text_structure.xml 110 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JanByra">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam wszystkich. Przedmiotem dzisiejszego posiedzenie jest dyskusja na temat rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Przypominam, że projekt ustawy został skierowany do Komisji Europejskiej. Marszałek Sejmu zobowiązał naszą Komisję do przedstawienia opinii w tej sprawie. Projekt ustawy dostosowuje nasze prawo do norm unijnych, poszerza ochronę praw a jednocześnie poszerza dostęp do twórczości. Zawarto w nim kilka nowych, zasadniczych rozstrzygnięć, m. in. zrezygnowano z systemu zatwierdzania tabel wynagrodzeń. Projekt przesądza o tym, że tylko jedna organizacja zbiorowego zarządzania będzie mogła zarządzać określonym polem eksploatacji. Zaproponowano także nową definicję rozpowszechnianego utworu. Nowelizacja zawiera również przepisy mówiące o korzystaniu z utworów za pośrednictwem sieci komputerowych i technik cyfrowych. Projekt był konsultowany ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami. Wiele uwag zgłosiły związki zawodowe, organizacje zbiorowego zarządzania oraz nadawcy. Oczywiście jest to materia kontrowersyjna, gdyż chodzi o prawa, czyli o pieniądze. Na debatę o projekcie ustawy chcielibyśmy poświęcić niespełna 2 godziny. W najbliższy czwartek, 26 lutego br., planowane jest posiedzenie Komisji, na którym przyjęlibyśmy projekt stanowiska i przekazali je do Komisji Europejskiej. Czy jest zgoda na zaproponowany sposób postępowania? Sprzeciwu nie słyszę. Otwieram dyskusję. Do zabrania głosu zapraszam przede wszystkim naszych gości, których opinie będą podstawą dla sformułowania naszego stanowiska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#JacekSkubikowski">Pragnę poruszyć dwie kwestie. Pierwsza jest związana z zagadnieniami implementacji dyrektywy o społeczeństwie informacyjnym do ustawy o prawie autorskim. Pragnę zwrócić uwagę na to, że w dyrektywie przewidziano fakultatywność wprowadzenia przez poszczególne państwa członkowskie rozszerzenia dozwolonego użytku. Z niezrozumiałych powodów nasz ustawodawca doszedł do wniosku, że ochrona praw autorskich w naszym kraju stoi na tak wysokim poziomie, iż nic im nie zagraża i dlatego można rozszerzać dozwolony prywatny użytek. Wydaje mi się, że w sytuacji istnienia ogromnej „szarej strefy” oraz piractwa w sferze praw autorskich i praw pokrewnych warto zastanowić się nad tym, czy należy wprowadzać wszystkie wyjątki. Posłużę się przykładem związanym z użytkowaniem praw autorskich i pokrewnych przez osoby niepełnosprawne. Pragnę przypomnieć regulację dotyczącą zakładów pracy chronionej. Wszyscy dokładnie wiemy, co z tego wynikło. Popierając prawo osób niepełnosprawnych do możliwości najszerszego korzystania z dóbr własności intelektualnej warto najpierw zadbać o to, aby ten rynek był pozbawiony elementów piractwa. Drugą ważną kwestią jest zmiana w sferze organizacji zbiorowego zarządzania. Przy rozszerzonym zakresie ustawowej reprezentacji i licencjach zbiorowe zarządzanie staje się w tej chwili podstawową formą zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi. Regulacje w tym zakresie mają ogromny wpływ na cały kształt prawa autorskiego i praw pokrewnych w Polsce, gdyż zabezpieczają właściwą bądź niewłaściwą jego realizację. Złożyliśmy już nasze poprawki. Przypomnę, że pierwsza poprawka dotyczy art. 105, który mówi o tym, że organizacja zbiorowego zarządzania nie może odmówić udzielenia licencji bez ważnych powodów. Za ważne powody uważa się uporczywe naruszanie praw autorskich lub pokrewnych. Zwracam uwagę na to, że zapomniano o dodaniu słów: „przez użytkownika”, co w istotny sposób zmienia brzmienie tego zapisu. Proponujemy dodanie następującego zdania: „W przypadkach takich naruszeń minister właściwy do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego może wnioskować o zakaz prowadzenia określonej działalności przez użytkownika”. Do tej pory właściwie nie funkcjonowała możliwość odmowy licencji przez organizację zbiorowego zarządzania. Chociaż mówiło się o ważnych powodach, to nawet w wypadku ich występowania użytkownik i tak korzystał z tych praw w sposób dowolny - zwłaszcza w przypadku praw pokrewnych, gdyż nie ma tam praw zakazanych, praw wyłącznych. Jest tylko prawo do wynagrodzenia. Bardzo cenna koncepcja projektodawcy zawarta jest w art. 106. Bardzo ważne jest stworzenie odpowiedniej reprezentacji po drugiej stronie - tzn. naprzeciw organizacji zbiorowego zarządzania powinny zasiadać gremia rzeczywiście reprezentujące użytkowników. Ważne byłoby to, by posiadały one określony status. Naprzeciw tak restrykcyjnie określonej w ustawie o prawie autorskim organizacji zbiorowego zarządzania nie można sytuować „byle kogo”. Nie wiadomo, co kryje się pod określeniem reprezentatywnych organizacji reprezentujących użytkowników umowy. Proponujemy, by owe reprezentatywne organizacje użytkowników miały kształt stowarzyszeń i by ich rejestr prowadził minister właściwy do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#JacekSkubikowski">Pragnę przypomnieć, że z inicjatywy pani minister Aleksandry Jakubowskiej doszło do spotkań reprezentantów organizacji zbiorowego zarządzania z reprezentantami użytkowników. Moim zdaniem, reprezentanci użytkowników okazali się kompletnie niereprezentatywni. Nie posiadali stosownych umocowań do negocjowania istotnych elementów umowy. Cały czas organizacje zbiorowego zarządzania rozmawiają z dość przypadkowymi partnerami, co po prostu chroni użytkownika przed zawarciem umowy. Kończąc pragnę poruszyć kwestię związaną z art. 2 propozycji zmiany ustawy, czyli z normą intertemporalną, która przewiduje wprowadzenie tzw. opcji zerowej. Wszystkie organizacje zbiorowego zarządzania tracą zezwolenia po upływie sześciu miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy. Na podstawie określonych warunków koncesyjnych minister zadecyduje o tym, które organizacje powinny nadal działać w takim charakterze. W poprzednim procesie koncesyjnym nasze stowarzyszenie zostało ukarane przez to, że istnieje drugie stowarzyszenie działające w tym samym zakresie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z pojawienia się propozycji, by w jednym polu eksploatacji działała jedna organizacja zbiorowego zarządzania. Takie rozwiązanie ma miejsce w Holandii, gdzie działają różne organizacje zbiorowego zarządzania podzielone polami eksploatacji. Oczywiście, w takiej sytuacji nie dochodzi do konfliktów i zapewnione jest swobodne licencjonowanie twórczości i jej udostępnianie użytkownikom, czyli ostatecznym odbiorcom. Temu również służą organizacje zbiorowego zarządzania. Proponujemy zmodyfikować opcję zerową w ten sposób, aby uniknąć zasady zbiorowej odpowiedzialności. Natychmiast narzuca się takie porównanie, gdyż zezwolenia tracą wszystkie organizacje - te, które działały prawidłowo i te, które działały nieprawidłowo, te które mają duży dorobek organizacyjny i profesjonalny i te, które z różnych względów jeszcze nie przystąpiły do działań. Proponujemy, by z dniem wejścia w życie ustawy traciły moc zezwolenia na zbiorowe zarządzanie, wydane organizacjom zbiorowego zarządzania na podstawie dotychczasowych przepisów, które jeszcze nie podjęły czynności zbiorowego zarządzania lub stwierdzono, że w momencie wejścia w życie ustawy prowadziły je z naruszeniem zakresu udzielanego zezwolenia lub ustawy. W stosunku do pozostałych organizacji minister właściwy do spraw kultury i dziedzictwa narodowego może na wniosek takiej organizacji dokonać zmian zezwoleń z uwzględnieniem art. 104 z ozn. 1 ust. 4 i 5 w terminie sześciu miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy. Chodzi o to, by wprowadzić dwustopniową modyfikację zezwoleń. Zezwolenia nie powinny tracić mocy w przypadku organizacji, które do tej pory działały prawidłowo i zgodnie z prawem. Obligatoryjnie powinny tracić moc w stosunku do organizacji, które działały niezgodnie z zezwoleniem bądź zakresem ustawy. Sygnały docierające do mojego stowarzyszenia mówią o tym, że opcja zerowa będzie wykorzystywana do tego, by zawiesić prawidłowo zawarte i funkcjonujące umowy przynajmniej do czasu wyjaśnienia całej sytuacji, co w zdecydowany sposób odbija się na materialnej kondycji twórców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#TadeuszFredroBoniecki">Odpowiadając na prośbę pana ministra Michała Tobera w listopadzie ub. roku odnieśliśmy się do założeń projektu. Z zadowoleniem przyjmujemy zmianę dotyczącą statusu organizacji zbiorowego zarządzania w odniesieniu do danej kategorii utworu lub przedmiotu praw pokrewnych. Chodzi o to, by na danym polu eksploatacji była jedna organizacja. W dalszym ciągu nasz niepokój budzi art. 107, który organizacjom zbiorowego zarządzania daje prawo do ustalania tabel wynagrodzeń za korzystanie z utworów lub przedmiotów praw pokrewnych objętych zbiorowym zarządzaniem. Jeśli organizacja zbiorowego zarządzania wyznacza stawki bez żadnej konsultacji i porozumienia z użytkownikami tych praw oraz ma możliwość negocjacji zaproponowanych stawek, to łatwo przewidzieć, że będzie proponowała stawki w maksymalnie górnych granicach. Rozpoczynając procedurę nadawca, np. Polskie Radio SA, ma do wyboru dwie drogi. Pierwsza oparta jest na ustawie o ochronie konkurencji i konsumentów a druga polega na zorganizowaniu się nadawców - w formie stowarzyszenia bądź izby gospodarczej, by w ogóle rozpocząć negocjacje z organizacją zbiorowego zarządzania. Niesie to niebezpieczeństwa dla obiegu kultury polskiej w społeczeństwie. W ciągu 10 lat Polskie Radio zwracało się w tej sprawie do Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, do senackiej Komisji Kultury oraz do kolejnych ministrów kultury. Z takimi uwagami występowały kolejne rady programowe Polskiego Radia. Mamy bowiem do czynienia z bardzo poważną kolizją z ustawą o radiofonii i telewizji, która w art. 21 w sposób logiczny i oczywisty nakłada na media publiczne obowiązek popierania twórczości artystycznej i służenia rozwojowi kultury. Ciąży na nas zrozumiały obowiązek wprowadzenia do obiegu społecznego kanonu dzieł literatury, muzyki polskiej i europejskiej oraz światowej. Nie bierze się pod uwagę finansowych możliwości nadawców publicznych i faktu nieuregulowania od 10 lat zasady poboru abonamentu, czyli podstawowego środka utrzymania mediów publicznych. Pozostajemy w kolizji między ustawowym obowiązkiem upowszechniania kultury a ustawą o prawie autorskim, w której nie ma żadnego ograniczenia i preferencji dla realizacji misji przez media publiczne. Ilość i wysokość płatności wynikających z emisji jakiegokolwiek słuchowiska Teatru Polskiego Radia i np. z tytułu nadawania polskiej muzyki rozrywkowej w maju, który we wszystkich naszych programach jest miesiącem polskiej piosenki stawia nas na granicy finansowej wypłacalności. Projekt nie daje żadnej praktycznej możliwości interwencji i negocjacji. Tabele wynagrodzeń będą ustalać wyłącznie organizacje zbiorowego zarządzania. W najbliższej perspektywie należy spodziewać się jeszcze większego wyeliminowania polskiej twórczości z programów radiofonii publicznej. W takiej samej dramatycznej sytuacji są rozgłośnie regionalne radia publicznego. Nieobliczalna będzie dewastacja obiegu polskiej kultury. Wielokrotnie na posiedzeniu Komisji Polskie Radio przedstawiało tę kwestię. Jednak sytuacja nie ulega zmianie a wiadomo, że organizacje zbiorowego zarządzania będą zabiegały o jak największe pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#TadeuszFredroBoniecki">Zaproponowany zapis doprowadzi do wyeliminowania kultury polskiej z mediów publicznych, choć jeszcze dzisiaj jesteśmy w stanie zapewnić jej obecność. Nasza konstruktywna propozycja jest zawarta w art. 107 ust. 3: „Tabele wynagrodzeń powinny przewidywać obniżenie stawki dla instytucji kultury, nauki i oświaty, które nie prowadzą działalności w celach zarobkowych”. Przy nieregulowanej od 1992 roku definicji abonamentu i zasad jego poboru Polskie Radio musi pomnażać swoje środki finansowe w sposób komercyjny - przez sprzedaż czasu reklamowego. Stanowi to niecałe 30 proc. budżetu. Gros budżetu Polskiego Radia stanowi abonament. Dewastacja obiegu kultury w naszym kraju jest chyba troską Komisji. Wydaje mi się, że zagwarantowanie obecności kultury w mediach publicznych wymaga innego zapisu art. 107 ust. 1, dającego w tej chwili nieograniczone prawa organizacjom zbiorowego zarządzania oraz uwzględnienia w ust. 3 art. 107 obowiązków, które na media publiczne nakłada ustawa o radiofonii i telewizji. Chodzi o obowiązki upowszechniania kultury.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JanByra">Być może źle usłyszałem, ale wydaje mi się, że użył pan zwrotu, iż Komisja jest świadoma degradacji kultury polskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#TadeuszFredroBoniecki">Chodziło mi o to, że w sposób naturalny Komisja Kultury i Środków Przekazu jest zatroskana obecnością dorobku kulturalnego w naszym społeczeństwie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JanByra">Wszystkich gości mogę zapewnić o tym, że Komisja ma świadomość pewnych ograniczeń organizacyjnych i kłopotów finansowych niektórych instytucji kultury. Jednak w żadnym wypadku nie użylibyśmy sformułowania, którym pan się posłużył. W porównaniu np. z gospodarką kondycja kultury polskiej jest znacznie lepsza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#TadeuszFredroBoniecki">Mówiąc o nie najlepszej kondycji obecności kultury w każdym polskim domu mam na myśli to, że nie poprawia się dostępność do książek, bibliotek. Ta dostępność się ogranicza. Radio jest środkiem przekazu, który umożliwia obcowanie z całym kanonem dzieł muzyki poważnej, muzyki rozrywkowej i literatury. Jest to najtańszy i najłatwiejszy środek wprowadzania wartości kulturalnych w obieg codziennego życia społecznego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MichałBłeszyński">Projekt ustawy podejmuje problematykę o znacznej szczegółowości. Wymaga starannego przemyślenia zarówno pod względem poprawności prawnej jak również racjonalności zgłaszanych propozycji. Szereg zawartych w nim postanowień razi jednostronnością w wychodzeniu naprzeciw interesom wielkich użytkowników. Są one sprzeczne z konstytucją lub nie uwzględniają wymogów dyrektywy o społeczeństwie informacyjnym, a zgodnie z założeniem projektodawców ta dyrektywa ma być głównym motywem dokonywanej nowelizacji. Zdecydowanego oprotestowania wymaga pominięcie pierwotnie projektowanej przez resort kultury nowelizacji art. 20 prawa autorskiego. Pierwotnie opłatami, wynikającymi z tego przepisu, miały być objęte urządzenia elektroniczne (w tym komputery) w zakresie umożliwiającym wykonywanie kopii - zarówno w postaci drukowanej jak i zdigitalizowanej. Zrezygnowanie z tej zmiany zaprzecza założeniom dyrektywy i współczesnym tendencjom legislacyjnym. Zaniechano niezbędnej nowelizacji art. 20 z ozn. 1 prawa autorskiego, zmierzającej do usunięcia sytuacji, w której przewidziane tam opłaty nie pełnią roli kompensacyjnej względem strat ponoszonych przez twórców i wydawców. Omawiana w tej chwili kwestia jest rażąco sprzeczna z założeniami dyrektywy o społeczeństwie informacyjnym, stanowiącej o „słusznym wynagrodzeniu dla twórców” i odpowiednio „słusznej rekompensacie” dla twórców i wydawców. Niepodjęcie tej problematyki godzi również w interes nauki i kultury, gdyż czyni nieopłacalną działalność w zakresie wydawnictw naukowych. Z wypowiedzi prasowych wynika, że rezygnacja z uwzględnienia postulatów w tym zakresie była inicjatywą ministra nauki, zgodną z postulatami importerów sprzętu elektronicznego. Jest to tym bardziej rażące, ponieważ owo zaniechanie pozbawia twórców i wydawców należnej rekompensaty pochodzącej ze środków pozabudżetowych. Przewiduje się generalne zmiany w funkcjonowaniu organizacji zbiorowego zarządzania. Łatwo przewidzieć, że konsekwencją przyjęcia proponowanych zmian będzie powstanie chaosu w sferach, które w wyniku kilkuletniej praktyki stosowania dotychczasowych przepisów osiągnęły stan względnej stabilizacji. W tej chwili sytuacja jest praktycznie klarowna. W proponowanych szczegółowych rozwiązaniach wyjątkowo rażące są dwa elementy. W sposób niepotrzebny rozbudowano obowiązki w zakresie sprawozdawczości i kontroli organizacji zbiorowego zarządzania. Wymagać to będzie znacznego rozbudowania kadr administracji państwowej. Związane byłoby to również z nałożeniem na organizacje zbiorowego zarządzania obowiązku bieżącego informowania „o zdarzeniach mogących mieć wpływ na należyte wykonanie zbiorowego zarządzania oraz ochrony praw" (art. 110 z ozn. 1 ust. 2). Na bieżąco należałoby dostarczać odpisy ugód i wyroków związanych z zarządzaniem prawami autorskimi. W ocenie naszego stowarzyszenia stanowi to pozbawienie stowarzyszeń samorządności. Drugim rażącym elementem jest usunięcie systemu zatwierdzania tabel. W tej chwili ten system już okrzepł i zamiast rozstrzygnięcia wątpliwości proponuje się przekreślenie obecnego dorobku, co oznacza utratę mocy dotychczasowych stawek wynagrodzeń.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#MichałBłeszyński">Zamiast systemu zatwierdzania tabel przewiduje się wprowadzenie umów zbiorowych „z reprezentatywnymi organizacjami reprezentującymi użytkowników" (art. 106). Ta propozycja zdecydowanie narusza konstytucję, tzn. zasadę równego traktowania podmiotów. Propozycja ta jest zresztą wewnętrznie sprzeczna, bowiem narusza przewidzianą w ustawie zasadę równego traktowania. Omawiany przepis przewiduje obowiązek zawierania przez organizacje zbiorowego zarządzania umów z reprezentatywnymi organizacjami reprezentującymi użytkowników. Pomijam już to, w jaki sposób poznaje się taką reprezentatywną organizację. Zgodnie z proponowanym art. 106 z ozn. 1 ust. 2 ustalone w takich umowach „stawki wynagrodzeń zastępują odpowiednie stawki tabel wynagrodzeń”. Oznacza to, że taka organizacja ustawowo zostaje upoważniona do negocjowania korzystniejszych warunków niż te, które są przewidziane w obowiązujących tabelach dla organizacji zbiorowego zarządzania. Wydaje się, że projekt w obecnym kształcie nie nadaje się do prac parlamentarnych. Powinien być podstawą do dyskusji społecznej, której efektem będzie sformułowanie projektu nowelizacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JanByra">Pragnę przypomnieć, że zbliża się już dzień 1 maja i do tego czasu musimy wywiązać się z pewnych zobowiązań. Przypominam także o tym, że Komisja Kultury i Środków Przekazu nie jest gospodarzem tego projektu. Nie będziemy rozstrzygali brzmienia poszczególnych jego punktów, dlatego proszę o skupienie się na sprawach generalnych. Konkretne propozycje rozwiązań prosimy przedstawić na piśmie. Oczywiście, całą dokumentację przekażemy Komisji Europejskiej. Komisja Kultury i Środków Przekazu nie będzie jednak redagowała i rozstrzygała zapisów. Prosimy o wypowiedzi odnoszące się do strategicznych punktów nowelizacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AntoniStryjewski">Pragnę się odnieść do wypowiedzi pana posła. W uzasadnieniu projektu zawarto sformułowanie mówiące o tym, że terminowo implementacji dokonały jedynie dwa państwa członkowskie. Do dnia dzisiejszego 6 państw wywiązało się z obowiązków implementacji dyrektywy. Mówienie, że 1 maja br. jest dla nas „świętą” datą, jest po prostu nieprawdą. Jeśli jeszcze nie dokonało tego „jądro” starej Europy, to uważam, że ważniejszy jest interes naszego państwa i społeczeństwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JanByra">Przypominam panu posłowi, że naród w referendum nakazał nam przygotować nowelizację prawa i dostosować do prawa europejskiego. Poza tym trochę wątpliwy jest argument mówiący o tym, że my też możemy się spóźniać, ponieważ spóźnia się ktoś inny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#RafałSarbiński">Rzeczywiście kultura polska ma się lepiej niż gospodarka. Jednak stan gospodarki jest taki, iż potrzeba dużej wyobraźni, by wyobrazić sobie stan, który byłby gorszy. Nie negując potrzeby zmian zarówno w zakresie implementacji dyrektyw europejskich jak bloku przepisów dotyczących organizacji zbiorowego zarządzania, trudno oprzeć się wrażeniu, iż ta druga sfera nowelizacji nie wpłynie na lepszy stan kultury polskiej. Może spowodować, że ten stan zbliży się do stanu polskiej gospodarki. Czas funkcjonowania ustawy z 1994 roku pokazał, że przepisy dotyczące organizacji zbiorowego zarządzania nie są wolne od wad. Wydaje się jednak, że należałoby się skupić na tym, co można poprawić w konkretnych rozwiązaniach a nie od początku tworzyć cały blok przepisów i pozbawiać organizacje zbiorowego zarządzania pewnych narzędzi, które często stanowią jedyny oręż w walce z osobami naruszającymi prawo autorskie. Zamiast niemalże pozbawienia kompetencji Komisji Prawa Autorskiego należałoby rozważyć ich poszerzenie poprzez możliwość ingerencji w treść tabel, poprzez wprowadzenie zasady wspólnego rozpoznawania tabel dotyczących tych samych utworów na tych samych polach eksploatacji. Można jeszcze wziąć pod uwagę szereg pozostałych kwestii szczegółowych. Niezrozumiałe i niezasadne w warunkach polskiego obrotu jest usunięcie funkcji tabel, tzn. pewnej gwarancji minimalnego wynagrodzenia. Zaproponowany art. 106 z ozn. 1 jest przepisem co najmniej dziwnym. Ust. 1 tego artykułu zawieszony jest w próżni, gdyż kreuje obowiązek zawierania umów dla organizacji zbiorowego zarządzania, ale nie wyznacza tego obowiązku z drugiej strony. Poza tym nie formułuje dla użytkowników obowiązku zrzeszenia się nie tylko w reprezentatywne organizacje, ale w jakiekolwiek organizacje. W polskim prawie cywilnym przy braku ustawowego umocowania umowy są zawierane między osobami, które wzajemnie chcą wykreować pewne prawa i obowiązki. Projektodawca rozważanej nowelizacji zapomniał o jakiejś konstrukcji, która uprawnienia nabyte przez organizację reprezentatywną w jakiś sposób przekazywałaby dla użytkowników. Zgadzam się ze stwierdzeniem pana mecenasa Michała Błeszyńskiego, iż ten przepis rodzi poważne wątpliwości co do jego zgodności z konstytucją. Taką sprzeczność dostrzegam również w innej sferze. Jeśli tabele miałyby pełnić rolę jakiegoś minimalnego wynagrodzenia, to pojawia się następujące pytanie - dlaczego twórca nie zrzeszony w organizacji zbiorowego zarządzania ma być w obrocie traktowany gorzej, tzn. ma być pozbawiony ochrony wynikającej z tabel? Jest to konstrukcja sprzeczna z zasadą państwa prawa, a w szczególności z zasadą równości wobec prawa. Groteskowo brzmi ust. 2 art. 106 z ozn. 1 w kontekście zawarcia umowy (w myśl w ust. 1) i określenie jakichkolwiek stawek. Będzie to oznaczać, że strony niepotrzebnie się napracowały, gdyż zgodnie z ust. 2 te stawki nie będą obowiązywać, ponieważ w to miejsce wejdą stawki tabel wynagrodzeń - niezależnie od tego, że wynegocjowane w umowie stawki są wyższe bądź niższe.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#RafałSarbiński">Jaka jest rzeczywista nowa funkcja tabel? Wydaje mi się, że nie ma takiej funkcji. Niezasadna jest utrata mocy dotychczas udzielanych zezwoleń na zbiorowe zarządzanie - przynajmniej w odniesieniu do takich organizacji jak np. Związek Polskich Artystów Fotografików, które są jedynymi organizacjami na danym polu eksploatacji. Projekt rozdziału 12 w obecnym kształcie nie nadaje się do dalszych prac ustawodawczych. Będziemy prosić o to, by w toku prac parlamentarnych skupiono się na implementacji dyrektyw. Przepisy dotyczące zbiorowego zarządzania prawami autorskimi wymagają przemyślenia, ponownego opracowania i poprawienia tego, co rzeczywiście trzeba poprawić nie burząc tego, co udało się osiągnąć w ciągu kilku lat ciężkiej pracy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JanByra">Wszystkich naszych gości informuję, że odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy i Sejm skierował projekt do dalszego procedowania w Komisji Europejskiej. Prosimy więc o nieużywanie argumentu mówiącego o tym, że projekt lub jego część nie kwalifikuje się do dalszych prac parlamentarnych. Sejm podjął decyzję o pracy nad tym projektem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#TomaszBielski">Dziękuję za możliwość przedstawienia stanowiska naszego stowarzyszenia oraz mojego własnego. Nie mamy żadnych zastrzeżeń wobec europejskiej części projektu. Bardzo wiele zastrzeżeń zgłaszamy do pozostałych jego części. Wobec trzykrotnej nowelizacji prawa autorskiego i wieloletnich smutnych doświadczeń w tej materii chciałbym państwa poinformować o ewenemencie w skali światowej. Powołaliśmy partię polityczną, która ma wygrać wybory m. in. po to, by ratować polską kulturę a przede wszystkim przywrócić w tej dziedzinie pluralizm, demokrację i konkurencję - niezbędne dla prawidłowego rozwoju społecznego i gospodarczego. Jeśli ustawa miałaby zostać uchwalona w proponowanej postaci, to będziemy dążyć do jak najszybszego jej uchwalenia i wprowadzenia całkowicie nowej wersji, w dużej mierze przywracającej kształt sprzed pierwszej nowelizacji z roku 1994, czyli ustawy z okresu międzywojennego. Partia, o której mówię, to IPLN, czyli Internetowa Partia Ludzi Normalnych. Można ją znaleźć w Internecie pod adresem http://ilpn.org. Aby uwiarygodnić potrzebę jej zaistnienia, poinformuję państwa, że to właśnie IPLN jako pierwsza rzuciła hasło: Tomasz Lis na prezydenta. Miało to miejsce na forum portalu „Gazety Wyborczej” 23 października ub. roku. Na ponad rok przed aktualną inicjatywą obywatelską im. Adama Smitha postulowaliśmy m. in. całkowite zmniejszenie podatku dochodowego i radykalną redukcję obciążeń płac. Proponowana nowelizacja całkowicie eliminuje wspomniane powyżej elementy, tzn. pluralizm, demokrację i konkurencję. Czytając projekt odnosi się wrażenie, że w dużej części był on pisany w zaciszu gabinetu przy ul. Hipotecznej 2, a nad piszącym pochylał się cień przypominający mecenasa Staszewskiego, dorzucający czasopisma i inne rośliny, a także art. 104 pkt 1, pkt 2 ppkt 2, pkt 2 ppkt 4, a szczególnie pkt 4. Metafora ta jest jak najbardziej uzasadniona, jeśli wspomnę obrady Społecznego Zespołu ds. Nowelizacji Prawa Autorskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JanByra">Przepraszam bardzo, ale proszę państwa o umożliwienie panu Tomaszowi Bielskiemu kontynuowania wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#TomaszBielski">Obrady Społecznego Zespołu ds. Nowelizacji Prawa Autorskiego, działającego pod pieczą pani minister Aleksandry Jakubowskiej, doprowadziły nas do pięknej i popieranej przez wszystkich obecnych idei powołania jednej, niezależnej i bezstronnej organizacji inkasującej, która zebrane z całego rynku wynagrodzenia autorskie i pokrewne miałaby przekazywać poszczególnym stowarzyszeniom beneficjentom. Pamiętam również słuszne propozycje poddania tych kwestii kontroli UOKiK. Warto także przypomnieć obietnice zawarcia w ustawie regulacji, wycofanych w tym celu z ustawy o radiofonii i telewizji, a dotyczących słusznych 3 proc. tantiem autorskich dla nadawców. Niestety, to wszystko znikło niczym jakiś „sen złoty”. Powstał projekt, który nie ma nic wspólnego z wcześniejszymi przemyśleniami. Omawiany projekt od początku niesłusznie pozostaje w cieniu prac nad ustawą o radiofonii i telewizji. Uważam, że dla naszego kraju znaczenie tej ustawy jest być może większe niż znaczenie ustawy o mediach. W kontekście przynależności do Unii Europejskiej regulacje dotyczące prawa autorskiego nabiorą całkiem nowych rozmiarów i znaczenia. Będą w dużej mierze decydowały o pozycji Polski poprzez pozycję naszej kultury wśród kultur pozostałych krajów, a więc jednego z najważniejszych elementów tożsamości narodowej. W takich sprawach nie można oddawać monopolu w ręce jednych organizacji, zwłaszcza wtedy, gdy podejrzewamy, że mamy tam do czynienia z działaniami aferzystów albo np. półanalfabetów. Ustanowiony nad nimi nadzór ministra kultury jest całkiem iluzoryczny. Pamiętając słynny gest Kozakiewicza pokazany przez ZAIKS ministrowi kultury przy okazji prac nad tabelą wynagrodzeń autorskich można dokładnie przewidzieć, jak będzie działał ten nadzór a raczej jak nie będzie działał. Przykładem tego, o czym mówię, jest interwencja Prezydenta RP podjęta na prośbę pana Bolesława Gryczyńskiego - kompozytora z Poznania i członka ZAIKS. Nie będę rozwijał tej sprawy, gdyż dokładny jej opis przekazałem prezydium Komisji. Martwi mnie sytuacja, w której nawet przy tak prześwietlonej i nagłośnionej sprawie jak prace nad ustawą o radiofonii i telewizji jeszcze raz potrafi się pojawić zapis, wprowadzający np. prawo reklamowania w telewizji...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JanByra">Przepraszam, ale prosiłbym pana o skupienie się na projekcie ustawy o prawie autorskim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#TomaszBielski">Przypominam, że jest to druga nowelizacja ustawy. Pierwsza z roku 2000 tylko dzięki naszemu stowarzyszeniu i mojej osobistej znajomości z Lechem Falandyszem cudem nie skończyła się kompromitacją w postaci proponowanego pominięcia w ustawie vacatio legis, a nawet wprowadzenia działania ustawy wstecz. Projekt ustawy grzeszy wspomnianym wcześnie utrwalaniem dotychczasowych szkodliwych i prowadzących do przeróżnych wynaturzeń monopoli - przede wszystkim monopolu ZAIKS w dziedzinie praw autorskich i SPAW w dziedzinie praw producenckich. Porozumienie i współpraca między tymi monopolistami doprowadziła do katastrofy polskiej fonografii, do rozregulowania rynku, zniszczenia niezależnych producentów i rozkwitu prawdziwego „piractwa”. Prawo jest przez nich stosowane jedynie tam, gdzie mają w tym interes. W każdym innym przypadku prawo jest naginane bądź pomijane - łącznie z ich własnymi przepisami. Ustawa wyraźnie mówi o tym, że nie ma możliwości obniżenia stawki minimalnej. Warto w tym miejscu przywołać katastrofę rynku płytowego, spowodowaną zalewem gratisowych płyt dodawanych do czasopism. Na ten fakt ZAIKS w ogóle nie reaguje albo wbrew przepisom zgadza się na tantiemy niższe niż minimalne. Tymczasem przepis ustawy jest jednoznaczny - tego robić nie wolno. Chciałbym zapytać: czy ZAIKS jest poza albo ponad prawem? Gdzie jest kontrola ministra kultury? Rada Ministrów deklaruje, że projekt ma na celu dostosowanie polskiego prawa do prawa unijnego. Po przejrzeniu tekstu projektu nasuwa się wniosek, że Rada Ministrów myli się wskazując taki cel. Celem jest przede wszystkim zmiana przepisów dotyczących organizacji zbiorowego zarządzania. Wątek unijny jest tu wątkiem całkowicie pobocznym, polegającym na przepisaniu kilku słusznych sformułowań. Cały ciężar gatunkowy spoczywa na zmianach bezpośrednio prowadzących do dyktatury, która umożliwi dalsze, niczym nie zakłócone funkcjonowanie w stary wypróbowany sposób. Taką zmianą jest pozbycie się nadzoru nad ustalanymi arbitralnie stawkami, pozbycie się konkurencji, zatwierdzenie dominującej pozycji monopolistów, czyli pogorszenie tego, co i tak już jest niedobre. Projekt zawiera szereg manipulacji. W uzasadnieniu (str. 30) czytamy, iż dotychczasowa praktyka jakoby dowodziła jednoznacznie, że działanie w tym samym zakresie więcej niż jednej organizacji zbiorowego zarządzania zasadniczo dezorganizuje funkcjonowanie systemu. Dalej czytamy, że praktyka zagraniczna również dowodzi, iż konkurowanie organizacji zbiorowego zarządzania wywołuje niekorzystne skutki itd. Jest to po prostu nieprawda. Nie ma żadnej dotychczasowej praktyki poza przypadkiem dwóch stowarzyszeń wykonawców. Nie słyszałem o żadnych katastrofach z tego powodu, a wprost przeciwnie. Być może ZAIKS ma na myśli przegraną sprawę ze Stowarzyszeniem Autorów Radiowych i Telewizyjnych, które i tak praktycznie zniszczył swoją masą i bezwładnością. To stowarzyszenie praktycznie nie działa. Jednak w dalszym ciągu nie widzę owych jednoznacznych dowodów. Widać za to dokładnie, do czego prowadzi monopol - do arogancji, do upadku całej branży, do nadużywania władzy.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#TomaszBielski">Prawie dokładnie po połowie rozkłada się za granicą wersja monopolistyczna prawa autorskiego i wersja pluralistyczna. Nikt i nigdzie nie udowodnił, że lepsza jest pierwsza wersja. Z całą pewnością wielokrotnie udowodniono, że delikatnie mówiąc nietrafione są rozwiązania typu: „przewodnia rola partii” lub „cała władza w ręce rad”. Podobnie trzeba ocenić fragment uzasadnienia projektu mówiący o tym, że proponowane zmiany stworzą warunki do negocjacyjnego trybu ustalania z użytkownikami zasad i stawek wynagrodzeń. Jeśli pod takim określeniem rozumiemy szantaż, wymuszenia itp. dla specjalizujących się w tym od lat urzędników biura ZAIKS, to proponowana nowelizacja rzeczywiście im to ułatwi. Kuriozalne jest określenie likwidacji zatwierdzania tabel wynagrodzeń jako stworzenia drogi do postępowań antymonopolowych przez UOKiK. W tym momencie cwaniactwo wychodzi tu jak „słoma z butów”. Kto z użytkowników będzie chciał wdawać się w trwające latami procedury ryzykując zdezaktualizowanie np. materiału muzycznego? Oczywiście, nikt tak nie postąpi. Będzie wolał dać parę złotych i załatwić sprawę, a ten kto nie umie dać komu trzeba, będzie zgrzytał zębami i płacił albo tak jak ja zacznie wydawać płyty za granicą. Co jednak mają zrobić nadawcy radiowi i telewizyjni? W dotychczasowej ustawie jest art. 106, bardzo doskwierający ZAIKS. Z tego artykułu wynika, że udzielenie zgody na korzystanie z utworu nie jest przywilejem lecz obowiązkiem ZAIKS. ZAIKS może odmówić udzielenia zgody w nielicznych przypadkach, uzasadnionych interesami autora. Musi o tym poinformować listem poleconym. Od takiej decyzji przysługuje odwołanie do sądu, a więc wszystkie opowieści o licencjach, udzielaniu zezwoleń itp. są jedynie pobożnymi życzeniami. Wykorzystując niewiedzę policji lub prokuratora w wielu przypadkach udaje się stworzyć fikcję mówiącą o tym, że jest inaczej. To, co mówię, wynika z samej idei zagadnienia. Autor utworu jest żywotnie zainteresowany maksymalną jego eksploatacją, a przeciwko niemu działają wszelkie ograniczenia. Właśnie to postanowił zmienić ZAIKS. W propozycji nowelizacji mamy art. 105 z ozn. 1 dodający do treści dawnego art. 106 z pozoru sensowne zdanie: „Za ważny powód (do odmowy) uznaje się w szczególności uporczywe naruszanie praw autorskich lub praw pokrewnych przez użytkownika”. Oznacza to, że już wszystko wolno, gdyż ZAIKS otrzymał „bat” na każdego producenta, wydawcę i nadawcę. Wystarczy zaprotestować przeciwko narzuconej stawce i jej nie zapłacić. Kto ma bowiem określać, na czym polega uporczywość naruszania praw autorskich? Oczywiście wiadomo, że będzie to robił ZAIKS. Dostanie się odmowę z powodu itd. i wiadomo, że trzeba wziąć odpowiednią paczuszkę i udać się pod znany adres. Właśnie coś takiego chcą nam zafundować autorzy projektu nowelizacji. Wiemy, że w Unii Europejskiej występuje ogromna korupcja, ale czy musimy się dostosowywać aż tak dokładnie? Dziękuję za uwagę i zapraszam na stronę internetową: www.fonosfera.pl, gdzie można znaleźć szczegóły, fakty i dokumenty dotyczące interesujących nas spraw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JanByra">Do dyskusji zgłosiło się jeszcze 12 osób i dlatego chciałbym prosić o zwięzłość wypowiedzi oraz o nieprzekraczanie 5 minut.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#MarekStaszewski">Występuję także w imieniu Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej, reprezentującej i chroniącej prawa producentów filmowych utworów audiowizualnych. Popieram uwagi zgłoszone przez pana prezesa Jacka Skubikowskiego w zakresie dotyczącym implementacji prawa europejskiego oraz w zakresie zbiorowego zarządzania. Proszę przewodniczącego Komisji o uznanie tych uwag jako również i moich. Rozumiem, że pan Jacek Skubikowski nie będzie przeciwko temu protestował. Chciałbym się odnieść do zupełnie nowego uregulowania, zawartego w rozdziale 12 z ozn. 1 zatytułowanym „Kontrola produkcji nośników optycznych”. Przypomnę, że jest to również realizacja strategii przyjętej przez polski rząd, przewidującej różnego rodzaju posunięcia, zmierzające do ucywilizowania i ochrony praw autorskich oraz praw pokrewnych na różnych polach rynku polskiego. Projekt tylko pozornie wykracza poza zakres regulacji prawa autorskiego. Proszę o zwrócenie uwagi na art. 110 z ozn. 5: „Minister sprawuje kontrolę w zakresie produkcji i zwielokrotniania nośników optycznych, w szczególności w celu zapewnienia ich zgodności z udzielonymi przez uprawnionych, na podstawie niniejszej ustawy, upoważnieniami”. Chodzi tu o pewną działalność prewencyjną a nie o działalność kontrolną, koncesyjną lub licencyjną. Chodzi o stworzenie możliwości poprzez dostarczanie pewnego rodzaju informacji przez tłocznię nośników optycznych, gdyż były one wykonane i zwielokrotnione zgodnie z posiadanymi uprawnieniami od autorów, producentów, wykonawców ze wszelkich dziedzin - filmowych, muzycznych, oprogramowań komputerowych itd. Ta regulacja jest zbliżona do kilku funkcjonujących w świecie rozwiązań. W tej chwili w Polsce działa 7 tłoczni kompaktowych z możliwością wyprodukowania prawie 400 milionów nośników optycznych. Szacujemy, że zapotrzebowanie polskiego rynku waha się między 20 a 150 tysiącami. Nie sugerujemy wprost, że w tłoczniach polskich wykonuje się pirackie kopie, gdyż około 80 proc. takich kopii napływa do nas przez wschodnią granicę. Jednak takie potencjalne zagrożenie istnieje. Uważamy, że zaproponowana regulacja wraz z rozporządzeniem wykonawczym zapewni prawidłowość przestrzegania praw autorskich i praw pokrewnych - zwłaszcza po 1 maja br., gdy nasza granica północna i wschodnia stanie się granicą Unii Europejskiej. Będziemy gorąco popierać zaproponowaną regulację. Art. 118 z ozn. 1 jest pewnym zmodyfikowaniem obowiązującego artykułu ustawy. Pragniemy zgłosić konkretną propozycję, związaną z użytym tu słowem „komponenty”. Chodzi tu o przełamywanie zabezpieczeń i uzyskiwanie nieuprawnionego dostępu do chronionych treści w internecie. Jeśli w słowie „komponenty” mieści się pojęcie oprogramowania komputerowego, to oczywiście zgodzimy się z zaproponowanym zapisem. Jednak życie pokazuje, że niektóre treści trzeba artykułować wprost i dlatego proponujemy ewentualne uzupełnienie zapisu tego artykułu w ust. 1 i 2 o sformułowanie: „oraz oprogramowanie służące do niedozwolonego usuwania lub obchodzenia skutecznych technicznych zabezpieczeń”.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#MarekStaszewski">Pan Tadeusz Fredro-Boniecki poruszył niezwykle istotną kwestię, wychodzącą nieco poza zakres regulacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Chodzi o odpłatność za nagrania polskie. Rzeczywiście Polskie Radio ponosi związane z tym pewne konsekwencje. Zgodnie z art. 12 Konwencji Rzymskiej skasowana jest odpłatność za zagraniczne nagrania dźwiękowe i dlatego rozgłośnie chętniej je emitują. Oczywiście odbywa się to kosztem nagrań polskich. Myślę, że w najbliższym czasie nastąpi zniesienie tego zastrzeżenia, co również rozwiąże pewne problemy finansowe polskich rozgłośni w sytuacji, gdy chcą nadawać polskie nagrania dźwiękowe. Muszę się odnieść do wypowiedzi pana Tadeusza Bielskiego. Pan Tadeusz Bielski jest oskarżony o „piractwo” w trzech procesach i mam nadzieję, że doczekamy się prawomocnego wyroku w tych sprawach. Stąd być może bierze się wiedza „fachowa” pana Bielskiego w niektórych kwestiach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JacekBromski">Chciałbym pocieszyć pana ministra Michała Tobera i powiedzieć, że przedłożony projekt jest dobry, dużo lepszy niż poprzedni. Oczywiście wymaga drobnych kosmetycznych zabiegów. Gdyby był doskonały, to oznaczałby odbieranie Sejmowi inicjatywy ustawodawczej. Nasze główne zastrzeżenie dotyczy zniesienia tabel wynagrodzeń. Pan Tadeusz Fredro-Boniecki powiedział, że teraz organizacje zbiorowego zarządzania będą mogły dyktować swoje warunki bądź wyznaczać swoje tabele. Wyznaczone przez nas tabele nie będą miały żadnej mocy prawnej. W prawie cywilnym ich pozycja jest równa ofercie. Z naszego punktu widzenia jest to niedopuszczalne, gdyż wiemy, że nie chcący respektować praw autorskich użytkownicy potrafią latami przeciągać procesy sądowe, postępowanie administracyjne oraz postępowanie przed Komisją Prawa Autorskiego. W związku z tym latami twórcy są pozbawieni wypłat, np. od 2000 roku telewizja POLSAT jest zobowiązana do płacenia twórcom utworów audiowizualnych i tego nie robi. Sprzeciwiamy się wprowadzeniu rozwiązania, które do niczego oprócz chaosu nie prowadzi. Naszą propozycję rozwiązania złożymy na piśmie. Można wziąć pod uwagę zabezpieczenia finansowe lub inne istniejące (np. w Niemczech) formy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MarekSowa">Omawiany projekt nowelizacji spowodował pewną konfuzję zarówno wśród nadawców telewizyjnych i radiowych jak i wśród operatorów telewizji kablowej. Nie chodzi tylko o jego zawartość, ale także o sposób procedowania, tzn. skierowanie go do Komisji Europejskiej. Pomimo wielokrotnych deklaracji Ministerstwa Kultury przedłożona nowelizacja nie rozwiązuje żadnej istotnej kwestii. Spór pomiędzy użytkownikami a właścicielami trwa już kilka lat i przybiera coraz ostrzejszą formę. Organizacje żądają tego, co „im słusznie się należy”, natomiast operatorzy bronią się przed „niekończącymi się, nieograniczonymi i niesłusznymi żądaniami”. Pomiędzy dwoma sprzecznymi interesami powinno stać prawo wyrażające racje stron i umożliwiające godzenie tych interesów. Przez podanie jasnych reguł gry prawo powinno rozwiązywać dylemat: czy twórcy dostają za mało - jak twierdzi jedna strona, czy też dostają zdecydowanie za dużo - jak twierdzi druga strona. Na tej podstawie jedna strona powinna mieć zapewnioną nienaruszalność swoich praw a druga możliwość postawienia tamy roszczeniom. Ministerstwo Kultury jest w pełni świadome problemów istniejących w relacjach: uprawnieni a użytkownicy praw autorskich i pokrewnych. Od kilku lat słyszymy o kolejnych przymiarkach do tzw. dużej nowelizacji prawa autorskiego. Ostatecznym terminem miało być przystąpienie Polski do Unii Europejskiej, a teraz na mniej niż 100 dni przed akcesją „góra urodziła mysz”. Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie spełnia żadnych pokładanych w nim nadziei. Co więcej, w uzasadnieniu Ministerstwo Kultury oświadcza, że projekt został skonsultowany z zainteresowanymi środowiskami - z nadawcami, z operatorami telewizji kablowej, których uwagi w większości zostały uwzględnione. Z całą stanowczością pragnę stwierdzić, że jest to nieprawda. W stosunku do przesłanego nam projektu w listopadzie ub. roku aktualny projekt nie uwzględnia żadnych istotnych postulatów środowiska operatorów telewizji kablowej. Nasze postulaty sprowadzały się do trzech dosyć prostych spraw. Po pierwsze - pewności nabycia wszystkich praw do reemisji kablowej, po drugie - pewności co do maksymalnej wysokości wynagrodzeń autorskich, które mogą być dochodzone przez uprawnionych, a także racjonalnych i przejrzystych podstaw ich określania w sytuacji braku mechanizmu dochodzenia do umowy generalnej. Trzecią sprawą była pewność, że spory z organizacjami zbiorowego zarządzania będą rozstrzygane przez kompetentny, bezstronny organ. Projekt nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, mający w zamyśle doprowadzić do dostosowania polskiego prawa do prawa Unii Europejskiej, po raz kolejny nie spełnia warunków zgodności ustawy z dyrektywą Unii Europejskiej nr 93/83. Nasze szczegółowe stanowisko i jego uzasadnienie przesłaliśmy zarówno do Komisji Kultury i Środków Przekazu jak i do Komisji Europejskiej. Postulujemy powrót do merytorycznej dyskusji na forum Komisji Kultury i Środków Przekazu nad ustawą decydującą o środowisku mediów elektronicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#ZbigniewKorpolewski">Właściwie znaczną część mojego wystąpienia zastąpiła już wypowiedź pana Jacka Skubikowskiego. Podpisujemy się pod wszystkimi zgłoszonymi przez niego postulatami. Chciałbym odnieść się do kilku kwestii szczegółowych, gdyż czasem „diabeł tkwi w szczegółach”. Nasze wątpliwości budzi np. art. 104 z ozn. 2 ust. 2. Przed słowem „terminu” proponujemy dodanie słowa „odpowiedniego” lub „stosownego”. Termin na usunięcie stwierdzonych nieprawidłowości powinien być na tyle odpowiedni, aby stwarzał danej organizacji praktyczne i faktyczne możliwości ich usunięcia. Wątpliwości budzi zawartość art. 107. Jakim przesłankom ma odpowiadać zawarte w tabelach wynagrodzenie, o którym mowa w ust. 3 tego artykułu? Skąd organizacja zbiorowego zarządzania będzie uzyskiwać informacje o poziomie wynagrodzeń wypłacanych przez użytkowników na rzecz innych organizacji zbiorowego zarządzania? Najczęściej są to informacje poufne, objęte tajemnicą handlową. Być może będą to informacje dostępne dla zainteresowanych podmiotów. W ustawie powinien zostać zagwarantowany mechanizm, umożliwiający zainteresowanej organizacji uzyskiwanie takich informacji. Nasze zastrzeżenia budzi również art. 108. Przekazanie sporów dotyczących zawarcia umów, o których mowa w art. 21 i art. 106, do rozstrzygnięcia Komisji Prawa Autorskiego a następnie sądom powszechnym jest dość mało racjonalne i w praktyce będzie znacznie opóźniało dochodzenie i wypłatę należności twórcom i wykonawcom. Mówił o tym pan Jacek Bromski. Takie rozstrzygnięcie można by zaakceptować wtedy, gdyby ustawodawca jednocześnie określił obligatoryjne, nieprzekraczalne terminy przeprowadzenia negocjacji z reprezentatywnymi organizacjami reprezentującymi użytkowników oraz dla postępowania przed Komisją Prawa Autorskiego. Pozwoliłoby to usprawnić procedurę uzgadniania i ustalania warunków umów dotyczących korzystania z utworów lub przedmiotów praw pokrewnych. W razie braku osiągnięcia porozumienia w tej mierze umożliwiłoby w racjonalnym terminie podjęcie stosownych działań przed sądami powszechnymi. Co miałaby rozstrzygać Komisja Prawa Autorskiego a następnie sąd powszechny, w jakim trybie i jaka byłaby treść orzeczenia sądowego? Jeżeli dana organizacja zbiorowego zarządzania w drodze negocjacji nie osiągnie kompromisu z użytkownikiem bądź organizacją użytkowników, to kwestia wynagrodzenia powinna być rozstrzygnięta w normalnym procesie o zapłatę. Sąd cywilny będzie oceniał zasadność żądań danej organizacji zbiorowego zarządzania i wysokość żądanego wynagrodzenia w oparciu o przesłanki ustawowe dotyczące wysokości wynagrodzeń oraz postanowienia z tabel wynagrodzeń danej organizacji. W takim ujęciu Komisja Prawa Autorskiego pełniłaby funkcję mediacyjno-arbitrażową wyłącznie w zakresie sporów dotyczących podziału opłat, przewidzianych w art. 20 i 20 z ozn. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Kwestia art. 110 z ozn. 1 ust. 2 pkt 4. Prosimy o rozważenie zasadności i celowości nałożenia na organizację zbiorowego zarządzania obowiązku dostarczania odpisów ugód i wyroków spraw sądowych, w których jest stroną, związanych ze zbiorowym zarządzaniem prawami autorskimi lub pokrewnymi i ich ochroną.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#ZbigniewKorpolewski">Kwestia ochrony praw nabytych przez organizacje zbiorowego zarządzania. Chodzi o art. 2, który mówi o aktualnych zezwoleniach organizacji zbiorowego zarządzania. Co stanie się z prawami nabytymi przez organizacje zbiorowego zarządzania w wypadku, gdy dana organizacja nie uzyska zezwolenia w nowym postępowaniu o uzyskanie przedmiotowego zezwolenia? Niestety, jest to problem nieporuszony i niezauważony w omawianej nowelizacji. Przedstawiciel Polskiego Radia narzekał na ogromne obciążenie kosztami związanymi z akcją prowadzoną w maju. Wydaje mi się, że gdyby nadawcy częściej nadawali polskie piosenki a nie tylko z tytułu trwającej jeden miesiąc akcji, to koszty byłyby rozłożone na cały rok i nie byłyby tak dotkliwie odczuwane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#KrzysztofSadowski">Dzisiaj występuję również w imieniu porozumienia „Łazienki Królewskie”, które grupuje kilkadziesiąt organizacji twórczych. W projekcie, np. w art. 20, zostały zapisane podstawowe sprawy, oczywiste dla stowarzyszeń twórczych. Chodzi o likwidację tabel, o Komisję Prawa Autorskiego, która powinna rozstrzygnąć spory między użytkownikami a organizacjami. Powstaje jednak pytanie - dlaczego do takiej dyskusji przystępujemy na 2 miesiące przed wejściem do Unii Europejskiej? Jest to bardzo smutne. Wielokrotnie przesyłaliśmy różne opinie i opracowania. Nie wiemy, czy były brane pod uwagę, gdyż nie ma ich w ustawie. Zwróciliśmy się do autorytetów Uniwersytetu Jagiellońskiego, na którym jest jedyny w Polsce Instytut Własności Intelektualnej, który prowadzą profesorowie: Barta i Markiewicz. Na naszą prośbę została sporządzona opinia na temat omawianej ustawy. Opinia została opublikowana w „Rzeczpospolitej” z 3 lutego br. Jest więc ogólnie dostępna i każdy może ją przeczytać. Redakcja nadała jej tytuł: „Nieudany, sprzeczny z unijnymi normami projekt nowelizacji”. Przed tekstem została zamieszczona następująca informacja: „Ustawa o ochronie danych implementowała prawo unijne wyjątkowo nieudolnie, a jednak weszła w życie. Niewykluczone, że tak samo będzie z nowelizacją prawa autorskiego”. Poruszę tylko jedną kwestię szczegółową. W art. 41 został dodany ust. 5, który mówi, iż twórca „nie może bez ważnego powodu odmówić udzielenia zezwolenia na korzystanie z tego utworu w ramach utworu audiowizualnego lub utworu zbiorowego na polach eksploatacji nieznanych w chwili zawarcia umowy”. Pola eksploatacji nie są w ustawie określone, co zresztą jest niezgodne z dyrektywą Unii Europejskiej. Brak jest pewnych definicji, o czym przekonałem się kilka dni temu, gdy z Chorwacji otrzymałem pytanie: co zrobić z odtwarzaczami MP3, które właściciele sklepów lub restauracji zaczęli montować w swoich urządzeniach i przestali płacić, ponieważ nie jest to objęte żadną ochroną. Taki list został wysłany do wszystkich stowarzyszeń europejskich. Myślę, że odpowiedzi mogą udzielić kraje, które mają prawo przystosowane do rzeczywistości. Niestety, my nie możemy tego zrobić. Kończąc chciałbym zwrócić uwagę na informację zamieszczoną chyba w „Gazecie Wyborczej”. Mogliśmy w niej przeczytać, że odbyła się konferencja na temat ochrony praw autorskich w Polsce, zorganizowana przez Amerykańską Izbę Handlową. Zdaniem specjalistów branżowe organizacje potrafią być skuteczne, ale zawsze działają w imieniu i w interesie wąskiej grupy. Nie ma natomiast organizacji, która przykładowo forsowałaby całościową nowelizację polskiej ustawy o ochronie praw autorskich, czego domagają się np. operatorzy telewizji kablowej. W Polsce już nie wystarczają takie organizacje jak ZAIKS lub ZPAV, FOTA czy BSA. Wkrótce mogą mieć „większego brata”. Nowa organizacja ma być komplementarna wobec organizacji już istniejących w innych krajach. Nie wiem, czy ta ustawa ma służyć temu, by odebrać prawa istniejącym już organizacjom po to, by powołać jedną - najbardziej amerykańską, która przyjdzie z dużymi pieniędzmi, z gotową organizacją biura i systemem pobierania kwot, które są należne artystom wykonawcom. Ostrzegam przed tym parlamentarzystów Komisji Kultury i Środków Przekazu i proszę, by pamiętali o tym, że ich obowiązkiem jest chronienie kultury polskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JanByra">Pani przewodnicząca Iwona Śledzińska-Katarasińska każe mi przypomnieć, iż to niewdzięczne zadanie spoczywać będzie na członkach Komisji Europejskiej. Mam nadzieję, że będą dbali nie tylko o interes twórców i kulturę, ale także o stan gospodarki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JerzyKornowicz">Do wypowiedzi pana Jacka Skubikowskiego, pana Zbigniewa Korpolewskiego i pana Krzysztofa Sadowskiego pragnę dodać tylko jedną szczegółową kwestię. Pragnę zwrócić uwagę na brak w projekcie ustawy passusu, który zawarty jest w art. 5 ust. 2 pkt a dyrektywy Unii Europejskiej. Zapis ten zabrania kopiowania partytur bez zezwolenia kompozytora. Kopiowanie bez zezwolenia godzi w interes zarówno twórcy jak i wydawnictw muzycznych. Proponuję uzupełnienie rozdz. 3 „Dozwolony użytek chronionych utworów” w art. 23 ust. 1. W drugim zdaniu po słowach: „przepis ten nie upoważnia do” proponuję dodać słowa: „kopiowania partytur”. Oczywiście, nie dotyczy to zdefiniowanego w pkt 2 tego artykułu zakresu użytku osobistego. Propozycję tej zmiany złożę na piśmie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JerzyBiernat">Od dawna nasz związek zabiegał o uściślenie zapisów np. art. 19, gdyż nasuwają one wątpliwości interpretacyjne. Zapisy art. 19 powinny być sprecyzowane w taki sposób, aby przywrócić szansę na realizację tego ustawowego postanowienia. Pragnę zwrócić uwagę także na art. 33 z ozn. 5. Chodzi nam o dokumentację związaną nie tylko z architekturą, ale także z konserwacją oraz z różnymi rodzaju pracami plastycznymi. Proponujemy następujący zapis: „Wolno korzystać z utworu plastycznego, jego dokumentacji lub fotografii lub innego ustalenia, w celu konserwacji, restauracji lub rekonstrukcji tego utworu plastycznego”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#AdamPomorski">W przeciwieństwie do reprezentowanych dzisiaj organizacji Polski PEN Club nie jest organizacją branżową ani stowarzyszeniem twórczym. Jest klubem, w związku z tym mogę sobie pozwolić na delikatną dezynwolturę i na przekazanie dość głębokiego zaniepokojenia środowiska intelektualistów i pisarzy zgrupowanych w Polskim PEN Clubie. To zaniepokojenie związane jest z tempem przygotowania rozwiązań ustawowych oraz dopisywaniem do projektów ustawowych dotyczących dostosowania polskiego prawa do prawa unijnego rozwiązań nie związanych z tym prawem. Ponieważ reprezentuję klub, w którym głównie zgrupowani są ludzie pióra, wyrażam więc jedynie cichą nadzieję na to, że projekt ustawy nie grozi nam wprowadzeniem obowiązkowego monopolu jednej organizacji zbiorowego zarządzania, która miałaby reprezentować nasze interesy w zakresie praw twórczych. W takim wypadku Sławomira Mrożka i Stanisława Lema musielibyśmy uznać za łamiących prawo przestępców, ponieważ od lat ich prawa twórcze reprezentuje zachodni agent. Chciałbym zwrócić uwagę na aspekt, o którym dzisiaj jeszcze nikt nie wspomniał. Chodzi o różnice powstające pomiędzy przedstawionymi nam projektami przepisów ustawowych a uzasadnieniem rządowym tych propozycji. W propozycji rządowej np. czytamy: „w art. 29 po ust. 2 dodaje się ust. 2a w brzmieniu: Wolno zamieszczać rozpowszechnione drobne utwory lub fragmenty większych utworów w antologiach”. Jest to dodatek do artykułu, w którym w ust. 1 mowa jest o wolności cytowania fragmentów lub drobnych utworów w tekście naukowym czy też innym tego wymagającym. W ust. 2 jest zastrzeżenie wolności do zamieszczania fragmentów lub drobnych utworów w celach dydaktycznych i naukowych. W tym wypadku chodzi o podręczniki i o antologie typu podręcznikowego. Projekt nowelizacji proponuje dodanie dodatkowego ustępu w brzmieniu: „Wolno zamieszczać rozpowszechnione drobne utwory lub fragmenty większych utworów w antologiach”. W uzasadnieniu tego przepisu czytamy: „Uzupełnienie przepisu w tym zakresie uzasadnione jest oczywistą potrzebą wynikającą z uwarunkowań procesu wydawniczego. Ponieważ w omawianym przypadku chodzi o prawa nieobjęte zbiorowym zarządzaniem, częste są sytuacje, w których autor i wydawca antologii nie są w stanie nawiązać kontaktu z autorami utworów wykorzystywanych w antologii lub z ich następcami prawnymi, co prowadzi do konieczności rezygnacji z zamieszczania w niej utworu danego twórcy. Skutkuje to w wielu przypadkach sprzecznym z interesem społecznym zubożeniem takich antologii, wyłączeniem poszczególnych utworów z uszczerbkiem dla interesu publicznego lub nawet zaniechaniem ich wydawania”. Choć my również bardzo cenimy panią dyrektor Ewę Ziemiszewską i prace departamentu prawnego, to jednak myślę, że nawet pani dyrektor nie byłaby w stanie podać nam prawnej definicji antologii, gdyż nie istnieje ona w polskim prawie. W praktyce stykałem się z przypadkami, w których wydawcy lub inni użytkownicy literackich praw autorskich antologią nazywali śpiewniki, tzw. składanki typu estradowego, które od dawna są domeną działania zawodowych teatrów z zakresu tzw. kultury „wysokiej”. Coraz częściej pod wpływem angielskim antologiami określa się również wybory utworów jednego autora. Proszę zwrócić uwagę na ten pozornie niewinny dopisek do artykułu, w którym właściwie jest on zbyteczny. W uzasadnieniu legislacyjnym ten dopisek jest motywowany interesem publicznym, wyższym interesem społecznym, a proza życia mówi tylko o jednym. Chodzi o to, by w każdej antologii wolno było użyć utworu literackiego bez pytania o zgodę właściciela praw autorskich. Jako człowiek piszący muszę powiedzieć, że już kilkakrotnie miałem do czynienia z sytuacjami, w których odmawiałem wyrażenia zgody na zamieszczenie w antologii moich tekstów ze względu na to, że w antologii są konteksty, w których nie życzę sobie, by był tam zamieszczany tekst sygnowany moim nazwiskiem. Mam wrażenie, że gwarantuje to ustawa o ochronie praw autorskich. Po drugie - stykałem się z sytuacjami, w których z najwyższym trudem (na drodze prawnej) trzeba było dochodzić praw w stosunku m. in. do teatrów i do tzw. składanek. Mieści się to w granicach niezdefiniowanej ustawowo „chałtury”. Rodzi się więc pytanie: po co taki ustęp w projekcie ustawy? Czy ma to być obrona właścicieli praw autorskich czy producentów? Jakich producentów i przed czym?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#KrzysztofWojciechowski">Słuchając wypowiedzi moich przedmówców można odnieść wrażenie, że problematyka zbiorowego zarządzania jest jedyną problematyka, wokół której koncentrują się zagadnienia ustawy o prawie autorskim. Tak nie jest. Ustawa o prawie autorskim reguluje wszelkie aspekty obrotu autorskiego - także indywidualne stosunki z twórcami. Słuchając toczącej się dyskusji momentami zastanawiam się nad mądrością ustawodawcy niemieckiego, który przepisy o zbiorowym zarządzaniu wydzielił w odrębną ustawę po to, by nadmiernie nie mieszać tych kwestii i tym samym nie obciążać kwestii prawno-autorskich. Nasze uwagi do projektu rządowego dotyczą nie tylko kwestii zbiorowego zarządzania, ale także i innych przepisów, tzw. przepisów dostosowawczych. Chciałbym powiedzieć, że mamy wątpliwości co do tego, czy tak szeroki zakres projektu rzeczywiście jest uzasadniony wymogami dostosowawczymi. Dyrektywa o społeczeństwie informacyjnym zdecydowanie wymaga dostosowania przepisów np. o dozwolonym użytku. Jest to zresztą interes państwa polskiego. Nie znam jednak przepisów wspólnotowych dotyczących zbiorowego zarządzania. Wiemy, że w tym zakresie została opracowana inicjatywa Parlamentu Europejskiego, dopiero w przygotowaniu jest komunikat Komisji Europejskiej, a więc nie są to kwestie, które w prawie wspólnotowym są objęte jakimś wymogiem dostosowawczym. Nie oznacza to, że kwestie zbiorowego zarządzania nie wymagają zmian. Dostrzegamy taką potrzebę i popieramy propozycję zmian w tym obszarze. Poważnym obszarem wykraczającym poza kwestie wspólnotowe, wymagające pilnego uregulowania, jest utwór audiowizualny. W przededniu akcesji do Unii Europejskiej należy dbać nie tylko o dostosowanie polskiego prawa do prawa wspólnotowego, ale także o stworzenie polskim podmiotom szansy konkurowania na wspólnotowym rynku na równych zasadach, a przynajmniej nie gorszych niż te, na których działają podmioty z innych krajów wspólnotowych. Obecne uregulowania zawarte w przepisach o utworze audiowizualnym, zwłaszcza w art. 70, niestety zniechęcają do inwestowania w oryginalną produkcję audiowizualną i stawiają producentów takich utworów w sytuacji niepewności prawnej. Na ręce ministra kultury złożyliśmy projekt zmian w art. 70. Traktujemy to jako projekt zmian minimalnych i będziemy prosić o ich uwzględnienie. Skoro możliwa jest dyskusja na temat organizacji zbiorowego zarządzania, to kwestię zmian w art. 70 uważam za równie pilną. Pragnę się odnieść do obszaru dostosowawczego do prawa wspólnotowego. Podzielamy obrany przez ministerstwo kierunek, by wprowadzić istotne zmiany w przepisach o dozwolonym użytku. Uważam jednak, że zaproponowane w projekcie zmiany są niedostateczne i w niedostatecznym stopniu uwzględniają możliwości, jakie w dyrektywie o społeczeństwie informacyjnym stworzono takim celom, jak interes publiczny i dostęp do twórczości. Nasze szczegółowe propozycje w tym zakresie przedstawimy także Komisji Kultury i Środków Przekazu - łącznie z uzasadnieniem na gruncie prawa wspólnotowego. Nie chcąc rozwijać tych szczegółowych kwestii podam jedynie dwa przykłady.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#KrzysztofWojciechowski">Pierwszy - to art. 28 i szeroko dyskutowany dostęp do archiwów. Warto zwrócić uwagę na to, że ten przepis dotyczy wyłącznie utworów opublikowanych. Zgodnie z ustawą takimi utworami są utwory dostępne w postaci egzemplarza. De facto oznacza to, że archiwa audiowizualne, operujące głównie utworami rozpowszechnionymi, a nie opublikowanymi, nie mogą udostępniać utworów znajdujących się w ich zasobach. Nie trudno sobie wyobrazić, jaki to ma skutek dla kultury, dla dostępu do twórczości także w celach naukowych. Dyrektywa pozwala nam rozszerzyć ten przepis i wydaje się, że trzeba z tego skorzystać. Chodzi o drobne, ale uzasadnione zmiany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JanByra">Przepraszam, ale muszę przypomnieć, że głos pragnie zabrać jeszcze 7 mówców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#KrzysztofWojciechowski">Postaram się maksymalnie kondensować swoją wypowiedź. Art. 41 ust. 5 mówi, że bez ważnego powodu twórca nie może odmówić udzielenia zezwolenia na dalsze korzystanie z jego utworów na nowych polach eksploatacji. Takie rozwiązanie nie odpowiada istniejącym potrzebom. Najpierw trzeba zidentyfikować twórcę utworu audiowizualnego. W wielu przypadkach mamy do czynienia z następcami prawnymi twórców, w dodatku rozproszonymi w różnych częściach świata, często skonfliktowanymi i odmawiającymi wydania zgody tylko dlatego, że jeden z nich udzielił takiego zezwolenia. Proponujemy zastąpić ten przepis prawem do dodatkowego wynagrodzenia dla twórcy i wprowadzić kompetencje możliwości korzystania. Kwestia organizacji zbiorowego zarządzania. W naszym przekonaniu przepisy zaproponowane prze ministerstwo częściowo zmierzają w dobrym kierunku. Za zasadne uważamy wprowadzenie jednej organizacji na jednym polu eksploatacji w stosunku do jednej kategorii uprawnionych. Taki jest standard europejski. Istnienie wielu organizacji reprezentujących tę samą kategorię doprowadziło u nas do nie najlepszych skutków. Nasze wątpliwości budzą pozostałe przepisy. Uważamy, że są zmianą niedostateczną. Dotychczasowe doświadczenia przemawiają za tym, by pójść o krok dalej. Utrzymanie Komisji Prawa Autorskiego w zaproponowanym w projekcie układzie doprowadzi do ogromnego wydłużenia procesu ustalania wynagrodzeń. Jest to niekorzystne zarówno dla organizacji jak i dla użytkowników. Nasze doświadczenia przemawiają za przygotowaniem odważniejszego rozwiązania, tzn. utworzenia sądu wyspecjalizowanego w sprawach prawa autorskiego. Mógłby to być np. wydział Sądu Antymonopolowego. Od wielu lat mam wątpliwości odnośnie tego, czy istnienie Komisji Prawa Autorskiego (w ramach organu administracji państwowej) jako organu rozstrzygającego spory da się pogodzić z konstytucyjną zasadą trójpodziału władz. W najbliższym czasie przekażemy Komisji szczegółowe uwagi wraz z uzasadnieniem propozycji zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#MaciejStrzembosz">Naszą wątpliwość budzi coraz szersza praktyka dołączania do ustaw dostosowawczych do prawa europejskiego fragmentów innych regulacji, które nie są wymagane przez prawo wspólnotowe. Najlepszym tego przykładem jest rozdz. 12 projektowanej nowelizacji. Rozdział ten jest poświęcony organizacjom zbiorowego zarządzania i nie ma żadnego uzasadnienia na to, by znajdował się w nowelizacji europejskiej. Dziwna jest sytuacja, że ta nowelizacja została skierowana do Komisji Europejskiej, w której nie ma specjalistów w tej dziedzinie. Tocząca się dyskusja wskazuje na to, że rozdział 12 jest najbardziej kontrowersyjną częścią ustawy nie mającą nic wspólnego z prawem unijnym, a w dodatku została wyjęta spod jurysdykcji Komisji Kultury i Środków Przekazu. Nasz pierwszy postulat dotyczy rozdzielenia tych dwóch spraw. Uważamy, że należy w sposób pilny rozwiązać sprawę dostosowania do prawa europejskiego sprawy nośników światłoczułych, gdyż ma to związek z wchodzeniem do Europy i ograniczeniem „piractwa”. Uważamy, że w tej nowelizacji nie powinien znaleźć się rozdział 12, natomiast pilnie powinien być on rozpatrywany przez właściwą do tej sprawy Komisję Kultury i Środków Przekazu. Od dawna po raz pierwszy mogę powiedzieć, że popieramy stanowisko Telewizji Polskiej - przynajmniej w odniesieniu do art. 70. Jest to kwestia absolutnie fundamentalna i wymagająca rozstrzygnięcia. W Polsce znikają koprodukcje i usługi filmowe. Zgodnie z obecnym kształtem art. 70 Steven Spielberg musi uzyskać zgodę charakteryzatorki na rozpowszechnianie „Listy Schindlera” na jakimś nowym nośniku. Podany przykład wskazuje na to, do jakiego stopnia absurdu posunęliśmy się przy uprzedniej nowelizacji. Jeśli sprawa organizacji zbiorowego zarządzania będzie rozpatrywana w dalszych pracach, to trzeba powiedzieć, że przedstawiona nowelizacja przypomina anegdotę o dwóch rozbitkach na bezludnej wyspie. Jeden pyta drugiego: jadłeś coś? Pytany odpowiada: nie, nie jadłem, ale wyobrażałem sobie, że to są dziury od szwajcarskiego sera. W każdym miejscu omawianej nowelizacji są właśnie „dziury od szwajcarskiego sera”. Oczywiście kłopotliwa jest sytuacja wielu użytkowników na jednym polu. Równie kłopotliwa jest sytuacja, gdy na danym polu jest monopolista. W imieniu tych, którzy pracują rzadko i mają niewiele repertuaru, ale liczebnie są dużą grupą, ów monopolista ograbia tych, którzy pracują dużo i często, ale są stosunkowo niewielką grupą. Prawo o organizacjach zbiorowego zarządzania sprawia, że tę sytuację można porównać do spółdzielczości mieszkaniowej. Wybrany zarząd spółdzielni może zrobić wszystko, gdyż nie ma nad tym żadnej kontroli. Działania Ministerstwa Kultury są ograniczone wyłącznie do kontroli czysto formalnej bez wglądu w sprawy merytoryczne, w sprawy przestrzegania tabel, przestrzegania równości traktowania użytkowników itd. Nie chcąc wywoływać gorszącego publicznego sporu nie wymienię organizacji, o której w tej chwili myślę. Swoimi przemyśleniami chętnie podzielimy się z panem ministrem. Użytkownicy muszą mieć drogę decertyfikacji krzywdzącej ich organizacji. Propozycje rozwiązań w tej sprawie złożymy Komisji.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#MaciejStrzembosz">Minister musi zacząć wykonywać swoje obowiązki albo użytkownicy uzyskają prawo do założenia organizacji, która zastąpi organizację, zachowującą się w sposób urągający wszelkim obyczajom i prawu. Pragnę zwrócić uwagę na to, że są organizacje zbiorowego zarządzania, które mają zezwolenia do działania na wielu polach eksploatacji. Na niektórych polach dobrze reprezentują swoich użytkowników, a na innych robią to niedostatecznie bądź w ogóle, gdyż np. nie mają odpowiednich upoważnień. Na przykład pewna organizacja (celowo nie wymienię jej nazwy) podaje do sądu użytkownika w imieniu repertuaru, który posiada i nie posiada a potem się dziwi, że nie może wygrać procesu, ponieważ występuje w imieniu repertuaru, którego nie posiada. Oczywiście, użytkownik korzysta z przeciągania rozstrzygnięcia. Musi więc być droga decertyfikacji organizacji zbiorowego zarządzania z pól, na których nie reprezentują żadnego znaczącego repertuaru. Musi być także droga, która uniemożliwi użytkownikom przeciąganie procesu w nieskończoność po to, by nie płacić twórcom. Musi być system, w którym na poczet przyszłych płatności w jakiś sposób zabezpiecza się prawa twórcze. W świetle przepisów rozpatrywanej nowelizacji dojdziemy do takiej sytuacji, w której wszystkim użytkownikom będzie się opłacać rozpoczynanie procesów z organizacjami a tabele będą traktowane jako oferty, o czym mówił pan Jacek Bromski. Będziemy zgłaszali szczegółowe propozycje do tej części nowelizacji. Postulujemy o jej wyłączenie z toczącego się obecnie procesu legislacyjnego. Należy poważnie kompleksowo zająć się tymi sprawami i doprowadzić do zapowiadanej dużej nowelizacji prawa autorskiego. W tej chwili trzeba uregulować sprawy związane z dostosowaniem prawa polskiego do prawa europejskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#MieczysławVogt">Swoją wypowiedź ograniczę do jednej kwestii. Około 2,5 roku temu odbyło się posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu poświęcone projektowi nowelizacji prawa autorskiego. Zgłoszono wtedy propozycję zlikwidowania Komisji Prawa Autorskiego i powierzenia wyłącznie rozstrzygnięciom sądowym sprawę wysokości wynagrodzeń autorskich. Krytyka tej drugiej propozycji sprowadzała się do stwierdzenia o niewydolności sądów, o tym, że takie rozwiązanie w gruncie rzeczy będzie służyło wyłącznie nadawcom telewizyjnym, użytkownikom praw. Stwierdzono również, że być może w czyimś interesie jest to, by właśnie w okresie przedwyborczym posiadacze praw nie mogli ich wyegzekwować od nadawców. Być może w tej chwili mamy sytuację analogiczną. Upłynęło przeszło 2,5 roku i nadal nie została rozstrzygnięta podstawowa sprawa, tzn. to, jak stworzyć instrumenty prawne skutecznej egzekucji praw przysługujących twórcom. System Komisji Prawa Autorskiego nie działał dobrze, nie ma kompletów stawek, a droga sądowa również nie jest efektywna. Powinien być jakiś niezależny i kompetentny organ, który chciałby działać w sposób efektywny i szybki. Musiałby posiadać odpowiednie sankcje prawne do wyegzekwowania swoich postanowień. Taki organ rozstrzygałby to, ile może żądać organizacja zbiorowego zarządzania i jak ma to wyegzekwować - np. od nadawcy telewizyjnego. W tej chwili nadawca telewizyjny przez wiele lat może pokazywać filmy polskie i udawać, że prowadzi negocjacje w sprawie umowy, która zawierałaby stawki. Nadawcy telewizyjni są podmiotami dość zasobnymi, stać ich na dobrych prawników i takie procesy mogą trwać wiele lat. W związku z tym można swobodnie korzystać z utworów polskich twórców nie płacąc im za to ani złotówki. Podam przykład telewizji POLSAT. Mimo zastrzeżeń Stowarzyszenia Filmowców Polskich zgłaszanych do KRRiT koncesja dla tej telewizji została przedłużona. Jako to jest możliwe, by łamiąca prawo autorskie stacja telewizyjna uzyskiwała przedłużenie koncesji? Drugim takim przykładem jest Telewizja Familijna Puls, która również nadawała bardzo dużo polskiego repertuaru, ale z tego tytułu nie wpłynęła do twórców filmowych ani złotówka. Jaki jest sens tworzenia bardzo pięknego prawa, podporządkowującego się ogólnej tendencji do potępienia „piractwa”, jeśli nie stwarza się efektywnego mechanizmu prawnego umożliwiającego egzekwowanie tego prawa? Uważam, że taki organ jest potrzebny. Być może powinien to być organ sądowy. Takie rozwiązanie funkcjonuje w niektórych krajach. Pragnę przypomnieć inicjatywę pana mec. Krzysztofa Wojciechowskiego w tej kwestii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#JerzyBadowski">Zgodnie z sugestią pana przewodniczącego chciałbym przedstawić pewne podstawowe kwestie dotyczące oceny przedłożonego projektu. Nasze szczegółowe postulaty już przekazaliśmy Komisji. W imieniu naszego stowarzyszenia chciałbym wyrazić żal z tego powodu, że ten projekt ustawy jest procedowany w Komisji Europejskiej. Znamy przesłanki formalne takiej decyzji, ale uważamy, że gospodarzem takiego projektu powinna być Komisja Kultury i Środków Przekazu. Pamiętamy, co stało się 2 lata temu, gdy projekt przeszedł przez Komisję Europejską praktycznie bez zmian. Oprócz koniecznych przepisów dostosowawczych zawierał olbrzymią część przepisów zupełnie niezwiązanych z kwestią dostosowawczą. Niestety, nie było dyskusji nad tymi przepisami i zostały uchwalone w przedłożonej Komisji Europejskiej formie. Do dzisiaj autorzy odczuwają negatywne skutki tamtej zmiany. Jeśli nic się nie zmieni, to te skutki jeszcze długo będą widoczne w naszym pejzażu wykonywania praw autorskich. Od kilku miesięcy postulowaliśmy, by przynajmniej w pewnym zakresie zlikwidować niektóre ujemne konsekwencje przyjętej wcześnie zmiany. Niestety, tak się nie stało. Przedłożony projekt zawiera 3 części. Jedną z nich stanowią zmiany harmonizacyjne. Proponowane tutaj zmiany są wielowarstwowe. Naszym zdaniem, Komisja powinna się skupić przede wszystkim na sprawach wyjątków i ograniczeń. Dyrektywa o społeczeństwie informacyjnym daje ustawodawcom poszczególnych krajów szerokie możliwości w tym zakresie. Projekt świadczy o tym, że nie dokonano analizy zawartości dyrektywy - zarówno od strony merytorycznej jak i ze względu na interes państwa. Wszyscy rozumiemy potrzebę wyważenia pewnych rzeczy: interes dostępu do informacji i do utworów oraz interes autorski. Uważam, że tego nie zrobiono. Trzeba głęboko zastanowić się nad tym, czy jesteśmy przekonani o tym, że wszystkie zaproponowane ograniczenia i wyjątki muszą mieć miejsce przy wykorzystaniu technik cyfrowych oraz technik bezpośredniego dostępu. Naszym zdaniem tak nie jest. Pragnę przypomnieć, że na gruncie międzynarodowych aktów prawnych i konwencji podpisanych przez Polskę istnieje konieczność wprowadzenia systemu oceny, kryteriów stosowania wyjątków. Odsyłam państwa do art. 5 ust. 5 dyrektywy. Naszym zdaniem, wiele wprowadzonych wyjątków nie spełnia tych kryteriów i dlatego prosimy o ich ponowną analizę. Jeżeli ustalimy, że jakiś wyjątek jest konieczny ze względów społecznych, to uważamy, iż w związku z tym szerzej powinna być wprowadzona odpłatność dla autorów. Dyrektywa ani żaden inny akt nie zabrania tego typu posunięcia, co więcej, w krajach, w których już dokonano implementacji prawa wspólnotowego, wynagrodzenie dla autorów wprowadzono w sposób szerszy niż proponuje nasz projekt. Jest wyjątek i ograniczenie, ale jednocześnie wprowadza się odpłatność. Rozumiemy, ze niekiedy użytkownicy również są w trudnej sytuacji i będą postawieni przed pewnymi posunięciami natury ekonomicznej. Niektóre kraje wprowadziły rozwiązanie polegające na czasowym charakterze niektórych wyjątków. Wyjątek jest wprowadzony w pierwszej fazie, ale jest wyznaczona pewna linia graniczna. Na temat art. 28 mam odrębne zdanie niż przedstawiciel użytkowników. W obecnej wersji - bez odpłatności i bez czasowego ograniczenia - wyjątek w art. 28 jest niezmiernie szeroki. Uwagi odnośnie kompleksu spraw związanych z organizacjami zbiorowego zarządzania. Jeśli wnioski Ministerstwa Kultury zostały zawarte w tym projekcie, to nie będziemy zasadniczo oponowali przeciw tym propozycjom. Jednak zwracamy uwagę na to, że w projekcie jest szereg przepisów nietrafnych ze względu na zawartość merytoryczną i co gorsza, nie do przeprowadzenia w sensie praktycznym. Kolidują z niezmienionymi lub niewystarczająco zmienionymi przepisami albo kolidują z praktyką międzynarodową. Wszystkie nasze stowarzyszenia są powiązane pewnymi porozumieniami międzynarodowymi po to, by reprezentować repertuar zagraniczny. Szereg zaproponowanych przepisów powinno być poddanych analizie właśnie z tego punktu widzenia. Stosowne przykłady podaliśmy w naszym piśmie. Kolejna uwaga dotyczy systemu (lub jego braku) zatwierdzania stawek.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#JerzyBadowski">Proponujemy jeszcze raz głęboko zastanowić się nad tą sprawą. Zaproponowane w projekcie rozwiązanie oczywiście ma pewne plusy, ale ma również olbrzymie minusy. Proponujemy modyfikację systemu, ale nie jego odrzucenie w całości. Wydaje się, że trudne rozmowy, trudne doświadczenia i nie zawsze dobre orzeczenia Komisji Prawa Autorskiego nie powinny być jedynymi przesłankami do odrzucenia tego systemu, co właśnie zrobiono w rozpatrywanym projekcie. Chcielibyśmy, aby Komisja Kultury i Środków Przekazu jeszcze raz zastanowiła się nad tym problemem. Ta sprawa bezpośrednio prowadzi do sytuacji prawnej Komisji Prawa Autorskiego. Zgłaszamy tu jeden podstawowy zarzut. Sposób usytuowania tej komisji w projekcie sprawia, że nie może ona istnieć, gdyż organ rozjemczy nie może być organem decyzyjnym. W projekcie połączono dwa elementy. Poprzednia dyrektywa mówi o tym, że trzeba przewidzieć organ arbitrażowy w pewnego typu sprawach, gdy użytkownicy i uprawnieni nie dojdą do porozumienia. Jednak powinna być wprowadzona pewna procedura. Nie może to być procedura futurologiczna, co proponuje się w projekcie odwołując się do przyszłych zmian. Generalnie rzecz ujmując chodzi o to, czy ma to być organ rozjemczy czy też stanowiący. W obecnym projekcie w pierwszym punkcie odpowiedniego artykułu mamy decyzję co do rozjemstwa, a w drugim chodzi o decyzje merytoryczne. Te dwa zakresy nie nakładają się i nie współgrają ze sobą. Sprawa umów generalnych. Opowiadamy się za umowami generalnymi, ale niestety, w warunkach polskich są one nie do przeprowadzenia. Opowiadamy się za tym, by organizacje zbiorowego zarządzania mogły zawierać umowy generalne. W tym celu musi być jednak przygotowana odpowiednia procedura a tego nie ma w projekcie. W projekcie jest pewien drobny przepis, który przez nas jest zaliczany do kwestii zasadniczych. Przyjętym i utartym zwyczajem jest możliwość przekazania części wynagrodzeń autorskich na cele społeczne i kulturalne. Przepis art. 109 z ozn. 1 zawiera co najmniej cztery błędy i wydaje się, że zostało pomylonych mnóstwo rzeczy. Zaproponowaliśmy nowe brzmienie tego artykułu, które zwraca uwagę na to, że ten przepis dotyczy zasadniczo innej materii. Kwestia rozdziału 12 z ozn. 1 Chyba nikt nie jest przeciwny wprowadzeniu przepisu, mającego na celu ograniczenie bezprawnego wykorzystania utworów. Pan mec. Marek Staszewski wskazał, gdzie znajduje się cienka granica między tym, co wiąże ten przepis z ustawą a tym, co nie wiąże. Uważamy, że ta granica jest trochę przesunięta. Skoro Ministerstwo Kultury uznało, że taka jest potrzeba, to nie protestujemy przeciwko tej decyzji. Trzeba jednak wprowadzić procedurę. Ponadto proponujemy uzupełnienie tego artykułu o drobną rzecz, która w Polsce zdała egzamin. Chodzi o nałożenie obowiązku opatrywania nośnika odpowiednim znakiem, który będzie mówił o jego legalności. Popularnie nazywamy to hologramowaniem. Jest nam przykro, że Komisja Kultury i Środków Przekazu nie może decydować o pewnych posunięciach merytorycznych i o dalszym procedowaniu. Uważamy, że opinia Komisji wobec obecnego kształtu projektu nie powinna być pozytywna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JanByra">Pragnę przypomnieć, że prawie jednogłośnie przyjęty nowy regulamin Sejmu stanowi, iż ustawy dostosowujące są kierowane do Komisji Europejskiej. Wyczuwam państwa oczekiwanie związanie z tym, że gdyby nasza Komisja pracowała nad tym projektem, to wówczas twórcy uzyskaliby godziwe wynagrodzenie a równocześnie mniej płaciliby nadawcy. Niestety, uzyskanie takiej idealnej sytuacji nie byłoby możliwe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#StefanKamiński">Chciałbym zwrócić uwagę na zapisy dwóch artykułów. Nasze środowisko produkuje sprzęty, nośniki i dystrybuuje je na terenie Polski a także Europy. Niestety jesteśmy doświadczeni smutną praktyką wprowadzania w życie ustaw tego typu. Pierwsza nasza uwaga dotyczy art. 108 ust. 1. Jeśli ma być Komisja Prawa Autorskiego, to będący w jej składzie przedstawiciel organizacji producentów mógłby zwrócić uwagę na niekompetencje w obszarze przygotowania rozporządzeń wykonawczych do tej ustawy w zakresie określania nośników i urządzeń. Jeśli na rzecz twórców mamy płacić jednej organizacji, która skupia ściśle określony obszar, to honorujemy takie rozwiązanie. Chcemy jednak uniknąć sytuacji, by w przypadku nośnika, na którym można zapisać utwór wideo, utwór muzyczny i powielić zapis tekstu, nie przyszły do nas 3 organizacje z żądaniem zapłaty. Chodzi nam o to, by w art. 108 ust. 1 uwzględnić przedstawiciela organizacji producentów. Druga uwaga dotyczy art. 118 z ozn. 1 ust. 1 i 2. Uważamy, że należy tutaj wprowadzić pewne zmiany. Z zapisów tego artykułu wynika, że karze może podlegać np. producent dysku twardego, na którym ktoś może zapisać oprogramowanie mogące służyć do obchodzenia zabezpieczeń. Chodzi nam o to, by wytwórca takiego urządzenia nie podlegał karze. Zgodnie z zapisami art. 118 z ozn. 1 karze więzienia i grzywny będzie również podlegał ktoś, kto przechowuje dysk twardy, który potencjalnie może stać się wykorzystany. Rozporządzenie ministra kultury z 2 czerwca 2003 roku określa wykaz urządzeń oraz nośników. Art. 20 ust. 5 prawa autorskiego mówi, że rozporządzenie ma objąć kategorię urządzeń i czystych nośników służących do utrwalania, natomiast w zał. nr 1 wymienia się takie urządzenia jak odtwarzacz formatu MP3. Czy odtwarzacz służy do utrwalania? Mówi się też o kartach pamięci, a przecież taką kartą jest karta mikroprocesorowa do korzystania z bankomatów. Czy nasza odpowiedzialność obejmuje również i taki nośnik? Apeluję o to, by przy tworzeniu tego typu rozporządzeń w składzie Komisji Prawa Autorskiego znalazła się również grupa przedstawicieli naszego środowiska. Chodzi o uniknięcie zamieszania na rynku, powstałego w wyniku złego określenia bądź wadliwej interpretacji różnych urządzeń. W uzasadnieniu projektu czytamy przecież, że ta ustawa nie wprowadzi na rynku zachwiania konkurencyjności. Zapewniam, że ta ustawa, zwłaszcza w części wykonawczej, wprowadzi niekonkurencyjność. Nieprecyzyjne zapisy spowodują, że podmioty czasami będą dokonywały opłat a czasami nie będą. Organizacje zbiorowego zarządzania zwrócą się jedynie do dużych działających legalnie podmiotów. Obawiamy się, że tymi opłatami zostaną obciążone podmioty, które działają legalnie. Z tego obowiązku będą zwolnione podmioty działające nielegalnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#StefanKruczkowski">Praktycznie wszystkie głosy krytykowały rozwiązania rozdziału 12 projektu ustawy. Należy więc poprzeć najdalej idący postulat, zgłoszony m. in. przez pana Macieja Strzembosza. Ze względu na to, że przepisy tego rozdziału nie są wymagane przez dyrektywę należałoby rozważyć odłożenie jego uchwalenia na późniejszy okres. W części dostosowawczej projektu ustawy zwracamy uwagę na to, iż Komitet Integracji Europejskiej wydał pozytywną opinię co do zgodności z dyrektywami. Jedyne zastrzeżenie dotyczyło tego, że nie wpisano trybu mediacyjnego. Komisja Kultury i Środków Przekazu otrzymała tekst opracowania profesorów: Barty i Markiewicza. Opracowanie to zwraca uwagę na kilkanaście niezgodności projektu ustawy z dyrektywami. Z niewyjaśnionych powodów pominięto szereg kwestii dotyczących zakresu usuwania lub obchodzenia tzw. technicznych środków zabezpieczających, a także naruszanie katalogu dopuszczalnych granic dozwolonego użytku. Chodzi głównie o niedostosowania do art. 5 i 6 dyrektywy 2001/29. Uważam, że ta sytuacja musi być wyjaśniona. Kwestia zgodności lub niezgodności z dyrektywami nie może być rozstrzygnięta przez głosowanie. Istnieje przecież tekst dyrektywy i zgodnie z logiką i semantyką łatwo udowodnić, czy coś jest zgodne z dyrektywą czy też nie. Ostatnio zaczęła się pojawiać niedobra tendencja do używania w walce politycznej argumentu o zgodności lub niezgodności z dyrektywami. Problem polega na tym, że społeczeństwo powinno mieć jasną wykładnię co do tego, kto ma a kto nie ma racji. Jeśli ze strony Instytutu Własności Intelektualnej są tak poważne zarzuty, to uważamy, iż należałoby nad tym popracować - zwłaszcza że proponowaliśmy odrzucić spory i zrezygnować z trudnej pracy nad rozdziałem 12 a zająć się tym, co rzeczywiście jest konieczne. Wątpliwości zaczynają się od podstawowej sprawy, tzn. od tłumaczenia dyrektywy. Problem polega na tym, czy tekst tłumaczenia jest autoryzowany. W przedłożonym nam tłumaczeniu art. 2 dyrektywy 2001/29 na początku tekstu wpisano wyraz „utwór”, który w ogóle nie występuje w dyrektywie. Wpisanie tego wyrazu w tym kontekście powoduje nonsensowne brzmienie pkt b), c) i d) tego przepisu. W tłumaczeniu dyrektywy 93/83 w tytule rozdziału III użyto wyrazu „retransmisja”, a chodzi tutaj o reemisję, zdefiniowaną w art. 6 naszej ustawy. Zdumiewająca jest taka niezgodność terminologii. Dotyczy to również polskich ustaw. Od wielu lat zwracaliśmy uwagę na rozbieżność terminologii między ustawą o radiofonii i telewizji a ustawą o prawie autorskim. Ustawa o prawie autorskim używa określenia „organizacja radiowo-telewizyjna”, natomiast ustawa o radiofonii i telewizji posługuje się określeniem „nadawca”. Apelowaliśmy o ujednolicenie używanej terminologii i do tej pory nikt nam nie wytłumaczył, dlaczego te rozbieżności są nadal utrzymywane. Odnosi się wrażenie, że nie jest to przypadkowe. Wskażę jedynie na art. 21 ustawy. Pomijam już kuriozalną kwestię, że 25 lipca 2003 roku została uchwalona nowelizacja ustawy o prawie autorskim, która wprowadziła dwa sprzeczne przepisy.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#StefanKruczkowski">Jeden przepis mówi o tym, że operatorom sieci kablowych wolno reemitować utwory na podstawie umowy zawartej z organizacją a jednocześnie drugi przepis mówi o tym, że można nadawać bez takiej umowy. Oczywiście, wiemy, że było to wynikiem tego, że organizacje nie miały koncesji i dlatego doszło do próby ratowania sytuacji. Co wynika z różnicy między określeniami: „nadawca” a „organizacja radiowo-telewizyjna”? Art. 21 ust. 3 mówi, że operatorom sieci kablowych wolno reemitować utwory na podstawie umowy zawartej z organizacją. Zwracam uwagę na istnienie tzw. aktywnych sieci kablowych, w których operator jest nadawcą (np. Aster City) i produkuje własny program. Taka sytuacja nie znajduje odzwierciedlenia w ustawie. W przypadku sporu taki operator sieci kablowej może powiedzieć, że nie jest organizacją radiowo-telewizyjną. Z punktu widzenia ustawy o radiofonii i telewizji nadający własny program operator sieci kablowej musi uzyskać koncesję, a nie jedynie wpis do rejestru. Zwracam uwagę na niezgodności i nieścisłości (związane nawet z techniką) definicji w art. 6. Na przykład zapis magnetyczny odróżniony jest od zapisu cyfrowego. Zapis cyfrowy jest postacią sposobu zapisywania, natomiast zapis magnetyczny jest techniką. Oczywiście, istnieje zapis cyfrowy zrobiony techniką magnetyczną. Uważam, że głosowanie nie powinno rozstrzygnąć poprawek dotyczących techniki. Pod głosowanie nie można przecież poddać problemu, czy Ziemia wiruje wokół Słońca czy też odwrotnie. O łatwo sprawdzalnych sprawach techniki nie może decydować głosowanie. Złożymy na piśmie propozycję takich poprawek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#MarzenaWojciechowska">Chciałabym zwrócić uwagę tylko na jeden fakt. Niepokojące są głosy mówiące o tym, że część ustawy dotycząca zbiorowego zarządzania nie wymaga uregulowania w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Pragnę zauważyć, że dyrektywy nie są jedynym źródłem prawa w Unii Europejskiej. Podstawowym aktem prawnym jest Traktat Wspólnot Europejskich, który jest tak samo ważny jak np. Konstytucja w Polsce. Traktat Wspólnot Europejskich w pkt 79–81 i 82 ustanawia, że państwa członkowskie są zobowiązane zapewnić działającym na rynku przedsiębiorcom przeciwdziałanie praktykom monopolistycznym, aby wspólny rynek wewnętrzny sprawnie funkcjonował. Uważam, że takiego zabezpieczenia nie dają aktualne przepisy dotyczące zbiorowego zarządzania. Mamy zamkniętą drogę do UOKiK i nie sprawdziła się Komisja Prawa Autorskiego. Powstaje konieczność jak najszybszego dokonania zmian, aby dostosować polskie prawo do poziomu prawa europejskiego. Czy przedłożony Sejmowi projekt rozwiąże te problemy? Zależy nam na szybkiej regulacji, aby wzmóc pewność obrotu. Dla użytkowników, dla nadawców nie ma nic gorszego niż niepewność obrotu i niepewność co do tego, kiedy i ile trzeba zapłacić. Zastanawiamy się, czy wprowadzone przepisy są gwarancją tego, że toczące się spory i niepewności szybko się zakończą. Obawiamy się, że tak nie będzie. Dlatego prosimy Komisję o zastanowienie się nad tym, czy określenie opłat na poziomie ustawowym nie będzie rozwiązaniem, które jest w stanie pogodzić zwaśnione strony. W momencie wejścia w życie ustawy wszystko stanie się jasne i będziemy wiedzieć, ile trzeba płacić i możemy dyskutować nad wysokością. Z danych porównujących rynek polski i europejskiej wynika, że słuszne są rozwiązania tej kwestii zaproponowane w ustawie o radiofonii i telewizji. Oczywiście, wymaga to jeszcze głębszej analizy. Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na część dotyczącą dostosowania do dyrektywy o społeczeństwie informacyjnym. Chodzi mi o art. 21 z ozn. 1a, w którym wprowadza się obligatoryjne pośrednictwo w kwestii korzystania z utworów w internecie. Pominięto tutaj możliwość zrzeczenia się pośrednictwa. W ten sposób staje się to przymusem, co w mojej ocenie zupełnie jest nie do przyjęcia. Mam nadzieję, że po prostu jest to pomyłka. Dodam, iż dyrektywa wymaga jedynie, aby pośrednictwo organizacji zbiorowego zarządzania występowało w zakresie utworów muzycznych „na żądanie”. Zupełnie niezrozumiałe jest rozszerzenie tego na wszystkie rodzaje utworów łącznie z programami komputerowymi. Zgodnie z tym przepisem utwory komputerowe udostępniane w sieci będą podlegały obowiązkowemu pośrednictwu. Apeluję o skorygowanie tych zapisów, ponieważ nie są one wymagane przez dyrektywę. Omawiany przepis ma wejść w życie 1 maja 2004 roku, a tabele mają być uchylone dopiero za rok. Jest sześciomiesięczne vacatio legis na drugą część ustawy a kolejnych sześć miesięcy wymaga uchylenia tabel. Z mojego przeglądu utworów publikowanych w sieci wynika, że znajdują się one w kompetencji wszystkich szesnastu organizacji.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#MarzenaWojciechowska">Po 1 maja 2004 roku do wydawców internetowych zgłosi się 16 organizacji, co np. może spowodować wyrzucenie z sieci połowy utworów. Nie wiem, jakie mogą być jeszcze inne konsekwencje, gdyż do tej pory ten sektor w ogóle nie zarabia na siebie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#JanByra">Odpowiadając na pani pytanie o to, czy spory w tym obszarze się skończą, zaryzykuję stwierdzenie: nigdy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#DariuszJabłoński">Znając prawo europejskie i wszystkie dyrektywy w zakresie prawa autorskiego muszę powiedzieć, iż mam nieodparte wrażenie, że tak jak w „Krzyżakach” ktoś nam zarzuca chustkę na oczy i mówi: „europejska ci ona” i jeszcze próbuje nas ucałować. Myślę, że po prostu jest to „ściemnianie”. W projekcie jest wiele zapisów, których Europa nie wymaga i wymagać nie może. Powstaje pytanie o to, kto zarzuca nam tę chustę? Mamy wrażenie, że prawo autorskie w Polsce można porównać jakby do ustawy o podatkach, którą by pisali podatnicy. Ci, którzy są użytkownikami ustawy, sami ją piszą. Lepsze zapisy ma ten, kto ma lepszy dostęp do pana ministra. Więcej ma ten, kogo chce obłaskawić pan minister. Tak się składa, że więcej mają głównie organizacje zbiorowego zarządzania. Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych zwraca się do Komisji Europejskiej z prośbą o to, by Komisja otrzymała dokładne zestawienie pokazujące, które przepisy są wymagane przez ustawodawstwo unijne - z podaniem dokładnego zapisu prawa europejskiego. Wiadomo, że poza szczytnymi ideałami ustawa o prawie autorskim to także duże pieniądze. Komu i czemu służą te pieniądze? Bardzo dobrze, jeśli służą autorom. Autorom utworów audiowizualnych służą również wtedy, gdy mogą tworzyć nowe produkcje. Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych reprezentuje podmioty gospodarcze, które płacą należności autorom, ale również są uprawnione do otrzymywania pieniędzy z tytułu praw autorskich. Skupione w Izbie podmioty zwracają uwagę na to, że w przypadku utworów audiowizualnych mamy do czynienia z pewnym rynkiem. Czy stacje telewizyjne, operatorów kablowych i kina należy zmuszać do płacenia przede wszystkim za coś, co już zostało zrobione, czy też należy także myśleć o wciąganiu tych podmiotów w coś, co dopiero może być stworzone? Na razie odnosimy wrażenie, że płacimy tym, którzy już nic nie robią. Z całą mocą popieram wypowiedź pana mec. Krzysztofa Wojciechowskiego, który powiedział o niepewności prawnej producentów audiowizualnych. Jest to związane z kolejnymi zapisami i z tym, co ktoś sobie u kogoś „wylobbuje” i to właśnie jest przyczyną upadku polskiej produkcji audiowizualnej. Uważam, że sprawę prawa autorskiego i rozstrzygnięć należy poddać jurysdykcji sądu autorskiego. Istnieje konieczność stworzenia takiego sądu. Jako przedsiębiorca jestem poddany najróżniejszej kontroli i muszę się stosować do najróżniejszych przepisów. W każdej chwili Izba Skarbowa może mnie zapytać o to, co robię z pieniędzmi, jak księguję dokumenty itd. Mamy wrażenie, że pod szczytnymi hasłami zbyt lekko i elastycznie traktujemy ogromne pieniądze wiążące się z tym obszarem. My naprawdę nie wiemy, jak tymi pieniędzmi rządzą organizacje zbiorowego zarządzania, jak terminowo je wypłacają, co robią z odsetkami od lokat. Skarg w tych sprawach jest bardzo wiele, natomiast nie ma praktycznie żadnej kontroli. Należy ona do ministerstwa, które z kolei „obłaskawia” te organizacje. Są to organizacje publicznego zaufania i dlatego domagamy się audytu, kontroli izb skarbowych, kontroli merytorycznej i zasadności wypłacanych pieniędzy. Wiemy, że zaliczkami kupuje się autorów, sposobem wypłacania pieniędzy kogoś się tępi a popiera kogoś innego.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#DariuszJabłoński">Znamy to z doświadczenia życiowego. Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych grupuje wszystkich producentów programów audiowizualnych w Polsce. Jednak nie jesteśmy aż tak potężni, by jeden z zapisów tej ustawy zwracał się przeciwko nam. Nie rozumiemy, dlaczego mimo wielu naszych propozycji w art. 104 stale się pisze, że organizacjami zbiorowego zarządzania mogą być tylko i wyłącznie stowarzyszenia reprezentujące uprawnionych. Chodzi o to, że jako Izba i samorząd gospodarczy tej branży nie jesteśmy stowarzyszeniem. Samorząd gospodarczy tej branży nie może wystąpić o zarządzanie prawami naszych członków. Stale protestujemy przeciwko takiemu zapisowi, ponieważ uważamy, że wyklucza on tylko jedną organizację z możliwości zwrócenia się o licencję - Krajową Izbę Producentów Audiowizualnych. Nie było jej w 1994 roku, ale istnieje już od 2000 roku i w tym zapisie proponujemy dodać słowo: „i inne organizacje reprezentujące autorów, producentów”. Oczywiście, nie jest to materia prawa europejskiego, ale o tym wszyscy dobrze wiemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#JacekSkubikowski">Niestety, muszę się odnieść do tego, co powiedział pan Dariusz Jabłoński, którego wystąpienie przypominało wystąpienie Tomasza Bielskiego. Jeżeli stawia się zarzuty organizacjom zbiorowego zarządzania, to byłoby dobrze poprzeć je w jakikolwiek sposób. Pan Dariusz Jabłoński użala się nad tym, że trzeba płacić twórcom, którzy już są nieproduktywni. Aby tego nie robić, wystarczy nie korzystać z ich utworów stworzonych w przeszłości. Po prostu trzeba się zdecydować - albo korzystacie państwo z dorobku kultury stworzonego w przeszłości albo działacie wyłącznie jako twórcy nowych wartości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#DariuszJabłoński">Pan Jacek Skubikowski bardzo dobrze to ujął. Chciałbym jednak wiedzieć, czy pan minister może np. odebrać licencję tym organizacjom i na jakiej podstawie? Rozumiem, że inaczej te sprawy wyglądają w przypadku piosenek. Jednak organizacja zbiorowego zarządzania przychodzi do stacji telewizyjnych i pobiera kwotę x i dzieli ją pomiędzy uprawnionych. Jeżeli dzieli ją przede wszystkim między tych, którzy zrobili filmy przed 40 latami, to płacąca ogromne tantiemy z tego tytułu Telewizja Polska mówi, że już nie jest w stanie pokrywać kosztów nowej produkcji. Czy chcemy płacić wyłącznie za konsumpcję czy też zależy nam również na tym, aby stacje telewizyjne było stać na nową produkcję? Mówię w tej chwili o zasadniczym interesie społecznym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#JerzyRóziewicz">Chcę odnieść się do zapisu mówiącego o tym, że wygasną zezwolenia na zbiorowe zarządzanie. Już w tej chwili możemy zaobserwować spore zamieszanie z tego tytułu. Tej sprawy nie rozwiąże nawet sześciomiesięczny okres, o którym mówiło się w Ministerstwie Kultury. Przychylam się do wypowiedzi podważających zasadność art. 2 ust. 1. Przychylnym zwiastunem dla mających już jakiś dorobek organizacji zbiorowego zarządzania jest zapis art. 104 z ozn. 1 ust. 5. Zapis mówi o tym, że minister może udzielić zezwolenia więcej niż jednej organizacji zbiorowego zarządzania, jeśli mają już jakieś osiągnięcia i dorobek na tym polu. Konkurencja nie zawsze działa destruktywnie. Pragnę uczulić Komisję na to, że tabele muszą być w naszej rzeczywistości ustrojowej i w naszym społeczeństwie. Powinny to być dobrze opracowane tabele ze stawkami minimalnymi. Jeśli ich nie będzie, to powstanie po prostu anarchia, gdyż wiadomo, iż ten, kto ma płacić, będzie starał się wyjść z założenia, że najlepiej zacząć od „minus 0”. Niestety, tak to wygląda w praktyce. Te opinie przekazałem również w imieniu związku zawodowego, który wchodzi w skład „Łazienek Królewskich”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#JanByra">Dziękuję państwu za wszystkie wypowiedzi. Niezwykle trudno będzie o satysfakcję dla wszystkich stron, gdyż konflikt jest tu wpisany w sposób naturalny. Czy pan minister Michał Tober chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#MichałTober">Moja wypowiedź będzie krótka, gdyż tego rodzaju spotkania nie są przeznaczone dla rządu i dla satysfakcji parlamentarzystów. Służą przedstawieniu państwa racji, uwag i propozycji. W imieniu wnioskodawców pragnę bardzo serdecznie podziękować za wszystkie uwagi - zwłaszcza krytyczne. Jeśli w tej sprawie chcemy posuwać się do przodu i znajdywać dobre rozwiązania, to w mniejszym stopniu należy się chwalić a w większym stopniu zwracać uwagę na to, co można zmienić i poprawić. Trwająca ponad dwie i pół godziny dyskusja dowiodła, że temat jest niezwykle trudny, gdyż mamy do czynienia z różnymi, zazwyczaj sprzecznymi, interesami. Dla jednych z państwa propozycje rządowe idą zbyt daleko, a inne głosy mówiły o tym, że są one niewystarczające, że zatrzymują się w pół drogi. Dla jednych z państwa są one nadmiernie odważne czy też awanturnicze, a dla innych zbyt bojaźliwe, zbyt zachowawcze. Dowodzi to tego, z jak trudnym obszarem mamy do czynienia i jak trudno znaleźć punkt równowagi między uprawnionymi a użytkownikami. W pracy legislacyjnej na etapie rządowym staraliśmy się poszukiwać tego punktu równowagi. Do pewnego stopnia zgadzam się z pesymizmem pana przewodniczącego Jana Byry. Staramy się zmierzać do pewnego punktu na horyzoncie. Na pewno nie będzie on osiągalny dla wszystkich w stopniu satysfakcjonującym. W tej chwili poszukiwanie tego punktu równowagi będzie się odbywać w Sejmie. Nie chciałbym szczegółowo odnosić się do wszystkich zgłoszonych uwag, gdyż mieliśmy już okazję o tym dyskutować - zarówno na większych forach jak i na spotkaniach bardziej indywidualnych. Wszystkie te uwagi znamy a większość z państwa zna również stanowisko Ministerstwa Kultury i pewien margines elastyczności rozmowy, która ciągle jest możliwa i może wnieść do projektu wiele nowych, lepszych akcentów. Właśnie taki jest cel procedury parlamentarnej. Wiele zgłoszonych dzisiaj uwag można bardzo szybko uwzględnić. Jeśli pojawią się takie propozycje poprawek poselskich, to w wielu punktach rząd w ogóle nie będzie oponował. Na początku dyskusji pojawił się blok zagadnień, zgłoszonych przez pana Jacka Skubikowskiego, a potem przywołany w wielu państwa wypowiedziach. Propozycje zgłoszone przez pana Jacka Skubikowskiego są dobrym punktem wyjścia do dyskusji nad ostatecznym kształtem nowelizacji. Ze strony rządu deklaruję, że jesteśmy gotowi do daleko idącej elastyczności w celu poszukiwania możliwie skutecznych, dobrych rozwiązań - zarówno pod względem prawnym jak i praktycznym. Pragnę sprostować pewne nieporozumienie, które pojawiło się w wielu wypowiedziach. Ani minister kultury ani rząd nigdy nie twierdził, że jest to ustawa czysto dostosowawcza, że chcemy komuś zarzucić „chustkę na głowę”, chcemy kogoś oszukać i udawać, że wszystko w tej ustawie jest europejskie, tzn. wynika z obowiązków dostosowawczych. Tak nie jest. Przy każdej okazji ja i moi współpracownicy podkreślaliśmy, że ta ustawa ma 3 cele i 3 odrębne segmenty. Pierwszy z nich jest związany z dostosowaniem polskiego prawa do dyrektywy 2001/29. Ustawa ma jeszcze 2 inne cele, o których wyraźnie mówi, że nie są celami wprost europejskimi.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#MichałTober">Trzeba powiedzieć, że w pewien sposób wynikają one z innych dokumentów Unii Europejskiej, np. z ostatniego raportu Komisji Europejskiej w sprawie organizacji zbiorowego zarządzania. Drugim celem ustawy jest reforma zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i prawami pokrewnymi. Trzecim celem jest dodanie rozdziału 12 z ozn. 1, dotyczącego kontroli produkcji nośników optycznych. Posługując się określeniem, użytym przez pana Dariusza Jabłońskiego, powiem, że jeśli ktoś „ściemnia”, to na pewno nie rząd. Nigdy nie twierdziliśmy, że ta ustawa ma charakter europejski i tylko europejski. Ustawa ma 3 cele i 3 segmenty. Pan Dariusz Jabłoński powiedział, że ta ustawa była procedowana w taki sposób, że korzystniejsze dla siebie zapisy znajdzie w niej ten, kto ma bliższy dostęp do „ucha” ministra kultury. Pragnę złożyć samokrytykę i oświadczyć, że od czasu, gdy jestem wiceministrem kultury, to ilekroć pan Darek Jabłoński dzwonił do mnie i chciał się spotkać, to ja nieopatrznie się z nim spotykałem. Jeśli powinienem za to przeprosić, to czynię to w tym momencie. W dyskusji często padały uwagi krytyczne w stosunku do europejskości działań dostosowawczych, tzn. czy działania europejskie faktycznie są europejskie i czy to dostosowanie rzeczywiście jest dostosowaniem. Im bliżej jesteśmy 1 maja 2004 roku, tym więcej jest definicji europejskości i znawców tego, co jest a co nie jest dostosowaniem. Na pewno nie jesteśmy idealnymi i doskonałymi znawcami tego, co jest dostosowaniem i dlatego w tej mierze opieramy się na opiniach i ekspertyzach mądrzejszych od nas w tym temacie. Opinia UKIE jednoznacznie stwierdza, że przedłożony projekt jest projektem rzeczywiście dostosowującym polskie prawo do standardów unijnych i właściwie spełniającym swój cel dostosowawczy. Potwierdzają to także konsultacje robocze z Komisją Europejską, która wypowiadała się na ten temat w korespondencji z Ministerstwem Kultury i UKIE. Uwaga UKIE dotycząca trybu mediacyjnego wynikała z tego, że w Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad instytucją mediacji. Ta instytucja nie jest jeszcze instytucją obowiązującą w stopniu, w jakim powinna być na potrzeby tej ustawy. Jako przedstawiciel rządu nie mogę odnieść się do tego, do jakiej komisji sejmowej trafia projekt ustawy. Jest to suwerenna decyzja władz Sejmu. Projekt ustawy trafił do Komisji Europejskiej jako komisji wiodącej. Nie wolno mi komentować tego faktu ani się do niego odnosić. Moim obowiązkiem jest współpracować z komisją, wskazaną przez marszałka Sejmu. Bardzo wyraźnie pragnę podkreślić następującą kwestię. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że ta ustawa nie jest wyłącznie ustawą europejską. Dotyka ona różnych problemów, w tym trudnego i budzącego największe emocje problemu zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi. Jeżeli w swojej opinii Komisja Kultury i Środków Przekazu opowie się za wyłączeniem z procedowania przez Komisję Europejską bloku zagadnień zbiorowego zarządzania i za podjęciem dalszej nad nim pracy w Komisji Kultury i Środków Przekazu we współpracy ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami, to pragnę wyraźnie podkreślić, że rząd nie będzie oponował przeciwko takiemu stanowisku.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#MichałTober">Powtarzam, że nigdy nie twierdziliśmy, nie twierdzimy i nie udajemy, że jest to ustawa czysto europejska. Nie mamy zamiaru pod „płaszczykiem” europejskim przepychać rozwiązań, które nie są europejskie. Jeśli wolą Komisji Kultury i Środków Przekazu będzie wyłączenie kwestii organizacji zbiorowego zarządzania spod jurysdykcji legislacyjnej Komisji Europejskiej i przekazanie do dalszych prac w Komisji Kultury to rząd jako wnioskodawca nie będzie przeciwko temu oponował. Oczywiście, deklarujemy dalszą wolę współpracy w celu dochodzenia do możliwie najlepszych rozwiązań w tej bardzo konfliktowej merytorycznie sytuacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#JanByra">Na pewno musimy odnieść się do rozdziału 12, który w dzisiejszej debacie był głównym punktem spornym. Przypominam, że Komisja postanowiła powołać zespół, który do czwartku do godz. 10.30 (26 lutego) przygotuje projekt stanowiska. Właśnie w czwartek mamy posiedzenie Komisji, na którym przyjmiemy naszą opinię w tej sprawie. Proponuję powołać do tego zespołu następujące osoby: posłankę Iwonę Śledzińską-Katarasińską, posła Kazimierza Ujazdowskiego oraz posła Kazimierza Zarzyckiego. Wymienieni posłowie wyrazili zgodę na pracę w zespole. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja wyraziła zgodę na powołanie takiego zespołu w zaproponowanym składzie. Sprzeciwu nie słyszę. Informuję państwa, że do środy (25 lutego) można składać w Sekretariacie Komisji uwagi i propozycje na piśmie. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>