text_structure.xml
295 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min, 55 przed pół.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Minister Przemysłu i Handlu Józef Kiedroń, Kierownik Ministerstwa Robót Publicznych Mieczysław Rybczyński.)</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Skarbu Czesław Klarner.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#MaciejRataj">Otwieram posiedzenie. Protokół 204 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 205 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Pużak i Harasz. Listę mówców prowadzi p. Pużak.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#MaciejRataj">Posłowie: ks. Okoń, Bielak, Moritz i Karau usprawiedliwiają swą nieobecność w Sejmie.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#MaciejRataj">Udzieliłem urlopów posłom: Marciniakowi i ks. Okoniowi na jeden dzień, Piechockiemu, ks. Olszańskiemu, Wlodaschowi, Spittalowi i Szmiglowi na 2 dni, Sosze, Pieschowi, Graebemu. Daczce i Jasiukowiczowi na 3 dni, Roguli i ks. Stankiewiczowi na 4 dni, Bujakowi i Utcie na 5 dni.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#MaciejRataj">Przystępujemy do porządku dziennego, t. j. do dalszej rozprawy nad preliminarzem budżetowym na r. 1925 (druk nr 1800.) Zawiadamiam, że jutro wedle wszelkiego prawdopodobieństwa po południu około godz. 5 odbędą się głosowania. Jesteśmy w toku rozprawy nad częścią 10: Ministerstwo Przemysłu i Handlu. Głos ma p. Maksymilian Malinowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoka Izbo! Zgadzam się z p. Ministrem Przemysłu i Handlu, gdy mówi, że w pracach gospodarczych zaczęliśmy się już konsolidować, że i w przemyśle i w handlu i w rolnictwie, wogóle w wytwórczości i pośrednictwie zaczęliśmy się w pewnym stopniu konsolidować; zgadzam się na to, jednakże sądzę, że w chwili, gdy się zaczynamy już konsolidować, konieczną jest rzeczą zastanowić się, czy się konsolidujemy w właściwy sposób, czy więc plan nasz gospodarczy w swym całokształcie jest taki, jaki nas powinien prowadzić w przyszłości.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#MaksymilianMalinowski">Nieraz przykrą jest rzeczą powoływać się na tych, którzy są odwiecznymi wrogami polskości, którzy są odwiecznymi wrogami Państwa naszego, którzy od wieków starają się objąć nasze ziemie w swe posiadanie, przykro nieraz powoływać się na nich, jednakże musimy powiedzieć, że Niemcy pod względem umiejętności planowania roboty, w przyszłość sięgającej i moc gospodarczą narodowi dającej, mogą i muszą dla nas być przykładem. Żeby się Niemcom nie dać opanować i pognębić gospodarczo, musimy, jak oni, mieć mądry plan gospodarczy. Do r. 1871 Niemcy pod względem przemysłu i wytwórczości przetwórczej wogóle stały na bardzo niskim poziomie; Anglia w Niemczech swym przemysłem właściwie panowała. Po r. 1872, po wojnie francusko-pruskiej, po tem, jak założone zostało T-wo Gospodarcze w Eisenach pod kierunkiem Schmollera, Schmoller w spółce z Bismarckiem zakreślili dla kraju swego politykę gospodarczą taką, którąby dla przyszłości budowały Niemcy. I Niemcy poszły wówczas dwiema drogami: Najpierw, opanowawszy zagłębie francuskie, opanowali pracę gospodarczą w dziedzinie przemysłu „ciężkiego”, po szeregu lat opanowali także przemysł chemiczny. Przez swoją pracę w obu tych dziedzinach zapanowali stopniowo nad gospodarczem życiem całego niemal świata. Wszak wiemy, że dzięki silnemu rozwinięciu t. zw. ciężkiego przemysłu i bardzo rozwiniętemu przemysłowi chemicznemu Niemcy weszli w kontakt ze światem i nie tylko w kontakt, lecz w posiadanie świata i byli najlepszym wyrazicielem polityki imperialistycznej. Jeżeli zważymy, o co tam chodziło, to się przekonamy, że chodziło tam o dwie rzeczy: przez opanowanie i rozwinięcie ciężkiej industrii, jako najważniejszej w życiu gospodarczem narodu, mającej największą wagę dla całokształtu przemysłu, a nawet dla rolnictwa. Niemcy poszły jeszcze dalej, starały się zurbanizować całe społeczeństwo, uczynić je przemysłowem, uczynić je takiem, ażeby nie traciło nic ze swego czasu, lecz w każdej chwili żeby przynosiło pożytek dla kraju i dla siebie przez stwarzanie jakichś dóbr konkretnych.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#MaksymilianMalinowski">I oto te dwa kierunki należałoby mojem zdaniem, i w Polsce zachować i stosować. Ze sprawozdania referenta o pracach Ministerstwa widzimy, że nasze Ministerstwo Przemysłu i Handlu jest zajęte ciężką industrią. Nie powiem, żeby mogło święcić zwycięstwo, nie powiem, ażebyśmy już mogli o niem powiedzieć, że jest na dobrej drodze; rozumiem, że ma ono w swej pracy wielkie przeszkody. Jeżeli w Niemczech ciężka industria przychodziła z pomocą państwu, jeżeli ona to państwo dźwigała, a nawet gdy imperializmowi niemieckiemu, sobie zresztą potrzebnemu, dawała siłę i moc, a nawet sposoby i materiał do wtargnięcia do obcych narodów, to my jesteśmy w tem bardzo ciężkiem położeniu, że wiele, bardzo wiele naszego ciężkiego przemysłu jest w rękach nie naszych, albo w rękach, które nie potrafią przemysłu swego mądrze a roztropnie, z myślą o przyszłości Polski i swojej zatem, oddać w służbę gospodarczym potrzebom Państwa Polskiego. Ludzie ci najczęściej, a przynajmniej za często myśląc tylko o sobie, o swoim osobistym zarobku, o tuczeniu siebie, myślą więc o swych osobistych spekulacjach; niejednokrotnie są usposobieni nawet wrogo względem nas ci, którzy przemysł górniczy i przemysł przetwórczy metalurgiczny na Śląsku mają w ręku. To niewątpliwie straszna przeszkoda w uczynieniu przemysłu dźwignią Państwa, i Ministerstwo Przemysłu i Handlu musi starać się jak najusilniej, by czynnik ten, bardzo ważny, tę ciężką industrię zaprząc do roboty na dobro społeczeństwa i całego kraju.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#MaksymilianMalinowski">Poza tem jednak dotychczasowa polityka Ministerstwa Przemysłu i Handlu w mojem przeświadczeniu nie odpowiada w należytym stopniu swym zadaniom i potrzebom kraju; za mało potrafiła, aby mogła opanować wogóle politykę wielkiego przemysłu naszego, który myślał w ostatnich latach przedewszystkiem o sobie, o dorabianiu się egoistycznem zamiast myśleć i o potrzebach Państwa. Wielki przemysł nie liczył się z potrzebą kraju, nie liczył się i z tem, że większa część ludności kraju jest zainteresowana w możliwości tańszego nabywania towarów fabrycznych i pod tym względem kierunek polityki wielkiego przemysłu zasłużył sobie w większości narodu wręcz na potępienie. Wszystkie towary, które lud wiejski kupuje, były zbyt drogie, żeby je mógł kupować, lub doprowadzały go do zubożenia, jeżeli je musiał kupować. Nie mogę się zgodzić na to, że głównym czynnikiem upadku gospodarczego ludu wiejskiego, drobnego rolnictwa, był nieurodzaj. Nieurodzaj rzeczywiście miał swe skutki, ale i polityka wielkiego przemysłu niewątpliwie najwięcej przyczyniła się do tego, że drobne rolnictwo nasze nie mogło się rozwinąć we właściwy sposób, że znalazło się w stanie klęskowym. Nie sam nieurodzaj przyczyną tego. To też twierdzę, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu powinno i w tę dziedzinę wkroczyć i starać się o opanowanie polityki przemysłu, ażeby potrafiło tak rządzić i kierować, by tak, jak w swoim czasie w Niemczech przy pomocy Schmollera, robił Bismarck i jego ludzie, i nasze Ministerstwo Przemysłu i Handlu kierownicze zadanie swoje spełniło.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#MaksymilianMalinowski">Przemysł wielki i tę krzywdę zrobił społeczeństwu, w czem krótkowzroczność swą ujawnił, że nie liczył się z potrzebami wewnętrznego rynku. Mówiłem już, że produkcja jego była zbyt droga. Rozumiem, że wtedy w przemyśle poprawi się, gdy będzie on miał zapewniony zbyt przedewszystkiem wewnątrz kraju. Czytamy w sprawozdaniu referenta, że towary włókiennicze znajdują w kraju zaledwie 20% zbytu; tak było dlatego, że towar zawsze był tak drogi, że nie tylko w 1924 r., w roku nieurodzaju, ale nawet w 1923 r. w roku urodzaju, nie miał możności rozpowszechnić się w całem społeczeństwie. Polityka gospodarcza przemysłu wielkiego i Państwa, a w szczególności polityka Ministerstwa Przemysłu i Handlu musi dbać o podniesienie zamożności wsi i o to, ażeby ceny fabryczne i produkcję stosować do wymagań i możności płatniczej nabywców — ludu. A jeszcze jedno, przedewszystkiem rynek wewnętrzny da przemysłowi siłę, większą siłę przynajmniej, aniżeli ją dziś ma. I Rząd cały powinien dbać, mojem zdaniem, o to, aby ta wewnętrzna siła kupna społeczeństwa mogła się rozwijać jak najpomyślniej.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#MaksymilianMalinowski">Obok przemysłu fabrycznego ma znaczenie gospodarcze również i wytwórczość rzemieślnicza oraz przemysł ludowy. One to w Niemczech przyczyniły się znakomicie do owego zurbanizowania które naród niemiecki! uchroniło od emigracji, albo dało w emigracji tylko siły kierownicze, a te nawet na obczyźnie raczej Niemcom, niż miejscowym stosunkom służyły. Niestety, mojem zdaniem, niesłusznie i niewłaściwie Ministerstwo Przemysłu i Handlu jest zbyt daleko odsunięte od rzemieślnictwa polskiego. Uważam, że objęcie szkół zawodowych przez Ministerstwo Oświaty nie jest wskazane i właściwe, zwłaszcza, gdy zeszło ono do poziomu kierowania się względami polityki. Szkoły zawodowe, mojem zdaniem, powinny należeć do atrybucji Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Wtedy nie będzie takich anomalii, jakie się widzi; wszak, proszę Panów, na Wołyniu, na Kresach Wschodnich szkoły zawodowe rzemieślnicze są prowadzone przez zakonników i zakonnice. Przecież ci ludzie nie są obeznani z duchem i istotą przemysłu, przecież prowadzenie przemysłu zawodowego, wyrobienie człowieka danej pracy nie jest możliwe, jeśli jest w ręku ludzi niekompetentnych, nie znających, jak rzekłem, duszy przemysłowej, idei gospodarczej, metody życia gospodarczego. Dalej sądzę, że opieka Państwa nad naszym przemysłem ludowym w wysokim stopniu jest niewystarczająca. Już miałem zaszczyt tu kilkakrotnie powtórzyć i Ministerstwo Przemysłu i Handlu to stwierdziło, że około 200 milionów dni roboczych jest dziś zajętych przez ludzi, trudniących się przemysłem ludowym, tkactwem i t. d. Z tego powodu Sejm uchwalił ustawę, która ma się opiekować przemysłem ludowym. Już w zeszłym roku Sejm uchwalił sumę 50.000 zł na poparcie przemysłu ludowego. Jeżeli zważymy, ile Ministerstwo Przemysłu i Handlu wydaje na inne dziedziny przemysłu, bodajby na poparcie bogatego wszakże górnictwa, to 50.000 zł jest drobiazgiem, i nie jest do pomyślenia, ażeby za to można cokolwiek zrobić. Do komitetu przemysłu ludowego w Ministerstwie i Towarzystwa Popierania Przemysłu Ludowego w Warszawie, a niewątpliwie i do innych czynników zwracały się oficjalnie sejmiki i starostwa z tem, że ludność z powiatów koniecznie potrzebuje pracy, przyślijcie nam, proszę, instruktorów: technicznych, przyślijcie instruktorów organizacyjnych. Otrzymałem w tej chwili od sejmiku powiatu drohiczyńskiego wykaz 12 gmin tego powiatu, w których przemysł ludowy jest rozwinięty i od wieków tam istnieje, jak np. tkactwo, koszykarstwo, przerób wełny, olejarstwo, stolarstwo i t. d., z prośbą przysłania instruktorów, aby się tam przemysł ludowy mógł rozwijać. Ze wszystkich okolic powiadają: dajcie nam instruktorów, abyśmy mogli pracę ludową rozwijać. I cóż? Nie jesteśmy w stanie temu uczynić zadość. W bardzo wielu okolicach ludzie zajmują się garncarstwem; okazuje się, że w woj. łuckiem w Kulczynie bardzo biedni ludzie, siedzący na bardzo lichych ziemiach, zajmują się tym przemysłem, aby tylko żyć. Wysyłamy tam instruktora, specjalistę, ten bada glinę i okazuje się, że biedni owi ludzie mogą kopać tę glinę tylko w zimie i to o kilka kilometrów od wsi. Są oni nadzwyczaj biedni i żadnej kultury tam niema, są poprostu w dzikim stanie, a jest ich w Kulczynie aż 200. Wysłanego instruktora przyjmują z wielkie m zastrzeżeniem i obawą, jako tego Polaka przybyłego z Warszawy, do którego nie mają zaufania. I oto instruktor robi różne kombinacje gliny, daje im sposób o wiele lepszego fabrykowania tych naczyń, daje im nową polewę i w ciągu dwóch tygodni stosunek tej ludności zupełnie się zmienia; widzą przecież, że im się coś dobrego robi, nadto zaś zarabiają lepiej. Taki sam instruktor jedzie do Ostroga i tam te same ułatwienia robi. Instruktorzy przeglądają wszystkie ośrodki garncarstwa i przekonywają się, że można ludziom ułatwić i upożytecznić pracę, że można dać dobre wskazówki dla dźwignięcia tego przemysłu, że więc można zrobić glinę, która się w ogniu nie będzie topiła i t. d. Można ludziom dopomóc, ale mamy tylko jednego instruktora. Koszty jednak objazdu instruktora, koszty prac technicznych, by móc zrobić z tych glin mieszaninę właściwą, pochłaniają dość duże pieniądze; przeznaczone nam 50.000 zł na to wszystko nie wystarczą. Komitet przemysłu ludowego w Ministerstwie Przemysłu i Handlu uchwalił pracę w dwóch kierunkach: instruktorat techniczny i instruktorat organizacyjny. Mamy w Polsce wiele do zrobienia. Wikliny białej i zielonej wysyłamy 77.000 kwintali, przeważnie do Niemiec i Czech, wyrobów koszykarskich wysyłamy 6.000 kwintali, do Austrii, Stanów Zjednoczonych i Niemiec. Przy należytej organizacji i pomocy finansowej dla koszykarstwa możnaby zmniejszyć wywóz wikliny, a zwiększyć wywóz wyrobów koszykarskich. Lnu wywieziono w stanie włókna 134.733 kwintale do Czech, Łotwy i Niemiec; konopi wywieźliśmy w stanie włókna 29.485 kwintali do Czech i Niemiec; przędzy lnianej, przeważnie grubej, ręcznie kręconej 178 kwintali do Niemiec i Litwy; płótna cienkiego, grubego i parcianego 179 kwintali do Rumunii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych i Litwy. Przecież są to drobiazgi, przecież gdybyśmy się kierowali tą samą zasadą, jaką propagował w r. 1872 Schmoller w Niemczech, urbanizacji całego kraju, moglibyśmy podnieść wszystkie te wytwórczości do bardzo wysokiej wydajności i wywozu i poprawić zatem nasz bilans handlowy.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#MaksymilianMalinowski">Dlatego też bardzo serdecznie zwracam się znów do Wysokiego Sejmu, ażeby był łaskaw prośbę moją wysłuchać, prośbę nie osobistą, lecz w imię sprawy, i w odpowiednich działach powiększył dotację, które tu były wyznaczone. Mianowicie Ministerstwo Skarbu wyznaczyło na zasiłek dla przemysłu ludowego na r. 1925 tylko 10.000 zł, Komisja Budżetowa w drugiem czytaniu podniosła to na 50.000 zł. Uważam, że niemożliwem jest obejść się tą sumą. W trzeciem czytaniu w Komisji Budżetowej wniosłem też, żeby owe subsydia podnieść przynajmniej na 120.000 zł. Nie wiem, jakim sposobem — może to szanowny referent nam powie — zapewne sprawa nie była przeprowadzona formalnie, dość, że w sprawozdaniu budżetowem tej sumy 120.000 zł nie widzimy. Dlatego upraszam Wysoki Sejm, żeby przyjął mój wniosek, opiewający : W preliminarzu subsydiów Ministerstwa Przemysłu i Handlu na r. 1925 „w wydatkach w dziale 1 § 10 zamiast sumy 470.000 wstawić sumę 540.000”. To znaczy, w tych 470.000 jest 50.000 dotacji na zasiłek dla przemysłu ludowego, a po podniesieniu tej dotacji o 70.000 powstanie 120.000. więc w wyjaśniającym dopisku do tego paragrafu wstawi się zamiast 50.000 sumę 120.000 zł na przemysł ludowy.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#MaksymilianMalinowski">A dalej, do części 10 Ministerstwa Przemysłu i Handlu proponuję rezolucję: „Sejm wzywa Rząd, ażeby w wydatkach z sumy 30.000 w dziale 1 § 7 15.000 zł zużyte zostało na wydawnictwa popularne w dziedzinie przemysłu ludowego”. Chodzi o to. że Komisja Budżetowa w drugiem czytaniu podniosła pozycję na wydawnictwa z 2.000 zł na 30.000 zł. Był to nasz wniosek, ale nie było powiedziane, że ma to być na przemysł ludowy, że 15.000 z tych 30.000 ma być oddane na wydawnictwa popularne w dziedzinie przemysłu ludowego. Komitet przemysłu ludowego uchwalił wydać drukiem stan obecny przemysłu ludowego w kraju ze statystyk, jakie zebrało Ministerstwo przy pomocy przeważnie księży. Istotnie jest to bardzo duża i poważna rzecz; trzeba by się kraj zapoznał z nią celem dalszego należytego prowadzenia rozwoju istniejącego przemysłu. Dlatego wnoszę, ażeby Wysoki Sejm raczył uchwalić wyraźne określenie, że te 15.000 zł z sumy przeznaczonej na wydawnictwa, ma być przeznaczone na wydawanie popularnych wydawnictw o przemyśle ludowym.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#MaksymilianMalinowski">I jeszcze jedno. W ustawie o popieraniu przemysłu ludowego powiedziano, że oprócz dotacji zasiłkowych na przemysł ludowy w kwocie 50.000 zł będą wydawane pożyczki od 100.000 zł począwszy, i że co rok się zwiększy tę sumę o 50.000; w bieżącym roku wypada dać na te pożyczki 150.000 zł. Ale powiedziano, że pożyczki te mają być dawane na 6%, to znaczy, że będą ulgowe, dla poparcia przemysłu ludowego. Ponieważ wogóle procent jest wyższy, niż 6, więc na pokrycie różnicy między tym procentem, który będzie brany od zainteresowanych, a tym, który Państwo będzie musiało dać pożyczającym bankom, według obliczeń Ministerstwa potrzebna jest kwota 22.000 zł. Wnoszę zatem, aby Sejm uchwalić raczył, żeby do części 10 preliminarza budżetowego Ministerstwa Przemysłu i Handlu na r. 1925 w wydatkach w dziale 1 § 10 dodać sumę 22.000 zł na pokrycie różnicy procentu od pożyczek wyznaczonych przez ustawę o popieraniu przemysłu ludowego.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoki Sejmie! Wnoszę dziś, ażeby na poparcie przemysłu ludowego Wysoki Sejm raczył uchwalić wyższą nieco dotacje, albowiem rozumiem, że trzeba się nareszcie wziąć do roboty, aby przemysł drobny uczynić wartością gospodarczą kraju.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#MaksymilianMalinowski">Bardzo starannie śledzę, co i jak można zrobić, i widzę, że bez pewnej liczby instruktorów, bez tego, co uchwalił komitet przemysłu ludowego w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, żeby dać instruktorów organizacyjnych i instruktorów technicznych, którzyby jeździli i technikę udoskonalali, którzyby organizowali ludzi i ich pracę, nic się nie da zrobić. Drobnemi sumami też się nic nie zrobi. Rozumiem, że 120.000 zł, to także drobiazg wobec potrzeb, które mamy, wobec tej pracy organizacyjnej, którą trzeba przeprowadzić; ale niech będzie choć trochę większa suma, aniżeli Komisja Budżetowa wyznaczyła i dlatego proszę Wysoki Sejm, żeby zechciała uchwalić te moje wnioski i rezolucję.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Żuławski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#ZygmuntŻuławski">Wysoki Sejmie! P. sprawozdawca jako zadanie Ministerstwa Przemysłu i Handlu oznaczył badanie przejawów życia gospodarczego i umiejętne jego regulowanie tak, żeby w Państwie pracowano jak najwięcej i jak najtaniej. Jeżeliby ktoś z tego punktu widzenia oceniał prace Ministerstwa Przemysłu i Handlu, to sąd o jego działalności musiałby wypaść jak najbardziej dla Ministerstwa nieprzychylnie. Ministerstwo z regulatora życia ekonomicznego i z regulatora przemysłu zeszło do roli wykonawcy woli przemysłowców, woli niezawsze idącej w zgodzie z interesem ludności. Ta zamiana ról nie zaczęła się za obecnego Ministra. Pamiętam doskonale, kiedy jako hasło podniesiono walkę z etatyzmem. Przedstawiciele przemysłu tu z tej samej trybuny wygłaszali mowy, przekonywując nas, że przemysł nie potrzebuje niczego, tylko zwolnienia z pęt, nałożonych na niego przez Państwo; tylko zdejmijcie te pęta — powiadali — a przemysł się rozwinie. I zdjęto je. Z tą jednak chwilą przemysł runął jak kolos, oparty na kruchych podstawach.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#komentarz">(P. Szydłowski: Nie runął.)</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#ZygmuntŻuławski">Owszem, runął, to bowiem, co jest w tej chwili, to nie przemysł, to parodja przemysłu. Runął, i to w jakiej chwili? Nie zwalony jakimiś nadzwyczajnemu katastrofami, nie w czasie takich, czy owakich zamieszek, przeciwnie, runął w czasie, kiedy Państwo usanowało swą gospodarkę ekonomiczną, kiedy usanowało swe finanse, swój Skarb. W chwili przeprowadzania ogólnego uzdrowienia w Państwie, nasz przemysł się zapadł. W znacznej mierze do tego upadku przemysłu przyczynił się, jak to słusznie podniósł tu poprzedni mówca, obcy kapitał. Pamiętam okres, kiedy cały ratunek dla przemysłu i dla Państwa miał być właśnie w znęceniu obcego kapitału do Państwa Polskiego. Obiecywano mu Bóg wie co, niech tylko przyjdzie i pracuje. Przynęcono go. Mam jednak wrażenie, że przynęcono nie obcy kapitał, lecz obcych kapitalistów, którzy tu przyszli, żeby robić obiecane dobre interesy. Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie umiało jednak tych obcych kapitalistów zmusić do służenia Państwu, nie umiało ich nakłonić do przeprowadzenia koniecznych inwestycji i koniecznej reorganizacji zakładów pracy. Nie, Ministerstwo zostawiło im zupełną swobodę w ciągnieniu zysków takich, jakie w danej chwili ciągnąć tylko umieli. Proszę Panów, cały nasz przemysł został opanowany przez obcy kapitał a raczej przez obcych kapitalistów, bo kapitału wnieśli, oni bardzo niewiele. Cóż wniesiono do Żyrardowa, co wniesiono do Skarbofermu, co wniesiono do całego przemysłu naftowego? To były drobnostki. Obcy kapitaliści, którzy mieli rozbudować przemysł, ograniczyli swą rolę do ciągnięcia jedynie nadmiernych zysków. Jak to już raz przytaczałem, brak rozumu, brak przewidywania, brak chęci robienia wkładów w rozbudowę przemysłu starali się oni zastąpić jednem tylko: największym wyzyskiem pracy i najwyższą ceną za towar. Takie warunki, prędzej czy później musiały doprowadzić do katastrofy. Każda gospodarka rabunkowa ma to do siebie, że obliczona jest na bardzo krótką metę. Człowiek raz obrabowany przestanie jutro być obiektem korzystnym dla rabującego. A tak obrabowano całe społeczeństwo, obrabowano chłopów, obrabowano robotników, tak, że przemysł w chwili obecnej nie ma już dla kogo pracować. Kryzys musiał więc nastać. U nas bardzo często porównywa się nasz kryzys z kryzysami zagranicą, ale proszę popatrzeć na istotę kryzysu w, Polsce i na istotę kryzysu gdzieindziej. Wszędzie, w Anglii, w Niemczech, w Czechach, kryzys wywołany był nadmiernym stanem produkcji; tam przemysł zaspokoiwszy potrzeby ludności, produkując w nadmiernej ilości, nie miał gdzie podziać swych wyprodukowanych towarów i ograniczył ich wyrób. U nas wręcz przeciwnie, u nas kryzysu nie wywołała nadmierna produkcja. Pod tymi względem jesteśmy w lepszem położeniu, niźli inne kraje. P. sprawozdawca i wszyscy panowie przytaczali tu zgodne cyfry, dowodzące że konsumujemy mniej, niż każdy inny kraj w Europie. Konsumujemy 8 ctn. węgla, podczas gdy Austria konsumuje 17, Niemcy 30 kilka, Belgia, zdaje się, 70 i t. d; żelaza konsumujemy 15 czy 16 kg, gdy Anglia konsumuje 230 kg; cukru 6 kg, gdy inne państwa konsumują 20 kg rocznie na głowę. W przemyśle tkackim zupełnie to samo. Gdy przejdziemy jedną gałąź produkcji za drugą, to zobaczymy wszędzie ten sam objaw. Mamy więc kolosalną możność rozwoju przemysłu, ale trzeba jedno zrobić, trzeba przedtem odbudować przedewszystkiem konsumcję.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#ZygmuntŻuławski">Ale niestety, w tej chwili Panowie o tem nie myślą. Ta minimalna nasza konsumcja spowodowana jest bardzo niską stopą życia ludności, co nie pochodzi jednak z niskiego poziomu kulturalnego narodu polskiego. U nas ten poziom nie jest niższy, niż w Austrii, Czechach i t. d., czego najlepszym dowodem jest porównanie z konsumcją przedwojenną. Przecież ten sam naród polski przed wojną konsumował przy tym samym stopniu kulturalnymi, dosłownie 2 razy tyle, co dziś. Zwiększenie więc możności konsumcyjnej ludności do granic faktycznego zaspokojenia jej potrzeb da się przeprowadzić, a to w tej chwili usunie, ba, nie tylko usunie cały kryzys, lecz stworzy potrzebę rozszerzania przemysłu, podniesie konsumcję, załatwi kwestię emigracji, kwestię nadmiaru ludności, której nie można obdzielić gruntami. Trzeba więc za wszelką cenę wzmóc tę zdolność konsumcyjną kraju. Dotychczas wszyscy się na to zgadzali, i p. Dunin i p. Szydłowski, skonstatowali zgodnie, że rynek nasz wewnętrzny jest duży i pojemny, ale twierdzili że w tej chwili rynku tego nie można wyzyskać. Zdaniem tych panów: jeżeli rynek jest nie do wyzyskania w tej chwili, to nie potrzebują oni dbać o niego, znajdą inny, będą eksportowali, i dlatego powiadają: Obniżcie koszty produkcji, byśmy mogli eksportować. Co się stanie w kraju, co się stanie z ludnością, ich nie obchodzi. Rynek wewnętrzny nie przedstawia dla nich wartości, więc będą eksportować. Przemysł nie chce sobie zdać sprawy, że rolą jego jest zaspakajanie przedewszystkiem potrzeb społeczeństwa tu w kraju, a nie w Anglii, Niemczech, lub gdziekolwiek indziej. Rolą przemysłu jest tu, w kraju, dać możność zaspokojenia swych potrzeb własną pracą. U nas stawia się rzecz wręcz odwrotnie. Przedstawiciel Związku przemysłu i handlu u p. Prezesa Rady Ministrów powiada: Znieście tylko całe ustawodawstwo ochronne, które nas krępuje, a natychmiast odzyskamy zdolność eksportowania i załatwimy kwestię bezrobocia. Tak czytaliśmy w oficjalnym komunikacie, taka była treść przemówienia p. Wierzbickiego, który oświadczył p. premierowi Grabskiemu, że jeżeli tylko zniesie te przepisy ochronne, krępujące dziś działalność przemysłowców, to oni w tej chwili odzyskają zdolność eksportowania. Chciałbym wiedzieć gdzie Panowie chcą eksportować i co Panowie chcą eksportować? Czy nie jest to jakiś dziki absurd by przemysł, który ma do zaspokojenia kolosalny rynek we własnym kraju, przemysł, który ma do zaspokojenia kolosalne potrzeby swej ludności, nie zaspakajał ich w kraju, tylko szedł pracować na zewnątrz. Przecież jest to coś, czego zdrowy człowiek absolutnie pojąć nie może. Rozumiem, że eksport jest potrzebny, ale nie można oprzeć zwłaszcza u nas całego przemysłu na eksporcie. Proszę Panów, my, którzy mamy niedobór i braki w swojej produkcji, mamy eksportować do krajów, które się duszą od nadmiaru własnej produkcji! Jak to jest do przeprowadzenia, chciałbym wiedzieć? Jak ta Polska ze swym głodnym, niezaspokojonym rynkiem, ta Polska, która jako rynek zbytu — sama przedstawia bardzo ponętną zdobycz dla wszystkich obcych przemysłów, ma zdobywać rynki zagraniczne? Przemysły zachodnie, mając nadprodukcje u siebie w kraju, starają się zdobyć rynek polski, ten rynek więc, który nasz przemysł ma w ręku, a wyzyskać go nie umie, czy nie chce.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#ZygmuntŻuławski">Zdaje mi się, że sanacja naszego przemysłu przedewszystkiem musi iść w tem kierunku, aby odbudować konsumenta, a należy to zrobić przedewszystkiem, tam gdzie występuje on w największej ilości, a zatem konsumenta chłopskiego. Co to za przemysł, który mając 20 milionów ludności chłopskiej, nie troszczy się, by umożliwić jej zaspokojenie swych potrzeb! Byłem niedawno na wsi i widziałem tam tak straszną nędzę i rozpacz, jakiej nie widziałem nigdy. Siedemdziesiąt kilka procent ludności nie jest w stanie poprostu żyć w dzisiejszych warunkach. Każdy z Panów konstatuje to samo, ale żaden nie mówi, skąd się wziął ten stan. Panowie z Rządu tłumaczą: Pan Bóg, nieurodzaj. Nieurodzaj był rok, ale niszczenie ludności trwało lata; to był system niszczenia, to był właśnie ten rabunek, na który z początku wskazywałem, gdy chłopu kazano płacić za kosę, sierp, nawozy sztuczne, ubranie, buty dziesięć razy tyle, co przed wojną, dziesięć razy tyle, co on brał za swoje produkty. Jakżeż ten chłop: mógł żyć w takich warunkach? To musiało doprowadzić go do zniszczenia. Dziś, gdy to osiągnięto, dziwią się wszyscy, jak dzieci : zabawka się stłukła. Tak długo dusili to biedne ptaszę, które trzymali w ręku aż zdechło: i dziwią się, że ono nadal nie śpiewa. Na to jedna jest tylko rada: dać chłopu ziemię!</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#ZygmuntŻuławski">Przeprowadzenie reformy rolnej leży nie tylko w interesie chłopa, lecz i w interesie przemysłu, w interesie Państwa, w interesie nas wszystkich.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#komentarz">(Brawa i oklaski.)</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#ZygmuntŻuławski">Tylko przeprowadzenie reformy rolnej potrafi odbudować konsumenta chłopskiego. Mądrzy przemysłowcy nie stawaliby po stronie obszarników, broniących swej ziemi, mądrzy przemysłowcy poszliby z chłopem, walczącym o przeprowadzenie reformy rolnej, bo to tylko może im dać zdrowego i silnego konsumenta. Przemysł musi sobie zdać sprawę z tego, że bez konsumenta pracować nie można. A drugi konsument, robotnik? Zrobiono z nim to samo. Systematyczne niszczenie i wyzysk doprowadziły do tego, że dziś robotnik wogóle nic kupić nie może. Płaca robotnika w Polsce — nie według moich dat, według dat urzędowych — wynosi 2, 3, 4 zł. dziennie; przy 3 lub 4-dniowej pracy w tygodniu, proszę mi powiedzieć, jak robotnik zarabiając 40 lub 50 złotych na miesiąc, może kupić jakikolwiek towar.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#ZygmuntŻuławski">W tych samych gałęziach przemysłu co u nas robotnik amerykański otrzymuje płace 30 razy większą. Jakże tamtejszy przemysł może te płace wytrzymać? Może to mądry pomysł, który wie, że płacąc robotnikowi wysokie zarobki, odbierze je napowrót w formie zapłaty za zakup towarów. I u nas przemysł musi się ma to zdecydować. Jeżeli chce żyć, musi odbudować drugiego konsumenta — robotnika, musi klasie robotniczej dać taką płacę, by stała się konsumentem. Niezdolność bowiem konsumcyjna ludności jest głównem źródłem obecnego kryzysu.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#ZygmuntŻuławski">Proszę Panów, kiedy patrzę na te stosunki, to widzę absurd jakiś i chciałbym, żebyście Panowie, odrzuciwszy na chwilę ten obłudny, kapitalistyczny, t. zw. naukowy sposób myślenia, spojrzeli na życie tak, jak ono w praktyce wygląda. W kraju brak wszystkich towarów, nędza w najwyższym stopniu, a równocześnie cała masa zdolnych sił do pracy, które własną pracą, narzędziami znajdującemi się w kraju, z krajowych surowców są w stanie pokryć całe swe zapotrzebowanie i wszystkie swe nędze. I naraz jakaś kłoda położyła się na drodze i nie pozwala jednym pracować, nie dopuszcza ich do narzędzi pracy, każąc innym ginąć, bo nie mają co jeść, bo nie mają gdzie mieszkać, bo nie mają się w co ubrać. Giń bo ja ci nie pozwolę pracować, gdy mnie to nie przynosi zysku. Czy to nie absurd? Czy społeczeństwo w takim stanie może istnieć? Czyż ten prywatny kapitalista, który nie dopuszcza do produkcji, póki on nie będzie miał zysków, nie jest kłodą, którą należy usunąć? Panowie rozumiecie, że tak jest w istocie. Pan kol. Szydłowski chciał tę kłodę usunąć i proponuje zastąpienie prywatnego kapitalisty przez zorganizowanie poziome i pionowe przemysłu, przez skartelizowanie przemysłu. Proszę Panów, to nie wystarcza. Jeżeli prywatny kapitalista, ta sławiona dotąd inicjatywa prywatna, która ma zawsze własny zysk na oku, doprowadziła tylko do ruiny, to czy Pan sądzi, że trzeba ją zastąpić przez kartel? W tym kartelu przedsiębiorca prywatny nie będzie decydował ani o produkcji, ani o wielkości produkcji, ani o cenie towaru, ani o niczem innem, ale będzie miał prawo do zysku. Nie proszę Panów, my idziemy dalej. Nie potrzebny jest ten przedsiębiorca w takich warunkach. Zamiast karteli należy zaprowadzić gospodarkę państwową. Takie przemysły, jak węgiel, nafta, jeżeli pozostaną nadal w ręku prywatnych przedsiębiorców, to doprowadzą do ruiny nie tylko klasę robotniczą, lecz również i Państwo. Dlatego chcę dziś oświadczyć, że nasz klub i partia socjalistyczna w naszym kraju rozpocznie bezwzględną walkę o przeprowadzenie zasady upaństwowienia w tej chwili całego kopalnictwa.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy. Głos: W Rosji tak jest.)</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#ZygmuntŻuławski">Pan powiada, że w Rosji się tak stało. Odpowiem Panu przykładem, który mi dał jeden górnik, przykładem bardzo ciekawym. Powiedział tak: Kura siedzi na jajach, w jaju dokonywa się proces twórczy, pisklę rośnie, dorasta i dzióbkiem swym zaczyna kłuć więżącą je skorupkę, ale skorupy tej rozbić nikomu nie wolno, bo kurczę wyjdzie pokraczne i zdechnie. Kurczę samo się musi uwolnić z więzów, musi rozbić swoją skorupę. Tak jest dziś z komunizmem. Przedwcześnie rozbił skorupę i wyszło kurczę pokraczne, które żyć nie może, ale kurczę, które samo skorupkę rozbije, żyć będzie. Panowie dziś macie chyba dostateczne dowody swej indolencji.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Ale musi Pan czekać.)</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#ZygmuntŻuławski">Poczekamy chwilę. To też dziś wiemy, że nie przeprowadzimy ustroju socjalistycznego, ale przeprowadzimy państwową gospodarkę w całem kopalnictwie, gdyż to kopalnictwo dojrzało już do tego.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#ZygmuntŻuławski">Ale krok w krok za tem idzie żądanie kontroli robotników nad tą gospodarką. P. Minister Kiedroń tak pięknie tu mówił do nas o tych ofiarach, jakie klasa robotnicza poniosła, że się aż rozczuliłem. Panie Ministrze, jeżeli ofiarą jest to, że mię ktoś na gościńcu napadł i obrabował, a ja byłem bezsilny, tośmy ponieśli ofiary. Zrabowano klasę robotniczą i szalona byłaby to klasa, winna wobec przyszłości, gdyby nie mogąc własnych dzieci wychowywać, składała ofiary ludziom, którym i tak już nadto dobrze się powodzi. Ofiary! Jeżeli komuś na ulicy dają ofiarę, to żądam, ażeby zdał rachunek z tego, cóż z tą ofiarą zrobił. Dawać przemysłowcom ofiary, a oni je będą trwonili! Jeżeli klasa robotnicza daje ofiary, to musi decydować o tem, co się z temi ofiarami dziać będzie. Na ofiary, o których będzie decydował ten czy ów przemysłowiec, nas nie stać. Klasa robotnicza jest gotowa do ofiar, ponosi je codziennie, ale chce wspólnie decydować o tem, w jaki sposób te ofiary zostaną zużyte.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#ZygmuntŻuławski">Dalszem naszem żądaniem co do uzdrowienia przemysłu musi być zmiana dotychczasowej polityki kolejowej w Państwie. To nie tak, jak tu bardzo uczenie mówił p. Michalski, który z kolei chce zrobić coś wyodrębnionego od życia, coś, co się nakręci tylko i będzie chodziło. Kolej to nie instrument sam w sobie potrzebny, to instrument, który musi być w ręku rządu, dla regulowania stosunków w przemyśle. Nie możemy dopuścić do takiego absurdu, żebyśmy o stosunkach przemysłowych decydowali tylko ze stanowiska rentowności kolei. To rzecz sama w sobie sprzeczna. Dlatego żądamy, ażeby taryfy zostały absolutnie zmienione stosownie do potrzeb przemysłu j konsumentów.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#ZygmuntŻuławski">Wreszcie żądamy, ażeby Rząd w decydujący sposób wpłynął na obniżenie stopy procentowej w Banku Polskim. Że stopa procentowa to renta kapitału, którą klasa robotnicza płaci, mówiłem niejednokrotnie. Praca nie jest w stanie opłacać takiej stopy procentowej. Jeżeli Rząd widzi wszystkie inne czynniki niszczące przemysł, a nie widzi, w jaki sposób wysoka stopa procentowa go niszczy i rujnuje i społeczeństwo i klasę robotniczą, to ten Rząd jest ślepy. Rządowi nie wolno dalej patrzeć biernie na te stosunki.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#ZygmuntŻuławski">A teraz chciałbym w krótkich słowach scharakteryzować gospodarkę w poszczególnych gałęziach przemysłu. Panowie powiadają, że była ona dobra. Weźmy węgiel. Panie Ministrze, ja na tę gospodarkę patrzę od dłuższego czasu. Pan tu dużo mówił o reorganizacji, o uzdrowieniu przemysłu i t. d., a ja Panu przedstawię następujące fakty: W sierpniu 1924 r. pracowało w górnictwie 220.000 ludzi i wydobywało przeciętnie 3 miliony tonn miesięcznie. W październiku cyfra robotników została zredukowana o 70.000, a pozostałych 150.000 górników wydobyło więcej, bo 3,200.000 tonn. Przedtem jeszcze w lipcu zniesiono podatek od węgla. Proszę więc obliczyć: 100 zł miesięcznie zarobek robotnika, co dla 70.000 robotników wyniesie 7 milionów zł. Na samej więc redukcji robotników, przy utrzymaniu tej samej produkcji przemysłowcy zarobili 7 milionów złotych! Oprócz tego zaoszczędzono 10% zniesionego podatku węglowego, to jest blisko 4 i 1/2 miliona — i z przeprowadzonej w tym samym czasie obniżki zarobków — 1 ½ miliona. Zatem razem blisko 15 milionów miesięcznie otrzymał przemysł węglowy w prezencie. Pan powiada, Panie Ministrze, że gdy Rząd zniósł podatek węglowy, to cena węgla się obniżyła. Tak przecież nie było. Te wszystkie rzeczy, jak zniesienie podatku węglowego, oszczędność na robociźnie i redukcja robotników, nastąpiły w jesieni 1924 r., a cena spadła dopiero na wiosnę 1925 r. W chwili zniesienia podatku i redukcji, cena nie tylko nie spadła, lecz przeciwnie podniosła się, i rada zjazdu przemysłowców górniczych usprawiedliwiała się przecież w dziennikach, tłumacząc, że podwyżka cen jest tylko nieznaczna. Górnictwo otrzymywało zatem przez 6 miesięcy w prezencie po 15 milionów zł., razem 90 milionów zł. Ministerstwo nie zrobiło wówczas nic, by cenę węgla obniżyć. I naraz, kiedy jeszcze w poprzedniej dyskusji budżetowej wskazywałem tu z tej trybuny na tę nadmierną cenę węgla i kiedy p. Minister Kiedroń twierdził wówczas że cena ta nie jest nadmierną, że 27 czy 28 zł za tonnę, bo już nie mówię o notowanej cenie 31 zł za tonnę, jest ceną zupełnie normalną, naraz w marcu b. r. zaszedł fakt następujący: Ministerstwo Przemysłu i Handlu uznaje cenę 27 zł za tonnę za normalną, a Ministerstwo Kolei płaci za węgiel 14 zł 80 gr. za tonnę. Co to znaczy? Ktoś kogoś chciał okraść. Albo Rząd chciał okraść biednych przemysłowców i dał im za niską cenę, albo przemysłowcy okradali biedną ludność przez 6 miesięcy i mogąc sprzedawać węgiel za 14 zł, brali za niego nadmierną cenę 27 zł! Nie posądzam Rządu o chęć wyzysku. Tę zbrodniczą politykę prowadzili raczej przemysłowcy. Ale jaki rezultat? Jeżeli Rząd uznał w marcu za dostateczną cenę na węgiel 14,80 zł, a w okresie między marcem, a październikiem stosunki produkcji absolutnie się nie zmieniły, dlaczego Rząd pozwalał przez 6 miesięcy brać tego rodzaju haracz od społeczeństwa? Proszę obliczyć. Cała produkcja węglowa wynosi 3 miliony tonn miesięcznie — biorę tylko połowę, gdyż drugą połowę odrzucam na miał i na własne potrzeby — biorę więc tylko 1.500.000 tonn...</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#komentarz">(Głos: A eksport?)</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#ZygmuntŻuławski">... miesięcznie, które sprzedano po 10 zł na tonnie za drogo, to razem uzyskano 15 milionów zł miesięcznie, czyli przez 6 miesięcy 90 milionów zł; 90 milionów zł ściągnięto haraczu z ludności. A zatem prawie tyle, ile cały naród złożył na Bank Polski, ściągnęła przez pół roku jedna grupa kapitalistów z ludności. To rzecz, która nie powinna być tolerowana!</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#ZygmuntŻuławski">Biorę teraz drugą gałąź przemysłu, naftę. Tak samo kryzys, ale kryzys specjalny, czytam bowiem oficjalne dane: w r. 1924 produkcja wynosiła 6.100 cystern miesięcznie, obecnie zaś wynosi 6,700 cystern miesięcznie. Gdzież więc ten kryzys? Więc niema kryzysu. Przedsiębiorca, który produkuje 6.100 cystern miesięcznie, mógł zużyć część uzyskanego dochodu na inwestycje, obecnie, produkując więcej, nie chce tego czynić. Przepraszam, wobec takiego postępowania Rządowi nie wolno stać bezczynnie. To tak samo, jakgdyby rolnik powiedział: Ja sami zjem lub sprzedam wszystko moje zboże, nie zostawiając nic na zasiew. Czy nie znalazłby się nikt, ktoby go zmusił do tego? Podczas strajków Rząd wkracza i ze względu na przyszłość nie dopuszcza do tego, żeby skutkiem strajku zmarniała produkcja. Ale kiedy strajkuje przemysłowiec naftowy, który lata całe ciągnie z tej ropy obfite dochody, to mu wolno produkcję marnować, wolno mu nie robić nowych pionierskich robót.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#komentarz">(P. Szydłowski przerywa)</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#ZygmuntŻuławski">Panie Ministrze, żadne usprawiedliwienie tu nic nie pomoże, bo to są nagie fakty. Rok temu jeszcze wiercono, a teraz nie wierci się zupełnie. Wstrzymano wszystkie kopalnie rudy, a przecież wydajność tych kopalń, jak stwierdziło Min. Przemysłu i Handlu, nie była mniejsza od przedwojennej, była większa, a wydajność robotnika wzrosła o 18%, podczas gdy płaca spadła przeszło o 10%. A mimo to kopalnie rudy są zamknięte. Jest mała kopalnia Kąty pod Chrzanowem, mówiłem o niej kilkakrotnie, bo to dla mnie charakteryzuje nieudolność i powolność Rządu wobec przemysłowców. Kopalnia ta, posiadająca największą zawartość ołowiu w rudach, jest zalana przez 5 lat, Rząd kupuje rudę ołowianą w Chinach południowych, w Indiach, w Chile, kupuje rudę 30%, a w Kątach ma najlepszą 75% rudę, ale nie ma mocy zmusić przemysłowców, zmusić bogate towarzystwa Gieschego spadkobiercy do odwodnienia kopalni.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gdyk.)</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#ZygmuntŻuławski">Odwodnienie tej kopalni mogłoby być uskutecznione w ciągu 10 miesięcy, w ciągu roku, a trwa już 6 lat! 6 lat chodzę do ministrów, 6 lat przedstawiam tę absurdalność i 6 lat nic z tego nie wychodzi. To jest gospodarka!</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#ZygmuntŻuławski">A jeżeli tę gospodarkę przemysłowców oświetlę jeszcze faktami wskazującemi, że reprezentanci przemysłu w chwili gdy robotnicy giną w nędzy, mają wszystkiego w bród, to będziemy mieli prawdziwy jej obraz. Weźmy takie fakty; wyrzucony ze służby państwowej dyrektor otrzymuje w prywatnej fabryce włókienniczej, która ledwo żyje, 50.000 dolarów rocznej pensji; 250.000 złotych rocznej pensji!</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#komentarz">(Głos: Landsberg?)</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#ZygmuntŻuławski">Tak, p. Landsberg, drugi, p. Ciszewski dyrektor na Śląsku, pobiera tylko 17.000 złotych miesięcznej pensji! Proszę to przeliczyć, cała wytwórczość pracy narodu, wynosi około 9 i coś miliarda złotych rocznie, czyli 1 zł na głowę dziennie wynosi cała wytwórczość przemysłowa i rolnicza. Na takich 2 dżentelmenów...</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#ZygmuntŻuławski">...pracuje tysiąc kilkuset ludzi, tyle potrzeba pracy, żeby tych dwóch dżentelmenów utrzymać w; naszem Państwie! Tak są potrzebnemi! Nie wiem, ale gdy sobie pomyślę, że takiemu człowiekowi trzeba dać majątek 250.000 zł, który przecie może być podstawą jego bytu na całe życie, więcej — bytu jego dzieci i jego wnuków, i że całe społeczeństwo musi mu to złożyć, to nie mogę pojąć, jak można od nas żądać, byśmy temu przemysłowi dawali ofiary, jak ten Rząd może od nas żądać jakichkolwiek ofiar! Nie! Tego rodzaju stosunki, to największe potępienie dla naszego przemysłu. A przemysł ten tak gospodarowany umie tylko jedną śpiewkę: o obniżenie kosztów produkcji, o podniesienie wydajności pracy, o przedłużenie dnia roboczego, o obniżenie płacy. P. Minister Kiedroń powiada to samo: trzeba podnieść wydajność. Panie Ministrze, Pan jest górnikiem, Pan wie o tem, że to nie tak prosto podnieść wydajność górnika. Przecież Pan doskonale rozumie, że wzrost wydajności pracy, która wynosiła w lipcu 6,5 centnara na robotnika, a dzisiaj wynosi 10 z górą, nie mogła się przecież dokonać przez zmianę usposobienia robotnika z miesiąca na miesiąc. Nie, tam się dokonało co innego. Robotnik górniczy pracował i pracuje z tą samą zupełnie intensywnością w czerwcu, co w październiku, bo go zmuszano do tego. Patrz Pan, taki Knurów produkuje 6 1/2 centnara dziennie na głowę, a Siersza 13 centnarów na głowę. Czy Pan myśli, że robotnik sierszański to taki patriota, ofiarny człowiek, a knurowski to próżniak? Nie, to tylko inne przedsiębiorstwo, inna organizacja pracy. Wydajność 13 centnarów na głowę, to w całej Europie środkowej przy lepszych pokładach węgla najwyższa wydajność, to najwyższa wydajność, jaką wogóle kiedykolwiek osiągnięto, poza zupełnie innemi formacjami węglowemi w Ameryce lub w Anglii. I mimo to powiada się dziś, że trzeba podnieść tę wydajność. Mówiłem kiedyś z pewnym inżynierem, który powiedział mi : Panie, niema mowy o podniesieniu wydajności, my z trwogą patrzymy na to, co się dzieje. Górnik, który robi trzy lub cztery szychty i zarabia na szychtę, 4 lub 5 zł, to zn. miesięcznie 40 do 80 złotych, nie może się już odżywiać. Jedynem pożywieniem to ziemniaki, górnicy biorą ze sobą ziemniaki pieczone do kopalni i jakże mogą pracować? Jak Pan, Panie Ministrze, jako inżynier górniczy wyobraża sobie, że górnik który cały dzień żyje pieczonemi ziemniakami, będzie pracował? I czy w tych warunkach Rząd, który dawał milionowe prezenty przemysłowcom, ma prawo mówić o podniesieniu wydajności pracy?</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#ZygmuntŻuławski">A wreszcie parę słów chce powiedzieć o czasie pracy. Niejednokrotnie już wskazywałem, że tam, gdzie pracę ograniczono do dwu, trzech lub czterech dni w tygodniu, kwestia dziennego czasu pracy dla produkcji jest zupełnie obojętna. Tu nie o czas pracy idzie, lecz o obniżenie zapłaty. Jesteśmy świadkami, że dłuższy dzień roboczy wprowadzono w cynku, żelazie, cukrze i żadnego pozytywnego rezultatu co do obniżki cen tych produktów nie osiągnięto, przeciwnie, ceny tych produktów poszły w górę. Powołujecie się Panowie na Niemcy. Jest pewien ważny moment, na który chciałbym, żebyście Panowie zwrócili uwagę. W r. 1924 w Niemczech pracowało ponad 8 godzin 68%, dziś pracuje tylko 17%. Proszę Panów, kwestia czasu pracy nie jest kwestią decydującą dla eksportu. Niejednokrotnie tu z tej trybuny powtarzałem i powtarzam jeszcze raz dziś, że Panowie nie wskażą mi ani jednego kraju o długim dniu roboczym, któryby eksportował do kraju o krótkim dniu roboczym. Jest wręcz przeciwnie. I dziś Niemcy, na które się Panowie tak lubicie powoływać, są jedynym krajem, który wobec Polski jest w bilansie handlowym krajem biernym. Wywozimy do Niemiec towarów za 536 milionów zł., a przywozimy z Niemiec tylko za 506 milionów. Przy ogólnym bilansie biernymi mamy więc bilans handlowy czynny wobec kraju, który rzekomo konkuruje z nami długością dnia roboczego. Przecież tę rzecz trzeba uwzględnić, nie można tak na ślepo rzucać pewnych twierdzeń i oszukiwać społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#ZygmuntŻuławski">Jako charakterystyczny przykład podam Panom jeszcze cukier. Przemysł cukrowniczy stoi wobec katastrofy. W Ameryce, a nie mówię tu o cukrze trzcinowym, lecz o buraczanym, wyprodukowanie 1 kg cukru buraczanego wymaga 27 sekund pracy, w Europie Zachodniej 125 sekund, a w Polsce 600, z tego tylko w jednej cukrowni w Brześciu Kujawskimi 1 kg cukru produkuje się w 136 sekundach. Pomijam Amerykę, a wezmę tylko 120 sekund zużywanych na wyprodukowanie 1 kg cukru w Zachodniej Europie i porównam to z 600 sekundantami potrzebnemi na to w Polsce. Proszę policzyć, czy tę różnicę można nadrobić czasem pracy. Przyznacie chyba Panowie, że to niemożliwe.</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#ZygmuntŻuławski">Proszę Panów, chce zwrócić uwagę jeszcze na jeden moment, Rząd, który powołany jest do przestrzegania ustawodawstwa, pozwala przedsiębiorcy pod wpływem ich argumentów to ustawodawstwo łamać i sam je łamie w karygodny sposób. Na poczcie do dzisiejszego dnia mimo istnienia ustawy o urlopach nie wprowadzono tej ustawy. Wszyscy pracownicy państwowi otrzymują urlopy według postanowień ustawy o służbie cywilnej, robotnicy według ustawy o urlopach, a poczta swoim pracownikom urlopów nie daje. Gdy pytałem się i prosiłem o wyjaśnienia, odpowiedziano mi: dajemy więcej, niż państwa zaborcze. Jakiż to wykręt, żeby państwo wolne, mające własne ustawodawstwo, powoływało się na ustawodawstwo państw zaborczych! Na to się nigdy nie zgodzimy i dlatego pozwalam sobie przedłożyć rezolucje następującą: „Sejm wzywa Rząd, by pracownikom poczt i telegrafów już na rok 1925 udzielił urlopów, nie niższych niż przewidziane dla wszystkich innych pracowników państwowych w ustawie o służbie cywilnej, nieetatowym zaś w ustawie o urlopach z dnia 22 maja 1922 r.”.</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#ZygmuntŻuławski">Jeśli chodzi o czas pracy, chce jeszcze wskazać na jedną, niesłychanie niebezpieczną na przyszłość metodę. P. premier Grabski i p. Minister Pracy oświadczają z tej trybuny, że uszanują istniejące ustawodawstwo robotnicze, że go nie zmienią. P. Minister Kiedroń natomiast nie wiem, w czyjem imieniu oświadcza, że to ustawodawstwo trzeba zmienić. W tem samem położeniu jesteśmy co do poszczególnych stronnictw. Nie wiem, czy mą to być jakaś podstępna igraszka wobec nas stosowana, że p. senator Buzek w rozumny i uczciwy sposób mówi, że nie wolno zmieniać istniejącego ustawodawstwa ochronnego, a kolega jego p. Szydłowski powiada, że trzeba je zmienić.</u>
<u xml:id="u-5.35" who="#ZygmuntŻuławski">Kończę i powtarzam: naszym postulatem w tej chwili jest przeprowadzenie reformy rolnej, upaństwowienie kopalń, przeprowadzenie kontroli robotników nad produkcją, zmiana polityki taryfowej i obniżenie stopy procentowej. Zdajemy sobie sprawę, że Pan, Panie Ministrze, tego nie przeprowadzi. Nie chcemy stawiać wniosku o skreślenie Panu poborów, niech je Pan bierze w całości, ale w imieniu klubu w imieniu P. P. S., w imieniu 1/2 miljona zorganizowanych zawodowo robotników oświadczam, że do tej polityki, którą prowadzi Ministerstwo Przemysłu i Handlu, nie mamy zaufania i jeżeli to prawda, co Pan tu niejednokrotnie powtarza, że Pan w przemyśle tak samo się liczy z głosem robotników, jak i przemysłowców, to sądzę, że to oświadczenie będzie powodem, że Pan wyciągnie z niego konsekwencję.</u>
<u xml:id="u-5.36" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Do dymisji. Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#LudwikGdyk">Głos m p. Roguszczak.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#FranciszekRoguszczak">Wysoki Sejmie! Resort Ministerstwa Przemysłu i Handlu, resort regulujący nasze życie gospodarcze, a więc jeden z najważniejszych w naszym ustroju państwowym, zamało był i jest doceniany przez Rząd, a nawet i Sejm. Mówię zamało, bo w Rządzie obecnym są ministrowie, którzy na rozwój życia gospodarczego w kraju patrzą obojętnie, twierdząc, że ono samo da sobie radę, wobec czego zbytecznym staje się program gospodarczy Rządu.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#FranciszekRoguszczak">Były do niedawna czasy, kiedy Rząd, Sejm i całe społeczeństwo z trwogą patrzało na spadający kurs naszej waluty. Marce naszej powodziło się źle, przemysłowi natomiast nieco lepiej się wiodło i dlatego mniej troszczył się o swoją przyszłość, nie zdając sobie sprawy z tego, że co markę dziś, przemysł jutro spotkać może. I niestety, tak się stało. Dla konającej marki wybrano dobrego lekarza, który ją uzdrowił, naturalnie z pomocą Sejmu i niemałym wysiłkiem całego społeczeństwa polskiego. Już roku ubiegłego dowodziłem, że sanacja Skarbu winna iść równocześnie z sanacją życia gospodarczego, gdyż w przeciwnym razie choroba, która toczyła naszą markę, łatwo się przenieść może na dział najważniejszy w naszym ustroju państwowym i domagałem się od Rządu jasnego programu w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#FranciszekRoguszczak">Rząd, a szczególnie p. Minister Przemysłu i Handlu na przestrogi nasze nie reagował, zapalał się wielkim optymizmem, dając wolna rękę wszystkiemu i wszystkim, by się to jakoś samo ułożyło. Ten zbytni optymizm okazał się złudnym, okazało się, że życie gospodarcze bez jasno wytkniętego programu samo się nie ureguluje i nie da sobie rady.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#FranciszekRoguszczak">Przemysł, zamiast się rozwijać, począł się zwijać poważnie. Stoimy obecnie przed katastrofą w tej dziedzinie, która może poważnie zachwiać podstawy naszego zdrowego pieniądza, jeżeli Rząd i Sejm nie przedsięwezmą wkrótce skutecznych środków zaradczych. Rząd zdaje sobie dziś sprawę z grozy położenia, szukać poczyna środków uzdrawiających. Są one wprawdzie tylko połowiczne, jest to jednak już znak, że się tą sprawa zajął energiczniej, niż dotąd.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#FranciszekRoguszczak">Proszę Panów! Znając grozę położenia, oczekiwaliśmy od Rządu programu w tej dziedzinie, gdyż tam, gdzie brak planu i programu, życie gospodarcze nie może się rozwijać prawidłowo i skutecznie. Przemysł winien być przystosowany nie tylko do nowoczesnych wymogów, ale i do potrzeb kraju. Trudno przemysłowcowi rozpoczynać swoją działalność, jeżeli nie widzi jasnego planu i programu Rządu, nie wiedząc przytem, na jaką pomoc Rządu liczyć może.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#FranciszekRoguszczak">Planu i programu od Rządu domagają się sfery gospodarcze, jak również i opinia publiczna, która dziś również jest zaniepokojona, co będzie dalej. Rząd zapowiedział, że w myśl art. 68 Konstytucji przystąpi do utworzenia Izby Gospodarczej. Jest to niewątpliwie już pewien krok naprzód, lecz zanim Izba ta rozpocznie swoją działalność i wyda opinię w tym kierunku, upłynie jeszcze kilka miesięcy, gdy tymczasem życie gospodarcze nie pozwała na siebie czekać.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#FranciszekRoguszczak">Kredyt dla przemysłu jest w obecnej fazie najważniejszem zagadnieniem i rozwiązanie tego zagadnienia nie cierpi zwłoki. Oczywiście nie bez kontroli Rządu, na co tem kredyt obrócony będzie.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#FranciszekRoguszczak">Doświadczenie uczy, że w udzielaniu kredytu trzeba być ostrożnym, by on nie stopniał w kieszeni dyrektorów, oraz by nie był on zużyty nawet na sabotaż. Nasze warsztaty wytwórcze, chcąc konkurować z zagranicą, powinny być ostatnim wyrazem techniki. Na tem polu nasi przemysłowcy dużo zaniedbali i tu nie można im oszczędzić zarzutu, że nie sprostali swemu zadaniu. Jeżeli więc obok braku kredytów są u nas wyższe koszta produkcji niż zagranicą, to tylko w tem ich niedbalstwie szukać należy przyczyny, oraz niemniej w złej administracji. Robotnik nasz w tych warsztatach wytwórczych, które stoją na wyżynie, o wiele więcej produkuje, niż zagraniczny, pomimo, że mniej zarabia, a kto twierdzi inaczej, mylne ma o tem pojęcie, albo twierdzi coś wbrew przekonaniu w celach przejrzystych.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#FranciszekRoguszczak">Rząd również nie jest bez winy i nie można mu oszczędzić zarzutu, że nie spełnił należycie swego obowiązku w tej dziedzinie. Udzielając kredytów przemysłowi, Rząd miał nań wpływ bezpośredni, mógł i powinien był zmusić przemysłowców, by warsztaty wytwórcze przystosowane były nie tylko do wymogów kraju, ale i technicznie udoskonalane. Tymczasem stało się inaczej. Kredyty państwowe zamiast iść na inwestycje, poszły niejednokrotnie do prywatnych kieszeni panów dyrektorów, jak n. p. w słynnej fabryce p. Cegielskiego w Poznaniu, gdzie to niektórzy z nich powybierali pensje półtora roku naprzód, mimo swych olbrzymich poborów miesięcznych. Robotników zaś, którzy zarabiają zaledwie po kilkanaście złotych tygodniowo, wysyłano do rządu po wypłaty, gdyż dla nich nie było pieniędzy na wypłatę. Ale o tem później powiem niecoś więcej.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#FranciszekRoguszczak">Przemysłowcy, nie mogąc swego niedbalstwa wyrównywać dłużej spadkiem waluty, rzucili się na socjalne zdobycze robotników. Nie wiem, co mam więcej podziwiać: naiwność, głupotę, czy też nieznajomość rzeczy? Kto śledził rozwój przemysłu niemieckiego, który dzisiaj stawia czoło całemu światu, wie, że rozbudowany został prawie wyłącznie z funduszów społecznych — robotniczych. Miał on w nich niewyczerpane źródło kredytu, płacąc jeden, najwyżej 2% w stosunku rocznym. U nas fundusze społeczno-robotnicze są zbyt szczupłe dzięki małemu zrozumieniu tej Wysokiej Izby, oraz anormalnym stosunkom gospodarczym. Śmiem twierdzić, że gdyby u nas było więcej zrozumienia dla ubezpieczeń społecznych, moglibyśmy postawić na wyżynę nie tylko nasze warsztaty wytwórcze, ale równocześnie rozwiązać niejedno zagadnienie państwowe, nie cierpiące zwłoki. Ostoją państw i źródłem dobrobytu obywateli jest przemysł. We wszystkich państwach przemysł bywa otaczany szczególną opieką, nie tylko przez rząd, ale nawet przez same społeczeństwa. Niemcy swoja potęgę zawdzięczają wyłącznie przemysłowi. Rozwinęły go do niebywałych rozmiarów, a urządziły go tak, że każdej chwili mogą go w przeciągu kilku tygodni dostosować do nowych warunków kraju. Klęski wojennej absolutnie dziś nie odczuwają.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#FranciszekRoguszczak">U nas jest inaczej. Zamiast mieć przemysł zdolny do konkurencji, mamy muzea starożytności, olbrzymie parki samochodów i niezliczoną ilość dyrektorów, nie mających po większej części ani teoretycznego, ani praktycznego wyszkolenia. Pan referent już w komisji wyłuszczył swoje spostrzeżenia, wskazując przytem na nieudolność kierownictwa, na bałagan, jaki panuje w administracji naszego przemysłu, wysuwając wniosek, że w dziedzinie administracji zachodzi potrzeba gruntownej rewizji i reorganizacji U nas trzeba znieść przedewszystkiem system protekcji, a stanowiska odpowiedzialne oddać w ręce ludzi istotnie zdolnych i sumiennych, mających teoretyczne i praktyczne wyszkolenie i mogących się wykazać poważnemu rezultatami na tem polu.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#FranciszekRoguszczak">Tymczasem u nas stanowiska odpowiedzialne oddaje się albo w ręce polityczne, albo w ręce sprytnych hochstaplerów, bez względu czy temu zadaniu sprostają lub nie i posługujących się bardzo często sfałszowanemi dokumentami cenzusu naukowego. Wielu takich ptaszków już wyłapano, są oni wszędzie, nie tylko w administracji przemysłu, ale i w administracji państwowej. Wymieniał to już p. referent na komisji. Przytaczam do dlatego, ponieważ p. sprawozdawca na komisji te rzeczy również podniósł, żądając zmiany radykalnej. Pochodzi to stąd, że ludzie uczeni z pod trzech byłych zaborów się nie znają, zaś wojna światowa umożliwiła tego rodzaju kariery. Jeżeli i przemysł w takich rękach się znajduje, a tak po większej części jest, bo i na Śląsku mieliśmy tego rodzaju kwiatki, że były ceglarz otrzymał nawet stanowisko sztygara zajazdowego do kopalni, to nikt się nie może dziwić, że przemysł nasz powoli, lecz stale zamiera i niszczy się. Nie chciałbym przez to powiedzieć, że wszyscy kierownicy w przemyśle nie dorośli do swego zadania. Mamy również i bardzo wybitne i zdolne jednostki, które odznaczają się niezwykłym talentem. Warsztaty wytwórcze wprost kwitną pod ich kierownictwem. Tych jednak nie jest wiele. Większa część po raz pierwszy ujrzała Europę i nie może się w niej połapać, a winę za swa niezaradność chcieliby zrzucić na robotników, na ich ubezpieczenia socjalne, na ośmiogodzinny dzień pracy w ciężkim przemyśle.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#FranciszekRoguszczak">Proszę Panów, nie tu należy szukać przyczyny dzisiejszego zastoju w przemyśle. Zło tkwi u góry, a nie u dołu. Inflacja posadziła panów dyrektorów w wygodnym fotelu, z którego trudno im się było ruszyć, potracili oni nie tylko rynki zagraniczne, ale wyparto ich nawet z rynku wewnętrznego. Panowie ci nie zorientowali się w Europie. Jest to dla nas wskazówka, że trzeba u góry przeprowadzić gruntowną reorganizację, trzeba zwolnić te olbrzymią armię niepotrzebnych i nie znających się na niczem dyrektorów, pobierających niebywałe w świecie pensje, dochodzące nawet do 30.000 zł miesięcznie. Płaci się sumy niebywałe za ich ślamazarność, ale jeszcze większe za to, że nic nie robią. Cyfry przytoczę poniżej. To samo, trzeba uczynić i z radami nadzorczemi, które mniej zajmują się rozwojem przemysłu, a więcej zaprzątają sobie głowy, w jaki sposób możnaby oszukać Skarb Państwa, zaś olbrzymie ich pobory policzą się również na koszt produkcji, a tymczasem kryzys rośnie i rozwija się dalej.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#FranciszekRoguszczak">P. Premier Grabski pociesza się tem, że rok ubiegły był rokiem przełomowym, a mimo to utrzymała się równowaga budżetu, oraz, że w r. 1922 było więcej bezrobotnych niż obecnie. P. Premier przemilczał jednak tę armię bezrobotnych, jaką wywieziono zagranicę, a wynosi ona około pół miliona. Nie przemysł, ale rodzaj ludzki przystosowany jest więcej do eksportu. Wobec groźnych chmur, jakie krążą nad Rzecząpospolitą Polską, tego rodzaju transakcji należałoby zaprzestać. Pocieszanie nadzieją, że w tym roku będzie lepszy urodzaj, nie rozwiąże nam zagadnienia kryzysu, ani polepszenia sytuacji. Zanim rolnictwo stanie na odpowiedniej wyżynie, mojem zdaniem, upłynie jeszcze wiele czasu. Śmiem twierdzić, że gdyby każdy obywatel miał możność spożywania tyle chleba, ile by pragnął, ani funta chleba nie mielibyśmy w kraju nadmiaru. A gdzież są nasze rezerwy? Wszędzie są pustki. Rzekomy nadmiar zboża wywieźliśmy niby dla poprawienia naszego bilansu handlowego. A teraz przywozi się więcej, aniżeli wywieziono, płacąc podwójną cenę. Czy takie bezplanowe przedsięwzięcia przynoszą korzyści rolnictwu i Państwu? Nie mówiąc już o tem, jak za to zapłacili ludzie pracy i mieszczanie. To są horoskopy, których należy unikać w przyszłości, gdyż mogą się zemścić na obywatelach kraju. Rolnictwo ma prawo żądać, by się mogło swych produktów pozbyć każdego czasu, Rząd powinien jednak czuwać, ażeby to się nie odbiło ujemnie na naszym rynku wewnętrznym i bilansie handlowym, jak tego obecnie doświadczamy.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#FranciszekRoguszczak">Wysoki Sejmie! Rząd zapowiedział nam w roku ubiegłym, że rozpocznie się budowa portu w Gdyni. Sejm przyjął tę wiadomość z wielkiem zadowoleniem wierząc, że budowa rozpocznie się niezwłocznie, jak p. Premier Grabski oświadczył. Budowa portu miała się odbywać z wielkim rozmachem i w przyśpieszonem tempie. Miało tam znaleźć zatrudnienie kilka tysięcy robotników. Tymczasem było to tylko złudzeniem. Zapowiedź pozostała zapowiedzią. Upłynął już rok, a sprawa z miejsca się nie rusza. Zamiast zapowiedzianego rozmachu, zamiast obiecywanego zatrudnienia kilku tysięcy robotników, jest tam obecnie czynnych zaledwie około 30 robotników i 18 inżynierów i techników. Pytam więc Rząd, a przedewszystkiem p. Ministra Przemysłu i Handlu, jakie są powody, że budowa portu w Gdyni z miejsca nie rusza? Narobiono dużo wrzawy w prasie, robotnicy pomorscy myśleli, że znajdą pracę i chleb, tymczasem doznali bardzo wielkiego rozczarowania. Minął już rok. minie prawdopodobnie i drugi, gdyż tak, jak obecnie sprawa stoi, niema widoków, by na serio myślano o budowie portu w Gdyni.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#FranciszekRoguszczak">Tak samo ma się sprawa z budownictwem. Rząd zapowiedział rozpoczęcie akcji na wielką skalę, tymczasem połowa sezonu budowlanego prawie już minęła, a roboty się nie rozpoczynają. Sejm Rządowi w tym wypadku szedł bardzo na rękę, przyśpieszył to co do niego należało. Zapowiedziane rozporządzenie nie dotarło tam, gdzie dotrzeć powinno, a niewątpliwie upłynie kilka miesięcy czasu, zanim zapowiedziany kredyt dotrze na miejsce, bez czego trudno rozpocząć pracę nawet wstępną. Niewątpliwie, że gdyby rozpoczęto rozbudowę w tem tempie, jak zapowiedziano, ruszyłby się i przemysł drzewny. Setki tysięcy obywateli, pozbawionych dachu nad głową, nie mogą stworzyć ognisk domowych, a to pociąga za sobą zastój w przemyśle drzewnym. A jak się to odbija na życiu moralnem obywateli, lepiej o tem zamilczę. Wielkie są obecnie zabiegi o wywóz surowca drzewnego zagranice i to bez cła, tymczasem nasze tartaki stoją bezczynnie. Jest to również taktyka niepraktykowana w żadnym kraju, tylko u nas, a to z tego powodu, że pośrednikom nastręcza się dobry zarobek, którzy nie baczą na to, że u nas zostanie kilkadziesiąt tysięcy robotników bez pracy i chleba.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#FranciszekRoguszczak">Dzięki kredytom państwowym rozbudowano w poznańskiem kilka fabryk poważnych. Wiązano tam koniec z końcem tak długo, póki były kredyty państwowe, które się brało w miliardach, a zwracało zdewaluowane, równające się poprostu zeru. Za kilka złotych powstały olbrzymie fabryki, ale panowie dyrektorowie, nie mogąc teraz czerpać takich, jak poprzednio kredytów, nie widzieli innego wyjścia z sytuacji, jak winę za niepowodzenie upatrywać w ustawodawstwie socjalnem robotnika. Dla przykładu przytoczę, w jaki sposób odbywała się sanacja w fabryce Cegielskiego w Poznaniu. Oto, co mówią cyfry. Fabryka ta zatrudniała w roku 1923 4.300 robotników i 580 urzędników, a więc wprost nie do pomyślenia, aby przy takiem ustosunkowaniu sił przedsiębiorstwo mogło być racjonalnie prowadzone. W półroczu następnem zwolniono z pracy 2.100 robotników i aż 6 urzędników. Pozostało więc 2200 robotników i 574 urzędników, w tem 11 dyrektorów, pobierających horendalne pensje, nie licząc innych gratyfikacji i dywidend. Pytam się więc, gdzie leży przyczyna złego?</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#FranciszekRoguszczak">Proszę Panów, dwadzieścia z górą lat pracowałem w ciężkim przemyśle, w przedsiębiorstwach, które zatrudniały około 70.000 robotników, ale dyrektorów było tam tylko trzech; jeden generalny, jeden techniczny i jeden kupiecki, których pensja nie przekraczała 1000 mk. Miesięcznie.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#FranciszekRoguszczak">U nas na 2000 robotników trzeba mieć 11 dyrektorów, których pensje są cztero i pięciokrotnie wyższe, a które im nawet nie wystarczają, zaciągają w dodatku dziesiątki tysięcy złotych pożyczki od przedsiębiorstwa, przedsiębiorstwo naturalnie od Państwa, bo żaden inny finansista na taką gospodarkę pieniędzy nie pożyczy. Prócz tych 11 dyrektorów zatrudnia się na każdych 3 robotników jednego urzędnika. Z tych kilku cyfr Panowie mogą się przekonać, gdzie należy rozpocząć sanację. Śmiem twierdzić, że gdyby tu nastąpiła gruntowna reorganizacja, idąca w kierunku zwolnienia conajmniej 10 z nich, oraz 2/3 urzędników, bo tyle conajmniej jest zbytecznych, możnaby 1000 robotników zatrudnić, a wydajność podwyższyłaby się o 50% bez świadczeń pieniężnych od przedsiębiorstwa. Pensje niepotrzebnych dyrektorów i urzędników na to zupełnie by wystarczyły. Ci ludzie mają jeszcze w dodatku czelność rzucać się na skąpe nasze ustawodawstwo socjalne, na te ochłapy, które dla robotników w dzisiejszych czasach spadają z ich stołu!.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#FranciszekRoguszczak">Przytoczę Panom jeszcze inne daleko lepsze kwiatki, gdy będę mówił o Śląsku.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#FranciszekRoguszczak">Teraz słów kilka o przemyśle włókienniczym. Przemysł ten jest przystosowany do potrzeb kraju. Zaopatrywał on przed wojną ziemie polskie i głąb Rosji, był nawet słynny zagranicą. Główne centra naszego przemysłu włókienniczego, to miasta Łódź, Bielsko, Białystok. Surowiec sprowadzany jest przeważnie z zagranicy. Trudności, jakie przemysł ten przezwyciężać musi, są podwójne. Od surowca pobiera się wysokie cło, od eksportu to samo. Nie mniej się przemysł ten szykanuje przy sprowadzaniu maszyn nowoczesnych, pobierając cło dochodzące często do 100% wartości. A więc tam, gdzie przemysł sam stara się stanąć na właściwej wyżynie, uniemożliwia mu się to. Zrozumiałe byłoby to, gdyby odpowiednie maszyny i przybory fabrykowane były w kraju. Ponieważ jednak ani maszyn ani surowca nie mamy w dostatecznej ilości w kraju, przemysł ten dla naszego bilansu handlowego nie może być aktywnym, jeżeli Rząd nie uwzględnia jego istotnych potrzeb, jak cła, taryfy przewozowe, ulgi taryfowe i podatkowe w stosunku do towarów produkowanych na eksport. Przemysł włókienniczy czeski, z którym nasz przemysł walczyć musi, doznaje od swego rządu znacznych ulg, przedewszystkiem co do towarów produkowanych na eksport. U nas jest inaczej, opodatkowanie towarów przeznaczonych na eksport jest takie same, jak i na użytek wewnętrzny. I skutek jest ten, że nasz przemysł wypierany jest nie tylko z rynków zagranicznych, ale nawet wewnątrz kraju z powodu wysokiego podatku obrotowego. Nie mniej i sprawa kredytu odgrywa tu rolę poważną. Chcąc eksportować towar zagranicę na rachunek kredytowy, przemysł sam musi mieć kredyt. Przed wojną sam przemysł łódzki miał kredyt otwarty w banku państwowym do 50.000.000 rubli. Obecnie kredyt ten wynosi zaledwie kilka milionów złotych, a otrzymuje go przemysł tylko pod gwarancją banków prywatnych, za co płacić musi specjalne odsetki. Są to stosunki skandaliczne. Utarło się fałszywe mniemanie w Sejmie i społeczeństwie, że przemysł włókienniczy w Polsce jest zbytnio rozwinięty w stosunku do potrzeb kraju. Byliśmy świadkami w Sejmie, gdzie Rząd krytykowano, iż zbytnio zajmuje się perkalikami, a zamało rolnictwem, zapominając o tem, że naród nasz nie jest należycie ubrany, zapominając również i o tem, że dobrobyt kraju i narodu zależny jest od dobrze rozwiniętego przemysłu. Najlepszym na to dowodem jest preliminarz budżetowy, jest tam najlepiej uwidocznione, skąd Skarb Państwa czerpie swoje dochody. Stąd wniosek, że Rząd nie może patrzeć obojętnie na rozwój przemysłu, i większa niż dotąd opieka Rządu jest wskazaną. Mam tu oczywiście na myśli tylko ten przemysł i tych przemysłowców, którzy wobec Państwa spełniają swoje obowiązki bez zarzutu.</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#FranciszekRoguszczak">A teraz przechodzę do spraw śląskich.</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#FranciszekRoguszczak">Wysoki Sejmie! Śląsk uchodzi za jedna z najbogatszych dzielnic Polski. Robotnik i powstaniec śląski w trzech krwawych powstaniach skruszył kajdany przeszło 600-letniej niewoli, dając niewyczerpane bogactwa naturalne Rzeczypospolitej Polskiej w ofierze, nie szczędząc mienia, ni krwi serdecznej, byle spełnić swój obowiązek obywatelski, a potem wrócił z zadowoleniem, spokojnie do swej pracy zawodowej, do tych katakumb, do tych otchłani podziemnych. Jedno miał tylko życzenie, o jednem tylko marzył, by mu utrzymano jego warsztaty pracy, by jako wolny obywatel mógł przyczynie się do gojenia ran, zadanych Rzeczypospolitej Polskiej przez wrogów, do jej uzdrowienia, i pomnożenia swą wierną i intensywną pracą fizyczną i umysłową bogactw i dobrobytu swej matki Ojczyzny. Rząd i Sejm Ustawodawczy obiecał tym bohaterom więcej, lecz nie wszystko dotrzymał.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#FranciszekRoguszczak">Znając stosunki na miejscu, klub mój bardzo często z tej trybuny podnosił apel do Rządu i Sejmu, by te warsztaty pracy uchwycono w ręce szczęśliwe, zdolne i dające gwarancje dalszego ich rozwoju. Patrząc na tę bogata połać ziemi, na te niezmiennie skomplikowane warunki, mieliśmy przekonanie, że tylko nadzwyczaj zdolne, a przedewszystkiem sumienne talenty ludzkie prowadzić mogą ten kraj do dalszego rozwoju i dobrobytu obywateli tak zacnych, gotowych do każdych poświęceń dla całości Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#FranciszekRoguszczak">Rząd i Sejm nie zawsze reagował na nasz głos przestrogi, co odbiło się ujemnie nie tylko na tej bogatej części naszego kraju. Już rok ternu wskazywałem na grożące niebezpieczeństwo, na propagandę wrogów, na świadome sabotowanie naszego życia gospodarczego, na zamykanie i zniszczenie warsztatów pracy, jako jedynej ostoi tamtejszej polskiej ludności. Nie wspominam już tych niezliczonych konferencji, jakie odbyli przedstawiciele klubu naszego oraz naszych związków zawodowych, Zjednoczenia Zawodowego Polskiego z poszczególnymi resortowymi ministrami. Rząd nad naszemi przestrogami przeszedł do porządku dziennego, poszedł za wskazówkami innych ludzi, chciwych zysków i sławy.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#FranciszekRoguszczak">Stała się katastrofa, przed którą Rząd przestrzegaliśmy. Stała się katastrofa nie tylko ekonomiczna, ale również, co za tem idzie, i polityczna. Patrzyliśmy na poczynania wrogów z bliska i wiedzieliśmy, do czego one zdążają, znalazły one swój odgłos w Lidze Narodów. Trzeba się liczyć z tem, że tam jeszcze długo pokutować będą. Trzeba będzie teraz niezwykłej czujności, ale i bardzo mądrej taktyki Rządu i Sejmu, by to niebezpieczeństwo usunąć. Wywoływane przesilenie gospodarcze na Śląsku w r. ub. Miało charakter wybitnie polityczny, a nie gospodarczy. Na konferencji, która się odbyła pod przewodnictwem p. Ministra Przemysłu i Handlu z przedstawicielami związków zawodowych, oraz przedstawicielami ciężkiego przemysłu, wyszły szydła z miecha. Przedstawicielowi przemysłu p. Krauzemu wymknęły się przez nieostrożność słowa, że aby mieć powód do wydalania robotników, musieli zarządzić świętowanie. Nie względy gospodarcze, tylko politycznie kierowały nimi, by wśród robotników szerzyć zamęt, niezadowolenie i nienawiść do Polski. Ten ich zręczny manewr wydał swoje owoce. Żywioł polski osłabić wśród robotników, było ich naczelnym postulatem. Wydalono prawie wszystkich robotników Polaków, którzy się publicznie zaangażowali. Miało to wpłynąć na resztę odstraszająco. Robotników niemieckich nie tylko nie wydalano, ale nawet przyjmowano, a przedewszystkiem takich, którzy mogli się wykazać przynależnością do stowarzyszeń i organizacji niemieckich. Motywy tych poczynań są chyba jasne. Mam tu w ręku dokument tajny, który jaskrawo dowodzi, na jakie szykany byli i są narażeni robotnicy na Śląsku. Ten tajny dokument dostał się w nasze ręce i opublikowaliśmy go, bo takiej rzeczy nie można schować do kieszeni. Świat się o tem dowiedział, to najlepiej ilustrowało, w jaki sposób ci panowie postępowali z robotnikami na Śląsku. I gdyśmy ogłosili ten dokument, przysłali oni do pism naszych sprostowanie, które niczego nie prostowało, tylko potwierdziło, że taki dokument był istotnie przez nich wydany. W jaki sposób rozpoczęto wydalanie robotników, o to jeden z ciekawych epizodów. Zatrzymano walcownię, a jako powód podano, że brak surowców, surowców zabrakło, bo wygaszono wysokie piece, a wygaszono piece dlatego, ponieważ zabrakło koksu, koksu zaś zabrakło dlatego, że zabrakło węgla, a węgla zabrakło dlatego, ponieważ zaprowadzono na kopalni świętówki; a świętówki zaprowadzono dlatego, ponieważ okazał się brak zbytu. Wszystko to należało do jednego przedsiębiorcy, leżało prawie że na jednem podwórzu, a oddalone od siebie zaledwie o kilka kroków. Przesilenie gospodarcze na Śląsku wzrosło do niebywałych rozmiarów. Jako powód w roku ubiegłym podawano, że są za wysokie koszta robocizny i za krótki czas pracy. Że twierdzenia pp. przemysłowców nie polegały na prawdzie udowodniłem im własnemi cyframi, a mianowicie, że koszty robocizny obciążają produkcję minimalnemi tylko cyframi. Dowodziłem również, że przedłużenie czasu pracy absolutnie nie zmniejszy kryzysu i bezrobocia, przeciwnie — jeszcze je znacznie powiększy. Cyfry są zawsze najlepszym dowodem, a w tym wypadku wskazują, że przed wprowadzeniem przedłużenia czasu pracy mieliśmy na Śląsku niespełna 151.000 bezrobotnych, a po wprowadzeniu rozporządzenia o przedłużeniu czasu pracy wywieźliśmy już zagranicę około 40.000, a więc jest! to eksport bardzo poważny, drugie 40.000 czeka na rozpoczęcie jakichkolwiek bądź prac, gdyż robotnik śląski nie chce być ciężarem dla Państwa, dla niego praca fiest naczelnym postulatem. Jeżeli do tych cyfr bezrobotnych doliczymy jeszcze rodziny, osiągniemy liczbę około 300.000. Jest to dla Śląska cyfra straszna i niebezpieczna ze względu na jego położenie geograficzne. Krzywda stąd powstała dla robotników jest podwójna, gdyż przez utracenie pracy tracą oni także po pewnym czasie prawo do ubezpieczeń społecznych. Są bardzo liczne wypadki, że robotnicy, którzy płacili przez 30 lat składki do kas pensyjnych i inwalidzkich, stracili wszelkie prawo do tych kas, stali się poprostu nędzarzami i skazanymi na łaskę losu.</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#FranciszekRoguszczak">Wysoki Sejmie! Doświadczenie pokazało nam, że wszelkie zabiegi i reformy, proponowane przez przemysłowców śląskich, a przyjęte i wprowadzone przez Rząd, nie złagodziły i nie usunęły kryzysu; wysuwają oni obecnie nowe przyczyny, nowe pomysły, mianowicie te, że przemysł śląski został rzekomo za wysoko opodatkowany na poczet podatku majątkowego, który uniemożliwia dalsza egzystencję tych przedsiębiorstw. Nie będę wchodził w to, czy wymiar podatku majątkowego dla przedsiębiorstw ciężkiego przemysłu był słuszny czy nie. W tym wypadku posługiwać się będę, jak zwykle, ich własnemi ocenami bogactw naturalnych ziemi śląskiej. Na początku 1899 r. właściciele kopalń śląskich wnieśli petycje do sejmu pruskiego o nowelizację ustawy osadniczej z dnia 25 sierpnia 1876 r., mającą odebrać ludowi śląskiemu prawa stawiania ognisk domowych. Rząd pruski przyśpieszył wniesienie tej noweli i już 6 lutego 1899 r. przyszła ona pod obrady sejmu pruskiego. Rząd pruski, w myśl wniesionej petycji, pragnął rozszerzyć ją na całą rzeszę niemiecką. Posłowie sejmu pruskiego Dr. Schulz, Schmiedfing i Westermann uważali, że nowela ta jest niezbędną dla Górnego Śląska, sprzeciwili się jednak kategorycznie wprowadzeniu jej na zachodzie i w południowych Niemczech. I rzeczywiście uchwalono tę nowelę wyłącznie dla Górnego Śląska. Skutki wprowadzenia jej na Śląsku były fatalne. Nikomu bez pozwolenia właścicieli kopalń nie było wolno budować sobie osad. Przypominam Wysokiej Izbie głośną wówczas aferę chłopa śląskiego, p. Chruszcza, rycerza trzech wojen, który spełniał lojalnie swoje obowiązki względem państwa pruskiego, a zastrzelił żandarma pruskiego, który przyszedł rozkopywać jego osadę, na którą, mimo wszelkich starań, nie otrzymał pozwolenia i tym wystrzałem sam położył koniec prześladowaniu pruskich właścicieli kopalń. Przypominam również głośnego Drzymałę z jego wozem cygańskim.</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#FranciszekRoguszczak">Proszę Panów, mam tu przy sobie stenograficzne sprawozdanie z przebiegu obrad sejmu pruskiego oraz szczegółowe sprawozdanie komisji, która nad tą nowelą obradowała. Ta skromna, lecz bardzo cenna książka zawiera wszelkie szczegóły z obrad komisji i sejmu pruskiego. Należałoby przypuszczać, że nasze władze rządowe i podatkowe znać ją powinny.</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#FranciszekRoguszczak">Przy obradach nad nowelą osadniczą wskazywano, iż jest niemożliwem wobec tych ogromnych bogactw podziemnych, aby właściciele nadziemni, decydowali o swoim majątku, i że tylko za ich pozwoleniem mogą rozporządzać i budować sobie osady. Z tych obliczeń dowiadujemy się następujących cyfr. Fachowcy niemieccy, których chyba nikt z tej Wysokiej Izby nie będzie posądzał o nieuctwo, obliczyli, że pod każdą osadę chłopska trzeba było zaniechać eksploatacji węgla około 900 m.2. a wartość niewyeksploatowanego węgla wynosi 3.600.000, czyli za każdy m.2 4.000 złotych, wynosi to zatem za każdy kilometr kwadratowy 4.000.000.000 złotych. Tak obliczyli fachowcy niemieccy; coprawda i oni umieli podwójnie obliczać, jeżeli chodziło o ich niekorzyść. Kiedy swego czasu pociągnięto ich również na poczet podatku majątkowego w Niemczech — było to, o ile się nie mylę, w r. 1912 — na wielkie zbrojenia, osiągnięto wówczas 1 miliard marek. Generalny dyrektor spółki spadkobierców Gieschego i przewodniczący Związku górniczo-hutniczego na Górnym Śląsku p. Bernardy obliczył i ogłosił nawet w pismach, jak „Schlesische Zeitung”, wartość węgla do 1.000 metrów głębokości na 286.000 mk. pod jedną morgę brandenburską, czyli 1.1” marki zł. za 1 metr. kw. — zatem za 1 kilm. kw. 1.1”.000.000 marek zł. Jeżeli teraz chodziło o opodatkowanie skarbów>śląskich na rzecz Państwa Polskiego, podnieśli straszny alarm na niesprawiedliwość doprowadzająca rzekomo wprost do ruiny kopalnie śląskie. Poruszono wszystkie sprężyny, żeby jak najmniej zapłacić na rzecz Skarbu Państwa. Nie tylko pisma niemieckie podnoszę tę rzekomą krzywdę, ale, co gorsza i pisma polskie, będące na ich usługach, atakowały Rząd i wzywały do rewizji wymiaru podatku majątkowego. Szczególną w tym kierunku kampanie podjęły pisma p. Korfantego, które usiłowały dowodzić, że Niemcy otaksowali wartości podziemne Śląską na 100.000 m. za 1 km². Proszę Panów, zadałem sobie trud przestudiowania materiału tę kwestie obchodzącego. Radzę to także uczynić nie tylko władzom, wymierzającym podatek, ale i wszystkim, którzy usiłują zamydlać oczy opinii publicznej. Jeżeli porównamy ceny węgla z czasów ostatnich, to przychodzimy do przekonania, że oszacowanie wartości podziemnej śląska przez władze polskie nie stoi w żadnym stosunku do tego fachowego oszacowania przez przemysłowców niemieckich, komisję specjalną sejmu pruskiego. Kampania, prowadzona przez nich obecnie, podyktowana jest niewątpliwie niechęcią i nielojalnością względem Państwa Polskiego, a że tak jest, potwierdzają to najlepiej ich oszustwa podatkowe.</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#FranciszekRoguszczak">Sądzę, że to niezmiernie cenne wyznanie baronów śląskich powinno służyć Rządowi za podstawę przy zamierzonej rewizji wymiaru podatku majątkowego. Jeżeli ci panowie usiłują udowadniać, że tego płacić nie mogą, niech Rząd bierze akcje. Jest to najlepszy sposób unarodowienia przemysłu śląskiego. Jeżeli Rząd będzie w posiadaniu akcji, znajdą się i pieniądze.</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#FranciszekRoguszczak">Dowodziłem, proszę Panów, już rok temu, że na Śląsku nie jest wszystko w porządku, że dzieją się świadome sabotaże życia gospodarczego, żądając kontroli państwowej. Rząd wpadł na trop złodziej Skarbu Państwa, naturalnie tylko przy pomocy ludzi uczciwych, którzy nie mogli dłużej patrzeć na te oszukańcze manipulacje przemysłowców niemieckich. Gdyby nie ci patrioci, Rząd nigdy nie byłby wykrył tego nadużycia, sięgającego 84.000.000 zł, którą to sumę Rząd na naszą w tej sprawie wniesioną interpelację podaje. To jest suma, którą Rząd stwierdził, a ile stwierdzonem nie zostało? Wobec wykrycia tych nadużyć sądzićby należało, że Rząd tych urzędników, którzy wykryli nadużycia, sowicie wynagrodzi. Tymczasem co się stało? Urząd skarbowy w Katowicach zdradza tych urzędników P. Korfantemu, p. Korfanty zaś w dn. 28 stycznia r. b. ogłasza nazwiska p. Popiołka i p. Oski w swoim piśmie „Polonia” i ci na drugi dzień otrzymują papiery zwalniające ich ze służby, znaleźli się odrazu na bruku. A więc urzędy skarbowe zdradzają, p. Korfanty jako przedstawiciel Rządu denuncjuje, dyrektor Polak wyrzuca na bruk, a Rząd oświadcza, iż nie znajduje podstaw do stawiania przedstawicielom Rządu zarzutu, że działali na szkodę Państwa.</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#komentarz">(Głos: Wszystko w porządku. Drugi głos: Co Minister na to?)</u>
<u xml:id="u-7.32" who="#FranciszekRoguszczak">Tu, proszę Panów, już rozum ludzki ustaje; brak słów parlamentarnych, aby te rzeczy napiętnować. Jeżeli za wykrycie tych olbrzymich nadużyć urząd skarbowy zdradza, delegat Rządu ich denuncjuje, dyrektor Polak wyrzuca na bruk, to nie jest praca na szkodę Państwa?</u>
<u xml:id="u-7.33" who="#komentarz">(P. Popiel: A defraudanci dostają ordery.)</u>
<u xml:id="u-7.34" who="#FranciszekRoguszczak">A więc zbrodnię popełnili chyba ci, którzy o tem donieśli. Ci też faktycznie ukarani zostali. Ale na tem nie koniec, bo kilka dni później wyfruwa dalszych 9.</u>
<u xml:id="u-7.35" who="#FranciszekRoguszczak">Natomiast powrócili do swych dawnych zajęć ci oszuści i szmuglerzy, któremi się firma oszukańcza posługiwała. Powrócili również i ci, których władze polskie aresztowały i osadziły w więzieniu śledczem. a w dodatku otrzymali po wypuszczeniu ich z aresztu po 5.000 mk złotych nagrody od firmy, widocznie jako zachętę do dalszych malwersacji, a władze polskie to cierpią, Rząd polski, który jest udziałowcem patrzy na to spokojnie.</u>
<u xml:id="u-7.36" who="#komentarz">(Głos na ławach N. P. R.: Ale za to gazety i banki kupują.)</u>
<u xml:id="u-7.37" who="#FranciszekRoguszczak">Opinia publiczna na Śląsk jest przeświadczona, że spółką Hohenlohego, nie kieruje p. Ciszewski; tylko p. dyrektor Jacot, siedzący w Berlinie, a potwierdza to fakt, że firma posyła mu gażę nadal, gdyż dnia 10 listopada przekazano mu sumkę niewielka, bo tylko 30.857 m., prócz tego 15.000 mk., jako specjalne t. zw. geheime Zuwendung. Takich przekazów jest bardzo wiele, są one w markach, funtach, jak kto chce.</u>
<u xml:id="u-7.38" who="#komentarz">(Głos: Jak kto może.)</u>
<u xml:id="u-7.39" who="#FranciszekRoguszczak">Mówi się, że Spółka Hohenlohego rozdzieliła się, że nie ma już po drugiej stronie granicy żadnych stosunków wspólnych, ani administracyjnych. Tymczasem dyrektor Knot w Sośnicy pobiera dalej miesięczną gażę po 2.000 mk., tak było przynajmniej do maja roku ubiegłego. Prócz tego w maju ubiegłego roku przekazano z Wełnowca 4.000 mk na koszt ogólny, do Berlina, a tymczasem generalna dyrekcja znajduje się w Wełnowcu.</u>
<u xml:id="u-7.40" who="#komentarz">(Głos: Czy komisarz o tem wie?)</u>
<u xml:id="u-7.41" who="#FranciszekRoguszczak">Tymczasem p. Korfanty za półtora posiedzenia, bo tak oświadczył, gdy został zaatakowany za oszustwo popełnione w firmie Hohenlohe — otrzymał małą tylko gratyfikację na gwiazdkę, bo 860 funtów szterlingów, a więc około 20.000 zł, nie mówiąc już o tych grubych tantiemach, które chyba nie gorzej wypadają. Otóż w ten sposób idzie gospodarka na Śląsku, w ten sposób polscy się u nas przemyśl. Polacy na bruku, oszuści pracują spokojnie nadal, a p. Korfanty w Komisji Budżetowej dnia 14 lutego miał czelność oświadczyć, że możemy Bogu podziękować, że mamy takich przemysłowców. Przytoczyłem tylko jedną firmę na Śląsku, a przecież jest cała masa takich, które, mam wrażenie, nie ustępują w niczem Hohenlohemu. Sądzę, że Panowie z prawej strony Izby nie będą szukali rozwiązania zagadnienia kryzysu u robotników i nie będą się rzucali na szczupłe u nas ustawodawstwo socjalne.</u>
<u xml:id="u-7.42" who="#FranciszekRoguszczak">Jak wyglądają wobec tego zarobki robotników? Mam tu przed sobą paczkę dowodów autentycznych — złożę to p. Ministrowi i wszystkim panom, którzy się tem interesują — z których Panowie przekonać się mogą naocznie, jak zarabia górnik polski na Śląsku. Proszę Panów, takich, którzyby zarabiali 100 zł miesięcznie, niema wogóle; niektórzy dosięgają 50 zł; niektórzy zarabiają po 30, 20, 10, 8, 5, ale na czoło wszystkich wysuwa się nasz sławny Skarboferm z 76 groszami miesięcznego zarobku.</u>
<u xml:id="u-7.43" who="#FranciszekRoguszczak">Panom, których te rzeczy interesują, a którzy chcą się naocznie o tem przekonać, jak powiedziałem — służę tym materiałem dowodowym. P. sprawozdawca, który zadał sobie trud w tym roku objechać różne zakłady przemysłowe, stwierdził, że najekonomiczniej prowadzony jest nasz Skarboferm. Tę opinię p. referenta nie tylko potwierdzić mogę, ale równocześnie dodać, że jeżeli Rząd i Sejm w krótkim czasie nie przedsięweźmie skutecznych środków zaradczych, w niedługim czasie będzie miał z tego kwitnącego do niedawna przemysłu węglowego kupę gruzów. Ludziom, którzy Skarbofermem kierują, absolutnie nie zależy na tem, by kopalnie utrzymano w należytym porządku i na wyżynie technicznej, lecz aby zarobić pieniądze. O to im przedewszystkiem chodzi. Jak najprędzej się wzbogacić, a co potem będzie, czy się kopalnia zawali, to ich nic nie obchodzi, co się stanie z temi tysiącami robotników — również nie. Otóż na takie prowadzenie przedsiębiorstwa żaden Rząd, a tem mniej Sejm pozwolić nie może. Zachodzi potrzeba, aby Sejm wyłonił specjalną komisję, któraby to przedsiębiorstwo zbadała i miała prawo przesłuchiwania świadków, bo donoszono mi, że dzieją się wielkie nadużycia szczególnie na kopalni knurowskiej. Donoszono mi, że z 2.000 wagonów drzewa, jakie leżą tam na składzie, zaledwie 20% jest do użytku, reszta wszystko próchno zmurszałe. Nie dziw też, że się jeden filar pod drugim załamuje. To wszystko przecież idzie na koszt produkcji. O tych nieporządkach p. Korfantemu, jako delegatowi Rządu i prezesowi Rady Nadzorczej donoszono, a skutek był ten, jak w Wełnowcu, że donosiciel został wyrzucony na bruk. Dano mu do zrozumienia, że za wiele widzi, że widzi nawet przez ścianę. Z tego widać, że żaden uczciwy i sumienny pracownik nie ma na Śląsku racji bytu. Wełnowiec i Skarboferm mają być postrachem, dla wszystkich innych urzędników. którzy wiedzą o malwersacjach swych szefów, aby milczeli. Już rok temu przytaczałem podobne fakta, a przed kilku tygodniami zgłosili się znów ludzie, którzy gotowi odkryć nowe sensacje, ale jeżeli Rząd tak się tymi ludźmi opiekować będzie, jak obecnie, że nie da im możności dalszej egzystencji, nie dziw wtenczas, że oszustwa te nie zostaną wykryte, że będą się działy nadal i nie w mniejszych rozmiarach, niż dotychczas.</u>
<u xml:id="u-7.44" who="#FranciszekRoguszczak">P. Korfanty pozwolił sobie w komisji na wybryk wobec referenta, że gdyby on był w Skarbofermie w czasie, gdy p. Kosydarski zwiedzał 10 przedsiębiorstwo, kazał by go wyrzucić. P. Korfanty jest znany z tego, że lubi ludzi sobie niewygodnych wyrzucać i deptać ich. Mam wrażenie, że nadszedł czas najwyższy, abyśmy rozpoczęli wyrzucanie i to gruntowne, ale oszustów, złodziej i szkodników Skarbu Państwa, ludzi ambitnych, a głupich, a z nimi razem należałoby odwołać p. Korfantego, jako delegata Rządu, ze wszystkich przedsiębiorstw, w których Państwo ma swoje udziały. Tego stanu rzeczy dłużej nam tolerować nie wolno. Kopalnia knurowska posiadała najlepsze pokłady węgla. Pobudowano tam olbrzymią koksownię, która dostarczała koksu do wysokich pieców. Kopalnia ta upada, gdyż podobno pokłady węgla się wyczerpują. Tymczasem Skarboferm, do którego kopalnia knurowska należy, oddzierżawił pole węglowe kopalni Dellbruck i to podobno nawet przed rozstrzygnięciem losów kopalni Dellbruck. Ten krok Skarbofermu był podobno decydującym dla arbitra, który rozstrzygał los tej kopalni. Otóż zapytuję Rząd, czy to stało się z jego wiedzą i zgodą, jaką cenę otrzymał za to Skarboferm i dokąd ona wpłynęła. Trzeba znieść tę armię darmozjadów w przemyśle, gdyż będzie można za olbrzymie ich pensje zatrudnić conajmniej połowę bezrobotnych. Trzeba go oczyścić z elementów wrogich i szkodliwych Polsce, a wprowadzić ludzi zdolnych i sumiennych, dających gwarancję, że Skarb Państwa nie dozna uszczerbku.</u>
<u xml:id="u-7.45" who="#FranciszekRoguszczak">W interesie Państwa leży, aby przemysł nabrał szerszego niż dotąd rozmachu. Rozwój przemysłu zależny jest od pomocy kredytowej Rządu. Oczywiście, że Rząd powinien wiedzieć, na jakie cele kredyt ten jest obracany. Mamy na Śląsku przedsiębiorstwa, które co do fachowego prowadzenia ich nie nastręczają żadnych wątpliwości, jak również co do sumiennego wypełniania obowiązków względem kraju, a jednak te przedsiębiorstwa za mało doznają poparcia od Rządu. Mam tu na myśli nasze warsztaty reparacyjne wagonów kolejowych. Przemysł nasz w ogólności, wskutek złej administracji i organizacji, stracił poważną część rynków zagranicznych. Zdobycie ich teraz z powrotem okazuje się prawie niemożliwem. Dalszy jego rozwój zależny jest wyłącznie od wzmożonej konsumcji wewnętrznej. Gdyby więc kraj nasz przystosowano do konsumcji węgla i żelaza w przybliżeniu, jak w Niemczech, wszystkie nasze kopalnie i huty mogłyby ruszyć w całej pełni. Jeżeli zaś chodzi o przemysł tekstylny, to nasza górna cześć społeczeństwa jakoś się brzydzi własnych fabrykatów, woli ona wyroby zagraniczne delikatniejsze. Zaś dolna część społeczeństwa włościanie i robotnicy, a więc ci właściwi konsumenci wewnętrzni są poprostu zniszczeni, nie mogą konsumować, chociażby chcieli. Rzadko kto może się dziś zdobyć na jedno ubranie lub buty w roku. Bielizna stała się poprostu w tych sferach luksusem. Chcąc więc podnieść konsumcję wewnętrzną, trzeba najprzód postawić na nogi konsumentów. Trzeba im dać pracę i zarobek. Niestety na tem polu wychodziło się u nas z fałszywego założenia. Sądzono, że jeżeli ludność będzie powściągliwsza w kupowaniu, towary potanieją. Było to złudnem. Towary nie tylko, że nie potaniały, ale i warsztaty pracy stanęły w dodatku.</u>
<u xml:id="u-7.46" who="#FranciszekRoguszczak">Proszę Panów! W tej Wysokiej Izbie często podnoszono głos, że złagodzenie dzisiejszego kryzysu nastąpić może tylko przez wzmożenie produkcji.</u>
<u xml:id="u-7.47" who="#FranciszekRoguszczak">I słusznie. Mam przed sobą statystykę światową, co do produkcji. I słusznie. Mam przed sobą statystykę światowa co do produkcji węgla, która uwydatnia, że Polska co do węgla w niczem nie ustępuje konkurencji światowej, że stoi ona na drugiem miejscu, idzie po Ameryce, a niewątpliwe osiągnęłaby pierwsze miejsce, gdyby u nas praca w kopalniach szła normalnie. Mogę również przytoczyć, że na Śląsku jest wiele kopalń, w których dba się o należyte urządzenia techniczne, że produkcja tam podniosła się o 27, względnie 30% w stosunku do przedwojennej.</u>
<u xml:id="u-7.48" who="#FranciszekRoguszczak">Jeszcze lepiej przedstawia się produkcja w przemyśle cynkowym. Tam produkcja wzrosła nawet do 40%, zaś zarobki robotników są o jedną trzecią mniejsze, niż zagranicą, a siła kupna zmniejszyła się conajmniej o 50%. Mam przed sobą szczegółowe sprawozdanie z jednej kopalni, w którem jest uwidocznione, że zyski mimo kryzysu są poważne. A najlepszym dowodem tego jest Skarboferm, który usiłował dowodzić, iż nie ma żadnych zysków, po krytyce w Komisji Budżetowej, mógł naraz, jak z rękawa wytrząsnąć 4 1/2miliona zł.</u>
<u xml:id="u-7.49" who="#FranciszekRoguszczak">Wysoka Izba przyjęła w roku ubiegłym przezemnie postawioną rezolucję, w której żądałem kontroli państwowej ciężkiego przemysłu śląskiego. Rząd wprawdzie w myśl tej rezolucji poczynił pewne kroki. Mam jednak wrażenie, że ta kontrola Rządu powinna być wzmocniona, gdyż tylko ścisła kontrola może zapewnić normalny rozwój przemysłu i uchronić Skarb Państwa od nadużyć podatkowych.</u>
<u xml:id="u-7.50" who="#FranciszekRoguszczak">Kiedy podnosiłem, że na Śląsku dzieją się sabotaże życia gospodarczego, usiłowano dowodzić, iż jest to niemożliwe, gdyż właściciele nie będą chyba sami niszczyli swych warsztatów. Że miałem rację najlepszy na to dowód jest Zagłębie Ruhry, gdzie przemysłowcy niemieccy jako opór przeciw okupacji nie cofnęli się nawet przed zatapianiem kopalni. Za opór ten zostali przez rząd niemiecki sowicie wynagrodzeni, otrzymali bowiem 715 milionów marek złotych, a trzeba wiedzieć, że to są prawie ci sami ludzie.</u>
<u xml:id="u-7.51" who="#FranciszekRoguszczak">Wszystkie te momenty Rząd, a przedewszystkiem Minister Przemysłu i Handlu winien brać pod uwagę na Śląsku. Wobec grozy położenia, jakie się na Śląsku uwydatnia, apeluję do Rządu, a szczególnie do Ministra Przemysłu i Handlu, by się więcej niż dotąd raczył zaopiekować skarbami śląskiemi, by ten wysiłek i poświęcenie ludu śląskiego, ta przelana krew serdeczna dla Rzeczypospolitej Polskiej nie poszła na marne.</u>
<u xml:id="u-7.52" who="#FranciszekRoguszczak">Na zakończenie jeszcze jedno. Jak z budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu wynika, poczta przynosi zyski poważne. Stąd widać, że pracownicy pocztowi spełniają swój obowiązek należycie. Wobec czego należałoby ustalić jak najprędzej dla nich pragmatykę, oraz pomyśleć, by i pocztę samą postawić na wysokości swego zadania. Szczególnie podnoszę to dla Górnego Śląska. Stosunki nie są tam idealne mimo, że Śląsk poważnie figuruje w bilansie. Należałoby jak najprędzej znieść tam ciągnienie wozów z paczkami przez personel pocztowy, bo jest to widok, urągający wszelkim pojęciom. Konieczność wymaga, aby tam wprowadzono inny, ekonomiczniejszy europejski system, przyczem wnoszę, żeby Inspektorat Poczt i Telegrafów w Katowicach zamienić na Dyrekcję Poczt i Telegrafów. W tym celu wnoszę rezolucję i wnioski, oraz rezolucje i wnioski kolegi Ciszaka i proszę Wysoką Izbę o przyjęcie ich.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Wartalski.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#StanisławWartalski">Wysoki Sejmie! P. Minister Kiedroń, jako minister nie tylko przemysłu, ale także i handlu, przyznał zupełnie słusznie w swojej ostatniej mowie, wygłoszonej w sobotę w tej Wysokiej Izbie, że sprawa handlu w ministerstwie nie była dotychczas należycie traktowana i równocześnie oświadczył, jeżeli chodzi o dalszą przyszłość, dosłownie według stenogramu, że „czynniki kupiectwa polskiego muszą otrzymać dostateczny głos przy rozważaniu wszystkich zagadnień gospodarczych”. Sądzę, proszę Wysokiej Izby, że w tych ciężkich warunkach, w których jesteśmy, w których wszystkie czynniki gospodarcze, państwowe i społeczne, powinny okazać największy wysiłek w celu łącznej współpracy nad odrodzeniem gospodarczem Polski, że Wysoka Izba raczy tego rodzaju oświadczenie wziąć poważnie, życzliwie i z uznaniem pod uwagę, tembardziej, że zagadnienie naszej polityki handlowej sensu stricto, w szczególności zagadnienie naszej organizacji handlu, ulepszeń, sprawności aparatów handlowych, pozostaje istotnie w tem ministerstwie, jak to zresztą p. Minister Kiedroń przyznał, w znacznem zaniedbaniu, że rzeczą i obowiązkiem właśnie Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a nie innego ministerstwa jest, aby zaniedbania te zostały szybko i gruntownie naprawione.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#StanisławWartalski">Na to jednakże, aby taką politykę handlową ministerstwo mogło prowadzić, jest rzeczą wskazaną, aby mogło pracować w odpowiedniej atmosferze opinii społecznej, żeby opinia społeczna w stosunku do zagadnień handlu odnosiła się w sposób obiektywny, rzeczowy, a nie wrogo, albowiem wrogie traktowanie tych spraw, traktowanie ich pod kątem widzenia specjalnym i subiektywnym, doprowadziło do tego, że nasze aparaty handlowe, które mają się zajmować rozdziałem produkcji na wewnątrz i ekspansją na zewnątrz upadają w tem znaczeniu, że nie znać w nich tych koniecznych ulepszeń, które postawiłyby je na takiej wyżynie organizacyjnej i kulturalnej, któraby nie pozwoliła niektórym naszym sąsiadom śnić o tem, że oni, a nie Polacy, będą w Polsce za Polaków wykonywać polski handel. Z tych przyczyn sprawy te wymagają szczegółowego poznania, poznania przedewszystkiem położenia handlu, co do którego w tej chwili tylko parę słów pozwolę sobie powiedzieć.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#StanisławWartalski">Po okresie inflacyjnym, który podobnie jak całe społeczeństwo tak samo i w dziedzinie handlu doprowadził jego warsztaty do znacznego obniżenia i redukcji! stanu posiadania, zabierając zasób kapitałów zakładowych i obrotowych, okres stabilizacji waluty, okres reformy monetarnej, wprowadził obniżenie obrotów w handlu w stosunku do przedwojennych w złocie obliczonych, poniżej 50%, a więc o połowę, a obniżenia z tytułu kosztów handlowych i podatkowych, świadczeń socjalnych wzrosły równocześnie dwukrotnie, w stosunku do przedwojennych średnio z 14% do 28%, w stosunku od obrotu, a nawet do 32%, tak że ten stan rzeczy pogorszył się w jednym kierunku i pogarsza się również w drugim.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#StanisławWartalski">Pozatem jeżeli weźmiemy pod uwagę stan rzeczy, jaki się przedstawia w r. 1923 i 1924, w dziedzinie obciążenia z tytułu podatków, i jeżeli przyjmiemy wskaźnik 100 w 1923, to w 1924 podatki w stosunku do obrotu wynosiły współczynnik 508, to znaczy, że w roku 1924 w stosunku do r. 1923, podatki obciążały handel pięć razy więcej.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#StanisławWartalski">Jak się te sprawy teraz przedstawiają w dziedzinie środków pieniężnych, które są tak słabe, już z uwagi na to zmniejszenie obrotów i na wspomniane zwiększenie kosztów? W dziedzinie kredytu publicznego już p. pos. Wiślicki zaznaczył, iż handel indywidualny korzysta w Banku Polskim z kredytów w wysokości 1.1%, a to według sprawozdania urzędowego z roku zeszłego, zaś w Banku Gospodarstwa Krajowego, w stosunku 2%, w P. R. O. — jako w poważnem również źródle kredytu, przy 29% udziału handlu indywidualnego na ruchu kont pocztowych, tylko w stosunku 1%! W bankach prywatnych ta sprawa nie przedstawia się o wiele lepiej. Jeżeli w bankach prywatnych dziś oficjalna stopa procentowa wynosi 20%–24% w stosunku rocznym, to jednakże ona w najmniejszej mierze nie wyczerpuję potrzeb obrotowych i dziś, na zasadzie zresztą i tych danych, które mi zostały udzielone z bardzo poważnych sfer bankowych, handel zmuszony jest uciekać się do r. z. kredytu nielegalnego, który wynosi do 10% miesięcznie, tj. 120% rocznie. Jeżeli takie stosunki posiadamy w naszych przedsiębiorstwach handlowych, to musimy przyznać, że muszą one utrwalić, spetryfikować drożyznę i ten poziom cen, w którym żyjemy. I musimy liczyć się z tem, że dopóki stosunki obrotu pieniężnego i kredytowego nie będą ułatwione, tak długo to rozpięcie cen, o którem bardzo wymownie wspomniał p. Wicemarszałek Moraczewski, nie będzie mogło być zmniejszone. P. Wicemarszałek Moraczewski, przy tej okazji według wyrażenia własnego, które mogę powtórzyć stosownie do relacji „Robotnika” z 9 maja, stwierdził, że „Różnica między hurtem a detalem wskazuje taki rachunek dokonywany na konsumencie przez detalistę, jakiego nie byliśmy świadkami od czasu powstania Państwa Polskiego, a nawet od czasu wojny”. Zarzut istotnie ciężki...</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(P. Kowalczuk: Prawdziwy)</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#StanisławWartalski">...i zarzut ten miał być uzasadniony przez równoczesne przytoczenie niektórych cen na niektóre artykuły, jak mięso, masło i nafta. Otóż muszę zaznaczyć i cieszę się z tego, że handel na tego rodzaju zarzuty w tym okresie, w którym ma do czynienia ze stałym miernikiem wartości, jest wrażliwym, że mogę na te zarzuty w sposób zupełnie obiektywny i cyfrowo odpowiedzieć. Przyznać muszę istotnie, że co do masła, to rozpięcie ceny hurtowej w stosunku do detalicznej, według „Wiadomości Statystycznych” z dnia 3 maja b. r., istotnie wynosi 127 w stosunku do 213. Rozpięcie wskaźnika olbrzymie i zdawałoby się, że rzeczywiście z tego możnaby ukuć broń, nazywając pewną gałąź naszą gospodarką rabunkową. Z początku nie mogłem zrozumieć skąd te cyfry się wzięły, w dalszym ciągu też nie rozumiem, ale gdy biorę pod uwagę cyfry, które są z życia wzięte, które mogą być w każdej chwili sprawdzone i odpowiadają rzeczywistości, to okazuje się, że cena w hurcie wynosi zł. 4.53, a w detalu zł. 5.65. Różnica wynosi więc 90 gr., czyli około 20%, więc o tym olbrzymim procencie, o którym się tu mówiło w „Robotniku”, że różnica wynosi bez mała dwa razy więcej w detalu, aniżeli w hurcie — mowy być nie może, gdyż wskaźnik cen, który w każdej chwili mamy do sprawdzenia, wykazuje zupełnie co innego, wykazuje tylko 20%. Takie wprowadzanie wskaźników, które nie odpowiadają rzeczywistości, co jest konsekwentnie stosowane w wielu numerach „Wiadomości Statystycznych”, wprowadza w błąd opinię publiczną i nie powinno być dłużej tolerowane.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#StanisławWartalski">Sprawa mięsa jest skomplikowana i prosiliśmy już na tak zwanych Radach Gospodarczych z p. Premierem Grabskim na czele, aby zagadnienie to było naprawdę zbadane. Rozpięcie jest duże, nie będę się wypowiadał w tej chwili, czy ono istnieje w handlu, czy rzemiośle, mogę tylko zaznaczyć, że tutaj normalizacja oddziału walki z lichwą wynosi 15%, i jeżeli się mówi o rozpięciu między mięsem, a wyrobami wędliniarskiemi, to należy równocześnie zapytać się, ile wynosi, koszt robocizny w tem rozpięciu? Z zastrzeżeniem podaję, że w tem rozpięciu podobno istnieje współczynnik robocizny, dochodzący do 3/4, to jest 75% tego rozpięcia.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#StanisławWartalski">To wymaga jeszcze zbadania i nie moją jest rzeczą, ażeby to pozytywnie stwierdzać i ażeby zaczepiać czyjkolwiek zdobycze ekonomiczne w jakiejkolwiek dziedzinie. Nie jest również moim obowiązkiem statystyki tutaj przedstawiać, jest to obowiązkiem Rządu, wydziału aprowizacyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a nawet powiem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, jeżeli ma ono pewną politykę cen prowadzić i jakieś stanowisko wobec tej polityki zajmować. Powtarzam, powinno się wziąć pod uwagę i potrzebę wpływu Ministerstwa Przemysłu i Handlu na istotny bieg kształtowania cen w naszym kraju. Jeżeli jednak zbadamy równocześnie rozpiętość między cenami hurtowemi, a detalicznemi n. p. wołowiny, to wskaźnik hurtowy w stosunku do złotego jest 146.6, a detaliczny 155.3, a więc rozpiętość 8.7, czyli niema tak olbrzymich cyfr, które są wskazywane przy przerobie.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#StanisławWartalski">Przyznaję, że p. Marszałek Moraczewski wyrządził mi największy kłopot przez cytowanie przez siebie rozpiętości cen przy nafcie, rozpiętości, którą także przytoczył „Robotnik”, że w nafcie hurtowy wskaźnik jest 60.7, a więc mniej niż przed wojną, a w detalu 163, a więc 2 1/2 raza wyżej niż w hurcie. Z początku nie mogłem dojść, co to jest, na czem polega ta różnica? Przy bliższem badaniu jednak musimy stwierdzić na zasadzie danych autentycznych, które również w „Wiadomościach Statystycznych” opublikowano, że bezwzględna cena 15 zł 35 gr w hurcie, nie jest to żadna cena hurtowa, jak mylnie drukują „Wiadomości Statystyczne”, ale to jest cena kosztów własnych rafinerii. Jeżeli istnieje taka olbrzymia rozpiętość między zł 15zł 35 groszy, ceną t. zw. hurtową a ceną detaliczną, 44 złotych, to istotnie, rozpiętość taka nie jest nigdzie spotykana. Trzeba jednak dodać równocześnie, że do tej ceny 15 zł 35 gr dochodzi 10 zł 50 gr podatku konsumcyjnego, a więc 75% ceny własnej rafinerii wynosi podatek konsumcyjny, wreszcie należy dodać 10 zł za magazynowanie, manco i t. d. i właściwa cena hurtowa, to jest ta, którą musi zapłacić detalista, wynosi 38 zł, w stosunku do 44 zł za 100 kg, które on sam ma prawo pobierać. Musze wobec tego stwierdzić, że handel naftą jest najbardziej znormalizowany i nie może być z jakiegokolwiek tytułu zaczepiany.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#StanisławWartalski">Spraw tych zupełnie nie poruszałbym, gdyby one nie były omawiane z trybuny przez osobę tak poważną i tak obszerny mającą wgląd w sprawy gospodarcze, jak p. Marszałek Moraczewski. Ale muszę również zaznaczyć, że opinie, które tutaj były wygłoszone, w pewnym stopniu kolidują z opiniami, które były drukowane w „Robotniku” dnia 22 listopada ub. r., a które brzmiały, jak następuje:</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#StanisławWartalski">„Interesujące jest, że wzrost różnicy pomiędzy cenami hurtowemi a cenami detalicznemi w stosunku do różnic przedwojennych, daleko mniejszych, ciąży nie tylko na Polsce, ale też na innych krajach o lepiej zorganizowanym handlu i mających kooperatywy spożywców, mogące rzekomo wpływać silnie na ceny towarów. W pierwszym rzędzie chodzi tu o Anglię, w której słychać skargi podobnie jak u nas, tak że Rząd konserwatywny zapowiedział powołanie komisji, która miałaby zbadać powody podrożenia pośrednictwa handlowego. Widocznie wiele czynników i to w części nie łatwo zbadać się dających, wpływa na ten stan rzeczy”. A dalej jest powiedziane tak: „Poza złą organizacją handlową, nieokiełzaną często chciwością kupców i przemysłowców”, przyczyną różnicy cen między hurtem i detalem to „wysoki podatek pośredni, obrotowy, wysoka stopa procentowa i wysokie taryfy przewozowe”. Artykuł podpisany przez p. dr. Hermana Diamanda. P. Marszałek Moraczewski nie był obecny, ale gdybym mógł przekonać p. Marszałka Moraczewskiego, że jego kolega partyjny p. dr. Diamand ma rację choćby na zasadzie tych cyfr, które ja tutaj przytoczyłem, co do towarów przytaczanych również przez p. Marszałka Moraczewskiego mianowicie, co do masła, mięsa i nafty, to byłbym bardzo zadowolony. Z tych oświadczeń Rządu i poszczególnych klubów, wnioskuje, że burza, w jakiej dotychczas żył handel w Polsce, szczęśliwie mija. Wprawdzie odzywają się tutaj jeszcze czasem grzmoty w pewnych odłamach prasy, ale one raczej zwiastują pogodę, która następuje po burzy i świadczą, że wchodzimy w atmosferę zgody, w której będziemy mogli pracować wszyscy we wszystkich działach gospodarczych nad odrodzeniem gospodarczem Państwa Polskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Sobek.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JanSobek">Wysoki Sejmie! Jako rolnik oczywiście nie mam pretensji do tego, żebym mógł tu przedstawiać sprawy wielkiego przemysłu, ale jednakże słuchając tych wywodów, a zwłaszcza wywodów posła Roguszczaka, dochodzimy do przekonania, że w Państwie naszem dzieje się źle. Jeżeli, proszę Panów, dzieje się źle z nieświadomości, jeżeli są jakieś usterki, błędy, czy wady wskutek tego, że nie mamy jeszcze aparatu dobrze wyszkolonego, to rzecz naturalna, że to wszystko można jakoś pobłażliwie przyjąć i usprawiedliwić, ale jeżeli z wiedzą Rządu dzieją się takie anomalie, o jakich słyszeliśmy, n. p. że tam gdzie niegdyś tylko trzech dyrektorów zastępowało interesy wielkiego przemysłu, obecnie tych dyrektorów jest kilkunastu, 5 to grubo płatnych, to oczywiście, my rolnicy, słuchamy tego z trwogą i zwrócić musimy uwagę Rządu, że takie rzeczy nie powinny się dziać.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#JanSobek">Zadaniem mojem jest wskazać, że nie tylko tutaj są popełniane błędy na polu przemysłu wielkiego, ale te błędy widzimy tak samo w przemyśle ludowym. Przemysł ludowy to nie jest coś, coby można zlekceważyć i bagatelizować jak to dzieje się dotychczas. Przemysł ludowy w Polsce odgrywa dosyć dużą rolę, i gdyby był należycie zorganizowany, rozwijałby się daleko lepiej i tak lud, jak też wogóle i całe Państwo z tego przemysłu miałoby większe korzyści i wszyscy daleko większe dochody moglibyśmy otrzymać. Tymczasem dzieje się zupełnie inaczej. Rząd jakby nie doceniał wartości przemysłu ludowego, jakby nie uznawał konieczności jego istnienia, traktuje go zupełnie po macoszemu. Rolnictwo nie cieszy się opieką tego Rządu, tak samo, a może nawet w daleko jeszcze większej mierze Rząd nie interesuje się przemysłem ludowym. To powinno ustąpić i chciałbym tutaj poprosić szanowny nasz Rząd, aby był łaskaw w tę dziedzinę wzglądnąć i zwrócić uwagę czynnikom kompetentnym na ten dział bogactwa naszego narodu i by odtąd roztoczył zupełnie inną, jak dotychczas, nad nim opiekę.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#JanSobek">Weźmy pod uwagę np. koszykarstwo. W Małopolsce, koszykarstwo ma wielkie widoki, wielką rację bytu; ale jest zupełnie zaniedbane. Koło rzek naszych, zwłaszcza uregulowanych są wielkie ilości wikliny koszykarskiej, ale rośnie ona w stanie dzikim, jest zaniedbana i niejednokrotnie zostaje cięta dopiero po kilku latach. Otóż to jest karygodny system niedbalstwa, bo w takich wypadkach, gdzie Rząd przeprowadza regulację rzek i potrzebuje tej wikliny na budowanie tam, to się rozumie samo przez się, że potrzeba wikliny starszej, ale w latach kiedy się tych robót nie prowadzi, trzymanie przez kilka lat tej wikliny uważamy za marnotrawstwo. Wiklina powinna być cięta co roku i powinna być obracana na wyroby koszykarskie. Tak Rząd, jak i społeczeństwo powinno wykazać jak największą troskę o tę wiklinę i powinno się ją starać wyzyskać, przerobić, i te przeroby wywozić zagranicę, o ile one nie znajdą odpowiedniego zbytu w kraju. W Małopolsce zwłaszcza pod tą wikliną leżą dziesiątki i setki tysięcy hektarów i ta wiklina jest poprostu marnowana. Rząd po kilku latach wycina ją i sprzedaje żydom. Dobrze jeszcze jest, gdy tę wiklinę może kupić pobliski gospodarz na ogrodzenie. Ale jeżeli się ją sprzedaje na opał, w ręce niebardzo powołane, to powoduje tylko rozgoryczenie wśród ludności. Dlatego też te metody prowadzenia gospodarki koło rzek naszych należy uregulować, bo leży to w mocy Rządu, zwłaszcza Ministerstwa Rolnictwa w porozumieniu z Ministerstwem Przemysłu i Handlu, który powinien popierać rozwój! przemysłu ludowego.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#JanSobek">Dalej dość duże postępy u nas, w ostatnich zwłaszcza czasach zrobiło kilimkarstwo, Kilimkarstwo ma także rację bytu u nas, kilimy uznane są przez zagranicę, jako może najbardziej artystyczna tkanina dla ozdoby mieszkań. Kilimkarstwo, które w ostatnich latach zaczęło się dość pomyślnie rozwijać, obecnie cierpi na stagnację z braku pieniędzy, z powodu zubożenia pewnych naszych warstw, zwłaszcza z powodu zubożenia wsi przemysł ten nie znajduje odpowiedniego rynku zbytu i kuleje. Chciałem także zwrócić tu uwagę szanownemu Rządowi na ten przemysł, że należałoby w tej dziedzinie zrobić to, co leży w mocy Rządu i co jest, że się tak wyrażę, świętym jego obowiązkiem. Kilimkarstwo może iść na eksport, ale czy się robi co w tym kierunku zagranicą, czy się poczyniło jakie kroki, aby zagranicę zainteresować? Niestety, nic się nie robi. Mając nasze placówki konsularne, bardzo łatwo Ministerstwo Przemysłu i Handlu może zorganizować eksport, może ująć w swoje ręce zorganizowanie wytworni, jakie się znajdują w kraju, zarejestrować te wszystkie wytwórnie kilimkarskie, wytworzyć towarzystwa, syndykaty, czy związki i przystąpić do większego wysyłania tych wyrobów zagranicę. Tymczasem każdy na własną rękę, jak może, tak się szamoce, a wobec teraźniejszego zastoju to szamotanie nie przynosi rezultatu i wywołuje tylko niezadowolenie, że Rząd pod tym względem nic nie robi, że Rząd nie zwraca dostatecznej uwagi na udzielanie pożyczek tym drobnym przemysłowcom, którzy pożyczek tych koniecznie potrzebują. Te pożyczki, jakie były uchwalone przez Sejm poprzedniego roku, okazały się niedostateczne. Było sporo zgłoszeń do Ministerstwa Przemysłu i Handlu rozmaitych rękodzielników i różnych kooperatyw, drobnych przemysłowców i rzemieślników z prośbą o udzielenie choćby minimalnej pożyczki, tymczasem Ministerstwo Przemysłu i Handlu miało zazwyczaj jedną odpowiedź: niema pieniędzy. Otóż i pod tym względem błąd został popełniony i przez te Wysoką Izbę, że przeznaczono za małą kwotę na udzielanie tych pożyczek. Sądzę jednak, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu mogło było także więcej pod tym względem zrobić, ale nie wiem z jakich powodów — to już będzie rzeczą p. Ministra odpowiedzieć — zlekceważyło te pożyczki i nie traktowało ich tak, jakby tego należało się spodziewać.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#JanSobek">Wiadomo Wysokiej Izbie, że kraj nasz wskutek wojny jest zrujnowany, wiadomo, ile potrzeba wysiłków i starań, aby to zniszczone terytorium odbudować. Są ludzie, którzy, widząc to zniszczenie i ruinę w tej lub owej okolicy, powiadają, że z naszej strony trzebaby coś pomagać, coś robić i my też chcielibyśmy coś w tej akcji rządowej pomóc, chcielibyśmy nie być biernymi widzami, ale w miarę możności brać tę akcję w swoje ręce i posuwać ją naprzód. Znam wypadki, że ludzie, którzy zostali zredukowani, ludzie, którzy służyli przez pewien czas w państwowej służbie, ludzie, mający pewne doświadczenie i pewien zasób inteligencji, ludzie, którzyby mogli śmiało pewne prace w swoje ręce wziąć, zgłaszają się z prośbą do Ministerstwa, do czynników rządowych o jakąkolwiek pożyczkę, jednakowoż i dla tych ludzi pieniędzy niema. Wiem, że np. niektórzy funkcjonariusze policji państwowej, którzy zostali zredukowani, widząc to zniszczenie, zwłaszcza na wschodzie naszej Rzeczypospolitej, powiadają: tam jest bardzo dobra sposobność do założenia fabryki dachówek, tam ludność zniszczona stara się odbudować, ale nie mając możności, nie mając środków, sama nie może kryć swoich budynków dachówkami, bo nie może i budować się i zakładać równocześnie fabryki. Wiec tam jest odpowiednia okazja do zakładania takich fabryk dachówek, a wskutek tego byłyby dwie korzyści: jedna, że miałaby ludność możność pokrycia swoich budynków materiałem ogniotrwałym, druga zaś ta, że ci zredukowani są niezadowoleni ze swego losu i nieraz nieprzychylnie wskutek tego usposobieni dla państwa, a gdyby im się ułatwiło założenie takiej fabryczki przez udzielenie pożyczki, zjednałoby się sobie tych ludzi. Dlatego też pod tym względem powinniśmy zrobić wszystko, co jest w naszej mocy. Wysoka Izba powinna też zrozumieć, że takiemi sposobami, jak dotychczas, niema mowy o tem, abyśmy ten przemysł podnieśli.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#JanSobek">Jeżeli były wielkie kapitały przeznaczone na rozbudowę wielkiego przemysłu, co stało się nawet z krzywdą dla rolnictwa i innych dziedzin naszego gospodarstwa społecznego, to niechże ta polityka uprzemysłowienia nie będzie jednostronna, niech nie dźwiga tylko wielkiego przemysłu, zaniedbując rolnictwo i drobny przemysł. Wiemy dobrze, że o ile wielki przemysł został postawiony względnie na dużej stopie rozwoju, o tyle drobny przemysł został zaniedbany i cofnięty w rozwoju.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#JanSobek">Dlatego zwracam się z prośbą do Wysokiej Izby, aby była łaskawa wziąć pod uwagę i ten drobny przemysł i przeznaczyć większe kredyty na jego rozwój.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#JanSobek">Mamy w kraju kilka towarzystw, które mają za zadanie zajmować się odbudową, rozbudową, rozwojem, szerzeniem, popieraniem przemysłu ludowego. Mamy takie towarzystwo tutaj, w Warszawie, na ul. Tamka, mamy takie instytucje także i w Małopolsce, jak krajowy patronat dla rękodzieł i drobnego przemysłu; mamy także ligę pomocy przemysłowej — i te instytucje chciałyby coś robić, one czują, widzą wielkie potrzeby i wielkie zaniedbania pod tym względem, ale, nie mając żadnej pomocy, ani odpowiedniej dotacji od Skarbu, nic nie mogą zrobić. Należy z tem skończyć. Skoro waluta nasza wchodził już na dobre tory i daje już bądź co bądź możność intensywniejszej pracy, nie powinniśmy odwłóczyć tej wielkiej, mojem zdaniem, pracy, jak było dotąd.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#JanSobek">Aby wreszcie postawić sprawę na odpowiedniej wyżynie, pozwalam sobie Wysokiej Izbie zaproponować rezolucje, która brzmi:</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#JanSobek">„Sejm wzywa Rząd, aby na popieranie przemysłu ludowego przeznaczył sumę 1.000.000 zł. do kredytu jako fundusz kredytowy na rok 1925”.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#JanSobek">Sądzę, że nawet suma ta jest minimalna, i gdybyśmy chcieli przystąpić naprawdę do tej wielkiej pracy we wszystkich powiatach, to to jest znikoma suma, jaka w stosunku do olbrzymiego zadania jest potrzebna, ale trudno od razu wszystko zbudować. Dlatego też na początek niejako tej akcji pozwolę sobie zaproponować Wysokiej Izbie te rezolucję.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#LudwikGdyk">Proponuję przerwę do godz. 4.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#LudwikGdyk">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Wierzbicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#PWierzbicki">Jestem niepocieszony tem, że niema na sali p. posła Żuławskiego.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Głos: Może poczekamy na niego.)</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#LudwikGdyk">Przyjdzie.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#PWierzbicki">Skoro z prezydjalnego stola obwieszcza się o tem, to przyjdzie napewno, a muszę zacząć od niego.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#komentarz">(Głos: Powiemy mu.)</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#PWierzbicki">Stenogram zresztą wyręczy Pana Kolegę. P. pos. Żuławski, przedstawiciel P. P. S., wniósł jednakże z sobą tradycję dobrych czasów szlachty z XVIII stulecia.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(Głos : Sam jest szlachcicem.)</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#PWierzbicki">Ma się rozumieć — stąd jest ta tężyzna P. P. S. i zadzierżystość, że wogóle kierownicze stanowiska są tam jeszcze w rękach szlachty.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#komentarz">(Głos: Solidna krew.)</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#PWierzbicki">Otóż p. pos. Żuławski przypomina mi XVIII wiek, kiedy szlachta polska wsiadała na koń i harcowała zapamiętale i machała szablą na lewo i na prawo; tylko wtedy nie utrudniała sobie zadania, tak, jak to uczynił p. pos. Żuławski, mianowicie nie wysiadywała jednocześnie piskląt tych kurcząt wiosennych. Ja obawiam się, że niema takiej metody jazdy konnej, któraby w tym wypadku nie spowodowała katastrofy, bo jeżeli p. pos. Żuławski będzie jechał, jako Polak, metodą polska, to zgniecie te jajka razem z kurczętami, a jeżeli angielską, to je najspokojniej stłucze.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#PWierzbicki">Otóż rzeczywiście p. pos. Żuławski zagadnienie kryzysu gospodarczego niesłychanie sobie uprościł i gdyby można było, zastosowawszy jego metody, zbawić Rzeczpospolitą, to oczywiście pierwszybym za niemi głosował. Głębiej ujął to zagadnienie pos. Roguszczak; prawda, że i w jego przemówieniu są momenty wspólne z p. pos. Żuławskim, i on rzuca ogólne obwinienie, jakoby kierownicy przedsiębiorstw przemysłowych zabierali wszystkie zyski i pozbawiali w ten sposób akcjonariuszy dywidendy, a szerokie masy ludności zmuszali do przepłacania za towary.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#komentarz">(Głos: Przeważnie tak jest.)</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#PWierzbicki">Było między innemi cytowane wielkie przedsiębiorstwo w Poznaniu „Cegielski”, wspaniałe przedsiębiorstwo światowej sławy, które ma różnostronną produkcję i kilka odrębnych fabryk, bo i odlewnie żelaza i stali, i fabrykę wagonów i lokomotyw i lokomobili, i maszyn rolniczych i wreszcie ma tartaki i cegielnie; mówiono, że ma ono, zdaje się, 13 dyrektorów i że niektórzy z nich pobierają bajońskie sumy. Otóż skorzystałem z przerwy, zatelefonowałem do Poznania, rozmówiłem się z Dyrekcją Cegielskiego. I proszę Panów, mam zupełnie strictissime miarodajne i pełne odpowiedzialności oświadczenie. Firma „Cegielski” ma zarząd z wyborów; więc jest tam przewodniczący i 4 członków zarządu, prócz tego ma 4 dyrektorów, czterech tylko, a nie 13.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(P. Michalak: To dzisiaj zredukowali.)</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#PWierzbicki">To Bogu dzięki, to jest przecież najwyższy triumf, jeżeli ktoś błądził i potem się poprawił i jeżeli z feralnej cyfry, trzynastki, zrobiło się 4. I żadnej 30-tysięcznej pensji niema, bo ci dyrektorzy pobierają po 1.125 zł miesięcznie i po 375 zł na koszty reprezentacji, razem 1.500 zł, łącznie już z gwarantowaną tantiemą, a innej tantiemy w tym roku nie było, nie było dlatego, że nie było zysków.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#komentarz">(Głos: Nieprawda.)</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#PWierzbicki">Informowałem się jeszcze o pensjach zarządu. Muszę więc Panom zakomunikować, że prezesem tego zarządu jest p. Samulski, znany zresztą zaszczytnie całej Polsce i administracji Polski, bo piastował urząd dyrektora Departamentu Przemysłowego w ministerstwie b. dzielnicy pruskiej jeszcze w owych czasach, kiedy nie było zupełnego zjednoczenia dzielnic i kiedyby nie jeden p. Minister Kiedroń za wszystko odpowiadał, co ma i swoje przywileje i swoje przykre momenty, jak np. dzisiaj. Otóż prezes zarządu „Cegielskiego” pobiera 3.000 miesięcznie razem z ową gwarantowaną tantiemą, a członkowie zarządu po 1.500 + 500, czyli razem po 2.000 zł. Jeżeli to wszystko zsumować, co pobierają prezes, czterech członków Zarządu, 4 dyrektorów poszczególnych działów fabrykacji, łącznie z tartakami i cegielniami, to łatwo obliczyć, że czterech dyrektorów pobiera razem pensji i reprezentacji 6.000, czterech członków Zarządu — 8.000, czyni to razem 14.000 zł. Prezes Zarządu — 3.000, więc 14.000 X 3.000, czyni 17.000; gdy tymczasem była tu mowa, że jeden dyrektor pobiera 30.000.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#komentarz">(P. Roguszczak: Nie, 3,000.)</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#PWierzbicki">Jeżeli 3.000, to już jesteśmy w domu, rzecz jest w porządku.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#PWierzbicki">Cytowany był jeszcze przykład inny, mianowicie przykład fabryki łódzkiej „J. K. Poznański” i pensja p. Landsberga, który został tam zaangażowany na dyrektora. Otóż informowałem się również o pensję p. dyrektora Landsberga, i dyrektor administracyjny „J. K. Poznański” p. Wołczyński zakomunikował mi, że pensja p. Landsberga wynosi 2.500, ale nie dolarów i nie funtów szterlingów, tylko 2.500 złotych miesięcznie.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#komentarz">(Głos: To nieprawda.)</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#PWierzbicki">Prócz pensji jest przewidziana tantiema od zysku, ale na to trzeba, żeby te zyski były, i daj Boże, żeby były. Bo przecież firma „J. K. Poznański” — co nie jest tajemnicą — znajduje się pod kontrolą kapitału zagranicznego, bo kapitał własny nie mógł sobie poradzić i większość portfelu akcji jest teraz pod kontrolą kapitału austriacko-włoskiego. Dlaczego? Dlatego, że to przedsiębiorstwo nie tylko nie przynosiło zysków, lecz przeciwnie, zmuszone było wejść w tego rodzaju zobowiązania wobec swoich zagranicznych dostawców, że ci zagraniczni dostawcy, ten zagraniczny kapitał wziął przedsiębiorstwo pod swoją kontrolę. Dziś p. Landsberg prowadzi sanację tego przedsiębiorstwa. Otóż jest taka kolosalna przepaść pomiędzy 50-ciu tysiącami dolarów rocznej zagwarantowanej pensji i tą pensją, którą pobiera p. Landsberg w istocie i wiszącą jeszcze w powietrzu tantiemą, że faktycznie niepodobna upraszczać sobie w ten sposób zagadnienia i mówić, że historyczny kryzys gospodarczy Rzeczypospolitej Polskiej, związany z kryzysem światowym, wynika z nadmiernych pensji dyrektorów.</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#PWierzbicki">Zagadnienie jest nieskończenie bardziej skomplikowane i gdyby nie cały szereg momentów twórczych we wszystkich dziedzinach życia, to faktycznie trzeba byłoby ręce załamać. Ale ja nie załamuję, bo rzeczywiście są w naszem życiu czynniki twórcze. Jest czynnik twórczy, nie ulega to wątpliwości, w robotniku polskim, co mówię z tem większą satysfakcją, że mam możność zacytować Panom, w jaki sposób charakteryzowałem robotnika polskiego wobec Francji, w artykule, o który byłem proszony dla jednego z radykalnych pism francuskich, naogół Polsce nieprzychylnego, a które jednakże zainteresowało się zagadnieniem Polski i specjalny numer Polsce poświęciło. Otóż, mówiłem w tym artykule o bogactwach przyrodzonych Polski, co do czego zgadzam się z p. Ministrem Sokalem. Żałuję bardzo, że go tu niema, bo na posiedzeniach w sprawie budżetu Ministerstwa Pracy powinien być Minister Przemysłu i Handlu i naodwrót na posiedzeniach w sprawie budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu powinien być obecnym p. Minister Pracy. Otóż p. Minister Sokal w swojem bardzo ciekawem przemówieniu na ostatniem posiedzeniu Komisji Pracy i Opieki Społecznej właśnie oparł się na wielkich bogactwach przyrodzonych Polski. Zgadzam się z nim co do tego i w artykule swoim mówiłem, że „jest w Polsce o co ręce zaczepić, a ręce te są pracowite, zdolne i wytrwałe. Umiejętne tradycyjnie z pokolenia w pokolenie w zawodach takich, jak górnictwo lub przemysł włókienniczy, dają się poznać daleko poza granicami kraju, czy to w okręgu westfalskim, czy jak obecnie we Francji, czy to w przemyśle naftowym, rozsianym po całym świecie (wiertacze naftowi z Zagłębia Borysławskiego uznawani są zagranicą powszechnie za najlepszych robotników.) Robotnik polski nie został jeszcze zmechanizowany na podobieństwo zachodnio-europejskiego, nie wyrobił jeszcze w sobie — nietyle umiejętności — ile zdolności wykorzystania do ostatnich granic godzin, poświęconych pracy na podobieństwo pracującego automatycznie mechanizmu. Wydajność pracy robotnika w Polsce naogół jest jeszcze niższa, niż we Francji lub Belgii lecz jest to pozatem robotnik o cechach umysłowych francuskich — inteligentny, pomysłowy, twórczy. Na tych cechach oparty jest między innemi bardzo w Polsce rozwinięty przemysł konfekcyjny, który był tem dla rynków wschodnich i południowych, czem konfekcyjny przemysł francuski dla zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych. A jest to robotnik głęboko zżyty ze swojem społeczeństwem, robotnik, z którym łatwo się znajduje modus vivendi, z którym się dobrze pracuje. Jest to nie tylko niezmiernie ważne dla rozwoju samego przemysłu, jest to nie tylko bardzo poważna, atrakcja dla kapitału zagranicznego, lecz ma to bardzo wielkie znaczenie polityczne dla całej Europy, ponieważ chodzi tu o cechy robotnika pracującego na szańcu Europy Zachodniej, wobec nieobliczalnego tajemniczego zawsze wschodu”.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#PWierzbicki">Więc Panowie widzą, że mamy w produkcji jeden bardzo ważki i doniosły czynnik twórczy, na którym, nie ulega wątpliwości, nadzieje przemysłu polskiego w dalszym ciągu opierać się muszą i opierać się będą. I oto znowu cytuję słowa p. Ministra Sokala, który w koncepcjach swoich bliski jest bardzo do koncepcji przedstawicieli stronnictw robotniczych.</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#komentarz">(Głos: Tylko z P. P. S.)</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#PWierzbicki">P. Minister Sokal twierdził, że Polska jest krajem bogatym, ale nie umie z tego bogactwa wydobyć takiego dochodu społecznego, jaki potrafiłyby wydobyć inne społeczeństwa. I miał rację. Stwierdzam to z całą przyjemnością, dlatego, że wszędzie chwytam momenty syntetyczne, które nas wszystkich łączą, bo z samej negacji nic nie zbudujemy. Otóż rzeczywiście trzeba sobie jasno zdać sprawę, jakie są te przyczyny, które nie pozwalają Polsce wydobyć takiego ogólnego narodowego dochodu, jaki mają zachodnio-europejskie społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#komentarz">(P. Michalak: Niedołęstwo kierownictwa.)</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#PWierzbicki">Zacznę więc od sfery najbliższej mi, od sfery przedstawicieli przemysłu. Pan Kolega mi podpowiada : niedołęstwo kierownictwa. Sądziłem, że moja ocena robotnika — nie dla dzisiejszego przecież dnia przygotowana, skłoni Panów również do pewnej chociaż bezstronności sądów. Zresztą p. pos. Roguszczak mnie wyręczył, bo, piętnując pewne fakty, jednak z cała świadomością powagi kwestii powiedział, że tych faktów nie uogólnia i rozumie, że wśród kierowniczych sfer przemysłowych jest również bardzo dużo poważnego traktowania sprawy i dużo dobrej woli. Więc rad jestem, że znowu ze stronnictwem N. P. R. znalazłem wspólną platformę w ocenie tych faktów. Przypominam, że jeżeli zdolności twórcze robotnika polskiego są znane na szerokim świecie, to i zdolności twórcze przemysłowca i inżyniera polskiego również były i są znane na szerokim świecie. Ci, którzy znają dawne stosunki owego tajemniczego Wschodu, wiedzą, że właśnie wytrawny kapitał zagraniczny, czy to kapitał francuski, belgijski, czy angielski, zakładając swoje placówki w Rosji w wielkim przemyśle, w przemyśle metalurgicznym i mechanicznym, opierał się przedewszystkiem na siłach kierowniczych polskich, i że dyrektorami najpoważniejszych, największych koncernów przemysłowych w Rosji, przedewszystkiem na jej południu, ale również i w Petersburgu — byli Polacy. I mamy szereg nazwisk, które bez wątpienia przejdą do historii, więc trudno byłoby przypuszczać, żeby ta polska inteligencja tylko na obczyźnie święciła triumfy, a na rodzimej glebie była niedołężna.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#PWierzbicki">Otóż muszę Panom przypomnieć ku pokrzepieniu serc, że nie cały przemysł polski jest przestarzały, że do najlepszych na kontynencie kopalń węglowych zaliczają się, między innemi, niektóre kopalnie, znajdujące się na terenie naszej Rzeczypospolitej. I nie tylko w Zagłębiu Śląskiem — bogatszem i obfitszem — ale i na terenie Zagłębia Dąbrowskiego, czy nawet Krakowskiego. A kopalnie te są pierwszorzędne nie tylko pod względem urządzeń technicznych, pod względem organizacji wewnętrznej, ale i pod względem urządzeń społecznych. Właśnie w okresie dźwigania się Rzeczypospolitej powstały tam piękne kolonie robotnicze, powstały piękne parki, kąpiele.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#komentarz">(Głos: Gdzie one są?)</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#PWierzbicki">Odpowiem Panom: Niech Panowie pojadą do kopalni Grodzieckiego Towarzystwa, niech Panowie pojadą do Warszawskiego Towarzystwa Kopalń Węgla, do kopalń Tow. „Saturn”, a wszędzie znajdą Panowie tego rodzaju urządzenia społeczne, jakie mało gdzie istnieją w zachodniej Europie. Te same przedsiębiorstwa węglowe...</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#komentarz">(Przerywanie na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#PWierzbicki">Proszę Panów, będzie to jeden z najmilszych momentów mego życia, jeżeli zorganizujemy wspólną wycieczkę do Zagłębia Dąbrowskiego z kolegami z prawicy i z kolegami z lewicy i zetkniemy się na miejscu z życiem Zagłębia.</u>
<u xml:id="u-15.31" who="#PWierzbicki">Otóż ten przemysł węglowy w ciężkim r. 1924 nie stracił nadziei na przyszłość i dokonał ogromnych wysiłków ku usprawnieniu produkcji. Wydajność robotnika została tam podniesiona o 50%, a ponieważ Panowie z lewicy mówią, że robotnik zawsze jak najsprawniej pracował, więc jeżeli zaczął w tym roku pracować wydajniej, to widocznie pewna część zasługi leży również po stronie kierowniczych sił przemysłu i jego myśli organizacyjnej. W rezultacie nasz węgiel, który niedawno jeszcze był najdroższy i stał poza orbitą konkurencji europejskiej, stał się teraz węglem konkurencyjnym, i w tej chwili mamy węgiel tańszy, aniżeli Czechosłowacja, z jej wielkiemi bogactwami i z pracowitą i dobrze zorganizowaną ludnością. Mamy węgiel tańszy od belgijskiego, cokolwiek droższy tylko od francuskiego, mamy węgiel i tańszy i droższy od niemieckiego — zależnie od jego gatunku — i w tej samej sytuacji jesteśmy w stosunku do węgla angielskiego. A mówię tu o cenach naszego węgla z przed paru miesięcy, kiedy były wyższe znacznie niż dzisiaj, nie mówię o obecnych cenach, które cytował p. Minister, a równych którym niema w całej Europie. 15 zł za tonnę węgla, które płaci kopalniom Ministerstwo Kolei, jest to oczywiście cena, która nie pokrywa nawet kosztów własnych. Cena tak niska tłomaczy się tylko koniecznością utrzymania się na powierzchni, bo węgla nie można przechowywać ad infinitum, bo węgiel na zwałach się spala, niszczy, rujnuje, więc go trzeba rzucić na rynek za każdą cenę. Wtedy gdy mamy przed oczami termin 15 czerwca, kiedy nasze przywileje wywozu do Rzeszy Niemieckiej się kończą, Zagłębie Śląskie oczywiście wszystkie siły wyzyskuje w tym kierunku, żeby znaleźć rynek zbytu dla swego węgla na terenach, gdzie dotąd przeważał węgiel dąbrowski i krakowski, mianowicie na rynkach b. Królestwa Kongresowego i Kresów Wschodnich. Tem się tłomaczy ta niesłychana konkurencja, przy której oczywiście kopalnie dąbrowskie i krakowskie mogą się utrzymać tylko dla tego, że były pewne miesiące, kiedy te kopalnie zarabiały. To właśnie jest moja odpowiedź Panu Koledze Żuławskiemu. Nie można myśleć o postawieniu przemysłu w takiej sytuacji, ażeby nigdy nic nie zarabiał.</u>
<u xml:id="u-15.32" who="#komentarz">(Wesołość na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-15.33" who="#PWierzbicki">To się nikomu jeszcze na świecie nie udało. Wtedy przemysł zginie, będzie zupełnie zniweczony. Więc nie można wyrywać jakiś jeden moment i mówić: aha, zrabował społeczeństwo, zarabiał. Bo, proszę Panów, przemysł to nie jest matematyka, to jest ryzyko, to jest wielkie ryzyko i to ryzyko pokrywa się tylko na przeciągu wielkich etapów. I jeżeli w historii Egiptu było 7 lat tłustych i 7 lat chudych, to jednakże Egipt musiał mieć te 7 łat tłustych, ażeby te 7 lat chudych przetrwać i zostawić nam te wielkie pomniki, któremi się wszyscy interesujemy. Dlatego też jest to wielkim plusem, że były momenty w życiu przemysłu węglowego, kiedy on zarabiał, bo gdyby tych momentów nie było, to nie mógłby dziś przetrzymać strat i wobec przejściowych trudności przed zawarciem traktatu z Niemcami, stalibyśmy dziś w zupełnie beznadziejnej sytuacji.</u>
<u xml:id="u-15.34" who="#PWierzbicki">Przejdę teraz do innego wielkiego przemysłu, do hutnictwa, które mamy — jak dotąd jeszcze — gorzej zorganizowane, niż gdzieindziej w Europie. Nawet hutnictwo górnośląskie pozostało w tyle za hutnictwem westfalskim, angielskim i francuskim, nie mówiąc już o hutach Kongresówki i Małopolski. Otóż w przemyśle hutniczym mamy wskutek tego trudniejszy orzech do zgryzienia, aniżeli w przemyśle węglowym. Pomimo to jednakże i w tej dziedzinie zdobyliśmy w tym ciężkim roku wielki triumf dlatego, że potrafiliśmy obniżyć cenę żelaza z 260 złotych do 200, a nawet do 195. I dziś mamy żelazo handlowe tańsze od czeskiego, bo na rynku Czechosłowackim cena tego żelaza wynosi 224 zł. za tonnę. Mamy żelazo tańsze od żelaza angielskiego, gdzie się płaci 223–248 zł za tonnę. A jeśli pomimo to przemysł czeski usiłuje zalewać swojem żelazem nasz rynek, to może to robić dlatego, że dumpinguje swój wywóz, sprzedając żelazo wewnątrz kraju po 224 zł, a wyrzucając je zagranicę po 170 zł za tonnę. W Niemczech żelazo kosztuje 168 zł za tonnę, a we Francji 146. Dlaczego? Bo we Francji jest dumping walutowy, jest to kraj o niskiej walucie, więc znajduje się w tej sytuacji, w jakiej znajdowała się Polska — tylko nie w okresie hiperinflancji, bo to był moment zabójczy, niszczący, lecz w okresie inflacji umiarkowanej, w jakim dzisiaj znajduje się Francja. A cena żelaza niemieckiego 168 zł, to jest znowu dumping socjalny, to jest rezultat przedłużenia dnia pracy i innej organizacji Niemiec, a specjalnie innej organizacji życia przemysłowego. Gdy nasz przemysł żelazny znalazł się w tak ciężkiej i trudnej sytuacji, hutnictwo śląskie ratowało się tem, że przemysłowcy i robotnicy na Górnym Śląsku potrafili się porozumieć co do przedłużenia dnia pracy, bo prawodawstwo tam przewiduje takie porozumienie i Rząd polski stanął na tem stanowisku, że trzeba to porozumienie ułatwić. Przemysłowcy i robotnicy górnośląscy skorzystali więc z tej możliwości, którą daje tam prawodawstwo socjalne, i dziś, jak Panom wiadomo, jest tam wprowadzony dziesięciogodzinny dzień pracy i huty górnośląskie pracują na dwie zmiany, podczas gdy huty w Kieleckiem, Krakowskiem, gorzej zorganizowane, uboższe pracują dotychczas w warunkach trzech zmian po 8 godzin.</u>
<u xml:id="u-15.35" who="#komentarz">(P. Żuławski: Ale nie wszystkie huty na Śląsku są uruchomione.)</u>
<u xml:id="u-15.36" who="#PWierzbicki">Niestety, istotnie nie wszystkie huty są uruchomione i to jest nasza wielka troska. Ale jednakże, jeżeli w hutach górnośląskich wytwórczość stalowni w r. 1913 przed wojną — to interesuje p. Żuławskiego, więc cytuję te cyfry — wynosiła 1.033.000 tonn, a teraz spadła do 526.000 tonn, czyli do połowy, to, proszę Panów, w hutnictwie kieleckiem i krakowskiem wytwórczość z 602.000 tonn spadła do 157.000 tonn. A więc, dzięki przedłużeniu dnia pracy na Śląsku udało się utrzymać tę wytwórczość w granicach 50% wytwórczości przedwojennej, a u nas — przy krótszym dniu roboczym — w granicach tylko 25%. I pytam się, czy jest rzeczą słuszną, aby robotnicy Zagłębia Królestwa Kongresowego i Małopolski skazani byli na daleko intensywniejsze bezrobocie, aniżeli robotnicy górnośląscy, którzy również mają ciężkie momenty, ale jednak są w lepszem położeniu, bo większy jest tam stopień uruchomienia hutnictwa. Jestem przekonany, że p. pos. Roguszczak, chociaż reprezentuje górnictwo śląskie, nie żąda jednak większych ofiar od robotników górniczych innych dzielnic; nie żąda, aby ci robotnicy cierpieli wskutek bezrobocia dwukrotnie więcej od robotników górnośląskich, bo solidarność robotnicza przeczyłaby temu.</u>
<u xml:id="u-15.37" who="#PWierzbicki">Jeżeli dzisiaj wiele gałęzi naszego przemysłu dusi się w swojej produkcji, bo nie znajduje na nią zbytu, to przyczyna tego jest właśnie ta zła koniunktura, to zbiednienie wszystkich — czy to rolnika, czy urzędnika, czy producenta, czy to pracujących na roli, czy w warsztacie przemysłowym. Gdybyśmy doszli tylko do naszej konsumcji przedwojennej, do pojemności naszego rynku przed wojną, to cała nasza produkcja byłaby przez ten rynek wchłonięta i niewielka tylko nadwyżka pozostałaby dla eksportu. A mogę zakomunikować bardzo ciekawe informacje o tych gałęziach przemysłu, które były niedorozwinięte za czasu zaborów, a które znakomicie się rozwijają z roku na rok w systemie ekonomicznym Rzeczypospolitej. Więc powiedzmy — nawozy sztuczne, te sole potasowe — ta potęga Niemiec i obecnie zwycięskiej Francji. Produkcja ich u nas przed wojną wynosiła 2.000 tonn; wzrastała z roku na rok do 10.000, 15.000; 46.000, 61.000, 84.000, a w tym roku zapowiada się na 180.000 tonn. Przecież to jest kolosalny rozwój. Austria nie potrafiła tego wielkiego bogactwa ocenić i w ten sposób prowadziła politykę ekonomiczną w Małopolsce, że ten przemysł zupełnie nie istniał.</u>
<u xml:id="u-15.38" who="#komentarz">(Głos: Świadomie nie chciała.)</u>
<u xml:id="u-15.39" who="#PWierzbicki">Oczywiście, że świadomie nie chciała. Jeżeli przejdziemy do produkcji azotniaku, to przecież to wielki triumf Polski, że tak znakomicie się ta trudna produkcja rozwinęła, o której Niemcy mówili, że jak przejdzie w ręce polskie, to zostanie zmarnowana.</u>
<u xml:id="u-15.40" who="#komentarz">(P. Anusz: Rozwinęła się w zarządzie państwowym.)</u>
<u xml:id="u-15.41" who="#PWierzbicki">Istotnie — rozwinęła się w zarządzie państwowym. Ale przyszedł tam duch daleki od rutyny biurokratycznej, przyszedł profesor Mościcki, indywidualista pierwszej wody, duch twórczy, pełen inicjatywy, jak gdyby przeciwieństwo systemu przedsiębiorstw państwowych. Tego rodzaju człowiek nawet w systemie przedsiębiorstw państwowych potrafi cuda stworzyć. Zawsze się cieszę, jeżeli w systemie gospodarki państwowej zrobi się coś pięknie i wspaniale,...</u>
<u xml:id="u-15.42" who="#komentarz">(Głos: Właśnie w systemie państwowym.)</u>
<u xml:id="u-15.43" who="#PWierzbicki">... i dlatego nie zgadzam się z szanownym referentem budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, który ten system państwowy w swoim referacie przedstawił w czarnych barwach niesłusznie i niesprawiedliwie.</u>
<u xml:id="u-15.44" who="#PWierzbicki">A teraz — przemysł zapałczany. W pierwszym roku po wojnie pokrywał on tylko 30% zapotrzebowania wewnętrznego, a teraz mamy nadwyżkę do eksportu.</u>
<u xml:id="u-15.45" who="#komentarz">(Głos: Kapitał szwedzki.)</u>
<u xml:id="u-15.46" who="#PWierzbicki">Stworzyliśmy ten przemysł rękami polskiemi, a kiedy wyrósł, to kapitał szwedzki wyciąga po niego rękę, ale sięga już do gotowej rzeczy, którą przemysł polski faktycznie stworzył i rozwinął. Przemysł chemiczny — dalej — znakomicie z roku na rok zwiększa swoją produkcję, bo zdobył surowce krajowe, ale tu właśnie system państwowy strasznie mu utrudnia egzystencję. Nie odpowiada za to p. Minister Kiedroń, inne siły tutaj decydują. Ale jak ten przemysł chemiczny, który jest głównie na soli oparty, ma się rozwijać, jeżeli kupuje u monopolu państwowego sól przemysłową po 30 zł, kiedy w Niemczech ta sól kosztuje marek złotych 8. Jak się ma rozwijać ten przemysł chemiczny, oparty na spirytusie, jeżeli za spirytus dla produktów farmaceutycznych (związków galenowych) my płacimy 567 zł, gdy przemysł niemiecki płaci 200 marek, i kiedy za spirytus na inne potrzeby techniczne my płacimy 105 zł, a niemiecki przemysł płaci 30 mk. za spirytus na potrzeby chemiczne i tylko 15 mk. za spirytus na potrzeby ruchu mechanicznego. Więc widzą Panowie, że przemysł chemiczny tam, gdzie się styka z polityką monopolów państwowych, ma bardzo ciężki orzech do zgryzienia.</u>
<u xml:id="u-15.47" who="#PWierzbicki">Jeżeli przejdziemy do przemysłu drzewnego, tak bardzo interesującego pewną stronę Izby, która chciałaby te wszystkie bogactwa leśne zachować dla pra-pra-wnuków i chciałaby, aby nic z tych bogactw nie zostało wywiezione, to, proszę Panów, wielkie rzeczy się tam dzieją. W 1923 r. wywieźliśmy drzewa w stanie surowym 40%, a pół-produktów drzewnych 60%. A w r. 1924 wywóz surowca stanowił już tylko 17%, wywóz pół-produktów 83%, i mieliśmy czynnych 1.400 tartaków z 2.000 gatrów.</u>
<u xml:id="u-15.48" who="#PWierzbicki">A przemysł włókienniczy? Jest to przecie jedna z dziedzin chluby Polski. Przemysł wełniany w Bielsku-Białej, który korzystał ze specjalnych protekcji celnych, będąc w systemie państwowości austriackiej, stał się przemysłem par excellence eksportowym, i wyrabiał towary niegorsze od towarów francuskich, belgijskich i angielskich. Opowiadają o nim pewną anegdotę historyczną, która jest zresztą zupełnie autentyczna. Żony przemysłowców bielskich jeździły do Wiednia, bo oczywiście jakżeby mogły nie jeździć do Wiednia, a w Wiedniu kupowały tkaniny oczywiście jednak nie wiedeńskie, lecz paryskie. Więc kupowały sobie te paryskie materiały na suknie i przywiozły je z triumfem mężom i chwaliły się: oto, jakie są wyroby w Paryżu. A mężowie telefonowali do swoich fabryk i przynoszono im stamtąd cale sztuki takich samych właśnie towarów, sprowadzanych z Paryża, ale tkanych w ich własnych tkalniach. Więc nie ulega wątpliwości, że „cudze chwalicie, swego nie znacie”, to jest bardzo mądre przysłowie. Charakteryzuje ono zresztą cały świat, charakteryzuje może specyficznie Polskę.</u>
<u xml:id="u-15.49" who="#komentarz">(Głos: Nie powiedział Pan za wiele?)</u>
<u xml:id="u-15.50" who="#PWierzbicki">Nie powiedziałem za wiele. Życzę Panom posłom wszystkim ubierać się w materiały bielskie, choć zdala jestem od tego przemysłu, a bliżej Łodzi.</u>
<u xml:id="u-15.51" who="#PWierzbicki">Chciałbym również uspokoić opinię, która się bardzo często niepokoi, że Łódź jest jakoby jakąś niepożądaną spuścizną, że jest wielkim ciężarem dla bilansu handlowego Polski. Otóż musimy sprowadzać surowce włókiennicze z zagranicy, ponieważ bawełna u nas nie rośnie, ponieważ wełną nie chce się jakoś ani duży, ani mały rolnik zająć, a właśnie ten rolnik miałby tu niesłychanie piękne pole do działania, rozwijając taką produkcję surowej wełny, na której mógłby się oprzeć przemysł włókienniczy. A powiem Panom w sekrecie, że polska wełna jest daleko lepsza od australijskiej, że polska wełna jest poszukiwana na rynku angielskim i używana do wyrobu najsubtelniejszych sukien damskich. I u nas więc te sukna powinny być robione z wełny polskiej, bo jest to przepiękny materiał. Ale pomimo wysokich cen wełny nie możemy nauczyć rolnika, żeby jej więcej produkował. Kto wie, może po reformie rolnej zacznie hodować owce.</u>
<u xml:id="u-15.52" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-15.53" who="#PWierzbicki">Kto wie, możeby i przemysł wtedy swoją ideologię zmienił, ale na razie zmienić nie może, a jeszcze o tem powiem, dlaczego nie może. Wracam do przemysłu łódzkiego. Jeżelibyśmy zużywali dziś tkanin tyle, ileśmy zużywali przed wojną, t. j. jeśliby pozostało przy swojem dawniejszem zużyciu bogate Poznańskie, średnio — zamożne Królestwo Kongresowe, nawet jeśliby pozostała przy przedwojennem zużyciu Galicja, o której poziomie gospodarczym najpierwsze umysły pisały jako „o nędzy galicyjskiej” — gdyby więc zjednoczona Rzeczypospolita łącznie z Górnym Śląskiem zużywała taką sumę tkanin jak dawniej, kiedy byliśmy rozdzieleni, to produkcja przemysłu wełnianego nie wystarczyłaby (o kilka procent) na potrzeby wewnętrzne, a przemysł bawełniany miałby na eksport zaledwie 5% swojej produkcji — to jest zupełnie znikoma jej część. Więc ten przemysł nie przerasta potrzeb wewnętrznego rynku i może swoją produkcję rozwijać. Przemysł bawełniany już ją rozwinął w r. 1923 do granic przedwojennych i część produkcji wywozi zagranicę. Przemysł wełniany niestety w najlepszym momencie swego rozwoju powojennego produkował dotąd trochę więcej niż połowę swojej przedwojennej wytwórczości — jakieś sześćdziesiąt parę procent. A mówiąc o rozwoju przemysłu łódzkiego i o jego zadaniach w życiu gospodarczem Polski, musimy zrozumieć, czem jest wielki ośrodek przemysłowy w każdem państwie. Jest on tem samem, czem zagadnienie reformy rolnej dla niektórych stronnictw. Dlaczego? Dlatego że to hasło reformy rolnej dla niektórych stronnictw jest hasłem wytężenia i poruszenia wszystkich sił duchowych właśnie w tym kierunku.</u>
<u xml:id="u-15.54" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Nawet ich rozbija.)</u>
<u xml:id="u-15.55" who="#PWierzbicki">Czasem nawet nie może się w tem naczyniu ten ogień Boży pomieścić, wybucha i je rozsadza. Otóż wielki ośrodek przemysłowy, to jest taka sama magnetyczna siła, dzięki której wszystko pracuje tam dla wielkiego przemysłu: robotnik, inżynier, dyrektor, bankier, finansista, pośrednik, każdy najdrobniejszy agent, i cała rada miejska — wszyscy, dlatego, że tam niema nic innego, a jest tylko przemysł i handel.</u>
<u xml:id="u-15.56" who="#komentarz">(Przerywania. Głos: I Pan.)</u>
<u xml:id="u-15.57" who="#PWierzbicki">Mnie tam niema, ja ciągle jestem w Waszem gronie, Panowie Posłowie. Obawiałbym się, że gdybym był w tych innych specjalnych zgromadzeniach, to może bym tak nie obejmował całokształtu zagadnienia, a wolę być z reprezentantami całej Polski i wolę mieć ten spokój moralny, że mam warunki do objęcia całokształtu tego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-15.58" who="#komentarz">(P. Michalak; Ale Polone Restitute Pan nie ma.)</u>
<u xml:id="u-15.59" who="#PWierzbicki">Nie mam, bo byłem suwerenem przez 5 lat i, jestem w tej chwili znowu posłem, byłem nim bez sekundy przerwy, tak jak wielu z Panów, a to wyklucza ordery. Zresztą przychylna ocena Panów Kolegów będzie dla mnie więcej znaczyła, aniżeli. „Polonia Restituta” i ten przepis naszej Konstytucji przeboleję.</u>
<u xml:id="u-15.60" who="#PWierzbicki">Otóż, okazuje się, że na wielu polach zrobiliśmy wielkie wysiłki, i zdawałoby się, że niema powodu do jakiejś apatii, przygnębienia i do czarnych myśli.</u>
<u xml:id="u-15.61" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Cieszyć się też niema z czego.)</u>
<u xml:id="u-15.62" who="#PWierzbicki">Dlaczego jednak jest źle? Proszę Panów. Dlatego jest źle — to bardzo proste — że niema dochodu.</u>
<u xml:id="u-15.63" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-15.64" who="#PWierzbicki">P. Żuławski mówi, że robotnik mało zarabia, drobny rolnik mówi, że ledwo wyżyje, wielki rolnik mówi, że się zadłużył i nie jest w stanie ulepszyć swojej produkcji — i rzeczywiście — wielkie i średnie rolnictwo jest w stanie spożyć zaledwie ¼ tego, co mogą wyprodukować nasze fabryki soli fosforowej; dalej — przemysłowiec jest również strasznie nieszczęśliwy, a kupiec, jak Panowie słyszeli od p. Wiślickiego, znajduje się w katastrofalnej sytuacji. Więc faktycznie bieda jest w tem. że niema dochodu i niema takiego czynnika w Polsce, któryby ten dochód posiadał.</u>
<u xml:id="u-15.65" who="#PWierzbicki">Lecz nic dziwnego, że dochodu niema; myśmy przeszli wojnę i ta wojna przyniosła straty niesłychane, o których nam się nawet nie śniło. Jak wielką klęskę Polska w wojnie i po wojnie poniosła, dowodzą dane o ruchu ludności. Jeśli wziąć współczynniki rzeczywistego przyrostu ludności z 10 lat bezpośrednio poprzedzających wojnę i porównać je z liczbą ludności, którą mamy obecnie w Polsce, to okazuje się, żeśmy ponieśli w ludziach straty kolosalne, mianowicie mamy niedobór w ludności w liczbie 7.400.000 osób; t. j. taki sam niedobór w cyfrze absolutnej, jaki mają Niemcy, ale wszak Niemcy liczą 59 milionów ludności wobec naszych 27 milionów. To jest charakterystyka naszego kolosalnego zubożenia. Jeżeli ludzi tylu zginęło, zmarnowało się i rozsiało, to ileż bogactw materialnych zginęło i zostało zniszczonych. A więc w tych warunkach należy się dziś cieszyć, że przemysł w okresie inflacji nie mógł, choćby chciał, oddawać swoich zysków akcjonariuszom wskutek deprecjacji marki i dzięki temu mógł odbudować swoje warsztaty pracy. P. Żuławski, który patrzył na okupację niemiecką z innej dzielnicy i nie przeżył z nami w Królestwie Kongresowem i na Kresach ani wojny, ani okupacji, może nie ma wyrytych w swojej świadomości i psychologii wrażeń potrzebnych do oceny tego kolosalnego zniszczenia, jakiego nigdzie w Europie nie było, czego najlepszym dowodem jest ten niedobór ludności, wynoszący 7 1/2 miliona na małe stosunkowo Państwo, liczące tylko 27 milionów mieszkańców.</u>
<u xml:id="u-15.66" who="#PWierzbicki">Zrobiony więc został kolosalny wysiłek w tym pierwszym okresie inflacji, która, przeszedłszy w hiperinflację, doprowadziła do zupełnego zniweczenia kapitałów obrotowych, co ujawniło się w momencie przeprowadzenia reformy monetarnej. Dziś tych kapitałów niema. Lecz chcę się zastrzec przytem w sposób najkategoryczniejszym, że przemysł nie narzeka na trudności, które powstały z przeprowadzeniem reformy monetarnej. Przemysł uważa, że reforma monetarna jest dla naszego życia gospodarczego i dla siły politycznej Państwa olbrzymią zdobyczą. A zdobycz tę osiągnęliśmy rzeczywiście wysiłkiem wszystkich czynników i koncentracją tych wysiłków, Dziś zdobycz tę powinniśmy taką samą koncentracją wysiłków starać się stabilizować, by złoty nic ze swej stałej wartości nie uronił, by rzeczywiście nie znaleźć się w sytuacji konieczności reparowania i podbudowywania tego, co we wspaniały sposób osiągnęliśmy.</u>
<u xml:id="u-15.67" who="#PWierzbicki">W tej koncentracji wysiłków napotykamy jednak wielkie trudności. Przyczyny są znane ogólnie: Państwo jest młode, niedobrze jeszcze zorganizowane, rozpolitykowane w sposób niesłychany.</u>
<u xml:id="u-15.68" who="#komentarz">(Głosy na ławach N. P. R.: To jest prawda.)</u>
<u xml:id="u-15.69" who="#PWierzbicki">Chce wspomnieć tylko, że w izbie gmin w Londynie przy rozprawach o ratyfikacji Konwencji Waszyngtońskiej i o prawie regulującem dzień pracy robotników angielskich, które miały miejsce 1 maja, niektórzy mówcy twierdzili, że szczęśliwą jest Ameryka, niesłychanie szczęśliwą, bo kierownicy Trade Unionów nie siedzą tam w parlamentach, nie zajmują się polityką, ale zajmują się pracą nad organizacją życia zawodowego, a angielscy przedstawiciele Labour Party są wszyscy w parlamencie i dlatego wprowadzają do jego rozpraw momenty i czynniki polityczne. Mnie się wydaje, że może i nas jest troszkę za wiele.</u>
<u xml:id="u-15.70" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-15.71" who="#PWierzbicki">Kolegów moich z prawej strony reprezentujących życie gospodarcze nie ma może w tej chwili przytłaczającej ilości, ale zwracając się ku lewym ławom Izby, muszę najpierw na wszystkie strony wzrok rozproszyć, ażeby wszystkich Panów spojrzeniem móc ogarnąć. A o ileż w trudniejszej sytuacji my się znajdujemy, niż posłowie w izbie gmin angielskiej.</u>
<u xml:id="u-15.72" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-15.73" who="#PWierzbicki">Proszę Panów, to jest zupełnie poważny argument polityków angielskich, który Panom zacytowałem, a przecież wielu z Panów ma dla nich wielkie uznanie.</u>
<u xml:id="u-15.74" who="#komentarz">(Głos: To niech Pan złoży mandat, jeśli za wielu jest posłów.)</u>
<u xml:id="u-15.75" who="#PWierzbicki">Co do mandatu mego, to będę go piastować dopóty, dopóki będę zaszczycony zaufaniem tych sfer, które mnie powołały.</u>
<u xml:id="u-15.76" who="#PWierzbicki">Mamy niesłychanie dużo pracy do wykonania. Panowie widzieli, że przemysł roku 1924-go nie stracił, poczynił wielkie wysiłki organizacyjne i doprowadził podstawowe swoje wyroby do cen produkcji wszechświatowej, ale trzeba zrozumieć, że im większą role w produkcji odgrywa praca, tem więcej czynnik pracy ciąży na kosztach wytwórczości. Taryfa celna w danym wypadku nie pomoże. Taryfa celna, to jest wyrównanie różnicy pomiędzy kosztami produkcji danego kraju, a krajów z nim konkurujących, to jest ocena, w jakim stopniu nasza produkcja różni się od produkcji państw innych i temu stopniowi różnicy odpowiada bariera celna. W okresie, gdy stabilizował się złoty, gdy p. Premier Grabski drżał o to, ażeby wzrost drożyzny nie przewrócił mu jego waluty, były próby zapoznania konieczności takiej bariery i, gwoli szerokim rzeszom konsumentów, obniżenia stawek celnych dla całego szeregu towarów. Posunięcia tu były śmiałe, bo cały szereg produktów miał zaledwie 20 i 15% ochronę celną, a dla butów, o których tak często była mowa w Sejmie, ochrona wynosiła tylko 6 do 8%. I rezultat nie dał na siebie długo czekać — został złamany nasz czynny bilans handlowy. Teraz jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że Rząd, załatwiwszy pierwszy etap swojej reformy pieniężnej, z całą bacznością i z całą troskliwością stanął do współpracy ze sferami gospodarczemu, celem rozwiązania zagadnienia przesilenia gospodarczego. I rzeczywiście główna linia polityki Rządu w tej chwili skierowana jest na to, jak pobudzić wytwórczość, jak jej ulżyć, jak stworzyć dla niej warunki rozwoju.</u>
<u xml:id="u-15.77" who="#komentarz">(P. Kwiatkowski: Przemysł zachodni nie chce wysokiej ochrony celnej.)</u>
<u xml:id="u-15.78" who="#PWierzbicki">Otóż ten przemysł zachodni, powiedzmy wyraźnie przemysł górnośląski produkuje głównie węgiel i żelazo i jest największym konsumentem wszystkich innych produktów, bo jest to przemysł potężny, ale jest przemysłem jednostronnym, jest przemysłem półsurowców, nie gotowych produktów; jest przemysłem — jakby to powiedzieć — o bardzo pierwotnej organizacji, bo ani węglem surowym, ani półproduktem żelaznym jeszcze się tych szerokich sfer konsumentów nie nakarmi. Więc musi ciężki przemysł śląski współpracować z innemi przemysłami, opierającymi się na tym żelazie, na tym węglu i na wszelkich innych surowcach krajowych i zagranicznych, bo dopiero wszystkie gałęzie produkcji razem rozwiązują zagadnienie uprzemysłowienia kraju. Nic dziwnego, że dla przemysłu górnośląskiego, który nic nie wyrabia poza żelazem i węglem, nie gra roli ochrona celna innych wytworów. Przemysł ten sobie mówi: ja sobie zdobędę te towary z zagranicy taniej, więc sobie ułatwię produkcję żelaza i węgla. Ale Polska nie może się oprzeć tylko na ochronie węgla i żelaza, musi budować cały swój system gospodarczy i dlatego musi podciągnąć warunki produkcji w kraju do warunków zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-15.79" who="#PWierzbicki">Panowie wiedzą, że kapitałów w Polsce niema, że płacimy za kapitał znacznie drożej niż inne kraje, więc tę różnicę trzeba wyrównać ochroną celna. Panowie zdają sobie sprawę, że przemysł nasz jest gorzej zorganizowany, aniżeli zagranica, bo nie ma pieniędzy, a więc to trzeba wyrównać ochroną celną. Panowie rozumieją, że środki transportowe są u nas mniej doskonałe, bo nie mamy rozwiniętego systemu dróg wodnych, a zatem i to trzeba wyrównać ochrona celną. Panowie rozumieją, że mamy krótszy dzień roboczy, aniżeli gdziekolwiek w Europie — i to trzeba wyrównać ochroną celną.</u>
<u xml:id="u-15.80" who="#PWierzbicki">Ale jeżeli zbyt wiele rzeczy będziemy wyrównywali ochroną celną, to nie stworzymy rzeczy najważniejszej, mianowicie konkurencyjnej taniości naszej produkcji. Więc niech Panowie pamiętają, że porównywując nasze ceny z zagranicznemi, nie można mieć pretensji do ceł i nie można zarzucać p. Ministrowi Kiedroniowi, że ustanowił taką czy inną barierę celną, skoro koszty produkcji nie są u nas zrównane z zagranicznemi. Nie trzeba zaczynać od ogona tylko od głowy. Więc dokąd te wszystkie czynniki drożyzny u nas istnieją, dokąd jest ta wielka różnica warunków produkcji naszej i zagranicznej, dotąd musi istnieć bariera celna, bo inaczej produkcja się skurczy. Anglia produkuje żelaza dwa razy mniej, aniżeli przed wojną, i ma dzisiaj 1.300.000 bezrobotnych, bo konsumpcja się zmniejszyła. Otóż dlatego wszystkie państwa dumpingują swój wywóz i wyrzucają swoje towary zagranicę taniej, aniżeli je sprzedają u siebie. Czechosłowacja np. u siebie na rynku sprzedaje tonnę żelaza po 224 zł, Otóż wszystkie czynniki polityki gospodarczej muszą być wprowadzone w grę, ażeby nie dopuścić do kurczenia się naszej produkcji, i oczywiście jednym z czynników, poza polityką wewnętrzną, o której przed chwilą mówiłem, jest polityka zagraniczna. I trzeba stwierdzić, że Państwo nasze za każdem razem zdobywa co raz więcej doświadczenia w zawieraniu traktatów handlowych. Jeżeli traktat francuski, który będziemy niedługo ratyfikować, jeszcze nas nie zadawalnia całkowicie, to jednak wszystkie kluby w Komisji Przemysłowo-Handlowej stwierdziły, że jest on znacznie lepszy od traktatu poprzedniego. A zawarty ostatnio traktat z Czechosłowacją można nazwać wielkimi kunsztykiem politycznym, gdyż bez niego bylibyśmy odcięci od całego zachodu i skazani na łaskę i niełaskę krajów, przez które idą drogi naszego wywozu i tranzyta. Jest to więc wielkim sukcesem naszego Rządu i jego delegatów, że potrafili taki traktat zawrzeć, że potrafili w czasie ciężkiego kryzysu gospodarczego w Polsce zapewnić tranzyt przez Czechy naszego węgla i całego szeregu innych towarów, że potrafili stworzyć niesłychanie ważną dla nas formułę warunków osiedlania się obywateli jednej strony na terytorium drugiej, formułę, która daje nam możność traktować jako lastige Auslander (według terminologii niemieckiej) już nie tylko poszczególne jednostki lecz całe skupiska. I Czesi zgodzili się na to, że nie będą mieli pretensji jeżeli my obywateli zaprzyjaźnionego z nami narodu czesko-słowackiego nie będziemy dopuszczać do pewnych naszych skupisk ludnościowych, bo Czesi rozumieją, że my mamy u siebie nie tylko Czechów, że mamy skomplikowany splot zagadnień politycznych, i że Polska musi w polityce swej, dopuszczając na swoje terytorium obcych obywateli, mieć rękę wolną i regulować ich dopływ według swoich warunków; politycznych. Jest to ważne, jest to olbrzymi sukces dlatego, że daje on nam mocną podstawę wobec najtrudniejszego przeciwnika, przed którym obecnie stoimy. Klauzula ta w traktacie czeskim stwarza fakt dokonany, stwarza bardzo doniosły precedens. Od państw, z któremi obecnie rokujemy, będziemy mogli żądać takiejże klauzuli i będziemy mogli stwierdzić, że nie jest to jakieś traktowane specyficzne, gorsze od traktowania innych naszych kontrahentów, bo takąż klauzulę mamy w traktacie z Czechami, a więc nie możemy traktować nowego kontrahenta lepiej niż sojusznika, z którym zawarliśmy już traktat.</u>
<u xml:id="u-15.81" who="#PWierzbicki">Poza tą doniosłą zdobyczą uzyskaliśmy w traktacie z Czechami zwiększenie kontyngentu dla wywozu naszego węgla do Czech i zapewniliśmy naszemu węglowi i innym towarom tranzyt przez Czechy na szeroki świat, i to jest bardzo ważne posunięcie w kierunku uniezależnienia naszego wywozu od rynku niemieckiego, i jeżeli już rok 1924 dał w tej dziedzinie pewną poprawę — bo wzrost o kilka procent wywozu węgla do innych państw poza Niemcami, to te klauzule z traktatu czecho-słowackiego odkrywają nam zupełnie nowe perspektywy, i dlatego przemysł górnośląski może rzeczywiście wierzyć, że z tej ciężkiej opresji, którą dzieli z przemysłem całej Polski, wyjdzie zwycięsko.</u>
<u xml:id="u-15.82" who="#PWierzbicki">A chcę tu podkreślić wielką wagę zagadnienia górnośląskiego. Pamiętajmy, proszę Panów, że w zagadnieniu Górnego Śląska poszczególni ludzie, poszczególne ich posunięcia, ich poglądy, są to rzeczy przejściowe. Ten lub ów dziś jest, działa, oddziaływuje, ale jutro go nie będzie, a Górny Śląsk będzie wiecznie, i będzie wiecznie polski, bo był wiecznie polski, wiecznie polski pozostanie.</u>
<u xml:id="u-15.83" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-15.84" who="#PWierzbicki">I nigdy z drobnych momentów przejściowych nie wyciągajmy pesymistycznych wniosków, bo po każdym błędzie opinia społeczna się konsoliduje i nie dopuszcza do dalszych błędów. I to jest właśnie wielki plus naszego życia publicznego, życia parlamentarnego, że mamy poczucie odpowiedzialności wobec sumienia społecznego, i to poczucie odpowiedzialności wobec sumienia społecznego jest jedną z najpiękniejszych i najpotężniejszych sił, przed którą każdy wcześniej, czy później czoła uchylić musi. Dlatego przemysł innych ziem polskich, chociaż widzi, że ma w górnośląskim przemyśle niesłychanie potężnego konkurenta, ale rozumie, że interes państwowości polskiej jest wyższy, i nie może mieć przemysł innych dzielnic Polski pretensji do Górnego Śląska o to, że Śląsk pracuje więcej od niego. Można mieć pretensję do pewnych czynników sejmowych czy rządowych...</u>
<u xml:id="u-15.85" who="#komentarz">(Głos: Do Sokala.)</u>
<u xml:id="u-15.86" who="#PWierzbicki">...że jest tu nierównomierność traktowania i ta nierówność jest bardzo ciężka, ale nie można tego, nazywać zagadnieniem śląskiem, bo to jest zagadnienie polityki gospodarczej Rządu polskiego, który powinien dać jednakowe warunki produkcji dla całego hutnictwa i górnictwa polskiego, niezależnie od tego, czy leży ono w tej lub innej dzielnicy. Lecz nigdy przemysł innych dzielnic Polski nie będzie chciał gorszego traktowania przemysłu górnośląskiego pod jakimkolwiek względem. A rozumieliśmy to już przy zawieraniu Traktatu Wersalskiego, kiedy sfery gospodarcze Kongresówki były zapytywane: jak wy będziecie wyglądać w obliczu potężnego Górnego Śląska? Z całą odpowiedzialnością i z całą dumą stwierdzam, że nie było już wtedy ani jednego przemysłowca w Polsce, któryby mówił, że musimy przed przewagą Górnego Śląska jakimikolwiek środkami się bronić, albo, że on nas nawet może zgubić. Wszyscy rozumieliśmy wtedy i rozumiemy dzisiaj, że tylko w potężnej Polsce ostaniemy się my wszyscy i ostanie się cały przemysł polski.</u>
<u xml:id="u-15.87" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A zagadnienie podatków na Górnym Śląsku)</u>
<u xml:id="u-15.88" who="#PWierzbicki">Mnie węzły bliższe z Górnym Śląskiem nie łączą,...</u>
<u xml:id="u-15.89" who="#komentarz">(Głos: Nie są znane zresztą.)</u>
<u xml:id="u-15.90" who="#PWierzbicki">... wiedzą Panowie o tem bardzo dobrze. Ale przy rozważaniu zagadnienia podatków jednakże trzeba pamiętać o tem, że podatek majątkowy dla wielkich, jednostek, które wskutek progresywności tego podatku płacą nie pół, nie 1, nie 2, nie 3, tylko 10,12, 13% swej substancji majątkowej — jest sprawą daleko cięższą i trudniejszą do zrealizowania, aniżeli dla jednostek mniejszych. Dlatego, jeżeli słyszymy od generalnego sprawozdawcy budżetu, że Sejm przyznał, iż jednakże w polityce podatku majątkowego trzeba myśleć o rozłożeniu jego na raty, to jest to prawda zupełnie obiektywna, a w ocenie zjawisk jednakże miejmy zawsze pewną obiektywną normę, z którą do danego zjawiska podnieść trzeba.</u>
<u xml:id="u-15.91" who="#komentarz">(Głos na lewicy: To nie uprawnia do ukrywania dochodów)</u>
<u xml:id="u-15.92" who="#PWierzbicki">Również jest wieczne i zagadnienie Gdańska. Gdańsk jest polski i będzie polski, i jest i będzie wylotem dla produkcji gospodarczej Polski. Gdańsk może być szczęśliwy o tyle, o ile Polska jest szczęśliwa.</u>
<u xml:id="u-15.93" who="#komentarz">(P. Marian Malinowski: O ile będzie rozwiązane zagadnienie mniejszości narodowych).</u>
<u xml:id="u-15.94" who="#PWierzbicki">Otóż, jeżeli weźmiemy parę cyfr tylko, dotyczących obrotu Gdańska przed wojną i obecnie, wyrażonego w rejestrowych tonnach wypływających z jego portu statków, to widzimy, że w r. 1913 pojemność tych statków wynosiła 936 tonn, a w r. 1923 w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej już—1.689.000 tonn wtedy, kiedy w Lubece te cyfry zmniejszyły się z 541 do 440.000 tonn; w Kilonii — z 322 do 260 tonn; w Królewcu pozostały na tym samym prawie poziomie — 505–544.000 tonn; w Szczecinie zmalały z 1272 do 1242 tys. tonn, a więc jeden Gdańsk z portów bałtyckich zwiększył swój obrót z 936 do 1.689 tys. tonn. To jest wielki triumf, to jest wielkie świadectwo, że Gdańsk Polską żyje, ze Gdańsk dzięki Polsce się rozwija, że Gdańsk tą potęgą rozwoju polskiego musi być przekonany.</u>
<u xml:id="u-15.95" who="#PWierzbicki">Mamy jeszcze tylko kilka słów do powiedzenia: harmonia wszystkich czynników może zbawić Polskę.</u>
<u xml:id="u-15.96" who="#komentarz">(P. Żuławski: Doskonale Pan wygląda w tem świetle czerwonem)</u>
<u xml:id="u-15.97" who="#PWierzbicki">Mogę Panów zapewnić, że w każdem świetle prawda istotna zawsze będzie tylko prawdą.</u>
<u xml:id="u-15.98" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy)</u>
<u xml:id="u-15.99" who="#PWierzbicki">Panowie raczą mi pozwolić jednym akordem zakończyć oświetlenie sytuacji, w jakiej kraj się znalazł.</u>
<u xml:id="u-15.100" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Kochajmy się).</u>
<u xml:id="u-15.101" who="#PWierzbicki">Nie proszę Panów. Holandia potrafi utrzymać na jednym kilometrze 204 obywateli, Belgia 245. Widzimy więc kraj przeważnie rolniczo-handlowy, widzimy kraj przemysłowo-handlowo-rolniczy, i widzimy tam 204–245 mieszkańców na 1 klm kwadratowym. Polska ma tylko 70 obywateli na 1 klm.</u>
<u xml:id="u-15.102" who="#komentarz">(Głos: Jeszcze ich wyżywić nie może)</u>
<u xml:id="u-15.103" who="#PWierzbicki">Holandia i Belgia nie wysyłają swoich obywateli za granice państwa, a Polska musi dziś skazywać swą ludność na emigrację. A przecież w okresie od r. 1860 do 1910. gdy w Niemczech każde 100 jednostek ludności wzrosty do 172, to w Królestwie Kongresowem w tymże czasie te 100 jednostek wzrosły do 251. Więc mieliśmy okres akumulowania swoich obywateli w kraju i szybki wzrost ludności. Dziś stoimy w obliczu niezmiernych trudności politycznych, niezmiernej zachłanności naszych zachodnich sąsiadów, i nie sprostamy zadaniu, jeżeli ludności naszej nie potrafimy utrzymać w granicach Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-15.104" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Od Was zależy!)</u>
<u xml:id="u-15.105" who="#PWierzbicki">Gdyby tylko od nas zależało! Historycznych wysiłków może dokonać tylko cały naród nie garstka przemysłowców, tylko cały naród.</u>
<u xml:id="u-15.106" who="#PWierzbicki">Wiec dlatego też, ażeby ludność zachować w granicach Rzeczypospolitej i nie przegrać historii, wszyscy muszą się zdobyć na wszelkie wysiłki ku temu i klasa robotnicza bez wątpienia musi na ten wysiłek się zdobyć i pracować, jeżeli już nie tak, jak Włochy, jak Francja i Belgia, ta Belgia, która na 1 klm. Kwadratowy potrafi utrzymać 245 obywateli.</u>
<u xml:id="u-15.107" who="#komentarz">(Brawa i oklaski na prawicy)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma jako sprawozdawca p. Kosydarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#WładysławKosydarski">Wysoka Izbo! W swojem przemówieniu sobotniem nie poruszałem tych spraw, które zostały omówione na Komisji Budżetowej, a to z powodu przedłożenia Wysokiej Izbie drukowanego sprawozdania. Ponieważ w czasie dyskusji wiele z tych tematów poruszyło także Ministerstwo Przemysłu i Handlu jestem obowiązany na wszystkie te kwestię wyczerpująco odpowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#WładysławKosydarski">P. Minister Przemyślu i Handlu twierdził, że sytuacja gospodarcza w Polsce się poprawia i że zmierzamy do uporządkowania stosunków gospodarczych. Tymczasem należy stwierdzić, że sytuacja gospodarcza w Polsce jeszcze nigdy nie była tak poważna jak obecnie. To co już zaznaczy tem w swojem przemówieniu sobotniem, muszę i dziś podkreślić, że przesilenie gospodarcze jest stanem chronicznymi i Ministerstwo Przemysłu i Handlu powinno dołożyć wszelkich środków i starań, aby ten stan złagodzić. P. Minister oświadczył, że cała polityka celna została już w tym celu zasadniczo zmieniona. Ale już w sprawozdaniu drukowanem wykazałem, że w polityce celnej, prowadzonej przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie można się dopatrzeć mądrej i planowej akcji. Zwróciłem tam uwagę na przemysł tekstylny i na cła nałożone na związki anilinowe. Ta sprawa do dziś dnia nie została należycie rozwiązana. Wiadomo, jaką ważną pozycje stanowią w produkcji tekstylnej związki anilinowe, z któremi konkurować absolutnie nie możemy, bo konkurować nie mogą z niemi ani Francja, ani Czechosłowacja, kraje pod względem przemysłowym znacznie lepiej od nas zorganizowane, jest zatem niezrozumiałe, dlaczego to cło istnieje w Polsce. Na zapytanie moje w Ministerstwie Przemysłu i Handlu otrzymałem odpowiedź, że robi się to z tego powodu, że w Polsce znajduje się fabryka tych związków. Otóż nic podobnego. Istniejąca fabryka w Zgierzu nie ma nic wspólnego ze związkami anilinowemi, produkowanemu za granicą, a względy strategiczne, dla których rzekomo broni się tej fabryki są tylko pozorem niczem nie uzasadnionym. To samo dotyczy cła na wełnę czesankową. W Polsce nie posiadamy czesalni wełny na zbyt. Nie wiadomo zatem, co ma chronić nałożone cło. Obłożenie cłem wełny czesankowej jest niepotrzebne i niekorzystne, bo obciąża nadmiernie konsumenta i towar nasz na rynkach zagranicznych z obcym towarem nie wytrzymuje konkurencji.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#WładysławKosydarski">P. Minister w swojem przemówieniu mówił o traktatach handlowych, wspomniał także o przemyśle bielskim. Należy tutaj stwierdzić, że przemysł tekstylny przed wojną miał parę rynków zbytu, a dzisiaj pozostało mu zaledwie tylko 4. Stało się to wskutek złej polityki celnej i niezawarcia w swoim czasie traktatów handlowych, które były konieczne. W międzyczasie bowiem państwa zagraniczne zupełnie usunęły nasze produkty tekstylne ze swoich rynków. To są okoliczności, na które Ministerstwo Przemysłu i Handlu powinno zwrócić baczną uwagę i błędy naprawić. P. Minister w swojem przemówieniu ujął z niewłaściwego stanowiska kwestię traktatu z Niemcami. Zawarcie traktatu z Niemcami leży w interesie nie Polski, lecz przedewszystkiem Górnego Śląska. Trzeba było obserwować opinię niemieckiego przemysłu na Górnym Śląsku, gdy się toczyły pertraktacje. Przemysł górnośląski drżał na myśl, że będzie musiał prowadzić wojnę gospodarczą ze swoim macierzystym krajem na wypadek zerwania rokowań traktatowych.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#WładysławKosydarski">Społeczeństwo, powiedział p. Minister Przemysłu i Handlu, zwłaszcza rolnictwo zrobiło wielki wysiłek w dziedzinie sanacji stosunków gospodarczych i tu miał na myśli produkcję nawozów sztucznych. Aby się nie łudzić, należy podkreślić, że drobne rolnictwo nie odniosło z tego żadnej korzyści. Skorzystał z tego przemysł rolniczy, który do rolnictwa pozostaje w tym samym stosunku co inne gałęzie wielkiego przemysłu. Natomiast zużycie nawozów sztucznych przez małe rolnictwo nie wzmogło się z braku odpowiedniej polityki kredytowej. Spółka dzierżawna soli potasowych nie spełnia należycie swego zadania. W sprawozdaniu podałem warunki dzierżawy, które są dla spółki znakomitym interesem, lecz Państwo nie odnosi z tego stosunku prawie żadnej korzyści. I tak czynsz dzierżawny, który Państwo pobiera, wynosi 117.870 zł, zaś za wyprodukowaną solankę, którą Rząd obowiązkowo ma pobrać według ceny ustalonej co miesiąc, a znacznie wyższej niż wynoszą koszta produkcji solanki w państwowych salinach (w Drohobyczu 52 zł za tonę, w Kałuszu 69 zł za tonę), Rząd płaci 150.000 zł, czyli płaci więcej za skup samej soli, niż wynosi dochód ze spółki dzierżawnej. A co daje spółka dzierżawna społeczeństwu? Spółka miała budować zakłady koncentracyjne, których dotychczas nie zaczęto.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(Głos: Rząd ma większość w tej spółce.)</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#WładysławKosydarski">Panie Kolego, ale z tej większości ma zero w dochodach. Ja dziękuję za idealne zyski. Rząd ma także i w Skarbofermie 50%, a kiedy chodziło o zysk, to tych zysków nie było, ale o tem później. Rząd ma przedsiębiorstwa o t. zw. kapitale mieszanym, ale kiedy przychodzi do udziału w zyskach, to Państwo nie ma nic do wzięcia. Przedsiębiorstwa mieszane postawione w miejsce etatystycznych, miały wynagrodzić Państwu straty pochodzące z nieudolnego kierownictwa państwowego. Dzieje się przeciwnie. Sole potasowe jako nawozy sztuczne wymagają bacznej uwagi Rządu, ażeby stan rolniczy w pełni i należycie z nich korzystał, bo jeśli Rząd zysków nie pobiera, to niechaj gospodarstwo społeczne ma z tego należytą korzyść.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#WładysławKosydarski">P. Minister Przemysłu i Handlu, przekonywał Izbę, że postęp techniczny w przedsiębiorstwach jest duży. W których centrach? Nie można tego powiedzieć o Górnym Śląsku, bo ktokolwiek się zetknął z tamtejszym przemysłem, musiał stwierdzić, że stan z r. 1919, nie o wiele się zmienił w r. 1924. Kopalnie: Knurów, Bielszowice, Król, Południowa, Wschodnia, Zachodnia, Północna i inne kopalnie bogatych towarzystw pod względem urządzeń technicznych stoją gorzej niż przed wojną z powodu ucieczki kapitału zarobionego w tych przedsiębiorstwach. Mamy dowody, że przedsiębiorstwa, które rozgłaszały o swej pasywności, nagle wykazały znaczne zyski.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#komentarz">(Głos: P. Wierzbicki co innego mówił.)</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#WładysławKosydarski">W przemyśle węglowym panuje wielkie rozprzężenie stosunków. Ten chaos uwidacznia się w konkurencji trzech rewirów. To, co się dzieje w naszym przemyśle węglowym, nie dzieje się w żadnym innym przemyśle w Polsce. Walka przemysłu węglowego Górnego Śląska z rewirem krakowskim i dąbrowskim jest bezprzykładna. Zilustrowałem to w swojem przemówieniu sobotniem, gdy mówiłem o dostawach węgla dla kolei państwowych. Nadto węgiel górnośląski nie zdobywa rynków zagranicznych, poprzestając na konkurencji w krain z węglem innych, lecz krajowych kopalń. Celem kopalń górnośląskich jest niszczenie kopalń słabszych i w tem tkwi rola przemysłowców górnośląskich, czego p. Minister nie zaznaczył w swem przemówieniu.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#WładysławKosydarski">Tę samą rolę odgrywają przemysłowcy górnośląscy w przemyśle metalurgicznym. Gdyby p. prezes Wierzbicki chciał o tem mówić, to z tego miejsca mógłby powiedzieć wiele ciekawych rzeczy. To, co się dzieje w przemyśle metalurgicznym, w walce między przemysłem Kongresówki a Górnego Śląska, jest w wysokim stopniu charakterystyczne, jaką drogą zmierza przemysł górnośląski w dziedzinie stosunków gospodarczych w Państwie Polskiem.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#komentarz">(P. Sosiński: Jeszcze Śląsk nie należał do Polski, a stał.)</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#WładysławKosydarski">Gdy nie należał do Polski, to mógł robić, co mu się podobało, ale z chwilą, kiedy należy i należeć będzie, to musi prowadzić taką politykę gospodarczą, jaka odpowiada interesowi Państwa.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#komentarz">(P. Sosiński: Więc chcielibyście, żeby cały przemysł upadł i tysiące robotników leżało na bruku?)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#LudwikGdyk">Poseł Sosiński nie ma głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#WładysławKosydarski">Bilans handlowy oraz bilans płatniczy na r. 1924, a zdaje się i na r. 1925 będzie bilansem ujemnym. Wypływa to z naszych traktatów handlowych, które wymagają rektyfikacji. Gdy je przeglądamy, to widzimy, że stosunek Polski do państw, z któremi Polska zawarła traktaty, jest dla niej gospodarczo ujemny, natomiast stosunek Państwa Polskiego do tych państw, z któremi tych traktatów nie zawarto, jest gospodarczo dodatni. Klauzule największego uprzywilejowania, które najwybitniejszą grają rolę w przywozie, dotyczą przeważnie artykułów zbytkowych. Ktokolwiek badał traktaty handlowe zdaje sobie sprawę, że każde z tych państw, z któremi Polska wchodzi w stosunek traktatowy, wykorzystało doskonale te klauzule, które na nasz bilans płatniczy wpłynęły bardzo niekorzystnie.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#WładysławKosydarski">P. Minister Przemysłu li. Handlu zauważył, że referat, zarówno wygłoszony na Komisji Budżetowej. jak i, wydrukowany jest tylko moim indywidualnym poglądem i z tego powodu wyraził radość, zwłaszcza zaś szło mu o przedsiębiorstwa, pozostające pod kierownictwem Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Dlatego pozwolę sobie przytoczyć Panom parę szczegółów co do przedsiębiorstw państwowych tego resortu. Zaznaczył również p. Minister Przemysłu i Handlu, że gdyby zjawiska związane z przedsiębiorstwami solnemi były skrupulatnie badane przez referenta, gdyby referent tym przedsiębiorstwom poświęcił więcej czasu, to z pewnością zdanie jego byłoby inne.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#WładysławKosydarski">Proszę Wysokiego Sejmu, jeżeli przedłożenie, ogłoszone drukiem stanowiące treść mego referatu, jest wyłącznie oparte na wiarogodnych cyfrach, na niezawodnej statystyce, która pochodzi nie z innych źródeł, jak tylko ze źródła miejscowego, zbadanego na miejscu, przeto wnioski wysnute na tej podstawie są prawdziwe i zgodne ze stanem faktycznym a opinia oparta na takim materiale jest opinią faktów a nie referenta. Jestem natomiast przekonany, że gdyby chodziło o wnioski oparte o statystykę Ministerstwa Przemysłu i Handlu, to możliwe że byłyby sprzeczne z prawdą. Mając to na uwadze, sięgnąłem do źródeł niezawodnych, prawdziwych a daty z nich pochodzące nie zostały zakwestionowane przez nikogo na Komisji Budżetowe j mimo wysiłku niektórych członków i wysiłku Ministerstwa. Na tej podstawie stwierdziłem, że gospodarka w salinach jest zła, deficytowa i to Panowie macie przedstawione w cyfrach. Gospodarka jest także rabunkowa dlatego, że w najlepiej urządzonej kopalni w Wieliczce pracuje się w ten sposób, że za jakie 1 1/2 roku kopalnia ta musi przejść do gospodarki deficytowej. Dowody są umieszczone w sprawozdaniu. Jeżeli chodzi o dane, które ilustrują stosunek sprzedaży do produkcji, to one przedstawiają się w sposób następujący: w 1913 r. wedle sprawozdania na stronicy 12 procent sprzedaży wynosił 89, w 1919 r. — 55, w r. 1922 — 78, a w r. 1904 — 52. Równocześnie z obniżeniem procentu sprzedaży wzrasta produkcja.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#WładysławKosydarski">W jaki sposób to się dzieje, że produkcja wzrasta, a sprzedaż maleje? Jak Wysokiej Izbie wiadomo, sól produkują saliny państwowe i zakłady prywatne. Jeżeli porównamy tę ilość soli, którą produkują zakłady prywatne, z tą którą od nich pobiera Państwo, to ilość ta powiększa się z roku na rok, a równocześnie następuje ograniczenie produkcji w salinach państwowych, powodujące duże straty dla Państwa. Obniżenie się procentu sprzedaży soli z produkcji państwowej, a podniesienie się procentu sprzedaży soli z produkcji prywatnej czegóż dowodzi? Że jest ktoś, kto więcej dba o przedsiębiorstwa prywatne aniżeli o przedsiębiorstwa państwowe. Jeżeli mi ktoś powie, że dlatego jest taki rezultat, bo saliny państwowe produkują drożej, a zakłady Solvaja taniej to byłoby to poniekąd uzasadnione. Przeciętnie jedna tonna w salinach wielickich kosztuje 26, a tam 14, 16. Zdrowy rozsądek nakazywałby, że trzeba saliny zamknąć i utrzymać zakłady prywatne, skoro one znacznie taniej i lepiej produkują. I powstała już taka koncepcja, żeby pozamykać niektóre kopalnie państwowe, a prowadzić tylko te, które są niezbędne. Lecz nic podobnego. W czem innem leżą przyczyny złego stanu i nie to może być lekarstwem na uleczenie złego. O tem mówiłem na komisji i Panów odsyłam do mego sprawozdania. P. poseł Wierzbicki z tej trybuny mówił, że nie zgadza się z opinią referenta o przedsiębiorstwach państwowych, ponieważ są one znakomicie prowadzone. Ale równocześnie p. Wierzbicki w przemówieniu swojem ilustrował nam, że produkcja tonny soli w Polsce kosztuje 30, a w Niemczech 8.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Sprzedaje się.)</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#WładysławKosydarski">Sprzedaje się po 30 zł sól polską na rynkach zagranicznych, a niemiecka po 8 zł. Jaki z tego wniosek? Że niema podstaw do zadowolenia z naszej produkcji. Saliny w Wieliczce są bogato wyposażone przez naturę, wydajność robotnika w tych salinach się zwiększyła, a procent sprzedaży zmalał. A jeżeli tak, to mogą tylko urządzenia i kierownictwo tych salin odpowiadać za lichy stan rzeczy. I tak jest. Modernizacja ruchu wymaga, ażeby jak najprędzej najnowsze wynalazki zastosować w produkcji soli: produkcja wymaga lepszej organizacji pracy, mądrego kierownictwa technicznego, które szwankuje i to począwszy od góry, od samego Ministerstwa Przemysłu i Handlu gdy na dole jest ono dobre i fachowe. Zlustrowałem to najrozmaitszemi dowodami na Komisji Budżetowej i nie myślę ich tutaj powtarzać.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#WładysławKosydarski">Weźmy druga kopalnię w Bochni. Jest ona przykładem na to. w jaki sposób kopalnie reorganizują się technicznie. Urządzenia techniczne w tej kopalni były zamknięte za czasów austriackich z powodu swej wadliwości, z powodu, że się tak wyrażę, niechlujstwa technicznego. Obecnie zostały one w tym samym stanie otwarte i bez ulepszenia prowadzi się dalej pracę w kopalni. Nic więc dziwnego, że wykonanie jednej tonny podsoszki kosztuje 9 razy więcej niż produkcja 1 tonny soli. Dziele się to wskutek braku potrzebnych inwestycji, których kopalnia w Bochni domaga się już od dłuższego czasu, jak urządzenie rafinerii, bez której nie da się osiągnąć rentowności kopalni, a wszelkie inne wkłady są niepotrzebnem wyrzucaniem pieniędzy.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#WładysławKosydarski">Gospodarka w salinach znowu według cyfr, które mi dostarczono w poszczególnych przedsiębiorstwach, mimo zakazu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, o czem Wysoka Izba wie z Komisji Budżetowej, aby referent wglądał w gospodarkę salin, wykazuje, że te saliny wskutek nieodpowiednich i niefachowych zarządzeń, są źle prowadzone. Nie jest to dla nas pocieszające, jeżeli mówi się, że do salin nie dokładamy. To jest przecież monopol i nic łatwiejszego, jak dziś ustanowić cenę 150, 160, 180, jak to jest prawie co miesiąc, że ustala się cenę soli dla konsumenta krajowego, niezależnie od rynków zewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#WładysławKosydarski">W tych warunkach nie możemy wytrzymać konkurencji z salinami zagranicznemi. Nie trzeba jednakże o tem zapominać, że sól jest niezmiernie ważna, nie tylko w gospodarstwie społecznem, lecz jest nam potrzebna do wyrobu związków amunicji, służy ona więc także i do obrony Państwa. Sól ta musi wystarczyć na potrzeby konsumenta i na potrzeby kraju w razie jakiej komplikacji wojennej.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#WładysławKosydarski">I nie możemy sobie powiedzieć, że zamkniemy te kopalnie, otworzymy gdzieś na pograniczu inne, bo toby było nierozsądne, toby było nieprzewidywaniem tego, co może się stać na wypadek jakiejkolwiek zawieruchy wojennej. Modernizacja urządzeń i tania produkcja soli leży w interesie całego kraju i bilansu handlowego Państwa.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#WładysławKosydarski">Mówiono tutaj, że wogóle zakłady państwowe pracują znakomicie. P. Minister opowiadał, że przecież gazociągi przynoszą dochody. Gazociągi to jest małe przedsiębiorstwo tłoczeniowe, którego nie można brać jako wyraz dzielności Ministerstwa Przemysłu i Handlu, jak to ma miejsce z salinami, Chorzowem, albo Skarbofermem. Rozpatrzmy większe przedsiębiorstwa, np. Skarboferm. Nie mogę się zgodzić z p. pos. Wierzbickim, który mówił, że kopalnie obecnie wogóle sprzedają węgiel poniżej własnych kosztów produkcji. Ja, proszę Panów, zadałem sobie dużo trudu, ażeby zbadać jakie są zyski w Skarbofermie, ponieważ w preliminarzu na r. 1925 nie było żadnych zysków dla Państwa. Siliłem się, ażeby te zyski wyciągnąć. Nie mogłem się dostać bezpośrednio do nich, musiałem iść metodą porównawczą, pośrednią i przeszedłszy przez zagłębie krakowskie i dąbrowieckie doszedłem mniejwięcej do zysków kopalń Górnego Śląska. Doszedłem do kosztów produkcji, które są różne od podanych mi przez naczelnego dyrektora Skarbofermu, p. Remauks, który koszta produkcji podawał na 18.50 zł. Tymczasem właściciele kopalń sprzedają węgiel po 15 i 14 zł. za tonnę. Muszą być zatem olbrzymie straty. Twierdził p. poseł Wierzbicki, że także i inne zagłębia w ten sposób kalkulując, muszą tracić, sprzedając poniżej własnych kosztów. Tymczasem, moi Panowie, kopalnia rządowa w Brzeszczach, która przecież jako rządowa, musi być najgorzej prowadzona kalkuluje z zyskiem 1 zł. za tonnę, sprzedając je po 12.50 wykazała dochody za rok 1924 przeszło 7.000.000 zł.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#WładysławKosydarski">A jeżeli tak, to węgiel górnośląski, który ma położenie geologiczne znacznie lepsze i za który o 25% bierze się więcej, jak za węgiel innych zagłębi, to gdzie są te osławione straty? A ponieważ kalkulowałem, że zyski muszą być w Skarbofermie, dochodzące do 10 milionów zł, zażądałem 5 milionów, na skutek czego powstała taka wielka burza, że odważyłem się wystąpić jako referent, z podobnem żądaniem. Ze względów formalnych, ci którzy robili zarzuty pod moim adresem, najzupełniej mieli rację, ale jeżeli chodzi o interes Państwa, to ja miałem rację. Bo postąpiłem tak, jak mi nakazywało sumienie, jakby nakazywało to każdemu obywatelowi, któryby miał prawo na podstawie rozumowych dochodzeń upomnieć się o zyski, które się w międzyczasie przecież znalazły.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#komentarz">(Głos na ławach Ch. D: Czy się zyski znalazły?)</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#WładysławKosydarski">Z początku nie było zysków, później dostaje list od p. Ministra, że w międzyczasie zyski się ustalały. Na drugie czytanie dostałem nowe zestawienie do preliminarza, w którem zyski z zera podniesiono na 4.300.000 zł. I oto, proszę Panów, macie dowód, gdzie są te straty węglarzy, kiedy się sprzedaje tonnę węgla po 15 zł, a sprzedawało się po 27 zł, jak twierdzi p. poseł Wierzbicki poniżej własnych kosztów produkcji.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#WładysławKosydarski">Wogóle jeśli chodzi o politykę w gospodarstwie węglowym, jaką prowadzą przemysłowcy, to ona ma bardzo charakterystyczne momenty. Oto niedawno dowiedziałem się że istnieją na Górnym Śląsku trzy duże firmy, które są pośrednikami, między konsumentem a producentem, które się tuczą na konsumencie. Jeżeli mówiono tutaj o wielkich dochodach miesięcznych, które pobierają dyrektorzy, to tam właśnie pobierają po 25.000 zł. miesięcznie, ale o to się już p. pos. Wierzbicki dowiadywać nie potrzebuje, bo ja znam te rzeczy doskonale, mogę go wyręczyć i służyć dowodami.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#komentarz">(Głos na ławach Ch. D.: Prosimy o dane i nazwiska.)</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#WładysławKosydarski">Jeżeli, proszę Panów tak jest, to w takim razie te pośredniczące przedsiębiorstwa są tam pijawkami, które znaczne zyski przedsiębiorstw pobierają i one podrażają koszta węgla na rynku krajowym i zagranicznym.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#WładysławKosydarski">W tym celu stworzono konwencję węglową na Górnym Śląsku, która służy do obrony cen węgla przed ich spadkiem. Konwencja nie reguluje cen węgla i nie ustala godziwych zysków, lecz śrubuje ceny bez względu na całość życia gospodarczego. Zyski z węgla są i były bardzo duże,...</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#komentarz">(Głos na ławach Ch. D.: Prosimy wymienić dyrektora, który ma 25.000.)</u>
<u xml:id="u-19.19" who="#WładysławKosydarski">... a te 4.300.000 to właśnie te ukryte zyski, które narobiły wiele hałasu, a które przecież się znalazły, jak w Skarbofermie, który jest instytucją w połowie rządową. Cóż dopiero mówić o przedsiębiorstwach górnośląskich prywatnych, które potrafiły te nadwyżki ukryć, lokować po drugiej stronie Górnego Śląska i rozbudować przedsiębiorstwa, na tamtym terenie się znajdujące.</u>
<u xml:id="u-19.20" who="#komentarz">(Głos: A ci, którzy zbankrutowali, to co?)</u>
<u xml:id="u-19.21" who="#WładysławKosydarski">Przedsiębiorstwo, które jest prowadzone rzekomo przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu, w którem jednakowoż w całej pełni znajduje uznanie inicjatywa prywatna to jest Chorzów i to jest całe szczęście, że Chorzów nie należy do Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-19.22" who="#komentarz">(Minister Kiedroń: Należy)</u>
<u xml:id="u-19.23" who="#WładysławKosydarski">Formalnie należy, ale duchem jest poza Ministerstwem Przemysłu i Handlu. Inicjatywa tego przedsiębiorstwa spoczywa w rękach ludzi, którzy nie należą do Ministerstwa Przemysłu i Handlu, są poza wpływem tego Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-19.24" who="#komentarz">(P. Minister Przemysłu i Handlu: Tak samo należą, jak wszyscy inni.)</u>
<u xml:id="u-19.25" who="#WładysławKosydarski">Należą z tytułu, ze statutu, ale ingerencja Ministerstwa Przemysłu i Handlu nie sięga tak daleko.</u>
<u xml:id="u-19.26" who="#komentarz">(Minister Przemysłu i Handlu: Sięga, Pan tego nie rozumie.)</u>
<u xml:id="u-19.27" who="#WładysławKosydarski">Rozumiem, zaraz panu wytłumaczę. Na czele przedsiębiorstwa w Chorzowie stoi p. profesor Mościcki, który nie potrzebuje żadnej porady od Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-19.28" who="#komentarz">(Głos na lewicy: On też kręci.)</u>
<u xml:id="u-19.29" who="#WładysławKosydarski">P. profesor Mościcki nie potrzebuje żądać pomocy od urzędników Ministerstwa Przemysłu i Handlu, którzy jednocześnie decydują o cukrze, o nafcie, o soli, o nawozach sztucznych. Na czele tego przedsiębiorstwa stoi wielki umysł wyraziciel nowoczesnej nauki i dlatego jesteśmy spokojni o los Chorzowa i dlatego Chorzów jest między przedsiębiorstwami państwowemi perłą. A jeżeli chodzi o dział administracji, to zapytajcie się Panowie urzędników, a oni wam powiedzą, że gdyby stosunek Chorzowa do Ministerstwa Przemysłu i Handlu był ten sam, jak zakładów w Drohobyczu i salin to Chorzów byłby wtedy przedsiębiorstwem deficytowem. Chorzów jest zbudowany zupełnie na innych zasadach, niż inne przedsiębiorstwa. Jeżeli weźmiemy sól, to produkcja należy do Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a sprzedaż do Ministerstwa Skarbu. Produkcja nafty należy do Drohobycza, a sprzedaje się naftę we Lwowie, Warszawie, Gdańsku i Berlinie. W Chorzowie jest wszystko razem. Dyrektor administracyjny siedzi obok dyrektora technicznego, niema tam rozdźwięków, niema tych fatalnych rezultatów, które uwidaczniają się w przedsiębiorstwie naftowem drohobyckiem. I dlatego Chorzów jest jedynym przedsiębiorstwem o którem możemy stwierdzić, że aczkolwiek formalnie należy do Ministerstwa Przemysłu i Handlu, jest prowadzone przez prywatną inicjatywę, a wyraz tej inicjatywy jest w organizacji produkcji i sprzedaży.</u>
<u xml:id="u-19.30" who="#WładysławKosydarski">Co do przedsiębiorstw naftowych, to nie wiem, czy to będzie wyrazem tylko mego sądu indywidualnego, jeżeli o gospodarce w zakładach drohobyckich, i nie tylko w zakładach drohobyckich, ale i w kopalnictwie naftowem, powiem, że typowym przykładem, iż Państwo nie potrafi prowadzić polityki naftowej, jest kopalnia Dowbór, która kosztuje przeszło 250.000 dolarów i zagwożdżono ją. Wierci się w tem samem miejscu, gdzie Vacuum, zamiast nafty, dowiercało się solanki i jest postanowienie dalej robotę prowadzić.</u>
<u xml:id="u-19.31" who="#WładysławKosydarski">Jeżeli chodzi o odbenzyniarnię, to sama produkcja przedstawia się znakomicie. Są pewne usterki, ale dadzą się one usunąć. Ostatnim wyrazem produkcji technicznej jest asfalt a procent tego asfaltu zwiększa się, co znaczy, że fabryka dochodzi do wysokiej doskonałości technicznej. Natomiast, co do sprzedaży produktu fabrycznego, stwierdzić należy karygodne niedołęstwo, lub złą wolę. Znów mam cyfry, przedłożone mi przez zakłady drohobyckie i to nie są indywidualne spostrzeżenia referenta, lecz dane, które 3 dni później Ministerstwo Przemysłu i Handlu otrzymało z tego samego źródła dla własnego użytku. Te cyfry mówią za siebie. W sierpniu 1924 r. zrobiono umowę na sprzedaż 100 cystern nafty, następnie we wrześniu drugą również na 100 cystern, po cenie za 100 kg nafty 1.81 dolar. Na całą sprzedaż wzięto gotówką 25%, z tem, że dostawę uskuteczni się dopiero w styczniu i lutym 1925 r. oczywiście po 1,81 dolar za centnar. I oto w tym czasie płaci się już za samą ropę więcej, jak pobrano za naftę.</u>
<u xml:id="u-19.32" who="#komentarz">(Głos: Filantropia.)</u>
<u xml:id="u-19.33" who="#WładysławKosydarski">Jeżeli to ma być wyrazem sądu indywidualnego referenta, to ja się zapytuję, co może służyć za lepszy dowód na przekonanie Wysokiej Izby o lichej gospodarce przedsiębiorstwa państwowego?!</u>
<u xml:id="u-19.34" who="#WładysławKosydarski">Nie wiem, czy p. Ministrowi cyfry są wiadome, ale Najwyższa Izba Kontroli Państwa napewno poda je kiedyś do wiadomości Panów, mianowicie, że mieliśmy przedsiębiorstwa, które w 1923 r. i 1924 r. zakupywały oleje gazowe po 1/3 tego, co płaciło wojsko.</u>
<u xml:id="u-19.35" who="#komentarz">(P. Minister Kiedroń: Czy ja byłem ministrem wtedy?)</u>
<u xml:id="u-19.36" who="#WładysławKosydarski">Ja nie mówię tego do Pana Ministra,...</u>
<u xml:id="u-19.37" who="#komentarz">(P. Minister Przemysłu i Handlu Kiedroń: To trzeba się zapytać!)</u>
<u xml:id="u-19.38" who="#WładysławKosydarski">... tylko do Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Ja nie wchodzę w to, kto był ministrem. Tu się powtarza to samo, co na Komisji Budżetowej, Pan Minister ciągle twierdzi, że ja zwracam się pod adresem Pana Ministra, tymczasem krytykuję ministerstwo, które chwilowo p. Minister reprezentuje. Wobec tego twierdzę, że jeżeli w sprawozdaniu drukowanem umieściłem pewne dowody, które nie są chlubą naszej gospodarki, to nie z animozji do osób, do przedsiębiorstw, lecz po to, ażeby raz społeczeństwu i Wysokiemu Sejmowi otworzyć oczy na to, że gospodarka w państwowych przedsiębiorstwach pozostawia wiele do życzenia i że trzeba ją absolutnie zmienić. Zło tkwi w zarządzie, od góry począwszy. Istnieje t. zw. generalna dyrekcja dla zakładów górniczo-hutniczych, która mieści w sobie zarząd naftą, solą i węglem, ciało, które kosztuje bardzo wiele, a należycie nie spełnia swych zadań. Ilustrowałem to już przy soli, nafcie i węglu, gdy przeliczałem procentowo obciążenie złym zarządem kosztów produkcji. Chaos między produkcją a sprzedażą, skutkiem złego zarządu jest tego rodzaju, że naraża przedsiębiorstwa na deficyt. Oprócz tego niema inicjatywy technicznej, któraby zmierzała w kierunku zmodernizowania tych zakładów i zrobiła z nich zakłady konkurencyjne i regulujące warunki produkcji i ceny sprzedażne. Jeżeli chodzi w szczególności o przedsiębiorstwo węglowe, to tam jest prawie to samo. Tylko dzięki inicjatywie paru ludzi przedsiębiorstwo węglowe w Brzeszczach jako tako wyszło z kryzysu, oraz dzięki temu, że dostarcza ono jednocześnie węgla do przedsiębiorstw państwowych. W przeciwnym razie kopalnia Brzeszcze przyniosłaby straty. Natomiast przedsiębiorstwa naftowe, skutkiem fatalnej organizacji w swej całości i pominięcia kardynalnych zasad przedsiębiorstw prywatnych przynoszą deficyty nie wiadomo jak wielkie, zwłaszcza wobec świetnego urządzenia przedsiębiorstwa pod względem technicznym, bezwarunkowo lepszego, niż w przedsiębiorstwach prywatnych.</u>
<u xml:id="u-19.39" who="#WładysławKosydarski">Nic łatwiejszego, jak głosić na posiedzeniu Wysokiej Izby, albo też na Komisji Handlowo-Przemysłowej, że jest rzeczą niemożliwą, żeby Państwo prowadziło jakiekolwiek przedsiębiorstwo, w świetle powyższych dowodów. Przy takiej opinii trzeba także powiedzieć, dlaczego to się dzieje. Wówczas zło można szybko usunąć i trzeba to zrobić. Przedsiębiorstwa państwowe mają dogodne warunki rozwoju. Gdyby były prowadzone przez ludzi fachowych u góry, to byłyby przedsiębiorstwa prywatne. Prowadzone niedołężnie, nie tylko nie wytrzymują konkurencji, ale oprócz tego są deficytowe.</u>
<u xml:id="u-19.40" who="#WładysławKosydarski">Pan Minister Przemysłu i Handlu poruszył kwestię 8-godzinnego dnia pracy, a poruszył w ten sposób, że i Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek ofiarował. Nie chcemy zmiany zdobyczy socjalnych, jesteśmy za 8-godzinnym dniem pracy twierdzi Ministerstwo, ale mówi się dalej co zrobimy, jeżeli Europa będzie pracowała 10 godzin? Panie Ministrze, sprawę trzeba postawić jasno.</u>
<u xml:id="u-19.41" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Po endecku!)</u>
<u xml:id="u-19.42" who="#WładysławKosydarski">Jeżeli się reprezentuje wielki przemysł, a niestety trzeba powiedzieć, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu jest w znacznej mierze adwokatem przemysłu wielkiego, a chce się także państwowo myśleć, to trzeba powiedzieć, że 8-godzinny dzień pracy, jeżeli chodzi o konkurencyjność z artykułami zagranicznemi, trzeba absolutnie usunąć, a wprowadzić 10 godzin. Trzeba mieć odwagę jasno wypowiedzieć program, który pan Minister istotnie reprezentuje. Albo — albo. A jeżeli nie, to powiedzieć, że 8-godzinny czas pracy jest nienaruszalny, a sięgnąć po atuty gdzieindziej na uzdrowienie naszego życia gospodarczego i socjalnego. Zdaje mi się, że to będzie dla Pana bardzo trudne, a mam pełne przeświadczenie, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu tego nie dokona. Jeżeli obserwujemy pertraktacje, które się toczą między związkami robotniczemi a Ministerstwem Przemysłu i Handlu i Ministerstwem Pracy, to o ile związki robotnicze nie pójdą na ustępstwa, oba Ministerstwa są bezsilne, czyli że klucz rozwiązania zagadnienia gospodarczo-socjalnego zagadnienia 8-godzinnego dnia pracy, tkwi w związkach robotniczych, a nie w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. I ani p. Wierzbicki jako prezes Lewiatana, ani p. Kiedroń jako Minister Przemysłu i Handlu — nie mają na to wpływu i tego nie zrobią. Więc musimy domagać się od Ministra Przemysłu i Handlu jasnego programu, któryby był stanowczo wykonany bo z nim minister stoi i z nim pada.</u>
<u xml:id="u-19.43" who="#WładysławKosydarski">Pan Minister w swem przemówieniu, co mię bardzo dziwi, nic nie wspomniał o Górnym Śląsku.</u>
<u xml:id="u-19.44" who="#komentarz">(Głos: Bo tam pójdzie.)</u>
<u xml:id="u-19.45" who="#WładysławKosydarski">Możliwe. Ja to rozumiem. Boję się o kwestię górnośląską. Nie boję się o to, żeby Górny Śląsk kiedykolwiek był zakwestionowany, jako przynależność do Państwa Polskiego, ale obawiam się stosunków, o których tu mówili przedmówcy, a nad któremi lekko przeszedł do porządku p.poseł Wierzbicki. Nie wierzę w to, że osoby, które tam działają, są przejściowe i że stosunki, które tam panują, należą do zjawisk tymczasowych wobec czego i sytuacja nie jest zbyt groźna. Przeciwnie, osoby działające w przemyśle górnośląskim narobią Polsce tyle kłopotu, tak stosunki zabagnią, że Polska będzie musiała niepotrzebnie dużo sił i środków poświęcić, zanim: odrobi to co obecnie może lekko naprawić. Do tego trzeba powołać odpowiednich ludzi o wielkiem poczuciu państwowotwórczem.</u>
<u xml:id="u-19.46" who="#WładysławKosydarski">Proszę Panów, jest rzeczą niemoralną i nigdzie indziej niebywała, żeby urzędnik Ministerstwa Przemysłu i Handlu przechodził do przedsiębiorstw prywatnych na Górnym Śląsku w warunkach, jakie obecnie mają miejsce. Urzędnicy, którzy otrzymali miesięcznie w Ministerstwie po 600, 700, 800 zł, w instytucji prywatnej górnośląskiej otrzymują pensję najmniejszą 7–8 tysięcy zł. Wiemy, że to pociąga za sobą brak zrozumienia dla interesów Państwa Polskiego, co też często się dzieje. Kiedy do jednego z tego rodzaju ludzi, gdy szedł na Górny Śląsk, mówiono: Panie, miej Pan serce dla Polski, odpowiedział, bardzo znamiennie: Proszę Pana, nie daleko serca znajduje się żołądek, a ten ma także prawa. Obawiam się, żeby ludzie, którzy przechodzą z Ministerstwa Przemysłu i Handlu na Górny Śląsk powoli nie przyczynili się do tej ciężkiej atmosfery, która panuje obecnie na Górnym Śląsku. Ci, Polacy, którzy walczyli na Górnym Śląsku, a którzy starali się o to, aby Górny Śląsk utrzymać w godnych rękach, oburzają się na to co robią tego rodzaju przybysze i darzą ich specyficzną nazwą, znaną na Górnym Śląsku „Parade-Polaki”. W takich warunkach, gdy się płaci nie za usługi techniczne i administracyjne, lecz za funkcje bufora między Rządem a przedsiębiorstwem, nie może się dostać na to stanowisko człowiek faktycznie dzielny fachowo, bo takiego nie trzeba, lecz posiadający wpływy polityczne, potrzebne niemieckiemu przedsiębiorstwu na G. Śląsku. Wiadomo, że w swoim czasie w rokowaniach nad pokojem wersalskim mówiono, że Polska nie posiada potrzebnej ilości sił inżynierskich do prowadzenia Górnego Śląska. Dziś stwierdzić musimy, że najtęższe siły, które się starają o miejsca na Górnym Śląsku, z braku miejsca muszą wyjeżdżać za granicę i tam szukać kawałka chleba. Gdy na stanowiskach dyrektorów są ludzie z płacą 12.000, 15.000, wykwalifikowani inżynierowie, o ile się zgłoszą, dostają pensję 250, 260 zł. Tak się płaci ludzi pracy, fachowych, a sowicie wynagradza się buforowych dyrektorów.</u>
<u xml:id="u-19.47" who="#komentarz">(P. Skrzypa: To skutki gospodarki burżuazyjnej. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-19.48" who="#WładysławKosydarski">Dlatego te stosunki należy zmienić, bo mogą być wprawdzie tylko przejściowe, ale mogą spowodować fatalne następstwa, które już zaczynają niepokoić opinię publiczną.</u>
<u xml:id="u-19.49" who="#WładysławKosydarski">Nie może nastąpić uzdrowienie w przemyśle węglowym i metalurgicznym, jeżeli polityką na Górnym Śląsku kierują tacy ludzie i taką politykę reprezentuje Ministerstwo Przemysłu i Handlu. Jeżeli p. kol. Żuławski mówił, że trzeba przedsiębiorstwa upaństwowić, a zwłaszcza kopalnie węgla, to jabym tak daleko nie szedł, ale trzeba będzie domagać się, żeby do tych przedsiębiorstw dać komisarzy rządowych, którzyby odpowiednio kontrolowali produkcję, stosunek producenta do konsumenta, ustalali koszta produkcji, godziwe zyski i dopiero zdaje się w ten sposób możemy jaki taki porządek zaprowadzić. Narazie nie widzę innego wyjścia. Zdaje się, że trzeba będzie na tę drogę pójść, ażeby raz skończyć z tym chaosem, który się odbija na całem życiu gospodarczem.</u>
<u xml:id="u-19.50" who="#WładysławKosydarski">Podobnie, jak p. Wierzbicki, i ja obciąłbym zakończyć apelem. Jeżeli chodzi o pracę, o problem podniesienia bytu materialnego Państwa Polskiego, o usunięcie tego przesilenia i idealną zgodę wszystkich warstw społecznych, jaka powinna panować między przemysłowcem, robotnikiem a konsumentem, to ofiary muszą być wielostronne i równomiernie rozłożone. Nie można dopuścić do tego, żeby przemysł czerpał największe korzyści, i największe sumy z Państwa kosztem warstw słabszych, a w zamian za to bardzo mało dawał Państwu. Nie możemy pozwolić, żeby wielki przemysł był obojętny na stan rolnictwa i szerokich mas rolniczych dochodzących do 20 milionów spożywców. Musimy zwrócić baczną uwagę na olbrzymie masy konsumentów, które czekają na tanią wytwórczość naszego przemysłu. Trzeba wszelkiemi środkami zapobiec temu, żeby przemysł szedł na olbrzymie zyski, a był nieczuły na potrzeby Państwa, zwłaszcza w jego ciężkiem położeniu. Apel, skierowany pod adresem robotników, jest zupełnie na miejscu. Natomiast skierowywanie apelu do naszego rolnika, do jego ofiar nie może mieć miejsca. Rolnictwo z temi apelami skończyło. Zeszło ono do ostatniej żebraniny. Wygląda ono pomocy obecnie od wielkiego przemysłu, który należycie kontrolowany przez Rząd, może spełnić w Polsce swe zadanie, i do tego jest powołany, ale nie kosztem rolnictwa i żywotnych interesów Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Minister Przemysłu i Handlu.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Wysoki Sejmie! Gdyby nie ostatnie słowa, właściwie dalszy ciąg referatu p. sprawozdawcy, nie byłbym zabierał głosu. Tymczasem p. referent podniósł cały szereg nowych zarzutów i to bardzo ciężkich pod adresem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, na które uważam za swój obowiązek natychmiast odpowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Jeżeli chodzi o gospodarkę przedsiębiorstw prowadzonych przez Państwo, względnie przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu, to chciałbym wskazać na cyfry, przytoczone przez samego p. referenta w jego sprawozdaniu na str. 18, a odnoszące się do gospodarki salinowej. Koszta wydobycia jednej tonny soli za austriackich czasów, za dobrej austriackiej gospodarki, przynajmniej u nas w ten sposób przedstawianych, wynosiły w Wieliczce w r. 1912 — 33 zł. w roku 1913 — 41 zł 96 gr., teraz w roku 1924 wynoszą 25 zł 7 gr. Ja chciałbym widzieć to przedsiębiorstwo prywatne, w którem w ten sposób koszta produkcji zostałyby w ostatnich latach obniżone. Czy tego rodzaju obniżenie kosztów świadczy o złej gospodarce, czy fakty podane przez p. referenta, mogą się opierać na prawdzie, jeżeli cyfry przez niego podane temu przeczą?</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Z kolei co mówią cyfry, odnośnie do kopalni Bochni? Przytoczę również te cyfry. W Bochni w 1912 r. koszta wydobycia 1 tonny soli, wynosi 105 zł, w 1913 r. — 99 zł, a obecnie wynosi 40 zł, to znaczy naogół o 60% mniej, niż za czasów austriackich. Czyż to nie świadczy o tem, że gospodarka nasza jest dobra, że nie tylko zarząd miejscowy, ale także kierownictwo w Ministerstwie Przemysłu i Handlu musi wytężać wszystkie siły, żeby temi skromnemi środkami, jakim! rozporządza — bo dostatecznych środków na inwestycje nie posiada, żeby przy tych trudnościach i środkach doprowadziło do tak olbrzymiego obniżenia kosztów produkcji?</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Tak samo podniosła się znacznie, co zresztą p. referent sam przytoczył, wydajność robotnika. Cyfry te świadczą więc najlepiej o tem, że gospodarka jest dobra i że zarząd nie jest taki, jakim go raczył przedstawić p. referent.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Proszę Panów, ja zupełnie rozumiem trudności na jakie musiał się natknąć p. referent, który wyjechał na stosunkowo krótki czas, żeby te sprawy zbadać, albowiem nawet tygodnie i miesiące poświęcone tej sprawie, jeszcze nie uprawniają nikogo do powiedzenia sobie, że już wszystkie tajemnice danej sprawy posiadł. To jest absolutnie wykluczone.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Sprawa kosztów własnych produkcji soli, podobnie jak azotniaku i węgla jest tak skomplikowana, że potrzebuje rzeczywiście bardzo długich studiów. Ja doskonale rozumiem, że p. referent starał się ująć sprawę jak najlepiej, ale ubolewać należy, że częściowo powodował się danemi, przedstawionemi mu jednostronnie przez ludzi takich, którzy się na tej sprawie nie rozumieli i dlatego mógł dojść do fałszywych zupełnie obrazów i zupełnie fałszywych rezultatów.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Bynajmniej nie twierdzę, że gospodarka w salinach jest bez zarzutu, jednak jeśli nie wszystko jest w porządku, to dzieje się to dlatego, że Państwo, a tem samem również i Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie posiada obecnie funduszów inwestycyjnych, przy pomocy których mogłoby ewentualnie ulepszenia wprowadzić i gospodarkę salinarną postawić jeszcze na wyższym poziomie. Na to jednak potrzeba nam sum bardzo poważnych, że zaś sumami temi nie rozporządzamy, nie jest to winą Ministerstwa Przemysłu i Handlu, bo Ministerstwo odpowiednie wnioski postawiło, tylko że te wnioski nie zostały zaakceptowane przez czynniki miarodajne, ani przez Sejm, ani przez Ministerstwo Skarbu.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Proszę Panów, tak się przedstawia sprawa salin. Wrócę teraz do kwestii soli potasowych. Polska posiada niesłychane bogactwa w solach potasowych i jeszcze za czasów austriackich zostało założone towarzystwo, które się miało zająć eksploatacją tych soli. Zostało utworzone towarzystwo, w któremi Rząd posiada 67% akcji, to znaczy, że większość akcji ma w swojem ręku, jednem słowem jest w tej dziedzinie gospodarzem, bo tylko 33% akcji znajduje się w rękach prywatnych.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Eksploatacje soli potasowych można było bardzo rozszerzyć, rozwinąć i produkcję znacznie podnieść. Żeby to odpowiednio uczynić, potrzeba było poważnych kapitałów. Tych kapitałów Państwo nie dostarczyło, bo Panowie doskonale rozumieją, że w czasie inflacji, następnie w okresie sanacji, nie było skąd wziąć pieniędzy, względnie Skarb absolutnie nie dawał funduszów na inwestycje i dlatego sprawa ta nie ruszyła z miejsca. Dziś Ministerstwo Przemysłu i Handlu, w którego rękach zarząd solami potasowemi się znajduje, widząc, że tych funduszów absolutnie znikąd zebrać nie może, zgodziło się dla dobra sprawy oddać sprawę eksploatacji soli potasowych Bankowi Gospodarstwa Krajowego, wierząc, że Bank Gospodarstwa prędzej znajdzie możliwość do znalezienia funduszów na rozbudowę tego przedsiębiorstwa, na rozwinięcie go w kierunku założenia zakładu koncentracyjnego, gdzieby sole słabsze mogły zostać skoncentrowane do zawartości wyższej, niż 30%. Bank Gospodarstwa Krajowego też jeszcze tej sprawy należycie rozwinąć nie zdołał dlatego, że również i on tych funduszów narazie zebrać nie był w stanie. Lecz sprawa jest na najlepszej drodze. To są problemy, które dotyczą nie tylko jedynie przedsiębiorstw czego, a więc zarówno wszystkich przedsiębiorstw państwowych, jak prywatnych.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Przechodzę do Chorzowa, a więc do tego przedsiębiorstwa państwowego, które ma być przeciwstawieniem gospodarki innych przedsiębiorstw państwowych.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Jak tendencyjnie, muszę to wyraźnie podkreślić, sprawy są przedstawiane, właśnie najlepiej ilustruje przykład Chorzowa. Powiedziano, że Chorzów jest przedsiębiorstwem, które nie należy do Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Chciałbym stwierdzić, że Chorzów zależy od Ministerstwa Przemysłu i Handlu w tym samym stopniu, co saliny, a w większym aniżeli Skarboferm i sole potasowe, ponieważ członkami rady nadzorczej tego przedsiębiorstwa są tylko urzędnicy pod przewodnictwem Dyrektora Departamentu Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Naczelny Dyrektor prof. Mościcki, względnie cała Dyrekcja jest mianowana przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu i pracuje pod wskazówkami wyraźnemi Rady Nadzorczej, która zasięga przy wszystkich ważniejszych rozstrzygnięciach moich decyzji, decyzji Ministerstwa Przemysłu i Handlu; Chorzów jest bezwarunkowo przedsiębiorstwem zupełnie i wyłącznie od Ministerstwa Przemysłu i Handlu zależnem.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Jak się przedstawia gospodarka w zakładzie Chorzowskim? Gospodarujemy w Chorzowie tak, jak gospodarujemy we wszystkich innych przedsiębiorstwach państwowych. Pomimo naprawdę nadzwyczajnego kierownictwa, bo chcę oddać i oddaję cześć zasłudze i zdolnościom prof. Mościckiego — otóż pomimo wysiłku i nadzwyczajnej pracy kierowniczych jednostek stojących na czele zakładu Chorzowskiego, zakład ten nie przyniósł jednakże w 1924 r. żadnych nadzwyczajnych dochodów i p. referent, który także tę sprawę badał, żadnych nadzwyczajnych dochodów z tego przedsiębiorstwa, którego wartość oceniamy na kilkadziesiąt milionów złotych, nie przedstawił. Więc nawet i to doskonałe przedsiębiorstwo, chwalone przez wszystkich, chwalone wyjątkowo przez p. referenta, również żadnych dochodów nie przyniosło. Dlaczego? Dla mnie jest to zupełnie zrozumiałe i pod tym względem absolutnie nie neguję stanowiska p. referenta, który żadnych dochodów z Chorzowa nie wpisał, ponieważ wiem, że zakład znajduje się w tem samem położeniu, co większość zakładów przemysłowych w Polsce, a mianowicie w środku kryzysu gospodarczego i obecnie żadnych zysków nadzwyczajnych przynosić nie może.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Proszę Panów, jeżeli chodzi o zakłady naftowe, to sytuacja jest mniej więcej ta sama. Przeżyliśmy w roku ubiegłym i przeżywamy obecnie ciężkie przesilenie gospodarcze i w stosunku do tych zakładów. Z tego względu zakład bardzo duży i bardzo dobrze prowadzony, jak Państwowa Fabryka Olejów Mineralnych nie może być uruchomiony nawet w 50% swej zdolności produkcyjnej, a z drugiej strony przy sprzedaży materiałów naftowych nie może na rynku uzyskać takich cen, któreby zapewniały większe zyski. Do tego przyczyniają się również niesłychanie trudne warunki naturalne tej gałęzi produkcji, mianowicie fakt, że ropa jest droga, bo musi być wydobyta z bardzo znacznych głębokości, i wreszcie, że wobec nieuruchomienia w pełni zakładów, nie dochodzimy do kosztów produkcji, któreby nam gwarantowały zyski. Ale brak wielkich zysków nie uważam za stratę dla Państwa, bo rozumiemy wszyscy, że choć zakłady drohobyckie zysków tych nie dają, jednak są potrzebne dla Państwa, ponieważ spełniają duże funkcje państwowe. Przedewszystkiem w czasie wojny są niesłychanie ważnym instrumentem w ręku Państwa. Zaś dziś podtrzymują nam przemysł naftowy i chronią nas przed zalewem nafty zagranicznej. Jeżeli chodzi o gospodarkę Ministerstwa Przemysłu i względnie o gospodarkę państwową, to zwracam uwagę na to, co osiągnęliśmy w dziedzinie poczt. Przecież rok temu poczta wykazała deficyt 18 milionów złotych, w roku zeszłym odprowadziliśmy do Skarbu Państwa 12 milionów złotych na czysto, czyli możemy się poszczycić różnicą 30.000.000 złotych pomiędzy stanem, który był poprzednio, a tym, który jest obecnie.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Czyż to nie jest dowodem, że gospodarka państwowa na wszystkich polach idzie ku lepszemu i że rezultaty rzeczywiście osiągnięte są naprawdę poważne?</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Kilka słów chce poświęcić sprawie Górnego Śląska. Wiadomo Panom, że w sprawach, t. zw. nadużyć podatkowych na Górnym Śląsku były wysłane przez Rząd, przez Ministerstwo Skarbu, komisje na Górny Śląsk, które sprawę zbadały, materiał zebrały i że materiał ten stanowił następnie podstawę do przeprowadzenia badań przez specjalną, przez Pana Premiera wyznaczoną komisję. Komisja ta swą pracę ukończyła. Ze względu na ważność sprawy, jak również, aby dać Wysokiej Izbie możność wejrzenia w te stosunki, została wyłoniona przez Wysoką Izbę specjalna podkomisja, która tę sprawę studiuje i po ukończeniu swej pracy wystąpi przed Wysoką Izbą z odpowiednim referatem. Chciałbym tylko jedno stwierdzić. W tych wszystkich sprawach tam, gdzie działy się nadużycia, prawu powinno stać się najzupełniej zadość. Wymiar sprawiedliwości powinien być i będzie dokonany. Ale Panowie doskonale wiedzą ze swej praktyki, że w sprawach podatkowych istnieje zawsze duża rozbieżność zdań między sferami opodatkowanemi i między organami Rządu, które te podatki wymierzają.</u>
<u xml:id="u-21.15" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Otóż tam, gdzie ta rozbieżność istnieje, nie można zgóry powiedzieć, iż wymiar, uskuteczniony przez organy skarbowe, jest zawsze bezwzględnie słuszny i sprawiedliwy i odpowiada prawdzie.</u>
<u xml:id="u-21.16" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Od tego jest przewidziana przez prawo i przez ustawy możność odwołania się, możność rekursu. Sprawa górnośląska znajduje się w toku instancji i ostatnie słowo w tej sprawie nie zostało jeszcze wypowiedziane. Jak długo to nie nastąpiło, nie odważyłbym się wydać wyroku potępiającego. Wyrok ten zostanie wydany na tych ludzi, którzy rzeczywiście zawinili; wówczas, gdy sprawa będzie ukończona. Mnie nie wolno jest dziś z tej Wysokiej Trybuny wyroków w tym lub innym kierunku ferować.</u>
<u xml:id="u-21.17" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Było powiedziane tutaj, względnie był postawiony przez p. referenta zarzut, że jest rzeczą niedopuszczalną, żeby urzędnicy Ministerstwa Przemysłu i Handlu przechodzili do przedsiębiorstw prywatnych. Na jakich przepisach prawnych Panowie tego rodzaju rozkaz chcieliby oprzeć? W żadnem państwie, a raczej w żadnej ustawie nie jest zabronione, iżby urzędnik, który w sposób normalny rozwiązał swój stosunek służbowy z rządem, nie mógł przejść do prywatnego przedsiębiorstwa. Jak długo ja jestem na czele Ministerstwa Przemysłu i Handlu, tak długo jak najkategoryczniej przeciwdziałam temu, ale nie dlatego, żeby urzędnikowi nie wolno było przechodzić na służbę prywatną, ale z tego względu, że mi żal było wypuszczać urzędników z Ministerstwa, gdyż są to urzędnicy wyrobieni i na ich miejsce trudno jest albo poprostu niemożliwe równie wykwalifikowane siły odrazu pozyskać. Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że właśnie ci a nie inni urzędnicy są na giełdzie pracy poszukiwani. Dlatego właśnie, że są zdolni, że się ich poznało jako ludzi, którzy potrafią pracować, a potrafią pracować także w przemyśle prywatnym — dlatego się ich ściąga. Ja nad tem boleję z punktu widzenia państwowego, bo mi żal każdego człowieka, który z administracji państwowej odchodzi, gdyż administracja ta potrzebuje pomocy, potrzebuje wyrobionych dobrych i sumiennych urzędników. Ale podstawy prawnej do zabronienia tego niema, i jak długo jej nie będzie, niema podstawy do zakazów. Mogę zapewnić Panów, że tego rodzaju wypadki nie są tylko w Polsce na porządku dziennym, ale że mają miejsce na całym świecie. Chciałbym pod sam koniec dotknąć tej drażliwej kwestii, którą poruszyłem, co uczyniłem umyślnie, w mojem przemówieniu ostatniem, mianowicie o zagadnieniu pracy. Chciałbym, żeby słowa moje tu wypowiedziane były zrozumiane. Ja jestem za ścisłem przestrzeganiem ustaw. Mamy dziś w Państwie ustawę o dniu pracy i ta ustawa, jak długo istnieje, jest święta i nie może być naruszona. I dlatego jak długo ta ustawa istnieje, jak długo ta Wysoka Izba, względnie izby ustawodawcze jej nie zmienią, tak długo ona będzie podstawą do regulowania w tej dziedzinie wzajemnych stosunków między pracodawcą i pracownikiem. Niemniej jednak chciałbym zwrócić uwagę, że przechodzenie nad zagadnieniem pracy do porządku dziennego, niezdawanie sobie sprawy z sytuacji naszej byłoby ciężkim błędem. Byłoby ciężkim błędem Ministra Przemysłu i Handlu, gdyby tego drażliwego coprawda, ale niezmiernie ważnego w obecnym kryzysie gospodarczym zagadnienia, nie poruszył. Ja tę odwagę mam i ja to zrobiłem. Uczyniłem to dlatego, żeby Panów zmusić do zastanowienia się nad tą sprawa. Są dwie drogi. Polska może pracować najmniej w całej Europie — i jestem przekonany, że nawet wtedy będzie istniała, że nie upadnie! Ale będzie prowadziła życie tak ubogie, będzie w takim niedostatku, jak jest obecnie, to znaczy, że robotnik nasz nie będzie miał co jeść, względnie nie będzie miał możności pracy.</u>
<u xml:id="u-21.18" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Powiadam więc, jeżeli będziemy pracowali— przypuśćmy tylko 7 godzin, albo gdybyśmy wprowadzili ustawowo np. 6-godzinny dzień pracy, to i to byłoby do pomyślenia, ale wtenczas musimy się liczyć z konsekwencjami. Jeżeli bowiem nie będziemy pracowali tyle, ile pracują nasi konkurenci; to jest jasnem dla każdego, kto umie liczyć, że staniemy się ubożsi od tych, którzy pracują więcej. Mamy więc dwie drogi przed sobą: pracować mało i być biednymi, albo pracować więcej i dojść do zamożności.</u>
<u xml:id="u-21.19" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Rząd sobie zdaje z tego sprawę,...</u>
<u xml:id="u-21.20" who="#komentarz">(Głos w centrum: niecały Rząd.)</u>
<u xml:id="u-21.21" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">... że ustawodawstwo obowiązuje, ale wysuwa się cały szereg nowych kwestii i trzeba, aby nad temi kwestiami została przeprowadzona w społeczeństwie dyskusja. Decydują w tych sprawach wyłącznie Izby Ustawodawcze, Wysoki Sejm i Wysoki Senat. Ale zwrócę uwagę na rzecz jedną. Sytuacja naszego Państwa jest niesłychanie ciężka i kiedy ustawodawstwo o pracy zostało wprowadzone, to tam było przewidziane, że ustawa nasza, która jest bardzo postępowa, w pewnych wypadkach będzie pozwalała na pewne chwilowe odchylenia. Jest w tej ustawie postanowienie, że w wypadku pewnych konieczności narodowych Rada Ministrów jest władna skorzystać z tego prawa i czas pracy na trzy miesiące przedłużyć. Kwestia konieczności narodowej jest rzeczą względną, może być przez jednych tak, przez drugich inaczej rozumiana. Ale może mieć uzasadnienie również taki pogląd, że nasza sytuacja, sytuacja Polski jest w obecnej chwili tak ciężka, że dzisiaj możnaby ten paragraf poddać rozpatrzeniu i zapytać się, czy nie należy skorzystać z istniejących możliwości.</u>
<u xml:id="u-21.22" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-21.23" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Ja decydować w tym kierunku nie będę, gdyż decyzja do mnie nie należy. Kwestia ta nie będzie decydowana bez zgody przedstawicieli robotników. Ale chciałbym, żeby Szanowni Panowie z tej strony Izby nad tą sprawą zastanowić się raczyli.</u>
<u xml:id="u-21.24" who="#komentarz">(Głos: Czy Pan reprezentuje Rząd w tej sprawie? Głos: Pan kapitalistów reprezentuje.)</u>
<u xml:id="u-21.25" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Proszę Panów, tak długo, jak długo jestem na tym urzędzie, nie reprezentuję kapitalistów. Chciałbym to, proszę Panów, najsilniej podkreślić. Reprezentowałem tylko interes Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.26" who="#komentarz">(Głos: Kapitału.)</u>
<u xml:id="u-21.27" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Były wypadki, kiedy robotnicy do mnie przyszli i powiedzieli, że mają do mnie zaufanie dlatego. że widzieli, iż ja nigdy nie zejdę ze słusznej drogi, nigdy nie pójdę za interesem jednej strony, tylko zawsze będę bronił interesów Państwa, interesów ogólnych.</u>
<u xml:id="u-21.28" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy, wrzawa na lewicy. P. Marian Malinowski: W interesie Państwa wcale nie leży, żeby robotnik był wyzyskiwany, Panie Ministrze.)</u>
<u xml:id="u-21.29" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Panie Pośle, ja stwierdzam, że robotnicy nie mają większego ode mnie przyjaciela. Były wypadki, gdzie chciano przedłużyć dzień pracy górniczej na dole, ja się temu sprzeciwiałem, aczkolwiek ustawę można było w tym duchu interpretować. Sprzeciwiłem się dlatego, bo uważam, że obrona robotnika jest także interesem państwowym. Słusznego interesu robotnika broniłem i bronić będę, bez względu na to, czy się to komu będzie podobało, czy nie.</u>
<u xml:id="u-21.30" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy. P. Skrzypa: Pan eksportuje ludzi)</u>
<u xml:id="u-21.31" who="#MinisterPrzemysłuiHandluKiedroń">Chciałbym jeszcze parę słów powiedzieć w sprawie osobistej. Któryś z posłów raczył się odezwać, że prawdopodobnie pójdę teraz po opuszczeniu Ministerstwa na Górny Śląsk. Ja nie wiem, czy na Śląsk pójdę, ale wiem, że ze Śląska przyszedłem, pracowałem nad przyłączeniem tego Śląska do Polski, że naraziłem nieraz życie, ażeby ten kraj Polsce przypadł. Więc nie byłoby nic dziwnego, gdybym na Śląsk wrócił, tem więcej, że jak Panowie doskonale wiedzą, jestem człowiekiem niezamożnym i będę musiał po opuszczeniu tego urzędu na życie moje i mojej rodziny nadal pracować.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Kosydarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#WładysławKosydarski">Wysoki Sejmie! Parę uwag co do cyfr, które przytoczył p. Minister Przemysłu i Handlu. Z zestawienia przez p. Ministra zysków i kosztów produkcji w kopalniach w Wieliczce i Bochni wynikałoby, że jest sprzeczność w moim referacie, który jako druk Panowie mają w ręku. Otóż tak jest:</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#WładysławKosydarski">25 zł w Wieliczce i 42 w Bochni. Ale to nie stanowi istoty rzeczy. Trzeba porównać jedną i drugą kopalnię z kopalniami prywatnemi, a dopiero wtenczas będziemy mówili o aktywności tego przedsiębiorstwa. Jest poprawa i znaczny postęp, jeżeli się porówna produkcję z lat 1912, 1913 i 1924, ale jeżeli chodzi o rzecz najważniejszą, t. j. że nie zrobił tego rząd austriacki, lecz dokonał postępu Rząd Polski, to trzeba zaznaczyć, że rząd austriacki celowo nie robił wkładów w kopalnie małopolskie, aby nie stwarzać konkurencji salinom rdzennie niemieckim. Ta okoliczność nie może być wielce pocieszającą dla kraju i chlubnem świadectwem dla ministerstwa, które faktycznie przez 6 lat prawie nic nie zrobiło w salinach w porównaniu z kopalnią prywatną w Polsce, a tem mniej kopalniami zagranicznemi.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#WładysławKosydarski">Panie Ministrze, nie przypuszczałem, żeby Pan Minister w ten sposób wyraził się o swym najbliższym personelu. Jeżeli badałem gospodarkę w salinach, to spotykałem się z ludźmi, którzy 25–30 lat życia w salinach strawili. Ludzie ci, pracując przez taki okres czasu, zdobyli duże doświadczenie. Od nich można się wiele nauczyć. Nauczyłem się ja, mogą się nauczyć Pańscy dyrektorowie departamentów, a także i Pan. są to ludzie naprawdę fachowi i na ich informacjach, dowodach i cyfrach można oprzeć sąd niezawodny. Nie może Pan tych ludzi krzywdzić, sądząc, że nie znali przedmiotu, o którym mi opowiadali i który mi wyjaśniali. P. prezes Wierzbicki się uśmiecha, i cieszę się, że p. Wierzbicki swym uśmiechem potwierdza moje stanowisko.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Stwierdzam, że napewno dla nich będzie niesłychanie to miłe.)</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#WładysławKosydarski">Dlatego nie wiem, co uprawniło p. Ministra do zaryzykowania twierdzenia, że p. referent za mało czasu poświęcił na zbadanie istotnego stanu i informował się u ludzi, którzy się na tem bardzo mało rozumieją.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#WładysławKosydarski">Jeżeli chodzi o spółkę soli potasowych, to wiemy, że Rząd zrobił tę spółkę najprzód z prywatnem konsorcjum, a potem wszedł w to Bank Gospodarstwa Krajowego; to nie zmienia postaci rzeczy dla Państwa. Mamy prawo żądać, czy to będzie prowadziło Państwo, czy Bank Gospodarstwa Krajowego w jego imieniu, ażeby spółka dawała Państwu zyski. Pytamy się zatem, gdzie są te zyski i w czem je przedsiębiorstwo lokuje? Skoro opłata dzierżawna jest mniejsza, niż dochód ze sprzedaży samej soli jadalnej, którą obowiązkowo pobiera Rząd, to nas utwierdza w przekonaniu, że Rząd zrobił prezent spółce.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#WładysławKosydarski">Jeżeli chodzi o Chorzów, to dotychczas łożył on ogromne kapitały w inwestycje. Zakupił katalizatory, przechodził wszystkie szczeble udoskonalenia, a obecnie produkuje związki azotowe i saletrę chilijską. Taki stan rzeczy świadczy o wielkim postępie fabryki. Panie Ministrze, na innych zasadach spoczywa organizacja zarządu w Chorzowie, na innych saliny. Przecież tam jest rada oparta na osobnymi statucie i do niej należą reprezentanci ministerstw, a więc wojska, przemysłu i handlu i rolnictwa. Czy w salinach jest podobna rada nadzorcza? To na odmiennych zasadach zbudowane i p. Minister to dobrze rozumie, że zakres działania dyrekcji w Chorzowie jest zupełnie inny, jak zakres działania dyrekcji w salinach. Bo jeżeli chodzi np. o zakupienie małej maszyny dla salin, to musi przyjechać urzędnik dwa albo trzy razy z ministerstwa, aby zezwolić na kupno, gdy w Chorzowie załatwia ważniejsze zakupy dyrektor. W Skarbofermie dyrektor administracyjny, który bierze miesięcznie 4.000 zł, nie ma prawa dać pozwolenia na auto, tylko musi to robić generalny dyrektor p. Remo. Jeżeli tak jest, to nie można kompetencji rady nadzorczej, która dziś kieruje Chorzowem, porównywać z kompetencjami innych zarządów przedsiębiorstw państwowych.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#WładysławKosydarski">Gdy chodzi o zakłady naftowe, to muszę jeszcze raz stwierdzić, aby mój pogląd czy twierdzenie nie uległy fałszywemu zrozumieniu, że zakłady naftowe pod względem technicznym są prowadzone doskonale, bo zależą wyłącznie od zarządu miejscowego, ale sprzedaż, zależna wyłącznie od Warszawy, zabija przedsiębiorstwo. Proszę zapytać o to kierownika, który prowadzi te zakłady. Najważniejsze inwestycje wstrzymano, ograniczono personel i t. d., a dyrektor łamie sobie głowę, w jaki sposób wybrnąć z tej trudnej sytuacji. Nakaz redukowania robotników jest jedynym sposobem uzdrowienia zakładów.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#WładysławKosydarski">Muszę zaznaczyć, że poczty nie należały przedtem do Ministerstwa Przemysłu i Handlu; w ostatnim roku, kiedy doń przeszły, t. j. w jednym roku stał się taki hokus pokus i jakby różdżką czarodziejską z przedsiębiorstwa deficytowego stały się przedsiębiorstwem aktywnem. Nie ujmując zasług Ministerstwu Przemysłu i Handlu, muszę powiedzieć, że mamy to do zawdzięczenia generalnemu dyrektorowi poczt i telegrafów. W ręku generalnego dyrektora spoczywała cała machina i jeżeli są sukcesy, to je należy zapisać na jego konto. Jako sprawozdawca muszę być Sprawiedliwy w ocenie pracy Generalnej Dyrekcji, a p. Minister zgodzi się z mojem zapatrywaniem. Jeżeli urzędnik z centrali przechodzi do zakładów prywatnych, nie można brać tego za złe, ale jeżeli się weźmie urzędnika, który przechodzi z Ministerstwa Przemysłu i Handlu z płacą bardzo małą, na ogromnie wysoką, to każdego to razić musi. P. Minister jako Ślązak zna zakłady Witkowickie. Są to olbrzymie przedsiębiorstwa. Naczelny dyrektor bierze 145.000 koron czeskich, co przeliczone na naszą walutę daje 4.000 zł, jest to normalne i uczciwe wynagrodzenie. Ale jeżeli ktoś bierze 15.000 i 17.000, to mam prawo powątpiewać, czy poza funkcjami czysto technicznemi niema w tem czegoś innego.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#komentarz">(Głosy: Nazwiska.)</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#WładysławKosydarski">Później sobie pogadamy. Jeżeli p. Minister boleje nad tem, że ci urzędnicy jako zdolni przechodzą z uszczerbkiem centrali, to właśnie boleje nad tem, że przechodzą do przedsiębiorstw, które od czasu do czasu są notowane w prasie jako przedsiębiorstwa, popełniające nadużycia na niekorzyść Państwa. I to dla mnie jest bardzo charakterystyczne.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#WładysławKosydarski">Nakoniec zaznaczam: Pana Ministra jako człowieka pracy i poświęcenia dla Śląska bardzo szanujemy. Natomiast stosunki panujące w Ministerstwie Przemysłu i Handlu nakazują referentowi zastosować najostrzejszą krytykę. Nie jest wina moją, że właśnie w takich warunkach Pan reprezentuje to Ministerstwo i jest za nie odpowiedzialny. Krytyka jest krytyką Ministerstwa, a nie Pana.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#LudwikGdyk">Dyskusja nad częścią 10 preliminarza wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#LudwikGdyk">Przechodzimy do części 14: budżetu Ministerstwa Robót Publicznych.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Romocki.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#PawełRomocki">Wysoki Sejmie! Wydatki w budżecie Ministerstwa Robót Publicznych w roku bieżącym osiągnęły kwotę 82 milionów złotych, a więc znacznie więcej, aniżeli w jakimkolwiek z poprzednich lat. W roku 1921 wydatkowano 46 milionów, w r. 1922 — 39 milionów, w r. 1924 — 65 milionów. A więc 82 miliony zł możnaby uważać za kwotę wystarczającą. Możnaby więc mniemać, że weszliśmy na drogę zaspokojenia wszystkich potrzeb w zakresie udogodnień technicznych, dostarczanych przez roboty publiczne.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#PawełRomocki">Otóż tak nie jest; najważniejsze roboty o doniosłości państwowej wszczęte na dobre jeszcze nie zostały, prowadzi się dopiero w tym kierunku studia, pomiary, tworzy się projekty.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#PawełRomocki">W odróżnieniu od lokalnych interesów, którym zadość czynią drobniejsze roboty publiczne, istnieją zwłaszcza w Polsce, po jej zjednoczeniu, zadania natury ogólniejszej, od których wykonania zależy w pewniej mierze, czy Państwo posiądzie taką koordynację interesów wewnętrznych, że będzie można mówić o jednolitym organizmie gospodarczym Polski, o wszechstronnem wyzyskaniu przez technikę naturalnych właściwości i bogactw. Dążąc do zespolenia dzielnic pod każdym względem, nie możemy zapoznawać jednego z najpotężniejszych środków, jakimi są roboty publiczne w celu wzmocnienia więzi wewnętrznych i zaspokojenia nowego splotu interesów, co razem wzięte uczyni spoistość organizmu Polski trwalszą. Zachodzi więc potrzeba postawienia programu głównych robót publicznych w dostosowaniu do uposażenia naturalnego kraju w jego granicach politycznych.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#PawełRomocki">Które to są główne roboty publiczne, nie podjęte przez Państwo lub podjęte częściowo, a znajdujące się w programie robót pilnych? Więc przedewszystkiem regulacja głównej arterii komunikacyjnej, Wisły. Jest to naturalnie arteria komunikacji wodnej, o którą muszą się oprzeć wszystkie projekty sztucznych dróg wodnych. Wisła, przecinająca kraj cały w trzech dawnych zaborach, może się stać nie tylko obiektem wszechpolskiego sentymentu, ale realnym środkiem łączności gospodarczej dzielnic. W średnim biegu, odpowiadającym w przybliżeniu zaborowi rosyjskiemu, Wisła uregulowana nie jest rozmiar i tempo wykonywania robót regulacyjnych przez rządy polskie do roku bieżącego nie pozwalają cieszyć się nadzieją, że uregulowanie tej części Wisły kiedykolwiek nastąpi. Gdybyśmy chcieli dokonać tej pracy w czasie najkrótszym, określonym na lat 15, to musielibyśmy od roku przyszłego, zamiast jednego miliona złotych, przeznaczać na ten cel około 20.000.000.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#PawełRomocki">Budowa sztucznych dróg wodnych, a przedewszystkiem kanału węglowego, rozpoczęta nie jest. Wykonane są natomiast studia, które pozwalają już w chwili obecnej przystąpić do ułożenia programu finansowego. Jednakże kanał węglowy nie wyczerpuje programu dróg sztucznych. Wschodnie systematy kanałowe: Królewski i Ogińskiego, przebudowane obecnie w celu osiągnięcia większej sprawności żeglugowej, nie posiadają dobrego połączenia z Wisłą; naturalnie połączenie Bugiem od Brześcia ma wartość minimalną, zważywszy ogromne ograniczenie czasu żeglugi i spławu. Bliższe studia tego przedmiotu mogą doprowadzić do wniosku o konieczności budowy kanału Bug od Nurca do Warszawy. W każdym razie problem dobrego połączenia kanałów wschodnich z Wisłą musi wejść w program głównych robót publicznych.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#PawełRomocki">W zakresie melioracji odłogiem niemal leży sprawa osuszania Polesia. Wykonywane roboty drobne nad doprowadzeniem do porządku istniejących kanałów osuszających nie posuwają sprawy naprzód, ponieważ system osuszający generała Żylińskiego wykonany w całości nigdy nie był. Ta melioracja ogólnego charakteru może jednak przysporzyć około 1.800.000 ha dobrych łąk, ziemi ornej i lasów, w czem znajduje się około 400.000 ha ziemi państwowej, należy więc ją zaliczyć do głównych robót publicznych. Ale i melioracje drobne typu ogólnego oczywiście, te które znajdują się w Ministerstwie Robót Publicznych, traktowane są w budżecie nader szczupło. Jeżeli większość Komisji Budżetowej nie wypowiedziała się za wnioskiem p. pos. Posackiego o podniesienie kredytu z 2.300.000 na cele melioracyjne do 5 milionów, to tylko ze względu na brak pokrycia. Potrzeba regulacji jest większa znacznie od kredytów przewidzianych w r. b. i od owych 5 milionów, których żądał p. pos. Posacki. W związku zaś z możliwem przyśpieszeniem regulacji średniej Wisły, kredyt na melioracje musiałby przekroczyć znacznie tę kwotę 5 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#PawełRomocki">Wreszcie budowa państwowych dróg bitych, budowa stałych mostów, a nie jak dotychczas, przeważnie prowizorycznych drewnianych, dalej przebudowa odcinków szos podmiejskich, zwłaszcza pod Warszawą, składają się na główne roboty publiczne o rozmiarze i charakterze odmiennym od dotychczasowego. Na ten cel trzeba w najbliższych latach przeznaczyć wraz z utrzymaniem szos zamiast 27 milionów w budżecie zwyczajnym i nadzwyczajnym, około 90 milionów zł, aby w ciągu lat 15–20 upodobnić się do krajów cywilizowanych. A więc roboty publiczne, ujęte w program wyczerpujący potrzeby główne, muszą pochłaniać sumy znacznie większe, aniżeli się przewiduje na r. b. Jeżeli budowę sztucznych dróg wodnych i stałych mostów odniesiemy do budżetu nadzwyczajnego, to wydatki zwyczajne, znajdujące pokrycie natychmiastowe w opodatkowaniu ludności, wynosić powinny rocznie, zamiast 48 milionów, około 90 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#PawełRomocki">Tymczasem w rozwinięciu robót publicznych posuwamy się nazbyt wolno. Nie istnieje jednolity program inwestycyjny, mający na celu zadośćuczynienie potrzebom nowego organizmu gospodarczego, utrwalający nowy układ polityczny. Niema śladów zamiarów w wielkim stylu, z wyjątkiem budownictwa mieszkań i odbudowy zniszczonych osiedlisk. Idziemy drogą tymczasowego łatania dziur, bez ujęcia generalnego kwestii ze stanowiska państwowego. Niewątpliwie brak środków hamuje stawianie wielkich programów, ale jest również pewnikiem, że kredyty otworzyć się mogą szerzej i obficiej wobec programu, uderzającego swoją celowością ze stanowiska gospodarczego i politycznego.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#PawełRomocki">Jedynie dla budownictwa właściwego rok bieżący jest szczęśliwszy, bowiem i budownictwo prywatne domów mieszkalnych i odbudowa zniszczonych przez wojnę osiedli i wreszcie rządowy program budowlany, wszystkie w roku bieżącym korzystają ze znacznych kredytów. Rządowy program budowlany i remontów kapitalnych wyraża się dla wojskowości kwotą około 40 milionów, dla kolei około 25 milionów (budynki) i, dla innych resortów około 65 milionów zł, razem niespełna 130 milionów zł. Nie wchodzi w tę sumę kredyt na odbudowę kraju, w jakim zakresie rok bieżący może zaznaczyć się większym rozmachem, dzięki rezerwom z roku ubiegłego.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#PawełRomocki">Jeżeli chodzi o wykonanie t. zw. odbudowy kraju w roku ubiegłym, w czasie, kiedy była pobierana pierwsza rata daniny lasowej, akcja odbudowy nie rozwinęła się prawie wcale. Z zebranych 9.440.000 wydatkowano poza administracją, poza kosztami ściągania daniny lasowej niesłychanie mało, kilkaset tysięcy, reszta zebranych czy to pieniędzy czy materiału leśnego, znajduje się jako rezerwa na rok bieżący. Otóż w roku bieżącym akcja odbudowy rzeczywiście będzie mogła być pchnięta i jest pchnięta w daleko szybszem tempie. Do dyspozycji stoi w roku bieżącym przewidywana danina lasowa mniej więcej w 85% od teoretycznego obliczenia. Rząd w przedłożonym budżecie pragnął, ażeby w dochodzie była wzięta suma tylko 70% teoretycznego obliczenia ilości drzewa. Komisja Budżetowa stanęła na stanowisku, że jeżeli nie można liczyć na to, aby wpłynęło całe 100% wymienionej daniny, jednakowoż na 85% liczyć będzie można. W roku bieżącym liczy się na wydatki 18.297.920 zł właśnie z tytułu dochodów, jakie w tym roku wpłyną. Pozatem przychodzi rezerwa z roku ubiegłego, w sumie otrzyma się kwotę 32 miliony złotych. A w porównaniu z tem, co zostało dokonane w roku ubiegłym, w roku 1924, odbudowa kraju może być rozwinięta kilkadziesiąt razy intensywnej. Jeżeli zaś dodamy kredyty gospodarcze na budowę domów mieszkalnych, to możemy powiedzieć, że rok 1925 jest początkiem budownictwa w Polsce na miarę szerszą. W miarę powiększania programu robót publicznych staje się rzeczą coraz pilniejszą oddanie pewnych robót samorządom wojewódzkiemu i powiatowemu, z pozostawieniem przy Rządzie tylko ogólnych prac charakteru państwowego. Sprawy administracji i utrzymania dróg bitych i gruntowych, sprawy niektórych melioracji mogą i powinny znaleźć się w funkcjach samorządowych, jako roboty lokalnego przeważnie znaczenia, lub też jako roboty, które lepiej mogą być wykonywane przy najbliższym współudziale społeczeństwa. Dlatego uchwalenie ustaw samorządowych stanowić będzie etap ważny ku pomyślnemu postawieniu w Polsce robót publicznych.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#PawełRomocki">Wysoka Izbo, proszę w imieniu Komisji Budżetowej, o przyjęcie preliminarza budżetowego Ministerstwa Robót Publicznych ze zmianami, jakie znajdują się w mojem drukowanem sprawozdaniu, a więc z powiększeniem wydatków o kwotę 7.398.134 zł i dochodów o kwotę 6.110.000 zł.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Kierownik Ministerstwa Robót Publicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">Wysoka Izbo! Szczegółowa dyskusja, jaka przeprowadzona została nad budżetem Ministerstwa Robót Publicznych na komisji, a nadto wyczerpujące sprawozdanie drukowane p. referenta Romockiego. który znakomicie ujął potrzeby Państwa w dziale robót publicznych, stosunek tych potrzeb do cyfr obecnych budżetu, a z którego poglądami najzupełniej się zgadzam, zwalnia mnie od obowiązku szerszego omówienia obecnego budżetu. Jeśli głos zabieram, to jedynie dlatego, że p. referent podniósł niezwykle ważną rzecz dla należytego prowadzenia robót publicznych, a mianowicie kwestię programowości tych robót, a z drugiej strony dlatego, że w toku dyskusji w Komisji Budżetowej kilkakrotnie spotykałem się z rozmaitych stron z zarzutami, że dotychczasowa działalność Ministerstwa Robót Publicznych choruje na brak programu. Otóż w tym kierunku pragnąłbym dać parę słów wyjaśnienia. Działalność Ministerstwa Robót Publicznych rozpada się właściwie na dwa odrębne działy. Z jednej strony jest ono władzą administracyjną, która, jako taka, reguluje pewne objawy życia gospodarczego, specjalnie w dziale budownictwa, w dziedzinie dróg komunikacyjnych — lądowych i wodnych, w dziale gospodarki wodnej, elektrycznej i t. p. — z drugiej strony jednak wykonywa wszelkie zamierzenia Państwa właśnie w tych dziedzinach. W pierwszym dziale z natury rzeczy program działalności streszcza się do pewnej działalności ustawodawczej, poprowadzonej w pewnym kierunku. Otóż w tym kierunku działalność ustawodawcza Ministerstwa jest już łącznie z temi ustawami, które świeżo zostały Wysokiemu Sejmowi przedłożone, prawie jakby ukończona, a tylko uzupełnia się dawne ustawy w miarę potrzeby nowelami, jak tego wymaga życie, z wyjątkiem może jednej dziedziny, a tą jest kodyfikacja ustawodawstwa budowlanego, która jest już w wewnętrznych pracach Ministerstwa skończona i w tym roku będzie również Wysokiemu Sejmowi przedłożona. Ale tu muszę nadmienić, że właśnie ta kodyfikacja napotykała dotychczas na wielkie trudności i napotyka je zapewne w obradach, ponieważ unifikacja bardzo różnych przepisów w różnych dzielnicach, a zwłaszcza unifikacja pod względem uprawnień budowlanych, również bardzo różnych w poszczególnych dzielnicach, natrafia przy kodyfikowaniu na ogromne trudności. W dziale drugim odróżnić musimy dwa rodzaje działalności: z jednej strony jest to utrzymanie tego, co Państwo posiada, w należytym stanie, a więc utrzymanie komunikacji, utrzymanie budynków państwowych i t. d.; z drugiej zaś strony — polityka inwestycyjna. Ministerstwo stanęło na stanowisku, że dopóki pierwsza cześć działalności, t. zn. zaspokojenie potrzeb dla normalnego utrzymania w należytym stanie urządzeń istniejących, nie zostanie w zupełności w budżecie zaspokojona, trudno mówić o szerszym programie inwestycyjnym, ale, niestety, jak to p. referent budżetu przedstawił nam, jeszcze dość daleko do tego, aby normalne potrzeby utrzymania tego, co posiadamy, były faktycznie w zupełności zaspokojone. Ale nie tylko braki w budżecie na utrzymanie wstrzymują od szerszego programu inwestycyjnego. Wbrew temu, co wyrażano na Komisji Budżetowej, że okres inflacyjny sprzyjał inwestycjom, musze stwierdzić, że w rzeczywistości tak nie było. Z jednej strony w okresie inflacji każda szersza polityka inwestycyjna musi tylko z natury rzeczy tempo inflacji przyśpieszyć. Z drugiej strony jednak te kredyty, które przy systemie inflacji można było uzyskać, zanim przyszły do wykonania, tak się zmniejszyły, że również o programowem działaniu nie mogło być mowy. Dość przytoczyć, że budżet, preliminowany na rok 1923, jako odznaczający się największym spadkiem waluty, który obejmował kwotę 80 milionów, został faktycznie wykonany w kwocie kilkunastu milionów, jeżeli przyjmiemy marki zwaloryzowane według rozporządzenia p. Prezydenta, a w kwocie dwudziestu kilku milionów, jeżeli przyjmiemy według faktycznego porównania cen kupna, a więc zaledwie w 1/3 części tego, co było preliminowane.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">Bezpośrednio po inflacji nastąpił okres sanacji, w którymi znowu wszelka polityka inwestycyjna musiała być zahamowana i pod tym samym kątem widzenia właśnie budżet na rok 1925 był układany.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">Nakoniec jeszcze jedna uwaga. Inwestycje tego rodzaju, jakie leżą w resorcie Ministerstw a Robót Publicznych, mają służyć w przyszłości całym pokoleniom, nie podobna więc żądać, aby pokrycie tych inwestycji mogło nastąpić wyłącznie z normalnych środków budżetowych, a więc z opodatkowania ludności. A jednak budżety nasze dotychczasowe opierały się wyłącznie tylko na tem jednem źródle dochodu. Te pożyczki, które dotychczas zostały zaciągnięte, czy to wewnętrzne, jak kolejowa, nie starczały na pokrycie inwestycji kolejowych, a zewnętrzna miała specjalne przeznaczenie i mimo starań z tych środków na powiększenie budżetu inwestycyjnego Ministerstwa nie można było żadnych kwot otrzymać.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">Oparcie programu inwestycyjnego na systemie pożyczek jest także z tego względu konieczne, że nie podobna mówić o racjonalnem wykonaniu programu, jeżeli się nie ma zapewnionych sum na te cele na pewien okres, czasu.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">Stabilizacja wydatków na szereg lat w budżecie jest dotychczas niemożliwa i słusznie Ministerstwo Skarbu i Komisja Budżetowa stanowisko takie zajęły w konkretnym wypadku funduszu melioracyjnego. Jednak obecnie drugi rok już trwające zrównoważenie budżetu, rozpoczynające się pożyczki zagraniczne, pewne zwiększenie oszczędności wewnętrznych nakazuje przypuszczać, że zbliża się okres, kiedy inwestycje w resorcie, który reprezentuję, na większą skalę będą mogły być podjęte. Dlatego prace nad budżetem na r. 1926, które zostały już rozpoczęte pod tym kątem widzenia, zostały zapoczątkowane tak, że w każdym dziale robót ma być opracowany program działalności na pewien przeciąg czasu, zależny od rodzaju robót od 10–20 lat, a kwota wstawiona do budżetu na r. 1926 będzie pewną częścią, ratą tej ogólnej sumy. Zwolni to w przyszłych okresach budżetowych od ponownych pertraktacji na temat potrzebnych kredytów, jakoteż od daleko idących na ten temat dyskusji. Odnosi się to przedewszystkiem do działu budowli państwowych, które, jak to p. referent zaznaczył, w tym roku już są znacznie lepiej dotowane. Zapotrzebowanie Państwa minimalne w obecnej chwili w budynki państwowe można określić na kwotę, według naszych obliczeń, około miliarda złotych, w dziale, który się znajduje w zarządzie Ministerstwa Robót Publicznych, a więc bez kolei, wojska, górnictwa i monopolu. Otóż skoro w tym dziale budżet obecny obejmuje już sześćdziesiąt kilka milionów, okazuje się, że przy nieznacznem tylko zwiększeniu tego budżetu z roku na rok o kilka procent można w ciągu lat 10, a co najwyżej 12, środkami budżetowemi program cały wyczerpać. Jeżeli jednak tak się przedstawia sprawa budownictwa, to o wiele gorzej, jak to p. pos. referent zaznaczył, przedstawia się sprawa dróg. Tutaj daleko jeszcze jesteśmy od pokrycia koniecznych kosztów utrzymania dróg istniejących. To, co dzisiaj na drogi wydajemy, jest może 1/3 tego, cośmy faktycznie wydawać powinni. Zwłaszcza, że wymogi co do dróg wobec wzrostu ruchu automobilowego się zwiększają. Natomiast jak można było dotychczas mówić o programie inwestycyjnym w dziale budowy dróg, jeżeli np. w r. 1925 mamy na budowę dróg naszych zaledwie 1 milion złotych, podczas gdy tutaj, chcąc program w ciągu lat 20–30 wykonać, musielibyśmy operować rocznie kwotą kilkunastu milionów. To samo z pewnemi zmianami tyczy się także budownictwa wodnego, które jest tylko o tyle w innem położeniu, że tu z powodu powolnego wzrostu ilości materiałów, jakie do tego celu służą, i tempo samej akcji ze względu na żywioł, z którym ma się do czynienia, i tempo wzrostu wydatków, nie może być tak prędkie, jak może być w innym dziale, ale i tu program, któryby musiał być uwzględniony, suma wydatków, która musiałaby być osiągnięta rocznie, po upływie kilku lat, musiałaby znowu dojść do sumy trzydziestu kilku milionów rocznie, jeśli efekt tej pracy nazewnątrz miałby praktycznie się okazać. Dlatego te nadzwyczajne kredyty, które obecnie Ministerstwo na roboty wodne posiada, koncentruje przeważnie tylko na Wisłę i to nie w odpowiedniej mierze, jakby potrzeba tego wymagała, aby do należytego stanu tę rzekę doprowadzić.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">W dziale rzek spławnych muszą ulec zupełnej rewizji dotychczasowe systemy robót, które nie wytrzymały po doświadczeniach wojennych kilkuletniej przerwy w robotach, tak, że system, którym się dotychczas posługiwano, okazał się zupełnie niemożliwym bez opracowania nowych podstaw regulacji, nowych podstaw zabezpieczenia, któreby się opierały na nowszych zdobyczach nauki na zachodzie, a z drugiej stromy na tem doświadczeniu, które było zdobyte u nas.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">Pozatem sprawa ta musi się łączyć z jednem wielkiem zagadnieniem, które nas również oczekuje t. j. z wyzyskaniem naturalnej energii wodnej, ponieważ największej opieki potrzebują właśnie rzeki karpackie, dopływy Wisły i Dniestru, które się mogą stać źródłami siły przy pomocy sieci zbiorników regulujących odpływ i ochraniających niższe okolice od powodzi, a z drugiej strony zasilających rzeki większą ilością wody w czasie posuchy, zwiększając przez to nośność statków, a więc ulepszając żeglugę. Tą drogą tylko można doprowadzić do faktycznego, na należytej stopie postawionego rozwiązania tego zagadnienia. Z tego przedstawienia wynika, że jeżeli dotychczas budżet nie opierał się na powziętym z góry jakimś większym programie, to przyczyną tego była jedynie niemożność zrealizowania tego programu. Postawienie bowiem programu na to, ażeby był na papierze, bez możności zrealizowania go, chociażby w dalekiej przyszłości, nie wydaje się rzeczą konieczną obecnie, z chwilą kiedy ten okres pracy nadchodzi. Program, który Ministerstwo ma przygotowany, od dość dawna może być podstawą naszego budżetu.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">Przy tej sposobności dotknę jeszcze sprawy poruszonej kilka razy w Komisji Budżetowej, a mianowicie nienormalnego stosunku kosztów administracyjnych, w porównaniu do wydatków rzeczowych. Otóż ta rzecz najlepiej się przedstawia właśnie przy porównaniu kilku lat ostatnich w wydatkach, przerachowanych naturalnie na złote, gdy wzrastający budżet wykazał równocześnie bardzo daleko idący spadek kosztów administracyjnych. Gdy w roku 1923 procent wydatków osobowych wynosił 26,1%; a przy uwzględnieniu hodowli, preliminowanych w innych resortach, 21.6%, w roku 1924 zmienia się ten stosunek nawet po dodaniu wydatków administracyjnych, rzeczowych na 15,4%, względnie 14,1%. Natomiast już w roku 1925 wynosi ten stosunek dla wydatków osobowych 10,5%, a wraz z administracyjnemi 12.2%; zaś w drugim wypadku, biorąc za podstawę budżet, uchwalony przez Komisję, 6,4%, względnie 7,4%.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#KierownikMinisterstwaRobótPublicznychRybczyński">Na tem kończę moje uwagi odnośnie do zarzutów, jakie uważam za najważniejsze z tych, z któremi spotkałem się w czasie dyskusji w Komisji. Budżetowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Hryckiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#NikodemHenrykHryckiewicz">Wysoki Sejmie! Zdaje się, że budżet Ministerstwa Robót Publicznych jest najbardziej niewdzięczny dla dyskusji w Wysokiej Izbie, bo naprawdę, proszę Panów, zadania Ministerstwa Robót Publicznych są olbrzymie i gdybyśmy ten program chcieli wykonać, to budżet, który mamy nawet podniesiony przez komisję w kwocie 82 1/2 miliona, musiałby sięgać wielu setek milionów. W dziale Ministerstwa Robót Publicznych dzisiejszą Polskę czeka olbrzymie zadanie. Trudno mówić o potrzebach np. rozbudowy naszej sieci drogowej, bo to zależy od tego, z jakimi z państw zachodnich byśmy to porównywali, ale niezależnie od tego, z kimbyśmy to porównywali, czy z Niemcami, czy z Francją, czy z najbliższym naszym sąsiadem Czechosłowacją, czy z jakimkolwiek. państwem zachodniem, to tak czy inaczej zawsze nam wypadnie w obliczeniu konieczność wybudowania samych tylko dróg bitych około 200.000 km. Jeżeli weźmiemy drogi wodne, to te, jak wiemy, u nas całkowicie leżą odłogiem. Jeżeli weźmiemy melioracje główne, które należą do Ministerstwa Robót Publicznych, to nie zrobiono tam prawie nic, tam wszystko jest jeszcze przed nami. Cóż mówić o takiej dziedzinie, jak elektryfikacja, która dziś takie triumfy święci na zachodzie i w Ameryce, a o której u nas nic nie słychać. Co dopiero mówić o najrozmaitszych pomiarach, hydrografii i t. p.! Są to wszystko zadania, które wymagają bardzo głębokich studiów, głębokiego zastanowienia się, ale przedewszystkiem wymagają olbrzymich środków. Otóż dlatego, powiadam, ten temat jest dla nas niewdzięczny, że trudno mam przystąpić z krytyką więcej czy mniej rzeczową, bardziej czy mniej ostrą, do panów przedstawicieli Ministerstwa Robót Publicznych, jeżeli naprawdę nie są w stanie wiele zrobić, bo nie mają pieniędzy. Ażeby te wszystkie zadania wykonać, trzeba pieniędzy, pieniędzy i tylko pieniędzy. Dlatego trudno występować tu z ostrzejszą krytyką wobec Ministerstwa Robót Publicznych.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#NikodemHenrykHryckiewicz">Naprawdę nie wiem, czy ten budżet jest taki skromny rzeczywiście skutkiem tego, że nas dziś nie stać na to, ażeby go w szerszych ramach skonstruować, czy nawet do pewnego stopnia jest niedostatecznie zrozumiany, oczywiście nie w Rządzie, nie u p. Ministra Robót Publicznych, ale w Sejmie, a i w Rządzie, nie w tej jego części, która obejmuje roboty publiczne, ale w Rządzie jako całości niema może dostatecznego zrozumienia, jak ważna to dziedzina naszego życia gospodarczego. Bo jeżeli się zdobywamy na niejedną rzecz, to mam wrażenie, że gdyby Rząd jako całość, a następnie Wysoka Izba należycie ten dział gospodarki państwowej, życia państwowego wzięły pod uwagę, to i na ten dział gospodarki państwowej znacznie większe fundusze mogłyby się znaleźć. Słusznie nadmienił tu p. Minister i, zdaje mi się, mimochodem p. sprawozdawca, że nie jest ani w naszej mocy, ani też naszym obowiązkiem w jednem pokoleniu dokonać własnemi wysiłkami tego, co będzie służyło szeregowi pokoleń. Nie ta jest właściwa droga. Jeżeli szukamy rozmaitych pożyczek dla różnych działów życia gospodarczego, to jest obowiązkiem Rządu zwrócić się tam, gdzie można szukać tych pożyczek także na inwestycje, które Ministerstwo Robót Publicznych ma wykonać. Mam wrażenie, że szczególnie dział drogowy nie jest należycie doceniany. Jeżeli weźmiemy przemysł, kolej, czy każdą inną dziedzinę, z którą przedewszystkiem mają do czynienia sfery inteligentne, zamieszkujące miasta, albo sfery, które bezpośrednio mają do czynienia z przemysłem i handlem, to, jak widzimy, najenergiczniej krzątają się one około tych spraw, i Rząd jest podatniejszy w tym kierunku. Jeżeli zaś idzie o dział drogowy, to tu niema tego zrozumienia, bo ani sfery handlowe, ani sfery przemysłowe, ani inteligencja zamieszkująca ośrodki i miasta, nie doceniają i nie rozumieją tego. Jest to wielki błąd, bo nie rozumieją tego, że dział drogowy dla całokształtu życia państwowego ma olbrzymie i pierwszorzędne znaczenie; od tego zależy i przemysł nasz i handel nasz i dostawa surowców i artykułów pierwszej potrzeby, żywnościowych, przemysłowych i t. d. Dziś widzimy, jak z dnia na dzień wzrasta w Warszawie ilość automobilów poprostu w oczach. Jeżeli kto był w Warszawie przed dwoma miesiącami i teraz zjawi się w tej Warszawie, to poprostu jej nie poznaje. Co czeka nas za parę miesięcy? Ten ruch automobilowy przecież nie ograniczy się do samej Warszawy, lecz rozszerzy się na całą Polskę. A co nas wówczas czeka? Oto bardzo rzadka państwowa sieć drogowa obejmuje 4800 km. dróg gruntowych niebitych. Musimy to w krótkim czasie uzupełnić i na to oczywiście potrzebne są fundusze.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#NikodemHenrykHryckiewicz">I tu, proszę Panów, muszę przytoczyć parę cyfr, nie w tym celu, aby specjalnie krytykować departament drogowy, szczególnie dyrektora departamentu p. Nestorowicza, co do którego wiemy, że wielkie zasługi położył w tym dziale, ale z jednej strony brak funduszów, a z drugiej niedostateczne też zorganizowanie stoi może na przeszkodzie, że w ciągu sześciu lat naszej niepodległości nie dokonaliśmy tego, cośmy mogli naprawdę dokonać. Zacytuję tylko parę cyfr: za okupacji niemieckiej wybudowano 2.518 km. dróg bitych w jednej tylko okupacji niemieckiej w ciągu lat 3, gdy w ciągu lat 5 państwowości polskiej wykonaliśmy 522 km. dróg samorządowych i 81,4 km. dróg państwowych, razem 603 km. Śmiem twierdzić, że tak jedna pozycja, jak i druga nie jest wykonana wyłącznie gotówką, bo znaczna rolę w budowie dróg podczas okupacji odgrywał szarwark. Wiemy, jak to Niemcy w olbrzymi sposób wyzyskali ten szarwark. Na podstawie naszego ustawodawstwa drogowego mógłby Rząd skorzystać z szarwarku.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Tak, żeby chłopi budowali.)</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#NikodemHenrykHryckiewicz">Chłop nie dla kogoś z zagranicy drogi będzie budować, lecz dla siebie samego. Jeżeli przyjdą roztopy wiosenne lub jesienne i temu chłopu na skutek złej grobli koń nogę złamie, albo koło się połamie, to chłop na tem traci; jeżeli by zaś drogi były odpowiednie, toby nie ponosił tych strat, zaoszczędziłby konia, wóz i sprzężaj byłby cały.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#komentarz">(P. Hołowacz przerywa.)</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#NikodemHenrykHryckiewicz">Jeżeli Pan Kolega przerywa, to powtarzam, że przedewszystkiem zainteresowane jest w tem nie Państwo, nie dyrektor, stojący na czele departamentu, lecz chłop, żeby były dobre drogi, żeby wszędzie mógł dojechać, tak jak gdzieindziej ludzie jeżdżą. Powiem, że nie jest to wyłącznie wina Ministerstwa Robót Publicznych, lecz w znacznej mierze wina leży w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, bo nie zawsze należyte jest współdziałanie władz administracyjnych z władzami technicznemi.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#NikodemHenrykHryckiewicz">Jeżeli chodzi o dział drogowy, to nie mogę pominąć milczeniem i tego, że na razie w ramach budżetu, który mamy na ten rok — mam nadzieje, że na przyszły rok wzrośnie on tak samo, jak wzrastał z roku na rok w latach poprzednich — nie mając możności należytego rozwinięcia gospodarki dróg bitych, zmuszeni jesteśmy ograniczyć się do dróg gruntowych. Na te drogi gruntowe musimy zwrócić baczniejszą uwagę. Chodzi mianowicie o to, aby te drogi, były naprawdę do przejazdu. Dziś największą przeszkodą na naszych drogach jest brak wszelkich mostów. Tu muszę zwrócić się do p. dyrektora departamentu drogowego, żeby Ministerstwo zwróciło baczniejszą uwagę na budowę oszczędnościowych mostów drewnianych. Nasze mosty są za ciężkie, a szczególnie drewniane są za wielkie i samorządy często nie są w stanie należycie ich wykonać. Tak samo byłaby wskazana większa współpraca inżynierów państwowych drogowych z samorządami. Samorządy niezawsze stoją na wysokości zadania, trzeba je uczyć i konieczna jest ścisła współpraca między organami technicznemi państwowemi, a samorządowemi.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#NikodemHenrykHryckiewicz">Tak samo muszę w stanowczej formie podkreślić, że tak Rząd, jak i Sejm powinien w najbliższej przyszłości zwrócić baczną uwagę na rozbudowę naszych dróg wodnych. Proszę Panów, jeżeli tym trybem pójdziemy, jak dziś, to naprawdę smutny nas los czeka. Nie jest to prawdopodobnie zbieg okoliczności, że budżet Ministerstwa Robót Publicznych jest rozpatrywany po budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Otóż wiele dziedzin z resortu Ministerstwa Przemysłu i Handlu ma bardzo ścisły związek z robotami publicznemi. Omówiłem już drogi lądowe, w szczególności zaś co do dróg wodnych, jeżeli nie zdobędziemy taniej i dogodnej komunikacji dla dowozu surowców potrzebnych dla Polski i wywozu naszego węgla, to czeka nas długie jeszcze przesilenie gospodarcze i dlatego musimy wytężyć wszystkie siły, ażeby należyte fundusze na to znaleźć.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#NikodemHenrykHryckiewicz">Następnie jeżeli chodzi o najciekawszy może temat z lat poprzednich, o odbudowę, to chwała Bogu powoli zbliża się ona ku końcowi, ale muszę zwrócić uwagę na to, że jakkolwiek mamy w tym roku już 19 milionów na odbudowę, to jednak są to kredyty szczupłe bardzo wobec konieczności, jakie stoją przed nami. Jeżeli dziś województwa południowo-zachodnie są odbudowane w 80–90%, to jednak musimy zwrócić baczniejszą uwagę na północ i na wschód Polski, gdzie odbudowa postąpiła w znacznie mniejszych rozmiarach, i tam mamy takie okolice jak Brzeskie, jak Polesie, jak znaczne obszary Wileńszczyzny i Wołynia, gdzie większość ludności siedzi w ziemiankach, gdzie lasów niema, gdzie odbudować się samemu trudno. Polska jest zainteresowana w tem, aby kresy ściśle związać z całą Polską, a najprędzej je zwiążemy nie ustawami mniejszościowemi, tylko jeżeli pójdziemy tam z należytym programem gospodarczym, a więc przedewszystkiem jeżeli przyspieszymy odbudowę. I dlatego dotychczas mamy niekorzystny rozdział kredytów na odbudowę, o ile chodzi o kresy. W najbliższej przyszłości musimy zwrócić na to baczniejszą uwagę i w znacznie większym stopniu w dziedzinie odbudowy uwzględnić północ i wschód, bo tylko tą drogą należycie zwiążemy te kresy z Polską Macierzą.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Chełmoński.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#AdamChełmoński">Wysoki Sejmie! Pragnąłbym znów uwagę Wysokiej Izby zająć zresztą krótko pewną sprawą, która w budżecie Ministerstwa Robót Publicznych znalazła bardzo skromny przytułek w pozycji, wynoszącej zaledwie 46.000 zł., a więc 1/20% całego budżetu Ministerstwa, a jednak jest to sprawa pierwszorzędnej wagi, mianowicie chodzi o sprawę elektryfikacji. Nie ulega wątpliwości, że czy to pod kątem widzenia pewnego komfortu naszych mieszkań, czy pewnych urządzeń naszych miast, elektryfikacja posiada poważne znaczenie. Jeżeli chodzi o istotne znaczenie elektryfikacji w dzisiejszym stanie jej rozwoju, to środek ciężkości przesunięty jest przedewszystkiem na energię elektryczną nie dla światła, lecz dla siły. Jest to zagadnienie, którem wszędzie na świecie obecnie bardzo poważnie się interesują. Nie mówiąc już o Niemcach, gdzie widzimy bardzo silny rozwój pod tym względem, stan rzeczy w Polsce jest dość niepomyślny. Rzucę kilka cyfr. Według stanu w r. 1922 na 1923 w Szwajcarii mamy 750 kilowatgodzin na 1 mieszkańca, w Belgii 222, we Francji 147, w Niemczech 141, w Anglii 139, a w Polsce 22. Widzimy stan elektryfikacji w Polsce siedem razy słabszy niż we Francji lub w Niemczech. Proszę Panów, jeżeli chodzi o stan prawny w Polsce, to trzeba powiedzieć, że pod tym względem stoimy na wysokości zadania, ustawa elektryfikacyjna z 21 marca 1922 r. stawia sprawę należycie, traktując zagadnienie elektryfikacji nie jako zagadnienie gospodarcze lokalne, lecz jako zagadnienie natury państwowej. Ustawa ta przekazuje sprawę wydawania uprawnień władzom centralnym, atoli jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że taki centralizm, tego rodzaju postanowienie, które wydawanie wszystkich uprawnień przekazuje Ministerstwu Robót Publicznych, może być pożyteczne tylko wtedy, jeżeli Ministerstwo, władze wogóle będą traktowały sprawę tę bez zbytniego biurokratyzmu i formalizmu. I tu z całem zadowoleniem mogę skonstatować, że istotnie w Ministerstwie Robót Publicznych jest zrozumienie, że tę dobrą wolę, jaka jest wymagana od ministerstwa pod tym względem, całkowicie można stwierdzić. Niemniej jednak chciałbym podkreślić kilka momentów, które w polityce elektryfikacyjnej Ministerstwa Robót Publicznych, zdaje mi się, wymagałyby pewnych zmian.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#AdamChełmoński">Przedewszystkiem, jeżeli chodzi o sprawę wydawania koncesyj, ostatnio Ministerstwo ustaliło warunki koncesjonowania, a między innemi znajdujemy tam postanowienia, że będzie pobierana od koncesjonariusza opłata w wysokości 1 1/2% od obrotu całej energii elektrycznej. Nie chciałbym w tej chwili zastanawiać się nad tem, czy tego rodzaju warunek w umowie koncesyjnej jest prawny, czy nie, czy nie mamy do czynienia z wprowadzeniem pewnego podatku, który — mam na myśli Konstytucję — może być ustanowiony jedynie w drodze ustawy, mniejsza o to, niemniej jednak nie jest pożądane, żeby tego rodzaju obciążenie energii elektrycznej wpływało na jej podrożenie, bo przecież energia elektryczna jest artykułem pierwszej potrzeby, niezbędnym dla produkcji. Gdy zwrócimy uwagę na to, że przecież obniżamy obecnie podatek obrotowy wogóle i wtedy, gdy chodziło o podatek komunalny od elektryczności, proponowany w swoim czasie przez Rząd, komisja również ten projekt rzuciła, uważam, że nie byłoby wskazane pobierać nadal tego rodzaju opłaty. Do tej samej kategorii należy i ten warunek, który również w projekcie znajdujemy, że ma być przekazana na rzecz Skarbu Państwa pewna część zysków. Rozumiem, że może być mowa o dzieleniu się ze Skarbem Państwa zyskami, gdyby była gwarancja Rządu co do pewnego minimum zysków, tam jednak gdzie tej gwarancji niema, niema tego świadczenia Państwa, któreby jako kontrświadczenie mogło uprawniać do pobierania pewnej części zysku.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#AdamChełmoński">Dalej chce zwrócić uwagę na pewną sprawę, na którą w mojem rozumieniu nie była dostatecznie zwrócona uwaga Ministerstwa Robót Publicznych, mianowicie chodzi mi o przedsiębiorstwa komunalne elektryfikacyjne. Nie ulega wątpliwości, iż elektryfikacja komunalna przy zdrowej organizacji tych przedsiębiorstw może się należycie rozwijać. Na zachodzie widzimy usiłowania znalezienia takiej formy przedsiębiorstw komunalnych elektryfikacyjnych, któraby umożliwiła ich usamodzielnienie. Tak było w Austrii, gdzie w r. 1919 wydano specjalną ustawę, gdzie się konstruuje specjalne osoby prawne, nawet nie spółki pozorne, lecz osoby prawne, które będą zarządzały zakładami, jako organizacje samodzielne. Pod tym kątem widzenia, zdaje mi się, Ministerstwo Robót Publicznych mogłoby się również tą rzeczą specjalnie zająć, ażeby przy współudziale z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych dać odpowiednią organizację tym przedsiębiorstwom samorządowym. Ale u nas, jak już powiedziałem, elektryfikacja nie jest w stanie należytym, jest w stanie niedostatecznym. Mogę przytoczyć szereg przyczyn bardzo istotnych, które sprawiły, że niestety nie można szczycić się poważniejszemi realnemi rezultatami, niemniej jednak mogę stwierdzić z całą stanowczością, że dla należytego postawienia tej sprawy potrzebne jest wytężenie wszystkich sił i konieczne jest współdziałanie władz państwowych z czynnikami gospodarczemi. Zdaje mi się, że również na tę stronę Ministerstwo nie zwracało dostatecznie uwagi. Wspomnę tylko fakt, że rada państwowa elektryfikacyjna, która powstała na mocy rozporządzenia p. Ministra Robót Publicznych, w której są reprezentowane czynniki państwowe, samorządowe, gospodarcze i naukowe, od dwóch lat nie była zwołana. Myślę, że łatwo będzie tę rzecz usunąć, ale chciałbym, aby na tę sprawę była zwrócona specjalna uwaga.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#AdamChełmoński">Trudno jeszcze nie podkreślić jednego momentu. Nie ulega wątpliwości, że elektryfikacja będzie mogła się rozwijać jedynie przy wyzyskaniu całego kredytu, jaki można wogóle normalnie uzyskać. Dla uzyskania tego kredytu na przedsiębiorstwo elektryfikacyjne konieczne jest umożliwienie hipotekowania przedsiębiorstwa w całości. Dzisiejszy stan prawny na to nie pozwala. Z tego względu uważam za konieczne wniesienie przez Ministerstwo noweli, któraby wzorowała się na ustawie austriackiej dla umożliwienia hipotekowania całego przedsiębiorstwa elektryfikacyjnego.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#AdamChełmoński">Dobiegam do końca. Chciałbym jeszcze tylko zwrócić uwagę na jedno. Jeżelibyśmy specjalnie rzucili okiem na jedno z państw, w którem elektryfikacja jest posunięta bardzo daleko, a gdzie uważają, że jeszcze jest niedostateczna, mianowicie na Anglię, to tam widzimy, że sprawa elektryfikacji postawiona jest na pierwszem miejscu. W ostatnim numerze „Ekonomisty” znajduje się wyciąg ze sprawozdania specjalnego angielskiego komitetu, zwołanego w roku 1920 i 1921 r. pod przewodnictwem Llojd George'a, który to komitet doszedł do wniosku, że rząd angielski musi całą swą uwagę zwrócić na sprawę elektryfikacji, i uważa, że tylko wtedy, jeżeli ta elektryfikacja istotnie będzie należycie rozbudowana, to bezpośrednio spowoduje to zatrudnienie bezrobotnych i w najwyższym stopniu spowoduje potanienie towarów angielskich i wzmożenie zdolności konkurencyjnej. Zdaje mi się, że w naszych warunkach te słowa mogą być jeszcze bardziej zastosowane niż w Anglii. Zdaje mi się, że nie można mówić o wzmożeniu naszego przemysłu, jeżeli na tę sprawę nie zwrócimy baczniejszej uwagi. Pragnąłbym, ażebyśmy istotnie u nas widzieli ten rozmach. Na ostatnim kongresie w Londynie lord Grimm mówił, że jeżeli się chce, ażeby państwo było elektryfikowane, należy pomóc przez gwarancję zysków, czy też przez odpowiednie kredyty. Rozumiem, że rzecz nie jest łatwa, ale jeżeli Ministerstwo Robót Publicznych będzie chciało z nią przyjść, to znajdzie pod tym względem całkowite poparcie zarówno w naszej Izbie, jak i w całem Państwie.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#AdamChełmoński">Wicemarszałek Gdyk;</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#AdamChełmoński">Głos ma p. Federbusch.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#SzymonFederbusch">Wysoka Izbo! W maju r. zeszłego uchwalił Wysoki Sejm nową ustawę o odbudowie. Według sprawozdania Ministerstwa Robót Publicznych do czasu uchwalenia tej ustawy mogli korzystać z pomocy państwowej tylko niezamożni. Nowa ustawa miała zatem na celu, ażeby umożliwić także najbiedniejszym, którzy nie mieli własnych środków i którym zapomoga państwowa sama wystarczała, otrzymanie pomocy państwowej na budowę swych domów. Jednak ta ustawa została dotychczas tylko na papierze, ponieważ Rząd nie starał się wyczerpać nawet tego źródła, które dostał do dyspozycji, t. j. daniny lasowej. Danina lasowa była preliminowana początkowo na 120.000.000, a ostatnio została zredukowana do 60.000.000 na podstawić tego, że wpływy nie dopisały. Rzecz dziwna, że aparat podatkowy, który bardzo gorliwie pracuje, jeżeli chodzi o ściąganie podatków od najbiedniejszej ludności, zawiódł przy ściąganiu podatków od właścicieli lasów. Doszło nawet do tego, że właściciele lasów rekurują przeciw własnym zeznaniom, gdy przy innych podatkach podatnicy walczą o to, aby władze skarbowe uznały ich zeznania jako podstawę wymiaru. A co więcej Rząd nie tylko nie wyzyskał źródła, które dane mu zostało do dyspozycji, ale nawet tych funduszów, które istniały i były przeznaczone na odbudowę, nie użył na cele odbudowy. Zapytamy się p. Ministra, gdzie się podziały fundusze z likwidacji kredytowego wojennego zakładu krajowego w Małopolsce? Nie wiemy dotychczas na jakie cele zostały one użyte, ale to wiemy, że na cele odbudowy nie zostały wydane.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#SzymonFederbusch">Najbardziej pokrzywdzone przy akcji odbudowy zostały miasta i miasteczka. Sprawozdanie Ministerstwa Robót Publicznych przyznaję samo, że akcja odbudowy nie rozwinęła się w miastach, i że główny trzon miast i miasteczek nie zdołał się odbudować. Ale jeszcze więcej pokrzywdzeni zostali Żydzi. Ludność żydowska została prawie zupełnie ominięta przy udzielaniu pomocy państwowej na odbudowę. Towarzystwo „Jekona” w Wilnie wysłało memorandum do delegata Rządu w Wilnie, w którem przedstawia straszne stosunki mieszkaniowe ludności żydowskiej na Wileńszczyźnie. Ludność żydowska mieszka jeszcze dotychczas w okopach i piwnicach, i pomimo wielokrotnych i usilnych usiłowań u Rządu nie może się doczekać pomocy państwowej w odbudowie swoich domów. W Brześciu np. na 2.300 domów zniszczonych zdołało się odbudować tylko 300 domów, a 2.000 domów dotychczas jest nieodbudowanych. To samo dzieje się także w Małopolsce np. w Tłustem nie tylko, że Rząd nie spieszy z pomocą na odbudowę mieszkań, ale nawet tym obywatelom żydowskim, którzy przystąpili do odbudowy własnym wysiłkiem, robi się rozmaite trudności pod pretekstem rzekomego planu regulacyjnego.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#SzymonFederbusch">Znamiennym faktem jest, że w ustawie z maja roku zeszłego postanowiono, że nie tylko kościoły, ale także i świątynie innych wyznań mają prawo korzystać z pomocy państwowej. Pomimo to, czytamy w rozporządzeniu Ministra Reform Rolnych z dnia 15 stycznia 1925 r. tylko o kościołach, natomiast nie wspomina się wcale o innych świątyniach. I w rzeczywistości takie podania są z reguły odrzucane. W Sokalu zarząd bóżnicy podał się o pożyczkę państwową i od 2 lat sprawa nie może się doczekać załatwienia.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#SzymonFederbusch">W zestawieniu Ministerstwa są podane cyfry o odbudowie szkół i świątyń. Bardzo ciekawem byłoby wiedzieć, ile szkół i świątyń żydowskich znajduje się w tych cyfrach? Faktem jednak jest, że ani jedna szkoła żydowska nie została odbudowana za pomocą zapomogi państwowej. A wszak ludność żydowska, która ugina się pod ciężarem podatków, ma prawo żądać, aby także została uwzględniona przy udzielaniu pożyczek państwowych na odbudowę. Pozwolę sobie zgłosić następujące rezolucje:</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#SzymonFederbusch">1. Sejm wzywa Rząd, aby przy akcji odbudowy uwzględnił także miasta i miasteczka.</u>
<u xml:id="u-32.5" who="#SzymonFederbusch">2. Sejm wzywa Rząd; aby przy udzielaniu pożyczek na odbudowę zniszczonych szkół i świątyń uwzględnił także szkoły i świątynie żydowskie.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#LudwikGdyk">Rozprawa nad budżetem Ministerstwa Robót Publicznych wyczerpana. Proponuje Panom odroczenie dalszej rozprawy nad preliminarzem budżetowym do jutra.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#LudwikGdyk">Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Ballina i tow. z klubu Niezależnej Partii Chłopskiej do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości w sprawie bezprawnego więzienia, katowania i wymuszania nieprawdziwych zeznań od robotnika Romana Kielczyńskiego, jako też pozbawienia wolności i pracy jego oraz wielu innych robotników za prenumerowanie „Walki Ludu”.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Ballina i tow. z klubu Niezależnej Partii Chłopskiej do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie nadużyć władz administracyjnych i policji; jako też bicia i znęcania się nad robotnikami; należącymi do Niezależnej Socjalistycznej Partii Pracy w Polsce.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Wojewódzkiego i tow. z klubu Niezależnej Partii Chłopskiej do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie dalszego znęcania się oficera nad szeregowcem Ornatowskim z 9 pułku piechoty.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do Rady Ministrów, a w szczególności do pp. Ministra Spraw Wojskowych i Wicepremiera Tugutta w sprawie niewypłacania dotychczas poborów służbowych względnie spoczynkowych b. majorowi wojsk austriackich Stanisławowi Brykowiczowi.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do Rady Ministrów, a w szczególności do pp. Ministra Skarbu i Wicepremiera Tugutta w sprawie nieprzyjęcia do służby i odmowy wypłaty poborów służbowych, względnie poborów spoczynkowych b. zarządcy podatkowemu Dymitrowi Oharowi z Tarnopola.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do Rady Ministrów, a w szczególności do pp. Ministrów Sprawiedliwości i Skarbu oraz Wicepremiera Tugutta w sprawie niewypłacenia poborów służbowych b. sędziemu powiatowemu Włodzimierzowi Brykowiczowi.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do Rady Ministrów, a w szczególności do pp. Ministra Sprawiedliwości i Wicepremiera Tugutta w sprawie nieprzyjętego do służby sędziowskiej byłego c. k. sędziego powiatowego Włodzimierza Brykowicza.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Widoty i tow. z klubu P. S. L. do p. Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych w sprawie wydania koncesji dr. Serkowskiemu w Warszawie na zakład produkcji szczepionek i surowic weterynaryjnych.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Widoty i tow. z klubu P. S. L. do p. Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych w sprawie opłat weterynaryjnych, pobieranych na targowicy zwierzęcej w Poznaniu.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#LudwikGdyk">Interpelacja posłów z klubu Z. P. S. L. „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie wydawania stronniczych, a nawet świadomie niesłusznych wyroków i niezgodnego z prawem wymiaru sprawiedliwości w sądzie pokoju w Lipsku pow. iłżeckiego.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Kapelińskiego i tow. z klubu Z. P. S. L. „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie pobierania przez komorników sądowych nadmiernych opłat za egzekucje wyroków sądowych.</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do pp. Ministrowi Spraw Wewnętrznych oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie zmuszania ludności ukraińskiej przez organy policji państwowej w Żółtańcach i Bródkach do podpisywania deklaracji szkolnych z żądaniem polskiego języka wykładowego w szkołach.</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do Rady Ministrów, a w szczególności do pp. Ministra Sprawiedliwości i Wicepremiera Tugutta w sprawie niewpisania sędziego Włodzimierza Brykowicza na listę obrońców w sprawach karnych.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie bezprawnego żądania przysięgi od rodziców dzieci ukraińskich przez inspektora szkolnego p. Zdeka.</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie bezprawnego postępowania inspektora szkolnego w Jarosławiu p. Wawszczaka w kwestii deklaracji szkolnych.</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Glinickiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do Rady Ministrów, a w szczególności do pp. Ministrów w Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych oraz p. Wicepremiera Tugutta w sprawie naruszenia praw języka ukraińskiego przez Najwyższy Trybunał Administracyjny w Warszawie.</u>
<u xml:id="u-33.18" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie bezprawnej rewizji w czytelni „Proświta” w Korostowicach, po w. rohatyńskiego i zarekwirowania tamże kwoty 23 zł 40 gr przez komendanta policji państwowej w Bursztynie.</u>
<u xml:id="u-33.19" who="#LudwikGdyk">Interpelacja p. Paszczuka i tow. z Komunistycznej Frakcji Poselskiej do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie bezprawnego zawieszenia przez starostwo drohobyckie działalności kulturalno-oświatowego t-wa „Biblioteka im. Iwana Franka w Drohobyczu”.</u>
<u xml:id="u-33.20" who="#LudwikGdyk">Interpelacja posłów z Komunistycznej Frakcji Poselskiej do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie głodówki akademików, bezprawnie aresztowanych w Krakowie.</u>
<u xml:id="u-33.21" who="#LudwikGdyk">Interpelacja posłów Komunistycznej Frakcji Poselskiej do pp. Prezesa Rady Ministrów i Ministra Pracy i Opieki Społecznej w sprawie nowego ograniczenia praw robotników i robotnic bezrobotnych Interpelacja p. Paszczuka i tow. z Komunistycznej. Frakcji Poselskiej do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie katowania przez defenzywę łucką i kowelską chłopów ukraińskich.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#LudwikGdyk">Interpelacje te prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#LudwikGdyk">Proponuję Panom odbycie następnego posiedzenia jutro o godz. 10 m. 30 rano z następującym porządkiem dziennym: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1925 (druk nr 1800)). Część 15, budżet Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej oraz część 6 budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#LudwikGdyk">Nie słyszę sprzeciwu. Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 7 min. 45 wiecz.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>