text_structure.xml 291 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 11 m. 20 przed połud.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">Przedstawiciele Rządu: Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Gustaw Bobrucki.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Sprawiedliwości Stanisław Car.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#IgnacyDaszyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 313 posiedzenia uważam za przyjęty gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 314 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Jarasz i Weinzielier. Listę mówców prowadzi p. Weinzielier.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#IgnacyDaszyński">Usprawiedliwia swą nieobecność p. Cielecki.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#IgnacyDaszyński">Udzieliłem urlopów posłom: Bernardowi Mauserowi, Kordowskiemu Moritzowi i Trepce na 1 dzień; Brotowi, Fiołkowskiemu, Mincbergowi, Schwarzowi i Spickermanowi na 2 dni, Barańskiemu, Jasińskiemu, Rozumkowi i Sirkisowi na 3 dni; Brzezińskiemu Stefanowi na 4 dni, Frostigowi na tydzień.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#IgnacyDaszyński">Prosi Izbę o udzielenie urlopu p. Krawczyszyn na 20 dni i p. Berna na miesiąc.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#IgnacyDaszyński">Nie słyszę protestu. Uważam, że Izba na udzielenie urlopów” godzi się.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do porządku dziennego: dalszy ciąg dyskusji szczegółowej na sprawozdaniem Komisji Budżetowej o preliminarzu budżetowym na rok 1927/1928 (druk nr 2600). Głos ma p. Kornecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JanKornecki">Wysoki Sejmie! We wczorajszej debacie nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wypowiedziały się stronnictwa z prawej i lewej strony Izby, ustosunkowując się w różny sposób do polityki ministerstwa i do samego zagadnienia wychowania narodowego. Pragnę jako przedstawiciel Klubu, stojącego w opozycji do Rządu obecnego, zaznaczyć że i w stosunku do resortu W. R. i O. P. ma my poważne zastrzeżenia co do polityki obecnego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JanKornecki">Wysoki Sejmie! Uważamy, że dziedzina szkolnictwa jest dziedzina, w której należy być bardzo ostrożnym w traktowaniu poszczególnych zagadnień, zwłaszcza administracji szkolnej. Niema chyba drugiego pola działania, tak wrażliwego i czułego na wszelkie zmiany, które wskazują, iż ogólna myśl państwowa, ogólna linia polityki oświatowej nie jest ustalona, a co ważniejsze, że ci. którzy powołani są do wykonywania polityki oświatowej nie wiedzą, jakiej linii się trzymać.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JanKornecki">Panowie wiedzą, że po wypadkach majowych, tak, jak w innych resortach, tak i w dziedzinie szkolnictwa zaszły poważne zmiany, które wynikać miały z tych założeń, jakie obóz rewolucji majowej sobie postawił. W administracji szkolnej mamy do zanotowania fakty bardzo znamienne. Przedewszystkiem okazało się, że obóz, który przewrotu majowego dokonał, nie mógł znaleźć przez długi okres ministrów, a następnie ministrowie, którzy przychodzili, ustępowali jeden po drugim, pozostawiając po sobie mniej lub więcej ujemne wrażenia. Mamy już czwartego ministra od czasu wypadków majowych i nic dziwnego, że trudno cośkolwiek powiedzieć o polityce rządu wtedy, kiedy co najwyżej minister urzędujący może się powołać, że w dziedzinie polityki będzie postępował w myśl założeń poprzedniego ministra. Takie właśnie zastrzeżenia budzą w nas poważne obawy, bo zmiany zostały dokonane nie tylko na najwyższem stanowisku kierownika ministerstwa, ale także i na innych odpowiedzialnych stanowiskach w ministerstwie.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#JanKornecki">Wysoki Sejm miał sposobność wczoraj wysłuchać przemówienia p. Z. Nowickiego, które jest niejako echem tych metod, jakie w dziedzinie szkolnictwa stosuje się z tej strony, która Dopiera obecny rząd. Czytamy od czasu do czasu w prasie rządowej artykuły, które co do treści są, jak gdyby analogia przemówienia p. posła Zygmunta Nowickiego. Piętnuję się pewne nazwiska łudzi zasłużonych w szkolnictwie, zajmujących poważne stanowiska, wymienia się ich, nazywając jednych wstecznikami, innych bez podstawy posądzając o różne nadużycia: czyni się to w tym celu, ażeby zwrócić uwagę najwyższego zwierzchnika, że ci i ci powinni być usunięci.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#komentarz">(Głos: Denuncjacja!)</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#JanKornecki">Przypominam ataki, które nastąpiły zaraz po przewrocie majowym, na wiceministra Łopuszańskiego, człowieka, który nie był z nami niczem związanym, człowieka, który był w gabinecie w czasie, kiedy czyniono wyprawę na Kijów, a więc w gabinecie stworzonym przez obecnego premiera, ówczesnego Naczelnego Wodza. P. Łopuszański był wiceministrem prawie od samego początku istnienia Ministerstwa W. P. i O. P„ a traktowaliśmy go zawsze jako człowieka o wysokich kwalifikacjach fachowych, o kwalifikacjach, których, mu także na lewej stronie Izby nikt odmówić nie mógł. Jeżeli miano zastrzeżenia z jakiejkolwiek strony, to były to zastrzeżenia raczej co do wykonania programu, który tworzył w szkolnictwie, a przecież ogólną linie programowa ustala odpowiedzialny minister...</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#komentarz">(Głos: Teraz major Jędrzejewicz.)</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#JanKornecki">... i zmiany niejednokrotnie mogą być, a czasem i muszą być dokonywane. ale wtenczas, jeżeli najbliższy współpracownik ministra, okaże się człowiekiem, który nie jest w możności współpracować. Tymczasem p. Łopuszański odszedł w momencie, kiedy właściwie ministra nie było, w czasie prowizorium. a odszedł nie ze względów rzeczowych, nie ze względu na to, że jakoby nie mógł współpracować z ministrem, ale dlatego, że przez szereg ostatnich miesięcy atakowano go z pewnej strony politycznej za jego pracę w ministerstwie, za pracę, która przyniosła dla Państwa — trzeba to stwierdzić — duże rezultaty. Człowieka tej miary pod względem kwalifikacji z tak lekkiem sercem nie należało się pozbywać.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#JanKornecki">Usunięto także dyrektora departamentu ogólnego p. Dawidowskiego. Nie był on również z nami niczem związany, znaliśmy go tylko jako jednego z ludzi, który w organizacjach nauczycielskich w czasie budowania Państwa Polskiego, odgrywał poważną rolę, był jednym z tych, którzy nauczycielstwu polskiemu wskazywali nowe drogi pracy dla Państwa i narodu polskiego. Wszedł tam prawdopodobnie z tego powodu, że posiadał kwalifikacje, znajomość stosunków, a został usunięty tylko z tych względów,...</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#komentarz">(Głos: Ze mnie był sanatorem.)</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#JanKornecki">... że przez szereg miesięcy atakowano go, dlatego widocznie, że nie chciał wykonywać zleceń, które były mu komunikowane z tej strony, która go później usunęła.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#JanKornecki">Dalej przypominam, że usunięto dwóch kuratorów: wołyńskiego p. Sikorę i poleskiego p. Wolbeka, ludzi, którym nic nie można zarzucić. Nie mieli prawie przeciwników w obozie polskim, byli wykonawcami ustaw językowych i to było dostatecznym powodem, żeby się ich pozbyć, dlatego, że w obozie mniejszości narodowych powstało niezadowolenie z rezultatów, jakie przyniosło wykonanie ustaw językowych. Na Wołyń przyszedł sanacyjny kurator, p. Kostro, przyszedł jako ten, który miał stworzyć nową erę, i przyszedł po to. żeby po 2 miesiącach odejść w stan spoczynku, a jak się dowiadujemy, obejmuje obecnie kierownictwo gimnazjum żydowskiego. Jest to już z tego obozu drugi kurator wołyński, który po odejściu z kuratorium obejmuje dyrekcje gimnazjum żydowskiego. Obecnie przyszedł trzeci kurator, także z tego obozu i wiemy, że kompletuje sobie ludzi. Tu muszę p. Smulikowskiego uspokoić, że tak źle, jak wczoraj mówił, nie jest, bo się mianuje wizytatorami na Wołyń i do Lublina ludzi, mających wyraźnie charakter obozu sanacyjnego, ludzi, którzy zresztą nie znają tego terenu, przychodzą gdzieś z Kutna. lub Łowicza, a wiec nie mają żadnego doświadczenia w pracy na tak odpowiedzialnych, ze względów państwowych, terenach. Mianuje się ich dlatego, że mają pewne oblicze polityczne.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#JanKornecki">Co do kuratorów, dodam jeszcze że i kurator sanacyjny, który poszedł na Polesie, p. Zegarski spotkał się z niewiadomych nam przyczyn z ostrą krytyką i atakami Głosu Prawdy i związków zawodowych lewicowych. Imputuje się mu, że jest klerykałem. Dowiedzieliśmy się o tem z pewnem zadowoleniem, bośmy go przedtem nie znali. Wiemy, że miał markę na Pomorzu, jako człowiek przeciwstawiający się naszemu kierunkowi politycznemu.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#JanKornecki">Poszedł jako upatrzony człowiek sanacyjny na Polesie. Widocznie, stwierdzono, że przestrzega i stosuje się ściśle do ustaw, i dlatego wywołał niezadowolenie swoją działalnością. Prawdopodobnie ulegnie temu samemu losowi, co kurator wołyński, bo stwierdziliśmy to niejednokrotnie, że notatki w Głosie Prawdy wystarczą w zupełności, ażeby zdyskwalifikować nawet najbardziej wykwalifikowanego człowieka.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#JanKornecki">Te praktyki budzą w' nas wielki niepokój, bo niemą nic groźniejszego, jak, gdy ci. którzy mają wychowaniem narodowem kierować i je nadzorować, znajdują się ciągle w sytuacji, którą można charakteryzować jako niepewność. Musimy to stwierdzić z całą stanowczością, że żaden inspektor i kurator nie jest dzisiaj w możności układać pewnego programu pracy lub wykonywać ten program, który sobie ustalił, bo niewiadomo, kto przyjedzie z Warszawy, jaki okólnik przyjdzie, jak długo na swojem stanowisku pozostanie. Panie Ministrze, nie mamy żadnych danych, ażeby ocenić Pańską działalność, bo zbyt krótko Pan jest na tem stanowisku, ale uważamy, że jako człowiek odpowiedzialny za tak ważny dział życia państwowego, za wychowanie publiczne, jest Pan również obowiązany czuwać nad tem, aby obecna atmosfera pracy w szkolnictwie, a zwłaszcza w dziedzinie administracji szkolnej uległa zmianie i aby ustaliły się i zapanowały pewne zasady, któreby dawały gwarancje, że każdy, bez względu na przekonania polityczne, może w spokoju swe obowiązki spełniać. Myśmy nigdy za czasów naszych ministrów nie atakowali nikogo na stanowisku kuratora, inspektora lub innego urzędnika, dlatego, że należał przekonaniami do lewicowego obozu. Uważamy, że jedynem kryterium w ocenie winna być praca zawodowa, za którą jest odpowiedzialny. I tego domagać się będziemy, a widząc, że to się dotychczas nie dzieje, jesteśmy zmuszeni dać wyraz naszemu niezadowoleniu.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#JanKornecki">Przechodzę do drugiej sprawy. Mianowicie wczoraj kilku mówców stronnictw lewicowych z p. Czapińskim na czele zaatakowało ministra, względnie b. Kierownika Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wicepremiera Bartla za okólnik o nauczaniu religii i praktykach religijnych. Nie możemy tego pominąć milczeniem. Jesteśmy dumni z tego, że nasz człowiek doprowadził do skutku zawarcie konkordatu ze stolicą apostolską.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Nie macie z czego.)</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#JanKornecki">Jesteśmy dumni z tego, bo konkordat stał się jednym z najważniejszych czynników, które na terenie międzynarodowym naszą sytuacje wzmocnił. Zdajemy sobie z tego sprawę, że to, co się w konkordacie zawiera, pod względem politycznym, jest dla nas wielkim sukcesem państwowym.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#JanKornecki">Uważamy, że to. co Rząd zrobił w zakresie nauczania religii i praktyk religijnych jest tylko wykonaniem przepisów konkordatu.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#JanKornecki">Ale nie chcę tej sprawy traktować tylko ze stanowiska formalnego. Wysoka Izbo! Przeżywamy obecnie bardzo groźny okres czasu. Mamy nieprzyjaciół nazewnątrz, o czem wiemy wszyscy dobrze, ale mamy także i nieprzyjaciół wewnętrznych, którzy czyhają niemniej może zawzięcie i są może bardziej groźnem niebezpieczeństwem dla naszej przyszłości. Myślę przedewszystkiem o rozszerząjącem się w społeczeństwie naszem zepsuciu moralnem, a wreszcie o rosnącym z każdym miesiącem komunizmie. Wiemy doskonale o tem, że organizacje komunistyczne sięgają po największe dobro nasze, po młodzież. Wiemy, że nawet w szeregach młodzieży szkół średnich mamy już organizacje komunistyczne. Wiemy, że ta praca, z marksowskiego programu czerpiąca swoje wskazania, może nam sprowadzić nieobliczalne poprostu następstwa pod względem moralnym. Dlatego też uważamy, że w zakresie wychowania publicznego walory takie, jakie ma religia, muszą być wzmocnione, że musimy nasze wychowanie narodowe teraz, tembardziej teraz, oprzeć na wychowaniu religijnem. I przecież okólnik niczego innego nie żąda, żąda tylko tego, by ta religia była traktowana w wychowaniu tak, jak na to zasługuje.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#JanKornecki">Proszę Panów, w zakresie różnych spraw, które były tu wczoraj w dyskusji poruszane, wielu mówców odsyłało nas do Ameryki. A więc, jeżeli chodzi o religie, to mówiono: jedzcie do Ameryki, popatrzcie, że tam państwo z religią nie ma nic wspólnego. Ale w innych sprawach, kiedy my powoływaliśmy się na Amerykę, np. dajmy na to, że w Ameryce jest publiczna szkolą tylko z językiem wykładowym angielskim, to wtedy odżegnywują się ci panowie od Ameryki. Trzeba być konsekwentnym: nie wszystko, co jest w Ameryce i co jest dobre dla Ameryki, my musimy stosować, i odwrotnie to, czego w Ameryce niema, może być dla nas konieczne. Uważam, że wychowanie religijne oparte na etyce Chrystusowej, katolickiej jest jednym z warunków naszego rozwoju na przyszłość i naszej siły wewnętrznej. Wiemy doskonale, że bez tego oparcia o religie, tak w zakresie życia społecznego, jeżeli np. chodzi o małżeństwo, jak i w zakresie wychowania obejść się nie można. I rzecz charakterystyczna, że niektórzy z krytyków wspomnianego okólnika godzą się na to, i powiadają: „nauka religii to jest zło konieczne, my także poznajemy religie i ona musi być, ale te praktyki religijne!” Z naszego stanowiska religia bez praktyk, nie stosowana w życiu, nie jest religią w ścisłem tego słowa znaczeniu. Uważamy, że kwestia przymusu to jest rzecz tego, który reprezentuje kościół, a my do duchowieństwa naszego zaufanie mamy, i wbrew temu, co tu powiedziano, podkreślamy, że duchowieństwo polskie wielkie usługi naszym interesom narodowym oddało w przeszłości i obiecujemy sobie wiele po niem na przyszłość. Dlatego też nie tylko nie żywimy żadnej obawy z powodu tego okólnika, ale przeciwnie cieszymy się, że i ten Rząd, wykonując konkordat, przez naszego ministra doprowadzony do skutku, uznał za konieczne wydanie właśnie tego okólnika. Razi nas tylko pewna nieśmiała notatka, która ze sfer rządowych została umieszczona przedwczoraj w prasie, a w której to notatce Rząd dosyć wstydliwie przez PAT'a tłumaczy się. że to nie jest takie niebezpieczne, jak z pewnych stron myślano. Uważamy, że na polu wychowania podkreślanie wychowania religijnego w tej sytuacji, w jakiej się Polska znajduje, jest konieczne. Zresztą widzimy, że dzieje się to nie tylko u nas w Polsce, ale, że i 'inne narody i państwa, chcąc się uchronić od tego, co niesie dzisiejszość, ta dzisiejszość, idąca ze wschodu, wracają do tradycji religijnych. Dość wspomnieć Wiochy, dość wspomnieć ożywienie życia religijnego we Francji, a jeżeli chodzi o Niemcy, to tam także taka czy inna religia, katolicka, czy protestancka jest uznawana w wychowaniu. I my musimy w tej jak i w innych dziedzinach, iść za zachodem, nie za wschodem.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#komentarz">(Głos: I przez socjalistów jest szanowana!)</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#JanKornecki">Mówiąc o działalności Ministerstwa, jeden z mówców z lewej strony rozgraniczył działalność Ministerstwa i Ministra i powiedział, że w tym resorcie stała się rzecz straszna, bo oto na stanowiskach kierowniczych znaleźli się ludzie, którzy, od początku tam pracując, mają swój program i są z sobą zgrani i tylko ten minister może rządzić w Ministerstwie, który potrafi się z nimi sharmonizować. Podniesiono, że takich ministrów było dwóch, mianowicie byli to ministrowie z mego klubu, p. Głąbiński i p. Stanisław Grabski. My oczywiście cieszymy się z tego uznania, że nasi ministrowie mieli wyraźny program polityki państwowej, skoro, jak twierdził p. Nowicki, ludzie, pracujący w Ministerstwie, uważali za słuszne wykonywanie tego programu. Ja również uznaję, że Ministerstwo składa się z ludzi, którzy mają pewien program w sprawie organizacji oświecenia publicznego i uważam, że jest to jedna z dodatnich stron Ministerstwa W. R. i O. P, Dobrze jest, że przynajmniej kilku ludzi wie, do czego dąży, mimo to, że na pewnym zjeździe nauczycielskim, jeden z kierowników Ministerstwa nie zetknąwszy się jeszcze bliżej z Ministerstwem, pozwolił sobie inny pogląd wypowiedzieć. W tej działalności Ministerstwa w przeszłości nasz obóz polityczny widzi dobre i złe strony. O złych stronach mówili przedmówcy z mojego klubu, kol. Balicka stwierdziła, że odczuwamy brak wyraźnie ustalonego, sprecyzowanego programu wychowawczego w naszych szkołach, nie widzimy wykonywania w dostatecznej mierze tego programu, któryby nam odpowiadał. Jest jednak w tej działalności cały szereg punktów dodatnich. O niektórych z nich chcę wspomnieć, chociażby z tego względu, że w tym roku (1927) kończy się dziesięciolecie działalności Ministerstwa i poniekąd tych ludzi, którzy odpowiedzialne stanowiska w niem zajmują.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#JanKornecki">Otóż jednym z takich dodatnich punktów działalności Ministerstwa, oczywiście nie tylko Ministerstwa, ale całego aparatu szkolnego, inspektorów szkolnych, nauczycielstwa i t. d. jest rozwój szkolnictwa powszechnego. Była tu o niem mowa i z różnych stron rozpatrywano ten problem. Nie będę dotykał kwestii ustrojowych, jeżeli idzie o całość szkolnictwa, ale pragnę podać w dyskusji parę cyfr, dotyczących szkolnictwa powszechnego, ażebyśmy z tej debaty wyszli z tem przekonaniem, że pewne sukcesy w zakresie publicznego wychowania mamy i możemy być z nich dumni.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#JanKornecki">I tak, proszę Panów, jeżeli weźmiemy cyfry, to okaże się, że w r. 1918 w miastach b. Kongresówki na 100 szkół powszechnych prawie 30 szkół było jednoklasowych. Teraz jednoklasowe szkoły w miastach zniknęły zupełnie, pisma ich w miastach zupełnie. Jakim to jest sukcesem, nie potrzebuję uzasadniać. Wszyscy zdajemy sobie chyba sprawę, że szkoła 1-klasowa to jest właściwie parodja szkoły, zwłaszcza w tych warunkach, gdzie 7 roczników dzieci ma do niej uczęszczać.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#JanKornecki">W r. 1917/18 było na terenie b. Kongresówki w miastach szkół 1-klasowych 29.6%, 2-klasowych 15.4% zaś najwyżej zorganizowanych t. j. 6-klasowych 4.5%, a 7-klasowych 0.6% szkół; obecnie t. j. w r. 1925/26 mieliśmy: szkół 1-klasowych w miastach 4%, 2-klasowych 3%, 6-klasowych 11% i 7-klasowych 67%. Jest to postęp ogromny.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#JanKornecki">Gorzej przedstawia się ta sprawa na wsi: w roku 1917/18 mieliśmy w Kongresówce szkół 1-klasowych 93,9%, 2-klasowych — 4,5%. wyżej zorganizowanych prawie nie było (3 klasowych 0,9%, 4-klasowych 0,6% i 5-klasowych 0,1%). Obecnie cyfry te wyglądają również o wiele lepiej: wprawdzie szkół 1-klasowych jest dużo, bo 73,5%, 2-klasowych 12,5%, ale za to są i 6-klasowe—1,15%, oraz 7-klasowe — 2,8%. W chwili, kiedy ten budżet rozpatrujemy, mamy publicznych szkół powszechnych w Polsce razem 26.167; do szkól tych uczęszcza 3.200.000 dzieci. Do szkół 7-klasowych, a więc do tych, które w całej pełni wykonują pro-, gram, nakreślony im, i do szkół 6-klasowych, które również prawie w zupełności program 7-klasowych szkół wykonują uczęszcza razem okrągło 1 milion dzieci. Mamy zatem w Polsce już dzisiaj milion dzieci, które kształcą się na zasadach pełnego programu 7-klasowego. Mamy dalej przeszło 1% miliona, t. j. 1.650.000 dzieci, które kształcą się w szkołach od 3 do 5-klasowych. To są takie szkoły, które wykonują program 7-klasowej szkoły, w skróconym rozmiarze, a pracuje w takiej szkole od 3 do 5 nauczycieli. Przy mniejszej ilości dzieci mogą one dawać wcale poważne przygotowanie do życia, oczywiście, o ile wykonanie programu szkoły jest odpowiednie. Mamy przytem około IV2 miliona dzieci, które się uczą w 1 i 2-klasowych szkołach i. te stanowią kategorię dzieci upośledzonych. Co do tej ostatniej liczby IV2 miliona możemy powiedzieć, że to jest ten punkt słaby w naszem szkolnictwie powszechnem. Ale te 2% miliona, które przechodzą program 6-klasowej szkoły, stanowią one kategorię dzieci, na której możemy budować przyszłość Polski. Przytoczę tu opinię b. ministra St. Grabskiego, który mnie informował po swojej wizytacji szkół 7-klasowych w różnych punktach kraju. Był w Wilnie, Siedlcach, pod Warszawą, w Małopolsce i po wizytacjach przyjechał ogromnie zadowolony, a nawet z pewnem wzruszeniem opowiadał, że w rozmowach z uczniami 6 i 7 oddziałów szkoły powszechnej otrzymywał odpowiedzi, które w nim budziły wielkie zadowolenie. Np. na pytanie: Kiedy Polska była najsłabszą, chłopak potrafił odpowiedzieć, że była najsłabszą wtedy, kiedy nie miała dostępu do morza. Powiedział mi. że 7-klasowa szkoła powszechna, jeżeli swój program i cel będzie wykonywała, da nami obywateli na wsi i w miasteczkach, z którymi będzie można poważnie o Polsce mówić, którzy będą o Niej poważniej myśleć, którzy będą Polskę kochać i wiedzieć, co dla niej czynić. To jest ta dodatnia strona działalności Ministerstwa, która zasługuje na wyraźne podkreślenie. W zakresie szkól powszechnych ustaliło ono program, który krytykujemy pod względem wychowawczym, ale który pod względem naukowym jest niewątpliwie dużym dorobkiem naszej myśli pedagogicznej.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#JanKornecki">Teraz chciałbym powiedzieć parę słów o jakości naszych nauczycieli szkół powszechnych. Mamy w całej Polsce razem ze Śląskiem 63.841 nauczycieli. z tego wykwalifikowanych — 49.591. t. zn. 77,7%, a niewykwalifikowanych 8.144. t. zn. około 23%. Pod tym względem widzimy także kolosalny postęp.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gdyk.)</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#JanKornecki">W tej ogólnej liczbie 49.591 wykwalifikowanych jest 4.334 nauczycieli, którzy mają studia wyższe niż seminaryjne; egzaminy wydziałowe, względnie wyższe kursy lub studia uniwersyteckie z dyplomami. Trzeba stwierdzić, ze jeżeli porównamy tę cyfrę nauczycieli z ilością szkół siedmio i sześcioklasowych, w których Ci nauczyciele uczyć powinni, to jest to liczba niewystarczająca. Jeżeli weźmiemy pod uwagę szkoły siedmioklasowe, to licząc po 3 nauczycieli o wyższych studiach na jedna szkołę, potrzeba ich jeszcze 1.300. Gdybyśmy chcieli sześcioklasowe szkoły nimi, obsadzić, liczba ta powinna być kilkakrotnie zwiększoną. Stąd wniosek, że poziom szkolnictwa powszechnego, jeżeli chodzi o kwalifikacje nauczycielskie, znacznie się podniósł, jednakże trzeba będzie długich lat na przygotowanie wystarczającej liczby nauczycieli szkół o wyższych studiach.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#JanKornecki">W zakresie dokształcania nauczycieli polityka Ministerstwa była słuszną i niesłusznie czyniono tutaj zarzut, jakoby ona była nieracjonalna i niepotrzebną na przyszłość. Przeciwnie, jeżeli tylko fundusze pozwolą, dokształcanie nauczycieli szkół powszechnych winno być kontynuowane.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#JanKornecki">Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że w dokształceniu tem trzeba wprowadzić modyfikacje, mianowicie dokształcać należy nauczycieli nie tylko pod względem ogólnego wykształcenia nauczycieli, ale również w zakresie umiejętności praktycznych, zwłaszcza nauczycieli, na wsi.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#JanKornecki">Proszę Panów, przy naszym programie rolnym: rozdrabniania gospodarstw, przy olbrzymim procencie gospodarstw małorolnych, musimy kulturę naszej ziemi podnieść i uważam., że nauczycielstwo szkół powszechnych na wsi powinno być czynnikiem, podnoszącym tę kulturę przez rozwijanie przyrodnictwa, sadownictwa, pszczelnictwa. jedwabnictwa i t. p. A zatem kursy, któreby nauczycieli kwalifikowały w tym kierunku, są ze wszech miar wskazane i konieczne choćby dlatego, żeby nauczyciela zbliżyć do ludu, zwłaszcza w tych okolicach, gdzie tego zbliżenia niema, gdzie nawet się słyszy utyskiwania na brak harmonii między szkołą a domem. Sądzę, że jeżeli nauczyciel potrafi drobnego rolnika nauczyć wydobywać z tego grzędy większy dochód, aniżeli ma dziś, to oczywiście nie tylko będzie miał wdzięczność jego, ale będzie i dostateczny wpływ na jego kulturę, na podnoszenie się naszej wsi.</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#JanKornecki">Jeżeli chodzi, o budownictwo szkolne, to oczywiście, pozostawia ono wiele do życzenia i dlatego też my, pragnąc dać wyraz wielkim brakom w tej dziedzinie, postawiliśmy na Komisji Budżetowej wniosek o podniesienie przynajmniej o 1 milion kredytów na budowę nowych szkół. Wniosek ten został uchwalony. Niestety, nawet te dwa miliony są minimalna sumą. Muszę powiedzieć, że według informacji. udzielonych mi w Ministerstwie, obecnie jest zaczętych, a niewykończonych budynków szkolnych, 337 murowanych, 207 drewnianych, razem na 3.167 izb.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#JanKornecki">Są to budynki, jak powiadam, zaczęte conajmniej 2 lata temu, bo tamtego roku nie było żadnych funduszów na ich ukończenie, tak. że te budowle zostały zupełnie przetrwane. Gdyby chcieć wykończyć te budowle, potrzeba przynajmniej 25 milionów złotych, których oczywiście Skarb Państwa dać nie może. Z tego względu uważam, że pomysł, który nasz zeszłoroczny referent budżetu, kol. Pymar, tutaj podnosił, ażeby Rząd pomyślał o innym sposobie rozwiązania problemu budowy szkół, mianowicie przez stworzenie funduszu pożyczkowego, długoterminowego kredytu dla gmin, jest rzeczą naglącą, bo stwierdzić trzeba, że gminy mają chęć budować, ale brak kredytu, a zwłaszcza kredytu długoterminowego, nie pozwala tych chęci zużytkować.</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#JanKornecki">Przechodząc do innych kwestii, które chciałbym poruszyć, dotknę także oświaty pozaszkolnej, o której również wczoraj była mowa. Mianowicie p. kolega Nowicki, tak, jak w zakresie administracji szkolnej, tak i w dziedzinie oświaty pozaszkolnej, zaatakował Ministerstwo, że popełniło zbrodnie, bo zachęciło inspektorów szkolnych i nauczycielstwo specjalnym okólnikiem, aby korzystali z kursów, poświęconych przygotowaniu pracowników w dziedzinie oświaty pozaszkolnej, a organizowanych przez Polską Macierz Szkolną, w szczególności, przez dyrektora, p. Józefa Stemlera, oczywiście nie omieszkał także przemilczeć tego, że p. Stemler. protegowany w Ministerstwie człowiek, który te kursa urządza, należy do Obozu Wielkiej Polski. Polska Macierz Szkolna znana jest w historii Polski jako organizacja, która w swojem łonie miała i ma obecnie ludzi z różnych obozów politycznych: może także więc się zmieścić w niej przedstawiciel Obozu Wielkiej Polski. Nikomu nie przyszłoby do głowy w normalnych warunkach, tak jak koledze Nowickiemu obecnie sądzić, że w dziale oświatowym X lub I jest człowiekiem zdyskwalifikowanym dlatego, że zależy do takiej lub innej partii. Tu muszę kolegę Nowickiego uspokoić, że jeżeli chodzi o kursy, prowadzone przez Polską Macierz Szkolną, to są one dostatecznie kontrolowane przez organa Ministerstwa i Ministerstwo ma możność stwierdzić, czy dzieją się na tych kursach nadużycia, w szczególności, czy istnieje na nich tendencja mieszania polityki do oświaty. Zadaniem tych kursów test wciągnąć nauczycielstwo do wspólnej pracy oświatowej z inteligencją całej Polski, wskazane mu. że jest to jedno z najważniejszych jego zadań. Pozatem chodzi o pomoc tym nauczycielom, którzy do tej pracy się garną i potrzebują specjalnego wyszkolenia. Muszę p. Nowickiego uspokoić, że Ministerstwo jest pod tym względem nazbyt daleko posunięte w swej obiektywności i że także Panowie z lewej strony tej Izby możecie w kronikach swoich zasług zanotować szereg instytucji, które prowadzą prace oświatowe pozaszkolne, a Które są popierane przez Ministerstwo. Przytoczę, że na Wolnej Wszechnicy, która ma wyraźny charakter lewicowy, prowadzone są kursy, pod nazwą Studium Pracy Społeczno-Oświatowej przez ludzi obozu lewicowego i mają słuchaczy, nauczycieli, którzy korzystają nie z 3-dniowych urlopów, jak na kursach Macierzy, ale z urlopów rocznych. Wiemy, że z ramienia centralnego Biura Kursów dla dorosłych jeździ po kraju p. Frelek, należący do obozu panów i urządza kursy na które ministerstwo pozwala nauczycielom dawać urlopy.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#komentarz">(P. Nowicki: Ale my nie paraliżujemy okólników p. Bartla tak, jak Wy.)</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#JanKornecki">To, co Panowie robią, to zdaniem Panów jest dobre i powinno być przez Ministerstwo popierane, a złe jest to, co robimy my i Ministerstwo powinno to z reguły zwalczać, zwłaszcza, jeżeli wśród działaczy oświatowych znajdzie się człowiek, który otwarcie przyznaje się do pewnych przekonań politycznych.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#JanKornecki">Ostatnią część mego przemówienia pragnę poświęcić wywodom mówców ze strony mniejszości narodowych. Zacznę od mniejszości niemieckiej, bo byłem wczoraj zdumiony tupetem, z jakim wygłosił tu przemówienie p. Utta, oskarżając Państwo Polskie o krzywdzenie ludności niemieckiej w dziedzinie szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#JanKornecki">Mam najnowsze daty urzędowe, stwierdzające jak przedstawia się szkolnictwo niemieckie w Polsce i pozwolę sobie z tego miejsca, nie tylko dla Wysokiej Izby, ale i dla całego społeczeństwa, które sprawozdań o stanie szkolnictwa nie czyta, pewne cyfry podać, żeby zdementować te niesłuszne, i budzące w każdym obiektywnie myślącym człowieku oburzenie, inwektywy, jakie pod adresem Polski ze strony przedstawicieli mniejszości niemieckiej padają. Stwierdzam, że jeżeli chodzi o województwa poznańskie i pomorskie, które w zakresie szkolnictwa niemieckiego są uprzywilejowane w traktacie Wersalskim, obecnie znajduje się tam 382 szkoły czysto niemieckie, 140 szkół z oddziałami niemieckiemi równorzędnymi, a wiec można te traktować, jako szkoły czysto niemieckie równorzędne; jeżyk niemiecki jako przedmiot ma 150 szkół. Religii po niemiecku uczy Się w dalszych 253 szkołach, czyli, razem w 925 szkołach rozbrzmiewa w Polsce mowa niemiecka, albo w całej pełni, albo częściowo. W tych 925 szkołach w Poznańskiem i na Pomorzu uczy się 34.634 dzieci niemieckich. Pozatem mają tam Niemcy 39 szkól prywatnych, co dowodzi, że potrzeby Niemców są dostatecznie zaspokojone,</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#JanKornecki">W tych szkołach prywatnych uczy się tylko 3.420 dzieci, a więc 10% tej liczby, która chodzi do szkół publicznych. Pełną naukę w języku niemieckim otrzymuje 30.271 dzieci, a więc 77.5%.</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#JanKornecki">Na polskim Śląsku, który jest bardziej uprzywilejowany z powodu zawarcia przez nas konwencji genewskiej, stan ten przedstawia się dla Niemców jeszcze korzystniej. Mamy na G. Śląsku ludności niemieckiej około 300.000. Musze dodać, że po stronie niemieckiej na Śląsku Opolskim statystyka niemiecka z 1925 r. wykazuje 373.000 Polaków, a więc znacznie więcej, niż Niemców po stronie polskiej. Otóż na polskim G. Śląsku mamy w r. 1926/27 — 22.535 dzieci w szkołach niemieckich, utrzymywanych przez Państwo Polskie. Mamy tam 3 gimnazja państwowe, 5 komunalnych i 8 prywatnych gimnazjów niemieckich. Na pozostałych terenach polskich, a więc na tych terenach, o których mówił poseł Utta, i na których nie jesteśmy zobowiązani, ani według traktatu o mniejszościach, ani według Konstytucji szkoły niemieckie zakładać, gdyż ściśle biorąc szkoły publiczne powszechne powinny być szkołami polskiemi — mamy 180 szkół niemieckich publicznych, w których się uczy 20.000 dzieci.</u>
          <u xml:id="u-3.42" who="#JanKornecki">Po stronie niemieckiej, na terenie górnośląskim. Niemcy utrzymują, tak zwanych polskich szkół 18, mówię tak zwanych, bo uczą w nich nauczyciele Niemcy, w tych 18-tu szkołach uczy się zaledwie 942 dzieci. Oto jest wykonanie lojalne, ze strony dzisiejszej Rzeszy Niemieckiej demokratycznej. zawartego w Genewie traktatu z Niemcami o zaspokojeniu potrzeb kulturalnych ludności polskiej.</u>
          <u xml:id="u-3.43" who="#JanKornecki">Po stronie polskiej, Panowie ciągle narzekają na krzywdy, równocześnie zaś uprawiacie notoryczne germanizowanie ludności polskiej. Przecież wiadomo powszechnie, jakie wysiłki czynią Niemcy i kapitał niemiecki na polskim Górnym Śląsku, aby germanizować w dalszym ciągu dzieci polskie. Używa się wszelkich środków nie tylko na Górnym Śląsku, ale także i gdzieindziej. Wielki wpływ na sztuczne podtrzymanie niemieckości wywierają pastorowie, którzy przy nauce konfirmacyjnej wymagają od dzieci polskich języka niemieckiego.</u>
          <u xml:id="u-3.44" who="#JanKornecki">Środki i sposoby, jakim posługują się Niemcy w województwie Śląskiem są powszechnie znane.</u>
          <u xml:id="u-3.45" who="#JanKornecki">Przychodzi tam z pomocą wielki przemysł niemiecki. który, dając pracę w swoich zakładach, skłania rodziców polskich do posyłania dzieci do szkoły niemieckiej. Wynikają stąd stosunki paradoksalne, zdarza się bowiem, że nauczyciel w szkole niemieckiej ma znaczną większość dzieci, nie znających zupełnie języka niemieckiego i nie może osiągnąć normalnych rezultatów nauki. O prześladowaniu dzieci polskich na terenach polskich pozostałych po stronie niemieckiej za mowę polską, dochodzą nas stale wiadomości. Niedawno zgłosi w tej sprawie interpelacje poseł Baczewski. Pozwolę sobie przytoczyć ten dokument, który byt w ostatnich dniach ogłoszony w naszej prasie: „W sobotę dnia 18 grudnia ub. r. podczas pauzy szkolnej pomiędzy 1 a 2 godziną rozmawiali uczniowie August Bar i August Kupiński obaj z Szafałdu w mowie ojczystej, to jest po polsku. Nauczyciel Fisalin z Szafałdu, który ich podsłuchał, zakazał im dalszej rozmowy w języku ojczystym temi mniej więcej słowami: „w szkole jest zakazane mówić po polsku, ponieważ to uczyniliście, musicie za karę godzinę stać”. Następnie rozkazał uczniom iść na swoje miejsce i przez całą następną godzinę stać. Jest to wyjątek z interpelacji pos. Baczewskiego do prokuratora w Olsztynie. U nas Panowie na takie fakty wskazać nie możecie. Wykazujecie, że może wójt niezbyt inteligentny w pewnym wypadku postąpił nietaktownie, musicie jednak przyznać, że korzystacie w zakresie szkolnictwa niemieckiego w Polsce z tak wielkich praw, że bylibyśmy zadowoleni, gdybyśmy w część tych dobrodziejstw, jakie uzyskujecie od Polski, mogli uzyskać dla naszych braci Polaków w Rzeszy Niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-3.46" who="#JanKornecki">Przechodzę do przemówienia prezesa Klubu Ukraińskiego p. Kozickiego. P. Kozicki w bardzo obszernem przemówieniu starał się wczoraj udowodnić może nie nam, ale nazewnątrz, zwłaszcza zagranicy, że Polska znęca się nad ludnością ruską, że Polska nie daje szkoły tej ludności, że ludność ruska pozbawiona jest wogóle możności rozwijania się pod względem kulturalnym. Poruszył dwie kwestie, z których jednej tylko pobieżnie dotknę. P. Kozicki skarżył się na obecnego sanacyjnego wojewodę wołyńskiego, socjalistę, za to, że nie zalegalizował stowarzyszenia Proświty. Chcielibyśmy Proświtę uważać nie tylko na Wołyniu, ale i w Małopolsce jako organizację ściśle oświatową i cieszylibyśmy się, gdyby ta organizacja miała tylko cele oświatowe na oku i dla nich wśród społeczeństwa ruskiego działała, bo i w naszym państwowym interesie leży podniesienie kultury ludności ruskiej.</u>
          <u xml:id="u-3.47" who="#JanKornecki">Jeżeli jednak miałoby to być prawdą, co wczoraj mówił p. Kozicki, że nawet p. Mech nie zalegalizował statutu „Proświty” na Wołyniu, to w tem widzimy tylko potwierdzenie naszych twierdzeń, że niestety ta Proświta oddawna już przestała był organizacją oświatową, a stała się organizacja par excellence polityczną, jak to wykazuje doświadczenie z ostatnich paru lat, zwłaszcza na terenie Wołynia. Mamy dostateczne powody do tego twierdzenia, że nie jest ona organizacją oświatową, ale organizacją, która spokojną ludność wciąga do nielojalnego stosunku do naszego Państwa. To właśnie, że nawet lewicowy sanacyjny wojewoda socjalistą musiał się tak ustosunkować do niej, jeżeli to jest prawda, jest chyba tylko dostatecznem potwierdzeniem naszych dawniejszych twierdzeń, że nadużywa się tylko firmy dla celów zupełnie innych.</u>
          <u xml:id="u-3.48" who="#komentarz">(R. ks. lików: Ale w zupełności tak nie jest. P. Głąbiński: Jest, jest, my wiemy dobrze)</u>
          <u xml:id="u-3.49" who="#JanKornecki">Jeżeli chodzi o szkolnictwo, to pozwolę sobie powtórzyć dane statystyczne z lat 1923 i 1924. Mieliśmy wówczas na terenie kuratorium lwowskiego, czyli na terenie Małopolski Wschodniej 2.719 szkół polskich, 2.243 szkół ruskich, po wprowadzeniu ustawy językowej z 1924 roku ilość szkół polskich zmniejszyła się.</u>
          <u xml:id="u-3.50" who="#komentarz">(P. ks. Ilków: Zwiększyła się).</u>
          <u xml:id="u-3.51" who="#JanKornecki">Zmniejszyła się o 400, mianowicie mamy obecnie szkół polskich 2.321. Powstało natomiast szkół utrakwistycznych 1.551 i to kosztem szkół ruskich i polskich, szkół czysto ruskich zostało 938.</u>
          <u xml:id="u-3.52" who="#JanKornecki">To jest powodem, dla którego wstąpił także w szranki wielki tuz sejmowy, jakim jest w tej sferze zainteresowań, o którą chodzi, p. pos. Czapiński, wystąpił jako obrońca narodu ukraińskiego przed krzywdami, które go spotkały. Otóż trzeba się porozumieć, do czego właściwie Państwo Polskie przez wychowanie publiczne zmierza. Oczywiście są różne programy. Panowie z mniejszości narodowych, a wiec i p. pos. Kozicki, który tu wczoraj szeroko przemawiał, stoją na stanowisku wyraźnem, a mianowicie takiem, że Ukraińcom należy dać osobne szkolnictwo powszechne, średnie, uniwersytet, szkoły zawodowe, wydzielić z funduszów państwowych proporcjonalna część na ten cel i oczywiście w następstwie — autonomia kulturalnooświatowa, autonomia terytorialna. autonomia polityczna, kiedyś po jakichś 10 czy 12 latach, przyłączenie tych terenów, na których mieszka ludność ruska, do innego państwa. Zresztą wczoraj nawet bardzo ciekawe miraże roztaczano tu przed nami, co się dzieje na Ukrainie sowieckiej, mianowicie p. Kozicki opowiadał, że tam jest tolerancja, że tam nawet mniejszościami narodowemi opiekują się cytował nam, że jest tam 300 szkół polskich, że Polacy mają samorząd i t. d. Otóż jestem w tem położeniu. że byłem na Ukrainie sowieckiej do 1920 r. Byłem jednym z tych, którzy organizowali tam szkolnictwo polskie. Mieliśmy około 1.200 szkół powszechnych w trzech guberniach Ukrainy sowieckiej, do których uczęszczało około 90.000 dzieci. Szkoły te utrzymywało społeczeństwo polskie własnym sumptem bez pomocy rządu rosyjskiego, sowieckiego, czy ukraińskiego, bo był i rząd ukraiński Petlury, który w 1918 r„ zamknął Polską Macierz Szkolną na Podolu, utrzymującą część tych szkół. Wszystkie te szkoły zniszczono, zamknięto, a te, które dziś nazywają się szkołami polskiemi, są szkołami komunistycznemi z których wyrzucono oczywiście religię, wyrzucono portrety Mickiewicza, Kościuszki, tu i owdzie spalono portrety Piłsudskiego, jako kapitalistyczno-burżuazyjnego przedstawiciela Polski. Wszystko, co tchnięto polskością, zostało z tych szkól usunięte. Wiemy doskonale o tem, jak prześladuje się nauczycielstwo polskie, a jeżeli nawet jakiś nauczyciel, czy nauczycielka Polka, pozostali, to tylko w tym celu, żeby, przybrawszy na siebie maskę komunizmu, starać się dusze dziecięce ratować. Nie damy się tym mirażem łudzić, i społeczeństwo polskie zdaje sobie z tego dostatecznie sprawę, tak, jak p. Kozicki, że komunizm nie niesie narodowościowego wyzwolenia, przeciwnie, niesie nam i Wam niewolę.</u>
          <u xml:id="u-3.53" who="#JanKornecki">Jeżeli Panowie wysuwają program odrębnego systemu szkolnictwa ukraińskiego, to jest oczywiście zgodne z Waszym programem, jednak w społeczeństwie polskiem nastąpiło pod tym względem pewne uzgodnienie. Stronnictwa polskie z wyjątkiem P. P. S„ — a więc nawet to stronnictwo, z którego ramienia p. Nowicki również atakował szkoły utrakwistyczne, uchwaliły w r. 1924 ustawę o szkołach dla mniejszości na Ziemiach Wschodnich, której zasadniczym ideałem jest inny program polityki szkolnej, niż reprezentuje tu p. Kozicki, czy może ks. Ilków, bo mi także łaskaw jest czynić uwagi. Otóż w tej ustawie jest zawarta inna idea, inny zupełnie program. Ziemie Wschodnie, jeżeli weźmiemy np. Małopolskę Wschodnią, są terenami, co do których nie można powiedzieć, że: tu mieszkają Polacy, a tu Rusini, Polacy i Rusini mieszają się wszędzie.</u>
          <u xml:id="u-3.54" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Niema Rusinów, tylko Ukraińcy.)</u>
          <u xml:id="u-3.55" who="#JanKornecki">I w każdej wsi są dzieci polskie i dzieci ruskie. Stwierdzi to i obecny p. wiceminister oświaty, jako pochodzący z Małopolski Wschodniej i sądzę, że jego znajomość terenu Małopolski Wschodniej będzie dostateczna gwarancją, że i on na te kwestie będzie patrzał obiektywnie. Myśmy wówczas, jako stronnictwa polskie, w ogromnej większości doszli do tego przekonania, że na tych terenach, gdzie ludność jest mieszana. Państwo musi mieć program polityki oświatowej, oczywiście swój własny, polegający na tem, ażeby dzieci obu narodowości wychowywać wspólnie w szkołach utrakwistycznych, ewentualnie w szkołach odrębnych, tylko tam i w takich miejscowościach, gdzie niema dzieci polskich, względnie rusińskich. Tam zaś, gdzie jest ludność mieszana, powinna być szkoła utrakwistyczna. Panowie mogą z tych lub innych względów krytykować utrakwizm. Muszę powiedzieć, że mój stosunek do utrakwizmu jest bardziej obiektywny, bo jestem wychowankiem szkoły utrakwistycznej. Wicepremier p. Bartel, przyznał się również do tego, że jest wychowankiem szkoły utrakwistycznej. Muszę stwierdzić, że szkoła utrakwistyczna nie jest pokrzywdzeniem dla żadnej narodowości, jest ona koniecznością w tych wypadkach, gdy ludność jest mieszana. Dlaczego nie jest pokrzywdzeniem? Bo szkoła utrakwistyczna jest jedyną formą szkoły, która pozwala obu narodowościom uczyć się w swoim języku ojczystym.</u>
          <u xml:id="u-3.56" who="#komentarz">(P. Wygodzki: W teorii.)</u>
          <u xml:id="u-3.57" who="#JanKornecki">Nie tylko w teorii, ale i w praktyce, bo ja jestem wychowankiem takiej szkoły i mogę p. Doktora zapewnić, że w rusińskim języku nie ustępowałem Rusinom. Miałem profesora, znanego uczonego rusińskiego, p. Kocowskiego, który był autorem gramatyki i podręczników szkolnych, a który mnie uważa za najlepszego ucznia w języku ruskim, w seminarium nauczycielskiem. Odpowiadałem po rusku nie tylko z literatury ruskiej, ale i z matematyki, przyrody i z innych przedmiotów, których uczono W seminarium. Uczyliśmy się po polsku i po rusku. Muszę powiedzieć, że mam przyjaciół osobistych wśród kolegów z czasów szkolnych. I proszę Panów. zawsze pamięcią powracam do tych czasów, kiedy jeszcze ci inni nie byli czynni między nami i kiedy młodzież ruska śpiewała: „Jeszcze Polska nie zginęła”, a my Polacy śpiewaliśmy „Szcze nie wmerła Ukraina”. Panowie potem zaczęli śpiewać „Ne pora, bo jak dowiedzieliśmy się w r. 1912 z rewelacji Krzysiaka, kwestię ukraińską robiono...</u>
          <u xml:id="u-3.58" who="#komentarz">(Głos: Fałszywie.)</u>
          <u xml:id="u-3.59" who="#JanKornecki">...i biczowano nią z Wiednia i Berlina. Wtedy Rusini przestali śpiewać „Jeszcze Polska nie zginęła”. Przypominam sobie i powiem zwłaszcza ks. Ilkowowi, który się tem interesuje, że kiedy byłem na czwartym kursie seminarium nauczycielskiego we Lwowie, w r. 1902 w rocznicę styczniowego powstania, zaśpiewaliśmy w klasie po nauce szkolnej, „Boże coś Polskę”, Rusini manifestacyjnie w czasie naszego śpiewu opuścili salę szkolna, demonstrując w ten sposób swój wrogi stosunek do naszych ideałów narodowych.</u>
          <u xml:id="u-3.60" who="#JanKornecki">Od tego momentu, mniej więcej od r. 1903, zaostrzał się rozdźwięk między społeczeństwem polskiem i ruskiem, który nastąpił nie z winy wewnętrznych czynników, ale z winy czynników zewnętrznych. I oczywiście od tego czasu urywa się nić pewnych wspólnych dążeń, pewnych wspólnych sympatii, które się właśnie na ławie szkolnej zawierało. P. kolega Kozicki radził nam, ażebyśmy. jeżeli wogóle może być mowa o ugodzie, zwrócili się do Klubu Ukraińskiego, którego on jest reprezentantem. My uważamy, że tacy czy inni reprezentanci, którzy się narzucają w tej chwili jako wyraz opinii społeczeństwa ruskiego, nie dają nam dostatecznej gwarancji, dla zawierania z nimi jakichkolwiek układów w imieniu Państwa. Uważamy, że jedyną gwarancją i jedyna forma układu, jaki może być zawarty między dwoma narodami, może być tylko stosunek, który wyjdzie z życia, z wspólnych przeżyć, z wspólnego wychowania, wspólnych umiłowań i ideałów, które uwzględniamy w naszem wychowaniu. Przez zadzierzgniecie wzajemnej sympatii, i przez wzajemny szacunek dla siebie na ławie szkolnej, może dokonać się ta ugoda, która nam jest potrzebna, na przyszłość. I do tej właśnie naturalnej, z życia wynikającej ugody zmierzała intencja zasadnicza ustawy z r. 1924, której twórca rzeczywiście — przyznajemy się do tego otwarcie — był p. Stanisław Grabski, a także p. Stanisław Tugutt. Obaj ci politycy polscy, mają swoich przyjaciół i swoich przeciwników. Jeżeli jednak chodziło o ustawę przez nich stworzoną, to nie ulega dla nikogo wątpliwości, kto się bliżej temu przyjrzy, że na tak skomplikowanym pod względem etnograficznym terenie, jaki stanowią nasze ziemie wschodnie, wprowadzona przez tę ustawę forma szkolnictwa jest jedynie odpowiednia. Bo szkoła utrakwistyczna daje Polakom możność uczenia się po polsku, a Rusinom, czy jak Panowie chcecie, Ukraińcom, daje możność uczenia się w języku ruskim, a zatem w ten sposób zaspakaja potrzeby naturalne, istotne obu narodowości.</u>
          <u xml:id="u-3.61" who="#JanKornecki">P. Kozicki krytykował tu szkołę utrakwistyczna, to mu wolno. Muszę jednak z pewnem zdziwieniem podnieść, że naprzód cytował okólnik Ministerstwa w sprawie utrakwizacji, szkół, z którego wynikało, jak sam powiedział, że języka polskiego uczy się po polsku, pogadanki odbywają się w języku ruskim, rachunki po rusku, tylko że dzieci mają poznać terminologie także po polsku, a później zaryzykował twierdzenie, kiedy był w ferworze ataku na Polskę, że Polska tak się znęca nad narodem ukraińskim, że w środę się czyta, a w sobotę się pisze po rusku, to znaczy dwie godziny tygodniowo. Kiedy p. Rymar krzyknął: Panie, Pan mówi nieprawdę, oburzył się, zagroził sekundantami. Gdzie tu jest ścisłość, gdzie logika w rozumowaniu? Rozumiem, że poseł Kozicki, który, jak i jego koledzy, zajmuje wyraźne stanowisko niezbyt — powiem — lojalne wobec Państwa Polskiego, j, daje temu wyraz w swoich przemówieniach. Z trybuny sejmowej to mu niestety wolno, bo jest posłem, słyszy się nawet insynuacje pod adresem Polski, ale niechże przynajmniej w tem samem przemówieniu w jednej i drugiej części nie kłóci się sam z sobą, niech będzie ścisły w rozumowaniu. Otóż stwierdzić należy, że we wszystkich szkołach utrakwistycznych połowa godzin jest poświęcona na naukę po, polsku, a połowa na naukę po rusku. Następnie muszę i to sprostować, co powiedział poseł Kozicki, mianowicie, że się każę uczyć dzieci ruskie z polskiego elementarza. Wiadomo mi, że kuratorium lwowskie poleciłoby tam, gdzie kierownicy szkół uważają za wskazane ze względu na stan frekwencji zaczynać od elementarza ruskiego, może być więc wprowadzony elementarz ruski, a w takim razie pogadanki po polsku. Nie chodzi o to, by dokuczać i drażnić ludność, chodzi o to, by jedną I drugą narodowość wychowywać w zgodzie i w harmonii, w umiłowaniu pewnych wspólnych celów i oczywiście przedewszystkiem w lojalności w stosunku do Państwa Polskiego. Tam, gdzie w założeniu programowem ten lojalny stosunek do Państwa Polskiego nie istnieje, oczywiście ustawa z 1924 r. musi być rozumiana jako krzywda, z naszego punktu widzenia jest to konieczność, która jeżelibyśmy rozumowali kategoriami niektórych Panów z naszej polskiej lewicy, to pokrzywdzenie pozorne istnieje także po stronie polskiej, bo, jak powiedziałem. 400 szkół polskich uległo utrakwizacji. Wprawdzie ruskich szkól więcej, ale to się tłumaczy tem, że w kuratorium lwowskiem mamy 5 powiatów, w których ludność ruska nie stanowi 25%, a więc ustawa ta nie obowiązuje, tam wchodzi także i miasto Lwów, które również niema 25% rusinów, wskutek tego liczba szkól polskich stosunkowo mniej została zredukowana. Ale już sam fakt, że w Państwie Polskiem szkoły polskie zmienia się na utrakwistyczne, wskazuje, że to Państwo ma pewną widocznie głębszą zasadę polityki szkolnej, która właśnie nakazuje tak, a nie inaczej ten problem rozwiązać.</u>
          <u xml:id="u-3.62" who="#JanKornecki">Z tego względu uważam, że oczywiście te krzywdy, te narzekania, które tu wczoraj słyszeliśmy, są tylko dalszym ciągiem pewnej formy stosunków do naszej państwowości ze strony tego Klubu, w imieniu którego p. Kozicki występował. My wierzymy w to, że jeżeli Rząd, a przedewszystkiem p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zechce naprawdę ściśle, niczego więcej nie żądamy, stosować ustawę i jeżeli będzie stal na stanowisku, że ta ustawa, jej zasadnicza myśl ta ma jednak wielkie cele, dobre cele, szlachetne cele interesów Państwa i obu narodowości i że potrzeby obu tych narodowości będą zaspokojone, jeżeli Minister będzie wykonywał tę ustawę, to wierzymy, że poza atakiem takim czy innym Klubu Ukraińskiego w Sejmie polskim wychowa się masa narodu ruskiego, w której powstaną jednak dążenia do zgodnego współżycia z narodem polskim, do uznania Państwa Polskiego za swoje własne i do tego, że w tem Państwie staną się naprawdę lojalnymi obywatelami.</u>
          <u xml:id="u-3.63" who="#komentarz">(P. ks. Ilków: Dziś niestety tak nie jest.)</u>
          <u xml:id="u-3.64" who="#JanKornecki">Musze stwierdzić, że z naszej strony, czemu daliśmy wyraz w samym duchu ustawy, o której mowa, ta tendencja istnieje. Nie mamy żadnego interesu znęcać się czy uciskać ludność ukraińską, przeciwnie mamy interes w tem, aby po tej stronie kordonu ludności ruskiej działo się naprawdę lepiej, aby przez wchodzenie w skład Państwa Polskiego wchodziła naprawdę w świat zachodniej cywilizacji, która jedynie i wyłącznic może ją uchronić od tego niebezpieczeństwa, jakie w tych, mirażem tu otaczanych, sowieckich republikach jej przedewszystkiem grozi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Rogala.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#BazyliRogula">Wysoka Izbo! Nie zabieraliśmy głosu w dyskusji ogólnej nad budżetem nie dlatego, że nie mamy nic do powiedzenia, przeciwnie nie mamy do powiedzenia bardzo dużo, ale wyłącznie dlatego, że mamy do dyspozycji na cały budżet, na wszystkie ministerstwa tylko 48 minut, zdecydowaliśmy się przeto skorzystać z tych minut na to. żeby wystąpić przy omawianiu budżetów poszczególnych ministerstw. Ogólna suma, Która jest preliminowana na Ministerstwo W. R. i O. P. sięga 325.666.827 zł., suma dość znaczna, a znaczny odsetek z tej sumy, to krwawica ludu białoruskiego, znaczny odsetek z tej sumy jest ściągany z włościanina białoruskiego, ściągany często drogą sprzedaży jego poduszki, a może nawet jego koszuli. I cóż dostajemy, co naród białoruski dostaje z łych ściągniętych podatków? Jeżeli zajrzymy do budżetu Ministerstwa Oświecenia Publicznego, to możemy poprostu jasno i stanowczo stwierdzić, że nie otrzymuje naród białoruski ani jednego grosza na szkolnictwo i bardzo znikomą sumę na sprawy religijne. Konstytucja, oraz traktat wersalski gwarantują nam. jako jednej z mniejszości narodowych w Polsce, prawo do własnej kultury, pielęgnowania swojego języka i swojej narodowości, jednak wszystkie wysiłki Białorusinów w tym kierunku rozbijają się o reakcję polską.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#komentarz">(Głos: Na tamtej stronie jest reakcja)</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#BazyliRogula">Niestety., muszę stwierdzić, że i do tamtej stronie, bo mieliśmy rządy różne, były z tej i z tamtej strony i wszystko jedno, jedne są drugich warte. I ot, ażeby zahamować, ażeby zdusić zupełnie ruch kulturalny i oświatowy białoruski, każdego działacza kulturalnego białoruskiego podciąga się pod komunizm i ściga się go, jako komunistę.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#BazyliRogula">Podciągnięto pod to nawet i posłów białoruskich, pozostawiwszy tylko połowę obecnego przedstawicielstwa białoruskiego na wolności, myślę, że nie na długi czas — a drugą połowę wsadzono do więzienia, już z budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości udziela im się Chleba i wody, z pracy białoruskiej. Walka więc idzie nie z komunizmem, lecz zaciekła walka z narodem białoruskim, z jego dążeniami narodowościowemu a wiec na te walkę musimy odpowiedzieć walką bezwzględną, nie lękając się niczego.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#BazyliRogula">Proszę Panów, jeżeli zajrzymy do szkolnictwa białoruskiego, to tam pustka. Mój przedmówca mówi o szkołach niemieckich, o szkołach ukraińskich, nie wiem, czy dawał ścisłe dane, czy nieścisłe, jednakowoż mówił, że coś tam jest, ale nie mógł nic powiedzieć o szkołach białoruskich. Bo tam nic niema. Ani jednej szkoły rządowej białoruskiej nie mamy. Mamy tylko jedna szkołę prywatną w Rudawce w pow. Słonimskim. Co się zaś tyczy utrakwizmu, to powiem Panu. Panie Ministrze, że i szkół utrakwistycznych na Białorusi niema, tani jest właściwie jakaś karykatura utrakwizmu. W programie lekcji tygodniowo są. tylko 2 godziny języka białoruskiego i, przytem ten język białoruski wykłada Polak, który nic nie rozumie po białorusku. Więc te 2 godziny dzieci tak spędzają, jak kto chce, każde robi, co chce. Powtarzam raz jeszcze, że żadnych wykładów języka białoruskiego niema. Mamy cztery gimnazja i oto proszę Wysokiej Izby, ani jednego grosza dotychczas żadne z tych gimnazjów nie dostało od rządu.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#BazyliRogula">P. Minister Bartel, kiedy chodziło mu o głosy białoruskie w wyborze Prezydenta, zaprosił mnie i posła Jeremicza do siebie; przedtem rozpisywał się o swoim radykalizmie i powiedział: Mówcie Panowie, czego chcecie, a co tylko możliwe, co się Panom słusznie należy, to Panom będzie dane.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#BazyliRogula">Skorzystaliśmy z tej propozycji, daliśmy budżet minimalny 1.048.000 na szkolnictwo, na kulturę, na wydawnictwa białoruskie, ale p. Bartel, jak przeszedł wybór i to mu się nie udało, ażeby nas wziąć na wędkę, bo już nie wierzymy słowom, tylko czynom, czekamy na czyny, wiec teraz milczy zupełnie. A nauczycielstwo białoruskie, które w tych gimnazjach pracuje ofiarnie przez trzy miesiące: maj, czerwiec i, lipiec, w gimnazjach prywatnych ani: jeden z nich nie otrzymał grosza, dlatego, ze nasze włościaństwo jest zrujnowane i jeśli płaci, to bardzo mało za nauczanie dzieci. Wiec nauczycielstwo głoduje, ale mimo to jest wysoce ofiarne dla swego ludu. Więc czyż nie musimy walczyć? Wszelkiemi sposobami musimy walczyć i dopóki Rząd nie zmieni swego stanowiska wobec Białorusinów, dopóty nie możemy zmienić swego stanowiska. Zginiemy, ale będziemy walczyli.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#BazyliRogula">Nie lepiej stoi sprawa z religią, tak prawosławną, jak i katolicką. Otóż Panie Ministrze, były rządy reakcyjne, nastąpiły rządy sanacyjne, ale dla nas wszystko jedno. Jest bat, bat i bat. Odbieranie cerkwi, odbieranie domów cerkiewnych, odbieranie lasów cerkiewnych, rujnowanie cerkwi. Żeby nie być gołosłownym, muszę przytoczyć taki fakt: Cerkiew w Nowym Dworze była zburzona. I otóż ta cerkiew stoi dotychczas nieodbudowana. nie patrząc na to, że Komisja Sejmowa, z posłem Tuguttem na czele, postanowiła, żeby cerkiew ta była odbudowana na koszt rządowy.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#komentarz">(P. ks. lików: Kto zburzył?)</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#BazyliRogula">Polacy zburzyli, katolicy.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#komentarz">(P. Kozłowski: Komisja nie ma prawa nic postanawiać)</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#BazyliRogula">Dalej odbierają cerkiew starą prawosławna, która jeszcze od wieku XI była prawosławna w Mało Możejkach. To świątynia historyczna, prawosławna. Dalej mamy Stomłowicze, miasteczko pow. baranowickiego. Panie Ministrze kościół wspaniały tam jest, prawda, jest cerkiew prawosławna, znowu powiem: prawda cerkiew ta jest przerobiona z kościoła, ale proszę Panów, jeżeli Panowie jesteście obywatelami, jeżeli Panowie jesteście ludźmi i jeżeli wam niepotrzebny pewien budynek dla celów religijnych, to cóż Panowie będziecie z. nim robili? Będziecie księdza tam wsadzali, by miał jeden 100 parafian i drugi 100 parafian? Więc budynek ten będzie stał pusty? Więc czyż nie może cerkiew prawosławna z tego korzystać? (Przerywanie). Pan się śmieje, ale niech Pan się spyta biskupa katolickiego, Łozińskiego, który sam będąc tam, namawiał ludność katolicka: Nie róbcie tego, nie wolno odbierać tego budynku, musza prawosławni mieć jakiś budynek dla czynienia zadość swoim potrzebom religijnym. Mimo to. Rząd idzie po tej drodze. Dalej w Sieniawce, pow. nieświeskiego, cerkiew prawosławna ma las. Ten las cerkiew chciała zużytkować na remont cerkwi, jednak czynniki rządowe odbierają ten las. odbierają dla Państwa i tem pozbawiają ludność prawosławną możności skorzystania z tego, co do niej bezwątpienia historycznie należy.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#komentarz">(P. Manterys: Polskiemu duchowieństwu też zabrano.)</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#BazyliRogula">Konstytucja gwarantuje wszelkie prawa, ale Rząd Polski w sposób jezuicki postępując, jak poprzednio, tak i obecnie, nie nadaje obywatelstwa księżom prawosławnym. Dlaczego? Dlatego, by mieć z nich narzędzie dla polonizacji, dla szykan względem religii prawosławnej, bo ksiądz prawosławny, nie posiadając obywatelstwa polskiego, musi się kłaniać każdemu szlachcicowi i nawet posterunkowemu, bo posterunkowy zaraz zamelduje, że ten ksiądz jest nieprawomyślny i go wyrzucą i nie da mu się możności sprawowania obowiązków.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#BazyliRogula">Co się zaś tyczy budżetu na sprawy religijne, to mamy na wyznanie prawosławne w preliminarzu 1.695.980 zł. Wobec tego, że ludność prawosławna w stosunku do ludności katolickiej ma się jak 1 do 6, prawosławni by mieli prawo do 3 1/2 miliona, więc należy się nam najmniej cyfra 3.337.000 zł 60 gr. O tem nie tylko mówi p. Rogula, ale o tem mówi i o to prosi i Metropolita prawosławny. Z tą różnicą, że ja nie idę na ugodę, a Metropolita idzie na ugodę, ale nic z niej nie skorzysta, nic nie będzie miał.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#BazyliRogula">Daje się mało, ale i z tego, co się daje, to się odbiera. Rząd coś zabiera dla siebie. Z tych sum, jakie były preliminowane w zeszłym roku, nie dano pod różnemi wykrętami możności skorzystać. Rząd je zatrzymał. Wobec Europy mówi się i pisze, że daje się 1.600.000 na religię prawosławna, ale potem może dostanie się 400.000 czy 500.000 tylko, ale o tem nie będzie się mówiło nigdzie, tylko się powie, że się daje tyle, ale cóż oni nie mogą skorzystać, to trudno, to nie nasza rzecz.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#BazyliRogula">Dalej proteguje się gwałtownie unię i to w taki sposób, że księdza prawosławnego, powiedzmy, władza cerkiewna przenosi do jakiejś parafii, gdzie był zdrajca, renegat ksiądz prawosławny, który przeszedł na unię, więc nie zatwierdzają na tej parafii nowego księdza prawosławnego i władza duchowna musi go przenieść z powrotem, ale tam znów go nie zatwierdzą i on tak jest między niebem a ziemią. Oto taki wypadek jest z księdzem Korabczenko i Kozłowskim.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#komentarz">(Głos: Kamińskim.)</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#BazyliRogula">Może jest jaki inny, o wszystkich nie mogę mówić.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#BazyliRogula">Co się zaś tyczy kościoła katolickiego, to katolicka religia jest religią uprzywilejowaną W Polsce, ale tylko dla Polaków. Dla Białorusina katolika ta religia jest narzędziem wynaradawiania go, narzędziem gnębienia go.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#komentarz">(P. Wasyńczuk: Słusznie, ks. Godlewski.)</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#BazyliRogula">Otóż konkordat włożył na biskupów funkcje policyjne i te funkcje policyjne ich ekscelencje wykonywają w bardzo ścisły, bardzo chętny i bardzo gorliwy sposób. Tak np. arcybiskup wileński Jałbrzykowski, przyjmując delegacje białoruską, która prosiła go o to, żeby uwzględnił interesy narodu białoruskiego, w arogancki: sposób ją przyjął, mówił, że to nie karczma, żandarmami groził, prokuratorem groził i wszystkiem. czem można grozić. Otóż za czasów rosyjskich to czarnocińskie duchowieństwo prawosławne nie sięgało do tych granic. Broń Boże! Nigdy biskup prawosławny nie groził żadnemu człowiekowi, nawet bezwyznaniowcowi, który się liczył tylko formalnie za prawosławnego, że zabiorą go żandarmi, że się będzie skarżył prokuratorowi i t. d.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#BazyliRogula">Księża katoliccy przenoszeni są z parafii katolickich białoruskich do parafii polskich, jak to było z ks. Gładkowskim, Reszeciem i innymi. Dalej ks. Szutowicza z pow. dziś nieniskiego zupełnie zwolniono z parafii za robotę kulturalno-oświatową białoruską, właśnie za to. że stworzył dom ludowy białoruski, zbudował go bez pomocy Państwa i innych czynników, a tylko z środków białoruskich. Jego wypędzono, ale za to korzysta się z renegatów, księży białoruskich, z ich pomocy, jak np. takiego renegata ks. Babicza. Przy jego pomocy nie tylko się uprawia politykę polską, ale nawet usiłuje się odebrać cerkiew prawosławną w Jodach, ażeby zamienić ją na kościół, chociaż miejscowi: uczciwi księża katoliccy, tak Białorusini, jak Polacy z pogardą odnoszą się do jego postępowania w tej sprawek Ponieważ nie mam już czasu, musze powiedzieć na końcu...</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#komentarz">(P. Wasyńczuk: Tak tolerancja religijna dosyć uwzględniona.)</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#komentarz">(P. Manterys: Gdzie Pan pójdzie?)</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#BazyliRogula">Pójdę, gdzie chce, ale do Pana nie pójdę. Pan pójdzie do mnie chleba prosić, bo Pan ma kartofle, a ja mam chleb.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#komentarz">(Głos: A ks. Godlewski?)</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#BazyliRogula">Ks. Godlewski na dwa lata osadzony.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#BazyliRogula">A więc proszę Panów, kończąc swoje przemówienie, powiem, że jest jeszcze proch i prochownia. Jeszcze nie osłabła moc białoruska i Białorusini osiągną swój cel, osiągną niepodległość Białorusi.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#komentarz">(P. Kozłowski. Pan pójdzie do kozy tak samo.)</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#BazyliRogula">Głosujemy przeciw budżetowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. ks. Krajczyrski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#OttoKrayczyrski">Wysoki Sejmie! Jak szanowny mój kolega Londzin wczoraj już zaznaczył, naród górnośląski przyzwyczajony jest do dobrej szkoły, w której nabył dużo wiadomości pożytecznych i nauczył się religii i porządku. Dlatego wielka cześć ludności górnośląskiej ma wielkie zaufanie jeszcze teraz do szkoły niemieckiej i postawiła do marca 1923 r. 43.853 wnioski dla szkoły mniejszościowej. Dotychczas jednak dopuszczano do szkół mniejszościowych tylko 20.093 dzieci, t. j. niecałe 50%. Powinniśmy więc mieć na Śląsku podwójną ilość szkół niemieckich, ale niestety postanowienia traktatu genewskiego u nas nie są szanowane. Według tych postanowień o jeżyku, w którymi dziecko pobierać ma naukę, decyduje wyłącznie pisemne lub ustne oświadczenie rodziców. Usiłuje się jednak utrudniać pod każdymi względem składanie tych wniosków. Teroryzuje się i szykanuje wnioskodawców. Żąda się różnych uwierzytelnień i przesłuchuje się ojców wbrew wszelkiemu prawu, którzy w ten sposób tracą kilka godzin pracy i zarobku. W państwowych zakładach, w Skarbofermie. w Fabryce azotu w Chorzowie, wydaleni zostają w wolnej republice polskiej robotnicy za to tylko, że posyłają dzieci swe do szkół niemieckich.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#komentarz">(Głos: A w przemyśle prywatnym za to, że posyłają dzieci do szkół polskich.)</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#OttoKrayczyrski">Sekretarz gminy w Siemianowicach, który opiekuje się bezrobotnymi, obiecuje im pracę, jeżeli będą posyłali dzieci do szkół polskich.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#OttoKrayczyrski">Chociaż zarząd szkolny województwa śląskiego zabronił przenoszenia dzieci z jednej szkoły do drugiej w ciągu roku szkolnego, jednak kierownik jednej szkoły przeniósł dnia 17 stycznia 1907 r. 31 dzieci z szkoły niemieckiej do polskiej. Z obywateli polskich narodowości niemieckiej przynajmniej w tej samej mierze ściąga się podatki, jak z obywateli narodowości polskiej, więc dzieci ich powinne korzystać z tych samych praw, jak dzieci rodziców polskich. Mamy na Śląsku ogółem 382 klasy niemieckie, a tylko 270 pomieszczeń, a wiec o 100 przeszło pomieszczeń za mało. Wobec ogólnego braku pomieszczeń klasy powinne być podzielone równomiernie, według liczby dzieci miedzy szkoły polskie i niemieckie. Niewłaściwem wiec test, że niemiecka szkoła w Nowej Wsi naukę wykłada tylko po obiedzie. U nas na Górnym Śląsku nauczyciel nie powinien mieć więcej dzieci w jednej klasie aniżeli 60, jednak są klasy niemieckie, w których liczba dzieci dochodzi do 86, tak np. w Dąbie klasa liczy 85 dzieci, w Bielszowicach 86 dzieci, w Przyszowicach 81 dzieci, a w Pszowskich Dołach 76 dzieci. Młode nauczycielki nie powinne być przydzielane do szkół jednoklasowych, gdyż jest to praca nader uciążliwa, której podołać może tylko starszy wykwalifikowany nauczyciel.2/3 wszystkich szkół mniejszościowych kierowane są przez nauczycieli! Polaków, którzy wszystkiemi siłami starają się spolszczyć te szkoły. Z wielu miejscowości napływają skargi, że szkoły mniejszościowe niedostatecznie zaopatrzone są w pomoce naukowe. Sprawiedliwość wymaga, aby szkoły mniejszościowe w tej samej mierze korzystały z zapomóg państwowych, natomiast przy rozmaitych okolicznościach, np. przy urządzaniu choinki, przy wycieczkach szkoły niemieckie są bardzo pokrzywdzane. Np. w okręgu szkolnymi Mysłowice urządzono teraz wydawanie obiadów bezpłatnych I to z zasobów państwowych, od którego jednak dzieci niemieckie zostają wykluczone.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#OttoKrayczyrski">Według postanowień traktatu genewskiego w szkołach mniejszościowych pracować powinni zasadniczo tylko nauczyciele, należący również do tej mniejszości. Natomiast średnie szkoły mniejszościowe mają tylko 50% nauczycieli niemieckich, a 50% należy do narodowości polskiej. Liceum w Katowicach liczy więcej, niż 300 uczenie, a jednak szkoła ta jeszcze nie ma kierownika pedagogicznego. W szkole jednak, gdzie jest kierownik jak np. w średniej szkole matematyczno-przyrodniczej w Katowicach, kierownik pedagogiczny tej szkoły nie ma prawa przyjmowania uczniów, nie ma prawa urządzania egzaminów końcowych, a tylko może zająć się pracą techniczną, jak dysponowanie rozkładami lekcji. W myśl postanowień traktatu genewskiego dla szkól mniejszościowych wolno sprowadzać nauczycieli z zagranicy, o He jednak stowarzyszenie szkolne prosi o zezwolenie na przyjazd do Polski dla nauczycieli zagranicznych, to podania te z-ostają odwlekane jak tylko można najdłużej, np. pewna sprawa tego rodzaju niezałatwiona jest jeszcze od lipca r. 1925. Nawet nauczycielom z niemieckiego Górnego Śląską czyniono trudności, chociaż posiadają kartę cyrkulacyjną. Tak np. starosta z Rybnika odmawia osobom tym udzielania prawa pobytu.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#OttoKrayczyrski">Żądamy także prawa publiczności dla naszych szkół prywatnych, aby uczniowie tych szkół między Innem korzystali również z ulgi na przejazdach kolejowych. Pierwsze podanie o nadanie prawa publiczności zostało odrzucone z dziwnem uzasadnieniem, że zostało ono złożone po terminie, chociaż traktat genewski nie przewiduje żadnego terminu. Ludność górnośląska przyzwyczajona jest mieć siły nauczycielskie, które są dobrze wykształcone, które z zamiłowaniem poświęcają się swemu wzniosłemu zadaniu, które dają przykład religijności, nie ma zaś zaufania do nauczycielek, które w krótkich sukienkach do kolan przychodzą na lekcje, podczas przerw przed dziećmi palą papierosy i pod względem moralności wiele do życzenia pozostawiają. Żądamy więc dla ludności górnośląskiej pełnej wolności decydowania, do której szkoły posyłać chce swe dzieci.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#komentarz">(P. Reger zaprzecza)</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#OttoKrayczyrski">Nie, to wszystko prawda.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#komentarz">(P. Reger ponownie zaprzecza)</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#OttoKrayczyrski">To nie kłamstwo, to wszystko prawda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#LudwikGdyk">Proszę pana posła Regera o nieprzeszkadzanie mówcy.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#komentarz">(P. Reger: Sprawy szkolne należą do autonomii. Śląska)</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#LudwikGdyk">Po raz drugi zwracam uwagę, p. Reger owi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#OttoKrayczyrski">Pan wcale nie zna traktatu genewskiego. Ja to wszystko mówię na podstawie traktatu genewskiego. My niczego innego nie żądamy, tylko tego, co nam gwarantuje Konstytucja i traktat genewski i dlatego w myśl tego traktatu genewskiego...</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(P. Reger: W myśl traktatu genewskiego toście zaprowadzili celibat dla nauczycieli.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#LudwikGdyk">Jeszcze raz zwracam, uwagę p. pos. Regerowi, że nie ma głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#OttoKrayczyrski">Żądamy tylko, aby to co w traktacie genewskim i w Konstytucji jest zagwarantowane...</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(P. Reger przerywa)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#LudwikGdyk">P. Regera przywołuję do porządku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#OttoKrayczyrski">Zaznaczamy, że tylko pełne i ścisłe wykonanie traktatu genewskiego i Konstytucji może przywrócić nam pokój na Górnym Śląsku, za którym wszyscy tęsknimy. Ponieważ jednak nie widzimy jeszcze zamierzeń zupełnego stosowania się do traktatu genewskiego i Konstytucji, dlatego jesteśmy przeciw budżetowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#LudwikGdyk">Rozprawa nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wyczerpana. P. Sekretarz będzie łaskaw odczytać wnioski, które zgłoszono do budżetu Ministerstwa W. R. I O. P.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SalomonWeinzieher">Poprawka p. ks. Kubika. W dziale 2 § 10, wydatki na alumnów seminariów duchownych, należne Kościołowi w myśl Konkordatu, powiększyć o sumę 520.000 zł (na 811 alumnów nieuwzględnianych).</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SalomonWeinzieher">Poprawka p. Staniszkisa. W dziale 7. Nauka i szkolnictwo wyższe, rozdział 1, w §1 dodać sumę 132.000 zł, (a więc 19.879.239 zł plus 132.000 zł równa się 20.011.239 zł), a to celem kreowania br. 1 września 1927 r.: 3 katedr zwyczajnych. 1 katedry nadzwyczajnej, 2 etatów adiunktów, 20 etatów asystentów starszych. 10 etatów asystentów młodszych, 5 etatów funkcjonariuszów wyższych XIV st. sł., 5 etatów funkcjonariuszów niższych XV st. sł.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#SalomonWeinzieher">Rezolucja p. Puzynianki: „Sejm wzywa Rząd, by w programach szkół żeńskich powszechnych i średnich uwzględniona została strona wykształcenia gospodarczego dziewcząt w celu przygotowania ich do zadań życiowych kobiety”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#LudwikGdyk">Przechodzimy do IX części, do budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości. Głos ma jako sprawozdawca p. Łypacewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WacławŁypacewicz">Wysoki Sejmie Pierwotny preliminarz budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, wynosił w dochodach 34.782.325 zł, a w wydatkach 90.295.092 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#WacławŁypacewicz">Dochody preliminowano o 1.375.698 zł większe, niż wpływy faktyczne w r. 1925, a o 782.325 zł. wyższe, niż wpływy, przewidywane w roku 1926 na zasadzie wpływów za pierwsze trzy kwartały.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#WacławŁypacewicz">Komisja Budżetowa ze względu na stały wzrost spraw sądowych, a zatem i wpływów, uznała za realną i przyjęła kwotę proponowaną przez Rząd. Preliminarz pierwotny wydatków Ministerstwa Sprawiedliwości na r. 1927/28, preliminowano w kwocie 90.296.092 zł, a mianowicie 89.455.092 wydatków zwyczajnych i 840.000 zł wydatków nadzwyczajnych. W 1925 r. preliminowano taką samą prawie sumę, bo 90.640.636 zł. wskutek jednak kompresji, istotne wydatki w 1926 r. wyniosły tylko 84.010.063 zł. na r. 1926 preliminowano pierwotnie 86.203.562 zł, a potem 83.000.000 zł. którą to ostatnią sumę zaakceptowała Komisja Budżetowa. W porównaniu z tą ostatnią suma na r. 1927/28 preliminuje się o 7.295.092 zł więcej. To zwiększenie wydatków o 7.295.292 zł. wobec spadku waluty jest raczej pozorne, niż realne. Jak wykazuje drukowane sprawozdanie komisji, wzrost tych wydatków jest zupełnie usprawiedliwiony. Wydatki uległy zwiększeniu wskutek przywrócenia pełnego uposażenia, zmniejszonego ustawą z dnia 23 grudnia 1925 r. o środkach zapewnienia równowagi budżetowej, dalej wskutek wzrostu cen materiałów i robocizny, stawek komornego, zwiększenia ryczałtu pocztowego, wzrostu cen papieru i druków, oraz wzrostu cen żywności I opału. Do trzeciego czytania w Komisji Budżetowej Rząd zgłosił wniosek o zwiększenie budżetu o dalsze 6.289.530 zł, wskutek przewidzianego zwiększenia uposażeń o 10%.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#WacławŁypacewicz">Komisja Budżetowa nie znalazła możności poważniejszego zmniejszenia wydatków, a z powodu stanu finansów Państwa nie uważała za możliwe powiększenie kredytów nawet na zaspokojenie najniezbędniejszych potrzeb sadownictwa i jedynie w granicami preliminarza budżetowego podniosła niektóre pozycje kosztem zmniejszenia innych.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#WacławŁypacewicz">Komisja uznała zwiększenie się zaległości w Sądzie Najwyższym za zjawisko bardzo ujemne ze względu na to, że Sąd Najwyższy, wyrokując w poszczególnych sprawach, równocześnie ustala jurysprudencję dla całego kraju i uznała za możliwe zgodzić się na utworzenie 9 nowych etatów w Sądzie Najwyższym, kosztem zwiększenia wydatków o 135.(XX) złotych (dział 2 § 1).</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#WacławŁypacewicz">Komisja zwiększyła kredyt tegoż § 1 w dziale 2 o dalsze 20.000 zł. by umożliwić utworzenie dwóch etatów sędziowskich w sądzie okręgowym w Warszawie, koniecznych ze względu na niedopuszczalnie duże zaległości w wydziale handlowym tegoż sądu.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#WacławŁypacewicz">Dalej komisja uważała za konieczne podniesienie subwencji na rzecz zakładów wychowawczo-poprawczych w Studzieńcu i Puszczy Mariańskim o 65.000 zł (zamiast 1.20 — do 2 zł. na wychowańca dziennie) i wstawiła do budżetu na ten cel 216.200 zł zamiast 151.200 zł. (Dział 3 §10 poz. 1).</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#WacławŁypacewicz">Natomiast Komisja Budżetowa uznała, że należy dążyć do zmniejszenia liczby więźniów, zwłaszcza prewencyjnych i dla zaznaczenia tej tendencji postanowiła zmniejszyć pozycje na wyżywienie więźniów (dział III, § 10, poz. 5) o 200.000 zł., rozumiejąc jednak, że niema to odbić się na zmniejszeniu racji żywności. Komisja jest zdania, że przy prowadzeniu racjonalnej polityki kryminalnej przez prokuraturę i sądy, będzie oszczędzona suma wielokrotnie większa, niż kwota skreślona.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#WacławŁypacewicz">Następnie Rząd zgłosił wniosek o podniesienie kredytu na Radę Prawniczą (dział 1, § 10) ze 100.000 na 200.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#WacławŁypacewicz">Większość komisji, wychodząc z założenia, że Rada Prawnicza mogłaby wkraczać w funkcje Sejmu, z zasadniczych względów postanowiła kredyty na Rade Prawniczą odrzucić. Natomiast komisja jednogłośnie przyszła do wniosku, że Departament Ustawodawczy Ministerstwa Sprawiedliwości jest uposażony niedostatecznie i że bezwzględnie należy powiększyć kredyty, na prace ustawodawcze przeznaczone. Powstała jednak w komisji różnica, co do sposobów powiększenia kredytów. Mniejszość więc ze sprawozdawcą była zdania, że należy poprostu wzorem preliminarza budżetowego na rok 1926 uchwalić na prace ustawodawcze pewną określoną sumę i dać Rządowi możność zapraszania do tych prac specjalistów. Większość jednak komisji, wychodząc z założenia, że wskazanem jest, ażeby Rząd prowadził te prace wyłącznie siłami urzędniczemi, kontraktowemu postanowiła wstawić do budżetu na ten cel kredyt 60.000 zł. na wynagrodzenie urzędników kontraktowych za prace ustawodawcze, wprowadzając w dziale I § 1 nową pozycję 3.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#WacławŁypacewicz">Jeżeli weźmiemy pod uwagę spadek waluty w porównaniu z r. 1925, a wzrost cen w porównaniu z r. 1926, to pomimo pozornego wzrostu budżetu stwierdzić należy, że preliminarz realny na rok 1927/28 jest znacznie mniejszy, niż w latach 1925 i 1926.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#WacławŁypacewicz">W każdym razie niewątpliwem jest, że preliminarz budżetowy Ministerstwa Sprawiedliwości na r. 1927/28, jak i w latach ubiegłych — co stwierdzili sprawozdawcy budżetowi na r. 1924, p. Śmiarowski, i na rok 1925, p. Gruszka — ułożony został pod hasłem najdalej idących oszczędności. Nie tylko nie znajdujemy tam wydatków zbędnych, ale nie przewidziano zaspokojenia najbardziej palących potrzeb, tak, że słusznie zadał sobie pytanie sprawozdawca budżetu na r. 1925, p. Gruszka, „czy pewnym oszczędnościom nie należałoby położyć kresu ze względu na dobrze zrozumiany interes Państwa?” W każdym razie, oszczędności te nie tylko odbija się ujemnie na rozwoju stanu sądownictwa i więziennictwa w Polsce, ale pociągną za sobą niewątpliwie konieczność znacznego zwiększenia wydatków w latach następnych. Jak daleko została posunięta oszczędność w budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości, dość wskazać, że np. w dziedzinie budownictwa potrzeby wynoszą, według sumarycznych obliczeń Min. Sprawiedliwości, około 200.000.000 zł. a na r. 1927/08 — preliminuje się na ten cel zaledwie 840.000 zł., czyli mniej, niż 1/2%! Nawet tak palące kredyty, jak na budowę gmachu sądu okręgowego i więzienia w Łodzi, więzienia w Krakowie, gmachów sądowych w województwach wschodnich, wstawione Już do budżetu 1925 r., zostały obecnie pominięte. Liczba etatów sędziów i prokuratorów (3.436 osób) jest bardzo szczupła, a uposażenie sędziów i prokuratorów niedostateczne. Uposażenie sędziów pokoju, sędziów śledczych ma prowincji, (w Warszawie o 20% więcej), wynosi od. 327 do 585 zł. dla samotnych, od 384 do 642 dla obarczonych rodziną, a sędziów i podprokuratorów sądu okręgowego od 456 do 671 (samotni) i od 513 do 728 zł. (rodzinni) miesięcznie. Dodatek dla wiceprezesów sądu okręgowego, którzy są faktycznymi kierownikami wydziałów, wynosi 32 zł. 25 gr. miesięcznie, a wynagrodzenie ławników wraz z kosztami podróży wynosi 1 zł. 50 gr. za posiedzenie. Taki stan rzeczy może doprowadzić do znacznego obniżenia poziomu intelektualnego i moralnego sądownictwa. Pod wpływem ciężkiego położenia materialnego daje się zauważyć ucieczka zdolniejszych i wytrawniejszych sędziów i prokuratorów do innych zawodów, ubieganie się wysokich dostojników sądowych o kancelarie notarialne, osłabienie chęci do pracy intensywnej, a jednostkom o słabszym charakterze grozi możliwość załamania się charakteru. Sporadyczne wypadki załamania się charakteru tak w sądownictwie, jak i w prokuraturze, niestety miały już miejsce. Przy sposobności zaznaczam, że skonstatowanie tego w mojem przemówieniu w Komisji Budżetowej zostało w niektórych organach prasy w Małopolsce przedstawione, jako zarzut korupcji względem ogółu sędziów. Jak stwierdzić mogą wszyscy członkowie Komisji Budżetowej, nic podobnego w Komisji nie mówiłem., Co się tyczy przywrócenia wiceprezesom sądu okręgowego dodatku pełnego, zmniejszonego do połowy na mocy ustawy sanacyjnej z d. 23 grudnia 1925 r., to Minister Skarbu i Minister Sprawiedliwości oświadczyli mi, że pełny dodatek przywrócą w drodze rozporządzenia, ponieważ chodzi o bardzo drobną sumę, to będzie mogło być pokryte bez podniesienia budżetu z oszczędności.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#WacławŁypacewicz">Wydawnictwa Ministerstwa Sprawiedliwości są bardzo ubogo uposażone. Uposażenie bibliotek jest bardzo niedostateczne. Jest to tem smutniejsze, że nisko uposażeni sędziowie nie są w stanie kupić sobie potrzebnych dzieł z własnych funduszów. Kredyt na książki i pisma na rok 1927/28 wynosi tylko 100,000 zł., a sama prenumerata urzędowych wydawnictw wynosi 98.200 złotych, j to o ile wydawnictwa te nie zdrożeją. Wobec tego na zakup nowych książek w Ministerstwie i sądach nie zostanie niemal ani grosza.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#WacławŁypacewicz">Wiele ulepszeń w dziedzinie sadownictwa i więziennictwa jest ściśle związanych z powiększeniem wydatków, przekraczającem obecną możność Skarbu. Nie będziemy mogli — przynajmniej w najbliższych latach — ani wyposażyć sądownictwa w gmachy, odpowiadające nowoczesnym wymaganiom i podnoszące zewnętrznie powagę sądu, ani dostatecznie zwiększyć liczby etatów sędziów i prokuratorów, ani podnieść norm uposażeń w sadownictwie. Gdy więc na wydatne zwiększenie środków materialnych na podniesienie sądownictwa liczyć nie możemy, jest rzeczą niezmiernej wagi, z punktu widzenia rozważań budżetowych, czy administracja sprawiedliwości w granicach rozporządzalnych środków, przedsięwzięła wszystko, co było można, w celu podniesienia sądownictwa i utrzymania go na tej wysokości, na jakiej chciałoby go widzieć społeczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#WacławŁypacewicz">Jeżeli chodzi o stronę czysto gospodarczą o wydaje się, że dostarczane przez Skarb środki naogół są zużytkowane celowo i ekonomicznie. Pod tym względem gospodarka Ministerstwa Sprawiedliwości należy do lepiej prowadzonych działów gospodarki państwowej. Pod wielu innemi natomiast względami, stwierdzić należy, że administracja sprawiedliwości nie dokonała tego, czego mogła była i powinna była dokonać. Żaden Minister Sprawiedliwości nie pokusił się o to. żeby być stróżem prawa, strażnikiem pieczęci w najszerszem tego słowa znaczeniu, a wobec wielu najbardziej palących kwestii, Ministerstwo Sprawiedliwości było bierne i nie wykazało dostatecznej inicjatywy twórczej. Wskutek tego w Radzie Ministrów nie grało poważniejszej roli. Pierwotny projekt o ochronie lokatorów opracowało nie Ministerstwo Sprawiedliwości, lecz ówczesne Ministerstwo Zdrowia. Ministerstwo Sprawiedliwości kładło bardzo mały nacisk na należyte zorganizowanie i, dostateczne obsadzenie poważnemi siłami Departamentu Ustawodawczego. Nie postarało się o to, żeby być spiritus movens Komisji Kodyfikacyjnej, by pobudzić jej działalność, ułatwić jej pracę, przyśpieszać opracowanie projektów ustaw najpilniejszych i najpotrzebniejszych dla unifikacji, naprawy prawodawstwa. Do dzisiejszego dnia Ministerstwo nie zdobyło się na wydanie jednolitego regulaminu więziennego dla trzech zaborów.</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#WacławŁypacewicz">Ministerstwo Sprawiedliwości bardzo niewiele zdziałało w sprawie wytworzenia typu sędziego polskiego; do, którego mogliby mieć zupełne zaufanie wszyscy obywatele Państwa Polskiego. Mieliśmy i mamy sędziów, którzy doskonale ucieleśniają ten typ, jak naprzykład, ś. p. Franciszek Nowodworski i wielu innych, którzy wydają swe wyroki bezstronnie, szybko, na mocy gruntownej znajomości prawa i życia. Ale Ministerstwo Sprawiedliwości, jako takie, nie wiele zdziałało, by typ ten się rozrastał i upowszechniał. Mamy dotąd pewien, procent sędziów, zwłaszcza w niższych instancjach. najważniejszych dla szerokich mas ludowych, którzy wskutek swych wybujałych sympatii i antypatii, nadmiernej pobudliwości, małej znajomości prawa, zupełnie nie nadają się do pełnienia swoich funkcji. Tem się tłumaczą w rozprawie ogólnej bardzo ostre wystąpienia posłów przeciw sądownictwu, jak przemówienie posła Dąbskiego, jak w swoim czasie nawet przemówienie p. Witosa. A nietaktowne zachowanie się wobec stron, obrońców, lekceważenie interesów stron, spóźnianie się, nie szanowanie czasu osób wezwanych do sądu, powolność sądzenia, popełnianie rażących błędów prawnych, przysparzających niepotrzebnej pracy wyższym instancjom, widoczne faworyzowanie w wyrokach pewnej kategorii obywateli, a upośledzanie innej — nawet wtedy, gdy zdarzają się sporadycznie, podrywają zaufanie do całego sądownictwa. Jeden bowiem rażąco niesprawiedliwy wyrok dostaje się łatwiej do wiadomości szerokiego ogółu, niż setki wyroków sprawiedliwych. W imię powagi sądu wydaje się konieczną zasadnicza, niezwłoczna sanacja tych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#WacławŁypacewicz">Sposób przygotowywania nowych sił w sądownictwie przedstawia także wicie do życzenia, a przepisy o t. zw. aplikacji sądowej wymagają radykalnej naprawy, jeżeli chcemy, ażeby za lat kilka poziom sądownictwa podniósł się a nie obniżył.</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#WacławŁypacewicz">Wielką wadą naszej administracji sadowej jest nie zawsze celowy dobór kierowników sadów, prezesów i wiceprezesów. Przy dobrem i sprawnem kierownictwie wydajność pracy sędziów może być nieraz dwa razy większa, niż przy kierownictwie nieumiejętnem. Każdy, kto zna dobrze nasze stosunki, wie, że mamy w znacznej części dobry materiał sędziowski, ale nie mamy dobrego kierownictwa.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#WacławŁypacewicz">Przy niemożności znacznego zwiększenia stanu etatów, mianowanie energiczniejszych kierowników sądów może być jedynem lekarstwem na niesłychanie szkodliwą społecznie cechę naszego sądownictwa, powolność, pociągająca za sobą olbrzymie zaległości w sprawach. Według danych Ministerstwa za r. 1925 (bez okręgu lwowskiego), wsadach okręgowych na 491.605 spraw zalega 197.519, czyli więcej niż 40%. Zatrważające są wprost zaległości w prokuraturach przy sądach okręgowych okręgu lwowskiego. Na ogólna sumę zaległości 38.213, w okręgu lwowskim zalega aż 23.680 spraw w prokuraturach. Przypuszczani, że Ministerstwo Sprawiedliwości te sprawy bliżej wyjaśni.</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#komentarz">(P. Brodacki: Trzeba było zbadać te rzecz.)</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#WacławŁypacewicz">Stwierdzam stan rzeczy na mocy danych cyfrowych, jakie otrzymałem od Ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#komentarz">(P. Brodacki: Ale teraz Pan przypuszczenie wyraża, kiedy jest sprawozdanie w druku.)</u>
          <u xml:id="u-17.22" who="#WacławŁypacewicz">Jako sprawozdawca, panie pośle, nie mogłem na miejscu sprawdzić wszystkiego w ciągu krótkiego czasu, musiałem wierzyć, że cyfry przedstawione przez Ministerstwo są prawdziwe.</u>
          <u xml:id="u-17.23" who="#komentarz">(P. ks. Ilków: Błogosławieni, którzy wierzą.)</u>
          <u xml:id="u-17.24" who="#WacławŁypacewicz">Powolność w sprawach karnych odbita się niekorzystnie nie tylko na losie oskarżonego, ale i na Skarbie ze względu na koszta, gdy oskarżony znajduje się w więzieniu prewencyjnie. Dobór kierowników sądów jest tein ważniejszy, że w 2 byłych zaborach nie odziedziczyliśmy dostatecznej liczby wytrawnych sędziów, rekrutowani oni zostali, często z prawników mniej zdolnych i niedoświadczonych, a często nawet z nie prawników, bez wykształcenia uniwersyteckiego i w interesie należytego wymiaru sprawiedliwości, odciążenia wyższych instancji leży doszkolenie tych sędziów. Wielu najzdolniejszych prawników, którzy wstąpili do sądów przy organizacji sądownictwa polskiego, wystąpiło niestety z sądownictwa i, ze względów materialnych wstąpili do innych zawodów, do notariatu, adwokatury i, t. p.</u>
          <u xml:id="u-17.25" who="#WacławŁypacewicz">Odpowiedni dobór sił prokuratorskich 1 jednolite i, energiczne ściganie przestępstw jest dla Państwa rzeczą niezmiernej wagi. Polscy ministrowie sprawiedliwości zaniedbali niejako swa funkcje generalnych prokuratorów. Interesy Skarbu nigdy nie doznawały należytej opieki prokuratury. Mam wrażenie, że w widu sprawach o nadużycia przeciw Skarbowi, z powodu niedostatecznego opracowania i przygotowania tych spraw przez prokuraturę, rzadko kiedy u nas dochodzi do skazania winnych. Jeżeli pierwsza instancja skazała, to druga, prawie z reguły, uniewinniła. Widocznie prokuratura nie umiała zgromadzić dostatecznej liczby dowodów. Znany mi jest wypadek uniewinnienia leśniczego, który notorycznie popełnia defraudację, z powodu, że wszystkie główne dowody jego winy leżały w aktach sprawy dyscyplinarnej i nie były dołączone do sprawy karnej.</u>
          <u xml:id="u-17.26" who="#WacławŁypacewicz">Komisja do zbadania stosunków, w więziennictwie stwierdziła także, że władze prokuratorskie na skargę więźniów o pobicie w urzędach policyjnych reagują bardzo słabo, albo nie reagują wcale i nawet doszła do wniosku, że np. w Włocławku winnymi drastycznego zajścia w wwiezieniu były władze prokuratorskie.</u>
          <u xml:id="u-17.27" who="#WacławŁypacewicz">Ministerstwo Sprawiedliwości nie spełniło swego obowiązku, co do uregulowania taksy dla notariuszów, poborów sekretarzy hipotecznych za księgi, hipoteczne, oraz co do uregulowania taksy adwokackiej. Wskutek tego notariusze sami, sobie wyznaczyli nadmiernie wysoką taksę.</u>
          <u xml:id="u-17.28" who="#komentarz">(Głosy: Sowiet notariuszów, rada notariuszów.)</u>
          <u xml:id="u-17.29" who="#WacławŁypacewicz">Przeciw takiemu systemowi republiki rad, przypuszczam, że cały Sejm jednomyślnie zaprotestuje. Taksa, wyznaczona przez notariuszów, nieraz dziesięciokrotnie zwiększa stawki dotychczas w Polsce obowiązujące. Za napisanie prostego obligu, stwierdzającego, że Jan pożyczył od Pawła 100.000 zł. i zobowiązuje się oddać w określonym terminie, pobierają 1.000 zł. zamiast przedwojennych, stu czy stu kilkunastu złotych. Ludność wiejska przy sprzedaży gruntu w wielu wypadkach jest wprost niemiłosiernie obdzierana. Mnie, jako sprawozdawcy, znane są wypadki pobrania przez notariusza od aktu parcelacyjnej sprzedaży wynagrodzenia w wysokości 4% od szacunku nieruchomości (bez opłat skarbowych i komunalnych) w ogólnej sumie z góra 30.000 zł. W tej chwili na sali jest obecny jeden z posłów, który sporządził akt darowizny na sumę 18.000 zł. dla dwojga dzieci. Wskutek tego, że dział każdego dziecka wynosi mniej niż 10.000 zł. Skarb nie pobrał opłat od darowizny. Dla Skarbu notariusz pobrał 20 gr. i 3 gr. dodatku 10%, czyli razem 32 grosze, a dla siebie pobrał 350 zł., t. i, 10 razy tyle, co mu się należało, a w każdym razie dwa razy tyle, co się należy według taksy notarialnej, uchwalonej przez samych notariuszów.</u>
          <u xml:id="u-17.30" who="#WacławŁypacewicz">Wszyscy koledzy z prowincji zaświadczyć mogą, że ciągle otrzymują skargi na kancelarie notarialne, z powodu nadmiernych honorariów notariuszy. Mówiono mi. że są notariusze, którzy nie mogą wyżyć ze swych dochodów, ale te wiadomości miałem z Małopolski, gdzie notariat niema monopolu na akta, gdzie adwokaci, sporządzają akta i gdzie sprzedaże nieruchomości mogą być za aktami prywatnym, a nawet ustnie załatwiane.</u>
          <u xml:id="u-17.31" who="#WacławŁypacewicz">Otrzymam może zapytanie, co robią prezesi sądów okręgowych, którzy powinni wykonywać nadzór nad notariuszami,? Otóż nadzór prezesów sądów okręgowych, dość skrupulatnie wykonywany przed wojną, stał się fikcja, zwłaszcza, że niektórzy prezesi sądów uważają prezesurę za szczebel do otrzymania notariatu. Ta faktyczna możność pobierania przez notariuszy bezkarnie nadmiernych opłat, przy miśkiem wynagrodzeniu zasłużonych sędziów, prowadzi do dezorganizacji sądownictwa b obniżenia autorytetu sędziów, zbyt pochopnie porzucających nieraz to zaszczytne stanowisko dla zysków, opartych na opłatach, pobieranych wskutek braku nadzoru administracji sądowej. Również zwrócić należy uwagę na nadmierne opłaty, pobierane przez sekretarzy hipotecznych, zwłaszcza na prowincji. Niektórzy sekretarze hipoteczni żądają od małorolnych gospodarzy kilkuset złotych za książkę hipoteczną, zamiast najwyżej 30–40 zł., uniemożliwiając w ten sposób wielu drobnym rolnikom otrzymanie długoterminowej pożyczki z Państwowego Banku Rolnego. Należy stwierdzić, że jeżeli ludność włościańska nie ma ksiąg hipotecznych, to w znacznej części, przyczyniło się do tego niedbalstwo rządu rosyjskiego, ale i chciwość sekretarzy hipotecznych. Mianowicie, u nas. wielka własność posiadała księgi hipoteczne. Przy oddzielaniu parcel włościańskich od. folwarków w czasie uwłaszczenia należało założyć dla nich odrębne księgi hipoteczne i pierwotnie komisie rosyjskie nakazały założenie nowych książek, ale skoro ówcześni sekretarze hipoteczni zażądali; poważnych opłat, rząd rosyjski cofnął się przed kosztami. W ten sposób ludność włościańska została w b. kongresówce pozbawiona ksiąg hipotecznych.</u>
          <u xml:id="u-17.32" who="#WacławŁypacewicz">Również ludność kresów zachodnich nie może się doczekać słusznego uregulowania nadmiernych honorariów adwokackich w okręgu sądu apelacyjnego w Poznaniu. A te taksy tam obowiązujące są trzy, czterokrotnie większe, niż gdzieindziej. Tak i w innych dzielnicach rady adwokackie określiły minimum honorariów, które wolno pobierać, przezornie jednak maksymum nie określiły.</u>
          <u xml:id="u-17.33" who="#WacławŁypacewicz">Przechodzę do więziennictwa. Więziennictwo w Polsce, nie ulega najmniejszej wątpliwości, nie stoi I nie może stać na bardzo wysokim poziomie, przedewszystkiem dlatego, że nie stało ono wysoko w trzech państwach zaborczych, po których odzie dziczyliśmy więzienia i regulaminy więzienne. Administracja więzienna najgorsze gmachy więzienne zamknęła, pomimo to jednak wkrótce trzeba będzie zastąpić nowoczesnymi gmachami, nieodpowiednie pomieszczenia dla więzień, jak np. w Łodzi, gdzie niema zupełnie właściwego więzienia i w Krakowie, gdzie gmach wiezienia grozi zawaleniem, oraz zamknąć niektóre więzienia, jak np. Świętokrzyskie.</u>
          <u xml:id="u-17.34" who="#WacławŁypacewicz">Państwo nasze nie wybudowało dotychczas ani jednego więzienia.</u>
          <u xml:id="u-17.35" who="#komentarz">(Głos: Dokończyliśmy w Drohobyczu.)</u>
          <u xml:id="u-17.36" who="#WacławŁypacewicz">Tak, dokończyliśmy, ale nowego nie wybudowaliśmy ani jednego. Rozpoczęliśmy budowę wiezienia jedynie w Tarnowie. Stan, finansów na budowę więzień nowoczesnych obecnie nie pozwala.</u>
          <u xml:id="u-17.37" who="#WacławŁypacewicz">Zresztą nawet może dobrze się stało, że Rzeczpospolita przedewszystkiem przystąpiła do budowy setek gmachów szkolnych i tysięcy budynków szkolnych zamiast więzień. Istotnie bowiem, gdy wśród palących potrzeb brakuje środków na budowę szkół, na opiekę nad dziećmi, na budowę domów dla bezdomnych ludzi uczciwych, byłoby conajmniej wielką jednostronnością budowanie w pierwszej linii. gmachów dla przestępców.</u>
          <u xml:id="u-17.38" who="#komentarz">(P. Rymar: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-17.39" who="#WacławŁypacewicz">Państwa zaborcze, o ile nie bardzo dbały o gmachy szkolne — w Warszawie naprzykład przed wojną wybudowano tylko 2 niewielkie gmachy dla szkół powszechnych milionowego miasta — o tyle więzień pozostawiły ilość dostateczną. Dnia 1 grudnia 1926 r. więźniów mieliśmy 28.329. w tem politycznych 2.048, a miejsc w więzieniach posiadamy 42.161, pomimo skasowania najgorszych więzień. Odsetek zaludnienia więzień w 1925 r. wynosił w całej Rzeczypospolitej tylko 0,72, spada on w b. dzielnicy pruskiej do 0,41, w b. dzielnicy austriackiej do 0,63, a w b. dzielnicy rosyjskiej wynosi 0,92.</u>
          <u xml:id="u-17.40" who="#WacławŁypacewicz">W niektórych jednak poszczególnych więzieniach — przeważnie mniejszych — panuje przeludnienie i odsetek zaludnienia przekracza 1, w dwóch wysiadkach przekracza nawet 2, a mianowicie w Kobrynii (40 miejsc, odsetek 2,18) w Kowlu 100 miejsc, odsetek 3,31). Wydaje się więc wskazanem dalsze zamykanie mniejszych więzień, względnie przekształcanie ich na areszty policyjne, oraz prowadzenie odpowiedniej polityki kryminalnej, ażeby liczba więźniów spadła przynajmniej o 1/3 i wahała się około 20.000, a nie około 30.000. Jest to zupełnie możliwe, jeżeli zgodnie z uchwałami międzynarodowego kongresu penitencjarnego w Londynie sądy będą stosować częściej karę grzywny i unikać krótkoterminowego pozbawiania wolności. jeżeli będą stosowane przedterminowe zwolnienia po odcierpieniu 2/3 lub 3/4 kary przy nienagannem zachowaniu się, jeżeli racjonalnie będzie stosowane zawieszanie kary, je żeli sądy i prokuratura nie będą nadużywać stosowania aresztu prewencyjnego. Dnia 1 grudnia 1926 r. na 28.329 więźniów było aż 10.661 aresztowanych prewencyjnie, a w tem 2.616 posiadających wyrok I instancji. Zmiana dotychczasowej, błędnej polityki kryminalnej, opartej na tradycjach państw zaborczych, będzie nie tylko postępem penitencjarnym, ale będzie bardzo korzystna pod względem budżetowym. Powiększa się dochody Skarbu z grzywien, zmniejszy się koszt utrzymania więźniów, a nadewszystko unikniemy na dłuższy czas konieczności budowania nowych więzień. Potrzebna jest nowela, pozwalająca niezamożnym, nie mogącym uiścić grzywien, zamienić grzywny zamiast na areszt, na przymusową prace na rzecz gminy.</u>
          <u xml:id="u-17.41" who="#WacławŁypacewicz">Wielu z panów posłów zapyta, dlaczego nie przenoszono więźniów do Więzień poznańskich. Przede wszystkiem dlatego, że transport więźniów kosztuje bardzo dużo i nie mamy w budżecie odpowiednich sum na transport, a z drugiej strony więzień, zwłaszcza polityczny, nie chce dostać się do więzień poznańskich, a to z tego względu, że w więzieniach poznańskich obowiązuje inny regulamin, niż w więzieniach w b. Kongresówce. W więzieniach poznańskich obowiązuje do tej pory dawny surowy regulamin, pruski, który traktuje jednakowo więźniów politycznych i kryminalnych.</u>
          <u xml:id="u-17.42" who="#WacławŁypacewicz">Trzeba zaznaczyć, że w ciągu ostatnich lat kilku w więzieniach polskich dokonany został dość znaczny, w stosunku do szczupłych funduszów, postęp. W więzieniach panuje czystość, każdy więzień podlega dezynsekcji, a jego odzież dezynfekcji natychmiast po przybyciu do wiezienia. Każdy więzień otrzymuje przynajmniej co tydzień czystą bielunie, a co dwa tygodnie kąpiel. W każdem więzieniu jest opieka lekarska, apteka. Posiadamy centralne szpitale więzienne, mające do 150 łóżek, a w małych więzieniach klik o łóżkowe cele szpitalne. Wyżywienie więźnia bynajmniej złe nie jest. Gdy władze polskie obejmowały więzienia w b. zaborze rosyjskim, norma wyżywienia więźnia była 2.000 kalorii, obecnie wynosi 2400 kalorii, a dla więźniów pracujących 3000 kalorii. Postępuje organizowanie pracy więźniów. Obecnie w 402 warsztatach pracuje przeszło 4000 więźniów. Liczba więźniów, pobierających naukę szkolną w dniu 1 stycznia 1926 t., wynosiła 4893. Dla naczelników więzień i dozorców zorganizowano kursa i szkołę centralna. Wydane kilku podręczników. Dotychczas przeszkolone ogromna większość funkcjonariuszów wyższych i przeszło połowę (1.500) dozorców więziennych. Wykłady prowadzili wybitni profesorowie uniwersytetu i sędziowie Sądu Najwyższego. Trzeba więc przystać, że zrobiono wiele przy bardzo szczupłych środkach. Bardzo niewielkim kosztem należałoby zrobić jeszcze jeden krok i podnieść Stanowisko naczelników większych więzień do VI, a niektórych nawet do V stopnia służbowego. Umożliwił to obejmowanie tych stanowisk jednostkom z uniwersyteckim wykształceniem. W Niemczech naczelnikami większych zakładów karnych są zawsze wyżsi urzędnicy więzienni i rekrutują się z sędziów, prokuratorów, lekarzy. Reforma ta byłaby bardzo nie kosztowna, a mogłaby wnieść wielki postęp do więziennictwa polskiego i przyczynić się do stworzenia więzień wzorowych.</u>
          <u xml:id="u-17.43" who="#WacławŁypacewicz">Jak stwierdziła Komisja Sejmowa, która badała więzienia w 1924 w 1925 r., niektóre wiezienia były nieopalane lub opalane niedostatecznie. Obecnie nastąpiła pod tymi względem pewna poprawa, a normę opału podniesiono z 200 na 250 kg. węgla na więźnia, choć Ministerstwo Robót Publicznych żądało podniesienia na 300.</u>
          <u xml:id="u-17.44" who="#WacławŁypacewicz">Tu należy stwierdzić, że rozpowszechniane, zwłaszcza za granicą przez nieprzyjaciół Polski opowiadania o panującym jakoby w Polsce systemie znęcania się nad więźniami są zwykłym środkiem niesumiennej agitacji przeciw Polsce. System nasz Więzienny i regulaminy, stosowane W więzieniach, są humanitarniejsze, niż w wielu krajach Europy. Najsurowszy jest regulamin w b. dzielnicy pruskiej, dawny reguła mini pruski. Najbardziej humanitarne państwa, jak Anglia, Belgia, Francja i Szwecja stosują niekiedy surowsze kary dyscyplinarne, niż Polska. W Szwecji np. w Anglii regulamin więzienny przewiduje możność stosowania chłosty, która w Polsce jest niedopuszczalna. Komisja Sejmowa jednomyślnie stwierdziła, że w Polsce niema systemu bicia i brutalnego obchodzenia się z więźniami, jakkolwiek zachodzą sporadyczne wypadki wykroczeń przeciw regulaminowi więziennemu ze strony władz więziennych. Oczywiście wypadki nadużyć wszędzie mogą się zdarzyć. Ta sama komisja stwierdziła, że w aresztach policyjnych, w urzędach policyjno-śledczych, w wielu wypadkach miało miejsce bicie więźniów przy niedostatecznem reagowaniu Władz prokuratorskich na skargi więźniów. Oczywiście z nadużyciami, temi należy prowadzić bezwzględną walkę i administracja sprawiedliwości powinna dopilnować, by prokuratura ciążący na niej w tej mierze obowiązek spełniła. Pod tym względem Ministerstwo Sprawiedliwości nie spełniło dostatecznie swego zadania.</u>
          <u xml:id="u-17.45" who="#WacławŁypacewicz">W związku z temi. uwagami Komisja Budżetowa przyjęła kilka rezolucji, które umieszczone zostały, jako aneks do sprawozdania generalnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Wiceminister Sprawiedliwości Car.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Proszę Szanownych Panów Jeżeli pozwoliłem sobie zabrać głos w taj dyskusji budżetowej, to czynię to głównie ze względu na pewne poprawki, które zostały wprowadzone przez. Komisje Budżetową w budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości. Idzie mi mianowicie o to, że w preliminarzu budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości została skreślona suma 200.000 zł., przeznaczona na utrzymanie Rady Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Chciałbym przytoczyć kilka argumentów w obronie utrzymania tej pozycji.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Szanowni Panowie, muszę zastanowić się pokrótce nad stanem naszego ustawodawstwa. Poza temi historyczne mi przyczynami, które są bardzo często powoływane wtedy, gdy mówi się o złym stanie naszego ustawodawstwa, poza przyczynami, które wynikają z podziału kraju na trzy zabory, gdzie mieliśmy do czynienia z trzema oddzielnemi ustawodawstwami, a nawet pięcioma, jeżeli zważymy, że na pewnych skrawkach naszego terytorium obowiązywało ustawodawstwo węgierskie, a w b. zaborze rosyjskim, mianowicie na terenie województw wschodnich, istniało także ustawodawstwo rosyjskie (X Tom); poza temi historycznemi przyczynami jest jeszcze cały szereg innych przyczyn, które w specjalny sposób zróżnicowały i stworzyły mozaikę naszego ustawodawstwa.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Jeżeli weźmiemy pod uwagę okres okupacyjny, a zwłaszcza okres okupacji niemieckiej, to zauważymy, że w działalności ustawodawczej okupantów mamy cały szereg aktów ustawodawczych, które przeniknęły do naszego życia i które do dziś dnia jeszcze pozostają, jako akty obowiązujące i które także stanowią jeszcze jeden czynnik, różnicujący nasze ustawodawstwo.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Jeżeli; teraz przejdziemy do czasów już po powstaniu Państwa Polskiego, to i tu mamy trzy okresy odmienne. Więc przede wszystkiem mamy okres dekretów, następnie mamy okres prac ustawodawczych Sejmu Ustawodawczego z przed wydania Konstytucji, to znaczy do wydania tego aktu, który dopiero w pewien sposób określony powinien, był kierować celowością prac ustawodawczych. zmierzając do uwzględnienia interesów Państwa Polskiego, i wreszcie okres ostatni, definitywny — po uchwaleniu Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Wytworzyła się więc cała mozaika. Kto się stykał z praktyką, ten wie, jakie powstają niesłychane trudności przy ustaleniu tekstu ustawy, która ma obowiązywać. Pod egidą Marszałka Sejmu zostało zapoczątkowane wydawnictwo, mające na celu zapoznanie zagranicy ze stanem naszego ustawodawstwa. Otóż referenci tej sprawy, a w tej liczbie byłemi, ja, mieli na celu opracowanie pewnych ustaw — weźmy dla przykładu ustawy samorządowej — co do których wobec całego szeregu nowel, ustalenie autentycznego tekstu, np. w dziedzinie nadzoru nad samorządami, okazało się rzeczą prawic zupełnie niemożliwa.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Nie mogąc sobie poradzić z tym materiałem, zwróciliśmy się do odpowiednich referentów.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#komentarz">(Pos. Rymar: Nic dziwnego, gdy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie te rzeczy opracowują, wyrzucają prawników. Rezultat talki.)</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Być może, ja nie chciałby mi w tej chwili wchodzić w przyczynę tej rzeczy; idzie mi o to, żeby stwierdzić pewien stan, który wynika z wadliwej, powiedziałbym, techniki. która do tej pory oddziaływała na wyniki prac z dziedziny ustawodawczej. Otóż, proszę Panów, w tym stanie rzeczy niewątpliwie niepodobna jest załatwić tej sprawy tylko przy udziale referentów, zresztą, bardzo nielicznych, ponieważ oni nie są w stanie w krótkim możliwie czasie opanować całego materiału, który jest do przerobienia. Dlatego też w swoim czasie Sejm poszedł na drogę kolaboracji i współpracy z całem prawnictwem. Stało się to po raz pierwszy przez powołanie do życia Komisji Kodyfikacyjnej. Komisja Kodyfikacyjna jednak ma pewien ściśle określony zakres pracy; idzie o wielkie kompleksy ustawodawcze, o ustawodawstwo t. zw. sądowe, t. zn. o kodeksy prawa materialnego i formalnego, cywilnego i karnego i, o pewne ustawy, pozostające w ścisłym związku z tem t. zw. ustawodawstwem sądowem. Ale, proszę Panów, poza tą dziedziną jest jeszcze cała olbrzymia dziedzina ustawodawstwa, które nie przechodzi przez filtr Komisji Kodyfikacyjnej. Ta dziedzina jest całkowicie pozostawiona tym możliwościom, jakie mają ministerstwa, ograniczone do szczupłej liczby referentów. Proszę Panów, praca ta nie jest skoordynowana. Każde ministerstwo pracuje w innym kierunku; nie mamy jeszcze ustalonej tradycji; szukamy najprzeróżniejszych paliatywów. Otóż jednym z takich paliatywów było utworzenie wydziału prawnego przy Prezydjum Rady Ministrów, Nie chcę się rozwodzić nad tą rzeczą, ani wogóle wdawać się w krytykę celowości tego rodzaju urządzeń, stwierdzam jednak, że Rząd Obecny nie uznał tego rodzaju załatwienia sprawy za celowe i to było przyczyną, dla której uprzedni Minister Sprawiedliwości uważał za właściwe stworzyć ciało, któreby przy możliwie niewielkim nakładzie środków ze Skarbu Państwa mogło wprzód do roboty ustawodawczej całe prawnictwo. To było główkę źródło r przyczyna, dla której została powołana do życia Rada Prawnicza. Na czem Rada Prawnicza się opiera, jakie są podstawy ustawowe działalności Rady Prawniczej? Podstawy te są bardzo skromne. Panowie wiedza, że Rada Prawnicza nie ma inicjatywy ustawodawczej, jest ciałem opiniodawczem. ciałem, którego decyzje nie mają znaczenia rozstrzygającego w sposób definitywny.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Rada Prawnicza rozpoznaje projekty jej przekładane pod kątem widzenia 3 postulatów: zgodności z Konstytucją, zgodności z obowiązującem ustawodawstwem i pod kątem widzenia poprawienia techniki ustawodawczej. To są jedyne możliwości, jakim rozporządza Rada Prawnicza. Podkreślam raz jeszcze, że Rada Prawnicza wypowiada tylko opinię, ale nie ma inicjatywy ustawodawczej. Zapytuję, czy przy takiem ustawodawczem postawieniu kwestij może być mowa o jakimkolwiek bądź politycznym wpływie Rady Prawniczej na życie publiczne i państwowe w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#komentarz">(P. Rymar; Zamało jest w niej widać generałów.)</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Panie pośle, co do generałów, to przypuszczam, że generałowie mają prawa przynajmniej takie same, jak każdy przeciętny obywatel Państwa Polskiego, a odsetek generałów w Radzie Prawniczej jest tak nikły, że to nie może mieć żadnego decydującego wpływu na bieg spraw. Zresztą Rada Prawnicza nie jest ciałem, któreby obradowało w całym swoim pełnym zespole, rozbija się ona na komisje i obraduje w gronie od 3 do 5 członków. Jeżeli Panowie przejrzą skład Rady Prawniczej, to zobaczą, kto został do niej powołany. Nie chcę w tej chwili wchodzić w zbyt szczegółową analizę poszczególnych kandydatów, ale Panowie mogą stwierdzić, że ludzi o wybitne, fizjonomii politycznej w Radzie Prawniczej niema. Otóż tak wyglądają podstawy ustawowe działalności Rady Prawniczej. A teraz zapytuję, czy są jakiekolwiek fakty, dotyczące praktyki, zresztą dość krótkiej, Rady Prawniczej, któreby pozwalały domniemywać, że Rada Prawnicza wyobraża sobą jakieś ciało, mające tendencje polityczne? Ja dość blisko tej rzeczy się przyglądam, gdyż biorę udział w jej pracach i mogę zaznaczyć, że Rada Prawnicza zajmuje się tylko temi projektami, które są jej przedłożone przez Rząd w myśl ustawy. Tu nie zachodzi kwestia uznania, czy taki tub inny projekt przez Radę Prawnicza ma być rozpoznawany.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Ona jest zmuszona te projekty rozpoznać, które jej Rząd przedłoży; tonie jest jakieś działanie polityczne, to me jest wywoływanie jakichś decyzji pod kątem. w rdzenia dezyderatów politycznych Rządu.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Była tu poruszona kwestia dekretu prasowego, właściwie nie dekretu prasowego, bo takiego nie było, lecz specjalnego aktu ustawodawczego, który traktował o podawaniu wiadomości nieprawdziwych. Stanowisko Rady Prawniczej nie było takie, jak to przedstawia prasa. Panowie maja, zdaje się, co do tej rzeczy tylko wiadomości, oparte na informacjach prasowych, a ja stanowczo dementuję, ażeby tego rodzaju informacje odpowiadały rzeczywistemu stanowi rzeczy. Wobec powyższych uwag, pozwolę sobie zwrócić uwagę Panów na to. że ani podstawy ustawowe, ani działalność praktyczna w ciągu tak krótkiego okresu trwania Rady Prawniczej nie uprawniała do tego, ażeby wysnuwać tak daleko idące wnioski, jak te, które były motywem do skreślenia kredytów, a mianowicie, że Rada Prawnicza jest ciałem, które chce się substytuować w zakres kompetencji Sejmu. Ponieważ z drugiej strony mam wrażenie, że ze względu na stan naszego ustawodawstwa i ze względu na to, że przy stosunkowo szczupłych środkach, wydawanych na Rade Prawniczą ze Skarbu, można wciągnąć do współpracy cały szereg prawników bardzo wybitnych, którzy nie są skłonni pójść na stanowiska referentów do ministerstwa, ponieważ uposażenie referentów nie odpowiada ich potrzebom życiowym; przeto nie widzę innego sposobu współpracy prawnictwa w dziedzinie ustawodawczej, jak tylko w tej postaci. Zresztą dekret Prezydenta Rzeczypospolitej o utworzeniu Rady Prawniczej istocie. Z tego dekretu wynika pewna konieczność dla Rządu, ponieważ pewne ustawy muszą przechodzić obligatoryjnie przez opinię Rady Prawniczej; pozbawienie przeto środków Rady Prawniczej byłoby zmuszeniem jej do pracy honorowej, a nie wiem. czy Panowie chciałyby, ażeby tak ważna dziedzina prac państwowych mogła na takiej podstawie się opierać. Gdyby jednak wniosek Komisji Budżetowej był przez plenum uchwalony, to pozwolę sobie zwrócić uwagę, że w związku ze skreśleniem tego kredytu Komisja Budżetowa zaproponowała wprowadzić do budżetu w § 1, traktującym o uposażeniach dla urzędników etatowych, na powiększenie skład to departamentu ustawodawczego Ministerstwa Sprawiedliwości kwotę 60.000 zł. Przedewszystkiem zaznaczam, że ta kwota jest bardzo nikła i że z tego rodzaju skromnych środków nie będzie można osiągnąć żadnych poważniejszych rezultatów; z drugiej znowu strony powiększenie składu osobowego departamentu ustawodawczego nie rozstrzygnie wszystkiego, a to dlatego, że tu nie idzie tylko o tę dziedzinę ustawodawstwa; która się wiąże z zakresem działania Ministerstwa Sprawiedliwości. ale idzie o skoordynowanie wszystkich prac ustawodawczych, płynących ze wszystkich wydziałów, ze wszystkich ministerstw. Samo rozszerzenie składu osobowego departamentu ustawodawczego nie może zadość tym rzeczom uczynić. Oczywiście w pewnym zakresie i to szczupłe rozszerzenie składu osobowego Ministerstwa Sprawiedliwości nie jest pozbawione znaczenia; pozwolę sobie jednak podkreślić, że skutki będą tak nikłe, iż rzecz nie będzie załatwiona w sposób dostateczny. Gdyby Panowie na tej koncepcji się zatrzymali, wnosiłbym, ażeby ten Kredyt był przeniesiony z § 1 do § 2. Mianowicie; chodzi nam o to, żebyśmy nie byli zmuszeni angażować na stałe, chociażby w formie kontraktowej, urzędników, dlatego, że przy szczupłych uposażeniach urzędniczych sił wykwalifikowanych nie pozyskamy, a wszak o takie siły nam idzie. Gdyby zaś Ministerstwo Sprawiedliwości miało większą swobodę w dysponowaniu kredytem, na cele ustawodawcze, to wtedy oczywiście poszczególne zagadnienia z dziedziny ustawodawczej możeby można powierzyć wybitnym specjalistom za specjalne honoraria. To znaczy, że nie miesilibyśmy się z nimi wiązać w formie stałej współpracy, ale moglibyśmy pewne zagadnienia ustawodawcze powierzać wybitnym specjalistom.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">W tym stanie rzeczy pozwalam sobie jeszcze raz odwołać się do Sejmu, w sposób jaknajbardziej obiektywny, prosząc o poddanie rewizji uchwały Komisji Budżetowej, skreślającej kredyt 200.000 na Radę Prawniczą. Skreślenie to jest fatalną pomyłką i świadczy o tem, że jakaś myśl, rzucona nieoględnie, może przybrać rozmiary zupełnie nieprzewidywane. Jest to wprost rzecz wyssana z palca.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#komentarz">(Głos: Nie było komu bronić)</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Jest w każdym razie jeszcze pora, by te rzecz poddać rewizji i gdyby p. referent zechciał się wypowiedzieć za ta sprawą; to Panowie mają możność jeszcze dzisiaj ten kredyt nam przywrócić.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawiedliwościCar">Ograniczę się narazie do tej sprawy, a gdyby w toku dyskusji były poruszone jakieś sprawy, to w miarę posiadanych materiałów, postaram się na nie odpowiedzieć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#LudwikGdyk">Głosi ma p. Sommerstein,.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! Rzeczywiście sprawiedliwość nie ma dużo szczęścia w tej Izbie, a może i co za tą Izbą, albowiem budżet Ministerstwa Sprawiedliwości przypadł na sobotę; konstatuje, że święcenie soboty wychodzi poza obręb wyznania, które nakazuje święcenie soboty.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#EmilSommerstein">Przechodząc do samej rzeczy, chciałbym powiedzieć, że pojęcie sprawiedliwości, które łączy się ściśle z nazwą i zakresem działania ministerstwa, może być obszerniejsze i ciaśniejsze: obszerniejsze o tyle, o ile minister sprawiedliwości, jak we Francji, ma być strażnikiem wielkiej pieczęci, strażnikiem prawa, tym członkiem gabinetu, który ma nie tylko w swojej dziedzinie, ale we wszelkich dziedzinach życia publicznego dążyć do utrzymania praworządności, do utrzymania szanowania prawa. Ale jest też sprawiedliwość w ciaśniejszem pojęciu; o ile chodź i o wymiar sprawiedliwości zależny od dobrych ustaw i dobrych sądów, troska o spełnienie tej funkcji państwowej należy do ingerencji ministerstwa sprawiedliwości. Jeżeli zapytam, czy w tej, pierwszej dziedzinie nasi ministrowie sprawiedliwości, bez względu na to. tak się nazywali i kiedy piastowali swe funkcje, spełnili swoje zadanie, muszę dojść do odpowiedzi bezwzględnie negatywnej. Muszę powiedzieć, że może z jednym, albo dwoma wyjątkami stanowisko ministra sprawiedliwości zajmowali u nas dudzie, którzy nie mogli sięgnąć tak daleko, może horyzonty ich nie były tak obszerne, którzy nie potrafili wyrobić sobie takiego autorytetu, aby być strażnikiem wielkiej pieczęci prawa. Jeśli w Portugalii, jak to niedawno czytaliśmy, ministrem sprawiedliwości zamianował prezydent admirała floty portugalskiej, to sadzę, że i dotychczasowe nominacje ministrów sprawiedliwości w Polsce z imałem wyjątkami nie odbiegały od tej portugalskiej nominacji, ale może moglibyśmy oficjalnie zupełnie, w miejsce innych. zamianować admirałów, albowiem mamy ich więcej, aniżeli największe floty świata.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#EmilSommerstein">Zadania Ministerstwa Sprawiedliwości są dwojakie, zadania w dziedzinie ustawodawstwa, inicjatywa ustawodawstwa, zadania w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości, administracja wymiaru sprawiedliwości. Rzeczywiście robię na samym sobie wrażenie maniaka, gdyż od lat 4, od czasu kiedy siedzę w tej Izbie, podnoszę ciągle ten sam postulat w związku z budżetem i zadaniami Ministerstwa Sprawiedliwości:.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#EmilSommerstein">Inicjatywa ustawodawcza. Jest ustawodawstwo fundamentalne, to jest Konstytucja i swobody obywatelskie i mamy art. 126 Konstytucji z dn. 17 marca 1921 r„ który domaga się, ażeby od roku, a więc od 17 marca 1922 r. była wprowadzona w życie Konstytucja, ażeby były uchwalone te wszystkie ustawy, które w ramach Konstytucji dotyczą swobód obywatelskich i realizują Konstytucję; było też powiedziane, że od roku mają być uchylone wszystkie ustawy, które są sprzeczne z Konstytucją. W tej dziedzinie dotąd nic się nie stało, a przy każdym budżecie, przy każdej sposobności, przy każdej konferencji wspólnej reprezentant Sejmu i Senatu z reprezentantami Komisji Kodyfikacyjnej rzecz tę podnoszą; i każdy minister sprawiedliwości zapowiadał, że w tej dziedzinie rzeczy się zmienią. Proszę Wysokiej Izby; nic się nie stało i Rząd, który przyszedł obecnie do steru, również nic w tej dziedzinie nie zrobił. Pamiętamy, że w maju, czy czerwcu; gdy chodziło o zmianę Konstytucji, gdy chodziło o wprowadzenie dekretowania ustaw w drodze rozporządzeń Prezydenta, mówiono, że jest wiele kwestii spornych, których nie można załatwić w Sejmie, bo walka stronnictw i sejmowładztwo stoi temu na przeszkodzie i że to wszystko zrobi się w formie dekretów. Od togo czasu minął okres dość długi, bo 8 czy 7 miesięcy, mamy dotychczas 37 dekretów, ale nie mamy ani jednego dekretu, któryby dotyczył tej fundamentalnej kwestii, to jest wprowadzenia w życie Konstytucji, wprowadzenia w życie swobód obywatelskich. Mieliśmy tylko jedyny wypadek, kiedy zmianę Konstytucji, w czerwcu wniesiona do Sejmu, uzasadnił Minister Sprawiedliwości, ale nie dotrzymał tego, co wówczas zapowiedział. Co gorsza niektóre ustawy, które dotyczą właśnie swobód obywatelskich, były swojego czasu wniesione do Sejmu i były przez Sejm rozpatrywane, naprzykład ustawa o zgromadzeniach. Doszliśmy w niej w komisji do 3 czytania, ale w czerwcu czy lipcu wszystkie ustawy, 26 projektów, wniesionych przez poprzednich ministrów sprawiedliwości, zostały wycofane z Sejmu i wycofana została również prawie już ukończona Ustawa o zgromadzeniach. a w jej miejsce nic nie przyszło. Dwukrotne były pełnomocnictwa w 1923 i 1924 r„ dla rządu p. Grabskiego i były pełnomocnictwa zawotowane W maju, względnie w czerwcu. I wówczas nie skorzystano z pełnomocnictw w kierunku uzdrowienia tej właśnie najważniejszej, fundamentalnej sfery państwowej, a także nie uczyniono tego obecnie.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#EmilSommerstein">Ale nie tylko o Konstytucję tu chodzi. Te 37 dekretów wydanych, z małemi wyjątkami 3 czy 4, wogóle nie dotyczą żadnej istotnej sfery ustawodawczej, żadnej takiej, sierry, któraby mogła wywołać pewne rozdźwięk wskutek tego musiała być załatwiona w drodze dekretu. Dlaczegóż nie można było załatwić w Sejmie uwagi 5 do 144 poz. taryfy celnej, czy kwestia zamiany lub sprzedaży tego czy innego gruntu państwowego wywołałaby dyskusję w Sejmie? Są jedynie 3 czy 4 dekrety, dekret o cudzoziemcach, o przedterminowem zwalnianiu skazanych — to również nie spotkałoby wielkiego sprzeciwu — nowelizowanie art. 84 kodeksu karnego rosyjskiego z r. 1903 i znany dekret O karaniu szerzenia nieprawdziwych pogłosek. który słusznie czy niesłusznie, nazwano dekretem prasowym. Pozatem żadnych istotnych posunięć ustawodawczych w tych 37 dekretach nie możemy się dopatrzeć i istnie je tem sam stan rzeczy, o którym przed dwoma laty mówił p. Śmiarowski, przemawiając do budżetu, że jest jedna Konstytucja napisana na papierze i są 4 konstytucje faktyczne, 4 ustawodawstwa zaborcze, które dotychczas istnieją. Dotychczas istnieje ten stan rzeczy, że są 4 rodzaje wolności obywatelskiej w Państwie. Jest jedno państwo i jeden typ obywatelstwa polskiego, zależności od południka i od odległości od zwrotnika są różne swobody obywatelskie. Gdy spotkają się z sobą ci czterej obywatele Polacy z rożnych zakątków Państwa, będą prowadzili rozmowę na wzór Włocha, czy Chińczyka z Polakiem c Konstytucji państwa Polskiego. Do tego doprowadzono i mogę dziś powtórzyć to, co mówiłem przed dwoma laty, że Konstytucję 3 maja obchodzi się raz do roku, a Konstytucję 17 marca 1921 r. „obchodzi” się codziennie, bo niema przepisów wykonawczych, bo te wszystkie ustawy, które są sprzeczne z Konstytucją, dotychczas są w pełnej mocy. Proszę Wysokiego Sejmu., ograniczenia, wprowadzone drogą ustaw zaborczych dotychczas istnieją i nie było czasu; ażeby te ograniczenia uchylić. Istnieją ograniczenia w odniesieniu do tej ludności, którą mam zaszczyt reprezentować, w odniesieniu do ludności żydowskiej, a nawet istnieją ograniczenia kościoła katolickiego, wiem o tem, że istnieje to ograniczenie z czasów rosyjskich, że proboszczowi parafii katolickiej nie wolno bez zezwolenia starosty opuścić granic swej parafii. Sprawa uchylenia ograniczeń była dwa razy wniesiona do Sejmu, dwa razy dyskutowana, dwa razy przeprowadzono dłuższą rozprawę na Komisji Prawniczej, wszystko jest gotowe, należało tylko podpisać ten dekret. A takich rzeczy jest więcej. Dotychczas te kwestie nie są unormowane, a chyba jeżeli się przystępuje do uporządkowania ustawodawstwa, to przedewszystkiem należy skończyć z rupieciem. Najpierw, jak to w „Panu Tadeuszu” ksiądz Robak powiada: „wywieźć śmiecie”. Śmiecie to jest to, co pozostawiły nam ustawodawstwa zaborcze, ustawy carskie, należy je wywieźć, a potem budować prawa Państwa Polskiego. Tego się nie robi. Wśród tych gruzów, wśród lego rumowiska chce się tworzyć, to potęguje chaos ustawodawczy. Jak wygląda ten chaos? Pan kol. Bitner w swojem przemówieniu przed dwoma laty naliczył, że od 1 stycznia 1921 r. do 1 stycznia 1925 r. mieliśmy 5687 ustaw, dekretów, rozporządzeń i t. p. Naturalnie od 1 stycznia 1925 r. przybyło nie tylko tych 37 nowych dekretów, o których poprzednio mówiłem, ale z pewnością, śmiało rzec można, jaki tysiąc nowych ustaw, rozporządzeń i okólników. Kto ma się tem wszystkiemi wyznać? Sędzia nie, urzędnik nie, a publiczność z pewnością nic. Powiada się że do uporządkowania tego stanu rzeczy wprowadza się organ nowy, mówi się: fundamentalne ustawodawstwo sądowe należy do Komisji Kodyfikacyjnej, ustawodawstwo bieżące, to chaotyczne ma należeć do nowej instytucji, do Rady Prawniczej. Komisja Kodyfikacyjna. Jestem z całym respektem, z najwyższem uznaniem dla tej instytucji, która powołana ustawą do życia, mieści w sobie najwybitniejszych przedstawicieli nauki prawniczej w Państwie. Korzę się przed autorytetem wiedzy j. intelektu, ale muszę zaznaczyć, że prace Komisji Kodyfikacyjnej nie idą w odpowiedniem tempie. Rozumiem, że mogą jeszcze dziesiątki lat przeminąć, zanim rzeczywiście wyjdzie ten doskonały kodeks cywilny, czy karny, jaki przyświeca ideał członkom Komisji Kodyfikacyjnej. Powtarzam słowa członka Komisji Kodyfikacyjnej, naszego do niedawna kolegi b. posła Adama Chełmońskiego, który przed dwoma laty przemawiając, powiedział: W tej materii należy nacisk główny położyć na unifikację, a nie na kodyfikację, na to, żeby jak najrychlej była jednolita ustawa, a nie na to, żeby w tej ustawie mieściło się jak najwięcej przepisów dotychczasowych ustaw bez względu na to, o jakich ustawach się mówi, i bez względu na to, czy w międzyczasie nie nastąpiła zmiana stosunków politycznych, gospodarczych czy społecznych. Rozdźwięk antagonizmów międzydzielnicowych, mojem zdaniem, zaciążył na pracach Komisji Kodyfikacyjnej. Obok tego zanadto szeroko pojęte zadanie stworzenia idealnego ustawodawstwa. Walka to, aby przepisy z tej lub innej dzielnicy przeszły do mającego nastąpić jednolitego prawa, opóźnią unifikację, a każdy miesiąc opóźnienia unifikacji powoduje nieobliczalne wprost szkody dla Państwa i dla ludności. Nie można postawić kwestii tak, że w miarę stabilizacji stosunków ogólnych państwowych, gospodarczych i społecznych nastąpi unifikacja prawa, należy rzecz postawić przeciwnie: unifikacja prawa jest tym fundamentem, na którym ma się opierać unifikacja wszelkich innych stosunków, politycznych, gospodarczych r społecznych. Nie może być utrzymany ten stan rzeczy, żeby obywatel jednej dzielnicy miał inne prawo cywilne i karne, aniżeli obywatel drugiej dzielnicy, ażeby było coś karane surowo w jednej dzielnicy, a w innej dozwolone, ażeby nawet w dziedzinie prawa rodzinnego, prawa małżeńskiego w każdej dzielnicy były inne przepisy, i żeby poszczególny obywatel, mający przedsięwziąć jakąś zmianę w swoim stanie familijnym, czy to ślub, czy spodziewane urodzenie dziecka, stosował się do ustawodawstwa tej albo innej dzielnicy i w miarę tego zmieniał swoje miejsce zamieszkania, poto, aby akt urodzenia, czy akt ślubu miał miejsce w tej lub innej dzielnicy, w miarę tego, jak to jest wygodniejsze dla potrzeb chwilowych danego obywatela i jego rodziny.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#EmilSommerstein">To prowadzi do rzeczy niemożliwych, do zupełnego zabagnienia stanu prawnego, a w każdym razie opóźnia bardzo poważnie tworzenie tego fundamentu praworządności w Państwie. Ten stan rzeczy, te 4 czy 5 ustawodawstw ma także bardzo ujemne znaczenie, o ile chodzi o zagranicę, o nasz bilans handlowy i, płatniczy. Z doświadczenia wiem, że zagranica nie może dać sobie rady z Polską, bo powiada: Mam tu do czynienia z 5 różnemi ustawodawstwami; jeżeli chodzi o Anglię, Francję, czy Niemcy, wystarczy znać jedną ustawę, która tam obowiązuje, wystarczy mieć jednego doradcę prawnego, który zna odnośną ustawę, w Polsce natomiast, jeżeli zagranica chce utrzymywać z nami obrót handlowy, czy gospodarczy, musi znać cztery czy pięć różnych ustawodawstw i utrzymywać ludzi, którzy specjalnie będą czuwać nad utrzymaniem w ewidencji norm prawnych w dziedzinie danego obrotu handlowego, czy gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#EmilSommerstein">Ten stan rzeczy jest niemożliwy. Należy położyć nacisk przy każdej sposobności, a w pierwszym rzędzie w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości, aby ministerstwo użyło całego swego wpływu w kierunku przyśpieszenia prac Komisji Kodyfikacyjnej. Wiem, że nastąpiła pewna zmiana, że w toku postępowania punkt ciężkości z prac kolektywnych przeniesiono na prace indywidualne, ale mimo to rzecz musi być przyśpieszona.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#EmilSommerstein">Wychodzące z Komisji Kodyfikacyjnej projekty, niestety spotykają się w dużej mierze z silną opozycją świata prawniczego poza Komisją Kodyfikacyjną. Dotyczy to w szczególności np. ostatniego projektu ustawy postępowania karnego. Ten rozdźwięk jest wielce niebezpieczny. Nie wiem, co w tej mierze zrobić, czy podzielić stanowisko, które zajęli niektórzy panowie, mający z tem styczność, że należy jaknajszybciej wprowadzić w życie projekty Komisji Kodyfikacyjnej, bez względu na to; że nie są idealne i mają duże luki i braki, czy też należy je przerobić. Obawiam się, że będziemy musieli wejść na tę pierwszą drogę, a w przyszłości dążyć do uzgodnienia przed sfinalizowaniem projektów. Trzeba będzie projekty, które wyjdą z Komisji Kodyfikacyjnej, jak najspieszniej oblec w szatę realnych ustaw, bo w przeciwnym razie nie skończymy i unifikacji się nie doczekamy z dużą szkodą w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#EmilSommerstein">Była mowa o Radzie Prawniczej. Należałem do tych, którzy w Komisji Prawniczej zwalczali pozycję budżetu 200.000 zł na Rade Prawniczą i muszę przyznać, że na tem stanowisku nadal pozostaję mimo dzisiejszych wywodów pana Wiceministra Cara. Nie chcę polegać na krótkiej rzeczywiście, bo trzymiesięcznej działalności Rady Prawniczej, ale sądzę, że Rada Prawnicza przedstawia pewną formę nieokreśloną; że odrazu przy ustanowieniu tej Rady Prawniczej popełniono błąd, mianowicie, że w samym statucie Rady Prawniczej nie wskazano tych wszystkich wytycznych, któreby należycie określiły zadania i działalność Rady Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Daszyński.)</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#EmilSommerstein">Nic będę mówił w tej chwili o składzie Rady, chcę mimochodem zaznaczyć, że p. Minister Mejsztowicz w Komisji Prawniczej senackiej, zainterpelowany przez pewnego członka naszego Klubu, dlaczego do Rady Prawniczej nie powołano żyda, chociaż w Państwie Polskiem są wybitni prawnicy żydzi; odpowiedział, że miał zamiar to uczynić, być może byłoby to nastąpiło, ale się Rada Prawnicza likwiduje. Jest tu pewien rozdźwięk między oświadczeniem p. Ministra na Komisji senackiej a dzisiejszem stanowiskiem p. Wiceministra Cara, który z pewnością dziś przemawiał w imieniu ministerstwa a zatem w imieniu Ministra Sprawiedliwości. Nie chciałbym ani na chwilę myśleć, że p. Minister Mejsztowicz na komisji senackiej jedynie w odpowiedzi na interpelacje członka naszego klubu powiedział, że Rada Prawnicza ma się likwidować, dlatego nie można było powołać na członka Rady Prawniczej prawnika z pośród żydów. Sądzę jednak, bez względu na to, czy się Rada Prawnicza likwiduje; czy nie, że było dość czasu, ażeby wprowadzić tam żydów prawników, bez względu na ich przynależność partyjną albo polityczną. A to się nie stało. I nie może się ostać argument p. Ministra Mejsztowicza, że nie miał dotychczas czasu tego zrobić, to Rada Prawnicza miała ustalony skład, a mimo to od czasu do czasu powoływano jeszcze jednego, dwóch członków bez względu na geograficzną przynależność, a nie uczyniono, tego w stosunku do prawników żydów. Nie uważam Rady Prawniczej za instytucję, która ma się uzupełniać w drodze pewnego klucza narodowościowego, wyznaniowego czy politycznego, ale protestuję jak najostrzej przeciw stosowaniu ekskluzywności względem żydów, jeżeli Się mówi, o bardzo wybitnych prawnikach, to należy ich szukać tam; gdzie istnieją, bez względu na ich przynależność wyznaniową; narodowościową czy partyjną i polityczną. To się nie stało. Uważam tedy, że skład Rady Prawniczej jest niezupełny i nie odpowiada tym wytycznym, do których zmierzało ustanowienie Rady Prawniczej, to jest celów regulowania wszystkich zagadnień bieżącego ustawodawstwa. bo skład Rady Prawniczej w tym kierunku wykazuje pewne luki, a w innym kierunku wykazuje nadmiar sił, które są niepotrzebne dla tego właśnie bieżącego ustawodawstwa. Kompetencja Rady Prawniczej nie jest określona. Ma ona być organem opiniodawczym, ma wyręczać fachowe wiadomości: referenta. Pracę ustawodawczą wszędzie robi się w poszczególnych resortach przez sekcje ustawodawcze. Jest rzeczą ministerstwa i sekcji ustawodawczej, ażeby miały odpowiednich urzędników, którzyby mieli kwalifikacje prawnicze. Jeśli się naogół stawia wszędzie tę zasadę, że prawnicy w urzędach są niepotrzebni; to uważam to za paliatyw i pewnego rodzaju nieszczerość, jeśli się równocześnie kreuje jakieś instytucje, robi się fetysz z Rady Prawniczej, która ma zasłonić te akcje zakulisową usuwania prawników z wszystkich urzędów, tam, gdzie mogą być pożyteczni i mogą dużo świadczyć dla dziedziny ustawodawstwa. To wnosi rozdźwięk i pewną nieszczerość. Jeżeli chodzi o uzupełnienie wiadomości fachowych referenta; nie potrzebny jest do tego cały aparat z sekcjami, prezesami. wiceprezesami, referentami, wystarczy w danej materii, gdzie wiadomości fachowe referenta nie dopiszą, odnieść się do specjalisty. Zapewniam p. Ministra; że ta rzecz może nic nie kosztować, wybitni prawnicy w Polsce, profesorowie i adwokaci; czy inni praktycy, którzy bez zapłaty wydadzą swoją opinię i przygotują, jeśli trzeba będzie, odpowiedni projekt ustawodawczy, jeśli, się do nich Rząd zwróci. Tego całego aparatu nie potrzeba.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#EmilSommerstein">Okazuje się z drugiej strony, że opinia Rady Prawniczej, ciała poważnego, nie była miarodajną dla Rządu, jeśli weźmiemy np. kwestie dekretu, nazwanego niewłaściwie prasowym. Pomijam to; co było powiedziano w prasie, czy była za tem Rada Prawnicza; czy nie była, dla mnie pozostaję fakt, że jest Rada Prawnicza i że wyszedł ten dekret. A zatem muszę przyjść do przekonania, że Rada Prawnicza go miała i; zaaprobowała i że posunęła się tak daleko, aby pomieszać atrybucje poszczególnych władz naczelnych w Państwie, władzy wykonawczej i władzy sądowej. Na to nie trzeba Rady Prawniczej, to każdy referent nie prawnik w ministerstwie byłby zrobił, ażeby oddać władzy administracyjnej sądownictwo w sprawach, objętych tym dekretem, a należących do zakresu władz sądowych.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#EmilSommerstein">Z drugiej strony opinia, jaką wygłosili dwaj członkowie Rady Prawniczej w sprawie znanego konfliktu między Sejmem a władzą wykonawczą, co do interpretacji art. 44 Konstytucji w sprawie uchylenia dekretów, wydanych w drodze rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej, również nie napawa nas pewnością, że właśnie w Radzie Prawniczej ta rzecz będzie zrobiona najlepiej. Bo miałem bardzo poważne wątpliwości; czy mam rzeczywiście położyć nazwiska tych autorów pod tę opinię; bałem się, że to mistyfikacja, zwłaszcza, że jedna opinia nie doszła do Komisji Konstytucyjnej drogą prostą pod adresem tego, do którego należy, t. j. przewodniczącego Komisji Konstytucyjnej, tylko drogą okrężną przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Mam poważne wątpliwości, czy nazwiska z tą opinią mogą się naogół pokryć. Nie chcę mówić o kwestii, która była poruszona na komisji sejmowej, czy Rada Prawnicza jest namiastką, czy też zastępczynią Sejmu. Ale jedno jest pewne, że autorytet tego ciała poważnego, Rady Prawniczej, zespołu wybitnych teoretyków i praktyków prawników w Państwie, może się stać niebezpiecznym, jeżeli będzie tarczą ochronną dla Rządu, który będzie ten autorytet wysuwał wtedy, kiedy mu to będzie wygodne, a nie będzie tego autorytetu słuchał, kiedy będzie uważał, że to nie Idzie po jego linii;</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#EmilSommerstein">Zdaje mi się, że tych kilka argumentów przemawia za tem, ażeby ta instytucja nie doznała tego losu, jak to zapowiedział p. Minister Sprawiedliwości na Komisji senackiej Budżetowej, t. j. likwidacji. Czytałem w dziennikach, że Minister Mejsztowicz ma zamiar włączyć ją do Komisji Kodyfikacyjnej w drodze dekretu. Wiem, że nie zawsze to, co jest w dziennikach, musi być wyraźnem odbiciem tego, co się robi (Wiceminister Sprawiedliwości Car: Było ogłoszone sprostowanie.) Niestety tej rzeczy nie czytałem. Ale jedno jest pewne, że także ta droga, którą wybrał Sejm, jest słuszna — chociaż rzeczywiście prawniczo p. Minister ma rację, że istniejące 60.000 zł. należy podwyższyć — że tedy tę kwotę należy obrócić nie tylko na zaangażowanie bądź stałych urzędników do sekcji ustawodawczej, bądź urzędników kontraktowych, lecz tę sumę należy obrócić ponadto na opłacanie opinii, względnie referatów, względnie projektów, dostarczyć się mających przez wybitnych prawników. Wtedy rzecz da się sama przez się załatwić, nie potrzeba kompletów, sekcji, całego aparatu Rady Prawniczej. Proszę Panów Jeżeli mówię o unifikacji ustawodawstwa, chcę podnieść, że wycofane zostały projekty unifikacyjne, które były, a w ich miejsce nic się nie pojawiło. Był projekt ustawy osądach powszechnych, który nie doszedł do rozpraw w Wysokiej Izbie, ponieważ tymczasem został w lipcu wycofany. Był swego czasu projekt o pragmatyce sędziowskiej, który przyszedł z Komisji Kodyfikacyjnej, był rozpatrywany przez kilka miesięcy przez komisję w drugiem czytaniu, zdaje się, nawet w trzeciem czytaniu, ale w drugiem z pewnością i od kwietnia dotychczas nic w tej sprawie się nie stało, ani nie wrócił do Sejmu, and też Rząd w tej sprawie dekretu nie wydał.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#EmilSommerstein">Uważam, że unifikacją ustawodawstwa musi też być ściśle złączona z unifikacją organów, które są powołane do wykonania ustaw. I tu przechodzę do kwestii drugiej: należy unifikować stan sędziowski i należy unifikować stan adwokacki. Jeżeli chodzi o unifikację stanu sędziowskiego, to dotychczas unifikację tą w pewnej mierze przygotowano, o tyle, że sędziowie z poszczególnych dzielnic wzajemnie przenikali się, że został przedłożony projekt pragmatyki jednolitej, który nieomal stał się ustawą. Życzymy sobie i domagamy się, ażeby pragmatyka sędziowska została jak najrychlej wprowadzona w życie.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#EmilSommerstein">Obok stanu sędziowskiego mamy jednak stan drugi, który według ogólnie przyjętych zasad w całym świecie również służy wymiarowi sprawiedliwości, mamy adwokaturę. Mamy ten stan anormalny, że mamy tyle dzielnicowych adwokatur, ile mamy dzielnic. Proszę Panów; uważam wprowadzenie wolnej przysiadłości adwokatów w Państwie i stworzenie jednolitego typu adwokata w Polsce za postulat pierwszorzędnej wagi. Nie tylko chodzi o wykonanie przepisów Konstytucji, ten argument może nie byłby taki w Izbie ważny, bo jak powiedziałem, tyle przepisów Konstytucji nie zostało wykonanych, jest taki przepis, w szczególności art. 101 Konstytucji, który gwarantuje każdemu obywatelowi wolność obrania sobie na obszarze Państwa miejsca zamieszkania i pobytu, miejsca wykonywania swego zawodu i wolność wyboru zawodu, niema żadnego przepisu ustawowego, któryby stal temu na przeszkodzie. Natomiast są fakty i jest praktyka, są rogatki ustanowione między poszczególnemi dzielnicami, facta loquuntur, a fakta są silniejsze od przepisów ustawowych, zwłaszcza, że w naszym chaosie nie wie się, czy jest jakaś ustawa, czy jej niema; czy jest jakieś rozporządzenie, czy go niema.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#EmilSommerstein">Jestem w tem szczęśliwem położeniu, że zdanie, które w tej chwili wypowiadam, pogląd ten, że należy znieść rogatki między dzielnicami w Państwie i wprowadzić jako zasadę wolność przesiedlania się, nie jest moim poglądem osobistym i nie jest poglądem tylko tego stanu i zawodu, do którego mam zaszczyt należeć, lecz jest poglądem, wypowiedzianym nie dziś, lecz 12 czerwca 1922 r. przez najwyższy czynnik w Państwie w tej mierze miarodajny, to jest opinia ogólnego zgromadzenia Sądu Najwyższego, wydana na wezwanie Ministra Sprawiedliwości z dnia 31 marca 1922 r. 11 nr 1437 z 1921 r. o wydanie opinii, Sądu Najwyższego. Na pytanie, czy na podstawie obowiązujących obecnie ustaw i rozporządzeń, oraz teraźniejszego ustroju Państwa Polskiego adwokaci, mający siedzibę w jednej dzielnicy, mogą być dopuszczani jako pełnomocnicy stron w sprawach karnych i cywilnych w innej dzielnicy, przy uwzględnieniu również różnic pod względem ustawodawstwa między b. Królewstwem Kongresowem, a ziemiami wschodniemi, odpowiedziało zgromadzenie ogólne sędziów Sądu Najwyższego w opinii z 12 czerwca 1922 r. akt. nr Z. O. I/22, co następuje. Opinia ma cztery strony, pozwolę sobie odczytać ze względu na kontyngent czasu tylko tezę: „Duchowi czasu i dążeniom ustawodawstwa polskiego najlepiej odpowiadałaby wykładnia pojęcia „adwokata”, zmierzająca do zjednoczenia adwokatury na całym obszarze połączonych ziem polskich, a więc ustalająca zasadę, że wszyscy adwokaci, którzy urzędują obecnie w jednej z dzielnic Rzeczypospolitej, mogą uprawiać swój zawód i. w innych dzielnicach Państwa. W interesie tedy jednolitości. Rzeczypospolitej w imię przewodnich dążeń Państwa i narodu, przenikających nasze ustawodawstwo, taką właśnie wykładnie należałoby zastosować w odpowiedzi na roztrząsane zagadnienia, o ile po temu nie stoją na przeszkodzie pozytywne przepisy ustawy”.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#EmilSommerstein">Wykazuje się dalej, że co do zaboru rosyjskiego niema żadnych przepisów. Jedynie mogą powstać wątpliwości w odniesieniu do b. dzielnicy pruskiej. Ale gdy mamy mówić o przepisach co de b. dzielnicy pruskiej, to muszę zwrócić uwagę, że doszliśmy do tej anomalii, że adwokaci z b. dzielnicy rosyjskiej czy austriackiej mogą być mianowani sędziami w b. dzielnicy pruskiej, i wpierw muszą być mianowani sędziami zanim mogą być dopuszczeni do adwokatury. Czyż nie jest to oczywistą sprzecznością, żeby ktoś mógł wykonywać zawód sędziego, pochodząc z inne j dzielnicy, a nie mógł wykonywać zawodu, w którym dziesiątki łat był czynny w swojej dzielnicy? i czy rzeczywiście leży w interesie poziomu sprawiedliwości i wymiaru sprawiedliwości, ażeby był ten stan rzeczy, jaki, dotychczas jest w okręgu apelacyjnym warszawskim i wileńskim i na kresach, gdzie w 200 sądach pokoju niema and jednego adwokata, a natomiast jest 1.100 czy więcej obrońców sądowych przy sądach pokoju, którzy nie mają tych kwalifikacji prawniczych, jakie mają adwokaci? Czy nie jest to w najwyższym stopniu sprzeczne z poczuciem praworządności i z należytym wymiarem sprawiedliwości, ażeby przy ustawianiu rogatek między dzielnicami równocześnie tolerowano stan tworzenia na wielka skale różnych biur przepisywania próśb i różnych pokątnych pisarzy? Proszę Panów, u nas w dzielnicy małopolskiej, we Lwowie wytworzył się tem stan rzeczy, że urzędnik skarbowy czy administracyjny, gdy przejdzie na emeryturę, otwiera sobie biuro porad prawnych w sprawach skarbowych i administracyjnych, każę sobie dobrze płacić, bo powołuje się na swoje dawne znajomości: z referentami czy w urzędach skarbowych, czy administracyjnych. Powstają całe towarzystwa, współdzielenie dla udzielenia pomocy prawnej, prowadzone przez ludzi zupełnie niefachowych. Mamy ten stan rzeczy, że jest 200 sądów pokoju zupełnie bez adwokatów, a w b. dzielnicy pruskiej nie lepiej. Mam przed sobą spis adwokatów przy sądzie apelacyjnymi w Poznaniu z 1926 r„ gdzie wyliczono szereg sądów powiatowych bez wymienienia adwokatów. W apelacji poznańskiej jest 11 sądów, gdzie niema wogóle adwokatów, a 16, gdzie jest tylko jeden adwokat, to znaczy, jedna tylko strona może mieć poradę prawna, a druga nie ma. Jest 16 adwokatów, z których 11 pełni funkcje notariuszy, a czasem może być kolizja między obowiązkami adwokata, a notariusza. Leży bezsprzecznie w interesie należytego wymiaru sprawiedliwości i obrony prawa, oraz ochrony sprawiedliwości, żeby te rzeczy równomiernie traktować, żeby Ministerstwo Sprawiedliwości dążyło do tego środkami, jakie ma do dyspozycji, żeby równomiernie kwestia obrony prawnej na calem terytorium Państwa była załatwiona i, żebyśmy w ten sposób mogli spełnić ważny postulat w kierunku unifikacji ustawodawstwa unifikacji tych organów, które służą celom wymiaru sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#EmilSommerstein">Przechodzę do sfery, leżącej w zakresie działania Ministerstwa Sprawiedliwości, do sfery sądownictwa. Według Konstytucji mamy 3 władze naczelne: władze wykonawcza, władze ustawodawczą i władzę sądową; wszystkie te trzy czynniki, są równorzędne. Zdaje mi się, że stary ten podział, wprowadzony przez nieboszczyka Monteskiusza, dotychczas powinien być wszędzie respektowany. Niedawno, zdaje ml się nastąpiło wydanie pism Monteskiusza z przedmową prof. Makowskiego, który w swoich przemówieniach na terenie Sejmu nie zawsze akceptował ten ścisły rozdział poszczególnych Władz. Sądzę, że należy o tem pamiętać i nie należy dopuścić do tego, żeby nastąpiło pomieszanie pojęć. O ile chodzi o administracje sadowa, krytyka sądownictwa zamieszczona przez referenta w jego sprawozdaniu pisemnym, jest ostra, nie ulega kwestii, sądzę jednak, że ta krytyka w dużej mierze pokrywa się z rzeczywistością, bo nawet z autokrytyką zrzeszenia sędziów. Niedawnej, jak wczoraj, miałem sposobność przeczytać numer pierwszy Przeglądu sądowego, a zatem organu zrzeszenia sędziów i prokuratorów w oddziale krakowskim. Tam sędziowie sami podnoszą, że są kolosalne trudności, dotychczas nie zwalczone, które uniemożliwiają należyte spełnienie wysokiego posłannictwa sędziowskiego. Dużo argumentów jest słusznych i chciałbym dziś właśnie z tej trybuny te argumenty podnieść. Argument pierwszy: Stan liczebny przedwojenny sądownictwa, mam tu na myśli w pierwszym rzędzie Małopolskę, dotychczas się utrzymał chociaż nastąpiło w skutek zmian politycznych znaczne rozszerzenie agend sędziowskich poza temi, które przedtem sędziowie spełniali.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#EmilSommerstein">Dość wspomnieć, że od orzeczenia władz administracyjnych przysługuje odwołanie do władz sądowych i to mają załatwiać władze sadowe, czego nie było przed wojną. Ustawa o reformie rolnej, sprawa ochrony lokatorów, sprawa ochrony drobnych dzierżawców, sprawy administracyjne i t. p. wszystkie te sprawy zwaliły się na sądownictwo polskie, to wszystko spada na barki sędziów, Ostatnia ustawa karna skarbowa wprowadza nowe pole działania dla sędziów. To wszystko oczywista wymaga powiększenia liczby etatów sędziowskich i podwyższenia uposażenia.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#EmilSommerstein">Zwalanie się tych spraw powoduje, że materiał ludzki jest z jednej stromy nie dość wyszkolony, bo szybko tworzy się tych nowych sędziów, a z drugiej strony ten materiał ludzki sędziowski nie może, jak lekarz i adwokat, podążyć za rozwojem życia, nauki i, literatury. To sędziowie podnoszą w swoich organach i ten argument w zupełności podzielam. Konsekwencje są jasne. Są to olbrzymie zaległości, które są wytknięte w sprawozdaniu kol. referenta, przyczem zwracam szczególnie uwagę na kolosalne zaległości w nad prokuraturze lwowskiej. Cierpi na tem wymiar sprawiedliwości, szerokie warstwy społeczeństwa czekają na załatwienie spraw, a zarazem opóźnia się ten proces scementowania tego fundamentu państwowego, jakim jest praworządność, t. j. uzyskanie wymiaru sprawiedliwości, uzyskanie go wogóle, uzyskanie w czasie, uzyskanie taniego i sprawiedliwego. Czy mamy dojść do tej konsekwencji, jaka wynikła w Zamojszczyźnie, gdzie musiano czterdzieści kilka tysięcy spraw załatwić w drodze jakiegoś umorzenia, nie przewidzianego w żadnej procedurze, w drodze ustawy sejmowej, co do której prawnicy mogą mieć różne zdania. Jest to stan anormalny, który jednak jest konsekwencją anormalnych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#EmilSommerstein">Są jednak kwestie inne. Nienależyte wyszkolenie. Uważam, że czas aplikantury jest za krótki. Należy nawiązać do dawnej tradycji, kiedy to nie tak łatwo aplikanci stawali się sędziami, kiedy musiano złożyć egzamin teoretyczny i praktyczny, nie tylko egzamin, ale kandydat aplikancki musiał nabyć doświadczenia życiowego przez kilkoletnią praktykę. Przy tej sposobności nie można także ominąć tej kwestii, że przy nominacjach aplikantów nie decydują mimo wszystko względy czysto rzeczowe. Mówiono o aplikantach adwokackich, ja będę mówił o aplikantach sędziowskich i powiem, że w pewnych wypadkach aplikantów bądź zupełnie się nie dopuszcza, bądź w bardzo a bardzo nieznacznej mierze, stosuje numerus minimus, dotyczy to odpowiednio kwalifikowanych kandydatów żydów. Jeżeli się mówi o braku, trzeba szukać tych sił tam wszędzie, gdzie one są. zwłaszcza jeżeli obowiązują przepisy Konstytucji, które każą ich wszędzie szukać, a nie wyłączać aplikantów ze względu na przynależność wyznaniowa lub narodowościowa, i stosowanie tej równej miary domagamy się z całą stanowczością.</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#EmilSommerstein">Otóż należy sądownictwo, które ma najwyższy przywilej w Państwie, bo pełną niezależność w myśl odnośnego przepisu Konstytucji i pragmatyki sędziowskiej, odgradzać od wiru walk politycznych, społecznych, narodowościowych i wyznaniowych. Domagamy się z całą usilnością, ażeby projekt pragmatyki sędziowskiej, czy wyjdzie w formie dekretu, czy będzie przedłożony jeszcze izbom Ustawodawczym, mieścił w sobie ten sakramentalny art. 4 projektu pierwotnego, który zakazuje sędziom brania udziału w życiu partyjnem. w życiu politycznem, należenia do związków i organizacji politycznych. Uważam to za niemożliwe, ażeby dwoiła się jaźń sędziego wzorem tych porządnych łudzi w dzień, popełniających w nocy zbrodnie, czy naodwrót. Sędzia polityk nie potrafi być sędzią kapłanem, sędzią, który będzie stał na najwyższym piedestale, jako człowiek niezależny od nikogo, lecz wyłącznie od własnego sumienia. W ten heroizm duszy nie wierzymy i uważamy, że należy te dwie sfery od siebie oddzielić, bez względu na to. jakich kto jest przekonań politycznych; wolno mu je zatrzymać, ale musi być sędzia daleko trzymany od wiru bezpośrednich walk politycznych, na tem czy owem tle. Znam wypadki, gdzie prezesi sadów-są równocześnie prezesami organizacji danego stronnictwa. Czy mam mówić o tolerowaniu trucicielskiej prasy poznańskiej, podburzającej przeciw żydom? Czy mam cytować antyżydowskie motywy niektórych wyroków, zachowanie się sędziów wobec żydowskich stron, żydowskich świadków?</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#EmilSommerstein">A teraz przechodzę do wypadków lwowskich. Czy mami mówić o tym wielkim zjeździe prokuratorów apelacji lwowskiej, który zabierał głos o tem, co się niewłaściwego stało w znanym; procesie Steinera? Te rzeczy dziś należą do przeszłości, możemy o nich mówić sine ira et studio. Dziś każdy zdaje sobie sprawę z tej wielkiej, powiedziałbym eufemistycznie omyłki, jaka przez 14 miesięcy z szkodą dla całego sadownictwa polskiego toczyło sądownictwo we Lwowie. Ta rzecz nie jest zakończona, sadze, że należy wykorzenić chwasty z sadownictwa, wysnuć wszelkie konsekwencje, aby zapobiec, by się tego rodzaju rzeczy mogły powtórzyć.</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#EmilSommerstein">Nie będę mówił o tym systemie prowokacji, która odżyła, a o której należałoby może mówić w Obecnej chwili, Nie będę mówił o tem pomieszaniu pojęć poszczególnych władz, ale zatrzymać się muszę na fakcie aresztowania 5 posłów. nie mówiąc zupełnie w tej; chwili o kwestii wydania, bo rzecz jest na odpowiadaniem forum Sejmu i ta rzecz pozostałe w ścisłym związku z tymi materiałem, jaki zostanie przedłożony. Tam będzie ta sprawa rozstrzygnięta, może na posiedzeniu tajnem, ale chodzi o sam fakt aresztowania na mocy przepisu art. 21 Konstytucji o przyłapaniu na gorącym uczynku; czy prawnik może się na tem nie zatrzymać i nie wypowiedzieć swego zdania? Czy fakt przyłapania na gorącym uczynku może pozostać tajnym? I czy z samego pojęcia rzeczy nie wynika jawność tego przestępstwa i przyłapania in flagranti. Gdybyśmy przenieśli to na sferę życia prywatnego; np. na sferę życia małżeńskiego, czy można mówić o ciągłej zbrodni o tajnem przychwyceniu in flagranti? Sądzę, że nie. Poprzestanę na tej ogólnej uwadze i powiem, że zachodzi nie przychwycenie na gorącym uczynku zbrodniarza i zastosowania art 21 Konstytucji, lecz raczej przychwycenie organów sądowych na gorącym uczynku naruszenia art. 21 Konstytucji. To należy z całą śmiałością, i stanowczość i a powiedzieć i w tej kwestii musi być jednolita opinia: odgraniczenia od siebie sfery poszczególnych władz i, patrzenie w art. 21 Konstytucji, tak. jak on brzmi dosłownie i jaka jest jego intencja. Ale Konstytucja u nas pozostaje na papierze, nie tylko co do art.21, Konstytucja cała pozostałe na papierze i każdy artykuł może być naruszony tak samo, jak art. 21.</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#EmilSommerstein">Broszę Panów, jeżeli mam chwile mówić o więziennictwie, to chcę podkreślić, że ustawa o więziennictwie była, ale została wycofana, tak, że nie mamy dotychczas jednolitej ustawy o więziennictwie. Braki więziennictwa zostały przedstawione w sprawozdaniu specjalnej komisji. Nie mam potrzeby ani przejaskrawiać, ani ukrywać tego stanu, Panowie zdają sobie sprawę z tego, jaki jest stan więziennictwa i O tem niejednokrotnie mówiłem. Tu podniosę moment główny: mamy za dużo więźniów wogóle, 28 czy nawet 29 tysięcy. Zdaje mi. się, że to jest stanowczo zbyt dużo. Zagranica nie mierzy Państwa według ilości zbrodniarzy, według ilości przestępców siedzących w więzieniach, me jest to dowód postępu, ani cywilizacji, ani kultury. ani należytego stosowania, ustaw. Mamy 28.000 więźniów a równocześnie przeszło 38.000 zaległości w sądach karnych. Te dwie cyfry dziwnie się zbiegają i świadczą o najrozmaitszych powodach stosowania więzienia prewencyjnego.</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#EmilSommerstein">Jeżeli chodzi o więźniów politycznych, to cyfry tu są rozmaite, mówi się o 2.000 i mówi się o 6.000. Sądzę, że jednak w tym kierunku prawda nie leży ani po jednej, ani po drugiej stronie, bo niema skrystalizowanego pojęcia więźnia politycznego. U nas w Małopolsce zupę linie co innego nazywa się więźniem politycznym, u nas te rzeczy nie były tak sprecyzowane, jak w b. zaborze rosyjskim, gdzie pojęcie więźnia politycznego weszło w krew i kość społeczeństwa polskiego. Ale też u nas o wiele wyżej może ceni się to dobro najwyższe obywatela, swobodę obywatelska, i ograniczenie swobody obywatelskiej nie tak często się stosuje jak tu, gdzie to było na porządku dziennym za czasów carskich i gdzie nie było hańbą i ustna siedzieć w więzieniu. Czasy się zmieniły, nastąpiło przesunięcie, niema caryzmu, jest republika polska, i nie powinno być tylu przestępców politycznych i więźniów.</u>
          <u xml:id="u-21.27" who="#EmilSommerstein">Sprawa więźniów politycznych nie jest unormowana, powinna ona być w ustawie odpowiednio unormowana. Chciałbym powiedzieć, że na bagnetach nie siedzi się długo i ta zatęchła ciężka atmosfera więzień nie przyczyni się do ugruntowania i budowy nowego silnego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-21.28" who="#EmilSommerstein">Chcę skończyć zgodnie z przeznaczonym dla mnie czasem i powiedzieć: my reprezentujemy ludność, dla której ugruntowanie praworządności, panowanie prawa w Polsce jest jednym z nieodzownych i koniecznych warunków egzystencji. My tu i wszędzie w świecie przedstawiciele mniejszości, która była poniewierana i prześladowana, nie traciliśmy i nie tracimy nadziei, że wzrost praworządności, wzrost poczucia prawa może także i dla nas stworzyć warunki lepszej, jaśniejszej przyszłości. Z tego powodu podniesienie sprawy wymiaru sprawiedliwości, podniesienie sprawy unifikacją ustawodawstwa i ugruntowanie się prawa w społeczeństwie, należyte uznanie dla prawa i prawników w tem Państwie, kwestia umieszczania prawników we wszystkich urzędach, nie tylko w sądownictwie, jest kwestią pierwszorzędnej wagi, jest kwestią bytu i egzystencji politycznej i. gospodarczej w tem. Państwie. I dlatego wołamy: Jeżeli ta stara maksyma — „justycja fund am emtuim regnorum” była głoszona przez Was i nie zawsze harmonizowała z strukturą monarchii, nieraz absolutnej. domagamy się i sądzimy, że nasz głos będzie usłuchany, żeby ta maksyma stała się podstawa Republiki Polskiej, która powstanie swoje zawdzięcza zasadzie sprawiedliwości dziejowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma p. Pragier.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#AdamPragier">Wysoka Izbo! Gdybyśmy chcieli spojrzeć na resort Ministerstwa Sprawiedliwości, tylko jako na administrację wymiaru sprawiedliwości w ścisłem znaczeniu tego słowa, musielibyśmy stwierdzić, że resort tem w drodze zarządzeń faktycznych doprowadził do zupełnej zmiany ustroju władz sadowych w Państwie. Konstytucja ustaliła jako instancje sądowe sądy pokoju wybrane przez obywateli, sądy okręgowe 4 apelacyjne, sądy przysięgłych, lako regularne władze, wymierzające sprawiedliwość za zbrodnie i za przestępstwa polityczne, oraz sądy doraźne, jako wyjątkową instancję, ustanowioną na czas zamieszek, grożących porządkowi publicznemu w Państwie. Tymczasem stan faktyczny jest taki, że obywatel, który w myśl Konstytucji winien podlegać właściwemu sądowi, temu właśnie, który Konstytucja przewiduje, nie ma sądu pokoju, wybieranego przez ludność, nie ma sądu przysięgłych, na który ma wpływ nie tylko wiedza prawnicza, ale i opinia ludności. A natomiast sąd doraźny stał się instytucją stałą i co jakiś czas możemy oglądać plakaty, rozlepione na murach miasta, ziejące śmiercią, wyliczające za jakie przestępstwa obywatel może podlegać karze śmierci, pozbawiony możności obrony w drodze kasacji. W regularnym trybie obywatel wynieśliby w myśl Konstytucji za przestępstwo takie podlegać sądowi przysięgłych.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#AdamPragier">Nie przeczę, że władza sądowa wyższe instancji, jak właśnie Sąd Najwyższy, stoi na wysokości zadania, jest niezawisły w swoich decyzjach i stwarza istotny materiał do stosowania prawa.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#AdamPragier">Ta sama korzystna opinia da się powiedzieć przynajmniej o niektórych instancjach apelacyjnych, ale trzebaby się już było zatrzymać, gdy się mówi o wielu sądach okręgowych, a co do sądów pokoju, które są mianowane przez ministra, a nie są powoływane, wbrew Konstytucji, przez ludność, to co do nich opinia jest ujemna, zarówno co do przestrzegania prawa, jak i co do powolności działania. Nie będziemy zdziwieni, jeżeli stwierdzimy w tych warunkach, że polityka sadownictwa, to znaczy kierunek wymiaru sprawiedliwości, pozostawia wiele do życzenia. Trwa wciąż jeszcze ten duch rosyjski, który karze lekko za przestępstwa kryminalne, ale z drakońską surowością za przestępstwa polityczne. Dotyczy to szczególnie wielu wyroków sadu okręgowego, a liczny odsetek spraw politycznych, osądzonych inaczej w apelacji, niż w instancji I, pozwala stwierdzić, że istnieje lekkomyślność przy ferowaniu wyroków w sprawach politycznych, która nie odpowiada duchowi, panującemu w całym świecie cywilizowanym.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#AdamPragier">Stwierdzono też na Komisji Budżetowej jednomyślnie, że istnieje duża lekkomyślność przy stosowaniu aresztu prewencyjnego, wskutek czego stosunek liczby zatrzymanych do liczby zasądzonych jest znacznie większy, aniżeli w innych państwach o ustroju demokratycznym i republikańskim.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#AdamPragier">Mówiono wiele o więziennictwie. W więzieniach naszych pozostaję około 25.000 ludzi. Jakiż jest skutek działania tych więzień? Wystarczy stwierdzić, że liczba przestępców recydywistów wynosi w Polsce 50%, gdy na Zachodzie wynosi 2 do 5%. A zatem dziesięć razy więcej wychodzi recydywistów z więzień polskich, aniżeli z Wlezień zachodnio europejskich.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#AdamPragier">Jakże wygląda opieka społeczna w stosunku do osób, zatrzymanych w więzieniach? Wystarczy stwierdzić, że na 28.000 więźniów jest 115 lekarzy, 75 nauczycieli i 125 kapelanów, przyczem :na jednego lekarza wypada 400 więźniów. Z pośród 28.000 więźniów korzysta z nauki tylko 4.800 uczniów. A ci nauczyciele, księża i lekarze, w ogólnej liczbie 315, pobierają razem tylko 220.000 zł. rocznie, czyli około 60 złotych miesięcznie. Gzy można się dziwić, że w tych warunkach praca ich jest imało wydatna? Niech nam nikt tedy nie mówi, że instytucje więzienne w Polsce są czemś więcej, niż zakładami, w których przetrzymuje się ludzi na to, aby wyszedłszy z więzienia, powracali w przeważnym odsetku, jak wynika to ze statystyki kryminalnej, jako recydywiści.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#AdamPragier">Niejednokrotnie spotykamy się także w stosunkach międzynarodowych ze sprawą więźniów politycznych. Podawane są cyfry propagandy sowieckiej. dane o tendencyjnych głodówkach, wiadomości o nadmiernej liczbie więźniów politycznych, o kaźniach, stosowanych wobec tych więźniów. Padają słowa w wielkiej mierze kłamliwe, ale jakże możemy bronić się przed temi kłamliwemi zarzutami, Skoro ta prawda, którą mamy do powiedzenia, jest nie mniej kompromitująca, niż te kłamstwa? Jak możemy obalać skutecznie działanie kłamstwa wrogów naszych, że w Polsce jest 6.000 więźniów politycznych, Skoro możemy na to odpowiedzieć tylko taka prawdą, że jest 2.000 więźniów politycznych, którą to cyfra jest także skandalicznie wielka. Dodać trzeba, że ci więźniowie są nieraz przetrzymywani pod śledztwem po dwa lata, albo i więcej, bez wyroku i wymiar kary, stosowanej do nich, jest tak surowy, w porównaniu do kar, stosowanych do więźniów kryminalnych. Dlatego to sprawa więźniów iii przestępców politycznych musi. być traktowana, jako zagadnienie, domagające się organicznego załatwiania.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#AdamPragier">Jedną z przyczyn, dla których liczba więźniów politycznych w Polsce jest wielka, jest także traktowanie niektórych stronnictw politycznych, jako nielegalnych. Podstawy prawnej do tego niema, gdyż wszystkie stronnictwa są równie legalne, albo równie nielegalne z punktu widzenia prawa. Nielegalność może leżeć w działalności stronnictwa, ale nie w samej przynależności do stronic twa. Art. 102 kodeksu karnego był stosowany w Rosji za samą przynależność do stronnictwa, w Polsce stosowanie tego artykułu pod tym kątem widzenia jest przeciwne Konstytucji. Wynika stąd, że karę trzeba stosować nie za przynależność doi stronnictwa, ale za konkretne przestępstwa, za czyny przestępne, które są przed sądem udowodnione. Śmiem twierdzić, że gdyby partia komunistyczna mogła istnieć legalnie, to wówczas niebezpieczeństwo, wypływające z komunizmu, byłoby stokroć mniejsze niż jest dzisiaj.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#AdamPragier">Niech nikt nie przypuszcza, ani w tej Wysokiej Izbie, ani w Rządzie, że można walczyć skutecznie z komunizmem za pomocą samych tylko represji policyjnych. albo tak zwanego „wzmocnienia władzy wykonawczej”. Przecież po ośmiu miesiącach „odrodzenia moralnego”, „wzmocnienia autorytetu” Prezydenta Rzeczypospolitej, oraz rekonstrukcji Rządu, spowodowanej nie żadnemi zmianami, w Izbie, ale własnemi potrzebami, tego Rządu, ruch wywrotowy komunistyczny i niezadowolenie mniejszości narodowych na kresach jest większe, niż było przedtem.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#komentarz">(Głos na prawicy: To jest naturalny skutek przewrotu.)</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#AdamPragier">A wynika to stąd, że rozbudzono nadzieje i nie załatwiono w sposób organiczny tych spraw i zagadnień, które prowadzą do budzenia się buntu w masach.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#AdamPragier">W Austrii, kraju sześciomilionowy. nie mającym tej bazy rolniczej, ma której żyje Polska, nie mającym surowców a nawet poważnych rynków zbytu, padło przy wyborach 1.400.000 głosów socjalistycznych i tylko 14.000 głosów komunistycznych. Każdy może być w Austrii komunistą, tylko nikt nie chce. A nie chce dlatego, że duch rządzenia w tym państwie jest republikański i demokratyczny, że podstawy prawa nie są podważane i ustrój państwa nie jest wciąż pod znakiem zapytania. A we Francji i w. Niemczech barometrem życia politycznego i społecznego jest oddawna wzrost lub spadek komunizmu. faszyzmu i, monarchizmu. Inflacja, albo pogorszenie się stosunków zagranicznych, nieomylnie wywoływały komunizm, faszyzm i monarchizm. Odbudowa życia społecznego, gospodarczego, spokój. demokracja, poszanowanie prawa i republiki powodowały niezwłocznie upadek komunizmu, faszyzmu i monarchizmu. śmiem twierdzić, że u nas w Okresie, który dziś przeżywamy, niema w życiu publicznym, ani w Rządzie, ani poza Rządem, dążeń do organicznego rozwiązania tych zagadnień, które grożą spokojowi i bytowi Państwa i że to właśnie stwarza dobrą koniunkturę dla wszelkich wywrotów monarchistycznych, faszystowskich, czy komunistycznych. I nie będzie inaczej tak długo, jak długo do siły swej nie wróci demokracja w Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#AdamPragier">I dlatego, aby wskazać, że w represjach policyjnych i sądowych nie widzimy skutecznego narzędzia do wałki z wywrotem, stronnictwo moje składa wniosek, o ogłoszenie amnestii dla wszystkich przestępców politycznych, z wyjątkiem tych tylko, którzy są skazani za to, że działali w porozumieniu z władzami obcego państwa, gdyż dla nich nie znajdujemy żadnych okoliczności, któreby nakazywały uwolnienie ich od surowych kar.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#AdamPragier">Przy tej sposobności stwierdzam również, że i ostatnie masowe aresztowania wśród ludności białoruskiej. oraz aresztowania posłów, dokonane z obrazą przepisów Konstytucji, nie są niczem innem, jak jednem z następstw ciężkich zaniedbań Rządu, przed któremi przestrzegaliśmy dawno. Mianowicie są następstwem niewykonania reformy rolnej na kresach, złego obchodzenia się z tamtejszą ludnością; nie dania jej możności zaspokojenia tych postulatów, jakie ta ludność białoruska miała: gimnazja, szkoły, elementarze. Kiedy im tych elementarzy nie dano, sięgnięto po odezwy, które są drukowane temi samem literami, jakieby miały owe elementarze. Tembardziej jesteśmy zdania, że nie w drodze reakcji szukać należy rozwiązania palących zagadnień, że przestępstwo polityczne należy do tej kategorii, która jest najbardziej względna w swojej treści i dla którego ustalonego kryterium niema. W podręczniku prawa karnego, napisanymi przez b. ministra sprawiedliwości, Makowskiego, powiedziano, nie bez pikanterii, że podstawową zbrodnia zamachu stanu jest usiłowanie. W języku ogólnie zrozumiałym znaczy to, że jeżeli ktoś usiłuje zamachu dokonać, a nie uda mu się to jest zbrodniarzem. a jeżeli uda mu się dokonać tego zamachu, to nie jest już zbrodniarzem, lecz staje się źródłem nowego prawa. W zrozumieniu względności przestępstw politycznych musimy stwierdzić, że nie wystarcza punkt patrzenia policjanta, Ograniczonego regulaminem służbowym i. punkt patrzenia sędziego, związanego przepisami prawa karnego.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#AdamPragier">Rewolucja jest także źródłem prawa. Mówiono coprawda o „rewolucji beż konsekwencji”. W istocie jednak rewolucji takiej niema, nie byłaby bowiem wówczas rewolucją, lecz poprostu przestępstwem bez sankcji, Ale zazwyczaj w praktyce rewolucje mają swoje konsekwencje. Także i tak zwany „przewrót majowy” miał swoje konsekwencje. Wszakże wiemy wszyscy, że od dni 12–13 maja do dnia dzisiejszego wiele się zmieniło. Proszę spojrzeć na te ławy rządowe, tak puste, jakby wymiecione, proszę spojrzeć na izbę sejmową, proszę spojrzeć na galerię prasową, a przekonacie się panowie, że konsekwencje te znalazły nawet wyraz w zewnętrznym wyglądzie Izby Sejmowej: punkt ciężkości życia prawnego Państwa przeniósł się gdzieindziej.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#komentarz">(Głos: Do katakumb. Inny głos: Do konspiracji.).</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#AdamPragier">Przeniósł się do Rządu i zadać by sobie właściwie należało pytanie, jaki jest ustrój Państwa w tymi okresie, w którym w tej chwili żyjemy.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#AdamPragier">Formalnie ten ustrój jest określony w Ustawie Konstytucyjnej, która stanowi o tem. jak urządzona jest władza ustawodawcza, władza wykonawcza i władza sądowa. Niema w tem nic dziwnego, że w ustawie tej. czytamy o przewadze władzy ustawodawczej nad wykonawczą i o niezawisłości władzy sądowej, albowiem Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, to przecież nic innego, jak owoc walk wieloletnich w całym świecie toczonych o wolność, owoc krwi przelanej od czasu Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela po przez rok 1830 i 1848 i wreszcie po przez ostatnią wojnę światową, z której narodziła się nasza Polska republikańska i demokratyczna. A jakże wygląda wykonanie postanowień tej republikańskiej i demokratycznej Konstytucji?</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#AdamPragier">Nie możemy przecież zamknąć oczu na to, kto te przepisy wykonuje i kto i jak ich strzeże. Z Ustawy Konstytucyjnej i z ustawy o ustroju władz naczelnych wynika, że Strażnikiem Pieczęci Rzeczypospolitej, strażnikiem wykonania Konstytucji i prawa ma być Minister Sprawiedliwości. Obecnie jest nim pan Mejsztowicz. I oto mimowoli cisną się na usta słowa poety: „Głupi niedźwiedziu, gdybyś w mateczniku siedział, nigdyby się o tobie Wojski nie dowiedział...”. Pan Minister Sprawiedliwości, Mejsztowicz, ma tedy tej Konstytucji strzec. A jakże spełnia on ten swój Obowiązek? Walka nieustanna Rządu z Sejmem, która trwa od chwili zwycięstwa majowego, naruszanie systematyczne przepisów Konstytucji, odbieranie Sejmowi możności, wykonywania jego władzy, wydawanie coraz nowych przepisów prawnych, łamiących swobody obywatelskie, a niewykonywanie wyraźnych przepisów Konstytucji, gwarantujących te swobody.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#AdamPragier">Nie będę tu powtarzał szczegółów, o których mówiłem niedawno w Komisji Budżetowej. Zwrócić muszę jednak uwagę na jedną sprawę, oświetlającą jaskrawo tryb działania tej maszyny rządowej, która wzięła na siebie całą odpowiedzialność za życie prawne w Polsce, a nawet za sam Ustrój Państwa. Jak gdyby na urągowisko prawu powołano do życia ciało doradcze, które nazwano Rada Prawniczą, na to, ażeby ta Rada doradzała Rządowi, jak ma stosować prawo. Sejm, jako ciało ustawodawcze, obezwładniono, musiano się snąć zatroszczyć o jakiś surogat tego Sejmu. Nie bez słuszności mówił pan podsekretarz stanu Car, że Rada Prawnicza nie dąży do zastąpienia Sejmu. W praktyce jest to bowiem grono starszych Panów, częściowo bardzo ukwalifikowanych, a nawet wybitnych, którzy po całodziennem swojem zajęciu, trwającem nieraz 7–8 godzin, są wzywani na to, aby. pracowali nad ustawodawstwem bieżącemu, między godzina 7 a 10, albo 11 wieczorem i aby w tych godzinach pracy ubocznej spełnili to zadanie ustawodawcze, któremu rzekomo Sejm nie może podołać. Obok tego, istnieje szereg innych Rad: Rada Rolnicza. Rada Finansowa, niedługo ma być utworzona Rada Ustroju Rolnego, Rada Samorządowa j szereg innych Rad, tak, że wkrótce będziemy mieli do czynienia z ukształtowanymi na nowo ustrojem władzy rządowej, która się wyniosła ponad władzę ustawodawcza i uczyniła z siebie rodzaj dyktatury, złagodzonej systemem swoistego radziectwa, swoistego sowietyzmu. Jeżeli pan pod sekretarz stanu Car, usiłował podzielić dzieje naszej polityki ustawodawczej na pewne okresy, to ja bym mógł pójść tą samą drogą i podzielić je w inny sposób: pierwszy okres przed Konstytucją — okres dekretów przedsejmowych, drugi okres pracy ustawodawczej Wysokich Izb i wreszcie trzeci okres, który obecnie przeżywamy, okres dekretyniczny, polegający na wydawaniu dekretów pozasezonowych.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#AdamPragier">Aby wskazać, jak ten trzeci okres wyglądał w marzeniach, a jak w rzeczywistości. przypomnę dwie mowy, które wygłosił w tej Wysokiej Izbie pan minister Makowski w czasie debaty nad zmianą Konstytucji. Dnia 6 lipca 1926 r. domagał się ten minister pełnomocnictw dla Rządu w tym celu, aby — jak mówił — „zaprowadzić w Polsce ład. Mówimy o tem prosto i otwarcie — wołał — me obwijamy w bawełnę. Mówimy otwarcie, że nie wyobrażamy sobie, aby Polska bez pełnomocnictw w stan ładu nareszcie weszła”.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#AdamPragier">W kilka dni później p. Makowski sprecyzował bliżej swe żądania wmówię, wygłoszonej d; 17 lipca 1926 r. Czytamy w stenogramie tej mowy:</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#AdamPragier">„Wówczas, kiedy tempo życia toczyło się karetką pocztową i najemnemi końmi, wówczas powstawała jednocześnie koncepcja podziału władz i powstawała jednocześnie koncepcja tej władzy, t. zw. ustawodawczej... To wszystko było rzeczą zupełnie słuszną i dobrą w tem tempie życia, które się toczyło, jak mówię, szlakiem karetki pocztowej. Ale dziś, gdy tempo życia jest zupełnie inne, kiedy tempo życia jest niesłychanie szybkie, kiedy przerzucamy przestrzenie w ciągu chwil kilku, kiedy tempo porozumiewania się naokoło świata obejmuje kilka minut... I dlatego powstała na każdym kroku, szczególnie tam, gdzie chodzi o zagadnienia gospodarcze, konieczność szybkiego postępowania... Rząd projektem swoimi otworzył drzwi po to. aby móc przez te drzwi wyrzucić to wszystko, co jest w Polsce niepotrzebne, bo jest pozostałością tych właśnie okresów okupacji, trwającej 100 lat...”. Z mów tych poprzez całą lekkomyślność i tupet przeziera nadzieja, że „nowy okres” przyniesie szybkie rezultaty w postaci licznych i ważnych dekretów rządowych.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#AdamPragier">A jakże wygląda rzeczywistość? Jaka jest naprawdę szybkość działania Rządu w nowej roli ustawodawczej? Oto w ciągu 8 miesięcy wydano 41 dekretów Prezydenta Rzeczypospolitej, z których jeden ograniczył wolność słowa i druku, z pogwałceniem jasnych przepisów Konstytucji, dwa inne stworzyły wysokie stanowisko Generalnego Inspektora Armii oraz stanowisko Ministra Poczt i Telegrafów. Dalsze dekrety powołują do życia szereg ogniw swoistego ustroju sowieckiego w postaci. Rady Prawniczej, finansowej, Ustroju rolnego i innych, a reszta załatwia drobne kwestyjki, które w Sejmie uchwalano zazwyczaj w ciągu kilku dni bez dyskusji. Niechże Panowie się przyjrzą teraz temu imponującemu „nowoczesnemu tempu”, ustawodawstwa rządowego, które tak góruje rzekomo nad „karetką pocztową”, ustawodawstwa Sejmu. Przecież to nie jest tempo telegrafu i telefonu, o którym mówił pan Minister, tylko to jest tempo osła, ciągnionego z tyłu za ogon przez Szanso-Pansę.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#komentarz">(Oklaski! i wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#AdamPragier">W tych warunkach wytwarza się sytuacja zgoła paradoksalna. Rząd powiada, że doskonale może się obchodzić bez Sejmu i rzeczywiście, będzie się obchodził bez Sejmu tak długo, jak długo koniunktura gospodarcza mu na to pozwolił. Coprawda, co tydzień przyrasta liczba bezrobotnych po 5 tysięcy, ale jak się ma dostateczną „radość twórczą” i „tempo nowoczesne”, to się tego wcale nie zauważa.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#AdamPragier">To, że przy pomyślnym bilansie handlowym, a mimo lansowania przez prasę rządową plotek o pożyczce amerykańskiej, jednocześnie drożyzna idzie w górę i budżet nasz trzyma się w równowadze tylko dzięki niadopłacaniu pracownikom państwowym 300.000.000 złotych, tego nie zauważa się także przy odpowiednim stopniu „radości twórczej”.</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#AdamPragier">Jednocześnie i w Sejmie są prądy przychylne tej szkodliwej polityce Rządu, których milczeniem pominąć żadną miarą nie mogę. Nie ulega wątpliwości, że Rząd ten, jak żaden inny dotychczas, czyni zadość interesom klas posiadających, rolniczym. i przemysłowym. I jakkolwiek pomiędzy stronnictwami prawicy sejmowej, a tym Rządem istnieje znaczny rozdźwięk na gruncie personalnym i na gruncie szczegółów administracyjnych, to jednak ja z mej strony nie mogę się wyrzec widzenia tej oczywistej prawdy, że żądania gospodarcze klas posiadających są spełnione naogół przez ten, Rząd, i że klasy posiadające nie mają Rządowi pod tym względem nic do zarzucenia. Wystarczy rozpatrzeć mowy tak wybitnych realistów politycznych, i tak wrażliwych na zdobycze gospodarcze, jak b. premier p. Witos, i b. minister p. Głąbiński, ażeby stwierdzić, że pod tym względem stronnictwa prawicy sejmowej skarg żadnych nie wnoszą.</u>
          <u xml:id="u-23.28" who="#AdamPragier">I dlatego pomocy w walce o demokrację napróżno szukać po prawej strome Sejmu. Dla prawicy demokracja nigdy zresztą cenną i drogą nie była. Klasa robotniczą demokracji nie uważa również za dogmat, ale jest ona dla niej cennem narzędziem, jest obroną, jest tarczą, a nawet nieraz narzędziem zaczepnej walki. Ale jeżeli klasa robotnicza stracił wiarę w demokrację, jeżeli zacznie szukać wybawienia poza demokracją, to pamiętajcie Panowie, że wraz z podwalinami demokracji, zagrożony jest sam byt Polski.</u>
          <u xml:id="u-23.29" who="#AdamPragier">Stan rzeczy dziś jest jeszcze taki, że demokracja wśród klasy robotniczej i, wśród włościaństwa ma jeszcze dostateczną podstawę. Ale i w te warstwy jest już zaszczepiany jad faszyzmu, który się raz czarno, to znowu czerwono zarysowuje. Przestrzegam z tej wysokiej trybuny przed niebezpieczeństwem tej propagandy. Czegóż można się spodziewać, jeżeli zabije się w narodzie wiarę w Sejm, jeżeli załamie się z kolei wiara w Rząd skutkiem polityki tego Rządu, czy można będzie jeszcze liczyć na to, by ten naród w swej masie chłopski znalazł w sobie siłę do obrony kraju gdyby zagroziło mu niebezpieczeństwo z zewnątrz? Twierdzę dlatego, że byt Polski jest związany z jej republikańskim, demokratycznym ustrojem.</u>
          <u xml:id="u-23.30" who="#AdamPragier">Zbyt daleko posunął się już tem nihilizm, szerzony niemal oficjalnie. Doszło przecież do tego, że w prasie bliskiej Rządu rozpisuje się ankiety na temat, jaki, ma być ustrój Państwa, stawia się pod znakiem zapytania zasadnicze postanowienia Konstytucji, a nawet szerzy się pogląd, że monarchizm jest także jedną z form demokracji parlamentarnej. Nihilizm jest może dobrymi stanem duszy morfinisty w starszym wieku, ale nihilizm, który niszczy Sejm i nie stwarza w zamian żadnej innej pozytywnej wartości państwowej, który nie dba o to, co będzie jutro, kiedy się załamią podstawy życia gospodarczego, które dziś pozwalają na tyle bezkarnych wybryków, tem nihilizm jest dla Państwa groźny i. kto się do tego nihilizmu przyczynia, albo go chociażby milcząco toleruje, ten, nie zdoła się usunąć od odpowiedzialności dziejowej, która dziś czy jutro na niego spadnie. Klasy posiadające uczuciowo już rozstały się z demokracją. Spotkałem dziś artykuł p. Strońskiego, polityka dobrze widzianego dziś nawet w sferach rządowych, który powiada: socjaliści niczego się jeszcze nie nauczyli, oni nie umieją patrzeć w przyszłość, żalą się tylko na to, że demokracja się wali, a nie chcą brać udziału w budowie nowego państwa, opartego na ustroju korporacyjnym, na ustroju faszystowskim jaki widzimy we Włoszech. Z mojej strony muszę tu zauważyć, że Polska nie leży na granicy Włoch, lecz na granicy Rosji Sowieckiej i Niemiec, że jeżeli podważymy wiarę w demokracje, to chłop białoruski, ukraiński, a także i chłop polski będzie wiedział o tem. że ustrój korporacyjny z przewaga chłopów jest w Rosili Sowieckiej, zaś ustrój korporacyjny z przewagą klas posiadających jest we Włoszech, i wtedy wybierze zapewne raczej komunizm, niż faszyzm. Kto podważa wiarę w możność rzeczywistej poprawy bytu klas pracujących na gruncie Rzeczypospolitej i demokracji, ten zagraża istnieniu Państwa w dniu dzisiejszym, czy, jutrzejszym.</u>
          <u xml:id="u-23.31" who="#AdamPragier">My wiemy o tem, że Rządy dzisiejszy nie opiera się na zaufaniu Sejmu, wiemy, że chce apelować bezpośrednio do zaufania ludności, ale wiemy też i o tem; że Rząd ten nie jest zdolny do spełnienia zasadniczych żądań mas ludowych. i dlatego doczekamy w dobrej formie do tej chwili., aż Rząd sam się o tem przekona, że mu ludność zaufania wyraźnie odmawia. My nie jesteśmy przecież tylko ludźmi, jak zausznicy rządowi; ale jesteśmy przedstawicielstwem klasy robotniczej, jesteśmy czynnikiem twardym, który istnieć będzie tak długo, jak długo istnieć będzie sam ustrój kapitalistyczny.</u>
          <u xml:id="u-23.32" who="#AdamPragier">Nie dziwi mnie też wcale, że tak jak dawniej car wyręczał się p. Mejsztowiczem, tak dziś p. Mejsztowicz wyręcza się w tej debacie sejmowej swoim podsekretarzem stanu. Kiedy jednak staje przed nami zagadnienie wotowania. czy mamy zaufanie do tego Ministra, który tak niedawno jeszcze był jawnym wrogiem Rzeczypospolitej, jako prezes stronnictwa monarchistycznego. czy mamy zaufanie do tego Ministra, którego przeszłość bynajmniej nie kwalifikuje na stanowisko urzędowe w niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej, to zaufania tego odmawiamy! Współpracować z tym Ministrem nie chcemy! Nie mamy do niego zaufania i nie mamy zaufania do Rządu, jak długo on w nim pozostałe.</u>
          <u xml:id="u-23.33" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gdyk.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Matakiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Wysoki Sejmie! Wprawdzie klub nasz p. Ministra Mejsztowicza bliżej nie zna, ale uważam, że słowa poety o niedźwiedziu i mateczniku, przytoczone przez p. Pragiera, można zastosować do każdego ministra, który się podjął tych obowiązków. Bo gdy minister obejmuje stanowisko, to naraża się na różne zarzuty, ale wezwany spełnia swój obowiązek. P. Minister Mejsztowicz, wezwany do objęcia urzędu, spełnił swój obowiązek. Omawiano już tu różne resorty, a panowie ministrowie wcale się nie zjawili, ani swoich podsekretarzy stanu nie wysłali, a p. Minister Sprawiedliwości wysłał swojego podsekretarza stanu.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Cel, do którego powinien dążyć zarząd wymiaru sprawiedliwości, powinien być taki, żeby obywatele Państwa mogli korzystać ze sprawiedliwego, szybkiego i taniego wymiar sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Referent p. poseł Łypacewicz, oceniając, czy Ministerstwo Sprawiedliwości spełniło swoje zadanie. przyszedł do wniosku, że było ono biernem i nie wykazało dostatecznej inicjatywy, by wytworzyć typ sędziego polskiego o gruntowne? znajomości prawa i życia, do którego wszyscy obywatele Państwa mieliby zaufanie. Otóż naszem zdaniem — a mówię tu przede wszystkimi o stosunkach w Małopolsce, które dobrze znam — na powolny i niezawsze poprawny przebieg wymiaru sprawiedliwości wpływa ujemnie obok niewystarczającej ilości etatów sędziowskich, brak odpowiednich kwalifikacji i. rutyny niektórych sędziów, obarczanie sądów sprawami, nie mającemi żadnego związku; z wymiarem sprawiedliwości i orzecznictwem sądowem. i w Małopolsce także nadmierna ilość adwokatów, w których Interesie niezawsze leży szybkie zakończenie sprawy, lub procesu. Zdaniem mojem, zaprowadzenie numerus clausus co do adwokatów, względnie zniesienie zakazu dla adwokatów przenoszenia się z pewnej miejscowości, względnie z pewnej dzielnicy do innej, leżałoby w interesie ujednostajnienia i przyspieszenia wymiaru sprawiedliwości, a także w interesie polepszenia bytu adwokatów, którzy w jednej dzielnicy są proletariuszami; a w innych maja się materialnie doskonale.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Etatów sędziowskich jest teraz bardzo mało, podczas gdy ilość spraw po wojnie bardzo wzrosła, tak, że w niektórych sądach jest prawie połowa tych etatów, które były przed wojną. Tymczasem zamiast starać się o to. żeby sędziom dać możność spełnienia swoich zadań, odbywają się ciągłe wizytacje prezesów sądów okręgowych, sadu apelacyjnego, był wysłany także jako wizytator sędzia Sądu Najwyższego p. Wójcicki. Urządzą się obecnie specjalne komisje rewizyjne na miejscu celem usunięcia niedomagań, urządza się rewizje w kancelariach sądowych przez naczelników oddziałów rachunkowych sądu apelacyjnego, ale jak się spostrzeże rozmaite braki, to się nie stara tych braków naprawić przez powiększenie personelu. A sama wizytacja i spostrzeżenie rozmaitych usterek do niczego nie doprowadza. Sądy zaś wadzą, że podczas gdy się etatów u nich nie powiększa, a jest bardzo dużo roboty, w Ministerstwie Sprawiedliwości, jest aż dwóch wiceministrów. Tymczasem za rządów większości polskiej za p. prezesa Witosa żadnego wiceministra sprawiedliwości nie było i minister sam, sobie dawał rade.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Słusznie poruszył p. Łypacewicz sprawę aplikantów sądowych. To jest bardzo ważna rzecz. P. poseł Sommerstein powiedział, że jeżeli są braki, to trzeba także skorzystać z tego, że mamy izraelitów, którzy na aplikantów do sądów chcą wstępować. Nie mogę powiedzieć, ażeby były braki. Owszem, bardzo dużo zgłasza się do sądów, tylko nie zostają przyjmowani na tych aplikantów. Pod tym względem są różnice w rozmaitych apelacjach. Podczas gdy w apelacjach Królestwa przyjmuje się nawet bezpłatnych praktykantów — rodzice kandydata dają t. zw. rewers, że go będą przez pewien czas utrzymywać, a potem aplikant otrzymuje uposażenie — to w Małopolsce nie przyjmuje się na bezpłatną praktykę, co leżałoby w interesie i Państwa i tych ludzi, bo byłyby pewne siły, któreby przez pewien czas pracowały bezpłatnie, w tej nadziel, że później otrzymają uposażenie, lecz przyjmuje się pewne wyjątkowe osoby i wymaga się od nich celujących kwalifikacji. Tymczasem wiemy o tem, że niezawsze ten, kto zdał celująco egzamin, bo był dobrze sytuowany, bo miał rodziców i mógł na miejscu się kształcić, będzie potem dobrym sędzia. I dlatego od aplikacji sądowej oddala się rozmaitych ludzi, przeważnie z ludu, synów włościan, mieszczan, którzy często musieli na kawałek chleba pracować i wskutek tego nie mogli uczęszczać stale na wykłady uniwersyteckie.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Z tych względów zgłaszam rezolucję tej treści:</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#AntoniAugustMatakiewicz">„Sejm wzywa Rząd do wydania jednolitych przepisów o warunkach przyjęcia nowych sił do sądownictwa i ujednostajnienia aplikacji sądowej w całem Państwie.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#AntoniAugustMatakiewicz">W sądach obok sędziów są zatrudnieni t. zw. urzędnicy kancelaryjni sadowi, n. p. w Małopolsce, którzy oddają wielkie usługi; a ponieważ jest bardzo mała ilość sędziów, w niektórych sadach połowa tego, co było przed wojną, dlatego dziś urzędnicy kancelaryjni! często wykonywują Obowiązki, które sędziowie wykonywali i referują rozmaite sprawy, należące do zakresu działania sędziów. Tymczasem ci ludzie są bardzo nędznie wynagradzani. A dalej utrzymuje się taka praktyka, że przywiązuje się pewną rangę do sadów, a nie do tego, czy kto długo służył i jakie ma kwalifikacje. Tak, że niektórzy ludzie przy sądach powiatowych, którzy nie mogą przenieść się do sadów okręgowych, dlatego, że nie mogą zdobyć mieszkań, musza siedzieć na bardzo niskich rangach, a tymczasem młodzi ludzie w sądach okręgowych awansują ze szkodą tych starszych urzędników kancelaryjnych. Dlatego postulatem tych urzędników jest, ażeby, nie zwiększając etatów, awanse przyznawać według starszeństwa i według kwalifikacji-.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Zgłaszam w tej sprawie rezolucje:</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#AntoniAugustMatakiewicz">„Sejm wzywa Rząd, aby nie zwiększając dotychczasowej liczby etatów urzędników kancelaryjnych przy sądach, możność uzyskania wyższej kategorii uzależniał od kwalifikacji i lat służby tych urzędników, a nie przywiązywał wyższych kategorii tylko do pewnych sądów.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Co do więzień, to obok więzień przy sądach okręgowych są także areszty przy t. zw. sądach powiatowych i te areszty nie są należycie uposażone. Nie jedno krotnie niema funduszów na to. Ażeby je w zimie należycie opalać, co się odbija na zdrowiu więźniów.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Uważam, że jest bardzo ujemne rozporządzenie Ministerstwa Sprawiedliwości, uwalniające od nadzoru prezesów sądów okręgowych, dyrektorowi więzień, położonych w siedzibie sadów okręgowych. Skutek jest taki, że ci ostatni uważają się za wielkich samodzielnych dygnitarzy i nieraz dzieją się rzeczy, które dziać się nie powinny, gdyby ten nadzór prezesów sądów okręgowych istniał.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Lud miał wielkie zaufanie do sądów, np. w Małopolsce, ale życzyłby sobie, ażeby wymiar sprawiedliwości był szybki i tani, żeby niektóre sprawy, np. załatwianie spisów aktów po zmarłych, przeprowadzanie arkuszy zgłoszeń, sądy załatwiały darmo. A dalej, żeby rozmaite procesy były ugodowo załatwiane bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Podczas wojny w bardzo wielu sadach zniszczono księgi gruntowe, a tymczasem od ukończenia wojny nic się nie robi, ażeby te księgi gruntowe doprowadzić do pierwotnego stanu. Z tego powodu jest wiele -szkód dla ludu, albowiem chłop nie może pożyczyć pieniędzy, jeżeli nie dostanie wyciągu hipotecznego-. Państwowy Bank Rolny żąda wyciągu hipotecznego dla wszystkich pożyczek przenoszących 500 zł i jeżeli hipoteki niema, to nie można uzyskać pożyczki, bo nie można dostać wyciągu hipotecznego. Sejm w budżecie na rok 1925 wstawił na cele odnowienia ksiąg gruntowych pewną sumę, ale w budżecie obecnym nic na ten cel nie przeznaczono. W porozumieniu z; p. Wicepremierem Bartletn, z p. generalnym sprawozdawcą budżetu Byrką i p. wiceministrem sprawiedliwości Carem, stawiam wniosek, żeby „w preliminarzu budżetowem na rok 1927/28 w części 9, Ministerstwo Sprawiedliwości w dziale 11 wydatki nadzwyczajne wstawić na odnowienie ksiąg gruntowych, zniszczonych przez wojnę 100.000 zł”. Uważam, że suma ta nie jest zbyt wysoka, nie obciąży budżetu, ponieważ część tej sumy będzie można ściągnąć od zainteresowanych, którzy chętnie pewne ofiary poniosą i pewne opłaty złoża, bo im to wyjdzie bardzo na korzyść, jeżeli te księgi gruntowe zostaną odnowione.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Kończąc moje przemówienie, apeluje do Rządu, żeby w dobrem zrozumieniu interesów Państwa rychło uczynił w porozumieniu z Sejmem i organizacjami sędziowskiemu wszystko, co możliwe, żeby umożliwić sądom i sędziom należyty i śpieszny wymiar sprawiedliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Maksymilian Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoka Izbo! Ludność, której jestem reprezentantem, ludność rolna wsi polskiej, najbardziej łaknie sprawiedliwości. Lud przez wieki doznawał meczącej niesprawiedliwości społecznej i politycznej, przez wieki całe wyglądał zjawienia się upragnionej sprawiedliwości, postaciując ją w istocie zaklętej królewny. Najznamienitsi rycerze w myśl podań ludu nie byli w stanie jej wywalczyć, sprowadzić do rzeczywistego życia. 1ej sprawiedliwości w ostatnich czasach, nawet w niepodległej Polsce, nazbyt często lud nie doznaje. Dlatego niejednokrotnie na terenie Sejmu i gdziekolwiek należało wyrażaliśmy potrzebę podniesienia godności, podniesienia szacunku dla sadownictwa polskiego, wymierzającego sprawiedliwość. Sądownictwu naszemu mamy wszakże ciągle jeszcze wiele do zarzucenia, gdyż niezawsze jest wymiarem istotnej sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#MaksymilianMalinowski">W Polsce więc niepodległej ciągle się jeszcze przypomina owo stare podanie, które mówi o krucyfiksie, znajdującym się w zakrystii Katedry lubelskiej, który stał w danej chwili na stole sędziowskim, a Chrystus oblicze swoje odwrócił od sędziów, bo ci niesprawiedliwie sądzili. I uporczywie przychodzi na myśl legenda o wdowie, która nie doczekała się od sędziów wyroku sprawiedliwego, aż przyszedł czart i ten dał wyrok sprawiedliwy. Zbyt wiele jeszcze jest faktów, które nam każą wspominać tę dawne czasy, i o których mówi i dziejopis Bobrzyński w końcu swego drugiego tomu „Zarysu Dziejów Polski” narzekając na sądy ówczesne (w końcu w XVIII), kiedy mówiono o możnych panach, że „łupili, grabili, palili, a sprawiedliwość, usłużna dla nich, milczała”. Wlec z przykrością podnieśmy, co referent p. Łypacewicz powiedział, że nasze Ministerstwo Sprawiedliwości nie pokusiło się dotąd jeszcze „ o to, żeby być stróżem prawa”. Sądownictwo nasze jeszcze dziś w wyrokach swoich aż nazbyt często — nie sprawiedliwość wymierza, lecz „faworyzuje obywateli klas uprzywilejowanych a upośledza innych”. Słowa te referenta i opinia dziejopisa Borzymińskiego o sądownictwie polskiem z końca w. XVIII dziwnie a przykro harmonizują się. Poczucie sprawiedliwości i poczucie bezstronności u wielu wśród sędziów w ciągu lat 150 nie zmieniło się; powiedzmy, niestety, nie zmieniło się.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#MaksymilianMalinowski">Należy powiedzieć prawdę tym. którzy powinni być stróżem prawa i sprawiedliwości: klasa uboga, klasa maluczkich jak się mówi, to ś dziś narzeka, uskarża się często wdowa uboga, która nie doznaje sprawiedliwości, zwłaszcza gdy ma sprawę z możnymi tego świata.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#MaksymilianMalinowski">Prokuratoria aż nazbyt często w szczególny sposób traktuje większość narodu — ludność wiejską. Inaczej więc jest traktowany chłop, a Inaczej z miejska, z pańska ubrany. Jeżeli policja pobije chłopa, to — bywa — prokuratura albo sędzia śledczy nie kwalifikuje przewinienia z artykułu 636 za nadużycie władzy, ale z art. 475 za zwykłe uderzenie — co powoduje nikłą karę.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#MaksymilianMalinowski">Albo taki przykład. Idzie chłop ulica miasteczka, policja bierze go za drobne przewinienie do aresztu, potrąca go, chłop się szamocze i oto oddają go do sądu z art. 154 za opór władzy; co najwyżej powinien odpowiadać z art. 262 tylko za zakłócenie spokoju publicznego. Tego rodzaju traktowania dokuczliwego, niejednakowego w stosunku do pewnej kategorii ludności, jest, niestety, niesłychanie dużo. Bo weźmy inny wypadek, o którym była już mowa; skasowanie środka zapobiegawczego w rękach prokuratury i sędziów śledczych staje się częstokroć środkiem karnym, gdy prawo takim go mieć nie chce. Sadzają człowieka do więzienia lub każą mu dać kaucję nieraz bardzo dużą po tysiąc dwa i trzy tysiące złotych, chociaż oskarżony popełnił małe przewinienie i jest gospodarzem, posiada nieruchomy majątek j ten zabezpiecza go przed ucieczką; znajduje zresztą poręczyciela — wszystko to jednak nie pomaga: żądaną jest odeń duża kaucja w gotówce albo zamknięcie. Ale innych, nie gospodarzy i nie odpowiedzialnych, lecz z innej sfery — tym w podobnych wypadkach czy mi się wszelkie ustępstwa i ulgi.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#MaksymilianMalinowski">Ministerstwo nie zwraca dostatecznej uwagi na to, żeby obywatele jednakowo byli traktowani. Jedynie sprawiedliwością o jednej dla wszystkich mierze można wzbudzić szacunek dla sadownictwa, które byśmy i my chcieli widzieć źrenicą oka naszego.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#MaksymilianMalinowski">Albo jeszcze przykład:</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#MaksymilianMalinowski">Niedawno bo w kwietniu roku bieżącego zdarzył się zatarg między specjalną strażą przez ordynację stworzoną, którą ludność miejscowa nazywa „pałkarzami”. To są bałachowcy, denkinowcy, przez długie lata w Polsce nie mieszkali: siedzieli niegdyś gdzieś na Kaukazie i t. p. Dziś pod wodzą swoich „poruczników” hasają sobie po lasach z brawurą opryszków i spotkane dziecko czy kobietę albo chłopa biją nieraz do śmierci: krowy; konie włościan zabijają. Był wypadek zabicia człowieka. Zabójca „pałkarz” był aresztowany z mocy artykułu 453, jako oskarżony o zabójstwo, ale go nie aresztowano, chociaż tego się domaga artykuł 453 k. k. Ale zostali aresztowani inni — za „zaburzenia” z art. 122 i trzymani byli, po parć miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#MaksymilianMalinowski">Ludność zdaje sobie sprawę z takiej dwoistej miary sprawiedliwości: jedna dla jednych a inna dla drugich; jedna dla panów i ich służby, a druga dla chlapa.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#MaksymilianMalinowski">Ministerstwo Sprawiedliwości dotąd nie pomyślało, że trzeba w tym względzie zrobić wszystko, ażeby podobne anomalie w Państwie Polskiem nie były możliwe. Tylko praworządność da nam moc. siłę i pewność jutra naszego. A czy ławnicy, o których wspomniał już kolega Łypacewicz, nie są przedmiotem niesprawiedliwości, pobierając po 1,50 zł. za posiedzenie, i muszą nieraz o 15–20 kilometrów przyjść do sądu i siedzieć cały dzień i wyczytywać się w mieście. Nikt nie stara się złego w tym względzie naprawić. Uczeni, stojący na boku od jakiejkolwiek partyjności, profesorowie i t. d. mówią coraz, broszury i książki piszą o tem, że czynnik ludowy jest w sądownictwie wielkiej wagi i podkreślają, że powinien być nie tylko dla tego, ażeby przy wyrokowaniu reprezentować sumienie, ale ażeby nawet sędziemu nie z wyboru, który często nie zna życia, żeby i jemu wskazać wartości życia praktycznego dla tem pewniejszego osiągania wyroków słusznych i sprawiedliwych. Ławnicy są potrzebni, zostać powinni i dlatego należy im dać słuszne wynagrodzenie za prace sądowe.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#MaksymilianMalinowski">Bardzo się cieszę z tego, co tu powiedział kolega Sommerstein, że organ sędziów i prokuratorów mówi o konieczności naprawy stosunków, istniejących w sądownictwie.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#MaksymilianMalinowski">Widzimy sędziów, którzy są prezesami stronnictw politycznych i sadzą dla tych stronnictw. Skarżą się nam na takie wyroki, a w Różanie, w Zamościu wprost głośno wytykają partyjność sędziom łub prezesowi sądu okręgowego, gdy kroczy na czele Sokoła, ale nie widzi lub toleruje rozmaite zdrożności sędziów. Wykazała to niedawno specjalna komisja sejmowa, dowiedzione zostało, że ordynacja płaciła pensje żonom sędziów i t. p. niejeden sędzia z trudem został usunięty z tego miejsca, ale ministerstwo przeniosło go do innego okręgu na lepsze miejsce do opiekowania się radami familijnemi. Jakże mówić, że Ministerstwo Sprawiedliwości baczy na to, żeby była przestrzegana sprawiedliwość i moralność, żeby w sądownictwie działało i żyło to wszystko, czego wymaga Ojczyzna od tych, którzy są wyrazicielami i wymierzycielam i sprawiedliwości. Rząd ma interpelację naszą; leży od września. Mówi ona; że w Zwoleniu przekroczyli granicę moralności sędzia i sekretarz sądu, a jednakże sprawa ich nie jest badaną i karana.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#MaksymilianMalinowski">Muszę zwrócić uwagę Ministra Sprawiedliwości, że zupełnie nie dba o to, że w całych połaciach kraju, nawet w całej Polsce jedna sprawa wymaga rozwiązania sprawiedliwego. Powoduje ona nie tylko zaburzenia, ale niesnaski i kłopoty, spory i niemoralność oraz wynikające z tego gwałty. Sprawa ta — to serwituty. Art. 624, który po wojnie wprowadzono do stosunków serwitutowych, powoduje zupełne odebranie włościanom korzystania z serwitutu opałowego i budowlanego. Wszystko użytkowanie z takiego serwitutu traktowane jest przez sądy, jako defraudacja i jest karane, jako przestępstwo leśne grzywną i karą trzykrotnej wartości drzewa. Niema zgoła wypadku, ażeby sądy w tych sprawach szukały słuszności i sprawiedliwości; aż nazbyt więc często dawna średniowieczność panuje w tych stosunkach.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#MaksymilianMalinowski">Ministerstwo Sprawiedliwości samo stwarza dziś warunki, które wywołują akty niesprawiedliwości i stwarzają ofiary tej niesprawiedliwości. Dnia 31 listopada został wydany dekret w sprawie odroczenia kar za „defraudacje” leśne. Spraw jest przeszło 46.000, muszą one być umorzone, od lat 3 o to kołaczemy. Ministerstwo nic jednak po temu nie robi i ustawicznie umorzenie to odracza, aż wreszcie w końcu listopada wydało dekret o odroczeniu kar o rok, byle odwlec zadosyćuczynienie sprawiedliwości; Art. 2 zaś tego dekretu wprost przeczy art. 1: art. 1 powiada, że odracza się kary, a w art. 2 powiedziano, że jeżeli w tym roku będzie zasadzona taka sama sprawa, to tamto odroczenie się kasuje. Ale Ministerstwo Sprawiedliwości nie chcą widzieć tego, że ordynacja zmusza do powstawania takich spraw, bo nie wydaje serwitutów i nawet asygnat na legalne pobieranie serwitutów. I stąd otrzymałem kilka dni temu następujący telegram: „Znowu pałkarze zmasakrowali rolnika Złotnika w Chomęciskach. Wydział powiatowy w Zamościu uprasza o interwencję”. A następnego dnia otrzymałem nowy telegram: „Dwudziestego pierwszego stycznia o 17 godzinie ośmiu pałkarzy pobiło koło Wierzby Stanisława Złotnika, porznęli mu zaprzęgi 11. d..” Wreszcie trzeci telegram to samo donosi z gminy Terespol. Więc jaki będzie skutek art. 2 dekretu o odroczeniu, kar za t. zw. defraudację leśną? Ludzi masakrują, gdy korzystają z prawa służebności; albo ich będą karali sądownie: zamęt, niesprawiedliwość, w kraju niepokoi, ludność rozgoryczona, bo prawa jej są niweczone.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#MaksymilianMalinowski">Ponieważ czas nagli, streszczam się. Ministerstwo Sprawiedliwości, jak to stwierdzili wszyscy dotychczasowi mówcy, wymaga naprawy, wymaga wprowadzenia do życia sprawiedliwości, wymaga nawet umoralnieniu i wychowania sadownictwa, żeby się stało istotnym czynnikiem sprawiedliwości. Jeżeli tego nie będzie, to obawiam się, że w warunkach krzewienia się niesprawiedliwości. Polska i ludzie w niej nie będą tem, czem powinni być i czem nawet być chcą. Jeżeli minister nie rozumie swego poważania, jeżeli wydaje dekrety, wyraźnie szkodliwe i niesprawiedliwe dla ludności, (art. 2 dekretu z dn. 30 listopada r. z.) i sam widzi tych artykułów szkodliwość, skoro od ordynacji wymaga obietnicy, że nie będzie korzystała z tego artykułu, to uważam, że praworządność Polski budowana jest źle i niebezpiecznie, że zatem pod kierunkiem tak budującego sprawiedliwość ministra uzdrowienia w ministerstwie nie będzie. Nie będzie też uzdrowienia i w tym kierunku, ażeby np. notariusze i pisarze hipoteczni służyli społeczeństwu w myśl jego, a nie swoich osobistych interesów. Sądzę zatem, iż dzisiejszy minister powinien, jak najprędzej ustąpić, bo Ojczyźnie służyć nie umie, bo Ojczyzna Polska chce się rozwijać po liniji budowania w Niej głęboko rozumianej sprawiedliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Harusewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JanHarusewicz">Proszę Szanownych Państwa! Mam zamiar nieco z innego punktu widzenia podejść do tej sprawy, która w tej chwili zajmuje uwagę Wysokiego Sejmu. Rozumiem, że stanowisko Ministra Sprawiedliwości w każdym gabinecie i w każdem państwie jest stanowiskiem wysoce poważnem i mającem ogromne znaczenie dla rozwoju państwa. Jeżeli tak się dzieje w każdem państwie, to w Polsce, przy Rządzie, który niesie za sobą, jak cień, grzech pierworodny, żadnym chrztem nie zmyty, swego powstania ze złamania prawa, w tej Polsce dzisiejszej każdy minister sprawiedliwości zasługuje na wyjątkową baczność ze strony tych wszystkich, dla których losy Państwa i narodu są przynajmniej o tyle zrozumiałe, że wysoko, cenione i drogie.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#JanHarusewicz">Rozumiem, że pierwszy minister majowy, p. Makowski uraczył już nas odpowiedzią, która, jak uważałem wtedy, zaskoczyła Sejm, zaskoczyła nawet grupy, które bez względu na wszystko uważają dla siebie za możliwe popierać ten Rząd, jakkolwiek w słowach swoich tutaj są bardzo mocni; bardzo opozycyjni, nieraz nawet dowcipni, ale nic nadto. Nie uważają te grupy, żeby ich słowa obowiązywały do czegokolwiek bądź, skierowują się w stronę prawicy i tam kierują swoje strzały, niezupełnie czyste, bo zatrute „majowem powietrzem”. Otóż, proszę Panów, pierwszy pomajowy minister, kiedy zgłosili się tu przed Sejmem, złożył pewne oświadczenie, a nie zapominajmy, że jakiś czas był on ideologiem tego wszystkiego, co się stało po przewrocie majowym; powiedział takie cztery wyrazy, które ja myślę, że przejdą do historii; bo one jaknajbardziej charakteryzują cały ten kierunek „zwycięski”.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#JanHarusewicz">Ni mniej, ni więcej powiedział tylko w trakcie swojego rozumowania i rozważania: „Musiał przyjść przewrót majowy”. W ustach profesora prawa karnego któremu niestety powierzone jest budzić i rozwijać poczucie prawa i praworządności wśród młodzieży naszej, studiującej prawo, Panowie również, jak ja, przyznają, że to są słowa niemal o tragicznej treści. Ja rozumiem, że przed każdym ministrem sprawiedliwości, który zajmuje stanowisko w obecnym gabinecie, wobec tego, co powiedziałem na początku, staje ten grzech pierworodny. Nile chcę wdawać się w czytanie myśli ludzkich, nie chcę także zgłębiać lich serc, staję na gruncie aktów dokonanych i w tym zakresie chciałbym się zatrzymać, ale rozumiem dobrze że stanowisko ministra sprawiedliwości w Polsce, gdy z bardzo wielkiego naruszenia — powiedzmy delikatnie — praworządności i prawa się wyszło j chce się tę praworządność i prawo gruntować w tem społeczeństwie i narodzie jest to zadanie bodaj nad siły człowieka.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#JanHarusewicz">Nie rozumiem, nie umiem powiedzieć i nie chcę w to się wdawać, jak obecny Minister Sprawiedliwości sam przed sobą uspokajał swoje sumienie; ażeby właśnie jako minister sprawiedliwości przyjąć udział w tym gabinecie. Ja wychodzę z założenia, że anteriora już są w tej chwili dla mnie nieistniejące, jakkolwiek o mich zapominać nie należy i nie można przy rozważaniu, preliminarza budżetowego, przedłożonego przez istniejący gabinet.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#JanHarusewicz">Rozumiem też, że największą psychiczną siłą dla każdego męża stanu i każdego ministra w szczególności jest poczucie odpowiedzialności za państwo i za naród. Niestety jednak — największy zarzut, jaki można postawić obecnemu Rządowi, jest ten, że najmniejszego poczucia odpowiedzialności tam nie widać, że to poczucie odpowiedzialności, co więcej nie budzi się wcale, i że w dalszym ciągu, jak od samego początku widzimy, że wszystkie sprawy załatwia się na gruncie celów bardzo dalekich od tego, co wszędzie we wszystkich epokach charakteryzowało wybitniejszych mężów stanu, właśnie mających to poczucie odpowiedzialności i istotnie rozumiejących co to jest być mężem stanu i ministerium danego kraju. Nie mogę ni/c powiedzieć o stopniu poczucia odpowiedzialności p. Ministra Sprawiedliwości. Wiedziałem, że jest to człowiek, poważny rozważny. Nie umiem powiedzieć, jak on mógł uspokoić swoje sumienie, żeby nieść żagiew prawa i praworządności w gabinecie, który wyszedł z zupełnie odmiennych założeń — to jest jego rzecz.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#JanHarusewicz">Ale słowa, z któremi wystąpił przy obejmowaniu tego stanowiska, były piękne, niewątpliwe piękne, słowa, pod któremi każdy patriota, każdy prawy, praworządnie usposobiony obywatel kraju może się podpisać obydwoma rękoma. Mówił on, że za najważniejsze zadarte swoje będzie uważał, jak on się wyraził jeżeli mule pamięć nie myli, „umacnianie praworządności w Państwie, troskę o poszanowanie prawa i bezwzględne ściganie wszelkiego naruszenia prawa” — cherlałbym zwrócić uwagę szanownego audytorium na to mianowicie wyrażono — „bezwzględne ściganie wszelkiego naruszenia prawa” Żeby uniknąć -wszelkiego nieporozumienia, zgóry zastrzegam się, że tak ja, jak i cały szereg moich przyjaciół politycznych z obozu -naszego, odnosił się do sądownictwa i odnosiło się z najwyższem uznaniem.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#JanHarusewicz">Jednakże ten gmach, na którym stoi z symboliczną opaską na oczach Temida, wykazuje po majowym rokoszu rysy, obok których przejść spokojnie prawy obywatel kraju nie jest w stanic. Szczególniej budzi się troska, gdy się przypomni szereg faktów, zresztą wiadomych wszystkim, ale które nabierają pełnej wyrazistości, gdy się je zestawi razem-, i wówczas bardzo znamiennych, bardzo pouczających i razem stanowiących przedmiot wielkiej troski o dobro Państwa i narodu.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#JanHarusewicz">Ja wezmę jedną sprawę bolesną, tragiczną sprawę, która pod względem moralnym, pomimo ciężkiego swego charakteru, jednak stanowiła, powiem otwarcie, pewnego rodzaju moralnie zadośćuczynienie dla nas, kiedy wszystkie partie sejmowe, kiedy wszystkie stronnictwa, bez względu na podział, na różnic, temperamenty, zeszły się w tem, że bestialski napad na posła Zdziechowskiego jest rzeczą, która może da się obronić żadnym argumentem. Tę sprawę podniosłem w Komisji Budżetowej. Pan minister jednak ze swoimi doradcami, którzy tam byli, uczuwszy się obrażonym pewnemi wyrażeniami, opuścił komisję.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#JanHarusewicz">Zostaliśmy bez odpowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#JanHarusewicz">Dziś ja widzę pana zastępcę Ministra Sprawiedliwości. Nie wiem, czy on będzie łaskawi dać odpowiedź. Odpowiedź ta należy się społeczeństwu, należy się Sejmowi, a ja utrzymuję, że należy się Ministrowi Sprawiedliwości. Sądzę, że brak odpowiedzi dziś byłby najsilniejszym przez Ministra Sprawiedliwości aktem oskarżenia wytoczonym Ministrowi Sprawiedliwości. Wiemy i znamy parę szczegółów tej sprawy, które doszły do wiadomości publicznej, mamy list b. premiera Bartla, w którym pisze, że: „Tak jest niestety, dokonali jego napadu oficerowie”.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#komentarz">(Głosy: ...Zdaje sit?”.)</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#JanHarusewicz">Mamy potem wiadomość, że po kilkunastu dniach, jeżeli mnie pamięć nie myli, po 10 dniach, sprawa ta została oddana przez władze wojskowe władzom cywilnym, a więc ministerstwu, o którem w tej chwili obowiązek zmusza nas do mówienia.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#JanHarusewicz">Od tego czasu, jak kamień i w wodę, żadne dopominania się ze strony prasy, żadne pytania nasze na Komisji Budżetowej, nie mogą wyciągnąć nic z tej sprawy na jaw. Panowie rozumieją, że abstrahując zupełnie w tej chwili od samej sprawcy, tym, którym na sercu leży nie dobro tego Rządu, temi Rząd może mnie nie obchodzić, ale dobro rządu wogóle w Polsce, prestige rządów wogóle w Polsce, który się zatracał dzięki takiemu niedającemu się pomyśleć nigdzie zachowaniu, że to milczenie nie mimo że być nazwane milczeniem, ale jakimś bardzo ponurem i tragicznem zjawiskiem.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#JanHarusewicz">Ja wiem, co mi powiedzą: śledztwo niedokończone; ale obwieścił społeczeństwie idą z niesłychaną szybkością. Wieści te są potworne, i są tak straszne, tak niesłychane, że gdyby się pomyślało, iż tylko pewna część tego, co się słyszy w szeptach, w rozmowach, na poufnych rozmaitych zebraniach towarzyskich i wszelkich in., jest prawdą, to dreszcz grozy przebiega nawet ludzi starszych i doświadczonych, którzy wiele rzeczy widzieli w życiu. A w tym Rządzie jest jednak przedstawiciel tej naszej władzy konstytucyjnej sądowej, który uważa, że może milczeć, który uważa, że można nie odpowiadać, który uważa, że nie widocznie szczególnego się nie stało i że w dalszym ciągu trwać może to milczenie tak wymowne, że można powiedzieć, że pobija rekord każdej wymowy choćby najbardziej bujnej, najbardziej elokwentnej i groźnej.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#JanHarusewicz">Czy nie kryje się za tem czasem — jest to moje przypuszczenie, nie miałem możności, tego sprawdzić — fakt, który byłby również rzucającym światło, a raczej cienie, czarne cienie na ten gabinet, że władza wojskowa nie wręczyła dotychczas jeszcze aktów dochodzenia śledczego Ministerstwu Sprawiedliwości? Ja pragnąłbym wiedzieć całą prawdę — przemawiam tu, jako przedstawiciel narodu, to się opinii słusznie należy, należy się społeczeństwu. Opinia społeczna się niecierpliwi, byłoby to więc w interesie uspokojenia politycznego kraju.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#JanHarusewicz">Nasz prezes wypowiedział tu, że pomimo wszystko, pomimo, że nie możemy zapomnieć o początku powstania tego Rządu, jednak wobec chmur, które się gromadzą nad Państwem, chcemy uspokojenia politycznego. Ale proszę Panów, nie trzeba odwracać uwagi od tego, co jest główną przyczyną, że uspokojenie polityczne z takim trudem i tak po grudzie idzie naprzód. To nie jest tak jak Panowie z lewicy, nieraz wymownie — trzeba oddać sprawiedliwość — ale kręcąc się ciągle w jednem kółku swoich rozumowań powiedzieli, że jakoby my dotykamy tylko spraw personalnych. A ja się spytam, czem się zajmuje ten Rząd oprócz personaliów, czy możecie przytoczyć Panowie, coś zasadniczego? P. Pragier bardzo wymownie rozpatrywał ten czas dekretowania i w tych dekretach Panowie widzieliście śmieszne rezultaty, nie waham się powiedzieć tego nie, abym chciał być specjalnie złośliwym, czas po temu nie jest, ale żeby stwierdzić całą prawdę. W sprawie Zdziechowskiego musimy zatem dojść do przekonania, że albo to jest niedołęstwo sądu, albo jakieś niedbalstwo, albo coś kryje się za tem, czego ja nie chcę podpowiadać Wysokiemu Sejmowi, a może sobie każdy tak dośpiewać w duszy, jak mu jego intuicja i wiedza rzeczy współczesnych nakaże.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#JanHarusewicz">Ale to nie jest wszystko — mamy drugie: wykonywanie wyroków. Mamy „przestępców uprzywilejowanych”, kategoria mało znana, ja myślę, że bodaj nieznana w dawnej Polsce, która pod względem sądownictwa stała wysoko, bo szlachcic skazany bez policji sam się zjawił, ażeby pójść do aresztu, gdy sąd wydał wyrok.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#komentarz">(Głos: Albo wyrokami sobie daję podbijał.)</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#JanHarusewicz">Tak, ale ja mówię, Szanowny Kolego, O zjawiskach nie pojedynczych, ale o powszechnych Otóż mamy sprawę p. Stpiczyńskiego z „Głosu Prawdy”, które to pismo powinno by się inaczej nazywać. Nie chciałbym wstępować w ślad mówców z tej służebnej robionej niby opozycji, którzy na te tematy roztaczali dowcipy. _ Ja nawet w kabarecie widziałem, jak przedstawiano p. Stpiczyńskiego, który całą moc wyroków umieszczał na tej części ciała, o której nie da się tu powiedzieć. I to zjawisko uważam za rzecz dosadnie charakteryzującą to co się dzieje.</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#JanHarusewicz">Niedawno byłem na procesie, w którym zmuszony byłem wziąć udział, gdzie skazano również za oszczerstwo i obelgi. Nie chcę tu urażać szanownych kolegów z Wyzwolenia, ale był to prezes grupy Wyzwolenia na prowincji, który skazany na 2 miesiące aresztu powiedział: Stpiczyński ma szereg tych wyroków i chodzi spokojnie po święcie, więc przypuszczam że i ja także bezkarnie będę chodził”. To jest echo tworzenia „uprzywilejowanych przestępców”, traktowanych w ten sposób w tych rozmiarach i rozpiętości moralnej, jak to się dzieje dzisiaj w stolicy pod okiem generalnego prokuratora Rzeczypospolitej Polskiej. To są te echa kamienia rzuconego do wody i roztaczającego kręgi naokoło.</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#JanHarusewicz">To nie jest jeszcze wszystko, mnie bardzo interesuje sprawa amnestionowania skazanych z prywatnego oskarżenia. Żadna amnestia nie robi się bez udziału Ministerstwa Sprawiedliwości nigdy i nigdzie w sprawach z prywatnego oskarżenia za oszczerstwo; oszczerstwo w naszych obecnych warunkach przybrało rozmiary bandytyzmu dziennikarskiego, na co innej nazwy nie znajduję. Otóż oszczercy ze skargi prywatnej skazani przez wszystkie instancje pomimo opinii sądów, że nie zasługują na przedstawienie Głównie Państwa naszego do amnestii — uzyskującą zawieszenie wyroków. Ja mówię o sprawie Hryniewicza i Jarnuszkiewiczowej, która odbyła się w Łomży. Chciałbym, ażeby ministerstwo nam nareszcie odpowiedziało, czy uważa za możliwe rzeczy, które nie mają nic wspólnego, ani z państwem, ani z rządem, przedstawiać do amnestii, ażeby w dalszym ciągu oszczerca mógł rzucać oszczerstwa; co jest wielkiem przestępstwem, szczególniej dzisiaj w Polsce i żeby mógł liczyć na to, że Rząd, Ministerstwo Sprawiedliwości w ten, czy inny sposób, nie mam czasu rozwodzić się nad techniką tego, która też jest nie pozbawiona szczegółów ciekawych, zapewni mu dalszą bezkarność.</u>
          <u xml:id="u-29.21" who="#JanHarusewicz">Bogini, która uosabia prawo i: sprawiedliwość, ma symboliczną opaskę na oczach, ta symboliczna opaska przez wszystkie wieki; we wszystkich epokach, była przez wszystkie społeczeństwa uważana jako symbol zmuszający boginię do niepatrzenia na to. czy ten, kto przed sądem staje, jest przyjacielem, czy nieprzyjacielem; ale przecież nigdy nie była Temida pojmowana, jako ta, która zamyka oczy na przestępstwa. Jednak po tych wszystkich faktach, które także były przytoczone i przez moich kolegów przedmówców, istotnie zaczynamy się obawiać, czy czasami wogóle u nas nie zamieniają się poglądy na tę symboliczną opaskę i czy ta bogini z Olimpu nie chce nieraz dobrze rozróżniać, czy to jest „przyjaciel partyjny, czy nieprzyjaciel”.</u>
          <u xml:id="u-29.22" who="#JanHarusewicz">Nie mogę nic zatrzymać się także nad tem, cośmy słyszeli wczoraj w Sejmie. Jakto? Więc władza rządowa miała wiadomość o tem, że jeden z posłów był agentem na służbie państwa sąsiedniego? Ale był to wielki zwolennik tego kierunku, który się stal zwycięski, był to przyjaciel tych, którzy bardzo wymownie dziś mówili o sprawiedliwości, wygłaszali hasła święte i wielkie o prawie, ale widocznie dla maluczkich, a czy dla Wojewódzkich to prawo się znajdzie? — Nie wiem, pytam się czy Generalny Prokurator Rzeczypospolitej dziś z rana nie powinien był ogłosić, że ta sprawa oddaje się do prokuratora, że wzywa prokuratora, ażeby wejrzał w tę sprawę. Sejm zrobił co do niego należało. W stosunku do swego posła zarządził sąd Marszałkowski, który rozważy sprawę stosunku członka danej korporacji do tego ciała, najwyższej magistratury ustawodawczej. Ale co robi Rząd? On znowu milczy. Te dwadzieścia cztery godzin, a jak w chwili obecnej trzydzieści sześć godzin, to są sprawy znowu znamienne, a muszę powiedzieć, że nawet niepokojące.</u>
          <u xml:id="u-29.23" who="#JanHarusewicz">Prawda, że poseł Wojewódzki w swoim czasie, tak jak wiemy teraz, i jak się okazuje nawet z przemówienia p. ministra, należał do oddziału II sztabu generalnego i był zwolennikiem tego, który jest dziś fetyszem dla wielu z naszych kolegów sejmowych, którzy nie zastanawiają się mad tom; czy to będzie dobre czy złe dla Państwa, bo uważają, że skoro „On powiedział”, skoro „On zrobił”, zmarszczenie jego brwi; uśmiech na jego ustach są argumentami dostatecznemi. Z takiemi osobami trudno prowadzić dyskusję Chociaż nie podejrzewamy ich dobrej woli w stosunku do naszej Ojczyzny i do naszego Państwa, a przeciwnie, sądzę, że chcą jego dobra, jednakże stan fetyszowy stosunku do jednostki może być istotnie zgubnym. Sprawa Wojewódzkiego nie miałaby miejsca, gdyby Ministerstwo Sprawiedliwości i prokurator spełnili swoje zadanie. Idźmy dalej.</u>
          <u xml:id="u-29.24" who="#JanHarusewicz">Nie mogę przejść jeszcze obok jednego faktu, ażeby go nie przytoczyć, a właściwie pamięci Panów przypomnieć, mianowicie tego, jak stała sprawa z wypuszczeniem takiego ptaszka o sławie europejskiej. jakim był Leszczyński.</u>
          <u xml:id="u-29.25" who="#komentarz">(Głos: Komisarz bolszewicki!)</u>
          <u xml:id="u-29.26" who="#JanHarusewicz">Kto był odpowiedzialny za ten czyn?</u>
          <u xml:id="u-29.27" who="#JanHarusewicz">Jak wiemy, prokurator sądu okręgowego jest tym, który nadzoruje sędziów śledczych. Tym, który nadzorował i który wykonywa ten nadzór w tym wypadku, był prokurator sądu okręgowego w Warszawie i wcale nie był pociągnięty do, odpowiedzialności. Skończyło się na jakimś dróżniku, jeżeli powiem w kategorii kolejowej, który jakoby weksle źle nastawił, a nie na tym, który przygotował całość rozkładu pociągów, który nie przygotował tego wszystkiego, czego potrzeba, co można było przewidzieć, nie będąc nawet prawnikiem i prokuratorem sądu okręgowego, a co uniemożliwiłoby ucieczkę Leszczyńskiemu.</u>
          <u xml:id="u-29.28" who="#JanHarusewicz">Wszyscy wiedzą, kim był Leszczyński, ale p. prokurator sądu okręgowego tego nie wiedział. Tymczasem co się dzieje?</u>
          <u xml:id="u-29.29" who="#komentarz">(Głos: Kto był wtedy ministrem?)</u>
          <u xml:id="u-29.30" who="#JanHarusewicz">W tej chwili mówię o czynności szefa prokuratury. Odpowiedział za to jakiś pan Francjan, czy Strancian, to w tej chwili mnie nie obchodzi. Mnie obchodzi inna rzecz: związek tej sprawy z kwestią obecnego niebezpieczeństwa komunistycznego. Wszyscy prawie, przynajmniej w szerszych rozmowach prywatnych, zgadzają się, że jednym z najbardziej groźnych skutków majowego przewrotu, jest wzmocnienie się u nas ruchu bolszewickiego. Ten skutek przewidzieliśmy. On jest widoczny dawno, ale nasze przewidujące głosy, to były oczywiście głosy „reakcji, szowinizmu” i innych rozmaitych straszaków. Ale dziś to się staje pojmowanem, nawet zdaje się w miarodajnych sferach, które mają teraz losy naszego Państwa w swoim ręku, tylko nie czują odpowiedzialności za te losy. I w tych warunkach wyznacza się na stanowisko najwyższego prokuratora ówczesnego prokuratora sądu okręgowego w Warszawie, który się okazał tak nieprzezornym w sprawie Leszczyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-29.31" who="#JanHarusewicz">Panowie zgodzą się przy najbardziej spokojnym, bardzo rozważnym stosunku do tego faktu, że to jednakże jest tak niepokojące, że aż wrażenie staje się niesamowite. A jednak to się stało faktem. A czyż ustawa wyjątkowa o walce z tem strasznem ziem, z komunizmem, z tem, czego nie miały w sąsiedztwie inne państwa, a jednak ucierpiały od tego, czy to nie powinno było być z inicjatywy p. Ministra Sprawiedliwości, który bodaj jest jedynym prawnikiem w tym gabinecie — bo przecież dyplom prawa honoris causa jest wielkim zaszczytem, ale wiedzy prawniczej człowiekowi nie daje. Wiec tembardziej na panu Ministrze Sprawiedliwości ciąży obowiązek być tym strażnikiem ładu państwowego i porządku społecznego.</u>
          <u xml:id="u-29.32" who="#JanHarusewicz">Nie chcę być zanadto wybiegającym naprzód, ale to brzemię odpowiedzialności; które wziął na siebie p. minister Mejsztowicz, jeżeli poczucie odpowiedzialności jest w nim większe, niż u innych członków gabinetu, a sądzę, że u ministra sprawiedliwości musi być silniejsze z natury jego położenia — to jest wielka odpowiedzialność i nie chciałbym, żeby on ograniczał się tylko do swego resortu. jeżeli gabinet jest złożony z osób, które są bardzo odległe od tego, co to jest prawo i pojęcie praworządności; chociażby z charakteru swego wykształcenia. Ja nie chcę iść dalej, ja nie chce tworzyć w tej chwili jakiejś atmosfery nieprzyjaznej, ja chce stworzyć atmosferę współdziałania w tej groźnej chwili, którą Państwo przeżywa, a którą my oceniamy daleko gorzej, daleko poważniej, aniżeli słyszeliśmy z ust p. premiera w Komisji Budżetowej. Tu to poczucie odpowiedzialności powinno podyktować p. Ministrowi Sprawiedliwości, by zajrzał i do innych resortów; przytem nie powinniśmy zapominać o tem, że ludzie, którzy skompromitowali się oszczerstwami; bywają powoływani na wybitne stanowiska, jak, powiedzmy, redaktor „Nakazów chwili” który rzucał na prawo i lewo oszczerstwa, a został mianowany zastępcą szefa kancelarii cyw. przy Prezydencie Rzeczypospolitej, godność więc wysoka.</u>
          <u xml:id="u-29.33" who="#komentarz">(P. Rymar; Osoba Prezydenta Rzeczypospolitej powinna być usunięta od wszelkich walk.)</u>
          <u xml:id="u-29.34" who="#JanHarusewicz">Otóż ja utrzymuję, że to jest obraza dla najwyższej władzy Państwa.</u>
          <u xml:id="u-29.35" who="#JanHarusewicz">Proszę Panów, ja rozmawiałem z Francuzami i innymi cudzoziemcami, którzy powiedzieli, że nie rozumieją, by człowiek, który w ten sposób został zdyskredytowany, mógł być wysunięty na takie stanowisko. W tych słowach chciałbym. aby i p. Niedziałkowski i p. Pragier zechcieli sobie wytłumaczyć, że ci; którzy o tej sprawie mówią, muszą dotknąć personaliów. Mybyśmy tego nie chcieli i ja ująłem sprawy Ministra Sprawiedliwości z punktu widzenia odpowiedzialności za losy Państwa : kraju, ale nie można na tem się zatrzymać, bo ten Rząd prawie nic nie robi i nic nie będzie robił poza personaliami. Pozwoliłem sobie na przepowiednię na przyszłość najbliższą co do Rządu, bo nie może robić nic innego rząd; który nić przemyślał, nie przetrawił w sobie i nie wytworzył programu działalności.</u>
          <u xml:id="u-29.36" who="#JanHarusewicz">Dlatego kończąc r nie chcąc zatrzymywać uwagi Wysokiej Izby, powiem, że czekamy tych wyjaśnień, tych odpowiedzi na pytania, które niepokoją nie tylko nas. Panowie pozwolą, że powiem, iż p. p. Ministrowie najczęściej zapominają o tem. jak byli zwyczajnymi obywatelami i potem z olimpijskim spokojem patrzą na rzeczy, które ich bardzo niepokoiły, bardzo trwożyły wówczas, gdy byli zwyczajnymi członkami społeczeństwa. Ja chciałbym „sięgnąć do wnętrza trzew”, jak powiada Słowacki, „i zatargać” żeby zwrócić uwagę, że dzieją się rzeczy groźne.</u>
          <u xml:id="u-29.37" who="#JanHarusewicz">Jeżeli znaczenie Sejmu bardzo zmalało, jeżeli jest traktowany, jak teras, jeżeli Rząd jest bez programu i tylko milczeniem i wykręcaniem się przykrywa brak programu, to niech przynajmniej ta opaska symboliczna Temidy, będącej trzecią władzą konstytucyjną, będzie rozumiana w dalszym ciągu tak, jak była i jest rozumiana przez wszystkie narody i przez wszystkie państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Bitner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WacławBitner">Wysoka Izbo! Zbyt ciężka i zbyt bolesna byłaby analiza stanu prawa, praworządności i sprawiedliwości w Państwie, nie będę tedy we wszystkie szczegóły wchodził, nie będę czynił ogólnej analizy wypadków, wskazać jednak pragnę, że to, cośmy widzieli przez 8 miesięcy ubiegłych rządów, przypomina nam najgorsze tradycje Polski przedrozbiorowej, przypomina nam maksymę, jedną z najgorszych, jedną z najbardziej potępionych w naszej historii, że Polska nierządem stoi. Nie masz bowiem prawa, nie masz sprawiedliwości Jest samowola i siła. Samowola i siła możnych, samowola i siła tych, którzy w rękach swoich bądź armię, bądź jakąkolwiek inną władze w Państwie mają.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#WacławBitner">Proszę sobie przypomnieć złamanie szeregu ustaw i sposoby walki z przeciwnikami politycznymi, proszę sobie przypomnieć stosunek do tej Wysokiej Izby, ażeby stwierdzić, że prawo dzisiaj jest zbutwiałą szatą, pokrywającą inny ustrój, ustrój, opierający się jedynie o siłę. I w takich warunkach, Wysoka Izbo, kiedy Rząd nie uważa nawet za potrzebne słuchać, co się w Wysokiej Izbie dzieje, kiedy w debatach najważniejszych dla przyszłości Państwa, gdy przedstawiciele narodu wypowiadają swoją opinie o tem, co się w kraju dzieje. Rząd uważa za możliwe być nieobecnym, sadze, że byłoby rzeczą bezcelową mówić i przekonywać, bo niema kogo przekonywać. Rządu tego, który niema poczucia prawa w najmniejszym stopniu. przekonywać o potrzebie prawa jest rzeczą niemożliwą. I najlepszym dowodem, że to jest rzeczą niemożliwą, jest to, że obecnie w Radzie Ministrów ani jednego prawnika niema. Dlatego też przekonywać ludzi, którzy nie doceniają czem jest prawo i czyim jest sprawiedliwość w życiu narodów, byłoby rzeczą, którejby nikt z nas, chociażby miał krasomówstwo wszystkich krasomówców świata, dokonać nie potrafił. I oto. dlatego. Wysoka Izbo, w tem mojem przemówieniu nie będę miał zamiaru przekonywać Rząd, zwątpiłem, żeby to się na coś przydało. Takie wypadki, gdy Izba wyrażała swoją wolę, wysuwając votum nieufności ministrom wypadki, które są związane z przedłożeniem budżetu, wypadki, które ze złamaniem prawa są związane przy mianowaniu nowych ministrów, a jednocześnie brak jakiejkolwiek twórczości prawnej; Rządu, aż nadto dają dostatecznie argumentów za moją tezą.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#WacławBitner">Chcę tylko ustalić odpowiedzialność, chcę, żeby kiedyś, kiedy przyjdą może nasi następcy, odpowiedzialność za to, co się w Polsce dzieje, odpowiedzialność za stan prawny, odpowiedzialność za wymiar sprawiedliwości, była ustalona. Żeby było wiadomo potomności, dlaczego Sejm polski, chociaż chciał i chociaż wykazywał to temu rządowi, nie mógł przełamać tendencji i dążenia do oparcia Państwa jedynie na sile. Chce, Wysoka Izbo, ustalić, że i na to wszystko wskazywaliśmy w ogólnej debacie, że jeżeli Sejm nie daje votum nieufności Rządowi, jeżeli w tej chwili nie obala, to nie dlatego, żeby nie wiedział i nie widział, w jaki sposób ten Rząd stosuje się do zasad prawa, lecz dlatego, że rozumie doskonale, że i to votum Sejmu byłoby tak samo bez echa i rezultatu, jak wszystkie inne ustawy, już obowiązujące w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#WacławBitner">I dlatego, Wysoka Izbo, praca nasza w wysokim stopniu jest bezcelowa poza ustaleniem odpowiedzialności wobec narodu.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#WacławBitner">Z tych motywów wychodząc zwrócę uwagę tylko na najbardziej jaskrawe przykłady łamania prawa i zapytam: dlaczego p. Minister Sprawiedliwości milczy w tych sprawach? Zapytam przedewszystkiem p. Ministra, czem się to dzieje, że gen. Rozwadowski znajduje się w więzieniu i dlaczego Minister Sprawiedliwości żadnej ingerenci w tej sprawie dotychczas nie miał? Wprawdzie formalnie Minister Sprawiedliwości nie odpowiada za wymiar sprawiedliwości w sądach wojskowych, ale on jest reprezentantem najwyższego w Państwie wymiaru sprawiedliwości i na niego spada odpowiedzialność za to bezprawie, które się dzieje z uwięzieniem generała.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#WacławBitner">Zapytuje dalej p. Ministra Sprawiedliwości na jakiej podstawie prawnej dokonywa się nie konfiskat, ale szykan prasowych i daje dwa przykłady: jeden, który wymieniłem w debacie generalnej, a który powtórzę, a drugi, który się stał przed dwoma dniami.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#WacławBitner">Pierwszy przykład jest to konfiskata numeru noworocznego „Pracownika Polskiego” za to tylko, że poseł Błażejewicz wyraził wątpliwość — czy budżet Państwa będzie zrównoważony? Była to szykana, bo cała prasa narodowa na Nowy Rok była skonfiskowana.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#WacławBitner">Dalej zapytuję, czem wytłumaczyć należy, że numer „Rzeczypospolitej” z przed 2 dni został przez Komisariat Rządu skonfiskowany tylko za to, że tam było reprodukowane przemówienie tu obecnego mówcy, jakkolwiek Konstytucja tego zabrania? Tak samo skonfiskowano „Gazetę Poranną” za to, że tam było przemówienie posła Głąbińskiego.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#WacławBitner">Co p. Minister Sprawiedliwości ma zamiar zrobić. żeby Komisariat Rządu tak nie szykanował? Co p. Minister Sprawiedliwości zamierza zrobić, żebyśmy tak jawnego naigrywania się z ustaw nie mieli?</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#WacławBitner">Tych trzech przykładów wystarczy, żeby powiedzieć, że nie prawo, lecz samowola dziś w Polsce rządzi.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#WacławBitner">Nie mamy wymiaru sprawiedliwości, mamy rządy siły.</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#WacławBitner">Pragnę jednak zwrócić uwagę p. Ministra Sprawiedliwości na dwie rzeczy na przyszłość. Po pierwsze, na pracę Komisji Kodyfikacyjnej. Już wyszły projekty ustaw, n. p. ustawy postępowania karnego, które będą obowiązywały nie tylko na najbliższe miesiące, ale na dłuższa przyszłość. Te projekty są bardzo piękne, o ile chodzi o elegancję prawnicza. Wszystkie najnowsze pomysły w tych projektach uwzględniono: przykłady nie tylko Niemiec czy Francji, ale hiszpańskie, włoskie, nieomal, że z ustaw całego świata, ale jednocześnie te projekty są zupełnie niedostosowane do poziomu kulturalnego w Polsce, gdzie jest nieomal 50% analfabetów. Muszę tedy zwrócić uwagę p. Ministra Sprawiedliwości, żeby zechciał je bardzo uważnie przejrzeć i pisał nie eleganckie i teoretycznie może bardzo piękne ustawy, lecz żeby zechciał pisać i reformować dotychczasowe ustawodawstwo, biorąc pod uwagę stan kultury i oświaty w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#WacławBitner">Wreszcie pragnę zwrócić uwagę na to. że w szkołach średnich polskich został zaniechany wykład prawa. Zapytuję Wysoką Izbę czy stać się to mogło w społeczeństwie, w którem brak jest poczucia prawa, brak jest zrozumienia, czem ono jest, brak jest zrozumienia, czem jest ono w życiu społecznem i narodowem. Wobec tego czyż w społeczeństwie takiem nie należałoby przedewszystkiem nauki tej wykładać w szkołach? Jeżeli jakąś nauką mamy przetworzyć pojęcia i charaktery naszej młodzieży, to właśnie nauką prawa. Dać te ogólne podstawy prawa, dać te ogólne zasady, nauczyć przynajmniej elementarnych pojęć prawnych jest rzeczą konieczną. i dlatego też, chociaż to nie należy bezpośrednio do resortu Ministerstwa Sprawiedliwości, ale Ministerstwo Sprawiedliwości powinno dopilnować i odpowiedni nacisk położyć, ażeby Ministerstwo Oświaty zarówno w szkołach średnich, jak i wyższych oddziałach szkół powszechnych wprowadziło odpowiednia ilość godzin nauki prawa. W tym celu zgłaszam nawet odpowiednią rezolucję. Jeżeli z psychiką prawną społeczeństwa polskiego współczesnego trudno się zgodzić, to jedyną nadzieją, że będzie w Polsce lepiej, jest to, iż za pomocą wychowywania obywateli w szkołach zdołamy przetworzyć psychikę prawną społeczeństwa, co oddziała na całą przyszłość naszą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Pankratz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#ArturPankratz">Wysoki Sejmie! Od wiciu lat już słyszymy z tej trybuny stałe skargi i zażalenia na rząd i organa rządowe. Należałoby więc przypuszczać, że pomału powinno nastąpić polepszenie i że ilość skarg powinna się zmniejszyć. Lecz ograniczony umysł poddanych widzi ku swemu zdziwieniu, że stosunki coraz się pogarszają. I jeżeli już w ubiegłą środę dwukrotny prezes Rady Ministrów poseł Witos oświadczył z tej trybuny, że: „Na wielkich połaciach ziemi polskiej lud czuje się jak nie u siebie, i że jego stronnictwo „Piast” należy do stronnictw potępianych na każdym kroku” — to tembardziej wyobrazić sobie można, jak ogromne muszą być skargi gnębionych od dawien dawna mniejszości narodowych, między niemi mniejszości niemieckiej. Specjalny dział tej dziedziny zajmuje sprawiedliwość, która, jak wiadomo, powinna być fundamentom regnorum.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#ArturPankratz">Przed blisko dwoma laty czułem się zmuszony oświadczyć z tej trybuny, że mamy w Polsce obok sprawiedliwości partyjnej i klasowej, jeszcze sprawiedliwość według ras. i dziś, niestety, to samo skonstatować muszę. Specjalnie daje się nam to we znaki w procesach politycznych i prasowych,...</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#komentarz">(Głos: I w więzieniach opolskich.)</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#ArturPankratz">... którymi jesteśmy bezustannie w tak zastraszający sposób obdarzani, że niektóre pisma niemieckie w Polsce obchodziły w tej dziedzinie bardzo niepożądane jubileusze, jak n. p. Oberschlesischer Kurier w Królewskiej Hucie obchodziła w styczniu rocznicę setnego procesu prasowego od czasu wskrzeszenia Polski. Celem powiększenia nastroju jubileuszowego skonfiskowano pismo powyższe tego historycznego dnia po raz 32. Socjalistyczne pismo „Volkswille” w Katowicach doczekało się jeszcze bardziej rzadkiego jubileuszu, mianowicie dnia 12 listopada r. ub. zostało po raz 50 skonfiskowane. W międzyczasie przybyły jeszcze 3 konfiskaty tegoż pisma. Przeciw „Katowitze Zeitung” wytoczono 40 procesów prasowych w czasie od 1 kwietnia 1924 r. do 5 stycznia 1927 r.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#ArturPankratz">Panowie powiedzą, że przecież i polskie pisma konfiskowano. Bardzo słusznie. Lecz o podobnych jubileuszach nie słyszeliśmy jeszcze nic. A nawet jeżeli skonfiskowano pisma polskie, to cóż wielkiego im się stało? Gdy n. p. przed kilku tygodniami za czasów nieszczęsnego dekretu prasowego. tego kagańca opinii publicznej, którego nałożyć nawet rząd Witosa się nie odważył, skonfiskowano trzy razy „Polonię” i ta gazeta rozpaczała, że nałożono jej kary w wysokości 100, 200 i 500 zł, to niemieckie pismo, jak np. „Volkswille”, które również jak i „Polonia” wychodzi w Katowicach, zostało ukarane grzywną 1.000 zł. Różnica więc dość znaczna, i staje się jeszcze bardziej rażąca, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że władze bardzo się spieszą ze ściąganiem tej kary, gdyż groziły zupełnem zawieszeniem gazety, o ile suma nie zostanie wpłacona niezwłocznie. Ponieważ za czasów tego dekretu kagańcowego, tego zgwałcenia Konstytucji, kary nie były wymierzane przez władze sądowe, lecz przez władze administracyjne, możemy śmiało mówić słowami Antoniego Góreckiego: „Sprawiedliwość w noc ciemną brodzi w błocie, nie mieszka w sądach. — lecz znajdziesz ją przy złocie”.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#ArturPankratz">O ile już kary pieniężne, wymierzone pismom niemieckim, świadczą o niesłychanej surowości, i narzucają przypuszczenie, że władzom chodzi głównie o to, ażeby pisma te zrujnować i w ten sposób odsunąć je zupełnie, to tembardziej surowe są kary więzienia. Za najmniejsza, choćby najbardziej usprawiedliwioną krytykę władz, które przecież istnieją dla publiczności, a nie odwrotnie, pismom niemieckim zostają wytoczone procesy. Tak. np. aby tylko jeden fakt przytoczyć, redaktor naczelny wychodzącego w Tczewie pisma „Pommereller Tageblatt” dr. Krull został skazany za artykuł, w którym ujmował się za swoją narodowością, na rok i trzy miesiące więzienia i 6 tygodni aresztu. Na wniesioną apelację sąd okręgowy w Starogardzie zmniejszył tę karę na 5 miesięcy więzienia i 1350 zł grzywny, co i tak jest jeszcze zbyt dużo.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#ArturPankratz">Prawie wszystkie kary pism niemieckich nastąpiły za krytykę według paragrafu kodeksu karnego za t. zw. „dzikie wybryki”, „znieważenia instytucji państwowych”, lub za „obrazę”. Na zasadzie tych paragrafów redaktorzy niemieccy muszą iść do więzienia, a jednak widzimy, że redaktorzy polskich gazet — przedewszystkiem ci z szowinistycznych partii prawicowych traktowani są najpobłażliwiej, że nawet za silne ataki i obelgi przeważnie pod adresem Prezesa Rady Ministrów karani są bardzo nieznacznemi grzywnami lub wogóle zostają uniewinnieni. Po większej części nie reaguje się zupełnie na napady wspomnianych gazet, podczas gdy nasze pisma śledzi się argusowymi oczami, i każde słowo kładzione jest na wagę złota.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#komentarz">(Głos: Za przed państwową robotę.)</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#ArturPankratz">Wcale nie, oprócz tego ton naszych gazet był sto razy lepszy od tonu waszych gazet.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#ArturPankratz">Moi Panowie, według sprawozdania p. referenta ilość procesów stale wzrasta, a jednak robi wrażenie, jakoby niektórzy prokuratorzy musieli uskarżać się na brak pracy, gdyż z najbardziej błahych powodów wdraża się sprawy sądowe. Tak wytoczono wychodzącej w Bydgoszczy „Deutsche Rundschau” proces za to, że na końcu działu redakcyjnego podała siedzibę swą nie w polskim języku, lecz w niemieckim. W Niemczech niktby nie pomyślał nawet (zarówno przed wojną, jak i teraz) z takich powodów wdrażać postępowania sądowego przeciw tamtejszym gazetom polskim.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#ArturPankratz">Przeciw „Posener Tageblatt” wdrożono postępowanie sądowe za „znieważenie instytucji państwowych”, za krytykę działalności Związku obrony kresów zachodnich, jak gdyby ta organizacja niemcożerców była instytucją państwową.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#ArturPankratz">Socjalistycznej „Volkszeitung” w Bydgoszczy wytoczono sprawę za umieszczenie interpelacji sejmowej i wniosku nagłego, chociaż wszyscy wiedzą, że interpelacje i wnioski sejmowe są nietykalne.</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#ArturPankratz">Niejaki Franz Schweda stawał dn. 21 października 1926 r. przed sądem ławniczym w Rybniku za to, że popełnił jakoby bluźnierstwo. Schweda przeklinał na „pioruńskich bogów”. Każdy kto zna Górny Śląsk wie, że słowo „piorun” używane jest tam przy każdej okoliczności i że pod „bogami” rozumiano pewne osoby. Jednak wdrożono ku ogólnej wesołości postępowanie za bluźnierstwo, podczas, gdy logicznie mogłoby nastąpić zaskarżenie o obrazę bogów oczywiście tylko wtedy, gdyby Polska była sprzymierzona konkordatem z Olimpem. Zbytecznem jest specjalnie jeszcze zaznaczać, że przy rozprawach sądowych, we wspomnianych banalnych sprawach, pp. prokuratorzy naturalnie bardzo energicznie żądali kary kilku tygodni więzienia. Przechodzę teraz do innego tematu, do tak zwanych antypaństwowych procesów i procesów o szpiegostwo, wdrożonych przeciw mniejszości niemieckiej. Byliśmy swojego czasu świadkami, jak dwie bardzo ważne sprawy, o których wówczas pewna część prasy bardzo głośno się rozpisywała, potem zupełnie bezszumnie wpadły w zapomnienie. Mam na myśli sprawę Deutschtumsbundu i sprawę Scherfa (Sprzeciwy na prawicy), do niego wcale nie należę, bo należę do niemieckiej partii socjalistycznej w Polsce. Od 4 lat Deutschtumsbund czeka na rozprawę sądową, lecz do dnia dzisiejszego jeszcze nawet nie przesłuchano po wszystkich ówczesnych alarmach miarodajnych Osobistości. A materiał obciążający, który waży kilka centnarów, gnije w piwnicach sądu.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#ArturPankratz">A jak stoi sprawa Scherfa, którego skazano w Chojnicach za nic na 41/2 roku ciężkiego więzienia? Powiedziałem „za nic”, bo co Scherf zawinił? Scherf otrzymał od znajomego w Niemczech kwestionariusz z prośbą o wyjaśnienie, czy dwaj optanci zostali wydaleni, żeby sprawdzić ich pretensje. dotyczące odszkodowania przez Rzeszę Niemiecką. Nawet gdyby Scherf odpowiedział na ten kwestionariusz, to trudno byłoby skonstatować w tem szpiegostwo, albo zdradę stanu. Jednakże Scherf wcale nie odpowiedział na pismo to i mimo to skazany został na 41/2 roku ciężkiego więzienia, ponieważ sąd w Chojnicach stanął na stanowisku, że sama przynależność do nieprawnie rozwiązanego Deutschtumsbundu wystarczy jako materiał obciążająca. Dopiero po 22 miesiącach niewinnie przesiedzianych w więzieniu Scherf po skasowaniu barbarzyńskiego wyroku został przez Sąd Najwyższy wypuszczony na wolność po złożeniu wysokiej kaucji.</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#komentarz">(Głos na prawicy: O co Panu chodzi?)</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#ArturPankratz">Ja konstatuję, że Scherf siedział 22 miesiące niewinnie. Najbardziej interesującym w tej sprawie jest fakt następujący: po kilku tygodniach po wypuszczeniu na wolność Scherf został wydalony z Polski Dowodzi to, jak w rzeczywistości szpiegostwo Scherfa wyglądało, jeżeli Państwo szpiegowi dopomaga jeszcze do ucieczki zagranicę. Kaucji naturalnie nie zwrócono. Proszę Panów, ze względu na bardzo ograniczony czas, nie mogę przytoczyć jeszcze więcej przykładów z bardzo obszernego materiału, będącego do mojej dyspozycji.</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#ArturPankratz">Chciałbym tylko wyrazić jeszcze żądanie ogólnej amnestii. To co dotychczas uczyniono, jest prawdziwą ironią. Gdyż co to jest innego, jeżeli np. wypuszcza się robotnika Weissa na 22 dni, kolejarza Waszkiewicza na 10. robotnika Lublińskiego na 6 dni przed pełnem odsiedzeniem kary z wiezienia? Za taką łaskę dziękujemy. Właśnie od obecnego Rządu oczekiwalibyśmy opróżnienia więzień, w których męczy się więcej niż 2.000 więźniów politycznych w dużej części ofiar niesumiennych prowokatorów.</u>
          <u xml:id="u-33.17" who="#ArturPankratz">Wysoki Sejmie! Jeżeli nawet Polak, jakim jest p. Witos, skarży się na to, że ludność polska nie czuje się jak u siebie i że jest to partia jest prześladowana na każdym kroku, to cóż mamy mówić my — mniejszość, traktowana jak obywatele trzeciej klasy, nadający się tylko do płacenia podatków i służby wojskowej i jak możemy mieć zaufanie do Rządu? Jak przed dwoma laty, jesteśmy zmuszeni oświadczyć. że w każdej chwili gotowi jesteśmy głosować za budżetem ministerstwa prawdziwej sprawiedliwości, lecz nie przyznajemy ani grosza na ministerstwo niesprawiedliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Brodacki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JanBrodacki">Wysoki Sejmie! W Małopolsce sądownictwo było w rękach polskich i cieszyło się przed wojną zaufaniem i uznaniem całego społeczeństwa; dziś ci sami sędziowie w Polsce spotykają się z krytyką, z potępieniem i sądy nie cieszą się zaufaniem, ani uznaniem. Zapytać się należy, jaka jest tego przyczyna. P. poseł Łypacewicz, sprawozdawca, powiada tak: sędziowie nie są odpowiedni, nieodpowiedni jest dobór prezesów i wiceprezesów. Ministerstwo nie nadzoruje tak, jak powinno. Oczywiście jest w tem coś prawdy, ale zdaje mi się, że to sprawy całkowicie nie wyczerpuje. Zamiast snuć teorie, chcę przedstawić, na czem polegał wymiar sprawiedliwości przed wojną, dlaczego to sądownictwo miało uznanie i szacunek i dlaczego teraz nie cieszy się tem uznaniem i szacunkiem.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#JanBrodacki">Sędzia w Małopolsce spełniał oprócz wymiaru sprawiedliwości, o którym powiem zaraz, także opiekę prawnospołeczną. Umarł ojciec, ksiądz dał wykaz śmierci, sędzia opiekował się majątkiem dziecka, opiekował się tem dzieckiem, pieniądze lokował w pewnych instytucjach, starał się. ażeby to dziecko wyszło na porządnego obywatela. Urodziło się dziecko nieślubne, sędzia wzywał matkę, wzywał nieślubnego ojca i w drodze ugodowej lub skargi zmuszał go do płacenia alimentów. Przyszedł biedny człowiek, który miał pretensję, a nie stać go było na adwokata, to po przedłożeniu świadectwa ubóstwa sędzia układał mu skargę, a w razie potrzeby dawał bezpłatną pomoc adwokacką. Ponieważ w Małopolsce sądy nie były gęsto rozsiane, odbywały się rok, gdzie wyjeżdżał sędzia, ażeby zetknąć się z ludnością i nie narażać jej na chodzenie do dalekiego sądu. To była jedna strona bardzo dobra, wychowawcza, bo tu przecież chodzi o tych najbiedniejszych, nieuświadomionych. Jeżeli chodzi o ludność wiejską, to trzeba rzecz brać z tego stanowiska, ze stanowiska tej opieki ojcowskiej, a nie stawiać sprawiedliwości w obłokach.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#JanBrodacki">Jeżeli chodzi o wymiar sprawiedliwości, to powinien on być szybki, a jak jest szybki, to jest i tańszy, oraz powinien być bezstronny. Tak było. Jest w procedurze cywilnej i w postępowaniu karnem przepis, który powiada, w ile miesięcy ma być sprawa ukończona i w zasadzie nie wolno było przekraczać tego terminu. Sędzia, który drobiazgowo sprawę prowadził, po pół roku musiał się usprawiedliwiać. Było to uwieńczone tym skutkiem, że sprawy najbardziej zawiłe były załatwiane najdalej do roku, wracały do roku już z Najwyższego Trybunału. Panowie przyznają, że wymiar sprawiedliwości, jeżeli, nie jest szybki, nie jest wcale wymiarem sprawiedliwości. Jeżeli została popełniona zbrodnia, a zbrodniarz chodzi bezkarnie 2 lata, to jest to prowokacja społeczeństwa. Teraz proszę Panów, jeżeli czytamy, że tylu ludzi siedzi w kryminale, to czy dla obywateli jest kryminał? Obywatel ma być na wolności, do kryminału idzie zbrodniarz. A pytam się, ilu z tych ludzi, którzy tam siedzą 8 miesięcy, 2 lata, później będzie uznanych za niewinnych?</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#komentarz">(P. ks. Ilków: 20.000.)</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#JanBrodacki">Tu nie chodzi tylko o zwykłych śmiertelników, lecz także o wybitnych obywateli. To hańba i wstyd, nie ze stanowiska politycznego, lecz ze stanowiska czysto sądowego, żeby mieć takich sędziów i prokuratorów, którzy przeciw generałowi, znanemu bądź co bądź, prowadzą 8 miesięcy śledztwo i nawet nie wiedzą, o co go oskarżyć.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#komentarz">(Głos: O jakim generale Pan mówi?)</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#JanBrodacki">Proszę Panów, dawniej jeżeli sędzia swego obowiązku nie spełniał, to ten był pociągany do odpowiedzialności, szły wykazy do ministerstwa, przyjeżdżali inspektorzy, był to obowiązek, który sędzia musiał spełnić. Przyszła Polska, są ci sami sędziowie i niema tu ani jednego posła, któryby nie utyskiwał. I istotnie sądy stały się instytucją, która nie tylko już nie cieszy się zaufaniem, ale zaczyna być ogólnie znienawidzona. I dlaczego? Opieka prawna zupełnie ustała. Roki się nie odbywają, i dzisiaj ten obszarpany człowiek, który nie ma butów, nie ma koszuli, a Panowie wiecie, że takich jest bardzo dużo, musi trzy, cztery mile iść, a tam mu nawet nie zwrócą kosztów — ustawa mówi, że powyżej 14 kilometrów, funduszów niema i proszę sobie wyobrazić, są pieniądze na rozmaite cele, ale na to, ażeby biedakowi zwrócić koszta podróży, żeby mógł szklankę herbaty wypić, na to niema pieniędzy, chociaż ustawa mówi o odległości powyżej 14 kilometrów. Skarg się nie układa protokolarnie dla biednych, wskazuje się adwokata, a to oczywiście kosztuje. Pertraktacje spadkowe, które dawniej przeprowadzał sąd. dziś przeprowadza notariusz, notariusz się stał współspadkobierca przy każdym spadku, bo jeżeli został spadek wartości 400 zł i zostało 3 braci, każdy dostał po 100 zł i notariusz wziął też 100 zł, to Panowie przyznają, że nie jest on komisarzem rządowym, lecz współspadkobiercą. Nie można się doprosić, żeby te drobne rzeczy załatwić, przecież to wymaga pół godziny czasu, żeby przynajmniej te spadki najbiedniejsze przydzielać do sądów. Jeżeli chodzi o spadki ludzi bogatych, to one też nie powinne być przedmiotem wyzysku. Dziś niema taryfy notarialnej i dlatego notariusz albo się godzi z stroną bezpośrednio, albo też sąd mu przyznaje według swojego uznania. Ile tu pola do nadużyć? Jak może być, żeby zapłata pieniędzy, nieraz wielkiej kwoty, zależała od uznania notariusza?</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#JanBrodacki">Otóż w tej dziedzinie trzeba koniecznie ludności przyjść z pomocą, mianowicie tam, gdzie roki były, wznowić roki, dalej pomoc prawna dla tej ludności najbiedniejszej, spadki przydzielać z powrotem do sądu, a w każdym razie wydać taryfę notarialną. Otóż te rezolucje pozwolę sobie zgłosić.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#JanBrodacki">Jeżeli chodzi o wymiar sprawiedliwości, to istotnie teraz dzieją się rzeczy okropne i, jest to istotnie wina wszystkich ministrów. Bo muszę stwierdzić, że byli to może ludzie bardzo mądrzy, bardzo dobrzy prawnicy, ale byli marni gospodarze, tacy, którzy ule rozumieli się na sądownictwie praktycznie, jak powiedzmy, prezes jakiegoś sądu. Tego nie było. I więcej pracowali teoretycznie, zamiast usunąć te rzeczy, które wprost się nasuwają. Szereg spraw jest takich, że ktoś wnosi skargę, a sędzia wyznacza mu sprawę za. 8 miesięcy. Przecież to skandal. Postępowanie, które powinno trwać 2 miesiące, trwa 3 lata, a jak przyjdzie do Najwyższego Trybunału, to do Trybunału znajdzie drogę, ale z powrotem jakoś ją zgubi. Proszę wziąć nieuregulowane nasze stosunki pieniężne. Była dewaluacja i ktoś skarżył o parę milionów, to coś jednak znaczyło, gdy podejmował te pieniądze za 1, 2 lub 3 miesiące, ale jeżeli wziął je po 3 latach, to jeden termin więcej go kosztował, niż cala pretensja. I to żadnem przepracowaniem tłumaczyć się nie da. Tu tylko wprost niema odpowiedniego nadzoru, żeby sędziowie, którzy nie spełniają swoich obowiązków, byli pociągani do odpowiedzialności. To nic niema wspólnego z niezawisłością sądów. Sędzia oczywiście sądzi według sumienia i co do tego nikt się nie może mieszać, ale te rzeczy, przepisane procedurą, on musi robić. Ale choćbyśmy usunęli; tę rzecz, to i tak powiem, że w Polsce nie będziemy mieli dobrych sędziów,...</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#komentarz">(P. ks. Ilków: Dlaczego?)</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#JanBrodacki">... bo niema dobrych ustaw, a przy złych ustawach nie może być dobrego sądownictwa. Dziś macie Panowie na niektórych stacjach plakaty: chłop idzie i ma wór pieniędzy — więc chłopie, daj pieniądze, bo jesteś największa potęgą w Państwie. I chłop, który wierzył, że to cnota, że oszczędnością i pracą ludzie się bogacą, tę pożyczkę złożył sobie do kasy oszczędnościowej, czy innych kas państwowych, czy prywatnych, to wszystko jedno. A teraz przychodzi ustawa waloryzacyjna, on potrzebuje pieniędzy, ale zupełnie nic nie dostaje, albo mu w bardzo nikłym ułamku się waloryzuje, a tam gdzie ma płacić, to musi płacić, a sądy waloryzują bardzo wysoko, bo do 100% i wyżej. Proszę Panów, czy może więc być zaufanie do sądownictwa? Sam sędzia stosuje ustawę, ale wszystko się w nim burzy, bo jeżeli kto ma płacić, to musi zapłacić, a tam, gdzie mu się należy, to mu się mówi, że mu się nic nie należy.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#JanBrodacki">A teraz weźmy choćby ustawę o ochronie lokatorów. Rzeczywiście ta ustawa jest wielkiem dobrodziejstwem i musi istnieć dla salwowania interesów lokatorów. ale jakie skandale tam, proszę Panów się zdarzają Oto np. wezmę taki fakt: właściciel wypowiada mieszkanie lokatorowi; bo mu nie płaci czynszu już od dłuższego czasu. Trzeba utrzymać w mocy ustawę, ale ponieważ jest to czas zimowy, sędzia prosi gospodarza, aby się zlitował nad nim, bo co ten biedny lokator z dziećmi zrobi, gdzie się wyprowadzi, więc gospodarz się godzi, aby lokator wyprowadził się dopiero w maju, lokator dziękuje mu i mówi, że to będzie dla niego dobrodziejstwem. W maju jednak lokator się nie wyprowadza, tamten chce zrobić egzekucję, a sądy odmawiają, bo powiadają: ustawa mówi, że to jest konieczne dobrodziejstwo i zrzec się tego nie można. Co powiedzą i co pomyślą sobie ten gospodarz i ten lokator, przecież lokator i tak nie powinien był mieszkać, zrobiono mu tylko dobrodziejstwo, że mógł mieszkać jeszcze przez 3, czy 4 miesiące, a tymczasem potem sądy powiadają, że nie wolno się zrzec dobrodziejstwa tej ustawy. Ktoś miał mieszkanie do odstąpienia na rok lub 2 lata, ponieważ nie potrzebuje, a za rok, czy dwa lata przychodzi córka, czy syn i chce to mieszkanie mieć, to mu nie wolno wynająć i tamten się tuła, bo mu nie wolno wynająć, bo jest tego rodzaju ustawa. I takich ustaw mamy dużo. A czyja to wina? To wina Sejmu i jeżeli dziś Panowie mówicie o praworządności, to przypomnijcie sobie, jak to było. Konstytucja mówi, że nie wolno wyroków sądu obalać, nie wolno odraczać wykonania kar, a w komisji, robi się szereg ustaw tego rodzaju.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#komentarz">(P. Staniszkis: Bo w wielu sprawach nie głosowaliście z nami.)</u>
          <u xml:id="u-35.13" who="#JanBrodacki">Nie chodzi mi o Waszą winę, dlaczego Pan się bije w piersi? Twierdzę, że Sejm tu był winien.</u>
          <u xml:id="u-35.14" who="#JanBrodacki">Jakiż jest rezultat tego stanu rzeczy? Za, rządów zaborczych było zaufanie do sądu, było poszanowanie prawa, było poczucie praworządności, w masach wyrabiało się to poczucie praworządności. Teraz jest nieufność do sądu i poczucie praworządności zaczyna się chwiać.</u>
          <u xml:id="u-35.15" who="#JanBrodacki">A potem przyszedł przewrót majowy. Byłem bardzo ciekaw, co Minister powie o tym przewrocie, który ze stanowiska obowiązujących ustaw jest zbrodnią z § 65 czy 68 ustawy karnej, co powie Minister Sprawiedliwości, którego obowiązkiem było stać na straży obowiązujących ustaw. Mój przedmówca przypomniał, iż p. Minister rzeki: „Przyjść musiał przewrót majowy”. Ciekaw byłem motywów. Otóż motywy te brzmią w ten sposób: „A potem przyszło życic, prowadząc do sprzeczności niedopuszczalnej i tragicznej. Dwa naturalnie ze sobą skojarzone obowiązki: strzeżenia Konstytucji i służenia dobru powszechnemu narodu stały się niemożliwe do równoczesnego wykonania”. Za to powinni panowie komuniści podziękować p. Ministrowi, dlatego, że jest to zachęta dla nich i rozgrzeszenie na wypadek, gdyby komuniści przewrót zrobili, ho oni też powiedzieliby, że dobro powszechne, ta Konstytucja i ustrój jaki jest, to nie do pogodzenia. Na tem stanowisku minister sprawiedliwości stać nie może. Jabym wziął p. Ministra Sprawiedliwości z sobą na zebrania, żeby posłuchał, co tam ludzie mówią. W ten sposób powiadają: Panie Pośle! Kiedy kobieta wzięła pęk suchych gałęzi z lasu, żeby uwarzyć sobie łyżkę strawy, by ona i jej dzieci nie zginęły, to jest przekroczenie i idzie za to do kryminału, a jeżeli tam fundusze państwowe są rozkradać, to nie słyszy się o tych katach. I powiadają dalej: Panie Sędzio! Panie Pośle! Jeśli chłop jeden drugiemu z nosa puści krew, to jest karany z art. 411, a jeżeli tam wytoczy się krew z serca, to ten, kto to uczynił, nic nie ma za to? Dalej powiadają: Jeżeli ja poci przysięgą zeznam nieprawdę, to idę do kryminału. Dlaczego? Dlatego, że proszę Panów, wymiar sprawiedliwości polega na przysiędze, słucha się świadka pod przysięgą i jest to jedyne, najlepsze kryterium. Trudno, żeby były same fakty oczywiste, fakty powszechnie znane, więc jest przysięga. Gdy świętość przysięgi ginie, to niema sprawiedliwości. Ale co się dzieje? Ten chłop powiada tak: Więc mnie pan pakuje do kryminału. a tam złamano przysięgę i nic. I proszę odpowiedzieć na to, bo ja, jako prawnik nie mogę odpowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-35.16" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Kiepski z pana prawnik.)</u>
          <u xml:id="u-35.17" who="#JanBrodacki">Proszę mnie w takim razie poprawić.</u>
          <u xml:id="u-35.18" who="#JanBrodacki">Przychodzi nowy minister. Myślę, że stanowisko Ministra Sprawiedliwości w obecnym czasie jest bardzo ciężkie. Zawodowy prawnik, człowiek, chowany w poszanowaniu prawa i ustaw, musi się dusić. Panowie mówią, że niema praworządności, a ja powiem, że to jest piosenka przyszłości, ja widzę co innego, co się dzieje, widzę, że idziemy po prostej drodze do zaprzepaszczenia sądownictwa, do oddania sądownictwa w usługi polityce, a tam gdzie sądownictwo idzie na usługi polityki, staje się narzędziem polityki, narzędziem zemsty i teroru. Jeżeli ktoś wykonywa teror i gwałt, to Proszę Panów, wolno mu, ale pod jednym warunkiem, żeby upewnił się, czy zawsze ten teror i gwałt może wykonywać i do czego to doprowadzi.</u>
          <u xml:id="u-35.19" who="#JanBrodacki">Proszę Panów, od XVI wieku, a może i wcześniej odzywały się głosy, aby naprawić Rzeczpospolitą, narzekania na ni er ów nomie mość praw, na brak praworządności i t. d. i przypominam sobie, nie wiem kto powiedział te słowa: „O nieszczęsne Królestwo i zginienia bliskie, gdzie ani prawa, ważą, ani sprawiedliwość”. Trzeba, ażeby czynniki miarodajne usłyszały te słowa, ażeby nie było potem zapóźno.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Dobrzański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#StefanAndrzejDobrzański">Proszę Panów! Prawnicy z trzech zaborów wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że położenie sądownictwa dziś w Polsce jest daleko niższe, niż było w którem kol wiek z państw zaborczych. Niektórzy Panowie oświetlili tę sprawę z wysokiego stanowiska państwowego I politycznego, patrząc na te rzeczy od góry t. j. jak Ministerstwo Sprawiedliwości. jak najwyższe organa tego wymiaru wykonywają swoje obowiązki. Przyjeżdżam z prowincji, gdzie patrzę na to, jak sądy działają u nas na dole: sądy pokoju i sądy okręgowe. I tak samo jak ja, wszyscy moi koledzy, którzy w podobnych jak ja, warunkach pracują, wszyscy jesteśmy głęboko zasmuceni tą różnicą im minus, jaka podczas tych kilku lat ostatnich zaszła. Jeżeli weźmiemy dzisiejsze sądy pokoju, obsadzone przez byłych kancelistów sądowych, przez komorników, którzy z powodu niedołęstwa nie mogą prowadzić swoich zajęć fachowych, tylko są tam umieszczani na posadach sędziów pokoju, ażeby jakoś tam egzystowali, albo też urzędnicy kancelaryjni z sądów, którzy nawet, ściśle biorąc, w kancelarii nie pracowali, tylko w innych działach, absolutnie z sądzeniem spraw nic wspólnego nie mających, a którzy w charakterze zaopatrzenia emerytalnego otrzymują posady sądowe, to łatwo zrozumieć, że tam nie spotykamy się z żadną umiejętnością, z żadną znajomością rzeczy i że te sprawy tylko sekretarze i pisarze sądów gminnych i sądów pokoju załatwiają, co do których wartości mamy nieraz duże wątpliwości. Przed wojną, miewaliśmy doskonałych sędziów, powołanych z wyboru, byli to ziemianie, byli to wybitni inteligenci, teraz tego niema, bo i walka klasowa na to nie pozwala i zresztą ustrój sądowy zupełnie inny nastał. Albowiem przed wojną sędzia pokoju znajdował się nieustannie jakby w szkole wyższej. Brał udział w t. zw. zjazdach, był on jednocześnie sędzią apelacyjnym. Stykał się z wyższym poziomem sądownictwa, z zawodowymi prawnikami i znajdował się pod kierownictwem i osobistą kontrolą specjalisty W tym względzie, jakim był często pierwszorzędny prawnik, t. zw. prezes zjazdu sędziów pokoju. Dzisiaj siedzący na głębokiej prowincji sędzia pokoju nie zna żadnej korektywy i pozostawiony jest tylko kierownictwu pisarza sądu pokoju. A zatem nic dziwnego, że zaufanie do sądów pokoju zupełnie ustało i że klejenci przychodzą do adwokatów i powiadają: Proszę pana, przegrałem sprawę, ale dlatego, że strona przeciwna miała jakiś dostęp do sędziego. To podejrzenie bardzo często powtarza się w takiej formie, w jakiej przedtem nigdy nie było.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#StefanAndrzejDobrzański">A teraz, kiedy przejdziemy do rozpatrywania spraw w sądach okręgowych, to tu trzeba podkreślić, że w bardzo krótkim czasie zupełnie nie będziemy mieli w sądach okręgowych sędziów cywilnych. Przecież sędzia cywilny wymaga długiego przygotowania w kierunku myślenia cywilistycznego, tym czasem w wydziałach cywilnych sądów okręgowych znajdujemy sędziów, którzy przez długie lata pracowali tylko jako sędziowie śledczy, którzy w swojej młodości nie uczyli się w uniwersytetach prawa cywilnego, które u nas obowiązuje, a potem niewiadomo w jaki sposób, chyba przez ducha świętego oświeceni mają sprawować sprawiedliwość w sądzie okręgowym, kiedy nie mają ani jednego cywilistycznego pojęcia.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#komentarz">(Głos: To jakiś nowy święty.)</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#StefanAndrzejDobrzański">Trzeba rzeczywiście jakiegoś nowego świętego, żeby ich oświecił. Nic dziwnego, że w tem położeniu rzeczy poziom sędziów cywilnych niezmiernie się obniżył. Są wypadki, że sędzia cywilny w sądzie okręgowym zwraca uwagę adwokatowi: Panie, pan się nie powołuj na literaturę prawniczą, bo to nie prawo. A koledzy powiadają mi, że samo powoływanie się na artykuły i na komentarze, a nawet na wyroki Sądu Najwyższego już jest uważane za rzecz niewłaściwą, jest źle widziane przez wyrokujące sądy.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#StefanAndrzejDobrzański">Proszę Wysokiego Sejmu, w tych warunkach nic dziwnego, że i. adwokatura także upada. Jeżeli sędziom nie opłaca się zajmować prawem, bo to przez nikogo nie będzie ocenione, jeżeli sędzia nie ma na to czasu, to nic dziwnego, że jeżeli adwokat zechce wnieść do obrony element prawny, to jest to zupełnie napróżno. Powiadają inni koledzy, że tych warunkach obrona w sadach okręgowych i wyrokowanie spadło pod względem prawnym do poziomu wyroków w sądach gminnych przed wojną.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#StefanAndrzejDobrzański">Słyszeliśmy tu z ust pana sprawozdawcy i czytali w referacie drukowanym, żeśmy w Polsce zrobili ogromny krok naprzód pod względem opieki nad więźniami. Dowiedzieliśmy się, że mamy 165 bibliotek, a w nich około 60 tysięcy tomów w więzieniach polskich, dowiedzieliśmy się, że więźniowie otrzymują co tydzień kąpiel i czystą bieliznę, że podniesiono liczbę jedzenia z 2.000 na 2.400 kalorii. Mieliśmy wielkie manifestacje z tego powodu, że w więzieniach jakoby nie dobrze się dzieje, przyjeżdżały różne komisje i Sejm te sprawy badał, ale proszę Panów, jeżeli przed chwilą coś krytycznie powiedziałem o wymiarze sprawiedliwości, to teraz muszę tę kartę odwrócić. Wiem, że sędziowie pracują od 10 rano do 12 w nocy, wiem, że są przeciążeni robotą, że nie mają możności ani czasu zająć się literaturą prawniczą, bo są zasypani setkami, motywów wyroków, które jakkolwiek bądź muszą wykonać. W tych warunkach, nic dziwnego, że nauka prawnicza w sądach upada. A co się robi, czy jest jakie przeciwdziałanie pod tym względem? Zapytam się, jeżeli mamy 60 tysięcy tomów w bibliotekach więziennych, to ile jest bibliotek w sądach? Przecież dość zajść do izby narad, ażeby zobaczyć jakieś poszarpane egzemplarze kodeksu, żadnej innej książki, żadnego wydawnictwa, biblioteki. Ile Ministerstwo wydaje na biblioteki przy sądach? Zero. Jeżeli zostaje kupiony jakiś egzemplarz nowej ustawy, to jest to wszystko. Więc oczywiście cieszę się. że ci więźniowie mają 60 tysięcy tomów, ale chciałbym ażeby w sądach było chociaż 6 tomów wydawnictw prawnych. Cieszymy się, że więźniowie zjadają po 2.400 kalorii, ale trzeba zapytać się o los sędziego, kiedy były wypadki, że dzieci sędziego nie chodziły przez całą zimę do szkoły, bo nie stać go było na sprawienie butowi dzieciom, był taki wypadek, że rodzina sędziego gnieździła się całą zimę w kuchni, bo nie było na opalanie mieszkania, ale wtedy nie zwoływano komisji do zbadania warunków życia i pracy sędziów;; dość jednak jeżeli coś się stanie jakiemu więźniowi, to się zaraz ogromne skargi rozlegały na całe Państwo i Europę. Uważam, że w tych warunkach, w jakich pracują nasi sędziowie, kiedy nie mają odpowiedniego wynagrodzenia za swoją pracę, materialnego i moralnego, nasze Państwo żyje bodaj resztkami praworządności i sądownictwa, które odziedziczyło po państwach zaborczych. Jeżeli tak dalej pójdzie, bardzo się obawiam, że sądownictwo będzie coraz niżej spadało.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#StefanAndrzejDobrzański">Proszę Panów, dość spojrzeć w to sprawozdanie budżetowe, aby dowiedzieć się, jak ten nasz ustrój państwowy odnosi się do wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli kto z Panów miał do czynienia z sądami, to wie. co to jest praca kierownika wydziału cywilnego, tego administratora wydziału, kierownika judykatury i nauczyciela nowych sędziów. Taki kierownik wydziału cywilnego, jakim był np. w Kielcach p. Reinke, obecnie nie jest do pomyślenia, dlatego, że jego praca jest ocenioną na 1 zł dziennie Sędzia, cywilista, który ma prowadzić cały wydział sądowy, czuwać nad judykaturą, prowadzić sesje sądowe, otrzymuje za to — 1 zł. dziennie.</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#StefanAndrzejDobrzański">Cóż widzimy dziś w tych warunkach w sądownictwie? Marzeniem każdego prezesa sądu, marzeniem prokuratora sądu apelacyjnego, marzeniem ministra sprawiedliwości, by w końcu rejentem został. Prezes sądu kieleckiego po długich latach pracy zostaje rejentem, nie w mieście powiatowem, wojewódzkiem, nie w stolicy, lecz zostaje rejentem w Chmielniku. Prezes Izby apelacyjnej lubelskiej rzuca swoje stanowisko i, zostaje rejentem. Prokurator stołecznego sądu apelacyjnego, porzuca swoje stanowisko i zostaje rejentem. Cały szereg sędziów, po to tylko chcą zostać prezesami sądów okręgowych i prokuratorami, żeby w rezultacie otworzyć sklepik z aktami, bo przecież nadmierny często dobrobyt rejentów polega na tem, że ustawa o lichwie nie obejmuje płac za czynności rejentalne,...</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#StefanAndrzejDobrzański">... a przestarzała taksa jest dziś nierealna.</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#StefanAndrzejDobrzański">Proszę Panów, czy to są zdrowe zjawiska w życiu naszego prawnictwa? Dlaczego tak jest? Dlatego, że ten prezes i ten sędzia nie ma odpowiedniego wynagrodzenia materialnego, a po drugie dlatego, że on w tem Państwie nie jest dostojnikiem, jakim być powinien. Przecież czytaliśmy memoriały i skargi towarzystw prawniczych i sędziów. że prezesi sądów w miastach prowincjonalnych. wojewódzkich uważani są za trzeciorzędnych urzędników, prokuratorzy tak samo. To wszystko odbija się na wartości naszego sądownictwa i jeżeli tak będzie dalej, to obawiam się, że dojdziemy do bardzo smutnych wyników.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#StefanAndrzejDobrzański">Chcę powiedzieć jeszcze dwa słowa w sprawie dotyczącej w szczególności Ministra Sprawiedliwości. Istnieje wydawnictwo, w którem my wszyscy współpracujemy. My piszemy artykuły do tej gazetki. która pod względem wydawniczym stoi, na poziomie szmaty brukowej. Przecież takiej niedbałej korekty, jak w naszym Dzienniku Ustaw, to chyba tylko w brukowem piśmie trzeba szukać. Ale to ma swoją stronę prawną. Jeżeli w styczniu ogłoszą się ustawa, a potem w. kwietniu czytamy, że w tej ustawie trzy miesiące temu została popełniona taka, a taka omyłka, to proszę Panów, czy nie jest to prawdziwe zgorszenie dla prawnika? Więc wobec tego nie jesteśmy pewni żadnej ustawy. Jeżeli nabyłem numer, mam podpis Prezydenta i prezesa Rady Ministrów pod tekstem ustawy, to muszę przeszukać jeszcze wszystkie numery z całego roku tej oto szmaty, czy niema jakiej późniejszej poprawki, za którą niewiadomo kto odpowiada. Bo jeżeli ma to być poprawka ustawy, to powinna być podpisana przez tych, którzy ustawę wydali. Przecież listowa wydana w Dzienniku Ustaw, to oryginał dla obywatela, tonie kopia, więc omyłka, która tam się wkradła, jest już sama prawem i zmienić ją mają prawo tylko ci, którzy ustawę podpisali. Jeżeli jest to poprawka ustawy, powinna przejść nawet przez Sejm, gdyż Sejm ma prawo poprawienia ustawy, bo wydana ustawa obowiązuje z chwilą ogłoszenia. w formie w jakiej została ogłoszona w Dzienniku Ustaw, przez ogłoszenie w Dzienniku omyłka stała się już prawem i tylko w drodze prawodawczej uchylona być może. W jakim miejscu zaczyna się siła prawna sprostowania? Czy sprostowanie obowiązanie także od momentu ogłoszenia. Nie wiemy. Trudno sobie wyobrazić większe zgorszenie dla prawnika i większe obrzydzenie, jak to, jakiego on doznaje, gdy bierze do ręki to oto wydawnictwo, pod którem jest podpisany każdorazowy Minister Sprawiedliwości. Ale oprócz prawniczego zgorszenia. doznajemy zgorszenia obywatelskiego, bo spotykamy takie omyłki, które komuś przynoszą korzyść. Tam są omyłki cyfrowe, tam są omyłki w datach, w stopach procentowych, a jeżeli omyłka przynosi komuś korzyść, to czy można kategorycznie zaprzeczyć. że taka omyłka nie dla tej korzyści była popełniona w druku? Zdaje mi się, że dyrektor wydawnictwu, który takie rzeczy donoszą. powinien był dawno stanąć przed komisją dyscyplinarna, a może przed sadem karnym, za fałszowanie ustaw, za fałszowanie dokumentów urzędowych. Jeżeli on fałszuje: daje w druku ustawę w formie fałszywej, a nie w takiej w jakiej mu Sejm do ręki ją podał, to jest winien fałszowania tekstu ustawy, a jest to przecież przestępstwo kryminalne.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#StefanAndrzejDobrzański">Otóż, jeżeli u nas nawet Dziennik Ustaw jest terenem bezprawia, prawnego niechlujstwa i bałaganu, to jak możemy się dziwić, że i w innych dziedzinach prawnictwu dzieje się również niedobrze.</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#StefanAndrzejDobrzański">Jeszcze muszę dotknąć jednej już drobnej sprawy. Sędziowie narzekała, że skargi są wnoszone do sądów w sposób urągający wszelkich umiejętności, co im utrudnia sadzenie. Dlaczego tak jest? Oto, np. w takiem mieście jak Kielce, to na każdego adwokata przypada półtora biura porad prawnych. W każdem takiem biurze porad prawnych urzęduje „mecenas” i „sędziowie”, a raczej indywidua, podające się za takich. Te biura podejmują się przeprowadzić sprawy różne, podobno pośredniczą w dawaniu łapówek w różnych urzędach. A chłopek przychodzący do takiego biura, jest przekonany, że poleca swoją sprawę jakiejś półurzędowej instytucji, że płacąc temu biuro, jednocześnie jakgdyby daje łapówkę sądowi czy urzędowo, który jest jakgdyby tajemnemi nićmi z owem biurem związany. I czy można się dziwić, że w działalności takiego biura i pomoc prawna dla ludności jest bardzo słaba i zdzierstwem jest bezkarne, i że opinia wymiaru sprawiedliwości traci. Uważam, że jeżeli ludność ma się leczyć, to niech się leczy nie u znachora, lecz u lekarza, aczkolwiek lekarz, jako człowiek wykształcony, jest elementem za mało „demokratycznym”. A jeżeli potrzebuje pomocy prawnej, to lepiej niech uda się po nią do adwokata, do prawnika, a nie będzie rzucony na pastwo ludzi nieodpowiedzialnych, bez sumienia, ludzi którzy prowadzą poprostu jaskinie wyzysku, a z ludzi takich składają się te biura porad prawnych. Oto sprawa, którą poleciłbym p. Ministrowi.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#StefanAndrzejDobrzański">Nie mam wielkiej, nadziei, żeby sprawy naszego ministerstwu się poprawiły. Ministerstwo Sprawiedliwości i sądy mogą stać wysoko tylko w ustroju prawnym, a my jeszcze w ustroju prawnym nie jesteśmy, u nas jeszcze prawo nie panuje. Decyduje u nas siła przed prawem; siła demagogii lub wprost siła fizyczna. Wiele czasu upłynie, zanim dożyjemy momentu, kiedy minister sprawiedliwości nie będzie piątem kołem urzędowego wozu, i gdy prezes sądu nie będzie trzeciorzędnym urzędnikiem wojewódzkim. Droga do tego jest daleka, a jestem przekonany, że ten Rząd nas po tej drodze nie poprowadzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#LudwikGdyk">Proszę p. Sekretarza o odczytanie rezolucji, zgłoszonych podczas dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#SalomonWeinzieher">Rezolucja p. Holder Eggerowej: „Sejm wzywa Rząd do przedłożenia w najbliższym czasie projektu ustawy o sądach dla nieletnich, opracowanego przez wydział karny Komisji Kodyfikacyjnej w r. 1921.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#SalomonWeinzieher">Rezolucja p. Puzynianki: „Sejm wszywa Rząd, by do sprawowania urzędów sędziowskich przy sądach dla nieletnich powoływane były także kobiety, mające wykształcenie prawnicze”.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#SalomonWeinzieher">Rezolucja p. Pragiera: „Sejm wzywa Rząd, aby w drodze dekretu wyznaczył zaopatrzenie dla niezamożnych bezrobotnych i niezdolnych do pracy b. więźniów politycznych z okresu walk społeczno politycznych i narodowych 1870–1918 r. przez wyznaczenie im stałej pensji w wysokości, określonej przez ustawę o zaopatrzeniu weteranów powstań narodowych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma jeszcze p. sprawozdawca,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WacławŁypacewicz">Wysoki Sejmie! Rzadko można być świadkiem takiej niemal jednomyślności; choć może mającej swe źródło w różnych motywach, jakiej byliśmy świadkami w tej Izbie przy dyskusji nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości;</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#WacławŁypacewicz">Miałem ważenie, że jestem na rozprawie sądowej, gdzie na ławie oskarżonych zasiadają wszyscy dotychczasowi nasi Ministrowie Sprawiedliwości. Istotnie trzeba przyznać, że zawinili oni ciężko. Być może, niektórzy mówcy poszli nieco za daleko, jak p. kolega Bitner, który powiedział, że „nie mamy wymiaru sprawiedliwości, mamy rządy siły”. W dyskusję czysto polityczną tutaj zupełnie nie będę się wdawał. Mamy jednak wymiar sprawiedliwości; choć może niekiedy stronnej, idzie ona i przeciw obecnemu rządowi; jak to tutaj przytacza p. kol. Pankratz. Sady no. uniewinniania tych, którzy obrażają wysokich dostojników. W Krakowie konfiskuje się gazety za urywki z dzieł Seweryna Goszczyńskiego z przed 80 laty z powodu obrazy kleru. W każdym razie podzielam pogląd p. kolegi Bitnera, oczywiście, że źle się dzieje w dziedzinie sprawiedliwości. Nie podzielam jednak w całości zdania p. kolegi Dobrzańskiego, że za rządów zaborczych sprawiedliwość stała wyżek.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#komentarz">(Głos: W Austrii.)</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#WacławŁypacewicz">Co do Austrii to powiedział p. kol. Brodacki. Nie znam dobrze wymiaru sprawiedliwości w b. zaborze pruskim i austriackim, ale co do b. zaboru rosyjskiego muszę stwierdzić, że jedynie sądy gminne istotnie stały wyżej, niż obecnie. Sędziowie i ławnicy w sądach gminnych byli obierani przez ludność, tak. że były to nawet sądy co do ducha prawie polskie, choć wyrok wydany w języku rosyjskim. Nawet rosyjscy ministrowie sprawiedliwości, którzy byli ich przeciwnikami przyznawali, że sądy te funkcjonowały doskonale. Ale, co się tyczy sędziów rosyjskich, sędziów pokoju, t. zw. „mirowików”, sędziów okręgowych i apelacyjnych, zwłaszcza w sprawach politycznych, to me mogę popędzić się ze zdaniem o. kolegi Dobrzańskiego. Względem przestępstw politycznych sądy te były okrutne, widzę posłów tu na sali skazanych przez sąd rosyjski na 15 lat katorgi. Nieznajomość prawa cywilnego była i wśród nich nieraz tak wielką, że trudno byłoby wierzyć temu, gdyby się samemu nie widziało. W sadzie apelacyjnym był raz wypadek, że kiedy dwaj obrońcy prowadzili spór o to, czy pierwszeństwo hipoteczne zostało w należyty sposób ustąpione, sędzia apelacyjny zwrócił uwagę: Jakże może przysługiwać pierwszeństwo jednemu albo drugiemu, kiedy decyzja hipoteczna co do obu wpisów zapadła jednego dnia. Nie rozumiał on najprostszych zasad prawa hipotecznego, że o pierwszeństwie wpisu stanowi data wniesienia go do hipoteki, a nie data decyzji niedoboru hipotecznego. Więc to sadownictwo niewątpliwie było znacznie gorsze, niż obecne nasze, ale boję się. że jeżeli pójdziemy tą drogą, co obecnie, jeżeli najbardziej doświadczeni, najlepsi cywiliści odejdą do adwokatury lub notariatu, to istotnie możemy się doczekać, że wydziały cywilne będą sądzić znacznie gorzej niż nawet b. sądy rosyjskie.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#WacławŁypacewicz">W każdym razie, jeżeli smutkiem napawać nas musi, że sądownictwo w Polsce nie stoi na wysokości zadania, to jednak widzę krok naprzód w tem, że wszyscy co do tego jesteśmy jednomyślni. Jeszcze 2 czy 3 lata temu wielu z panów występowało w obronie naszych sądów, twierdziło, że wymiar sprawiedliwości u nas jest wzorowy. Jeden z ministrów zarządził nawet uroczysty obchód 5lctniego jubileuszu sądownictwa polskiego. Miejmy nadzieję, że z tej krytyki wyciągniemy konsekwencję, że to Rządu wina, że konieczną jest radykalna zasadnicza niezwłoczna sanacja tych stosunków i że Rząd tej sanacji dokona nericulum in mora.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#komentarz">(Głos: Dokąd togo nie zrobił.)</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#WacławŁypacewicz">Dotąd w Ministerstwie Sprawiedliwości tlej sanacji nawet nie rozpoczęto. Rząd pod tym względem winien jest zaniedbania.</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#WacławŁypacewicz">Jest również bardzo charakterystycznem, że pobieranie nadmiernych wynagrodzeń notariuszów i sekretarzy hipotecznych zostało jednomyślnie stwierdzone. Myślałem, że spotkam się w tej mierze z protestem, a tymczasem wszyscy uznali, że tak jest. A co ważniejsze nawet, stwierdzono jednomyślnie wielkie braki w sądownictwie; Pomimo więc, że jest źle, jest jedna okoliczność, która może nas napawać otuchą, to właśnie jest to. iż cały naród zdaje sobie sprawę z tego, że jest źle, a to jest pierwszy krok do tego, aby istotna naprawa była dokonana.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Tylko nie przez sana torów.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#LudwikGdyk">Dalszą dyskusję odraczam do następnego posiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#LudwikGdyk">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#AntoniHarasz">Interpelacja p. Pluty i kol. z klubu parlamentarnego Stronnictwa Chłopskiego do o. Ministra Rolnictwa w sprawie mylnego wykonania ustawy z dnia 23 stycznia 1925 r. Dz. Ust. Rz. P. Nr. 17 poz. 113).</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#AntoniHarasz">Interpelacja p. Pluty i kol. z klubu parlamentarnego Stronnictwa Chłopskiego do Ministra Kolei Żelaznych w sprawie niewypłacenia za grunty, zabrane pod kolej Zbaraż — Łanowce,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#LudwikGdyk">Interpelacje te prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#LudwikGdyk">Następne posiedzenie proponuję odbyć i w czwartek, 3 lutego o godz. 3 po południu z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#LudwikGdyk">Sprawozdanie Komisji Regulaminowej i Nietykalności Polskiej o wnioskach o wydanie pięciu posłów;</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#LudwikGdyk">Pierwsze czytanie projektu ustawy o poborze rekruta w r. 1927 (druk nr. 2593);</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#LudwikGdyk">Dalsza rozprawa nad preliminarzem budżetowym, mianowicie nad budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych i Spraw Wewnętrznych, (druk nr. 2600).</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#LudwikGdyk">W sprawie porządku dziennego nikt głosu nie żąda. Uważam go za przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#LudwikGdyk">Posiedzenie zamykam.</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 6 po pół.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>