text_structure.xml 90.4 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Witam państwa. Na podstawie listy obecności stwierdzam kworum, a więc możemy przystąpić do obrad. Porządek dzienny obejmuje punkt: sytuacja prasy lokalnej. Witam naszych gości – przedstawicieli Izby Wydawców Prasy, przedstawicieli środowisk naukowych zajmujących się prasoznawstwem a przede wszystkim przedstawicieli stowarzyszeń prasy lokalnej oraz wydawców.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Temat narodził się na początku tej kadencji i wydał się prezydium Komisji bardzo interesujący. Wydaje się, że w dobie globalizacji, wszelkie lokalne inicjatywy są warte analiz i wspierania. Poza tym mamy do czynienia z sytuacją, w której znaczna część uprawnień władzy publicznej przechodzi w ręce samorządów, konsekwentnie następuje decentralizacja państwa, decentralizacja uprawnień i odpowiedzialności. Prasa lokalna spełnia rolę kreatora, inspiratora, ale także organizatora lokalnej opinii publicznej. Każdej władzy trzeba życzliwie patrzeć na ręce i oczywiście z Warszawy czasem trudno patrzeć na ręce każdej władzy gminnej. Tę funkcję może spełniać właśnie prasa lokalna.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Po 1989 roku obserwujemy żywiołowy rozwój prasy lokalnej. Jest to zresztą naturalne, że przełom polskiej transformacji zaowocował rozwojem także tego typu działalności. Z jednej strony jest to działalność gospodarcza, a z drugiej strony działalność ze sfery idei, wartości. Gdyby to środowisko nie miało żadnych problemów, to byśmy od czasu do czasu zadowolili się takimi materiałami, jakie uzyskaliśmy. Bardzo serdecznie dziękuję Izbie Wydawców Prasy i autorowi tego opracowania, które wygląda na bardzo rzetelne i bardzo ciekawe. Wiemy, że są pewne problemy, które nurtują to środowisko.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Zaproponowałabym następujący przebieg tego posiedzenia. Chcielibyśmy usłyszeć główne tezy tego materiału – jakby do protokołu. Jak państwo posłowie zauważyli, mamy tutaj także opinię prawną pana prof. Michała Kuleszy, sporządzoną na zlecenie Izby Wydawców Prasy. Ta opinia odnosi się do głównego problemu wydawców tej prasy, tzn. do jakiejś trudnej koabitacji z prasą, która także jest prasą lokalną, ale specyficznie lokalną – z prasą samorządową. Być może są to kwestie, które powinny zainteresować parlament. Być może można by poprawić ten stan rzeczy, być może potrzebne są jakieś rozwiązania. Zapewne będziemy próbowali pracować chociażby nad prawem prasowym i może będzie okazja, by w prawie prasowym także przyjrzeć się tym problemom.</u>
          <u xml:id="u-1.4" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Jeśli można, to prosiłabym o krótkie wprowadzenie. Mamy przedstawicieli stowarzyszeń prasy lokalnej i potem chcielibyśmy usłyszeć, jakie są główne problemy z ich punktu widzenia, co nie oznacza, że to może być trudna sprawa, bo może mają państwo czymś się pochwalić. W dyskusji czy poprzez pytania posłowie staraliby się dojść do jakichś konkluzji dzisiejszego posiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-1.5" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Czy pan dyrektor Hoffman chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MaciejHoffman">Dziękuję serdecznie. W Izbie jest taki dobry zwyczaj, że wszystkie rozpatrywane sprawy zawsze konsultujemy z kolegami wydawcami, z redaktorami. Materiał na dzisiejsze posiedzenie Komisji przygotował Arkadiusz Gruchot, który jest postacią znaną w środowisku prasy lokalnej. Jest redaktorem naczelnym, właścicielem tych pism i na terenie Śląska walczy z potentatami tamtejszych gazet – np. z „Dziennikiem Zachodnim”. Jednak tym pismom lokalnym żyje się bardzo dobrze i oby tak dalej. Myślę, że będzie najzręczniej, jeśli tego wprowadzenia dokona Arkadiusz Gruchot, ponieważ bardzo precyzyjnie zna materiał, o którym będziemy mówić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Oczywiście – bardzo proszę. Jak powiedziałam, chodzi mi o konkluzję, o wskazanie obszarów, które warte są jakiejś dyskusji. Oczywiste jest to, że ta prasa istnieje, że jest potrzebna i się rozrasta.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#ArkadiuszGruchot">Dzień dobry państwu. Nie chciałbym państwa zanudzać i zabierać państwu czasu czytaniem dwudziestu stron, które państwo otrzymali. Spróbuję zwrócić uwagę (i to bardzo pobieżnie) tylko na kilka aspektów, które uważam, że są ważne – zarówno z punktu widzenia zrozumienia tematyki prasy lokalnej, jak i z punktu widzenia jej wydawców i reprezentujących ją stowarzyszeń.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#ArkadiuszGruchot">Pierwszą rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest kwestia terminologii. Bardzo często pojawia się, używane niestety również przez ludzi mediów, sformułowanie „prasa lokalna” na określenie prasy, gazet, które de facto nie są prasą lokalną. W Polsce mamy dosyć czytelny podział, czytelną typologię, stworzoną przez prasoznawców – stworzoną także przez siedzących po mojej lewej stronie panów profesorów. Ta typologia może trochę odbiega od modelu, który funkcjonuje w innych państwach europejskich. W myśl tej typologii prasą lokalną nie jest prasa regionalna. W Polsce funkcjonuje taki segment jak prasa regionalna, który w wielu krajach europejskich często jest nieobecny. Tam mamy podział na prasę ogólnokrajową, a wszystko poniżej jest prasą lokalną. W Polsce mamy jeszcze bardzo silny segment prasy regionalnej. Właściwie są to dzienniki regionalne. W wyniku przemian własnościowych po 1989 roku w 90% należą właściwie do dwóch wydawnictw: Polska Presse i Orkla Media. Na tym poziomie regionalnym niewiele jest pism, które są we władaniu polskiego kapitału.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#ArkadiuszGruchot">Dopiero poniżej mamy prasę lokalną, która jest niesamowicie zróżnicowaną kategorią prasy. Według różnych szacunków, bardzo dynamicznych ze względu na dynamizm sytuacji, obejmuje ona nawet do 3000 tytułów. Oczywiście, faktyczną istotną rolę (co podkreśla siedzący koło mnie pan prof. Gierula) w procesie informacyjnym może odgrywać około 500 tych tytułów. Naukowcy przyjęli zasadę mówiącą o tym, by pismo odgrywało istotną rolę w procesie informacyjnym jego periodyczność nie może być rzadsza niż 1 tydzień i musi ono obejmować przynajmniej 1 powiat. Chodzi o pewną aktualność informacji i jednocześnie o pewien jej zasięg. W Polsce mamy około 500 takich tytułów. Również w tej kategorii owych 500 tytułów są gazety o bardzo różnym znaczeniu – lepsze, gorsze, mniejsze, większe, ale nie chcę w to bardzo wnikać.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#ArkadiuszGruchot">Co jeszcze jest istotne w tym urozmaiconym krajobrazie? Istotne jest również to, że są to pisma o bardzo różnym modelu własności. Są pisma prywatne, ale bardzo liczną grupę stanowią również pisma samorządowe. Przy okazji można się zastanowić nad tym, czy pisma samorządowe rzeczywiście są prawdziwą prasą lokalną z „krwi i kości”. Wiemy, że często cechy lokalności pism samorządowych są bardzo pobieżne. Są konstytuowane przez zasięg, przez nakład, natomiast nazwijmy rzeczy po imieniu i powiedzmy, że najczęściej nie są to niezależne tytuły. Często mimo bardzo pięknych zapowiedzi są to tytuły powoływane do tego, by być jakąś „tubą” lokalnych władz samorządowych w prosty sposób, gdy wydawcą jest burmistrz, prezydent, wójt itd., a czasami robi to się w bardziej zawoalowany sposób, gdy wydawcą jest jednostka budżetowa np. gminy.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#ArkadiuszGruchot">Jako wydawcy lokalni często zżymamy się przeciwko wrzucaniu nas do „jednego worka” typologicznego, ponieważ z prasą samorządową jest bardzo wiele problemów. Zwróciłem na to uwagę w przedstawionym Komisji opracowaniu. Te pisma bardzo często zakłócają nie tylko ład informacyjny na lokalnym rynku. W najbardziej patologicznych sytuacjach sprowadza się to do nierównego traktowania podmiotów w takim sensie, że gazety samorządowe mają czasami łatwiejszy dostęp do informacji niż gazety działające niezależnie, często będące instrumentem krytyki i kontroli władzy, która właśnie wydaje dany tytuł samorządowy. To jest jedna główna grupa problemów.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#ArkadiuszGruchot">Druga grupa problemów to zakłócenia o charakterze ekonomicznym. Chodzi o zniekształcenie rynku reklamowego. Źródłem funkcjonowania niezależnych pism lokalnych w sensie finansowym są przychody ze sprzedaży gazet i przychody z reklam. Udział przychodów z reklam stale rośnie w związku nie tyle z różnymi procesami ograniczania czy spadku nakładów na szczeblu lokalnym, co z powodu jakichś wojen cenowych, jeśli chodzi o cenę egzemplarza gazety. Jeśli mamy jeden tytuł, który podlega wszystkim możliwym wolnorynkowym procesom ekonomicznym, czyli tytuł niezależny ekonomicznie i mamy tytuł, który jest dotowany w 100% lub w większości przez samorząd, to wiadomo, że w tym wypadku kalkulacja cenowa jest zupełnie inna, co powoduje, że nie jesteśmy równymi partnerami wobec reklamodawców. Oczywiście, już nie wspominam o jakichś zupełnie patologicznych sytuacjach, w których samorząd w jakiś sposób skłania określone podmioty gospodarcze współpracujące z gminą do ogłaszania się w tytule, który sam wydaje a nie w tytule niezależnym.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#ArkadiuszGruchot">Trzecią, bardzo istotną grupą w prasie lokalnej stanowią gazety wydawane przez Kościół i wszelkie związki wyznaniowe. Pod względem procentowym jest to również bardzo liczna grupa. Jest to również trochę taka terra incognita, ponieważ są to tytuły stosunkowo trudne do badania, ale szacuje się, że stanowią one nawet około 20% w owej masie 3000 tytułów. Różnie jest z ich periodycznością. W sensie ogólnym są to tytuły najmniej informacyjne. Z reguły mają trochę inne cele.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#ArkadiuszGruchot">Czwarta grupa to wszelkie możliwe tytuły wydawane przez stowarzyszenia, partie polityczne, organizacje pozarządowe – zgodnie z ich celami statutowymi.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#ArkadiuszGruchot">Ważne jest to, że dominującą periodycznością w prasie lokalnej są miesięczniki. To trochę kłóci się z tym, o czym mówiłem wcześniej, czyli z funkcją informacyjną, gdzie zaznaczyłem czas tygodnia. Oczywiście, nie można powiedzieć, że te miesięczniki są zupełnie nieużyteczne informacyjnie. Na szczęście, dużo jest tygodników, dwutygodników. Na poziomie lokalnym praktycznie marginalne są dzienniki – właściwie ich nie ma.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#ArkadiuszGruchot">Kolejny istotny czynnik dla typologii prasy lokalnej to nakłady. Nakłady również są bardzo zróżnicowane. W którymś opracowaniu pozwoliłem sobie zastosować porównanie do modelu Pareto – właściwie 20 tytułów lokalnych w sumie daje 80% łącznego nakładu. Dzieje się tak z tego powodu, że w prasie lokalnej mamy nakłady przewyższające nawet 20000 egzemplarzy (są chyba 2 tytuły o nakładach powyżej 30000 egz.) i jest cała masa niewielkich tytułów, które często ukazują się w nakładzie kilkuset egzemplarzy lub tysiąca kilkuset egzemplarzy. Kiedyś pan prof. Gierula oszacował średni nakład w prasie lokalnej na 2000 egzemplarzy.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#ArkadiuszGruchot">W przedstawionym państwu opracowaniu sformułowałem również trendy rozwojowe prasy lokalnej. Przyznam, że generalnie nie odbiegają one od trendów, które w ogóle dotyczą współczesnej prasy. Niewątpliwie sprowadza to się do kilku wyzwań, które czekają prasę – nie tylko lokalną. Chodzi o problemy wynikające ze zmian stylu życia, a wraz z tym konsumpcji mediów przez ich odbiorców. Wynika to z cyfryzacji naszego życia, mówiąc kolokwialnie – z uciekania od tradycyjnych mediów (prasa, książki) do mediów cyfrowych. Jednak należy powiedzieć i jesteśmy z tego dumni, że ten proces dotyka segmentu prasy lokalnej stosunkowo łagodnie. Nie wynika to tylko i wyłącznie z tego, że na naszych terenach mamy mniejszy dostęp do nowoczesnych technologii cyfrowych. Jak stwierdziła pani przewodnicząca, wynika to również z pewnego handicapu, jaki ma prasa lokalna. Obserwujemy bardzo dynamiczną decentralizację wszelkich możliwych procesów decyzyjnych. Coraz więcej rzeczy dzieje się na szczeblu podstawowym, coraz więcej rzeczy ważnych dla czytelników prasy lokalnej dzieje się na szczeblu podstawowym, na którym prasa lokalna często jest – nie chcę powiedzieć: monopolistą, bo to bardzo źle brzmi – najbardziej konkurencyjna i najbardziej wiarygodna. Potwierdzają to badania, które cytuję w opracowaniu. Prasa lokalna jest najbardziej wiarygodnym źródłem informacji. Po prostu dostarczamy informacje na takim mikropoziomie, na którym nie szkodzą już media, które teoretycznie wypierają nas jako prasę. Myślę przede wszystkim o mediach cyfrowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Rzeczywiście w tym bardzo szczegółowym materiale znajdziemy zapewne wiele spraw, ale jak się to słyszy, to być może łatwiej dociera. Jeśli chcemy budować społeczeństwo obywatelskie, to nie da się tego zbudować z pozycji Warszawy i tabloidów. To nie ulega wątpliwości. Wydaje mi się, że prasa lokalna powinna być przedmiotem jakiejś szczególnej troski. Chciałabym prosić wydawców czy przedstawicieli stowarzyszeń o to, by nas przekonali co do tego, że jeszcze trzeba jakoś państwu pomagać bądź co do tego, że należy państwa zostawić w spokoju. Nie wykluczam tego, że czasem pomocą jest niezajmowanie się jakąś sprawą. Jeżeli są jakieś obszary wymagające przynajmniej naszej próby zastanowienia się, to bardzo bym prosiła, aby to się przewinęło w państwa wypowiedziach. Bardzo proszę – pan dyrektor Hoffman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MaciejHoffman">Chciałbym jeszcze dodać kilka kwestii, które są bardzo ważne dla prasy lokalnej. Chciałbym podziękować za olbrzymie zaangażowanie Komisji Kultury i Środków Przekazu w ubiegłym roku. Dzięki temu w rozporządzeniu Ministra Finansów znalazła się zerowa stawka podatku VAT właśnie dla tej grupy prasy. Jest to bardzo pomocne w obecnej sytuacji, gdy wszyscy walczą ze sobą cenami. Owe 7% czy 22% jednak nie pozostaje bez znaczenia dla ostatecznej ceny i dla tego w jakimś stopniu jest ona konkurencyjna w stosunku do bardziej bogatej czy bardziej drapieżnej prasy.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#MaciejHoffman">Problem podatku VAT ciągle jest rozpatrywany. W ubiegłym roku Komisja Europejska zaproponowała nowe spojrzenie na problem VAT dla wszystkich krajów europejskich. Dotyczyłoby to również prasy, książki, słowa drukowanego. Komisja Europejska zaproponowała usystematyzowanie, uporządkowanie kwestii VAT i sprowadzenie jej do 3 stawek. Zaproponowała stawkę między 0% a 5%, tzw. podstawową dla towarów i usług pierwszej potrzeby, stawkę między 10% a 12% dla usług kultury, usług edukacyjnych, transportu publicznego, ochrony środowiska, zatrudnienia, energii itd. oraz tzw. stawkę standardową, która w zależności od kraju wynosi od 18% do 28%. Wydawcy wyrazili swoją opinię w tej sprawie i przedstawiliśmy stanowisko. Ze spotkania z panem komisarzem Kovacesem z października br. wynikałoby, że w tej kadencji Parlamentu Europejskiego Komisja Europejska nie zamierza zająć się tym problemem, przesuwa to na okres następnej kadencji, ale liczy na rozstrzygnięcie problemu do końca 2010 roku, do czasu, w którym obowiązuje w Polsce stawka VAT 0%–7%. Powiedziałbym, że będziemy w sytuacji bardzo uzależnionej od decyzji Komisji Europejskiej w 2009, 2010 roku. Bardzo zależałoby nam na tym, aby w stanowisku negocjacyjnym rządu polskiego (i o to zabiegamy) znalazł się zapis, który ulokowałby prasę i książkę w stawce między 0% a 5%, czyli w stawce tzw. pierwszej potrzeby. Wydaje nam się, że prasa i książka jednak powinny być priorytetem, związanym z upowszechnianiem wiedzy, wiadomości itd. Nie będę tu wymieniał wszystkich haseł. Prosiłbym szanowną Komisję o to, by uwzględniła tę kwestię przy prowadzonych rozmowach na ten temat i przy rozpatrywaniu różnych spraw.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#MaciejHoffman">Drugim „bólem”, który dotknął nas w połowie (w lipcu, sierpniu) tego roku, jest kwestia Poczty Polskiej. Muszę powiedzieć, że Poczta Polska zachowuje się nie tak, jak mówi dyrektywa pocztowa z lutego br. Na przykład na terenie woj. kujawsko-pomorskiego Poczta Polska wypowiedziała prenumeratę, czyli umowę na dostawę prasy, „Gazety Pomorskiej”, w soboty. Wypowiedziała prenumeratę prasy lokalnej i sublokalnej, a także sprzedaż egzemplarzową w placówkach pocztowych. Tłumaczyła się np. oszczędnością kosztów i jakimiś innymi czynnikami. Oczywiście, ta „zaraza” rozplenia się dosyć szybko na pozostałe województwa i okręgi pocztowe. W dyrektywie o usługach pocztowych z lutego br. mówi się o tym, że państwa członkowskie powinny zapewnić jak największą sieć punktów pocztowych dostępnych na terenie całego kraju, a szczególnie na terenach wiejskich i małych miasteczek. Poczta powinna zapewniać swoim odbiorcom dostawy każdego dnia. Okazuje się, że w strategii rozwoju Poczty Polskiej, co mnie zaskoczyło, panują zupełnie inne pojęcia, inne propozycje. Są dwie sprawy, które bardzo mocno nas zatrwożyły, a wręcz spowodowały olbrzymie niezadowolenie. Pierwsza sprawa – w swojej strategii poczta rekomenduje rezygnację z minimalnej liczby placówek na terenie kraju i rezygnację z placówek pocztowych w niektórych gminach. Jest to bardzo duże uderzenie w stosunku do prasy lokalnej, której około 30% nakładów jest rozprowadzane przez Pocztę Polską – w postaci sprzedaży egzemplarzowej albo prenumeraty.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#MaciejHoffman">Druga sprawa – jako priorytet Poczta Polska będzie traktowała wyłącznie usługi priorytetowe, natomiast odżegnuje się od terminowości dostawy tzw. przesyłek pocztowych. Listy zwykłe, prenumerata prasy, książki być może będą dostarczane w ciągu 7–8 dni od chwili nadania. To jest sprzeczne z tym, co mówi dyrektywa. Wydaje mi się, że warto głośno mówić o tej sprawie i warto walczyć, zwłaszcza że dzisiaj Poczta Polska dyskutuje nad strategią swego rozwoju do końca 2012 roku. W 2013 roku będzie mogła wejść konkurencja i zawalczyć z Pocztą Polską. Twierdzę, że koledzy z Poczty Polskiej zaczynają podcinać sobie korzenie, bo przecież ich siła jest w terenie – nie w Warszawie, bo już dzisiaj w Warszawie działają prywatni doręczyciele, prywatni operatorzy, którzy bardzo sprawnie to załatwiają. Jest to jednak problem Poczty Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#MaciejHoffman">Myślę, że warto powiedzieć o kolejnej kwestii. Planując tzw. olbrzymie cięcia, likwidując placówki pocztowe i listonoszy na terenach wiejskich, Poczta Polska oszacowała koszty usług podstawowych na ponad 300 mln zł. Oczywiście jest to problem, gdyż są to olbrzymie pieniądze, ale usługa powszechna jest usługą, która ma być świadczona przez państwo. Państwo nie może odżegnywać się od roli wspomagającego Pocztę Polską, zwłaszcza że jest to jedyna możliwość, by prasa, książka dotarła do owych 30% społeczeństwa, które żyje na terenie wsi i małych miasteczek. Wydaje mi się, że ten problem warto podnieść dosyć ostro i podnoszę go w duchu pozytywnym, by był pozytywnie rozpatrzony z punktu widzenia prasy lokalnej, ale także z mojego punktu widzenia – by mój list trafił do mojego kolegi, mieszkającego w leśniczówce w Górkach Dolnych nie dłużej niż w ciągu tygodnia. Okazuje się, że może trafić po 2 tygodniach, chyba że zapłacę za przesyłkę priorytetową, to być może trafi w ciągu 4–5 dni.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#MaciejHoffman">Proszę zauważyć, że Poczta Polska wycofuje się z tzw. dostaw codziennych. Listonosz pojawi się w terenie co najwyżej 2 dni w tygodniu. To stanowi duże zagrożenie dla działalności związanej ze sferą kultury.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#MaciejHoffman">Jeszcze jeden problem. Na prośbę MKiDN wydawcy rozpoczęli dyskusję i sformułowali projekt nowelizacji ustawy – Prawo prasowe. W tym projekcie zawarliśmy dwie rzeczy odpowiadające duchowi tego, o czym mówił Arek Gruchot. Jedna rzecz to propozycja, by instytucje państwowe, instytucje samorządowe odżegnały się od kwestii, związanych z wydawaniem prasy. Zgodnie z obecnym prawem prasowym wszystko, co ukazuje się periodycznie, musi mieć nadany charakter tytułu prasowego. Tak nie może być i dlatego inaczej zdefiniowaliśmy pojęcie prasy. Odblokowaliśmy możliwość wydawania biuletynów, informatorów, newsletterów przez organ państwowy czy przez organy samorządowe. Dzisiaj jest obowiązek zarejestrowania w sądzie tego typu publikacji. Formułując definicję prasy uwzględniliśmy sytuację, w której będzie można zablokować wydawanie przez samorządy profesjonalnych tytułów prasowych, co jest niezgodne z punktu widzenia ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#MaciejHoffman">Chciałbym podziękować Komisji za wsparcie w ubiegłym roku. Chodzi o kwestię wszystkich ustaw podatkowych, które są związane z powstaniem szczególnego momentu powstania obowiązku podatkowego przy rozliczeniu prasy, co ma dla nas zasadnicze znaczenie. Możemy rozliczać się z podatków i VAT dopiero po tym, jak sprzedamy nasze produkty. W dalszym ciągu utrzymywane są 50-procentowe koszty uzyskania przychodu, czyli uznajemy prawo dziennikarza, prawo naszych autorów do tego, że są potraktowani jako twórcy. Dzięki temu nie ma obowiązku dokonywania nadpłaty, podnoszenia kosztów, związanych m.in. z podatkiem VAT. Dziękuję serdecznie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo, panie dyrektorze. Chcę jedynie powiedzieć, że już bardzo dużo słyszałam o tym projekcie nowelizacji prawa prasowego. Zapewne słyszeli też koledzy i koleżanki z Komisji, ale ten projekt jest gdzieś w jakimś „podziemiu”. Mamy projekt poselski, upływają jakieś terminy i projekt poselski będzie rozpatrywany. Jak się to skończy – nie wiem. Jeżeli równocześnie nie ma innych projektów, to bardzo trudno jest potem je uwzględnić. Nie będziemy ciągle nowelizowali tego prawa. Bardzo bym prosiła o przedstawienie go przynajmniej w formie jakichś uwag, jeśli już nie gotowych rozwiązań. Oczywiście, Izba nie ma możliwości wniesienia projektu, ale chodzi o to, byśmy chociaż wiedzieli, jakie są proponowane rozwiązania. Bardzo bym o to prosiła w imieniu Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MaciejHoffman">Przepraszam bardzo, ale we wrześniu odbyło się duże spotkanie, organizowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Było ono poświęcone dyskusjom na temat projektów prawa prasowego. Przepraszam, ale dla porządku nasz projekt skierowaliśmy do MKiDN. Bardzo przepraszam, tak się stało, ale ten nasz przedyskutowany projekt pozwolę sobie przesłać pani przewodniczącej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Prosimy o to, bo pracując nad innym projektem możemy korzystać z tego projektu, przejmować część rozwiązań. Dziękuję bardzo. Proszę – pan poseł Jarosław Sellin.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JarosławSellin">Szanowni państwo, jesteśmy w takim czasie, że często kusimy się o ocenę ostatniego dwudziestolecia, a nawet porównujemy z XX-leciem międzywojennym. Można powiedzieć, że jedna rzecz na pewno udała się Polsce. Jest nią reforma administracji publicznej, zdecentralizowanie państwa, powołanie prawdziwych samorządowych regionów, powiatów, gmin – zwłaszcza gmin. Myślę tu o reformie z 1990 roku. Za tym poszło odrodzenie lokalnych inicjatyw wszelkiego rodzaju, czego przykładem jest również to, o czym dzisiaj mówimy, czyli odrodzenie mediów, prasy lokalnej.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#JarosławSellin">Dobrze, że porządkujemy terminologię, bo również na poziomie mediów elektronicznych bardzo często mieszamy pojęcia: radio lokalne i radio regionalne. Powinno to być bardzo ściśle rozdzielone tak, jak zaproponował pan prezes Gruchot. To są dwie różne rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#JarosławSellin">Z tego niezwykle ciekawego opracowania wynika, że mamy tutaj ewidentny sukces. Mamy 300 powiatów, a tytułów prasy lokalnej jest około 3000. Państwo podają, że około 500 jest na poziomie powiatowym. Wynika z tego, że właściwie każdy powiat ma swoją prasę lokalną, a w niektórych powiatach jest nawet konkurencja kilku tytułów. Są też gazety gminne, a nawet gazety miejskie czy dzielnicowe. Jest to więc żywioł ciągle rozwijający się i jest to ewidentny obywatelski sukces.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#JarosławSellin">Podają państwo, że po prasę lokalną sięga 78% mieszkańców, czyli większość Polaków po prostu sięga do tych gazet – nie tylko do opiniotwórczych gazet regionalnych czy ogólnopolskich, ale także do gazet, zajmujących się problematyką lokalną.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#JarosławSellin">Chciałbym poruszyć kwestię, którą poruszyli obaj panowie. Moim zdaniem, powinna ona zmierzać do pewnego rozstrzygnięcia prawnego. O tej kwestii właściwie dyskutujemy od kilkunastu lat. Pamiętam spotkania z czasu, gdy jeszcze pracowałem w kancelarii premiera Jerzego Buzka, pamiętam również spotkania z czasu, gdy byłem w KRRiT. Choć jest to inny obszar medialny, to również dyskutowaliśmy na ten temat. Chodzi mi o coś, co bardzo dosadnie nazwę patologią, bo mam na ten temat bardzo ostry i wyrobiony pogląd. Jest to patologia, polegająca na tym, że jednostki władzy publicznej wydają swoje gazety. Wyobraźmy sobie sytuację, w której rząd decyduje się na wydawanie własnej gazety albo minister Grzegorz Schetyna lub minister Mirosław Drzewiecki decyduje się na wydawanie własnej gazety i przeznacza na to środki publiczne. Byłby to skandal, a tu właściwie od wielu lat mamy do czynienia z sytuacją zupełnie analogiczną. Jeżeli wójt, starosta, prezydent miasta, marszałek województwa wydaje własną gazetę i przeznacza na to środki publiczne, to czemu ma to służyć? Po pierwsze – można powiedzieć, że jest to wydawanie na koszt podatników organu propagandowego na rzecz swoją lub swojego ugrupowania, które reprezentuje dany wójt, starosta, burmistrz czy prezydent. Wiadomo, że stabilność władzy lokalnej jest znacznie większa niż stabilność władzy centralnej, więc można również podejrzewać i pewnie bardzo często tak jest, że tworzą się pewne układy towarzyskie a może nawet wręcz sitwy polityczno-dziennikarskie, jeżeli taki tytuł prasowy jest wydawany.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#JarosławSellin">Obserwowałem to również podczas pracy w KRRiT. Niestety, na początku istnienia tego organu w „radosnej twórczości” rozdawania koncesji lokalnych np. rozdano dwadzieścia kilka koncesji na radio gminne. Te koncesje na robienie radia dostawiali wójtowie, dostawały struktury władzy gminnej. Oczywiście to natychmiast „uśmiercało” jakąkolwiek możliwość tworzenia niezależnego od władzy radia lokalnego.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#JarosławSellin">Mamy tutaj problemy, które panowie już zarysowali. Takie medium przecież nie może spełniać tego, czego często generalnie oczekujemy od mediów, czyli funkcji kontrolnej wobec władzy. Trudno sobie wyobrazić, że finansowana i tworzona przez wójta, starostę, burmistrza bądź prezydenta gazeta jest krytyczna, szuka afer, patrzy na ręce lokalnej władzy, skoro jest przez nią finansowana i powołana do życia. Rynek reklamowy również jest w jakiejś mierze dumpingowany na rzecz tych gazet. Skoro na wydawanie takiej gazety przeznaczane są środki publiczne, to na znacznie niższym poziomie można ustawić reklamowe stawki cenowe i w ten sposób zachęcić do przypływania reklam lokalnych właśnie do tej gazety a nie do gazet niezależnych. Bardzo często władze lokalne są jakimś podmiotem również gry gospodarczej i mogą zachęcać do dawania reklam w tym tytule a nie w konkurencyjnym – np. krytycznym wobec wójta, burmistrza czy starosty, ponieważ da się takiemu lokalnemu biznesmenowi lepiej żyć. Można mu dawać takie sygnały.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#JarosławSellin">Jeżeli taki postulat został zawarty w projekcie nowelizacji prawa prasowego, przekazany MKiDN, to uważam, że powinniśmy to przyjąć, iż wprowadzamy twardy i konsekwentny zakaz tworzenia prasy przez wszelkie podmioty władzy publicznej – od poziomu gmin do poziomu rządu. Oczywiście, burmistrzowi, staroście czy prezydentowi nie można odmówić szukania jakichś form komunikowania się z własnym, lokalnym społeczeństwem w postaci biuletynu czy drogą internetową lub w postaci jakichś komunikatów, newsletterów itd. Jednak to nie może być gazeta. Moim zdaniem, można to rozgraniczyć prawnie, by ta granica była wyraźnie zaznaczona.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#JarosławSellin">Widzę, że państwo i tak sobie nieźle radzą. W 1999 roku 36% gazet lokalnych było wydawanych przez samorządy, w 2005 roku – 37%, czyli problem jest. 1/3 gazet lokalnych w Polsce jest wydawana za środki publiczne przez podmioty władzy publicznej i trudno oczekiwać, by to były media niezależne od władzy, uczciwie i transparentnie konkurujące z mediami prawdziwie wolnymi, bo tak bym to określił. Jedne są wolne, a drugie są zniewolone przez powołanie przez podmiot władzy publicznej i w dużej mierze przez finansowanie z pieniędzy podatników.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#JarosławSellin">Jeżeli będzie opracowany poselski projekt prawa prasowego albo będą przyjęte postulaty zgłoszone przez środowisko i złożone w MKiDN, to proponuję, byśmy przyjęli postulat zakazu tworzenia prasy przez podmioty władzy publicznej każdego szczebla.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#DominikKsięski">Nasze Stowarzyszenie podpisuje się „obiema rękami” pod wszystkimi tezami, które przedstawił pan dyrektor Maciej Hoffman. Chciałbym poprosić panią Ewę Barlik – dyrektor Biura SGL o przedstawienie problemów, które widzimy z punktu widzenia naszego Stowarzyszenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Bardzo proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#EwaBarlik">Pani przewodnicząca, szanowni państwo, chciałabym trochę uporządkować ogromną wiedzę, z którą państwo się zapoznali, a dotyczącą gazet lokalnych. Chciałabym powiedzieć o nas, o gazetach, które należą do naszego Stowarzyszenia. Nieskromnie powiem, że rzeczywiście jest to kwiat prasy lokalnej, jaka została państwu przedstawiona w postaci statystyk.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#EwaBarlik">Nasze Stowarzyszenie skupia 60 wydawców, którzy wydają około 100 tygodników lokalnych. Wszystkie tytuły są płatne, więc jest to prasa informacyjna i opiniotwórcza w pełnym tego słowa znaczeniu. Chciałabym zwrócić uwagę na następujący fakt. W dużych miastach, w Warszawie i miastach wojewódzkich, czytane są gazety ogólnopolskie i regionalne. To jest podstawowy rynek tej najbardziej znanej prasy. Jednak w tych miastach mieszka około 8 milionów Polaków. 30 milionów Polaków mieszka na wsiach i w małych miasteczkach. Dla tych osób najbardziej opiniotwórcze są właśnie te gazety, które w tej chwili państwo dostają do ręki. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze – te gazety piszą o sprawach lokalnych, którymi nie zajmuje się żadna z wymienionych wcześniej przeze mnie gazet, żadne inne medium, chyba że w jednym powiecie czy wsi dzieją się jakieś nadzwyczajne wydarzenia, ale są to sporadyczne rzeczy. Na co dzień te gazety zajmują się sprawami lokalnymi, czyli tematami bardzo poszukiwanymi przez czytelników. Drugi powód wymienił pan dyrektor Hoffman – są to problemy z kolportażem. Bardzo często te gazety mają własny kolportaż. Bardzo często redaktorzy są zmuszeni do tego, by po pracy wsiąść w samochód i rozwieść gazetę po lokalnych sklepikach czy punktach kolportażu, gdzie jest sprzedawana. Tam nie trafi żadna inna gazeta, bo już nie chce jej dostarczać poczta, bo tam nie sięga „kolporter”, któremu po prostu nie opłaca się dojechać kilka kilometrów, by dowieźć 1 egzemplarz gazety ogólnopolskiej, który być może w ogóle nie zostanie kupiony, ponieważ zapotrzebowanie na ogólną informację zaspokajają na polskiej prowincji inne media – w tym głównie telewizja.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#EwaBarlik">Od 4 lat badamy czytelnictwo naszych tytułów. Jesteśmy bardzo dumni z tego, co uzyskaliśmy. Tam, gdzie ukazują się nasze gazety, praktycznie czyta je co druga osoba, co drugi mieszkaniec. Naprawdę można sobie pogratulować takiego nasilenia czytelnictwa. Jeżeli to dobrze przeliczymy, to oznacza, że 700000 nakładu naszych 100 tytułów wpływa na opinię 10 milionów mieszkańców 130 powiatów i ma stałą grupę czytelniczą około 4 milionów osób. Zakładamy, że nasze Stowarzyszenie skupia około połowę tego typu wpływowych tygodników lokalnych. Nie wszyscy mają skłonność do zrzeszania się. Mogą działać fantastyczne, świetne tygodniki, które nie są z nami stowarzyszone bądź są członkami innych stowarzyszeń.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#EwaBarlik">Generalnie mówimy o grupie 200 bardzo wpływowych tygodników lokalnych, które na prowincji rządzą opinią publiczną, bardzo wpływają na jej kształtowanie, o czym pewnie państwo doskonale wiedzą. Jeżeli chodzi o prowincję, to uczciwie mogę powiedzieć, że jesteśmy medium numer jeden, co potwierdzają liczne badania.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#EwaBarlik">Chcę się również podpisać pod problemami, o których mówili moi przedmówcy. To, że są to również stabilne biznesy, nie oznacza, że nie potrzebują jakiegoś wsparcia. Misją naszego Stowarzyszenia jest również pomaganie małym tytułom lokalnym, które nie osiągają dużych nakładów. W tej chwili mamy zarówno mocne tytuły o jednorazowym nakładzie nawet powyżej 30000 egzemplarzy, jak i małe, które mają 2000–3000 egzemplarzy jednorazowego nakładu, którym bardzo trudno jest domknąć finansową stronę tego przedsięwzięcia. Najczęściej są to biznesy rodzinne, bądź spółdzielnie dziennikarskie i często potrzebują wszelkiego rodzaju wsparcia, które w ramach Stowarzyszenia możemy udzielać trochę na zasadzie: dzielimy się tym, co mamy, a więc wiedzą, kontaktami, pomocą przy pozyskiwaniu reklam z rynku ogólnopolskiego. Oczywiście, to jest nie wszystko. Te gazety po prostu nie przetrwają, jeśli nie zapewnimy im 0% stawki VAT w dłuższym okresie niż do 2010 roku. Jest to naszą wielką misją. My tak to postrzegamy i mamy nadzieję, że panie i panowie posłowie podzielają nasz pogląd w tym względzie, ponieważ są to nieliczne na tym rynku w 100% polskie media. Absolutnie nie mam nic przeciwko mediom wydawanym przy wsparciu kapitału europejskiego, zagranicznego. Po prostu tak się złożyło, że na tym rynku prym wiodą małe lokalne polskie biznesy. Nie ma powodu, by ich nie wspierać. Myślę, że jest to piękna idea, chociaż może niekoniecznie poprawna politycznie, bo właściwie nie ma powodu, by tworzyć jakieś specjalne przywileje czy warunki. Oczekujemy jedynie wsparcia w postaci 0% stawki VAT dla najmniejszych, najsłabszych tytułów, które nie przetrwają bez państwa pomocy. Proszę pamiętać, że wszystkie gazety lokalne – nie gazety samorządowe tylko gazety rynkowe – ukazują się bez żadnego wsparcia. Nie dostają żadnych pieniędzy ani grantów od MKiDN, ani od UE. Rzadkością są jakieś programy, które pozwolą pozyskać niewielkie środki na jakieś jednorazowe przedsięwzięcia wydawnicze. Nie ma żadnego instytucjonalnego wsparcia, więc niech chociaż będzie dobry klimat do działania tych mediów, niech będzie państwa życzliwość – nawet w ramach działalności poselskiej w terenie. Przecież mają państwo swoje biura poselskie w różnych miejscach. Jeśli tam zwrócą państwo uwagę na gazety lokalne, to będziemy w pełni usatysfakcjonowani. Mam nadzieję, że państwo je prenumerują, bo one również kształtują opinię o państwa działalności na waszym terenie.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#EwaBarlik">Chciałabym zwrócić uwagę na drugi problem oprócz VAT. Przypominamy, że VAT „wisi” nad nami, teraz cieszymy się z tego, że najmniejsze gazety mogą korzystać z zerowego VAT, ale widzimy tę perspektywę 2 lat i to, że po tym granicznym terminie te tytuły mogą przestać istnieć.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#EwaBarlik">Dyskutujemy również o zmianach w prawie prasowym, które uporządkowałyby kwestię wydawania gazet przez samorządy. Przekazaliśmy państwu również interpretację obowiązujących przepisów, przygotowaną przez pana prof. Kuleszę. Wynika z niej, że działalność, którą dzisiaj prowadzą samorządy, również nie jest do końca legalna.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#EwaBarlik">Korzystając z wielkiego autorytetu Sejmu i tego miejsca chcielibyśmy upomnieć się o przestrzeganie prawa w terenie, o to, by w trybie prawie roboczym zwrócić uwagę samorządom na to, iż nie są powołane do tego, by prowadzić restaurację, pralnię czy też wydawać gazety. To jest biznes i powinny się tym zajmować rynkowe przedsiębiorstwa. Niech samorząd zajmuje się tym, do czego został powołany, przy czym w żaden sposób nie ograniczymy jego obowiązków informacyjnych. Nasze gazety zajmują się również śledzeniem tego, co dzieje się na posiedzeniach rad gminnych czy związków powiatowych i o tym piszemy na co dzień. Zresztą samorządy mogą wydawać swoje biuletyny, ale niech nie konkurują na rynku reklamy, niech nie próbują wydawać sprzedawanych za pieniądze gazet, które wyglądają jak nasze gazety, bo to jest zwyczajnie niemoralne. Nie chcę mówić, czy to jest zgodne czy niezgodne z prawem, bo zawsze można powiedzieć, że prawo można „przenicować”, tak czy inaczej interpretować. Nazwijmy to po imieniu – po prostu jest to niemoralne, by korzystając ze swojego budżetu, z naszych podatków, samorządy konkurowały z rynkowymi przedsiębiorcami na swoim terenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Mam zapisanych do głosu posłów: Fedorowicza, Rybickiego, Preissa i Wziątka. W takim razie bardzo proszę – pan prof. Gierula.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#MarianGierula">Pani przewodnicząca, szanowni państwo posłowie, moja katedra od 30 lat zajmuje się badaniem prasy lokalnej – tej, która istniała do 1989 roku i tej, która istnieje obecnie. Myślę, że jesteśmy takim centrum, które zajmuje się tą prasą. Wszystkie cytowane tutaj typologie to właściwie dorobek naszego ośrodka, ale oparty na olbrzymich badaniach, które są podstawą. Myślę, że wiele danych, które usłyszałem z ust kolegów ze stowarzyszeń, nie ma pokrycia w rzeczywistości w tym sensie, że my patrzymy na cały system medialny i zadajemy sobie podstawowe pytanie: co jest celem systemu medialnego? Jeżeli niezależnie od poziomu: lokalnego, regionalnego czy ogólnokrajowego bardzo skrótowo odpowiemy, że celem jest przede wszystkim dostarczanie zróżnicowanej informacji i upublicznianie wszelkiego rodzaju spraw, jakie toczą się na tych wszystkich poziomach, to przede wszystkim należy zastanowić się nad strukturą poziomu lokalnego, o którym dzisiaj dyskutujemy.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#MarianGierula">Muszę powiedzieć, że z punktu widzenia znaczenia informacyjnego praktycznie nie istnieje poziom lokalny mediów elektronicznych. Praktycznie nigdy w Polsce nie rozwinęła się telewizja poniżej poziomu regionalnego, a teraz polityka telewizji publicznej zmierza nawet do „schodzenia” z poziomu regionalnego. Według mnie zejście „Trójki” z poziomu regionalnego jest strategicznym błędem telewizji publicznej, co prawdopodobnie odbije się tym, że media komercyjne wejdą również w poziom regionalny, czego przykładem jest już Telewizja „Silesia”, która wchodzi w miejsce, które „odpuściła” telewizja publiczna.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#MarianGierula">Poziom lokalny poprzez sieciowanie sieci radiowych praktycznie już właściwie przestaje istnieć – z punktu widzenia społecznego znaczenia w dostarczaniu informacji. Gdybyśmy się przyjrzeli wszystkim ssieciowanym lokalnym rozgłośniom, to praktycznie informacja i publicystyka lokalna jest tam zerowa.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#MarianGierula">Zostaje nam prasa. Dla mnie jako medioznawcy obserwującego ten rynek są tutaj dwa duże zagrożenia. Pierwszym zagrożeniem było dopuszczenie do możliwości mutowania swoich wydań przez dzienniki regionalne – system niemiecki przejęty przez Orkla, a teraz fundusz inwestycyjny angielski jest właścicielem połowy dzienników regionalnych. Myślę, że nie w prasie samorządowej było zagrożenie rozwoju samodzielnych tytułów lokalnych, ale przede wszystkim w dziennikach regionalnych, które zaczęły z państwem konkurować na tych samych warunkach i zaczęły zdecydowanie wygrywać, gdyż w jednym pakiecie 2+1 zaczęły oferować informację lokalną i dodawać informację regionalną. W tym momencie z punktu widzenia ekonomicznego jako poszczególni wydawcy nie mieli państwo w skali kraju żadnej szansy. Teraz otworzyła się pewna szansa, bo myślę, że drugi strategiczny błąd popełniła Polska Presse, to przejście z konkurencji lokalno-regionalnej na konkurencję regionalną, ogólnopolską. Mówiąc kolokwialnie w tym momencie „odpuszcza” poziomy lokalne, gdyż nie jest w stanie realizować modelu dziennika regionalnego z lokalnymi wydaniami i z główną mutacją ogólnopolską. Tu jest ta szansa.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#MarianGierula">Zagrożenie wynika również z tego, że poziomy lokalne nie generują środków, które są w stanie utrzymać państwa tytuły. Chciałbym nieco sprostować spostrzeżenia pana posła. Ogólna statystyka jest ciekawa. Mamy 300 tytułów powiatowych i 300 powiatów. Gdybyśmy to jednak dokładnie przeliczyli, to okazałoby się, że w żadnym powiecie praktycznie nie istnieje konkurencja między tytułami komercyjnymi. Na 1 powiat w Polsce przypada chyba poniżej 2,08 tytułu wolnorynkowego, czyli konkurencja właściwie nie istnieje. Na 40% Polski w ogóle nie jest wydawana prasa komercyjna, gdyż nie ma rynku ekonomicznego, który utrzymałby tę prasę.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#MarianGierula">Zgadzam się co do pewnej patologii, ale patologią nie jest wydawanie tytułu przez samorząd lecz podejście do tego tytułu przez elity lokalne. To jest patologia. Chodzi o to, by elity lokalne rozumiały, że tytuł samorządowy w dłuższej perspektywie powinien być traktowany jako wiarygodny, sprawny kanał komunikacyjny a nie jako narzędzie. W większości wypadków na razie jest traktowany jako narzędzie i z tym się zgadzam. Z tego punktu widzenia jest to patologia. Trzeba na to spojrzeć z takiego punktu widzenia: jaki jest sens całego systemu na poziomie lokalnym? Jeżeli chcemy mieć spluralizowaną, różnorodną informację, to trzeba pamiętać o tym, że podstawowym celem tytułów komercyjnych jest zarabianie pieniędzy, a to determinuje również strukturę zawartości. W tytułach komercyjnych nie ma i nie będzie wielu tematów z poziomu lokalnego, bo nie taka jest funkcja większości tytułów. Kierując się doktryną liberalną mają państwo również kontrolować władzę, ale jeśli czasami spojrzymy na zawartość tych tytułów, to myślę, że ta władza nie jest do końca przedstawiana obiektywnie.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#MarianGierula">Jeżeli miałby być wprowadzony zapis zabraniający samorządowi wydawania tytułu prasowego, to trzeba się zastanowić nad tym, jak na poziomie lokalnym wspomagać przedsiębiorców, którzy będą chcieli utworzyć lokalne biznesy. Na razie rynki lokalne nie generują środków, by na tych poziomach była konkurencja. Jest kilka przykładów: Austria, Skandynawia, gdzie w imię pluralizmu na poziomach lokalnych państwo dotuje przedsiębiorców, by na tym poziomie była spluralizowana opinia. Taką szansę daje żywiołowość prasy lokalnej, jaka powstała. Jeżeli w Polsce jest 1000 tytułów prasy parafialnej, to w parafiach, które są traktowane jako społeczności lokalne, dobrze robiona gazetka parafialna również was wyprze. Ludzie będą zainteresowani tylko społecznością parafialną i już nie kupują waszego tytułu – taka jest prawidłowość. W Polsce praktycznie znikome jest współczytelnictwo kilku tytułów. Trzeba więc na to popatrzeć systemowo.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#MarianGierula">Oczywiście, otwiera się problem kwestii wirtualnej. Wszyscy przechodzimy w przestrzeń wirtualną i jest pewna szansa na to, że w przestrzeni wirtualnej właściwie będzie dowolność pod tym względem. Jednak na terenach wiejskich i małomiasteczkowych prawdopodobnie jest to perspektywa kilkudziesięciu lat. Dostęp do szerokopasmowego Internetu to dziesiątki lat. Następnie musimy wychować nowych ludzi, którzy będą myśleli w kategoriach poszukiwania informacji.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#MarianGierula">Bardzo ostrożnie formułowałbym wniosek dotyczący tego, by kategorycznie zakazać wydawania prasy przez samorządy. Oczywiście, można się zastanowić nad formą. Jednak na tę kwestię trzeba patrzeć z punktu widzenia podmiotowości społeczności lokalnej. Nie zapominajmy o tym, kto właściwie jest podmiotem tej komunikacji lokalnej, którą tworzą te wszystkie media. Z badań prowadzonych przez mój Zakład wynika, że na Śląsku większym zagrożeniem były dzienniki regionalne. Jeden dziennik regionalny w postaci „Dziennika Zachodniego” ze wszystkimi swoimi mutacjami był częściej preferowanym źródłem informacji o społeczności lokalnej niż łącznie wszystkie tytuły na tym obszarze, a jest ich chyba około 200.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#MarianGierula">Jeszcze jedna informacja, która również pokazuje żywiołowość i ułomność tego systemu. Wśród owych 3000 tytułów w Polsce do tej pory preferowanym podstawowym źródłem informacji o sprawach lokalnych w dalszym ciągu są rozmowy między ludźmi – ze wszystkimi konsekwencjami w postaci zakłamywania, przekłamywania informacji w tym zakresie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo, panie profesorze. W tej chwili chciałabym udzielić głosu posłom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#EwaBarlik">Tylko ad vocem, gdyż chciałam uzupełnić wypowiedź pana profesora.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Uzupełnić czy nie zgodzić się?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#EwaBarlik">Bardzo nie zgadzam się z niektórymi tezami. Mówienie o zagrożeniu brakiem konkurencji na rynkach lokalnych chyba wynika z tego, że pan profesor słabo zna nasze tytuły. Rozumiem pewne ograniczenie, gdyż trzeba by zjeździć całą Polskę, żeby zebrać te gazety. Dzisiaj państwo mają taką sposobność, by je mieć w jednym miejscu. Nie jest prawdą, że te gazety ograniczają konkurencję. Ze swej natury muszą być pluralistyczne. Jeżeli jakakolwiek z naszych gazet byłaby jednokierunkowa i wskazywałaby jakąś jedną opcję, to przestałyby istnieć. Były nieliczne takie przypadki, a te gazety przestały istnieć. Nie chcę przytaczać konkretnych przykładów. Niektóre z nich zapewne są bolesne dla państwa, gdyż niektóre tytuły były jakoś silnie związane z określonymi ugrupowaniami politycznymi, ale te tytuły bardzo szybko zeszły z rynku właśnie z powodów ekonomicznych.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#EwaBarlik">Gazeta lokalna jest bardzo specyficzna, bo ze swej natury jest pluralistyczna. Ona nie może „trzymać” z żadnym lokalnym establishmentem, ona musi każdemu w równy sposób „patrzeć na ręce”. Nie jest też prawdą, że jest jakimś absolutnym monopolistą, jeżeli chodzi choćby o rynek reklamy. Na tym rynku są również tytuły regionalne, ogólnopolskie i w tym terenie sprzedają swoim klientom także swój zasięg. Jest tu więc pełna konkurencja.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#EwaBarlik">Bardziej martwiłabym się brakiem konkurencji, który wystąpił tam, gdzie całe połacie naszego kraju zostały „wyczyszczone” z gazet lokalnych. Zostały one przejęte właśnie przez zagraniczne tytuły regionalne, które swego czasu skupowały te tytuły po to, żeby wzmocnić swoją pozycję lokalną. Przecież prasa lokalna naprawdę jest rzadkością na Warmii i Mazurach, w Zachodniopomorskiem, Lubuskiem. To są tereny, gdzie występują pojedyncze tytuły, które się ostały, bo wszystkie inne są bezpłatnymi dodatkami do gazet regionalnych. Proszę zwrócić uwagę na to, że bardzo często w terenie gazety regionalne są sprzedawane w okładkach bezpłatnych tygodników. Właściwie tutaj jest bardzo wyraźna nieuczciwa konkurencja. W Nidzicy mogę w kiosku kupić „Gazetę Olsztyńską” opakowaną np. w „Tygodnik Nidzicki”. To jest powszechne zjawisko kilkudziesięciu czy nawet kilkuset lokalnych tytułów bezpłatnych, dodawanych do wszystkich gazet regionalnych. Dziękuję uprzejmie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Pan poseł Jerzy Fedorowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JerzyFedorowicz">Rozpoczęliśmy jakiś nieprawdopodobnie wielki temat, ale ja będę miał pytania. Ze względu na moje miejsce zamieszkania i pracę oczywiście najbliższy jest mi „Tygodnik Podhalański”. Śledzę to pismo od dawna i widzę, że spokojnie dajecie sobie radę. Zdaję sobie sprawę z tego, o czym mówił pan poseł Sellin, który rozpoczął oczywistą debatę na temat tego, do jakiego stopnia samorząd, ugrupowanie czy polityka mogą wchodzić do prasy lokalnej.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#JerzyFedorowicz">Moje pytania będą krótkie, gdyż musimy stworzyć jakiś system pomocy. Przyjmujemy ciepłe słowa pod adresem naszej Komisji w związku z podatkiem VAT. Dwa pytania. Czy istnieje rodzaj konkursu czy nagrody dla wyróżniającej się prasy lokalnej w skali ogólnopolskiej? Już wiem, dziękuję, nie trzeba mi odpowiadać. Widocznie czytałem inną prasę regionalną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Pan Jurecki zdobył nagrodę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JerzyFedorowicz">On zawsze zdobywa nagrody, ja też kiedyś mu dałem. Drugie pytanie: co z tą pocztą? Jest to pytanie, którego nie rozumiem, ale być może można mi to bardzo łatwo wytłumaczyć. Poczta Polska właściwie jest monopolistą na rynku. Mamy jeszcze „Kolportera” i „Ruch”, który chyba nie wchodzi w zakres państwa działalności. Możliwe, że mamy jakąś siłę sprawczą, która przynajmniej ułatwiłaby rozwiązanie tej części waszych problemów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Jeśli chodzi o pocztę, to proponuję, by Komisja wystosowała dezyderat do Ministra Infrastruktury. Odpowiedzialny za pocztę wiceminister kiedyś miał bardzo wiele wspólnego z mediami i może zrozumie, co piszemy i o co nam chodzi. Pan poseł Arkadiusz Rybicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#ArkadiuszRybicki">Mam pytanie, gdyż w tej prasie w ogóle nie zauważyłem serwisów informacyjnych – np. serwisu PAP. Czy z modelu tej prasy wynika to, że ona nie informuje o wydarzeniach generalnych, ogólnopolskich czy też ten serwis jest po prostu za drogi?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#DominikKsięski">Jeśli można to, odpowiem na to pytanie. Wynika to z przyjętego przez nas modelu. Nie chodzi o to, że serwis jest za drogi. Jeśli nawet dawaliby go nam za darmo, to nie będziemy tego drukować, bo my informujemy ludzi o tym, co dzieje się w ich centrum świata, a nie na peryferiach cywilizacji. Granice naszego kolportażu są granicami naszej informacji. To jest po prostu profil wydawniczy tych czasopism.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JerzyJurecki">Z szacunkiem dla wszystkich posłów chciałbym powiedzieć, że naszych czytelników dużo bardziej niż np. obradująca komisja sejmowa interesuje to, co się dzieje na ich „podwórku”, gdzie jest problem lokalny – np. dziura w moście. Rzeczywiście tak jest. Siłą gazety lokalnej jest to, że nie zajmujemy się informacjami, które trafiają do nas za pośrednictwem telewizji czy też dzienników ogólnopolskich.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#JerzyJurecki">Chciałbym serdecznie podziękować za ciepłe słowa pod adresem „Tygodnika Podhalańskiego”, natomiast obiema rękami chcę podpisać się pod tym, co wcześniej mówił pan poseł Sellin. Panie pośle, bardzo dziękujemy za to, co pan powiedział na temat prasy samorządowej. Jestem absolutnie praktykiem, a nie teoretykiem i chcę powiedzieć, że prasa samorządowa jest największą „zarazą”, jaka jest możliwa w tej przestrzeni medialnej, gdyż powstaje tam, gdzie są silne gazety lokalne. Jest tworzona przez burmistrzów, wójtów jako antidotum na dociekliwego dziennikarza. Jak „grzyby po deszczu” powstają gazety samorządowe tam, gdzie my najbardziej patrzymy samorządom na ręce. Skąd to się bierze? Głównie z tego, że są to gazety robione po to, by pokazać, jaki piękny i mądry jest burmistrz. Mamy dziesiątki gazet samorządowych, wydawanych za pieniądze samorządowe, w których na każdej stronie jest pięknie uśmiechnięty burmistrz albo starosta. Na pierwszej stronie burmistrz przecina wstęgę, na drugiej stronie burmistrz rozdaje pieniądze dzieciom itd.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#JerzyJurecki">Jest jeszcze rzecz dużo bardziej groźna, tzn. charakter korupcjogenny. Proszę sobie wyobrazić, że na naszym terenie zdarzały się przypadki, że np. pojawiał się facet, który chciał otworzyć sieć stacji benzynowych. Pojawiał się u burmistrza, od którego słyszał: w porządku kolego, nie ma problemu, ale ty się zareklamuj w naszej gazecie. Damy ci zgodę na te stacje benzynowe pod warunkiem, że ty się będziesz u nas reklamował przez 2 lata albo 10 lat. Tu już jest coś niepokojącego. Jak możemy konkurować z gazetą, która ma w ręku oręż w postaci np. zezwoleń alkoholowych, zezwoleń na przydział gruntów itd.? Proszę zwrócić na to uwagę.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#JerzyJurecki">Jeśli rzeczywiście podjęliby państwo taką decyzję dotyczącą gazet samorządowych na wszystkich poziomach, bo burmistrz ma różne sposoby na wydawanie tych gazet – np. poprzez ośrodek kultury, którym zarządza itd., to byłoby to osiągnięcie warte medalu. Nie chcemy żadnych konkursów, to my dalibyśmy państwu medal za to, że rzeczywiście rynek lokalny jest wyczyszczony z „samorządówek”, które my nazywamy „gadzinówkami”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Nie piszecie o nas, to jak się dowiecie, że to zrobiliśmy?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JerzyJurecki">Jak uchwalicie, to napiszemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Tak, rozumiem. Pan poseł Stanisław Wziątek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#StanisławWziątek">Dziękuję bardzo, pani przewodnicząca. Mam dwie propozycje, jedno pytanie i jedną konstatację.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#StanisławWziątek">Jeśli chodzi o propozycje, to chciałbym prosić o to, aby prezydium Komisji zechciało rozważyć propozycję przygotowania dezyderatu zaadresowanego do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w sprawie, którą reprezentanci prasy lokalnej wskazali jako jedną z najważniejszych barier. Mówię o stawce VAT. Przede wszystkim chodzi o wydłużenie terminu dla stawki 0% i o przygotowanie stanowiska strony polskiej w negocjacjach z Komisją Europejską w sprawie stawki VAT na książki. Myślę, że tego rodzaju dezyderat umocniłby rząd i Ministra w prezentowaniu poglądów w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#StanisławWziątek">Druga kwestia dotyczy Poczty Polskiej. Mam świadomość, że to wykracza daleko poza kompetencje naszej Komisji, ale może byłoby warto zwrócić się do Dyrektora Generalnego Poczty Polskiej z prośbą o przedstawienie tego, w jaki sposób Poczta Polska będzie realizowała także swoją misję (a nie tylko cele komercyjne) w zakresie kolportażu prasy – zwłaszcza w środowiskach małomiasteczkowych i wiejskich. Mając taką informację później moglibyśmy konstruować ewentualne propozycje w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#StanisławWziątek">Jeśli chodzi o pewną konstatację, to chciałbym się odnieść do propozycji, którą złożył pan poseł Sellin. Wydaje się, że jej idea jest niezwykle słuszna. Zasługuje na rozważenie właśnie w kategoriach pewnych propozycji. Jednak zauważam tutaj pewną słabość, gdyż patrzymy na problem z punktu widzenia patologii, a nie z punktu widzenia prawidłowego wykonywanych funkcji – zarówno przez samorządy, jak i prasę lokalną. W pełni zgadzam się z wygłoszoną tezą, iż prasa lokalna powinna (i to najbardziej spodobało mi się w wypowiedziach panów reprezentujących prasę lokalną) ograniczać się do funkcji informacyjnej, do terenu, w którym tak naprawdę żyje, do problemów, którymi żyje społeczeństwo lokalne. To pokazuje, że jest rzeczywista więź prasy lokalnej z ludźmi, zamieszkującymi określony obszar.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#StanisławWziątek">W ten sposób rozumiana jest rola i cel prasy lokalnej w zakresie informacji, a także szczególnie w zakresie funkcji integracyjnej i budującej tożsamość. Myślę tutaj chociażby o moim województwie, o woj. zachodniopomorskim, w którym nie ma tak bardzo rozwiniętej prasy lokalnej. Niezwykłe znaczenie ma budowanie tożsamości lokalnej, a nawet szerzej – tożsamości regionalnej. W związku z tym nie chciałbym, abyśmy formułowali stanowisko, które jednoznacznie może ograniczyć rolę samorządów. Znam takie przykłady, gdy samorządowcy inspirują powstawanie gazet lokalnych wzmacniając je finansowo, a później ta prasa z prasy samorządowej staje się samodzielnym bytem. Jednak ktoś musi stworzyć szansę na zainspirowanie i początkowy rozwój.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#StanisławWziątek">Może warto by skierować do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pytanie: czy w związku ze sprawą, o której mówiłem przed chwilą, istnieje szansa na stworzenie przez MKiDN programu dla wzmocnienia prasy lokalnej czy dla powstawania prasy lokalnej w tych środowiskach, w których rzeczywiście ona nie istnieje, a mogłaby w nich odegrać rolę integracyjną i budowania tożsamości lokalnej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Przypominam, że w MKiDN istnieje program wspomagania czasopism kulturalnych. Może rzeczywiście warto to rozszerzyć i będziemy się nad tym zastanawiali. Pan poseł Sławomir Preiss.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#SławomirPreiss">Mam jedno pytanie, ale właściwie to chciałbym poinformować. Mieszkam w miejscowości, która ma 70000 mieszkańców i są 3 lokalne gazety: „Dziennik Stargardzki”, „7 dni powiatu Stargardu” i „7 dni Stargardu”. Moje pytanie dotyczy czegoś innego. W Szczecinie jest gazeta „Kurier Szczeciński”, która wychodzi od wielu lat i jest dobrze czytana, ale wyłącznie w Szczecinie. Wychodzi także różnie kojarzony „Głos Szczeciński”. Nową propozycją jest dziennik „Moje Miasto”, który ma także mutacje dzielnicowe. Jest to dziennik bezpłatny, roznoszony bezpośrednio w każdej dzielnicy. Być może jest to kierunek informowania mieszkańców miejscowości, miast, dzielnic o tym, co się dzieje. Dziękuję bardzo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Widzę zgłoszenia, ale jednak muszę dopuścić do głosu posłów. Pani poseł Elżbieta Kruk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#ElżbietaKruk">Rozmawiając o dosyć skomplikowanym problemie, jakim jest wsparcie i dbałość o rozwój i właściwie o utrzymanie się na rynku prasy lokalnej, nie powinniśmy patrzeć tak jednostronnie.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#ElżbietaKruk">Wszyscy wiemy, że wolność może być zagrożona i przez politykę, i przez ekonomię. Jakiekolwiek medium prywatne nie będzie zawsze całkowicie wolne, bo niestety będzie bardzo uzależnione od różnych interesów gospodarczych. Nie wiem, czy wynika to z poczucia wspólnoty części komercyjnej rynku i przeciwnej po drugiej stronie, ale nie mówiłabym o „wyrzynaniu” mediów samorządowych. Zgodziłabym się raczej z teorią, by nie opierać się na patologiach. Jeśli są, to po pierwsze – muszą być ścigane przez prawo, a po drugie – myślę, że nie trzeba aż „wyrzynać”. Można by zmienić prawo. Myślę choćby o takim prostym zabiegu, by czasopisma, gazety, prasa (nie wiem, jak je nazwać), wydawnictwa samorządowe nie mogły zamieszczać komercyjnych reklam. Myślę, że już to kompletnie zmieniłoby sytuację.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#ElżbietaKruk">Gdy zaczynamy patrzeć tak jednostronnie, to pomijamy pewne poważne problemy. Dopiero pod koniec dyskusji wyszła sprawa tendencji koncentracji w mediach. Były tu nawiązania do rynku mediów elektronicznych. Przede wszystkim chodzi właśnie o tę kwestię koncentracji, o wykupywanie małych radiostacji lokalnych. W pewnym momencie wydawało się, że zbuduje się komercyjna radiofonia lokalna. Rzeczywiście, były błędna pomysły budowy samorządowych lokalnych rozgłośni radiowych. Nie zawsze wynikało to ze złej woli, był to raczej pomysł budowy radiofonii lokalnej. Te rozgłośnie padły. Właściwie padła już też cała radiofonia lokalna, gdyż z ponad 200 zostało kilkadziesiąt podmiotów. Stało się tak zdecydowanie z powodów ekonomicznych i koncentracji na tym rynku – powstania właśnie rozgłośni ponadregionalnych, które przy płytkim rynku niestety nie pozwalają funkcjonować rozgłośniom lokalnym. Myślę, że z prasą jest łatwiej, choćby z tego powodu, że potrzebne są znacznie niższe nakłady na wydawanie prasy, a może łatwiej jest to prowadzić, nie wiem. Okazało się, że te rozgłośnie radiowe nie potrafiły się utrzymać. Może były bardziej łakomym kąskiem dla ponadregionalnych sieci radiowych. Jednak obserwujemy tę tendencję, o czym sami państwo wspominali i można to było przeczytać w przedłożonych materiałach. Ona podąża wolniej.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#ElżbietaKruk">Czy naprawdę myślą państwo, że już jest za późno? Właściwie dziwię się, że nie ma takich propozycji – czy nie warto byłoby się zastanowić nad pewną formułą przepisów antykoncentracyjnych w prawie prasowym? Wiem, że łatwiej jest powiedzieć: no to pozbędziemy się samorządów. Myślę, że poprzez coraz dalej postępującą koncentrację większym zagrożeniem są rozgłośnie lokalne, poprzez koncentrację, która dzieje się wraz z postępem cyfryzacyjnym. U nas postępuje to inaczej niż w innych krajach świata. Być może to jest ten powód, że ta prasa lokalna mocniej stoi, bo mniejszy jest jeszcze zasięg rozwoju mediów cyfrowych. Zmieniając środowisko zasięg mediów cyfrowych zmieni również zupełnie sytuację mediów lokalnych papierowych.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#ElżbietaKruk">Jestem przekonana o tym, że potrzebne są zmiany zapisów w sprawie wydawnictw samorządowych. Według mnie tam na pewno nie powinno być reklamy komercyjnej. Jestem przekonana, że należy kontynuować politykę Komisji na rzecz wspierania zarówno rozwiązań podatkowych, jak i jakichś innych rozwiązań programowych wspierania przez państwo małych wydawców lokalnych. Należałoby się zastanowić nad tymi przepisami. Nie można jednak właściwie regulować rynku biorąc pod uwagę wyłącznie patologiczne sytuacje, choćby nas drażniły. Myślę, że konkurencja na każdym rynku robi odbiorcom jak najlepiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Pan poseł Edward Wojtas.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#EdwardWojtas">Gdy przysłuchuję się wypowiedziom i po lekturze informacji, też rodzą mi się pewne refleksje. Jak to zwykle bywa, zawsze są dwie strony medalu. Trzeba się zgodzić z tymi przedmówcami, którzy mówili o tym, że prasa lokalna powinna mieć określone wsparcie i odpowiednie oprzyrządowanie prawne.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#EdwardWojtas">Myślę, że bardzo ważną rzecz powiedziała pani poseł Kruk. Dzisiaj mamy do czynienia z postępującą monopolizacją na rynku prasowym. Co na to UOKiK? Ogólnopolski tytuł prasowy ma przecież dużo większe możliwości utrzymania mutacji na danym terenie niż mały wydawca, wydający jedną gazetę.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#EdwardWojtas">Chciałbym zwrócić uwagę jeszcze na inną kwestię. Mówiliśmy o funkcji informacyjnej. Tu czasami widać patologie. Myślę, że wiążą się one z ułomnością prawa prasowego. Nie do rzadkości należą sytuacje, w których prawo prasowe jest łamane. Często bagatelizuje się prawo osoby, którą przedstawia się w złym świetle w danym wydawnictwie czy gazecie. Chodzi o prawo do sprostowania. Najczęściej sensację zamieszcza się na pierwszej stronie, a gdy okazuje się, że jest to nieprawda, to sprostowanie zamieszcza się na ostatniej stronie maleńkim drukiem bądź w ogóle się nie zamieszcza. Trzeba coś z tym zrobić. Ostatnio widać to szczególnie w wielkich tabloidach. Na przykład robi się zdjęcia po zakończeniu wielkiego wydarzenia, danej konferencji. Później publikuje to się z informacją, że było to w trakcie wydarzenia próbując w ten sposób nagiąć opinię publiczną. Warto, by Komisja zastanowiła się nad tą patologią, nad tym, jakie zastosować zabezpieczenia w ewentualnej nowelizacji prawa prasowego, by nie dochodziło do takich sytuacji. Jest to ważne działanie, jeśli mamy mówić, że prawo do rzetelnej informacji jest także ważnym prawem obywatela w demokratycznym państwie. Dziękuję bardzo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Do głosu są jeszcze zapisani: pan prezes Księski i pan Jurecki. Czy jeszcze ktoś chciałby zabrać głos? Bardzo proszę – pan prezes.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#DominikKsięski">Zgadzam się z panem profesorem Gierulą co do tego, że dla gazety lokalnej rzeczywiście o wiele trudniejszym konkurentem jest wkładka powiatowa gazety regionalnej. Jest to konkurent trudniejszy, groźniejszy, ale to jest konkurencja na pomysły, na umiejętności, na zaplecze finansowe. Są elementy, w których jakby z definicji jest lepszy czy mocniejszy nasz konkurent, ale nie zawsze stoimy na przegranej pozycji. Jednak ci nasi konkurenci nie wydają gazety za nasze podatki, a samorządy wydają gazety za podatki, które ja im płacę i z tego powodu nas to po prostu męczy.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#DominikKsięski">Nie zgadzam się z panem prof. Gierulą co do roli gazet samorządowych na terenach, gdzie nie ma lokalnej prasy prywatnej. Ja również ubolewam nad tym, że są powiaty, w których nie ma prywatnych gazet – najczęściej tygodników lokalnych zasięgu powiatu. Często zostały „wygolone” właśnie przez gazety regionalne, ale czasami powiat jest na tyle słaby ekonomicznie, że trudno jest wejść na rynek z prywatną, komercyjną gazetą lokalną. Zakładanie w takich powiatach gazet samorządowych powoduje dodatkowe utrudnienie, dodatkową barierę wejścia. Jeśli nawet gazeta prywatna mogłaby się tam utrzymać, ale istnieje już gazeta wydawana przez samorząd, to w tym momencie nie powstanie już żadna gazeta prywatna. Znam przypadki, gdy na takim terenie próbowano wydawać gazetę prywatną. Wówczas momentalnie gazeta samorządowa stosowała antyakcję, zwiększała objętość, częstotliwość, a ci którzy próbowali wystartować z tym biznesem, po prostu byli „duszeni w zarodku”, byli „zadeptywani”.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#DominikKsięski">Czasami bywa tak, że po zmianie władzy w powiecie ekipa wydająca dotychczas gazetę samorządową odchodzi, zakłada swoją nową gazetę, bo po prostu chce dalej robić to, co robiła do tej pory pod skrzydłami samorządu, a nowi szefowie lokalnego samorządu nie chcą współpracować z tymi ludźmi. Wówczas ta stara gazeta samorządowa momentalnie ożywa i tu jest kwestia tej bardzo trudnej konkurencji. Ten problem jest dla nas nie do przejścia z moralnego punktu widzenia.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#DominikKsięski">Jak pomóc na terenach, które rzeczywiście są słabsze ekonomicznie? Nie chodzi o to, by przyjąć, iż gazeta samorządowa wypełnia misję, która została nałożona na prasę lokalną. Gazeta samorządowa nie wypełnia tej misji. Po prostu należy zlikwidować gazety samorządowe. Co to znaczy „zlikwidować”? Posługujemy się tutaj nieparlamentarnym słownictwem. Jak najbardziej zgadzam się z panią poseł Kruk co do tego, że gazeta samorządowa mogłaby istnieć, jeśli nie miałaby komercyjnych reklam. Dodam jeszcze to, by nie konkurowała pod względem sprzedaży. Jeśli gazeta samorządowa będzie bezpłatnym biuletynem, to wówczas będzie wypełniać postulaty, które wyszczególnił pan prof. Kulesza w swoim stanowisku – szczególnie w pkt 5, do którego lektury wszystkich zachęcam. Pkt 5 i cała opinia mówi wyraźnie, że samorządy mają prawo wydawania gazet i ja tego nie neguję. Jednak nie mają prawa do prowadzenia działalności komercyjnej, czyli do sprzedawania tej gazety i do sprzedawania w niej reklamy. Wówczas problem byłby już rozwiązany.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#DominikKsięski">Dwa słowa na temat prasy bezpłatnej. Pan poseł zapytał o to, czy nie jest to jakaś droga dla rozwoju gazet. Owszem, istnieje prasa bezpłatna – wydawana głównie w dużych aglomeracjach. Wydajemy gazety, które są sprzedawane i uważamy, że problem prasy bezpłatnej leży w tym, kto płaci. My wydajemy gazetę, którą kupują nasi czytelnicy i często za drogie pieniądze. Jeśli państwo spojrzą na ceny tych gazet, to są one wyższe niż ceny dzienników, a czasami nawet dwa razy wyższe. Za tę gazetę płaci czytelnik, a za gazetę bezpłatną płaci wyłącznie reklamodawca i w tym momencie zupełnie inna jest kwestia treści, które może przenieść gazeta bezpłatna. Inne treści przenosi tygodnik, za który płaci czytelnik kładąc na ladzie owe 2,50 zł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Proszę – pan Jurecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#JerzyJurecki">Zaapelowałbym do nas wszystkich o to, byśmy nie próbowali walczyć z czymś, co naprawdę jest naszą wielką zdobyczą. Jeśli chodzi o wolność prasy, to jesteśmy wzorem dla wielu państw, które są wokół nas, choćby dla Słowaków i Węgrów. Wydaje mi się, że im mniej ingerencji w prasę, media, tym lepiej. Uważam za błąd, by np. wśród gazet regionalnych powtórzyć pomysł zapisów podobnych do tych, które były kiedyś i dotyczyły koncentracji w stacjach radiowych. Na moim terenie mam „Gazetę Krakowską”, „Dziennik Polski”, gdzie jest kapitał niemiecki. Po prostu staram się być lepszy od nich i w ten sposób z nimi konkuruję. Obie wymienione gazety mają wkładki podhalańskie – jedna ma „Gazetę Podhalańską” a druga „Dziennik Podhalański” i z nimi walczę. Obawiałbym się wprowadzenia jakichś zakazów, które mogłyby być uznane za ograniczenie wolności prasy w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#JerzyJurecki">Pani poseł odniosła się do gazet samorządowych. To nie jest kwestia ograniczania wolności prasy. Po prostu jest to kwestia publicznych pieniędzy. Wydaje mi się, że wydawanie publicznych pieniędzy na gazety burmistrza, wójta to w ogóle jest inna sfera i z tym trzeba walczyć. Mimo wszystko zachowujemy tutaj kierunek, który był i powinien być zachowany. Im więcej wolności w prasie, w mediach, tym na pewno lepiej.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#JerzyJurecki">Jeden z panów posłów mówił o tym, że w gazetach pojawia się jakiś oszczerczy tekst, a potem jest maleńkie sprostowanie na ostatniej stronie. Uważam, że jest to po prostu kwestia sądu. Są sądy cywilne, które podejmują decyzję o tym, gdzie ma się ukazać sprostowanie i jakiej ma być wielkości. Po prostu trzeba się bronić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję. Bardzo proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#MateuszOrzechowski">To, co chciałem powiedzieć, powiedział już pan prezes Księski. Odniosę się do wypowiedzi pani poseł Kruk. My nie chcemy „wyrzynać” wydawnictw samorządowych. Niech one sobie istnieją, ale niech z nami nie konkurują. Trudno je nazwać gazetami, lecz raczej biuletynami. To tak jakby firma prywatna – firma Nikon, która produkuje aparaty, wydała swoją gazetę, pisała o rynku fotograficznym i siebie opisała jak najlepiej. Niech taki biuletyn sobie istnieje, ale nie nazwiemy tego gazetą, która jest źródłem obiektywnej informacji. To samo można odnieść do samorządu. Niech biuletyny istnieją, ale chyba nie wchodzi w grę nazwanie tego stricte gazetą. Dziękuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#ElżbietaKruk">Tylko jedno zdanie. Sama zastanawiałam się nad tym, jak to nazywać. To jedna rzecz. Po drugie – wyraziłam akurat to przekonanie, że to nie powinna być działalność konkurencyjna, a więc w tym sensie nie powinna konkurować z prasą lokalną. To jest oczywiste. Jednak samorząd musi mieć prawo do informowania społeczeństwa, a inną sprawą jest to, że są patologie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Nie rozstrzygniemy tej kwestii. Posiedzenie komisji ma trochę inny charakter niż konferencja naukowa. Jeżeli w ogóle będziemy zajmowali się prawem prasowym, to wrócimy do tej kwestii i zapewne będziemy korzystali z państwa opinii i doświadczeń. Po pierwsze – im mniej zakazów, niezależnie od tego, kogo by dotyczyły, tym lepiej. Po drugie – jednak państwo reprezentują przedsięwzięcia biznesowe, choć niektórzy mogą to traktować jako misję. Trzeba na to patrzeć także w takich kategoriach i jak powiedział redaktor Jurecki, trzeba konkurować.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Absolutnie zgadzam się z panią poseł Kruk, bo nie wyobrażam sobie, by samorząd nie miał możliwości czy szansy informowania. Niech on informuje nawet o wszystkich wstęgach przeciętych przez wójta, burmistrza czy prezydenta. Ludzie się tym znudzą i wcale nie będą tacy zachwyceni, ale samorząd informuje, bo taki jest jego obowiązek. Sądzę, że właśnie przy prawie prasowym wrócilibyśmy do tego, jak to ustawić, by nie była to konkurencja dla przedsięwzięć biznesowych.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Pozwalam sobie wybierać najważniejsze wątki, ale powtarzam, że dzisiaj my tego nie rozstrzygniemy. Na pewno będziemy jeszcze wracali do tej ważnej sprawy. Bardzo proszę – pan Gruchot.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#ArkadiuszGruchot">Chciałbym się odnieść do wypowiedzi pani poseł Kruk, do wątku dotyczącego koncentracji, o czym zresztą wspomniałem w przedstawionym opracowaniu.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#ArkadiuszGruchot">Wszyscy jesteśmy przedstawicielami mediów lokalnych drukowanych, więc mniej jest znana problematyka koncentracji lokalnych stacji radiowych. Wydaje mi się, że problem koncentracji w prasie w ogóle został już w naszych polskich warunkach zaprzepaszczony na początku lat 90., gdy dokonywała się faktyczna prywatyzacja ogromnej większości tytułów po likwidowanej RSW „Prasa –Książka – Ruch” i praktycznie na długie lata ustabilizował się system własnościowy prasy. Od tej pory w jakiś sposób dokonywała się prywatyzacja w segmencie związanym z tygodnikami lokalnymi, ale często były to procesy żywiołowe – np. przejęcie w latach 90. kilkudziesięciu tytułów lokalnych za długi w drukarniach, oczywiście należących do dużych wydawców prasowych. Jest opracowanie doktora Bajki na ten temat. W 1998 roku w Tczewie odbyła się konferencja z udziałem prasy lokalnej, zakończona jakimś raportem na temat praktyk koncentracyjnych i monopolizacyjnych w polskiej prasie.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#ArkadiuszGruchot">Trzeba jasno podkreślić, że w przypadku mediów elektronicznych są jakieś ograniczenia dotyczące koncentracji, natomiast w przypadku prasy jedyne występujące ograniczenia nie są ograniczeniami branżowymi, skierowanym wyłącznie do segmentu prasowego, ale są ograniczeniami, które wynikają z ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Powiedziałbym, że są one stosunkowo mało skuteczne w sytuacji prasy. W ostatnich latach UOKiK wszczął kilka takich postępowań i praktycznie do tej pory nie zakończyły się jakąkolwiek ewidentną decyzją, potwierdzającą zjawisko koncentracji, chociaż rzeczywiście postępuje jakaś „pełzająca” koncentracja.</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#ArkadiuszGruchot">Kończąc chciałbym sformułować następującą tezę. Na szczęście w tej chwili potencjalnie podmioty, które mogłyby dokonywać koncentracji zagrażającej lokalnym tytułom, mają swoje własne bardzo poważne problemy, które zmusiły je do zmiany strategii. Po prostu nieekonomiczna okazała się strategia kupowania lokalnych tytułów bądź innych finansowych form przejmowania lokalnych tytułów. Straciło to sens z ekonomicznego punktu widzenia. Jest to za droga metoda zdobywania rynku poprzez koncentrowanie się kosztem gazet lokalnych. Nazwijmy rzeczy po imieniu i powiedzmy, że ostatnimi czasy w Polsce bardzo pogorszyła się kondycja finansowa największych graczy medialnych, co bardziej wzmacnia bezpieczeństwo prasy lokalnej.</u>
          <u xml:id="u-48.4" who="#ArkadiuszGruchot">Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji dużo większym zagrożeniem jest nie tyle koncentracja, co monopolizacja treści. Wynika to z tego, że de facto polski rynek produkowania i rozpowszechniania informacji jest podzielony pomiędzy naprawdę bardzo niewielu dużych graczy, którzy działają nie tylko w segmencie dzienników regionalnych, w segmencie telewizji, czy w segmencie rozgłośni radiowych. Te wszystkie media są łączone w ramach jednego wydawcy.</u>
          <u xml:id="u-48.5" who="#ArkadiuszGruchot">Jeden wydawca dysponuje tygodnikami ogólnopolskimi, dziennikami, wchodzi do radia. Oczywiście, Internet jest wolny dla wszystkich. Moim zdaniem, istnieje zagrożenie monopolizacją tego, co się przekazuje, a nie samą koncentracją – zwłaszcza na poziomie lokalnym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#ElżbietaKruk">Przepraszam, ale chciałabym powiedzieć jedno zdanie. O tym mówią również przepisy antykoncentracyjne. Na pewno mogłyby sobie poradzić z tym problemem. Może rzeczywiście mniej oddziaływałyby bezpośrednio na rynki lokalne gazet.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję. Czy jeszcze ktoś koniecznie chciałby zabrać głos? Koniecznie chciałaby zabrać głos pani Ewa Barlik i koniecznie pan dyrektor Hoffman. Proszę państwa, będą to ostatnie głosy. Bardzo proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#MaciejHoffman">Jeśli można, to chciałbym tu wnieść trochę optymizmu. Na rynku prasowym zaczynamy patrzeć z punktu widzenia koncentracji, silnej konkurencji, niedopuszczenia do rynku. Będąc od wielu lat analitykiem tego rynku i patrząc na zjawiska, które na nim występują, muszę powiedzieć, że do ubiegłego roku wszystkim przyrastała sprzedaż. Szybciej przyrastała sprzedaż na poziomie gazet krajowych, trochę wolniej na poziomie gazet regionalnych. Bardzo dobrze rozwijała się prasa lokalna. Wzrastała liczba tytułów i również wzrastała sprzedaż. Występowały te wszystkie zjawiska. Wielkie grupy wydawnicze były również przed 2000 rokiem. Myślę, że trzeba na to patrzeć optymistycznie.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#MaciejHoffman">Reprezentuję Izbę Wydawców Prasy, gdzie są duzi i mali wydawcy, praktycznie wszystkie grupy wydawnicze. Naszą rolą jest to, by wzmacniać konkurencyjność w poszczególnych grupach. Na przykład naszą rolą było to, by na przełomie lat 2006/2007 powołać Akademię Prasy Lokalnej, kierowaną wyłącznie do dziennikarzy i wydawców prasy lokalnej. Uzyskaliśmy na to granty w wysokości ponad pół miliona złotych, by można było przeszkolić tę całą grupę ludzi, by wzmocnić ich siłę konkurencyjną – w stosunku do prasy regionalnej, w stosunku do siebie, w stosunku do prasy samorządowej. Tak się stało. Przeszkoliliśmy ponad 450 pracowników mediów regionalnych. To są te pozytywne działania, które mają wzmacniać konkurencyjność między mediami w ramach wolności słowa. Wolność słowa wymaga konkurencji. Tu nie może być nakazów, zakazów i nie można tworzyć sytuacji, które będą sterowane przez kogoś, kto będzie miał rację tylko dla siebie i będzie chciał ją sprzedać.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#MaciejHoffman">Patrząc na prasę lokalną wydaje mi się, że jej siłą jest to, że właśnie jest lokalna, że pisze o lokalnych problemach. Powtarzam, że statystyki nie wykazywały, by spadała jej sprzedaż, chociaż następowała konkurencja na rynkach regionalnych.</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#MaciejHoffman">Na pewno konieczne jest wzmacnianie roli, charakteru prasy lokalnej. Trzeba również ją wspomagać od strony podatkowej, by w ogóle prasa korzystała z tych samych przywilejów podatkowych – na każdym szczeblu. Kolega z „Tygodnika Podhalańskiego” powiedział, że konkurencja zawsze go wzmacniała a nie przeszkadzała. Myślę, że warto tu wprowadzić trochę takiego optymizmu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Pani Ewa Barlik.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#EwaBarlik">Cieszę się, że mogę zabrać głos po panu dyrektorze Hoffmanie, bo chciałam powiedzieć dokładnie to samo. My się nie boimy konkurencji. Nasi wydawcy poradzą sobie z każdą konkurencją pod warunkiem, że będzie uczciwa. Nasi wydawcy nie wspomagają się środkami budżetowymi. Działają na takiej zasadzie, na jakiej działają wszystkie inne biznesy. Po prostu oczekujemy takiej samej wolnej konkurencji, takich samych zasad, jakie ma każdy inny biznes.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#EwaBarlik">Aby nasze spotkanie zakończyć jakąś konkluzją albo prośbą do Komisji, chciałabym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Przepisy, o których tu rozmawiamy, nie są precyzyjne, a wszelkie tego typu regulacje psują państwo i psują je od dołu – w gminach i powiatach. Mamy ponad 3000 gmin, a nie ma 3000 gazet, wydawanych przez wójtów, co oznacza, że każdy inaczej interpretuje te przepisy. Gdyby każdy wójt wiedział, że ma takie prawo, to każdy by „pohulał” i wydał własną gazetę. To nie jest jasne. Posługujemy się jedynie interpretacją przepisów, którą na zlecenie Izby Wydawców Prasy wykonał prof. Kulesza. Chcielibyśmy zwrócić się do Komisji z uprzejmą prośbą o wyjaśnienie tego, czy samorządy mogą wydawać gazety, a jeśli tak, to jakie. Prosimy o wyjaśnienie tej kwestii we współpracy z prawnikami, pracującymi z państwem na co dzień i może także po zasięgnięciu opinii izb rozrachunkowych, które rozliczają samorządy z tych wydatków. Chcielibyśmy uzyskać jednoznaczną odpowiedź, by było dla nas jasne to, z kim i na jakich zasadach konkurujemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Sprawa, o której pani mówiła, jest trochę trudniejsza niż to, czym ja chciałam zakończyć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Nie mówię o VAT, bo jest to kwestia strategii, polityki. W tej chwili są dobre rozwiązania, a rzecz w tym, czy uda się je utrzymać i jak długo. Bieżącą kwestią jest rzeczywiście sprawa współpracy z pocztą. Sądzę, że możemy wystąpić z dezyderatem do Ministra Infrastruktury, który odpowiada za Pocztę Polską. Niekoniecznie musimy korespondować z dyrektorem Poczty Polskiej. W dezyderacie możemy postawić ten problem, prosić o zwrócenie na to uwagi i o przedstawienie jakichś dróg rozwiązań.</u>
          <u xml:id="u-55.2" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Kwestia opinii i interpretacji zapisów. Znam tyle gmin, które wydają takie gazety i jakoś nikogo za to nie „wsadzono”, że aż po prostu nie chce mi się wierzyć, by ta ich działalność była prowadzona z naruszeniem prawa. Możemy poprosić o ekspertyzy po to, by już mieć gotowy materiał przy ewentualnej pracy nad prawem prasowym. Komisja może się do tego zobowiązać, ale tej kwestii nie rozstrzygniemy w tej chwili. Jeśli byłaby to formuła biuletynu, to sprawa byłaby oczywista. W dużym mieście mam taką gazetę i nikt tego tak nie traktuje, choć wygląda jak gazeta. Jednak tego się nie sprzedaje. Jest to biuletyn, który ma atrakcyjną formę graficzną, jest redagowany przez dziennikarzy i ma jakiś poziom, ale po prostu tego się nie sprzedaje. Wygląda jak tygodnik, a wychodzi chyba raz w miesiącu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#JerzyJurecki">Pani poseł, tam, gdzie jest mądry wójt i mądra rada, to najczęściej przemawiają do swoich wyborców za pośrednictwem mediów, które istnieją – po prostu w postaci wykupywania sobie ogłoszeń. To jest najbardziej zdrowe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Bardzo proszę, pani poseł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#MonikaWielichowska">Szanowni państwo uważam, że te biuletyny czy gazety powstają z dwóch powodów. W niektórych gminach dlatego, że są dziennikarze i gazety lokalne, które są nieprzyzwoite i nierzetelne. Wtedy jest to obrona samorządowców. W niektórych przypadkach, co pewnie jest rzadkością, jest to kontra dla dziennikarzy, którzy są dociekliwi i dzisiaj już państwo o tym mówili.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#MonikaWielichowska">Chciałabym się odnieść do wypowiedzi pani, która mówiła, że niesprawiedliwe jest wydawanie samorządowych pieniędzy na biuletyny, na informacje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#EwaBarlik">Absolutnie się z tym nie zgadzam. To jest kompetencja gminy i tak nie powiedziałam. Gmina ma nawet obowiązek informowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#MonikaWielichowska">Nie wiem, czy sprawiedliwe czy niesprawiedliwe jest to, gdy samorządy płacą lokalnym gazetom za wykupywanie stron tych gazetach. Dziękuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Dziękuję bardzo. Dziękuję naszym gościom i państwu posłom. Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>