text_structure.xml
216 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 11 min. 20 przed południu)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">Przedstawiciele Rządu: Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych Stanisław Janicki, Kierownik Ministerstwa Reform Rolnych Józef Radwan.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#MaciejRataj">Otwieram posiedzenie. Protokół 223 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 224 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Milczyński i Ossowski. Listę mówców prowadzi p. Milczyński.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#MaciejRataj">Posłowie Utta i Pławski usprawiedliwiają swą nieobecność w Sejmie.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#MaciejRataj">Udzieliłem urlopów posłom: Saranieckiemu na 1 dzień, Sanojcy na 2 dni; Hałce, Jasińskiemu i Anuszowi na 3 dni, Knotemu na 6 dni.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#MaciejRataj">Poseł Kot prosi Izbę o udzielenie mu urlopu na 2 tygodnie. Nie słyszę protestu, uważam, że na udzielenie urlopu Izba zgadza się.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#MaciejRataj">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: pierwsze czytanie projektu ustawy w sprawie ratyfikacji konwencji handlowej między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Grecką, zawartej w Warszawie dnia 17 kwietnia 1925 r. (druk nr 2006). Projekt ten odsyłam do Komisji Spraw Zagranicznych i Przemysłowo-Handlowej.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#MaciejRataj">Punkt 2: pierwsze czytanie projektu ustawy w sprawie uzupełnień i zmian w ustawie z dnia 7 maja 1920 r. o likwidacji serwitutów na terenie b. Królestwa Kongresowego, zmienionej przez ustawę z dnia 7 kwietnia 1922 r. oraz w ustawie z dnia 10 stycznia 1922 r. (Dz. Ust. Rz. P. Nr. 10 poz. 65), (druk nr 1977).</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#MaciejRataj">Panowie się zgodzą na to, ażeby tę sprawę odroczyć do następnego posiedzenia lub na koniec posiedzenia, ze względu na to, że chwilowo te tylko weźmiemy sprawy, które nie wywołują dyskusji.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#MaciejRataj">Punkt 3: pierwsze czytanie projektu ustawy w sprawie utworzenia woj. wileńskiego (druk nr 2004). Projekt ten odsyłam do Komisji Administracyjnej.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#MaciejRataj">Punkt 4: pierwsze czytanie projektu ustawy w sprawie niektórych zmian granic woj. wileńskiego, nowogródzkiego i poleskiego, (druk nr. 2000). Projekt ten odsyłam do Komisji Administracyjnej.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#MaciejRataj">Punkt 5: dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem Komisji Reform Rolnych o projekcie ustawy o parcelacji i osadnictwie (druki nr 1994 i 1725). Jesteśmy w dyskusji nad artykułem 2. Głos ma p. Milczyński;</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#MarianMilczyński">Wysoki Sejmie! Art. 2 ustawy o parcelacji i osadnictwie mówi o te, które grunta i nieruchomości podlegać będą parcelacji. Zaznaczyć musimy, że w punkcie 2 tego artykułu mało się mówi o zabezpieczeniu interesów gospodarczych miast i ich rozwoju. Tak np. mówi punkt 2, że grunta położone w granicach administracyjnych miast nie podlegają działaniu ustawy. Zdaniem naszem ustęp ten nie wystarcza. Są miasta, które poza obrębem administracyjnym posiadają pewne parcele i realności, na których prowadzą wzorową gospodarkę, prowadzą mleczarnie, z których dostarczają nabiału dla ludności miejskiej, przedewszystkiem dla ludności uboższej, pozatem prowadzą ogrodnictwo, specjalnie hodowlę drzew owocowych, inne zaś zakładają ogródki podmiejskie, służące dla uboższej ludności na letniska; a ogródki takie podmiejskie posiadają nieomal wszystkie państwa zachodnie. I u nas w Polsce spostrzegamy, że teraz przy niektórych miastach naszych zakłada się takie ogródki. Nie można więc w tak zwężonych ramach ograniczać miast w ich rozwoju gospodarczym, a przedewszystkiem w ich rozwoju budowlanym. Nie można miast naszych okalać pierścieniem i określać ustawą: tu dotąd, a nie dalej. I z tego powodu klub nasz N. P. R. składa poprawkę do art. 2 punkt 2, ażeby po wyrazie „niniejszej” dodać: „To samo dotyczy gruntów i nieruchomości, będących własnością gmin miejskich, a położonych poza granicami administracyjnemi tych miast”.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#MarianMilczyński">Wysoką Izbę proszę o przyjęcie tej poprawki.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Kawecki.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#komentarz">(Głosy: Niema go.)</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#MaciejRataj">Głos ma p. ks. Kubik.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#AleksanderKubik">Wysoka Izbo! Proponuję w art. 2 w ust. a) skreślić słowa: „dobra likwidacyjne i rentowe (traktat wersalski)” oraz „i ustawy z dnia 25 lipca 1919 r. (Dz. Ust. Rz. P. Nr. 72 poz. 432)”.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#AleksanderKubik">Proszę Wysokiej Izby, pozwoliłem sobie niniejszą poprawkę złożyć z następujących przyczyn. Najpierw słowa te są zbędne. Jeżeli bowiem na czele tego artykułu czytamy, że podlegają parcelacji, że należą do zapasu ziemi wszystkie ziemie stanowiące własność Skarbu Państwa z jakiegokolwiek tytułu, to wyszczególnianie dóbr likwidacyjnych i rentowych mogłoby wprowadzić tylko zamęt. Dobra likwidacyjne bowiem mogą być zbywane także drogą prywatną. Prawdą jest, że Niemcy od dość dawnego czasu, bo od roku 1922 unikają sprzedaży drogą prywatną, dopuszczają albo zmuszają Państwo od tego, że je likwiduje na drodze przymusowej. Ale likwidacja na drodze przymusowej może odbywać się znowu tylko według Traktatu Wersalskiego, który w art. 90 zastrzega właścicielom odszkodowanie w ramach ogólnego ustawodawstwa polskiego i pozwala im domagać się odszkodowania w Trybunale Rozjemczym, jeżeli z jakiejkolwiek przyczyny, czy wskutek wyjątkowych praw, czy wskutek wyjątkowo złego szacunku, cena za ich majątek, za ich ziemie została zbyt nisko wyznaczona.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#AleksanderKubik">Otóż proszę Panów, chciałbym, ażeby wskutek tego niejasnego postawienia sprawy w tym artykule, Państwo Polskie nie uwikłało się w procesy, które, jak wiemy, Niemcy prowadzą z całą drobiazgowością i zaciekłością, jak to mówił prezes Komitetu Likwidacyjnego w Poznaniu, Winiarski. Pragnąłbym, aby Państwo Polskie tych zatargów międzynarodowych, zupełnie niepotrzebnych, uniknęło, zwłaszcza, że przeprowadzenie likwidacji, względnie umożliwienie reformy rolnej na terenie tych majątków, które podlegają likwidacji, może się zupełnie swobodnie dokonać na podstawie innych artykułów, które ponad przewidzianem maksymum pozwalają parcelować także majątki likwidacyjne, razem oczywiście z majątkami polskiemi, bo majątki likwidacyjne wyjątkowego przywileju obcym obywatelom dawać nie powinne, a gdy będzie szło o stworzenie dalszego zapasu ziemi, względnie o przeznaczenie do parcelacji także tego majątku, który jako maksymum do tego się nadaje, to będzie można i to zrobić, ale ryzyko dopłacenia przez Państwo nie będzie wówczas tak wielkie.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#AleksanderKubik">Z tych właśnie przyczyn prosiłbym Wysoką Izbę o łaskawe przyjęcie mojej poprawki.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Ballin.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#komentarz">(Głosy: Nieobecny.)</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Sergjusz Kozicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#SergiuszKozicki">W art. 2, gdzie jest wymienione, jakie majątki mają odejść do zapasu, który ma być przeznaczony do parcelacji na mocy reformy rolnej, wymieniono także, że odejść mają majątki (nieruchomości) ziemskie innych instytucji publicznych, a w szczególności! fundacje pod zarządem Państwa, bądź pod innym zarządem znajdujące się, przy równoczesnem zabezpieczeniu celu fundacji, zgodnie z art. 10 cz. 3, a to bez względu na postanowienie zapisu fundacyjnego.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#SergiuszKozicki">Wypowiadamy się przeciw temu ustępowi i prosimy o skreślenie go, a to z następujących przyczyn. Przedewszystkiem kiedy chodzi o fundacje, to mamy tu bardzo często zapisy na instytucje o charakterze kulturalno-oświatowym, więc zniesienie tych fundacji, nawet przy rzekomem zabezpieczeniu celów fundacji, naraziłoby te instytucje często na niemożność egzystencji. Coprawda zabezpieczenie mogłoby nastąpić, ale my wiemy, co to jest to zabezpieczenie. Państwo zabezpiecza jakieś kwoty, które mają znaczenie dotąd, dopóki jest stała waluta. Przy pierwszym kryzysie, przy pierwszej katastrofie walutowej, odrazu te instytucje zostają się bez grosza.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#SergiuszKozicki">Teraz dalej: pozostawienie tego punktu w ustawie mogłoby zniechęcić ludność do dalszych ofiar na cele kulturalno-oświatowe, do dalszych fundacyj; następnie fundatorzy, którzy zapisali te grunta na cele kulturalno-oświatowe, albo na jakieś inne instytucje, robili to w pełni nadziei, że ich wola będzie uszanowana. Przypomnę Panom, że niedawno przyjęliśmy tu w Sejmie ustawę o przejęciu pod zarząd Państwa dóbr hr. Zamojskiego pod nazwą Zakłady Kórnickie. Wówczas mówiono, że ani jednego słowa w tym zapisie fundacyjnym nie można zmienić, ponieważ gdybyśmy choć jedno słowo zmienili, wstawili jakiś ustęp niezgodny z wolą tego fundatora, to tem samem unieważnilibyśmy cały zapis. Więc jeżeli się tak postępuje z zapisami najnowszemi, to tembardziej dotrzymać tego musimy wobec tych zapisów fundacyjnych, które dokonano może 100 lat temu. Szczególnie chodzi nam o utrzymanie takich kulturalno-oświatowych instytucji, jak „Proświta” w Galicji Wschodniej, jak staro-kurialne bractwa, które utrzymywały księgarnie, drukarnie i t. d.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#SergiuszKozicki">W tym samym ustępie są i samorządowe ziemie, o których mówił poseł Bitner, i ziemie należące do miast. To są niewielkie obszary, jakie 20.000 ha będzie tego wszystkiego i możnaby to było pozostawić bez żadnego uszczerbku dla reformy rolnej, pod zarządem tych instytucji, pod których zarządem są dzisiaj. Miasta mogłyby założyć na tych ziemiach chociażby ogrody, czy szkoły ogrodnicze, lub rolnicze. Przecie na to potrzebne są pewne grunta. Niema ich tyle, ażeby można było mówić o nadmiarze. Jeżeli zaś chodzi o te szczupłe grunta, które są przy kulturalno-oświatowych organizacjach naszych, to grzechem jest zabierać tę resztę a obiecywać, że od Państwa będą otrzymywać jakieś złote. Te złote będą miały wartość poty, póki waluta jest coś warta. Nie może nikt ręczyć, że tak będzie zawsze, daj Boże, ażeby tak było, ale pewności niema. Wypowiadamy się przeciwko temu ustępowi i prosimy o skreślenie go.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#MaciejRataj">Przystępujemy do dyskusji nad art. 3. Głos ma p. Marian Malinowski.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#komentarz">(Głos: Niema go.)</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Kawecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JózefKawecki">Wysoki Sejmie!</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#JózefKawecki">Art. 3, mianowicie jego początek jest tak pomyślany, że istotnie artykuł ten musi godzić w inicjatywę prywatną, w prywatną parcelację. Nie można przecież wymagać, by właściciel ziemski chętnie podejmował się parcelacji na własną rękę, jeżeli za uchybienie przepisom ustawy grozi mu całkowite pozbawienie warsztatu pracy, a ma to miejsce zwłaszcza wtedy, kiedy parcelację będzie przeprowadzał właściciel ziemski jednofolwarczny, bo art. 3 głosi, że w razie jakichś uchybień wywłaszcza się go w całości bez uwzględnienia postanowień art. 4 i 5, zatem bez pozostawienia nawet tej podstawowej normy władania 180 ha, a także nadwyżek, przewidzianych w art. 5.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#JózefKawecki">Już sam jeden ten przepis zabije całą inicjatywę prywatną. Słusznie też przy dyskusji generalnej p. Sommerstein podniósł, że zamiast uważać za korzystne, że ktoś przystępuje do parcelacji, zamiast taką parcelację otoczyć opieką, to się zawiesza odrazu miecz nad głową każdego parcelującego prywatnie, miecz, który przerazi wszystkich, nawet najlepsze chęci mających.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#JózefKawecki">Należy zatem, zdaniem mojem, art. 3 tak zredagować, żeby z jednej strony była przewidziana kara za parcelację, niezgodną z treścią zezwolenia lub bez zezwolenia, ale by jednocześnie ta groźba kary nie zabijała inicjatywy prywatnej w kierunku parcelacji.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#JózefKawecki">Omawiana ustawa jest pomyślana pod kątem widzenia parcelacji dobrowolnej i dopiero gdyby dobrowolna parcelacja nie dawała zadowalających wyników, wtedy ma być stosowany przymusowy wykup. Dlaczego przymusowy wykup jest postrachem dla tych, co i tak powinni parcelować swoje majątki? Bo wtedy, przy wykupie przymusowym, stosuje się ustawowe ceny niższe od tych, jakie mogą być uzyskane przy prywatnej parcelacji. I oto ta sama kara winna być zastosowana w wypadkach, kiedy ktoś parceluje niezgodnie z treścią przepisów ustawy. Wtedy należy go pozbawić prawa do parcelacji prywatnej i zastosować wszystkie przepisy przymusowego wykupu. Uważamy, że Takie postanowienie stać będzie w zgodzie z intencją całej ustawy i że będzie dostateczna karą dla Tych, coby chcieli parcelować wbrew ustawie.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#JózefKawecki">Mógłby mnie spotkać zarzut, że dotychczas obowiązującą ustawa o wykonaniu reformy rolnej z dnia 15 lipca 1920 r. w art. 1 punkt 2, tak samo przepisywała przymusowy wykup dóbr parcelowanych samowolnie. Ten punkt rozwija szczegółowo rozporządzenie Prezesa Głównego Urzędu Ziemskiego z dnia 27 kwietnia 1921 r. w przedmiocie postępowania przy parcelacji posiadłości ziemskich, prowadzanej przez osoby prywatne. (Dz. Ust. nr 43, poz. 264, §§ 4 i 8.) W samym tytułe rozporządzenia czytamy, że jest ono wydane na zasadzie art. 11 rozporządzenia tymczasowego Rady Ministrów z dnia 1 września 1919 r. i art. 3 ustawy z dnia 6 lipca 1920 r. o organizacji urzędów ziemskich; dopiero na trzeciem miejscu wspomina się ustawę o wykonaniu reformy rolnej, bo istotnie ustawa z 15 lipca 1920 r. ani w jednem miejscu o prywatnej parcelacji nie wspomina, a tylko w jednym art. 1 p. 2, kiedy mowa o karach. Dawniejsza ustawa o wykopaniu reformy rolnej nie uznawała prywatnej parcelacji, a przynajmniej jest tak ułożona, jakby wyłącznie urzędy ziemskie miały przeprowadzać reformę rolna, a stąd też wysokie kary na właścicieli za sam fakt parcelacji bez zezwolenia lub przez instytucje nieupoważnione.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#JózefKawecki">Obecny projekt ustawy wychodzi z zupełnie innego założenia, gdyż przedewszystkiem kładzie nacisk na dobrowolną parcelację, dlatego też i przepisy karne inaczej muszą być ustalone. Sądzę, że ta rzecz jest dostatecznie jasna, że za karę należy uznać tylko pozbawienie prawa prywatnej parcelacji i wprowadzenie przymusowego wykupu.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#JózefKawecki">Jedna jeszcze rzecz wzbudza wątpliwość, czy należy uwzględniać w wypadku przymusowego wykupu nadwyżki, płynące z zastosowania art. 5, czy też nie. Zdaniem naszem, art. 5 jest wprowadzony do ustawy nie tylko ze względu na interes właściciela, ale przedewszystkiem ze względu na interes Państwa, gdyż Państwo jest zainteresowane w tem, by nie niszczyć warsztatów rolnych, będących w wysokiej kulturze, lub wysoce uprzemysłowionych. I dlatego też uważalibyśmy, by zarówno dla p. a) i b) tego art. 3 zachowano postanowienia art. 4 i 5. Godząc się jednak z koniecznością zastosowania ostrzejszych sankcji karnych, godzimy się, aby wyłączenia z art. 5 nie były uwzględniane., t. j. by w razie przewinień parcelującego cały obszar ponad 180 ha, mógł podlegać przymusowemu wykupowi. Zwracam jeszcze uwagę, że zbytnie zaostrzenie kar za nieprawidłowa parcelację mogłoby godzić nie tylko we właściciela, ale także w tych, co od niego ziemię nabyli. Były już w praktyce wypadki, choć na ogół nieliczne, że dla wykonania sankcji karnych należało usuwać nowonabyców i trzeba było dopiero wielu wysiłków, by w poszczególnych wypadkach ratować tych, którzy mieli ponieść karę, zresztą zupełnie niezasłużoną. Należy zatem zachować umiar i ostrożność w tych wszystkich obostrzeniach, bo one uniemożliwia akcje parcelacyjną dobrowolną, a godząc we właściciela, częstoby krzywdziły tych, którzy w dobrej wierze ziemię od nich nabyli.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#JózefKawecki">W myśl tych wywodów proponujemy zamiast redakcji poprawki w załączniku do druku nr 1994, redakcję następującą — początek art. 3 miałby brzmieć: „Nadto Minister Reform Rolnych może na tenże cel przeprowadzić wykup bez uwzględnienia art. 5” — tutaj następują punkty a) i b), a potem „2) oraz w całości bez uwzględnienia postanowień art. 4 i 5 majątków”— i tu przyszedłby tekst p. c).</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Sommerstein.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! Muszę przedewszystkiem zareagować na tę lekcję prawa, jaką otrzymałem w czasie dyskusji generalnej od kolegi Kwapińskiego, który nazwał bardzo oryginalnym z punktu widzenia prawnego mój pomysł w sprawie art. 3. Chcę skonstatować, że conajmniej dziwną jest ta lekcja prawa w ustach p. kolegi Kwapińskiego, który jednocześnie mówi jednym tchem o wywłaszczeniu bez odszkodowania. a zatem także ma pod względem prawnym bardzo oryginalne poglądy na art. 99 Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Głos: On będzie zmieniony.)</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#EmilSommerstein">Ale narazie istnieje.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#EmilSommerstein">Przechodząc do samej kwestii, uważam, że wogóle w ustawie tak głównej i zasadniczej, jaką jest ustawa o przebudowie ustroju rolnego, nie może być mowy o przepisach karnych, do jakich zaliczyć należy bezwzględnie przepis art. 3 punkt a), jak to już miałem sposobność wykazać w toku dyskusji generalnej. Nie może tu być mowy o żadnem przestępstwie, albowiem cała działalność urzędów ziemskich prowadziła do tego, że wobec formalności, stosowanych przez urzędy ziemskie, było rzeczą niemożliwą przeprowadzić parcelację w czasie odpowiednim, za zezwoleniem i stosownie do treści zezwolenia urzędu ziemskiego. Najlepszym zaś dowodem tego jest wniesienie równocześnie dwóch wniosków: poselskich, a w szczególności wniosku poselskiego kol. Ostrowskiego' z Piasta i wniosku poselskiego kol. Posackiego ze Związku Chłopskiego, które oba mają na celu uzgodnienie tego stanu faktycznego, który zaistniał, ze stanem prawnym i uważnienie tych wszystkich czynności, na podstawie których osadnicy osiedli na swoich działkach bez zezwolenia urzędu ziemskiego. Jeżeli te wnioski zostały wniesione z dwóch stron, to prawdopodobnie są na czasie, wobec tego stronnictwa ani Rząd nie mogą karać tych, którzy doprowadzili, do tego stanu rzeczy, którzy siedzą na tych działkach, którzy przeprowadzili parcelacje bez zezwolenia urzędu ziemskiego i utworzyli dość liczną kategorię osadników rolnych. W każdym razie jest rzeczą możliwą stylizacja taka, jaką znajdujemy w projekcie rządowym, żeby tych, którzy parcelowali bez pozwolenia urzędu ziemskiego, twierdzę, że właściwie zawsze nie z ich winy, ale z winy opieszałości urzędu ziemskiego — tych ludzi odsądzić zupełnie od możności prowadzenia własnego warsztatu pracy. Bo powiada się tu, że nawet nie uwzględnia się przepisów art. 4 i 5, nie pozostawia im się ani jednej morgi ziemi, czyli że traktuje się ich na równi z bandytami, którzy popełnili czyn zbrodniczy, nie pozostawia się im możności pracy na roli, bo byłoby przecież niedorzecznością zabrać im wszystko to, co dotychczas posiadali, a równocześnie dać im ziemię gdzieindziej w charakterze nowej parceli. To znaczy, że ci, którzy parcelowali bez pozwolenia, wogóle nie mieliby prawa do dalszej pracy zawodowej w rolnictwie, co uważam poprostu za absurd ustawodawczy, który nie powinien mieć miejsca w nowej ustawie o przebudowie ustroju rolnego.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#EmilSommerstein">Proponujemy tedy poprawki, które mają całą sprawę sprowadzić do miary właściwej, potrzebnej i pożytecznej, z punktu widzenia wykonania reformy rolnej. Uważam, że ci, którzy parcelowali wprawdzie bez zezwolenia urzędów ziemskich, ale zgodnie z przepisami ustawy o wykonaniu reformy rolnej, bo parcelowali jedynie między rolników, między tych, którzy mogą być nabywcami w myśl nawet tej ustawy, a także ustawy z 15 lipca 1920 r., i parcelowali nie w większych kompleksach, ale w działkach, przewidzianych w owej ustawie, w działkach nie podlegających obowiązkowej parcelacji w myśl ustawy z 15 lipca 1920 r., a zwracam uwagę, że tam były normy ustawowe inne, niż w obecnej ustawie, że ci nie popełnili żadnego przestępstwa, bo nie decyduje forma, papier, biurokratyczne zezwolenie, tylko decyduje treść sama. Jeżeli parcelowało się między zawodowych rolników i jeżeli parcelowało się w działkach odpowiednich, to niema żadnego przestępstwa i dlatego nie należy tych ludzi karać i do tego zmierza pierwsza część naszej poprawki. Nie należy ich karać także z tego powodu, że brak zezwolenia mógł nastąpić wskutek nadmiernego zwlekania urzędu ziemskiego z udziałem zezwolenia, i to jest również w naszej poprawce uwzględnione.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#EmilSommerstein">Jeżeli jednak zachodzi nie tylko wypadek braku zezwolenia, ale także merytorycznie wadliwej parcelacji według ustawy z 15 lipca 1920 r. wówczas obowiązującej, w tym wypadku należy tych ludzi postawić w gorszej sytuacji niż innych właścicieli, ale nie zgodziłbym się na projekt, przedstawiony tu przez p. Kaweckiego, że w tym wypadku należy zastosować normy ustawowe, t. j. zostawić 180 ha, a natomiast odmówić im wyłączenia rolniczego z tytułu gospodarstwa przemysłowego. Jest to stanowisko zbyt subiektywne, a nie liczące się z celem wyłączeń rolniczych, bo wyłączenia rolnicze w myśl art. 5 mają spowodować zachowanie gospodarstw przemysłowych względnie odpowiedniego stopnia i poziomu kultury rolnej. One nie są premią dla właścicieli, nie po to są stosowane, żeby oni mieli więcej, tylko po to, żeby przemysł rolniczy przez nich prowadzony nie zamarł. Uważam więc, że znowu niewłaściwem byłoby karać jednostronnie w ten sposób, że się zabija przemysł rolniczy, że się zabija ośrodki przemysłowe, które istniały. Z tego punktu widzenia uważamy za niewłaściwe takie kary, z punktu widzenia rzeczowego, ze względu na potrzebę pogodzenia interesów przemysłu rolniczego i kultury rolnej z wykonaniem reformy rolnej. Natomiast uważamy, że właściwą będzie karą, jeżeli na tych ludzi nałoży się obowiązek, aby w pewnym krótkim czasie, krótszym aniżeli ten, który obowiązuje wszystkich innych właścicieli, mieli obowiązek rozparcelować conajmniej przestrzeń podwójną jak ta, którą parcelował bez zezwolenia urzędu ziemskiego. Wtedy dochodzi się do właściwej miary w ocenie przestępstwa i w orzeczeniu właściwej kary zgodnie z przepisami ustawy i z zadaniami reformy rolnej.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#EmilSommerstein">Ponadto, proszę Wysokiej Izby, wnosimy poprawkę, aby na każdy wypadek w artykule tym, wstawić punkt, który wskazuje, że ma się na oku normy podstawowe według postanowień ustawy, o wykonaniu reformy rolnej z dn. 15 lipca 1920 r., bo decydowała wówczas ta ustawa, a nie ustawa obecna. Ponadto uważamy, że przepis art. 3 punkt a) ma mieć właściwe znaczenie dla przyszłości; chce się zapobiec temu, aby w przyszłości bez zezwolenia urzędu ziemskiego, mimo działalności tych urzędów nie odbywała się parcelacja. Do tego celu jest potrzebne, aby w tym samym ustępie wstawić odpowiedni wskaźnik ustawowy. Proponujemy tedy, aby w ustępie a) wstawić datę: 1 stycznia 1925 r., a zatem conajmniej jakie 8, czy 10 miesięcy przed wejściem w życie tej ustawy. Wobec tego ten ustęp brzmiałby, że jedynie ci właściciele, którzy po dniu 1 stycznia 1925 r., a zatem na kilka miesięcy przed wejściem w życie tej ustawy nowej, albo kiedykolwiek w przyszłości będą parcelowali bez zezwolenia urzędu, ażeby ci konsekwencje art. 3 w tem brzmieniu, jakie pozwoliłem sobie przedstawić. Uważam, że jedynie w ten sposób da się sprowadzić postanowienie art. 3 do tej miary, która czyni zadość wymogom sprawiedliwości i prawa, a zarazem także słusznej potrzebie wykonania reformy rolnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Pluta.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#AndrzejPluta">Wysoki Sejmie. Po uchwaleniu zasad reformy rolnej w r. 1919, aczkolwiek uchwała ta nie stała się ustawą, jednak znaczna część właścicieli ziemskich oddała swoje majątki na parcelację. I już w owym czasie, gdyby tej ludności małorolnej i bezrolnej było się dopomogło w jakikolwiek sposób, znaczny obszar tych ziem byłby do jej rąk się dostał. Niestety, już w pierwszym sejmie znajdowali się posłowie, którzy zamiast pomagać swoim wyborcom, dbali więcej o siebie.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#AndrzejPluta">Wysoki Sejmie! Niema najmniejszej wątpliwości i nikt temu nie zaprzeczy, że Sejm stracił bardzo wiele w oczach społeczeństwa i jest to naszą winą, albowiem kiedykolwiek i gdziekolwiek obejrzymy się, to autorytet tej Wysokiej Izby spada do zera. Proszę Panów, weźmy nawet którekolwiek posiedzenie Sejmu. Jest posłów 444, a ja nigdy nie przypominam sobie, ażeby nawet przy jakimś najważniejszem głosowaniu było posłów bodaj 300 i te katalogi, leżące pod tym chórem, w których jesteśmy obowiązani się zapisywać jakby w jakiejś szkole, to jest największy policzek dla Sejmu. A zanosi się na to, że może w niedalekiej przyszłości trzeba będzie zmienić regulamin sejmowy w ten sposób, że tu z trybuny sekretarze będą musieli odczytywać nazwiska posłów, w chwili dowolnie wybranej przez p. Marszałka Sejmu. Bo jeżeli społeczeństwo wybiera posłów, to wybiera po to, ażeby oni nie dla siebie, lecz dla niego pracowali, i obowiązkiem posła jest zapomnieć o wszystkiem, nawet o sobie i dla tego społeczeństwa pracować. Tymczasem w rzeczywistości tak nie jest.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(Głosy: Ośrodki!)</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#AndrzejPluta">I właśnie o te ośrodki również tutaj mi chodzi i radbym przy tym art. 3 o tem pomówić i temu nieuczciwemu ich nabywaniu zapobiec.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#AndrzejPluta">Stwierdzam, że już podczas istnienia tamtego Sejmu, a nie mam najmniejszej wątpliwości, że i po uchwaleniu tej ustawy, ci, których obowiązkiem jest pomagać bezrolnym i małorolnym, będą pamiętać o sobie. I nic nie miałbym przeciwko temu, bo dorabianie się majątku w sposób uczciwy godne jest każdego człowieka, ale ja Panom udowodnię, że nabywali majątki; nabywali folwarki posłowie, urzędnicy państwowi, członkowie dyrekcji, rad nadzorczych instytucji upoważnionych w sposób nieuczciwy. Cudów na świecie niema i ja w te cuda nie wierzę, znam ludzi, znam posłów i Panowie ich znacie, — którzy do niedawna byli biedakami, nic nie posiadali, a dziś posiadają wielkie majątki. To nie spadło im z nieba, ale wykorzystywało się swoje stanowisko z krzywdą Państwa i innych nabywców. Ja znam posłów, którzy nabyli wielkie folwarki od instytucji upoważnionych, nabyli! ośrodki, ale nabyli po niskiej cenie, za psie pieniądze, podczas gdy od osadników, których się ulokowało na jakiejś tam Psiej Wólce pod lasem, ściągało się wysokie należytości i wysokie ceny. W ten sposób dochodziło się do majątku. Ja znam urzędników państwowych, którzy wykorzystywali swoje stanowiska i przedewszystkiem z dóbr państwowych brali majątki za byle co ze szkodą dla Państwa. Tak samo robili dyrektorzy, członkowie instytucji upoważnionych. Osadnikom sprzedawało się co podlejszego, po wysokich cenach, a sobie zostawiało się ośrodki najtłuściejsze i po cenach bardzo niskich.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#AndrzejPluta">Temu musimy raz zapobiec i ażeby sprawiedliwości zadośćuczynić, i ażeby przez to Sejm nie tracił autorytetu. Już dziś i to bardzo słusznie wyborcy narzekają, że posłowie więcej dbają o siebie, więcej dbają o swój interes, niż o interes wyborców. Wobec tego pozwolę sobie do art. 3 postawić następującą poprawkę:</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#AndrzejPluta">Po punkcie c) wstawić nowy punkt d): „majątków (nieruchomości) ziemskich, nabytych przez byłych i obecnych posłów i senatorów, urzędników urzędów ziemskich i Ministerstwa Reform Rolnych oraz członków dyrekcji i rad nadzorczych upoważnionych instytucji parcelacyjnych”.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#AndrzejPluta">Dalej w pierwszym wierszu po słowach „nadto Minister Reform Rolnych” słowo — „może” należy zastąpić słowem „ma”, niema bowiem nic gorszego w ustawie, jak niejasności i pozostawianie na każdem miejscu wolnej ręki Ministrowi. Przez zmianę tego słowa każdy Minister będzie miał jasny rozkaz w ustawie, co ma wykonać.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Jeremicz.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Somscher.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#OttoSomscher">Proszę Wysokiej Izby! Art. 3 dalej zastanawia się nad sposobem dostarczenia ziemi dla celów parcelacyjnych, a jednocześnie artykuł ten zawiera sankcje karne. Ponieważ reformy rolnej nie można uważać za karę dla swoich obywateli; przeto zabieram głos w celu postawienia poprawki.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#OttoSomscher">W punkcie c) jest mowa o majątkach, „których właściciele, ich spadkodawcy lub darodawcy nabyli te majątki pod wyjątkowemi warunkami i zastrzeżeniami b. władz zaborczych”. Chociaż dalej jest powiedziane: a zwłaszcza takie a takie, jednakże poszczególne wyliczenia następne nie podważają tej zasady. Jeżeli to są rzeczywiście majątki nabyte pod wyjątkowemi warunkami, to do ich obrony nie mamy podstaw ani chęci. Ale ponieważ mamy dotychczas doświadczenie, że poszczególne urzędy tłomaczą sobie takie postanowienia rozmaicie, tak że one kierują się przeciwko nam, dlatego też wnoszę, ażeby punkt c) skreślić w całości, a w razie odrzucenia tego wniosku proszę o skreślenie ostatniego zdania od „Obszary” do końca.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Mochniuk.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#WasylMochniuk">Proszę Panów! Art. 3 głosi: „Nadto Minister Reform Rolnych może na tenże cel przeprowadzić przymusowy wykup w całości bez uwzględnienia postanowień art. 4 i 5: a) jednostek gospodarczych, które przekraczały podstawowe normy władania (art. 4 i 5), a dzielone były na mniejsze części (parcelowane) bez ustawowo wymaganych zezwoleń lub niezgodnie z ich treścią”. Uważamy, że ten artykuł i ten właśnie punkt a) jest skierowany przeciwko tym włościanom, którzy nie wiedzą nawet, czy potrzebne jest zezwolenie, czy nie, kupili tę ziemię i o ile ten artykuł pozostanie takim jakim jest teraz, to oni zostaną wywłaszczeni z tego jednego czy z dwóch, czy nawet pięciu hektarów, które nabyli. Uważamy więc to za niesłuszne i przedstawiciel nasz w komisji domagał się skreślenia tego artykułu. Narazie, jeżeliby poprawka p. Makówki upadła, zgłaszam poprawkę treści następującej: „W p. a) po słowach „niezgodnie z ich treścią” dodać „i o ile podział ten nie odpowiada wymogom art. 49 p. 1 i art. 50 p. 1 niniejszej ustawy”.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Łuszczewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#KonradŁuszczewski">W myśl wczorajszego mego przemówienia chciałbym zaznaczyć, że w art. 3 znajdujemy dwa ustępy a) i b), które wprowadzają pewien moment niepewności i możność wymierzania właścicielom kary. Chodzi tu o majątki, które ewentualnie bez zezwolenia Ministerstwa względnie okręgowego urzędu ziemskiego pewne parcele sprzedawały. Proszę Wysokiej Izby, w Małopolsce Wschodniej, gdzie proces parcelacyjny o wiele silniej się rozwija niż gdzieindziej, prawie niema majątku, któryby nie był oddał pewnych parceli swojej służbie czy zasłużonym pracownikom, czy coś podobnego. I każdy z tych majątków, poprostu za to, że uznając pracę swojego pracownika, chciał go nadzielić działką ziemi, może być uważany za tego, który postępował przeciw zasadzie uznanej przez ustawę o reformie rolnej.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#KonradŁuszczewski">To samo jest w punkcie b), który ujmuje kwestię rozdzierżawiania między drobnych dzierżawców. Więc, nie rozumiem — cel osiąga się, a jednak za ten osiągnięty cel ponosi ten rozdzierżawiający karę w postaci wywłaszczenia go bez żadnej reszty.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#KonradŁuszczewski">Wobec tego zgłaszam wniosek o skreślenie punktu a) i b).</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#MaciejRataj">Rozprawa nad art. 3 wyczerpana. Proszę p. Sekretarza, by zachciał odczytać zgłoszone poprawki.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#MaciejRataj">Poprawka p. Mariana Malinowskiego:</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#MaciejRataj">„Art. 3 nowy: majątki prywatne (nieruchomości ziemskie) prócz obszarów, wymienionych w art. 4 1 5, zostają w całości dobrowolnie oddane przez obecnych posiadaczy Skarbowi Państwa Polskiego na wieczną rzeczy pamiątkę, jako widomy dowód ofiarności ziemiaństwa polskiego dla wyzwolonej Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#MaciejRataj">Obszary te są oddane Skarbowi bez jakichkolwiek rekompensat i mają być użyte tylko na wykonanie wielkiej reformy rolnej.</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#MaciejRataj">„Koszty pomiarów przy rozdziale gruntów ofiarowanych od tych, jakie zgodnie z art. 4 i 5 pozostaną w rękach dotychczasowych właścicieli, ponosi wyłącznie Skarb”.</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#MaciejRataj">Art. 3 dawny wiersz 1: słowo „może” zastąpić słowem „winien”, oraz dodać w końcu następujące punkty: d) majątków (nieruchomości ziemskich), posiadających nieuregulowane dotąd służebności (serwituty); e) wszystkie te majątki (nieruchomości ziemskie), które w ciągu 2 lat będą zalegały z opłatami podatków państwowych i komunalnych.</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#MaciejRataj">Poprawka posła Jeremicza: art. 3 punkt b) skreślić, a w razie odrzucenia tej poprawki, po słowach „lat 6” wstawić: „o ile te parcele przekraczają 20 ha”.</u>
<u xml:id="u-20.7" who="#MaciejRataj">Do art. 2 sprostowanie stylistyczne do pierwszej poprawki p. Poniatowskiego: 1) zamiast wyrazów „przeznacza się” winno być: „w art. 1”, 2) przed wyrazami: „obszary poniżej” winny być dodane również wyrazy: użyte będą”.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#MaciejRataj">Do art. 4 ma głos p. Raczkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#FeliksRaczkowski">Wysoki Sejmie! Art. 4 ustawy ustala normy użytków rolnych, wolnych od obowiązku parcelacyjnego. Nie będę mówił o tem, czy wogóle jest rzeczą celową ustalanie maksymum posiadania, bo toby nas zaprowadziło na tory omawiania celowości ustawy, jako całości, natomiast chciałbym się zastanowić nad tem, czy szczęśliwie jest pomyślana wysokość tych norm. Ustawa mówi, że w miejscowościach podmiejskich i fabrycznych ma być pozostawione dotychczasowemu właścicielowi 60 ha ziemi, natomiast wszędzie indziej, to znaczy w warunkach normalnych na całym obszarze Rzeczypospolitej Polskiej 180 ha. Otóż pozwalam sobie twierdzić, że ta norma 180 ha jest zbyt mała i nie odpowiada swojemu celowi. Bo o cóż tu chodzi? Chodzi o to, aby zahamować ujemne skutki, jakie z konieczności przynieść musi zbyt szybkie przechodzenie ziemi z ustroju folwarcznego na drobne gospodarstwa, to znaczy, aby zmniejszyć w granicach możliwości obniżenie naszej produkcji rolnej i aby nie dopuścić do upadku naszego przemysłu rolnego, który opiera się głównie na gospodarstwach folwarcznych. Pozatem jeszcze, proszę Panów, jest rzeczą konieczną, ażeby w Polsce pozostawić szereg gospodarstw o typie folwarcznym, gospodarstw dostatecznie dużych na to, aby mogły być terenem pracy dla osób o wyższem wykształceniu rolniczem, fachowem. Twierdzę, że tym zadaniom 180 ha nie sprosta dlatego, że w ogromnej większości warunków Rzeczypospolitej 180 ha to jest folwark zbyt mały na to, ażeby zaspokoić aspiracje człowieka o wyższem wykształceniu rolniczem, przy obecnym stanie naszej kultury rolnej.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(P. Smoła: Zamało splendoru.)</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#FeliksRaczkowski">Nie chodzi o splendor, tylko o to, żeby ten rolnik uważał dla siebie za dogodne poświęcić się tej pracy, a nie innej. Przy obecnym stanie naszej kultury rolnej to jest areał zbyt mały, a twierdzę dalej, że gdybyśmy obcięli folwarki do 180 ha, to nie wystarcza one na to, pomimo tych nadwyżek, o których mówi art. 5, ażeby utrzymać nasz przemysł rolniczy na dotychczasowym poziomie, a tem mniej, aby go podnieść.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Pluciński.)</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#FeliksRaczkowski">Ale, proszę Panów, jest druga strona medalu. Panowie powiedzą, że musimy obniżyć maksymum posiadania dlatego, że w przeciwnym wypadku zabraknie nam ziemi do parcelacji. To jest zarzut poważny. Zastanówmy się nad tem, jak rzecz wygląda faktycznie. Ziemi w Polsce niewątpliwie jest mało, nawet o wiele zamało na to, aby w drodze jedynie parcelacji folwarków można było naprawić wadliwości naszego ustroju rolnego. To jest fakt, ale nie będziemy wkraczali w tę dziedzinę. Natomiast zastanówmy się nad tem, ile możemy rocznie rozparcelować i co za tem idzie, jaki kontyngent jest nam potrzebny na to, abyśmy mieli możność parcelacyjną, jeżeli się tak wyrażę, szereg lat zapewnioną. Ustawa mówi, że możemy rocznie parcelować 200.000 ha. Ja twierdzę, że to jest cyfra zbyt duża. Mnie się wydaje, że nasze środki techniczne i finansowe na to nie pozwolą, zresztą przemawia za tem także nasze doświadczenie i przedwojenne i powojenne. Ale nie jestem uparty, zgodzę się z ustawą, powiedzmy, że będziemy parcelować rocznie 200.000 ha. Sięgnijmy teraz do statystyki, którą nam przedstawił na Komisji Reform Rolnych ówczesny minister p. Kopczyński i weźmy tylko kilka cyfr, które nam są potrzebne. Statystyka mówi, że w ręku właścicieli ponad 180 ha znajduje się użytków rolnych 4.300.000 ha, liczba tych właścicieli wynosi 7.400. Pozatem ziemie państwowe, kościelne i t. d. stanowią 800.000 ha. Jeżeli weźmiemy te cyfry pod uwagę, jeżeli pozatem będziemy pamiętali o tem, że art. 5 mówi, iż mają być pozostawione nadwyżki ze względu na gospodarstwa przemysłowe w ogólnej ilości 550.000 ha, to w takim razie, jeżelibyśmy ustalili jako normę — maksymum posiadania nie 180 ha, jak proponuje ustawa, ale to co proponuje mój klub, gdyby nasze poprawki były przyjęte, to znaczy 340 ha w całej Polsce, a 400 ha w 4 województwach wschodnich, to się okaże, że będziemy mieli do dyspozycji około 2 milionów ha ziemi. Każdy z Panów może ten rachunek z łatwością zrobić, a cyfra, którą otrzyma, jest nieco mniejsza od rzeczywistej, bo pewna ilość majątków, o których mówi art. 3 punkt c), pójdzie na parcelację w całości.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#komentarz">(Głos: Resztę bezinteresownie dacie.)</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#FeliksRaczkowski">Jeżeli zatem uznamy normę, którą proponuje Zw. Lud.-Nar., to mamy do dyspozycji 2 miliony ha ziemi, a wychodząc z założenia, że będziemy rocznie parcelowali 200.000, mamy 10-letni kontyngent zapewniony. I pytam się, czy wobec tego jest rzeczą celową zmniejszać maksymum posiadania do 180 ha? Przecie można być zwolennikami jak największego parcelowania ziemi w Polsce, ale po co to robić odrazu? Kiedy będziemy mieli za sobą już 10-letnie doświadczenie, jeżeli praktyka wykaże, w co ja coprawda pozwalam sobie wątpić, że wprowadzenie w życie obecnej ustawy nie tylko nam nie zaszkodziło z punktu widzenia gospodarczego, ale może nawet naprawiło nasze stosunki gospodarcze, to kto nam przeszkodzi po 10 latach zmniejszyć normy i dojść do 180 ha, albo pójść nawet znacznie dalej, tak jak projektuje p. Makówka — do 40 ha.</u>
<u xml:id="u-22.7" who="#FeliksRaczkowski">Jest jeszcze jeden wzgląd bardzo poważny, przemawiający przeciw temu, żeby niepotrzebnie nie uchwalić zbyt małego maksymum posiadania, a mianowicie nie wszyscy właściciele folwarków pójdą odrazu pod nóż parcelacyjny, będą tacy, którzy dopiero po latach kilku, a może nawet kilkunastu staną w obliczu przymusu parcelacyjnego. Ci ludzie przez cały ten czas będą mieli wiszący nad sobą miecz Damoklesa, a ponieważ ludzie są ludźmi, więc chociażby nie byli nawet zbyt bojaźliwi i dobrze zdawali sobie sprawę ze swoich obowiązków w stosunku do Państwa, jest rzeczą naturalną, że na tym obszarze, przewyższającym maksymum posiadania, będą gospodarowali mniej intensywnie niż dotychczas. I to z konieczności musi wywoływać obniżenie produkcji, a co za tem idzie musi przynieść szkodę gospodarczą naszemu Państwu. Panowie powiedzą, że to jest zło konieczne. Zgoda na to, ale po co to zło niepotrzebnie powiększać?</u>
<u xml:id="u-22.8" who="#FeliksRaczkowski">Muszę jeszcze zająć na chwilę uwagę Panów, mówiąc specjalnie o czterech województwach wschodnich, w których warunki gospodarowania są odmienne i gdzieby, mojem zdaniem, specjalnie źle się to odbiło, gdybyśmy ustalili tak niską, normę maksymum: posiadania Proszę Panów, wiele warunków na Kresach Wschodnich, a więc naprzód gorszy klimat, następnie zła komunikacja kolejowa, wreszcie całokształt warunków miejscowych jest niewątpliwie taki, że hektar ziemi w województwach wschodnich nie jest tem samem co hektar ziemi np. w Kongresówce lub Poznańskiem. Dotychczasowi projektodawcy ustawy o reformie rolnej — wszyscy zdawali sobie z tego sprawę i wszędzie tam, gdzie było proponowane 180 ha w całej Polsce, projekty poprzednich ustaw mówiły o 400 ha na ziemiach wschodnich. Dalej, proszę Panów, ustawa niniejsza również zda je sobie sprawę z tych odmiennych warunków, bo w szeregu artykułów są one uwzględnione, mianowicie tam, gdzie mowa jest o wielkości nowotworzonych gospodarstw przy przeprowadzaniu reformy rolnej, uwzględniono, że te gospodarstwa nie mają być większe jak 25 ha w całej Polsce, a nie mają przewyższać 45 ha na Kresach Wschodnich. Ta sama różnica jest wzięta pod uwagę tam, gdzie się ustala wysokość resztówek, a także i tam gdzie mowa jest o przestrzeni, która stanowi to minimum, które ma być uważane jako las — o czem będę mówić za chwilę: — w całej Polsce 50 ha, a na ziemiach wschodnich — 100 ha.</u>
<u xml:id="u-22.9" who="#FeliksRaczkowski">A więc we wszystkich artykułach odmienne warunki na ziemiach wschodnich są brane pod uwagę, z wyjątkiem tego artykułu, który mówi o maksymum posiadania. A jest rzeczą jasną dla mnie, że jeżeli 180 ha jest normą zbyt małą dla całej Polski, a ja twierdzę, że to jest norma zbyt mała, to i na Kresach Wschodnich, w 4 województwach wschodnich jest to norma śmiesznie mała. 180 ha w województwach wschodnich, to nie jest gospodarstwo folwarczne, to nie jest gospodarstwo, które mogłoby być dostatecznym terenem pracy dla rolnika o wyższem wykształceniu rolniczem. Znam wielu właścicieli gospodarstw od 150 do 200 ha na ziemiach wschodnich, gdzie właściciel chodzi sam za pługiem, jest to raczej typ dużego gospodarstwa włościańskiego,...</u>
<u xml:id="u-22.10" who="#komentarz">(P. Smoła przerywa.)</u>
<u xml:id="u-22.11" who="#FeliksRaczkowski">... odpowiadającego gospodarstwom 50 ha w Poznańskiem. Gdybyśmy w województwach wschodnich uchwalili normę 180 ha, tobyśmy skasowali gospodarstwa folwarczne, a więc wprowadzilibyśmy w życie to, czego jednak ustawa chce uniknąć.</u>
<u xml:id="u-22.12" who="#FeliksRaczkowski">Muszę się zatrzymać jeszcze nad jedna stroną tej kwestii, która specjalnie się uwypukla w województwach wschodnich. Mianowicie nie ulega wątpliwości, że jeżeli ustalimy przymus parcelacyjny, jeżeli ustalimy przymusowy wykup, to jest pokrzywdzenie praw dotychczasowych właścicieli. Inna rzecz, że to pokrzywdzenie może być konieczne ze względu na dobro ogółu, ale nie mniej to pokrzywdzenie jest. Otóż jeżeli idzie o jego stronę moralną, to pokrzywdzenie to jest nierównie większe w stosunku do właścicieli ziemi w województwach wschodnich. Zaraz Panom powiem dlaczego. Nasze ziemie wschodnie pod panowaniem rosyjskiem znosiły ucisk nierównie cięższy, aniżeli dawna Kongresówka; a to dlatego, że rząd rosyjski postawił sobie za zadanie zniszczenie polskości w tym kraju i za pomocą szeregu ustaw wyjątkowych konsekwentnie szedł ku temu. Ale przedewszystkiem rząd rosyjski zdawał sobie sprawę z tego, że na to, ażeby zniszczyć polskość tego kraju, trzeba ziemię odebrać Polakom. Świadczą o tem, proszę Panów, długie memoriały ówczesnych gubernatorów i ministrów. Ażeby ten cel osiągnąć, rząd rosyjski wydał prawo, jedno z wielu praw ograniczających Polaków w tym kraju, nie pozwalające Połakom na kupno ziemi w dawnych 9 guberniach t. zw. kraju zachodniego. Rząd rosyjski rozumował, że ponieważ pewien procent ziemi co roku z rak do rąk przechodzi, więc skoro Polacy nie będą mogli tej ziemi kupić, po pewnym przeciągu czasu w drodze naturalnej cała ziemia przejdzie do rąk rosyjskich.</u>
<u xml:id="u-22.13" who="#FeliksRaczkowski">I cóż się stało? Rząd rosyjski zawiódł się w swoich przewidywaniach, bo natrafił na dostateczną tężyznę w społeczeństwie polskiem, ażeby się temu przeciwstawić. Społeczeństwo polskie wydało zakaz moralny sprzedania jednej piędzi Ziemi, i mali i więksi posiadacze święcie przez lat kilkadziesiąt tego zakazu dochowali. Na palcach możnaby policzyć tych, którzy tego nakazu nie usłuchali i zasłużyli sobie na ogólną pogardę społeczeństwa. Ale taki stan rzeczy wywołał specjalne przywiązanie do ziemi, które może nawet nie jest zrozumiałe dla obywateli innych dzielnic Rzeczypospolitej, wytworzył to przywiązanie, które pozwoliłbym sobie porównać nawet do kultu religijnego, albo do przywiązania do mowy ojczystej.</u>
<u xml:id="u-22.14" who="#komentarz">(Głos: A jak była wojna to zemknęli z tej ziemi!)</u>
<u xml:id="u-22.15" who="#FeliksRaczkowski">Daleki jestem od tego, żeby twierdzić, że prawodawca ma się posiłkować sentymentem i dlatego bynajmniej nie mam zamiaru proponować Panom, ażeby do właścicieli folwarków w województwach wschodnich były stosowane jakieś specjalne względy. Nie, proszę Panów. Ja chciałbym tylko, żeby im była wymierzona sprawiedliwość, żeby przy ustalaniu maksymum posiadania było wzięte pod uwagę to samo, co jest brane pod uwagę przy wszystkich innych artykułach, to znaczy różnica warunków gospodarczych, która zmusza do tego, ażeby ustalić normę posiadania większą.</u>
<u xml:id="u-22.16" who="#FeliksRaczkowski">Proszę Panów, jeszcze jedno. Chodzi tu wyłącznie niemal o ziemię będącą w rękach Polaków, bo chociaż pewna ilość majątków w województwach wschodnich znajduje się w rękach niepolskich, są to prawie bez wyjątku folwarki skonfiskowane przeważnie w 1863 r., a więc takie, o których mówi art. 3 punkt c) i do których normy maksymum posiadania nie stosują się. Gdyby Panowie odrzucili nasze poprawki i uchwalili normę 180 ha, to skasowaliby Panowie w województwach wschodnich gospodarstwa folwarczne i ośrodki kultury rolniczej, a przedewszystkiem ośrodki kultury polskiej, a więc jednem pociągnięciem pióra Sejm polski zrobiłby to, czego rząd rosyjski nie potrafił dokonać przez lat kilkadziesiąt.</u>
<u xml:id="u-22.17" who="#FeliksRaczkowski">Przejdę teraz do drugiej części art. 4, która mówi o wydzieleniu lasów i wód z pod obowiązku parcelacyjnego. Ta część tego artykułu jest mojem zdaniem wadliwie skonstruowana i wymaga wielu poprawek, które też klub nasz wnosi. O cóż nam chodzi tutaj? Proszę Panów, punkt 2 art. 4 mówi, że z pod obowiązku parcelacyjnego mają być wydzielone lasy powyżej 50 ha w całej Polsce i powyżej 100 ha w województwach wschodnich. Co to ma znaczyć? To znaczy, że lasy mniejsze, aniżeli 50 ha w całej Polsce, a mniejsze niż 100 ha w województwach wschodnich nie są traktowane jako lasy, i mają iść na parcelację. Gdyśmy się temu sprzeciwili na komisji, usłyszeliśmy argument, że nie można wyłączać od parcelacji remiz dla zwierzyny, z tem się zgadzam, ale proszę Panów od 1/2 ha remizy do 50 ha to jest jednak dość daleko. Pozwolę sobie twierdzić, że w Rzeczypospolitej Polskiej są miejscowości, gdzie większość lasów znajduje się w obszarach mniejszych nawet od 50 ha. Gdybyśmy uchwalili punkt drugi art. 4 w brzmieniu komisyjnem, tobyśmy skasowali lasy w tej części Rzeczypospolitej, co nie wiem, czy z punktu widzenia gospodarczego byłoby pożądane? A jakżeby to wyglądało w zastosowaniu do poszczególnych właścicieli? Wyglądałoby to tak, że jeżeli ktoś ma 50 ha, albo więcej lasu, to ten las zatrzymuje i ma prawo wydzielić sobie 180 ha użytków rolnych, a jeśli ktoś ma 45 czy nawet 49 ha lasu i chce ten las zatrzymać, to musi o tę przestrzeń zmniejszyć użytki rolne i nie może uprawiać 180 ha, ale o 49 ha mniej. Takie postawienie sprawy byłoby poprostu curiosum i dlatego wnosimy poprawki, aby tylko lasy znacznie mniejsze, poniżej 10 ha i otoczone ziemiami, które mają być parcelowane, szły na parcelację, bo oczywiście takich małych parceli leśnych otoczonych gruntami idącemi na reformę rolną nie sposób wydzielić.</u>
<u xml:id="u-22.18" who="#FeliksRaczkowski">A dalej proponujemy poprawkę, aby właściciele lasów i wód mieli prawo zatrzymać dla gospodarowania temi lasami i wodami odpowiednią ilość użytków rolnych, nie większą aniżeli 4% przestrzeni leśnej. To jest również wzięte z poprzednich projektów ustaw o reformie rolnej. Nasza poprawka wydaje nam się całkowicie słuszna, bo proszę Panów, nie sposób jest przecież, aby las obywał się bez straży leśnej, a nie chcą chyba Panowie, żeby straż leśna żywiła się wyłącznie grzybami i jagodami. Proszę Panów, na komisji słyszeliśmy sprzeciwy: prawda, że grunty orne są potrzebne dla straży leśnej, ale w każdym większym lesie znajdą się polanki, które można wyrobić na użytki rolne i w ten sposób straż leśną zaopatrzyć. Ja się mogę z tem zgodzić, w większości wypadków będzie to możliwe, ale cóż wówczas się stanie? Przecież wtedy, o ile nasza poprawka nie zostanie przyjęta, właściciel miałby po wyrobieniu tych polanek więcej niż 180 ha ziemi ornej i na przyszły rok p. Minister Reform Rolnych prawdopodobnie zażądałby od niego, aby tę nadwyżkę oddał na reformę rolną i p. Minister miałby najzupełniejszą rację z punktu widzenia wykonania ustawy. Dlatego uważam, że przyjęcie poprawki jest rzeczą konieczną.</u>
<u xml:id="u-22.19" who="#FeliksRaczkowski">Dalej, w tym samym punkcie 2 jest powiedziane, że lasy ponad 50 ha i ponad 100 ha, więc te lasy, które są traktowane jako lasy, mogą być jednak parcelowane za zgodą p. Ministra Rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-22.20" who="#komentarz">(Głos: Źle gospodarowane.)</u>
<u xml:id="u-22.21" who="#FeliksRaczkowski">Nie mówię o źle gospodarowanych, ale tu chodzi o co innego, mianowicie powiedziane jest, że mogą być parcelowane na skutek decyzji p. Ministra. Otóż wydaje mi się, że gdybyśmy to uchwalili, znieślibyśmy wszystkie istniejące dotychczas przepisy o ochronie lasów. Nie chcę wyrażać braku zaufania do Ministra Rolnictwa, ale wydaje mi się, że skoro przepisy są, to dobrze byłoby, ażeby nadal były utrzymane. Dlatego proponuję, że o ileby Sejm nie przyjął proponowanej przez nas redakcji punktu 2 A i B, która wszystkie nasze poprawki zawiera, w takim razie przychodzimy z szeregiem poszczególnych poprawek i do nich dodaję poprawkę następującą, której w druku niema: „Zmiana rodzaju użytkowania obszarów leśnych, podlegających parcelacji, dokonywana będzie stosownie do obowiązujących przepisów o ochronie lasów”.</u>
<u xml:id="u-22.22" who="#FeliksRaczkowski">Zapomniałem powiedzieć, że co do wód, wnosimy poprawkę, ażeby od 10 ha wody traktować jako wody, a nie jak co innego. Zmniejszamy więc 20 ha na 10.</u>
<u xml:id="u-22.23" who="#FeliksRaczkowski">Wreszcie wnosimy jeszcze jedną mała poprawkę, mianowicie tam, gdzie w części 2 art. 4 jest powiedziane: Do norm 180 ha nie wlicza się dróg i terenów zabudowanych, jak również następujących obszarów lasów i wód, proponujemy dodać „i sądów”. To również było uwzględnione przy innych projektach. Wydaje mi się rzeczą racjonalną, że jeżeli mówimy o gruntach z pod budynków, to i sady powinne być uwzględnione. Ale widzę, że się niepokoi sz. kolega Poniatowski. Przypominam sobie, że jeden z oponentów na Komisji Reform Rolnych wytoczył ciekawy argument. Mianowicie Panowie z lewicy godzili się w zasadzie, że sady mogłyby być wyłączone, ale uważali to za rzecz niebezpieczną, gdyż zachodzi możliwość, że obszarnicy wtedy całe majątki swoje zasadzą drzewkami owocowemi, ażeby się uchronić od obowiązku parcelacji. Mnie się zdaje, że wszyscy, którzy się cokolwiek na tem rozumieją, przyznają mi rację, że nie jest rzeczą łatwą 1000 ha zasadzić drzewkami owocowemi. A gdyby się taki amator znalazł, to uważam, że moglibyśmy odżałować te 1000 ha ziemi i cieszyć się, że o tyle podniosła się intensywność naszej kultury rolnej, co może wpłynęło na zmniejszenie dowozu owoców z zagranicy, który dziś jest tak duży. Niestety jednak niema o to obawy, bo to jest rzeczą zbyt kosztowną, natomiast wyłączenie sadów, które nie zajmują przecież dużej przestrzeni wydaje mi się rzeczą nie budzącą wątpliwości nawet z punktu widzenia panów z lewicy. Wnosimy, żeby Wysoki Sejm te poprawki nasze uchwalił.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#LeonPluciński">Do art. 4 głos ma p. Smoła:</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JanSmoła">Wysoki Sejmie! Art. 4 jest jednym z najważniejszych, albowiem rozstrzyga sprawę t. zw. maksymum posiadania, t. j. ile będzie można w konsekwencji uzyskać ziemi na parcelację, a jak my powiadamy: na reformę rolną. Artykuł ten ma rozstrzygać o tem, jaka własność w Polsce będzie, czy pozostawimy, jak dotychczas, w ogromnej mierze wielką własność, czy też jej miejsce zajmie własność drobna. Tak jak większość komisji stawia sprawę, mianowicie, że ma być maksymum 180 ha, a tembardziej jak to stawia klub Zw. Lud. Nar., że ma być 400 ha, to jest może mądre jedynie dlatego, że to pochodzi z paktu lanckorońskiego, to nie ulega wątpliwości, że ziemię na reformę rolną a jak Wy powiadacie, na parcelację, prawie zupełnie uzyskać nie będzie można. Jabym nawet szedł tak daleko, że jeżeli ma być maksymum 400 ha, jeżeli ma być dodatek jeszcze z różnych powodów, jak to, że ktoś sadzi kartofle, buraki i t. p., to nic nie zostanie ziemi na parcelację, dlatego że majątków takich, które mają więcej jak tysiąc kilkaset morgów jest bardzo mało i nawetbym powiedział, że gdyby wziąć majątki Zamojskiego i jeżeli odliczyć serwituty leśne, jeżeliby wykroić te wielkie ośrodki tak, jak się proponuje, to nawet i z tych największych dóbr bardzo mało można uzyskać na parcelację, a cóż dopiero mówić o mniejszych folwarkach, które mają 500, 600 morgów i które w ten sposób nie mogłyby być ruszone na parcelacje.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#JanSmoła">Dlatego też my stawiamy sprawę inaczej, ponieważ jesteśmy za reformą rolną i domagamy się, aby maksymum posiadania wynosiło 60 ha, a w pewnych wypadkach nawet 30 ha. Tylko w ten sposób można uzyskać ziemię. W inny sposób, ziemi nie można uzyskać i nie tylko reformy rolnej nie będzie, przeciw której zawsze byliście, ale nie będzie i parcelacji, bo p. Dubanowicz i p. Stroński na księżycu nie będą parcelować, bo jest rzeczą wiadomą, że trzeba mieć ziemię i folwarki, aby tę ziemię móc rozparcelować. Wnioski większości komisji, Zw. Lud.-Nar., a tembardziej opinia klubu p. Dubanowicza nie pozwalają przeprowadzić reformy rolnej, a nawet parcelacji. Stawiamy nasz wniosek i z innych powodów, a mianowicie, aby większą własność, która według słów p. Strońskiego jest zaporą postępu i potęgi Polski, przemienić na własność drobną, gdzie miliony drobnych rolników na tej ziemi można obsadzić i to będzie ta podstawa kultury rolnej Polski. Oczywiście nasze stanowisko oddawna, a zwłaszcza teraz, kiedy reakcja rośnie w siły, spotkało się z zarzutem, że kultura rolna będzie zniszczona.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#JanSmoła">A p. Stroński, poparty przez klub szachistów, Bractwo Kurkowe i t. d., przedstawił nasze stanowisko w takiem świetle, jakby z tego powodu miał nastąpić koniec świata, gdzie gwiazdy i słońca palić się będą, a przynajmniej będzie trzęsienie ziemi, jakie niedawno było w Japonii. Wzywa się tu na pomoc nawet Św. Franciszka, który przekonywał ptaki i kwiaty i miał do nich kazania, ale on, ani prawicowych tak zwanych chrześcijan, ani katolików oczywiście nie przekona. Otóż my jesteśmy zupełnie innego zdania. Jesteśmy zdania, że nie tylko nie stanie się żadna szkoda, ale, że Polska pod każdym względem zyska.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#JanSmoła">Jeżeli chodzi o produkcję, o którejś tu przed chwilą kolega Raczkowski wspominał i powoływał się na prof. Buzka i słusznie, bo jest jednym z największych znawców spraw statystycznych, to jednak nie tylko wyższej produkcji w wielkich majątkach niema, ale możnaby coś innego powiedzieć. Mianowicie prof. Buzek wyraźnie podaje takie liczby, że przed wojną było obsiane 12.830.000 ha ziemi w Polsce, a obecnie już po wojnie, w czasie wojny jeszcze było gorzej, jest obsianych 11.624.000 ha, czyli blisko 1 i 1/2 miliona morgów leży jeszcze odłogiem. W jaki sposób można mówić o wysokiej! produkcji większej własności, jeżeli taka ilość morgów leży odłogiem!? Oczywiście twierdzę z całą ścisłością, choć to nie jest tu podane, że to jest ziemia, należąca do największych obszarów, bo oczywiście w drobnych działkach, u żadnego małego rolnika ziemia odłogiem nie leży.</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#JanSmoła">Nie tylko dziś, ale nawet podczas wojny, kiedy drobny rolnik nie miał sprzężaju, to własnemi rękami, rękami bodaj ojców-staruszków, rękami dorastających dzieci to zaorał. Jeżeli koń nie przeciągnął, to oni razem pług pchali i nawet podczas wojny te drobne działki były zasiane. Podczas wojny, jak statystyka wykazała, leżało 4.000.000 ha ziemi odłogiem, i ziemia ta była w rękach wielkich obszarników, którzy uciekli i zupełnie nie produkowano na tej ziemi. A nawet dziś w stosunkach normalnych mamy jeszcze milion kilkaset tysięcy morgów ziemi, leżącej odłogiem; i to jest w rękach większej własności. Otóż w tych warunkach jak mówić o produkcji? Jeżeli mówimy o produkcji, to jak najszybciej ziemia musi przejść w ręce drobnych rolników na to, żeby oni to zagospodarowali, bo tego nie tylko oni potrzebują, ale polska produkcja, siła i potęga Polski.</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#JanSmoła">Otóż prof. Buzek daje dalej zestawienie produkcji rolniczej w Polsce, w Niemczech, w Belgii i w Holandii. Okazuje się, że istotnie w Holandii, w Belgii, w Niemczech jest prawie dwukrotnie wyższa produkcja, niż w Polsce, i dlatego, jeżeli mówimy bezstronnie, nie możemy talmudycznie twierdzić, że to wielka własność dużo produkuje, musimy skromnie powiedzieć, że w Polsce jest wogóle niższa daleko produkcja, niż powinna być zarówno' u drobnej własności, jak i u większej; a jeżeli patrzymy gospodarczo, to musimy przyznać, że drobna własność była w tak ciężkich warunkach naturalnych, bez kultury i oświaty, że to, iż dotąd niema bardzo wysokiej produkcji jest wytłumaczone. Zresztą życie wskazuje, że gdzie tylko szkoły i organizacje zawitały, chłop 7-milowemi butami idzie naprzód pod względem postępu rolniczego. Jabym wskazał tylko chociażby moich kolegów: idźcie do kol. Stolarskiego, do kol. Zalewskiego, do kol. Tatarczaka, zobaczycie, czy w Waszych folwarkach jest tak wysoka produkcja, jak u wskazanych kolegów. Postęp ten idzie bardzo szybko, i nie ulega żadnej; wątpliwości, że w najbliższych latach chłop polski, który jest pierwszorzędnym rolnikiem, nie tylko dogoni inne narody, ale wierzę głęboko, że je prześcignie.</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#JanSmoła">Natomiast, jeżeli idzie o folwarki, to oczywiście obszarnicy bez oświaty nie byli, jasna rzecz, że niektórzy z nich nie mają zdolności do nauki, bo wogóle nie mają do niczego; i oni nie tylko, że nie wiele umieją, ale wogóle niczego się nie nauczą. Otóż, jeżeli tu rozcina się włos na dwie połowy, czy na 1000 części, aby zobaczyć, czy większa albo mniejsza własność więcej produkuje, to można sprzeczać się, jeżeli chodzi o zagranicę, bo tam są obszarnicy i lordowie angielscy, a tu są żubry i mamuty...</u>
<u xml:id="u-24.7" who="#komentarz">(Brawo)</u>
<u xml:id="u-24.8" who="#JanSmoła">... i dlatego nie można tych rzeczy porównywać. Wy nie wierzycie tak, jak tam, w pracę, Wy nie wierzycie w rozum, w postęp, tylko, tak jak Krasiński powiedział, wierzycie w kości prababek. Wogóle nie macie w życiu wiele do powiedzenia i dlatego sami skazujecie się na zagładę i nawet tu sami bronić się nie możecie i wynajmujecie pachciarza adwokata Strońskiego. Więc nie można się powoływać na wzór zagranicy, bo gdybyśmy mieli zagranicznych obszarników, to prędzejby można było z nimi gadać.</u>
<u xml:id="u-24.9" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: Pan nie wie co mówi.)</u>
<u xml:id="u-24.10" who="#JanSmoła">To Pan nie wie, co mówi i dlatego Pan Strońskiego wynajmuje, ale ja wiem i dlatego sam mówię.</u>
<u xml:id="u-24.11" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-24.12" who="#JanSmoła">Oczywiście jeszcze w starożytności wiadomo było, że można uzasadniać tak i tak, ale, żeby uzasadniać, że można na głowie chodzić lepiej, jak na nogach,...</u>
<u xml:id="u-24.13" who="#komentarz">(Głos: Zależy na jakiej głowie.)</u>
<u xml:id="u-24.14" who="#JanSmoła">... to oczywiście tylko p. Stroński i obszarnicy mogą tak czynić. Straszono nas Marksem, albo bolszewikami. Marks powiada, że koncentracja i skupienie kapitału i bogactw nastąpi. Oczywiście to zachodzi w przemyśle i handlu, ale co do roli, to życie idzie w zupełnie innym kierunku i wskazuje siłę tylko drobnego rolnictwa. I czy to drogą rewolucji, jak było we Francji, lub Rosji, czy drogą głębokich reform, jak było w innych krajach, czy drogą reform łagodniejszych jak w Anglii, drogą nawet parcelacji prywatnej, życie doprowadza do tego, że wielkie majątki znikają, a na to miejsce przychodzi rolnik drobny, jako gospodarczo silniejszy typ. Zjawiska gospodarcze mówią same za siebie, żadnym talmudyzmem, żadnym jezuityzmem, żadną sofistyką tego nie udowodnicie, bo jeżeli ktoś jest silniejszy w życiu gospodarczem, to najlepiej wskazuje, że ma rację bytu, a drobny rolnik na całym świecie wykazał, że ma większą siłę i odporność życiową i bardziej jest przystosowany do warunków. W rolnictwie nie jest tak jak w przemyśle, że techniką można wszystko udoskonalać bez końca, że można wszystko technicznie stosować, tu ma się do czynienia z przyrodą, z żywemi istotami, roślinami i zwierzętami, i rolnik sam na swoim kawałku własnemi rękami pracuje, własnemi oczami patrzy, własną głową sam pracę wykonuje i oczywiście może daleko wyżej stać i będzie stał coraz wyżej, niż jeżeli chodzi o ręce najemne, szczególniej o naszych obszarników, którzy się ziemią nieraz mało interesują, tylko gdzieś daleko poza granicami siedzą.</u>
<u xml:id="u-24.15" who="#komentarz">(Głos: W Montecarlo. P. Dubanowicz: Na środku morza. Głos: Niema ich nawet, wyszli z Sejmu.)</u>
<u xml:id="u-24.16" who="#JanSmoła">I tu nie tylko prof. Dubanowicz, ale i Stroński czego innego też nie uzasadni. Stroński mówił, że nasz projekt dąży do tego, aby gospodarować w podobny sposób, jak za czasów wędrówek ludów, opowiadał o różnych, na pół dzikich narodowościach, których nazwy ciężko wymówić, nie będę się nawet głowił,...</u>
<u xml:id="u-24.17" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-24.18" who="#JanSmoła">... byli tam Wandalowie, Hunnowie, Herulowie i inni. Nie wiem, od których kol. Stroński pochodzi. Jedno jest wiadome, że gospodarka naszych obszarników stoi niżej od gospodarki tych wędrownych narodów, ta gospodarka jest taka, jaka była w Asyrii albo w Babilonii, a za Faraonów, w Egipcie było nawet lepiej, aniżeli u Zamojskiego. Naprzykład u Zamojskiego z chłopów ściąga się kary zupełnie niesłuszne za pomocą policji i sądów, i z tego on żyje, bo inaczej nicby nie miał, gdyż jemu na administrację nawet nie wystarcza. Gdyby nie to, że Skarb mu darowuje podatki, albo odracza, to onby podatków nie płacił.</u>
<u xml:id="u-24.19" who="#komentarz">(Głos: Nie płaci.)</u>
<u xml:id="u-24.20" who="#JanSmoła">Za każdą morgę czy pół morgi, które daje pod kartofle, cały rok każę pracować, jak za czasów pańszczyzny. Gdyby nie to, że płaci po 20 groszy za dniówkę i z cudzej pracy żyje, toby z głodu umarł. Dlatego potrzebne mu są wielkie obszary, bo gdyby nawet miał 1 zł dochodu z morga, to gdy ma 1000 morgów, to będzie miał za co po świecie jeździć i udawać wielkiego magnata.</u>
<u xml:id="u-24.21" who="#JanSmoła">Gdyby ci wielcy panowie płacili należne podatki i wypełniali zobowiązania względem robotników i społeczeństwa, jak jest zagranicą, to przy ich gospodarce nawet z tych wielkich obszarów nie mogliby zdobyć dla siebie i swych rodzin pożywienia. Jeżeli mowa o podatkach, to powiada się, że podatków bardzo dużo płacą ziemianie, ale bierze się pod uwagę podatki wymierzone, które się od nich należą, ale nie te, które są ściągnięte. Prof. Buzek właśnie mówił, że podatku majątkowego było wymierzone w roku zeszłym 333 miliony, a wpłynęło niecałe 200 milionów, podatku dochodowego było 77 milionów, a wpłynęło około 40 milionów, podatku gruntowego było 55 milionów, a wpłynęło 48 milionów. To tylko dowodzi, że obszarnicy nie płacą podatków. Jeżeli chodzi o podatek dochodowy, to oczywiście pracownicy w biurach wszystko zapłacili, bo im odrazu ściągnięto. Ten podatek wpływa od drobnych posiadaczy, od pracowników biurowych, wogóle od pracowników umysłowych, ale najwięksi dygnitarze, najwięksi potentaci finansowi nie zapłacili, a przedewszystkiem ziemianie nie zapłacili. Ziemianie prawie zupełnie nie płacą podatków. Jeszcze trzeba uwzględnić i ten moment, że właściwie podatki bezpośrednie stanowią 1/3 wszystkich podatków, a2/3 to są podatki pośrednie, spożywcze, które przeważnie płaci uboga ludność miast i wsi. Większa własność wogóle równa się zeru, a ósemka równa się dwom zerom połączonym.</u>
<u xml:id="u-24.22" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Pan jest jedno wielkie zero.)</u>
<u xml:id="u-24.23" who="#JanSmoła">Chcielibyśmy, ażeby Polska była potężna, aby finanse Polski stanęły wysoko, ażeby nie było ujemnego bilansu płatniczego i handlowego. Ale obszarnicy tego nie dokonają. Znowu p. prof. Buzek wykazuje, że luksusów i różnych produktów z zagranicy sprowadzono za 150 milionów i wskazywał na to, że na same paszporty zagraniczne wywieziono 100 milionów, 250 milionów wywieziono zagranicę na rzeczy niepotrzebne i wielki udział w tem brała większa własność, a nie mniejsza.</u>
<u xml:id="u-24.24" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: Wyłącznie.)</u>
<u xml:id="u-24.25" who="#JanSmoła">Nie wyłącznie, to tylko P. Profesor może takie absurdy mówić, ja mówię, że wielki udział w tem brała.</u>
<u xml:id="u-24.26" who="#JanSmoła">Jeżeli chodzi o chłopów, to prof. Buzek powiada tak: „Najważniejszą pozycją czynną w naszym bilansie płatniczym w r. 1923 była praca naszej emigracji, oszczędności emigrantów przywiezione lub przesłane do kraju, wynosiły bowiem kwotę 135.400.000”.</u>
<u xml:id="u-24.27" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: Panu w głowie się przewróciło.)</u>
<u xml:id="u-24.28" who="#JanSmoła">Tylko dzięki chłopom nie przewrócił się cały bilans, dzięki chłopom, którzy z zagranicy nawet Polsce pomagali, bo inaczej całkiemby się przewrócił do góry nogami. O to więc chodzi, żeby ta większa własność ziemska, która u nas jest, bo zagranicą może jest inna — znikła z powierzchni ziemi, to wtedy Polska będzie szła do góry.</u>
<u xml:id="u-24.29" who="#JanSmoła">Zagranicą, a bodajże i u nas dochodzi do tego, że wyzyskuje się nawet siły fizyczne, a najwyższym gatunkiem siły jest siła i twórczość ludzka. A jednak jeżeli ręce, które na wsi są, nie znajdą pracy, to ta siła będzie zmarnowana. Trzeba tym ludziom dać pracę, trzeba ten najwyższy poziom siły, jaką jest na świecie siła i twórczość ludzka, zużytkować na tych wielkich obszarach i na tych obszarach, które leżą odłogiem. Oczywiście znowu prawica będzie mówić, że miasta się zawalą, że aprowizacji dla miast nie będzie, ale to słyszeliśmy już wiele razy. Jeżeli te blisko 20 milionów ludzi, które na wsi żyje, nie podniesie się i nie da się im warsztatów pracy, to i miasta nie będą mogły żyć, bo niepodobieństwem jest pozostawiać jednych na niskim poziomie, aby podczas tego inni podnosili się w górę. Weźmy za przykład choćby takie gazety, które u nas wychodzą. Zagranicą dochodzi do tego, że jedno pismo wydaje się w paru milionach egzemplarzy, a u nas po mieście kręci się po parę egzemplarzy, dochodzi najwyżej do kilkunastu tysięcy, a to się dzieje dlatego, że tylko część narodu kupuje gazety, inna natomiast część społeczeństwa nie ma możności i zasobów na to. Cała kultura narodu i wielki rozwój jego może być zamknięty, jeżeli wszystkiego odpowiednio nie zużytkujemy.</u>
<u xml:id="u-24.30" who="#JanSmoła">Chcę przytoczyć jako przykład handel. Jeżeli 20 milionów blisko, które żyje na wsi, będzie mogło kupić sobie choćby po jednej parze butów, to licząc po 10 zł. za parę, wyniosłoby to już sumę 200 milionów.</u>
<u xml:id="u-24.31" who="#komentarz">(P. B. Hausner: Poco im tyle butów?)</u>
<u xml:id="u-24.32" who="#JanSmoła">Według pojęcia obszarników polskich i żydowskich chłop nie potrzebuje butów.</u>
<u xml:id="u-24.33" who="#komentarz">(P. B. Hausner: Chłop potrzebuje, ale nie tyle.)</u>
<u xml:id="u-24.34" who="#JanSmoła">Co do koszul, czy innych najdrobniejszych przedmiotów użytku domowego, tak samo rzecz by się przedstawiała. Wtedy przemysł i handel byłby postawiony na nogi, bo jeżeli konsumcja wewnętrzna się zwiększy, jeżeli naród, żyjący na wsi, będzie zamożny, jeżeli będzie miał pracę i możność, to w te przedmioty będzie się zaopatrywać. Dlatego też chcemy przemienić większą własność na mniejszą, bo Polska na tem zyska.</u>
<u xml:id="u-24.35" who="#JanSmoła">A szczególnie pod względem siły państwowej, siły narodowej Polska potrzebuje tego, żeby oddać ziemię w ręce małej własności. Bo jeżeli opowiadaliście tu, że obszarnicy są redutą polskości, to jest zupełnie odwrotnie. Na całym świecie życie wykazało, że obszarnicy są najsłabszym elementem. I tak w Bułgarii, Serbii wszyscy się sturczyli i poszli do Mahometa, aby tylko majątki ratować, tak samo w Czechach wszyscy przeszli do Niemców, tak samo w Polsce na Śląsku Górnym i Śląsku Cieszyńskim, a także na Pomorzu i w Poznańskiem obszarnicy oddali ogromne szmaty ziemi w ręce obce, a w wielu wypadkach przyjęli luteranizm, przyjęli niemiecką narodowość i wogóle są straceni. A chłopi, którzy żyją i umierają na tej ziemi, chłopi, którzy tę ziemię zdeptali własnemi stopami, którzy każdą grudkę ziemi zrosili swoim potem, którzy żyją i będą umierać tutaj, których ojcowie leżą na cmentarzu, napewno będą bronić ziemi i bronią jej. Bronili jej w Poznańskiem, że cała potęga Niemiec się załamała, nie mogła ugryźć tej ziemi; tak samo na Podlasiu, gdzie cała potęga rosyjska nie mogła ugryźć ani wiary, ani narodowości, ani tej ziemi polskiej.</u>
<u xml:id="u-24.36" who="#JanSmoła">Tak samo gdy podczas wojny przechodziły wielkie pługi wojenne, gdy wojna toczyła się na naszych ziemiach, to oczywiście więksi obszarnicy pozmykali tak, że pospiesznemi pociągami niktby ich nie dogonił, jedni na Zachód, drudzy na Wschód, zależnie gdzie który miał swego tatę. A chłopi siedzieli, nie ruszali się, najwyżej jeżeli kula zabłąkała, to legł który na swojej ziemi. Chłopi są elementem najpewniejszym, są gwarancją, że ta ziemia była polska, jest nią i będzie po wieki, i Polska będzie potężna, jeżeli na tej ziemi chłop będzie siedział, a nie obszarnicy. Oczywiście my, którzyśmy brali udział w walkach o niepodległość, nie zaprzeczamy, że byli tu i owdzie wielcy bohaterowie z pośród szlachty i my takich czcimy, mamy odwagę czcić, bo czcimy każdego patriotę: Kościuszkę wieszamy w swoich chatach, jako wzór dla siebie i dla chłopów, ale takich jest mało, tamci przeważnie zginęli a dzisiejsze ziemiaństwo, to kto jest?</u>
<u xml:id="u-24.37" who="#komentarz">(Wesołość na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-24.38" who="#JanSmoła">Kto jest? Mieszanina różnych narodowości przeważnie, a pozatem są to tacy nowobogaccy, jak Hamerling, jak Kowalczuk, są to tacy, którzy dostawali ziemię za to, że Polskę sprzedawali, targowiczanie, są tacy, którzy zbogacili się na różnych interesach. I ten żywioł ma być siłą i potęgą, ten żywioł ma być ostoją polskości, ten żywioł ma być podstawą potęgi Państwa? Ci ludzie są tak słabi, że nie tylko Polski nie potrafią bronić, ale nawet siebie nie obronią; musieliście zaprosić Strońskego, który jest życiowo silniejszy od was, który wasze umysły słabe musiał zastąpić. Ja mam tu dzieło waszych ziemian. Jest to dzieło kol. Marylskiego, który, nie ulega wątpliwości, że wyróżnia się z pośród ziemian na tem bezrybiu ziemiańskiem, jest jednym z największych potentatów umysłowych, jednym z największych elegantów literackich i arystokratów umysłowych, a jednak warto zobaczyć tę produkcję, radze każdemu zwłaszcza kto sam pisze, przeczytać to, bo będzie wiedział, jak się nie pisze. Więc całą reformę rolną np. nazywa się intrygą żydowską, a cały wielki obóz demokracji, ruch ludowy i ruch robotniczy nazywa się wszystkiemi najgorszemi nazwiskami, jakie tylko są na świecie, a ostatecznie w konkluzji reformę rolną w ten sposób się załatwia, że powiada się, iż są przecież błota Pińskie, że jak się je osuszy, to wszyscy miejsce znajdą. Więc proszę porównać, że jeżeli z pośród tych ziemian najwybitniejszy arystokrata ducha tak wysoko stoi umysłowo i jest taką siłą, to cóż mówić o tych przeciętnych, o tych maluczkich, o tych Kowalczukach i Hamerlingach? Otóż tacy, oczywista rzecz, Polski nie obronią, ani Polski nie mogą zbawić, ani Polsce polskiej produkcji dać nie mogą i Polski nie mogą ratować, dlatego też na ich miejsce musi przyjść żywioł inny, żywioł naprawdę narodowy, żywioł naprawdę mocny, naprawdę silny, ten żywioł musi zająć miejsce ich, bo wtedy tylko Polska będzie silna i Polska będzie wielka.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#LeonPluciński">Głos ma p. Stefan Dąbrowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#StefanDąbrowski">Wysoka Izbo!</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#StefanDąbrowski">Art. 1 ustawy zapowiada, że ustrój rolny Rzeczypospolitej Polskiej oparty będzie na silnych, zdrowych i zdolnych do wydatnej produkcji gospodarstwach różnego typu i wielkości, stanowiących prywatną własność ich posiadaczy, a w artykułach następnych, mianowicie w art. 4, a częściowo w art. 5 znajdujemy liczbowe określenia przestrzeni tych użytków rolnych, które stanowić mają większą własność w nowym ustroju rolnym Polski. Według bowiem art. 4 z ogólnego obszaru użytków rolnych nie ulegają parcelacji obszary 60 ha w okręgach przemysłowych i podmiejskich, oraz 180 ha na pozostałym obszarze. Art. 5 do tych pozycji niezmiennych dodaje z gospodarstw uprzemysłowionych, wyróżniających się intensywniejszą produkcją, nowy jeszcze obszar, wyłączony z pod parcelacji, który nie może przekraczać 550.000 ha. Jest to jednakże obszar zmienny i przez to warunkowy, ponieważ w p. 6 art. 5 przewidziana jest odrazu możliwość redukcji tego obszaru do poprzednich norm podstawowych.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#StefanDąbrowski">A zatem, na całej przestrzeni Rzeczypospolitej, niezależnie od zmiennych warunków klimatu, gleby, postępu rolnego, warunków zbytu, uprzemysłowienia rolnictwa, stopnia rozwoju, oświaty, inicjatywy i pracowitości ludności rolniczej, zgóry przepisany jest ustawą wymiar ziemi, ściśle określony i nie dopuszczający żadnych alternatyw, które przecież istniały w projekcie reformy rolnej z r. 1923. Dokonać się chce rzeczy niezwykłej, a mianowicie stabilizacji, lecz tym razem nie w zakresie pieniądza, którego mechanizm, stworzony przez człowieka, może być również jego własnym wysiłkiem opanowany i pokierowany, ale dokonać się pragnie stabilizacji wymiarów warsztatu rolnego W zmiennych warunkach przyrodniczych i psychicznych. Dlatego ta inicjatywa ustawodawcza komisji: wy daje mi się jedną ze śmielszych, ponieważ w żadnym dotychczas kraju nie zdołano uskutecznić takiej jednostajności wymiarów gospodarstw rolnych. Jednakże w Polsce właśnie chcemy być pierwsi, by zatrzymać ruch produkcji rolnej na stałych i niezmiennych kawałkach ziemi przy równoczesnem ograniczeniu a nawet podważeniu prawa własności, zarówno u posiadaczy, jak i u wierzycieli, jak to w swem przemówieniu przedstawił p. wicemarszałek Pluciński.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#StefanDąbrowski">Ale właśnie dlatego, że myśl ustabilizowania rozmiarów warsztatów rolnych jest zbyt śmiałą, z tej trybuny ze wszystkich stron posypały się wątpliwości i pytania. Wprawdzie nikt, bojąc się zarzutu obrony interesów t. zw. obszarników, nie powiedział, dlaczego nie więcej, niż 180 i 60 ha, ale wszyscy raczej chętniej mówili, dlaczego tyle, a nie mniej. Więc według p. Tugutta, to jest tylko etap, celem zaś, do którego dążyć należy, jest rozmiar 15 ha. P. Makówka zatrzymał się na 40 i 20 ha, p. Smoła mówił o 60 i 30 ha, a p. Wicemarszałek Poniatowski uważa, że i mniej wystarczy. Stwierdzić należy, że w tej licytacji in minus wśród powszechnej niezgody istnieje powszechna dowolność.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#komentarz">(P. Smoła przerywa.)</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#StefanDąbrowski">Panie Pośle Smoła, ja Panu nie przerywałem, jak Pan mówił.</u>
<u xml:id="u-26.6" who="#komentarz">(Głos: Ale Pan podaje nieścisłe fakty.)</u>
<u xml:id="u-26.7" who="#StefanDąbrowski">Z punktu widzenia ściśle logicznego, odrzucając politykę, twierdzę, że ta licytacja in minus jest tyle warta, ile warta jest licytacja in plus. Jeżeli się mówi o granicy niższej i jeżeli ona opiera się już tylko o kilkanaście lub parę ha gruntu uprawnego, a przytem każde stronnictwo zatrzymuje się na obszarze najbardziej dopasowanym, nietyle do warunków produkcji rolnej, ile do wymogów politycznego programu, to stwierdzić należy, że ten rozmiar jest dowolny i najwidoczniej nie dający się uzasadnić argumentami rzeczowemi.</u>
<u xml:id="u-26.8" who="#StefanDąbrowski">Tych argumentów nie dostarczył p. referent: jego sprawozdanie ogranicza się do jednej strony druku, jakkolwiek od lipca 1920 r., zdołaliśmy przepłynąć morze inflacji, przeżyć wiele doświadczeń i stanąć do obrad w warunkach zgoła innych, niż wówczas. Ta nowela do ustawy zastaje podstawy nowe, na których obecnie opiera się gospodarka polska.</u>
<u xml:id="u-26.9" who="#StefanDąbrowski">I to powinnoby skłonić p. referenta do głębszego opracowania problemu, związanego z zagadnieniem reformy rolnej. Muszę też wyrazić zdziwienie, że w tak niezmiernie doniosłej sprawie Rząd naogół milczy. Nie można bowiem uważać za enuncjację skromnego sprawozdania odczytanego nam przez Ministra Reform Rolnych. Rząd pozostawia Izbę samej sobie, a przez to nie daje osi całej dyskusji. Przeciwnie, wzmaga jej zaognienie przez stronnictwa, którym ciężko w tej sprawie wykreślić ze swej hipoteki politycznej demagogię. Tak samo więc i co do art. 4 nie znamy poglądu Rządu: dlaczego 180 i 60 ha, a nie więcej ani mniej?</u>
<u xml:id="u-26.10" who="#StefanDąbrowski">Ażeby na to odpowiedzieć, musimy sięgnąć głębiej w całą kwestię i rozejrzeć się w polskiej rzeczywistości. Obraz rzeczywistości tej w chwili obecnej opieramy na liczbach Głównego Urzędu Statystycznego. Ale tu zaraz musimy zrobić zastrzeżenia co do ścisłości podstaw tej statystyki. Jest ona tylko przybliżona, jakkolwiek w nią wiele włożono szacownej pracy. Dlaczego? Dlatego, że niema dobrego aparatu w niższych kategoriach administracyjnych. Badania stanu zasiewów i zbiorów robione są za pomocą dobrowolnych korespondentów rolnych Głównego Urzędu Statystycznego. Kto są ci korespondenci? Są to wolntariusze: księża, nauczyciele, pisarze gminni, ziemianie i gospodarze, Niektórzy z nich po dokonaniu pracy nieraz proszą o zwrot kosztów papieru oraz porta pocztowego. A jak być powinno? Przedewszystkiem w każdej gminie powinien być komitet, składający się z wójta, przedstawiciela władz administracyjnych, a nawet wojskowych — i taki komitet gminny powinien wysyłać swoje sprawozdania do starostwa, przy którem pracuje referent statystyczny.</u>
<u xml:id="u-26.11" who="#komentarz">(Głos: Jeszcze jeden referent)</u>
<u xml:id="u-26.12" who="#StefanDąbrowski">Ale cóż mówić o tych referentach statystycznych przy starostwach, kiedy ich niema przy województwach. Więc z powodu niewłaściwej organizacji statystyki, statystyka naszego rolnictwa ma wiele dowolności i odchyleń od istotnego stanu rzeczy w zakresie ziemiopłodów, inwentarza, obszarów obsianych, produkcji rolnej i leśnej. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że w zakresie lasów ma być przeprowadzony spis 31 maja 1926 r. w zakresie bydła, koni, owiec i trzody 30 września przyszłego roku. Spis obszarów jest odłożony na lat kilka, żeby jego dokonanie poprzedzić odpowiednią organizacją.</u>
<u xml:id="u-26.13" who="#StefanDąbrowski">Więc jeżeli rząd przystąpi do przeprowadzenia reformy rolnej zwłaszcza pod przymusem, to stwierdzić należy, że rzeczywistych podstaw do planowego przeprowadzenia takiej reformy nie posiadamy. Reforma rolna ma więc być przeprowadzona na terenie dobrze nie znanym. Ale skoro wchodzimy w liczby, to musimy pamiętać o tem, że daty Gł. Urz. Stat. są jednak jedyne i w Polsce najściślejsze. Przy tem jeżeli liczby absolutne mają względną wartość, to stosunki miedzy temi liczbami mogą być uważane za dostatecznie ścisłe do wyprowadzenia wniosków ogólnych. Wśród tych wielu kolumn liczbowych wybieram tylko najważniejsze i nieliczne, ale przedewszystkiem te, które dotyczą pozycji aktywnych naszego rolnictwa i to nie tylko w zakresie produkcji, ale i w zakresie tych ilości ziemiopłodów, które większa i mniejsza własność rzucają na rynek zewnętrzny i wewnętrzny.</u>
<u xml:id="u-26.14" who="#StefanDąbrowski">Przechodzimy więc do przybliżonego obrazu gospodarki rolniczej w Polsce w dobie obecnej. Główny Urząd Statystyczny stwierdza, że w roku ubiegłym na ogólny obszar kraju, wynoszący w okrągłych liczbach 39,5 milionów ha, pozycja aktywna, to jest obszar obsiany wynosił 11,6 miliona. Z tego przypada przestrzeni obsianej na większą własność, to jest na obszary powyżej 50 ha — 3.585.000 ha, to jest 30%, na mniejszą własność — 8.059.911 ha, to jest 70%. Produkcja tego obszaru wynosiła przeciętnie z trzech lat ostatnich w zakresie zbóż chlebowych z większej własności — 20.417.000 kwintali, a z mniejszej własności 41.252.000 kwintali. Całej zaś masy spożywczej roślinnej w ciągu roku średniego urodzaju, większa własność dała 134.000.000 q, mniejsza 297.000.000 q. Zatem na ilość ogólnej masy spożywczej mniejsza własność 7,2 q, większa 3,78 q.</u>
<u xml:id="u-26.15" who="#StefanDąbrowski">Natomiast na jakość, której wyrazem' jest produkcja zbóż chlebowych, mniejsza własność produkuje od 80–88% w stosunku do produkcji większej własności z 1 ha i to w różnych stronach kraju. Według bowiem Urzędu Statystycznego przeciętna wartość produkcji z hektara pszenicy wynosi z większej własności 11,9 a, a mniejszej 10,5 (88%), żyta wynosi z większej własności 12,1 q, a mniejszej 10,6 q (87,6%).</u>
<u xml:id="u-26.16" who="#StefanDąbrowski">Czego dowodzą te liczby? Że większa własność na ogólnym swym obszarze, a zwłaszcza we wschodniej i południowo-wschodniej części Polski, zniszczona po wojnie, daleko odbiega od produkcji Wielkopolski, gdzie zbiór z hektara pszenicy wynosi 18,9 q, a żyta 15,5 q, przyczem produkcja Wielkopolski nie stoi jeszcze na poziomie produkcji zachodu. Z drugiej strony własność mniejsza, która w wojnie nie została w ten sposób ciężko dotknięta, w okresie powojennym 5 i 1/2 razy mniej obciążona ciężarami podatkowemi z jednego ha, potrafiła się utrzymać na wysokim stosunkowo odsetku produkcji w porównaniu z produkcją własności większej, obliczonej w średniem przecięciu na całą Polskę. Jest to fakt, z punktu widzenia całości kraju, pomyślny. Rokuje on nadzieje na przyszłość, że ta mała własność odpowiednio uregulowana, przy sprzyjających warunkach podniesienia wiedzy rolniczej i kultury, dążyć będzie do wzmocnienia swoich warsztatów.</u>
<u xml:id="u-26.17" who="#StefanDąbrowski">Ale to jest jedna strona obrazu przeciętnej wydajności zboża chlebowego z 1 ha w Polsce powojennej. Nie ta pozycja aktywna jest z naszego punktu widzenia ważniejsza dla Polski. Najważniejszą pozycją jest obliczenie, z tej trybuny dotąd nie podawane, ile w szczególności zboża chlebowego rzuciła na rynek wewnętrzny i na eksport większa i mniejsza własność w tej naszej powojennej polskiej rzeczywistości. Słowem, najważniejszem jest określenie z punktu widzenia ogólno-państwowego zdolności podaży zbóż chlebowych u większej własności w porównaniu z mniejszą własnością i dlatego teraz z kolei przechodzę do określenia tej zdolności podaży na rynek zewnętrzny i wewnętrzny. Rachunek ten został wykonany przez p. Sturm de Strema na podstawie przeciętnego spożycia i przeciętnej ilości osób w rodzinie, przypadających na 1 ha, po uwzględnieniu potrzeb obsiewu i ogólnej produkcji. W roku 1921–1922 większa własność rzuciła na rynek wewnętrzny i zewnętrzny 16,2 milionów kwintali zboża chlebowego, mniejsza własność 12.750.000. W 1922–1923 r., w roku lepszego urodzaju, większa własność rzuciła na rynek wewnętrzny i zewnętrzny 20,5 milionów kwintali, a mniejsza własność jednak 17,5 milionów kwintali. A w r. 1923–1924 większa własność rzuciła na rynek 12 milionów kwintali, podczas kiedy mniejsza własność 8 milionów kwintali. Przeciętna z tych trzech lat odpowiada ilości zbóż chlebowych, rzuconych w r. 1921/22, który w obliczeniach pułk. dr. Jaworskiego, podanych swego czasu, uważać można za rok średniego urodzaju powojennego.</u>
<u xml:id="u-26.18" who="#StefanDąbrowski">Ta pozycja aktywna, wyrażająca się w zdolności naszych warsztatów rolnych do podaży rynkowej, jest z punktu widzenia ogólno-państwowego pozycją najważniejszą. Na niej bowiem opiera się wyżywienie miast, ośrodków przemysłowych, wojska, eksport, a tem samem bilans handlowy, od wzmożenia aktywności tej pozycji! w najbliższych latach zależy również wielkość obrotu pieniężnego, a tem samem pieniądz Państwa. Można tedy rzec, że w przeciętnym roku powojennego urodzaju w Polsce na rynek wewnętrznego spożycia i zewnętrznego eksportu, rzucono zgórą 29.000.000 kwintali zboża chlebowego, z czego na mniejszą własność przypada 44%, a na większą 56%.</u>
<u xml:id="u-26.19" who="#StefanDąbrowski">Z tego zestawienia wynikają dwa doniosłe wnioski:</u>
<u xml:id="u-26.20" who="#StefanDąbrowski">1) jeżeli obliczymy, ile z hektara oddaje społeczeństwu bezrolnemu i Państwu na eksport większa własność, a ile mała, to prosty rachunek w odniesieniu do obsianego obszaru wykaże, że 1 hektar większej własności społeczeństwu i Państwu daje 3 razy więcej na sprzedaż, niż 1 hektar małej własności, czyli, że jego zdolność do rynkowej podaży w zakresie zboża chlebowego jest trzy razy większa. Zapewne w rzeczywistości ta zdolność jest jeszcze większa, ale opieram się na obszarze obsianym, zróżniczkowanym przez Główny Urząd Statystyczny tylko ma dwie wielkie kategorie, z których jedna powyżej 50 ha określona jest mianem większej własności, a poniżej 50 ha mianem mniejszej własności. W tak ułożonych kategoriach własności następuje przeciętne wyrównanie zdolności podaży, i przy takiej definicji wypada stosunek powyższy.</u>
<u xml:id="u-26.21" who="#StefanDąbrowski">2) Drugim faktem, wynikającym z tych paru liczb jest ten, że mimo niższej produkcji z hektara, mniejsza własność także rzuca na rynek ziemiopłody, w szczególności zboże chlebowe. Należy sprostować te poglądy, które porównywują tylko gospodarstwa większe i mniejsze, a nie opierają się na całości statystyki Państwa. Nie można zatem powiedzieć, że własność drobna produkuje tylko tyle, że sama zaledwie może się przeżywić, albo że miasta, przemysł, armia, są żywione wyłącznie przez produkcie większej własności. Widzimy, że rzeczywistość polska jest inna i że obala ona ten jednostronny pogląd. Mała własność z ogólnej kategorii drobnych rolników, objętych jedną tylko pozycją Głównego Urzędu Statystycznego, także rzuca zboże chlebowe na rynek dlatego, że drobny rolnik jest, zasadniczo biorąc, tak samo istota ekonomiczną, jak rolnik wielki. Najbardziej zaś charakterystyczną cechą każdej istoty ekonomicznej jest funkcja wymiany. Ani większy, ani mniejszy rolnik nie wytwarza wszystkiego, co mu niezbędne do prowadzenia warsztatu rolnego. Obaj musza sprzedawać ziemiopłody, w szczególności zboże chlebowe i obaj kupują potrzebne wyroby i surowce. Czyni to drobny rolnik nawet wówczas, gdy oddając na jarmark zboże, kupuje sobie chleb. Na tej funkcji wymiennej opiera się zresztą cała nadzieja przemysłu naszego celem powiększenia pojemności rynku wewnętrznego na naszej wsi, Ale jeżeli się tak dzieje, jeżeli z drugiej strony rzeczą jest niewątpliwą, że drobny rolnik zboże kupuje, to ta zdolność do podaży odbywa się jakimś kosztem. Jakim więc?</u>
<u xml:id="u-26.22" who="#StefanDąbrowski">I tu napotykamy na drodze naszych rozważań wielkie zagadnienie nie wyżywienia kraju w czasie pokoju i wojny. Ani referent, ani Minister Reform Rolnych, tego zagadnienia nie poruszyli, a przecież stoi ono w ścisłym związku z art. 4 ustawy, zasadniczo zmieniającym ustrój rolny, by pod jeden strychulec skurczyć większą własność do rozmiarów 180 i 60 ha. A przecież niepodobna realnie mówić o takiej redukcji najintensywniejszego obszaru, jeżeli się nie rozważy sprawy wyżywienia Państwa Polskiego w zmiennych kolejach jego nieznanej przyszłości.</u>
<u xml:id="u-26.23" who="#StefanDąbrowski">W czasie pokoju, według obliczeń p. Sturm de Strema, przeciętne spożycie zboża chlebowego na głowę w Polsce wzrasta, ale nie dosięgło jeszcze normy przedwojennej. Jeżeli ta norma wynosiła przeciętnie 213 kg. na głowę, to w r. 1921/1922 wynosiła ona w Polsce 172 kilogramy, a w r. 1922/23 — 187 kilogramów, zaś w r. 1923/1924 — wynosiła 204 kilogramy. Wobec tego można obliczyć, że ludność naszego Państwa spożywać winna w dobie obecnej 57.000.000 kwintali, gdy tymczasem cały zbiór wynosi dotąd w roku przeciętnego urodzaju 62.000.000 kwintali. Widzimy więc, że dla wyżywienia ogółu ludności w czasie pokoju zbóż chlebowych produkujemy zbyt mały nadmiar, że przeciętna norma żywnościowa w obliczeniu na głowę jest znacznie niższa, aniżeli na zachodzie i że wobec tego konieczność wzmożenia produkcji zbóż chlebowych z punktu widzenia fizjologii narodowej jest jedną z najpilniejszych potrzeb.</u>
<u xml:id="u-26.24" who="#StefanDąbrowski">A jeżeli teraz od chleba przejdziemy do mięsa i tłuszczu, to tu przy analizie wystarczalności tych pokarmów dla ogółu ludności występują fakty niezmiernej! doniosłości, pominięte w Komisji Rolnej i przez Rząd i w dotychczasowej dyskusji sejmowej.</u>
<u xml:id="u-26.25" who="#StefanDąbrowski">Ogólnie przyjęte jest za fakt, że małe gospodarstwa hodują znacznie więcej inwentarza i trzody niż większe. Stąd możnaby wnosić, że w Polsce jest dostateczna ilość mięsa i tłuszczu. Czy rzeczywiście? Przedewszystkiem mała własność rzuca mięso swego inwentarza na rynek, jest to bowiem środek konieczny dla wymiany i dla zdobycia pieniędzy w większej ilości niż podaż zbóż chlebowych. Ale jeżeli od sporu o większego rolnika wzniesiemy się na poziom potrzeb ogólnopaństwowych, to wynika z takiego ujęcia fakt następujący: przy przedwojennych normach spożycia na głowę ludności, które wynosiły w Polsce przeciętnie 12 kg, gdy za granicą wynoszą 28 kg mięsa rocznie, potrzeba Polsce 326.000.000 kg; w rzeczywistości stan spożycia wynosi 320.600.000 kg, a zatem deficyt wynosi 5.400.000 kg. Wobec innego sposobu żywienia się w dzielnicach zachodnich niż w Małopolsce i na Kresach, gdzie mięso jest zastąpione innemi pokarmami, rzec można, że mięsa wystarcza na wyżywienie i nawet na wywóz.</u>
<u xml:id="u-26.26" who="#StefanDąbrowski">Natomiast, jeżeli chodzi o tłuszcz, to wbrew ogólnemu mniemaniu Polska jest krajem klasycznego deficytu tłuszczu, o czem świadczą następujące niezbite dowody, podnoszone już w publikacjach pułk. dr. Jaworskiego, któremu należy się wdzięczność za wykazanie tego groźnego faktu z punktu widzenia fizjologii narodowej.</u>
<u xml:id="u-26.27" who="#StefanDąbrowski">Jeżeli przyjąć, że spożycie tłuszczu wynosi przeciętnie na głowę w Polsce normę przedwojenną, t. j. 3 i pół kg, zamiast potrzebnych 8 kg, to dla ogółu ludności polskiej tłuszczu potrzeba rocznie w dobie obecnej 95.000.000 kg, gdy stan spożycia wynosi tylko 81.000.000 kg, a zatem brak tłuszczu z tego obliczenia teoretycznego wynosi 14.000.000 kg.</u>
<u xml:id="u-26.28" who="#StefanDąbrowski">Na ten brak tłuszczu w Polsce wskazuje również fakt stałego wwozu tłuszczu. Z wiadomości statystycznych Głównego Urzędu Statystycznego, które tu mam przed sobą, wynika, że wwozimy stale tłuszcze jadalne, zarówno zwierzęce, jak roślinne, a nie wywozimy ich wcale. W styczniu i lutym 1922 r. wwieźliśmy 956.000 kg, we wrześniu 1923 r. 1.615.000 kg, w ciągu 9 miesięcy od stycznia do września 1923 r. wwieźliśmy 20.598.000 kg. w marcu 1924 r. 3.181.000, od stycznia do września 1924 r. wwóz wyniósł 17.406.000 kg, a od stycznia do marca b. r. 4.300.000 kg tłuszczów.</u>
<u xml:id="u-26.29" who="#StefanDąbrowski">Wywozu tłuszczów roślinnych i zwierzęcych nie było wcale, jak to łatwo można sprawdzić w sprawozdaniach statystycznych. A jeżeli się na to odpowie, że wywozi się trzodę, to z tego wynika tylko fakt, że mianowicie przeciętny typ trzody wywożonej z Polski nie należy uważać za kategorię tłuszczu, tylko za kategorię tłustego mięsa.</u>
<u xml:id="u-26.30" who="#StefanDąbrowski">A dalej co do cukru, który jest ważnym pokarmem dla ustroju. Spożycie cukru jest w Polsce również miarą niedostatecznego odżywiania się ogółu ludności. Na zjeździe cukrowników, świeżo odbytym w stolicy, podniesiono słusznie, że gdy przed wojną obywatel polski spożywał do 11 kg cukru rocznie, to w roku 1920/21 zaledwie 7,27 kg, a w 1923/24 — 6.72 kg. Jest to najniższa konsumcja w Europie, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych, gdzie konsumcja roczna na głowę przekracza 40 kg. To stałe spożycie wywołane jest zubożeniem miasta i wsi, słabym rozwojem przemysłu przetwórczego, który nie znajduje na rynku wewnętrznym dostatecznego zbytu. Ten fakt dziedziny fizjologii narodowej wywołuje z kolei nadmiar wolnego cukru, którego wywóz nie wytrzymuje konkurencji cen angielskich na skutek wygórowanych kosztów naszej produkcji.</u>
<u xml:id="u-26.31" who="#StefanDąbrowski">A zatem z ogólnego zestawienia stanu obecnej produkcji roślinnej i zwierzęcej w Polsce wynika, że w tym kraju klasycznie rolniczym, ogólne odżywienie ludności, biorąc przeciętnie, jest niewystarczające i dlatego odbiega od norm krajów zachodnich. Wprawdzie odbywa się wywóz i ten wywóz jest niezbędnym czynnikiem życia gospodarczego, bez którego zamiera gospodarstwo narodowe, ale ten wywóz odbywa się przy równoczesnym niedoborze wyżywienia, co wywołuje zmniejszenie się wydajności pracy, sprawności życiowej a pod względem eugenicznym zmniejszenie się żywotności i dorodności rasy polskiej. Dość spojrzeć na powojenne pokolenia naszej młodzieży i naszego rekruta z niektórych zwłaszcza części kraju, dość spojrzeć na fizyczny rozwój naszej młodzieży uniwersyteckiej, aby ze smutkiem stwierdzić fizyczny upadek polskiego typu.</u>
<u xml:id="u-26.32" who="#StefanDąbrowski">Wychodząc z tej podstawy rzeczywistości polskiej takiej, jaką jest ona obecnie, dochodzimy do wniosku, że najpilniejszą potrzebą całego Państwa z punktu widzenia bilansu handlowego i wymagań fizjologii narodowej jest wzmożenie produkcji rolniczej w czasie pokoju.</u>
<u xml:id="u-26.33" who="#StefanDąbrowski">A na wypadek wojny? Jeżeli to wzmożenie produkcji jest niezbędne na czas pokoju, to tem więcej na czas wojny. W wojnie nowoczesnej sprawa wyżywienia nabiera straszliwej ostrości, którą już znamy. Zagadnienie to w niektórych okresach wielkiej wojny zmuszało rządy we wszystkich państwach do tworzenia ogólnego urzędu wyżywienia. Jak ta sprawa może przedstawiać się w Polsce? Niestety, w tym kierunku nie mamy osobnych studiów i publikacji, mimo że o reformie rolnej mówimy już lat 7. Nie są to rzeczy tajne z punktu widzenia wojskowego i milczenie wojska nie jest usprawiedliwione. W innych krajach obliczenia te się opracowuje w świetle dziennem, ponieważ każdy, a więc i nasz wróg z łatwością je może przeprowadzić.</u>
<u xml:id="u-26.34" who="#StefanDąbrowski">Wynik moich badań w tym kierunku jest następujący. Jeżeli przyjmiemy za podstawę to obliczenie, które z tej trybuny przedstawiłem w dyskusji nad ustawa o powszechnej służbie wojskowej, a mianowicie, że Polska będzie w wypadku największego wysiłku mogła i musiała utrzymać pod bronią 2 miliony ludzi w ciągu półtora roku przy zaangażowaniu w walce 60 dywizji, w walce prowadzonej kosztem 6-cio procentowych strat miesięcznie w stosunku do armii walczącej na froncie bólowym, wtedy taki wysiłek wojenny odciągnie w ciągu półtora roku od warsztatów pracy 3 miliony ludzi. Dla takiej trzymilionowej armii, licząc według naszych norm żywnościowych dla żołnierza w polu u nas, potrzebą będzie 17,3 milionów q zboża chlebowego rocznie. Kraj odcięty od obozu będzie musiał być ograniczony w swem spożyciu. Racjonowanie norm okaże się niezbędne. Jeżeli przyjmiemy normy niemieckie z czasów wielkiej wojny, które ustalił Batocki, dyktator żywnościowy, to one wyniosą 180 kg zboża chlebowego, 12 kg jęczmienia, 60 kg owsa, 600 kg ziemniaków rocznie. Jeżeli zatrzymamy się tylko na zbożach chlebowych, to zapotrzebowanie ogółu ludności cywilnej w chwili obecnej w razie wojny wyniosłoby 43 miliony q, razem z 17 milionów q dla armii wyniesie to 60 milionów q rocznie, tymczasem produkcja całkowita w roku średniego urodzaju wynosi obecnie zgórą 62 milionów q. A gdzież jest ziarno na obsiew?</u>
<u xml:id="u-26.35" who="#StefanDąbrowski">W zakresie tłuszczu w czasie wojny niezbędny dowóz tłuszczu ustanie w znacznej mierze i katastrofa braku tłuszczu wystąpić może w całej ostrości. Wojsko potrzebować będzie 4.360.000 kg tłuszczu rocznie, gdy reszta ludności, licząc tylko po 20 g dziennie, to jest z górą 7.2 kg rocznie, wymagać będzie 180 milionów kg, a zatem 223.500.00 kg. Wytwórczość obecna wynosi tylko około 37% tego wojennego zapotrzebowania.</u>
<u xml:id="u-26.36" who="#StefanDąbrowski">Wysoka Izbo! Jeżeli zatem na Polskę spojrzymy z troską o tę chwilę, gdy to państwo może być wtrącone w nowoczesny kryzys wojenny, to już teraz winno być największą troską sfer gospodarczych i rządowych, a nie mniejszą także ciał ustawodawczych podniesienie produkcji zboża chlebowego i tłuszczu, aby na wypadek wojny nie być zaskoczonym katastrofą, która zdarza się w wojnach nowoczesnych, gdy żywność z poziomu pokojowej banalności, stając się pierwszorzędnym czynnikiem obrony narodowej, okazuje się niewystarczającą.</u>
<u xml:id="u-26.37" who="#StefanDąbrowski">Taki jest status praesens, obraz gospodarki rolniczej naszego Państwa, obraz rzeczywisty, łatwy do sprawdzenia przez każdego. Z obrazu tego wynika, że produkcja nasza w zakresie środków żywności nie jest na czas wojny przewidywana, ani w czasie pokoju wystarczająca. Jej podniesienie jest narodowym nakazem.</u>
<u xml:id="u-26.38" who="#StefanDąbrowski">Jak tę produkcję można podnieść? Przy skromnym wysiłku, osuszeniu, budowie dróg, komasacji, jak obliczył p. Sturm de Strem, produkcję zbóż chlebowych podnieść można w rozmaitym odsetku, jeżeli przyjąć za sto produkcję Wielkopolski i Pomorza. Więc w woj. warszawskiem, łódzkiem, kieleckiem, lubelskiem nadwyżka do osiągnięcia wynosić może do 32%, w krakowskiem, lwowskiem, stanisławowskiem, tarnopolskiem do 40%, w wołyńskiem do 57%, w poleskiem i nowogródzkiem do 80% produkcji Wielkopolski. Obliczyć można w liczbach absolutnych, że ogólna produkcja zboża chlebowego z 63 milionów q w roku przeciętnego urodzaju może wzrosnąć do 85 milionów q, to jest około 35% i to w ciągu lat 10, czyli w ciągu okresu, w którym ma być równocześnie przeprowadzona reforma rolna. Przy takiem podniesieniu produkcji i dla obecnego stanu zaludnienia moglibyśmy wystarczyć na wyżywienie armii i ludności w czasie dłuższej wojny i uczynić zadość wszystkim potrzebom wyżywienia i wywozu w czasie pokoju.</u>
<u xml:id="u-26.39" who="#StefanDąbrowski">Ale przy tem obliczeniu nie jest uwzględniony naturalny przyrost ludności, który po 10 latach, kiedy będziemy musieli wzmagać produkcję przy równoczesnem obniżeniu jej na skutek reformy rolnej, wyniesie z górą 4 miliony głów. I w tem miejscu spotykamy się także na terenie Polski z zagadnieniem ogólno-światowem, na które zwrócił uwagę jeden z referentów międzynarodowego kongresu rolniczego w Warszawie, ekonomista angielski sir Hall.</u>
<u xml:id="u-26.40" who="#StefanDąbrowski">W swem sprawozdaniu dał on nieubłaganą wymowę cyfr, z których wynika, że znaczny przyrost ludności pozostawia za sobą w tyle wytwórczość rolniczą która stopniowo słabnie, gdy tymczasem stoi przed nią doniosłe zadanie wyżywienia tej wzrastającej ludności. Należy zatem produkować więcej nie tylko przez ulepszenie metod i dostarczanie kredytów, lecz również przez zmianę ustroju społecznego, aby w większym niż dotychczas odsetku zająć ludność przemysłem rolnymi i fabrycznym.</u>
<u xml:id="u-26.41" who="#StefanDąbrowski">Oto tylko w krótkim szkicu zespół zagadnień, których rozwiązanie nasuwa ustawa o zmianie ustroju rolnego Rzeczypospolitej. Niema tu mowy wyłącznie o morgach, ponieważ nie tylko przekonań nie można mierzyć ilością morgów, ale także twórczego procesu gospodarczego. Reforma, mająca na celu zmniejszenie w drodze parcelacji rozmiarów większych gospodarstw i powiększenie gospodarstw mniejszych, nie powinna narazić Państwa na gwałtowne wstrząśnienia w zakresie: a) wyżywienia przy wzrastającej szybko ogólnej liczbie ludności miast i ośrodków przemysłowych oraz ludności bezrolnej, b) wyżywienia armii nowoczesnej i ogółu ludności cywilnej na wypadek wojny, c) utrzymania czynnego bilansu handlowego, a tem samem zapewnienia stałości pieniądza i rozwoju kredytu.</u>
<u xml:id="u-26.42" who="#StefanDąbrowski">W tym celu, aby tych wstrząśnięć w znacznej mierze uniknąć, proponuję ust. 1 art. 4 zastąpić brzmieniem: „Zmiana ustroju rolnego Rzeczypospolitej Polskiej może być przeprowadzona jedynie na zasadzie zachowania produkcji rolnej w stanie równowagi trwalej.</u>
<u xml:id="u-26.43" who="#StefanDąbrowski">Zasada zachowania produkcji rolnej w stanie równowagi trwałej jest następująca: Na ogólnym obszarze obsianym użytków rolnych, objętych przez Główny Urząd Statystyczny nazwą wielkiej własności, (obszar ponad 50 ha) może być przeprowadzone zmniejszenie tej kategorii własności do takiej granicy maksymalnej oraz przy takiej szybkości procesu parcelacyjnego, aby spadek produkcji zboża chlebowego, rzuconego na rynek, czyli spadek podaży rynkowej malejących gospodarstw większych, był stale wyrównywany przez wzrost produkcji zboża chlebowego, rzucanego na rynek, czyli wzrost podaży rynkowej wzrastających gospodarstw włościańskich na ogólnym obszarze obsianych użytków rolnych, objętych przez Główny Urząd Statystyczny nazwą własności małej, (poniżej 50 ha)”.</u>
<u xml:id="u-26.44" who="#StefanDąbrowski">Tylko takie ujęcie sprawy zapewnia reformie rolnej przebieg ewolucyjny i może być, zdaniem mojem, przyjęte przez te wszystkie stronnictwa, które patrzą na tę kapitalną sprawę reformy ustroju rolnego z punktu widzenia ogólnopaństwowego i nie dążą do eksperymentów agrarnych w drodze rewolucyjnego przeprowadzenia.</u>
<u xml:id="u-26.45" who="#StefanDąbrowski">W razie odrzucenia tej poprawki podtrzymuję poprawkę do tego artykułu, zgłoszoną przez p. Łuszczewskiego na Komisji Rolnej.</u>
<u xml:id="u-26.46" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#LeonPluciński">Do głosu jest zapisanych jeszcze 4 mówców. Proponuję Wysokiej Izbie, ażeby obrady obecnie przerwać do godz. 4 po południu. Nie słyszę sprzeciwu, odraczam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#LeonPluciński">Wznawiam posiedzenie. Do art. 4. głos ma p. Kordowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#AntoniBonifacyKordowski">Proszę Panów! Atmosfera, w jakiej rozpatrujemy nową ustawę o wykonaniu reformy rolnej, daje wiele do myślenia. Jeszcze 2 lata temu stronnictwa prawicy i centrum, które zawarły w swoim czasie pakt zwany popularnie lanckorońskim, stały na stanowisku, że w Polsce maksymum posiadania ziemi nie może przekraczać 340 ha. Po upływie 2 lat stronnictwa te doszły do przekonania, że stosunki polityczno-społeczne w Polsce tak się zmieniły, że należy zrezygnować ze stanowiska, jakie zajmowały w r. 1923. Mianowicie dziś widzimy, że w centrum i w niektórych stronnictwach prawicy godzą się Panowie na maksymum posiadania 180 ha.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#AntoniBonifacyKordowski">Jest to maksymum tylko formalne, bowiem praktycznie można utrzymać znacznie więcej. Jednakże widać, że te dwa lata życia państwowego, społecznego i politycznego coś niecoś Panów nauczyły, Panowie już doszli do przekonania, że stosunki są tak napięte, że upierać się przy tak wielkich obszarach, jakie Panowie proponowaliście w 1923 r., jest niepodobieństwem. Lekcja ta ma jeszcze i to poważne znaczenie, że jeżeli Panowie będą ustępowali ze swoich postulatów w takiem samem tempie, w jakim ustępowaliście w ciągu ostatnich dwóch lat, a w najbliższych 2 latach stosunki polityczno-społeczne w Polsce mogą pójść również dość daleko, tak, że Panowie nie będą mieli nic do gadania, to wtedy o maksymum posiadania nie będzie mowy.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#AntoniBonifacyKordowski">Tak, wtedy Panowie nie będą mogli o tem mówić, ponieważ głos nie będzie należał ani do panów z Piasta, ani do panów z prawicy, a kto wie, czy będzie należał do stronnictwa Wyzwolenie. Jakkolwiekbądź ustosunkowaliśmy się do tej ustawy, którą nam przedłożyliście, pragniemy stwierdzić, że nasz stosunek do niej jest w tej chwili jak najbardziej rzeczowy. Nie widzimy tej rzeczowości za to u Panów. Argumenty, które Panowie wysuwacie, nie wytrzymują krytyki; widać tu zwykłą spekulację, jeżeli już nie wyborczą, chociaż i to w przemówieniach wielu z Panów przebija, to w każdym razie nie widzimy w Waszych argumentach normalnej konsekwencji, jakąby należało wyciągnąć z tego lub innego Waszego stanowiska.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#AntoniBonifacyKordowski">Między innemi powiadacie, że maksymum posiadania w miejscowościach położonych zdala od ośrodków przemysłowych, powinno być 180 ha.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#AntoniBonifacyKordowski">Jednocześnie mówicie, a właściwie praktycznie tak się stosuje, że drobne gospodarstwa rolne mają wynosić po 5 ha. Gdyby stać na tem stanowisku, w takim razie obszary położone przy ośrodkach przemysłowych i podmiejskich powinny być w tymże stosunku mniejsze. Tymczasem zostawiacie Panowie 60 ha w pobliżu wielkich miast i ośrodków przemysłowych. Nasze stanowisko pod tym względem jest o tyle logiczniejsze i konsekwentniejsze, że powiadamy, iż skoro pod miastem, według uchwalonej przez Was w Komisji Reform Rolnych ustawy, maksymum posiadania drobne może być 1 ha, a zatem 5–6 razy mniejsze, niż na prowincji, w takim razie i maksymum posiadania większej własności powinno być nie większe, jak 30 ha. Wasze stanowisko pod tym względem nie jest konsekwentne.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#AntoniBonifacyKordowski">To samo, jeżeli będziemy mówili o sferze tak zwanych interesów mieszkaniowych wielkich miast. Stwierdzaliście Panowie z tej trybuny wielokrotnie, że Polska idzie ku uprzemysłowieniu, że wieś powinna wyzbywać się ludności na rzecz miast, ośrodków przemysłowych, fabryk, a jednocześnie krępujecie tą ustawą rozwój miast, bowiem jeżeli tuż pod miastem pozostawicie gospodarstwa rolne 60 ha, to zamknięcie możliwość rozszerzenia się sfery interesów mieszkaniowych — i w tem waszem postępowaniu, w tych postulatach widzimy na każdym kroku brak konsekwencji. Postulaty przez nas wysuwane są rzeczowe, nie demagogiczne, nie tak pięknie śpiewane, jak to słyszeliśmy z tej trybuny z ust p. Wincentego Witosa. Bowiem, jak wiecie, przeciwstawiliśmy się na Komisji Reform Rolnych wysuwanemu przez p. Makówkę maksymum posiadania 20 ha i 40 ha. Skoro Panowie nie chcecie przeprowadzić reformy rolnej w takim sensie, jakbyśmy tego pragnęli, ażeby zażegnać wszelkie na tem tle mogące powstać spory i nieporozumienia w łonie samego społeczeństwa, i skoro godzimy się na Wasze stanowisko, że reforma rolna musi być przeprowadzona częściowo, że nie można odrazu wszystkich obszarów przejąć na rzecz drobnych rolników w Państwie, to jednak nie możemy się zgodzić na takie maksymum posiadania, które Wy uważacie za święte. Jeszcze w r. 1923 i przedtem wysuwaliście postulat, że maksymum posiadania na ziemiach wschodnich powinno być 400 ha. Teraz zrezygnowaliście z tego stanowiska, ale nie wszyscy. Wówczas, gdy była mowa o maksymum posiadania na ziemiach wschodnich, mówiło się tylko o czterech województwach: wileńszczyźnie, nowogródzkiem, poleskiem i wołyńskiem; obecnie poprawka p. pos. Łuszczewskiego wysuwa postulat, aby maksymum posiadania 400 ha przenieść i na województwa małopolskie. Poprawka p. pos. Sommersteina popiera poprawkę p. Łuszczewskiego, Staniszkisa i innych.</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Niema takiej poprawki.)</u>
<u xml:id="u-28.8" who="#AntoniBonifacyKordowski">Jest. Tam jest 400 ha i u Pana jest 400 ha, tam jest dla centrum państwa 340 i u Pana jest 340. Pan będzie łaskaw wziąć druk do ręki.</u>
<u xml:id="u-28.9" who="#komentarz">(Głos: Przez pomyłkę powiedzieliście prawdę.)</u>
<u xml:id="u-28.10" who="#AntoniBonifacyKordowski">Poprawka p. Łuszczewskiego domaga się, żeby p. 2 w art. 4 brzmiał jak następuje: „W majątkach (nieruchomościach) ziemskich na obszarze województw: nowogródzkiego, poleskiego, wołyńskiego, okr. wileńskiego, woj. lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego 400 ha. Na pozostałym obszarze 340 ha”. Jeżeli p. Sommerstein twierdzi, że takiej jego poprawki niema, to ja się przy tem nie upieram, twierdzę jednak, że przeniesienie maksimum posiadania 400 ha z województw północno-wschodnich na województwa małopolskie, czego dotychczas nie było, nie jest bez umowy p. pos. Sommersteina. z p. Staniszkisem, Kaweckim, Raczkowskim i Świeckim. Przekonaliście nas Panowie nieraz, i w głosowaniu nad tą ustawą przekonacie, że mniejszości narodowe, przeciw którym tak wielki huk robicie w swojej prasie, nie są takie straszne dla Was, jak je malujecie. Przekonywaliście nas pod tym względem niejednokrotnie w głosowaniach w Sejmie: widzieliśmy Was, głosujących razem z mniejszościami narodowemi przeciw osadnictwu wojskowemu. Nie jesteśmy entuzjastami tego osadnictwa wojskowego, jakie dotychczas było wykonywane na ziemiach wschodnich, jakkolwiek widzieliśmy w tej ustawie pewne momenty dodatnie pod względem nadziału ziemi dla drobnych rolników na ziemiach wschodnich. Widzieliśmy Panów, głosujących razem z mniejszościami narodowemi, a zatem nacjonalistów niemiecko - białorusko - żydowsko - ukraińsko - polskich przeciw ograniczeniu prawa własności duchowieństwa, czy to prawosławnego czy katolickiego w Polsce.</u>
<u xml:id="u-28.11" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: Panu się pomieszało.)</u>
<u xml:id="u-28.12" who="#AntoniBonifacyKordowski">Nie, nie pomyliłem się, niech się Pan nie obawia.</u>
<u xml:id="u-28.13" who="#AntoniBonifacyKordowski">Gdy chodzi o interes, a w tym wypadku interes ten przebija się bardzo jaskrawo, wtedy Panowie chowacie na bok swoje argumenty szowinistyczne i bronicie wspólnie interesów kapitalistów i obszarników bez różnicy narodowości, wbrew interesowi Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-28.14" who="#AntoniBonifacyKordowski">Czy taki wniosek, jak p. pos, Łuszczewskiego jest uzasadniony? Śmiem twierdzić, że nie. Już p. pos. Jeremicz wykazał Panom całą niekonsekwencję twierdzenia Waszego, że na ziemiach wschodnich jest wiece ziemi do rozparcelowania, niż w centrum państwa lub na ziemiach zachodnich. Na podstawie danych statystycznych urzędu statystycznego stwierdzone zostało z tej trybuny, że tak samo w woj. pomorskiem, jak w woj. poleskiem na głowę ludności wiejskiej przypada 1 i 1/2 ha ziemi. Wszystkie przeto Wasze twierdzenia, że na ziemiach wschodnich jest ziemi więcej, są obalone nawet przez urzędowe dane statystyczne.</u>
<u xml:id="u-28.15" who="#AntoniBonifacyKordowski">Co do p. 2 i 3 art. 4, w których jest mowa o ograniczeniu wywłaszczenia lasów pod reformę rolną, jesteśmy zdania, że pod tym względem ustawa nie powinna krępować Rządu. Nie tylko bowiem myśmy wysuwali żądanie, aby wszędzie, gdzie jest to możliwe, a w szczególności na ziemiach wschodnich; przyjąć taką zasadę, że: albo będziemy mieli lasy, trzebione zresztą i dewastowane na każdym kroku, w zależności od handlowych koniunktur międzynarodowych na drzewo, albo będziemy mieli zdrowe gospodarstwo drobnego rolnika. Jeżeli nie przejdzie nasza poprawka, ażeby skreślić omawiane dwa ustępy art. 4, dotyczące niewywłaszczania obszarów leśnych pod reformę rolną, w takim razie będziemy żądali, ażeby jaknajmniejszą ilość lasów pozostawić dla gospodarstw leśnych na tych terenach, gdzie ziemia pod lasem nadaje się pod gospodarstwa rolne, natomiast w tych miejscowościach, gdzie ziemia nie nadaje się pod uprawę, ażeby grunty takie były zalesiane. Kilkakrotnie wysuwaliście Panowie przeciw reformie rolnej argument produkcyjności. Mianowicie, twierdzicie Panowie, że większe obszary mają dawać większe korzyści Państwu pod względem produkcji rolnej. P. pos. Dąbrowski posunął się nawet tak daleko, że na obronę obszarów, posiadanych przez zwolenników jego partii, przytoczył kwestie wyżywienia i zaopatrzenia armii, operował argumentem ochrony armii. Proszę Panów, kto jak kto, ale p. Dąbrowski, którego stronnictwo gloryfikowało zbrodnię morderstwa Prezydenta Narutowicza, p. Dąbrowski, w którego stronnictwie grupują się założyciele i organizatorzy t. zw. Pogotowia Patriotów Polskich, czyniących zamachy na praworządność w Państwie, ten p. pos. Dąbrowski! nie ma prawa używać argumentów opieki nad armią, nawet pod względem dostarczania jej produktów niezbędnych dla wyżywienia w czasie pokoju i wojny. Byliśmy w Polsce niejednokrotnie świadkami zamachów na armie, począwszy od zamachu 5 stycznia 1919 r., po przez wszystkie inne Wasze zamachy, zamachy nigdy nie potępione przez stronnictwa, które reprezentuje p. pos. Dąbrowski. Uważam, że, jeżeli to nie jest z jego strony tylko obłuda, to jest to jednocześnie cynizmem, posuniętym do największego stopnia.</u>
<u xml:id="u-28.16" who="#AntoniBonifacyKordowski">Jeżeli chodzi o produkcję wielkich obszarów na ziemiach wschodnich, to raczej należy stwierdzić, że tam właśnie wielkie obszary wcale nie produkują. Stwierdzono to wielokrotnie i z tej trybuny, stwierdzają to i dane urzędowe. Przy wysuwaniu argumentu produkcyjności wielkich obszarów raczej należy stwierdzić, że produkcyjne na ziemiach wschodnich jest tylko gospodarstwo drobne.</u>
<u xml:id="u-28.17" who="#AntoniBonifacyKordowski">W dodatku gospodarstwo to znajduje się w nadzwyczaj ciężkich, uniemożliwiających wszelką produkcję, warunkach. Właściciele wielkich obszarów na ziemiach wschodnich nie zajmują się zupełnie produkcją, nie zajmują się wcale gospodarstwem, albo przynajmniej w minimalnym tylko odsetku, a zajmują się akcją, którąby można nazwać wywłaszczeniem chłopa na rzecz obszarnika. Nie tylko obszarnik ale i Państwo Polskie względem drobnego rolnika za ziemiach wschodnich zawiniło bardzo wiele. Wschodnia granica nasza przechodzi przez grunta włościańskie i wiele tych gruntów zostało po tamtej stronie granicy. Włościanie ci korzystali przez jakiś czas z gruntów państwowych, położonych nad samą granicą. Dziś z tych gruntów nie korzystają, a wywłaszczało się ich bez odszkodowania w sposób nieustawowy, bowiem tylko w drodze umów pomiędzy komisjami granicznemi rosyjską i naszą. Wiele wniosków w Sejmie złożono co do tego, ażeby włościanom wywłaszczonym bez odszkodowania przy ustalaniu granicy wschodniej, dać odpowiedni ekwiwalent w ziemi, leżą one do dziś dnia w Komisji Reform Rolnych lub w innych komisjach bez rezultatu. Co mogą myśleć ci włościanie, przez których grunta została przeprowadzona granica wschodnia, którzy widzą, że po tamtej stronie włościanie zaczynają z dnia na dzień coraz normalniej prowadzić gospodarstwo, a oni tutaj są wydziedziczeni, w dodatku nazwani bolszewikami, Panowie sami mogą sobie to dopowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-28.18" who="#AntoniBonifacyKordowski">Sejm poprzedni również nie był zbyt łaskaw dla ludności ziem wschodnich. Przypominam Panom tylko ustawę z dnia 10 stycznia 1922 r. o likwidacji serwitutów. Korzystając z nieobecności reprezentantów ludności ziem wschodnich w poprzednim Sejmie, bo inaczej nie mogę tych rzeczy traktować, albo stojąc na stanowisku szowinistycznem w stosunku do tamtejszych chłopów, ustanowiono w tej ustawie przepis, że gdy wieś korzystała z pastwiska na przestrzeni nawet 10.000 ha, wieś ta nie może pobrać ekwiwalentu za serwitut więcej, aniżeli 14 nadziału gruntów. W ten sposób wieś, która mogła hodować 2.000 sztuk bydła, dziś będąc ograniczoną co do paszy, hoduje 60 albo 80 sztuk.</u>
<u xml:id="u-28.19" who="#AntoniBonifacyKordowski">W ten właśnie sposób gospodarstwa hodowlane na ziemiach wschodnich zostały zabite. Jak można sobie wyobrazić dalszą hodowlę bydła, skoro wieś posiadająca własnych gruntów 240 ha nie może dostać na własność więcej jak 60 ha, jako ekwiwalent za serwituty, wówczas, gdy miała prawo pasania 2.000 sztuk? Jak to się odbija na stosunkach gospodarczych w całem Państwie, tego już chyba uzasadniać nie potrzebuję. Ustawy, które tu są przedkładane celem poprawienia i nadania bardziej sprawiedliwego kierunku wykonaniu ustawy o likwidacji serwitutów na ziemiach wschodnich, są przez nas obalane. Już jedna taka ustawa, rozpatrywana na Komisji Rolnej, nie została przeprowadzona wskutek waszego oporu. Obecnie mamy na porządku dziennym podobną drugą ustawę. Tymczasem zaś ludność na ziemiach wschodnich nie tylko ukraińska i białoruska ale i polska cierpi nędzę, jest w ostatecznych warunkach materialnych i mimowoli musi sięgać do takich środków zdobycia utrzymania, których stosowanie musi się zetknąć z kodeksem karnym. Zjawisko to jest masowe; masowem bowiem jest niezadowolenie na ziemiach wschodnich z waszych rządów. Nie trzeba się dziwić, że obywatel tamtejszy, doprowadzony do ostateczności chociażby omawianemi przepisami o likwidacji serwitutów, zabijającemi mu gospodarstwo, nie jest zadowolony z Państwa i że w końcu daje posłuch głosom idącym z zewnątrz. Taki stan rzeczy spotęgowany jest jeszcze faktem, że wiejska ludność ziem wschodnich właściwie nie posiada żadnych dokumentów, udowadniających jej stan posiadania, panował tam bowiem taki system, iż jeden egzemplarz aktu nadawczego z lat sześćdziesiątych znajdował się w gminie, drugi zaś w aktach gubernialnych urzędów ziemskich. Dokumenty te zostały albo wywiezione i znajdują się w Mińsku albo w Żytomierzu, albo też zostały zniszczone podczas działań wojennych.</u>
<u xml:id="u-28.20" who="#AntoniBonifacyKordowski">W tych warunkach ziemianie na ziemiach wschodnich, korzystając z braku możności udowodnienia przez włościan prawa własności danego gruntu, lub prawa serwitutowego, uprawiają swego rodzaju proceder eksploatowania chłopów w drodze sądowej. Oto spotykamy wypadki, że liczne wsie zostają przez sądy Rzeczypospolitej zasądzone z art. 633, 624 i 627 kodeksu karnego za rzekomo samowolne wypasanie bydła i wyrąb drzewa z lasów. Kary i odszkodowania za ten samowolny wypas bydła i defraudacje leśne sięgają dziesiątków tysięcy złotych. W interpelacjach swoich i interwencjach przedstawiałem niejednokrotnie rządowi ten opłakany stan rzeczy, atoli bez echa. Gdy jednej tylko wsi wypadnie zapłacić 30.000 zł samych kar i odszkodowań za samowolny wypas bydła, jakkolwiek ten wypas nie jest samowolny, bo opiera się na prawie serwitutowem, wówczas ludność takiej wsi doprowadzona do ostatecznych granic cierpliwości, nie mając możności zapłacenia takich sum, dopuszcza się czynów nieobliczalnych w skutkach na przyszłość. Znam wsie, gdzie wyroki sądowe z tych właśnie powodów nie mogły być zupełnie wiegzekwowane. Posterunek policji w Bystrzycy w pow. kostopolskim nie może wiegzekwować kar i grzywien, nałożonych przez sąd 600 wyrokami, dlatego, że z chwilą kiedy policja wyrusza na wiegzekwowanie tych kar, natychmiast cała ludność męska wychodzi do lasu i tam oczekuje tak długo, jak długo policja nie wróci z powrotem na posterunek. Czy takie stosunki są normalne? Czy mogą wytworzyć kiedykolwiek wzajemnie lojalny stosunek obywateli i Państwa? Przytoczony powyżej proceder daje niesłychane korzyści ziemianom, bo przy egzekwowaniu podatków od ziemian — władze nasze na ziemiach wschodnich są niezwykle miękkie. Jeżeli natomiast chodzi o wiegzekwowanie nawet niesprawiedliwie nałożonego podatku czy grzywny z włościan, wtedy władze administracyjne, skarbowe i sądowe przy pomocy policji podatek, lub grzywny ściągają, przy zastosowaniu bezwzględnego terroru. Faktycznie tam niema apelacji, niema odwołania się do wyższych urzędów skarbowych, niema niejednokrotnie apelacji do wyższej instancji sądowej, co już kilkakrotnie odpowiednim władzom przedstawiałem. Są wypadki, że sędziowie pokoju nie odsyłają apelacji do sądu okręgowego. Włościanin, spokojny, że skorzystał z przysługującego mu prawa apelacji, oczekuje rozprawy sądowej w sądzie okręgowym, tymczasem zaś nawiedza go komornik z nakazem egzekwowania, ponieważ apelacja do sądu okręgowego nie wpłynęła. Oprócz tego w tychże stosunkach obowiązuje specjalne rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 13 kwietnia 1921 r., które rozkazuje sądom, wbrew ustawy postępowania karnego, zaopatrywać wszystkie wyroki, dotyczące samowolnego wypasania bydła i tak zwanej defraudacji leśnej, rygorem natychmiastowej wykonalności. Przedstawiciele Rządu tłumaczą to zjawisko tem, że wówczas, kiedy marka nasza codziennie dewaluowała się, zachodziła potrzeba jak najszybszego egzekwowania wyroków. Teraz od roku z górą takich warunków niema, pieniądz jest stały, rozporządzenie to jednak w dalszym ciągu utrzymane jest w mocy. Rujnowane w ten sposób wsie oczekują jakiejś pomocy skądkolwiek, chociażby z zewnątrz państwa. Oczekuje się tej pomocy z dnia na dzień i mogę Panom podać do wiadomości, o czem dość głośno mówi się dziś na ziemiach wschodnich, że stosunków gospodarczych i polityczno-społecznych, jakie tam panują, normalny ewolucyjny rozwój wypadków nie zdoła zaspokoić, tam trzeba radykalnych środków pomocy. Doprowadzony do nędzy, wyprowadzony z cierpliwości i równowagi waszym sposobem rządzenia, a nawet stosunkiem Sejmu do ludności ziem wschodnich, włościanin gotów jest przejść do najostrzejszych środków walki o byt codzienny. Panowie stale mimo to dajecie dowód zaślepienia i krótkowidztwa co do rozwoju wypadków polityczno-społecznych.</u>
<u xml:id="u-28.21" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Oni przejrzą dopiero przy ogniu swych dworów.)</u>
<u xml:id="u-28.22" who="#AntoniBonifacyKordowski">Jeżeli chodzi o wydziedziczenie chłopów żyjących na ziemiach wschodnich, a podkreślam jeszcze raz, że dotyczy to przeważnie Polaków, a potem dopiero Ukraińców i Białorusinów, to w dużym stopniu zrobiła to ustawa o osadnictwie, źle i tendencyjnie wykonywana przez tamtejsze urzędy i urzędników. Proszę Panów, każdy z nas zna dokładnie przepisy ustawy z 17 grudnia 1920 r. Założenie było takie, aby żołnierzowi — ochotnikowi — rolnikowi dać osady w miejscowościach, gdzie ziemi jest więcej. Ponieważ nie znano jeszcze tamtejszego stanu posiadania, przeto niektórzy posłowie w Sejmie poprzednim ulegli iluzji co do wielkich obszarów na ziemiach wschodnich, większych, niż w centrum Państwa, była to jednak tylko iluzja. Założenie samo jednak było zdrowe, chodziło o to, aby żołnierz-ochotnik-rolnik otrzymał gospodarstwo i mógł wnieść pewien postęp kultury rolnej i społecznej do miejscowego społeczeństwa polskiego, ukraińskiego i białoruskiego. Atoli urzędy nasze, kierowane w dużym stopniu przez stronnictwa „Piasta” i prawicy, wykonywały tę ustawę na polecenia tych stronnictw, w ten sposób, że w przeważnej większości wypadków ziemia dla osadników była brana, będąc obciążoną dzierżawami wieczystych czynszowników dzierżawców, długoletnich i b. wolnych łudzi. Ludzi tych wyrzucano na bruk, jednych Polaków wyrzucano, a drugich umieszczano. Brano grunty obciążone serwitutami na rzecz chłopów i Polaków, i Ukraińców. Wreszcie w większości wypadków zabierano pod osadnictwo grunty położone w sąsiedztwie wsi, oczekującej na reformę rolną. W ten sposób chłopi tamtejsi musieli poczuć się wydziedziczonymi i pokrzywdzonymi. Jeżeli zaś chodzi o sam element, który tam napłynął, to może zaledwie w 50% był to element ochotników-rolników, bowiem przysyłano tam fryzjerów, krawców, mechaników, nic wspólnego nie mających z rolnictwem, albo też generałów, pułkowników, kapitanów, majorów, ludzi, którzy do dnia dzisiejszego są w czynnej służbie wojskowej i na tych ziemiach nie gospodarują, a chłop tamtejszy powiada sobie tak: przed wojną był pan, u pana pracowałem na trzeciak, to znaczy 1/3 część plonu oddawałem panu, teraz przyszedł półpanek — pidpanok i muszę mu oddawać 1/2 plonu. Kalkulacja w umyśle tamtejszego włościanina jest taka, że na tem, iż znajduje się w Rzeczypospolitej Polskiej, stracił bezpośrednio i traci na każdym kroku. Dalsze objawy wykonania ustawy o osadnictwie są dla małorolnych chłopów na ziemiach wschodnich tego rodzaju, iż 33% obszarów przejętych na osadnictwo, a przeznaczonych na reformę rolną dla miejscowej ludności obok osadnictwa, nie zostało rozparcelowane. Obszary ziemskie przejmowane były z tendencyjnem pogwałceniem zasad ustawy z 17. XII 1920 wyłącznie dla osadnictwa, o owych zaś 33% na reformę rolną zapomniano. Gdy się zwracało uwagę poszczególnym Ministrom Reform Rolnych i jeszcze wówczas prezesem Głównego Urzędu Ziemskiego, ci panowie mówili, że na to zawsze przyjdzie czas. Tymczasem zaś chłop, który wiedział, że z mocy tej ustawy o osadnictwie i jemu należy się ziemia, a ziemi tej nie otrzymywał, lecz otrzymywał ją wyłącznie przybysz z zachodu, (gdyż tylko w rzadkich wypadkach otrzymywał ją tamtejszy żołnierz-ochotnik, liczba ochotników, pochodzących z pośród ludności po części białoruskiej i ukraińskiej była dość znaczna) musiał czuć się niezadowolony i dawał posłuch podszeptom z zewnątrz, iż osadnik wydziedzicza chłopa tamtejszego, bowiem pozory wszelkie były po temu. Ponadto przy wykonywaniu ustawy o osadnictwie wojskowem, gdy chodziło o wywłaszczanie owych 33%, a strona zainteresowana — właściciel ziemski posiadał odpowiednie stosunki, przez należenie do jednej z partii prawicowych, albo udzielenie odpowiednich subsydjów na partię, mógł cześć majątku, przeznaczoną na parcelację, uzyskać z powrotem, wreszcie sama ustawa o osadnictwie wojskowem, przewidująca bezapelacyjną instancję t. zw. P. K. N., pozwalała zaskarżyć decyzję P. K. N. do Najwyższego Trybunału Administracyjnego i w ten sposób w drodze szczególnej interpretacji wiele majątków zostało zwróconych.</u>
<u xml:id="u-28.23" who="#AntoniBonifacyKordowski">W ostatnich czasach obserwujemy jeszcze jeden sposób wywłaszczenia chłopów na ziemiach wschodnich. Jest to nowa ustawa o uwłaszczeniu długoletnich dzierżawców, b. czynszowników i wolnych ludzi. Rok temu debatowaliśmy nad tą ustawą i wszyscyśmy tutaj podkreślali konieczność jak najprędszego uchwalenia takiej ustawy. Atoli stronnictwa ósemki i Piasta nie omieszkały i tej ustawy wyzyskać dla celów spekulacyjno — partyjnych. Jeszcze dziś p. poseł Raczkowski operował tu takiemi argumentami, że przecież Moskale, kiedy byli panami kraju, nie pozwalali kupować Polakom ziemi. Oczywiście ci byli wieczyści czynszownicy, byli wolni ludzie, długoletni dzierżawcy to są przeważnie Polacy, tem nie mniej ustawa z 20. VI 1924 uchwalona większością głosów „Piasta” i 8, a przez posła Raczkowskiego szczególnie pilnowana, dalej kontynuuje akcję prowadzoną przez rząd moskiewski przeciw ludności polskiej na ziemiach wschodnich i my niestety, jako Sejm polski, jako Państwo Polskie kontynuujemy akcję wywłaszczeniową Polaków na ziemiach wschodnich — tego Panowie nie zaprzeczycie.</u>
<u xml:id="u-28.24" who="#komentarz">(Przerywanie. Głos: Bandytów!)</u>
<u xml:id="u-28.25" who="#AntoniBonifacyKordowski">Nie wiem, Panie, czy Polacy na ziemiach wschodnich są bandytami, a mogę Panom powiedzieć, że Polacy z ziem wschodnich wielu z Was za bandytów uważają. Przedewszystkiem w ustawie tej Panowie odrazu uniemożliwiliście kupno ziemi przez Polaków dlatego, że ustanowiono niemożliwą cenę wykupu, daliście cenę szesnastokrotną w stosunku do ceny czynszu dzierżawnego z roku 1913. Cena ta niejednokrotnie wynosi 1200, 1500 i 1800 zł za hektar ziemi szczególnie na Wołyniu. A przecież z dzikiej parcelacji przez Was uprawianej można ją kupić za 400 lub 600 zł za hektar wówczas, kiedy, korzystając z dobrodziejstw ustawy o uwłaszczeniu długoletnich dzierżawców, trzeba płacić takie poważne sumy.</u>
<u xml:id="u-28.26" who="#AntoniBonifacyKordowski">Drugim momentem uniemożliwiającym korzystanie z tej ustawy przez długoletnich dzierżawców na ziemiach wschodnich jest zawarowany przez ustawę obowiązek posiadania obywatelstwa. Kto nie posiada obywatelstwa, ten nie ma prawa do wykupu ziemi.</u>
<u xml:id="u-28.27" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-28.28" who="#AntoniBonifacyKordowski">A przecież Panom nie jest obce, że na ziemiach wschodnich nikt nie posiada obywatelstwa. Proszę Panów, znany jest wypadek, kiedy poseł na Sejm, pragnąc wyjechać zagranicę, zwracał się do swego starostwa na ziemiach wschodnich, prosząc o dowód osobisty zagraniczny, wtedy zażądano od niego przedstawienia świadectwa obywatelstwa. Zdziwiony, że jemu jako posłowi kwestionuje się obywatelstwo, jedzie do Warszawy i tu u komisarza rządu m. st. Warszawy potrzebny dowód osobisty na wyjazd zagranice otrzymuje bez żadnych trudności.</u>
<u xml:id="u-28.29" who="#komentarz">(Głos: Ciekawe.)</u>
<u xml:id="u-28.30" who="#AntoniBonifacyKordowski">Jeżeliby nawet p. poseł Paczkowski miał do załatwienia jakąś sprawę, przy której wymagany byłby dowód obywatelstwa, to twierdzę, że i onby swego obywatelstwa nie udowodnił. Dopiero w ostatnich czasach na polecenie Ministra Spraw Wewnętrznych, pod naciskiem Wicepremiera Tugutta, zostało wydane zarządzenie, które ma na celu spisanie wszystkich obywateli w 3 kategoriach: I kategoria to są obywatele niespornie tam urodzeni, których wojna europejska nie wyrzuciła poza obręb swojej wsi, bo jeżeli wyrzuciła tylko poza obręb ich wsi, to należą do innej kategorii. Do drugiej kategorii należą obywatele, którzy wrócili do Polski przed terminem wyznaczonym traktatem ryskim i którzy byli przymusowo wysłani bądź przez wojska niemieckie na zachód, bądź też przez wojska rosyjskie na wschód. III kategoria to są ci, którzy wrócili znacznie później, i których urodzenie nie jest legitymowane w danej gminie. Ktoś mógł się urodzić na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, może być niespornym obywatelem polskim, może nawet należeć do t. zw. stanu szlacheckiego, gdyż drobnej szlachty na ziemiach wschodnich mieliśmy dość pokaźny odsetek, jednak obywatelstwa nie ma: dopiero kiedy gmina przeprowadzi rejestrację, a specjalna komisją zbada czy istotnie posiada warunki, odpowiadające przepisom okólnika rządowego, dopiero wówczas wydane mu będzie zaświadczenie, na podstawie którego będzie mógł ubiegać się o uzyskanie obywatelstwa. Powołuję się więc na dokumenty urzędowe, które stwierdzają, że na ziemiach wschodnich niema obywateli polskich. Panowie zaś, znając te warunki, świadomie uniemożliwiacie Polakom i nie Polakom wykup ziemi w myśl ustawy o uwłaszczeniu.</u>
<u xml:id="u-28.31" who="#AntoniBonifacyKordowski">Ustawa ta dotyczy nie tylko Polaków, jest tam garść Niemców i Czechów. Panowie prowadziliście w stosunku do ostatnich politykę, z powodu której nie zarumieniłby się i car moskiewski, polityką eksterminacyjną. Co winien kolonista, który urodził się w Piotrkowskiem, a przeniósł się później do kowieńskiego powiatu i tam od kilkudziesięciu lat gospodarował, czy to jego wina, że go wywożono podczas wojny europejskiej? Jest on rolnikiem, na wyższym poziomie kultury rolniczej prowadzącym gospodarstwo, niż niejeden z rolników ludności białoruskiej, czy ukraińskiej. Wyzbywacie się tego elementu, nie chcecie zrobić z nich obywateli polskich i formalnie, i praktycznie i tym sposobem uniemożliwiacie im życie. Czy to nie jest wywłaszczenie, pytam się Panów?</u>
<u xml:id="u-28.32" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Czy na eksport Pan mówi?)</u>
<u xml:id="u-28.33" who="#AntoniBonifacyKordowski">Nie, ja to mówię do Pana, bez żadnej jednak nadziei, że Pana przekonam.</u>
<u xml:id="u-28.34" who="#komentarz">(Głos: Szkoda czasu.)</u>
<u xml:id="u-28.35" who="#AntoniBonifacyKordowski">Proszę Panów, ci długoletni dzierżawcy, ewakuowani z pasa działań wojennych, w myśl ustawy z 20 czerwca ubiegłego roku, nie mają prawa wykupu ziemi. Przecież wiemy, że od 1915 r. wojna do końca r. 1920 toczyła się przeważnie na ziemiach wschodnich i wielotysięczne rzesze ludności wiejskiej były wysiedlane przymusowo. W ustawie tej jest przepis, że, kto w ciągu roku nie gospodarował na danej działce, ten nie ma prawa do wykupu dzierżawionej ziemi. Przepis ten odnosi! się niezawodnie tylko do wypadków samowolnego opuszczenia gospodarstwa. Jeżeli zaś uwzględnimy, że ewakuowano kogoś dlatego, że był ewangelikiem, czy też dlatego, że jego grunty lub dom znajdowały się w linii działań wojennych, albo że powołano go do czynnej służby w armii rosyjskiej, to przecież nie można brać pod uwagę owej rocznej przerwy, tem nie mniej urzędy ziemskie i komisje wywłaszczeniowe, o ile istnieją, bo w wielu wypadkach nie istnieją, biorą za podstawę do odmówienia prawa wykupu tej ziemi właśnie taką przymusową roczną przerwę. Gwałci się przez to przepisy prawa cywilnego, obowiązującego na ziemiach wschodnich. Prawo cywilne wyraźnie mówi, że za wypadki wywołane „siłą wyższą” nikt nie odpowiada. Wreszcie koloniści Niemcy, odjeżdżając na wschód, odstępowali swoje prawo Polakom nie posiadającym ziemi w drodze tak zwanych ustępek cesji, tymczasem znów wbrew przepisom prawa cywilnego, wydala się i tych dzierżawców na mocy cesji, którzy korzystają z gruntów, a takich wypadków jest na tych ziemiach b. wiele. Jeżeli Panowie mają wątpliwości, proszę codziennie zajść do poczekalni sejmowej i poszukać chłopów przejeżdżających z ziem wschodnich. Przekonają się Panowie, że oni przyjeżdżają w 75% w sprawach wywłaszczania ich z gruntów, bowiem to wywłaszczenie jest prowadzone na szeroką skalę niestety przy udziale miarodajnych czynników rządowych.</u>
<u xml:id="u-28.36" who="#AntoniBonifacyKordowski">Wreszcie ustawa o wywłaszczeniu odmawia prawa wykupu gruntu, jeżeli dzierżawca czy czynszownik nie zapłacił rocznego czynszu we wskazanym czasie. Przytoczę taki znamienny przykład.</u>
<u xml:id="u-28.37" who="#AntoniBonifacyKordowski">We wrześniu r. 1922 była uchwalona ustawa o przedłużeniu mocy kontraktów dzierżawnych na ziemiach wschodnich do dnia 1 listopada 1923 r. Ustawa ta została ogłoszona dnia 25 października, a art. 2 tej ustawy przewiduje, że każdoroczny czynsz ma być zapłacony do 1 października, a zatem dosłownie nikt, jak jest 600.000 czynszowników i dzierżawców na ziemiach wschodnich, w terminie do 1 października 1923 r. nie mógł zapłacić czynszu dzierżawnego zgodnie z ustawą, gdyż ustawa została ogłoszona o 25 dni później od wskazanego terminu. Tymczasem sądy Rzeczypospolitej i komisje uwłaszczeniowe, opierając się na tem, że w roku 1923 dzierżawcy nie zapłacili czynszu w oznaczonym terminie, rugują ich z gruntów. Oprócz tego ziemianie, prowadząc na ziemiach wschodnich akcję sabotowania obowiązującego ustawodawstwa, nie przyjmowali czynszów od długoletnich dzierżawców. Dzierżawcy wnosili wtedy pieniądze do sądu okręgowego, albo do sądu pokoju, jako depozyt do dyspozycji właściciela ziemskiego. Panowie pieniędzy z kasy państwowej nie podejmowali, a gdy sprawa znalazła się w sądzie, wówczas sędziowie, nie dając wiary, iż dany dzierżawca należny czynsz zapłacił, zasadzali go na eksmisję. Czy to nie jest, proszę Panów, zwykle wywłaszczenie i w tak prosty sposób dokonywane?</u>
<u xml:id="u-28.38" who="#AntoniBonifacyKordowski">Egzekucje takie odbywają się niemal codziennie, jakkolwiek ustawa uchwalona przez nas 20 czerwca zeszłego roku opiewa, że ani eksmisja, ani rozprawa sądową o eksmisję nie może się odbyć w ciągu dwóch miesięcy, celem przedstawienia sądowi przez zainteresowanego dzierżawcę odpowiedniego zaświadczenia komisji uwłaszczeniowej. Nie bacząc na ten przepis prawa, sądy wyrokują eksmisje dzierżawców, zaopatrując wyroki rygorem natychmiastowej wykonalności, nie uwzględniając przedstawionych zaświadczeń, które w małym procencie są wydawane przez komisję uwłaszczeniową. Korzystają z takich stosunków, ziemianie wyrzucają w brutalny sposób dzierżawców przy pomocy komorników i policji, a niejednokrotnie przy pomocy bicia, wszystko jedno czy Polaków, czy Ukraińców, czy Białorusinów.</u>
<u xml:id="u-28.39" who="#komentarz">(Głos: Nie wszystko jedno.)</u>
<u xml:id="u-28.40" who="#AntoniBonifacyKordowski">W tej chwili! gotów jestem przedstawić Panom dziesiątki, jeżeli już nie setki, dowodów, że wyrzuca się z całą brutalnością Polaków, jakkolwiek dotyczy to i Ukraińców, jednakże ci ostatni, posiadając większe zasoby, potrafili opłacić się złotem, gdyż zawsze byli właścicielami ziemi i mogli przygotować się do opłacenia obszarnikom, o czem będę poem mówił.</u>
<u xml:id="u-28.41" who="#AntoniBonifacyKordowski">Mówi się ciągle, jeżeli chodzi o ziemie wschodnie, że wielkie obszary są tam ostoją polskości. Niestety w naszem życiu społecznem spotykamy się z wieczną obłudą, z wiecznem kłamstwem. Dwa i pół lat temu krzyczano w tych ławkach ze strony prawicy, że Prezydent Narutowicz jest Żydem, a potem wasi kardynałowie, wasi biskupi odprowadzali tegoż Prezydenta na Zamek Królewski i pochowali Go w podziemiach Katedry Św. Jana. Kłamstwem więc było to, co się w tej Izbie krzyczało. I tak na każdym kroku, podobną obłudą ogłupia się szerokie warstwy społeczeństwa, prowadząc Państwo Polskie do zguby. Tak samo jest z ową polskością wielkich obszarów, na ziemiach wschodnich. Jest to taka sama obłuda, jak i każde niemal wasze zdanie, z tej trybuny wypowiedziane w obronie waszego stanu posiadania.</u>
<u xml:id="u-28.42" who="#AntoniBonifacyKordowski">Akcję dzikiej parcelacji na ziemiach wschodnich prowadzi się do dziś dnia. Ustawa z 15 lipca 1920 r. w art. 1 punkt 2 ustęp 1 przewiduje wprawdzie, że grunty parcelowane bez zezwolenia urzędów ziemskich będą przymusowo wykupywane i rozparcelowywane, ale rozporządzenie wykonawcze, wprowadzające ustawę o wykonaniu reformy rolnej na ziemie wschodnie, przepis ten przemilcza i owej jakby konfiskaty gruntów, rozprzedanych w drodze dzikiej parcelacji, nie przewiduje, a zatem centralne władze państwowe świadomie tolerowały i tolerują dziką parcelację. Parcelacja ta obejmowała przeważnie ludność niepolską, bowiem polska ludność znajduje się w takim strasznym stanie materialnym, że nie jest w stanie ani za grosz kupić kawałka ziemi. Kupują coprawda Polacy, przyjeżdżający z Ameryki, a zatem ludzie bardzo zasobni; są to jednak wyjątkowe jednostki polskie, przez co nie chcę bynajmniej twierdzić, że tylko Polacy mają prawo do nabycia. ziemi. Dzika parcelacja jest tam prowadzona nie tylko przez ziemian. Ostatnio stwierdziłem wypadek uprawiania takiej parcelacji przez kapitułę ołycką na Wołyniu, która nie robiąc na pozór różnicy co do sprzedawania ziemi! Polakom lub nie Polakom wie jednak doskonale, że więcej złota przyniesie chłop ukraiński, niż polski, bo ten złota nie posiada. Nie o to mi tylko chodzi, Panie Pośle Makówka, że Polacy nie wykupują tam ziemi, Jęcz o tę obłudę, którą tu z trybuny ciągle operują posłowie prawicowi, iż trzeba utrzymać polski stan posiadania na ziemiach wschodnich, tymczasem zaś ziemi w drodze dzikiej parcelacji! za grube pieniądze wyzbywają się przeważnie na rzecz ludności ukraińskiej na Wołyniu, który jest najzamożniejszym ze wszystkich województw wschodnich. Dał Pan temu zresztą wyraz i potwierdzenie, stawiając poprawkę do art. 3, żądając, ażeby grunty, które były parcelowane w drodze dzikiej parcelacji, nie były obecnie z mocy tej ustawy wywłaszczane.</u>
<u xml:id="u-28.43" who="#komentarz">(Głos: On zapłacił, a Pan chce mu teraz odebrać?)</u>
<u xml:id="u-28.44" who="#AntoniBonifacyKordowski">Obszarnikom chce odbierać, Panie Pośle.</u>
<u xml:id="u-28.45" who="#AntoniBonifacyKordowski">Proszę Panów, ten system, jaki dotychczas nadawał Rząd wykonaniu reformy rolnej, jest zastraszający nie tylko z punktu widzenia gospodarczego, ale z punktu widzenia politycznego na ziemiach wschodnich. Ludność, tamtejsza, oczekująca od zarania Państwa Polskiego kawałka ziemi na gospodarstwo, musi przyglądać się, jak setki tysięcy ziemi obszarniczej leży odłogiem, jak się codziennie wywłaszcza chłopów na rzecz obszarników., jak obszarnicy żyją tylko z wyzysku i ścigania przy pomocy różnych sposobów włościanina, by wydusić z niego, pieniądze, albo pracę, ta ludność nie może spokojnie patrzeć na Wasze igraszki z reformą rolną w Sejmie i w Rządzie. Gotowi jesteśmy najbardziej rzeczowo traktować przedłożoną nam ustawę, ale jednocześnie pragnę stwierdzić, że upór Panów co do nieprzyjmowania naszych poprawek może odnieść taki skutek, że w ciągu roku będziemy zmuszeni zrezygnować nie tylko z tych 180 ha, ale nawet z 18 ha.</u>
<u xml:id="u-28.46" who="#komentarz">(Głos: Wypij Pan wody.)</u>
<u xml:id="u-28.47" who="#AntoniBonifacyKordowski">Już dziś bowiem, jeżeli chodzi o przeprowadzenie reformy rolnej na ziemiach wschodnich, panuje tam powszechnie zdanie jednego ziemianina z pańszczyzny, który oświadczył: „za nic nie oddam grobów ojców moich, ale... gdyby dobrze zapłacili, gotów jestem oddać”.</u>
<u xml:id="u-28.48" who="#AntoniBonifacyKordowski">Głos ma p. Mochniuk.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#WasylMochniuk">Proszę Panów! Na t. z w. Kresach mamy dużo gromad wiejskich, które posiadają ziemię gromadzką, jako własność całej gromady. Ziemia ta może być kwalifikowana jako użytki rolne w rozumieniu niniejszej ustawy, a obszary te przekraczają niejednokrotnie przestrzeń 500 ha. Są to przeważnie pastwiska i łąki. Na podstawie niniejszej ustawy te ziemie gromad wiejskich mogłyby ulec obowiązkowi parcelacyjnemu. W ustawie bowiem niema jasnej i wyraźnej wzmianki o tem, że użytki rolne, stanowiące własność gromadzką, wolne są od parcelacji. Natomiast obecna redakcja punktu 1 art. 4 uzasadnia nasze obawy. Co mówi art. 4 w punkcie 1? Z ogólnego obszaru użytków rolnych (zwracam uwagę na terminologię, nie mówi się tu o majątkach ziemskich, albo o użytkach rolnych, jakimi są gromadzkie pastwiska, łąki i t. p.), będących własnością jednej osoby fizycznej lub prawnej (a gromada wiejska jest osobą prawną), nie ulegają obowiązkowi parcelacyjnemu: a) w majątkach ziemskich rejonów przemysłowych obszary ponad 60 ha i b) w innych zaś miejscowościach 180 ha. A więc ściśle trzymając się litery tego ustępu musimy uznać, że gromadzkie użytki rolne, stanowiące własność jednej osoby prawnej, ulegają obowiązkowi parcelacyjnemu i to nawet bez względu na swój rozmiar, ponieważ nie są wymienione jako majątek z obszarów użytków rolnych, podlegających parcelacji. Ja wiem że ustawodawca nie ma i nic może mieć podobnej intencji, lecz musicie przyznać, że obecna redakcja p. 1 art. 4 jest conajmniej wątpliwa, niezbyt ścisła i zręczna. Czy nie lepiej byłoby wobec tego w punkcie 1 po słowach: „nie ulegają obowiązkowi parcelacyjnemu” dodać wyrazy: „użytki rolne stanowiące własność gromad wiejskich oraz...”? Wówczas punkt 1 art. 4 miałby jasne i wyraźne brzmienie: „Z ogólnego obszaru użytków rolnych, będących na małym obszarze Rzeczypospolitej Polskiej własnością jednej osoby fizycznej lub prawnej, względnie współwłasnością kilku osób (art. 2 p. e) nie ulegają obowiązkowi parcelacyjnemu użytki rolne, stanowiące własność gromad wiejskich, oraz obszary o następujących rozmiarach”.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#LeonPluciński">Głos ma p. Ballin.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#StanisławBallin">Proszę Panów! Art. 4 omawianej ustawy jest jednymi z tych filarów, na których cała ustawa jest oparta, a które bez wątpienia czynią z niej nową kpinę z niedoli mas chłopskich.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#StanisławBallin">Artykuł ten zakreśla tak olbrzymie maksymum posiadania, że jeśliby nawet ustawa w całości była wykonana, o czem Panowie z góry nie myślicie, w niczem nie zmieniłaby ona, nie ulżyłaby biedzie chłopskiej w Polsce. Zostaliby bowiem po wykonaniu tej ustawy w Polsce posiadacze olbrzymich obszarów ziemskich i leśnych, które pozwolą im nadal wyzyskiwać pracę chłopską i robotniczą, tuczyć się potem pracujących. Ten artykuł zatem narówni z innemi najbardziej zasadniczemi artykułami tej ustawy odbiera jej wszelkie cechy reformy, czyniąc z niej jedynie chorągiewkę, którą zawsze lubicie Panowie powiewać wraz ze swoimi satelitami ugodowej lewicy wtedy, kiedy władzy waszej grozi jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Ale art. 4 zgóry postanawia, że w Polsce będą i na wieczne czasy pozostaną prawem usankcjonowani posiadacze obszarów ziemskich i leśnych, które to bogactwa pozwolą im ciągnąć zyski, nie tylko płynące bezpośrednio z samych posiadanych obszarów, ale pozwolą im nadal utrzymywać swoją władzę polityczną w Państwie Polskiem, pozwolą wykonywać swoją dyktaturę tak gospodarczą, jak polityczną nad 22 milionami chłopów i robotników w całej Polsce.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#StanisławBallin">Chcę tutaj dotknąć tej właśnie strony ustawy, którą obszarnicy celowo zupełnie pomijają, ciągnąc w ogonie za sobą i ugodową lewicę. Jest to mianowicie polityczna strona ustawy. Panowie twierdziliście, że jest to ustawa znaczenia li tylko gospodarczo-ekonomicznego. Przedstawiając argument rzeczowy niezbędnego oczywiście przez pewien okres czasu obniżenia się produkcji zbożowej, suto zrównoważonej chłopską produkcją hodowlaną, jeżeli by cała ziemia obszarnicza odrazu, jednorazowo przeszła do rąk chłopskich, usiłujecie Panowie obronić obszarniczy stan posiadania na zawsze, usiłowaliście wymóc na wszystkich, którzy szczerze czy nieszczerze reformy rolnej żądają, aby zupełnie zaniechali tej reformy. Ugodowa lewica dała się sprowadzić na tę bezpieczniejszą dla obszarników płaszczyznę dyskusji. Dowodziła ona potrzeby zreferowania w pewnym stopniu ustroju rolnego w Polsce, godząc się zgóry na pozostawienie takich obszarników i takich warunków, przy których władza polityczna obszarników pozostałaby niezachwianą. Za obowiązek mój uważam zatem stwierdzić, że nigdy w żadnych warunkach i w żadnym wypadku ustawa o reformie rolnej w tym Sejmie nie była podnoszona, jak tylko wtedy, kiedy jedynie gospodarczo-ekonomiczne potrzeby kraju za tem przemawiały. Przeciwnie, ustawy o reformie rolnej podejmowano i szeroko dyskutowano w Sejmie zawsze wtedy, kiedy władzy politycznej obszarniczo-kapitalistycznej w Polsce groziło wielkie niebezpieczeństwo. Nieszczęściem dla ugodowej lewicy polskiej jest to, że w sprawie manewrowania obłudnemi hasłami reformy rolnej pierwszeństwo należy się bezwzględnie w Polsce nie samej burżuazji, ale całej ugodowej lewicy. Albowiem w roku 1918 właśnie lewicowy rząd pod wodzą ówczesnego dyktatora p. Piłsudskiego i Ministrów Moraczewskiego i Tugutta ugodowych lewicowców, obiecał chłopu ziemię, aczkolwiek mógł ją dać. Tak samo w r. 1920 Sejm Ustawodawczy za rządów p. Witosa i Daszyńskiego uchwalił ustawę, której nikt nie brał na serio, której obszarnicy nigdy nie myśleli na serio wykonać. Uchwalił ustawę dlatego, że władzy politycznej obszarników i kapitalistów w Polsce grozili bolszewicy, stojący pod bramami Warszawy. Tak samo w r. 1923 rząd chieno-piastowy znowu zabawił się w komedyjkę pod nazwą „reforma rolna” dlatego tylko, ażeby wymóc na masach chłopskich i robotniczych cierpliwość, ażeby przygotować je do nowego jarzma podatkowego, które dziś dźwigają.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#StanisławBallin">Nie jest też żadnym przypadkiem, że i dzisiaj ustawa o reformie rolnej jest tutaj tak szeroko omawianą, że o nią walczą, zdawałoby się, bardzo mocno poszczególne kluby. Dla nikogo nie jest sekretem, że jeśli władzy politycznej obszarników i kapitalistów kiedykolwiek groziło poważne niebezpieczeństwo, to dziś jest ono największe. Stale wzmagający się deficyt handlowy Państwa Polskiego, znak zapytania groźnie zawieszony nad całą sanacją p. Grabskiego, dokonaną kosztem tylko chłopów i robotników, stale wzmagająca się nędza i poniżenie mas chłopskich i robotniczych, tak pod względem gospodarczym, jak i politycznym, wskazuje każdemu, kto umie słuchać i patrzeć, że kres władzy obszarniczo-kapitalistyczej, jeżeli jeszcze nie nadszedł, to nadchodzi milowemi krokami. Nic więc dziwnego, że i w dzisiejszych warunkach, kiedy od chłopów i robotników wkrótce znowu będzie trzeba zażądać nowych ofiar, tak pieniężnych jak i krwi, nic dziwnego, że w takich warunkach Panowie znowu zaczynają grać tę samą komedyjkę o reformie rolnej. Stwierdzamy, że sprawę reformy rolnej bez demagogii i oszustwa traktować mogą tylko ci ludzie i te partie, którym nie zależy na chwilowem, obłudnem uspokojeniu mas chłopskich i robotniczych, na chwilowem wyłudzeniu dla nich dalszej zgody na noszenie tego jarzma, jakim jest władza kapitalistyczno-obszarnicza, tylko te partie, którym zależy na istotnem przekształceniu warunków życia społecznego w Polsce, na istotnem przekształceniu nie tylko ekonomiki, ale i polityki Państwa. Niezależna Partia Chłopska jest jedyną chłopską partią w tym Sejmie, która nie wyczerpuje swego programu samem zagadnieniem reformy rolnej. Niezależna Partia Chłopska traktuje mianowicie zagadnienie reformy rolnej w związku z całokształtem życia gospodarczego i politycznego Państwa Polskiego, albowiem rozumie dobrze, że nie może się odbyć rewolucja w dziedzinie stosunków gospodarczych, w dziedzinie stosunków rolnych w Polsce, jeżeli nie odbędzie się taka sama rewolucja w dziedzinie stosunków politycznych. Obszarnicy i kapitaliści, którzy dzisiaj sprawują za pomocą swego rządu dyktaturę nad chłopami i robotnikami, taką samą, a jeszcze bardziej bezwzględną dyktaturę, jaką sprawują robotnicy w Rosji nad obszarnikami, obszarnicy ci bynajmniej nie oddadzą swej ziemi dobrowolnie tak długo, póki będą mieli wszystkie narzędzia władzy politycznej w swoim ręku. Oczywista rzecz, że objawem krzyczącej niesprawiedliwości społecznej w wieku XX jest to, że równolegle z ogromnemi obszarami ziemskiemi są miliony ludzi, którzy od Bożego Narodzenia już nie mają chleba i żyją ziemniakami, a od Wielkiejnocy żyją pokrzywami. Na reformę rolną w Polsce czekają 2 miliony rodzin bezrolnych i małorolnych. Natomiast władza polityczna, utrzymywana w rękach obszarników i gruntowana na ich wielkich posiadłościach, daje możność samym obszarnikom i kapitalistom ściągania podatków już nie od 2 i nie od 10 milionów chłopów i robotników, ale od 22 milionów ludu pracującego. Władza polityczna, gruntowana na tych obszarach, daje możność budowania budżetu w ten sposób, że w jednym roku od chłopów i robotników w postaci podatków i zysków ściągana bywa podwójna wartość wszystkich obszarów, jakie oni posiadają. Cała wartość bogactw, zawartych w ziemi w Polsce, obliczana jest na 4 i 1/2 do 5 miliardów złotych polskich. Jeśli przyjmiemy, że obszarnicy posiadają około 35 do 40% wszystkich obszarów, wartość posiadanych przez obszarnictwo w Polsce obszarów rolnych i leśnych wynosiłaby około 2 miliardów zł pol. Ale oto władza obszarniczo-kapitalistyczna, gruntowana na tych obszarach, ale oto rząd, który jest emanacją tej władzy, ściąga w postaci podatków od obywateli Państwa Polskiego w r. 1925 — 2.200.000.000 a ponadto kapitaliści i obszarnicy w postaci zysków nie mniej jak drugie 2 miliardy złotych polskich. A zatem władza, sprawowana przez obszarników w sojuszu z kułactwem i burżuazją przemysłową nad chłopami i robotnikami, daje im możność w jednym roku wyssać z organizmu gospodarczego chłopsko-robotniczego w Polsce podwójną wartość obszarów rolnych, znajdujących się w ich dyspozycji.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#StanisławBallin">Dlatego też proszę Panów, dążąc do reformy rolnej, wiążemy ją z całokształtem walki klasy chłopskiej i robotniczej o nowy ustrój w Polsce. Dlatego to nie traktujemy jej, jako czegoś, co zdolne jest wyczerpać całość zagadnienia, nad którego rozwiązaniem Sejm i Polska cała szamoce się od kilku lat. Traktujemy to i wiążemy z całością walki chłopów i robotników o władzę, o ziemię i wiedzę w Polsce. Stwierdzamy, że art. 4 omawianej ustawy, pozostawiając obszarnikom 180 ha, da im możność władzę swoją nadal w Polsce utrzymywać. Świadomi jesteśmy tego, że żadne środki zapobiegawcze, żadne środki ani natury ustawowej, ani przepisowej nie są zdolne odwrócić kola historii, że prędzej czy później władza obszarników i kapitalistów będzie musiała ulec. Ale pozostawienie, zgodnie z art. 4 niniejszej ustawy, obszarnikom 180 hektarowych resztek dałoby im możność ten okres agonii, okres zgubny przedewszystkiem dla chłopów i robotników, okres największego wyzysku i największych krzywd chłopsko-robotniczych przedłużyć.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#StanisławBallin">Walczymy o to, by obszarników wywłaszczyć, nie tylko dlatego, by odebrać im możność wyzyskiwania cudzej pracy i życia obcą pracą, ale przedewszystkiem dlatego, aby odebrać im podstawę władzy politycznej, odebrać im to, co daje im możność uciskania 22 milionów chłopów i robotników.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#StanisławBallin">To, że 180 ha, pozostawione w dyspozycji obszarników, daje im możność, a nawet stworzy przed nimi konieczność korzystania z pracy najemnej, przemawia oczywista rzecz za tem, ażebyśmy głosowali przeciw tej ustawie.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#StanisławBallin">Jedną bowiem zasadą musi się Sejm przejąć: albo tą zasadą, że trzeba i można w Polsce i nadal pozostawić ustrój rolny w takim stanie, który czyniłby i nadal koniecznemu korzystanie przez obszarników z pracy najemnej fornali i parobków, albo też trzeba stanąć na tem stanowisku, że ustrój rolny w Polsce nowej musi być przystosowany do nowej całkiem zasady demokratyczno-ludowej, mianowicie, że ziemię ma prawo posiadać tylko ten, kto na niej pracuje. Jeśli pozostawi się obszarnikowi 180 ha, to gdyby u nich zjawiła się nawet nagła potrzeba zabrania się do fizycznej pracy, którą zawsze pogardzali, a że takie wypadki bywają, widzimy w Rosji Sowieckiej, gdzie obszarnicy krzyczą na gwałt, żeby im pozwolono pracować przynajmniej na takiej ilości ziemi, którą sami mogą uprawiać, to musimy jednakże zgodzić się z tem, że 180 ha, ani 60 ha rodzina obszarnicza w żaden sposób nie uprawi, będzie musiała sobie jeszcze donająć parobków i fornali, a tem samem oczywista rzecz wyzyskiwać cudzą pracę. Jest to niekonsekwencja, Albo się staje na jednem stanowisku, mówi się wyraźnie, że Polska ma i nada! pozostać Polską obszarniczo-fabrykancko-bankierską, że ustrój gospodarczy jej ma być nadal zbudowany tak, żeby po zaspokojeniu najbardziej krzyczących agitatorów, posiadających największe względy Rządu partii politycznych, ochłapami okrojonych posiadłości obszarniczych, sam system, sama struktura pozostała nietkniętą, żeby nadal organizm gospodarczy żywił się wyzyskiem mas chłopskich i robotniczych — albo się staje na innem stanowisku: (kiedy się już jest przy sprawie przebudowy ustroju rolnego w Polsce, to dąży się do przebudowy w ten sposób, żeby odpowiadał duchowi nowych czasów, żeby odpowiadał sprawiedliwości społecznej:</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#komentarz">(P. Manterys: A jak było z tem drzewem?)</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#StanisławBallin">Panie Szanowny, o to drzewo to niech się Pan Marszałka lepiej zapyta.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(P. Manterys: Rzucam Panu pod nogi oskarżenie prokuratorskie.) (P. Fiderkiewicz: Panie Marszałku, co to znaczy, zarzuca się złodziejstwo koledze! Jest przecież Sąd Marszałkowski, do którego Panowie nie chcą dopuścić.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#LeonPluciński">Proszę nie przerywać dyskusji. Głos ma dalej poseł Ballin.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#StanisławBallin">Niezależna Partia Chłopska walczy o odebranie obszarnikom całej ziemi i rozdział jej pomiędzy chłopów dla dwóch zasadniczych przyczyn: 1) dlatego, aby dać pracę milionowi rodzin chłopskich, przymierających dzisiaj głodem, a to w imię zasady, że ziemię ma prawo posiadać tylko ten, kto na niej pracuje, a po 2) dlatego, aby, odbierając obszarnikom ziemię, odebrać im podstawę do sprawowania władzy i wyzysku chłopa i robotnika i złożyć tę władzę w ręce chłopsko-robotnicze, które zniosą wyzysk i wojny. Dlatego odmawiamy obszarnikom wszelkiego odszkodowania. Świadomi jesteśmy, że nie zrobi tego żaden Sejm, wybrany w warunkach władzy kapitalistycznej, w warunkach dyktatury kapitalistyczno-obszarniczej. Przykładem i świadectwem najlepszem dla nas, utwierdzającem w tem przekonaniu, jest to, że nawet wybrany na podstawie Konstytucji Prezydent Narutowicz został zamordowany. Zajmujemy stanowisko zdecydowanie negatywne wobec tej ustawy, którą uważamy za kpiny z chłopów. Nie wyczerpujemy jednak naszego stanowiska jedynie sprzeciwem, negacją, przeciwnie, stawiamy pozytywny program rozdziału ziem obszarniczych pomiędzy chłopów i pozytywny plan walki o jego wykonanie. Tym pozytywnym planem walki o ziemię jest nasze wezwanie do mas chłopskich, aby tworzyły komitety chłopskie, broniły ziemi przed rozdrapaniem jej przez wzbogacone kułactwo i w ścisłym sojuszu rewolucyjnym z klasą robotniczą szykowały swe bojowe szeregi do walk o ostateczne obalenie władzy obszarniczo-kapitalistycznej i ujęcie rządu w swe chłopsko-robotnicze dłonie. Tylko rząd chłopsko robotniczy bowiem da chłopom ziemię.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#StanisławBallin">Klasowemu egoizmowi burżuazji i obszarnictwa i obłudzie deklasujących się dorobkiewiczów i lokajów z pod znaku ugody, paplających o reformie dla otrzymania mandatów, przeciwstawiamy pozytywny program rewolucyjnej walki chłopów w sojuszu z klasą robotniczą, tak o ziemię jak i całą władzę dla pracujących.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#StanisławBallin">Dlatego, proszę Panów, stawiamy poprawkę do art. 4, aby minimum posiadania w rękach obszarników ograniczyć w okręgach przemysłowych do 20 ha, a w reszcie okręgów do 30 ha. Dalej będzie ona dążyła do tego, ażeby jednorazowo wywłaszczyć wszystkie lasy i resztki, podlegające na podstawie tak uchwalonej ustawy odebraniu od obszarników i oddaniu chłopom.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#StanisławBallin">Ponieważ zostałem zaczepiony przez p. Manterysa co do mojej sprawy, więc oświadczam z tej trybuny, że sprawa ta jest w sądzie marszałkowskim, trwa już dwa lata, i właśnie prawa strona Izby bojkotuje sąd marszałkowski, dlatego właśnie ta sprawa nie mogła być dotąd rozpatrzona. Ja podałem tę sprawę do sądu marszałkowskiego, nie chowam jej pod: korzec, gdyż pragnę, aby tę sprawę nareszcie rozstrzygnąć. Oświadczam, że wszystkie zarzuty kierowane pod moimi adresem są prowokacją.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#LeonPluciński">Panie Pośle, proszę nie przemawiać teraz w sprawie osobistej.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#StanisławBallin">Dlatego ja nie chcę tej rzeczy pod sukno chować i 2 razy żądałem...</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#komentarz">(Wrzawa. Mówca używa wyrażeń jaskrawo nieparlamentarnych. Wielka wrzawa.)</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#LeonPluciński">Panie Pośle, odbieram Panu głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#StanisławBallin">Żądałem, aby Rząd tę sprawę rozpatrzył, ale mi 2 lata odmawiano satysfakcji...</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#LeonPluciński">Przerywam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#LeonPluciński">Wznawiam przerwane posiedzenie, zaznaczając, że byłem zniewolony do przerwania go dlatego, że mówca p. Ballin pomimo odebrania mu głosu, dalej z mównicy przemawiał. P. pos. Ballin został sprowokowany przez posła Manterysa posądzeniem o nadużycia przy sprzedaży czy dostarczaniu drzewa. Jednakże sprawa, jak stwierdził to sam mówca, jest, oddana do sądu marszałkowskiego i dotychczas nie jest rozstrzygnięta. Z tego powodu p. poseł Ballin nie miał prawa przemawiania w swojej sprawie osobistej, lecz powinien był mówić do art. 4, a później mógł zażądać głosu w sprawne osobistej. Przerwanie posiedzenia musiało nastąpić dlatego, że po odebraniu głosu p. poseł Ballin nie przestał przemawiać.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#LeonPluciński">Dyskusja trwa dalej nad art. 4. Głos ma p. Paszczuk.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#AndrijPaszczuk">Nie możemy się zgodzić z treścią art. 4 omawianej ustawy. Ma ona pozostawić w rękach obecnych wielkich właścicieli ziemskich 180 ha gruntów ornych i prócz tego 50 lub 100 ha lasu. Pozostałe zaś lasy prywatne mogą iść na parcelację tylko w tym wypadku, kiedy Minister Rolnictwa i Minister Reform Rolnych daje na to swoją zgodę. Wiemy, czem jest i był nasz Rząd, Minister Reform Rolnych i Minister Rolnictwa. Historia ubiegłych kilku lat niepodległej Polski dowiodła nam, że nie mieliśmy ministra, któryby nie bronił interesów bogaczy i obszarników wbrew interesom chłopów i biedoty wiejskiej. Interes klasowy naszych obszarników zawsze będzie pokryty interesami kultury rolnej, każdy Minister Rolnictwa stanie w obronie kultury, w obronie zalesienia kraju, w obronie obszarników i nigdy nie da pozwolenia na trzebienie lasów obszarniczych w celach parcelacyjnych. Ponieważ z 10 milionów ha gruntów obszarniczych większa część znajduje się pod lasami, więc z lasów tych Rząd nasz z góry już robi prezent naszym obszarnikom.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#AndrijPaszczuk">Jeżeli zostawimy obecnym dziedzicom po 180 ha gruntów ornych i ze 100 ha gruntów leśnych czyli po 300–500 morgów gruntu to przedewszystkiem ogromna większość klasy ziemiańskiej wcale nie będzie wywłaszczona. Z 18.000 obszarników około 13.000 zostanie nietkniętych przez obecną reformę. A najgrubsze ryby właściciele większych obszarów ponad 200 ha stracą względnie nie dużo. Wiemy wszak co to są ośrodki? To są najlepsze kawałki gruntów, znajdujące się w bardzo wysokiej kulturze, o tak zwanej starej sile nawozowej. Wiemy, jaką wartość przedstawiają pałace obecnych właścicieli wielkich obszarów, co warte są zabudowania, narzędzia i inwentarz. Wszystko to stanowi milionowe i miliardowe nieraz wartości, wszystko to powstało z pracy całych pokoleń chłopów i robotników rolnych i wszystko to ma pozostać w rękach obecnych właścicieli. Podkreślić należy, że gospodarstwa 180 ha, czyli trzystamorgowe są to typowe kapitalistyczne przedsiębiorstwa, gospodarstwo takie na większości terenów Państwa Polskiego posiada do 20 koni fornalskich, czwórkę wyjazdową, 10 do 12 rodzin ordynariuszy, prócz służby dworskiej, jak pokojówka, stangret, kucharz i t. p.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#AndrijPaszczuk">Za wywłaszczone grunty właściciele ziemscy mają otrzymać dostateczne, nawet zbyt wygórowane odszkodowania. Klasa właścicieli ziemskich prawie nic nie straci materialnie. Obszarnicy pozostaną i nadal potężną klasą społeczną, która kroczyć będzie na czele reakcji w Polsce i stale knuć zamachy na prawa i swobody klas pracujących.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#AndrijPaszczuk">Na taką „reformę rolną”, na takie prezentu ginącej klasie pasożytów społecznych nie może być naszej zgody, nie może być zgody milionów bezrolnych i małorolnych w Polsce. Klasy pracujące w Polsce nie mogą dawać w prezencie swym odwiecznym wrogom-dziedzicom tych 180 ha gruntów ornych i jeszcze większej ilości ziemi zalesionej, a zdatnej do uprawy rolnej. Tam, gdzie siedzi dziś jeden obszarnik, można ulokować ze 20 lub 30 rodzin chłopskich i takąż ilość na gruntach wykarczowanych.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#AndrijPaszczuk">Te 7 czy 8 milionów ha ziemi, które obecna ustawa chce podarować obszarnikom, muszą być niezwłocznie skonfiskowane wraz z zabudowaniami i martwym i żywym inwentarzem i oddane komitetom chłopskim, które podzielą je pomiędzy potrzebujących ziemi chłopów. Komitety chłopskie oznaczą, jaka część lasów obszarniczych ma iść pod karczunek dla uprawy i podziału pomiędzy chłopów, jaka część ma stanowić zapas leśny, konieczny dla zaopatrzenia ludności wiejskiej i miejskiej w opał i budulec.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#AndrijPaszczuk">Prócz względów natury ekonomicznej, które nie pozwalają bezrolnym i małorolnym na pozostawienie tak znacznej ilości gruntów ornych i lasów w rękach obszarniczych, koniecznem jest wywłaszczenie właścicieli ziemskich do ostatniej morgi i ze względów czysto politycznych.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#AndrijPaszczuk">Klasa obszarnicza w Polsce stanowi najbardziej groźną siłę reakcyjną i kontr-rewolucyjną. Jest to kość pacierzowa reakcji politycznej i społecznej w Polsce. O ile klasy pracujące w Polsce — robotnicy i chłopi chcą dojść do władzy i być panami w swoim własnym domu, to muszą pogruchotać kręgi tej kości pacierzowej, tej podstawie reakcji obszarniczo-burżuazyjnej w Polsce.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#AndrijPaszczuk">Pozbawienie obszarników wszystkich dóbr ziemskich, konfiskata ich ziemi i dobytku bez odszkodowania — jest pierwszym krokiem do zwalenia reakcji społecznej w Polsce, do wyzwolenia klas pracujących — chłopów i robotników ze szpon wiekowego ucisku i nędzy.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#AndrijPaszczuk">W myśl powyższych wywodów, proponujemy art. 4 zastąpić tekstem następującym:</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#AndrijPaszczuk">„Wszystkie prywatne majątki ziemskie powyżej 30 ha, wszystkie majątki kościelne i klasztorne wraz z całym inwentarzem żywym i martwym i wszystkiemi budynkami ulegają natychmiastowemu i całkowitemu wywłaszczeniu bez jakiegokolwiekbądź odszkodowania. Wyjątek stanowią posiadłości powyżej 30 ha i poniżej 60 ha, którym wywłaszcza się nadwyżkę ponad 30 ha. Wszystkie majątki państwowe, skarbowe i donacyjne przechodzą natychmiast do rozporządzenia komitetów chłopskich”.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#LeonPluciński">Do art. 4 została zgłoszona poprawka, a mianowicie: posła Nadera, Milczyńskiego i Leśniewskiego, aby liczbę „60 ha” zastąpić liczbą „40 ha”.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#LeonPluciński">Rozprawa nad art. 4 wyczerpana, przechodzimy do art. 5. Głos ma p. Chomiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#LudwikChomiński">Wysoka Izbo! Po art. 4, który mówi o maksymum posiadania, przechodzimy do art. 5, któryby można nazwać „łapówkowym”. Chodzi tutaj o to, że dla wielu bardzo przedstawicieli pewnej klasy w tej Izbie jest ciężką rzeczą oddać swoje ziemie, dlatego też mówi się w ustawie w formie wyraźnej i jasnej, dla wszystkich wiadomej, że nikt w Polsce nie ma prawa posiadać więcej niż 180 ha i w następnym artykule robi się malutkie omówienie, na mocy którego okaże się, że przeciętnie te 180 ha równają się 240 ha, czyli o 33% więcej. Trzeba się zastanowić nad tem, jak to jest możliwe i dlaczego fen artykuł jest wprowadzony, wreszcie czy wprowadzenie tego artykułu w tej formie, jaka jest dzisiaj w projekcie komisyjnymi przedstawiona, zgodne jest z interesem Państwa.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#LudwikChomiński">Przedewszystkiem, czy zachodzi tego potrzeba.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#LudwikChomiński">Bezwzględnie, jeżeli do wyłączenia maksymalnego 180 ha użytków rolnych, jak mówi niniejsza ustawa, dodać jeszcze pewne nadwyżki dla niektórych gospodarstw, to zależnie od ilości tych gospodarstw, zależnie od wysokości tej nadwyżki większa lub mniejsza część zapasu rolnego, istniejącego w Polsce, będzie użyta na cele reformy rolnej, większa lub mniejsza część będzie mogła być przez małą własność zagospodarowana.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#LudwikChomiński">Tutaj z wielu stron mówiono nam i bardzo szeroko przekonywano nas o tem, że wielka własność posiada podobno tak niesłychane zalety w porównaniu z małą własnością, że podobno produkcja rolna wielkiej własności ma być tak zwyżkową w porównaniu z małą, że mała własność, jeżeli dostanie ziemię do rąk, nie potrafi jej zużytkować i będzie to połączone z obniżeniem produkcji i z obniżeniem ogólnego poziomu rolniczego w Polsce. Tymczasem wiemy dobrze z praktyki, że tam, gdzie kultura rolnicza stoi wysoko, oraz tam, gdzie kultura rolnicza stoi nie zanadto nisko, dzieje się odwrotnie. Jeśli Panowie zechcą powołać się na stosunki im znane i stan produkcji we wsi, złożonej z samych małorolnych, gdzie gospodarstwa są w sznurach wydłużonych, gdzie nawet nawozić nie można, bo nie może się dojechać do końca tych sznurów i gdzie właściciel takiego gospodarstwa małorolnego jest analfabetą, zechcą Panowie porównać z gospodarstwem wielkiem, pracującem o pełnej sile kapitału, i mającem na czele rolnika z wyższem wykształceniem rolnem — to pewno, że w tym wypadku porównanie wyjdzie na korzyść wielkiej własności. Ale jeżeli Panowie porównają chociażby w Polsce średni poziom kultury rolnej, już w wielu województwach istniejący, tam, gdzie w wiosce jest kilku pszczeliniaków, czy innych włościan, mających ukończoną niższą szkołę rolniczą, z gospodarstwem prowadzonem lub jak to widzimy dzisiaj, nie prowadzonem przez wielkich właścicieli, gdzie leżą do dziś jeszcze odłogiem pola, to w takim razie możemy stwierdzić rzecz odwrotną.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#LudwikChomiński">Dlatego nie możemy brać za podstawę naszego rozumowaniu stosunków, z jakimi mamy dziś do czynienia i jakie w tej chwili, w roku 1925 znajdujemy w Polsce, ale musimy brać pod uwagę warunki, dające własności ziemskiej większe widoki rozwoju. Odpowiedź na to mogą nam dać cyfry, a dotychczas w Polsce odczuwamy brak zasadniczych cyfr, które dla wielu innych krajów już są osiągnięte i wiadome.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#LudwikChomiński">Przedewszystkiem wiemy dobrze o tem, co zresztą widzimy i w Polsce i za granicą, że mała własność rolna na jednostce obszaru — 1 ha o wiele większą posiada ilość inwentarza żywego i to inwentarza produkcyjnego. Wiadomo bowiem, że koń jest naogół ciężarem w gospodarstwie, choć jest środkiem do produkcji koniecznym, ale jego utrzymanie ogromnie dużo kosztuje, podczas gdy utrzymanie produkcyjnego inwentarza, a więc bydła, krów dojnych, a przedewszystkiem nierogacizny, oraz ptactwa domowego daje dochód. Znamy odpowiednie liczby statystyki, przeprowadzonej np. dla państwa niemieckiego w roku 1907, gdzie widzimy, że na każde tysiąc hektarów, krów dojnych było w gospodarstwach od 2 do 5 ha 614, w większych gospodarstwach — (od 5 do 20 ha) już tylko 383, od 20 do 100 ha — 245, a powyżej 100 ha zaledwie 143 krowy, czyli mniej niż czwarta część tej ilości, jaka była w gospodarstwach od 2 do 5 ha. Stosunek ten będzie jeszcze charakterystyczniejszy, jeżeli weźmiemy pod uwagę nierogaciznę. Nie będę wszystkich liczb przytaczał, ale powiem liczby krańcowe. W państwie niemieckiem w roku 1907 wypada na każde 1000 ha, w gospodarstwach powyżej 100 ha — 196 sztuk nierogacizny, a w gospodarstwach do 2 ha 2531 sztuk. Jeżeli weźmiemy ptactwo domowe, więc kury, to będą liczby takie: dla wielkiej własności powyżej 100 ha 375 sztuk, a dla małej własności do 2 ha 10.879; Z tych cyfr — możemy całe szeregi ich przytoczyć — widać i są one dowodem tego, że pod względem produkcji zwierzęcej: nabiału, jaj i mięsa mała własność może dawać świadczenia o wiele większe, niż wielka własność na tym samym obszarze.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#LudwikChomiński">Wiemy dobrze, i Panowie przeciwnicy dzisiejszej ustawy, jak i przeciwnicy reformy rolnej również dobrze wiedzą o tem, że produkcja zwierzęca przy zgęszczaniu się ludności, przy rozwijaniu się przemysłu i podnoszeniu się poziomu kultury rolnej jest tą gałęzią gospodarstwa rolnego, która ma przyszłość przed sobą. Pod względem produkcji zbożowej, która jest przeważnie domeną wielkiej własności, Polska może być samowystarczalna, a jeżeli by jej zboża zabrakło, to zawsze po taniej cenie może to zboże nawet z krajów zamorskich sobie przywieźć. Natomiast podniesienie hodowli wyradza inne zjawisko, może to podnieść nasz bilans handlowy i nasz eksport. A do tego jest specjalnie przeznaczona mała własność rolna. W drobnych gospodarstwach jest się w stanie stale i bezpośrednio zajmować się hodowlą, stale i bezpośrednio zajmować się dozorowaniem wychowania młodzieży inwentarza, tylko mała własność oprócz dozoru może mieć warunki do tego, aby utrzymywać tak znaczną ilość inwentarza. I rzeczywiście — odpowiednich liczb polskich niestety nie mamy — ale jeżeli weźmiemy warunki np. szwajcarskie, gdzie wzorowy sekretariat włościański pod kierunkiem prof. Lojra w ciągu 10 lat liczby zbierał, to znajdziemy potwierdzenie powyższego faktu.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gdyk.)</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#LudwikChomiński">Jeżeli weźmiemy liczby przedwojenne, a radzę w tych wypadkach opierać się na liczbach przedwojennych, gdyż one dają lepszy sprawdzian tego, co w warunkach normalnych może istnieć bez wpływu zmian czasowych, spowodowanych przez wojnę, to zobaczymy ze statystyki od 1901 do 1911 r. w Szwajcarii, w 5 grupach gospodarstw: od 3 do 5 ha, od 5 do 10 ha, od 10 do 15 ha. od 15 do 30 ha i od 30 do 70 — wielkiej własności tem się nie obejmuje, gdyż niema jej tam w naszem znaczeniu tego słowa — że dochód brutto z 1 ha wyraża się przeciętnie w ciągu 10 lat we frankach szwajcarskich, jak następuje: w najniższej grupie gospodarstw 871 fr, w większej — 763, następnie 673, 626 i w największej grupie już tylko 511. Jeżeli przeliczymy ten dochód brutto w procentach dochodów V grupy, to wtedy zobaczymy, że grupy układają się w równym szeregu i że będziemy mieli dla najniższej grupy gospodarstw od 3 do 5 ha. dla gospodarstw samowystarczalnych drobnych — 170% dochodu z 1 ha, licząc za 100 dochód z hektara największej grupy gospodarstw od 30 do 70 ha. Dowodzi to, że dochód brutto w małych gospodarstwach bezwzględnie jest wyższy niż w większych gospodarstwach. Tak samo możemy powiedzieć o dochodzie netto.</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#LudwikChomiński">Tu ma się rozumieć wchodzi w grę i trzeba brać pod uwagę pracę samego właściciela drobnego gospodarstwa oraz członków jego rodziny, której nie możemy liczyć w tej wysokości, jak większa własność ziemska płaci najemników do robót polnych. Ale trzeba również stwierdzić, że ta ilość dni pracy, która będzie wyższa na tem drobnem gospodarstwie niż na większem w stosunku do dochodu na jednostkę powierzchni, że więc ilość pracy tam zużytej nie jest pracą opłacaną gotówką, ale jest pracą, która w razie jeżeli nie będzie potrzebna, nie będzie zużyta wcale i zmarnuje się dla gospodarstwa społecznego. I rzeczywiście widzimy w Polsce, że znaczna ilość sił roboczych wiejskich, młodzieży najtęższej, najlepszych elementów, rokrocznie emigruje poza granice Państwa własnego dlatego, że nie może znaleźć zastosowania swojej pracy dla wytwórczości w granicach swej Ojczyzny. I temu należy zapobiec. Nie będę tu przytaczał Panom wiele przykładów ze stosunków innych krajów. Mówiłem już o Niemczech i o Szwajcarii, mogę też wymienić warunki na Morawach, gdzie grupy od najmniejszych gospodarstw do największych dawały taki stosunek, że np. na 1 ha było żywej wagi inwentarza wszelkiego typu 2489 kilogramów w najdrobniejszej grupie, a tylko 762 kg w większych gospodarstwach; dochodu brutto z hodowli w najdrobniejszej grupie 210 koron, gdy w grupie największych gospodarstw było 94. Czysty dochód z hektara był 182 korony, tam 113 koron. Albo znów te doświadczenia, które poczynili w Prusach Niemcy, umiejący, jak to dobrze wiemy, ściśle zapisywać.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#LudwikChomiński">Po rozparcelowaniu tam majątków i utworzeniu włości rentowych sprzedaż produktów zwierzęcych w małych gospodarstwach obliczała się na 208 marek, a w większych gospodarstwach sąsiednich, które pozostały w tych samych warunkach rynku zbytu i gleby, tylko na — 72 marek, sprzedaż produktów hodowli przyniosła 174 mk, na gruntach rozparcelowanych, a 56.5 na nierozparcelowanych, ogółem zaś sprzedaż wraz z produkcją zbożową w Prusach, w doskonałych warunkach dla rolnictwa przed wojną, wynosiła dla rozparcelowanych 266, a w nierozparcelowanych 214.</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#LudwikChomiński">Na co to wszystko przytaczam? Przytaczam to wszystko dlatego, że niektórzy Panowie z tej strony Izby kilkakrotnie przytaczali tu liczby na dowód, jakoby parcelowanie wielkiej własności miało stać się katastrofą i klęską dla produkcji w Polsce. W rzeczywistości jest odwrotnie.</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#LudwikChomiński">Głęboko w to wierzę i jestem przekonany, że rozdrobnienie wielkiej własności w Polsce przyczyni się do rozwoju rolnictwa, przyczyni się również do rozwoju eksportu produktów rolniczych, a przedewszystkiem produktów rolniczych wyższego typu, to jest nie zbóż, ale produktów zwierzęcych, nabiału, jaj, mięsa i t. d.</u>
<u xml:id="u-42.13" who="#LudwikChomiński">Proszę Panów, trzeba o tem pamiętać, że jeżeliby Polska miała stanąć na poziomie, powiedzmy, rolnictwa duńskiego, to nasz biedny eksport, nasz bilans handlowy, dziś bierny, zamieniłby się w czynny, w taki sposób, że według pewnych obliczeń wypadłoby samego eksportu rolniczego na 5 miliardów zł, gdy dziś cały nasz eksport, jak wiemy, zawiera się w granicach około 1 miliarda.</u>
<u xml:id="u-42.14" who="#LudwikChomiński">Proszę Panów, czego to wszystko dowodzi? Dowodzi tylko jednego, że wzmożenie produkcji w Polsce może nastąpić dopiero wtedy, kiedy mała własność będzie miała warunki do rozwoju, kiedy nie będą się marnowały siły robocze. Panowie mają przeciw temu jeden tylko argument, ten, że nie odrazu Kraków zbudowano, że nie odrazu się da wszystko zrobić. Ale projekt ustawy, który w tej chwili rozpatrujemy, mówi o terminie 10 letnim albo dłuższym dla przeprowadzenia tego całego procesu, więc niema mowy o tem, żeby w ciągu jednego roku wszystkie gospodarstwa większe miały być zmienione w gospodarstwa drobne, a z drugiej strony niech Panowie pamiętają, że w ciągu 10 lat wyrośnie już na roli na wsi młode pokolenie, które już będzie miało wykształcenie, zdobyte w szkołach powszechnych, wykształcenie, którego dotychczas nie ma starsze pokolenie, że więc to pokolenie będzie mogło korzystać z udogodnień kultury, cywilizacji i wiadomości o tem, jak uprawiać tę ziemię, którą będzie miało w ręku. A że oprócz tego będzie potrzebna pomoc rolnicza w postaci instruktorów, szkół rolniczych, nauczycieli i t. d., to rzecz jasna, zresztą posiadamy już dziś 5 wyższych zakładów rolniczych w Polsce; one przygotowują tych ludzi i powinne dalej przygotowywać. O tem, zresztą, już na Międzynarodowym Kongresie Rolniczym miałem sposobność mówić niedawno i dać wskazówki, jak należy według mego przekonania, w wyższych zakładach rolniczych przygotowywać instruktorów dla drobnej własności rolnej, ażeby w jak najkrótszym czasie i z jak najmniejszym wysiłkiem mogła sprostać swojemu zadaniu.</u>
<u xml:id="u-42.15" who="#LudwikChomiński">W art. 5, w którym się mówi o nadwyżce ponad maksymum władania 180 ha, jest ogólnikowo powiedziane, że na tę nadwyżkę ma być użyte 550.000 ha ziemi; nie jest zaś wcale powiedziane, czy jedno gospodarstwo może pozostawać w wysokości do 100.000 ha, a 450.000 ha będzie zużyta na resztę. Liczby te nie są niczem uzasadnione. Twierdzę i uważam, że zasadą reformy rolnej powinno być przedewszystkiem zaspokojenie głodu ziemi u rolników, dziś małorolnych, a więc gdybyśmy mieli ziemi w Polsce poddostatkiem, gdybyśmy mieli tak, jak w dziewiczych krajach Ameryki, to moglibyśmy sobie pozwolić nie tylko na nadwyżkę dla wielkiej własności, ale narazie moglibyśmy wogóle pozostawić wielką własność w stanie nienaruszalnym. Natomiast my musimy liczyć się z tem, do jakiego stanu wiekowy rozwój ekonomiczny nas doprowadził.</u>
<u xml:id="u-42.16" who="#LudwikChomiński">Zobaczmy liczby. Będę się tutaj opierał na niedokładnych może, ale ostatecznie jedynych liczbach Głównego Urzędu Statystycznego dla wielkiej własności, wydanych pod redakcją profesora i senatora Buzka. Otóż wielka własność rolna (tutaj jest wielka własność liczona od 50 ha) zajmuje 10.5 miliona ha, z tego 5 milionów odchodzi na lasy, wody i nieużytki, zostaje 5.5 miliona ha, a jeszcze 1 mil. ha na gospodarstwa do 200 ha, to znaczy do tej ilości, która jest najbardziej zbliżona do maksymum. W takim razie w wielkich gospodarstwach, których jest mniej więcej 9.000 ponad 200 ha, pozostawałoby 4.5 miliona hektarów ziemi. Odliczając po 180 maksymum ha na jedno gospodarstwo, to znaczy razem 1.620.000 hektarów, dojdziemy do ilości 2.880.000 ha, jako tej, którą przypuszczalnie możemy rozporządzać na cele reformy rolnej. Przypomnę jednak, że liczby te są podane dla roku 1921, a więc, że od tego czasu parcelacja prywatna postępowała, że od tego czasu została znaczna ilość ziemi, mianowicie 370.000 ha wzięta na osadnictwo wojskowe. Jeżeli liczyć, że część tej ziemi! wziętej na osadnictwo stanowią lasy i nieużytki, dalej jeżeli przyjąć, że od czasów niepodległości rozparcelowano już przeszło 500.000 hektarów i obie liczby przyjąć w połowie, na czas do 1921 włącznie, a drugą na czas od 1922 r. do 1924 r., to w takim razie najmniej należy na to przyjąć liczbę 330.000 ha. To jest to minimum, które zostało już rozparcelowane i użyte. W takim razie zostaje zapas ziemi 2.550.000 ha i z tego dodatkowa nadwyżka ma wynieść 550.000 ha, to znaczy, że na cele reformy rolnej, na cele uzupełnienia małorolnych, na cele zabezpieczenia dzierżawców, gracjalistów, służby folwarcznej i t.d., oraz wszelkich osadników, jak Panowie sobie tego życzą, zostanie niespełna 2,000.000 ha. Mówię dlatego niespełna, że tamte liczby obliczyłem bardzo ostrożnie. Twierdzę, że w tych warunkach trzeba się bardzo zastanowić, bardzo uważnie się przyjrzeć tym liczbom i trzeba się starać tak manipulować w tej ustawie tym artykułem, żeby osiągnąć dwojaki skutek: z jednej strony, aby w myśl ustawodawcy, zaznaczoną nawet w 1919 r., przeciw czemu, sądząc z drukowanych poprawek, nikt w tej Izbie nie protestuje, zasadniczo pewne nadwyżki w pewnych wyjątkowych wypadkach przyznać, a z drugiej strony, ażeby dopuścić doprowadzenie do rąk drobnych rolników całej tej ilości ziemi, która się im należy.</u>
<u xml:id="u-42.17" who="#LudwikChomiński">I proszę Panów, wtedy staje zasadnicze pytanie, skąd się wzięła ta liczba 550.000 ha. Już poprzednio mówiłem, że ilość obiektów rolnych, które mogą mieć pretensje do korzystania z tego przywileju, wynosi co najwięcej 9.000 gospodarstw. W rzeczywistości będzie ich mniej, bo część została już rozparcelowana, część użyta na osadnictwo wojskowe, część będzie w małej tylko ilości przekraczać normę ustawową. Jeżeli mimo to przyjąć, że cała ilość 9.000 gospodarstw większych mogłaby z tego artykułu korzystać, to podzieliwszy liczbę 550.000 przez 9.000 otrzymamy 61 ha. A więc w rzeczywistości maksymum posiadania przewidziane przez ustawę, nie jest 180 ha, lecz 241 ha. Możebyśmy się w takim razie pogodzili i powiedzieli, że maksymum władania jest 241 ha. Może to będzie za wiele, może to będzie niesłuszne, ale ostatecznie będziemy wiedzieli, czego się trzymać, będziemy wiedzieli, ile tej ziemi w gospodarstwach wielkich pozostanie. Ale ten zbiorowy ustawodawca komisyjny inaczej postanawia i powiada do właściciela ziemskiego 180 ha będziesz miał prawo zachować sobie, jeżeli nie masz krewnych, znajomych i bliźnych, jeżeli nie jesteś obrotny, nie masz znajomości i t. d. Ale będzie inaczej, jeżeli posiadasz możność dowiedzenia wielu bardzo mądrych rzeczy, zresztą bardzo nieokreślonych, mianowicie, w ten sposób wymienionych w ustawie: „przy uwzględnieniu miejscowych stosunków agrarnych dla utrzymania na odpowiedniej wysokości kultury rolnej i melioracji rolnych w gospodarstwach, poświęconych wytwórczości nasiennej lub hodowlanej, w gospodarstwach o wyróżniającej się w danej okolicy intensywności produkcji” — to znaczy np., że jest może parę morgów zasianych tam, gdzie są wogóle odłogi, „oraz w gospodarstwach stanowiących typ wysoce uprzemysłowiony”. Jeżeli ktoś potrafi tego dowieść, to otrzyma nadwyżkę, a przytem ta nadwyżka może wynosić, jak się komu podoba, może być do 240, a może również dobrze być do 2.400 ha.</u>
<u xml:id="u-42.18" who="#LudwikChomiński">Zdaje mi się, że zachowanie takich i to tak sformułowanych artykułów w ustawie jest niecelowe, niesłuszne i niemoralne. Nie ma się prawa dawać do zrozumienia i zachęcać do tego — a śmiem twierdzić, że jest to tak skonstruowane — aby pod dobrym czy złym pozorem były robione nadużycia, aby urzędnicy byli kuszeni, aby sprawa rozwoju rolnictwa w Państwie była uzależniona od widzimisię tych czy innych urzędów, od nepotyzmu oraz tego, czego nie chcę wymienić, ale co może być dostatecznie zrozumiałe z tytułu, który nadałem temu artykułowi. Dlatego twierdzę, że jeżeli ma pozostać prawo do dawania nadwyżek, to musi być to prawo w jakiejś formie określone. Niech to będzie nadwyżka 60 ha, czy 100 ha, czy gdyby Panowie obcięli 1000 ha, ale niech będzie wiadome, jaka będzie nadwyżka dla poszczególnych gospodarstw i jak ta ilość będzie się przedstawiała dla całej Polski. Znajduje tu poprawkę p. Sommersteina, która rzecz tę ujmuje dla gospodarstw uprzemysłowionych. Nie będę jej odczytywał, Panowie znają ją z druku, mówi ona o tem, że dla gorzelni, cukrowni, krochmalni, płatkarni, względnie dla gospodarstw, prowadzących intensywną uprawę buraków cukrowych lub selekcyjną hodowlę nasion, może być pozostawione zależnie od produkcji 80 do 120 ha. Każdy z Panów przyzna, że jest poważna różnica pomiędzy liczbą 180 a 300 a nawet 260 ha; w każdym razie, jeżeli weźmiemy jako średnią liczbę 100 ha, ponieważ jest tu mowa o 80 do 120 ha, i policzymy ilość gospodarstw, jaką mamy w Polsce, to zobaczymy, że wcale tej ziemi na nadwyżki tak dużo nie potrzeba. Znowu powołuję się na statystykę urzędową Głównego Urzędu Statystycznego; wedle niej mamy gorzelni, nie tylko czynnych, ale i nieczynnych 1545, krochmalni 98, suszarni i płatkarni 93, syropiarni 4, razem 1740, cukrowni 49. Do tego dodaję po 5 gospodarstw buraczanych tak wielkich, że zajdzie bezwzględnie potrzeba w myśl niniejszego artykułu przyznania im nadwyżki dla każdej cukrowni jeszcze 250. Zaokrąglam to wszystko i otrzymuję liczbę 2050 gospodarstw, które mogą się ubiegać o przyznanie nadwyżki. Dodajmy do tego gospodarstwa prowadzące selekcyjną hodowlę nasion — jeżeli wogóle tego zachodzi potrzeba, gdyż naprawdę można selekcyjną hodowlę nasion prowadzić i na paru hektarach dla otrzymania odsiewu pierwszego. Ale dla produkcji drugiego odsiewu na sprzedaż, o którą to produkcję Państwo musi dbać, można się na to zgodzić. W takim razie sądzę, że takich gospodarstw nie będzie w Polsce tak strasznie duża ilość, dam na to chętnie, jeżeli Panowie sobie życzą, 100 albo 200 jako liczbę tych gospodarstw — mojem zdaniem nie będzie ich tyle. Maksymalnie dochodzę w ten sposób do liczby 2250 gospodarstw. Jeżelibyśmy każdemu z nich dodali po 100 ha, licząc, że każde ma otrzymać a przecież według tej ustawy nie każde powinno otrzymać i nie każde w tej wysokości, to dojdziemy do cyfry 200.000–250.000 ha. To jest to maksymum, które pozwoliłem sobie, może bardzo niedostatecznie, może bardzo ogólnikowo, Wysokiej Izbie przedstawić, jako że nikt nam tego inaczej nic przedstawił. I dlatego widząc poprawkę do tego punktu, poprawkę 200.000 względnie 250.000 ha, uważam, że jest to maksymum tak dostateczne, tak wysokie, że zupełnie w niem się zmieści dostateczne zaopatrzenie nadwyżkami wszystkich gospodarstw uprzemysłowionych i niema racji, ani uzasadnienia do podwyższania tej cyfry do 550.000, czy nawet 450.000, jak to podwyższono w drugiem czytaniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-42.19" who="#LudwikChomiński">Ale, proszę Panów, artykuł obecny zawiera jeszcze inną wadę, która samej ustawie może szkodzić. Mianowicie przewiduje się w p. 3 tego art. 5, kto ma decydować o pozostawieniu nadwyżki, i widzimy, że zbudowano tu nadzwyczaj sztuczną, nadzwyczaj ciężką machinę. Proszę sobie przypomnieć, że o konieczności i rozmiarze wyłączenia na mocy artykułu niniejszego wyda opinię okręgowa komisja ziemska na wniosek właściciela. Opinię tę wraz z aktami sprawy okręgowa komisja ziemska prześle do głównej komisji ziemskiej celem wydania ostatecznego orzeczenia. Opinia okręgowej komisji ziemskiej, nie jest wiążąca dla Głównej Komisji Ziemskiej która orzeka według swobodnego uznania. Więc w wyniku okazuje się, że skoro ta opinia okręgowej komisji ziemskiej nie jest wiążąca, to zasadniczo możnaby sprawę załatwić w głównej komisji ziemskiej. A ponieważ mowa tu o 9.000 gospodarstw, gdyż wszystkie będą żądały nadwyżek, skoro ustawa na to pozwoli, więc w ciągu 10 lat będzie 9000 takich żądań, a zatem na każdy rok wypadnie około 1.000 spraw, które główna komisja ziemska będzie musiała rozpatrzyć. Zdaje mi się, że jest zgodne z zasadą logiki, że rozpatrzenie nadwyżki dla jednego gospodarstwa wymaga czasu, jeśli istotnie ma być zrobione z pewnem zrozumieniem rzeczy, z poznaniemi akt, z poznaniem sprawy przez szacowne, szerokie gremjum członków głównej komisji ziemskiej. A więc nie wyobrażam sobie, aby około 100, bo tyle wypada, takich spraw miesięcznie Główna Komisja Ziemska, która jednocześnie orzeka o tysiącu innych spraw, mogła załatwić. Twierdzę na tej podstawie, że albo Główna Komisja Ziemska w tej sprawie będzie decydowała tylko na podstawie referatu przedstawionego przez sekretariat, albo przez ministerstwo, albo będzie się tyle czasu tem zajmowała, że cała sprawa będzie odwleczona i parcelacja również będzie odwleczona.</u>
<u xml:id="u-42.20" who="#LudwikChomiński">Dlatego więc twierdzę, że jest rzeczą o wiele prostszą i słuszniejszą, aby te sprawy były decydowane przez urzędy ziemskie i ministerstwo. Zresztą mamy na to już odpowiednią poprawkę, nie chcę tej rzeczy dłużej rozwijać, stwierdzam tylko, że słusznem jest w tej poprawce, iż załatwiać to ma Minister Reform Rolnych w porozumieniu z Ministrem, Rolnictwa i Dóbr Państwowych, jako najbardziej powołanym do decydowania o tem, czy rzeczywiście dane gospodarstwo zasługuje na to nie tylko ze względów „osobistych zalet” właściciela lecz i ze względu na wartość rolniczą danego obiektu. Twierdzę tylko, że w tej poprawce jedno zdanie jest niesłuszne. Mianowicie powiedziano tam, że zwolnienia mogą być dawane na określony czas lub pod określonemi warunkami. Byłbym za skreśleniem tego zdania z tego powodu, że, jak dowodziłem w ciągu całego przemówienia, należy być bardzo ostrożnym z wydawaniem pozwoleń na te nadwyżki, ale skoro nadwyżka już jest przyznana, to niech będzie przyznana na stałe, albowiem z punktu widzenia techniki rolniczej, melioracji i intensyfikacji gospodarstwa ważną jest rzeczą, żeby kierownik gospodarstwa czy właściciel wiedział, na jakimi obszarze może czynić inwestycje i co ma wogóle w ręku. Dlatego byłbym zdania, że należy raczej dawać mniej, ale to, co się daje, dawać już na stałe, a nie na 10 lat, o których mówi ustawa.</u>
<u xml:id="u-42.21" who="#LudwikChomiński">Ale, proszę Panów, nie koniec na tem. Ten artykuł wydaje mi się bardzo charakterystycznymi dla sposobu pracy naszego parlamentaryzmu, mianowicie daje on tyle furtek i możności ewazywnych, tyle możności usunięcia się z pod działania zasad reformy rolnej, że należy tu bardzo szczegółowo każdy z tych punktów rozpatrzeć. Otóż proszę Panów, kiedy ma być robione to wyłączenie? Dowiadujemy się o tem z dalszych artykułów. Wtedy, kiedy wniosek właściciela nastąpi. Jest poprawka, zdaje się, p. Marszałka Osieckiego, że wniosek właściciela może nastąpić w każdym czasie, ale najpóźniej latem, zdaje się 1 lipca roku, w którymi to gospodarstwo jest zamieszczone w wykazie imiennym. Zdaje mi się, że szczególnie wobec tego bardzo ogólnikowego powiedzenia, o którem tu mowa, daje to pole do tworzenia fikcyjnego rozwoju gospodarstwa, czegoś nieistotnego, nieprawdziwego, czegoś tak dla oka, ażeby można było powiedzieć, że gospodarstwo odpowiada intensywnej hodowli, czy innym warunkom, o których Panowie tu czytają, jak to pięknie w tym artykule powiedziano. Otóż jeżeli tak ma być, że dopiero za 10 lat dowiemy się, jaka ilość tych nadwyżek będzie wogóle w Polsce przyznana, że dopiero po 10 latach będziemy wiedzieli i namyślali się nad tem, czy przyznano za wiele, czy zrobiono większe lub mniejsze nadużycia, czy może bez nadużyć kierowano się w głównej komisji ziemskiej, czy w ministerstwie i t. d„ rozważaniami na temat, czy lepiej uwzględnić tę dzielnicę Państwa, czy inną, czy lepiej tę, która jest bliżej serca tych panów, którzy decydować będą, czy inną, czy będzie wchodzić w grę narodowość właściciela, czy jego przekonania polityczne, czy będzie przyjęte za podstawę to, czy inne rozważanie — to zobaczymy, że przez 10 lat stale będą oblegane wszystkie powiatowe i okręgowe urzędy ziemskie, Ministerstwo Reform Rolnych nie będzie się mogło opędzić od 9.000 właścicieli większych gospodarstw, z których każdy będzie uważał się w prawie, aby właśnie jemu, a nie komu innemu była ta nadwyżka przyznana. I dlatego, proszę Panów, dla dobra rozwoju kultury rolnej w Polsce, dla tego, aby było rzeczą wiadomą, co do kogo należy, proponuję, aby w niniejszym artykule po ustępie 3 w redakcji tej poprawki, o której przed chwilą mówiłem, dodać nowy ustęp, któryby brzmiał jak następuje: „Prawo zgłaszania wniosków (art. 16) o przyznanie wyłączenia na mocy artykułu niniejszego przysługuje właścicielowi najpóźniej do dnia 1 czerwca 1926roku. Właściciel, który odpowiedniego wniosku do tego terminu nie zgłosił, traci wszelkie prawa do dodatkowego wyłączenia. W ciągu 1926 roku Rada Ministrów na wniosek Ministra Reform Rolnych ustali ogólny obszar wyłączeń i nadwyżek na mocy art. 4 i 5 niniejszej ustawy dla całego Państwa i sporządzi szczegółowy wykaz imienny tych nadwyżek dla poszczególnych majątków ziemskich, którym to prawo będzie przyznane. Powyższy wykaz będzie ogłoszony w Dzienniku Ustaw najpóźniej do dnia 31 stycznia 1927 roku”.</u>
<u xml:id="u-42.22" who="#LudwikChomiński">Proszę Panów, twierdzę, że jeżeli w ciągu następnego roku — co może być dość trudne, wierzę w to, dość ciężkie i uciążliwe, ale możliwe — gdyby w ciągu jednego roku została nie przez komisje ziemskie, lecz przez ministerstwo, przez Radę Ministrów ustalona i potwierdzona ogólna ilość wyłączeń dla całego Państwa i gdyby ta ilość była rozdzielona między poszczególne majątki, to osiągnie się dwojaki skutek: z jednej strony właściciele tych obszarów, którym przyznano nadwyżki, mieliby zagwarantowaną pewność gospodarzenia na nich, że im, to nie będzie zabrane, będą mieli możność łożenia pieniędzy w inwestycje, o których tu się tyle mówi, że wielka własność to robi, a z drugiej strony Państwo wiedziałoby, że rozporządza takim a takim zapasem ziemi i potrafiłoby ten zapas ziemi równomiernie rozdzielić między tych, którym według niniejszej ustawy ta ziemia ma być przyznana. Wiążę to z art. 12, o którym w tej chwili mówić nie będę, do którego całkowicie nowy tekst zgłaszam, gdzie przewiduje również taki sami wykaz imienny, sporządzony w ciągu roku na przeciąg łat 10, gdzie będzie wykazane, kto, gdzie i ile będzie miał wywłaszczonego obszaru w przeciągu tego całego dziesięciolecia, o którem mówi ustawa. Będzie miał właściciel pewność, że dany kawałek gruntu, dane pole nie będzie mu przed czasem wywłaszczone. Pozbędzie się więc strachu, powiem nawet, uzasadnionego strachu,...</u>
<u xml:id="u-42.23" who="#komentarz">(Głos: Zupełnie.)</u>
<u xml:id="u-42.24" who="#LudwikChomiński">... o którym tu mówią Panowie z tej strony Izby, niepewności co do terminu wywłaszczenia i niemożności wobec tego czynienia inwestycji w gospodarstwie, co prowadzić musi do obniżenia kultury rolnej. Nowa redakcja art. 12 wedle zgłoszonej przezemnie poprawki najlepiej wyjaśni sposób przeprowadzenia tego żądania. Ale na to, ażeby można to rozdzielić na 10 lat, ażeby ten wykaz na 10 lat sporządzić, trzeba wiedzieć, co się ma do rozporządzenia. Według ustawy, tak, jak ją dała komisja w drugiem czytaniu, jest to niemożliwe, bo niewiadomo, kiedy i gdzie ta nadwyżka będzie dana. Na podstawie ustawy, tak jak wyszła w drugiem czytaniu w komisji, nie jesteśmy w stanie określić, z jaką ilością ziemi mamy do czynienia w danym powiecie, bo przecież mogą nastąpić wyłączenia. Jeżeli mamy w danym powiecie 60.000 ha do rozporządzenia, to nie wiemy, ile z tych 60.000 ha będzie użyte na nadwyżki, może 59, może nawet pełnych 60 tysięcy będzie uznane za nadwyżki, bo żadnego ograniczenia niema. W takim razie nie wiemy w każdym poszczególnym wypadku, biorąc jednostkę obszaru, którą mamy rozporządzać, jak mamy politykę rolną i agrarną, jak mamy produkcje rolną w danym powiecie rozwijać, jak mamy ją dla dobra Państwa, prowadzić. Dlatego twierdzę, że koniecznem dopełnieniem tej ustawy będzie zrobienie tego wykazu imiennego już w r. 1926, zarówno dla tych nadwyżek, o których mowa w tych artykułach, jak i dla całości obszarów, które mają być rozparcelowane w ciągu 10 lat, o czem będę mówił, zgłaszając odpowiednią poprawkę do art. 12. Twierdzę, że dopiero w ten sposób to zagadnienie ujmując, będziemy mogli całkowicie uspokoić właścicieli większych obszarów, którzy tu nam wielokrotnie mówili, że dziś muszą raczej obniżyć poziom kultury rolnej, bo nie wiedzą, czy to, co włożą w inwestycje, nie będzie im natychmiast odebrane.</u>
<u xml:id="u-42.25" who="#LudwikChomiński">Pozwolę sobie popełnić myślową niedyskrecję, mianowicie wydaje mi się pomyśleniem zdrowem, że Panowie z tej strony Izby dawno by wpadli sami na taki pomysł i dawnoby się tego domagali, a przynajmniej z punktu widzenia gospodarczego powinni byli się słusznie tego domagać, jeżeli zaś tego nie czynią, to nie ze względów gospodarczych, czy też dobro Państwa i dobro produkcji mając na celu, lecz ze względów natury ściśle politycznej. Bo to rzecz jasna, proszę Panów, jeżeli ustawa jest uchwalona w jednym Sejmie, przyjdzie inny Sejm, może się uda ustawę zmienić, okroić lub dodać; ale to już gorzej wygląda, jeżeli jest wykaz imienny i jeżeli wydrukowano w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej, że gospodarstwo X w takim a takim powiecie położone, o takim to obszarze, ma 180, czy powiedzmy, nawet 250 ha, które mu zostaną przyznane, natomiast nadwyżka będzie podzielona tak: w r. 1927 — 300 ha, a w r. 1932 — 200 i t. d. i wtedy odrabiać to, kiedy cała ludność okoliczna będzie wiedziała, że w takim a takim roku ta ziemia przypadnie jej w udziale, kiedy o tem będzie wiedział sam właściciel, władze i Sejm, wtedy odrabiać taką rzecz będzie dużo trudniej, niż jeśli mamy tylko ogólnikowe powiedzenie 550.000 ha i szereg innych artykułów podobnego typu.</u>
<u xml:id="u-42.26" who="#LudwikChomiński">Dlatego przywiązuję tak dużą wagę do tej poprawki, którą zgłosiłem, jak i do poprawki, którą zgłoszę do art. 12, i będę prosił Sejm o ich uchwalenie. Zarazem zaznaczam, że w razie uchwalenia ich, nic nie będę miał przeciw temu, by skreślić ust. 6, mówiący o rewizji wyłączeń nadwyżek po 10 latach i ewentualnej ich nowej redukcji, a to w myśl tej zasady, że wyłączenie może być niewielkie, ale niech właściciel ma pewność odrazu.</u>
<u xml:id="u-42.27" who="#LudwikChomiński">W jednym tylko wypadku nie należałoby tego znaku zapytania usuwać, o ile mamy utrzymać 550.000 ha, co, jak się starałem dowieść, jest zbyt wysokie. Jeżeli będą utrzymane inne artykuły w tej ustawie, tak skonstruowane, ażeby ja czyniły iluzoryczną, a przynajmniej iluzoryczną dla wielkich, bo drobniejszej „braci” będzie się odbierało, podczas gdy wielcy luminarze będą mieli zapewnione świetnie prosperujące gospodarstwa odpowiedniej wielkości, to będziemy musieli wrócić do tego, że w razie, gdyby Panowie nie uchwalili zmniejszenia sumy 550.000 ha, to artykuł, mówiący o rewizji, tych nadwyżek, o ile będą za wielkie, będzie musiał być utrzymany. Mówię to, choć zasadniczo twierdzę, że lepiej dać mało, dać słusznie, dać na przemysł, dać na to, co jest potrzebne, ale na stałe. A uzyskane tą droga 250.000 czy 200.000 ha, to znaczy 550.000 ha, które Panowie chcecie wyłączyć z pod działania ustawy o reformie rolnej, minus 300.000 czy 350.000 a więc 250 względnie 200 tysięcy ha, czyli 15% tej ilości ziemi, tych 2 milionów ha, które mamy rozdzielić między drobnych rolników, opłaci się sowicie Państwu, opłaci się bezwzględnie, zarówno pod względem gospodarczym, pod względem eksportu rolniczego i poprawienia bilansu handlowego, jak i pod względem moralnym, jak i pod względem rozwoju sił fizycznych i duchowych narodu.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#LudwikGdyk">Proponuję odłożenie rozprawy do jutra.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#LudwikGdyk">Wracamy do punktu 2: pierwsze czytanie projektu ustawy w sprawie uzupełnień i zmian w ustawie z dnia 7 maja 1920 r. o likwidacji serwitutów na terenie b. Królestwa Kongresowego, zmienionej przez ustawę z dnia 7 kwietnia 1922 r., oraz w ustawie z dnia 10 stycznia 1922 r. (Dz. Ust. R. P. Nr. 10 poz 65) (druk nr. 1977). Projekt ustawy proponuję odesłać do Komisji Reform Rolnych. Nie słyszę sprzeciwu.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#LudwikGdyk">Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Wojtiuka i tow. z Komunistycznej Frakcji Poselskiej do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości w sprawie zbrodni posterunkowego policji państwowej w Słonimiu.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Prystupy i tow. z Komunistycznej Frakcji Poselskiej do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości w sprawie prowokacji i gwałtów policyjnych, ujawnionych w czasie procesu ukraińskiej narodowej organizacji powstańczej.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Putka i tow. do pp. Ministrów Skarbu, Robót Publicznych oraz Rolnictwa i Dóbr Państwowych w sprawie ratunku ludności, dotkniętej klęską powodzi.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Putka i tow. do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości w sprawie samowolnego znoszenia przechodów publicznych w dobrach p. Borkowskiego w pow. trembowelskim, tudzież w sprawie wymuszań, popełnianych przez oficjalistów p. Borkowskiego na ludności.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Putka i tow. do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych, Rolnictwa i Dóbr Państwowych i Sprawiedliwości w sprawie stosunków w dobrach p. Józefa Koziebrodzkiego w Semenowie pow. trembowelskięgo.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#StanisławOssowski">Interpelacja posłów z Komunistycznej Frakcji Poselskiej do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie zamordowania robotnika przez policję pow. nieświeskiego.</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#StanisławOssowski">Interpelacja posłów ze Zw. Lud. Nar. do p. Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie wysiedlania Polaków katolików z Mińszczyzny do gub. archangelskiej.</u>
<u xml:id="u-44.7" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Eisensteina i tow. z Koła Żydowskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie znęcania się nad żydami przez policję w Grodzisku (pow. łańcucki).</u>
<u xml:id="u-44.8" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Eisenstein i tow. z Koła Żydowskiego do p. Ministra Skarbu w sprawie nielegalnego przeprowadzenia rewizji przez władze skarbowe we Lwowie.</u>
<u xml:id="u-44.9" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Szakuna i tow. z klubu N. P. Ch. do p. Ministra Kolei w sprawie pokrzywdzenia ludności wiejskiej w gminie Wiszniewskiej przez świadome uszkodzenie łąk przy budowie toru kolejowego.</u>
<u xml:id="u-44.10" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Pawluka i tow. z Klubu Ukraińskiego do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości w sprawie pogwałcenia art. 99 Konstytucji. przez dowództwo Korpusu Ochrony Pogranicznej.</u>
<u xml:id="u-44.11" who="#StanisławOssowski">Interpelacja p. Bobrowskiego i tow. z Z. P. P. S. do p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej w sprawie systematycznego łamania przez pracodawców ustawy o 8-godzinnym czasie pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#LudwikGdyk">Interpelacje te prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#LudwikGdyk">Wpłynęły następujące wnioski:</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#LudwikGdyk">Wniosek p. Bobrowskiego i tow. z Z. P. P. S., o doraźną pomoc dla osób, dotkniętych klęską powodzi w Krakowie i w woj. krakowskiem. Odsyłam go do Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#LudwikGdyk">Wniosek Posłów z Klubu Ukraińskiego o natychmiastową pomoc państwową dla ludności, nawiedzonej niebywałą klęską powodził w pow.: Sambor, Stary-Sambor, Drohobycz, Stryj, Dolma, Kałusz, Bohorodczany, Stanisławów i innych w Galicji. Odsyłam go do Komisji, Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#LudwikGdyk">Wniosek posłów :z klubu poselskiego Zw. Chłop, w sprawie przyjścia z pomocą ludności małopolskiej, dotkniętej klęską powodzi. Odsyłam go do Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-45.5" who="#LudwikGdyk">Wniosek p. Kozłowskiego i kol. ze Zw. Lud.- Nar. w sprawie klęski powodzi w górskich powiatach woj. krakowskiego, w szczególności nowotarskim, spisko-orawskim, makowskim, żywieckim, bialskim i myślenickim. Odsyłam go do Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-45.6" who="#LudwikGdyk">Wniosek posła Stańczyka i tow. w sprawie nadużyć w salinie rządowej, w Inowrocławiu, popełnianych na szkodę Skarbu przez kilku urzędników i naczelnika saliny p. Niewiadomskiego (druk nr. 2022) wobec zrzeczenia się przez wnioskodawców motywowania nagłości odsyłam do Komisji' Przemysłowo-Handlowej.</u>
<u xml:id="u-45.7" who="#LudwikGdyk">Następne posiedzenie proponuję odbyć jutro o godz. 10 rano z jednym punktem porządku dziennego: dalsza rozprawa nad projektem ustawy o parcelacji i osadnictwie (druki nr 1994 i 1725).</u>
<u xml:id="u-45.8" who="#LudwikGdyk">W sprawie porządku dziennego nikt głosu nie żąda, uważam go za przyjęty.</u>
<u xml:id="u-45.9" who="#LudwikGdyk">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-45.10" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godzinie 7 wiecz.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>