text_structure.xml 68.7 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#HenrykOstrowski">Otwieram posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Dzisiejszy porządek obrad obejmuje rozpatrzenie informacji Najwyższej Izby Kontroli o wynikach kontroli odpłatności za studia w państwowych szkołach wyższych oraz rozpatrzenie projektu opinii w sprawie odpłatności za studia w państwowych szkołach wyższych. Czy są jakieś uwagi do porządku dziennego? Jeżeli nie ma, to przystępujemy do rozpatrzenia punktu pierwszego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#ZbigniewWesołowski">Najwyższa Izba Kontroli realizując planowe zadania przedstawiła wyniki kontroli dotyczącej odpłatności za studia w państwowych szkołach wyższych. Wyniki tej kontroli wywołały dość duży odzew społeczny. Ukazało się wiele artykułów prasowych, wypowiedzi środowiska naukowego oraz studentów zawartych w listach kierowanych do Najwyższej Izby Kontroli, również przez pocztę elektroniczną. Wyniki tej kontroli wskazują, że uczelnie organizując studia płatne, zaoczne i wieczorowe, w istotnym stopniu rozszerzyły dostęp do szkolnictwa wyższego. W większości kontrolowanych uczelni ilościowy rozwój przebiega jednak w sposób oderwany od możliwości kadrowych, lokalowych oraz organizacyjnych, zapewnia natomiast systematyczny wzrost wpływów z opłat za studia. Pozwala to na dofinansowanie lub sfinansowanie bieżących kosztów działalności uczelni, nie znajdujących pokrycia w przeznaczonych na ten cel środkach z budżetu państwa. Można stwierdzić, że imponujący rozwój studiów płatnych wynika z ciągle rosnącego zainteresowania w ich podejmowaniu, jak również wynika z podporządkowanych temu interesów finansowych uczelni. Dążąc do pozyskiwania dodatkowych dochodów uczelnie państwowe rozbudowały studia płatne często powyżej dopuszczalnych granic. Oznacza to, że na studiach płatnych wykształciło się więcej studentów niż na studiach dziennych. W 20 na 25 skontrolowanych uczelni oferta edukacyjna, godzinowa i przedmiotowa na studiach płatnych nie odpowiadała wymogom określonym dla poszczególnych kierunków studiów przez Radę Główną Szkolnictwa Wyższego. Przejdę teraz do omówienia konkretnych uwag zawartych w raporcie Najwyższej Izby Kontroli, co do stwierdzonych nieprawidłowości. Po pierwsze, omówię stwierdzone przez nas różnice pomiędzy minimum programowym określonym przez Radę Główną Szkolnictwa Wyższego a realizowanym w poszczególnych uczelniach. Zgodnie ze stanowiskiem Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego z dnia 19 listopada 1998 r., obciążenia dydaktyczne na studiach zaocznych i wieczorowych nie powinny być mniejsze niż 80% obciążeń wymaganych na studiach dziennych. W Szkole Głównej Handlowej w Warszawie na studiach dziennych, w roku akademickim 2000/2001 dla uzyskania tytułu magistra wymagane było zebranie w toku studiów od 219 do 225 tzw. punktów kredytowych, co odpowiadało 3100 do 3195 godzinom zajęć dydaktycznych. Natomiast na studiach zaocznych tytuł magistra można było uzyskać po zaliczeniu programu obejmującego 1056 godzin zajęć, czyli trzykrotnie mniej niż na studiach dziennych. Ukończenie zaocznych studiów zawodowych wymagało zliczenia 664 godzin, a więc prawie czterokrotnie mniej niż na studiach dziennych. Co więcej, plany studiów zaocznych nie obejmowały tych samych przedmiotów co plany studiów dziennych. W Politechnice Rzeszowskiej na kierunku Technologia Chemiczna przy minimum programowym 1575 godzin, plan studiów odpłatnych inżynierskich zakładał tylko 960 godzin. Plan ten nie uwzględniał przedmiotów objętych minimum programowym, takich jak: angielska terminologia techniczna, zarządzanie i ekonomika w przedsiębiorstwie, termodynamika techniczna i chemiczna, materiałoznawstwo chemiczne i korozja, elementy biotechnologii i inne.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#ZbigniewWesołowski">W Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy plan zaocznych studiów inżynierskich na kierunku zootechnika obejmował 860 godzin zajęć z przedmiotów ujętych w minimum programowym wyznaczonym przez Radę Główną Szkolnictwa Wyższego wynoszącym 1565 godzin, to jest o 705 godzin mniej, czyli prawie 50%. Podobne przypadki stwierdziliśmy w Akademii Podlaskiej w Siedlcach, na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, w Akademii Pedagogicznej w Krakowie, w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, w Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach. Ograniczenia programowe nie skłaniały kontrolowanych uczelni do wydłużenia czasu trwania studiów płatnych stosownie do zaleceń Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Tylko w jednym przypadku, tj. w Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach zawodowe studia inżynierskie na kierunku elektrotechnika, trwały 7 semestrów na studiach dziennych, a 9 semestrów na studiach zaocznych. Drugi istotny problem przedstawiony w raporcie NIK dotyczy faktu, że uczelnie państwowe rozszerzają studia płatne uruchamiając w tym celu działalność dydaktyczną poza siedzibą uczelni. Tworzone zamiejscowo jednostki dydaktyczne nie posiadały najczęściej wymaganego statusu filii lub wydziału i tym samym nie spełniały wymogów kadrowych i organizacyjnych upoważniających je do prowadzenia działalności dydaktycznej na poziomie wyższym. Wśród 25 kontrolowanych uczelni w 14 stwierdzono działalność nieodpowiadającą wyżej wymienionym wymogom. Zasługującą na szczególną uwagę formą uruchamiania działalności dydaktycznej, poza siedzibą uczelni, w celu uzyskania korzyści finansowych były porozumienia zawierane z zainteresowanymi podmiotami i uczelniami niepaństwowymi. Porozumienia te w swojej istocie sprowadzały się do odpłatnego przenoszenia przez uczelnie państwowe ustawowych kompetencji do organizowania i prowadzenia kształcenia na poziomie wyższym na różne podmioty nieposiadające tych kompetencji lub uprawnień do prowadzenia studiów magisterskich oraz na uczelnie niepaństwowe, które kompetencji tych nie uzyskały w sposób przewidziany w ustawie o szkolnictwie wyższym. W konsekwencji uczelnie państwowe firmowały tego typu przedsięwzięcia i potwierdzały fakt ukończenia studiów własnym dyplomem, uzyskując w zamian udział w dochodach oraz możliwości dodatkowego zatrudnienia własnych nauczycieli akademickich. Za szczególnie wyjątkowy przypadek należy uznać utworzenie w 2001 r. Konfederacji Szkół Wyższych UMCS, w skład której poza UMCS w Lublinie weszły uczelnie niepaństwowe z okolic Polski południowo-wschodniej. Kształcenie w grupach zamiejscowych pod patronatem UMCS, zorganizowane przez podmioty nieposiadające uprawnień do prowadzenia kształcenia na poziomie wyższym magisterskim prowadzone jest dla 5000 studentów, z których tylko 94 studiuje w systemie dziennym. Udział UMCS w tej działalności ogranicza się do wydawania odpowiednich dokumentów ewidencjonujących przebieg i zakończenie studiów, a korzyścią dla uczelni, poza dotacją Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, jest prowizja ustalana w zawieranych porozumieniach, zwyczajowo w wysokości 25% wpływów z czesnego. Zdarzały się również przypadki, gdzie uczelnie pobierały jeszcze wyższe prowizje. Trzeci problemem opisany w raporcie dotyczy finansowania kosztów działalności dydaktycznej.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#ZbigniewWesołowski">Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 27 sierpnia 1991 r. w sprawie gospodarki finansowej uczelni, podstawę ustalania odpłatności za studia zaoczne, wieczorowe i eksternistyczne, jak również inne wymienione w tym rozporządzeniu, stanowi planowany koszt tych zajęć dydaktycznych, a rodzaje zajęć, za które pobierane są opłaty, ustala rektor. W żadnej ze skontrolowanych uczelni państwowych przepisy te nie były przestrzegane, nie ustalono pełnego kosztu zajęć dydaktycznych, a tym samym koszty te nie decydowały o wysokości pobieranych opłat. W Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu wysokość opłaty za studia ustalano, przyjmując za podstawę przeciętny faktyczny koszt kształcenia jednego studenta. Koszt ten był bardzo zróżnicowany, w zależności od wydziału. W 2001 r. ustalony przez uczelnię koszt wahał się od 2 tys. zł na Wydziale Prawa i Administracji do około 16,5 tys. zł na Wydziale Chemii. Opłaty za studia zaoczne nijak się miały do wyliczonych kosztów. Na Wydziale Chemii wynosiły 2450 zł za rok, natomiast na Wydziale Prawa i Administracji wynosiły 3860 zł. Najczęściej kontrolowane uczelnie ustalały opłaty wprost na zasadach wolnorynkowych, traktując je jako źródło dochodu bilansującego wpływy i wydatki w skali uczelni. O wysokości opłat decydowały nie koszty, lecz w głównej mierze potrzeby i renoma uczelni, atrakcyjność oferowanych kierunków i położenie. Stosowanie przez uczelnie państwowe wolnorynkowych reguł ustalania opłat naruszało konstytucyjne zasady równego dostępu do nauki. Zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 8 listopada 2000 r. „publiczna szkoła wyższa, wyposażona w majątek publiczny, nie może przekształcić się w zakresie związanym z dydaktyką świadczoną odpłatnie w instytucję komercyjną, w pełni podporządkowaną prawom rynku i nastawioną na zysk. Czesne pobierane od studentów tzw. studiów płatnych, nie może więc przekraczać kosztów ponoszonych przez uczelnie w zakresie niezbędnym do uruchomienia i prowadzenia działalności dydaktycznej”. Brak powiązania opłat z kosztami sprzyja nie tylko ustalaniu tych opłat na dowolnym poziomie, ale także ich dowolnemu podnoszeniu. Na przykład na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w latach 1997–2000 koszty odpłatności dydaktycznej zwiększyły się o 44%, zaś opłaty za studia zwiększono o około 100%. Podobnie było w innych uczelniach. Wśród skontrolowanych uczelni najwyższy udział przychodów z opłat za zajęcia dydaktyczne w przychodach z działalności dydaktycznej w latach 1998–2000 był w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, około 60%, w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie około 50%, na Uniwersytecie Warszawskim około 30%, na Politechnice Warszawskiej około 15%, podobnie w Akademii Wychowania Fizycznego. Stwierdzone nieprawidłowości nie spotkały się ze skuteczną reakcją ze strony administracji państwowej. Nieprawidłowościom tym sprzyjał brak wspólnych i precyzyjnych uregulowań prawnych. Tak się składa, że kiedy Najwyższa Izba Kontroli ogłasza wyniki dotyczące istotnych problemów życia społecznego i ujawnia nieprawidłowości, wywołuje to dość duży rezonans społeczny. Jesteśmy z tego oczywiście zadowoleni, ale spotykamy się również z zarzutami niekompetencji, stronniczości i próbą zbagatelizowania naszych ustaleń.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#ZbigniewWesołowski">Ta sytuacja zdarzyła się również w tym przypadku. Na początku starano się zrobić dużą sensację z niefortunnego opublikowania strony internetowej świadczącej o ogromnym rynku w handlu pracami magisterskimi przez wyspecjalizowane jednostki. Jednak dzięki temu kilka adresów zostało wycofanych. O tej sprawie doskonale wiedziało Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu, profesorowie i studenci. Nie trzeba było naszego wielkiego odkrycia, że istnieją takie strony internetowe, na których można sprawdzić, ile kosztują prace magisterskie. Jest ich powyżej 2,5 tys. Uważam, że warto jest przeczytać opublikowane artykuły, które wskazują na potrzebę takiej transformacji, aby towarem nie był dyplom, ale wykształcenie i jego jakość. Najwyższa Izba Kontroli w ciągu kilku miesięcy przedstawiła szereg istotnych wyników kontroli dotyczących systemu kształcenia i finansowania uczelni w Polsce. Przedstawiliśmy, np. informację dotyczącą nadzoru nad szkołami wyższymi niepublicznymi czy informację dotyczącą finansowania odpłatności w szkołach wyższych. Nadchodzi czas do przygotowania poważnej debaty na temat finansowania systemu edukacji w Polsce. Tak jak jest teraz dalej być nie może. Nie przekreślając ogromnego dorobku, jakim może pochwalić się każdy segment edukacji, który rozwinął się po 1989 r., w tym szkolnictwo wyższe państwowe i niepaństwowe, to ciągle dzieje się wiele rzeczy niepokojących, do których nie powinno się dopuszczać. Nie można doprowadzić do zróżnicowanych efektów edukacyjnych, a tym samym do pogarszania jakość wykształcenia. Najwyższa Izba Kontroli ograniczyła się tylko do aktualnego stanu prawnego, wynikającego z ustawy o szkolnictwie wyższym, zaleceń i uchwał Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#TomaszGobanKlas">Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu nie odpowiadało na raport NIK od razu, ponieważ czekało na odpowiednią debatę. Najwyższa Izba Kontroli sporządziła informację o wynikach kontroli odpłatności za studia w państwowych szkołach wyższych, tak przynajmniej brzmi tytuł tego dokumentu. Jak słyszeliśmy, jednak wiceprezes NIK przedstawił sprawę o wiele szerzej. Zaczął on bowiem od minimum programowego, mówił o punktach dydaktycznych, a dopiero na końcu przeszedł do sprawy naprawdę istotnej. Wdaje mi się, że różnica w patrzeniu na te same problemy polega na tym, że oprócz odpłatności za studia w państwowych szkołach wyższych, istnieją odpłatności za studia w niepaństwowych szkołach wyższych. Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu ma prawo do kontrolowania oferowanego wykształcenia. Narzekając na jakość kształcenia trzeba mieć porównanie z innymi wzorcami. Standardy są ustalane przez Radę Główną Szkolnictwa Wyższego i Państwową Komisję Akredytacyjną oraz przez rozmaite rozporządzenia. Trzeba mieć jeszcze na uwadze naszą pamięć o przeszłości i wiedzę o otaczającym nas świecie. Kilkanaście lat temu studia były bezpłatne, praktycznie nie było studiów zaocznych, studenci posiadali stypendia, akademiki, wyżywienie, ulgi odpowiedniej wysokości. Również profesorów było na tyle dużo, że studenci mieli znacznie większą szansę na kontakt z nimi. Były to czasy, w których szkolnictwo miało charakter zdecydowanie elitarny i co dziesiąty młody człowiek mógł studiować. Wskutek regulacji z 1990 r., która pozwoliła na rozwój szkolnictwa niepaństwowego, obecnie jest około 500 tys. studentów szkół niepaństwowych, odpłatnych. Studenci mają wybór. Jeżeli się nie dostaną na studia dzienne, to częściej wybierają szkołę płatną państwową, niż bezpłatną niepaństwową. Proszę o tym pamiętać narzekając na poziom płatnych studiów państwowych. Uważam, że powinna się odbyć poważna debata o strategii rozwoju szkół. Taka robocza strategia została już przygotowana w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu. Zostanie ona wkrótce opublikowana w Internecie. Ustawa o szkolnictwie wyższym określa kształcenie w różnych trybach. Wyróżniamy tryb studiów dziennych i wieczorowych. Ten ostatni jest zupełnie nie zdefiniowany, ponieważ wieczór na uczelniach zaczyna się o godzinach południowych, a studia dzienne trwają do późnego wieczoru. Takich studentów jest niecałe 100 tys., z czego około 20% studiuje w uczelniach niepaństwowych. Istnieją również studia zaoczne, które zostały wprowadzone dla ludzi pracujących, bardziej dorosłych, posiadających pewną wiedzę. Ze swojej definicji studia zaoczne nie mają potrzeby funkcjonować w tym samym trybie co studia dzienne. Obecnie te kwestie wyglądają trochę inaczej. Na studiach zaocznych studiują osoby bezrobotne lub tuż po maturze, lecz to wiąże się z boomem edukacyjnym. Istnieje zapis, określający dopuszczalne granice udziału studentów studiów odpłatnych, które stanowią 50%. Literalne traktowanie tego zapisu ograniczy rozwój studiów na odległość, eksternistycznych. Studia te polegają na kształceniu się w domu i braku bezpośredniego kontaktu z profesorami, natomiast przychodzi się na egzaminy i określone sesje. Tryb studiów dziennych jest trybem podstawowym, ponieważ studenci dzienni często uczą się od siebie nawzajem.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#TomaszGobanKlas">Studia zaoczne nie dają możliwości przekazywania wiedzy między ludźmi. Niestety uczelnie niepaństwowe często studentów studiów dziennych nie mają, można więc powiedzieć, że są quasi-uczelniami. Przejdę teraz do kwestii kosztów kształcenia. Szkoły wyższe zwykle korzystnie określały koszty kształcenia, robiąc to na zdrowy rozsądek. Trzeba więc sprawdzić, ile kosztuje wynajęcie sali, opłacenie światła, wody oraz profesorów. Te koszty powinny być jednak zawarte w ramach danej uczelni. Studenci otrzymują dyplomy konkretnych uczelni, np. Politechniki Warszawskiej czy Uniwersytetu Warszawskiego. Bardzo istotny jest rodzaj szkoły i jej renoma. Z punktu widzenia zarządzania uczelnią szkoły wyższe stanowią pewną całością, mimo że są podzielone na wydziały. Zwracam również uwagę, że raport NIK opisuje sytuację historyczną, która już nie istnieje, ponieważ sytuacja prawna się zmieniła. Jeżeli chodzi o punkty dydaktyczne, można je zakładać, ale nie legalizować. Tymi problemami zajmuje się Państwowa Komisja Akredytacyjna powołana pół roku temu. Na ile ona sobie poradzi jest sprawą inną, ale pomoc ze strony państwa na pewno będzie potrzebna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PiotrWęgleński">Jestem rektorem Uniwersytetu Warszawskiego, jednej z kontrolowanych uczelni. Uważam, że ten raport, w przeciwieństwie do wszystkich wcześniejszych, jest stosunkowo niekompetentny. Nie skupia się on głównie na kwestii odpłatności za studia, lecz na ocenie jakości i sposobów nauczania w szkolnictwie wyższym. Uważam, że Najwyższa Izba Kontroli nie jest właściwą jednostką do oceny jakości i sposobów uczenia. Duża część raportu dotyczyła różnicy pomiędzy liczbą godzin zajęć na studiach dziennych, zaocznych i wieczorowych. Na studiach wieczorowych liczba tych godzin jest dokładnie taka sama jak na dziennych. Studia zaoczne mają mniejszą liczbę godzin, co jest uzasadnione tym, że studenci zaoczni przychodzą co dwa tygodnie na sesje organizowane w weekendy. Duża część osób pracuje i większość czasu na naukę poświęca w domu. Tam gdzie studia odbywają się za pomocą Internetu i metod zdalnej edukacji, liczba godzin zajęć czysto dydaktycznych, jeszcze bardziej się zmniejsza. Kolejną sprawą jest kwestia filii. Prawdopodobnie niektóre uczelnie nieformalnie je zakładały, jednak ta sprawa została już uregulowana prawnie. Co do kosztów zajęć dydaktycznych, w raporcie NIK stwierdzono, że 25 skontrolowanych uczelni ich nie ustaliła. Stwierdzam, że na Uniwersytecie Warszawskim, na Uniwersytecie Jagiellońskim, jak również na wielu innych uczelniach te koszty zostały ustalone. Koszt studiów określa się dla całego uniwersytetu, a nie dla poszczególnych wydziałów. Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie pobierania opłat za studia dopuszcza się liczenie kosztów w ramach całej uczelni, a nie tylko w ramach jednego kierunku. Na przykład Uniwersytet Jagielloński posiada bibliotekę, w której znajduje się około 3 mln tomów ksiąg. Służy ona studentom wszystkich kierunków, więc koszt utrzymania i zgromadzenia tego księgozbioru dotyczy ich wszystkich. Uczelnia musi być traktowana jako całość. Na Uniwersytecie Warszawskim koszt kształcenia jednego studenta wynosił w 2000 r. 6967 zł. Nie widzę sposobu innego wyliczenia tych kosztów niż podzielenia dotacji i dochodów własnych przeznaczonych na utrzymanie uniwersytetu, przez liczbę kształconych studentów. Raport NIK stwierdza, że student wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego wygrał proces przed NSA z rektorem tego uniwersytetu, w sprawie ponownego rozważenia decyzji o zwolnieniu jednego ze studentów z opłat. Student skarżący twierdził, że uczelnia nie jest w stanie wyliczyć kosztów zajęć. Podkreślam, że NSA odrzucił wniosek tego studenta z przyczyn proceduralnych. Uniwersytet miał następującą procedurę. Student zwracał się najpierw do dziekana, natomiast rektor był instancją odwoławczą. NSA uznał, że rektor jest jedyną instytucją, do której student powinien się zwracać i ta skarga została odrzucona. Podkreślam więc, że Uniwersytet Warszawski nie przegrał tego procesu. Jeżeli w innych punktach tego raportu bywają takie nieporozumienia, to trzeba go bardzo uważnie przejrzeć. Wydaje mi się, że kontrola NIK obiektywnie wykazała nieprawidłowości istniejące pomiędzy uczelniami państwowymi i niepaństwowymi. Na Uniwersytecie Warszawskim obowiązuje zasada, żeby separować szkolnictwo prywatne i publiczne. Nie mamy oczywiście nic przeciwko temu, aby nasi profesorowie pracowali w uczelniach prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#PiotrWęgleński">Jednak zdecydowanie przeciwstawiam się tworzeniu w pobliżu Uniwersytetu, lub w jego budynkach, szkół niepublicznych. Kontakt pieniądza prywatnego i państwowego może powodować sytuacje konfliktowe. Sprawę Konsorcjum powstałego w Lublinie, w którym znajdują się uczelnie prywatne i państwowe, bada Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Uważam, że nie powinno się legitymizować działania szkół niepublicznych odpłatnie, rektor UMCS twierdzi natomiast, że uczelnia ta wkłada bardzo dużo wysiłku, aby przekazać swoich wykładowców, programy i w pewnym sensie te opłaty są usprawiedliwione. Podzielam wnioski raportu NIK, że lepiej szkolnictwo prywatne i państwowe odseparować, chyba że tryb rozliczeń finansowych nie budziłby żadnych wątpliwości. Sprawa kontroli NIK była przedmiotem narady na plenarnym posiedzeniu wszystkich rektorów uczelni akademickich, które się odbyło w czerwcu 2002 r. w Gdyni. Ogromna większość rektorów - a jest to środowisko, w którym staramy się przestrzegać prawa w sposób literalny - była zaskoczona stanowiskiem NIK wobec szkół publicznych. W pewnym sensie postawiło się szkołom publicznym zarzut, że zarabiają pieniądze. Obecnie w szkołach publicznych średnio 30% kosztów ich działalności pokrywane jest z czesnego. Jest to największa część naszych dochodów zewnętrznych. Zwykle dotacja z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu pokrywa około 50% kosztów działania, reszta są to pieniądze na badania naukowe, dochody z wynajmowania sal i z innych działalności gospodarczych. Jeżeli skasujemy dochód z czesnego lub obniżymy je, szkoły publiczne zamiast kształcenia około 1,1 mln studentów, wykształcą odpowiednio mniej, około 300–400 tys. Wtedy powstałyby liczne szkoły niepubliczne, których kontrolowanie jakości jest dużo trudniejsze niż w szkołach publicznych. NIK nie może ich kontrolować. Raport NIK był przedmiotem dyskusji i zainteresowania, jak również krytycznej oceny. Uważam, że powinien on wziąć pod uwagę krytyczne stwierdzenia kierowane pod jego adresem. Jeżeli powstanie duży problem, władze uczelni i organizacje rektorskie na pewno będą się starały go rozwiązać, tak aby nie było żadnych wątpliwości natury prawnej i społecznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#KazimierzPrzybysz">Raport NIK jest jeszcze jednym argumentem na rzecz powstania Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Zasadniczą kwestią jest problem jakości kształcenia. W warunkach masowości studiów i czterokrotnego wzrostu liczby studentów, poziom kształcenia musiał ulec obniżeniu. Powstaje więc pytanie jak w tej dużej ilości studiów szukać ścieżek do wyższego poziomu kształcenia? Raport NIK ujawnia pewne negatywne zjawiska. Nie mówię, że tak jest wszędzie. Jeżeli jednak pracownik naukowy pracuje w wymiarze 3000 godzin, jest promotorem 150 prac magisterskich, jest to pewną patologią. W czerwcu 2002 r. odbyła się narada rektorów uniwersytetów, na której zastanawiano się, w jaki sposób zapobiegać plagiatom prac magisterskich. Parę lat temu na ten temu nic nie mówiono. Raport opisuje pewien stan historyczny z lat 1997–2001. W tym czasie wiele się zmieniło. Przede wszystkim Minister Edukacji Narodowej i Sportu określił standardy nauczania dla kilkudziesięciu kierunków studiów, wydał rozporządzenie regulujące relacje między studiami stacjonarnymi, wieczorowymi i zaocznymi. Zlikwidowano specjalności na rzecz kierunków studiów. Z większości uczelni otrzymaliśmy raporty samooceny. Proces oceny musi potrwać, trzeba bowiem ocenić ponad 2 tys. kierunków i specjalności. W przyszłym roku zamierzamy ocenić 500, w sumie więc będzie to trwało 3–4 lata. Fakt, że wyraźnie występuje nadwyżka podaży nad popytem w szkolnictwie wyższym, co ujawniła tegoroczna rekrutacja, będzie czynnikiem porządkującym cały system i pozytywnie wpływającym na jakość kształcenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AndrzejPelczar">Raport NIK mówi o rozwoju ilościowym szkolnictwa wyższego, a przede wszystkim o ogromnym wzroście liczby studentów i nie całkiem nadążającym rozwojem liczbowym kadry nauczycieli akademickich. Z całą satysfakcją muszę powiedzieć, że w swoim raporcie NIK wielokrotnie powołuje się na działania Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, na dokumenty oraz na wypowiedzi, które zwracają uwagę na pewne zagrożenia. Istnieje, niestety, pewne niebezpieczeństwo przedwczesnych uogólnień i zatarcia ważnych kontekstów. Jeżeli uczelnia licząca 20 tys. studentów zwiększyła ich liczbę o 60%, czyli w tej chwili ma 32 tys., a równocześnie stan 500 nauczycieli zwiększyła tylko o 6%, czyli o 30 osób, to łatwo policzyć, że liczba studentów przypadających na kwalifikowanego nauczyciela akademickiego wzrosła o niecałe 50%. Natomiast jeżeli uczelnia, która miała 2 tys. studentów, zwiększyła ich liczbę o 60%, a grono 100 nauczycieli powiększyła o 6, to liczba studentów przypadająca na nauczyciela również zwiększyła się o 50%. Chodzi o to, że trzeba zawsze zwracać uwagę na kontekst. Przykład przedstawiony przed chwilą dotyczy Uniwersytetu Jagiellońskiego. W dalszym ciągu liczba studentów przypadająca na profesora lub doktora habilitowanego wynosi tam 47. Nie zawsze więc wzrost liczby studentów jest potencjalnym zagrożeniem dla jakości kształcenia. Są ośrodki, które mogłyby przyjąć kilkanaście procent studentów więcej bez innych inwestycji, niż w budynki studenckie i sale wykładowe. Kadra byłaby wystarczająca. Nie powinniśmy zatracić prawdziwego obrazu poprzez samą statystykę. Kolejne uwagi raportu dotyczą kwestii ustalenia opłat na podstawie rzeczywistych kosztów studiów. Zadam kilka pytań retorycznych, ale proszę zwrócić uwagę, że nie są one bez podstawy. Czy do kosztów kształcenia studentów biologii na Uniwersytecie Gdańskim należy wliczać koszt utrzymania fokarium na Helu? Czy do kosztów kształcenia studentów historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim wliczać koszty utrzymania Collegium Maius? Te trudności związane są z wymogiem określenia kosztów kształcenia. Rozumiem, że istnieje przepis mówiący, że takie koszty uczelnie powinny określić. Raport stwierdza jednak, że żadna uczelnia nie wywiązała się z tego przepisu. Powstaje więc pytanie, czy to oznacza, że wszystkie uczelnie lekceważą, a nawet świadomie przekraczają prawo, czy też czegoś nie trzeba zmienić. Rada Główna Szkolnictwa Wyższego starała się uporać z problemem tzw. współczynnika kosztochłonności. Był on potrzebny, gdy dotacje Ministerstwa były dokładnie wyliczane na podstawie odpowiedniego algorytmu. Od dwóch lat wstrzymaliśmy te działania. Okazało się, że była ogromna liczba wniosków o zwiększenie współczynnika kosztochłonności. Jest to na tyle trudne zagadnienie, że trzeba się zastanowić nad innymi rozwiązaniami, jeśli chodzi o wymóg ustalania rzeczywistych kosztów studiów, a nie poszczególnych wykładów. Mam sześcioletnie doświadczenie w kierowaniu Radą Główną Szkolnictwa Wyższego, przed tym przez trzy lata byłem wiceprzewodniczącym.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#AndrzejPelczar">Mój ogląd sytuacji jest dosyć ogólny. Jak przeczytałem raport NIK, odniosłem wrażenie, że wynika z niego obraz znacznie bardziej czarny, niż naprawdę jest. Musimy potrafić zobaczyć, jak to wszystko wygląda w odpowiednim kontekście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Zacznę od polemiki z wypowiedzią pana Kazimierza Przybysza. Ma on wielkie zasługi w utworzeniu państwowych wyższych szkół zawodowych. Powiedział jednak, że nastąpiło obniżenie jakości kształcenia. Dotyczy to zarówno szkół średnich, jak i wyższych. Nie do końca potrafię zrozumieć sformułowanie „jakość kształcenia”. W 1989 r. studiowało 12% naszej populacji na świetnych uczelniach państwowych. Dziś studiuje 44%, czyli 1,8 mln ludzi, gdzie wydaje się, że te 12% ciągle kształci się na tych samych dobrych uczelniach, o tej samej jakości. Pozostałe 32% nie kończy tylko zawodówki, czy technika, lecz również inne uczelnie. Zwiększyła się więc populacja młodych Polaków, którzy kształcą się wyżej. Oczywiście średnia na studiach wyższych zapewne się obniżyła, do tych świetnych uczelni państwowych doszły bowiem słabe i beznadziejne uczelnie niepaństwowe. Średnia więc jest niższa, natomiast ogólny poziom jest dużo wyższy. W raporcie NIK został ukazany obraz dramatyczny. Jeżeli się przecież pomyśli, że dziś studiuje 1,8 mln młodych Polaków, z tego 900 tys. na studiach dziennych bezpłatnych, a 900 tys. na studiach płatnych, to uważam, że jest to wielkie dokonanie. Mamy się czym chwalić. Co do odpłatności za studia, to naturalne jest, że każdy chce, aby było jak najtaniej. Raport NIK przedstawia pewien wycinek rzeczywistości, który bardzo się spodobał społeczeństwu. Każdy może powiedzieć, że płaci za dużo i powinien płacić mniej. Raport ma nam jednak pokazać coś innego. Najważniejszą rzeczą jest jakość kształcenia. Nie jest ważne, czy będzie przestrzegany stosunek 50% studiów dziennych do 50% studiów zaocznych i wieczorowych. Dlaczego tak ma być? Jeżeli istnieje dobra uczelnia, to dlaczego ten stosunek nie może się układać inaczej? Jest to sztuczne ograniczenie. Najważniejsza jest jakość kształcenia. Znam przypadek uczelni państwowej w Polsce, w której było około 80% studentów wieczorowych i zaocznych, a 20% dziennych. Była ona przez wszystkich podawana, jako przykład uczelni o złej jakości. Jednak dzięki takim działaniom ówczesnych władz, obecnie w tym miejscu znajduje się uniwersytet, przestrzegający narzuconych reguł, który powstał ze środków finansowych skierowanych przez młodzież studiującą na studiach wieczorowych i zaocznych. Czy to jest tak źle, że ta uczelnia tak się powiększyła i znacząco poprawiła jakość kształcenia? Oczywiście źle, że nie za pieniądze państwowe, ale dobrze że jednak mamy do czynienia z jej rozwojem. Myślę, dzisiejsza dyskusja powinna dotyczyć przede wszystkim jakości kształcenia. Jest to rzecz najważniejsza. Kilka lat temu istniały studia zaoczne, na których wystarczyło 750 godzin zajęć do uzyskania magisterium, a nie było to kształcenie w systemie „distance education”. Parametry, o których mówił przewodniczący Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, są ważne, ale np. liczba doktorów habilitowanych nie jest parametrem odpowiednim. Są kraje, w których habilitacji nie ma w ogóle, a jakość kształcenia jest wyższa. Czy jest to więc najlepszy wskaźnik do dbałości o kształcenie? Uważam, że źle się stało, że dzisiejsza dyskusja została zdominowana przez kwestię kosztów. Powstaje pytanie: czy skupiać się na obliczaniu kosztów nauki, czy raczej dążyć do stworzenia nowej ustawy opisującej całe szkolnictwo wyższe? Wszyscy wiemy, że ustawa z 1990 r. bez względu na liczbę wniesionych nowelizacji jest przestarzała i nie odpowiada zapotrzebowaniu na dobrą jakość edukacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#FranciszekPotulski">Kwestia jakości kształcenia nie jest przedmiotem dzisiejszych obrad. Przypominam, że otrzymaliśmy informację o działalności Państwowej Komisji Akredytacyjnej, czemu będzie poświęcone posiedzenie Komisji. Nie wszystkie wnioski wysuwane przez Najwyższą Izbę Kontroli są prawdziwe i uważam, że można z nimi dyskutować. Jestem jednak bardzo zawiedziony stanowiskiem wiceprzewodniczącego Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. W raporcie NIK został wyrażony pogląd, że za lepszy towar trzeba płacić. Z niektórych wypowiedzianych dzisiaj stwierdzeń wynika, że tytuł inżyniera lub magistra ociera się o kupienie dyplomu. Rozczarowanie moje wynika z faktu, że nie usłyszeliśmy co zrobić dla poprawienia sytuacji, ale że Najwyższa Izba Kontroli jest niekompetentna. Uprzedzam państwa, że sprawa kształcenia wróci do nas niejednokrotnie, np. pominęliśmy raport badający kompetencje piętnastolatków, którzy za chwilę pójdą do wyższych uczelni. Stwierdzono, że studia na Politechnice Gdańskiej i Warszawskiej są droższe niż na Uniwersytecie Warszawskim, że udział środków zdobytych z płatnych studiów na Politechnice Warszawskiej stanowi 15% kosztów funkcjonowania tej uczelni, a na Uniwersytecie Warszawskim 30%. Być może wynika to z tego, że młodzi ludzie chcą studiować bez względu na cenę. Można więc stwierdzić, że uczelnie wyższe stają się zakładami komercyjnymi, a Trybunał Konstytucyjny przed tym przestrzegał. Bardzo niepokojący jest fakt, że nie przestrzegamy prawa. Poseł Kazimierz Marcinkiewicz powiedział, że pierwszy milion można ukraść, a potem można już działać legalnie. Następnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem broniącym raportu NIK, że w uczelniach niepublicznych jest gorzej niż w publicznych, co nie jest żadnym argumentem. Życie na uczelniach nie jest do końca takie, jak państwo przedstawiają. Nie jest tak, że wszystkie pieniądze idą na wspólne konto, na podniesienie prestiżu uczelni, na badania naukowe itp. To, że ogromna większość rektorów nie zgadza się z raportem NIK, jest pewnie prawdą, ale nie spotkałem jeszcze kontrolowanego, który by się zgodził z wnioskami kontrolującego. Każdy mówi, że jest niewinny. Uważam, że powinniśmy zastanowić się, co zrobić, żeby ujawnionych w raporcie nieprawidłowości nie było, a nie zarzucać niekompetencję. Przygotowując opinię na stałej podkomisji ds. młodzieży, zastanawialiśmy się, czy zamieścić apel do rządu, żeby powstała konstytucja działania wyższych uczelni. Apel, żeby ustawa o szkolnictwie wyższym znalazła się w Sejmie i podlegała debacie. Ustawa ta powinna powstać dla interesu studentów, całego społeczeństwa i całego szkolnictwa wyższego w Polsce, a nie dla poszczególnych uczelni. Powinno bowiem powstać prawo ustalające funkcjonowanie wszystkich uczelni, niezależnie od tego, czy są prywatne, czy publiczne oraz niezależnie od tego, jak drogo kosztują.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JózefSzabłowski">Bardzo uważnie przeczytałem raport Najwyższej Izby Kontroli. Szkolnictwo wyższe w Polsce, państwowe i niepaństwowe, ma ogromne zasługi, ponieważ kształci wielu studentów, a kadra naukowa jest przepracowana. W ostatniej dekadzie liczba studentów wzrosła czterokrotnie, natomiast przyrost kadry wynosił zaledwie 25%. Problemów związanych ze szkolnictwem wyższym jest bardzo dużo, więc powiem tylko o kilku. Pierwszy dotyczy autonomii szkół wyższych i kompetencji ministra. W ostatnim czasie w wyniku kolejnych nowelizacji rosła autonomia uczelni, a malały kompetencje ministra. Minister nie chciał lub nie potrafił skorzystać ze swoich kompetencji, czemu należy przypisywać szereg negatywnych zdarzeń. Cały czas napływają informacje z uczelni państwowych i niepaństwowych świadczące o tym, że nie wszystko jest w porządku. Minister Mirosław Handke namawiał wyższe uczelnie do tworzenia zamiejscowych punktów dydaktycznych pomimo tego, że nie było wtedy ustawy. Te punkty dydaktyczne zostały oczywiście usankcjonowane, Komisja również wydała pozytywną opinię. Poprzedni raport NIK dotyczył informacji o wynikach kontroli funkcjonowania nadzoru państwa nad niepaństwowymi szkołami wyższymi. Wtedy nie można było podważać kompetencji NIK. Nie wszystkie uczelnie były takie, jak przedstawiono w tym raporcie. Prawdą jest jednak, że wielu patologii nie rozumiemy. Uważam, że to minister powinien podjąć decyzję, żeby np. Wyższa Szkoła Dziennikarstwa nie ogłaszała naboru w jednostkach zamiejscowych, na co nie ma pozwolenia. Brak równowagi pomiędzy autonomią a kompetencjami ministra powoduje wiele negatywnych sytuacji. Nie wiem, czy będziemy mieli kiedyś takich ministrów, którzy będą dobrze i sprawiedliwie korzystali ze swych kompetencji. Przyniosłem dzisiaj artykuł z niepokojącą wypowiedzią minister Krystyny Łybackiej. Stwierdziła ona, że w szkołach niepaństwowych dochód wynosi 1 mld zł., a w szkołach państwowych wynosi około 300 mln zł. Minister powinien odróżniać dochód od przychodu, ponieważ czytający może sobie pomyśleć, jakie te szkoły są bogate. Uważam, że liczba jednostek zajmujących się edukacją na poziomie wyższym jest w Polsce za duża. Istnieje przypadek państwowej uczelni, która założyła zamiejscową jednostkę. Na kierunku technicznym zgłosiło się 17 studentów, dla których profesorowie będą prowadzili wykłady w miejscowości odległej o 150 kilometrów. Uważam, że nowelizacja ustawy była błędna, wcześniej bowiem uczelnie mogły tworzyć wydziały zamiejscowe i nikt im w tym nie przeszkadzał. Mam również prośbę do Komisji o zapoznanie się z protestami napływającymi od młodzieży ze szkół niepaństwowych. Niedawno ukazała się publikacja GUS na temat Wyższej Szkoły Finansów. W 2001 r. na pomoc materialną dla studentów uczelni niepaństwowych przeznaczono z budżetu państwa 1,39% wszystkich środków. Studenci ci otrzymali pomoc w wysokości 10,5 mln zł z budżetu państwa, a studenci uczelni państwowych 745 mln zł. 30% studentów studiuje na uczelniach niepaństwowych, więc ta dysproporcja jest ogromna.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#JózefSzabłowski">Konstytucja wyraźnie mówi, że powinny być jednakowe systemy pomocy materialnej. Inaczej jest to niesprawiedliwe. Studenci studiów dziennych studiują bezpłatne, a oprócz tego dostają pomoc materialną. Pozostali muszą płacić nie otrzymując żadnej pomocy. Nie wiem, dlaczego oficjalnie się mówi, że stypendia państwowe zostały wprowadzone do szkół niepaństwowych, kwoty ich są bowiem bardzo symboliczne. Podkreślam, że kontrola jest nieodzownym instrumentem działania państwa i zarządzania przedsiębiorstwem czy uczelnią. Obecnie w ramach reformy gospodarczej powstało wiele publikacji na temat kontroli NIK. Trzeba do tego podejść w sposób konstruktywny. Kontrola powinna służyć do usprawnienia obszaru, który jest przedmiotem dzisiejszych obrad.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#DariuszBachalski">Kontrola NIK jest bardzo dobrym przyczynkiem do dyskusji o finansowaniu i funkcjonowaniu wyższych uczelni. Warto jednak powiedzieć nie tylko o nadużyciach i wszystkich ciemnych stronach funkcjonowania wyższych uczelni państwowych i niepaństwowych, lecz warto również zastanowić się, co jest przyczyną tej sytuacji. Zwracam uwagę na fakt, iż system edukacji w Polsce od kilkunastu lat nie przystaje do realiów życia i nie wytrzymuje rozwoju społeczno-gospodarczego. Jest to również przyczyną powstania setek prywatnych, niepaństwowych uczelni. Rozmowa o kontroli bez uwzględnienia tego, co się dzieje w całym społeczeństwie, jest bardzo wybiórcza. Nie wyciągniemy właściwych wniosków skupiając się na kilku problemach wskazanych w kontroli. W 1998 r. nastąpiła ogromna zmiana, pojawiły się nowe aspiracje i ambicje społeczeństwa, co spowodowało ogromny popyt na naukę. Dzisiaj nauka jest traktowana jako inwestycja decydująca o życiu w przyszłości. Myślę, że żadnym posiedzeniem Komisji, uchwałą ani ustawami nie zlikwidujemy sytuacji, która jest wynikiem zmian systemowych w kraju. Uważam, że należy wykorzystać kontrolę do szukania rozwiązań, jak zmienić gruntownie system finansowania. Obecnie pomimo bardzo dynamicznego rozwoju uczelni niepaństwowych, istnieje bardzo niesprawiedliwy system finansowania edukacji. Z jednej strony istnieją uczelnie państwowe korzystające z finansowania z budżetu państwa, a jednocześnie muszą konkurować z uczelniami niepaństwowymi. Na uczelnie państwowe dostają się dzieci nie tylko lepiej przygotowane do egzaminów wstępnych, ale przede wszystkim takie, których rodziców było stać na korepetycje. Powstaje sytuacja kuriozalna, gdzie do państwowych uczelni trafiają ludzie, których stać na opłacenie nauki, którzy zapewnili sobie naukę na lepszych uczelniach współfinansowanych przez państwo i osoby prywatne. Studenci, którzy płacą za studia, bardzo często na pierwszym lub drugim roku z nich odpadają. Szefowie prowadzący te uczelnie wiedzą, że na piątym roku nie ma tylu miejsc co na roku pierwszym. Ta sytuacja jest chora. Trzeba stworzyć warunki dla optymalnego rozwoju edukacji państwowej i niepaństwowej, aby społeczeństwo korzystało z wiedzy i konkurowało w Europie na rynku pracy. Oznacza to, że pieniądz powinien iść za uczniem, a ten ostatni powinien mieć swobodny wybór uczelni. Rozmowa w sposób wybiórczy o kilku problemach, nie rozwiąże nam problemu podstawowego, czyli wadliwego systemu. Państwowe uczelnie próbują zajmować rynki mniej atrakcyjne, czyli małe miasta i wioski. Oczywiście powoduje to sytuacje, w których ich macierzyste pomieszczenia są niedoinwestowane. Uważam, że powinny one dbać o jakość kształcenia przede wszystkim w macierzystych uczelniach, natomiast rynki mało atrakcyjne powinny pozostawić ludziom, którzy chcą inwestować pieniądze na własne ryzyko. W sytuacji, w której popyt przewyższa podaż zawsze będą istniały braki jakościowe, natomiast dla studenta ważne jest, żeby wiedział, która uczelnia jest dobra.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#DanutaGrabowska">Ponieważ znajdujemy się w gmachu Sejmu, powinniśmy przestrzegać prawa. Najwyższa Izba Kontroli jest organem Sejmu, protestuję wiec przeciwko tym głosom, które za wszelką cenę chciały deprecjonować, to co z dużą wnikliwością wykonała i co w sposób bardzo wyważony, spokojny i taktowny przedstawił wiceprezes NIK. Protestuję również przeciwko wystąpieniu pana Tomasza Goban-Klasa. Pan nie może być bardziej profesorem swojego uniwersytetu, niż urzędnikiem państwowym. Powinien pan merytorycznie odnieść się do przedstawionego raportu. Chcę natomiast podziękować profesorowi Kazimierzowi Przybyszowi za to, co powiedział. Mówiąc o odpłatności musimy pamiętać, że ilość zawsze łączy się z jakością. Na spokojnie trzeba powiedzieć, co minister może zrobić w ramach prawa i nadzoru merytorycznego nad uczelniami wyższymi, przy całym szacunku dla ich suwerenności. Warto się zastanowić, czy robi wszystko. Poseł Kazimierz Marcinkiewicz mówił o uczelni, którą ja również znałam. Owszem, stworzyła ona wielki kapitał, ale znana mi nauczycielka powiedziała, że woli ukończyć bardziej prestiżowe studia na Uniwersytecie Wrocławskim. O tym, co mówi w małym miasteczku szeregowy nauczyciel, warto pomyśleć. On też ma prawo do własnych aspiracji. Dzisiejsza dyskusja jest przyczynkiem do tego, aby ustawy o szkolnictwie wyższym bardzo pilnować. Posłowie powinni wykazać się mądrością i szanować Polską naukę i uniwersytety. W całości popieram wypowiedzi posła Franciszka Potulskiego oraz prezesa Zbigniewa Wesołowskiego. Mówiąc dzisiaj o odpłatności uważam, że należy przedstawić na ten temat opinię. Trzeba też zacząć domagać się przedstawienia rachunków i konkretów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AntoniStryjewski">Składam sprzeciw przeciwko deprecjacji raportu NIK. W demokratycznym państwie prawa, jakim jest Polska, instytucja kontrolująca urzędy państwowe ma rację bytu i jest koniecznością. Można z niektórymi słowami raportu polemizować, jest to prawo dwóch stron - kontrolowanego i kontrolującego, ale nie można deprecjonować istoty samej kontroli. W moim przekonaniu brak prawidłowego dofinansowania uczelni, brak rozwiązań prawnych oraz ideologia liberalnego zysku, która pojawiła się po 1989 r., są powodem złego działania uczelni, ale również Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. Poseł Dariusz Bachalski wskazał na aspiracje narodu Polskiego, które uruchomione zostały po 1989 r. Uważam, że one istniały zawsze. Na wolę uczenia się i zdobywania wyższego wykształcenia wpłynęły okoliczności wolnego rynku, czyli większych wymagań stawianych przez pracodawców ludziom poszukującym pracy. Czasami dochodzi do tego, że inżynierowie zastępują techników, chociaż jest to marnotrawstwo wykształcenia. W sytuacji zmian gospodarczych w kraju bezrobocie rozwija się, pracodawcy wolą marnotrawić wysiłek inżynierów niż wykorzystać wystarczający wysiłek techników. W moim przekonaniu raport ujawnia nierzetelność prawną władz uczelni i ministerstwa. Pokazuje skalę demoralizacji młodzieży i nowego pokolenia. Prawo jest nieprawidłowo ustanowione i realizowane. Oprócz demoralizacji ludzi następuje deprecjacja uczelni wyższych, takich jak Uniwersytety Warszawski, Jagielloński, czy Wrocławski. Na ten prestiż uczelnie pracowały setki lat. Deprecjacja obejmuje również kadry. Profesorowie tych uniwersytetów podejmują działania niezgodne z prawem, a nawet na pograniczu przestępstwa. Kolejnym problemem jest skolaryzacja. Na jednym z posiedzeń Komisji proponowałem, aby wszystkim gimnazjom nadać tytuł uniwersytetu. Czy uzyskane wówczas dyplomy będą jednak odpowiadały rzeczywistemu wykształceniu? Czy Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu wiedziało o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu państwowych uczelni wyższych? Czy nie było planu pozbycia się odpowiedzialności rządu polskiego za szkolnictwo wyższe, przede wszystkim państwowe? Uczelnie pobierały opłaty po nieprawidłowo wyliczonych kosztach, przy obniżeniu poziomu kształcenia i przeciążeniu kadry. Widać wyraźnie, że skolaryzacja przyniosła ze sobą ogromne koszty, które w niedługim czasie przeniosą się na poziom życia całego narodu. Ja również jestem pracownikiem jednego z uniwersytetów w Polsce, wiem więc, jak wyglądają programy nauczania, jaki jest stopień wykształcenia magistra, czy inżyniera. W stosunku do końca lat osiemdziesiątych widać znaczny spadek wykształcenia absolwentów szkoły wyższej, ponieważ te koszty masowości kształcenia uwidaczniają się nie tylko w deprecjacji władz uczelni, ale również w poziomie wykształcenia. Powstaje kolejne pytanie. Czy powiedziano społeczeństwu o tych kwestiach w trakcie reform? Zwracam jeszcze uwagę na patologię życia nauczycieli akademickich, brak ich rozwoju naukowego i brak roli mistrza. Szkoły wyższe preferowały studia płatne na kierunkach aktualnie modnych, np. finanse czy prawo. Wykształcono całą rzeszę ludzi niepotrzebnych. Powodem tego jest brak wizji rozwoju państwa i społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#AntoniStryjewski">Kolejne rządy nie przedstawiają jej narodowi i dokonują zmian na żywym organizmie, w gospodarce i edukacji. Te dwie płaszczyzny są wzajemnie uzależnione i obniżenie poziomu kształcenia oraz deprecjacja prawa, przyniesie skutki w gospodarce. Poseł Jacek Bachalski przedstawił szkolnictwo jako biznes. Jestem przeciwny robieniu prywatnego biznesu ze szkolnictwa, przekazywania wiedzy, nauczania i kształcenia. Koszty, o których dzisiaj mówimy powinny być klarownie przedstawione, nawet jeżeli trzeba w nich ująć koszty bibliotek, domów akademickich, skwerów, ogrodów botanicznych itp. Wyliczenie kosztów powinno być rzetelne. Proszę zwrócić uwagę, jak płatne kierunki niechętnie biorą na siebie odpowiedzialność za laboratoria, za ścisłe kierunki kształcenia, za kosztowne kierunki kształcenia. Studia płatne wybierają tylko kierunki modne. Przy okazji pracy nad ustawą musimy odpowiedzieć na pytanie, jakie jest miejsce szkolnictwa w życiu narodu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JerzyWoźnicki">Kontrole Najwyższej Izby Kontroli są bardzo potrzebne, w uczelniach tworzymy więc inspektorom jak najlepsze warunki, co bywa kosztowne. Mamy dobre doświadczenia z przeprowadzonych kontroli. Na ogół raporty uczelniane podpisują rektorzy i rzadko się zdarza, żeby były jakieś protesty. Problem powstaje przy raportach zbiorczych. Szczegółowe raporty w większości przypadków są akceptowane, ponieważ mamy możliwość przedyskutować tezy tych raportów i jeszcze na etapie roboczym, w ramach dobrej współpracy z inspektorami NIK wyjaśnić pewne kwestie. Następnie powstaje raport zbiorczy, który zawiera stwierdzenia kontestowane przez uczelnie. W interesie samych uczelni jest, aby ich działanie było jawne i przejrzyste, co jest dokonywane za pośrednictwem kontroli zewnętrznej. Oczywiście wewnętrzna kontrola również istnieje, ale ocena zobiektywizowana może być dokonana wyłącznie za pośrednictwem kontroli zewnętrznej. Właśnie Najwyższa Izba Kontroli jest instytucją kontrolującą. W moim sześcioletnim okresie kierowania Politechniką Warszawską raporty NIK były bardzo przydatne i nigdy nie powstał na tym tle żaden konflikt. Powstaje zatem pytanie, dlaczego raporty zbiorcze są kontestowane. Dopatrujemy się w nich jednostronności, nieuprawnionych uogólnień oraz pomijania istotnych spraw. Przykładem jednostronności jest kwestia relacji kadry do studentów. W Polsce w latach 1989–1990 istniały uczelnie, które miały więcej pracowników niż studentów. Wychodzenie z tej patologii musiało wiązać się z redukowaniem kadry naukowej i zwiększaniem liczby studentów. Przykładem uogólnień jest kwestia istnienia wytycznych do obliczania kosztów. Nie można mówić, że żadna uczelnia nie ma takich wytycznych. Na Politechnice Warszawskiej 3 lata temu opracowano szczegółowy algorytm liczenia kosztów, co było wytyczną dla dziekanów przy określaniu czesnego. Nie wiem, czemu raport zbiorczy to pomija. Nie można przedstawiać raportu pomijając fakt, iż rząd najpierw kierowany przez premiera Jerzego Buzka, a następnie przez premiera Leszka Millera, nie wywiązał się ze zobowiązań własnych i nie skierował dotacji w pełnym wymiarze. Uczelnie nie zostały zwolnione z obowiązków nałożonych przez ustawę o finansach publicznych, która nakłada na rektorów odpowiedzialność za wykonywanie budżetu. W raporcie nie dostrzeżono, że publiczne szkolnictwo wyższe jest jednym z chlubnych wyjątków zdrowego ekonomicznie segmentu sfery budżetowej. Z tego powodu rektorzy odnieśli się negatywnie do tego raportu, jak i do wcześniejszych, np. o zamówieniach publicznych, za który prezes NIK publicznie przeprosił rektorów. Uważam, że trzeba poszukiwać form współdziałania na etapie tworzenia raportów zbiorczych. Jestem przekonany, że jest to możliwe. Pewne propozycje wyszły już od wiceprezesa NIK Zbigniewa Wesołowskiego. Chcę bardzo podziękować za tę próbę, i uważam, że kontakty z rektorami będą w przyszłości owocować pomyślnie. Raport będzie bowiem przedstawiał sprawę w sposób bardziej zobiektywizowany, na czym skorzystają również parlamentarzyści.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#JerzyWoźnicki">Raporty NIK są traktowane jako forma oceny sytuacji. Ocena powinna jednak zawierać elementy negatywne, ale także pozytywne, które są z założenia pomijane przez NIK. Jako rektor Politechniki Warszawskiej byłem kontrolowany i raport zawierał błędy uczelni, do których zresztą się przyznałem. W rozmowie ze mną inspektorzy podkreślali również sukcesy uczelni, o których w raporcie nie było mowy. Poprosiłem o wyjaśnienia i zakwestionowałem ten raport w związku z faktem, że nie było w nim elementów pozytywnych. Komisja odwoławcza NIK odrzuciła mój wniosek, uznając roszczenie uczelni o to, aby ocena była zrównoważona za nieuprawnione. Powstaje pytanie, czy Najwyższa Izba Kontroli przedstawiając swoje raporty dąży do tego, żeby były to oceny czy tylko katalogi zarzutów? Odpowiedź na nie rozstrzygnie o sposobie podejścia do sprawy. Ocena powinna zawierać również elementy pozytywne, ponieważ jest pokazywana opinii publicznej. Raporty NIK tworzą obraz rzeczywistości polskiej. Niestety, organy tego typu koncentrują się tylko na tym co złe, a nie widzą sukcesów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PiotrWęgleński">Podkreślam, że na Uniwersytecie Warszawskim i Jagiellońskim profesorowie nie łamią prawa i nie poruszają się na granicy przestępstwa. Wydaje mi się, że naświetlanie czarnych stron życia uczelni może wywoływać mylny obraz, że uniwersytety są zbiorowiskiem ludzi nieuczciwych. Chcę również podkreślić, że ani jako rektor Uniwersytetu Warszawskiego, ani jako wiceprzewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich nigdy nie miałem żadnych problemów i wątpliwości co do słuszności kontroli NIK. W wielu wypadkach odnosiliśmy wiele korzyści z informacji przekazywanych nam przez kontrolerów. Uważam, że uczelnie wyższe, państwowe i niepaństwowe, są przykładem sukcesu. Wyszły naprzeciw zapotrzebowaniu tysiącom ludzi. Może rzeczywiście ilość uczelni nie równa się jakości, ale robimy wszystko żeby te różnice zmniejszyć. Ogólny obraz jest pozytywny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#DariuszBachalski">Nawiążę do słów posła Antoniego Stryjewskiego, który próbuje manipulować moją wypowiedzią. Mam prośbę o wsłuchiwanie się w moje słowa. Nie popieram żadnego biznesu niepaństwowych uczelni, ale jak wyraźnie powiedziałem, postuluję, aby warunki konkurowania między państwowymi i niepaństwowymi uczelniami były fair. To np. oznacza, że pieniądze mogłyby iść za studentem i tak samo trafiać do państwowych, jak i niepaństwowych uczelni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#FranciszekPotulski">Chcę państwa uczulić na to, że rozmawiamy o bardzo dużych pieniądzach. Studiuje około 1,7 mln studentów, z czego 1 mln płaci czesne średnio po 4 tys. zł. Wynika z tego, że jest to rynek rzędu 1 mld dolarów. Mogą w nim występować negatywne zjawiska. Chcę podziękować za wypowiedź profesorowi Jerzemu Woźnickiemu. Przypominam, że po załamaniu się budżetu w 2001 r. bardzo nieliczne uczelnie zawiesiły na miesiąc zajęcia i po nie otrzymaniu dotacji odstąpiły od realizacji swoich zadań. Pozostałe w jakiś sposób wybrnęły z tych problemów. Uważam również, że Najwyższa Izba Kontroli powinna przyjąć, że kontrola oznacza kontrolę plusów i minusów. Obraz całości jest nie tylko czarny, ale ma swoje jasne strony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#DorotaKwaśniewska">Pozwolę sobie wystąpić jako przedstawicielka nauczycieli, którzy w ostatnim czasie byli zmuszeni do podejmowania dodatkowych studiów. Chcę zwrócić uwagę na warunki studiowania. Podam przykład, państwowych studiów magisterskich uzupełniających, kiedy studenci dojeżdżali na nie z małych miejscowości, a okazywało się że nie wiadomo, jakie zajęcia się odbędą. Nikt na uczelni nie był w stanie ustalić planu zajęć. Bywały przypadki, że do południa studenci nie mieli zajęć. Co do odpłatności za studia ludzie wolą wziąć kredyt i wybrać droższe studia, uzyskać dobry dyplom, niż studiować taniej i gorzej. Nie chcę oczywiście tych przypadków uogólniać. Ostatnio sama skończyłam studia podyplomowe na Uniwersytecie Warszawskim i nie mam im nic do zarzucenia. Takie rzeczy jednak się zdarzają. Ludzie płacą dużo pieniędzy, natomiast warunki kształcenia są bardzo złe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#ZbigniewWesołowski">Podtrzymuję wszystkie stwierdzenia zawarte w raporcie Najwyższej Izby Kontroli. Co do ocen dotyczących kadry, to można na ten temat dyskutować. Natomiast ustawa o Najwyższej Izbie Kontroli mówi, że naszym zadaniem jest skupiać się na nieprawidłowościach według czterech kryteriów: legalności, celowości, rzetelności, gospodarności. Kolejną kwestią są koszty związane z kontrolami NIK. Jeżeli uczelnia jakieś poniesie, to proszę wystawić za nie fakturę. Przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich nie mogli rozmawiać o wynikach tej kontroli w czerwcu 2002 r. w Gdyni, ponieważ zostały one podpisane w lipcu. Chodziło wtedy o kontrolę o zamówieniach publicznych, wówczas prezes NIK przeprosił za użycie niektórych sformułowań. Jeżeli nie będzie zapisane w ustawie, że dominującą liczbą studentów są studenci dzienni, to należy te kwestie skonstruować inaczej Wyniki kontroli NIK służą również temu, żeby zmieniać prawo. Nie mamy prawa dotykać kwestii jakości i liczymy, że tą sprawą zajmie się Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu oraz Państwowa Komisja Akredytacyjna. Rozporządzenie Najwyższej Izby Kontroli mówi o kosztach i ich określaniu. Podczas kontroli uczelni nie znaleźliśmy jego zastosowania. Owszem, istniały takie próby. Uważam, że tą kontrolą pomogliśmy niektórym uczelniom. Chcemy służyć państwu diagnozując nieprawidłowości. Nasi pracownicy przed kontrolą pracują nad określeniem tzw. pól ryzyka, gdzie spodziewane są nieprawidłowości. Raporty nigdy nie są zaskoczeniem, ponieważ najpierw jest tzw. okres zajęcia stanowiska przez głównego nadzorującego, który i tym razem był u Ministra Edukacji Narodowej i Sportu. Jeżeli mija termin i nie ma żadnej odpowiedzi wówczas prezes NIK rozsyła zawiadomienie do wszystkich najważniejszych osób w państwie i robi konferencję prasową. NIK nie ma żadnych możliwości egzekucyjnych, może tylko informować i formułować wnioski. Możliwości egzekucyjne ma Minister Edukacji Narodowej i Sportu, jak również inne organy kontrolne. Naszym instrumentem jest tylko podawanie do publicznej wiadomości wniosków na konferencjach prasowych. Podkreślam, że młodzież jest jedna i system powinien być tak modyfikowany, aby istniało poczucie chociaż minimalnej sprawiedliwości społecznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#TomaszGobanKlas">Nawiążę do wypowiedzi posłanki Danuty Grabowskiej. Wyjaśnienia Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu zostały już złożone i dostarczone państwu. Ustawa o szkolnictwie wyższym z 1990 r. przyznała uczelniom szeroki zakres autonomii, nie wyposażając jednocześnie ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego w skuteczne instrumenty nadzorcze. Mogę oczywiście powiedzieć, że szereg uwag było doskonale znanych ministerstwu z prasy, donosów i listów, ale informacje NIK są zawsze ważnym sygnałem potwierdzającym lub uzupełniającym. Co do sprawy podrabiania prac naukowych, środowisko naukowe oczywiście potępia plagiaty. Ministerstwo jest władzą wykonawczą wyposażaną w coraz to nowe kompetencje. Musimy jednak myśleć kompleksowo także o ustawodawstwie. Konstytucja nie tylko mówi, że są szkoły publiczne i niepubliczne, ale mówi również że uczelnie wyższe są autonomiczne. Minister nigdy nie może wykroczyć poza tę autonomię. Konstytucja nakazuje również dbanie o finanse publiczne. W związku z tym Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu nie może marzyć, żeby nagle wzrosły wpływy z budżetu na szkolnictwo wyższe. Cieszę się, że Komisja apeluje, aby przyspieszyć prace nad ustawą o szkolnictwie wyższym. Musi to być praca wspólna, wszystkich, a nie tylko Ministerstwa. Oczekujemy również konkretnych propozycji od państwa, co można zrobić, aby wyrównać system szkół publicznych i niepublicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#HenrykOstrowski">Przechodzimy teraz do rozpatrzenia punktu drugiego dzisiejszego porządku obrad.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#BogusławWontor">Podkomisja ds. młodzieży na swoim posiedzeniu przez kilka godzin dyskutowała na temat raportu NIK. Członkowie podkomisji starali się rzetelnie do tego posiedzenia przygotować, przeprowadzili wywiady środowiskowe, zarówno w środowisku studenckim, jak i wśród pracowników uczelni. Rozmawiali również z samymi rektorami, żeby tę sytuację zdiagnozować nie tylko na podstawie raportu, ale również na podstawie bezpośredniego kontaktu z nimi. Projekt opinii został państwu już dostarczony. Wszystkie kontrolowane uczelnie nie przestrzegają ustawowych przepisów, interpretują je według własnych potrzeb. Większość wpływających środków przeznaczały na fundusz osobowy i bezosobowy płac, podejmowały decyzje o zwiększaniu liczby studentów zaocznych bez informowania Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. Konsekwencją tego było otwieranie placówek i filii zamiejscowych również bez informowania Ministerstwa. W efekcie zaburzyło to równowagę między dotacją budżetową, a wpływami odpłatności za studia, w okresie zbliżającego się niżu demograficznego, z powodu raptownego spadku wpływów z opłat. Może to doprowadzić do kłopotów finansowych niektórych uczelni. Wniosek ogólny nasuwa się jeden. Powinno ustawowo wzmocnić się nadzór Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu nad uczelniami. Dziękuję przedstawicielom ministerstwa, którzy również uczestniczyli w pracach podkomisji i pomagali nam w opracowaniu tego projektu. Wyrażam również głębokie uznanie dla przedstawicieli NIK, którzy włożyli wiele zaangażowania w opracowanie tego raportu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#DariuszBachalski">Mam pewne uwagi do drugiej strony opinii, pkt 2 w akapicie trzecim. Stwierdza się tam, że jednym z kluczowych problemów do ustawowego unormowania są zasady dopuszczalnej odpłatności za określone rodzaje studiów i zajęcia dydaktyczne oraz precyzyjne kryteria ustalania wysokości wnoszonych opłat i tryb ich pobierania. Czy mam rozumieć, że chodzi również o uczelnie niepaństwowe? Jeżeli pomysłodawca nie miał na myśli uczelni niepaństwowych, to po wyrazach „określone rodzaje studiów” powinniśmy dopisać wyrazy „uczelni państwowych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#FranciszekPotulski">Domagamy się uchwalenia przez rząd konstytucji określającej funkcjonowanie wyższych uczelni. Być może tam napiszemy, że szkoły niepubliczne nie podlegają tym zasadom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#DariuszBachalski">Jestem zszokowany. Jest to rewolucyjna zmiana. Czy chce pan przez to powiedzieć, że ustawa będzie determinować ceny i kryteria? Czy w ustawie o szkolnictwie wyższym ma się zawrzeć ten punkt drugi, który ingeruje w ustalanie dopuszczalnej odpłatności również w uczelniach niepaństwowych?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#BogusławWontor">Nasza opinia jednoznacznie dotyczy uczelni państwowych. Wymienione punkty i nasze wnioski wypływające z tej opinii, sugerują to, co powiedział poseł Franciszek Potulski, żeby przyspieszyć prace nad konstytucją dotyczącą szkolnictwa wyższego. Projekt tej opinii na podkomisję ds. młodzieży przygotowywała osoba z klubu Platformy Obywatelskiej. Pod względem merytorycznym trzeba unormować czy opłata za studia ma być opłatą rynkową, czy odpłatnością za ponoszone koszta, w przypadku uczelni państwowych? Musi to zostać uregulowane. Środowiska studenckie zadają pytanie, na co są przeznaczane pieniądze - czy na koszty nauki, czy też uczelnia na tym zarabia?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#AntoniStryjewski">Nigdzie na świecie instytucje prywatne nie funkcjonują ponad prawem i poza prawem. Życie społeczne zawsze jest uregulowane, również jeśli chodzi o koszta. Najlepszym przykładem jest działanie wielkich gigantów przemysłowych w Stanach Zjednoczonych, gdzie okazało się, że funkcjonujące prawo zostało naruszone, pomimo ścisłego jego określenia. Ten zapis w opinii jest formą wytycznej dla Ministerstwa, aby problem odpłatności na każdym poziomie został określony i przedstawiony Sejmowi do dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#DariuszBachalski">Składam formalny wniosek o dopisanie w punkcie 2 wyrazów „w uczelniach państwowych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#HenrykOstrowski">Przystępujemy do głosowania. Kto jest przyjęciem wniosku, aby w pkt 2 opinii nr 21 Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży dla Ministra Edukacji Narodowej i Sportu w sprawie odpłatności za studia w państwowych szkołach wyższych, po wyrazach „Zasady dopuszczalnej odpłatności za określone rodzaje studiów” dodać wyrazy „w uczelniach państwowych”? Stwierdzam, że Komisja przy 1 głosie za, 12 przeciwnych i braku wstrzymujących się odrzuciła wniosek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#FranciszekPotulski">Mam propozycję drobnych zmian do akapitu trzeciego na stronie pierwszej. Brzmi on „Jednocześnie obecna sytuacja w uczelniach państwowych nasuwa szereg krytycznych uwag i zastrzeżeń. Z przeprowadzonej przez NIK kontroli wynika, że wzrost liczby studentów w państwowych szkołach wyższych podporządkowany był gównie interesom finansowym tych uczelni”. W tym miejscu słowo „głównie” proponuję zastąpić wyrazami „w znacznej części”. W kolejnym zdaniu które brzmi „W połowie kontrolowanych uczelni odnotowano przekroczenie dopuszczalnych granic (50%) udziału studentów studiów odpłatnych w ogólnej liczbie studiujących w danej szkole”, proponuję wykreślić słowa „dopuszczalnych granic”, które nigdzie nie zostały określone. W zdaniu kolejnym „W żadnej z tych uczelni nie respektowano obowiązujących przepisów o opłatach za studia” proponuję po wyrazie „respektowano” dodać wyrazy „w całości”. Wreszcie w ostatnim zdaniu w tym akapicie „wysokość czesnego ustalano na zasadach komercyjnych i bez określenia niezbędnych i realnych kosztów zajęć dydaktycznych” proponuję na końcu dodać wyrazy „w całej uczelni”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#AntoniStryjewski">W akapicie czwartym na pierwszej stronie w zdaniu „Rosnące wpływy z opłat przeznaczano na podwyższanie wynagrodzeń nauczycieli akademickich, przy relatywnie niewielkim wzroście zatrudnienia liczby nauczycieli akademickich w stosunku do liczby studentów studiów płatnych”, po wyrazach „rosnące wpływy z opłat przeznaczano” proponuję dodać wyrazy „w znacznej części”. Na drugiej stronie w pierwszym akapicie zostały użyte wyrazy „dokonana w 2001 r. i 2002 r. nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym”, które proponuję przerobić na liczbę mnogą „dokonane w 2001 r. i 2002 r. nowelizacje ustawy o szkolnictwie wyższym”, chodzi bowiem o dwie nowelizacje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#HenrykOstrowski">Przystępujemy do głosowania. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja zaproponowane poprawki przyjęła. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że Komisja przyjęła zaproponowane poprawki. Przejdźmy teraz do rozpatrzenia całej opinii. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem opinii nr 21 Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży dla Ministra Edukacji Narodowej i Sportu w sprawie odpłatności za studia w państwowych szkołach wyższych wraz z poprawkami? Stwierdzam, że Komisja 13 głosami, przy braku przeciwnych i braku wstrzymujących się, opinię nr 21 przyjęła. Na tym wyczerpaliśmy porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia. Zamykam posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>