text_structure.xml 489 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859 860 861 862 863 864 865
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 30.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczący Marszałek Sejmu dr. Kazimierz Świtalski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#KazimierzŚwitalski">Otwieram posiedzenie. Protokół 129 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 130 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają pp. Borecki i Jaroszewiczowa. Listę mówców prowadzi p. Jaroszewiczowa.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#KazimierzŚwitalski">Od p. Marszałka Senatu otrzymałem pisma z zawiadomieniem o przyjęciu przez Senat bez zmian projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#KazimierzŚwitalski">a) o oznaczaniu wagi na ładunkach przewożonych na statkach,</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#KazimierzŚwitalski">b) o upoważnieniu Ministra Skarbu do przyznawania obligacjom m. stół. Warszawy praw papierów pupilarnych.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#KazimierzŚwitalski">Usprawiedliwiają nieobecność posłowie: Choromański, Gdula, Kopacz, Laguna, Łysyj, Moszyński, Nowicki, Ostrowski, Piechulek, Ptasiński, Rzóska, Stanisław Stroński, Zdzisław Stroński i Stypułkowski.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#KazimierzŚwitalski">Udzieliłem urlopu posłom: Hutten Czapskiemu i Psarskiemu na 1 dzień, Ciszakowi, Rosmarinowi i Ulrychowi na 3 dni, Wolskiej na 4 dni, Gosiewskiemu, Jaworskiej, Pochmarskiemu i Serożyńskiemu na 5 dni. Starzakowi na 6 dni, Jaworskiemu, Maksymilianowi Malinowskiemu i Sieradzkiemu na 7 dni.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#KazimierzŚwitalski">Proszą Izbę o udzielenie urlopów posłowie: Biluchowski na 8 dni, Bryła i Szawleski na 10 dni, Madejski na 12 dni, Kotarski na 15 dni, Kopacz na 6 tygodni, Grunbaum zaś do końca bieżącej sesji.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#KazimierzŚwitalski">Nie słyszę sprzeciwu, uważam, że Izba zgodziła się na udzielenie tych urlopów.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1935/36 (druk nr 1000) cz. 12. Proponuję Panom, aby najpierw wysłuchali obu referatów: o Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych oraz o Funduszu Obrotowym Reformy Rolnej, a potem otworzę dyskusję nad temi obydwoma działami.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma sprawozdawca budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych p. Karwacki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WacławKarwacki">Wysoki Sejmie! Cyfry, zawarte w budżecie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, są stosunkowo nikłe wobec znaczenia produkcji rolniczej, zatrudniającej liczne rzesze naszej ludności. Cyfry te są raczej wskaźnikami kierunku opieki państwowej nad wytwórczością rolną i dlatego analiza ich daje okazję do rozważania zarówno sytuacji rolnictwa, jak i poszczególnych zarządzeń polityki rolniczej. Rozważania te winny równocześnie przedstawić intencje, jakie zamierza się włożyć w wykonanie budżetu. W ten sposób była rozumiana dyskusja nad budżetem na komisji, a w szczególności w ten sposób ujął sprawę p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#WacławKarwacki">Współczesną sytuację rolnictwa znamionują dwie wielkie grupy faktów, a mianowicie — pierwsza z nich, wywołująca u wielu ekonomistów nadmierny optymizm, obejmuje ustępowanie powodów, które bezpośrednio wywołały początek kryzysu, — druga zaś to nowe elementy, które powstały w ciągu ostatnich kilku lat i które sprawiają, że ustąpienie bezpośrednich powodów kryzysu nie oznacza bynajmniej, że w konsekwencji ustąpi również i kryzys. Wiadomo jest powszechnie, że obszar produkcji głównych artykułów rolniczych zdołał się ustabilizować, że światowe zapasy zbóż maleją, że zpośród wielkich eksporterów odpadły przejściowo Stany Zjednoczone i że od 2 lat skończył się okres niezwykle dużych urodzajów. Pomimo to jednak nie można liczyć na zbyt duże efekty, wynikające z tych przemian, ponieważ zrównoważone one zostały wzrostem nadwyżki wywozowej ubogich krajów rolniczych, zanikiem wolnych rynków, w szczególności z powodu protekcyjnej polityki rolniczej krajów odbiorczych oraz wzajemnem paraliżowaniem się zabiegów polityki rolniczej poszczególnych krajów. Tematy te zostały wyświetlone na komisji, przyczem zarysowała się niemal zgodna opinia, nie ryzykująca zbytnich nadziei odnośnie do dodatnich skutków poprawy na rynkach światowych dla naszego wewnętrznego położenia.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#WacławKarwacki">Równocześnie rozważano wydatną zależność zarządzeń polskiej polityki rolniczej od tejże polityki innych krajów, i to zarówno eksporterskich, jak i importerskich. Dlatego też chociaż dały się słyszeć głosy o konieczności gruntownej rewizji dotychczasowych naszych posunięć w tej dziedzinie, to jednak znaczna większość tych głosów, uznając za niezbędną dalszą i wytrwałą opiekę Państwa nad produkcją rolniczą, wskazała na potrzebę zachowania daleko idącej ostrożności w stosowaniu zmian w dotychczasowych głównych wytycznych polityki rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#WacławKarwacki">Polityka ta jest uzależniona zresztą również od ogólno gospodarczych wytycznych, którym hołduje kierownictwo Państwa, i dlatego konsekwencje tej polityki ogólnej muszą być odpowiednio uwzględnione w ramach celowego kształtowania położenia gospodarstw rolnych. Zwrócono uwagę, że niezawsze i nie we wszystkiem te konsekwencje były dostatecznie przestrzegane, zwłaszcza, jeżeli idzie o zagadnienie obniżenia sztywnych kosztów produkcji rolniczej, uzależnionych w dużym stopniu od polityki finansowej, fiskalnej, budżetowej i przemysłowej Państwa. Ostatnie miesiące przyniosły znaczne posunięcia, zmierzające do skoordynowania polityki rolniczej z polityką ogólno gospodarczą Państwa, co wyraziło się przedewszystkiem w nakreśleniu dalszego programu uporządkowania długów rolniczych. Uwagi, jakie na temat tego programu i możliwości jego realizacji zostały wypowiedziane, wskazywały oprócz szeregu obiekcyj, przedewszystkiem na trudność przewidywania, czy koszty obsługi zadłużenia rolniczego zostały ostatecznie przystosowane do możliwości płatniczych rolnictwa. Wątpliwości te istnieją, jednakowoż odpowiedź na nie da dopiero życie, ponieważ zarówno brak ścisłych danych o wysokości zadłużenia rolniczego, jak niema szans do określenia kształtowania się dochodu rolniczego w najbliższych latach. W związku z tem jednak szczególną uwagę poświęcić należy pracy nad podniesieniem strony dochodowej rolnictwa, a to tem bardziej, że — jak to podniósł p. Minister Rolnictwa — co roku przybywa ludzi, którzy muszą znaleźć środki do życia i możność pracy na terenie wsi. Zmodernizowanie warsztatów rolnych w kierunku ich większej wydajności i większej zdolności do absorbowania pracy ludzkiej byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby istniały odpowiednie kapitały inwestycyjne oraz łatwość zbytu na wyprodukowane towary. Nie można jednak czekać, aż te dobre warunki same przez się powstaną, musimy starać się o wprowadzenie tych zmian w organizacji gospodarstw wiejskich, a także w organizacji życia społecznego wsi, które mogą być zrealizowane bez większych wkładów gotówkowych, a jedynie przy pomocy odpowiedniego zużycia istniejących rąk do pracy. Równocześnie odbywać się musi przestawianie produkcji rolniczej na te działy, które mają większy rynek odbiorczy w kraju lub też łatwość zbytu w drodze eksportu. Te ostatnie tematy, które sygnalizuję w największym skrócie, były szczegółowo omówione na Komisji Budżetowej, a w budżecie znajdują oddźwięk w pomocy, jaka jest przewidziana dla akcji organizowania gospodarstw przodowniczych oraz przysposobienia rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#WacławKarwacki">Poszczególni mówcy poza tematami natury ogólnej podnieśli szereg spraw bardziej szczegółowych, z których na specjalną uwagę zasługują te, które wskazują na konieczność zabezpieczenia właściwego dochodu rolnikom z produkcji hodowlanej, stanowiącej dla wielkiej ilości gospodarstw rolnych niemal poważny środek zdobywania gotówki. Na tem tle powinna być rozważona, między innemi, praktyczna polityka bekonowa ze względu na to, że, niemal powszechnie stwierdzono, istnieje zbyt duża dysproporcja między dochodami producenta i przemysłowca bekonowego.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#WacławKarwacki">Pragnę zwrócić jeszcze uwagę na głos jednego z przedstawicieli interesów miast, który postawił zarzut rolnikom, że nie zdołali dotąd wytworzyć jednolitego frontu rolniczego i że wielokrotnie opinie rolników, przejawiane nazewnątrz nawet w bardzo istotnych sprawach, cechuje poważna rozbieżność. Zarzut ten daje mi pobudkę do rozważenia aktualnej od kilku lat sprawy zmian w życiu organizacyjnem rolnictwa, który to temat był najmniej bodaj oświetlony w debacie komisyjnej. Niejednokrotnie zwracano już uwagę na organizacje rolnicze i ich znaczenie, na ich wpływ na życie kulturalne i gospodarcze wsi. Życie to bowiem, chociaż na pierwszy rzut oka bezbarwne i monotonne, pulsuje i rozwija się wielostronnie, pomimo wszelkich trudności i przeciwności. Stanowi to jeszcze jeden dowód prężności, odporności i siły moralnej, któremi to cechami odznacza się w znacznej mierze ogół naszej ludności wiejskiej.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#WacławKarwacki">Już sam przegląd typów organizacyj, występujących na terenie wsi, wykazuje wcale bystry nurt życia. Spotykamy tam społeczne organizacje męskie, kobiece i młodzieżowe, rolnicze, ogólne i specjalne, kulturalno oświatowe i wytwórcze, organizacje kredytowe, handlowe i przetwórcze ze spółdzielniami na czele, związki zawodowe i inne. Jedne z nich są lokalne, drugie — dzielnicowe, a wreszcie ogólnopolskie; jedne przymusowe, inne dobrowolne. Rozmaitość rzeczywiście duża, która sprawia, iż często nadmiar form organizacyjnych może ciążyć nad treścią i utrudniać mniej ruchliwym rolnikom aktywne ustosunkowanie się do tych różnorodnych poczynań społecznych i gospodarczych, a przecież pozyskanie wszystkich zdolnych do pracy zbiorowej elementów na wsi zadecyduje w znacznym stopniu o tem, jakim będzie oblicze polskiego rolnictwa w niedalekiej przyszłości. Dlatego też zagadnienie odpowiedniej koordynacji działalności poszczególnych jednostek organizacyjnych, prowadzących pracę wśród ludności wiejskiej, stanowi niewątpliwie poważny problemat. Problemat ten powinien być rozpatrzony przy okazji omawiania budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, ponieważ w pewnych jego działach realizatorami będą organizacje rolnicze. Dlatego też trzeba, aby intencje Rządu i tych organizacyj były jednakowe, a przynajmniej, aby skrystalizował się pogląd na rolę najważniejszych organizacyj.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#WacławKarwacki">Podstawową jednostką pracy społecznej na wsi jest kółko rolnicze, które stanowi główny ośrodek kształcenia działaczy wiejskich, a równocześnie jest najczęściej źródłem wszelkich poczynań natury gospodarczej i kulturalnej na terenie wsi. Kółka rolnicze mają swą chlubne tradycję, i niewątpliwie w miarę przybywania na wieś wychowańców szkół rolniczych będą mogły rozszerzać i pogłębiać zakres swej działalności. W kółku rolniczem grupują się dobrowolnie te jednostki, które rozumieją i odczuwają potrzebę zbiorowego działania, są bezpośrednio związane z życiem danej wsi, najdokładniej oceniają praktyczne potrzeby współmieszkańców i dlatego mogą być najlepszem źródłem bezpośrednich informacyj, a także mogą najlepiej i najpraktyczniej urzeczywistnić program, który w ogólnych zarysach zostaje opracowany przez wyższe ogniwa organizacyj rolniczych, a także przez Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, Czasami słyszy się głosy, że kółka rolnicze przeżyły się; mniemanie to wydaje mi się błędnem, ponieważ na terenie kółka rolniczego mogą powstawać i istnieć w ścisłym związku z niem wszelkie koła o celach specjalnych, zaspokajające wszystkie potrzeby wsi. Zamiast zatem dążenia do likwidacji mniej żywotnych kółek rolniczych, należy raczej otoczyć je baczną opieką i umożliwić im spełnianie właściwej roli. Obok kółek rolniczych występują i podobną rolę grać winny, jako podstawowe jednostki życia organizacyjnego wsi, koła gospodyń wiejskich i koła młodzieży wiejskiej. W istniejącym stanie rzeczy teren powiatu nie zna typu przymusowych organizacyj rolniczych i niewątpliwie ten stan rzeczy jest słuszny. Powiat bowiem nie jest na tyle rozległy, aby działacze społeczni nie byli w stanie orientować się bezpośrednio w miejscowych stosunkach, nie korzystając z pomocy większego aparatu biurowego. Ponadto liczba działaczy, niosących ofiarnie swój trud i wysiłek w imię celów ogólnych, jest niemal zawsze dostateczna i wymaga jedynie skromnej zazwyczaj jednoosobowej pomocy biurowej (sekretariat). Natomiast w zakresie ściśle instrukcyjnym, obejmującym poszczególne fachowe dziedziny gospodarki rolnej, konieczne jest korzystanie z pomocy wykształconych instruktorów. Organizacje powiatowe kółek rolniczych opierają się przedewszystkiem na własnych funduszach, a ponadto sprawują zarząd nad funduszami, przeznaczonemi przez samorząd terytorialny na popieranie rolnictwa. Organizacje te tworzą zazwyczaj autonomiczne sekcje, względnie komisje do poszczególnych zagadnień i byłoby rzeczą pożądaną, aby w miarę możności zdołały objąć organizacyjnie wszystkie ważniejsze dziedziny życia rolniczego. Ze względu na tak szeroką rolę powiatowych organizacyj i kółek rolniczych, mogących grupować w sobie w zasadzie wszystkich bez wyjątku rolników, czynniki, sprawujące nad temi organizacjami opiekę i udzielające im pomocy materialnej, nie powinny ograniczać ich działalności wyłącznie do funkcyj zleconych, a pozostawiać im możność prowadzenia własnego życia organizacyjnego i własnego zakresu pracy. Jestem pewien, że kółka rolnicze na terenie wsi i organizacje na terenie powiatów powinny być głównemi elementami organizacyjnemi, które wytwarzałyby jednolitą opinię rolniczą w zakresie wszystkich praktycznych aktualnych zagadnień na wymienionych terenach. Tworzenie t. zw. międzykomunalnych związków rolniczych wzorem związków, powstałych na terenie województwa poleskiego, jest niewątpliwie podważaniem roli kółek rolniczych i spotyka się naogół z daleko idącemi zastrzeżeniami, wysuwanemi przez sfery rolnicze. Zagadnienie tej nowej formy organizacji powinno być rozpatrywane nader ostrożnie, wzory poleskie wymagają przepracowania w kierunku ich uspołecznienia. Byłoby rzeczą do dyskusji powołanie do życia tak zrekonstruowanej organizacji związków rolniczych tam, gdzie organizacje społeczno-rolnicze są bezczynne, i to tylko jako formę przejściową do czasu ożywienia elementu społecznego i stworzenia warunków, potrzebnych do powstania dobrowolnych organizacyj rolniczych. We wszystkich innych wypadkach, gdzie kółka rolnicze działają sprawnie, akcja tworzenia związków międzykomunalnych nie powinna być wszczynana, natomiast zawsze aktualnem jest zagadnienie nawiązania współpracy gmin i gromad wiejskich z dotychczasowemi organizacjami rolniczemi.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#WacławKarwacki">Główną jednostką organizacyjną rolnictwa na terenie województwa jest samorząd rolniczy, który po nowelizacji odpowiednich przepisów prawnych w 1932 r. został praktycznie wprowadzony w życie na całym obszarze Państwa pod postacią izb rolniczych. Wybitną cechą tej organizacji jest podstawowa rola, jaką odgrywa w niej element inicjatywy i samopomocy społecznozawodowej rolników, zrzeszonych w lokalnych organizacjach ogólno rolniczych, a więc w kółkach rolniczych i powiatowych organizacjach. Zaznacza się to wybitnie choćby w składzie radców, pochodzących z wyborów każdej izby rolniczej, gdyż połowa tych radców jest wybierana przez organizacje dobrowolne, co jest najdalej idącem uprzywilejowaniem organizacyj dobrowolnych w porównaniu z ustrojami izb rolniczych innych krajów europejskich. Izby rolnicze nie posiadają swych ognisk powiatowych, opierając się na powiatowych organizacjach ogólno gospodarczych (okręgowe towarzystwa rolnicze), co pociąga za sobą konieczność zrealizowania dwóch podstawowych postulatów. Pierwszym z nich jest przeprowadzenie zgrupowania wszelkich organizacyj rolniczych w formie mniej lub więcej wiążącej w ramach okręgowych towarzystw rolniczych, które powinny otrzymać silniejsze niż dotąd podstawy finansowe i organizacyjne. Drugim postulatem jest odpowiednie nastawienie polityki samorządu terytorialnego i organów administracji lokalnej do okręgowych towarzystw rolniczych. Powinny te organizacje być oficjalnie uznane za centralne instytucje społeczno zawodowe rolników na terenie powiatów, służące również jako instrument do wykonywania tych działów budżetu samorządu terytorialnego, które dotyczą rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#WacławKarwacki">W jakiej formie potrzebne będą wojewódzkie organizacje kółek rolniczych, działające równolegle do izb rolniczych, jest to kwestia, która wymaga głębszego zastanowienia. W każdym razie wykluczone być musi jakiekolwiek dublowanie funkcyj i wobec tego rola wspomnianych wojewódzkich organizacyj musiałaby ograniczyć się do udzielania pomocy powiatowym organizacjom w wykonywaniu ich funkcyj oraz do załatwiania tych wszystkich spraw, któremi izby rolnicze nie mogą lub nie powinny się zajmować. Ogólnie można powiedzieć, że organizacji dobrowolnej wojewódzkiej nie należy organizacjom powiatowym narzucać. Tam jednak, gdzie teren odczuwa potrzebę posiadania obok izby rolniczej własnej nadbudówki społecznej, nie tylko nie należy dążeniu takiemu przeciwdziałać, lecz raczej winno się je popierać. Wojewódzkiej organizacji przypadnie wówczas bez kolizji z izbą rolniczą rola czynnika nadrzędnego w sprawach wewnętrzno — organizacyjnych zrzeszeń powiatowych i w sprawach ich własnego zakresu działania, jak podnoszenie ogólnej kultury wsi i t. p.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#WacławKarwacki">Samorząd gospodarczy przemysłu posiada, jak wiadomo, oficjalną nadbudowę, którą stanowi związek izb przemysłowo handlowych. Analogiczna organizacja na terenie rolnictwa nie byłaby już teraz właściwą wobec konieczności jaknajbardziej jednolitego kształtowania opinii rolniczej, w którym to kierunku oprócz samorządu rolniczego działają przedewszystkiem organizacje dobrowolne, jakie muszą być rozproszkowane wśród wielkiej ilości osiedli wiejskich. Ten wzgląd geograficznej natury musi wpłynąć oczywiście na formy organizacyjne, w rezultacie których powstała symbjoza dobrowolnych ogólnych organizacyj na terenie wsi i powiatów z jednej strony, a samorządu rolniczego na terenie województw z drugiej. Symbjozy tej nie można oczywiście pominąć w ukształtowaniu ogniwa najwyższego, obejmującego teren całego Państwa. O ile więc forma organizacyjna tej instytucji centralnej musi być nieco odmienna niż w przemyśle, o tyle nie ulega żadnej wątpliwości, że istnienie jej jest w stosunkach rolniczych absolutnie niezbędne. Rolnictwo musi wytworzyć program swej działalności zarówno długofalowy, jak i aktualny i musi starać się o zrealizowanie tego programu. Jest to możliwe jedynie wtedy, gdy formy organizacyjne życia rolniczego zostaną tak skonstruowane, że będzie istniała instytucja, mająca prawo i obowiązek przemawiania w imieniu całego rolnictwa. Roli tej nie mogą wypełniać izby rolnicze, działające każda w swoim zakresie i formalnie bez możności uzgadniania swych opinij. Zarówno czynniki oficjalne, jak i sami rolnicy uznali, że rozbicie organizacyjne rolnictwa według terenów województw przekreśliłoby możliwość ujednostajnienia opinii rolniczej w najważniejszych nawet sprawach. Dlatego też powstał i powinien działać związek izb i organizacyj rolniczych Rzeczypospolitej Polskiej jako instytucja, której zadaniem jest koncentrowanie pracy i uzgadnianie rozbieżnych tendencyj poszczególnych organizacyj, a przedewszystkiem konfrontowanie ze sobą poglądów różnych ośrodków myśli rolniczej i ułatwianie przez pracę biura związku pracy tych organizacyj, które nie mają dostatecznego własnego aparatu fachowego. Związek pozbawiony jest cech przymusowości i oparty w swej strukturze, podobnie jak i izby rolnicze, na połączeniu elementu reprezentacji organizacyj dobrowolnych z elementem reprezentacji organizacyj publiczno-prawnych. Związek ten, aczkolwiek będący organizacją dobrowolną i nieposiadającą swej egzekutywy i ustabilizowanych publiczno-prawnych podstaw istnienia, jak inne analogiczne centrale samorządu gospodarczego (związek izb przemysłowo handlowych i związek izb rzemieślniczych), odpowiada w zasadniczej swojej strukturze obecnym warunkom organizacyjnym rolnictwa. Związek winien być terenem, na którym ścierałyby się i uzgadniały poglądy, reprezentowane przez organizacje rolnicze przymusowe i dobrowolne, oraz warsztatem pracy, do którego winny mieć dostęp wszystkie organizacje w związku zrzeszone. Myślę, że w związku z tem obecne formy organizacyjne tej instytucji będą ulegały zmianom, jedno jest jednak pewne, że nie powinna ulec załamaniu główna podstawa związku, t. j. jego uprawnienie do reprezentowania opinii rolniczej. Oczywiście należy wytworzyć właściwe formy wpływu dla poszczególnych grup organizacyj rolniczych na kształtowanie się oficjalnego stanowiska związku w zależności od znaczenia, jakie te organizacje dla życia wsi posiadają. Jeżeli to zagadnienie zostanie szczęśliwie rozwiązane, wówczas rolnicy nie spotkają się z zarzutem, iż opinia ich jest skłócona i że nie potrafią zdobyć się na jednolitość programowych wystąpień. Naturalnie będzie rzeczą nieodzowną takie ustalenie ram statutowych związku, aby w nich każda z organizacyj rolniczych znalazła dla siebie właściwe miejsce. Można to osiągnąć przez skontrolowanie, czy podział członków związku na pewne kategorie i uposażenie tych kategoryj w odpowiednie uprawnienia odpowiada obecnemu układowi sił organizacyjnych wsi i czy umożliwia wytwarzanie rzeczywistej opinii społeczeństwa rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#WacławKarwacki">Łącząc w sobie organizacje o nader rozmaitym charakterze, związek nie może stanowić centrali wewnątrz całkowicie jednolitej. Należy przypuszczać, że mimo istnienia według obecnego statutu dwóch sekcyj (izb rolniczych i organizacyj dobrowolnych), wymogi życia zmuszą do wytworzenia w ramach związku kilku central pewnych grup członków związku, obdarzonych szeroką autonomią wewnętrzną. Wydaje się, że najsłuszniejszem byłoby zgrupować w pierwszej kategorii najbardziej uprzywilejowanych członków związku — izby rolnicze, dobrowolne ogólne organizacje rolnicze i związki spółdzielni rolniczych. Prace w tym kierunku prowadzone są od dość dawna i nie wątpię, że uda się wreszcie doprowadzić zarówno do ustalenia odpowiedniej reprezentacji dla poszczególnych central we władzach związku, jak i ustalić formy ścisłej współpracy i koordynowania jej działalności zarówno na terenie każdego województwa, jak i powiatu. W drugiej kategorii członków powinny się znaleźć centrale wszelkich organizacyj fachowych poto, aby prace nad podniesieniem rolnictwa w poszczególnych jego gałęziach mogły być wykonywane programowo, w sposób zgodny z ogólnemi przesłankami polityki rolniczej. Stwarzanie jakiejkolwiek centrali ogólnorolniczej, działającej obok tak zrekonstruowanego związku, byłoby niewątpliwie przekreśleniem słusznego programu wytworzenia jednolitego frontu rolniczego. Oczywiście należałoby pilnie baczyć, ażeby w organizacji zawodowej rolnictwa, t. j. izbach rolniczych, a tem bardziej w związku izb i organizacyj rolniczych nie przejawił się przerost aparatu biurokratycznego. Nie będzie to trudnem do uniknięcia przy konstrukcji, która już obecnie w ogólnych zarysach istnieje, a której pogłębienie jest niezbędne. W tym celu trzeba będzie wzmocnić stanowisko wykonawczych władz związku, zwłaszcza w zakresie reprezentacji nazewnątrz przy pozostawieniu jaknajszerszej autonomii poszczególnym grupom organizacyj w zakresie ich bezpośrednich zadań.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#WacławKarwacki">Pozwoliłem sobie potraktować tę sprawę nieco szerzej, pragnąc dać dowód, że rolnictwo docenia pewne niedokładności swej pracy organizacyjnej, których rezultaty pod postacią niezgrania opinii rolniczej tak ostro wytknięto na posiedzeniu Komisji Budżetowej. Przechodzę obecnie do drugiego tematu, który pragnę potraktować nieco obszerniej.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#WacławKarwacki">W debacie budżetowej, która co roku przy okazji rozpatrywania budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych porusza zagadnienie leśnictwa w Polsce, uderza niewspółmierność, z jaką traktowane są poszczególne sprawy, składające się na całość tego zagadnienia. Najwięcej miejsca w tej debacie zajmują lasy państwowe, im poświęcona jest lwia część odnośnych rozważań, podczas gdy inne sprawy, należące do tego zagadnienia, wywołują zaledwie znikome zainteresowanie. Do tych ostatnich spraw należy cała prywatna własność leśna, sprawa utrzymania tych lasów oraz sprawa ich rentowności, to znaczy sprawy o pierwszorzędnem dla Państwa znaczeniu. Czas jest najwyższy, aby sprawom tym zapewnić należne miejsce w naszej polityce gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski,)</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#WacławKarwacki">P. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych w swem przemówieniu na Komisji Budżetowej wskazał na pewne cechy produkcji leśnej, szczególniej wyraźne dla naszej gospodarki narodowej, dzięki którym produkcja ta nabiera specjalnego znaczenia dla życia gospodarczego kraju. Należy podkreślić także znaczenie drewna dla handlu, zwłaszcza w obrocie zagranicznym. Pomimo poważnych ograniczeń, jakie dotknęły również międzynarodowy obrót materiałami drzewnemi, eksport drewna w dalszym ciągu znajduje się w sytuacji stosunkowo łatwej w porównaniu z wywozem innych artykułów. Nie znaczy to, aby nie musiał on walczyć z systemem kontyngentów, wysokich barier celnych, restrykcyj dewizowych i kompensat, a także z silną i nieraz uprzywilejowaną konkurencją; łatwiejsza sytuacja drewna polega na tem, że poszczególne kraje ze względu na potrzeby przemysłu rodzimego oraz ograniczone możliwości zwiększenia produkcji drewna zmuszone są nadal importować drewno, zwiększając nawet swe zapotrzebowanie w tej dziedzinie, co wynika z ogólnej ich polityki gospodarczej, zwłaszcza w zakresie walki z bezrobociem i popierania przemysłu budowlanego.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#WacławKarwacki">Pragnę dla ilustracji podać kilka cyfr. Wartość wywozu materiałów drzewnych w Polsce w roku 1934 wyniosła około 180 milionów złotych, z czego na drewno napół obrobione i wyroby drzewne przypada przeszło 140 milionów złotych przy 177 milionach złotych salda czynnego w bilansie handlowym tego roku. W stosunku do ogólnej wartości wywozu udział eksportu drewna wynosił w roku 1933–16,1%, w roku zaś 1934–18,4%, zajmując w porównaniu do innych artykułów pierwsze miejsce w ogólnym eksporcie z Polski. Widoczne z tych cyfr pierwszorzędne znaczenie drewna dla aktywności naszego bilansu handlowego nie jest dotychczas należycie docenione. Wzmożenie tej aktywności jest również możliwe przez wprowadzenie pewnej programowości do działań i wysiłków, podejmowanych w dziedzinie drzewnictwa, zarówno przez sfery w tej dziedzinie zainteresowane, jak i przez politykę państwową. Istnieje cały szereg spraw i zagadnień, których rozwiązanie mogłoby mieć wielki wpływ na szerzenie możliwości zbytu materiałów drzewnych. Wezmę dla przykładu sprawę zbytu drewna białego. Sytuacja w chwili obecnej jest taka, że na rynkach zagranicznych, a przedewszystkiem na interesującym nas najbardziej rynku angielskim, naskutek konkurencji kanadyjskiej sprzedaż świerka i jodły przestała się opłacać, podczas gdy ulokowanie większej ilości drewna sosnowego jest możliwe. Sytuacja taka nakazywałaby zwiększyć konsumcję wewnętrzną świerka i jodły, zastępując niemi bodaj częściowo sosnę, uzyskane zaś stąd partie drewna sosnowego przeznaczyć na eksport. Tymczasem na przeszkodzie takiemu racjonalnemu zabiegowi, jakim byłaby wspomniana zamiana, stoją tylko pewne przyzwyczajenia, niemające realnego uzasadnienia. Dość powiedzieć, że podczas gdy w okręgach górniczych, należących do byłej Kongresówki, żądane są jedynie kopalniaki sosnowe, w sąsiednich okręgach, pochodzących z b, zaboru austriackiego, oprócz kopalniaków sosnowych przyjmowane są i żądane kopalniaki świerkowe. O ile idzie o materiały tarte, to dyrekcje kolejowe województw centralnych zaopatrują się w materiały sosnowe, dyrekcje zaś województw południowych — w świerkowe. Podobnie się dzieje w szeregu innych dziedzin, gdzie drewno znajduje zastosowanie. Przełamanie tych nieuzasadnionych przyzwyczajeń, osiągnięte drogą umiejętnej propagandy oraz drogą odpowiednich zarządzeń, wydanych przez instytucje państwowe, zaopatrujące się w drewno, mogłoby dać bardzo dodatnie wyniki w zakresie rozszerzenia rynku wewnętrznego dla świerka i jodły, a tem samem zapewnić eksportowi drewna dalsze widoki rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#WacławKarwacki">Świadectwem pierwszorzędnego znaczenia eksportu drewna dla całego krajowego drzewnictwa może być cyfra wywozu materiałów drzewnych w r. 1934, która w przeliczeniu na surowiec wynosi przeszło 4 i pół miliona metrów sześciennych, a więc stanowi conajmniej 50% całej produkcji drewna użytkowego. Cyfry te w zestawieniu ze wspomnianą już przeze mnie, dającą się zauważyć tendencją wzrostu spożycia drewna, potwierdzają całkowicie słuszność przypuszczenia, iż Polska właśnie w drewnie może znaleźć jeden z najważniejszych artykułów, umożliwiających uczestniczenie w obrocie międzynarodowym. I dlatego też zagadnienie eksportu materiałów drzewnych powinno być ze strony Państwa otoczone szczególną opieką. Specjalną uwagę zagadnieniu eksportu drewna poświęciła administracja lasów państwowych, osiągając w ciągu lat pięciu znaczne rezultaty w tej dziedzinie. Została tu dokonana duża pionierska praca, która tylko przez administrację lasów państwowych mogła być spełniona. Przyjęcie systemu przerobu drewna we własnym zarządzie oraz skoncentrowanie w jednem ręku zbytu drewna dało administracji lasów państwowych możność dysponowania materiałami drzewnemi w formie nadającej się do eksportu; utworzenie niezbędnego na ten cel kapitału obrotowego pozwoliło im wystąpić na rynkach zagranicznych samodzielnie bez potrzeby uciekania się do pośrednictwa Gdańska i kapitałów importerskich. Przez stworzenie Polskiej Agencji Eksportu drewna umożliwiona została dokładna i terminowa obsługa klijenteli zagranicznej. Rezultat jest taki, że polski eksport drzewny uzyskał wreszcie pozytywną, a nawet pochlebną opinię na rynkach zagranicznych. Ilościowy i jakościowy rozwój eksportu drzewnego idzie stale po linii zwyżkowej. Jednakowoż dla ogólnego efektu w zakresie eksportu drewna ważną jest rzeczą utrzymanie całej produkcji lasów polskich, a więc i lasów prywatnych na odpowiednim poziomie. W tem miejscu napotykamy dwa kardynalne zagadnienia. Pierwsze z nich to sprawa utrzymania tych lasów, sprawa zagospodarowania ich na racjonalnych podstawach, a w szczególności sprawa zalesienia zrębów bieżących oraz zaległych wyrębów i halizn, drugie — to sprawa stworzenia dla produkcji leśnej warunków, zapewniających rentowność gospodarstwa leśnego.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#WacławKarwacki">Jeśli idzie o utrzymanie lasów prywatnych i racjonalną ich gospodarkę — posiadane przez nas cyfry świadczą, iż w tej dziedzinie stan rzeczy jest wysoce niebezpieczny. Spadek lesistości w latach ostatnich wynosi około 60.000 ha corocznie, to znaczy dwa razy więcej aniżeli w czasach przedwojennych. O ile idzie o użytkowanie — w latach 1924–1932 wyeksploatowano w lasach prywatnych 253% normalnych etatów rębnych. Zjawiska te są niewątpliwie rezultatem całokształtu warunków gospodarczych, w jakich żyjemy, wskazują jednak na konieczność jaknajszybszego zapobieżenia dalszemu ich postępowi. Ponadto stwarzają one potrzebę podjęcia tych czy innych kroków doraźnych, które by doprowadziły do odnowienia wylesionych powierzchni. Mam tu na myśli w szczególności grunty położone na stokach gór, przylegające do górskich potoków i rzek, których wylesienie stoi w najściślejszym przyczynowym związku z przeżywanemi przez nas klęskami powodzi. Rozwiązanie zagadnienia zalesienia tych gruntów prywatnych nie tylko wróci je kulturze leśnej, ale nadto zapobiegnie tym wielkim stratom, jakie gospodarstwo narodowe oraz Skarb Państwa ponoszą wskutek katastrofalnych wylewów rzek.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#WacławKarwacki">O ile jednak idzie o najbardziej skuteczny środek opieki nad produkcją leśną, jest nim wspomniane już przeze mnie przywrócenie rentowności tej produkcji. Specyficzne warunki, tkwiące w strukturze krajowego drzewnictwa, spotęgowane długoletnią dekonjunkturą na rynkach drzewnych, spowodowały, że gospodarka leśna stała się deficytowa, co pociągało za sobą korzystanie z rezerw kapitału drzewnego oraz przekraczanie tych rezerw w sposób, zagrażający produkcji. Racjonalne zagospodarowanie lasów prywatnych, polegające nie tylko na pobieraniu użytków w granicach przewidzianego etatu rębnego i na zalesianiu nieużytków, ale i na stosowaniu właściwych metod gospodarczych i nakładów inwestycyjnych, których rezultaty dadzą się odczuć dopiero w następnych dziesięcioleciach, możliwe jest tylko przy założeniu rentowności gospodarstwa leśnego. Osiągnięcie tego celu winno być z jednej strony zadaniem zorganizowanego celowego wysiłku zainteresowanych kół producentów, z drugiej zaś powinno znaleźć odpowiedni wyraz w polityce gospodarczej Państwa. Operując tak długim okresem produkcji, gospodarstwo leśne musi być z konieczności nastawione nie na przemijające fale koniunktury, uzależnione często od zmieniających się z roku na rok regionalnych zapotrzebowań na przeroby drzewne, ale powinno ono szukać takich form, któreby zapewniły mu trwały rozwój. Z tego względu postulatem prywatnej produkcji leśnej, a raczej zadaniem, do którego zmierzać powinien zorganizowany jej wysiłek, winno być uprzemysłowienie gospodarstwa leśnego oraz zracjonalizowanie zbytu drewna, które wyzwoliłoby produkcję leśną od przygodnych nabywców, wykorzystujących przymusowe położenie producenta. O ile idzie o politykę gospodarczą Państwa, powinna ona uwzględniać interesy gospodarcze produkcji leśnej w stopniu, odpowiadającym jej znaczeniu w całokształcie życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#WacławKarwacki">Traktując tę sprawę w ramach przemówienia, które nie pozwalają na bardziej szczegółowe jej rozważenie, wspomnę jeszcze o pierwszorzędnem znaczeniu, jakie dla interesów produkcji leśnej posiada należyte ich zabezpieczenie w zawieranych traktatach handlowych, właśnie wobec wzrastających coraz bardziej ograniczeń w międzynarodowym obrocie drewnem. Stosowana w polityce celnej zasada bezcłowego wwozu surowca drzewnego przy jednoczesnej reglamentacji jego wywozu, wobec dużych nadwyżek, ciążących na rynku wewnętrznym, nie może oddziaływać dodatnio na rozwój produkcji leśnej. Jest to jedna z licznych nieskompensowanych ofiar, jakie produkcja leśna od szeregu lat ponosi na rzecz przemysłu drzewnego. O ile mamy na serio myśleć o rentowności gospodarstwa leśnego, rewizja dotychczasowych zasad polityki celnej w dziedzinie drzewnictwa jest nieunikniona. Rzecz jest znamienna, że nawet kraje deficytowe pod względem zaopatrywania swych potrzeb w materiale drzewnym, kraje, dla których gospodarstwo leśne nie stanowi tak dużej pozycji jak u nas, weszły w sposób zdecydowany na drogę ochrony produkcji leśnej, dążąc do utrzymania cen drewna na poziomie zapewniającym opłacalność tej produkcji.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#WacławKarwacki">W dziedzinie polityki taryf kolejowych odczuwa się w dalszym ciągu stosowanie znacznego obciążenia przewoźnem transportów kolejowych. Od czasu przeprowadzenia w roku 1929 zasadniczej reformy taryf kolejowych, zniżki stosowane dla przewozu niektórych artykułów drzewnych w żadnym razie nie odpowiadają powszechnemu głębokiemu spadkowi cen na materiały drzewne. W rezultacie odbija się to bardzo silnie na zdolności konkurencyjnej naszego eksportu, w szczególności w zakresie niektórych sortymentów, gdzie obciążenie ad valorem jest bardzo wysokie.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#WacławKarwacki">Z głębokiem zadowoleniem należy powitać zapowiedziane przez Rząd zmiany w dziedzinie podatkowej, w szczególności zaś rozwiązanie nieprawidłowego systemu, stosowanego przy wymiarze podatku gruntowego. Zerwanie ze szkodliwą dla gospodarstwa leśnego zasadą progresji, przyczyniającą się do szkodliwego drobienia lasów, oparcie wymiaru podatku na jednolitej właściwej klasyfikacji gruntów leśnych w ramach specjalnych leśnych okręgów ekonomicznych, wreszcie uwzględnianie przy wymiarze podatku klęsk elementarnych — wszystko to wpłynie niewątpliwie dodatnio na właściwe obciążenie podatkiem gruntowym gospodarstw leśnych.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#WacławKarwacki">Mówiąc o całokształcie warunków, któreby miały sprzyjać rentowności gospodarstwa leśnego, nie można pominąć tak ważnego w tej sprawie czynnika, jakim jest krajowy przemysł i handel drzewny. Wszystkie bowiem jego niedomagania odbijają się bezpośrednio na położeniu gospodarstw leśnych. Nieodpowiednie rozmieszczenie przemysłu drzewnego w stosunku do źródeł surowca, brak środków obrotowych na sfinansowanie przerobu i zbytu drewna, niski poziom urządzeń technicznych oraz niedostatecznie jeszcze sprężysta organizacja eksportu — wszystkie te, niedające się zaprzeczyć, braki krajowego przemysłu i handlu drzewnego wpływają na zmniejszenie ceny za surowiec drzewny. Przeto reorganizacja prywatnego przemysłu i handlu drzewnego, zmierzająca do oparcia go na zdrowych podstawach leży nie tylko w interesie samego przemysłu, ale i w interesie produkcji leśnej. Specjalnie aktualną byłaby sprawa kredytowania przemysłu drzewnego przez krajowe instytucje finansowe, z których to źródeł kredytu przemysł i handel drzewny korzysta dotychczas w stopniu zupełnie znikomym. Ponieważ nie tylko dalszy rozwój, ale nawet samo istnienie prywatnego przemysłu i handlu drzewnego uzależnione jest od bazy surowcowej, a więc od stanu racjonalnego zagospodarowania lasów, wydawałoby się zatem, że sprawa przywrócenia rentowności gospodarstwom leśnym powinna leżeć na linii polityki przemysłu i handlu. Tymczasem, jak dotychczas, zagadnienie to jest wciąż dość obce sferom przemysłowo-handlowym. Należy mieć jednak nadzieję, że świadomość ścisłego i nierozerwalnego związku, jaki istnieje pomiędzy poszczególnemi członami drzewnictwa krajowego, będzie się wciąż pogłębiać i doprowadzi do pozytywnej współpracy wszystkich elementów drzewnictwa, która jedynie może przynieść rezultaty korzystne zarówno dla produkcji leśnej, jak i dla przemysłu drzewnego. W szczególności, w obliczu trwającego wciąż kryzysu, skoordynowanie akcji wszystkich aktywnych w drzewnictwie czynników musi być uważane za konieczność gospodarczą. Jednym z terenów, a zarazem probierzem możliwości takiej koordynacji jest utworzona Rada Gospodarki Drzewnej, której działalność daje coraz bardziej realne wyniki.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#WacławKarwacki">Poświęciłem dzisiejsze moje przemówienie dwum konkretnym zagadnieniom, objętym pracami Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych dlatego, że przywiązuję do nich duże znaczenie i ponieważ sprawy te pominięte były w dyskusji Komisji Budżetowej. Nie znaczy to oczywiście, żebym zagadnienia te chciał wnieść na pierwszy plan zainteresowań rolniczych, gdyż jest rzeczą oczywistą, że najważniejsze są te sprawy gospodarcze, które wpłynąć mogą na poprawę sytuacji w rolnictwie, sytuacji tak ciężkiej, jakiej Polska nie znała od czasów wojennych. W referacie, wygłoszonym na komisji, starałem się w ogólnych zarysach przedstawić położenie rolnictwa polskiego na tle ogólnoświatowego kryzysu, a dyskusja, wszczęta przez p. Ministra i uzupełniona przez poszczególnych mówców, odzwierciedliła dość wiernie naszą rzeczywistość, i dlatego, chcąc punkt ciężkości zainteresowania znów przenieść na rzeczy najważniejsze, pragnę skończyć dzisiejsze moje przemówienie w analogiczny sposób jak to uczyniłem na Komisji Budżetowej, kończąc referat ogólny. Trzeba stwierdzić z całą stanowczością, że wysiłki, zmierzające do przywrócenia gospodarstwom rolnym równowagi finansowej, nie doprowadziły dotychczas do celu i że temsamem nie osiągnięto dotychczas głównego zadania polityki gospodarczej w odniesieniu do rolnictwa. Póki ten cel osiągnięty nie będzie, położenie rolnictwa stawać się musi coraz cięższe, a w warunkach polskich coraz groźniejszą będzie reperkusja tego faktu na całokształt sytuacji gospodarczej Państwa. Przegląd faktów i zjawisk, charakteryzujących stan dzisiejszy, dobitnie świadczy o tem, że położenie rolnictwa nie zależy tylko od takich lub innych pociągnięć z zakresu polityki rolnej, ale zależy od całokształtu polityki gospodarczej. Mówiąc więc o rozwiązaniu problemu równowagi finansowej rolnictwa, nie można oczu zamykać na te działy polityki gospodarczej, które pozornie rolnictwa nie dotyczą. To też stoi przed nami wszystkimi zagadnienie dostosowania ogólnej polityki gospodarczej do potrzeb rolnictwa i zagadnienie to streszcza się w tem, co zrobić, aby możliwości zbytu odpowiadały faktycznej podaży artykułów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#WacławKarwacki">Przypuszczam, że około tego zagadnienia skoncentrować się winny w przyszłości przedewszystkiem wysiłki, zmierzające do sanacji naszego życia gospodarczego i że to zagadnienie winno wywrzeć decydujący wpływ na kierunek całej naszej polityki gospodarczej. Im bardziej uda się nam rozwiązać zagadnienie zbytu artykułów rolnych, tem łatwiej znajdzie się rozwiązanie dla zagadnień wtórnych, takich, jak stosunki finansowe na wsi. Póki jednak podstawowe zagadnienie zbytu nie jest rozstrzygnięte 1 póki skutkiem braku równowagi między podażą i popytem poziom cen artykułów rolnych z roku na rok bardziej spada, żadnego zagadnienia specjalnego, zwłaszcza o ile dotyczy ono kosztów produkcji, nie można uważać za rozwiązane w sposób ostateczny.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#WacławKarwacki">Wnoszę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych w brzmieniu, uchwalonem przez komisję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WacławMakowski">Głos ma sprawozdawca budżetu Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej p. Wł. Kamiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Znajdziecie Państwo wszystkie potrzebne liczby i cyfry w moim referacie, który został wydrukowany. Tutaj będę zmuszony jednakże powtórzyć pewne cyfry ogólne, dlatego, aby Panowie mieli przynajmniej ogólną orientację.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#WłKamiński">Akcja scaleniowa na terenie Rzeczypospolitej Polskiej do 1 kwietnia 1934 r. dała w rezultacie następujący efekt; scalonych zostało 460.289 gospodarstw na obszarze 3.376.897 ha. Znoszenie służebności do tej samej daty dało w ekwiwalencie dla drobnej własności 602.423 ha. Ten ekwiwalent został wymierzony 8.078 wsiom i 243.035 gospodarstwom. Jeżeli chodzi o zagadnienie parcelacji, to, proszę Państwa, odpowiednia akcja w 1933 r. dała konkretnie rozparcelowanej przestrzeni 80.286 ha. Oto są najważniejsze cyfry, potrzebne dla orientacji w moim dzisiejszym referacie.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#WłKamiński">Wydaje mi się, że akcja przebudowy ustroju rolnego idzie poważne mi krokami naprzód i że nawet w dobie kryzysu nie zaznała poważniejszego uszczerbku. Wydaje mi się również, że znajdujemy się już w tym punkcie, w którym możemy podliczyć rezultaty naszej pracy i wreszcie powiedzieć sobie, jakie widoki mamy na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#WłKamiński">Otóż, co się tyczy najważniejszej akcji w przebudowie ustroju rolnego, akcji komasacji gospodarstw, to widzimy, że w tej chwili mamy skomasowanych 3,3 miliona ha, gdy pozostaje jeszcze do skomasowania mniej więcej 7,5 miliona ha, czyli że od początku Państwa Polskiego do tej pory skomasowaliśmy mniej więcej trzydzieści kilka procent. Oczywiście, jest to rezultat w ogólnym efekcie duży, tem niemniej, jeżeli weźmiemy pod uwagę rozdrobnienie naszych gospodarstw, to mus im i stwierdzić, że pozostaje nam jeszcze bardzo dużo do zrobienia i jestem przekonany, że kiedy możliwości finansowe Państwa na to pozwolą, tempo komasacji wzrośnie i trzeba będzie ją przeprowadzać w dwukrotnie większym zakresie, niż dotychczas. Sądzę, że tempo to będzie musiało wzrosnąć tak, ażeby conajwyżej na przestrzeni jednego pokolenia gospodarczego, w przeciągu mniej więcej 20–25 lat komasacja na terenie Polski została zakończona.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#WłKamiński">Zagadnienie znoszenia służebności w tej chwili szczęśliwie zaczyna dobiegać do końca, natomiast pozostały jeszcze bezwarunkowo najpoważniejsze i najtrudniejsze obiekty, gdzie znoszenie służebności będzie szło w tempie powolniejszem. Należy tutaj podkreślić, że prace, prowadzone do tej pory, jak i sytuacja w ostatnim roku świadczą o tem, że znoszenie służebności w drodze dobrowolnej umowy ma zawsze przewagę nad znoszeniem w drodze przymusowej. Zrozumienie pożytku tej akcji zarówno u właścicieli gospodarstw, obciążonych służebnościami, jak i gospodarstw władnących jest duże i daje podstawę do przypuszczeń, że i reszta spraw w tej dziedzinie zostanie uporządkowana w sposób należyty.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#WłKamiński">Jeżeli przejdziemy do zagadnienia parcelacji, to musimy zdać sobie sprawę z tego, iż parcelacja, prowadzona na podstawie ustawy o wykonaniu reformy rolnej, wskutek kryzysu i uszczuplenia środków została ograniczona. Tu nie niechęć Rządu, czy rządzącej grupy, tylko brak środków finansowych u nabywców był głównym powodem, że parcelacja w poprzednich, przewidywanych w ustawie rozmiarach, została zmniejszona. Podejmowano różne wysiłki, ażeby ruch parcelacyjny ożywić, rozumując słusznie, że zagadnienie przejścia ziemi z rąk większej do mniejszej własności jest w Polsce procesem naturalnym i że ten proces powinien nie tylko dziś rozwiązywać zagadnienia o charakterze ściśle gospodarczym, ale także musi częściowo, chociaż to może jest nienaturalne, rozwiązywać zagadnienia — zwłaszcza na terenie wsi — o charakterze socjalnym. I dlatego w tych warunkach, gdzie jest skontyngentowana możność wyjazdu zagranicę, emigracji zewnętrznej, gdzie możność odpływu nadmiaru ludności ze wsi do miast jest w obecnych warunkach bezrobocia całkowicie zahamowana, niema innego sposobu, jak tylko lokowanie naturalnego przyrostu ludności na roli. Dlatego Państwo Polskie jest najbardziej zainteresowane w tem, ażeby na jednym kilometrze kwadratowym, możliwie w warunkach kulturalnie i ekonomicznie znośnych, umieścić jaknajwięcej ludzi. Własność drobna jest czynnikiem pod tym względem bezkonkurencyjnym. Ulokowana na jednym hektarze, daje ona więcej, niż własność wielka. Zresztą jest to dostatecznie stwierdzone na podstawie przeprowadzonych badań. Dlatego Państwo Polskie musi wyraźnie stawiać na drobne indywidualne warsztaty drobnej własności. Powiedziałem już na Komisji Budżetowej i powtarzam tutaj, że stoimy na stanowisku rozwoju i oparcia się przedewszystkiem na drobnym, indywidualnym warsztacie rolnym. Wobec tego jest więc rzeczą jasną, że musimy stworzyć takie warunki, żeby drobny warsztat rolny znajdował należyte oparcie i zrozumienie w polityce Rządu, a oprócz tego podstawy gospodarczego urządzenia się we własnym zakresie indywidualnej pracy. Dlatego wszystko, co będzie zdążało do normalnego przechodzenia ziemi z rąk większej własności do mniejszej, będzie tym czynnikiem, który będziemy zawsze popierali i widzieli chętnie.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#WłKamiński">Proszę Panów! Wydaje mi się, że tendencja śrubowania cen ziemi do góry rzekomo z tego powodu, że jest to wzrost majątku narodowego, jak i tendencja sztucznego śrubowania ceny ziemi zbyt nisko, byłaby polityką błędną. Zresztą i co do tej pierwszej przekonaliśmy się dowodnie, że Państwo musiało pójść w kierunku redukcji należności, powstałych przez wyśrubowanie ceny ziemi w okresie dobrej koniunktury. Wydaje mi się jednakże, że, zasadniczo stojąc na stanowisku tworzenia drobnych warsztatów rolnych, musimy jednocześnie liczyć na to, że ziemia w Polsce musi przechodzić w ręce tego człowieka, który posiada minimalny kapitał. Dowodem tego, że chłop w Polsce nie jest bogaczem, jest typowe, jak mi się zdaje, zjawisko w kasach Stefczyka, gdzie ilość wkładów jest zastraszająco mała. Wydaje mi się, że w tych warunkach cenę ziemi należy utrzymywać na możliwie niskim poziomie, gospodarczo uzasadnionym, tak, żeby płatnika nie stawiać w położeniu niemożności wywiązania się z przyjętych zobowiązań już w drugim roku posiadania ziemi. W Polsce oprócz tego musi być stworzony drobny kredyt dla drobnego rolnika, a i spłata musi być odpowiednio rozłożona na długą ilość lat, żeby można było w sposób stopniowy, powoli dojść do rozwiązania tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#WłKamiński">Trzeba będzie oprócz tego poczynić próby rozwiązania zagadnienia parcelacyjnego w dobie kryzysu. Niema sprzeciwu ze strony większej własności co do podaży ziemi. Ziemia jest podawana na rynku, lecz niema nabywców. Dlatego też Państwo szuka rozwiązania w rozluźnieniu przepisów parcelacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#WłKamiński">Sądzę, że do tej pory próby t. zw. parcelacji oddłużeniowej przy pomocy t. zw. leks Ludkiewicz nie dały odpowiedniego efektu. Oprócz tego, że został uruchomiony w Państwowym Banku Rolnym kredyt w wysokości nominalnej 50 milj. zł, na parcelację oddłużeniową zużyto zaledwie 900.000 zł, a więc warunki tej parcelacji oddłużeniowej były takie, że nie mogła ona widocznie na tej drodze dać efektu. Sami zainteresowani nie byli w stanie przeprowadzić tej parcelacji oddłużeniowej i przekazać nadwyżki na drobne warsztaty. Chwycono się innego środka. Tym innym środkiem była t. zw. parcelacja za przejęte należności Skarbu Państwa za podatki. i ta parcelacja do tej pory me dała żadnego rezultatu. Do tej pory zostało zgłoszonych 17 wniosków o przejęcie ziemi na podstawie tej parcelacji, lecz ani jeden wniosek całkowicie, t. j. tak, ażeby ziemia przeszła w ręce Państwa, nie został załatwiony.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#komentarz">(Głosy: Dlaczego?)</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#WłKamiński">Jest zbyt skomplikowana procedura; wymaga ona niezwykłych wysiłków ze strony i Państwa, i nawet samych zainteresowanych, ażeby można było sam proces doprowadzić do zadowalającego rezultatu. W tych warunkach była jeszcze inna koncepcja, mianowicie parcelacji przez odpowiednie instytucje. Instytucje prywatne skończyły, chwała Bogu, swą erę w Polsce zupełną kompromitacją. Jeszcze dziś musimy wykańczać w tej dziedzinie najrozmaitsze zaległości z przeszłości. Natomiast była próba przeprowadzania na szerszą skalę parcelacji przez Państwowy Bank Rolny. Państwowy Bank Rolny przejął do rozparcelowania dokładnie 114 majątków o obszarze 122.712 ha. Praktycznie do końca roku 1933 rozparcelował 53.672 ha. Reszta jest w posiadaniu Państwowego Banku Rolnego lub jest poddzierżawiona dorywczo. A więc, proszę Państwa, dotychczasowa działalność Banku Rolnego do końca roku 1933 wyraża się w sumie zaledwie — 53.000 ha. Zatem widzimy, że Państwowy Bank Rolny nie stał się czynnikiem decydującym na terenie parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#WłKamiński">Nie ulega wątpliwości zatem, że pozostały nam dwa niezawodne sposoby parcelacji. Jeden to jest parcelacja państwowa, która — zresztą według już dziś powszechnej opinii — stoi najwyżej, najwyższe daje gwarancje i skierowuje ziemię tam, gdzie ona skierowana być powinna, a więc w ręce nie tego elementu, który przypadkowo posiada gotówkę i chce kupić, lecz jest rozdysponowywana w sposób najbardziej właściwy tam, gdzie się uzdrawia istotnie system naszego ustroju rolnego. Dlatego osobiście jestem gorącym zwolennikiem parcelacji rządowej, bo naszą parcelację przy minimalnym zapasie ziemi, jaki posiadamy, trzeba przedewszystkiem traktować jako czynnik, który będzie uzdrawiał nasz system rolny. Wobec tego parcelację rządową stawiam na pierwszym planie i uważam, iż powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby przedewszystkiem tą drogą przeprowadzić parcelację. Tem niemniej muszę zaznaczyć, że gros rozparcelowanych majątków poszło na parcelację prywatną przez samych właścicieli. Oczywiście jest to system, co do którego można mieć pewne zastrzeżenia z tego powodu, że chociaż kontrola państwowa pewne rzeczy reguluje, ale tem niemniej nie ulega wątpliwości, że właściciel gruntu będzie przedstawiał przedewszystkiem tych kandydatów, którzy będą nabywcami. Ale niezależnie od tego jest faktem, że ziemia tą drogą w największej ilości z rąk większej własności przeszła do rąk mniejszej własności. Wydaje mi się. że te dwa systemy będziemy i dalej stosowali. Uważam, że ingerencja Państwa w sprawy parcelacji prywatnej musi polegać na zatwierdzaniu nowonabywców, na zatwierdzaniu planów parcelacyjnych i na samem zezwoleniu parcelacyjnem, które z temi dwoma czynnikami razem się wiąże.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#WłKamiński">Jeżeli ingerencja Państwa zostanie do tego użyta, to jestem przekonany, że parcelacja prywatna również będzie się przyczyniała do uzdrowienia, tak jak i państwowa, naszego systemu rolnego.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#WłKamiński">W tej chwili na podstawie spisu z r. 1931 posiadamy ziemi użytkowej rolniczo w rękach większej własności 4.618.000 ha — ja mówię w cyfrach okrągłych, — w rękach mniejszej własności — 19,515.000 ha, Gruntów użytkowych rolniczo w posiadaniu związków prawnopublicznych mamy 1.450,000 ha.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#komentarz">(Głos: Sejmiki?)</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#WłKamiński">Nie tylko sejmiki; to są najrozmaitsze ziemie — kościelne, lasy państwowe i t, d. Muszę zaznaczyć, że statystyka traktuje jako większą własność wszystkie te grunty, które posiadają ponad 50 ha, lub 50 ha. Do tego wchodzi napewno olbrzymia część gruntów, ściśle mówiąc, drobnej czy średniej własności rolnej. Jak Panowie widzicie, zapas ziemi w Polsce jest bardzo mały, a więc tem cenniejszy i gospodarować nim trzeba bardzo delikatnie.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#WłKamiński">Dlatego wypowiadam dzisiaj w sposób zupełnie zdecydowany zdanie, że tego zapasu ziemi w Polsce nie możemy roztrwonić i dlatego w czasie kryzysu jest rzeczą słuszną, że zwalniamy tempo parcelacji, nie dopuszczamy do parcelacji dzikiej, żebyśmy możliwie racjonalnie ten niewielki zapas ziemi, który posiadamy w Polsce, rozdysponowali. Przez to załatwiamy zagadnienie o charakterze gospodarczym i nie tylko idziemy na to, ażeby ziemię przerzucać z rąk większej własności do mniejszej, ale załatwiamy częściowo zagadnienie socjalne. Może to jest nienaturalne, ale w obecnych czasach jest to, niestety, państwową koniecznością.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#WłKamiński">Proszę Panów, jeżeli chodzi o zagadnienie oddłużenia — oto drugie wielkie zagadnienie, które było przez Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej załatwiane, — to tu oczywiście podam również tylko ogólne cyfry. Kapitał i należności Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej stanowiły 943,8 miliona złotych. Ponadto bonifikata wynosi około 350 milionów złotych. Muszę tu stwierdzić i wyrazić zadowolenie, że poszliśmy nie po drodze pozostawienia w poprzedniej wysokości kapitału, sumy dłużnej i rozwiązania drogą t. zw. renty, ale poszliśmy drogą obniżenia samej sumy dłużnej. To jest słuszne, Jestem przekonany, że gdyby możliwości Państwa pozwoliły pójść jeszcze dalej, to nie ulega wątpliwości, że oddłużenie byłoby dalej posunięte. Możliwości finansowe Państwa są takie, iż oprócz tych sum, które Ministerstwo Rolnictwa z trudnością wywalczyło, więcej bezwarunkowo przeznaczyć nie możemy. Można krytykować obecny stan załatwienia zagadnienia oddłużenia, rozumiem, że załatwienie tej sprawy nie jest wszystkiem, że ważniejszą rzeczą jest opłacalność gospodarstw rolnych, tem niemniej to, co się obecnie dzieje w zakresie oddłużenia, jest bardzo istotne, bo w sposób poważny odciąża gospodarstwa, zwłaszcza te, które pozostały z przebudowy ustroju rolnego, a które bez własnej winy znalazły się w bardzo ciężkiej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#WłKamiński">Nie mogę podobnie, jak na Komisji Budżetowej, tak i tutaj pominąć pewnych szczegółów. Ciągle mówimy o tem, że przebudowa ustroju rolnego postępuje naprzód i w związku z tem ludzie się martwią, że nowopowstałe z przebudowy ustroju rolnego gospodarstwa zpowrotem się dzielą, psują scalenie.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#WłKamiński">Szukamy więc dróg wyjścia. Niektórzy proponowali wydanie poprostu zakazu przy pomocy ustawy, ażeby gospodarstwa do pewnego minimum zostały niepodzielne. Oczywiście wszystko to można zrobić, ale tylko wtedy, gdy posiadamy możliwości praktycznego wykonania podobnych zarządzeń. Wydaje się wątpliwem, aby bez możliwości finansowych, poprostu bez kapitału, który będzie użyty na t. zw. działy rodzinne w gospodarstwach drobnych, było rzeczą możliwą załatwienie tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#WłKamiński">Również wypowiadam się w sposób jaknajbardziej stanowczy przeciw załatwianiu tego zagadnienia przez ściąganie ewentualnych kapitałów zagranicznych i wprowadzanie na hipoteki drobnej własności, czy pod zastaw drobnej własności, pożyczek zagranicznych. Pożyczki dla drobnych warsztatów rolnych muszą być zorganizowane na podstawie kredytu własnego polskiego, ażeby potem warsztaty te nie znalazły się w trudnych warunkach tam, gdzie mamy najcenniejszy nasz własny kapitał. Dlatego wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach musimy i powinniśmy przystąpić do pewnej akcji w tym kierunku, ale nie do wydania prawa, które zakazywałoby podziału gospodarstw, przekraczających pewne minimum. Wydaje mi się, że powinniśmy przystąpić takiemi drogami do gromadzenia kapitałów na to, ażeby umożliwić działy rodzinne.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#WłKamiński">Pozatem niezwykle palącem jest zagadnienie hipoteki dla drobnej własności. Jest rzeczą nie do pomyślenia istnienie ogólnie obowiązującego przepisu, ażeby drobna własność rolna mogła założyć swoje hipoteki.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#WłKamiński">Przejdę teraz do innego zagadnienia. Chodzi o tak zwane popówki, t. j. grunty po b. cerkwiach unickich, co do których pretensje zgłaszają Państwo, kościół katolicki i kościół prawosławny. Grunty te przejęte pod przymusowy zarząd Państwa w r. 1919, oddane zostały w posiadanie nabywcom i nabywcy ci już oddawna siedzą na tych gruntach. Poprostu są to samodzielne zupełnie gospodarstwa, a tytuł własności Państwa i tytuł własności nabywców nie jest do tej pory uregulowany. Działy się do niedawna na tych terenach rzeczy zupełnie z punktu widzenia Państwa niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#WłKamiński">Zagadnienie to z każdym rokiem komplikuje się coraz bardziej. Zdaje mi się, że jest koniecznością zaapelowanie z tej trybuny chociaż do dobrej woli wszystkich zainteresowanych, żeby zechcieli do tego zagadnienia przystąpić nie jako do politycznego zagadnienia, ale załatwić to jako zagadnienie konieczności państwowej, zagadnienie gospodarcze. Droga do tego znaleźć się musi i niema wątpliwości, że nabywców gruntów nie da się z nich usunąć, a więc pretensje wszystkich zainteresowanych stron mogą i muszą być sprowadzone jedynie do pretensyj o odszkodowanie.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#WłKamiński">Jeśli chodzi o organizację gospodarstw, to tu podkreślić muszę z całem uznaniem, że Ministerstwo Rolnictwa całkowicie docenia tę sprawę, a nawet w ciężkich czasach nie zmniejszyło sum, preliminowanych na organizację gospodarstw, powstałych z przebudowy ustroju rolnego. Za skomasowaniem gospodarstw, które powstały z parcelacji gospodarstw osadniczych, musi iść możliwie daleko posunięta opieka rolnicza, żeby gospodarz nie gospodarzył systemem takim, jak w gospodarstwie sznurowem. W tej dziedzinie mamy poważne postępy. Państwa nie stać dotąd na to, żeby coraz większe sumy na ten cel rzucało. Muszę podkreślić, że Ministerstwo utrzymuje aparat przeznaczony do tej roboty na tym samym poziomie, co w latach poprzednich, i o ile możliwości na to pozwolą, pójdzie dalej w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#WłKamiński">Jeżeli chodzi o drobnych dzierżawców, to wydaje mi się rzeczą bezsporną, że prawo o uwłaszczeniu drobnych dzierżawców w związku z całą pracą oddłużeniową i w związku z cenami ziemi, które tam zostały wymierzone — w mojem przekonaniu — dojrzało do nowelizacji, opartej o obecne ceny ziemi. Jest to zupełnie uzasadnione i sprawa ta całkowicie dojrzała do rozwiązania.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#WłKamiński">O innych drobniejszych zagadnieniach mówić nie chcę, ograniczam się więc, jak Państwo widzą, do linii najbardziej generalnej.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#WłKamiński">Do samego planu finansowo-gospodarczego Komisja Budżetowa nie wprowadziła żadnych poprawek. Muszę stwierdzić, że dla nas Jest rzeczą przykrą, że w tym preliminarzu nie mamy sum na pożyczki dla zagospodarowania gruntów scalonych. Mamy wprawdzie przy parcelacji państwowej pewne sumy wstawione na zabudowę, są one jednak niedostateczne. Mamy nadzieję, że uda się nam może nawet do tegorocznego budżetu wstawić z innych sum pewne środki, aby tę lukę choćby częściowo zapełnić.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#WłKamiński">Uważam, że nie można pominąć milczeniem wielkiego wysiłku, który został zrobiony w dziedzinie przebudowy ustroju rolnego w Polsce. W tej sprawie doszliśmy prawie do jednomyślnego zapatrywania. Są pewne dziedziny w Polsce, które wywoływały kiedyś duże objawy rozgoryczenia i sprzeciwu z różnych stron; dziś wobec trudnego położenia, wobec pewnych konieczności państwowych, dochodzimy do ujednolicenia opinii. Jest rzeczą bardzo charakterystyczną, że nie tylko ludność polska, ale i ludność niepolska okazuje w tej dziedzinie daleko posunięte zrozumienie. Z calem uznaniem muszę stwierdzić, że Państwo Polskie wykonało wielki wysiłek, i to wcale nie tendencyjnie. Państwo Polskie w zupełnie równomierny sposób prowadzi akcję przebudowy ustroju rolnego na terenie ściśle polskim, jak i na terenie mieszanym. Specyficzne warunki niektórych województw południowej Polski nie pozwalały dotąd na to, ażeby Państwo należycie przeprowadzało akcję przebudowy ustroju rolnego, zwłaszcza w dziedzinie scalenia. Ale to się będzie odnosiło zarówno do czysto polskiego województwa krakowskiego, jak i do województwa wybitnie mieszanego — stanisławowskiego. Dlatego i tu żadnych tendencyj Państwu Polskiemu zarzucić nie można, przeciwnie, robiło ono wszelkie wysiłki, aby akcję przebudowy ustroju rolnego na tamtych terenach organizować. Jeśli spotkamy się z odpowiedniemi wysiłkami społecznemi, może wreszcie znajdzie się jeszcze jedna droga, ażeby akcja komasacji gospodarstw została ożywiona. Muszę stwierdzić, że trzy województwa są specjalnie rozdrobnione i wymagają specjalnej akcji i opieki ze strony Państwa. Są to województwa lwowskie i krakowskie oraz wileńskie. W tej dziedzinie nasilenie akcji scaleniowej jest koniecznością. Wszystko jednakże opiera się — jak wszędzie — o ludzi i jeszcze raz o ludzi. Nasza akcja przebudowy ustroju rolnego o charakterze inwestycyjnym, gdzie każdy kryzys musi robić najcięższe szczerby, załamałaby się bardzo poważnie, gdyby nie wysiłek ideowy ludzi, którzy czuwali nad tem, rozumiejąc, że od rozwiązania zagadnienia przebudowy ustroju rolnego zależy wiele innych, najważniejszych może spraw państwowych polskich. W tych warunkach kryzys nie spowodował załamania się, lecz potanienie i dostosowanie się do istniejących warunków. Jestem przekonany, że wkroczyliśmy w dobie kryzysu mocną stopą na drogę przebudowy ustroju rolnego. Wobec kolosalnych eksperymentów, które są robione przez naszego sąsiada na wschodzie, zdaje mi się, że dużo łatwiej jest z drobnych warsztatów zrobić jeden wielki warsztat, niż z wielkich warsztatów zrobić wiele małych, zdrowych warsztatów, zdolnych do pracy. Sądzę, że ten wysiłek Państwa musi być przez cały naród należycie doceniany. Wysiłek tego aparatu, który wykonał tę pracę i potrafił w dobie kryzysu utrzymać akcję przebudowy ustroju rolnego na tym samym poziomie, trzeba przyjąć z największem uznaniem.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#WłKamiński">Proszę w imieniu Komisji Budżetowej o przyjęcie planu finansowo-gospodarczego Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej w brzmieniu, zaproponowanem przez Rząd, bez zmian, tak, jak uchwaliła Komisja Budżetowa.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#KazimierzŚwitalski">Udzielam głosu p. Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wysoka Izbo! Stan rolnictwa w latach ostatnich zmuszał w naturalny sposób do skupienia na sobie uwagi nie tylko Rządu, ale i Wysokiej Izby i całej myślącej części społeczeństwa. Zdawano sobie sprawę, że zaszło coś, co nie mieści się w normalnych zjawiskach koniunkturalnych, że mamy do czynienia z jakimś procesem głębszym, większym i wywierającym decydujący wpływ na całość życia społeczeństwa polskiego. Rok ostatni poprawy nie przyniósł, żadnej zmiany głębszej, któraby pozwalała mówić o przerwaniu toczącego się procesu zubożenia rolnictwa, nie mamy do zanotowania. Natomiast niewątpliwie zaszło pewne ustabilizowanie przejawów, które pozwala z dozą większej precyzji ustalić fakty, ustalić zjawiska i z nich wnioskować. Jaskrawe zubożenie rolnictwa ma oczywiście swoje rozległe skutki na całość gospodarki narodowej. Jasnem jest, że przywrócenie równowagi całości produkcji naszego gospodarstwa zbiorowego nie może nastąpić bez odrodzenia się tej jego najważniejszej składowej części. Ale ponad tym wpływem pośrednim góruje niewątpliwie świadomość, że większe jeszcze jest znaczenie bezpośrednie tego faktu zubożenia. Mamy przecież do czynienia ze zjawiskiem, obejmującem 2/3 ludności polskiej. Stan zubożenia decyduje o jej rozwoju kulturalnym, decyduje o zahamowaniu tych procesów postępu, które wcześniej czy później przesądzą o tem, jakie zajmiemy miejsce w szeregu narodów. To zahamowanie opóźnia nasz rozwój, dając szanse odegrania, a nawet wyprzedzenia ze strony tych, którzy pierwej w tyle pozostawali. I w tym stanie rzeczy, to, co się dzieje z największą masą, najwięcej bierną zresztą i najwięcej zaniedbaną w naszem społeczeństwie ma znaczenie pierwszorzędne, bezpośrednie.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Zobrazowanie skali zaszłego zubożenia było dokonywane wielokrotnie i różnostronnie. Pozwolę sobie użyć tylko para liczb, które świeżo zostały ustalone przez Instytut Badania Koniunktur w jego pracy nad badaniami rozdziału dochodu społecznego. Po raz pierwszy uzyskujemy możność porównania od strony bezpośredniej konsumcji tych zjawisk życia gospodarczego, o których tu mowa. Lata 1929/33, zbadane przez ten Instytut, będą stanowiły temat porównania. Liczby te są dlatego warte cytowania, iż starają się one, oczywiście z możliwą tylko ścisłością, oderwać się od zmiany cen, starają się sięgnąć do porównań, które istotę konsumcji w ich towarowej masie ujmowałyby i na tych materiałach opierają przebieg zjawisk tych lat paru. Jeżeli w tym pomyślnym 1929 r. udział społeczności rolniczej w podziale dochodu społecznego bynajmniej nie był współmierny z jej liczbową wartością, bo przy tej liczbowej wartości, sięgającej 65%, wynosił zaledwie około 46% dochodu społecznego, to już wówczas mieliśmy jaskrawy dowód, że poziom życia, na którym ta ludność rolnicza trwa, jest niewspółmiernie niższy od poziomu życia klas miejskich i robotniczych. A oto te zmiany, które zaszły w toku lat 4-ch, przedstawiają się w sposób następujący; gdy ogólna obniżka konsumcji wynosi 19%, ludność miejska wykazuje obniżenie, poza artykułami spożywczemi, o 18%, a wieś wykazuje obniżenie o 46% (nie w wartości pieniężnej, gdyż przerachunek jest zrobiony tak, że czynnik ceny jest eliminowany i mówi się o niewątpliwie realnej wartości towarowej). Drobne rolnictwo i robotnicy rolni, jeszcze bardziej wyspecyfikowani z tej ogólnej gromady rolnej, wykazują spadek konsumcji towarów przemysłowych w wysokości 53%. Wydatki na inwestycje, wydatki natury gospodarczej zmniejszyły się o 64%.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jakże wygląda sytuacja na wsi w stosunku do życia rodzinnego? Ciągle przypominam, Wysoka Izbo, że mówię o liczbach, dających się porównywać, gdyż konsumcja rodziny wiejskiej jest przerachowana według cen miejskich dlatego, aby osiągnąć porównanie z konsumcją miasta.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jeżeli w r. 1929 robotnicy, prócz robotników rolnych, na rodzinę 4-osobową zużytkowywali wartość 265 zł miesięcznie, to w rolnictwie drobnem przypadała suma 175 zł. Obecnie mamy w miastach dla rodziny robotniczej 135 zł, czyli połowę ówczesnej wartości, a w drobnem rolnictwie 75–90 zł, a więc zmniejszenie przeciętnie o osiemdziesiąt parę procent.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jeżeli zdamy sobie sprawę, że jest to kwota przeciętna, wyrażająca się skalą konsumcji przy cenach miejskich, to niewątpliwie obraz nikłości tej konsumcji stanie przed nami w jaskrawy sposób. To obliczenie spożycia, które podałem na podstawie danych Instytutu Badania Koniunktur, zostało pośrednio potwierdzone przez znane już zresztą zapewne większości Panów badania Instytutu Puławskiego, dotyczące budżetów drobnych gospodarstw. Wykazują one, że w rubrykach, dotyczących takiej grupy, jak odzież, bielizna i obuwie, przy przerachowaniu cen z r. 1933 na ceny z r. 1928 wydawała rodzina w 1928 r. 124 zł, a dziś wydaje 64 zł. Mamy zatem dokładne prawie powtórzenie danych tamtych, w zupełnie inny sposób zdobytych, na innych obrachunkach opartych, stwierdzających, że realna wysokość konsumcji w artykułach przemysłowych obniżyła się do połowy.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jeżeli chodzi o taką pozycję, jak tytoń i napoje alkoholowe, to znowu mamy obniżenie: przy poprzedniej pozycji 20 zł, obecna wysokość zakupów, przy dawnych cenach, wynosi 7,5 zł. Znowu mamy pomniejszenie do 40%. Gdybyśmy szukali porównania innego, a więc charakteryzującego obrót towarów, mam dane dotyczące nafty. Jeśli rok 1928 weźmy za sto, to drugie półrocze 1934 dla konsumcji wiejskiej daje 43%. Dla zbytu maszyn rolniczych jeśli rok 1928 przyjmiemy za 100, to r. 1934 daje 11%.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">To są liczby, które składają się na pewien obraz i pozwalają stwierdzić, że skądkolwiekbyśmy do precyzowania tego zjawiska się zbliżali, czy od strony obrotów towarowych, czy kontrolowanych budżetów gospodarstw rolnych, czy obrachunku porównawczego konsumcji miejskiej i wiejskiej, zawsze dojdziemy do stwierdzenia, że zubożenie wsi zaznaczyło się w szczególnie jaskrawy sposób. Nie będę dalej tych cyfr mnożył, bo przecież to jest Panom znane z bezpośredniej obserwacji polskiej rzeczywistości. Interesować nas musi, jakie są istotne przyczyny tych zjawisk.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(Głos: Ale i wnioski.)</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jest zupełnie wyraźne, że zaszło tu coś innego, niż spadek cen tylko, skoro nawet w obrachunkach, w których staramy się czynnik cen wieliminować, i tak dochodzimy do stwierdzenia zubożenia. Bywa tu podnoszone, że przyczyną główną jest sztywność świadczeń podatkowych. Nie ulega wątpliwości, że świadczenia podatkowe i wogóle świadczenia publiczne nie uległy w tym samym stopniu redukcji, w jakim się zmieniły inne składniki gospodarczego obrotu, ale jest pewnem, że nie można przypisywać temu zjawisku tak decydującej roli, jak się to niekiedy czyni. Znowuż powołując się na dane, przepracowane przez Instytut Puławski w odniesieniu do znacznej przecież ilości gospodarstw drobnych, bo rok rocznie obejmujące od 500 do 800 gospodarstw w warunkach różnorodnych we wszystkich województwach, które pozwalają przeto czynić i pewne uogólnienia — zaszedł spadek świadczeń podatkowych; w obliczeniu na 1 ha spadek ten wynosi około 30%. W ogólnych wydatkach spadek ten nie poszedł równomiernie z innemi i dlatego procent, który stanowią podatki, z 3 urósł na 5. Zapewne zjawisko przykre, ale niepodobna stwierdzić, że to zjawisko ma cechy dominujące, że ono wpływa w sposób najistotniejszy na fakt zubożenia wsi. Nie jest również tą przyczyną główną zadłużenie. Zadłużenie jest bowiem w Polsce w stosunku do globalnej wartości rolnictwa i jego produkcji nie tak bardzo wysokie. Jest ono rozłożone wprawdzie niezmiernie nierównomiernie, na skutek czego na szeregu warsztatów ciąży w sposób nieznośny, ale nie można go uznać, nawet biorąc pod uwagę jego kosztowną obsługę, za czynnik główny i o zubożeniu i niemożności pracy w rolnictwie decydujący. Naogół słusznie za przyczynę główną uważaną jest sprawa zbytu; nie tylko to, że rolnik sprzedaje taniej, ale i to, że sprzedaje mniej, że z trudnością ten towar przez siebie wyprodukowany może wogóle spieniężyć. Sprzedajemy mniej i sprzedajemy gorzej. Dochód gotówkowy w rolnictwie, przeliczony na hektar, uległ skurczeniu tak gwałtownemu, że nie są w stanie przeciwstawić mu się nawet silnie, z całą wolą rolnika zmniejszone pozycje rozchodu.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">W latach 1928/33, znowu podam cyfry Instytutu Puławskiego, dochód brutto na hektar zmniejszył się z 330 zł na 138 zł, do 40%. Równocześnie w tym stosunku rozchody skurczyć się nie mogły o taką samą wysokość. A jeżeli weźmiemy liczby, dotyczące całości obrotu rolnictwa, to będą one bodaj jeszcze wymowniejsze. Dokonano w Ministerstwie Rolnictwa próby, jeszcze w lecie zeszłego roku, obliczenia, co może stanowić przychód gotówkowy rolnictwa, pochodzący ze sprzedaży produktów rolniczych na rynku wewnętrznym i w eksporcie, w połączeniu również z produkcją leśną. Otóż zmiany wyglądają w ten sposób, że jeżeli w r. 1928/29 globalny przychód stanowił 4.170 milj., to w r. 1934–1.540 maj., tj. spadek o 64% W stosunku do rynku zewnętrznego zmniejszenia te wyniosły 65%, w stosunku do rynku wewnętrznego — 60%. Proszę Panów, te liczby nie są z pewnością całkowicie ścisłe, ale skoro przybliża się z różnych stron do tego samego zagadnienia i zawsze dochodzi do zbieżnych wyników, to można przywiązywać do tego wagę. Skurczyła się zatem wartość sprzedawanych produktów, ale zaszło też pomniejszenie ilościowe. Nasze stosunki zewnętrzne handlowe dawały uprzednio możność dość łatwego lokowania na rynku światowym szeregu produktów rolnych. Był okres czasu, kiedy tej łatwości ulokowania naszych towarów na rynku światowym nie wykorzystano. Był czas, gdy Zachód potrzebował produktów rolnych, a my nie pośpieszyliśmy wtedy zająć wolnego miejsca. Zajęci byliśmy wówczas wprowadzaniem i utrzymywaniem opłat wywozowych na produkty rolne. Tem niemniej lata dobrej koniunktury pozwoliły stosunkowo znaczne wartości produkcji rolnej ulokować na rynku zewnętrznym. Wynosiło to w r. 1928/29 1.484 milj. zł, zaś rok ostatni daje już tylko 491 milj. zł, czyli 1/3. W stosunku zaś do ilości towarów spadek nie jest tak wielki, sprzedajemy zatem o wiele taniej. Ale przy analizie poszczególnych produktów okazuje się, że nie tylko cena, ale i ilość sprzedawanych artykułów zmalała. Dotyczy to w szczególności produktów zwierzęcych. W zakresie wywozu nierogacizny i bekonów, przerachowując bekony dla uproszczenia na pewien współczynnik sztuk, okazuje się, że lata najwyższego eksportu dawały nam do 1.300 tys. szt., wówczas kiedy teraz, w r. 1934 zamkniętym, mieścimy się w 579 tys., t. zn. że spadliśmy poniżej połowy. W maśle — oczywiście wchodzi tutaj w grę pewne rozwinięcie rynku wewnętrznego, dokonane naskutek wstrzymania dowozu obcego smalcu — skurczenie się wywozu, wynoszącego w najlepszym roku ponad 15 tys. tonn, do 4,5 tys. tonn, jest niezwykle jaskrawe. W produktach przemysłu rolnego, a zwłaszcza w cukrze, spadek ten w sumach pieniężnych jest jeszcze jaskrawszy. Podobnie w drzewie spadliśmy z 450 mili, do 150 milj., czyli do 1/3.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Mamy zatem do czynienia ze zjawiskiem, że trudności umieszczenia towaru na rynku zewnętrznym wzrosły w sposób nadzwyczaj ostry, mimo wysiłku z naszej strony popierania tego eksportu. Nie będę się bynajmniej rozwodził nad układem stosunków, który znajduje swój wyraz w takiej oto sytuacji, gdyż znane są Panom zjawiska obejmujące cały świat. Zależy mi tylko na potwierdzeniu pewnemi najogólniejszemi cyframi możności konstatacji, że otrzymaliśmy nie tylko w cenie wartości produktów, ale i niemożliwości lokowania towarów na rynku zewnętrznym kolosalny cios dla rolnictwa. Można go zgrubsza określić, poza zbożem, jako 50% ubytku w możliwości lokowania towarów.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jakże wygląda rynek wewnętrzny? Winna być na nim, w imię prostego rozwoju liczebnego naszego społeczeństwa, stała tendencja rozrostu. Tymczasem mamy, jakkolwiek niewielkie, bo paroprocentowe kurczenie się możliwości zbytu na rynku wewnętrznym. Nadto mamy przesunięcie, przy tem zubożeniu ludności, od żywności droższej do tańszej; towary najbardziej dostępne, środki żywności najtańsze są powszechnie przez ludność robotniczą i bezrobotną konsumowane.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Przy tym stanie rzeczy pytaniem pierwszem, które się nasuwa, jest, czy jest możliwem przełamanie tego splotu warunków, które na taką rzeczywistość się składają? Czy mamy prawo liczyć na to, że przy tych czy innych wysiłkach Rządu i całości społeczeństwa zdołamy osiągnąć poważną zmianę w szansach ulokowania naszego towaru na rynku zewnętrznym i że potrafimy konsumcję wewnętrzną podnieść.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wydaje mi się, że w imię trzeźwości oceny trzeba z całą surowością patrzeć prawdzie w oczy. Nie liczę na to, aby można było w obrotach zewnętrznych uczynić wielką zmianę bez podstawowych, zasadniczych zmian wewnątrz naszego kraju.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Obroty zewnętrzne stają się dzisiaj przedmiotem wymian nie towarowo pieniężnych, ale towarowo towarowych. Szanse sprzedania ma ten, kto jest w stanie być odbiorcą produktów w kraju importerskim wytworzonych, a nasza zdolność konsumcyjna spadła bardzo, jeżeli chodzi o konsumcję bieżącą w tych produktach przemysłowych; ta cząstka produktów przemysłowych, któraby mogła znajdować miejsce na naszym rynku, nie krzywdząc nadmiernie naszego rynku, jest skromna. Większe szanse możności lokowania na naszym rynku wyrobów przemysłowych powstałyby wówczas, gdybyśmy mogli prowadzić wielką politykę inwestycyjną. Wtedy dopiero zjawiłoby się miejsce na te wyroby przemysłowe, których przywóz byłby wywołany przez naszą politykę inwestycyjną i które tworzyłyby pole do wyrównania rachunku przez nasz eksport rolniczy. Zanim to nastąpi, przy wszelkich naszych wysiłkach, przy drobnych poprawkach, przy regulowaniu i powiedzmy porządkowaniu naszego aparatu interwencyjnego możemy się liczyć tylko ze zdobyczami pomniejszej natury.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Czy społeczność polska ma szanse w latach najbliższych rozwinąć swoją konsumcję spożywczą? W dotychczasowej sytuacji sądzę, że nie. Trzeba powiedzieć, że dopiero poważniejsza polityka inwestycyjna, która zatrudniłaby bezrobotnych, wywoła nie tylko poprawę procesów kurczenia się konsumcji, ale stworzy proces rozrostu tej konsumcji i da możność przesuwania się spożycia ku tym produktom nieco droższym. Polska polityka inwestycyjna może się rozwijać, gdy powoli narastające oszczędności społeczne, zwracane ku życiu gospodarczemu, stanowić będą podstawę dla tej polityki inwestycyjnej; nic więcej w tej chwili zrobić nie można. Dobrze użyte środki kredytowe mogą wywołać dodatkową kwotę inwestycyjną, która bezpośrednio z rąk samych zainteresowanych, z rąk obywateli oszczędzających może być pomnażana. Mam na myśli takie zabiegi, jak drobne budownictwo, które niewątpliwie przy niewielkim kredycie państwowym może zmobilizować pokaźniejszą część kapitałów, sięgając i po wysiłek obywateli. Zanim przeto przyjdzie fala wielkich i poważnych inwestycyj, musi istnieć wysiłek najbardziej stanowczy ku wzmaganiu i potęgowaniu tej drobnej fali inwestycyjnej. Ale w naszych warunkach wielkiego przeludnienia rolniczego, bo to jest ten drugi czynnik, który zawsze w grę wchodzi, gdy o wsi mówimy, nie ulega wątpliwości, że trzeba przy omawianiu charakteru tych inwestycyj pamiętać o szczególnych cechach społeczeństwa polskiego, o braku kapitału i nadmiarze rąk do pracy. Myśląc o polityce inwestycyjnej drobnej, będącej w dyspozycji społeczeństwa, mam na uwadze przedewszystkiem te zmiany, które może wywołać zwiększony nakład pracy wewnątrz istniejących warsztatów. Ten nakład pracy może ten warsztat nie tylko uszlachetnić, ale i rozwijać go. Rozwój warsztatu jest rzeczą podstawową dla podniesienia i jakości produkcji w obrotach naszych wewnętrznych. Nadto jedno niewątpliwie możemy zrobić — to przeciwstawić się fali dopływu szeregu produktów, które mają stanowić produkt nie wytwarzany u nas, ale który przecież daje się bardzo często zastąpić. Mam na myśli t. zw. preferencję dla surowców krajowych i jestem przekonany, że w tym kierunku jest jeszcze dużo do zrobienia i że rolnictwo polskie, towarzysząc wysiłkom rządowym, może w szeregu wypadków odsunąć się od wytwarzania produktu powszechnie wytwarzanego i ciążącego nadmiernie na rynku światowym i przesunąć się ku wytwórczości bardziej specjalnej, któraby zastąpić mogła importy do nas.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Tu, w tej dziedzinie handlu zewnętrznego dopatrujemy się najpoważniejszych w bliskim czasie możliwości. W tej specjalizacji produkcji rolniczej dopatrujemy się również możliwości rozwinięcia i pewnej części rynku wewnętrznego. Bezwątpienia bardziej kwalifikowana konsumcja krajowa nie jest dostatecznie przez rolnictwo polskie obsłużona. Istnieje tu jeszcze pewna marża, którą organizacja rolnictwa polskiego powinna zdobyć.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">W zakresie handlu jest rzeczą jawną, że rolnictwo polskie jest źle zorganizowane. Dystans między konsumentem i producentem jest ciągle jeszcze wypełniony przez zbyt długi łańcuch pośredników. Jeżeli wysiłki rachunków były opieszałe w czasie dobrej koniunktury, to nie ulega najmniejszej wątpliwość, że dziś rzeczywistość woła na nich wielkim głosem, aby tę opieszałość wyrównali i nadrobili zaniedbania lat poprzednich,</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#komentarz">(P. Rybarski. Powiedzą wtedy, że to pogromy.)</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Panie Pośle, dobrze zorganizowana spółdzielczość utrzyma się mimo tych powiedzeń, które może od strony Panów byłyby kierowane ze względów politycznych, a nie utrzyma się tylko wówczas, kiedy jest źle prowadzona. I zdaje mi się, że tutaj leży istota sprawy.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">W tym wysiłku organizacyjnym rolnictwa Ministerstwo dopatrywać się będzie najważniejszej pracy, którą dziś może dokonać samo społeczeństwo rolnicze. Czynnik organizacyjny, tak słusznie podniesiony przez p. referenta w zakresie techniki i produkcji rolniczej, winien w pierwszym rzędzie dotyczyć organizacji handlu. Wysiłek organizacyjny będzie przez Rząd jaknajgoręcej wspierany i z tej strony pomoc Rządu jest przewidziana. Zarówno normowanie techniki obrotu, jak i wykonywanie go przez instytucje własne wyłonione z rolnictwa, jest tym ideałem, do którego musimy zmierzać w okresie najbliższym.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Precyzując, wydaje mi się, że w stosunkach obecnych najważniejszą pracą, jaką mamy do zrobienia, jest ta, która zmierza do zorganizowania zbytu produktów rolnictwa, która wykorzystuje w całej pełni politykę preferencji wyrobów własnych i która dąży do kontynuowania zabiegów, jakie z trudem zmierzają do lokowania na rynku zewnętrznym chociaż części naszych nadwyżek rolniczych. Poważne zmiany w tym zakresie są zależne od polityki inwestycyjnej całości gospodarki naszej i tylko przy jej powodzeniu możemy liczyć na wzrost wymiany międzynarodowej i rozrost konsumcji wewnętrznej.</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Chciałem to jedno zagadnienie w sposób bardziej sprecyzowany poruszyć, rezerwując szereg innych, które może będą poruszone w dyskusji, do końcowej odpowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. R. P. St. Stroński: Jedna z najlepszych mów o radosnej twórczości pomajowej.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Bzowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Wysoki Sejmie! W granicach przeznaczonego dla mnie czasu chciałbym po ruszyć kilka zagadnień gospodarczych, jednak z punktu widzenia pewnych imponderabiljów rolniczych, to znaczy tych wartości, które do spraw gospodarczych może wnosić duchowość społeczeństwa. Chcę powiedzieć kilka słów na tematy naszych aktualnych zagadnień gospodarczych. Więc przedewszystkiem spółdzielczość w związku z jej obecną reorganizacją, następnie jeden fragment o specjalnej doniosłości, z dziedziny oddłużeniowej, wreszcie zagadnienie lniarstwa i sposób, zakres i program pracy i punkt widzenia na rolę naszej pracy, jako działaczy społecznych Bloku na terenie wiejskim.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Otóż, proszę Wysokiej Izby, konstatuję, że reorganizacja spółdzielczości pod egidą czynników rządowych dokonała bardzo pozytywnego kroku na odcinku rolniczym, mianowicie zjednoczenia organizacji od górnych rewizyjnych związków na odcinku spółdzielczości rolniczej. To się nazywa praktycznie realizacją testamentu Stefczyka. I tak jest istotnie. Stefczyk zawsze dążył do tego, ażeby spółdzielczość rolnicza była zjednoczona od góry przedewszystkiem. Chciałem podkreślić tu moment zasadniczy. Chciałbym, ażeby realizacja tego zjednoczenia miała charakter nie tylko formalny, ale przedewszystkiem w swojej treści. A przypominam, że Stefczyk był wielkim wychowawcą działaczy wiejskich spółdzielczych, był tym człowiekiem, który chciał widzieć wartość w człowieku jako potencjonalnej sile dla rewizji zagadnień gospodarczych po myśli wsi. I dlatego, Wysoka Izbo, chciałbym podkreślić w związku z tą sprawą jeden moment. Mówi się dzisiaj, że realizacja zjednoczenia spółdzielczości jest popchnięciem tej dziedziny pracy na grunt biurokratyzmu. Otóż trzeba to zaznaczyć wyraźnie, że nie może być w realizacji zjednoczenia momentu biurokratyzmu. Natomiast realizować należy to, co Stefczyk widział jako największą wartość w pracy spółdzielczej, to jest wychowanie człowieka, dla sprawy realizacji gospodarczych zagadnień.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Wychowanie człowieka i jego wartość. Chcę ten moment szczególnie podkreślić i pragnąłbym, ażeby nowe władze odgórne, pracujące w spółdzielczości, doceniły ten moment i realizowały w życiu wartość tego, co nazywamy potencjonalną możliwością ludzi, człowieka, w rzeczach gospodarczych. To jest zagadnienie odwieczne, wiemy, że w przeszłości dalekiej, w starożytności, zawsze był podkreślany ten moment, że człowiek decyduje o wartości Państwa. I Platon tę myśl uwypuklił w swoich pismach, a jeśli chodzi o Polskę, to nade wszystko uwypuklił ją Adam Mickiewicz, a później podkreślili ją inni pomniejsi, a jednak sztandarowi ludzie ideowi jak Stanisław Witkiewicz i Stanisław Szczepanowski. Nawet w skali zapatrywań politycznospołecznych można stwierdzić jednomyślność w tej sprawie, co jest wielką sprawą, wielką rzeczą, bo jeżeli jest w narodzie w skali politycznospołecznej jednomyślność, to znaczy, że to jest wielka prawda, że to jest wielka siła życiowa, a ta jednomyślność polega właśnie na tem, że człowiek pojedynczy decyduje o sile Państwa. Jeśli bowiem weźmiemy współczesne nasze stosunki, to widzimy, że i zapatrywania chrześcijańsko katolickie, wypowiedziane np. przez ks. biskupa Kubinę, wyraźnie to mówią, że decyduje o przyszłości narodu wartość człowieka więcej niż ustrój albo ustawy. I to samo w rozpiętości wachlarza zapatrywań społeczno-politycznych — mówi jeden z wybitnych socjalistów — wybitnych, a więc nieobecnych na tej sali, że on wierzy w jedną rewolucję, w tę, która odmieni duszę i wartość człowieka pojedyńczego i tylko w tem widzi przyszłość narodu i Państwa. Wysoka Izbo! Chciałbym to stwierdzić, i chciałbym to wypowiedzieć, jako postulat do tych władz, które obecnie działają w spółdzielczości, ażeby doceniły wartość wychowania w spółdzielczości na praktycznym warsztacie gospodarczym tych wielkich wartości, które może wnieść dla sprawy wiejskiej, dla sprawy rolniczej człowiek, znajdujący się na odpowiednim poziomie entuzjazmu pracy i gospodarczego pogłębienia. Otóż przeciwstawiam się właśnie temu, co się dzisiaj mówi, że spółdzielczość przez ingerencję Państwa została jakoby zbiurokratyzowana. Ja stwierdzam tę nadzieję, a chciałbym powiedzieć — pewność, że tak nie będzie, że ten testament Stefczyka, który widzi wartość w człowieku, jako masie wiejskiej, będzie przez wychowawcze podejście władz organizacyj spółdzielczych dla wsi i Państwa zrealizowany. To jest jeden moment, który chciałem podkreślić.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Teraz drugie zagadnienie, zupełnie fragmentarycznie poruszone, podnoszę je w Wysokiej Izbie dlatego, iż chciałbym ażeby ono trafiło poza ściany tej Izby — zagadnienie z odcinka oddłużeniowego. Poruszałem je w rozmowach z Ministrem Rolnictwa i poruszałem je również na zebraniu, które było w Ministerstwie Rolnictwa i to możeby wystarczyło — nasze porozumienie z władzami rządowemi w wielu wypadkach realizuje zupełnie wartościowe posunięcia na odcinku wiejskim. Konstatuję jednak, że w tej chwili świadomie mówię poza ściany tego Wysokiego Sejmu, gdyż chciałbym, ażeby moje słowa trafiły w tym wypadku bezpośrednio...</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Głos: Do wyborców.)</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">...do Wileńskiego Banku Ziemskiego, który w sposób bezprzykładny i w sposób, mogę powiedzieć to śmiało, bezlitosny osadników wiejskich na wschodzie wyzuwa z ich, ciężkiemi wysiłkami zdobytej własności. Otóż Wileński Bank Ziemski musi usłyszeć te słowa. Jest niedopuszczalnem, żeby w dzisiejszych czasach instytucja, naturalnie prywatna, a więc mająca prawo do dywidend, do dążenia do tego zysku, — żeby jednak nie spojrzała na położenie osadnika wiejskiego na terenie wschodnim z punktu widzenia socjalnego. Wileński Bank Ziemski w bezwzględny sposób traktuje tych osadników, którzy nabyli ziemię z majątków prywatnych, obciążonych w prywatnych bankach rosyjskich przed wojną, którzy nabywali majątki, płacąc pełny szacunek, pełną należność w nieświadomości zupełnej, że istnieje jakieś obciążenie tej własności. O tem dowiedzieli się po pewnym czasie, po kilku latach i spadło na nich poważne obciążenie, które w dzisiejszych warunkach jest zupełnie nierealne w płatności. I dlatego ja pozwalam sobie tę sprawę przedstawić tutaj, ażeby echo jej doszło do władz Wileńskiego Banku Ziemskiego i pozwolę sobie zwrócić się z prośbą gorącą do p. Ministra Rolnictwa, któremu ta sprawa została przedstawiona w odpowiednich dokumentach, które stwierdzają w poszczególnych wypadkach porzucanie zagród przez właścicieli z powodu zupełnej beznadziejności opanowania warunków płatniczych, ażeby w przepisach dekretów oddłużeniowych p. Minister Skarbu znalazł środki po temu, żeby ratunek dla tej kategorii osadników znaleźć. Dotyczy to licznej kategorii osadnictwa na wschodzie.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Wysoka Izbo! Skolei chciałbym kilka słów poświęcić zagadnieniu lniarstwa na wschodzie. Jest to szerokie zagadnienie o podłożu oczywiście gospodarczem w pierwszym rzędzie. Ale ja chciałbym nadać omówieniu tej sprawy nie tylko tło gospodarcze. Stwierdzamy, że działają tak zwani lniarscy, z generałem Żeligowskim na czele, to są entuzjaści tego problemu. Ktoś wyraził się, że to jest ogień zagadnienia lniarskiego, który wybuchł na ziemiach polskich na wschodzie i na podgórzu. Jeżeli w Polsce jest ogień, to zwykle słomiany. Zagadnienie lniarskie ma słomę w swojej treści, ale zapewniam Wysoką Izbę, że to nie jest ogień słomiany. Ci ludzie z generałem Żeligowskim, którzy podjęli tę akcję na terenie wschodnim, są tej kategorii działaczami, którzy ukochali sprawę mas wiejskich na wschodzie i w biednych okolicach Polski. Można z całą pewnością powiedzieć, że zagadnienie lniarskie nie może być w Polsce rozpatrywane wyłącznie z punktu widzenia gospodarczego, jakkolwiek w całej swojej treści niewątpliwie jest zagadnieniem gospodarczem. Gdybyśmy nie chcieli się wgłębiać w momenty gospodarcze tego zagadnienia, tylko spojrzeli na tych ludzi, którzy z entuzjazmem tę sprawę od szeregu lat realizują, to moglibyśmy powiedzieć, że ludzie tej miary, jeżeli dla pewnej sprawy entuzjazmują się, jeżeli tę sprawę realizują w widocznej miłości dla poprawy bytu najszerszych ubogich warstw naszych wschodnich terenów, to bez względu na momenty gospodarcze oni mają rację. Ja twierdzę, że taki entuzjasta, który przywiązuje się do jakiejś sprawy, do jakiejś idei, jeżeli jest człowiekiem wartościowym, to bez względu na przesłanki gospodarcze on ma rację. Jest to zagadnienie, które wkracza w dziedzinę tego, co można nazwać racją stanu państwową. I to uznaje nasz Rząd. W szeregu uchwał Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów z r. 1932 i 1933 ta sprawa została sprecyzowana, jako pozytywne ustosunkowanie się Rządu do tego zagadnienia. Chcę podkreślić, że to jest akcja, którą się prowadzi w szeregu państw innych, a więc nie wyłącznie sprawa polska. I te sprzeciwy, które my spotykamy dla tej idei, czy to w rozważaniach ekonomistów, teoretyków, czy to w pewnych dążeniach warstw przemysłowych, które mają sprzeczne interesy z tą ideą, dla nas nie istnieją, bo my chcemy jako działacze wiejscy stanąć na gruncie racji stanu Państwa Polskiego, uznanej przez nasze czynniki państwowe. Dlatego, jeżeli nawet wysokiej klasy ekonomista prof. Hejdel nazywa naszą akcję lniarską rozdymaniem fragmentarycznej sprawy, albo płaceniem za fantazję, to my chcemy w 100% to odrzucić, jako rozważanie może gospodarcze na wysokim poziomie, ale chcę stwierdzić, że sprawy wsi, sprawy mas wiejskich nie mogą być w wielu wypadkach rozstrzygane na podstawie wyłącznie przesłanek gospodarczych. Taka jest rzeczywistość. Trzeba stwierdzić, że pierwiastki socjalne i ludzkie odgrywają w tej sprawie poważną rolę. Dlatego chcę skonstatować, że linię polityczną, zarysowaną przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów w kierunku poparcia akcji lniarskiej, chcemy uznać, żeby ten program był stabilizowany w warunkach gospodarki polskiej, żeby nie mogło być w nim odchyleń, żeby te pewne próby, które ostatnio zostały uczynione przez przemysł, reprezentujący jutę, w stosunku do przemysłu lniarskiego nigdy me miały miejsca do realizacji. W szczególności chciałem stwierdzić fakt, że wszystkie instytucje państwowe, wszystkie ministerstwa, nie wdaję się w tej chwili w szczegóły z braku czasu, ale wszystkie bez wyjątku, które w tej dziedzinie mają coś do realizacji, to zrealizowały. Było pewne niebezpieczeństwo w stosunku do monopolu solnego. Wiemy, że w tej chwili ono nie istnieje. B. dyrektor Monopolu Państwowego p. Mickiewicz stwierdził w swojem wystąpieniu, że worek lniany przy pewnym obrocie jest jednak najtańszy. A trzeba stwierdzić, że nasze możliwości eksportowe w dziedzinie lnu są ściśle uzależnione od chłonności rynku wewnętrznego. O ile stworzymy warunki na stałą chłonność rynku wewnętrznego na odcinku gorszego gatunku wyrobów lnianych, o tyle zdobywamy perspektywę eksportową na rynku zewnętrznym.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Z braku czasu nie rozwijam tego zagadnienia, chciałbym tylko moment zasadniczy stwierdzić, że my chcemy, aby polityka pro lniarska, jako polityka racji stanu niewątpliwie z punktu widzenia gospodarczego i zwłaszcza socjalnego, była stabilizowana.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Chciałem się w zakończeniu omawiania tego problemu tylko odwołać do tych odłamów zorganizowanego przemysłu, które w tej dziedzinie nie wykazały odpowiedniej aktywności, mianowicie do cukrownictwa i młynarstwa. Jeżeli cukrownictwo czerpało od społeczeństwa wielkie świadczenia na odcinku dumpingowego eksportu, to mamy prawo domagać się, aby worek lniany stał się formą poparcia pracy chałupniczej na terenie najuboższym w Polsce w szerszej mierze, niż to jest w tej chwili.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: To jest zrobione.)</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Ostatnie zagadnienie, które chciałbym w kilku słowach, z powodu braku czasu, poruszyć, stanowi nasz stosunek działaczy społecznych Bloku Bezpartyjnego na terenie wiejskim. Otóż my w porównaniu z tym stosunkiem, jaki reprezentują odłamy Stronnictwa Ludowego, idziemy na wieś z tą prawdą rzeczywistości ciężkiej, kryzysowej, jaka jest na wsi i stwierdzamy w naszych stosunkach bezpośrednich z ludźmi wiejskimi, że w tych warunkach są dwa wyjścia, albo poddać się i upaść pod ciężarem tych trudności, albo walczyć. My idziemy na wieś z tym programem walki z trudnościami. Chcę podkreślić, że w tradycjach narodu polskiego walka występuje na czoło tych środków, jakie są stosowane w życiu historycznem narodu. Żaden naród w dziejach nie wykazał tyle poświęcenia w walce o swą przyszłość, co Polska. I dlatego my mówimy, że ta niepodległość, — czego społeczeństwo w pewnych odłamach opozycyjnych nie chce widzieć — to nie jest realizacja szczęścia narodu, ale to jest otworzenie możliwości wypracowania tej pomyślności. I te koncepcje trzeba na wieś wprowadzić. W środowiskach wiejskich są w tej chwili dwa prądy: jeden prąd negacji, a drugi prąd walki. I my idziemy na wieś właśnie z tem zawołaniem, ażeby nastąpiło należyte zrozumienie i należyty stosunek między władzą państwową — Rządem a społeczeństwem wiejskiem. Proszę zwrócić uwagę, że jak o tych rzeczach mówi się z chłopami, to oni lepiej to rozumieją niż Panowie.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">I w wielu wypadkach, jak to stwierdziłem, nie może być w tak ciężkich czasach, jak w ostatnich, stosowany stosunek między społeczeństwem wiejskiem a Rządem — stosunek wyłącznie zarzutów. Musi być pewne pogłębienie wzajemnego zrozumienia.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#komentarz">(Głosy: Za pośrednictwem policji.)</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Nie, za naszem pośrednictwem, za pośrednictwem działaczy wiejskich. Ale ja stwierdzam, że lud wiejski doskonale rozumie to zagadnienie, rozumie wartość tego, co znaczy zjednoczenie sił, które idą od dołu społeczeństwa z temi siłami, które idą od Rządu. Na prawicy jest ciotka endencja, a na lewicy jest ciotka, którą można nazwać „ludoniemiłą”...</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#komentarz">(P. Kornecki: A Pan jest bogaty wujek.)</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">To są te dwie ciotki, które jak anegdota mówi, siedzą na kanapie...</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#komentarz">(P. Rybarski: Niech Pan zaśpiewa: A gdy zobaczysz ciotkę mą.)</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">...i mają tylko wszystko za złe. My nie chcemy takiego czynnika, sprawa wiejska jest za wielką, za wielkiego znaczenia dla Państwa, by można było się w ten sposób do niej ustosunkować. To jest za wielka odpowiedzialność, Wy nie czujecie tej odpowiedzialności, jaką ponosicie w stosunku do zagadnień wiejskich.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Zbliżam się do końca mego przemówienia...</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#komentarz">(Przerywania na prawicy i lewicy.)</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Proszę mi pozwolić skończyć.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#komentarz">(Przerywania na prawicy.)</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Ciotka, która siedzi na kanapie i tylko ma za złe, to jest nic, to jest w naszych trudnościach kryzysowych kompletne zero, a nam chodzi o to, aby w stosunkach wiejskich zmobilizować i zharmonizować te wszystkie czynniki, które dla wsi mogą być pożyteczne. I to jest najważniejszy problem. Nie można tak odśrodkowo działać, jak Panowie, my chcemy zharmonizować te myśli, które są w społeczeństwie i w Rządzie dla sprawy wiejskiej — i powiedzcie mi, czy to nie jest pozytywna i naprawdę wartościowa idea? Dlatego ja osobiście wyniosłem z Komisji Budżetowej Sejmu dobre wrażenie, chcę to wyraźnie Wam powiedzieć. Wyście się odnosili pozytywnie do kierownictwa Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych; chodzi tylko o to, ażeby na terenie ta lin ja była naprawdę utrzymana.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#komentarz">(P. Langer: Była zawsze, jest i będzie.)</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Żebyście Panowie byli konsekwentni, że jeżeli rzeczywiście wartość w zjednoczeniu sił społeczeństwa i Rządu była, jeżeli ta wartość jest, jeżeliście ją uznali na Komisji Budżetowej w dziedzinie rolnictwa, to żebyście od tej linii nie czynili odchyleń w swojej prasie i wystąpieniach na terenie.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Ja kończę, chcę tylko stwierdzić, że my działacze wiejscy Bloku chcemy budować siłę Państwa przez rozwijanie wzajemnego zrozumienia między władzami a masą wiejską. I wierzymy, że idziemy po dobrej drodze i dla ludu i dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#WłodzimierzJanotaBzowski">Jeszcze jeden tylko przykład na zakończenie. Jeżeli stwierdzacie przez poszczególnych działaczy, albo przez swoje wystąpienia w prasie pewną niewiarę do poczynań Rządu dla wsi, to utrudniacie realizację programu wiejskiego Rządu, programu, który istnieje. Bo jeżeli Rząd stawia pewne postulaty i programy gospodarcze, to one nie będą miały wartości dla naszego życia państwowego, jeśli nie będą zrealizowane przez dół rolniczy i jeśli nie będą z wiarą podchwycone przez to społeczeństwo na dole. I to jest wielka szkoda, którą Panowie robicie. Jeśli się wpaja w społeczeństwo wiejskie niewiarę i beznadziejność, to się przekreśla realizację poprawy stanu gospodarczego na wsi. I to jest ta szkoda, którą Panowie robią, i dlatego my się temu przeciwstawiamy w najlepszej wierze, uważając, że to co my robimy, to jest dobra robota.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. R.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Czetwertyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#SewerynCzetwertyński">Wysoka Izbo! Gdy przedwczoraj p. poseł Miedziński odpowiadał p. pos. Rybarskiemu i p. pos. Niedziałkowskiemu, to nabrałem przekonania, że umiejętność jego wywodów polega głównie na przenoszeniu dyskusji na teren dla niego najbardziej wygodny. Więc powiedział nam np., że sprawę żydowską, którą poruszacie, załatwcie ją sami — Klub Narodowy z Klubem Żydowskim. W ten sposób sprawa pozostaje zagadką. Nie tylko dla opinii publicznej, ale ona pozostaje nierozwiązaną i pozostaje zagadką nawet dla tej Wysokiej Izby. Naturalnie, że są sprawy, które istotnie można w ten sposób polemicznie, jeżeli komu to wystarcza, rozwiązywać. Nie obciąłbym jednak, ażeby sprawa tak ważna, jaką dziś mamy do rozważania, była rozważana w ten sam sposób i ażeby pozostała zagadką. Byłoby to w obecnej chwili niesłychaną, wielką krzywdą dla całego społeczeństwa rolniczego, gdyby z naszych dzisiejszych wywodów wrażenie ogólne pozostało takie, że niema skutecznej drogi wyjścia.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#SewerynCzetwertyński">Jak sprawa rolnictwa, jak sprawa opłacalności będzie się przedstawiała w najbliższym czasie, na to ani Rząd, ani Wysoka Izba nie dała dotychczas dostatecznie jasnej odpowiedzi. Proszę Panów, weźmy budżet Ministerstwa Rolnictwa. To, co tam jest umieszczone, to jest dla przeciętnego rolnika niesłychanie rozbieżnem z położeniem rolnictwa i jego potrzebami. To, co obaj pp. referenci powiedzieli w swoich drukowanych sprawozdaniach i to, co dodali dziś na posiedzeniu Izby, to jest mówienie o rzeczach, które w znacznej części nie miały żadnego potwierdzenia a nawet nie mają żadnej ilustracji w budżecie Ministerstwa Rolnictwa. Można szczerze powiedzieć, potrzeby rolnictwa i budżet rolnictwa rozbiegły się na dwa najbardziej odległe od siebie krańce. Nawet rzecz tak bardzo aktualna, jak sprawa interwencji w sprawie cen na zboże, P. Z. P. Z., ani sprawa premij wywozowych nie mają swego odbicia w budżecie i słusznie p. referent podkreślił, iż sprawa tak ważna, obchodząca rolnictwo i rolników, powinna znaleźć się pod kierownictwem Ministerstwa Rolnictwa i jego kierownika, a nie innych czynników.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#SewerynCzetwertyński">Pan referent dziś na posiedzeniu sejmowem w uzupełnieniu swego drukowanego sprawozdania dotknął organizacyj rolniczych. Rzecz prosta, że ten temat a również bardzo wiele innych poruszanych są bardzo ciekawe, nie sposób ich jednak tutaj na posiedzeniu budżetowem w przemówieniach półgodzinnych rozwiązywać. Więc powiem tylko ogólnie: p. referent ma rację, byleby tylko te wszystkie organizacje rolnicze od dołu aż do góry były żywym głosem rolników, a nie żywym głosem starostów.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#komentarz">(Brawa na prawicy.)</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#SewerynCzetwertyński">Sprawa ta zanadto mi była bliska, ażebym jej obecnie nie badał, ażebym nie starał się przekonać, czy ten głos, który czy od dołu, czy od góry się rozlega, to jest żywy głos rolnictwa, tak, jak to dawniej bywało w naszych organizacjach przedwojennych. Z chwilą gdy się przekonałem, że jest to raczej żywy również głos osób poleconych albo wysłanych tam przez administrację ogólną, to muszę powiedzieć, że jakaby nie była ich organizacja, będzie ona wadliwa, nie da ona owoców i skutków, będzie to coś, co idzie, nie powiem, przeciw rolnictwu, ale obok rolnictwa, nie w myśl rzeczywistych potrzeb, rzeczywistych postulatów i rzeczywistego położenia rolnictwa. Nie będą one miały ani znaczenia, ani zaufania.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#SewerynCzetwertyński">W referacie pana referenta było bardzo dużo słusznych uwag. Nikt z nas nie będzie kwestjonował skuteczności akcji interwencyjnej, że rzeczywiście ta cena za zboże, którą rolnik otrzymuje, jest dzięki interwencji, dzięki premiom wywozowym o te parę złotych wyższa. Mojem zdaniem, pan referent zrobił jedną kapitalną uwagę w swoim referacie — nie rozwinął jej jednak szerzej w swojem przemówieniu, a szkoda, — a mianowicie napisał, że rolnictwo nasze jest handicapowane w stosunku do konkurencji krajów, które zastosowały dewaluację, i to w takim stosunku, że premie i superpremie nic nie pomogą. Uwaga ta jest słuszna, ale mieści się w niej tak olbrzymia treść, że musi być ona rozwinięta, aby rolnictwo, szeroka opinia zdawała sobie sprawę, co w tych paru słowach chciał p. referent powiedzieć. Ponieważ jednak zakończenie jego uwag w drukowanym referacie, jak i te, które pomieścił na końcu dzisiejszego swego przemówienia, jest to samo, więc przypuszczam, że do tych ostatnich słów przywiązuje najwięcej znaczenia, a mianowicie: „Trzeba stwierdzić z całą stanowczością, że wysiłki, zmierzające do przywrócenia gospodarstwom rolnym równowagi finansowej, nie doprowadziły dotychczas do celu i że tem samem nie osiągnięto dotychczas głównego zadania polityki gospodarczej w odniesieniu do rolnictwa. Póki ten cel osiągnięty nie będzie, położenie rolnictwa stawać się musi coraz cięższe, a w warunkach polskich coraz groźniejsza będzie reperkusja tego taktu na całokształt sytuacji gospodarczej Państwa/Uważam, że przez powtórzenie tego, co było napisane w sprawozdaniu w tych końcowych uwagach, p. referent streszcza zobrazowanie według jego zdania, stanu rolnictwa ale również i dotychczasowej opieki nad niem i dalszych dróg jego rozwoju. Uważam, że te uwagi musimy wypełnić bardziej realną treścią. Jest to naszem zadaniem. Możemy pod tym względem powiedzieć całą prawdę, nie tylko o tem, co będzie robione lub zapowiedziane do zrobienia, bo to jest bardzo łatwo, ale o tem, co dotychczas było zrobione przez Rząd, i czy to, co dotychczas było zrobione i co przecież corocznie było przedstawiane jako rzecz najpotrzebniejsza, najcelowsza, najpożyteczniejsza, czy wydało owoce i czy rzeczywiście pomogło rolnictwu, a czy odwrotnie mimowoli, w bardzo wielu wypadkach, nie zaszkodziło.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#SewerynCzetwertyński">Chcę tutaj zwrócić uwagę na to, że przecież musimy sobie uprzytomnić, my sami i uprzytomnić społeczeństwu rolniczemu, że Sejm w takim składzie, w jakim jest obecnie i przy takim systemie prowadzenia jego obrad, nie może wywrzeć, nawet w tak ważnej sprawie, nawet w sprawie, w której są wszyscy prawie identycznie zgodni, ani odpowiedniego przymusu, ani politycznego nacisku na Rząd, ażeby polityka ogólna Rządu nabrała rzeczywiście charakteru pomocy rolnictwu, ażeby za słowami nastąpiły pewne pozytywne czyny Rządu, które opinii publicznej dałyby do zrozumienia, że polityka ogólna Rządu jest taką, jakiej potrzeby większości mieszkańców Państwa, około 70%, bezwzględnie wymagają. Jest to dziwnem, ale to jest fakt, że 70% naszej ludności nie ma możności nic o sobie rzeczywiście postanowić, nic o swoich potrzebach zdecydować, politycznie zdecydować, a to znaczy zmusić czynniki rządowe do wykonania postulatów rolników. Zdawałoby się, że to jest łatwe do zrobienia, bo przecież pan referent stwierdza, że stosunki w rolnictwie mają nadzwyczajny wpływ na stosunki w całem Państwie, na jego siłę finansową, na jego rozwój. A jednak jest odwrotnie. Społeczeństwo rolnicze nic nie może postanowić, musi, prawie że bezbronne, otrzymywać tylko to, co od czasu do czasu wydaje się czynnikom rządowym jako wystarczające na obecną chwilę. Nie wiem, kto z Panów we wpływach swoich jest silniejszy, czy p. referent budżetu Ministerstwa Rolnictwa, czy p. referent generalny. P. referent generalny w tegorocznej dyskusji znalazł dla rolnictwa cieplejsze słowa, niż zazwyczaj. Przypominam, co p. referent generalny, który od pięciu lat jest referentem generalnym budżetu, mówił o rolnictwie. I tak — w roku bieżącym mówił, że oddłużenie, rozłożenie długów pomyślnie załatwia sprawę opłacalności gospodarstw; w roku ubiegłym mówił, że gospodarstwa niezadłużone nadmiernie dają sobie w zupełności radę i jeżeli oddzielić gospodarstwa zadłużone, to ogół rolników jeszcze otrzyma zupełnie znośne i sprawiedliwe zyski ze swoich gospodarstw; w roku 1933 mówił: Główną bolączką jest rozpiętość cen, gdy ta zostanie naskutek akcji rządowej usunięta, rolnictwo prawdopodobnie zupełnie stanie na nogach; w roku 1932: Ponieważ usiłowania zrównania cen ku górze nie dały wyniku, słusznie postąpił Rząd, równając je ku dołowi. I tak, jeśli weźmiemy to, co p. generalny referent użył jako charakterystykę działań Rządu w tych pięciu po sobie następujących okresach, te uwagi, które miały przekonywać o trosce Rządu, to trudno dziś po 5 latach nie powiedzieć: Mało, strasznie mało, w rzeczywistości nic! Między te uwagi wplecione były w międzyczasie rozmaite inne zdania a mianowicie, że kryzysu niema, że się skończył, że jak to za czasów p. Prystora umiano oderwać ceny naszych produktów od cen wszechświatowych. Dzisiaj, zestawiając te enuncjacje, trudno tę charakterystykę pomocy rządowej, nazwać inaczej, jak, że to nie było to, co należało dla rolnictwa zrobić, że Rząd w swojej całości nie umiał uchwycić jądra głównych potrzeb rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B. W. R.: Gdzie na świecie umiano to zrobić?)</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#SewerynCzetwertyński">Że te wszystkie rzeczy były naturalnie rzeczami pomocnemi, ale trzecio albo czwartorzędnemi w znaczeniu swojem dla rolnictwa. Niech Pan Poseł będzie łaskaw przeczytać w ostatnim numerze belgijskiego wydawnictwa „L'Economie Rurale” obliczenie, zrobione przez profesora belgijskiego instytutu rządowego o wynikach akcji rządowej w rozmaitych państwach w celu utrzymania cen na poziomie opłacalnym dla rolnictwa. Wiadomo, proszę Panów, że w jednych krajach czyniono to w jeden sposób, w drugich w inny sposób — drogą wysokich ceł, drogą premij, drogą reglamentacji. Otóż stwierdza ten profesor, że czy poszło się tą drogą czy inną, wszędzie zamierzenia odniosły skutek, to znaczy, że cena produkcji zboża była niższa od ceny, którą rolnik zato otrzymywał. We wszystkich tych krajach, gdzie zastosowano rozumne sposoby zależnie od miejscowych potrzeb i warunków (nie wszędzie są one jednakowe), cel, to jest opłacalność produkcji rolniczej, wszędzie został osiągnięty. W niektórych wypadkach lepszy, w innych gorszy.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#komentarz">(P. Kleszczyński: Panie Marszałku, dlaczego w Belgii wywróciła się cała spółdzielczość rolnicza, dlaczego tam zawaliło się całe rolnictwo?)</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#SewerynCzetwertyński">Pierwszy raz słyszę o zawaleniu się belgijskiego rolnictwa. Profesor belgijski, którego tu przytaczałem, twierdzi, że ceny na zboża są opłacalne, a ceny na przeroby rolnictwa zbliżają się do opłacalności.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#SewerynCzetwertyński">Otóż, proszę Panów, skutek w każdym razie jest ten, że w szerokich kołach rolnictwa nastąpiło przekonanie i to pozostało bardzo silnie w umysłach prawie wszystkich rolników, że te zamierzenia, które zostały dotychczas dokonane, celu nie osiągnęły. Zresztą to pan referent w dzisiejszem swojem przemówieniu potwierdził. Jakie mają z tego wyciągnąć wnioski mieszkańcy wsi? Takie, że są zawiedzieni w swoich nadziejach i że niebardzo mają zaufanie do oświadczeń, które dotychczas albo nie zostały w całości zrealizowane, albo nie osiągnęły właściwego skutku. Przecież musi to wprowadzić wielką dozę nieufności i do instytucyj wyższych, i do działaczy na miejscu, a bezpośrednio lub pośrednio do Rządu, że te rzeczy najważniejsze dla kraju pozostają w słowach najważniejszemi, ale że nie umiano do tego ani podejść, ani wykonać we właściwy sposób.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#SewerynCzetwertyński">Proszę Panów, jeszcze w poprzednim Sejmie, jak obejmował prezydenturę ministrów p. prof. Bartel, a ja zastępowałem podczas choroby p. Marszałka Daszyńskiego, wówczas p. Bartel w rozmowie ze mną powiedział: Szukam na gwałt ministra rolnictwa, któryby mnie nauczył, czego rolnictwo potrzebuje i przekonał mnie o potrzebach rzeczywistych rolnictwa. I szukał, aż znalazł. Po tym pierwszym przyszedł drugi. Proszę Panów, to nie jest słuszne postawienie sprawy, ten premier potrzebuje specjalisty, któryby go przekonywał, co w danej chwili dla przemysłu, czy dla rolnictwa jest potrzebne. Premier musi obejmować całość i nadawać kierunek całej polityce gospodarczej. Odpowiednie wykształcenie kierującego, jego doświadczenie, jego bezpośrednie stykanie się z ludźmi, winno go tak wykształcić, aby sam sobie odpowiadał, sam rządem całym kierował, sam umiał zdawać sprawę, że niekiedy zdecydować się trzeba na bardzo poważne środki i zmiany w polityce rządu, na bardzo daleko idące zarządzenia, gdy rzeczywistość położenia rolnictwa tego wymaga. Weźmy dalej oświadczenia p. premiera Prystora, czy p. premiera Sławka w sprawach rolnictwa. Czy te przemówienia znamionowała chociażby w skromnym stopniu znajomość tego przedmiotu? Dlatego doskonale zdaję sobie sprawę, że później, gdy przy chodzili inni ministrowie rolnictwa, współpraca między nimi a premierem musiała być trudna. Dyskusja między specjalistą, rolnikiem dajmy na to, a człowiekiem, który się na tem nie zna, jest niemożliwa. Niemożliwem jest przekonanie jednego przez drugiego, przekonanie kogoś, kto o rolnictwie pod względem ogólnym, ekonomicznym, ustrojowym, zagadnienia zbytu, produkcji i t. d. nie ma żadnej podstawowej znajomości rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#SewerynCzetwertyński">Tem sobie tłumaczę, że polityka rolnicza za te ubiegłe 5 lat szła poomacku, z roku na rok, od dzisiejszego dnia do jutrzejszego, a wcale nie po linii pewnej, stałej, któraby się nie wahała. Parę lat temu, nawet rok temu, rzeczą bardzo aktualną, na którą Rząd kładł wielki nacisk, była sprawa zrównania cen. Dziś sprawa ta znikła z dyskusji. Panowie referenci wcale jej nie podnosili, o ile pamiętam, ja wtedy kiedyś w rozmowie z Wiceministrem Lechnickim określiłem to jako rzecz zupełnie bezużyteczną. Przecież śmiesznem jest stać na stanowisku, że jeżeli nie można cen podnieść ku górze, to należy je zrównać ku dołowi. Jest to — przepraszam, że używam tego wyrazu — absurd. To jest zupełnie to samo, jak gdyby człowiek w połowie wchodzenia na górę naraz zawrócił i powiedział, że wszystko jedno, czy się znajdę na górze, czy u jej podstawy. Widzimy, jaki to osiągnęło skutek. Czy nożyce zostały zamknięte, czy miało to jaki wpływ na ukształtowanie się cen, czy przeciwnie, dążenie do obniżenia cen innych nie spowodowało dalszej obniżki cen rolniczych? Przecież to jest objaw ekonomiczny zupełnie zrozumiały. Dążenie do obniżenia cen przemysłowych i innych produktów spowodowało tegoroczną obniżkę cen na zboże i na produkty rolne w przeciwieństwie do urodzaju, który jest gorszy od zeszłorocznego. Jest to skutek akcji, która miała, przeciwnie, okazać pomoc rolnictwu.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#SewerynCzetwertyński">Otóż w tych warunkach niewątpliwie szerokie masy rolnicze — i to nie są moje własne słowa, a zasłyszane — zadają sobie pytanie, co będzie dalej, czy to co się dzieje, jest skutkiem tego, że Rząd nie chce, czy nie może, czy nie urnie.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#SewerynCzetwertyński">W tej samej pracy profesora belgijskiego zwraca on uwagę, że ten kryzys rolniczy powinien otworzyć oczy — a mówił to do swojego społeczeństwa, które jest przecież pod tym względem bardziej wykształcone od naszego, — że pewnej znajomości technicznej dla rozwiązania obecnych zagadnień rolniczych w związku z obecnie przeżywanym kryzysem nie posiadamy w dostatecznym stopniu. A mianowicie to, co się nazywa ekonomią rolną, jeszcze nie jest umiejętnością całkowicie opanowaną. O ile nauka ekonomii w innych dziedzinach jest już ujęta i już posunięta, że nie tylko jest ekonomią procesu historycznego, nie tylko daje obraz przebiegu tego, co w ubiegłych latach i w ubiegłych dziesięcioleciach czy wiekach zostało dokonane, ale jednocześnie wskazówki na przyszłość, to ekonomią rolnicza jest faktycznie wyłącznie historią rozwoju rolnictwa. Zastanowiła mnie ta uwaga. Przypomniałem sobie prace p. Władysława Grabskiego, p. Ludkiewicza, Stefczyków i faktycznie doszedłem do przekonania, że to jest historią rozwoju stosunków rolniczych. Jeżeli nawet ostatnie prace przeczytamy, prace w tej dziedzinie, to i to nie da nam wskazówek na dzisiejszą chwilę. I właśnie ten profesor belgijski na to zwraca uwagę i mówi, że jeżeli to jeszcze nie jest napisane, nie jest dostatecznie zbadane, jeżeli nie umie dawać wskazówek, to tem bardziej trzeba ciągle uczyć się, trzeba ciągle badać, porównywać cyfry z faktami, schodzić na dół. do najmniejszych zakątków, do żywych ludzi, o których mogłoby się zdawać, że najmniej rozumieją, a jednak od nich się poduczyć, żeby sobie zdać sprawę, jaki jest rzeczywisty stan i co trzeba zrobić w dzisiejszej chwili, ażeby jutro albo pojutrze było znośniejsze. Przypomnę fakty historyczne, Panu Ministrowi bardzo dobrze znane, bo dotyczące rolnictwa w Danii, którem się Pan Minister zajmował. Kiedy był kryzys rolnictwa spowodowany importem zboża amerykańskiego w latach 1885–1889, to jedyna Dania kryzys ten wytrzymała przez zorganizowanie swojej spółdzielczości, jedyna Dania zrozumiała wówczas, że pomocą istotną dla duńskiego rolnictwa będzie stworzenie tej spółdzielczości, która do tej pory przetrwała i rolnictwu w Danii dała takie rezultaty. Dziś twierdzić można, że wszystko to, co robimy, jest robione poomacku, gdyż ekonomią rolna jako taka nie daje nam przez nieznajomość wszystkich czynników wskazówek na obecną chwilę. Daje nam obraz historyczny, daje nam wywody, co można w dłuższym przeciągu czasu wykonać, ale nie daje wskazówek na obecną chwilę. W Belgii zwracają uwagę na to i twierdzą, że rolnictwo bez pomocy przemysłu nie da sobie rady, że te dwie wytwórczości narodowe muszą iść w parze, nie kłócąc się, rozumiejąc węzeł, który je wiąże i rozumiejąc interes swój własny i państwowy w tem, aby jedna rozwijała się zgodnie z potrzebami drugiej. Następnie podkreślają jedną rzecz, a mianowicie, że bez zaufania nie da się nic zrobić, bez zaufania jednego do drugiego, przemysłowców do rolników i rolników do przemysłowców i wszystkich do czynników u góry stojących. Ten czynnik zaufania odgrywa szczególnie najważniejszą rolę przy kryzysie dla jego przetrwania, przy rozbudzeniu zaufania wzajemnego, przy zrozumieniu, że wszyscy pracują dla ogólnego dobra i że na tej drodze najprędzej dojdzie się do celu. Otóż to, co ten profesor poleca, jest właściwie zaprzeczeniem dzisiejszych polskich stosunków. Nigdy jeszcze tak słabe zaufanie wzajemne nie istniało, jak obecnie. Przeciwnie, podejrzenia dotyczą każdego słowa, każdej myśli i nigdy takie nastawienie tak silne nie było, jak obecnie. Ja Panu Ministrowi na komisji powiedziałem, że od czasu, kiedy Pan warsztat pracy w rdzennej Polsce opuścił i przeniósł się na kresy, stosunki w rdzennej Polsce się zmieniły do niepoznania. Niema poważniejszych węzłów prawdziwego szczerego zaufania między władzą mniejszą czy większą a ludnością. W obecnej chwili zrozumienie istotnych potrzeb jest rzeczą bardzo trudną. Gdy się wejdzie do chaty chłopskiej i zapyta się: Powiedz, jakie są twoje dochody, co wydajesz — żaden chłop tego nie powie, on będzie to rozumiał, że tu chodzi o nowe podatki, będzie to rozumiał jako nową broń przeciw niemu skierowaną. W obecnej chwili zdaję sobie rzeczywiście z tego sprawę i dlatego ja naprzykład przypisuję bardzo małe znaczenie oficjalnym statystykom, które się pojawiają.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#SewerynCzetwertyński">W ostatnim Tygodniku Ilustrowanym p. Jerzy Michałowski napisał kilkustronicowy artykuł, bardzo surowo, bardzo wyraźnie mówiący o nędzy na wsi. Dawniejsze słowa Szczepanowskiego o nędzy w Galicji, w porównaniu z tem, co pisał p. Michałowski o nędzy w tejże samej Małopolsce — to niebo i ziemia. Szczepanowski nie wspomniał o gotowaniu kartofli przez cały tydzień w tejże samej słonej wodzie, ażeby oszczędzić na soli. Wówczas słowa Szczepanowskiego odbiły się żywem echem w całem społeczeństwie polskiem, wytworzyły się nawet nowe prądy polityczne, które otwierały oczy na to, co jest najpilniejszą potrzebą w Polsce, w jakim kierunku trzeba działać. Co się okazało? Rzeczywiste położenie, rzeczywiste potrzeby były zapoznane. Sądzę, że i teraz jest czas na to, ażeby nie jakaś praca pojedynczego autora, ale ten zbiór głosów, który się rozlegał w rozmaitych pismach, z rozmaitych stron, nie tylko ze strony rolników, zwrócił uwagę, że jest rzeczywiście ciężko, że to, co się dzieje, grozi rolnictwu, ale i Państwu. P. Michałowski pisze, że w Małopolsce, którą mało znam, wieś przestała rozumieć miasto. Niema nic takiego, coby ich łączyło, jeden na drugiego pomstuje. Przytacza głos 7morgowego rolnika który mówi: Jakto? Urzędnik mówi, że 200 zł miesięcznie zamało, a ja z siedmiomorgowego gospodarstwa zbieram 525 zł za cały rok i za to mam utrzymać rodzinę, mam płacić podatki, niechby przyjechał do mnie i zakosztował mojej strawy i mojej biedy!</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#SewerynCzetwertyński">Poruszę tutaj sprawę, która zdawałoby się nie wzbudzała dotychczas wątpliwości o swej użyteczności. Z kogo się rekrutują urzędnicy kolejowi? Urzędnicy kolejowi są przeważnie synami włościan — w niedzielę po wsiach miałem możność zaobserwowania dużej ilości niższych urzędników kolejowych, którzy przyjeżdżali tam w odwiedziny do swoich rodzin. Rozmawiałem z jednym gospodarzem na wsi, który mi w ten sposób opowiadał: Byłem pod Łukowem u syna, który pracuje na kolei, w odwiedzinach; ma on domeczek, schludne mieszkanie, ma elektryczność, ma gramofon, dzieci posyła do szkół i ma paręset złotych oszczędności. A jak ja mieszkam? Poprostu wstyd mi, jak syn przyjedzie do mnie w odwiedziny.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#SewerynCzetwertyński">Niekiedy działalność nasza idzie w kierunku robienia tego, co nam się podoba, co jest ładne, modne, zakochaliśmy się w tworzeniu różnych osiedli, ośrodków zdrowia, uzdrowisk. W gabinetach audiencjonalnych u panów Ministrów widziałem cały stos albumów, przesłanych przez starostów z rozmaitych stron Polski, albumów, przedstawiających różne ośrodki zdrowia, domy wypoczynkowe i szeregi budynków, jak na stosunki nasze, wspaniałych, a to z zupełnem zapomnieniem, że obok wieś nie tylko że pozostaje taka sama jak była, ale upada coraz niżej w swej biedzie i w swej kulturze. Rzecz prosta, że dla bardzo wielu rolników powstaje zapytanie: Są widocznie jakieś dwie Polski — jedna zamożna, mająca na wszystko, żyjąca dostatnio i druga Polska, która nie wychodzi z biedy, a przeciwnie pogrąża się w niej coraz bardziej.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#SewerynCzetwertyński">Proszę Panów, ustawodawstwo socjalno-gospodarcze to nie jest sprawa łatwa, to jest sprawa nauki. Żadna ze spraw ustrojowych, żadna ze spraw, które tutaj np. p. pos. Kamiński poruszył, nie da się załatwić na dłuższą metę na zasadzie haseł, na zasadzie prostego sposobu: jednym wziąć, odebrać, podzielić i już będzie wszystko dobrze. Te sprawy i ustawy tam, gdzie się utrzymały, tam, gdzie dały dobre wyniki, tam, gdzie nie stworzyły, tak jak Pan mówi, gospodarstw znośnych ekonomicznie (co to jest „znośne ekonomicznie?), ale tam, gdzie dają gospodarstwa zdrowe i możliwości dalszego rozwoju, to znaczy gospodarstwa nie tylko dla siebie dobre, ale i dla całości naszego Państwa, muszą być robione na zasadzie ustawy przemyślanej, na zasadzie ustawy naukowo przemyślanej. Te czynniki rzeczywistości gospodarczej muszą być harmonizowane z postulatami naukowemi.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#SewerynCzetwertyński">Jak się czasy zmieniają. Gdy uchwalaliśmy reformę rolną, to mówiliśmy: gospodarstwa 9morgowe, w akcji upełnorolnienia gospodarstw idziemy obecnie w kierunku obdarzania ziemią małorolnych lub służby folwarcznej w granicach 9 morgów. Proszę Panów, weźmy obecne ceny. Czy na 9 morgach jest to gospodarstwo ekonomicznie znośne, czy ekonomicznie zdrowe? Przy obecnych cenach jest wykluczone, ażeby z tego się nie stwarzało najgorsze go rodzaju proletariatu rolnego.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#SewerynCzetwertyński">Proszę Panów! P. Minister ani pp. referenci nie podnieśli rzeczy kapitalnej wagi dla rolnictwa, t. j. podatków. Przecie każdy z nas wie, że ceny zboża spadły 3 i 4 krotnie. W obliczeniach, które pojawiły się w wydawnictwie p. Ministra „Rolnictwo” za miesiąc styczeń, gdzie zebrane zostały ceny bydła od 1929 r. do chwili obecnej, czytamy, że spadek cen jest trzykrotny, a w niektórych wypadkach, jak przy cielętach, któremi handluje całe rolnictwo, 3Hkrotny. Ponieważ w międzyczasie podatki niektóre wogóle na rolnictwo się podniosły, to można z całą stanowczością powiedzieć, że w r. 1935 rolnictwo płaci 4 razy tyle co w r. 1929. Ogólna suma podatków się nie zmieniła, ale na zdobycie jej rolnictwo musi sprzedać 4 razy więcej produktów rolnych. Nad tą sprawą przechodzi się do porządku dziennego, jako nad rzeczą, która jakby nie wywierała żadnego wpływu na opłacalność naszych gospodarstw, pomija się ją zupełnie. A przecież to jest rzecz, która głównie zaważyła na opłacalności, która niesłychanie sparaliżowała tego nawet rolnika, który jest ekonomicznie zdrowym, bo mu nie otwiera żadnych horyzontów na przyszłość, żadnej możliwości oszczędzania, odkładania. Ta rzecz musi być wzięta pod uwagę w tem faktycznem zrozumieniu, że obciążenie rolnictwa podatkami jest 4 razy wyższe niż w r. 1929.</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#SewerynCzetwertyński">Dotknę jeszcze jednej sprawy. O podniesieniu cen drogą dotychczasową niema mowy. Uważam, że Rząd musi wziąć pod rozwagę czy nie trzeba tego zrobić inną drogą. Wiemy, że inne państwa na te inne drogi poszły i opłacalność gospodarstw swoich podniosły, a w każdym razie postawiły gospodarstwa w możności ich prowadzenia. Sądzę, że na to nie potrzeba teoretycznych rozważań, tylko, jeżeli sobie powiemy: rolnictwo polskie to jest rzecz kapitalna, konieczność opłacalności gospodarstw rolnych to jest rzecz pierwszorzędna, to nie można rzeczy tak praktycznej, tak wymownie bijącej w oczy zwalczać teoretycznemi rozważaniami. Bo twierdzę, że to jest konieczność faktyczna, konieczność żywiołowa, a tamto są teoretyczne rozważania, które wcale nie dają jeszcze odpowiedzi, czy dla ogółu Polski będzie lepiej, czy będzie gorzej. Pomijam naturalnie takie rzeczy, które się pojawiają, jak naprzykład próby pewnej koncentracji zbytu płodów rolnych. Zainicjował ją pan wojewoda poleski, sam, zdaje się, na własną rękę. Obawiam się bardzo, ażeby ona pod względem pieniężnym się nie załamała, a ponieważ czyniona jest i robiona, o ile wiem, z funduszów kas komunalnych, to obawiałbym się, ażeby rolnicy zamiast zyskać na tem nie potracili. W każdym razie musiałaby ta rzecz odbywać się pod kontrolą władz rolnych, czy pod kontrolą władz skarbowych, a nie tak z dnia na dzień, z inicjatywy faktycznie prywatnej i bez planu. Czytałem dostarczony mi plan, który pan wojewoda poleski przesłał do wszystkich starostów i wójtów. To nie jest plan, właściwie to jest planik żołnierski, coś w rodzaju zdobycia okopów, wygrania bitwy, a nic więcej.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#SewerynCzetwertyński">Ale dowiaduję się, Panie Ministrze, że już w innych okolicach poczynania podobne się pojawiają. Kto to robi, czy starostowie na własną rękę? Słyszałem w odpowiedzi od jednego chłopca na wsi: Ja nie mogę powiedzieć kto to robi, Panie Pośle, ale to robią dobrzy ludzie.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#SewerynCzetwertyński">Na zakończenie chciałem powiedzieć to, co powiedziałem na komisji, mianowicie: Cieszę się, że na stanowisku Ministra Rolnictwa mamy dawnego działacza społecznego, który miał od dawna swoje własne poglądy na stan rolnictwa i na przemiany, które muszą w nim nastąpić. Sądzę, że to jest dobrym zadatkiem na Ministra Rolnictwa. Taki człowiek właśnie jest bliżej tego charakteru działacza publicznego, o którym profesor belgijski pisze, że musi umieć i znać to, co ma na własną odpowiedzialność wykonywać.</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#SewerynCzetwertyński">Panie Ministrze, na komisji mówił Pan, że chce oprzeć się na prywatnej własności i że nie chce Pan niszczyć żadnego warsztatu, który jest producentem żywotnym, jako cenny dla ogółu Państwa. To, co Pan powiedział, że dekretom oddłużeniowym nie przypisuje Pan większej wagi i głębszego znaczenia dla rolnictwa jako takiego i że główną możliwą drogą do polepszenia jest rozbudowa naszej spółdzielczości rolniczej, to jest zasadniczo program zdrowy i realny. Niema w nim frazesów, jest w nim rzeczywistość. Więc tylko chodzi o to, żeby nie była spuszczona z oczu zasada jaknajkapitalniejsza, to jest sprawa podniesienia cen. Twierdzę, że możliwości na tej drodze istnieją, a bez podniesienia cen mogą niektórzy rolnicy zyskać, ale nigdy ogół rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#SewerynCzetwertyński">W sprawie dekretów oddłużeniowych jest to samo. Jest to pomoc dla rolników, ale nie dla rolnictwa. Jeżeli cyfry, przytoczone z Instytutu Puławskiego, mówią o coraz silniejszem zadłużeniu rolnictwa, to przecież, jeżeli ceny się nie zmienią, to ci, którzy dziś nie są zadłużeni, zamienią się wkrótce w tych zadłużonych i znowu będą musieli być oddłużani. Jeżeli warunki rolnictwu nie pozwolą związać końca z końcem, doprowadzą i większego i drobnego rolnika do zadłużenia się, czyli do przechodzenia do kategorii tych, którym Państwo musi pomóc. Jeżeli pomaga się w jednym roku, to musi się pomóc w innych. Pan prof. Rybarski przytacza, że podatek gruntowy 60 milj. Na 1 stycznia zalega w 90 miljonach.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#komentarz">(P. Rybarski: 17 milionów.)</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#SewerynCzetwertyński">Dajmy na to 77, czyli zalega za większą przestrzeń czasu, niż za rok. Jest to zatem dowód, że ogół rolnictwa nie jest w stanie wywiązywać się ze swoich zadań.</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#komentarz">(P. Sanojca: Nie tyle ogół, co pewni rolnicy.)</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#SewerynCzetwertyński">No, tak, biedniejsze wsie i biedniejsze okolice są w trudniejszem położeniu, w lepszem są położeniu położone w lepszych okolicach.</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#SewerynCzetwertyński">Ale nadewszystko Panu Ministrowi chciałbym zwrócić uwagę, że ustawy w Polsce muszą być uczciwe. Ustawy uczciwe to są te, które nikogo nie krzywdzą. Na krzywdzie ludzkiej, jakaby ona nie była, pomyślność niczyja nigdy nie została zbudowana. Dlatego uważam, że jeżeli Państwo przychodzi z ustawami, mającemi charakter pomocy, to szczególnie w obecnej chwili, musi to mieć charakter pomocy państwowej dla wszystkich. Nie mogą być wydzielone pewne kategorie i nie może być im powiedziane, że tej pomocy nie otrzymają, a nawet przeciwnie, Wy za tę pomoc zapłacicie. Wtedy nastąpi krzywda i będą pokrzywdzeni. Od tego przestrzegam. Znamy wszyscy historię świata, Pan Minister bardzo dobrze zna historię rolnictwa, reform rolnych, które mają już początek w 18 wieku. Możemy skutki tych reform prześledzić i wiemy, gdzie i w jakich warunkach wydały owoce. Wszędzie tam, gdzie ustawy same w założeniu swojem były rozumne, uczciwe i uczciwie wykonywane.</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#SewerynCzetwertyński">I wykup majątku może być i pomocą i krzywdą. Wszystko zależy od tego, czy sprawiedliwie i uczciwie został on wykonany.</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#SewerynCzetwertyński">W tem rozumieniu powiedziałem Panu Ministrowi, że może liczyć na pomoc wszystkich uczciwych ludzi w Polsce. Przy tem założeniu i pod tym warunkiem. Całkowicie oświadczenie to i tutaj na plenum Sejmu podtrzymuję, nie tylko w mojem własnem, (łączyły mnie jeszcze z Ojcem Pańskim przed wojną bliższe stosunki) ale w imieniu całego naszego klubu.</u>
          <u xml:id="u-11.35" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Poniatowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JózefMariaPoniatowski">Jeżeli abstrahujemy od tych przekształceń a niekiedy i zniekształceń struktury gospodarczej, której skutki będziemy jeszcze bardzo długo odczuwali, to nie ulega wątpliwości, że oznaki zbliżającej się poprawy koniunktury ogólnej mnożą się coraz liczniej. W rolnictwie, jak słyszeliśmy zarówno z referatów jak i z przemówienia pana Ministra, ta sytuacja nie jest dotąd wesoła, oznak wyraźnej poprawy dotąd nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#JózefMariaPoniatowski">W jednej tylko dziedzinie rolnictwa mamy dość wyraźne symptomy likwidacji zjawisk kryzysowych, to jest w dziedzinie zadłużenia. Jest to ta dziedzina, w której możemy obiektywnie stwierdzić dość znaczny postęp. Materiały Instytutu Puławskiego wskazują na szybki spadek zadłużeń bądź to w drodze ustawowych umorzeń, bądź też układów dobrowolnych, już na pierwszy lipca 1934 r. Nie ulega też wątpliwości, że dekrety z 24 października 1934 r. posuwają nas nadal na tej drodze. Jednak niezależnie od tego, czy w tej chwili możemy dostrzec takie czy inne oznaki poprawy, kryzys w rolnictwie przeminie, podobnie jak i kryzys ogólny. Jeżeli bowiem za istotę kryzysu będziemy uważali nieopłacalność gospodarowania, deficytowość produkcji, to tak zdefiniowane zjawisko nie może być trwałe. Przeminie choćby z tej racji, że nie wynaleziono takiej machiny, któraby pozwoliła stale dokładać do gospodarstwa, nie otrzymując wzamian nic.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#JózefMariaPoniatowski">Nie przywiązuję z punktu widzenia gospodarczego rozwoju kraju bardzo wielkiej wagi do tego, czy przeminięcie kryzysu rolniczego nastąpi równocześnie z przeminięciem ogólnego kryzysu gospodarczego, czy nie równocześnie. Natomiast zupełnie podstawową wagę musimy przywiązywać do tego, w jaki sposób nastąpi likwidacja dzisiejszego przesilenia i jakie będą dalsze tego skutki. Zwłaszcza wydaje mi się pierwszorzędnej doniosłości zagadnienie, jakim ewolucjom ulegnie dalszy udział rolnictwa w dochodzie społecznym Polski. Jest to zagadnienie, które było już dość obszernie omawiane i przez p. Ministra i przez p. referenta, tem niemniej zasługuje, zdaje się, na dalsze uwagi, Rolnictwo może uzyskać równowagę także przy małym nadal udziale w dochodzie społecznym, ale wówczas konsekwencją tego stanu rzeczy będzie dalszy postęp tych procesów ujemnych dla całego życia gospodarczego, które już dzisiaj z prawdziwym żalem obserwujemy, a zatem dalsza ekstensyfikacja gospodarstw, która niewątpliwie już dziś, powiedzmy, w dzielnicy pruskiej ma miejsce dość wyraźnie, powrót do gospodarki naturalnej, a zatem dalsze zacieśnienie i niemożność odbudowy rynku rolniczego dla rozwoju przemysłu, słaba zdolność podatkowa rolnictwa i wreszcie niemożność jakiegokolwiek kapitalizowania, a zatem brak zdolności rozwodu na przyszłość, co przy wciąż narastającej ludności musi prowadzić do wręcz katastrofalnych skutków. Dlatego zdaje mi się, że nie rolnictwo samo tylko, ale wszystkie grupy gospodarcze muszą być w najwyższym stopniu zainteresowane w tem, aby odbudowa równowagi gospodarczej odbywała się równocześnie ze wzrostem dochodów rolniczych, wzrostem nie tylko ogólnego dochodu, ale i na głowę, a zatem w związku także z jego podziałem. Czy udział rolnictwa w dochodzie społecznym można łatwo powiększyć? Zdaje mi się, że zarówno z przemówienia p. Ministra, jak i p. referenta można było wyciągnąć niewątpliwie ten wniosek, że jakiejś generalnej recepty, którą można byłoby sobie wymyśleć, jako receptę organizacyjną, któraby nas w magiczny sposób uzdrowiła, tego niewątpliwie nie znajdziemy i znaleźć nie możemy z tej prostej przyczyny, że niedomagania rolnictwa tkwią bardzo głęboko w strukturze gospodarczej. I jeżeli p. marszałek Czetwertyński przed chwilą nam cytował na dowód przeciwnego zdania opinię bardzo cenną profesora belgijskiego, że można jednak taką receptę znaleźć i nawet w czasie kryzysu do zwiększenia opłacalności łatwo doprowadzić, to pozwolę sobie wyrazić pewne zdziwienie, że właśnie zwolennik metody naukowej, który podkreśla wartość nauki, nie był łaskaw zauważyć, że wartość nauki jest wtedy bardzo wielka, jeżeli jej dorobek stosujemy w odpowiednich warunkach, jeżeli dostrzegamy wszystkie specyficzne właściwości miejsca i czasu, w których mamy je stosować. Jednak dorobek nauki belgijskiej w dziedzinie ekonomiki rolnej nie jest znakomity między narodami i nie widzę powodu, ażeby w tym kraju, o sprzecznej z Polską strukturze gospodarczej, szukać dla Polski przykładu. Sądzę, że nie mógłby ani ów profesor belgijski, ani p. poseł Czetwertyński wskazać nam wypadku, aby kraj eksportujący gros produktów rolnych, kraj o podobnej strukturze co Polska, odzyskał już obecnie opłacalność gospodarstw, dzięki zastosowaniu jakiegokolwiek systemu polityki gospodarczej. To się mogło zdarzyć w Szwajcarii, Belgii, może nawet w Czechosłowacji w pewnym stopniu.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(Głos: Tak w Czechosłowacji.)</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#JózefMariaPoniatowski">Czechosłowacja jest krajem importującym produkty rolnicze, o trzydziestu paru procentach ludności rolniczej i prawie 70% ludności nierolniczej, który eksportuje w dużej ilości jeden produkt rolniczy, jęczmień browarny, ale dla ogółu zbóż ma deficytowy bilans handlowy, a dla ogółu produktów rolniczych ma wybitnie deficytowy bilans handlowy. Sądzę, że p. marszałek Czetwertyński, który przecież studiuje, jak wiemy, statystykę, tę rzecz potwierdzi.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#JózefMariaPoniatowski">Jeżeli chcemy się powoływać na autorytety naukowe, to mamy daleko bliższy wzór człowieka, który nie może być posądzony o to, że jest filarem obozu sanacyjnego, człowieka głębokiej nauki i niewątpliwie znającego dokładnie stan gospodarczy rolnictwa, profesora Władysława Grabskiego. Prof. Władysław Grabski półtora roku temu, o ile się nie mylę, na zebraniu Związku Rolników z Wyższem Wykształceniem, który to Związek jest zapewne bliższy Panom niż nam, w półtoragodzinnym referacie, do gruntu obalił wszystkie recepty, które były sugerowane o możliwościach czarnoksięskiego uzdrowienia rolnictwa. Ta rzecz jest wydrukowana, odsyłam Panów do źródła, ażeby nie tracić czasu.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#JózefMariaPoniatowski">Zdaje mi się, że sedno zagadnienia tkwi w tem zdaniu, które niezmiernie słusznie zamieścił w swoim referacie p. poseł Karwacki, mianowicie w zdaniu, że przywrócenie dobrobytu rolnictwu, to jest zagadnienie, które tkwić musi w założeniach ogólnej polityki gospodarczej, które nie da się rozwiązać w drodze wyłącznie polityki rolniczej. To zdanie zasługuje na rozpowszechnienie i na głębsze przetrawienie. Niewątpliwie tak właśnie jest. Co można zrobić w dziedzinie samego resortu rolnictwa, to już było powiedziane, nie będę do tego wracał, natomiast postawienie sprawy w ten sposób przez referenta budżetu upoważnia mnie do małej dygresji poza budżet rolniczy. Wydaje mi się, że pierwszą rzeczą, którą tu można zrobić, jest możność osłabienia tych czynników, które w sposób, że tak powiem, sztuczny zmieniają podział dochodu społecznego właśnie na niekorzyść rolnictwa. A zatem sądzę, że należałoby zwrócić uwagę na te momenty, które zmieniają podział dochodu społecznego w stosunku do tego, jakibyśmy mieli, gdyby działał nieskrępowany automatyzm gospodarczy. Oczywiście przywrócenie tego automatyzmu w dzisiejszych warunkach światowej gospodarki nie jest możliwe, tem niemniej szkodliwe skutki jego zakłócenia musimy w ten czy inny sposób starać się osłabić.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#JózefMariaPoniatowski">Zdaje mi się, że tu pierwszym punktem byłoby zagadnienie obciążeń publicznych, zagadnienie, o którem już były wzmianki. Podkreślam tylko, iż to zagadnienie nadal stoi otworem. Zdajemy sobie sprawę z trudności, a nawet niemożliwości uzyskania w tej dziedzinie radykalnej redukcji. Niektóre potrzeby państwowe nie dają się zacieśnić tak, jak potrzeby prywatne, tem niemniej to jest odcinek, na którym musimy starać się pewne wyrównanie zrobić.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#JózefMariaPoniatowski">Drugą dziedziną, niezmiernej w mojem przekonaniu wagi, jest usztywnienie znacznej części cen towarów, zarówno ze strony kartelów, jak wszelkiego rodzaju organizacyj monopolistycznych. I tu ze strony Panów spotykamy najbardziej biegunowo odrębne opinie na ten właśnie temat. Pan profesor Rybarski stale od kilku lat poucza nas, że niedość obniżono ceny sztywne, należy silniej to zrobić i słabość naszej polityki widzi w tem, że w większych rozmiarach się tego nie przeprowadziło. P. Czetwertyński przed 3 czy 4 laty i dziś ponownie powiedział, że wogóle niema na tej drodze nic do zrobienia; jeżeli obniży się ceny przemysłowe, to jeszcze bardziej obniżą się ceny rolnicze. P. marszałek Czetwertyński zaprodukował nawet niezmiernie oryginalne dowodzenie, że tegoroczny spadek cen rolniczych wynikł z akcji obniżenia cen przemysłowych. Oczywiście zależność wszelkich zjawisk gospodarczych od różnych czynników jest tak zawiła, że nie jest łatwo udowodnić napewno, co jest czego skutkiem, a co przyczyną. Pozwolę sobie jednak tezie p. Czerwertyńskiego przeciwstawić dwa drobne argumenty. Jeden jest ten, że gdyby ceny te były tak bardzo związane, jakże się to działo, że przy gwałtownym spadku cen rolniczych nie spadły ceny skartelizowanego przemysłu? Zgadzam się, że istnieje duża analogia między ruchem cen rolniczych i cen przemysłów drobnych, przemysłów przetwórczych, przemysłów nieskartelizowanych — to prawda, ale tych cen nie życzymy sobie dalej obniżać, bo one skutecznie są obniżone przez kryzys. Jeśli mówimy o obniżeniu cen, to tych cen, które wymknęły się z pod działania automatyzmu gospodarczego. I te ceny nie są ściśle związane z całem życiem gospodarczem. Dlatego też te ceny wtedy, kiedy inne już spadły i powinny być utrzymane, mogą być obniżone, podobnie, jak mogły być utrzymane, gdy inne ceny spadały.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#JózefMariaPoniatowski">Drugi argument jest ten, że jeśli wśród ogólnego spadku cen siła nabywcza społeczeństwa wogóle jest mała, to przecież jeśli się utrzyma jedna grupa cen wysokich, to społeczeństwo na towary, które są sprzedawane drogo, musi oddać stosunkowo znaczniejszą część swego dochodu, a zatem posiada mniej tej siły nabywczej do rzucenia na wszystkie inne towary. Dlatego utrzymanie grupy cen wysokich, podobnie jak świadczeń wysokich, przeciwdziała możliwości poprawy cen pozostałych.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#komentarz">(P. Czetwertyński: Przy jednym warunku, że się kupuje, a nie wtedy, kiedy się nie kupuje.)</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#JózefMariaPoniatowski">Wtedy jest ten warunek spełniony, kiedy ma się za co kupić.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#JózefMariaPoniatowski">Jeżeli chłop musi kupić po wysokich cenach towar skartelizowany, to wtedy nie ma za co kupić innych towarów, jak zupełnie słusznie zaznaczył p. marszałek Czetwertyński.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#JózefMariaPoniatowski">Wreszcie trzecia dziedzina, w której sądzę dużo można zrobić i bardzo ściśle związana z tą drugą dziedziną, która też należy do tej samej polityki cen, to jest polityka celna w najszerszem znaczeniu, to jest polityka handlowa. Sądzę, że znowu jesteśmy w tem położeniu, że możnaby jeszcze pewne wyniki osiągnąć w dziedzinie zarówno potanienia szeregu produktów, które dzięki obniżeniu ochrony celnej musiałyby również dostosować swoje koszty produkcji, a zatem uzyskalibyśmy przez politykę celną efekty w tej polityce cen z jednej strony, a z drugiej strony moglibyśmy okazać pomoc rolnictwu w polityce eksportowej, gdybyśmy zdecydowali się na dopuszczenie niektórych towarów importowanych, jak tego mieliśmy przykład w traktacie hiszpańsko-polskim. Ten traktat hiszpańsko-polski, który byli Panowie łaskawi krytykować z punktu widzenia rolniczego na Komisji Budżetowej, sądzę, że właśnie jest przykładem tej polityki, którą gdybyśmy szerzej stosowali, to niewątpliwie zwiększyłby się bardzo znacznie zbyt rolnictwa z korzyścią dla całego gospodarstwa narodowego i możebyśmy znaleźli dużą ulgę w zwiększeniu udziału rolnika w dochodzie społecznym.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#JózefMariaPoniatowski">Proszę Panów! Przeszkody, które widzę w osiągnięciu postępu na tych drogach, które wskazałem i które nie wyczerpują tematu, są dwojakiego rodzaju. Jedna przeszkoda jest ta, że, stosując wskazane środki, nie chcielibyśmy zaszkodzić istotnemu rozwojowi przemysłu. Rozwój przemysłu najniewątpliwiej leży w interesie rolnictwa. Tylko silny rozwój przemysłu będzie w stanie wchłonąć nadmiar ludności rolniczej. a zatem leży to w dobrze zrozumianym własnym interesie rolnictwa. Ale, proszę Panów, przemysł musi widzieć drogę swego rozwoju w wyprodukowaniu większego dochodu społecznego, a nie przewłaszczaniu dochodu wyprodukowanego przez inne grupy — to nie ulega najmniejszej wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#JózefMariaPoniatowski">Jeżeli w pewnym momencie będą działać czynniki, które idą w kierunku przeciwnym, to do tego w znacznej mierze przyczynia się brak zrozumienia zjawisk rolniczych wśród ludności nierolniczej. Zdaje mi się, że znowu tu właśnie Sejm i Panowie wszyscy, jako działacze społeczni, mieliby niewątpliwie — ci wszyscy, którym dobro rolnictwa leży istotnie na sumieniu i chcieliby coś zrobić — bardzo piękne pole działania. Proszę Panów, niezrozumienie tej potrzeby poprawy w podziale dochodu społecznego na korzyść rolnictwa znakomicie ułatwia obronę egoistycznych interesów tych grupek, którym to jest dogodne. Jak trudne jest rozpowszechnienie tego zrozumienia, znowu świadczy przykład z dzisiejszej dyskusji: oto człowiek i działacz tak wyrobiony, tak niewątpliwie bystry, jak prof. Stroński, tuż po wysłuchaniu wyjaśnień, że nasze bolączki strukturalne tkwią bardzo głęboko, bo zależą od przeludnienia wsi i braku kapitałów na wsi, potem bezpośrednio zinterpretował to wyjaśnienie położenia jako skutek „radosnej twórczości. Tak trudno zrozumieć jest proste rzeczy, które już Stanisław Szczepanowski w 1887 r. tak pięknie opisał w swej „Nędzy w Galicji”, podając tablice statystyczne, wykazujące gęstość zaludnienia rolniczego w ówczesnej Galicji, daleko większego niż we wszystkich innych krajach świata. Ta rzecz nie zmieniła się i na to nie pomoże paroletnia zmiana takiej czy innej polityki, ażebyśmy mogli przestać być krajem przeludnionym. To są rzeczy, ku którym możemy zmierzać i całe dążenie — jak sądzę — nasze i Rządu, który popieramy, musi iść nie w tym kierunku, aby w krótkim czasie stworzyć stosunki idyliczne, a tylko, byśmy byli pewni, że idziemy po drodze, która bądź co bądź prowadzi w górę a nie w dół.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#KazimierzŚwitalski">Zarządzam przerwę do godz. 16ej Zaczniemy punktualnie.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 54 do godz. 16 min. 12.)</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#KazimierzŚwitalski">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Mikołajczyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#StanisławMikołajczyk">Wysoki Sejmie! Wydaje mi się, że właśnie przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, wślad za tem, jak z roku na rok obcinane bywają fundusze, przeznaczone do dyspozycji tego Ministerstwa, wzmaga się fala słów, rzucanych szczególnie w tym roku bardzo licznie przez posłów Bezpartyjnego Bloku. Słowa więc mają zastąpić pieniądze, które winny być przeznaczone na rolnictwo. P. Minister Rolnictwa wyręczył mnie dziś dużo, podając cyfry, które ilustrują sytuację, w jakiej znalazło się rolnictwo polskie po tylu latach rządów pomajowych. Jakie to skutki i oddźwięk te rządy i ta gospodarka w rolnictwo polskie wprowadziły? Im bardziej zbliżamy się do końca kadencji sejmowej, tem silniej zmieniają się nastroje tej sali. Kiedy w pierwszych latach, przedstawiając nadużycia wyborcze, maltretowanie chłopów i wsi, wskazywaliśmy na krzywdę, która się dzieje tej wsi, wówczas w dość cyniczny sposób referent p. Miedziński oświadczył: Cóż warte takie społeczeństwo, które pozwala się przez policjantów prowadzić do wyborów! Obecnie jednak wszędzie, czy to z trybuny sejmowej, czy z przemówień panów Ministrów, czy z przemówień posłów z Bezpartyjnego Bloku ciągle słyszy się o potrzebie „frontu do wsi”. Jest to dosadne potwierdzenie naszego zdania, że nie było dotychczas w polityce rządów pomajowych nastawienia na chłopów i na wieś, jeżeli zaszła potrzeba zmiany dotychczasowego frontu na „front do wsi”. Wykładnikiem tej zmiany ma być Minister Poniatowski. Jednakże konserwa sanacyjna potrafiła w doskonały sposób równocześnie dać mu nieodłącznego towarzysza, p. Ministra Raczyńskiego. Stoję jednak na stanowisku, że nawet przy najlepszej woli p. Minister Poniatowski bez radykalnych cięć i bez radykalnej zmiany ustawodawstwa rolniczego lat ostatnich nie dokona naprawdę tego zwrotu frontem do wsi. Jeżeli bowiem przeglądniemy ustawy, wydawane pod auspicjami ministrów, będących pod wpływami obszarnictwa w latach ostatnich, to zobaczymy, że począwszy od ustroju izb rolniczych poprzez ordynację podatkową, a skończywszy bodaj na najmniejszej ustawie o hodowli bydła, wszędzie znajdujemy zabezpieczenie interesów obszarniczych w życiu rolnictwa. Proobszarnicze są również różne związki i organizacje rolnicze, reprezentujące rolnictwo, tak, że jeżeli chodzi o wieś nie ma ona naprawdę dostępu do władz państwowych, ani możności odzwierciadlenia swoich nastrojów i potrzeb tam, gdzie należy.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#StanisławMikołajczyk">Wobec tego hasło „frontem do wsi”, rzucane obecnie w okresie przedwyborczym nie może zostać zrealizowane, i pozostanie to, co jest dotychczas, „front do dworu”.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#StanisławMikołajczyk">W dziedzinie polityki zbożowej nie widzimy żadnej zmiany. P. referent Karwacki przyznaje, że w drodze eksperymentu Stany Zjednoczone odzyskały opłacalność rolnictwa. Widzimy śmiałe eksperymenty monopolu zbożowego w Czechach; widzimy w całym szeregu państw, w Niemczech, Danii, czy Szwecji śmiałe i zdecydowane pociągnięcia, dające takie, czy inne, jednak zawsze korzystne wyniki dla rolnictwa. U nas z reguły — niech Panowie spojrzą do stenogramu — wchodzi na trybunę corocznie p. poseł Poniatowski i powiada: nie chcemy eksperymentów, nie chcemy brać się za bary z kryzysem, wolimy chodzić w ogonie kryzysu. Ale to chodzenie w ogonie kryzysu dało skutki w cyfrach dla wsi straszne, takie, jakie przed chwilą p. Minister Rolnictwa przedstawił.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#StanisławMikołajczyk">W paru słowach dotknę polityki zbożowej i gospodarki Państwowych Zakładów Zbożowych. Chociaż istnieje specjalny 10% dodatek do podatku gruntowego na interwencję zbożową, który obciąża rolnictwo, to jednak w bieżącym roku w chwilach największych płatności rolniczych Państwowe Zakłady Zbożowe nie interweniowały i nie kupowały zboża, przyczyniając się do załamania cen na to zboże. Jeżeli ciągłe się powołujemy na wielką nadwyżkę produkcji zboża, to wydaje mi się, że wobec katastrofy powodzi w Małopolsce zachodniej, oraz suszy w Wielkopolsce tej nadwyżki w tym roku nie było i interwencja P. Z. P. Z. w tym roku powinna była wydać zupełnie inne skutki i nie dopuścić do takiego załamania się cen na zboże, jak to u nas ma miejsce. Mam wrażenie, że w okresie przednówkowym natomiast spotykamy się z tym samym objawem wielkich skoków cen zboża wzwyż i że spekulacja będzie znów swoje orgie wyprawiała.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#StanisławMikołajczyk">Jeżeli obecna polityka zbożowa nie wydaje należytych skutków, to również dlatego, że chociaż od kilku lat już zapowiada się uruchomienie większego kredytu zaliczkowego, czyli rejestrowego dla chłopa, to nie tylko tego kredytu niema, ale zato ciągle po żniwach spotykamy się z zarzutem pod adresem chłopa, że jest szkodnikiem własnych interesów, że nie jest państwowo nastawiony, gdyż rzuca zboże masowo na rynek w okresie pożniwnym. Z reguły zaś drogi kredyt, kredyt zastawowy, niedostępny chłopu, jest i tak obwarowany, że nie bywa wykorzystany i dlatego w okresie pożniwnym ogromne masy zboża znajdują się na rynku.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#StanisławMikołajczyk">Jeżeli chodzi o stopę procentową, która niewątpliwie odbija się na życiu rolnictwa, to Rząd potrafi znaleźć przymus na to, ażeby instytucje bankowe nie płaciły więcej wkładcom niż ustawowo ustalona granica, natomiast nie potrafił wydać drugiej ustawy, któraby potrafiła ograniczyć zawsze jeszcze za wysoką stopę procentową, pobieraną przez te banki i instytucje kredytowe.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#StanisławMikołajczyk">Przechodząc do polityki hodowlanej, do katastrofalnego załamania się cen produkcji zwierzęcej w ostatnim roku, tak niekorzystnie odbijającego się na położeniu gospodarczem wsi, przypominam, że już w 1931 roku przestrzegaliśmy i mówiliśmy, że trzeba zwrócić większą uwagę na tę dziedzinę, szczególnie w traktatach handlowych, zawieranych z innemi państwami, i zapewnić sobie możność i trwałość eksportu produktów hodowlanych. Wychodziliśmy wtenczas z założenia, że wzmożony eksport produktów hodowlanych, zapewniony umowami i traktatami, pozwoli nam na wyższą konsumcję zboża wewnątrz kraju i uchroni od potrzeby dumpingowania eksportu zboża. Tymczasem całe nastawienie polityki gospodarczej ówczesnego rządu szło tylko w kierunku polityki zbożowej i dzięki temu najlepsze koniunktury na zapewnienie i utrwalenie rynków zbytu naszych produktów hodowlanych zostały zmarnowane. Tymczasem handel produktami hodowlanemi opanowali inni i jeżeli weźmiemy np. dziedzinę taką, jaką jest dziedzina handlu i eksportu naszych bekonów, to Panowie sami przyznają, że jest to dziedzina, w której dziś niejednokrotnie sam Rząd jest bezsilny, bo znalazła się w ręku prywatnych handlarzy żydowskich, którzy absolutnie się nie liczą z interesami rolnictwa polskiego. O wyzysku, jaki tu panuje, niech świadczy fakt, że w chwili, kiedy rynek angielski notuje o 21% wyższe ceny na bekony, aniżeli w roku poprzednim, to jednak producenci rolni uzyskali obecnie mniej, aniżeli w latach poprzednich.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#StanisławMikołajczyk">W dalszym ciągu spotykamy się z dużym importem tłuszczów zagranicznych, a sama kwestia zorganizowania producentów nasion oleistych jest znowu oddana w ręce obszarników. Boję się, że te wszystkie organizacje producentów nasion oleistych, eksporterów ziemniaków i inne stwarzają sobie znów taki sam monopol, jaki stwarzają sobie Panowie obszarnicy przy produkcji buraków cukrowych, gdzie włościanie przy podziale kontyngentów uprawy buraków zostają zupełnie wieliminowani.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#StanisławMikołajczyk">Jak np. nieraz kwestia ustosunkowania się państwa do państwa i narodu do narodu odgrywa rolę w życiu gospodarczem i jakie to za sobą pociąga skutki, to chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że chociaż znajdujemy się obecnie w najlepszych stosunkach z Niemcami i mamy możność eksportowania naszych produktów rolnych do Niemiec, to jednak niewypłacalność Niemiec przez nieprzydzielanie dewiz na produkty u nas zakupywane przekreśla nasz eksport do Niemiec i niszczy tych eksporterów, którzy po wyeksportowaniu towaru, nie uzyskawszy gotówki, znaleźli się bez kapitału obrotowego. Nawet za ostatnie 100.000 tonn żyta, wyeksportowane do Niemiec, trzeba było brać zapłatę w wekslach sowieckich. Z drugiej strony naprężone stosunki z Francją uniemożliwiły eksport ziemniaków, który stanowi ważną pozycję w naszym bilansie wywozowym i rolniczym.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#StanisławMikołajczyk">Mówił p. Minister Rolnictwa na Komisji Budżetowej o kwestii sadownictwa i ogrodownictwa. Cóż z tego, kiedy najlepsze intencje, najlepsze poczynania zostają z miejsca wypaczone przez panujący w Polsce fiskalizm! Znam takie wypadki, że rolnik po założeniu sobie ogrodu pod egidą izby rolniczej, który go kosztował przeszło 2.000 zł, dostał podwyższony wymiar podatku dochodowego, gdyż urząd skarbowy uznał mu z ogrodu dochodu 500 zł, jakkolwiek to był drugi rok po założeniu sadu i dany rolnik żadnego dochodu jeszcze nie osiągnął. Jest to zabijanie rozwijającego się sadownictwa i ogrodownictwa. Zdaje mi się, że te stosy pomarańcz, które w tej chwili importujemy wzamian za produkty rolne, w konsekwencji odbiją się ujemnie na rozwijającem się sadownictwie własnem.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#StanisławMikołajczyk">Jest jeszcze szereg drobnych rzeczy, które można wykorzystać dla polepszenia sytuacji rolnictwa w Polsce. Jeżeli weźmiemy choćby taką kwestię jak pszczelnictwo, to ciekawym zbiegiem okoliczności pszczelarze polscy dla swych pszczół nie mogą uzyskać dostatecznej ilości cukru, który przerobiony w pasiece gospodarstwa małego na miód, mógłby w znacznej mierze dopomóc do przetrwania kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#StanisławMikołajczyk">Proszę Panów, nie zajmując się szeregiem innych drobnych napozór rzeczy ze względu na brak czasu, chciałbym stwierdzić, że niewątpliwie przestawienie produkcji rolnej może jeszcze dać pewne korzyści rolnictwu, musi się ono oprzeć jednak o czynnik społeczny, o dobrowolnie zorganizowanego chłopa.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#StanisławMikołajczyk">Tu już książę Czetwertyński powiedział, że rolnictwa w organizacjach nie mogą reprezentować starostowie. To prawda. Jednak trzeba stwierdzić, że również i to, co mówił p. referent Karwacki, a co ma bardzo głęboko werżnąć się w życie rolnicze, w projektowanym przez niego nowym ustroju towarzystw rolniczych nie jest tem, cobyśmy chcieli w Polsce widzieć zrealizowane.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#StanisławMikołajczyk">Wogóle jest za dużo opiekunów rolnictwa w Polsce. Jeżeli przypatrzymy się w codziennem życiu, a Panowie to znają z praktyki, to ci opiekunowie nieraz wchodzą w kolizję między samymi sobą i zamiast pomagać rolnictwu, to szkodzą. Wydziały rolne w gminach, w powiatach, w wydziałach wojewódzkich, izby rolnicze, towarzystwa rolnicze, sekcje rolne B. B. W. R., to wszystko opiekunowie rolników, działający każdy na swoją rękę. Panowie sami doskonale wiedzą, że są okolice w kraju, gdzie jak nowy wojewoda przyjechał, to trzeba było szukać prezesa wojewódzkiej organizacji rolniczej i nie można go było odnaleźć, bo społeczna organizacja rolnicza została tam przez administrację uśmiercona. Okazuje się, że, zabiwszy dawne organizacje i ducha, nie potrafili jednak Panowie nic stworzyć nowego na to miejsce. A nawet w odniesieniu do Wielkopolskiego Towarzystwa, nie wiem, czy dla podniesienia jego autorytetu, dla nastawienia go „frontem do wsi”, na jego walny zjazd, odbywający się jeszcze wówczas, kiedy wojewodą był dzisiejszy Wiceminister p. Raczyński, ściągnięto telegraficznie wszystkich starostów, porozsadzano ich pomiędzy delegatami i kazano im przez teroryzowanie delegatów tak działać, by broń Boże na czoło tej organizacji nie dostał się włościanin.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#StanisławMikołajczyk">Proszę Panów, izby rolnicze. Trzeba powiedzieć, że izby rolnicze nie spełniają swego zadania. Naprzykład wielkopolska izba rolnicza, która na wydatki osobowe potrafi preliminować przeszło 52% swojego budżetu, która przy dwumilionowym budżecie wydaje przeszło miljon złotych na wydatki osobowe, stała się machiną biurokratyczną, której ciężary daleko przewyższają zyski, które rolnictwo ciągnie z istnienia tej izby. Świadczy to o tem, że izby rolnicze albo stają się ciężką machiną biurokratyczną, albo też nie potrafią wejść w życie rolnicze, wyczuć jego potrzeb i poprowadzić go w kierunku należytym. Pan Minister Poniatowski, przemawiając na Komisji Budżetowej, powiedział, że trzeba zintensyfikować gospodarstwa rolne i zatrudnić większą ilość bezrobotnych. Niewątpliwie słusznie, ale jednocześnie dziś, przemawiając z tej trybuny sejmowej, p. Minister stwierdził, że niema mowy o poprawie w rolnictwie, jeżeli nie będzie większych inwestycyj w innych resortach ministerialnych. Jak wiadomo zaś pozycyj budżetowych na inwestycje niema, wobec tego smutne perspektywy na przyszłość dla rolnictwa należy wysnuć z przemówienia p. Ministra.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#StanisławMikołajczyk">P. Minister Poniatowski wskazał na Komisji Budżetowej na użyteczność tej młodzieży, która wychowywana w szkołach rolniczych i organizacjach młodzieżowych, wchodzi w życie. Jednakże wobec tej młodzieży dzieją się rzeczy, które się dziać nie powinny. Jeśli np. przysposobienie rolnicze młodzieży, prowadzone przez Wielkopolski Związek Młodzieży Wiejskiej, umiało zdobyć sobie dostateczne zasługi, to jednak, aby akurat ten związek nie dostał najwięcej nagród na powiatowym pokazie rolniczym, pan starosta z Śremu jedzie do nauczyciela szkoły rolniczej w Środzie i mówi: Podzielmy nagrody tak, by i Strzelec i inne organizacje dostały nagrody. I odsuwa się tych, co najlepiej prowadzili przysposobienie rolnicze, byle tylko nagrodzić organizacje sobie miłe, bez względu na to, czy na to sobie zasłużyły swą pracą, czy też nie. Jeśli tak podchodzi się do młodej wsi, jak można mówić, aby młodzież ta miała możność wychowywania się na przyszłych dobrych obywateli i rolników? Ona w swych młodych sercach najbardziej odczuwa krzywdę, którą się jej czyni.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#StanisławMikołajczyk">Kwestia spółdzielczości została również bardzo silnie postawiona. W zeszłym roku p. Bzowski, podnosząc ręce, krzyczał, że przez dach tego gmachu chce, ażeby ta idea szła w świat, idea spółdzielczości. Równocześnie jednak ta idea została oddana na pastwę biurokracji, pod nadzór fiskalizmu i stała się tworem bez dusz i bez życia. Takiej spółdzielczości Panowie nie potraficie w duszę społeczeństwa wszczepić i taka spółdzielczość nie potrafi zaważyć na przyszłych losach naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#StanisławMikołajczyk">Jak nieraz partyjnie nawet w dziedzinach gospodarczych ustosunkowują się poszczególne instytucje, to może Panom zilustrować fakt, że gospodarz śląski Golus Konrad z Miechna, pow. Pszczyna, kiedy starał się o pożyczkę w Państwowym Banku Rolnym, to gospodarstwo 38 ha, oszacowane przez gminę na 80.000 zł, zostało oszacowane przez urzędnika banku na 32.000 zł, przyczem oświadczył równocześnie ten urzędnik, że wyższy szacunek tego gospodarstwa uzależnia od przystąpienia gospodarza do Związku Strzelców i Powstańców Śląskich.</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#StanisławMikołajczyk">Ustawy oddłużeniowe. Ile to było reklam, zjazdów BBWR, zapowiadających wielkie dobrodziejstwo dla wsi! Rok minął, sesja miała być otwarta i nareszcie spadły ustawy oddłużeniowe, ramowe, mętnie sformułowane. Okazuje się, że nim ostatnie rozporządzenia wykonawcze wyjdą, to chłopi, gdyby mieli czekać na zbawienne skutki tej ustawy, nogi by wyciągnęli. Zresztą niesłusznie nazywa się te ustawy ustawami oddłużeniowemi, bo same tytuły mówią o konwersji i uporządkowaniu. Mam wrażenie, że rolnictwo polskie wymaga nie tylko uporządkowania, ale naprawdę oddłużenia. Zdaje mi się, że ustawy oddłużeniowe mają jeden cel: odsunięcie prywatnego wierzyciela, żeby dać możność Skarbowi Państwa w dobie obecnego budżetu wyciągnąć jeszcze więcej z obywatela. 100 milionów rocznie ma ewentualnie Skarb Państwa w najbliższych latach stracić na ustawach oddłużeniowych, ale równocześnie nowe ciężary, nakładane na rolników, przekroczą w tych latach sumę 100 milionów.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#komentarz">(Głos na ławach BB: W jakiej wysokości?)</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#StanisławMikołajczyk">To niech się Pan spyta Ministra, który, zapowiadając nowe podatki, dotychczas nie potrafił tego skrystalizować, jak mu p. Miedziński odjął daninę szkolną. 300 milionów zł ma stracić na ustawach oddłużeniowych Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej. Przecież to nie są pieniądze Skarbu Państwa, to są pieniądze Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, na które składają się wszyscy osadnicy. Tam ulega skreśleniu to, co zostało fałszywie zbyt wysoko oszacowane na podstawie instrukcji z 1928 r. Obecne skreślenie nie wyrówna jeszcze krzywd, dokonanych zbyt wysokim szacunkiem i nie daje gwarancji utrzymania osadnika na osadzie, gdyż ziemia na tych osadach w stosunku do cen dzisiejszych i możliwości płatniczych obywatela pozostaje jeszcze za droga. Natomiast jeżeli chodzi o obszarników, podnieśli oni wielki lament, że podzielono rolników na kategorie A, B, C. Jednak ustawa daje możność w rozporządzeniach wykonawczych podwyższać w poszczególnych kategoriach kontyngenty tak, że im się krzywda nie stanie, a ta wielka groźba, że Państwo będzie wykupywać majątki przedłużone, minęła, albowiem ustawa wyraźnie powiada, że Skarb Państwa może przejąć dany majątek z drugiej licytacji dopiero za 50% szacunku. Prywatny spekulant, prywatna osoba może nabyć w drugiej licytacji za 30%, ale skarb Państwa musi panu obszarnikowi zapłacić 50% szacunku. Tem samem uniemożliwiono Państwu przejmowanie ziemi obszarniczej. Jeżeli chodzi o ustawy oddłużeniowe, to pominięto w nich w dużej mierze bardzo silne obciążenie osadnictwa byłej Komisji Kolonizacyjnej, Jak to zresztą wykazuje zestawienie p. Kamińskiego w jego referacie, na 179 milionów obciążenia osadników b. Komisji Kolonizacyjnej oddłużenie dotyczy tylko sumy około 8 milj. zł. Brak karencji w ustawie oddłużeniowej mimo powodzi w Małopolsce i suszy w Wielkopolsce uniemożliwi korzystanie z tych drobnych jeszcze ulg, jakie ustawa oddłużeniowa daje, a w każdym razie przekreśla możność korzystania z bonifikat. Wzamian za to daje nowe koszty postępowania, chociaż skutek będzie albo mały, albo żaden. Ustawa oddłużeniowa w tej formie, w jakiej dzisiaj obowiązuje w Polsce, mogła dać skutki, ale gdyby to miało miejsce w 1930 roku, a nie dzisiaj. W tej chwili, kiedy niema opłacalności rolnictwa, nikt chyba z Panów poważnie nie będzie twierdził, że rolnik się może wywiązać z bieżących zobowiązań i cokolwiek dać z tytułu starych zobowiązań. Mamy w Polsce brak opłacalności w rolnictwie, dalszy spadek cen rolnych przy równoczesnem utrzymaniu na wysokim poziomie sztywnych cen kartelowych. P. Miedziński coprawda dzisiaj powiada, że nie obiecywano ze strony BB. obniżenia cen kartelowych. Jest to nieprawda, albowiem słyszeliśmy kilkakrotne zapowiedzi energicznej walki z temi wysokiemi cenami kartelowemi z ust ministrów. Tymczasem skończyło się na bardzo małej obniżce 510%, kiedy w międzyczasie w daleko większym procencie spadły ceny produktów rolniczych. Nożyce się jeszcze otworzyły i w tej chwili, kiedy społeczeństwo chłopskie nie dojada, głoduje, kartelarze w dalszym ciągu bezkarnie garbują skórę tego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#StanisławMikołajczyk">Nieobniżanie nadal taryfy kartelowej na przewóz produktów rolnych, a nawet częściowe podniesienie taryfy osobowej, które w dużej mierze dotknęło Wielkopolskę przez zniesienie tak zwanej klasy IV, w tym roku pogłębiło kryzys gospodarczy wśród rolnictwa. Na zjeździe powiatów R. P. postawił p. Wiceminister Jaroszyński pewne tezy, odnoszące się do wsi i między innemi mówił, że należy znacznie obniżyć ceny targowe i opłaty rzeźne. Postawiona na tym zjeździe powiatów zasada „frontem na wieś”, mam wrażenie, jest również trochę demagogiczna. Bo jakże, czyż obecny Minister Spraw Wewnętrznych Kościałkowski nie był komisarycznym prezydentem m. Warszawy? Czyż nie ma możności poprzez obecnego komisarycznego prezydenta m. Warszawy obniżyć opłat targowych czy rzeźnych miasta Warszawy? A czy się to stało? Zdaje się, że Panowie są sami niezadowoleni. Może mi Panowie wskażą, gdzie, w jakim mieście poza dobrowolną inicjatywą obniżono pod nadzorem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czy pod naporem Ministerstwa Rolnictwa opłaty rzeźne czy targowe. Tu przecież leży ta marża, jaka istnieje między cenami, które uzyskuje za swoje produkty rolnik, a cenami, które musi płacić za nie konsument miejski.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#StanisławMikołajczyk">Jesteśmy świadkami stałego przerzucania ciężarów na samorządy, które niewątpliwie odbija się także na wsi. Zwiększa się ciągle te ciężary przez wstawianie przymusowo do budżetów gmin czy powiatów nowych pozycyj, jak na Fundusz Pracy, na przymusowe straże ogniowe, na obronę przeciwlotniczą; obciąża się samorządy przeklasyfikowaniem dróg, ewidencją ludności i t. d., przy równoczesnem pomniejszaniu im dochodów przez obcięcie opłat od spirytusu, udziału w podatku dochodowym, uniemożliwienie opodatkowania komunikacji autobusowej i t. p. To doprowadza do tego, że jakkolwiek budżety samorządów odciążone zostały nominalnie o 40–60%, to jednak obciążenia, ściągane z obywatela wsi na utrzymanie samorządu, zostały mało co zmniejszone ze względu na nowe ciężary. A obecnie próbuje się na wieś narzucić nowy ciężar, ciężar szarwarkowy. Może w tej chwili należałoby to raczej do budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale ponieważ to ściśle się wiąże z położeniem chłopa na wsi, dlatego chciałbym stwierdzić, że jeżeli w swem piśmie Liga Drogowa, na której czele stoi hr. Tyszkiewicz, pisze, że szarwark już obecnie kosztuje ludność rolną 42 miliony, to proponowane przez Wiceministra Bobkowskiego na odczycie we Lwowie wprowadzenie 6latki na budowę dróg w Polsce i obciążenie nowemi 80 milionami rocznie równocześnie grozi nowemi ciężarami społeczeństwu chłopskiemu.</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#StanisławMikołajczyk">Panowie zapomnieli o próbie wprowadzenia tej nowej pańszczyzny w Lesku i wypadkach nieszczęśliwych, które tam miały miejsce. Trzeba powiedzieć, że na czele tej Ligi w Lesku stał nie kto inny, jak hr. Potocki.</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#StanisławMikołajczyk">Przestrzegamy przed przerzucaniem budowy dróg i ciężarów z tem związanych tylko na jedną warstwę rolniczą. Nieprawdą jest, jakoby tylko ta jedna warstwa korzystała z istniejących dróg, korzysta z nich również obywatel z miasta, kiedy po tej drodze chłop przywozi sobie produkty rolne, korzysta z tego też kto inny. Nie może więc tylko chłop ponosić kosztów budowy i utrzymywania dróg w Polsce. Jeżeli będziemy budowali drogi szarwarkiem, to skorzysta z tego niewątpliwie pan Minister Skarbu, ażeby w ten sposób grosze, które zostaną wolne, zagarnąć dla siebie i będzie sytuacja tego rodzaju, że obok tych już dziś bezrobotnych wsi bezrobocie nadal będzie się powiększało przy równoczesnem obciążeniu chłopa nowemi ciężarami.</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#StanisławMikołajczyk">Chciałbym się zapytać dalej, co wiadome jest p. Ministrowi Rolnictwa o nowym podatku gruntowym, jak się ta sprawa przedstawia. Jako członek wielkopolskiej izby rolniczej dwukrotnie domagałem się, ażeby na komisji ekonomicznej przedłożono nam przynajmniej bodaj opinię, jaką izba rolnicza przesłała Ministerstwu Rolnictwa. Nie potrafiliśmy jednak za te zakamarki tajemnic otaczających projekt nowego podatku gruntowego się wedrzeć. Nie wiemy, jak wyglądają opinie izb rolniczych i organizacyj rolniczych o podatku gruntowym i jesteśmy w obawie, że tak, jak zwykle, ilekroć w Polsce następuje reorganizacja systemu podatkowego, kończy się ona nowemi obciążeniami i wyższem obciążeniem obywateli.</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#StanisławMikołajczyk">Pan Minister w dzisiejszem swojem prze mówieniu zapomocą swych cyfr wykazał dobitnie ujemne skutki gospodarki swoich poprzedników. Wskazał dalej, jako na środki i jako na wytyczne, po którychby należało pójść, na intensyfikację rolnictwa, na zorganizowanie lepszej organizacji zbytu. Jednakże stwierdzenie, że bez poważnych inwestycyj nie może być mowy o poprawie rolnictwa, jest twierdzeniem dosyć smutnem, które nie może rozjaśnić ciemnej atmosfery, panującej dziś na wsi. Dalej pan Minister, przedstawiając tu zmniejszający się stale zbyt poza granice kraju, zdaje się, nie wziął jednego momentu pod uwagę, momentu obniżenia wartości walut innych państw, konkurujących z nami. Jest to zagadnienie, które już poruszył pan referent dosyć wstydliwie, jest to zagadnienie, które zostało poruszone przez przedmówcę Klubu Narodowego, ale zdaje mi się, że jeżeli chcemy się utrzymać na rynkach zagranicznych przy naszej wysokiej walucie, nie będziemy konkurencyjni z innemi państwami.</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#StanisławMikołajczyk">Chciałbym na zakończenie stwierdzić, że jeszcze w r. 1931 w lutym rzuciliśmy hasło moratorium i uporządkowania długów rolniczych. Pan Minister Janta-Połczyński oświadczył, że za żadną cenę nie należy podcinać naszego kredytu rolniczego, gdyż w najkrótszym czasie zostanie zorganizowany Międzynarodowy Bank Rolniczy, że toczą się dyskusje na temat tego Banku i pożyczki dla Polski i że wszystko jest na najlepszej drodze. Ani Banku Rolniczego niema, ani p. Janta-Połczyńskiego z jego zasadami. Wzywałem wtenczas do energicznej walki w kierunku zamknięcia nożyc między cenami produktów rolnych a cenami produktów przemysłowych. To nie nastąpiło, a mam wrażenie, że poprawa rolnictwa w dużej mierze zależy od zamknięcia tych nożyc, od energicznego ustosunkowania się silnego rządu do tych panów przemysłowców, baronów węglowych, którzy sobie kpią nawet z silnego rządu.</u>
          <u xml:id="u-15.29" who="#StanisławMikołajczyk">Żądałem wtedy przestawienia polityki na hodowlę i zabezpieczenia sobie rynków zbytu, obniżenia odsetek, obniżenia świadczeń publicznych i obniżenia cen monopolowych. Stwierdzam, chociaż Panowie ciągle zarzucacie, iż nie stawiamy swoich danych pozytywnych, że te dane pozytywne znajdziecie w dyskusji nad budżetem w r. 1931 przez nas postawione. Jednak wszystkie te rzeczy zostały przez Panów z uśmiechem wówczas odrzucone jako demagogia opozycji. Skutki tego lekceważenia przedłożył nam dzisiaj p. Minister w cyfrach ilustrujących straszną nędzę wsi. Jeśli ma być urzeczywistnione hasło „frontem do wsi”, to musi nastąpić energiczne spełnienie tych postulatów już wówczas aktualnych i przez nas utrzymanych, nie może być chodzenie w ogonie kryzysu, albowiem wtenczas ma to oznaki uwiądu starczego i prowadzi tylko do śmierci. Jeśli hasło „frontem do wsi” ma być „frontem do chłopa”, to muszą być spełnione postulaty, które umożliwią mu życie; nie mogą one opierać się na frazesach różnych „bebeciotek”, wygłaszanych z tej trybuny, a muszą opierać się na realizowanych faktach, wskazujących wyraźną linię, po której Rząd ma przejść.</u>
          <u xml:id="u-15.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Długosz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WacławDługosz">Wysoki Sejmie! Od kilku lat wytyczne naszej polityki rolnej są konsekwentnie przez Rząd realizowane. Jakież to są zasady? Przedewszystkiem zasada opłacalności, zasada ceł, zasada premiowania, wreszcie polityka interwencyjna. To są te kierunki, któremi się Rząd kieruje w polityce rolnej w naszem Państwie.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#WacławDługosz">Ze strony prawej i lewej tej Izby padały dziś głosy, że Rządowi brak jakiegokolwiek programu rolniczego. Mówiono, że nie rozstrzygnięto całego szeregu zagadnień, chociażby tak ważnych, jak zagadnienie rozpiętości cen przemysłu skartelizowanego. Niemniej w tej dziedzinie Rząd pewnemi rezultatami pochwalić się również może. Obniżka cen żelaza, cementu, nafty, węgla i wreszcie w dniu 1 listopada obniżka cen soli, coprawda nie o wielką sumę, bo zaledwie o 4 gr. na kilogramie, ale ta ostatnia obniżka dotyczy już artykułu monopolowego, a więc bezpośrednio dochodu Skarbu Państwa, jest więc wyrazem dobrej woli Rządu i życzliwego ustosunkowania się do rolnictwa, gdyż mimo ciężkiej sytuacji finansowej Państwa Rząd w myśl hasła „frontem do wsi” tego rodzaju ulgi realizuje. Nie wszystko wprawdzie zostało zrobione, ale nie słyszeliśmy tu ani jednego pozytywnego wskazania, ani jednej pozytywnej rady. Nie mówimy, że rolnictwo w tej chwili jest w dobrej sytuacji. Rolnictwo przeżywa niezmiernie ciężkie chwile, ale mam wrażenie, że ostatnie dekrety Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, które ukazały się w październiku, zostały przyjęte jako błogosławieństwo dla rolnictwa. Akcja oddłużeniowa, to nie tylko ulżenie doli rolnika, ale jednocześnie jedno z najbardziej radykalnych posunięć Rządu w walce z obecnym kryzysem gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#WacławDługosz">Pan poseł Mikołajczyk powiedział, że akcja oddłużeniowa jednak nie spełni tej roli, jaką chcielibyśmy, aby spełniła. Twierdzi, że ludność, dotknięta klęskami powodzi czy suszy, wobec tego, że niema okresu karencyjnego w ustawie oddłużeniowej, nie będzie mogła korzystać z ulg, gdy przyjdą terminy spłaty. Ustawa wyraźnie mówi, że wszelkie klęski żywiołowe, które będą dotykały rolników, będą brane pod uwagę przy spłatach należności i należności mogą być odraczane. Nie chcę się zgodzić i nie godzę się z twierdzeniem p. posła Mikołajczyka, że zanim akcja oddłużeniowa przyjdzie do rolników, to oni nogi wyciągną. Twierdzę z całą odpowiedzialnością, że rolnictwo i rolnicy należycie tę akcję ocenili, powiem więcej, jestem głęboko przekonany, że jeżeli mówi się dziś o wzmożeniu się konsumcji wewnętrznej na wsi, to niewątpliwie ta akcja, może w nieznacznym stopniu, ale jednak na wzmożenie konsumcji wpłynie.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#WacławDługosz">Wyrażone były obawy na Komisji Budżetowej, że akcja oddłużeniowa może podciąć kredyt rolniczy. Twierdzę, że tego rodzaju mówienie jest bezpodstawne, bo o kredycie rolniczym stanowi przedewszystkiem opłacalność produkcji rolniczej, a co zatem idzie, możność wywiązywania się z zobowiązań w terminie. Pan Minister w dzisiejszem swojem przemówieniu wskazał na trudności, z jakimi wieś polska i Rząd nasz czy Państwo muszą walczyć. Bezwątpienia, przeludnienie wsi, brak emigracji nie tylko zewnętrznej, która rok rocznie w dawnych czasach wynosiła około 700.000 ludzi, ale i brak emigracji wewnętrznej do miast zmusza do zastanowienia się, co począć dalej, aby w tak wytworzonych warunkach rolnik mógł żyć, pracować i utrzymać siebie i swoją rodzinę. W tych warunkach podniesienie poziomu fachowości drobnego rolnictwa, a więc i wydajności, a niezależnie od tego dostosowanie kierunku produkcji, szczególnie drobnych gospodarstw, do obecnie wytworzonej koniunktury, wysuwa się na czoło zagadnień rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#WacławDługosz">Czy my jako B. B. W. R. te rzeczy realizujemy? Kto się przygląda naszej działalności, ten widzi, że jesteśmy tymi ludźmi, którzy doceniają ciężką sytuację w rolnictwie i idą na wieś nie z hasłem narzucania jakichkolwiek niewykonalnych programów, lecz przeciwnie mówimy rolnikowi, że na odcinku zarówno gospodarczym, jak i kulturalnym, wieś własnemi siłami wiele potrzeb jest w możności zaspokoić, że tylko złamanie psychicznego nastawienia, branie we własne swoje ręce pewnych prac, wykonywanie sumienne tej pracy może w znacznym stopniu poprawić jego los. Możecie Panowie mówić, jak chcecie, wyśmiewać się, jak p. poseł Czetwertyński, że dzisiaj organizację rolniczą reprezentuje nie człowiek żywy, lecz jakiś starosta. Specjalnie dowiadywałem się, kto jest prezesem O. T. K. R. na terenie powiatu p. Czetwertyńskiego, czy istotnie starosta. Dowiedziałem się, że ks. Światopełk Mirski, a więc nie starosta. Chciałbym temu zagadnieniu kilka słów poświęcić. Padało nieraz słowo nie tylko w debacie dzisiejszej, ale i w innych „starosta. Jestem głęboko przekonany, że gdy p. Czetwertyński rozmawia ze starostą, to jest z nim bardzo uprzejmy, usłużny. Ale odkąd to słowo „starosta” stało się w polskim języku zniewagą? Mam wrażenie, że jest to nastawienie złe, krzywdzące urzędnika państwowego, bo przecież niedawno na Komisji Budżetowej przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Panowie się cieszyli, kiedy p. Minister Kościałkowski mówił, że chce widzieć w staroście starostę obywatela, wychowawcę, który będzie podchodził z sercem do ludności. I jeżeli wierzyć w szczerość zadowolenia Panów, to sądzę, że starosta w tem ujęciu ma takie prawa, jak przeciętny obywatel.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#WacławDługosz">Proszę Panów, bez względu na to, co panowie z lewej i prawej strony tej Izby mówią, muszę stwierdzić, że na wsi w zrozumieniu wytworzonej sytuacji i w myśl tego nastawienia, o którem przedtem mówiłem, powstaje szereg organizacyj. A więc mamy kółka rolnicze, nie utrzymywane przez subwencje, które zwłaszcza dzisiaj coraz więcej zyskują sobie uznanie i zaufanie bez względu na przekonania polityczne; koła gospodyń wiejskich, spółdzielnie rolnicze, handlowe, mleczarskie, związki: strzelecki, rezerwistów, straży ogniowej, koła Ligi Obrony Powietrznej Państwa, Ligi Morskiej i Kolonialnej, wreszcie organizacje młodzieżowe. Praca w tych organizacjach jest pracą dobrowolną, ofiarną ludzi, którzy idą do ludu z sercem i tam pracują nie dla interesu, aby coś na tem zarobić, jak mówicie, ale istotnie w zrozumieniu potrzeb wsi i dla jej dobra. Nieraz mówicie z tej trybuny o uczciwości, honorze, obywatelstwie, a spojrzyjcie na Wasze szeregi. Toż niedawno zapadł wyrok potępiający pos. Brodackiego, a Wy go w Waszych szeregach trzymacie, mało, piastuje bodaj godność we władzach stronnictwa. Gdzież Wasza moralność?</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#WacławDługosz">Praca w organizacjach dobrowolnych rozwija się, co świadczy, że są one pożyteczne i konieczne. Być może, że tu i owdzie organizacje są za mało ruchliwe, ale to nasza wina i nasz obowiązek, jako działaczy społecznych, żeby je ożywić. Od człowieka zatem niejednokrotnie w znacznej mierze zależy żywotność organizacji.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#WacławDługosz">Twierdzę, że w tej chwili na wsi coraz więcej nastrój załamania się psychicznego mija i że coraz więcej ludzi do organizacji się garnie. Rozumiem, że tu i owdzie jeszcze bierność należy przełamywać, ale coraz bardziej wieś rozumie, że tylko przez organizację własną, przez uświadomienie siebie może dojść do tego stanowiska, do tego życia, do jakiego dochodzi miasto. Jakże dzisiaj pięknie wyglądała litość p. Czetwertyńskiego nad tym rolnikiem, który przyjechał do kolejarza i zobaczył u niego w domu oświetlenie elektryczne i ładnie urządzone mieszkanie. Coby to było, gdyby ten kolejarz przyszedł do p. Czetwertyńskiego i zobaczył, w jakim pałacu on mieszka w Warszawie? Jeżeliby kto inny o tem mówił, to zgoda, jeżeli jednak o tem mówi p. Czetwertyński, to wygląda to dość dziwnie.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#WacławDługosz">Powstanie izb rolniczych, tych jednostek samorządu gospodarczego, niewątpliwie wpłynie na podniesienie poziomu wychowania fachowego naszych rolników. Nie wiem, nie mogę stwierdzić, czy to, co mówił p. poseł Mikołajczyk o izbie rolniczej w Poznaniu, jest słuszne, czy nie. Znam izby rolnicze na terenie b. Kongresówki i wiem, że pracują dość wydatnie.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#WacławDługosz">A młodzież nasza? Przecież o młodzieży tyle się mówi. Czy ta młodzież przez przysposobienie rolnicze, przez szereg konkursów, których liczba wynosi około 7000 zespołów i około 50.000 uczestników rocznie, nie interesuje się zagadnieniami przyszłego życia? Czy stworzenie w tej chwili centralnej organizacji młodzieży w Warszawie nie świadczy o tem, że ta młodzież czuje, że tylko w zespoleniu ideowem i przez szlachetną rywalizację może dojść do lepszego życia i spełnienia swych istotnych pragnień i marzeń? Nie dziwię się, że Panowie mówią o tych rzeczach niechętnie, ale stwierdzam, że całe nastawienie Panów, jeżeli chodzi o stosunek do organizacyj gospodarczych i społecznych, jest negatywne, a mnie się zdaje, że negacją długo żyć nie można. Możecie Panowie mówić, co chcecie, twierdzę, że wcześniej czy później, jeżeli będziecie trwać na tem stanowisku, na jakim trwacie, to wieś przejdzie nad Wami do porządku dziennego. Dla ogólnej charakterystyki wsi muszę tu zaznaczyć, że naogół na wsi nastąpiło uspokojenie i odpolitykowane.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(P. Babski przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#WacławDługosz">Panie Pośle Babski, Pan jest przedstawicielem pewnego kierunku młodzieżowego, niech Pan popatrzy na swoją akcję, którą Pan prowadzi i na to, jak ta młodzież się od Waszego obozu wyraźnie odwraca.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(P. Babski: Nasza się mniej od nas odwraca, niż Wasza od Was. Zobaczycie, co będzie, jak starosta nie da pieniędzy.)</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#WacławDługosz">Może p. babski będzie łaskaw przytoczyć fakty. Panowie nie wierzycie, że ktoś może ofiarnie jako społecznik prowadzić pracę. Jesteśmy przeciwnikami metody i przysłowiowego powiedzenia „jakoś to będzie”. Zdajemy sobie doskonale sprawę z ciężkiej sytuacji na wsi i wiemy, że praca czeka nas ciężka, że należy ją podjąć, że wspólnym wysiłkiem w zorganizowanem społeczeństwie rolniczem dojdziemy do tego, że wieś dolę swą będzie mogła poprawić. Dzisiejsze warunki organizacyjnej pracy są niesłychanie ciężkie, są ciężkie dlatego, że 150letnia niewola zrobiła swoje. Jednocześnie trzeba stwierdzić, że poza warunkami naszej niewoli w pierwszym okresie naszego życia niepodległego kłótnie, waśnie, demagogia, które cechowały życie naszej wsi, nie przyczyniły się bynajmniej do należytego zorganizowania jej, a przeciwnie tę wieś osłabiły, rozpolitykowały, nie kierując wysiłków i pracy na właściwe tory. Niedawno rozmawiałem z jednym ze starych działaczy, który z rozpaczą patrzał na tę sytuację, że ciągle od początku zaczynamy na wsi nasze prace.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#WacławDługosz">Jesteśmy tymi ludźmi, którzy wierzą, że przez pracę, przez podniesienie wydajności, przez należyte zorganizowanie społeczeństwa wsi dojdziemy do lepszego jutra, które będzie dobrem nie tylko wsi, ale i całego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Czukur.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JurCzukur">Wysoki Sejmie! Jako przedstawiciel ukraińskich rolników chcę przedstawić materialne położenie wsi ukraińskiej oraz jej dezyderaty do polityki gospodarczej Rządu. W prasie oraz tu w Sejmie dosyć dużo się mówi o katastrofalnem położeniu rolnika. Słyszymy o tych przemówieniach i my na wsi, lecz zawsze u nas chłopów pozostaje wrażenie, że dużo się mówi, a mało się robi. Rolnik na wsi widzi, że ceny na zboże oraz na inne produkty jego gospodarki spadły do jednej trzeciej, np. metr pszenicy w 1927 r. kosztował przeciętnie 54,30 zł, obecnie w 1934 r. 18,75 zł, metr żyta w 1927 r. 43,70 zł, obecnie 13,56. Ceny nabiału, trzody chlewnej, bydła i jaj również obniżyły się do jednej trzeciej. Więc dochody chłopa już przez to jedno zmniejszyły się do jednej trzeciej.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#JurCzukur">Do tego spadku cen trzeba jeszcze doliczyć spadek, i to bardzo znaczny, zarobków na wsi. Wskutek kryzysu zmniejszyło się zapotrzebowanie na pracę, ponieważ i Rząd, i samorządy, i prywatne osoby zmniejszyły, albo całkowicie zaprzestały swych przedsięwzięć i robót. Zmniejszył się również ruch i obrót handlowy. Słowem, mniej jest pracy zarobkowej czy to końmi, czy w postaci ludzkiej pracy. Obniżyła się również płaca za pracę. Dochody więc włościanina zmalały conajmniej do jednej trzeciej. A czy wydatki chłopa zmniejszyły się w takim samym stopniu, jak jego dochody? Nic podobnego. Weźmy najpierw to, co chłop musi zapłacić, jak amen w pacierzu. To są podatki. Otóż podatki państwowe ani trochę się nie zmniejszyły, a nawet stały się większe. Właściciel bowiem 3 ha gospodarstwa ziemi średniej jakości potrzebował u nas w r. 1927 na zapłacenie podatku gruntowego 158 kg żyta, dziś zaś 501 kg, czyli 1/6 całego zbioru. To samo jest i z innemi podatkami i opłatami komunalnemi, szkolnemi, sądowemi, pocztowemi i t. d. Powstają nowe podatki i daniny. My chłopi ukraińscy uważamy, że wszelkiego rodzaju podatki, jakie płaci rolnik, powinny również się zmniejszyć potrójnie, skoro i produkty rolne potrójnie spadły w cenie. Słyszałem tu w Sejmie w przemówieniu p. posła prof. Rybarskiego, że radzi on zmniejszyć potrójnie zaległości podatkowe. Dlaczego zmniejszyć tylko zaległe podatki, a nie równocześnie i podatki bieżące?</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#JurCzukur">Nie dziwimy się na wsi, że podatki nic a nic się nie zmniejszyły. Przecież widzimy, że pensyj urzędników nie obniżono potrójnie tak, jakby należało. Słyszymy, co prawda, że urzędnikom niższych stopni obcięto trochę pobory, wiemy jednak, że za to o tyleż zwiększono pensje wyższym urzędnikom. Cóż więc nam chłopom z tej reformy?</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#JurCzukur">My na wsi widzimy jeszcze inne ciekawe zjawisko. Kiedyś ziemianin był panem, teraz niemal większym od niego panem jest pierwszy lepszy policjant, co pobiera miesięcznie od 150 do 200 czy więcej złotych, bajeczne kwoty dla wsi z jej taniością produktów. Skoro wydatki na utrzymanie urzędników się nie zmniejszyły, a dochodów z innych źródeł jest mniej, to niezbędne było naciśnięcie śruby podatkowej. Widzimy na wsi, jak bezwzględnie ściągają podatki sekwestratorzy, egzekutorzy, komornicy i t. d. Mnóstwo ich jest i wszyscy oni, jak słyszymy, najlepiej są płatni z wszystkich urzędników. Nie zdziwiłem się dlatego, gdy czytałem w gazetach i tu w Sejmie słyszałem, że wówczas, jak spadł dochód Skarbu z podatków pośrednich, dochód z podatków bezpośrednich jeszcze się zwiększył.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#JurCzukur">Ale nie tylko podatki trapią rolnika. Musi on na życie swoje i dla gospodarstwa swego kupować różne towary przemysłowe i znowuż ceny na produkty przemysłowe, na to wszystko, co chłop kupuje, zostały te same, jakie były przy wysokich cenach na produkty rolne. Jeżeli zaś w najlepszym razie ceny niektórych wyrobów przemysłowych nieco się obniżyły, to nie w takim stopniu, jak ceny na produkty rolnicze. Dla przykładu wezmę ceny na sól, mydło i naftę: w roku 1927 za 10 kg soli płacono 8 kg żyta, obecnie 27 kg, za 10 kg mydła w 1927 r. płacono 52 kg żyta, obecnie 109 kg, za 10 kg nafty w roku 1927 płacono 16 kg żyta, obecnie 42 kg. O tyle więcej musi sprzedać chłop zboża, by kupić tę samą ilość produktów przemysłowych. Mówiło się dużo w swoim czasie, że Rząd stara się obniżyć ceny na wyroby przemysłowe. Nie mógł jednak widocznie Rząd dać sobie rady ze spółkami przemysłowców, którzy jednoczyli się, by razem bronić swoich zarobków. Lecz czy mogła się udać walka ze spółkami prywatnych przemysłowców, skoro Rząd sam nie obniżył cen na te produkty, które sam jedynie sprzedaje? Mam na myśli monopol solny i zapałczany. Cena tych produktów nie zmniejszyła się, a skoro po zapłaceniu podatków chłopu nic pieniędzy nie pozostaje na życiowe potrzeby, to musi on obniżać ilość kupowanych przez siebie towarów nawet najniezbędniejszych. I nic dziwnego, że chłop już nie kupuje białej soli, tylko bydlęcą. Oczywiście, że bydłu soli on już nie daje, skoro sam, jak np. na Polesiu, 4 razy gotuje ziemniaki w tej samej wodzie, by soli mniej wychodziło. Na zapałkach również chłop musi oszczędzać. To też zjawili się na wsi sztukmistrze, którzy potrafią z jednej zapałki zrobić cztery. A na to, żeby nafty mniej kupować, środek jest bardzo prosty: jak tylko się ściemni, kładzie się chłop spać. Myśli, czy nie prześpi czasem kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#JurCzukur">Do tych wszystkich utrapień dochodzi u bardzo wielu gospodarzy kłopot, i to bardzo uciążliwy, z długami. Dla odbudowy swych gospodarstw zniszczonych podczas wojen, dalej dla kupna ziemi, dla polepszenia swej gospodarki rolnik w dobrych czasach zaciągał długi. Nie byłyby one straszne, gdyby cena na produkty rolne się utrzymała, ale gdy ceny produktów rolnych spadły potrójnie, to długi chłopskie tem samem zwiększyły się potrójnie w porównaniu z jego siłą płatniczą. I teraz chłop nie tylko nie jest w stanie spłacić kapitału dłużnego, lecz nawet i odsetek bieżących. Na nasz chłopski rozum trzeba, by również długi wsi zostały przerachowane podług cen zboża, jeśli Rząd nie ma nadziei szybkiego podniesienia się cen produktów rolnych. Droga ku temu przerachowaniu jest utorowana. Przecież i długi przedwojenne i niedawno długi dolarowe wskutek spadku dolara zostały przeliczone. Bez przerachowania długów rolniczych podług cen lub bez podniesienia ceny płodów rolnych przynajmniej do kosztów produkcji, a żywca do kosztów chowu, nie może być mowy o podniesieniu zdolności płatniczej rolnika nawet wówczas, gdyby rozłożono mu spłacenie zaciągniętych przezeń długów na lat 50, a nie na 14, jak obecnie to się stało na mocy ustaw oddłużeniowych. Słowem, wieś trzeba radykalnie ratować, takie jest położenie wsi.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#JurCzukur">Rząd wprawdzie stara się przyjść jej z pomocą, ale ta pomoc, jak dotychczas, jest za mała i niewystarczająca, a czasem zdarza się, że czynniki rządowe lokalne nie tylko nie przychodzą z pomocą wsi ukraińskiej, lecz przeciwnie nawet utrudniają ludności walkę z biedą, którą to walkę ludność prowadzi sama o własnych siłach. Na Huculszczyźnie naprzykład ludność tamtejsza trudni się wyrobem różnych przedmiotów. Mamy tam rzeźbiarstwo, tkactwo, wyrób koszyków, konewek i t. p. Przedmioty te wynosi chłop na jarmark, ale sprzedawać mu ich niewolno. Całe gonitwy po mieście się odbywają, kiedy sekwestrator, jak jastrząb, na tych rzemieślników spada, poszczególne przedmioty odbiera i konfiskuje. Urząd skarbowy bowiem żąda wykupu podwójnych patentów na wyrób i sprzedaż. Muszę przyznać, że na wiosnę ubiegłego roku Rząd przyszedł z pomocą ludności górskiej i podgórskiej w Galicji wschodniej, zatrudniając wielką ilość ludzi przy naprawie dróg, płacąc za robociznę w naturze, t. j. mąką i zbożem. Przyznaję, że to uratowało od śmierci głodowej dużo rodzin, a jednak, obserwując tę politykę urzędów skarbowych, to ściąganie podatków i żądanie wykupu patentów, nabiera się wrażenia, że Rząd, co jedną ręką daje, to drugą chce odebrać. Jest niezrozumiałe dla nas, dlaczego Rząd nigdzie na Wołyniu prócz powiatu łuckiego nie zezwala na założenie filij towarzystwa „Silskij Hospodar”, a jedynie ono przecież, niosąc oświatę gospodarczą ludności, przyczynić się może do podniesienia dochodowości gospodarstw. Tak samo jest gospodarczo szkodliwe, gdy robi się różne trudności spółdzielczości ukraińskiej w jej rozwoju. Ostatnio naprzykład oderwano spółdzielnie wołyńskie, poleskie i łemkowskie od ich centrali we Lwowie. To poderwało cały nasz ruch spółdzielczy na wsi. To też wieś ukraińska cierpi nie tylko od kryzysu, tak jak i wieś polska, lecz jeszcze więcej dlatego, że w życie gospodarcze niepotrzebnie się wnosi politykę, nieprzychylną dla narodu ukraińskiego. Od naszych spółdzielczych mleczarń wymaga się, by ich lokale uznała władza za bezpieczne dla życia ludzkiego. To kosztuje ogromne pieniądze. Od naszych spółdzielczych mleczarń, nie przerabiających mleka, wymaga się, by kupowały patenty I klasy na zawodowy skup mleka. To kosztowałoby rocznie również w każdej takiej mleczarni kilka tysięcy złotych, a wszystkie te żądania są bezprawne.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#JurCzukur">Nasi rolnicy członkowie kół hodowlanych „Śliskiego Hospodara” dostarczają corocznie kilkanaście tysięcy świń do bekoniarni, ale nie jako zakontraktowane od rolników, gdyż monopol na kontrakty świń mają tylko koła hodowlane „Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego”. Wskutek tego ukraiński hodowca świń otrzymuje od bekoniarń za swoje sztuki znacznie niższą cenę. Aby mieć większą zapłatę za swe świnie, musi zdradzić swoją organizację i przystąpić do „Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego”. Zapytuję Pana Ministra, jak długo tolerować zamyśla taki handel dusz wśród rolnictwa przy organizacji zbytu trzody chlewnej. Słyszymy, że obecnie ma powstać poza towarzystwami rolniczemi oraz izbami rolniczemi ogólnopaństwowy związek hodowców bydła Boimy się, czy to znowu nie zawali dotychczasowej pracy hodowlanej towarzystw rolniczych i nie odda naszej pracy w tym kierunku nowej centrali biurokratycznej. Te same obawy mamy, słysząc, że izby rolnicze zaczynają prowadzić kontrolę mleczności. Zamiast rozbudowywać biurokrację w izbach, czy nie lepiejby było zobowiązać spółdzielczość mleczarską, by ewentualnie pod kontrolą izby rolniczej prowadziła kontrolę mleczności krów?</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#JurCzukur">Nakoniec jeszcze jedna zapowiedź: u nas, nawet na Podolu, już kończą się zapasy zboża u drobnych rolników. Na wiosnę już nie będziemy mieli chleba i zboża na zasiew. Już dziś Rząd musi obmyśleć doraźną pomoc dla tych okolic.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#JurCzukur">Oto jeszcze jeden obrazek, do czego doprowadziła rolnictwo gospodarcza polityka Rządu. Waluta stoi, deficyty budżetowe łata się, deflacja nibyto się udaje, ale rolnictwo leży powalone na obie łopatki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Rząsa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#FranciszekRząsa">Wysoka Izbo! Wszystkie głosy, jakie słychać było i słyszymy o położeniu rolnictwa w Polsce, zwłaszcza drobnego, stwierdzały i stwierdzają jego nadzwyczaj ciężkie położenie, a niekiedy wprost beznadziejny stan. Ani p. Minister, ani panowie referenci nie ominęli tej przykrej prawdy. Opozycja podkreślała ją dawniej w innej formie, obecnie w formie, zbliżonej do obiektywnej krytyki. Wszyscy mniej lub więcej szczerze chcą ratować to rolnictwo. Czasy współczesne przyniosły rewolucję w pojęciach, zasadach i dążeniach. Polska na eksperymenty nie idzie. W takich okolicznościach koncentracja wszystkich sił społeczeństwa dla ratowania stanu posiadania jest jedynym nakazem, który respektować winni wszyscy odpowiedzialni za swoje słowa i czyny. Spostrzegliśmy tę prawdę dość wcześnie i staramy się jej podporządkować wszystkie nasze wysiłki. Solidaryzujemy się bezwzględnie z tymi, którzy mają zdecydowaną wolę przeprowadzać plan systematycznie od zachowania stanu posiadania aż do chwili możności porządkowania go i celowego doskonalenia.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#FranciszekRząsa">Takie stanowisko zajmowaliśmy i w poprzednich latach. Dążenia nasze zmierzały do spopularyzowania zasady:</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#FranciszekRząsa">1) przetrwać,</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#FranciszekRząsa">2) powodować zrozumienie grozy położenia naszego rolnictwa u wszystkich, a zwłaszcza u tych, którzy są wykonawcami władzy państwowej.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#FranciszekRząsa">Musieliśmy wzywać do przetrwania, za wiele bowiem było rozgoryczenia i beznadziejności, aby masy chłopskie zostawić bierne na wszelkie dla nich zgubne hasła.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#FranciszekRząsa">Powodowaliśmy równocześnie wszystkie czynniki, aby chroniły rolnictwo przed ruiną gospodarczą. Wszystkie ustawy, zmierzające do powstrzymania upadku gospodarstw wiejskich, rodziły się w atmosferze, w której tkwił nasz, choć skromny, wysiłek. Wierzyliśmy w konieczność ustawodawstwa oddłużeniowego. Tę wiarę sialiśmy wśród rozpaczających, odwodziliśmy ich od desperackich narzekań, od niewiary, a czasami od szalonych posunięć. Tu stanęliśmy w jednym szeregu z wszystkimi, którzy rozumieją, że fali nienawiści i demagogii stawiać należy tamy. Takie stanowisko oczywiście nie jest popularne wśród opozycji, a częstokroć nawet wśród powierzchownie prorządowych ludzi.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#FranciszekRząsa">W dniu 9 lutego 1934 r. z tej trybuny sejmowej stwierdzałem, że ówczesne ustawodawstwo oddłużeniowe ratuje od ruiny tylko pewną część gospodarstw. I robiliśmy odtąd wszystko, aby przyczynić się do powszechnego ratowania rolnictwa. Ustawa oddłużeniowa Prezydenta Rzeczypospolitej ma na celu czynić zadość temu postulatowi. W ślad za nią muszą nastąpić jak najszybciej życiowe warunki, umożliwiające rolnictwu zdolność wywiązania się z zobowiązań. I w tem miejscu cała troska zwrócona być winna na przywrócenie takiego stopnia opłacalności gospodarowania na roli, aby rolnicy podołać mogli przynajmniej ulgowym warunkom, w ustawie określonym.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#FranciszekRząsa">Nie bez znaczenia, ani też rzeczą przypadku jest to, że w tym okresie na czele Ministerstwa Rolnictwa stanął człowiek, który całą swoją przeszłością należy do zdecydowanych przyjaciół wsi. W Ministrze Poniatowskim chłopi widzą pewnego rodzaju gwarancję, że Rząd w swych poczynaniach idzie nie z frazesem „frontem do szarego człowieka”, ale tak, jak tego ogólne warunki naszego życia państwowego wymagają i na to pozwalają, utrwalać chce byt mas pracujących. Ustawa oddłużeniowa staje się znakiem widomym, że chodzi o równoczesne wzmocnienie drobnego rolnictwa i utrzymanie średniej własności rolnej jako warsztatów w pełnem tego słowa znaczeniu, mogących nastawiać celowo swą produkcję. A więc realizuje się jedna z potrzeb najpilniejszych naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#FranciszekRząsa">Oddawna istniał konflikt między miastem a wsią, ofiarą tego konfliktu padała zawsze wieś. Dopiero w ostatnich czasach zaczęto na ten stosunek patrzeć trzeźwo. Wielka rozpiętość cen produktów wiejskich na wsi a w mieście uświadomiła wszystkim, że istnieje ktoś trzeci, który żeruje zarówno na producentach, jak i na konsumentach. Rodzą się więc różne pomysły. Niechajże wieś nawiąże bezpośredni kontakt z konsumentem. Zniknięcie pośrednictwa spowoduje, że przynajmniej 50% różnicy w cenie wiejskiej a miejskiej rozdzieli się między producenta i konsumenta. Należy więc z jednej strony na wsi zorganizować racjonalny zbyt produktów rolnych, a z drugiej strony stwarzać odpowiednie organizacje konsumentów. W ten sposób obie strony pozbędą się niesumiennego częstokroć pośrednika. Ta droga wiedzie do unormowania przynajmniej na tym odcinku wzajemnego stosunku między wsią a miastem. Proletariat miejski jest tu szczególnie zainteresowany. Armia nasza jako konsument dać może wzorowy przykład, jak to zagadnienie realizować. Przez zmniejszenie kosztów wyżywienia zrobiła oszczędności, które może zużyć na inne własne potrzeby. Ujęcie handlu produktami rolnemi przez zorganizowaną wieś we własne ręce mogłoby zatrudnić sporo ludzi wykształconych, pozostających bez pracy na wsi. Tak ujęty handel produktami rolnemi mógłby przyczynić się bodaj do częściowej podwyżki cen produktów rolnych bez szkody dla konsumenta. Nie bylibyśmy świadkami gorszącego zjawiska, że w czasie, kiedy rolnik oddaje częstokroć poniżej 40 zł 100 kg tucznika, to 100 kg słoniny w mieście kosztuje 200 zł. Spółdzielczość ma i w tym wypadku otwarte i wdzięczne pole do działania.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#FranciszekRząsa">Jedną z głównych przyczyn zła na wsi jest rozpiętość cen między artykułami rolniczemi a przemysłowemi. Rozpiętość tę powodują nieustępliwe kartele. Podczas gdy produkty wiejskie w stosunku do 1928 r. spadły w cenie czterokrotnie i więcej, przemysł utrzymał ceny swoje na dawnym poziomie z małemi tylko obniżkami. Słyszało się, że Rząd podejmie walkę z kartelami. Chłop cieszył się tą zapowiedzią, spodziewał się bowiem, że będzie mógł nabyć konieczne w gospodarstwie wyroby przemysłowe po cenie przystępnej. Wierzył ten chłop, że Rząd silny, Rząd autorytetu, jeżeli zechce, tego dokona. Niestety z zapowiedzi tych dotychczas wieś nie doczekała się żadnego skutku. Wiara chłopa w tę obietnicę niknie. A jednak, jak ustawy oddłużeniowe stały się koniecznością, tak czy to rozwiązanie karteli, czy obniżenie cen za produkty przemysłowe, proporcjonalnie do cen produktów rolnych, skoro cen tych ostatnich podwyższyć nie można, stanie się nieuchronną koniecznością, jeżeli nie zechce się dopuścić do takich powikłań, które mogą przekreślić wszystkie dotychczasowe wysiłki, zmierzające do uzdrowienia naszego życia gospodarczego i społecznego.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#FranciszekRząsa">Domeny państwowe, których parcelacji domagaliśmy się zeszłego roku, zniknąć winny w najbliższym czasie z pożytkiem dla wsi i Skarbu Państwa. Rząd weźmie niewątpliwie także jeszcze pewien zapas ziemi od ziemiaństwa. Jest to nieunikniona konsekwencja wielkich zaległości ziemiaństwa wobec Skarbu Państwa. Zwracam uwagę, że winno się w tym wypadku dorosłą bezrobotną młodzież wiejską osadzać na roli przy współpracy Dyrekcji Lasów Państwowych w budowaniu tanich a praktycznych zabudowań gospodarczych. Wykonywanie w ten sposób ustawy o reformie rolnej stanie się częściową rekompensatą za upośledzenie rzesz chłopskich w stosunku do innych warstw społecznych. Gdy mówię o upośledzeniu chłopa, to mam na myśli uniemożliwienie mu kształcenia dziecka. Musi się więc w jakiś sposób choć w części zabezpieczać przyszłość młodemu pokoleniu wsi.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#FranciszekRząsa">Przeludnienie wsi jest niewątpliwe. Niema zapotrzebowania rąk roboczych w przemyśle, niema emigracji ani do Francji, ani do Niemiec, ani do Ameryki. Przeciwnie, wzrasta reemigracja i przybywa rok rocznie około pół miliona nowych ludzi. I tu nasuwa się myśl! Społeczeństwo włoskie czy niemieckie znalazło potężne pobudki życiowe w swych hasłach, które wytworzyły zwycięską wewnątrz tych państw wiarę w wartość wytrwania i stawiania swych żądań wobec innych. My nie mamy od kogo czego żądać. Nie chcemy wszczynać wojny o prastare ziemie polskie z sąsiadami. Ale kto dzisiaj może twierdzić, że tylko niektóre państwa mają prawo wyłączne do kolonij? Czy Polska nie ma żadnych praw do kolonij, będących do dzisiaj terenami eksploatacji? Czy w przeludnionej Europie nie leży również przeludniona Polska? Czy sprawa przyznania choćby skromnych kolonij Polsce nie leży w interesie Państwa, a nadewszystko warstw pracujących? Jeżeli Polska ma port wspaniały, kawałek morza, jeżeli Polska zrywa z biernością wobec zagadnień morskich, a kroczy śmiało i z brawurą na nowe drogi, to wysunięcia sprawy kolonij dla Polski nie można nazwać fantazją. Zapomocą ustawy o reformie rolnej możemy systematycznie dążyć do przebudowy ustroju rolnego, ale nie rozwiążemy kwestii przeludnienia w przyszłości, a nad stworzeniem stosunków w naszem rolnictwie na wzór Danii trzeba jeszcze długie lata pracować. Nasuwa się więc pytanie, czy całą naszą energię zużywać mamy na walkę „pryncypialną”, na walkę o władzę? Czy nie należałoby wysiłku powszechnego, opartego na woli wszystkich, skierować także w kierunku naszej ekspansji ku polityce kolonialnej, mogącej nasze wartości cywilizacyjne utrwalać z korzyścią dla całej ludzkości? Ale musi się jasno i otwarcie powiedzieć, że nie może być mowy o powszechnym wysiłku i powszechnej woli, gdy ludność rolnicza w Polsce tak chcieć i tak myśleć nie będzie.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#FranciszekRząsa">A teraz słów parę o osadnictwie. Jeśli rolnikowi jest ciężko, to osadnikowi daleko ciężej. Czego osadnictwo potrzebuje, powiedziałem na Komisji Budżetowej i tych spraw tutaj powtarzać nie będę. Kładę jednak jeszcze raz wielką ważność tych spraw na sercu pana Ministra, bo osadnictwo nasze ratunku oczekuje.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#FranciszekRząsa">P. Minister Poniatowski wyjawił przed nami na Komisji Budżetowej swój program ideowy, gospodarczo społeczny i kulturalnooświatowy w zakresie, wieś obchodzącym, a dzisiaj go uzupełnił. W istocie nie mamy nic do dodania. Program wyłuszczony musi zadowolić każdego, kto zdaje sobie sprawę z obecnych możliwości i z obecnego położenia gospodarczego Państwa. Ale gdy się zważy, że przez długie lata sprawy rolnictwa były kopciuszkiem w Państwie, musi się obecnie solidarnie wysiłek całego rolnictwa w kraju skoncentrować przy Ministrze Rolnictwa, aby on to, co powiedział, mógł realizować.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#FranciszekRząsa">W myśl tych założeń my na każdym odcinku naszej życiowej pozycji pracować będziemy. I do tej pracy z całą świadomością wzywamy ogół rolników. Ta zorganizowana awangarda wydobędzie z mas chłopskich wielkie siły, które przezwyciężą dzisiejszą nędzę i usuną wiele krzywd wyrządzanych chłopom. Praca ta wymaga jednak obecności na froncie wszystkich, którzy w szybkiem rozwiązaniu trudności w rolnictwie widzieć chcą wielkość i siłę Państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Sanojca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JózefSanojca">Wysoka Izbo! Chłopi mają zwrócone oczy w jedną stronę, to jest w stronę Rządu. Nie dlatego, ażeby nie liczyli na własne siły, bo to, co do chłopów należy, to chłopi w całej pełni robią. Najważniejszym, mojem zdaniem, punktem w pracy chłopskiej jest nie to, że chłopi nie znają, tylko że chłopi nie chcą znać tej ekonomicznej szkoły i tych nakazów ekonomicznych, które propagują kartele. Sądzę, że dziś jedną z największych przyczyn klęski kryzysowej w Polsce jest zwycięstwo szkoły karteli, tej szkoły ekonomicznej, której głównem znamieniem jest zasada: przy głodzie towarów śrubować ceny. Nas rolników również zwolennicy karteli uczą tego samego i mówią nam, że głównym powodem obniżki cen na zboże nie jest nic innego, tylko nadmiar produkcji. Niemniej zwolennicy tej szkoły ekonomicznej witają wszelką obniżkę wysokości produkcji jako przejaw, zmierzający do dobrobytu. Nam zaś chłopom wydaje się, że to wszystko prowadzi do klęski narodowej i do klęski Państwa. Nam się wydaje, że znamieniem dobrobytu jest dostatek. Nam się wydaje, że gdybyśmy tak samo jak kartele przemysłowców zastosowali w rolnictwie tę samą metodę, co oni, to Państwo znalazłoby się w strasznej potrzebie; byłby nie kryzys, lecz katastrofa, pierwsze zaś położyłyby się kartele przemysłowe, ponieważ ze zwyżką ceny płodów rolnych przyszłyby strajki i załamałaby się, mojem zdaniem, ta dobra koniunktura, w jakiej dziś żyje wielki przemysł skartelizowany.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#JózefSanojca">Bezwzględnie należy podkreślić następujący moment: rozbicie kartelu cementowego spowodowało na wsi wielkie spożycie cementu i użycie cementu na rynku wewnętrznym wzrosło dwukrotnie, co wszystkie pisma publicznie skonstatowały, co też odpowiednio wpłynęło tak na podniesienie produkcji, jak obniżenie ilości bezrobotnych, co ma dla naszego gospodarczego życia bardzo wielkie znaczenie. Niemniej ostatnie sprowadzenie pomarańczy, które do niedawna przez wysokie ceny były przecież niedosięgłym artykułem, a dziś są przez bardzo szerokie masy miejskie spożywane w wielkiej ilości, świadczy, że rynek konsumcji wewnętrznej jest bardzo pojemny, skoro tylko cena stanie się dla szerokiego ogółu konsumentów dostępną. Muszę stwierdzić, że konsumcja węgla w latach t. zw. dobrej koniunktury, a więc w r. 1928 wynosiła — już nie pamiętam dokładnie — ale albo 27 albo 29 milionów tonn, cała zaś produkcja dziś w r. 1934 nie wynosi, zdaje mi się, nawet 25 milionów tonn. Konsumcja krajowa węgla w latach dobrej koniunktury przewyższała zatem dzisiejszą produkcję węgla o dobrych kilka milionów tonn. Można też wnosić, iż gdyby ceny węgla były przystępne, to wtedy cały dziś wyprodukowany w naszych kopalniach węgiel byłby skonsumowany w kraju, i nawet okazałby się jeszcze znaczny niedobór. Gdyby zatem ceny węgla były przystępne, to trzebaby znacznie wznieść produkcję. Ceny węgla wysokie doprowadzają do zalewania kopalń i pomnażają ilość bezrobotnych.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#JózefSanojca">Proszę Wysokiej Izby, to samo dotyczy cukru. Eksport cukru przy polityce kartelowej spad! o połowę. Pozatem na wsi cukier przestał być wogóle artykułem spożywanym. Przy minimalnem zwiększeniu konsumcji cukru na wsi, produkcja cukru znacznieby wzrosła, co nie tylko dla przemysłu, ale i dla rolnictwa miałoby wielkie znaczenie. Na przeszkodzie ku temu stoją wysokie ceny skartelizowanego cukru.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#JózefSanojca">Jeżeli myśleć o tem wielkiem pytaniu, które wypłynęło ze skonstatowania przez p. Ministra Poniatowskiego faktu, iż rolnictwo zakupiło maszyny rolnicze w takiej proporcji, że na zakupione w roku 1928 maszyn 100, kupuje się dziś tylko 16 czy 11, w cukrze jest jeszcze gorzej; główną przyczyną tego objawu zdaje mi się jest to, że dziś, proszę Panów, jest następujący stosunek cen: w roku 1928 za 1 korzec pszenicy miało się 1 tonnę węgla, a dzisiaj trzeba dać 2 i pół korca pszenicy za tonnę węgla, wskutek tego, że jest węgiel skartelizowany i przez to drogi, wskutek tego, że nadto i żelazo jest skartelizowane i drogie, że są kartele i wysokie ceny kartelowe, skutkiem tego chłop nie jest w stanie kupić maszyny rolniczej. Jeżeli wziąć pod uwagę produkty hodowlane, bydło, trzodę chlewną, to gdy w roku 1928 za 100 kg. świni można było kupić 4 tonny węgla, to dzisiaj zaledwie jedną tonnę. Proszę Panów, gdy ceny wyrobów skartelizowanych, jak to stwierdził referent budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu p. poseł Czernichowski, spadły o 8%, to w tym samym czasie płody rolnicze, czy to będzie masło, jaja, czy świnie, czy nawet zboże, spadły o około 80%, a świnie nawet więcej. I tu nie pomogą żadne związki, przeciwnie. Powstał syndykat dla trzody chlewnej, który nas wymiótł z rynku wiedeńskiego. Powstał Związek Bekonowy, Panie Ministrze, i ja twierdzę, że zeszłego roku, gdy nie było Związku Bekonowego, to były świnie po 70 gr za kg, a po powstaniu Związku Bekonowego, dziś cena jest 35 gr za kg, czyli o 50% cena spadła od zeszłego roku. Znam zaś bekoniarnie, wydzierżawione ludziom, którzy z rolnictwem nic nie mają wspólnego, jak np. bekoniarnia w Dębicy, która zarobiła w ciągu jednej kampanii 400.000 zł, zarabiając na jednej świni po 40 zł. Słyszałem z ust miarodajnych, że tak samo bekoniarnia krakowska zarobiła w krótkim czasie pół miliona zł. Sądzę, że w innych bekoniarniach nie jest wcale gorzej. Tak Związek bekoniarzy, jak wogóle wszystko, co jest skartelizowane, również dał dowód, że jest wrogi dla chłopa, wrogi dla podniesienia dobrobytu Polski.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#JózefSanojca">Wskutek tego sądzę, że będę wyrazicielem szerokich mas chłopskich, skoro powiem, że chłop uważa za największego wroga swojego — kartel. Uważam, że kartele powinny być rozwiązane i w ten sposób powinna być chłopu udostępniona możność zaopatrzenia się w najkonieczniejsze dla niego produkty.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#JózefSanojca">Bardzo nas chłopów ucieszyło oświadczenie p. Ministra Poniatowskiego, że wielkie inwestycje zdołają podnieść dobrobyt kraju, że one są jednym z największych czynników, dźwigających dobrobyt w tych ciężkich czasach. Chciałbym jednak zwrócić uwagę Wysokiego Rządu na eksperyment, który zrobił sam Wysoki Rząd zeszłego roku. Z tej wysokiej trybuny muszę stwierdzić tę rzecz na przekór kartelowej szkole ekonomicznej, ja to mówię z własnego doświadczenia. Do powiatu, gdzie osobiście mieszkam i który jest wybitnie rolniczy, do powiatu kołomyjskiego sprowadzono zeszłego roku 200 wagonów różnego zboża i obrócono je na roboty publiczne. I to nie obniżyło, Panie Ministrze, u nas cen płodów rolnych, ani o jeden grosz, a nie obniżyło dla tej prostej przyczyny, że to zboże zostało dane chłopom i niechłopom na odrobek, tym, którzy wogóle chlebaby nie jedli.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#JózefSanojca">I twierdzę, że gdybyśmy obliczyli ilość ludności w Polsce, gdybyśmy wzięli jeden funt chleba na głowę, to byśmy zobaczyli, że dużo więcej żyta poszłoby w Polsce i dużo więcej pszenicy.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#JózefSanojca">Nie uważam siebie za żadnego uczonego, ale jeszcze pamiętam, że w r. 1923 wszyscy uczeni i ekonomiści w Polsce stwierdzili, iż produkcja pszenicy w Polsce nie sięga 50% zapotrzebowania wewnętrznego, a dzisiaj nie wiemy, gdzie podziać nadprodukcję pszenicy. Mojem zdaniem nie wzrosła aż tyle „nadprodukcja”, tylko tak zmalał i skurczył się rynek i pojemność spożycia chleba w kraju i kontyngent spożytego zboża w kraju spadł.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#JózefSanojca">Ale niemniej należy zauważyć, co zostało stwierdzone przez referenta i przez Rząd przy budżecie Ministerstwa Handlu i Przemysłu, że w tych czasach wydajność pracy robotnika w górnictwie np. węglowem wzrosła o 50% w stosunku do przedwojennej — do r. 1913 i jest dzisiaj w Polsce najwyższą na świecie. Dzisiaj są stosunki takie, że wydajność pracy robotnika np. węglowego jest w Polsce najwyższa na całą Europę, a najniższe płace są też w Polsce i najtańsze środki żywności. Więc ktoś chyba zarabia dzisiaj w Polsce i ciągnie szalone zyski, skoro jest i najwyższa wydajność pracy i najniższe płace robotnicze, i najniższe ceny środków żywności i najwyższe ceny kartelowych produktów.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#JózefSanojca">Niemniej, gdy chodzi o eksport zboża, to nas chłopów te wszystkie tak zwane wywożenia nadwyżek zbożowych wcale nie pocieszają. Myśmy się już nawet pozbyli żądania podwyżki cen. My, jak słyszymy mowę robiącą nadzieję na podwyżkę cen, to odrazu podejrzewamy, że będzie to podwyżka cen kartelowych, a ceny naszych płodów rolnych spadną jeszcze więcej. Dzisiaj słuchałem ks. Czetwertyńskiego, który mówił o podwyżce cen, ale to dziś jest możliwe tylko dla takich rolników jak ks. Czetwertyński, który ma dobre serce dla małorolnych i sam jest małorolnym ale w Warszawie, gdyż ma je den mórg pola na Saskim Placu — Hotel Europejski. Takich rolników dużo w Polsce nie mamy. On może dostarczać zboża dla swego przedsiębiorstwa, jakim jest Hotel Europejski, po bardzo wysokich cenach i świnie też. W tej jednak koniunkturze żaden chłop się nie znajduje.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#JózefSanojca">Słyszeliśmy w zeszłym roku o podwyżce cen świń. Mówiono, że tak się stanie, jak przyjdzie Związek Bekonowy. A przyszło minus 50%. Myśmy słyszeli zeszłego roku od kartelowców, że musi być podwyżka ceny zboża, a przyszła obniżka ceny zboża. I tak jest z każdym produktem.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#JózefSanojca">Uważam, że skoroby dzisiaj miano robić roboty publiczne, to nie trzeba na to nawet pieniędzy. Jak w tamtym roku na roboty drogowe, na inwestycje, takie jak melioracje i roboty przy regulacji rzek, obwałowań i t. p. można dać zboże. I za to zboże chłopi i robotnicy, ci, którzy nie mają nadmiaru chleba, będą robili na dniówkę i odrobią to zboże. Będzie to dobrodziejstwo dla wsi i zarobek dla bezrobotnych.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#JózefSanojca">Jeszcze jedną chwilę zajmę. Przepraszam, ale muszę powiedzieć słów parę w stronę Stronnictwa Ludowego. Stronnictwo Ludowe jest na błędnej drodze, to samo dzieje się z Polską Partią Socjalistyczną, co ze Stronnictwem Narodowem. Chłopi nie mają złudzeń i takich opiekunów pędzą ze wsi.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#JózefSanojca">Co się tyczy Stronnictwa Ludowego to jest tak: życie chłopa jest pozytywne. Największym błędem chłopów, którzy siedzą w Stronnictwie Ludowem, jak również i inteligentów, którzy się opiekują tem stronnictwem i siedzą w tem stronnictwie, jest negatywne nastawienie do zagadnień państwowych i do zagadnień rolniczych, a tem samem jest u nich rozbieżność z potrzebą chłopów i potrzebą wsi. Chłopi wygrają nie negacją, lecz pozytywną pracą. Niemniej, gdy chodzi o stosunek do Rządu i wzbudzenie poważania dla chłopów w całem społeczeństwie, to również nie płacz, lecz tylko twórcza zdolność i twórcza wydajność pracy chłopa jest w stanie przynieść zwycięstwo. Największymi ludowcami byli ci, którzy powiedzieli, że „chłop potęgą jest i basta”. I skoro chłopa Panowie ze Stronnictwa Ludowego zamienicie w płaczkę, to odbierzecie mu przyszłość. Cała taktyka dzisiejsza Stronnictwa Ludowego, taktyka narzekania i wiecznych płaczów wyrządza chłopom jaknajwiększą krzywdę.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#JózefSanojca">Natomiast pozytywna praca, którą prowadzi ta grupa, w której mam zaszczyt przebywać, my starzy ludowcy, którzy jesteśmy w Bloku Bezpartyjnym, niemniej i Rząd, który pracuje z większością tej Wysokiej Izby, prowadzi pozytywną robotę. Czy to będzie dział parcelacji, czy to będzie dział oddłużenia, czy to będzie dział regulowania kredytów rolniczych, czy dział kooperatyw, czy eksportu rolnego, każdy z tych działów życia chłopskiego pozytywnie jest rozwiązywany przez Rząd. I niemniej chłopi — nie politycy, chłopscy posłowie, ale chłopi — ci, którzy pracują na roli, ustosunkowują się do Rządu nie negatywnie, lecz pozytywnie. I z tej przyczyny macie obsiane wszystkie grunta, chłopi nie zaniechali hodowli bydła, nie zaniechali hodowli świń, nie tylko nie zaniechali, ale starają się wprowadzić postęp do swej pracy, starają się dobierać lepszą rasę, starają się dobierać lepsze sztuki, bo widzą, że zwycięstwo jest w pozytywnych wynikach i w twórczej pracy. I uważam, że właśnie dzisiejsza mowa p. Ministra, który podkreślił konieczność współpracy twórczej na polu gospodarczem, doprowadzi tak nas chłopów, jakoteż całe Państwo do przezwyciężenia kryzysu, a nawet pomoże przemysłowi do otrząśnięcia się z tych dzisiejszych form skostnienia, do jakiego doprowadziły kartele.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Biłyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#BohdanBiłyński">Wysoki Sejmie! Stosunek Rządu do rolnictwa charakteryzuje najlepiej stosunek ogólnych wydatków państwowych do wydatków, związanych z rolnictwem. Z 2.132 milj. ogólnych wydatków przeznacza się na budżet Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych 30 milj. zł, co stanowi 1,4% całego budżetu. Dzieje się to w państwie wybitnie rolniczem, gdzie ludność rolnicza dochodzi do 70%.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#BohdanBiłyński">Gdy jednak od tych 30 milj. odejmiemy wydatki osobowo biurowe, tak centrali, jak i wojewódzkich wydziałów rolniczych, będące przy znanym u nas przeroście biurokracji z natury rzeczy bardzo wysokie, jak również wydatki niezwiązane z popieraniem drobnego rolnictwa, to zobaczymy, że na rzeczywiste potrzeby rolnictwa nie zostaje nawet połowa kwoty, przewidzianej w budżecie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#BohdanBiłyński">Dzisiaj często się słyszy o dobrodziejstwach, jakie dostało rolnictwo w postaci urzędów rozjemczych, a ostatnio w postaci dekretów oddłużeniowych. Prawdą jest, że te ustawy oddłużeniowe dla rolnictwa jako całości mają bezwzględnie duże znaczenie. Ale prawdą jest również, że nie takich, lecz o wiele dalej idących ustaw w sprawie oddłużenia rolnictwa my, jako przedstawiciele pracującego ludu rolniczego, wspólnie z przedstawicielami polskich mas chłopskich domagaliśmy się już od czterech lat. Prawdą jest również, iż ustawy te nie zostały wydane z powodu może istotnie życzliwego stosunku do rolnictwa. Przedstawiciele obecnego Rządu, jakoteż jego zwolennicy, wielokrotnie podkreślili i dalej podkreślają ciągłość swojej linii politycznej. Ta linia polityczna, którą prowadzi się od 1926 roku, była jednak identyczną z linią interesów wielkiego przemysłu, ziemiaństwa i linią interesów wyższej biurokracji. Tymczasem stosunki na wsi tak się pogorszyły, że dzisiaj mówi się już nie o kryzysie, lecz o nędzy. Wieś przestała kupować towary, nawet najpotrzebniejsze, jak: cukier, zapałki, sól, naftę. Kostka cukru dziś w wiejskiej chałupie jest oznaką luksusu. Znika chleb, jako podstawa wyżywienia wsi, a jego miejsce zajmują ziemniaki i kapusta, a do tego proszę dodać nieopaloną i nieoświetloną chałupę. Tu w Sejmie już mówiono, że zapałki dzieli się na dwie lub cztery części, a najczęściej każdy wieśniak stara się o krzemień i hubkę. Mówiło się o tem, że zamiast soli jadalnej używa się soli skażonej, mówiło się o tym spadku użycia nafty i innych artykułów najpotrzebniejszych. Póki ludność rolnicza przez odmawianie sobie zaspokojenia coraz bardziej prymitywnych potrzeb mogła zniżyć swą stopę życiową i tylko dzięki temu płaciła podatki, uważano wszystkie zastrzeżenia opozycji w tej sprawie za zwykłą demagogię, obliczoną na łapanie dusz.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#BohdanBiłyński">Na ustawę oddłużeniową patrzymy dzisiaj, jako na ustawę, mającą jeden cel: odroczenie płatności niepodatkowej na dłuższy czas, a tem samem ułatwienie ściągania bieżących a ciągle rosnących podatków. Uważamy, że to nie jest polityka obliczona na dalszą metę, to jest polityka tylko dnia dzisiejszego, to jest polityka bankructwa gospodarczego. Tymczasem mimo rozmaitych oświadczeń o poprawie koniunktury gospodarczej w rolnictwie, żadnej poprawy koniunktury nie widać, przeciwnie, można stwierdzić dalsze pogłębienie się kryzysu, co wobec ogólnie znanej nierentowności gospodarstw rolnych jest rzeczą zupełnie zrozumiałą.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#BohdanBiłyński">Gdy to, co powiedziałem, odnosi się do stosunków ogólnopolskich, to na ziemiach, zamieszkałych przez naród ukraiński, stosunki te są o wiele gorsze. Na ziemiach tych od czasu przynależności ich do Państwa Polskiego nie robiło się żadnych poważniejszych inwestycyj, któreby wyszły na dobro ukraińskiej ludności rolniczej. Przeciwnie, przez kolonizację i osadnictwo na tych ze stanowiska rolnictwa gęsto zaludnionych obszarach sytuacja się tylko pogorszyła.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#BohdanBiłyński">Panowie mogliby mi powiedzieć, że prowadzi się przecież roboty melioracyjne na Polesiu. Tak, to jest prawdą, ale prawdą jest też, że obszary osuszone zgóry przeznacza się dla nowych osadników. Każdego roku wylewy rzek górskich powodują w województwach południowo wschodnich szkody, idące jak nie w miliony, to w setki tysięcy złotych. Bardzo dobrze rozumiemy, że dla przeprowadzenia regulacji są potrzebne większe inwestycje i w ciągu jednego roku sprawy regulacji rzek załatwić nie można, uważamy jednak, że jeżeli są pieniądze na zwiększone pensje ministrów i wyższych urzędników, jeżeli są pieniądze na armaty i karabiny maszynowe, jeżeli są pieniądze na „Strzelca” i podobne organizacje, powinny znaleźć się pieniądze na stokroć pożyteczniejsze inwestycje.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#BohdanBiłyński">W walce z kryzysem mają wielkie znaczenie instytucje gospodarcze i oświatowe. Wysoko kulturalny naród łatwiej sobie poradzi z kryzysem, niż naród stojący na niższej stopie kultury. Słuszną więc byłoby rzeczą popieranie tych organizacyj. Tymczasem spółdzielczość ukraińska, jak i organizacje gospodarczego towarzystwa „Silskyj Hospodar” natrafiają na ciągłe trudności ze strony władz administracyjnych.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#BohdanBiłyński">Dla ilustracji przytoczę następujące fakty tylko z jednego powiatu horodeńskiego.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#BohdanBiłyński">W 1933 r. filia tow. „Silskyj Hospodar” wniosła do starostwa w Horodence podanie na kilkudniowe wykłady gospodarcze. Wykłady te miały się odbywać w języku ukraińskim. Starosta Skrzyński oświadczył prezesowi towarzystwa, że udzieli zezwolenia na prowadzenie wykładów pod warunkiem, że między innymi prelegentem będzie też instruktor wydziału powiatowego. Zarząd towarzystwa wystąpił z przedstawieniem, że wykłady są przeznaczone dla ludności ukraińskiej i wykład w języku polskim będzie dla uczestników wykładu mało zrozumiały i że towarzystwo dysponuje swojemi kwalifikowanemi siłami. Na to przedstawienie p. starosta Skrzyński zmienił swoje żądanie w ten sposób, że uzależnił udzielenie pozwolenia na wykłady od zgody towarzystwa na udział w wykładach trzech instruktorów rolnych wydziału powiatowego. Gdy zarząd towarzystwa na to żądanie się nie zgodził, dostał pismo ze starostwa z zawiadomieniem o odmowie zezwolenia z argumentacją, że na tego rodzaju wykłady potrzebne jest zezwolenie władz szkolnych, do których kompetencji te sprawy należą. Sytuacja zupełnie jasna. W razie zgody zarządu towarzystwa na współudział w wykładach jednego, względnie trzech instruktorów rolnych wydziału powiatowego, prawo udzielania zezwoleń na wykłady należałoby do starostwa, gdy jednak zarząd tych warunków nie przyjął, to prawo udzielenia zezwolenia należy do kompetencji władz szkolnych. Również podanie w sprawie podobnych kursów, wniesione w ostatnich miesiącach 1934 r., zostało załatwione odmownie.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#BohdanBiłyński">Są to zwykłe szacherki i psikusy administracyjne, mające na celu niedopuszczenie do wykładów, jakich dużo odbywa się na terenie całego kraju. W tym samym powiecie starostwo nie dopuszcza do wygłoszenia odczytów o treści czysto gospodarczej, argumentując odmowę możliwem zakłóceniem spokoju publicznego.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#BohdanBiłyński">Lwowska izba rolnicza stoi na stanowisku, że na terenie pracuje za pośrednictwem organizacyj rolniczych. Na terenie powiatu horodeńskiego, jak i innych powiatów trzech województw południowo wschodnich, pracują zwykle dwie organizacje rolnicze, a mianowicie Okręgowe Towarzystwo Rolnicze i „Silskyj Hospodar”, z tą różnicą, że personel pracujący w towarzystwie „Silskyj Hospodar” opłaca samo ukraińskie społeczeństwo, a w Okręgowych Towarzystwach Rolniczych pracują instruktorzy i instruktorki wydziału powiatowego. Na wniesione podanie o udzielenie subwencji dla filii towarzystwa „Silskyj Hospodar” w Horodence, udzielono mu w 1934 r. 100 zł. subwencji, a na 1935 r. zupełnie odmówiono, argumentując, że wydział powiatowy równomiernie traktuje obie organizacje rolnicze. Jak już wyżej powiedziałem, urzędnicy, opłacani przez wydział powiatowy, prowadzą całą pracę w Okręgowem Towarzystwie Rolniczem, co jest jednoznaczne z finansowaniem całej pracy tego towarzystwa. Jednak dla towarzystwa „Silskyj Hospodar”, pracującego w powiecie zamieszkałym w 70% przez ludność ukraińską, z kwoty około 30.000 złotych, przeznaczonych na popieranie rolnictwa, udzielono w 1934 r. 100 zł., a w 1935 r. wielkie nic. To jednak nie przeszkadza panu staroście Skrzyńskiemu wygłaszać mów o współżyciu, o gotowości wysłuchania spełnienia naszych najważniejszych żądań i t. p.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#BohdanBiłyński">Widomym znakiem zgodnego współżycia obu narodów na terenie powiatu horodeńskiego było święto rolnika, które odbyło się w sierpniu 1934 r. Muszę mu tutaj poświęcić kilka słów, bo ono narobiło swego czasu dużo szumu w woj. stanisławowskiem. Nasi pracownicy na polu gospodarczem w różnych powiatach często spotykali się z zarzutami administracji państwowej, dlaczego nie postępują tak, jak to ma miejsce w Horodence, gdzie ludność obu narodów wspólnie pracuje w gospodarczych towarzystwach rolniczych i bierze spontanicznie udział we wspólnem święcie rolniczem.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#BohdanBiłyński">Tymczasem stwierdzam, że tylko dzięki swoistym metodom, zastosowanym przez władze administracyjne, zdołano ściągnąć kilka tysięcy osób na święto rolnika. Agitacja za udziałem w święcie była prowadzona przez urzędników wydziału i starostwa, przez inspektora powiatowego Czyża, który w tej sprawie wydał bardzo rygorystyczne wskazówki podwładnemu nauczycielstwu, przez cukrownię w Horodence, której urzędnik jeździł po wsiach i przestrzegał, że kto nie będzie na święcie, nie dostanie kontyngentu na buraki cukrowe, przez policję państwową, która tak gorliwie zajmowała się przygotowaniem tego święta, że nawet na próbach chóru był obecny posterunkowy, ażeby w razie braku którego ze śpiewaków móc go sprowadzić, przez wydanie rozkazu wójtom, że mają dostarczyć tyle a tyle fur, przez nagonkę policjantów gminnych, którzy w dniu święta rano biegali od chaty do chaty, nawołując w imieniu starosty i wójta do udziału w święcie. Jednem słowem, cała maszyna administracyjna była nastawiona do pracy i, rozumie się, święto rolnika odbyło się przy udziale kilku tysięcy osób.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#BohdanBiłyński">Nie było pieniędzy w wydziale powiatowym na udzielenie subwencji dla Towarzystwa Rolniczego „Silskyi Hospodar”, ale było ich dość, aby wyrzucić kilka tysięcy na urządzenie imprezy o więcej niż wątpliwej wartości.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#BohdanBiłyński">Podobne trudności, jak przytoczone tu z terenu jednego powiatu, spotykamy w tej lub w innej odmianie we wszystkich powiatach, zamieszkałych przez ludność ukraińską. O stosunkach na Wołyniu i uniemożliwianiu pracy ukraińskim towarzystwom gospodarczym już częstokroć była tu mowa. To utrudnianie normalnej pracy towarzystwom gospodarczym, nieotaczanie ich należytą opieką, jeszcze bardziej pogarsza sytuację gospodarczą.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#BohdanBiłyński">Nie mogę tu, ze względu na czas ograniczony, szerzej omawiać tych stosunków. Zdajemy sobie dobrze sprawę z tego, że sytuacja gospodarcza Polski, specjalnie, gdy chodzi o rolnictwo, jest zależna w dużej mierze od sytuacji światowej, ale też dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, że polityka gospodarcza Polski nie idzie po linii interesów ogółu ludności rolniczej, a specjalnie ukraińskiej ludności. Cała polityka gospodarcza obecnego Rządu idzie po linii wielkiej własności rolnej i kapitalistów, a nie ludności pracującej miast i wsi.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#BohdanBiłyński">Zasadniczą zmianę tych stosunków, jakie obecnie na wsi panują, może przynieść dopiero zmiana całego obecnego ustroju gospodarczego, zastąpienie ustroju kapitalistycznego ustrojem socjalistycznym i obecnego Rządu przez rząd robotniczo chłopski.</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#BohdanBiłyński">Będziemy głosować przeciw budżetowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Hyla.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! Przebudowa ustroju rolnego w Polsce, to olbrzymie zagadnienie, na które trzeba dużo pieniędzy, rentujących się i dających wielką siłę gospodarczą, winno być w najszerszej mierze realizowane, a to ze względu na potrzebę tworzenia nowych warsztatów rolnych, powiększenia karłowatych gospodarstw i ich używotnienia przez komasację i meliorację, oraz dania pracy olbrzymiej liczbie młodych ludzi, czekających na warsztaty rolne, a nie mogących dziś z wiadomych względów wyjechać w świat za zarobkiem do miast, czy też znaleźć zajęcie w przemyśle.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#WincentyHyla">Parcelacja gruntów, prowadzona sprawnie, może na pewien czas dać możność zajęcia części tych ludzi i przyczynić się do używotnienia karłowatych gospodarstw. W ciągu lat piętnastu rozparcelowano ogółem około 2 milionów ha ziemi, w tem na upełnorolnienie około 700.000 ha. Akcja ta z wielu przyczyn osłabła i w roku bieżącym zostanie wzmożona. Preliminuje się na akcję parcelacyjną z zabudową na rok 1935/6 około 18 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#WincentyHyla">Wskazane jest również, by gospodarstwom karłowatym w województwach przeludnionych dano możność kredytową do odstąpienia swej ziemi rodzinie czy sąsiadom, a przeniesienia się na większe gospodarstwa, do okolic mniej przeludnionych i mających większy zapas ziemi do parcelacji, by mogli z rodzinami wyżyć i dla swych dzieci pewne wartości wygospodarować.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#WincentyHyla">Z braku gotówki, nabywców na ziemię tak z większych obiektów, jak i przy kupnie ziemi sąsiedzkiej jest mało i z tego częściowo powodu obroty ziemią są małe. Druga przyczyna małych obrotów ziemią, to wysoka jeszcze cena ziemi w województwach południowych i zachodnich i niechęć do obniżania cen. W obecnych warunkach gospodarczych zachodzi potrzeba obniżki cen ziemi, wycenionej wysoko w lepszej koniunkturze przedewszystkiem przy parcelacji rządowej Państwowego Banku Rolnego i Banku Gospodarstwa Krajowego i towarzystw ziemskich. Rozporządzenie p. Ministra Rolnictwa z dnia 20. XII. 1934 r. załatwia to zagadnienie dla pierwszej kategorii parcelacji. Banki państwowe i towarzystwa ziemskie powinny czynić wszystko, by sprawę tę pomyślnie załatwić, a wówczas obroty ziemią wzrosną.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#WincentyHyla">Cały zapas ziemi państwowej Banku Rolnego i Banku Gospodarstwa Krajowego winien być jaknajśpieszniej rozparcelowany z powodów wymienionych, jak również dlatego, że przy tworzeniu nowych gospodarstw, zabudowie osiedli mielioracyjnych, powiększaniu karłowatych, czy też ulepszaniu ich, znajdą pracę bezrobotni wiejscy. Potrzebny kredyt na zagospodarowanie gospodarstw, powstałych z przebudowy ustroju rolnego, będzie dostarczony z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, oraz, jak wspomniał p. Minister na Komisji Budżetowej, z funduszów pozabudżetowych.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#WincentyHyla">Jedną z poważnych wad parcelacji prywatnej, wielokrotnie prowadzonej dziko, to brak uregulowania prawa własności, którego to uregulowania hipotecznego oczekuje kilkadziesiąt tysięcy nabywców gruntów. Nie chcę tu omawiać przyczyn tego stanu rzeczy, podkreślę tylko, że zachodzi konieczność wzięcia w obronę dużej części tych nowonabywców ziemi, bo majątki, z których nabywcy nabyli ziemię, są przeważnie przedłużone, a nabywcy, kupując grunty, wielokrotnie nie wiedzieli o obciążeniach sprzedającego lub też kupując i dając pieniądze na ziemię, pożyczone w kasach czy prywatnie, wierzyli obietnicom sprzedającego, że odda im ziemię czystą hipotecznie. Znam wypadek, że notariusz namawiał chłopów do zawarcia kontraktów o ziemię przedłużoną, ręcząc im i wpisując do kontraktu, że za 4 miesiące otrzymają przewłaszczenie i czystą hipotekę, a dziś po siedmiu latach chłopom wypada płacić wierzycielom sprzedającego drugi raz za ziemię, wypłaconą już i będącą w ich posiadaniu przez lat 7. Są często wypadki, że kontraktów kupna sprzedaży nie można zrobić z powodu obciążenia właściciela, który ziemię sprzedał, lub też nabywcy nie mogą się wywiązać z zobowiązań. W wymienionych wypadkach należałoby obmyśleć środki, któremiby można pomóc niewinnym, mało winnym lub oszukanym nabywcom ziemi.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#WincentyHyla">Roboty parcelacyjne wiążą się z robotami komasacyjnemi i melioracyjnemi i mają być prowadzone na obszarze około 400.000 ha. Przewidziane w budżecie na ten cel środki wynoszą około 10 milj. złotych. Trzeba przyznać, że prace techniczne przy tych pracach zostały usprawnione, czas trwania tych robót jest krótszy, jak również jakościowo roboty te są lepsze od robót z przed lat kilku. Na klasyfikację gruntów przy scalaniu, jak również na szacunek tych gruntów położono duży nacisk i braki przy tak prowadzonych robotach są znacznie mniejsze. Natomiast orzecznictwo w tych sprawach w powiatach oraz terminy załatwiania spraw z powodu przeciążenia komisarzy ziemskich przy starostwach nie mogą być szybko załatwione i usprawnienie tej ważnej pracy jest potrzebne. Istnieje potrzeba nowych przepisów prawnych w sprawie nadających się do podziału wspólnot pastwiskowych i gruntowych celem lepszego ich zagospodarowania oraz potanienia tego podziału. Podział tych wspólnot na podstawie obowiązującego ustawodawstwa przewyższa często ich wartość, a jaskrawy przykład tak przeprowadzonego podziału istnieje w Lubieniu, pow. Myślenice. Sprawa jest ważna i dlatego, że powiększane w ten sposób gospodarstwa karłowate uzyskują pewne możliwości kredytowe.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#WincentyHyla">Sprawę „popówek” uważam za pilną; stan istniejący jest nieznośny i przykry dla olbrzymich rzesz zainteresowanych rolników.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#WincentyHyla">Sprawa drobnych dzierżawców i związanej z tem akcji wykupowej będzie rozważana na Komisji Reform Rolnych. Istnieją dane do twierdzenia, że sprawa będzie mogła być pomyślnie załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#WincentyHyla">Pragnę wspomnieć tu o sprawie, którą Wysoka Izba jednomyślnie załatwiła, mianowicie o sprawie t. zw. żelarskiej na Spiszu. Żelarze są już uwłaszczeni i ślad po stosunkach pańszczyźnianych na Spiszu ginie. Chcę najserdeczniej podziękować p. Ministrowi Poniatowskiemu, że sprawę tę szybko i korzystnie dla żelarzy załatwił.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! Sprawy, omówione przezemnie, są dla życia wsi bardzo żywotne, a załatwienie ich w zakreślonym planie zmniejszy częściowo bezrobocie i ulepszy stan tych gospodarstw. Wypłacalność tych gospodarstw, powstałych z przebudowy ustroju rolnego, jest troską nas wszystkich. Opłacalność produkcji rolnej przy zwarciu się nożyc cen rolnych i przemysłowych, przy dobrej akcji interwencyjnej, celnej, w handlu kompensacyjnym, uwzględniającym potrzeby rolnictwa, spowoduje dopływ środków do Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej i akcja ta w roku przyszłym będzie mogła być szerzej prowadzona.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#WincentyHyla">Hasło „frontem do wsi” brzmi dzisiaj w kraju głośno. Zgodność poglądów na Komisji Budżetowej panów Czetwertyńskiego i Malinowskiego z p. Ministrem Rolnictwa i referentem Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, że prace wytyczone na tym odcinku są słuszne i celowe, winna być najlepszą zapowiedzią uzyskania dobrych rezultatów w przebudowie ustroju rolnego, tak potrzebnych rolnikom dla lepszego jutra i ugruntowania mocarstwowego stanowiska Polski.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Cześcik.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#MarianCzęścik">Wysoki Sejmie! Położenie rolnictwa w Polsce w słowach krótkich w ten sposób można określić: im dalej, tem gorzej. Bieżący rok budżetowy jest gorszy od ubiegłego a ubiegły był gorszy od poprzedniego. W mieście przekonać się łatwo o tem z literatury w postaci wskaźników cen, przez powołane do tego instytucje państwowe ustalanych, a na wsi w bezpośredniej z życiem styczności. Wskaźnik cen na produkty wiejskie, w r. 1928 ustalony na 100, pod koniec r. 1933 wynosił 39,6, pod koniec roku 1934 już tylko 34,8, Zaś od strony wsi sytuacja tak wygląda: w r. 1928 za kilo żywej wagi rolnik otrzymywał 2 zł 50 gr, w 1933 r. 70 gr do 90 gr, w 1934 r. 60 do 70 gr, a obecnie na początku 1935 r. 35 gr do 58 gr. Są to ceny osiągane na wsi. Ogólnie rzecz biorąc, za przeciąg ostatnich lat 6 sytuacja gospodarcza kraju układa się w ten szczególny sposób: ceny na produkty rolne i hodowlane z roku na rok spadały, ceny na artykuły monopolowo-kartelowe prawie stały na miejscu, ciężary zaś podatkowe stale rosły i rosną. Przy tego rodzaju gospodarce w Państwie trudno nie tylko mówić, ale nawet myśleć o jakiejkolwiek w kraju poprawie. Przez wzgląd na specjalną budowę ekonomiczną pomyślność gospodarcza Polski jest bardziej, niż jakiegokolwiek innego państwa, związana z dobrobytem ludności wiejskiej. Krótko stwierdzić można: gdy dobrze będzie w Państwie, dobrze powinno być i na wsi; ale gdy źle będzie na wsi, źle być musi i w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#MarianCzęścik">Półmilionowa rzesza bezrobotnych, oficjalnie przez biura pośrednictwa pracy zanotowana, jest właśnie echem gospodarczego upadku wsi. Nie produkują fabryki towarów, bo chłop nie kupuje; a nie kupuje, bo nie ma za co. Utarło się ogólnie mniemanie, że przyczyną katastrofalnego spadku cen na artykuły wiejskie jest nadprodukcja zboża i inwentarza. Jeżdżę po wsiach i nie widzę, żeby za lata ostatnie jakoś rekordowo na zagonie chłopskim rodzić się zaczęło. Tak samo się rodzi dziś, jak 5, 6 czy 7 lat temu. I dlaczego to nie było nadprodukcji w czasach lepszych, to znaczy w r. 1926, 1927 i 1928, a dziś tak gwałtownie fala nadprodukcyjna wezbrała? Wysoka Izbo! Nadmiar zboża i mięsa na rynku powoduje nie nadprodukcja, lecz niedojadanie ludności wiejskiej. Po Bożem Narodzeniu co trzeci gospodarz jest bez chleba, a po Wielkiej Nocy tylko co piąty je chleb. Strawą codzienną ogółu wiejskiej ludności są kartofle, trochę mleka i zielenina w okresie przednówkowym.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#MarianCzęścik">Zboże i mięso idzie do miast, bo chłop pieniędzy na podatki i sprawunki domowe potrzebuje, a im niższe są ceny, tem dokładniej trzeba stodoły i spichlerze czyścić, tem więcej trzeba zboża na jarmark wywozić. A nadmierna podaż znów spadek cen powoduje, i drobny rolnik nigdy nie może drugiego końca dogonić.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#MarianCzęścik">Są to rzeczywiście fatalne skutki nadprodukcji, tylko nie tej, o której się powszechnie mówi, to znaczy nadprodukcji rolniczej, ale trzech innych, a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#MarianCzęścik">1) nadprodukcji podatkowej,</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#MarianCzęścik">2) nadprodukcji kar skarbowych i administracyjnych,</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#MarianCzęścik">3) nadprodukcji złej woli skartelizowanego przemysłu względem ogólnej gospodarki narodowej w Państwie, która rujnując ekonomiczną równowagę kraju, całem brzemieniem spada na barki ludności wiejskiej. Potrzebne są dla rolnictwa ulgi, wiedzą o tem wszyscy zdrowo myślący ludzie w Państwie. Tych ulg Minister Rolnictwa, choćby najlepszy, nie da. Dać je może tylko ogólna polityka gospodarcza całego Rządu, w której pierwszy głos do Ministra Skarbu należy.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#MarianCzęścik">I w tym kierunku jako Chrześcijański Klub Ludowy swoje pretensje przedewszystkiem zgłaszamy, na trzy konieczności wskazując. Konieczność pierwsza, to skasowanie upomnień podatkowych po zł 1.50 za sztukę. To stałe obciążenie, posiadające charakter podatku, prawem kaduka, bo nie przez żadne ustawy wprowadzonego, musi być uchylone. Może rolnik zwracać władzom skarbowym koszt istotny tych oto żółtych papierków w wysokości 5–10 gr za sztukę, nie może być jednak w drodze pozaustawowej jakimiś ciężarami podatkowemi obciążany. Przytoczę drobny przykład, jeden z wielu tysięcy. Oto pakiet kilkunastu upomnień od drobnego rolnika Dudka Józefa z gminy Sobolew przeze mnie otrzymany. Jest podatek na sumę 2.68 zł, a upomnienie 1.50 zł, inne nakazy na 2.20 zł, na 2.10 zł i t. d., a upomnienia znów po 1.50 zł i to wszystko z jednego roku. Gdybym te rzeczy specjalnie zbierał, tobym je mógł przywieźć na drabiniastym wozie do Sejmu. Ten jeden przykład jest wystarczający na to, by się zorientować, że jest źle i zło usunąć trzeba.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#MarianCzęścik">Nie mniejszem złem są rujnujące koszta egzekucyjne. Znów przykład. Gospodyni wiejska Dziwiszkowa z osady Garwolin 4 podatki w jednym dniu zapłaciła sekwestratorowi i oto takie koszta z niej ściągnięto: z jednego kwitu 5 zł, z drugiego 6 zł, a z dwóch kwitów po 3 zł, razem 17 zł. Taki wyzysk urzędów skarbowych nie może być pod żadnym względem tolerowany.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#MarianCzęścik">Koniecznością drugą jest, by za tanie zboże i mięso, dziś przez rolnika dostarczone, mógł on dostać tanią sól, naftę, cukier, żelazo i wogóle wszelkie inne towary monopolowo kartelowe, które mu są do życia potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#MarianCzęścik">Wreszcie trzecią koniecznością jest obniżka podatków samorządowych, w czem pierwsze miejsce zajmuje gminny podatek wyrównawczy. Poważnie i gruntownie opracowane dekrety oddłużeniowe mogą dać skutek po pewnym czasie dopiero.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#MarianCzęścik">Wysunięte przez nas trzy postulaty, gdy zostaną spełnione, dadzą skutek natychmiastowy, a ulgi dla rolnictwa zaznaczone będą w czynach, nie w pustych słowach.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#MarianCzęścik">Obok trzech konieczności, których spełnienie przez Rząd uważamy za rzecz nieodzowną, pod adresem p. Ministra Rolnictwa z pośród wielu innych trzy wysuwamy dezyderaty.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#MarianCzęścik">1) Żądamy dostępu do wody dla ludności wiejskiej, to znaczy zmiany stosunków spowodowanych przez wykonywanie ustawy o rybołóstwie z 1932 r. Najuboższa ludność wsi nadwiślańskich, nadniemeńskich i nadbużańskich, jak powiedzmy: Łopoczno, Kaliszany, Zastawy i t. d. w powiecie puławskim z rybołóstwa się utrzymywała. Dziś chłopu wolno na wodę patrzeć, ale wejść mu do niej nie wolno, bo Wisełka szara w arendę żydom czy innym przedsiębiorcom została oddana, a ludność nadbrzeżna odwiecznego zarobku z rybołóstwa pozbawiona.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#MarianCzęścik">2) Żądamy ochrony przemysłu ludowego, który wbrew prawu podatkiem przemysłowym jest przez urzędy skarbowe rujnowany i likwidowany.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#MarianCzęścik">3) Żądamy zaniechania budowy pomników, mających wsi pańszczyznę przypominać. Pomnikami temi są karczmy przydrożne, które rząd rosyjski przed wojną skasował, a które w siedemnastym roku niepodległości mają być przez Rząd Polski wskrzeszane. Wydawane są bowiem koncesje wódczane na wieś, za któremi żyd — arendator przyjdzie i, jak przed 70 laty, czary trucizny za kradzione rodzicom zboże będzie młodzieży wiejskiej do ust podnosił. Dla marnych srebrników, jakie tą drogą Skarb Państwa pragnie uzyskać, duszy ludu zaprzepaszczać nie wolno!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Ignasiakówna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JaninaIgnasiak">„Program oddłużeniowy” p. Premiera Kozłowskiego, tak rozreklamowany przez całą prasę sanacyjną, w rzeczywistości ma na celu uratować dla kapitalistycznych wierzycieli co się da, wzmocnić gospodarstwa kułackie,...</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#komentarz">(P. Sanojca: Kułaki są pod Uralem)</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#JaninaIgnasiak">...usanować zrujnowane przez kryzys majątki obszarnicze, a jednocześnie pozyskać zaufanie mas chłopskich dla sanacji, której baza masowa na wsi jest niezwykle wąska. Polityce tej, jak i całemu tak zwanemu „lewemu kursowi”, przyświeca dążenie do pozyskania chłopskiego „mięsa armatniego” dla forsowania przygotowywanej przez faszyzm wojny antysowieckiej. Program ten jest wybitnie kułacko-obszarniczy i stanowi dalszy ciąg sławetnego programu rolnego p. Prystora.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#JaninaIgnasiak">Kapitalistom dotychczas udało się wyciągnąć z mas chłopskich, mimo wielkiego nakładu sił i uruchomienia olbrzymiego aparatu policyjno-komorniczego, tylko nieznaczną część pożyczonych pieniędzy, gdyż zadłużenie chłopów małorolnych i średniorolnych często przekracza znacznie wartość posiadanego gospodarstwa. Niepłacenie długów stawało się zjawiskiem coraz powszechniejszem, nie tylko w okolicach nawiedzonych klęską nieurodzaju i powodzi, lecz także i w innych połaciach kraju. Kapitaliści i lichwiarze wiejscy obawiali się całkowitego „zamrożenia” swych wierzytelności, generalnego niepłacenia długów. Program oddłużeniowy ma właśnie na celu wyduszenie z chłopa co się da, drogą „rozterminowania” zadłużenia, oraz pewnego obniżenia długu i oprocentowania.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#JaninaIgnasiak">Z akcji oddłużeniowej są więc wyłączone ciężary publiczne i komunalne, a więc wszelkiego rodzaju podatki, opłaty, zaległości w składkach ubezpieczeniowych, oraz zadłużenia wobec prywatnych instytucyj ziemskiego kredytu długoterminowego. Akcja oddłużeniowa nie obejmuje długów, powstałych po 1 lipca 1932 r. „Ulgi” sanacyjne są wobec tego kpinami z nędzy chłopskiej.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#JaninaIgnasiak">Długi w bankach państwowych, komunalnych, w kasach Stefczyka i t. d. nie będą obniżone ani o jeden złoty. To samo dotyczy zadłużenia prywatnego. Zrujnowane przez kryzys, wyniszczone przez wyzysk kapitalistyczno-obszarniczy i ucisk podatkowy rządu faszystowskiego gospodarstwa małe i średnie rolne pozostaną po tych nowych „dobrodziejstwach” sanacyjnych w takiej samej nędzy jak poprzednio.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#JaninaIgnasiak">Z ulg sanacyjnych skorzysta jedynie kułak i obszarnik. Kułak jako wierzyciel skorzysta dlatego, że wierzytelności jego zostaną skonwertowane, ale nie będą obniżone ani o jeden złoty. Jako dłużnik korzysta z obniżenia sum dłużnych w Państwowym Banku Rolnym i w dawnym Funduszu Obrotowym Reformy Rolnej, gdyż przedewszystkiem kułak z pożyczek tych mógł swego czasu na większą skalę skorzystać. Tak samo bardzo duże są korzyści, jakie dekret oddłużeniowy daje majątkom obszarniczym. Dla całkowitych bankrutów obszarniczych przewiduje się specjalne postępowanie likwidacyjno-układowe, którego zadaniem będzie usanowanie zbankrutowanego gospodarstwa drogą układów między wierzycielami a dłużnikami, albo za pomocą przejęcia przez Państwowy Bank Rolny części majątku dla zapłacenia dłużnej sumy.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#JaninaIgnasiak">„Program oddłużeniowy” jest więc nowym manewrem rządu faszystowskiego, mającym wywołać wśród części mas chłopskich złudzenia, odsunąć choć na pewien czas niebezpieczeństwo wybuchu ze strony wsi, gdzie ostatnio głód i nędza wywołują coraz silniejsze masowe nastroje rewolucyjne. Te wszystkie jednak próby otumanienia i wyciśnięcia z biedoty wiejskiej, małorolnych i bezrolnych chłopów ostatnich soków napotykają na zawzięty opór chłopów, którzy coraz bardziej zaczynają rozumieć, że dzisiejszy ustrój faszystowski, w którym rządzą obszarnicy i kapitaliści, nie może im nic dać oprócz niewoli i nędzy.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#JaninaIgnasiak">Przykład Związku Radzieckiego, gdzie masy pracujące wsi łącznie z masami pracującemi miast budują nowy świat socjalistyczny, gdzie powstają potężne kołchozy i zakłady przemysłowe, gdzie położenie szerokich mas pracujących ulega stałej poprawie, gdzie całkowicie umorzono gromadzkim gospodarstwom chłopskim wszelkie długi, zaciągnięte do 1 stycznia 1933 r., okazuje chłopom, że zabezpieczenie ich bytu, obrona przed nędzą i degeneracją musi odbywać się nie drogą współpracy z rządem dyktatury faszystowskiej, jak to próbują narzucić rzeszom chłopskim różni łapichłopy wodzowie Stronnictwa Ludowego, lecz jedynie drogą jaknajbardziej uporczywej walki przeciw rządowi faszystowskiemu, przeciw jego aparatowi teroru, przeciw obszarnikom i kapitalistom, o rząd robotniczo chłopski.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#JaninaIgnasiak">O postępach walk antyfaszystowskich na wsi świadczy szereg wystąpień chłopskich w ostatnich czasach. We wsi Guzów, w radomskiem, jesienią na wiecu posła Marguła doszło do starcia między policją a chłopami. Jeden chłop został zabity, 8 rannych a 30 policjantów odniosło cięższe lub lżejsze rany. We wsi Zwoleń chłopi przepędzili sekwestratora, a gdy policja stanęła przeciw nim, chłopi urządzili masową demonstrację przed posterunkiem policji.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#JaninaIgnasiak">We wsi Legawce chłopi przepędzili sekwestratora, który chciał zabrać biedakowi świnię. Policja przeprowadziła pacyfikację, raniąc dwóch chłopów i aresztując kilku, ale świni już nie tknęli. W Chmielowie wybrano na naradzie z 20 osób komitet sześciu, w tem 2 ludowców. Komitet powstał w związku z nadesłanemi dla całej wsi nakazami płatniczemi. Postanowiono wezwać chłopów do niezapłacenia podatków.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#JaninaIgnasiak">W Łącznem zajęli chłopi komendantowi „Strzelca” krowę, w odpowiedzi komendant rozwiązał miejscowy oddział „Strzelca”. W Jackowicach w łowickiem wymusili chłopi protestem zwrot 4 zajętych krów.</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#JaninaIgnasiak">W garwolińskiem policja spacyfikowała bestialsko kilka wsi, w których chłopi wybrali komitety powodzian, żądając zapomóg i odszkodowania za poniesione straty. We wsi Mysłakowice i Leopoldowka w łowickiem chłopi odmówili szarwarku, żądając zapłaty. W Rakocimach wybrali parcelanci komitet do walki z długami parcelacyjnemi, w skład którego weszli trzej członkowie pepesowskiego związku małorolnych. We wsi Kamionce chłopi mieli gromadzką łąkę, którą pod naciskiem kułaków rozparcelowano według ilości posiadanej ziemi ornej. Biedota otrzymała bądź maleńkie skrawki, bądź nic. Nie mając gdzie paść krów, pewnego dnia wystąpiła biedota o prawo do łąki. Doszło do bójki. Sprowadzona policja przeprowadziła pacyfikację. Najmocniej pobito kobiety, które stawiały największy opór.</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#JaninaIgnasiak">Podobne walki toczą się w całej Polsce, a szczególnie na terenach ujarzmionych — Białorusi Zachodniej i Ukrainy Zachodniej, gdzie jednocześnie toczy się walka z rodzimym faszyzmem, zdążającym do interwencji mocarstw imperialistycznych przeciw Z. S. R. R.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#KazimierzŚwitalski">Przywołuję Panią do rzeczy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JaninaIgnasiak">Charakterystyczny jest również fakt, że podczas bohaterskiego strajku w fabryce Pelcerów w Częstochowie chłopi — i to najbiedniejsi...</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(Głos: Co ma strajk do rolnictwa?)</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#JaninaIgnasiak">...kilkakrotnie przywozili na wypożyczonych koniach dla strajkujących robotników kartofle. Jedna z delegacyj chłopskich przywiozła do komitetu strajkowego furę kartofli, ćwierć kilo słoniny i 2 zł 18 gr.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#JaninaIgnasiak">Takich faktów realizowania sojuszu robotniczo-chłopskiego moglibyśmy przytoczyć wiele. Między innemi to, że chłopi powiatów iłżeckiego i kozienickiego zebrali 5.000 podpisów, by wspólnie z robotnikami walczyć o uwolnienie wodza antyfaszystów niemieckich, tow. Telmana i wszystkich bojowników antyfaszystowskich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#KazimierzŚwitalski">Wzywam Panią po raz drugi do rzeczy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JaninaIgnasiak">Jak widzimy z powyższego, szerokie masy chłopskie coraz bardziej stają do walki przeciw podatkom, o skreślenie wszelkich długów i procentów pracujących chłopów, które wynikły z parcelacji, komasacji i melioracji, oraz wszelkich długów wobec Państwa, o zaprzestanie dalszej akcji komasacyjnej i likwidacji serwitutów, przeciw okradaniu mas chłopskich przy skupie zboża przez Państwo kartele obszarniczo-kułackie, wielkich kupców i wielkie młyny, o przeznaczenie 200 milionów zł z budżetu wojskowego na rzecz dotkniętych powodzią i nieurodzajem.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#JaninaIgnasiak">Pamiętają szerokie masy chłopskie, jak to w r. 1920 panowie Witosy, Rogi, Malinowscy i inni wodzowie Stronnictwa Ludowego łudzili ich obietnicami reformy rolnej, zapewniając, że tą drogą dojdą do dobrobytu. Zamiast do dobrobytu doszedł chłop do niedostatku i nędzy, do niewoli bankiersko-lichwiarskiej. Tak samo Wy Panowie faszyści nie jesteście w stanie w najmniejszym nawet stopniu usunąć nędzy ze wsi. Obietnice Wasze mają na celu chwilowe zdobycie spokoju na wsi, aby móc rozprawić się z robotnikami, a później łatwiej móc rozprawić się z chłopstwem. Tysiące bojowników chłopskich i robotniczych siedzi dziś w więzieniach za sprawę robotniczo-chłopską.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#JaninaIgnasiak">W obliczu ataków faszyzmu na masy pracujące rodzi się sojusz robotniczo-chłopski i jednolity front walki pracującego i wyzyskiwanego chłopstwa przeciw ciężarom podatkowym, długom, o poprawę doli chłopskiej, o chleb dla głodnych, o ziemię bez wykupu, o rząd robotniczo-chłopski.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#komentarz">(P. Sanojca: Tak tym chłopom dobrze się powodzi w Rosji, że aż uciekają.)</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#JaninaIgnasiak">W dniu zwycięstwa swego rząd robotniczo-chłopski skreśli wszystkie długi, ciążące na gospodarce chłopskiej i da ziemię obszarniczą, kościelną i państwową bez wykupu i pójdzie z prawdziwą pomocą pracującym chłopom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Tebinka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#ZygmuntTebinka">Najważniejszem zagadnieniem rolniczem jest kwest ja zbytu, jak powiedział p. Minister Rolnictwa. Przypatrzmy się temu zbytowi od strony morza, naszych dwóch portów Gdańska i Gdyni; tam stwierdzimy w pierwszym rzędzie, że ta sprawa tak gorąco dyskutowana na uprzednich posiedzeniach w Sejmie, mianowicie sprawa jakości eksportu rolniczego, który do niedawna był jeszcze najniżej notowany na giełdach światowych wskutek niesolidności eksporterów polskich, w tej chwili się bardzo wysoko podnosi. Wysiłki Rządu i organizacyj rolniczych sprawiły to, że produkty rolnicze, eksportowane zagranicę, z tabeli giełdowej, gdzie się znajdowały na szarym końcu dla swej złej jakości, poszły bardzo wysoko w górę. Wywozimy w tej chwili towar pierwszorzędny, czy jaja, czy bekony, czy masło, czy drzewo, czy zboże, są to wszystko artykuły pierwszorzędnej jakości, przez nas wywożone. To jest ogromny postęp z naszej strony.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#ZygmuntTebinka">Ale przypatrzmy się teraz, co wwozimy. Przejdźmy się po magazynach w Gdańsku i Gdyni. Stwierdzimy, że w tych magazynach znajduje się wśród przywożonych do Polski rzeczy wiele takich, których gospodarstwo narodowe mogłoby samo dostarczyć. Uważam, że powinno to być poddane bardzo dokładnej rewizji. Rolnictwo może szereg produktów dostarczyć gospodarstwu narodowemu i nie potrzeba tych produktów przywozić z zagranicy za drogie pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#ZygmuntTebinka">W tej chwili toczą się prowadzone przez Rząd Polski rokowania o układ handlowy z Rzeszą Niemiecką i Anglią. Rolnictwo polskie liczy na to, że w tych 2 układach handlowych eksport produktów rolniczych będzie uprzywilejowany.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#ZygmuntTebinka">Wysoka Izbo! Tutaj mi się nasuwa pierwszy postulat, który chciałbym skierować pod adresem Rządu. Mamy całkowite zaufanie do bezstronności Ministerstwa Przemysłu i Handlu i do bezstronności pana Ministra Przemysłu i Handlu, ale z chwilą gdy w kraju par ekscellence rolniczym, jakim jest Polska, traktaty handlowe są prowadzone nie przez Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych,...</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#ZygmuntTebinka">...lecz przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu, uważamy, że byłoby rzeczą sprawiedliwą i słuszną, żeby tak, jak na całym świecie, był ten bezstronny arbiter w tych sprawach, mianowicie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Nie, żeby Ministerstwo Przemysłu i Handlu w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej prowadziło traktaty, lecz jeżeli nie może być Ministerstwo Rolnictwa, to conajmniej Ministerstwo Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#ZygmuntTebinka">Wysoka Izbo! Teraz przejdę do zagadnienia regionalnego. Sprawa ostatniej urnowy z Gdańskiem ma specjalnie doniosłe znaczenie dla rolnictwa północnego Pomorza. Rolnictwo północnego Pomorza było głównym dostawcą płodów rolnych dla Gdańska. Gdańsk był świetnym rynkiem zbytu. O szykanach, które wolne miasto Gdańsk dostawcom Polakom w ostatnich latach robiło, wspominałem wielokrotnie w tej Wysokiej Izbie. W ostatnich czasach sprawa ta została uregulowana umową. Umowa ta została oparta na zasadach następujących:</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#ZygmuntTebinka">Senat W. M. Gdańska w złem zrozumieniu własnych interesów stanął na stanowisku, że musi bardzo wydatnie popierać swoich nielicznych rolników, i ograniczył wskutek tego kontyngentami przywóz płodów rolnych z Polski do Gdańska. Kontyngenty te w porównaniu do dotychczasowego stanu zaopatrzenia Gdańska w płody rolne z Polski wynoszą mniej niż 2/3. Wskutek tego ludność północnego Pomorza jest w tej chwili pozbawiona naturalnego rynku zbytu. Konsekwencje z tego dla Gdańska jednakowoż, uważam, są znacznie gorsze. Gdańsk stał się w tej chwili najdroższem miastem w Europie i zdolności konkurencyjne Gdańska — a jest to polski port — ucierpiały na tem. Na szczęście układ ten jest zawarty tylko na jeden rok. Przypuszczam, że obie strony z ujemnych czy dodatnich stron tego układu wyciągną konsekwencje i że po roku zostanie ten układ zmieniony.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#ZygmuntTebinka">Mam do pana Ministra jeden postulat, mianowicie te kontyngenty są rozdzielane przez specjalną komisję rozdzielczą, koszta tego rozdziału są wysokie i nie stoją w żadnym stosunku do świadczeń komisji. Prośbą moją, jako przedstawiciela tych ziem, jest to, żeby ta sprawa była poddana bardzo gruntownej rewizji.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#ZygmuntTebinka">A teraz przejdę do zagadnienia bardzo ciekawego w całej Polsce, a mającego specjalnie gorzki posmak na Pomorzu, mianowicie chcę powiedzieć parę słów o cukrze. Wysoka Izbo! Tak się składa, że minimalna część rolników pomorskich należy do tych szczęśliwych, którzy dostarczają cukrowniom buraki cukrowe. Kontyngenty buraków cukrowych są rozdzielane, mojem zdaniem, w najwyższym stopniu niesprawiedliwie. A gdy się uwzględni jeszcze, że wśród tych uprzywilejowanych kontyngentów buraka cukrowego znajdują się Niemcy, to ten żal do organów, które te kontyngenty buraka cukrowego rozdzielają na Pomorzu, jest bardzo wielki. Można szereg rzeczy zrozumieć i rolnik pomorski to rozumie, ale absolutnie nie może zrozumieć jednego, że z chwilą, gdy cukrownia pomorska jest przedsiębiorstwem dobrze dochodowem znam jedną z takich cukrowni większych na Pomorzu, kto wie czy nie największą, której jeszcze jedna akcja w r. 1924 przedstawiała wartość 2.000 marek polskich, gdy tymczasem przed 2 laty każda akcja została przewalutowana na 2.000 zł polskich bez żadnej dopłaty kapitału akcyjnego i pobiera się jeszcze bardzo wysoki kilkunastoprocentowy dochód w formie dywidend...</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#komentarz">(P, Sanojca przerywa,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę p. Sanojcę o spokój.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#ZygmuntTebinka">Jeśli przedsiębiorstwo to wykazuje duże dochody i akcjonariusze tego przedsiębiorstwa, rolnicy okoliczni z dochodu tego przedsiębiorstwa czerpią zyski, nie widzę powodu, dlaczego ci akcjonariusze, tak świetnie zarabiający, mieliby być wyłącznymi dostawcami buraka cukrowego do tych cukrowni. A tak jest. Rozdział kontyngentu buraków cukrowych jest w Polsce w najwyższym stopniu niesprawiedliwy i wysuwam od szeregu lat postulat, że powinien on być wykonywany przez czynnik bezstronny. W mojem przekonaniu najodpowiedniejszym czynnikiem jest Ministerstwo Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#ZygmuntTebinka">A teraz z zagadnienia spirytusu. Zagadnienie to tylko fragmentarycznie poruszę ze względu na to, że ten temat, o którym chcę mówić, z Pomorza pochodzi. Zebrało się swego czasu paru sprytnych ludzi, przedsiębiorców i postanowiło uszczęśliwić Turcję monopolem spirytusowym. Dostali tam koncesję i zaczęli wywozić polski spirytus do Turcji. Nie liczyli się z tem, że Turcy nie będą pili tego legalnego spirytusu, tylko spirytus szmuglowany. Wskutek tego przedsiębiorstwo poniosło bardzo poważne straty, idące w kilkanaście milionów zł. I tu się zaczyna dziwna historia. Straty, które poniosło to przedsiębiorstwo, nałożone są teraz na wszystkich producentów spirytusu w Polsce. Jeszczebym rozumiał, gdyby ci ludzie podpisali zobowiązanie, że zyski z tego tureckiego monopolu spirytusowego będą rozdzielone między wszystkich producentów spirytusu, ale ponieważ tego zobowiązania nie wzięli na siebie i ponieśli straty, więc nie widzę powodu, aby wszyscy do tego przedsiębiorstwa nie należący przedsiębiorcy spirytusu teraz wielomilionowe straty tego przedsiębiorstwa pokrywali. Jest prośba do Pana Ministra o łaskawe zbadanie tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#ZygmuntTebinka">Teraz przejdę do zagadnienia parcelacyjnego na Pomorzu, o którem powiem parę słów. Jest wskazane, aby gospodarstwa, powstałe z przebudowy ustroju rolnego na Pomorzu, wynosiły ze względu na ubogą glebę i surowy klimat nie tak jak jest zamierzone, tylko jak z praktyki wynika, obszar od 12 do 15 ha, oraz ażeby te gospodarstwa były łącznie z budynkami oddawane parcelantom w posiadanie, ponieważ budowanie przez samych osadników, jak to mieliśmy możność się przekonać, nie prowadzi do celu, jest chaotyczne i jest przeciwne duchowi reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#ZygmuntTebinka">Wysoka Izbo! Kończę swoje przemówienie. Upływa 15 lat od chwili, gdy wojska Rzeczypospolitej dotarły do morza. Wojsko polskie odbierało od wroga polską ziemię. Stało się to dzięki ogromnej wytrwałości i podziwu godnej twardości i hartowi ludu pomorskiego. Lud ten w tej chwili wskutek kryzysu jest narażony na specjalnie ciężkie chwile. Zwracam się z apelem do Rządu, do całego społeczeństwa o troskliwą opiekę nad tym pomorskim, a specjalnie kaszubskim ludem.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Jakowicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#ZygmuntJakowicki">W dyskusji nad budżetem Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej w komisji sejmowej p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych wypowiedział się za przyśpieszeniem tempa przebudowy ustroju rolnego, a specjalnie za regulowaniem zapasu ziemi na parcelację na podstawie zapotrzebowania, wynikającego z obecnego stanu ludności. To oświadczenie pana Ministra Rolnictwa należy powitać z zupełnem uznaniem, jako wyrażające tendencję zdrową i odpowiadającą interesom Państwa. Rozumie się samo przez się, że dysponowanie tym zapasem ziemi, który jest niedostateczny w obecnych już stosunkach rolnych, winno się odbywać z nadzwyczajną ostrożnością i nie wątpiliśmy, że pod kierownictwem pana Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych odpowiednie urzędy będą tym zapasem ziemi rzeczywiście z ogromną ostrożnością dysponowały, z tem jednak zastrzeżeniem, że równocześnie muszą się wyzbyć definitywnie wszelkiej niepotrzebnej formalistyki, która, jak każdy, kto się styka z tem zagadnieniem, nie może zupełnie zahamować parcelację prywatną i stać się bardzo poważnym hamulcem w przeprowadzeniu reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#ZygmuntJakowicki">W tem zagadnieniu oszczędnego dysponowania zapasem ziemi jedną z ważniejszych ról odgrywa sprawa t. zw. dzikiej parcelacji Otóż jeżeli chodzi o tę dziką parcelację, to w tej chwili o nowej parcelacji niema mowy, nie z tego powodu, ażeby brakowało chętnych sprzedawców, lecz dlatego, że brakuje odpowiednich nabywców. Jednakże przy najmniejszej poprawie koniunktury natychmiast dzika parcelacja znów się rozpocznie, co spowoduje nieracjonalne wyzyskanie pozostającego zapasu ziemi, a nadto stworzy podłoże dla najprzeróżniejszych, niekiedy nadzwyczaj wyrafinowanych, sposobów oszustwa parcelacyjnego, a chociażby tylko nadzwyczajnej, graniczącej wprost z zupełnym nierozumem, lekkomyślności zarówno sprzedawców, jak i kupujących, w rezultacie czego otrzymanie tytułu własności przez parcelantów staje się czemś w rodzaju kwadratury koła.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#ZygmuntJakowicki">W ciągu obecnej kadencji sejmowej sprawa uporządkowania dzikiej parcelacji została bardzo daleko posunięta, zwłaszcza dzięki możliwości redukcji cen i skreślenia części długów prywatnych, ciążących na rozparcelowanych majątkach. Jednakże konieczność strzeżenia instytucyj kredytu długoterminowego sprawiła, że w wielu wypadkach sprawa dzikiej parcelacji dotychczas nie daje się rozwikłać i w rezultacie będziemy mieli przez długi szereg lat ciągnące się sprawy z dzikiej parcelacji, których część da się załatwić jedynie przy czynnym udziale prokuratora. Jest rzeczą konieczną uzupełnić ustawę o wykonaniu reformy rolnej przez wprowadzenie pewnych sankcyj, któreby pozwoliły przymusić do wykonywania jej przepisów.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#ZygmuntJakowicki">Sprawa ta posiada specjalne znaczenie dla Polesia, gdzie dzika parcelacja dochodzi w niektórych powiatach do czwartej części ogółu parcelowanych gruntów, a na całem Polesiu do 1/6 parcelowanych gruntów.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#ZygmuntJakowicki">Kiedy mówię o Polesiu, chciałbym poruszyć jeszcze jedną z największych bolączek Polesia, zwłaszcza tych terenów, które powinny mieć dla nas największe znaczenie, jako graniczące z Rosją Sowiecką. Chodzi o komasację, połączoną z koniecznością osuszenia gruntów. Wybitne zainteresowanie panów Ministrów, które się ostatnio wyraziło w wyjeździe p. Wiceministra Raczyńskiego na odpowiednie tereny, pozwala żywić nadzieję, że sprawa ta ruszy nareszcie z martwego punktu i że ilość terenów rezerwowanych zostanie zredukowana do minimum. Zadowolenie i gospodarcze wzmocnienie ludności nadgranicznej nie może być rzeczą obojętną dla interesów Państwa, rozpatrywanych pod każdym kątem widzenia i ten moment musi być przy decyzji w każdej konkretnej sprawie uwzględniony, tam zaś, gdzie wyższe względy nie pozwalają na przeprowadzenie melioracji, ludności, której interes musi ustąpić z konieczności przed interesem Państwa, należy się odszkodowanie w jakiejkolwiek formie.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#ZygmuntJakowicki">Jeszcze jedna sprawa poleska, a zarazem ogólnopaństwowa, jest to sprawa melioracji Polesia. Od roku ubiegłego Biuro Projektu Melioracji Polesia znajduje się w resorcie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. W latach poprzednich, kiedy biurem dysponowało Ministerstwo Robót Publicznych, w pracach biura przy daleko posuniętych pracach technicznych uległo zaniedbaniu opracowanie strony rolnej i ekonomicznej tego zagadnienia. Rozumiejąc, że w chwili obecnej niema mowy o łożeniu środków budżetowych na wykonanie melioracji Polesia i jeszcze kilka lat upłynie, zanim do tego będzie można na szerszą skalę przystąpić, apelujemy do p. Ministra, ażeby okres ten został wykorzystany dla opracowania rolniczej strony projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wysoka Izbo! Ocena sytuacji rolniczej, której próbowałem dokonać, napotkała przedewszystkiem okrzyk, że jest w swojej smutnej szacie skutkiem radosnej twórczości pomajowej. Nie wiem, co bezpośrednio p. Stroński miał na myśli, ale chętnie tę rękawicę podejmuję i sądzę, że należałoby się porozumieć, co pod tym terminem „radosnej twórczości” rozumiemy. Był to okres bezwątpienia silnego natężenia polityki inwestycyjnej. Nic dziwnego, że społeczeństwo, które z okresu niewoli wyszło i miało tyle za sobą niedokonań i opóźnień, starało się w sposób jaknajbardziej szybki wyrównać swoje zaległości. Starało się to uczynić naturalnie tem mocniej, skoro przyszedł okres pomyślny, starało się uczynić zresztą to samo przed majem także. Jaka była zatem różnica w tej polityce inwestycyjnej? Wydaje mi się, iż okres pomajowy charakteryzuje się tem, że na każdym kroku była dokonywana próba, czasem mniej, czasem więcej szczęśliwa, kierowania inwestycjami Tworzyły się w rządzie lub przy rządzie organy przepracowujące poszczególne zagadnienia i Rząd nie uchylał się od roli kierowania polityką inwestycyjną w Państwie i to w przeciwstawieniu do okresu poprzedzającego, kiedy mieliśmy falę inwestycji, wspieranej przez Rząd kredytami i możliwościami finansowemi, ale co do swojej treści bynajmniej nie regulowanej. Odbudowaliśmy w dawniejszym okresie w sposób głęboko bezsensowny, jak to dziś widzimy, taki przemysł, jaki był przed wojną, t. zn. związany z cząstkowym organizmem Polski wewnątrz organizmu obcego i do takiego rynku dostosowany, jaki pierwej obsługiwał. Prawdopodobnie dziś te ciężkie grzechy na nas ciążą. Nie podejmuję się twierdzić, że po maju nie zaszły również błędy, twierdzę jednakże, iż tych błędów było niepomiernie mniej. Jeżeli weźmiemy kapitalne inwestycje, jakimi było zagospodarowanie i stworzenie Gdyni, — a był to okres pomajowy, — jeżeli mamy stworzony cały kompleks środków komunikacyjnych, jeżeli rozpoczęto elewatory, chłodnictwo, rozpoczęto działalność zupełnie świadomą, zmierzającą do stworzenia naszej niezależności w wytwarzaniu materiału wojskowego, to wszystko to zawdzięczamy temu właśnie okresowi. Sądzę zatem, że w zakresie polityki inwestycyjnej niepodobna przyjąć ani zarzutu, że był to okres smutny, ani zarzutu, że był to okres, który wywołał to niebezpieczne dla rolnictwa zło, z którem mamy obecnie do czynienia.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Może przeto w polityce finansowej szuka p. poseł Stroński uzasadnienia dla tych skutków, z jakimi dzisiaj rolnictwo walczy?</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Czem charakteryzuje się polityka finansowa pomajowa i przedmajowa? Wiarą w łatwą i szybką opłacalność każdego procesu produkcyjnego. Ta wiara powodowała tolerowanie i podtrzymywanie wysokiej stopy procentowej. Gdybyśmy dzisiaj w doświadczeniu lat, które mamy za sobą, spoglądali na zjawiska ówczesne, to prawdopodobnie bylibyśmy ostrożniejsi i bardziej starannie ograniczali tendencję społeczeństwa do inwestowania krótkoterminowego kredytu na okres dłuższy w sposób, nie dający się łatwo wycofać, do inwestowania przytem kapitału wysoko oprocentowanego na inwestycje trwałe. To się dokonywało, ale również dobrze przed majem, jak i po maju. To był jeden z dziejowo koniecznościowych błędów społeczeństwa, które rwało się do szybkiego zagospodarowania swego nowego Państwa. Czy mógł łatwo wówczas Rząd tę politykę przerwać? Gdyby mógł być świadom zbliżającej się katastrofy gospodarczej na całym świecie, może być, że wcześniej byłby ją przerwał. Niewątpliwie na jego dobro zapisać należy to, że zanim zaszły odczuwane dla wszystkich, dla przeciętnych członków społeczeństwa, sygnały zjawiającego się na świecie kryzysu, już pierwsze kroki ostrożności były przez Rząd przedsięwzięte, pewne rezerwy stworzone, ułatwiające przejście bodaj najgorszego, początkowego okresu kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wreszcie trzecią cechą pomajowej twórczości była wiara w wartości kulturalne, rozpęd w tworzeniu placówek, które kulturalnie naród miały wzbogacać. Budowano najwięcej szkół, tworzono szkoły rolnicze, ufano w możność szybkiego narostu sił gospodarczych, możliwości kulturalnych w każdym najbardziej nawet zabitym deskami zakątku Rzeczypospolitej. Wstecz na to patrząc, może należy nieraz tej nieostrożności hołdować, bo byśmy może i tych nielicznych punktów, które dziś posiadamy, nie mieli, gdyby się to nie stało.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Z mojej oceny możności działania Państwa na terenie naprawy zbytu wysunął p. marszałek Czetwertyński wniosek, że reprezentuję pewien pogląd beznadziejności. Powołując się na inne kraje i na przykłady rozwiązania pomyślnego wyższego poziomu cen w rolnictwie, zdawał się twierdzić, że gdyby tylko Rząd chciał, to mógłby odpowiednio i u nas te ceny uregulować.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Uwagi już w dyskusji poczynione zmierzały do stwierdzenia, że należy zawsze pamiętać o różnych warunkach. W społeczeństwach silnie uprzemysłowionych można sobie pozwolić na to, żeby wobec trudności rolnictwa większą dozę kapitału oddać na jego podtrzymanie w trudnym okresie kryzysu, a napewno stać go na to, żeby wobec niezbędnego przywozu żywnościowego tak gospodarować przywozem, aby uchronić produkty żywności krajowe od nadmiernego spadku cen, utrzymując je na poziomie, który uważa się za słuszny.</u>
          <u xml:id="u-43.6" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Zupełnie odmiennie wygląda sytuacja w społeczeństwie takiem, jak nasze, gdzie na dwóch rolników mamy jednego mieszkańca miast, niż np. w Niemczech, gdzie wypada 3 mieszkańców miast na jednego rolnika, a nadto, gdzie każda nieusunięta nadwyżka powoduje w tej chwili tak silne ciążenie na rynku, że utrudnia opanowanie cen w sposób niepomiernie większy, niż to ma miejsce w krajach uprzemysłowionych. Sądzę, że tego prostego zestawienia wystarcza na to, aby stwierdzić, że droga, którą możemy dojść do opanowania w Polsce złej sytuacji rolniczej, bynajmniej nie polega na jakiejś może tajemniczej, ale łatwej ścieżce, którą raz osiągnąwszy otworzymy wrota, tylko polega istotnie na znojnej, pracowitej i długotrwałej drodze ciągłego wysiłku Rządu i społeczeństwa do doprowadzenia do lepszej, bardziej kwalifikowanej produkcji, do doprowadzenia do tego, ażeby ta cząstka produktów, która musi iść na eksport, znajdowała sobie miejsce i wreszcie do doprowadzenia do tego, ażeby stosunek między produkcją rolniczą i zapotrzebowaniem kraju był należycie unormowany, aby mógł wzrosnąć dla dobra całego społeczeństwa. Zastrzegam się, że nie pomniejszam konieczności wysiłku, który Rząd winien czynić nawet w odniesieniu do stosunkowo małowartościowych partyj eksportu, które mogą być na terenie innych krajów umieszczane.</u>
          <u xml:id="u-43.7" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">To, co z punktu widzenia tych krajów jest małe, dla nas jest duże. I to, co w naszych stosunkach odgrywa już rolę w odciążeniu rynku, to w sumach swoich jest nieraz istotnie niewielkie.</u>
          <u xml:id="u-43.8" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Trudności ulokowania mogą się zmienić w miarę tego, jak otrzymamy, jak to zresztą dwóch panów posłów stwierdziło, ze strony zorganizowanego rolnictwa lepiej przygotowany produkt.</u>
          <u xml:id="u-43.9" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Czyniąc powyższe zastrzeżenia, robiłem to w imię tego, aby nie łudzić ani Panów, ani stojącego za nimi całego społeczeństwa, że można szybko spodziewać się jakichś zmian zasadniczych.</u>
          <u xml:id="u-43.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-43.11" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jeżeli twierdziłem, że pewien rozrost eksportu jest zależny od tego, co możemy ofiarować, jako zdolność przyjęcia produktów, to uczyniłem to w imię tego, że mam przeświadczenie, że polityka dążenia do rozwijania własnej produkcji rolniczej w wielu krajach będzie utrzymywała się długo i że jej dotychczasowy rozrost już stwarza warunki takie, przy których nie wolno sądzić, że nazajutrz zmieni się sytuacja eksportowa dla nas radykalnie na lepsze.</u>
          <u xml:id="u-43.12" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">O ofiarowaniu większej zdolności kupna z naszej strony będziemy mogli poważnie pomyśleć wtedy, jak powiedziałem, gdy będziemy dokonywali większych inwestycyj, na co zapewne wypadnie długo czekać. Czy to znaczy, że przez ten okres czekania nie możemy robić nic? Rozumiejąc zasadniczo znaczenie inwestycji i pojmując, że jej częścią składową jest niewykorzystana praca, winniśmy dać pierwszeństwo temu typowi inwestycyj, które w pierwszym rzędzie pracę pochłaniają. Doskonały przykład dał p. poseł Sanojca, mówiąc o dokonywaniu inwestycyj za zboże. To jest klasyczny polski przykład dobrej inwestycji. Również przykładem polskiej dobrej inwestycji jest szarwark. Sądzę, że nie powinniśmy dać się zastraszyć, że tu możemy być posądzeni o nawrót do czasów pańszczyźnianych. Dlaczego świadczenie obywatela na rzecz państwa ma polegać tylko na świadczeniu w gotówce? Ja rozumiem, że Panowie mają prawo i słuszność domagania się, ażeby rozdział świadczeń szarwarkowych był należyty, ale sądzę, że Panowie nie mają słuszności zwalczania samej zasady pracy wówczas, gdy tej pracy jest istotnie nadmiar, gdy ona dla dobra Państwa może być zużyta.</u>
          <u xml:id="u-43.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-43.14" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Również ważny jest dla mnie ten odcinek wysiłków rolnictwa, który może być poniesiony w zakresie własnego gospodarstwa przez poniesienie własnego trudu.</u>
          <u xml:id="u-43.15" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Nie tu z mównicy, ale ze szpalt pisma Stronnictwa Ludowego zostałem z tej strony zaatakowany. Wygłaszając twierdzenia, że drobny rolnik część czasu, niewykorzystaną we własnem gospodarstwie, winien zużyć na dalszy rozwój tego gospodarstwa, na podniesienie i uszlachetnienie produkcji i należyte inwestycje, wiedziałem zgóry, że podejmuję twierdzenie bardzo niepopularne, bo skłaniam ludzi, żeby wykonywali wysiłek, bez względu na to, czy rachunek tego wysiłku prowadzi do opłacalności, czy nie, a to nie jest rzeczą łatwą. Sądzę jednak, że bezstronna obserwacja rzeczywistości jest najlepszym argumentem, który może przekonać wszystkich, że nie mamy przed sobą innej drogi. Jeśli powiedziałem, że ludność rolnicza na wsi musi być świadoma tego, że przez długi okres czasu z tych opłotków nie wyjdzie, to powiedziałem rzecz miłą, czy niemiłą, ale powiedziałem prawdę. Panowie nie mogą wskazać, dokąd ludność ta wyjdzie. Czy można spodziewać się tego kolosalnego rozwoju miast, albo możności emigracji? Więc co? Gdyby Panowie stawiali program pozytywny, ale Wy dzisiaj programu nie stawiacie. Mówicie : „Jeżeli wszyscy inni, dokonujący nakładów, kalkulują, czy ten trud się opłaci, to drobny rolnik również kalkulację czynić winien”. Wydaje mi się, że nic bardziej bezpłodnego, bo ten dzień niezużyty, nikomu niepotrzebny, jest wątpliwą wartością na rynku, natomiast jest wartością wewnątrz własnego gospodarstwa, tam może być siłą twórczą, która zmieni to gospodarstwo. Moi Panowie, rozumiem, że moje poglądy, moje działanie może i musi być narażone na kry tykę. Czy odchodzę, czy nie odchodzę od moich dawnych poglądów — mierzcie, krytykujcie — ja to wytrzymam, ale sądzę, że w tem trudnem zadaniu, jakie jest podjęte, przekonania ludności wiejskiej, iż należy odejść od bezradnego oczekiwania na zdarzenie zzewnątrz, iż należy własnemi wysiłkami przyszłość przygotować, iż należy cały trud swój włożyć w ten kawałek ziemi, który się posiada, aby się przeradzał na podobieństwo i obraz kulturalnych krajów, Panowie wszyscy powinniście pomóc, bo wydaje mi się, że od tego znacznie więcej, niż od jakiejkolwiek innej sprawy zależeć może przyszłość Policki.</u>
          <u xml:id="u-43.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-43.17" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Niema siły, któraby się mogła w skutkach porównywać z tą olbrzymią ilościowo energią ludzką na wsi, która zaprzęgnięta w umiejętny sposób do pracy, może przerodzić rzeczywistość. I sądzę, że ze strony Rządu jest uprawnione twierdzenie, że dopiero współdziałanie czynników wszystkich, a więc pracy odcinka Rządu na terenie handlu zewnętrznego, pracy wytężonej zorganizowanej części społeczeństwa rolniczego na terenie tych produktów i organizacji tego zbytu wreszcie pracy całości społeczeństwa rolniczego w jego powiększonym wysiłku wewnątrz, we własnem gospodarstwie, że to wszystko razem wzięte da dopiero całość, która może rokować jakieś szanse lepszej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-43.18" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jeden z panów posłów twierdził, że w stosunku do dekretów, mówiących o regulacji zadłużeń, wypowiadałem się sceptycznie. Sądzę, że to jest nieporozumienie. Nie jestem w stanie dopatrywać się w tych dekretach zarządzeń, któreby były w możności przerobić całą polską rzeczywistość, ale, jak to określiłem na komisji, dopatruję się w nich możności uregulowania jednego ze składowych czynników kosztów produkcji, czynników bynajmniej nie drobnych, czynnika, który wpływać może na naszą zdolność przystosowania się do niskiego poziomu cen, albowiem sądzę, że na tym niskim poziomie cen wypadnie nam dłuższy okres czasu trwać. Czy przy tem regulowaniu zadłużeń zostały istotnie poniesione ofiary ze Skarbu Państwa na rzecz dłużników Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej? P. Mikołajczyk twierdził, że ofiary te są pozorne, są bowiem skreśleniem fikcyjnych sum. Chciałbym przypomnieć, że jeśli chodzi o resztę należności za ziemię, sprzedaną przez Skarb nowonabywcom, to ta operacja, którą obecnie Rząd dokonywa, jest drugą z rzędu. Już uprzednie oszacowanie, które wprowadziło blisko do 600 milj. zł, zostało obniżone do 380 milj. i to, czem obecnie operujemy, t. j. obniżenie owych 380 milj. właściwie do połowy. Ponadto reszta Funduszu to są przecie kredyty, udzielane w swoim czasie w gotowiźnie ze Skarbu Państwa, kredyty, które bonifikowane są w kwocie blisko 200 milj., a zatem nie jest to ze strony Skarbu tylko operacja rachunkowa. Jest to operacja rzetelnego wierzyciela, który uznał, że walor, który był przyznany dłużnikowi, zmienił swoją wartość, że złoty na wartości wzrósł w stosunku do wartości towarów. Ale jest to rzetelność wierzyciela rzadko spotykana, Jest to rzetelność, która chce przodować stosunkom podobnym, nawiązanym wewnątrz samego społeczeństwa, między obywatelami kraju.</u>
          <u xml:id="u-43.19" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Poruszono tu sprawę konieczności przyśpieszenia akcji parcelacyjnej. Nie umiem dokładnie określić, na ile poważne zmiany zajdą w samem społeczeństwie rolniczem, zarówno na tle dekretów, regulujących zadłużenia, jak i na tle przemian, które przechodzi społeczeństwo pod koniec okresu kryzysowego i przystosowania się do nowej sytuacji, aby móc powiedzieć, na ile i jak szybko wzrośnie prężność i gotowość do przyjęcia zobowiązań przez nowonabywcę rozparcelowanej ziemi. Niewątpliwie okres dwóch lat ostatnich zaznaczył się spadkiem natężenia parcelacji. Możliwości nabycia sąsiedzkiego przypuszczam, że wzrosną znacznie, bo przecież zdrowy rozsądek nakazuje, aby przejście do niższego poziomu cen było również dokonane w wartości ziemi.</u>
          <u xml:id="u-43.20" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Nie jestem rzecznikiem sztucznego obniżania wartości ziemi, ale nie sądzę, aby było racjonalne i realne dążenie do podtrzymywania sztucznego poziomu wysokiego. Jak odpowie całość społeczeństwa na to fiksowanie zaszłych praktycznych zmian, to ocenić bardzo trudno. Wydaje mi się, że wzrost zdolności kupna ziemi będzie się akcentował w jesieni roku bieżącego i bardzo poważnie w roku przyszłym. Nie sądzę, aby najbliższe lata dawały pole Państwu Polskiemu do wykonywania wielkiej akcji osadniczej, w której prócz kredytowania ziemi mogłyby być włożone poważniejsze sumy na zagospodarowanie nowych osiedli. Sądzę, że może przybrać na rozległości akcja kredytowania ziemi i upłynnienia poprzez silniejsze zużytkowanie listów zastawnych. Może to nastąpić. Trudności w akcji zabudowania będą bardzo poważne, to też moje wysiłki idą w kierunku potanienia tej akcji. Rozumiem doskonale, że osadnictwo na terenie Pomorza czy Poznańskiego może być z trudem robione bez zabudowań. Zabudowa, dostosowana do zwyczajów miejscowych, jest zabudową bardzo drogą. To też próby zorganizowania poważniejszej akcji przesiedleńczej, czy to z Małopolski Zachodniej, czy z województw centralnych, będą próbami, których rezultat będzie zależny od tego, do jakiej skali potrafi być potaniona cała akcja zagospodarowania. W szeregu przemówień były poruszane zagadnienia tak liczne, że nie potrafię wszystkich wyczerpać. Były między innemi takie, które w czasie obecnym formalnie do Ministra Rolnictwa nie należą. Nie znaczy to jednak, abym się uchylał od wpływu, jaki na nie mieć mogę. Reglamentacja, poruszona przez Panów w zakresie handlu zagranicznego, jak reglamentacja towarowa wewnątrz kraju, oczywiście, musi być przedmiotem żywego zainteresowania i wywierania wpływu na tę stronę życia gospodarczego i ze strony Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-43.21" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Czy budżet, przedstawiony Panom, daje wyraz tym tendencjom, o których mówiłem? Proszę Panów, podobnie, jak miałem możność stwierdzić w komisji, dopatruję się w tym budżecie szeregu możliwości oddziaływania na życie w pewnym kierunku, nietyle oddziaływania sumą pieniężną na dane cel rzuconą, ile oddziaływania organizacyjnego poprzez aparat samorządu rolniczego, ściśle z Ministerstwem współpracujący. To oddziaływanie na życie organizacyjne i wychowawcze, to nastawienie aparatu w kierunku zwiększenia wiary społeczeństwa w owocność własnego wysiłku i konieczność jego potęgowania nawet w sytuacji bardzo trudnej i przy trwałem zachowaniu koordynacji z działaniem Rządu, to zadanie uważam w aparacie Ministerstwa za najważniejsze.</u>
          <u xml:id="u-43.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#KazimierzŚwitalski">Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa skończona. Przechodzimy do części 10, Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma sprawozdawca p. Czernichowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#FranciszekCzernichowski">Wysoki Sejmie światowa sytuacja gospodarcza w 1934 r. nie wykazywała w dalszym ciągu poprawy jednolitej, natomiast w poszczególnych państwach kształtowały się koniunktury gospodarcze w zależności od różnych środków i sposobów, stosowanych przez nie w kryzysie.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#FranciszekCzernichowski">Wielka Brytania po procesie gospodarczym, spowodowanym dewaluacją swej waluty, zbliża się do stanu normalnego, osiągając pierwsza poziom gospodarczy przedkryzysowy. Przebieg tego procesu wydaje się mieć wszelkie cechy trwałości, osiągnięty bowiem został w sposób jaknajmniej sztuczny.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#FranciszekCzernichowski">W Stanach Zjednoczonych dewaluacja dolara nie ożywiła trwale życia gospodarczego. Mimo podjęcia różnych środków sztucznego nakręcania koniunktury kosztem olbrzymich sum i eksperymentów w polityce gospodarczej od liberalizmu do planowej gospodarki i z powrotem — sytuacja gospodarcza w Stanach Zjednoczonych poczęła się w połowie 1934 r. załamywać. Stany Zjednoczone stanęły przed pytaniem: co dalej?</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#FranciszekCzernichowski">We Francji polepszeniu sytuacji finansowej nie odpowiada położenie rolnictwa i przemysłu, w których sytuacja wyraźnie poczęła się pogarszać. Francja weszła w proces depresji gospodarczej, będącej następstwem zastosowanej, coprawda późno, polityki deflacyjnej. Roboty publiczne mają być i tu powszechnem lekarstwem.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#FranciszekCzernichowski">Niemcy weszły na drogę wielkich robót publicznych kosztem ukrytej inflacji, zmniejszając poważnie bezrobocie i zwiększając spożycie wewnętrzne. Czy oparte na sztucznych środkach podsycanie konsumcji wewnętrznej będzie trwałe i czy wystarczy środków na dalsze podtrzymywanie koniunktury — oto pytania na najbliższą przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#FranciszekCzernichowski">W sytuacji czterech wielkich organizmów gospodarczych świata mamy więc różne objawy: kończącego się kryzysu w Anglii i zaczynającej się depresji we Francji, załamywania się koniunktury opartej na sztucznem nakręcaniu w Stanach Zjednoczonych i początek ożywienia gospodarczego w Niemczech, wywołanego w dużej mierze nakręcaniem koniunktury. Nie brak i pewnych symptomów, jak wzrost światowej produkcji podstawowych surowców i spadek światowych zapasów niektórych surowców, któreby mogły wskazywać na polepszanie się ogólnej koniunktury, jak np. wzrost produkcji w stosunku do r. 1933: węgla o 10%, surówki 25%, kauczuku 12%, jedwabiu sztucznego 38% i t. d. Spadek światowych zapasów podstawowych surowców obserwować można: w pszenicy o 22%, w bawełnie 29%, w kawie 30%, w miedzi 29%, w cynku około 12%.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#FranciszekCzernichowski">Jak przedstawia się w ogólnych zarysach sytuacja gospodarcza Polski w dziedzinach wytwórczości przemysłowej, rzemieślniczej i obrotów handlowych? Sytuację tę charakteryzuje w 1934 r. powolny wzrost produkcji przemysłowej i zbytu wewnętrznego, wzrost zatrudnienia, w przemyśle i na robotach publicznych, dalsze ożywienie się ruchu budowlanego, dalszy spadek cen przemysłowych i niestety dalszy spadek cen rolnych.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#FranciszekCzernichowski">Wzrost ogólnej produkcji przemysłowej w 10 miesiącach 1934 r. w stosunku do przeciętnej miesięcznej produkcji 1933 r. wynosił 10,7%, powodując równocześnie wzrost zatrudnienia w przemyśle przetwórczym o 12%. Przeciętne miesięczne zatrudnienie było większe: w hutnictwie o 9%, w przemyśle przetwórczym ponad 12%, na robotach publicznych o 29%. Ogólnie wzrosło zatrudnienie z 522.000 w 1933 roku na 586.000. Zwiększenie procentowe wynosi 12,4. Liczba przepracowanych robotnikogodzin przeciętnie tygodniowo wynosiła w przemyśle przetwórczym w 10 miesiącach 1934 roku — 14,4 miliona, co stanowi wzrost ponad 13% w stosunku do takiego okresu loku poprzedniego. Najwyższy procentowy wzrost zatrudnienia przypada na roboty publiczne — 29%, następnie na przemysł przetwórczy 12% i na hutnictwo 9%. Nieznaczny bardzo spadek zatrudnienia, wynoszący 1/6%, przypada na górnictwo. Ogółem w wymienionych dziedzinach gospodarczych zatrudnienie wzrosło c 64.000 osób. Dzięki działalności Funduszu Pracy wzrosła poważnie, bo prawie o 1/3 ilość zatrudnionych przy robotach publicznych, osiągając przeciętną cyfrę miesięczną 73.300.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#FranciszekCzernichowski">To zwiększenie liczby zatrudnionych nie zdołało jednak wpłynąć na zmniejszenie zarejestrowanych bezrobotnych, których cyfra (przeciętna miesięczna) wzrosła z 250.000 w 1933 roku do 335.000 w 1934 r. (dziesięć miesięcy), powiększając znacznie ilość bezrobotnych, pozostających na opiece społecznej Państwa. Połączenie środków na opiekę społeczną nad bezrobotnymi i na zwalczanie bezrobocia przez skoncentrowanie ich w Funduszu Pracy, oraz stały wzrost zatrudnienia w przemyśle pozwalają przypuszczać, że liczba bezrobotnych w 1934 r. będzie maksymalna i że zbliża się do poprawy sytuacji w dziedzinie zatrudnienia.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#FranciszekCzernichowski">Zjawiska te są wynikiem nie tylko kryzysu. Sejsmograf przyrostu bezrobocia notuje nie tylko ze względów na osłabienie życia gospodarczego, a przedewszystkiem ze względu na przyrost ludności. Zagadnienie to staje się problemem kapitalnym naszego gospodarstwa narodowego, którego rozwiązanie stanowić musi podstawy programu gospodarczego najbliższej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#FranciszekCzernichowski">Parę charakterystyk ogólnych ruchu cen. Ruch cen hurtowych charakteryzuje dalsza zniżka zarówno w artykułach rolniczych, jak przemysłowych. Obniżenie cen hurtowych w listopadzie 1934 w stosunku do listopada 1933 wynosiło: ogólnie 6,9%, w przemysłowych artykułach 5,5%, w artykułach rolnych 10,5%. A teraz ważne dane: artykuły sprzedawane przez rolników obniżyły się o 12,5%, artykuły nabywane przez rolników o 4,4%. Będę o tych cyfrach mówił jeszcze obszerniej w dalszym ciągu. Surowce i półfabrykaty obniżyły się o 7,2%, w tem skartelizowane o 8,3%. Porównując dwie zasadnicze grupy artykułów przemysłowych i rolnych, stwierdzić należy dalszy stosunkowo większy spadek cen rolnych aniżeli przemysłowych. Zagadnienie zmniejszenia rozwartości nożyc cen daje rezultaty dotychczas w kierunku obniżania górnego ramienia, jakim są ceny przemysłowe, ku dołowi. Dalsza obniżka cen przemysłowych ogólnie o 5,5% do poziomu 57, w stosunku do r. 1928 jest niewątpliwie poważnym rezultatem polityki gospodarczej przystosowania cen do niższego poziomu. W grupie przemysłu skartelizowanego, obejmującego surowce i półfabrykaty, obniżenie ogólne cen wynosiło 8,3%. Poziom 83–4, na którym zatrzymały się ceny artykułów skartelizowanych, jest najwyższy ze wszystkich innych wskaźników cen. Dalsza ewolucja zniżkowa tych artykułów nie jest skończona.</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#FranciszekCzernichowski">Istnieje bardzo duża dysproporcja między poziomem cen krajowych surowców i półfabrykatów skartelizowanych, a uzależnionych od zagranicy i nieskartelizowanych. Dysproporcja ta wyraża się obecnie w tem, że poziom cen krajowych surowców skartelizowanych jest o 100% wyższy. Obniżenie kosztów produkcji w przemyśle przetwórczym zależy w dużej mierze od obniżenia kosztów surowców. Sytuacja obecna, w której podstawowe surowce krajowe mają poziom cen o 100% wyższy od zagranicy, nie sprzyja procesowi ogólnego przystosowania cen. Należy podkreślić konieczność zrobienia w tej dziedzinie wszystkiego co można. Możliwości nie są jeszcze wyczerpane.</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#FranciszekCzernichowski">Jeżeli chodzi o spadek cen wyrobów przemysłowych w okresie od listopada 1933 do listopada 1934, to nastąpił on w szeregu ważnych artykułów, jak: węgiel o 12%, drzewo surowe o 7%, a dalej idą skóry surowe, oleje mineralne, nawozy sztuczne, żelazo, materiały budowlane, mineralne, przędza, skóry wyprawione, chemikalia, papier, odzież, obuwie, cukier i t. d. Spadek cen przemysłowych miał charakter powszechny, obejmując zarówno surowce jak wyroby gotowe.</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#FranciszekCzernichowski">Jak wskazuje obecna sytuacja gospodarcza, zwężenie nożyc w kierunku obniżenia cen przemysłowych znajduje pozytywne rozwiązanie środkami, jakie Państwo może mieć do dyspozycji. Natomiast zamykanie nożyc z drugiej strony przez podnoszenie dolnego ramienia i podwyższanie cen rolnych nie daje się osiągnąć zwykłemi środkami ze względu na współzależność cen rolnych w kraju od poziomu cen światowych. Akcja interwencyjna, utrzymująca wyższy poziom naszych cen rolnych, oraz akcja premiowa, podnosząca ceny eksportowe ponad poziom światowy o całą wysokość premii, nie mogą stworzyć jeszcze przy szalenie niskim poziomie cen światowych zboża rentowności produkcji rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#FranciszekCzernichowski">Daleko idące posunięcia w dziedzinie oddłużenia rolnictwa, stwarzając podstawę do znacznego obniżenia kosztów kredytu i rozłożenia płatności rolniczej, polepszają sytuację gospodarczą rolnictwa, zmniejszając nacisk od strony finansowej na konieczność natychmiastowej sprzedaży produktów. Winno to dać pewne zahamowanie nadmiernej podaży, a stąd polepszenie cen. Polepszenie się sytuacji gospodarczej od strony miast przez wzrost produkcji winno stworzyć warunki większej konsumcji produktów rolnych i polepszenie ich ceny. Są to przesłanki, o których zresztą przez cały dzień dzisiejszy dyskutowano i które pozwalają przypuszczać, że zbliżamy się do warunków, w których opłacalność rolnictwa zacznie się poprawiać.</u>
          <u xml:id="u-45.16" who="#FranciszekCzernichowski">W porównaniach z ostatniego roku, kiedy nie mogły jeszcze dać wyników dekrety oddłużeniowe, należy stwierdzić większy spadek cen artykułów sprzedawanych przez rolnika (12,5%) od cen artykułów nabywanych przez rolnika (4,4%), przez co rozszerzenie nożyc uległo dalszemu pogłębieniu. Z artykułów rolnych decydujący wpływ na obniżenie się wskaźnika wywarł duży spadek cen artykułów hodowlanych (41,7 na 33,9), podczas gdy poziom cen ziemiopłodów uległ stosunkowo nieznacznemu obniżeniu (z 34,4 na 32,3).</u>
          <u xml:id="u-45.17" who="#FranciszekCzernichowski">Nie będę się nad tem zagadnieniem dłużej zatrzymywał, albowiem dzisiejsza cała dyskusja była poświęcona temu zagadnieniu, wskazując te perspektywy, jakie mamy przed sobą.</u>
          <u xml:id="u-45.18" who="#FranciszekCzernichowski">Wysoka Izbo! Oznaką ożywiania się życia gospodarczego i pewnego żywszego tętna jest niewątpliwie ruch budowlany, ruch inwestycyjny, któremu dziś również wiele uwagi poświęcono.</u>
          <u xml:id="u-45.19" who="#FranciszekCzernichowski">Ruch budowlany rozwijał się przez cały 1934 rok na poziomie znacznie wyższym, aniżeli w latach ostatnich, wywierając duży wpływ na ożywienie całego szeregu gałęzi życia gospodarczego. Ogólne napięcie ruchu budowlanego charakteryzuje znaczny wzrost wskaźników, a mianowicie z 39,9 w r. 1933 na 48,5 w r. 1934.</u>
          <u xml:id="u-45.20" who="#FranciszekCzernichowski">Budownictwo mieszkaniowe osiągnęło w tym czasie wskaźnik 57 wobec 46,6 w 1933 r., a inne 40 wobec 33,2 w roku poprzednim. Wskaźnik ładunków kolejowych materiałów budowlanych w marcu r. b. wzrasta silnie z 37,2 na 66,6 i przy ciągiem podwyższaniu dochodzi w sierpniu do 108,1, przekraczając po raz drugi poziom 1928 r. w październiku (102,9).</u>
          <u xml:id="u-45.21" who="#FranciszekCzernichowski">Na intensywność ruchu budowlanego wpłynęła przedewszystkiem zniżka kosztów budowy, które, dostosowując się do zdolności nabywczej szerokich sfer społecznych, przyspieszają naturalny rozwój inwestycyj budowlanych.</u>
          <u xml:id="u-45.22" who="#FranciszekCzernichowski">Rok 1934 rozpoczął się już obniżonym poziomem kosztów budowy, w ciągu roku uległy dalszej obniżce ceny pozostałych artykułów budowlanych, stwarzając bardziej jeszcze korzystne warunki dalszego rozwoju. I tak obniżył się poziom cen drzewa, materiałów mineralnych, budowlanych. Płace robotnicze w przemyśle budowlanym uległy obniżce średnio o 40% od 1928 r., co odpowiada średniej obniżce kosztów budowy. Z pośród artykułów budowlanych nie wszystkie wykazują dostateczne dostosowanie do obecnego poziomu gospodarczego. Szczególnie powyżej tego poziomu znajduje się jeszcze żelazo, materiały instalacyjne i terakoty. Wspomnieć tu należy również o niedostatecznem jeszcze przystosowaniu taryf kolejowych na przewóz materiałów budowlanych.</u>
          <u xml:id="u-45.23" who="#FranciszekCzernichowski">Ogólny rezultat akcji budowlanej, kredytowanej przez Bank Gospodarstwa Krajowego, był znacznie wyższy pod względem ilości mieszkań i izb, aniżeli w latach poprzednich, kiedy dysponowano znacznie większemi sumami kredytowemi. I tak, ilość izb zbudowanych w 1934 r. wynosi 52.630, z czego na drobne budownictwo przypada 39.616 izb. Ogólna ilość mieszkań wynosi 19.025, w czem drobne budownictwo 14.237. Są to cyfry najwyższe, nienotowane dotychczas w żadnem z lat ubiegłych w akcji kredytowej Banku Gospodarstwa Krajowego. Naprzykład w 1930 r. przy pomocy kredytu w sumie 160 milionów zbudowano 14.028 mieszkań o 35.176 izbach. Kredyty budowlane Banku Gospodarstwa Krajowego w 1934 r. uruchomiły około 100 milj. zł z własnych środków budujących, co stanowi pokaźny przyczynek kapitalizacji rzeczowej do ogólnego przyrostu oszczędności.</u>
          <u xml:id="u-45.24" who="#FranciszekCzernichowski">Ożywienie ruchu budowlanego jest jednym z najpoważniejszych czynników poprawy koniunktury gospodarczej. Należy podkreślić, że to zjawisko, wynikające z układu naszych stosunków gospodarczych, jest niezależne od sytuacji gospodarczej świata. Ruch budowlany, jak już stwierdziłem, jest przedewszystkiem następstwem zniżki kosztów budowlanych, tworzących warunki, w których opłaca się budować, jest więc to ruch naturalny, a jako taki zdrowy. Pobudzenie w kryzysie gospodarczym czynnika o tak szerokim zasięgu gospodarczym, jak ruch budowlany, jest niewątpliwie sukcesem polityki gospodarczej, stanowiącym poważny sukurs w pokonywaniu kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-45.25" who="#FranciszekCzernichowski">Przejdę do obrotów handlu wewnętrznego. Wzrostowi produkcji w 1934 r. odpowiadał wzrost zbytu i obrotów o tyle trudny do uchwycenia, że wobec postępującej zniżki cen wartość dokonanych obrotów nie odzwierciadla ich sumy. Zagadnienie powszechnej zniżki cen przemysłowych jest w naszem gospodarstwie zagadnieniem kapitalnem, prowadzącem do przywrócenia równowagi w życiu gospodarczem, jest konsekwencją obranej linii polityki gospodarczej przystosowania cen przemysłowych do mniejszej zdolności nabywczej społeczeństwa. Z tego tytułu staje ciągle jeszcze przed przemysłem zagadnienie obniżki kosztów produkcji dla potanienia produktów, a przed handlem zmniejszenie kosztów pośrednictwa, by produkt jaknajtaniej dotarł do rąk konsumenta. Przystosowanie handlu do nowego niższego poziomu, w którym niskie ceny powiększać będą obroty, jest koniecznością gospodarczą kraju, przed którą nie można zajmować tylko stanowiska obronnego, ale trzeba pozytywnego wysiłku i współdziałania kupiectwa dla zbliżenia poziomu cen do zdolności nabywczej społeczeństwa. Im prędzej to się stanie, tem szybciej wzrastać będą obroty, a z niemi ożywienie gospodarcze. Na tej drodze jest niewątpliwie wiele trudności do pokonania przez handel. Jest to droga ciężka. Wiele słabszych placówek pokonać ich nie będzie w stanie. Proces gospodarczy, w którym znajdujemy się, nie mógłby jednak ulec zmianie bez nieobliczalnej szkody dla całości gospodarczej Państwa. Współdziałanie handlu w ogólnem obniżeniu cen jest w obecnej chwili szczególnie ważne. Zniżka cen realnie daje wtedy rezultaty gospodarcze i społeczne, gdy dochodzi do konsumenta. Aparat handlowy będzie tu decydujący. Dobry, zdrowy i świadomy swych zadań na dalszą metę będzie przyśpieszał proces. Zły będzie jego hamulcem.</u>
          <u xml:id="u-45.26" who="#FranciszekCzernichowski">Słów parę o handlu zagranicznym. W dziedzinie handlu zagranicznego gospodarstwo narodowe Polski ma obecnie przed sobą trudną, ale nieodzowną konieczność: musi wypracować nadwyżkę w obrotach zagranicznych, by dostarczyć złota, potrzebnego do zrównoważenia bilansu płatniczego, do zasilenia rezerw kruszcowych i dewizowych Banku Polskiego, utrzymania stałości złotego i naszej wypłacalności wobec zagranicy. Zadanie to trudne i wymagające dużych nieraz ofiar od gospodarstwa narodowego i społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-45.27" who="#FranciszekCzernichowski">Wynika ono ze struktury naszego organizmu gospodarczego i naszej sytuacji finansowej jako państwa dłużniczego; jest koniecznością dla utrzymania równowagi gospodarczej. Dostosowanie gospodarstwa do tego wskazania i szukanie form i metod w handlu zagranicznym, któreby pozwoliły rozwinąć obroty zagraniczne, mimo piętrzące się trudności i osiągnąć nadwyżkę — stanowi cel zespolonych wysiłków czynników rządowych, gospodarczych i społecznych. Poprzez zniżkę cen artykułów przemysłowych staramy się o podniesienie konkurencyjności naszego eksportu. Nowa taryfa celna dała podstawę do rewizji szeregu traktatów handlowych w kierunku większego uwzględnienia naszych interesów. Reorganizacja handlowa placówek zagranicznych, koncentracja wysiłków eksportowych na terenie organizacyj gospodarczych, nawiązywanie nowych stosunków handlowych z rynkami dotychczas obcymi dla nas — oto dalsze ogniwa naszej ekspansji w handlu zagranicznym. Postępy, jakie czynimy w metodach handlowych i transportowych, zbliżają nas coraz bardziej do wzorów światowych; wzmacniają naszą pozycję, uniezależniają nas od obcego pośrednictwa. Docieramy do bezpośredniego odbiorcy. Towar polski przestaje być anonimowym towarem dostarczanym przez obcego pośrednika.</u>
          <u xml:id="u-45.28" who="#FranciszekCzernichowski">Eksport polski w dziesięciu miesiącach 1934 r. wzrósł w stosunku do tego okresu roku ubiegłego wartościowo o 4%, ilościowo o 6,7%. W tym okresie eksport światowy spadł o 3,2%. Charakterystycznem jest porównanie wskaźników obrotów handlowych przy ocenie wedle wartości i według masy, a więc według ilości towarów. Otóż wskaźniki te wyniosły na koniec 1933 roku 13, przy wartości 34, a przy masie, czyli przy wadze 61, co wyraźnie charakteryzuje różnicę, jaka zachodzi w ocenie rozmiarów obrotów handlowych według tych dwóch kryteriów. Spadek bowiem wartości wynosi 2/3, podczas gdy wagi tylko 1/3.</u>
          <u xml:id="u-45.29" who="#FranciszekCzernichowski">Import polski natomiast spadł w tym okresie dziesięciu miesięcy pod względem wartości o 5%, natomiast pod względem ilości wzrósł o 10,4%, jest to po części wynikiem zmniejszenia przywozu wyrobów gotowych, a zwiększenia importu surowców. Ogólne obroty naszego handlu zagranicznego zmniejszyły się w tym okresie o niecałe 0,5% pod względem wartości, wzrosły natomiast o 16% pod względem ilości. Dla porównania przytoczę niektóre cyfry z handlu zagranicznego innych państw: W dziesięć miesięcy 1934 roku spadek handlu zagranicznego wyniósł we Francji 14%, w Niemczech 5%, w Anglii natomiast dzięki dewaluacji funta nastąpiło zwiększenie obrotów o 9%. Przytem porównaniu obroty zagraniczne Polski przedstawiają się wyjątkowo korzystnie.</u>
          <u xml:id="u-45.30" who="#FranciszekCzernichowski">Nie będę przytaczał tutaj cyfr dotyczących naszego obrotu zagranicznego, jego kierunku i zmian strukturalnych. Rzeczy te starałem się uwzględnić w swoim referacie, który został wydrukowany i z którego można to stwierdzić. Pragnę poruszyć tylko zasadnicze momenty natury ogólnej, dotyczące naszego handlu zagranicznego. Do tych momentów należą trudności ograniczające import we wszystkich niemal państwach świata. Trudności te stawiały nasz handel zagraniczny w coraz trudniejszych warunkach. Ograniczenia dewizowe w wielu krajach pozwalały nam wprawdzie eksportować, ale zatrzymywały zagranicą należności, zmieniając je na pożyczkę towarową. Kontyngenty, zakazy przewozu, cła do nie przebycia zamykały drogę bezpośrednio eksportowi Polski do innych państw. Polska nie wzięła udziału w wyścigu tych wzajemnych ograniczeń wymiany międzynarodowej. Nie wprowadzono w Polsce ograniczeń dewizowych ani ustaw specjalnych o charakterze retorsyjnym.</u>
          <u xml:id="u-45.31" who="#FranciszekCzernichowski">Musieliśmy i musimy jednak przeciwdziałać zamrażaniu wypłat naszych eksporterów zagranicą i dalszej konsekwencji takiej sytuacji, którą musiałoby być zanikanie eksportu wogóle. Zajęliśmy stanowisko obronne, a łącząc sprawę naszego importu z naszym eksportem podjęliśmy zasadę do ut des. Rezultatem tych wysiłków jest dodatnie saldo bilansu handlowego 1934 r. wynoszące 176 milionów wobec 132 milionów za rok ubiegły. Saldo dodatnie wzrosło zatem w roku 1934 w stosunku do roku 1933 prawie o 30%. Dodatnie te wyniki osiągnięte w tak trudnych warunkach przypisać należy zapobiegliwej polityce gospodarczej Rządu oraz intensywnej i harmonijnej współpracy z władzami samorządu gospodarczego i organizacyj gospodarczych. Korzystając ze sprawozdań izb przemysłowo-handlowych i organizacyj gospodarczych przy opracowywaniu tego referatu, muszę z dużem zadowoleniem podkreślić żywy udział samorządu gospodarczego i organizacyj gospodarczych w akcji popierania eksportu. Coraz żywiej rozwijająca się praca samorządu gospodarczego w organizacji służby informacyjnej, kontakt z przedstawicielami służby konsularnej w kraju, częste wysyłanie swych przedstawicieli dla badania rynków zbytu zagranicznego stanowi dalszy przyczynek tej dobrze postawionej współpracy życia gospodarczego w realizacji polityki gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-45.32" who="#FranciszekCzernichowski">Przejdę do ważnej dziedziny, jakkolwiek nie zawsze zajmującej należyte miejsce w naszem gospodarstwie — do rzemiosła.</u>
          <u xml:id="u-45.33" who="#FranciszekCzernichowski">Znaczenie gospodarcze i społeczne rzemiosła jest niewątpliwie duże i choć podkreślanie tego wydaje się zbędnem, trzeba jednak o tem przypominać. Dlaczego? Dlatego, że wartości gospodarcze rzemiosła trudno zmierzyć w całej ich wielkiej masie, na którą składa się około 300.000 warsztatów, zatrudniających około 600.000 pracowników. Trudno jest zmierzyć, gdyż trudno je ująć razem tak dla braku dostatecznego materiału statystycznego, jak i z uwagi na naturalne warunki pracy rzemiosła, które w wielu zawodach nie pozwalają na ścisłe określenie ilości i wartości produkcji.</u>
          <u xml:id="u-45.34" who="#FranciszekCzernichowski">Rzemiosło, rozdrobnione na setki tysięcy warsztatów, składające się z jednostek o mniejszem wyrobieniu społecznem i gospodarczem, potrzebuje organizacji i to organizacji w każdym kierunku gospodarczym, społecznym i finansowym. Uważam zagadnienie organizacji rzemiosła za jeden z naczelnych problemów w obecnym okresie. W tym kierunku r. 1934 stanowi poważny etap rozwojowy, szczególnie w organizacji samorządu gospodarczego rzemiosła. Powołany został do życia drogą ustawy Związek Izb Rzemieślniczych jako reprezentacja całego rzemiosła polskiego. Uważam powołanie tej instytucji za bardzo ważne dla rozwoju rzemieślniczego. Izby rzemieślnicze mają przed sobą początek dopiero swego rozwoju i stoją przed koniecznością organizowania podstawowych elementów wśród rzemiosła, na których będą mogły oprzeć pracę w swych okręgach. Z tych względów Związek Izb Rzemieślniczych winien być czemś więcej jak tylko „związkiem”, prerogatywy jego winny dawać mu możność nadzoru prac izb rzemieślniczych i ich koordynacji.</u>
          <u xml:id="u-45.35" who="#FranciszekCzernichowski">W roku ubiegłym zmieniony został skład izb rzemieślniczych. W związku z tem należy podkreślić fakt niecodzienny, jaki miał miejsce, mianowicie konsolidację całego rzemiosła pod hasłem doboru na radców swych najlepszych przedstawicieli i współpracy z Rządem nad rozwojem rzemiosła.</u>
          <u xml:id="u-45.36" who="#FranciszekCzernichowski">Do wyborów ogólnych we wszystkich izbach rzemieślniczych w całym kraju zgłoszono jedną listę, wskutek czego nie było potrzeby przeprowadzania formalnych wyborów z głosowaniem i co ważniejsze uniknięto walki wyborczej i momentów politycznych, szkodliwych w wyborze reprezentacji gospodarczej. Zasługuje to na podkreślenie jako objaw dojrzewania społeczeństwa rzemieślniczego do pracy samorządowej i należytego zrozumienia stosunku samorządu rzemieślniczego do zagadnień ogólnopaństwowych i gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-45.37" who="#FranciszekCzernichowski">Odnowienie składu izb przy tak rozumnym doborze radców rokuje nadzieję korzystnej pracy izb rzemieślniczych w bieżącej kadencji. Rola izb rzemieślniczych ze względu na strukturę samego rzemiosła, którego działalność gospodarcza skupia się w najbliższych ośrodkach, i z uwagi na potrzebę pewnego wyrobienia w pracach samorządu skupiać się będzie na zagadnieniach regionalnych. Ogólną więc reprezentację izb rzemieślniczych, jakoteż wytyczanie ogólnych kierunków prac samorządu rzemieślniczego winien skupiać Związek Izb Rzemieślniczych.</u>
          <u xml:id="u-45.38" who="#FranciszekCzernichowski">W sytuacji gospodarczej rzemiosła tak trudnej do jednolitego zobrazowania obserwuje się wzrost zatrudnienia w niektórych warsztatach, przy zmniejszaniu się w nich liczby pracowników. Przypisać to należy rozdrabnianiu się rzemiosła. Rok 1934 oceniać można jako rok stabilizowania się produkcji rzemieślniczej. Objawy zwiększenia się tej produkcji obserwuje się wyraźnie w niektórych zawodach, jak: w budownictwie, rzemiośle odzieżowem; w innych mniej wyraźnie.</u>
          <u xml:id="u-45.39" who="#FranciszekCzernichowski">Sprawą ważną dla rzemiosła jest sprawa zorganizowania pomocy kredytowej, odpowiedniej dla potrzeb rzemiosła. Skoncentrowanie środków kredytowych dla rzemiosła w jednem źródle centralnem, któreby rozprowadzało na warunkach, odpowiednich dla potrzeb rzemiosła, jest zagadnieniem pierwszorzędnej wagi.</u>
          <u xml:id="u-45.40" who="#FranciszekCzernichowski">Nie potrzebuję w tej dziedzinie podkreślać te&lt;o wielkiego znaczenia gospodarczego i społecznego, jakie ma rzemiosło w stosunkach gospodarczych Polski, i wreszcie znaczenia jego, jako elementu, opartego na pracy i na kapitale drobnym, ale narodowym.</u>
          <u xml:id="u-45.41" who="#FranciszekCzernichowski">Słów parę o drugim samorządzie gospodarczym, o izbach przemysłowo-handlowych. Podobnie jak w rzemiośle, w r. 1934 odnowiony był skład izb przemysłowo-handlowych. Zmiana składu izb odbyła się w warunkach zgoła innych, jak w poprzedniej kadencji, a wysoce charakterystycznych co do swego przebiegu.</u>
          <u xml:id="u-45.42" who="#FranciszekCzernichowski">Do wyborów ogólnych we wszystkich izbach w całym kraju zgłoszono jedną listę, wskutek czego odpadła potrzeba przeprowadzania formalnych wyborów z głosowaniem. Wybory ogólne odbyły się na zasadach porozumienia i doboru przedstawicieli pod kątem pozytywnej współpracy gospodarczej z usunięciem momentów politycznych.</u>
          <u xml:id="u-45.43" who="#FranciszekCzernichowski">W działalności izb przemysłowo handlowych rozszerzała się coraz bardziej współpraca nad organizacją handlu zagranicznego. Już na innem miejscu wspomniałem o coraz żywszem nawiązywaniu kontaktu przez izby z przedstawicielami naszych placówek konsularnych, o coraz częstszem wysyłaniu przedstawicieli do badań rynków zagranicznych i o rozwijającej się akcji informacyjnej. Poważny dorobek należy zapisać na dobro pracy izb w przygotowaniu materiałów do prac nad traktatami zagranicznemi. W dziedzinie organizowania handlu zagranicznego współpraca izb z czynnikami rządowemi postawiona została na wysokim poziomie.</u>
          <u xml:id="u-45.44" who="#FranciszekCzernichowski">Nie kusząc się o całkowitą ocenę prac izb przemysłowo handlowych, ze względu na ich rozległość, jakoteż na różne warunki regionalne ich pracy, pragnę wspomnieć o szerokim dziale prac opiniodawczych, które dają możność zorientowania się czynników rządowych w opiniach sfer gospodarczych w stosunku do projektów ustaw i rozporządzeń. W opiniach tych często różnych przebija się coraz więcej ocena z punktu ogólnego interesu gospodarczego i społecznego, w czem widzieć należy dodatni wpływ pracy samorządu gospodarczego jako czynnika publicznego.</u>
          <u xml:id="u-45.45" who="#FranciszekCzernichowski">Wysoki Sejmie. Jeszcze parę uwag chcę poświęcić zagadnieniu, które zajmuje tak wiele miejsca w dyskusji, zagadnieniu ingerencji Państwa w życie gospodarcze. Dyskusja nad tem zagadnieniem należy niewątpliwie do najbardziej zasadniczych. Dyskusję tę cechuje od szeregu lat pewna zasadnicza cecha, która rodziła obawy, że nie zmieni ona swego jałowego charakteru. Cechę tę widzę przedewszystkiem w tem, że krytycy, pochodzący czy to z ekonomistów teoretyków, czy sfer gospodarczych, stawiali zagadnienie na płaszczyźnie oderwanych od życia teoryj ekonomicznych. Doszukiwali się wszystkich możliwych tendencyj i kierunków polityki ekonomicznej i socjalnej w posunięciach Rządu, nie chcieli jednak widzieć potrzeb i konieczności codziennego życia, które narzucało na Państwo obowiązek wkraczania w różne dziedziny w różnej formie. Niewątpliwie stanowić to będzie charakterystyczny dokument naszych czasów, że w okresie, w którym na całym świecie państwa o najbardziej liberalnem nastawieniu do życia gospodarczego chwytały się bardzo silnych środków ingerencji państwowej, w Polsce, której młody organizm niewątpliwie był bardziej ku temu podatny, a śmiem twierdzić i bardziej tego potrzebował, zagadnienie to znalazło się na płaszczyźnie tak oderwanej i teoretycznej.</u>
          <u xml:id="u-45.46" who="#FranciszekCzernichowski">Ingerencja Państwa wyraża się w całym szeregu aktów ustawodawczych czy rozporządzeń, regulujących takie czy inne dziedziny, poddających regulowaniu przez Państwo te czy inne konkretne sprawy. I tu jest charakterystyczne, że dyskusja czy krytyka z tych konkretnych spraw przenosiła się zawsze w ogólne zagadnienie interwencjonalizmu państwowego, nie wchodząc w aktualne konieczności, nie analizując warunków, które do tego skłaniały, a co najważniejsze, nie odpowiadając na pytanie, jak inaczej można uregulować dany problem.</u>
          <u xml:id="u-45.47" who="#FranciszekCzernichowski">Nie chcę być gołosłownym, więc parę przykładów. Koniecznością były zniżki cen węgla i żelaza. Nie można było ruszyć tej sprawy z miejsca bez wzmożenia ingerencji czynnika rządowego w formie dekretu węglowego i hutniczego. Nie pamiętam, by podawano inny realny sposób uregulowania tej niewątpliwej konieczności, jaką była zniżka ceny, by zastanawiano się, czy był inny sposób. Stosunki w przemyśle naftowym spowodowały wydanie ustawy o P. E. Nie, która przyczyniła się do uporządkowania ich i postawiła dopiero eksport naszych produktów naftowych na racjonalnych podstawach. Rząd wyposażony w uprawnienia, dające możność ingerencji, występuje nie tylko jako rzecznik interesów gospodarczych ogólnych, podporządkowując czy regulując według nich stosunki w poszczególnych dziedzinach, a staje się często sędzią w sprzecznych interesach poszczególnych grup gospodarczych. Ten charakter ingerencji Państwa nadaje jej wybitne cechy interwencjonizmu, który stanowi jedną z niewątpliwie łagodnych form regulowania stosunków gospodarczych przez czynnik państwowy. Podając te uwagi, nie chciałbym tu występować ani z przekonań etatysty, ani z zachętą do rozszerzania granic kompetencji Państwa. Chodzi mi o wykazanie tej prawdy, że ingerencja Państwa nie powinna być wyprowadzana z jakichś dogmatycznych idei ekonomicznych, albowiem źródła jej leżą w koniecznościach naszego życia gospodarczego i są wynikiem potrzeby regulowania przez Rząd stosunków w pewnych dziedzinach według ogólnego interesu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-45.48" who="#FranciszekCzernichowski">Jeżeli chciałbym się pokusić o scharakteryzowanie bezpośrednich pobudek tego, co określiłem mianem interwencjonizmu gospodarczego tam, gdzie on dotychczas miał miejsce, to ująłbym je następująco. Przyczyną tej interwencji były:</u>
          <u xml:id="u-45.49" who="#FranciszekCzernichowski">1) potrzeba obrony interesów socjalnych,</u>
          <u xml:id="u-45.50" who="#FranciszekCzernichowski">2) potanienie produkcji i obniżenie cen przemysłowych w wyniku przyjętej linii polityki przystosowania,</u>
          <u xml:id="u-45.51" who="#FranciszekCzernichowski">3) organizacja rynku wewnętrznego i eksportu,</u>
          <u xml:id="u-45.52" who="#FranciszekCzernichowski">4) ochrona przed wyzyskiem wogóle, a przed szkodliwą dla gospodarstwa narodowego polityką kapitału zagranicznego w szczególności. Przyczyny te są dyktowane ogólnym interesem gospodarczym i społecznym. Granice tego interesu nie zostały w ingerencji państwa w życiu gospodarczem przekroczone. Stąd też określenie mianem interwencjonizmu umiarkowanego odpowiada istotnej treści polityki Rządu w tej mierze.</u>
          <u xml:id="u-45.53" who="#FranciszekCzernichowski">Kończąc ogólne uwagi o naszej sytuacji gospodarczej, pragnę streścić je w krótkiej syntezie. Proces wychodzenia z kryzysu jest u nas inny, jak gdzieindziej. Podstawę jego stanowi polityka deflacji i przystosowania. Kierunek najtrudniejszy, ale oparty na naturalnym procesie gospodarczym, a przez to zdrowy. Nie stać nas na sztuczne środki, ani na obciążenie przyszłych pokoleń ciężarem kosztów walki z kryzysem. Jesteśmy na to za biedni. Twarde środki naszej polityki gospodarczej wyprowadzają nas z kryzysu powolniej, ale pewnie. W przywróceniu równowagi gospodarczej osiągnęliśmy poważne rezultaty w obniżeniu kosztów produkcji i cen wyrobów przemysłowych. Przywrócenie rentowności w gospodarce rolnej stanowi równoległe zadanie, którego zapoczątkowaniem jest daleko idąca akcja w oddłużeniu rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-45.54" who="#FranciszekCzernichowski">Rok 1934 posuwa nas ku poprawie. Wzrosła produkcja i zbyt wewnętrzny, zwiększa się zatrudnienie, nie słabnie bilans handlowy, postępuje kapitalizacja wewnętrzna, postępuje ożywienie ruchu budowlanego. Procesy te następują samoczynnie z naturalnego działania naszych sił gospodarczych, nic w nich ze sztucznych środków, a to gwarancja trwałej poprawy. To, że słusznie liczymy na własne siły w środkach wychodzenia z kryzysu, potwierdza obecna sytuacja gospodarcza świata, którą miałem możność podać na początku w grubych zarysach, wykazująca duże zróżniczkowanie koniunktury i zindywidualizowanie środków oraz metod walki z kryzysem.</u>
          <u xml:id="u-45.55" who="#FranciszekCzernichowski">Przechodzę do części szczegółowej budżetu. Komisja przyjęła budżet ze zmianami tak w wydatkach, jak i dochodach, które zostały szczegółowo uzasadnione i na komisji i w drukowanem sprawozdaniu. Zmiany w wydatkach nie wpływają na wynik ani budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, ani na ogólny wynik całego budżetu państwowego, gdyż zostały zrównoważone odpowiednio dochodami w budżecie Ministerstwa Skarbu i w budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-45.56" who="#FranciszekCzernichowski">W imieniu Komisji Budżetowej proszę Wysoką Izbę o przyjęcie budżetu ze zmianami, wprowadzonemu przez komisję.</u>
          <u xml:id="u-45.57" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B, B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Gruszczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#FranciszekGruszczyński">Wysoka Izbo! Ruch cen, wzajemny stosunek cen artykułów monopolowych oraz przemysłowych, skartelizowanych do artykułów rolnych i wolnej produkcji, a szczególnie spadek konsumcji, wykazują bezwzględną konieczność obniżenia cen artykułów monopolowych i skartelizowanych. Z powodu obniżenia się produkcji, kosztów wytwórczości, zubożenia ludności, koniecznem jest dostosowanie kalkulacji cen artykułów monopolowych i skartelizowanych do interesów i potrzeb ludności. Zwłaszcza wieś z powodu kryzysu przestała nabywać te artykuły. Mamy w Polsce 258 karteli reprezentujących 40% produkcji; jak wiadomo, celem produkcji jest przedewszystkiem zaspakajanie własnych potrzeb, ceny wobec tego winny być przystępne nie tylko na eksport, ale i dla wewnętrznej konsumcji. I nic w tem nadzwyczajnego, że bogactwami ziemi polskiej winniśmy zaspakajać w pierwszym rzędzie potrzeby Polaków. Według Głównego Urzędu Statystycznego ceny artykułów przemysłowych i rolnych w Polsce w latach 1928–1934 (kwiecień) uległy obniżeniu o 39,2% i 52,6% (w kwietniu 1934 r. wskaźnik ogólny równał się 56,7% wobec wskaźnika 100 w r. 1928), Ceny hurtowe spirytusu obniżyły się tylko o 9,9%, ceny soli wzrosły o 4,5%, a zapałek o 42,9%. Przedsiębiorstwa państwowe i samorządowe są wcale lub mało opłacalne z powodu olbrzymiej administracji. Samorządy obdłużone kwotą 1.300 milionów zł ledwie, ledwie wegetują. gdyż muszą opłacać i wysokie procenty i spłacać raty, a przytem płacą wielu urzędnikom bardzo wysokie nieraz pensie i emerytury. A że ludność wobec drożyzny i kryzysu ogranicza konsumcję do minimum, dochody samorządów z drogich i kosztownych przedsiębiorstw, jakimi są: tramwaje, gaz, elektryczność i telefony, są minimalne; nawet wciąż wprowadzane nowe podatki niewiele pomagają do zrównoważenia budżetów samorządowych. Podobnie można powiedzieć o poczcie i kolei. W Warszawie tworzy się prywatna poczta; wskutek wysokich opłat kalkuluje się doręczanie listów handlowych umyślnymi posłańcami.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#FranciszekGruszczyński">Towary przewożą kupcy furmankami na odległość nieraz około 100 km., gdyż opłaty kolejowe są za drogie. Na kierowniczych stanowiskach produkcji przemysłowej w Polsce płace są nadal za wysokie. Jesteśmy świadkami różnych spekulacyj handlowych, krzywdzących nieraz Skarb Państwa lub niszczących majątek Polski. Dotyczy to tak kapitału zagranicznego w Polsce, jak i własnego rodzimego. Jednym z przykładów jest handel pomarańczami w Polsce. Wydawanie kupcom cenników i odwoływanie ich po kilku dniach budzić musi wiele zastrzeżeń i duży niesmak w społeczeństwie. Tu i władze państwowe tracą dużo na powadze, W wielu wypadkach należałoby usprawnić handel i umniejszyć pośrednictwo, gdyż w przeciwnym razie nie osiągniemy stabilizacji cen i nie zwiększymy konsumcji oraz obrotu. Z preliminarza budżetu państwowego na r. 1935/36 widzimy, że około 100 milionów więcej muszą płacić obywatele do Skarbu Państwa niż w roku ubiegłym; samych podatków bezpośrednich o 30 milionów, podatków pośrednich o 13 milionów, podatków nadzwyczajnych o 39 milionów więcej. Widzimy w tem poważne dodatki do podatku gruntowego, przemysłowego i dochodowego; zwiększono także podatek od cukru i drożdży. Również przewidywany wpływ z kart wzrósł bardzo poważnie. Śruba państwowa bezwzględnie naciska na wszystkich podatników we wszystkich dziedzinach życia gospodarczo-społecznego, a przecież wymiary, zwłaszcza podatku dochodowego, odbiegają od rzeczywistości wobec notorycznie znanego faktu deficytowości większości przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych. Księgi handlowe z przyczyny często formalnej w większości wypadków bywają przez władze skarbowe dyskwalifikowane. Pociąga to za sobą konsekwencje podatkowe, a osoby trzecie odnoszą się do płatników tych nieufnie. Podania natomiast i odwołania ich załatwiane są bardzo powoli. Nic dziwnego, że płatnicy zniechęcają się i rozgoryczają. Gdy dodamy do tego bezwzględność władz fiskalnych, to nic dziwnego, że przemysł, handel, rzemiosło i rolnictwo powoli zamierają. Zwłaszcza drobny rolnik i rzemieślnik żyją z dnia na dzień, uginając się pod brzemieniem fiskalizmu. Rzemieślnik nie umie i nie może obronić się przed wysokiemi wymiarami podatków i znajduje się w coraz trudniejszych warunkach. Subwencje Ministerstwa Przemysłu i Handlu wynoszą blisko 8 milj., a w tej sumie przemysł domowy i ludowy ma tylko 30.000. Najliczniejsi płatnicy w Polsce, bo drobni, nie mogą korzystać z pożyczek państwowych czy komunalnych z powodu wielorakich utrudnień, nie wyłączając biurokratycznych. Wszystkie tranzakcje handlowe morskie są dokonywane przy pomocy okrętów obcych. Gdynia upośledzona jest kosztem Gdańska. Obroty Gdańska są większe o 27% od przyrzeczonych, a w niektórych gałęziach Gdańsk jest monopolista. Zdawało się, iż Polska jeszcze poważnie będzie się ratować eksportem, ale i tu napotykamy duże trudności. I tak dla przykładu nadmienić musimy, że jeśli chodzi o nasz eksport do Niemiec, to mimo nazbyt nawet przyjaznych stosunków z niemi, jest on bardzo trudny, gdyż i względem nas stosują Niemcy bardzo rygorystyczną politykę dewizową. Naogół eksport nasz zmalał poważnie i jest w dalszym ciągu dumpingowy. Według statystyki z dnia 31 maja 1934 r. wwoziliśmy z Polski zagranicę benzynę po 7 zł i 2 gr, naftę po 5 zł 26 gr, a cukier we wrześniu po 6 zł 39 gr za 100 kg. (dla przykładu podajemy, że za cukier w r. 1928 uzyskiwaliśmy 60 zł za 100 kg.) Natomiast ceny w kraju tych towarów są nadal sztywne. Eksportując niżej kosztów własnych, kartele mają straty, które przerzucają na barki całego społeczeństwa. Już przy omawianiu nowego podatku od cukru w roku ubiegłym udowodniliśmy, że podstawą karteli jest konsumcja wewnętrzna i zadawaliśmy pytanie, czy przy małym eksporcie opłaca się ponoszenie przez społeczeństwo tak wysokich ofiar na rzecz dumpingowego wywozu, czy system ten jest gospodarczo i społecznie uzasadniony. Utrzymywanie wysokich cen w kraju istnieje tylko dla dobra garstki przemysłowców i w niektórych tylko wypadkach dla Skarbu Państwa (np. wysokie opodatkowanie artykułów pierwszej potrzeby). Zastanowić się należy, czy przez zredukowanie cen w kraju nie zwiększyłaby się konsumcja, a więc i dochody przemysłowców i Skarbu Państwa. Wszystkie produkty w kraju uległy kolosalnej zniżce, jedynie ceny produktów monopolowych i skartelizowanych pozostały nadal wysokie. Istnieje ustawa kartelowa, Rząd ma możność kontroli nad niemi, ale dotychczas za mało korzystał ze swoich uprawnień. Do tej pory rozwiązano tylko dwa kartele (nie będziemy powtarzać, jakie korzyści dało rozwiązanie kartelu cementowego), a już teraz słyszymy o powstałym częściowo nowym kartelu cementowym i podwyżce cen. Aczkolwiek u nas w kraju, tak jak zagranicą, dla uzyskania lepszych cen nie pali się i nie topi nadmiaru wyprodukowanych towarów, to jednakże i bez tego nasza polityka gospodarcza idzie w kierunku wysokich i sztywnych cen, w rezultacie większość obywateli nie jest w stanie nabywać w pożądanej ilości nawet pierwszorzędnej potrzeby artykułów. Ustrój gospodarczy musi być oparty na zasadach chrześcijańskiej sprawiedliwości i miłości bliźniego.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#FranciszekGruszczyński">Obecnie stosunki gospodarcze w kraju muszą być poddane rewizji. Aczkolwiek pocieszamy się wciąż jeszcze, utrzymującemi się w parze, cyframi wykupywanych świadectw przemysłowych i handlowych, to jednak zapominamy o tem, że jakość ich z powodu kryzysu i stosunków fiskalnych stale się zmniejsza, mimo, że ludność wzrasta.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#FranciszekGruszczyński">Mamy olbrzymie zaległości podatkowe, mamy 300 milj. zaległości składek ubezpieczeniowych, a nie przystępujemy do gruntownych reform podatkowych, ani do rewizji ustaw społecznych.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#FranciszekGruszczyński">Bezrobocie nie jest już u nas tylko sezonowem, bo trwa i przez lato. Mamy obecnie przeszło pół miliona bezrobotnych, czyli około 2 milj. ludzi w kraju pozostaje bez środków do życia, a Fundusz Bezrobocia opiekuje się tylko znikomym ich procentem.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#FranciszekGruszczyński">Kapitały w przemyśle zmalały o 1/3, produkcja wegetuje, narzędzi do pracy ubywa, a ludności przybywa. Nie widzimy minimalnej nawet poprawy stanu gospodarczego, ani poważnych usiłowań ze strony miarodajnych czynników do opanowania tej trudnej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#FranciszekGruszczyński">Nic więc dziwnego, że Klub Chrześcijańskiej Demokracji odnosi się negatywnie do obecnego systemu gospodarczo-finansowego, a więc i budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu nie może popierać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Snopczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#AntoniSnopczyński">Wysoki Sejmie! Korzystając z dyskusji przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, któremu podlegają sprawy rzemiosła, uważam za konieczne, choć w krótkich słowach, zwrócić uwagę Wysokiej Izby i Rządu na stan rzemiosła, którego rola w życiu gospodarczem i społecznem Państwa nie jest jeszcze należycie oceniona.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#AntoniSnopczyński">Liczba zakładów rzemieślniczych w Polsce, wedle danych statystycznych izb rzemieślniczych na dzień 1 stycznia 1934 r., wynosiła około 370.000, z których 301.000 posiadało karty rzemieślnicze. Liczba warsztatów, posiadających karty rzemieślnicze w r. 1934, na skutek kończącego się terminu rejestracji praw nabytych wzrosła dość znacznie i prawdopodobnie przekroczy cyfrę 350.000.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#AntoniSnopczyński">Liczba zatrudnionych w rzemiośle łącznie z właścicielami, a podana przez p. referenta, sięga w przybliżeniu 600.000 osób. Niektórzy znawcy stosunków gospodarczych rzemiosła szacują liczbę zatrudnionych w rzemiośle na około 800.000.</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#AntoniSnopczyński">Uzupełniają obraz liczebny rzemiosła dane, tyczące liczby warsztatów t. zw. przemysłu domowego, ludowego i chałupnictwa (o warunkach pracy chałupników mówić będę przy innej okazji), które w większości swej są de facto rzemiosłem.</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#AntoniSnopczyński">Liczba zatrudnionych w rzemiośle na skutek depresji gospodarczej niezawodnie zmalała, co specjalnie daje się zauważyć w odniesieniu do poszczególnych warsztatów, zważywszy na proces rozdrabniania. Stan bezrobocia w rzemiośle jest trudny do cyfrowego ujęcia, utrudnia to bowiem silnie występujące t. z w. częściowe zatrudnienie.</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#AntoniSnopczyński">Liczba zatrudnionych w rzemiośle jest w każdym bądź razie większa o conajmniej 30% od liczby zatrudnionych w górnictwie, hutnictwie i przemyśle przetwórczym razem wziętych, co uwypukla znaczenie rzemiosła na rynku pracy oraz jego zdolność dostosowania się do zmienionej koniunktury.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#AntoniSnopczyński">Wartość produkcji rzemiosła, oszacowana w r. 1928 na 3.700 milionów złotych, na skutek skurczenia się pojemności rynku zbytu, ograniczającego się, jak dotąd, w stosunku do rzemiosła do rynku wewnętrznego, oraz na skutek spadku cen wydatnie zmalała. Zmniejszenie, ocenione na ca. 50% w odniesieniu do wartości, nie może być identyfikowane ze spadkiem ilościowym, który nie przekracza około 25%. Ten stosunkowo nieznaczny spadek ilościowy zawdzięcza się procesom dostosowawczym, które w rzemiośle w ostatnim okresie były pełne i powszechne, jeszcze raz świadcząc o elastyczności i prężności produkcji rzemieślniczej.</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#AntoniSnopczyński">Pomimo, że suma wartości wytwórczości rzemiosła jest nadal znaczna w liczbach bezwzględnych, to jednak jest ona za niska z punktu widzenia zdolności potencjonalnych, jak i konieczności wyzyskania rzemiosła jako doniosłego składnika wytwórczości krajowej. Podkreślić również należy, że wielki przemysł nie pochłania w takiej ilości nadmiaru ludności wiejskiej, w jakiej zdolne to jest czynić rzemiosło, które rekrutuje swój narybek przeważnie z pośród ludności wiejskiej. Brać bowiem trzeba pod uwagę, że wielki przemysł grupuje się tylko w pewnych ośrodkach, podczas gdy rzemiosło jest stosunkowo dość równomiernie rozsiane na terenie całego Państwa. Na specjalną uwagę zasługuje, że nawet kresy wschodnie niewiele odbiegają od tej przeciętnej. Dziś odpadła przecież konieczność grupowania nadmiernej ilości maszyn w jednej wielkiej fabryce, gdyż elektryczność rozwiązała idealnie możliwość rozdziału energii, czego nie dawała maszyna parowa.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#AntoniSnopczyński">Rzemiosło jest pośrednią formą pomiędzy pracownikiem najemnym a kapitalistą i łagodzi granice pomiędzy pracą i kapitałem. Pozatem kapitały zakładowe rzemiosła są kapitałami rodzimemi, czego nie można niestety powiedzieć o kapitałach wielkiego przemysłu. Z tych względów kwestią zasadniczego znaczenia nie tylko dla rzemiosła, ale i dla Państwa, jest wzmocnienie wytwórczości rzemiosła, a stąd zatem jego udziału w tworzeniu materialnych wartości dochodu społecznego.</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#AntoniSnopczyński">Rzemiosło dopiero w ostatnim czasie spotyka się ze strony Rządu z dowodami interesowania się Państwa sytuacją i potrzebami rzemiosła. Wydana bowiem w r. 1927 polska ustawa przemysłowa (dekret Pana Prezydenta z 7 czerwca 1927 r.) daje zasadnicze i kapitalne podstawy pod ustrój organizacyjnoprawny rzemiosła i wprowadza jednolite normy na terenie całego Państwa przez usunięcie przestarzałych ustaw obowiązujących do tego czasu, a mianowicie: ustawy dzielnicowej niemieckiej z r. 1869, austriackiej z r. 1859, węgierskiej z r. 1886 (na Spiżu i Orawie), rosyjskiej z XVIII wieku i polskiej z r. 1816 (postanowienie ks. Namiestnika Królewskiego z dn. 31 grudnia 1816 r. o zgromadzeniach rzemieślniczych).</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#AntoniSnopczyński">Należy tu zaznaczyć, że chaos przemysłowo-prawny, jaki panował przed ogłoszeniem polskiej ustawy przemysłowej, był potęgowany tem, że na niewielkich stosunkowo obszarach obowiązywało kilka zasadniczo różnych między sobą ustaw przemysłowych.</u>
          <u xml:id="u-49.11" who="#AntoniSnopczyński">W roku ubiegłym, po kilkuletnim okresie próbnym, ustawa przemysłowa została znowelizowana, rozszerzając kompetencje samorządu rzemieślniczego (izb rzemieślniczych). Jednocześnie powołała do życia instytucję Związku Izb Rzemieślniczych Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-49.12" who="#AntoniSnopczyński">Nowe ramy samorządu gospodarczego rzemieślniczego wymagają przedewszystkiem docenienia roli samorządu nie tylko w kształtowaniu i realizowaniu polityki gospodarczej względem rzemiosła, ale również jego roli jako jedynie istotnego czynnika opiniodawczego w odniesieniu do tych wszystkich funkcyj Państwa, które dotykają rzemieślnika jako obywatela i płatnika. Znowelizowana ustawa wprowadza również do rzemiosła nowe formy organizacyjne, a mianowicie związki gospodarcze; pozostawia natomiast cechom zadania kulturalnooświatowe i społeczne.</u>
          <u xml:id="u-49.13" who="#AntoniSnopczyński">W tem miejscu może ciekawem będzie przedstawić Wysokiej Izbie, jak wygląda ustrój rzemiosła w innych krajach Europy.</u>
          <u xml:id="u-49.14" who="#AntoniSnopczyński">Belgia: Drobny przemysł i rzemiosło mają swój samorząd gospodarczy, unormowany w drodze dekretu z r. 1923. W każdej prowincji istnieją izby rzemieślnicze i drobnego przemysłu. Izby rzemieślnicze i drobnego przemysłu zależą od urzędu klas średnich, znajdującego się przy ministerstwie przemysłu w Brukseli. Na czele tego urzędu stoi dyrektor, oprócz tego istnieje przy tymże urzędzie wyższa rada klas średnich, która ma charakter doradczy. Do wyższej rady klas średnich w pierwszym rzędzie delegują swych przedstawicieli izby rzemieślnicze w sposób, ustalony przez ministra przemysłu. W tejże radzie zasiada dyrektor urzędu klas średnich. Należy podkreślić, że urząd klas średnich jest czemś więcej, niż departament; charakter i ustrojowe kompetencje tego urzędu odpowiadają raczej podsekretariatowi stanu dla spraw rzemieślniczych.</u>
          <u xml:id="u-49.15" who="#AntoniSnopczyński">Szwajcar ja: Istnieje urząd federalny rzemiosł, sztuki i przemysłu i pracy. Organizacja administracji federalnej przewiduje departament ekonomii narodowej. W tymże urzędzie istnieje wydział, zajmujący się sprawami rzemiosła.</u>
          <u xml:id="u-49.16" who="#AntoniSnopczyński">Francja: Nadzór nad izbami rzemieślniczemi we Francji sprawuje ministerstwo pracy i opieki społecznej, bezpośrednią zaś władzą dla izb rzemieślniczych, jak również organizacyj społecznych rzemieślniczych, które są bardzo rozwinięte, jest specjalny departament.</u>
          <u xml:id="u-49.17" who="#AntoniSnopczyński">Italia: Ustrój rzemiosła w Italii oparty jest na zasadach korporacyjnych. Całe rzemiosło Italii jest zrzeszone w federacje faszystowskie rzemieślnicze. Federacje faszystowskie rzemieślnicze są przyłączone do federacji generalnej faszystowskiej przemysłu. Dla wszystkich zaś korporacyj istnieje ministerstwo korporacji, jako ostateczna władza dla rzemiosła w Italii. Dzięki organizacji korporacyjnej, rzemiosło w Italii jest traktowane narówni z innemi dziedzinami życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-49.18" who="#AntoniSnopczyński">Niemcy: Na skutek ogłoszenia z początkiem roku bieżącego dwóch rozporządzeń zasadniczych nastąpiła daleko idąca reforma organizacji rzemiosła w Rzeszy Niemieckiej. Organizacje oficjalne — rzemieślnicze (izby rzemieślnicze) podlegają bezpośredniej kontroli ministra gospodarstwa narodowego. W ministerstwie gospodarstwa narodowego jest kilka departamentów, z których departament 4ty zajmuje się sprawami organizacyjnemi życia gospodarczego, a więc i rzemiosła. Inne zagadnienia, związane z rzemiosłem, jak np. zagadnienie pracy, warunków produkcji i t. d. podlegają kompetencji poszczególnych departamentów. Dyrektor departamentu ministerstwa gospodarstwa narodowego sprawuje bezpośrednio nadzór nad organizacjami oficjalnemi i społecznemi rzemiosła i referuje sprawy ministrowi gospodarstwa narodowego, względnie podsekretarzowi stanu. Na szczególne podkreślenie zasługuje organizacja społeczna rzemiosła w Rzeszy Niemieckiej. Organizacja ta oparta jest na zasadzie przewództwa. Nosi ona nazwę Der Reichstand des deutschen Handwerks. Ta ostatnia organizacja podlega również bezpośredniej kontroli ministerstwa gospodarstwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-49.19" who="#AntoniSnopczyński">U nas rzemiosło podlega kompetencji Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a sprawy rzemieślnicze koncentrują się w Wydziale Administracyjnym Przemysłu i Rzemiosła, który jest częścią składową Departamentu Przemysłowego. Widzimy więc, że rzemiosło nie posiada odpowiednika w postaci departamentu, jak inne gałęzie gospodarstwa społecznego, co w skutkach musi wytwarzać różnicę w traktowaniu tego wielkiego stanu. Postaram się to zaraz udowodnić.</u>
          <u xml:id="u-49.20" who="#AntoniSnopczyński">Wielki przemysł, który nie tylko że czerpie pełną dłonią kredyty, do których dostęp dla rzemieślnika jest znacznie utrudniony, wyrobił sobie również cały szereg premij ukrytych. Do takich należą np. rozmiary świadczeń socjalnych, gdyż stosunek robocizny do materiałów w przemyśle jest odwrotny niż w rzemiośle. Ponadto pracownik rzemieślniczy obciążony jest stawką ubezpieczenia na starość, nie bacząc, że w rzemiośle stadjum pracobiorstwa jest w przeważnej mierze tylko przejściowem, a po usamodzielnieniu się traci prawo do zabezpieczenia na starość. Pracobiorca rzemieślniczy płaci więc ukrytą daninę na rzecz robotnika fabrycznego. Rzemiosło płaci podatek od lokalu za swój warsztat, czego nie płaci fabryka. Jeżeli uświadomimy sobie, ilu rzemieślników pod względem ilości produkcji złożyć się musi na produkcję jednej fabryki, a każdy oddzielnie musi zapłacić podatek od lokalu, to przekonamy się, że premia wielkiego przemysłu i w tym wypadku jest znaczna. Weźmy inny przykład — podatek dochodowy. Samodzielny rzemieślnik płaci począwszy od 1.500 zł rocznego dochodu, robotnik fabryczny dopiero począwszy od dochodu 2.000 zł rocznie, w efekcie więc robotnik fizyczny nie płaci prawie nigdy podatku dochodowego, podczas gdy rzemieślnik płaci go prawie zawsze, a tymczasem cena produktu rzemieślniczego nie odbiega wiele od ceny produktu fabrycznego.</u>
          <u xml:id="u-49.21" who="#AntoniSnopczyński">Należałoby jeszcze zwrócić uwagę na sztywność i nieżyciowość ustawy o czasie pracy w odniesieniu do rzemiosła. Nie mam na myśli zasady maksymum ilości godzin pracy w tygodniu, jako słusznej, ale rozdział jej na osiem godzin dziennej pracy jest dla rzemieślników wysoce krępujący. Tę sprawę winno się w stosunku do rzemiosła traktować liberalnie, nie określając maksymum dziennego, lecz tylko maksymum tygodniowej co znalazło przecież zastosowanie już w komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-49.22" who="#AntoniSnopczyński">Przechodząc do omówienia stosunku administracji państwowej do rzemiosła, stwierdzić muszę, że o ile jej szczyty rozumieją potrzebę rzemiosła, to dół pozostaje jeszcze obojętny. Rzemieślnik nie spotyka się jeszcze u niższych szczebli administracji państwowej z tą życzliwością, na jaką zasługuje. A przecież zostało stwierdzone, że jest to jeden z najlepszych i najsumienniejszych obywateli płatników i już bodaj z tych względów jest niezbędna rewizja tego stosunku.</u>
          <u xml:id="u-49.23" who="#AntoniSnopczyński">Rzemiosło oczekuje teraz wprowadzenia w życie postanowień noweli do prawa przemysłowego w przedmiocie rzemieślniczych związków gospodarczych. Rzemiosło przywiązuje dużą wagę do powołania związków gospodarczych, obiecując sobie wiele korzyści z ich przyszłej działalności. Niemniej jednak rzemiosło jest głęboko przywiązane do swoich organizacyj cechowych, szczycących się wiekową tradycją i do swoich organizacyj społecznych, których zasługi w okresie niewoli są duże. Z tego powodu, tworząc nowe związki gospodarcze, jako trzeci tor organizacyjny, należy zwrócić baczną uwagę, żeby nie stało się to kosztem istnienia i żywotności organizacyj dawnych. Ustalenie wzajemnej harmonijnej kolaboracji pomiędzy samorządem gospodarczym rzemiosła, jego cechami i organizacjami społecznemi, a powstać mającemi związkami gospodarczemi, winno być troską nie tylko rzemieślników samych, ale również Rządu, jak i ustawodawców. Rzemiosło przechodzi teraz wewnątrz siebie okres konsolidacji, co jest objawem niezmiernie pożądanym zarówno z punktu widzenia państwowego, jak i rzemiosła samego.</u>
          <u xml:id="u-49.24" who="#AntoniSnopczyński">Temu ruchowi konsolidacyjnemu należy dopomóc właśnie przez zakreślenie celowych i niezbyt sztywnych ram dla przyszłych związków gospodarczych. Do wypełnienia pozostaje jeszcze jedna dotkliwa luka w organizacyjnem życiu rzemiosła, a jest nią wieliminowanie czeladnika rzemieślniczego poza nawias oficjalnych organizacyj rzemieślniczych. Przyciągnięcie czeladzi do tych organizacyj staje się nieodzowne, aby rzemiosłu zapewnić konieczną spoistość.</u>
          <u xml:id="u-49.25" who="#AntoniSnopczyński">Instytucje państwowe i samorządowe, zakupujące artykuły produkcji rzemieślniczej, jak: ubrania, buty, urządzenia biurowe, uprząż i t. p., winny w przyszłości udzielać zamówień rzemiosłu. Tego wymaga interes społeczeństwa, interes Państwa, chociażby i z tego względu, aby na wypadek wojny były przygotowane kadry fachowców, potrzebnych do wiekwipowania armii.</u>
          <u xml:id="u-49.26" who="#AntoniSnopczyński">Nie powinna w przyszłości mieć miejsca konkurencja zakładów państwowych, jak więzień i szkół, które, produkując wyroby rzemiosła na rynek w warunkach specjalnych, bo robociznę posiadają darmo lub prawie darmo, godzą w obywateli, którzy, prowadząc warsztaty, płacą podatki na utrzymanie tych instytucyj. Zatrudnianie więźniów i kształcenie uczniów musi być rozwiązane na innej płaszczyźnie. Również nie może powtarzać się zjawisko, że nawet budowę gmachów państwowych powierza się szkole państwowej; pracę przy budowie wykonali uczniowie (gmach poczty w jednem z miast kresowych).</u>
          <u xml:id="u-49.27" who="#AntoniSnopczyński">Niedopuszczalną jest rzeczą, by magistraty miast wytwarzały konkurencję swoim mieszkańcom — rzemieślnikom, zakładając przedsiębiorstwa, jak np. piekarnie, w których wypiekają nawet herbatniki i ciastka. Warsztaty te (przedsiębiorstwa), choć pracują w warunkach specjalnych, jakich nie posiadają warsztaty rzemieślnicze, przynoszą miastom deficyty, które pokrywać muszą właściciele zakładów rzemieślniczych, płacący podatki.</u>
          <u xml:id="u-49.28" who="#AntoniSnopczyński">W chwili obecnej wybija się na czoło pilnych zagadnień sprawa ochrony zawodów obuwianych (szewców i cholewkarzy). Kilkudziesięciotysięczne rzesze tych rzemieślników stoją przed katastrofą, z braku bowiem należytej ochrony rynku odebrał im przemysł fabryczny możność zarobkowania. Dziwnem wydaje się, że firma zagraniczna „Bata” posiada u nas przywileje, których nie otrzymała we własnym kraju, to jest prawo zakładania warsztatów reperacyjnych. Wydaje mi się, że niema dostatecznych powodów do popierania przemysłu obuwianego, zatrudniającego stosunkowo niewielką ilość pracowników kosztem dziesiątków tysięcy warsztatów rzemieślniczych. Dlatego też organizacje tych zawodów proszą Pana Ministra o spowodowanie zakazu otwierania aż do odwołania nowych fabryk wszelkiego rodzaju obuwia w Polsce i powiększania istniejących przez inwestowanie nowych maszyn i modernizację będących w ruchu, proszą o spowodowanie zakazu przywozu obuwia do Polski, wieliminowanie obuwia z handlu kompensacyjnego, oraz niewyznaczanie kontyngentu na obuwie zagraniczne, a także o uznanie czynności naprawy obuwia za integralną część rzemiosła szewskiego i wydanie zakazu dokonywania naprawy obuwia sposobem fabrycznym.</u>
          <u xml:id="u-49.29" who="#AntoniSnopczyński">Wysoki Sejmie! Rzemiosło polskie, które wykazało najwięcej samodzielności, umiejętności dostosowania się do zmienionych warunków, samo odbudowało zniszczone przez wojnę warsztaty, dziś nie żąda specjalnych ulg, jak to czynią inne gałęzie przemysłu, lecz prosi Rząd, by było traktowane jednakowo, na równych prawach z innemi gałęziami przemysłu, tego bowiem wymaga dobrze zrozumiały interes Państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Rottenstreich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#FischelRottenstreich">Wysoki Sejmie! Są mówcy w tej Wysokiej Izbie, którzy nawet przy omawianiu polityki gospodarczej i budżetowej nie mogą pominąć sposobności, aby nie okrasić swego przemówienia sejmowego poezją, obliczoną na podjudzanie przeciw Żydom. A że jest to tylko poezją — niczem więcej — przyznał to sam p. Rybarski w swojem przemówieniu; gdy zakończył pierwszy swój ustęp przeciw Żydom, powiedział: „Wracam od poezji do gospodarczego położenia w Polsce”. Przywódca obozu narodowego przyznał, że Żydzi zupełnie zubożeli, boli go tylko, że prof. Schorr mówił w Londynie o załamaniu się gospodarczem żydostwa polskiego i że apelował do żydostwa angielskiego o pomoc dla żydostwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#FischelRottenstreich">Dziwną rubrykę wprowadził u siebie obóz narodowy. Dzień w dzień poświęca w swoim organie „Gazecie Warszawskiej” stałą rubrykę, poświęconą omawianiu problemów żydowskich, przytem wymyśla nam od anonimowego mocarstwa do międzynarodowego Żyda, uważając Żyda, obywatela angielskiego, za 100%ego Żyda. Nagle, gdy agitacja antyżydowska tego wymaga, staje przedstawiciel tego obozu na tej trybunie i twierdząc, że Żyd angielski jest 100%-ym Anglikiem, wytyka nam, że zbieramy dla Żydów polskich, którzy się gospodarczo załamali, składki wśród innych narodów.</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#FischelRottenstreich">Żydzi nigdy nie zbierają dla siebie składek wśród innych narodów; jeśli apelują do obywateli innych krajów, to tylko do Żydów, których uważają za swoich braci. I tak, jak napewno p. Rybarski nie uważał za obrazę, gdy zbierano składki na powodzian w Polsce u Polaków zagranicą, bo uważa, i to zupełnie słusznie, 8 milionów Polaków, mieszkających poza granicami Państwa Polskiego, za część składową narodu polskiego, takie same prawą musi przyznać i nam, Żydom, gdy my się zwracamy o pomoc do naszych braci, mieszkających w innych krajach, i nie damy sobie tego prawa kwestionować.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#FischelRottenstreich">W drugim ustępie swego przemówienia mówił p. Rybarski o monopolach żydowskich, jak np. w imporcie owoców. Zdaje się, że p. Rybarski należy do najmniej poinformowanych w Polsce. Gdyby z teczki przemówień przedstawicieli swego klubu nie wyciągał oklepanych zarzutów, tylko badał stosunki, jakie zapanowały w ostatnich latach, nie byłby napewno uczynił tego zarzutu. Wiedziałby bowiem, że Rząd wykorzystuje politykę kontyngentową i rozdział kontyngentów, aby systematycznie wyrugować z handlu Żydów, którzy od dziesiątków lat trudnili się importem lub eksportem pewnych towarów. Szkoda, że p. Rybarski należy do tak mało poinformowanych, że nie wie nawet, jak Ministerstwo Przemysłu i Handlu „robi” w ostatnim czasie kupców, jak rujnuje dotychczasowych kupców, aby to „robienie” nowych kupców mu się udało.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#FischelRottenstreich">Rozdział kontyngentów przywozowych pomarańcz jest jaskrawym dowodem, jak Ministerstwo Przemysłu i Handlu odżydza handel Nie mamy nic przeciw temu, aby spółdzielnie spożywcze, które dotychczas nie importowały owoców południowych względnie pomarańcz, dostały przydział kontyngentu. Jednakże musimy stanowczo zaprotestować przeciw polityce dawania kontyngentów bekoniarzom, jajczarzom, którzy dotychczas nie zajmowali się importem owoców. Nie rozumiemy tej logiki, która w ostatnim czasie opanowała pewne czynniki decydujące, dążące do tego, by eksporter bekonów, niemający klienteli, zapomocą której rozprowadza się importowany towar, otrzymywał pozwolenie przywozowe na 100 wagonów pomarańcz, a faktyczny kupiec, który od dziesiątków lat siedzi w pewnym zawodzie, traci swoją klientelę li tylko dlatego, że nie ma on przydziału przywozowego.</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#FischelRottenstreich">To „robienie” nowych kupców doprowadziło do tego, że nawet związki inwalidów lub ociemniałych stały się kupcami pomarańczowymi. Nie wiem tylko, czy będą handlowały pomarańczami czy pozwoleniami przywozowemi.</u>
          <u xml:id="u-51.6" who="#komentarz">(P. Bronisław Wojciechowski. Jest to przewarstwawianie społeczeństwa.)</u>
          <u xml:id="u-51.7" who="#FischelRottenstreich">Rozumie się, że gdy organizacja społeczna, niemająca nic wspólnego z handlem, dostaje pozwolenie przywozowe na 200 wagonów, wysyła ona pośredników do kupców pozbawionych kontyngentów, że gotowa im scedować ten kontyngent, jeśli za każdy wagon dostanie 1000 zł. Kupcy, którzy zamówili towar zagranicą, nie mając kontyngentów, zmuszeni zostaną do kupowania pozwoleń przywozowych. Pomijam, że to podraża towar, ale zapytuję, czy leży w interesie polityki gospodarczej, aby stworzyć pośrednictwo pasożytnicze, które demoralizuje kupiectwo?</u>
          <u xml:id="u-51.8" who="#FischelRottenstreich">Jestem przekonany, że owoce tej nowej polityki handlowej, którą wprowadza Ministerstwo Przemysłu i Handlu, nie dadzą na siebie długo czekać.</u>
          <u xml:id="u-51.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-51.10" who="#FischelRottenstreich">Niejeden eksporter zagraniczny traci zupełnie zaufanie do kupiectwa polskiego, skoro widzi, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu żąda od kupców, którzy mają towar zamówiony i kupiony, aby część tego towaru odstąpili innym kupcom, względnie związkom społecznym, które Ministerstwo Przemysłu i Handlu zamianuje kupcami.</u>
          <u xml:id="u-51.11" who="#FischelRottenstreich">Ostatnie pociągnięcia Ministerstwa Przemysłu i Handlu stoją w jaskrawej sprzeczności z programem p. Ministra Przemysłu i Handlu, wygłoszonym na posiedzeniu Komisji Budżetowej. Opinia publiczna słusznie się pyta, czy wierzyć programowi czy czynom? Byłby już najwyższy czas, aby p. Minister Przemysłu i Handlu był faktycznym obrońcą przemysłu, rzemiosła i handlu, aby się przeciwstawiał naciskowi, podyktowanemu demagogią, który to nacisk idzie w kierunku wyrugowania i zlikwidowania przedewszystkiem tych, którzy dotychczas ten handel zbudowali, ugruntowali i rozwijali. Jeśli kto, to przedewszystkiem p. Minister Przemysłu i Handlu winien wiedzieć; że wszelkie eksperymentowanie w dziedzinie handlu, wszelkie nominacje nowych kupców rujnują nie tylko faktycznych kupców, ale i Skarb Państwa, na którego dochodach powinno p. Ministrowi Przemysłu i Handlu niemniej zależeć, niż p. Ministrowi Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-51.12" who="#FischelRottenstreich">Tak, jak p. poseł Rybarski wyciągnął ze starego lamusa zarzuty o monopolach żydowskich, tak uczynił to na Komisji Budżetowej jego przyjaciel polityczny p. pułk. Arcyszewski, a na plenum Sejmu powtórzył te same zarzuty, nie zbadawszy ich autentyczności, p. Stypułkowski. I p. Arcyszewski i p. Stypułkowski mają pretensję do p. Ministra Składkowskiego, że dostawcami wojskowymi są Żydzi. Dziwię się p. pułkownikowi Arcyszewskiemu, który — jak przypuszczam — ma jeszcze styczność ze swoimi kolegami oficerami, że nie zasięgał u nich informacji, jakie są okólniki Ministerstwa Spraw Wojskowych w sprawie dostaw. P. Stypułkowskiemu wcale się nie dziwię, on dostępu do wojska nie ma i dlatego, przemawiając na plenum, mógł tylko powtórzyć zarzuty swego kolegi klubowego.</u>
          <u xml:id="u-51.13" who="#FischelRottenstreich">Chcę Panom wyjaśnić, że Ministerstwo Spraw Wojskowych, które jest wielkim konsumentem żyta i owsa, wydało okólnik, przestrzegany w 100% przez intendenturę, że wolno im kupować zboże u kupców tylko wtedy, gdy nie pokryli swego miesięcznego zapotrzebowania bezpośrednio u producentów i od 1 do 20 każdego miesiąca nie kupi żaden intendent ani jednego ziarna u kupca, dopiero kiedy nie dostanie zboża od producenta, zwraca się do kupca. Ten okólnik wykorzystują producenci, którzy mieszkają w miastach i albo swój folwark oddali w dzierżawę, albo mają roczny zbiór żyta i owsa w sumie kilku wagonów i zgłaszają się w intendenturze, oferują po 30–40 wagonów miesięcznie, dostają listy przewozowe, gdyż wojsko chce korzystać z ulg przewozowych, i z temi listami przewozowemi przychodzą do kupców zbożowych, żądają odstępnego od 50–100 zł za każdy wagon i cedują kupon dostawy. To samo robią spółdzielnie rolniczo-handlowe.</u>
          <u xml:id="u-51.14" who="#FischelRottenstreich">Nie wchodzę w przyczyny, dlaczego wielcy producenci rolni nie chcą być dostawcami wojskowymi. Nie mam czasu na omówienie tego problemu, ale faktem jest, że nacisk wywierany przez pewne czynniki polityczne na Rząd przeciw kupiectwu, jest naciskiem w interesie pośrednictwa pasożytniczego, które wciska się między faktycznym kupcem a ministerstwem. Jaskrawym tego dowodem jest następujący fakt: gdy intendentura żąda dostawy loco magazyn wojskowy, przychodzą t. zw. producenci, o których wyżej mówiłem, do kupców i żądają wynagrodzenia, jeśli z ich magazynów, wypełnionych towarami, zabiorą kilkanaście wagonów zboża dla wojska; aby upozorować, że zboże oddawane loco magazyn pochodzi od producenta, wynajmuje się furmanki przedmiejskie, ładuje się na nie zboże, objeżdża się naokoło miasta, aby intendent miał wrażenie, że furmanki te przyjeżdżają ze wsi.</u>
          <u xml:id="u-51.15" who="#komentarz">(P. Burda: To literatura.)</u>
          <u xml:id="u-51.16" who="#FischelRottenstreich">Ja mogę udowodnić to faktami. To, co ja mówię, to jest oparte na faktach życiowych. Niejeden intendent zna już tych furmanów, wie, że za przestrzeganie okólnika Ministerstwa Spraw Wojskowych płaci wyższe ceny, niżby płacił, gdyby kupował wprost u kupca, a nie u producentów, o których walczą niektórzy posłowie w tej Izbie i których popiera niejedno ministerstwo.</u>
          <u xml:id="u-51.17" who="#FischelRottenstreich">Zdaniem mojem winno Ministerstwo Przemysłu i Handlu przeciwstawić się naciskowi demagogii, winno razem z Ministerstwem Skarbu, w interesie oszczędności budżetowych, stać na straży wieliminowania producentów jako pośredników między ministerstwami a kupiectwem.</u>
          <u xml:id="u-51.18" who="#FischelRottenstreich">Jednem z najbliższych zadań Ministerstwa Przemysłu i Handlu winno być, mojem zdaniem, zainteresowanie się rzemiosłem i drobnym handlem i w porozumieniu z Ministerstwem Skarbu udzielenie drobnemu handlowi i rzemiosłu kredytów, celem umożliwienia im wydźwignięcia się z kryzysu, którego są ofiarami. P. Minister Przemysłu i Handlu dopiero wtedy spełni swoje zadanie w stosunku do wielkich mas średniego i drobnego handlu i rzemiosła, jeśli kredyt będzie udzielany bez wszelkiej różnicy wyznaniowej i narodowościowej.</u>
          <u xml:id="u-51.19" who="#FischelRottenstreich">Dotychczas ani średni, ani drobny handel, ani rzemiosło nie czuje, że ma opiekuna i obrońcę w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. Niech pauperyzacja tych sfer, o których mówiłem, wpłynie na p. Ministra Przemysłu i Handlu, aby się stał ich rzecznikiem w Rządzie i wywalczył dla nich prawa obywatelskie i egzystencję w życiu gospodarczem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Jarczyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#RobertJarczyk">Wysoka Izbo! Gdy przed rokiem miałem zaszczyt przed Wysoką Izbą zabrać głos, mówiłem o wielkiej krzywdzie, jaką wyrządza ciężki przemysł śląski biednemu rolnictwu i właścicielom nieruchomości. Po roku czasu sprawy, jakie poruszyłem, ruszyły z miejsca i już dzisiaj jesteśmy świadkami, jakie wielkie niesprawiedliwości się działy, jak rolnika i właściciela nieruchomości wielki przemysł krzywdził przy pomocy rzeczoznawców, jak sądownie stwierdzono, niezawsze bezstronnych i bezinteresownych. Krytyka moja, wypowiedziana z trybuny sejmowej, na postępowanie rzeczoznawców w tej kwestii uzyskała uznanie zarówno opinii publicznej, jak i w uzasadnieniu wyroku sądowego w sprawie należnego odszkodowania. Do całości jednak usunięcia krzywd posiadaczy nieruchomości i rolników górnośląskich przyczyni się niechybnie nowelizacja prawa górniczego i tego ludność nasza z niecierpliwością oczekuje.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#RobertJarczyk">Sytuacja na Górnym Śląsku nie przedstawia się lepiej, niż rok temu. Stan bezrobocia nie zmniejszył się u nas, położenie warstwy robotniczej jest katastrofalne, bieda zagląda do każdej rodziny bezrobotnego. Rzemiosło, stan średni z dnia na dzień ubożeją.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#RobertJarczyk">Nie można za taki stan rzeczy winić obecnego Rządu. Jest to zabytek rządów przedmajowych i różnych ich zobowiązań wobec przemysłu górnośląskiego ze szkodą dla biednej ludności. Znana jest bowiem rola przemysłu górnośląskiego jeszcze po dzień dzisiejszy i mamy nadzieję, że Rząd obecny, czyniąc duże wysiłki w tej sprawie, kres złemu wreszcie położy.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Osiem lat nie wystarczyło, trzeba osiemdziesiąt.)</u>
          <u xml:id="u-53.4" who="#RobertJarczyk">Zdajemy sobie sprawę, że tu i ówdzie mogą się zdarzyć przeszkody natury biurokratycznej i że taki lub inny dygnitarz urzędniczy robi duże trudności, będąc powolnem narzędziem przemysłu górnośląskiego. Wiara jednak ludności górnośląskiej w energię i życzliwość Rządu i Marszałka nie została zachwiana. Pracowity lud górnośląski stoi i nadal będzie stał wiernie przy tym Rządzie, bo widzi jego dobrą wolę i dlatego pracuje i cierpi. Pracuje, ile może dla wzbogacenie kraju, pracuje zarazem dla całości swej Ojczyzny, do której tęsknił od szeregu wieków, będąc w niewoli niemieckiego państwa, baronów i pruskich przemysłowców.</u>
          <u xml:id="u-53.5" who="#RobertJarczyk">Wysoka Izbo! Może z mowy mojej, która jest odzwierciadleniem stosunków na Śląsku, płynie pewna gorycz, ale ta gorycz ma swoje uzasadnienie, a winę za to, że mieści się ona w każdej chałupie, jak górnika tak i innych, ponosi niesumienność naszych panów przemysłowców i ich dyrektorów.</u>
          <u xml:id="u-53.6" who="#RobertJarczyk">W tych właśnie ciężkich czasach ludność ma prawo domagać się od Rządu zaprowadzenia porządku na Górnym Śląsku, sprawiedliwości we wszystkich dziedzinach na tamtym terenie. Stosunki w kopalnictwie węglowem pozostawiają dużo do życzenia. Robotnik opłacany jest marnie, a jego wydajność pracy wzrosła trzykrotnie.</u>
          <u xml:id="u-53.7" who="#komentarz">(P, St. Stroński: Z winy rządów przedmajowych.)</u>
          <u xml:id="u-53.8" who="#RobertJarczyk">Zaprowadzenie turnusów odbija się szkodliwie na robotnikach i obciąża ich pracę wbrew obowiązującej ustawie.</u>
          <u xml:id="u-53.9" who="#RobertJarczyk">Wielki przemysł od czasu powstania niepodległej Polski obrasta w pierze, robi majątki na nędzy, na bezrobociu, na spekulacji, przeciętny zaś robotnik z dnia na dzień biednieje, z dnia na dzień znajduje się w coraz więcej opłakanym stanie. Gdzie leży to zło, przy którem jednostki się bogacą, a szeroki ogół biednieje? Gdzie znaleźć na całym świecie w ośrodkach przemysłowych taki stosunek, że jeden zarabia miliony złotych rocznie, a drugi na codzienny powszedni chleb nie jest w stanie zapracować groszy?</u>
          <u xml:id="u-53.10" who="#RobertJarczyk">To robią różne konwencje, to robią kochane kartele, to robi wielka masa pośredników, jak Robury, Progresy, Fulmeny, Unitasy, syndykaty w zbywaniu węgla, żelaza i t. d.</u>
          <u xml:id="u-53.11" who="#RobertJarczyk">Konwencja zrobiła dużo złego, ma na sumieniu zamykanie kopalń dużych i małych. Zamknięto pięć dużych i kilka małych kopalń z słabą wydajnością. Zamiast tych kopalń przemysł uruchomił w szerszych rozmiarach, a nawet na dwie zmiany kopalnie o dużej wydajności, np. kopalnię Jacek z wydajnością około 4 tonny na robotnikodniówkę. Dzięki tej manipulacji liczba robotników, zredukowanych w górnictwie, za ostatnie 2 lata wynosi ponad 15.000. Zasiłki natomiast daje Skarb Państwa i samorządy w wysokości około 135 milionów zł rocznie. A mimo to przemysł ten zalega we wpłatach do Skarbu Państwa i ubezpieczeń. Tylko płace panów dyrektorów i ich mecenasów nie uległy faktycznie żadnej obniżce i zwłoce w terminach płatności.</u>
          <u xml:id="u-53.12" who="#RobertJarczyk">Ministerstwo Komunikacji płaci za dużo za węgiel; mogłoby już przy bardzo dobrym zarobku dla górnictwa zaoszczędzić 12 milionów. Dziś węgiel na eksport jest opłacalny, dlatego też uważam, że ulgi frachtowe dla węgla na eksport są niepotrzebne i Państwo mogłoby zarobić dwadzieścia kilka milionów złotych, jeżeliby te ulgi zniosło.</u>
          <u xml:id="u-53.13" who="#RobertJarczyk">Ludność górnośląska, nauczona doświadczeniami, domaga się kontroli eksportu węgla, aby pieniądze, otrzymywane za sprzedany węgiel zagranicę, wróciły do kraju, gdyż ponosząc ofiary, chce, żeby Państwo choć tyle na tem zyskało. Szkodliwe postępowanie przemysłowców z czasu strajku angielskiego nie śmie się powtórzyć. Śląsk dobrze pamięta straty gmin zakładowych, skarbu śląskiego i Skarbu Państwa z tytułu podatku od węgla, podatku dochodowego i obrotowego, spowodowane właśnie przez tych panów. Tworzyli oni wówczas zagranicą biura i sprzedawali swoim własnym biurom własny węgiel niżej kosztów własnych do dalszej sprzedaży, a zyski nie wróciły do Polski. Z niewiarą w złoty polski robili wtedy tranzakcje w funtach, gdy funt spadł, za tę niewiarę umieli przyjść z wytartem czołem do Rządu i prosić o odszkodowanie. I nie jest może to straszne, że otrzymali 5 milionów złotych, ale strasznem jest to, że ci niedowiarcy, ci, którzy setki milionów zarobili, mieli tak wytarte czoło i taki brak sumienia, że potrafili do tej biednej kasy państwowej przyjść, aby żądać tych srebrników, które brali jak judasze. W tym samym czasie milionowe tantiemy...</u>
          <u xml:id="u-53.14" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Niech się Pan wypisze z B. B., bo tak, to ani ci nie klaszczą, ani tamci.) Ja nie potrzebuję Pana oklasków, wystarczy jak na Pana popatrzę.</u>
          <u xml:id="u-53.15" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-53.16" who="#RobertJarczyk">Nie lepiej się przedstawiają stosunki w przemyśle hutniczym. Cena żelaza na rynku krajowym jest za wysoka. Skutkiem tego spożycie żelaza w kraju maleje z roku na rok. Weźmy np. zużycie blachy na pokrycie dachów. Jeszcze w roku 1932 konsumcja tej blachy wynosiła 32.000 tonn, w roku 1934 tylko 12.000 tonn, a stało się to po założeniu w roku 1934 kartelu blachy ocynkowanej.</u>
          <u xml:id="u-53.17" who="#RobertJarczyk">Cena surówki i półfabrykatów jest nadmiernie wysoka i niedostępna prawie. Przy małej cenie robotnika i małej cenie płodów rolniczych żelazo w Polsce jest kilka razy droższe niż w Niemczech, Belgii i t. d. To samo, co z węglem!</u>
          <u xml:id="u-53.18" who="#RobertJarczyk">Kartel hut żelaznych, tak zwany syndykat, jest zdaniem opinii fachowej niepotrzebny. Liczny sztab urzędników, dyrektorów tego kartelu, znakomicie opłacany, można zastąpić tańszą i sprawniejszą organizacją przy samych hutach, ale za to trzeba obniżyć cenę żelaza.</u>
          <u xml:id="u-53.19" who="#RobertJarczyk">Rząd powinien zbadać stosunki, związane z naszym eksportem w tej dziedzinie, aby na tem Skarb Państwa nie został oszukany, a często Rząd nie potrzebowałby się borykać z niedoborem budżetowym.</u>
          <u xml:id="u-53.20" who="#RobertJarczyk">Mamy duże zastrzeżenie co do zarządów przymusowych i sądowych. Dostają się tam bowiem ludzie bez przygotowania fachowego. Ludzie w Polsce o tem wiedzą i nie mogą tego zrozumieć. Nie można tworzyć absurdów, by ten sędzia, który ustanawia nadzór, jako wysoki urzędnik państwowy, pobierał wynagrodzenie, niesięgające tysiąca złotych miesięcznie, a syndyk tego nadzoru za wniosek o nadzór żądał ćwierć miliona zł. Przecież to w ludzkim mózgu nie może się zmieścić. Przecież nie może się w głowie pomieścić, że ustanawia się nadzór dlatego, że przedsiębiorstwu brak pieniędzy, a ci, którzy stają się nadzorcami, z kas przedsiębiorstw odrestaurowują sobie i drugim apartamenty, co kosztowało około 130.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-53.21" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Skandal!)</u>
          <u xml:id="u-53.22" who="#RobertJarczyk">Wysoka Izbo! Czy może znaleźć usprawiedliwienie w mózgu ludzkim, że sekretarz zarządu przedsiębiorstwa, które z braku pieniędzy prosi Rząd o opiekę, pobierał miesięcznie 2.500 zł stałej pensji, 1.000 zł na utrzymanie auta, mieszkanie, światło, opał, dodatek tajny z funduszów specjalnych, a prócz tego 1.000 zł jako likwidator Berg Huttenmanna?</u>
          <u xml:id="u-53.23" who="#RobertJarczyk">Czy, proszę Wysokiej Izby, ten mały urzędnik — firmy na upadku — nie jest człowiekiem o królewskich poborach? Pytam, jaki z pp. Ministrów jako najwyższy urzędnik w Państwie kto z wielkich generałów i inspektorów armii, kto z ludzi wielkiej nauki, którzy Państwu dają wielką usługę, może się równać z takiem królewskiem uposażeniem sekretarza nadzoru, człowieka młodego?</u>
          <u xml:id="u-53.24" who="#komentarz">(Głos: A kto im wyznaczał te pensje?)</u>
          <u xml:id="u-53.25" who="#RobertJarczyk">Jak mogą w nadzorach zasiadywać ludzie, którzy przedtem z temi instytucjami byli w stosunkach handlowych i zawiadywali firmą G. T. P., której przedtem skreślono kilkaset tysięcy jej poprzedniego zadłużenia — Przedpełski, Kowalski i inni — wszyscy są umieszczeni na Górnym Śląsku.</u>
          <u xml:id="u-53.26" who="#RobertJarczyk">Wysoki Rządzie, wybaw Śląsk od tych nadzorców, bo tego wymaga dobro sprawy i polepszenie bytu szerokich mas, ukróć, by palce tych panów, często w jednej osobie, nie sięgały do kilkunastu instytucyj, bo temu ani rozum takiego pana, ani znajomość rzeczy nie są w stanie podołać. Płace zarządów przymusowych są bardzo duże, może nie mniejsze od poborów dawnych niemieckich dyrektorów, a przecież zarząd przymusowy przyszedł poto na Górny Śląsk, aby pokazać społeczeństwu polskiemu sprawność, fachowość, oszczędność i lepszą gospodarkę od gospodarki usuniętych dyrektorów. Tymczasem zarządzenia panów zarządców przymusowych denerwują ludność górnośląską w wysokim stopniu.</u>
          <u xml:id="u-53.27" who="#RobertJarczyk">Jako rzekomo przyszły szef buchalterii we „Wspólnocie Interesów”, pracuje od 1 stycznia krewny członka nadzoru sądowego. Niektórzy członkowie nadzoru sądowego mają już 14 krewnych i powinowatych w przemyśle górnośląskim. Zarząd przymusowy ks. Pszczyńskiego zatrudnia krewnych, a szefem buchalterii jest Niemiec, który podpisał wezwanie celem tworzenia niemieckiego Volksblocku i t. d. Ten Niemiec pracuje u p. Kowalskiego, a Polak, którego ks. Pszczyński zwolnił, nie może być przyjęty, bo posyłał dzieci do polskiej szkoły, a rodzice jego mieszkali przed wojną w Brandenburgii i opłacali regularnie składki na dar narodowy polski. Ten Polak urzędnik ma prawo tam urzędować, bo został niesłusznie zwolniony, jak to zaświadczenie p. komisarza demobilizacyjnego potwierdza.</u>
          <u xml:id="u-53.28" who="#RobertJarczyk">Trzeba stosunki w Skarbofermie także naprawić, bo ludność Górnego Śląska na nie sarka, a jest już rzeczą niedopuszczalną, aby dyrektor Francuz w Skarbofermie poniewierał godność narodową polskich urzędników. A dzieje się to w tym czasie, gdy 10.000 polskich górników wyrzuca się na bruk z kopalń francuskich. Równocześnie zwracam uwagę, że dyrekcja kopalni Skarbofermu na Górnym Śląsku krzywdzi swoich inżynierów, a zwłaszcza swoich wynalazców, którym za wynalazki nie wypłaca, a gdy się swoich praw domagają, grozi im, że tacy ludzie giną pod płotem i wyrzuca się ich na bruk. To miało miejsce z p. inż. Mieczysławskim. Panie Ministrze, temu człowiekowi proszę krzywdę naprawić.</u>
          <u xml:id="u-53.29" who="#RobertJarczyk">Równocześnie trzeba wglądnąć w stosunki dyrekcji i postawić ludzi nowych, którzyby mieli na tyle energii, ażeby się przeciwstawić grupie francuskiej, która rządzi wszechwładnie całym Skarbofermem, a przecież to jest przedsiębiorstwo polskie i polski urzędnik i polski robotnik pracują nad wzbogaceniem się tego przedsiębiorstwa. Trzeba zmienić prezesa i kilku członków Rady Nadzorczej Państwowej kopalni Skarbofermu, którzy nie są w stanie bronić należycie interesów Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-53.30" who="#RobertJarczyk">Mając czas ograniczony, rejestruję w krótkości opinię Górnego Śląska o tem, na co tam patrzymy. Czynię to z obowiązku poselskiego, jako sejmowy reprezentant tej drogiej i bogatej ziemi dla narodu polskiego. Z przykrością należy mi stwierdzić, że spełniam obowiązek niezbyt przyjemny w tej chwili, zmuszony mówić o rzeczach przykrych, lecz niestety prawdziwych. Wierzymy jednak, że mimo wszystko stosunek ulegnie gruntownej naprawie, ale niezależny głos polskiej opinii Górnego Śląska winien być wytyczną dla miarodajnych czynników, które, idąc za tym głosem, z pewnością znajdą u nas nie tylko rozum i serce, lecz bezinteresowną i solidarną współpracę z Rządem, któremu przyświeca, jak wiemy, nie tylko dobro Górnego Śląska i jego pracowitej ludności, ale nadewszystko — dobro całej Polski. My, Polacy z Górnego Śląska, w to wierzymy i tego pragniemy.</u>
          <u xml:id="u-53.31" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma do sprawozdania o preliminarzu budżetowym Państwowego Funduszu Eksportowego p. Czernichowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#FranciszekCzernichowski">Państwowy Fundusz eksportowy powołany został ustawą z dnia 27 lutego 1931 r. Tą samą ustawą zostały przeznaczone jako wpływy na Państwowy Fundusz Eksportowy cztery źródła: wpływy ze spłaty pożyczek sanacyjnych dla banków, udzielonych przez Skarb Państwa, spłaty lokat udzielonych Bankowi Gospodarstwa Krajowego, których cele zostały już osiągnięte, kwoty przewidziane w innych ustawach i opłaty za udzielone gwarancje. Wpływów ze spłat pożyczek sanacyjnych dla banków rolnych nie było, gdyż późniejsze ustawy przeznaczyły wpływy ze spłat tych pożyczek na dalsze kredyty dla banków.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#FranciszekCzernichowski">Fundusz w r. 1934 udzielił gwarancji na eksport szyn do Brazylii na sumę 5.100.000 fr. francuskich, oraz gwarancji na eksport 870 tonn masła do Niemiec. W badaniu była gwarancja na eksport gęsi do Niemiec do sumy 2.5 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-55.2" who="#FranciszekCzernichowski">Działalność Państwowego Funduszu Eksportowego ogranicza się do udzielania gwarancyj. Kredytów Fundusz nie udziela wobec braku wpływów z przewidzianych w ustawie głównych źródeł. Preliminarz nie przewiduje z tych względów żadnych wpływów ani kredytów. W obecnym stanie Państwowy Fundusz Eksportowy nie może mieć większego znaczenia w popieraniu eksportu. W tych warunkach wydaje się celowem podjęcie rewizji podstaw finansowych Państwowego Funduszu Eksportowego, bądź jego zniesienie, celem nierozpraszania i nierozdrabniania w licznych instytucjach szczupłych naszych środków na popieranie eksportu. Wobec tego, że Fundusz nie przewiduje żadnych obrotów, ani po stronie wydatków, ani po stronie dochodów, komisja żadnych wniosków nie przedstawia i wnoszę o przyjęcie go bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#KazimierzŚwitalski">Dyskusja nad 10 częścią budżetu zakończona.</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przechodzimy do cz. 13 — Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-56.2" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma sprawozdawca p. Zdzisław Stroński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#ZdzisławStroński">Przedłożony Wysokiemu Sejmowi preliminarz budżetowy Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wykazuje w grupie Administracji w porównaniu do okresu poprzedniego zniżkę o 43.130 zł. Natomiast całość wydatków Administracji i Funduszów wykazuje zwyżkę o 1.395.540 zł. Zapewnia to możność nie tylko utrzymania dotychczasowego zakresu prac szkolnych, lecz i pewnego postępu. Dochody Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego są bardzo nieznaczne i w grupie Administracji wynoszą 3.429.000 zł. Z większych pozycyj wymienić trzeba zwrot pożyczek, udzielonych gminom na budowę szkół powszechnych, a związkom komunalnym i izbom rolniczym na budowę szkół rolniczych. Zadłużenie gmin z tego tytułu wynosi około 18.000.000 zł, a związków komunalnych i izb rolniczych — około 5,5 miliona, wobec słabej jednak płatności tych instytucyj przewiduje się wpływ od gmin tylko w kwocie 1.300.000 zł, a od związków komunalnych i izb rolniczych 400.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-57.1" who="#ZdzisławStroński">Nową pozycją jest wpłata 143.410 zł z funduszu Biblioteki Narodowej na pokrycie wydatków administracyjnych. Obecnie wszystkie wydatki Biblioteki preliminuje się w budżecie, część zaś, która była opłacana dotąd bezpośrednio z funduszu, będzie wpłacana na budżet dochodowy. W administracji szkolnej zredukowano 15 etatów urzędniczych. Dział Wyznań Religijnych został powiększony o 14.490 zł. Wydatki ogólne administracji obniżono o 845.000 zł, wydatki na wychowanie fizyczne obniżono o 808.000 zł, wydatki na oświatę pozaszkolną o 200.000 zł i na zakłady naukowe specjalne o 57.000 zł. Dział wydatków na szkolnictwo ogólnokształcące wzrósł w grupie administracji z kwoty 201.966.500 zł na 207.500.390 zł. Kredyt na szkolnictwo zawodowe pozostał prawie bez zmian, tak, że ilość szkół i kursów nie uległa zmianie. W szkolnictwie wyższem podkreślić trzeba przeniesienie Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie z działu sztuki do działu szkół wyższych. Wskutek likwidacji niektórych katedr uzyskano pewną oszczędność i dlatego przedłożyłem wniosek o zmniejszenie tego kredytu o 13.000 zł, i przeniesienie tej sumy na organizację studiów i nauk w języku ukraińskim. Na zasiłki dla uczonych i instytucyj naukowych pierwotny preliminarz przewidywał zniżkę kredytu o 447.000 zł. Redukcja kwoty na dotacje naukowe dla szkół wyższych znajduje częściowy równoważnik w funduszu opłat studenckich, w którym przewidziana jest zwyżka wpływów o 520.000 zł. Natomiast, by utrzymać zasiłki dla instytucyj i towarzystw naukowych na dawnej wysokości, zgłosiłem wniosek o powiększenie tego kredytu o 250.000 zł. W dziale sztuki etaty i wydatki nie uległy zmianie. W dziale archiwów nastąpiła redukcja 19 etatów, wydatki zaś rzeczowe pozostają bez zmiany. Preliminarz budżetu nadzwyczajnego wynosi 1.150.000 zł i jest zmniejszony o 850.000 zł, przewiduje on kredyt na dalszą budowę gmachu Biblioteki Jagiellońskiej, na wykończenie niektórych budowli oraz nabycie koniecznych obiektów. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego posiada tylko jedno przedsiębiorstwo, t. j. Państwowe Wydawnictwo Książek Szkolnych we Lwowie. W roku ubiegłym przeniesiono je ze Lwowa do Warszawy, przy czem we Lwowie pozostał oddział wydawnictwa dla potrzeb lokalnych. Wpływy tego przedsiębiorstwa przewidziane są w wysokości 1.012.600 zł. Wydawnictwo wpłaca rocznie 70.000 zł do Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-57.2" who="#ZdzisławStroński">W grupie funduszów nie figurują już oddzielnie taksa administracyjna ogólna oraz taksa administracyjna szkół artystycznych, lecz zostały połączone w jeden fundusz — taksa administracyjna. Pozostałe fundusze, mianowicie: fundusz na rzecz szkół zawodowych, państwowe stypendia akademickie i fundusz opłat studenckich, były realnie preliminowane, a wpływy ich i rozchody rzeczywiste za rok poprzedni są nawet wyższe od przewidywanych. Fundusz na rzecz szkół zawodowych przewiduje we wpływach i rozchodach zwyżkę o 200.000 zł, do wysokości 6.000.000 zł. Fundusz: „Państwowe stypendia akademickie” przewiduje we wpływach 441.000 zł t. j. o 116.500 zł więcej, niż w roku ubiegłym. Ilość zwrotów stypendiów zwiększa się. Łączna wysokość środków, przeznaczonych w całym budżecie na pomoc dla młodzieży w formie stypendiów, wynosi 1.714.000 zł. Fundusz opłat studenckich przewiduje zwyżkę o 520.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-57.3" who="#ZdzisławStroński">Jak zawsze, najważniejszem zagadnieniem tego budżetu jest szkolnictwo powszechne. Maksymalny przyrost dzieci zaznaczył się w roku szkolnym 1932/33 cyfrą 400.000, a ogólna liczba wynosiła 5.013.000 dzieci. Od tego roku przyrost zmniejsza się i na najbliższy rok wyniesie około 90.000 dzieci. Z tego nie można jednak wysnuwać wniosku, że nie trzeba nowych etatów lub nowych izb szkolnych, gdyż i nauczyciele i szkoły są niezwykle przeciążone. Osiągnięto już znaczną poprawę w kierunku zwiększenia pojemności szkół. W zakresie budownictwa szkół Towarzystwo Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych zebrało w ciągu roku 2.500.000 zł i zużyło je na budownictwo szkół powszechnych.</u>
          <u xml:id="u-57.4" who="#ZdzisławStroński">Z dotychczasowych rezultatów należy stwierdzić, że nowa reforma szkolna daje wyniki pozytywne. Oświata pozaszkolna znacznie wpłynęła na zmniejszenie analfabetyzmu. Powołanie do życia instruktorów oświaty pozaszkolnej wpłynęło korzystnie na współdziałanie samorządu. Samorządy wydatkowały na oświatę pozaszkolną 600.000 zł. Wydatki samorządu przewyższają wydatki Skarbu Państwa na ten cel.</u>
          <u xml:id="u-57.5" who="#ZdzisławStroński">Szkolnictwo zawodowe zbliża się do momentu wprowadzenia w życie nowego ustroju. Obecnie jeszcze żadna szkoła zawodowa nie jest uruchomiona na nowych zasadach ustrojowych. Realizacja nowego ustroju na odcinku szkolnictwa zawodowego wymaga znacznego zakresu prac przygotowawczych. Szkolnictwo to bowiem, wobec ogromnej różnorodności zawodów, ścisłego związku z życiem gospodarczem Państwa, wreszcie wobec konieczności dostosowania istniejących form organizacyjnych do warunków każdego zawodu pod względem najodpowiedniejszego stopnia szkoły, ilości lat nauki, wieku przyjęcia, programu, ilości godzin nauki tygodniowej, wymaga gruntownych studiów celem właściwego umieszczenia tego szkolnictwa w ramach ustawy ustrojowej. Ustawa ustrojowa w stosunku do istniejącego szkolnictwa zawodowego wymaga głębszego jego przeobrażenia, niż to miało miejsce w stosunku do szkolnictwa ogólnokształcącego. Pracę przygotowawcze są już daleko zaawansowane. Wydano rozporządzenie Ministra o organizacji szkolnictwa zawodowego z dnia 21 listopada 1933 r. Nowe zamierzenia ustrojowe przewidują racjonalne formy organizacyjne dla wszystkich zawodów, nie tylko reprezentowanych obecnie w polskiem życiu gospodarczem, lecz zaspokoją potrzeby wielu lat następnych. Przed ostatecznem ustaleniem nowej organizacji szkół zawodowych nie był pominięty żaden czynnik społeczny, gospodarczy lub urzędowy, któryby miał coś do powiedzenia w sprawie szkolnictwa zawodowego. Rozporządzenie nie pociąga za sobą zwiększenia ciężarów i świadczeń ze strony Skarbu Państwa na rzecz szkolnictwa zawodowego. Rozporządzenie to porządkuje dotychczasową dość przypadkową strukturę szkolnictwa zawodowego, spowodowaną po części szybkim rozwojem szkolnictwa zawodowego, po części dziedzictwem po zaborcach.</u>
          <u xml:id="u-57.6" who="#ZdzisławStroński">Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego poświęciło wiele pracy liceom rolniczym. Uznając potrzebę jaknajszybszego uruchomienia kilku szkół tego typu, Ministerstwo zamierza już w przyszłym roku szkolnym powołać do życia licea rolnicze, zorganizowane na nowych podstawach, nadając im tymczasowe programy, które ulegną ostatecznemu ustaleniu z chwilą, gdy do liceów tych będzie mogła wstąpić młodzież z nowych gimnazjów ogólnokształcących. Dla absolwentów tych liceów będzie oczywiście otwarta droga do szkół akademickich.</u>
          <u xml:id="u-57.7" who="#ZdzisławStroński">W dziale instytucyj naukowych należy podkreślić żywą działalność Biblioteki Narodowej, która urządziła kijka wartościowych wystaw. Opracowano zarządzenie o wzajemnej wymianie książek, ustawę o bezpłatnem dostarczaniu druków dla celów bibliotecznych, przystąpiono do opracowania centralnego katalogu czasopism zagranicznych, wprowadzono jednolite przepisy katalogowania druków i postanowiono subwencjonować tylko takie biblioteki, które posiadają odpowiednie zbiory i należycie udostępniają je publiczności.</u>
          <u xml:id="u-57.8" who="#ZdzisławStroński">Budowa gmachu Biblioteki Jagiellońskiej postępuje naprzód, Biblioteka Politechniki Lwowskiej przeprowadziła się do własnego gmachu, Biblioteka Narodowa rośnie w zasoby i wynajęła już drugi lokal. Rewindykacja zbiorów bibliotecznych z Rosji jest ukończona.</u>
          <u xml:id="u-57.9" who="#ZdzisławStroński">Udostępniono też Bibliotekę Wilanowską, ofiarowaną Państwu przez właściciela i oddaną w depozyt Bibliotece Narodowej.</u>
          <u xml:id="u-57.10" who="#ZdzisławStroński">W szkolnictwie wyższem pracowało 421 profesorów zwyczajnych, 246 nadzwyczajnych i 68 zastępców profesorów. 643 osoby prowadziły wykłady zlecone. W szkołach wyższych kształciło się razem blisko 50.000 młodzieży. Pomoc dla młodzieży jest zwiększona w wyniku przeprowadzonej reformy opłat. Wzrasta też zwrot należności od byłych stypendystów Z funduszów, powstałych z dodatków do podatku przemysłowego, korzysta także szkolnictwo wyższe. Przeznacza się na to 20% wpływów, co wynosi około 1.100.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-57.11" who="#ZdzisławStroński">Zagranica żywo interesuje się szkolnictwem polskiem. Dla wzmocnienia wzajemnych stosunków kulturalnych zawiera się konwencje kulturalne. W roku ubiegłym przybyła konwencja w Węgrami, Niezależnie od konwencyj Ministerstwo organizuje sześciotygodniowe kursy wakacyjne o kulturze polskiej dla cudzoziemców. W roku ubiegłym brało w nich udział 60 uczestników, a wśród nich kilku docentów. Ministerstwo popiera dalej polskie stacje naukowe zagranicą i udziela stypendiów cudzoziemcom na studia w Polsce, a Polakom na studia zagranicą. W dziale literatury przyznano nagrodę literacką Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w kwocie 7.000 zł, nagrodę dla młodych Polskiej Akademii Literatury w kwocie 3.000 zł, udzielono subwencji związkom literackim w wysokości 21.000 zł, subwencyj i stypendiów 50 pisarzom, pomocy 70 pisarzom bezrobotnym i wdowom po pisarzach. Troskliwą opieką otoczono Polską Akademię Literatury i akcję propagandy czytelnictwa. Ministerstwo podtrzymuje byt 12 teatrów stałych i objazdowych, zwłaszcza kresowych. Pomoc w tym dziale dosięgła sumy 110.000 zł. Zapewniono dalszy rozwój Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej, śpiesząc z zasiłkami w sumie 13.000 zł. Sfinansowano wyjazd zagranicę fachowców w dziedzinie teatru, przeznaczając na to 5.000 zł. W dziale plastyki, prócz subwencyj i zapomóg, przyznano nagrodę Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w wysokości 7.000 zł, nagrody na salonach I. P.Su i wystawie drzeworytów po 1.000 zł, wystawa sztuki ukraińskiej 1.2000 zł, urządzano wystawy propagandowe, z których ruchoma wystawa sztuki otrzymuje rocznie 12.000 zł. W dziale muzyki upaństwowiono konserwatorium muzyczne w Katowicach, powołano do życia Instytut Chopina i udzielono nagrody muzycznej w wysokości 7.000 zł. W dziale konserwacji zabytków sztuki przeprowadzono szereg najpilniejszych prac, przewidziane zaś są dalsze na okres najbliższy. Prowadzono też prace przy inwentaryzacji zabytków sztuki. Przeprowadzono inspekcję kilkudziesięciu muzeów, celem reorganizacji placówek muzealnych.</u>
          <u xml:id="u-57.12" who="#ZdzisławStroński">Zwołana zostanie wkrótce Państwowa Rada Muzealna. Dyrekcja Państwowych Zbiorów Sztuki pozyskała kilkadziesiąt obrazów i rycin współczesnych artystów polskich, 17 obrazów, jako depozyt od Raczyńskich z Rogalina i wielką kolekcję ofiarowaną przez Leona Pinińskiego. Zreorganizowano zbiory muzealne na Wawelu. Konserwuje się stale arasy wawelskie i gobeliny.</u>
          <u xml:id="u-57.13" who="#ZdzisławStroński">W zakresie filmu rozpoczął prace powołany do życia referat filmowy.</u>
          <u xml:id="u-57.14" who="#ZdzisławStroński">W dziedzinie wyznaniowej wydano 10 ustaw i rozporządzeń. Na uwagę zasługuje fakt utworzenia administratury apostolskiej na Łemkowszczyźnie. W przygotowaniach do zwołania soboru prawosławnego posunięto się znacznie naprzód.</u>
          <u xml:id="u-57.15" who="#ZdzisławStroński">W związku z zaniechaniem projektu daniny szkolnej, wydatki, które miały być pokrywane wpływami tej daniny w funduszu szkolnym, zostały przeniesione do budżetu Administracji. Skutkiem tego nie tylko powiększono paragrafy pierwsze na wydatki osobowe, lecz również wprowadzono w dziale czwartym dwa nowe paragrafy, a mianowicie § 10 z kwotą 318.530 zł na pomoce naukowe szkół powszechnych oraz § 12 z kwotą 2.000.000 zł na budowę szkół powszechnych. W związku z temi zmianami ogólne sumy budżetu przedstawiają się jak następuje: grupa — Administracja wynosi 311,515.000 zł, w tem wydatki na płace 263.367.380 zł, wydatki rzeczowo administracyjne 46.997.620 zł, wydatki inwestycyjne 1.150.000 zł, grupa — Fundusze 31.425.000 zł, ogólna suma wynosi 342.940.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-57.16" who="#ZdzisławStroński">Proszę Wysoki Sejm o przyjęcie preliminarza budżetowego Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na r. 1935/36 w przedłożeniu rządowem ze zmianami, które przyjęła Komisja Budżetowa w drugiem i trze ciem czytaniu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Kornecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#JanKornecki">Tegoroczna dyskusja nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, jako ostatnia w kończącej się obecnie kadencji sejmowej, po skończonym 8letnim okresie rządów pomajowych, powinna dać społeczeństwu polskiemu możliwie dokładny obraz rozwoju i stanu oświaty i wychowania narodowego. Trzeba bowiem zdać sobie sprawę dokładnie, czy w ogólnym wyścigu postępu kulturalnego narodów świata Ojczyzna nasza kroczy w tempie, odpowiadającem jej dziejowemu przeznaczeniu i położeniu geograficznemu. Nie ulega wątpliwości, iż od poziomu kultury zależy siła wewnętrzna i znaczenie w świecie narodu i państwa.</u>
          <u xml:id="u-59.1" who="#JanKornecki">Zacznę od wysokości budżetu. Jako najważniejszy bodaj wskaźnik rozwoju oświaty i kultury uznać trzeba wysokość budżetu oświatowego. Jak ta sprawa wygląda w cyfrach? Otóż trzeba przypomnieć, iż wydatki na oświatę w Polsce wzrastały od początku istnienia odrodzonej Rzeczypospolitej w szybkiem tempie, aż do roku 1929/30. Gdy w r. 1924 wydatki te wynosiły około 235 milionów, to w r. 1929/30 wzrosły do sumy 471 milionów (wraz ze szkolnictwem rolniczem), w ciągu więc 6 lat wzrosły o 236 milionów, czyli o przeszło 100%. Od r. 1930/31 następuje gwałtowny spadek tych wydatków z roku na rok, a obecnie rozpatrywany preliminarz budżetowy na rok 1935/36 zawiera już tylko 311 milionów wydatków ze Skarbu Państwa, czyli o 160 milionów (38%) mniej niż w r. 1929/1930. Wobec tak znacznego redukowania wydatków ze Skarbu, Ministerstwo Oświaty usiłuje ratować sytuację za pomocą funduszów specjalnych, a to przez wprowadzenie w ostatnich latach bardzo znacznych opłat dla uczniów szkół średnich i wyższych, których suma, według preliminarza na r. 1935/36, wyniesie przeszło 25 milionów. Opłaty te jednak uczyniły szkołę państwową drogą, wobec czego korzystać z niej mogą tylko warstwy zamożniejsze.</u>
          <u xml:id="u-59.2" who="#JanKornecki">Z przebiegu dyskusji w Komisji Budżetowej wiemy, iż p. Minister projektował ponadto wprowadzenie specjalnego podatku celowego, t. zw. daniny szkolnej, która zmniejszyć miała deficyt budżetu o 18 milionów zł, projekt ten jednak w ostatniej chwili został poniechany. Z zasadniczych względów byliśmy przeciwni daninie szkolnej, uznając, iż wydatki oświatowe winny być pokrywane z ogólnych funduszów Skarbu, narówni z wydatkami na obronę Państwa.</u>
          <u xml:id="u-59.3" who="#JanKornecki">Rządy sanacyjne nie potrafiły rozwiązać realizacji powszechnego nauczania. Wobec znacznego przyrostu dzieci w wieku szkolnym doczekaliśmy się tego, iż, jak sam p. Minister na komisji stwierdził, blisko 600.000 dzieci nie znalazło w bieżącym roku miejsca w szkole. Grozi to niebezpieczeństwem wzrostu analfabetyzmu, którego rozmiary i tak są ogromne, gdyż ilość analfabetów w Polsce (powyżej 10 lat życia) wynosi około 6 milionów.</u>
          <u xml:id="u-59.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
          <u xml:id="u-59.5" who="#JanKornecki">Reforma szkolna. W tym okresie redukowania budżetu Rząd sanacyjny uznał za właściwe dokonanie w r. 1932 wielkiej i zasadniczej reformy szkolnej. Byliśmy tej reformie przeciwni. Dziś, w trzecim roku jej wykonywania, możemy stwierdzić z całą stanowczością, iż argumenty nasze przeciw reformie były słuszne. Potwierdza je życie. Ujemne następstwa jej są następujące:</u>
          <u xml:id="u-59.6" who="#JanKornecki">1) 2 powody zwinięcia dwu najniższych klas gimnazjalnych około 60.000 dzieci, uczących się w tych klasach, musiało znaleźć miejsca w szkołach powszechnych, co wymagało zwiększenia conajmniej o 1.000 etatów nauczycielskich. Etatów tych nie zwiększono, przeciwnie w okresie po roku 1929/30 ilość etatów spadła o przeszło 4 tysiące. Wobec tego nastąpiło ogromne przeludnienie szkół powszechnych; gdy w r. 1930/31 przypadało na jednego nauczyciela około 50, to w r. 1934/35 około 64 dzieci. Faktycznie mamy w wielu szkołach, zwłaszcza po wsiach, ponad 100 dzieci na jednego nauczyciela. W takich warunkach trudno nawet myśleć o wykonaniu celu szkoły powszechnej, tak znacznie podwyższonego w nowej ustawie szkolnej.</u>
          <u xml:id="u-59.7" who="#JanKornecki">Równocześnie obcięcie tych klas w gimnazjach spowodowało ciężki kryzys materialny szkół średnich prywatnych, które przy znacznem zmniejszeniu liczby uczniów i klas nie mogą dziś utrzymać równowagi budżetowej. A trzeba pamiętać, iż w r. 1933/34 na ogólną ilość 783 szkół średnich mieliśmy prywatnych 425, czyli 54,4%, Uważamy, że w momencie, gdy Skarb Państwa nie ma środków na prowadzenie szkół państwowych, nie należało podcinać bytu szkół prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-59.8" who="#JanKornecki">2) Życie potwierdza również drugi nasz zarzut, iż nowy ustrój szkolny utrudnia dostęp do gimnazjów młodzieży wiejskiej. Warunkiem wstępu do nowego gimnazjum jest ukończenie conajmniej szkoły drugiego stopnia, której wieś naogół nie posiada. Pozatem samo ukończenie takiej szkoły nie wystarcza, decyduje bowiem o przyjęciu egzamin wstępny, który dla dzieci wiejskich, mających szkoły gorsze (o mniejszej liczbie nauczycieli i gorzej zaopatrzone w pomoce naukowe) jest trudny. Wobec tego ilość dzieci wiejskich w gimnazjach zmniejsza się z roku na rok na korzyść dzieci miejskich, a szczególnie żydowskich. Tak więc zasada jednolitości ustroju szkolnego, która była najwalniejszym argumentem reklamowym nowego ustroju szkolnego, wskutek wprowadzenia egzaminów wstępnych, została właściwie przekreślona w życiu z krzywdą dla dzieci wiejskich, które stanowią około 70% ogółu dzieci w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-59.9" who="#JanKornecki">3) Już po ogłoszeniu i wprowadzeniu nowego programu nauki w szkołach średnich ogólnokształcących można stwierdzić słuszność trzeciego naszego zasadniczego zarzutu, iż nowe 4letnie gimnazjum, które ma dać zakończone średnie wykształcenie, spowoduje obniżenie się poziomu kultury inteligencji polskiej w przyszłości. Jak wiadomo, licea ogólnokształcące, mające być dalszym ciągiem gimnazjum, przeznacza się dla tych, którzy zechcą wstąpić do szkół akademickich. Być może przygotują one nawet lepiej do studiów akademickich, niż dotychczasowe gimnazja 8letnie, ale skorzystają z tego tylko ci, naogół nieliczni, którzy pójdą do szkół akademickich. Olbrzymia jednak większość gimnazjastów po skończeniu gimnazjum w 16 roku życia do liceów nie pójdzie. Ukończenie gimnazjum uprawni ich do zajęć w różnych zawodach inteligenckich: w urzędach publicznych, samorządowych i prywatnych, w wojsku w stopniu oficera i t. p. Nie ulega wątpliwości, iż nowe gimnazjum da im poziom wykształcenia niższy niż dawne, Czyż wobec tego nie są słuszne nasze obawy, iż poziom kultury inteligencji polskiej się obniży? Czy naprawdę zrównoważy to fakt, iż nieliczny procent, idących do szkół akademickich, będzie lepiej przygotowany do studiów dzięki liceum. Nadmienić wypada wreszcie, iż dostanie się do liceum dla dzieci wiejskich będzie jeszcze bardziej utrudnione niż do gimnazjów,</u>
          <u xml:id="u-59.10" who="#JanKornecki">4) Reforma szkolna dotknęła również szkolnictwo akademickie. O jej ujemnych skutkach dla rozwoju tych szkół mówiono wiele, powtarzać tego dziś nie będę. Ograniczenie autonomii i uprawnień dotychczasowych organów samorządowych władz akademickich najlepiej charakteryzuje fakt, iż Uniwersytet Jana Kazimierza czekał prawie dwa lata na zatwierdzenie wybieranego kilkakrotnie rektora. Zlikwidowanie szeregu katedr profesorskich odbiło się ujemnie na życiu niektórych placówek pracy naukowej.</u>
          <u xml:id="u-59.11" who="#JanKornecki">Efekt finansowy likwidacji tych katedr znajdujemy obecnie w sprawozdaniu p. referenta budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Informuje on mianowicie, że uzyskano z tego źródła oszczędności w sumie 13 tysięcy zł, którą to sumę p. referent przeznacza na zwiększenie wydatków, związanych z organizacją studiów w języku ukraińskim.</u>
          <u xml:id="u-59.12" who="#JanKornecki">Skrępowano, jak wiadomo, swobody obywatelskie młodzieży akademickiej. Cały stosunek Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego do młodzieży oparto na fałszywych podstawach nieufności i nieszczerości. Likwidacja organizacyj międzyszkolnych i pełna etatyzacja akcji pomocy dla młodzieży akademickiej, to zewnętrzne wyrazy tego stosunku. Zdawało się reformatorom, że systemem nacisku policyjnego i okazywaniem korzyści materialnych uda się im pozyskać młodzież dla obozu sanacyjnego. Doświadczenia dotychczasowe wykazują bezskuteczność tych zamierzeń. Młodzież wykazuje niezależność ducha i charakteru i dąży konsekwentnie do oparcia przyszłości ojczyzny i własnej na zasadach chrześcijańskich i narodowych.</u>
          <u xml:id="u-59.13" who="#JanKornecki">5) Tych ujemnych następstw reformy szkolnej nie równoważą pewne strony dodatnie, jak ulepszenie programów szkół powszechnych i gimnazjów i dostosowanie ich bardziej do wymogów życia. Wykonanie ich jednak w praktyce napotyka obecnie na wielkie trudności z powodu niemożności wyposażenia szkół w odpowiednie urządzenia i pomoce naukowe, co wynika z trudności finansowych państwa, samorządów i czynników prywatnych, utrzymujących szkoły.</u>
          <u xml:id="u-59.14" who="#JanKornecki">Przyszłość okaże dopiero dodatnie strony nowego ustroju szkół zawodowych, których programy są narazie w fazie opracowania.</u>
          <u xml:id="u-59.15" who="#JanKornecki">W dalszym ciągu twierdzimy, iż z wielką reformą szkolną należało poczekać do lepszych czasów, a narazie można było usunąć najważniejsze braki bez wielkich wstrząsów. Coprawda p. Minister Oświaty, otrzymawszy nieograniczone uprawnienia w zarządzie szkolnictwa, wykorzystał je również w sensie oszczędnościowym. Podniósł naprzykład znacznie ilość dzieci na jednego nauczyciela w szkołach powszechnych, co spowodowało obniżenie poziomu organizacyjnego wielu szkół; następstwa tego jednak nie idą po linii reklamowanych intencyj zasadniczych reformy szkolnej, a raczej dostosowują organizację szkół do warunków ciężkiego kryzysu finansowego.</u>
          <u xml:id="u-59.16" who="#JanKornecki">Cały aparat administracyjno pedagogiczny został obarczony wielką pracą wykonania reformy szkolnej. Opracowywanie programów ogólnych i szczegółowych, liczne kursy, konferencje i zjazdy, pisanie licznych sprawozdań, odpowiadanie na liczne zapytania i ankiety i w ogólności niebywałe do niedawna zbiurokratyzowanie szkoły — oto czynności i warunki, które przeciążają nauczyciela-wychowawcę i oddalają go od duszy dziecka. Podnosiliśmy to na komisji, a p. Minister obiecał zająć się uproszczeniem biurokratyzmu szkoły, uznając tem samem słuszność naszych w tej sprawie zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-59.17" who="#JanKornecki">Nie widać jednak skłonności do usunięcia właściwych i najważniejszych przyczyn obecnego kryzysu wewnętrznego szkoły polskiej. W dalszym ciągu pozostaje niezmieniony kurs polityki w szkole. W dalszym ciągu Rząd uważa szkołę jako instrument do urabiania społeczeństwa w duchu sanacyjnym, mimo niepowodzeń na tem polu. Na stanowiska w administracji szkolnej, a nawet na posady zwykłych nauczycieli, powołuje się ludzi nie według kwalifikacyj zawodowych i moralnych, ale jedynie legitymacją jest przynależność do B. B., Strzelca, Legionu Młodych i t. p. organizacyj sanacyjnych. W dalszym ciągu usuwa się ze szkolnictwa wartościowych ludzi, podejrzanych politycznie. O doborze ludzi decydują nie fachowe organa administracji szkolnej, lecz tak zwane wydziały personalne, kierowane przez ludzi niczem ze szkolnictwem niezwiązanych, i powodujących się w swych zarządzeniach kartotekami, prowadzonemi skrzętnie ze stanowiska politycznego.</u>
          <u xml:id="u-59.18" who="#JanKornecki">Baliśmy znów świadkami przy ostatnich wyborach w województwach zachodnich i południowych używania nauczycieli do akcji wyborczej na rzecz B. B., co w dalszym ciągu pogłębia rozdzwięk między nauczycielstwem a masami ludowemi.</u>
          <u xml:id="u-59.19" who="#JanKornecki">Pod formą pracy społecznej zmusza się nauczycieli do należenia i pracy w licznych organizacjach sanacyjnych, nie licząc się ani z uzdolnieniami, ani z zamiłowaniami nauczycieli: obarcza się ich pracą poza szkołą ze szkodą dla samej szkoły. Zasadnicze zmiany pragmatyki nauczycielskiej pozbawiły nauczycieli praw służbowych, jak naprzykład stabilizacji i oddały ich całkowicie na łaskę administracji. Ten stan oraz całkowite podporządkowanie aparatu szkolnego władzom administracji politycznej wywołuje protesty najbardziej oddanych sanacji zespołów nauczycielskich. Władze kierownicze jakgdyby tego wszystkiego nie widzą. Czyż nie jest znamiennym fakt, iż kierownicy sanacyjnego związku nauczycielstwa polskiego udali się w czerwcu ubiegłego roku do p. Ministra, aby mu wyjaśnić, iż nie proszą go na swój zjazd, a to z powodu fermentu i rozgoryczenia wśród nauczycielstwa.</u>
          <u xml:id="u-59.20" who="#JanKornecki">Steroryzowane nauczycielstwo nie widzi dla siebie drogi wyjścia. Czyż nie jest to paradoks, iż prezes Związku senator z B. B. ogłasza publiczny list otwarty w sprawie usunięcia z projektu Konstytucji bezpłatności szkoły powszechnej, a następnie tenże prezes — senator głosuje sam za tym projektem Konstytucji, nie mając nic w tej sprawie w Senacie do powiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-59.21" who="#JanKornecki">Poczuwamy się tu do obowiązku zwrócić jeszcze raz uwagę p. Ministra, iż utrzymywanie w dalszym ciągu dotychczasowego kursu polityki w szkolnictwie, nie dając żadnych korzyści partii rządowej, odbija się bardzo ujemnie na interesach szkoły i Państwa. Wychowanie publiczne może się rozwijać pomyślnie tylko w atmosferze spokoju, równowagi i szczerości, a tych warunków obecnie w szkolnictwie niema.</u>
          <u xml:id="u-59.22" who="#JanKornecki">Społeczeństwo polskie śledzi z zaniepokojeniem wzrost wpływów żydowskich w naszem? życiu prywatnem i państwowem. Na każdym kroku mamy na to liczne dowody. Widać ta i w szkolnictwie. Jak wiadomo, ludność żydowska skupiona jest głównie po miastach, które mają dostateczną ilość szkół najwyżej zorganizowanych. Wskutek tego wszystkie dzieci żydowskie mogą korzystać z lepszej szkoły, gdy ludność polska po wsiach warunków tych nie, ma, bo, jak sam p. Minister stwierdził, blisko 600 tysięcy dzieci jest poza szkołą.</u>
          <u xml:id="u-59.23" who="#JanKornecki">W całym kraju podnoszą się skargi, iż dzieci chrześcijańskie w szkołach publicznych otrzymują nauczycieli Żydów, w czasie gdy tysiące nauczycieli Polaków nie może otrzymać posad.</u>
          <u xml:id="u-59.24" who="#JanKornecki">Młodzież żydowska ma łatwiejszy dostęp do szkół średnich, bo kończy w miastach najwyżej zorganizowane szkoły powszechne i ma ułatwione warunki kształcenia. Z tego powodu rośnie procentowo ilość uczniów żydowskich w szkołach średnich ogólnokształcących i zawodowych. W r. 1929/30 było ich 21,7%, obecnie napewno więcej. Nadmienić tu muszę, iż często władze szkolne wymagają od szkół prywatnych zawodowych przyjmowaniu uczniów Żydów, uzależniając poniekąd od tego otrzymanie subwencji.</u>
          <u xml:id="u-59.25" who="#JanKornecki">Wzrasta zażydzenie naszych szkół wyższych, Ilość studentów Żydów, wynosząca w roku 1926/27–8.198, wzrosła w roku 1932/33 do 9.694 (18,9% ogółu studentów). Największy wzrost nastąpił w roku 1932/33, bo przybyło odrazu aż 712. Procent Żydów w poszczególnych szkołach wyższych przedstawia się w tym; roku następująco: Wolna Wszechnica Polska w Warszawie — 35%, Wyższa Szkoła Dziennikarska w Warszawie—31,7%, Uniwersytet Wileński — 30,9%, Uniwersytet Lwowski 30,4%, Wolna Wszechnica w Łodzi — 30%, Uniwersytet Warszawski — 25,6%, Uniwersytet Jagielloński — 24%. Najbardziej zażydzone są wydziały: prawnicze, filozoficzne, dentystyczne, farmaceutyczne i medyczne. Żydzi chrzczeni lub niechrzczeni wywierają coraz większy wpływ na kierownictwo polityką szkolną w Polsce. Oni wzięli w swoje ręce w znacznym stopniu wykonanie reformy szkolnej. Widzimy ich w redakcji „Oświaty i Wychowania”, głównego organu fachowego Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w kierownictwie licznych kursów dokształcających dla wizytatorów i inspektorów i dyrektorów, na stanowiskach wizytatorów szkół w kuratoriach: warszawskiem, poleskiem i wileńskiem. Coraz częściej powierza się stanowiska dyrektorskie w szkołach średnich Żydom, np. w Siedlcach, w Krakowie, a ostatnio w Warszawie kierownictwo jednej ze szkół prywatnych chrześcijańskich. Organem pomocniczym Ministerstwa jest t. zw. zespół „Zrębu. Często drukuje się w „Zrębie” artykuły żydowskie o najważniejszych zagadnieniach pedagogicznych. Artykuły te mają być wskazaniami dla całego nauczycielstwa. Dr. Hertz ogłosił w „Zrębie” m. in. takie rozprawy: „Problem społeczny wychowania”, „Młodzież proletariacka”, „Dzisiejszy kryzys światopoglądowy”. W tej ostatniej rozprawce, pisanej przy końcu 1932 r., czytamy:</u>
          <u xml:id="u-59.26" who="#JanKornecki">„Dla Hitlera momenty idealne o tyle są ważne, o ile dadzą się zutylizować przy osiąganiu celu najbliższego, jakim jest zdobycie władzy. To zjawisko, które w Niemczech wystąpiło w swej szczególnie brutalnej formie, da się dostrzec nie tylko tam, da się zauważyć na naszym terenie, chociażby w działalności O. W. P. W przekonaniu mojem postawa taka na dłuższą metę wystarczyć nie może. I właśnie dziś jesteśmy świadkami, jak ruch hitlerowski, który w ciągu niesłychanie krótkiego czasu doszedł do rozmiarów niezwykłej potęgi, załamuje się, stoi już wobec swego epilogu”.</u>
          <u xml:id="u-59.27" who="#JanKornecki">Oto sugestie żydowskie, które przez „Zrąb” idą do nauczycielstwa.</u>
          <u xml:id="u-59.28" who="#JanKornecki">Dr. Zand w artykule p. t. „Zagadnienie podręcznika nauki obywatelskiej” dyskwalifikuje wszystkie dotychczasowe podręczniki takich autorów, jak prof. Bujak, prof. Pazdro, Sobiński, prof. Pawłowski, prof. By stroń, prof. Peretiatkowicz, prof. Sujkowski, prof. Wereszczyński, i twierdzi dosłownie, iż są one „dla przyszłej nauki obywatelskiej zupełnie niemożliwe do zastosowania”. Jednym z kierowników Straży Przedniej w Warszawie jest człowiek z pochodzenia Żyd, b. komisarz bolszewicki w Petersburgu, który jest równocześnie dyrektorem gimnazjum prywatnego, nauczycielem gimnazjum państwowego, wiceprezesem związku nauczycielskiego i członkiem państwowej rady oświecenia publicznego.</u>
          <u xml:id="u-59.29" who="#JanKornecki">Jaki widzimy, Żydzi wywierają dziś silny wpływ na życie i ducha szkoły polskiej oraz na politykę ministerstwa. Dwie szkoły średnie żydowskie z językiem wykładowym hebrajskim otrzymały prawa szkół państwowych (Białystok, Wilno). Odbyły się w nich już matury w języku hebrajskim. Nigdzie na świecie żadne państwo nie dało takich praw szkołom hebrajskim.</u>
          <u xml:id="u-59.30" who="#komentarz">(P. Rosmarin: Niech się Pan uspokoi, już nie mają.)</u>
          <u xml:id="u-59.31" who="#JanKornecki">Ale dostały. Jest to zdobycz żydowska wielkiej wagi.</u>
          <u xml:id="u-59.32" who="#komentarz">(P. Rosmarin: To jest właśnie skandal, że niema.)</u>
          <u xml:id="u-59.33" who="#JanKornecki">Ale Pan nie zaprzeczy, że były matury hebrajskie. Może teraz coś się popsuło, ja mówię tylko o polityce ministerstwa. Trzeba bowiem wiedzieć, iż wszystkie inne szkoły hebrajskie w Polsce, pozbawione praw, mogą obecnie bez trudności przeprowadzać swych uczniów przez matury w tych dwu uprzywilejowanych szkołach. W ten sposób ilość maturzystów żydowskich w Polsce, a tem samem i procent inteligencji żydowskiej, będzie wzrastał jeszcze silniej niż dotychczas.</u>
          <u xml:id="u-59.34" who="#JanKornecki">Z tego przedstawienia rzeczy wynika, iż powtarzające się jeszcze w Sejmie narzekania posłów żydowskich mają znaczenie tylko taktyczne, w celu zasłaniania faktycznego stanu rzeczy. Społeczeństwo polskie, które kwestię żydowską uważa za najważniejszą dla siebie, orientuje się już w tym stanie rzeczy i dąży konsekwentnie wszelkiemi legalnemi drogami do zasadniczej zmiany, a mianowicie do całkowitego wiemancypowania się z pod wpływów żydowskich w życiu gospodarczem i kulturalnem.</u>
          <u xml:id="u-59.35" who="#JanKornecki">Na Komisji Budżetowej zapowiedział p. Minister, iż zastanawia się nad zmianą ustroju szkół na terenach mieszanych ziem wschodnich, szczególnie zaś interesuje się zagadnieniem ewentualnej ukrainizacji szkół. Jest to dla społeczeństwa polskiego zapowiedź niepokojąca. Niepokój ten uzasadnia fakt założenia w bieżącym roku pierwszego liceum ukraińskiego, mianowicie liceum rolniczego w woj. stanisławowskiem. Wszystko już w tej sprawie jest przygotowane, a jak się dowiadujemy z prasy ukraińskiej i prorządowej (I. K. C.), obecnie prowadzi się agitację dla zjednania słuchaczy w tej szkole, których widocznie nadmiaru niema.</u>
          <u xml:id="u-59.36" who="#JanKornecki">Musimy stwierdzić, iż równocześnie z powstaniem tego liceum ma być zlikwidowana zasłużona dla polskości akademia rolnicza polska w Dublanach. Fakt ten tłumaczymy sobie jako wstęp do zasadniczej reformy w kierunku zniesienia ustawy z r. 1924, ustalającej jedynie słuszną zasadę wspólnego wychowania dzieci na terenach mieszanych we wspólnej szkole utrakwistycznej. Przeciw takim zamiarom obóz nasz musi zaprotestować, gdyż prowadzić one mogą do rozbijania wewnętrznej jednolitości naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-59.37" who="#JanKornecki">W stosunku do mniejszości niemieckiej mamy również poważne zastrzeżenia. Oto jak dowodzą cyfry, ludność niemiecka w Polsce zaspakaja swe potrzeby oświatowe w zupełności w szkołach państwowych, publicznych i prywatnych. Natomiast dzieci polskie w Niemczech zaledwie w 5% korzystają z nauki w języku polskim. Wiemy, że i obecny rząd niemiecki, manifestujący rzekomą zmianę w stosunku do Polski, nie czyni nic, aby ludności polskiej dać warunki wychowania dzieci w duchu narodowym. Sądzimy, iż Rząd Polski powinien na serio upomnieć się o prawa ludności polskiej w Niemczech, a jako skuteczny środek, którym rozporządza w tej sprawie, uważamy stosowanie zasady wzajemności. Dzieciom polskim w Niemczech nie może się powodzić gorzej, niż dzieciom niemieckim w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-59.38" who="#JanKornecki">Po omówieniu poszczególnych zagadnień musimy na końcu stwierdzić, iż urzędowa nasza pedagogia nie posiada obecnie ściśle określonej idei przewodniej. Nie jest nią t. zw. wychowanie państwowe, nieoparte na idei narodowej polskiej, która jedynie może nasze Państwo poprowadzić zwycięsko do lepszej przyszłości. W wysiłkach aparatu rządowego widzimy jedynie dążność do umocnienia obozu rządzącego chwilowo Polską. Nie widzimy szczerości w realizowaniu, zastrzeżonego w ustawie szkolnej, „wyrobienia religijno-moralnego” młodzieży, skoro mamy liczne fakty niemianowania lub usuwania wyznaczonych przez władze duchowne księży prefektów, wobec czego w niektórych szkołach nie uczy się nauki religii. Szczególne opiekowanie się i popieranie przez władze organizacyj młodzieży takich, jak Legion Młodych, zdradzających jawnie swój wrogi stosunek do religii i kościoła i sympatie do poglądów bolszewickich — to dalszy dowód w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-59.39" who="#JanKornecki">Uzależnienie losu nauczycieli od momentów politycznych, jak również narzucanie młodzieży ideologii, nieopartej na głębszej idei, paczy charaktery jednostek słabszych. W tych warunkach szkoła nasza nie jest w stanie rozwijać charakterów niezłomnych, które jedynie mogą narodowi naszemu zapewnić tężyznę moralną, Obóz narodowy walczy i walczyć będzie aż do zwycięstwa o taką szkołę polską, która, oparta o odwieczne ideały Chrystusowe, rozwijać będzie w duszach młodego pokolenia ambicję narodową, miłość dla przeszłych i przyszłych pokoleń i troskę o zapewnienie naszemu Państwu odpowiedniego miejsca w świecie, jako przedmurza chrześcijaństwa w Europie wschodniej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Koczara.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#PiotrKoczara">Wysoki Sejmie! Przy omawianiu budżetu Ministerstwa Oświaty chcemy podnieść sprawę może jedną ż najważniejszych dla wsi, a tem samem i dla kraju. Chodzi nam o ludowe szkoły rolnicze. Chodzi nam o rolę, jaką one powinny odegrać w życiu chłopa jako rolnika, nie tylko jako obywatela.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#PiotrKoczara">Czy mamy prawo mówić o tem z tego miejsca? I czy mamy wogóle coś własnego do powiedzenia w tej tak ważnej sprawie? Sądzę, że tak. Albowiem pierwsze szkoły rolnicze w b. Kongresówce były dziełem ludzi z naszych ludowych organizacyj. Ci ludzie właśnie i te organizacje najwięcej zasług i trosk położyły przy zakładaniu przedwojennych szkół rolniczych. Pszczelin, który powstał w roku 1900, Kruszynek, założony w r. 1905, Sokołówka w r. 1907, to dzieci duchowe naszych ludzi i naszych organizacyj. I tak samo, jak cały naród musi powiedzieć, że elementarze Promyka nauczyły swego czasu czytać chłopa polskiego w b. Kongresówce, tak samo cały naród musi przyznać, że po Promyku przyszli ludzie tacy, jak Jadwiga Dziubińska, M. Malinowski, którzy dzieło odrodzenia ludowego poprzez ludowe szkoły rolnicze postawili na najbardziej realnym gruncie.</u>
          <u xml:id="u-61.2" who="#PiotrKoczara">Cały okres od 1900 r. aż do wojny światowej był okresem, kiedy w ówczesnych organizacjach ludowych najwięcej czasu i miejsca poświęcano sprawie ludowych szkół rolniczych. Wokół głównych twórców szkolnictwa rolniczego skupiali się ludzie, którzy pragnęli rzetelnego światła i postępu dla wsi. W warunkach niezmiernie ciężkich urabiał się — śmiało to można dziś powiedzieć — wzór ludowej szkoły rolniczej. Bez zasiłków państwowych, bez zasiłków samorządowych, wobec „rodzimych trudności” powstały szkoły, o jakich dzisiaj marzyć tylko można. Z dumą też potwierdzamy, że stosunek chłopa polskiego do sprawy szkolnictwa rolniczego był od samego początku jaknajbardziej twórczy. Chłop instynktownie pojął, czem mogą być dla jego sprawy te uczelnie. Chłop popierał szkoły i bronił ich. Widzieliśmy, jak na kilka lat przed wskrzeszeniem Państwa Polskiego sami chłopi tworzyli pod egidą Towarzystwa Kółek Rolniczych im. Staszica powiatowe szkoły rolnicze. Widzieliśmy, jak poszczególne kółka Staszicowskie niosły wielkie ofiary pieniężne na rzecz tych szkół.</u>
          <u xml:id="u-61.3" who="#PiotrKoczara">To wszystko mówi, że sprawa ludowych szkół rolniczych jest, że tak powiem, najbardziej nasza. Dlatego zabieramy głos w sprawie dzisiejszych szkół rolniczych, które tak dalece odbiegły w swym duchu od swych prawzorów — szkół przedwojennych.</u>
          <u xml:id="u-61.4" who="#PiotrKoczara">Przedwojenne szkoły rolnicze mają już w społeczeństwie polskiem swoją wyrobioną opinię. Niektórzy ludzie nazywają je chlubą narodu polskiego. Znana pisarka i działaczka społeczna, Helena Radlińska, w numerze 4-tym prorządowego „Przewodnika Gospodarczego” z roku bieżącego pisze między innemi: „Pierwsze szkoły Pszczelin i Kruszynek przeszły do dziejów tajnej pracy oświatowej jako najbardziej zasłużone placówki polskości i postępu społecznego. Przez „krainę siennej mgły” wsi Królestwa przed trzema dziesiątkami lat, wychowankowie szkół rolniczych nieśli wysoko sztandar obywatelstwa chłopa. Z pośród ich gromady wychodzili twórcy Kółek Rolniczych i Spółdzielni Mleczarskich. Z pośród nich rekrutowali się chłopscy działacze ruchu niepodległościowego, peowiacy”. — Rok 1920 dał nam ustawę sejmową o ludowych szkołach rolniczych. Pierwsza polska ustawa, która pragnęła wychowanie chłopa polskiego postawić na wysokim poziomie i sprawę tego wychowania upowszechnić. Znamy zasłużonych twórców tej ustawy. Znamy ich intencje od lat 35. Ludzie ci, których nazwiska wymieniliśmy na wstępie, jeszcze pod koniec 19 stulecia widzieli w swych usiłowaniach wielki cel: podnieść Wszechstronnie lud, przygotować go odpowiednio do pracy zawodowej i obywatelskiej, obudzić w nim poczucie zbiorowej siły, na samodzielnem działaniu opartej. Dawałoby to niespożytą siłę narodowi i Państwu Polskiemu. Tą drogą podniósł się kraj, do którego rolnicy polscy urządzają corocznie pielgrzymki — Dania.</u>
          <u xml:id="u-61.5" who="#PiotrKoczara">Lud duński poprzez swoje szkoły rolnicze i uniwersytety ludowe zdobył swą moc społeczno-gospodarczą i kulturę duchową. Zdobył odrodzenie dla siebie i dla kraju. Ale Dania miała swego Grundwiga czy Koldego. Mówiliśmy już, że kraj nasz miał swego czasu podobnych ludzi, którzy dzieło ludowych szkół rolniczych zapoczątkowali i wznieśli.</u>
          <u xml:id="u-61.6" who="#PiotrKoczara">Rozglądamy się dzisiaj po Polsce, rozglądamy się z tą samą, co kiedyś, troską i zapytujemy — czy są dzisiaj w Państwie Polskiem u jego szczytów ludzie i urzędy, któreby traktowały sprawę ludowych szkół rolniczych tak, jak ją traktowano dawniej, i tak, jak ją traktowano choćby w Towarzystwie Kółek Rolniczych imienia Staszica? Czy znaleźlibyśmy tam ten rzetelny stosunek do sprawy, jaki widzieliśmy u twórców szkół przedwojennych?</u>
          <u xml:id="u-61.7" who="#PiotrKoczara">Sprawa szkół rolniczych chłopskich, jak przed wojną, tak i dziś musi mieć swoich gorących wyznawców, ludzi oddanych sobie nietyle urzędem i nietyle stanowiskiem, ile przedewszystkiem całkowitem zrozumieniem i sercem. Dzisiejszy pionier szkolnictwa rolniczego, ażeby stanąć na wysokości zadania, musi poznać ideę wychowawczą danego Pszczelina czy Kruszynka i ideę tę uznać za własną.</u>
          <u xml:id="u-61.8" who="#PiotrKoczara">Dzieło pierwszych szkół rolniczych zrodziło się w odczuciu wielkiej potrzeby, — ta potrzeba istnieje niezmiennie. Dzieło to przyniesie tylko wtedy Polsce pożytek, jeśli pozostanie takiem, jakim go stworzono. To kapitalne zagadnienie musi się łączyć z programem wychowawczym szkół rolniczych na dziś. Trzeba w tym wypadku zdobyć się na duży rzut w przyszłość. Nie wolno pod żadnym pozorem cofać się wstecz. I dlatego przechodzimy do porządku nad rozmaitemi staroszlacheckiemi pojęciami na temat wychowania młodzieży chłopskiej. Pojęcia te pokutują jeszcze tu i ówdzie, nawet w sferach bliżej związanych ze szkolnictwem rolniczem.</u>
          <u xml:id="u-61.9" who="#PiotrKoczara">Szkołom rolniczym trzeba dać na dziś program zakreślony na wielką miarę, biorąc za podstawę program szkół przedwojennych, trzeba go nastawić na tworzenie siły kulturalnej, gospodarczej i społecznej wsi, na tworzenie zdrowych podstaw demokracji.</u>
          <u xml:id="u-61.10" who="#PiotrKoczara">Polska jest krajem o wielkiej przewadze ludności chłopskiej. Chłop polski, zdobywający coraz więcej ziemi w Polsce, musi zdobywać jednocześnie coraz większy zasób wiedzy. A ziemia idzie do chłopa. Większy posiadacz ziemski jest i będzie, prawem rozwijającego się życia wsi, wypierany nie tylko z ziemi, lecz ze wszystkich stanowisk społecznych z tą ziemią związanych. Chłop, obejmujący ziemię, musi objąć wszystkie, z prawem władania ziemią związane, obowiązki.</u>
          <u xml:id="u-61.11" who="#PiotrKoczara">Ten proces dziejowy powinni zrozumieć wszyscy. Powinni zrozumieć go ludzie, w których rękach spoczęły losy ludowych szkół rolniczych w Polsce i w programach szkolnych należycie go uwzględnić.</u>
          <u xml:id="u-61.12" who="#PiotrKoczara">Taki czy inny program wychowawczy będą wykonywać w pierwszym rzędzie kierownicy szkół rolniczych, ludzie w wielu wypadkach na swych stanowiskach niewłaściwi. Niewłaściwi dlatego, że nie mogą, czy nie chcą pełnić w społeczeństwie roli, jakiej się podjęli. Patrzyliśmy osobiście na tragedię tych ludzi. Kierownikom ludowych szkół rolniczych stawialiśmy zawsze duże wymagania. Rozumiemy, że dzisiejszy kierownik stadniny państwowej nie może być jutro kierownikiem szkoły rolniczej. Rozumiemy, że dzisiejszy dozorca przytułku dla starców nie może być jutro wychowawcą młodego pokolenia chłopskiego w uczelni tego typu. Kierownik ludowej szkoły rolniczej musi znać nie tylko samą szkołę, ale jej związek nierozerwalny z tem wszystkiem, z czego ona wyrosła. Zagadnienie bowiem dawnych czy dzisiejszych szkół rolniczych nie jest zagadnieniem samem w sobie. Zagadnienie to ściśle łączy się z całością sprawy ludowej w Polsce. Ono jest mocno związane z jej przeszłością, teraźniejszością, idzie w jej przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-61.13" who="#PiotrKoczara">Kto nie rozumie sprawy ludowej, kto nie docenia jej znaczenia w życiu narodu, ten nie rozumie, czem powinny być ludowe szkoły rolnicze. Temu trudno być ich kierownikiem. Poprzez kierowników będą szkoły miały taki czy inny stosunek do terenów, na jakich pracują. To jest rzecz wielkiej wagi. To też od całego szeregu lat wołaliśmy w prasie ludowej i wszędzie, ażeby szkoły rolnicze związane były mocniej ze społeczeństwem. Patrzyliśmy przez wiele lat na stosunek przedwojennych szkół rolniczych do ludu. I dziś pragnęlibyśmy podobny stosunek widzieć. Do szkół przedwojennych lud odnosił się, jako do miejsc szanowanych, kochał te miejsca i uznawał je za swoje. Dzisiejsze szkoły rolnicze niech mają mniej cech urzędowości, a niech idą więcej w kierunku użyteczności dla wsi i dla chłopa.</u>
          <u xml:id="u-61.14" who="#PiotrKoczara">Szkoła rolnicza musi być całkowicie związana z ludem, musi być ostoją w jego trudnej walce o lepszą przyszłość, tę przyszłość jednakowo z nim rozumieć. Wiemy, że obecny stan szkolnictwa rolniczego zależny jest w zupełności od dzisiejszej polskiej rzeczywistości. Nie może być należycie życzliwego stosunku do tej sprawy, jeśli go niema dla całości sprawy chłopskiej.</u>
          <u xml:id="u-61.15" who="#PiotrKoczara">Jesteśmy propagatorami idei ludowych szkół rolniczych od lat 30. Tej sprawie służyliśmy w najcięższych warunkach niewoli i dziś służyć jej pragniemy. A oto w dzisiejszej Polsce niepodległej są urzędy, które nie pozwalają nam na publiczne referowanie tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-61.16" who="#PiotrKoczara">Dzisiejsze szkoły rolnicze padają ofiarą niezrozumienia ich roli. Padają ofiarą błędnej polityki, jaką się wokół nich prowadzi. To, co widzimy w ich środowisku, co widzimy nie tylko my, lecz ludzie ze wszystkich ugrupowań społecznych, co gubi te uczelnie — wypływa z wyżej podanych przyczyn. Że ludowe szkoły rolnicze nie są dziś tem, czem być powinny — mówi o tem cały kraj. Trzeba wielkiej zmiany w ich wychowawczem nastawieniu.</u>
          <u xml:id="u-61.17" who="#PiotrKoczara">Przytoczyłem na wstępie swego przemówienia opinię światłych ludzi, jakie korzyści przyniosły Polsce i jej niepodległości przedwojenne szkoły rolnicze. To dzieło w Polsce dzisiejszej, w Polsce niepodległej, musi być rozbudowane w tym samym, co dawniej duchu. Ktokolwiek będzie chciał nadać inny sens tej pracy — zmarnuje wszystko. Przy prowadzeniu ludowych szkół rolniczych nie można uprawiać polityki krótkowzrocznej, bo tu chodzi o wielką rzecz, o przyszłość olbrzymiej części narodu, o kraj cały. Polska do swej wielkości, czy, jak kto woli, „mocarstwowości” dojść może przedewszystkiem poprzez siłę moralną i materialną chłopów polskich. Tę siłę na wszystkich odcinkach naszego życia trzeba budować. Tej siły nie trzeba się bać, bo ona leży w interesie polskiej racji stanu. Ta siła chłopa i kraju może wypływać tylko z dobrej szkoły rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-61.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Wełykanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#DymitrWełykanowicz">Wysoki Sejmie! Z powodu krótkiego czasu, którym dysponuję, nie będę się zapuszczał w szczegóły, a pragnę tylko ogólnikowo, z okazji zakończenia bieżącej kadencji sejmowej, przedstawić stan polityki? Rządu w stosunku do nas za ostatni dziesiątek lat, która też uzasadnia nasze negatywne stanowisko do budżetu.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-63.2" who="#DymitrWełykanowicz">W historii rządów polskich dzielicie Panowie system rządzenia na 2 okresy: a) do maja 1926 i b) od maja 1926 r. Ten podział jest słuszny we wszystkich innych dziedzinach życia państwowego, tylko nie w dziedzinie polityki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, o ile chodzi o naród ukraiński i jego aspiracje oświatowe. W tym kierunku wszystkie czynniki decydujące idą jedną niezmienioną drogą, od r. 1920 konsekwentnie realizują zasady prof. St. Grabskiego, który w sławnym swoim liście otwartym do prof. Głąbińskiego, ogłoszonym w „Kurierze Lwowskim” z dnia 10.1. 1935 Nr. 10, z pełną szczerością odkrył kulisy i cele ustawy językowej z r. 1924, ustawy, która zniszczyła cały nasz dorobek szkolny z czasów przed r. 1920.</u>
          <u xml:id="u-63.3" who="#DymitrWełykanowicz">Z korespondencji tych dwóch polityków, którzy ongiś decydowali o losach szkolnictwa w Polsce, staje się jasnem tło, na jakim powstała ustawa o języku wykładowym w szkołach państwowych i skutki tej ustawy. A skutki te ilustrowaliśmy w cyfrach już niejednokrotnie i dzisiaj tylko zaznaczę, że planowo z roku na rok znikały z widowni szkoły z językiem wykładowym ukraińskim, z roku na rok malały szeregi nauczycieli narodowości ukraińskiej i to głównie na terytoriach, zamieszkałych w kompaktnej masie przez ludność ukraińską, malały szeregi młodzieży ukraińskiej w szkołach wyższych. Ustawa o języku wykładowym polskim w szkołach państwowych, zbudowana na takich przesłankach, jakie wyjawił prof. Grabski, musiała doprowadzić do wyników, jakie mamy na ziemiach naszych. Od czasu do czasu niektórzy panowie ministrowie reżimu pomajowego w skromnej formie okazywali zrozumienie potrzeb naszych w dziedzinie oświaty. Były to jednak zwykle tylko słowa, które były dalekie od czynów. Wola p. Ministra Oświaty prawie z reguły nie dochodziła do tych czynników, które stykają się bezpośrednio z ludnością, a w szczególności nauczycieli, inspektorów szkolnych i rozmaitych polskich działaczy politycznych i oświatowych.</u>
          <u xml:id="u-63.4" who="#DymitrWełykanowicz">Niejedna nawet mniej doskonała ustawa, gdy dostanie się do rąk sumiennych wykonawców, będzie mniej przykra, aniżeli ustawa dobra, którą mają wykorzystać wykonawcy niesumienni. Gorzej, gdy i ustawa i jej wykonawcy są tendencyjni.</u>
          <u xml:id="u-63.5" who="#DymitrWełykanowicz">Chociaż ustawa językowa z r. 1924 była w swojem założeniu niesprawiedliwa, to byłaby ona mniej dokuczliwa, gdyby czynniki lokalne szanowały nasze prawa narodowe. Począwszy od kuratora, a skończywszy na nauczycielu zrobiono wszystko, ażeby dorobek szkolny narodu ukraińskiego doprowadzić do takiego stanu, jaki jest dzisiaj, to jest do prawie zupełnego zniszczenia szkolnictwa naszego. Wprawdzie na Komisji Budżetowej poseł dr. Stroński Zdzisław prostował statystykę szkolną, wydaną przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, ale mimo to, opierając się nawet na jego materiale, nikt nie będzie miał odwagi uznać liczby 458 szkół powszechnych z językiem wykładowym ukraińskim, gdzie uczą historii i geografii w języku polskim, za wystarczającą w porównaniu do liczby 3.600 szkół czysto ukraińskich z czasów, kiedy tworzyły się granice Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-63.6" who="#DymitrWełykanowicz">Gdy chodzi o stosunek uczących się dzieci w szkołach i język wykładowy ojczysty, to na terenie b. Galicji, według stwierdzenia p. Ministra Oświaty, tylko 0.6% dzieci polskich korzysta ze szkoły ukraińskiej, 16,7% ze szkoły utrakwistycznej, a aż 82,4% ze szkoły czysto polskiej. O stosunku procentowym dzieci ukraińskich Panowie nie wspominają, jednak, według dostępnych nam materiałów, dzieci ukraińskie w byłej Galicji korzystają ze szkoły ojczystej nie więcej, jak w 5%, a na Wołyniu, Polesiu i Chełmszczyźnie 0.02%.</u>
          <u xml:id="u-63.7" who="#DymitrWełykanowicz">Gdy wspomniałem o Wołyniu, to nie mogę pominąć milczeniem pewnego faktu. Są tam niektóre jednostki, zaliczające się do społeczeństwa ukraińskiego, które twierdzą, że na Wołyniu ma naród ukraiński pełne zaspokojenie potrzeb oświatowych. Jak to „Królestwo Wołyńskie” wygląda, to już w swoim czasie nie mógł zaprzeczyć p. Minister Oświaty, a jeszcze więcej je potwierdza statystyka. Tam zniszczono szkolnictwo państwowe ukraińskie tak, że nie pozostało ani jednej ukraińskiej państwowej szkoły średniej, a jest zaledwie parę powszechnych. Zdaje się, że tym politykom z Wołynia wiadomem jest, co robiły czynniki oficjalne podczas plebiscytu ludności ukraińskiej ze szkołą ukraińską, a zapewne też wiedzą oni, że np. do technicznej szkoły zawodowej w Kowlu w roku szkolnym bieżącym nie przyjęto ani jednego ucznia Ukraińca.</u>
          <u xml:id="u-63.8" who="#DymitrWełykanowicz">W administracji szkolnej nie uznano ani jednego postulatu naszych memoriałów, przedłożonych p. Ministrowi. Na naszych ziemiach mianowano inspektorów szkolnych wyłącznie Polaków, którzy kwalifikacje nauczycielstwa ukraińskiego oceniają nie od strony pracy zawodowej, a od strony tego, czem się odznaczyli w pracy społecznej. A pracę tę rozumieją tak, że wymagają dowodu, czy nauczyciele założyli organizację „Strzelca” i wciągnęli tam odpowiednią ilość parobków Ukraińców, czy założyli Świetlicę TSL, kółko rolnicze i t. p. Praca społeczna w instytucjach ukraińskich jest uważana przez czynniki polityczne za wyczyny antypaństwowe i wystarcza, aby z powodu tej pracy usunięto nauczyciela Ukraińca od swoich ziomków, przeniesiono na dalekie obce ziemie zachodnie Polski lub dano na emeryturę. Na miejsce usuniętych Ukraińców mianuje się Polaków, którzy w znacznej części, a szczególnie młodsi nie władają językiem ukraińskim. Dzięki takiej polityce administracji szkolnej w ostatnich kilku miesiącach przeniesiono w stan spoczynku 76 Ukraińców na terenie kuratorium lwowskiego, a na ich miejsce nie mianowano ani 5 Ukraińców. Wystarczy niesprawdzone doniesienie jakichś niesumiennych jednostek, nieraz ze sfer komunistycznych, lub moskalofilskich, aby ze wsi ukraińskiej zabrano wszystkich nauczycieli Ukraińców — jak tego mamy dowody z powiatu drohobyckiego i innych. Władze nie patrzą na to, czy rodzice zadowoleni z nauczyciela obcego, albo czy ten nauczyciel na obcych narodowo terytoriach nie zaznaje obelg narodowych. Władzom wystarczy chwilowe zaspokojenie szowinistycznych czynników lokalnych czy też administracji politycznej.</u>
          <u xml:id="u-63.9" who="#DymitrWełykanowicz">Na Komisji Budżetowej p. Minister Spraw Wewnętrznych oświadczył, że jest ponad 4.000 nauczycielstwa ukraińskiego. Zgadzam się z tą cyfrą, ale dlaczego p. Minister nie podał cyfry ogólnej nauczycieli szkół powszechnych, których jest 70.000 i np. na terenie b. Galicji wschodniej do wojny na liczbę 5.000 ogółu nauczycielstwa było Ukraińców 3.000, a obecnie na 14.000 zostało Ukraińców tylko 2.000. Czy ten stosunek procentowy nic Panom nie mówi? A dzieje się to głównie za reżimu pomajowego, kiedy to powołano do życia urząd personalnych referentów, o kompetencjach dyktatorskich, nastawionych zwykłe stronniczo do nauczycieli Ukraińców. Zmiana polityki w administracji szkolnej jest niemniej ważna, jak zmiana ustawy o języku wykładowym. Jak długo społeczne koła ukraińskie będą odsuwane od wpływu na administrację szkolną, tak długo nie znikną nadużycia i szkody na niekorzyść ukraińską. Nauczyciel powinien znać mowę dziatwy. Wielki pedagog hiszpański Jan Ludwik Bibec w dziele: „De disciplinis” słusznie stwierdza, że nauczyciel powinien dobrze władać mową ucznia, gdyż tylko przy pomocy języka ojczystego będzie w stanie zapoznać dziatwę z innemi naukami.</u>
          <u xml:id="u-63.10" who="#DymitrWełykanowicz">Błędy językowe czynione przez nauczyciela pozostaną uczniowi na długie lata.</u>
          <u xml:id="u-63.11" who="#DymitrWełykanowicz">Literatura polska o martyrologii szkoły polskiej pod zaborami, a także obecna akcja w obronie polskiej szkoły poza granicami Polski, ujmuje bardzo dokładnie potrzebę nauczania młodzieży w języku ojczystym i potrzebę, by to nauczanie prowadził nauczyciel rodak. Jeżeli uznajecie Panowie te zasady za konieczne i dobre dla siebie, to dlaczego nas od tychże praw odsuwacie?</u>
          <u xml:id="u-63.12" who="#DymitrWełykanowicz">Z prawdziwym sentymentem i szacunkiem wspominam tych wszystkich bohaterów polskich, o których czytałem w pamiętnikach, ogłoszonych w święto 25lecia walki o szkołę polską. Wiem, że Panowie niechętnie słuchacie, gdy się przeprowadza pewne analogie i ja Wam tej przykrości nie zrobię, ale gdy czytam broszurę Nawróczyńskiego lub P. Z. N., to niejedna rzecz tam poruszana jest bardzo podobną do stosunków obecnych na ziemiach naszych.</u>
          <u xml:id="u-63.13" who="#DymitrWełykanowicz">Na Komisji Budżetowej przedstawiciel obozu narodowego p. Kornecki i przedstawicielka BBWR p. Jaworska zgodnie bronili stanu obecnego w szkolnictwie, a także zachwalali ustawę p. Grabskiego, traktującą specjalnie o utrakwizmie. Oboje szanowni mówcy widocznie zapomnieli na chwilę, że i do Polaków stosowali zaborcy podobne metody, zachwalając swoją kulturę i współżycie tylko po to, by wyrwać z duszy dziecka miłość do swego narodu, do swej kultury. Nie mówiąc już o wielkim uczonym ukraińskim Potebni, odsyłam Państwa do artykułu prof. Stefana Błachowskiego p. t „Wyniki psychologii pedagogicznej” (Encyklopedia wychowania t. I 1934 str. 389), a tam dowiecie się, że: „Dopiero kiedy język ojczysty utrwalił się na pewnym, choćby niskim, poziomie, a więc około 12 roku życia, należałoby rozpocząć naukę języków obcych”.</u>
          <u xml:id="u-63.14" who="#DymitrWełykanowicz">Niezapomniany pedagog czeski Jan Komeński w swem dziele p. t. „Dydactica Magna, rozdz. 29, powiada: „Chcieć uczyć kogoś języka obcego, zanim opanuje język ojczysty, to jest to samo, jakby ojciec chciał uczyć swego syna jeździć na koniu, zanim tenże nauczy się chodzić”.</u>
          <u xml:id="u-63.15" who="#DymitrWełykanowicz">Mógłbym Panom cytować podobne liczne przykłady pedagogów i działaczy polskich, którzy wygłaszali wysokie hasła o prawach narodowych. Dla dziecka polskiego Wy te prawa uznajecie i rozumiecie. Zrozumcież Panowie i nas i zarzućcie Wasz stary argument: „to co innego. Przy tworzeniu nowej ustawy szkolnej dajcie wyraz tym wysokim hasłom, jakie głosili Wasi działacze w obronie szkoły polskiej pod zaborami. Stoimy na stanowisku, że każde dziecko, a zatem i ukraińskie, powinno się kształcić, w pierwszym rzędzie, w języku ojczystym i pod kierunkiem nauczyciela rodaka.</u>
          <u xml:id="u-63.16" who="#DymitrWełykanowicz">Sprawę trudności administracyjnych w organizowaniu szkolnictwa prywatnego i oświaty pozaszkolnej omawialiśmy na innem miejscu i dlatego tej sprawy obecnie nie poruszam.</u>
          <u xml:id="u-63.17" who="#DymitrWełykanowicz">Jeszcze słów kilka z dziedziny polityki Departamentu Wyznań. Istnieje w budżecie preliminowana kwota na fundusz zasiłkowy budowlany w wysokości 1.016.000 zł. Śmiem z tego miejsca zaapelować do Pana Ministra, by przy rozdziale tego funduszu raczył uznać interesy cerkwi grecko katolickiej, szczególnie w okolicach górskich i przyznawał subwencje na budowę cerkwi tym komitetom grecko katolickim, które z należycie umotywowaną prośbą o nie się zgłoszą.</u>
          <u xml:id="u-63.18" who="#DymitrWełykanowicz">Od kilku lat polityka władz szkolnych do naszych księży staje się coraz bardziej surową. Z nieuzasadnionych powodów p. kurator lwowski odbiera naszym księżom prawo nauczania religii w szkołach powszechnych. W samej diecezji lwowskiej pozbawiono prawa nauczania około 40 księży, nie mówiąc o djecezji przemyskiej i stanisławowskiej. Wystarcza niesprawdzony zarzut o jakichś niedozwolonych pieśniach lub o zacytowaniu przez księdza z religijnego pisemka „Nasz Priatel” legendy religijnej, by znaleźć pretekst do odebrania prawa nauczania danemu księdzu, a dziatwę pozbawić możności uczenia się religii ojczystej. Najwięcej rażących nadużyć popełnił inspektor Pyż z Horodenki, który swoim nietaktem i nieuzasadnionemi wnioskami spowodował wiele niepotrzebnych tarć.</u>
          <u xml:id="u-63.19" who="#DymitrWełykanowicz">Nie należy pozbawiać dziatwy naszej nauki religii, szczególnie w czasach obecnych. O ile jakiś ksiądz popełni występek, to należy wyciągać konsekwencje służbowe dopiero po przeprowadzeniu ścisłych dochodzeń, wysłuchaniu zainteresowanego i wniosku władzy duchownej.</u>
          <u xml:id="u-63.20" who="#DymitrWełykanowicz">Ciągle jątrzącą raną jest kwestia wyznania prawosławnego, którego wyznawcami są w ogromnej większości Ukraińcy. Już niejednokrotnie poruszał tę materię z trybuny sejmowej członek naszego klubu, pos. Chrucki. Przy dzisiejszej debacie budżetowej, do której przywiązujemy szczególną wagę, uważam za stosowne, jako Ukrainiec-katolik, upomnieć się o prawa naszych braci na Wołyniu, Chełmszczyźnie, Polesiu i Podlasiu.</u>
          <u xml:id="u-63.21" who="#DymitrWełykanowicz">Muszę przedewszystkiem stwierdzić, że nadal trwa proces burzenia cerkwi prawosławnych. Obecnie w Chełmie znosi się cerkiew św. Ducha, trzecia już z rzędu w tym grodzie. Jeżeli pierwsza z nich była wysadzona w powietrze w 1918 r. w mrokach nocy, to już dwie drugie burzy się na zimno z woli obecnego Rządu. Jest to już zkolei 56 wypadek burzenia cerkwi prawosławnych na jednej tylko Chełmszczyźnie. Czasami słyszy się takie usprawiedliwienie: tych cerkwi na Chełmszczyźnie jest zbyt dużo, bo powstawały one nie dla zaspokojenia potrzeb religijnych, lecz z pobudek politycznych. Takie twierdzenie polega na gruntownej nieznajomości rzeczy, bo kult według obrządku greckiego wymaga, by w każdej wsi była swoja cerkiew. Przecież tak jest i w grecko katolickiej cerkwi. Jeszcze bardziej zbija tezę polską fakt, że w wielu miejscowościach włościanie, straciwszy nadzieję na odzyskanie odebranych im cerkwi, starali się o budowę nowych. Inna rzecz, że nie mogą na to uzyskać pozwolenia. Nie inaczej przedstawia się sprawa i w Chełmie. Tam na siedem z górą tysięcy wiernych, istnieje z dawnych 10 cerkwi tylko jedna, która może pomieścić zaledwie 400 osób. Czem więc jest motywowane burzenie cerkwi św. Ducha w Chełmie, zapowiedziane w ostatnich dniach przez władze administracyjne? Już nie mówię o zupełnym braku podstaw prawnych ku temu, bo przecież cerkiew prawosławna dotąd żadną ustawą nie była wywłaszczona z praw do swego majątku.</u>
          <u xml:id="u-63.22" who="#DymitrWełykanowicz">Na jakiejże prawnej podstawie Rząd w roli gospodarza rozporządza się majątkiem cerkwi prawosławnej, i to jeszcze w tak drastyczny sposób? Mógłby kto powiedzieć, że ta cerkiew, jak i wiele innych, była kiedyś unicką, a więc spornym jest sam tytuł własności. W każdym atoli razie Rząd żadnych praw w tym względzie nie posiada, a jeżeli ostatnio, na mocy decyzji Sądu Najwyższego uzyskał on prawo rozstrzygania względem świątyń sporu między Cerkwią Prawosławną, a Kościołem Katolickim, to bynajmniej nie Uzyskał prawa własności, a tem bardziej prawa burzenia samych świątyń. Rozbiórka cerkwi nie jest również w żadnej mierze rozstrzygnięciem samego sporu co do tytułu własności.</u>
          <u xml:id="u-63.23" who="#DymitrWełykanowicz">Podnoszę sprawę burzenia cerkwi św. Ducha w Chełmie jeszcze i dlatego, że taki sam los czeka jeszcze 104 zamknięte cerkwie na Chełmszczyźnie, jak widać to z odpowiedzi Ministerstwa na prośbę Metropolii, o otwarcie zamkniętej cerkwi we wsi Łagowce, pow. Tomaszów. Ministerstwo mianowicie odpowiedziało, że stan obecny tej cerkwi nie pozwala na jej otwarcie. A remontu zamkniętych cerkwi, gdy o to proszą włościanie, zabrania się.</u>
          <u xml:id="u-63.24" who="#DymitrWełykanowicz">Jeszcze jaśniejsze światło na sprawę burzenia cerkwi rzucić może następujący obrazek z życia Chełmszczyzny. We wsi Chyżo wice, pow. Hrubieszów, włościanie już w czasach kryzysu wybudowali nową cerkiew. Prawda, uzyskali oni pozwolenie nie na budowanie cerkwi, lecz świątyni Kościoła Narodowego, bo bezpośrednio zezwolenia na budowę cerkwi prawosławnej na Chełmszczyźnie żadną miarą uzyskać nie można. Budowa trwała 3 lata, a gdy była ukończona, nowa świątynia została wyświęcona, jako cerkiew prawosławna. Kilka miesięcy stała ta cerkiew, lecz w dniu 13 marca 1934 roku została ona przez władze zburzona na tej podstawie, że została wzniesiona bez zezwolenia władz.</u>
          <u xml:id="u-63.25" who="#DymitrWełykanowicz">Pytam Panów, czy można twierdzić, że nie było zezwolenia władz w danym wypadku?</u>
          <u xml:id="u-63.26" who="#DymitrWełykanowicz">Jeżeliby ktoś odpowiedział, że zezwolenie było dane dla świątyni Kościoła Narodowego, to w takim razie powstaje inne pytanie: a czem Cerkiew Prawosławna, uznana przez Państwo, jest gorszą od Kościoła Narodowego, nieuznanego przez Państwo? Przypuśćmy jednak, że istotnie miało miejsce formalne uchybienie, czy jednak usprawiedliwiona jest i wtenczas rozbiórka cerkwi? Nie. Przecież był okres aż 3 lat dla interwencji władz. Pozatem zbyt rażącą jest dysproporcja między winą a karą.</u>
          <u xml:id="u-63.27" who="#DymitrWełykanowicz">Czyż kara za formalne uchybienie może pójść tak daleko, bo aż do zburzenia cerkwi. Nareszcie, jak to dziwnie brzmi — burzy się dom Boży! A jakie wrażenie wywarł ten czyn na włościanach! Szczerze i głęboko przekonani byli oni, że dokonali Bogu miłego dzieła, budując nową cerkiew, a spotkali się z gniewem władz chrześcijańskich.</u>
          <u xml:id="u-63.28" who="#DymitrWełykanowicz">Widzimy, że i w innych dziedzinach życia cerkiewnego Rząd występuje w roli gospodarza. Od r. 1930 najważniejszą sprawę zwołania Soboru Rząd przejął w swoje ręce, ignorując kanony cerkwi prawosławnej, chociaż jest ona uznana przez Państwo. Skoro cerkiew prawosławna została poniewolona in kapite, to to samo widzimy i in membris. Wojewoda wołyński np. ustalił sam skład zjazdu diecezjalnego, który niedawno się odbył, zabraniając wybieralnego przedstawicielstwa od wiernych świeckich, a delegując na ten zjazd posłów z B. B. Wojewoda poleski, nie bacząc na arcybiskupa ordynariusza, nakazuje księżom prowadzić całe urzędowanie wewnętrzne cerkwi w języku polskim, a uzurpując sobie prawa rodziców, sam rozstrzyga, że w polskim języku winna odbywać się i nauka religii. Na Chełmszczyźnie zaś już nawet poszczególni starostowie wydają decyzję co do języka nauki religii w szkołach, a co więcej, wymagają od księży wbrew nakazom Metropolity, by nawet kazania w cerkwi wygłaszali po polsku. Starosta hrubieszowski posunął się jeszcze dalej. Gdy Metropolita zasuspendował jednego księdza za to, że ten wbrew zakazem swej władzy zabrał sanktualia z cerkwi we wsi Chyżowice i tem ułatwił jej rozbiórkę, o czem już mówiłem poprzednio, starosta hrubieszowski nie uznał tego zarządzenia Metropolity, wypłacał dalej dotacje zasuspendowanemu księdzu, dał mu via inspektorat szkolny 36 godzin religii tygodniowo, a nowego proboszcza nie zatwierdził. W taki wybitnie anarchiczny sposób wymusił na Metropolicie, że ten wreszcie przywrócił prawa zasuspendowanemu księdzu.</u>
          <u xml:id="u-63.29" who="#DymitrWełykanowicz">Rząd nie poprzestał na tych dwóch aktach, któremi są: 1) niszczenie materialnych podstaw oraz 2) anarchizacja samej organizacji wewnętrznej cerkwi prawosławnej. Rząd bezpośrednio wkracza w sferę duchowo religijnych uczuć prawosławnych i przez swe polonizacyjne zakusy wprost zabija je. Albowiem uczucie narodowe i religijne to są niejako dwa strumyki, wypływające z jednego źródła: kto niszczy jeden z nich, tem samem niweczy i drugi. Ukraińskie dzieci, wyznania prawosławnego, zmuszane są uczyć się pacierza i religii swej w języku polskim, muszą przed rozpoczęciem nauki odmawiać pacierz polsko katolicki. W święta zaś państwowe prowadzi się je do kościoła zamiast do cerkwi. Dla dorosłej ludności prawosławnej na Chełmszczyźnie wydział bezpieczeństwa już drugi rok z rzędu wydaje kosztem państwowym kalendarz w języku polskim, przyczem kolportuje go bezwzględnemi metodami. Księżom prawosławnym bowiem rozsyła się ten kalendarz w większej ilości, a należytość za nie zgóry potrąca się z dotacji duchowieństwa. Ukoronowaniem dzieła polonizacji ma być wprowadzenie języka polskiego do nabożeństw prawosławnych. Obecnie widzimy już prace przygotowawcze ku temu i pierwsze nieśmiałe próby. Doprawdy nigdy nic podobnego nie było nawet w Polsce przedrozbiorowej, chociaż jej grzechem najfatalniejszym była właśnie nietolerancja względem Cerkwi Prawosławnej, chociażby w tej mierze, jak do innych wyznań niekatolickich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Sommerstein.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#EmilSommerstein">Wysoki Sejmie! Byłem nieostrożny i nie przyniosłem z sobą dat statystycznych w sprawie udziału Żydów w szkolnictwie. Nie spodziewałem się bowiem, że kol. Kornecki wystąpi z uzasadnieniem tezy zażydzenia szkolnictwa w Polsce. Muszę powiedzieć, że to mi znacznie uprościło moje rozumowanie i moje dowodzenia. O ile chodzi o szkolnictwo średnie, wziął cyfry ogólne, t. zn. nie tylko udziału Żydów w szkolnictwie średniem państwowem, ale także w szkolnictwie średniem, które zostało założone i ufundowane wyłącznie wysiłkiem społeczeństwa żydowskiego. To nie jest metoda uczciwa. O ile chodzi o szkolnictwo wyższe, p. kolega zacytował cyfry nie z ostatniego i przedostatniego roku.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#komentarz">(P. Kornecki: Ostatnie cyfry.)</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#EmilSommerstein">Stwierdził Pan, że zażydzone są wydziały medyczny i farmaceutyczny. Jest rzeczą notorycznie znaną, iż na tych wydziałach jest numerus clausus. Na wydziale farmaceutycznym ilość Żydów nie dochodzi 4 — 5%, jeśli we Lwowie w Studium Farmaceutycznem jest pewna ilość Żydów, to od studentów są ściągane pewne składki na opędzenie kosztów budowy gmachu, a te opłaty składają przeważnie kandydaci Żydzi.</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#EmilSommerstein">P. Kornecki mówił o wielkiej ilości Żydów na stanowiskach nauczycielskich. Czy nie wiadomo p. Korneckiemu choćby z moich przemówień w Wysokiej Izbie z lat poprzednich, iż udział Żydów w szkolnictwie średniem, w ciele nauczycielskim wynosi 2,4%, przyczem przeważająca część przypada na nauczycieli religii żydowskiej. Żydów nauczycieli przedmiotów świeckich jest minimalna liczba. Pan kolega Kornecki poszedł jeszcze dalej. Stosuje metodę hitlerowską i nie tylko liczy nauczycieli Żydów, ale także i osoby żydowskiego pochodzenia. Zdaje mi się, że z tą metodą należałoby trochę ostrożniej postępować, gdyż obóz, do którego p. Kornecki należy, musiałby pomyśleć najpierw o czystce w swojem stronnictwie. Jeżeli chodzi o tych nauczycieli żydowskiego pochodzenia, którzy się swego pochodzenia i wiary wyrzekli dla uzyskania posady, to my się ich wypieramy, od tych ludzi my się odżegnywujemy, nie zaliczamy ich do naszego społeczeństwa. A jeżeli pan kolega Kornecki też nie chce ich u siebie liczyć, to jest to właśnie los każdego renegata, każdego neofity.</u>
          <u xml:id="u-65.4" who="#EmilSommerstein">O ile chodzi o przygotowanie p. Korneckiego pod względem prawdziwych cyfr i dat, to powołuję się na rzecz, dotyczącą prawa publiczności dla gimnazjów w Wilnie i Białymstoku, które prawa publiczności nie mają, i my o to prawo u władz się upominamy, przyczem pamiętamy, jak pan kolega Kornecki życzliwie i pozytywnie oceniał postępy w tych szkołach. W tym wypadku p. Kornecki — nauczyciel i pedagog wziął w łeb, a p. Kornecki polityk reprodukował żydożercze elukubracje swojego obozu.</u>
          <u xml:id="u-65.5" who="#EmilSommerstein">Przechodzę do właściwej rzeczy. Z powodu szczupłości czasu nie mogę polemizować z p. Korneckim, ani z p. Rybarskim, który żąda od nas, ażebyśmy się bezczynnie przypatrywali nędzy i ruinie ludności żydowskiej i żadnych środków nie przedsięwzięli w celu jej przeciwdziałania. My tego życzenia nie spełnimy, ani nie spełnimy życzenia p. Korneckiego, żebyśmy rozwiązali nasze szkolnictwo, ani też nie zrezygnujemy z naszych praw obywatelskich. Jako obywatele mamy prawo do szkoły ogólno państwowej we wszystkich jej stadjach i przejawach, do udziału w ciałach nauczycielskich we wszystkich szkołach i na wszystkich stopniach.</u>
          <u xml:id="u-65.6" who="#EmilSommerstein">Przechodząc do resortu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, muszę z powodu kontyngentu kilkunastu minut na całe przemówienie ograniczyć się do rzucenia zasadniczych postulatów, jakie przeszło trzymiljonowa ludność żydowska stawia w płaszczyźnie tego resortu. My, narodowo uświadomieni Żydzi, pracujący nad odrodzeniem naszego narodu, nad rozwojem jego sił intelektualnych, jego tężyzny fizycznej, nad wykorzenię niem tych wszystkich wad, które przyniosła tysiącletnia diaspora, mamy głębokie przekonanie, że zachowanie, utrzymanie naszej jaźni narodowej, naszych narodowych odrębności, że nasze prawo do pielęgnowania naszych właściwości wyznaniowych i narodowościowych nie koliduje w niczem z naszemi obowiązkami, jako obywateli i w niczem nie narusza naszego pełnego i niczem nieuwarunkowanego związania się z losami i potrzebami tego Państwa, którego jesteśmy obywatelami.</u>
          <u xml:id="u-65.7" who="#EmilSommerstein">Nasze życie wewnętrzne chcemy oprzeć na dwóch przesłankach: na gminie żydowskiej i na narodowej szkole.</u>
          <u xml:id="u-65.8" who="#EmilSommerstein">Gmina żydowska. Ileż to nadziei łączy ludność żydowska w Polsce z pojęciem tej gminy, specjalnie w Polsce, gdzie były świetne w Polsce przedrozbiorowej tradycje gminy żydowskiej i życia gminy żydowskiej! Jak marną i przykrą jest rzeczywistość! Sam zakres działania tej gminy, ujęty w ustawie bardzo skromnie, został zacieśniony jeszcze bardziej w praktyce przez władze nadzorcze. Ogranicza się ją wyłącznie do spraw czysto religijnych. Wyłącza się nie tylko sprawy kulturalne, nie tylko szkolnictwo, ale nawet opiekę społeczną, opiekę nad emigracją.</u>
          <u xml:id="u-65.9" who="#EmilSommerstein">Ludność żydowska w minimalnej mierze korzysta z ogólnych akcyj społecznych, jakkolwiek opierają się one na funduszach państwowych ogólnych. Ale, gdy chce ludność żydowska w obrębie gminy realizować pomoc społeczną, wyręczyć Państwo i samorząd terytorialny, władze nadzorcze powołują się na ciasne ustawowe ramy zadań gminy, przeciwstawiają się każdej próbie ich rozszerzenia i budżetowo tak ograniczają gminę, że nawet kwestia zaspokojenia potrzeb religijnych staje pod znakiem zapytania. Równolegle z tem dławieniem zakresu działania gminy zauważyć się daje od kilku lat demoralizacja naszego życia publicznego, naszego życia gminy, wywołana ingerencją władz, które działalność gminy rozpatrują z punktu widzenia nielicznych jednostek, a nie z punktu widzenia istotnych potrzeb, celów i zadań tej gminy, jako ośrodka samorządu ludności żydowskiej, jako ośrodka pracy społecznej tejże ludności. Obserwujemy, że na naczelne stanowiska w gminach dostają się bardzo często ludzie, którzy nie mają najmniejszych ku temu kwalifikacyj, ludzie, którzy nie mają hamulców moralnych, z niejasną często przeszłością, którzy za krzesło kahalne zaprzepaszczają istotne potrzeby i zadania gminy. Dzieje się to często przy pełnem poparciu czynników nadzorczych, rządowych, a często nawet pod presją tych czynników rządowych. Walki wewnętrzne w społeczeństwie żydowskiem na tem tle są podsycane i inicjowane z zewnątrz pod hasłem: divide et impera, które wszędzie zbankrutowało a i tu daje jaknajgorsze rezultaty. Rezultaty nie dają na siebie długo czekać. Chaos i rozprzężenie wgminach, gospodarka deficytowa, upadek instytucyj charytatywnych, dobroczynnych i społecznych — oto wyniki tej polityki czynników nadzorczych. Już czas najwyższy, aby Ministerstwo, jako najwyższa instytucja nadzorcza, wejrzało nie w działalność gmin, ale bezpośrednio w działalność czynników nadzorczych, które tak ujmują i tak wykonują swoje zadania nadzorcze. I tak doszło do upadku nie tylko gmin w małych miastach i miasteczkach, ale nawet i w centrach takich jak w Warszawie i ostatnio we Lwowie, Wysoka Izbo! Ostatnio pomimo, że kadencje wyborcze władz gminnych minęły, wprowadza się tymczasowe zarządy i ustanawia się komisarzy rządowych, bez zupełnego liczenia się z wolą ludności. Zwracam uwagę czynników miarodajnych, że ustanawianie komisarzy i tymczasowych zarządów nie załatwi tej sprawy, a doprowadzi do zupełnego załamania się gospodarki gminnej. Jedynie wybory, przeprowadzone w atmosferze swobodnego wypowiadania się ludności, mogą uratować gminę od upadku.</u>
          <u xml:id="u-65.10" who="#EmilSommerstein">Domagamy się od pana Ministra, domagamy się od Rządu, który ma tyle do spełnienia zadań ciężkich o ogólnopaństwowem znaczeniu, ażeby troskę o gminę żydowską pozostawić samej ludności żydowskiej, ażeby organa zarządu były wyrazem swobodnego układu sił społecznych tejże ludności, ażeby ludność uczyniła tę gminę rzeczywiście ośrodkiem swego samorządu, ośrodkiem pracy społecznej, wybierając ludzi odpowiednich i wykwalifikowanych, bez względu na wszelkie inne cele i myśli uboczne.</u>
          <u xml:id="u-65.11" who="#komentarz">(P. Stroński: Jak to osiągniecie, to my poprosimy o równouprawnienie gminy polskiej z żydowską.)</u>
          <u xml:id="u-65.12" who="#EmilSommerstein">My się temu napewno nie będziemy sprzeciwiać; jeżeli chodzi o osiągnięcie, to może jestem takim samym pesymistą, jak Pan, Panie Profesorze, ale pesymizm nie powinien zabijać nadziei i wiary i zwalniać od dążenia do spełnienia naszych postulatów.</u>
          <u xml:id="u-65.13" who="#EmilSommerstein">Głównym motorem naszego rozwoju jest nasza szkoła; uważamy, że prawo do szkoły narodowej jest prawem każdego społeczeństwa, każdego narodu, to prawo także przysługuje nam i o to prawo się upominamy. To prawo jest zagwarantowane w Konstytucji, wynika ono z ogólnych prawideł naturalnego współżycia wszelkich organizmów zbiorowych. Uważamy szkołę za najważniejszy instrument rozwoju narodu, środek do stworzenia syntezy wielkich skarbów naszej kultury z duchem i kulturą nowych czasów. Wbrew przepisom Konstytucji nie mamy ani jednej publicznej szkoły z językiem narodowym. Budujemy własne szkolnictwo nadludzkim wysiłkiem społeczeństwa, tak wyniszczonego i zgnębionego gospodarczo. Mobilizujemy ofiarność materialną społeczeństwa i ofiarność nauczycielstwa, które pracuje wśród najcięższych warunków z pełnem poświęceniem i z największym zapałem w nastroju czystego idealizmu. Mamy prawo do finansowego poparcia z funduszów ogólnych, z prawa tego nie rezygnujemy i o nie się upominamy, ale w pierwszym rzędzie domagamy się życzliwej atmosfery dla wielkich wartości duchowych, moralnych, etycznych, jakie gromadzimy w gmachu naszego szkolnictwa, domagamy się zrozumienia, uznania i przykro nam powiedzieć, domagamy się nieprzeszkadzania, zaprzestania podjazdowej walki przeciw temu naszemu szkolnictwu, porzucenia systemu negacji i niechęci. Zaznaczają się coraz częściej próby podważenia narodowego charakteru szkoły drogą utrakwizacji, która język wykładowy ogranicza do przedmiotów judaistycznych, do języków obcych, matematyki i przyrody.</u>
          <u xml:id="u-65.14" who="#EmilSommerstein">Domagamy się pełnych praw języka wykładowego hebrajskiego, czy żydowskiego w naszem szkolnictwie, uregulowania sprawy programów i podręczników dla użytku naszych szkół.</u>
          <u xml:id="u-65.15" who="#EmilSommerstein">Kuratorowie i inspektorowie szkolni latami przetrzymują podania o zezwolenie na otwarcie nowej szkoły, a potem po założeniu szkoły korowód trudności — raz to kwestia lokali — jakżeż mogą szkoły prywatne mieścić się we wspaniałych gmachach, gdy tyle szkół państwowych nie ma odpowiednich pomieszczeń; innym razem chodzić będzie o podstawy materialne szkoły, mimo, iż zakłada ją instytucja kulturalnooświatowa — tendencyjne wizytacje, niechęć wizytatorów do szkół żydowskich, posądzenie o separatyzm, a nieraz nawet agitacja wśród rodziców i dzieci przeciw narodowej szkole żydowskiej, jako niedającej szans w późniejszem życiu praktycznem, w życiu publicznem i zawodowem.</u>
          <u xml:id="u-65.16" who="#EmilSommerstein">Domagamy się odpowiednich wskazówek dla władz administracji szkolnej, że szkolnictwo narodowe jest dobrem prawem i istotną potrzebą narodu, że rozwój naszego szkolnictwa, fundowanego własnym wysiłkiem społeczeństwa żydowskiego, w niczem nie narusza interesów Państwa, bo nasze szkoły oparte są na syntezie wychowania państwowego i narodowego.</u>
          <u xml:id="u-65.17" who="#EmilSommerstein">Domagamy się, by ten punkt widzenia był miarodajny, czy to będzie chodziło o przyjęcie statutu szkoły, czy o stwierdzenie poziomu szkoły, o nadanie praw publiczności, o ustanowienie komisyj maturalnych, o zatwierdzenie kierowników.</u>
          <u xml:id="u-65.18" who="#EmilSommerstein">Domagamy się, by Rząd, jeżeli już nie popiera finansowo naszego szkolnictwa, nie utrudniał nam jego budowy, nie hamował żywiołowego pędu naszego społeczeństwa do rozwoju naszej własnej szkoły.</u>
          <u xml:id="u-65.19" who="#EmilSommerstein">Nie sposób nie wspomnieć, choćby w kilku słowach, o naszem szkolnictwie zawodowem, które jest dla nas wyrazem naszych dążeń w kierunku produktywizacji i przewarstwowienia gospodarczego naszego społeczeństwa. I tu napotykamy na trudności przy otwarciu każdej nowej szkoły w sprawie lokali szkolnych, w sprawie dokształcających kursów zawodowych, w sprawie komisyj egzaminacyjnych. Nasze szkolnictwo zawodowe nie doznaje należnego mu poparcia finansowego, a przecież są specjalne na ten cel fundusze, nie tylko budżetowe, ale płynące z dodatków do podatku przemysłowego, na które w bardzo dużej mierze wpłaca ludność żydowska.</u>
          <u xml:id="u-65.20" who="#EmilSommerstein">Szesnaście lat prowadzimy walkę o utrzymanie autonomii gmin żydowskich i stworzenie warunków rozwoju dla narodowej szkoły. Z żalem stwierdzamy, że autonomię gmin żydowskich coraz bardziej się ogranicza, a szkolnictwo nie tylko nie doznaje pomocy w rozwoju, ale przejawia się tendencja jego podważenia i niszczenia. Mimo to nie ustaniemy w walce o te tak doniosłe dobra duchowe, które decydują o naszem narodowem istnieniu, nie zejdziemy z wytkniętej drogi i oparci o niezłomną wolę całego społeczeństwa dążyć będziemy do zrealizowania naszych żądań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#KazimierzŚwitalski">Nikt więcej do głosu nie jest zapisany. Rozprawa jest zakończona. Porządek dzienny został wyczerpany. Mam zamiar zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-66.1" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#JózefBorecki">Interpelacja posłów Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie szykanowania przez policję zebranych na tradycyjną uroczystość opłatka ludowców w Dąbrowie k/Tarnowa.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#JózefBorecki">Interpelacja posłów Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Skarbu i do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie pominięcia mieszkańców gminy Piętrzejowa, pow. ropczyckiego, przy obniżaniu podatków z powodu gradobicia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#KazimierzŚwitalski">Interpelacje te prześlę do p. Prezesa Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-68.1" who="#KazimierzŚwitalski">Mam zamiar odbyć jutrzejsze posiedzenie o godz. 9 min. 30 rano z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-68.2" who="#KazimierzŚwitalski">Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1935/36:</u>
          <u xml:id="u-68.3" who="#KazimierzŚwitalski">Rozprawa szczegółowa nad częściami:</u>
          <u xml:id="u-68.4" who="#KazimierzŚwitalski">14 — Ministerstwo Opieki Społecznej, 14 — Fundusz Pracy, 14 — Przedsiębiorstwa i Zakłady:</u>
          <u xml:id="u-68.5" who="#KazimierzŚwitalski">a) Zdrojowiska państwowe,</u>
          <u xml:id="u-68.6" who="#KazimierzŚwitalski">b) Przedsiębiorstwo Państwowego Zakładu Higieny,</u>
          <u xml:id="u-68.7" who="#KazimierzŚwitalski">c) Szpitale państwowe.</u>
          <u xml:id="u-68.8" who="#KazimierzŚwitalski">Nie słyszę sprzeciwu. Uważam moją propozycję za przyjętą.</u>
          <u xml:id="u-68.9" who="#KazimierzŚwitalski">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-68.10" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 23 min. 5.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>