczęły sprzeciwy? P. Smykowski i p. Świetlik jechali w wielkiej zgodzie przez ocean. Skrupuły się zaczęły po wizycie w Poznaniu.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#komentarz">(Głos: Nie, tu w Warszawie.)</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Może w Warszawie, ale w każdym razie na tej ścieżce. To, że rodacy nasi mieli możność ze wszystkimi rozmawiać, to obala zarzut, jakobyśmy ich chińskim murem obwarowali. Nie taka była intencja stworzenia Światowego Związku Polaków i jeżeli nawet natchnienie gdzieindziej czerpali, a nie z naszego obozu, to nie mamy o to do nich pretensji. Ale do Panów mamy głęboką pretensje, że tą wielką rzecz, o której mówił p. Zieliński, Panowie trochę zepsuli, ażeby broń Boże temu obozowi w stu procentach coś się nie udało. To są znane intrygi, to jest cechą specyficzną Panów, i nie trzeba wielkiej inteligencji, ażeby znaleźć ślady Waszej roboty. To też to nie jest rzeczą przypadku, że akurat narodowo-demokratyczne pisma, pozostające pod Waszemi wpływami, najwięcej wymyślały na organizację zjazdu Polaków z zagranicy. A drugie skrzydło — to są komuniści, to nawet nie socjaliści, ale komuniści amerykańscy. Oni wyraźnie powiedzieli, że oni do Światowego Związku nie wstąpią i do Polski nie przyjadą.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#komentarz">(P, Czapiński: Ale wysłali jednego delegata.)</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wysłali jako obserwatora, ale nie po to, ażeby współdziałać, my wiemy po co on przyjechał.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#LeopoldTomaszkiewicz">W każdym razie Panowie przyznają jedną rzecz, że zjazd tegoroczny był wielkiem zdarzeniem. 12.000 rodaków naszych z rozmaitych stron świata przybyło i zobaczyło nie tylko stolicę, nie tylko dwóch, trzech ludzi, ale zobaczyli kraj, zetknęli się istotnie z najszerszemi sferami społeczeństwa, mogli poznać nurt, ku któremu Polska współczesna zmierza. Twierdzenie, że oni nie mieli innych zmartwień jak Berezę Kartuską i rozgryzanie przeszłości brzeskiej, to jest oglądanie własnego cienia, które wobec tej wielkiej rzeczy, jaką był zjazd Polaków, musi zniknąć. Nie wolno zapominać o tem, że w ramach światowego zjazdu Polaków odbył się cały szereg imprez, wykazujących wartość, prężność i siłę organizacji naszego Państwa. Nie był tu wspomniany złot młodzieży, nie był wspomniany złot harcerski, nie był wspomniany zjazd kobiecy, zjazd prasowy — wszystkie te rzeczy miały jednak swój przedmiot obrad. To, że Panowie wyciągniecie to lub owo niedociągnięcie organizacyjne, taką czy inną niezręczną instrukcję — co to znaczy? To znaczy, że nie wszyscy ludzie są dostatecznie mądrzy, ale nic więcej, a dowodzi w każdym razie, że do czegoś intensywnie i porządnie zabrano się, że coś postawiono sobie jako cel ważny, i do tego celu zmierzano, i że nareszcie z emigracji polskiej nie chce się zrobić nawozu dla cudzego siewu, ale chce się mieć ją jako grunt dla siewu własnych wartości i własnej kultury.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#KazimierzŚwitalski">Do głosu nikt więcej się nie zapisał. Czy P. Sprawozdawca pragnie zabrać głos?</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#komentarz">(P. Byrka: Chciałbym tylko kilka słów powiedzieć.)</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma referent, p. Byrka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WładysławByrka">Jako referent większości Komisji Budżetowej nie uważam się za obowiązanego odpowiedzieć na wszystkie wywody o charakterze politycznym, które były tu poruszone i dotyczyły tej sprawy. Chciałbym jednak odpowiedzieć tylko p. pos. Rymarowi na jego wywody o regulacji rzek i obwałowaniu potoków. Na te cele bardzo dużo wydawał samorząd małopolski i rządy zaborcze, jednak to nie znaczy, ażeby obecne rządy na ten cel bezpośrednio przeznaczały mniej pieniędzy, aniżeli było przeznaczane w czasie przedwojennym. P. Rymar, tak samo jak ja, a może lepiej wie, że jeśli w pewnym roku były preliminowane roboty za 50 milionów, to przy sposobie finansowania tych robót nie obciążały one budżetu państwowego większą kwotą, aniżeli 2 i pół miliona. Dlatego wszystkie te roboty były finansowane zapomocą wypuszczenia renty, nieamortyzowanej, oprocentowanej na 4 albo 5%, która była wstawiana do budżetu tylko z kwotą oprocentowania. Niestety jesteśmy w tej sytuacji, że zdobyć środków na te roboty nie możemy. Nie można zestawiać 451 milionów w stosunku do 60 albo 70 milionów wydatków. Ja obciąłem tę rzecz tylko sprostować, ażeby zdjąć zarzut niejako z administracji państwowej polskiej, że ona mniej robi dla zapobieżenia klęskom elementarnym, grożącym ze strony powodzi, aniżeli robiły rządy zaborcze. Jeżeli Państwo Polskie znajduje się w tej sytuacji, że musi szereg robót inwestycyjnych finansować, i to finansować gotówką, to robi w swojej sytuacji budżetowej maksymum tego, co zrobić się da. Nie znaczy to, ażebym uważał i nikt nie uważa, że to, co się dzieje, to jest wszystko, że więcej nie powinno się robić. Jednakże należy rzeczy przedstawić w tem świetle, w jakim one obiektywnie powinny być postawione.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#komentarz">(P. Rymar przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#WładysławByrka">Pan Poseł nie może powiedzieć, że kraj finansował 18 albo 20 kolei lokalnych, one były finansowane także nie w drodze kapitałowej, tylko w drodze kredytowej, były wypuszczone obligacje, akcje, a rząd brał tylko udział albo gwarantował procentowo papiery. To nie obciążało go jednak kwotą 20–30 milionów, tylko obciążało go kwotą odpowiadającą 5% oprocentowaniu.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#komentarz">(P. Rymar przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#WładysławByrka">Ja przypadkowo znam te rzeczy, ponieważ się tem zajmowałem. Trudno, nie można wzdychać do tych dobrych czasów i mówić, że tam było 400 milionów w jednym roku, a dziś niema. W tamtym czasie mieli pieniądze, i da Bóg i my będziemy je mieć i będziemy mogli budować szkoły, drogi i koleje w drodze kredytowej, ale jeżeli się ściąga podatki na to, musi się zachować jakiś porządek, jakąś proporcję w wydatkowaniu, wydawać najpierw na to, co jest najkonieczniejsze, a odsunąć na plan dalszy te wydatki, które narazie przynajmniej nie są do zrobienia. Zasada ad impossibilia nemo obligatur obowiązuje nie tylko Państwo, ale również i Pana Posła.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do głosowania. Proszę wziąć druk nr 992.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#MichałRóg">Prosimy o rozdzielenie głosowania nad punktami, osobno na powodzian, osobno na zjazd Polaków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#KazimierzŚwitalski">Panie Pośle, pod względem formalnym jest to właściwie niemożliwe. W komisji z szeregu przedłożeń rządowych zrobiono jeden projekt ustawy. Nie chcę robić trudności formalnych, mogę w tym wypadku przychylić się wyjątkowo do życzenia Panów, ale proszę nie traktować tego jako precedensu przy innych ustawach. Jakie punkty Pan chce wyłączyć?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#MichałRóg">Na inwalidów i na powodzian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#KazimierzŚwitalski">Kto z Panów Posłów jest za punktem 2 i 3, a mianowicie za kredytami na akcję przeciwpowodziową i na inwalidów wojennych, zechce wstać. Stoi większość, te dwa projekty zostały przyjęte. Głosujemy nad całością ustawy. Kto jest za całością ustawy, zechce wstać. Stoi większość, ustawa została w drugiem czytaniu przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przechodzimy do trzeciego czytania. Kto &lt; jest za ustawą w trzeciem czytaniu, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że ustawa została przez Sejm przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#KazimierzŚwitalski">Przechodzimy do punktu 3 porządku dziennego: Pierwsze czytania rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#KazimierzŚwitalski">a) o upoważnieniu Ministra Skarbu do przyznania obligacjom m. st. Warszawy praw papierów pupilarnych (druk nr 988),</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#KazimierzŚwitalski">b) o zmianie ustawy z dn. 26 lipca 1919 r. o utraconych tytułach na okaziciela (druk nr 989),</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#KazimierzŚwitalski">c) w sprawie ratyfikacji międzynarodowej konwencji sanitarnej, dotyczącej żeglugi powietrznej, podpisanej w Hadze dnia 12 kwietnia 1933 r. (druk nr 983).</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#KazimierzŚwitalski">Ponieważ nikt nie zapisał się do głosu, odsyłam punkty:</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#KazimierzŚwitalski">a) do Komisji Skarbowej,</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#KazimierzŚwitalski">b) do Komisji Prawniczej, a c) do Komisji Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-46.9" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 4: Nagłość wniosku Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego o niesłusznem stosowaniu podatku dochodowego względem drobnych rolników (druk nr 964).</u>
          <u xml:id="u-46.10" who="#KazimierzŚwitalski">Dla uzasadnienia nagłości wniosku głos ma p. Langer.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#AntoniLanger">Proszę Panów. P. Prezes Rady Ministrów w dniu 31 października, przemawiając przez radjo, podał do publicznej wiadomości, że już nastąpiło polepszenie stosunków pomiędzy urzędami skarbowemi a obywatelami dlatego, że dzięki nowej ordynacji podatkowej, jak się wyraził p. Premier, obecnie władze skarbowe mają obowiązek opierania wymiaru na materiale faktycznym. Jednakże oficjalna deklaracja szefa Rządu pozostaje w jaskrawej sprzeczności z rzeczywistością życia, albowiem urzędy skarbowe nadal stosują ślepy fiskalizm, Jeśli chodzi o wymiar podatku dochodowego względem drobnych rolników.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#AntoniLanger">Ustawa o podatku dochodowym w art. 15 wyraźnie powiada, że dochód z gospodarstw do 15 ha użytkowego gruntu należy obliczać w wysokości, nie przekraczającej wartości 2 korców żyta z 1 morgi po cenach przeciętnych w roku osiągniętego dochodu. Jeżeli w ten sposób obliczony dochód nie dosięga 1.500 zł, to rolnik nie podlega podatkowi dochodowemu. Od kilku lat urzędy skarbowe, wbrew ustawie, starają się ściągać od gruntów 10–12 morgowych podatek dochodowy. Dziś, gdy rolnictwo znajduje się nad przepaścią, gdy dochodowość z 1 ha w 1927 r. spadła z 210 zł na 11 zł, gdy wieś ogołocona jest z grosza, urzędy skarbowe wbrew prawu, wbrew ustawie stosują już do gospodarstw 14 morgowych podatek dochodowy. Otrzymujemy alarmujące wieści ze wszystkich stron kraju, że urzędy skarbowe stosują podatek dochodowy do gospodarstw 14-morgowych, obliczając, że musiał ten gospodarz mieć dochodu 1.950 zł. Gdyby według ustawy za korzec żyta płacono 70 zł, to wówczas ten gospodarz osiągnąłby dochodu 1.950 zł. P. Minister Skarbu w ekspose obecnem stwierdził tutaj, z tej trybuny, że cena żyta w 1933 r. nie dosięgła nawet 13 zł, natomiast urzędy skarbowe przy podatku dochodowym za podstawę biorą 17 zł, inne urzędy 16 zł. Oczywiście ktoś tutaj mija się z prawdą. P. Minister Skarbu tutaj mówił o tem publicznie z trybuny, natomiast p. Minister toleruje tę nieprawidłowość w urzędach skarbowych, które wbrew prawu stosują względem drobnych rolników niesprawiedliwy i bezprawny wymiar podatku dochodowego. Ponieważ nie są to sporadyczne wypadki, ale jest to pewien system, planowo stosowany przez urzędy skarbowe, i to wbrew prawu, wbrew ustawie i ponieważ taki niesprawiedliwy wymiar nie wstrzymuje tej płatności, dlatego też w swoim wniosku domagamy się, aby wobec zachodzącej pilnej potrzeby Ministerstwo Skarbu wydało natychmiast zarządzenie ponownego szacunku dochodowości drobnych gospodarstw, polecając podwładnym organom, ażeby przy ocenie dochodu drobnych rolników opierały się na faktycznym materiale, jak to zapowiedział p. Premier, zgodnie z duchem art. 15 ustawy o podatku dochodowym. Sądzę, że p. Minister pierwszy powinien się oświadczyć za nagłością naszego wniosku, albowiem urzędy skarbowe wbrew prawu i ustawie stosują niesłuszny wymiar podatku dochodowego.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#AntoniLanger">Mówi się wiele o tem, żeby stanąć frontem do wsi, a ja powiadam: stańcie Panowie frontem do prawa, ażeby prawo było szanowane i ażeby według litery prawa urzędy skarbowe wymierzały podatek, a nie tak, jak dziś się stosuje, że wbrew ustawie drobnym rolnikom wymierza się podatek dochodowy, niezgodnie z literą prawa. Dlatego też, zgłaszając ten wniosek, prosimy o uchwalenie nagłości. Za nagłością przedewszystkiem powinien się oświadczyć Rząd.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#KazimierzŚwitalski">Kto jest za nagłością wniosku, zechce wstać. Stoi mniejszość, wniosek jako zwykły odsyłam do Komisji Skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 5 porządku dziennego: Nagłość wniosku Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów w sprawie sprzecznego z prawem zarządzenia prokuratury w Warszawie, skierowanego przeciwko niektórym b. więźniom brzeskim (druk nr 987).</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#KazimierzŚwitalski">Dla uzasadnienia ma głos p. Niedziałkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#MieczysławNiedziałkowski">Treść wniosku, którego nagłość mam uzasadniać, jest Panom znana. Były więzień brzeski p. Lieberman zamieszczał na szpaltach „Robotnika! przez 10 miesięcy listy z Paryża. Przez 10 miesięcy te listy z Paryża uniknęły ołówka cenzora, dotyczyły one zresztą prawie wyłącznie francuskich stosunków wewnętrznych. Przed kilku tygodniami rozpoczęły się konfiskaty. Ponieważ nie można było zrozumieć w żaden sposób o co chodzi cenzorowi, redakcja „Robotnika” zwróciła się za pośrednictwem swego radcy prawnego do Prokuratury Sądu Okręgowego i otrzymała odpowiedź, że sam fakt podpisywania artykułów przez b. więźnia brzeskiego, który udał się na wygnanie, podpada pod ten artykuł kodeksu karnego, który przewiduje szerzenie nieprawdziwych pogłosek, mogących wywołać niepokój publiczny.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#MieczysławNiedziałkowski">Z punktu widzenia prawnego tego rodzaju interpretacji polskiego kodeksu karnego nie można nazwać inaczej, niż zupełnie jawnem, zupełnie oczy wistem łamaniem nie tylko. samego prawa, ale deptaniem wszelkiego pojęcia prawa. Z punktu widzenia obyczajowego, ile razy którykolwiek kraj miał emigrację polityczną, powstałą z tych czy innych powodów, wszystko jedno, tyle razy nikomu nie przychodziło do głowy, ani we Francji za III cesarstwa, ani nawet w Rosji carskiej, gdzie i Trocki i Lenin i polscy też działacze, będący na emigracji, czy to pod znanemi powszechnie pseudonimami, czy pod własnem nazwiskiem pisali artykuły w prasie krajowej, i ani prokuraturze ani policji tych państw nie przychodziło do głowy, że można stosować inaczej pojęcie prawne o pozbawieniu praw obywatelskich, że można je rozciągać na pozbawienie prawa pisania i tego rodzaju kontaktowania z własnem społeczeństwem. Jeden tylko istnieje precedens inny — to jest trzecia Rzesza hitlerowska. Nie sądzę, ażeby ten precedens mógł być nawet dziś dla Polski precedensem obowiązującym.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#MieczysławNiedziałkowski">Trudno wymagać, ażebyśmy się zwracali do Panów z prośba o uchwalenie nagłości tego wniosku. Tu są tylko dwie możliwe alternatywy. Albo Panowie sądzą, że przyjemność zemsty politycznej, przyjemność ścigania przeciwnika aż na obczyźnie, upoważnia do zdeptania elementarnych pojęć prawnych w Polsce obowiązujących — a w takim razie głosują Panowie przeciwko nagłości, albo Panowie będą sądzili, że interes Państwa, nawet w tym systemie rządzenia, jednak przeważyć musi ponad przyjemnością ścigania przeciwnika jaknajdalej i na wszystkie możliwe sposoby. Ale interes Państwa zawsze i w każdym systemie wymaga jednej prostej rzeczy — pewnego minimum pojęć prawnych. W każdym bądź razie ten system zemsty politycznej, który nie sądzę, ażeby prokurator warszawski wynalazł z własnej inicjatywy, może być nazwany, jak się komu podoba, ale nikt na świecie nie nazwie go gestem rycerskim.</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do głosowania. Kto jest za nagłością wniosku, zechce wstać. Stoi mniejszość, wniosek jako zwykły odsyłam do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 6 porządku dziennego: Nagłość wniosku Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego w sprawie masowych nadużyć przy wyborach do rad gromadzkich w Małopolsce (druk nr 963).</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#KazimierzŚwitalski">Dla uzasadnienia nagłości głos ma p. Mikołajczyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#StanisławMikołajczyk">Tragedią chłopa polskiego jest to, że kiedy go potrzeba dla utrzymania Państwa, dla obrony Państwa, wtedy go się widzi, wtedy się zwraca do niego frontem, ale z chwilą kiedy to Państwo jest ugruntowane, zaczyna się chłopa łamać, niszczyć, sprowadzać do roli dawnego pańszczyźnianego chłopa. Dwa państwa sąsiedzkie, z jednej strony Niemcy, z drugiej strony Rosja, mają ogromne napięcie sił społecznych. I nie kto inny, jak jeden z czołowych organów sanacyjnych pisał niedawno, że „oba te państwa, dawniej reakcyjne, dziś są państwami o Wysokiem napięciu sił społecznych i można sądzić, że w chwilach trudności zewnętrznych nie staną przed niemi dźwigające się z dołu zagadnienia społeczne. Jeżeli jednak weźmiemy Państwo Polskie, przyjrzymy się wsi polskiej, przyjrzymy się jej specjalnie po ostatnich wyborach do rad gromadzkich, to zaobserwujemy, że wśród szerokich mas panuje z jednej strony apatia, zniechęcenie, a z drugiej strony wściekłość, posunięta do ostatnich granic.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#StanisławMikołajczyk">Samorząd w Polsce miał być szkołą obywateli, miał związać chłopa z Państwem, miał uczyć chłopa odpowiedzialności, a tymczasem stał się zwyczajnym terenem eksploatacyjnym koryciarzy. Mówił p. Wicemarszałek Polakiewicz, że nowemu systemowi samorządowemu przy jego tworzeniu przyświecała wyłącznie myśl polska. Gdybyście Panowie słyszeli po zakończeniu ostatnich wyborów do rad gromadzkich, co mówią chłopi o tej nowej ustawie samorządowej, o jej wykonaniu przedewszystkiem, tobyście się nigdy nie powoływali na to, że jest ona tworem myśli polskiej.</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#StanisławMikołajczyk">Scharakteryzujmy pokrótce niektóre metody używane podczas ostatnich wyborów. Sam fakt ogłoszenia wyborów w godzinach od 17–24, gdzie na drugi dzień trzeba było składać listy wyborcze, ogłoszenia wywieszone po to, by natychmiast je zerwać, świadczy o tem, jak bano się obywateli, jak obawiano się o to, by obywatele nie dowiedzieli się o ogłoszeniu wyborów. W jednym powiecie limanowskim, w 14 gminach wogóle nie ogłoszono wyborów. Jeżeli w Glidowie, w powiecie myślenickim starosta w asyście 4 policjantów nakazał usuwanie wywieszonych ogłoszeń, to nie można nazwać tego ogłoszeniem wyborów do rad gromadzkich. List kandydatów nie można było złożyć, gdyż brakło przewodniczącego na drugi dzień po ogłoszeniu wyborów w lokalu wyborczym. W jednym wypadku trzeba było wyciągać nauczycielkę, zastępczynię przewodniczącego z klasy, ażeby jej gwałtem wręczyć listę kandydatów. Gdzieindziej wogóle list kandydatów nie przyjmowano. W innych wypadkach robiono kwestie z tego, że listy nie były na papierze kancelaryjnym, a jaki to jest papier kancelaryjny, tego nie mógł wytłumaczyć nawet sam przewodniczący. Mimo, że tak nakazują przepisy, list ustnie zgłoszonych do protokółów wogóle nie przyjmowano, a jeżeli przyjmowano, to ustawiano ludzi po 100 metrów od lokalu, nakazując pojedyńczo podchodzić, i tak długo robiono protokół, że tymczasem skończyły się godziny urzędowania. A te godziny urzędowania były magiczne, były sobie poprostu takie, jak to było wygodnie przewodniczącemu. Unieważniano listy, skreślano z nich niewygodnych kandydatów. W powiecie jarosławskim nie ostała się ani jedna t. zw. druga lista. Wyraźnie starostowie dali rozkaz: ani jednej drugiej listy. Natomiast tam, gdzie brakło sanatorów na pełną listę we wsi, skreślano z listy opozycyjnej nazwiska opozycjonistów, wstawiając na nie obecnych we wsi sanatorów.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#StanisławMikołajczyk">Sprawdzanie autentyczności podpisów wyborców to była jedna komedia. We wsi rozstrzelonej na kilka kilometrów przewodniczący powiada do pełnomocnika: W ciągu 5 minut pan dostarczy wszystkich wyborców, podpisanych pod listą kandydatów. A kiedy mąż zaufania wychodził z lokalu wyborczego, żeby tych wyborców sprowadzić, to się go aresztowało.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#komentarz">(Głosy, na lewicy: Śmieją się. P. Sanojca: Co płakać nad tem głupstwem.)</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#StanisławMikołajczyk">A jak wyglądało głosowanie? Już naprzód głoszono: Wszystko jedno, jakie listy będą, jakie będzie głosowanie, tak czy owak wybrani będą tylko nasi ludzie, ci, których my chcemy.</u>
          <u xml:id="u-51.6" who="#StanisławMikołajczyk">Poco więc ta komedia, poco takie wybory? Dlaczego nie nominujecie poprostu Panowie tych, którzy jutro albo pojutrze będą kradli w samorządach i których będziecie musie li sami wyrzucać z samorządu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#KazimierzŚwitalski">Czas przemówienia Pańskiego upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#StanisławMikołajczyk">Niestety nie będę mógł mówić o wszystkich sposobach i metodach, wobec tego kończę. Kończę tem, że wybory do rad gromadzkich wykazały, iż postępowanie czynników podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, wszystko jedno kiedy to było, czy wtedy, kiedy stał na czele inny Minister Spraw Wewnętrznych, czy dziś, gdy stoi p. Minister Kościałkowski, jest jednym terorem, fałszem i kończy się pałką policyjną.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#StanisławMikołajczyk">A oto są z jednej tylko wsi nakazy płatnicze za domaganie się sprawiedliwości przy wyborach.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#komentarz">(Mówca pokazuje plik druków karnych z wsi Lubnie, pow. myślenicki.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do głosowania. Kto jest za nagłością wniosku, zechce wstać. Stoi mniejszość, wniosek jako zwykły odsyłam do Komisji Administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 7 porządku dziennego: Nagłość wniosku Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów w sprawie miejsca odosobnienia (obozu izolacyjnego) w Berezie Kartuskiej (druk nr 967).</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#KazimierzŚwitalski">Dla uzasadnienia głos ma p. Czapiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#KazimierzCzapiński">Wysoki Sejmie! W swoim wniosku żądamy likwidacji Berezy i pociągnięcia do odpowiedzialności wszystkich winnych znęcania się nad więźniami, wygładzania i bicia ich. Rozumiemy dobrze, że większość sanacyjna tego wniosku nie uchwali. Apelujemy wobec tego do społeczeństwa polskiego, albowiem przedewszystkiem Bereza nie jest zgodna z Konstytucją polską, nie jest zgodna z art., 95 Konstytucji, który poręcza wolność każdemu obywatelowi, z art. 98, który poręcza każdemu obywatelowi właściwy sąd i zapewnia, że kary dręczące nie będą stosowane, wreszcie chociażby z art. 38, który stwierdza, że żadna ustawa, a więc i dekret nie może być sprzeczny z Konstytucją. A więc Bereza jest z Konstytucją sprzeczna i jest wobec tego bezprawna. Dekret z dnia 17 czerwca, który mam przed sobą, zezwala na pełną samowolę administracji. Art. 1 dekretu powiada, że wolno zatrzymać każdego obywatela, o którym się sądzi, o którym się ma podstawę do przypuszczenia, że grozi naruszeniem bezpieczeństwa, spokoju lub porządku. Art. 2 oddaje wszystkie zarządzenia w ręce administracji, rola sędziów śledczych jest żadna, albowiem wniosek władzy administracyjnej — powiada dekret — jest wystarczającą podstawą do wydania postanowienia. Tenże art. 2 wprowadza stan rzeczy gorszy niż dla skazańca sądowego, albowiem odbiera przytrzymanym nawet prawo odwoławcze. Wreszcie art. 4 stwierdza, że może być przedłużony czas przytrzymania od 3 miesięcy dalej na następny termin 3-miesięczny. Taki jest stan rzeczy bez Konstytucji, natomiast na podstawie samowoli administracji.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#KazimierzCzapiński">Niektórzy powiadają nam: Poco się Panowie unosicie, wszak niema tam socjalistów, tam są tylko oenerowcy, albo komuniści, albo Ukraińcy. Na to odpowiadamy: Prawda, możemy nie mieć współczucia politycznego i zrozumienia politycznego, ale przecież to nie wyklucza współczucia ludzkiego. Zresztą nie chodzi o współczucie ludzkie, tylko chodzi o prawo. Czy jest w Polsce jakiekolwiek jeszcze prawo, czy niema już prawa żadnego? Tu przemawiał nie tak dawno przy debacie budżetowej p. Miedziński, który cytował nierozumne artykuły „Sztafety”, nazywające Rząd żydowskim i t. d. i mówił: Czy nie godzi się za takie artykuły zamknąć ludzi? My z artykułami takiemi się nie godzimy, ale jest prawo, jest sąd, Wasz sąd, który sądził w sprawie brzeskiej. Nawet brzeskiego sądu odmawiacie tym, którzy zostali oddani do Berezy Kartuskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#KazimierzŚwitalski">Czas przemówienia Pana Posła upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#KazimierzCzapiński">Kończę. Uważamy Berezę nie za prawo, ale za bezprawie i brak praworządności, uważamy Berezę za zemstę partyjną wobec wrogów partyjnych, uważamy Berezę za hańbę dla Państwa Polskiego, uważamy Berezę za zemstę i obawę dyktatury o swoje dalsze istnienie. Widzimy w Berezie, tak jak w Brześciu i tak jak w Łucku, symbol i wyraz dzisiejszego systemu dyktatorskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do głosowania nad nagłością wniosku. Proszę Panów Posłów, którzy są za nagłością, aby wstali. Mniejszość. Wniosek jako zwykły odsyłam do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#KazimierzŚwitalski">Porządek dzienny został wyczerpany. Mam zamiar zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-58.2" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę p. Sekretarza o odczytanie wniosku i interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#WładysławWojtowicz">Wniosek Klubu Narodowego w sprawie polityki zagranicznej Rządu — do Komisji Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-59.1" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja p. Barana i tow. w Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie ponownej konfiskaty powieści historycznej Andrzeja Czajkowskiego p. t. „Do Sławy przez sąd okręgowy w Tarnopolu do Pr. 20/33, mimo że prawomocnym wyrokiem tegoż sądu do Pr. 1/29 konfiskata powyższa w całości uchyloną została.</u>
          <u xml:id="u-59.2" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie urzędowania starosty w Dąbrowie koło Tarnowa.</u>
          <u xml:id="u-59.3" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja p. Jeremicza i tow. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie bicia i znęcania się przez organa Policji Państwowej nad obywatelem Teodorem Moniczem, mieszkańcem wsi Bojarsko, gminy nichniewickiej, powiatu i województwa nowogródzkiego.</u>
          <u xml:id="u-59.4" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie masowych nadużyć organów Policji Państwowej w powiatach Samborskim i rudeckim, województwa lwowskiego, w związku z sypaniem mogił przez miejscową ludność.</u>
          <u xml:id="u-59.5" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Narodowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie masowego pobicia przez Policję Państwową ludności górniczej w Wieliczce.</u>
          <u xml:id="u-59.6" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Narodowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie gospodarki komisarycznego prezydenta m. Gniezna, p. Stanisława Wrzalińskiego.</u>
          <u xml:id="u-59.7" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Narodowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie niezdrowych stosunków, panujących w wydziale samorządowym urzędu wojewódzkiego w Poznaniu.</u>
          <u xml:id="u-59.8" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Narodowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie niestosowania się do ustawy o zgromadzeniach komendanta posterunku policyjnego gminy Sypniewo, powiatu makowskiego, województwa warszawskiego.</u>
          <u xml:id="u-59.9" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Narodowego w sprawie nadużycia władzy urzędowej przez starostę w Grajewie w związku z sytuacją powstałą z powodu mianowania nauczycieli Żydów do polskich szkół powszechnych.</u>
          <u xml:id="u-59.10" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie bezprawnych konfiskat czasopisma „Piast”.</u>
          <u xml:id="u-59.11" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie pobicia Franciszka Wieczorka, Władysława Tracza, Stanisława Włocha i innych przez komendanta Policji Państwowej w Chrobrzu, Piotrowskiego, Borowicza i miejscowego wójta Jana Cieplińskiego.</u>
          <u xml:id="u-59.12" who="#WładysławWojtowicz">Interpelacja posłów z Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w przedmiocie naruszenia w posiadaniu, względnie zawłaszczenia przez tymczasowy wydział powiatowy w Trembowli skrawków ziemi prywatnych właścicieli pod budowę linii dla przewodów elektrycznych na przestrzeni Trembowla — Janów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#KazimierzŚwitalski">Interpelacje te prześlę do p. Prezesa Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#KazimierzŚwitalski">O terminie następnego posiedzenia zawiadomię Panów pisemnie. Proszę Izbę o upoważnienie mnie do ułożenia porządku dziennego. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że moja propozycja została przyjęta. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#KazimierzŚwitalski">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-60.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 20.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>