text_structure.xml
101 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
<?xml version='1.0' encoding='UTF-8'?>
<teiCorpus xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude" xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#PoselRyszardHayn">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam licznie przybyłych przedstawicieli resortów, reprezentantów konferencji rektorów wszystkich typów uczelni wyższych, organizacji związkowych oraz instytucji zajmujących się problemami szkolnictwa wyższego. Witam przedstawicieli wnioskodawców zgłoszonego przez Prezydenta RP projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym, który był podstawą pracy powołanej przez nas podkomisji. Rozpoczynamy bardzo trudną pracę nad dokumentem budzącym wielkie emocje, przede wszystkim w środowiskach akademickich, które oczekują uzupełniających i nowych regulacji prawnych dotyczących funkcjonowania systemu szkolnictwa wyższego w Polsce. Informuję wszystkich państwa, że przedkładane na dzisiejszym posiedzeniu sprawozdanie jest wynikiem bardzo długiej i wnikliwej pracy 9-osobowej Podkomisji z udziałem reprezentantów wszystkich środowisk akademickich. Podkomisja odbyła w minionym półroczu 17 posiedzeń, pracując bardzo intensywnie i w dobrej wierze. Głównym zadaniem było dokonanie analizy tych projektów ustaw oraz wyboru rozwiązań, które uznaliśmy za najlepsze i odpowiadające oczekiwaniom większości członków społeczności akademickiej. Oczekujemy, że Komisja dokona oceny tej pracy podkomisji i wskaże, co należy zmienić, poprawić czy też dodatkowo wprowadzić do Prawa o szkolnictwie wyższym. Są różne propozycje co do zakończenia kadencji tego parlamentu, jednak obojętnie jaki przyjmie się termin, jest szansa, aby spokojnie rozpatrzyć przedkładany projekt i zakończyć nad nim pracę jeszcze przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego. Upoważniony przez podkomisję chciałbym w kilku słowach przedstawić tryb jej pracy i najważniejsze ustalenia. Proponuję, abyśmy dzisiaj dokonali wymiany ogólnych poglądów na temat tego projektu. Wszyscy mieli możliwość zapoznania się ze sprawozdaniem podkomisji i oczekujemy wyrażenia opinii o zawartym w sprawozdaniu tekście projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. Proponuję, aby po moim wprowadzeniu do dyskusji udzielić głosu przedstawicielom wnioskodawców projektów ustaw, a następnie różnych podmiotów i instytucji działających w obszarze szkolnictwa wyższego oraz państwu posłom. Dzień dzisiejszy poświęcimy na debatę ogólną a od następnego posiedzenia rozpatrywalibyśmy artykuł po artykule projekt ustawy, wysłuchując uwag i ocen, a następnie rozstrzygając w głosowaniach o przyjęciu bądź odrzuceniu przepisów zawartych w kolejnych artykułach. Proszę o składanie propozycji ewentualnych zmian czy uzupełnień do określonych rozwiązań na piśmie abyśmy mogli - po zapoznaniu się z ich treścią - konkretnie się do nich odnieść. Mamy dobre doświadczenia współpracy z różnymi podmiotami i osobami biorącymi udział w przygotowywaniu projektu ustawy w podkomisji i sądzę, że tak będzie nadal w ramach prac Komisji. Czy są jakieś uwagi ze strony państwa posłów do tego, co powiedziałem i co proponuję?</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#PoslankaTeresaJasztal">Od czasu zakończenia prac przez podkomisję do dnia dzisiejszego otrzymaliśmy bardzo dużo zgłoszonych przez różne podmioty poprawek i propozycji zmian w tekście przygotowanym przez podkomisję. Powinniśmy się z nimi zapoznać i dlatego proponuję, aby na jutrzejszym posiedzeniu nie rozpoczynać jeszcze procedowania nad poszczególnymi artykułami i zawartymi w nich regulacjami. Tę dyskusję powinniśmy odbyć w innym terminie, niezbyt odległym, aby mieć czas na zapoznanie się z nowymi propozycjami, które zostały do nas skierowane.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#PoselRyszardHayn">Ja też podzielam pogląd o odłożeniu szczegółowej dyskusji i odbyciu jej w innym terminie. Stwierdzam, że niestety mimo licznych konsultacji i dyskusji, wpłynęło jeszcze do Komisji bardzo dużo dokumentów w postaci opinii, postulatów i propozycji wprowadzenia nowych regulacji, przygotowanych przez 25 podmiotów, głównie reprezentujących środowiska uczelniane i naukowe. Zakładaliśmy, że tylko do 15 stycznia br. będziemy przyjmowali dodatkowe uwagi, ale jeszcze dzisiaj w korespondencji do sekretariatu Komisji znalazł się duży plik dalszych propozycji i uwag. Otrzymałem telefoniczne sygnały, że należy spodziewać się dalszych pism i materiałów. W związku z tym chciałem zaproponować, abyśmy podjęli decyzję, że przestajemy jako Komisja przyjmować jakiekolwiek dalsze uwagi, chyba że będą kierowane do państwa posłów. Jeżeli mamy poważnie potraktować naszych korespondentów, to nie możemy tego, o czym piszą, rozstrzygać zbyt pośpiesznie. Nie chciałbym jednak, aby to miało wpływ na opóźnianie naszych prac. Jeżeli zrezygnujemy z odbycia posiedzenia w dniu jutrzejszym - a to wydaje się konieczne - następne posiedzenie moglibyśmy odbyć dopiero za trzy tygodnie. Zapytuję państwa posłów, czy przyjmujemy propozycję, aby w dniu jutrzejszym nie odbywać planowanego posiedzenia Komisji, biorąc pod uwagę sytuację, o jakiej była mowa. Czy jest na to zgoda?</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#PoselJaroslawZielinski">Moim zdaniem, pan przewodniczący wyraził oczekiwania większości członków Komisji. Nowych materiałów napłynęło rzeczywiście dużo i sądzę, że pan przewodniczący nie miał na myśli tego, co się zawiera w słowie "niestety", tzn. nie tego, iż są nowe opinie i propozycje do rozważenia, tylko to, że zostanie przedłużona praca nad projektem ustawy i tempo procesu legislacyjnego będzie w związku z tym spowolnione. Popieram propozycję, aby przystąpić do rozpatrywania poszczególnych artykułów projektu ustawy dopiero po dokładnym zapoznaniu się z nowymi materiałami i na pewno nie jutro. Uważam, że ograniczanie dalszego napływu materiałów na temat projektu ustawy jest zbędne, bo może się jeszcze coś nowego zrodzić w trakcie przemyśleń czy dyskusji nad rozwiązaniami prezentowanymi przez podkomisję. Do końca trwania procesu legislacyjnego należałoby brać pod uwagę wszystkie głosy, jakie się pojawią. Dyskusja powinna być swobodna do końca, aż do momentu, gdy zapadną ostateczne decyzje w wyniku głosowań w Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#PoselFranciszekPotulski">Prosiłbym, aby pan przewodniczący zechciał nas poinformować o pracach podkomisji, bo rozumiem, że ci, którzy teraz napisali swoje opinie czy zgłosili propozycje, mieli możliwość albo osobiście, albo przez swoich przedstawicieli uczestniczenia w dyskusjach, jakie prowadziła podkomisja. Proszę powiedzieć, czy te wszystkie pisma są wyrazem tego, że w podkomisji osiągnięto kompromis, czy też autorzy zgłaszanych uwag są wprawdzie za kompromisem, tylko pod warunkiem, że przyjmie się takie rozwiązania, których oni sobie życzą. Być może, w kilku przypadkach konieczne jest wzięcie pod uwagę zastrzeżeń czy innych propozycji niż te, które przedstawia nam podkomisja. Odnoszę jednak wrażenie, że autorom części tych nowych propozycji nie chodzi o osiągnięcie kompromisu w przypadku rozbieżności w opiniach o rozwiązaniach prawnych zawartych w tekście projektu ustawy, przygotowanym przez podkomisję. W jednym z nadesłanych dokumentów używa się np. argumentów typu, że Prawo o szkolnictwie wyższym jest "konstytucją stalinowską". Takie stwierdzenie jest stanowczo poniżej pewnego poziomu, na jakim chcielibyśmy utrzymać nasze dyskusje. Proszę o poinformowanie Komisji, czy ci, którzy zgłaszają teraz swoje opinie i propozycje, mieli możliwość wypowiedzenia swoich racji i czy były one rozpatrywane przez podkomisję.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#PoselZbigniewJacynaOnyszkiewicz">Popieram wniosek, aby jutro nie odbywać posiedzenia, a jednocześnie proszę pana przewodniczącego, aby nie zwoływać go w przerwie prac Sejmu, bo dopiero w połowie lutego przewidziane jest posiedzenie plenarne i wówczas można odbyć posiedzenie Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#PoselMarianWesolowski">Ja także przychylam się do propozycji pana posła Zbigniewa Jacyny-Onyszkiewicza, aby nie zwoływać dodatkowego posiedzenia Komisji w przerwie prac sejmowych. Posiedzeń podkomisji było 17, czasu na dyskusje było dużo i teraz nie ma potrzeby przyśpieszania prac nad projektem ustawy, bo większość rozwiązań prawnych została już wypracowana i nie wymaga to zbyt długich rozważań.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#PoselRyszardHayn">Odpowiadając panu posłowi Franciszkowi Potulskiemu informuję, że wśród 25 dokumentów, jakie wpłynęły ostatnio do Komisji - a są już dalsze - przynajmniej 9 nadesłały instytucje i gremia, których przedstawiciele byli cały czas obecni na posiedzeniach podkomisji. W pracach podkomisji brali stały udział przedstawiciele Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Konferencji Rektorów Uczelni Niepaństwowych, Uniwersytetu Warszawskiego, Parlamentu Studentów oraz organizacji związkowych: ZNP i NSZZ "Solidarność". Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że liczba uwag, wniesionych przez te podmioty, których przedstawiciele uczestniczyli w pracach i w dyskusjach podkomisji, znacznie przekroczyła to, co można uznać za normalny tryb wypowiadania się o rozwiązaniach projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. W wielu kwestiach próbuje się podejmować na nowo dyskusje i polemiki, które się już odbyły, i zgłaszać sprawy, które zostały już rozstrzygnięte. To będzie niewątpliwie problemem w toku naszych dalszych prac. Nie chciałbym, aby ktokolwiek po zakończeniu naszych prac miał przeświadczenie, że coś można było zrobić lepiej, a tego nie zrobiono. Rozumiem, że trudno już teraz ustalić lutowy termin posiedzenia Komisji, ale jest powód do pośpiechu, ponieważ jeśli będziemy w Komisji pracowali w takim tempie, jak w podkomisji, to czeka nas kilkanaście posiedzeń, tzn. kilka miesięcy pracy. Sprawę terminu następnego posiedzenia rozstrzygnie prezydium, uwzględniając również zgłoszone teraz uwagi. Powiem teraz kilka zdań o pracach podkomisji i rozpoczniemy dyskusję ogólną. Podkomisja pracowała w składzie 9-osobowym z udziałem trzech ekspertów, zarówno specjalistów z dziedziny prawa, jak i znawców przedmiotu. Były to osoby reprezentujące uczelnie akademickie i państwowe wyższe szkoły zawodowe oraz uczelnie niepubliczne. Prezentowano różne punkty widzenia. W pracach podkomisji uczestniczyli zawsze przedstawiciele MENiS, co jest oczywiste, a także resortów zainteresowanych, szczególnie resortu kultury, resortu obrony narodowej oraz resortu spraw wewnętrznych i administracji. Wnioskodawców prezydenckiego projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym reprezentował pan prof. Jerzy Woźnicki wraz z osobami towarzyszącymi z Kancelarii Prezydenta. Z podkomisją pracowali przedstawiciele Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów Naukowych, Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Konferencji Rektorów Uczelni Niepaństwowych, Parlamentu Studentów, a także przedstawiciele uczelni artystycznych i akademii medycznych oraz związkowcy reprezentujący różne organizacje związkowe działające na terenie wyższych uczelni. Pracując w 9-osobowym składzie, przyjmowaliśmy wszystkie decyzje większością głosów. W niektórych rozwiązaniach, zwłaszcza dotyczących podporządkowania uczelni ministrom resortowym, przedkładamy rozwiązania wariantowe tam, gdzie wystąpiły duże rozbieżności poglądów między członkami podkomisji. Dokonaliśmy pewnej kompilacji, bo - jak państwo wiedzą - były dwa projekty ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym: projekt prezydencki i projekt poselski, a później doszedł jeszcze trzeci - poselski projekt dotyczący pomocy materialnej dla studentów. Postanowiliśmy go włączyć do naszych ustaleń i w jednolitym projekcie, przygotowanym przez podkomisję, jest wiele artykułów regulujących także te kwestie. Za projekt wiodący podkomisja przyjęła projekt prezydencki, który generalnie różni się od projektu poselskiego tym, że projekt poselski przewiduje jedno rozwiązanie o znaczeniu kardynalnym, mianowicie zniesienie Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów Naukowych, co w praktyce oznacza zniesienie habilitacji. Projekt prezydencki zakłada pozostawienie Centralnej Komisji w stanie, w jakim funkcjonuje ona dzisiaj.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#PoselRyszardHayn">Są też inne różnice między oboma projektami ale dotyczą mniej istotnych przepisów, które nie są aż tak diametralnie różne, aby nie można ich było rozstrzygnąć w drodze kompromisu. Problemami, które wywoływały wiele emocji, były m. in. kwestie wieloetatowości samodzielnych pracowników naukowych, kryteriów nadawania nazw poszczególnym typom uczelni wyższych, równego traktowania wszystkich uczelni. Wiele emocji budziły sprawy terminologii używanej w szkolnictwie wyższym. Zwracam uwagę, że projekt ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym zawiera rozwiązania kompleksowe całego systemu, które obejmują zarówno sprawy podziału formalnego uczelni, jak i sprawy funkcjonowania uczelni, a także podmiotów zajmujących się problematyką szkolnictwa na poziomie wyższym. Są w nim zawarte kryteria pracy pracowników naukowych, obowiązki i prawa studentów, mechanizmy funkcjonowania uczelni - a więc jest to bardzo szeroki zakres spraw. Niektórzy z państwa proponowali wprowadzenie dalej idących rozwiązań, m. in. likwidację Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów Naukowych, a także likwidację innych instytucji zajmujących się sprawami szkolnictwa wyższego. Nie chcę teraz szczegółowo wypowiadać się na ten temat, powiem tylko, że podkomisja uznała, aby obecną strukturę i działające w ramach systemu szkolnictwa wyższego instytucje zachować bez zmian. Oczywiście, mogą być wyrażone inne opinie i propozycje w ramach dyskusji, jaką podejmiemy w Komisji. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jedną kwestię. Chodzi o zatrudnianie pracowników naukowych. To także wywołuje wiele emocji. Do tej pory stosowana jest forma mianowania. W propozycji przyjętej przez podkomisję mianowanie ma dotyczyć tylko pewnej wąskiej grupy osób, najbardziej zasłużonych i najbardziej przydatnych uczelni. Jest to oczywiście kontestowane i oprotestowywane, zwłaszcza przez związki zawodowe. Będziemy musieli to rozstrzygnąć w dalszych pracach legislacyjnych. Na tym kończę swoje wprowadzenie, bo chciałbym oddać głos gościom i państwu posłom, aby mieli możliwość wypowiedzenia się w sprawach generalnych. Udzielę teraz głosu panu prof. Jerzemu Woźnickiemu, reprezentującemu autorów projektu prezydenckiego, a następnie reprezentantowi autorów projektu poselskiego, a więc pani posłance Marii Nowak, i z kolei panu ministrowi Tadeuszowi Szulcowi reprezentującemu stanowisko rządu. Po tych wystąpieniach będziemy mogli wypowiadać się we wszystkich kwestiach o charakterze ogólnym i zasadniczym.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#PoselRyszardHayn">Przewodniczący powołanego przez Prezydenta RP zespołu do opracowania projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym, Jerzy Woźnicki : Chciałbym na wstępie odnieść się do tego dzieła, które powstało w wyniku kilkunastu posiedzeń podkomisji. W imieniu autorów projektu prezydenckiego wyrażam satysfakcję z dorobku pracy podkomisji i uważam, że przedłożony przez nią projekt został wzbogacony w wyniku wprowadzenia korekt i poprawek. Dziękuję przy okazji za sposób procedowania oraz bardzo merytoryczną atmosferę i zaangażowanie członków podkomisji i innych osób uczestniczących w jej pracach. Nigdy nie jest tak, że wszystko czyni się idealnie, i dlatego nie uniknięto pewnych niedopracowań i zachodzi potrzeba wprowadzenia dalszych poprawek, ale chyba ok. 40, a nie 400, co wynikałoby z nadesłanych nowych propozycji. Z lektury zgłoszonych uwag dodatkowych wynika, że są osoby, które po prostu raz na tydzień wysyłają jakieś propozycje, zwykle te same, nie czytając całego projektu ustawy i wyrywając z kontekstu różne przepisy czy artykuły. W szczególności dotyczy to osób fizycznych, które ślą ciągle nowe listy do Komisji, w tym profesorów niektórych uczelni. Mnie się wydaje, że jest już czas, aby po tak długich pracach nad projektem ustawy - a przypomnijmy, że pracujemy nad tym kilka lat - dokonać pewnego wartościowania zgłaszanych poprawek z punktu widzenia ich autorów. Najważniejszymi poprawkami są te, które są nadsyłane przez instytucje reprezentatywne. Gdybyśmy poprawiali np. Kodeks spółek handlowych, nie oznaczałoby to, że każdy członek zarządu jakiejś spółki czy firmy byłby traktowany tak samo, jak głos Polskiej Rady Biznesu. Instytucje przedstawicielskie są po to, żeby reprezentowały dojrzałe głosy swoich członków czy środowisk. I według mnie to jest właściwa zasada procedowania, szczególnie w przypadku tak ważnego aktu, jakim jest sejmowa ustawa, i ja w taką zasadę wierzę. Do nas powinny trafić propozycje, które wynikają z chęci dopracowania projektu ustawy i poparcia tego, co wcześniej ustalono w toku debat w liczniejszych gremiach. Tak jest z wnioskami, które kierują do Komisji organizacje i instytucje biorące wcześniej udział w pracach nad projektem ustawy i są zaangażowane w to od wielu miesięcy. Moim zdaniem, należałoby podchodzić z większą uwagą do ich głosów, i zgłaszanych uwag, zwłaszcza tych, które mają charakter czyszczący czy uściślający proponowane rozwiązania prawne, już rozpatrzone przez podkomisję. Na wstępie można by rozstrzygnąć kilka kwestii zasadniczych i uznać, że proponowana struktura projektu ustawy w sensie merytorycznym jest utrzymana, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami i propozycjami, lub też zmieniona w takim bądź innym zakresie. Wówczas moglibyśmy już procedować nad poszczególnymi artykułami projektu ustawy punkt po punkcie. Chciałbym wyrazić w imieniu autorów projektu ustawy i w imieniu ogromnej większości uczelni nadzieję, że jednak procedury legislacyjne zapewnią nam dynamiczny przebieg prac nad tym projektem. Uczelnie oczekują, że projekt tej ustawy trafi wkrótce do drugiego czytania. Zgrozą powiało, kiedy pan przewodniczący - mam nadzieję, że żartobliwie - wymienił liczbę kolejnych 17 posiedzeń naszego ogromnego grona, zebranego na dzisiejszym posiedzeniu Komisji. Tak się chyba nie stanie, bo oznaczałoby to, że przekreślamy poprzednie 17 posiedzeń, jakie odbyła podkomisja, analizując i dopracowując projekt ustawy. Tego chyba nie chcemy, bo musi być jakaś powaga prac i zachowanie kolejności rzeczy. Kolejność rzeczy jest tutaj taka, że redagowaniem ustawy zajmuje się zespół autorów, potem doredagowywaniem ustawy zajmuje się podkomisja, następnie rozstrzyganiem zasadniczych kwestii i wprowadzeniem poprawek zajmuje się Komisja, a ostatecznie o kształcie i przyjęciu poprawek decyduje Sejm. Pisanie ustawy od nowa nie może się odbywać na forum Sejmu, a następnie na forum Senatu. Gdy będziemy procedować w takim trybie i z takim zachowaniem kolejności rzeczy jestem przekonany, że szybko osiągniemy rozwiązania kompromisowe i odpowiadające oczekiwaniom ustawodawców i uczelni oraz społeczności akademickiej. W tym kierunku poszliśmy już bardzo daleko. Oczywiście, nigdy nie będzie tak, żeby nie pojawił się profesor "X" czy profesor "Y" który będzie uważał, że wszystko trzeba zacząć od początku, albo że nie pojawi się grupa, która będzie uważać, iż prace nad ustawą trzeba przerwać i już ich nie wznawiać. Zwracam się z gorącą prośbą do pana przewodniczącego i do wszystkich państwa posłów - członków Komisji, która zdecyduje o dynamice naszych dalszych prac, abyśmy jednak odpowiedzieli pozytywnie na oczekiwanie, które jest powszechne w uczelniach, nawet w tych gremiach, które kierują jeszcze jakieś poprawki do Komisji i do Sejmu.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#PoselRyszardHayn">Nawet ci, którzy zgłaszają nowe poprawki, zaczynają od stwierdzenia, że ustawa jest bardzo potrzebna, że to powinna być ta ustawa i że trzeba ją jak najszybciej uchwalić, a mimo to pod rozwagę przedstawiają jeszcze dalsze poprawki. Takie stwierdzenia zawierają niemal wszystkie uchwały tych senatów uczelni, które chcą jeszcze coś zmodyfikować czy udoskonalić w projekcie ustawy, np. senaty Uniwersytetu Warszawskiego czy Uniwersytetu Wrocławskiego. W moim przekonaniu projekt ustawy przedstawiony przez podkomisję ma dojrzały charakter.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#PoselRyszardHayn">Proszę o zabranie głosu panią posłankę Marię Nowak w imieniu wnioskodawców poselskiego projektu ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#PoslankaMariaNowak">W trakcie prac podkomisji rozpatrywane były dwa projekty ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że projekt poselski i proponowane w nim rozwiązania nie znalazły uznania wśród członków podkomisji. Z naszego projektu tylko dwie mało istotne kwestie, nie wnoszące większych zmian do stanu obecnego, znalazły się w projekcie ustawy przyjętym przez podkomisję w wyniku głosowania. Ubolewam, że rozwiązania przyjęte przez podkomisję są rozwiązaniami, które w zbyt małym stopniu odnoszą się do przyszłości szkolnictwa wyższego. Stanowią one raczej opisywanie rzeczywistości dnia dzisiejszego. Myśmy sądzili, że jeżeli uchwalamy nową ustawę o szkolnictwie wyższym, nadając jej charakter Prawa, to znajdą się w niej bardziej odważne rozwiązania prawne, aby dostosować nasze prawodawstwo w tym zakresie do prawodawstwa wysoko rozwiniętych krajów Unii Europejskiej. Główną tezą projektu prezydenckiego, o czym zapewniali jego autorzy, miało być dostosowanie Prawa o szkolnictwie wyższym do wymogów europejskich. Tymczasem muszę stwierdzić - a nie jest to tylko moje zdanie, ale także posłów, którzy pracowali nad projektem poselskim - że jest to pewnego rodzaju fasada, dlatego że gdyby wgłębić się w szczegóły propozycji rozwiązań, przedstawionych teraz przez podkomisję, to projekt ustawy nie jest właściwie dostosowany do wymogów tzw. deklaracji bolońskiej przyjętej przez kilkadziesiąt krajów europejskich. Jest wielkim uproszczeniem twierdzenie, że w projekcie poselskim proponuje się tylko i wyłącznie likwidację habilitacji. To jest nieprawda, dlatego że w projekcie poselskim zniesienie habilitacji jest powiązane z podniesieniem wymagań w stosunku do doktorów, jakie uzyskuje się obecnie w trybie nieco uproszczonym, bez wymagania od przewodów doktorskich wysokiej jakości. Podczas dyskusji z udziałem przedstawicieli tak wysokich gremiów, jakimi są Państwowa Komisja Akredytacyjna czy Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, ciągle słyszeliśmy stwierdzenia, że obecny stan nauki jest bardzo zły. Nie dostrzegam w projekcie przyjętym przez podkomisję niczego, co świadczyłoby, że wyprowadza on naukę z kryzysu, w jakim ona się obecnie znajduje, że doktoraty będą na wyższym poziomie, że nasza nauka osiągnie poziom, jaki już uzyskano w krajach zachodniej Europy, nie mówiąc już o poziomie nauki w USA. My ponawiamy nasze propozycje, mimo że np. wniosek o zniesienie habilitacji był przegłosowany w podkomisji stosunkiem głosów np. 3 "za" przy 2 przeciwnych, a więc nie w sposób zdecydowany na "nie". Utrzymujemy propozycje zmian zawarte w naszym projekcie, zwłaszcza te, które dotyczą innego modelu kariery zawodowej i kariery naukowej pracowników naukowych. Cel nasz jest jeden: dostosowanie naszego prawa do prawa Unii Europejskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#PoselRyszardHayn">Proszę o zabranie głosu pana ministra reprezentującego na naszym posiedzeniu rząd.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuTadeuszSzulc">Już osiem lat trwa dyskusja nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym i byłoby bardzo źle dla środowiska akademickiego, gdyby trwające od dawna spory i dyskusje nie doprowadziły ostatecznie do finałowego rozwiązania, oczekiwanego przez te środowiska i uczelnie wyższe. Trzeba podkreślić, że wobec wielości różnych propozycji, czasami wykluczających się wzajemnie, będzie stan pewnego niedomówienia czy niepełna realizacja oczekiwań, ale musimy ustalić wspólnie, czy tę ustawę przyjmujemy na sto lat, czy na jakiś okres czasu znacznie krótszy, w którym ma ona spełnić określoną funkcję w ramach warunków, w jakich działają uczelnie, i spełnienia zasad zawartych w wymienionej już deklaracji bolońskiej. Do niektórych propozycji zmian zawartych w projekcie ustawy spróbuję się odnieść z punktu widzenia aktualnych realiów. Jeśli chodzi o krytykę przygotowanego projektu ustawy - a w prasie ukazują się liczne artykuły odnoszące się do zawartych w nim rozwiązań - to proszę zwrócić uwagę, że w tej krytyce nie ma propozycji innych rozwiązań. Jest tam tylko negowanie. Możemy wszystko zanegować i powiedzieć, że wszystko w Polsce jest złe, także w szkolnictwie wyższym, i że nie mamy w kraju blisko 2 milionów studentów, a przecież mamy. To dzięki parlamentowi ustawy o szkolnictwie wyższym z 1990 roku i o Państwowej Komisji Akredytacyjnej z 2001 roku oraz inne ustawy dotyczące wyższych uczelni pozwoliły na dokonanie znacznego kroku do przodu w całym szkolnictwie wyższym. Chciałbym powiedzieć o czymś, z czego nie zdajemy sobie chyba sprawy, a dotyczy to szybkich zmian mechanizmów systemowych w zakresie organizacji i funkcjonowania szkół wyższych. W okresie minionych 15 lat wykształciliśmy 30 tysięcy doktorów, tj. tyle ile mieliśmy nauczycieli akademickich w roku 1990. W tamtym okresie doktorat robiło się w 7-8 lat; taka była średnia. Dzisiaj doktorat robi się w granicach 3-4 lat. Tu osiągnęliśmy znaczne przyśpieszenie. Jestem członkiem Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów Naukowych i wiem, że wiek osób uzyskujących habilitację znacznie się obniżył. Nie jest prawdą, że w jakiś sposób hamowany jest rozwój kadry naukowej czy karier naukowych młodych ludzi. Podkomisja zdecydowała o wprowadzeniu nowej ścieżki rozwoju kariery naukowej, którą młodzi utalentowani ludzie będą uzyskiwać tytuły profesorów już po zrobieniu doktoratu, jeśli udokumentują, że ich rozwój naukowy przebiega właściwie. Jeżeli chodzi o realizację deklaracji czy procesu bolońskiego, nie mogę zgodzić się z opinią pani posłanki Marii Nowak, ponieważ Polska uważana jest za lidera realizacji procesu bolońskiego. To, co zostało zapisane w przedłożonym projekcie ustawy, w pełni odpowiada cechom i celom procesu bolońskiego. Zostało to potwierdzone na odbywających się konferencjach i znalazło potwierdzenie w dorobku naukowym wielu naszych uczelni i naszych profesorów. W projekcie ustawy doprecyzowane zostały kompetencje Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i Państwowej Komisji Akredytacyjnej oraz innych gremiów reprezentatywnych szkół wyższych.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuTadeuszSzulc">W imieniu rządu chcę powiedzieć, że w interesie dalszego właściwego funkcjonowania szkolnictwa wyższego na etapie, na którym jesteśmy, kiedy mamy już prawie 2 miliony studentów, ustawa - Prawo o szkolnictwie wyższym potrzebna jest nam jak powietrze. Natomiast jeżeli uznamy, że po jakimś czasie trzeba będzie ponownie doprecyzować tę ustawę, zmienić niektóre rozwiązania prawne i wprowadzić poprawki, to będziemy to robili. Nie chciałbym, aby spory, jakie zawsze nasilają się przed wyborami, doprowadziły do zablokowania uchwalenia tej ustawy, jak to miało miejsce pięć lat temu, kiedy ustawa już była prawie gotowa do uchwalenia przez Sejm i nic z tego nie wynikło. W imieniu rządu chciałbym ustosunkować się do niektórych zapisów, jakie powstały w wyniku prac podkomisji. Mam obowiązek wskazać na to, że rząd nie wyraża zgody na te wszystkie zapisy, które powodują wzrost kosztów funkcjonowania uczelni wyższych i całego systemu szkolnictwa wyższego i które będą generowane w budżecie państwa. Wskazuję tu na art. 86a a także artykuły dotyczące przyznawania nowych nagród, czy wyodrębnienia Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Są także w projekcie nieco wadliwie skonstruowane zapisy, ale dotyczą one kwestii, o których w czasie dalszych posiedzeń możemy jeszcze mówić i odpowiednio zmieniać treść tych zapisów. Generalną zaletą projektu jest to, że zachowany zostaje ustrój wyższych uczelni i rozszerza się zakres ich autonomii. Profesorowie, którzy piszą w prasie, że ogranicza się autonomię uczelni, być może nie czytali dość dokładnie projektu ustawy. Mogę państwu pokazać w tej ustawie kilkanaście zapisów, które rozszerzają autonomię uczelni. Spróbujmy wszyscy razem znaleźć taki konsensus, ażebyśmy pomogli środowisku akademickiemu, bo ono potrzebuje tej ustawy. Rząd też potrzebuje tej ustawy, aby sprawować właściwy nadzór nad szkolnictwem wyższym.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#PoselRyszardHayn">Zapraszam teraz do wypowiadania się naszych gości. Kto z państwa chciałby zabrać głos jako pierwszy?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#PrzedstawicielKonferencjiRektorowUczelniArtystycznychJerzyStuhr">Reprezentuję środowisko uczelni artystycznych. Powiem krótko o sprawie, która wprawdzie w podkomisji uzyskała pozytywną opinię, ale wywołała dużo dyskusji. Wymaga to pewnego wyjaśnienia kwestii, która dotyczy przynależności szkół artystycznych do resortu kultury, a nie - jak początkowo przewidywali projektodawcy ustawy - że będą one przyporządkowane Ministerstwu Edukacji Narodowej i Sportu. W tej sprawie chcę się wypowiedzieć jako fachowiec, pracujący ponad 30 lat w szkolnictwie artystycznym. Uczelnie artystyczne, od czasu odkąd ja pamiętam, przeszły ogromną ewolucję. To nie są już zamknięte zakłady specjalistyczne kształcącą elitarną grupę ludzi, która potem zasila świat artystyczny naszego kraju. Uczelnie te stały się teraz instytucjami kultury. Zakres nauczania tak się zmienił, tak otwarły się te szkoły, że dzisiaj możemy śmiało powiedzieć, iż w miastach, gdzie one się znajdują, wrosły trwale w kulturę tych miast. Ich dzieła, ich inicjatywy, ich teatry, ich sale koncertowe, ich wystawy plastyczne są ewenementem i służą upowszechnianiu kultury. W związku z tym podstawowa logika wskazuje, że opiekę merytoryczną nad nimi powinno sprawować resortowe ministerstwo kultury. I takie było jednomyślne stanowisko wszystkich polskich uczelni artystycznych. Był u nas pan prof. Jerzy Woźnicki, który jako jeden z autorów projektu ustawy o szkolnictwie wyższym niezwykle liberalnie i niezwykle przychylnie ustosunkował się do naszych postulatów. Powiedział, że skoro tak chcemy, to taką poprawkę należy wprowadzić do projektu ustawy. Zgodnie z tym stanowiskiem rozpoczęliśmy rozmowy z naszym ministerstwem, chociaż dotychczasowa współpraca z resortem nie w pełni nas satysfakcjonowała. Ministerstwo poszło nam na rękę i wyprzedziliśmy wszystkie te rozwiązania, o których dzisiaj się dyskutuje. W ministerstwie powstał departament do spraw szkół artystycznych i pan wiceminister Mikliński jest naszym bezpośrednim przełożonym. W tej symbiozie byliśmy, jesteśmy i chcemy pozostać. Nie mówię w tej chwili o szkołach artystycznych I i II stopnia, które również były i są chlubą, a także istotnym efektem starań ministerstwa kultury o to, aby się dobrze rozwijały. Wypowiadam się jako fachowiec od nauczania przyszłych artystów i uczestników animowania procesów kultury w naszym kraju i chcę, aby szkoły artystyczne pozostawały chlubą resortu kultury, a nie jedną z grup uczelni wyższych podległych resortowi edukacji. Implikacją tej sprawy jest punkt o stypendiach naukowych. I tu jest pewien paradoks, bo stypendia naukowe w naszych szkołach przyznaje minister edukacji poprzez ministra kultury, a praktyka jest zupełnie inna. To nasze szkoły, będąc szkołami elitarnymi, typują wyjątkowych studentów i artystów, których trzeba otoczyć opieką, bo studenci naszych szkół są już artystami. Już uczniowie szkół muzycznych II stopnia biorą udział w wielkich konkursach i są pod opieką ministerstwa kultury, bo to ten minister wie najlepiej, że tym wyjątkowym uczniom trzeba pomagać, a nie kazać im stać w kolejce z tysiącami innych studentów, zgłoszonych do stypendium naukowego, jak to jest na mojej macierzystej uczelni, którą był kiedyś Uniwersytet Jagielloński. Tyle chciałem powiedzieć jako przyczynek do tych rozmów, które budziły w podkomisji kontrowersje.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#PoselRyszardHayn">Nawiązując do wypowiedzi pana profesora chciałem powiedzieć, że takie uwagi do nas również wpływały z uczelni artystycznych. Chciałbym dodać jednocześnie, że tego typu uwagi napływały ze stron innych resortów w kwestii podporządkowania im ich "branżowych" uczelni.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#PrzewodniczacyKonferencjiRektorowUczelniMedycznychMaciejLatawski">Chcę nawiązać to tego, co powiedział przed chwilą pan rektor Jerzy Stuhr. W imieniu wszystkich uczelni medycznych, a także w imieniu resortu zdrowia zdecydowanie opowiadamy się za podporządkowaniem akademii i uczelni medycznych ministrowi zdrowia. Szpitale kliniczne, które są najwyższym szczeblem świadczeń zdrowotnych, to są szpitale akademickie, w których pracują nauczyciele akademiccy uczelni medycznych. Ordynatorami oddziałów w szpitalach klinicznych są profesorowie uczelni medycznych. Nasza kadra uczelniana jest bezpośrednio włączona w procesy leczenia. Jednostki uczelni medycznych są jednostkami diagnostycznymi najwyższego szczebla lecznictwa. To w uczelniach medycznych diagnozowane są najistotniejsze problemy mikrobiologiczne, wirusologiczne, histopatologiczne i tym podobne. Tutaj występuje zdecydowanie uczestnictwo kadr uczelni medycznych w procesie leczenia i udzielania świadczeń zdrowotnych. W związku z tym włączanie do tego innego resortu, poza resortem zdrowia, jest rozwiązaniem niewłaściwym. Jeżeli za stan zdrowia i za stan opieki zdrowotnej w Polsce odpowiada minister zdrowia, to siłą rzeczy i uczelnie medyczne muszą być w tym resorcie.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#PrzewodniczacyRadyGlownejSzkolnictwaWyzszegoJerzyBlazejowski">Rada Główna po Nowym Roku spotkała się dwukrotnie i przygotowała na 16 stronach uwagi do projektu ustawy opracowanego przez Podkomisję. Uczyniliśmy to w trosce o to żeby pokazać i usunąć niedociągnięcia czy niedopatrzenia, które znalazły się w tym projekcie. Dwie strony naszego stanowiska wobec projektu to są uwagi ogólne, a pozostałe 14 stron to są konkretne propozycje zapisów artykułów, z których zdecydowaną większość stanowią propozycje zmian, naszym zdaniem powodujących ulepszenie tekstu ustawy. Przedkładamy te nasze uwagi i propozycje do rozważenia. Odnieśliśmy się merytorycznie do pewnych spraw, które pozwolę sobie krótko przedstawić. Będę tu odmiennego zdania niż moi dwaj przedmówcy. Bo Rada Główna Szkolnictwa Wyższego opowiada się za przyjęciem tego wariantu, który przewiduje, że całe szkolnictwo wyższe w części edukacyjnej powinno być podporządkowane jednemu ministrowi. Byłoby źle, gdybyśmy w każdym resorcie mieli niezależne szkolnictwo. Wówczas byłoby bardzo trudno zharmonizować funkcjonowanie tak podzielonego szkolnictwa. Powtarzam, że to dotyczy tylko części edukacyjnej działalności uczelni, a nie zaplecza czy specjalistycznych praktyk, właściwych niektórym typom uczelni. Nie mam pomysłu, jak to zrobić, natomiast jeśli powstanie taka sytuacja, że będziemy mieli np. 20 różnych szkolnictw wyższych - a mówimy o procesie, w ramach którego student może zmieniać kierunki studiów a również uczelnie - będzie to bardzo utrudnione. A przecież jest to, jak wiadomo, jeden z elementów procesu bolońskiego. Druga istotna kwestia dotyczy habilitacji. Proponujemy, aby przepis o habilitacji był tam, gdzie jest mowa o uprawnieniach akademickich oraz w definicji uczelni, gdyby habilitacja została zachowana. Proponujemy też, aby wskazać na znaczenie wydziału uczelni jako jednostki podstawowej i utrwalonej w strukturze szkolnictwa wyższego. Są to nasze propozycje do rozważenia przez Komisję. Jest jeszcze jedna nowa sprawa, która wyniknęła z prowadzonych dyskusji. Chodzi o to, aby rozważyć, czy nie należałoby w jakiś sposób uregulować używania nazw angielskich czy innych obcojęzycznych naszych uczelni. Zwracam wagę na te przepisy, w których nie są jeszcze do końca rozdzielone kompetencje instytucji szkolnictwa wyższego, m. in. Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i Państwowej Komisji Akredytacyjnej i proponujemy pewne modyfikacje, aby to uregulować. Rada główna od dawna zgłasza postulat, aby można było część funduszy świadczeń socjalnych w uczelniach wykorzystać, jeżeli senaty tak zdecydują, na utworzenie funduszy emerytalnych. To jest też propozycja do rozważenia. Naszym zdaniem, należałoby przepis ustawy dostosować do przepisów ustawy o stopniach i tytule naukowym w zakresie prowadzenia studiów doktoranckich oraz wprowadzić pewne modyfikacje w przepisach dotyczących studiów doktoranckich w przypadku, gdy zaangażowane są dwie jednostki posiadające uprawnienia doktoryzowania. Można generalnie stwierdzić, że ustawa, która była szczegółowo omawiana, jest dokumentem mającym już pewną wartość. Jeżeli w tym momencie nie uda się nam wypracować jednolitego i uzgodnionego tekstu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym, który już teraz będzie mógł służyć załatwianiu wielu spraw wynikających z procesu bolońskiego, nie zrealizujemy wielu ważnych zadań stojących przed szkolnictwem wyższym. Moim zdaniem, przygotowany projekt ustawy uwzględnia wszystkie elementy procesu bolońskiego i w tym zakresie wyprzedzamy inne kraje. Formułowany zarzut o nieuwzględnieniu tego, co przewiduje proces boloński, jest nieuzasadniony. Ustawa, którą przygotowujemy, zmieni się zapewne za kilka lat i będziemy musieli skorygować modele kariery naukowej.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#PrzewodniczacyRadyGlownejSzkolnictwaWyzszegoJerzyBlazejowski">Nie sądzę, abyśmy byli już dzisiaj przygotowani do nagłej zmiany tego modelu. Nie oznacza to jednak, że nie trzeba tego rozważyć i zmienić w przyszłości ale musimy mieć koncepcję jak to zrobić. Ja nie usłyszałem od nikogo, aby miał koncepcję, jak należy zmienić model kariery akademickiej, oprócz pomysłu zlikwidowania habilitacji. Jeżeli się na to zdecydujemy, może powstać bałagan, który już kiedyś przeżywaliśmy.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#PrzewodniczacyKonferencjiRektorowPanstwowychWyzszychSzkolZawodowychTadeuszWinnicki">Przyłączam się do głosów tych osób, które nie chciałyby, aby prace, które już wykonano przygotowując projekt ustawy, poszły na marne. Chciałem potwierdzić, że w ustaleniu pryncypiów, co nie było łatwe, uzyskano określony konsensus, zgodny z naszymi odczuciami i oczekiwaniami, o czym mówił pan prof. Jerzy Woźnicki. W kilku bardzo ważnych i trudnych sprawach doszliśmy do porozumienia i zgadzamy się z treścią przepisów, które są zawarte w projekcie przedstawionym nam przez podkomisję. Jest oczywiście jeszcze kilka spraw szczegółowych do rozstrzygnięcia, ale nie są to zasadniczo konfliktowe sprawy. Dotyczą one kwestii zatrudniania pracowników naukowych uczelni w kolejnych miejscach pracy, głównie w wyższych szkołach zawodowych, na czym tak bardzo zależy tym szkołom, bo nie mają jeszcze własnej kadry. Zwracam też uwagę, że w sprawie nazewnictwa poloniści twierdzą zdecydowanie, iż niewłaściwe są określenia stopni czy dyplomów "licencjatami". Wolelibyśmy mówić tak, jak było dawniej, o bakalaracie, ale ta nazwa nie ma już szansy, aby została uznana. Prosimy o rozważenie, czy określenia "licencjat" nie pozostawić dla stopnia, natomiast jeżeli mówi się o uzyskanej pozycji czy dyplomie, używać określenia "licencjusz". Lingwiści uważają, że to jest zdecydowanie poprawniejsza nazwa, nie wchodząca w konflikt z hierarchią licencjatów kanonicznych. Nie jest to sprawa najważniejsza, ale w tych uwagach ogólnych warto to podnieść i poddać pod rozwagę.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#PoselRyszardHayn">Jako polonista potwierdzam, że zgłaszano nam takie sygnały i wątpliwości, ale nikt jeszcze nie miał pomysłu, jak to nazwać.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#PrzewodniczacyKonferencjiRektorowUczelniNiepanstwowychJozefSzablowski">Chciałbym także zgłosić kilka uwag. Od czas kiedy podkomisja zakończyła swoje prace, odbyło się posiedzenie prezydium KRUN, a ponadto otrzymałem wiele uwag o przygotowanym projekcie ustawy. To, co jest najważniejsze, polega na tym, iż powstała wątpliwość, jaki będzie los uczelni niepaństwowych w przyszłości. Zadaje się takie istotne pytania: czy sektor uczelni niepaństwowych został powołany tylko koniunkturalnie po to, żeby skierować gdzieś tych kandydatów na studia, których nie przyjęto na uczelnie państwowe, czy też sektor uczelni niepaństwowych został powołany z myślą o tym, iż będzie trwałym elementem systemu szkolnictwa wyższego? Z wielu przygotowanych zapisów można wywnioskować, że sektor uczelni niepaństwowych traktuje się jako coś przejściowego. Wynika to z niektórych wypowiedzi kolejnych ministrów edukacji narodowej i wielu innych wypowiedzi, w których zakłada się, iż ten sam profesor w uczelni niepaństwowej uczy gorzej niż w uczelni państwowej. Są to bardzo ważne stwierdzenia. Jeżeli sektor uczelni niepaństwowych potraktowany zostałby równorzędni, to w projekcie ustawy o szkolnictwie wyższym należałoby wprowadzić kilka zmian. Po pierwsze, proponowane rozwiązania prawne powinny być bardziej symetryczne, a mianowicie powinno się stwarzać uczelniom państwowym i niepaństwowym przynajmniej podobne warunki pracy albo wyraźnie zasygnalizować, że warunki pracy tych dwóch sektorów będą równorzędne. W przeciwnym przypadku tworzy się pewnego rodzaju psychoza, że sektor uczelni niepaństwowych jest czymś przejściowym. Np. w ostatnim numerze "Newsweeka" ukazał się artykuł pt. "Uczelnie się wykładają", natomiast nie ma ani słowa o tym, dlaczego te uczelnie "się wykładają". Chcę zwrócić uwagę na dwa istotne elementy. W projekcie ustawy przyjęto, że istnieje ustawa o nieuczciwej konkurencji, która odnosi się także do uczelni wyższych. Natomiast projektanci zapomnieli zupełnie o tym, że obowiązuje także ustawa o przeciwdziałaniu praktykom monopolistycznym. Jeżeli porównamy cechy tych dwóch sektorów szkolnictwa wyższego, to musimy uznać, że uczelnie państwowe mają pozycję monopolistyczną i dominują wyraźnie nad uczelniami niepaństwowymi. Sprawa następna dotyczy finansowania studiów dziennych w uczelniach. Obecnie nie ma prawie żadnych możliwości, aby rozwijały się studia dzienne w uczelniach niepaństwowych, jeżeli zachowana będzie taka praktyka, że studia bezpłatne mają się odbywać w uczelniach państwowych, a studia płatne w uczelniach niepaństwowych. Kiedy studenci mogą podejmować kształcenie w uczelniach niepaństwowych na studiach dziennych? Wówczas, kiedy ewentualnie zabraknie dla nich miejsca w uczelniach państwowych lub nie zdali egzaminów. Nasze środowisko postuluje już od wielu lat, aby rozwiązania dotyczące uczelni wyższych były symetryczne. Twierdzenia o bezpłatności studiów dziennych w uczelniach państwowych nie są do końca prawdziwe, dlatego że w wielu uczelniach przyjmuje się bardzo dużo studentów na I rok studiów z myślą o ich selekcji i ci wyselekcjonowani pozostaną na uczelni na następny rok, jeżeli zapłacą za dalszą naukę. Założyciele uczelni niepaństwowych czują się obecnie wyobcowani, ponieważ szkoła jest własnością sama w sobie i praktycznie nie ma właścicieli tych uczelni. Specjaliści od prawa konstytucyjnego stwierdzają, że jest to bardzo ważne zagadnienie, i są wręcz zgłaszane wnioski, aby powołać ekspertów i sporządzić odpowiednie oceny tej sytuacji.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#PrzewodniczacyKonferencjiRektorowUczelniNiepanstwowychJozefSzablowski">Otrzymuję wiele sygnałów o tym, że faktycznie proces boloński jest swego rodzaju laską, którą bardzo często podpieramy się w różnych sprawach, głosząc przy tym, jednak zupełnie odmienne tezy.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#PrzewodniczacyCentralnejKomisjidosprawStopniiTytulowNaukowychJanuszTazbir">Nie chcę referować szczegółowo pisma, które Centralna Komisja skierowała do sejmowej Komisji. Chciałbym tylko ustosunkować się do pewnego bardzo niepokojącego nieporozumienia, a mianowicie do przekonania, iż podwyższenie wymagań w stosunku do doktorów może w skutecznym stopniu zastąpić habilitację. Nie bardzo sobie wyobrażam, w jakiej formie miałoby się dokonywać owo podwyższenie wymagań: czy poprzez apele do sumień recenzentów opiniujących prace doktorskie, do sumień rad wydziałowych, do sumień dziekanów? Sądzę, że w nauce niezbędna jest jakakolwiek forma kontroli. Ta kontrola może być przeprowadzona w postaci konkursów na stanowiska profesorów. Taka forma kontroli jest systematycznie prowadzona na uniwersytetach amerykańskich przynajmniej corocznie poprzez wypowiedzi studentów o przydatności dydaktycznej wykładowców. Na uniwersytetach niemieckich odbywa się to poprzez możliwość przenoszenia się z gorszych uniwersytetów na lepsze. Tę kontrolę sprawuje u nas Centralna Komisja. Można oczywiście założyć, że Centralna Komisja będzie się zajmować nie habilitacjami, ale oceną poziomu doktorów. W Centralnej Komisji przeprowadzamy taką ocenę i muszę przyznać, że ona wypada dość zatrważająco. Mniej więcej na 10 przejrzanych doktoratów od 4 do 7 doktoratów nie spełnia podstawowych wymagań. Zakładając utopijnie, że taka specjalna Komisja do przeglądania doktoratów zostałaby powołana, to przy obecnej liczbie doktoratów musiałaby to być Komisja stale obradująca - nie raz na miesiąc, ale dwa do trzech razy w tygodniu. Sądzę, że po kilku latach funkcjonowania takiej Komisji rozległyby się głosy, że doktoraty stanowią zasadniczą przeszkodę w szybkim rozwoju kadry naukowej i że po magisterium należy od razu nadawać profesurę. Okazałoby się bowiem, że znaczna część tych doktoratów jest kwestionowana na poziomie tej nowej Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#KozminskiegoAnnaOlejniczukMerta">Przyłączam się zdecydowanie do tych głosów, które stwierdzają że projekt ustawy, który został przygotowany i przedstawiony przez podkomisję jest projektem na miarę obecnych naszych możliwości, jest projektem przedyskutowanym bardzo dokładnie i wszechstronnie. Praktycznie podczas dyskusji w podkomisji nie było żadnego artykułu czy ustępu, przy omawianiu którego nie brano by pod uwagę rozmaitych proponowanych rozwiązań, nawet wówczas, gdy opinie były zgodne. Po wypowiedzi pana prof. Janusza Tazbira chyba wszyscy przekonujemy się, że likwidacja habilitacji to nie jest droga do udoskonalenia naszego szkolnictwa wyższego i podniesienia jego poziomu. Zaufajmy tym doświadczonym spośród nas, którzy uważają, że pozostawienie habilitacji ma sens, przy jednoczesnym otwarciu możliwości tym, którzy, mając doktorat spełniają wszelkie niezbędne wymogi. Droga do kariery naukowej poprzez doktorat jest otwarta, ale nie róbmy z tego powszechnego rozwiązania, które przy naszych możliwościach nie jest nam jeszcze teraz potrzebne. Chciałem się ustosunkować do wypowiedzi pana prof. Józefa Szabłowskiego. Ta wypowiedź ma bardzo głęboki sens i dotyczy sprawy, której nie możemy dzisiaj szczegółowo rozważyć. Moglibyśmy przy innym podejściu powiedzieć, że zgadzamy się z tym, iż szkolnictwo prywatne jest z góry oceniane jako szkolnictwo gorsze, ale nie jest to prawda. Mamy przecież Państwową Komisję Akredytacyjną i inne formy ocen szkół wyższych, a wyniki prowadzonych badań wykazują, że zarówno wśród szkół publicznych są takie, które otrzymują oceny negatywne i należy wobec nich wyciągnąć konsekwencje, jak i wśród prywatnych szkół są takie które nie spełniają określonych kryteriów jakości i trzeba wobec nich również wyciągnąć konsekwencje. Apeluję, aby te uwagi rozpatrzyć poważnie, dlatego, że szkolnictwo wyższe staje się powszechne i młodzież ma prawo do kształcenia się w dobrych szkołach. Mamy obowiązek aby stworzyć młodym ludziom tę szansę i dlatego trzeba bardziej symetrycznie traktować uczelnie publiczne i niepubliczne, a dzielić je tylko na lepsze i gorsze. I dajmy młodzieży szansę wyboru uczelni według tego jednego kryterium.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#PrzedstawicielKrajowejSekcjiNaukiNSZZSolidarnoscJerzyOledzki">Apelujemy do państwa posłów pracujących w Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży aby zechcieli rozpatrzyć szczególnie wnikliwie cztery sprawy i propozycje, z którymi występowaliśmy w podkomisji, a które niestety w głosowaniach nie zostały przyjęte bardzo nieznaczną większością głosów. Z naszego punktu widzenia są to sprawy zasadnicze. Pan minister zechciał wspomnieć o samorządności i autonomii uczelni oraz o tym, że ta ustawa doskonale to zabezpiecza i jest z tego punktu widzenia lepsza od obecnej ustawy. Jednak według nas jest pewna sprzeczność z taką oceną, chociażby w następującym punkcie. W art. 57 jest mowa o tym, że w skład senatu uczelni wchodzi co najmniej więcej niż połowa reprezentantów samodzielnych pracowników nauki, mówiąc w skrócie - profesury. W dotychczas obowiązującej ustawie było dalej określone, że "ale nie więcej niż 3/5 składu senatu". Co to znaczy? Oznacza to, że statut uczelni musi być uchwalony z udziałem przedstawicieli całej społeczności uczelnianej, a więc członków senatu wybranych również spośród pracowników niebędących doktorami habilitowanymi i profesorami. W przeciwnym przypadku nie można wykluczyć, że zostanie ustalone, iż statut uczelni jest uchwalony po prostu przez większość składającą się z przedstawicieli tzw. samodzielnej kadry naukowej. Sądzę, że byłoby to sprzeczne z autonomią i z samorządnością uczelni, bo my ciągle tu wracamy do zapisu z obecnie obowiązującej ustawy, gdzie wyraźnie jest powiedziane, że nauczyciel, doktoranci, studenci i pracownicy niebędący nauczycielami tworzą samorządną społeczność akademicką. Niestety, w projekcie ustawy przedstawionym dzisiaj państwu nie ma już takiego zapisu i o to również będziemy zabiegać, żeby jednak Komisja zechciała przywrócić ten zapis. Z uporem godnym lepszej czy gorszej sprawy - nie wiem, jak państwo to ocenicie - prosilibyśmy, żeby się ponownie zastanowić, czy rzeczywiście w państwowych wyższych szkołach w Polsce pracodawcą zbiorowym dla uczelni skupionych w Konferencji Rektorów ma być owa Konferencja Rektorów, skoro dysponentem środków jest minister. Czy to będzie poprawnie, jeżeli ponadzakładowy układ zbiorowy zawierać będzie ta Konferencja w sytuacji, kiedy to minister decyduje o dotacji dla uczelni? Gdyby tak miało być, to ci sami rektorzy będą zawierali układ ponadzakładowy jako zbiorowe ciało, jakie stanowi Konferencja, a później indywidualni członkowie tej Konferencji Rektorów będą zwierali układy zakładowe w swoich macierzystych uczelniach. Czy państwo rzeczywiście podzielacie pogląd, że tak ma być w Polsce uregulowane uprawnienie Konferencji Rektorów w tym zakresie? Chcę jeszcze zwrócić państwa uwagę na następujący niuans. Być może, był to tylko przypadek przeoczony przez autorów projektu prezydenckiego, ale w dotychczasowej ustawie była taka regulacja, że zarówno w senacie uczelni, jak i w radach wydziału mają zagwarantowany udział z głosem doradczym przedstawiciele związków zawodowych działających w danej jednostce organizacyjnej. Tak się jakoś dziwnie złożyło, że w senacie uczelni oni nadal pozostają w myśl nowego projektu ustawy, natomiast w radach wydziału już nie ma przedstawicieli związków zawodowych.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#PrzedstawicielKrajowejSekcjiNaukiNSZZSolidarnoscJerzyOledzki">Mam nadzieję, że jest to tylko przeoczenie autorów, i sądzę, że uda się to naprawić.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#PoselRyszardHayn">Chciałem państwu zasygnalizować, że parę takich przeoczeń się zdarzyło. Myśmy np. upowszechnili wszędzie, na wszystkich typach uczelni, instytucję kanclerza, a w niektórych zapisach pozostawiliśmy jeszcze instytucję dyrektora administracyjnego. Są to pewne uchybienia, na co zwrócili uwagę nasi korespondenci. Do tego wrócimy podczas dyskusji szczegółowej w tym także do tego, o czym mówił przed chwilą pan doktor Jerzy Olędzki. Kto z państwa chciałby jeszcze zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#PrzedstawicielKrajowejSekcjiNaukiNSZZSolidarnoscJerzyOledzki">Mamy dzisiaj okazję do dzielenia się swymi refleksjami i możemy spokojnie przyjrzeć się temu, co przedstawia podkomisja. Z mojego punktu widzenia nie rozstrzygnięcie sprawy modelu kariery akademickiej, a odłożenie tego na później jest dalszym ciągiem głosów, które słychać było w roku 1990, tyle tylko, że - jak się okazuje - my szkolnictwem wyższym i jego istotnymi sprawami zajmujemy się co 10 lub co 15 lat. W rezultacie, jeżeli teraz przy rozpatrywaniu nowego projektu ustawy o szkolnictwie wyższym nie wprowadzimy zapisów zmieniających wyraźnie niepasujący do współczesnego świata model kariery akademickiej, wtedy będzie można do tego powrócić, mimo najlepszych chęci, dopiero za kilkanaście lat. Wiadomo nie od dzisiaj, że model niemiecki, który stał się podstawą owej habilitacji, funkcjonował u nas przez wiele lat, ale nie funkcjonował w krajach anglosaskich i w reszcie świata. Tam przeprowadzono bardzo ostrą krytykę modelu niemieckiego. Były znaczące publikacje socjologów nauki na ten temat, wskazujące na niewłaściwość tego modelu, na jego hamujący wpływ na rozwój nauki. Myśmy całkowicie te sprawy podstaw i dyskusji nad organizacją nauki pominęli. W dyskusjach nie zostały zgłoszone żadne kontr propozycje, natomiast największą grupę zwolenników utrzymania status quo zawsze można znaleźć przy okazji każdej nowelizacji ustawy, ponieważ w tej chwili jest pewna koalicja ludzi, którzy chcieliby, żeby w Polsce było tak, jak jest, żeby nie dokonywać zmian ani w jedną, ani w drugą stronę. Ta koalicja jest w tej chwili najsilniejsza. Jeżeli nie zdecydujemy się na dokonanie odważniejszych zmian to nastąpi to, co już miało miejsce podczas obrad podkomisji, mianowicie skrzyknięcie się - używając modnego określenia - "grupy trzymającej władzę". Pan rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. Węgleński powiedział, że przecież senaty i rady wydziałów to są te "grupy trzymające władzę", więc nie ma co szukać innych zespołów. Jednak widzimy, że źle trzymają tę władzę, że konkursy na stanowiska profesorskie są obsadzane wadliwie, że to wszystko źle działa. Jeżeli takiej refleksji nie podejmiemy, jeśli nie umocnimy doktoratów, a to przecież zostało wyraźnie naszkicowane w projekcie poselskim, to nie doprowadzimy do istotnego rozwiązania tego problemu. Wystarczyłoby przyjąć owo uprawnienie walidacyjne zdefiniowane w projekcie poselskim, i już sprawa jest rozstrzygnięta, kto ma prawo oceniać i opiniować prace doktorskie. A zatem są pewne motory, pewne kluczowe rozwiązania, które spowodują, że to będzie funkcjonować. Jeśli się tego nie wykorzysta, to - jak wiadomo - każdy organizm, każda żywa organizacja składająca się z ludzi jest homeostatem i będzie dążyć do tego, żeby zmiany zminimalizować albo tak zmienić, aby nic się nie zmieniło. Nawet przy pewnych odważnych decyzjach, dotyczących zapisów ustawowych, w praktycznej realizacji będzie wszystko nadal po staremu. Chciałbym państwa posłów po raz ostatni przestrzec, bo szanse na dokonanie istotnych zmian jeszcze mamy, chociaż jest już dość późno.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#PoselRyszardHayn">Dalsze obrady prowadzić będzie pani wiceprzewodnicząca posłanka Danuta Grabowska bo muszę państwa opuścić na pół godziny.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#PoslankaDanutaGrabowska">Zgłosiło się jeszcze do dyskusji sześciu posłów. Proponuję zamknąć listę zgłoszeń. Nie widzę sprzeciwów. O głos w związku z kilkoma wypowiedziami poprosił pan prof. Jerzy Woźnicki. Za chwilę udzielę głosu panu profesorowi. Ustaliłam, że wpłynęło jeszcze niemal w ostatniej chwili 15 opinii nadesłanych przez osoby indywidualne, ale także przez instytucje oraz związki zawodowe. Do osób reprezentujących NSZZ "Solidarność" chcę powiedzieć, że niektóre uczelniane komisje zakładowe NSZZ "Solidarność" - jest to moje osobiste zdanie, ale pozwalam je sobie wygłosić - nie wiedzą, czy też nie chcą wiedzieć, iż przedstawiciele związku zawodowego "Solidarność" procedują na każdym etapie i na każdym poziomie pracy przy omawianiu tego projektu ustawy. Nie sądzę, aby ci przedstawiciele odczuwali brak możliwości wypowiadania się, chociaż czasem podkomisja różniła się w niektórych kwestiach od poglądu przedstawionego przez przedstawicieli związków zawodowych. Niektóre pisma, jakie do nas wpłynęły - powiem uczciwie - przede wszystkim obrażają tych, którzy to piszą, no bo jak można wymagać dla siebie szacunku, jak się samego siebie nie szanuje. Np. komisja zakładowa jednego ze znakomitszych uniwersytetów polskich przysłała taki tekst który jest zupełnie niezgodny z sensem i pracą naszej Komisji. Prosiłabym bardzo wszystkich przedstawicieli instytucji, a zwłaszcza organizacji związkowych, aby mieli kontakt ze swoimi koleżankami i kolegami i przekazywali im na bieżąco to, co się dzieje w podkomisji i w Komisji. Nie możemy chyba jako Komisja, a wcześniej jako podkomisja, przyjąć do wiadomości takiego stwierdzenia, że utrudnialiśmy komukolwiek i kiedykolwiek wyrażanie poglądów na temat naszej pracy. Taki zarzut jest nieuzasadniony i nie możemy pozwolić na jego wyrażanie. Prosiłabym bardzo nie tylko we własnym imieniu, ale w imieniu wszystkich, którzy dotychczas pracowali nad przygotowaniem projektu ustawy i dalej zamierzają sumiennie nad nim pracować, aby ważyć słowa. Lepiej mieć świadomość tego, o czym się pisze. Proszę o zabranie głosu pana prof. Jerzego Woźnickiego.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#PoslankaDanutaGrabowska">Przewodniczący powołanego przez Prezydenta RP zespołu do opracowania projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym, Jerzy Woźnicki : Jako przedstawiciel autorów projektu prezydenckiego chciałbym zabrać głos w trybie ad vocem w nawiązaniu do wypowiedzi pana doktora Jerzego Olędzkiego, który nakreślił tu kasandryczny obraz wielkiej niemożności wybiegania w przyszłość i nastraszył nas, że już niczego nie będziemy mogli zmienić, jeżeli nie zmienimy natychmiast naszego poglądu w sprawie modelu kariery naukowej. Chciałbym przypomnieć, że w ramach obrad podkomisji przedstawiłem przyjętą bardzo pozytywnie, o czym wiem z wielu relacji posłów i przedstawicieli środowisk akademickich, informację, że Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich wystąpi z inicjatywą utworzenia reprezentatywnego zespołu dyskusyjnego, który w okresie od wejścia w życie ustawy - Prawo o Szkolnictwie wyższym do końca tego roku - nawiązując do zgłoszonych w debacie różnych propozycji, co zrobić z modelem kariery naukowej - wypracuje jakieś ideowe kierunki nowelizacji ustawy o stopniach i tytule naukowym. Dopiero w wyniku istotnej zmiany czy nowelizacji tej ustawy będziemy mogli dokonywać zmian postulowanych w tym zakresie, a nie w wyniku wrzucania do innej ustawy formułowanych na kolanie - gdybyśmy chcieli to zrobić dzisiaj - propozycji. Zatem jest jasna perspektywa, co zamierzamy robić do końca roku 2005. Jestem przekonany, że do tego czasu, przy udziale zainteresowanych ministrów, a także takich instytucji i organizacji, jak Polska Akademia Nauk i Centralna Komisja do spraw Stopni i Tytułów Naukowych, powstanie dokument ideowy wskazujący wydyskutowane i opracowane warianty merytorycznych założeń i rozwiązań legislacyjnych, które byłyby podstawą do opracowania nowego projektu ustawy o stopniach i tytule naukowym. W rezultacie w roku 2006 mogłaby ta nowa ustawa być procedowana i uchwalona. Nie ma potrzeby straszyć państwa posłów, przedstawicieli obecnych tu instytucji i organizacji oraz opinii publicznej jakąś groźbą wielkiej niemożności i twierdzić, że takich zmian można dokonać albo dziś, albo nigdy. Tak nie będzie. Są natomiast różne względy, które przemawiają za pewną wstępną nowelizacją modelu karier naukowych i rektorzy uczelni akademickich będą za tym, aby znajdować odpowiednie formuły i zmierzać tą drogą.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#PrzedstawicielKrajowejSekcjiNaukiNSZZSolidarnoscJerzyOledzki">Przepraszam bardzo, ale zostałem nazwany Kassandrą, a ja przecież tylko wspomniałem, jakie są doświadczenia dotychczasowe, bo obietnice, że natychmiast się zabierzemy do tego, składane były już w roku 1991.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#PrzedstawicielKrajowejSekcjiNaukiNSZZSolidarnoscJerzyOledzki">Poseł Mirosław Krajewski /niez./ : W 15 lat po uchwaleniu przez Sejm ustawy o szkolnictwie wyższym w dzisiejszym dniu Komisja rozpoczyna finalne prace nad projektem ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. Chciałem na wstępie zauważyć, że tytuł tej ustawy jest wyjątkowo ambitny i biorąc pod uwagę jej zawartość i zakres przedmiotowy. Moim zdaniem słusznie nie włącza się tu regulacji z ustawy o stopniach i tytule naukowym, która nie tak dawno była nowelizowana i jeszcze nie wysechł na niej atrament podpisu prezydenta. Zastanawiam się, czy tytuł omawianego projektu ustawy nie jest nadkompetentny, ale to jest tylko uwaga, którą poddaję pod rozwagę. Prawo ma obejmować wszystkie rozwiązania w dziedzinie, której dotyczy czy którą obejmuje swoim zakresem. Ale jednak przepisy tej ważnej ustawy pozostawiamy - w moim przekonaniu słusznie - poza tym Prawem o szkolnictwie wyższym, nie włączając tych regulacji do projektu ustawy. Druga moja uwaga jest następująca. Często w doręczanych nam opiniach różnych środowisk argumentuje się, że niektóre przepisy projektowanej ustawy są niezgodne z Ustawą Zasadniczą. Z mojej strony jest apel, abyśmy otrzymali w terminie do pierwszego merytorycznego posiedzenia Komisji, od właściwej instytucji, od Biura Studiów i Ekspertyz oraz od Biura Legislacyjnego odpowiednie opinie, żeby uniknąć takiej sytuacji i zarzutów iż jakiś przepis jest niekonstytucyjny. Gdzie jak gdzie, ale w ustawie o szkolnictwie wyższym to byłoby niedopuszczalne. Zgadzam się z ogólną opinią, że ustawa przyznaje zbyt mały udział studentom w funkcjonowaniu uczelni. Student jest tu zbyt mało upodmiotowiony. Wydaje się, że trzeba zaapelować na samym początku o to, aby odejść od myślenia o konkurencyjności w sferze szkolnictwa wyższego, a w związku z tym i od takich przepisów. Wszystkie podmioty prowadzące edukację na poziomie wyższym wypełniają w moim przekonaniu pewną narodową misję. Dlatego mowa o konkurencyjności jest w tym przypadku myśleniem niewłaściwym. Nie powinno mówić się i pisać o konkurencyjności, a właściwie o przeciwdziałaniu tej konkurencyjności. Myślę, że ustawa w ostatecznym swoim kształcie powinna stworzyć taki obraz stanu rzeczy, aby wyrównać szanse, a nie poziom, bo sprawa poziomu jest czymś innym dla różnych podmiotów. Chodzi o to, że szanse uczelni państwowych, uczelni niepaństwowych, uczelni zawodowych i całego sektora muszą być równe, a o poziom muszą zadbać poszczególne segmenty szkolnictwa wyższego. Szanse dla wszystkich ma stworzyć ustawodawca. Uważam, że przygotowany projekt ustawy zbyt mało miejsca poświęca mimo wszystko sektorowi - chociaż jest to złe określenie, ale używane - uczelni niepaństwowych. Niektóre przepisy projektowanego dokumentu powodują, że uczelnie traktuje się niemal dosłownie jako podmioty gospodarcze. Tak nie można ich traktować. To nie jest jakaś działalność gospodarcza w sferze edukacji na poziomie wyższym. Ja bym przed takim myśleniem przestrzegał i prosiłbym, aby zmienić taki sposób myślenia. Celem ustawy jako finalnego produktu długich dyskusji jest wyrównanie szans i zlikwidowanie różnic między segmentami szkolnictwa wyższego, a nie petryfikacja tych różnic. W projekcie ustawy nie ma przepisu wskazującego na inne podmioty opiniotwórcze niż Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich i Konferencja Państwowych Wyższych Szkół Zawodowych.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#PrzedstawicielKrajowejSekcjiNaukiNSZZSolidarnoscJerzyOledzki">Jest pytanie, dlaczego nie wymienia się innych podmiotów, bo przecież takie podmioty w polskim szkolnictwie wyższym działają. Trzeba uzasadnić, dlaczego tylko te dwa podmioty zostały wymienione, a inne pominięto. W sprawie utrzymania habilitacji wypowiedziałem się na posiedzeniach podkomisji, chociaż nie byłem jej członkiem, a jedynie korzystałem z uprzejmości kierownictwa podkomisji. I teraz podtrzymuję swoje wcześniej wyrażone stanowisko, zwłaszcza po wystąpieniu pana przewodniczącego Centralnej Komisji do spraw Tytułów i Stopni Naukowych, który powiedział, że z 10 kontrolowanych doktoratów 4, a może nawet 7, jest wątpliwej jakości. I nad tym się już nie dyskutuje. Jestem jednak optymistą i oczekuję, że młodzi ludzie, ambitni i zdolni ubiegać się będą o habilitację. Za 2 lata, a nie za lat 10 czy 15 trzeba będzie zmodyfikować omawianą dzisiaj ustawę, ale dzisiaj ta nowa ścieżka kariery akademickiej jest nie do przyjęcia. Pan przewodniczący Komisji mówił, że to ten parlament powinien uchwalić tę ustawę i temu należałoby podporządkować nasz kalendarz prac. Cechą tych prac powinien być spokój i sprawność. Uważam, że nad treścią całego projektu ustawy, niezależnie od 17 twórczych posiedzeń podkomisji, powinniśmy teraz debatować sprawnie i spokojnie, bo - jak mówił mądry Owidiusz - "cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca". Byłoby najgorszą rzeczą gdyby się okazało, że rozdyskutowane dziś środowiska akademickie w przypadku uchwalenia złej ustawy zostałyby skonfliktowane wewnętrznie. Tego sobie nie życzmy.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#PoselKazimierzMarcinkiewicz">Ta dyskusja rzeczywiście nadal trwa i bierzemy w niej udział także poza gmachem parlamentu. Jesteśmy zapraszani na spotkania przez różne środowiska i przez różne uczelnie. Docierają do nas różne opinie. W moim przekonaniu jest to dobrze. Trzeba podkreślić, że praca nad tą ustawą nie odbywa się zbyt szybko i mimo narzekań każde środowisko ma możliwość wypowiadania się w sprawach dla siebie ważnych. Pracując nad tą ustawą, bierzemy to pod uwagę. Trzeba to jeszcze raz podkreślić. Było nas kilku posłów w podkomisji, natomiast gości biorących udział w naszych pracach było ok. trzydziestu na każdym posiedzeniu podkomisji i każdy z gości mógł zabrać głos i zabierał. Dyskusja ta jest otwarta i taka powinna pozostać do końca. Mam nadzieję, że także poprzez media, poprzez internet i poprzez tę otwartość ta dyskusja będzie nadal trwała, i tak powinno być i powinniśmy tego pilnować. Jednocześnie wydaje się, że musimy pracować w sposób systematyczny i dokładny oraz - jak to powiedziano - roztropny, ale jednak bardzo sprawny. Chodzi o to aby utrzymać tempo prac w miarę szybkie, żeby ta ustawa mogła wejść w życie jeszcze przed nowym rokiem akademickim. Jesteśmy w stanie jeszcze w tej kadencji parlamentu uchwalić tę ustawę, a więc przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. Przerwa, jaka nastąpiła między zakończeniem prac podkomisji a rozpoczęciem prac Komisji, była potrzebna, aby niektóre kwestie jeszcze raz przemyśleć. Po dokładnym i ponownym przeczytaniu projektu ustawy mam trzy uwagi. Po pierwsze, jest problem dalszego utrzymywania się Polski resortowej. To nie jest oczywiście problemem tylko szkolnictwa wyższego, ale także wielu innych segmentów życia publicznego i innych działów funkcjonowania państwa. Mamy z tym do dawna i cały czas do czynienia. Podział na grupy i typy uczelni oraz ich przyporządkowanie są cały czas obecne. Kłopot sprawiają tylko uniwersytety, bo politechniki można byłoby podporządkować ministrowi gospodarki, a akademie rolnicze ministrowi rolnictwa prawdopodobnie powstanie ministerstwo sportu, a więc można będzie poradzić sobie również z akademiami wychowania fizycznego. Nie chcę tej kwestii rozwiać, ale uważam, że jednak warto zwrócić uwagę na fakt, iż kształcenie w zakresie kierunków artystycznych nie odbywa się tylko w akademiach teatralnych czy akademiach sztuk pięknych. Są przecież odpowiednie wydziały na uniwersytetach i to trzeba brać pod uwagę, jak traktować te wydziały, dlaczego one mają być gorsze czy inaczej usytuowane w systemie szkolnictwa wyższego. Gdy całe szkolnictwo wyższe podlega ministrowi edukacji, sytuacja jest prosta i to wcale nie oznacza, że inni ministrowie nie mają żadnego wpływu czy udziału w kształceniu w szkołach i na kierunkach np. artystycznych, czy rolniczych lub medycznych. Moim zdaniem, prezydencki projekt ustawy ujął trafnie sposób finansowania czy współfinansowania tzw. "branżowych" uczelni przez poszczególnych ministrów. Określony został też wpływ tych ministrów na sprawy które nie są ściśle edukacyjne, ale wynikają ze specyfiki uczelni i kierunków, wyraźnie określonych dziedzinowo i tematycznie. Jeżeli jest to nie dość precyzyjnie zapisane, poszukajmy jeszcze innych rozwiązań, ale spróbujmy dać ministrowi edukacji narodowej i ministrowi właściwemu do spraw szkolnictwa wyższego możliwość reagowania i ustalania kierunków rozwoju całej edukacji na poziomie wyższym, bez patrzenia na to w sposób wąskoresortowy.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#PoselKazimierzMarcinkiewicz">Namawiam wszystkich państwa do przyjęcia proponowanych w projekcie ustawy rozwiązań w tym zakresie. Znajdźmy i popierajmy takie rozwiązania, które będą pasowały do wszystkich uczelni i do ogólnych zasad zarządzania państwem. Druga sprawa - to jest problem habilitacji, tak szeroko dyskutowany i kontrowersyjny. Żałuję osobiście, że nie rezygnujemy z utrzymania habilitacji i zapewne będziemy jeszcze o tym mówili i głosowali nad proponowanymi rozwiązaniami. Jednak zostały otwarte drzwi i mamy przepis, który daje możliwość sięgania po profesurę bez uzyskiwania habilitacji. Z tego przepisu bardzo się początkowo ucieszyłem, ale gdy przeczytałem cały tekst ustawy, to się jednak przestraszyłem, a to dlatego, że projekt poselski likwiduje habilitację, ale narzuca jednocześnie nowe, wyższe standardy uzyskiwania doktoratów. Mówiłem już o "otwarciu drzwi" i jestem przekonany, że z tych możliwości będzie się korzystało powszechnie. Uważam, że niektóre uczelnie będą głównie korzystały z tych możliwości i wielu młodych naukowców będzie szło tą drogą kariery, nawet jeśli nie będą do tego dostatecznie przygotowani. Nie mam pewności, czy o to nam chodziło. Doszedłem jednak do przekonania, że "drzwi" do kariery naukowej należy otworzyć, bo to zmusi wszystkich zajmujących się sprawami szkolnictwa wyższego, aby powrócić do tego problemu w celu nie utrzymywania tej formuły nazbyt długo. Trzecia moja uwaga dotyczy tego, że my nieco przeregulowaliśmy przygotowany projekt ustawy. Mówiliśmy od początku, że jest on za obszerny, że jest w nim za dużo rozwiązań szczegółowych. W toku dyskusji - mimo tego - zaczęliśmy wszystko uszczegóławiać. W moim przekonaniu przeregulowane są nadmiernie sprawy mianowania samodzielnych pracowników naukowych, podobnie jak rozwiązania dotyczące różnych dodatków. Dotyczy to także sposobu finansowania szkolnictwa wyższego. Przez to odbieramy uczelniom znaczną część ich dotychczasowej autonomii i samodzielności. Regulując wszystko bardzo szczegółowo, zabieramy część tego, za co powinny odpowiadać bezpośrednio uczelnie. Według przyjętych propozycji każda uczelnia będzie musiała każdą dotację - a jest ich siedem - rozliczyć osobno. I nie rektor oraz senat będą dzielić pieniądze przyznane uczelni, ale będą one już podzielone w ramach dotacji przyjętej przez ministra i będzie to już prawie nienaruszalne. To samo jest z mianowaniem samodzielnych pracowników naukowych i przyznaniem różnych dodatków. Profesor i asystent mógłby zarabiać więcej, gdyby nie to, że wprowadzamy różne wyrwy w przepisach o dodatkach jubileuszowych, urlopowych czy urlopach bezpłatnych. Nie jestem pewien, czy idziemy w dobrym kierunku i czy nie odbieramy uczelniom części autonomii, a tym samym i odpowiedzialności. Z tym wiąże się problem zatrudnienia. Zdecydowanie popieram art. 9 projektu ustawy i przepis, który stanowi, że jeden człowiek może firmować tylko jeden kierunek studiów magisterskich, względnie dwa, jeżeli jednym z nich jest kierunek licencjacki. To jest dobre rozwiązanie. Jednak szczegółowe regulacje dotyczące zatrudniania pracowników uczelni nie służą niczemu dobremu. Nie chodzi mi w tym przypadku o to, na co zwracają uwagę uczelnie niepubliczne czy uczelnie zawodowe.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#PoselKazimierzMarcinkiewicz">Chodzi mi o przeregulowanie tego fragmentu projektu ustawy, zresztą nie tylko tego. Moim zdaniem, powinniśmy mieć większe zaufanie do uczelni i skupionych wokół nich środowisk i dać im większe możliwości regulowania tych spraw - nawet odmiennie w różnych uczelniach - na zasadzie wewnętrznych porozumień kierownictw i kadry. Tymczasem my doprowadzamy do tego, że wszystkie uczelnie będą do siebie w dużym zakresie podobne. Podczas prac w Komisji nad projektem ustawy będę starał się o to, aby zlikwidować niektóre z tych nie najlepszych regulacji, ale obiecuję, że nie na tyle, żeby podważyć zasadę, iż ustawa powinna powstać w podkomisji, a Komisja powinna już tylko podejmować ostateczne decyzje strategiczne i poprawić błędy, jakie zostaną zauważone.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#PoselJaroslawZielinski">To, że wciąż pojawiają się nowe opinie i nowe stanowiska dotyczące omawianego projektu ustawy, świadczy o tym, że materia, którą się zajmujemy, jest bardzo trudna i skomplikowana. Ponadto świadczy o tym, że nie wypracowaliśmy - mimo wielkiego wkładu pracy podkomisji podczas 17 jej posiedzeń - dobrych rozwiązań, niebudzących wątpliwości w wielu ważnych kwestiach, oraz takiego stanowiska, które godziłoby strony patrzące na pewne sprawy inaczej. Musimy się z tym zmierzyć w trakcie dalszych prac w Komisji nad poszczególnymi artykułami i przepisami wprowadzonymi do projektu ustawy. Taka jest konieczność, której nie unikniemy. Być może, to nieco opóźni nasze prace z uwagi na istotne znaczenie regulacji, jakie chcemy zawrzeć w ustawie. Zgadzam się z głosami, że powinniśmy sobie jednak narzucić pewien rygor i rytm naszej pracy, ale nie żałujmy czasu na dopracowanie ustawy. Powodem, dla którego pojawiają się nowe i czasem kontrowersyjne opinie, jest to, że z dwóch projektów i trzeciego, chociaż tylko fragmentalnego, Podkomisja przygotowała jeden projekt stanowiący nową jakość. I nowe opinie do tego się odnoszą i proponuję temu się nie dziwić. To, o czym mówił pan poseł Mirosław Krajewski, jest mi bliskie, zwłaszcza to, co dotyczy zrównania praw uczelni państwowych i uczelni niepaństwowych. Jeden aspekt - chociaż nie jedyny - odnosi się do wspierania uczelni z budżetu państwa. Występując w trakcie pierwszego czytania projektu ustawy w imieniu swojego klubu parlamentarnego, miałem wrażenie, że sprawa, którą poruszam, jest istotna. Zgłosiłem postulat zapisania w projekcie ustawy różnych praw w zakresie dostępu do środków publicznych dla uczelni państwowych i uczelni niepaństwowych, które spełniają wymagania akredytacyjne. Sądziłem wówczas, że będę w tym poglądzie odosobniony i nie wierzyłem, aby w tej kadencji parlamentu miało to jakąkolwiek szansę poważnego rozpatrzenia. Dzisiaj, przysłuchując się głosom w dyskusji, stwierdzam, że przybyło zwolenników koncepcji, aby to poważnie rozpatrzyć i rozstrzygnąć. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ - być może - ten postulat uzyskał właściwą rangę i uda się coś sensownego zaproponować i wprowadzić do ustawy. Ponieważ nie pracujemy jeszcze nad poszczególnymi artykułami projektu ustawy, a nasza dyskusja ma charakter ogólny, chciałbym się tylko zwrócić do pana ministra z pewną prośbą. Nie wiem mianowicie czy wszyscy posłowie są dostatecznie zorientowani w aktualnej mapie szkolnictwa wyższego w Polsce, a to ma istotne znaczenie przy rozstrzyganiu pewnych kwestii. Prosiłbym pana ministra, aby dostarczyć nam na piśmie dane, które będą miały znaczenie przy omawianiu sprawy finansowania szkół wyższych. Nie tylko zresztą o to chodzi. Otóż chciałbym wiedzieć, jaki jest obecnie stan liczbowy studentów z podziałem na tych, którzy kształcą się w szkołach państwowych i w szkołach niepaństwowych, a także wskazaniem ilu studentów w obu typach szkół kształci się na studiach dziennych, a ilu na studiach zaocznych oraz w innych formacjach. W ten sposób uzyskamy dane, które pozwolą na określenie skutków finansowych zrównania wszystkich szkół wyższych w dostępie do środków publicznych z budżetu państwa. Prosiłbym też o przedstawienie sposobu podziału środków budżetowych pomiędzy poszczególne uczelnie i tego, jak są naliczane kwoty dotacji da uczelni państwowych. Chodziłoby o to, jaki jest średni koszt kształcenia studenta w różnych typach uczelni państwowych dotowanych przez państwo. To pozwoliłoby zorientować się, co by było, gdybyśmy przenieśli tę zasadę dotowania na studia stacjonarne uczelni niepaństwowych.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#PoselJaroslawZielinski">Prosiłbym też o poinformowanie posłów, jak wygląda sprawa finansowania uczelni niepublicznych z budżetu państwa w innych krajach europejskich. Przeprowadziłem pewne wybiórcze i przykładowe badania. Okazuje się, że kraje o podobnej historii ostatniego półwiecza, jak my, ten problem rozwiązały w sposób zupełnie prosty, mianowicie zrównały albo prawie zrównały wspieranie z budżetu państwa studentów i uczelni, niezależnie od tego, kto jest ich organem założycielskim. Gdy uzyskamy te dane, będziemy mogli w sposób odpowiedzialny ocenić, jakie konsekwencje dla budżetu wynikałyby z ustanowienia tej zasady i tej poprawki, którą zamierzam przedstawić pod rozwagę Komisji. Pojawiają się tu i ówdzie polemiki z tym stanowiskiem, które reprezentuję, oraz zastrzeżenia, że to będzie oznaczało, iż uczelnie państwowe otrzymują mniej pieniędzy, bo trzeba będzie się podzielić tymi środkami, którymi dysponuje budżet, z uczelniami niepaństwowymi. Gdyby podjęto dyskusję na ten temat, będziemy dążyli do tego, żeby tak nie było i żeby zwiększyć nakłady z budżetu na szkolnictwo wyższe. To, o ile trzeba byłoby je zwiększyć, musi wynikać z dokładnych przeliczeń. Operowanie takimi dwoma stwierdzeniami, że szkoły niepaństwowe nastawione są na komercję i że nie można ich dotować tak samo, jak uczelni państwowych, bo budżet tego nie wytrzyma, jest jednak poważnym uproszczeniem. Z tym zadaniem, wzorem innych krajów, trzeba się po prostu zmierzyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#PoslankaDanutaGrabowska">Rozumiem, że pan minister chciałby się ustosunkować do tej wypowiedzi.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#SekretarzstanuwMENiSTadeuszSzulc">Dane, o które prosi pan poseł, mogę podać już teraz. Są to liczby nie tylko nam, powszechnie znane, ale także tym wszystkim, którzy się tym interesują. W uczelniach prywatnych kształci się obecnie ok. 35 proc. ogólnej liczby studentów, w tym 21 proc. są to studenci studiów dziennych, a 79 proc. są to studenci studiów zaocznych. W uczelniach państwowych kształci się 65 proc. ogółu studentów, w tym na studiach stacjonarnych ok. 55-57 proc. - bo na różnych uczelniach to się kształtuje rozmaicie - a na studiach zaocznych - od 35 proc. do 50 proc. w zależności od typu uczelni. Mamy obecnie 289 uczelni prywatnych i nie jesteśmy w związku z tym porównywalni z żadnym krajem europejskim. Normy, jakie tam wprowadzono, jeżeli chodzi o możliwości dofinansowania, odnoszą się tylko do niewielkiej grupy uczelni, co daje możliwość takiego finansowania. My nie chcemy w naszych rozważaniach rozmawiać na jeden temat, a mianowicie kształcenia kadry przez uczelnie. Na kształcenie kadry w uczelniach państwowych przeznacza się ogromne środki. Kiedyś prof. Tadeusiewicz policzył, jaka to jest kwota, którą powinna otrzymać na ten cel tylko jedna uczelnia. Jest to kwota znaczna. Działalność MENiS została tak ukierunkowana, żeby wspomagać uczelnie niepaństwowe kadrą kształconą w uczelniach państwowych. Państwo sami widzicie, jak duży jest przepływ kadry z uczelni państwowych do niepaństwowych, które przeżywają wielki kłopoty z powodu braku własnych kadr. Jeżeli chcielibyśmy mówić o systemie zrównania uczelni, to nie jest to dyskusja tylko o dopłatach z budżetu państwa; musielibyśmy mówić o całym mechanizmie funkcjonowania uczelni. Jeżeli chcemy mówić o dokonaniu takich zmian, to przymierzmy się do tego zaraz po uchwaleniu omawianej ustawy, aby ten problem rozwiązać całościowo i również w aspekcie finansowym, o którym mówił pan poseł Jarosław Zieliński. Jakie byłyby to koszty, gdybyśmy w tej chwili chcieli wprowadzić dopłaty do kształcenia studentów? Wszystko zależy od tego, jak to będziemy szacowali. Myśmy te koszty oszacowali na kwotę 360 mln zł przy tym układzie, jaki jest dzisiaj. Gdyby ten układ został zmieniony, to kwota ta urosłaby natychmiast do wartości ok. 500 mln zł przy zachowaniu podanych przeze mnie propozycji. Jakie są koszty w poszczególnych typach uczelni? Są one bardzo różne. Średnio dotacja wynosi ok. 5 tysięcy zł na studenta rocznie. Natomiast faktycznie wysokość tej kwoty jest różna w zależności od typu uczelni, kierunku i rozwoju kadry naukowej. Pieniądze dzielimy w uczelniach stosownie do stanu rozwoju kadry naukowej i do liczby studentów. Mogę panu posłowi dać materiał, w którym są odpowiednie liczby i prezentacja tego, jak to się kształtowało począwszy od 1990 roku.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#PoselJaroslawZielinski">W trybie ad vocem chcę powiedzieć, że nie oczekiwałem takiej informacji już teraz. Nie można tu posługiwać się sformułowaniami typu "około", ale podać konkretne liczby i konkretne skutki. Podtrzymuję swoją prośbę, abym mógł otrzymać poważną odpowiedź na moje pytania na piśmie. W momencie zgłaszania poprawki trzeba będzie wskazać na skutki jej przyjęcia. Sposób sformułowania tej poprawki, jeżeli chcemy tego dokonać odpowiedzialnie, uzależniony jest od tego, co wynika z bardzo ścisłych danych. Rozumiem, że jeżeli mówimy o zrównaniu systemowym, to mówimy nie tylko o kwestii dotowania czy finansowania z budżetu.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#PoslankaDanutaGrabowska">W trakcie pracy nad konkretnymi artykułami wnioskodawcy będą proszeni o podanie skutków finansowych ewentualnego przyjęcia ich poprawek.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#PrzewodniczacyKRUNJozefSzablowski">Jeżeli chodzi o koszty kształcenia kadry, chcę państwa poinformować, że ja na kształcenie kadry i na badania naukowe związane z uzyskaniem stopni naukowych wydaję w swojej uczelni 400 tys. zł rocznie a za każdą dysertację płacę przeciętnie uczelni państwowej 10 tys. zł.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#PoselFranciszekPotulski">Czy tego rodzaju finansowanie dotyczy wszystkich 289 uczelni niepaństwowych, w imieniu których wypowiada się pan profesor? Mam tu poważne wątpliwości. W związku z tym podawanie przykładu jednej uczelni jest pewnym zamazywaniem obrazu.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#PrzewodniczacyKRUNJozefSzablowski">Mówiłem wyraźnie, że tak jest w mojej uczelni.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#PoselFranciszekPotulski">Zgłaszanych jest teraz wiele uwag, ale przypominam, że wszyscy zainteresowani mogli się wypowiadać podczas posiedzeń podkomisji. Odnoszę wrażenie, że pojęcie kompromisu dla części z państwa oznacza, iż kompromis może być tylko taki, jaki jest zgodny z tym, co ja proponuję. Autorzy jednego z pism z regionu Małopolski reprezentujący uczelnie niepaństwowe jak sądzę, nie to mieli na myśli, ale jednak można z tego pisma wywnioskować, że należałoby się zastanowić nad powołaniem nowego typu wyższej szkoły pomaturalnej, której właścicielem będzie osoba prywatna. Taka szkoła nie będzie musiała prowadzić żadnych badań naukowych i nie będzie musiała mieć uprawnień do doktoryzowania itd. W stanowisku prezentowanym w owym piśmie jest bardzo interesujące określenie pojęcia większości. Większość według autorów tego stanowiska to jest owe 35 proc. studentów kształcących się w szkołach niepaństwowych. Jest tam stwierdzenie i zarzut, że w projekcie ustawy jest wyraźne faworyzowanie szkół państwowych. Idąc śladem rozumowania autorów pisma, trzeba podkreślić, że w szkołach państwowych kształci się większość studentów. Może autorzy mają na myśli proporcje jednostek uczelnianych, ponieważ uczelni niepaństwowych jest 289, a uczelni państwowych 123. Jednak definicja większości jest tu za daleko idąca. Otrzymaliśmy przed posiedzeniem Komisji tekst uchwały Konferencji Rektorów Uczelni Niepaństwowych w sprawie projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. Uchwała ta nie jest przez nikogo podpisana i mam pytanie: czy pan przewodniczący KRUN otrzymał także ten tekst i wyraził zgodę na jego upowszechnienie? Chciałbym usłyszeć, jakie jest stanowisko rządu w sprawie podległości szkół artystycznych. Próbowałem podjąć rozmowę na ten temat z przedstawicielami gdańskich szkół artystycznych, ale byli oni tym nie zainteresowani. Rozumiem, że nie jest tak, jak to przedstawił pan prof. Jerzy Stuhr, iż domaganie się utrzymania podległości szkół artystycznych resortowi kultury jest stanowiskiem całego środowiska. Pan rektor Jerzy Stuhr mówił, że te szkoły wrosły w kulturę miast, w których są zlokalizowane. Z tego by wynikało, że należałoby te szkoły przekazać samorządom terytorialnym. Nawiasem mówiąc, w 2004 roku 52 szkoły artystyczne I i II stopnia zostały przejęte przez samorząd terytorialny. Było w związku z tym trochę nieporozumień, ale ja samorząd terytorialny jako partnera szanuję i mam do niego zaufanie. Być może, resort edukacji na samym początku w sposób niezupełnie właściwy rozpoczął finansowanie tych szkół, ale sądzę, że teraz jest już wszystko w porządku i nic złego się nie stało. Prosiłbym, aby do czasu, kiedy zaczniemy obradować nad szczegółowymi rozwiązaniami zawartymi w projekcie ustawy, wyjaśnić również, czy ten przepis - mówiący w skrócie - o anglojęzyczności wykładów i dokumentów wydawanych na uczelni, nie jest sprzeczny z przepisami ustawy o języku polskim. Trzeba to prawnie wyjaśnić, żeby nie było nieporozumień. Nie jestem generalnie przeciwny temu przepisowi, ale są tu jednak wątpliwości. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie można podawać pewnych danych w kategoriach "około", bo gdy chodzi o 10, nie można używać określenia "około", ale ja pozwolę sobie użyć słowa około w przypadku liczby 1.800.000 studentów, którzy dzisiaj studiują.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#PoselFranciszekPotulski">Za 10 lat będzie ich tylko około 1.000.000 przy obecnym wskaźniku skolaryzacji. To oznacza, że część uczelni zostanie zamknięta albo poważnie zawęzi zakres swojego działania. Zjawisko niżu demograficznego, które ma związek z likwidacją części szkół podstawowych i szkół gimnazjalnych oraz szkół średnich, dotknie już wkrótce także uczelnie wyższe. Poczucie tymczasowości w niektórych uczelniach niepaństwowych wynika z różnych czynników, ale głównie z działania części tych uczelni. Oczekiwałbym od przedstawicieli uczelni niepaństwowych dążenia do jednoetatowości, prowadzenia badań samodzielnych, tworzenia warunków do robienia kariery naukowej także w tych uczelniach. Tylko jednoetatowość spowoduje po pewnym czasie stabilizację uczelni niepaństwowych. Rozumiem, że problem utrzymania habilitacji został rozstrzygnięty. Są dwie ścieżki awansu i kariery akademickiej. Może trzeba jeszcze doprecyzować to, o czym mówił pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz, aby wzmocnić nadzór nad tą drugą ścieżką, którą wprowadza się na mocy ustawy. Trzeba sobie powiedzieć, że jeżeli habilitacja jest mało warta, to wcześniej czy później umrze śmiercią naturalną i być może - otwarcie tych "drzwi" jest dobrym rozwiązaniem, bo nie wprowadza rewolucji, a pozwala jednak wypróbować inną ścieżkę osiągania kariery akademickiej niż ta, która istnieje dotychczas. Nawiązywano w dyskusji do obietnic, jakie dawano w roku 1990. Nie spełniono tych obietnic dlatego, że wówczas brak było porozumienia środowiska wyższych uczelni. Wola Sejmu, aby zająć się kompleksowo sprawami szkolnictwa wyższego była wyraźnie deklarowana od bardzo dawna. Moim zdaniem, w roku ubiegłym osiągnięto pewien próg krytyczny i ten Sejm uchwali długo oczekiwaną ustawę o szkolnictwie wyższym. Jeżeli jej nie uchwali, to jej uchwalenie przesunie się co najmniej o dwa - trzy lata. Pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz mówił, że trzeba mieć większe zaufanie do uczelni. Do wczorajszego dnia podzielałem ten pogląd, ale gdy otrzymałem te wszystkie pisma skierowane do Komisji od tych, którzy uczestniczyli w pracach podkomisji i teraz dopiero wysuwają rozmaite zastrzeżenia i wnioski, poziom mojej wiary, którą pan poseł tak optymistycznie wyrażał, nieco się obniżył.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#PrzedstawicielKRUAJerzyStuhr">W wypowiedzi pana posła Franciszka Potulskiego są nieprawdziwe informacje. Odkąd to samorząd terytorialny zajmuje się sprawami całej kultury miasta? Jestem członkiem Teatru Starego w Krakowie, który jest teatrem narodowym i podlega ministrowi kultury.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#PoslankaBarbaraHylaMakowska">Podzielam opinię pana profesora Janusza Tazbira w sprawie ścieżki kariery akademickiej pracowników uczelni. Podziela ten pogląd wielu pracowników nauki w uczelniach, z którymi rozmawiałam. Ścieżka ta jest tradycyjnie u nas utrwalona i nie należy dokonywać tu takich zmian, aby tę drogę awansu naukowego skracać, bo będzie to z krzywdą dla środowiska naukowego i dla nauki. Reprezentuję oświatę i mogę powiedzieć, że jeżeli nie było określenia kolejnych okresów zdobywania wyższych stopni awansu zawodowego przez nauczycieli, trwała walka o zdobywanie zaświadczeń i dyplomów i nie służyło to ani środowisku oświatowemu, ani oświacie. Popieram opinię związków zawodowych, że jeżeli minister dzieli pieniądze pomiędzy uczelnie, a rektor dysponuje tymi pieniędzmi, to minister powinien mieć wpływ na decyzje rektorów w sprawie podziału przyznanych im środków w ramach dotacji. Interesująca była wypowiedź dotycząca przydzielania środków z puli państwowej szkołom niepaństwowym. Zastanawiam się nad tym, czy szkoły państwowe mają zbyt dużo środków na swoją działalność, żeby miały dzielić się nimi ze szkołami niepaństwowymi. Zdajemy sobie wszyscy sprawę z tego, że do uczelni niepaństwowych idą przeważnie ci, którzy nie spełniają warunków, aby kształcić się w uczelniach państwowych. Ponadto uczelnie państwowe kształcą kadrę naukową dla uczelni niepaństwowych, które takiego obowiązku nie mają albo nie chcą go wypełniać. Żaden wniosek nie przekona mnie do tego, żeby tak samo finansować z budżetu państwa szkoły państwowe i niepaństwowe.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#PoslankaMariaNowak">Uważam, podobnie jak moi przedmówcy, że ustawa - Prawo o szkolnictwie wyższym jest bardzo potrzebna. Jednak sądzę, że wszystkim nam zależy na tym, aby była to bardzo dobra ustawa i aby ustanawiała prawo co najmniej na lat 10, a może na dłużej. Zapowiedź, że my do niektórych kwestii wrócimy za rok czy za dwa, budzi mój niepokój, bo środowiska akademickie, licząc na dalsze zmiany, będą cięgle rozdyskutowane. Taki stan miał trwać jeszcze przez dwa lata, a może nawet dłużej, nie służyłoby to naszemu szkolnictwu wyższemu. Dobrze, że środowiska akademickie dzisiaj o tym myślą i zgłaszają nowe propozycje, bo to oznacza, że chcą się rozwijać i pracować w odpowiednich warunkach i według określonych zasad. Mówiłam już, że dostosowanie naszych regulacji prawnych do prawa europejskiego i deklaracji bolońskiej jest pewnego rodzaju fasadą. Jeżeli chodzi o szczegóły, to nie do końca jesteśmy tu zgodni z deklaracją bolońską. Podam dwa przykłady, chociaż można by ich podać więcej. Przykład pierwszy jest następujący. Otóż u nas naczelna instytucja nadająca tytuły naukowe jest powoływana i nadzorowana przez władzę polityczną. Tymczasem w deklaracji bolońskiej stwierdza się wyraźnie, że nauka ma być niezależna od władzy politycznej i od władzy gospodarczej. I drugi przykład. O tym dyskutowaliśmy na posiedzeniach podkomisji i ja ten wniosek zgłoszę jako poprawkę. Otóż chodzi mi o zajmowanie stanowisk akademickich przez osoby, które nie są formalnie nauczycielami akademickimi i nie muszą prowadzić zajęć dydaktycznych. Deklaracja bolońska mówi wyraźnie, że uprawianie nauki musi być połączone z dydaktyką. My odeszliśmy od tej zasady. W wielu innych sprawach także odchodzimy od deklaracji bolońskiej, zakładając, że będą one inaczej u nas rozwiązywane. Oczywiście w wielu sprawach realizujemy już zalecenia czy ustalenia deklaracji bolońskiej. Powiedziano, że jest to projekt ustawy na miarę możliwości dnia dzisiejszego. Moim zdaniem, powinniśmy pokusić się o coś więcej. Zawsze trzeba więcej chcieć, więcej oczekiwać, aby móc realizować wielkie przedsięwzięcia. Jest to szczególnie ważne w sferze działalności naukowej. Jeżeli zadowolimy się tym, że tylko tyle możemy dzisiaj zrobić, a resztę odłóżmy na później, nie dokonamy żadnego postępu. Pan prof. Janusz Tazbir powoływał się na przykłady amerykańskie. Tam nauka rozwija się świetnie. Zacznijmy może dyskutować o tym, czy projekt poselski był do końca rozwiązaniem idealnym. Myśmy tak nie uważali. Zgłosiliśmy pewne propozycje, które należało wszechstronnie przedyskutować. Skoro w USA nauka rozwija się świetnie, a jest tam jednak inny model kariery naukowej, to może spróbujmy coś ściągnąć od lepszych od nas. Nie jest wstydem uczyć się od lepszych i starać się im dorównać. Padło takie stwierdzenie, że jeszcze nie wysechł atrament po podpisaniu przez prezydenta nowelizacji ustawy o stopniach i tytule naukowym. Przypominam, że od tego czasu minęły już dwa lata. Pracowałam przy nowelizacji tej ustawy i pamiętam, że już wtedy chcieliśmy wprowadzić pewne zmiany w przepisach określających drogę kariery naukowej, ale tłumaczono nam, że wkrótce będzie nowy projekt ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i tam zostanie to rozwiązane kompleksowo. Teraz mówi się, że to trzeba odłożyć i zrobimy to może za rok. Przy całym szacunku do pana prof. Jerzego Woźnickiego nie mogę się zgodzić z takim stwierdzeniem, że projekt poselski był robiony na kolanie.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#PoslankaMariaNowak">Pan profesor powiedział, że chcemy coś teraz gorączkowo wprowadzić i zgłaszamy poprawki nie do końca przemyślane, bo formułowane zbyt pośpiesznie. Poprawki nasze były przygotowywane dosyć długo przez liczne grono osób i nawiązywały do dyskusji, które odbywały się jeszcze w poprzedniej kadencji parlamentu. Jeżeli my dzisiaj zgłaszamy po raz kolejny te poprawki, to tylko dlatego że w Komisji nie dyskutowaliśmy na temat innej drogi kariery naukowej bo nie było takiej woli. Optymistycznie oceniam to, że środowiska akademickie, od wysokich gremiów profesorskich aż do gremiów doktorskich i studenckich, są bardzo aktywne i chcą, aby ich głosu wysłuchano. To dla polskiej nauki i dla polskiego szkolnictwa wyższego rokuje bardzo dobrze.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#PoslankaDanutaGrabowska">Na tym zakończyliśmy naszą ogólną debatę i wysłuchaliśmy wszystkich, którzy chcieli się wypowiedzieć. Ustaliliśmy także, że na następnym posiedzeniu będziemy już procedować nad wszystkimi kolejnymi artykułami i przepisami, od tytułu ustawy poczynając, punkt po punkcie. Przeczytamy do tego czasu wszystkie dodatkowe opinie, które wpłynęły do Komisji. Państwa posłów prosimy o to, aby jeżeli ktoś się utożsamia z którymś z wniosków czy propozycji zgłaszanych teraz dodatkowo, zechciał - zgodnie z obowiązującym regulaminem prac Komisji - przejąć dany wniosek na siebie i przygotować do tego uzasadnienie. Z należytą uwagą musimy przeczytać wszystkie nadesłane opinie, ale jednak wrócę do trybu procedowania nad projektem ustawy. Myśmy wielokrotnie nowelizowali inną ustawę - ustawę o systemie oświaty. Ponieważ czynnych nauczycieli pracujących w oświacie jest 700 tysięcy to gdybyśmy chcieli z każdym nauczycielem dyskutować, nie dokonalibyśmy nowelizacji ustawy do końca świata i jak mówi Jurek Owsiak - o jeszcze jeden dzień dłużej. Zwracam się do wszystkich reprezentujących środowiska naukowe i akademickie o uznanie, że trzeba przyjąć pewne kryteria prowadzenia konsultacji społecznych. Nie mogę się zgodzić na to, o czym pisze się w opiniach, że internet nie jest właściwym środkiem komunikowania się. Moim zdaniem, środowiska naukowe nie powinny posługiwać się takim argumentem. Opinie wpływają do nas sukcesywnie także tą drogą. Nasz sekretariat pracuje niezwykle sprawnie i wybiera z internetu opinie dotyczące projektu ustawy i stąd mamy o nich wiedzę. Opinie z podpisami trafiły do na dopiero dzisiaj. Państwo posłowie otrzymali je nieco wcześniej i to jest wyjaśnienie źródła pochodzenia opinii, zanim one wpłynęły do nas formalnie, na piśmie. Na następnym posiedzeniu przystąpimy do omawiania poszczególnych artykułów projektu ustawy i będziemy pracować rozważnie i skutecznie, jak tu słusznie stwierdzono. Dziękuję państwu. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>