text_structure.xml 127 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JerzyJaskiernia">Otwieram posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych. Witam posłów i zaproszonych gości. Porządek dzienny został państwu dostarczony na piśmie. Czy są uwagi do porządku obrad? Nikt się nie zgłasza, zatem stwierdzam, że porządek został przyjęty. Proponuję, żebyśmy łącznie rozpatrzyli pkt I i II, a więc pan minister dokonałby wprowadzenia do pkt I sprawozdanie z realizacji zadań polskiej polityki zagranicznej w 2002 r. i do pkt II - prezentacja głównych założeń exposé ministra spraw zagranicznych, po czym przeprowadzilibyśmy dyskusję. Czy jest zgoda na taki tryb prac? Nie ma sprzeciwu, zatem stwierdzam, że propozycja została przyjęta. Proszę o zabranie głosu ministra spraw zagranicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Pozwoliliśmy sobie dostarczyć państwu „Sprawozdanie z realizacji zadań polskiej polityki zagranicznej w 2002 r.”, a więc mogą państwo podczas lektury tego dokumentu poznać szczegóły. Ograniczę się zatem do kilku zasadniczych informacji i ocen, a następnie przejdę do omówienia podstawowych tez planowanej na jutro prezentacji założeń polityki zagranicznej na 2003 r. Bardzo się cieszę, iż debata na temat polityki zagranicznej będzie mogła po raz pierwszy w historii odbyć się na początku roku kalendarzowego, którego te założenia dotyczą. Było to zamiarem obecnego kierownictwa MSZ. Dziękuję za zrozumienie i współpracę Sejmu w tym zakresie. Jestem zdania, że aktywność międzynarodową Polski i rezultaty naszej działalności oraz zabiegów politycznych i dyplomatycznych w ubiegłym roku należy ocenić pozytywnie. Jak wiadomo, do priorytetowych zadań należało pomyślne zakończenie procesu negocjacji warunków naszego członkostwa w Unii Europejskiej, działania na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa zewnętrznego Polski, reprezentowanie interesów ekonomicznych kraju w działalności służby zagranicznej, rozwój stosunków dwustronnych i aktywność w naszej części Europy. Jestem zdania, że we wszystkich tych obszarach osiągnęliśmy konkretne rezultaty. Jeśli chodzi o negocjacje akcesyjne, jak wiadomo, zakończyły się one w Kopenhadze 13 grudnia ub.r. Osiągnęliśmy wszystkie cele, które sobie stawialiśmy, jadąc na szczyt kopenhaski. Pozwala mi to stwierdzić, że w wyniku zmiany koncepcji i strategii negocjacyjnej udało się w ciągu kilkunastu miesięcy zasadniczo zmienić sytuację Polski w gronie państw kandydujących do Unii Europejskiej. Z kraju, którego zdolność do sprostania wymogom członkostwa budziła często publicznie wyrażane wątpliwości, w ciągu kilkunastu miesięcy staliśmy się krajem o niekwestionowanej, wręcz czołowej pozycji wśród państw kandydujących. Wedle powszechnej opinii - uważam, że całkowicie uzasadnionej - sposób, w jaki to przeprowadziliśmy, zwłaszcza - w jaki zakończyliśmy negocjacje, pokazuje, iż jednoznacznie i twardo występowaliśmy w sprawach, które uważaliśmy za słuszne, ważne z punktu widzenia interesów naszego kraju. Taka jest opinia wśród 15 członków Unii Europejskiej i wśród większości państw, które razem z nami kończyły proces negocjacji. Oczywiście ten efekt był możliwy z jednej strony dzięki zaangażowaniu całkiem profesjonalnego zespołu pracowników, urzędników różnych struktur rządowych, zwłaszcza Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej i MSZ, dzięki wielkiemu zaangażowaniu pozarządowych instytucji, innych instytucji publicznych naszego państwa, w tym parlamentu, dzięki aktywności czołowych osobistości naszego kraju - mam na myśli w pierwszym rzędzie prezydenta i szefa rządu. Ich aktywne zaangażowanie i wsparcie na poziomie politycznym, na poziomie kontaktów dwustronnych stwarzało bardzo dobre warunki i pomyślny kontekst dla zrealizowania przez służby podległe Ministerstwu Spraw Zagranicznych zadań w tym zakresie. Miniony rok był niezwykle ważny również dla struktur bezpieczeństwa międzynarodowego, zwłaszcza tych, z którymi jesteśmy związani. Mam na myśli w pierwszym rzędzie Sojusz Północnoatlantycki. Jak wiadomo, w trakcie praskiego szczytu Sojuszu podjęto szereg decyzji z dwóch obszarów. Po pierwsze, decyzje dotyczące rozszerzenia Sojuszu. Zrealizowano tzw. szeroki wariant rozszerzenia, a więc zaproszono 7 nowych państw do członkostwa w Sojuszu. Było to w pełni zgodne z pozycją negocjacyjną Polski, wielokrotnie powtarzaną, zanim doszło do podjęcia tych decyzji. Jak wiadomo, wśród tych 7 państw znajdują się nasi bezpośredni sąsiedzi, a więc Litwa i Słowacja, na czym Polsce szczególnie zależało.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Po wtóre, w trakcie szczytu praskiego podjęto decyzje dotyczące modernizacji wewnętrznej NATO, zarówno w obszarze struktur i procedur, aby Pakt był bardziej efektywny i sprawny, jak dotyczących zdolności obronnych Sojuszu. Przyjęto sformułowane w ubiegłym roku koncepcje tzw. NATO-wskich sił odpowiedzi i inne, które w przypadku ich zrealizowania uczynią z Sojuszu strukturę zdolną do odpowiadania na nowe zagrożenia, jakie po 11 września 2001 r. stały się jednym z dominujących elementów środowiska międzynarodowego. W ubiegłym roku, w obrębie stosunków dwustronnych chciałbym zwrócić państwa uwagę na szczególne wydarzenia, jakie zaszły w relacjach z najważniejszymi partnerami naszego kraju, zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi i z Rosją. Rozwój stosunków dwustronnych z USA był szczególnie spektakularny w związku z wizytą państwową prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w lipcu ub.r. i w związku z licznymi innymi wizytami - wcześniejszą wizytą premiera, a także ze zrealizowaną już na początku br. kolejną wizytą prezydenta. Możemy zatem mówić o czymś więcej niż wzmocnieniu dobrej współpracy i dobrych stosunków. Atmosfera polityczna tych relacji jest zupełnie wyjątkowa. Kiedy prezydent Bush kilka dni temu mówił w Waszyngtonie, że Polska jest dla Stanów Zjednoczonych najlepszym sojusznikiem w Europie, było to chwilami wręcz ambarasujące. Gdy rozmawiał z politykami brytyjskimi, to jedynie przez żartobliwe zaproponowanie im uznania Wielkiej Brytanii za coś więcej niż wyłącznie europejskie państwo, można było pogodzić ich przekonanie o wyjątkowych stosunkach z Ameryką z deklaracją prezydenta Busha dotyczącą Polski. Nawet jeżeli był w tym element kurtuazji, to uczestnicząc w tych najważniejszych spotkaniach prezydentów, jestem głęboko przekonany, że atmosfera, sposób podchodzenia do Polski, jako partnera amerykańskiego, są satysfakcjonujące. W chwili obecnej, w związku z podjęciem decyzji o wyborze samolotu wielozadaniowego dla naszej armii, niewątpliwie ważniejszym niż do tej pory, bo realizowanym w korzystniejszych warunkach zadaniem w stosunkach z USA będzie rozwój naszej współpracy gospodarczej, zwłaszcza w obszarach najbardziej nas interesujących. Również o znaczącej zmianie, zwłaszcza klimatu politycznego, możemy mówić w stosunkach z Rosją. W wyniku wizyty prezydenta Putina na początku ub.r. doszło do stworzenia nowych mechanizmów współpracy, w tym Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej. Odbył on swoje inauguracyjne posiedzenie w połowie ub.r. Za kilka dni zbierze się ponownie. Ten stały mechanizm dialogu i konsultacji polsko-rosyjskich pozwala nam w sposób systematyczny, niekoniunkturalny zajmować się omawianiem wszystkich najistotniejszych problemów współpracy między naszymi krajami. W wyniku porozumienia ministrów spraw zagranicznych, przy oczywistej aprobacie naszych przełożonych, została utworzona tzw. grupa do spraw trudnych, zajmująca się wszystkimi nierozstrzygniętymi do tej pory kwestiami z okresu trudnej historii polsko-rosyjskiej czy polsko-radzieckiej, w tym także takimi sprawami, jak odszkodowania dla Polaków represjonowanych w okresie stalinowskim, uznanie Polaków za naród represjonowany, zakończenie śledztwa katyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Ubiegły rok to okres kolejnych wysiłków z naszej strony na rzecz wzmacniania procesów niezbędnych zmian i reform w niektórych z państw sąsiadujących. Mam na myśli przede wszystkim Ukrainę. Rozwój wydarzeń w tym kraju i wokół niego dawał podstawy do zaniepokojenia. Wybory przeprowadzone na Ukrainie nie doprowadziły do wyników gwarantujących stabilność polityczną i spokojną kontynuację niezbędnych zmian w tym kraju. Takie wydarzenie jak podejrzenie o nielegalny handel bronią, eksport niektórych rodzajów broni do państw objętych embargiem międzynarodowym, sprawiły, że postrzeganie Ukrainy stało się w świecie bardziej krytyczne, co jest zrozumiałe. Jednocześnie pojawiło się ryzyko, że Ukraina na liście priorytetów wielu naszych partnerów w świecie demokratycznym może znaleźć się na bardziej odległym miejscu, co na pewno byłoby złe z punktu widzenia interesów Ukrainy, a także Polski i całego kontynentu europejskiego. Dlatego podejmowaliśmy szereg działań politycznych, dyplomatycznych, organizacyjnych na rzecz tego, aby Ukrainy nie marginalizowano, przy całym krytycyzmie wobec tego państwa, żeby politykom ukraińskim pomóc w nawiązaniu dialogu między silnie zarysowanymi, pozostającymi w konfrontacji obozami politycznymi w tym państwie. Przypomnę konferencję zorganizowaną jesienią ub.r. z inicjatywy prezydenta i premiera „Miejsce i rola Ukrainy w Europie w związku z rozszerzeniem Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego”. Ubiegły rok to również okres różnych polskich inicjatyw na rzecz poprawy warunków i klimatu współpracy w Grupie Wyszehradzkiej, ponieważ zupełnie nieoczekiwanie z powodów wewnętrznych w niektórych państwach członkowskich (mam na myśli przede wszystkim Węgry), doszło do politycznych wystąpień, sformułowań, tez, które wprowadziły stan rozdrażnienia i napięcia w relacjach między niektórymi z państw członkowskich Grupy. W żadnym wypadku nie dotyczyło to Polski. Tym łatwiej było nam podejmować inicjatywy na rzecz uspokojenia sytuacji, poprawy klimatu i stworzenia podstaw do kolejnej fazy dobrej współpracy tej wyszehradzkiej czwórki. Wydaje się, że udało się to osiągnąć. Świadczy o tym przebieg kontaktów, do jakich doszło w ostatnich tygodniach na szczeblu premiera, ministra spraw zagranicznych z przedstawicielami naszych partnerów w tym ugrupowaniu. W związku z rozszerzaniem się Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego, które następują w swoich maksymalnych wariantach, trzeba sobie jednak uświadomić, że szereg państw Europy Środkowowschodniej pozostanie poza strukturami tych mechanizmów integracyjnych. W związku z tym obiektywnie rysuje się ryzyko pojawiania się nowych podziałów w regionie i Europie, czym nikt, a zwłaszcza Polska, nie jest zainteresowany. Stąd rozmaite nasze działania, których celem jest zapobieżenie takiemu negatywnemu scenariuszowi, m.in. „inicjatywa ryska”, czyli propozycja wysunięta przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w lipcu ub.r. w Rydze, oferująca stworzenie nowej płaszczyzny dialogu między tymi, którzy są lub w najbliższym czasie będą w Unii Europejskiej, i tymi, którzy pozostaną przez jakiś czas poza jedną lub obiema tymi strukturami. W naszej aktywności dyplomatycznej i politycznej staraliśmy się również dostrzegać problemy globalne, m.in. temu służyło przedstawienie przeze mnie na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ inicjatywy opracowania nowego dokumentu politycznego dla ONZ. Założeniem tej inicjatywy jest ominięcie nierozwiązywalnego od 30 lat problemu rewizji Karty Narodów Zjednoczonych, przy jednoczesnym poszukiwaniu takich form porozumienia politycznego, które stwarzałyby ONZ szansę na bardziej precyzyjne uregulowanie zasad działania tej organizacji w różnych obszarach, w jakich zachowuje aktywność, ale także poszukiwanie nowych form współpracy z partnerami nierządowymi, którzy odgrywają w stosunkach międzynarodowych coraz większą rolę. Aktywności w zakresie kwestii globalnych służył udział w rozmaitych przedsięwzięciach, chociażby w Szczycie w sprawie Zrównoważonego Rozwoju w Johannesburgu, gdzie prezydent Aleksander Kwaśniewski przewodniczył jednemu z podstolików, czy też nasze przewodnictwo w tzw. Międzynarodowym Reżimie Technologii Rakietowych. Polska była również gospodarzem konferencji antarktycznej. Było to wielkie wydarzenie wczesną jesienią ub.r. Staraliśmy się zaakcentować swoją aktywność wobec innych, poza Europą, regionów świata. Temu służyły liczne wizyty przedstawicieli naszego kraju w Azji, Ameryce Łacińskiej i na Bliskim Wschodzie, a także liczne wizyty z obszaru Ameryki Łacińskiej i Azji w naszym kraju. Był to również rok, w którym przed dyplomacją postawiono w sposób bardziej jednoznaczny i kategoryczny niż do tej pory zadania związane z reprezentowaniem interesów gospodarczych naszego kraju. Trudno jest w tym konkretnym przypadku mówić o przełomie. Nie jest to łatwe przedsięwzięcie, aby kilka tysięcy osób pracujących w służbie zagranicznej nie tylko odpowiednio umotywować, ale i przygotować merytorycznie do wypełniania takich zadań, niemniej jednak konferencja ambasadorów, jaka została zorganizowana na początku lipca ub.r., była poświęcona w znacznej części kwestiom gospodarczym. Stwarzaliśmy w ten sposób możliwość nie tylko wszystkim naszym ambasadorom -wysłuchania osób odpowiedzialnych za problematykę finansów i gospodarki w naszym kraju, ale także reprezentantom rządu, Narodowego Banku Polskiego, biznesu - możliwość zwracania się z konkretnymi postulatami i oczekiwaniami do naszej służby zagranicznej. Był to również rok, w którym nawiązaliśmy ściślejszą współpracę z organizacjami pozarządowymi. Utworzyłem Radę Konsultacyjną do Spraw Organizacji Pozarządowych przy ministrze spraw zagranicznych. Mam wrażenie, że jest to rozwiązanie bezprecedensowe nie tylko w naszej historii, ale także, jeśli chodzi o praktykę polityczną w innych państwach. W Radzie reprezentowane są organizacje pozarządowe aktywne czy zainteresowane aktywnością poza granicami naszego kraju. Rada już pracuje, nie jest ciałem dekoracyjnym. Odbywamy merytoryczne posiedzenia, w trakcie których uzgadniamy bardzo precyzyjnie zasady współdziałania dyplomacji rządowej i organizacji pozarządowych. Dyskutujemy o tym, w jaki sposób władze publiczne mogą wesprzeć wszystkich partnerów tzw. dyplomacji społecznej czy publicznej, a w pierwszym rzędzie organizacje pozarządowe, także przedstawicielstwa samorządu lokalnego. Był to również rok, w którym udało nam się rozpocząć realizację niemal odwiecznego planu i marzenia służby zagranicznej, mianowicie powołaliśmy Akademię Dyplomatyczną, której zadaniem jest kształcenie na możliwie najwyższym poziomie nowych adeptów służby zagranicznej, a w niedalekiej przyszłości - dokształcanie wszystkich pracowników służby zagranicznej, aby stawała się ona coraz bardziej profesjonalna. W ubiegłym roku z inicjatywy Ministerstwa Spraw Zagranicznych i przy koordynacyjnej roli tego resortu został opracowany nowy, po 11 latach obowiązywania poprzedniego, „Rządowy program współpracy z Polonią i Polakami za granicą”. Program - wedle mojej wiedzy, to znaczy na tych forach, w których był prezentowany w mojej obecności - był bardzo dobrze przyjęty przez przedstawicieli środowisk polonijnych w świecie.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Zawiera szereg nowych propozycji, koncepcji działania rządu wobec Polaków i wraz z Polakami rozsianymi na całym świecie. Tyle ogólnych uwag dotyczących roku ubiegłego. Bardziej szczegółowe informacje znajdą państwo w dokumencie, który przygotowaliśmy. Jeśli chodzi o koncepcje i założenia polityki zagranicznej na rok bieżący, oczywiście z jednej strony bardzo silny będzie element kontynuacji dotychczasowych działań, chociaż w związku z wydarzeniami zmieniają się bardziej precyzyjnie formułowane cele. Postanowiliśmy w tym roku dokonać dosyć drastycznej operacji redukcji tych zadań, które określałem mianem priorytetów. Zawsze, kiedy dyskutuje się o priorytetach, to ich lista rozrasta się tak dalece, że sam ten fakt przeczy pojęciu priorytetu. Uznaliśmy, że w tym roku będzie jeden priorytet wśród wielu ważnych zadań polskiej polityki zagranicznej. Jest nim doprowadzenie do uprawomocnienia się traktatu akcesyjnego, na podstawie którego staniemy się członkiem Unii Europejskiej. Na osiąganie tego priorytetu składa się zarówno to, czym zajmujemy się w chwili obecnej (mam na myśli nasz udział w artykułowaniu tekstu traktatu akcesyjnego, a późniejszy udział w spotkaniu w Atenach 16 kwietnia, w trakcie którego traktat akcesyjny zostanie podpisany), a później intensywne zabiegi na rzecz pomyślnego przeprowadzenia i zakończenia procedur ratyfikacyjnych w krajach piętnastki europejskiej. Wydaje się, że sukces jest niemal przesądzony, niemniej jednak wymaga on wysiłku promocyjnego, informacyjnego, lobbistycznego. Jest tu miejsce dla wszystkich, którzy chcą pomóc Polsce znaleźć się w Unii Europejskiej, nie tylko dla przedstawicieli władzy wykonawczej. Jest ogromna rola do odegrania przez parlamentarzystów w relacjach z parlamentarzystami piętnastki, a także przez dyplomację społeczną i środki masowego przekazu. Problemy związane z formułowaniem tekstu nie wykraczają w tej chwili poza poziom techniczny, czyli związane są z najbardziej precyzyjnym definiowaniem czy odzwierciedleniem rezultatów negocjacji, zwłaszcza tych kopenhaskich, ponieważ w Kopenhadze, w przeciwieństwie do kilku poprzednich lat negocjacji, nie były one tak sformalizowane i zbiurokratyzowane, czyli nie odbywały się w formie wymiany pisemnych opracowań, kiedy nie ma najmniejszych wątpliwości, jakich słów i z przecinkami w którym miejscu używano, ale negocjacje miały charakter ustny. Co prawda nic do tej pory nie sygnalizuje powodów do przypuszczenia, że mogą wystąpić różnice w rozumieniu tego, co uzgodniliśmy, ale musimy pilnować naszych interesów. Ponadto - o czym świadczy jeden, na razie odosobniony przypadek, do którego doszło kilkanaście dni temu w Austrii, gdzie w wyniku sporu między rządem tego państwa a Komisją Europejską, dotyczącego zasad tranzytu ciężarówek przez terytorium Austrii, minister transportu Austrii ośmielił się publicznie powiedzieć, że nierozstrzygnięcie tego sporu może doprowadzić do zablokowania przez Austrię ratyfikacji traktatu akcesyjnego - widzimy, że mogą się pojawiać także tego typu nieoczekiwane problemy. W moim przekonaniu zachowanie austriackiego ministra było całkowicie niestosowne, ponieważ nie wolno mieszać dwóch porządków - interesów doraźnych w relacjach państwo członkowskie - Komisja Europejska z wielkim przedsięwzięciem, jakim jest przyjęcie nowych państw członkowskich do Unii Europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Nie ponosimy żadnej odpowiedzialności, nie mamy żadnego wpływu na rozwiązywanie takich problemów, jak ten przeze mnie przytoczony. W związku z tym kategorycznie nie zgadzamy się na to, aby rozszerzenie było instrumentalnie traktowane dla doraźnych potrzeb państw członkowskich. Ten sygnał wskazuje na potrzebę wielkiej uwagi i natychmiastowego reagowania z naszej strony, gdyby coś takiego miało się gdzieś powtórzyć. W związku z pewnymi wydarzeniami zmienia się szczegółowy obraz zadań, jakie przed nami stoją. W przypadku Sojuszu Północnoatlantyckiego nie jest to już dążenie do jego rozszerzenia, ale do tego, aby państwa zaproszone właściwie przygotowały się do członkostwa, a także, aby procedury ratyfikacyjne, dotyczące członkostwa tych państw, przebiegły pozytywnie nie tylko w naszym kraju, ale także w innych krajach członkowskich NATO. Jeśli chodzi o praskie decyzje związane z modernizacją Sojuszu, są to zadania, które wiążą się z wykonaniem podjętych tam decyzji. Musimy sobie uświadomić, że w ostatnich kilkunastu miesiącach środowisko międzynarodowe uległo dosyć radykalnej zmianie. Pojawiły się nowe, często dramatyczne zagrożenia, wyzwania. Terroryzm międzynarodowy jest wśród nich zagrożeniem najważniejszym, ale nie jedynym. Wydaje się, że środowisko międzynarodowe stało się mniej stabilne i mniej przewidywalne, a to musi wpływać na nasz sposób zachowania, planowania i reagowania, ponieważ rutynowe zachowania mogą okazać się nietrafne. To oznacza, że musimy mieć klarowność pewnych reguł i wartości podstawowych. To powinna być nasza busola w reagowaniu na wydarzenia niezaplanowane czy nieprzewidywane wcześniej. Oczywiście nie zmieniają się zasadnicze cele naszej polityki, a więc zapewnienie suwerenności, bezpieczeństwa, jak najlepszych zewnętrznych warunków rozwoju naszego kraju, w tym naszej gospodarki, ochrona praw naszych obywateli i naszych rodaków będących obywatelami innych państw. W ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy będą kontynuowane prace Konwentu Europejskiego, od których zależy przyszły kształt Unii Europejskiej. Po zakończeniu tych prac ma się odbyć kolejna konferencja międzyrządowa podejmująca decyzje. Wkraczamy w drugą fazę prac Konwentu. Po tej pierwszej, na którą w większym stopniu składały się dość ogólne rozważania dyskusje członków Konwentu, nadszedł czas formułowania propozycji czy konkluzji. Mamy do czynienia z projektem struktury przyszłego traktatu europejskiego, przedstawionego przez Giscarda D'Estainga. Dociera do nas coraz więcej sygnałów, że poszczególne państwa bądź grupy państw członkowskich przedstawiają swoje koncepcje i wizje, zarówno całościowych rozwiązań, jak to miało miejsce w przypadku Beneluksu, jak i częściowych - jak w przypadku ostatniego spotkania na szczycie francusko-niemieckim. To oznacza, że nadchodzi czas rozstrzygnięć. Wymaga to z naszej strony wielkiej aktywności, połączenia naszego udziału w pracach Konwentu, gdzie reprezentowany jest parlament i rząd, z aktywnymi konsultacjami, rozmowami na temat przyszłych rozwiązań, zwłaszcza instytucjonalnych, w relacjach wielo i dwustronnych, zarówno z państwami należącymi do Unii, jak i państwami wraz z nami kandydującymi. Wyraźnie odnotowuję wzrost zainteresowania stanowiskiem Polski i oczekiwanie od szeregu krajów, zarówno kandydujących, jak i członkowskich, że będziemy współdziałali z nimi w prezentowaniu wspólnych bądź podobnych poglądów na niektóre rozwiązania instytucjonalne, w tym np. na kwestię przewodnictwa w Radzie Europejskiej. W najbliższych dniach przeprowadzimy tego typu konsultacje w gronie Grupy Wyszehradzkiej. Prawdopodobnie zwrócimy się z naszymi różnymi sugestiami także do innych kandydatów i będziemy prowadzili takie konsultacje z państwami członkowskimi, w pierwszej kolejności z Niemcami i Francją, które przedstawiają własne propozycje, ale także z państwami Beneluksu, z którymi Grupa Wyszehradzka ma wypracowany pewien specjalny mechanizm współpracy, i z państwami skandynawskimi. Staje się to priorytetowym zadaniem w najbliższych miesiącach. Sprawą niezwykłej wagi jest prawne zagwarantowanie udziału Polski w Konferencji Międzyrządowej. W Kopenhadze miał miejsce bardzo ważny fakt polityczny, mianowicie państwa piętnastki zadeklarowały wolę polityczną zapewnienia nowo zaproszonym do członkostwa krajom pełnoprawnego udziału w Konferencji Międzyrządowej. W najbliższym czasie będziemy dyskutowali z naszymi europejskimi partnerami na temat tego, czy deklaracja polityczna jest wystarczająca, czy wymaga wzmocnienia przez rozstrzygnięcia natury prawnej. Nie mógłbym sobie wyobrazić sytuacji polegającej na tym, że Polska i inne kraje zaproszone do członkostwa nie uczestniczyłyby z pełnoprawnym głosem, także przy podejmowaniu decyzji, w Konferencji Międzyrządowej. Jest to jedno z naczelnych zadań dla polskiej polityki zagranicznej, realizowanej w tym przypadku nie tylko przez MSZ. Nie chcę w tej chwili wypowiadać się bardziej szczegółowo na temat zawartości traktatu konstytucyjnego, za jaką będziemy się opowiadali. Myślę, że przed nami jeszcze niejedna okazja do dyskusji na ten temat. Pragnę natomiast wyraźnie powiedzieć, wobec faktu, że ta kwestia ciągle powraca w naszych dyskusjach publicznych, że będziemy się opowiadali za tym, aby we wstępie do traktatu konstytucyjnego, w preambule znalazło się odniesienie do źródeł, inspiracji moralnych i filozoficznych ludzi w Europie, obywateli państw europejskich, podobne lub identyczne ze sformułowaniem zawartym w naszej konstytucji. W bieżącym roku będziemy budowali wizerunek Polski, jako członka Unii Europejskiej, wobec naszych partnerów w Unii, ale także wobec państw zewnętrznych. Jak wiadomo, Unia Europejska ma ustanowionych wiele form współpracy z rozmaitymi grupami czy też porozumieniami grupowymi na innych kontynentach, ale przede wszystkim w obszarze o zupełnie wyjątkowym znaczeniu, jakim są stosunki transatlantyckie. To prawda, że w relacjach Europy i Stanów Zjednoczonych od czasu do czasu pojawiają się różnice zdań i napięcia. Czasami są to sytuacje, w których dość łatwo jest określić, po której stronie jest racja, ale zawsze, bez wyjątku, tego typu przypadki oznaczają pewne obciążenie dla tych stosunków, o których jakość, intensywność obaj partnerzy, a więc Europa i Stany Zjednoczone mają powody się troszczyć. Wnosimy do Unii Europejskiej szczególny sposób myślenia o stosunkach transatlantyckich, na który składa się przede wszystkim przekonanie i założenie, że te stosunki należy rozwijać i aby to czynić, trzeba zawsze w sposób pozytywny podchodzić do pojawiających się problemów i poszukiwać pozytywnych (to często oznacza - kompromisowych) rozwiązań, aby problemy raczej rozwiązywać, niż je mnożyć. Współpracy transatlantyckiej będzie zapewne sprzyjała sprawna i wiarygodna transformacja Sojuszu, o czym już wspomniałem, obecnie w fazie implementacji przyjętych decyzji, a nie ich dyskutowania i tworzenia.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Jesteśmy przekonani, że w przypadku relacji europejsko-amerykańskich fakt, iż w grudniu ub.r. udało się doprowadzić do pewnego przełomu i wyjścia z impasu, jaki pomiędzy Unią Europejską i NATO utrzymywał się od dwóch lat, jeśli chodzi o zagadnienia polityki obronnej i bezpieczeństwa, stwarza podstawę do zlikwidowania pewnych źródeł niezgody czy nieporozumień, do jakich dochodziło w tym zakresie. W odniesieniu do NATO chcemy, aby bezpośrednio po szczycie w Pradze ugruntowywało się wśród sojuszników przekonanie o tym, iż drzwi Paktu powinny być nadal otwarte i że do NATO powinny mieć prawo przystąpić w przyszłości nowe państwa. Z naszego punktu widzenia warto podkreślić, że popieramy proatlantyckie aspiracje Ukrainy, które co najmniej od kilku miesięcy były publicznie deklarowane przez władze tego państwa. Z całą świadomością, jak odległa jest to perspektywa i ile problemów musiałoby być rozwiązanych, zwłaszcza w samej Ukrainie, uważamy, że w interesie bezpieczeństwa międzynarodowego, a na pewno w interesie Polski leżałoby stworzenie takiej perspektywy. W ubiegłym roku doszło do sformułowania nowej koncepcji i mechanizmów współpracy Sojuszu z Rosją. Teraz chodzi o to, aby w praktyce te nowe mechanizmy współpracy w ramach tzw. dwudziestki były potwierdzone. Pierwsze półrocze funkcjonowania tego mechanizmu jest różnie oceniane. Kiedy spotkaliśmy się niedawno na szczycie NATO w Pradze, wielu przedstawicieli państw członkowskich wypowiadało się pozytywnie o tej współpracy. Zapewne, gdy chodzi o klimat tej współpracy, te oceny są uzasadnione i słuszne, natomiast biorąc pod uwagę jej rezultaty, trudno jest na razie o zadowolenie z konkretnych faktów. Dotychczas nie można mówić o przełomie w tym zakresie. Pominę w tej chwili szczegółowe omawianie naszych założeń dotyczących stosunków dwustronnych. Jutro przedstawię to bardziej szczegółowo Sejmowi. Wspomniałbym jedynie o tym, że we współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego, którego szczyt odbędzie się wiosną br. w Warszawie, na zaproszenie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, chcielibyśmy zaproponować podjęcie wspólnie jednego, bardzo ważnego dla przyszłości tematu, mianowicie wschodniego wymiaru polityki Unii Europejskiej. W ubiegłym roku, w ciągu kilku miesięcy drugiego półrocza MSZ opracowało koncepcję polskich propozycji dotyczących przyszłej wspólnej polityki wschodniej Unii Europejskiej. Dokument ten został zaprezentowany wszystkim naszym partnerom europejskim, a także w trakcie ostatniej wizyty w Waszyngtonie miałem okazję wręczyć go Collinowi Powellowi. Chcielibyśmy, aby był podstawą dyskusji prezydentów Polski i Francji oraz kanclerza Niemiec w trakcie ich warszawskiego spotkania. Uważam, że nasze koncepcje wnoszą wiele interesujących propozycji, sugestii, dotyczących zarówno zasad, reguł, jak i instrumentów realizowania wspólnej polityki wschodniej, z bardzo charakterystycznym, jak na tego typu opracowania, zaakcentowaniem roli dyplomacji społecznej i organizacji pozarządowych. Przedstawiamy tam nowe propozycje programów europejskich, m.in. stworzenie europejskiego funduszu na rzecz demokracji, stworzenie europejskiego korpusu na rzecz pokoju, stworzenie obejmującego wszystkie państwa rozszerzonej Unii Europejskiej programu stypendialnego, zawierającego ofertę wobec obywateli państw sąsiadów na Wschodzie i programu europejskiego stażu dla profesjonalistów, ludzi, którzy ukończyli studia w swoich krajach. Polskie koncepcje dotyczą współpracy z czterema państwami: Rosją, Białorusią, Ukrainą i Mołdową.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Jeśli będziemy dyskutowali o tym wschodnim wymiarze, warto będzie zastanowić się, czy w związku z aktywnością rozmaitych instytucji europejskich, takich jak Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, nie przedłużyć obszaru, do którego ta lub podobna koncepcja by się odnosiła, np. na kraje Zakaukazia i Azji Centralnej. Nowość kontekstu międzynarodowego, wszystkie wydarzenia, które zaszły do tej pory, wymagają pewnych przewartościowań w tradycyjnie funkcjonujących mechanizmach. W najbliższym czasie zapewne w czterech przypadkach trzeba wystąpić z inicjatywami do pogłębionej, uczciwej, otwartej dyskusji na temat działania pewnych form współpracy regionalnej, a w jednym przypadku globalnej. Mam na myśli z jednej strony Grupę Wyszehradzką, która powinna na nowo zdefiniować swoje zadania w okresie członkostwa wszystkich państw tej grupy zarówno w NATO, jak i w Unii Europejskiej, Inicjatywę Środkowoeuropejską, której przewodnictwo przejęliśmy w br. i która po kilkunastu latach funkcjonowania powinna ponownie zastanowić się nad głównymi obszarami swojego zainteresowania i aktywności, ponieważ coraz więcej państw odczuwa pewną sztuczność funkcjonowania tej coraz bardziej zbiurokratyzowanej struktury obrosłej dziesiątkami grup roboczych, komitetów. W związku z tym, że ponosimy szczególną odpowiedzialność w br., wykonując przewodnictwo Inicjatywy, chcemy zaproponować otwartą dyskusję na temat przyszłości Inicjatywy. Podobną uwagę mógłbym przedstawić w odniesieniu do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. W związku z rozszerzaniem się struktur europejskich i NATO-wskich zmniejsza się obszar, w którym OBWE jest samodzielnie funkcjonującą organizacją. Dotyczy to również Organizacji Narodów Zjednoczonych. Inicjatywa przedstawiona przeze mnie kilka miesięcy temu na forum Zgromadzenia Ogólnego będzie kontynuowana. Sytuacja międzynarodowa związana z bezpieczeństwem międzynarodowym, wymaga odniesienia się do kilku szczególnych źródeł konfliktów i napięć. W pierwszej kolejności mam na myśli to, co się dzieje w Iraku i wokół Iraku. Od miesięcy, kiedy sprawa ta trafiła na agendę dyskusji międzynarodowej i aktywności politycznej, mówiliśmy, że podzielamy zaniepokojenie szeregu państw, w tym Stanów Zjednoczonych, niebezpieczeństwem, jakie wynika z faktu, że dyktatorskie władze Iraku w naszym głębokim przekonaniu dysponują bronią masowego rażenia, co w okresie nowych terrorystycznych zagrożeń stwarza bardzo niebezpieczną koincydencję. Dlatego też na tle wieloletniej praktyki Iraku, który ostentacyjnie bagatelizował, naruszał, łamał wszystkie zobowiązania międzynarodowe, w tym całą listę rezolucji ONZ, uznaliśmy za konieczne podjęcie nowych działań, przy opowiadaliśmy się za odwołaniem się do mechanizmów międzynarodowych, zwłaszcza mechanizmów ONZ-owskich. Dlatego też z zadowoleniem odnotowaliśmy działanie prezydenta USA, który 12 września ub.r. zaproponował na forum Zgromadzenia Ogólnego stosowne działania ONZ. Chociaż widzieliśmy i widzimy, z jakim trudem rodzi się wspólnota myślenia w ONZ, w tym zwłaszcza w Radzie Bezpieczeństwa, satysfakcjonujące było to, że Rada Bezpieczeństwa była zdolna do przyjęcia rezolucji w sprawie Iraku, i to jednogłośnie.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Jest to niezwykle rzadko spotykany przypadek. Daje to podstawę do przekonania, że wykonanie rezolucji będzie konsekwentnie wymagane przez wszystkich znaczących aktorów sceny międzynarodowej. Podtrzymujemy swoje poparcie dla misji inspektorów międzynarodowych. Oczekujemy od nich raportu. Stosownie do przebiegu tej misji, do treści raportu powinny być sformułowane dalsze działania. Wierzymy, że jeżeli okazałoby się niezbędne użycie siły, choć mamy nadzieję, że nie będzie niezbędne, to znacznie lepiej z punktu widzenia legitymizacji tych działań, z punktu widzenia reakcji międzynarodowej opinii publicznej byłoby, aby były one podjęte na podstawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa. Nie wykluczamy jednak skrajnej sytuacji (do której nie dążymy, do uniknięcia której namawiamy), że do użycia siły w celu rozbrojenia Iraku musiałoby w jakichś szczególnych okolicznościach dojść bez podstawy w postaci rezolucji Rady Bezpieczeństwa. Otwarcie mówimy, że widząc, jak poważne jest zagrożenie, którego źródłem jest sytuacja w Iraku, także w takiej szczególnej sytuacji gotowi jesteśmy udzielić politycznego i na miarę naszych możliwości - przyznaję, niewielkich - nie tylko politycznego poparcia. Źródłem wielkiego zaniepokojenia międzynarodowego jest sytuacja związana z zachowaniem władz Korei Północnej i wypowiedzeniem jej międzynarodowych zobowiązań, dotyczących nieproliferacji broni masowego rażenia. Gotowi bylibyśmy do wystąpienia także z własnymi inicjatywami w tym zakresie, ale jak widzimy, władze Korei Północnej odrzucają wszelkie formy mediacji, czyli problem musi być rozwiązany na pewno w bezpośrednim dialogu USA - KRLD. Jesteśmy przekonani, że państwa bezpośredniego sąsiedztwa, odgrywające poważną rolę na świecie, zwłaszcza w tej części, takie jak: Rosja, Chiny, Japonia, Korea Południowa powinny głęboko zaangażować się w proces znalezienia rozwiązania. 2003 rok będzie rokiem kontynuacji naszych zamiarów pełniejszego, głębszego zaangażowania służby zagranicznej w reprezentowanie interesów ekonomicznych naszego kraju. W niektórych obszarach odnotowaliśmy pewien postęp. Chciałbym zwrócić uwagę zwłaszcza na pozytywne zmiany, jakie występują w handlu Polska - Rosja. Wymiana handlowa między naszymi krajami obciążona jest bardzo poważnym deficytem, który w 2001 r. sięgnął kwoty 4 mld dolarów. W pierwszych 9 miesiącach ub.r. odnotowaliśmy wzrost naszego eksportu przekraczający 27%, przy jedynie kilkuprocentowym wzroście importu z Rosji, co znacząco wpływa na zmniejszenie deficytu. Jednak dopóty, dopóki nie potrafimy zwiększyć jeszcze bardziej naszej obecności na rynku rosyjskim, trudno będzie mówić o zbilansowaniu tych relacji. Jest to jedna ze spraw, które cały czas powracają w spotkaniach politycznych. Jest to główny punkt, o którym będziemy rozmawiali za niespełna 2 tygodnie, w czasie posiedzenia Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej. Oczywiście, nasze szczególne cele ekonomiczne chcemy realizować także w relacjach z innymi partnerami. W pierwszej kolejności, z naturalnych powodów są to państwa Unii Europejskiej, państwa CEFTA, Stany Zjednoczone, Chiny i szereg krajów rozwijających się, zarówno Ameryki Łacińskiej, Azji Centralnej, niektóre państwa arabskie czy też regionu północnej Afryki.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Będzie to rok realizacji „Rządowego programu współpracy z Polonią i Polakami za granicą”. Dzięki decyzjom rządu i parlamentu MSZ po raz pierwszy od dawna dysponuje nieco większymi środkami na realizację tego programu. Są one - w moim przekonaniu - nadal dalece niewystarczające, niemniej jednak 5 mln zł to kwota większa niż 1,5 mln zł. Dzięki tym środkom będziemy mogli samodzielnie rozwinąć nasze działania na rzecz pomagania naszym rodakom za granicą. W szczególności będziemy starali się pomóc rozmaitym instytucjom polskim, domom kultury, centrom, bibliotekom, domom polskim, wyposażając je w literaturę, nagrania i inne nośniki polskiej kultury i języka, aby słowo polskie i wiedza o Polsce docierała jak najpowszechniej do naszych rodaków. To oczywiście nie jest jedyny cel tego programu. Wiąże się to z całym rozległym obszarem działań na rzecz gwarantowania praw, statusu mniejszości narodowej, uwzględniania potrzeb Polaków i Polonii nie tylko językowo-kulturalnych, włączania do współpracy gospodarczej. Zakładam, iż nie muszę szczegółowo relacjonować tego programu, który jest państwu znany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JerzyJaskiernia">Dziękuję panu ministrowi za przedstawienie sprawozdania z realizacji zadań polskiej polityki zagranicznej w 2002 r. i prezentację głównych założeń exposé ministra spraw zagranicznych. Proszę o zadawanie pytań panu ministrowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#MarekJurek">Rozumiem, że można formułować zarówno pytania, jak i opinie. Po pierwsze, chciałbym wyrazić uznanie dla tego wszystkiego, co w sprawozdaniu pana ministra wiązało się z naszymi relacjami atlantyckimi. Niewątpliwie rozszerzenie NATO o Słowację, państwa bałtyckie i inne kraje, to wielki sukces polskiej polityki zagranicznej. Jest to potwierdzenie, że nie staliśmy się krajem buforowym Sojuszu, ale jesteśmy dobrze wkomponowaną częścią dobrego, bezpiecznego układu geopolitycznego, który się rozwija. To samo dotyczy solidarności atlantyckiej i popierania przez Polskę stanowiska amerykańskiego. To nie jest kwestia sympatii i wyłącznie wdzięczności, ale jeżeli rzeczywiście nie chcemy, żeby w przyszłości Europa Środkowa zamieniła się w podobne ognisko napięć, jak na początku lat 90. Bałkany czy na początku obecnej dekady Środkowy Wschód, to w naszym interesie leży, aby istniała przeciwwaga dla wszystkich destabilizujących porządek światowy państw. Na szczęście, obecnie nie ma takich państw w naszym regionie. Skoro są w innych regionach, to Polska powinna działać na rzecz tego, żeby polityka amerykańska była polityką gwarantującą bezpieczeństwo zbiorowe, bo to jest najlepszy regulator pokoju światowego i najlepszy gwarant niepodległości krajów, które mogą być przez destabilizację światową zagrożone. Jest bardzo ważne, że zostało to powiedziane. W związku z tym, co było powiedziane o naszych relacjach atlantyckich, jest oczywiste, że stanowisko Polski w sytuacjach napięć bądź różnicy zdań między dominującymi krajami Unii Europejskiej a Stanami Zjednoczonymi, powinno wyraźnie popierać aktywność amerykańską na rzecz gwarantowania pokoju światowego. Próba odgrywania przez niektóre państwa zachodnioeuropejskie roli mediatora między państwem, które gwarantuje pokój światowy i bezpieczeństwo, oraz jego antagonistami nie jest odpowiedzialna. W naszym interesie nie leży takie uplasowanie Europy, która jest pewna własnego pokoju, bo ciągle jesteśmy krajem flankowym Sojuszu, w przeciwieństwie do krajów zachodnioeuropejskich, które mają bardziej ustabilizowaną sytuację geopolityczną i lepsze środki obrony swojego bezpieczeństwa. Wypowiedź pana ministra w tej kwestii wyczerpuje te oczekiwania i upewnia mnie, że polityka polska zmierza w tym kierunku. Chciałbym również sformułować dwa pytania połączone z uwagami. Pierwsze dotyczy stanowiska wobec przestrzegania praw człowieka w Rosji, a szczególnie wobec prześladowań Kościoła katolickiego. Wiadomo, że w tej sprawie powinniśmy stosować standardy powszechne, a najlepszym standardem ich powszechności jest to, czy stosuje się je samemu. W Polsce, w sposób nieskrępowany różne wspólnoty religijne mogą rozwijać swoją działalność, również korzystając z kontaktów ze swoimi współwyznawcami za granicą. To dotyczy wspólnot tak różnych, jak islam polski, wspólnoty protestanckie czy Kościoła katolickiego. Jeśli chodzi o tę część Kościoła katolickiego, która jest innego niż powszechny obrządku, o unitów, to w Polsce swobodnie pracują księża ukraińscy i to nie stwarza żadnego problemu tam, gdzie są potrzebni. Nie ma żadnego powodu, żeby w stosunku do Rosji stosować jakieś specjalne standardy, tym bardziej że jest to test, czy w sprawach społecznych, a także zagranicznych Rosji przyznaje się status państwa mogącego naruszać powszechnie przyjęte reguły.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#MarekJurek">Pytam o tę sprawę, bo mam nadzieję, że pominięcie jej nie było celowe i że w tej kwestii będziemy aktywni. Nie jest to sprawa Watykanu, jak to się niektórym politykom wzorem naszych sąsiadów rosyjskich „wymsknęło”. Jest to kwestia przestrzegania powszechnych zasad, które my też powinniśmy gwarantować, a to z wielu względów. Drugie pytanie jest następujące. Pan minister mówił o kwestii europejskich traktatów konstytucyjnych. Chciałbym zapytać, czy uległo zmianie stanowisko rządu w kwestii klauzul gwarancyjnych, to znaczy wprowadzenia protokołów na wzór protokołu irlandzkiego czy tego postulowanego przez Maltę, który gwarantowałby nienaruszalność polskiego prawodawstwa i nienaruszalność kompetencji polskich w zakresie obowiązków państwa w dziedzinie ochrony rodziny, wychowania, małżeństwa, całej problematyki wiążącej się z godnością natury ludzkiej i podstawami porządku społecznego. Jest to sprawa, o której mówiły najważniejsze autorytety społeczeństwa cywilnego, biskupi. Była również dyskutowana w ostatnim tygodniu na forum Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Upominamy się o nią także w parlamencie. Jeśli przyjmujemy od Unii szeroki zakres acquis communautaire, to Unia powinna zaakceptować nasze acquis nationale, które wnosimy do Unii i które powinno pozostać nietknięte. Myślę, że klauzula w formie protokołu gwarancyjnego, nie tylko listu intencyjnego czy intencyjnej deklaracji parlamentu, służyłaby upewnieniu tej części opinii publicznej, która zwraca uwagę na niebezpieczne tendencje w Unii Europejskiej. Absolutnie niefortunne jest sformułowanie, jakie znalazło się w sprawozdaniu rządowym o wykonaniu ustawy o ochronie życia poczętego, nawiązujące do rezolucji Parlamentu Europejskiego, dopuszczającej dzieciobójstwo prenatalne. Rezolucja została zdezawuowana co do jej wiążącej mocy przez Komisję Europejską. Okazało się, że eurozwolennicy w polskim rządzie poszli dalej niż Komisja Europejska w stosunku do opiniotwórczych standardów. To wielkie nieszczęście. Oczywiście, klauzula w formie protokołu gwarancyjnego niczego do końca nie załatwia i nie zmienia nastawienia środowisk wewnątrz Unii Europejskiej, ale będzie minimalnym buforem chroniącym kompetencje naszego prawodawstwa, dlatego bardzo bym do tego zachęcał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MarianPiłka">Pierwsza kwestia dotyczy nadania polityce zagranicznej bardziej ekonomicznego charakteru. Czy moglibyśmy prosić o przedstawienie dodatkowej informacji o obrotach handlowych Polski z poszczególnymi krajami? Oczywiście nie ma jeszcze danych z grudnia, ale są już dane z 11 miesięcy. Jak kształtują się nasze obroty gospodarcze w skali Europy i świata? W relacjach z jakimi państwami mamy do czynienia ze zmniejszaniem deficytu w obrotach handlowych i czy zdarzają się przypadki, że następuje proces pogłębiania deficytu? Wiąże się to również z kwestią, w jakim zakresie ustawa o służbie zagranicznej jest realizowana, jeśli chodzi o podporządkowanie biur radców handlowych Ministerstwu Spraw Zagranicznych, aby resort miał bardziej sprawne i skuteczne instrumenty ekonomizacji polityki zagranicznej. Myślę, że informacja o obrotach handlowych jest istotna dla kształtu naszej polityki zagranicznej. Druga sprawa, którą chcę poruszyć, dotyczy wizyt zagranicznych. Przejrzałem materiał MSZ i uderzyła mnie w tym wykazie pewna deprecjacja Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wymienionych jest 37 wizyt Prezydenta Rzeczypospolitej, przy czym tylko w nielicznej ich części uczestniczył minister spraw zagranicznych. Osobiście uważam, że mamy do czynienia z pewną dewaluacją wizyt Prezydenta. Jeśli w jednym roku prezydent odbywa 4 wizyty na Litwie, 3 w Niemczech, po dwie w Czechach i Słowacji, to proporcje wydają się nieco zachwiane. Głowa państwa powinna w stosunkach państwowych odgrywać zasadniczą rolę, a nie rolę roboczą. Uważam również, że uczestniczenie w tak wielu międzynarodowych warsztatach, np. poświęconych światowemu bezpieczeństwu i walce z terroryzmem, to chyba przesada. Jeśli chodzi o wizyty pana ministra, to poza wizytą w Singapurze, Malezji i Brunei oraz poza Azją Środkową, nie dotyczyły one regionu największych krajów Azji Południowo-Wschodniej, który jest najbardziej dynamicznie rozwijającym się obszarem. Czy zatem nie dążymy do zmniejszenia deficytu w stosunkach z Chinami, Indonezją, Indiami, Japonią? Z wykazu wizyt pana ministra wynika, że te kontakty nie są wystarczająco intensywne. Chciałbym także dowiedzieć się, w jakim zakresie Ministerstwo Spraw Zagranicznych inicjuje czy wpływa na nowe połączenia lotnicze. Jak wiadomo, połączenia lotnicze są elementem, który ożywia kontakty gospodarcze, turystyczne, społeczne. Myślę, że zwłaszcza kontakty z Dalekim Wschodem powinny być dla nas, po kontaktach amerykańskich i europejskich, zasadniczym priorytetem. Myślę, że należałoby zintensyfikować naszą aktywność na tym obszarze, a z drugiej strony nakłonić prezydenta do większej powściągliwości w wyjazdach, ze względu na rangę i godność Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Nie będę odnosił się do kwestii Kopenhagi. Moja ocena jest inna, ponieważ koszty rozszerzenia Unii Europejskiej według ustaleń w Kopenhadze są wyraźnie niższe niż przewidywała Agenda 2000. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na bardzo istotny błąd w polityce zagranicznej, mianowicie na kwestię braku poparcia dla Republiki Czeskiej w sytuacji, gdy pod adresem tego kraju, zarówno ze strony kandydata na kanclerza Niemiec, pana Stoibera, jak i ze strony Węgrów mieliśmy do czynienia z próbą podważania stosunków własnościowych, ludnościowych w Sudetach.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#MarianPiłka">Uważam, że nasze zachowanie było niewłaściwe i nie tylko nie służyło współpracy z Czechami, ale przede wszystkim polskiemu interesowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#TadeuszSamborski">„Sprawozdanie z realizacji zadań polskiej polityki zagranicznej w 2002 r.”, to dokument cenny i klarowny, który odzwierciedla rzeczywistą politykę państwa polskiego i wskazuje na spójność pomiędzy celami, które zostały sformułowane na początku 2002 r., i dokonaniami, które możemy uznać za fakty bezsporne. Ważnym walorem sprawozdania jest to, iż pokazuje, że polską politykę zagraniczną realizuje wiele elementów życia publicznego - prezydent, parlament, MSZ, a także uwzględnia dyplomację społeczną, zwłaszcza w zakresie promocji kraju i współdziałania z Polonią. Na jednym biegunie tych dokonań jest największe osiągnięcie ubiegłego roku, czyli zakończenie negocjacji akcesyjnych, ale uwieńczeniem minionego roku było przygotowanie „Rządowego programu współpracy z Polonią i Polakami za granicą”, niezwykle potrzebnego i interesującego. Niemniej jednak nasuwa się kilka pytań, na które warto odpowiedzieć przy okazji debaty nad polską polityką zagraniczną. Pan minister powiedział, że zmienił się katalog zadań szczegółowych, co jest oczywiste w nowej sytuacji, ale czy są nowe elementy w porównaniu z poprzednim rokiem w naszej filozofii bezpieczeństwa zewnętrznego państwa, w kontekście bezpieczeństwa grupowego, wynikającego z przynależności do NATO, UE i partykularnego bezpieczeństwa niektórych stron układów, do których należymy lub przystępujemy. Można zastanowić się, w jakim kierunku zmierza nasza polityka, która koncepcja integracji jest nam bliższa - francuska koncepcja Europy ojczyzn czy federalistyczna koncepcja niemiecka. Jakie są preferencje osób odpowiedzialnych za polską politykę zagraniczną? W kontekście stosunków dwustronnych, chciałbym zapytać, czy pan minister jest przekonany, że wykorzystujemy wszystkie możliwości rozwoju stosunków polsko-rosyjskich. Rozumiem, że wydział ekonomiczno-handlowy ambasady działa dobrze. Świadczą o tym wskaźniki ekonomiczne. Jak pan ocenia funkcjonowanie pozostałych segmentów? Czy tam nie ma prostych rezerw? Mam na myśli skuteczność działania placówki. W sprawozdaniu dużo uwagi poświęca się stosunkom Polski z Ukrainą. Jest to zrozumiałe, bo Ukraina jest naszym ważnym partnerem. Wśród osiągnięć wymienia się umocnienie pozytywnego wizerunku Polski na Ukrainie. Chciałbym zwrócić uwagę na następujący paradoks - umacnia się rola Polski jako państwa, a jednocześnie Instytut Spraw Publicznych sygnalizuje nam niekorzystny wizerunek Polaka w społeczeństwie ukraińskim. Myślę, że ważnym zadaniem promocyjnym powinno być przeciwdziałanie negatywnemu stereotypowi Polaka. Pan minister podkreślał, że w bieżącym roku będziemy silnie angażować się w proces budowania wizerunku Polski w Unii Europejskiej. Sądzę, że nasza aktywność nie powinna ograniczać się wyłącznie do spraw integracji europejskiej. Budowanie pozytywnego wizerunku Polski powinno obejmować również wschodnich sąsiadów. Musi interesować nas to, jak jesteśmy postrzegani w krajach Wschodu - w Rosji, na Ukrainie i na Białorusi. Na marginesie dodam, że w paragrafie dotyczącym promocji kraju, wymienione są wszystkie podmioty poza instytutami polskimi, a przecież jest to ważny instrument działania.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#TadeuszSamborski">Zdaję sobie sprawę, że pozostają one jakby w stanie uśpienia, ale jednak funkcjonują. Nasz udział i zaangażowanie w podtrzymywaniu pozycji Ukrainy są dość znaczące. Czy angażując się w sprawy Ukrainy cokolwiek uzyskujemy? Uważam, że nasze podejście musi być bardziej racjonalne. Dotyczy to również Litwy, gdzie polskość jest wyraźnie zagrożona, gdzie jest w defensywie, w wyniku działań administracyjnych. Wiem, że my, jako państwo, podnosimy ten problem, ale ciągle bez większego rezultatu. Chciałbym również zapytać, czy kierownictwo resortu zamierza coś zmienić w relacjach między placówkami konsularnymi a Polakami. Zgadzam się z opinią, że 2002 r. był rokiem wielkiego sukcesu, ale przecież nigdy nie jest tak, że wszystko dzieje się bez kłopotów i trudności. W sprawozdaniu nie wspomniano o żadnych problemach i niepowodzeniach. Prosiłbym zatem o kilka słów na ten temat, żeby obraz działalności naszej służby zagranicznej nie był tak wyidealizowany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JerzyJaskiernia">Proszę pana ministra o zareagowanie na pierwszą fazę pytań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Odpowiadam na pytanie dotyczące kwestii przestrzegania praw człowieka w Rosji, zwłaszcza wolności wyznania, religii, swobody działania Kościoła katolickiego. Jak wiadomo, kiedy doszło do kilku przypadków ni wpuszczenia na terytorium Rosji księży Kościoła katolickiego będących obywatelami naszego kraju, interweniowała nasza ambasada, a także minister Andrzej Załucki wzywał ambasadora Rosji i przedstawiał mu nasze jednoznaczne stanowisko. Ja interweniowałem osobiście u ministra Igora Iwanowa. Przejawem niepowodzenia jest to, że do dnia dzisiejszego nie uzyskaliśmy wyjaśnień dotyczących przyczyn niewpuszczania tych księży na terytorium Rosji, ale z kolei dostrzegamy, że od ponad 4 miesięcy żaden podobny przypadek się nie zdarzył. Nie chciałbym z nadmierną pewnością siebie twierdzić, że te interwencje już przecięły to zjawisko, ale mamy podstawy do przypuszczenia, że jednoznaczna, natychmiastowa reakcja spowodowała, iż MSZ rosyjski przeniosło ten problem do innych struktur w Rosji i że to nie jest dzieło przypadku. Nasze niepowodzenie polegające na nieuzyskaniu wyjaśnień na temat przyczyn nie wpuszczenia księży nie jest tylko naszym niepowodzeniem. Nie tylko dyplomacja polska tego typu interwencje podejmowała i nie tylko dyplomacja polska takich wyjaśnień nie uzyskała. Pamiętamy wszyscy, że ci księża, będący obywatelami polskimi, reprezentowali jednocześnie Stolicę Apostolską i z tego punktu widzenia pierwszeństwo w podejmowaniu tej kwestii miała dyplomacja watykańska. My podejmowaliśmy w tym przypadku nie tylko problem niewpuszczenia konkretnych księży, ale także problem gwarancji swobody wyznania. Zapewne państwu posłom znane są wypowiedzi hierarchów Kościoła katolickiego w Rosji, także takie, które nie kwestionowały swobody kultu religijnego w tym zakresie. Jednocześnie mamy wszyscy świadomość, że obiektywnie mamy do czynienia z dosyć trudną sytuacją ze względu na rozmaite problemy Cerkwi prawosławnej i jej poczucie zagrożenia, a także dążenia do ekspansji w społeczeństwie rosyjskim. Pewne kontrowersje pojawiły się na tle ustanowienia nowych diecezji Kościoła katolickiego, co zostało odebrane przez Cerkiew, a być może także przez część władz Rosji bardziej krytycznie, niż rzeczywistość by dała do tego podstawę. Nie bagatelizowaliśmy tego nigdy i nie będziemy w przyszłości, jeżeli doszłoby do podobnych zdarzeń. Jeśli chodzi o klauzulę gwarancyjną w traktacie akcesyjnym, na wzór maltańskiej czy irlandzkiej, zapewne w dniu dzisiejszym rząd będzie się zajmował tą sprawą, w związku z tym, że odbyło się posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, w trakcie którego podnoszono ten problem ze strony kościelnej. Powtórzę to, co mówiłem publicznie. Osobiście uważam, że to nie jest niezbędne, ponieważ w moim głębokim przekonaniu nic w prawie europejskim, które nie może być zmienione bez naszej zgody, nie stwarza podstaw do poczucia zagrożenia czy wątpliwości co do suwerenności Polski w tym obszarze i niezależności polskiego ustawodawstwa. W moim przekonaniu obiektywnie nie ma powodów do obaw, natomiast, jeżeli by się okazało, że z przyczyn innych takie obawy stanowią istotny element społeczny czy polityczny w naszym kraju, to klauzula gwarancyjna jest do rozważenia, chociaż będzie to gwarantowanie gwarantowanego.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Wtedy może się pojawić problem samych sformułowań takiej klauzuli, ponieważ - w moim przekonaniu - jeśli miałaby obowiązywać, to powinna odpowiadać deklaracji interpretacyjnej rządu polskiego, która przedstawiał premier Leszek Miller w trakcie informacji o szczycie kopenhaskim, mianowicie, że my tak rozumiemy prawo europejskie, iż ono w najmniejszym stopniu nie ogranicza naszej suwerenności w rozstrzyganiu, w tym legislacyjnym, problemów odnoszących się do kwestii moralnych, życia człowieka, rodziny itd. W związku z tym chodziłoby o to, aby ta klauzula nie przesądzała zawartości polskiego prawa krajowego, bo przy tej okazji nie należy rozwiązywać problemów, które - jak wiadomo - od kilkunastu lat dzielą Polaków, polityków. Dobrze byłoby, abyśmy nie przenieśli sporów wewnętrznych na spór dotyczący treści stanowiska dołączonego do traktatu akcesyjnego. Nie dysponuję w tej chwili pełnymi informacjami dotyczącymi obrotów handlowych z poszczególnymi krajami. Być może minister Jan Truszczyński będzie mógł za chwilę wypowiedzieć się na ten temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MarianPiłka">Nie chodziło mi o przedstawienie tych danych teraz, lecz o dołączenie informacji pisemnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Dobrze, przygotujemy taki materiał. Czy jest realizowana ustawa o służbie zagranicznej w zakresie podporządkowania wydziałów ekonomiczno-handlowych ambasadorom? Otóż w ustawie nie jest to bezpośrednio powiedziane, natomiast ustawa mówi o tym, że ambasador jest przełożonym wszystkich pracowników służby zagranicznej we wszystkich placówkach w tym kraju, w którym kieruje ambasadą. Możemy mówić o stronie prawnej i o praktyce. Obserwując uważnie stan rzeczy, wsłuchując się w opinie i sygnały z naszych placówek, mam wrażenie, że jest coraz mniej przypadków, w których ambasadorowie narzekaliby na zachowanie radców handlowych odpowiedzialnych za kwestie gospodarcze. Już od dosyć dawna nie docierają do mnie sygnały, jakie otrzymywałem jeszcze rok temu, że dany pracownik ambasady nie kontaktuje się z ambasadorem, nie informuje go, czym się zajmuje. Jest chyba większe zrozumienie wśród osób powoływanych na wniosek ministra gospodarki, jakie jest ich miejsce w całej strukturze służby zagranicznej. W ciągu minionego roku nie uległ zmianie stan organizacyjny, a więc nadal w kilkudziesięciu przypadkach wydziały nie zostały zespolone ze strukturą ambasady. W kilkudziesięciu innych przypadkach utrzymuje się dwoistość rozwiązań wynikająca z porozumienia między ministrem spraw zagranicznych i ministrem gospodarki sprzed kilku lat. Nie ukrywam swojej krytycznej oceny tego stanu rzeczy. Rozpoczęliśmy rozmowy z nowym ministrem gospodarki, pracy i polityki społecznej na ten temat. Nie chcę przesądzać wyniku tych rozmów, natomiast w jednym zakresie posunęliśmy się dość daleko, mianowicie dokonaliśmy przeglądu ewidencji stanu posiadania, jeśli chodzi o majątek nieruchomy Polski za granicą podległy różnym instytucjom, z zamiarem doprowadzenia do racjonalizacji wykorzystania tego majątku. Jak wiadomo, w wielu przypadkach zachowujemy się niezwykle rozrzutnie. Trudno mi nawet powiedzieć, że zachowujemy się jak państwo o wiele bogatsze, niż jesteśmy, bo mam wrażenie, że państwa bogatsze od Polski oszczędniej gospodarują swoim majątkiem zewnętrznym. Zachowujemy się z rozrzutnością biedaka i to musi ulec zmianie. Mam nadzieję, że rok 2003 dostarczy nam wielu przypadków zracjonalizowania tej sytuacji i że nie będzie tak, iż wydział ekonomiczno-handlowy wykorzystuje nieruchomość będącą własnością państwa polskiego w 15–20%, podczas kiedy ambasada nie ma gdzie się ulokować. Są sprawy bardziej i mniej pilne. Wszystkie sprawy są pilne z punktu widzenia wyniku finansowego, ale z punktu widzenia warunków funkcjonowania naszych służb, są bardziej i mniej pilne. Została już rozstrzygnięta kwestia Kijowa i Brukseli. W związku z tym, że nasze przedstawicielstwo przy Unii Europejskiej musi rozszerzać swój skład i zakres działania w najbliższych miesiącach, osiągnęliśmy porozumienie o wykorzystaniu nieruchomości zajmowanej dotychczas wyłącznie przez wydział ekonomiczno-handlowy. Tych przykładów jest więcej. Kwestia wizyt zagranicznych. Jeśli poseł Marian Piłka proponuje, żeby głowa państwa składała mniej wizyt czy ograniczyła się do jednej wizyty w danym kraju, jest to - jak rozumiem - wniosek monarchistyczny, zastanawiam się tylko, czy dotyczący obecnej głowy państwa. Mówiąc serio, prezydent jest bardzo aktywnym politykiem w stosunkach międzynarodowych. Wiele z tych wizyt nie miało charakteru oficjalnego. Najczęściej były to wizyty robocze, związane z doraźnymi wydarzenia.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">One dobrze służą jakości i klimatowi naszych stosunków, a czasami promocji Polski. Przyzna pan, że słuszne jest, aby po szczycie w Pradze pojawić się w krajach, które zostały zaproszone do członkostwa w NATO, przynajmniej w tych, z którymi relacje są dla nas szczególnie ważne. Chociażby swoją obecnością można przypomnieć społeczeństwom tych krajów, jaką rolę odegrała Polska w osiągnięciu przez nie ich sukcesu. Fakt, iż prezydent uczestniczy w rozmaitych debatach, wynika z tego, że jest uznawany za ważnego, mającego coś ciekawego do powiedzenia dyskutanta w sprawach międzynarodowych. Są to bardzo godne fora i wystąpienia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego mają z tego punktu widzenia znaczenie międzynarodowe. Biorę udział w niektórych oficjalnych wizytach prezydenta, czasami także w roboczych, jak choćby ostatnia wizyta w Waszyngtonie, ale prawdą jest, że każdy z nas ma swój kalendarz i często nie jestem w stanie towarzyszyć prezydentowi, nawet kiedy składa wizytę oficjalną, bo mam inne obowiązki. Między prezydentem i mną jest porozumienie, że regułą jest, iż przynajmniej w jego oficjalnych wizytach biorę udział. W ubiegłym roku prezydent kilkakrotnie składał zajmujące wiele dni wizyty w odległych regionach świata, a ja musiałem zajmować się sprawami europejskimi i nie mogłem, ze względu na swoje obowiązki w Europie, pozwolić sobie na tygodniową nieobecność w Europie. Myślę, że poczynając od bieżącego roku ta sytuacja będzie wyglądała nieco inaczej. Moje wizyty poza Europą były dosyć nieliczne, ale to wynikało z tego, czym się zajmowaliśmy w ubiegłym roku. Rok temu mówiłem zupełnie otwarcie, że 2002 r. to rok Europy i zaznaczania w rozmaitych regionach pozaeuropejskich naszego zainteresowania współpracą z nimi. Dlatego też w kwietniu ub. r. byłem w dwóch krajach Azji Środkowej - Kazachstanie i Kirgistanie, a w sierpniu, w okresie urlopów europejskich, kiedy można było wyjechać z Europy, pojechałem do Malezji, Singapuru i Brunei. W przypadku Malezji mamy do czynienia z ważnym partnerem gospodarczym. Jego ranga może poważnie wzrosnąć. Singapur to partner, który na zasadzie pośredniczenia ułatwia nam ekspansję na trudne rynki azjatyckie, także te, gdzie nam nie wystarcza zdolności czy wiedzy pozwalającej na ekspansję. Mam na myśli chociażby rynek chiński. Pośrednicy singapurscy ułatwiają nam wejście na tego typu rynki. Jest to na tyle ważny partner, że postanowiłem skierować tam ambasadora, abyśmy mieli pełnowymiarową placówkę, ze względu na ogromny potencjał współpracy, również rozwój badań naukowych w pewnych szczególnych specjalnościach, np. biotechnologii i robotyki. Singapur zdecydował się bowiem zainwestować ogromne pieniądze, sięgające kilku miliardów dolarów w rozwój tych badań. Dlatego też w trakcie zbliżającej się wizyty premiera w Singapurze będzie mu towarzyszył minister nauki, aby kontynuować to, o czym rozmawiałem z premierem Singapuru kilka miesięcy temu. W ubiegłym roku była dosyć charakterystyczna, tym razem na naszą korzyść, asymetria w wizytach polsko-chińskich. Co prawda kilku przedstawicieli naszego państwa było w Chinach, jednak ze względu na to, że był to rok zmiany władz chińskich, uważaliśmy, że powinniśmy się powstrzymać do powołania nowych władz chińskich, aby z nimi już nawiązywać kontakt. Z naszej strony znaczącym wydarzeniem była wizyta ministra gospodarki połączona z wystawą, dosyć kontrowersyjnie ocenianą. Sprawdziłem, dlaczego w jednej z gazet tak bardzo krytycznie ją oceniono. Zapewne ta wystawa gospodarcza nie była idealna, ale zdaje się, że krytycyzm miał także subiektywne źródła, był związany nie tylko z jakością wystawy.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Ze strony Chin mieliśmy trzy wizyty osób o poziomie porównywalnym w protokole chińskim z poziomem wicepremiera rządu. Doprowadziły one do zawarcia pewnych kontraktów niesatysfakcjonujących nas co do swojej wielkości, ale jednocześnie fakt, że przy tej okazji doszło do spektakularnego sukcesu jednego polskiego wielkiego przedsiębiorstwa, czyli KGHM, który zawarł bardzo duże kontrakty nie tylko na dostawy miedzi i wyrobów z miedzi do Chin, ale także znalazł w Chinach partnera do wspólnych działań inwestycyjnych i handlowych na rynkach państw trzecich, jest sygnałem, że rynki trzeba zdobywać i że nie załatwią tego politycy czy dyplomaci, choć oczywiście powinni takie wysiłki wspierać. W bieżącym roku prezydent, premier i ja będziemy składali liczne wizyty poza Europą. W najbliższym czasie złożę wizytę w Hongkongu, a także w Australii i Nowej Zelandii, których związki z Polską, w związku z naszym przystąpieniem do Unii Europejskiej, powinny wyraźnie rosnąć. Kilka tygodni później złożę wizytę w krajach Ameryki Środkowej i Łacińskiej, tych, z którymi dzisiejsze albo potencjalne relacje gospodarcze należy uznać za szczególnie interesujące. W 2003 r. udam się także z wizytą do innych krajów Azji. Musimy oczywiście koordynować działania, wizyty różnych przedstawicieli naszego kraju. wiem, że plany premiera i prezydenta są ambitne. Czy MSZ inicjuje nowe połączenia lotnicze? W naszym zakresie jest stwarzanie prawnych warunków do ustanawiania połączeń lotniczych, tam gdzie jeszcze nie ma umów lotniczych dotyczących lotnictwa cywilnego. Często dochodzi, przy obsłudze, pośrednictwie albo z inicjatywy MSZ, do zawarcia umowy, ale linie lotnicze nie decydują się na uruchomienie połączenia, chociażby w stosunkach polsko-japońskich. Na to już nie mamy wpływu. To jest działalność komercyjna i firma musi samodzielnie oceniać, co jej się opłaca, a co nie. Czasami można odnieść wrażenie, że decyzje o nieotwarciu jakiegoś połączenia lotniczego są dziwne, także z punktu widzenia interesów komercyjnych, ale MSZ ani rząd nie może zastąpić linii lotniczych w tych analizach i ocenach. Poseł Marian Piłka określił mianem błędu brak poparcia dla Czech w sprawie dekretów Beneša. Nie zgadzam się z tą opinią, ponieważ oczywiście zajmowaliśmy się tą sprawą, ale w ramach cichej dyplomacji, a nie publicznie prezentowanych stanowisk. W naszych rozmowach ze wszystkimi zainteresowanymi tą kwestią partnerami wypowiadaliśmy się na ten temat, natomiast uważaliśmy, że nie należy zaostrzać konfliktu i w moim przekonaniu mieliśmy rację. Dzisiaj sprawy nie ma. Po kilku miesiącach związanych z wyborami na Węgrzech i w Niemczech sprawa znikła. Gdybyśmy przyłączali się do tej dyskusji z twardymi, publicznie formułowanymi stanowiskami, to możliwe, że sprawa uległaby wzmocnieniu, stałaby się samoistnym problemem występującym w stosunkach europejskich i teraz też musielibyśmy na ten temat dyskutować. Należało to traktować - uważam, że słusznie - jako rzecz incydentalną, związaną z doraźnymi wydarzeniami wewnętrznymi, politycznymi. Ponadto trzeba zupełnie otwarcie powiedzieć, iż niektóre sformułowania użyte przez niektórych czeskich polityków także nie dawały się bronić, i to na gruncie zupełnie elementarnych wartości ludzkich. To, że nie podejmowaliśmy tej sprawy publicznie, w moim przekonaniu było słuszne. Poseł Tadeusz Samborski pytał, czy są nowe elementy w naszej filozofii w zakresie bezpieczeństwa międzynarodowego.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Za chwilę poproszę ministra Adama Rotfelda o wypowiedź w tej sprawie. Pan poseł pytał również, jaka koncepcja Europy jest nam bliższa. Na razie nie chciałbym wypowiadać się szczegółowo w tej kwestii, ponieważ dyskusja na poziomie - taka czy inna Europa - traci swoją aktualność. Schodzimy z tego poziomu bardzo ogólnych wypowiedzi. Musimy mówić o konkretnych rozwiązaniach instytucjonalnych. W MSZ przygotowaliśmy pewne propozycje dotyczące oficjalnego stanowiska rządu. W najbliższym czasie taka dyskusja się odbędzie. Wielokrotnie wielu z nas wypowiadało się na ten temat tak, iż posługiwanie się językiem prawa konstytucyjnego w odniesieniu do takich instytucji międzynarodowych, jak Unia Europejska, jest błędem. Nie ma prostych przeniesień z języka opisującego instytucje państwa do języka opisującego strukturę międzynarodową, zwłaszcza tak szczególną jak Unia Europejska, bo to jest rzeczywiście struktura bez precedensu, o innej konstrukcji, zakresie kompetencji, o innym poziomie takiego organu, jak Komisja Europejska w porównaniu z jakimkolwiek organem innej organizacji międzynarodowej. Wielokrotnie mówiliśmy również, iż w naszym przekonaniu należy zachować mniej więcej obecny model połączenia tego, co narodowe i ponadnarodowe w Unii Europejskiej, w mechanizmach jej funkcjonowania. Należy skupić się na pewnych uproszczeniach i usprawnieniach, aby wraz ze wzrostem liczby członków nie groził paraliż proceduralno-organizacyjny tej instytucji. Nie przesądzając sprawy, chcę powiedzieć, że w tej kwestii, która obecnie jest na porządku, czyli kwestii przewodnictwa Radzie Europejskiej, opowiadaliśmy się wielokrotnie za tzw. prezydencją grupową, która byłaby wykonywana przez kilka krajów współpracujących ze sobą, w obrębie których następowałaby cząstkowa rotacja co pewien czas, np. co pół roku. To rozwiązanie wydawało się nam łączyć z jednej strony wzmocnienie elementu kontynuacji w sprawowaniu przewodnictwa w Unii Europejskiej (dostrzegana jest bowiem słabość obecnego systemu prezydencji półrocznych wykonywanych indywidualnie przez poszczególne państwa) z pewnym demokratyzmem czy też zagwarantowaniem wszystkim szansy na uczestnictwo w wykonywaniu prezydencji. Gdyby była to grupa państw, można by tam znaleźć państwa wielkie i mniejsze, państwa o dłuższym i krótszym stażu członkowskim. Wydaje się, że zaproponowana koncepcja prezydencji kilkuletniej i indywidualnej przez tak czy inaczej wybieraną osobę nie gwarantuje osiągnięcia drugiego celu. Jak oficjalnie odniesiemy się do tego problemu, nie chcę teraz przesądzać. Czy wykorzystujemy w stosunkach polsko-rosyjskich wszystkie możliwości i jaka jest skuteczność placówki? W ubiegłym roku został wdrożony system kontroli wewnętrznej w MSZ, w tym kontroli placówek. Dyrektor generalny może za chwilę powiedzieć, ile kontroli odbyło się w ubiegłym roku i ile odbędzie się w 2003 r. Są to kontrole kompleksowe, oceniające placówkę, kierownictwo, pracowników. Mają one być podstawą do ewentualnych korekt doraźnych, a także do zrealizowania zapowiadanej wcześniej koncepcji tzw. etatyzacji placówek, aby z przyczyn subiektywnych nie dochodziło do zwichnięcia struktury i wielkości placówek w poszczególnych krajach. Oczywiście można różnie oceniać skuteczność poszczególnych osób, także ambasadorów, zespołów.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Staramy się wyciągać z tego wnioski, choć chciałbym, bez względu na to, z jakiego źródła kierowane są krytyki wobec MSZ, powiedzieć zupełnie otwarcie, że zależy mi na stabilizacji kadr. Zależy mi na tym, aby ludzie tam pracujący mieli poczucie bezpieczeństwa i spokoju, jeżeli wykonują w stopniu satysfakcjonującym swoje obowiązki. W grupie kilku tysięcy zawsze można znaleźć osoby słabiej wykonujące swojej obowiązki niż inni. Nie chcę wprowadzać do służby zagranicznej, do tego zespołu, elementów ocen politycznych, bo pragnę wreszcie zerwać z tym, co nękało polską służbę zagraniczną w ostatnich kilkunastu latach - z ciągłymi roszadami, czystkami, bo to fatalnie odbija się na zachowaniach ludzi, motywacji, zaangażowaniu i średnim poziomie profesjonalizmu. Dlatego proszę się nie dziwić, że czasami niektórzy otrzymują ode mnie drugą szansę, ale jeśli zostanie ona zaprzepaszczona, wyciągane są konsekwencje, za które prasa, a także część polityków „łoi” mnie z całej siły, nadużywając tego faktu, że nie komentuję i nie będę komentował publicznie motywów odwołania niektórych ludzi z placówek, ponieważ uważam, że źle służyłoby to interesom służby zagranicznej i wizerunkowi Polski. Jeśli chodzi o relacje placówki - Polacy, pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, że również w ubiegłym roku zmieniliśmy zasadniczo nie tylko kształt, treść, ale i koncepcję funkcjonowania strony internetowej MSZ. Zachęcam do odwiedzania tej strony. Wprowadziliśmy tam elementy interaktywności. Po pierwsze, stałym elementem są adresowane są ministra spraw zagranicznych bardzo liczne pytania, na które systematycznie odpowiadamy. Można również składać konkretne skargi na funkcjonowanie służby zagranicznej, w tym na funkcjonowanie placówek. Te skargi są rozpatrywane w stosownych departamentach - konsularnym, a czasami także terytorialnych. Pytania o wyjaśnienie są kierowane do naszych placówek. Mam nadzieję, że z czasem ten system zagwarantuje, iż wszyscy będą dbali o jakość relacji, odnoszenia się do interesantów, także do środowisk polskich. Poseł Tadeusz Samborski przedstawił postulat, aby działania promocyjne były skierowane również na Wschód. Oczywiście, czynimy to. Niedawne wydarzenie kulturalne, jakim były występy Teatru Wielkiego w Moskwie, to niebywały sukces promocyjny. Nie śledziłem, czy było to odpowiednio zrelacjonowane w polskich mediach, ale to, co osiągnął Teatr Wielki w Moskwie, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Obawialiśmy się, że zwłaszcza przy inscenizacji „Eugeniusza Oniegina” dojdzie do swoistego skandalu, ze względu na to, że polska propozycja była całkowicie oderwana od tradycji rosyjskiej, okazało się jednak, że wywołało to entuzjazm, podobnie jak „Straszny Dwór” i „Król Roger”. Od dawna Polska nie miała takiej prasy i od dawna żadne polskie wydarzenie nie było tak szeroko prezentowane i komentowane, także przez wszystkie sieci telewizyjne. Z tym zagadnieniem wiąże się kwestia instytutów polskich. Jeśli nie ma o nich mowy w sprawozdaniu, jest to przypadek. Z ministrem Dąbrowskim omówiłem w bardzo pogłębiony sposób koncepcję reformowania instytutów polskich. Nie będę tego szczegółowo omawiał. Kiedyś miałem już okazję prezentować państwu swój pogląd na ten temat i będziemy to realizować. Poza instytutami polskimi na Wschodzie, które muszą działać nieco bardziej tradycyjnie, np. z punktu widzenia infrastruktury, jaką dysponują, udostępniania tego Polakom, wszystkie pozostałe będziemy przekształcali w instytucje typu menedżerskiego, aby zerwać ze skandaliczną praktyką, polegającą na tym, że gros środków wydawanych na instytuty pokrywa płace i koszty utrzymania budynków, a tylko marginalna mniejszość jest wydawana na działalność merytoryczną. Jeśli chodzi o korzyści w stosunkach z Ukrainą i Litwą, wydaje mi się, że zwłaszcza w przypadku Ukrainy, przy wszystkich trudnych do zaakceptowania i zrozumienia problemach, wydaje się, że pewien postęp odnotowujemy. Jesteśmy w bezpośrednim kontakcie z władzami Ukrainy, gdy chodzi o przygotowania do obchodów 60. rocznicy wydarzeń na Wołyniu. Odnosimy wrażenie, że Ukraińcy podchodzą we właściwy sposób do tej ciemnej strony własnej historii. Przyznaję jednak, że w przypadku cmentarza lwowskiego ciągle nie ma warunków do jego oficjalnego otwarcia, choć pamiętajmy, że przy całym znaczeniu oficjalnego otwarcia mówimy ciągle o pewnym symbolu i geście, ponieważ cmentarz został odrestaurowany i stanowi godne miejsce pochówku żołnierzy i harcerzy. Sprawa jest materialnie zrealizowana, ale brakuje symbolicznego zwieńczenia w postaci oficjalnego otwarcia.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Nie są to sprawy, które by się nam łatwo omawiało, ale widzimy po stronie władz ukraińskich wolę postępu. Z większym rozczarowaniem muszę odnieść się do dotychczasowego zachowania władz litewskich w stosunku do spraw ważnych dla Polaków. Myślę o reprywatyzacji ziemi w okręgu wileńskim i o kwestiach polskiego szkolnictwa oraz pisowni nazwisk. Mówię otwarcie, że z rozczarowaniem odnotowujemy brak postępu po stronie litewskiej. Co więcej, pojawiły się pojedyncze, ale ważne przykłady rozchodzenia się naszego myślenia. Mam na myśli ustawę o obywatelstwie przyjętą na Litwie, która w sposób oczywisty dyskryminuje obywateli litewskich nielitewskiego pochodzenia narodowego. Próbowaliśmy interweniować na wszystkich szczeblach, do tej pory bezskutecznie. Osobiście mam nadzieję, że fakt, iż nowy prezydent Litwy został wybrany w bardzo dużym stopniu, a być może w rozstrzygającym stopniu, przez gremialne poparcie wyborców polskich, da temu politykowi do myślenia. Poprzedni prezydent podpisał ustawę o obywatelstwie, licząc, że zagwarantuje mu to sukces w wyborach. Zapewne dziś rozumie, jak wielki błąd, z punktu widzenia wyniku wyborczego, popełnił. Mam nadzieję, że nowy prezydent wyciągnie z tego wnioski. Zapewniam, że nieustannie będziemy podnosili te sprawy w stosunkach z Litwą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JerzyJaskiernia">Proszę ministra Adama Rotfelda o uzupełnienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AdamRotfeld">Na pytanie o nową filozofię polityki bezpieczeństwa Polski odpowiadam, że dokument w sprawie nowej strategii bezpieczeństwa Polski jest przygotowywany od początku ub.r., z myślą, aby zakończyć prace pod koniec lutego br. W pierwszej wersji dokument był przygotowany już w grudniu. Obecnie trwają dyskusje. Niektórzy członkowie Komisji o orientacji prorządowej byli zaproszeni do udziału w niej. Istota problemu sprowadza się do tego, żeby sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jest potrzebna nowa strategia bezpieczeństwa Polski. Bezpieczeństwo można rozpatrywać na różnych płaszczyznach - jako sumę narodowych polityk bezpieczeństwa albo w ujęciu bardziej abstrakcyjnym - jako pewien proces. Instytucje mają charakter statyczny, a proces, z natury rzeczy, ma charakter dynamiczny. W związku z tym instytucje bezpieczeństwa wymagają radykalnej zmiany, ponieważ są zewnętrzne uwarunkowania jakościowo różne. Wśród uwarunkowań zewnętrznych wymieniłbym cztery elementy, które są bardzo istotne dla zrozumienia potrzeby nowej filozofii bezpieczeństwa zewnętrznego Polski. Po pierwsze, zaciera się różnica między bezpieczeństwem zewnętrznym a wewnętrznym, co uświadomiliśmy sobie dobitnie po 11 września 2001 r. Po drugie, obok obrony terytorialnej, istnieje konieczność eliminowania innego typu zagrożeń. Nie zawsze te zagrożenia są wewnątrz kraju, czasami są z dala od granic. Po trzecie, w skali szerszej, obecnie nie agresywne mocarstwa stwarzają główne zagrożenie, ale paradoksalnie główne zagrożenie wynika ze słabości państw. Są państwa słabe i upadłe, na których terytorium rozwijają się rozmaitego typu kryminalne struktury, których działalność finansuje przestępcze, międzynarodowe siatki terrorystyczne i organizacje. Czwartym istotnym zewnętrznym uwarunkowaniem jest udział niepaństwowych podmiotów i terroryzmu w stwarzaniu zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju. Z tego powodu odpowiedź na tak pojmowane bezpieczeństwo w sensie strukturalnym sprowadza się do tego, że potrzebne są zmiany i są one wprowadzane w różnych organizacjach. Pierwszym elementem, najbardziej istotnym, jest to, że nie do pomyślenia byłoby szerokie rozszerzenie NATO w tak krótkim czasie, gdyby nie było wydarzeń z 11 września. Rozszerzenie NATO i Unii Europejskiej - te dwa procesy transformacji zewnętrznej obu tych organizacji muszą być uzupełnione odpowiednią transformacją wewnętrzną. Proces zmian wewnętrznych w obu organizacjach został podjęty i po pewnym czasie doprowadzi do jakościowo nowej sytuacji. Często, kiedy myślimy o bezpieczeństwie, sprowadzamy do zagadnienie wyłącznie do kwestii NATO, a niekiedy uwzględniamy również Unię Europejską. Unia Europejska z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski ma znaczenie równie, a kto wie, czy nie ważniejsze dla naszej przyszłości. Ponadto mamy do czynienia jeszcze z dwoma innymi strukturami w Europie, które mają istotne znaczenie dla bezpieczeństwa. Mam na myśli OBWE i Radę Europy. Jeśli chodzi o OBWE, podejmujemy z własnej inicjatywy, w porozumieniu z niektórymi najbardziej aktywnymi państwami, próbę odpowiedzi na pytanie, jak OBWE ma zmienić swój mandat i charakter po rozszerzeniu Unii Europejskiej i NATO. Jeśli chodzi o Radę Europy, to mam wrażenie, że niedoceniany jest element, iż Rada Europy w ogromnym stopniu wpływa na stabilizację wewnętrzną. Chciałbym zakończyć swoją wypowiedź stwierdzeniem, że gdybyśmy mieli postawić sobie pytanie, czym różni się dzisiejsza sytuacja od tej sprzed 10 lat, to trzeba powiedzieć, że wówczas było duże prawdopodobieństwo wojny nuklearnej, czemu towarzyszył wysoki stopień stabilizacji. Dzisiaj prawdopodobieństwo katastrofy nuklearnej jest bliskie zera, ale towarzyszy temu niski stopień stabilizacji, powiedziałbym wręcz - destabilizacja, chaos. Z tego punktu widzenia struktury międzynarodowe mają ogromną rolę do odegrania. Z polskiego punktu widzenia istotne jest to, że równocześnie z decyzjami podjętymi w Kopenhadze w sprawie rozszerzenia Unii Europejskiej po raz pierwszy doszło do porozumienia pomiędzy Unią Europejską a NATO. Utworzenie nowych instytucji, a przede wszystkim nadanie materialnej wartości wspólnej Europejskiej Polityce Bezpieczeństwa i Obrony (ESDP) będzie miało w przyszłości bardzo duże znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#AdamRotfeld">Nie bez znaczenia dla polskiej polityki bezpieczeństwa jest prawidłowa odpowiedź na dylemat, o którym pan minister już mówił, mianowicie - czy polska polityka ma być bardziej proamerykańska, czy bardziej proeuropejska? Pomijam to, że uważam ten dylemat za fałszywy. Istotne jest to, że im lepsza będzie polityka Polski, im bliższe stosunki między Polską a Stanami Zjednoczonymi, tym bardziej wzrośnie ranga naszego kraju w stosunkach zarówno z Europą, jak i z Rosją. To będzie najlepiej służyć polskiemu bezpieczeństwu. Na pytanie, czy powinniśmy prowadzić politykę bardziej proamerykańską, czy bardziej proeuropejską, odpowiadam, że ona zawsze powinna być propolska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JerzyJaskiernia">Oddaję głos dyrektorowi generalnemu służby zagranicznej, który również uzupełni wypowiedź pana ministra.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#JerzyJaskiernia">Dyrektor generalny służby zagranicznej Zbigniew Matuszewski : Kierownictwo Ministerstwa Spraw Zagranicznych przyjęło założenie, że każda placówka powinna być skontrolowana przynajmniej raz w okresie kadencji jej szefa, która zwyczajowo wynosi 4 lata. Oznacza to, że przy ok. 160 placówkach powinniśmy realizować 40 kontroli rocznie. To wymagało odbudowania mechanizmu kontroli w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. w 2002 r. tych kontroli przeprowadzono ok. 30. Znaczna część z nich łączyła elementy kontroli merytorycznej i finansowo-organizacyjnej. Kontrole przyniosły bardzo bogaty materiał, dotyczący zarówno kierunków, które wymagają naszej poważniejszej uwagi i dalszych działań wzmacniających funkcjonowanie Ministerstwa, jak i elementów, które są pozytywne. Znalazło to wyraz w konkretnych działaniach w stosunku do kontrolowanych jednostek. Wyniki kontroli zostały również uogólnione w tym sensie, że są przedmiotem instrukcji, zaleceń i działań organizacyjnych podejmowanych w stosunku do całego aparatu Ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#JerzyJaskiernia">Ponieważ obradujemy już 2 godziny, ogłaszam 15-minutową przerwę. Wznawiamy obrady o godz. 10.15.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#JerzyJaskiernia">Wznawiam obrady. Kontynuujemy debatę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AleksanderMałachowski">Chciałbym wyrazić słowa uznania dla pana ministra i resortu w związku z obecną praktyką resortu, która znacznie odbiega od tego, co obserwowałem przed laty, kiedy byłem przez 6 lat członkiem Komisji Spraw Zagranicznych. Dokonał pan wielkiej rzeczy. Przedstawiani nam są poważni ludzie na stanowiska ambasadorskie. W poprzednich latach widziałem przedziwną kolekcję ludzi, którzy nawet cynicznie mówili, że praca w dyplomacji w ogóle ich nie interesuje, ale mają do skończenia badania naukowe. Ludzie, których pana minister powołuje na stanowiska ambasadorów, budzą uznanie, szacunek. Niektórzy z posłów mogą mieć zastrzeżenia, że są to ludzie od dawna związani z dyplomacją, ale przecież istotne jest nie to, z kim byli związani, tylko - jakie są ich kompetencje, co mogą zrobić dla Polski. W pańskim zespole nie ma postaci komicznych, a niestety, tacy ludzie trafiali się w poprzednich zespołach ministerialnych. Przy całym szacunku dla ministra Bronisława Geremka i jego poprzedników, mieli oni chyba z zewnątrz narzuconych ludzi, na skutek układów politycznych, którzy czasami robili wrażenie dosyć groteskowe. Druga sprawa dotyczy Cmentarza Orląt Lwowskich. Wydaje mi się, że w tej kwestii tylko czas może przynieść rozwiązanie tych problemów. Sam urodziłem się we Lwowie i wychowywałem się na Ukrainie. Znam tych ludzi dobrze. Bywałem tam wielokrotnie. Myślę, że tam są ciągle tak bolesne rany pomiędzy społecznościami polską i ukraińską, iż minionych 50 lat nie wystarczy, aby je zatrzeć. Pan minister ma rację, że fakt, iż cmentarz jest godnym miejscem pochówku, zasługuje na uznanie. Wielkim dokonaniem jest ekonomizacja dyplomacji. W dyplomacjach innych krajów dokonało się to wcześniej. Ambasady interesują się sprawami ekonomicznymi, kwestiami eksportu i innymi ważnymi dla gospodarki kraju, który reprezentują. Mój niepokój budzi dosyć lekkomyślne zaangażowanie się Polski w histerię antyterrorystyczną, którą uprawia prezydent Bush w Ameryce, a która jest wynikiem gigantycznej klęski, jaką administracja amerykańska, szczególnie w sferze ochrony bezpieczeństwa państwa poniosła ze strony małej grupy komandosów, która potrafiła zburzyć World Trade Center i częściowo siedzibę Pentagonu. Prezydent Bush ciągle działa w celu zatarcia w świadomości społeczeństwa amerykańskiego tej klęski. Stąd jego „potrząsanie szabelką” i wojowniczość. Obawiam się, że my dosyć bezkrytycznie uczestniczymy w tym swoistym wyścigu zbrojeń, w nieustannym podkreślaniu, że lada moment wybuchnie wojna, co budzi protest na całym świecie. Dla nas istotne jest to, że papież się temu sprzeciwia. Dla mnie, jako jedynego w tym gronie człowieka, który był żołnierzem w czasie drugiej wojny światowej, jest to szczególnie groźne zjawisko. To grożenie i wprawianie całego świata w drżenie nie jest całkiem obiektywne. W dużej mierze wynika z chęci zatarcia klęski, którą Amerykanie porównują z Pearl Harbor. W przypadku wydarzeń z 11 września klęska została zadana przez tajną organizację, o której można powiedzieć wszystko, co najgorsze, niemniej jednak faktem jest, że 20 ludzi pokonało gigantyczny aparat bezpieczeństwa państwa. Najgorsze w tej sprawie jest to, że Amerykanie o wszystkim wiedzieli, znali nazwiska wszystkich ludzi, którzy uczestniczyli w tym ataku i fakt, że ci ludzie szkolili się w amerykańskich szkołach lotniczych, a nie podjęto żadnych działań, żeby zapobiec tej tragedii.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#AleksanderMałachowski">Byłoby dobrze, gdybyśmy nie dali się ponieść amerykańskiej retoryce i nie włączali się w proces straszenia świata wojną. To nie zmienia mojego szacunku dla pana jako ministra spraw zagranicznych. Możemy mieć różne zdania na ten temat. Ja wypowiedziałem swoje, pan zapewne wie na ten temat więcej i być może są racje, dla których nie odcina się pan zdecydowanie od działań podejmowanych przez administrację amerykańską.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#MaciejGiertych">Pan minister wspomniał na początku swojego wystąpienia, że w bieżącym roku chce mieć mniej priorytetów i skoncentrował się pan tylko na jednym z nich, czyli sprawie uprawomocnienia się traktatu akcesyjnego. Wszystko w polityce zagranicznej ma być podporządkowane tej jednej sprawie. Myślę, że w polskiej polityce zagranicznej zawsze priorytetowo należy traktować stosunki z Rosją i Niemcami. Jeśli chodzi o naszych wschodnich sąsiadów, wspomniał pan, że Polska próbuje łagodzić trudności, jakie powstały między Ukrainą a krajami zachodnimi. Niestety, Polska wydaje się uczestniczyć w pełni w ostracyzmie, jaki Zachód stosuje wobec Białorusi. Konsekwencją jest wpychanie Białorusi w większe uzależnienie od Rosji, która tylko na to czeka. Ten ostracyzm wobec Białorusi jest na rękę Rosji i przybliża zakres wpływów rosyjskich do naszych granic. Białoruś powinna być terenem naszego zainteresowania, niezależnie od tego, kto i jak tam rządzi. Wysiłek na rzecz bliższych kontaktów Białorusi ze światem i na rzecz tego, aby w bardziej europejski sposób załatwiała swoje wewnętrzne sprawy, został pominięty w wypowiedzi pana ministra. Wiem, że nasze relacje z Białorusią są odzwierciedleniem postawy Zachodu, a nie wyrazem naszych polskich interesów. Udzielał pan już odpowiedzi na pytanie dotyczące działalności polskich księży w Rosji, ale chciałbym podkreślić, że nie jest to tylko sprawa Polaków, którzy tam pracują jako kapłani, lecz problem Kościoła katolickiego w Rosji. Dotyczy on w większości Polaków tam mieszkających. Rzymskokatolicy na terenie Rosji, to w większości Polacy lub ich potomkowie i dlatego ten temat powinien być ważny dla nas nie tylko w kontekście wizyt pracy polskich kapłanów, ale również w kontekście dostępności posługi kościelnej dla Polaków mieszkających w Rosji. Z pana słów wynika, że skoro podobny incydent nie zdarzył się od kilku miesięcy, to należy się tym cieszyć i załagodzić sprawę. Tymczasem nie jest prawdą, że nic się nie dzieje. W Rosji ukazał się dokument, który traktuje Kościół katolicki jako najbardziej niebezpieczne wyznanie funkcjonujące na terenie Rosji, zaliczone do sekt ekstremalnych. Traktowanie kościoła o 2000-letniej tradycji jako sekty ekstremalnej budzi wielki niepokój, w jakim kierunku ewoluuje sytuacja wyznaniowa w Rosji. W listopadzie ubiegłego roku wszedł w życie przepis, że odnawianie wiz ma się odbywać po wcześniejszym powrocie do kraju, z którego dana osoba pochodzi. Oznacza to w praktyce, że misjonarze, którym kończą się wizy, będą musieli wrócić do Polski i nie wiadomo, czy otrzymają wizę rosyjską. Problem powrotu polskich kapłanów na tamten teren pojawi się w postaci trudności wizowych. Niedawno kwestię tę sygnalizował biskup z Kazania. Są to sprawy, które wymagają z naszej strony nie tylko monitorowania, ale także aktywności i upominania się o prawa Polaków i ich potomków mieszkających na terenie Rosji do posługi kapłańskiej w wyznaniu, w którym zostali wychowani i które jest dla nich ostoją duchową. Sprawa stosunków polsko-niemieckich nie była poruszona w wystąpieniu pana ministra, a w dokumencie, który otrzymaliśmy, jest potraktowana w sposób marginalny.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#MaciejGiertych">Pan bagatelizuje wypowiedzi Edmunda Stoibera w czasie kampanii wyborczej w Niemczech. Uważa pan, że najlepiej jest poczekać, aż sprawa zniknie. Kilka dni temu występował pan w programie telewizyjnym. Uczestniczyli w nim wszyscy dotychczasowi premierzy i premier Jan Olszewski powiedział, że ludzi mieszkający na Ziemiach Odzyskanych czują niepokój w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, czy ich prawa własnościowe i sytuacja Ziem Odzyskanych nie będzie naruszona przez nową sytuację polityczną po wejściu do Unii. Odpowiedział pan, że jako obecnie odpowiedzialny za polską politykę zagraniczną z całą stanowczością zapewnia pan, iż nie grozi nam żadne naruszenie naszych praw politycznych czy majątkowych na Ziemiach Odzyskanych w związku z akcesją do Unii Europejskiej. Było to bardzo mocne stwierdzenie z pańskiej strony, ale brzmiałoby wiarygodniej, gdyby pochodziło z ust kanclerza Niemiec czy chociażby liczących się polityków zachodnich. Tymczasem pana wypowiedź jest mało uspokajająca. Pamiętamy z historii, że Niemcy inaczej traktują relacje dotyczące swoich granic zachodnich, a inaczej granice wschodnie. Podobnie jak traktat wersalski traktowali odmiennie w wyniku Rapallo, teraz traktat poczdamski chcą traktować odmiennie. Echa tego słyszeliśmy w trakcie kampanii wyborczej, w wypowiedziach Edmunda Stoibera. Są to tematy, które będą powracać i polska polityka zagraniczna powinna zwracać na to uwagę i traktować ten temat priorytetowo. Jeśli chodzi o stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, to fakt, że prezydent Bush traktuje nas jak strategicznego partnera, wiąże pan minister z kwestią zakupu samolotu wielozadaniowego dla polskiej armii. Wydaje mi się, że wypowiedź Busha jest bardziej związana nie z relacjami handlowymi, lecz z tym, że prezydent zadeklarował naszą gotowość do uczestniczenia w wojnie z Irakiem, niezależnie od stanowiska ONZ. Wypowiedź pana ministra była uspokajająca, ale chcemy usłyszeć formalne stwierdzenie, że jeśli nie będzie decyzji Rady Bezpieczeństwa, nie będziemy brać udziału w wojnie, a takiego zapewnienia nie usłyszeliśmy. Myślę, że radość z powodu ukłonów ze strony prezydenta USA jest mało godna z naszej strony. Powinniśmy bardziej siebie szanować i nasze decyzje w tak ważnej sprawie, jak uczestniczenie w wojnie, i to wojnie kolonialnej, dla nas bardzo odległej, powinny być oparte na innych przesłankach. Nie podzielam poglądu posła Aleksandra Małachowskiego, że jest to wojna z terroryzmem. Ta wojna jest spowodowana konfliktem izraelsko-palestyńskim. Jest to przedłużenie tego konfliktu i angażując się po stronie antyirackiej, opowiadamy się za jedną ze stron, tymczasem powinniśmy pozostać neutralni wobec konfliktu na terenie Bliskiego Wschodu. Wydaje mi się, że w tej sprawie polska polityka zagraniczna powinna bardzo wyraźnie stać na gruncie etyki. Musi być usprawiedliwienie dla uczestniczenia w wojnie, a tym przypadku aspekt moralny uczestniczenia w działaniach zbrojnych jest bardzo istotny i nie powinniśmy o nim zapominać. Papież stale nawołuje, abyśmy patrzyli na te sprawy z tego punktu widzenia. Bardzo marginesowo potraktował pan temat Inicjatywy Środkowoeuropejskiej. Wyczułem w pańskiej wypowiedzi, że intencją polskiej prezydencji, która zaczęła się na początku br., jest zredukowanie roli tej instytucji.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#MaciejGiertych">Byłoby bardzo dziwne, gdyby w czasie polskiej prezydencji redukować znaczenie inicjatywy, która ma dla nas ogromne znaczenie, bo istnienie tego międzymorza - pasa niepodległych państw wokół Adriatyku, Bałtyku i Morza Czarnego, państw, które oddzielają Rosję od Niemiec, ma niezwykle istotne znaczenie. Na ten aspekt zwrócił uwagę Roman Dmowski jeszcze w czasie drugiej wojny światowej, podkreślając, że istnieje potrzeba bloku państw, które będą działały jako niezależne podmioty i odgrywały swoją rolę w polityce, w kontekście zagrożeń dla tego terenu przez imperialne aspiracje niemieckie i rosyjskie. W związku z polską prezydencją w IŚE powinniśmy wzmocnić tę inicjatywę i spowodować, żeby odgrywała większą rolę w polityce europejskiej niż dotychczas. Tymczasem pan minister chciałby ją zredukować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PawełPiskorski">Debata na temat polityki zagranicznej w roku 2002 i 2003 jest związana przede wszystkim z Unią Europejską i to jest pozytywne. Nie pogłębiamy tego wątku w dzisiejszej debacie, ale należy odnotować pozytywne fakty, które zaszły i należy dołączyć do tego głos, który pojawiał się już w dzisiejszej debacie, aby polityka naszego rządu w tym zakresie, zwłaszcza w kontekście poszanowania prawa polskiego państwa do stanowienia samodzielnego prawa w odniesieniu do obszarów związanych z moralnością, światopoglądem, nie tylko nie była związana z trendami europejskimi, ale też, żeby klauzule stosowane np. w przypadku Irlandii były stosowane również w przypadku Polski. Chcę to bardzo wyraźnie podkreślić z przekonaniem, że w wyniku integracji z Unią Europejską nie ma zagrożenia w tym zakresie dla Polski. Nieprawdą są powtarzane tezy, że Europa jest w stanie w tym zakresie zmusić nas do jakiegoś postępowania, ale pojawiające się głosy, w tym w ramach Parlamentu Europejskiego, powinny skłaniać polski rząd do jednoznaczności w tych sprawach. O utrzymanie takiej linii warto by apelować. Z dużą satysfakcją przyjmuję stanowisko rządu polskiego w zakresie spraw geopolitycznych i konfliktu irackiego, a także stanowisko w stosunku do polityki Stanów Zjednoczonych. Przyjmuję to stanowisko, ponieważ występowały pewne obawy co do twardości i braku koniunkturalizmu. Wiemy, jakie były stanowiska socjalistycznych, lewicowych partii w Europie. Na tym tle stanowisko polskiego rządu, rządu lewicowego wyróżnia się pozytywnie. Nie chcę powtarzać argumentów wypowiedzianych przez posła Marka Jurka, ale rzeczywiście mamy do czynienia z zasadniczymi globalnymi problemami, dla rozwiązania których konieczny jest brak kunktatorstwa i unikanie łatwizny, na którą część rządów europejskich się decyduje, polegającej na tym, aby ktoś za nas te sprawy załatwił, a my będziemy stać z boku i adorować niechętne jakiemukolwiek zamieszaniu środowiska opinii publicznej. W przypadku rządu polskiego nie doszło do tego i warto tę politykę utrzymać. Oczywiście słusznie podkreślono, że jakiekolwiek polskie zaangażowanie w militarną część konfliktu z przyczyn oczywistych może być marginalne. Jest to zatem raczej kwestia twardości i jasności polityki zagranicznej w tym zakresie. Przyjmuję to z dużą satysfakcją. Warto by było przy tej okazji - ale proszę nie traktować tego głosu jako apelu o politykę zamienną czy politykę handlu - nalegać, aby została zmieniona amerykańska polityka wizowa i migracyjna wobec Polaków. Jest to kwestia, która w momencie zbliżania się Polski do Unii Europejskiej powinna nabrać nowej dynamiki. Podkreślam, że nie jest to apel o politykę „coś za coś”. Pozytywnie oceniam redukcję priorytetów. Nierozdrabnianie się na wszystkie kierunki należy ocenić pozytywnie, ale w żadnym zakresie nie mogę podzielić akceptacji ani zachwytu dla polityki kadrowej pana ministra. Nie zmniejsza to mojego szacunku dla osób pracujących od lat w polskiej służbie dyplomatycznej i traktujących to nie jako służbę w PRL, tylko jako służbę państwu polskiemu. Zauważamy jednak, że przy stosunkowo dużej obsadzie kadrowej opiera się pan na osobach o bardzo długim stażu dyplomatycznym, a nie są dopuszczane osoby o nowych doświadczeniach dyplomatycznych. To nie jest dobrze i nie chodzi o ich przynależność partyjną ani rodowód polityczny z lat 70. czy 80., ale o pewien nowy wymiar polskiej dyplomacji. Przykłady krajów, które odrzuciły system komunistyczny, są stosunkowo pozytywne, to znaczy w większości tych krajów, w których zatrudniono nową kadrę, okazało się to rozwiązaniem pomyślnym. Jeśli chodzi o ekonomizację polskiej polityki zagranicznej, to rozumiem położenie akcentu na to, aby przełamywać różnego rodzaju bariery i opory, ale przecież ekonomia w warunkach globalizacji nie ma nic wspólnego z ekonomią z lat 50. czy 60., gdzie traktaty międzyrządowe regulowały stosunki ekonomiczne. Traktat międzyrządowy powodował wówczas, że dwa kraje zaczynały ze sobą współpracować. Obecnie poszczególne firmy muszą znajdować swoje miejsce na rynkach i nie jest tak, że zadekretowanie np. przez rząd polski i chiński współpracy w jakimś zakresie spowoduje, że automatycznie chińskie firmy zaczną kupować produkty u polskich producentów. W związku z tym mój apel, aby sprawami gospodarczymi nie tłumaczyć miękkości naszego stanowiska w pewnych sprawach, zwłaszcza w kontaktach z krajami, w których łamane są prawa człowieka i obywatela, ponieważ nie jest tak - i chyba nikt z teoretyków ani praktyków gospodarki nie trwa w tej iluzji - że w wyniku deklaracji rządu uruchomi się proces, który zlikwiduje negatywny bilans handlowy z Chinami. Niestety, brak jest naszego stanowiska dyplomatycznego wobec tego, że ambasador Libii obejmuje szefostwo Komisji Praw Człowieka ONZ, co jest takim kuriozum, jakby ambasador Korei Północnej objął szefostwo komisji wolnego handlu. Tego rodzaju drobne sprawy również wymagają aktywności ze strony polskiej dyplomacji, ponieważ kształtują pewien obraz Polski. Kolejna uwaga dotyczy relacji z Ukrainą, Białorusią i Litwą. Jeśli chodzi o Ukrainę, będąc zaangażowanym w sprawy NATO, zdaję sobie sprawę, jak ciężkie jest to wyzwanie. Opinia krajów europejskich i Stanów Zjednoczonych na temat Ukrainy jest obecnie bardzo negatywna. Jednak nie powinniśmy rezygnować z roli bycia ambasadorem interesów ukraińskich na forum międzynarodowym. Długofalowo bardzo nam się to opłaca. Stanowi nie tylko historyczny pomost w kierunku naszych sąsiadów, ale również może stanowić o pewnym ładzie bezpieczeństwa w najbliższych latach. Jeśli chodzi o Litwę, to zachęcam do aktywnych kontaktów z nowym prezydentem Litwy. Rolandas Paksas i w czasie swojej kariery jako premier, i jako mer Wilna był bardzo propolski w swojej polityce. Niepokojące były komentarze w polskiej prasie, że wybory prezydenckie na Litwie wygrał skrajny polityk, niemalże faszysta. Są to kompletne bzdury. Jest to polityk bardzo otwarcie myślący i wydaje mi się, że pewne nowe elementy we współpracy z nim można uzyskać. Ostatnia sprawa dotyczy działalności MSZ związanej z instytutami kultury, promocji Polski, współpracy młodzieży np. polsko-niemieckiej, ale też włączania w te działania innych krajów. Przypomnę, że takie projekty dotyczące Ukrainy, Francji i krajów wyszehradzkich pojawiały się. Cały czas jest to jednak element mało obecny w dialogu z innymi krajami. Analizując na politykę Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Francji, Hiszpanii, zwracam uwagę, że te aspekty powinny być w większym stopniu uwzględniane w praktyce MSZ. Resort powinien koncentrować się nie tylko na działaniach dyplomatycznych, ale również uzupełniać je budową infrastruktury społecznej, czyli kwestiami promocji polskiej kultury, promocji kontaktów młodzieżowych, które to pozycje muszą być uwzględnione w budżecie MSZ.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JerzyJaskiernia">Proszę pana ministra o zareagowanie na tę fazę pytań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Przepraszam, ale moje odpowiedzi muszą być tym razem bardzo skrótowe. Moi współpracownicy mogą je rozwinąć, jeśli będzie taka potrzeba. Za 15 minut muszę spotkać się z premierem w sprawach naprawdę bardzo ważnych. Żałuję, że pod nieobecność posła Aleksandra Małachowskiego będę wypowiadał się jeszcze raz w kwestii Iraku, ale adresuję tę wypowiedź także częściowo do posła Macieja Giertycha. Otóż nie traktujemy kampanii antyterrorystycznej, w tym także w stosunku do Iraku, jako histerycznej. Po pierwsze, ocena wydarzeń z 11 września nie może ulegać jakiemukolwiek relatywizowaniu. Po drugie, nie było to jedyne wydarzenie, choć najpoważniejsze, z serii aktów i ataków terrorystycznych. Jak wiemy, doszło do następnych, bardzo tragicznych i dramatycznych. W różnych miejscach świata wykryto w ostatnich dniach i tygodniach szereg przygotowań do podejmowania kolejnych ataków terrorystycznych, także z użyciem innych rodzajów broni, w tym także broni biologicznej. To wskazuje na fakt, że zagrożenie jest poważne i ogólnoświatowe. Mogę państwu powiedzieć, że w trakcie ostatniej wizyty prezydenta Kwaśniewskiego w Waszyngtonie, z udziałem ministra Szmajdzińskiego i moim, mieliśmy specjalne spotkanie w Pentagonie, w trakcie którego przedstawiono nam wiedzę amerykańską na temat wszystkiego, co dotyczy organizacji terrorystycznych, ich powiązań i współpracy. Niestety, nie mogę wdawać się w szczegóły, ponieważ sprawa miała najwyższy poziom tajności, ale nie ukrywam, że usystematyzowana informacja na temat znanych poważniejszych organizacji terrorystycznych w skali całego świata i ich powiązań robi ogromne wrażenie i wskazuje na to, że nie wolno tej kwestii bagatelizować. Odpowiadam posłowi Maciejowi Giertychowi. 10 września ubiegłego roku, w trakcie swojego pobytu w Waszyngtonie, rozmawiałem z wiceprezydentem USA na temat tego, co zdaniem Polski powinno się dziać wokół kwestii Iraku. Wtedy powiedziałem otwarcie, że oczekujemy na włączenie ONZ do odpowiednich działań. Oczekujemy na stworzenie przez ONZ mandatu dla tych działań. Nie chcę szczegółowo relacjonować tej rozmowy telefonicznej, natomiast odniosłem wrażenie, że ten sposób myślenia prezentowany przez Polskę nie spotykał się z pełnym poparciem. Dlatego też, podobnie jak wielu innych obserwatorów, byłem pozytywnie zaskoczony treścią wystąpienia prezydenta Busha w ONZ. Nie chcę twierdzić, że to Polska skutecznie przesądziła o skorzystaniu z mechanizmu ONZ-wskiego, jednak nie było w naszej postawie żadnego przypodobywania się, naśladowania, reaktywności. Wprost przeciwnie, bardzo otwarcie przedstawiliśmy swój pogląd na ten temat. Dziś już powiedziałem, że bylibyśmy zainteresowani tym, aby rezolucja Rady Bezpieczeństwa została podjęta, niemniej jednak nie możemy wykluczyć, że nawet wobec oczywistości przesłanek, decyzja nie zostanie podjęta ze względu na konflikty interesów państw w Radzie Bezpieczeństwa. Wtedy trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, jak się zachować. Nasze stanowisko w tym zakresie już zaprezentowałem. Mam wrażenie, że poseł Maciej Giertych polemizując ze mną, często przytaczał tezy, których nie wypowiedziałem, dlatego ta polemika jest utrudniona. Kiedy mówię o jednym priorytecie, to nie znaczy, że nie ma innych ważnych zadań. Po prostu chcieliśmy być w zgodzie z pojęciem priorytetu. Poza tym priorytety bywają określane nie zawsze ze względu na znaczenie problemu, ale także ze względu na okoliczności czasu.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Przedstawiłem priorytet na rok 2003, a więc okres, w którym rozstrzygnie się, czy traktat akcesyjny zostanie ostatecznie przyjęty. Wszystko, poza tym priorytetem, określałem mianem bardzo ważnych zadań polskiej polityki zagranicznej. Nie są one podporządkowane realizacji tego priorytetu. Dlatego też stosunki z innymi państwami, w tym, Rosją, Niemcami i Stanami Zjednoczonymi zaliczamy do kategorii bardzo ważnych zadań. Nie zgadzam się z pańskim stwierdzeniem, że Polska w pełni uczestniczy w ostracyzmie świata zachodniego wobec Białorusi. Podzielamy krytyczne opinie dotyczące sytuacji politycznej na Białorusi. Myślę, że nikt rozsądny nie zakwestionuje takich krytycznych ocen, obserwując praktykę polityczną - fałszowane wybory, aresztowania i skazywanie dziennikarzy za to, że ośmielają się krytykować prezydenta, fakty zaginięcia działaczy opozycyjnych, przy ogromnym prawdopodobieństwie, że ludzie ci zostali zamordowani. Jednocześnie Polska, wyraźnie to argumentując, nie przyłączyła się np. do sankcji wizowych wobec kierownictwa Białorusi przyjętych przez Unię Europejską. Co więcej, ośmielam się twierdzić, że dzięki zwróceniu przez nas uwagi, nie został przyjęty pierwotny zamiar objęcia tymi sankcjami praktycznie całego rządu białoruskiego, co prowadziłoby rzeczywiście do izolacji Białorusi. Sankcje dotyczą wyłącznie najbliższego otoczenia prezydenta Białorusi. Nie mamy zamiaru zapraszać prezydenta tego państwa do Polski. Nie chcemy z nim utrzymywać stosunków, bo pragniemy zademonstrować swój krytycyzm. Czasami jest to jedyne, co nam pozostaje, gdy chodzi o wypowiedzi na temat sytuacji politycznej na Białorusi, ale jednocześnie prowadzimy dosyć intensywne kontakty i współpracę w innych obszarach. Kilka dni temu przebywał w Polsce wicepremier Białorusi odpowiedzialny za sprawy gospodarcze. Odbyły się spotkania dotyczące kwestii przygranicznych, kwestii współpracy na poziomie lokalnym. Kilka miesięcy temu, w dużym stopniu z mojej inicjatywy, powstał Euroregion Puszczy Białowieskiej, jako rodzaj porozumienia między lokalnymi władzami ze strony polskiej i białoruskiej. Twierdzi pan, że marginalnie potraktowałem kwestię Niemiec, że bagatelizuję wypowiedź Stoibera, że jest to taktyka „na przeczekanie” i że nie reagujemy właściwie na niepokój o własność na Ziemiach Odzyskanych. W tej ostatniej kwestii poproszę ministra Sławomira Dąbrowę, żeby po moim wyjściu przedstawił więcej szczegółów. Ośmielam się tylko przypomnieć, że następnego dnia po wypowiedzi Stoibera zareagowałem na to publicznie i bardzo kategorycznie. Równie kategorycznych sformułowań użyli prezydent i premier w swoich wypowiedziach. Jednocześnie pozwolę sobie nam wszystkim przypomnieć, że nigdy w wypowiedziach, stanowiskach prezentowanych w stosunkach międzynarodowych przez władze Niemiec nie odnoszono się do kwestii legalności czy nielegalności tzw. wypędzeń czy wysiedleń Niemców ani nie zgłaszano żadnych roszczeń dotyczących własności na polskich Ziemiach Odzyskanych. Owszem, w polityce wewnętrznej niemieckiej, na scenie politycznej w ramach rozmaitych dyskusji czy kampanii wyborczych te tezy się pojawiały, natomiast nigdy nie były podnoszone w stosunkach zewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#WłodzimierzCimoszewicz">O stronie prawnej tego zagadnienia wypowie się minister Sławomir Dąbrowa. Stosunki polsko-amerykańskie są tak dobrze oceniane nie ze względu na wybór samolotu. To jest oczywiście pewien fakt w tych stosunkach, natomiast ani wybór nie został dokonany ze względu na jakość stosunków polsko-amerykańskich, ani też zasadnicza wartość tych stosunków nie zależy od wyboru samolotu. Wybór samolotu stwarza natomiast doskonałą okazję do tego, żeby zwiększać zakres współpracy wojskowej. Są w tym zakresie nowe inicjatywy Rumsfelda i Szmajdzińskiego. Jest to także okazja do tego, aby kwestie gospodarcze podnieść na jakościowo inny poziom. Rozmawialiśmy o tym w Waszyngtonie w ubiegłym tygodniu. Za dwa tygodnie dojdzie do wizyty premiera w Stanach Zjednoczonych, obejmującej Waszyngton i Kalifornię, gdzie dyskutować się będzie głównie o zachęcie wielkiego, supernowoczesnego biznesu amerykańskiego do pojawienia się w Polsce, inwestowania w Polsce, nie tylko sprzedawania nam swoich produktów, ale i inwestowania, rozwijania naszego potencjału badawczo-rozwojowego. Kwestia Inicjatywy Środkowoeuropejskiej. Panie pośle, kiedy mówię o potrzebie głębokiej i otwartej dyskusji o IŚE, to po to, żeby ją rewitalizować, a nie redukować. Problem polega na tym, że od kilku lat nikt nie porusza tej kwestii i współpraca w ramach Inicjatywy po prostu zamiera, staje się coraz płytsza. Coraz więcej ludzi ma wątpliwości, czy to ma sens. Nie chcemy roku, w którym odpowiadamy za IŚE, bo przewodniczymy tej organizacji, zmarnować z punktu widzenia szansy na ożywienie współpracy w ramach tej struktury. To się logicznie wiąże z naszym myśleniem o stosunkach w tej części Europy, z „Inicjatywą ryską” i innymi tego typu inicjatywami z naszej strony. Poseł Paweł Piskorski poruszył kwestie wizowo-migracyjne związane z USA. Nie rozwijam wątku, jak bardzo jest to złożony problem. W dniach 3–4 lutego dochodzi, po raz pierwszy po latach, do konsultacji konsularnych między Polską i Stanami Zjednoczonymi, w trakcie których będziemy o tych sprawach rozmawiali. Propozycje, jakie przedstawiłem w Waszyngtonie, są państwu zapewne z mediów znane. Pan poseł nie podziela zachwytu niektórych dyskutantów na temat polityki kadrowej. Staram się prowadzić tę politykę, kierując się przesłanką, jaką jest poziom kompetencji. Zupełnie nie interesuje mnie, czy ktoś ma długi, czy krótki staż. Obecnie w centrali MSZ, a także na placówkach są eksponowani ludzie o krótkim stażu, którzy potwierdzili swoje wybitne kwalifikacje. Są dobierani na ambasadorów ludzie o długim stażu, bo mnie to nie przeszkadza, jeżeli merytorycznie mam powód do wysokiej ich oceny. Nigdy nie narzekałem na poprzedników, nigdy ich nie krytykowałem i nie mam zamiaru tego robić, natomiast faktem jest, że w ciągu najbliższych dwóch lat dojdzie do rotacji na 65 stanowiskach kierowniczych w różnych polskich placówkach. Wróci 65 osób powołanych w ogromnej większości w okresie poprzedniego rządu. Ośmielam się przypuszczać, że kryteria merytoryczne nie zawsze były jedynymi, jakimi się kierowano, przy podejmowaniu tych decyzji personalnych. Dlatego proszę nie dziwić się, że nie wszystkie osoby, które wracają z placówek, będą w strukturach MSZ awansowały lub odgrywały jakieś ważne role, zwłaszcza że duża część z nich pochodziła spoza MSZ.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Chcę to zmienić, aby na placówki nie wyjeżdżali ludzie spoza MSZ, dla których w wielu przypadkach jest to jakaś przygoda w życiu, ale nie trwałe związanie się z polską dyplomacją. To pracownicy MSZ, związani zawodowo z tą instytucją, chcący całe swoje zawodowe życie spędzić w dyplomacji, powinni mieć szansę wyjazdu na placówki, kiedy w ramach swojej kariery zawodowej dochodzą do takiego poziomu kompetencji. Jest rzeczą głęboko niesprawiedliwą i niesłuszną, w przypadku kierowania dużą grupą osób i dużą strukturą, jeżeli to, co można traktować jako wyraz uznania i szacunku dla dokonań jest ludziom odebrane, ponieważ inne kryteria i mechanizmy wpływają na to, że ktoś zostaje ambasadorem, a nie to, że latami swojej wytężonej pracy potwierdził swoje kwalifikacje. W ubiegłym roku przyjęliśmy do Akademii Dyplomatycznej 37 młodych ludzi wyłonionych w drodze konkursu spośród 600. Jestem zdania, że w tym roku rekrutacja będzie obejmowała jeszcze większą grupę ludzi. Nigdy, w pamiętanej przeze mnie przynajmniej od 30 lat historii MSZ, nie doszło do przyjęcia tak dużej grupy młodych absolwentów uczelni. To jest moja odpowiedź na to, jak powinna być budowana polityka kadrowa w MSZ w dłuższej perspektywie. Ostatnia uwaga dotyczy Libii. Oczywiście jest kuriozalne, że to państwo uzyskało status ONZ-wskiej Komisji Praw Człowieka, ale proszę zrozumieć, jaki jest mechanizm wyłaniania przewodniczącego. W moim przekonaniu, jednym z elementów, które wpływają na to, że ONZ traci na znaczeniu, jest podporządkowanie tej organizacji zrozumiałym w swoich pierwotnych intencjach rozmaitym mechanizmom rotacji, doboru geograficznego itd., co w skrajnych przypadkach prowadzi do absurdu. Tak oto prawo grupy regionalnej Afryki do wskazania przewodniczącego doprowadziło do tego, że w obrębie tej grupy wybrano Libię. To jest absurd, ale jednocześnie Polska wykonywała obowiązki przewodniczącego tej Komisji w 2002 r. i ambasador Jakubowski, który w imieniu naszego kraju przewodniczył tej Komisji, stanął wobec bardzo trudnego zadania - z jednej strony podzielamy krytyczne opinie dotyczące wyniku tych wszystkich mechanizmów, a z drugiej strony nie możemy z pozycji przewodniczącego kwestionować tych mechanizmów. Co więcej, Polska próbowała doprowadzić do tego, żeby nie było głosowania w Komisji, ponieważ od 34 lat nie było głosowania w Komisji. Trzeba mieć świadomość, że to, co się wydarzyło, mianowicie że głosowano i wybrano Libię, będzie miało swój ciąg dalszy. Teraz państwa Trzeciego Świata, które stanowią większość, nie będą zobowiązane swoistym konsensem, który się wykształcił w praktyce, tylko wszystko będzie poddawane pod głosowanie. Demokracje zachodnie będą przegrywały w głosowaniach przy obsadzie rozmaitych innych stanowisk, także w tej Komisji. Oczywiście doprowadzi to do jeszcze większego absurdu. Odpowiedzmy sobie na pytanie - co jest lepsze, czy będziemy się cieszyli z tego, że istota, pozycja, rola i wpływy Komisji Praw Człowieka nabiorą rangi wręcz kabaretowej. Okaże się, że jeden z istotnych elementów debaty na ten temat straci respekt. Często chodzi o niezwykle delikatne, złożone procesy, w których są fazy lepsze i gorsze. Trzeba kierować się takim celem, żeby te struktury miały swój sens i znaczenie, nawet przy przeszkodach, jakie występują.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#WłodzimierzCimoszewicz">To, że występowaliśmy w pozycji przewodniczącego, nakładało na nas wielką odpowiedzialność. Nie mogliśmy ograniczać się wyłącznie do prezentowania stanowiska naszego państwa w kwestii libijskiego przewodnictwa. Przepraszam państwa, ale już muszę opuścić posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JerzyJaskiernia">Kontynuujemy dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JoannaSosnowska">W przyszłym roku odbędzie się „Rok Polski” we Francji. Organizacją tegoż przedsięwzięcia zajmuje się grono zacnych osób związanych z szeroko pojętą kulturą, na czele z panią Andą Rottenberg. Czy w ramach tej imprezy przewidziane są inne działania, o charakterze nie kulturalnym, ale bardziej gospodarczym, ponieważ jest to znakomita okazja do promocji polskich towarów, marek, np. w sieciach znanych francuskich supermarketów? Taka propozycja zrodziła się podczas spotkań w ramach grupy bilateralnej polsko-francuskiej. W dzisiejszej dyskusji kilkakrotnie były formułowane uwagi na temat ekonomizacji polskiej polityki zagranicznej. Czy położenie nacisku również na sprawy gospodarcze, nie tylko kulturalne w ramach przedsięwzięcia przewidzianego na przyszły rok będzie możliwe?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy są jeszcze wystąpienia lub pytania do przedstawicieli rządu? Skoro nie ma, zamykam dyskusję. Proszę o zabranie głosu ministra Sławomira Dąbrowę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SławomirDąbrowa">Pan minister zobowiązał mnie do rozwinięcia jego wypowiedzi, ale moim zdaniem udzielił wyczerpujących odpowiedzi, dlatego nie będę przedłużał swojego wystąpienia. Jeśli chodzi o sprawy własności na Ziemiach Zachodnich, to z punktu widzenia polskiego ta sprawa jest uregulowana. Takie stanowisko przedstawiamy w rozmowach międzynarodowych. Za nasz sukces można uznać to, że w ramach negocjacji w sprawie członkostwa Polski w Unii Europejskiej przedstawiliśmy stanowisko, iż ta kwestia nie ma związku i żadne sprawy własności na Ziemiach Odzyskanych nie są warunkiem członkostwa Polski w Unii Europejskiej. To stanowisko zostało przez drugą stronę przyjęte. Mówię o tym dlatego, że w prasie pojawiały się różne komentarze na ten temat, bardziej dotyczące innych państw - sąsiada południowego, w mniejszym stopniu nas, ale woleliśmy mieć pewność. Mimo takiego naszego stanowiska pojawiają się na forum międzynarodowym głosy kwestionujące to stanowisko. Państwo posłowie, którzy uczestniczą w pracach Rady Europy, wiedzą o tym, że od czasu do czasu ten temat się pojawia. Pojawia się również w Stanach Zjednoczonych. Podnoszony jest przez grupy reprezentujące obywateli polskich sprzed 1939 r., którzy wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych. W związku z tym, że takie głosy się pojawiają, strona rządowa przygotowuje się do ewentualności dyskusji na ten temat. Zbierane są rozmaite ekspertyzy. Aktywne w tej sprawie jest również Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Pojutrze w sprawie jednego z aspektów tej sprawy odbędzie się narada u ministra Krzysztofa Janika. Chodzi o aspekt obywatelstwa w powiązaniu ze sprawami własnościowymi. Ekspertyzy, którymi dysponujemy i które są opracowywane obecnie, ugruntowują nasze stanowisko, że sprawy własnościowe na terenie Ziem Zachodnich i Północnych, wynikające z migracji ludności po drugiej wojnie światowej, zostały ostatecznie uregulowane, po pierwsze, na podstawie decyzji wielkich mocarstw, po drugie, na podstawie powojennego ustawodawstwa polskiego, po trzecie, na podstawie umów, które Polska zawarła z Niemcami i wreszcie na podstawie traktatu 2+4, który zastępuje traktat pokojowy z Niemcami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy ktoś z panów ministrów zechciałby odpowiedzieć na pytanie posłanki Joanny Sosnowskiej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#BogusławZaleski">Obecnie jesteśmy w trakcie przygotowań do „Roku Polskiego” we Francji w 2004 r. Finalizujemy przygotowania do „Roku Polskiego” w Szwecji. 14 lutego br. będzie jego inauguracja. Idea, o której mówiła pani posłanka, byłaby wskazana i konieczna, tyle tylko, że do tego potrzebna jest współpraca zarówno z ministrem gospodarki, jak i biznesmenami, którzy chcieliby się zaprezentować. Przewidujemy taką możliwość, natomiast scenariusz całej imprezy jeszcze nie jest gotowy. Za całość przedsięwzięcia odpowiada minister kultury. Minister spraw zagranicznych współuczestniczy w organizacji „Roku Polskiego” we Francji. W przygotowaniu tego przedsięwzięcia uczestniczą również instytucje wskazane przez trzy resorty. Ze strony MSZ będzie to Instytut Polski, ze strony Ministerstwa Kultury Instytut im. Adama Mickiewicza. Należy wymienić także Państwową Agencję Inwestycji Zagranicznych. Te instytucje będą współdziałały dla ostatecznego kształtu imprezy, jaką będzie „Rok Polski” we Francji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JoannaSosnowska">Czy możemy liczyć na to, że będziemy informowani o stanie naszych przygotowań do „Roku Polskiego” we Francji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#BogusławZaleski">Na bieżąco wszelkie informacje na ten temat będzie można uzyskać w Departamencie Promocji Ministerstwa Spraw Zagranicznych u pani dyr. Agnieszki Wielowieyskiej, która koordynuje działania od strony merytorycznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#MarianPiłka">Przyznam, że ze zdziwieniem usłyszałem, iż w przedsięwzięcie zorganizowania „Roku Polskiego” we Francji zaangażowana jest pani Anda Rottenberg, znana z różnych kontrowersyjnych inicjatyw. Czy istnieje gwarancja, że w działaniach na rzecz promocji polskiej kultury unikniemy tego typu wydarzeń, do jakich doszło w „Zachęcie”?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#BogusławZaleski">Mogę jedynie odpowiedzieć panu posłowi, że pani Anda Rottenberg reprezentuje ministra kultury, ale nie odpowiada za dni polskie w Paryżu. Nie jest tak, że będzie decydowała o kształcie tego przedsięwzięcia. Reprezentując ministra kultury, przygotowuje część, za którą odpowiedzialny będzie minister kultury. Całość będzie akceptowana na szczeblu wyższym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#MarianPiłka">Niepokoi mnie właśnie część, za którą ona będzie odpowiadać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#BogusławZaleski">Myślę, że przedwcześnie, ponieważ scenariusza jeszcze nie znamy. W momencie, kiedy będzie czym się niepokoić, będziemy albo podzielali niepokój pana posła, albo będziemy wyjaśniali, że nie ma powodu do niepokoju. Tak długo, jak nie ma programu zatwierdzonego ostatecznie, dyskusja o niepokojach jest przedwczesna. Kontrowersje związane z niektórymi wystawami prezentowanymi w „Zachęcie”, z czasów, kiedy dyrektorem „Zachęty” była pani Rottenberg, nie muszą wpływać na przyszłe imprezy, w których jest ona przedstawicielem ministra kultury.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JerzyJaskiernia">Zamykam pkt I i II porządku dziennego. Czy w sprawach różnych ktoś z państwa chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#MarianPiłka">Zgłaszałem już propozycję, aby odbyć wspólne posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych i Komisji Infrastruktury dotyczące Polskich Linii Lotniczych LOT i znaczenia połączeń lotniczych w promocji Polski. Prosiłbym, żeby takie posiedzenie było poprzedzone dokładną informacją, pokazującą opłacalność poszczególnych połączeń i ewentualnie obszary, w których LOT zamierza rozszerzyć połączenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JerzyJaskiernia">Pragnę przypomnieć, że funkcjonowanie Polskich Linii Lotniczych LOT będzie przedmiotem posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych w dniu 11 lutego o godz. 12.30. Polskie Linie Lotnicze LOT przygotowały materiały, które zostaną państwu dostarczone. Niezależnie od tego zwróciliśmy się do ministra skarbu państwa i do ministra infrastruktury o ewentualne materiały i o obecność na posiedzeniu, więc sprawa ta będzie przedyskutowana zgodnie z planem pracy. Zakładamy, że będzie to wyłącznie posiedzenie naszej Komisji, bo jest to nieco inne spojrzenie na problem. Komisja Infrastruktury zajmuje się tą kwestią z innego profilu. Gdyby jednak przebieg posiedzenia wskazywał na potrzebę zorganizowania w przyszłości wspólnego posiedzenia, prezydium Komisji do takiej idei powróci. Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos w sprawach różnych? Nikt się nie zgłasza. Dziękuję naszym gościom i państwu posłom za udział w obradach. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>