text_structure.xml 75.5 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#KrzysztofFilipek">Otwieram posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Witam członków Komisji i zaproszonych gości. Stwierdzam kworum. Projekt porządku dziennego jest państwu znany. Czy są do niego uwagi? Nie ma uwag. Stwierdzam, że porządek dzienny został przyjęty. Przystępujemy do realizacji 1 pkt. porządku dziennego - rozpatrzenia informacji na temat stanu zagrożeń w górnictwie siarki z uwzględnieniem terenów pogórniczych w Nowojaworowsku na Ukrainie i ochrony wód granicznych. Materiały informacyjne na ten temat przygotowali główny inspektor ochrony środowiska, wojewoda podkarpacki i wojewoda lubelski. Wszystkie materiały otrzymali państwo wcześniej i mieli możliwość zapoznania się z nimi. Proszę pana ministra Krzysztofa Zarębę o krótkie wprowadzenie do tematu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#KrzysztofZaręba">Materiał, o którym pan przewodniczący wspomniał, składa się z 3 części. Pierwsza dotyczy naszych działań, które wynikają z określonego stanu środowiska po około 40-letniej eksploatacji siarki. Druga dotyczy podobnych problemów występujących po przeciwnej stronie naszej wschodniej granicy - na Ukrainie. Trzecia obejmuje analizę wpływu tych działań na wody graniczne i polsko-ukraińskie relacje. Materiały zostały opracowane dość szczegółowo, w związku z tym powiem tylko kilka zdań porządkujących temat. Eksploatacja siarki po stronie polskiej i ukraińskiej była prowadzona dwiema metodami - odkrywkową i podziemnego wytapiania - pozostawiającymi różne zniszczenia oraz inny krajobraz i efekty poeksploatacyjne. Głównym centrum po stronie polskiej był Tarnobrzeg z kopalniami i zakładami przetwórstwa siarki. Największa eksploatacja zasobów odbywała się najpierw na polu grzybowskim, a potem w Jeziórku, chociaż zaczęła się od Piaseczna - pierwszej odkrywki eksploatacyjnej. W zasadzie były 2 odkrywki eksploatacyjne - Piaseczno i Machów - oraz 4 pola eksploatacyjne - w Grzybowie, Osieku - które jako jedyne jest eksploatowane do tej pory - Jeziórku i Baszni. Przedłużeniem tych zasobów na stronę ukraińską jest pole w Niemirowie eksploatowane przy zastosowaniu metody podziemnego wytapiania oraz odkrywka w Jaworowie odległa od kilku do kilkunastu kilometrów od naszej granicy. Jest to ciąg tych samych złóż, które występują po polskiej stronie. Polska odkrywka po prawej stronie Wisły, w Machowie, jest w dużym stopniu zrekultywowana. Nie może być napełniana z uwagi na sprzężenie z odkrywką w Piasecznie, która nie jest rekultywowana, ponieważ nie udała się rekultywacja na drodze wypełniania tego składowiska pyłami i żużlami z elektrowni „Połaniec”, która nie uzyskała pozwolenia na deponowanie tam odpadów eksploatacyjnych z elektrowni. Jest to trwający w zawieszeniu układ dwóch naczyń połączonych. Niestety, w Piasecznie nie podjęto działań, które by zmierzały do skutecznej rekultywacji tego wyrobiska. Rekultywacja terenów po kopalniach otworowych polega na przywróceniu wcześniejszych wartości użytkowych i uregulowaniu stosunków wodnych. Dotyczy to wszystkich miejsc, które na skutek osiadania terenu stały się depresją i zagrażają zarówno przerwaniem stosunków wodnych jak i zalewami niektórych obszarów, w tym dróg, które przechodzą przez te tereny. Zatem należy uregulować stosunki wodne, doprowadzić do odkwaszenia gleb i przywrócenia im wartości biologicznych, a przede wszystkim zlikwidować wszelkie instalacje i otwory, które funkcjonowały w czasie eksploatacji. Stan i zakres tych działań jest określony. Największe zaawansowanie prac jest na polu w Grzybowie. Prace na tych terenach zbliżają się do końca. Nie rozpoczął się jeszcze biologiczny etap rekultywacji. Inne prace są zaawansowane w 70–90%. Miały być zamknięte do końca tego roku, jednak z uwagi na brak środków rekultywacja przedłuży się zapewne o rok. Rekultywacja na polach w Jeziórku składa się 2 części. Rekultywacja prowadzona jest przez Zakłady Eksploatacji i Przetwórstwa Chemicznego w Machowie, który zawiaduje częścią tych terenów, a także wyodrębniony Zakład Rekultywacyjny „Jeziórko”, który zabezpiecza rekultywację części zachodniej. Tam rekultywacja prowadzona jest sukcesywnie, choć również powoli - nie tak, jakbyśmy to sobie wyobrażali. Tam rekultywacja jest o tyle trudniejsza, że prowadzona jest na większym polu, które ma większe odkształcenia powierzchniowe, a to powoduje większe problemy z doprowadzeniem tego terenu do pierwotnego stanu. W każdym przypadku istotne jest doprowadzenie do takiego stanu, żeby nie mieszać wód poziomów trzeciorzędowych z pierwszym poziomem wód czwartorzędowych, czego konsekwencją jest zasiarczenie wód czwartorzędowych, a tym samym uniemożliwienie ich wykorzystania do potrzeb domowych, chociaż problem ten nie występuje w dużej skali. Jest to sprawa emisji siarkowodorowych, które występowały lokalnie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#KrzysztofZaręba">W tej chwili zostały zmniejszone i z reguły mieszczą się w normach. Sprawa zrzutu wody z wyrobisk, wypompowywania, jest kolejnym istotnym elementem, dlatego że te wody zawierają duże ładunki chlorków i siarczanów, w związku z czym degradują wody będące ich odbiornikami - Cześniówkę w przypadku pola w Jeziórku i Wisłę w przypadku Czarnej poniżej zbiornika w Hańczy, jeśli chodzi o dawne pole grzybowskie. Ilość wód zrzutowych uległa zmniejszeniu. Na przykład, trzykrotnie mniejszy jest zrzut wody z kompleksu zakładów w Jeziórku. Zatem ładunki zanieczyszczeń zdecydowanie się zmniejszają powodując poprawę stanu wód, chociaż zarówno w wodach gruntowych jak i powierzchniowych wyraźnie są widoczne elementy wpływu wód kopalnianych z terenów posiarkowych. Pole w Baszni jest odrębnym elementem. W porównaniu z polami w Jeziórku i Grzybowie, które liczyły od 800 do kilku tysięcy hektarów, jest to niewielkie, zaledwie 30-hektarowe pole. Było eksploatowane stosunkowo krótko i dość nieszczęśliwe. Historia ta jest częściowo opisana. Po zaprzestaniu eksploatacji w 1990 r. było dwóch właścicieli. Żaden z nich nie rozwinął tam eksploatacji. Pole zostało porzucone, co stanowi w tej chwili jeden z problemów naszych służb, a szczególnie Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Rzeszowie, który systematycznie monitoruje to pole i stara się podejmować działania, żeby zabezpieczyć oddziaływanie pola na wody i jego wpływ na emisję zanieczyszczeń do powietrza. Jeśli chodzi o pola eksploatacyjne po drugiej stronie wschodniej granicy - jak wspomniałem - pole w Jaworowie było eksploatowane metodą odkrywkową. Jest to olbrzymi lej depresyjny, który spowodował nie tylko zmianę jakości wód, ale i położenia cieków, które kiedyś przechodziły przez teren odkrywki. Odkrywka ta jest rekultywowana metodą zatapiania i przystosowywana do celów rekreacyjnych i turystycznych. O polu w Niemirowie możemy w tej chwili powiedzieć najmniej, ponieważ strona ukraińska nie prowadziła tam ani systematycznych badań, ani rekultywacji. Wszystko to oddziałuje na stan wód powierzchniowych, ponieważ zarówno Wisznia jak i Szkło - dwa główne cieki, które wpływają ze strony ukraińskiej na nasz teren - przechodzą przez te obszary. Zagrożenie, które wiąże się ze zrzutem zanieczyszczonych wód z obszarów rekultywowanych, porzuconych lub nieeksploatowanych, jest aktualnie mniej istotne niż sprawy mające wpływ na reżim wodny - nawet pięciokrotnie mniejsze przepływy w rzece Szkło w stosunku do średniego przepływu - a tym samym na rozcieńczanie ścieków komunalnych z Jaworowa. Dlatego jest to monitorowane przez nasze służby - Wojewódzkie Inspektoraty Ochrony Środowiska w Rzeszowie i Lublinie. Na dzisiejszym posiedzeniu są obecni dyrektorzy tych Inspektoratów, którzy udzielą szczegółowych odpowiedzi na pytania w tym zakresie. To wszystko tytułem wprowadzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#KrzysztofFilipek">Proszę o zabranie głosu przedstawiciela władz województwa podkarpackiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JanuszKurnik">Sytuacja na terenie zagłębia siarkowego jest skomplikowana. Przez wiele lat była tam prowadzona eksploatacja. W latach 1956–1993 wydobyto olbrzymie ilości tego surowca. Koniunktura na siarkę w tym okresie była korzystna. Nasze państwo uzyskało z tego tytułu ogromne środki. Obecnie, wskutek drastycznego spadku cen siarki, eksploatacja została niemal całkowicie zatrzymana. Przez ten czas na terenie około 4 tys. ha powstała w ziemi potężna rana, która istnieje do dziś. Od kilku lat prowadzone są prace rekultywacyjne. Jednak zakres tych prac jest tak ogromny, że znaczące środki przeznaczane na ten cel są niewystarczające. W latach 1994–2001 na największe prace rekultywacyjne prowadzone na obszarze wyrobiska „Machów” przeznaczano średnio 38–63% niezbędnych środków. Sprawa ta była poruszana wielokrotnie, a przypominam ją dlatego, że większość tych środków jest przeznaczana na utrzymanie odwodniania wyrobiska, żeby można było w kolejnych latach prowadzić prace rekultywacyjne. Jest to kwota około 40 mln zł. W 2002 r. kopalnia uzyskała około 60 mln zł, z czego 40 mln zł przeznaczyła na odwadnianie, czyli utrzymanie w następnych latach możliwości rekultywacji, żeby wyrobisko nie zostało zatopione. Im dłużej trwa rekultywacja tego wyrobiska, tym państwo ponosi większe koszty z tego tytułu. Podobnie wygląda sytuacja na pozostałych terenach rekultywowanych należących do Kopalni i Zakładów Przetwórczych Siarki „Siarkopol” oraz przekazanych do rekultywacji Przedsiębiorstwu Rekultywacji Terenów Górniczych „Jeziórko” w Tarnobrzegu. Tam zakres zaplanowanych prac również nie jest realizowany. Pan minister wspominał o związanych z tym zagrożeniach. Pomijam ten aspekt, bowiem państwo ma moralny obowiązek wobec mieszkańców tych terenów, którzy przez wiele lat żyli i nadal żyją w nadmiernie zanieczyszczonym środowisku, dokonania skutecznej rekultywacji i przywrócenia warunków odpowiednich do życia. Mieszkańcy Tarnobrzega wielokrotnie wnosili do wojewody o interwencję w tej sprawie. Nie bez znaczenia jest kontekst społeczny. Wskutek likwidacji wydobycia siarki wiele osób utraciło miejsce pracy. Przedsiębiorstwa, które obecnie prowadzą tam rekultywację, są jednym z największych pracodawców na tym terenie. Opóźnienie procesu rekultywacji, przesunięcie jej w czasie, również wywoła reperkusje społeczne, bo wiązać się będzie z redukcją zatrudnienia w przedsiębiorstwach prowadzących prace rekultywacyjne. Wojewoda, w materiale, który państwu przedłożył, postuluje kilka spraw. Wspominałem już o konieczności zintensyfikowania finansowania prac likwidacyjno-rekultywacyjnych. Istnieje także potrzeba usunięcia niejasności związanych z regulowaniem zobowiązań podatkowych, opłat za korzystanie ze środowiska i innych należności wnoszonych przez przedsiębiorstwa prowadzące rekultywację. Wskutek tego, że w ostatnich 2 latach finansowanie rekultywacji prowadzone było ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej dochodzi do paradoksalnej sytuacji, że przedsiębiorstwo nie mając innych środków zastanawia się, jak uregulować zobowiązania wobec funduszy ekologicznych.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#JanuszKurnik">Należałoby przyjąć, że ze środków, które uzyska z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, część przeznaczy na opłaty za korzystanie ze środowiska. Środki te ponownie wrócą do funduszy ekologicznych. Niezbędne jest - o tym również wspominał pan minister - podjęcie decyzji w sprawie likwidacji wyrobiska w Piasecznie. Pracownicy związani z górnictwem siarki podnoszą niezwykle istotną sprawę, że zwieńczone sukcesem zakończenie prac likwidacyjnych na wyrobisku „Machów” będzie się wiązać z przeznaczaniem ogromnych kwot na odwadnianie wyrobiska w Piasecznie. Zatem po zakończeniu rekultywacji 40 mln zł, które co roku przeznaczane są na odwadnianie, będą musiały być wydawane aż do chwili zakończenia rekultywacji na terenie Piaseczna. Istnieje możliwość wykorzystania potencjału kadry i sprzętu z Kopalni Siarki „Machów” do rekultywacji wyrobiska po drugiej stronie Wisły. Jeżeli ten potencjał zostanie zlikwidowany trzeba będzie tworzyć odrębne przedsiębiorstwo do rekultywacji tego wyrobiska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#KrzysztofFilipek">Proszę o zabranie głosu przedstawiciela władz województwa lubelskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#ZdzisławStrycharz">Na terenie województwa lubelskiego nie było i nie ma eksploatowanych obszarów związanych z kopaliną jaką jest siarka. Niemniej jednak na bieżąco prowadzimy monitoring poprzez służby Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. W związku z tym informuję, że w zakresie ochrony powierzchni ziemi, ochrony powietrza atmosferycznego i jakości wód powierzchniowych rzeki Bug i rzeki Sołokija nie stwierdza się jakichkolwiek oddziaływań ze strony obszarów eksploatowanych. Jesteśmy poza tym zasięgiem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#KrzysztofFilipek">Oddaję głos koreferentowi, panu posłowi Markowi Kuchcińskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MarekKuchciński">Odniosę się do przedstawionych materiałów, które - moim zdaniem - zostały bardzo dobrze przygotowane przez głównego inspektora ochrony środowiska oraz wojewodów lubelskiego i podkarpackiego. Jest to kompendium wiedzy na temat historii, finansowania i spraw związanych z zagrożeniami, które występują na naszym pograniczu a dotyczą ochrony wód krajowych i trenów pogórniczych. Skoncentruję się na sprawach związanych z górnictwem lub rekultywacją terenów przygranicznych, a tym samym z zagrożeniami, które dotyczą wód granicznych. Poza tym zwrócę uwagę na obowiązujące i przygotowane przepisy. Z materiałów przygotowanych przez głównego inspektora ochrony środowiska oraz wojewodów wynika, że główne zagrożenia ekologiczne na terenach polsko-ukraińskich związane są z przemysłem siarkowym. Na Ukrainie występują one nadal, mimo że - jak wynika z dokumentów - w 1994 r. zaprzestano tam wydobycia siarki. Obie metody wydobywania siarki - wytapiania i odkrywkowa - powodowały degradowanie środowiska. Przejawem degradacji jest zapadanie się gruntu, erozja, zanikanie rzek lub znaczne zmniejszenie przepływu ich wód, o czym już mówił pan minister. Poza tym jest kilka tysięcy otworów wydobywczych - w materiałach mówi się o 3 tysiącach - sięgających 200 m głębokości. Niektóre z nich znajdują się w odległości kilkudziesięciu metrów od polsko-ukraińskiej granicy. Stwarzają one niebezpieczeństwo zanieczyszczenia wód podziemnych, głównie trzeciorzędowych i uważanych za czystsze wód czwartorzędowych. Wiąże się z tym pytanie, panie ministrze, jakie to może mieć znaczenie dla pokładów wód podziemnych po stronie polskiej. Poza tym, jak mówił pan minister, występuje skażenie ziemi - zagrożenie do 2,5 PH. Sytuację komplikuje fakt, że rzeki z tego regionu, ze względu na ukształtowanie terenu, wpływają do Polski. Z wyjątkiem Strwiąża, który należy do zlewni Morza Czarnego, pozostałe rzeki należą do zlewni Morza Bałtyckiego. W przypadku województwa podkarpackiego są one dopływami Sanu - dopływu Wisły tworzącej zlewnię Bałtyku, którego czystością zainteresowane są państwa członkowskie Unii Europejskiej. Na ten aspekt sprawy również chciałbym zwrócić uwagę. Rzeka Szkło jest uznawana za najbardziej zanieczyszczoną rzekę graniczną w Polsce. Ukraina z wielu względów, a głównie z braku funduszy, nie prowadzi stałych obserwacji i badań wód podziemnych oraz nie informuje w dostatecznym stopniu władz Rzeczypospolitej Polskiej o stosowanych pracach zapobiegawczych lub informuje z opóźnieniem. W związku z tym można powiedzieć, że do końca nie wiemy, co tam się dzieje. Z tego powodu utrzymujący się w Polsce stan zagrożenia środowiska jest mało rozpoznany. Z materiałów wynika także, że choć od 6 lat Rzeczpospolita Polska ma z Ukrainą podpisaną umowę o współpracy na wodach granicznych, nie jest ona realizowana w wystarczającym stopniu. Przykładem tego może być brak przepływu informacji - do czego zobowiązuje Ukrainę Konwencja o ocenach oddziaływania na środowisko - o czym jest mowa w materiałach. Jest tam również informacja, że w przyszłym miesiącu - w maju - ma się odbyć posiedzenie polsko-ukraińskiej komisji do spraw wód granicznych. Mam nadzieję, że wnioski płynące z dzisiejszego posiedzenia Komisji przydadzą się stronie polskiej do bardziej skutecznych działań.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#MarekKuchciński">Główną przyczyną zaniedbań wydaje się być brak funduszy niezbędnych Ukrainie do naprawy zniszczonego środowiska i prowadzenia monitoringu wód powierzchniowych i podziemnych. Taka jest moja ocena sytuacji wynikająca z przedłożonych materiałów. Uważam, że przedstawione w nich wnioski są właściwe i należy im się wsparcie ze strony Komisji. Chciałbym jednak zwrócić państwa uwagę na trzy dodatkowe problemy. Po pierwsze, w odniesieniu do wód granicznych w Polsce w ogóle, należy dokończyć prace nad projektem rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie ustanowienia pełnomocnika rządu do spraw współpracy w dziedzinie gospodarki na wodach granicznych. Ma to być akt wykonawczy do ustawy o Radzie Ministrów, który - według mojej wiedzy - został skierowany do uzgodnień międzyresortowych pod koniec marca ubiegłego roku. Dotyczy on wszystkich wód granicznych. Różne instytucje - regionalne zarządy gospodarki wodnej, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz niektórzy wojewodowie i marszałkowie - zwracały uwagę na poszczególne zapisy. W związku z tym, chciałbym zapytać pana ministra, na jakim etapie są prace nad tym dokumentem. Jest to bardzo ważny akt wykonawczy, ponieważ odnosi się do wszystkich wód granicznych, także na granicy polsko-niemieckiej i polsko-słowackiej. Sprawa zanieczyszczeń niesionych przez Poprad nie tylko w czasie powodzi czy podwyższonych stanów wód, jest dość znana. Poprad płynie ze Słowacji i leży w dorzeczu Wisły. Poza tym dotyczy to sytuacji wód granicznych w województwie lubelskim i podkarpackim, nie tylko na granicy polsko-ukraińskiej, ale i polsko-białoruskiej. Wiążą się z tym pewne niejasności. Prosiłbym więc pana dyrektora o informacje na ten temat. Jak szybko można się spodziewać sfinalizowania prac nad tym rozporządzeniem? Poza tym, chciałbym zwrócić uwagę na sprawę, o której nie mówi się w materiałach, a która dotyczy wód na granicy polsko-słowackiej. Chodzi o źródliska Sanu. Kilka lat temu podano informację, że u źródeł Sanu, w bliskim sąsiedztwie granicy polsko-ukraińskiej, znajduje się mogilnik z pestycydami. Jest on zabezpieczony od 20 lat, ale znajduje się na terenach w pasie ochronnym, gdzie jest zakazane umiejscawianie tego typu składowisk. Chodzi o odległość 200 m od źródeł. Mimo że jest tam prowadzony monitoring i wspólne działania między Inspekcją Ochrony Środowiska i jej ukraińskim odpowiednikiem, należy tę sprawę podnieść, żeby ustalić z władzami ukraińskim termin likwidacji lub przesunięcia mogilnika. Jeżeli w ostatnich latach zmieniło się coś w tej sprawie, prosiłbym o informację. Źródliska Sanu, to Bieszczady, dorzecze Wisły - obszar niezwykle dla nas cenny nie tylko pod względem ekologicznym. Kolejna sprawa. Po stronie polskiej w przygranicznym powiecie lubaczowskim - o czym pan minister mówił - znajduje się porzucona przez właściciela Kopalnia Siarki „Basznia” - obecnie w stanie likwidacji. Moim zdaniem należy spowodować przyspieszenie jej likwidacji i ostateczne wyjaśnienie spraw właścicielskich. Wiąże się z tym pytanie do pana ministra, bowiem z różnych źródeł docierają do posłów informacje o staraniach właściciela o ponowne wydobywanie siarki, co - według mnie - byłoby kolejną przeszkodą w przywracaniu tego obszaru środowisku naturalnemu.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#MarekKuchciński">To wszystko z mojej strony. Jeszcze raz chciałbym zarekomendować członkom Komisji przedłożone materiały. Są one bardzo dobrze przygotowane i zwraca się w nich uwagę na niekiedy mało znane sprawy stosunków polsko-ukraińskich czy międzynarodowych. Sprawy na poziomie politycznym czy społeczno-kulturalnym są nam dość dobrze znane, ale mniej w takich obszarach jak środowisko naturalne, które wymaga wspólnej troski. Właśnie z tego powodu są godne uwagi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#KrzysztofFilipek">Proszę o zabranie głosu posła koreferenta Władysława Stępnia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WładysławStępień">Sytuacja na rynkach światowych, jeśli chodzi o popyt siarki, jest niezmienna. Coroczne światowe zapotrzebowanie na siarkę wynosi około 70 mln ton. Natomiast nieodwracalnie zmienia się sposób pozyskiwania. Wykorzystuje się do tego nowoczesne technologie. Obecnie roczne zapotrzebowanie zaspokajane jest siarką pozyskiwaną jako odpad przy wydobyciu gazu ziemnego i ropy naftowej. Myślę, że ta tendencja utrzyma się dopóki będą eksploatowane złoża gazu i ropy. W związku z tym stosowane do niedawna formy pozyskiwania siarki, rozpowszechnione w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku, są już przeszłością. Pozostało tylko zabezpieczenie terenów, które były eksploatowane, przed katastrofą ekologiczną teraz i w przyszłości. Trzeba bowiem pamiętać, że metody wydobycia siarki - odkrywkowa i otworowa - spowodowały ogromne zaburzenie stosunków wodnych i geologicznych na głębokości od 60 m do prawie 300 m. Jeszcze do dziś w kopalniach otworowych są tak zwane termosy, gdzie wtłoczona w celu wydobywczym gorąca woda i sprężone powietrze stworzyły panujące tam nienaturalne warunki. Są również ogromne szkody górnicze. Przykładem tego jest obniżenie się o 6 m w stosunku do pierwotnego poziomu drogi na trasie Tarnobrzeg - Stalowa Wola na terenie Kopalni Siarki w Jeziórku. Nie można tych podziemnych wyrobisk niczym wypełnić, bo nie ma na dziś takich sposobów. W związku z tym tereny te muszą być rekultywowane najpierw poprzez zabezpieczenie, zabetonowanie wszystkich otworów siarkowych, które zostały wywiercone - technologicznych i odprężających - następnie wyrównanie i przygotowanie terenu w taki sposób, żeby więcej nie powstało zagrożenie i wreszcie posadzenie lasu. Na początku robót rekultywacyjnych przyjęto kierunek rolniczy - na wielu terenach po górnictwie siarki rośnie dziś zboże. Natomiast teraz jest to kierunek leśny. Pojawiła się też nowa propozycja, żeby w ramach rekultywacji tych terenów sadzić wierzbę energetyczną - jest to nowoczesny, popularny rodzaj paliwa. W polskim złożu, które zaczyna się w województwie świętokrzyskim i ciągnie się przez całe województwo podkarpackie, do wydobycia z dostępnych złóż siarki jest jeszcze około 100 mln ton. Zostawimy to dla potomnych. Być może za 100–200 lat komuś to się przyda. Nasze złoże i jego wyeksploatowane części znajdują się na głębokości 60–300 m. Im dalej na wschód, tym złoże siarkowe zalega głębiej. W Polsce, w Tarnobrzeskim i Staszowskim Zagłębiu Siarkowym tereny górnicze były rekultywowane na bieżąco w ramach kosztów własnych, ale zmniejszające się zapotrzebowanie na siarkę i malejące ceny spowodowały, że te koszty się nie bilansowały. Trzeba było sięgnąć po pomoc państwa, ponieważ nie można tych terenów tak zostawić. W sprawie zabezpieczenia zagrożeń ekologicznych i rekultywacji terenów górniczych odbyło się już wiele debat w Sejmie, a także na terenie województw podkarpackiego i świętokrzyskiego. Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa składała w tej sprawie wiele propozycji i postulatów. W sprawie siarki jest nawet ustawa, o czym za chwilę powiem. Fachowe służby udowodniły, że najgorsza sytuacja jest na terenie Nowojaworowskiego Zagłębia Siarkowego, ponieważ Ukraina nie ma pieniędzy na zabezpieczenie terenów, gdzie eksploatowała siarkę.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#WładysławStępień">Ta sprawa jest znana od wielu lat. Stamtąd nadchodzi do nas największe zagrożenie, bowiem różnymi ciekami podziemnymi i powierzchniowymi dostają się do Sanu zanieczyszczone wody. Dlatego jest to sprawa o znaczeniu międzynarodowym. Uważam, że nasza Komisja - za chwilę przedstawię odpowiednie propozycje - powinna podjąć inicjatywę w kierunku doprowadzenia do porozumienia między ministrami środowiska Polski i Ukrainy w sprawie sposobu zabezpieczenia i rekultywacji terenów górniczych na złożu w Nowojaworowsku. Jeśli chodzi o Kopalnię Siarki „Basznia”, informuję, że jest ona włączona do robót likwidacyjnych w ramach środków przeznaczanych wcześniej w formie dotacji z budżetu państwa, a od 2001 r. w ramach finansowania przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Próba powrotu pana Bogdana Żakiewicza do eksploatacji złóż siarki jest utopią. Ten obywatel Rzeczypospolitej Polskiej i Stanów Zjednoczonych z mojej inicjatywny był ścigany listem gończym. Nie wiem, dlaczego postanowiono mu to darować. W tej sprawie nic się nie zmieniło. Jest to człowiek, który oszukał ówczesny rząd, który nieodpłatnie przekazał mu kopalnię. Wydobył 54 tys. ton siarki, sprzedał ją, nie zapłacił ludziom wynagrodzeń ani nie odprowadził żadnego podatku, porzucił kopalnię i pozostawił ją na pastwę losu. Teraz ma nowe pomysły. Wciąż ma nowe koncepcje, jak margrabia, który ścigał Janosika. Polskie górnictwo siarki jest w fazie likwidacji i ten kierunek powinien być utrzymany. Działa jeszcze jedna Kopalnia Siarki w Osieku. Złoże w tej kopalni jest wyjątkowo łatwo dostępne. Są tam bardzo niskie koszty stosowanej energetyki. Utrzymuje się na granicy opłacalności wysyłając 400 tys. ton siarki rocznie do Maroka. Ponieważ jest to poważna sprawa, rząd zdecydował o podjęciu nowelizacji ustawy o restrukturyzacji finansowej górnictwa siarki z 14 lipca 2000 r. zmieniającej zapis dotyczący robót likwidacyjnych i rekultywacyjnych. W związku z tym roboty te nie będą już finansowane z budżetu państwa lecz ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na poziomie zapisanym w załączniku do ustawy budżetowej. Naszą rolą jest sugerować, żeby to były środki na poziomie, który nie spowolni tylko przyspieszy zakończenie tego skomplikowanego procesu. Nie wiem, jak do tej sprawy będzie podchodził Narodowy Fundusz, ale chciałbym podkreślić, że decyzja rządu jest niezgodna z obowiązującym prawem, według którego Narodowy Fundusz nie może wydawać środków na przykład na rozbiórkę budynków na terenie kopalni. Zgodnie z istniejącymi zapisami nie ma takich możliwości, a rząd to poleca zatwierdzając zakres robót likwidacyjnych. Od lat apeluję do kolejnego rządu o poprawę sytuacji, ale nic się w tym kierunku nie dzieje. Jeżeli jednak to prawo może być łamane lub naciągane, to znaczy, że tak dalej ma być. W każdym razie moim obowiązkiem jako posła, członka i wiceprzewodniczącego Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa jest domaganie się, by wielkość środków na roboty likwidacyjne i rekultywacyjne była odpowiednia, ponieważ jest to ciągłe zagrożenie. Przy robotach likwidacyjnych i rekultywacyjnych pracuje wciąż ponad 1300 osób, z których co roku część jest zwalniana bez żadnych osłon, ponieważ robót i pieniędzy jest coraz mniej. Informuję również, że zgłaszałem pod adresem rządu propozycję powrotu do finansowania z dotacji budżetowych robót likwidacyjnych, rozbiórkowych. Natomiast rekultywacja i zabezpieczenia z tym związane powinny być finansowane z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Jednak minister finansów nie zgodził się na to rozwiązanie. Jest to już trzeci minister finansów, który podtrzymuje tę decyzję.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#WładysławStępień">Mam nadzieję, że w ramach współpracy poszczególnych ministrów wszystkie ułomności prawne w tym względzie zostaną zlikwidowane. Na zakończenie mojego wystąpienia chciałbym zaproponować, żeby nasza Komisja skierowała do ministra środowiska wniosek o podpisanie porozumienia z ukraińskim ministrem środowiska o sposobie likwidacji zagrożeń w Nowojaworowsku i regionie przygranicznym. Wiem, że prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej dwukrotnie wyjeżdżał do Brukseli, gdzie zgłaszał propozycję, by środki Unii Europejskiej obejmowały roboty rekultywacyjne w górnictwie siarki. Ponieważ minister koordynuje część środków unijnych na roboty rekultywacyjne, należy zwrócić się do niego z taką propozycją. Sytuacja na Ukrainie w omawianym zakresie jest sprawą o znaczeniu międzynarodowym, powinniśmy więc wystąpić z taką inicjatywą. Zgadzam się z tym, co powiedział pan poseł Marek Kuchciński na temat obopólnego porozumienia w sprawie zabezpieczenia wód granicznych czy współpracy regionalnej między wojewodą podkarpackim i jego odpowiednikiem na Ukrainie. Ta współpraca powinna się rozwijać, a Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa powinna co jakiś czas otrzymywać informacje o tym, jak się mają sprawy. Myślę, że pani Maria Suchy - podkarpacki wojewódzki inspektor ochrony środowiska - jeszcze dziś coś nam na ten temat powie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#KrzysztofFilipek">Oddaję głos pani Marii Suchy, podkarpackiemu wojewódzkiemu inspektorowi ochrony środowiska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MariaSuchy">W swoim wystąpieniu odniosę się do kilku tematów poruszanych przez panów posłów, a przede wszystkim do sprawy stanu likwidacji skutków wydobycia i przetwarzania siarki na Ukrainie. Informuję, że jestem członkiem grupy do spraw współpracy na wodach granicznych i przewodniczącą części grupy zajmującej się ochroną wód granicznych przed zanieczyszczeniem. W związku z tym miałam okazję być na Ukrainie w połowie lutego br., wielokrotnie widziałam przebieg rekultywacji wyrobiska w Jaworowie i zapoznałam się z sytuacją na złożu „Niemirów”, gdzie pozostawiono kilka tysięcy niezabezpieczonych, otwartych otworów piezometrycznych. W swoim wystąpieniu chciałam podkreślić, że przedstawiciele strony ukraińskiej w czasie wszystkich spotkań są otwarci, rzeczowi i udostępniają nam wyniki wszystkich swoich obserwacji i badań. Niestety - jak tu było powiedziane - te badania dotyczą stanu wód powierzchniowych. W ramach współpracy z Urzędem Ekologii i Zasobów Naturalnych we Lwowie przekazaliśmy nasze metodyki badawcze i wykonujemy wspólne pobory wód. Strona ukraińska zaproponowała również, żeby w maju lub czerwcu dokonać wspólnego badania wody, którą jest wypełniane wyrobisko w Jaworowie, żebyśmy mieli informacje o tym, jakie ewentualnie zanieczyszczenia mogą spłynąć w sytuacjach awaryjnych na stronę polską. Natomiast nie jest prowadzony monitoring wód podziemnych. W tej chwili strona ukraińska nie ma żadnych informacji o tym, jak wypełnia się lej depresyjny wokół wyrobiska w Jaworowie w wyniku tego, że skierowano do niego praktycznie wszystkie rzeki zasilające rzekę Szkło. O ile była tu już podnoszona sprawa ponadnormatywnych zanieczyszczeń siarczanami czy związkami azotu wód rzeki Szkło, o tyle chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że dramatycznie zmalały przepływy w tej rzece. Rzeki Szczan, Ruski, Mały i Duży Gnojniec zmieniły swoje koryta. W wyniku wykopania rowów przesyłowych wody tych rzek trafiają do wyrobiska w Jaworowie. Zatem przepływy w rzece Szkło - są to informacje i wyliczenia przekazane przez stronę ukraińską i potwierdzone naszymi obserwacjami - z 50 mln m3 rocznie zmniejszają się do 7 mln m3. Tak więc, o ile średni przepływ w rzece wynosił ponad 7 m3/s, o tyle teraz - jak wynika z naszych pomiarów - jest to około 2,5 m3/s. Jeżeli do wyrobiska zostaną skierowane pozostałe dwie rzeki, przepływy zmaleją do 1,5 m3/s. W efekcie dojdzie do spłycenia koryta rzeki. Nastąpi tam intensywny rozwój życia biologicznego, bo praktycznie będą spływały tylko ścieki z Nowego Jaworowa i miejscowości Szkło. Natomiast po 6–7 latach, kiedy wyrobisko zostanie wypełnione, staniemy wobec kolejnych zagrożeń, tym razem powodziowych, bo koryto rzeki Szkło straci swoją pierwotną funkcję. Jeśli chodzi o sytuację w źródliskach Sanu, jesteśmy w stałym kontakcie z Urzędem Ekologii i Zasobów Naturalnych we Lwowie i w sprawie, o której mówił pan poseł Marek Kuchciński, mieliśmy ze strony ukraińskiej bieżącą informację. We współpracy ze Strażą Graniczną wykonywaliśmy badania źródeł Sanu. Na tej podstawie mogę stwierdzić, że w tej chwili nie ma tam istotnych zagrożeń.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#MariaSuchy">Niemniej jednak intensyfikujemy współpracę z Obwodem Zakarpackim. Sądzę, że będą miała możliwość uczestniczenia również w pracach tego zespołu, który będzie bezpośrednio informował pana ministra Krzysztofa Zarębą, a także - jeżeli będzie takie oczekiwanie - Komisję Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa o sytuacji w górnym biegu rzeki San. Natomiast, jeśli chodzi o rzeki przepływające przez tereny Kopalni Siarki w Baszni, stan rzeki Lubaczówka i potoku Smolinka był systematycznie badany w naszych laboratoriach. Mogę państwa uspokoić, że tam czystość wód kształtuje się na poziomie I i II klasy. Zatem z terenów Kopalni Siarki w Baszni, jeśli chodzi o wody podziemne, nie wypływają już zanieczyszczenia. Po wyznaczeniu likwidatora kopalni, którym jest Agencja Rozwoju Przemysłu, sytuacja na tym trenie znacznie się zmieniła. Niebezpieczeństwa, które były przedstawiane na jednym z posiedzeń Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, zostały zażegnane. Otwory, które groziły wyciekami czy emisją siarkowodoru, są zabezpieczone, a pozostałe są pod kontrolą. Oczywiście sprawa zrekultywowania ponad 20 ha zostaje otwarta. Prace rekultywacyjne przebiegają zgodnie z dokumentami i są pod naszym nadzorem. Pragnę dopowiedzieć - jeśli chodzi o działania strony ukraińskiej - że został dopracowany projekt rekultywacji odkrywki w Jaworowie. Projekt nadzorowany przez ukraińskie Ministerstwo Polityki Przemysłu został przedłożony do zatwierdzenia przez Gabinet Rady Ministrów, by ta rekultywacja mogła być finansowana z budżetu państwa Ukrainy. Właśnie dziś otrzymałam ze Lwowa informację, że na posiedzeniu 24 lutego br. Gabinet Rady Ministrów przyjął ten projekt i zatwierdził jego finansowanie z budżetu państwa. Da to podstawę do tego, żeby - jak sugerowano na ostatnim naszym posiedzeniu we Lwowie - strona ukraińska mogła poinformować stronę polską o tym projekcie jako przewidzianym do realizacji. Projekt ten w części dotyczącej zanieczyszczeń wód granicznych i możliwości oddziaływań transgranicznych, w trybie podpisanej umowy dwustronnej, będzie przekazany stronie polskiej. Takie przynajmniej było zobowiązanie podjęte na ostatnim posiedzeniu komisji, które - jak sądzę - będzie przypomniane i powtórzone na majowym posiedzeniu planowanym po stronie ukraińskiej. Dodam jeszcze, że strona ukraińska zamierza utworzyć centrum monitoringu środowiska dla Ukrainy Zachodniej. Byłoby ono zlokalizowane w okolicy Jaworowa, w ramach tamtejszej specjalnej strefy ekonomicznej. Strona ukraińska zabiega o pomoc strony polskiej przy realizacji tego pomysłu. Sugestia, żeby stało się to przedmiotem odrębnego porozumienia, wydaje się cenna. Strona ukraińska ma świadomość, że strona polska ma duże doświadczenie w rekultywacji terenów siarkowych zdobyte przy rekultywacji wyrobiska w Machowie czy kopalni w Jeziórku. Strona polska ma również nieporównanie większe doświadczenia w zakresie monitoringu środowiska. Dlatego strona ukraińska oczekuje takich programów i projektów, o jakich tu była mowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#KrzysztofFilipek">Przechodzimy do dyskusji i zadawania pytań. Jako pierwsza zabierze głos pani posłanka Elżbieta Łukacijewska, a następnie pan poseł Jan Rzymełka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#ElżbietaŁukacijewska">Podobnie jak moi przedmówcy pozytywnie oceniam informację, którą otrzymaliśmy od głównego inspektora ochrony środowiska. Niemniej jednak chciałbym się odnieść do sprawy monitorowania wód granicznych. Jak wiemy, pomimo rekultywacji wyrobiska siarki w Jaworowie, istnieje duże zagrożenie jakości wód granicznych - o czym była mowa - które na podstawie umów zostaje objęte monitoringiem granicznym. Wszystkie rzeki, oprócz Strwiąża, należą do zlewni Sanu, która obejmuje znaczny obszar województwa podkarpackiego, a szczególnie krajobrazy cenne przyrodniczo. Badania monitoringowe wód granicznych Wiar, Wisznia i Szkło należą do zadań przydzielonych Delegaturze Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Przemyślu z racji jego przygranicznego położenia. Niestety, co jakiś czas docierają do mnie niepokojące informacje o tym, że ta Delegatura z uwagi na koszty, nie przedłużenie akredytacji, a ostatnio ze względu na perturbacje związane z siedzibą, może zostać zlikwidowana. Wydaje mi się, że może to być niebezpieczne dla sprawy monitorowania i wczesnego ostrzegania przed ewentualnym zagrożeniem. Wiem, że potencjał kadrowy i techniczny Delegatury w Przemyślu jest dostosowywany do wykonywania swoich zadań, a także odpowiada obowiązującym normom. W związku z tym, chciałbym zapytać pana głównego inspektora ochrony środowiska i przedstawicieli wojewody czy zagrożenia dotyczące działalności Delegatury, a zwłaszcza kosztów akredytacji, są już poza nami, czy będą wracały jak bumerang, co wiąże się z zagrożeniem ludzi i środowiska naturalnego na tych terenach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JanRzymełka">Potwierdzam, że materiały dostarczone posłom rzeczywiście są merytoryczne, można na ich podstawie przeprowadzić konferencję naukową. Jednak rola posłów nie sprowadza się tylko do tego. Jest kilka pytań, na które trzeba odpowiedzieć. Jak to się stało i kto jest temu winien, że dobrze prosperujący przemysł nie działał zgodnie z ustawami? Przecież była ustawa dotycząca prawa górniczego i geologicznego, która wyraźnie stanowiła, że takie podmioty gospodarcze jak kopalnie mają odkładać fundusze na rekultywację. Pracuję w parlamencie od kilkunastu lat i doskonale wiem, że takie zapisy były. Dlaczego tak się stało, że nie realizowano tego, co stanowiło prawo? Aktualna sytuacja jest taka - nie mówię o sprawie ukraińskiej, tylko o likwidacji przemysłu siarkowego - że przeznaczane są na ten cel nie pieniądze z budżetu państwa, który powinien być za to odpowiedzialny, tylko pochodzące ze składek wielu podmiotów gospodarczych. Te pieniądze, niezgodnie z prawem, kierowane są na utrzymanie etatów likwidacyjnych. W związku z tym, chciałbym zapytać pana ministra, jak wygląda szacunek strat środowiskowych po przemyśle siarkowym. O ile krócej żyją ludzie na tych terenach, o ile wzrosła zachorowalność w pewnych grupach? To jest miara realnego skażenia środowiska. Mogę przytoczyć dane w tym zakresie dla aglomeracji śląskiej, gdzie działalność przemysłowa skutkuje nie tylko w przyrodzie i krajobrazach. Skutkuje obniżeniem jakości życia tysięcy ludzi i ich przedwczesnymi zgonami. Prosilibyśmy o informacje na ten temat. Kolejna informacja, która by nam się przydała do podejmowania decyzji, zwłaszcza przy braku środków, dotyczy tego, jak wygląda suma wpłat na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w ostatnich 3–4 latach. Czy prawdą jest, że aktualnie z województwa śląskiego, gdzie środowisko również jest skażone, wysyłana jest kwota zabierana ledwo zipiącym hutom, kopalniom i tym, którzy jeszcze płacą? Nie chciałbym prowadzić licytacji, ale skażenie rejonów Tarnowskich Gór jest w tej chwili większe niż terenów po górnictwie siarki. To skażenie oddziałuje poprzez wody podziemne na 3-milionową populację. Jest kilkadziesiąt takich hot-spotów, które należałoby likwidować. Jeśli pieniądze z tego regionu wracają tylko w 15%, między innymi dlatego, że finansowane są z nich etaty, pensje i nagrody barbórkowe w Tarnobrzegu, to trzeba stwierdzić, że w Polsce coś jest nie tak. Chciałbym, żeby pan minister przedstawił posłom wydatki, które do tej pory poniósł Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na tak zwaną rekultywację terenów po górnictwie siarki. Chodzi o to, na co konkretnie wydano te pieniądze, bo musimy zadecydować, co będzie dalej. Inaczej znów będziemy postawieni w trudnej sytuacji. Prosiłbym również o poinformowanie nas, ile z wpłat w poszczególnych województwach trafia do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, i ile do tych województw wraca. Bowiem przy krótkiej kołdrze budżetowej są to trudne decyzje. Żałuję, że na dzisiejszym posiedzeniu nie ma przedstawicieli ministra finansów i ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej, bo uważam, że są to zobowiązania państwa, a nie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej powstałego ze składek, o którym nie wiadomo czy jeszcze przez rok się utrzyma.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JanRzymełka">Wcześniej czy później pieniądze z tego źródła się skończą. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w budżecie państwa powinien być rodzaj funduszu rekultywacyjnego, z którego kierowano by środki na te cele, a nie z Narodowego lub wojewódzkich funduszy. Oczekuję odpowiedzi na te pytania ze strony rządu w formie pisemnej, bo wiem, że w tej chwili pan minister nie dysponuje danymi, o które pytam. Zaznaczam, że wiedza w tym zakresie pozwoli nam zrozumieć mechanizm finansowania, co jest ważne z wielu względów. Dziś Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa spotyka się na posiedzeniu poświęconym problemom górnictwa siarki, a trzeba liczyć się z tym, że znajdą się osoby, które będą podkreślały rangę tego typu katastrofy przyrodniczej, a my wciąż nie będziemy wiedzieć jaką podjąć decyzję, żeby wszystkich w Polsce zadowolić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#MarekKuchciński">Chciałbym odnieść się do dwóch spraw poruszonych w dotychczasowych wystąpieniach. Po pierwsze, popieram postulat utrzymania Delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Przemyślu - o czym mówiła pani posłanka Elżbieta Łukacijewska - tym bardziej, że ambasada ukraińska zamierza otworzyć w Przemyślu konsulat. Z uwagi na to, że od 1 lipca br. wprowadzamy wizy wjazdowe do Polski, Przemyśl staje się jednym z najważniejszych miast na pograniczu polsko-ukraińskim. Jest to trzeci transeuropejski kanał kolejowy i drogowy. Instytucje graniczne powinny być jak najbliżej granicy, a infrastruktura przemyska na to pozwala. W związku z tym gorąco apeluję, żeby nie stwarzać sytuacji, które będą powodem różnych awantur, będą odwracać uwagę od zasadniczych, merytorycznych spraw i prowokować polityczne „przepychanki”. Druga sprawa dotyczy propozycji pana Władysława Stępnia. Moim zdaniem jest ona bardzo dobra, ale sugerowałbym, żeby Komisja adresowała swoje stanowisko dotyczące funduszy pomocowych nie do ministra środowiska a do prezesa Rady Ministrów. Dlaczego? Niebawem będziemy mieć do czynienia z tak zwaną kompatybilnością przygranicznych programów pomocowych - PHARE, CBC - które bodaj od ubiegłego roku obsługują granicę polsko-ukraińską. Po stronie ukraińskiej jest to program TARCIS. One do tej pory nie były kompatybilne. Jeżeli jednak będzie możliwość współpracy czy wspólnego finansowania przedsięwzięć inwestycyjnych, to sprawa Nowojaworowska, Baszni i wód przygranicznych będzie tego jednym z najlepszych elementów. Natomiast CBC i CLOS PORTER są obsługiwane przez ministra spraw wewnętrznych i administracji. Zatem prezes Rady Ministrów wydaje mi się bardziej właściwym adresatem naszego stanowiska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WładysławStępień">Zwracam się do pana posła Marka Kuchcińskiego. Myślę, panie pośle, żebyśmy wspólnie przygotowali projekt. Jeśli będzie decyzja Komisji o skierowaniu takiego wniosku, rzeczywiście właściwsze będzie skierowanie go do prezesa Rady Ministrów, ponieważ sprawa ma szerszy zasięg. Informuję Komisję, że podczas prac nad nowelizacją ustawy o restrukturyzacji finansowej górnictwa siarki mam zamiar wnieść dwie poprawki. Prosiłbym o ich poparcie. Pierwsza polega na tym, żeby roboty likwidacyjne były finansowane z dotacji budżetowej górnictwa, a druga, żeby zastosować osłonę socjalną wobec zwalnianych pracowników górnictwa. Poza tym, chciałbym państwa poinformować, że w 1989 r. ówczesny rząd premiera Jerzego Rakowskiego podjął decyzję o powołaniu funduszu likwidacji kopalń. Był to fundusz centralny, na który wszystkie przedsiębiorstwa górnicze musiały wpłacać podatek na swoją przyszłą likwidację. Górnictwo siarki w latach 1989–2001 wpłaciło kwotę - w przeliczeniu na dzisiejsze walory - około 500 mln zł. Przypominam również, że ten fundusz został zlikwidowany przez późniejszego ministra finansów Leszka Balcerowicza, a ogromne pieniądze pochodzące z całego polskiego górnictwa zostały włączone do budżetu państwa i przeznaczone na sprawy ogólne. Od tamtej pory nie ma takiego mechanizmu, natomiast nowelizacja ustawy o ochronie środowiska oraz Prawo geologiczne i górnicze - o czym wspominał pan poseł Jan Rzymełka - rzeczywiście zobowiązują podmioty górnicze do odkładania pieniędzy i wpłacania środków na powiatowe i gminne fundusze ochrony środowiska. Górnictwo siarki wnosi opłaty na lokalne fundusze, ale robi to z pieniędzy, które daje mu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. I właśnie w tym tkwi niezgodność prawna. Tu kłócą się ze sobą trzy ustawy. Dlatego powinna być realizowana koordynacja przepisów. Wspomnę tylko, że gdyby Narodowy Fundusz wydając pieniądze chciał odbierać to, co mu się należy, byłoby to przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej, a efekt tego był coraz mniejszy. Natomiast chodzi o to, żeby przyspieszyć roboty likwidacyjne w górnictwie siarki. Jeżeli chodzi o płacenie nagrody barbórkowej, jest to kontrowersyjna sprawa, ale dotyczy całego polskiego górnictwa. W Tarnobrzegu płaci się „barbórkę”, a na Śląsku, również z pieniędzy państwowych, płaci się „barbórkę”, „trzynastkę” i „czternastkę”, bo takie są potrzeby. Przecież tam pracują ludzie, którzy mają uprawnienia górnicze, a więc mają prawo do tych świadczeń. Tak jak w zbankrutowanych hutach mają ludzie prawo do nagrody hutnika, tak i górnicy mają prawo do nagród. Tak jest we wszystkich zawodach. Zwróciłem uwagę dyrektorom w kopalniach siarki, żeby od 2003 r. nie płacić nagrody barbórkowej, tylko wprowadzić ją w stawkę zasadniczą, żeby to nikogo nie raziło. Jednak dopóki górnik kopalnię przygotowuje, eksploatuje i likwiduje, dopóty ma prawo do określonych świadczeń, bo to wynika z innych przepisów - Kodeksu pracy i Porozumień branżowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#MarekSuski">W zeszłym roku debatowaliśmy na temat przeznaczenia środków z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na rekultywację jednego z wyrobisk. Środki na ten cel zostały przeznaczone odpowiednią poprawką. Wnosiłem wtedy, żebyśmy kompleksowo zajęli się sprawą rekultywacji. Dziś zajmujemy się rekultywacją wyrobisk posiarkowych. Myślę, że dobrze by było, żebyśmy się zajęli nie tylko sprawą rekultywacji terenów po górnictwie siarki, ale wszelkimi rekultywacjami, co pozwoliłoby stwierdzić, czy gdzieś nie ma większych potrzeb i czy przeznaczając środki na jedno wyrobisko nie powodujemy niedoboru środków tam, gdzie są równie pilne potrzeby. Przy skromnych środkach, jakimi dysponujemy, trzeba je dzielić racjonalnie. Bez wiedzy, o której mówię, nie można podejmować racjonalnych decyzji. Zeszłoroczna decyzja przeznaczenia pieniędzy na rekultywację Machowa - jak wynika z materiałów przygotowanych przez wojewodę - w pewnym sensie dała możliwości likwidacyjne temu wyrobisku. Około 40 mln zł pochłonęły wyłącznie koszty utrzymania, a my przeznaczyliśmy 60 mln zł. Zatem kwota 20 mln zł pozwoliła na zmniejszenie obszaru, który trzeba rekultywować. Pan poseł Władysław Stępień mówił o 500 mln zł z funduszu likwidacji kopalń, które miały być ogromną kwotą. Natomiast z materiałów przedłożonych przez wojewodę wynika, że sam koszt likwidacji wyrobiska „Machów” oszacowano na około 500 mln zł. Zatem na tak wielkie zadania jest to niewielka kwota. Tak czy inaczej pozostajemy z tym problemem. Trzeba do niego podejść kompleksowo. Jak widać, przeznaczenie pieniędzy tylko na Machów powoduje, że nie są rekultywowane inne wyrobiska. I nawet, jeżeli zakończy się rekultywacja jednego wyrobiska, nie da to możliwości zabezpieczenia innych, choćby w Piaseczenie, a jak wynika z materiałów, obie rekultywacje powinny być prowadzone równolegle i zakończone w tym samym czasie. Dopiero wtedy będzie można mówić o zamknięciu tego kompleksu rekultywacji. Trzeba więc się zastanowić, czy jest celowe przeznaczanie środków na jedną część tego kompleksu a na drugą wcale. Dlatego myślę, że należy zastanowić się, jak miałby brzmieć dezyderat, który - jak słusznie zauważył pan poseł Marek Kuchciński - powinien być skierowany do prezesa Rady Ministrów a nie do ministra środowiska. Poza tym, przed sformułowaniem i skierowaniem dezyderatu dobrze by było poprosić przedstawicieli Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o przedstawienie ich punktu widzenia w sprawie całościowego ujęcia planu rekultywacji w planach finansowych, co dałoby nam pogląd na co i ile przeznaczyć środków, żeby uniknąć zeszłorocznej dyskusji, podczas której prawiliśmy sobie złośliwości, że środki trafiają do kopalni, gdzie jest sprawny poseł - a pan poseł Władysław Stępień jest sprawny w załatwianiu tych spraw - a nie do innych kopalń, gdzie są równie duże potrzeby a mniej sprawni posłowie. Jako posłowie powinniśmy patrzeć na ogół problemów i uważać, żeby nie kierować środków tylko tam, skąd jesteśmy, bo jesteśmy posłami nie tylko naszej ziemi, ale Rzeczypospolitej i musimy służyć całemu społeczeństwu. Słusznie pan poseł przywołał przykład margrabiego i Janosika, żebyśmy właśnie nie działali jak Janosik, który zabierał jednym i dawał drugim - był niby dobroczyńcą, ale może zabierając bogatym robił większą krzywdę, bo czasami bogaci przeznaczali swoje środki na utrzymanie sierot i biednych.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#MarekSuski">I tak jest w przypadku Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który przeznacza środki na różne cele. Wyrywając zeń środki na jeden cel możemy robić krzywdę innym. Dlatego jeszcze raz proszę, żebyśmy się pochylili nad tą sprawą, a Narodowy Fundusz przedstawił całościowy plan rekultywacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#TadeuszParchański">Chciałbym uzupełnić wniosek pana posła Jana Rzymełki o przygotowanie dodatkowej informacji, szczególnie w zakresie finansowym. W przedstawionych materiałach jest informacja dotycząca wyrobiska „Machów”, z której wynika, że wydatki na likwidację wyrobiska w latach 1994–2001 szacuje się na kwotę około 500 mln zł. Natomiast zabrakło informacji, ile kosztuje likwidacja innych wyrobisk. Są tylko wyrywkowe dane dotyczące jednego roku czy terminów zakończenia ich likwidacji. Myślę, że Komisję interesowałyby dane, ile do tej pory kosztowała likwidacja i rekultywacja innych wyrobisk w górnictwie siarki w obecnym województwie podkarpackim, a także - co najważniejsze - jakie są przewidywane terminy zakończenia tego procesu i koszty likwidacji wszystkich wyrobisk po górnictwie siarki w dawnym województwie tarnobrzeskim. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że tych informacji nie można przedstawić na dzisiejszym posiedzeniu. Dlatego prosiłbym o przygotowanie informacji na piśmie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#StanisławDulias">Chciałbym podzielić się z państwem pewnymi refleksjami. Zacznę od sprawy zbankrutowanych hut i górnictwa na Śląsku. Mieszkam na Śląsku i znam sytuację. W tym przypadku nie ma skali porównawczej. Nie chciałbym roztrząsać tego tematu, bowiem w maju odbędzie się wyjazdowe posiedzenie Komisji, którego uczestnicy będą się mogli naocznie przekonać, jak wygląda sytuacja. Wracam do dzisiejszego tematu. Nie ma wątpliwości, że szkody związane z górnictwem siarki są duże a na ich likwidację potrzebne są duże nakłady. Dawać pieniądze to za mało. Potrzebne jest kompleksowe przeanalizowanie i porównanie sytuacji spowodowanej przez górnictwo siarki z innymi działami. Mam również pytanie dotyczące wód granicznych, zlewni Sanu, Wisły i Bałtyku. Czy inne kraje nadbałtyckie włączone są w tę sprawę? Jeśli tak, na jakiej zasadzie, płaszczyźnie? Wydaje mi się, że to nie jest tylko problem Ukrainy i Polski. Natomiast, jeśli chodzi o sprawę funduszu likwidacji kopalń, uważam, że sytuacja jest podobna jak w przypadku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Trzeba uzupełniać te środki z budżetu. Tego rodzaju fundusze powinny być dziś bardzo duże, a de facto zobowiązania i długi przedsiębiorstw wynoszą 400 mld zł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#TeresaWarchałowska">Przypominam, że 4 lata temu Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła kontrolę przestrzegania wymagań ochrony środowiska w przemyśle siarkowym z uwzględnieniem rekultywacji i zagospodarowania terenów pogórniczych. Kontrolą tą objęto wszystkie kopalnie siarki, a także właściwe organa administracji publicznej. Jednym z celów kontroli była ocena stopnia rekultywacji terenów pogórniczych czynnych i likwidowanych kopalń. Kontrola wykazała bardzo spowolnione działania w zakresie rekultywacji, których tempo uzależnione było od posiadanych środków. Stwierdzono także, że porzucona w 1996 r. Kopalnia Siarki „Basznia” stanowi źródło nadzwyczajnego zagrożenia środowiska z uwagi na zniszczenia i silną korozję pozostawionych instalacji i urządzeń oraz stwarza niebezpieczeństwo erupcji i zatrucia środowiska, co jest ważne ze względu na okolicznych mieszkańców i sąsiadujące uzdrowisko Horyniec. Najwyższa Izba Kontroli ustaliła również, że mimo posiadania informacji wskazujących na zagrożenia ekologiczne powstałe w wyniku porzucenia tej kopalni właściwi ministrowie nie podjęli skutecznych działań zmierzających do usunięcia zagrożenia a także zabezpieczenia interesów Skarbu Państwa w tej kopalni. W informacji o wynikach tej kontroli zostały sformułowane wnioski o charakterze systemowym. Skierowano je do ministrów środowiska, gospodarki i Skarbu Państwa, wnosząc o podjęcie skutecznych działań mających na celu pilną rekultywację terenów pogórniczych. Interesująca była wypowiedź pani Marii Suchy - podkarpackiego wojewódzkiego inspektora środowiska na temat likwidacji zagrożeń w Kopalni Siarki „Basznia”. Można stwierdzać, że ta sprawa znalazła wreszcie swoje rozwiązanie. Podjęto odpowiednie działania. Jak widać, sprawa rekultywacji terenów pogórniczych jest wciąż aktualna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MaciejGiertych">Wiele dziś mówiono o polsko-ukraińskiej i polsko-białoruskiej współpracy przygranicznej w odniesieniu do Unii Europejskiej jako instytucji, która może być zainteresowana tą tematyką. Wszystko, co dotyczy Bałtyku leży w obszarze zainteresowania krajów nadbałtyckich. Ani Białoruś, ani Ukraina w przewidywalnej przyszłości nie będą należały do Unii Europejskiej - a mam nadzieję, że również Polska - natomiast wszystkie te kraje są w radzie krajów bałtyckich. W związku z tym proponowałbym, żeby informacje, które zostały nam dziś podane, w skrótowej wersji dotarły do rady państw bałtyckich nie tylko jako forma ubolewania nad zanieczyszczeniem zlewni Bałtyku przez przemysł siarkowy czy jego pozostałości, ale pozytywna informacja o tym, co się robi w zakresie tej współpracy w celu zareklamowania naszych działań zmierzających do uporania się z problemem, który dotyczy nie tylko nas, ale całej zlewni Bałtyku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MarekSuski">Tytułem uzupełnienia chciałbym powiedzieć, że poglądowym sposobem pokazania, co i w jakich terminach trzeba zrobić, byłoby porównanie tabelaryczne, w którym podane byłyby dane na temat kopalni - obszar, stan prac, dotychczasowe wydatki, przewidywane koszty, koszt utrzymania, wielkość środków potrzebnych do zakończenia rekultywacji. Może wówczas okazałoby się, że utrzymanie wyrobiska w Machowie jest tak drogie - nie twierdzę, że tak nie jest - że warto przeznaczyć środki na jego likwidację. Jednak dziś tego nie wiemy, bo nie mamy analizy, o której mówiłem. Zatem o taką analizę proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JoannaGrobelProszowska">Nie mogę zgodzić się z panem posłem Janem Rzymełką, który twierdzi, że pieniądze wpływające ze Śląska do Narodowego i wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej nie wracają w całości na ten teren. To prawda, że nie można porównywać Śląska i Podkarpacia. Województwo podkarpackie nie jest obszarem przemysłowym, jak Śląsk, natomiast szkody ekologiczne w nieistniejącym już górnictwie siarkowym są ogromne. Pan poseł mówił o terminach i potrzebie zwymiarowania, ale trzeba pamiętać, że ta rekultywacja jest ciągłym wyrywaniem pieniędzy. Skoro w dziurę w Machowie włożono już tak dużo pieniędzy, najwyższy czas tę rekultywację zakończyć. Jednak nie da się tego zrobić bez rekultywacji wyrobiska w Piasecznie. Dobrze, że podjęto próbę uregulowania sprawy rządowego finansowania tej rekultywacji, zaznaczam jednak, że nasze województwo w ogóle nie skorzystało z żadnych form restrukturyzacji dotyczących górnictwa siarki. Nowelizowana ustawa o restrukturyzacji górnictwa siarkowego dotyczy między innymi ekologicznych opłat w górnictwie siarki i przedłuża terminy wnoszenia zaległych opłat. Zatem, na ile możliwe, te pieniądze są lokowane w rejonach, które są bardziej zagrożone ekologicznie. Na wątpliwość wyrażoną przez pana posła Jana Rzymełkę, czy w województwie podkarpackim były przeprowadzone badania zdrowotne w tym zakresie, odpowiadam, że powiat tarnobrzeski i sąsiadujące z nim powiaty od dawna są zakwalifikowane jako rejony ekologicznego zagrożenia. Wojewódzki fundusz ochrony środowiska i gospodarki wodnej do tej pory, na podstawie własnych przepisów, finansował wypoczynek dzieci z rejonów ekologicznego zagrożenia. Natomiast potrzebne uzupełnienia informacji nie powinny nam przeszkodzić w uchwaleniu dezyderatu i procedowaniu nad ustawą, tym bardziej, że dotyczy to problematyki zanieczyszczeń transgranicznych, w związku z czym umowa w tym zakresie musi zostać zawarta między rządami Polski i Ukrainy. Dlatego dezyderat musi być adresowany do premiera Rzeczypospolitej Polskiej. Sceptycznie odnoszę się natomiast do propozycji dyskusji w Komisji nad ewentualnym utrzymaniem Delegatury Inspekcji Ochrony Środowiska w Przemyślu. Tego typu sprawy nie powinny być przedmiotem posiedzeń Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#KrzysztofFilipek">Czy są jeszcze chętni do udziału w dyskusji, zadania pytań? Nikt się nie zgłasza. Proszę pana ministra o udzielenie odpowiedzi na zadane pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#KrzysztofZaręba">Na pewno moje odpowiedzi nie wszystkich zadowolą, ale do pewnych spraw trzeba się odnieść już teraz. Jeżeli chodzi o relacje polsko-ukraińskie w omawianym zakresie, są one regulowane umową o współpracy na wodach granicznych. Pierwsza umowa polsko-czechosłowacka została podpisana w latach 60., a w latach 70. podpisano umowy polsko-niemiecką i polsko-radziecką. Te umowy zostały przeniesione na obecny układ państwowy. W ten sposób od około 30 lat utrzymuje się stała współpraca na wodach granicznych. Jest powołany pełnomocnik. Być może wątpliwości, czy pełnomocnik działa czy nie, wiążą się z kwestią na jakim szczeblu ma on być ustawiony, ponieważ pełnomocnikiem z naszej strony jest wicedyrektor Departamentu Gospodarki Wodnej pan Rutkiewicz. Na ogół pełnomocnicy są ustawiani na szczeblu ministerialnym. Jest to sprawa do ewentualnego przeorganizowania. Natomiast, jeśli chodzi o wszystkie państwa przygraniczne, współpraca z naszej strony jest zapewniona. Dwustronną współpracę w ramach pomiarów nadzoruje z naszej strony Ministerstwo Środowiska - wydział ukierunkowany wyłącznie na współpracę na wodach granicznych. Natomiast pomiary po stronie polskiej prowadzą wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska, a po stronie ukraińskiej ich tamtejsze odpowiedniki. W ramach działań inspekcyjnych chcemy rozwinąć współpracę ze wszystkimi stronami uściślając zadania i wspólne przedsięwzięcia, które - w zależności od państwa - przebiegają bardziej lub mniej intensywnie. Jest to temat o tyle ważki, że na wodach granicznych dochodzi do różnych, kontrowersyjnych sytuacji. Najmniej takich sytuacji zdarza się na Słowacji, nieco więcej na Ukrainie i w Czechach. Natomiast aktualnie dochodzi do istotnych kontrowersji w stosunku do niemieckich zamierzeń inwestycyjnych. Niemcy, korzystając z wód Nysy i Odry, podjęli 3 kontrowersyjne przedsięwzięcia. Sygnalizuję ten temat ze względu na to, że leży on w kręgu zainteresowań dwóch Komisji. Być może Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa będzie chciała przedyskutować te sprawy jako odrębny temat, bo - jak powiedziałem - w układzie polsko-niemieckim są to aktualnie drażliwe sprawy. Mieliśmy nadzieję, że już w marcu będziemy prowadzić rozmowy z Ukrainą na wysokim, ministerialnym szczeblu, ale na 3 dni przed terminem wyjazdu delegacji nastąpiła zmiana ministra. W związku z tym rozmowy zostały przełożone na późniejszy termin. W maju odbędzie się na Ukrainie europejski szczyt ochrony środowiska, dlatego strona ukraińska nie jest w stanie zorganizować naszej wizyty w bliższym terminie, ale w tym roku do tej wizyty na pewno dojdzie. Zaznaczam, że rozpatrywany przez Komisję materiał na ten temat był przygotowywany pod kątem rozmów polsko-ukraińskich na szczeblu ministrów. W planowanych rozmowach na pewno wykorzystamy wnioski wypływające z dzisiejszego posiedzenia Komisji. Jeśli chodzi o sprawy zagraniczne, skomentowania wymaga jeszcze sprawa Bałtyku. Konwencja helsińska nie interesuje się tym tematem, ponieważ wody z cieków ukraińskich wpływają na jakość wód Bałtyku w mniejszym stopniu aniżeli Bug, którego zanieczyszczenie stanowi dużo większy problem. Rzeka Bug była przedmiotem wielu projektów związanych z zanieczyszczeniem Bałtyku i Konwencją helsińską.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#KrzysztofZaręba">W tej chwili Komisję HELCOM - co sygnalizuję - bardziej interesuje sprawa ferm hodowlanych koncernu, który wszedł na teren Polski i próbuje organizować tu bazę. Przeprowadziliśmy kontrolę dotyczącą wpływu tych ferm na wody powierzchniowe i gruntowe. Zbierane są dane i w kwietniu będą dostępne wyniki. Jeżeli Komisja będzie zainteresowana, możemy tej sprawie poświęcić punkt posiedzenia Komisji. Jest to o tyle związane z Konwencją helsińską i czystością wód Bałtyku, że fermy zlokalizowane są w północnym pasie Polski. Kontrolowaliśmy 4 województwa, na terenie których jest lokalizowanych 26 ferm. Być może dowiemy się czegoś więcej. Jeśli chodzi o sprawę Śląska, może nieco przewrotnie odpowiem panu posłowi Janowi Rzymełce, że były czasy, kiedy Śląsk nie odprowadzał żadnych środków do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W latach 80. Śląsk był tak uprzywilejowany, że lekceważył te obowiązki. Natomiast w czasach, kiedy Narodowy Fundusz gromadził u siebie 70% zebranych środków a 30% zostawiał w wojewódzkich funduszach, Śląsk zatrzymywał te 70% u siebie - nie oddawał ich do centralnej kasy. Obecnie proporcje się odwróciły, a wielkość procentowa zależy od tego, za co opłata jest wnoszona. Fundusze geologiczne mają osobny rachunek, a ich środki mogą być przeznaczane tylko na określone cele dotyczące badań geologicznych. Narodowy Fundusz zabiera obecnie około 30% środków, a reszta zostaje w województwach. Myślę, że warto zwrócić uwagę na fundusze wojewódzkie, które - być może - będą pod większym nadzorem Narodowego Funduszu, ale na razie są w pełni samodzielne i to marszałkowie decydują, co zrobią z tymi pieniędzmi. Są to duże pieniądze, które w tej chwili ukierunkowane są na sprawy terenowe. Przekażę Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej życzenie Komisji, która - jeśli będzie zainteresowana tematem - zwróci się z nim do Narodowego Funduszu w formie pisemnej. Wtedy okaże się, na co przeznaczane są środki i ile kosztuje rekultywacja. Mogę powiedzieć, że jeżeli na rekultywację kieruje się 80 mln zł, to na pozostałe cele nie trafia więcej niż 10 mln zł. Chodzi więc o kwotę 90 mln zł, które przeznacza na rekultywację Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Jednak muszą państwo uwzględnić fakt, że obecne ukierunkowanie Narodowego Funduszu wiąże się głównie z absorpcją środków unijnych, czyli dofinansowaniem określonych inwestycji. Niestety, rekultywacje nie wchodzą w ten zakres. Chyba że doprowadzimy do tego, że Bruksela zaakceptuje rekultywacje jako unijny projekt. Byłby to dla nas zysk, ponieważ dwie trzecie środków pochodziłoby ze środków pomocowych. Jednak w sytuacji Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej większość pieniędzy - niestety - musi iść na wspomaganie polskiego wkładu w ochronie środowiska, bo jak wiadomo, budżet całkowicie wycofał się z finansowania ochrony środowiska. Z budżetu nie kieruje się środków ani na budowę zbiorników wodnych, gospodarkę wodną ani na rekultywację. Cały ciężar finansowania w tym zakresie zrzucany jest na Narodowy Fundusz. Jednak na pewno będziemy finansowali te prace na tyle, żeby je stopniowo finalizować. Najpierw, jako najbardziej zaawansowaną, chcemy zakończyć sprawę Grzybowa, następnie Baszni, jako że jest to najmniejszy teren. Natomiast pozostałe rekultywacje są rozłożone w czasie do 2009 r. Dobrze by było, żeby udało się zachować ten przedział czasowy.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#KrzysztofZaręba">Pierwsze efekty będą widoczne w 2004 r., kiedy prawdopodobnie uda się całkiem zrekultywować pierwsze pole. Jeżeli chodzi o Delegaturę Inspekcji Ochrony Środowiska w Przemyślu, dziękuję za inicjatywę pomocy. Jesteśmy przeciwni likwidowaniu jakichkolwiek naszych struktur. Takich jednostek jest w skali kraju tylko 50. Jest to sieć starych województw. Wszystkie tego typu jednostki są bardzo potrzebne. Nie ma możliwości, żeby - jak w przypadku sanepidu - na 320 stacji zrezygnować z 50 lub ze 100. Jest to rzeczywista sieć i każda jednostka jest w niej potrzebna, tym bardziej, że resort nie ma jednostek terenowych, bo nawet wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska są organizacyjnie sprzężone z wojewodami, a tylko merytorycznie nadzorowane, zgodnie z potrzebami monitoringu krajowego, przez głównego inspektora ochrony środowiska. Przekazanie tego wojewodom jest niepokojące. Według mnie jest nie do przyjęcia, że wyremontowany budynek Delegatury w Przemyślu - znaczna część pieniędzy na ten cel została zaoszczędzona dużym wysiłkiem ludzi, którzy pracowali dniami i nocami, żeby tę Delegaturę urządzić - zostanie przeznaczony na siedzibę muzeum albo jakiejś innej instytucji samorządowej. Marszałek i wojewoda nie mogą w tej sprawie dojść do porozumienia, a przecież Inspekcja wprowadziła się tam kilka miesięcy temu adaptując budynek do własnych celów i wkładając w to olbrzymi wysiłek. Jeżeli Komisja nie będzie się angażować, pomagać w tej sprawie, mile widziane będą interwencje poselskie, żeby wspólnie wywrzeć nacisk na marszałka i wojewodę, by pozostawić Inspekcję w tym miejscu. Jak państwo wiedzą, chodzi o laboratorium, które ma akredytację i sprawnie funkcjonuje w sieci. Zaznaczam, że zadania tego laboratorium będą rosły w związku z rozszerzeniem funkcji przejścia granicznego w Kończowej, gdzie będą kierowane kolejowe i drogowe ładunki niebezpieczne, za które odpowiadamy. Powinniśmy tę sprawę wesprzeć naszym wspólnym wysiłkiem. To wszystko z mojej strony. Na pozostałe kwestie udzielimy odpowiedzi w formie pisemnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JanuszKurnik">Ponieważ powstało wrażenie, że wojewoda podkarpacki zamierza likwidować Delegaturę Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w Przemyślu, chciałbym zapewnić, że takiego zamiaru nie ma i nie był nawet rozpatrywany. Natomiast sprawa lokalowa na terenie Przemyśla - co może potwierdzić pan poseł Marek Kuchciński - faktycznie jest skomplikowana. Zwroty niektórych obiektów, do których musi dojść ze względu na uzgodnienia między kościołami a państwem, wymagają pewnych działań. Wojewoda zna sytuację i wie o jej skomplikowanym charakterze. Podejmie możliwie najlepszą decyzję. Być może nie uda się zachować pomieszczeń, które Delegatura obecnie zajmuje i konieczne będzie jej przemieszczenie. Będzie to wynikiem wzajemnych uzgodnień między marszałkiem województwa, wojewodą i najbardziej zainteresowaną stroną, która ma przejąć obiekt w celu utworzenia tam muzeum diecezjalnego. Nie odbędzie się to nagle. Niezbędne będą środki na ten cel. Również siedziba Delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Przemyślu musi być utworzona w innym miejscu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#KrzysztofFilipek">Czy ktoś z przedstawicieli władz samorządowych chciałby jeszcze zabrać głos? Nikt się nie zgłasza. Wobec tego zobowiązujemy pana ministra do przedstawienia w formie pisemnej informacji, o które zwracali się posłowie Jan Rzymełka, Tadeusz Parchański i Marek Suski. Natomiast o przygotowanie projektu dezyderatu, który skierujemy do prezesa Rady Ministrów, prosimy panów posłów Marka Kuchcińskiego i Władysława Stępnia. Projekt dezyderatu zostanie przyjęty na jednym z kolejnych posiedzeń Komisji. W imieniu prezydium Komisji proponuję przyjęcie rozpatrzonej na dzisiejszym posiedzeniu informacji na temat stanu zagrożeń w górnictwie siarki z uwzględnieniem terenów pogórniczych w Nowojaworowsku na Ukrainie oraz ochrony wód granicznych. Czy są uwagi do przedstawionych przeze mnie propozycji? Nie ma uwag. Stwierdzam, że przestawione propozycje zostały przyjęte. Na tym zakończyliśmy rozpatrywanie pkt. 1 porządku dziennego. Przystępujemy do rozpatrzenia pkt. 2 porządku dziennego - sprawy bieżące. Informuję, że od głównego inspektora ochrony środowiska otrzymałem pismo, z którego wynika, że minister środowiska zamierza powołać zespół do wypracowania koncepcji utworzenia Państwowej Agencji Ochrony Środowiska. Pan minister Czesław Śleziak zaproponował, żeby w skład zespołu powołać 2 przedstawicieli naszej Komisji. W imieniu prezydium Komisji proponuję kandydaturę pana posła Jana Chojnackiego i pana posła Adama Wosia. Czy ktoś jest przeciwny tej propozycji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#MarekSuski">Chciałbym zgłosić kandydaturę pana posła Marka Kuchcińskiego. Jeżeli ma to być decyzja Komisji, należy to w jakiejś formie ustalić. Czy można zgłosić 3 kandydatów?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#KrzysztofFilipek">Nie można, ponieważ w skład zespołu mają wejść 2 osoby. Nie pozostaje nic innego niż głosowanie nad poszczególnymi kandydaturami w kolejności zgłoszeń. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem kandydatury pana posła Jana Chojnackiego? Stwierdzam, że za kandydaturą pana posła Jana Chojnackiego opowiedziało się 8 posłów. Kto jest za przyjęciem kandydatury pana posła Adama Wosia? Stwierdzam, że za kandydaturą pana posła Adama Wosia opowiedziało się 4 posłów. Kto jest za przyjęciem kandydatury pana posła Marka Kuchcińskiego? Stwierdzam, że za kandydaturą pana posła Marka Kuchcińskiego opowiedziało się 8 posłów. W wyniku głosowania, do reprezentowania Komisji w zespole powoływanym przez ministra środowiska, zostali wybrani pan poseł Jan Chojnacki i pan poseł Marek Kuchciński. Zachęcam do wzięcia udziału w wyjazdowym posiedzeniu Komisji połączonym z wizytacją poselską w Puszy Piskiej w dniach 15–16 kwietnia. Tematem posiedzenia jest ocena przebiegu usuwania skutków klęski żywiołowej w Puszczy Piskiej. Zawiadomienia i program państwo otrzymali. Proszę posłów wyrażających chęć udziału w wyjazdowym posiedzeniu Komisji o jak najszybsze potwierdzenie udziału w sekretariacie Komisji. Informuję wstępnie, że w dniach 24–26 kwietnia - bezpośrednio po zakończeniu obrad plenarnych - planujemy wizytację poselską w województwie pomorskim na temat ochrony środowiska w gospodarce rybackiej. Program wizytacji, który państwo otrzymali, przewiduje udział w sesji terenowej organizowanej przez Instytut Rybactwa Śródlądowego, Polskie Towarzystwo Rybackie i Związek Producentów Ryb. Wystąpiliśmy do Prezydium Sejmu o wyrażenie zgody na ten wyjazd. Jeszcze nie mamy odpowiedzi. Jednak proszę osoby zainteresowane udziałem w wizytacji o zgłaszanie się do sekretariatu Komisji. Po otrzymaniu zgody na wyjazd potwierdzimy aktualność wizytacji. Czy ktoś chciałby zabrać głos w sprawach bieżących? Nikt się nie zgłasza. Wobec wyczerpania porządku obrad zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>