text_structure.xml 161 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JerzyWenderlich">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam wszystkich. Witając zaproszonych gości, pragnę poinformować, że pan minister Jacek Socha na piśmie upoważnił dyrektora Departamentu Nadzoru Właścicielskiego Elżbietę Niebisz do reprezentowania Ministerstwa Skarbu Państwa. Dzisiejsze posiedzenie jest poświęcone polityce kadrowej zarządu Telewizji Polskiej S.A. Jest ono efektem woli zdecydowanej większości członków Komisji: posłów PiS, PO, LPR, Samoobrony oraz posłów SLD. Ostatnie tygodnie spowodowały olbrzymi szum medialny nie wokół warstwy programowej TVP S.A., ale wokół nazwisk. Pomiata się nazwiskami, które budowały i budują autorytet telewizji publicznej i nikt nie staje w ich obronie. Takie informacje są chyba celowo udostępniane mediom po to, by zasiać jakiś niepokój, ale nie wydaje mi się, by celem nas wszystkich było podsycanie niepokoju względem wspólnego dobra - mediów publicznych. Jednak nikt tego nie przecina i nie staje w obronie honoru dziennikarzy, o których codziennie wypisuje się rozmaite rzeczy, np. takie, że jeden będzie zwolniony z pracy za 5 minut, drugi za 7 minut, a trzeci jest już odwołany, ale o tym nie wie. Dzisiejsze posiedzenie zostało zwołane z różnych powodów motywów. Proszę pana prezesa Jana Dworaka o przedstawienie spraw powodujących ten olbrzymi szum medialny, a które nie znajdują odzwierciedlenia w stanowiskach zarządu telewizji publicznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#JanDworak">Staram się rozszyfrować zadanie jakie, w imieniu członków Komisji, postawił przede mną i przed członkami zarządu pan przewodniczący. Wykonanie tego zadania nie przychodzi mi z łatwością. W zaproszeniu temat posiedzenia został sformułowany następująco: polityka kadrowa zarządu TVP S.A., a pan przewodniczący w swoim wystąpieniu zwrócił jeszcze uwagę na plotki, pomówienia. Nie przybliża nas to do poważnego ujęcia tego tematu. Polityka kadrowa zarządu TVP S.A., tak jak polityka kadrowa każdego przedsiębiorcy, (dodatkowo wzmocniona przepisami ustawy o radiofonii i telewizji) jest suwerenna i samodzielna. Oczywiście, to nie oznacza, że swoimi problemami nie dzielimy się i nie będziemy się dzielić z różnymi szacownymi gremiami, do których przede wszystkim należy sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu. Jednak musi być uszanowana zasada suwerenności prowadzenia polityki kadrowej. Jest mi bardzo trudno ustosunkować się do plotek, pomówień, a także jest mi trudno mówić o tym, które z informacji, przedostających się do wiadomości publicznej, są plotkami, a które nimi nie są. Trudno mi bronić pracowników, jeśli zarzuty wobec nich pojawiają się w tabloidach. Z wielką powagą traktuję istotę telewizji publicznej i ludzi w niej pracujących. Wiemy, że telewizją publiczną nie są mury i urządzenia techniczne. Wartość tego medium stanowią ludzkie umysły. W swoim wystąpieniu chciałbym ograniczyć się do podstawowych informacji. Oczywiście, chętnie odpowiem na wszystkie zadane pytania. Czy może być taka formuła?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JerzyWenderlich">Tak, oczywiście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JanDworak">Stan zatrudnienia na początku br. wynosił około 4800 osób. Świadomie nie podaję konkretnych danych, gdyż to również należy do pewnych dyskrecjonalnych danych naszego przedsiębiorstwa. Na koniec czerwca br. roku stan zatrudnienia wynosił 4780 osób. Dane z ostatnich kilku lat pokazują, że w każdym roku telewizja publiczna zmniejsza stan zatrudnienia przy jednoczesnym niezmniejszaniu wykonywanych przez nią zadań. W roku 2003 było zatrudnionych 4800 osób, w 2002 - 5090, w 2001 roku - prawie 6000 osób, a w roku 2000 - 6700 osób. Jeżeli porównamy to z obecnym stanem zatrudnienia (4780 osób), to można zauważyć, że wszystkie poprzednie zarządy i obecny kontynuują ten zdrowy trend. Obecny zarząd pracuje nad tym, by w naszym przedsiębiorstwie była coraz wyższa wydajność pracy. W ostatnich miesiącach nastąpił dalszy spadek zatrudnienia, mimo że w telewizji publicznej powołano nowy pion - reklamy i marketingu. Wymagało to dodatkowego zatrudnienia 90 osób. Stan zatrudnienia na koniec 2004 roku powinien wynosić około 4850 osób, a więc na poziomie obecnego stanu zatrudnienia. Zwiększenie zatrudnienia było podyktowane zmianami organizacyjnymi, tzn. powstaniem Biura Marketingu i Reklamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JerzyWenderlich">Bardzo przepraszam pana prezesa za hałas i szmery. Pragnę powiedzieć, że nie ma obowiązku uczestnictwa w posiedzeniu, a w Sejmie jest kilka kawiarni, w których można prowadzić rozmaite rozmowy. Proszę o wsłuchanie się w to, o czym mówi pan prezes Jan Dworak i kolejni mówcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JanDworak">Chciałbym wrócić do podstawowych danych, co być może pozwoli nam prowadzić rozmowę w sposób jak najbardziej rzeczowy. Powstała także nowa jednostka: Centrum Strategii Akademia Telewizyjna, a ostatnio z restrukturyzacji istniejących jednostek powstał bardzo ważny pion, zgodny z oczekiwaniami i obowiązkami nałożonymi przez szereg ustaw, w tym ustawy o ochronie informacji niejawnych. Chodzi o Biuro Ochrony Informacji. Nie muszę chyba tłumaczyć ważności tego pionu w obecnej niestabilnej sytuacji światowej, która na szczęście nas nie dotyka. Jednak staramy się zachowywać najważniejsze standardy ochrony informacji niejawnych. Według stanu na 30 czerwca br. TVP S.A. zatrudnia 750 dziennikarzy oraz 1200 pracowników realizacji telewizyjnej, filmowej i technicznej. Można powiedzieć, że są to osoby najważniejsze w naszej instytucji, gdyż bezpośrednio pracują przy tym, z czego rozliczają nas widzowie. Oprócz tego corocznie na zasadzie umów cywilnoprawnych współpracuje z TVP S.A. około 8000 osób. Proszę zwrócić uwagę na to, jaki jest szeroki krąg współpracowników - ludzi twórczych, którzy swoje wartości kulturalne, swoją inwencję dzięki naszej instytucji wnoszą do krwiobiegu kultury narodowej. Wśród tych 8000 osób są to głównie osoby zajmujące się zajęciami dziennikarskimi i pomocniczymi przy realizacji telewizyjnej. Podałem podstawowe dane, dotyczące funkcjonowania naszej firmy. Wymienione przeze mnie najistotniejsze grupy zawodowe współpracowników dominują również wśród pracowników. Największą grupę pracowniczą stanowią osoby związane z realizacją telewizyjną, filmową, realizacją audycji, tzw. pracownicy pomocniczy oraz pomocniczo-twórczy. Na drugim miejscu plasuje się grupa administracji, pracowników ekonomiczno-finansowych. Stanowi ona 24 proc. ogółu pracowników. Trzecią grupę pod względem liczebności stanowią dziennikarze honoracyjni, dziennikarze korespondenci oraz dziennikarze zaopatrywani w tzw. premię motywacyjną. W tej chwili poważnym dla nas wyzwaniem jest stworzenie motywacyjnego systemu pracy. Od pierwszych dni funkcjonowania zarządu zwraca nam na to uwagę rada nadzorcza. Pani Anna Milewska kładzie bardzo silny nacisk na to, by system płac motywował pracowników do coraz lepszej, wydajniejszej i bardziej twórczej pracy. Te uwagi traktujemy bardzo poważnie oraz uwagi padające z ust innych członków rady nadzorczej. Uważamy, że jest to jedno z naszych najważniejszych zadań. Jestem przekonany, że w najbliższym czasie panujący w tej chwili dość ekstensywny system płac ulegnie zmianie na system motywujący do lepszej, wydajniejszej i twórczej pracy naszych pracowników. Problematyka związana z polityką personalną ma szereg aspektów. Mógłbym je bardzo długo rozwijać, ale nie chciałbym zanudzać państwa liczbami. Posiadamy rozmaite analizy, np. dotyczące wieku naszych pracowników, pochodzenia. Służą one nam do prowadzenia właściwej polityki kadrowej. W tej chwili nie zawsze potrafimy wykorzystywać te narzędzia. Na tym chciałbym zakończyć swoją wypowiedź i poczekać na pytania, gdyż dysponuję naprawdę bogatymi danymi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JerzyWenderlich">Otwieram debatę. Kto z państwa chciałby zabrać głos? Chęć zabrania głosu wyrazili posłowie: Elżbieta Więcławska-Sauk, Włodzimierz Czechowski, Kazimierz Zarzycki, Jan Bury, Bronisław Cieślak, Marek Jurek, Jan Byra, Iwona Śledzińska-Katarasińska, Jerzy Wenderlich, Tadeusz Samborski oraz Piotr Gadzinowski. Ze względu na wagę sprawy nie będę zamykał listy mówców na osobach, które zgłosiły się w tej chwili.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">Nie będę ukrywała, że chciałam, by odbyło się takie spotkanie. Jednak taka propozycja została złożona dużo wcześniej - wtedy, gdy jeszcze nie było istotnych zmian, które nastąpiły w tej chwili. Wówczas prasa donosiła, że są kłopoty, że źle się dzieje w telewizji publicznej, a stary układ ma się dobrze. Wtedy chciałam poruszyć dwie sprawy: perspektyw personalnych oraz sprawę dziennikarzy, wyrzuconych z pracy przez poprzednią ekipę. W tej chwili sytuacja zmieniła się i bardzo jestem z tego zadowolona. Nareszcie coś się zmieniło. Pan prezes Jan Dworak słusznie powiedział, że nie rozumie zagajenia pana przewodniczącego Jerzego Wenderlicha. O szarganiu nazwisk możemy mówić w odniesieniu do czasów poprzedniej ekipy. Przypomnę chociażby „Dramat w trzech aktach” i finał tej sprawy. Telewizja przeprosiła, za co bardzo dziękujemy. To była domena tamtej ekipy, natomiast teraz mamy nadzieję, że zostaną przeprowadzone podstawowe zmiany, o których już poinformowano publicznie. Zmiana odbioru telewizji przez telewidzów, abonentów łączy się ze zmianami twarzy. Wcale nie dziwię się, że podjęto takie decyzje. Określone twarze w określony sposób łączą się z poprzednimi rządami i tak będzie zawsze. Pragnę zadać panu prezesowi dwa pytania. Pierwsze dotyczy sytuacji wyrzuconych dziennikarzy. Prasa podawała, że jest to dla pana prezesa jedna z priorytetowych spraw. Rozmawiałam z dyrektorem łódzkiego ośrodka telewizyjnego oraz z dziennikarzami, którzy powinni być przywróceni do pracy. Na razie sytuacja wygląda źle. Nie wiem, jaki był raport specjalnie w tym celu powołanej komisji. Chciałabym znać jej wnioski, gdyż jest to dość podstawowa sprawa. O ile wiem, to jedynie 10 dziennikarzy zostanie przywróconych do pracy na etat. Być może ta liczba się zwiększyła, ale przypominam, że chodzi o 100 wyrzuconych dziennikarzy. Nie bardzo wiadomo, na jakich zasadach mają wrócić do pracy. Właśnie to usłyszałam od dyrektora ośrodka łódzkiego. Dziennikarze zostają zapraszani do dyrektora na rozmowę i traktuje się ich jak ludzi z ulicy, którzy mają ochotę współpracować z telewizją. Dyrektor ośrodka łódzkiego proponuje im jedynie współpracę, gdyż nie ma etatów. Proponuje napisanie scenariusza, a po jego sprawdzeniu ewentualnie zostanie podjęta decyzja o współpracy. A przecież ci ludzie już raz zostali sprawdzeni, a niektórzy z nich wiele lat pracowali w telewizji. Takie traktowanie jest wręcz uwłaczające tym ludziom. Są oni bardzo sfrustrowani i rozczarowani. Uważam, że ta sytuacja powinna się zmienić generalnie. Dotarły do mnie informacje mówiące o tym, że w raporcie komisji jest ujęta kwestia zmiany dyrektora ośrodka łódzkiego. Jeśli tak jest, to zgadzam się z taką decyzją, gdyż tam nigdy nie dojdzie do consensusu i do żadnego uzgodnienia, ponieważ dyrektor ośrodka łódzkiego jest człowiekiem z pomazania pana Janusza Pieńkowskiego, który robił wszystko, by zniszczyć tych dziennikarzy, a w tej chwili ma ich przyjmować do pracy. Nic dziwnego, że nie robi tego z chęcią. Cały czas mówi się dziennikarzom, że na etaty zostały przyjęte nowe osoby i nie wiadomo, co można zrobić w takiej sytuacji. Jednak to nie jest problem tych dziennikarzy. Ich wyrzucono z pracy i to w dodatku niesłusznie. To nie oni mają się borykać z tym problemem. Wiem, że sytuacja może być trudna, ale trzeba ją jakoś rozwiązać.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">Mam nadzieję, że pan prezes powie nam kilka zdań na temat raportu komisji i tego, co w związku z tym zmieni się w sytuacji wyrzuconych dziennikarzy. 30 marca br. wysłałam pismo do TVP S.A., w którym proszę o przekazanie informacji na temat strat, poniesionych przez TVP S.A. na skutek wypłaconych odpraw i odszkodowań przyznanych wyrzuconym dziennikarzom przez sądy. Wiem, że wyłącznie w skali Łodzi wyniosło to około 350 tys. zł. Wyobrażam sobie, że skala tych strat jest dużo większa. Przykro mi, że od 30 marca br. nie dostałam odpowiedzi na moje pismo. Mam nadzieję, że wkrótce ją otrzymam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WłodzimierzCzechowski">Pan prezes Jan Dworak powiedział, że telewizja publiczna to nie maszyny lecz ludzie. Uważam, że jej siła tkwi w różnorodności działań. Jak więc do tego odnieść zapowiadaną likwidację „Kabaretu” Olgi Lipińskiej, audycji „Forum” oraz ograniczenia czasu antenowego dla poszczególnych regionów w „Trójce” i zacieranie programu regionalnego, który bardzo mocno oddziaływał na lokalne środowiska? Dzisiaj obserwujemy zanik kontaktu z ludźmi. Te sprawy były dyskutowane na forum naszej Komisji i nie jest żadną satysfakcją, że potwierdza się to, o czym wtedy mówiliśmy. Pragnę nawiązać do kwestii motywacyjnego systemu płac i właściwej atmosfery. Dochodzą do mnie różne utyskiwania ludzi telewizji, którzy mówią o tym, że nadal jest niepewność zatrudnienia, a to wymusza dość duże ograniczenie - cenzurę i posłuszeństwo. Nadal jest stosowana stara metoda dostępności określonych osób publicznych do radia i telewizji. W związku z tym przypomina mi się powiedzenie: „psy szczekają, a karawana idzie dalej”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#KazimierzZarzycki">To, co mam do powiedzenia, będzie po części nawiązaniem do wypowiedzi pani posłanki Elżbiety Więcławskiej-Sauk, która już kilkakrotnie upominała się o prawa ludzi, którzy w sposób nagły opuszczali telewizję. Myślę, że ten wątek warto poszerzyć. Pragnę się także podzielić pewnymi osobistymi refleksjami, ponieważ w radiu i telewizji przepracowałem sporo lat. Chciałbym dać panu prezesowi Janowi Dworakowi pewną radę. Radzę mu, by traktował tę instytucję i swoją pracę w telewizji jako coś przejściowego. Wszystko w życiu jest przejściowe, a w szczególności praca w telewizji i radiu. Myślę, że każdemu z nas - w tym również panu prezesowi - będzie zależeć na tym, co o jego pracy będą mówić następcy, konkurenci itd. Gdy w marcu 1981 roku obejmowałem ośrodek katowickiej telewizji, to było to po 7 miesiącach „bezkrólewia”. Nikt nie chciał objąć tego ośrodka a poza tym władza nie wiedziała, komu w owym burzliwym czasie powierzyć kierowanie ośrodkiem, który był uważany za zrewoltowany. Równocześnie był pod szczególnym naciskiem organizacji lewackich, związanych ze służbami czeskimi i enerdowskimi. Mój pobyt w ośrodku katowickim skończył się dokładnie w dwa tygodnie po ogłoszeniu stanu wojennego, mimo że należałem do partii i nie buntowałem się przeciwko stanowi wojennemu. Uważałem to za konieczność. Musiałem odejść ze względu na orientację polityczną, a wraz ze mną cała grupa ludzi. Nie chcę mówić o żadnych krzywdach, odszkodowaniach i żalach. Pragnę jedynie powiedzieć, że podobne losy są również udziałem ludzi w roku 1968, 1970, 1981–1982, 1990 i w chwili obecnej. Teraz także zmieniają się ekipy i dziennikarze też padają ofiarą tych zmian. Telewizja ciągle jest łakomym kąskiem. To zawsze było miejsce nie tylko lepszych zarobków, ale także większego prestiżu społecznego. Telewizja działa na ludzi jak magnes i w związku z tym, nie wszystko przypisywałbym polityce. Nie wszystkie awanse i odejścia są skutkami politycznymi. Jest to także rezultat walki konkurencyjnej w środowisku dziennikarzy o pozycję osobistą, o życiowe kariery. Prasa podaje, że np. jakiś dziennikarz zostanie zwolniony, a jakiś program zostanie usunięty. Wywołuje to pewne niepokoje, gdyż odbiorcy przyzwyczajają się do swoich idoli i programów. Trzeba to uszanować, gdyż jest to kwestia tradycji, kwestia wejścia w ludzką psychikę. Jedni dziennikarze są bardziej utalentowani, a inni mniej. Zapewne żale będą również wyrażali najsłabsi dziennikarze, którzy nigdy nie powinni pracować w telewizji, a dostali się do niej z jakiejś przyczyny, np. politycznej lub po prostu poparcia personalnego. Mimo obecnych wahań wydaje mi się, że amplituda wojen politycznych i ich skutków jakby maleje z czasem. Kończą się owe „wierzgające czasy” - posłużę się cytatem z książki Macieja Szczepańskiego. Zmierzamy ku normalności mimo tego wszystkiego, co dzieje się w Sejmie i w instytucji pana prezesa Jana Dworaka. Zachęcam, by na te sprawy patrzeć historycznie, globalnie. Każdy szef telewizji powinien cenić ludzki dorobek, ludzkie trwanie, popularność, wyniki badań sondaży oraz opinie prasoznawców.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#KazimierzZarzycki">Trzeba być ponad polityką. Łatwo jest dać się oszukać komuś, kto umie grać o swoje, podnosi aktualne hasła, trafia w aktualne zapotrzebowania władzy i nagle staje się kimś. Jednak te nagłe kariery nigdy nie są trwałe, po prostu szybko się kończą. Myślę, że pewne decyzje dobrze jest „przespać” i nie podejmować ich z dnia na dzień. Pan Jan Dworak jest prezesem TVP S.A. od kilku miesięcy, być może czasem trudny jest do zniesienia nacisk wywierany na pana prezesa. Potrzebne jest jednak pewne otrząśnięcie się i spojrzenie na to z dystansu. Myślę, że dla osobistego samopoczucia pana prezesa i dla dobra instytucji przede wszystkim potrzebne jest właściwe wartościowanie dziennikarzy, tego, z jakimi przychodzą pomysłami oraz tego, co TVP S.A. wniesie do kultury narodowej, do obyczajów, do życia społecznego. To jest główny miernik przyszłego sukcesu tej instytucji. Pamiętam wiele nagle zniszczonych karier - także tzw. „swoich”. Pamiętam okoliczności odchodzenia Ireny Dziedzic, Karola Małcużyńskiego itd. To wszystko uczy, by nie działać nagle i nie pod wpływem doraźnej presji. Zakrętów w Polsce mieliśmy wiele i wiele osiągających sukcesy ludzi kultury, którzy zdołali przeżyć gorycz klęski usuwania z pracy. Uważam, że pan prezes nie jest w stanie odrobić tego wszystkiego i zadośćuczynić za poniesione krzywdy. Myślę, że odejście i przegrana jest także czymś, co buduje człowieka. Jest impulsem do wysiłku, do lepszej pracy w innym miejscu, do odbudowy własnej pozycji. Myślę, że czasem pan prezes może takich ludzi pocieszyć, mówiąc, by spróbowali gdzie indziej, by się sprawdzili, by pokazali, co potrafią i weszli w obieg mediów w naturalny sposób a nie poprzez interwencję. Wiem, że ciężko to mówić człowiekowi, który w tej chwili jest bez dochodów, bez pracy. Jednak instytucja pana prezesa nie może się rozciągnąć do niebywałych rozmiarów, oczekujemy raczej spadku zatrudnienia etatowego. Dość długo czekałem na tę chwilę refleksji. Pragnę dodać, że mimo różnych zapowiedzi nigdy nie zostałem przeproszony przez telewizję. Dziesięć lat myślałem o tym, że może ktoś mnie przeprosi, a potem już straciłem nadzieję. Pragnę powiedzieć pani posłance Elżbiecie Więcławskiej-Sauk, że krzywdy były zawsze i trzeba na nie patrzeć z pewnego dystansu. Tam, gdzie się da i gdzie rzeczywiście zostało złamane prawo pracy, prawo dziennikarza, to bezdyskusyjnie należy to naprawić i niwelować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JanBury">Głos mojego przedmówcy był bardzo ciekawy, refleksyjny, a mój głos będzie skupiony na sprawach ekonomicznych. Telewizja publiczna jest szczególną spółką prawa handlowego, ponieważ jest również obarczona ustawą o radiofonii i telewizji. Ma do spełnienia misję publiczną, której przede wszystkim ma służyć. Interesuje mnie telewizja, która nie będzie telewizją lewicową ani prawicową, lecz telewizją dobrą i publiczną. To jest jej najważniejsze zadanie. Taki jest również interes wszystkich odbiorców, którzy jeszcze płacą abonament. Chciałbym zadać kilka pytań panu prezesowi Janowi Dworakowi. Jaki jest wynik ekonomiczny TVP S.A. za pierwsze półrocze 2004 roku? Jest to pytanie istotne w kontekście tego, co w tej chwili dzieje się w telewizji publicznej. Przed chwilą pan prezes mówił o zwolnieniach, jakie miały miejsce w latach 2000–2003. Chodzi o prawie 2000 ludzi. Myślę, że te zwolnienia miały przede wszystkim na celu głęboką restrukturyzację spółki. W tej chwili zatrudnienie w telewizjach prywatnych jest kilkakrotnie mniejsze niż w telewizji publicznej. Oczywiście, inny jest kształt i wymiar ich programów, a także nie mają do realizacji misji publicznej. Wydaje się, że telewizja publiczna podjęła olbrzymie wyzwanie, zwalniając z pracy kilka tysięcy ludzi. Nie jest to łatwa decyzja dla zarządu każdej spółki. Dla dziennikarzy i służb technicznych praca w telewizji publicznej jest nie tylko intratna, ale także prestiżowa. Myślę, że dzisiaj wiele zwolnionych osób będzie chciało wrócić do pracy pod hasłem, że zwolniono je ze względów politycznych lub z powodu innych szykan. W tej chwili trudno będzie zarządowi być sędzią, który sprawiedliwie rozsądzi, kto i z jakich powodów został zwolniony. Nie może dojść do sytuacji, w której zarząd TVP S.A. przywraca do pracy ludzi, którzy przegrali sprawy w sądach. Miesięcznik „Presse” podał, że w ostatnich tygodniach w Dziale Marketingu i Reklamy TVP S.A. przyjęto na dość intratne stanowiska prawie 80 osób. Czy telewizję na to stać? Czy jest to jakaś nowa strategia, polegająca na potężnym rozbudowaniu działu marketingu ze względu na stojące przed TVP S.A. nowe wyzwania? Poprzedni zarząd TVP S.A. rzadko praktykował ogłaszanie konkursów. Obecny zarząd zadeklarował, że w formie konkursów będzie rozstrzygał powoływanie osób na ważne stanowiska. Po co ogłaszać konkursy, jeśli potem zostają one unieważnione? Myślę nie tylko o stanowisku dyrektora Programu 1. Konkurs został ogłoszony, wzięły w nim udział osoby, które doszły prawie do finału. Potem okazało się, że szefem „Jedynki” został ktoś, kto nawet nie brał udziału w konkursie. Być może, tak jak mówią wójtowie, marszałkowie oraz szefowie dużych instytucji samorządowych, konkurs jest ogłaszany dla opinii publicznej, a i tak wiadomo, kto zostanie wybrany. Myślę tu również o ośrodku w Katowicach. Dyrektor tego ośrodka pan Janicki dwukrotnie wygrał konkurs, który oczywiście unieważniono. Czy konkurs będzie ogłaszany do skutku, aż wreszcie wygra osoba, która będzie nam odpowiadać i wtedy zostanie powołana na stanowisko dyrektora? Uważam, że są to działania mające na celu dyskredytację bądź deprecjację konkursu. Moim zdaniem, to nie ma nic wspólnego z konkursem i takie działanie nie powinno być kontynuowane w TVP S.A.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#JanBury">Jeśli ogłaszany jest konkurs, to musi się odbyć przy podniesionej kurtynie. Wygrywa najlepszy i nie interesuje nas, czy ma poglądy prawicowe, lewicowe, centrowe i czy jest fachowcem merytorycznym wielkiej bądź niższej klasy. Po prostu dana osoba wygrała konkurs o określonym regulaminie i zasadach. Uważam, że zarząd i rada nadzorcza TVP S.A. powinny sankcjonować wynik konkursu. Jeśli tego nie robią, to oznacza, że mamy do czynienia z polityczną manipulacją konkursami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">Chciałabym zabrać głos w trybie ad vocem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JerzyWenderlich">Chociaż instytucji ad vocem nie ma już w regulaminie, to wyjątkowo udzielę głosu pani posłance na zasadzie grzecznościowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">Mamy chyba do czynienia z pewnym nieporozumieniem. Mówię o dziennikarzach, którym prawo przyznało rację. Dostali nie tylko odszkodowania, ale zostali przywróceni do pracy, by znowu zostać z niej wyrzuconymi. Ustalmy, o kim mówimy. Mówimy nie o krzywdach, lecz o tym, że prawo stanęło po stronie tych dziennikarzy i właśnie to jest najważniejsze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#BronisławCieślak">Pomysłodawczynią dzisiejszego posiedzenia Komisji była pani posłanka Elżbieta Więcławska-Sauk i nie przypadkiem zabrała głos jako pierwsza. Przypomnę, że byłem przeciwny wnioskowi o zwołanie posiedzenia Komisji w tej sprawie. Wydawało mi się, że źle jest, gdy organy Sejmu przechodzą na „ręczne sterowanie” telewizją publiczną i wyręczają jej biuro kadr. Bardzo skomplikowany układ wyłaniania władz w telewizji publicznej powoduje, że do dzisiaj trwam w swoim wcześniejszym przekonaniu. Analizując poszczególne decyzje kadrowe, nie powinniśmy wtrącać się w działania kierownictwa TVP S.A. Możemy to robić wtedy, gdy mamy do czynienia z jakimiś skrajnymi sytuacjami. Rozpoczynająca dzisiejszą dyskusję pani posłanka Elżbieta Więcławska-Sauk mówi, że właściwie jest zadowolona. Rozumiem, że dzisiaj pani poseł nie zgłosiłaby takiego wniosku. Jeden z poprzedników pana prezesa - Janusz Zaorski mawiał, że zadowolony był wtedy, kiedy stos protestów w prawej szufladzie równał się wysokością stosowi protestów w lewej szufladzie. Jeśli był atakowany równocześnie z obu tych stron, to uważał, że prawidłowo wykonuje swoje obowiązki. Subtelna różnica polega na tym, że przed naszym dzisiejszym spotkaniem, zgromadził się stos po drugiej stronie. W międzyczasie zaistniały pewne fakty i doszło do paru publicznych wypowiedzi. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” pan Maciej Grzywaczewski powiedział słynne zdanie, które obiega prasę jako pewien ważny sygnał. Od tego cytatu zaczyna Daniel Passent swój zeszłotygodniowy felieton w „Polityce”. Ten cytat brzmi mniej więcej następująco: dziennikarze o poglądach prawicowo-liberalnych są bardziej przydatni w mediach, ponieważ mają zakodowany pluralizm w odróżnieniu od tych o proweniencji lewicowej, którzy oczywiście mają „beton za kołnierzem” i ich pasją jest zawłaszczanie mediów i zamienianie ich w potulne narzędzia propagandy. Czy pan prezes Jan Dworak podziela ten pogląd i czy był on w jakikolwiek sposób weryfikowany - przez historyków a może genetyków? Co to znaczy: „mają zakodowany pluralizm”? Kończąc, pragnę zacytować fragment pisma, skierowanego do rady nadzorczej TVP S.A. w sprawie odwołania pana prezesa Ryszarda Pacławskiego: „Uważamy, że konieczna jest debata i wyjaśnienie pracownikom, jaka jest prawdziwa sytuacja ekonomiczna spółki oraz w jakim kierunku ma podążać. Jeżeli w takim, jak obecnie wyrażamy swoje stanowcze nie!”. Ilekroć czytam zdanie, w którym są słowa: „stanowcze nie”, to przypomina mi się, że w stanie wojennym przez pewien czas na stacji kolejowej Borek Fałęcki w Krakowie wisiał transparent: „Borek Fałęcki mówi Reaganowi nie!”. Uważam, że debata na temat sytuacji ekonomicznej spółki rzeczywiście jest bardzo potrzebna - zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się od wczoraj. Pierwsze telefony odebrałem o 8.00 rano, potem były one coraz liczniejsze, a ich powodem był fakt, że trzecim punktem porządku obrad posiedzenia prezydium mojego klubu, które miało się odbyć o godz. 15.00, było rozważenie kwestii, czy powinniśmy zajmować się abonamentem. Jeszcze przecież nie ma żadnego projektu w Sejmie i nie ma go również w klubie. Nie zebrano podpisów, nie ma żadnego prawnego przedmiotu debaty. Jednak sama próba podjęcia tej kwestii uruchamia niesłychanie agresywną spiralę pod adresem SLD za to, że ośmiela się rozpoczynać dyskusję o tym, czy należy nowelizować kwestię abonamentu. Informuję o tym pana prezesa i wszystkich państwa, ponieważ rozgoryczenie moich kolegów jest bardzo duże, przy całkowitym milczeniu opozycji w tej sprawie i przy milczeniu podmiotu tej sprawy - telewizji publicznej.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#BronisławCieślak">Myślę, że na zebraniu, którego oczekuje pani Barbara Markowska-Wójcik i pan Mariusz Jeliński, powinniście państwo uświadomić sobie te fakty. Skoro rozmawiamy o kadrach w TVP S.A., to widzę w tym gronie wiele osób, które wcześniej tam pracowały albo znają sytuację wewnętrzną tej instytucji. Wszyscy doskonale wiemy, że istnieją różne i bardzo subtelne mechanizmy doboru kadr. Czym innym jest wyrzucenie dziennikarza z pracy, a czym innym jest nie danie mu pracy. Bardzo bym się cieszył, gdyby udzielane odpowiedzi nie dotyczyły wyłącznie zapowiadanych ruchów, ale także mechanizmu doboru osób, kiedy można powiedzieć: przecież wcale nie wyrzuciliśmy z pracy pana X, tylko pan X zamiast wcześniejszych 5000 zł zarabia 500 zł. Wszyscy pamiętamy słynną wypowiedź Andrzeja Drawicza o zostawianiu legitymacji na portierni. Dziennikarz ma prawo do poglądów politycznych, ale ważne jest to, by nie ujawniał ich w pracy. Proszę pana prezesa o odniesienie się do tego sformułowania, ponieważ z cytowanego wywiadu pana Macieja Grzywaczewskiego wynika, że kierownictwo TVP S.A., a w każdym razie kierownictwo Programu 1, myśli inaczej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#MarekJurek">Uważam, iż bardzo dobrze się stało, że doszło do dzisiejszej debaty. Telewizja publiczna jest instytucją publiczną i trzeba o niej rozmawiać. Byłoby nam łatwiej rozmawiać, gdybyśmy spróbowali ustalić pewne zasady - jeśli nie zasadę wartościowania, to zasadę porozumienia, współpracy. Myślę np. o takim ustaleniu, czy można stawiać pytania o charakter telewizji publicznej, o politykę kadrową, czy też nie. Nie byłoby dobrze, gdybyśmy w tych sprawach zmieniali tezę co 3 miesiące lub co pół roku. Jeśli coś jest właściwe, to takim pozostaje. Uważam, że trzeba rozmawiać. Chciałbym zadać panu prezesowi kilka pytań. Pierwsze jest prośbą o dokładniejszą informację na temat prac nad oceną sytuacji dziennikarzy, którzy musieli odejść z TVP S.A. w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. W trakcie trwania afery Rywina wielokrotnie przypominałem, że swobody dziennikarskie są składnikiem, podstawą wolności mediów. Wolność mediów nie może być wolnością właściciela. Znane przysłowie mówi, że zdaniem każdego wydawcy gazety wolność słowa oczywiście istnieje. Dla nas wolność mediów oznacza przede wszystkim wolność dziennikarzy. Toczące się w tej chwili prace nad oceną wszystkich sytuacji indywidualnych mogą dać odpowiedź na pytanie, jak ta wolność rzeczywiście wyglądała. Drugie pytanie dotyczy tego, w jaki sposób obecny zarząd TVP S.A. zamierza zagwarantować otwartość telewizji publicznej. Pojęcie otwartego charakteru telewizji jest jednym ze zdefiniowanych w prawie znamion telewizji publicznej. Tę otwartość rozumiem jako intermedialność, jako pluralizm. Dziennikarze, którzy sprawdzili się w innych mediach, mogą występować w telewizji publicznej. Kolejne pytanie jest pytaniem o pluralizm. Przy okazji różnych ważnych wydarzeń, takich jak np. referendum konstytucyjne w 1997 roku, zadawałem prezesowi Ryszardowi Miazkowi, Robertowi Kwiatkowskiemu jedno pytanie: w jaki sposób w programach publicystycznych zagwarantują rzeczywisty pluralizm debaty. Jak wskazuje nazwa media są pośrednikami, więc zadający pytania dziennikarz reprezentuje poniekąd opinię publiczną. Stawia jedno z pytań, które zadają sobie Polacy, a Polacy stawiają różne pytania. Pytałem o to, czy te wszystkie pytania zostaną zadane. Najbardziej cyniczną odpowiedź uzyskałem od pana Roberta Kwiatkowskiego pod koniec jego prezesury. Pan Robert Kwiatkowski powiedział, iż pluralizm zostanie zagwarantowany w ten sposób, że w tych debatach będą reprezentowane wszystkie programy publicystyczne telewizji publicznej, tzn. swojego przedstawiciela będzie miał „Monitor Wiadomości”, „Tygodnik Polityczny”, „Gość Jedynki” itd. Niektórych ludzi pluralizm może razić albo mogą uważać go za komedię, ale ja za komedię nie uważam pytania o stosunek do prywatyzacji lub do jej zakresu. Uważam, że bardzo poważne jest pytanie o to, czy państwo powinno prowadzić politykę prorodzinną, wspierającą rodzinę czy wręcz przeciwnie - nie powinno się do tego wtrącać. Poważne jest również pytanie o konstytucję europejską. To nie są plansze do gry, lecz bardzo poważne pytania. Takie pytania powinny być stawiane. Dlatego pytam: w jaki sposób telewizja publiczna zamierza zaprezentować pluralizm? Tego, co zaprezentował prezes Robert Kwiatkowski udzielając zacytowanej przeze mnie odpowiedzi, nie uważam za pluralizm, lecz po prostu za cynizm.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#MarekJurek">Następne pytanie dotyczy uzdrowienia atmosfery. Chodzi mi o obyczaje panujące w telewizji publicznej. W ostatnich latach w telewizji publicznej mieliśmy do czynienia z bardzo wieloma bulwersującymi sprawami. Podam przykład Telewizji Rzeszów. Chodzi o znaną, opisywaną w gazetach sprawę osoby zajmującej bardzo wysokie stanowisko w TV Rzeszów. Zajmował je człowiek oskarżony o molestowanie seksualne jednej z pracownic w miejscu pracy. Człowiek ten był protegowany przez dyrektora Telewizji Rzeszów, który w efekcie został powołany na wysokie stanowisko do centrali na ul. Woronicza. Znana była sprawa znieważenia Ojca Świętego przez jednego z pracowników telewizji publicznej, zajmującego w niej bardzo wysokie stanowisko. Świadczyło to poniekąd o pewnej atmosferze. Chodzi o zamieszczone w Internecie pismo okólne o panu Wojtyle, który będzie składał wizytę państwową na Ukrainie itd. Wiem, że niedawno ta osoba dostała awans, a opinia publiczna nie otrzymała wyjaśnień na temat oceny tej sprawy. Mówię o panu dyrektorze Piotrze Sławińskim. Jeśli atmosfera w TVP S.A. była zła, to trzeba stworzyć taką, by dziennikarze mogli tam pracować normalnie, a telewidzowie mogli otrzymywać normalny program, będący efektem pracy dziennikarzy. Szkoda, że w tej chwili nie ma na sali pana posła Bronisława Cieślaka, gdyż chciałbym się odnieść do kwestii wypowiedzi dyrektora Macieja Grzywaczewskiego. Myślę, że trzeba ją odczytywać w kontekście. Wiadomo, że coś może być wkodowane w wyniku kodu kulturowego, który jest czymś innym niż kod genetyczny. Określenie: „prawicowo-liberalne” może oznaczać bardzo wąską orientację polityczną. Uważam, że jest w nim stwierdzenie, że naprawdę wolne media mogą tworzyć ludzie, którzy byli, są i będą zaangażowani w wolność mediów. Dziennikarzem o lewicowych poglądach może być dla mnie np. pan Sławomir Siezieniewski, natomiast nigdy nie uważałem pana posła Bronisława Cieślaka za dziennikarza o lewicowych poglądach. Pan poseł Bronisław Cieślak pamięta, co pisano na dworcach w latach osiemdziesiątych, a ja pamiętam wywiady prowadzone przez pana posła w tamtym okresie i pytania w rodzaju: co to znaczy partia ta sama, ale nie taka sama. Nie uważam tego ani za publicystykę lewicową, ani prawicową. Jest to coś zupełnie innego rodzaju. Wydaje mi się, że prawdziwe jest stwierdzenie, iż wolne media mogą zbudować ludzie, którym zależało i zależy na wolności mediów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JerzyWenderlich">Niestety pana posła Bronisława Cieślaka trzeba odesłać do stenogramu z posiedzenia Komisji. Pan poseł nie prosi pana posła Marka Jurka o powtórzenie tego, co powiedział przed chwilą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JanByra">Pan prezes Jan Dworak oczywiście ma rację, dopominając się o respektowanie prawa do prowadzenia suwerennej polityki kadrowej. Jednak każdy, kto jest obywatelem Rzeczypospolitej i płaci podatki, ma prawo do wyrażenia swojej opinii w tej sprawie. Jeśli mamy takie prawo, to dzisiejsze posiedzenie Komisji ma sens. Pragnę zadać proste pytanie, które z pewnością stawia większość widzów i czytelników prasy. To proste pytanie brzmi: dlaczego nagle okazało się, że tak liczna grupa dziennikarzy bądź osób na kierowniczych stanowiskach nie nadaje się do pracy lub do zajmowania określonych stanowisk? Jeśli nie ma publicznego wyjaśnienia powodów tych zmian, to siłą rzeczy nie uda się uniknąć spekulacji mówiących, że za tym kryją się jakieś racje polityczne lub personalne. Czy ktoś będzie chciał publicznie wyjaśnić motywy i powody tych zmian? Być może są one dobre i w ich efekcie będziemy mieli lepszą, ciekawszą i bardziej obiektywną telewizję publiczną. Powtarzam, że ilość tych zmian prowokuje do zadania właśnie takiego pytania. Inną kwestią jest pewien styl. Nie chcę wracać do sporu między panem posłem Bronisławem Cieślakiem a panem posłem Markiem Jurkiem, ale na pewno wypowiedź dotycząca przewagi pewnej formacji ideowej jest po prostu żenująca i wręcz może być powodem zwrócenia się do sądu, gdyż w Polsce zakazane jest promowanie racji rasistowskich. Jest coś niedobrego w tym, że osoby, których dane decyzje dotykają, dowiadują się o swoim losie z prasy lub na korytarzu od swoich kolegów. Było wiele takich przypadków. Informacje o planowanych decyzjach wobec danych osób najpierw ukazywały się w prasie lub były przekazywane przez życzliwych kolegów. Dopiero później przełożony raczył informować o swoich zamiarach wobec danych pracowników. Taki styl jest niedopuszczalny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Pani posłanka Elżbieta Więcławska-Sauk nie prosiła mnie o to, bym była jej adwokatem, ale uderzyło mnie pewne zdanie w wypowiedzi pana posła Kazimierza Zarzyckiego, który mówił, że osoby pokrzywdzone były również wcześniej, a nie tylko teraz. O tym pani posłanka Elżbieta Więcławska-Sauk wie najlepiej, ponieważ została wyrzucona z pracy na początku stanu wojennego. Została również wyrzucona z pracy w czasie demokracji, wolności i pełni praw człowieka, co zapewne ją zdziwiło. Niektóre krzywdy stają się mniej zrozumiałe. Wniosek, zgłoszony przez panią posłankę Elżbietę Więcławską-Sauk w imieniu stosownej liczby posłów, odnosił się do wyjaśnienia sytuacji zwalnianych w niejasnych okolicznościach pracowników - zwłaszcza dziennikarzy. Sprawy tych dziennikarzy rozpatrzył sąd i komisja, powołana przez pana prezesa Jana Dworaka. Mimo orzeczenia sądu ci dziennikarze w dalszym ciągu pozostawali bez pracy. Uważam, że dzisiaj moglibyśmy rozmawiać wyłącznie o tej sprawie i mielibyśmy wystarczającą porcję informacji. W międzyczasie w telewizji publicznej pojawiły się zmiany, które zaniepokoiły inną część członków Komisji i zrobił się z tego temat: polityka kadrowa zarządu TVP S.A. Na początku posiedzenia pan przewodniczący Jerzy Wenderlich wprowadził dość nerwową atmosferę, mówiąc o plotkach, aferach, polowaniu na czarownice itd. Jeśli z telewizji publicznej odchodzą dziennikarze z pierwszej linii lub szefowie anten, to opinii publicznej bardzo łatwo jest ocenić, czy są to odejścia słuszne, ponieważ te osoby pokazały, co potrafią i wiemy, jak wyglądała ich koncepcja prowadzenia telewizji publicznej, koncepcja niezależności oraz koncepcja pluralizmu i obiektywizmu. Być może nie dojdziemy do zgody, bo części z państwa odpowiadała taka koncepcja, a części nie odpowiadała - sądzę, że znaczniejszej części. Jeżeli w to miejsce przychodzą nowe osoby, to sytuacja jest o tyle trudna, że dopiero zaczynają pracę. Nie mam zamiaru nikogo oceniać za samo nazwisko bądź wywiad telewizyjny. Chcę mieć trochę czasu, by zobaczyć, czy nowi szefowie anten, nowe osoby odpowiedzialne za informację, za publicystykę, za poszczególne programy i za koncepcję nieco zmodyfikowanej „ramówki” czynią tę telewizję bardziej czy też mniej publiczną. Wyrażam zadowolenie z tego, że za zatrudnienie tych osób bierze pełną odpowiedzialność sam prezes zarządu TVP S.A. Jest to zjawisko rzeczywiście bardzo pozytywne. Jeżeli za pół roku dzisiejsze gremium uzna, że w TVP S.A. pojawiają się programy tak prowadzone i redagowane jak „Tygodnik Polityczny Jedynki”, „Dramat w trzech aktach”, że taki, a nie inny jest dobór gości, rozmówców, że w programie dla dzieci zobaczymy to, co widzieliśmy pod kierownictwem pana redaktora Zielińskiego, to wtedy powiemy zarządowi TVP S.A., że te zmiany nie doprowadziły do pozytywnych zmian w programie telewizji. Wydaje mi się, że dzisiaj watek merytoryczny właśnie na tym powinien się zamknąć, chociaż jest jedna sprawa, która zawsze mnie interesowała i będę o niej mówiła niezależnie od tego, kto jest prezesem TVP S.A. Nie wiem, czy nie stanie się zasadą to, że wszystkie zmiany struktury zatrudnienia i konieczne oszczędności zaczynają się od ośrodków regionalnych.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Wśród owych 100 zwolnionych osób większość stanowią pracownicy ośrodków regionalnych. Wynikało to z ciągłego ścieśniania programów regionalnych aż do granic zupełnego absurdu - do 3–4 godzin dziennie, z czego 50 proc. stanowiły powtórki. Do takiego ośrodka nie pójdzie żaden dobry dziennikarz, a właśnie tam powinni pracować najlepsi. Dyrektorem oddziału będzie człowiek raczej „z łapanki” niż osoba, mająca ambicje zrobienia dobrego programu regionalnego. Zamierzenia programowe łączą się z polityką kadrową. Oczekiwałabym od pana prezesa odpowiedzi na pytanie: czy będzie wzmocniona prawdziwa tematyka regionalna poprzez działalność ośrodków regionalnych, czy też jak dotychczas będzie „duszona”? Jest to dla mnie bardzo ważna sprawa. Proszę pana prezesa o przedstawienie struktury zatrudnienia w ujęciu procentowym. Dzisiaj usłyszeliśmy, że 24 proc. stanowi administracja. Wiąże się to przecież z konfliktami w telewizji publicznej. Grupą, która czuje się najmniej potrzebna w telewizji, jest grupa dziennikarzy. Proporcje w zatrudnieniu poszczególnych grup zawodowych odpowiedziałyby mi na pytanie, czy dziennikarze mają rację. Uważam, że dziennikarze i szeroko rozumiani realizatorzy są w telewizji grupą zasadniczą i podstawową. Być może w moim przypadku są to właśnie owe kody kulturowe. Oszczędności należy więc robić na obrzeżach. Być może nawet należy wzmacniać stan liczebny grup zawodowych, o których mówię. Proszę pana prezesa o podanie proporcji w zatrudnieniu poszczególnych grup zawodowych. Czy grupa 8000 współpracowników TVP S.A. obejmuje grupę zawodów twórczych czy też chodzi np. o catering itd.?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JerzyWenderlich">Początkowo byłem przeciwny temu posiedzeniu Komisji, gdyż uważałem, że należy uszanować suwerenność podejmowania decyzji kadrowych, strukturalnych. Trzeba dać czas na to, by „studziła się” atmosfera wokół telewizji publicznej, by to wzburzone do 10 stopni w skali Beauforta morze stało się spokojne. Zdawało się, że idziemy w tym kierunku, a Komisja sprzyjała tej atmosferze. Jednak niektórzy posłowie uzurpują sobie prawo do mówienia na temat nazwisk osób, które powinny, bądź nie powinny pracować w TVP S.A. Ja absolutnie nie odważę się mówić na ten temat. Jeśli wymienię jedno nazwisko, to będzie ono dotyczyło osoby ostatnio zatrudnionej, tzn. dyrektora Programu 1 TVP S.A. Zdawało się, że będzie trwać ta spokojna, koncyliacyjna atmosfera, która przeprowadzi TVP S.A. na owe spokojne wody. Dopiero ta nominacja wywołała lawinę rozmaitych spekulacji. Jeśli pani posłanka Elżbieta Więcławska-Sauk twierdzi, że atmosfera, spowodowana nominacją i bardzo buńczucznymi, nonszalanckimi wypowiedziami nowego dyrektora Programu 1 TVP S.A. pana Macieja Grzywaczewskiego, nie sprzyja poniewieraniu wielu ludzi, będących autorytetami dla milionów, to ja nie zgadzam się z panią poseł, mimo olbrzymiego dla niej szacunku. Uważam, że wypowiedzi dyrektora Programu 1 TVP S.A. stają się zaczynem do dzikich spekulacji, do czegoś, co na korytarzach nazywa się „rzezią”, „jatką”. Te mocne słowa nie pochodzą ode mnie, ja takich słów nie używam. Myślę, że powodem tej udramatyzowanej atmosfery są właśnie buńczuczne wypowiedzi dyrektora Programu 1. Za coś niebywałego, za coś zupełnie wynaturzonego uznać można przytoczoną już dzisiaj wypowiedź dyrektora Programu 1, który przyszedł na to stanowisko z deklaracją nieczynienia z telewizji publicznej narzędzia politycznego. Dyrektor Programu 1 twierdzi, że jego poglądem jest to, iż media powinni robić ludzie o nastawieniu liberalno-prawicowym. To jest straszne i świadczy o tym, że telewizja bardzo czytelnie - bez żadnych dwuznacznych sytuacji - wkracza w kreowanie tej instytucji w organizm czysto polityczny. W tej chwili zwracam się do pana posła Marka Jurka. Pan poseł będzie protestował i wypowiadał odmienny pogląd, jeśli pan przewodniczący Tadeusz Samborski udzieli panu głosu. Jeśli nowy dyrektor Programu 1 pan Maciej Grzywaczewski w wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” z 16 lipca br. twierdzi, że gdyby on nie został dyrektorem Programu 1, to zaczęlibyśmy przegrywać. Domyślam się, o co chodzi w takim stwierdzeniu, ale aż boję się głośno wypowiadać swoje domysły. Pytam pana prezesa, o co chodzi w tej wypowiedzi? O jakie wygrane i przegrane chodzi, jeśli dyrektorem nie zostałby pan Maciej Grzywaczewski? Dyrektor Maciej Grzywaczewski mówi, że niepewny jest los dziennikarzy - w kuluarowych sejmowych rozmowach absolutnie nie kojarzonych z moją formacją polityczną - ponieważ nie są z jego „bajki”. Jakie to jest kryterium prowadzenia polityki kadrowej, jeśli ma rządzić „bajka”, a nie racjonalne przesłanki? Nie obchodzą mnie „bajki” pana Macieja Grzywaczewskiego i realizacja polityki kadrowej według „bajek”, które się śnią panu Grzywaczewskiemu. Nie chciałbym, aby jakakolwiek telewizja - teraz i w przyszłości - w ten sposób prowadziła politykę kadrową.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#JerzyWenderlich">Gdy szermuje się różnymi sformułowaniami na temat przydatności jakiegoś dziennikarza, to zarząd TVP S.A. nie stawia temu tamy. Dysponuję stwierdzeniem, niezwykłej dziennikarki, która mówi, że niepewne są jej perspektywy. Gdy pyta o motywy tych niepewnych - a dla kogoś innego pewnych - perspektyw, to przedstawia się jej takie sformułowanie: bo się źle kojarzy. Chciałbym zapytać pana prezesa o definicję „złego kojarzenia”. Jeśli „złe kojarzenie” ma być kryterium polityki kadrowej, to trzeba zdefiniować to pojęcie. Oczywiście, mówię to trochę złośliwie. Kto ma wyznaczać owo kryterium „złego kojarzenia”? „Złe kojarzenie” nie może być kryterium polityki kadrowej telewizji publicznej. Możemy wyrazić nieco mniejszą troskę o telewizję komercyjną, gdyż mniejsze jest nasze nią zainteresowanie i nasze wpływy. Są to zupełnie inne organizmy. Jeśli skojarzenia mają decydować o polityce kadrowej, to zaczynam bardzo bać się takiej telewizji. Chciałbym poruszyć również sprawę dotyczącą buńczucznej wypowiedzi dyrektora Programu 1, który bardzo udramatyzował całą sytuację, a wydawało się, że od lutego br. wszystko jest prowadzone w kierunku pokojowym. Oczywiste jest zawarowanie świętego prawa nowego zarządu do kreowania własnej polityki kadrowej i programowej, ale od lutego br. odbywało się to spokojnie. Jednak kolejne wypowiedzi znowu udramatyzowały sytuację i powodują, że nie jest to już przedmiot debaty Komisji, gremiów związanych z telewizją, KRRiT. Staje się to już niemal debatą ogólnospołeczną, gdy dyrektor Programu 1 pochwala rzeczy, które nie do końca są zgodne z prawem. Pochwala to, że nie startował w konkursie i że funkcję zaproponowano mu poza konkursem. Twierdzi, że jest bardziej przydatny niż 18 osób, a później 3 osoby, które zostały wyłonione w konkursie. Jeśli tak jawnie, ostentacyjnie i buńczucznie dyrektor Programu 1 twierdzi, że wyłoniona poza konkursem jego kandydatura jest lepsza niż kandydatury z konkursu, to w takim razie powstaje pytanie: jak przebiegał ten konkurs? Czy jego przebieg był wadliwy, pozaprawny, kumoterski bądź nepotyczny? A może jeszcze prowadzony w jakiś inny, chory i kulawy sposób? Należy odpowiedzieć na to pytanie. Kolejna, kuriozalna sprawa, budząca niepokój. Jeśli pan Maciej Grzywaczewski mówi o tym, że zastał złą telewizję, to oznacza, że pan prezes Jan Dworak niewiele zrobił do przyjścia pana Macieja Grzywaczewskiego. Dopiero pan Grzywaczewski weźmie twardo w rękę pana prezesa Dworaka i uczyni porządek z telewizją publiczną. Twierdzi, że w telewizji źle się dzieje, ponieważ pracują tam żony, córki, wujkowie i babcie. Chciałbym zapytać o listę takich osób. Proszę o jej pokazanie, gdyż chciałbym wiedzieć, jak nepotyczna była telewizja kierowana przez poprzedni zarząd i jak nepotyczna była telewizja prezesa Jana Dworaka - od lutego do tej chwili objęcia funkcji przez pana dyrektora Macieja Grzywaczewskiego. Telewizja publiczna potrzebuje spokoju. Buńczuczność jest absolutnie niewłaściwą metodą funkcjonowania, metodą kowboja, który wchodzi do saloonu z coltem i on jeden poza konkursem, poza wszelką normą przyzwoitości, poza dbałością o to, by nie poniewierać dziennikarzy, zrobi porządek w telewizji.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#JerzyWenderlich">Jest to metoda, której ja nie mogę zaakceptować i wiele osób dobrze życzących telewizji publicznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#TadeuszSamborski">Pan poseł Marek Jurek prosił o możliwość zadania pytania szczegółowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MarekJurek">Chciałbym uzupełnić swoje pytanie o skandale. Czy obecne władze telewizji publicznej będą w jakiś sposób weryfikować okoliczności, w jakich doszło do wpuszczania pedofilów na antenę? Dwa lata temu był jeden wypadek w audycjach młodzieżowych, ale potem tych przypadków było kilka. Niestety jest to jedna z rzeczy ukazujących atmosferę, panującą w telewizji publicznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JerzyWenderlich">Ogłaszam pięciominutową przerwę w posiedzeniu.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#JerzyWenderlich">Wznawiam posiedzenie Komisji. Zacznę od komunikatu. Jutrzejsze posiedzenie poświęcone przyjęciu planu pracy na najbliższe miesiące zostanie przeniesione. Odbędzie się po wspólnym posiedzeniu z Komisją Infrastruktury. Proszę Sekretariat Komisji o poinformowanie wszystkich posłów o tej zmianie. Głos zabiorą posłowie: Tadeusz Samborski, Piotr Gadzinowski oraz Andrzej Celiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#TadeuszSamborski">Rozumiem zastrzeżenie pana prezesa Jana Dworaka, który mówił o suwerenności polityki kadrowej itd. Oczywiście jest to kompetencja każdego zarządu, każdego kierownictwa samodzielnej instytucji. Jest nawet pewien obszar dyskrecjonalnego prowadzenia tej polityki, ale uważam, że w telewizji ten obszar powinien być bardzo mały. Czasem Ministerstwo Spraw Zagranicznych upomina się o dyskrecjonalny charakter polityki, ale jednak staramy się w jakiś sposób ją oceniać. Nie chcemy wnikać w szczegóły, mówimy przecież nie ad personam, lecz ad rem. Uważam, że nasza debata powinna się toczyć na poziomie zasad i kryteriów. Od sześciu tygodni staram się o rozmowę z panem prezesem Janem Dworakiem, ale w tej chwili wycofuję tę prośbę. Kiedyś bywało tak, że posłowie chodzili do prezesów, albo prezesi do posłów. W taki sposób odbywał się przepływ informacji i szansa na wyjaśnienie problemów. Przytaczane wypowiedzi z góry łamią zasadę debaty na poziomie kryteriów. Jeden z dyrektorów pana prezesa mówi np. tak: jeśli stwierdzę, że któryś z dziennikarzy ma jakieś polityczne sympatie i je ujawnia, to będą to jego ostatnie godziny pracy w telewizji. Trzy zdania dalej wymienia się dwa nazwiska dziennikarzy, którzy raczej niestarannie ukrywają swoje przekonania lub sympatie polityczne. Po prostu są one bardzo czytelne. Jeśli mówimy, że bardzo pragnęlibyśmy, aby oni pojawili się w telewizji, to od razu podważa się tezę o kryteriach. Oczywiście, ja również neguję dzisiaj często przytaczane sformułowania. Neguję je nie ze względów politycznych, gdyż nie boję się liberalno-prawicowych przekonań ani żadnych innych postaw. Jeśli stawiałbym tezę, że telewizja powinna mieć charakter państwowy, bardzo mocno trzymający się pewnych wartości, a jednocześnie jeśli ktoś będzie bardzo liberalny i będzie miał rozchwiany system pojęć, to siłą rzeczy nie powinien znaleźć się w tej instytucji. Jeśli określimy obszary priorytetowe w telewizji, spełniającej misję publiczną, to pod kątem tych obszarów powinniśmy patrzeć na ludzi, którzy będą realizować priorytety. Ciągle brakuje mi misji w zakresie kształtowania świadomości historycznej narodu polskiego. Właśnie teraz, gdy weszliśmy do struktur Unii Europejskiej, muszą być takie pojęcia, jak: godność narodowa, sięganie do tradycji. W młodym pokoleniu musimy budować przekonanie, że choć niektóre atrybuty państwa bądź elementy suwerenności tracimy na rzecz ogólnoeuropejskiego związku, to jednak mamy podstawy państwowości, tradycje. Na przykład proces przeciwdziałania negatywnemu stereotypowi polega nie tylko na zewnętrznej działalności promocyjnej. Telewizja także musi kształtować przekonanie o własnych walorach, wartości itd. Bardzo poważną lukę stanowi brak materiałów o Polakach żyjących poza granicami kraju. Oczywiście, można mnie odesłać do Telewizji Polonia. Telewizja Polonia jest po to, by przekazywać Polonii i Polakom za granicą wiedzę o Polsce. A kto czterdziestomilionowemu narodowi mówi o tym, że 10 mln Polaków żyjących za granicą też tworzy kulturę, animuje swoje życie narodowe, uczestniczy w życiu politycznym i społeczno-ekonomicznym tamtych państw? To również jest element misji telewizji publicznej, a w tej chwili w ogóle go nie ma w TVP S.A.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#TadeuszSamborski">Przeciętny człowiek oglądający wyłącznie Program 1 bądź Program 2 nic nie wie o Polakach żyjących poza granicami kraju. Sądzę, że w programie telewizji publicznej musi być więcej narodowego pierwiastka - bez szowinizmu i ksenofobii - oraz więcej mówienia o przywiązaniu do państwa polskiego, o jego walorach, jego tradycji, dumie narodowej. Brakuje nam tego w telewizji publicznej i myślę, że w jakimś sensie również i pod tym kątem poszukuje się i zatrudnia dziennikarzy. W każdym razie stwarza się im szansę, by mogli na antenie prezentować właśnie takie wartości. Pragnę zwrócić uwagę na korespondentów TVP S.A. w stolicach innych krajów. Naprawdę bardzo trudno jest ich zachęcić do pokazania, że tam gdzie są, dzieje się coś polskiego. Wilno ma bardzo dobrych korespondentów, którzy są otwarci na wszystko, co dzieje się polskiego na Litwie. Proszę jednak zmusić np. pana Kijowskiego do tego, by zainteresował się czymś, co robią Polacy. Polak w kraju chciałby przecież wiedzieć o wielu rzeczach. Moje obserwacje są także poparte bezpośrednimi kontaktami z rodakami żyjącymi poza granicami kraju. Dzisiaj mówimy dużo o Programie 1 TVP S.A. Wiadomo, że jest on nośnikiem politycznych koniunktur, przełożeń, walk itd. Czy Program 2 jest mniej ważny? Czy pan prezes nie odnosi wrażenia, że czasem ten program jest zbyt nasycony czymś, co się nazywa „towarzystwem wzajemnej adoracji”? Znamy już życiorysy niektórych aktorów - od dzieciństwa do starości. Do tego jeszcze przeplatają się ludzie telewizji - na benefisach, na rocznicach, na imieninach cioci, babci itd. Proszę jeszcze wziąć pod uwagę koszty. Czy w TVP S.A. są jakieś niewzruszone bastiony, czy też jednak można coś zmienić? Można zmienić twarze, koncepcje, treści itd. Interesuje mnie również to, czy pod rządami pana prezesa regionalna telewizja otrzyma szansę na to, by było w niej więcej terenu, więcej prostego, przeciętnego człowieka, który tworzy rzeczywistość i chciałby ją widzieć także na ekranie telewizora - czasem z podkreśleniem jego zasług i wkładu. Telewizję ze społeczeństwem wiąże także to, że widzi ono w niej odbicie swoich wysiłków. Wtedy również problem abonamentu będzie trochę inaczej postrzegany. Ludzie muszą być przekonani o tym, że jest to ich telewizja. Skoro tyle kontrowersji budzi decyzja dotycząca dyrektora Programu 1 TVP S.A., to chciałbym zadać pytanie przewodniczącej KRRiT, ciała, które ma kontrolować ład medialny. Czy pani przewodnicząca ma jakąś ocenę tego, co zaistniało? Chcemy wiedzieć, w których momentach jest konkurs, a w których jest uznaniowość, w których jest zachwyt „cudownym dzieckiem”, a w których musi być wypracowane kryterium w związku z którymi ktoś ma szansę zaistnieć w telewizji. Dobrze się stało, że rozmawiamy o tych sprawach. To nie jest nagły kaprys posłów, by porozmawiać o polityce kadrowej. Rzeczywiście, z inicjatywą takiego spotkania wystąpiła pani posłanka Elżbieta Więcławska-Sauk, ale przeciętny obywatel pyta posła o wszystko, co jest na „górze”, czyli w Warszawie. Jeśli coś jest złego i nieatrakcyjnego w telewizji, to jesteśmy pytani o to, dlaczego tak się dzieje itd. To samo dotyczy rządu, o który jesteśmy pytani. Kończąc, powiem, że nasza delegacja OBWE była przez tydzień w Szkocji i już po 3–4 dniu powiedzieliśmy, że w porównaniu z telewizją szkocką w naszej telewizji jest na co popatrzeć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JerzyWenderlich">Jedno pytanie chciałaby zadać pani posłanka Elżbieta Jankowska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#ElżbietaJankowska">Pytanie do przewodniczącego rady nadzorczej TVP S.A. Czy rada nadzorcza zajęła się problemem kadrowym, omawianym przez pana posła Jana Burego, przewodniczącego Komisji, a także przez pana posła Tadeusza Samborskiego?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JerzyWenderlich">Proszę panią przewodniczącą Danutę Waniek, by zechciała powiedzieć, jak ocenia tę niezwykle udramatyzowaną sytuację, związaną z telewizją publiczną. Potem poproszę przewodniczącego rady nadzorczej TVP S.A. o wypowiedź na ten temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PiotrGadzinowski">Kilka tygodni temu podczas posiedzenia rady programowej TVP S.A. rozmawialiśmy na temat plotek krążących wokół telewizji, na temat pewnej atmosfery, tworzącej jakiś stan zagrożenia dla ludzi mediów. Pan prezes obiecał, że on sam oraz ludzie odpowiedzialni za informacje zdementują te plotki, rozwieją je i wytłumaczą. Niestety plotki narastają, niektóre z nich się potwierdzają, a niektóre nie. Chciałbym więc zapytać o kilka spraw. Analizując wypowiedź pana Macieja Grzywaczewskiego o genetycznie zakodowanym pluralizmie, zakodowanym w kodzie kulturowym ludzi prawicy, pan poseł Marek Jurek powiedział, że jest to rzecz naturalna i kulturowa. Czy w ramach tego pluralizmu mieści się np. przypadek redaktora Piotra Gembarowskiego, który 3–4 lata temu zasłynął wywiadem z przewodniczącym Marianem Krzaklewskim? Wywiad był przeprowadzony w sposób nierzetelny i być może był zbyt ostry. Jestem zwolennikiem ostrego dziennikarstwa, ale może nie w tym momencie i nie w tym programie. Redaktor Piotr Gembarowski poniósł kary służbowe. Potem przez 3 lata prowadził w telewizji wywiady i nie było żadnych skarg, mimo że były to wywiady z rozmówcami o szerokim zakresie pluralizmu, szerszym niż ten zakodowany kulturowo. Teraz słyszymy, że redaktor Gembarowski ma ponieść karę za coś, co było dawno temu i za co już został ukarany. Czy jest to zakodowany kulturowo pluralizm czy po prostu zemsta polityczna? Jeśli jest to zemsta polityczna, to należy to uczciwie powiedzieć. Przychodzi nowa ekipa i po prostu mści się w imię kulturowego pluralizmu. Z ust pana posła Marka Jurka padało nazwisko redaktora Piotra Sławińskiego pod zarzutem, że obraził papieża. Jest to zarzut bardzo jednostkowy. O ile pamiętam, chodziło o to, że w ogólnym piśmie wewnętrznym pan redaktor Piotr Sławiński pisał o papieżu jako o głowie państwa, a nie przedmiocie kultu. Rozumiem, że jest to kwestia zakresu pluralizmu kulturowego, w którym to już się nie mieści. Ten pluralizm jest coraz bardziej wąski, ponieważ jego zakres ustalają ci, którzy przyszli do telewizji i teraz będą ustalać pluralizm kulturowy. Podałem przykłady z dość drażliwych, politycznych sfer. Jednak są też inne przykłady. Mamy przykład pani Agnieszki Arnold, która ostatnio została zaatakowana przez część członków rady programowej. Nie będzie tajemnicą, jeśli powiem, że została zaatakowana przez wiceprzewodniczącego rady pana Marka Jurka - również w imię pluralizmu. Chodziło o jej film pt. „Bohater” - o partyzancie, który zdegenerował się. Film poruszał bardzo ważny temat granicy między partyzantką a bandytyzmem. Padł zarzut, iż w filmie mówi się o tym, że na obszarze, na którym operował ów oddział, Białorusini mówili, że wolą NKWD niż ten oddział. Prawdą jest, że nie powinni woleć NKWD i to nie mieści się w pewnym pluralizmie kulturowym. Jednak tak było. Dziennikarz dokumentalista jest potępiany za to, iż pokazuje, że tak było. Być może efektem pluralizmu kulturowego jest to, że pani Agnieszce Arnold odmówiono robienia następnego filmu. Jest również sprawa „Kabaretu” Olgi Lipińskiej, który nie mieści się w pewnych pluralizmach kulturowych.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#PiotrGadzinowski">Powtarzam, że zakres pluralizmu można ustalić. Czy „Kabaret” Olgi Lipińskiej mieści się w zakodowanym kulturowo pluralizmie? Pragnę zapytać jeszcze o inne sprawy. Pan Maciej Grzywaczewski został szefem „Jedynki” poza konkursem - również w atmosferze plotkarskiej. Pojawiła się informacja mówiąca o tym, że nie stanął do konkursu, ponieważ nie ma wyższego wykształcenia. Znam wielu wybitnych dziennikarzy, którzy nie mają wyższego wykształcenia - np. Jerzy Urban, Adam Michnik. Prezydent Aleksander Kwaśniewski również nie ma wyższego wykształcenia. Po prostu brak tego formalnego wykształcenia uniemożliwiał stawanie do konkursu. Po co robiono ten konkurs? Czy w ogóle jest sens ogłaszania takich konkursów? Pan prezes Jan Dworak powiedział, że bierze odpowiedzialność za swoich współpracowników, podwładnych. W dziale reklamy, kierowanym przez pana prezesa Piotra Gawła, zwolniono pracowników, potem rozszerzono zatrudnienie. Lejzorek Rojtszwaniec mawiał, że jak zwalniają, to zawsze będą przyjmować i to się sprawdza w każdym pluralizmie. Do działu reklamy przyjęto córkę pana Mariana Pilota - członka rady nadzorczej TVP S.A. Czy pan Jan Dworak zgadza się z takim przypadkiem nepotyzmu? O to samo chciałbym zapytać panią przewodniczącą Danutę Waniek i przewodniczącego rady nadzorczej TVP S.A. W tym wypadku mamy ewidentny przypadek nepotyzmu, który nie powinien mieć miejsca w telewizji publicznej. Uważam, że pani Pilot powinna zwolnić się i znaleźć pracę gdzie indziej, zwłaszcza że pan prezes Piotr Gaweł zapewniał o jej fachowości, albo pan Marian Pilot w sposób honorowy powinien podać się do dymisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JerzyWenderlich">Proszę pana posła o kontynuowanie wypowiedzi i o niedawanie powodów do tego, by w trakcie jego wystąpienia pojawiały się jakieś inne głosy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PiotrGadzinowski">Ja nie daję takich powodów, to po prostu pan poseł Marek Jurek wdziera się pomiędzy moje wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JerzyWenderlich">Dlatego poproszę pana posła Marka Jurka, by nie wdzierał się pomiędzy wypowiedzi pana posła Piotra Gadzinowskiego. Oczywiście, była to trochę żartobliwa uwaga. Czy pan poseł Piotr Gadzinowski zakończył już swoją wypowiedź?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#PiotrGadzinowski">Tak, oczywiście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#AndrzejCeliński">Najpierw dwa sprostowania do wypowiedzi pana posła Piotra Gadzinowskiego. Ojciec Święty nie jest przedmiotem kultu i na razie nikt o to się nie ubiega. Adam Michnik zrobił magisterium - bodajże u pana profesora Topolskiego. Posiedzenia Komisji są protokołowane i dlatego chciałem sprostować te informacje. Różni ludzie oczekują od telewizji publicznej różnych rzeczy. Z całą pewnością innych rzeczy oczekuje pan Leszek Miller, a zupełnie innych pan Piotr Gaweł. Mój głos ma sens tylko wówczas, jeśli zapisany jest w zupełnie innej poetyce. Ma sens, jeśli zgodzimy się, że warto jest wrócić do testamentu Andrzeja Drawicza, do jego snu i marzeniach o telewizji publicznej - nie telewizji prawicy ani lewicy, ani Leszka Millera ani Piotra Gawła. Telewizję publiczną powinna charakteryzować nie tylko pewna mądrość, roztropność w balansowaniu istotnych nurtów ideowych, istotnych poglądów politycznych, pojawiających się w społeczeństwie, ale także szczególna staranność w kwestii procedur oraz pewne działania wzorotwórcze dla innych instytucji życia publicznego. TVP S.A. z całą pewnością jest instytucją będącą pod specjalnym oglądem społeczeństwa. Wydaje mi się, że osobowość pana Macieja Grzywaczewskiego nie zasługuje na aż tak pilną uwagę Komisji, jakiej dzisiaj doświadczamy. Gdyby minister Jacek Socha pod nadzorem premiera Marka Belki ogłosił konkurs na stanowisko prezesa PKN Orlen i stanęłoby do niego 13 lub 15 kandydatów, a po przeprowadzeniu procedury konkursowej pan Marek Belka lub minister Jacek Socha powiedzieliby w telewizji publicznej, że unieważniają konkurs, bo mają znakomitego kandydata, którego znają od 10 i 20 lat - Andrzeja Celińskiego, to z całą pewnością telewizja publiczna i wszystkie polskie media uznałyby ten przypadek za całkowicie nieprzejrzysty, niezrozumiały i godny wielkiej publicznej debaty. Zaczęto by dyskutować o tym, że premier rządu i minister skarbu lekceważy stanowione przez siebie procedury. To jest właśnie wytłumaczenie tego, dlaczego dzisiaj tak dużo uwagi poświęcamy sprawie dyrektora Programu 1 TVP S.A. Ze smutkiem powtórzę, że osobowość pana Macieja Grzywaczewskiego nie zasługuje na aż tak pilną uwagę Komisji. Dobra, istotna, prawdziwa, słuchana telewizja publiczna oznacza także zabezpieczenie odpowiedniej bazy finansowej. Oceny dobra i zła są ocenami subiektywnymi. Niestety takimi ocenami są również oceny prawdziwości. Kondycja finansowa jest bardziej wymierna. Kategorią bardziej wymierną jest również oglądalność. W wypadku tych dwóch kategorii możemy rozmawiać o faktach, a nie przypuszczeniach i sądach. W odniesieniu do kategorii dobra i prawdy warto pamiętać, że jakiekolwiek oceny bieżące są ułomne. Działalność telewizji publicznej w tych dwóch kategoriach oceniamy tak naprawdę dopiero po latach - na ogół po wielu latach. Pozwala to nam np. dzisiaj łączyć się ponad podziałami w ocenie prezesury Andrzeja Drawicza. Serdecznie życzę obecnemu zarządowi, aby był właśnie takim elementem łączącym następne pokolenia posłów - po 10 lub 15 latach. Pamiętam doskonale dzień, w którym mój pryncypał - któremu oddałem wiele lat pracy i któremu wiele zawdzięczam - Lech Wałęsa wdeptywał w ziemię mojego przyjaciela Andrzeja Drawicza. Przypominam ten przykład po to, by wykazać, że błędne są używane dzisiaj przez nas kategorie: lewica i prawica. Mówimy o kodach kulturowych, więc powiem, co spotkało mnie swego czasu w SLD. Bardzo wielu moim kolegom w SLD lewica kojarzyła się z KC PZPR, a nie kojarzyła się z Ludwikiem Kohnem, Edwardem Lipińskim, Anielą Sztejnbergową, Wacławem Zawadzkim, Adamem Szczypiorskim. Wymienione osoby to członkowie KOR. Moi koledzy nie potrafili zrozumieć, że w polskiej tradycji lewicowość może oznaczać PPR, a może również oznaczać PPS - także ten, który nie zdołał się zjednoczyć, gdyż nie chciał się zjednoczyć z PPR w grudniu 1948 roku.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#AndrzejCeliński">Wypowiedź pana Macieja Grzywaczewskiego uznaję za skandaliczną - kulturowo, intelektualnie i moralnie. Po prostu jest to wypowiedź z kloaki. Ignoruje ona całkowicie polską historię, przechodzi ponad 40 czy 50 latami polskiej historii. Jak zakotwiczonej w Moskwie lewicy udało się wmówić Polakom, że ma monopol na lewicowość, tak i reprezentanci prawicy podzielają dokładnie ten sam pogląd. Taki jest początek władztwa w Programie 1 telewizji publicznej. Mam 54 lata i czekałem do momentu, w którym wreszcie można będzie robić coś sensownego w moim kraju, poczekam więc jeszcze 4–5 lat i mówiąc złośliwie, dopadnę was za 4–5 lat, jeśli dalej będziecie robić tak, jak robicie. Już wielu udało mi się dopaść - niestety w projektach negatywnych. Polska jest takim krajem, w którym projekty pozytywne nie mają wystarczającej liczby żołnierzy, aby skupić się na sprawach, które naprawdę są ponad naszymi partykularnymi, organizacyjnymi czy osobistymi interesami. Jestem chyba wiarygodny, bo każdy pamięta, jak przyjąłem nominację pana prezesa - publicznie i wbrew mojemu obozowi politycznemu, przeciwko powszechnej opinii mojego obozu. Widziałem w nim spadkobiercę testamentu Andrzeja Drawicza, który był ostatnim prezesem Radiokomitetu. To właśnie Andrzej Drawicz miał przygotować wielki projekt telewizji publicznej, którą miał objąć Jan Dworak. Wówczas w moim środowisku Jan Dworak był uważany za człowieka, który będzie budował Polakom i Polsce telewizję publiczną - nie lewicową ani prawicową. W debacie pada czasem odwołanie do afery Rywina. Pragnę powiedzieć, że ktoś budował Telewizję Familijną za pieniądze publiczne, a nie prywatne. 15 lat po Okrągłym Stole lewica i prawica śni o swojej telewizji, o swoim koncernie medialnym. Śni o tym, że mając duży udział w rynku medialnym, uda jej się zamienić ten udział na „rząd sumień”, a „rząd sumień” na zwycięskie wybory parlamentarne, które potem, niestety, są zamieniane na podbój własnego kraju - na szmal. W ten sposób koło się zamyka. Potrzebujemy pieniędzy, by mieć koncern medialny. Są one zdobywane w rozmaity sposób - w zależności od tego, czy mamy nad nimi władzę, czy też jej nie mamy. Skutek zawsze jest ten sam, tzn. kompromitacja obozu, ludzi a także oddalenie Polaków od szansy posiadania rzeczywistej, prawdziwej telewizji publicznej. Jest to kwestia wiarygodności. Powtórzę, że nie chodzi o lewicowy bądź prawicowy przechył w dokonywanych ocenach. Chodzi o to, by ta ocena była dokonana po latach. Pan poseł Kazimierz Zarzycki mówił o tym, że w każdym momencie dobrze jest pamiętać, że jesteśmy ludźmi historycznymi. Rodzimy się i umieramy i ważniejsze jest nie to, jak nas przyjmują, gdy się rodzimy, lecz to, jaka po nas zostaje pamięć, gdy umieramy. Nieważne jest to, jak pana prezesa przyjmują w telewizji publicznej, ważne jest to, jaka będzie ta telewizja w momencie, gdy będzie pan z niej odchodził. Pamiętam codzienne telefony z Rozbrat. Wiem nawet, którzy ludzie je wykonywali. Zapewne to bardzo mnie odpychało od Leszka Millera, mimo szacunku do jego osoby. Pamiętam również jak niszczono korespondentów zagranicznych, atut telewizji publicznej w stosunku do telewizji prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#AndrzejCeliński">Swoim serwisem zagranicznym żadna telewizja prywatna nie dorasta do pięt telewizji publicznej, która niszczyła ten zasób znakomitych, rozsianych po świecie korespondentów. Zarząd TVP S.A. dopiero zaczyna pracę. Jeśli państwo mówicie o nowych twarzach, to chciałbym wierzyć, że będziecie posługiwać się kryteriami obiektywnymi: oglądalności, popularności, wizerunku itd. Pragnę wierzyć, że będziecie patrzeć bardziej oczami publiczności niż własnymi. Państwo jesteście depozytariuszami władzy nad telewizją, a nie jej właścicielami. To nie jest telewizja prywatna ani telewizja jakiejś organizacji. Ona nie może budować przyszłości politycznej tej lub innej organizacji. Oczywiście, wszystko w Polsce może się stać, ale pozostanie pamięć. Odnosząc się do misji publicznej telewizji, chciałbym przypomnieć jedno, naprawdę mądre i wielki zdanie, wypowiedziane przez Roberta Kwiatkowskiego. Powtarzam je jak mantrę. Gdy Robertowi Kwiatkowskiemu mówiono o misji, odpowiadał, że ta misja musi być wysłuchana. Co wynika z tego, że ktoś ma dobrą misję, jeśli nikt jej nie słucha? Tego, by była słuchana, nie zapewnią ludzie, którzy mają w głowie zupełnie inne interesy aniżeli interes misji. Nie jestem członkiem Komisji Kultury i Środków Przekazu, ale wiem, że w tej chwili ogromnym bólem są finanse. Chodzi nie tylko o abonament, ale także o wpływy z reklamy oraz o koszty. Przechodząc do ostatniej sprawy, przypomnę swoją największą porażkę polityczną, życiową w minionych 5 latach. Gdy zostawałem ministrem kultury, to wydawało mi się, że najistotniejsza do zrobienia sprawa jest w waszej, a nie w mojej domenie. Był do tego konieczny charakter publiczny telewizji. Chodziło o użycie kanału telewizji publicznej do wielkiego przekazu edukacyjno-kulturalnego dla tych Polaków, którzy bez tego narzędzia nigdy nie będą mieli szansy uzyskania standardu edukacyjnego i kulturalnego na poziomie, który gwarantujemy naszym własnym dzieciom w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku itd. To było marzenie o tym, by zbudować wielkie narzędzie edukacji Polski przy pomocy Internetu, telewizji publicznej i platformy cyfrowej. W innym wypadku nie położymy tamy populizmowi, roszczeniowości, zawłaszczaniu własnego kraju przez kolejne ekipy rządowe - raz mówiące, że są lewicą, a innym razem, że prawicą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#JerzyWenderlich">O zabranie głosu proszę przewodniczącą KRRiT - panią Danutę Waniek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#DanutaWaniek">Cieszę się, że moim przedmówcą był pan poseł Andrzej Celiński. Pragnę mu przypomnieć odbywaną w cztery oczy rozmowę po konkursie w telewizji publicznej i nasze zadowolenie z jego efektu. Zgodnie stwierdziliśmy, że być może w tym szalenie skomplikowanym, skołatanym świecie partyjności, nadmiernego upolitycznienia najrozmaitszych dziedzin telewizja publiczna będzie torowała drogę innemu, właściwemu obyczajowi. W czasie tamtej rozmowy wspominaliśmy Andrzeja Drawicza, który powiedział coś, co powtarzamy jak mantrę, tzn. że w telewizji publicznej należy zostawić legitymację partyjną. Jeśli tego nie zrobimy, to telewizja publiczna się zdeformuje - wcześniej lub później. Niedawno dostałam list od moich byłych kolegów z SLD. Najprawdopodobniej odpowiem na niego w najbliższym czasie. Jest w nim wyrażone duże zaniepokojenie polityką kadrową. Oczywiście, możemy dyskutować na ten temat. Wczoraj podobna dyskusja w Senackiej Komisji Kultury trwała prawie do godz. 22.00. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy punkt widzenia jest dzisiaj umotywowany interesami partyjnymi. Jeżeli nie będziemy umieli się wznieść się ponad interesy partyjne, to nigdy w Polsce nie będzie telewizji publicznej. Nie będzie takiej instytucji, z której będziemy zadowoleni, a częściowo nie będziemy zadowoleni, gdyż wiele jest wyobrażeń o tym, jak powinna wyglądać misja publiczna. Moim zdaniem, w telewizji publicznej wszystko jest misją. W końcu przyjdzie czas na to, że zarządowi telewizji publicznej zaczniemy zadawać pytanie o to, w czym mu pomóc, by lepiej i efektywniej sprawdzał się w swojej roli. Kiedyś ogłosiłam nowe otwarcie czy też nowy początek i przywiązuję do tej deklaracji bardzo dużą wagę. Jednak gdzieś po głowie kołatała mi myśl, że być może gdzieś się załamie ta duża doza zaufania, którą obdarzyłam wszystkich ludzi, którzy przetarli się przez niewątpliwie szalenie surowe sito konkursu wyłaniającego zarząd telewizji publicznej. Po raz pierwszy zadzwonił mi w głowie dzwonek alarmowy w momencie, gdy załamał się konkurs na dyrektora Programu 1 TVP S.A. Wczoraj powiedziałam, że tę decyzję pana prezesa oceniam negatywnie. Ogłasza się konkurs, do którego zgłaszają się ludzie poważni, a nie jest to łatwą decyzją. W pewnym wieku lepiej jest egzaminować niż być egzaminowanym. Znamy te uczucia z różnych sytuacji i okoliczności. Wczoraj na posiedzeniu komisji senackiej powiedziałam, iż obawiam się, że decyzja powołania dyrektora spoza konkursu po prostu zakończy karierę konkursów w telewizji publicznej. Nikt, kto traktuje siebie poważnie, nie zgłosi się do tego konkursu w przyszłości. Po co przechodzić poszczególne etapy, jeśli ostatecznie można to unieważnić, gdyż jest taka furtka w regulaminie i będzie powołany ktoś, kto otrzymuje tę funkcję za darmo - bez żadnego starania, wysiłku, bez tej minimalnej staranności zdefiniowania swego przesłania w tej roli. Nie znam pana Macieja Grzywaczewskiego. Nie potrafię o nim powiedzieć nic ponadto, czego dowiedziałam się z rozlicznych wywiadów. Z dużą uwagą czytam to, co Maciej Grzywaczewski opowiada na samym starcie. Zgadzam się z opinią Andrzeja Celińskiego. Maciej Grzywaczewski zachowuje się po prostu jak „słoń w składzie porcelany”.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#DanutaWaniek">Nie powinno dojść do pewnych wypowiedzi, a zwłaszcza do tej, która dzisiaj już była wielokrotnie przytaczana. Ja również ją zacytuję: „Uważam, że media lepiej robią ludzie o nastawieniu liberalno-prawicowym, bo mają zakodowany pluralizm. Ludzie o rodowodzie totalitarno-lewicowym czynią z mediów tubę propagandową”. Gdy przeczytałam te słowa, to zadałam sobie pytanie: w którym miejscu w tym kontekście jestem? Czy mogę jeszcze coś zrobić dobrego dla świata mediów? Wydawało mi się, że Maciej Grzywaczewski takiego człowieka jak ja postawił poza nawiasem. Myślę, że nie tylko ja mogłam odnieść takie wrażenie. Jeszcze raz powtarzam, że to nie była dobra decyzja kadrowa, że źle się zanosi. Jeżeli to jest ktoś, kto przychodzi ze świata prywatnych producentów, to ja znów muszę zadać pytanie: jaki to będzie miało skutek dla praktyki Programu 1 telewizji publicznej? Czy jedni ludzie, którzy w przeszłości robili jakieś interesy - patrz: afera Rywina - w najbliższym czasie zostaną zastąpieni sobie podobnymi? Praktyka bywa różna, mimo że deklaracje brzmiały czasem szalenie zachęcająco. Nota bene mówi się o tym, że „Tygodnik Polityczny Jedynki” był złą audycją, że musi ponieść karę jeden z dziennikarzy, który raz zachował się źle. Pan poseł Piotr Gadzinowski mówił, że jest to zemsta polityczna. Jednocześnie mówi się również o przyjęciu znanej dziennikarki, która słynie z agresywności. To może się podobać, albo nie, dlaczego jednak jedna dziennikarka może w mediach publicznych mieć przyzwolenie na takie zachowanie, a ktoś inny musi ponieść karę? Pamiętam rozmowę tego dziennikarza z Marianem Krzaklewskim, który również w tej rozmowie potraktował dziennikarza telewizji publicznej w sposób poniżający. Kandydat na prezydenta RP zachował się w sposób niewłaściwy. Zgadzam się z uwagami, że gospodarz i reprezentant telewizji publicznej powinien być tą osobą, która w takich sytuacjach okaże się bardziej kulturalna, mądrzejsza. Być może w pewnym momencie ten dziennikarz nie był w stanie spełnić tych standardów. Mówiłam o grupie producenckiej. Wiem, że Maciej Grzywaczewski był delegowany przez Platformę Obywatelską do rady programowej Radia Gdańsk. W tej chwili opróżniło się tam miejsce. Dzisiaj podpisałam pismo o to, by klub skierował nowego kandydata. Niepokoi mnie jednak coś innego. 13 maja 2004 roku pan poseł Jan Rokita, o którym mówi się, że jest kandydatem na przyszłego premiera po nowych wyborach, udziela dla "BusinessWeek” wywiadu na temat prywatyzacji. Jeżeli stałoby się tak, jak uważa pan poseł Jan Rokita, to nasze dyskusje w ogóle są do niczego nikomu niepotrzebne. W kontekście prywatyzacji dziennikarz pyta pana posła: co konkretnie będzie z TVP S.A.? Odpowiedź pana posła Jana Rokity brzmi: „To ciekawy problem. Doświadczenia z dotychczasowym kształtem telewizji publicznej są na tyle złe, że koncepcja pozbycia się przez państwo TVP coraz bardziej mi się podoba, ale pod jednym warunkiem. Wcześniej należałoby stworzyć system gwarantujący możliwość zakupu przez resort kultury programów misyjnych w telewizjach komercyjnych”. Pointą tej wypowiedzi jest stwierdzenie: „W tej chwili widać, że TVP pozostaje socjalistycznym przedsiębiorstwem i nic tu nie pomagają roszady w zarządzie”.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#DanutaWaniek">Wykorzystując dzisiejsze spotkanie, chciałabym pani poseł Iwonie Śledzińskiej-Katarasińskiej zadać pytanie: jakie są zamiary Platformy Obywatelskiej wobec telewizji publicznej? Przez chwilę był na posiedzeniu pan poseł Grzegorz Schetyna - sekretarz generalny PO. Czy zostanie zrealizowany taki zamysł posła Jana Rokity? Czy to jest element doktryny politycznej partii, czy też jest to osobista dywagacja pana posła Jana Rokity, której nie należy poważnie traktować? Jeżeli byłby to poważny pogląd pana posła Jana Rokity, to oczywiście wejście producenta na funkcję dyrektora Programu 1 TVP należy odczytywać w bardzo jednoznacznym kontekście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#JanDworak">Przepraszam, ale co to znaczy: „bardzo jednoznaczny kontekst”?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#DanutaWaniek">Ja nie kieruję tego pytania do pana prezesa. Kieruję je do polityków z Platformy Obywatelskiej. Pan prezes nie musi mieć nic wspólnego z tą koncepcją, ale pan prezes poza konkursem mianował Macieja Grzywaczewskiego, a jest to osoba wywodząca się ze środowiska prywatnych producentów. Temu się zaprzeczyć nie da. W dyskusji była mowa o abonamencie, o tym, że posłowie SLD, którzy jeszcze dysponują większością w Sejmie, potrafią się z byle powodu przestraszyć różnych komentarzy zniechęcających do wniesienia inicjatywy ustawodawczej. Prezes TVP S.A. Jan Dworak oraz prezes Polskiego Radia S.A. Andrzej Siezieniewski zwrócili się niedawno do marszałka Józefa Oleksego z prośbą, by posłowie podjęli tę inicjatywę, ponieważ zwiększają się oczekiwania społeczne wobec publicznego radia i telewizji. Jeżeli słucha się takich dyskusji jak dzisiejsza, to przecież wiadomo, że bez dodatkowego zasilania TVP S.A. będzie trudno spełnić najrozmaitsze programowe oczekiwania. Apeluję do posłów, w szczególności do pani posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, o to, aby nie uzależniała sprawy abonamentu od programu: najpierw lepszy program a potem abonament. Mówię o fragmencie dyskusji o tym, co robić najpierw a co potem. Pan poseł Marek Jurek rzeczywiście uzależnia to od poprawy programu. Proponowałabym jednak zachowanie umiaru, ponieważ każda wypowiedź posła na temat abonamentu jest wykorzystywana przez tę grupę osób, która zniechęca do jego płacenia. Nie jest prawdą, że ani KRRiT, ani osoby związane z Polskim Radiem i telewizją publiczną nie czynią systematycznie starań, aby zwiększyć ściągalność abonamentu. To jest bardzo ważna rzecz i dlatego prosiłabym o to, byście państwo nie zniechęcali się zbyt szybko. Miałam się odnieść do zatrudnienia pani Pilotówny przez członka zarządu pana Piotra Gawła. Z prawnego punktu widzenia takiej decyzji oczywiście nie można niczego zarzucić, ale bardzo wiele można jej zarzucić z punktu widzenia etyczno-moralnego. Nie wiem, kto wystąpił z taką inicjatywą - córka pana Mariana Pilota czy też członek rady nadzorczej - pan Marian Pilot. Uważam, iż źle się stało, że doszło do takiego zatrudnienia. Niezależnie od tego, kto wystąpił z taką inicjatywą, to należy unikać takich sytuacji, które w odbiorze społecznym mogą wyglądać w ten sposób, że po prostu tata załatwił pracę córce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#JerzyWenderlich">Jako poseł, a nie przewodniczący Komisji powiem, że stwierdzenie przewodniczącej organu regulującego - KRRiT o etyczno-moralnych dwuznacznościach jest bardzo ważne - w kontekście decyzji, o które pytał pan poseł Piotr Gadzinowski. Kwestia abonamentu. Jako poseł SLD chciałbym powiedzieć, że w naszej formacji jest instynkt propaństwowy, czemu dajemy wyraz pracując nad projektami prawnymi, dotyczącymi abonamentu. Chciałbym, abyśmy kiedyś doszli do tego, by telewizja rzeczywiście była publiczna, by była dobrem wspólnym. Zgodnie z takim myśleniem przygotowaliśmy projekt rozstrzygnięć dotyczących abonamentu, wierząc, że będzie to służyć budowaniu telewizji publicznej, a przede wszystkim możliwości kształtowania programów misyjnych, tematycznych. Jeśli od przedstawiciela ugrupowania opozycyjnego słyszę polityczne stwierdzenia: a po co w to wchodzicie, skoro to się politycznie nie opłaca, to rzeczywiście ręce mogą opaść. Jednak różnie bywa w tego rodzaju politycznych rozmowach. Od kilku dni toczy się debata medialna, w której nie zostawia się „suchej nitki” na autorach tego projektu, a kierownictwo telewizji uważa, że to nie jest jego problem i nie jest to pomocne do tego, by budować siłę telewizji publicznej. W takiej sytuacji możemy zapytać, czy jest tak, jak mówi pani przewodnicząca Danuta Waniek i czy pani przewodnicząca ma rację, mówiąc, że panu prezesowi rzeczywiście chodzi o to, by był abonament. Prosimy o jasną deklarację - czy panu prezesowi zależy na tym, by abonamentu nie było, czy też pan prezes jest zainteresowany abonamentem. W tej chwili miliony Polaków, którzy śledzą tę sprawę, odnoszą wrażenie, że telewizji publicznej pana Jana Dworaka i od paru dni pana Macieja Grzywaczewskiego nie zależy na abonamencie. Przepraszam, być może niepotrzebnie powiedziałem to ostatnie zdanie. Nie znałem wypowiedzi pana posła Jana Rokity mówiącej o tym, że skłania się w kierunku, by telewizja publiczna mogła być prywatyzowana. Pamiętam przesłuchania w Komisji Śledczej, gdzie w zasadzie każdy musiał składać „wyznanie wiary”, iż nawet przez sen nie pomyślał o tym, że telewizja publiczna mogłaby być sprywatyzowana. W tej chwili mówi się o tym expressis verbis, a wówczas na każdym wręcz wymuszono, by powiedział, że prywatyzacja telewizji publicznej nawet mu się nie śniła. Po zapoznaniu się z dokumentem, który daje mi pani przewodnicząca Danuta Waniek, rozważę skierowanie sprawy do prokuratora, by zechciał dociec, czy za tą wypowiedzią nie kryją się jakieś zamiary sprywatyzowania telewizji publicznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#BronisławCieślak">Chciałbym się odnieść do kwestii abonamentu. Mnie nie trzeba przekonywać, ale ja mam jeden głos. Było dokładnie tak, jak powiedziałem wcześniej. Wczoraj od godz. 8.00 rano komórka „grzała” mi się przez cały dzień. Efekty są wstrząsające. Tabloid „Fakt” na pierwszej stronie bezczelnie sugeruje, że istotą tego pomysłu jest to, by przestępcą był człowiek, który ma telewizor. Na drugiej stronie pierwsze zdanie, napisane piórem pana Warzechy, sugeruje pod adresem mojego klubowego kolegi to, że w tej nowelizacji - której w istocie nie ma, bo nie są nawet zebrane podpisy - są rzeczy, których po prostu nie ma. Dalej pan Warzecha ruga mojego kolegę jak małego chłopca. W TV4 w „Wiadomościach” o godz. 21.00 obejrzałem kuriozalny felieton o następującej poincie: porucznikowi Borewiczowi z peerelowskiej epoki marzy się rewidowanie mieszkań biednych ludzi i fundowanie im dodatkowego podatku. „Doklejony” były minister kultury Kazimierz Ujazdowski rozkłada ręce, długo patrzy przed siebie i mówi: „Rzeczywiście, są to pomysły z peerelu”. W taki sposób wygląda poparcie dla inicjatywy nowelizującej abonament, w której nie ma nic z sugerowanych rzeczy, a także nie ma w niej nic nowego w stosunku do tego, co jest w dotychczasowym prawie - całkowicie nierespektowanym. Dzieje się to przy całkowitym milczeniu całej opozycji, co więcej, widzę ironiczne uśmieszki jej przedstawicieli, ktoś się puka palcem w głowę i mówi: po co wam to było. Widzę triumfalizm wynikający z tego, że znowu kopią po tej stronie, po której trzeba kopać. Tak wygląda zakodowany pluralizm w sprawie, która dotyczy podmiotu będącego ogólnospołecznym dobrem wielkiej wartości. Po nominacji pana prezesa Jana Dworaka wysłaliśmy do niego - z dwoma podpisami - list gratulacyjny z najistotniejszą sentencją mówiącą o tym, że z uwagą wsłuchujemy się w to, co deklaruje pan prezes. W jednym z pierwszych wywiadów pan prezes powiedział, że marzy mu się panu telewizja publiczna o równym dystansie do wszystkich sił politycznych. Bardzo w to ufamy i gratulujemy wyboru. Dziś niepokoi i rani nas jedynie to, iż obserwujemy sygnały, świadczące o tym, że jest inaczej. Odnosząc się jeszcze do kwestii abonamentu, pragnę powiedzieć, że oczywiście nadal deklaruję uczestnictwo w bardzo trudnych rozmowach na posiedzeniu Prezydium Sejmu, które zapewne odbędzie się dopiero po przerwie wakacyjnej. Nie mogę jednak ręczyć za ich skutek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Sądziłam, że rozmawiamy o polityce kadrowej TVP S.A., a okazuje się, że mamy rozmawiać o polityce audiowizualnej Platformy Obywatelskiej. W ostatnim momencie debaty poczułam się tak, jakby rządziła opozycja, a obecnie rządzący stawiają ją „pod ścianę”. Bardzo proszę o to, byśmy wrócili do właściwych proporcji i miary rzeczy. Pragnę odpowiedzieć na pytanie pani przewodniczącej Danuty Waniek. Nie wiem, czy jest to dobrze czy źle, ale panuje u nas wolność wypowiedzi. Być może pan poseł Jan Rokita uznał za stosowne w taki sposób przedstawić jakieś swoje przemyślenia. Mogę zapewnić panią przewodniczącą, że nawet najlepszy poseł - wczoraj m.in. został nim Jan Rokita - nie jest w stanie osobiście i „w pojedynkę” sprywatyzować telewizji publicznej. W dodatku wspólnymi siłami opozycji i koalicji rządzącej dochodziliśmy do takich rozwiązań, by prywatyzacja telewizji publicznej nie była możliwa, by nie mógł tego zrobić zarząd czy ktokolwiek inny. Chodziło o to, by było to tak obwarowane prawną niemożnością, aby takie operacje mogły się dokonywać przy absolutnej zgodzie parlamentu i nowej ustawy. Na razie nic się nie zmieniło w tym względzie. Gdyby takie pomysły pojawiły się w programie Platformy Obywatelskiej, to jako pierwsza poinformuję o tym panią przewodniczącą, ponieważ bezsprzecznie miałabym coś wspólnego z tworzeniem takiego programu. W tej chwili ani polityka audiowizualna, ani polityka kulturalna nie jest jeszcze przedmiotem szczegółowej wewnętrznej debaty. Nie bardzo sobie wyobrażam takie rozwiązanie i dla uspokojenia powiem, że inną kwestią jest mówienie o zmianie funkcji, roli lub struktury nadawców publicznych, a inną sprawą byłoby mówienie o sprywatyzowaniu tej instytucji, Gdybyśmy zaczęli prywatyzować nadawców publicznych, to np. prywatyzacja PKN Orlen okazałaby się małym kąskiem. Sądzę, że nikt rozsądny w ogóle nie pomyślałby o operacji o takiej skali. Chciałabym się odnieść do poruszonej sprawy abonamentu. Zwracam się w tej chwili do kolegów z SLD. Jeśli ukazują się błędne, mylne informacje, to nie należy nam zarzucać milczenia, bo przecież to nie my jesteśmy o to pytani. To przecież koledzy z SLD wiedzą, jakie są ich istniejące bądź nieistniejące projekty. I tak na nie reagują dziennikarze tabloidów. Nie wiem, dlaczego tak reagują i dlaczego rozpętała się taka histeria wokół tego, że posłowie SLD mają nowe propozycje. Przecież domniemanie posiadania odbiornika jest bardzo starą propozycją. Nie wiem, co jest w nowelizacji, ponieważ jej nie znam. Ci, którzy jej nie znają, mogą się odnieść tylko i wyłącznie do jakiegoś konceptu przedstawionego przez dziennikarza. Pytana o tę kwestię, odnoszę się wyłącznie do przedstawionego przez dziennikarza konceptu i odpowiadam, że nie znam, nie widziałam i nie wiem, czy jest taki projekt. Nie znając projektu, to jedynie możemy zrobić. Pani przewodnicząca usiłowała mnie jakby „ubrać” w inne słowa. Jeżeli w żaden sposób nie da się rozwiązać problemu abonamentu, to mówię, że jest ustawa i trzeba płacić abonament. Ludzie go nie płacą i należy zastanowić się nad takim źródłem zasilania nadawców publicznych, aby to zaczęło funkcjonować. Proszę wziąć pod uwagę to, że w tej chwili operatorzy telefonii komórkowej reklamują się jako ci, którzy mogą przekazać informacje telewizyjne. Jest także Internet, są komputery a więc dotychczasowa instytucja abonamentu jest instytucją przestarzałą. Niedawno rozmawiałam na ten temat z panem prezesem Janem Dworakiem. Od KRRiT i nadawców publicznych oczekuję pomysłu na to, jak publiczną pomoc dla nadawców publicznych wpleść w obecną sytuację technologiczną i przyszłą sytuację technologiczną.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Nie wystarczy słowa „abonament” powtarzać jak mantrę. Trzeba szukać takich rozwiązań, które umożliwią pomoc publiczną, ale nie będą rozwiązaniem sprzed 70 lat. Abonament związany z posiadaniem odbiornika jest absolutnie niezrozumiały dla społeczeństwa. Było to zrozumiałe wtedy, gdy była jedna telewizja i jeden odbiornik.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#JanBury">Chciałbym zgłosić wniosek formalny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#JerzyWenderlich">Niestety ale przestrzegam kolejności osób zgłoszonych do dyskusji. Autorzy tego projektu już dawno wykroczyli poza mantrę, a pani posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska sugeruje, że jest to dopiero taki etap. Wykroczenie poza mantrę polega na tym, że projekt jest gotowy. Projekt rodził się w konsultacjach z przedstawicielami telewizji publicznej. Chciałbym, abyśmy dzisiaj nie toczyli już debaty na temat abonamentu. Pragnę jedynie powiedzieć, że do tej pory poszczególne kluby rozmawiały na temat spraw, które winniśmy zrobić, a które pomogłyby rozwijać się telewizji publicznej. Chyba jest już czas na zakończenie bilateralnych rozmów, a nadszedł czas na zwołanie posiedzenia Komisji, na którym publicznie przedstawimy swoje spojrzenie na tę sprawę. Takie posiedzenie zwołam w pierwszej dekadzie września i zastanowimy się nad tym, co możemy możliwie szybko zrobić w sprawie abonamentu. W sprawie formalnej zgłasza się pan poseł Jan Bury.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#JanBury">Posiedzenie trwa już 3 godziny, a jeszcze dzisiaj mam sześć posiedzeń - komisji i podkomisji. Tematyka dzisiejszego posiedzenia rozrosła się - od abonamentu aż do polityki kadrowej. Wykracza to poza porządek dzienny posiedzenia. Proszę także o wprowadzenie porządku w dyskusji. Nie może być tak, że jakiś poseł zabiera głos cztery razy, ekscytuje się własnymi słowami, a przecież czekamy na odpowiedzi prezesa zarządu TVP S.A, do którego było skierowane gros pytań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#JerzyWenderlich">Dziękuję za tę słuszną uwagę. Na szczęście, rozmowa o abonamencie nie trwała dłużej niż 10 minut, ale rzeczywiście musimy trzymać się przyjętej tematyki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#DanutaWaniek">Przepraszam pana posła Jana Burego, że jeszcze raz zabieram głos, ale nie w sprawie abonamentu. Pragnę powiedzieć, że uspokoiła mnie odpowiedź pani posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej mówiąca, że myśl pana posła Jana Rokity nie jest powszechnym poglądem Platformy Obywatelskiej. Mam również nadzieję, że od spraw personalnych, bez przerwy obecnych na posiedzeniach Komisji Kultury i Środków Przekazu, przejdziemy do innych dyskusji merytorycznych, które mogą poprawić sytuację telewizji publicznej i nie tylko telewizji publicznej. Zgadzam się z tym, że rozwój technologii ma wpływ na szereg decyzji. Apeluję do posłów o to, by w końcu podjęli tę dyskusję, gdyż bez decyzji Sejmu nie będzie nowego prawa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#JerzyWenderlich">W dyskusji zabiorą głos jeszcze dwie osoby: pan Juliusz Braun i pan Jarosław Sellin. W tej chwili nikt już nie wyraża chęci zabrania głosu. W takim razie na tych osobach zamkniemy listę mówców i zakończymy naszą debatę. Po wypowiedziach pana Juliusza Brauna i pana Jarosława Sellina poproszę przewodniczącego rady nadzorczej TVP S.A. - pana Marka Ostrowskiego o odniesienie się do poruszonych kwestii. Następnie poproszę pana prezesa Jana Dworaka o udzielenie odpowiedzi na pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#JuliuszBraun">Zgłosiłem się do głosu w ostatniej chwili, ponieważ sprowokował mnie do tego pan poseł Andrzej Celiński. Jego wystąpienie było bardzo ciekawe i zgadzam się z nim w istotnej części. Jednak uważam za konieczne podjęcie polemiki z pewną częścią wypowiedzi pana posła. Pragnę zacząć od kwestii związanej z konkursem. Byłem i jestem zwolennikiem konkursów, ale to zarząd bierze odpowiedzialność za decyzje kadrowe. Bardzo żałuję, że nie dało się podjąć decyzji w oparciu o konkurs. W każdej ze spółek - nawet największych, wobec których decyzje podejmuje minister lub premier - zawsze może być taka sytuacja, że konkurs nie daje efektu. Jeśli zgodnie ze swoimi kompetencjami, dokonawszy oceny, zarząd stwierdza, że dla funkcjonowania instytucji lepsze jest unieważnienie konkursu i podjęcie innej decyzji, to ma obowiązek tak zrobić. Powtarzam, iż bardzo żałuję, że taka decyzja nie została podjęta w oparciu o konkurs. Rozumiem, że musiała być podjęta, gdyż przyjmuję do wiadomości, że zarząd w całości nad tym dyskutował i nie był to efekt emocji jednej osoby. Żałuję, że tak się stało, ale uznaję kompetencje zarządu, który podjął taką decyzję dla dobra telewizji publicznej. Sprawa pana dyrektora Macieja Grzywaczewskiego. Muszę powiedzieć, że w swoim znakomitym przemówieniu pan poseł Andrzej Celiński dokonał pewnego intelektualnego nadużycia. Maciej Grzywaczewski nie dezawuuje lewicy jako takiej. Pani przewodnicząca Danuta Waniek bardzo precyzyjnie zacytowała wypowiedź pana dyrektora Macieja Grzywaczewskiego. Pan Maciej Grzywaczewski nie odbiera ludziom lewicy prawa do działania w mediach, nie odmawia im dobrej woli. Mówi o bardzo konkretnych osobach, które w Polsce zawłaszczają pojęcie lewicy. Mówi o ludziach o rodowodzie totalitarno-lewicowym, o tych ludziach, którzy do tej pory pełnili w telewizji bardzo ważne funkcje. Od tego być może niezbyt dyplomatycznego zdania, ale moim zdaniem prawdziwego, znacznie istotniejsze jest to, co pan Maciej Grzywaczewski mówi ad meritum. Powiedział, że mamy zróżnicowane światopoglądowo społeczeństwo, trzeba poszerzać przestrzeń dialogu, którego brakuje w obecnej telewizji. Mówiąc o „obecnej telewizji”, pan Maciej Grzywaczewski mówi o telewizji, z którą mieliśmy do czynienia przez ostatnie lata. O braku tego dialogu świadczą dwa dokumenty KRRiT sprzed 2 i 3 lat. Chodzi o sprawę Pineiro. Wtedy, na gorąco, za zgodą wszystkich członków KRRiT - co odnotowane jest w protokole - przedstawiłem stanowisko, w którym jest powiedziane, że ta audycja źle świadczy o rzetelności autorów, że angażując w to autorytet TVP S.A., jej zarząd bierze na siebie dużą odpowiedzialność. Było to bardzo jasno powiedziane. Audycja była nierzetelna i w tym momencie chciałbym podziękować panu prezesowi Janowi Dworakowi za to, że po 3 latach doczekałem się odpowiedzi na własne wystąpienie do prezesa zarządu TVP S.A. jako instytucji. Dopiero teraz ta sprawa została w uczciwy sposób zakończona poprzez decyzję obecnego zarządu. W stanowisku KRRiT z roku 2002 jest mowa o nierzetelności, naruszeniu zasad równowagi politycznej itd. Rozumiem, że właśnie do tego odwołuje się pan Maciej Grzywaczewski.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#JuliuszBraun">Chodzi mu o przerwanie praktyki konkretnych ludzi o totalitarno-lewicowym rodowodzie po to, by telewizję otworzyć. Dyskusja ma na celu przede wszystkim wymianę informacji i opinii, co zawsze jest ważne i potrzebne, a Komisja Kultury i Środków Przekazu jest do tego jak najbardziej odpowiednim forum. Trzeba pamiętać to, co bardzo wyraźnie wynika z ustawy o radiofonii i telewizji. To właśnie zarząd jest odpowiedzialny za podejmowanie decyzji, natomiast wszyscy możemy go oceniać - także w sprawach kadrowych. Są to jednak nasze prywatne i indywidualne oceny. W sposób formalny możemy oceniać zarząd za program, za to, co zobaczymy na ekranie telewizora, a ocena wszystkich innych spraw jest zakazana na mocy ustawy. Art. 22 ustawy o radiofonii i telewizji mówi: „Organy państwa mogą podejmować decyzje w sprawach działalności jednostek publicznej radiofonii i telewizji tylko w przypadkach przewidzianych ustawami”. To jest bardzo silna bariera, chroniąca niezależność telewizji publicznej i nakładająca na nią bardzo poważne obowiązki, ale gwarantująca niezależność. Myślę, że z punktu widzenia opinii publicznej dobrze się stało, że ta dyskusja się odbyła. Wiele wypowiedzi było spowodowanych wywiadem pana dyrektora Macieja Grzywaczewskiego. Czytajmy go jednak w całości i w kontekście. Wtedy nie będzie podstaw do zarzutów, jakie dzisiaj wysuwano.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#JarosławSelin">Moja wypowiedź będzie rozwinięciem owego kontekstu, o którym wspomniał pan Juliusz Braun. W dyskusji padły stwierdzenia, oczywiste dla nas wszystkich. Pan przewodniczący Jerzy Wenderlich powiedział, że telewizja publiczna powinna być dobrem wspólnym. Pan poseł Jan Bury powiedział, że nie interesuje go to, czy ta telewizja jest prawicowa lub lewicowa, powinna być publiczna. Wszyscy z pewnością podpisujemy się pod takimi stwierdzeniami. Problem polega na tym, że wychodzimy z jakiejś sytuacji. Nie jest prawdą to, co powiedział pan poseł Andrzej Celiński, iż możemy się przerzucać subiektywnymi odczuciami na temat tego, jaka jest telewizja publiczna, a nic nie wiemy na temat tego, co o niej myślą Polacy. Problem polega na tym, że to wiemy. Jedynie dwa razy przeprowadzono badania jakościowe telewizji publicznej. W maju 2002 roku firma Ekspert Monitor zadała Polakom bardzo konkretne pytanie: komu służy telewizja publiczna? Przypomnę, że był to okres największej świetności, szczytu potęgi Roberta Kwiatkowskiego jako prezesa TVP S.A. Dość prowokacyjnie w odpowiedzi dano możliwość wyboru około 10 partii politycznych. Wówczas 73 proc. Polaków odpowiedziało, że telewizja publiczna służy SLD. Inne badanie zrobił OBOP - którego współwłaścicielem - w istotnej części - nadal jest telewizja publiczna. Jest to badanie z jesieni ubiegłego roku, a więc z końcówki rządów Roberta Kwiatkowskiego. Zadano inne pytanie: czy telewizja publiczna jest lewicowa czy też prawicowa? 6 razy więcej Polaków odpowiedziało, że jest ona bardziej lewicowa niż prawicowa. Z takim problemem musi sobie poradzić nowe kierownictwo telewizji publicznej. To jest fakt obiektywny, tak Polacy postrzegali tę rzeczywistość w czasach rządów Roberta Kwiatkowskiego. KRRiT ma nawet obowiązek zajmowania stanowiska - zbiorowego bądź indywidualnego - wobec takich spraw. Członkowie KRRiT nawet indywidualnie powinni się interesować takimi sprawami. Zobowiązuje nas do tego art. 6 ust. 1 ustawy o radiofonii i telewizji, który nakłada na nas obowiązek dbania o wolność słowa, o interes odbiorców - o czym często zapominamy - oraz o zapewnienie otwartego i pluralistycznego charakteru telewizji publicznej. Warto pamiętać o tych faktach i nie mówić, że Polacy nie mają wyrobionego własnego poglądu na temat telewizji publicznej z ostatnich 6 lat. Mają taki pogląd, o czym świadczą przeprowadzone badania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#RenataBasta">Bardzo rzadko zabieram głos, ale chciałabym się odnieść do końcowego fragmentu wypowiedzi pana Jarosława Selina. Rozumiem, że w tej chwili Polacy powinni mówić o prawicowej telewizji publicznej. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której za czasów kierownictwa pana Roberta Kwiatkowskiego dokonano by tego, czego w tej chwili dokonano za prezesury pana Jana Dworaka. Na początku posiedzenia pan prezes powiedział, że właściwie nie musi się tłumaczyć i ma rację. Nie musi się tłumaczyć przed Komisją, ponieważ za wszystko odpowiada zarząd. Pan Juliusz Braun powiedział, że choć zarząd decyduje, zarząd odpowiada, to jednak chodzi o to, by kształtował telewizję taką, jaką uważa za dobrą. Dobra telewizja to temat rzeka i dzisiaj oczywiście nie będziemy go rozwijać. Chciałabym zadać zarządowi TVP S.A. jedno, krótkie pytanie: ilu kandydatów brało udział w konkursie na szefa Programu 1 TVP S.A?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#JanDworak">Wzięło udział kilkanaście osób. Nie pamiętam dokładnej liczby.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#JerzyWenderlich">Wzięło w nim udział 18 osób.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#RenataBasta">Jeśli do jakiejkolwiek instytucji zgłasza się 18 osób, to niemożliwa jest sytuacja, by wśród tych osób nie było osoby na tyle dobrej, aby mogła zostać dyrektorem. Jeżeli z 18 osób nie nadaje się do tego żadna osoba, a nadaje się osoba spoza konkursu, to dlaczego się do niego nie zgłosiła? Rozumiem, że zarząd może wszystko, może przyjąć córkę, ciocię i może wybrać osobę spoza konkursu. Dlaczego w takim razie tworzy się fikcję? Po prostu trzeba powiedzieć, że konkurs jest niepotrzebny i nominować osobę, którą uważa się za najlepszą, doskonałą. Trzeba uczciwie powiedzieć: konkurs jest nam niepotrzebny, gdyż mamy człowieka, którego uważamy za najlepszego. Nie mogę zrozumieć tego, że tworzymy fikcję, udajemy. Po co udajemy? Nie będę zadawała panom żadnych pytań, gdyż o cokolwiek spytam, to prawdopodobnie otrzymam inteligentną, dobrą odpowiedź, która z pewnością mnie nie usatysfakcjonuje. To, co słyszę od 3 godzin dowodzi, iż po prostu udajemy wobec siebie nawzajem, że wszystko jest w porządku. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by gdzieś w powiecie był ogłoszony konkurs i przynajmniej nie zachowano by fikcji, że to właśnie z tego konkursu wybrano dyrektora, kierownika szkoły lub przedszkola. W telewizji publicznej doszło do niewyobrażalnej sytuacji. Nie wyobrażam sobie, by miało to się zdarzyć jakiemukolwiek prezesowi desygnowanemu przez lewicę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#JerzyWenderlich">Zgodnie z zapowiedzią proszę o zabranie głosu przewodniczącego rady nadzorczej TVP S.A. pana Marka Ostrowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#MarekOstrowski">Czytając zaproszenie na posiedzenie Komisji, byłem nieco zdziwiony tym, że głównym i jedynym punktem jest polityka kadrowa zarządu TVP S.A. Pragnę odnieść się do kwestii kompetencji organów spółki, które są bardzo jasno i precyzyjnie zapisane w aktach prawnych: w statucie TVP S.A., w regulaminie rady nadzorczej oraz w kodeksie handlowym. Te akty prawne jasno precyzują kompetencje organów spółki. Chciałbym nawiązać do konkursu, który rada nadzorcza przeprowadziła przez kilka trudnych miesięcy. Wykonaliśmy bardzo trudną i ciężką pracę. Za każdym razem posiedzenia rady trwały prawie do białego rana. W końcu udało nam się wyłonić zarząd, który został uznany za pluralistyczny. Wydawało się, że nasza praca nie poszła na marne, że mówiło się o tym, iż konkurs był potrzebny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#JerzyWenderlich">Bardzo przepraszam, ale już znamy historię powoływania zarządu TVP SA. Prosiłbym o udzielenie odpowiedzi na pytania, związane z obecną sytuacją.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#MarekOstrowski">Kompetencje rady nadzorczej sprowadzają się wyłącznie do powoływania członków zarządu i dyrektorów oddziałów telewizji regionalnej. Takie są zapisy w aktach prawnych i nikt na razie tego nie zmienił. Rada nadzorcza ma pomysły na to, by próbować coś zmieniać w tym zakresie, ale w chwili obecnej jest taki, a nie inny stan. Byłoby bardzo źle, gdyby rada nadzorcza ingerowała w kompetencje zarządu w kwestii polityki kadrowej. Staramy się tego nie robić. Jako przewodniczący rady będę starał się przestrzegać kompetencji przynależnych zarządowi i radzie nadzorczej. Niech te ciała wykonują swoje obowiązki i nic poza tym. Nie czuję się więc kompetentny, by odpowiadać na pytania, które były kierowane pod adresem zarządu - organu wykonawczego, kierującego i zarządzającego. Rada nadzorcza jest organem nadzorującym. Może nadzorować zarząd, a nie może brać udział w polityce kadrowej spółki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#JerzyWenderlich">Przepraszam, ale proszę powiedzieć wprost, czy pan zapisał pytania, które były kierowane do pana przewodniczącego? Czy posłowie mają je przypomnieć?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#MarekOstrowski">Zapytano o konkurs w Katowicach. Zgodnie ze swoimi kompetencjami rada nadzorcza przeprowadziła rozmowy z wszystkimi kandydatami i w demokratycznym głosowaniu uznała, że kandydat starający się o stanowisko dyrektora ośrodka w Katowicach nie uzyskał większości głosów. W tej chwili zarząd będzie ponownie wybierał kandydata na dyrektora oddziału w Katowicach przy udziale...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#JerzyWenderlich">Bardzo proszę pana Lecha Jaworskiego, by nie zabierał głosu, jeśli go nie udzieliłem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#MarekOstrowski">W tej chwili mówimy o dwóch oddziałach: o Katowicach i Wrocławiu. Postępowanie jest prowadzone, kandydaci na dyrektorów tych oddziałów zostaną wyłonieni przy pomocy firmy zewnętrznej. Na podstawie zgłoszonych przez tę firmę kandydatów zarząd przedstawi kandydatów radzie nadzorczej. Po przeprowadzeniu rozmów z kandydatami rada nadzorcza zatwierdzi ich, bądź nie. To właśnie należy do rady nadzorczej w polityce kadrowej. Spodziewam się, że pan prezes Jan Dworak udzieli bardzo precyzyjnych odpowiedzi na konkretne pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#PiotrGadzinowski">Przepraszam, ale zadałem pytanie o to, jak pan przewodniczący Marek Ostrowski ocenia podany przeze mnie przypadek nepotyzmu członka rady nadzorczej - pana Mariana Pilota, tzn. kwestię zatrudnienia jego córki w podległej i kontrolowanej przez siebie instytucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#JerzyWenderlich">W kwestii formalnej zgłasza się pan poseł Marek Jurek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#MarekJurek">Zrezygnowałem z zabrania głosu i nie chodzi mi o to, by się zgłosić, ale naprawdę nie rozumiem sposobu prowadzenia obrad przez pana przewodniczącego. Pan przewodniczący w sposób bardzo dowolny udziela komuś głosu, wychodząc poza listę mówców. Potem pan przewodniczący odbiera komuś głos, nie pozwala wypowiadać się niektórym posłom, a innym pozwala. Pan przewodniczący przerywa wypowiedź panu przewodniczącemu rady nadzorczej. Siedzimy tu 3 godziny i chcemy spokojnie brać udział w tym posiedzeniu. Bardzo proszę o poprawne prowadzenie obrad, zgodnie z regulaminem i z własnymi zapowiedziami pana przewodniczącego. Przy okazji proszę o poszerzenie odpowiedzi o przypadek pana redaktora Piotra Sławińskiego - syna przewodniczącego senackiej Komisji Kultury, osobę bardzo zaangażowaną w obronę dobrego imienia telewizji Roberta Kwiatkowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#JerzyWenderlich">Uważam, że ten zarzut jest niesprawiedliwy, ponieważ zapytałem przewodniczącego rady nadzorczej o to, czy zapisał wszystkie pytania. Okazało się, że nie i, niestety, posłowie muszą powtarzać te pytania. Tylko na takiej zasadzie umożliwiłem zabranie głosu panu posłowi Piotrowi Gadzinowskiemu. Nie udzielam zgody na zabranie głosu w innej formie i w innym trybie. Gdyby pan poseł Marek Jurek chciał zwrócić mi honor i powiedzieć, że rzeczywiście tylko w takim trybie udzielam głosu w tej chwili, to będę zobowiązany za to, że sprawiedliwie pan to ocenił. Pan poseł Piotr Gadzinowski powtórzył pytanie, którego nie zapisał pan przewodniczący Marek Ostrowski. Proszę pana przewodniczącego o udzielenie odpowiedzi na pytanie, które pan poseł Piotr Gadzinowski po raz drugi był zmuszony zadać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#MarekOstrowski">Jeśli pan prezes Piotr Gaweł zatrudnił panią Pilot, to uważam, że zrobił to, kierując się względami merytorycznymi a nie żadnymi innymi. Takie jest moje zdanie na ten temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#MarekJurek">Proszę o odniesienie się do pewnych standardów w kontekście pracy na wysokim stanowisku w TVP S.A. syna przewodniczącego Senackiej Komisji Kultury. Ciekaw jestem, jaka jest opinia pana przewodniczącego na ten temat. Zacząłem od tego swoje wystąpienie... Proszę mi nie przerywać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#JerzyWenderlich">Nie udzieliłem głosu panu posłowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#MarekJurek">Przed chwilą pan przewodniczący zapraszał do konkretyzacji pytań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#JerzyWenderlich">Pan poseł tego pytania nie zadawał wcześniej. Jeśli pan poseł uważa, że to pytanie łączy się z tym, które zadał pan poseł Piotr Gadzinowski, to udzielam głosu panu posłowi, mimo że nie powinienem zgodzić się na zadanie tego pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#MarekJurek">Moje pytanie łączy się najściślej z pytaniem pana posła Piotra Gadzinowskiego. Pana senatora Ryszarda Sławińskiego znam również z osobistego udziału w posiedzeniach senackiej Komisji Kultury, na których bywałem jako członek KRRiT. Pan senator Ryszard Sławiński bardzo aktywnie udzielał poparcia sposobowi kierowania telewizją publiczną przez Roberta Kwiatkowskiego, który synowi pana senatora powierzył bardzo wysokie stanowisko w TVP S.A. Skoro pani przewodniczącej Danucie Waniek zadawano pytanie o to, jak ocenia taki przypadek, to mnie również ciekawi jedynie ocena. Genealogicznych relacji między jednym lub dwoma klubami parlamentarnymi a kadrami kierowniczymi telewizji publicznej jest więcej, ale mnie interesuje standard, a nie szczegóły.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#JerzyWenderlich">Teraz pan poseł powinien mieć do mnie pretensję o to, że udzieliłem panu głosu, gdyż było to nowe pytanie, a nie konieczność powtórzenia wcześniej zadanych. Proszę pana przewodniczącego Marka Ostrowskiego o udzielenie odpowiedzi również na pytanie pana posła Marka Jurka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#MarekOstrowski">Jeszcze raz podkreślam, że zarówno w przypadku pani Pilot jak i pana redaktora Piotra Sławińskiego rolą rady nadzorczej nie jest odnoszenie się do zatrudnienia bądź zwolnienia konkretnej osoby. Najprawdopodobniej przełożeni pana Piotra Sławińskiego mają wyrobione zdanie na temat jego bezstronności i sposobu kierowania jednostką, którą kierował przez kilka lat. Przełożeni redaktora Piotra Sławińskiego są kompetentni, by ocenić jego zachowanie i wyciągnąć wnioski. Rada nadzorcza może również oceniać zarząd pod względem prowadzenia polityki kadrowej, ale w kontekście funkcjonowania spółki, a nie w kontekście konkretnych, pojedynczych spraw. Jeszcze raz podkreślam, że rolą rady nadzorczej nie jest ingerowanie w tak drobiazgowe i jednostkowe sprawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#JerzyWenderlich">Proszę pana prezesa Jana Dworaka o zabranie głosu i o udzielenie odpowiedzi na zadane pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#JanDworak">Najwięcej uwagi i dyskusji poświęcono dwóm sprawom, które wiążą się z jedną osobą. Pierwsza to sprawa konkursu na stanowisko dyrektora „Jedynki”. Druga to sprawa wywiadu, a zwłaszcza jednego cytatu. Wydaje mi się, że jest to zbyt mało, by móc oceniać człowieka, który zajmuje stanowisko dyrektora Programu 1. Nie chciałbym wypowiadać się na temat wywiadu. Zapewne niektóre sformułowania inaczej bym zredagował lub wypowiedział. Z niektórymi sformułowaniami się zgadzam, a z niektórymi nie, ale nie będę się ustosunkowywał do wywiadu, którego udzielił dyrektor Programu 1. Wydaje mi się, że zatrzymywanie się na jednym cytacie świadczy o standardach, jeśli już o nich mówimy. Zostawmy to felietonistom, ja nie zamierzam tego ani komentować ani oceniać. Kwestia konkursu. Padały tutaj bardzo ostre słowa, ale może warto zapoznać się z faktami. To zarząd telewizji podejmuje decyzje, z których zostanie rozliczony w odpowiednim czasie. Proszę jednak dać nam trochę czasu. Konkurs został rozstrzygnięty, został zakończony. Osoby w nim uczestniczące znały jego procedurę. Komisja konkursowa wyłoniła 3 kandydatów, a decyzję miał podjąć prezes do spraw programowych, a ja jako prezes zarządu miałem ją zaakceptować. To jest ważna procedura, co podkreślam, gdyż pan poseł Andrzej Celiński odwoływał się do wagi procedur. Ja rzeczywiście nie zaakceptowałem kandydata, ale na tym procedury się nie kończyły. W sytuacji pewnego pata czy różnicy poglądów między członkiem zarządu a prezesem zarządu miał rozstrzygać cały zarząd. Odbyło się głosowanie, w którym ten kandydat przepadł. Bardzo więc proszę o wyważanie słów, jeśli się mówi o tym, że pewne procedury nie zostały zachowane. Powtarzam, że byłoby lepiej, gdyby ten konkurs przyniósł skutek, ale nie mamy sobie nic do zarzucenia, gdyż nie ma tu nawet cienia skandalu. Wszystkie dokumenty są do wglądu. Bardzo ważny jest dla mnie emocjonalny ton wypowiedzi pana posła Andrzeja Celińskiego. Najbardziej dla mnie bolesne były nie fakty, czy też ich ocena, oparta być może na nieznajomości spraw, lecz pewne skreślenie tego, co w tej chwili robimy w zarządzie TVP. Chodzi o tezę, mówiącą o tym, że przybyła kolejna ekipa, która po raz kolejny chce tę telewizję zawłaszczyć. Nie ma na to dowodów. Słyszę jedynie o konkursie i wywiadzie i o niczym więcej. Ton świętego oburzenia w wypowiedzi pana posła Andrzeja Celińskiego, który był dla mnie ważny i przyjąłem go jako wyraz szczerości, świadczy o pewnym niezbyt dobrym rozeznaniu sytuacji. Dotknęło mnie założenie czy też insynuacja, że jest kolejna ekipa. Nie ma takiej ekipy. Wystarczy popatrzeć, kto pracuje w TVP, z jakich osób składa się zarząd, ile osób będzie podlegało pewnym zmianom, bo zmiany będą. Osobiście nie uważam za właściwe komentowanie czy uprzedzanie decyzji kadrowych, jeśli je podejmuję. Jest to jednak coś innego niż przyjrzenie się realnym faktom, a wszyscy widzą, jakie one są. Jesteście państwo ludźmi bardzo doświadczonymi w ocenie zjawisk politycznych i społecznych, więc co się takiego wydarzyło, że od pani przewodniczącej Danuty Waniek słyszę, że była afera Rywina i rodzi się pytanie, czy nie będzie innych afer. Jak to brzmi? Jakie są dowody? Ja wiem, jaki jest powód. Pani przewodnicząca Danuta Waniek powiedziała, że dyrektor Programu 1 jest producentem.</u>
          <u xml:id="u-74.1" who="#JanDworak">Ja też przez kilka ładnych lat byłem producentem. Bardzo bym prosił o zweryfikowanie tego poglądu, ponieważ pani przewodnicząca dobrze wie, że Unia Europejska przyznaje pomoc publiczną producentom prywatnym. Uznaje za właściwe współdziałanie telewizji prywatnych i telewizji publicznej na właściwych zasadach. Nie mogę się zgodzić na taki sposób oceny naszej pracy w zarządzie telewizji publicznej. Nie mogę się zgodzić na to, bym mówił o tym, jaki jest mój stosunek do wypowiedzi Macieja Grzywaczewskiego. Czy pan przewodniczący sądzi, iż ustosunkuję się do kawałka wypowiedzi i odpowiem, że jedni ludzie są lepsi, bo mają takie poglądy, a inni są gorsi, bo mają inne poglądy? Czy ja kiedykolwiek mówiłem coś takiego? Dlaczego pan przewodniczący zadaje mi takie pytania? Co się takiego wydarzyło?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#JerzyWenderlich">Mam prawo zadać każde pytanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#JanDworak">Ja to rozumiem, ale to jest mój styl odpowiedzi i proszę go przyjąć. Staram się opanować emocje, choć nie jest to łatwe. Pan poseł Bronisław Cieślak również zadał mi kilka pytań. Znamy się przecież z panem posłem ze wspólnej pracy w radzie programowej. W dyskusji wspomniano Andrzeja Drawicza. Byłem z Andrzejem Drawiczem od samego początku do końca i tego samego dnia odchodziliśmy. Ktoś mówił o tym, że w telewizji się bywa. Jest to dla mnie jasne i oczywiste. Takie doświadczenie mam za sobą, mam je przed sobą i zupełnie się tego nie obawiam. Zastaliśmy zupełnie przyzwoicie funkcjonującą instytucję, ale także zastaliśmy dziennikarzy, którzy mają galimatias, jeśli chodzi o pewien system wartości dziennikarskich. Nie mówię tego w publicznych wywiadach, ale przecież pamiętamy, jak wyglądały relacje z przesłuchań przed Komisją Śledczą badającą tzw. sprawę Rywina. Pamiętamy, jak te relacje bardzo różniły się od relacji w innych mediach. To nie były rzetelne informacje. Wiem, jakie były nieformalne zapisy dotyczące najwybitniejszych twórców filmowych, którzy w związku z tym nie zrobili ani jednego filmu. Nie chcę podawać nazwisk, ale w środowisku jest to bardzo dobrze znane. Co się teraz takiego wydarzyło? Nie ma żadnego zapisu na żadne nazwisko, teraz wszyscy mogą występować. To pytanie kieruję do pana posła Andrzeja Celińskiego. Jaka tu jest groźba? Kto ma zakaz? Kto jest wyrzucany? Jednocześnie bardzo jasno chciałbym powiedzieć, że zarząd oraz wszystkie szczeble zarządzania gwarantują sobie - w sposób zgodny z prawem - prawo podejmowania właściwych decyzji, z których oczywiście będziemy rozliczani. Sprawa ośrodków regionalnych. Chcemy docenić rolę tych ośrodków w ramówce jesiennej, na którą co prawda mamy nieduży wpływ. Program ośrodków jest wydłużony zaledwie o kilka minut. Być może będzie to dobry początek. Czeka nas bardzo poważna rozmowa na temat strategii. Pan Ryszard Pacławski opracował projekt strategii wobec ośrodków terenowych. Przedstawimy państwu taką strategię. Na początku musieliśmy działać chaotycznie, gdyż dostaliśmy olbrzymią machinę, która się poruszała i którą trzeba zarządzać i powoli zmieniać. Chcemy docenić ośrodki regionalne, ale to nie znaczy, że nie będziemy prowadzili bardzo ostrej polityki w kwestii zatrudnienia. Nasze koszty nadal są zbyt wysokie. Będziemy działać w sposób łagodny i przemyślany, ale konsekwentny i nieustępliwy. Pan poseł Piotr Gadzinowski zapytał mnie o 3 nazwiska. Proszę mi wybaczyć, ale nie chcę się do tego ustosunkowywać. Pan poseł pytał o pana Piotra Gembarowskiego, pana Piotra Sławińskiego i panią Agnieszkę Arnold. Pan poseł zapytał mnie jeszcze o zatrudnienie pani Pilot. Jest to trochę tak jak z konkursem na dyrektora Programu 1. Z zewnątrz wygląda to jak naruszenie pewnych norm - na pewno nie norm prawnych. Ja wiem, jak to się odbyło i mogę powiedzieć, że odbyło się poza wszelkimi formami, które można by nazwać nepotyzmem. Jest to naprawdę dobrze wykształcona osoba. Poruszamy się w delikatnej sferze, gdyż pewne rzeczy wiem prywatnie. Wiem, że było dużo oporu i zastanawiania się nad tym, czy tak można zrobić. Naprawdę nie było to „wciskanie” kogoś do pracy, o czym z całą mocą mogą zapewnić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#JerzyWenderlich">Czy konkurs nie został usankcjonowany, dlatego że ten kandydat - pan dyrektor Maciej Grzywaczewski - nie miał wyższego wykształcenia? To wymaganie stanowiły normy i ramy konkursu. Proszę udzielić odpowiedzi na pytanie pana posła Piotra Gadzinowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#JanDworak">Odpowiedziałem już na pytanie o to, jak przebiegał konkurs. Z tego, co wiem, to pan Maciej Grzywaczewski nie ma tytułu magistra, ale formalnie wszystko jest w porządku. Nie chcę się do tego ustosunkowywać. Pani posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska pytała o rolę ośrodków regionalnych. Odpowiedziałem już na to pytanie. Pani posłanka pytała również o dziennikarzy i sposób zatrudnienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">To ja pytałam o tę bardzo ważną sprawę. Pytałam również o wnioski, wynikające z raportu komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#JanDworak">Pani poseł pytała o Łódź. Zaraz odpowiem na to pytanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#JerzyWenderlich">Proponuję, by pan prezes odpowiedział na pytania, które sobie zanotował i pogrupował. Następnie zadam posłom pytanie, o to, czy uzyskali odpowiedź. Proszę pana prezesa o kontynuowanie udzielania odpowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#JanDworak">Kwestia zatrudnienia dziennikarzy. Najlepsi dziennikarze wcale nie potrzebują etatów, a w każdym razie nie zawsze ich potrzebują. Podobnie jest z innymi twórcami, np. dobrzy - i również źli - reżyserzy wcale nie ubiegają się o stanowisko etatowe w żadnej telewizji. Nie wytworzył się taki obyczaj. W telewizji publicznej na etatach zatrudnionych jest zaledwie kilku scenografów. Ci najlepsi nie są nigdzie zatrudnieni na etatach, gdyż wszędzie znajdą pracę. Sądzę, że podobnie - choć nie zawsze - jest z najlepszymi dziennikarzami. Jest to trochę inna grupa zawodowa i olbrzymia większość chce mieć etaty. Traktujemy sprawę dziennikarzy bardzo poważnie, gdyż chcemy mieć najlepszych. Kwestia ośrodka w Łodzi. Jest to jeden z ośrodków, w którym jest napięta sytuacja między kierownictwem a zespołem. Zastanawiamy się nad tym i na pewno w ramach zarządu podejmiemy właściwą decyzję. To jest chyba podłoże, na którym rodzą się wszystkie inne kwestie. Komisja zakończyła pracę wnioskami, które zostały sformułowane w postaci uchwały. Zarząd jednogłośnie przyjął tę uchwałę, a jej wdrożenie nadzoruje przede wszystkim wydział kadr. Mamy rzeczywiście realny kłopot ze zwolnieniami, o których mówiła pani posłanka Elżbieta Więcławska-Sauk. W telewizji były zwolnienia z powodów ekonomicznych oraz z innych - także politycznych. Myślę, że osoby zwolnione z powodów politycznych otrzymują propozycję pracy, być może nie zawsze satysfakcjonującą. Jednak takie jest życie. Kierownik jednostki musi znaleźć jakieś zatrudnienie dla osoby, która od kilku lat nie pracuje. W tej chwili jest to jego zmartwienie, gdyż nałożyliśmy na niego takie zadanie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jest to pewien problem, którego często nie można załatwić bardzo prosto i łatwo. Osoby z poczuciem krzywdy oczekują, że będą w jakiś sposób uszanowane i docenione itd. Rodzi to rozmaitego rodzaju subtelności, które nie zawsze łatwo rozwiązać. Uważam, że w tej chwili właściwie nie ma problemu krzywd politycznych. Mówię o skali spółki i nie twierdzę, że w ogóle nie ma takich przypadków. Ujmując rzecz generalnie uważam, że nie ma takiego problemu. Ważne jest to, by wprowadzać pewne standardy oceny pracy dziennikarskiej, aby nie dochodziło do sytuacji, w której zachodzi podejrzenie, że ktoś został zwolniony z powodów pozamerytorycznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">Chodzi mi o treść uchwały komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-84">
          <u xml:id="u-84.0" who="#JerzyWenderlich">Przepraszam, ale pan prezes nie skończył jeszcze udzielać odpowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-85">
          <u xml:id="u-85.0" who="#JanDworak">Korzystając z pomocy kolegi, próbowałem prześledzić losy korespondencji, o której mówiła pani posłanka. Rzeczywiście, w końcu kwietnia ona gdzieś utknęła. Zajmę się tym osobiście i na pewno pani poseł dostanie odpowiedź na to pismo. Przepraszam za zwłokę. Pan poseł Tadeusz Samborski mówił o telewizji państwowej, o tym, że powinno w niej być więcej pierwiastka narodowego. Podzielam takie opinie, choć uważam, że nie jest to łatwe zadanie. Istnieją przecież pewne delikatne granice. Telewizja jest medium, które funkcjonuje wobec władzy, a więc często musi krytycznie patrzeć na rozmaite ogniwa władzy państwowej. Jednocześnie rodzi to pewne napięcie między władzą a telewizją czy prasą. Będzie ono zawsze istniało, o ile telewizja będzie właściwie funkcjonowała. Uważam, że zwłaszcza w obecnej sytuacji w Polsce telewizja powinna pełnić rolę propaństwową, budować pewne wartości, które trzeba odbudować. Jestem głęboko przekonany o tym, że właśnie tak powinno być. Wierzę, że na obecnym etapie rozwoju społecznego i rozwoju mediów telewizja publiczna jest instytucją życia narodowego, zwłaszcza w Unii Europejskiej, w sytuacji zanikania granic. Takiej roli nie spełniają telewizje prywatne, gdyż mają skłonność do kierowania się logiką biznesu. Przekraczają granice i zmieniają się w wielkie koncerny multimedialne. Telewizja publiczna rzeczywiście jest instytucją życia narodowego, szczególnie w Europie, gdzie się narodziła i wyrosła z radia i pełni taką rolę. W tej kwestii zgadzam się z panem posłem Tadeuszem Samborskim. Chciałbym odpowiedzieć na dwa pytania pana posła Marka Jurka, dotyczące otwartego i pluralistycznego charakteru telewizji publicznej. To są trudne instrumenty. Na przykład program „Forum” według określonych zasad otwiera telewizję dla polityków. Właściwie nie ma innego dobrego sposobu niż dobra praca dziennikarzy, którzy nie boją się zapraszać ludzi o różnych poglądach, o różnej wrażliwości, którzy czasami przekraczają pewne sztuczne granice. Tacy dziennikarze wiedzą, co to jest zespół przekonań, które tworzy społeczeństwo, naród na danym etapie, a jednocześnie potrafią naruszać pewne sztuczne granice i wykazują się odwagą. Sądzę, że dobrzy dziennikarze zapewniają pluralistyczny i otwarty charakter telewizji. Myślę, że trudno jest tu wymienić jakiś próg, chyba że zrobi to technologia. Teraz technologia wymyśla różne rzeczy, np. łatwość komunikowania się widzów z telewizją. Chodzi o dwustronny charakter porozumiewania się. Za jakiś czas przy niektórych formach dziennikarskich być może dziennikarz zmieni swoją rolę, a może czasami zniknie. Teraz np. znika na różnych forach czatowych, gdzie właściwie jest niepotrzebny, gdyż ludzie sami wymieniają opinie. Być może telewizja inkorporuje taką formę do swoich form działania, ale jeszcze jest za wcześnie, by o tym mówić. Pan poseł Jerzy Wenderlich cytował takie określenia jak: „rzeź”, „jatka”. W telewizji nie ma żadnej „rzezi” ani „jatki”. Myślę, że pewne zakręty przejdziemy w spokoju. Są przecież ważniejsze problemy, jak np. to, na czym w ogóle powinna polegać rola telewizji publicznej.</u>
          <u xml:id="u-85.1" who="#JanDworak">Wczesną wiosną rozmawialiśmy z prezesem Andrzejem Siezieniewskim o nowelizacji ustawy o abonamencie. Potem złożyliśmy wizytę u marszałka Sejmu. W tej chwili nie widzę żadnej innej drogi do stabilnego finansowania telewizji publicznej niż źródła mieszane, jakim są obecnie - abonament i reklama. Wskazują nam na to również doświadczenia innych krajów europejskich. Jeśli zrodzi się jakieś inne źródło finansowania, to ludzie telewizji przyjmą je z radością. Jeżeli do tego będzie nam dawało niezależność, to przyjmiemy je z jeszcze większą radością. Odpowiedziałem na pytania, które sobie zanotowałem. Być może nie udzieliłem odpowiedzi na wszystkie pytania, to proszę o ich przypomnienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-86">
          <u xml:id="u-86.0" who="#JerzyWenderlich">Nie wiem, czy pan poseł Marek Jurek zaakceptuje kolejność osób, które zapisałam do głosu. Jeśli pan poseł Marek Jurek pozwoli, to w tej chwili chciałbym udzielić głosu przewodniczącej KRRiT - Danucie Waniek, a potem pani posłance Elżbiecie Więcławskiej-Sauk. Jeżeli pan poseł pozwoli, to udzielę głosu panu posłowi Markowi Jurkowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-87">
          <u xml:id="u-87.0" who="#DanutaWaniek">Pragnę, by nie było żadnej wątpliwości, bo być może w ferworze dyskusji zapomniałam o jednym istotnym stwierdzeniu. Uważam, że nowy zarząd telewizji publicznej ma prawo do innowacji. Spodziewamy się po nim tego, że zaoferuje nam coś innego niż to, z czym mieliśmy do czynienia do tej pory. Z drugiej strony nie mogę uznać racji mówiących, że nic się nie stało. Jednak mamy problemy związane z nominacją pana dyrektora Macieja Grzywaczewskiego. Zadawane są pytania. Nastąpiło jakieś odstępstwo od reguł. Skoro dzisiaj mówimy o tym szczerze, to powiem, że np. mam pewien problem. Przed powołaniem dyrektora Programu 1 TVP S.A. powinnam dostać oświadczenie lustracyjne. Zwracaliśmy się o nie dwa razy. Nie wiem, czy pan Maciej Grzywaczewski formalnie ma już angaż, powołanie. Jeśli tak, to zostało ono dokonane z naruszeniem prawa. Ja muszę dostać takie oświadczenie i pan prezes wie, że w tej sprawie zostały do niego wysłane dwa pisma. Oświadczenie to muszę przekazać do odpowiednich instytucji, ja do tego nawet nie zaglądam. Złożenia oświadczenia wymaga ustawa. Jeżeli jest powołanie bez złożenia tego oświadczenia, to nastąpiło ono z naruszeniem prawa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-88">
          <u xml:id="u-88.0" who="#AndrzejCeliński">Chciałbym zabrać głos w dwóch sprawach. Po pierwsze - w sprawie mojej rzekomej manipulacji związanej z cytatem z wywiadu, udzielonego przez pana dyrektor Macieja Grzywaczewskiego. W rozmaitych wypowiedziach, także dyrektora Macieja Grzywaczewskiego, mówi się o nowym otwarciu, weryfikacji i o nowych twarzach. W żaden sposób odróżnienia: totalitarno-lewicowy versus liberalno-prawicowy nie można odnieść do panów prezesów, do członków rady nadzorczej oraz do 50-, 60-, 70-letnich ludzi. W kontekście nowego otwarcia i nowych twarzy dotyczy to ludzi 28-,30- i 40-letnich. Tu jest nadużycie. Mówicie o nowym otwarciu, weryfikacji i nowych twarzach, przykładając do tego miarę z epoki sprzed Andrzeja Drawicza, a nie po Andrzeju Drawiczu. To właśnie Jan Dworak jest zobowiązany wykonywać testament Andrzeja Drawicza jak nikt inny w naszym kraju. Właśnie to mnie boli. Najistotniejsze ze wszystkich pytań jest pytanie o przejrzystość kryteriów. Kto będzie kogo weryfikował? Kto ma mandat do weryfikowania, a kto będzie weryfikowany? A dlaczego nie odwrotnie? Czy pan prezes ma w tej sprawie wystarczającą wiedzę, by kategorycznie mówić, że wszystko jest w porządku? Ja mam wiedzę całkowicie przeciwstawną dobremu samopoczuciu pana prezesa w tej sprawie. Jakie kryteria mają powodować, że niektórzy są w jednej grupie a inni w drugiej grupie? Proszę odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się, że pan prezes na nie nie odpowie. Właśnie dlatego mówiłem: ja mam czas, ja poczekam. Czekałem tyle lat, więc poczekam jeszcze 5 lat. Bardzo wyraźnie chcę powiedzieć, że jeśli coś mnie różniło z obozem Leszka Millera, fundamentalnie od pierwszego dnia, to stosunek do telewizji publicznej. W tej akurat sprawie nie mam zbyt wiele na sumieniu. Kto był blisko, to doskonale o tym wie - także w kwestii ustawy. Mam nadzieję, że nie wykorzystamy tego, ale po prostu jest to rzecz nieprawdopodobna. 29 stycznia 1977 roku dostałem wyrok warszawskiego sądu rejonowego w sporze o pracę z Uniwersytetem Warszawskim. Było w nim napisane, że akceptuje się zwolnienie mnie z pracy z Uniwersytetu Warszawskiego, mimo że jedynym jego powodem są powody polityczne. To była podstawa do interwencji profesora Edwarda Lipińskiego w Genewie. Jeśli słyszę, że pan prezes mówi, iż osoby zwolnione z powodów politycznych dostają propozycje pracy, to myślę, że jesteśmy w zupełnie różnych światach. Nie ma takich zwolnień. Gdy w Republice Federalnej Niemiec walczono z czerwoną armią, to członkostwo w czerwonej armii było powodem zwolnienia nauczyciela z pracy. W demokratycznym kraju pan prezes nie ma prawa używać takich określeń. To po prostu jest niesłychane. Bardzo proszę i apeluję o przemyślenie tej sprawy i nie używanie więcej takich określeń, bo naprawdę nie wolno i nie przystoi robienie tego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-89">
          <u xml:id="u-89.0" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">Niestety zupełnie nie usatysfakcjonowała mnie odpowiedź pana prezesa w sprawie przyszłości dziennikarzy. Skoro pan prezes powiedział a, to trzeba powiedzieć be. Pan prezes powiedział, że zostanie powołana specjalna komisja, że te sprawy zostaną zweryfikowane i dziennikarze zostaną przywróceni do pracy. Ci dziennikarze pracowali na etatach. Tłumaczenie, że świetni twórcy nie potrzebują etatów, akurat w tym przypadku jest niezbyt trafnym stwierdzeniem. To nie jest problem tych dziennikarzy, lecz problem pana prezesa i zarządu. Skoro zarząd powiedział, że dziennikarze zostaną przywróceni do pracy, to tak powinno być. Państwo sami rozbudzili tę nadzieję, o czym głośno donosiła prasa. Nie wiem, czy jest to sprawa dyrektora ośrodka regionalnego, gdyż on twierdzi, że nie ma etatów i nic nie może zrobić. Rozumiem więc, że jest to decyzja zarządu. Pan prezes powiedział o uchwale komisji. Czy to jest tajny dokument? Chciałabym się dowiedzieć, jaka jest treść tej uchwały i jakie wnioski wyciągnęła komisja? Właściwie w dalszym ciągu nic nie wiemy. Proszę o dokładne określenie tego, jaka ma być przyszłość tych dziennikarzy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-90">
          <u xml:id="u-90.0" who="#MarekJurek">Jestem częściowo usatysfakcjonowany odpowiedziami pana prezesa, ale ja pytałem o złą atmosferę, która była w telewizji publicznej w okresie prezesury Roberta Kwiatkowskiego. Dawałem bardzo poważne przykłady, np. atmosferę totalnego przyzwolenia na rzeczy, na które powinny być reakcje w normalnej instytucji publicznej. To, co stało się w Rzeszowie, powinno być przedmiotem jakichś sankcji, kar, przedmiotem badania atmosfery w tym ośrodku, a nie powodem do awansu dyrektora, który chroni człowieka oskarżonego, a potem skazanego za molestowanie. Chodzi również o wszystkie przypadki takiego dziwnego trafiania na antenę pedofilów lub treści pedofilskich. Czy te sprawy były przedmiotem skargi do prokuratury, złożonej przez członków KRRiT? Rodzi się pytanie - co się z tym wszystkim stanie? To nie jest tak, że były pewne drobne nadużycia, w tym o charakterze programowym, które także dotknęły moje środowisko. To była generalnie zła atmosfera, która dyskwalifikuje kierownictwo tej instytucji, co przede wszystkim uderza w uczciwych pracowników telewizji publicznej. To oni właśnie padli ofiarą w wyniku działań owego pana z Rzeszowa. Zupełnie nie rozumiem wypowiedzi pana posła Andrzeja Celińskiego. Pan poseł mówił o swoim sporze w sprawie telewizji pracującej dla Leszka Millera. To w żaden sposób nie była telewizja lewicowa. Jako przeciwnik lewicowości jako takiej mogę wystawić certyfikat, mówiący o tym, że to nie miało nic wspólnego z żadną lewicowością. To była telewizja na usługach najpierw walki o władzę, a potem na usługach władzy. Przecież ta kwestia wywoływała również reakcje zagraniczne i kompromitowała Polskę. Jeśli ktoś stwierdza, że w telewizji publicznej mamy do czynienia z patologią, to nie róbmy z tego afery. Gdy się mówi, to nie widać cudzysłowów. Jestem po części zdziwiony i zmartwiony wypowiedzią pani przewodniczącej Danuty Waniek. Pani przewodnicząca dobrze wie, kto jest twórcą najważniejszego forum debaty medialnej w Polsce. Ludzie, którzy pracują w mediach lub wokół mediów, powinni o tym mówić. Nie powinni mówić, że nie wiedzą, kto jest twórcą takich instytucji jak Okrągły Stół Mediów itd., zwłaszcza że pani przewodnicząca o tym wie. Pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Produkcja niezależna jest nie tylko instytucją czy też sferą życia, popieraną przez Unię Europejską, ale jest ważną instytucją polskiego prawa medialnego. Jest niezbędnym składnikiem wolnych mediów. W stenogramie z dzisiejszego posiedzenia sprawdzę, czy dobrze zrozumiałem wypowiedź pani przewodniczącej. Pani przewodnicząca powiedziała, że producenci niezależni to ludzie podobni do bohaterów afery Rywina. Jestem przerażony takim stwierdzeniem czy też sugerowaniem tu jakiegokolwiek podobieństwa. Chętnie wysłucham sprostowania, ale zrozumiałem, że producenci niezależni są ludźmi, przed którymi należy chronić telewizję publiczną. Oznacza to, że mogą z nią współpracować w takim charakterze, w jakim pracują, ale w żadnym wypadku nie mogą wchodzić w inne sfery działania telewizji publicznej. Takie twierdzenie jest dla mnie kompletnie zaskakujące.</u>
          <u xml:id="u-90.1" who="#MarekJurek">Pani przewodnicząca stwierdziła, że wszystko jest motywowane racjami partyjnymi. To pachnie marksizmem, wystarczy zmienić słowo „partyjny” na „klasowy” i wszystko będzie jasne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-91">
          <u xml:id="u-91.0" who="#JerzyWenderlich">Pan poseł Kazimierz Zarzycki pragnie zgłosić wniosek formalny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-92">
          <u xml:id="u-92.0" who="#KazimierzZarzycki">Mamy coraz liczniejsze dowody na to, że jesteśmy już bardzo zmęczeni. Mija już czwarta godzina obrad, znowu oddalamy się od konkluzji, która była całkiem blisko i znowu podejmujemy tematy uboczne. Składam wniosek o zakończenie obrad krótką konkluzją przewodniczącego Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-93">
          <u xml:id="u-93.0" who="#JerzyWenderlich">Nie dopuszczę już do podnoszenia żadnych innych spraw, prócz tych, które już zostały poruszone. Do głosu zapisał się jeszcze pan poseł Bronisław Cieślak. Ja również chciałbym jeszcze zabrać głos. Potem poproszę pana prezesa Jana Dworaka o uzupełnienie odpowiedzi. Wydaje mi się, że pan prezes nadmiernie lekceważy sprawy, które po wielokroć dotyczyły pana dyrektora Macieja Grzywaczewskiego. Pan prezes mówił o jednej wypowiedzi, którą bardzo dosadnie nazwał pan poseł Andrzej Celiński. Inni określili ją może mniej dosadnie, ale myślę, że równie trafnie. Pan prezes próbował to zlekceważyć, a później twierdzić, że była to pojedyncza wypowiedź. To nie była pojedyncza wypowiedź. Z wcale nie pojedynczych wypowiedzi pana dyrektora Macieja Grzywaczewskiego płyną stwierdzenia, sugerujące, że teraz pojawia się jednowładztwo i decyzje „po uważaniu”, czy też według jakiegoś widzimisię. Uważam, że pan prezes przesadnie lekceważy te wypowiedzi. W wypowiedzi pana prezesa widzimy delikatne przechodzenie nad złamaniem idei konkursu, a potem okazuje się, że być może u podstaw tego złamania było to, co podniósł pan poseł Piotr Gadzinowski. Konkurs stawiał wymaganie posiadania wyższego wykształcenia. Tymczasem pan prezes udziela odpowiedzi dopiero po kolejnym naciskaniu pana posła Piotra Gadzinowskiego. Usłyszeliśmy, że rzeczywiście pan Maciej Grzywaczewski nie dopełniłby tego wymogu konkursu. Do tego dochodzi kolejna sprawa, tzn. złamanie normy prawnej, o czym bardzo stanowczo mówi pani przewodnicząca Danuta Waniek. Mimo domagania się - zgodnie z prawem - przekazania oświadczenia lustracyjnego przez pana dyrektora Macieja Grzywaczewskiego tego oświadczenia nie ma, a zdaje się, że pan dyrektor ma już nominację. Doszło do kolejnego złamania prawa. Prosiłbym o to, by pan prezes tego nie lekceważył i nie traktował nazbyt pobłażliwie. Pan poseł Andrzej Celiński zwracał uwagę na kolejną sprawę. Co znaczy sformułowanie mówiące, że jeden pracownik telewizji „źle się kojarzy” a inny „dobrze się kojarzy”? Pan prezes nie odpowiedział na to pytanie. Co to za kategoria oceny pracowników telewizji, która oparta jest na skojarzeniach? Przecież skojarzenia nie są żadną normą prawną, ani powodem prowadzenia polityki kadrowej. Nie jest to ani norma prawna ani element kodeksu prawnego. Proszę o udzielenie precyzyjnych odpowiedzi na te pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-94">
          <u xml:id="u-94.0" who="#BronisławCieślak">To prawda, że znamy się parę lat i zapewniam pana prezesa, że ta współpraca zaszczycała mnie i dobrze ją pamiętam. Co więcej, nadal bardzo sprzyjam panu prezesowi, choć to wyznanie może brzmieć niewiarygodnie dla części osób obecnych na posiedzeniu. Dodam, że nie jest to jednak opcja bezwarunkowa. Prosząc pana prezesa o komentarz do cytatu fragmentu wywiadu Macieja Grzywaczewskiego, liczyłem na to, że pan prezes zdystansuje się od tego w sposób bardziej jednoznaczny. Co prawda zauważyłem, że pan prezes to zrobił, uciekając się do niuansu, ale jednocześnie zasugerował, że moje pytanie jest w ogóle skierowane pod niewłaściwy adres. Być może o tym pytaniu zdecydowała moja rutyna jako rzecznika. Kilka razy dziennie, nawet podczas dzisiejszego spotkania, muszę komentować indywidualne wypowiedzi posłów mojego klubu. Dziennikarze pytają np. czy to, co mówi pan marszałek Józef Oleksy w sprawie potencjalnych następstw nominacji Andrzeja Ananicza, jest stanowiskiem klubu. Odpowiadam: nie, to jest prywatna wypowiedź Józefa Oleksego. Robię tak często, jest to norma i nie jest to nawet sprawa zdystansowania się, lecz pokazania tego, jak złożona jest rzeczywistość. Mam wrażenie, że uchylenie się pana prezesa od jednoznacznej odpowiedzi wynika z tego, co powiedział nieobecny już w tej chwili pan Juliusz Braun. Aprobując ten fragment wywiadu, pan Juliusz Braun powiedział coś, co tę sprawę jeszcze bardziej gmatwa. Co to znaczy: ludzie o totalitarnym, postkomunistycznym rodowodzie? Zapewniam wszystkich, że w ogóle nie znam pana Piotra Gembarowskiego. Nigdy nie podałem mu ręki, co być może brzmi niewiarygodnie. Zakładam, że w 1989 roku pan Piotr Gembarowski miał 12 lub 15 lat, więc cóż znaczy owo uprecyzyjnienie pana Juliusza Brauna, że mowa jest nie o całej lewicy lecz jedynie o jej części. W tej chwili pan poseł Marek Jurek denerwuje się, że mówię po raz kolejny. Pan poseł Marek Jurek uzurpuje sobie prawo do certyfikowania lewicy. Mówi to jawnie. Mówi, że wie, kto jest, a kto nie jest lewicą. Tym samym potwierdza nasze domniemanie, że dla prawicowej części tego Sejmu bądź poszczególnych jej reprezentantów w gruncie rzeczy wymarzona byłaby taka sytuacja, w której oni namaszczaliby i dekretowali lewicę, funkcjonującą w obiegu normalnej, publicznej rzeczywistości. Ów telegram, list gratulacyjny do pana prezesa współredagowałem z najszczerszymi intencjami. Mimo że państwo nie jesteście w stanie w to uwierzyć, to nie jest prawdą, że SLD lub większość SLD lub liderzy SLD o niczym innym nie marzą tylko, by mieć na Woronicza „chłopców na posyłki”. To nieprawda. Życzę panu prezesowi wszystkiego dobrego w budowaniu tego pluralizmu i proszę nie gniewać się na nas za to, że się temu przyglądamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-95">
          <u xml:id="u-95.0" who="#JerzyWenderlich">Dopowiem jedno zdanie, ale nie jako przewodniczący Komisji, gdyż na to bym się nie poważył. Chodzi o to, by telewizja była dokładnie odwrotna do tej, jaka wynika z pomysłu ugrupowania pana posła Marka Jurka, które proponowało, by jeden program był pod nadzorem opozycji, drugi pod nadzorem koalicji i tak podzielimy telewizję publiczną. Myślę, że to się nie spełni, gdyż taka idea daleka jest od jej wypełnienia, choćby pan poseł Marek Jurek, nie wiem jak bardzo tego pragnął. Proszę o zabranie głosu pana prezesa Jana Dworaka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-96">
          <u xml:id="u-96.0" who="#JanDworak">Chciałbym dopowiedzieć kilka kwestii. Sprawa Łodzi i wyrzuconych z pracy dziennikarzy. Wydaje mi się, że sprawa jest dość jasna i dość dawno zamknięta w sferze decyzji zarządu, choć w życiu toczy się dalej. Została podjęta decyzja przez komisję, która zajmowała się sprawą zwolnionych dziennikarzy z przyczyn pozamerytorycznych. Pan poseł Andrzej Celiński nie życzy sobie używania sformułowania: „z przyczyn politycznych”, ale takie zwolnienia były. Komisja zakończyła pracę, zarząd przyjął jej uchwałę, która została skierowana do realizacji. Uchwała nie jest tajna, obejmuje 10 osób, które mają prawo wrócić do pracy na etaty oraz zawiera listę kilkudziesięciu nazwisk dziennikarzy, którzy mają prawo nabyć status współpracowników. Ten status nie był określony w telewizji publicznej, dlatego trwają pracę nad dokumentem, określającym to, co oznacza posiadanie statusu współpracownika. Zarząd będzie musiał przyjąć taki dokument. Są to rzeczy niebagatelne, gdyż chodzi o umożliwienie łatwiejszego wykonywania zawodu, np. dostępu do szkoleń, do archiwów itd. To możemy zrobić, gdyż w tej chwili nie mamy prostszej recepty na rozwiązanie tych problemów. Te dokumenty nie są tajne i chętnie je dostarczę pani posłance Elżbiecie Więcławskiej-Sauk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-97">
          <u xml:id="u-97.0" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">Bardzo proszę o dostarczenie tych dokumentów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-98">
          <u xml:id="u-98.0" who="#JanDworak">Pan poseł Andrzej Celiński mówił o powodach politycznych, o miarkowaniu. Rzeczywiście, mógłbym używać innych sformułowań, ale dawniej mówiło się prościej. Do protokołu mogę zamienić słowa: „powody polityczne” na określenie „powody pozamerytoryczne”. Takie zwolnienia były i taka jest moja osobista opinia na ten temat. Jeszcze raz przewinęła się sprawa Macieja Grzywaczewskiego. Pan dyrektor Maciej Grzywaczewski złożył oświadczenie lustracyjne, wypełnił te formalności. Przekazuję tę informację do protokołu. Być może jest kwestia dostarczenia tego dokumentu do KRRiT. Zadbamy o to, by stało się to we właściwym czasie. W każdym razie wszystkie formalności zostały dopełnione we właściwej kolejności. Pan przewodniczący zapytał o to, co to znaczy, że jeden pracownik „źle się kojarzy” a inny „dobrze się kojarzy”. Na takie pytania są dwie odpowiedzi. Jedna mówiąca o tym, by rozszyfrowała to osoba, która udzieliła takiej wypowiedzi. Tak naprawdę nie wiem, co to znaczy. Druga odpowiedź jest mniej zdawkowa. Na moją własną odpowiedzialność mogę domniemywać, co znaczyła ta wypowiedź. Myślę, że ten skrót myślowy miał znaczyć tyle, że istnieją badania, którymi dysponuje zarząd TVP S.A., mówiące o postrzeganiu osób występujących na ekranie telewizji publicznej. Badania te mówią o tym, ile i jakie cechy sympatyczne dostrzegają widzowie w poszczególnych osobach, występujących na ekranie. Te badania w jakiś sposób obiektywizują odczucia rozmaitych grup widzów. Być może o to chodziło w tej wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-99">
          <u xml:id="u-99.0" who="#JerzyWenderlich">Przepraszam, że przerywam wypowiedź panu prezesowi. Rozumiem, że kryterium przydatności bądź nieprzydatności w pracy w telewizji publicznej będą stanowiły oceny płynące z sondaży, robionych przez instytuty badania opinii publicznej. Tak w tej chwili zrozumiałem wypowiedź pana prezesa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-100">
          <u xml:id="u-100.0" who="#JanDworak">To jest bardzo poważne narzędzie, które jako jedno z narzędzi na pewno będzie nam służyło do podejmowania decyzji kadrowych. W tej chwili zwracam się do pana posła Bronisława Cieślaka. Być może brak mi doświadczenia rzecznika, gdyż jest to bardzo dobra i precyzyjna formuła. Oczywiście, pan Maciej Grzywaczewski nie udzielał tych wywiadów grupowo lecz sam. Zapewne dziennikarze zasypywali go prośbami o wywiady, ponieważ był pewnym „wydarzeniem dnia”. Myślę, że to „wydarzenie” przeminie. Chciałbym powiedzieć, że dla nas równie ważne - a może o wiele ważniejsze - są dwa wydarzenia, które wczoraj miały miejsce w TVP S.A. Dostaliśmy napisaną przez Normana Davisa książkę „Powstanie 1944”, która niedługo znajdzie się w księgarniach. Na skrzydełku okładki zamieszczone jest logo TVP 1 z dopiskiem: „patronat medialny”. Jest to dla nas miłe, gdyż z malutkim naszym udziałem odbywa się wielkie wydarzenie historyczne i kulturalne. Wczoraj po długiej i bardzo owocnej pracy zarządu zatwierdziliśmy ramówki jesienne. To jest drugie ważne wydarzenie w naszym życiu, którym z radością chciałbym się z państwem podzielić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-101">
          <u xml:id="u-101.0" who="#AndrzejCeliński">Muszę się ustosunkować do ostatniej wypowiedzi pana prezesa - a przynajmniej do jej części. Powtórzę, że ciągle niektórzy w Polsce ożywiani są nadzieją, że spełni się to, czemu impuls dała Danuta Waniek obejmując funkcję przewodniczącej KRRiT w sytuacji dla niej naprawdę niekomfortowej - z rozmaitych powodów. Nie chodzi o budowanie telewizji pluralistycznej, w rozumieniu przypisywanym panu posłowi Markowi Jurkowi, ale po prostu o budowanie telewizji publicznej. Jeżeli mamy w sobie tyle energii, by tu siedzieć i dogłębnie o tym rozmawiać, to właśnie dlatego, że ciągle w niektórych z nas jest ta nadzieja, że w Polsce będzie telewizja publiczna. Chcę powiedzieć dwie krótkie rzeczy. Po pierwsze - niestety pan Maciej Grzywaczewski ma talent do udzielania wywiadów jednego po drugim, a którym rzeczywistość zaprzecza po tygodniu. Mówi, że czegoś nie zrobi, a robi. Mówi, że coś zrobi, a tego nie robi. Mam w domu dossier przynajmniej pięciu takich konkretnych zdarzeń, w których jest dokładnie odwrotnie, niż mówi szef instytucji. A potem robi się zupełnie coś innego. Ja mam swoją tego interpretację. To jest infantylizm. To nie jest żaden plan polityczny, żadna prawica, żadne głupoty, to jest po prostu infantylizm. Czasem tak bywa, że ludzie w życiu publicznym zachowują się infantylnie. Natomiast do zarządu telewizji publicznej należy miarkowanie ilości zachowań infantylnych swoich wysokich funkcjonariuszy. Druga rzecz jest dużo poważniejsza. Tu nie chodzi o żart, o to, czy ma być z „powodów politycznych” czy też z „powodów pozamerytorycznych”. Chodzi o istotę sprawy. To, że zwolniono ludzi z powodów pozamerytorycznych, politycznych przed przyjęciem pana prezesa do zarządu telewizji publicznej, z całą pewnością jest rzeczą niesłuszną, a niekiedy haniebną. Byłoby dobrze, gdyby ten przymiotnik nie był używany w stosunku do decyzji podjętych podczas kadencji pana prezesa. Nie ma takich decyzji. Jeśli pan prezes lub urzędnik pana prezesa zwalnia dziennikarza, to wyłącznie z powodów merytorycznych, np. dlatego, że nie zachowuje właściwego dystansu, obiektywizmu, nie zna języków obcych, nie potrafi przeprowadzić normalnej rozmowy. W grę wchodzą dziesiątki rzeczy, np. taka, że gwałtownie nos mu się wykrzywił i po prostu nie nadaje się na wizję. To są powody merytoryczne. Jednak zdaje mi się, że z wypowiedzi pana prezesa można wyciągnąć inne wnioski. Chciałbym, abyśmy się ograniczyli w deptaniu naszego kraju dla swoich potrzeb, a nie twórczo rozwijali ten proceder.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-102">
          <u xml:id="u-102.0" who="#JanDworak">To jest jakieś nieporozumienie. Nigdy nie mówiłem, że kogokolwiek zwalniam z powodów pozamerytorycznych czy politycznych. Nigdy tak nie mówiłem, nie robiłem, ani nie myślałem. Jeśli kiedykolwiek oświadczyłem coś w tej mierze, to mówiłem dokładnie to, co mówi pan poseł Andrzej Celiński, tzn. decydować będą wyłącznie kryteria zawodowe, dziennikarskie. A to, co w naszej debacie mówiłem o powodach zwolnień, dotyczyło minionego okresu. Być może niezbyt jasno to sformułowałem, dotyczyło to przeszłego okresu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-103">
          <u xml:id="u-103.0" who="#JerzyWenderlich">Z radością udzielam głosu panu posłowi Markowi Jurkowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-104">
          <u xml:id="u-104.0" who="#MarekJurek">Pan poseł Andrzej Celiński zajął się uściślaniem wypowiedzi pana prezesa, a ja chciałbym odnieść się do wypowiedzi pani przewodniczącej Danuty Waniek, której niestety nie ma już na sali. Wszyscy wyraźnie słyszeliśmy, że w swej wypowiedzi pani przewodnicząca boi się przychodzenia na wysokie stanowiska w telewizji publicznej ludzi, którzy pracowali jako producenci niezależni, bo może się to skończyć tak, że pojawią się tam ludzie podobni do bohaterów afery Lwa Rywina. Jest to pogląd budzący moją konsternację. Jeśli źle odczytałem wypowiedź pani przewodniczącej, to sprawdzę to w stenogramie. Jeśli źle odczytałem, to proszę o jej sprostowanie, gdyż chciałbym wiedzieć, jak naprawdę brzmiała wypowiedź.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-105">
          <u xml:id="u-105.0" who="#JerzyWenderlich">Pani przewodnicząca Danuta Waniek powiedziała, że inne były intencje tej wypowiedzi i inne sformułowanie. Nie chcę tu być obrońcą, rzeczywiście trzeba zajrzeć do stenogramu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-106">
          <u xml:id="u-106.0" who="#MarekJurek">Opinie pani przewodniczącej mają dla mnie wielką wartość, dlatego chciałbym zrozumieć intencję tej wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-107">
          <u xml:id="u-107.0" who="#JerzyWenderlich">Będzie możliwość zajrzenia do stenogramu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-108">
          <u xml:id="u-108.0" who="#ElżbietaWięcławskaSauk">Chciałabym powiedzieć tylko jedno zdanie. Pan prezes ma rację, ponieważ rozmawialiśmy o dziennikarzach, wyrzuconych z pracy za rządów poprzedniego kierownictwa TVP z powodów ewidentnie politycznych. Znam to „od podszewki” i wiem, że tak było. Myślę, że wypowiedź pana posła Andrzeja Celińskiego jest zupełnie nie na temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-109">
          <u xml:id="u-109.0" who="#JerzyWenderlich">Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos? Zgłoszeń nie słyszę. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>