text_structure.xml
408 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 16.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Sejmu Stanisław Car.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Jako sekretarze zasiadają pp. Długosz i Sosiński. Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Protokół i listę mówców prowadzi p. Długosz.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Protokół 35 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Od p. Prezesa Rady Ministrów otrzymałem odpowiedzi na następujące interpelacje.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie spisu tych odpowiedzi.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#SekretarzpDługosz">Dnia 1 lutego r. b. odpowiedzi na interpelacje posłów:</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#SekretarzpDługosz">Jana Henryka Jedynaka w sprawie działalności Polskiego Związku Eksporterów Bekonu i Artykułów Zwierzęcych na rynku amerykańskim, Jana Freymana w sprawie majątku Duboj-Zarzeczny, gm. Płotnica, pow. Stolin, woj. poleskiego, przejętego przez Państwowy Bank Rolny do komisowej parcelacji.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#SekretarzpDługosz">Dnia 6 lutego r. b., odpowiedzi na interpelacje posłów:</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#SekretarzpDługosz">ks. dra Józefa Lubelskiego w sprawie ściągania podatku od lokali, zajmowanych przez katolickie stowarzyszenia należące do Akcji Katolickiej, Stanisława Mroza w sprawie wyroku Najwyższego Trybunału Administracyjnego z dnia 7 grudnia 1936 r., uchylającego decyzję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o rozwiązaniu Rady Miejskiej m. Poznania.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#SekretarzpDługosz">Od p. Prezesa Rady Ministrów otrzymałem dnia 1 lutego r. b. pismo w sprawie przesunięcia terminu odpowiedzi na interpelację p. Jana Freymana w sprawie majątku Stolin, woj. poleskie, własność Banku Gospodarstwa Krajowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Wspomniane odpowiedzi oraz pismo w sprawie przesunięcia terminu odpowiedzi będą przesłane w odpisach panom interpelantom.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#Marszałek">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Baran, Celewicz, Chojnacki, Donimirski, Hoffman, Jedynak, Kolbusz, Kozłowski, Kroebl, Maleszewski, Marchlewski, Messing, Ostrówski, Pełczyńska, Pewny, Pimonow, Pomianowski, Puławski, Smoczkiewicz, Szymański Wacław, Terszakowec, Wojciechowski, Wyganowski, Zadurski i Zawałykut.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#Marszałek">Udzieliłem urlopu posłom: Wojciechowskiemu na 3 dni, Madeyskiemu zaś i Ostrowskiemu na 1 tydzień.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#Marszałek">Proszą Izbę o udzielenie urlopu na 10 dni z powodu choroby posłowie Bura i Kolbusz. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba zgodziła się na udzielenie tych urlopów. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#Marszałek">Podaję do wiadomości, że prace nad budżetem rozpoczniemy dnia 11 lutego r. b., to znaczy w najbliższy czwartek, o godz. 10 rozprawą ogólną nad projektem ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym. W dniu tym również podam do wiadomości Panów szczegółowy rozkład naszych debat budżetowych.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#Marszałek">a) w sprawie organizacji więziennictwa (druk nr 322), b) o zmianach w ustroju sądów powszechnych i postępowaniu karnym (druk nr 323) — proponuję odesłanie tych spraw do Komisji Prawniczej;</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#Marszałek">c) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 maja 1927 r. o państwowych zakładach chowu koni i o premiowaniu ogierów (druk nr 324) — proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Rolnej;</u>
<u xml:id="u-4.8" who="#Marszałek">d) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 listopada 1930 r. o bezpieczeństwie statków morskich (druk nr 336) — proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Przemysłowo-Handlowej.</u>
<u xml:id="u-4.9" who="#Marszałek">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że moje propozycje zostały przyjęte. Sprzeciwu nie słyszę, sprawy te skieruję do przewodniczących odpowiednich komisyj.</u>
<u xml:id="u-4.10" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
<u xml:id="u-4.11" who="#Marszałek">a) Stanisława Michałowskiego o przywróceniu związkom samorządowym prawa egzekucji należności publiczno-prawnych (druk nr 328) — proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Skarbowej;</u>
<u xml:id="u-4.12" who="#Marszałek">b) Włodzimierza Szczepańskiego o godzinach handlu i godzinach otwarcia zakładów handlowych i niektórych przemysłowych (druk nr 329) — proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Przemysłowo-Handlowej;</u>
<u xml:id="u-4.13" who="#Marszałek">c) Wincentego Hylę o postępowaniu uproszczonym przy regulowaniu stanu hipotecznego gruntów w związku z przebudową ustroju rolnego lub spłatami rodzinnymi w okręgach sądów apelacyjnych w Krakowie i we Lwowie (druk nr 330) — proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Prawniczej.</u>
<u xml:id="u-4.14" who="#Marszałek">Jeżeli nie usłyszę innych propozycyj, będę uważał, że moje propozycje są przyjęte. Nie słyszę innych propozycyj, skieruję te sprawy do panów przewodniczących odpowiednich komisyj.</u>
<u xml:id="u-4.15" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o projekcie ustawy, złożonym przez p. Walerego Sławka, w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 29 października 1930 r. o Krzyżu i Medalu Niepodległości (druki nr 301 i 335). Sprawozdawca Wicemarszałek Podoski.</u>
<u xml:id="u-4.16" who="#Marszałek">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#PPodoski">Wysoka Izbo! Projekt ustawy, złożony przez p. płk. Sławka, który mam zaszczyt referować, wprowadza dwie zmiany do rozporządzenia Prezydenta Rzplitej z dnia 29 października 1930 r. o Krzyżu i Medalu Niepodległości.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#PPodoski">Po pierwsze projekt przewiduje przedłużenie do końca bieżącego roku prawa nadawania Krzyża i Medala Niepodległości uczestnikom walk o wskrzeszenie Rzplitej. Jak wiadomo, prawo to wygasło z dniem 31 grudnia 1933 r.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#PPodoski">Z przyczyn czysto formalnych, związanych z długotrwałą procedurą sprawdzania faktów, podanych przez osoby zainteresowane, Komitet Krzyża i Medalu Niepodległości nie zdążył do tego terminu załatwić szeregu zgłoszeń, zasługujących w pełni na uwzględnienie. Poza tym od r. 1934 do chwili obecnej do komitetu wpłynęły liczne życiorysy osób, zasłużonych w pracy nad odzyskaniem niepodległości i odpowiadających wszelkim warunkom, wymaganym w rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej o Krzyżu i Medalu Niepodległości. Na podstawie danych, udzielonych Komisji Prawniczej przez wnioskodawcę, liczba osób, które Komitet Krzyża i Medalu Niepodległości zakwalifikował do odznaczenia, wynosi przeszło 67.000, z tej liczby 45.500 osób otrzymało Krzyż i Medal Niepodległości do dnia 31 grudnia 1933 r. włącznie, pozostaje około 22.000 osób, którym Krzyż i Medal Niepodległości będzie mógł być nadany dopiero po wejściu w życie projektowanej noweli.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#PPodoski">Zgodnie z art. 7 rozporządzenia w brzmieniu, nadanym mu przez nowelę, Krzyż i Medal Niepodległości będzie mógł być nadany na podstawie zgłoszeń, złożonych najpóźniej do dnia 30 kwietnia 1937 r. Kto zatem do tego terminu nie zgłosi do komitetu odpowiedniego wniosku, nie może już liczyć na przyznanie mu prawa do odznaczenia. Przepis ten stanowi pewne novum. Ma on na celu umożliwić komitetowi rozpatrzenie wszystkich zgłoszeń w terminie przez ustawę przewidzianym. Doświadczenie uczy, że sprawdzanie faktów, podanych w zgłoszeniu, pochłania nieraz wiele czasu i że pozostawienie komitetowi 8-miesięcznego terminu na przerobienie tej procedury jest nieodzownym wymogiem życia.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#PPodoski">Drugą zmianą, którą projektowana ustawa wprowadza do rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o Krzyżu i Medalu Niepodległości, jest utworzenie sądu honorowego, który stać będzie na straży honoru odznaczonych. Sąd honorowy — w myśl przepisów noweli — ma prawo w razie naruszenia honoru orzec utratę odznaczenia. Orzeczenie takie wymagać będzie zatwierdzenia Prezydenta Rzplitej. Instytucja pozbawiania odznaczenia za czyn nielicujący z honorem jest znana prawu polskiemu. Zarówno ustawy o ustanowieniu orderów Orła Białego i Odrodzenia Polski jak i ustawa o orderze wojennym Virtuti Militari przewiduje utratę orderu za czyn niehonorowy i to niezależnie od wyroku sądu państwowego. Ponieważ Krzyż Niepodległości jest hierarchicznie wyższy od Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, przeto rozciągnięcie analogicznego przepisu i na to odznaczenie jest tylko prostą konsekwencją tego stanu rzeczy.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#PPodoski">Komisja Prawnicza po szczegółowym rozpatrzeniu projektowanej noweli uznała, że jest ona nie tylko celowa i najzupełniej uzasadniona, ale także odpowiada w pełni wymogom kodyfikacyjnym.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#PPodoski">Wobec tego w imieniu Komisji Prawniczej mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie projektu ustawy w brzmieniu, nadanym mu przez wnioskodawcę.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Głosować będziemy nad projektem ustawy w całości. Kto jest za projektem ustawy, zechce wstać. Większość. Projekt ustawy został w drugim czytaniu uchwalony.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za projektem ustawy, zechce wstać. Większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 4 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o rządowym projekcie ustawy o dotacjach na rzecz Funduszu Obrony Narodowej (druki nr 320 i 342). Sprawozdawca p. Sikorski. Zaznaczam, że na 5 punkcie porządku dziennego znajduje się sprawa, która została już przez Komisję Budżetową załatwiona a tycząca się rządowego projektu ustawy o inwestycjach z funduszów państwowych w r. 1937 (druki nr 319 i 341).</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#Marszałek">Sprawozdawcą jest również p. Sikorski. Obie te sprawy pozostają z sobą w bezpośrednim związku, dotyczą tej samej materii, proponuję przeto Wysokiej Izbie, ażebyśmy, podobnie jak to uczyniła Komisja Budżetowa, która nad tymi sprawami się zastanawiała, odbyli łączną debatę nad obu tymi projektami. Jeśli sprzeciwu nie usłyszę, będę uważał, iż Izba propozycję moją przyjęła. Sprzeciwu nie ma.</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#Marszałek">Proszę Pana Sprawozdawcę o łączne zreferowanie obu tych spraw.</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#Marszałek">Pana Przewodniczącego komisji proszę o zajęcia miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-6.6" who="#Marszałek">P. Sikorski. Wysoki Sejmie! Na życzenie p. Marszałka, referuję łącznie obie ustawy, objęte drukiem nr 319 i 320.</u>
<u xml:id="u-6.7" who="#Marszałek">Druk nr 341 zawiera oprócz wniesionych poprawek i rezolucji, również sprawozdanie Komisji Budżetowej, ilustrujące choć w skromnej formie istotniejsze zagadnienia, związane z problemem prac inwestycyjnych. Nie chciałbym przytaczać zawartych w sprawozdaniu argumentów i wniosków, pozwolę sobie tylko uzupełnić je przekrojem dwudniowej dyskusji Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-6.8" who="#Marszałek">Panowie Ministrowie uzupełnili szczegółowo obszerne exposé p. Wicepremiera, wskutek czego komisja miała nie tylko dostatecznie jasno nakreślone podstawowe idee planu finansowego, lecz także poszczególne fragmenty wchodzące w skład planu.</u>
<u xml:id="u-6.9" who="#Marszałek">Podstawą zasadniczą planów inwestycyjnych jest liczenie się z realnymi środkami. Przy inwestycjach istnieje nie tylko strona wydatkowa, planowanie i wykonywanie robót, lecz znacznie ważniejsza strona dochodowa, czyli troska, skąd czerpać środki na wszystkie potrzeby, których jest legion. Stąd główna teza rozważań inwestycyjnych: należy je rozpatrywać nie tak od strony potrzeb, jak od strony środków ich zaspokojenia. Drugą podstawową tezą jest hierarchia, według której mają być uszeregowane wydatki przewidziane w obu projektowanych ustawach. Uszeregowanie według: a) potrzeb obrony narodowej, b) efektów bezpośredniej rentowności, c) efektów pośredniej rentowności, d) socjalnych, nie znalazło w komisji zasadniczych sprzeciwów.</u>
<u xml:id="u-6.10" who="#Marszałek">Logicznie więc staje, zgodnie z hierarchią tą, projekt ustawy o dotacjach na rzecz F. O. N. na pierwszym miejscu. Jednomyślna uchwała Komisji Budżetowej oraz stwierdzenie, że uchwalilibyśmy więcej, gdybyśmy mieli środki, były może najlepszymi dowodami zrozumienia celu, stojącego na czele nakreślonej hierarchii. Stwierdzenie p. Ministra Spraw Wojskowych, że projekt ustawy tej zaspokaja tylko częściowo potrzeby naszej armii, nakłada na nas trudny obowiązek podciągnięcia poziomu gospodarczego Polski wyżej, gdyż tylko wówczas będziemy mogli świadczyć więcej. Ustawa istotnie może tylko być etapem na drodze do zapewnienia armii potrzebnych funduszów, a od mądrej polityki gospodarczej Państwa w pewnej mierze zależy, jak długo maszerować będziemy od jednego etapu do drugiego.</u>
<u xml:id="u-6.11" who="#Marszałek">Zdrowy instynkt narodu rozumie potrzebę, czego dowodem liczne ofiary. Potrzebie dozbrojenia stanie się jednak zadość dopiero wówczas, jeśli silnie uprzemysłowimy Polskę. Pozwoliłem sobie na komisji przypomnieć bezlitosną prawdę historyczną, że słabi stają się ofiarą silnych i stąd Polska musi być silną. Przecież gdzie wola, tam czyn. Należy więc ściśle uświadomić sobie dokąd wolę skierować. Sprecyzowawszy wreszcie raz świadomość kierunku oraz skontrolowawszy, że jest on błędny, należy wówczas wolę naszą zamienić istotnie w konsekwentny, żelazny czyn. Wyścig pracy jest takim wskazaniem dla narodu, nie został on jednak wykonany. Do uprzemysłowienia, jak i do dobrobytu prowadzi droga przez pracę. Ten lapidarny, śmieszny w swojej prostocie truizm jest tym niemniej kamieniem węgielnym dla budowy silnego gmachu Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-6.12" who="#Marszałek">Dziś łącznie z pożyczką francuską ofiarujemy to, na co zezwalają obecne warunki, niech nam wszystkim wolno mieć nadzieję, że niezadługo już, dzięki ofiarnej pracy narodu, zdołamy dać więcej i dlatego proszę Wysoką Izbę o jednomyślne uchwalenie ustawy o dotacjach na rzecz F. O. N.</u>
<u xml:id="u-6.13" who="#Marszałek">Przechodząc do ustawy o inwestycjach z funduszów państwowych, muszę zaznaczyć, że hierarchia następnych celów, czyli bezpośredniej i pośredniej rentowności jest w zasadzie utrzymana. Na pierwszym miejscu stoją wydatki na środki komunikacyjne i energetyczne z sumą 156.800.000 zł.</u>
<u xml:id="u-6.14" who="#Marszałek">Przy referowaniu budżetu komunikacji: a) stwierdziłem, że jedną z podstawowych przyczyn, hamujących nasz rozwój gospodarczy, jest stan arteryj komunikacyjnych, b) pozwoliłem sobie cytować słowa James Watt'a, że sieć drogowa jest obrazem dobrobytu kraju, c) podkreśliłem, że musi istnieć harmonia i równoległy rozwój między wszystkimi środkami komunikacyjnymi, jakimi są: kolej, drogi, woda i powietrze. Dlatego jako referent zarówno planu inwestycyjnego jak i budżetu Ministerstwa Komunikacji uważam za doniosłe stwierdzenie tezy p. Ministra Ulrycha, że nie można odrębnie rozważać kolei, dróg i wody, gdyż łączą się one integralnie. Wolno nam więc mieć uzasadnioną nadzieję, że największe wydatki planu inwestycyjnego pójdą po najkorzystniejszej dla kraju linii.</u>
<u xml:id="u-6.15" who="#Marszałek">W hierarchii tej zostały może cokolwiek nisko uplasowane inwestycje dla rolnictwa, czemu dał dowcipnie wyraz p. Minister Rolnictwa, zaznaczając, że referuje je w czasie wprost proporcjonalnym do sum, jakie dla rolnictwa uwzględniono w planie inwestycyjnym. Inwestycje o znaczeniu socjalnym w wyścigu o większą sumę wyprzedziły istotnie potrzeby rolnicze. Ale trzeba przyznać, że istnieją czasami, zwłaszcza w naszych płynnych jeszcze warunkach, potrzeby może hierarchicznie niżej stojące, które muszą być uwzględniane wcześniej ze względu na ich palącą pilność.</u>
<u xml:id="u-6.16" who="#Marszałek">Dyskusja w Komisji Budżetowej mniej może szła po linii hierarchii, według której ustalono plan, czemu się nie należy jednakże dziwić, gdyż jak zaznaczyłem, w planie mimo niezaspokojenia hierarchicznie wyższych potrzeb uwzględnione są i potrzeby hierarchicznie niższe. Dyskusja toczyła się w większości na płaszczyźnie potrzeb terytorialnych, reprezentowanych bezpośrednio przez poszczególnych posłów lub grupy. Spotkał mię również z innego punktu widzenia może słuszny zarzut, że nie uwzględniłem dostatecznie potrzeb ziem wschodnich. Tym kolegom, którzy by nadal chcieli ten zarzut podtrzymać, pragnę z góry odpowiedzieć, że uznawszy słuszność hierarchii, przytoczonej na wstępie, musiałem stać na jej podstawie konsekwentnie w całym referacie. Według hierarchii tej należy na pierwsze miejsce postawić takie inwestycje, które są bezpośrednio rentowne i wzmacniają równocześnie nasz potencjał gospodarczy. Wśród zgłaszanych zaś terytorialnych postulatów zbyt często stawiano żądania zaspokajania potrzeb, na które nie ma środków, i zbyt często pomijano rzecz dość podstawową przy inwestycjach, mianowicie kalkulację ich rentowności.</u>
<u xml:id="u-6.17" who="#Marszałek">Druga w dyskusji lekko zarysowana sprzeczność z konsekwencjami ustalonej hierarchii, to wątpliwość co do słuszności postawienia gospodarczego celu inwestycyj przed socjalnym. Moment ten nie tylko podkreślony był w przemówieniach kilku posłów, lecz nurtował także w przemówieniu p. Ministra Opieki Społecznej. P. kolega Waszkiewicz postawił tezę, że inwestycje muszą być dokonywane w ośrodkach największego nasilenia bezrobocia. Sądzę jednak, że zasada ta może tylko znaleźć zaspokojenie w robotach, dokonywanych przez Fundusz Pracy, który przychodzi w zasadzie z pomocą tam, gdzie istnieją największe skupiska bezrobocia. Natomiast zasadniczym celem musi być dążność do uzyskania największej produktywności inwestycyj. Cel ten automatycznie pociąga za sobą zatrudnienie maksymalnej ilości rąk. Nie głosząc wówczas hasła społecznego, które współcześnie często staje się frazesem a nie istotną treścią, uzyskuje się na podstawie zasady produktywności, jako rzecz wtórną, maksymalny efekt społeczny. Oczywiście istnieje przy podejściu tym tylko jedna trudność, że produktywniejsze prace nie zawsze istnieją w miejscach największego nasilenia bezrobocia. Z konieczności więc powstaje problem przenoszenia ludzi z ośrodków bezrobocia do ośrodków pracy. Sądzę jednak, że ta trudność nie może być przeszkodą dla realizacji podstawowej zasady inwestowania według zasad maksymalnej produktywności.</u>
<u xml:id="u-6.18" who="#Marszałek">Dylemat: zasada gospodarcza czy społeczna, przewijał się również w kilku miejscach w przemówieniu p. Ministra Opieki Społecznej. Najwięcej godną zastanowienia jest teza, że Fundusz Pracy od samego początku swego istnienia obok momentów socjalnych miał zawsze przed sobą cel dalszy, mianowicie stopniową przebudowę struktury gospodarczej Państwa i dążył nie tylko do korygowania dochodu społecznego, lecz również do jego podniesienia. Stanowisko to wykazuje bardzo zasadniczy, a moim zdaniem, niewłaściwy kierunek. O strukturze gospodarczej kraju i korygowaniu dochodu społecznego może wyłącznie decydować polityka gospodarcza Rządu pod kierunkiem premiera, uzgadniającego ewentualną sprzeczność, mogącą zachodzić między poszczególnymi resortami gospodarczymi. Uważam, że słuszniejsze raczej byłoby zlikwidowanie Funduszu Pracy i powierzenie jego czynności bezpośrednio województwom i resortom aniżeli wpływanie na strukturę gospodarczą i rozdział dochodów społecznych poprzez Fundusz Pracy.</u>
<u xml:id="u-6.19" who="#Marszałek">Z akcją inwestycyjną łączy się ściśle akcja pomocy zimowej, prowadzonej przez Fundusz Pracy. Jedną z zasad podstawowych tej akcji jest to, czy udzielane zasiłki mają być odpracowane czy nie. Jako wiceprzewodniczący wielkopolskiego komitetu walki z bezrobociem współorganizowałem akcję walki z bezrobociem, którą rozpoczęliśmy na 2 miesiące przed powstaniem Głównego Komitetu. Mogę dla przykładu powiedzieć, że społeczeństwo wielkopolskie składało ofiary pod warunkiem, że będą one wyłącznie służyły na zorganizowanie bezrobotnym pracy. Główny Komitet ma dziś zamiar wprowadzić zasadę udzielania zasiłku bez odpracowania; zasada taka wprowadzona podważyłaby ofiarność dużej części społeczeństwa, podczas gdy istnieje potrzeba zdwojonego wysiłku.</u>
<u xml:id="u-6.20" who="#Marszałek">Słuszne wobec tego były głosy w Komisji Budżetowej, domagające się zasady odpracowania. Jest to zasada słuszna, gdyż bezrobotny, ceniący swą godność ludzką, woli odpracować zasiłek aniżeli brać jałmużnę, ofiarodawca widzi w wykonanych robotach szczytny owoc swej ofiarności, a biedna Polska czeka z utęsknieniem na każdy grosz produktywnie wydany. Zdaje mi się, że źródłem zasady zasiłku bez odpracowania jest właśnie społeczna tendencja Funduszu Pracy, odrzucającego moment gospodarczy nie tylko już na drugie miejsce, lecz w tym wypadku poza nawias swych obliczeń. Zapomina się również zupełnie, że nawet w razie takiego żądania biorących powinna raczej decydować opinia większości dających, a ci chcą widzieć produktywny owoc swych datków.</u>
<u xml:id="u-6.21" who="#Marszałek">Wreszcie inna ważna dziedzina, w której myśl społeczna spychająca myśl gospodarczą na drugi plan, czyni sprawie więcej szkody aniżeli pożytku, to dziedzina budowy mieszkań robotniczych. Istnieje w Polsce Towarzystwo Osiedli Robotniczych, które z publicznych pieniędzy na wymarzonych warunkach, gdyż po 1%, buduje robotnicze domy dla wybrańców losu. Towarzystwo to otrzymuje na budowę domów 100% wartości budowy i terenów. Domy te pokazywano członkom Komisji Budżetowej w różnych przez los uprzywilejowanych ośrodkach jako ideał mieszkań robotniczych i proszono porównać je z oczywiście gorszymi i droższymi mieszkaniami prywatnych właścicieli domów. Samo porównywanie domów, budowanych z funduszów publicznych po darmowej nieomal stopie procentowej, ze starymi domami lub budowanymi na warunkach zdezorganizowanego prywatnego rynku pieniężnego, jest chyba grubą niewłaściwością. Komisja Budżetowa była więc jednomyślna co do konieczności zmiany takiej metody popierania budownictwa drobnych mieszkań. Nie to jest ważne, że za pieniądze publiczne powstaje kilkadziesiąt domów na niedościgniony pokaz, lecz stokroć ważniejsze jest to, ażeby dopomóc do ruchu budowlanego małych mieszkań i potanić choć o 10%' ogólny ich poziom.</u>
<u xml:id="u-6.22" who="#Marszałek">Droga do tego celu jest prosta, należy kasować sukcesywnie pomoc budowlaną dla większych i średnich mieszkań, a kredyty przesunąć wyłącznie na małe mieszkania, udzielając je każdej spółdzielni czy prywatnemu człowiekowi chcącemu budować. Gdyby się prywatnemu człowiekowi dało %-owy kredyt do wartości tylko 30% budowy, to za tę samą sumę kredytu subwencyjnego powstanie trzy razy tyle domów, co przy budowie przez T. O. R. Przy pomocy kredytowej na akcję budowlaną winna także decydować nie zasada społeczna lecz maksymalnej produktywności, co znów w rezultacie doprowadzi do lepszych społecznych efektów bez używania tego hasła. Zdaje mi się, że od lat istnieje w Polsce nadużywanie hasła społecznego przez różnych społeczników, robiących na nim niezłe osobiste interesy. Wolę dobrze przemyślaną zasadę gospodarczą, jeśli ona bowiem, naświetlana przez pryzmat polskiej racji stanu, jest przez Rząd dostatecznie zbadana, korygowana i realizowana, to zasada ta wówczas automatycznie i rzeczywiście załatwia maksimum wymogów społecznych. Dlatego pozwoliłem sobie w referacie swym postawić problem odbudowy rynku pieniężnego jako równoznaczny z państwową akcją robót publicznych. Dla mnie osobiście bowiem nie istnieje problem publicznych czy prywatnych inwestycyj, lecz istotniejsze zagadnienie, które inwestycje są produktywniejsze, a tym samym bez społecznej szaty pożyteczniejsze dla Polski, gdyż przez zwiększoną produktywność prowadzą szybciej do jej potęgi, a przecież chyba tylko o to chodzi. Problem nie w tym — kto robi, Państwo czy inicjatywa prywatna, lecz co się robi.</u>
<u xml:id="u-6.23" who="#Marszałek">Tymczasem inicjatywa prywatna bez rynku pieniężnego nie może ruszyć z miejsca. Taki bowiem jest już stan rzeczy, że inwestycje publiczne mają choć sztywny, lecz niezupełnie pusty rynek pieniężny, tymczasem inicjatywa prywatna ma co prawda wolny lecz zdezorganizowany i niemal zupełnie wyschnięty rynek. Jeżeli więc p. Wicepremier stwierdza, że w imię wyższych interesów jeszcze 99% musi drenować, a tylko 1% zwolni nacisk na rzecz rynku wolnego, to należy dziękować i za to. Trudno wówczas jednak żądać od wyklętej, wystraszonej i osłabionej inicjatywy prywatnej, ażeby w wyścigu do potęgi Polski nie tylko podążała, ale nawet wyprzedzała inwestycje publiczne. Niezbyt równy start i warunki biegu.</u>
<u xml:id="u-6.24" who="#Marszałek">Na końcu chciałbym poświęcić kilka słów problemowi prawnoustrojowemu naszego budżetu. Uważam, że należy to uczynić z kilku względów. W referacie zajmowałem się więcej treścią, a mniej formą planu inwestycyjnego, a jako projektodawca rezolucji winienem był ją może szerzej umotywować, tym więcej, że p. Wicepremier w ostatnim swym przemówieniu poświęcił stosunkowo dużo uwagi temu problemowi.</u>
<u xml:id="u-6.25" who="#Marszałek">Niewątpliwie na pierwsze miejsce trzeba postawić istotną treść inwestycyj, gdyż to jest jądro zagadnienia i tym tylko słusznie interesuje się społeczeństwo. Tak, jak przy każdym akcie ustawodawczym, nie wolno jednak Rządowi i Izbom ustawodawczym zaniedbywać formy, weszlibyśmy bowiem wówczas na grząski grunt.</u>
<u xml:id="u-6.26" who="#Marszałek">Chciałbym więc w kilku zdaniach umotywować cel i myśl przewodnią rezolucji. Niewątpliwe każdemu, znającemu choć elementarne zasady budżetowe, musi się przy każdym wydatku państwowym nasunąć pytanie, czy nie powinien on się mieścić w budżecie. Z drugiej strony istnieje słuszna racja koniecznego utrzymania krzepiącej społeczeństwo równowagi budżetowej. Nie mamy sprecyzowanego pojęcia zwyczajnego i nadzwyczajnego budżetu i stąd głównie powstają od czasu do czasu wydatki państwowe, uzyskujące ustawowe pozabudżetowe pokrycie, co jednak nie powoduje przejrzystości budżetowej, nie ułatwia kontroli, ani nie przyczynia się do maksymalnej celowości wydatków.</u>
<u xml:id="u-6.27" who="#Marszałek">Istnieją pewne niezmienne prawdy budżetowe, które utrzymują się mimo zmieniających się rządów i parlamentów. Jedno z czasopism, z którego poglądami można się zgadzać lub nie, cytuje autorytatywne opinie znawców prorządowych, opozycyjnych i obecnych członków Rządu.</u>
<u xml:id="u-6.28" who="#Marszałek">I tak, uznany autorytet skarbowy w Polsce, prof. Adam Krzyżanowski pisze: „Budżet odpowiadający celowi powinien być szczery i jasny. Warunkiem szczerości jest trafne oszacowanie oraz przestrzeganie zasady zupełności, a więc uwzględnienie wszystkich dochodów i rozchodów, w szczególności obciążających Skarb na przyszłość. Gwoli opracowania jasnego budżetu należy połączyć w jedną całość wszystkie dochody i rozchody (zasada jedności). Budżet nie obejmujący wszystkich dochodów i rozchodów nie może być ani dobrą instrukcją dla urzędów, ani środkiem kontroli”.</u>
<u xml:id="u-6.29" who="#Marszałek">Opozycyjny znawca prof. dr Stanisław Głąbiński w swojej „Nauce skarbowości” pisze: „Zasada jednolitości budżetowej wymaga, aby budżet obejmował całość gospodarki skarbowej Państwa… Tylko jedność budżetu zapewnia jasny pogląd na całość skarbowości, pozwala na zastosowanie oszczędności we wszystkich gałęziach administracji, słusznej proporcjonalności w wydatkach i przychodach poszczególnych działów, niemniej skuteczną kontrolę skarbowości i osiągnięcie normalnej równowagi budżetowej.</u>
<u xml:id="u-6.30" who="#Marszałek">Obecny nasz Wiceminister Skarbu prof. dr Tadeusz Grodyński pisze: „Gospodarka skarbowa będzie tylko wtedy prawidłowa, gdy ją oprzemy na budżecie, który jest powszechny i jednolity. Jeżeli jakaś część wydatków lub dochodów państwowych będzie objęta osobnym dokumentem, w ogóle nie przedkładanych parlamentowi albo przedkładanym oddzielnie od budżetu ogólnego, a więc w innym czasie, albo równocześnie z budżetem, ale w innym akcie, nie połączonym cyfrowo z budżetem, wówczas ani egzekutywa układająca budżet, ani władza ustawodawcza uchwalająca budżet nie mają możności oceny całokształtu sytuacji finansowej Państwa… Jeśli budżet działu nawet per saldo nie wchodzi do budżetu ogólnego, wówczas nie wiadomo nigdy, czy poza pozornie zrównoważonym budżetem ogólnym nie istnieją deficyty, które Państwo musi pokrywać, a które przy układaniu czy wykonywaniu budżetu ogólnego nie były lub nie są brane w rachubę”.</u>
<u xml:id="u-6.31" who="#Marszałek">Przypuszczam, że w potwierdzeniu tych prawd p. Wicepremier na posiedzeniu komisji do spraw pełnomocnictw w październiku 1935 r. słusznie mówił: „W ciągu r. 1936 — gdyż obecnie, jeżeli chodzi o budżet, jest zapóźno, za miesiąc bowiem musimy budżet przedłożyć Wysokiej Izbie — powinna być podjęta praca nad uporządkowaniem budżetu w kierunku jego jednolitości i w kierunku uporządkowania rozrachunków czasowych. Byłbym głębokim zwolennikiem tego, żebyśmy w r. 1936 przy naradach budżetowych zrobili znowu jedno radykalne cięcie. Zróbmy taki jeden budżet, który będzie pozornie większy, ale będzie obejmował całość gospodarki skarbowej Państwa i będzie odpowiadał całkowicie zasadzie jedności budżetowania?” Wreszcie Pierwszy Marszałek Polski powiedział: „Budżet jest istotą praw parlamentów na świecie i z tego właśnie źródła wypłynęła walka, na całym świecie w swoim czasie toczona, z absolutyzmem, która tyle krwi i wysiłków kosztowała całą ludzkość. W tym kierunku też postępowałem i uczyłem postępować to pokolenie ministrów, które zaczęło pracować po maju”.</u>
<u xml:id="u-6.32" who="#Marszałek">P. Wicepremier stwierdził, że powołał już poważną komisję do wstępnych prac nad problemem prawa budżetowego, jednak stwierdza, że może powstać sprzeczność między porządkiem teoretycznym a porządkiem praktycznym. Osobiście nie uważam teorii jako zasadniczo złej rzeczy, gdyż dobra teoria winna tylko dać logicznie uszeregowane bezwzględne prawdy. Nie sądzę więc, aby teoretycznie dobre prawo budżetowe, odpowiadające istotnym polskim warunkom i duchowi naszej Konstytucji, mogło być złe dla polskiej racji stanu. Winno ono wprowadzić moment większej stabilizacji do niektórych płynnych naszych pojęć budżetowych, dać Rządowi konkretne wytyczne i granice jego swobodnych działań oraz sprecyzować granice dla ustawodawczej i kontrolnej działalności naszych Izb ustawodawczych. Nie przypuszczam, żeby przy tak pojętym prawie budżetowym mogły zajść poważniejsze wątpliwości między teorią a praktyką. Rozumiem jedno, że płynność naszych stosunków może zmienić wymogi prawa budżetowego, ale wówczas cała trudność będzie tylko polegała na odpowiednim znowelizowaniu tego prawa.</u>
<u xml:id="u-6.33" who="#Marszałek">Natomiast ważniejsze jest to, ażeby istniały niedwuznaczne reguły prawne, ażeby przy wielu sposobnościach, czasami ze względów istotnych, czasami ze względów ubocznych, nie powstawały wątpliwości co do ustroju budżetu, a nawet wątpliwości co do uprawnień konstytucyjnych. Tak Lasy jak i inwestycje są jasnymi dowodami, że brak prawa budżetowego powoduje przykre komplikacje. Trudno oczywiście odróżnić troskę o istotę rzeczy od troski udanej, biorącej istotę za dogodny pretekst. Powinienem i muszę przypuszczać, że wszyscy członkowie komisji, którzy uchwalili rezolucję, mogli się tylko powodować troską o istotną treść.</u>
<u xml:id="u-6.34" who="#Marszałek">Czy przy obecnej formie ustawowej mogą istnieć wątpliwości? P. Wicepremier podkreśla, że na pozycje wydatkowe, umieszczone w planie inwestycyjnym, istnieje już cały szereg oddzielnych ustaw, upoważniających do wydatkowania, wobec tego może Minister Skarbu w przyszłym roku zrezygnować z przyjścia do ciał ustawodawczych z całym planem i tylko zgłosić się po brakujące tytuły. Czy słuszne jest więc takie dublowanie tytułów prawnych? Tak samo, jak nie dobrze wydatkować poza budżetem, tak samo nie warto dublować podstawy prawnej. Sądzę, że wszystkie wydatki państwowe winny w miarę możliwości być sprowadzone do jednego budżetu, oczywiście tak, ażeby nie krępowały biegu prac państwowych. Niedobrze jest, jeśli inwestycje znajdują się w budżecie zwyczajnym w każdym resorcie, gdyż wówczas każdy resort broni heroicznie swych pozycyj bez względu na hierarchię chwili i postępem jest obecny plan inwestycyjny. Natomiast zdaje mi się, że drugim olbrzymim krokiem naprzód będzie włączenie wszelkich wydatków i dochodów do budżetu zwyczajnego lub nadzwyczajnego. Pierwszy wymaga bezwzględnej równowagi i musi być pokryty z dochodów budżetowych, drugi może być wyrównywany kredytami, a całość da tak pożądaną jedność i zupełność budżetu i istotna gospodarka państwowa nie będzie skrępowana.</u>
<u xml:id="u-6.35" who="#Marszałek">P. Wicepremier słusznie podkreślił, że nie zła wola spowodowała to, że mimo upływu 18 lat nie powstało prawo budżetowe. Sądzę jednak, że płynność stosunków i spory naukowców z praktykami będą trwały wiecznie i dlatego nie czekając, raz do pracy tej musimy przystąpić. Jeśli mimo upływu 18 lat istnieje luka prawna, powodująca wątpliwości, to nie można złego stanu rzeczy zamieniać w prawo zwyczajowe, lecz trzeba lukę wypełnić i dać dostateczne podstawy prawne. Nie wolno nam zwłaszcza zapominać jednego, że w dotychczasowych trudnych i płynnych warunkach rozstrzygał wątpliwości autorytatywnie Wielki Budowniczy Polski. Oczywiście rolę tę mógłby i nadal spełniać Naczelny Wódz, gdyby zechciał, sądzić jednak należy, że dla rozstrzygania budżetowo-ustrojowych problemów lepiej ustalić strukturalnie jasne i wątpliwości usuwające prawo budżetowe. Jeśli wobec 18-letniej płynności wypływa zwłaszcza dziś silniej żądanie jasnego prawa budżetowego, to między innymi i dlatego, że po wejściu w życie nowej Konstytucji niejedno prawne pojęcie musi być precedensowo ujęte. Sądzę więc, że nikt nie może rezolucji, domagającej się prawa budżetowego, komentować jako jakikolwiek dowód zmniejszonego zaufania do p. Wicepremiera. Jeśliby w ogóle można jaki żal wyrazić, to tylko pod adresem tych, co przez 18 lat zręby prawne budżetu budowali, trzeba jednak uznać, że i oni mieli stale różne kłopoty. Wobec p. Wicepremiera jako sternika gospodarczego mamy pełne zaufanie, inaczej komisja nie uchwaliłaby jednomyślnie ustawy o inwestycjach.</u>
<u xml:id="u-6.36" who="#Marszałek">Pozwoliłem sobie dodać do referatu te uwagi, gdyż uważałem, że choć treść inwestycyj jest ważniejsza, to i wyjaśnienia formy nie można było pominąć, zwłaszcza wobec przykładów, że i problem form ustawodawczych, szczególnie budżetowych, prowadził niejednokrotnie do sporu.</u>
<u xml:id="u-6.37" who="#Marszałek">Na zakończenie mych uwag chciałbym dotknąć rzeczy najistotniejszej, poruszonej już przez p. gen. Żeligowskiego na komisji, mianowicie czy droga, po której nasza myśl gospodarcza kroczy, jest słuszna i czy prowadzi do potęgi ekonomicznej. Tak boleśnie przecież patrzeć na to, że posiadamy warunki nie gorsze od innych narodów, a podążamy na szarym końcu i od setek lat wlecze się za nami ta przysłowiowa już polska bieda. P. gen. Żeligowski obawia się, że plan gospodarczy, zajmując się tylko materią, niedostatecznie zajmuje się samym człowiekiem. Zdaje mi się, że tu w rzeczywistości dotknięta została istota rzeczy. Proszę mi pozwolić po raz trzeci zacytować Szczepanowskiego, studiującego źródła naszej starej polskiej biedy, a mówiącego, że Polak je za pół a pracuje za 1/4 Europejczyka. W nawiązaniu do tego, co przedtem mówiłem o panowaniu fałszywej myśli społecznej, niech mi wolno będzie dodać, że Polak obecnie społecznikuje za trzech Europejczyków i wskutek tego tylko za 1/4 pracuje.</u>
<u xml:id="u-6.38" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-6.39" who="#Marszałek">Co prawda niejednokrotnie wykoleja się jego praca społeczna. Niejeden urzędnik należy do kilkunastu towarzystw społecznych nie ze względu na inklinację, lecz na przymus i w rezultacie niejednemu obrzydza się chęć do istotnej, wzniosłej pracy społecznej. Niech tylko kto czuje istotną potrzebę, należy do Towarzystwa Czytelni Ludowych, względnie jeden do Sokoła a drugi do Strzelca, ale niech się skończy zapędzanie wszystkich do wszystkiego, gdyż wówczas sercem nikt do niczego nie należy.</u>
<u xml:id="u-6.40" who="#Marszałek">Spotkał mię, coprawda, odosobniony zarzut, że nie wniosłem dostatecznego entuzjazmu, zapałającego ludzi, do referatu i przytaczałem niejedną bolesną prawdę. Przyznaję, że do czynu musi istnieć zapał, uważam Jednak, że także w życiu gospodarczym istnieje prawo akcji i reakcji, reakcja jest tym gwałtowniejsza, im więcej oczekiwano łatwych sukcesów. Tymczasem przed nami stoi trudna i mozolna praca. Musimy się zdobyć na twardy trud i na większy wysiłek wobec konieczności dostatecznego dozbrojenia narodu i na niemniej twardy trud doprowadzenia Państwa do większej gospodarczej potęgi. Potrzebna więc jest bezwzględna, skrajna oszczędność w konsumcyjnych wydatkach Państwa i wzbudzenie w obywatelu fanatycznego wprost entuzjazmu, ale nie do przedwczesnego samozadowolenia, lecz do pracy w największym wysiłku.</u>
<u xml:id="u-6.41" who="#Marszałek">Bogactwo narodu polega na pracy, surowcu i kapitale. Oba ostatnie składniki można zastąpić pracą. Rację ma p. gen. Żeligowski mówiąc: zbliżmy się do człowieka. Lecz wpierw zapytałbym: z czym? Powtarzam, należy postawić myśl zdrowych zasad gospodarczych przed myślą społeczną, zwłaszcza wypaczoną w polskiej rzeczywistości. Przed spory o rozdział naszego, najniższego niemal w świecie, dochodu społecznego postawmy problem zwiększenia dochodu społecznego przez zwiększoną pracę, a w rezultacie i sprawiedliwości społecznej stanie się wcześniej zadość. Realizujmy potężną w prostocie swej myśl Wielkiego Budowniczego Polski o wyścigu pracy, nie w słowach i rozmieszczanych plakatach, lecz w potężnym czynie, a szybciej wówczas zaczną się nam rysować kontury potężnej i należycie uzbrojonej Polski.</u>
<u xml:id="u-6.42" who="#Marszałek">Wnoszę o przyjęcie ustawy z poprawkami komisji, umieszczonymi w druku nr 341, wraz z umieszczoną w tymże druku rezolucją.</u>
<u xml:id="u-6.43" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-6.44" who="#Marszałek">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-6.45" who="#Marszałek">Otwieram rozprawę. Głos ma p. Hołyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#PHołyński">Wysoki Sejmie! Na porządku dziennym mamy projekt ustawy o inwestycjach z funduszów państwowych w r. 1937. O potrzebach inwestycyj w Polsce, o wielkości tych inwestycyj, o możliwościach, jakimi drogami inwestycje można osiągnąć w Polsce, zdaje się, mówić nie potrzeba. Raczej mówić trzeba o drugiej stronie, o stronie możliwości przeprowadzenia tych inwestycyj w Polsce, o możliwości ich sfinansowania. I dlatego jeżeli będę rozpatrywał pod tym kątem widzenia, pod kątem nie krótkofalowym, lecz pod kątem długofalowym, przedłożenie rządowe i plan czteroletni inwestycyj, jaki nam został przez Wysoki Rząd podany na Komisji Budżetowej, to muszę stwierdzić, że brak jednej podstawowej inwestycji, tej, którą mogę nazwać kluczową, inwestycji odbudowującej nasz rynek kredytowy i nasz rynek kapitalowy. Bez tej inwestycji, bez trwałej odbudowy tego rynku wszelkie inwestycje będą dokonywane tylko pod kątem widzenia potrzeb krótkofalowych, pod kątem widzenia potrzeb dnia, a nie mogą być tym, co się nazywa planem inwestycyjnym na długą metę, planem dążącym do rozwoju naszego życia gospodarczego. I tu widzę błąd w tym planie inwestycyjnym. Pan Wicepremier Kwiatkowski, przemawiając w sprawie planu inwestycyjnego, dwukrotnie powołał się na pewne liczby tego planu czteroletniego. I w pierwszym punkcie mówi, że suma ta ma wynieść w ciągu czterech lat 1.650 do 1.800 milionów. Mówi dalej, że stan rynku w kraju i zagranicą spowodować musi wzrost naszych długów zagranicznych. Trudności finansowe i stosunkowo słabe pokrycie złotem sprawiają, że przekroczymy poważnie te liczbowe granice. Przyznaję dziś otwarcie, że te liczby wydały mi się wówczas optymistycznymi, niedostatecznie rzeczowo usprawiedliwionymi. A dalej w swoim przemówieniu mówi nam p. Wicepremier: Jednakże według stanu obecnego i przy uwzględnieniu wszystkich źródeł pieniężnych można mówić, że wyniesie to nie 1.800 milj., lecz co najmniej 2.400 milj. Do tego wniosku upoważniają przygotowania, które poczyniliśmy na okres lat 1937/38.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#PHołyński">Wysoka Izbo! Stan naszego rynku kredytowego przedstawia się tak: Mamy jeden duży rynek, rynek sztywny, który wskutek całego szeregu historycznych i ustawowych przyczyn gromadzi w sobie prawie całość oszczędności społeczeństwa, zarówno dobrowolnych jak i przymusowych. Obok tego mamy słaby, anemiczny rynek prywatny, z którego może czerpać życie gospodarcze. Natomiast rynek sztywny, absorbowany w 100% przez Państwo, zabrany przez Państwo, stwarza na rynku kredytowym prawie niemożność właściwej rozbudowy, należytego tempa inwestycyj, takiego, jakie powinno mieć miejsce. Jeżeli Państwo przestanie w 100% drenować rynek sztywny, jeżeli ten rynek sztywny będzie mógł wejść na rynek kapitałowy, na giełdę, to wszystkie te anomalie, jakie istnieją na rynku, znikną. Przecież muszę to nazwać anomalią, jeżeli papier publiczny, kupiony na giełdzie, przynosi wysokie oprocentowanie, natomiast papiery lokowane przez Państwo i lokowane na rynku są znacznie niżej oprocentowane dlatego, że przymusowa lokata umożliwi Państwu robienie pewnych inwestycyj, i dlatego reszta życia gospodarczego zamiera, nie jest w stanie prowadzić szerokiego planu inwestycyjnego. Nie zapominajmy, że inwestycje państwowe, dokonane w szerokim nakładzie na wielkie sumy, spadają ciężarem na budżety lat następnych i podnoszą sumy potrzebne w budżecie na obsługę i oprocentowanie zadłużenia Państwa. To oprocentowanie i to zadłużenie, jakie widzimy, wskutek kryzysu bardzo znacznie wzrosło, a wskutek tych dwóch przedłożonych ustaw jeszcze bardziej wzrośnie. I dlatego uważam za najważniejszą inwestycję odbudowę rynku kredytowego.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#PHołyński">P. Wicepremier Kwiatkowski, odpowiadając mi na to na Komisji Budżetowej, powiedział, że on jako Minister Skarbu może tylko temu przyklasnąć, natomiast jako Wicepremier, mający kolegów resortowych, musi się z tym liczyć. Ale zdaje mi się, że inne resorty powinny też liczyć się z potrzebami Skarbu. Jeżeli z tego punktu widzenia spojrzę na ten plan inwestycyjny, to zobaczę, że w granicach możliwości są zaspokajane potrzeby inwestycyjne wszystkich resortów, natomiast na zero są zaspokajane potrzeby Ministerstwa Skarbu, te najistotniejsze potrzeby, które jednocześnie są potrzebami twórczymi na przyszłość. Dlatego to, co mówiłem na Komisji Budżetowej w odniesieniu do bardzo skąpego preliminowania sum na wydatki w resorcie Skarbu, tutaj to samo powtarzam, że p. Minister Skarbu nie jest ojcem swojego resortu, lecz ojczymem, zarówno wobec wydatków w swoim resorcie, jak i wobec tego planu inwestycyjnego.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#PHołyński">Wysoka Izbo! Co będzie się działo na rynku, jeżeli zostawimy część nie wydrenowanego rynku sztywnego? Mamy w bardzo krótkim czasie przykład tego strachu. Rok temu był taki miesiąc, kiedy Skarb zupełnie na potrzeby inwestycyjne nie szedł na rynek. Natychmiast tworzyły się ogonki — do czego? Do krótkoterminowych lokat. Dlaczego krótkoterminowych? Dlatego, że ten rynek wiedział, że za parę miesięcy Skarb przyjdzie na inwestycje państwowe i rynek prywatny nie może lokować na długi okres czasu. Mnie się zdaje, że jeżeli Skarb chociaż trochę, stopniowo będzie schodził z rynku sztywnego, jeżeli rynek sztywny zwróci się na giełdę, jeżeli zacznie się podnosić kurs papierów na giełdzie, stopniowo procent zacznie spadać, to wtórne objawy tego będą bardzo dodatnie. Te wszystkie oszczędności, które są schowane w pończochach, zaczną wychodzić na rynek i przyśpieszą moment możliwości większych inwestycyj w latach następnych, aniżeli to jest możliwe dzisiaj. Ten problem jest dla mnie podstawowy, gdy mówimy o inwestycjach i gdy chodzi o właściwy i zdrowy rozwój Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#PHołyński">Obok tych inwestycyj państwowych są konieczne i inwestycje prywatne, które są dzisiaj bardzo utrudnione ze względu na możliwości rynku sztywnego. Państwo zabiera całość, drenuje większość oszczędności, natomiast pozostawia resztę bardzo słabą, umożliwiającą tylko obroty krótkoterminowego kredytu, a nie pozostawiając rynkowi kredytu długoterminowego, inwestycje zaś opierają się głównie na kredycie długoterminowym.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#PHołyński">Jednakże istnieją i obecnie pewne bardzo radosne przejawy chęci inwestycyj prywatnych, ale napotykają na wielkie trudności. Dam tu parę przykładów. Pierwszy przykład, przytoczony przez p. posła Kozickiego na Komisji Budżetowej, o jednej z inwestycyj, które dzisiaj mają być robione w tym planie. Otóż była zrobiona oferta znacznie większa przez przemysł prywatny, w większych rozmiarach i w większej sumie aniżeli to jest tu przewidziane. Wówczas ta oferta nie została przyjęta. Dzisiaj Państwo jest zmuszone to robić, z jakich środków? ze środków przymusowo lokowanych na rynku sztywnym. Jest w tej chwili inna jeszcze oferta, Ministerstwu ta rzecz jest znana. W paru słowach o tym opowiem. Chodzi tu o sumę niemałą, o inwestycję, sięgającą w ciągu dwóch lat 50 milionów zł, bez uciekania się do rynku kredytu sztywnego, bez sięgania do pomocy finansowej Skarbu, tylko ze środków prywatnych. Jak ta sprawa wygląda? Niespełna dwa lata temu, mniej więcej półtora roku, chodziło o wybudowanie pewnej fabryki; potrzebne to było dla jednego z koncernów. Postawiony termin był taki, że żaden prywatny przedsiębiorca nie chciał się tego podjąć. Zaczęła budowę fabryka państwowa, terminu nie dotrzymała. Fabryka ta do dziś dnia nie jest wykończona. Dany resort bardzo słusznie, w moim pojęciu, doszedł do przekonania, że to przedsiębiorstwo nie musi być państwowe, może być prywatne i chce to przedsiębiorstwo sprzedać, z tym naturalnie, żeby zostało wykończone. Jednocześnie w tej samej branży są złożone oferty na bardzo znaczną rozbudowę, o której mówiłem; w sumie to ma wynieść kilkadziesiąt milionów. Dowiedziało się o tym jedno z przedsiębiorstw państwowych, w tej chwili kontrakt, ono to będzie robiło, ono będzie inwestowało. Z jakich pieniędzy? Albo z zysków budżetowych przedsiębiorstwa, albo z kredytów, które będzie zaciągało. Branża ta oświadczyła, że będzie inwestowała, ale pod warunkiem, że kupi tamto przedsiębiorstwo i że to przedsiębiorstwo nie pozostanie przedsiębiorstwem państwowym, bo dziś, jeśli w danej branży jest przedsiębiorstwo państwowe, to nie łatwo znajdzie się kogoś, który by chciał inwestować prywatnie. O ile jestem dobrze poinformowany, Ministerstwo przychyliło się do tej prywatnej oferty na 50 milj. zł. Zobaczymy, Wysoka Izbo, czyje zdanie ostatecznie przeważy, Ministra, czy dyrektora przedsiębiorstwa państwowego. Przyszłość to nam pokaże.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#PHołyński">W każdym razie, Wysoka Izbo, pewne możliwości inwestycyjne istnieją obok inwestycyj państwowych. Jeśli o tym teraz mówiłem, to na to, aby wykazać, że pomimo drenowania rynku, pomimo tych nieprzychylnych stosunków i trudności, które istnieją, jest możność inwestowania poza inwestowaniem, obciążającym budżet państwowy. Tym bardziej, jeśli stworzymy tę możliwość inwestycyj, stworzymy możliwość kredytowego rynku dla inwestycyj pozabudżetowych, to inwestycje prywatne będą rosły i będą się szybciej rozwijały, niż to ma miejsce dziś, bez obciążania budżetu na lata przyszłe. I Wysoka Izbo, zdaje się, że próba dokonania takiej inwestycji, próba dokonania tej zasadniczej inwestycji z kredytów państwowych, inwestycji dla Ministra Skarbu jedynej, jaka tu będzie dokonana, t. j. inwestycji odbudowy rynku kredytowego bezwzględnie opłaci się Państwu i przy dłuższo-falowym, kilkuletnio pojętym planie inwestycyjnym większa suma inwestycyj będzie dokonana w tym okresie, niż jeżeli będziemy od początku i stale w 100% drenowali ten rynek. I widać to z przemówienia Wicepremiera Kwiatkowskiego, że jak tylko możliwości tego rynku choć trochę wzrosły, w tej chwili suma tych inwestycyj wzrasta z 1.800 milj. na 2.400 milj.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#PHołyński">Wysoka Izbo! Zdaje mi się, że w roku bieżącym cały ten plan inwestycyjny, tak jak jest przedłożony, jest już przygotowany do wykonania. On będzie uchwalony i ja będę za nim głosował. Ale jeżeli chodzi o ten plan 4-letni, czy jak niektórzy mówią 10-letni, to ta inwestycja odbudowy rynku pieniężnego już w następnym, drugim roku w moim pojęciu winna być uwzględniona, ponieważ bez uwzględnienia jej zmarnujemy możliwości inwestycyjne i potencjalne Polski.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Snopczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#PSnopczyński">Wysoki Sejmie! Zabierając głos przy przedłożeniu rządowym o inwestycjach z funduszów państwowych w roku 1937, nie zamierzam szczegółowo dyskutować ani też nie chcę zgłaszać żadnych poprawek, choćby dlatego, by p. Wicepremier nie miał powodu do twierdzenia, iż zamierzam mu utrudniać żywot.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#PSnopczyński">Tym niemniej jednak muszę złożyć deklarację treści zasadniczej, gdyż uważam, że ustawa, którą mamy uchwalić, wybiega daleko poza naszą przeciętność.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#PSnopczyński">Pragnę podkreślić, że uważam ustawę o inwestycjach z funduszów państwowych za krok doniosłego znaczenia w życiu naszego Państwa, a jako reprezentant warstwy mieszczańskiej w imieniu mieszczaństwa chcę zadokumentować, że mieszczaństwo polskie, narówni zresztą z innymi warstwami społecznymi, z całych sił przyczyniąc się będzie do wielkiej akcji podciągnięcia Polski wzwyż.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#PSnopczyński">Mieszczaństwo polskie zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że ożywienie nurtu życia gospodarczego, do czego bez wątpienia ustawa niniejsza musi się przyczynić, nie może pozostać bez wpływu na kształtowanie się stosunków w miastach. Mną jednak nie kierują żadne względy wąskich ambicyj stanowych, a zabierając głos, chciałbym podkreślić, że w naszej rzeczywistości nie wolno nam pominąć żadnej okoliczności, która by nam pozwalała na realizowanie pewnej zasadniczej linii politycznej. Mam na myśli naprawienie wieloletniego błędu, jakim było lekceważenie interesów naszych miast, wskutek czego miasta nasze mają w chwili obecnej niewłaściwą strukturę społeczną. Dlatego wielki plan inwestycyjny musi być i z tym problemem sharmonizowany.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#PSnopczyński">Realizację tej linii wyobrażam sobie w taki sposób, że do czynnej współpracy przyciągnięte zostaną również warsztaty przetwórcze miejskie, szczególniej średnie i drobne, jako reprezentujące wyłącznie polski kapitał i polską siłę roboczą. Fala ożywienia koniunktury musi szybko ogarnąć również miasta, a przypuszczam, że to nie leży w poprzek intencyj Rządu. Rozumiem to w ten sposób, że wykonawstwo wszędzie tam, gdzie jest to tylko możliwe, będzie powierzane średnim i drobnym warsztatom, mogącym się wykazać odpowiednim przygotowaniem zawodowym, z pominięciem zbędnej ręki pośredniej większego przedsiębiorcy.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#PSnopczyński">Plan inwestycyjny nie przewiduje żadnej specjalnej pozycji dla rzemiosła jako takiego. Nie kwestionując tego, gdyż plan obejmuje raczej inwestycje kluczowe, niemniej jednak muszę zwrócić uwagę, że rzemiosło, jako gałąź gospodarstwa narodowego o specjalnej strukturze, musi otrzymać swój własny program inwestycyjny. Problem zmodernizowania produkcji rzemiosła, problem zaopatrzenia warsztatów rzemieślniczych w nowoczesne narzędzia, maszyny i silniki, nie jest problemem dalekorzędnym, lecz pierwszorzędnym. Jeżeli pragniemy zelektryfikować czy zgazyfikować pewne połacie kraju, to nie osiągniemy większych rezultatów, jeżeli przyszły konsument elektryczności czy gazu nie będzie miał środków na zainstalowanie silnika czy motoru, względnie nie będzie miał z czego mechanizować. Dlatego równolegle musi iść pomoc na zaopatrzenie drobnych i średnich warsztatów przetwórczych w niezbędne maszyny i silniki. Nowe rejony przemysłowe nie mogą być zaludnione tylko wielkim przemysłem fabrycznym, musi tam istnieć również szereg drobniejszych warsztatów, które przecież muszą odegrać rolę tej armii rezerwowej, jako naturalne uzupełnienie. Mnie się zdaje, że stopniowe uprzemysłowienie innych połaci kraju najskuteczniej dokona się właśnie drogą mechanizowania istniejących już placówek.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#PSnopczyński">Na Komisji Budżetowej, omawiając budżet Ministerstwa Przemysłu i Handlu, miałem zaszczyt zapowiedzieć wniesienie projektu powołania do życia instytucji kredytu długoterminowego dla rzemiosła. Ponawiając obecnie tę zapowiedź, pragnę podkreślić, że wyobrażam sobie taką instytucję jako specjalnie powołaną do tego, by drobne warsztaty zaopatrywała właśnie w maszyny i silniki. Stosunki tak się układają, że początkowy kapitał zakładowy takiej instytucji może powstać jedynie z dotacyj Skarbu Państwa. Dlatego, jak już zaznaczyłem, nie wnosząc poprawek, niemniej jestem przekonany, że p. Wicepremier znajdzie środki, by taką dotacją umożliwić powołanie do życia rzemieślniczego zakładu inwestycyjnego, tym bardziej, że stosunkowo niewielkimi kwotami można zmontować rzecz bardzo pożyteczną.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#PSnopczyński">W zakończeniu pragnę powrócić pokrótce do linii przewodniej mojej deklaracji. Chodzi mi o połączenie dwóch wielkich spraw: inwestycyj i naszych miast. Pragnę podkreślić, że miasta nasze oczekują zdecydowanej polityki, zmierzającej do zasadniczej zmiany ich struktury społecznej. Obecna chwila również w tym celu nie może być pominięta.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#PSnopczyński">Polityka wykonania wielkich robót inwestycyjnych musi być tak prowadzona, żeby nie tylko chwilowo rozładować bezrobocie, lecz stworzyć trwałe warunki do jego usunięcia na przyszłość. Takie warunki mogą dać tylko miasta, których zadaniem musi być przejęcie nadmiaru ludności wiejskiej, a tym samym skorygowanie dzisiejszej struktury społecznej. Zależne to jest w wysokim stopniu od wykonania planu inwestycyjnego. Wierzę, że to wykonanie zawsze będzie miało ten cel na oku, bo doprawdy cel to jest wzniosły i wielki, a nie mam najmniejszej wątpliwości, że nie mniejszy od podniesienia potencjału przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#PSnopczyński">Dlatego pozwalam sobie wnieść rezolucję treści następującej i proszę Wysoką Izbę o jej uchwalenie:</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#PSnopczyński">„Wysoki Sejm uchwalić raczy: Sejm wzywa Rząd, aby przy wykonywaniu planu inwestycyjnego z funduszów państwowych poszczególne prace, o ile to technicznie jest możliwe, były powierzane średnim i drobnym warsztatom miejskim, mogącym wykazać się odpowiednim przygotowaniem zawodowym, aby w ten sposób przyczynić się do ożywienia życia gospodarczego środowiska mieszczańskiego”.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Tomaszkiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#PTomaszkiewicz">Wysoka Izbo! Przed kilku dniami na Komisji Budżetowej przesunęła się rewia planów, cyfr i faktów, ilustrujących naszą rzeczywistość gospodarczą, oraz sum, które na front przebudowy tej rzeczywistości zostają zmobilizowane. Była to jednak rewia nie tylko cyfr i sum, przesunęła się przed naszymi oczyma rewia Polski jutrzejszej, Polski większej, trwalszej, pewnej i bogatszej. Wywołały ją nie słowa panów Ministrów, nie uczenie i pracowicie skonstruowane wywody, lecz obudził ją entuzjazm, jaki im towarzyszył, entuzjazm zrodzony z wiedzy i wiary. A jak słowo biblijne powiada, wiara góry przenosi.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#PTomaszkiewicz">Niech mi wolno będzie na jedną z tych gór, które muszą być przeniesione, zwrócić uwagę nie dlatego, by ona w oświadczeniach panów Ministrów nie została uwzględniona, by nie była dojrzana. Cień jej przewijał się nieustannie na sali komisyjnej, dlatego trzeba, by wyraźnie na nią wskazać palcem.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#PTomaszkiewicz">Mówiono wiele o Polsce A i B i C. Twierdzę, że nie ma między nimi granic, nie tylko dlatego, że przenikają się nawzajem. Kto przejdzie krótką przestrzeń między Mysłowicami a Katowicami i spojrzy na samorodne tzw. domostwa bezrobotnych i bezdomnych, jakąż znajdzie Polskę w tej niewątpliwie gospodarczo Polsce A! Nie będzie się ona niczym różniła od dzikich mieszkań mieszkańców Klesowa na Polesiu. Pocóż zresztą jechać do Klesowa czy Mysłowic, zajdźcie Panowie w Warszawie do jednego z komisariatów. Znajdziecie tam 750 suteren z 1385 dzieci i młodzieży, w izbie nie rzadko po 16 osób. Weźcie statystykę śmiertelności na gruźlicę w dzielnicach robotniczych Warszawy, przekraczającej 33 na 1000 mieszkańców. W której z trzech mieści się ta Polska? Boć przecież nie tylko ilość kominów fabrycznych i ilość czteropiętrowych domów decyduje chyba o kategorii kraju.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#PTomaszkiewicz">Na terenie całego kraju notuje nasza statystyka silny wzrost przestępstw na podłożu ekonomicznym zarówno w Małopolsce, na Śląsku Cieszyńskim, jak w województwach centralnych i wschodnich. Wypadki kradzieży stanowią 79,7% ogólnej przestępczości, czyli na każde 10 przestępstw 8 jest popełnianych na podłożu ekonomicznym. Jak tu przeprowadzić linię podziału i jak ją usprawiedliwić? Gdzie przeprowadzić linię podziału społecznego, gdy prawie 50% robotników w całym kraju zarabia poniżej 100 zł miesięcznie? Terytorialny podział napewno tu nie wystarczy.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#PTomaszkiewicz">Gdy zaś mówimy o planie inwestycyjnym, zwłaszcza planie, mającym za cel słuszną i nieodzowną przebudowę struktury gospodarczej kraju, niepodobna oddzielić elementów społecznych i gospodarczych. „Miarą postępu — pisze w swym ostatnim sprawozdaniu dyrektor M. B. T. p. Butler — są nie tyle kursy giełdowe, statystyka produkcji lub handlu, ile raczej liczba bezrobotnych; istniejące rozmiary bezrobocia są ostatecznie najistotniejszym problemem skuteczności wszelkiej polityki gospodarczej czy społecznej. Społeczeństwo, które nie jest w stanie umożliwić swym członkom polepszenia doli własną pracą ani przysporzenia majątku społeczności, wśród której żyją, chybia wykonania swych najważniejszych zadań. Nie tylko toleruje nędzę niewypowiedzianą swych członków, ale marnotrawi swe własne rezerwy ludzkie i nie wyzyskuje drzemiących w nich bogactw”.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#PTomaszkiewicz">Skoro zatem w sposób zdecydowany przystępujemy do ofensywy, skoro nie tylko został zadecydowany ale i opracowany plan przerobienia Polski na nową, nie może ta wielka idea pozostać w aktach czy murach. Musi ona wraz z całym wielkim entuzjazmem, jaki ożywia członków Rządu, przeniknąć do mózgów i mięśni tych, którzy plany te będą pracą swą codzienną wykonywali. Trzeba, by ona nie tylko przeniknęła i zapaliła ich wiarę na chwilę, trzeba, aby ich przekonała. Do tego zmierzać musi jednolita i jasna polityka społeczna, która musi być polityką nie tylko jednego resortu, lecz całego Rządu, obowiązującą zarówno urzędy państwowe, jak przedsiębiorstwa państwowe, jak samorząd, jak prywatno-gospodarcze życie. Trzeba ludziom pracy odsłonić perspektywy, nie obietnice, lecz sumiennym rachunkiem uzasadnione racje, że naprzykład w roku tym a tym zniknie tyle a tyle suteren, że w latach tych a tych otrzyma pracę tylu a tylu bezrobotnych, że pracujący będzie mógł dojść do posiadania prawa własności, że warunki społeczne to posiadanie mu ułatwią, że zarobki będą systematycznie, świadomie i rygorystycznie osłaniane opieką, że bezrolny wróci na swą zagrodę itd. Ten rachunek winien być równolegle przeprowadzony z rachunkiem planu inwestycyjnego. To jest bowiem wzmożenie związku człowieka z Państwem i jego obroną.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#PTomaszkiewicz">Świat pracy, realizujący program gospodarczy, winien mieć pewność, że nasze warsztaty pracy będą lepsze, wydajniejsze, piękniejsze i że człowiek w nich będzie szczęśliwy. Ale to nie tylko sprawa rachunku, trzeba przerobić ducha narodu, by co rychlej wydobył się z apatii oraz odzyskał wiarę w siebie i w swą siłę zdobywczą.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#PTomaszkiewicz">Nie zdoła tego dokonać w całej rozciągłości ten świat, który ciągle wierzy w samoczynne narastanie wydarzeń, ten świat, którego przez dziesiątki lat natchnieniem było nie co innego, jak zysk osobisty, który nie umiał ukorzyć swego parcjalnego egoizmu przed interesem ogólnym. Ten świat nie stworzy porządku społecznego, zbudowanego na zasadach społecznej moralności, moralności wyższego rzędu niż dzisiejsza. W życie gospodarcze wstąpić musi nowy element, zdolny do czynu i ryzyka, przeniknięty ideą dobra powszechnego i młodością. Odbudować rzetelność gospodarczego życia oraz wiarę szerokich mas w istnienie tej rzetelności wśród kierowników życia gospodarczego w przedsiębiorstwach zdoła tylko młody duch, niedostępny dla niewiary i fałszu. Mas polskich nie porwie żaden bohater przemysłu i finansów, ale je pociągnie i energię nadludzką dobędzie organizator i twórca, nie ciągnący ze swych poczynań wielkich korzyści.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#PTomaszkiewicz">Trzeba pamiętać, że o kulturalnych, politycznych czy gospodarczych zagadnieniach mogą rozstrzygać wodzowie czy specjaliści, ale o swoim bycie lub niebycie rozstrzygają same narody. Dlatego Państwo nasze musi postawić politykę społeczną u podstaw wszystkich działów swej gospodarki.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#PTomaszkiewicz">Gdy po wielu latach zdobywamy się na jednolitość planu gospodarczego, należało by równorzędnie ustalić jednolitość polityki społecznej, polityki, powtarzam, obowiązującej każde działanie i wszystkich, tak, by człowiek w Polsce rozumiał, a rozumiejąc uwierzył, że idziemy do potężnej i zasobnej Polski, w której mieszka także i szczęście. Wtedy Polak będzie pracował nie tylko, jak mówi Szczepanowski, za ćwierć Europejczyka, ale niewątpliwie za całego Europejczyka.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Pimonow.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#PPimonow">Wysoka Izbo! Zabieram głos w związku z zagadnieniem kresów wschódnich i udziałem ich w realizacji rozpatrywanego przez Wysoką Izbę planu inwestycyjnego na najbliższe czterolecie. Właściwie sprawa jest obecnie zupełnie wyjaśniona. Z jednej strony zostało wyjaśnione stanowisko posłów i senatorów ziem wschodnich, którzy wystąpili ze słusznymi, jak im się zdawało, wnioskami, partycypowania na równi z resztą Państwa w tych dobroczynnych skutkach, które miała za sobą realizacja tego planu inwestycyjnego. Niestety, postawienie zagadnienia w tej płaszczyźnie nie utrzymało się, jak to zostało na Komisji Budżetowej wyjaśnione, wobec istniejących warunków geopolitycznych i wobec względu na warunki wyższej racji państwowej. W każdym razie faktem jest, iż kresy wschodnie nie będą partycypowały w planie inwestycyjnym na równych warunkach z całą Rzecząpospolitą.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#PPimonow">Proszę Państwa, ten stan rzeczy wymaga pewnych sprecyzowań i wyprowadzenia pewnych wniosków. Nie chcę Wysokiej Izby zanudzać powtarzaniem znanej już ogólnie tezy, przede wszystkim zresztą doskonale już ujętej przez czynniki rządowe, postawienie zagadnienia kresów wschodnich jako zagadnienia wyrównania Polski A i Polski B. Znamy bardzo dobrze niezwykłe upośledzenie kresów wschodnich pod względem poziomu gospodarczego, znamy te wprost w oczy bijące kontrasty, które nasuwają się każdemu, kto przejechał Państwo Polskie od wschodu do zachodu.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#PPimonow">Nie chcemy jednak przy tej smutnej rzeczywistości stać bezradnie z założonymi rękami. Chcemy oświadczyć, że my ludzie z kresów wschodnich, chociaż przywykliśmy do wielu przykrych rzeczy, trwać jednak będziemy w uporze, by w miarę sił robić to, co będziemy mogli, ażeby przełamać ten nieznośny dalej stan rzeczy. Nie zwalnia to jednak, zdaniem moim, Państwa i Wysokiego Rządu od konieczności przyjścia nam z pomocą drogą rozbudowania w dalszym ciągu tych pewnego rodzaju nie przywilejów, tylko pewnych ekwiwalentów, które się należą kresom wschódnim w dziedzinie obciążeń podatkowych na rzecz Państwa, za ich wyraźnie planowe i zupełnie konkretne upośledzenie w udziale realizacji planu inwestycyjnego. Problem pomocy tego rodzaju ze strony Państwa we właściwym stopniu ruszył naprzód. Jeszcze nie tak dawno operowanie klauzulami nadzwyczajnymi, któreby stworzyły specjalne warunki fiskalne i stanowiły przywilej gospodarczy, było nie do pomyślenia. Dziś stoimy jednak już po drugiej stronie krawędzi, gdyż mamy autentyczne, aczkolwiek zbyt jeszcze skromne dowody, iż istnieje u Rządu i tych, którzy kierują nawą państwową, właściwy pogląd na całą doniosłość i realność tego rodzaju pomocy dla kresów wschodnich. A więc chodzi nie o przywilej, lecz o ekwiwalent, który należy się Kresom od gospodarstwa narodowego Państwa.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#PPimonow">Proszę Panów, czym są kresy wschodnie w ogóle pod względem gospodarczym? Nie chcę rysować tego całego obrazu gospodarczego stanu kresów wschodnich, prawdopodobnie zrobią to moi koledzy. Chcę tylko rzucić tu kilka przykładów, jak te rzeczy wyglądają na ziemi wileńskiej. Ziemia wileńska dzisiaj nie jest samowystarczalna. Uboga i ograniczona w możliwościach rozwoju ściśle rolniczego, upośledzona w znacznym stopniu przez warunki klimatyczne, nie będzie uratowana przez najdalej przeprowadzoną reformę rolną. Dlatego też od lat 50, może nawet więcej, bo od czasów gdy życie zaczęło się uprzemysławiać w większych centrach, ludność zaczęła sobie radzić, utrzymując się w znacznej mierze z zarobków zdobytych podczas sezonowej emigracji. Możności te emigracyjne w ogóle i zarobkowania poza swoją wsią były bardzo duże. Całe wsie w powiatach brasławskim, dziśnieńskim, postawskim i święciańskim tworzyły w swoim czasie pracowite artele, wędrujące po różnych stronach i znajdujące tam zarobek. Niestety możliwości te dziś prawie nie istnieją. Jeden z takich szlaków, bardzo przykry skądinąd, jeszcze dzisiaj istnieje. Dziesiątki tysięcy robotników wędruje co roku na Łotwę, gdzie na sezonowych robotach rolnych znajdują zarobek, nie znajdując go niestety w swoim Państwie. Jest to bardzo przykre. Jest jakaś szczególna gorycz, gdy brukarz, cieśla czy kamieniarz, przywędrowawszy za ostatnie pieniądze do centrum Państwa, do swojej macierzy, z tym, ażeby otrzymać pracę, w tym stanie rzeczy, jaki istnieje, tej pracy nie otrzymuje. Trzeba jednak wyraźnie przecież powiedzieć, że dobrze będzie, jeżeli istniejący plan inwestycyjny zatrudni tych chociaż bezrobotnych, którzy są w sercu Polski. Czy nie jest to bolesne, gdy rozmawia się z kamieniarzem, który na piechotę z Warszawy wraca do brasławskiego powiatu, dowiedziawszy się, że ponieważ nie jest zarejestrowany jako miejscowy bezrobotny, pracy nie otrzyma. Z tego stanu rzeczy należy wyciągnąć zdecydowane wnioski, gdyż nie można uważać, że da się rozwiązać to zagadnienie za pomocą tylko tych środków zasadniczych, które przewie dział w swym wyjaśnieniu pan Wicepremier, który zresztą to zagadnienie doskonale rozumie i ujmuje.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#PPimonow">Trzeba więc stworzyć dla kresów wschodnich tego rodzaju warunki, ażeby mogły one się rozwijać swobodnie. Stąd i wnioski, które idą po linii, niewątpliwie wymagającej pewnych ofiar od całości Rzeczypospolitej, ale tym łatwiejszych, gdyż biernych. Otóż pozwolę sobie twierdzić, że pomoc udzielona kresom wschodnim w postaci dalszych wybitnych i celowych zniżek podatkowych i świadczeniowych nie jest przywilejem dla tych ziem, tylko ekwiwalentem, który im się słusznie należy. Uważam, że dlatego, ażeby ta bieda i nędza, które się szerzą wśród bezrolnej i małorolnej ludności kresów, były jakoś zażegnane, musimy się starać o danie im warunków stałego zarobkowania w rozwoju własnego przemysłu i własnego rzemiosła. Wiemy, że Rząd i Państwo posiada na to poprostu czarodziejską różdżkę i wiemy, że umiejętne jej użycie, na przykład w budownictwie, tworzy cuda. Wiemy, że kapitały się wyzwalają i Warszawa oraz inne miasta zabudowują się, jak nigdy. Czy nie należało by użyć tej różdżki i dla kresów wschodnich? Jeżeli istnieją wyższe racje państwowe, że trzeba odbudowywać pewne dziedziny przemysłu państwowego w centrum Państwa, dające zatrudnienie tysiącom robotników, to czy również nie jest racją stworzenie warunków przystępnych i możliwych dla powstawania przemysłu rodzimego, chociażby na miarę skromną, na jaką nas stać, na kresach wschodnich?</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#PPimonow">Proszę Panów, istnieje już spore doświadczenie w tym kierunku i to bardzo bolesne. Kresy wschodnie, jeśli chodzi o Wileńszczyznę, wobec kryzysu, wobec niepohamowanego i niepomiernego fiskusu stanowią dziś pod względem przemysłowym ruinę. Jeżeli powstają nowe placówki, o których sygnalizują panu Premierowi, to powstają one w związku z drobnymi nawet przywilejami, jakie istnieję. Uważam jednak, że obraz gospodarczy kresów był zbyt optymistyczny, bo należało by wymienić dziesiątki dawniej prosperujących prywatnych przedsiębiorstw, dziś zlikwidowanych przez często zbyt egoistyczną politykę Banku Gospodarstwa Krajowego lub też innych banków państwowych, nie dlatego, że były źle prowadzone, nie dlatego, że operowały przywożonymi surowcami; to był przemysł miejscowy, były to garbarnie, tartaki i inne zakłady przemysłowe, które załamały się na skutek ciężkich warunków geopolitycznych, braku źródeł taniej energii i niepohamowanych ciężarów podatkowych. Żeby tę ruinę podźwignąć i żeby kresowemu obywatelowi dać możność zatrudnienia, żeby się nim zaopiekować, to mało sformułować, że istnieje Polska A i B, ale trzeba mu dać nie przywileje, lecz rzetelny ekwiwalent za to, że dotychczas był zapomniany i omijany.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Jahoda-Żółtowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#PJahodaŻółtowski">Wysoka Izbo! W końcowym przemówieniu swoim w debatach na Komisji Budżetowej o inwestycjach p. Wicepremier zapowiedział między innymi powołanie do życia małego, ale sprawnego i fachowego komitetu pozabiurokratycznego dla spraw inwestycyjnych, o charakterze dyspozycyjnym, który by omawiał zasadnicze linie planu, harmonizował poczynania z potrzebami życia gospodarczego i alarmował w razie zauważenia jakichś braków.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#PJahodaŻółtowski">Osobiście prosiłbym jeszcze o jedno, aby komitet ten hamował zapędy etatystyczne, bo niewątpliwie na tle wykonania planu inwestycyjnego granica między etatyzmem uzasadnionym a nieuzasadnionym będzie dość trudna do właściwego wytyczenia. Obawiam się także, że może z chęci robienia t. zw. oszczędności zbyt wiele robót będzie wykonywanych „sposobem gospodarczym”. Przedstawiciele życia gospodarczego, a do takich pozwolę i siebie zaliczyć, wiedzą aż nadto dobrze, jak w efekcie takie oszczędności wyglądają.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#PJahodaŻółtowski">Dalszą moją obawą jest, by przy wykonywaniu robót niekoniecznie starano się o wykonanie ich przez najniższych oferentów, bo znowu mamy praktykę, że najniższa oferta albo w końcu okaże się o wiele droższą, albo robota będzie po partacku wykonana.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#PJahodaŻółtowski">W końcu zwracam uwagę na jeszcze jedną wątpliwość, że znowu wszystko będzie scentralizowane i biedna prowincja otrzyma tylko jałowe mleko, gdy całą śmietankę wypiją firmy dobrze ustosunkowane we władzach centralnych. Dlatego do zapowiedzi o powołaniu przez p. Wicepremiera komisji dyspozycyjnej przywiązuję wielką wagę i nie chciałbym, by ta komisja popadała w wieczne konflikty, nie z p. Wicepremierem, ale z urzędniczym ośrodkiem dyspozycji. Słusznie zapowiedział p. Wicepremier, że komisja dyspozycyjna musi być ciałem nielicznym, ale mam prośbę, by w tym ciele nie zabrakło przedstawicieli wszystkich rodzajów samorządu gospodarczego, a w szczególności, by nie brakło tam przedstawicieli samorządu rzemieślniczego. Właśnie o pamięć dla przedstawiciela rzemiosła pozwalam sobie prosić pana Wicepremiera.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#PJahodaŻółtowski">Nasuwa mi się dalej uwaga, czy ma to być jedna tylko komisja centralna, czy nie lepiej może by było, gdyby ona posiadała jakieś ekspozytury prowincjonalne, nie w tym sensie, by przeszkadzały one wykonawczym władzom prowincjonalnym, lecz żeby mogły komisji centralnej komunikować swoje spostrzeżenia, bo tylko w takim razie dzwonek alarmowy, o którym wspomniał p. Wicepremier, będzie sprawnie działać.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#PJahodaŻółtowski">Wykonanie wielkiego planu ma to do siebie, że wykonawca zawsze zapatrzony jest w cel zasadniczy, ale to zapatrzenie się powoduje, że przy tej okazji niejednokrotnie nie zwraca uwagi na boki. A te boki mogą być bardzo ciekawe. Pewnie, że za jednym zamachem nie można wszystkiego załatwić, ale jakże często okazuje się, że drobne zboczenie z teoretycznie wytkniętej drogi daję kapitalne efekty gospodarcze. Przykładowo biorąc, pominięcie jednego powiatu przy ustalaniu polityki elektryfikacji może opóźnić na długie lata uprzemysłowienie znacznej połaci kraju.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#PJahodaŻółtowski">Ustalenie granic regionu gospodarczego nie jest łatwe, tym bardziej, że na ogół nie prowadziliśmy poważniejszych studiów w tym zakresie. Osobiście mam pewne doświadczenie w tym względzie, bo izba rzemieślnicza krakowska, której prezesuję, pracę taką wykonała w roku zeszłym. I okazało się wtedy, że dopiero narzucenie na mapę żmudnie zebranych danych statystycznych pozwoliło na należyte zorientowanie się w możliwościach rozwojowych. Szkoda wielka, że prace te nie objęły większej połaci kraju, bo wtedy mielibyśmy jasny obraz symbiozy przemysłu fabrycznego z rzemiosłem. Faktem jest, że taka symbioza istnieje już, potrzeba nawet niewiele wysiłków, by ją pogłębić.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#PJahodaŻółtowski">Dlatego przy nakreślaniu planu stworzenia nowych ośrodków przemysłowych konieczne jest pamiętanie zawczasu o stworzeniu podatnego gruntu do tworzenia harmonijnej współpracy wielkiego zakładu z małym. Fazy produkcji powinny być tak przestudiowane, by to, co nie musi być wykonane w zakładzie fabrycznym, było wykonywane w zakładzie pomocniczym, samoistnym. Dla produkcji ubocznej wykonuje się często w fabrykach kosztowne inwestycje, a skutek tego najczęściej jest taki, że inwestycja w tym zakresie się nie opłaca i szuka się na gwałt zajęcia maszyn inną produkcją, niczym nie związaną z produkcją pierwotną i zasadniczą. Te grzechy mamy już na sumieniu i nie wiem, czy są one dostateczną nauczką. Boję się, że jeszcze nie. Nie chcę cytować przykładów, bo zapewne są one panu Wicepremierowi aż nadto dobrze znane.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#PJahodaŻółtowski">Pan Wicepremier sam stwierdził, że racjonalność gospodarcza inwestycyj u nas nieraz szwankowała i często była w dysharmonii z założeniami technicznymi, że nieraz brakowało zharmonizowania poszczególnych poczynań inwestycyjnych, wskutek czego powstały inwestycje gospodarczo zbędne. Pozwoliłem sobie przytoczyć słowa pana Wicepremiera dlatego, by przed poczynieniem jakiejkolwiek inwestycji zawsze dokładnie zbadano, czy przypadkiem nową inwestycją nie zabije się już istniejących i prosperujących warsztatów pracy. Niesłychanie ważne jest, aby nowe inwestycje przyczyniały się do dalszego rozwoju naszej wytwórczości, a nie stanowiły jedynie konkurencji dla już istniejącej. I dlatego mam głębokie przekonanie, że w tej materii przedstawiciel rzemiosła przyda się w komisji i obecność jego będzie dla niejednych może niewygodna, ale dla całokształtu polityki jednak będzie niezbędna.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#PJahodaŻółtowski">Słowa moje są podyktowane głęboką troską, by wielki ten plan udał się jak najlepiej. Wychodzę z założenia, że wszyscy muszą wszelkimi siłami przyczyniać się do jego realizacji. Plan inwestycyjny przyjęty został przez opinię publiczną z entuzjazmem. W każdym razie w środowisku, które mam zaszczyt reprezentować, panuje głęboka wiara w jego powodzenie. Entuzjazm ten należy dalej podtrzymać nie słowami lecz czynami. Przekonaliśmy się, że nastroje odgrywają w życiu gospodarczym również ważną rolę. To też nastrój, jaki się obecnie wytworzył, winien być wykorzystany na każdym polu do końca i bez reszty.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#PJahodaŻółtowski">Uważam, że przede wszystkim należy mocno podkreślić jeden moment, że samo wykonanie planu inwestycyjnego, jeżeli nie może zadowolić nadmiernych na razie, ale zawsze do pewnego stopnia uzasadnionych apetytów regionalnych, to w każdym razie nie powinno się przyczyniać do wprowadzenia zazdrości stanowych. Miasta nie mogą narzekać, że preferowana jest wieś, rzemiosło nie może narzekać, że preferowany jest przemysł fabryczny, kupiectwo tez nie może być wyeliminowane z beneficjów. Ten sprawiedliwy podział poszczególnych grup gospodarczych przy realizowaniu programu prac powinien być zachowany, jeżeli chcemy podtrzymać nastrój optymizmu. A przecież nastrój optymizmu, to zachęcenie do wypróżnienia pończochy, dość jednak u nas objętościowo pokaźnej, to przyśpieszenie tempa poprawy.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#PJahodaŻółtowski">Pan referent powoływał się kilkakrotnie na wyniki wielkiej narady gospodarczej. Chciałbym przypomnieć, że narada gospodarcza oprócz zagadnień inwestycyjnych zajmowała się wówczas jeszcze i innymi zagadnieniami, które składają się na drogę ku poprawie. Dlatego nie od rzeczy będzie przypomnieć, że jednak cały szereg wskazań tej narady czeka jeszcze na realizację. Zdaje się, że obecnie nadeszła chwila, aby wyciągnąć dalsze konsekwencje czy to w sprawie polityki obrotu towarowego, czy też kredytowej, czy wreszcie obciążeń publicznych.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#PJahodaŻółtowski">Jeżeli wydaliśmy zdecydowaną wojnę bierności, to prowadźmy ją na wszystkich polach i prowadźmy z takim samym zapałem, z jakim zabraliśmy się do inwestycyj. A przede wszystkim prowadźmy ją zwycięsko.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Celewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#PCelewicz">Wysoki Sejmie! Zeszłego roku p. Wicepremier Kwiatkowski był łaskaw stwierdzić, że istnieje Polska A i Polska B, i zapowiedzieć, że dążyć będzie do wyrównania tych różnic. Przyjęliśmy to oświadczenie p. Wicepremiera z wielkim zadowoleniem, gdyż sądziliśmy, że oświadczenie to zapoczątkuje nowy etap rozwoju gospodarczego Polski B. Sądziliśmy jednak, że w pierwszym rzędzie ulegnie radykalnej zmianie polityka inwestycyjna wobec tych ziem, stale dotąd pomijanych przy inwestycjach. Niestety, płonne były nasze nadzieje. Pan Wicepremier po oczyszczeniu przedpola, to jest po uzyskaniu równowagi budżetowej, przeszedł do ofensywy gospodarczej, przedkładając Sejmowi 4-letni plan inwestycyjny. Plan ten traktuje po macoszemu województwa południowo-wschodnie a więc ogromne połacie Polski B i Polski C; górskie powiaty tych województw należy zaliczyć do Polski C. Plan inwestycyjny pogrąża ziemie południowo-wschodnie w stan beznadziejności gospodarczej i zacofania.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#PCelewicz">A więc przejdźmy po kolei poszczególne pozycje planu inwestycyjnego na rok 1937 i skonfrontujmy je z rzeczywistością, która istnieje na tych ziemiach, z ich potrzebami.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#PCelewicz">Na elektryfikację kraju przeznacza plan 12 milj. zł, z tego na województwa południowo-wschodnie tylko 1.400.000 zł, to jest stanowczo za mało, zwłaszcza, że rzeki i potoki górskie Podkarpacia stanowią wspaniałe, lecz niestety niewyzyskane źródło taniej energii elektrycznej.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#PCelewicz">Na gazyfikację kraju przeznacza plan inwestycyjny 10.000.000 zł. Nie znamy powodu, dlaczego wybrano jako centralne źródło energetyczne gazu kopalnie w Rostokach w pow. kolbuszowskim. Wybitny znawca tej sprawy p. Kozicki w swym przemówieniu ostrzegał Rząd, że wielkim ryzykiem jest opierać plan gazyfikacji na jednym źródle i to nie najlepszym. Wedle jego zdania, mamy daleko lepsze i pewniejsze źródła gazu, jak np. w Daszawie w pow. stryjskim. Mimo lepszych warunków pominięto to źródło, sądzę, że tylko dlatego, by nie inwestować w województwach południowo-wschodnich. Pójdę jeszcze dalej i powiem, że złoża gazowe Bitków — Pasieczna należało by wykorzystać dla zaopatrzenia w gaz takich miast, jak Stanisławów i Kołomyja.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#PCelewicz">Na regulację rzek i górskich potoków przeznaczono 15.000.000 zł, a na ten cel na województwa południowo-wschodnie 250.000 zł. Powodzie w województwach południowo wschodnich są istną plagą dla ludności. Powtarzają się one w pewnych odstępach czasu i powodują milionowe szkody. I tak powódź w 1913 r. wyrządziła szkody oszacowane na 312.000.000 koron austr. Szkody, wyrządzone przez powódź już za czasów polskich w 1925 r., wyniosły w woj. lwowskim 14.000.000 zł, a w woj. stanisławowskim 10.000.000 zł. By zapobiec powodziom, jeszcze w 1884 r. powstają plany regulacji trzech dopływów Dniestru i Prutu. Niektóre prace regulacyjne wykonano. Rząd austriacki z funduszów państwowych i sejm galicyjski z funduszów krajowych przeznaczały dość poważne kwoty na ten cel. Za czasów polskich w województwach południowo-wschodnich zaprzestano regulacji rzek i potoków górskich. Co więcej nie konserwuje się nawet tych urządzeń regulacyjnych, które wykonano za dawnych czasów.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#PCelewicz">Tymczasowy Wydział Samorządowy w swym memoriale, wniesionym do Rządu w związku z powodzią w 1927 r., stwierdza, „że właśnie przez zaniedbanie konserwacji i regulacji potoków górskich i przez zaniechanie zalesień katastrofa powodzi przybiera tak straszne rozmiary”.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#PCelewicz">Przeznaczenie na ten cel 250.000 zł, to istne kpiny z wielkiej rzeczy.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#PCelewicz">Melioracje podstawowe rolnicze, jak zupełnie słusznie powiedział p. Minister Poniatowski, rozszerzają sam warsztat produkcyjny, zwiększają obszar uprawnej ziemi. Dalej udowodnił pan Minister, że melioracje rolnicze wymagają pomocy z funduszów publicznych. Głębokie i entuzjastyczne myśli pana Ministra o wielkim znaczeniu melioracyj rolnych nie znajdują odpowiednika w pozycjach 4-letniego planu inwestycyjnego. Na ten cel przeznaczono w 1937 r. tylko 2 milj. zł. Do tego należy doliczyć 1.100.000 zł z budżetu państwowego. To są sumy śmiesznie małe nawet wobec tego, co na ten cel łożył dla województw południowo-wschodnich galicyjski Wydział Krajowy.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#PCelewicz">Inwestycje kolejowe ogólne wynoszą 56 milj. zł. Żadnych poważniejszych inwestycyj na terenie województw południowo-wschodnich nie przewiduje się, a jest konieczność nowego krótszego połączenia przez zbudowanie nowej linii kolejowej Lwów — Warszawa.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#PCelewicz">Inwestycje na Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej przewidziane są na 16 milj. zł. Zdaje się, że pieniądze z tego funduszu będą przeznaczone w większej mierze na cele osadnictwa w województwach południowo-wschodnich. Zaznaczam, że ukraińskie społeczeństwo, jako obywatele traktowani gorzej, z tego „funduszu prawie nie skorzystają.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#PCelewicz">Na budowę dróg i mostów (Fundusz Drogowy) przeznaczono 50 milj. zł, w tym na ulepszenie nawierzchni dróg przeznaczono 24 milj. zł, a na województwa południowo-wschodnie tylko 1.200.000 zł; na mosty przeznaczono 8.500.000 zł, a na województwa południowo-wschodnie tylko 840.000 zł. Na nowe drogi bite przeznaczono 5.500.000 zł, a u nas 220.000 zł. A przecież powszechnie znaną jest rzeczą, że drogi w województwach południowo-wschodnich należą do najgorszych w Polsce. Podnoszono ongiś na komisji, że chcąc dostać się do szeregu miejscowości podczas deszczu, trzeba korzystać z komunikacji samolotowej. Co więcej, nie tylko nie ma się zamiaru budowania nowych dróg, ale nawet zaprzestaje się dokończenia rozpoczętych dróg — na przykład droga Dukla-Komańcza.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#PCelewicz">Inwestycje z Funduszu Pracy nie uwzględniają wsi. Prawda, korzystają z niego bezrobotni, ale obok bezrobotnych miejskich zarejestrowanych istnieje wielkie i strukturalne bezrobocie wsi, którego nie obejmuje Fundusz Pracy. Ale o tym będę mówił później.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#PCelewicz">Wysuwając w tak dobitny sposób pokrzywdzenie województw południowo-wschodnich uznajemy w pełni potrzebę syntezy działania gospodarczego i potrzebę jednolitego planu gospodarczego, nie sądzimy jednak, że plan inwestycyjny może negować konieczności gospodarcze poszczególnych ziem i może cofać te ziemie w ich rozwoju. Przejście nad nimi do porządku dziennego musi wywołać ujemne skutki nie tylko gospodarcze, ale i polityczne i może wpłynąć ujemnie na obronność kraju. Cel ogólny może być realizowany tylko przez harmonijną realizację celów składowych, a takim składowym celem są potrzeby gospodarcze ziem południowo-wschodnich.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#PCelewicz">Proszę Panów, teoria a życie. Twierdzę, że jeżeli zaniecha się konieczności gospodarczych w poszczególnych ziemiach, to plan inwestycyjny musi ulec zmianie przez życie i życie musi naprawić teorię. Po co daleko szukać przykładu? Podam miasto Lwów.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#PCelewicz">Zeszłego roku nie Ukraińcy, lecz prezydent miasta i wojewoda alarmowali władze katastrofalnym stanem bezrobocia we Lwowie: Dajcie pieniądze z Funduszu Pracy. Fundusze nie przyszły, ale za to przyszły krwawe zajścia lwowskie, aranżowane przez komunę, i cały szereg ubolewania godnych zajść, które w rezultacie osłabiły życie gospodarcze. Sądzę, że i inne potrzeby ziem południowo-wschodnich można porównać z tym przykładem Lwowa; są konieczności, z którymi musi się liczyć i plan inwestycyjny.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#PCelewicz">Proszę Panów, a jak się przedstawia stan gospodarczy ziem południowo-wschodnich? Istnieje cały szereg paradoksów. Kraj rolniczy, a głoduje. Włościanin produkuje zboże, ale po to, aby je sprzedać; produkuje mleko, ażeby je odnieść do mleczarni, hoduje kury, ale także po to, aby je sprzedać, a sam głoduje i jest powszednim zjawiskiem, że na przednówku w żyznych okolicach istnieje głód i jest powszechną, ogólnie znaną prawdą, że w górskich okolicach przeważnie co roku część ludności głoduje, i jest również ogólnie znanym fakt, że w górskich okolicach śmiertelność dzieci wskutek złego odżywiania jest katastrofalna. Na ziemiach południowo-wschodnich jest, również taki stan, że szerokie rzesze dostają racje głodowe i głodują, wskutek czego młode pokolenie się degeneruje. I to jest sytuacja, w której wołamy: Dać pracę bezrobotnym na wsi, przeprowadzić inwestycje, które by mogły podnieść poziom życia gospodarczego, żebyśmy mogli zapobiec degeneracji.</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#PCelewicz">Proszę Panów, ale ogólny stan gospodarczy jest jeszcze gorszy. Zaostrza go cały szereg pociągnięć Rządu.</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#PCelewicz">Mianowicie wobec takiego stanu sprawy, wobec ogromnego przeludnienia, wobec głodowania wielkiego procentu ludności wiejskiej, równocześnie przeprowadza się plan osadnictwa na ziemiach południowo-wschodnich. To bez wątpienia ogólne położenie zaostrza.</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#PCelewicz">Wobec takiego rozpaczliwego stanu gospodarczego ziem południowo-wschodnich jednostki przodujące wśród społeczeństwa ukraińskiego podjęły bohaterską walkę z nędzą przez podniesienie życia gospodarczego, rozwinięcie tego życia drogą samopomocy. I cóż się dzieje? Poczynania, które naród ukraiński przeprowadza drogą spółdzielczości, drogą towarzystw gospodarczych, nie znajdują należytego zrozumienia u Rządu, a bardzo często są hamowane. Jeśli p. referent Sikorski, trawestuje powiedzenie Szczepanowskiego, że każdy Polak żywi się za pół człowieka, a pracuje za ćwierć — Szczepanowski to powiedział w odniesieniu do mieszkańców Galicji, do Galie jaków, Szczepanowski użył tego terminu w swojej pracy, — to ja mogę powiedzieć, że inteligencja ukraińska, która pracuje nad rozwojem życia, pracuje za kilku a odżywia się za ćwierć człowiek. Bo np. przeciętna płaca w spółdzielczości ukraińskiej, na terenie której pracuje 12.000 pracowników, wynosi 400 zł rocznie, tak, że tylko bohaterskimi wysiłkami staramy się drogą samopomocy zorganizować się pod względem gospodarczym. Niestety w tym względzie za mało mamy zrozumienia u Rządu.</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#PCelewicz">Jeżeli chodzi o stanowisko co do potrzeb ziem wschodnich, co do zaniedbań i co do konieczności naprawy planu inwestycyjnego, to tutaj jako przedstawiciel Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji jestem w tym szczęśliwym położeniu, że nasze stanowisko pokrywa się całkowicie ze stanowiskiem posłów polskich, w których imieniu złożył oświadczenie p. poseł Wojciechowski, ażeby stwierdzić, że koniecznością jest przeprowadzenie całego szeregu inwestycyj. Ale o ile chodzi o inwestycje, to my mamy jedną conditio sine qua non. Dotychczas bardzo często zdarzało się tak, że do pracy przy inwestycjach sprowadzano ludność zamiejscową. Conditio sine qua non przy wszystkich inwestycjach jest to, aby pracowała przy inwestycjach ludność miejscowa. Zresztą praktyka udowodniła poprostu szereg paradoksów. Próbowano robotników ze Lwowa wysłać do powiatu lwowskiego do robót ziemnych. Najpierw ci robotnicy uciekli, bo nie chcieli przy robotach ziemnych pracować, to jest jedna strona medalu. A jakie rozgoryczenie jest wśród ludności wiejskiej, wśród bezrobotnych, którzy widzą, że oni we wsi nie mają pracy i często głodują, a tymczasem, jeżeli chodzi o drogi w ich wsi, to sprowadza się zamiejscowych robotników!</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#PCelewicz">A teraz druga rzecz. Mamy pewien żal do p. Wicepremiera, że wtedy na Komisji Budżetowej odpowiedział na postulaty ziem południowo-wschodnich, że coś się robi dla ziem wschodnich. Niestety, ani na przemówienie moje w tej sprawie, ani na przemówienie posła Wojciechowskiego w sprawie upośledzenia ziem południowo-wschodnich nie był łaskaw odpowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#PCelewicz">Na zakończenie w głębokiej trosce o los tych ziem, muszę stwierdzić, że nieuwzględnienie potrzeb ludności ziem południowo-wschodnich jest nie tylko ciężkim grzechem wobec ludności tych ziem bez różnicy wyznania i narodowości, jest nie tylko grzechem wobec normalizacji stosunków polsko-ukraińskich, lecz także jest grzechem wobec Państwa jako całości i wobec jego siły obronnej.</u>
<u xml:id="u-17.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Maleszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#PMaleszewski">Obywatele ziem północno-wschodnich, których reprezentuję w tym Sejmie, doceniają w należyty sposób konieczność obrony kraju, rozumieją dobrze konieczność stworzenia funduszu obrony kraju. I należy się cieszyć, że tak poważna sprawa nareszcie zostanie załatwiona drogą ustawodawczą. Rok temu p. Minister Kwiatkowski z tej oto trybuny stwierdził upośledzenie pod względem inwestycyjnym ziem północno-wschodnich i dowodził, że należy podciągnąć te ziemie wzwyż, aby przynajmniej w minimalnym procencie mogły dorównać ziemiom centralnym i zachodnim. Nie posądzam p. Wicepremiera o regionalizm północno-wschodni, mówił z punktu widzenia ogólnej polityki gospodarczej kraju. Chcę tu podkreślić, że moje kilka słów przemówienia nie będą czysto regionalne, lecz będą osnute na potrzebach ogólnopolskich inwestycyj całego kraju.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#PMaleszewski">Nastąpił moim zdaniem dziwaczny, niesamowity podział Polski na A i B. Ustaliło się pojęcie, zaczęli nieomal wszyscy powtarzać na wszystkich posiedzeniach, że jest Polska A i B. Moim zdaniem szkodliwy sposób podziału Polski, który może się odbić pod względem politycznym i gospodarczym, jeżeli nie dziś, to w niedalekiej przyszłości, ujemnie na całej gospodarce Państwa Polskiego. Należy skończyć z tym podziałem. Dlaczego nie mamy mówić osobliwie tu z tej trybuny sejmowej, że są ziemie upośledzone, że są ziemie, na które się mało zwraca uwagi, i że są ziemie znacznie uprzywilejowane. Zapytuję, jeżeli można mówić o elektryfikacji kraju w centrum i na zachodzie, dlaczego w planie inwestycyjnym nie ma choć cząstki tych pieniędzy na elektryfikację ziem północno-wschodnich? A warunki przyrodzone są tego rodzaju, że z mniejszym nakładem pieniędzy można wykorzystać je i podnieść kraj pod względem gospodarczym i podciągnąć, jak to zwykle przyjęte jest mówić, wzwyż. Bo z chwilą gdy kraj będzie zelektryfikowany, jasne jest dla wszystkich, że przemysł, mając napęd elektryczny zamiast węgla, którego dostawa z Górnego Śląska do naszych ziem jest bardzo droga, bezwzględnie osiądzie na naszej ziemi i wcale nieźle będzie prosperował.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#PMaleszewski">Minął rok od zapowiedzi pana Ministra Kwiatkowskiego i jakie widzimy wyniki? W powiecie brasławskim jest głód, w powiecie postawskim nie dojadają. Kultura rolna nie posunęła się w tym roku ani na krok naprzód. Inwestycje, które były dokonane w sezonie ubiegłym, w przyszłym roku mają być znacznie pomniejszone. W planie inwestycyjnym mało miejsca udzielono inwestycjom, prowadzonym przez samorządy terytorialne, a jednak w ostatnich miesiącach daje się zauważyć zepchnięcie wszystkich bezrobotnych, znajdujących się na danym terenie, pod opiekę bezwzględnie tylko samorządu terytorialnego. Oddłużenie ostatnie, które było dokonane, dawało iluzję, że nareszcie gospodarka zarówno miast jak i samorządów wiejskich stanie na należytym poziomie, tymczasem te rzesze bezrobotnych, skierowywane pod opiekę gmin, tę iluzję rozwiały. Chcąc przyjść z pomocą tym dużym masom ludzi poszukujących pracy, gminy będą musiały załamać swoją gospodarkę, bo wiemy dobrze, że nadzwyczajnych dochodów, nadzwyczajnego przypływu gotówki do kas samorządów tery, tonalnych nie ma. Wszystko jest obliczone zgodnie z istniejącymi przepisami i ustawami na pewien ściśle określony dochód.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#PMaleszewski">Jeżeli zajrzymy do planu inwestycyjnego, proponowanego zarówno przez Rząd jak i przez Komisję Budżetową, to stwierdzimy, że za mało przewiduje się pieniędzy do dyspozycji Funduszu Pracy. W roku ubiegłym Fundusz Pracy miał znacznie większe kwoty i nie potrafił sprostać zadaniom, włożonym na niego, dla zaspokojenia najelementarniejszych potrzeb ludzi poszukujących pracy. Testem głęboko przekonany, że te 40, czy czterdzieści kilka milionów przeznaczonych do dyspozycji Funduszu Pracy, będą zużyte znacznie prędzej, niż projekt inwestycyjny to przewiduje. Bo spójrzmy za siebie na lata, któreśmy przeżyli. Czy nie widzimy, że każdego pierwszego, a raczej przed pierwszym maja, przed różnymi rocznicami, które są obchodzone uroczyście przez Sowiety, zwykle masowo, w znacznym stopniu dorywczo zatrudnią się większe rzesze bezrobotnych? Bo potrzebny jest spokój w kraju, potrzebna akcja zapobiegawcza, aby pewne nawet na początku niewielkie rozruchy nie rozrosły się w jakieś potężniejsze ruchawki uliczne. I w ten sposób właśnie to dorywcze zatrudnianie, bez celu, bez pewnego programu, zatrudnianie ludzi dlatego tylko, aby był spokój na ulicy, zjada ten fundusz Funduszu Pracy.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#PMaleszewski">Zajrzyjmy do programu Funduszu Pracy. A czy on jest, zapytuję. Mam wrażenie, że przemyślanego głębiej planu nie ma. Zaspokaja się z tych pieniędzy największe ośrodki, gdzie masa bezrobotnych domaga się zatrudnienia, zaspokaja się je dorywczo asygnowanymi kwotami. Jestem przedstawicielem jednego z większych miast w Polsce i dlatego właśnie śmiem twierdzić, że tak jest, a nie inaczej przy rozprowadzaniu Funduszu Pracy. Inwestycje są nierównomiernie rozprowadzane na poszczególne dzielnice naszego kraju. Jak już powiedziałem, najmniejsza uwaga w tym całym planie inwestycyjnym jest zwrócona na ziemie północno-wschodnie i również południowo-wschodnie.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#PMaleszewski">Nie wiem naturalnie, możliwe, że dalsze plany Rządu przyjmą pod uwagę i te ziemie, bo jest to konieczność państwowa, jednak uważałbym, że i w tym roku należało by większą uwagę zwrócić na inwestycje w naszej dzielnicy. Są składane dziesiątki memoriałów, bardzo szczegółowo opracowanych, wskazujących w skali państwowej na potrzebę inwestycyj w dzielnicy północno-wschodniej, nie wiem, czy są one czytane, możliwe nawet, że i są czytane, ale reakcji żadnej. Wydelegowanie różnych delegacyj do dygnitarzy w Warszawie kończy się zwykle bardzo zresztą przyjemną rozmową z łezką w oku, kończy się tym: Mamy do was sentyment, piękne ziemie, bogate ziemie, należy na nie zwrócić uwagę. Panowie sentymentem nas nie nakarmią, trzeba pomyśleć nie o sentymencie, lecz o poważnym planie inwestycyjnym, który by bezwarunkowo włączył i ziemie północno-wschodnie, a wówczas cały kraj i ta dzielnica bezwzględnie wyrosną pod względem gospodarczym, co bezwarunkowo przyczyni się do większej obronności kraju.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Mostowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#PMostowski">Wysoki Sejmie! Rządowy projekt ustawy o inwestycjach z funduszów państwowych w roku 1937 należy powitać z dużą radością. Zmobilizowanie bowiem, jak na nasze możliwości, tak poważnych kwot na cele inwestycyjne nie jest niczym innym, jak dążeniem do wzmocnienia i poprawy naszej struktury, wzmożenia potencjału produkcji, drogą do aktywizacji życia gospodarczego kraju i wreszcie, rzecz najważniejsza podstawowym elementem obronności Państwa, a całość zagadnienia kapitalnie przyczynić się winna do poprawy bytu szerokich mas świata pracy. Boć przecież ani na chwilę zapominać nie możemy, że przyszłość i mocarstwowa potęga naszego Państwa leży w twardych, mocnych a pracowitych dłoniach chłopa i robotnika polskiego. Najwyższą racją stanu jest zużytkować te ręce, dać małemu człowiekowi należne mu miejsce w Państwie, stworzyć dla niego warunki egzystencji, wyrównać krzywdy społeczne, a krocząc po tej drodze związać go z Państwem i uczynić pełnowartościowym obywatelem. Zbyt wielu obywateli jest poza nawiasem naszego życia państwowego. Z goryczą przyznać musimy, że w bilansie naszego życia państwowego mamy na rachunku strat i zysków tak wiele do wyrównania po stronie strat, aby dojść do równowagi. A nie ulega wątpliwości, że w naszych aktywach najwartościowszą pozycją jest kapitał zamknięty w rękach chłopa i robotnika, zawsze gotowy do wzięcia. Pamiętać musimy, że człowiek bez pracy, bez pewności jutra, to obywatel bez własnej ojczyzny. „Biada narodom, które unosząc się nad tym, co zdobi i uprzyjemnia, zapominają o tym, co je przy życiu trzyma” — przestrzega w XIX wieku społeczeństwo polskie Józef Supiński, ekonomista, filozof i społecznik. Piękna ta sentencja zawiera w sobie głęboką myśl i morał, o którym wszystkie czynniki, odpowiedzialne za losy Państwa pamiętać powinny.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#PMostowski">Ożywieni jesteśmy wiarą, że ten wielki program inwestycyjny, zaprojektowany przez Rząd, zostanie w całej pełni zrealizowany i nie wątpimy, że wykonanie jego będzie punktem zwrotnym na drodze do poprawy struktury i związanej z tym aktywizacji życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#PMostowski">Zdawać bowiem musimy sobie sprawę, że od pewnego czasu wyraźnie zarysowująca się linia poprawy, o powolnej tendencji ku górze, nie jest zjawiskiem, wynikającym z poprawy naszej struktury, lecz zjawiskiem koniunkturalnym, a więc pozbawionym cech trwałości, zjawiskiem przejściowym. Jedynie zdrowy, należycie zmontowany organizm gospodarczy skutecznie oprzeć się może niekorzystnym zmianom koniunkturalnym i bez większych wstrząsów dostosować się do zmienionych warunków. Stałość i pewność działania, odporność i potencjał życia gospodarczego opierać się musi na zdrowej strukturze gospodarczej, jako na najtrwalszym fundamencie.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#PMostowski">Globalna kwota, zaprojektowana przez Rząd na inwestycje na rok 1937. wynosi 264 miliony zł. Ustawa o inwestycjach ujęta jest preliminarzem mających się dokonać wydatków, o których traktuje art. 1 ustawy w punkcie od 1 do 13 włącznie. Przy czym, jeżeli chodzi o wysokość wydatków na inwestycje w poszczególnych resortach, to resort Ministerstwa Komunikacji wysuwa się na czołowe miejsce, gdyż wydatki tego resortu stanowić mają łączną kwotę 121 milionów zł, a więc nieledwie 50% globalnej kwoty wydatków na inwestycje w ogóle. Wydaje się zupełnie słusznym to stanowisko Rządu, który, ustalając hierarchię potrzeb inwestycyjnych, dał pierwszeństwo inwestycjom komunikacyjnym. Aczkolwiek będą to inwestycje w większości wypadków o efektach rentowności pośredniej, najmocniej jednak wpłyną na wzmożenie się tempa aktywizacji życia gospodarczego we wszystkich gałęziach. Nie ma bowiem takiej dziedziny w całości naszego gospodarstwa narodowego, która by nie była zainteresowana dobrymi środkami komunikacyjnymi. Czym są sprawnie działające koleje o dostatecznie zagęszczonej sieci, czym są drogi wodne, drogi o twardej nawierzchni i tp., dowodzić chyba nie trzeba, jeżeli jeszcze zważymy, że. znakomicie wzmacniają naszą obronność.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#PMostowski">Żałować jednak należy, że na inwestycje, związane z rolnictwem, preliminarz wydatków przedstawia się więcej niż skromnie, gdyż 18 milionów zł nie jest w żadnym stosunku do potrzeb całego szeregu prac, mających na celu podniesienie naszego rolnictwa. Komasacja, melioracja, pomoc w budownictwie wiejskim, rozbudowa urządzeń, przyczyniających się do usprawnienia i uszlachetnienia produkcji, zalesianie nieużytków, nasilenie akcji parcelacyjnej i związana z tym konieczność rozbudowy kredytów celowych na zagospodarowanie nowopowstających gospodarstw i tp. stwarzają tak wielkie i pojemne zagadnienie, że projektowana kwota spełnić może swe zadanie tylko w bardzo wąskim zakresie. Niemniej wierzymy, że zapoczątkowanie jednak zwiększonej pomocy rolnictwu będzie krokiem naprzód na drodze powolnej normalizacji stosunków na tym odcinku.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#PMostowski">Nie wysuwając zastrzeżeń co do wydatków inwestycyjnych w innych resortach, jednak chcę zauważyć, że w resorcie Komunikacji są pewne zapomniane i zaniedbane sprawy. Teza, a raczej aksjomat, wysunięty na komisji przez referenta p. posła Sikorskiego, że każdy grosz z funduszów publicznych, zwłaszcza przy inwestycjach, winien być wydawany tylko pod znakiem konieczności lub rentowności, znajduje w tym wypadku pełne zastosowanie, albowiem sprawa, którą zamierzam poruszyć, całkowicie odpowiada warunkom konieczności i rentowności, a jednak w planie inwestycyj tego resortu została pominięta. 112 gmachów, wartości z górą 100 milionów zł, przeznaczonych na dyrekcję kolejową w Radomiu, stoi pustką i niszczeje. Jeszcze w r. 1928 dnia 22 października założono kamień węgielny pod gmach dyrekcji kolei państwowych i końcowy ustęp aktu erekcyjnego brzmi: „Akt niniejszy, stanowiący świadectwo rozwoju Rzeczypospolitej i jej kolejnictwa, spisano ku wiecznej pamięci i Ojczyźnie na chwałę”. Czy zestawienie tych podniosłych i krzepiących na duchu słów aktu erekcyjnego z rzeczywistością nie jest gorzką ironią? Czy mocne słowa, wypowiedziane przez pana Wicepremiera na plenum Sejmu roku ubiegłego: „Niech każdy obywatel alarmuje na wieść rzetelną i sprawdzoną o marnowaniu grosza publicznego” — znajdują tu zastosowanie? A jednak sprawa kontynuowania budowy gmachu dyrekcji kolejowej w Chełmie przedstawia się wciąż beznadziejnie, chociaż upłynęło już 8 lat, jak przerwano podjętą tak wielkim kosztem pracę. Przecież gmachy te, służąc celom kolejnictwa, miały być świadectwem jego rozwoju, miały być dowodem celowości i rentowności wydatków, co zresztą znajduje swoje potwierdzenie w uzasadnieniu Rządu przy powzięciu decyzji przeniesienia do Chełma siedziby dyrekcji kolejowej z Radomia. Do tej pory jednak nic się nie zrobiło. Zdawało się już, że sprawa ożywienia nowopowstałego a martwego miasta, zbudowanego kosztem olbrzymich sum, miasta o 22 ulicach na terenie 50 ha, ruszy naprzód, gdy p. Minister Komunikacji wiosną roku ubiegłego dokonał lustracji tego martwego miasta, Pan Minister uznał wtedy za konieczne w szybkim tempie dokończyć budowy gmachu, a tym samym przyśpieszyć likwidację przykrej sprawy, a co najważniejsze, ulżyć dyrekcji radomskiej, znajdującej swe pomieszczenia biurowe w niewygodnych i rozrzuconych aż w 12 punktach miasta Radomia budynkach wynajętych. Rada Ministrów w sierpniu roku ubiegłego powzięła również decyzję, mocą której postanowiła przenieść nieodwołalnie dyrekcję kolejową z Radomia do Chełma. Posunięcia te napawały wiarą i ufnością, że Rząd, pamiętając o swych decyzjach, przyśpieszy wykończenie gmachów i przeniesienie dyrekcji do Chełma. Pozwolę sobie przeto zwrócić się z tego miejsca do pana Ministra Komunikacji z prośbą i z przypomnieniem, aby jak najszybciej był łaskaw przystąpić do zrealizowania swych przyrzeczeń w tej sprawie, a to tym bardziej, że obecnie możliwość finansowania robót inwestycyjnych jest niezaprzeczalnie większa niż roku ubiegłego.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Tarnowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#PTarnowski">Wysoki Sejmie! W sprawie 4 punktu porządku dziennego, to jest ustawy o dotacjach na rzecz Funduszu Obrony Narodowej krótko stwierdzam, że z całą satysfakcją głosować będę za ustawą, która daje wzmocnienie obronności Polski, a przez to przyczyni się do zapewnienia pokoju w Europie.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#PTarnowski">Przechodząc do inwestycyj, pragnę stwierdzić zaraz na początku, zabierając dziś głos po raz pierwszy po zapowiedzi pana Wicepremiera stworzenia nowego centralnego rejonu przemysłowego między Sanem a Wisłą, ze jako poseł z tych okolic witam tę zapowiedź z największą radością i mam nadzieję, że praca w tym kierunku będzie tak owocna i tak pożyteczna dla Polski, jak się stała dziś Gdynia, która przed laty także na hasło Rządu, przez ówczesnego Ministra Przemysłu i Handlu a obecnego Ministra Skarbu rzucone, powstała i dziś dla Polski jest tak pożyteczna. Stwierdzić pragnę, że społeczeństwo, żyjące w widłach Sanu i Wisły, jest ogromnie biedne, gdyż okolice są przeludnione, i dlatego powita z radością każdy nowy ośrodek pracy, każdą nową fabrykę, gdyż będzie widziało w tym możność znalezienia dla siebie chleba, potrzebnego dla życia codziennego.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#PTarnowski">Zanim jednak przejdę do spraw, które poruszyć pragnę, chciałbym zaznaczyć, że podzielam zdanie, wyrażone przez p. posła Sikorskiego w jego referacie, który mówił, że boi się, iż zbyt silnie drenowany będzie rynek kapitałów w Polsce i że wskutek tego utrudni się i umniejszy możliwość powstawania inwestycyj krajowych. Zaznaczam również, że na to, aby inwestycje prywatne postępowały, konieczny jest rynek kredytu krótkoterminowego i długoterminowego, a szczególnie długoterminowego. Pragnę dodać do tego, że poza samym kapitałem potrzebna jest także pewność i przeświadczenie, że w przemyśle, który ma powstać, nie powstaną nagle inne przemysły z kapitałów rządowych, które konkurować będą z nowopowstającymi przemysłami prywatnymi i że przez to inwestycje nowe prywatne nie będą zagrożone przez konkurencję.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#PTarnowski">Pragnę także zwrócić uwagę, że większe majątki rolne, średnie, a nawet już dziś większe włościańskie nie mając pewności, że dalej egzystować będą, inwestycyj prawie zaprzestały.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#PTarnowski">I dlatego uważam za bardzo wskazane, aby wyraźnie i jasno postawić kwestię, co w przyszłości w Polsce ma się dziać z majątkami rolnymi na to, aby życie gospodarcze przez to nie cierpiało.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#PTarnowski">Teraz pragnę rzucić parę myśli w związku z przemówieniami panów Ministrów, a w szczególności pragnę poruszyć parę kwestyj w związku z inwestycjami kolejowymi. Otóż według projektu ustawy i wniesionych poprawek Ministerstwo Komunikacji przeznaczyło na inwestycje kolejowe 56 milionów zł. Z tych 56 milionów 8 milionów i kilkaset tysięcy ma być przeznaczone na samą budowę torów. Otóż pragnę zwrócić uwagę, że w okręgu, w którym, żyję, zapoczątkowana została przed laty budowa kolei Rzeszów — Kolbuszowa — Tarnobrzeg, w którą to kolej Państwo zainwestowało dość sporą ilość kapitału, który niestety się marnuje. Między Rzeszowem a Głogowem został zrobiony nasyp, wybudowano mosty i szereg gmachów dla przyszłej kolei, które marnieją, a nasypy kolejowe już dziś prawie zaginęły przez zaoranie i okupowanie ich przez sąsiadów. Dalej został wyłożony pewien kapitał na wykąp ziem w dalszym biegu tej kolei, tak iż wydaje mi się, iż byłoby słuszne to, co pan Wicepremier w swojej mowie wspomniał, że powinno się łożyć przede wszystkim pieniądze na zapoczątkowane już inwestycje, które przez to, że są w części wykonane, właściwie marnują się dla naszego kraju.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#PTarnowski">Teraz, jeżeli chodzi o inwestycję drogowe, chciałbym zwrócić uwagę, że ten nowy ośrodek przemysłowy, który ma powstać między Wisłą a Sanem, jest właściwie zupełnie odcięty od świata. Taki jest zbieg okoliczności, że jeżeli chodzi o północną część wzdłuż Wisły, to na Wiśle mostów prawie nie ma, dlatego komunikacja jest prawie uniemożliwiona z województwem kieleckim, a jeżeli chodzi o komunikację przez i za San, to stwierdzam, że mosty są, ale szos nie ma. I taki jest absurdalny stan, że między Sandomierzem a Jarosławiem stoi jeden piękny żelbetonowy most, dwa mosty drewniane, a szosy kończą się przy moście, albo o parę kilometrów od nich. W Lubelszczyźnie, w pow. biłgorajskim i janowskim, szos nie budują w kierunku Małopolski i komunikacja jest przez to uniemożliwiona. I dlatego pozwolę sobie — niestety pana Ministra Komunikacji nie ma na sali — zwrócić się z apelem do Rządu, aby z subwencyj, które przeznacza dla powiatów, gmin i gromad, z 2/2 miliona zł wyznaczył pewną kwotę na te drogi, gdyż inaczej komunikacja nie powstanie.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#PTarnowski">Teraz chciałbym przejść do inwestycyj wodnych. Mianowicie zostały wymienione trzy kwoty na inwestycje wodne: 6.000.000 na zbiorniki i zakłady wodne; na zabudowanie potoków górskich i roboty regulacyjne 5.700.000 i 3.300.000 na regulację rzek na wschodzie. Pragnę podkreślić, że od szeregu lat Wisła, obok której żyję, właściwie zupełnie dziczeje. Wisła, która powinna być ośrodkiem naszej żeglugi, zupełnie nie nadaje się do tego celu w górnym biegu, już nie w pow. krakowskim, lecz sandomierskim i tarnobrzeskim. Dlatego prosiłbym o wyjaśnienie, jakie z tych kwot będą przeznaczone na regulację Wisły, bo w zeszłym roku było przeznaczone około 5.000.000 na budowę zapór w Porąbce i w Rożnowie, ale na inwestycje na Wiśle większej kwoty nie było.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#PTarnowski">Pragnę teraz przejść do sprawy, poruszonej przez pana Ministra Rolnictwa. Pan Minister Rolnictwa, mówiąc o melioracjach, dodał, że wydatki na melioracje zostaną podniesione w dziedzinie obwałowania rzek i powiedział też, że te roboty będą kredytowane w przedsiębiorstwach prywatnych. Mówię o tym dlatego, że chodzi mi tu o udział w wydatkach mieszkańców powiatów nadbrzeżnych na cele obwałowania Wisły i innych rzek, o czym mówiłem w dyskusji nad ustawą o podatku wyrównawczym dla gmin wiejskich. Na cele obwałowania Wisły i innych rzek nałożono na powiat tarnobrzeski łączne obciążenie w kwocie około miliona zł do odrobienia w ciągu czterech lat, a zaznaczam, że cały podatek zasadniczy gruntowy w naszym powiecie wynosi 106.000 zł. Jeśli art. 3 ustawy o świadczeniach w naturze z 26 marca 1935 r., na podstawie którego obciążenie to na nas nałożono, mówi, ze obowiązek świadczeń w naturze obciąża płatników w stosunku do sum płaconych podatków państwowych, w szczególności zasadniczego podatku gruntowego, to rozumiem, że w ustawie chodzi nie tylko o stosunek czysto matematyczny, lecz że musi istnieć także pewien racjonalny stosunek między obciążeniem podatkiem gruntowym a obciążeniem w naturze na cele publiczne. A jeśli wysokość obciążenia świadczeniami na cele publiczne przewyższa wielokrotnie to zasadnicze obciążenie, w stosunku do którego jest wymierzana, to trudno mówić o racjonalnym stosunku.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#PTarnowski">Błąd zasadniczy według mnie leży w tym, że robota tak ogólnopaństwowego znaczenia, jak obwałowanie Wisły, nie da się w tak znacznej części zepchnąć na barki jednego lub kilku powiatów. Zaznaczam tu jeszcze, że ściśle rzecz biorąc, według brzmienia art. 4 cytowanej przeze mnie ustawy nie wolno obciążyć całego powiatu, ale tylko te gminy lub gromady nadbrzeżne, które są bezpośrednio zainteresowane w melioracjach, czyli w zapobieżeniu wylewom Wisły. A wtedy jeszcze dużo jaskrawiej występuje wysokość obciążenia gmin, bo gminy te z pewnością nie płacą więcej, niż 30–40 tysięcy zł zasadniczego podatku gruntowego, czyli że obciążone były te gminy w ciągu czterech lat 25-krotną wysokością zasadniczego podatku gruntowego. Śmiem twierdzić, że tak jak nie można było budując Gdynię, obciążać powiatu nadmorskiego kosztami budowy już nie w całości, ale nawet w drobnej części, w 10–20%, tak samo nie można obciążać powiatów wzdłuż Wisły położonych, aby partycypowały w tak ogromnej części w kosztach budowy tych wałów.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#PTarnowski">W związku z tym pragnę poruszyć jeszcze jedną rzecz, która z tym zagadnieniem się wiąże. Otóż powiat mój zwrócił się do Ministerstwa Rolnictwa z prośbą, żeby powiatowi roboty te zostały oddane w przedsiębiorstwo; wydział powiatowy wiedział według kosztorysu, który dokładnie znamy, że roboty te znacznie taniej będą wykonane, niż zostały skosztorysowane. Otóż według kosztorysu obliczono koszt budowy 1 m3 nasypu na 1,94 zł, czyli prawie 2 zł. Faktyczne koszty w roku 1933/34 były 97 gr, w roku 1934/35 – 1,42 zł, w 1935/36 – 1,45 zł, czyli znacznie niżej, a średnio w tych 3 latach — 1,27 zł od 1 m3 nasypu.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#PTarnowski">Myślą wydziału powiatowego było pokryć należności za wały zaoszczędzonymi przy tych robotach pieniędzmi. Tymczasem w przetargu, który miał miejsce temu, zdaje się, parę tygodni — ściśle tego nie wiem — roboty te podobno przejęło krajowe towarzystwo melioracyjne w Warszawie za 2,40 zł, a ponadto nie wiem, czy to jest ścisłe, nie ma niestety p. Ministra Rolnictwa, by mógł mi odpowiedzieć na to pytanie, roboty te, jak słyszałem z jego przemówienia, miały być płacone w latach najbliższych, nie w tym roku, a konkretnie dopiero w r. 1938 i w następnych. Tymczasem słyszałem, że to towarzystwo melioracyjne bazuje swoje wydatki i swoje obroty na kredycie w Banku Rolnym. A powiat nasz, który o ten kredyt chciał prosić, niestety musiał tego zaniechać, bo p. Minister Rolnictwa poparcia swego nie był łaskaw obiecać. Bynajmniej nie mówię tutaj przeciw inwestycji, która miała być robiona z prywatnych pieniędzy tego przedsiębiorstwa, owszem, jestem jak najbardziej zwolennikiem szerokich przejawów inicjatywy prywatnej, ale w tym wypadku zdaje mi się, że to nie jest inicjatywa prywatna, gdyż finansowana przez Bank Rolny.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#PTarnowski">Na koniec chciałem poruszyć jeszcze jedną sprawę. Otóż na budowle miejskie przeznaczono 13 milj. zł, a poza tym na inne budowle robotnicze 10 milj. zł, a na wiejskie 3 milj. zł. Chcę się chwilowo zatrzymać przy tych 13 milj. zł na budowle miejskie. Otóż w ostatnich latach wszystkie kredyty Banku Gospodarstwa Krajowego, który rozprowadza te pieniądze, były przeważnie, niestety, lokowane tylko w miastach większych, w większych ośrodkach zbiorowisk ludzkich, a zupełnie zostały pominięte miasta i miasteczka. W moim okręgu wyborczym jest szereg miast mniejszych, które zabiegały o te kredyty i niestety w ostatnich dwóch latach zupełnie doprosić się ich nie mogły. Na przykład takie małe miasteczko jak Ulanów, które podczas wojny zostało zniszczone i spalone, nie może doprowadzić swego stanu do uporządkowania i odbudowy miasta. Do dziś dnia w tym nieszczęśliwym Ulanowie jest kilkadziesiąt budynków, które od czasu wojny nie są odbudowane. Mam nadzieję, że z tych 13 milj. zł, z których, jak powiedział pan Wicepremier, 7,5 milj. zł jest już rozdysponowane, chociaż znaczna część tej reszty dla tych małych miast przeznaczoną zostanie.</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#PTarnowski">W końcu jeszcze pragnę nadmienić, że rezolucję uchwaloną przez komisję, żądającą by Rząd przedłożył Sejmowi skodyfikowane prawo budżetowe w ciągu przyszłej sesji zwyczajnej, uważam za słuszną i za nią głosować będę. Chciałem zgłosić poprawkę, by Rząd był obowiązany zgłosić tę ustawę do końca grudnia. Sprawozdawca p. Sikorski nie zgodził się na nią, więc niestety zgłosić jej nie mogę. Ale mam nadzieję, że Rząd przedłoży tę ustawę w takim okresie, by w ciągu przyszłej sesji mogła być przedyskutowana i przed uchwaleniem przyszłego budżetu stała się ustawą prawomocną.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Jasiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#PJasiński">Wysoka Izbo! W planie inwestycyjnym na rok 1937/38 p. Wicepremier Kwiatkowski rzucił hasło budowy nowego centralnego rejonu przemysłowego, mającego na celu zlokalizowanie wszystkich urządzeń obronnych w hierarchii potrzeb Państwa Polskiego. Poza czynnikami przemysłowymi zachodniej części kraju, a rolniczym wschodem, mającymi wspólnie bezsprzecznie wielkie znaczenie dla obronności granic Polski, dominującym terenem dla centralnego rejonu przemysłowego będzie połać kraju między Sanem a Wisłą, to jest ziemia w oparciu o góry Świętokrzyskie i Karpaty. Będzie to równocześnie wielki krok w dziele unifikacji dawnych ziem zaborczych. Okolice Sandomierza, położone nad Wisłą, staną się naturalnym geograficznym ośrodkiem rejonu przemysłowego, niejako głównym traktem, łączącym zachód ze wschodem dla wymiany produktów i surowców, a nadto, oparte od południa o siłę wodną przyszłej wielkiej elektrowni w Rożnowie i siłę gazu ziemnego, staną się rezerwuarem taniego prądu i taniego paliwa nie tylko dla okręgu centralnego i tamtejszych fabryk, ale i dla dalszych połaci kraju. Nie można pominąć i tej kwestii, że okręg ten jest bogaty w złoża rud żelaznych, dających możliwości uniezależnienia go od przemysłu górnośląskiego.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#PJasiński">Projekt planu 4-lecia inwestycyj ekonomiczno-przemysłowych, przedstawiony w exposé p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, jest tylko małą częścią gigantycznego zamierzenia w dziedzinie potrzeb obronności kraju na przyszłość. Na posiedzeniu komisji sejmowej poszczególne wytyczne, postawione przez p. Wicepremiera, były rozpatrywane z należytym zrozumieniem i uznaniem, zrozumiano bowiem, że plan ten jest realnym i twórczym punktem wyjścia z dotychczasowej bierności i zastoju gospodarczego narodu. W exposé p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, jak i p. Ministra Komunikacji Ulrycha jako ważny czynnik uprzemysłowienia kraju zaznaczyła się kwestia rozbudowy sieci dróg wodnych i lądowych oraz węzłów kolejowych.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#PJasiński">Co do rozwoju komunikacji na drogach wodnych w Polsce pragnąłbym w szerszym zarysie omówić to zagadnienie. Sprawa rozbudowy sieci dróg wodnych i żeglugi na rzekach polskich, dość gęsto rozmieszczonych, które przy racjonalnej regulacji umożliwią naturalną i najtańszą komunikację, była do niedawna traktowana po macoszemu mimo usilnych starań czynników fachowych o zainteresowanie się tak społeczeństwa jak i Rządu tą nader ważną i żywotną kwestią, zwłaszcza, że łączy się ona ściśle ze sprawą obronności Państwa.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#PJasiński">Przypatrzmy się, jak zagranicą jest wykorzystana i traktowana rozbudowa dróg wodnych, przede wszystkim w tych państwach, których warunki położenia fizycznego i ekonomicznego są mniej więcej zbliżone do naszych. W Belgii, w Holandii, w Niemczech, w Czechosłowacji i we Francji mimo silnej rozbudowy linij kolejowych, tranzyt drogą wodną osiągnął 40%, co w odniesieniu do stosunków w Polsce, pomimo naturalnych i doskonałych warunków dla przewozu na drogach wodnych, objawia się w znikomej cyfrze. Słusznie na komisji p. referent Sikorski zaznaczył, że u nas drogi wodne są traktowane niżej krytyki. Nasuwa się pytanie, z jakich przyczyn był u nas dotąd tak hamowany rozwój sieci wodnej. Pierwsza przyczyna, to było zasugerowanie społeczeństwa, że rozbudowa i uspławnienie rzek w Polsce będzie się mieściło w sumie kilku miliardów zł wydatków i praca rozłożona będzie na kilkadziesiąt lat. Drugą przyczyną, powodującą zastój rozwoju dróg wodnych, była obawa czynników Ministerstwa Komunikacji, że przez wzmożenie się tranzytu drogami wodnymi spadnie znacznie transport kolejowy. Obie te przyczyny nie znajdują racjonalnego usprawiedliwienia, bo zważywszy interes gospodarczy Państwa, masowy tranzyt węgla i zboża drogami wodnymi do Gdyni, jako portu przeładunkowego dla handlu morskiego, kosztuje o wiele taniej, aniżeli drogą kolejową.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#PJasiński">I dlatego w tym mylnym i subiektywnym rozumieniu pojęć przez czynniki zainteresowane tkwi niestety powód wydatkowania rok rocznie przez Państwo olbrzymich sum na premiowanie przewozów kolejowych. Zrozumieć należy, że rozszerzenie i uspławnienie sieci dróg wodnych nie wpłynie na zmniejszenie przewozów kolejowych, przeciwnie — przyczyni się do zwiększenia ogólnego przewozu, zdobywając liczne tereny konsumcyjne, a tym samym zwiększy się dochodowość Państwa. By zdobyć tę dochodowość, czynniki miarodajne muszą zrozumieć, że dla stworzenia racjonalnej i planowej gospodarki wodnej musi być przeprowadzana stała i intensywna regulacja rzek i potoków górskich. Zasadnicze zmiany, jakie w ostatnim czasie nastąpiły w poszczególnych resortach Ministerstwa Komunikacji na kierowniczych stanowiskach, przyczyniły się w znacznej mierze do poprawy i zrozumienia sytuacji. Od wielu lat rozpoczęta budowa zbiornika retencyjnego na Sole w Porąbce, a dzięki intensywnemu poparciu finansowemu Ministerstwa Komunikacji i Funduszu Pracy ukończona niedawno, rozpoczęcie niemal gigantycznej budowy zbiornika na Dunajcu w Rożnowie, przedwstępne prace nad zbiornikiem w Czchowie i na dalszym planie zbiornik w Stróży na Rabie — oto sumaryczny wyraz tego racjonalnego zapoczątkowania prac w dziedzinie retencji wód, tak dla regulowania odpływu wód i umożliwienia żeglowności rzek, jak i zmniejszenia groźby powodzi, pochłaniającej niemal rok rocznie olbrzymie sumy społeczne i państwowe.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#PJasiński">Ważnym uzupełnieniem akcji przeciwpowodziowej, mającej łączność z budową zbiorników retencyjnych, jest regulacja potoków górskich. Ministerstwo Komunikacji w czasach ostatnich podjęło plan rozległej regulacji potoków górskich w obrębie Soły i Dunajca.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#PJasiński">Jednym z najważniejszych zadań w dziedzinie dróg wodnych jest regulacja Wisły, zmierzająca do uspławnienia żeglugi tak na jej dopływach, jak i na niej samej. Całkowite uregulowanie tej rzeki jest przewidziane na okres 20-letni. W pierwszym 4-leciu mają być zrealizowane prace, mające na celu skoncentrowanie koryta w jej dzikich częściach. Wchodzi tu regulacja rzeki od Krakowa do ujścia Sanu, po Sandomierz, przede wszystkim mająca na celu ochronę Krakowa przed powodzią.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#PJasiński">Nie chciałbym tu być źle zrozumiany i posądzony o regionalizm, jednakże jako poseł z Krakowa, miasta, które od szeregu lat jest stale narażane na dewastacyjne, katastrofalne powodzie, powodujące zalew szeregu niżej położonych dzielnic, zwłaszcza po lewej stronie rzeki, muszę jako rzecznik ogółu obywateli Krakowa dać silny wyraz palących potrzeb i trosk tego miasta. Uważam, że moje wystąpienie w tej kwestii jest zupełnie słuszne, a nawet szczególnie dla celów interesu Państwa wskazane, bo jednorazowe, wydatne dotowanie tych prac w obecnym okresie budżetowym ochroni w przyszłości Skarb Państwa od olbrzymich kosztów, jakie musi od kilku lat ponosić na stałe inwestycje robót wodnych zdawna się ciągnących, a po ostatniej powodzi w r. 1934 niemal na nowo rozpoczętych. I tutaj znowu muszę podnieść dobrą wolę i zrozumienie Ministerstwa Komunikacji, które z budżetu swojego resortu na rok 1936/37 na ten cel przeznaczyło 500.000 zł i z działu Funduszu Pracy 200.000 zł. Dzięki tej dotacji gros robót zostało wykonane, pozostały prace końcowe, dla których Ministerstwo Komunikacji w roku budżetowym 1937/38 przewiduje w planie inwestycyjnym 200.000 zł. Po zasięgnięciu opinii czynników miarodajnych o stanie robót i potrzeb finansowych dla dokończenia tych prac, okazuje się konieczność przyznania w r. 1937/38, poza sumą 200.000 zł, jeszcze 300.000 zł z Funduszu Pracy. Roboty te są tylko dzienne i potrafią zatrudnić setki tysięcy ludzi.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#PJasiński">W pracach, zmierzających do ochrony Krakowa przed powodzią, najważniejszą rolę odgrywa t. zw. węzeł ludwinowski, będący ujściem projektowanego kanału przemysłowego Kraków — Śląsk, a nadto ujściem do Wisły małej rzeczki górskiej Wilgi, powodującej przy niewielkich stosunkowo wezbraniach zalew szeregu dzielnic Krakowa. Prace około regulacji tej rzeczki mieszczą się już w sumie przedstawionej przeze mnie — 500.000 zł.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#PJasiński">Te palące potrzeby i troski ogółu mieszkańców Krakowa przedstawiam w krótkim zarysie do rozważenia i przychylnego ustosunkowania się przy rozdziale kredytów z Funduszu Pracy.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#PJasiński">Osobnym działem, zdążającym również w swej akcji do ochrony osiedli przed powodzią, jako też do regulacji rzek, jest racjonalne obwałowanie rzek i ich dopływów, dotowane z kredytów Ministerstwa Rolnictwa z funduszów melioracyjnych.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#PJasiński">Wszystkie te prace, chociaż mają przede wszystkim na celu ujednostajnienie koryta rzek dla celów żeglugi, jako też obronę przed powodzią, mają niemniej ważne znaczenie dla celów obrony Państwa. I tutaj właśnie uwydatnia się charakterystyczna różnica pod względem korzyści i bezpieczeństwa między drogami wodnymi a kolejowymi. Gdy bombami lotniczymi można w krótkim czasie zniszczyć całe linie kolejowe, budowane tak wielkim nakładem finansowym, to nurtu rzeki uregulowanej żadną bombą nie da się odwrócić. Następnie, gdy linie kolejowe są zdewastowane, względnie zajęte dla pilnych transportów, towary względnie sprzęt wojenny można przerzucić całkowicie na transport wodny. Ponadto statki, mające względnie dużą pojemność, bo 20–40 wagonów, nadają się doskonale na magazyny pewnych materiałów, które w razie potrzeby przerzuca się z miejsca na miejsce. Sieć dróg wodnych wraz z dorzeczem Wisły obejmuje prawie całą Polskę i tym samym w razie wojny umożliwi w znacznej mierze przejmowanie transportów z niedostępnych, względnie przeciążanych dróg lądowych.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#PJasiński">Nasuwa się pytanie i mniemam, że słuszne, dlaczego przy zagadnieniach gospodarczych i ekonomicznych kolejnictwa polskiego bierze się zawsze za przykład kolejnictwo zagraniczne i dąży się stale u nas do zwiększenia taboru celem nadążenia rozwojowi zagranicznemu. Mam tu na myśli chociażby luxtorpedy, które prócz kilkunastu osób, jadących niemal stale z wolnymi biletami, wykazują małą frekwencję i dają deficyt. Dlaczego, pytam, zajmujemy się tymi zagadnieniami, a nie dostrzega się zasadniczych błędów w naszej gospodarce wodnej, chociaż za granicą regulacja i żeglowość rzek, jak już zresztą przytoczyłem, stoi na wysokim poziomie i istnieje pełne zrozumienie dla interesów gospodarczych i obronnych tych krajów.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#PJasiński">Aby zrozumieć to nader ważne zagadnienie rozbudowy i uspławnienia rzek w Polsce, winniśmy pojąć, że w dzisiejszym niemal zawrotnym tempie ewolucji w dziedzinie wynalazków i przy coraz większych wymaganiach w kierunku udogodnienia i szybszej komunikacji, zarówno pasażerskiej jak i tranzytowej, czego wyrazem są samoloty, sprawa masowych transportów drogami wodnymi pozostanie i nadal bezkonkurencyjną, dającą tak w „dziedzinie gospodarczej, jak i obrony Państwa zrozumiałe i korzystne efekty.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Sowiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#PSowiński">Wysoki Sejmie! Nie będę merytorycznie wypowiadał się na temat ustawy inwestycyjnej, pogląd swój na tę ustawę sprecyzowałem w dyskusji na Komisji Budżetowej. Pragnę tylko krótko odpowiedzieć na zarzuty kolegi referenta, skierowane przeciw celowości ustawy o Funduszu Pracy, chcę odpowiedzieć i jako inicjator tej ustawy i jako jej referent w dniu 18 lutego 1933 r.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#PSowiński">Fundusz Pracy został powołany do życia w chwili rodzącego się kryzysu, kiedy narastające potrzeby, wywołane bezrobociem, przechodziły siły Skarbu, kiedy znękane społeczeństwo trzeba było poderwać mocną inicjatywą. Mam przed sobą stenogram z tego posiedzenia, na którym był Fundusz Pracy uchwalany. Na stronie 34 czytamy zdanie, które motywuje konieczność wprowadzenia ustawy o Funduszu Pracy: „Kryzys trwać może jeszcze lata, ale złamanie psychiczne nastroju kryzysowego w społeczeństwie może być i musi być dokonane znacznie wcześniej. Roboty publiczne, organizowane przy pomocy Funduszu Pracy, będą tym uderzeniem, które przełamie nastrój kryzysowy w społeczeństwie i spowoduje ruch, odmrażający życie gospodarcze. Rzecz oczywista, iż akcja Funduszu Pracy będzie tylko jednym z ogniw ogólnego planu walki, prowadzonej przez Rząd i spoleczeństwo z kryzysem. Dla zorganizowania tej akcji uderzenia musi być przeprowadzona mobilizacja wszystkich obecnych naszych możliwości”. I dalej: „Należy zgromadzić wszystkie możliwe do użycia na ten cel środki finansowe do jednej puli, zebrać i utrwalić plany robót publicznych, najbardziej odpowiadających celom niniejszej ustawy, i przeprowadzić ich wykonanie, wyzyskując do tego istniejące aparaty urzędnicze, rządowe i samorządowe, oraz inicjatywę prywatną”.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#PSowiński">Zarzuty p. referenta o rzekomej niecelowości Funduszu Pracy, sprowadzające się do tezy, jakoby Fundusz Pracy został powołany do skorygowania dochodu społecznego, nie są według mojego zdania oparte na rzeczywistości. Wyciąga stąd p. kolega referent uwagę, że raczej Fundusz Pracy jest niepotrzebny. Jest to jakieś nieporozumienie, ani Minister Opieki Społecznej tak celów Funduszu Pracy nie rozumiał, ani też ustawa o Funduszu Pracy zupełnie nie na takich podstawach była skonstruowana. Przypominam, że Fundusz Pracy powołany został do życia w chwili, gdy od r. 1924 na samopomoc pozaustawową dla bezrobotnych wydaliśmy około pół miliarda zł. Pieniądze te w dużym procencie wydatkowane były na zasiłki pieniężne w formie najbardziej prymitywnej i zostały pod względem gospodarczym zupełnie niewykorzystane.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#PSowiński">W Polsce w pomocy bezrobotnym przechodziliśmy różne fazy. W pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości udzielaliśmy pomocy bezrobotnym prawie wyłącznie w formie zasiłku pieniężnego, potem w formie mieszanej — częściowo zasiłku pieniężnego i częściowo pomocy w naturze pod postacią akcji żywnościowej. Wreszcie przyszła trzecia faza pomocy, również mieszanej, a więc zasiłek doraźny, pomoc w naturze i częściowo roboty publiczne, przy czym te roboty były organizowane byle jak, były traktowane przez wszystkich raczej jako pozór motywujący zasiłek.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#PSowiński">Zadaniem więc Funduszu Pracy było przestawienie dźwigni: nie zasiłki, lecz praca i to praca przede wszystkim gospodarczo uzasadniona. W tak pojętej działalności Funduszu Pracy zainteresowane były wszystkie resorty gospodarcze, a więc nie tylko Minister Opieki Społecznej, ale i Minister Skarbu, Minister Rolnictwa, Minister Komunikacji i Minister Spraw Wewnętrznych. Dlatego też na czele Funduszu Pracy przewidziany był jako sprawujący zwierzchni nadzór Prezes Rady Ministrów. Art. 6 Funduszu Pracy opiewał, że zwierzchni nadzór nad Funduszem Pracy sprawuje Prezes Rady Ministrów, żeby i gestia koncentracji robót była wyraźnie ustalona i żeby możliwość tej gestii była ustalona.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#PSowiński">Dwie kolejne nowelizacje — muszę szczerze to zaznaczyć nieprzemyślane dostatecznie — podważyły zasadę powszechności świadczeń, uniemożliwiły koncentrację dyspozycji, a przez to umożliwiły rozpylanie środków Funduszu Pracy na nieskoordynowane i niesharmonizowane w jakimś przemyślanym syntetycznym planie inwestycje. I dlatego uwaga p. Maleszewskiego ma niestety pewne podstawy słuszności. Mówiłem już na Komisji Budżetowej z okazji debaty nad ustawą inwestycyjną, że dopiero podejście i plan p. Wicepremiera Kwiatkowskiego przywraca koncentrację dyspozycji w zakresie planowania robót inwestycyjnych. Dzisiaj rola Funduszu Pracy sprowadza się do roli funduszu bezpieczeństwa publicznego. A więc gros środków winno być skoncentrowane na celowych, gospodarczo przemyślanych robotach o dużym znaczeniu gospodarczym, a Fundusz Pracy należy raczej traktować jako fundusz bezpieczeństwa publicznego.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#PSowiński">Czytam w art. 1 ustawy o Funduszu Pracy: „Fundusz ten ma na celu dostarczenie pracy lub środków utrzymania osobom pozbawionym pracy, a nie posiadającym innych środków do życia, przede wszystkim drogą uruchomienia gospodarczo uzasadnionych robót publicznych lub robót o publicznym znaczeniu”. Art. 4. mówi, w jaki sposób Fundusz te cele swoje ma spełniać. Nie widzę w założeniu Funduszu Pracy ani słowa o chęci skorygowania dochodu społecznego. To znów jakieś nieporozumienie. W całej ustawie nie ma o tym ani słowa. Uwagi więc kolegi referenta upoważniają mię do stwierdzenia, że kolega nie czytał ustawy o Funduszu Pracy…</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#komentarz">(P. Sikorski: To jest nieporozumienie, Pan cytuje uwagi Ministra Kościałkowskiego, nie moje.)</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#PSowiński">Nie, Panie Kolego, Wy od tej uwagi przeszliście do Funduszu Pracy i wyciągnęliście z tego wniosek, że Fundusz Pracy jest raczej niepotrzebny. Uważam, że Kolega na optykę pewne konstatacje wyprowadza i konstatacje te, zresztą niezgodne z duchem ustawy, uzasadnia w sposób niewłaściwy.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Wielhorski.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#PWielhorski">Wysoka Izbo! Wypadek zdarzył, że dyskutujemy łącznie nad zagadnieniem Funduszu Obrony Narodowej i nad zagadnieniami inwestycyjnymi. Z tego względu obawiałbym się, żeby nie powstało pewne nieporozumienie, gdy chodzi o sprawę metody pracy, przede wszystkim w tej Izbie, w Parlamencie. Zupełnie zdajemy sobie sprawę, że incydentalnie te zagadnienia dziś się związały, że wypadek zdarzył, iż istotnie należy dziś w chwili historycznej, którą przeżywamy, zagadnienia te połączyć. Daleki jestem od tego, żeby nie rozumieć tych względów, które nakazały takie faktyczne postawienie sprawy. Mam wrażenie, iż wszyscy rozumiemy, że wzgląd obrony narodowej, ten wzgląd naczelny wykreśla tu linię postępowania. Wszyscy tez będziemy, jak sądzę, głosowali za tymi ustawami w tej chwili historycznej, jaką Polska przeżywa.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#PWielhorski">Natomiast zastrzegłbym się jak najenergiczniej i jak najbardziej stanowczo przeciw łączeniu a la longue tych dwóch pojęć: sprawy inwestycyj i kwestii obrony narodowej. Chciałbym, ażeby to małżeństwo przymusowe trwało jak najkrócej w metodzie naszej pracy parlamentarnej. Z zupełnie różnych założeń myślowych wychodzimy, przystępując do zagadnienia jednego i drugiego a zagadnienia te są niewspółmierne. Traktowaliśmy dzisiejszą, przygodną metodycznie ich łączność, jako konieczność chwili a w żadnym razie nie rozumiemy tego jako zły początek pracy naszej na przyszłość. Chciałbym tę rzecz wyjaśnić, bo sądzę, że to będzie z pożytkiem na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#PWielhorski">Teraz, gdy chodzi o pewną szczegółową sprawę, którą poruszył tu p. referent Sikorski, postawił on mianowicie tezę, że do problemu inwestycyj publicznych nie można podchodzić od strony potrzeb, tylko wyłącznie od strony środków, stojących do dyspozycji. Jeżeli, czytamy tego rodzaju tezę, to w obliczu tego wyłącznie zagadnienia, o jakie tu chodzi, tego momentu zdaje się to być uzasadnionem, ale gdybyśmy chcieli tego rodzaju tezę utrzymać dla zagadnień inwestycyjnych, traktowanych odrębnie, tj. metodycznie tak, jak powinno to być traktowane w biegu życia, to byłbym jak najbardziej przeciwny tego rodzaju tezie. Odrazu widzę, że postawienie tego rodzaju zasady w pracy na przyszłość może nas zaprowadzić na manowce bardzo daleko idących nieporozumień. Dlatego, gdy chodzi o kwestie inwestycyjne, gdy chodzi o uruchomienie wszystkich możliwych sił narodu ku temu, ażeby nas dźwignąć z impasu gospodarczego, w który nas pchnęły dzieje, nie możemy się ograniczyć tym sztywnym pojęciem środków, które są w horyzoncie naszego widzenia w dniu dzisiejszym. Wypadnie więc może sięgnąć do podziemi, ażeby ten impas gospodarczy przezwyciężyć. Dlatego dziś przy postawieniu iunctim tych spraw obawiam się, że mogłoby być nieporozumienie wówczas, gdybyśmy przystąpili do rozważania spraw inwestycyjnych w oderwaniu od tych zagadnień, które dzisiaj rozważamy i tak, jak one w istocie swej w przyszłości rozważane być winny. To chciałbym z całą stanowczością podkreślić.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#PWielhorski">A teraz inna kwestia, już nie kwestia metody, ale rzecz bardzo istotna. Pan poseł Sikorski, usprawiedliwiając się jakby z tego, że ziemie wschodnie mają w planie inwestycyjnym najbliższym tak bardzo skromny udział, powiedział, że wysuwane przez posłów tych ziem wschodnich zagadnienia regionalne z tych a tych względów najistotniejszych nie mogły znaleźć należytego zadośćuczynienia. Stoimy znowu wobec bardzo niebezpiecznego postawienia sprawy i dlatego trzeba to z punktu wyjaśnić. Gdy się mówi o zagadnieniu ziem wschodnich, gdy się mówi o potrzebach, wysuniętych przez posłów tych ziem w memoriale, który był szefowi Rządu przedstawiony, to bynajmniej nie stanęło się tam na stanowisku potrzeb regionalnych. Ziemie wschodnie były traktowane ze względu na swoje konieczności gospodarcze w płaszczyźnie ogólnopaństwowej. Nigdy ten moment regionalny, jakiegoś parafiaństwa, nie wystąpił. To są znowu rzeczy, które trzeba z całą stanowczością stwierdzić. Gdy przychodzimy do problemu ziem wschodnich, mamy do czynienia z pierwszorzędnym zagadnieniem ogólno-państwowym, a nie z zagadnieniem regionalnym, które by można w płaszczyźnie regionalnej rozstrzygać. Zupełnie wyraźnie mówią w swoim memorandum posłowie 5 województw wschodnich: „Rola ziem wschodnich w całokształcie spraw Polski, a szczególniej spraw gospodarczych, jest bardzo ważna; w przyszłości niedługiej może być decydująca”. To jest postawienie sprawy dalekie od tego, żeby pozwoliło degradować to zagadnienie w intencjach tych, co je wnoszą do rzędu jakichkolwiek zagadnień dalszych, które mają tylko lokalne znaczenie i w tym znaczeniu mogą być rozpatrywane. Istotnie ziemie wschodnie stanowią trzecią część obszaru Państwa Polskiego, są dziś niewyczerpanym źródłem sił ludzkich, niewyczerpanym źródłem sił gospodarczych, nie tylko w znaczeniu konsumcji, bo reszta Polski, Polska A, może docenia zaledwie to, iż mamy tam do czynienia z 6-milionową ludnością nędzarzy, których zdolność konsumcyjna jest prawie równa zeru. Ale mamy zagadnienie drugie: ziemie wschodnie jako element twórczy, element produkcji. Gdy chodzi o rolę, o zadania wschodniej części w ekonomice Polski, — w dużej mierze te ziemie zbadane nie są. I trzeci element, element podstawowy, element kulturalny: to są te dziedziny, w których geniusz rasy naszej w przeszłości się wyżywał, tworząc niezniszczalne wartości, które wieki przetrwały i których 150-letnia okupacja nie zdołała znieść. Jeżeli będziemy trzymali w nędzy te ziemie, to doprowadzimy do zaprzepaszczenia pracę wieków i zerwania z zachodem, z duchem zachodu, tym duchem, którym żyje nie tylko Polska, lecz również zamieszkała tam ludność ukraińska i białoruska. Z tego względu wszystkie siły ludzkie, możliwe do uruchomienia na tych ziemiach, są ściśle związane z możliwościami i koniecznością podniesienia gospodarczego tych ziem do poziomu, który by mógł tę część integralną Polski zrównać z resztą Polski.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#PWielhorski">Postawiono zagadnienie Polski A i Polski B. Jeżeli tego rodzaju zagadnienie zostało podniesione przez odpowiedzialnego kierownika naszej polityki gospodarczej, to przecież w tym cały program się zawiera. Jeżeli mamy do czynienia z dwoma tak różnymi poziomami życia gospodarczego, to za tym idzie również różnica poziomu życia kulturalnego, a utrwalanie tych poziomów to jest rozbijanie całości politycznej Państwa. Musimy iść tedy albo ku wyrównaniu tych poziomów, albo ku katastrofie.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#PWielhorski">Trzeba zawsze pamiętać, że ziemie te są atrybutem terytorialnym naszej siły mocarstwowej niezastąpionym.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Krzeczunowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#PKrzeczunowicz">Wysoka Izbo! W ślad za przemówieniem p. posła Wojciechowskiego na Komisji Budżetowej, który przedstawił potrzeby regionu południowo-wschodniego, mam zaszczyt w imieniu grupy posłów tego regionu te same potrzeby Wysokiej Izbie w kilku słowach przypomnieć. Będę mówił bardzo krótko, tym bardziej, że mój przedmówca p. Celewicz większość tych rzeczy już Wysokiej Izbie tu przedstawił. Jeśli zgłaszamy pewne lokalne, regionalne, że tak powiem, pretensje, to nie znaczy, ażebyśmy nie rozumieli wielkiego znaczenia całości planu inwestycyjnego, chociaż nas może nie całkowicie z punktu widzenia lokalnego zadowala. Rozumiemy przede wszystkim, że cały kraj skorzysta pośrednio na ogromnym ożywieniu, które musza dać inwestycje państwowe w sumie 800 milj. zł, mające być w najbliższym roku dokonane. Chodzi jednak o to, aby były wykonane jak najbardziej celowo, aby były jak najbardziej rentowne; wtedy niewątpliwie, chociażby były dokonane w jednym tylko uprzywilejowanym okręgu, pośrednio odbiją się korzystnie na całości życia gospodarczego kraju.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#PKrzeczunowicz">Jeśli poszczególne cyfry potrzeb naszego regionu były już tu cytowane przez p. Celewicza, to pragnę jeszcze kilka cyfr dodać przykładowo, cyfr znacznie poważniejszych, gorszych niż te, które zostały tu Panom przedstawione. Np. w sprawach drogowych, które niewątpliwie odgrywają ogromną rolę dla kulturalnego podniesienia kraju, dla unowocześnienia nawierzchni dróg państwowych na terenie trzech województw południowo-wschodnich, tylko tych dróg państwowych, które Państwo zamierza nadal zatrzymać na podstawie nowowniesionej ustawy drogowej, a więc dla mniej, niż połowy obecnie istniejących dróg państwowych, trzeba ponad 70 milj. zł. Na ten cel przeznaczono w tym budżecie 1.200.000 zł. Tu więc w tych cyfrach występuje dysproporcja szalona. Na zabudowę po? toków górskich, która jest pierwszym warunkiem, aby kraj uchronić przed periodycznie powtarzającymi się klęskami powodzi, trzeba 18 i pół miliona zł, a otrzymujemy tylko 250.000 zł. To są te przykłady, które chciałem Panom przytoczyć, dlatego, że cyfry te nie są jednoznaczne z tymi, które zostały tu już wymienione.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#PKrzeczunowicz">Następnie nadzwyczaj korzystnymi inwestycjami są melioracje szczegółowe. O tych się tu wogóle nie mówi, a byłoby bardzo wskazane, aby na nie Ministerstwo Rolnictwa zwróciło specjalną uwagę, gdyż tu każdy najmniejszy nawet wkład opłaca się wielokrotnie. Jako przykład zacytują Wysokiej Izbie, że w roku zeszłym wydatek, uskuteczniony na ten cel przez lwowską Izbę Rolniczą, wynosił 43.000 zł, które wystarczyły na zmeliorowanie 6.140 ha. A za? tem wydatek gotówkowy, dzięki temu, że melioracje wykonywane są w drodze świadczeń zainteresowanych właścicieli gruntów, wynosił nie? wiele więcej, jak 16 zł na ha. Trudno sobie wy? obrazić w naszych warunkach tańszy, a bardziej skuteczną inwestycję. A możliwości pod tym względem są nieograniczone. Na terenie naszym mamy 800.000 ha łąk i pastwisk, wymagających melioracji, i około 1.400.000 na roli, wymagającej drenowania. A zatem pod tym względem ta tania stosunkowo, a skuteczna inwestycja może być jeszcze z najlepszym powodzeniem przez długie lata stosowana.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#PKrzeczunowicz">Pragnę tu na końcu wyjaśnić, dlaczego reprezentanci rejonu południowo-wschodniego nie występują z tak szeroko opracowanym planem, jak reprezentanci kresów wschodnich. Nie stało się to z tej prostej przyczyny, że nie potrzebowaliśmy takich planów opracowywać, bo rzeczy te nie są u nas nowością. Plany te istnieją na naszym terenie z dawien dawna, jeszcze z czasów przedwojennych i dotyczą inwestycyj tak wielkich i poważnych, jak np. kanał Wisła — Dniestr, jak szereg linij kolejowych, elektryfikacja i gazyfikacja kraju.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#PKrzeczunowicz">Pragnę podkreślić, co już było mówione i na Komisji Budżetowej i w tej Wysokiej Izbie, że w łączności z ogólnopolskim planem gazyfikacji, to jest najtańszego sposobu przeniesienia energii cieplnej, koniecznością niezbędną, koniecznością łączącą się bezpośrednio z przemysłem dla obrony kraju przewidywanym jest budowa gazociągu wzdłuż całego Podkarpacia aż do najdalszego wschodu, żeby wszystkie źródła gazu do tego centralnego gazociągu włączyć.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#PKrzeczunowicz">Nakoniec przytoczyć muszę kilka cyfr, odnoszących się do potrzeb inwestycyjnych naszych miast, które są także olbrzymie. Na terenie województwa lwowskiego wynoszą 157,5 miliona, województwa stanisławowskiego 29 milionów i tarnopolskiego 10,5 miliona. Rozumie się, że nigdy Skarb Państwa nie będzie pociągnięty do świadczenia całości tych sum, chodzi tylko o to, by przewidział w latach przyszłych pomoc dla tych samorządów miejskich i przedsiębiorstw miejskich, które by miały partycypować w tych inwestycjach. Rozumiem doskonale, że wszystko to, co tu mówimy, nie będzie mogło wprowadzić żadnych zmian w planie inwestycyjnym na rok 1937. Jeżeli jednak zgłaszamy nasze potrzeby pod tym względem, to w tym celu, ażeby już dzisiaj rozpocząć współpracę z Rządem nad układaniem planu na lata przyszłe, żebyśmy mogli na przyszłość przewidywać projekty, nie sporządzane w ostatniej chwili przed rozpoczęciem danych robót, lecz przewidziane na szereg lat na? przód, a co za tym idzie bardziej celowo i planowo ułożone.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#PKrzeczunowicz">Nie potrzebuję podkreślać, że dla nas pozo? stanie zawsze kluczowym zagadnieniem, zagadnieniem, które najsilniej włączy Małopolskę do całości organizmu państwowego, które ją uczyni prawdziwą drogą z zachodu na wschód i od bał? tyku do Morza Czarnego, kanał łączący Wisłę z Dniestrem, Polskę z Rumunią.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godziny 16.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 49 do godz. 16 min. 16.)</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#WicemarszałekPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Szymanowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#PSzymanowski">Wysoki Sejmie! Zarówno w debacie nad poszczególnymi resortami gospodarczymi, jak i w dyskusji nad planem inwestycyjnym w Komisji Budżetowej cytowane były cyfry ilustrujące, jak dalece na odcinku gospodarczym Polska pozostaje w tyle od reszty państw Europy, cytowano cyfry ilustrujące, jak niską mamy konsumcję poszczególnych artykułów, wytwarzanych u nas. Różnice te sięgają setek procentów. Rzeczywiście na tym odcinku sytuacja przedstawia się bardzo smutno, jednak ja osobiście nie widziałbym potrzeby smucić się zbytnio, dlatego, że mamy przed sobą jeszcze wszystko do zrobienia. Wierzę głęboko w przyszłość rasy słowiańskiej. Wierzę w to, że rasa ta dogoni może szybciej, niż komuś się wydaje, inne rasy, będące dziś na szczycie osiągnięć, i prześcignie je. I pragnąłbym szczerze, aby to się odbyło pod przewodem Polski. Jednakże po to, aby odbyć wyścig i zwyciężyć w nim, trzeba przestrzegać pewnych zasad. Przede wszystkim trzeba doskonale rozłożyć wysiłek, trzeba doskonale uchwycić równowagę wysiłku. I oto zachodzi pytanie, czy plan inwestycyjny, który dziś tu dyskutujemy, jest przygotowaniem do uchwycenia i osiągnięcia tej doskonałej równowagi w organizmie państwowym. Moim zdaniem, nie. Jakoś nie mogę się pogodzić z tym, że działając z jednego centrum, można siłą promieniowania — bo tak przynajmniej ten plan się zapowiada — odrodzić cały organizm gospodarczy. Nie wyobrażam sobie, żeby za pomocą szyn przesyłowych można spowodować odnowienie organizmu gospodarczego w całym Państwie. I zdaje mi się, że takie skoncentrowanie wysiłku w jednym punkcie nie jest celowe.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#PSzymanowski">Z obserwacji życia, które nas otacza, znamy jeden przykład, gdzie z jednego punktu sieci można oddziaływać na całą przestrzeń, objętą przez tę sieć. Takim klasycznym przykładem jest pająk, który siedząc w jednym punkcie, czy to w centrum sieci, czy to na jej brzegu, poluje na całej sieci. Nie chcę bynajmniej być złośliwy i porównywać do pająka przyszłego Sandomierza, ale jakoś nie zdaje mi się, powtarzam, nie trafia do mego przekonania to dysponowanie z jednego centrum tak wielką energią, jaka ma być w tym punkcie zebrana. Obawiałbym się jeszcze, aby to nadmierne zebranie w jednym punkcie energii materialnej nie spowodowało skrzepu w organizmie, żeby później cały organizm przez dłuższy okres nie potrzebował pracować nad rozpędzeniem tego skrzepu.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#PSzymanowski">Jednakże w tym całym zagadnieniu mnie jako jednego z przedstawicieli ziem północno-wschodnich przede wszystkim interesuje to, jaki będzie udział tych ziem w realizowaniu planu inwestycyjnego.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#PSzymanowski">Wysoki Sejmie! Nie jest przypadkiem, że ziemie nasze dały Polsce największych synów, jak Piłsudski, Kościuszko, Mickiewicz, Słowacki i cały szereg innych. W moim zrozumieniu to nie jest bynajmniej przypadek. Jeżeli zwrócimy uwagę na historię naszych ziem, widzimy, że były one przez długie setki lat terenem, na którym się ścierały dwie siły, Polska i Rosja, na którym się ścierały dwie olbrzymie potęgi, zachód i wschód. Przez długie stulecia na przemian fale biegły to z zachodu, to ze wschodu, potykały się, piętrzyły, opadały na tych terenach i częściowo wsiąkały. Otóż to ścieranie się dwóch niewątpliwie potężnych elementów spowodowało, że tereny te zostały naładowane nieprzebraną energią. Świadectwem tego jest to, że co pewien okres z tych ziem następuje wspaniały wytrysk jakiejś niezwykłej siły, który jest ogniskiem, drogowskazem na odcinku danych dziejów dla całego narodu. Takie wytryski wspaniałej siły, jak Piłsudski, Mickiewicz, Kościuszko świadczą właśnie o tym, że w naszej ziemi drzemią niespożyte, ogromne zasoby energii.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#PSzymanowski">Teraz zachodzi pytanie, jakże tę energię potencjalną przetworzyć na czyn, jak wydobyć ją na wierzch, jak ją spożytkować ku ogólnemu dobru. W moim rozumieniu, potrzebne tu są dwie dźwignie. Pierwsza, to dźwignia moralna, mianowicie właściwy stosunek do człowieka na naszych terenach, właściwy stosunek do nas, jako do braci, jako do pełnoprawnych członków rodziny. Jakże ten stosunek wygląda w rzeczywistości polskiej? Dźwignię tę począł kształtować w zaraniu współczesnej ery nie kto inny, jak p. St. Grabski, który powiedział w swoim czasie, że ziemie położone na wschód od Bugu i Sanu są wrzodem Polski. Prawdopodobnie ten stosunek p. Grabskiego, który był, jak należy przypuszczać, wyrazicielem nie tylko swojej opinii, ale szerszego ogółu polskiego, spowodował, że delegacji polskiej na konferencji pokojowej w Rydze wcale nie pilno było do rozszerzenia granic Polski na wschód, że delegacja polska w Rydze przehandlowała — inaczej tego nie mogę nazwać — Mińszczyznę i Słupecczyznę za obietnice zapłacenia odszkodowań wojennych, wypłaty emerytur b. rosyjskim urzędnikom i spłaty wkładów oszczędnościowych, za te obietnice, co do których można było z góry wiedzieć, że nie będą honorowane przez kontrahenta. Otóż ten stosunek w nieco może innej formie z lekkiej ręki p. Grabskiego trwa do dzisiejszego dnia. Bo my nie jesteśmy uważani za pełnoprawnych członków rodziny, jesteśmy ubogim krewnym, któremu się czasem da miły uśmiech, a od wielkiego święta to się go do stołu nie zaprasza. Ziemie nasze do dzisiejszego dnia są polską Syberią, bo jeżeli któryś starosta czy naczelnik urzędu skarbowego, albo jakiś inny urzędnik zawini w dzielnicach centralnych lub zachodnich, to się go zsyła na kresy.</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#PSzymanowski">Jakże wygląda inna dźwignia, dźwignia materialna, która miałaby wyzwolić drzemiące na naszych terenach nieprzebrane zapasy energii?</u>
<u xml:id="u-34.6" who="#PSzymanowski">Na Komisji Budżetowej w sobotę p. Wicepremier był łaskaw wyliczyć cały szereg preferansów, jakie ziemie północno-wschodnie, a szerzej biorąc, wschodnie, mają w Polsce. Wyliczył aż 9 punktów. A więc jest tam i degresja przy podatku gruntowym, i niższe nieco koszta przy pracach scaleniowych, i obniżenie do połowy podatku od uboju zwierząt itd itd. Prawda, wszystko to jest. Ale proszę Wysokiej Izby, to są wszystko nawet nie półlecz ćwierćśrodki. Te wszystkie preferanse sprowadzają się do tego, że możemy wegetować, ale nie spowodują one tego, żebyśmy zaczęli żyć pełnią życia, jaką moglibyśmy żyć i na jaką nas stać. I kiedy w imieniu grupy posłów i senatorów 5 województw północno-wschodnich zgłoszony był plan inwestycyjny jako część planu ogólnego, przewidujący wydatki na inwestycje w tych 5 województwach w ciągu 4 lat na pół miliarda zł, to p. Wicepremier wręcz odmówił spełnienia tego żądania, mówiąc, że nie może przeprowadzać planu inwestycyjnego kawałkami, lecz musi myśleć o jednym wielkim planie ogarniającym całe Państwo. Słusznie, my też nie chcemy odradzać gospodarczo Polski kawałkami, ale chcemy mieć słuszny i należny nam udział w ogólnym planie polskim. I nie jest to bynajmniej z naszej strony jakiś partykularyzm, jakiś regionalny, dzielnicowy patriotyzm, o co podejrzewa nas p. referent ustawy, to było już z tego miejsca bardzo pięknie podkreślone przez p. posła Wielhorskiego. Nie, my niejednokrotnie daliśmy dowody tego, że cenimy związek z Polską, że stanowimy i chcemy stanowić jedną z nią całość, że umiemy podporządkować swoje interesy dzielnicowe interesom ogólnopaństwowym. Daliśmy niejednokrotnie dowód tego, że bynajmniej nie chodzi nam o względy dzielnicowe, specjalne, ale chcemy mieć należny nam udział w tej pracy, która czeka całą Polskę.</u>
<u xml:id="u-34.7" who="#PSzymanowski">W tych warunkach te wszystkie obietnice, jakie się tyle razy słyszało i słyszy, o których mówił p. Maleszewski, że ile razy zgłosi się w Warszawie delegacja z naszych ziem, to usłyszy mnóstwo pięknych słów i na tych słowach się kończy, istotnie na tych słowach się kończą. Dnia 11 maja ubiegłego roku, o ile pamiętam, odbyło się posiedzenie Rady Ministrów, na którym uchwalono, że dla uczczenia pierwszej rocznicy śmierci Wskrzesiciela Polski na ziemie wschodnie będzie zwrócona specjalna uwaga Rządu celem odrodzenia tych ziem zarówno pod względem gospodarczym jak i kulturalnym. I na tej szumnej uchwale bodaj się skończyło. Przepraszam, wyasygnowano jeszcze 1 milion zł na budowę szkół na Wileńszczyźnie. Aż milion złotych dla uczczenia pierwszej rocznicy śmierci Wielkiego Marszałka Józefa Piłsudskiego! Słowem, tylko słowem pozostają nieraz nawet ustawy. Oto w 1935 r. w poprzednim Sejmie uchwalona była ustawa o budowie szeregu kolei żelaznych, między innymi przewidziana była budowa króciutkiej kolei od Nowojelni do Nowogródka jako część przyszłej wielkiej kolei kresowej, która by miała przeciąć województwo nowogródzkie i część wileńskiego na znacznie większej przestrzeni. Sprawa ta, zdaje się, tak się wówczas konkretnie zapowiadała, że referent zapewnił, iż są już na to zapewnione środki w Ministerstwie Komunikacji, i rzeczywiście w 1935 r. na wiosnę zjechali inżynierowie, przeprowadzili badania terenu, pomiary — i na tym się skończyło. Okazało się bowiem, że nawet te parę milionów złotych, jakie trzeba było włożyć w tę niewielką budowę na pierwsze roboty, poszły gdzie indziej. Nie zapytano się nawet nas, czy to będzie dla nas wielki uszczerbek, tylko po prostu przesunięto pieniądze gdzie indziej. Sądzę, że ustawy są po to, żeby były wykonane i sądzę, że jednakowo obowiązują one zarówno Rząd jak i wszystkich obywateli.</u>
<u xml:id="u-34.8" who="#PSzymanowski">Wysoki Sejmie! Mogłoby się zdawać, że jeżeli mówię te gorzkie — i sam sobie zdaję sprawę z tego, że gorzkie — słowa o tej sytuacji, jaka jest, to może myśmy zasłużyli na taki stosunek, może rzeczywiście jesteśmy tymi ubogimi krewnymi, którzy się oglądają tylko na to, aby coś od bogatszego krewnego uszarpnąć i nic mu w zamian nie dać. Może istotnie tak jest, może my nie pracujemy tak, jak inni obywatele i jak inne dzielnice?</u>
<u xml:id="u-34.9" who="#PSzymanowski">Pozwolę sobie sięgnąć znowu do niedalekiej przeszłości. Wspomnę rok 1919, rok 1920. Dywizje litewsko-białoruskie były najwaleczniejsze z walecznych. Śmiem z tego miejsca to oświadczyć. Pierwsza dywizja litewsko-białoruska rozpoczęła wojnę z Rosją, odbierając Rosji w dniu 13 lutego 1919 r. tak dziś sławną Berezę Kartuską. Pierwsza dywizja litewsko-białoruska krwawiła się pod Radzyminem, odbierając Rosjanom trzy razy Radzymin i wreszcie utrzymała go na stałe. Pierwsza dywizja litewsko-białoruska łącznie z pierwszą dywizją legionową, dorównując pierwszej dywizji legionowej w dzielności, zakończyła wojnę polsko-rosyjską pięknym zwycięstwem pod Lidą. A więc w swoim czasie, jeżeli wziąć pod uwagę, że wszystkie pułki obu dywizyj pochodziły wyłącznie z ochotników, dlatego że wówczas Polska nie miała podstaw prawnych do pobrania rekruta z naszych ziem, ze były to wyłącznie formacje ochotnicze, sądzę, żeśmy spełnili obowiązek oddania krwi naszych braci na rzecz wspólnego dobra.</u>
<u xml:id="u-34.10" who="#PSzymanowski">A może dziś wyłamujemy się z najelementarniejszych obowiązków obywatelskich, może nie płacimy podatków? Może panamy podatkowe albo jakiekolwiek inne procesy kryminalne dzieją się częściej na naszych ziemiach, niż gdzie indziej? Otóż nie. Staramy się, jak i wszyscy obywatele uczestniczyć we wszelkiego rodzaju pracy ofiarnej na te lub inne cele społeczne i w miarę naszych sił staramy się nie pozostawać w tyle. Skądże więc, proszę Wysokiej Izby, i jak długo będzie ciążył nad nami cień Grabskiego?</u>
<u xml:id="u-34.11" who="#PSzymanowski">Wysoki Sejmie! Z tego miejsca nie proszę, lecz domagam się, żeby przestano nas odsuwać na szary koniec tak, jak to uczyniono przy układaniu planu inwestycyjnego!</u>
<u xml:id="u-34.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#PHermanowicz">Wysoka Izbo! Panie Wicepremierze! Od czasu wyzwolenia obszarów Rzeczypospolitej spod przemocy okupantów wszystkie kolejne rządy w Polsce inwestowały olbrzymie sumy, jak na nasze możliwości finansowe, przeważnie w terenach ziem zachodnich, przeinwestowanych już w zestawieniu z terenami ziem wschodnich. Dotychczas swoje ziemie wschodnie Rzeczpospolita uważała za wielki rezerwat przyrody. Mało kto się tym martwił, że wskutek takiego zaniedbania mieszkańcy rezerwatu zupełnie zatracili zdolność konsumenta przemysłu krajowego, nota bene przeważnie przemysłu okręgów przeinwestowanych. Dopiero w ubiegłym roku p. Wicepremier stwierdził przed opinią całego narodu, że nasz s rozległy obszar państwowy w zakresie gospodarczym jeszcze nie jest zharmonizowany. Według założeń kryteriów gospodarczych obecnie istnieją równolegle obok siebie dwie Polski: „A” i „B”. Z nadzieją i wiarą w lepszą przyszłość i ludność tubylcza rozległego rezerwatu przyjęła do wiadomości ten radosny fakt, iż nareszcie j miarodajne czynniki w Państwie należycie uświadomiły sobie, że ze stanowiska nie tylko ziem j wschodnich, lecz i z ogólnopaństwowej racji stanu taka dysproporcja gospodarcza jest wielce szkodliwa, a nawet groźna i P. Wicepremier zapowiedział, że Skarb Państwa w granicach swych możliwości finansowych wszystko przedsięweźmie i zarządzi, by i Polska „B” i Polska „A” znalazły swój wspólny nurt w ogólnopaństwowym życiu gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#PHermanowicz">Dlaczego ż tego miejsca to wszystko przypominam Panu Wicepremierowi? Czy już zwątpiłem w dobrą wolę i autorytatywne słowo obecnego Wysokiego Rządu? Nie, nic podobnego. Ale dotychczas w praktyce utarło się w naszej ubogiej wsi wileńskiej przysłowie „W Polsce więcej znaczą ekonomowie, niż ich panowie”. Otóż i w danej sprawie już odezwali się tacy przysłowiowi ekonomowie, którzy wbrew wszelkim założeniom gospodarczym i racji stanu, z premedytacją i wielką wprawą zaczęli kwestionować celowość i racjonalność zamierzeń inwestycyjnych Rządu na terenie ziem wschodnich. Twierdzą oni, że kapitały państwowe nie powinny angażować się na wschodzie, lecz wyłącznie w centrum i na zachodzie Państwa.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#PHermanowicz">Panowie, zamieńmy się rolami. Czy nie uderzylibyście na alarm, gdybyśmy zaczęli udowadniać, że rozbudowa portu w Gdyni zasadniczo jest zaprzepaszczeniem grosza publicznego i tylko dlatego, że praktykujący nasi panowie inżynierowie wciąż budują jeszcze tak liche betonowe obramowania portu, że pierwsza burza morska niszczy tę fuszerkę; że absurdem jest troszczyć się o Śląsk itp.?</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#PHermanowicz">Tak czy inaczej, w najlepszym razie ich stanowisko traktujemy jako objaw egoizmu regionalnego. Jeszcze nie zdążyli nasi antagoniści wychylić się poza opłotki swoich potrzeb lokalnych i ogólną troską objąć Rzeczpospolitą jako jedną niepodzielną całość terytorialną, Ustrój gospodarczy dzisiejszego państwa, to wielka skomplikowana maszyneria. Czyż trzeba udowadniać, że w każdym mechanizmie wszystkie tryby i trybiki muszą być jak najściślej zespolone, że nie wolno naoliwiać, aż do przesady, kilku bliżej umontowanych panewek tylko dlatego, że są bliższe, a inne dalsze pozostawiać bez oliwy? Każdy wykwalifikowany mechanik nie zaniedba ani jednej panewki i każdą należycie opatrzy i w dostatecznej mierze naoliwi. Od sprawnego działania każdego lagra jest uzależniona praca całej instalacji. Niech tylko w czasie pracy któremuś łożysku zabraknie smaru, a wnet zacznie się grzać i rychło stanie w płomieniach.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#PHermanowicz">Nie wiem, dlaczego utarło się w Polsce zdanie, że Wileńszczyzna to teren typowo rolniczy i pozbawiony wszelkich naturalnych warunków do uprzemysłowienia. Czy nie jest to twierdzenie mylne? Czy w ogóle można Wileńszczyznę zaliczać do obszarów rolniczych, gdy przeciwnie ma ona klimat typowo „antyrolniczy”? Klimat Wileńszczyzny jest najzłośliwszym niszczycielem jej gospodarki rolnej. Niestety, tak jak przed wiekami, tak i obecnie prawa klimatyczne stanowią „siłę wyższą”. Klimat nie ugiął się jeszcze przed wolą ludzką. Możemy zdrenować glebę, użyźnić ją, zmodernizować jej uprawę, stosować selekcyjne nasiona i w ten sposób w pewnej mierze wpływać na plon, jednak, jak dotychczas, klimat wciąż ma jeszcze przeważający i bezpośredni wpływ na rezultaty włożonego kapitału i pracy. Źródłem każdego nieurodzaju są zaburzenia atmosferyczne. Okres wegetacyjny u nas jest nadzwyczaj krótki, dni słonecznych bardzo mało, opady przesadnie częste, wilgoci, szczególnie jesienią, nadmiar, wreszcie późne przymrozki na wiosnę, nawet na końcu maja i wczesną jesienią, czasem we wrześniu. Z tego powodu uniemożliwione są prawie zupełnie przedplony lub poplony. Na przykład nikt u nas nie może, jak w Poznańskim lub w Małopolsce, po zbiorze jarzyn jesienią zasiać łubin, doczekać się nasadzenia strączków w połowie lub chociażby przekwitnięcia i po przewalcowaniu i przeoraniu zasiać tego gruntu żytem. Tak samo założenie lucerniku jest prawie niemożliwe. Burak cukrowy lub rzepak nie mogą być u nas skutecznie kultywowane.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#PHermanowicz">Jaskrawym przykładem rażącej różnicy plonów u nas w porównaniu z innymi dzielnicami są ziemniaki. U nas wybiera się pod ziemniaki przeważnie najlepsze grunty, nawozi się je obficie i uprawia rolę jak najstaranniej. Przeciwnie w innych dzielnicach rolnicy mało dbają o ziemniaki, sadzą je na gruntach gorszych, a jednak rezultaty osiągają świetne, w stosunku do naszych trzykrotnie większe.</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#PHermanowicz">Na zachodzie łąki często koszą się dwa a nawet trzy razy w ciągu lata, u nas o tym się nawet nie śni. Jedynie koniczynę kosimy dwa razy, lecz otrzymujemy otawę bardzo często marną i wielki marny kłopot z jej wysuszeniem. Nasion koniczyny można doczekać się w północno-wschodniej połaci Wileńszczyzny tylko z pierwszego sianokosu, ale wtedy trzeba zrezygnować z karmu dla bydła, co, rzecz prosta, powoduje znaczne straty.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#PHermanowicz">Nie należy tym obciążać wyłącznie naszej zacofanej gospodarki rolnej, bo nawet najracjonalniejsza intensywność rolnicza nie jest w stanie przeciwstawić się zabójczym działaniom miejscowego klimatu. Naprzykład hodowla niektórych gatunków zwierząt domowych jest w większości nieopłacalna. Delikatne gatunki owiec, jak „Rambouillet” lub „Negretti” mogą być hodowane jedynie z wielkim nakładem gotówki i trudu, a to wyłącznie z powodu nadmiaru wilgoci.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#PHermanowicz">Na Wileńszczyźnie, a szczególnie w jej północno-wschodniej połaci bardzo często zdarzają się cykliczne nieurodzaje. Przez szereg lat ludność tych obszarów trzeba dokarmiać. Ostatnie cykle nieurodzajów nie są jakimś nadzwyczajnym wyjątkiem, przeciwnie wyjątkiem są u nas lata nieurodzajne. Jako dowód mogę przytoczyć fakt, że w dzienniku prowincjała Dominikanów, znanego patrioty ks. F. Ciecierskiego są dokładne opisy o szeregu lat nieurodzajnych na całej Wileńszczyźnie w drugim, trzecim i na początku czwartego dziesięciolecia ubiegłego wieku.</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#PHermanowicz">Czy wobec takiego faktycznego stanu rzeczy można głodującą Wileńszczyznę uważać za kraj rolniczy? Sądzę, że nie! Więc należy jak najrychlej spowodować takie warunki fiskalne i kredytowe, które by sprzyjały i umożliwiały przede wszystkim kapitałowi prywatnemu przeprowadzić racjonalną industrializację tego obszaru.</u>
<u xml:id="u-36.10" who="#PHermanowicz">W pierwszej linii, zgodnie z założeniem dekretu Pana Prezydenta z dnia 25 listopada 1936 r. o popieraniu ruchu inwestycyjnego na obszarze województw wschodnich (Dz. U. R. P. Nr 88 póz. 614), należy uruchomić niespożytą energię „białego węgła” naszej Wilii. Projektowana hydroelektrownia w Szyłanach może stać się niewyczerpanym źródłem najtańszej w Polsce siły napędowej, tej niezbędnej podstawy każdego nowoczesnego przemysłu. Bo dzięki wyjątkowo sprzyjającym warunkom terenowym koszta budowy hydroelektrowni w Szyłanach co najmniej sześciokrotnie mają być mniejsze od kosztów budowy hydroelektrowni łotewskiej na Dźwinie. I tak kraj obecnie omal co nie pierwotny już w bardzo krótkim czasie będzie mógł samoczynnie włączyć się do ogólnopaństwowej akumulacji wymiany i świadczeń.</u>
<u xml:id="u-36.11" who="#PHermanowicz">Państwo ma obowiązek w jednakowym stopniu dbać o rozwój województwa śląskiego czy wileńskiego, pomorskiego czy stanisławowskiego. Przeto w całej rozciągłości utrzymuję wszystkie postulaty gospodarcze swoich przemówień z roku ubiegłego. Wileńszczyzna musi znaleźć należyte miejsce w projektowanym 4-letnim planie inwestycyjnym. Rzeczpospolita winna baczniejszą uwagę zwrócić na te odłogiem leżące obszary i starać się w miarę możności przeprowadzać tam inwestycje, mające podstawowe ogólnopaństwowe znaczenie gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-36.12" who="#PHermanowicz">Na terenach północno-wschodnich Rzeczypospolitej muszą się znaleźć elewatory zbożowo-lniarskie, rzeźnie i chłodnie, urządzenia mleczarskie, baseny rybne; a i na tym nie należy poprzestać, lecz za pomocą dróg wodnych, bitych i kolejowych połączyć wszystkie osiedla ludzkie, aby ludność miejscowa była przekonana, że jednak jest ktoś, komu jej troski nie są obce.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Zubrzycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#PZubrzycki">Wysoki Sejmie! Wśród zagadnień państwowych na drugim miejscu po wojsku jest oświata, która według słów o. Wicepremiera Kwiatkowskiego z jesieni 1935 r. jest podstawą kultury i dynamiki rozwoju narodu. Z tego można by sądzić, że ci, co dbają o oświatę, strzegą najcenniejszych dóbr duchowych narodu. Obecny p. Minister Oświaty, jak to widać z jego dotychczasowej działalności, z jego dotychczasowych posunięć, pragnąłby postawić Polskę w rzędzie państw kulturalnych, pragnąłby odrobić to, co straciła ona w okresie długotrwałej, przeszło wiekowej niewoli, wreszcie zrealizować pragnienia wiedzy szerokich warstw chłopskich i robotniczych. Na tych bowiem dwóch podstawowych elementach społecznych ma się utrwalić siła zbrojną i duchowa Polski. Z dozbrojeniem Polski wiąże się dozbrojenie duchowe, intelektualne i moralne szerokich warstw społecznych. Masowy udział tych warstw społecznych w każdym poczynaniu Państwa decyduje o powodzeniu, jak to było w r. 1920, kiedy Rzeczpospolita nie tylko oparła się potężnej przynajmniej liczbowo sile militarnej, nie tylko obroniła istotę swej wolności, ale wyszła z tej walki nie tylko formalnie jako państwo wielkie i silne, wyszła nie tylko z honorem, lecz z wielkim, wspaniałym zwycięstwem, zatrzymując się nie na Bugu i Sanie, lecz na Dźwinie i Zbruczu. Złączenie uczuć socjalnych warstw chłopskich i robotniczych z ideą narodową, z ruchem wolnościowym, związanie z imieniem Marszałka Piłsudskiego, było dziełem rozumu politycznego odradzającej się Polski, jak to podkreślił w jednym ze swych przemówień ś. p. Stpiczyński.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#PZubrzycki">Kiedy dziś hasłem Polski jest podciągnięcie jej wzwyż przez dozbrojenie ogólne, sądziłbym, że i w planie inwestycyjnym zagadnienie budowy szkół powszechnych winno znaleźć swój wyraz przez przeznaczenie na ten cel znaczniejszej sumy, niż 3 miliony z czemś zł na rok 1937. Społeczeństwo czekało z nadzwyczajnym zainteresowaniem na ogłoszenie zapowiedzianego planu inwestycyjnego, sądziło bowiem, że wśród pilnych potrzeb inwestycyjnych Państwa i sprawa budowy szkół znajdzie odpowiednie miejsce. Zainteresowanie społeczeństwa było i tym uzasadnione, że w tej chwili budowa szkół nie może ruszyć z miejsca. Gromady na ten cel nie mogą uchwalać t. zw. dobrowolnego podatku, jak to było w latach 1928–1931. Gminy posiadają przeważnie budżety konsumcyjne, wydziały powiatowe również do swych budżetów nie wstawiają na ten cel kredytów. Państwo zapreliminowało w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego symboliczną kwotę 50.000 zł. Pozostaje zatem Towarzystwo Popierania Budowy Szkół Powszechnych, które nazwane zostało szumnie stowarzyszeniem wyższej użyteczności, ale może ono zebrać zaledwie około 3 milionów zł przez karotę społeczeństwa za pośrednictwem dzieci szkolnych i nauczycielstwa, co ze względów wychowawczych uważam za niewłaściwe, gdyż dzieci nie powinny wyciągać składek od rodziców. Choćby gminy przy największym wysiłku, jak to można z dotychczasowej akcji się zorientować, zebrały na budowę szkół powszechnych 6 milionów zł, to przy przeciętnym koszcie budynku szkolnego 40.000 do 50.000 zł wybudowalibyśmy w Polsce potrzebną liczbę izb szkolnych, tj. 45.000 w ciągu 55 lat! W tym czasie istniejące budynki drewniane zgniją, a murowane zaczną się rujnować, tak że problem ten nigdy nie zostanie rozwiązany. Dziś gminy miejskie i wiejskie nie mają środków na budowę szkół. Miasto Sosnowiec płaci rocznie 100.000 zł za wynajęte lokale szkolne; gdyby to miasto uzyskało pożyczkę w wysokości półtora miliona zł, wybudowałoby wszystkie brakujące szkoły i spłaciłoby tę pożyczkę w ciągu 15, a przy opłaceniu wszystkich procentów 20 lat. Ponieważ na żadne pożyczki dziś gminy wiejskie i miejskie liczyć nie mogą, przeto wydaje mi się rzeczą słuszną domagać się uwzględnienia poważniejszej sumy w planie inwestycyjnym. Sądzę, że przyszedł już czas, aby zająć się tym zagadnieniem, chociażby dlatego, że wynajęcie lokali pochlania w Polsce tak wielkie sumy, że moglibyśmy za nie w ciągu 15 lat wybudować własne skromne, higieniczne budynki szkolne.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#PZubrzycki">Wśród znamiennych przemówień pp. Ministrów z okazji uchwalanego planu inwestycyjnego nie było przemówienia p. Ministra W. R. i O. P., jak gdyby zagadnienie oświaty nie wiązało się z zagadnieniem ogólnego dozbrojenia Polski i Narodu. Ponieważ pan referent nie zgodził się na zgłoszenie przeze mnie rezolucji w tej sprawie, zgłaszam przeto jako dezyderaty: 1) w planie inwestycyjnym na rok 1928 pragnęłoby społeczeństwo widzieć 6.000.000 zł na budowę szkół powszechnych; 2) gminy na budowę szkół powszechnych powinny otrzymywać budulec z lasów państwowych po cenach ulgowych, wynoszących 40% obecnej nominalnej wartości drewna, na warunkach kredytowych do lat 10, a to z tej racji, że obecna zniżka 33% nie odpowiada już tendencji Rządu z r. 1936, gdyż drewno obecnie zdrożało o 60%, a zatem płaci się dziś nie 67%, lecz 127% wartości z 1936 r.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Gotlieb.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#PGotlieb">Wysoka Izbo! Z największą uwagą przyjęła ludność żydowska enuncjację Rządu o planie inwestycji, które maja być zrealizować na w ciągu najbliższych 4 lat. Żadnej mowy nie słuchał obywatel żydowski z takim napięciem, jak tej, gdzie zostają nakreślone wytyczne natury gospodarczej i twórczego wyścigu celem zapewnienia dobrobytu w kraju. Już to samo, że powietrze napełnia się fluidem odbudowy i że umysły nasycają się kategoriami myślenia gospodarczego, wpływa na kraj zbawiennie. Wróg kraju nr 1, to przede wszystkim nędza, niedostatek i depresja gospodarcza. Kto się mobilizuje przeciw temu wrogowi, ten organizuje również skuteczną obronę przeciw wszystkim innym wrogom.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#PGotlieb">Mowę o inwestycjach przyjęliśmy jednak z pewnym zaniepokojeniem. Widzieliśmy, że p. Wicepremier wprawdzie gruntownie przestudiował sytuację gospodarczą kraju, mapy i wykresy graficzne, ale nie poświęcił należytej uwagi kompleksom psychicznym, które destruktywnie wpływają na polityczne i gospodarcze życie Państwa. Mam tu na myśli żydożerczą nagankę, rozpowszechnianą w całym kraju i zatruwającą wszędzie życie społeczne i gospodarcze, czy to na jarmarku, czy też w warsztacie, czy to w izbach adwokackich, czy na uniwersytetach. Dopóki atmosfera nie będzie oczyszczona z tej plagi i dopóki nie będzie respektowane prawo człowieka i obywatela, trudno będzie wznieść gmach zamierzony w planie inwestycyjnym.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#PGotlieb">Musimy bowiem stwierdzić, że antysemityzm w Polsce jest jednym z tych niebezpiecznych i niszczycielskich czynników, które podkopują gospodarkę i sprawiają, że Polska znajduje się, jak powiedział p. Wicepremier, na szarym końcu. Antysemityzm jest emanacją najbardziej szkodliwych skłonności i namiętności, które nurtują w podświadomości mas. Antysemityzm przynoszą ludowi jako surogat gospodarczy ci, którzy nie czują się powołani do tworzenia prawdziwych wartości gospodarczych. Agitacja antyżydowska jest „centralnym okręgiem” wszystkich tych, którzy nie wierzą w samych siebie i nie wierzą w społeczeństwo. Naganka antyżydowska jest „4-letnim planem” demagogów, podejmujących się obałamucić kraj i odwieść jego uwagę od istotnych jego potrzeb.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#PGotlieb">Jakaż to twórcza siła może tkwić w haśle, które kieruje ambicję w stronę straganu? I nie, aby postawić własny stragan, lecz by wyrwać go z rąk, w których obecnie się znajduje. Czyż można podnieść dobrobyt kraju za pomocą pikiet, które stoją przy sklepach i odpędzają klientów? Gdyby jakiś polityk stanął z takim programem przed parlamentem jakiegokolwiek kraju, zostałby poprostu wyśmiany. A jednak w Polsce są ludzie, którzy dążą przy pomocy tych mizernych środków do portfeli ministerialnych, i niestety są także tacy, którzy przestraszyli się antysemickiej konkurencji i próbują sami przystosować się do takich lub podobnych haseł.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#PGotlieb">Kraj potrzebuje uprzemysłowienia, wielokrotnie przyśpieszonego tempa produkcji, żywiołowego napięcia odbudowy i twórczości. Ale tak samo, jak niemożliwy jest plan inwestycji dla jednego tylko kawałka kraju, tak samo nie do pomyślenia jest taki plan jedynie dla jednej części ludności i jeżeli obok planów inwestycyj tolerowane będą plany dewastacji, jeżeli z pracą nad odbudową dopuszczana będzie niszczycielska robota, to wszelkie wysiłki okażą się daremnymi. Nie można bowiem przeprowadzić elektryfikacji, jeżeli przez druty płynąć będzie antysemityzm zamiast prądu elektrycznego. Nie można rozwinąć motoryzacji, jeżeli do rezerwuarów nalewać się będzie żydożerstwo zamiast benzyny. Nie można marzyć o lepszej przyszłości, jeżeli za czyn bohaterski uchodzić będzie hicie kastetami studentów żydowskich lub podrzucenie bomby w mieszkaniu wileńskiego naczelnego rabina i posła na Sejm.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#komentarz">(Głos: Bujda!)</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#PGotlieb">To nie bujda; to prawda.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#komentarz">(Głos: Bujda jest.)</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#PGotlieb">Dowiecie się Panowie.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#PGotlieb">Wysoka Izbo! Plan inwestycyjny p. Wicepremiera nie mógłby prowadzić do celu, jaki sobie zakreślił, gdyby dążył do zajęcia pozycyj gospodarczych, które nie należą do, Państwa, lecz do obywateli. Państwo nie może i nie powinno budować gospodarki, lecz powinno tworzyć warunki, otwierające drogę do gospodarczego rozkwitu. Nie ma nic bardziej fałszywego nad pogląd, ze łącznie z inwestycjami należy uprawiać etatyzm i że Państwo powinno angażować się bezpośrednio w przedsiębiorstwach i interesach. Celem wielkiego wysiłku gospodarczego nie może być stworzenie nowego sztabu biurokratów. Jedynym celem inwestycyj musi być obudzenie wszystkich sił drzemiących w kraju i ludności bez podziału na A, B i 2. Właśnie tutaj powinien panować duch wolności i równości. Demokratyzacja gospodarki jest najważniejszą podstawą dobrobytu. Im więcej ludzi wypchniętych jest z gospodarstwa, tym więcej nieszczęść nad nimi zawisa. Unikanie takiego stanu właśnie zwie się sprawiedliwością społeczną. A sprawiedliwość społeczna tylko wtedy jest społeczna i sprawiedliwa, kiedy nikogo nie ogranicza, nikogo nie wyklucza i nikogo nie wypiera.</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#PGotlieb">Plan inwestycyjny będzie miał powodzenie, jeśli razem z milionami złotych zainwestuje najlepsze myśli państwowe i społeczne.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Pełeński.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#PPełeński">Wysoki Sejmie! Pan Minister Rolnictwa i Reform Rolnych, omawiając inwestycje na Komisji Budżetowej, stwierdził, że celowość inwestycyj i ich gospodarcze znaczenie oznacza się tym, o ile podnoszą produkcję i ją uszlachetniają. Dalej w swoim przemówieniu p. Minister Rolnictwa postawił melioracje jako podstawowe zagadnienie rolnicze twierdząc słusznie, że melioracje są jedynym sposobem do poszerzenia powierzchni roli uprawnej. Stwierdził dalej, że na nic się nie przyda wysiłek właściciela gruntu w kierunku melioracji, o ile nie będzie przeprowadzona podstawowa melioracja, o ile nie będą przeprowadzone ścieki wodne. Talk postawiwszy sprawę melioracji jako podstawową sprawę rolnictwa, stwierdził sam, że suma przeznaczone na to w inwestycjach jest bardzo skromna i rzeczywiście jest skromna, bo wynosi tylko 2 miliony zł, a do tego należy dodać jeszcze niewielką sumę, jaką mamy w budżecie państwowym.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#PPełeński">Wysoki Sejmie! Żyjemy w kraju rolniczym, w kraju, w którym większość ludności pracuje i żyje na roli. Właśnie w tym kraju na tak ważne zagadnienie, jakim jest melioracja, przeznacza się tak małą, tak śmiesznie małą sumę, bo jak powiedziałem. tylko 2 mil. zł.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#PPełeński">Niedawno powiedział prezes lwowskiej Izby Rolniczej p. Papara, że mamy wewnętrzną Abisynie. Mamy w całym Państwie 4 mil. ha ziemi, która oczekuje melioracji. Na terytorium południowo-wschodnich województw mamy 800.000 ha ziemi, oczekującej melioracji. Wysoki Sejmie! Wtenczas, kiedy się przeprowadza reformę ustroju rolnego, kiedy zapas ziemi, przeznaczonej na reformę ustroju rolnego, jest niewystarczający, bo w południowo-wschodnich województwach wynosi obecnie tylko 201.000 ha. kiedy się chce przeprowadzać parcelację, względnie osadnictwo, nie myśli się o tym, ażeby powiększyć ilość ziemi przeznaczonej na reformę ustroju rolnego.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#PPełeński">Wysoki Sejmie! Zapas ziemi, jaki mamy w południowo-wschodnich województwach, nie wystarcza na upełnorolnienie małorolnych i bezrolnych. Przeprowadzenie reformy rolnej w obecnych warunkach nie przyniesie spodziewanych skutków. O ile będzie przeprowadzona parcelacja względnie kolonizacja we wsi, w której zapas ziemi nie wystarcza na upełnorolnienie małorolnych i ziemia będzie oddana w większości osadnikom, to pytam się, co stanie się z ludnością tej wsi, co ona ma robić i dokąd ma pójść zapracować na kawałek chleba, kiedy nie stanie tego folwarku, tego ostatniego ratunku, gdzie znaleźć mogła pracę. Jesteśmy zwolennikami parcelacji, ale parcelacji zdrowej, zgodnej z ustawami. Jesteśmy przeciwnikami parcelacji, która by miała doprowadzać większość ludności do katastrofalnego położenia. Dlatego uważam, że nie sama reforma rolna, lecz melioracje, osuszanie, powiększanie roli da wsi możność rozwoju, polepszenia bytu. Pieniądz włożony w melioracje, to praca dla ludności. Ten pieniądz będzie właściwie zużytkowany i wtenczas będzie można mówić o podniesieniu konsumcji wsi. Pamiętamy wszyscy przedwojenne prace Wydziału Krajowego i jego Biura Melioracyjnego we Lwowie, gdzie pracowało ponad 100 inżynierów. Wydział Krajowy, względnie sejm galicyjski i rząd rok rocznie przeznaczały poważne miliony na osuszanie i melioracje. Teraz tego wszystkiego nie ma. Nie ma żadnych sum na melioracje, a przeciwne są na reformę rolną. Wiemy, co pod tym rozumieć należy, nic więcej, jak nowe osadnictwo na naszych ziemiach. Uważamy nie tylko my, Ukraińcy, ale to mówią i poważni ekonomiści polscy, znawcy stosunków na naszych ziemiach, jak Władysław Grabski, Łoś, Borkowski i inni, że miejsca na osadnictwo na tych połaciach kraju nie ma. Dlatego uważam, że celowiej będzie zwiększyć sumy przeznaczone na melioracje. Uważam, że konieczne jest powiększenie punktu 5 (melioracje podstawowe rolnicze 2 miliony zł) o 16 milionów z punktu 10, tak by na melioracje razem było 18 milionów. Uważam, że suma 18 milionów jest również za mała, jednak to w każdym razie stworzyłoby pierwszą podstawę do zdrowej reformy rolnej, do zdrowego powiększenia warsztatu pracy dla wsi, to zapewni korzyści dla wszystkich.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#PPełeński">Dlatego proszę Wysoką Izbę o przyjęcie poprawki, jaką zgłosiłem na komisji, o przeniesienie z punktu 10 do punktu 5 kwoty 16 milionów, by na melioracje było 18 milionów. Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie tej poprawki w interesie rolnictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Gdula.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#PGdula">Wysoki Sejmie! Obie ustawy, wniesione przez Rząd, mają za zadanie rozstrzygnięcie kapitalnych zagadnień, jakie przed nami stoją. Zagadnieniami tymi są wzmożenie obronności Państwa i walka z bezrobociem, które przybrało wielkie i poważne rozmiary. Ustawy te mają być niejako zrywem i podnietą dla społeczeństwa, nękanego kryzysem i jego następstwami. Ustawy te mają ożywić nadzieję, zwłaszcza świata pracy, że będzie lepsza przyszłość, że nastąpi zmiana warunków gospodarczych, związanych z tym warunków społecznych, godziwych warunków życia dla świata pracy.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#PGdula">P. sprawozdawca zresztą jako ekonomista skłonny jest wyznaczyć zagadnieniu socjalnemu, związanemu z życiem gospodarczym, w najlepszym wypadku rolę drugorzędną. Muszę podkreślić z całym naciskiem, że rozumowanie takie, odpowiadające myśleniu ekonomicznemu, raczej liberalizmowi ekonomicznemu, nie może mieć zastosowania do rzeczywistości polskiej i do psychiki polskiej. Skoro uznajemy, a uznajemy zgodnie, że człowiek pracy jest największym majątkiem Państwa, to jest rzeczą oczywistą, że nie może on być postawiony ani na niższym, ani na dalszym planie, niż działanie gospodarcze przez które człowiek ma służyć obronie kraju i jego potęgi. W moim przekonaniu, a wierzę, że nie tylko w moim, nie ma dość silnego akcentu, który by należało zastosować dla podkreślenia wagi czynnika socjalnego przy rozwiązywaniu zagadnień inwestycyjnych.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#PGdula">Już kol. Tomaszkiewicz wskazał, że entuzjazm, pracowitość i wiara wykrzesały z ludzi perspektywy poprawy społecznej. Te momenty mogą mieć wtedy wagę, jeżeli będą związane z momentem socjalnym, z człowiekiem, przy rozwiązywaniu tych wielkich zagadnień inwestycyjnych. Trzeba wyrazić uznanie p. Ministrowi Opieki Społecznej, że w swym referacie na Komisji Budżetowej dał temu wyraz dobitny i silny.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#PGdula">Przy rozwiązywaniu wielkiego problemu robót inwestycyjnych należało by zwrócić uwagę na niektóre momenty. Takim zasadniczym momentem jest sprawa programów i sprawa przygotowań technicznych. Już przy realizacji Funduszu Pracy bardzo często okazywało się, że nie mając programu technicznego, który by pozwolił odrazu na miejscu rozwiązać zagadnienie bezrobocia, zagadnienie gospodarcze, nawet celowo i rentownie, jednak nie byliśmy przygotowani do rozwiązania tych zagadnień. Dlatego też, jeśli widzimy w obu sprawach wielką myśl, która świadczy o planowości w rozwiązywaniu zagadnień gospodarczych i walki z bezrobociem, to przypuszczamy i mamy to przekonanie, że razem z ta planowością pójdzie również przygotowanie techniczne.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#PGdula">Była tu mowa o Funduszu Pracy. Tuż kol. Sowiński do pewnego stopnia zwrócił uwagę na znaczenie Funduszu Pracy, na momenty, w których ustawa o Funduszu Pracy była tworzona. Rzeczywiście chwile te były bardzo ciężkie, społeczeństwo nękane szukało rozwiązania i myśmy tu w poprzednim Sejmie szukali tego rozwiązania przez cały na posiedzeniach grupy Komisji Ochrony Pracy, nim te wysiłki zostały uwieńczone ustawą o Funduszu Pracy. Fundusz Pracy spełnia i będzie spełniał obok wielkich zagadnień inwestycyjnych również i rolę czynnika społecznego, powiedziałbym nawet, bezpieczeństwa publicznego na terenach, które były ongiś bogate i uprzemysłowione, pulsujące życiem, a dziś częstokroć są cmentarzyskiem produkcji. I otóż poty Fundusz Pracy będzie musiał służyć rozwiązywaniu zagadnienia bezrobocia przy równoczesnej rentowności, dopóki nie będzie rozwiązane zagadnienie wielkiej emigracji wewnątrz kraju. Jeżeli obie te ustawy mają dać wielką wartość gospodarczą, to równocześnie należy pomyśleć również o rozwiązaniu emigracji wewnętrznej w celu wyrównania bezrobocia, aby to bezrobocie nie było silniejsze w jednych miejscowościach, a w innych mniejsze. Bo albo należy warsztaty pracy w poszczególnych ośrodkach przemysłowych ożywić, albo tę ludność przesiedlać do innych miejscowości, gdzie nasilenie zaludnienia nie przedstawia takich tragicznych niebezpieczeństw i powikłań socjalnych, jakie obserwujemy w dawniej bardzo bogatych, uprzemysłowionych miejscowościach.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#PGdula">Bardzo często mówimy o przygotowaniu technicznym, bardzo często zdarza się, że napięcie społeczne przybiera charakter powikłań socjalnych, następują rozruchy, a nie ma przygotowań takich czy innych, finansowych, technicznych czy gospodarczych. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na ten moment, aby nie było zaskoczenia. Mówi się teraz także o wydajności pracy, a kiedy mówimy o kwestii wydajności pracy, to muszę zwrócić uwagę, że była tu mowa o odrobku. Nie ulega wątpliwości, że wśród robotników istnieje podczas zimy chęć odrobienia i tę jałmużnę, którą otrzymują, chcą w tej czy innej formie pracy zwrócić społeczeństwu. Jednakowoż trudno niejednokrotnie na danym terenie to zrobić, bo i nie ma takich prac, które by mogły zatrudnić większą ilość ludzi, wydajność pracy wskutek warunków atmosferycznych musi być minimalna i zagadnienie schodzi do tego, że dany robotnik może tylko częściowo odrobić tę pomoc zimową, którą otrzymał. Jeżeli weźmie się przy tym jeszcze, że związki samorządowe jako takie przy rozwiązywaniu zagadnień, związanych z robotami Funduszu Pracy, znajdują się w bardzo ciężkim położeniu, to bardzo często rezygnują podczas zimy wogóle z prowadzenia robót inwestycyjnych, czy to wodociągowych, czy kanalizacyjnych, bo te roboty można prowadzić tylko przy niewielkim mrozie, ponieważ wydajność pracy jest mała i trzeba też dużo dokładać.</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#PGdula">Była też mowa o Towarzystwie Osiedli Robotniczych. Świat pracy jest zadowolony z rozwiązywania tego zagadnienia, w wielu miejscowościach powstały kolonie robotnicze i robotnik. który znajduje się w najcięższych warunkach mieszkaniowych, kulturalnych i społecznych, dzisiaj może się znaleźć w mieszkaniu jako tako kulturalnym. Byłoby może tylko pożądanym, na co już miałem nieraz sposobność zwrócić uwagę, ażeby robotnikom czy pracownikom umysłowym, którzy pragną na swojej parceli wybudować domek, Towarzystwo Osiedli Robotniczych udzielało chociażby skromnej pożyczki na jak najniższy procent, aby jak słusznie kol. sprawozdawca powiedział, robotnik. który ma parcelę, zarobiwszy trochę pieniędzy, mógł w ten sposób przyjść do mieszkania, do własnego dachu nad głową.</u>
<u xml:id="u-44.7" who="#PGdula">Kiedy jestem przy funduszu inwestycyjnym, obciąłbym zwrócić uwagę na jedno zagadnienie ogólne. Mianowicie do dnia dzisiejszego szereg granic zaborczych nie został przekreślony przez połączenie drogami komunikacyjnymi. Jesteśmy świadkami, że w dalszym ciągu istnieją dawne granice zaborcze, nie łączą się poszczególne połacie kraju i na to należało by zwrócić uwagę, albowiem to zagadnienie ma wielką wagę.</u>
<u xml:id="u-44.8" who="#PGdula">Również o ile chodzi o sprawę funduszu inwestycyjnego, zaniepokoiły mnie pewne cyfry dotyczące taboru kolejowego. Zagadnienie to ma swoja wymowę gospodarczą i nie można go pominąć. Kto przypatruje się bliżej życiu gospodarczemu, a zwłaszcza warunkom eksploatacyjnym kolei, ten musi uważnie zastanowić się nad przyszłością warunków komunikacyjnych i ożywienia gospodarczego, jakie jest przed nami; bo jeżeli obie ustawy, które uważamy za podstawę rozwinięcia życia gospodarczego, ujmują je, jak to się mówi powszechnie, w pewne dreny, to trzeba zwrócić uwagę również na stan taboru kolejowego. Jeżeli sieć komunikacyjna przedstawia jeszcze jakie takie warunki eksploatacyjne możliwe, to tabor kolejowy — o tem wie, kto mu się przypatrzył — pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza że jest zbieraniną z trzech zaborów. Już p. Minister Komunikacji w swoim przemówieniu w komisji sejmowej w dniu 21 stycznia oświadczył, że stan parowozów pod względem ilościowym należy uznać za zadowalający, gdyż powszechnie uznawana norma 30 parowozów na 100 km jest u nas utrzymana. Nadmienił przy tym, że koleje niemieckie mają na 100 km 38 parowozów, czeskie i włoskie po 36, rumuńskie 33, czyli mamy o 26% parowozów mniej niż koleje niemieckie i o 23% mniej niż koleje czesko-słowackie. Dałoby to obraz właściwy wówczas, gdyby stan parowozów naszych był taki sam, jak zagranicą. I to p. Minister Komunikacji przyznaje, bo powiada, że znacznie w ostatnich latach podniosła się przeciętna wieku parowozów, z 16,5 na 20 lat, podczas gdy w Niemczech przeciętna wieku parowozów została obniżona do lat 12. Z tego wszystkiego wynika, że odsetek parowozów chorych jest dosyć duży. Ilość jest zadowalająca, ale jakość nie zadowalająca, a więc jedno i drugie nie godzi się z sobą. Przyczyna jest ta, nie ulega wątpliwości, że tych parowozów zdrowych, wartościowych jest coraz mniej. Od r. 1928 ilość parowozów czynnych zmniejszyła się o 20%, a ilość ogólna zmniejszyła się o 25%. Jeżelibyśmy w dalszym ciągu zastanawiali się, w jaki sposób eksploatuje się parowozy, to trzeba sobie powiedzieć szczerze i otwarcie, że parowozy nie wystarczają na okres, na jaki zostały wyznaczone.</u>
<u xml:id="u-44.9" who="#PGdula">Nie chciałbym tym dłużej uwagi Izby zaprzątać, ale faktem jest, mam to przekonanie, że bijemy rekord światowy, o ile chodzi o wyzyskanie parowozów, nie patrząc na to, co będzie później. Przeciążenie bowiem tych nielicznych nowych parowozów i niecelowa konserwacja starych doprowadziła do wyniku, przedstawionego już przez p. Ministra, który przy właściwej interpretacji zdaje się być groźnym. Jeżeli rychło nie nastąpi zmiana tej polityki, jeżeli nie nastąpi renowacją taboru parowozowego, szybko natrafimy na trudności ruchu kolejowego.</u>
<u xml:id="u-44.10" who="#PGdula">A przecież ma nastąpić poprawa życia gospodarczego i następuje. Ustawy te mają dać dalszy impuls do ożywienia życia gospodarczego. Nie wiem, jak wtenczas będziemy wyglądali, jeżeli ilość i parowozów i taboru kolejowego, już jest niewystarczająca dla zapotrzebowań, jakie dziś istnieją. Jeżeli ilość parowozów, potrzebnych w Państwie dla normalnego życia gospodarczego, jest 80, a w budżecie wypada ich 8, to w takim razie musimy stwierdzić, że jest to zbyt wielka rozpiętość, jak na życie gospodarcze Polski, które powinno coraz więcej pulsować.</u>
<u xml:id="u-44.11" who="#PGdula">Zarówno budżet, jak i ustawa o funduszu inwestycyjnym uwzględniają w pewnym stopniu te zagadnienia. Należy się tym cieszyć, bo p. Minister Komunikacji znajduje się w bardzo ciężkim położeniu, gdyż nie ma wielkich dochodów, taryfy nie dopisały, zagadnienie odebrania pieniędzy od Niemców jeszcze bardziej nie dopisało, to nie dziw, że na to zagadnienie pieniędzy nie starczy. Na komisji p. Minister oświadczył, że w porozumieniu z Ministrem Skarbu szuka możliwości zamówień na warunkach kredytowych. Serdecznie bym apelował do Pana Ministra Skarbu, aby wniknął i w tę część wielkiego zagadnienia gospodarczego, którego się podjął, aby i tu w swoich rozwiązaniach, które ma przed sobą, mógł się poszczycić sukcesami, jakie widzimy na szeregu odcinków życia gospodarczego. Jeżeli wiąże się takie wielkie zagadnienie spraw kolejowych z życiem gospodarczym, to przecież jest stara maksyma: Jakie drogi, jakie koleje, jaki tabor kolejowy, takie też i życie gospodarcze. Jedno z drugim się wiąże. Jeżeli obie ustawy mają nam dać większe ożywienie życia gospodarczego, to bym bardzo serdecznie apelował do Pana Wicepremiera i do całego Rządu, aby tego wielkiego zagadnienia nie pomijano i ile możności w najwyższym wymiarze uwzględniono te potrzeby życia gospodarczego.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Sommerstein.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Dzisiejsza dyskusja w pewnej mierze przypomina dyskusję budżetową, odbywa się jednak może o 48 godzin za wcześnie. Mamy rewię różnych kierunków, przegląd geografii ziem Polski. Te rzeczy są dobre, widzimy nagłe przebudzenie grup regionalnych, które spały snem twardym i które — jak wiele rzeczy w tym Sejmie — przedstawiają właściwie rzeczy nierealne i martwe. Nagle się obudziły, obudziły się apetyty, aby przynieść do swoich regionów zdobycze osiągnięte przy nowym planie inwestycyjnym.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#PSommerstein">Zarówno na Komisji Budżetowej, jak i na plenum słusznie połączono oba przedłożenia rządowe o dotacjach na rzecz Funduszu Obrony Narodowej i o inwestycjach, bo te dwie rzeczy są ze sobą ściśle związane, zazębiają się jedna o drugą, stoją oba pod znakiem obrony Państwa. Tym się tłumaczy, iż ten wyścig regionów musi ustąpić i pochlubić się może tylko bardzo małymi rezultatami.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#PSommerstein">Z tego punktu widzenia rozpatruję, rozpatrywałem i oceniałem oba te przedłożenia. P. Wicepremier zarówno w przemówieniach w związku z tymi przedłożeniami, jak i także w ciągu ubiegłych 15 miesięcy przy najrozmaitszych okazjach dał retrospektywę tego, co było w latach ubiegłych — zupełnie szczerą, niekłamaną i w wysokim stopniu krytyczną. Przedstaw wił nam w szczególności sumy dawniejszych inwestycyj w zestawieniu z sumą dawniejszych deficytów i na tle ich olbrzymią sumę, jaką wypompowano z rynku wewnętrznego, zupełnie go unieruchomiając, jeśli chodzi o zadania produkcji i tym samym konsumcji. I muszę powiedzieć, że w niejednym przemówieniu znalazłem dużo szczegółów i dużo krytyki, którą my, posłowie żydowscy, podnosiliśmy od pierwszej chwili wejścia do Sejmu czy Senatu Rzeczypospolitej. Wszak i w tych przemówieniach była podkreślona — może w sposób kurtuazyjny — zygzakowata linia polityki gospodarczej poprzednich rządów. Powiedziałbym: planowa bezplanowość czy bezplanowa planowość — jedno z dwojga, kwestia równomierności obciążeń, kwestia ustosunkowania kapitału do pracy, kwestia uporządkowania ustawodawstwa, kwestia zaufania, gruntowanego na pewnej konsolidacji stosunków. A w związku z tym eksperymentowanie, kult niefachowości, ludzie na niewłaściwych miejscach, po prostu klan ludzi, którzy uważali się za odpowiednich do objęcia każdego stanowiska. Dziś był ministrem rolnictwa, a jutro został ministrem przemysłu i handlu i w ten sam sposób „właściwy, rzeczowy i gruntowny” zastępował interesy jednego lub drugiego resortu jako minister. I klany ludzi, którzy z wielkich dygnitarstw weszli do wielkich przedsiębiorstw przemysłowych czy handlowych, chcieli je prowadzić, a doprowadzili tylko do bardzo wielkich własnych uposażeń i do zdobycia wielkiej fortuny.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#PSommerstein">Problem inwestycyj publicznych łączy się ściśle z problemem inwestycyj przemysłowych i w związku z tym wyłania się kwestia, podkreślana tyle razy przez nas a tak uwydatniona przez p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, kwestia inicjatywy prywatnej i rentowności. Nie tak dawno kwestia inicjatywy prywatnej, kwestia ochrony jednostki — a może jeszcze i teraz — była zawsze na planie drugim. Nie tak dawno rentowność nie tylko nie była zagadnieniem, o którym trzeba myśleć i które trzeba postawić, ale była traktowana jako czyn występny przeciw Państwu, a często przeciw kodeksowi karnemu. I nawet, zdaje mi się, że w Polskiej Akademii Literatury nie dawniej jak rok temu był dialog między Kaden Bandrowskim a drugim, nie pamiętam, czy to był czcigodny prezes Sieroszewski, czy Goetel, na temat rentowności — czy to jest zagadnienie, którym się należy zajmować i które powinno znaleźć swoje uwzględnienie w realnych pociągnięciach politycznych czy gospodarczych. Zdaje się, że wolno przy tym zagadnieniu inwestycyjnym, przy tym przedłożeniu rządowym o inwestycjach publicznych poruszyć ten problem wzajemnego ustosunkowania inwestycyj publicznych do inwestycyj prywatnych i że należy powiedzieć, że inwestycje publiczne należy traktować, jako zastrzyk silny, który nie może być trwały i stały, bo tego nie może a la longue Państwo, Skarb Państwa przeprowadzić, a inwestycje prywatne to jest ten normalny proces gospodarczy, który ma przyciągnąć, akumulować i zmobilizować fundusze będące w społeczeństwie dla osiągnięcia pewnych trwałych celów, które w swoim rezultacie dają efekty ogólne i są pożytkiem dla ogółu a tym samym nabierają charakteru publicznego.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#PSommerstein">Otóż nie można utrzymywać nikogo zastrzykiem morfiny, ale musi być ten normalny, regularny proces odżywiania się i trawienia, proces odnawiania się sił żywotnych dla utrzymania życia jednostek, a tym samym i organizmu zbiorowego, państwowego, politycznego i gospodarczego. Inwestycje prywatne są nikłe, prawie że ich nie ma, bo nie ma tych podstaw zasadniczych, które są niezmienne, nad którymi nie można przejść do porządku dziennego, ani żadną dyskusją ustrojową, ani rozwiązaniem tych czy innych problemów politycznych, bo żelazne są prawidła gospodarcze i kto chce je złamać czy przekreślić, ten prędzej czy później upaść musi i gwałtownie się na nim zemści to naruszenie spiżowych praw gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-46.6" who="#PSommerstein">Naczelnym prawem gospodarczym jest spokój, bezpieczeństwo i zaufanie, które się ugruntuje na ustalonym ustroju zbiorowego organizmu, na formie ustrojowej państwa, na uregulowanych stosunkach politycznych, na silnym zespoleniu jednostki i każdego obywatela z tym właśnie państwem, na tym, że państwo uznaje w obywatelu człowieka i uznaje jego prawo do życia indywidualnego, o ile ono nie jest sprzeczne z życiem zbiorowym i potrzebami ogółu. Podstawą tu jest prawo, dobra ustawa, a nie inflacja ustaw, których nikt nie zna, i należyte wykonywanie tych ustaw. To się nazywa praworządnością — to tworzy zaufanie, które powiada obywatelowi, że twoja lokata, twoja inwestycja będzie należycie oceniona. A nie ma tego zaufania i być nie może, jeśli nie ma bezpieczeństwa, jeśli nie ma stałych stosunków, jeśli nie ma stałego ustroju, jeśli jest inflacja praw, ustaw i rozporządzeń, w których jedne kłócą się często z drugimi, jeśli nie ma praworządności, t. j. sprawiedliwego wykonywania tych ustaw. Nie można powiedzieć, że prawo ma służyć danemu ustrojowi i w miarę zmiany ustroju ma się zmieniać także i prawo. To odwieczne, niezmienne prawo, które jest wytworem tylu wieków, według którego cała ludzkość żyje, nie da się podporządkować, zgwałcić.</u>
<u xml:id="u-46.7" who="#PSommerstein">Nie można pytać, gdy ktoś chce inwestycje robić: kto ty jesteś, jakiego wyznania, jakiej narodowości, jakiego pochodzenia, wypełniać kwestionariusz, jakiego ty jesteś wyznania i jakiego wyznania był twój ojciec, twój przodek — natomiast pytać należy, co ty chcesz zrobić, co ty chcesz zdziałać, jaki jest zakres twojej pracy, a w pierwszym rzędzie czy chcesz pracować. Człowiek — czytamy w sprawozdaniu p. referenta — jest największym majątkiem, największym bogactwem, a w człowieku tą istotną siłą, która tworzy to bogactwo i daje składniki tego bogactwa zbiorowego — to jest praca; a kto tylko konsumuje, zaspakaja swoje potrzeby, a nie pracuje, ten nie tylko nie przynosi pożytku, ale jest szkodnikiem.</u>
<u xml:id="u-46.8" who="#komentarz">(Głos: Wygnać takiego.)</u>
<u xml:id="u-46.9" who="#PSommerstein">Słusznie, wygnać takiego. Ale czy jest pracą, i to pracą najemną, wystawanie przed sklepami w formie pikiet? Czy jest pracą wystawanie po drogach, żeby drągami i kijami okładać przechodniów innego wyznania — mówię o Żydach? Czy to jest praca, która daje pożytek i wnosi dobra nie materialne, ale dobra społeczne, ideowe, kulturalne?</u>
<u xml:id="u-46.10" who="#PSommerstein">P. Wicepremier był łaskaw w pierwszym swoim przemówieniu, które słyszałem przy uzasadnieniu pełnomocnictw w październiku 1935 r., mówić nie tylko o gospodarstwie, nie tylko o skarbie, ale mówił o wojsku, o sile obronnej i mówił o oświacie, mówił o szkole i o kulturze jako takiej. Słusznie, bo nie można oderwać życia gospodarczego od całokształtu życia ludzkiego i państwowego, od zjawisk społecznych, kulturalnych i ideowych i tego podłoża ideowego. Bo jeżeli tylko jest materia martwa, bez ducha, to wtedy nie wykrzesa się nic wielkiego. Nie miał racji p. referent, kiedy mówił, że przecież tak chłodno się odnosi, a przecież jest wskazany entuzjazm, zapał, jak do wszystkich wielkich rzeczy. Do wielkich inwestycyj, do budowy i przebudowy gospodarstwa potrzebny jest ten entuzjazm i zapał. Ale entuzjazm i zapał robi się w miłości, w umiłowaniu wielkiej idei, a nigdy nie rodzi się z nienawiści. Kol. Gotlieb już mówił na ten temat, pozwolę sobie jego wywody uzupełnić.</u>
<u xml:id="u-46.11" who="#PSommerstein">Wielki myśliciel angielski powiedział, iż z nienawiści nic dobrego rodzić się nie może, a tym mniej z nienawiści płatnej, z zapłaconej nienawiści. Wielkie czyny rodzą się z miłości, która jest podstawą życia jednostek i która jest podstawą nawet życia zwierząt, a także życia zbiorowego, nad tym przejść do porządku nie można, a kto chce robić inaczej, ten skręci kark.</u>
<u xml:id="u-46.12" who="#PSommerstein">Prymas Polski ks. kardynał Hlond powiedział, że nasze czasy cechuje nie nienawiść, nie wypadki nienawiści, nie zbrodnie i występki, zrodzone w tym cieniu nienawiści, ale cechuje gloryfikowanie, kanonizowanie nienawiści. I to my, 3 i 1/2 milionowa ludność Polski, na każdym kroku czujemy i przy każdej możności to podkreślamy. Powiadamy, że nie można równocześnie mówić o wielkim programie inwestycyjnym, o poprawie ustroju gospodarczego i o dźwignięciu Polski z tego szarego końca, który znajduje się obok Indii, na to miejsce, które należy się narodowi polskiemu i Państwu z 34 milionami ludności, które to miejsce należy się tak ze względu na starą kulturę z czasów dawnej państwowości i niewoli, którą wniosła do ogólnego skarbca. Nie można powiedzieć jakoby to wszystko dało się zrobić w tym samym momencie, kiedy mówi się o wypędzeniu czy o masowej emigracji 3 i 1/2 milionowej ludności żydowskiej z Polski. Wszak ten program inwestycyjny, i (te przemówienia wskazują, jakie są wielkie możliwości tutaj, w kraju. Nie trzeba kolonizować, nie trzeba szukać zamorskich krajów, bo jest 34 miliony ludzi, którzy mają w sobie wielki potencjał muskułów do pracy i są te olbrzymie zadania do spełnienia, bo czy drogi, czy koleje, czy budowle publiczne, czy wodne czy jakiekolwiek inne weźmiemy, — dzięki okresowi 150 lat niewoli zaniedbania są na każdym kroku — to wszystko należy odrobić. I czy w tym momencie tu nie ma miejsca dla kogokolwiek w kraju? Nie ma miejsca wtedy, jeżeli ma być atmosfera cieplarniana, jeżeli cały kraj jest podzielony na dwa obozy: rządzących i rządzonych, panów i helotów. Dla każdego miejsce będzie wtedy, gdy pracą nie będą ćwiczenia nożownicze, rewolwery, bomby i petardy, gdy na uniwersytetach będą laboratoria, w których będą się wychowywały wielkie myśli i realizowały wielkie wynalazki dla dobra Państwa, narodu, dla dźwigania kultury i nowego odrodzonego życia gospodarczego. Ale gdy w tych murach świątyń nauki będą te same narzędzia dyrygowały, gdy bezwolni będą profesorowie i mężowie nauki, albo będą nawet znane, brzydkie rzeczy pochwalali i gdy pewna część studentów nie będzie pewna życia, a druga także nie uczy się, ale uprawia ćwiczenia nożownicze i kastetowe, to wtedy, Wysoka Izbo, nie pora mówić o wielkich inwestycjach i równocześnie nie pora mówić o jednym rozwiązaniu kwestii żydowskiej, jakim ma być masowa emigracja. Mam wrażenie, iż nie oddaliłem się ani na krok od tematu, który jest przedmiotem dzisiejszych obrad. Ten program, ta dyskusja ma uprzytomnić wszystkim, że jest miejsce dla każdego w Państwie i że cokolwiek może podważyć, cokolwiek może zburzyć istniejące już wartości i zagrodzić drogę do lepszej przyszłości, to właśnie nienawiść, na której w pochodzie wieków nigdy nic nie zbudowano. My, ludność żydowska w Polsce nie żądamy dla siebie żadnych inwestycyj materialnych, my żądamy jednego…</u>
<u xml:id="u-46.13" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: …do Palestyny).</u>
<u xml:id="u-46.14" who="#PSommerstein">Pójdziemy, i idziemy, ale i tu zostanie, my. Możecie być pewni, że nic w tym kierunku nie pomoże, nie da się odwrócić koła dziejów, rzeczy te nie dadzą się odwrócić. Ludność, która jest 9 czy 10 wieków, nie da się wypędzić i nie ustąpi, ale będzie spełniała wszystkie swoje obowiązki i będzie na równi z wami, a może w lepszej mierze, przyczyniać się do spełnienia tych wszystkich warunków, które mają wprowadzić nowe życie gospodarcze — jeśli tylko będzie miała, sposobność do tego, aby mieć możność wykonania nie tylko swych praw, ale i swych obowiązków w Państwie.</u>
<u xml:id="u-46.15" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: To my Polacy opuścimy Polskę?)</u>
<u xml:id="u-46.16" who="#PSommerstein">Nie, nie obawiam się tego, Kolego Wymysłowski, a specjalnie w Pańskich ustach ten wykrzyknik nie przedstawia dla mnie żadnego niebezpieczeństwa. Nie żądamy inwestycyj materialnych, żądamy inwestycyj moralnych, a te inwestycje moralne, których żądamy, nie tylko nam będą służyć.</u>
<u xml:id="u-46.17" who="#komentarz">(P. Marchlewski przerywa)</u>
<u xml:id="u-46.18" who="#PSommerstein">Panie Kolego, Pan — zdaje się — zapisany jest do głosu po mnie. Te inwestycje moralne będą służyć nie tylko nam ale i Wam, będą służyć narodowi polskiemu i Państwu Polskiemu. Bo jakich inwestycyj moralnych żądamy? Żądamy spokoju publicznego, bezpieczeństwa, żądamy panowania prawa, żądamy praworządności.</u>
<u xml:id="u-46.19" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-46.20" who="#PSommerstein">Żądamy tego, co mówią ustawy zasadnicze — równouprawnienia wszystkich obywateli nie tylko na papierze, ale równouprawnienia faktycznego w życiu politycznym, gospodarczym i społecznym. Żądamy jednej rzeczy: gdy robi się wielkie inwestycje przemysłowe, to wtedy dynamitem oczyszcza się najpierw przedpole, usuwa się te wszystkie przeszkody, zasadnicze i wiek kiedy, te skały i te opoki, które stoją na drodze. My żądamy także, aby usunąć te przeszkody, aby oczyścić przedpole,...</u>
<u xml:id="u-46.21" who="#komentarz">(Głos: My to właśnie chcemy zrobić.)</u>
<u xml:id="u-46.22" who="#PSommerstein">...usunąć nienawiść, bo nienawiść, Wielce Szanowni Panowie Koledzy, i według Waszej religii nie jest kanonem Waszej wiary i najświatlejsze umysły, które przewodzą Waszemu wyznaniu, w tym kierunku się wypowiedziały. Nie mam potrzeby na te umysły się powoływać, gdyż my mamy naszą etykę i religię, ale Wy je znajdziecie, znając Waszych największych. Waszych przewodników duchowych.</u>
<u xml:id="u-46.23" who="#PSommerstein">Domagamy się jako ludność 3,5-milionowa, aby zasypano źródła jadu i nienawiści i żeby umożliwiono epokę nie tylko wielkich inwestycyj publicznych, ale i prywatnych, epokę ugruntowania potęgi i znaczenia tego organizmu, i zarazem jego obronności w tej atmosferze równouprawnienia wszystkich obywateli, co wyjdzie na dobro nie tylko nam, ale i Państwu i społeczeństwu.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Skrypnyk.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#PSkrypnyk">Kwestia inwestycyj na ziemiach wschodnich zajęła dzisiaj dość dużo uwagi Wysokiej Izby. Jest to znamienne, postaram się wyjaśnić, dlaczego. Otóż, proszę Panów, w tej sprawie przemawiało najwięcej kolegów, ale w mniejszości wśród nich byli specjaliści od teoryj ekonomicznych i prawa budżetowego, natomiast większość spośród tych mówców zwracała uwagę na wielkie znaczenie ziem wschodnich pod względem politycznym, z szczególną uwagą podkreślając w swych przemówieniach moment obrony Państwa. Można by określić, że uczuciowość dominowała w rozważaniach przedstawicieli ziem wschodnich i południowo-wschodnich.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#PSkrypnyk">Powiadają niektórzy, że drogą ścisłych rozumowań teoretycznych można udowodnić, że inwestycje na kresach rzekomo są bezpośrednio nieopłacalne, są nie na czasie, a ze względów geopolitycznych nawet: zbędne. Rzekomo te momenty zadecydowały, że plan inwestycyjny Państwa jest ten a nie inny, że plan ten upośledza ziemie wschodnie, a z osobna i Wołyń. Jako dowód, że tak jest, niech posłuży jednomyślność w dzisiejszych przemówieniach kolegów z ziem wschodnich.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#PSkrypnyk">Jakaż tego przyczyna? Otóż, proszę Wysokiej Izby i przedstawicieli Wysokiego Rządu, my przedstawiciele ziem wschodnich, upośledzonych pod każdym względem w swoim czasie przez najeźdźcę moskiewskiego, głęboko zrozumieliśmy jedną prostą i niczym niezachwianą prawdę, mianowicie, że każda czynność Państwa na naszych terenach musi posiadać moment atrakcyjny, przyciągający, wiążący te tereny z metropolią. Rezygnacja z tej zasady, nawet przy powzięciu decyzji drobnej, jest nieświadomym szkodzeniem Państwu. Toteż czyż możemy zrezygnować ze wskazówek tej prawdy przy powzięciu tak ważnej decyzji, jak uchwalenie planu inwestycyjnego Państwa, Tym bardziej, że dokonywamy czynności z punktu widzenia państwowego o olbrzymiej wadze i do tego jako jeden z najważniejszych organów Państwa.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#PSkrypnyk">Proszę Panów, fakt upośledzenia ziem wschodnich w planie inwestycyjnym stwarza podatne psychologiczne podłoże do szerzenia wśród miejscowej ludności przekonania, że Państwo nie jest zainteresowane w gospodarczym podniesieniu ziem wschodnich w ogóle, a Wołynia w szczególności. Elementy skrajne oraz emisariusze Kominternu na miejscu sprytnie, jak zwykle, wykorzystują ten fakt, i to tym bardziej, że maja w tym kierunku zupełnie wyraźne wskazówki ze swego centrum. Przecież ich robota polega również i na przeprowadzaniu porównań z dziedziny uprzemysłowienia „krainy szczęścia i wesołego życia”, jak zmuszeni są nazywać dzisiejszą Rosję jej obywatele, z krajami od niej na zachód położonymi. I robią to nie tylko ci mali, lecz i osoby, piastujące w tej krainie stanowiska oficjalne i kierownicze. Słyszałem o tym 2 tygodnie temu przez radio. Na zjeździe rad w Kijowie prezes Rady Komisarzy rzekomej Republiki Ukraińskiej Panas Lubczenko w swym dwugodzinnym przemówieniu 1/3 część jego poświęcił tendencyjnym, rozumie się, porównaniom stosunków gospodarczych w Polsce i w Z. S. R. R, Wołyń o. Lubczenkę specjalnie interesował. Toteż korzystając z dzisiejszej dyskusji uważam za swój obowiązek zwrócić uwagę Wysokiego Rządu i Izby, że dzisiejsza czerwona Moskwa aż nadto interesuje się każdym zjawiskiem, które zaistnieje na ziemiach wschodnich. Jest to bardzo ważne, tym bardziej, że dzisiejszy czerwony kolor Rosji z dnia na dzień zmienia barwę, kolor czerwieni z każdym dniem robi się ciemniejszy, krew miesza się z ziemią, a obserwatorzy tych zjawisk twierdzą, że kolor ten już zupełnie czarny. Czarny kolor, oto kolor Rosji Iwana Kality, Rosji, która 1/3 część terytoriów Rzeczypospolitej uważa za swoją historyczną własność.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#PSkrypnyk">O tym nie wolno zapominać nam, którym los powierzył zaszczytny obowiązek pracy dla Państwa, nam, którzy zostaliśmy obarczeni odpowiedzialnością za przyszłość naszego wspólnego Państwa.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#PSkrypnyk">Na końcu muszę stwierdzić, że każdy grosz, włożony w inwestycje na Wołyniu, przyniesie Państwu krociowe zyski i to nie tylko materialne.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#PSkrypnyk">Pozwolę sobie w tej chwili powołać się na Ministra Rolnictwa p. Poniatowskiego, znakomitego znawcę potrzeb ziem kresowych, a Wołynia w szczególności, który, mam wrażenie, nie zaprzeczy stwierdzeniu, że miliony złotych, włożone w komasację i meliorację na Wołyniu, w dość krótkim czasie przyniosły ogromne korzyści nie tylko ludności ukraińskiej Wołynia, lecz i Rzeczypospolitej, i co bardzo ważne, korzyści nie tylko natury materialnej. To też stwierdzam, że sprawa inwestycyj zadecyduje w największej mierze o prawdziwym i najbardziej wszechstronnym zespoleniu Wołynia z Rzecząpospolitą.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#PSkrypnyk">W tym miejscu należy jeszcze podkreślić znaczenie czasu, w którym inwestycje się odbywają czy realizują. Proszę Panów, inwestycje zrobione za późno nigdy nie wyrównają straconych raz na zawsze możliwości politycznych.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#PSkrypnyk">Jako poseł ziemi wołyńskiej i obywatel Rzeczypospolitej, reprezentujący życie ziem wschodnich, stwierdzam z poczuciem całkowitej odpowiedzialności, że brak inwestycyj, a właściwie obecne niesłychanie powolne ich tempo, równające się prawie brakowi, stwarza sytuację, nad którą do porządku rzeczy przejść nie można.</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#PSkrypnyk">Oto uwagi, które w związku z dzisiejszą dyskusją uważałem za konieczne wypowiedzieć w imieniu Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji Wołynia.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Marchlewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#PMarchlewski">Wysoki Sejmie! W imieniu grupy posłów ziemi pomorskiej mam zaszczyt oświadczyć, że będziemy głosowali za przedłożeniem rządowym, jakkolwiek w projekcie tym ziemie zachodnie, a w szczególności Pomorze, znajdują się na szarym końcu. Czynimy to jednak z przeświadczenia, że plan inwestycyjny jest przede wszystkim zapoczątkowaniem pewnej programowej, konstruktywnej pracy, której do tej pory było nam brak, i dlatego ustosunkowujemy się do tego planu inwestycyjnego pozytywnie, bo widzimy, że stanowi on w dotychczasowej naszej bezplanowości konkretny krok naprzód. Nie znaczy to, byśmy nie widzieli cieni, które na tym planie, jak na każdym dziele ludzkim, spoczywają. Gdybyśmy patrzyli tylko przez pryzmat naszego rejonu, czego pragniemy uniknąć, to musielibyśmy podkreślić, że ziemie zachodnie zostały tu w dużej mierze pominięte, ale rozumiemy, jakie przemawiały za tym względy, iż w tej chwili na pierwszy plan wysuwają się potrzeby województw centralnych i ziem wschodnich. I dlatego też mamy tylko jeden warunek, taki moralny warunek. Nie chciałbym naśladować tu mówców poprzednich, stawać w kolejce i wskazywać, że trzeba nam przydzielić takie czy inne kwoty, jakkolwiek jeden moment zwalniałby mnie odrazu od podejrzeń, że mówię pod kątem widzenia tego odcinka regionalnego, to jest geograficzne położenie Pomorza w sensie jego potrzeb obronnych. Gdybyśmy pod tym kątem widzenia mieli oceniać potrzeby pomorskie, musielibyśmy stwierdzić, że tam bardzo dużo trzeba inwestycyj, ażeby ten najbardziej wysunięty odcinek naszego Państwa w razie niebezpieczeństwa stanął na wysokości zadania. Jeśli więc mimo tych zastrzeżeń opowiadamy się za planem inwestycyjnym, to czynimy to pod tym warunkiem moralnym, aby Rząd w stosunku do bieżących potrzeb tej ziemi ustosunkował się również pozytywnie, ażeby w ramach istniejących środków budżetowych, w ramach tego, co jest, pozwolono nam tam spokojnie i pozytywnie pracować, ażeby znaczenie rynku wewnętrznego, tak często podkreślane, nie było tylko frazesem, ażebyśmy tam się nie cofali, lecz to, co mamy na zachodzie, utrzymali za każdą cenę. Bo do tej pory niestety na rzecz innych potrzeb i wskutek takiej czy innej polityki gospodarczej jednak wysoki poziom zachodni w dużej mierze został obniżony. Świadectwem, że nie mówię tu pustych słów, jest statystyka świadectw przemysłowych, która jeszcze za rok 1936 obrazuje bardzo groźny stan Pomorza, a mianowicie wykazuje, że jeszcze w roku 1936 proces rozproszkowania na Pomorzu trwa, większe warsztaty kurczą się, co wynika z cyfry świadectw przemysłowych kategorii 4 dawniej u nas niemal nieznanej, a dziś dominującej, bo w r. 1936 1/3 świadectw 3 kategorii odpłynęła do 4 najniższej, rozproszkowanej kategorii świadectw przemysłowych. Jest to dowód, że ten proces jeszcze trwa. Jest to tym boleśniejsze, że na Pomorzu szczyciliśmy się tym, że mieliśmy doskonale zmontowany aparat handlowy, szczyciliśmy się, że kupiectwo zachodniej Polski stało na pewnym poziomie; niestety zostało ono spauperyzowane, wyczerpane wskutek nadmiernych niewątpliwie świadczeń. My tu nie spodziewamy się żadnej pomocy materialnej od Rządu, ale oczekujemy wytworzenia atmosfery gospodarczej sprzyjającej utrzymaniu tego, co jest. Dlatego też trzeba wszystkiego unikać, co tę atmosferę mąci, trzeba unikać takich pomysłów, jakim było scalenie, upaństwowienie ubezpieczeń od ognia, co wywołało na zachodzie oburzenie we wszystkich warstwach ludności.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#PMarchlewski">Trzeba zwrócić uwagę na stale pogarszający się stan kolejnictwa w zachodniej Polsce, który bije w oczy czy to w rozkładzie jazdy, czy w najdrobniejszych szczegółach. Trzeba zwrócić uwagę na to, aby naprawdę nie podrażniać stosunków między miastem a wsią. Na szczęście panują na zachodzie między rolnictwem a kupiectwem najbardziej poprawne stosunki współpracy, ale nie przyczynia się do tego polityka Ministerstwa Rolnictwa. Jeśli na odcinku spółdzielczym odmawia się pomocy kredytowej prywatnym mleczarniom, nie ze względów merytorycznych, tylko dlatego, że jest to przedsiębiorstwo prywatne, a nie spółdzielcze, to są to błędy, które w zachodniej mentalności budzą wielkie i poważne zastrzeżenia.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#PMarchlewski">Nie mogę tu nie wspomnieć także o tym, że należy odbudować rynek kredytowy i finansowy, bez którego nie damy rady. A chcemy radę dać własnymi środkami, chcemy mieć tylko możność upłynnienia tych źródeł materialnych, którymi dysponujemy. Jeżeli więc wszystko będzie połykał rynek sztywny i nic nie pozostawi na rynku prywatnym pieniężnym, to oczywiście nie mamy możności upłynnienia naszych materialnych zasobów i całe życie gospodarcze na tym cierpi i nie wykazuje żadnego postępu.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#PMarchlewski">Nie wolno przeprowadzać operacji na organizmie zdrowym po to, żeby organizm był chory, trzeba to, co jest zdrowe, pozostawić i utrzymać i stosować takie środki, żeby temu zdrowemu organizmowi żadne niebezpieczeństwo nie zagrażało.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#PMarchlewski">Jeden wąski odcinek pomorski, a nie jest to zagadnienie regionalne, lecz ogólno-państwowe, mianowicie Gdynia, został w tym planie inwestycyjnym uwzględniony, niestety w bardzo szczupłych ramach. Muszę jednak podkreślić, że z zadowoleniem usłyszeliśmy, że p. Minister Przemysłu i Handlu zrozumiał te niedomagania Gdyni, które jeszcze istnieją, że zdaje sobie sprawę, że ten stan w dalszym ciągu tolerowany być nie może.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#PMarchlewski">Proszę Wysokiej Izby, inwestycje Gdyni należą do tych inwestycyj, które są rentowne i zaraz to cyframi Panom udowodnię. W grudniu 1936 roku zarówno samorząd gospodarczy, jak i sfery portowe, jak i urzędy portowe, a więc wszystkie organa zgodnie stwierdziły, że utrzymanie Gdyni na poziomie minimalnym wymaga za okres 4 lat zgórą 65 milionów zł. Ta suma stwierdzona, jak podkreślam raz jeszcze, zgodnie między władzami administracji portowej a sferami gospodarczymi, została następnie zredukowana do 35 zgórą milj. zł, a więc niemal że przepołowiona. Ale gdybyśmy tę kwotę brali jako punkt wyjścia, to musielibyśmy inwestować na ten bieżący rok 8–10 milionów zł. Jak wiadomo, na inwestycje portowe przewiduje się na ten rok tylko 3,5 miliona zł, włączając 1,5 milj. zł, które idą na żeglugę. Uważam za konieczne podkreślić, że przepołowienie budżetu, inwestycyjnego, uznanego powszechnie za minimalny, wypada akurat na okres poważniejszego, dawno zapowiadanego wzrostu obrotów portowych.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#PMarchlewski">Właśnie okres dwu ostatnich miesięcy wykazał zupełną niemożność racjonalnej pracy portu przy obecnym wyposażeniu. Wystarczyło, małe zresztą, ożywienie w obrocie drobnicowym, aby magazyny portowe zostały wypełnione po brzegi, tak że większa partja towaru n.ie może być dzisiaj w Gdyni złożona na skład długoterminowy.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#PMarchlewski">O każdy dźwig odbywa się walka między statkami a ekspedytorami, przy czym za odstąpienie dźwigu płacone są wzajemnie wielkie odszkodowania. Szczególnie jednak nie wystarczające urządzenia portowe dały się we znaki i czekanie statków na miejsce w porcie oraz na dźwig stało się zasadą a nie wyjątkiem.</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#PMarchlewski">Nie jest moim zadaniem poruszanie na tym miejscu programu inwestycyjnego w Gdyni, uwzględniając jednak fatalne warunki pracy, jakie ożywienie w porcie stworzyło, apeluję do Pana Wicepremiera, aby program inwestycyjny conajmniej w przyszłym roku uwzględnił te wszystkie braki i znalazł na nie w odpowiedni sposób pokrycie. Jeżeli na ten rok suma globalna, przewidziana w inwestycjach, miałaby być przekroczona, liczymy się z tym, że pewne jeszcze środki na te najpilniejsze potrzeby Gdyni się znajdą.</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#PMarchlewski">Proszę Państwa, chcę odpowiedzieć przedmówcy mojemu p. Hermanowiczowi, który wspomniał o tym, iż wydaje mu się, że kwoty inwestowane w Gdyni są zaprzepaszczone, że tam inżynier polski nie spełnił swego zadania. Otóż tak nie jest. Wystarczy Panom powiedzieć, że port w Gdyni dzisiaj jest w 125% wyzyskany, że tam trzykrotnie więcej używa się każdego instrumentu portowego niż w każdym innym porcie świata. Jest objawem bardzo pocieszającym stwierdzenie, że w tej chwili Gdynia, jak powiedziałem, wyzyskana jest w wyższym stopniu niż to było kiedykolwiek przewidziane, ale równocześnie nakłada to na nas obowiązek zwrócenia uwagi, aby te braki szybko uzupełniono i to z dwojakiego względu: raz dlatego, że dzisiejsze wyzyskanie Gdyni w 125% dojdzie w najbliższym czasie minimum do 200%, jeżeli koniunktura dopisze tak, jak w związku z planem inwestycyjnym tego się spodziewamy; ale jeszcze inny argument przemawia za tym, moment obronny, nie tylko koniunkturalny. Proszę Panów, nie możemy zapominać o r. 1920, musimy się liczyć z tym, że w każdej chwili może zajść sytuacja taka, że Gdynia będzie musiała podwójną ilość przyjmować obrotów towarowych. I co wtedy? Wtedy wszystko stanie i dlatego apeluję raz jeszcze do Pana Wicepremiera, aby zechcieli na te potrzeby Gdyni jak najbaczniejszą zwrócić uwagę.</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#PMarchlewski">Nie mogę nie odpowiedzieć w końcu moim przedmówcom pp. Sommersteinowi i Gotliebowi dlatego, że poruszyli sprawy bardzo ściśle związane z naszym życiem gospodarczym, Otóż pragnę stwierdzić, Panie Pośle Sommerstein, że Pan nie może nas, ani narodu polskiego uczyć żadnej miłości, bo nienawiść, o której Pan wspominał, nie jest po naszej stronie. Chciałbym się Pana zapytać, czy wiadomy jest Panu procentowy udział Żydów w przestępstwach komunistycznych i antypaństwowych, czy wiadomy jest Panu udział procentowy Żydów w przestępstwach walutowych, dewizowych na granicy śląskiej i gdańskiej. Jeżeli Pan mi odpowie na to, jaka tam jest Wasza przewaga na tym odcinku, to wtedy pozwolę Panu uczyć naród polski miłości i potępiać nienawiść.</u>
<u xml:id="u-50.11" who="#PMarchlewski">P. poseł Gotlieb posunął się jeszcze dalej i powiedział, że antysemityzm jest powodem, że maszerujemy na szarym końcu wszystkich narodów. Albo jest to typowo rasowy chwyt, albo jest to nieumiejętność czytania, albo też czytanie Wasze odwrotnie w duszy polskiej. Proszę Panów, w duszy polskiej gdyby Panowie czytali, toby wyczytali, że właśnie przyczyną naszego niepowodzenia jest nasza ślamazarność i słabość słowiańska wobec Waszej dawnej przewagi, jaką mieliście w naszym życiu gospodarczym. Niech Panowie uwierzą, że naród polski się przebudził i teraz harakiri na swym życiu gospodarczym popełniając nie będzie dlatego, że to się Panom podoba.</u>
<u xml:id="u-50.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#PWierzbicki">Co jest najciekawsze w życiu? Mnie się zdaje, że poza wolą wykonania, to dwie rzeczy: wyobraźnia twórcza i liczba.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#PWierzbicki">Wyobraźnia twórcza i liczba muszą być na początku każdego wielkiego dzieła. Zdaje mi się, że po raz pierwszy w życiu Rzeczypospolitej Polskiej obradujemy nad skonsolidowanym, przemyślanym, a opartym jednak równocześnie na wyobraźni twórczej planem zagospodarowania Polski. Dotychczas jeszcze w moich uszach brzmi umotywowanie tego planu. Poprzedni mówca znakomicie nam przedstawił, czym w życiu obecnym Polski jest Gdynia. Czy możliwa byłaby Polska w 1937 r. bez Gdyni? Nie byłaby możliwa. A jednak tej Gdyni nie było, trzeba było mieć wyobraźnię twórczą i trzeba było jasno widzieć, że bez Gdyni nie ma Polski. Trzeba było Gdynię stworzyć. I to był ten pierwszy wielki, narodowy plan gospodarczy, jaki Rzeczpospolita Polska stworzyła.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#PWierzbicki">A teraz przechodzimy do drugiego etapu, do generalnego planu gospodarczego. I oto tutaj poza wyobraźnią twórczą jest kanon, którego się nie ominie i nie przezwycięży, mianowicie liczba. To jest hamulec dla wyobraźni twórczej, ale jednocześnie liczba określa realne możliwości wykonania planu, bo ten tylko plan ma wagę, który realizuje się w życiu i który nie pozostaje w marzeniu. Otóż liczba zmusza nas do uczynienia wyboru wśród tego olbrzymiego morza potrzeb, którego dzisiaj Sejm był wyrazicielem. Każdy z Panów Kolegów miał słuszność i miał doniosłe motywy, wszystkie przedstawione tu potrzeby są to istotne, wielkie i ważne potrzeby. Ale wchodzi tu zagadnienie liczby. Co z tych wszystkich potrzeb wyłania się jako rzecz najistotniejsza i najkapitalniejsza i które z tych postulatów są nie tylko iluzją, lecz będą mogły być zrealizowane w życiu Polski? Z tych dwóch podstawowych kolumn powstaje plan gospodarczy, ten najbliższy plan na 4 lata. Ale i tutaj Minister Skarbu, który w danym wypadku jest przede wszystkim liczbą, i prezes Komitetu Ekonomicznego Ministrów, który na tym stanowisku jest przede wszystkim żywą wyobraźnią twórczą, muszą się z sobą uzgadniać i muszą nieraz ciężkie homeryckie boje staczać, żeby swoje dążenia zharmonizować.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#PWierzbicki">Jakież są realne możliwości Rzeczypospolitej Polskiej? Doszliśmy do tej liczby, do tej cyfry. Na rok najbliższy owa cyfra w całym budżecie naszym, zwykłym i nadzwyczajnym, łącznie z francuską pożyczką finansową i kredytami towarowymi krótkoterminowymi, wyraża się sumą 800 mil. zł. Minister Skarbu walczył przy ustalaniu tej cyfry z prezesem Komitetu Ekonomicznego, bo Minister Skarbu rozumiał i w pierwszym swym przemówieniu w tej sali w r. 1935 wystąpił z koncepcją: podatki dla Państwa, rynek kredytowy dla społeczeństwa. W ten sposób podzielił zgruba te dwa źródła rozwoju gospodarki narodowej. Jako prezes Komitetu Ekonomicznego Ministrów stykając się z rzeczywistością na szerszej płaszczyźnie, doszedł do wniosku, że nie da się utrzymać tej linii, że muszą być dla Państwa również i kredyty, ale nie cały rynek kredytowy i nawet nie cały rynek sztywnych kredytów. W przemówieniu swym na Komisji Budżetowej p. Wicepremier uznał, że w tym roku tylko 2/3 kredytów sztywnych może pójść na inwestycje państwowe, a 1/3 kredytów sztywnych, oraz wszelkie inne źródła kredytowe muszą być pozostawione dla społeczeństwa, dla rozwoju narodowego życia gospodarczego w drodze inicjatywy prywatnej.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#PWierzbicki">Chciałbym tu unikać zbytnich liczb i ograniczę się tylko do postawienia przed nasze oczy paru podstawowych cyfr, określających nasze możliwości. Otóż są tu dwie kapitalne cyfry z niedawnej przeszłości: w r. 1929 ogólny dochód narodowy wynosił ponad 28 miliardów zł i to był wynik rocznej pracy gospodarczej Rzeczypospolitej Polskiej. W r. 1933 (bo to są ostatnie cyfry, którymi dysponujemy), te 28 miliardów zł zmniejszają się już tylko do 15,5 miliardów zł. Gros tych wielkich kwot zostało skonsumowane w tychże latach, część ich tylko niewielka została odłożona jako dochód zakumulowany, mianowicie 2,1 miliarda w r. 1929 i tylko 0,5 miliarda zł w r. 1933. Widzimy więc, że dochód zakumulowany zwiększa się lub zmniejsza w postępie geometrycznym w stosunku do zwiększenia lub zmniejszenia się ogólnego dochodu narodowego. I otóż tylko z tego zakumulowanego dochodu lub z pożyczek, dyskontujących zakumulowany dochód lat przyszłych, mogą być dokonywane inwestycje i przez Państwo i przez wszystkich obywateli Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#PWierzbicki">I oto widzimy z zestawienia tych liczb z okresu tych krótkich 7 lat, jaka jest skala naszych możliwości. Czy pół miliarda, czy 2,1 miliarda zakumulowanego rocznego dochodu, czy 15,5, czy też 28,3 miliarda dochodu społecznego? Mieliśmy 7 lat chudych. Ale znamy nieskończenie więcej chude społeczeństwa i nieskończenie biedniejsze narody. Mówię w tej chwili o Japonii. W ciągu 125 lat ludność Japonii wahała się w granicach od 25 do 26 milionów, w ciągu 125 lat ten naród dusił się na swoich wyspach mając tylko 17% uprawnej ziemi, i na skutek niesłychanej pauperyzacji, w drodze nadzwyczajnego racjonalizmu życiowego, doprowadził do realizacji zasady: skoro nie mamy z czego żyć, nie możemy się powiększać. I trwał ten naród japoński przez 125 lat w liczbie dwudziestu kilku milionów. A teraz liczba Japończyków wynosi 70 milionów w Japonii właściwej, a ponad 100 milionów w całym państwie japońskim, włączając Formozę, niektóre inne wyspy i Koreę. Otóż to jest obraz zadawnionej, niemożliwej zdawałoby się do przezwyciężenia stagnacji narodu, a potem niesłychanej jego ekspansji. Pan Minister Roman charakteryzując nam plan, który on jako Minister Przemysłu będzie realizował, słusznie zwrócił uwagę na siły potencjalne Polski. Tknąć tylko i rodzą się nowe wartości i nowe możliwości. Pan Minister Roman mówił, że kiedyśmy przejęli od Rzeszy Niemieckiej rybactwo polskie, zaspokajało ono tylko 2% potrzeb naszej ludności, a teraz te pieniądze, które zostały rzucone na porty rybackie, na flotę rybacką, wychodzącą w dalekie Morze Północne na połów śledzi, doprowadziły już do tego, że 1/3 konsumcji ryb morskich w Polsce pokrywa nasze własne rybactwo. A proszę Panów, naród japoński pokrywa 1/3 połowu całej kuli ziemskiej, 4,5 miliona ton rocznie. Ten naród, który przez 125 lat ograniczał swoją liczebność do 25 milionów, pokrywa w obecnej chwili 1/3 zapotrzebowania na ryby nie Polski, lecz całego orbis terrarum, całej Europy, Zjednoczonych Stanów Ameryki, wszystkich potomków Normanów, przyrodzonych panów mórz, wszystkiego, co żyje z morza i wszystkiego, co morze żywi. Ta drobna, zdawałoby się, rasa potrafiła zrobić taki niesłychany skok z biedy i niedoli, w której żyła. Zmaga się ona wprawdzie w dalszym ciągu z olbrzymimi trudnościami, które dotychczas trwają, ale już jako wielkie mocarstwo, które rzeczywiście jest Krainą Wschodzącego Słońca, wschodzącego dopiero, ale zadziwiające już nasze pokolenie tym niesłychanym wzrostem swej potęgi.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#PWierzbicki">I nasza potęga jest w naszych rękach, w naszych możliwościach, tylko trzeba mieć twórczą wyobraźnię, trzeba mieć liczbę i trzeba mieć silną wolę, I oto jako etap w granicach tych naszych możliwości mamy przed oczami ten plan, który się wyraża sumą 800 milionów zł rocznie. Jest to plan równie pociągający, równie oddziałujący na wyobraźnię, jak plan budowy Gdyni, wymarzonej i zrealizowanej, która, jak to słyszeliśmy od p. posła Marchlewskiego, pracuje z takim natężeniem, jak żaden port w Europie i która żąda nowych inwestycyj i dalszej rozbudowy ku dalszemu wzrostowi swej potęgi.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#PWierzbicki">Jeżeli chcemy zdobywać zasoby energii, to po zasoby każdej energii trzeba się piąć wzwyż, pod każdym względem piąć się wzwyż. Dlatego ten wielki plan uzbrojenia gospodarczego, uzbrojenia przemysłowego, uzbrojenia wojskowego naszej Rzeczypospolitej słusznie idzie wielkim szlakiem podgórskim, szlakiem z zachodu na wschód, z Śląska aż do dniestrowych wód się ciągnie i wchłania w siebie wszystko, co przyroda i natura dała Polsce jako siłę materialną. Ogarnia zagłębie węglowe i wszystkie większe spadki wód naszych, biały węgiel i nasze zagłębia naftowe, nasze gazy ziemne. Nie poprzestaje na użytkowaniu energii skoncentrowanej w jednym tylko punkcie, w jednej dzielnicy zachodniej, na samym skrawku narażonym na największe niebezpieczeństwa, lecz obejmuje olbrzymi i potężny podgórski pas wszystkich środków energii, wiążąc je w jedną całość.</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#PWierzbicki">Doprawdy, to jest przepiękne, to jest wielki, olbrzymi plan gospodarczy i plan narodowy. I tak, jak wszystkie nasze rzeki spływają z gór i dążą do morza polskiego, tak i tutaj również powstaje wielki bastion potężnych źródeł energii, które łączą się z sobą i uzupełniają wzajemnie przez sieci przewodów elektrycznych i gazociągów, tworząc olbrzymi rezerwuar siły i kierując całą tę wielką zakumulowaną energię do okręgu radomskiego, do Warszawy, na Pomorze, do Gdyni. I tak, jak Gdynia realizuje fantazję wielkiej Polski, która łączy się z całym światem, która ma kontakt i drogę otwartą dokądkolwiek zechce, tak samo będzie z realizacją obecnego wielkiego planu. Te potężne rzeki energii, wsparte o Karpaty i Tatry, będą parły poprzez całą Rzeczpospolitą na północ, do polskiego morza, ożywiając wszystko, co ma serce, co ma wyobraźnię, co ma stalowe nerwy i muskuły, wolę wytrwania i wolę zwycięstwa.</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#PWierzbicki">I nic to, że skrzydło nasze wschodnie i skrzydło nasze zachodnie jest w ciągłym napięciu. Hiszpania była błogosławiona, Hiszpania nie miała wrogów zewnętrznych miała morze i Pireneje i zdawała się bezpieczną, nie musiała myśleć ciągle, w każdym dniu i każdej godzinie, skąd niebezpieczeństwo przyjdzie. Ale przekradło się to niebezpieczeństwo przez społeczeństwo nie dość czujne, przez społeczeństwo, którego energia nie była skoncentrowana ku walce i obronie; i to społeczeństwo zostało zmiażdżone wstrząsami politycznymi, które zdaleka przez morza i góry, przez tysiące kilometrów, obce i wrogie, podkradły się do niego, oplątały jego wyobraźnię. I krwawi się Hiszpania, niegdyś największa potęga świata, jedną przerażającą raną. I dlatego dobrze jest może, że los rzucił Polaków na równiny, nie osłonięte górami, że mamy naturalną obronę tylko na naszym południu, a obydwu olbrzymich granic, wschodniej i zachodniej musimy bronić własną tylko siłą. Niekorzystna sytuacja geograficzna zmusza nas bowiem do spiętrzania nie tylko owej wielkiej energii materialnej, którą daje ziemia i daje słońce i woda, ale musimy spiętrzyć również wielką energię duchową narodu, musimy trzymać ją w napięciu, ażeby zdolną była do przezwyciężenia wszelkich trudności.</u>
<u xml:id="u-52.10" who="#PWierzbicki">A jest w tym jeden niesłychanie ważny moment, konieczność powszechnego wysiłku. W mig zrozumiało to i zdało sobie z tego sprawę Ministerstwo Spraw Wojskowych, które potęgę armii opiera na wszystkich synach Rzeczypospolitej, na mobilizacji wszystkich środków materialnych i duchowych kraju. Tę samą zasadę musimy realizować wykonywając ten wielki plan inwestycyjny, plan wielkiej wyobraźni i wielkiej liczby. Załamie się ten plan, jeżeli inwestycjom państwowym nie sprostają inwestycje każdego warsztatu pracy.</u>
<u xml:id="u-52.11" who="#PWierzbicki">Świat wyobraźni. Nie było piękniejszego świata wyobraźni od Hellady. Tam wszystko żyło, tam nie było oderwanych liczb, czy pojęć, czy idei. Pojęcia i idee były żywymi bóstwami, Driadą czy Apolinem. To był piękny kraj, gdzie wyobraźnia personifikowała uczucia i idee, i świat Olimpu, świat bogów nie był niczym więcej, jak tylko światem naszych ludzkich namiętności, naszych wyobrażeń i naszego intelektu. I oto w tym cudnym kraju wyobraźni również bywały wielkie kryzysy, przychodziła konieczność oparcia się o liczby, o rachunek, o rozum, o rozsądek. I ci bogowie, zdawałoby się, wszechmocni, podlegali trwodze i cierpieniom. Sam Zeus dostał raz szalonego bólu głowy. Pyta więc wszystkich bogów: dla boga, dlaczego tak cierpię? Nikt mu nie mógł tego wyjaśnić. Wezwał kowala Hefajstosa, który był cudownym kowalem (nie wiem, czy mamy wśród nas takiego kowala, boby się nam nieraz przydał) i mówi do niego: Rznij mię w łeb, bo wytrzymać już nie mogę. Hefajstos zadał cios potężny. Otworzyła się czaszka Zeusa i zjawiła się Atene, cudowna, wspaniała Atene, bogini mądrości i rozsądku.</u>
<u xml:id="u-52.12" who="#komentarz">(Głos: Trzeba rznąć kartele w łeb, może Atene wyskoczy.)</u>
<u xml:id="u-52.13" who="#PWierzbicki">Wszystko rznąć trzeba, co stoi na przeszkodzie rozwoju Polski. Otóż zrodziła się ta cudowna Atene. Tak daleko odeszliśmy od tych pięknych helleńskich czasów, że nie wszyscy może pamiętamy, jakie wspaniałe cztery przykazania Atene zostawiła. Piękne to przykazania. Pierwsze: „Nie wzbronisz nikomu wody ani ognia”. W czasach Hellady to były rzeczy najpotrzebniejsze, mieć wodę i ogień, mniej chodziło o pokarm, bo oliwki i winogrona same się rodziły. Drugie przykazanie Ateny: „Nie zostawisz niczyich zwłok bez pogrzebu”. Ta tradycja weszła w krew wszystkich na których promieniowała Hellada, a specjalnie w Rzeczypospolitej Polskiej może, jak nikt inny, umiemy, czcić naszych zmarłych.</u>
<u xml:id="u-52.14" who="#PWierzbicki">Ale najważniejsze są dwa ostatnie przykazania: „Nie będziesz wskazywał fałszywej drogi”. To nie znaczy tylko fałszywej drogi w znaczeniu literalnym, to znaczy, że nie będziesz nigdy wskazywał fałszywej drogi w żadnym parlamencie, w żadnym rządzie, w żadnym społeczeństwie.</u>
<u xml:id="u-52.15" who="#komentarz">(Wesołość. Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-52.16" who="#PWierzbicki">Cudowne przykazanie Ateny! Atene kochała chłopów i ją kochali chłopi. Przecież te „Panatenaje” to były jakby nasze dożynki. Dopiero w VI wieku przed Chrystusem z tych dożynek chłopskich któryś tam król ateński zrobił święto narodowe. W podobny sposób na cześć Zeusa powstały Olimpiady.</u>
<u xml:id="u-52.17" who="#komentarz">(Głos: A Lewjatan?)</u>
<u xml:id="u-52.18" who="#PWierzbicki">Lewjatan jeszcze dawniej istniał. Ale nie będziemy powtarzać rzeczy z zeszłorocznej sesji budżetowej, teraz jesteśmy nie w świecie Starego Testamentu, lecz w świecie Hellady.</u>
<u xml:id="u-52.19" who="#PWierzbicki">Wreszcie czwarte przykazanie: „Nie zabijaj wołu ciągnącego pług”. Nie znam lepszego określenia praw gospodarczych i nie znam ważniejszego przykazania gospodarczego dla Rzeczypospolitej przy uchwalaniu wielkiego planu: Nie zabijaj wołu ciągnącego pług!</u>
<u xml:id="u-52.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-52.21" who="#PWierzbicki">Pan Minister Poniatowski jest szczęśliwy. Dlaczego?</u>
<u xml:id="u-52.22" who="#komentarz">(Głos: Ale wół jest nieszczęśliwy.)</u>
<u xml:id="u-52.23" who="#PWierzbicki">Dlatego, że za jego rządów pogłowie wołowe się zwiększa, pogłowie kóz się zwiększa i baranów i owiec i pogłowie świnek tak samo najszybciej się zwiększa. Nie zwiększa się tylko pogłowie końskie. Dlaczego? Bo jeśli mamy trudności z rozwojem motoryzacji, to już na wszystkich jej polach. Nie możemy jakoś sobie dać rady ani z pogłowiem koni mechanicznych, ani tych koni, które kawaleria posiadała już w świecie Parteny — widzimy jeszcze tych wspaniałych jeźdźców. Otóż co to znaczy „Nie zabijaj wołu, który ciągnie pług” w polskiej rzeczywistości? Stwarzając wspaniały plan inwestycyjny, na wielką miarę zakrojony, mający wielką przyszłość, nie wolno zabijać żadnego warsztatu pracy. Przeciwnie, musimy rozwój warsztatów spotęgować. Bardzo łatwo, Panowie Koledzy, żądać robót nie za 800 milionów zł, lecz za miliard, za półtora miliarda, za 2, 3, 4, 5 miliardów. Wyobraźmy sobie, co byłaby za radość, gdybyśmy mogli za 5 miliardów stworzyć inwestycyj. Ale niestety procenty trzeba płacić.</u>
<u xml:id="u-52.24" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-52.25" who="#PWierzbicki">Minister Skarbu musi szalenie walczyć z prezesem Komitetu Ekonomicznego Ministrów, bo im większy jest plan inwestycyjny, tym większa wyrasta pozycja procentów w budżecie Państwa, pozycja i dziś już głośna, bo tak wzrosła. Im większy będzie wzrost tej pozycji, tym bardziej i szybciej będzie rósł ogólny ciężar budżetu Państwa i tym większą wagę ma dzisiaj ostrzeżenie: Nie zarzynaj wołu, który ciągnie pług.</u>
<u xml:id="u-52.26" who="#komentarz">(Głos: Przemysł nie płaci podatków.)</u>
<u xml:id="u-52.27" who="#PWierzbicki">Płaci. Pan Wicepremier Kwiatkowski stwierdził, że przemysł najwięcej: płaci, bo ma największe obroty. Jest to rzecz zrozumiała.</u>
<u xml:id="u-52.28" who="#PWierzbicki">Otóż, omawiając plan, w którym odczuliśmy całe jego piękno, urok, wielką fantazję i wymowę liczb, muszę skorzystać z mądrości bogini Atene. Wtedy na tysiąc lat przed Chrystusem formułując swoje przykazania przewidziała, że przydadzą się dzisiaj na tej sesji sejmowej.</u>
<u xml:id="u-52.29" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-52.30" who="#PWierzbicki">Nic dziwnego, bo ona była Ergane, czyli pracownica, ona była Polias, czyli patronka grodów i miast, ona była Pallas, czyli tą, co potrząsa kopią, ona była Promachos, czyli panią zastępów, ona była Partenos, czyli dziewicą. Nie myślała o miłości, ani o małżeństwie, i była pełną mądrości, twórczości i czynu. Symbolem jej jest ta sowa, która, sądzę, u niejednego z panów ministrów i posłów stoi gdzieś na kominku, czy na półce z książkami, bo jest to i wytwór i naszej polskiej ceramiki. O bogini Atene zapomnieliśmy, lecz symbol mądrości sowa, która przetrwała lat długie tysiące, jest tym właśnie ptakiem, który spoczywał u Ateny stóp. I jeśli mówimy o czwartym przykazaniu bogini, to musimy myśleć o jednej z najistotniejszych przyczyn naszej niedoli, o braku zharmonizowania między twórczością etatystyczną a twórczością całego narodu. Mamy tu najwybitniejszych przedstawicieli pierwszego kierunku i najwybitniejszych przedstawicieli kierunku drugiego, a więc mamy szanse porozumieć się i dogadać.</u>
<u xml:id="u-52.31" who="#PWierzbicki">Są różne grzechy. Jednym z najcięższych rodzajów grzechów są te, które charakteryzuje się jako grzechy przeciw Duchowi Świętemu. Otóż największym grzechem wszystkich polskich rządów przeciw Duchowi Świętemu był brak rozgraniczenia między dziedziną, która należy do twórczości każdego z obywateli naszego trzydziestokilkomilionowego narodu, a tą dziedziną, gdzie zadaniem Rządu jest podjąć samemu jakieś dzieło, również w imię dobra narodu. Cały szereg posłów ilustrował to zagadnienie różnymi przykładami. I Pan Kolega je przytaczał, i Pan również, i sąsiad Pana, którego w tej chwili tu nie ma. Panowie zacytowali cały szereg tych właśnie dziwnych wypadków, gdy do Rządu polskiego przychodzi polski przemysłom wiec, czy kupiec, czy rolnik i mówią, że chcą to czy tamto robić i dowiadują się po jakimś czasie, że im tego robić nie wolno. Dlaczego? Bo Państwo chce to powierzyć własnemu przedsiębiorstwu. Państwo z reguły otacza największą tajemnicą wszystkie swoje pomysły budowy i rozbudowy przedsiębiorstw, by się nie obudziła czasem opinia społeczna przeciw takim zamysłom. A gdy prywatny przedsiębiorca przychodzi z ideą swoją do władz państwowych, z czem się nieraz spotyka? Pomysł jego, poza jego wiedzą, przekazuje się do opinii przedsiębiorstwa państwowego z tej samej lub pokrewnej dziedziny i gdy się okaże, że jest to interes ciekawy, dobry, zjawia się czasami nieodparta pokusa przekazania jego realizacji przedsiębiorstwu państwowemu. Otóż to właśnie jest grzechem przeciw Duchowi Świętemu, bo ja idąc do władzy państwowej, mającej wielkie uprawnienia, ale i tym większe obowiązki bezwzględnej bezinteresowności, znajduję przed sobą konkurenta. I dlatego też ten grzech musi być skreślony z rzeczywistości polskiej, musi być przeprowadzona linia demarkacyjna między twórczością państwową a prywatną.</u>
<u xml:id="u-52.32" who="#PWierzbicki">Przytoczę jeszcze przykład: Jest pewien wielki przemysł, nie będą go wymieniał, bo wszyscy orientujący się w tych zagadnieniach znakomicie i bez tego zdadzą sobie sprawę. Jest to dział przemysłu, który kroczy na czele całego przemysłu Rzeczypospolitej, który zmniejszył o 50% swoje ceny, który rozwinął swoją produkcję, który doprowadził ową organizację do bardzo wysokiego poziomu, który zmniejszył liczbę wytwarzanych gatunków, formatów itd., bo to wszystko niepotrzebnie kosztuje, który włożył w swój rozwój w ciągu ostatniego dziesięciolelecia, chociaż był związany syndykatem, 113 milionów zł na inwestycje, który teraz chce zrobić nowy olbrzymi krok naprzód. Chce zainwestować w ciągu 2 lat najbliższych czterdzieści kilka milionów, chce stworzyć olbrzymi ośrodek wytwórczości na kresach, tak potężny, jakiego jeszcze kresy wschodnie nie miały. Sprzyja tej koncepcji Ministerstwo Spraw Wojskowych, wierny towarzysz w ideologii wzmożenia potencjału gospodarczego kraju. Co znaczy dla Ministerstwa Spraw Wojskowych ten miliard złotych, który ma ono dekretowany na 4 lata? To jest bardzo dużo w stosunku do naszych możliwości obecnych, ale niewiele w stosunku do sił wrogów ze wschodu i zachodu i dlatego Ministerstwo Spraw Wojskowych ma we krwi…</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#Marszałek">Panie Pośle, przed chwilą użył Pan zwrotu niedopuszczalnego. Po prawej i lewej stronie nie mamy wrogów, lecz mamy dwa państwa, z którymi utrzymujemy przyjazne stosunki.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#PWierzbicki">To był rzeczywiście lapsus linguae, ale tylko linguae. Mieć Ministerstwo Spraw Wojskowych rozumuje słusznie: nie ma rzeczy, którychby ono nie mogło wchłonąć dla potrzeb obrony Rzeczypospolitej, nie ma sum dostatecznie wielkich dla tego celu. Dlatego wszystko, co zjawia się w postaci kapitału prywatnego, który może zastąpić Ministerstwo Spraw Wojskowych, który może rozwinąć produkcję na wolny rynek, a jednocześnie zapewnić temu Ministerstwu produkcję wysoko kwalifikowaną, niezbędną jako półsurowiec czy surowiec dla jego wytwórczości, to wszystko jest przez Ministerstwo Spraw Wojskowych chętnie widziane i witane. Wie ono bowiem, że uzyskuje w ten sposób w każdej chwili ulgę i pomoc i sumy zwalniające się w jego budżecie inwestycyjnym w tej dziedzinie zużytkuje daleko celowiej tam, gdzie wytwórczość prywatna nie może go zastąpić. Dlatego jest tu wspólny język i łatwość porozumienia. Ministerstwo Spraw Wojskowych rozumie również bardzo dobrze, że nie może wykonać swego programu zbrojeniowego w kraju, gdzie prywatna wytwórczość nie ma zapewnionych podstaw swego rozwoju. I dlatego też trzeba bezwzględnie chronić i odgraniczać gospodarkę prywatną od etatystycznej. Jeżeli dana wielka gałąź, która zdała egzamin w całej Rzeczypospolitej, jak może żaden z innych przemysłów, chce w dalszym ciągu inwestować, ale uniemożliwi jej to powstanie konkurencji państwowej w podstawowym potrzebnym jej produkcie, konkurencji z natury rzeczy uprzywilejowanej, to w tym wypadku nieorzeprowadzenie tej linii demarkacyjnej między przedsiębiorczością państwową a prywatną byłoby nie tylko grzechem przeciw Duchowi Świętemu, byłoby wielką omyłką, byłoby wykroczeniem przeciw jednemu z tych czterech przykazań Pallas Atene, byłoby zarzynaniem wołu, który ciągnie pług. I dlatego Rząd Polski musi mieć odwagę powzięcia decyzji i siłę jej przeprowadzenia: rozgraniczenia dziedzin przedsiębiorczości prywatnej i państwowej, bo symbioza tutaj jest niemożliwa wobec całkowitej nierówności szans. Zaś tym działaczom w dziedzinie działalności Państwa jako przedsiębiorcy, którzy dążą do rozszerzenia jej na coraz to nowe dziedziny, muszę przypomnieć, że jak świat światem i historia historią, na żadnym polu a la longue takie zamysły się nie utrzymały. Bo wszelka jednostka, która staje się zachłanna ponad miarę, która chce wszystko opanować, wszystko zdobyć, wytwarza siłą rzeczy przeciw sobie koalicję nie tylko swych przeciwników, ale i swych przyjaciół. A historia powinna być magistra vitae, mistrzynią życia.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#PWierzbicki">I dlatego też wszyscy przyjmiemy plan inwestycyjny z entuzjazmem, nie tylko jako wielką koncepcję wyobraźni i rachunku i nie tylko jako widzowie, którzy będą patrzyli na to wspaniałe widowisko ekspansji materialnej Rzeczypospolitej, ale przede wszystkim jako jego współtwórcy, jako mieszkańcy nowouzbrojonego gospodarczo terenu Rzeczypospolitej Polskiej, który każdemu obywatelowi Polski stworzy nowe możliwości działania, nowe zadania do spełnienia, nowe zdolności twórcze do ich realizacji. Program inwestycyjny Państwa załamie się, jeśli nie oprzemy go o program inwestycyjny każdego warsztatu wytwórczego w Polsce. Jeśli zaś ten wielki państwowy plan inwestycyjny uzupełnimy liniami demarkacyjnymi między przedsiębiorczością państwową a prywatną, jeżeli damy każdemu obywatelowi możność najbardziej twórczego działania, to wówczas już nie zdwoimy sił Polski, lecz je udziesięciokrotnimy.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#PWierzbicki">My, proszę Panów, jeszcze w obecnym pokoleniu naszym, może nie najstarszych, ale też i nie tylko najmłodszych, ale i w średnim wieku posłów doczekamy się tego cudu, że Polski poznawać nie będziemy, że ze zdziwieniem przypominać sobie będziemy, jakeśmy się dziś trapili, czy nam wystarczy ten rynek kredytów usztywnionych na ów plan ośmiuset milionowy. Skoro zrobiliśmy pół miliarda oszczędności w roku 1933, ale dwa miliardy i sto milionów oszczędziliśmy 7 lat temu, w r. 1929, to przyjdzie może nowe 7 lat, kiedy polityka państwowa ożywiająca cały naród, bo szanująca wołu, który ciągnie pług, kiedy twórczość każdego obywatela polskiego doprowadzą do tego wielkiego cudu, że Polska będzie rosła i potęgowała swoje siły w postępie geometrycznym. Trzeba tylko realizować obydwie wielkie zasady, trzeba patrzeć głębiej w psychikę narodu i trzeba dać warunki każdemu chłopu czy ziemianinowi, każdemu rzemieślnikowi i każdemu przemysłowcowi wielkiemu, czy średniemu, czy drobnemu, ażeby plan inwestycyjny Państwa zwiększył jego możliwości wykonywania obowiązku wobec Państwa, wysiłku pracy, wysiłku intelektu i kumulowania dochodu na dobra inwestycyjne.</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#PWierzbicki">Na tę drogę kumulowania dochodu weszli par force dwaj nasi przyjaciele, jeden ze wschodu, drugi z zachodu,...</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#PWierzbicki">...ale nie chcę, żebyśmy wchodzili na tę drogę ich metodą, bo ta metoda naszych przyjaciół doprowadziła do wygłodzenia ludności i na wschodzie i na zachodzę. Nie chcę, żeby przyjaciele nasi byli głodni, choćby dlatego, że przyjaźń staje się wtedy drażliwą i może mieć więcej cech niebezpieczeństwa. Nie chcemy mieć głodnych przyjaciół, chcemy mieć przyjaciół nasyconych, a nie doprowadzonych do nędzy na rzecz nadmiernego kumulowania dochodów na potrzeby inwestycyjne. Dlaczego tam ożywienie inwestycyj łączy się z nędzą ludności? Dlatego, że tam rzeczywiście poszło wszystko centralnie, generalnie i totalnie. Tam nikt zipnąć nie może, myśleć nie może inaczej. Myśmy przecież dopiero co byli świadkami tragedii ludzi, którzy stojąc przed grobem ale jeszcze żywi, przestali być sobą. Ta polityka totalna pomimo pozorów nadzwyczajnej aktywności i wielkich osiągnięć doprowadza w rzeczywistości obywateli do apatii, społeczeństwo do zaniku, siły duchowe narodu do wyniszczenia. Kolosy państwowe żyją energią, która gromadziła się w tych społeczeństwach i narodach przez wieki, ale to wszystko ma swój kres, a nowej energii nie mogą wytworzyć rządy t. zw. autorytatywne, totalnie autorytatywne, nie z uznania autorytetu, tylko z lęku. Cała Polska żyła, żyje i żyć będzie uznaniem autorytetu.</u>
<u xml:id="u-54.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-54.7" who="#PWierzbicki">I dlatego Sejm, który się spiera z Rządem, gdy broni swego prawa kontroli, w imię czego żąda kontroli? Może dlatego, aby zrzec się tej kontroli, gdy uzna tego potrzebę. Bo proszę mi powiedzieć, czy była taka chwila w istotnie wielkich zagadnieniach, kiedy by parlament nie schylił czoła przed autorytetem Rzeczypospolitej i nie ograniczył dobrowolnie swoich uprawnień na rzecz Rządu, który autorytet ten reprezentował i apelował do zaufania parlamentu. Autorytet moralny, to największa dźwignia narodu i państwa. Polska pragnie autorytetu moralnego, uznanego przez siebie, i dlatego też przyjmuje przykazanie Pallas Atene, które mówi „Nie będziesz wskazywał fałszywej drogi nigdy i nigdzie”. Czasami zdarzają się u nas tak zwane parlamentarne rozgrywki, ale jest to potrzeba ducha wojskowego raczej.</u>
<u xml:id="u-54.8" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-54.9" who="#PWierzbicki">Jest to objaw pewnej „sarmackości”, ale nie są to rzeczy groźne. Jest to chęć obronienia swego stanowiska, zdobycia uznania swego prawa. Gdy moje prawo jest uznane, to szanuję więcej prawo Rządu. Jest to cecha naszej psychiki narodowej. A ta sama psychika narodowa dyktuje nam solidarność w wielkich dziejowych wydarzeniach i nie pamiętam takiego wypadku w tej sali, ażeby w jakimś wielkim momencie Rząd z Sejmem nie stanowił jedności. Więc mamy sprawdzian i wiemy, jaka jest ta wielka droga rządzenia Polską i stworzenia w Polsce takiej siły rozwoju i takiego wzmocnienia duchowego, żeby znowu Polska mogła wziąć w rękę pochodnię cywilizacyjną i zdobyć dla siebie autorytet moralny, nie narzucony, u swoich dalszych i swoich bliższych sąsiadów.</u>
<u xml:id="u-54.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Hutten-Czapski.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#PHuttenCzapski">Wysoki Sejmie! Wielu mówców poruszyło już z tej trybuny bolączki województw wschodnich, będę się więc streszczał i tylko kilka uwag chcę tu jeszcze dorzucić. Już na Komisji Budżetowej przy rozpatrywaniu planu inwestycyjnego zwróciłem uwagę na niedostateczne — zdaniem moim — uwzględnienie potrzeb województw wschodnich. W kraju o tak wielkim braku kapitałów, jak Polska, każdy milion złotych wydany przez Skarb Państwa na te czy inne cele, ma olbrzymie wprost znaczenie. Plan inwestycyjny przewiduje wydatkowanie przez Skarb Państwa około 1/4 części tych sum, które zawarte są w budżecie państwowym. A więc jak na nasze możliwości, jak na nasze warunki, są to cyfry bardzo a bardzo znaczne.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#PHuttenCzapski">Jak będą one użyte? Interesuje to całe społeczeństwo. Cztery województwa północnowschodnie łącznie z Wołyniem stanowią przecież 1/3 część przestrzeni i 1/6 część ludności Rzeczy pospolitej. A jak są one uwzględnione? Zapytywaliśmy, prosiliśmy o bliższe dane w planie inwestycyjnym, niestety jednak nie uzyskaliśmy dokładniejszych na ten temat wyjaśnień. Zapytywaliśmy, jakie kwoty mają być przeznaczone na drogi, które tam mają wielkie możliwości budowy w warunkach znacznie tańszych, niżli w innych dzielnicach Rzeczypospolitej ze względu na dużą obfitość kamienia i tanią robociznę. Dotychczas dokładnie tego nie wiemy. Zapytywaliśmy, czy tylko te 200 tysięcy zł mają iść na cele elektryfikacji w roku następnym, wtedy kiedy Wileńszczyzna stanowi drugi pod względem możliwości elektryfikacyjnych okręg na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Cyfry przeznaczone na ten cel na rok najbliższy są zgoła niewystarczające, żeby móc coś większego na tym terenie zrobić.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#PHuttenCzapski">A jak stoi sprawa szkolnictwa? Budynki szkolne znajdują się w stanie opłakanym, ilość ich jest zgoła niewystarczająca. Koszt budowy jednego budynku szkolnego wynosi po kilkanaście tysięcy zł. Mamy ogromną ilość wsi domagających się budynków szkolnych, opodatkowujących się dodatkowo z własnych swoich niedużych dochodów na te cele, proszących o pomoc i nie uzyskujących jej. Posiadamy wioski, które miały za czasów zaboru rosyjskiego własne budynki szkolne, spalone podczas wojny, dotychczas nie odbudowane. Braków tych jest bardzo wiele. W wydatkach na cele Ministerstwa Oświaty widzimy kwotę ponad 3 miliony zł. Dowiadujemy się, że znaczna część tej sumy ma być użyta na budowę monumentalnych gmachów — potrzebnych niewątpliwie — Biblioteki Narodowej, lub Biblioteki Jagiellońskiej. Jestem bibliofilem, zamiłowanym zbieraczem książek, ale przyznaję, że znacznie ważniejszą rzeczą jest uczyć z książek czytać, niż myśleć o budynkach, gdzieby piękne książki należało przechowywać.</u>
<u xml:id="u-56.3" who="#PHuttenCzapski">Sądzę, że w tym dziale powiększenie kredytów jest niezbędne.</u>
<u xml:id="u-56.4" who="#PHuttenCzapski">Mowa była o tym, że stworzenie dużego centralnego okręgu przemysłowego w środkowych dzielnicach Polski niewątpliwie odbije się dodatnio na okolicach dalszych województw wschodnich. Nie wątpię, że najbliższe tereny wschodniej Polski, może częściowo Lubelszczyzna będzie korzystała z tych inwestycji w okręgach centralnych. Ale żeby wpływ ich był bardzo dodatni na dalsze województwa wschodnie, w to nie wierzę. Odbiją się one tylko w bardzo nieznacznym stopniu. Z góry to sobie trzeba wytłumaczyć. Im większa odległość, tym mniejsze będą przy tym refleksy. Jest to przecież całkowicie zrozumiałe.</u>
<u xml:id="u-56.5" who="#PHuttenCzapski">Była mowa o tym, że nie można podchodzić do dzielnic z punktu widzenia regionalnego, ale nie można utrzymywać też tych olbrzymich różnic, jakie na terenie Rzeczypospolitej dzisiaj istnieją. Porównajmy dzielnice zachodnie, mnie też bardzo bliskie, do dzielnic wschodnich. Popatrzmy na miasta, jaki był ich rozwój. Weźmy statystykę z r. 1910. Patrzmy na Poznań — liczył wtedy 157.000 mieszkańców, w r. 1936 liczy 260.000, a więc wzrost ponad 60%. Weźmy Bydgoszcz. W r. 1910 – 58.000 mieszkańców, w r. 1936 –129.000, wzrost więc jest już ponad 100%. A Wilno? W r. 1910 – 181.000 mieszkańców, w r. 1936 – 208.000, wzrost o 15%.</u>
<u xml:id="u-56.6" who="#PHuttenCzapski">Czyżby tereny Wileńszczyzny i okolice Wilna były znacznie uboższe od okolic Bydgoszczy? Nikt tego nie powie. Wiemy, że pod tym względem różnicy wielkiej nie ma, ale tam wkładano pieniądze, nie szczędzono starań, by miasta podnosić. Dało to pozytywne rezultaty. U nas te możliwości nie istnieją. Czy jest jaka dzielnica, która by podczas wojny była terenem częstszych przemarszów wojsk, jak województwa wschodnie, które przeżyły z 10 takich przemarszów. Czyż najznaczniejsza ilość strat wojennych w Polsce obliczonych przez Devey'a na kilkanaście miliardów zł nie na terenach województw wschodnich miała miejsce? Zwracamy się więc do Rządu z apelem, ażeby był łaskaw większe środki przeznaczyć dla tej dzielnicy Jagiellonów. Prosimy, ażeby większe kwoty w tym planie inwestycyjnym przeznaczył na te nasze dzielnice, bez rozwoju których nie ma wielkiej i potężnej Polski.</u>
<u xml:id="u-56.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#Marszałek">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-57.1" who="#Marszałek">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#PSikorski">Chciałbym wyjaśnić nieporozumienie, jakie zaszło wskutek tego, że p. kolega Sowiński, autor ustawy o Funduszu Pracy, zrozumiał przytoczoną przeze mnie tezę p. Ministra Opieki Społecznej jako moją tezę. Otóż to nie ja, tylko p. Minister Opieki Społecznej mówił o rozdziale dochodu społecznego i wpływie na strukturę gospodarczą za pomocą Funduszu Pracy, a ja nie tylko tego kierunku nie przyjmowałem jako swojego, ale merytorycznie jestem tego samego zdania co p. kolega Sowiński. Ja również stoję na stanowisku, że nowelizacja zmienia raczej na gorsze pierwotną słuszniejszą zasadę. Nieporozumienie powstało więc wskutek tego, że p. kolega Sowiński cytowaną przeze mnie tezę p. Ministra Opieki Społecznej przyjął jako moją tezę. Tymczasem jest to raczej antyteza mojego stanowiska.</u>
<u xml:id="u-58.1" who="#PSikorski">P. poseł Gotlieb próbował postawić tu tezę, że antysemityzm jest przyczyną biedy w Polsce. Sądzę, że przynajmniej tyleż, jeżeli nie więcej argumentów można przytoczyć na twierdzenie odwrotne, że zażydzenie naszego życia gospodarczego od lat wielu jest źródłem naszej biedy. Zwłaszcza obecnie, gdy wolne zawody i handel, te arterie nowoczesnego życia, są w rękach żydowskich, słabość nasza uwypukla się tym bardziej. Bieda polska nie jest rezultatem antysemityzmu, lecz odwrotnie, antysemityzm jest rezultatem polskiej biedy, do której w pewnym odsetku przyczyniło się zażydzenie polskiego życia gospodarczego. Czyli p. poseł Gottlieb zamienił skutek z przyczyną.</u>
<u xml:id="u-58.2" who="#PSikorski">P. poseł Sommerstein mówił o zapłaconej nienawiści. Sądzę, że p. poseł Sommerstein czuje fałsz przeniesienia tego powiedzenia na stosunki w Polsce. Można wszystko powiedzieć, ale że tu działa „zapłacona nienawiść”, to chyba nie. To jest instynkt obudzonego narodu, i to zdrowy instynkt.</u>
<u xml:id="u-58.3" who="#PSikorski">Wrażenie p. posła Sommersteina, że nie odchylił się od tematu inwestycyj mówiąc o probiernie żydowskim, jest jedynie subjektywne.</u>
<u xml:id="u-58.4" who="#PSikorski">Przypuszczam, że p. kol. Wierzbickiemu mogę odpowiedzieć, że p. Wicepremier wołu ciągnącego pług napewno nie zarżnie, a problem polega tylko na tym, że nie może go odpowiednio nakarmić. P. Wicepremier obiecał mu dać 1% tej karmy pieniężnej. Może to na początek i dobre. Da Bóg, że wół nie będzie zarżnięty i sam także nie zdechnie.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#Marszałek">Zamykam rozprawę. Przystępujemy do głosowania. Będziemy głosowali przede wszystkim nad projektem ustawy o dotacjach na rzecz Funduszu Obrony Narodowej. Do tego projektu nie zostały zgłoszone żadne poprawki ani na plenum ani na komisji. Przystępujemy do głosowania ustawy w całości. Kto jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy w drugim czytaniu przyjęty.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoją wszyscy. Stwierdzam, że Sejm ustawę jednomyślnie uchwalił.</u>
<u xml:id="u-59.2" who="#komentarz">(Długotrwałe oklaski.)</u>
<u xml:id="u-59.3" who="#Marszałek">Przystępujemy obecnie do przegłosowania projektu ustawy, zamieszczonego pod 5 punktem porządku dziennego, o inwestycjach z funduszów państwowych w r. 1937. Będziemy głosować według druku nr 341. Przed przystąpieniem do głosowania chcę zakomunikować Panom, że p. Snopczyński zgłosił projekt rezolucji. Ponieważ ta rezolucja nie została zgłoszona na komisji, której członka zastępcą jest p. poseł Snopczyński, i została zgłoszona dopiero na plenum, przeto zapytuję Pana Sprawozdawcę, czy nie sprzeciwia się poddaniu tej rezolucji pod głosowanie?</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#PSikorski">Merytorycznie zupełnie podzielam treść rezolucji i sądzę, że pp. Ministrowie uczynią zadość tym żądaniom. Jednak rezolucja ta nie została w myśl art. 55 regulaminu zgłoszona na komisji i ze względów formalnych nie mogę się za nią oświadczyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#Marszałek">Rezolucji tej nie mogę wobec tego poddać pod głosowanie, jednak będzie ona dołączona do protokółu dzisiejszego posiedzenia.</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#Marszałek">Do art. 1 została zgłoszona przez p. Pełenskiego poprawka, oznaczona w sprawozdaniu liczbą. 1. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła. Do art. 1 została zgłoszona druga poprawka, oznaczona w sprawozdaniu liczbą 2. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła. Przeto art. 1 przechodzi w brzmieniu ustalonym przez komisję.</u>
<u xml:id="u-61.2" who="#Marszałek">Do następnych artykułów aż do końca nie zostały zgłoszone poprawki, przeto przechodzą one w brzmieniu zaproponowanym przez komisję.</u>
<u xml:id="u-61.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do przegłosowania ustawy w całości. Kto jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został w drugim czytaniu przyjęty.</u>
<u xml:id="u-61.4" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania, Proszę Panów Posłów, którzy są za projektem ustawy, aby wstali. Większość. Stwierdzam, że Sejm ustawę uchwalił.</u>
<u xml:id="u-61.5" who="#Marszałek">Obecnie musimy przystąpić jeszcze do przegłosowania rezolucji, zaproponowanej przez p. referenta, a uwidocznionej w sprawozdaniu i zamieszczonej także w druku nr 341. Kto jest za tą rezolucją, zechce wstać. Prezydjum jest zgodne, że stoi większość. Rezolucja została uchwalona.</u>
<u xml:id="u-61.6" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 6 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowej o rządowym projekcie ustawy w sprawie zmiany ustawy z dnia 24 marca 1933 r. o wypuszczeniu biletów skarbowych (druki nr 321 i 334). Sprawozdawca p. Marchlewski.</u>
<u xml:id="u-61.7" who="#Marszałek">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Skarbowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-61.8" who="#Marszałek">Głosu udzielam p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#PMarchlewski">Rządowy projekt ustawy w sprawie zmiany ustawy z dnia 24 marca 1933 r. o wypuszczeniu biletów skarbowych przewiduje podniesienie dotychczasowej granicy emisyjnej z 300.000.000 zł na 450.000.000 zł. Bilet skarbowy, o którym mowa, jest papierem lokacyjnym krótkoterminowym. Nie jest on w naszym życiu gospodarczym zjawiskiem nowym, Jeszcze za czasów Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej bilet ten miał poprzednika w postaci bonu skarbowego z tą tylko różnicą, że ówczesny bon skarbowy wydawał Skarb Państwa bezpośrednio, gdy dzisiejszy bilet skarbowy, emitowany przez Rząd, jest regulowany i wprowadzany w życie za pomocą instytucji emisyjnej, Banku Polskiego.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#PMarchlewski">Muszę zaznaczyć, że bilet skarbowy w obecnej postaci znalazł pewne prawo obywatelstwa, stał się papierem dość chętnie widzianym na krótkoterminowe lokaty. Dowodem tego jest fakt, że całkowita emisja w wysokości 300 milionów została zużyta i że nawet nie mogły być zaspokojone wszystkie żądania, które o te bilety skarbowe były zgłaszane.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#PMarchlewski">Bilet skarbowy jest papierem lokacyjnym krótkoterminowym przede wszystkim dla tych wszystkich źródeł finansowych, które zobowiązane są do utrzymywania pewnego pogotowia gotówkowego. Otóż zamieniając to pogotowie na bilet skarbowy lokata utrzymuje tę korzyść, że bilet ten przynosi oprocentowanie, i to oprocentowanie przy 3 miesiącach 4,5%, przy 6 miesiącach 5%, przy 9 miesiącach 5,5%, wreszcie przy 12 miesiącach 6%. Bardzo dobrą stroną tego biletu jest techniczna możliwość natychmiastowej wymiany tego biletu na gotówkę. Właściciel biletu może go w każdej chwili zdyskontować w Banku Polskim i otrzymać za to z powrotem gotówkę. Stąd też bilet ten jest zarówno przez życie gospodarcze jak i szczególnie przez instytucje bankowe chętnie używany jako bilet krótkoterminowej lokaty.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#PMarchlewski">Na komisji wyłoniły się trzy zapytania, trzy naświetlania tej nowej ustawy: zapytywano, czy ten skok z 300 na 450 milionów nie jest za duży. Otóż, biorąc pod uwagę widoki koniunkturalne, które stoją przed nami, biorąc pod uwagę, że dotychczas nie mogliśmy zaspokoić wszystkich potrzeb, jakie były zgłaszane na te bilety, i biorąc pod uwagę, że kryje się w tym niewątpliwie pewna rezerwa, żeby w krótkim czasie nie powiększać tej emisji, trzeba uznać, że podniesienie o 150 milionów zł nie jest sprzeczne z dzisiejszą sytuacją rynku pieniężnego.</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#PMarchlewski">Następnie było rozpatrywane, w jakim stopniu ten bilet jest instrumentem finansowym w ręku Skarbu. Otóż w dotychczasowej emisji z 30% mniej więcej okrągło biorąc, korzystał rynek prywatny, a z 70% t. zw. „sztywny” rynek. Niewątpliwie wynika to z tego, że bilet skarbowy jest w pewnym stopniu także instrumentem upłynnienia dla Skarbu Państwa, a ze względu na jego bardzo duże możliwości wynikające z jego struktury technicznej nie przyczynia się to do żadnych komplikacyj na rynku pieniężnym.</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#PMarchlewski">Wreszcie trzeba stwierdzić, że biletem tym interesuje się również zagranica, jak to stwierdzano w dyskusji na komisji, gdzie w pewnym wypadku zgłoszono zapotrzebowanie na 50 milionów franków tego biletu, co wskazuje, że bilet ten może się stać papierem lokacyjnym dla pieniędzy zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#PMarchlewski">Wszystkie te względy, które były rozpatrywane przez komisję, przemawiały za tym, że uzasadniona potrzeba podniesienia tej emisji z 300 na 450 milionów istnieje niewątpliwie i że żadnych zastrzeżeń przeciw temu nie ma, dlatego komisja jednomyślnie wypowiedziała się za przyjęciem projektu rządowego w brzmieniu wniesionym przez Rząd.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#Marszałek">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Będziemy głosowali nad projektem ustawy w całości. Kto jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość, zatem stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w drugim czytaniu przyjął.</u>
<u xml:id="u-63.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za całością projektu ustawy, zechce wstać. Stwierdzam, że ustawa została przez Sejm uchwalona.</u>
<u xml:id="u-63.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 7 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy, złożonym przez p. Juliusza Dudzińskiego, w sprawie zmiany dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 30 września 1936 r. o państwowym gospodarstwie leśnym (druki nr 232 i 327).</u>
<u xml:id="u-63.3" who="#Marszałek">Proszę Pana Przewodniczącego' Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-63.4" who="#Marszałek">Głosu udzielam sprawozdawcy p. Dudzińskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#PDudziński">Wysoki Sejmie! Chcąc zreferować wniosek komisji w sprawie noweli do dekretu o gospodarce w lasach państwowych w ten sposób, aby dostarczyć Wysokiemu Sejmowi dostateczną ilość elementów do decyzji, muszę choć w paru słowach przedstawić tło historyczne budżetowania w lasach państwowych.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#PDudziński">Od czasu zwołania pierwszego Sejmu Rzeczypospolitej lasy państwowe jako część składowa resortu Rolnictwa i Dóbr Państwowych wchodziły całkowicie do budżetu państwowego, zamieszczając w nim wszystkie swe dochody i wydatki. W roku 1923 następuje podział budżetu państwowego na dwa działy, A i B, administrację i przedsiębiorstwa, przy czym lasy państwowe od tej daty mieszczą się w budżecie B zamieszczając w nim swój plan finansowo-gospodarczy. Przez szereg lat nie było w tej sprawie żadnych trudności ani zadrażnień, tym bardziej, że rok obrachunkowy lasów państwowych pokrywał się całkowicie z rokiem budżetowym Państwa.</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#PDudziński">22 września 1927 roku rozporządzeniem Ministra Rolnictwa w porozumieniu z Ministrem Skarbu rok obrachunkowy lasów państwowych ustala się na czas od 1 października do 30 września następnego roku. Wobec tego w budżecie państwowym na rok 1928/29 zaszła konieczność zamieszczenia dwu planów gospodarczych, za lata 1927/28 i 1928/29, co też bez żadnych trudności i sprzeciwów zostało dokonane.</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#PDudziński">W następnych latach lasy państwowe zamieszczają stale w budżecie B swój plan finansowo-gospodarczy za ten rok z tym, że budżet państwowy wyprzedza budżet lasów o pół roku. W ten sposób plan finansowo-gospodarczy tkwi jednym swoim półroczem w jednym budżecie państwowym, a drugim półroczem już w roku budżetowym następnym. Izby ustawodawcze jednak posiadając w ręku zamknięcie rachunkowe za rok przedostatni oraz plany finansowo-gospodarcze za rok bieżący i następny, mają wszystkie elementy do decyzji przy określaniu wysokości wpłaty lasów państwowych do Skarbu Państwa, jak również wszystkie możliwości wprowadzenia odpowiednich zmian w planie finansowo-gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-64.4" who="#PDudziński">Stan ten trwa do roku budżetowego 1935/36. Podczas pierwszej sesji budżetowej Sejmu, wybranego na podstawie nowej Konstytucji, lasy państwowe wprowadzają zasadniczą zmianę.</u>
<u xml:id="u-64.5" who="#PDudziński">Oto do budżetu na rok 1936/37 załączają zamiast planu finansowo-gospodarczego za rok 1936/37 plan finansowo-gospodarczy za okres gospodarczy 1935/36. Plan ten był już rozpatrywany przez poprzednią Izbę ustawodawczą. Tego rodzaju posunięcie daje pełne prawo do przypuszczenia, że już we wrześniu 1935 r., drukując swój preliminarz budżetowy dla przedłożenia go nowemu parlamentowi, naczelna dyrekcja Lasów Państwowych zupełnie świadomie i celowo stwarzała sobie na październik 1936 r. stan „ex lex”, stan pozabudżetowej gospodarki w lasach państwowych.</u>
<u xml:id="u-64.6" who="#PDudziński">Nim jeszcze Premier Składkowski uzyskał od parlamentu pełnomocnictwa, został już postawiony przez naczelną dyrekcję Lasów Państwowych w sytuację przymusową, w sytuację zmuszającą go do popełnienia „fait accomplit”, faktu dokonanego wobec Izb ustawodawczych. Podkreślam to z całym poczuciem odpowiedzialności za swoje słowa.</u>
<u xml:id="u-64.7" who="#PDudziński">Ma się rozumieć, tego rodzaju pociągnięcie taktyczne dyrekcji Lasów nie mogło ujść uwagi Komisji Budżetowej Sejmu. Niektórzy posłowie, orientujący się w sytuacji, domagali się wycofania przez Rząd planu finansowo-gospodarczego, uchwalonego już przez Sejm poprzedni, i przedłożenia Sejmowi obecnemu planu finansowo-gospodarczego na okres odpowiedni. W rezultacie uchwalono nader umiarkowaną rezolucję p. Śląskiego o brzmieniu następującym: „Sejm stwierdza, że załączony do preliminarza budżetowego na rok 1936/37 plan finansowo-gospodarczy Lasów Państwowych, nie obejmujący okresu po l października 1936 r., nie daje dostatecznej podstawy do określenia sumy czystego dochodu Lasów Państwowych na cały rok budżetowy 1936/37, i zwraca się do Rządu o stosowanie na przyszłość w odniesieniu do planu finansowo-gospodarczego Lasów Państwowych ściślejszych metod budżetowania”.</u>
<u xml:id="u-64.8" who="#PDudziński">Gdy się patrzy teraz z perspektywy roku na tę rezolucję, zwłaszcza po wypadkach, które miały miejsce, jasnym się staje, że nie mogła ona niczym wpłynąć na to, co już z góry na dwa lata naprzód zostało uplanowane, nie mogła powstrzymać dekretu Pana Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-64.9" who="#PDudziński">Dekret ten wydany w dniu 30 września 1936 r. wprawdzie przywracał stan prawny lasów państwowych dając im budżet, lecz jednocześnie pozbawił parlament zasadniczego obowiązku budżetowania i dysponowania majątkiem w tej dziedzinie gospodarstwa narodowego.</u>
<u xml:id="u-64.10" who="#PDudziński">Nic dziwnego, że obie Izby zaprotestowały bardzo mocno przeciw tego rodzaju dekretowaniu. Już w dyskusji generalnej nad budżetem oświadczyłem, iż właściwą reakcją byłoby jedynie uchylenie dekretu Pana Prezydenta o gospodarce w lasach państwowych. Nie chcąc jednak zaogniać walki między Rządem a Sejmem, która dla całości interesów jest wysoce szkodliwa, złożyłem do laski marszałkowskiej projekt ustawy, która nie wdając się w sprawy administracyjne w lasach państwowych, miała za zadanie przywrócić parlamentowi jego zasadniczy obowiązek budżetowania. Składając ten projekt ustawy wychodziłem bowiem z założenia, że dokładny podział kompetencji między Rządem a Sejmem jest w płaszczyźnie wymogów polskiej racji stanu, staje on się bowiem praktycznym wprowadzeniem w życie zasad nowej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-64.11" who="#PDudziński">Wysoka Izbo! Referując na komisji projekt zgłoszonej przeze mnie noweli do dekretu, postawiłem dwie tezy: 1) że nie było konieczności państwowej przy wydawaniu dekretu, 2) że dekret naruszał uprawnienia Sejmu do kontroli budżetowania i dysponowania majątkiem państwowym.</u>
<u xml:id="u-64.12" who="#PDudziński">Pierwszej tezie p. Minister Poniatowski przeciwstawił konieczność dania Lasom Państwowym budżetu od l października 1936 r., którego z racji załączenia w r. 1935 do budżetu nieodpowiedniego planu finansowo-gospodarczego same się pozbawiły.</u>
<u xml:id="u-64.13" who="#PDudziński">Czy argument ten jest słuszny w ustach Ministra, który powinien był przewidzieć już w roku 1935, że taktyka naczelnej dyrekcji Lasów Państwowych właściwie do tej sytuacji bezbudżetowej prowadzi, pozostawiam to osądowi Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-64.14" who="#PDudziński">Tezie drugiej przeciwstawił p. Minister argumenty natury techniczno-rzeczowej, wskazując na trudności dla państwowej gospodarki leśnej, związane z poprzednim sposobem budżetowania.</u>
<u xml:id="u-64.15" who="#PDudziński">Wypływały one według jego słów z konieczności układania na półtora roku naprzód planu finansowo-gospodarczego, co w obecnej zmiennej koniunkturze zmuszało następnie dyrekcje lasów do przeróbki tego planu przed wprowadzeniem go w życie.</u>
<u xml:id="u-64.16" who="#PDudziński">W argumentacji swej powoływał się p. Minister na krytyczne głosy poszczególnych referentów budżetowych, a zwłaszcza na głos referenta generalnego p. Wicemarszałka Miedzińskiego, dotyczące tego sposobu układania, a następnie przerabiania planu finansowo-gospodarczego. Chociaż wszystkie te argumenty techniczno-rzeczowe były przecież niewspółmierne z argumentami zasadniczymi, dotyczącymi przecież nowego w Polsce ustroju politycznego, to jednak komisja, chcąc dać namacalny dowód, że w sprawie tej należy wyeliminować nawet wszelkie pozory ataku na Rząd, postanowiła rozpatrzyć wszelkie argumenty natury rzeczowej i o ile nie biją one w samą zasadę odpowiedniego rozgraniczenia uprawnienia Rządu i Sejmu, argumenty te uwzględnić.</u>
<u xml:id="u-64.17" who="#PDudziński">W tym celu została wybrana specjalna podkomisja w składzie pięciu posłów, która miała za zadanie rozpatrzenie wszystkich argumentów, zarówno Ministra jak i poszczególnych posłów członków komisji, i zaproponowanie odpowiednich do noweli tej poprawek. Podkomisja ta na szeregu wspólnych z naczelną dyrekcją Lasów Państwowych, a często w obecności p. Ministra, posiedzeń zgromadziła dla komisji następujące elementy do decyzji:</u>
<u xml:id="u-64.18" who="#PDudziński">1) Ustalenie planu finansowo-gospodarczego w jego części finansowo-specyfikacyjnej jest rzeczywiście kłopotliwe i zmusza w razie zmiany koniunktury do dwukrotnego wykonywania jednej i tej samej pracy.</u>
<u xml:id="u-64.19" who="#PDudziński">2) Ustalenie pierwszej części planu finansowo-gospodarczego, mianowicie planu użytkowania wobec posiadania przez dyrekcję planu użytkowania na dziesięciolecie, nie nastręcza żadnych trudności i może on być Izbom ustawodawczym przedłożony na półtora roku naprzód.</u>
<u xml:id="u-64.20" who="#PDudziński">3) Troska niektórych członków komisji o zapewnienie parlamentowi prawa dysponowania obszarami wyrębów jest słuszna i uzasadniona. Pod wpływem bowiem konieczności dostarczenia Skarbowi Państwa większych dochodów może nastąpić zniszczenie majątku narodowego, którego restytucja jest możliwa dopiero po 100 latach. Zniszczenie lasów pociąga za sobą nie tylko perturbacje finansowe dla przyszłych ministrów Skarbu i Rolnictwa, może również spowodować, jak to ma miejsce obecnie w Ameryce, szkodliwe zmiany klimatyczne, powodujące straszliwe dla gospodarstwa narodowego straty. Ograniczenie zatem prawa naczelnej dyrekcji do dowolnego wyrębywania lasów państwowych nie tylko nie jest atakiem na Ministra Rolnictwa, przeciwnie, jest usługą oddaną temu resortowi, albowiem zabezpiecza Ministra Rolnictwa przed presją Ministra Skarbu o zwiększenie wyrębów i zniszczenie tego majątku narodowego, który jest niezmiernie trudny do odzyskania.</u>
<u xml:id="u-64.21" who="#PDudziński">Pozostało jeszcze pytanie, czy ta troska o zachowanie dobra narodowego ma jakiekolwiek podstawy, czy dotychczasowa gospodarka lasami w Polsce niepodległej nasuwa jakiekolwiek wątpliwości. Może jednak jest ona tak doskonała, że można w zupełności zaufać administracji i pozostawić jej pieczy troskę o to, czy rąbać mniej czy więcej?</u>
<u xml:id="u-64.22" who="#PDudziński">Otóż sama naczelna dyrekcja Lasów Państwowych udowodniła podkomisji liczbami, wykresami, mapami, że do niedawna nasza gospodarka polska w lasach państwowych była gospodarką bankruta. Stan lasów bowiem, ilość posiadanego drewna dziś jest mniejsza, niż w dniu odzyskania niepodległości. Nie tylko zatem nie poprawiliśmy gospodarki zaborców”, zniszczeń wojennych, a zwłaszcza dewastacyjnej gospodarki najeźdźcy, lecz przeciwnie prowadziliśmy dzieło zniszczenia dalej, zwłaszcza przez wprowadzenie systemu koncesyjnego, który doprowadził do znacznego zniszczenia naszego bezcennego skarbu narodowego, jakim jest Puszcza Białowieska. Za wycofanie się z tej gospodarki zapłaciliśmy 19 milionów złotych odszkodowania firmom żydowsko-angielskim. Gospodarka w lasach prywatnych, które musimy traktować również, jako część majątku narodowego, nie przedstawia się lepiej, przeciwnie — gorzej. Tam siekiera robi jeszcze większe postępy. W najbliższym czasie będziemy się musieli domagać znacznych obostrzeń w szafowaniu wyrębami w lasach prywatnych. Gdy to nastąpi, zapotrzebowanie na drzewo w lasach państwowych się wzmoże, nadchodząca koniunktura gospodarcza doprowadzi również do znaczniejszego niż dotychczas zużycia drzewa. Jeśli nie zatrzymamy autorytatywnej kontroli parlamentu, to jedynym argumentem gospodarki leśnej może być w najbliższej przyszłości siekiera, siekiera i jeszcze raz siekiera.</u>
<u xml:id="u-64.23" who="#PDudziński">Oto są elementy rzeczowe. Poza nimi istnieją wszystkie te argumenty natury zasadniczo ustrojowej, które przytoczyłem poprzednio.</u>
<u xml:id="u-64.24" who="#PDudziński">Przedkładając wszystkie te elementy, podkomisja przedłożyła jednocześnie komisji poprawiony projekt ustawy, który obecnie Wysoki Sejm ma w ręku. Projekt ten tym się różni od poprzednie go, że rezygnuje z części finansowej i specyfikacyjnej planu finansowo-gospodarczego na rzecz Rady Ministrów, zatrzymując dla Izb ustawodawczych jedynie prawo ustalania planu użytkowania czyli ilości wyrębów. W ten sposób odpadają wszystkie trudności techniczne, związane z ustalaniem planu finansowo-gospodarczego na półtora roku naprzód, a następnie z koniecznością jego poprawiania przed wprowadzeniem go w życie. Plan użytkowania jest bowiem w każdym nadleśnictwie opracowany na całe dziesięciolecie, nie ma zatem żadnych trudności w przedłożeniu go parlamentowi na półtora roku naprzód. Specyfikacja może być dokonana przed rozpoczęciem wykonania, odpada zatem obawa nierealności i potrzeby poprawiania. Dzięki natomiast zmianom punktów 1 i 6 art. 20 dekretu, prawo parlamentu do budżetowania w lasach państwowych zostaje w całości zachowane, a przez zmianę art. 26 dekretu również i prawo zadłużania Państwa.</u>
<u xml:id="u-64.25" who="#PDudziński">Wysoka Izbo! Komisja uznała motywy podkomisji za słuszne, dlatego też uchwaliła znaczną większością, bo 17 głosami przeciw 6, zmieniony przez podkomisję projekt ustawy. Nie miałbym jako referent nic więcej w tej sprawie do dodania, gdyby nie trzy zarzuty postawione komisji przez p. Ministra Poniatowskiego: 1) że Sejm rezerwując dla siebie ustalanie planu użytkowania, przekracza swoje kompetencje i wdziera się w dziedzinę rządzenia, zastrzeżoną przez Konstytucję dla Rządu; 2) że wraz z prawem ustalania planu użytkowania bierze na swe barki obowiązki, których udźwignąć nie będzie w stanie; 3) że ustalanie planu użytkowania przez Izby ustawodawcze w praktyce okaże się niemożliwym.</u>
<u xml:id="u-64.26" who="#PDudziński">Nie będę się dłużej zastanawiał nad faktem, że przez 17 lat parlament polski wykonywał ten obowiązek i przez 17 lat uważane to było za słuszne i zgodne z obowiązującym porządkiem rzeczy. I nigdy żaden minister ani żaden rząd tego prawa parlamentu nie kwestionował. Przypuszczę jednak na chwilę, że tak jest rzeczywiście. Przez 17 lat naprawdę nikt nie dostrzegł, że ustalanie planów finansowo-gospodarczych jest rządzeniem, a nie budżetowaniem. Spostrzegł to dopiero teraz naczelny dyrektor Lasów i chce ten wadliwy dotychczasowy system zmienić. Jaka droga obowiązuje wtedy? Czy dekret? Nie, po stokroć nie! Bo jeżeli zasadniczym obowiązkiem parlamentu jest budżetowanie, to po trzykroć zasadniczym jego obowiązkiem jest zmiana sposobu budżetowania. Winien był zatem Rząd przyjść do parlamentu nie z dekretem, lecz z ustawą prawa budżetowego, jeśli chciał tę sprawę załatwić zasadniczo, lub z projektem ustawy o gospodarce w Lasach Państwowych, jeśli chciał tę sprawę załatwić na małym tylko odcinku.</u>
<u xml:id="u-64.27" who="#PDudziński">Jeśli chodzi o zarzut drugi, niemożności wykonania przez Sejm wziętych wraz z prawem ustalania planu użytkowania na swoje barki obowiązków, to zarzut ten jest gołosłowny. Jeśli bowiem można było ustalać przez 17 lat całkowity plan finansowo-gospodarczy nawet w jego częściach specyfikacyjnych, to chyba dzisiaj będzie daleko łatwiej rozpatrzeć i ustalić plan użytkowania, który przecież jest tylko częścią planu finansowo gospodarczego. Mniej tam będzie cyfr, mniej detali. Będą tylko zasadnicze cyfry, cyfry zrębów i przerębów, podane w metrach kubicznych drzewa, i przez porównanie z planem użytkowania zeszłorocznym, oraz z wykresem posiadanych kategorii zrębów będzie łatwo się zorientować, czy tniemy tyle, ile potrzeba, czy też więcej. Ma się rozumieć, mogą zajść takie momenty, że trzeba będzie w jednym roku wyciąć więcej. Parlament zgodzi się na to, o ile będą przemawiały za tym odpowiednie argumenty. Będzie musiał jednak wtedy zmniejszyć ilość wyrębu w latach następnych, tak żeby plan 10-letni nie został naruszony.</u>
<u xml:id="u-64.28" who="#PDudziński">Opowiedz na zarzut trzeci znaleźliśmy na posiedzeniu Koła Rolników Sejmu i Senatu, gdzie zaproszeni przez zarząd koła fachowcy, zarówno z naczelnej dyrekcji Lasów jak i ze Związku inżynierów-leśników, przeprowadzili w naszej obecności dyskusję na ten temat. Tam nie tylko żaden z poprzednich zarzutów nie został broniony, lecz nawet podtrzymany nie został. Przeciwnie, usłyszeliśmy z ust fachowców-leśników i to autorytetów w tej dziedzinie, że wszystkie poprawki większości komisji są nie tylko z konstytucyjnego, lecz również z fachowego punktu widzenia jak najbardziej słuszne i do przeprowadzenia możliwe. Odpadły zatem ostatnie wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-64.29" who="#PDudziński">Wysoki Sejmie! Jesteśmy w trakcie załatwienia pewnego fragmentu, powiedzmy fragmentu leśnego. Jest to fragment tylko pozornie, bo nie o same lasy, nie o atak na Ministra tu chodzi, lecz o rzecz daleko ważniejszą. Chodzi mianowicie o odpowiednie rozgraniczenie kompetencji między Rządem a Sejmem w myśl nakazów nowej Konstytucji. Chodzi o to, czy my wszyscy, zarówno na fotelach ministerialnych jak i ha ławach poselskich, zdamy egzamin przed narodem po śmierci swego Wielkiego Sternika. Czy potrafimy sami bez Piłsudskiego Wprowadzić w życie wielkie jego dzieło, jakim jest nowa Konstytucja. Wprawdzie już ona obowiązuje, ale czy będzie prawnym drogowskazem w życiu poszczególnych obywateli, jeśli nie będziemy się trzymali zakreślonego w niej podziału kompetencji między najwyższymi czynnikami politycznymi w Państwie; jeśli będą stale przez przedstawicieli biurokracji czynione próby wyłomów z zasad przez nią ustalonych, jak to miało miejsce tutaj z naczelną dyrekcją Lasów?</u>
<u xml:id="u-64.30" who="#PDudziński">Wysoki Sejmie! Gdyby żył Wielki Marszałek, tego rodzaju kwestie, jak dzisiejsza, nie istniałyby wcale. Rozgraniczenie kompetencji zostałoby przez Jego geniusz dokonane. Nie ma Go już, niestety, musi się ono zatem odbywać wśród tarć i zgrzytów, ale dokonane być musi jak najprędzej, bo przed nami stoi wielka praca naprawy struktury ustrojowej i gospodarczej w Polsce. Jeśli zdamy egzamin, jeśli potrafimy szybko udowodnić narodowi, że nowa Konstytucja wprowadziła lepszy ustrój polityczny, bo oparty na prawdziwej równowadze władz, gdzie obok silnego Rządu istnieje Sejm samodzielny, posiadający swoje własne zdanie, które każdy poseł, dzięki właśnie tej nowej Konstytucji, może wypowiadać śmiało, energicznie, nie oglądając się na przywódców partyjnych, wtedy Konstytucja przestanie być tylko prawem pisanym, a stanie się widomym dla wszystkich drogowskazem, regulującym marsz naprzód naszego narodu na historycznym szlaku ludzkości.</u>
<u xml:id="u-64.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-64.32" who="#PDudziński">Sądzę, że na takim wyniku zależeć musi nie tylko nam lecz i Wysokiemu Rządowi. Dlatego też ze spokojem oddaję ten projekt ustawy pod decyzję Wysokiej Izby z prośbą o przyjęcie go w brzmieniu, uchwalonym przez komisję, jak w druku sejmowym nr 327.</u>
<u xml:id="u-64.33" who="#PDudziński">W uzupełnieniu podaję, że w druku tym wkradła się pomyłka, która w porozumieniu z przewodniczącym komisji i referentem wniosku mniejszości prostuję: punkty a) i b) we wniosku mniejszości są zbyteczne, a wniosek zaczyna się od razu punktem c).</u>
<u xml:id="u-64.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#Marszałek">Proszę Pana Referenta o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym. Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-65.1" who="#Marszałek">Głos ma p. Wł. Kamiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#PWłKamiński">Wysoka Izbo! Zacznę może od końca. Oczywiście wypowiadam się przeciw wnioskowi większości, a mianowicie ma to polegać konkretnie na tym: uważam, że art. 1, t. j. art. 20 dekretu, nowelizowany przez uchwałę większości komisji, należy skreślić i proszę, ażeby tylko do artykułu dekretu dodać tę część, która jest przewidziana we wniosku mniejszości. Oczywiście, art. 26 ma inne brzmienie i tu chodzi o to. w jakiej mierze Lasy Państwowe mają prawo kredytowe, czy mogą się kredytować do wysokości 10% dochodu brutto, czy też do wysokości czystego dochodu z okresu poprzedniego. Mój wniosek, idzie w kierunku tym, aby kredytowały się do wysokości zeszłorocznego dochodu, wniosek większości komisji idzie w tym kierunku, aby się kredytowały do wysokości 10% dochodów brutto. Uważam, że kredytowanie się należy załatwić przede wszystkim w oparciu o zdrowszą podstawę finansową, mianowicie w oparciu o podstawę zeszłorocznego dochodu netto, a nie w oparciu na dochodzie brutto i tylko na tej płaszczyźnie należy określać podstawy kredytowania się.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#PWłKamiński">Wysoka Izbo! Stoję na takim stanowisku, jak i pos. Dudziński, że trzeba się troszkę zastanowić nad historią, ale nie nad tą dawną historią, jak to było z dekretami, lecz nad tlą bliższą, dlatego, że to, co mówił p. pos. Dudziński, w moim przekonaniu, nie odpowiada faktycznemu stanowi rzeczy. Dlatego podam Panom rzeczy konkretne i odczytam Panom dekret, jaki obowiązywał poprzednio, to znaczy z 30 grudnia 1924 r., który tę sprawę budżetowania planu finansowo-gospodarczego załatwił. Otóż odnośny § 11 brzmi jak następuje: „W gospodarce Lasów Państwowych, prowadzonej na zasadach samowystarczalności, winny wydatki zwyczajne i nadzwyczajne znajdować pokrycie w dochodach tej gospodarki. Do budżetu państwowego wchodzi suma czystego dochodu, obliczona na podstawie planu finansowo-gospodarczego Lasów Państwowych”. Nie wchodzi plan finansowo-gospodarczy do budżetu, wchodzi tylko suma ścisłego dochodu, a więc to, co mówił p. pos. Dudziński, nie jest ścisłe. „Szczegółowy plan finansowo-gospodarczy Lasów Państwowych stanowić będzie załącznik do budżetu i traktowany będzie w sposób, jaki dla tego załącznika ustali ustawa skarbowa”.</u>
<u xml:id="u-66.2" who="#PWłKamiński">Proszę Panów, a jak sprawa przedstawia się według noweli tego dekretu Pana Prezydenta już teraz, obecnie? Wysoka Izbo! Obecny dekret Pana Prezydenta sprawę tę precyzuje, jak następuje: do budżetu państwowego włącza się tylko wpłatę Lasów Państwowych do Skarbu Państwa. A więc zostaje to samo, nic pod tym względem nie zostało zmienione. Tak samo, jak tam było powiedziane, że do budżetu państwowego wchodzi czysta wpłata, tak i teraz zostało że wchodzi czysta wpłata. Plan finansowo-gospodarczy jest zatwierdzany o rzez Radę Ministrów. Jako załączniki do budżetu będą załączone: plan finansowo-gospodarczy, rachunki zamknięcia i bilans strat i zysków za ostatni okres obrachunkowy.</u>
<u xml:id="u-66.3" who="#PWłKamiński">Proszę Panów, czy miało istotne znaczenie to, że w myśl dekretu poprzedniego plan finansowo-gospodarczy nie wchodzi do budżetu państwowego, a jak go należy potraktować, o tym będzie decydowała ustawa skarbowa? Było wyraźnie powiedziane, że plan nie wchodzi do budżetu a więc plan finansowo-gospodarczy, jakkolwiek ustawa skarbowa mogłaby inaczej rzecz postanowić, nie może być wprowadzony do budżetu. Nie ma zupełnie racji p. Dudziński, jeśli mówi, że Izba została czegoś pozbawiona. Izba do planu finansowo-gospodarczego nie miała prawa mieszać się.</u>
<u xml:id="u-66.4" who="#PWłKamiński">Wysoka Izbo! Cóż przewidywała nowela p. Dudzińskiego? Przewidywała rzecz taką, że plan finansowo-gospodarczy miał być ustawą, a potem, na podstawie szczegółowego wejrzenia, jak to się ten plan finansowo-gospodarczy buduje, mianowicie przez pójście do naczelnej dyrekcji i przyjrzenie się, jak się robi plan ten nie od góry, lecz od dołu, gdzie trzeba przerobić plany dla 1.300 jednostek gospodarczych, w tym dla 426 nadleśnictw, to się okazało, że oczywiście robienie tego planu na przestrzeni dwóch lat przed wprowadzeniem jego w życie jest czymś, co nie wytrzymuje próby życia, i oczywiście robienie planu takiego jest nonsensem. I dlatego cała podkomisja jednomyślnie doszła do przekonania, że to, o co toczyła się wojna, mianowicie żeby plan finansowo-gospodarczy był ustanawiany ustawą, tak jak przewidywała nowela p. Dudzińskiego, a co nie było zupełnie w prawie dekretowym z r. 1924 zamieszczone, że to jest nonsens i wobec tego cała podkomisja od tego odstąpiła. Ten przedmiot sporu, który istniał dawniej, został wyeliminowany. Okazało się, że nie nowela, proponowana przez p. Dudzińskiego, lecz w tej dziedzinie stanowisko Rządu jest słuszne. Ale wobec tego zaczęło się od czegoś innego. Skończyło się z planem finansowo-gospodarczym, uznając, iż zatwierdza go Rada Ministrów, bo robienie planu na wyrost na dwa lata naprzód, to rzecz nierealna. Wobec tego zaczęło się szukać, jak Lasy Państwowe zabezpieczyć od nadmiernych wycięć. Proszę Panów, i tutaj przyszedł projekt p. Dudzińskiego, ażeby zrobić ustawę w innej płaszczyźnie, mianowicie w płaszczyźnie określenia użytków z lasów państwowych. Rozmiar użytków w lasach państwowych jest określany na podstawie planów z urządzeń Lasów Państwowych, zatwierdzanych przez Ministra Rolnictwa. O te plany co rok podczas debaty budżetowej toczył się spór, że są plany zatwierdzane prowizorycznie i definitywnie, że tak czy inaczej są zrobione i zatwierdzane prawie wszystkie przez Ministra Rolnictwa. I oczywiście nie w innych rozmiarach i nie według swego widzimisię naczelna dyrekcja Lasów Państwowych musi gospodarować, lecz musi gospodarować wedle planu ustalonego na dziesięciolecie. P. Dudziński powiada: w takim razie weźmy z planu na dziesięciolecie wyręby, przewidziane na poszczególne lata i będzie łatwiej wobec tego ustalić w ustawie rozmiary użytkowania. Stąd poszło ustalenie w ustawie wielkości corocznego użytkowania. Zdaje mi się, że jest istotnym zagadnieniem, nad którym warto się cokolwiek zastanowić, a nad czym p. poseł Dudziński tak łatwo przechodzi do porządku dziennego, jak o tym mówi nowa Konstytucja. Zdaje mi się, że będzie rzeczą słuszną, ażebyśmy wszyscy nową Konstytucję jednakowo szanowali. Nie będę mówił gołosłownie, powołam się na odpowiednie teksty Konstytucji. Mianowicie chciałbym najpierw Wysokiej Izbie przeczytać art. 31 Konstytucji. Art. 31 Konstytucji określa dwie rzeczy: budżetowanie i kontrolę, jaką ma prawo sprawować Sejm. I jest różnica między tą dawną Konstytucją, gdzie nie było ściślej określone na czym polega kontrola Izb parlamentarnych nad Rządem, a nową Konstytucją, która to zagadnienie precyzuje w sposób zupełnie wyraźny. Nowa Konstytucja w sposób bardzo wyraźny rozgraniczą rządzenie od funkcji ustawodawczej. Nowa Konstytucja wreszcie określa sposób, w jaki należy podchodzić do różnych zagadnień, związanych z prowadzeniem administracji w gospodarce państwowej. Otóż nowa Konstytucja w art. 31 mówi: „Sejm sprawuje funkcje ustawodawcze i kontrolę nad działalnością Rządu; nadto do Sejmu należy ustalanie budżetu i nakładanie ciężarów na obywateli”. A teraz co to jest kontrola? „Kontrola nad działalnością Rządu wyraża się w prawie Sejmu a) żądania ustąpienia Rządu lub Ministra; b) pociągania wespół z Senatem Prezesa Rady Ministrów lub Ministra do odpowiedzialności konstytucyjnej; c) interpelowania Rządu; d) zatwierdzania corocznie zamknięć rachunków państwowych i udzielania Rządowi absolutorium; e) udziału w wykonywaniu kontroli nad długami Państwa. Funkcje rządzenia Państwem nie należą do Sejmu”. I to wszystko. W takim razie trzeba się tylko zastanowić, czy rozmiar użytkowania, który ma być określony w ustawie, bo nad planem finansowym przeszliśmy do porządku, jest budżetem, czy nie jest budżetem, bo tylko w tej dziedzinie ma prawo Sejm się wypowiadać.</u>
<u xml:id="u-66.5" who="#PWłKamiński">Wysoka Izbo! Jeżeli jeszcze co do planu finansowo-gospodarczego można było mówić, czy jest budżetem, czy nie, to nie ma żadnych chyba wątpliwości, że rozmiar użytkowania budżetem nie jest.</u>
<u xml:id="u-66.6" who="#komentarz">(Przerywanie.)</u>
<u xml:id="u-66.7" who="#PWłKamiński">To według Pana. Funkcje kontroli są ściśle sprecyzowane. Nie ma kontroli wstępnej. Kontrola wstępna jest tylko przy budżecie. Jest przewidziana dla Sejmu tylko kontrola następna, a więc tylko w dziedzinie kontroli zamknięć rachunkowych. A więc pod tym względem Sejm ma pełne prawo, w niczym nie uszczuplono władzy Sejmu.</u>
<u xml:id="u-66.8" who="#PWłKamiński">Pozwolę sobie przeczytać jeszcze dwa artykuły Konstytucji, mianowicie art. 74 Konstytucji: „Organizację administracji rządowej, a w szczególności zakres działania jej organów określi dekret Prezydenta Rzeczypospolitej” i art. 56: „Dekrety dotyczące organizacji Rządu, zwierzchnictwo Sił Zbrojnych oraz administracji rządowej mogą być wydawane w każdym czasie, a zmieniane lub uchylane tylko przez takież dekrety Prezydenta Rzplitej”. Wysoka Izbo! Wydaje mi się, że sprawa jest dość jasna. Czy urządzanie lasów należy do organizacji administracji państwowej, czy też do funkcyj, które można nazwać funkcjami ustawodawczymi? Wysoka Izbo! Zdaje mi się, że tu nie ma żadnej wątpliwości. Ten, kto chce powoływać się na Konstytucję, musi wiedzieć, że dziedzina ustalania i rządzenia w lasach państwowych musi należeć do administracji państwowej.</u>
<u xml:id="u-66.9" who="#PWłKamiński">A teraz czy było by rzeczą słuszną — przypuśćmy, że pod względem konstytucyjnym nie ma żadnej wątpliwości — aby Izby ustawodawcze brały odpowiedzialność za to, co w takim czy innym nadleśnictwie będzie wyczyniane i żeby to ustalały drogą ustawy? Zdaję sobie zupełnie sprawę, że przecież Izby ustawodawcze muszą mieć wszelkie elementy do tego, aby określić, czy wpłata, która wchodzi do budżetu w myśl dekretu Prezydenta z r. 1924, jak i w myśl dekretu Prezydenta z roku 1936, jest realna czy nierealna. Oczywiście załączniki, które w tej dziedzinie dają dostateczne wyobrażenie o tym, czy wpłata ta jest realna czy nierealna, winny być załączone do budżetu, aby dawały Wysokiej Izbie podstawę do sądzenia, czy wpłata jest realna, czy nie. Otóż pod tym względem do uzupełnienia tego, co przewidziane jest w dekrecie, zmierza poprawka, którą zaproponowałem do art. 20, mianowicie aby w formie deklaracji Rządu, a nie ustawy, Rząd podawał przewidywane rozmiary użytkowania, aby na tej podstawie można było sądzić, jakie będą mniej więcej cięcia. Alę Wysoka Izbo, na to, aby określić, jaka będzie realna wpłata do budżetu Państwa, wpływa nie tylko rozmiar użytkowania. Wysokość cięć w poszczególnych latach wyłącznie nie decyduje o tym, czy wpłata będzie realna w takiej czy innej wysokości. O tym decydować może również wysokość pozostałych remanentów, ogólna sytuacja finansowa przedsiębiorstwa, o tym może decydować koniunktura, ceny. To są te wszystkie elementy, które decydują, czy wpłata jest realna, czy nie. Bo nawet jeżeli rozmiar użytkowania będzie dostatecznie wysoki, mogą być wysokie remanenty, ale koniunktura może położyć wszystko i można będzie osiągnąć wpłatę do Skarbu Państwa mniejszą, niż to przewidziane jest na podstawie normalnej kalkulacji. To wszystko wpływa na to, czy wpłata jest realna, czy nie i te wszystkie elementy Wysoka Izba musi mieć do rozważenia, żeby określić realność wpłaty. Tymczasem nad tym wszystkim przechodzimy do porządku dziennego i powiadamy: Chcemy ustalić rozmiar użytkowania, bo się boimy, żeby lasy nie były nadmiernie cięte. I tu nasuwa się pytanie: Dlaczegóż to szczególne zainteresowanie lasami państwowymi? Dlaczego tylko lasami? Jest tyle różnych przedsiębiorstw, z których zapewne nie jedno jest prowadzone gorzej, niż Lasy Państwowe? Przecież to jest także majątek państwowy, a mimo to nie wzbudza tego zainteresowania Wysokiej Izby, co Lasy Państwowe, które się stały kamieniem obrazy i zagadnieniem prestiżowym dla Wysokiej Izby. Zawsze jesteśmy skłonni myśleć, że prestiż Izby polega na tym, czy taką czy inną rozgrywkę z Rządem wygramy, czy nie. Zdaje mi się, że jest to najbardziej mylne zdanie, że prestiż Izby zależy od tego, czy weźmiemy górę nad Rządem; najważniejszą rzeczą jest nasze ustosunkowanie się do polskiej rzeczywistości. Nie chciałbym, żebyśmy przez te okulary Lasów Państwowych patrzyli na polską rzeczywistość i jedynie na tej podstawie ustosunkowywali się do Rządu. Widzieliśmy w dawnej Polsce boje, gdzie sprawy prestiżowe ciągle wychodziły na tapetę. Zda je mi się, że czas najwyższy, żebyśmy umieli z tej nauki historycznej wyciągać dla siebie wniosek, że jeżeli nawet jest jakaś wina po stronie Rządu, żebyśmy umieli nad takimi zagadnieniami przechodzić do porządku dziennego i załatwiać sprawy według merytorycznej słuszności, a nie według czegoś innego. Powiedzmy, że rozmiar użytkowania lasów państwowych będzie ustalany przy pomocy ustawy. Chcę zapytać teraz Panów, co będzie, jeżeli praktycznie ten rozmiar użytkowania w życiu wypadnie większy. W takim razie Rząd jest chyba obowiązany przyjść z dodatkową ustawą, która zaakceptuje ten wynikający z praktyki większy przyrost, niż obliczano. Rząd przyjść musi z dodatkową ustawą i poprosić Izbę o to, żeby zaakcentowała, iż w tym roku wycięto więcej. Jeżeli będzie to rząd z charakterem, to się przyjść zdecyduje. Ale przecież mogą być różni ludzie. Myśmy widzieli w Polsce już nie raz ludzi bez charakteru. „Przychodzić do Sejmu i powiedzieć, że się źle określiło rozmiar użytkowania i prosić i tłumaczyć się, iż przychodzi się z nowa dodatkową ustawą. zdaje mi się, że to jest zbyt uciążliwa procedura i może wyjść na odwrót, że raczej rozmiar użytkowania będzie przystosowany do tego, czego żąda ustawa. I to byłby najbardziej niebezpieczny precedens, jaki możemy sobie wyobrazić. Dlatego pozwoliłem sobie zwrócić uwagę na te sprawy prestiżowe.</u>
<u xml:id="u-66.10" who="#PWłKamiński">Sprowadza się to do sprawy planu użytkowania. Rozmiar użytkowania, to nie budżet, a tylko w te dziedzinę parlament ma prawo wchodzić. W dziedzinę kontroli innej, wstępnej Izba nie ma prawa wchodzić. W moim przekonaniu jest jasnym, że rozmiar użytkowania nie może być w żaden sofistyczny sposób przyrównany do budżetowania, co mogło się niektórym Panom zdawać. To nie ulega żadnej wątpliwości. jeżeli chodzi o człowieka, który ma spojrzenie obiektywne. A jeżeli to nie jest budżet, to Wysoka Izba wchodzi w nieswoje kompetencje, nie Izba, lecz większość Komisji Budżetowej. I dlatego też stoję na tym stanowisku, że jest to niewątpliwie zagadnienie prestiżowe, ale prestiż nie może polegać nigdy na tym, czy pójdziemy na taką ustawę, która mi się wydaje, że jest niezgodna z nową Konstytucją, lecz prestiż musi polegać na tym, czy będziemy umieli uszanować nową Konstytucję i jej ducha.</u>
<u xml:id="u-66.11" who="#PWłKamiński">Pozwolę sobie przytoczyć taki wypadek. Byłem w Sejmie poprzednim i na Komisji Budżetowej, właściwie na naradach grupy budżetowej dawnego B. B. W. R., podniosłem sprawę, że należało by, aby Komisja Budżetowa miała poważniejszy wgląd w dziedzinę monopoli, w dziedzinę przedsiębiorstw państwowych i pod tym względem nie żądałem, aby to ustalała ustawa, tylko by były przedkładane najszczegółowsze informacje i dane w tej dziedzinie, aby na tej podstawie Izba mogła sądzić o rzeczy. Ta sprawa została podniesiona na grupie budżetowej i odbyło się kilka narad, na jedną z tych narad zostali zaproszeni nasi kierownicy blokowi i powiedziano nam w ten sposób: Proszę Panów, my to rozumiemy, że może byłaby to dla ciał parlamentarnych rzecz potrzebna i pożyteczna, ale to nie zawsze jest pożyteczne i nie zawsze jest potrzebne, żeby o pewnych działach administracji państwowej Izby były dokładnie informowane, a zwłaszcza nie jest pożyteczne i potrzebne, ażeby Izby wchodziły w najdrobniejsze szczegóły urządzenia niektórych przedsiębiorstw państwowych. Zdaje mi się, że można się z tym pogodzić lub nie, ale wtedy taka decyzja zapadła. I to robili ci ludzie, którzy dziś ponoszą odpowiedzialność za obecną Konstytucje.</u>
<u xml:id="u-66.12" who="#komentarz">(Głos: Panie Kolego, po co Pan tam siedział?)</u>
<u xml:id="u-66.13" who="#PWłKamiński">Siedziałem tam i wiedziałem, co mam robić, niech Pan też robi to, co do Pana należy. Mnie się zdaje, że od wczoraj nic się nie zmieniło. Była Konstytucja, która pozwalała na większy wgląd, niż obecna Konstytucja. Chcę się zapytać tych Panów: Jakto, od wczoraj Panowie zmienili tak dalece zdanie? Dlaczego Panowie stosują to tylko do Lasów Państwowych? Uważam, że to trzeba przeprowadzić generalnie względem wszystkich przedsiębiorstw państwowych. Oczywiście w tym punkcie trzeba by zmienić Konstytucję i powiedzieć, że przedsiębiorstwa państwowe wchodzą automatycznie, nie budżetem netto, lecz całym swym budżetem do budżetu państwowego. Wtedy będzie wszystko w porządku. Niektórzy z Panów kolegów mieli wątpliwość, czy Lasy Państwowe wchodzą netto czy nie netto do budżetu państwowego. Mnie się zdaje, że dekrety z 1924 r. i 1936 r. wyraźnie to precyzują. Jeśli Lasy Państwowe wchodzą do budżetu wyraźnie tylko jako wpłata czysta, to nie ma żadnej wątpliwości, że wchodzą tylko budżetem netto, a ten, kto ma wątpliwość, ma ją w swej własnej duszy, ale ustawa jest pod tym względem wyraźnie napisana. I dlatego, Wysoka Izbo, zdaje mi się, że w tej dziedzinie należy dostosować się do ducha Konstytucji, należy przejść do porządku dziennego nad zarzutem, który tu jest wy suwany w walce z Rządem, dlatego że Rząd pozwolił sobie wyjść z dekretem — zarzutem rzekomego naruszenia prestiżu Sejmu. Nit wolno robić sprawy prestiżowej tam, gdzie meritum sprawy nakazuje iść inną drogą. Jestem głęboko przekonany, że Panowie Koledzy jesteście przejęci duchem nowej Konstytucji i że będziecie decydowali według własnego sumienia. nie według tego, czy w danej sprawie istnieje kwestia prestiżu Sejmu wobec Rządu, lecz według tego, czy jest merytoryczna racja po tej czy po tamtej stronie.</u>
<u xml:id="u-66.14" who="#PWłKamiński">Pragnę jeszcze na zakończenie stwierdzić, że p. kol. Dudziński nie ma racji, jeśli w ten sposób dyskwalifikuje, jak to zrobił, gospodarkę Lasów Państwowych. Uważam to za swój obowiązek powiedzieć z tego powodu, że na tym tle jest bardzo dużo najrozmaitszych nieporozumień.</u>
<u xml:id="u-66.15" who="#PWłKamiński">N. I. K. niewątpliwie w czarnych kolorach maluje sytuacją na terenach Lasów państwowych, ale N. I. K. jest instytucją, która musi podkreślać złe strony danej gospodarki, ona jest z samego swego przeznaczenia powołana do tego, żeby podkreślać nie dobre strony, lecz złe. I N. I. K. w ostatnim swym sprawozdaniu zupełnie wyraźnie pod tym względem precyzuje swoje stanowisko: „ Nie podkreślamy stron dodatnich, podkreślamy strony ujemne”. Najwyższa Izba Kontroli przeprowadza kontrolę kompletnie wyrywkowo. I pod tym względem również precyzuje: „Nie przeprowadzono całkowitej kontroli, ale ze względu na rozległość przedsiębiorstwa tylko kontrolę wyrywkową”. Na jakiej podstawie można, opierając się tylko na sprawozdaniach Najwyższej Izby Kontroli, podkreślających stronę ujemną, uważać, że cała gospodarka Lasów Państwowych jest prowadzona nieodpowiednio?</u>
<u xml:id="u-66.16" who="#PWłKamiński">Chciano mnie okrzyczeć, żeby to, co mówię, można było poddać w wątpliwość, że jestem specjalnym obrońcą Lasów Państwowych. Czy Panom się zdaje, że nie należę do ludzi, którzy uważają, że w niektórych szczególikach Lasy Państwowe nie są prowadzone tak, jakbyśmy sobie tego życzyli? Napewno trudno uniknąć wszelkich niedociągnięć i to nawet przy najlepszym dyrektorze i personelu będzie miało miejsce w tak olbrzymim przedsiębiorstwie, jak Lasy Państwowe. Ale czy na tym tle należy robić gwałt i powiedzieć, że cała gospodarka Lasów Państwowych, to obrzydliwa i zła gospodarka? Zdaje mi się, że do tego jest bardzo daleko i uważam za swój obowiązek nie wdawać się w szczegóły, jak to niektórzy panowie posłowie robią, chcąc na tle tych różnych szczególików wyprowadzić obraz ogólny. Uważam, że obowiązkiem moim jako posła jest wypowiedzieć się nie o szczegółach, w których niewątpliwie zachodzą różne niedociągnięcia, lecz wypowiedzieć się muszę co do ogólnej gospodarki i linii, jaką Lasy Państwowe mają, co w moim referacie przeszłorocznym i tegorocznym robiłem. Jestem daleki od tego, żeby gloryfikować pewne szczegóły, które mogą i muszą mieć pewne niedociągnięcia, ale jeśli chodzi o ogólny sposób postępowania w Lasach Państwowych, to nie róbmy zasłany dymnej na tle fragmentów, które mogą mieć niedociągnięcia i nie rozpowszechniajmy w społeczeństwie przekonania, że gospodarka Lasów Państwowych jest źle prowadzona. Znam niektóre działy gospodarki państwowej. Daj Boże, żeby wiele działów gospodarki państwowej było w swoich rezultatach takie, jak gospodarka lasów państwowych.</u>
<u xml:id="u-66.17" who="#PWłKamiński">Wysoka Izbo! Zdaje mi się, że człowiek, który wszedł głębiej w tę gospodarkę i pozwolił sobie na to, żeby nie tylko mówić na podstawie sprawozdań, lecz pojechał w teren i osobiście zobaczył, mógł się przekonać, że nie jest tak źle, jak się mówi o Lasach Państwowych. Dlatego nie sądzę, żeby można było przypisywać naczelnej dyrekcji Lasów Państwowych złą gospodarkę, jak to czynił dziś p. Dudziński.</u>
<u xml:id="u-66.18" who="#PWłKamiński">Jeszcze nie podoba mi się jeden sposób jego postępowania. Wysoka Izbo! Przed nami nie może stać jako odpowiedzialny taki czy inny dyrektor, czy jest zły, czy dobry. Przed nami może stać odpowiedzialny taki czy inny minister. Jeżeli p. Dudziński pozwolił sobie na tego rodzaju dygresję, to w moim przekonaniu jest on daleki od normalnych zwyczajów parlamentarnych. Zdaje mi się, że jest rzeczą niemożliwą, żeby w ten sposób postępować. Jest rzeczą konieczną, żeby zdać sobie sprawę z tego, co istotnie przedstawiają sobą Lasy Państwowe.</u>
<u xml:id="u-66.19" who="#PWłKamiński">Muszę stwierdzić, że rzeczywiście jest zasługą Ministra Rolnictwa, że z tą dawną gospodarką koncesyjną, która istniała w Lasach Państwowych — a tych koncesyj było około 60 — która największe szczerby w naszej gospodarce porobiła, raz się skończyło. Niewątpliwie jest zasługą kierownictwa Lasów Państwowych, że w tym kierunku do zerwania z tą zasadą doprowadziło.</u>
<u xml:id="u-66.20" who="#PWłKamiński">Moim zdaniem p. Dudziński jest daleki od obiektywnej prawdy i zdaje mi się, że można widzieć różne szczegóły i niedociągnięcia, ale to nie dowodzi, żeby jednocześnie na tle tych niewątpliwie fragmentarycznych niedociągnięć wyciągać wnioski o całości. Trzeba z ogólnej sytuacji gospodarczej przedsiębiorstwa wyciągać wnioski, a to przedsiębiorstwo jest dobre.</u>
<u xml:id="u-66.21" who="#PWłKamiński">Z tej trybuny niektórzy panowie porównują niektóre przedsiębiorstwa zagraniczne z różnymi naszymi przedsiębiorstwami i mówią, że nie dociągamy do zagranicy. To miejcie odwagę porównać nasze lasy państwowe z lasami zagranicznymi, pod tym względem lasy państwowe potrafią wytrzymać konkurencję. Dlaczego Panowie dla obiektywnego obrazu nie przeprowadzają porównania z lasami zagranicznymi? Chcę, żeby Wysoka Izba nie była pod tym względem pod wrażeniem, że z tą gospodarką jest całkiem źle, lecz przeciwnie — a mówię tu o generalnej linii, nie o fragmentach — że jest właśnie dobra.</u>
<u xml:id="u-66.22" who="#PWłKamiński">Proszę Wysoką Izbę, żeby zechciała przyjąć wniosek mniejszości. Zdaje mi się, że ustalanie ustawą rozmiaru użytkowania, to wkraczanie na drogę, której Konstytucja nam nie przepisuje. Jest to nie budżetowanie, lecz jest wchodzenie w funkcję rządzenia, do czego nie mamy prawa. Kontrolę mamy prawo i obowiązek sprawować tak, jak to w Konstytucji jest ściśle sprecyzowane i nie może podlegać takiej czy innej interpretacji.</u>
<u xml:id="u-66.23" who="#PWłKamiński">Jeśli chodzi o sprawę art. 26, to proszę Wysoką Izbę, ażeby zechciała przyjąć również wniosek mniejszości.</u>
<u xml:id="u-66.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#Marszałek">Minister Rolnictwa i Reform Rolnych p. Poniatowski: Wysoka Izbo! P. poseł referent większości komisji uważa za konieczność zobrazowanie pewnego rozwoju historycznego sposobu budżetowania Lasów Państwowych. Sądzę, że to jest słuszne i tej sprawie należy pewną uwagę poświęcić. Powoływał się przy tym na wysoki autorytet zmarłego Marszałka. Sądzę, że to było niesłuszne...</u>
<u xml:id="u-67.2" who="#komentarz">(Głos: Racja.)</u>
<u xml:id="u-67.3" who="#Marszałek">...i tego czynić nie będę, jakkolwiek wydaje się rzeczą niewątpliwą i Panowie to rozumieją doskonale, że łatwo było by zaczerpnąć ze skarbnicy twierdzeń zmarłego Marszałka szereg uwag krytycznych o stosunku sejmów do tego, czego czynić nie powinny. Sądzę, że powoływanie się na ten autorytet w tym wypadku jest rzeczą zbędną...</u>
<u xml:id="u-67.4" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
<u xml:id="u-67.5" who="#Marszałek">...i powoływania się tego w naszej codziennej rzeczywistości czynić nie należy.</u>
<u xml:id="u-67.6" who="#Marszałek">Jeżeli chodzi o przebieg historyczny, to w tych pierwszych latach pracy sejmów niewątpliwie było bardzo wiele zwyczajów i bardzo wiele formalnych, utartych procedur, które później zostały usunięte. Pamiętamy, że ten okres rozwoju prac państwowych wprowadził korektyw bardzo wiele. Początkowo były na przykład próby, by banki państwowe i odrębne przedsiębiorstwa były włączane do ogólnego budżetu państwowego. Lata doświadczeń uczyły tego, że nie można traktować tych wszystkich pozycyj jednakowo, że jest czymś zupełnie odmiennym zarządzanie przez Rząd funduszami, pochodzącymi z podatków, a czymś odmiennym suma wydatków i suma dochodów osiąganych wewnątrz poszczególnych przedsiębiorstw. Toteż stopniowo przez poszczególne akty prawne następowała regulacja stosunku do budżetu monopoli, kolei państwowych, różnych przedsiębiorstw, poczt, lasów, które to akty prawne dawały niestety często dość różny w poszczególnych dziedzinach, ale przecież stały wyraz tendencji do wyodrębnienia z ogólnego budżetu Państwa tych wszystkich odrębnych działów gospodarki państwowej.</u>
<u xml:id="u-67.7" who="#Marszałek">Lasy Państwowe już w r. 1924 znalazły się poza budżetem w postaci jego załącznika, jak już to było tu przypomniane przez p. Kamińskiego. W pierwszych latach ingerencja Sejmu w poszczególne zagadnienia gospodarcze bywała istotnie bardzo daleko idąca.</u>
<u xml:id="u-67.8" who="#Marszałek">Zasiadałem wówczas na ławach poselskich, uczestniczyłem niestety w smutnych posiedzeniach, gdzie się zajmowano nawet poszczególnymi umowami nie tylko z tytułu kontroli nad działalnością Rządu i dokonywania nadzoru z równoczesnym szukaniem odpowiedzialności za źle zawarte umowy, ale z tytułu rozważania, jak umowa powinna być zawarta. Że tego rodzaju proceder był na wskroś szkodliwy zdejmując odpowiedzialność z czynnika rządzącego, a pozwalając przerzucać ją na to mniej lub więcej luźne ciało, na tę dyspozycję komisyjną — tego nie potrzebuję Panom wyjaśniać. Dekret z r. 1924 zreformował to, że częścią składową budżetu jest tylko wpłata Lasów do Skarbu Państwa, nie określał jednak bliżej, jak ma być traktowany ten załącznik, który stanowi plan finansowo-gospodarczy. Jest to moment ważny — zwracam Wysokiej Izbie na to uwagę dlatego, że się pośrednio tłumaczę z zarzutu postawionego mi przez p. Dudzińskiego, iż Lasy Państwowe — a należało by oczywiście mówić Minister Rolnictwa, bo to wyodrębnienie Lasów poza moją odpowiedzialność nie jest dla mnie do przyjęcia — a więc, że Minister Rolnictwa zaskoczył Sejm w roku zeszłym przez wniesienie planu finansowego, który już poprzednio był rozważany.</u>
<u xml:id="u-67.9" who="#Marszałek">Otóż pragnę wyjaśnić, że ten załącznik według dekretu z 1924 r. nie miał określonego czasu, za który plan finansowy ma być Wysokiej Izbie przedstawiony, za bieżący czy przyszły. Zastałem praktykę składania Sejmowi planu finansowo-gospodarczego, wyprzedzającego o pół roku budżet Państwa, ale zastałem również fakt, że w odniesieniu do drugiego o wiele potężniejszego działu administracji gospodarczej Rządu — w stosunku do kolei i do poczty — istnieje tryb oparty na dekrecie i przez Izby akceptowany, przy którym Izby każdocześnie mają do czynienia z planem finansowo-gospodarczym już rozpoczętym i uważają to za rzecz zupełnie naturalną. Jakkolwiek zatem plan kolei i poczty kończy się 1 stycznia i kwartał między 1 stycznia a 1 kwietnia, czyli początkiem nowego okresu budżetowego Państwa, biegnie poza budżetem, Izby nie upatrywały w tym nic nienaturalnego. Chciałbym być dobrze zrozumianym. Jeżeli w stosunku do innych gałęzi administracji publicznej Izba uważa za możliwe mieć do czynienia z planem akceptowanym przez Radę Ministrów, który kończy się o kwartał wcześniej aniżeli rok budżetowy, to sądzę, że nie stanowi żadnej różnicy, czy mamy do czynienia z kwartałem, czy dwoma kwartałami, tak jak w Lasach Państwowych, które mają swój rok gospodarczy od 1 października. Natomiast sądziłem i sądzę, że jest rzeczą fikcyjną mniemanie, że na podstawie preliminowanych wydatków i dochodów roku, który jest przed nami, można ustalić dochód, który ma być płacony o pół roku wcześniej do Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-67.10" who="#Marszałek">Zostało ustalone już w roku zeszłym w rozprawie na Komisji Budżetowej równie dobrze przeze mnie, jak przez ówczesnego przewodniczącego p. prezesa Byrkę, że normalnym tokiem pracy dla przedsiębiorstwa jest ustalenie dochodu na podstawie zamknięcia jego rachunków. Trudno utrzymać fikcję, że można robić inaczej, że można na pół roku naprzód ustalić dochód, który będzie w końcu roku osiągnięty i wpłacony.</u>
<u xml:id="u-67.11" who="#Marszałek">Uważałem za swój obowiązek starać się tę fikcję zmniejszyć i ją usunąć. Istotnie lubię w tych rzeczach porządek i pewien określony ład. Przedłożenie aktualnego planu finansowo-gospodarczego, na podstawie którego w toku okresu przez Sejm obejmowanego zamyka się rok gospodarczy, daje Izbom bliższe i lepsze orientowanie się w możliwościach czystego dochodu, który do Skarbu ma być wpłacony.</u>
<u xml:id="u-67.12" who="#Marszałek">Jeżeli równocześnie daje się i elementy inne, daje się zamknięcie roku poprzedniego i obrazuje się zasobność danego działu gospodarki, wyrażającą się w jej kapitałach obrotowych posiadanych w gotówce, w zasobach drzewnych i w zobowiązaniach, to wtedy daje się poważną sumę elementów pozwalających ocenić, czy i ile ten dział gospodarki może do Skarbu Państwa wpłacić. A zatem umieszczenie w przedłożeniu budżetowym na r. 1935/36 bieżącego planu finansowo gospodarczego Lasów Państwowych miało na celu usunięcie jednej z niepotrzebnych fikcyj i danie Sejmowi do dyspozycji możliwie konkretnych materiałów do wnioskowania o całości. Jestem niezmiernie rad, że debaty toczone w komisji, jak i podkomisji rozwiały mniemanie, że metoda preliminowania wydatków i dochodów z Lasów na okres bardzo daleki jest właściwa. Ten wynik dodatni obrad komisji traktuję jako zdobycz w sensie przybliżenia całości elementów, składających gospodarkę, do tego momentu, w którym Izby podejmują jej rozważanie. Podkomisja, a następnie komisja Sejmu wysunęły projekt inny — ustalenie planu użytkowania. Jest to pomysł wyjmowania z całości pewnego bardzo istotnego dla sprawy fragmentu i czynienia z tego fragmentu przedmiotu decyzji Izb ustawodawczych. Sądzę, że takie załatwienie sprawy jest zupełnie niewłaściwe. Jest ono niewłaściwe w pierwszym rzędzie dlatego, że normalną odpowiedzialność Rządu za jego obowiązek otoczenia opieką majątku państwowego przesuwa na Izby, które powinny być organem nadzorczym i kontrolującym. Jest rzeczą jasną, ze ustalenie rozmiaru użytkowania stanowi przedmiot bardzo dużej i poważnej pracy. Wykonać tej pracy Sejm bezpośrednio nie może. Musi się opierać na danych przedłożonych przez Rząd. Dane przedłożone przez Rząd musi Sejm przyjąć, jak są podane, gdyż możności kontroli szczegółowej normalnie Sejm nie posiada. Toteż usztywnienie pozycji, która z natury rzeczy jest dość zmienna, daje tylko przesunięcie odpowiedzialności, natomiast nie ułatwia prawdziwej kontroli.</u>
<u xml:id="u-67.13" who="#Marszałek">P. Dudziński myli się sądząc, że odpowiedzialność za majątek Państwa leży tylko na Sejmie. Do tej samej odpowiedzialności jest powołany Rząd, zobowiązują go do tego ustawy. Nie dlatego Rząd ma majątek państwowy szczędzić i ochraniać, że go każdoczesny Sejm do tego wezwał, tylko dlatego, że jest obowiązany wykonać swój naturalny i ustawowy obowiązek. Otóż obowiązek zagospodarowania lasów w sposób, który by zabezpieczał trwałość tego majątku, jest w każdej ustawie, w każdym dekrecie normującym gospodarkę leśną przewidziany — i temu obowiązkowi Rząd musi czynić zadość. Sejmowi przysługuje prawo kontroli. Przez swój stosunek do sprawozdania z działalności Rządu Sejm każdocześnie daje wyraz temu, czy uważa gospodarkę za właściwą czy za niewłaściwą.</u>
<u xml:id="u-67.14" who="#Marszałek">Aby oświecić ten krępujący przepis, który usiłuje wprowadzić w tej chwili większość komisji, zmuszony jestem wejść w pewne szczegóły techniczne.</u>
<u xml:id="u-67.15" who="#Marszałek">A więc rzecz odbywa się w ten sposób, że aczkolwiek wszystkie 426 nadleśnictw posiadają swoje własne plany gospodarcze, to jednak działki rębne będą oszacowane w sposób ścisły dopiero w lecie tego roku, który poprzedza okres nowego roku gospodarczego. A zatem w lecie 1937 będą dokonywane przeszacowania działek rębnych przed rozpoczęciem okresu 1937/38. W myśl trybu, który by miał teraz zaistnieć, Wysoka Izba miałaby ustalić etat rębny na rok 1938/39, t. zn. na rok gospodarczy 1937/38, nie posiadając materiału taksacyjnego, który będzie zebrany dopiero w lecie roku 1938. Technika taksacji, nawet tak szczegółowo prowadzona, daje około 15% błędów. Ale ustalanie rozmiaru użytkowania bez szczegółowej taksacji może dać błędy o wiele poważniejsze. Stojąc na stanowisku, że obowiązkiem Rządu, w szczególności moim, jako Ministra Rolnictwa jest przedłożenie Panom całkowitego materiału, który by ułatwiał kontrolę, wyraziłem zgodę na tekst mniejszości komisji, który zobowiązuje Ministra Rolnictwa do przedłożenia prowizorycznego rozmiaru użytkowania na rok przyszły i daje Panom możność w okresie sprawozdawczym stwierdzania, czy i gdzie nastąpiły przekroczenia oraz zmusza Ministra do tłumaczenia się z tych przekroczeń. Natomiast taką praktykę, przy której ustalany byłby sztywny podział rozmiaru użytkowania na rok, w stosunku do którego nie nastąpiło jeszcze szacowanie działek rębnych, uważałbym za branie na siebie przez Izbę zupek nie niepotrzebnej odpowiedzialności za ustalenie rozmiaru użytkowania na podstawie tych tylko danych, które da Panom Rząd. Wprowadzi to Panów w sytuację niezwykle trudną, a Rządowi na pewno pracy nie ułatwi, bo zmiany dokonywane w toku roku albo będą musiały powodować odwoływanie się do Wysokich Izb o zmianę tego ustalonego poziomu, albo — co jest gorsze z punktu widzenia normalnego stosunku między Rządem a Sejmem — będą Rząd skłaniały do podawania Panom wygórowanego plafonu, aby w ten sposób zabezpieczyć się przed jego przekroczeniem. Toteż uważam za swój obowiązek, aby gospodarka Lasów Państwowych nie była stawiana w warunki szczególne i trudniejsze od tych, jakie mają wszystkie inne działy w gospodarce Państwa.</u>
<u xml:id="u-67.16" who="#Marszałek">Elementy dostatecznej kontroli znajdą Panowie każdocześnie w wykonaniu planu. Muszę odeprzeć mniemanie, jakoby można było uważać ten moment sprawozdawczy za spóźniony. W gospodarstwie obliczonym na kolej rębności 80 i 100-letnią przekroczenie etatu rębnego w ciągu poszczególnego roku nie jest w stanie powodować większej szkody, natomiast zawsze da Panom możność wystąpienia z pretensją o takie przekroczenie. Stan zasobności Lasów Państwowych nawet w tej chwili, po okresie wojennym i okresie forsownej eksploatacji w pierwszych latach po wojnie jest taki, że gdybyśmy do lasów państwowych zastosowali normy użytkowania, codziennie stosowane w lasach prywatnych, to etat rębny w lasach państwowych wzrósłby o 25%. Mamy duże zasoby i dlatego tutaj o spóźnieniu momentu kontroli nie może być mowy. Przy zastosowaniu formy kontroli żądanej przez większość komisji jedynym sposobem zabezpieczenia normalnego toku pracy byłoby znowu uciekanie się do pewnych fikcyjnych, zbyt wysokich norm. Toteż w imię zwalczania fikcji raz jeszcze zwracam się, aby Panowie nie usiłowali wprowadzać momentów, które dają tylko pozór kontroli, nie będąc jednocześnie rzeczywistym wkroczeniem w treść pracy kontrolowanej.</u>
<u xml:id="u-67.17" who="#Marszałek">Pozostaje mi jeszcze odpowiedzieć na zarzut w sprawie realizacji rezolucji, którą Wysoki Sejm przyjął w roku zeszłym. Muszę przypomnieć, że w toku posiedzenia budżetowego na pełnym Sejmie, kiedy rezolucja miała być głosowana, powiedziałem, co następuje: „Przyjąłem tę rezolucję jako zobowiązanie do unormowania strony prawnej budżetowania państwowego. Zastrzegam się, że nie wkładam w nią bynajmniej sensu takiego, jakoby dostarczenie Sejmowi preliminarza za okres bieżący, zamknięć rachunkowych za czas poprzedni było niewystarczającą podstawą do wnioskowania o wpłatach do Skarbu. Rozumiem tylko, że nie jest to rzecz dostatecznie sformułowana, że nie jest dekretem Prezydenta ściśle określone, za jaki czas rachunki mają być Panom przedkładane. Te rzeczy muszą być wyrównane i to trzeba sformułować”.</u>
<u xml:id="u-67.18" who="#Marszałek">Toteż uważam za swój obowiązek, ażeby po tej rezolucji początek roku gospodarczego Lasów był oparty na prawie, które by zezwalało rozpoczynać nowy rok budżetowy na podstawie uchwały Rady Ministrów analogicznie do tych rozstrzygnięć, jakie są zastosowane na kolejach, pocztach i telegrafach. Nie chciałem, ażeby tak poważny dział — Lasy Państwowe — rozpoczynał swój rok gospodarczy bez aprobaty Rady Ministrów, powołanej do tego prawem z mocą ustawy. To jest powód, dla którego w trybie dekretu Rząd te rzeczy załatwi analogicznie do innych przedsiębiorstw, i nie sądzę, ażeby był powód do czynienia w tym wypadku wyjątku.</u>
<u xml:id="u-67.19" who="#Marszałek">Oświadczam się za poprawką zgłoszoną przez mniejszość komisji. Zapewnia ona pełną kontrolę w sposób jeszcze bardziej literalny, ścisły, aniżeli to czyni dekret rządowy. Zapewnia nadto pełną możność kredytowania w ramach szerszych, aniżeli to przewiduje propozycja większości komisji. Sądzę, że z chwilą, gdy jest mowa o kredytowaniu nie obarczającym zupełnie majątku państwowego, tylko polegającym na kredycie opartym na bieżących interesach, na zaufaniu, to nie ma słusznego powodu, ażeby tu Izba stosowała presję w kierunku pomniejszania skali tego kredytu. Lasy Państwowe nie mają przy tym przywileju sięgania o pomoc do Skarbu wtedy, gdy wyniki gospodarki mogą być złe. Są one zobowiązane do pokrywania wszystkich swoich wydatków w trybie dochodów normalnych. Przeto gdybyśmy mieli przewidywać trudniejszy rok, to zaczerpnięcie kredytów do wysokości dochodów poprzedniego roku byłoby zupełnie uzasadnione.</u>
<u xml:id="u-67.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-67.21" who="#Marszałek">Głos ma p. Wagner.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#PWagner">Wysoka Izbo! „Panie Ministrze, mam do Pana pełne zaufanie, mam dla Pana Ministra pełny szacunek, ale Panu Ministrowi nie całkiem ufam i chciałbym kontrolować już z góry, jak Pan Minister będzie lasami gospodarował”. „Panie Ministrze, mam dla Pana pełne zaufanie, ale nie wolno Panu ani jednego dębu więcej wyciąć, ani jednej sosny, tylko dwie jodły, albo tylko tyle a tyle metrów, bo ja, suweren Rzeczypospolitej Polskiej, to ci rozkazuję, Panie Ministrze”. Tak mógłby ktoś zgryźliwy, ktoś złośliwy streścić pokrótce referat p. Dudzińskiego. Uważam, że nie te motywy skłoniły do tego p. Dudzińskiego jako wnioskodawcę. P. kolega Dudziński działał w dobrej wierze i ma również, jak cała Izba, jak my wszyscy tutaj obecni prawdziwe i dobrze zrozumiałe dobro Państwa na celu. A pomyłka pochodzi pomiędzy nami tylko stąd, że zagłębiamy się w czytaniu Konstytucji zamiast w sercach i duszach naszych, w tradycji naszej i ideologii naszej jej szukać.</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#PWagner">Ja uważam, że jeżeli nasze stanowisko było od szeregu lat jednakowe, jeżeli mieliśmy zaufanie do p. Ministra Poniatowskiego w 1934 r., to mamy je i w roku 1937. Jeżeli mamy zaufanie do Rządu i Rządowi temu daliśmy pełnomocnictwa i uchwalamy temu Rządowi budżet, to nie możemy zaufania parcelować na pojedyńcze osoby. Dekret wydany został nie przez Ministra Rolnictwa, lecz i cały Rząd za dekret ten wobec Sejmu przyjął odpowiedzialność. Proszę Wysokiej Izby, idzie o prawa Sejmu. Słusznie, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ma spełnić tę misję, ale jeśli ma ją spełnić, musi jej szukać na płaszczyźnie równowagi, musi w sposób realny kontrolę tę przeprowadzić. Już przedmówcy, już p. Kamiński, już p. Minister Poniatowski wykazali dobitnie, że Sejm przez przyjęcie wniosku większości komisji właściwie ogranicza swoją rolę, sprowadza ją do funkcji, której technicznie wykonać nie może i której nie można nazwać, że jest prawem budżetowania Sejmu. Jeśli ja, jako poseł, mam z czystym sumieniem głosować za tym, czy ma być wycięte 15 czy 20 tysięcy ha, i jeślibym musiał oprzeć się na pewnych zasadniczych podstawach, nie mogę głosować za rzeczami, których przede wszystkim nie znam, bo trudno żądać, ażeby poseł znał się na tym i był wykształconym leśnikiem. W takim razie musielibyśmy zbyt specjalizować się we wszystkich zagadnieniach życiowych. Muszę w tym wypadku, jak powiedział p. Dudziński, oprzeć się na tym dziesięcioletnim planie, a jeżeli się oprę na tym dziesięcioletnim planie, to znów muszę obdarzyć jakimś zaufaniem dyrekcję Lasów Państwowych, a jeżeli obdarzam ją zaufaniem, to nie dzielmy tego zaufania na stopnie, ani na kilogramy, bo w takim razie zaufanie przestanie istnieć. Albo je mamy i wtedy mamy je całkowicie, albo nie mamy go wcale. Przecież mówił p. Minister i p. kol. Kamiński, że istnieją sprawozdania, istnieje plan finansowo-gospodarczy. Rząd cały za plan finansowo-gospodarczy bierze odpowiedzialność. Istnieje konstytucyjnie określona odpowiedzialność, która w równej mierze przez Izbę nie może być postawiona tylko względem jednostki. Jeśli w Sejmie zapadnie uchwała, aby wyciąć tyle albo tyle hektarów lasu, to jeśli uchwała ta okaże się błędną, kogo będziemy pociągali do odpowiedzialności? Czy tych, którzy głosowali? Czy wiadomo będzie, którzy to posłowie stworzyli tę większość? Przecież nie uzurpujmy sobie zbyt daleko idących praw i to praw całkiem nierealnych. Chciałbym, ażeby kolega Dudziński i jako referent i jako wnioskodawca raczył jasno i krótko powiedzieć: Mam zaufanie do Ministra Poniatowskiego, w takim razie wierzę, że dla niego tak samo są drogie polskie lasy, jak i dla mnie; mam zaufanie do niego jako do członka Rządu i do Rządu jako całości, wierzę, że troska ta będzie wspólna zarówno Rządu, jak i Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej. Nie można robić wyścigów w trosce o losy Państwa, nie można licytować się i robić przetargów, kto z nas Polskę więcej kocha. Wszyscy ją kochamy, wszyscy wyszliśmy z jednego szeregu i nie róbmy ideologii z drobnych sporów i rzeczy, które kraj fałszywie interpretuje i z których inne obozy polityczne chcą czynić wielkie rzeczy, które są w istocie rzeczami niewielkimi, stanowią bowiem tylko różnicę sposobów wykonania, a nie różnicę faktyczna naszej idei, bo ja wierzę. Kolego Dudziński, że jesteśmy żołnierzami tej samej sprawy.</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#PWagner">I dlatego, w tym głębokim przekonaniu, że kolega Dudziński jest za poważnym posłem, żeby szukał odskoczni na sprawie Lasów dla celów politycznych, że jest za poważnym żołnierzem-ideowcem, aby z tej sprawy chciał robić jakieś rozgrywki polityczne, w tej głębokiej wierze apeluję, żeby zechciał się zgodzić na wniosek, który brzmi w sposób następujący: Odsyłamy sprawę jeszcze raz do Komisji Budżetowej celem rozpatrzenia tego wniosku na płaszczyźnie rzeczowej. Rozpatrzmy bez gorączki, bez sztucznej atmosfery, która się wytworzyła około Lasów Państwowych, i w atmosferze pełnego zaufania, a wierzę, że jeszcze raz Sejm tę sprawę należycie postawi. Wysoka Izbo! O ile Izba się do tego wniosku pozytywnie ustosunkuje, to żadnego zmniejszenia prestiżu Sejmu nie będzie, bo lepiej, aby wniosek poselski wyszedł z Izby w formie gotowej i realnej, aby odpowiadał interesom Państwa, a nie tylko interesom tych czy innych poglądów. I w ten sposób będziemy mogli po zakończeniu sesji budżetowej dojść do porozumienia. Proszę Pana Marszałka o poddanie wniosku mego pod głosowanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#Marszałek">Pan Poseł traktuje to jako wniosek formalny?</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#PWagner">Tak jest.</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do przegłosowania tego wniosku. Art. 68 regulaminu przewiduje, że przed przegłosowaniem wniosku formalnego może być wysłuchany jeszcze jeden mówca, przemawiający przeciw wnioskowi. Czy głosu nikt nie żąda?</u>
<u xml:id="u-71.1" who="#komentarz">(P. Dudziński: Proszę o Głos.)</u>
<u xml:id="u-71.2" who="#Marszałek">Głos ma p. referent.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#PDudziński">Wysoka Izbo! Mam wielkie poważanie dla kolegi Wagnera, nie chciałbym również mówić o prestiżu Sejmu, chciałbym jednak zwrócić uwagę nie na prestiż, lecz na powagę tego Sejmu. Przecież wniosek był dwa razy rozpatrywany na komisji, przecież był w podkomisji, która pracowała cały miesiąc na 7 posiedzeniach, trwających nieraz po kilkanaście godzin. Otóż sądzę, że nie ma tam już nic do ujęcia i nic do dodania. Należy, aby Wysoki Sejm zadecydował, czy zrzeka się prawa w dziedzinie budżetowania, o ile chodzi o Lasy Państwowe, czy nie. Dlatego uważałbym, że wniosek kolegi p. Wagnera jest nieistotny i wypowiadam się przeciw wnioskowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do przegłosowania wniosku formalnego, zgłoszonego przez p. Wagnera, a zmierzającego do odesłania sprawy z powrotem do Komisji Budżetowej. Kto z Panów Posłów jest za wnioskiem p. Wagnera, zechce wstać.</u>
<u xml:id="u-73.1" who="#Marszałek">Opinia Prezydium jest zgodna, że stoi mniejszość. Wniosek formalny upadł. Przystępujemy do dalszego prowadzenia naszej rozprawy.</u>
<u xml:id="u-73.2" who="#Marszałek">Głos ma p. Podoski.</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#PPodoski">Wysoka Izbo! Nowela do dekretu o państwowym gospodarstwie leśnym wywołała na Komisji Budżetowej obszerną dyskusję, która wykroczyła daleko poza ramy zwykłej w Sejmie debaty. Przedmiotem bowiem zwykłej debaty zarówno w komisjach sejmowych, jak i na plenum jest wyłącznie sprawa celowości takiego czy innego przepisu ustawy. Zamierzenia ustawodawcze Rządu czy też poszczególnych naszych kolegów są rozważane zwykle pod kątem widzenia skutków, jakie projektowana norma prawna może wywołać w naszym życiu państwowym. Zgodność projektowanego aktu ustawodawczego z Konstytucją nie jest prawie nigdy kwestionowana. I to jest najzupełniej naturalne. Konstytucja jest aktem, do którego każdy obowiązany jest odnosić się ze szczególnym pietyzmem i ściśle przestrzegać jej przepisów.</u>
<u xml:id="u-74.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-74.2" who="#PPodoski">Z chwilą zatem, gdy paru naszych kolegów sejmowych zakwestionowało nowelę do dekretu o państwowym gospodarstwie leśnym z punktu widzenia jej poprawności konstytucyjnej, uznałem za swój obowiązek moralny dokładne przestudiowanie treści tej noweli. Stwierdziłem, że zarzuty konstytucyjne, wysunięte przeciw noweli, są bezpodstawne i opierają się widocznie na nieporozumieniu.</u>
<u xml:id="u-74.3" who="#PPodoski">Jaką bowiem materię normuje projektowana nowela? Jak wynika z jej treści, ma ona na celu załatwienie jednego z fragmentów prawa budżetowego. Mianowicie dąży ona do rozgraniczenia uprawnień Rządu i Sejmu w zakresie ustalania planów finansowo-gospodarczych Lasów Państwowych. Ustalanie budżetu Państwa należy bezspornie do obowiązków konstytucyjnych Izb ustawodawczych. Również bezspornym uprawnieniem Izb ustawodawczych jest ustalanie zasad budżetowania, t. j. tworzenie norm prawa budżetowego zarówno w całym zakresie gospodarki państwowej, jak i w jej rozlicznych gałęziach. Twierdzenie, jakoby jeden z fragmentów prawa budżetowego mógł być unormowany bez zgody Sejmu w trybie art. 74 Konstytucji, polega co najmniej na nieporozumieniu.</u>
<u xml:id="u-74.4" who="#PPodoski">Nieuzasadnione także jest przypuszczenie, jakoby ustalanie planu finansowo-gospodarczego Lasów Państwowych czy też części tego planu, mianowicie planu użytkowania, nie mogło należeć do uprawnień Sejmu. Ustawodawstwo polskie zna różne formy przedsiębiorstw państwowych. Dzielą się one z grubsza na dwie główne grupy: na przedsiębiorstwa wyposażone w osobowość prawną i wydzielone z administracji państwowej oraz na przedsiębiorstwa, nie mające osobowości prawnej i nie wydzielone z administracji państwowej. W myśl obowiązujących przepisów i zwyczajów prawnych przedsiębiorstwa wyposażone w osobowość prawną wchodzą do budżetu tylko sumami wpłaty do Skarbu lub dopłaty ze Skarbu, natomiast przedsiębiorstwa nie mające osobowości prawnej figurują w budżecie z sumami wpływów i rozchodów brutto. Od tej reguły istnieje jeden jedyny wyjątek, mianowicie Lasy Państwowe, aczkolwiek nie są wyposażone w osobowość prawną, wchodzą do budżetu wyłącznie sumą dochodu netto. I tutaj był zupełnie ścisły p. Minister Rolnictwa, który twierdził, że ten stan prawny istnieje od roku 1924, a natomiast nie był dość ścisły p. kolega Kamiński, jeżeli twierdził, że ten stan prawny nie uległ żadnym zmianom przez dekret ostatni. Ostatni dekret o państwowym gospodarstwie leśnym odebrał Izbom ustawodawczym prawo dokonywania zmian w planie finansowo-gospodarczym. To prawo w myśl dekretu z 1924 r. Sejm miał, a że było ono bezsporne, świadczy o tym fakt, że z niego korzystał. A teraz zapytuję się, czy dążenie do częściowego przywrócenia tego stanu prawnego może być uważane aż za zamach na Konstytucję. Sądzę, że jest to nawet coś więcej niż nieporozumienie. Każdy nieuprzedzony przyzna, że skoro Izbom ustawodawczym służy prawo ustalania planów finansowo-gospodarczych przedsiębiorstw nie mających osobowości prawnej, to przyznanie Izbom takiegoż prawa względem planu użytkowania, stanowiącego część planu finansowo-gospodarczego Lasów Państwowych, chyba nie może być uznane za niedopuszczalne wkroczenie Izb w dziedzinę zastrzeżoną konstytucyjnie Rządowi.</u>
<u xml:id="u-74.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-74.6" who="#PPodoski">Wysoka Izbo! Autorytet Konstytucji jest dobrem zbyt wielkim, zbyt drogim każdemu z nas i dlatego nie należy go lekkomyślnie podważać. Wolno każdemu z nas ustosunkować się do noweli wedle swego najlepszego rozumienia, ale nie wolno, poprostu nie przystoi nikomu z nas naginąć wykładni ustawy konstytucyjnej do potrzeb chwili.</u>
<u xml:id="u-74.7" who="#PPodoski">Wysoka Izbo! W całej tej sprawie chodzi o rzecz inną, o właściwe rozgraniczenie kompetencji Izb ustawodawczych i Rządu w dziedzinie gospodarki państwowej. I tylko w tej płaszczyźnie powinna toczyć się debata. Izby Ustawodawcze mają obowiązek konstytucyjny strzec swych uprawnień w tej dziedzinie. Konstytucja powierza pieczy Izb nie tylko troskę o właściwe nakładanie ciężarów na społeczeństwo, ale także kontrolę nad właściwym podziałem sum, uzyskanych od społeczeństwa na cele państwowe, nad właściwym użytkowaniem majątku państwowego.</u>
<u xml:id="u-74.8" who="#PPodoski">Załatwiamy dzisiaj jeden tylko fragment wielkiego zagadnienia, na pewno jeszcze niedostatecznie i nie w formie najdoskonalszej. Do tego zagadnienia będziemy musieli jeszcze raz wrócić przy ustalaniu zasad prawa budżetowego.</u>
<u xml:id="u-74.9" who="#PPodoski">W tych warunkach opowiadam się za projektem noweli w brzmieniu ustalonym przez Komisję Budżetową.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#Marszałek">Do głosu nikt już się nie zapisał. Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-76">
<u xml:id="u-76.0" who="#PDudziński">Wysoki Sejmie! Czuję się w obowiązku jeszcze raz zabrać głos, bowiem zarówno referent mniejszości, jak i p. Minister byli łaskawi zarzuty skierować osobiście pod moim adresem.</u>
<u xml:id="u-76.1" who="#PDudziński">Referent mniejszości oświadczył, że przecież dekret Pana Prezydenta Rzeczypospolitej nic nie zmienia, że przecież była dawniej od 1924 r. obowiązująca do budżetu tylko czysta wpłata, a przecież plan finansowo-gospodarczy był tylko załącznikiem. Tak jest, był tylko załącznikiem, ale właśnie ten załącznik jest częścią budżetu, tak jak cały budżet jest częścią ustawy skarbowej, jest załącznikiem do ustawy skarbowej. Plan finansowo-gospodarczy nie był żadną oderwaną częścią nie mającą nic wspólnego z budżetem, tylko był integralną częścią budżetu i Izby ustawodawcze miały prawo przeprowadzenia w tym planie zmian. I to jest rzecz zasadnicza. Obecnie na podstawie dekretu żadnych zmian w planie finansowym przeprowadzać nie mogą.</u>
<u xml:id="u-76.2" who="#PDudziński">P. kolega poseł Kamiński był łaskaw przedstawić nam obraz, jak ten plan finansowo-gospodarczy wygląda. Wymienił 1300 jednostek gospodarczych i przed oczyma postawił nam zadanie ustalenia przez Izby ustawodawcze planu finansowo-gospodarczego dla wszystkich 1300, dla każdej poszczególnej jednostki. To jest — nie wiem, jak to nazwać, ale chyba graniem na naiwności Izby. Bo przecież nikt nigdy w ten sposób żadnego planu finansowo-gospodarczego nie ustala. Przecież bierze się cyfry z poprzedniego i obecnego planu finansowo-gospodarczego, bierze się kategorie wyrębów i porównywuje się te cyfry, czy są mniejsze, czy większe, czy wyręby w tym roku proponowane są normalne, czy są ponad normę. Jeżeli są ponad normę, to trzeba żądać argumentów od Ministra, dlaczego są ponad normę. Jeżeli argumentów tych p. Minister dostarczy, to Izby zgadzają się na cięcia ponad normę, jeżeli nie dostarczy, to się nie zgadzają. Ale to jest właśnie zasadnicze prawo i zasadniczy obowiązek parlamentu i z tego parlament nie ma prawa rezygnować.</u>
<u xml:id="u-76.3" who="#PDudziński">O zagadnieniu konstytucyjnym mówić nie będę dlatego, że dostatecznie w tej materii mówił p. Wicemarszałek Podoski. Tutaj referent mniejszości. n. Kamiński, straszył nas braniem odpowiedzialności za to. co w danym nadleśnictwie będzie robione. Otóż to jest znowu chęć wprowadzenia Wysokiego Sejmu w błąd, bo nas to nie obchodzi, co będzie robione w tym czy tamtym nadleśnictwie, ale to. co będzie robione w całym kraju, a czy to będzie robione w tym nadleśnictwie czy w tamtym, to nas nic nie obchodzi, to jest już rzecz administracji, to jest rzecz Ministra Rolnictwa i Dyrekcji Lasów.</u>
<u xml:id="u-76.4" who="#PDudziński">Chciałbym jeszcze odo zwiedzieć parę słów o. Ministrowi. Otóż nie będę odpowiadał na te same zarzuty, że Lasy właściwie od 1924 roku już zostały wyeliminowane, że plan finansowo-gospodarczy był właściwie załącznikiem, który był integralną częścią budżetu i wobec tego Sejm miał prawo wprowadzać zmiany.</u>
<u xml:id="u-76.5" who="#PDudziński">Tutaj p. Minister Poniatowski przedstawił nam obraz, że jeżeli uchwalimy wniosek większości, bierzemy na siebie odpowiedzialność za wyniki gospodarki w Lasach Państwowych. Tak jest, bierzemy siebie odpowiedzialność, ale właśnie myśmy tutaj zostali wybrani przez cały naród, przez społeczeństwo polskie, ażebyśmy na swoich barkach dźwigali odpowiedzialność. To nie jest nasze prawo, to jest nasz obowiązek i jeśli tego obowiązku nie spełnimy, to wobec tego powinniśmy się zbierać tylko raz do roku i uchwalać albo votum zaufania, albo votum nieufności dla Rządu. To, co dotyczy gospodarki Lasów Państwowych, mogłoby dotyczyć również całości budżetowania. Skoro mamy zaufanie do Ministra, nie dzielimy tego zaufania na części, obdarzamy tym zaufaniem Ministra całkowicie, nie wtrącamy się w to, czy on chce sumy budżetowe wydać na samochody czy na pensje, zbiera my się raz do roku i uchwalamy mu votum nieufności czy zaufania. Oto byłyby dalsze konsekwencje rozumowania zarówno p. Ministra Poniatowskiego, jak i p. kolegi Kamińskiego. Wtedy naprawdę zbieranie się na te 4 miesiące ciężkiej pracy Izb ustawodawczych jest zupełnie zbędne; bo wnikamy właściwie w drobiazgi, a to przecież nie licuje z naszym zaufaniem do Ministra czy ewentualnie do całego Rządu.</u>
<u xml:id="u-76.6" who="#PDudziński">Proszę Wysokiej Izby, chciałbym jeszcze na jeden zarzut odpowiedzieć, na ten zarzut, że wspomniałem tutaj wielkie imię Marszałka i że tego imienia nie powinno się w codziennych naszych kłopotach powoływać nadaremnie. Może być, że niektórzy panowie nie potrzebują powodować się tym wielkim autorytetem, dla nas jednak, szarych żołnierzy Marszałka, ten autorytet będzie jeszcze długo, bardzo długo jedyną wyrocznią i bardzo długo jeszcze, kiedy będziemy mieli do rozstrzygnięcia tego rodzaju zasadnicze sprawy… (Prezes Rady Ministrów Sławoj-Składkowski: Kto mówił, że nie jest wyrocznią? Z kim Pan dyskutuje? Głosy: To perfidia z Pańskiej strony! Protestuję! To jest perfidne stawianie sprawy! Wrzawa.) Marszałek: Panie Premierze, pozwoli Pan, że ja załatwię tę kwestię. Proszę Panów o spokój.</u>
<u xml:id="u-76.7" who="#PDudziński">…że dla nas, kiedy będzie chodziło o rozstrzygnięcie tak zasadniczej sprawy jak dzisiaj, będzie odgrywał wielką rolę właśnie autorytet Marszałka Piłsudskiego i będziemy się wtedy zastanawiali nad tym, jakby taką rzecz załatwił…</u>
<u xml:id="u-76.8" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
</div>
<div xml:id="div-77">
<u xml:id="u-77.0" who="#Marszałek">Proszę o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-78">
<u xml:id="u-78.0" who="#PDudziński">Otóż, proszę Wysokiej Izby, jeżeli zastanowimy się nad tym, co Marszałek Piłsudski w tej sprawie niejednokrotnie mówił, to dojdziemy do przekonania, że właśnie dążeniem Marszałka Piłsudskiego...</u>
<u xml:id="u-78.1" who="#komentarz">(Głos: Przez Pana usta nie przemawiał.)</u>
<u xml:id="u-78.2" who="#PDudziński">...i Jego rządów było doprowadzenie do gospodarki budżetowej, do jej uporządkowania i rozgraniczenia władzy ustawodawczej od władzy wykonawczej. Marszałek w swoim wywiadzie o „wesołych budżetach” mówił o tym, że niewłaściwą jest pozabudżetowa gospodarka. Rządy Marszałka Piłsudskiego chwaliły się tym, że dążeniem ich jest doprowadzenie do właściwej budżetowej gospodarki, do zamieszczania wszystkich cyfr wydatkowanych przez Państwo w budżecie. To samo mówił dzisiaj p. Sikorski, kiedy powoływał się na autorytet Wiceministra Grodyńskiego, który mówił, że gospodarka państwowa będzie wtedy uporządkowana, kiedy wszystkie sumy będą się mieściły w budżecie. Dlatego też, proszę Wysokiej Izby, w tak ważnym momencie powołujemy się na Marszałka i dlatego w tak ważnym momencie musimy decyzję swoją przedsięwziąć w oparciu o Jego wielki autorytet, żeby nie ulegać wpływom ani jednej, ani drugiej strony, a powodować się jedynie racją stanu.</u>
<u xml:id="u-78.3" who="#PDudziński">Dlatego, Wysoka Izbo, podtrzymuję swój pierwotny wniosek i proszę Wysoką Izbę, o uchwalenie wniosku większości komisji według druku nr 327.</u>
</div>
<div xml:id="div-79">
<u xml:id="u-79.0" who="#Marszałek">Panie Sprawozdawco, chcę zapytać, czy Pan w swoim przemówieniu chciał zarzucić komukolwiek z obecnych na sali, że nie szanuje autorytetu Marszałka Piłsudskiego?</u>
</div>
<div xml:id="div-80">
<u xml:id="u-80.0" who="#PDudziński">Nie, nie miałem tej intencji, tylko powiedziałem, że my szarzy żołnierze musimy się powoływać na autorytet Marszałka w tak ważnym, decydującym momencie.</u>
</div>
<div xml:id="div-81">
<u xml:id="u-81.0" who="#Marszałek">W tym stanie rzeczy muszę uważać ten incydent za wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-81.1" who="#Marszałek">Rozprawę zamykam. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-81.2" who="#komentarz">(P. Kamiński: Proszę o głos w sprawie głosowania.)</u>
<u xml:id="u-81.3" who="#Marszałek">Głos ma p. Władysław Kamiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-82">
<u xml:id="u-82.0" who="#PWładysławKamiński">Proszę o głosowanie w całości art. 1 dlatego, że przez nieporozumienie nie zostało stwierdzone, że ja wypowiedziałem się przeciw art. 1 noweli, zgłoszonej przez większość komisji i dlatego moja poprawka nie jest poprawką do art. 1 zgłoszonego przez posła Dudzińskiego, lecz jest poprawką do art. 1 ustawy zmieniającej dekret Prezydenta. Z tego powodu proszę o głosowanie w ten sposób, żeby głosować wogóle nad skreśleniem art. 1.</u>
</div>
<div xml:id="div-83">
<u xml:id="u-83.0" who="#Marszałek">Mam więc rozumieć, że pierwsza poprawka Pana Posła będzie brzmiała: Skreśla się art. 1, i już dalszej treści punktów, zamieszczanych w druku, głosować nie będzie trzeba, zależnie od wyniku pozytywnego czy negatywnego.</u>
<u xml:id="u-83.1" who="#Marszałek">Czy Pan Sprawozdawca nie ma żadnego sprzeciwu?</u>
</div>
<div xml:id="div-84">
<u xml:id="u-84.0" who="#PDudziński">Nie.</u>
</div>
<div xml:id="div-85">
<u xml:id="u-85.0" who="#Marszałek">P. sprawozdawca nie sprzeciwia się, a więc tak będzie przegłosowana ta poprawka.</u>
<u xml:id="u-85.1" who="#Marszałek">Panie Pośle Kamiński, wniosek Pański jako wniosek mniejszości ma opiewać: Skreśla się art. 1 tej noweli, która jest na porządku dziennym dzisiejszych obrad?</u>
<u xml:id="u-85.2" who="#komentarz">(P. Kamiński: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-85.3" who="#Marszałek">A więc do art. 1 jest wniosek mniejszości, który proponuje p. Kamiński, aby art. 1 skreślić. Kto z Panów Posłów jest za tym wnioskiem, zechce wstać.</u>
<u xml:id="u-85.4" who="#komentarz">(P. Dębicki: W sprawie głosowania.)</u>
<u xml:id="u-85.5" who="#Marszałek">Po wezwaniu do głosowania nie mogę udzielać głosu.</u>
<u xml:id="u-85.6" who="#Marszałek">Kto jest za wnioskiem p. posła Kamińskiego, zechce wstać. Prezydium jest zgodne, że stoi mniejszość. A więc art. 1 przechodzi w brzmieniu zaproponowanym przez komisję. Do art. 2 i 3 nie ma wniosków, przechodzą one zatem w brzmieniu zaproponowanym przez komisję.</u>
<u xml:id="u-85.7" who="#Marszałek">Przystępujemy do przegłosowania projektu ustawy w całości. Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Prezydium jest zgodne, że stoi większość, projekt ustawy został w drugim czytaniu przyjęty.</u>
<u xml:id="u-85.8" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-86">
<u xml:id="u-86.0" who="#PWładysławKamiński">Stwierdzam, że nie była przegłosowana poprawka do art. 2, mianowicie do art. 26 dekretu. Oczywiście, poprawka moja do art. 20 automatycznie odpadła, ale natomiast sprawa, czy art. 26 przejdzie w brzmieniu zaproponowanym przez mniejszość, czy przez większość, nie jest jeszcze rozstrzygnięta.</u>
</div>
<div xml:id="div-87">
<u xml:id="u-87.0" who="#Marszałek">Przed chwilą zapytywałem Pana wyraźnie, czy stawiając obecnie wniosek o odrzucenie art. 1 rozumie Pan, że w razie odrzucenia tego wniosku poprawki Pańskie odpadają. Otrzymałem od Pana odpowiedź, że odpadają. W tym stanie rzeczy po przegłosowaniu tamtej zasadniczej sprawy, nie miałem obowiązku poddawać pod głosowanie Pańskiego wniosku, chyba że nieściśle się Pan wyraził.</u>
<u xml:id="u-87.1" who="#komentarz">(P. Kamiński: Sądziłem, że to, o czym rozmawiałem z Panem Marszałkiem, tyczyło się art. 20; nie sądziłem, że to będzie się odnosiło do art. 26).</u>
<u xml:id="u-87.2" who="#Marszałek">Obie te poprawki Pana dotyczyły art. 1 noweli. Dlatego po przegłosowaniu wniosku i ustaleniu treści art. 1, pańskie poprawki odpadły.</u>
<u xml:id="u-87.3" who="#Marszałek">Przystępujemy obecnie do trzeciego czytania. Kto jest za projektem ustawy w całości, zechce wstać. Prezydium jest zgodne, że stoi większość. Stwierdzam, że ustawa została przez Sejm przyjęta.</u>
<u xml:id="u-87.4" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 8 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o zmianie, wprowadzonej przez Senat do uchwalonego przez Sejm w dniu 15 grudnia 1936 r. projektu ustawy o zmianie § 2249 kodeksu cywilnego z 1896 r. (druki nr 200, 239 i 325). Sprawozdawca p. Sioda.</u>
<u xml:id="u-87.5" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-88">
<u xml:id="u-88.0" who="#PSioda">Wysoka Izbo! Dnia 15 grudnia 1936 r. uchwalił Sejm projekt ustawy o zmianie § 2249 kodeksu cywilnego z r. 1896. Zmiana ta dotyczy rozciągnięcia uprawnień naczelników gmin na sołtysów w związku z wprowadzeniem na terenie ziem zachodnich gmin zbiorowych. Senat wprowadził do tej ustawy poprawkę, wychodząc z założenia, że tytuł ustawy nie jest ścisły w pełnym tego słowa znaczeniu i proponuje nadać ustawie tytuł o następującym brzmieniu: „Ustawa o rozciągnięciu na sołtysów przepisów § 2249 kodeksu cywilnego z 1896 r. dotyczących naczelników gmin”. Komisja proponuje poprawkę tę odrzucić, a to dlatego, że opiera się ona na pewnym zwyczaju, że wszystkie zmiany, rozszerzenia i t. d. obejmuje się w tytule słowem „zmiana”, ze względu na to, że nie można w tytule podać ściśle wszystkich zmian, które w danej ustawie się znajdują. Z tego względu proponuje komisja poprawkę Senatu odrzucić.</u>
<u xml:id="u-88.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-89">
<u xml:id="u-89.0" who="#WicemarszałekPodoski">Nikt do głosu nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-89.1" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do przegłosowania poprawki Senatu (druk nr 325), którą komisja proponuje odrzucić. Kto jest za odrzuceniem tej poprawki, zechce wstać. Prezydium zgodne jest, że stoi kwalifikowana większość 3/5, a zatem poprawka Senatu została odrzucona.</u>
<u xml:id="u-89.2" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do punktu 9 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o zmianach, wprowadzonych przez Senat do uchwalonego przez Sejm w dniu 22 grudnia 1936 r. projektu ustawy o stanie wyjątkowym (druki nr 202, 267 i 326).</u>
<u xml:id="u-89.3" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma sprawozdawca p. Morawski.</u>
</div>
<div xml:id="div-90">
<u xml:id="u-90.0" who="#PMorawski">Wysoka Izbo! Poprawki, uchwalone przez Senat, są ściśle redakcyjne i jako takie nie budziły zastrzeżeń na komisji. Tylko jedna poprawka do art. 4, która brzmi w sposób następujący: „Zawieszenie rękojmi nietykalności mieszkania pociąga za sobą samoistne uprawnienie władz administracji ogólnej do dokonywania rewizyj domowych i zajmowania przedmiotów u osób, zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi lub porządkowi publicznemu”, budziła pewne zastrzeżenia, ponieważ w ustawie uchwalonej przez Sejm była mowa o zajmowaniu przedmiotów pozostających w związku z działalnością tych osób, a Senat to zdanie skreśla, wprowadzając przez to zmianę merytoryczną. Gdy uzyskaliśmy jednak na komisji oświadczenie przedstawiciela Rządu, że jest to przesunięcie kompetencji władzy sądowej na administrację w ramach przepisów ogólnych, komisja uchwaliła przyjąć wszystkie poprawki Senatu do art. 1, 4, 8, 12 i 14.</u>
</div>
<div xml:id="div-91">
<u xml:id="u-91.0" who="#WicemarszałekPodoski">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-91.1" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do przegłosowania poprawek które komisja proponuje przyjąć. Głosujemy negatywnie. Kto jest za odrzuceniem poprawek, zechce wstać. Stoi mniejszość, a zatem nie ma kwalifikowanej większości 3/5, wobec tego poprawki Senatu zostały przyjęte.</u>
<u xml:id="u-91.2" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do punktu 10 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o zmianach, wprowadzonych przez Senat do uchwalonego przez Sejm w dniu 22 grudnia 1936 r. projektu ustawy o Państwowej Szkole Morskiej w Gdyni (druki nr 93, 269 i 340).</u>
<u xml:id="u-91.3" who="#WicemarszałekPodoski">Jako sprawozdawca głos ma p. Wojtowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-92">
<u xml:id="u-92.0" who="#PWojtowicz">Wysoka Izbo! Pozwolę sobie przedstawić sprawozdanie Komisji Oświatowej o zmianach, wprowadzonych przez Senat do uchwalonego przez Sejm 22 grudnia ub. r. projektu ustawy o Państwowej Szkole Morskiej w Gdyni.</u>
<u xml:id="u-92.1" who="#PWojtowicz">Senat projekt ustawy przyjął z małymi poprawkami językowo-stylistycznymi. Poprawki te były rozpatrywane na komisji sejmowej i jedną z nich odrzucono, natomiast wszystkie inne przyjęto.</u>
<u xml:id="u-92.2" who="#PWojtowicz">Poprawki te są następujące: w art. 4 ust. (1) wyraz „normuje” zastępuje się wyrazem „ustala”; komisja proponuje poprawkę tę odrzucić Natomiast w tym samym ustępie wyraz „dyscyplinę” zastępuje się wyrazem „karność”. Komisja proponuje poprawkę tę przyjąć.</u>
<u xml:id="u-92.3" who="#PWojtowicz">W ust. (2) wyrazy „Statut Państwowej Szkoły Morskiej nadaje” zastępuje się wyrazami „Statut nadaje Państwowej Szkole Morskiej”. Komisja proponuje poprawkę tę przyjąć.</u>
<u xml:id="u-92.4" who="#PWojtowicz">W ust. (3) wyrazy „podlega ogłoszeniu” zastępuje się wyrazami „zostaje ogłoszony”. Komisja proponuje tę poprawkę również przyjąć.</u>
<u xml:id="u-92.5" who="#PWojtowicz">W art. 8 wyraz „personelu” zastępuje się wyrazem „grona”, wyraz „reguluje” zastępuje się wyrazem „określa”. Te dwie poprawki komisja proponuje również przyjąć.</u>
<u xml:id="u-92.6" who="#PWojtowicz">Tak samo w art. 9 wyrazy „personel nauczycielski i administracyjny” zastępuje się wyrazami „Grono nauczycielskie i pracownicy administracyjni”. Komisja proponuje poprawki te przyjąć.</u>
<u xml:id="u-92.7" who="#PWojtowicz">Wreszcie w art. 10 wyraz „zlikwidowana” zastępuje się wyrazem „zwinięta”. Komisja proponuje poprawkę tę przyjąć.</u>
<u xml:id="u-92.8" who="#PWojtowicz">To są te poprawki, które w imieniu Komisji Oświatowej Sejmu proszę przyjąć.</u>
</div>
<div xml:id="div-93">
<u xml:id="u-93.0" who="#WicemarszałekPodoski">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-93.1" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do głosowania. Proponuję, abyśmy przegłosowali łącznie najpierw poprawki, które komisja proponuje przyjąć, następnie tę, którą komisja proponuje odrzucić. O ile nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Sprzeciwu nie słyszę. Głosujemy nad poprawkami do art. 4 nr 2, 3 i 4, do art. 7, do art. 8, do art. 9 i do art. 10, które komisja proponuje przyjąć. Głosujemy negatywnie. Kto z Panów Posłów jest za odrzuceniem, zechce wstać. Stoi mniejszość, a zatem nie ma kwalifikowanej większości, wobec tego te zmiany przyjęto.</u>
<u xml:id="u-93.2" who="#WicemarszałekPodoski">Obecnie przegłosujemy poprawkę, którą komisja proponuje odrzucić. Kto z Panów Posłów jest za odrzuceniem, zechce wstać. Prezydium jest zgodne, że stoi kwalifikowana większość 3/5” zatem poprawka została odrzucona.</u>
<u xml:id="u-93.3" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do punktu 11 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o zmianie wprowadzonej przez Senat do uchwalonego przez Sejm w dniu 22 grudnia 1936 r. projektu ustawy o prywatnych szkołach wyższych (druki nr 205, 271 i 331).</u>
<u xml:id="u-93.4" who="#WicemarszałekPodoski">Jako sprawozdawca głos ma p. Drozd-Gierymski.</u>
</div>
<div xml:id="div-94">
<u xml:id="u-94.0" who="#PDrozdGierymski">Wysoki Sejmie! Referuję zmianę, wprowadzoną przez Senat do uchwalonego przez Sejm 22 grudnia 1936 r. projektu ustawy o prywatnych szkołach wyższych (druk nr 205, 271 i 331).</u>
<u xml:id="u-94.1" who="#PDrozdGierymski">Senat wprowadził w art. 17 następującą zmianę. Art. 17 w brzmieniu sejmowym brzmi: „Ustawa niniejsza nie dotyczy wyższych seminariów duchownych utrzymywanych na mocy art. XIII ust. (2) Konkordatu pomiędzy Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską, podpisanego w Rzymie dnia 10 lutego 1925 r. (Dz. U. R. P. nr 72 poz. 59), rzymsko-katolickich zakładów teologicznych oraz szkół artystycznych”.</u>
<u xml:id="u-94.2" who="#PDrozdGierymski">Senat proponuje na końcu tego artykułu dodać nowe zdanie: „Warunki zakładania prywatnych szkół wyższych artystycznych ustalą osobne przepisy”. Komisja Senatu stoi na stanowisku, że istnienie wszystkich szkół w Państwie opiera się na ustawie lub osobnych przepisach.</u>
<u xml:id="u-94.3" who="#PDrozdGierymski">Komisja postanowiła poprawkę tę odrzucić. Zatem proszę Wysoki Sejm o odrzucenie tej poprawki i przyjęcie ustawy w brzmieniu pierwotnie uchwalonym przez Sejm.</u>
</div>
<div xml:id="div-95">
<u xml:id="u-95.0" who="#WicemarszałekPodoski">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-95.1" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do przegłosowania poprawki, którą komisja proponuje odrzucić. Kto z Panów Posłów jest za odrzuceniem, zechce wstać. Prezydium jest zgodne, że stoi kwalifikowana większość 3/5, a zatem poprawka została odrzucona.</u>
<u xml:id="u-95.2" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do punktu 12 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o zmianie, wprowadzonej przez Senat do uchwalonego przez Sejm w dniu 22 grudnia 1936 r. projektu ustawy o ulgach w spłacie należności z tytułu stypendiów i pożyczek (druki nr 207, 270 i 332).</u>
<u xml:id="u-95.3" who="#WicemarszałekPodoski">Jako sprawozdawca głos ma p. Mróz.</u>
</div>
<div xml:id="div-96">
<u xml:id="u-96.0" who="#PMróz">Wysoki Sejmie! Do uchwalonego przez Sejm w dniu 22 grudnia 1936 r. projektu ustawy w sprawie ulg w spłacaniu należności z tytułu stypendiów i pożyczek Senat wprowadził następującą zmianę: W art. 1 dodaje się nowy ust. (3) w następującym brzmieniu: „Pomocnicze siły naukowe szkół akademickich zwalnia się od spłaty należności z tytułu pobranych przed dniem 1 września 1932 r. stypendiów i pożyczek z funduszów wymienionych w art. 3 ustawy z dnia 30 października 1923 r. o państwowych stypendiach oraz innych formach pomocy dla młodzieży akademickiej”.</u>
<u xml:id="u-96.1" who="#PMróz">W imieniu komisji proszę o przyjęcie tej poprawki.</u>
</div>
<div xml:id="div-97">
<u xml:id="u-97.0" who="#WicemarszałekPodoski">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-97.1" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do przegłosowania zmiany Senatu, którą komisja proponuje przyjąć. Głosujemy negatywnie. Kto z Panów Posłów jest za odrzuceniem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Zmiana została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-97.2" who="#WicemarszałekPodoski">Przystępujemy do punktu 13 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o rządowym projekcie ustawy w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 13 grudnia 1926 r. o godłach i barwach państwowych oraz o oznakach, chorągwiach i pieczęciach (druki nr 234 i 335).</u>
<u xml:id="u-97.3" who="#WicemarszałekPodoski">Jako sprawozdawca głos ma p. Kobyłecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-98">
<u xml:id="u-98.0" who="#PKobyłecki">Wysoka Izbo! Ustawa, którą mam zaszczyt referować, jest trzecią zmianą wprowadzoną do rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 13 grudnia 1927 r. o godłach i barwach państwowych oraz o oznakach, chorągwiach i pieczęciach. Rozporządzenie z r. 1927 miało na celu uporządkowanie przepisów w tej dziedzinie i położenie kresu pewnej dowolności w stosowaniu w praktyce godeł, barw i pieczęci. Rozporządzeniem tym zostały uregulowane sprawy: 1) godeł i barw państwowych, 2) odznak władz, urzędów, zakładów, instytucyj, przedsiębiorstw i korporacyj publicznych, a przede wszystkim władz samorządu terytorialnego, 3) flag, bander, chorągwi i sztandarów wojskowych i 4) pieczęci państwowych i samorządowych. Wspomniane rozporządzenie weszło w życie w 3 miesiące po jego ogłoszeniu, ale przewidywało dwuletni okres przejściowy, w którym władze publiczne, urzędy, korporacje i t. d. mogły używać dotychczasowych pieczęci i oznak. Konieczność zastosowania okresu przejściowego była spowodowana tym, że dla władz samorządu terytorialnego rozporządzenie Prezydenta ustanowiło oznaki złożone z herbu państwowego i herbu województwa, do którego należą, zaś miasta mogły na miejscu herbu wojewódzkiego umieszczać własny historycznie uzasadniony herb, przy czym miastom odznaczonym orderem oraz województwom miał nadać herby Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów. Tymczasem nadanie takich herbów nie nastąpiło i stąd zachodziła potrzeba wydawania następnych rozporządzeń Prezydenta, bądź ustaw, które by przedłużały okres przejściowy. Przy tej jednak sposobności zmieniano równocześnie poszczególne przepisy rozporządzenia, głównie w tych artykułach, które regulowały przepisy o oznakach i pieczęciach władz i przedsiębiorstw samorządu terytorialnego. I tak następne rozporządzenie Prezydenta Rzplitej z dnia 24 listopada 1930 r., przedłużające okres przejściowy do dnia 1 kwietnia 1933 r., dokładniej precyzuje przepisy dotyczące oznak władz i urzędów samorządu terytorialnego, którym pozostawia oznaki złożone z herbu państwowego i z herbu województwa, do którego należą, oraz odpowiedniego napisu.</u>
<u xml:id="u-98.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-98.2" who="#PKobyłecki">Natomiast dla zakładów, instytucyj i przedsiębiorstw samorządu terytorialnego ustanawia oznaki złożone z herbu wojewódzkiego i napisu odpowiadającego ich nazwie. Przewiduje również, że związki samorządu terytorialnego mogą umieszczać w oznakach swych władz zamiast herbu wojewódzkiego własne herby, które będą nadane lub zatwierdzone przez Prezydenta Rzeczypospolitej, jeśli chodzi o miasta oznaczone orderem lub województwa, bądź przez Ministra Spraw Wewnętrznych w porozumieniu z Ministrem Oświaty, jeśli chodzi o związki samorządu terytorialnego. Rozporządzenie to pozostawia również prawo używania przez miasta własnych herbów historycznych zamiast herbu państwowego i herbu wojewódzkiego. Wreszcie w rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z 1930 r. zostaje umieszczony przepis o wprowadzeniu specjalnej oznaki dla burmistrzów miast, naczelników gmin oraz sołtysów przy wystąpieniach reprezentacyjnych. Jeżeli chodzi o pieczęcie, to pozostawiano władzom i urzędom samorządowym typ pieczęci owalnej z orłem państwowym, natomiast ustalono, że zakłady i przedsiębiorstwa samorządu terytorialnego posługiwać się będą pieczęciami z herbem odnośnego województwa. Związki samorządu terytorialnego mogą w pieczęciach swych zakładów i przedsiębiorstw używać własnych herbów.</u>
<u xml:id="u-98.3" who="#PKobyłecki">Następna ustawa z 14 marca 1933 r. znów przedłuża okres przejściowy do dnia 31 grudnia 1936 r. oraz upoważnia Prezesa Rady Ministrów do wydania jednolitego tekstu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 1927 r. z nową numeracją artykułów i z uwzględnieniem zmian wynikających z nowych przepisów, wprowadzających kodeks karny i prawo o wykroczeniach z lipca 1932 r.</u>
<u xml:id="u-98.4" who="#PKobyłecki">Jakiż jest zatem stan obecny i dlaczego zamiast wprowadzenia tego jednolitego tekstu, zapowiedzianego w ustawie 1933 r., mamy znów uchwalić ustawę już trzecią z rzędu w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta z 13 grudnia 1927 r., a będącą tylko dalszym półśrodkiem właściwego załatwienia tej sprawy?</u>
<u xml:id="u-98.5" who="#PKobyłecki">Jak wspomniałem, okres działania ostatniej ustawy, prolongowanej dwukrotnie, skończył się 31 grudnia 1936 r., tymczasem niektóre przepisy ustawy nie mogły być wprowadzone w życie, a w szczególności, póki nie nastąpiło nadanie herbu województwom i związkom samorządu terytorialnego. Wstrzymanie nadania herbów zostało spowodowane tym, że przewiduje się zmianę dotychczasowych granic niektórych województw w związku z zamierzonym ostatecznym podziałem terytorialnym Państwa na województwa. Okazać by się zatem mogło, że najbardziej charakterystyczne cechy terytorialne, gospodarcze czy historyczne okręgów wojewódzkich, mogące służyć jako podstawowe motywy do przyszłych herbów, przy zmianie granic województw uległyby również zmianie. Słuszność i przezorność nakazuje, aby nadanie herbów nastąpiło w formie ostatecznej nie wywołującej potrzeby takiej zmiany.</u>
<u xml:id="u-98.6" who="#PKobyłecki">Drugim ważnym motywem, dla którego sprawa ta nie zostaje definitywnie na drodze ustawodawczej uregulowana, jest to, że z ustawy, którą omawiamy, mają być usunięte te wszystkie przepisy, które dotyczą flag, bander, chorągwi i sztandarów wojskowych, albowiem ta dziedzina zostanie oddana do załatwienia zwierzchnictwu sił zbrojnych.</u>
<u xml:id="u-98.7" who="#PKobyłecki">Skoro zatem nie istnieje narazie możliwość ostatecznego uregulowania ustawodawczego tych spraw, zaś z drugiej strony od początku obecnego roku nie ma w tym względzie właściwie żadnego prawa, to zdaje się nie budzić wątpliwości konieczność ulegalizowania dotychczasowego stanu rzeczy drogą dalszej prolongaty istniejących przepisów prawnych w tej materii.</u>
<u xml:id="u-98.8" who="#PKobyłecki">W obecnej ustawie, jakkolwiek głównym jej celem jest prolongata dotychczasowych przepisów prawnych, wprowadza się również zmiany. A więc w oznakach władz i urzędów samorządu terytorialnego nie będzie orła państwowego, a pozostanie tylko herb województwa. Inne przepisy wprowadzają pewne ułatwienia w procedurze uzyskiwania zezwoleń na stosowanie historycznych herbów miejskich i wreszcie mają na celu uzgodnienie przepisów sankcyjnych niniejszej ustawy z kodyfikacją karną z 1932 r.</u>
<u xml:id="u-98.9" who="#PKobyłecki">Na Komisji Prawniczej do rządowego projektu ustawy, którą mam zaszczyt referować, zaproponowałem zmianę w tym kierunku, aby nie dawać prawa używania godła państwowego osobom i instytucjom prywatnym w celach handlowych oraz na blankietach i firmach, co przedtem mogło być stosowane za specjalnym zezwoleniem Ministra Spraw Wewnętrznych i co również obecny projekt ustawy przewidywał. Ani potrzeby życiowe, ani względy państwowe nie usprawiedliwiały konieczności udzielania tego rodzaju przywilejów osobom prywatnym, tym bardziej że dotychczas zastosowany w praktyce jedyny wypadek takiego zezwolenia nie przekonał komisji o celowości i potrzebie stosowania go w innych wypadkach. Raczej przeciwnie, istnieje tendencja ograniczania stosowania godeł państwowych nawet przez przedsiębiorstwa i monopole państwowe, nie ma zatem powodu, aby korzystać miały z tego prawa osoby prywatne.</u>
<u xml:id="u-98.10" who="#PKobyłecki">Pogląd ten podzieliła komisja, która na posiedzeniu zmieniła art. 21 rządowego projektu i nadała mu brzmienie podane w sprawozdaniu komisji (druk nr 333).</u>
<u xml:id="u-98.11" who="#PKobyłecki">Proszę Wysoki Sejm o przyjęcie ustawy w brzmieniu, uchwalonym przez komisję.</u>
</div>
<div xml:id="div-99">
<u xml:id="u-99.0" who="#Marszałek">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-99.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Będziemy głosowali nad całością ustawy. Kto jest za projektem ustawy, zechce wstać. Większość. Projekt ustawy został w drugim czytaniu przyjęty.</u>
<u xml:id="u-99.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za projektem ustawy, zechce wstać. Większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy przyjął.</u>
<u xml:id="u-99.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 14 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o rządowym projekcie ustawy w sprawie zmiany ustawy z dn. 15 marca 1933 r. o szkołach akademickich (druki nr 206 i 339). Sprawozdawca p. Ekert.</u>
<u xml:id="u-99.4" who="#Marszałek">Proszę Pana Przewodniczącego komisji o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-99.5" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-100">
<u xml:id="u-100.0" who="#PEkert">Wysoki Sejmie! Biorąc pod uwagę, że sprawy przemysłowe i handlowe w życiu naszego Państwa odgrywają rolę pierwszorzędną, jest rzeczą zrozumiałą, że sprawa wyższego szkolnictwa tego rodzaju tak sarno powinna być specjalnie wzięta pod uwagę. Wskutek rozbudowania się szkolnictwa handlowego i przemysłowego kraju również zachodzi potrzeba istnienia szkolnictwo wyższego, które by potrafiło tę rozbudowę prowadzić w kierunku teoretycznym, w kierunku naukowym.</u>
<u xml:id="u-100.1" who="#PEkert">Pierwszą akademią handlową jest Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Obok niej powstały wyższe szkoły we Lwowie, Krakowie i Poznaniu. Szkoły te, które uzyskały niedawno prawo uzyskiwania stanowisk I kategorii, równocześnie zabiegały o to, aby otrzymać prawa szkół akademickich, ponieważ uzyskawszy prawa szkół akademickich szkoły te mają prawo nadawania stopni akademickich.</u>
<u xml:id="u-100.2" who="#PEkert">Wskutek tego wniesione zostało przedłożenie rządowe streszczające się w tym, że do art. 55 ustawy akademickiej, który brzmiał: „Prywatnymi szkołami akademickimi są: a) Szkoła Główna Handlowa w Warszawie, b) Katolicki Uniwersytet Lubelski, c) Wolna Wszechnica Polska w Warszawie”, dodaje się słowa: d) „Akademia Handlu Zagranicznego we Lwowie, nosząca dotąd nazwę: Wyższa Szkoła Handlu Zagranicznego we Lwowie, e) Akademia Handlowa w Krakowie, nosząca dotąd nazwę: Wyższe Studium Handlowe w Krakowie, f) Akademia Handlowa w Poznaniu, nosząca dotąd nazwę: Wyższa Szkoła Handlowa w Poznaniu, g) Akademia Nauk Politycznych w Warszawie, nosząca dotąd nazwę: Szkoła Nauk Politycznych w Warszawie”.</u>
<u xml:id="u-100.3" who="#PEkert">Wszystkie te wyższe szkoły handlowe we Lwowie, Krakowie i Poznaniu, mają trzyletni kurs obowiązkowy i czwarty fakultatywny. W ciągu tego okresu wyczerpują program obejmujący naukę handlu, geografię gospodarczą, towaroznawstwo, poza tym jeszcze dział dydaktyczny i nauk prawniczych, a więc całokształt studiów handlowych, który mieści w sobie program Głównej Szkoły Handlowej w Warszawie. Ten sam program szkolny został tu przyjęty i tym samym szkoły te czekają tylko na akademizację.</u>
<u xml:id="u-100.4" who="#PEkert">Ale obok tego są inne względy, które Ministerstwo też musi brać pod uwagę, a więc sprawa doboru grona nauczycielskiego, sprawa poziomu naukowego i sprawy inne, które są koniecznymi wymogami do nadania praw szkół akademickich. Ministerstwo zastrzegło się, że dla przeprowadzenia akademizacji tych szkół będzie czekało na te wszystkie inne warunki, które będą musiały być spełnione.</u>
<u xml:id="u-100.5" who="#PEkert">W tych warunkach znajduje się i Wyższa Szkoła Handlowa w Krakowie i Wyższa Szkoła Handlowa w Poznaniu. Ponieważ program pełny tych szkół zbliżony jest do programu Głównej Szkoły Handlowej, czeka się tylko na spełnienie innych wymogów z tym związanych. Ministerstwo zastrzegło się, że z chwilą, kiedy te inne wymogi będą spełnione, akademizacja będzie dokonana. Dlatego Rząd wystąpił co do tych trzech szkół handlowych z wnioskiem o akademizację, zastrzegając sobie w innym punkcie, że chwila, w której akademizacja będzie ogłoszona, będzie zależna od tego, czy te inne wymogi będą spełnione.</u>
<u xml:id="u-100.6" who="#PEkert">W innym położeniu znajduje się Szkoła Nauk Politycznych w Warszawie. Szkoła ta ma 2-letni kurs i trzeci rok fakultatywny. Te dwa lata studiów opierają się na encyklopedycznym zebraniu wiadomości z dziedziny nauk humanistycznych, nauk handlowych, nauk prawniczych i ekonomiczno-społecznym. Jest to, jak powiadam, pewien kurs encyklopedyczny, przez co nie mamy tu wykształcenia specjalnego, ale wykształcenie zbiorowe. Wychowankowie szkoły tej mają prawo zajmować stanowiska I kategorii, przez co oczywiście kończąc tę szkołę znajdują się w warunkach korzystnych. Jednak wychowankowie tej szkoły dopominają się o akademizację, twierdzą bowiem, że z chwilą, gdy dochodzi do wyboru między wychowankami uniwersytetu lub akademii handlowej a nimi, to ci pierwsi otrzymują pierwszeństwo. Uważają oni, że z chwilą, gdy kończą Szkołę Nauk Politycznych i mają prawa I kategorii, powinni również uzyskać akademizację. W sprawie tej wydelegowało Ministerstwo komisję, która zbadała poziom istniejący w Szkole Nauk Politycznych. Komisja doszła do przekonania, że w tej chwili wniosku o akademizację postawić nie może, ale jednocześnie doszła do przekonania, że sprzeciwiać się akademizacji nie będzie. Jeżeli chodzi o Szkołę Nauk Politycznych, to mamy przed sobą dwa okresy: pierwszy okres to reorganizacja studiów, ażeby szkoła potrafiła swój program doprowadzić do równości z programem szkół akademickich, a drugi okres będzie dostosowywaniem do wymogów, jakie się stawia szkołom, kompetującym o akademizację. Jeżeli chodzi o pierwszy okres, szkoła ta będzie mogła znaleźć wzory w kraju. Wiemy, że Wolna Wszechnica stworzyła wydział nauk społecznych i politycznych, że Katolicki Uniwersytet lubelski stworzył wydział prawny i wydział ekonomiczno-prawny, który stoi na wysokości szkół akademickich. Dlatego z chwilą, gdy szkoła dojdzie do tego poziomu, a następnie gdy spełni inne wymagania, postawione przez ustawę akademicką, zdobędzie pewien poziom, dobór personelu profesorskiego i uczniów, z tą chwilą akademizacja będzie mogła być spełniona.</u>
<u xml:id="u-100.7" who="#PEkert">Zgodnie z wnioskiem komisji i zgodnie z wnioskiem Ministerstwa wnoszącym o akademizację trzech szkół, a nie sprzeciwiającym się akademizacji czwartej szkoły, wnoszę o przyjęcie wniosku w brzemieniu komisyjnym. Zarazem zgłaszam poprawki komisyjne. Mianowicie l tytuł ustawy zamiast: „Ustawa w sprawie i zmiany ustawy” ma brzmieć: „Ustawa o zmianie ustawy”.</u>
<u xml:id="u-100.8" who="#PEkert">Poprawka druga: w art. 55 wyraz „Hanwa” zastąpić przez „Handlowa” — błąd drukarski. W tymże artykule dodano nową lit. g) treści następującej: „Akademia Nauk Politycznych W Warszawie nosząca dotąd nazwę „Szkoła Nauk Politycznych w Warszawie”. Jest to dodane do poprzednich szkół akademickich prywatnych.</u>
<u xml:id="u-100.9" who="#PEkert">W tymże artykule proponuje się nowy ust. 3, i o brzmieniu następującym: „Rozporządzenie i Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ustali termin zastosowania przepisów ustawy niniejszej do Wyższej Szkoły Handlu Zagranicznego we Lwowie, Wyższego Studium Handlowego w Krakowie, Wyższej Szkoły Handlowej w Poznaniu i Szkoły Nauk Politycznych w Warszawie”.</u>
<u xml:id="u-100.10" who="#PEkert">Proszę Wysoki Sejm o przyjęcie ustawy w brzmieniu komisyjnym.</u>
</div>
<div xml:id="div-101">
<u xml:id="u-101.0" who="#Marszałek">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-101.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Będziemy głosowali nad całością projektu ustawy. Kto jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy w drugim czytaniu został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-101.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w trzecim czytaniu uchwalił.</u>
<u xml:id="u-101.3" who="#Marszałek">Po porozumieniu z p. Ministrem Rolnictwa i Reform Rolnych skreślam z porządku dziennego sprawy wymienione w punktach 15 i 16 dzisiejszego porządku dziennego.</u>
<u xml:id="u-101.4" who="#Marszałek">Zamierzam zamknąć posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-101.5" who="#Marszałek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie projektów ustaw złożonych przez posłów.</u>
</div>
<div xml:id="div-102">
<u xml:id="u-102.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-102.1" who="#SekretarzpSosiński">Projekt ustawy, złożony przez p. Józefa Głowackiego, o księgowych przysięgłych i ich asystentach.</u>
<u xml:id="u-102.2" who="#SekretarzpSosiński">Projekt ustawy, złożony przez p. Józefa Morawskiego, w sprawie zmiany granic sądów okręgowych w Jaśle i Rzeszowie.</u>
<u xml:id="u-102.3" who="#SekretarzpSosiński">Projekt ustawy, złożony przez p. Eugeniusza Jurkowskiego, o częściowej zmianie ustawy z dnia 11 grudnia 1923 r. o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (Dz. U. R. P. nr 20 z r. 1934, poz. 160).</u>
<u xml:id="u-102.4" who="#SekretarzpSosiński">Projekt ustawy, złożony przez p. Eugeniusza Jurkowskiego, o częściowej zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 9 czerwca 1934 r. o prawie wyboru zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (Dz. U. R. P. nr 51, poz. 474).</u>
<u xml:id="u-102.5" who="#SekretarzpSosiński">Projekt ustawy, złożony przez p. Stanisława Michałowskiego, o zmianie ustawy z dnia 28 marca 1933 r. o ubezpieczeniu społecznym.</u>
<u xml:id="u-102.6" who="#SekretarzpSosiński">Projekt ustawy, złożony przez p. Antoniego Snopczyńskiego, w sprawie zmiany dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 14 listopada 1935 r. o specjalnym podatku od wynagrodzeń, wypłacanych z funduszów publicznych.</u>
<u xml:id="u-102.7" who="#SekretarzpSosiński">Projekt ustawy, złożony przez p. Emeryka Hutten-Czapskiego o feriach sądowych.</u>
<u xml:id="u-102.8" who="#SekretarzpSosiński">Projekt ustawy, złożony przez p. Franciszka Bartczaka, o niepodzielnych gospodarstwach wiejskich.</u>
</div>
<div xml:id="div-103">
<u xml:id="u-103.0" who="#Marszałek">Projekty tych ustaw przyjmuję do laski marszałkowskiej.</u>
<u xml:id="u-103.1" who="#Marszałek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie zgłoszonych interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-104">
<u xml:id="u-104.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-104.1" who="#SekretarzpSosiński">Interpelacja, złożona przez p. Eugeniusza Jurkowskiego do p. Ministra Skarbu, w sprawie przyjmowania praktykantów do służby skarbowej na stanowiska I i II kategorii.</u>
<u xml:id="u-104.2" who="#SekretarzpSosiński">Interpelacja, złożona przez p. Antoniego Goetz-Okocimskiego do p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, w sprawie działalności Spółki Wodnej na terenie powiatów brzeskiego i bocheńskiego województwa krakowskiego.</u>
<u xml:id="u-104.3" who="#SekretarzpSosiński">Interpelacja p. Emeryka Hutten-Czapskiego do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie sprostowywania danych, zawartych w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli.</u>
<u xml:id="u-104.4" who="#SekretarzpSosiński">Interpelacja p. Heszla Gotlieba do p. Prezesa Rady Ministrów i p. Ministra Wyznań Religijnych w sprawie bicia studentów Żydów na terenie Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego w Warszawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-105">
<u xml:id="u-105.0" who="#Marszałek">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-105.1" who="#Marszałek">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
<u xml:id="u-105.2" who="#Marszałek">Następne posiedzenie odbędzie się we czwartek 11 b. m. o godz. 10 rano z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-105.3" who="#Marszałek">Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1937/38. Rozprawa ogólna.</u>
<u xml:id="u-105.4" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-105.5" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 22.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>