text_structure.xml
126 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#WojciechMojzesowicz">Otwieram wyjazdowe posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Porządek dzienny posiedzenia został państwu doręczony. Czy ktoś z państwa ma uwagi do zaproponowanego porządku obrad? Nie widzę zgłoszeń. Przystępujemy zatem do realizacji pierwszego punktu. Bardzo proszę pana ministra Józefa Pilarczyka o przedstawienie przedmiotowej informacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JózefPilarczyk">Chciałbym państwu przedstawić informację o funkcjonowaniu spółek o znaczeniu strategicznym dla rolnictwa, które pozostają własnością Skarbu Państwa. Niewątpliwie bardziej szczegółowe informacje zostaną za chwilę przekazane Komisji przez przedstawicieli Agencji Nieruchomości Rolnych. Nie będę mówił o wynikach finansowych spółek. Myślę, że te dane także powinni państwu udostępnić przedstawiciele organu nadzorującego, czyli Agencji Nieruchomości Rolnych. Przypominam, że lista spółek strategicznych została utworzona na podstawie rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi z 2003 r. Do wydania tego rozporządzenia minister miał upoważnienie ustawowe. W związku z tym w porozumieniu z ministrem skarbu państwa stworzono listę, na której znajduje się 59 spółek. Wśród nich 17 zajmuje się produkcją roślinną, w tym 6 podmiotów specjalizuje się w roślinach ogrodniczych, a pozostałe produkują rośliny o podstawowym znaczeniu dla polskiego rolnictwa. Posiadamy też 17 spółek hodowli zwierzęcej innej niż konie oraz 17 spółek hodowli koni, czyli stadnin i stad ogierów. Niewątpliwie warto zwrócić uwagę na stada ogierów. Są one zgrupowane w cztery spółki, ale praktycznie funkcjonuje dziesięć placówek wprowadzających postęp genetyczny w hodowli koni. W trzynastu stadninach prowadzi się hodowlę różnych ras koni. U podstaw stworzenia listy spółek strategicznych leżała przede wszystkim potrzeba prawnego ustabilizowania warunków funkcjonowania tych podmiotów w naszym kraju, które decydują o postępie genetycznym zarówno w produkcji roślinnej, jak i w produkcji zwierzęcej. Wbrew często powtarzanym opiniom, że prywatyzacją należy również objąć te spółki, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi uważa, że to byłoby zbyt duże ryzyko dla polskiego rolnictwa. A zatem procesu prywatyzacji tych spółek Skarbu Państwa nie można pozostawić bez kontroli. Nie można wykluczać zmian własnościowych, ale musimy mieć gwarancję, że będzie miał kto wykonywać zadania w zakresie zabezpieczenia podstaw genetycznych do funkcjonowania polskich hodowli. Lista spółek strategicznych powstała także po to, aby minister skarbu państwa nadzorujący te jednostki nie kierował się tylko rachunkiem ekonomicznym, a w szczególności wynikami finansowymi. W historii polskiej prywatyzacji zazwyczaj było tak, że gdy jakiś podmiot osiągał kiepskie wyniki ekonomiczne, to po prostu pozbywano się go. W takiej sytuacji są na przykład stada ogierów, które mają kłopoty finansowe. Na ten temat są różne opinie. Niemniej jednak stada ogierów byłyby ostatnimi jednostkami wdrażającymi postęp biologiczny, w przypadku których zaprzestano by finansowania z budżetu państwa. Te podmioty nie są w stanie generować zysków i trzeba je oceniać w zupełnie inny sposób. Różne uwarunkowania w strukturze organizacyjnej tych spółek decydują o lepszym lub gorszym wyniku finansowym. W moim przekonaniu stad ogierów nie można oceniać w kontekście wyniku ekonomicznego, ale według wykonywanych zadań. Do tych jednostek należy zabezpieczenie możliwości korzystania z dobrego materiału genetycznego w szeroko rozumianej hodowli koni w Polsce. Dlatego też w tej chwili jednym z głównych problemów, które musimy rozwiązać, jest znalezienie sposobu finansowania stad ogierów.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#JózefPilarczyk">Nie jest to tak proste, jakby się wydawało. Niektórzy pomyślą, że wystarczy zabezpieczyć w budżecie państwa większe środki na ten cel i będzie po sprawie. To może być rozwiązanie tymczasowe. Po 2006 r. w Unii Europejskiej pomoc państwa dla spółek prawa handlowego będzie mogła być realizowana przy zachowaniu zasady konkurencyjności. Wszelkie analizy wskazują na to, że po 2006 r. wszelkie tego rodzaju spółki będą miały kłopoty z uzyskaniem pomocy publicznej. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi opracowuje koncepcję przekształcenia stad ogierów w jednostki podległe ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi. Chodzi o to, aby nie traktować tych jednostek jako podmiotów prawa handlowego działających na rynku, które podlegają przepisom Unii Europejskiej w zakresie konkurencyjności. Będą to podmioty działające na innych podstawach, aby można było wsparcie publiczne utrzymywać. Stada ogierów mają też kłopoty wynikające z tego, że posiadają wiele obiektów zabytkowych. Utrzymanie tego majątku jest bardzo kosztowne. To jest kolejny problem, który powinniśmy próbować rozwiązać. Jeśli chodzi o stadniny koni, to można je podzielić na kilka grup, na przykład pod względem hodowanych ras. Pewna część spółek zajmuje się hodowlą koni arabskich o podstawowym znaczeniu dla światowej hodowli tej rasy. W tym przypadku nie dopuszczam możliwości prywatyzacji. Wydaje mi się, że te hodowle na zawsze powinny pozostać pod nadzorem Skarbu Państwa. Te trzy stadniny mają wielkie znaczenie dla światowej hodowli koni arabskich i wymagają szczególnego traktowania. Są też takie stadniny jak „Nowe Jankowice”, które zajmują się hodowlą koni zimnokrwistych. To jest właściwie jedyna stadnina w kraju, która zabezpiecza materiał genetyczny dla hodowli tego rodzaju. Jest jeszcze Stadnina Koni „Gładyszów”, która prowadzi hodowlę koni huculskich. Podobnie jak w poprzednim przypadku, należy w specjalny sposób traktować tę stadninę. Są też stadniny, które mają doskonałe osiągnięcia w hodowli koni pełnej krwi. Należy dodać, że oprócz hodowli państwowej, rozwija się dosyć dynamicznie hodowla prywatna. Można się zastanawiać, na ile podstawy genetyczne do hodowli koni mogą być zabezpieczone przez stadniny prywatne. Moim zdaniem na obecnym etapie, to jest jeszcze na stosunkowo niskim poziomie. Dlatego też stadniny zajmujące się hodowlą koni ras najważniejszych w Polsce również powinny być przynajmniej pod nadzorem merytorycznym ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Omówię teraz funkcjonowanie spółek hodowli roślin. Jak już powiedziałem, na liście znajduje się 17 spółek, w tym 6 specjalizuje się w hodowli roślin ogrodniczych. Spółki hodujące rośliny ogrodnicze w dużo mniejszym zakresie zabezpieczają postęp biologiczny niż pozostałe tego typu jednostki. W ostatnim okresie na polski rynek trafiło bardzo dużo roślin, które są efektem pracy spółek zagranicznych. Rynek roślin ogrodniczych jest właściwie zdominowany przez odmiany zagraniczne. Można powiedzieć, że polskie spółki hodowlane zabezpieczają potrzeby polskiego ogrodnictwa na poziomie trzydziestu kilku procent. Niewątpliwie było tak, że odmiany sprowadzane z zagranicy oznaczały duży postęp produkcyjny, poprawiały w ewidentny sposób efektywność tego działu produkcji rolniczej.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#JózefPilarczyk">W tym kontekście można zastanowić się nad potrzebą utrzymywania podmiotów ogrodniczych na liście spółek strategicznych. Chodzi o to, że gdyby pojawiła się koncepcja prywatyzacji spółek ogrodniczych, to osobiście uważam, że nie można wykluczyć takiej możliwości. W przypadku spółek hodowli roślinnej dopuszczam zatem możliwość prywatyzacji, ale tylko przy udziale hodowców i podmiotów zajmujących się nasiennictwem. Chodzi przecież o to, aby były realizowane cele służące polskiemu rolnictwu. Oczywiście to jest bardzo trudne przy obecnej ustawie o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych oraz ustawie dotyczącej Agencji Nieruchomości Rolnych. Myślę, że w tym gronie nie mogę wiele mówić o znaczeniu polskiej hodowli roślin. Są tutaj obecni przedstawiciele wielu znakomitych spółek hodowlanych. Bez wątpienia jest to podstawa polskiego rolnictwa. Wbrew pozorom odmiany wyhodowane w innych krajach w polskich warunkach wcale nie są lepsze. Sami dysponujemy całą gamą wyśmienitych odmian podstawowych roślin uprawnych, między innymi dzięki hodowli w spółkach Agencji Nieruchomości Rolnych oraz w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. Niewątpliwie brakuje tutaj tego elementu, który powinien być spoiwem polskiej hodowli, czyli uporządkowanego obrotu nasionami. Te problemy rozwiązuje się w różny sposób. Najczęściej spółki hodowlane radzą sobie same. Jednak są też podejmowane wspólne działania. Myślę, że ten kierunek powinien być utrzymany. Przygotowywana jest prywatyzacja znanej, bardzo dobrej centrali nasiennej, podmiotu, który zajmuje się obrotem nasionami z polskich hodowli. Myślę tutaj o Centrali Nasiennej Sp. z o.o. w Środzie Śląskiej. Patrzę na to z niepokojem. Wystąpiłem w tej sprawie do ministra skarbu państwa. Uważam, że prywatyzacja z udziałem dużych podmiotów operujących na europejskim rynku nasion może być groźna dla polskiej hodowli. Niektóre spółki hodowlane znaczą część wyprodukowanego przez siebie materiału rozprowadzają poprzez tę jedną centralę nasion. To jest tylko przykład, który ma uzmysłowić, jak ważne jest zorganizowanie rynku odmian produkowanych w naszych spółkach hodowlanych. Kolejna kwestia dotyczy nadzoru nad spółkami i nad Agencją Nieruchomości Rolnych w świetle obowiązujących dzisiaj przepisów. Jak już powiedziałem, nie najlepiej oceniam nadzór prowadzony nad stadami ogierów. Jednak taką ocenę można odnieść do nadzoru sprawowanego we wszystkich spółkach przez ministrów rolnictwa i rozwoju wsi oraz ministra skarbu państwa. Nadzór ze strony ministra rolnictwa i rozwoju wsi ma charakter pośredni i merytoryczny. Wydaje się nawet, że w polskim prawie nie jest do końca uregulowany. To funkcjonuje na zasadzie zrozumienia potrzeby wspólnego działania dla dobra polskiej hodowli. W moim przekonaniu rozdzielenie tego nadzoru na część właścicielską i merytoryczną, nie jest dobre. Jestem zwolennikiem bezpośredniego nadzoru ministra rolnictwa i rozwoju wsi nad tymi spółkami. Wiąże się to z usytuowaniem Agencji Nieruchomości Rolnych w systemie nadzoru Skarbu Państwa. Polska hodowla nie może dobrze funkcjonować i w pełni konkurować z hodowlą europejską i światową bez wsparcia finansowego. Sporna może być tylko wysokość wsparcia, ale ono musi być. Zastanawiamy się, w jaki sposób poprzez Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin wspierać spółki zajmujące się hodowlą.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#JózefPilarczyk">Jeszcze raz przypominam, że nie będziemy mieli możliwości wypłacania tej pomocy wprost z budżetu państwa. Obecnie realizowane są dwadzieścia dwa programy wspierania hodowli, dotyczące dwóch gatunków roślin uprawnych. Spółki otrzymują wsparcie bezpośrednio z budżetu państwa. Jednak z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że Agencja Nieruchomości Rolnych generuje spore dochody. Oczywiście one pochodzą z dzierżawy lub sprzedaży majątku Skarbu Państwa. Dzisiaj Agencja zobowiązana jest te dochody przekazywać do budżetu państwa. W moim przekonaniu niekoniecznie budżet państwa można uratować dzięki tym środkom. Moim zdaniem te dochody powinny służyć wspieraniu restrukturyzacji rolnictwa, a przede wszystkim wspieraniu hodowli, która ma służyć rolnictwu. To byłoby najlepsze wsparcie dla polskiego rolnictwa. Dlatego minister rolnictwa i rozwoju wsi przygotowywał rozwiązania, które dawały mu prawo sprawowania nadzoru właścicielskiego nad Agencją Nieruchomości Rolnych bez przyznawania części kompetencji ministrowi skarbu państwa. Niestety ten projekt nie uzyskał akceptacji Rady Ministrów. W związku z tym problem pozostanie do rozwiązania po najbliższych wyborach parlamentarnych. Według mnie taki kierunek działania należałoby utrzymać. W innym przypadku trudno będzie znaleźć sposób na przekazywanie środków publicznych do tych spółek. Mimo wszystko hodowla musi być wspierana, ponieważ na obecnym etapie nie wytrzyma konkurencji z hodowlą europejską i światową. Chciałbym wyrazić uznanie dla spółek najlepszych hodowlanych. Większość z nich znajduje się w Wielkopolsce i zapewne dlatego Komisja postanowiła omawiać ten problem właśnie tutaj. Myślę, że zarówno wyniki finansowe jak i produkcyjne niektórych wybitnych spółek świadczą o tym, że osiągnęliśmy poziom światowy. Mam tu na myśli na przykład informacje o wydajności mleka. Otrzymaliście państwo materiał. Proszę zwrócić uwagę na załączniki dotyczące wydajności krów spółek hodowlanych. To jest podstawa polskiej genetyki. To jest podstawa do stworzenia materiału genetycznego, który będzie służył zwiększeniu produkcji. Dlatego wyrażam uznanie dla wszystkich szefów tych spółek, a szczególnie dla tych, którzy mogą się poszczycić dobrym lub bardzo dobrym wynikiem finansowym.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#KarolGębka">Chciałbym powiedzieć, że szefowie tych spółek, które tak chwalił pan minister Józef Pilarczyk są tutaj obecni. To jest na przykład pan Stanisław Wyrębski prezes Ośrodka Hodowli Zarodowej w Osięcinach, który państwo wizytowaliście na jesieni. Jest pan Franciszek Ratajczak, o którego spółce była już tutaj mowa. Jest z nami też dyrektor Stadniny Koni w Michałowie, zajmującej się hodowlą koni arabskich, pan Jerzy Białobok. Stadnina sprzedaje konie po kilkaset tysięcy euro. Jest również pan Felicjan Pikulik, który reprezentuje Stadninę Koni w Dobrzyniewie. Są też pan Roman Madejewski i Karol Marciniak ze spółki Danko Hodowla Roślin. Pan dyrektor Władysław Szczepankiewicz nadzoruje te spółki w imieniu prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych. Są również jego zastępcy Anna Zając-Plezia i Jan Urbański. Jest także dyrektor Agencji Nieruchomości Rolnych Oddział Terenowy w Poznaniu Antoni Mandziak. Zastanawiam się, co można dodać do tak wnikliwej oceny, której dokonał pan minister Józef Pilarczyk. Spółki strategiczne są w miarę dobrej kondycji finansowej. Można powiedzieć, że jak na sektor rolny, to jest to poziom wysoki. Są jednak takie spółki, które nie osiągają zadowalających wyników. Jest to związane z organizacją pracy i z nie do końca przemyślanymi inwestycjami, które zrealizowano w ostatnich latach. To były inwestycje, które zamiast korzyści przynoszą teraz straty. Myślę jednak, że wychodzimy z dołka. Od dwóch lat zespół nadzoru właścicielskiego dość skutecznie wspomaga te jednostki. Po rekonstrukcji listy spółek strategicznych będzie jeszcze lepiej. Pan minister Józef Pilarczyk słusznie zauważył, że podmioty specjalizujące się w produkcji roślin ogrodniczych mogłyby został wykreślone z listy. Gdyby wymyślono dla nich mądre rozwiązania prywatyzacyjne, to odbyłoby się to bez straty dla hodowli w Polsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WojciechMojzesowicz">Otwieram dyskusję. Kto z państwa chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#StanisławKopeć">Myślę, że członkowie Komisji zapoznali się z wielostronicowym materiałem, który został przygotowany przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Chciałbym zwrócić uwagę, że na stronach 15 i 16 tego materiału wyliczono kilka bardzo istotnych problemów, „których rozwiązanie w najbliższym czasie będzie niezbędne, aby spółki Agencji Nieruchomości Rolnych mogły skutecznie realizować stawiane przed nimi zadania hodowlane”. Mówił o tym pan minister Józef Pilarczyk. Należy podkreślić zdecydowaną poprawę sytuacji finansowej większości spółek, a zwłaszcza stad ogierów i stadnin koni. Największa liczba problemów opisanych w materiale dotyczy właśnie tych podmiotów. Mam pytanie do przedstawicieli Agencji Nieruchomości Rolnych. Jakie środki Agencja chce przeznaczyć w tym i w przyszłym roku na program modernizacyjny dotyczący szczególnie spółek zajmujących się hodowlą koni? Jaką kwotę przeznaczano na ten cel dotychczas? W tabelach, które znajdują się w dostarczonym nam materiale są wyszczególnione określone kwoty, ale jaka ich część została przeznaczona właśnie na modernizację, a jaka na spłatę długów? Czy istnieje rządowy program wsparcia spółek strategicznych z budżetu państwa po 2006 r.? Chodzi o to, aby nie szukać rozwiązań w ostatniej chwili, kiedy nie będzie już możliwości udzielania pomocy publicznej spółkom prawa handlowego. Wydaje się, że w kwestii zmiany nadzoru sytuacja jest jednoznaczna. Komisja wystąpiła z inicjatywą ustawodawczą i skierowała projekt do marszałka Sejmu. Nie wiem do dzisiaj, jaką decyzję podjęło Prezydium Sejmu. Oczywiście chodzi o przejęcie przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi nadzoru nad Agencją Nieruchomości Rolnych, a przez to także nad spółkami strategicznymi. Wśród problemów wymienionych w materiale, w drugim punkcie jest mowa o konieczności opracowania wieloletniej strategii rozwoju i finansowania hodowli przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Przy obecnym dualizmie w nadzorze nad Agencją, trudno taki program opracować. Była tutaj mowa o dużych kosztach utrzymania zabytkowych obiektów, które zazwyczaj znajdują się w stadninach koni. Czy Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w ramach któregoś z działań może wspierać remont takich obiektów? W wykazie spółek jest aż 21 jednostek zajmujących się hodowlą koni. W materiale czytamy, że „Konieczna jest zmiana systemu dotowania stad ogierów z FPB na zadaniowy system dotowania stad. Dotychczasowe dofinansowanie stad ogierów oparte na dopłatach do ogierów nie stymuluje pozyskiwania przez stada jak najlepszych reproduktorów, a jedynie utrzymywanie stałej ilości sztuk, za którą otrzymywane są dopłaty. Wielozdaniowa działalność stad, do której zostały powołane, nie jest w żaden sposób motywowana, gdyż źródła finansowania nie są od niej uzależnione. W efekcie jakość materiału genetycznego zgromadzonego w Stadach Ogierów spada, a zakres ich działalności jest w niebezpieczny sposób spłycany”. Drugi problem dotyczy braku środków na zakup wartościowych ogierów dla stad. W materiale czytamy, że „Trudna sytuacja ekonomiczna stad ogierów, wyklucza możliwość wygenerowania przez nie środków na zakup ogierów, a co za tym idzie zabezpieczenie należytego remontu stada”.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#StanisławKopeć">To są symptomy sytuacji, o której mówił pan minister Józef Pilarczyk. Wobec tego powstaje pytanie, czy potrzebnych nam jest aż 21 spółek zajmujących się hodowlą koni. Podzielam pogląd pana ministra Józefa Pilarczyka w kwestii prywatyzacji Centrali Nasiennej Sp. z o.o. w Środzie Śląskiej. O ile wiem, minister skarbu państwa chce także sprzedać szczecińską centralę nasienną. Uważam, że Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zajmuje w tej sprawie słuszne stanowisko i mogę tylko popierać państwa działania.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WojciechZarzycki">Myślę, że omawiamy dzisiaj bardzo ważny temat dla przyszłości polskiego rolnictwa. Podejmowana tutaj problematyka jest nie do przecenienia. To wszystko jest bardzo istotne dla określenia, w którym miejscu znajduje się polskie rolnictwo i polska hodowla. Pan minister Józef Pilarczyk mówił o konieczności przeniesienia nadzoru nad Agencją Nieruchomości Rolnych do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Co można zrobić, aby to stało się faktem? Co można zrobić, aby nadzór nad spółkami strategicznymi sprawował minister rolnictwa i rozwoju wsi? Podobnie jest przecież w wielu krajach Unii Europejskiej, w których dba się o przyszłość i rozwój rolnictwa. Na podstawie zapowiedzi ugrupowań politycznych, które chcą rządzić po wyborach, wydaje się, że nastąpi prywatyzacja tych spółek. Jeśli nie rozwiążemy tego problemu do wyborów, to nie będzie polskiej hodowli. Zagrożeń jest wiele. Pan minister Józef Pilarczyk mówił o wyjątkowym charakterze hodowli koni arabskich oraz o konieczności utrzymania pomocy państwa dla takich spółek. Myślę, że taką pomoc powinny otrzymać wszystkie podmioty niezależnie od rodzaju hodowli. Nie wyobrażam sobie, aby można było utrzymać wysoki standard hodowli po sprywatyzowaniu tych spółek. Właścicielom prywatnym zależy tylko na szybkim zarobku. Dlatego uważam, że należy zrobić wszystko co możliwe, aby po 2006 r. spółki strategiczne nadal otrzymywały wsparcie z budżetu państwa. Natomiast majątek spółek hodowlanych powinien pozostać w Agencji Nieruchomości Rolnych, ale nie pod nadzorem ministra skarbu państwa. Należy zapewnić odpowiednie środki finansowe dla tych spółek. Jeśli niektóre z nich są w nie najlepszej kondycji, to trzeba się zastanowić, w jaki sposób im pomóc. Sądzę, że w wielu przypadkach chodzi o pewne zaszłości. Co się dzieje ze stadninami koni w Jaroszówce i Plękitach, które zostały sprzedane? Co się stało z materiałem zarodowym, który był w tych jednostkach? Czy chcemy konkurować na rynku światowym, jeśli chodzi o hodowlę koni? Czy nie sądzicie państwo, że hodowla koni to jest dobry biznes? Myślę, że wiele zależy od obecnego rządu. Należy doprowadzić do tego, aby polska hodowla koni, bydła, owiec i roślin była na światowym poziomie. Widzę tutaj także rolę dla Komisji. Musimy doprowadzić do tego, aby proponowane przez nas rozwiązania ujrzały światło dzienne. Nie możemy pozwolić na działania, które mogłyby doprowadzić do likwidacji hodowli w Polsce, jeśli nie chcemy, aby ta sprawa obciążała nasze sumienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#WojciechMojzesowicz">Apeluję o zwięzłe wypowiedzi, ponieważ w porządku obrad są trzy punkty. Proszę o zgłaszanie konkretnych wniosków i propozycji. Chciałbym się jeszcze ustosunkować do wypowiedzi posła Wojciecha Zarzyckiego. Ja bym tak nie obciążał naszych sumień. Sumienia mamy czyste. Więcej zależy tutaj od marszałka Sejmu, ponieważ to on decyduje, czy projekt ustawy trafi pod obrady Wysokiej Izby. Proszę nie wytwarzać takiej atmosfery, że jeśli Komisja nie przeforsuje tych rozwiązań w Sejmie, to będzie nasza wina. Wiele naszych inicjatyw rozbija się o ścianę niezrozumienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#KarolMarciniak">Reprezentuję spółkę „Danko” czołowego hodowcę zbóż w Polsce a także zarząd Polskiej Izby Nasiennej. Chciałbym się wypowiedzieć w sprawie spółek hodowli roślin w Polsce. Nie muszę chyba mówić o znaczeniu tej branży, ponieważ w spotkaniu uczestniczą sami fachowcy. Działalność spółek hodowlanych ma znaczenie nie tylko dla rolników, ale także dla producentów żywności oraz dla konsumentów. Spółki hodowlane znalazły się na wykazie spółek strategicznych. Widocznie ich rola jest na tyle ważna, że zasługują na szczególne potraktowanie. Natomiast należy się zastanowić, czy te podmioty będą miały szansę przetrwania na rynku za kilka lat, kiedy skończy się dotowanie hodowli w Polsce. Na całym świecie hodowla jest finansowana z dwóch źródeł. Podstawowym źródłem jest oczywiście rynek. Chciałbym, aby nasze firmy były w stanie utrzymać się ze sprzedaży na polskim rynku. Drugie źródło to jest wsparcie ze środków budżetowych, ale nie w postaci gotówki. Po 2006 r. będzie możliwe wsparcie określonego programu hodowli. Cieszę się, że pan minister też dostrzega potrzebę kontynuowania, a nawet zwiększania pomocy finansowej dla spółek hodowlanych. Niemniej jednak uważam, że finansowanie poprzez IHAR nie jest właściwe, bowiem on należy do części spółek i te środki nie będą sprawiedliwie rozdzielane. To jest oczywiste. Jak spółki mają żyć ze sprzedaży na rynku, skoro tego rynku właściwie nie ma? W Polsce wymienia się 7% nasion zbóż i 3% nasion sadzeniaków. Nie ma takiego drugiego przypadku w Europie i na świecie, gdzie wymieniałoby się tak mało nasion. To się oczywiście przekłada na plony, ale przede wszystkim na jakość surowca. Plony mogą być jeszcze dobre ze względu na sprzyjające warunki atmosferyczne, ale jakość surowca jest bardzo zła. Na Słowacji wymienia się 35% materiału siewnego, a w Czechach 65%. Przeciętnie w Europie wymienia się 70% nasion. W Polsce wymienia się 6% nasion i z tego mamy się utrzymać. Nie ma takiej możliwości. Dodatkowo w Polsce są bardzo niskie opłaty licencyjne. W Europie to są kwoty od 5 do 7 euro. W Polsce to jest ostatnio od 10 do 12 zł. Na 1800 tys. ton ziarna wrzucanego do gleby mamy tylko 100 tys. ton nasion kwalifikowanych. Nie będę mówił o przyczynach, bo jest ich zbyt wiele. Zastanówmy się, jak można rozwiązać ten problem. Rynek nasion w Polsce trzeba po prostu pobudzić. Polska Izba Nasienna już od dwóch lat usiłuje przekonać Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi do wprowadzenia odpowiedniego systemu stymulacji rynku nasion, który pomógłby rolnikom kupować materiał siewny. Przez długi czas wmawiano nam, że to nie jest możliwe. Teraz się okazuje, że to jest możliwe. Dlatego apeluję do Komisji, aby naciskać na Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, aby wdrożyło proponowany przez nas system. Bez tego rolnik nie będzie kupował nasion. Wytłumaczę państwu, na czym ten system ma polegać. Płatności obszarowe uzupełniające mogą być rozdzielone w zależności od polityki państwa, o ile jest ona zgodna ze Wspólną Polityką Rolną. Proponujemy, aby do każdego hektara, który jest obsiany kwalifikowanym materiałem siewnym dopłacać dodatkowo 50 zł.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#KarolMarciniak">Według wstępnych wyliczeń Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi kosztowałoby to od 50 do 100 mln zł. To nie jest duża kwota w porównaniu z miliardami, które są wypłacane w ramach dopłat bezpośrednich. To nie byłoby duże obciążenie dla budżetu, a stymulowałoby wymianę nasion, a nam dałoby szansę przetrwania. Hodowla bez rynku nie przetrwa. Badania są niezbędne, ale przede wszystkim liczy się rynek. Tylko wtedy możemy mówić o jakiejś stabilizacji. Spółki strategiczne powinny przynosić jakąś korzyść temu krajowi, a nie tylko czerpać z budżetu państwa. Zaprzestanie finansowania w przyszłym roku będzie oznaczało likwidację hodowli. Nikt tego nie zauważy, bo to jest powolny proces. Żadna spółka nie upadnie, bo one są w dobrej kondycji i zostały zrestrukturyzowane przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Natomiast bez pieniędzy pochodzących z rynku będą zamykane programy hodowlane. Apeluję o wsparcie dla systemu stymulacji wymiany nasion, nad którym Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi rozpoczęło pracę.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#StanisławKalemba">Bardzo wysoko oceniam, to co się stało w ostatnich latach w zakresie hodowli. Mimo trudnych warunków i procesu przekształceń hodowcom udało się osiągnąć sukces. Przypominam, że już po raz trzeci Komisja obraduje na terenie Wielkopolski, zajmując się między innymi spółkami Agencji Nieruchomości Rolnych. Największe zagrożenie to jest oczywiście prywatyzacja. Słyszymy, że trzeba dokończyć prywatyzację wszystkiego, co jeszcze nie jest sprywatyzowane, łącznie z lasami i spółkami strategicznymi. To jest największe zagrożenie. Uważam, że Komisja zrobiła to, co było w jej mocy. Projekt odpowiedniej ustawy znajduje się u marszałka Sejmu. Powinniśmy ustawowo zabezpieczyć interesy hodowców i Skarbu Państwa jeszcze w trakcie tej kadencji Sejmu. Nie jest to łatwe. Przypominam, że niedawno Komisja Finansów Publicznych wspólnie z Komisją Rolnictwa i Rozwoju Wsi postanowiły wrócić do projektu ustawy w sprawie dopłat do paliwa rolniczego. Niestety decyzja marszałka Sejmu jest negatywna. Apeluję do ministra rolnictwa i rozwoju wsi, aby osobiście porozmawiał na ten temat z panem marszałkiem Włodzimierzem Cimoszewiczem. Chodzi o to, aby marszałek Sejmu skierował ten projekt do pierwszego czytania. Przypominam, że Komisja od początku konsekwentnie opowiadała się za tym, aby nadzór nad spółkami strategicznymi sprawował minister rolnictwa i rozwoju wsi. Obecna sytuacja była do przewidzenia. Po co nam były te eksperymenty? Spółki strategiczne występowały w roli królika doświadczalnego. Wiemy przecież, jaki ma do tego stosunek minister skarbu państwa. Wystarczy obserwować kolejne procesy prywatyzacji. Bierze się akcje i sprzedaje według wartości, aby mieć wpływy do budżetu. W taki sposób się postępuje. Była tutaj mowa o kosztach związanych z utrzymywaniem obiektów zabytkowych. W Wielkopolsce są pałace, które wyremontowano przeznaczając na ten cel ogromne środki. One stoją puste w oczekiwaniu na rozstrzygnięcia reprywatyzacyjne. To wszystko niszczeje, ponieważ nikt tego nie pilnuje. W obiektach nie ma ogrzewania. Następuje dewastacja. Wszyscy na tym tracimy. Pamiętam, jak pan prezes Zdzisław Siewierski pierwszy raz uczestniczył w posiedzeniu Komisji. Wtedy zgodnie uznaliśmy, że powinna nastąpić zmiana w podejściu do roszczeń reprywatyzacyjnych. Ten problem dotyczy także spółek strategicznych. Nie można podejmować żadnych decyzji, a dewastacja postępuje. Wydaje mi się, że pora podjąć jakieś decyzje. Być może pewną szansę stwarza projekt ustawy dotyczący reprywatyzacji, gdzie proponuje się rekompensaty finansowe zamiast zwrotu majątku. Do zakończenia prac nad tym projektem jest jeszcze bardzo daleko, ale coś w tej sprawie trzeba zrobić. Na tym wszyscy za dużo tracą. Niezbędne są środki na finansowanie spółek w trakcie przekształceń. Dziwię się, że zabiera się pieniądze przeznaczone na rolnictwo, chociaż ich ciągle jest zbyt mało. Rolnictwo jest nieustannie okradane i niedoinwestowanie. W tej sytuacji zabieranie środków z Agencji Nieruchomości Rolnych do budżetu państwa jest wielkim nieporozumieniem. Jak już nie ma dodatkowych pieniędzy dla rolnictwa, to przynajmniej powinniśmy zostawić te co są.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#RomualdAjchler">W wypowiedzi pana ministra Józefa Pilarczyka najbardziej zaniepokoił mnie wątek prywatyzacji central nasiennych. Ostatnio obserwujemy taką tendencję, że próbuje się sprzedać wszystko. Powinniśmy się zastanowić, w jaki sposób można uratować tych kilkanaście spółek strategicznych, a nie w jaki sposób można je sprzedać. W pewnym okresie wyraziliśmy zgodę, aby nadzór właścicielski pełnił w tych podmiotach minister skarbu państwa. Właściwie to jest naturalne, że minister skarbu państwa będzie się starał sprzedać poszczególne spółki, ale do tego nie wolno dopuścić. Wczoraj wizytowaliśmy Stado Ogierów w Sierakowie, która ma 170-letnią tradycje. W przypadku takich podmiotów kondycja finansowa nie jest najważniejsza. Należałoby przeanalizować sytuację tej firmy i wesprzeć hodowlę koni, aby to stado się zachowało. Za chwilę okaże się, że wszystko jest sprywatyzowane, a my dojdziemy do wniosku, że na pewnym etapie popełniliśmy błąd. Mam pytanie do prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych. Wiadomo, że pewne kwoty Agencja przekazuje do budżetu państwa. Czy nie należałoby przygotować następnego Planu Finansowego w nieco inny sposób? Myślę, że trzeba przeanalizować sytuację spółek strategicznych i je dofinansować. Jestem przekonany, że to się uda i te podmioty wyjdą na prostą. Póki co postępuje się w taki sposób, że jeżeli w spółce nie ma pieniędzy, to podnosi się jej kapitał, aby przez kilka miesięcy mieć spokój. Taka polityka jest błędna. Nie wyobrażam sobie prywatyzacji spółek strategicznych i zwracam się do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi o zweryfikowanie tych planów. Szczególnie mam tu na myśli spółki, które mają zaopatrywać w nasiona polskich rolników. W tej chwili rolnicy nie wymieniają nasion ze względu na ich wysoką cenę. Być może to jest nieco mniej odczuwalne w województwie wielkopolskim. Wczoraj przejeżdżaliśmy przez trzy powiaty tego województwa, oglądając to, co się znajduje na polach. Widzieliśmy jak wyglądają plantacje, na których użyto kwalifikowanego materiału siewnego. To były na przykład plantacje jęczmienia ozimego, czy pszenicy. Były też takie pola, w przypadku których trudno było rozpoznać, co zostało zasiane. Nie było wiadomo, czy to jest mieszanka, czy to są samosiewy, czy może rolnik popełnił błąd. Takie są plantacje, na których użyto niewymienionych nasion. Z moich rozmów z rolnikami wynika, że głównym powodem niewymieniania nasion jest ich cena. W tej chwili 100 kg nasion o najniższym standardzie kosztuje dwuipółkrotnie więcej niż można uzyskać za taką samą ilość zboża. W moim przekonaniu to jest wielkie nieporozumienie. Należałoby zwrócić uwagę na finansowanie postępu biologicznego. Trzeba przeznaczać na to tyle pieniędzy, aby udało się zachować hodowlę. Nie wierzę, że wszystko będzie można zrobić, gdy spółki zostaną sprywatyzowane. Są takie rodzaje działalności, które powinny się znajdować pod szczególnym nadzorem państwa. Dofinansowywanie hodowli jest konieczne. Przypuszczam, że podobnie jest we wszystkich państwach europejskich. Dlaczego my mamy być wyjątkiem? Po dwóch latach trzeba przyznać, że w pewnym okresie popełniliśmy błąd. Myślę tutaj o wyrażeniu zgody na to, aby spółki strategiczne zostały objęte nadzorem ministra skarbu państwa.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#RomualdAjchler">To był także nasz błąd. Przystaliśmy na propozycję rządu i dzisiaj mamy taką sytuację, że w projekcie ustawy proponujemy przywrócenie nadzoru ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Obawiam się jednak, że tej ustawy nie uda się uchwalić jeszcze w trakcie tej kadencji Sejmu. Parlament będzie obradował tylko przez dwa miesiące. Potem jest okres wyborów. Wygląda na to, że tego się zrobić nie da. Tego rodzaju zmiany będą do przeprowadzenia przez następny Sejm, chociaż dzisiaj trudno przewidzieć, jaki będzie jego kształt. W każdym razie powinniśmy jeszcze wystąpić w tej sprawie do marszałka Sejmu i zapytać, dlaczego wstrzymuje prace nad tą ustawą. To nie jest trudna ustawa. Projekt jest gotowy i mógłby być rozpatrzony w ciągu dwóch godzin. Być może, że dzięki temu projektowi, udałoby się pewne problemy rozwiązać. Proponuję, aby poseł Wojciech Mojzesowicz w imieniu Komisji wystąpił do marszałka Sejmu o skierowanie pod obrady projektu ustawy dotyczącego nadzoru nad spółkami strategicznymi. Trzeba spróbować coś zrobić jeszcze w trakcie tej kadencji Sejmu. Projekt nie budzi żadnych kontrowersji, jeśli chodzi o poszczególne kluby parlamentarne. W związku z tym uważam, że jest jeszcze szansa na uchwalenie tej ustawy. Ustawy związanej z dopłatami do paliwa rolniczego zapewne nie uda się już uchwalić. Nie ma woli marszałka Sejmu, aby ta ustawa została opracowana. Być może przyszłe partie rządzące dostrzegą ten problem i w Sejmie następnej kadencji sprawa powróci. Zresztą trzeba otwarcie powiedzieć, że paliwo rolnicze w Polsce i tak funkcjonuje. Nieustannie powtarzam, że 80% rolników używa do napędzania silników oleju opałowego. W związku z tym na wprowadzeniu ulg w podatku akcyzowym na paliwo rolnicze budżet nic nie straci. Chodzi tylko o to, aby wyznaczyć ramy prawne do używania paliwa rolniczego.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#AndrzejAumiller">Chciałbym się wypowiedzieć w kwestii tych sześciu spółek, które specjalizują się w hodowli roślin ogrodniczych. Jak wynika z przedstawionego nam sprawozdania, jedna ze spółek poniosła straty, a w przypadku innych wynik finansowy jest lepszy niż poprzednio. Trzeba na to spojrzeć z nieco innego punktu widzenia. Niektóre spółki zajmują się produkcją nasion dla upraw szklarniowych. Nie wiem, czy wszyscy sobie zdają z tego sprawę, ale wartość grama nasion pomidorów, ogórków lub papryki przekracza wartość trzech, czterech a nawet pięciu gramów złota. Wiedzą o tym doskonale Holendrzy. Holandia odnotowuje największy wzrost gospodarczy. W tym kraju wypracowuje się największy dochód na jedną osobę. Jest tak dlatego, że oni zasypują cały świat tonami nasion. To są tony złota. Wydobycie złota kosztuje, ale produkcja nasion też. Chodzi o wkład pracy i technologię. Uczestniczę w targach POLAGRA i obserwuję szalony postęp naszej produkcji ogrodniczej. W Krzeszowicach znajduje się jedna z większych w kraju spółek zajmujących się produkcją i hodowlą roślin ogrodniczych. Wydaje mi się, że sprywatyzowano tam dział zajmujący się hodowlą gerber, ponieważ był bardziej dochodowy. Szklarniowa produkcja pomidorów pozostała w rękach Skarbu Państwa. Uważam, że te spółki można by prywatyzować i wyszłoby im to na dobre, ale widziałbym to w nieco innym kontekście. To nie może być ten model prywatyzacji, gdzie decydującą rolę odgrywa cena sprzedaży. Udziały w spółkach powinni przejąć pracownicy i hodowcy, a spłata należności wobec Skarbu Państwa musi być rozłożona na długie lata. Dopiero nowi właściciele na kolejnym etapie mogą się zastanowić, kogo do tej spółki dopuścić. Chodzi o partnera finansowego, który zainwestuje w spółkę, a potem będzie czerpał zyski z opłat licencyjnych. Tak jest na całym świecie, że zewnętrzny kapitał dofinansowuje spółki nasienne, a później korzysta z efektów ich działalności. To są potem te tony złota, o których przed chwilą mówiłem. Jeśli spółka dysponuje dobrym materiałem genetycznym, to chętnie w niej będą inwestować. Nie możemy natomiast popełnić błędu i dopuścić do przejęcia tych spółek przez duże firmy operujące na europejskim rynku nasion. Takim firmom będzie zależało na zakupie i likwidacji spółki w celu przejęcia fragmentu polskiego rynku. Wtedy w Polsce nie będzie już hodowli roślin. Zgadzam się na prywatyzację, bo są pozytywne przykłady działalności firm ogrodniczych. Mam tutaj na myśli na przykład Przedsiębiorstwo Hodowlano-Nasienne „W. Legutko”. Chociaż w tym przypadku wszystko opiera się na jednym człowieku, a tak nie powinno być. To musi być zespół ludzi, bo w razie jakiegoś nieszczęścia firma upadnie. A zatem prywatyzacja jest możliwa, ale należy dać szansę tym ludziom, którzy tam pracują. Państwo nie może być pazerne. Trzeba im rozłożyć spłaty należności za udziały w spółce na kilkanaście lat. Po pewnym czasie sami sobie poszukają kogoś, kto ich wesprze finansowo. Nie zrobi tego za nich minister rolnictwa i rozwoju wsi, czy też prezes Agencji Nieruchomości Rolnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#AntoniMężydło">Widzę, że krokodyle łzy nad sytuacją spółek hodowlanych wylewają posłowie koalicji, która rządziła przez ostatnie cztery lata. Ci posłowie byli w działaniu politycznym bardzo niekonsekwentni. Z jednej strony chcieliby utrzymać spółki w gestii Agencji Nieruchomości Rolnych, ale z drugiej strony dopuścili do przeniesienia nadzoru nad Agencją z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi do Ministerstwa Skarbu Państwa. To jest zasługa koalicji, która działała w różnym składzie przez ostatnie cztery lata. Chciałbym powiedzieć, żeby ci posłowie nie obawiali się o przyszłości tych spółek. Jeśli w przyszłości zacznie funkcjonować rząd powołany przez nowy parlament, to myślę, że będzie więcej konsekwencji w jego działaniu. Wyście panowie podchodzili do tego bardzo niekonsekwentnie i to widać wyraźnie. Środki budżetowe na postęp biologiczny w hodowli roślin i zwierząt z roku na rok były coraz bardziej ograniczane. Dopominaliśmy się, aby tych pieniędzy było więcej. Zgadzam się z opinią wyrażoną przez prezesa firmy „Danko” pana Karola Marciniaka, że środki budżetowe przeznaczone na postęp biologiczny trafiłyby na rynek. W ten sposób dopłacano by do każdego kwintala, który byłby sprzedawany rolnikowi. To jest właściwa strategia. Niestety nikt nas nie chciał słuchać. Jeśli państwo chcecie, to można sprawdzić, jak przebiegały głosowania budżetowe w tych dwóch punktach związanych z środkami na postęp biologiczny. Koalicja ma większość w Sejmie i co roku zmniejszała wydatki na postęp biologiczny w produkcji roślinnej i zwierzęcej. Wydaje mi się także, że w tej dyskusji myli się ministra skarbu państwa z ministrem finansów, który chce zapchać dziurę budżetową. Niekoniecznie jest tak, że w interesie ministra skarbu państwa leży prywatyzowanie wszelkiej własności Skarbu Państwa. Przecież w końcu nie będzie czego sprzedawać. A zatem moim zdaniem nieprawdziwy jest pogląd jakoby ministrowi skarbu państwa zależało na prywatyzowaniu całego majątku. Nadzór właścicielski nad spółkami może pozostawać w gestii ministra skarbu państwa, jak i w gestii ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Jeśli zapoznacie się państwo z zapowiedziami programowymi ugrupowań politycznych startujących w wyborach, to przekonacie się, że chcemy stworzyć regulacje korzystne dla polskiego rolnictwa, dla spółek strategicznych i programów hodowlanych. Nie można poprzestać tylko na wspieraniu spółek. Jeśli spółki, zgodnie państwa zamierzeniami, mają otrzymywać wsparcie z Agencji Nieruchomości Rolnych, to będzie się w nich dbać tylko o stronę finansową, a nie o programy hodowlane. Wtedy te podmioty zmienią swój charakter, bowiem staną się normalnymi spółkami rynkowymi, które będą dbały tylko o sprzedaż i produkcję. Będą zajmowały się zwykłą działalnością rolniczą, a nie hodowlą. Nam powinno zależeć na tym, aby te spółki były wspierane z budżetu państwa, ale w ten sposób, aby stymulować rynkowy popyt na materiał siewny. Dzisiaj widać wyraźnie, że w wiodących dziedzinach produkcji rolnej, czyli w hodowli krów i trzody chlewnej, te spółki mają się dobrze, chociaż korzystają z europejskiego materiału genetycznego, dostosowując go tylko do polskiej specyfiki.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#AntoniMężydło">Natomiast spółki nasienne są w bardzo złej kondycji, ponieważ brakowało pieniędzy na stymulację rynkowego popytu na kwalifikowany materiał siewny. Jeśli chodzi o hodowlę koni, to problem jest głębszy. Sytuacja na tym rynku bardzo się zmieniła w ostatnich latach. Nikt już nie potrzebuje koni pociągowych. Dużym zainteresowaniem cieszą się konie sportowe. Zresztą ten rynek jeszcze się do końca nie ukształtował. Myślę, że hodowla koni takich ras, jak wielkopolska, czy konik polski zmieni tę sytuację. W przyszłości zapewne rozwinie się rynek koni tej rasy. Wtedy te spółki znajdą swoje miejsce na rynku. To jest kwestia czasu. Trzeba po prostu przetrwać. Na razie stadniny muszą się utrzymywać ze sprzedaży koni arabskich. Oczywiście to nie wystarczy, bo i tak najważniejszy jest popyt wewnętrzny. Z samego eksportu żadna firma się nie utrzyma. Dopiero sprzedaż koni lokalnych ras z hodowli wspieranej dzięki środkom Unii Europejskiej, oznacza dla spółek przyzwoite dochody. Uważam, że trzeba racjonalnie patrzeć na przyszłość spółek hodowlanych. Myślę, że one mają szansę, ale trzeba stworzyć takie regulacje prawne i rozwiązania budżetowe, aby wesprzeć rynek dobrych gatunków roślin i zwierząt w Polsce. To jest podstawa. Trzeba o tym myśleć racjonalnie. Natomiast dzisiaj powinniśmy podsumować miniony okres i wytknąć błędy ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi, który nie dbał o to, aby stworzyć rynek dla tych spółek.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#WojciechMojzesowicz">Jak państwo wiecie, w Polsce działa Krajowa Spółka Cukrowa „Polski Cukier” SA. Cukrownie wchodzące w skład tej Spółki znajdują się na terenie całego kraju. To jest przykład, który pokazuje, że polskie rolnictwo jest dobre. W sąsiednim województwie też są dobre spółki i dobrzy rolnicy. Za chwilę będziemy mówić o grupach producenckich. W województwie kujawsko-pomorskim jest 15 grup, a w wielkopolskim 14. W naszym regionie też działają dobre spółki hodowlane w Osięcinach czy w Dobrzyniewie. A zatem takie podmioty funkcjonują zarówno na terenie Wielkopolski, jak i w województwie kujawsko-pomorskim. Proszę, aby tak do tego podchodzić. Nie dzielmy tego rolnictwa. Jak już tutaj mówiono, projekt ustawy dotyczący zmiany nadzoru nad spółkami strategicznymi został przekazany marszałkowi Sejmu. Chciałbym, aby w tych działaniach wsparło nas Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Chodzi o to, aby marszałek wiedział, że nasz pomysł jest akceptowany przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Zwrócę się do pana ministra Wojciecha Olejniczka, aby też wystąpił w tej sprawie do marszałka Sejmu. Doskonale państwo wiecie, że o wiele łatwiej jest przeforsować jakieś rozwiązanie w parlamencie, jeśli komisja oraz właściwy resort zajmują w danej sprawie podobne stanowisko. Myślę, że przy odrobinie dobrej woli jest szansa, aby zmienić nadzór nad spółkami strategicznymi, przekazując te uprawnienia ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi. Tylko ten minister powinien te spółki nadzorować.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JózefPilarczyk">Wydaje mi się, że okres przedwyborczy nie jest dobry do prowadzeniach takich dyskusji, chociaż z tego też można wyciągnąć pewne wnioski. W każdym rządzie minister rolnictwa i rozwoju wsi będzie musiał współpracować z ministrem skarbu państwa oraz ministrem finansów, który będzie chciał realizować swoje cele i będzie miał własny punkt widzenia. Jak państwo wiecie, zawsze opowiadam się po stronie rolnictwa. Proszę jednak zauważyć, że zawsze były spory pomiędzy ministrem rolnictwa i rozwoju wsi, a ministrem skarbu państwa czy ministrem finansów. W tym przypadku relacje między ministrem rolnictwa i rozwoju wsi, a ministrem skarbu państwa są ważniejsze. Zawsze w każdym rządzie, zarówno stworzonym przez poprzednią koalicję, jak i w obecnym, a podejrzewam panie pośle Mężydło, że również w następnym rządzie będzie ten sam dylemat - jak usytuować nadzór na spółkami strategicznymi. Przyznaję, że teraz nie uda nam się już tego zmienić. Sprawa miała być przedmiotem obrad Rady Ministrów, ale niestety przy sprzeciwie wicepremiera oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zdjęto ten punkt z porządku obrad. Chodziło o utrzymanie pewnego schematu, że minister skarbu państwa nadzoruje cały majątek Skarbu Państwa. Dla niektórych polityków ten schemat jest najważniejszy. Obawiałbym się jeszcze jednej rzeczy. Od czasu do czasu przysłuchuję się wypowiedziom liderów tych ugrupowań politycznych, które w najbliższym czasie będą decydować o tym, jak ma funkcjonować państwo, gospodarka, a więc i rolnictwo. Oby udoskonalano to, co nam się udało zbudować, a nie rozpoczynano od gruntownych zmian. Z niektórych wypowiedzi wynika, że są pomysły zlikwidowania wykazu spółek strategicznych lub znacznego jej zawężenia. Króluje przekonanie, ze firmy prywatne działają najefektywniej. W takim myśleniu nie ma miejsca na wsparcie postępu biologicznego.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#AntoniMężydło">My tak nie uważamy.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JózefPilarczyk">Życzyłbym państwu zatem, aby tego typu myślenie zwyciężyło i przetrwało. Może być jednak tak, że zagrożona będzie koncepcja pozostawienia spółek hodowlanych pod nadzorem państwa. Była tutaj mowa o finansowaniu spółek strategicznych po 2006 r. Istnieje możliwość, że Komisja Europejska zaakceptuje pomoc budżetową dla spółek o podstawowym znaczeniu dla hodowli roślin i zwierząt. Taki wniosek jest przygotowywany. Mam nadzieję, że zajmie się tym już następny rząd, ponieważ to dotyczy 2007 r. W związku z tym tego rodzaju wniosek należy przygotować, aby wystąpić do Komisji Europejskiej o zgodę na finansowanie tych podmiotów z budżetu państwa. Trzeba także walczyć o to, aby właściciel spółek, czyli Agencja Nieruchomości Rolnych, mogła w ramach zadań ustawowych dokapitalizować i wspierać spółki strategiczne. Jednak reguły tego finansowania muszą być bardzo przejrzyste, a pieniądze muszą służyć realizacji ściśle określonych celów. To nie może być łatanie dziur. Nie może to być także realizacja polityki prezesa spółki, który na przykład ma ambicje postawienia nowej obory. To musi być program, który będzie uwzględniał ogólnokrajowe potrzeby polskiej hodowli. A zatem mimo wszystko należy dążyć do tego, aby pieniądze generowane przez Agencję Nieruchomości Rolnych były wykorzystywane na wsparcie postępu biologicznego w polskim rolnictwie poprzez spółki hodowlane. Trzeba o to walczyć. Trzeba zmienić przepis, który od pewnego czasu obowiązuje, a który uchwalono na fali zmian zmierzających do uporządkowania państwa i likwidacji różnych quasi budżetowych funduszy. Te rozwiązania wprowadzono w ramach pakietu byłego wicepremiera. Niby uporządkowano pewne sprawy, ale moim zdaniem ten porządek niczemu nie służy. W moim przekonaniu, środki z Agencji stanowią drugie źródło finansowania spółek strategicznych. Trzecie źródło to oczywiście normalna działalność gospodarcza. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyniki finansowe za 2004 r., to zobaczymy, że niektóre spółki nie tylko realizują programy hodowlane, ale mają także wspaniałe wyniki ekonomiczne. Jak zwykle wszystko zależy od ludzi i w związku z tym bezpośredni nadzór właścicielski musi być bardzo dokładnie realizowany. Oczywiście ujemny wynik finansowy powoduje określone problemy i może być przyczyną zastanawiania się nad sensem utrzymywania danej spółki. Po dwóch latach nieudanej kuracji Stadniny Koni w Nowielicach obawiam się o przyszłości tej spółki. Kiedyś słynna stadnina, dzisiaj chyli się ku upadkowi. Przez kolejne lata Agencja pokrywa straty tej spółki, a rozwiązania problemu nadal nie widać. A zatem także własne zyski muszą być podstawą finansowania tych spółek. Poseł Antoni Mężydło mówił o tym, jak to obecna koalicja rządząca pogorszyła warunki funkcjonowania hodowli. Wydaje mi się, że w tym miejscu nie warto prowadzić kampanii wyborczej.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AntoniMężydło">Wystarczy sobie przypomnieć, jakie środki przeznaczano na postęp biologiczny w produkcji roślinnej i zwierzęcej w kolejnych latach.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#JózefPilarczyk">Trzeba mieć na względzie trudności budżetu w finansowaniu Wspólnej Polityki Rolnej. Do rolników w Polsce trafia od 15 do 16 mld zł, w tym z budżetu krajowego około 10 mld zł. Nie mówię, że w związku z tym powinniśmy siedzieć cicho, ale bez wątpienia trzeba pamiętać, że z polskiego budżetu w 2005 r. na rolnictwo przeznaczono dwuipółkrotnie więcej pieniędzy na współfinansowanie Wspólnej Polityki Rolnej niż w 2003 r. To był jeden z powodów, dla których minister rolnictwa i rozwoju wsi musiał się zgodzić ze stanowiskiem rządu w kwestii obniżenia o 13% wydatków rzeczowych w tegorocznym budżecie. Podkreślam, że o 13% obniżono wszystkie wydatki rzeczowe, w tym te przeznaczone na postęp biologiczny w produkcji roślinnej i zwierzęcej. Trzeba było znaleźć pieniądze na współfinansowanie Wspólnej Polityki Rolnej. Dzisiaj trzeba by zapytać zainteresowanych, czy ten zabieg się opłacił. Czy warto było stracić trochę środków na postęp biologiczny, aby zyskać znacznie więcej w dopłatach bezpośrednich? Wiem, że nawet w dobrych spółkach generujących znaczne zyski środki z dopłat odegrały znaczącą rolę. Wiele spółek dzięki tym środkom mogło nawet podjąć decyzje o inwestycjach. A zatem to nie było tak, że koalicja rządząca jest zła i dlatego obniżyła wydatki na postęp biologiczny w produkcji roślinnej i zwierzęcej. Mieliśmy świadomość, że to będzie bolesne dla wielu podmiotów. Jednak w dyskusji nad kształtem budżetu nie mogliśmy już podnosić tych argumentów wobec ministra zdrowia, ministra edukacji narodowej i sportu czy też ministra kultury, którzy ciągle podkreślają, ile kosztuje współfinansowanie Wspólnej Polityki Rolnej. Tak samo będzie w następnym rządzie. Każdy minister będzie wytykał ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi te wielkie wydatki na rolnictwo. Oby tego nie robił premier. Przyszły premier już tak mówi, ale oby tego nie robiła osoba, która rzeczywiście będzie premierem. Ten, który chce być premierem, wyraża się dosyć ostro na temat potraktowania wydatków na rolnictwo w następnym budżecie. Zgłoszono tutaj propozycję wprowadzenia instrumentu, który ma zachęcić rolników do stosowania kwalifikowanego materiału siewnego. Chciałbym, aby członkowie Komisji wypowiedzieli się w tej kwestii, bo państwa opinie będą nam potrzebne. Sprawa jest prosta. Można obniżyć dopłatę bezpośrednią uzupełniającą o niewielką kwotę 100–150 mln zł wobec 7,8 mld zł wszystkich dopłat. To by oznaczało zmniejszenie dopłaty o około 4,50 zł na hektar. Natomiast zwiększono by o 50, 70 lub nawet 100 zł dopłaty tym rolnikom, którzy będą stosować kwalifikowany materiał siewny. W części uzupełniającej dopłat bezpośrednich można wprowadzić dodatkowe uwarunkowania otrzymania pieniędzy. Dane przedstawione przez pana prezesa Karola Marciniaka są prawdziwe i powodują, że Polska jest na szarym końcu państw europejskich jeśli chodzi o wymianę nasion. Jakaś wymiana nasion odbywa się w szarej strefie, ale to jest inny problem. Próbujemy rozwiązać ten problem poprzez nowelizację ustawy o nasiennictwie, ale nie wiem, czy uda się to przeprowadzić jeszcze w Sejmie tej kadencji. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi uczestniczyło w przygotowywaniu projektu ustawy. Popieramy ten projekt. Myślę, że w tej sprawie powinniśmy działać wspólnie. Skoro oficjalnie Komisja jest autorem projektu ustawy, to bylibyśmy wdzięczni za podjęcie próby zmiany nadzoru nad Agencją Nieruchomości Rolnych. Minister rolnictwa i rozwoju wsi odpowiedzialny za realizowanie polityki rolnej związanej z przemianami strukturalnymi na wsi, musi mieć bezpośredni instrument działania w postaci Agencji Nieruchomości Rolnych.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#JózefPilarczyk">Nasze stanowisko w tym zakresie jest jednoznaczne.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AntoniMężydło">To nie jest cała prawda. Zgadzam się, że być może w ostatnim roku na skutek dofinansowania Wspólnej Polityki Rolnej trzeba było ograniczyć o 13% wydatki rzeczowe i że to się opłacało. Natomiast proszę wytłumaczyć, dlaczego wydatki na postęp biologiczny w produkcji roślinnej i zwierzęcej zmniejszały się także w latach 2002 i 2003. Zawsze zmniejszały się o 13%. Jak pan minister to wytłumaczy?</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JózefPilarczyk">Nieprawda. Te wydatki nie zmniejszały się o 13%.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#AntoniMężydło">No to może zmniejszały się bardziej, bo o 19%. Wiem, że to były znaczące cięcia ze 120 do 100, a potem do 80 milionów złotych. Trzeba wytknąć ten błąd - Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi z Polskim Stronnictwem Ludowym czy bez nigdy nie dostrzegało problemu dofinansowania rynku.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WojciechMojzesowicz">Panie pośle, bardzo proszę, aby nie prowadzić dyskusji w taki sposób. Wszyscy wiemy, że środki na postęp biologiczny z roku na rok są coraz mniejsze. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że to jest negatywne zjawisko.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#WładysławSzczepankiewicz">Myślę, że dla spółek strategicznych najważniejsza jest stabilizacja. Nie może być tak, że co roku zastanawiamy się, którą spółkę prywatyzujemy, a które zostawiamy. W 2003 r. Agencja Nieruchomości Rolnych przekazała Skarbowi Państwa 111 spółek. Niestety nie wiemy, co się stało z tymi podmiotami. Natomiast sześć z nich ponownie przekazano do Agencji. Najgorsza sytuacja jest wtedy, gdy spółka zostaje wystawiona do sprzedaży, a potem przywraca się w niej nadzór Agencji. Takie przypadki też są. Wtedy musimy właściwie od nowa wyposażać ten podmiot w majątek itd. Dlatego tak istotna jest stabilizacja. Kolejna kwestia dotyczy dofinansowania spółek. W 2004 r. na różne programy pomocowe dla tych podmiotów wydaliśmy 80 mln zł, z czego 80% przeznaczono na inwestycje, a tylko 20% na pokrycie strat. W 2005 r. wydamy na ten cel 40 mln zł, z czego 7% tych środków wydamy na pokrycie strat. Chciałbym zaznaczyć, że straty powstały w ubiegłych latach, ale umowy ze spółkami były tak skonstruowane, że nie pozwalały na całkowite pokrycie strat. A więc w tej dziedzinie odnotowujemy zasadniczy postęp. Zgadzam się z opinią wyrażoną przez pana prezesa Karola Marciniaka, że bardzo ważny jest dzisiaj problem postępu biologicznego. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że w Polsce jeszcze długo rynek nie będzie decydował o hodowli. Dlatego dzisiaj żaden prywatny inwestor nie będzie prowadził hodowli, bo mu się to nie będzie opłacało. Weźmy tutaj przykład hodowli koni. Na skutek różnych zawirowań wokół wyścigów prywatni hodowcy rezygnują z hodowli koni. W którymś momencie dojdzie do zaprzestania hodowli jakiejś charakterystycznej rasy czy odmiany, bo się to po prostu nie będzie opłacało. Właśnie dlatego tak ważna jest rola państwa. W ten sposób możemy przetrwać niekorzystne okresy dla danej hodowli. W jaki sposób minister rolnictwa i rozwoju wsi ma się wywiązywać z konstytucyjnego obowiązku zachowania bezpieczeństwa żywności, jeśli w zasobach Skarbu Państwa nie będzie nawet hektara ziemi? Mówiono tutaj o tym, że na wykazie spółek strategicznych znajduje się 21 spółek zajmujących się hodowlą koni. Proszę zauważyć, że tylko niektóre stada ogierów nie prowadzą inne działalności. Czasami pozostaje tylko nazwa, bo nie chcemy rezygnować z historycznej nazwy. Tak jest na przykład w przypadku Stadniny w Michałowie, gdzie oprócz koni prowadzi się hodowlę 300 krów. Tylko cztery stada ogierów nie prowadzą dodatkowej działalności. Ponad 80% materiału hodowlanego w Polsce, jeśli chodzi o konie, pochodzi ze spółek strategicznych. Co by było z polską hodowlą koni, gdyby nie było tych spółek? Jeśli odniesiemy populację koni do obszaru Polski, liczby ludności i tak dalej, to okaże się, że wcale tych stadnin w naszym kraju nie jest za dużo. Takie kraje jak Niemcy mają znacznie większą hodowlę koni. Kolejna kwestia dotyczy sprywatyzowanych stadnin koni. Są takie stadniny, które jeszcze funkcjonują, ale są też takie, które zaniechały hodowli koni. Następna sprawa wiąże się ze spółką Produkcja i Hodowla Roślin Ogrodniczych w Krzeszowicach.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#WładysławSzczepankiewicz">Tak się złożyło, że pomidory hiszpańskie doprowadziły do takiego spadku cen, że spółka w trakcie realizacji inwestycji popadła w kłopoty finansowe. W tym roku jest odwrotnie, bo pomidory w Hiszpanii wymarzły i cena na polskim rynku jest bardzo wysoka.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#StanisławKalemba">Myślę, że niepotrzebnie w dyskusji pojawiły się wątki polityczne. Odnoszę się do wypowiedzi posła Antoniego Mężydło. Chciałbym tylko przypomnieć, że członkowie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi głosowali za pozostawieniem spółek strategicznych pod nadzorem ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Na to są dowody w dokumentach sejmowych. Proszę zatem nie wprowadzać obecnych tutaj osób w błąd. Natomiast mogę powiedzieć, jak głosowali ci, którzy teraz będą rządzić. Posłowie z Platformy Obywatelskiej głosowali za przekazaniem nadzoru ministrowi skarbu państwa. Jeśli chodzi o posłów Prawa i Sprawiedliwości, to możemy jeszcze sprawdzić. Opozycja także popierała koncepcję przeniesienia nadzoru nad spółkami do Ministerstwa Skarbu Państwa. To był błąd. Myśmy przed tym przestrzegali. Wystarczy zajrzeć do biuletynów i protokołów z posiedzeń Komisji. Na szczęście to wszystko co mówimy, jest skrzętnie notowane. Pan poseł Antoni Mężydło wypowiadał się także w kwestii uczestnictwa Polskiego Stronnictwa Ludowego w koalicji rządzącej. Niesłusznie pan poseł nas posądza o zmniejszanie środków na postęp biologiczny. Polskie Stronnictwo Ludowe niezależnie od tego, czy było w koalicji czy w opozycji, zawsze opowiadało się za zwiększeniem wydatków na postęp biologiczny w produkcji roślinnej i zwierzęcej. To jest poza wszelką dyskusją. Jeśli chodzi o plany prywatyzacyjne, to sprawa jest jasna. Poseł Jan Rokita publicznie mówił o tym, że należy zlikwidować Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Czy to poprawi sytuację rolnictwa? Bardzo proszę, aby w przyszłości ważyć słowa i nie formułować tak skrajnych ocen.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#WojciechMojzesowicz">Podobno wymieniona tutaj przed chwilą osoba ma być premierem, ale tylko do wyborów. Proszę się zatem nie obawiać. Jak ktoś bardzo chce, to nie zawsze mu się udaje. Przed dnami stoi wiele problemów. Będziemy się starali je rozwiązywać. Należy przyznać, że w przypadku niektórych spraw niewiele udało nam się zrobić. Czasami to jest kwestia braku aktywności albo zdecydowania. Jeśli chodzi o spółki strategiczne, to musi nam się udać teraz. Musimy to zrobić teraz. Jeżeli mimo wszystko nie uda się rozwiązać tego problemu teraz, to nie oznacza, że nie będziemy próbowali tego robić w następnym układzie politycznym. Spokój i stabilizacja jest ważna także dla ludzi, którzy w tych spółkach pracują. Jeśli spółki są rentowne, zachowują płynność finansową i mają możliwość rozwoju, a właściciel zadba by firma się rozwijała, to wszystko będzie zmierzać w dobrym kierunku. Ogłaszam 15 minut przerwy.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#WojciechMojzesowicz">Wznawiam wyjazdowe posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Przystępujemy do rozpatrzenia drugiego punktu porządku obrad - warunki prawno-organizacyjne i finansowe funkcjonowania grup producentów rolnych. Komisja wczoraj spotkała się z przedstawicielami grupy producentów rolnych Zrzeszenie Producentów Trzody Chlewnej „Tuczpol” w Grzebienisku. Mam więc własne spostrzeżenia. Sam jestem członkiem grupy producentów. Jak już przed chwilą mówiłem, w województwach wielkopolskim i kujawsko-pomorskim jest w sumie około 30 grup producentów rolnych. W całym kraju jest tych podmiotów niewiele więcej. Poprzez taką dyskusję chcemy wskazać przeszkody na drodze do tworzenia większej liczby grup. Bardzo proszę pana ministra Józefa Pilarczyka o przedstawienie przedmiotowej informacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#JózefPilarczyk">Chciałbym przedstawić informację o warunkach prawno-organizacyjnych i finansowych funkcjonowania grup producentów. Otrzymaliście państwo bardzo obszerny materiał dotyczący tej problematyki. W związku z tym nie będę mówił o szczegółach. Dla ministra rolnictwa i rozwoju wsi najważniejsza jest ta część informacji, z której wynika, że w Polsce funkcjonuje tylko 105 grup producentów rolnych, które zrzeszają niewiele ponad 17 tys. rolników. Biorąc pod uwagę potrzeby i oczekiwania to jest zdecydowanie zbyt mało. W ten sposób nie uda nam się osiągnąć celów związanych z przemianami w polskim rolnictwie. Wiadomo, że struktura naszego rolnictwa wybitnie uzasadnia funkcjonowanie grup producenckich. Stąd też należałoby wskazywać na te przepisy prawne, które nie zachęcają do tworzenia grup producenckich. Niewątpliwie do tworzenia grup producentów rolnych zachęcałyby wszelkiego rodzaju instrumenty finansowe. Mam tu na przykład na myśli proponowane kiedyś rozwiązania w zakresie podatków od nieruchomości. Chodzi o to, żeby stworzyć dodatkową zachętę do tworzenia grup producenckich. Wielu producentów rolnych wiedząc, że funkcjonowanie w ramach grupy może się wiązać z dodatkowymi obciążeniami finansowymi, często zastanawia się, czy tę grupę w ogóle warto tworzyć. Należałoby zatem w polskim prawie wyeliminować te przepisy, które zniechęcają do tworzenia grup producentów rolnych. Mam tu na myśli przede wszystkim przepisy dotyczące podatku od dochodów oraz podatku od nieruchomości. W materiale, który państwo otrzymaliście, opisano efekty dwuletniej działalności grup producentów rolnych w poszczególnych województwach. Trzeba przyznać, że one są mizerne, zwłaszcza w zakresie wykorzystania środków. Mimo, że wszystkie programy związane z tworzeniem grup funkcjonują, to efekty są poniżej oczekiwań.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#EdwardAdamiec">W ramach Planu Rozwoju Obszarów Wiejskich można wspierać wstępnie uznane i uznane grupy producentów rolnych. Niestety jest bardzo małe zainteresowanie ze strony rolników. Tylko 20 grup producenckich złożyło wnioski o wsparcie, w tym 5 z województwa wielkopolskiego. Są jednak tak duże województwa jak mazowieckie, z których ani jedna grupa producentów rolnych nie wystąpiła o wsparcie do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Powstaje pytanie, dlaczego tak jest? Myślę, że głównym powodem jest to, że rolnicy niechętnie zrzeszają się w grupy producenckie mimo oczywistych korzyści płynących z członkostwa w takiej grupie. Poprzez grupę łatwiej jest negocjować ceny i zaopatrywać się w środki do produkcji rolnej. Z drugiej strony przepisy podatkowe i inne każą traktować grupę producentów rolnych jak zwyczajne przedsiębiorstwo. Efekt jest taki, że zainteresowanie tworzeniem grup jest słabe. Nie zabierałem wcześniej głosu, a chciałbym odpowiedzieć na pytanie zadane przez posła Stanisława Kopcia. Pan poseł pytał, czy spółki strategiczne mogą korzystać z sektorowego Programu Operacyjnego „Restrukturyzacja i modernizacja sektora żywnościowego oraz rozwój obszarów wiejskich”. Myślę, że akurat w Wielkopolsce nie trzeba o tym mówić, bo większość znajdujących się tutaj spółek skorzystała z tej formy wsparcia. Są trzy możliwości uzyskania pomocy. Pierwsza dotyczy inwestycji w gospodarstwach rolnych, na które można otrzymać do 300 tys. zł. W tym przypadku 50% wartości inwestycji pokrywa beneficjant. Druga możliwość dotyczy rozbudowy małej infrastruktury. Chodzi przede wszystkim o drogi dojazdowe do poszczególnych gospodarstw i pól, budowę placów manewrowych, przyłączy wodociągowych, kanalizacji, oczyszczalni ścieków, przyłączy gazowych. Istnieje zatem możliwość pełnego uzbrojenia siedliska gospodarstwa. Trzecia możliwość dotyczy ochrony wsi i dziedzictwa kulturowego wsi. To działanie pozostaje w gestii marszałków województw. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa spełnia tutaj tylko rolę agencji płatniczej. W tym przypadku beneficjantem może być gmina. W związku z tym musiałoby nastąpić porozumienie między spółką a gminą. Oczywiście część tych obiektów zabytkowych powinna być przeznaczona na cele ogólnospołeczne. W tym przypadku wielkość dotacji nie może przekroczyć 420 tys. zł, a gmina pokrywa 20% kosztów inwestycji.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#JózefPilarczyk">Bardzo proszę, aby udzielić głosu głównemu specjaliście w Departamencie Przetwórstwa i Rynków Rolnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, pani Mirosławie Kozak, która wyjaśni pewną kwestię związaną z podstawami prawnymi funkcjonowania grup producentów rolnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#StanisławKalemba">Oczywiście udzielę pani głosu. Pani Mirosława Miłosławska-Kozak bywa w Wielkopolsce i jest znana członkom grup producentów rolnych. Z przyjemnością wysłuchamy tego, co ma do powiedzenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#MirosławaMiłosławskaKozak">Grupy producentów rolnych są wpisywane do rejestru wojewodów na podstawie dwóch ustaw: ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach oraz ustawy, która dotyczy owoców i warzyw. Jeśli chodzi o ustawę o grupach producentów rolnych i ich związkach, to w jej przypadku były nowelizowane akty wykonawcze. W międzyczasie przeprowadzono szkolenia dla doradców i liderów grup producentów rolnych w ramach projektów realizowanych z środków PHARE. Dzięki temu mamy bardzo dobrą współpracę z ośrodkami doradztwa rolniczego, jak również z doradcami z izb rolniczych. W każdym województwie zostały wyszkolone dwie osoby, które współpracują z grupami producentów rolnych. Jak już powiedział pan minister Józef Pilarczyk, zdajemy sobie sprawę z tego, że grup jest rzeczywiście mało, mimo że na przykład 85% plantatorów tytoniu zorganizowało się w grupach producentów rolnych. Niestety w innych branżach rolnicy mniej chętnie tworzą grupy. Chciałabym powiedzieć, że mamy pewien problem, który pojawił się na seminarium odbywającym się w trakcie dożynek. Ten problem podniesiono także wczoraj na spotkaniu Komisji z przedstawicielami grupy producentów w Grzebienisku. Chodzi o problem „starego portfela”. Wynika to z zapisów Traktatu akcesyjnego oraz Planu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Z nowych form pomocy unijnej, o których przed chwilą mówił pan prezes Edward Adamiec, mogą skorzystać tylko grupy, które zostały wpisane do rejestru wojewodów po 1 maja 2004 r. z wyjątkiem producentów zajmujących się uprawą grzybów, owoców i warzyw oraz hodowlą ryb. Działalność w ramach tych branż podlega w Unii Europejskiej innym przepisom prawnym. Do dnia przystąpienia Polski do Unii Europejskiej do rejestrów wpisano 76 grup producentów rolnych, w tym 22 zajmujące się uprawą owoców i warzyw. Wczoraj podczas licznych spotkań Komisji podnoszono także problem producentów wikliny. Myślę, że po deklaracji pana ministra Stanisława Steca i przedstawicielki lokalnej izby skarbowej sprawa rozliczeń finansowych zakładów wikliniarskich zostanie wyjaśniona. Osobiście uważam, że nie trzeba zmieniać rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi, ponieważ w grupie produktu zapisano rośliny do wykorzystania technicznego. Może to być także wiklina. Po prostu przy rozliczaniu grupy urząd wojewódzki oraz Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa musi brać pod uwagę faktury za wiklinę zebraną na danej powierzchni. W przypadku województwa wielkopolskiego dopuszcza się 75 ha. Natomiast grupa producencka nie może sprzedawać wikliny okorowanej, bo to nie jest produkt rolniczy. Jeżeli się okaże, że taki produkt znajduje się w klasyfikacji zatwierdzonej przez Komisję Europejską, to oczywiście na wniosek producentów możemy nowelizować rozporządzenie. Wydaje mi się jednak, że producenci wikliny powinni się raczej zastanowić nad prowadzeniem działalności gospodarczej i innym sposobem rozliczania podatku. Chciałabym jeszcze dodać, że bardzo dobrze układa się współpraca z ośrodkami doradztwa rolniczego oraz urzędami wojewódzkimi. Są tutaj obecni przedstawiciele województwa kujawsko-pomorskiego, gdzie wojewoda stworzył zespół do spraw producentów rolnych, który wspólnie z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi analizuje wnioski wszystkich grup. Województwa kujawsko-pomorskie i wielkopolskie cały czas mają podobną liczbę grup producentów rolnych. Kolejna kwestia dotyczy grup producentów owoców i warzyw. W 2001 r. grupy producentów owoców i warzyw mogły wybrać sposób rejestracji. Mogło się to odbyć na mocy ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach, wtedy rolnicy mieli prawo korzystać z kredytów preferencyjnych oraz przez pięć lat byli zwolnieni z konieczności płacenia podatku od nieruchomości, jeżeli obiekt był modernizowany lub wybudowany przez grupę. Grupa mogła także skorzystać z ustawy branżowej i starać się o wstępne uznanie, ale wiązało się to z brakiem wyżej wymienionych przywilejów.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#MirosławaMiłosławskaKozak">Teraz mamy taką sytuację, że dwie grupy wpisane do rejestru przez wojewodę wzięły kredyt preferencyjny, ale potem zażądały wykreślenia z rejestru. Jedna z grup po interwencji ponownie wpisała się do rejestru, ale problem spłacania kredytu pozostał. Linia kredytowa dla grup producenckich jest związania z podmiotami, które dokonały rejestracji na mocy ustawy dotyczącej grup producentów rolnych. Jeżeli grupa zostaje skreślona z listy wojewody, to musi wypełnić warunku umowy podpisanej z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Obecnie analizujemy ten problem. Będziemy o tym rozmawiać z przedstawicielami Agencji oraz Ministerstwa Finansów. Chodzi o to, aby w jakiś sposób zabezpieczyć grupy producentów, aby jak najmniej straciły. Wracając do kwestii „starego portfela”, to sprawa jest rzeczywiście przykra. Pionierskie grupy znowu nie są zadowolone, ponieważ otrzymywały mniejsze wsparcie. Chodzi także o wykazywanie kosztów kwalifikowanych. Plan Rozwoju Obszarów Wiejskich daje inne możliwości, chociaż jeszcze nie wiadomo, w jaki sposób Komisja Europejska będzie kontrolowała wydatkowanie pieniędzy. Dotychczas grupy producentów, które wykazywały duże koszty kwalifikowane, otrzymywały dosyć wysoką pomoc finansową. Problem polega na tym, że bardzo niewielka liczba grup wykorzystała maksymalną kwotę pomocy. Świadczy to o tym, że pierwszy rok działalności jest dla grup szczególnie ciężki, ponieważ muszą wydatkować własne środki. Dopiero po roku otrzymują zwrot.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#RyszardKazubek">Jak państwo wiecie, oprócz ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach, w zakresie grup producentów obowiązuje także ustawa z 19 grudnia 2003 r. o organizacji rynku owoców i warzyw, rynku chmielu, rynku tytoniu oraz rynku suszu paszowego. W dniu 29 listopada 2000 r. Sejm uchwalił ustawę dotyczącą rynku owoców i warzyw i organizacji producentów, ale tworzonych zgodnie z prawodawstwem Unii Europejskiej. Chodziło o to, aby jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej powstały takie grupy producentów, które po akcesji będą mogły od razu korzystać z pomocy finansowej Wspólnoty. Jak już powiedziała pani Mirosława Miłosławska-Kozak, powstało 105 grup producentów, które zostały utworzone na mocy ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach i zostały wpisane do rejestrów wojewodów. Niezależnie od tego jest 38 wstępnie uznanych grup i organizacji producentów rolnych. Oprócz tego istnieją 22 grupy producentów owoców i warzyw utworzone na podstawie ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach. W Planie Rozwoju Obszarów Wiejskich nie przewidziano możliwości wsparcia dla tych grup producentów, ponieważ w tej kwestii obowiązują odrębne przepisy. W związku z tym te podmioty mogą funkcjonować do zakończenia okresu pięciu lat i nadal otrzymywać pomoc z budżetu państwa. Może też być tak, że grupy złożą wniosek o przejście spod kurateli ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach, aby uzyskać status zgodny z ustawą o organizacji rynku owoców i warzyw, rynku chmielu, rynku tytoniu oraz rynku suszu paszowego. Dwie grupy tak postąpiły i w związku z tym wyniknął pewien problem. Powstaje pytanie, czy wolno drugi raz zwracać koszty założenia grupy i prowadzenia działalności administracyjnej. Ponadto nie wiadomo, jak rozwiązać problem zaciągniętych wcześniej kredytów na realizację przedsięwzięć inwestycyjnych. W tym pierwszym przypadku sytuacja jest w miarę jasna, ponieważ wstępnie uznane grupy producentów owoców i warzyw mają inne cele niż grupy producentów rolnych. Nadrzędnym celem dla wstępnie uznanych grup producentów owoców i warzyw jest osiągnięcie pełnego uznania, co wiąże się z możliwością ich wspomagania na podstawie przepisów Unii Europejskiej nawet przez kilkadziesiąt lat. Ponadto wstępnie uznane grupy producentów owoców i warzyw mogą otrzymać pomoc na działalność inwestycyjną. Przewiduje się dofinansowanie przynajmniej 55% przedsięwzięć inwestycyjnych realizowanych w ramach planu dochodzenia do uznania, który musi być zatwierdzony przez wojewodę. W związku z tym do Sejmu został przesłany rządowy projekt ustawy nowelizującej ustawę o organizacji rynku owoców i warzyw, rynku chmielu, rynku tytoniu oraz rynku suszu paszowego. Odbyło się już drugie czytanie i myślę, że w połowie czerwca zakończy się już cały proces legislacyjny. Będzie to oznaczało, że po ukazaniu się rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi, który wspólnie z ministrem finansów określi poziom dofinansowania z budżetu krajowego, wstępnie uznane grupy producentów będą mogły skorzystać z tego mechanizmu. Jest to bardzo duża pomoc, dotąd niespotykana. Na przykład jeśli w danym roku grupa zrealizuje przedsięwzięcie inwestycyjne za 1 mln zł, to otrzyma zwrot z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w wysokości 550 tys. zł. Oczywiście trzeba będzie spełnić określone kryteria. To rozwiązanie ma zachęcać grupy do szybkiego podejmowania decyzji o przejściu spod kurateli ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach pod ustawę o organizacji rynku owoców i warzyw, rynku chmielu, rynku tytoniu oraz rynku suszu paszowego. Grupy producentów owoców i warzyw nie będą musiały zwracać środków uzyskanych do tej pory. Mogą też od nowa korzystać z pomocy finansowej i to większej niż poprzednio. Przepisy unijne przewidują w pierwszy dwóch latach wsparcie ryczałtowe w wysokości 5%. Trzeba tylko udowodnić, że ten udział obliczono od właściwej wartości sprzedaży. W trzecim roku działalności grupa otrzymuje 4%, w czwartym 3%, a w piątym pomoc w wysokości 2% wartości sprzedaży. Jeszcze raz podkreślam, że jest to pomoc ryczałtowa. Niezależnie od tego jest jeszcze pomoc związana z inwestycjami, o której przed chwilą mówiłem. O ile nie ma problemów z interpretacją przepisów i stosowaniem pomocy przy zmianie statusu grupy w przypadku zwrotu kosztów funkcjonowania administracji, o tyle jest problem z uzyskaną wcześniej dotacją, czyli kredytem preferencyjnym. Trzeba znaleźć rozwiązanie, które pozwoli nie żądać od grup zwrotu środków dopłaconych do odsetek od kredytu. Jest jeszcze drugie niebezpieczeństwo. Rozporządzenie Komisji /WE/ nr 1943 z 2003 r. stanowi, że nie można dopuścić do podwójnego finansowania. W związku z tym kredyt preferencyjny trzeba by przekwalifikować na kredyt komercyjny. Jeśli grupa tego nie uczyni, nie będzie mogła skorzystać z środków na inwestycje. Przypominam, że w ramach tej pomocy można uzyskać zwrot od 55 do 75% wartości inwestycji. Z Unii Europejskiej pochodzi 50% środków, a państwo członkowskie dokłada nie mniej niż 5% i nie więcej niż 25%. Jeżeli minister rolnictwa i rozwoju wsi porozumie się w tej sprawie z ministrem finansów, to dofinansowanie może osiągnąć poziom nawet 75%.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#StanisławKalemba">Niestety pewnych rzeczy nie udało się przewidzieć i teraz grupy producentów, które powstały najwcześniej, stoją przed bardzo trudną decyzją. Otwieram dyskusję. Kto z państwa chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#RomualdAjchler">Cztery tygodnie temu byłem na spotkaniu w Międzychodzie z przedstawicielami Spółdzielczej Grupy Producentów Warzyw i Owoców dla Przetwórstwa „TOMAPOL”. Oni mają podobne problemy do tych, o których słyszeliśmy na wczorajszym spotkaniu z przedstawicielami grupy producentów rolnych Zrzeszenie Producentów Trzody Chlewnej „Tuczpol” w Grzebienisku. Chodzi o to, że grupy producentów rolnych, które powstały przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, otrzymują pomoc finansową na innych warunkach niż grupy funkcjonujące na nowych zasadach. Poseł Stanisław Kalemba namawiał rolników, aby założyli tę grupę. Oni dzisiaj mówią, że gdyby zorganizowali się trochę później, otrzymaliby nawet do 100 tys. euro. O to wczoraj chodziło rolnikom z grupy producentów „Tuczpol” w Grzebienisku. Nie może być tak, że grupa producentów rolnych, która powstała przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej jest inaczej finansowana niż podmioty, które zarejestrowano po 1 maja 2004 r. To nie jest możliwe. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi powinno wypracować takie rozwiązanie, aby było jednolite finansowanie wszystkich grup producentów rolnych w Polsce. Rozumiem, że jeśli grupa powstała przed akcesją i otrzymywała mniejsze środki z budżetu krajowego, to z chwilą przystąpienia Polski do Unii Europejskiej powinna być objęta finansowaniem w ramach Planu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Nawet przy założeniu, że taka grupa skorzysta z takiej pomocy tylko przez krótki czas, to i tak jej się to będzie bardziej opłacać niż funkcjonowanie na dotychczasowych zasadach. A zatem rząd powinien ujednolicić te przepisy. Jeśli to jest finansowane ze środków unijnych, to oznacza, że więcej pieniędzy wpłynie do kraju. Jeżeli nie przyjmiemy odpowiednich rozwiązań, to Polska tych środków po prostu nie dostanie. Na wczorajszym spotkaniu jeden z głównych postulatów dotyczył równego traktowania grup producentów rolnych. Po tym co tutaj usłyszałem jestem trochę zdezorientowany. Nie wiem, czy ta grupa producencka będzie mogła otrzymać środki według nowych zasad, czy nie. Proszę to wyraźnie powiedzieć. Przedstawicielka Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi mówiła o zespołach powołanych przez wojewodów, które zajmują się grupami producentów rolnych. Uważam, że przepływ informacji między tymi osobami a grupami powinien być lepszy niż dotychczas. W ten sposób można by zaradzić niektórym problemom. Jeśli chodzi o projekt nowelizacji ustawy, to nie wiem, czy uda się zakończyć tę sprawę jeszcze w trakcie tej kadencji Sejmu. Skoro odbyło się już drugie czytanie, to jest pewna szansa. Zostaje już tylko kwestia rozpatrzenia zgłoszonych poprawek i jedno głosowanie. To już jest mniejszy problem. Może się jednak okazać, że obecny Sejm nie zdąży tego zrobić i trzeba będzie czekać na następny parlament. W związku z tym, że sprawa Spółdzielczej Grupy Producentów Warzyw i Owoców dla Przetwórstwa „TOMAPOL” nie została wyjaśniona, chciałbym uzyskać pełną informację w tej kwestii na piśmie. To jest grupa w Międzychodzie, która zrzesza prawie 200 rolników produkujących warzywa między innymi dla „Pudliszek”. Chciałbym się jeszcze wypowiedzieć w kwestii choroby Aujeszky'ego. Sprawa jest bardzo poważna. Za chwilę się może okazać, że na rynkach krajów Unii Europejskiej nie będziemy mogli sprzedawać naszych przetworów mięsnych. Żywca już nie możemy tam wysyłać. Myślę, że gdy urzędnicy Komisji Europejskiej spostrzegą, że polscy producenci żywności są bardzo aktywni na rynkach Wspólnoty, to będzie się szukać dziury w całym i zaczną się kłopoty. Chciałbym tego uniknąć. Nie można pozbawiać producentów możliwości sprzedaży produktów żywnościowych we wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej. Przecież z tym rynkiem wiążemy duże nadzieje. Podczas debaty budżetowej w Sejmie zgłosiłem poprawkę zwiększenia wydatków na zwalczanie chorób zakaźnych o 17,5 mln zł. Wtedy pan minister Wojciech Olejniczak stwierdził, że program zwalczania choroby Aujeszky'ego będzie wprowadzany i że w pierwszej kolejności będzie się to działo w województwie wielkopolskim.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#RomualdAjchler">Muszę przyznać, że te zapowiedzi trochę mnie uspokoiły. Myślę jednak, że należałoby szybko zlokalizować ogniska tej choroby na terenie całego kraju. Wtedy też pan minister informował, że monitoring związany z chorobą Aujeszky'ego będzie kosztował 27,5 mln zł. Dzisiaj dowiaduję się, że gdyby wdrożono ten program tylko w Wielkopolsce to i tak potrzebne by były znacznie większe środki. Dlatego chwilowo zrezygnowano z pomysłu monitoringu choroby Aujeszky'ego w województwie wielkopolskim. Jak wiadomo, w wyniku nierozstrzygniętego przetargu straciliśmy duże środki, które Unia Europejska mogła przekazać na zwalczanie BSE. W związku z tym musieliśmy sfinansować ten program z własnego budżetu i zabrakło pieniędzy na zwalczanie choroby Aujeszky'ego. Takie są konsekwencje, bo przecież wolnych środków w budżecie Inspekcji Weterynaryjnej nie było. Problematyka występowania w Polsce choroby Aujekszy'ego na mój wniosek była także omawiana na jednym z posiedzeń Komisji. Zapewniono nas, że program zwalczania choroby w pierwszej kolejności zostanie wdrożony w Wielkopolsce, gdzie jest bardzo wysoka produkcja trzody chlewnej. Chcemy się szybko z tym problemem uporać. Znajdujemy się blisko zachodniej granicy, więc eksport naszych produktów, ale także żywca wieprzowego byłby łatwiejszy. Obecna sytuacja całkowicie burzy dotychczasową strategię. W województwie Wielkopolskim wykryto kilkanaście ognisk choroby, a zapewne jest jeszcze wiele takich, których nie zlokalizowano. Uważam, że Komisja powinna się ponownie zająć tym problemem. Należy powrócić do koncepcji uruchomienia programu zwalczania choroby w tym województwie. Należy przypomnieć ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi, iż w trakcie debaty budżetowej zapewniał, że starczy pieniędzy na programy zwalczania chorób zakaźnych zwierząt. Teraz okazuje się, że Sejm wprowadzono w błąd. Ta sprawa musi być dogłębnie wyjaśniona. Nie można przyjąć argumentu, że brakuje na to pieniędzy. Minister Wojciech Olejniczak na forum Sejmu powiedział, że pieniędzy jest dosyć. Przecież przez tę deklarację, odrzucono moją poprawkę zwiększającą wydatki na zwalczanie chorób zakaźnych zwierząt o 17,5 mln zł. Niestety pan minister stwierdził, że pieniędzy wystarczy. W związku z tym oczekujemy, że program zwalczania choroby Aujeszky'ego zostanie uruchomiony w województwie wielkopolskim.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#LucynaKonieczna">Jak państwo wiecie, reprezentuję Zrzeszenie Producentów Trzody Chlewnej „Tuczpol” w Grzebienisku. Istniejemy od pięciu lat. Właściwie pan poseł Romuald Ajchler oraz pani Mirosława Miłosławska-Kozak poruszyli już problemy, o których chciałam powiedzieć. Nie dziwcie się państwo, że jest małe zainteresowanie rolników, jeśli chodzi o tworzenie grup producentów rolnych. To jest dopiero początek drogi. Proszę nie oczekiwać cudów. Ludzie muszą się do tego przekonać, a żeby tak się stało, trzeba wprowadzić pewne udogodnienia. Najbardziej bulwersuje nas rozliczanie grup producentów rolnych na różnych zasadach. Cieszymy się, że grupy producentów, które powstały później mogą teraz otrzymać większe środki, ale przede wszystkim chodzi o to, że mają łatwiejszy sposób rozliczania kosztów kwalifikowanych. Jak już mówiła przedstawicielka Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, tam stosuje się ryczałt. W przypadku naszej grupy środki muszą być wydatkowane na ściśle określone cele. Wystarczy, że ktoś w Warszawie nie uzna jakiegoś wydatku i nie dostajemy zwrotu kosztów. Inne grupy otrzymują ryczałt i mogą tymi kwotami swobodnie dysponować. W naszej działalności bardzo ważny jest postęp biologiczny. Konieczna jest też współpraca ze specjalistami i doradcami. To są sprawy bardzo kosztowne. Jeśli chcemy konkurować na rynku, to musimy korzystać z pomocy najlepszych ekspertów. Chciałabym się jeszcze wypowiedzieć w kwestii uprawy rzepaku oraz buraków cukrowych. Przypominam, że to są rośliny najważniejsze w płodozmianie. Jeżeli tego nie przypilnujemy, to zdegradujemy ziemię.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#RomanSass">Chciałbym zwrócić państwa uwagę na niektóre aspekty związane z powstawaniem grup producentów rolnych. Jako dyrektor Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie powinienem być zadowolony, że województwo kujawsko-pomorskie znajduje się w czołówce, jeśli chodzi o liczbę działających grup producentów rolnych. Jednak tak naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że wysiłek, który wkładamy w tworzenie grup producenckich, jest niewspółmierny do efektów. Rodzi się pytanie, jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy. Wydawałoby się, że wszystkie czynniki zachęcają rolników do tego, aby powstawały grupy producentów rolnych. Otóż tak nie jest. Istnieje wiele barier i wewnętrznych oporów, które powodują, że rolnicy nie chcą działać razem. Sądzę, że chodzi tutaj przede wszystkim o mentalność rolników i przełamywanie wzajemnej niechęci. Czynniki ekonomiczne pełnią tutaj drugorzędną rolę. Na wstępnym etapie, gdy jest mowa o potrzebie organizacji w celu poprawienia rynkowej pozycji, wszyscy są zgodni, co do tego, że założenie grupy przyniesie korzyści. Pierwszy problem pojawia się wtedy, gdy trzeba zdecydować, kto będzie liderem tej grupy. Wtedy między rolnikami zaczynają powstawać pierwsze niesnaski. Po jakimś czasie pojawi się problem pieniędzy. Często jest tak, że najpierw trzeba wyasygnować własne środki i czekać na zwrot z budżetu państwa. Wówczas pojawia się pytanie, kto i ile powinien wydać oraz jakie ma gwarancje, że te środki zostaną mu zwrócone. Potem spory toczą się wokół sposobu zarządzania i podziału zysków. Aby państwu uzmysłowić problem odwołam się do pewnej historii. Jak państwo wiecie, na wsi istnieją zespoły wspólnego użytkowania maszyn. Tworzenie tych zespołów przebiegało w taki sposób, że umawiali się rolnicy posiadający podobne gospodarstwa. Robiono to po to, aby uniknąć gotówkowego rozliczania się pomiędzy sobą. Gdyby w zespole operowali nierówni partnerzy, mógłby się pojawić problem konieczności wydatkowania pieniędzy. Jeśli w zespole funkcjonują właściciele mniej więcej takich samych gospodarstw, to nie ma potem kłopotów z rozliczeniem kosztów eksploatacji sprzętów, naprawy itd. Dowodzi to, że pojawia się problem jak obliczać koszty funkcjonowania grupy i jak dzielić nadwyżki, które się potem ewentualnie pojawią. A zatem zarządzanie grupą wymaga pewnego przygotowania merytorycznego. Powstaje pytanie, kto tą grupą powinien zarządzać i czy rolnicy są w stanie wyłonić z grupy osobę, która będzie posiadała takie zdolności. A może trzeba będzie zatrudnić osobę z zewnątrz, aby uniknąć problemów z rozliczaniem. Kolejny przykład dotyczy grupy producentów, w powstanie której włożyliśmy duży wysiłek. Powstała zatem grupa, która miała zajmować się organizowaniem sprzedaży trzody chlewnej. Wszystko było dobrze do momentu, gdy rozpoczęto sprzedaż. Skup zorganizowano na podwórzu rolnika, który zaangażował się w tworzenie grupy. Rolnicy przywozili tuczniki, po które przyjeżdżał samochód. Była zima, więc w pewnym momencie rolnik zaprosił na herbatę kierowcę i osobę, która organizowała skup. Wśród pozostałych rolników pojawiło się pytanie, jaki interes miał ten rolnik, że ci panowie weszli do jego domu.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#RomanSass">Pod tym pretekstem grupa się rozpadła. Województwo kujawsko-pomorskie jest regionem, w którym przede wszystkim produkuje się żywiec. Producenci zastanawiali się, co z tym żywcem zrobić. W tej chwili po towar przyjeżdżają samochody z całej Polski. Aby sprzedawać półtusze lub pewne elementy trzeba by wybudować profesjonalny zakład uboju. Powstała idea utworzenia spółdzielni, która zajmie się ubijaniem tuczników i sprzedażą mięsa. Zaangażowała się w to izba rolnicza i kapitał duński. Banki wyraziły chęć finansowania inwestycji. Od rolników oczekiwano, że podpiszą umowy, w których zagwarantują trwałe dostawy żywca wieprzowego. Inwestycja miała być bardzo kosztowna, bo rocznie w tym zakładzie miano ubijać 1 mln sztuk trzody chlewnej, czyli 50% całego pogłowia w województwie kujawsko-pomorskim. Nikt nie zaryzykuje takiej inwestycji bez gwarancji trwałych dostaw żywca. Na etapie planowania przedsięwzięcia było olbrzymie zainteresowanie wśród rolników. Grupy rolników wyjeżdżały do Danii. Stworzono biznesplan. Izba rolnicza organizowała szkolenia. Jak pojawił się problem podpisywania umów nastał koniec. Rolnicy stwierdzili, że nie podpiszą umów. Nastawienie było takie, że jak powstanie spółdzielnia, to zobaczymy, jak ona funkcjonuje i wtedy do niej przystąpimy. Powiem krótko - spółdzielnia w ogóle nie powstanie. Nikt nie zaryzykuje takich pieniędzy w budowę ubojni, nie mając gwarancji trwałych dostaw trzody chlewnej. Mamy zatem do czynienia z psychologiczną barierą. To jest kwestia mentalności rolników. Trzeba w ich świadomości przełamywać niechęć do organizowania się. Oczywiście czynniki ekonomiczne są podstawowym narzędziem w procesie zmian. Być może należy uruchomić programy edukacyjne dla młodych rolników. Osobiście sądzę, że być może wprowadzenie podatku dochodowego w rolnictwie zmieni niektóre zachowania. Uważam, że w interesie rolników leży wprowadzenie podatku dochodowego. W ten sposób rozwiąże się wiele problemów. Wiem, że mówienie o podatku dochodowym w rolnictwie jest bardzo niepopularne. Jednak podatek płaci się tylko od osiągniętych dochodów. Wprowadzenie tak rozumianego podatku leży w interesie rolników. To jest kwestia zabezpieczeń socjalnych, ubezpieczenia społecznego i w ogóle prowadzenia działalności gospodarczej. Przy takim założeniu znika wiele problemów. A zatem pomimo zachęt ekonomicznych przy tworzeniu grup producentów rolnych pozostaje wiele barier do przełamania. Uczestniczą w tym ośrodki doradztwa rolniczego, ale jak już powiedziałem, nasz wysiłek jest niewspółmierny do osiąganych efektów. Miejmy świadomość, że to jest bardzo trudna materia i że działamy na zasadzie kropli wody drążącej skałę.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#LucynaKonieczna">Chciałabym stanąć w obronie rolników. Zgadzam się, że największy problem wiąże się z profesjonalnym zarządzaniem. To jest poza wszelką dyskusją. Przypominam sobie, jak powstawała nasza grupa producentów rolnych. Na jedno z pierwszych spotkań przyszedł specjalista, który zaoferował swoje usługi, ale za pensję w wysokości trzech średnich wynagrodzeń w kraju. Wtedy nie było nas na to stać. Radziliśmy sobie sami. Mieliśmy szczęście, że rolnicy chętnie przystępowali do naszej grupy producentów.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#AndrzejAumiller">W Sejmie trwają prace nad projektem ustawy dotyczącym klastrów. W przypadku klastrów nie ma sporów o to, kto i ile pieniędzy włożył w dane przedsięwzięcie. Wytłumaczę państwu na przykładzie, jak działają klastry. Rolnicy nie zakładają spółki, bo zgodnie z Kodeksem handlowym do utworzenia spółki potrzebny jest kapitał, a dochody dzieli się według udziałów. Tak to jest, że ktoś ma duży kapitał, najmniej się napracuje, a jak przychodzi do podziału zysków to otrzymuje najwięcej. Wtedy powstają konflikty, ponieważ każdy kto ciężko pracuje, chce być uczciwie wynagradzany. Taki pracownik nie rozumie, że w swoim czasie były potrzebne pieniądze do zrealizowania przedsięwzięcia. W przypadku klastrów rolnicy gromadzą się wokół określonego przedsięwzięcia. Przypuśćmy, że to będzie produkcja bigosu. Rolnicy uprawiają kapustę, a następnie ją kiszą. Przygotowywany jest bigos, który zapakowany w wiaderka i woreczki foliowe trafia do sprzedaży. Proszę zauważyć, jaka wartość dodana trafia do tej grupy. Zazwyczaj jest tak, że ktoś kupuje kapustę za 20–30 gr, ktoś inny ją kisi, a ktoś inny przygotowuje i sprzedaje bigos po 2–3 zł. Jeśli to wszystko odbędzie się w ramach klastra, rolnicy zarobią znacznie więcej. Powstaje pytanie, jak to przedsięwzięcie rozliczyć. Notuje się tylko wielkość dostaw kapusty. Potem oblicza się, kto i jak długo pracował przy wytwarzaniu bigosu i na końcu następuje rozliczenie poprzez wyliczenie wartości roboczogodziny. Opowiadam państwu o tym po to, aby pokazać, jak można rozwiązać problem konfliktów. Chciałbym jeszcze nawiązać do wypowiedzi pana Ryszarda Kazubka. Jeśli grupa producentów rolnych chce zmienić status, żeby skorzystać z dofinansowania inwestycji, a wcześniej zaciągnęła kredyty na zasadach preferencyjnych, to najpierw musi ten kredyt spłacić już bez dopłaty z budżetu państwa. To jest chyba oczywiste. Ponadto jeśli grupa istnieje i zmienia tylko nazwę, to nie może jeszcze raz otrzymać pieniędzy na utworzenie grupy. Pierwsza kontrola ze strony Komisji Europejskiej natychmiast wyłapie takie przypadki i wtedy wszyscy będą mieli kłopoty. Trzeba do tego podejść logicznie, aby nie wylać dziecka z kąpielą.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#ZofiaSzalczyk">Mam pewną propozycję dalszych uregulowań prawnych w obszarze grup producenckich. Mówiono tutaj wielokrotnie, że jednym z podstawowych problemów jest brak środków finansowych w początkowym okresie funkcjonowania grupy. W przypadku wsparcia z Planu Rozwoju Obszarów Wiejskich grupa otrzyma pomoc najwcześniej po 1,5 roku od momentu wydania decyzji przez wojewodę o uznaniu danej grupy. Proponuję rozważyć wprowadzenie zaliczkowania wydatkowania pieniędzy powiedzmy po pierwszym kwartale sprawdzonego, udanego działania grupy. Będzie to najbardziej cenna pomoc, jaka w grupie może się pojawić. Druga propozycja dotyczy przyszłych funduszy strukturalnych. Chodzi o to, aby tak jak w przypadku działania skierowanego do młodych rolników, przyznawać pomoc finansową nowym grupom producenckim.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#StanisławKalemba">Praktyka jest jeszcze inna. Kiedy w Polsce znacznie spadły ceny wieprzowiny, rolnicy zaczęli organizować blokady. Byliśmy na jednej z takich blokad w Pniewach. Rolnicy skarżyli się wówczas, że założyli grupę producentów rolnych, ale Agencja Rynku Rolnego odmówiła zakupu żywca od tej grupy w ramach interwencji. Tuczniki kupowano tylko od indywidualnych rolników. To jest przykład z tego trudnego okresu. Oczywiście natychmiast zadzwoniłem do prezesa Agencji, mówiąc mu, że to jest niedorzeczne. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że nowelizacja ustawy o organizacji rynku owoców i warzyw, rynku chmielu, rynku tytoniu oraz rynku suszu paszowego została przyjęta w Sejmie bez poprawek. Wydaje się zatem, że ten problem został rozwiązany. Jeśli chodzi o zwalczanie choroby Aujeszky'ego, to przypominam, że obiecywano nam wdrożenie programu w Wielkopolsce jeszcze w tym roku. Niedługo wejdzie w życie nowe rozporządzenie Komisji Europejskiej dotyczące rynku wieprzowiny. Tam się mówi o zagrożeniu różnymi chorobami. Zapewne będziemy mieli trudności ze sprzedażą naszych produktów. W Sejmie trwają prace nad prawem spółdzielczym. Grupa posłów złożyła też projekt ustawy dotyczący spółdzielni rolniczych. Proponowane przepisy stanowią, że tylko rolnicy będą mogli być członkami spółdzielni. Bardzo proszę przedstawicieli rządu o udzielenie odpowiedzi na zadane pytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#JózefPilarczyk">Myślę, że najszybciej trzeba rozwiązać problem finansowania grup producentów rolnych założonych na podstawie ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach. Nie ulega wątpliwości, że najprościej byłoby znaleźć środki dla tych, którzy zakładali te grupy wcześniej, na uzupełnienie korzyści, które wynikają z finansowania grup z Planu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Mogłyby to być środki z budżetu państwa, ale powstaje pytanie, jakich argumentów użyć, aby przekonać do tego ministra finansów. W tym roku niestety nie możemy skorzystać z rezerwy ogólnej Rady Ministrów. Premier podjął decyzję, że do września nie będą rozpatrywane żadne wnioski w tej sprawie, za wyjątkiem tych związanych z klęskami żywiołowymi. Zapewne tego typu rozwiązanie wymagałoby uregulowania ustawowego, ale niestety właściwie jesteśmy w przededniu wyborów i trudno liczyć na możliwość zmiany prawa i wskazania źródła finansowania wypłaty tych rekompensat dla grup producentów działających na podstawie starych przepisów. W tej chwili możemy się tylko starać znaleźć jakieś rozwiązanie. Musimy się zastanowić, jak te różnice finansowe wyrównać. Na dłuższą metę obecna sytuacja jest nie do zaakceptowania. Nie może być tak, aby grupy producentów rolnych działające w ramach tej samej branży, otrzymywały różne rodzaje wsparcia. Kolejna kwestia dotyczy zwalczania choroby Aujeszky'ego. Poseł Romuald Ajchler bardzo wytrwale drąży ten temat. Nie ulega wątpliwości, że problem jest poważny. Wydawało się, że za 10–15 mln zł, program zwalczania choroby uda się wdrożyć w przynajmniej w województwie wielkopolskim. Dzisiaj dysponujemy gotowym programem i wiemy, jakie się z nim wiążą koszty. Uruchomienie programu tylko w województwie wielkopolskim będzie kosztowało 30 mln zł. Sam monitoring będzie kosztował prawie 11 mln zł. To jest bardzo kosztowne, ponieważ trzeba pobierać krew od określonej partii zwierząt reprezentujących dane stado. To prawda, że sfinansowanie takiego programu w oparciu o środki budżetowe w 2005 r. nie jest możliwe. Środki na zwalczanie chorób zakaźnych zwierząt znajdują się w rezerwie celowej. Rezerwa jest uruchamiana systematycznie w miarę występowania potrzeb. Wojewodowie zwracają się o pieniądze na monitorowanie i zwalczanie chorób zakaźnych. Dzisiaj można powiedzieć, że tych środków jest o wiele za mało. Tym bardziej, że w ostatnim czasie nasiliły się przypadki BSE. Na Dolnym Śląsku trzeba zlikwidować stado około 400 krów i wypłacić spore odszkodowanie. Do tej pory te operacje w Polsce nie były tak kosztowne. W tym samym czasie trwa program zwalczania białaczki. Producenci we wszystkich województwach chcieliby, aby jak najszybciej ten program zakończyć. Na 2006 r. chcielibyśmy zaproponować inny sposób finansowania programów zwalczania chorób zakaźnych. Chodzi o sukcesywne uwalnianie od białaczki pewnych części kraju. Taki sam program trzeba uruchomić w przypadku choroby Aujeszky'ego. Przyznaję, że nawet w przyszłym roku nie jesteśmy w stanie zagwarantować takich środków, które rozwiązałyby problem występowania tych dwóch jednostek chorobowych na terenie całego kraju. Co prawda te choroby nie komplikują hodowli w takim stopniu jak inne choroby zakaźne, ale jednak stanowią złe świadectwo o stanie epizootycznym i mogą powodować określone perturbacje w handlu.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#JózefPilarczyk">Pan poseł Romuald Ajchler mówił o tym, że może być wstrzymany handel ze względu na chorobę Aujeszky'ego. Chciałbym podkreślić, że dotyczy to wyłącznie żywych zwierząt. Na pewno nie odnosi się to do produktów pochodzenia zwierzęcego. Nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić w przyszłości. Nie ma naukowych podstaw do wprowadzenia zakazu handlu produktami pochodzenia zwierzęcego z krajami dotkniętymi chorobą Aujeszky'ego. Mimo wszystko chcemy rozpocząć zwalczanie choroby Aujeszky'ego jeszcze w tym roku. Wprowadzimy monitoring w województwie lubuskim, który będzie kosztował około 2 mln zł. Taką kwotę jesteśmy w stanie znaleźć w budżecie państwa, co umożliwi uruchomienie programu. Województwo lubuskie wybrano dlatego, ponieważ tam jest mało trzody. W przyszłym roku chcielibyśmy wdrożyć ten program w trzech województwach: wielkopolskim, zachodniopomorskim i dolnośląskim. Potem program zwalczania choroby Aujeszky'ego byłby wprowadzany na wschodzie kraju. Chcemy najpierw oczyścić obszar bezpośrednio przylegający do granicy Niemiec, aby umożliwić handel żywymi zwierzętami z innymi krajami Unii Europejskiej. Aby to było możliwe, w 2006 r. trzeba przeznaczyć na ten program kwotę 70 mln zł. Kraje, które uzyskały status obszaru wolnego od choroby Aujeszky'ego, zmagały się z tym problemem od 8 do 10 lat. Oczywiście przy obecnych kłopotach budżetowych nie można oczekiwać, że będziemy w stanie zrealizować ten program w ciągu roku czy trzech lat. Przewidujemy, że uwalnianie całego obszaru kraju od tej choroby potrwa 5 lat. Główny Lekarz Weterynarii przedstawi państwu szczegóły dotyczące tego programu. Byliśmy optymistami dopóki dokładnie nie policzyliśmy kosztów całej operacji. Problemy z finansowaniem nie pozwalają na realizację pierwotnego programu. Trudno w tej chwili osądzić, czy poprawki zgłaszane w trakcie debaty budżetowej rozwiązałyby ten problem. Dzisiaj można powiedzieć, że przydałyby się dodatkowe pieniądze na zwalczanie chorób zakaźnych. Nie mielibyśmy w tej chwili takich problemów. Słusznie państwo zwróciliście uwagę na to, że nieudane przetargi na zakup testów na obecność BSE odprowadziły do utraty dofinansowania z Unii Europejskiej, a tym samym ograniczyły możliwość finansowania innych programów. Chciałbym jednak powiedzieć, że 90% potrzebnych środków pozyskaliśmy z innych źródeł niż projekty realizowane w ramach programu PHARE. Mimo to, trzeba było sięgnąć po dodatkowe środki do rezerwy celowej przeznaczonej na zwalczanie chorób zakaźnych. A zatem w przyszłym roku planujemy uruchomienie programów zwalczania przynajmniej tych dwóch jednostek chorobowych, które rzutują na stan epizootyczny kraju. Nie będzie tak, że tak jak w przypadku białaczki, każdy wojewoda działał w zależności od złożonych wniosków. Z każdego powiatu zgłaszało się po kilku producentów. W ten sposób nie uwolniono jednak od choroby ani jednego powiatu. Główny Lekarz Weterynarii przygotował takie rozwiązania, aby nawet działając tylko w obrębie jednego województwa uwalniać od choroby sukcesywnie kolejne obszary. Nie może być tak, że damy pieniądze producentowi, który ma 1 tys. sztuk krów, a odmówimy temu, który ma 20 sztuk. Generalnie i tak nie będzie można uznać tego powiatu za wolny od białaczki.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#JózefPilarczyk">A zatem programy są przygotowane i przekażemy je prezydium Komisji. Jeżeli będzie taka potrzeba, Komisja poświęci temu tematowi odrębne posiedzenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#StanisławKalemba">Chciałbym tylko dodać, że do Zrzeszenia Producentów Trzody Chlewnej „Tuczpol” w Grzebienisku zgłaszają się już kontrahenci z Zachodu, którzy są zainteresowani zakupem żywych zwierząt. Ponadto była mowa o tym, że Unia Europejska w części sfinansuje program zwalczania choroby Aujeszky'ego. Pan minister Józef Pilarczyk mówił o dużych kosztach wdrożenia programu. Proszę zauważyć, jakie będą koszty, gdy załamie się rynek sprzedaży trzody chlewnej. Zamykam dyskusję i oddaję głos przewodniczącemu Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#WojciechMojzesowicz">Ostatniej części posiedzenia będzie przewodniczył poseł Romuald Ajchler, który był inicjatorem podjęcia tego tematu.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#RomualdAjchler">Przystępujemy do realizacji ostatniego punktu porządku obrad - informacja o głównych problemach rozwoju rybactwa śródlądowego w warunkach członkostwa w Unii Europejskiej. Posłowie otrzymali szczegółową informację w tej sprawie sygnowaną przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Dysponujemy także materiałem przygotowanym przez Związek Producentów Ryb. Prosiłem o umieszczenie tego tematu w porządku obrad, ponieważ znajdujemy się w regionie obfitującym w stawy rybne i jeziora. Gdy wczoraj przejeżdżaliśmy przez powiat międzychodzki mówiłem państwu, że jest to kraina stu jezior. Bardzo proszę pana ministra Józefa Pilarczyka o przedstawienie przedmiotowej informacji. Pan minister także otrzymał materiał przygotowany przez Związek Producentów Ryb. Na ostatniej stronie umieszczono tam wnioski, czym powinna się zająć administracja rządowa i parlament. Proszę, aby pan minister nawiązał do tego w swojej wypowiedzi. Ostatnio w Polsce zwraca się uwagę tylko na problemy rybołówstwa morskiego, zapominając o rybactwie śródlądowym.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#JózefPilarczyk">Problemy wyliczone przez przedstawicieli rybactwa śródlądowego, przede wszystkim stawowego, są powszechnie znane. Nie ulega wątpliwości, że po pierwszym roku członkostwa w Unii Europejskiej niektóre problemy są szczególnie nabrzmiałe. Przede wszystkim chodzi o to, że za grunty znajdujące się pod wodą nie przysługują dopłaty bezpośrednie. To jest chyba największa niesprawiedliwość. Powstaje pytanie, jakie rozwiązania przyjąć, aby poprawić sytuację finansową producentów ryb. Biorąc pod uwagę regulacje dotyczące płatności uzupełniających, trudno będzie znaleźć takie rozwiązanie, które umożliwiłoby zakwalifikowanie tych gruntów do dopłat bezpośrednich. W tej sytuacji większe znaczenie ma możliwość korzystania ze wsparcia krajowego. Myślę, że w ciągu najbliższych tygodni uzyskamy zgodę na przywrócenie kredytu preferencyjnego w ramach linii kredytowej wspieranej przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Problem polega na tym, że w Traktacie akcesyjnym znalazł się zapis stanowiący, że kredyty preferencyjne wspierające rolnictwo mogą być stosowane przez trzy lata po akcesji. Zapomniano o tym, że w Polsce te same linie kredytowe są dostępne dla producentów ryb. Komisja Europejska uważa, że jeśli w Traktacie Akcesyjnym jest mowa o rolnictwie, to nie dotyczy to rybołówstwa. W związku z tym nie można było tego instrumentu uruchomić tak szybko, jak w przypadku kredytów preferencyjnych dla rolnictwa. Musieliśmy złożyć wniosek o odrębną akceptację dla zastosowania tego instrumentu wsparcia dla rybołówstwa, z przeznaczeniem głównie dla rybołówstwa śródlądowego, a więc przede wszystkim dla hodowli karpi i pstrągów. Kolejna kwestia dotyczy możliwości udzielania pomocy producentom, których hodowle zostały zdziesiątkowane na przykład na skutek występowania choroby. W ostatnich latach było kilka takich przypadków. W ubiegłym tygodniu rozmawiałem z osobą, która w Komisji Europejskiej odpowiada za wykorzystanie funduszy strukturalnych. Co prawda zmiany zostaną wprowadzone dopiero w 2007 r. ale potwierdzono, że zostaną przeznaczone większe środki na akwakulturę w Polsce. W pozostałych krajach Unii Europejskiej poprzez akwakulturę rozumie się raczej hodowlę organizmów morskich niż karpi i pstrągów. Administracja Komisji Europejskiej potwierdza, że takie możliwości zostaną stworzone w ramach sektorowego Programu Operacyjnego „Rybołówstwo i przetwórstwo ryb”. Stworzony zostanie także mechanizm umożliwiający pokrycie strat, które mogą wynikać z zarażenia hodowli wirusami. Chodzi o taką sytuację, gdy na skutek decyzji powiatowego lekarza weterynarii jakiś obszar zostanie zamknięty dla hodowli danego gatunku ryb. Wtedy mogą być wypłacane rekompensaty dla właścicieli czy użytkowników akwakultury. Wspólnie z ministrem spraw wewnętrznych i administracji prowadzimy rozmowy w sprawie wprowadzenia przepisów, które dają możliwość używania broni myśliwskiej do zwalczania szkodników. To jest jeden z postulatów Związku Producentów Ryb. Mam nadzieję, że wkrótce ten problem zostanie rozwiązany. Nie wszystkie zwierzęta znajdujące się pod ochroną mogą przebywać na obiektach hodowlanych. Próbujemy przekonać ministra środowiska, aby w tych miejscach te zwierzęta były traktowane jak szkodniki.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#JózefPilarczyk">W niektórych przypadkach szkody wyrządzone przez niektóre gatunki ptaków są olbrzymie, często przekreślające sens prowadzenia dalszej hodowli. Przygotowywany jest projekt nowelizacji ustawy o rybactwie śródlądowym. Prowadzone są konsultacje. Będą przyjmowane rozwiązania wychodzące na przeciw oczekiwaniom środowisk rybackich.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#RomualdAjchler">Rozumiem, że konsultacje są prowadzone także z przedstawicielami Związku Producentów Ryb. W Polsce spożywa się bardzo mało ryb. Mamy problemy z kwotami połowowymi w przypadku ryb morskich. Być może warto by było zatem pójść w kierunku rozwoju rybołówstwa śródlądowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#StanisławKopeć">Mam pytanie do przedstawiciela Agencji Nieruchomości Rolnych. Ile hektarów dzierżawi Agencja jeśli chodzi o akweny wodne? W materiale jest mowa o 47 tys. ha, ale dotyczy to tylko stawów. Jaką powierzchnię akwenów wodnych sprzedano w 2004 r.? Chciałbym także, abyście się państwo odnieśli do zarzutów, które stawia wam Związek Producentów Ryb na piątej stronie dostarczonego nam materiału: „Agencja Nieruchomości Rolnych nie wykazuje ze swojej strony żadnych inicjatyw modernizacyjnych, adaptacyjnych i remontowych gospodarstw rybackich, będących przecież jej własnością mimo, że czerpie z tych dzierżaw poważne fundusze”. Mam jeszcze jedno pytanie do pana prezesa Krzysztofa Karonia, który reprezentuje zarząd Związku Producentów Ryb. W Giżycku i w Sierakowie likwidowane są placówki zajmujące się kształceniem kadr rybactwa śródlądowego. Jakie jest pana zdaniem zapotrzebowanie na absolwentów takich szkół?</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#KrzysztofKaroń">Chciałbym bardzo podziękować całemu Sejmowi, członkom Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz panu ministrowi Józefowi Pilarczykowi. Gdyby nie państwa pomoc to w minionym okresie, a zwłaszcza na przełomie 2001/2002 r. na skutek niedopatrzenia i błędnych przepisów w zakresie ochrony środowiska, zlikwidowano by całą hodowlę karpi w Polsce. Na szczęście parlament stosunkowo szybko wprowadził odpowiednie zmiany ustawowe. Chciałbym podziękować panu ministrowi Józefowi Pilarczykowi za to, że wielokrotnie bronił naszych interesów na forum Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Tak się składa, że nasza działalność leży w polu zainteresowania organów zajmujących się ochroną środowiska. Zawsze myśleliśmy, że prowadzimy działalność rolniczą, ale nieustannie jesteśmy atakowani przez grupy powiązane z ochroną środowiska. Dzięki panu ministrowi Józefowi Pilarczykowi braliśmy udział w posiedzeniach różnych komisji zajmujących się tą problematyką. Natomiast jako rolnik ze wstydem przyznaję, że pierwszy raz uczestniczę w posiedzeniu Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Wielokrotnie uczestniczyłem w spotkaniach organizowanych w siedzibie Ministerstwa Środowiska. W „Poradniku gospodarskim”, który jest wydawany od 116 lat, opisujemy nasze problemy. Proponuję, aby członkowie Komisji zapoznali się z tym artykułem. Jest jeszcze strona internetowa z adresem www.europartner.com, na której bardzo szeroko opisujemy sprawy rybackie. W rozmowach prowadzonych w Ministerstwie Środowiska udało nam się uzgodnić pewne rzeczy dotyczące ochrony zwierząt. Szkody wywoływane przez kormorany i czaple zwiększają koszty produkcji w gospodarstwach hodujących karpie o 30%. To zostało bardzo dokładnie wyliczone. Szkody wywołują zwierzęta tych gatunków, których populacja w ostatnich latach na skutek pewnej nieostrożności służb ochrony środowiska rozrosła się do gigantycznych rozmiarów. Znajdujemy się na Pojezierzu Międzychodzko-Sierakowskim. Gdy kilka lat temu wydzierżawiano od Agencji Nieruchomości Rolnych gospodarstwa rybackie nie było na tym terenie ani jednego gniazda kormoranów. W tej chwili warunki dzierżawy radykalnie się zmieniły. Mimo dużych strat nie można uzyskać ulgi, ponieważ Agencja nie chce tego uwzględnić. To jest krzywdzące, ponieważ warunki dzierżawy całkowicie się zmieniły. Kolejna kwestia dotyczy prawa do posiadania broni. Kiedyś rybacy mieli broń do odstrzału zwierząt szkodliwych dla rybactwa. Poprzedni Sejm uchwalając nową ustawę dotyczącą broni to zmienił. Wyliczono sześć przypadków możliwości posiadania broni. Minister spraw wewnętrznych wydając rozporządzenie pominął słowa „w szczególności”. Dlatego od 1999 r. żaden organ policji nie odważy się rybakowi wydać broni do odstrzału zwierząt szkodliwych. Walczymy z tym problemem już trzy lata. Mieliśmy już nadzieję na załatwienie tej sprawy, ponieważ uzyskaliśmy pomoc od pana ministra Andrzeja Brachmańskiego, ale teraz nie wiem, czy to się uda przeprowadzić z innych względów. Cały czas walczyliśmy o to, aby uzupełnić rozporządzenie o słowa „w szczególności”. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zaproponowało nowelizację ustawy. Projekt ustawy jest już po konsultacjach międzyresortowych. Teraz wszystko zależy od Sejmu. Apeluję do państwa o pomoc w tej sprawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#RomualdAjchler">Bardzo proszę przedstawiciela Agencji Nieruchomości Rolnych, aby wypowiedział się w kwestii możliwości zastosowania ulg w czynszu dzierżawnym, gdy zmieniły się warunki dzierżawy. Myślę tutaj o odrodzeniu się populacji kormoranów, które dziesiątkują hodowle ryb.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#KarolGębka">Na rozwiązaniu problemy kormoranów zależy nam tak samo jak naszym dzierżawcom. Niestety jesteśmy bezradni. Nie mamy możliwości stworzenia innych warunków niż te, które z nami ustalili dzierżawcy. Dzisiaj nic nie możemy zmienić. Chciałbym jeszcze odpowiedzieć na pytania pana posła Stanisława Kopcia. Agencja Nieruchomości Rolnych dzierżawi obecnie około 250 tys. ha jezior i stawów. Nic nie sprzedaliśmy, ponieważ zgodnie z prawem nie wolno sprzedawać jezior przepływowych. Wolno sprzedawać natomiast wody stojące. Niemniej jednak w ostatnich latach także te akweny staramy się zachować dla Skarbu Państwa. Sprzedaż jakiegokolwiek oczka wodnego wywołuje konflikty w danej gminie. Najpierw kupujący zapewnia nas, że okoliczni mieszkańcy będą mieli dostęp do wody. Później okazuje się, że jezioro jest grodzone. Wywołuje to lokalne konflikty. Doszliśmy zatem do wniosku, że nawet wody stojące będziemy tylko dzierżawić, ponieważ tak jest lepiej z punktu widzenia lokalnych społeczności. Do 1 stycznia 2006 r. Agencja Nieruchomości Rolnych jest jeszcze właścicielem ziemi pod jeziorami. Po tym terminie zacznie obowiązywać prawo rybackie korzystania z jezior, zgodnie z którym przejmuje to samorząd, a konkretnie rejonowe zarządy gospodarki wodnej. Tym organom przekazaliśmy do tej pory tylko 148 ha. Sukcesywnie będziemy te grunty przekazywać, tak jak stanowią przepisy. Jeśli chodzi o inwestycje, to zazwyczaj w tym przypadku Agencja nie ma w co inwestować. Jeśli mogę prosić, to proszę uszczegółowić to pytanie. Nie rozumiem, o jakie inwestycje chodzi.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#StanisławKopeć">Przytoczyłem fragment materiału przedstawionego przez Związek Producentów Ryb. Chodzi o stronę nr 5, pkt 8 „Stosunki własnościowe gospodarstw rybackich”.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#KarolGębka">Dziwię się, że taki zarzut jest stawiany. Jeśli są tutaj obecni przedstawiciele Związku Producentów Ryb, to byłoby dobrze, gdyby ten zarzut doprecyzowali.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#RomualdAjchler">Niestety z powodu braku czasu nie możemy kontynuować tej dyskusji. Wystąpię do prezydium Komisji, aby zorganizować spotkanie z ministrem środowiska. Trzeba też będzie wystąpić do ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie posiadania broni przez rybaków. Jeśli się okaże, że prezydium nie radzi sobie z tymi problemami, zwołamy w tej sprawie odrębne posiedzenie Komisji. Tego typu problemy można rozwiązać poprzez decyzje administracyjne. Uważam, że nie jest tutaj konieczna zmiana ustawy. Nie wiem, czy słuszna jest decyzja o niesprzedawaniu wód stojących. Nigdy dzierżawca nie zadba o te gospodarstwa tak, jakby to zrobił właściciel.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#KarolGębka">Wydaje mi się, że zaszło tutaj nieporozumienie. Stawy w większości zostały już sprzedane, albo wydzierżawione spółkom pracowniczym.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#RomualdAjchler">Dlaczego mają być dzierżawione, jeśli można je sprzedać?</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#KarolGębka">Mówiłem o tym, że staramy się nie sprzedawać oczek wodnych ze względu na to, że wywołuje to lokalne konflikty. To są zazwyczaj kąpieliska wiejskie, z których ludzie korzystali przez długie lata. Jeśli to zostanie sprzedane, to właściciel potem nie pozwala z tego korzystać.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#EdwardAdamiec">Chciałbym państwa poinformować, że w ramach sektorowego Programu Operacyjnego „Rybołówstwo i przetwórstwo ryb” są cztery działania, które umożliwiają wspieranie rybactwa śródlądowego. Pierwsze z nich wiąże się z chowem i hodowlą ryb. Możemy na to przeznaczyć 67 mln zł. Następne działanie to „Rybołówstwo śródlądowe”. W tym przypadku dysponujemy kwotą ponad 1 mln zł. Kolejne działanie to „Znajdowanie i promowanie nowych rynków zbytu na produkty rybne”. Możemy na to przeznaczyć 22,6 mln zł. Są także działania zmierzające do organizacji obrotu rynkowego rybami. W tym przypadku dysponujemy kwotą 2,8 mln zł. Jeśli chodzi o działanie związane z chowem i hodowlą ryb, do dzisiaj złożono 49 wniosków w skali całego kraju. Zawarto dopiero pięć umów na kwotę 1,5 mln zł. Jak widać, ten program stwarza duże możliwości. Trzeba się zastanowić, jak po te pieniądze sięgnąć. Byłoby szkoda, gdybyśmy ich nie wykorzystali zwłaszcza w kontekście ograniczania połowów morskich. Należy zatem rozwinąć hodowlę ryb. Wiem, że główną przeszkodę stanowią sprawy własnościowe. Każdy obawia się inwestować w dzierżawione obiekty. Jeśli jednak ktoś kupił gospodarstwo rybackie, to jesteśmy do państwa dyspozycji.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#TadeuszWojtkowiak">Chciałbym się wypowiedzieć w kwestii grup producentów rolnych. Pan minister Józef Pilarczyk mówił o tym, że kończy się kadencja obecnego Sejmu, więc niż już się nie da zrobić. Przykład związany z producentami ryb wskazuje, że w Sejmie można szybko przeprowadzić pewne projekty. Rząd zatem powinien wykazać chęć wyrównania statusu grup producentów rolnych. Dobrze by było, żeby w tej sprawie podjąć inicjatywę poselską. Przecież przyjęcie tych rozwiązań będzie pomocne przy uchwalaniu budżetu na przyszły rok. Jeśli teraz nie zmienimy ustawy, to producenci będą musieli czekać do 2007 r.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#KrzysztofKaroń">Chciałbym jeszcze odpowiedzieć na pytanie posła Stanisława Kopcia w sprawie placówek szkolnych kształcących rybaków śródlądowych. Nie ma takiej możliwości, aby jakaś branża mogła funkcjonować bez odpowiednio przygotowanych kadr. Dotyczy to także rybactwa. Jesteśmy wąską branżą, więc kiedyś wystarczały dwa dobre technika rybackie w Polsce. Po 1960 r. w wyniku restrukturyzacji z technikum rybackiego zrobiono zespół szkół rolniczych kształcący młodzież w różnych kierunkach. Naszym zdaniem byłoby najlepiej, gdyby ponownie utworzono dwa dobre technika rybackie, które co roku opuści około siedemdziesięciu absolwentów. Inna jest sytuacja, jeśli chodzi o zasadnicze szkoły zawodowe. Ich potrzeba nieco więcej. Natomiast w przypadku studiów wyższych nic nie trzeba zmieniać. Właściwie nie ma zapotrzebowania na wykwalifikowane kadry, które zarządzałyby gospodarstwami rybackimi. Tak będzie jeszcze przez wiele lat.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#WojciechMojzesowicz">Zamykam dyskusję. Chciałbym podziękować posłowi Romualdowi Ajchlerowi za przygotowanie tego posiedzenia Komisji, a posłowi Stanisławowi Kalembie za zorganizowanie spotkania z grupą producentów rolnych. Zamykam wyjazdowe posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>