text_structure.xml 57.8 KB
<?xml version='1.0' encoding='UTF-8'?>
<teiCorpus xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude" xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PoslankaBarbaraBlonskaFajfrowska">Otwieram posiedzenie Komisji Zdrowia. Witam wszystkich przybyłych posłów i gości. Na dzisiejszym posiedzeniu ministra zdrowia reprezentuje pani minister Ewa Kralkowska. W porządku dziennym mamy jeden punkt: zagrożenia zdrowotne XXI wieku - choroby cywilizacyjne - epidemiologia i profilaktyka nadciśnienia tętniczego, cukrzycy i otyłości. Na samym wstępie muszę państwa przeprosić za pewne problemy ze sprzętem, za pomocą którego temat miał być zilustrowany. Niestety, sprzęt nie dopisał. Proszę o wprowadzenie do tematu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieZdrowiaEwaKralkowska">Chciałabym państwu zaproponować wysłuchanie prezentacji na temat zagrożeń zdrowotnych XXI wieku, związanych z chorobami cywilizacyjnymi. Ponieważ temat jest niezwykle obszerny i można by mu poświęcić wielodniowe sympozjum i jeszcze pewnie byłby niedosyt dyskusji i wiedzy, proponuję, byście państwo zechcieli wysłuchać prezentacji, którą przedstawi dr Tomasz Zdrojewski - sekretarz Narodowego Programu Profilaktyki i Leczenia Chorób Sercowo-Naczyniowych na lata 2003-2005. Do dyspozycji państwa jest również prof. Grzegorz Opolski - krajowy konsultant ds. kardiologii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PrzedstawicielAkademiiMedycznejwGdanskuTomaszZdrojewski">Do tematu, jakim są zagrożenia zdrowotne XXI w. związane z nadciśnieniem tętniczym, cukrzycą i otyłością, pozwoliliśmy sobie dołączyć zaburzenia lipidowe z uwagi na to, że ich rozpowszechnienie w populacji Polaków jest wielkie i one również determinują zdrowie Polaków. Na wstępie chciałbym zacytować eksperta i jednego z największych autorytetów w tej dziedzinie prof. J.D. Swales`a, który powiedział, że "w postępowaniu w stosunku do chorób układu krążenia podstawowe znaczenie dla właściwej ich kontroli ma środowisko społeczne i polityczne" - stąd staraliśmy się zebrać materiał, który dostarczył państwu pan dyr. Michał Sobolewski z Ministerstwa Zdrowia. W materiale tym mają państwo uwagi, które staraliśmy się zgromadzić we współpracy z dyrektorami poszczególnych departamentów MZ oraz prof. Wojciechem Drygasem, reprezentującym Światową Organizację Zdrowia, prof. Jerzy Głuszkiem - prezesem Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, prof. Barbarą Krupą-Wojciechowską - moim wieloletnim mentorem, prof. Grzegorzem Opolskim - konsultantem krajowym ds. kardiologii, prof. Bogdanem Wyrzykowskim - kierownikiem katedry, w której obecnie pracuję. Aby mówić o tym, jak zapobiegać chorobom populacyjnym i jakie mamy zagrożenia, w ubiegłym roku zaproponowaliśmy Ministerstwu Zdrowia zorganizowanie badania NATPOL PLUS. Ministerstwo Zdrowia w pełni poparło naszą inicjatywę i we współpracy z ówczesnym ministrem zdrowia - prof. Mariuszem Łapińskim, przeprowadziliśmy owo badanie. NATPOL PLUS to jest akronim nadciśnienia tętniczego w Polsce oraz zaburzeń lipidowych i cukrzycy. Jest to pierwsze tego typu badanie, które dostarcza nam precyzyjnej wiedzy o rozpowszechnieniu głównych czynników ryzyka w Polsce. Badanie zrealizowano w 304 wylosowanych miejscach w kraju. Pozwoliło nam ono określić ilu Polaków ma jakie zaburzenia. Dodam, że to badanie zostało uznane przez Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne za rzeczywiście nowoczesne, bo był to jeden z pierwszych polskich programów, który uzyskał bezpośredni patronat Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Badanie wykazało, że 8,6 mln Polaków ma nadciśnienie tętnicze. Po raz pierwszy uwzględniono w nim ludzi starszych. Do tej pory badaniami obejmowano zwykle ludzi do 64 roku życia. Co ważne - oprócz 8,6 mln Polaków, którzy mają nadciśnienie - istnieje kategoria osób, którzy mają ciśnienie wysokie prawidłowe. To właśnie ci ludzie mogą dość szybko rozwinąć nadciśnienie. Badanie wykazało, że 30 proc. dorosłych Polaków, czyli 8,9 mln osób, ma ciśnienie wysokie prawidłowe. Tak więc w sumie ponad 17 mln Polaków powinno być celem prewencji nadciśnienia tętniczego. Jeśli chodzi o skuteczność leczenia nadciśnienia tętniczego w Polsce, przypomnę, że na początku lat dziewięćdziesiątych wynosiło ono 4 proc. W tej chwili wynosi 12 proc., czyli mniej więcej tyle co w Anglii, a trzykrotnie mniej niż w Stanach Zjednoczonych. Przejdę teraz do otyłości i nadwagi. Dokładne pomiary i wyliczenie tzw. wskaźnika masy ciała pokazało, iż 5,6 mln Polaków jest otyłych, a 10 mln ma nadwagę. Tak więc nieco powyżej połowa Polaków ma problemy związane z otyłością i nadwagą. Jeśli chodzi o cukrzycę, były to pierwsze precyzyjne badania. Według nowych zaleceń, żeby u kogoś rozpoznać cukrzycę, trzeba dwukrotnie oznaczyć glikemię, a więc dwukrotnie do tych wylosowanych osób w kraju musiały dojechać pielęgniarki i pobrać krew.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#PrzedstawicielAkademiiMedycznejwGdanskuTomaszZdrojewski">Z badań wynika, że 1,7 mln Polaków, a więc około 4,7 proc. wie, że ma cukrzycę, a 1,2 proc. nie wiedziało. Razem około 2 mln Polaków ma cukrzycę. Jeśli chodzi o zaburzenia lipidowe, okazało się, że 15,6 mln Polaków ma cholesterol całkowity zbyt wysoki. Te liczby właściwie mówią same za siebie. Dodam, że aktualnie pali w Polsce 1/3 dorosłych Polaków, czyli 9,9 mln osób. Podsumowując: od 2 mln - jeśli chodzi o cukrzycę - do 16 mln - jeśli chodzi o hipercholesterolemię - to są twarde dane, które pokazują nam, jaka jest skala tego problemu. Ponieważ tu na sali mamy środowisko i medyczne, i polityczne, więc nawiążę do badań, które rozpoczęła prof. Barbara Krupa-Wojciechowska na początku lat dziewięćdziesiątych. Otóż wtedy bardzo precyzyjne oceny wielu firm badających elektorat prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i prezydenta Lecha Wałęsy zaowocowały pomysłem, by tymi samymi metodami badać świadomość Polaków, jeśli chodzi o nadciśnienie. Zapytano wówczas Polaków, ilu z nich mierzy ciśnienie i zna swoje ciśnienie. W 1994 r. było to 71 proc. populacji dorosłych Polaków. W 2002 r. - poniżej 60 proc. Polaków przyznaje, że mierzy ciśnienie, tak więc 3,5 mln Polaków mniej niż przed ośmioma laty deklaruje, że mierzy ciśnienie i zna wartości swego ciśnienia. Jest to jasny dowód na to, że sytuacja się pogarsza. Dodam, że nauczyliśmy się robić te badania nie sami. Otóż tych problemów nie załatwimy bez psychologów społecznych, bez socjologów. Stąd badania wykonujemy we współpracy. Socjologowie wytyczyli w nich dodatkowe cele: zwracamy uwagę na to, jak się obniża wiedza o własnym ciśnieniu w środowiskach małomiejskich, jak to wygląda u kobiet, u mężczyzn itd. To wszystko brane było pod uwagę i z badań wynika, iż najbardziej dramatyczny spadek wiedzy następuje na terenach wiejskich i małych miast oraz wśród ludzi o niższym statusie społecznym, słabo wyedukowanych. Zdecydowanie lepsza sytuacja jest u kobiet niż u mężczyzn. Jeśli chodzi o dane, które uzyskaliśmy w zakresie pogarszania się wiedzy Polaków o własnym ciśnieniu, zrealizowaliśmy - także we współpracy z Ministerstwem Zdrowia i Narodowym Programem Ochrony Serca, który zakończył się w 2001 r. - tzw. polski projekt czterech miast. Wyniki tego opisaliśmy w dostarczonych materiałach. Dodam, że chodziło o to, iż w małych polskich miastach - w których wiedzieliśmy już, że sytuacja się pogarsza - zrealizowaliśmy dwa rodzaje interwencji prewencyjnych: jedną klasyczną, w której zapraszaliśmy wszystkich na badania, i drugą z wykorzystaniem bardzo nowoczesnych metod marketingu społecznego - pomagali nam w tym polscy specjaliści wyszkoleni w tej dziedzinie w Stanach Zjednoczonych. Była to jakby kampania prezydencka na rzecz chorób układu krążenia, tańsza aniżeli same badania medyczne. Efekt był nie do uwierzenia. Nikt z profesorów - moich zacnych mentorów - nie przewidział, że w Obornikach, gdzie zastosujemy nowoczesne metody, sytuacja poprawi się ponad dwukrotnie, a w Kartuzach - przy starych metodach - nie zmieni się istotnie statystycznie. Te miasta bowiem, jako bliźniacze, wytypował Związek Miast Polskich. Tak więc kampania medialna i marketing w Obornikach pokazały, że starymi metodami nie powinniśmy już pracować.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#PrzedstawicielAkademiiMedycznejwGdanskuTomaszZdrojewski">Musimy działać inaczej. Lekarze nie mogą działać sami, muszą współpracować ze wszystkimi, którzy na tym się znają. Z uzyskanych danych wynika, że w Polsce umieralność mężczyzn w wieku do 74 lat, w stosunku do tego, jak jest w Unii Europejskiej, jest aż dwukrotnie wyższa. W latach siedemdziesiątych - choć był to zupełnie inny okres: koniec chorób zakaźnych, rozpoczęcie ery chorób niezakaźnych - sytuacja w Europie była identyczna. W tej chwili mamy dwukrotnie gorszą. I choć w Polsce od 9 lat sytuacja się poprawia, to jednak Zachód nam ucieka. W tej chwili w strukturze zgonów Polaków choroby układy krążenia - a więc efekt tych czynników, o których mówiłem: nadciśnienia, cukrzycy, dyslipidemii, palenia i otyłości - powodują zgon u co drugiego Polaka. 48 proc. dorosłych Polaków, według danych GUS z 2000 r. i 2001 r., umiera z powodu chorób układu krążenia. To, co zwracało uwagę przy pracach nad uruchomionym już narodowym programem POLKARD, to fakt, że w 1950 r. było w Polsce 1/10 osób w wieku poprodukcyjnym, a w 2025 r. będzie to już 1/4 osób. Tak więc liczba osób, u których te choroby populacyjne występują, dramatycznie rośnie i będzie rosła. Na pewno problemy te musimy widzieć szerzej. Przygotowaliśmy dla państwa wykres ilustrujący zmiany wskaźnika inflacji w Polsce. Ostatnie 10 lat to wahania od 307 proc. do kilku procent obecnie. Są to zmiany, jeśli chodzi o bezrobocie, o płace realne. Są to ogromne zmiany, dotyczące olbrzymiego stresu społecznego, które muszą wzmagać oddziaływania na te choroby, aczkolwiek badania w tym zakresie są bardzo trudne. Dotarliśmy też do danych, które wskazują, że wartość sprzedanych leków w aptekach otwartych w 2000 r. - jeśli chodzi o cukrzycę i układ krążenia - wynosi 1,2 mld zł. Znajdujemy się więc w tej sferze ekonomicznej, gdzie wydatki są największe. Zaskakujące dla nas samych było to, że 22 proc. cukrzycy i chorób układu krążenia, a zaraz za tym układu przewodu pokarmowego - 20 proc. - to są też zmiany powodowane przez stres przewlekły, a w związku z tym nic dziwnego, że ludzie tak te leki wykupują. Jestem ogromnie zaszczycony, że pan prof. Grzegorz Opolski - jako konsultant krajowy i przewodniczący narodowego programu - zaprosił m.in. naszą grupę do konstrukcji Narodowego Programu Profilaktyki i Leczenia Chorób Sercowo-Naczyniowych, a więc zajmowania się tym wszystkim, o czym przed chwilą mówiłem. Wyrazem wielkiej uwagi poświęconej problematyce chorób sercowo-naczyniowych w Unii Europejskiej było przyjęcie w czerwcu 2002 r. przez Radę Unii Europejskiej "Europejskiego Planu Serca". W przyjętej deklaracji walkę z czynnikami ryzyka i chorobami sercowo-naczyniowymi uznano za główny priorytet. W dwóch punktach preambuły - a było ich w sumie trzy - stwierdzono, że musimy badać efektywność kosztową wszystkich procedur i tego, co się dzieje z chorobami populacyjnymi i układem krążenia, oraz że zagrożeniem dla budżetu Unii Europejskiej jest przystąpienie nowych krajów członkowskich, w tym Polski, z uwagi na rozpowszechnienie czynników ryzyka chorób i kosztów, jakie to niesie w naszym kraju. Zatem jasne jest dla nas, że plan europejski będzie drogowskazem dla planu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#PrzedstawicielAkademiiMedycznejwGdanskuTomaszZdrojewski">Piękne logo programu POLKARD wskazuje na potrzebę całościowego patrzenia na problemy. Na przykład palenie, hipercholesteremia, nadciśnienie, cukrzyca, nadwaga, brak aktywności ruchowej - w efekcie wywołuje miażdżycę. Takie nowoczesne myślenie zapoczątkowano w Europie niedawno. Kilka lat temu powstała wspólna europejska komisja głównych towarzystw do zwalczania miażdżycy. Każde z tych towarzystw zajmowało się do tej pory czymś innym: jedno hipercholesterolemią, inne nadciśnieniem itd. Teraz mamy już wspólną prewencję. Takie nowoczesne podejście do sprawy zaproponował nam również minister zdrowia, kiedy konstruowaliśmy narodowy program. Obejmuje on kardiologię dziecięcą, kardiologię, kardiochirurgię i neurologię. Celem w nim są zawały i udary mózgu. W ten sposób od czynników ryzyka, o których mówiłem, przechodzimy do zawałów serca i udarów mózgu oraz spojrzenia na sytuację w Polsce z punktu widzenia wyników, które państwu przedstawiłem, a także wyników szerokich badań, które przeprowadził prof. Grzegorz Opolski, jeśli chodzi o sprzęt i dostępność procedur wysokospecjalistycznych w Polsce w 2002 r. Okazało się, że wiele najwyższej klasy ośrodków, które wykonują najwięcej badań w Polsce, jest zagrożonych w tej dziedzinie, ponieważ sprzęt ulega dekapitalizacji, nie ma szans na jego odnowienie i tylko narodowy program może zapobiec gwałtownemu obniżeniu liczby procedur wysokospecjalistycznych - mówimy tu o koronarografii, o inwazyjnym leczeniu w neurologii udarów mózgu. W ten sposób wynegocjowaliśmy - przy pełnej współpracy z Ministerstwem Zdrowia - by w pierwszym roku ratować ośrodki najlepsze i uzupełnić w nich sprzęt, a w następnych latach wyznaczyć i zająć się usuwaniem białych plam w Polsce. Tak więc w tym roku z narodowego planu uzupełniono sprzęt w najlepszych ośrodkach i stworzono pilotażowe programy na nowoczesną prewencję w Polsce. Do tej pory nie wiedzieliśmy do końca, ile jest zawałów serca i jakie są rzeczywiste ceny i efektywność kosztowa tego, co proponujemy. Narodowy program ma swoje docelowe założenia. Ta książeczka z programem do każdego z państwa może dotrzeć poprzez internet. Zwracamy też uwagę na problemy neurologiczne i udary mózgu - jako trzecią przyczynę zgonów w Polsce i najczęstszą przyczynę inwalidztwa u osób powyżej 45 roku życia. W dziedzinie tej nastąpił ogromny postęp, jeśli chodzi o redukcję liczby zgonów w krajach zachodnich. Chodzi tu o stworzenie sieci ośrodków udarowych, sprzężenie ich z nowoczesnym ratownictwem medycznym i dotrzymanie limitów czasowych - kilku godzin - dotarcia do ośrodka, który będzie w stanie leczyć inwazyjnie. Jeśli chodzi o prewencję, narodowy program ma kilka głównych celów. Po pierwsze, zdajemy sobie sprawę z tego, że zmienić zachowania zdrowotne Polaków jest bardzo trudno. W związku z tym jest to dziedzina bardzo trudna. Przede wszystkim musimy postawić na edukację w szkołach. Taki program-konkurs dobiega końca. Po drugie, musimy wykorzystać telewizję publiczną i jej statutowe cele do edukacji Polaków, jeśli chodzi o podstawowe zachowania np. w przypadku bólu w klatce piersiowej, udaru mózgu, odpowiedniej diety, aktywności fizycznej itd. Te sprawy są niezwykle istotne, choć zdajemy sobie sprawę, że zachęcanie do aktywności fizycznej w obecnych warunkach ekonomicznych, przy takiej stopie bezrobocia, nie jest rzeczą łatwą do przeprowadzenia.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#PrzedstawicielAkademiiMedycznejwGdanskuTomaszZdrojewski">Takie jednak cele przyjęliśmy. Narodowy program przewiduje również wykorzystanie ostatnich dobrych osiągnięć prewencyjnych z projektu czterech miast, aby przenieść te doświadczenia na 400 najmniejszych miast w Polsce. W tej chwili już jest zatwierdzony przez ministerstwo program, który będzie pilotował w tych 400 miastach, do 7 tys. mieszkańców, akcję związaną z badaniami przesiewowymi. W naszym głębokim przekonaniu jeśli teraz nie stworzy się dobrych, dynamicznych struktur związanych z prewencją i profilaktyką, to staniemy w obliczu prawdziwej klęski. To jest ostatni moment, by wspólnie z Ministerstwem Zdrowia i z grupą posłów Komisji Zdrowia uruchomić dynamiczny proces profilaktyki tych czynników ryzyka, o których wspominałem. Temu m.in. służył konstruktywny lobbing, który zrealizowaliśmy u posłów poprzedniej kadencji. Miałem przyjemność koordynować to badanie, razem z obecnym tu przedstawicielem Instytutu Kardiologii, prof. Jerzym Piwońskim. Badanie to bardzo nam się przydało - był to konstruktywny lobbing, nie wstydziliśmy się tego. We współpracy z Europejskim Towarzystwem Kardiologicznym zbadaliśmy prawie wszystkich posłów i wszyscy później - kiedy były jakieś zawirowania przy Narodowym Programie Profilaktyki i jego wdrażaniu - nam pomagali. Taki lobbing i takie badania również zaplanowaliśmy na przyszły rok. Mamy zamiar pojawić się tu z prezentacją standardów postępowania europejskiego, jeśli chodzi o ocenę ryzyka zawałów serca i udarów mózgu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PoslankaBarbaraBlonskaFajfrowska">Czy na tym etapie ktoś z gości chciałby coś dodać do wystąpienia pana doktora?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#GoscKomisjiBarbaraKrupaWojciechowska">Wydaje mi się, iż udało nam się zrobić - przy całej rewolcie, którą przeżywamy niezależnie od opcji politycznych - jakiś ciągły program. Zaczęliśmy od współpracy z sopocką pracownią - i to się udało. Chciałabym zwrócić uwagę na pewną rzecz. Otóż po badaniach w Sejmie spotkaliśmy się w Harendzie z grupą studentów medycyny. Powiedziałam im wówczas, że gdyby ktoś powiedział mi, gdy byłam w ich wieku i kończyłam medycynę, że będę zajmowała się prewencją, to myślałabym, że oszalał. Bo przecież moje pokolenie wchodziło do medycyny między życiem a śmiercią. Teraz mamy zupełnie inne spojrzenie na medycynę. Wydaje się, że to niezwykle istotne, iż to młode pokolenie tą profilaktyką się zajmuje. Oczywiście nie jest prosto. Wielki badacz tego zagadnienia, prof. M. Moser, który też jest już emerytem, pokazał, jak w Ameryce w ciągu 130 lat zmniejszono liczbę udarów i zawałów o przeszło 50 proc. On jest człowiekiem mądrym i mówi: to nie tylko profilaktyka i terapia, ale także wielki postęp kardiologii inwazyjnej. Kolega mówił tu o roli neurologów. Kilka lat temu w Australii był zjazd Towarzystwa Nadciśnieniowego, gdzie po raz pierwszy mówiono, że trzeba robić intensywny nadzór neurologiczny. Powiedziałam wówczas, że u nas może to następować wolno, bo neurolodzy są lekarzami, którzy pracują wolno. Wywołało to ogólną wesołość, bo w całym świecie było inne tempo pracy. Kiedy teraz widzę, że moi koledzy neurolodzy przyjmują młodych ludzi do intensywnego nadzoru neurologicznego, to widzę ten postęp, który na pewno nastąpi w ciągu najbliższych lat - czego sobie i wszystkim życzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#GrzegorzOpolski">Pan dr Tomasz Zdrojewski bardzo dokładnie przedstawił Narodowy Program Profilaktyki i Leczenia Chorób Sercowo-Naczyniowych, więc dodam tylko kilka uwag. Otóż w zakresie czynników ryzyka chorób układu sercowo-naczyniowego na tle miażdżycy mamy doskonałe, aktualne badania, które pan doktor przedstawiał. Wynika z nich, że częstość rozkładu tych czynników w populacji polskiej jest zdecydowanie większa niż w populacji krajów Unii Europejskiej - zwłaszcza czynników dotyczących nadciśnienia tętniczego. W tej dziedzinie nadal jest niska świadomość wśród Polaków. Niska jest też skuteczność naszych działań. Programy, które w tej chwili konstruujemy, mają znaleźć klucz do Polaków, do skutecznego zwalczania czynników ryzyka, do modyfikacji stylu życia. Narodowy Program Profilaktyki i Leczenia Chorób Sercowo-Naczyniowych zakładamy na lata 2003-2005. Jest to sukcesor Narodowego Programu Ochrony Serca. Środowisko kardiologiczne w ciągu dwóch miesięcy stworzyło ten program. Była to ogromna praca, stąd też chciałbym tu podziękować wszystkim tym, którzy w tym procesie uczestniczyli: od Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, poprzez przedstawicieli Sejmu, Senatu, konsultantów wojewódzkich. Najpierw bowiem trzeba było ustalić stan polskiej kardiologii. I taki aktualny stan rzeczywiście w tej chwili posiadamy. Wiemy, jakie są możliwości polskiej kardiologii, wiemy też jakie są jej szanse i zagrożenia. Tym, co odróżnia POLKARD 2003-2005 od Narodowego Programu Ochrony Serca, jest - po pierwsze - fakt, iż jest on zharmonizowany z celami Unii Europejskiej. W deklaracji Rady Unii Europejskiej "Serce dla Europy" są takie same cele. Oczywiście tam są inne wyznaczniki - my też chcemy zmniejszyć śmiertelność z powodu chorób układu krążenia o 30 proc. w ciągu najbliższych 10 lat, ale zdajemy sobie sprawę z opóźnień, które zastaliśmy. Ten rok - jak wspominał już dr Tomasz Zdrojewski - przeznaczamy na doposażenie dużych ośrodków kardiologicznych, bowiem ta aparatura, która służyła ośrodkom wysoko specjalistycznym, już zużyła się. Druga sprawa, która wyróżnia POLKARD 2003-2005, to fakt, iż jest to program zintegrowany z innymi specjalizacjami, przede wszystkim z neurologią, medycyną rodzinną, kardiologią dziecięcą, kardiologią, interną. Daje to szansę, by ten program zakończył się sukcesem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PoslankaBarbaraBlonskaFajfrowska">Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PoslankaUrszulaKrupa">Jakie są koszty programu POLKARD 2003-2005? Z uwagą wysłuchałam tego, co państwo nam przedstawiliście. Na pewno plany są wspaniałe, tyle tylko, że może zdarzyć się - jak to zwykle bywa z planami - iż zostaną odłożone na półkę i nie będą realizowane. Szkoda, że w tym programie nie ma zawartej zmiany w ogóle polityki tego rządu i tego państwa: niewyprzedawania tego, co jest. To jest bowiem powodem, że ludzie tracą pracę, żyją w ciągłym stresie. Trudno im potem proponować profilaktykę, jeśli nie mają co jeść. Dlatego pytam - co nam dadzą wspaniałe programy przesiewowe, jeśli idą do onkologicznych szpitali zalecenia o zredukowanie o 50 proc. operacji? Albo następny przykład: zliberalizowanie ustawy o wychowaniu w trzeźwości - a potem dziwimy się, że wzrasta alkoholizm, nikotynizm, a w konsekwencji choroby układu krążenia. Stąd pytanie, czy nie należałoby wrócić do korzeni, do przyczyn, bo wiadomo, że cukrzyca czy nadciśnienie związane są m.in. ze stresem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PoselZbigniewPodraza">Jeśli się nie mylę, to procedury konkursowe na poszczególne etapy programu POLKARD są już zakończone. Prosiłbym zatem, abyście państwo mogli przybliżyć nam ile jednostek zgłosiło się do tych programów i jakie środki będą przeznaczane na poszczególne etapy: na kardiologię dziecięcą, neurologię, kardiochirurgię itd.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PoselTadeuszPolanski">Z wielkim zainteresowaniem wysłuchałem informacji o chorobach cywilizacyjnych. Oczywiście zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć. Stąd tak wielkie znaczenie ma profilaktyka. Osobiście bardzo sobie cenię, gdy w danej kwestii wypowiada się znany profesor, a nie np. jakiś redaktor. W dalszym ciągu np. nie wiem, czy lepsza jest margaryna, czy masło. Istnieje też cała masa najrozmaitszych cudownych diet - pani dr Dąbrowska leczy np. warzywami i owocami. Każdy twierdzi, że jego dieta jest najlepsza. Ja zaś oczekuję na pewne informacje ze strony naukowców. Tego typu materiałów brakuje, zwłaszcza w szkołach, w przychodniach. Ja taką broszurkę z uwagą bym przeczytał, a mało tego, chętnie ją polecę, gdy zobaczę, że pod tą broszurką podpisał się profesor. Jeśli chodzi o choroby cywilizacyjne, chciałbym uzyskać informacje, gdzie częściej te choroby występują: na wsi czy w miastach, w jakich rejonach kraju?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PoslankaBarbaraBlonskaFajfrowska">Czy są jeszcze pytania? Nie słyszę. Proszę zatem o udzielenie odpowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#SekretarzstanuwMZEwaKralkowska">Przedstawiony materiał to program. Oczywiście, żeby był efekt programu, musi być on wdrożony i musi być odpowiednio finansowany. Stąd rozumiem pytania na temat, czy to w ogóle jest realne i czy to "chodzi po ziemi". Naturalnie, "chodzi po ziemi". W budżecie ministra zdrowia co roku są przeznaczane środki na finansowanie programów zdrowotnych, a jest to jeden z programów zdrowotnych. Oczywiście w tej chwili nie jestem w stanie państwu powiedzieć, jakie będą środki finansowe w latach następnych, bo to Sejm zatwierdza budżet i jaka będzie łaskawość państwa w stosunku do programów zdrowotnych, takie będą pieniądze w dyspozycji ministra zdrowia. Minister zdrowia tylko te pieniądze rozdysponowuje według określonych priorytetów i określonego celu. Oczywiście jestem w stanie powiedzieć państwu, jakie są środki na ten rok i jaka jest struktura wydatków przeznaczonych na realizację tego programu, o którym teraz mówimy, programu, który - naszym zdaniem - jest dobrym programem, dającym szansę Polakom na to, żeby przede wszystkim ujednolicić dostęp do świadczeń zdrowotnych, naturalnie według jakiejś określonej kolejności i priorytetu. Poza tym chodzi o, żeby nie tylko położyć nacisk na medycynę naprawczą, ale na medycynę profilaktyczną, do czego wszyscy dążymy i co jest zdrowsze, lepsze i tańsze. W tym roku proponujemy następującą strukturę wydatków: na prewencję pierwotną i epidemiologię - 10 proc., na diagnostykę i terapię - 75 proc., w tym 70 proc. to jest sprzęt i infrastruktura, a 5 proc. moduły celowe, na prewencję wtórną - 7,5 proc., na inne programy, jak organizacja, edukacja - 2,5 proc. Oczywiście zarezerwowano też pewną ilość środków na konkretne zadania. Struktura wydatków według działów wygląda następująco: na kardiologię przeznaczamy w tym roku 49,8 mln zł, w tym na aparaturę 34,8 mln zł, na kardiochirurgię - 24,9 mln zł, w tym na aparaturę 17,4 mln zł, na kardiologię dziecięcą - 8,3 mln zł, w tym na aparaturę 5,8 mln zł, na neurologię 5,5 mln zł, w tym na aparaturę 4 mln zł, na organizację, nadzór i rezerwę - 500 tys. zł. Poseł Zbigniew Podraza pytał, na jakim etapie są rozstrzygnięcia. Otóż te rozstrzygnięcia są podane w Internecie, bowiem Ministerstwo Zdrowia pracuje w sposób przejrzysty i jawny i do wszystkich papierów można zerknąć w każdej chwili. W tym roku jest już rozstrzygnięty konkurs na aparaturę podstawową. Jak już państwo słyszeliście, w tym roku jest to przede wszystkim kwestia doposażenia ośrodków wysoko specjalistycznych, najlepszych, gdzie sprzęt jest już mocno wyeksploatowany. Naturalnie zdajemy sobie sprawę, że jest wiele ośrodków, które potrzebują tego sprzętu, ale jednak jakieś priorytety muszą być wyznaczone - i tu opieraliśmy się w pełni na opinii Rady Naukowej. Oczywiście wszystkie te programy będą realizowane w następnych latach. Przy przymiarkach do budżetu na przyszły rok Ministerstwo Zdrowia swoje propozycje w tej kwestii już zgłosiło. Natomiast co z tych propozycje wyjdzie, będzie wolą Sejmu i wolą państwa. Jakie pieniądze zostaną przeznaczone na następne lata i na jakie programy, ministerstwo może tylko proponować, natomiast decyzja należy do państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#GrzegorzOpolski">Zgłoszone były tu pewne wątpliwości co do skuteczności projektów, o których dziś mówimy, a zwłaszcza Narodowego Programu Profilaktyki i Leczenia Chorób Sercowo-Naczyniowych. Wątpliwości te gnębią również środowisko kardiologiczne, bowiem nie tylko sam program będzie wyznaczał postęp np. kardiologii, ale w dużym stopniu i katalog świadczeń kardiologicznych oraz liczba tych świadczeń zakontraktowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Nad tym wszystkim pracujemy i przedstawiliśmy pewne propozycje Funduszowi, aby i w tym zakresie dokonał się postęp. Jasne jest również, że oprócz uwarunkowań genetycznych ogromną rolę odgrywają też czynniki środowiskowe, a to ściśle jest związane z aktualnym stanem życia Polaków, ze stanem państwa. Na POLKARD w tym roku przeznaczono 88 mln zł. Na pewno jest to o wiele za mało na nasze potrzeby, ale uważamy, że po dwóch latach przerwy jest to duży sukces - i ministerstwa, i środowiska kardiologicznego, jak i innych środowisk, które pracowały wokół tego programu - że ten program wszedł w życie. Zdajemy sobie sprawę, że program jest spóźniony. W związku z tym już w okresie wakacji rozpoczęły się konkursy, by te środki zostały wydane. Zdajemy sobie również sprawę z pewnych zagrożeń w zakresie realizacji programu i dlatego jak najszybciej ten program podjęliśmy. W zakresie kardiologii program przewiduje 34 mln zł na sprzęt. Około 15 mln zł przeznaczonych jest na programy, które będą łączyły i kardiologów, i neurologów, i wielu specjalistów z innych dziedzin, w czym upatrujemy sukces tych programów. Dodam, iż chcemy, aby te programy były zupełnie inne. Chcemy wykorzystać do współpracy telewizję, osoby znane, popularne, seriale o dużej oglądalności itd. 23 mln zł przeznaczonych jest na angiokardiografy, 4 mln zł na systemy monitorujące, 4 mln zł na echokardiografy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PrzedstawicielAMwGdanskuTomaszZdrojewski">Rada programowa programu POLKARD za podstawowy cel przyjęła likwidowanie różnic w dostępie do świadczeń zdrowotnych na terenie kraju. Z przerażeniem np. odkryliśmy, że kolejka na koronarografię w różnych rejonach Polski waha się od 3 do 60 tygodni. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z możliwości finansowych. Dlatego naszym celem jest promowanie tanich rozwiązań, które jednocześnie unowocześnią kardiologię i neurologię w Polsce. To jest idea. Prosty przykład - długo powstaje program rehabilitacji kardiologicznej w Polsce. Wiemy, że 1/3 terytorium Polski to białe plamy, jeśli chodzi o rehabilitację. Wiemy też, że w rehabilitacji kardiologicznej w Europie postawiono na ambulatoryjną rehabilitację i rehabilitację w miejscu zamieszkania chorego. Naszym celem jest zatem program, który stworzy rozwiązanie tańsze niż wielotygodniowe, czasami nieuzasadnione, pobyty w sanatoriach czy tego typu lecznictwie zamkniętym, oparty na rehabilitacji ambulatoryjnej, szczególnie tam, gdzie dostęp do rehabilitacji jest znacznie gorszy. Wszystko po to, by wejść z tym programem do Unii i uzyskać od nich także środki na realizację. Oczywiście badania epidemiologiczne, które prowadziliśmy w ubiegłym roku, pozwoliły nam na ocenę sytuacji na wsi, w dużych miastach. W tych badaniach widać bardzo wyraźny podział na zachód i na wschód od Wisły. Są to bardzo ciekawe obserwacje, na temat których mógłbym długo państwu opowiadać. Naturalnie brane to wszystko było pod uwagę przy opracowywaniu programu POLKARD. Miesiąc temu referowałem te badania na konferencji w Nowym Jorku. Okazało się, że w Polsce mamy dwa razy więcej przypadków ciśnienia wysokiego prawidłowego niż w Stanach Zjednoczonych. Pytano - dlaczego? Otóż jedną z wielu przyczyn jest sól. Ponieważ jesteśmy biedniejsi, to dzieci z biednych środowisk zjadają więcej produktów zawierających sól. W Polsce średnie spożycie soli jest dwa razy wyższe niż powinno być, a 50 proc. wyższe niż w Stanach Zjednoczonych. Jeśli dodamy do tego stres przewlekły - to będziemy mieli już dwa czynniki, które prowadzą do nadciśnienia tętniczego. Oczywiście możemy stwierdzić, tak jak powiedziała to posłanka Urszula Krupa, że nic nie możemy zrobić, bo po prostu jest bieda i z tą biedą nie wygramy, bo trzeba by sięgnąć do źródeł. Jednak uważam, że jeżeli będzie ciekawy program edukacyjny w telewizji, jeśli dotrzemy do świadomości Polaków poprzez kanały, o których do tej pory nie myśleliśmy - np. poprzez popularne magazyny kobiece, poprzez bezpłatne dzienniki, czy najtańsze czasopisma z programem telewizyjnym - to możemy z tą solą powalczyć nawet w biedzie. Jestem przekonany, że ten program ma głęboki sens. Oczywiście tym głębszy i bardziej skuteczny, jeśli będziemy pamiętali o uwarunkowaniach społecznych, o których mówiła pani posłanka. Jako ciekawostkę dodam, iż już dotarliśmy do scenarzystów najpopularniejszych polskich seriali, których również chcemy "zaprząc" do walki z tymi zagrożeniami zdrowotnymi XXI w. - chcemy, by w polskich serialach ludzie nie siedzieli za stołem, ale się ruszali. Powiem więcej, jeśli porównacie państwo prezentację w mediach prezydenta Busha i Clintona z prezentacją prezydenta Kwaśniewskiego i Wałęsy, to zwrócicie państwo uwagę na różnicę: amerykańscy prezydenci w większości pokazywani są w ruchu, u nas wręcz odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#PrzedstawicielAMwGdanskuTomaszZdrojewski">Coś w tym jest. Ja miałem dwóch szefów i to po dwóch stronach barykady: prof. Barbara Krupa-Wojciechowska - absolutnie strona lewicowa, prof. Bogdan Wyrzykowski - absolutnie strona prawicowa. Muszę państwu powiedzieć, że przez te 10 lat modelowo wyprodukowaliśmy wspólne zupełnie sensowne badania. Dlaczego o tym mówię? Otóż w 1999 r. zorganizowaliśmy w Sopocie konferencję pt. "Choroby układu krążenia a polityka społeczna", na której gościliśmy również parlamentarzystów ze Szwecji. Okazało się, że była to jednak dla polskich parlamentarzystów, dla przedstawicieli władz - była m.in. pani min. Franciszka Cegielska - ważna informacja, iż w dziedzinie prewencji od przynajmniej dziesięciu lat w takich krajach, jak Szwecja, Finlandia nie ma w ogóle polemiki. Oni zrobili porządne programy na 10-15 lat i nie kłócą się między poszczególnymi ugrupowaniami. Byli wśród z nich przedstawiciele partii i z prawa, i z lewa, ale siedzieli razem i mówili jednym głosem. Tak więc program prewencji musi się opierać na zupełnie nowych, mocnych rozwiązaniach, zaplanowanych na co najmniej 10 lat, a nie na rok czy dwa. Bo jeśli będzie tak, że z każdym nowym ministrem czy dyrektorem departamentu będzie nowy program - to też będzie to porażka nas wszystkich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PoslankaMariaGajeckaBozek">Nic nie zrobimy nakazami i zakazami, jeśli nie zmienimy mentalności Polaków w zakresie sposobu odżywiania się, czy aktywności ruchowej. Naturalnie najlepiej zacząć od dzieci. Bardzo dobrze, że państwo macie zamiar dotrzeć z programem do szkół, bo właśnie nigdzie indziej jak w szkołach można nauczyć dziewczynki prawidłowego układania jadłospisu i prawidłowych nawyków prozdrowotnych. O tym, niestety, w dzisiejszych szkołach się nie mówi - nad czym ogromnie boleję. Mówi się np. w szkole podstawowej, jak jest zbudowana nerka, a nie mówi się, jak przygotować zdrowy jadłospis dla całej rodziny. Jeżeli my tego nie zmienimy, to będziemy mieli cały czas do czynienia z medycyną naprawczą, która jest medycyną bardzo drogą. Niestety, na razie zapominamy o taniej medycynie, która daje efekty za kilka czy kilkanaście lat - tj. o profilaktyce. Jeżeli nie nauczymy młodzieży ruchu, jeżeli nie wprowadzimy czwartej godziny WF do szkół, jeżeli nie będzie środków na międzyszkolne kluby sportowe, gdzie młodzież jest cały czas w ruchu - to, niestety, będziemy mieli coraz więcej zawałów i chorób sercowo-naczyniowych. Jest jeszcze jedna sprawa, która dotyczy bezpośrednio lekarzy. Otóż z przykrością muszę stwierdzić, iż bardzo mało lekarzy - poza internistami - mierzy u pacjentów ciśnienie krwi. Znany jest mi przypadek, kiedy pacjent z uporczywym bólem głowy chodził od lekarza do lekarza i szukał pomocy. Podejrzewano u niego guz mózgu, zrobiono mu tomografię komputerową, rezonans magnetyczny, ale nie zmierzono mu ciśnienia. To nie jest błaha sprawa. Jeżeli w kształceniu podyplomowym lekarzy nie będzie się zwracało szczególnej uwagi na konieczność mierzenia ciśnienia krwi u pacjentów czy zwracania im uwagi na prawidłowe odżywianie - niewiele wskóramy. Niestety, tego nawyku wśród lekarzy nie ma.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#PoslankaMariaGajeckaBozek">Poseł Stanisław Jarmoliński /niez./  : W dostarczonym materiale brakuje mi informacji na temat szerokiego programu wychowawczego w zakresie zachowań prozdrowotnych. Na szczęście pan dr Tomasz Zdrojewski rozwiał moje wątpliwości, gdyż powiedział, że albo coś takiego już jest, albo będzie stworzone w najbliższym czasie. Przysłuchiwałem się też temu, co pani minister była łaskawa w procentach wyliczyć, i okazuje się, że jednak na to, co w przyszłości powinno zaowocować zdecydowanym spadkiem nakładów finansowych na medycynę naprawczą, w tej chwili daje się zdecydowanie za mało pieniędzy. Jeżeli jest ich mało, to nie ma wielkiej szansy, że ten program - nawet najlepiej napisany - będzie zrealizowany, bo nie będzie za co. W związku z tym z jednej strony będą wydawane ogromne pieniądze na coraz to lepszą aparaturę - i słusznie - a z drugiej strony, mając tak małe nakłady na edukację, nigdy nie doczekamy się tego, by najpierw polskie dziecko, a później młody człowiek, nie objadali się słodyczami, nie sięgali po papierosa, chodzili do dentysty, ćwiczyli na lekcjach WF. Dlaczego o tym mówię? Otóż w czasie II wojny światowej Wielka Brytania musiała zmniejszyć nakłady na oświatę o 30 proc. i zapłaciła za to ogromną recesją trzydzieści lat później. Faktem jest, że jednak najbardziej opłacają się nakłady na edukację - wszystko jedno w jakiej dziedzinie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PoselZbigniewPodraza">Cieszę się, że państwo z takim entuzjazmem i zapałem podchodzicie do tego programu, bo zwykle tak bywa, że gdzie są entuzjaści, tam jest szansa na powodzenie. Z pewnym niepokojem jednak zanotowałem - jako lekarz i dyrektor dużego szpitala - informacje dotyczące schorzeń neurologicznych. Wydaje mi się, że tych środków zbyt mało przeznaczono na działkę neurologiczną. Uważam, że przy następnych etapach programu powinno się zwrócić większą uwagę na neurologię. Tym bardziej że świadomość społeczna w tym względzie jest znikoma.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PoslankaMariaPotepa">Reprezentuję kobiety w wieku menopauzy, stosujące hormonalną terapię zastępcza. Współpraca ginekologów z kardiologami w tej kwestii jest nie do przecenienia - kardiolodzy mają tu ogromną rolę do spełnienia. W dostarczonej nam kserokopii artykułu z "Kardiologii Polskiej" jest na końcu wzmianka, która pochodzi z Archiwum Medycyny Wewnętrznej z 2001 r., gdzie stwierdzacie, że badania przeprowadzone na prawie 1000 kobietach nie różniły się od badań HERS. Wspominaliście państwo, że chcecie uruchomić działalność edukacyjną w pismach kobiecych. Wszyscy pamiętamy sprzed roku pewną negatywną burzę informacyjną na temat stosowania hormonalnej terapii zastępczej. W związku z tym prosiłabym, abyście państwo uwzględnili w swych planach krótką, rzetelną informację na temat aktualnego stanu badań nad tym problemem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PoslankaUrszulaKrupa">Dodam, że niedawno ukazało się kilka artykułów poświęconych tej kwestii. Badania przeprowadzone wśród miliona kobiet wyraźnie wskazywały, że terapia hormonalna szkodzi, powoduje wzrost chorób nowotworowych oraz kardiologicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#GoscKomisjiBarbaraKrupaWojciechowska">To jest zagadnienie, w którym w Polsce nie jesteśmy najgorsi. Na najbliższym zjeździe kardiologów będzie specjalna sesja poświęcona tej kwestii. Ukazał się też bardzo dobry podręcznik zbiorowy na temat kardiologii u kobiet. Uważam nawet, że jeden z bardziej wszechstronnie napisanych w Europie. Tak więc w tej dziedzinie nie jest źle. Wydaje mi się, że sprawa, o której mało się tu mówiło, dotyczy szkolenia nie tylko lekarzy, ale i pielęgniarek. Wszyscy w świecie wiedzą, że w prewencji i profilaktyce o wiele lepszy kontakt z chorymi mają pielęgniarki niż lekarze. Dlatego staramy się w całej edukacji pielęgniarek zwrócić na to szczególną uwagę. Państwo pytacie - skąd Ministerstwo Zdrowia weźmie na to wszystko pieniądze? Uważam, że całego problemu nie załatwi tylko Ministerstwo Zdrowia. Myśmy np. te wszystkie badania zrobili z bardzo małym udziałem Ministerstwa Zdrowia. W badaniach korzystaliśmy z pomocy różnych firm farmaceutycznych, samorządów, kas chorych. Zawsze na konkretne sprawy potrafiliśmy znaleźć jakieś pieniądze. Wymyśliliśmy nawet tańszą metodę. Bo przecież to, że sopocka pracownia czy inne badania socjologiczne dostarczają nam danych na podstawie badań przeprowadzonych wśród 1000 osób, jest o wiele tańszym rozwiązaniem niż badania wśród całej populacji. Dodam, że nie można mówić o medycynie tylko w medycynie. To, że w ostatnim dziesięcioleciu przedłużono o 3,5 lat życie naszych obywateli, to duża zasługa pism kobiecych i zmian żywieniowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PrzedstawicielAMwGdanskuTomaszZdrojewski">Dziękujemy za dobre słowo na temat wyprzedzenia pewnych spraw związanych z prewencją. Oczywiście Rada Programowa programu POLKARD myśli dokładnie tak jak pan poseł, ale mając do dyspozycji 7 miesięcy, musimy wydawać środki odpowiedzialnie. W związku z tym na prewencję nie można było w tym roku przeznaczyć więcej środków. W tym roku zaczynamy głównie od pilotaży - także ten projekt dotyczący 400 miast. W następnym roku ma być lepsza proporcja na korzyść prewencji. Jeśli chodzi o neurologię, to na prośbę środowiska kardiologicznego neurologia została włączona do programu POLKARD. Współpraca układa się znakomicie. W tym programie dobre wzorce kardiologiczne przejęli neurolodzy. Myślę, że neurologia inwazyjna - co jest sensem nowoczesnej neurologii - to jest właśnie to, co trzeba przejąć z kardiologii. W przyszłym roku neurologia zyska dwukrotnie większe nakłady, bowiem w tym roku - tak jak w prewencji - nie była przygotowana na akwizycję takich środków, jakich by potrzebowała. Jeśli chodzi o hormonalną terapię zastępczą - rzeczywiście jest to bardzo ważny problem. Dostrzegliśmy jego znaczenie i postanowiliśmy - przy konstruowaniu programu - że najpierw musimy zorientować się, jak sytuacja w Polsce wygląda naprawdę. Z programu NATPOL wiemy, jak jest z czynnikami ryzyka, wiemy, jak sprawa wygląda z aparaturą - wiemy, że pochodzi z 9 źródeł w Polsce. Oczywiście trudno te wszystkie sprawy objąć w ciągu kilku tygodni, ale myślę, że sobie z tym poradzimy. Dodam, że do programu NATPOL dołączyliśmy pytania dotyczące stosowania hormonalnej terapii zastępczej w Polsce i o wiedzy Polek na ten temat. Zebraliśmy bardzo szeroki materiał, chyba pierwszy tego typu w Europie, opublikowany w zachodnim piśmie. Szczegółową informację na ten temat możemy państwu przekazać po zakończeniu posiedzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#GrzegorzOpolski">Dodam, że przeprowadzono dwa badania w tym zakresie: badanie HERS i badanie WHI, które objęło setki tysięcy pań. W zakresie populacji kobiet, które mają chorobę serca - zwłaszcza chorobę na tle miażdżycy - środowisko kardiologiczne stoi na stanowisku, że takie kobiety nie powinny stosować hormonalnej terapii zastępczej, dlatego iż ryzyko powikłań sercowo-naczyniowych, zwłaszcza powikłań zakrzepowych, zwiększa się o 30 proc. W prewencji pierwotnej, kiedy nie ma jeszcze choroby układu krążenia, należy ocenić ryzyko. Jeśli ryzyko jest wysokie - powyżej 20 proc. - ujawnienia się choroby wieńcowej w ciągu 10 lat, to również trzeba się poważnie zastanowić, zanim taką hormonalną terapię zapisze się pacjentce. Jeśli chodzi o neurologię, dodam, że w planie jest nie tylko prewencja, ale również wprowadzanie nowych technik. To jest niezwykle ważna sprawa, bowiem wiemy o tym, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie będzie miał środków na wprowadzenie nowych technologii do leczenia. W zakresie neurologii są to dwie nowe techniki. Jedna to jest leczenie trombolityczne udaru mózgu - tu potrzebne jest "okno" czasowe do 3 godzin. Drugie leczenie to udrażnianie tętnic szyjnych. Oczywiście trzeba stworzyć podstawy do tego - oddziały udarowe. Środki w tym zakresie zostały już przez neurologów podzielone. Każdy ośrodek do końca roku musi te środki jak najlepiej wydać. Mamy nadzielę, że środki zostaną w odpowiedni sposób spożytkowane i takie oddziały, w powiązaniu z ratownictwem medycznym, powstaną. Chcemy przenieść to także do kardiologii, aby ostry zespół wieńcowy był tym samym co udar mózgu. Aby i w tym przypadku była kooperacja z ratownictwem medycznym. Aby tworzyć duże centra - tak jak na Zachodzie - leczenia pacjentów z bólem w klatce piersiowej i pacjentów z udarem mózgu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JanuszNauman">Z wielką uwagą wysłuchałem moich kolegów. Nie mam wątpliwości, że choroby serca mają swoje znaczenie, ale przy okazji dotknęliśmy dwóch problemów, które już są problemami ściśle endokrynologicznymi. Chciałbym kilka słów dodać na temat otyłości, która należy do czynników ryzyka, a w tej chwili należy do endokrynologii. Tu jestem za znaczącą rolą edukacji już nawet na poziomie szkolnym. Drugi problem, który został dotknięty, to problem soli. Jesteśmy z całym przekonaniem i szacunkiem gotowi współpracować w zakresie zmniejszania spożycia soli. Mamy tu swoje obserwacje. Nie udało się nam np. u mądrych pacjentów uzupełnić niedoboru jodu, bo okazało się, że oni nie solą. W tym zakresie Ministerstwo Zdrowia jest w trakcie rozmów z Ministerstwem Rolnictwa, bowiem od lat zabiegamy o to, by zwiększyć zawartość jodu w tzw. lizakach, by zwiększyć przez to zawartość jodu w mleku, mięsie i innych produktach spożywczych. Dzięki temu będzie można obniżyć spożycie soli. Jesteśmy zdecydowanie za tym, by obniżyć spożycie soli do 3 g, bowiem gwarantuje to dostateczny dowóz jodu do organizmu - z wyjątkiem dojrzewających dziewcząt i kobiet w ciąży lub kobiet karmiących, gdzie jest potrzebna dodatkowa suplementacja. Przysłuchując się dzisiejszym wystąpieniom, cały czas jednak myślę, że serce nie miałoby racji bytu, gdyby jeszcze nie było nóg czy innych części ciała. Dodam, że gdy słucham o hormonalnej terapii zastępczej, to przypomina mi się informacja Światowej Organizacji Zdrowia, zwracającej uwagę, że w 2012 r. będziemy mieli co najmniej 3,5 mld ludzi z ciężką osteoporozą na poziomie łamliwości kości. Chcę państwu powiedzieć, że chociaż jest wiele dobrych leków, to jeżeli chodzi o osteoporozę u kobiet postmenopauzalnych, cały czas najbardziej skuteczną metodą jest hormonalna terapia zastępcza, bo można nawet odbudować kość, czego nie dają żadne leki. Jesteśmy jednak absolutnie zgodni co do tego, że na pacjenta trzeba spojrzeć jako na całość. Dlatego uważam, że jeśli chodzi o edukację, konieczna jest kompleksowość tworzenia postaw prozdrowotnych. Ona nie może dotyczyć tylko serca - ona musi dotyczyć wszystkiego. Myślę, że dlatego właśnie wszystkie środowiska medyczne będą z tym zespołem i z tym programem współpracowały.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#GrzegorzOpolski">Przede wszystkim chciałbym podziękować w imieniu Rady Programowej za ofertę współpracy. Ten program jest otwarty. Pan profesor zwrócił uwagę na rzecz niezmiernie istotną. Otóż mówimy o tym, żebyśmy byli skuteczni. Tak naprawdę, żebyśmy byli skuteczni, potrzebna jest ostra, czasami brutalna interwencja państwa. To jest np. kwestia zmniejszenia zawartości soli w produktach. To również zmniejszenie ilości wypalanych papierosów. Środowisko kardiologiczne jest w tej chwili pod ogromnym wrażeniem badania przeprowadzonego w Stanach Zjednoczonych, gdy okazało się, że sześciomiesięczny zakaz palenia w miejscach publicznych, wprowadzony przez miejscową administrację, spowodował zmniejszenie zawałów serca o 60 proc.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#ZastepcaprezesaZwiazkuPracodawcowSluzbyZdrowiaZbigniewKowalczyk">Chciałbym zabrać głos w nietypowej dla siebie roli - nie jako pracodawca. Tym razem chciałbym zgłosić kilka uwag czysto lekarskich. Jestem od wielu lat chirurgiem naczyniowym, zdobywałem doświadczenia w naczyniówce wiele lat temu i jedno z pierwszych udrożnień w Łodzi było też z moim udziałem. Obecnie zdobywam doświadczenia w trochę niedostrzeganym temacie chirurgicznym, mianowicie w chirurgii bariatrycznej - w chirurgii leczenia otyłości. Mówimy dzisiaj o prewencji, o profilaktyce chorób serca, nadciśnienia, miażdżycy. Mówimy jednak bardziej o skutkach problemu, który wcześniej wystąpił. Oczywiście można się sprzeczać, czy otyłość jest bezpośrednią przyczyną tych wymienionych chorób, czy też zwiększa ryzyko ich powstawania. Nie chodzi jednak o spór, ale o uświadomienie, że otyłość jest problemem globalnym. Światowa Organizacja Zdrowia przyjmuje, że jest to problem globalny XXI w., bowiem nie obejmuje tylko krajów o wysokim stopniu uprzemysłowienia, ale dotyczy też krajów biednych. Światowa Organizacja Zdrowia ocenia, że w ciągu ostatniego dziesięciolecia o 1/3 wzrosła liczba osób - z 200 mln do 300 mln - mających nadwagę lub otyłość. Te dane statystyczne, które przytaczał dr Tomasz Zdrojewski, są danymi uzyskanymi nie na podstawie szerokiego screeningu, który trudno w tym wypadku zrobić. To jest jedynie pewne porównanie. Zakładając, że wszyscy wiemy, iż ryzyko powstania chorób serca, miażdżycy, nadciśnienia jest teraz zdecydowanie większe - a to jest udowodnione w przypadku nadwagi czy otyłości - należałoby się zastanowić, jak podejść do problemu likwidacji problemu nadwagi. Nadwaga jest dla pacjenta czymś, z czym - moim zdaniem - on niechętnie udaje się do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Zwróćcie państwo uwagę, że pacjent z nadwagą, czy w początkowym etapie nadciśnienia, nie idzie do lekarza p.o.z. leczyć się z tego powodu, lecz przychodzi do lekarza dopiero, gdy odczuwa skutki tego, czyli gdy ma nadciśnienie ewentualnie cukrzycę. Jednym z najbardziej miarodajnych w tej chwili sposobów określenia problemu nadwagi czy otyłości jest określenie wskaźnika BMI. Korzystając z okazji, chciałbym państwu w kilku słowach powiedzieć o inicjatywie, którą podjęliśmy, i wprowadzeniu przez nas profilaktycznego programu oceny otyłości. Mechanizm tego programu polega na rozpowszechnieniu wskaźnika BMI. W Internecie jest udostępniona cała strona poświęcona możliwości oceny indywidualnej każdego pacjenta, jego wskaźnika, a także podstawowych poziomów ryzyka, przypisanych do poszczególnych poziomów wzrostu wskaźnika BMI. Jest to indywidualny program identyfikacji każdego pacjenta, dostępny szeroko na stronach internetowych, który daje pacjentowi informację o stopniu zagrożenie oraz informację, gdzie ma się udać dalej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PoslankaBarbaraBlonskaFajfrowska">Podczas dzisiejszego posiedzenia kilka razy powtórzyło się stwierdzenie, że trzeba zmienić mentalność naszego społeczeństwa. Rzeczywiście trzeba zacząć działać w tym zakresie, począwszy od najmłodszych. Znane mi są wyniki badań, w których studenci uczelni medycznych - należałoby więc oczekiwać, że ludzie z jakąś wiedzą - wykazują absolutny brak aktywności fizycznej i wprawdzie mało jest wśród nich ludzi z nadwagą, ale to przede wszystkim dlatego, iż dieta ich jest co najmniej zadziwiająca. Z kolei w tej samej grupie wiekowej np. górnicy wykazują taki sam brak aktywności ruchowej. Co więcej, pokutuje przekonanie, że są to ludzie ciężko fizycznie pracujący - bo zapomina się o tym, że technizacja poszła tak daleko, iż wszystko lub prawie wszystko jest na dole zmechanizowane - więc są dobrze odżywiani i wręcz można powiedzieć, że powstało pojęcie "diety górniczej", w rezultacie czego prawie 50 proc. wśród nich ma nadwagę. Świadczy to o tym, że edukacja w wieku 20 lat - to stanowczo za późno. Te nawyki trzeba zmieniać od kołyski. Żeby było to możliwe, muszą powstać wielostronne, interdyscyplinarne programy. Musi też być zapewniona długotrwałość realizacji takich programów. Oczywiście nie możemy tu pominąć rachunku ekonomicznego. Często jest tak, że ta cała ekonomia nam się nie podoba, bo na początku trzeba zainwestować, żeby potem mieć z tego zyski. Niestety, w każdym interesie jest tak, że najpierw trzeba zainwestować - w ochronie zdrowia również. Chciałabym wyrazić słowa podziwu dla autorów i realizatorów programu NATPOL PLUS. Bardzo podoba mi się sposób doboru uczestników do programu. To, że państwo weszliście w układy z sopocką pracownią, uważam za doskonały pomysł, ponieważ pozwala bardzo szeroko ocenić sytuację, w dodatku nie badając całej Polski wszerz i wzdłuż. Myślę, że jest to pierwsze w naszym kraju tak szerokie studium problemu i jeżeli będziemy mieli więcej takich studiów, to będzie nam znacznie łatwiej ocenić dokładnie sytuację. Należałoby życzyć sobie, abyśmy mieli więcej takich programów. I chyba tak już jest, bo jakby następnym ramieniem tego programu jest POLKARD.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PoselWladyslawSzkop">Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na konieczność zaangażowania w te sprawy struktur pozarządowych. Tak jak już ktoś powiedział, tu żadne zakazy czy nakazy niczego nie zmienią, natomiast maksymalne zaangażowanie publiczne i społeczne da szansę na rozpowszechnienie tej idei. Zwracam się do pani minister - czy istnieje możliwość, aby pokazać, jaka jest efektywność programu i jego wdrażanie w sytuacji starzejącej się populacji, spadku jej aktywności, gwałtownych zmian, które się będą pojawiały i będą tylko czystą pochodną zmian demograficznych? Uważam, że to mogłoby być dobre narzędzie do przekonywania parlamentarzystów do innego spoglądania na finanse publiczne. Myślę, że nasze spotkanie powinno się zakończyć jakimś dokumentem. Nie umiem w tej chwili powiedzieć, czy powinien to być dezyderat, czy opinia. Jeśli państwo pozwolicie, prezydium Komisji zastanowi się nad tym, jakiego rodzaju ma to być dokument i czy ma być kierowany tylko do resortu, czy szerzej. Na jednym z następnych posiedzeń zaproponuje go członkom Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#SekretarzstanuwMZEwaKralkowska">Bardzo mi miło, że w dyskusji padło wiele ciepłych uwag pod adresem programu i w ogóle inicjatywy. Inicjatywa ta jest inicjatywą trwałą i długofalową. Apelowałabym jedynie, abyśmy w tych dyskusjach nie zapomnieli o tym, co powiedział już pan prof. Janusz Nauman, że człowiek jest całością różnych organów i żeby patrzeć na niego jak na całość. Temu służy Narodowy Program Zdrowia, który składa się z wielu programów. Program dotyczący chorób serca jest jednym z ważniejszych i priorytetowych, ale nie jedyny. Narodowy Program Zdrowia jest programem międzyresortowym. W jego realizacji uczestniczą wszystkie resorty, które w jakikolwiek sposób mogą dołożyć swoją cegiełkę do zdrowia człowieka. Minister zdrowia jest tylko jednym z jego realizatorów. Dodam, że Narodowy Program Zdrowia nie ma rangi ustawowej i nie może jej mieć, bowiem wiązałoby się to z nadaniem odpowiednich środków w ustawie budżetowej dla realizacji dla wszystkich resortów, co z punktu widzenia organizacyjnego i finansowego nie bardzo jest możliwe. W związku z tym musimy to wszystko realizować w innych ramach - jako program. Pan poseł pytał, czy można inaczej ocenić skuteczność tego programu. Myślę, że tak. Będziemy rozmawiali na ten temat z fachowcami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PoselZbigniewPodraza">Wracając do propozycji posła Władysława Szkopa - myślę, że nie będzie to jakieś stanowisko Komisji, ale stanowisko bardzo pozytywne i popierające ten program.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PoslankaMariaGajeckaBozek">Bardzo żałuję, że posłowie opozycji nie byli uprzejmi wysłuchać założeń tego programu. Na sali są tylko posłowie koalicji rządzącej. Przykro.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PoslankaBarbaraBlonskaFajfrowska">Niemniej występuję do wszystkich członków Komisji - również tych nieobecnych - o współpracę i współdziałanie przy opracowywaniu wspólnego dokumentu. Prosimy o składanie propozycji do prezydium do czwartku, abyśmy mogli w stosownym czasie zaproponować Komisji dokument. Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos? Nie słyszę. Dziękuję wszystkim. Jeszcze raz przepraszam za niedomagania techniczne sprzętu. Zamykam posiedzenie Komisji Zdrowia.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>