text_structure.xml
81.3 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#AnnaBańkowska">Otwieram posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Porządek dzienny przewiduje pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego, zawartego w druku nr 805. Czy są uwagi do porządku dziennego? Nie słyszę. Zatem uznaję porządek dzienny posiedzenia za przyjęty. Kolejny raz przychodzi nam w Sejmie nowelizować ustawę o kombatantach i niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego. Zawsze tego typu nowelizacje wzbudzają szeroką dyskusję. Pozwoliłam sobie zaprosić liczne przedstawicielstwa środowisk kombatanckich, które wyrażały już opinie, zarówno pozytywne, jak i negatywne, o tym projekcie ustawy, po to, żebyśmy w spokoju mogli poddać ocenie ten projekt oraz zwrócić uwagę na niektóre inne aspekty, których zapewne projekt poselski nie ujmuje. Jako przewodnicząca Komisji uważam, że przede wszystkim przydałby się generalnie nowy projekt ustawy. Nie mamy go w tej chwili, wobec czego rozpoczynamy prace nad projektem poselskim. W imieniu wnioskodawców uzasadnienie przedstawi poseł Jerzy Szteliga.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JerzySzteliga">Jest to kolejne „podejście” parlamentu do problemu, który jest wyjątkowo kontrowersyjny. Jako poseł sprawozdawca mam świadomość, że środowisko kombatanckie w tych sprawach jest podzielone - tak jak podzielone też jest społeczeństwo. Zdaję sobie sprawę, że często nie same konkretne uregulowania są tu istotne, ale nasz osąd, nasz ogląd polityczny, nasze spojrzenie na historię. Zawsze wspominam słowa mojego mentora w parlamencie, z którym ramię w ramię współpracowałem przez 8 lat, pana przewodniczącego Jacka Kuronia: „żeby zasypywać doły trzeba się uczyć siebie nawzajem”. Z taka też intencją zgodziłem się przedstawić, w imieniu wnioskodawców, ten projekt - oczywiście mając świadomość wszystkich problemów z nim związanych. Projekt powstał prawie półtora roku temu i został skierowany do Sejmu jako nowelizacja ustawy o kombatantach z dnia 24 stycznia 1991 r. Prace nad nim wielokrotnie przesuwano, ze względu na natłok bieżących pilnych prac sejmowych, jak i znaczne kontrowersje - o których wspominałem - dotyczące meritum proponowanych rozwiązań, jak i skutków finansowych. Pozwólcie państwo, że przypomnę główne motywy, jakie kierowały posłami Sojuszu Lewicy Demokratycznej w 2002 r. przy podejmowaniu tego bardzo trudnego tematu. Uchwalona w 1991 r. ustawa o kombatantach była - według nas - aktem o silnym zabarwieniu politycznym, przyjmowanym w pośpiechu, bez szerokich konsultacji społecznych. U jej podstaw leżała dominująca wówczas wykładnia historii o dwóch okupacjach Polski w latach 1939–1956, będąca reakcją na wcześniejsze jednostronne oceny owych czasów. Zapisy ustawy i jej kolejne nowelizacje, a także restrykcyjne - nie ulega wątpliwości -wdrażanie tych przepisów przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, spowodowały pozbawienie uprawnień około 65 tys. kombatantów często powiązanych jedynie formalnie z utrwalaniem władzy i obroną porządku publicznego w powojennej Polsce. Jako przykład przytoczę sprawę pana Michała K. pozbawionego uprawnień w 2001 r. Pan Michał urodził się w 1922 r., a po wkroczeniu wojsk radzieckich został przymusowo wcielony do Armii Czerwonej. W 1943 r. ochotniczo wstąpił do Wojska Polskiego, w którym jako czołgista w I Pułku Czołgów im. Bohaterów Westerplatte przeszedł cały szlak bojowy: walczył m.in. pod Lenino, Studziankami, forsował Nysę Łużycką, zdobywał Budziszyn, Drezno, Mielnik. Trzykrotnie ranny, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, Kawaler Srebrnego Krzyża Virtuti Militari, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Zasłużonych na Polu Chwały i wieloma innymi odznaczeniami. W związku z tym, iż szlak bojowy zakończył jako dowódca plutonu czołgów, po wojnie kontynuował służbę, m.in. w Informacji Wojskowej, gdzie był oficerem w szkole samochodowej, a następnie wykładowcą w szkole broni pancernej. Za to w 2001 r. pozbawiony został uprawnień kombatanckich. Dostrzegając tego rodzaju paradoksy w kwietniu 1997 r. niemal jednogłośnie przyjęto w Sejmie zmiany ustawowe, gwarantujące bardziej indywidualne i obiektywne rozpatrywanie spraw takich osób o tak skomplikowanych życiorysach. Jednak nowy po wyborach parlament dokonał kolejnej korekty ustawy, uniemożliwiającej wprowadzenie zmian w życie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#JerzySzteliga">Należy dodać, że Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych odbiera comiesięcznie tysiące listów, kierowanych bezpośrednio lub poprzez posłów, od osób żądających zmiany krzywdzących, w ich przekonaniu, decyzji, pozbawiających ich honorowych i materialnych przywilejów kombatanckich. W obecnym stanie prawnym Urząd jest wobec tych próśb bezradny. Nawet w obliczu przedstawienia dowodów potwierdzających, że odwołująca się osoba nie miała nic wspólnego ze stosowaniem represji, a czasem nawet wręcz aktywnie wspomagała działaczy podziemia niepodległościowego. Tu przytoczę kolejny przykład, dotyczący pana Stanisława M., który w 1943 r. wstąpił do Gwardii Ludowej. Pan Stanisław jako członek ruchu oporu prowadził liczne walki z Niemcami w Pułomkowicach, Mostach, Zofiance czy Lasach Janowskich. Za zasługi mianowany został dowódcą plutonu i odznaczony Krzyżem Grunwaldu. Następnie przez okres 9 miesięcy był więźniem niemieckiego obozu karnego. Ponieważ w 1945 r. przez okres 6 miesięcy zatrudniony był w Urzędzie Bezpieczeństwa w Poznaniu na stanowisku kierownika wydziału wewnętrznego do spraw osób aresztowanych, z którego za niesienie pomocy więźniom został zwolniony ze służby, kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych decyzją z 1996 r. pozbawił go uprawnień kombatanckich. Oprócz wymienionych wyżej przyczyn należy wymienić jeszcze co najmniej dwa powody, dla których zdecydowaliśmy się jednak - mimo wszystkich wątpliwości i wszystkich sporów wokół tej sprawy - kontynuować próbę zmiany obecnego prawa kombatanckiego. Otóż na progu wejścia do Unii Europejskiej musimy porządkować wiele spraw, wiele rozwiązań ustawowych i wszystko to, co dotyczy także „naszego podwórka”. Nie jesteśmy jedynym państwem europejskim, który wyszło z II wojny światowej i z jej trwających przez dziesięciolecia skutków, w postaci komunistycznych dyktatur, z bolesnymi problemami historycznych rozrachunków, moralnych rozliczeń i osądów. Ze swoją trudną, bolesną historią rozliczali się przecież Francuzi, Włosi, Grecy, a także Niemcy. Dla nas szczególnie wymowny i użyteczny jest przykład Hiszpanii, która wyszła z wojny domowej z wyjątkowo krwawym bilansem wzajemnych porachunków i zbrodni. Hiszpańskie elity polityczne w kraju i na emigracji potrafiły jednak, jeszcze pod koniec epoki Franco, znaleźć formułę porozumienia i uchwalić prawo sprzyjające narodowemu, obywatelskiemu pojednaniu. We wszystkich wymienionych krajach zwyciężył pogląd, że wzniesienie się ponad wewnętrzne spory i waśnie historyczne powinno umacniać jedność narodu wobec wyzwań, jakie przynosi współczesność i przyszłość. Mija 60 lat od tamtych wydarzeń. Ich wielcy bohaterowie mają dzisiaj średnio 80 lat. Czas zakończyć spory i rozliczenia. Możemy bowiem nie zdążyć z naprawianiem krzywd, bo temat „rozwiązuje” czas. „Spójrzmy zatem na siebie nawzajem z większą dozą tolerancji i miłosierdzia” - to są słowa Jana Pawła II z ostatniej wizyty w Polsce. Pozwoliłem sobie przytoczyć je w takim właśnie kontekście, ku naszej wspólnej zadumie. Według danych Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych na koniec 2002 r. liczba osób posiadających uprawnienia na podstawie ustawy o kombatantach z 1991 r. wynosiła 623 tys. osób i była o 42 tys. mniejsza niż rok wcześniej. Z tego weterani walk czasów wojny i okresu powojennego liczyli około 195 tys. osób. Chcę przypomnieć, że na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 3 grudnia 2002 r. rząd poparł inicjatywę poselską, ale wobec nieuwzględnienia w ustawie budżetowej na 2003 r. środków finansowych na realizację proponowanych rozwiązań - szacowanych wówczas na kwotę 90 mln zł - zaproponował wdrożenie nowelizacji w okresie późniejszym. Dla porządku przypomnę także, że w sprawie omawianego tu projektu nowelizacji odbyło się w dniu 13 listopada 2002 r. posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Kombatantów i Tradycji Niepodległościowych z przedstawicielami niektórych organizacji kombatanckich. Moje zdziwienie budzi jednak fakt, iż na to spotkanie nie zaproszono przedstawicieli wszystkich stowarzyszeń kombatanckich bezpośrednio zainteresowanych tym projektem, zrzeszonych w największej organizacji, jaką jest Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Dodam, że w składzie wspomnianego Klubu nie ma żadnego z posłów wnioskodawców omawianego projektu ustawy. Zaproszony na to spotkanie przedstawiciel kierownictwa Klubu Parlamentarnego SLD marszałek Ryszard Jarzembowski zapowiedział wówczas, że na skutek niezadowolenia, z jakim spotkały się w środowisku lewicowych kombatantów umiarkowane propozycje tego projektu, Klub SLD rozważy możliwość jego wycofania i zgłoszenia bardziej radykalnych rozwiązań. Na potrzebę zmiany prawa kombatanckiego wskazywały same związki kombatanckie w trakcie konsultacji przeprowadzanych w tej sprawie przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Dodam, że te konsultacje odbyły się na wniosek przewodniczącej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny posłanki Anny Bańkowskiej. Okazało się, że jedne ze związków uważają, iż projekt nowelizacji nadal czyni ustawę nazbyt restrykcyjną, inne z kolei, że zbyt łagodną. W opinii autorów projektu fakt ten tym bardziej pozwala uznać proponowane rozwiązania za propozycje kompromisowe. Najliczniejszy w kraju Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, liczący ponad 400 tys. członków, uważa projekt ustawy za zbyt ostrożny, nieuwzględniający postulatów i ocen lewicowych środowisk kombatanckich. Związek proponuje dalej idące zmiany rozszerzające możliwość przywrócenia uprawnień kombatanckich. Jego zdaniem projekt bezkrytycznie powiela upraszczającą terminologię określającą działalność zbrojnego podziemia powojennego jako walkę o niepodległość i suwerenność. Takie stanowisko - ich zdaniem - nie uwzględnia kontekstu historycznego, bowiem ówczesne podziemie walczyło przeciwko uznawanemu państwu - państwu koalicji antyhitlerowskiej, stosowało masowy terror, sabotaż, grabież, uśmiercało przeciwników politycznych, ale także ludzi niewinnych. Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Milicja Obywatelska czy urzędy bezpieczeństwa publicznego walczyły z tymi ludźmi, „bojownikami o wolność i suwerenność”, którzy wymordowali całe rodziny chłopskie w Wierzchowinach, Puchaczewie, Buchwałowie i wielu innych miejscowościach. Zaniechanie przeciwdziałania przez służby państwowe zakłóceniu panującego wówczas ładu zagroziłoby - zdaniem Związku - i tak ograniczonej suwerenności powojennej Polski. W ocenie Związku projekt utrzymuje też zasadę zbiorowej odpowiedzialności, pozbawia on bowiem zaszczytów osoby, których jedynym przewinieniem była sama tylko służba na określonym stanowisku, w oderwaniu od wcześniejszych zasług. Konkludując, zdaniem tej organizacji, osobom walczącym z powojennym podziemiem i tym, które zbrodniarzy sądziły i oskarżały w ramach swych obowiązków, nie można odbierać uprawnień kombatanckich.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#JerzySzteliga">Taka jest opinia Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Całkowicie przeciwne stanowisko zajął Światowy Związek Żołnierzy AK, a także Stowarzyszenie Polskich Kombatantów w Kraju, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i Stowarzyszenie Szarych Szeregów liczące łącznie około 50 tys. osób. Zdaniem tych stowarzyszeń projekt zmierza do przywrócenia stanu prawnego sprzed 1989 r., poprzez nadanie uprawnień honorowych tym, którzy utracili je z powodu udziału w strukturach służących zniewoleniu kraju, zmierza do powrotu do dawnego systemu i stawia na równi osoby walczące o wolną i suwerenną Polskę z osobami zwalczającymi idee niepodległościowe, w ramach komunistycznego aparatu represji służącego interesom obcego mocarstwa. Ponadto, zdaniem tych stowarzyszeń, projekt narusza porządek prawny Rzeczypospolitej, bowiem wymóg niestosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej nie dotyczy prawa kombatanckiego. Nikt nie może bowiem - zdaniem tych stowarzyszeń - powoływać się na nieznajomość roli pełnionej przez ówczesny aparat bezpieczeństwa. Należy zatem odmówić prawa do czci tym, którzy prowadzili walkę przeciwko własnemu narodowi, a nie stawiać ich w jednym szeregu z tymi, którzy walczyli o niepodległą Polskę. Taka jest opinia tych organizacji. Bardziej umiarkowane stanowisko zaprezentował Związek Powstańców Warszawskich. Nie kwestionując bowiem potrzeby nowelizacji wyraża pogląd, że nie powinna ona umożliwiać zachowania uprawnień funkcjonariuszom Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, wojewódzkich, miejskich i powiatowych urzędów bezpieczeństwa, sądów specjalnych oraz Komitetu do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a także terenowych agend Służby Bezpieczeństwa. Z dobrodziejstwa ustawy nie powinni też korzystać oficerowie Informacji Wojskowej, prokuratury wojskowej i sądów wojskowych, którzy prowadzili działalność represyjną. W przekonaniu Związku dopuszczalne jest natomiast przywrócenie uprawnień pracownikom urzędów wyżej wymienionych, pełniącym funkcje administracyjne, gospodarcze, socjalne oraz niektórym milicjantom pracownikom kryminalistyki, służby drogowej i administracji, którzy nie mieli nic wspólnego z represjami, a więc takim, o których mowa w projekcie. Zdaniem Związku ta grupa osób została wystarczająco ukarana poprzez obowiązywanie przez ostatnie 10 lat ustawy odmawiającej im przywilejów, w sytuacji, kiedy nawet przestępcom przysługuje prawo do ubiegania się o złagodzenie kary. Także Ogólnopolski Związek Żołnierzy Batalionów Chłopskich uważa, że obecne uregulowania są krzywdzące dla wielu tysięcy osób nie mających nic wspólnego z przestępczą działalnością ówczesnych służb bezpieczeństwa. Tuż po wojnie, na polecenie ówczesnych władz BCH, ROCH, a następnie PSL wielu żołnierzy podjęło pracę w strukturach Milicji Obywatelskiej i innych strukturach ówczesnych władz państwowych i gospodarczych po to, by je „nasycić elementem patriotycznym”. Wiele z tych osób zostało pozbawionych uprawnień kombatanckich w wyniku uregulowań prawnych ustawy z 1991 r. Zdaniem członków Związku pozbawienie uprawnień kombatanckich tych osób było niezwykle krzywdzące i błąd ten należy niezwłocznie naprawić.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#JerzySzteliga">Projekt ustawy, zawarty w druku nr 805, jest próbą znalezienia rozwiązania kompromisowego. Nie zmienia on ogólnego założenia obowiązującej obecnie ustawy o niedopuszczalności posiadania uprawnień przez osoby aktywnie zaangażowane w walkę z podziemiem niepodległościowym, a jednocześnie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom szeregu stowarzyszeń kombatanckich, uwzględniając znaczną część ich postulatów. Projekt pozwala na zachowanie uprawnień kombatanckich nabytych wyłącznie z tytułu utrwalania władzy ludowej żołnierzom, którzy służyli w Wojsku Polskim z poboru do 31 grudnia 1948 r. oraz funkcjonariuszom Milicji Obywatelskiej i Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej uczestniczącym w walce z oddziałami UPA lub WEHRVOLF. Tu również chcę przywołać konkretny przykład losu pana Józefa N., który sam zwrócił się do kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych o weryfikację uprawnień otrzymanych wcześniej od ZBOWiD za tzw. „walkę zbrojną o utrwalanie władzy ludowej”. Faktyczną podstawą przyznania mu uprawnień kombatanckich była walka zbrojna z oddziałami UPA, którą Józef N. toczył pełniąc służbę funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej. W następstwie weryfikacji Józef N. został pozbawiony uprawnień kombatanckich. W kierowanych do władz państwowych wystąpieniach wyraża on głębokie rozgoryczenie faktem, że pozbawiono go uprawnień, mimo że sytuacja jego w niczym nie odbiegała od sytuacji żołnierzy Wojska Polskiego, którzy uprawnienia zachowują. Brał bezpośredni udział w walkach, ubierał się jak żołnierz, korzystał z kuchni jednostek wojskowych, jego miesięczne uposażenie nie różniło się od żołdu, a porzucenie służby traktowane było na równi z dezercją z jednostki wojskowej. „Występkami” milicjantów zajmowały się prokuratury i sądy wojskowe, a dla każdego z wówczas walczących - czy to żołnierzy, czy to milicjantów - bez znaczenia było, czy obowiązujący system prawny formacje, w których służyli, zaliczał do służb zmilitaryzowanych. Tego rodzaju przykłady można by mnożyć. Pokazują one niesprawiedliwość obowiązujących regulacji. W owym czasie bowiem częstokroć osoba powołana do wojska odbywała faktycznie tę służbę w milicji, gdzie ramię w ramię z żołnierzami Wojska Polskiego walczyła z bronią w ręku przeciwko oddziałom niemieckim lub ukraińskim. O ile jednak żołnierz uprawnienia kombatanckie otrzyma, to milicjant już nie, bowiem formalnie MO nie była służbą zmilitaryzowaną. Absurdalności takiego stanu rzeczy dowodzi także fakt, że uprawnienia kombatanckie w takiej samej sytuacji otrzyma np. funkcjonariusz Straży Ochrony Kolei, która w myśl ówcześnie obowiązujących przepisów była służbą zmilitaryzowaną. Utrzymanie takich dyskryminujących przepisów godzi w powszechne poczucie elementarnej sprawiedliwości, co podkreślił w jednym ze swych orzeczeń - z 15 lutego 1994 r. - Trybunał Konstytucyjny, który wprost stwierdził, że jednostki Milicji Obywatelskiej zajmujące się utrzymywaniem porządku, zwalczaniem przestępstw i ochroną bezpieczeństwa obywateli były jednostkami służącymi dobru społecznemu i odebranie uprawnień osobom, które nie wykonywały zadań związanych ze zwalczaniem osób działających na rzecz suwerenności i niepodległości Rzeczypospolitej, jest niezgodne z konstytucyjną zasadą równości.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#JerzySzteliga">Projekt, który przedstawiamy, zawęża też kryteria pozbawiania uprawnień do osób zatrudnionych w jednostkach aparatu bezpieczeństwa na stanowiskach bezpośrednio związanych ze stosowaniem represji. Powyższe dotyczy także sędziów i prokuratorów, pozwalając odebrać uprawnienia tylko tym, którzy sprzeniewierzyli się godności zawodu biorąc udział w stosowaniu represji wobec działaczy opozycyjnych. Trafność proponowanego rozwiązania potwierdzają liczne przykłady. I tak, w jednym z ostatnich rozstrzygnięć Naczelny Sąd Administracyjny - sygnatura akt OPS II/02 - odmówił uprawnień kombatanckich Bronisławie K., działaczce Armii Krajowej w latach 1942–1945, która po wojnie podjęła pracę sprzątaczki, a następnie pomocy kuchennej i ekspedientki w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Krośnie. Jej kilkuletnia walka o niepodległość Polski została zdyskredytowana przez fakt zamiatania korytarzy w gmachu będącym siedzibą instytucji państwowej. Innym razem Urząd pozbawił uprawnień kombatanckich Jana M., który uprawnienia uzyskał z tytułu służby w Batalionach Chłopskich. W 1945 r. przez okres niespełna trzech miesięcy był on zatrudniony w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Łańcucie w charakterze wartownika, skąd zwolniony został z powodu przynależności do „faszyzującej” organizacji Polskiego Stronnictwa Ludowego. Obecnie pozbawiony jest uprawnień kombatanckich za służbę w Urzędzie Bezpieczeństwa. Pan Edward S., uczestnik Powstania Warszawskiego, wywieziony do obozu koncentracyjnego Stutthof, pracownik Urzędu Bezpieczeństwa, w którym służbę zakończył na stanowisku referenta światła, wody i czystości w referacie kwaterunku, eksploatacji sekcji konserwacji i remontu wydziału administracyjno-gospodarczego. Zwolniony został na własną prośbę. Za służbę w UB został pozbawiony uprawnień kombatanckich. Poselski projekt ustawy zmienia także przepisy powodujące liczne rozbieżności interpretacyjne w decyzjach, które podejmuje Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz poszczególnych ośrodków zamiejscowych NSA. Dotychczasowe przepisy dopuszczają bowiem pozbawienie uprawnień osób, które np. pracując w strukturach Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadziły równocześnie działania śledcze i operacyjne. Tymczasem - co podkreślały niektóre sądy - pojęcia te wzajemnie się wykluczają. W praktyce niemożliwym było, aby jedna osoba prowadziła zarówno działalność śledczą, jak i operacyjną. Niejasności spowodowane takim zapisem powodowały, że zarówno Urząd, jak i sądy, na gruncie identycznych stanów faktycznych, wydawały diametralnie innej treści orzeczenia dotyczące przyznawania uprawnień kombatanckich. Proponowana nowelizacja uzależnia możliwość pozbawienia uprawnień od faktu dopuszczenia się zbrodni lub bezpośredniego uczestnictwa w stosowaniu represji, albo też kierowania działaniami operacyjnymi lub śledczymi. Jest to zapis - wydaje się nam - bardziej sprawiedliwy i precyzyjny, bowiem pozwoli uniknąć wątpliwości interpretacyjnych. Omawiany projekt ustawy zakłada także skorelowanie obowiązujących przepisów kombatanckich z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej - co wydaje się nieodzowne. Rozwiązanie to pozwoli na odebranie uprawnień wszystkim zbrodniarzom kojarzonym z tą czy inną stroną sceny politycznej, czy z tą lub inną opcją polityczną. Każda bowiem zbrodnia jest godna potępienia i powinna uzasadniać pozbawienie praw honorowych, niezależnie od tego czy dopuścił się jej funkcjonariusz państwowy, czy też działacz opozycyjny.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#JerzySzteliga">Tego ostatniego jednak jak dotąd nie można było pozbawić uprawnień kombatanckich. Zwracam uwagę na fakt, iż uznanie przez Trybunał Konstytucyjny przepisu art. 22 ust. 3 ustawy o kombatantach, a także przepisu art. 4 ust. 5 ustawy z dnia 31 maja 1996 r. o świadczeniu pieniężnym przysługującym osobom deportowanym do pracy przymusowej oraz osadzonym w obozach pracy przez III Rzeszę i ZSRR (Dz.U. z 1996 r. nr 87, poz. 395 z późn. zm.) za niezgodne z konstytucją powoduje, że tracą na aktualności niektóre zawarte w przedstawionym projekcie propozycje. Tu jest problem czasu. Wyroki te zlikwidowały ograniczenia terminowe na składanie wniosków o uprawnienia kombatanckie. Nie ma zatem potrzeby wprowadzania rozwiązań umożliwiających określonym grupom ich dalsze składanie. Reasumując należy stwierdzić, iż poselski projekt nowelizacji, chociaż z pewnością nie zaspokaja w pełni oczekiwań żadnego ze środowisk kombatanckich, to jednak eliminuje zapisy niesprawiedliwe i kojarzone z zasadą odpowiedzialności zbiorowej. Stanowi on akt kompromisu pozwalającego na naprawienie niezawinionych krzywd wyrządzonych konkretnym obywatelom na skutek politycznego regulowania spraw kombatanckich w początkowym okresie transformacji ustrojowej w Polsce. U jego podłoża leży założenie, że lata, które upłynęły, to dystans dostatecznie długi, żeby patrzeć z większym spokojem, rozwagą, miłosierdziem na uczestników tamtych wydarzeń. Na zakończenie warto wspomnieć, że upływ czasu dzielący dzień dzisiejszy od złożenia projektu w sposób istotny wpływa na zmniejszenie finansowych obciążeń budżetu państwa, jakie hipotetycznie pociągnie za sobą nowelizacja. Mając na uwadze współczynnik śmiertelności grupy, o której mówimy, a także fakt wejścia w życie orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, można stwierdzić, że koszty nowelizacji ulegną obniżeniu do poziomu około 63 mln zł. Posłowie wnioskodawcy nie chcą zaproponować i narzucić parlamentowi uchwalenia nowej wersji historii Polski. Tym niech zajmą się historycy, Instytut Pamięci Narodowej, a w przypadku ewidentnych zbrodni zostawmy to prokuratorom, sądom powszechnym - takie procesy zresztą toczą się na gruncie obowiązującego w Polsce prawa. Według danych ze stycznia br. Instytut Pamięci Narodowej prowadził 900 śledztw w sprawach zbrodni komunistycznych. Jeśli już jesteśmy przy IPN, to pozwólcie państwo, że zacytuję: „Po wojnie demoralizacja spowodowana okresem okupacji była przyczyną przestępczości pospolitej o wielkich rozmiarach. Sprawcy działali w większości wypadków z motywów rabunkowych. Ściganie tej przestępczości oczywiście w pełni legitymuje i ówczesną Milicję Obywatelską, i Urząd Bezpieczeństwa, które prowadziły postępowania w takich sprawach. Badane przez nas wyroki skazujące za przestępstwa pospolite o charakterze kryminalnym, także na karę śmierci, jawią się jako wymiar sprawiedliwości. Z tego powodu nie tylko nie można postawić nikomu zarzutu, że był funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej, ale wprost przeciwnie ta działalność może być podstawą dla uznania i szacunku. Natomiast obok ścigania przestępstw natury pospolitej UB, ale także Milicja Obywatelska, były używane do zwalczania domniemanych lub rzeczywistych wrogów ówczesnego Państwa Polskiego, a ściślej jego ludowej, jak się sama określała, władzy”.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#JerzySzteliga">I dalej: „Niedawno miałem spotkanie z młodzieżą jednej z warszawskich szkół średnich i usłyszałem pytanie: czy wszyscy funkcjonariusze są traktowani przez prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej jako sprawcy zbrodni przeciwko narodowi polskiemu? Pytający wskazał, że oczekuje odpowiedzi ze względów rodzinnych, chciałby bowiem wiedzieć, czy jego dziadek był jednym z tych, o których pytał. Z naciskiem stwierdzam, że ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej jednoznacznie mówi, że sprawcą zbrodni komunistycznych jest ten funkcjonariusz, który stosował represje, naruszał prawa człowieka w sposób, który już wówczas był przestępstwem według ówczesnego prawa. Nie jest zatem tak, że sama przynależność do Milicji Obywatelskiej czy UB może być podstawą do czynienia jakiegokolwiek zarzutu. Proszę zwrócić uwagę i na to, że ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej zakazuje ujawniania danych o osobach, które dostarczały organom bezpieczeństwa informacji o przestępstwach pospolitych. Te osoby na wieki wieków objęte są ochroną Państwa Polskiego, gdyż współdziałały w ściganiu przestępczości o charakterze kryminalnym. Nie jest przeto tak, że sama służba w UB i MO uprawnia prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej do tego, by wszystkich byłych funkcjonariuszy traktował jako osoby, którym z racji tej służby można postawić zarzut dopuszczenia się zbrodni komunistycznych. To byłby absurd”. Autorem tych słów nie jest żaden działacz lewicowy, w jakikolwiek sposób związany z wnioskodawcami czy działacz jakiejkolwiek lewicowej organizacji kombatanckiej. Autorem tych słów jest prof. Witold Kulesza, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, czyli pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej. Pozwoliłem sobie ten cytat przytoczyć za autoryzowanym wywiadem, który ukazał się w „TRYBUNIE” z dnia 8 lutego 2003 r. Zwracam się w imieniu wnioskodawców, w obecności przedstawicieli środowisk kombatanckich, z ogromną prośbą, aby ta debata - jeśli Komisja zdecyduje się rozpocząć procedowanie nad naszym projektem - miała inny charakter niż wszystkie inne dotychczasowe debaty dotyczące spraw środowisk kombatanckich. Aby była debatą poważną. Abyśmy nie uciekali się do argumentów i osądów o charakterze politycznym. Abyśmy unikali „bijatyk” politycznych, żebyśmy nie unikali tego, co Komisja może jeszcze poprawić w ustawie. Żebyśmy spojrzeli na to z dystansu 60 lat, które minęły oraz z dystansu tych 14 lat, kiedy żyjemy w odrodzonej, demokratycznej Rzeczypospolitej, z rozumnym szacunkiem dla zasług dla wielu ludzi, z szacunkiem dla sędziwego wieku weteranów - aby na ich barkach nie „zbijać” kapitału politycznego. Ocenianie historii zostawmy politykom. Śledztwa zostawmy prokuratorom. Wyrokami niech zajmą się sądy i sędziowie, bo do tego zgodnie z konstytucją są uprawnieni i powołani. W ostatnich latach w naszym kraju dokonaliśmy wielkiego postępu w dialogu z Niemcami o tragicznej przeszłości. Kontynuujemy dialog z Żydami, Litwinami, Ukraińcami. Wydaje się, że właśnie w takim duchu powinniśmy na ten problem spojrzeć. Bo jeśli jest możliwe porozumienie między kombatantem polskim a kombatantem niemieckim, jeśli jest możliwa spokojna rozmowa między kombatantem polskim a kombatantem ukraińskim, to jest możliwe także, żeby Komisja pod patronatem szanownych przedstawicieli środowisk kombatanckich - przy założeniu, że chcemy stworzyć prawo, które będzie identycznie traktować wszystkich - mogła spokojnie pracować nad tym projektem ustawy.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#JerzySzteliga">Niech ten projekt ustawy zawarty w druku nr 805 będzie propozycją wyjściową do dalszych ustaleń. Wnioskodawcy nie upierają się i upierać się nie będą przy jakimkolwiek rozwiązaniu. Oddajemy ten projekt do prac w Komisji. Mniemamy, że Komisja Polityki Społecznej i Rodziny, w porozumieniu z przedstawicielami środowisk kombatanckich, podejmie wysiłek, by powstały zapisy ustawowe, które zadowolą - oczywiście w ramach jakiegoś konsensusu - wszystkie środowiska kombatanckie, a przede wszystkim sprawią, żeby prawo dotyczące kombatantów jednakowo traktowało każdego z nich, bez względu na to, skąd przyszedł i dokąd szedł.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#AnnaBańkowska">Jak wspomniał poseł Jerzy Szteliga, wpłynęła opinia rządu do tego projektu ustawy. Ponieważ jest to stanowisko sprzed roku, więc sądzę, że przedstawiciel rządu doda kilka słów na ten temat. Po otrzymaniu poselskiego projektu ustawy wystąpiłam do Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych o przeprowadzenie konsultacji dotyczących tego projektu. Chodziło bowiem o to, byśmy przy pierwszym czytaniu znali mniej więcej opinie różnych środowisk i dzięki temu nie rozpoczynali dyskusji w sposób zaskakujący środowiska kombatanckie. Dysponujemy już opiniami wielu organizacji i na pewno przy dalszych pracach te materiały będą brane pod uwagę. Dodam, że bolałam nad tym, iż ten projekt dość długo oczekiwał w naszej Komisji na pierwsze czytanie. Złożyło się na to wiele powodów. Po pierwsze wiedzieliśmy, że w budżecie 2003 r. nie ma zarezerwowanych środków na ten cel. Po drugie dlatego, iż uważałam, że dogłębne konsultacje mogą się przydać w dalszych pracach. Po trzecie dlatego, iż nastąpiła zmiana posła upoważnionego do reprezentowania wnioskodawców. Mam nadzieję, że dzisiejszym pierwszym czytaniem otwieramy intensywny tok prac nad projektem ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#JolantaBanach">Przed zaprezentowaniem treści stanowiska rządu - które przedstawi minister Jan Turski - chcę wyjaśnić powody, dla których rząd nie podjął inicjatywy zmiany ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego. Rząd podejmuje zmianę obowiązującego stanu prawnego kierując się kilkoma względami. Są to względy natury prawnej, dotyczące głównie konieczności zmiany obowiązującego prawa w ramach jego dostosowania do prawa Unii Europejskiej, bądź innych dokumentów prawnych, które w międzyczasie są przyjmowane przez parlament. Kolejnym względem prawnym, dla którego rząd podejmuje decyzję o zmianie ustaw są np. orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. W tym względzie, o którym mówimy - dotyczącym głównie zmiany art. 21 i art. 25 - Trybunał Konstytucyjny wydawał orzeczenia nie stwierdzając niezgodności z konstytucją obu zaskarżonych artykułów. Kolejnym względem, dla którego zwykle rząd podejmuje decyzje o zmianie ustaw są względy finansowe - które tutaj nie grają roli - a także ważne względy społeczne. Otóż w kwestii zmiany ustawy o kombatantach względy społeczne są tymi, które skłoniły posłów - w domyśle: powinny również skłonić rząd - do decyzji o zmianie obowiązującego prawa. Jednak zwykle względy społeczne są przyczyną inicjatywy legislacyjnej rządu kiedy środowisko występujące o zmianę przepisów deklaruje w miarę jednolity pogląd na określony problem. W tym przypadku mamy do czynienia z bardzo spolaryzowanym stanowiskiem samego zainteresowanego środowiska, czyli adresatów tej ustawy. W tej sytuacji każda decyzja kolejnego rządu powoduje zmianę tej decyzji przez następny rząd. W przypadku ustawy kombatanckiej niestety mamy taki przypadek. Ustawa z 1991 r. została zmieniona ustawą z 1994 r. utrwalając i pogłębiając w środowisku kombatanckim stan polaryzacji i niezadowolenia. Ustawa z 1994 r. została z kolei zmieniona ustawą z 1998 r. pogłębiając stan sprzecznych oczekiwań i polaryzacji stanowisk środowiska. W tej sytuacji przed 1 września 2003 r. prezes Rady Ministrów na spotkaniu z Radą Weteranów zwrócił się do środowiska kombatanckiego o podjęcie kolejnej próby i kolejnego trudu wypracowania kompromisu, który uniemożliwi kolejnym rządom nieustanne zmiany ustawy dotyczącej środowiska, które nie ma czasu na nieustające zmiany. W związku z tym rząd nie wystąpił z inicjatywą ustawodawczą, ale poparł podjęcie wysiłku przez parlament uznając, że parlament jest miejscem, gdzie spotykają się różne poglądy, różne opcje, różne spojrzenia na sprawę - tak posłów, jak i środowisk kombatanckich, które tylko w parlamencie mają szansę i mogą na bieżąco uczestniczyć w pracach roboczych. Taki właśnie jest powód, dla którego rząd nie wystąpił z inicjatywą legislacyjną, ale wyraził stanowisko popierające sam fakt podjęcia, po raz kolejny, próby nowelizacji tej ustawy, w jej najbardziej dramatycznych przepisach, czyli tych, które dotyczą zasad przyznawania i pozbawiania uprawnień kombatanckich.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JanTurski">W stanowisku rządu, zajętym na posiedzeniu w dniu 3 grudnia 2002 r., podkreślono, iż Rada Ministrów popiera inicjatywę poselską, która odpowiada na postulaty środowisk kombatanckich, a jednocześnie uwzględnia pierwotny zamysł ustawodawcy o niedopuszczalności przyznawania uprawnień kombatanckich osobom zaangażowanym w represje wobec osób działających na rzecz suwerennej i niepodległej Polski. W dalszej części tego stanowiska zostały szczegółowo przedstawione zarówno koszty, jak i możliwości ich realizacji. Chcę zwrócić uwagę, że zarówno w tym stanowisku, jak i w uzasadnieniu do projektu ustawy z druku nr 805, wymieniona jest liczba 35 tys. osób - w tym 27 kombatantów i 8 tys. wdów lub wdowców - które mogłyby być objęte tym projektem. Z wyliczeń, które przeprowadził Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, wynika, że w ciągu minionego półtora roku ogólna liczba osób objętych ustawą z 1991 r. pomniejszyła się o 50 tys. osób. Osoby, o których mówimy w tym projekcie ustawy, należą do tej grupy osób, których liczba zmniejsza się w największym tempie - chodzi bowiem o weteranów wojny i okresu bezpośrednio powojennego. W związku z tym obecnie szacujemy, że potencjalnych beneficjentów zmian, które są proponowane w tej nowelizacji, byłoby około 24 tys., w tym 17 tys. kombatantów i 7 tys. wdów lub wdowców. Skutki finansowe tej nowelizacji oscylowałyby w granicach 63 mln zł. Dodam, że uwzględniając nawet najbardziej optymistyczne tempo prac nad tym projektem Urząd potrzebowałby wielu miesięcy - jako, że dzisiaj jesteśmy „sparaliżowani” skutkami dwóch decyzji Trybunału Konstytucyjnego - aby mógł te uprawnienia nadać. Dlatego praktycznie skutki finansowe tej ustawy byłyby widoczne dopiero po 1 stycznia 2005 r. W uzupełnieniu wypowiedzi moich przedmówców dodam jeszcze, że jeśli chodzi o sens tej nowelizacji - to my się w środowisku „dogadamy”. Wszędzie w Europie rozwiązano ten trudny problem tam, gdzie elity polityczne w tych sprawach potrafiły znaleźć wspólny język. Na tym polega kompromisowość tego projektu, który - jak już powiedziano - nie zadowala w pełni nikogo. Stanowiska zaprezentowane na posiedzeniu Rady ds. Kombatantów przez obecnych tu reprezentantów wszystkich środowisk kombatanckich, jak również dostarczone opinie na piśmie, są radykalnie odmienne. Dzisiaj apeluję do wszystkich państwa o poważną, spokojną rozmowę na ten temat. Praktyka Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w ostatnich dwóch latach dowodzi, iż w środowisku kombatantów nastąpiło znaczne uspokojenie nastrojów. Niewątpliwy wpływ na to ma upływający czas, ale również świadoma polityka Urzędu, który nie dzieli kombatantów na złych, dobrych, lepszych czy gorszych. Obyśmy jeszcze mogli dysponować instrumentem prawnym, który pozwoliłby nam usunąć ewidentne krzywdy. Tu powtórzę za posłem sprawozdawcą: my nie chcemy proponować parlamentowi uchwalania nowej wersji najnowszej historii Polski. Gdybyśmy poszli w tym kierunku, popełnimy kolejny błąd. Dla powagi naszego państwa i naszego parlamentu nie róbmy z tego awantury politycznej.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#JanTurski">Z szacunku dla sędziwych już dzisiaj ludzi, którym być może nie zdążymy naprawić ewidentnych krzywd. W ostatnim roku mieliśmy cztery ważne uroczystości obchodzone na szczeblu centralnym. Myślę tu o rocznicy powstania w Getcie Warszawskim, 60. rocznicy śmierci gen. Władysława Sikorskiego, 60. rocznicy bitwy pod Lenino oraz otwarciu pomnika lotników polskich poległych w II wojnie światowej. W uroczystościach pod pomnikiem Getta Warszawskiego były sztandary wszystkich stowarzyszeń kombatanckich. W uroczystościach w Londynie, w Warszawie, w Krakowie i w Gibraltarze uczestniczyli przedstawiciele wszystkich środowisk kombatanckich, gdzie składano hołd premierowi i wodzowi naczelnemu. W uroczystościach pod Lenino uczestniczyli żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i żołnierze Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego. Na Polu Mokotowskim podczas otwarcia monumentalnego pomnika lotników polskich poległych w II wojnie światowej również byli przedstawiciele wszystkich środowisk kombatanckich. Dodam, że jest to po Grobie Nieznanego Żołnierza drugi pomnik, a pierwszy powstały po 1989 r., na którym wyryto nazwiska wszystkich lotników poległych w II wojnie światowej: zarówno tych nad Atlantykiem i we Włoszech, jak i tych, którzy przylecieli do Polski ze Wschodu. Przykłady te świadczą, że w środowisku kombatanckim nie ma zapotrzebowania na konfrontację. Kombatanci coraz lepiej się z sobą „dogadują” patrząc na te sprawy z dystansu i 60-lecia, i 14-lecia niepodległej Rzeczypospolitej. Dlatego jeszcze raz proszę i apeluję: porozmawiajmy na ten temat bez emocji, spokojnie i poważnie. Apel kieruję i do kombatantów, i do posłów reprezentujących środowiska opozycji parlamentarnej. Temat zasługuje na powagę. Jeśli rozwiążemy ten problem - w takiej czy innej formie - będzie czas na rozmowy o docelowym prawie kombatanckim, ponieważ to prawo po 22 nowelizacjach osiągnęło taki stopień skomplikowania, że najwyższy czas je uporządkować. Poza tym ono musi uwzględniać potrzeby współczesności, naszą przynależność do NATO. W tej chwili np. mielibyśmy trudności z uprawnieniami i odznaczeniem żołnierza, który bohatersko zginie w Iraku.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#AnnaBańkowska">Ogłaszam 5 min. przerwy.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#AnnaBańkowska">Wznawiam posiedzenie po przerwie. Otwieram dyskusję.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#ZbigniewŚciborRylski">Występuję tu w imieniu Związku Powstańców Warszawskich, a także w imieniu Klubu Kawalerów Virtuti Militari w Warszawie. Po dyskusji z kolegami doszliśmy jednak do wniosku, że nie jest odpowiedni czas, by tworzyć nową ustawę. Jesteśmy przeciwko jakiejkolwiek nowej ustawie kombatanckiej. Chcemy natomiast, by Sejm upoważnił Urząd do Spraw Kombatanckich i Osób Represjonowanych do powołania jakiejś obiektywnej komisji, która rozpatrywałaby skargi osób dotyczące pozbawienia uprawnień kombatanckich. My doskonale rozumiemy, że wiele decyzji zabierających uprawnienia kombatanckie było krzywdzących. Wiele takich zażaleń, wniosków od pokrzywdzonych osób wpływało do Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Niestety, Urząd nie ma uprawnień, by mógł te decyzje korygować. Dlatego wnosimy, by Sejm upoważnił Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych do rozpatrywania tego typu spraw.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#MariuszKamiński">Zabieram głos w imieniu Parlamentarnego Zespołu ds. Kombatantów i Tradycji Niepodległościowych. Jest to zespół, który liczy 74 posłów z kilku klubów parlamentarnych. Projekt, o którym dyskutujemy, nie jest projektem nowym. On trafił półtora roku temu do Sejmu i przeleżał się w „zamrażarce” sejmowej w różnych powodów. Równo rok temu - 13 listopada 2002 r. - z inicjatywy wspomnianego zespołu parlamentarnego, którego jestem przewodniczącym, odbyło się w gmachu Sejmu spotkanie przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych z przedstawicielami 12 najważniejszych niepodległościowych organizacji kombatanckich. Przeprowadzono długą debatę na temat tego projektu ustawy. Wszyscy przedstawiciele klubów parlamentarnych - a byli to z reguły szefowie klubów - opowiedzieli się zdecydowanie przeciwko temu projektowi. Był również przedstawiciel Klubu SLD senator Ryszard Jarzembowski, który - wbrew temu, co powiedział poseł Jerzy Szteliga - zdystansował się od tego projektu. Powiedział, iż uważa, że projekt jest niefortunny i wymaga dalszych prac. Niestety, rok minął, prace nie nastąpiły. Podczas tamtej dyskusji padły głosy, iż jest to projekt haniebny, niemoralny, obrażający kombatantów polskich. Padł również postulat, żeby posłów, którzy podpisali się pod tym projektem, pozwać do Komisji Etyki Poselskiej. Przecież istotą tego projektu jest przywrócenie funkcjonariuszom UB, Informacji Wojskowej uprawnień kombatanckich. To jest istota tego projektu. Słowa, które padły z ust posła Jerzego Szteligi, przywołujące Ojca Świętego w tym kontekście, są głęboko niestosowne, są wręcz skandaliczne. Powoływanie się na autorytet prof. Witolda Kuleszy w kontekście zmanipulowanym - bo pan profesor mówił o sankcjach karnych, które muszą być zindywidualizowane - również jest niedopuszczalne. Panie pośle, czy pan wie, że w 1994 r. Sejm RP wydał uchwałę o uznaniu Urzędu Bezpieczeństwa, Informacji Wojskowej za formacje zbrodnicze? Ta uchwała nie została unieważniona. Wielokrotnie pan mówił, że w ustawie stosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej wobec tych ludzi. Jednak dobrze pan wie, że Trybunał Konstytucyjny dwukrotnie - na wasz wniosek - rozpatrywał te skargi i są dwa wyroki Trybunału Konstytucyjnego - z 1994 r. i z 1999 r. - które mówią jednoznacznie, że nie została naruszona zasada odpowiedzialności zbiorowej. W orzeczeniu z 15 września 1999 r. czytamy: „Niezasadny jest zarzut dotyczący odpowiedzialności zbiorowej. Odmowa przyznania uprawnień kombatanckich lub pozbawienie takich uprawnień nie jest bowiem karaniem, a jedynie odmową nagradzania czy honorowania. Jeżeli osoba ubiegająca się o status kombatanctwa podejmowała działalność w organach, o których mowa w ustawie, i przez to pośrednio lub bezpośrednio legitymowała działania represyjne w latach 1944–1956, to państwo może uznać te osoby, mimo wcześniejszych zasług, za niezasługujące na szacunek, honor i przywilej, które należy się kombatantom”. W orzeczeniu z 1994 r. czytamy: „Współpraca z organami represji nastawionymi na zwalczanie polskich ruchów niepodległościowych musi być oceniana negatywnie i to bez względu na to o jakie stanowisko i jaki charakter zatrudnienia chodzi”. Poseł Jerzy Szteliga dopuścił się w swej wypowiedzi kilku nadużyć.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#MariuszKamiński">Mówił, że funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej tylko z tego tytułu, że byli funkcjonariuszami MO zostali pozbawieni uprawnień kombatanckich. To jest oczywiście nieprawda, bowiem tylko ci funkcjonariusze MO, którym udowodniono, że brali udział w działaniach represyjnych przeciwko podziemiu niepodległościowemu, zostali takich uprawnień pozbawieni. Mówi się o tym, że były przypadki żołnierzy Batalionów Chłopskich, którzy za wiedzą i na rozkaz swoich przełożonych trafiali do Milicji Obywatelskiej, i zostali pozbawieni za to uprawnień kombatanckich. Przecież jest zapis w obowiązującej ustawie kombatanckiej, który wyraźnie mówi, że takim osobom - nawet gdyby były w UB, ale trafiły tam za zgodą organizacji niepodległościowych i o ile współpracowały z organizacjami niepodległościowymi - uprawnienia kombatanckie nie są odbierane. Pan minister Jan Turski apelował, aby elity polityczne w tej sprawie się „dogadały”, żeby osiągnąć konsensus. W tej sprawie, panie ministrze, konsensusu nie będzie! Nie pozwolimy na to, żeby obrażono polskich kombatantów, żeby obrażono ludzi, którzy walczyli o niepodległą Polskę, zrównując kata z ofiarą. Bo do tego ta nowelizacja ustawy doprowadza. Zapewniam pana, że jeżeli jakimś cudem uda się wam przeforsować ten projekt przez ten parlament, to następny parlament - a wierzę, że będzie tam inna większość - tę ustawę na pewno zmieni. To będzie jedna z pierwszych rzeczy, którą obiecujemy członkom niepodległościowych organizacji kombatanckich, że zrobimy. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie i ta ustawa upadnie jak najszybciej.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#ArturZawisza">W jednym tylko zgodzę się z reprezentantem wnioskodawców, że ustawa o kombatantach ma zbyt wąski zakres działania. Ona przecież każdorazowo przywołuje lata 1944–1956. Tymczasem tak się składa, że dosłownie kilkanaście dni temu - 21 października - obchodziliśmy 40. rocznicę śmierci ostatniego zabitego w walce żołnierza polskiego podziemia niepodległościowego. Był to śp. Józef Franczak pseudonim „Lalek”, który zginął w obławie Milicji Obywatelskiej w 1963 r. na Lubelszczyźnie, zastrzelony przez funkcjonariuszy MO - oczywiście już nie członków organów represyjnych w rozumieniu tego projektu. Poseł Jerzy Szteliga poprzez ten projekt w istocie proponuje rewizję najnowszej historii Polski i proponuje równouprawnienie tych, którzy walczyli o niepodległość dla Polski, z tymi, którzy walczyli w celu zniewolenia Polski i umacniania sowieckiej okupacji. Poseł Jerzy Szteliga uważa, że ma cele bardzo umiarkowane, bo - jak mówi - mógłby proponować bardziej radykalne rozwiązania. I rzeczywiście, najnowsza historia Polski zna te bardziej „radykalne” rozwiązania - mówimy o zabitych w akcjach represyjnych, mówimy o zamordowanych w więzieniach, mówimy o tych, którzy musieli emigrować poprzez ucieczkę z kraju. To były te bardziej „radykalne” rozwiązania. One zresztą wpływają na to, że niektóre z wymienianych tu organizacji mają dzisiaj 50 tys. członków - co jest „argumentem” na ich małą reprezentatywność. Dzisiejsza propozycja nazywana jest kompromisem, ponieważ - jak mówi poseł Jerzy Szteliga - kompromis ma polegać na tym, że jednak nie proponuje się honorowania tych, którzy byli zatrudnieni na stanowiskach związanych ze stosowaniem represji wobec osób więzionych za walkę o niepodległość i suwerenność Polski. To nie jest żaden kompromis. To jest oszukany kompromis. Rzecz naturalnie ma swój kontekst. Były przytaczane przypadki losów różnych osób, co miało tworzyć pewną „atmosferę” historyczną. Przytoczmy zatem jeszcze jeden przypadek - pana Jerzego S., choć tu można ujawnić nazwisko, bowiem chodzi o posła Jerzego Szteligę, który w 1978 r. ukończył studia na wydziale filozofii Uniwersytetu Leningradzkiego, gdzie studiował dialektykę marksizmu-leninizmu. W 1988 r. w tymże Uniwersytecie Leningradzkim uzyskał stopień...</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#AnnaBańkowska">Przepraszam bardzo, do czego pan zmierza? Co to ma do rzeczy?</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#ArturZawisza">Naświetlam kontekst historyczny.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#AnnaBańkowska">Panie pośle, proszę się wstrzymać od tego typu „wycieczek” osobistych. Pan poseł Jerzy Szteliga nie jest kombatantem.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#ArturZawisza">Ale jest reprezentantem wnioskodawców.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#AnnaBańkowska">Proszę powstrzymać się. Znamy pana radykalne wypowiedzi. Pan poseł Jerzy Szteliga nie jest kombatantem, wobec czego zabraniam panu przedstawiania jego życiorysu.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#ArturZawisza">Ma to znaczenie, jakie siły polityczne, w jakim kontekście i z jakim zapleczem historycznym proponują dane rozwiązania. W tym przypadku chodzi o uzyskanie tytułu doktora nauk politycznych w Uniwersytecie Leningradzkim.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#AnnaBańkowska">Panie pośle, czy pan może się powstrzymać od tego, co na pewno spowoduje waśnie i ewentualne kontakty z Komisją Etyki Poselskiej?</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#ArturZawisza">Ja chcę się odnieść do ważnego argumentu posła Jerzego Szteligi, który powoływał się na pojednanie dotyczące „komunistycznych dyktatur”. Otóż jednym z takich przedstawicieli komunistycznej dyktatury - konkretnie na województwo opolskie w latach 1989–1990 - był ówczesny I sekretarz KW PZPR, dzisiejszy poseł, Jerzy Szteliga. Tak więc w schyłkowej fazie reżimu totalitarnego, potępionego przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, czynnie uczestniczył w umacnianiu tegoż reżimu, był komunistycznym dyktatorem na Opolszczyznę. Wreszcie pan poseł Jerzy Szteliga przyznał się do tego, iż był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. A więc tajnie i świadomie...</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#AnnaBańkowska">Jeszcze raz apeluję do pana, żeby pan się powstrzymał od tego typu informacji. O tym, do czego się pan poseł Jerzy Szteliga przyznał, wiemy wszyscy, bo uczynił z tego jawną informację. Uprzejmie proszę nie personifikować wypowiedzi. Proszę nie „dolewać oliwy do ognia”.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#ArturZawisza">Podczas godzinnego wystąpienia posła Jerzego Szteligi było kilkanaście momentów, w których należało przerwać jego wypowiedź, a jednak nie było interwencji. Mnie przerywa się już po raz kolejny - jest to sytuacja niedopuszczalna, ze względu na wszystkie konteksty, o których tutaj mówimy. Rzecz kolejna - sugeruje się, że osobą, która miałaby w sposób intelektualny wspierać ów projekt, osobą, która miałaby podobne intencje, jak autorzy projektu, jest papież Jan Paweł II. Oczywiście nie znajdujemy podpisu ani Jana Pawła II, ani Karola Wojtyły pod drukiem nr 805. Jeżeli poseł Jerzy Szteliga dysponuje pismem z Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, gdzie miałoby być wyrażone poparcie dla tego projektu, to bardzo proszę o przedstawienie takiego pisma. Jeżeli nie, to bardzo proszę o powstrzymanie się od tego typu cytatów, które niczego tutaj w istocie nie opisują. Poseł Jerzy Szteliga powinien - i o to apeluję - poczuć wstyd i wycofać się z tym projektem, co w sposób najcelniejszy sfinalizowałoby dzisiejsze prace, bowiem zakończyłoby je na etapie wstępnym. Gdyby tak się jednak nie stało, wnoszę formalnie o zaczerpnięcie w tej sprawie opinii Instytutu Pamięci Narodowej, który jest organem państwowym powołanym ustawą, a którego celem jest analizowanie najnowszej historii Polski. Uważam, iż niezbędna jest opinia Instytutu Pamięci Narodowej, aby rozeznać, czy przytoczone przez posła Jerzego Szteligę przypadki rzeczywiście odnoszą się do realnych sytuacji i mają jakikolwiek pozór krzywdy, czy też mają inne znaczenie. Zwracam się do strony rządowej. Pani minister wczoraj potwierdziła publicznie, że wcześniejsze doniesienia prasowe o jej podaniu się do dymisji, ze względu na szczupłość budżetu poświęconego na szeroko rozumianą pomoc społeczną, są prawdziwe, że dymisja jest w toku. Warto więc zapytać - czy rząd stać będzie na jeszcze więcej tego, co w tym przypadku byłoby zakresem szeroko rozumianej pomocy społecznej? Zwracam się również do Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Pan minister Jan Turski nawołuje do zaprzestania wszelkich sporów. Otóż rzecz w tym, że jeżeli jest takie nawoływanie o niedyskutowanie o tych sprawach, tylko zapowiedź napisania nowej, szerzej pomyślanej ustawy kombatanckiej, to nasuwa się proste pytanie - dlaczego Urząd tego nie zrobił? To jest zadanie dla Urzędu, a nie namawianie nas, abyśmy ten projekt szybko uchwalili, a dopiero potem pracowali nad nową ustawą.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#AnnaBańkowska">Zanim oddam głos następnym osobom zgłoszonym do dyskusji, przytoczę art. 39 regulaminu Sejmu: „Pierwsze czytanie projektu ustawy obejmuje uzasadnienie projektu przez wnioskodawcę, debatę w sprawie ogólnych zasad projektu oraz pytania posłów i odpowiedzi wnioskodawcy”.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#HenrykGrzecki">Jak wspomniał poseł Mariusz Kamiński, rok temu spotkaliśmy się w Sejmie w gronie chyba najbardziej kompetentnych osób: przedstawicieli klubów poselskich i przedstawicieli ugrupowań kombatanckich. Odbyła się wówczas szeroka dyskusja na temat tego projektu ustawy. Ze względu na ograniczenia czasowe nie będę przytaczał tu podnoszonych argumentów. Powiem jedynie, iż po wysłuchaniu wszystkich krytycznych uwag - tak ze strony kombatantów, jak i posłów - przewodniczący Klubu Parlamentarnego SLD Ryszard Jarzembowski oświadczył, iż Klub SLD nie będzie występował przeciwko opinii ugrupowań kombatanckich i 6 klubów parlamentarnych i wycofa z Sejmu projekt ustawy z druku nr 805. Wbrew temu oświadczeniu projekt został jeszcze rozszerzony i zgłoszony pod obrady w Sejmie. Nie jest prawdą, iż w obowiązującej ustawie kombatanckiej jest stosowana zasada odpowiedzialności zbiorowej. Przypominam o uchwale z 1994 r. - uchwale, którą podjął Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, który wówczas składał się w zdecydowanej większości z posłów o zapatrywaniach lewicowych. To wówczas uchwalono, że instytucje UB, Informacji Wojskowej, prokuratury wojskowej i sądownictwa wojskowego to były instytucje zbrodnicze. Tej uchwały do dziś nikt nie uchylił. Powoływanie się na przykład Hiszpanii jest ogromnym nieporozumieniem. W Hiszpanii w latach trzydziestych była wojna domowa, a nie okupacja sowiecka - jak było w przypadku Polski. Przyznanie polskich uprawnień kombatanckich ludziom walczącym w Hiszpanii byłoby równoznaczne z uznaniem Kominternu za instytucję działającą dla dobra Polski - powszechnie wiadomo, że było wręcz odwrotnie. Osoby walczące w Hiszpanii mogą posiadać uprawnienia kombatanckie, ale nadane przez te państwa, w których interesie walczyły. Absurdalne jest również twierdzenie, że obowiązująca ustawa kombatancka jest sprzeczna z orzeczeniami Trybunału Konstytucyjnego. Jest wręcz przeciwnie. Mogę cytować szereg decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który wyraźnie powiada, że ubowcom, pracownikom Informacji Wojskowej, prokuratury wojskowej i sądownictwa wojskowego uprawnienia kombatanckie nie przysługują i jest to zgodne z obowiązującym prawem. Pan minister był uprzejmy powiedzieć o konieczności okazywania miłosierdzia. Ja całkowicie się z panem zgadzam i mam wrażenie, że nikt nam nie może zarzucić, iż takim uczuciem się nie kierujemy. Nikogo dotychczas nie ukaraliśmy. Występujemy tylko o to, by zabronić przestępcom prawa używania tytułu kombatanta. Zdaniem Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych projekt ustawy z druku nr 805 ma podłoże daleko głębsze, niż się wydaje. Tu głównym tematem nie jest sprawa kombatantów. Sedno tkwi gdzie indziej. Konsekwencją logiczną i prawną przyznania uprawnień kombatanckich ubowcom i im pokrewnym ludziom będzie uznanie PRL za państwo praworządne, sprawiedliwe i niepodległe. Jeśli uchwalimy tę ustawę, to okaże się, że ubowcy strzelali do nas z niepodległościowych organizacji w imieniu państwa praworządnego, mieli rację i to ja jestem bandytą i mam obowiązek sam złożyć swoją legitymację kombatancką. To jest prawdziwy sens tej ustawy. Jestem absolutnie przeciwny do mieszania w takich dyskusjach autorytetu Ojca Świętego. Jeżeli jednak powoływano się tu na jego słowa czuje się w obowiązku przytoczyć opinie Ojca Świętego, jaką wyraził w Gnieźnie podczas swojej wizyty w Polsce, gdzie wyraźnie powiedział, iż Polska po zakończeniu wojny z Niemcami znalazła się pod nową okupacja, niemniej groźną i okrutną - pod okupacją sowiecką oraz że Polska zarówno z Sowietami, jak i z rodzimymi ich sługami musiała walczyć o swoją niepodległość.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#AnnaBańkowska">Byłam uczestnikiem wielu gorących debat w Komisji. Tej debaty również bałam się. Boli, że nic nie spuszcza się z tonu.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#HenrykGrzecki">Wybaczcie państwo, ale poruszę osobistą sprawę. Nigdy, nikomu - nawet żonie - nie opowiadałem moich przeżyć więziennych: miałem wyrok 15 lat, z tego 8 przesiedziałem w więzieniu. Nie zwróciłem się w tych sprawach ani do najlepszych adwokatów, ani do władz. Ku memu wielkiemu zdumieniu kilka lat temu dostałem zaproszenie z Prokuratury Warszawskiej, Prokuratury Wrocławskiej i Prokuratury Poznańskiej o przybycie i złożenie wyjaśnień w sprawie „niedozwolonego stosowania śledztwa”. Była tu mowa o dobrych ubowcach i złych ubowcach. Otóż przebywałem 2 lata w więzieniu na Pradze, w tzw. „Toledo”. Miałem tam do czynienia z dwoma celami: cela nr 6 i cela nr 7. W celi nr 7 był ubowiec, który mordował, w celi nr 6 był tzw. dobry ubowiec. Ten dobry ubowiec mówił do mnie: jesteś młody, ty musisz żyć, zastanów się, przecież ten łobuz z sąsiedniej celi zamorduje cię, powiedź co chce, podpisz, ty jesteś fajny chłopak, ja ci współczuję, zlituj się nad sobą, podpisz. To był właśnie ten „dobry” ubowiec. I temu ubowcowi mamy dzisiaj przyznać uprawnienia kombatanckie? Ja wolałem być w tej celi u tego ubowca, który się znęcał nade mną niż u tego „dobrego”, który moralnie chciał mnie złamać.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WłodzimierzCzechowski">Jestem z rocznika 1933. Za mały byłem, żeby nosić karabin w czasie wojny, ale spełniałem posługę jako goniec i łącznik. Po wojnie przywdziałem mundur harcerski, nie bardzo zgadzając się z tym, co wokół się działo. W rezultacie przesiedziałem 7 miesięcy - 1948–1949 - w kazamatach UB. Siedziało nas 52. Nie zrobiono nam procesu. Po siedmiu miesiącach nie byliśmy już potrzebni i po prostu wyrzucono nas, jak niepotrzebny bagaż. Dzięki ustawie o kombatantach, która uwzględniała takich jak ja bez wyroku, uzyskałem uprawnienia kombatanckie za okres tych represji. Wcześniej jednak, będąc w wojsku, właśnie z tego tytułu zostałem wyrzucony z normalnej armii czynnej do kopalni. Z tego tytułu dostałem odszkodowanie za pracę przymusową. Tak więc tamten okres znam doskonale. Pochodzę z rodziny polskiej, katolickiej, patriotycznej. Dla mnie zacietrzewienie młodego człowieka, jakim jest poseł Artur Zawisza, który nie „wąchał” tamtych czasów i zacietrzewienie ludzi pokrzywdzonych jest zrozumiałe. Tylko że teraz, w tej Polsce, dzieje się również straszna rzecz. Teraz popełnia się zbrodnie w „białych kołnierzykach” w stosunku do całego narodu. I tu jest potrzebna zdecydowana postawa i jednolite stanowisko kombatantów, aby dać temu odpór. Inaczej nieszczęście czeka nasze wnuki. Uważam, że zmobilizowany żołnierz, pod przymusem przysięgi zobowiązany do wykonywania swoich obowiązków, musi być uznany za kombatanta. Ja miałem do czynienia z oficerami UB, którzy mnie przesłuchiwali. Byli bezlitośni. Siedziałem po 48 godzin w mokrym karcerze, byłem głodzony, na soli po 5–6 dni bez możliwości picia. Wszystko to odczułem na własnej skórze. Ale byłem też konwojowany przez KBW i gdy przewożono mnie skutego z Katowic do Poznania, to w Wigilię ci sami żołnierze rozkuli mnie i pozwolili wypić herbatę i posilić się. Ponieważ wszystko to znam, mogę powiedzieć, iż pewne sprawy trzeba naprawić, pewne sprawy trzeba zrobić - przede wszystkim wykluczyć zacietrzewienie, bo wiek nas do tego obliguje. Stawiam formalny wniosek, by powołać podkomisję, która by ten projekt ustawy dopracowała i uwzględniła wszystkie zgłaszane postulaty.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#StanisławOzonek">Nie będę przedstawiał swego życiorysu. Z tego, co tu zostało powiedziane, wydaje się, że lepiej zrobię, jeśli przybliżę państwu owe dni, w których wkraczaliśmy w różne układy. Otóż ja byłem związany z Delegaturą Rządu na Uchodźstwie na województwo lubelskie i na powiat lubelski. 24 lipca 1944 r., na drugi dzień po oswobodzeniu Lublina od Niemców, byłem u delegata rządu na województwo lubelskie. W tym dniu na ulicach Lublina były rozwieszone cztery zarządzenia wojewody. Jedno z tych zarządzeń dotyczyło podporządkowania się jego rozkazom i objęcia służb porządkowych. Po ulicach Lublina chodziły dwu lub trzyosobowe patrole z opaską na rękawie „Ludowa Straż Bezpieczeństwa”. Co to była owa „Ludowa Straż Bezpieczeństwa”? Otóż z Batalionów Chłopskich na początku 1944 r. wyłoniono 35 tys. żołnierzy i stworzono tzw. Ludową Straż Bezpieczeństwa, która miała obowiązek pilnować ładu i porządku jeszcze w czasie okupacji, a także w czasie przesuwania się frontu i później. Praktycznie była to policja porządkowa. Istniało państwo podziemne, istniało szkolnictwo, sądownictwo, istniały też służby porządkowe. Te 10 dni, które „nie wstrząsnęły światem” skończyły się po likwidacji Delegatur z 4 na 5 sierpnia, ale ludzie wcieleni do tej milicji, pilnujący ładu i porządku w okresie, kiedy panoszył się bandytyzm, rabunki - w dodatku przy wkraczającej Armii Czerwonej - dokonywali wspaniałych, potrzebnych Polsce rzeczy. W 1945 r. powstał Rząd Jedności Narodowej, powstaje Polskie Stronnictwo Ludowe. My w Batalionach Chłopskich, w Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”, w PSL robiliśmy wszystko, aby powstające ogniwa władzy administracyjnej państwowej, samorządowej, spółdzielczej itp. nasycić w jak największym stopniu elementem patriotycznym, swoim. „Wpychaliśmy” tych ludzi, gdzie się tylko dało. Nie było tyle w AL, PPR w województwie lubelskim, aby objąć wszystkie funkcje. Kilku komendantów powiatowych Milicji Obywatelskiej w 1945 r. i w 1946 r. było z Batalionów Chłopskich - np. Bartłomowicz, jeden z największych obrońców Zamojszczyzny. Gdyby dzisiaj żył, pewnie zostałby wyrzucony ze związku kombatantów. Nie mogę przeboleć - również moi koledzy - że 14.700 żołnierzy BCH zostało pozbawionych uprawnień kombatanckich tylko dlatego, iż kiedyś w swoich życiorysach napisali, że mieli coś wspólnego z Milicją Obywatelską. Nikt mnie nie przekona, że jest to moralnie słuszne.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#BolesławLisowski">Przeczytam dwa krótkie oświadczenia związane z projektem ustawy, który już był dyskutowany na jesieni ubiegłego roku. „Środowiska kombatanckie żołnierzy Armii Krajowej, a także innych organizacji niepodległościowych są zaniepokojone projektowaną nowelizacją ustawy kombatanckiej i wyrażają stanowczy protest przeciwko jej przyjęciu. Nowelizacja ta bowiem wraca w istocie do stanu sprzed 1989 r., tj. do rozwiązań prawnych przyjętych w moczarowskiej ustawie kombatanckiej. Po uchwaleniu ustawy kombatanckiej w 1991 r. w stwierdzeniach zawartych w jej preambule, a także wobec późniejszych uchwał Sejmu RP i wyroków Trybunału Konstytucyjnego, w których jest jednoznacznie uznano komunistyczny aparat represji za aparat zbrodniczy, wydawało się, że sprawa pozbawienia przywilejów kombatanckich osób związanych z tym aparatem jest ostatecznie załatwiona i powrotu do niej już nie będzie. Na tym tle powstaje pytanie: komu i czemu ma służyć ponowne wystąpienie z inicjatywą przyznania uprawnień kombatanckich dla osób, które splamiły się zatrudnieniem w aparacie bezpieczeństwa i instytucjach z nim związanych? Kiedy i gdzie, w jakim cywilizowanym kraju osoby zatrudnione w organizacjach zbrodniczych są honorowane przywilejami? Odnosi się wrażenie, że projektowana nowelizacja ma na celu moralną rehabilitację osób z aparatu przymusu z okresu PRL o nobilitację tego aparatu i całego systemu komunistycznego. Światowy Związek Żołnierzy AK przedstawiając obszerne uzasadnienie naszego stanowiska, zajętego w doręczonej paniom posłankom i panom posłom uchwale z dnia 24 października 2002 r., jednocześnie oświadcza w swoim imieniu i w imieniu wielu organizacji niepodległościowych, że podejmiemy wszelkie działania przeciwko przedstawionemu projektowi nowelizacji obrażającej godność i honor kombatantów, którzy walczyli o Polskę wolną i niepodległą”. Drugie oświadczenie związane jest z Federacją Stowarzyszeń Weteranów Walk o Niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej, która wystąpiła do marszałka Sejmu z następującym pismem - przypomnę, że w skład Federacji wchodzi 10 organizacji niepodległościowych. „Federacja wyraża swoje zaniepokojenie kolejną próbą nowelizacji ustawy kombatanckiej. Swoje zdanie w tej sprawie przedstawiały wszystkie organizacje kombatanckie. Dziesięć organizacji stowarzyszonych w Federacji nadal podtrzymuje swoje stanowisko najpełniej wyrażone w piśmie Światowego Związku Żołnierzy AK z dnia 24 października 2002 r. Jest ono reprezentatywne dla wszystkich naszych organizacji. Uprzejmie prosimy Pana Marszałka o wzięcie pod uwagę wyżej wymienionego pisma przy decydowaniu na temat wprowadzenia nowelizacji ustawy kombatanckiej pod obrady Sejmu”. To są nasze oficjalne oświadczenia. Stoimy na tym samym stanowisku, na którym staliśmy rok temu, kiedy ta sprawa była dyskutowana. Jednakże argumenty, które tu dziś się pojawiają, być może wymagają powtórnego pochylenia się nad projektem ustawy. Zdecydowanie nie jest to jednak miejsce do dyskusji nad projektem. Uważam, że trzeba przedyskutować te kwestie albo w Urzędzie do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, albo w podkomisji w Sejmie. Na pewno nie teraz i nie w takim gronie. My nie wykluczamy dyskusji, natomiast zasadnicze nasze stanowisko jest sprecyzowane w oświadczeniach, które państwu przestawiłem.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#AnnaBańkowska">Słusznie pan zauważył, że dzisiaj odbywa się pierwsze czytanie. W związku z tym prace nad projektem - jeśli posłowie tak uznają - będą się toczyć w podkomisji i tam będzie się mówić o każdym szczegółowym zapisie.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#HenrykStrzelecki">Z uwagą wysłuchałem wystąpienia posła sprawozdawcy. Muszę przyznać, iż jest to uzasadnienie wysoce pogłębione, oparte na materiałach źródłowych, powołujące się na znakomitego prof. Witolda Kuleszę, który przecież analizował wiele zagadnień i ma określony pogląd. Podzielam pogląd, że czas „zakopać topory”. Minęło już 60 lat od zakończenia II wojny światowej. Obowiązująca ustawa kombatancka obejmuje okresy I wojny światowej, powstania śląskie i wielkopolskie, 1920 r., 1926 r. i całą II wojnę światową. Pośród nas nie ma już uczestników I wojny światowej. Niewielu już jest uczestników Powstania Śląskiego i Wielkopolskiego, bardzo niewielu z 1920 r. Jest kilku czy kilkunastu uczestników wojny hiszpańskiej. Reszta, najmłodsi, to wojownicy z WiN. Wydaje mi się, że w okresie kiedy „idziemy do Europy” najbardziej jest nam potrzebne to „zakopanie toporów”. Hiszpanie zrobili to już znacznie wcześniej. Czas na to, żeby i u nas zapomnieć o antagonizmach, bowiem stoją przed nami inne wyzwania: 49 zabitych polskich żołnierzy w misjach wojskowych, ponad 200 rannych. Rosną nowi kombatanci. Inna rola dla państwa. Inna rola wypływa z uczestnictwa w NATO i inna rola z udziału w zjednoczonej Europie. Z uwagą obserwujemy kłótnie na sesjach sejmowych i muszę stwierdzić, że bardzo często bolejemy nad tym, iż takie kłótnie się odbywają, bowiem chcemy widzieć Polskę silną, Polskę zjednoczoną, Polskę prawa, a nie kłótni i waśni. Sam byłem posłem I kadencji i pracowałem nad ustawą kombatancką z 1991 r. Martwi mnie to, że wracamy do tego samego. Do czego to doprowadzi? Jeszcze raz apeluję: zakopać topory! Z żywymi trzeba naprzód iść!</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#WładysławMatkowski">Występuję dzisiaj również w imieniu prezesa Rady Światowej Federacji SPK w Londynie. Tekst projektu, który dzisiaj otrzymaliśmy, jest tekstem złożonym. Byłoby zatem rzeczą niepoważną, gdybyśmy dyskutowali nad nim po pobieżnym rzucie oka. W związku z tym nie będę się odnosił do poszczególnych rozwiązań tego projektu. Wydaje się, że rzeczywista intencja tego projektu ustawy została dosyć jasno wyłożona w wystąpieniu posła Jerzego Szteligi. Zastanawiam się jednak, czy chodzi tu rzeczywiście o te sześćdziesiąt kilka tysięcy osób, o których się tu wspomina, a które pan senator Ryszard Jarzembowski - jeszcze jako wiceminister ds. kombatantów - nazywał zupełnie jasno i prosto „swoim elektoratem”. Czy zatem chodzi tu o ten elektorat? Bo jeżeli tak, to musze powiedzieć, że dla mnie jest to sprawa drugorzędna. Mówiąc szczerze, jest mi obojętne, czy z tych 65 tys. osób ktoś dostanie dodatek 200 zł, czy nie. To jest kwestia zasobów naszego państwa. Prosiłbym tylko, żeby się to nie odbyło kosztem pomniejszenia przywilejów pozostałej, dotychczasowej grupy kombatantów. Zostawmy zatem projekt na boku. Mam jednak pytanie. Otóż jeżeli zmienia się tak dalece intencje ustawy, to czy wnioskodawcy przewidują także zmianę tej frazy preambuły do ustawy: „Sejm stwierdza, że władze III Rzeszy Niemieckiej, ówczesne władze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i komunistyczny aparat represji w Polsce są winni cierpień zadanych wielu obywatelom Państwa Polskiego, ze względów narodowościowych, politycznych i religijnych. Spowodowały one śmierć wielu milionów, a dla wielu stały się przyczyną trwałej utraty zdrowia”? Tak więc, nie jak w uzasadnieniu jest powiedziane „przypadki represji”, tylko wielomilionowe ofiary systemu komunistycznego. Padło tu wiele sformułowań typu „nie zajmujmy się historią”, „nie rozbudzajmy namiętności”. Rzeczywiście z czasem te namiętności stygną. Z panem Henrykiem Strzeleckim siadamy przy jednym stole w Radzie Kombatantów i nie rzucamy w siebie granatami. Jednak uzasadnienie posła Jerzego Szteligi nie robi nic innego, tylko właśnie przyzywa demony okresu stalinowskiego, rozpala namiętności. Przyznam szczerze, że mój stosunek do pana Henryka Strzeleckiego już nie będzie taki przyjazny, bo jego wystąpieniu. Chyba, że „zakopiemy topory” razem z tym nieszczęsnym projektem ustawy, który powinien jak najszybciej trafić do kosza - zgodnie z intencją wszystkich klubów poselskich, poza jednym. A propos tego ostatniego - chciałbym widzieć w SLD współczesną, nowoczesną partię socjaldemokratyczną. Ten projekt robi wszystko, żeby udowodnić, że ta współczesna partia socjaldemokratyczna koniecznie chce ugruntować swoje korzenie w okresie stalinowskiego terroru. Wolałbym, żeby tego nie robiono. Wolałbym patrzeć na tę partię, jako rzeczywiście polską lewicę, a nie partię, która wyrasta z okresu stalinowskiego terroru. Chcę zwrócić uwagę jeszcze na jeden fakt. Otóż niedawno był w Londynie premier Leszek Miller. Kombatanci polscy w Wielkiej Brytanii bardzo życzliwie rozmawiali i traktowali premiera Leszka Millera. Wielu ludzi włożyło masę pracy, by ten stosunek polskiej diaspory kombatanckiej na świecie był przychylny dla współczesnej Polski.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#WładysławMatkowski">Nie będę krył, że jest w tym i mój udział. Kiedy przedstawię im ten projekt, to cały nasz dorobek pójdzie na marne. Echo w światowej diasporze polskich kombatantów będzie - jak łatwo można było przewidzieć - druzgocące. Wniosek stąd jeden: zakopmy i topory, i ten projekt, który rozpala namiętności na nowo. A lekcja historii, jaką usłyszeliśmy od posła Jerzego Szteligi, jest dla nas, kombatantów obrażająca.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#AntoniPołodniak">Mam nieco odmienne zdanie - poseł Jerzy Szteliga w sposób wszechstronny uzasadnił przedłożony projekt nowelizacji ustawy kombatanckiej. Każda nowelizacja, każde podejście do tej ustawy wywołuje ostre reakcje, różnice zdań. Tak było poprzednio i tak pewnie będzie teraz, chociaż szkoda, że w sprawach podstawowych nie potrafimy się porozumieć. Dyskutowany dziś projekt na pewno stanowi pewien krok do przodu. To nie ulega wątpliwości. Jest wynikiem kompromisu. Zgłosiliśmy do niego pewne uwagi i o tym chciałbym powiedzieć. Otóż projekt niestety nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom największej organizacji kombatanckiej w Polsce, jaką jest Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, bowiem zachowuje w dalszym ciągu odpowiedzialność zbiorową. Proszę dokładnie wczytać się w obowiązującą ustawę i w propozycje dzisiaj zgłaszane. Okazuje się, że projekt tylko w nieznacznym stopniu ogranicza tę odpowiedzialność. Przy czym w uzasadnieniu do ustawy - o czym mówił poseł Jerzy Szteliga i ja się pod tym podpisuję - poddaje się ostrej krytyce tę zasadę, zresztą sprzeczną z podstawami polskiego prawodawstwa. To jest pierwsza uwaga i prosimy, aby nad tą sprawą w dalszych pracach jeszcze podyskutować. Po drugie, uważamy, że w niektórych fragmentach ten projekt jednak poszerza odpowiedzialność zbiorową. Dotyczy to zwłaszcza pkt 4 z oznaczeniem 2. Po trzecie, jednym z istotnych założeń - jak mówi się w uzasadnieniu nowelizacji - jest usunięcie przepisów niejasnych, które pozwalają na dowolną interpretację. Niestety, w tym projekcie również znalazły się tego typu przepisy. Trzeba na to koniecznie zwrócić uwagę. I ostatnia uwaga. Projekt nowelizacji przywołuje ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej. Mam wątpliwości co do tego, ponieważ ta ustawa reguluje zupełnie odmienny obszar spraw. Przy czym pamiętajmy, że art. 8, na który się powołujemy, był powodem, iż w poprzedniej kadencji Sejmu Sojusz Lewicy Demokratycznej był przeciwko uchwaleniu tej ustawy i z tego powodu prezydent Aleksander Kwaśniewski tę ustawę zawetował. Dlatego nie rozumiem, dlaczego w tym projekcie powołujemy się z powrotem na tę ustawę. Kończąc prosiłbym, aby dalsza dyskusja nad tym projektem odbywała się w atmosferze spokoju, bez zacietrzewienia, bez zabarwienia politycznego, emocjonalnego, bo w ten sposób do niczego nie dojdziemy. Poseł Mariusz Kamiński był uprzejmy powiedzieć, że jeśli ustawa przejdzie nawet w takiej postaci, jak została przedłożona, to w następnej kadencji Sejmu na pewno będzie nowelizowana. Panie pośle, czas sprawi, że taka ustawa w ogóle nie będzie potrzebna. Przecież co rok z organizacji kombatanckich ubywa kilkadziesiąt tysięcy ludzi.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#LudwikRokicki">Związek nasz skupia tych, którzy uczestniczyli w walce o niepodległość Polski oraz tych, którzy pełnili służbę już po zakończeniu wojny. Nasze stanowisko jest jasne. Po pierwsze, należy zaprzestać wszelkich sporów. Po drugie - wspólnie realizować te cele, które przyczyniają się do budowy Polski niepodległej. Po trzecie należy przywrócić uprawnienia tym, którzy uprawnienia stracili, a jeśli chodzi o odpowiedzialność za okres tych trudnych lat, o których była mowa, to musi to być odpowiedzialność indywidualna, a nie zbiorowa. Nasz związek funkcjonuje od 1993 r. i przez te wszystkie lata czynimy starania - nie tylko słowne, ale konkretne - aby wszystkie środowiska uczestniczące w walkach wspólnie realizowały określone cele. Najlepszym przykładem tego było, iż z okazji 55. rocznicy zwycięstwa nad hitleryzmem - w 2000 r. - zorganizowaliśmy spotkanie Kawalerów Orderów Wojennych oraz odznaczonych Krzyżem Walecznych przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Znaleźli się tam uczestnicy walk ze wszystkich frontów, złożono jeden wspólny wieniec od kombatantów w kształcie Krzyża Virtuti Militari. Ten wieniec złożono jako pierwszy, dopiero potem składał wieniec Prezydent Rzeczypospolitej. Wielu z tu siedzących kombatantów brało udział w tamtej uroczystości. Były poczty sztandarowe prawie ze wszystkich organizacji kombatanckich. Proponuję, aby nadal pracować nad przedłożonym projektem. My - jak już mówiłem - stoimy na stanowisku, by odpowiedzialność była indywidualna, a nie zbiorowa, żeby odpowiadali ci, którzy zawinili.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#AnnaBańkowska">Zamykam dyskusję. Czy wnioskodawca chce się odnieść do głosów w dyskusji?</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JerzySzteliga">Chciałbym wszystkim podziękować i za te bardzo krytyczne uwagi, i za mniej krytyczne. Przede wszystkim zaś chcę pochylić czoła przed kombatantami za to, że dzięki ich zasługom - bez względu na to, po jakiej stronie barykady byli - możemy dzisiaj tu siedzieć i dyskutować w sposób spokojny na tematy nawet tak drażliwe. Zwracam się do posła Artura Zawiszy - szkoda, że pan mnie nie uprzedził, iż chce pan przedstawić mój życiorys. Dostarczę go panu. Gwarantuję, że nie sprowadza się on do 4 miesięcy bycia I sekretarzem KW PZPR i czterech lat pobytu w Petersburgu. Pan próbuje wszystko sprowadzić na manowce - ja nie.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#AnnaBańkowska">Zakończyliśmy pierwsze czytanie projektu ustawy. Przypominam, że poseł Włodzimierz Czechowski zgłosił wniosek o powołanie podkomisji, która zajmie się dalszą pracą nad projektem. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za powołaniem podkomisji? Stwierdzam, że Komisja 14 głosami, przy braku przeciwnych i 1 wstrzymującym się, opowiedziała się powołaniem podkomisji. Proszę o zgłaszanie kandydatur do podkomisji. Zgłoszono następujące kandydatury posłów do podkomisji: Tadeusz Tomaszewski, Michał Turkiewicz, Edmund Stachowicz, Włodzimierz Czechowski, Artur Zawisza, Józef Mioduszewski. Wszyscy zgłoszeni posłowie wyrazili chęć pracy w podkomisji. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za powołaniem podkomisji w składzie sześciu wymienionych osób? Stwierdzam, że Komisja jednogłośnie powołała podkomisję w zaproponowanym składzie. Przypominam, że poseł Artur Zawisza zgłosił wniosek, by Komisja wystąpiła o opinię Instytutu Pamięci Narodowej. Proponuję, by podjęcie decyzji w tej sprawie pozostawić podkomisji. Czy jest sprzeciw wobec tej propozycji? Nie słyszę. Dziękuję wszystkim gościom za udział w posiedzeniu. Ta ustawa zawsze budziła emocje. Chciałabym doczekać czasów, by w tej materii nie było problemów. Myślę, że to będzie trudne, ale do tego powinniśmy dążyć. Mam nadzieję, że praca w podkomisji będzie szła w tym kierunku. Dziękuję wszystkim. Zamykam posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>