text_structure.xml 63.4 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#MarekSawicki">Witam wszystkich państwa. Porządek dzienny został państwu dostarczony, zapytuję, czy są do niego uwagi? Nie widzę uwag, w związku z tym proponuję zmianę polegającą na tym, aby jako punkt pierwszy rozpatrzyć informację na temat znaków towarowych w Polsce. Drugim punktem naszych obrad byłoby zaopiniowanie dla Komisji Nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach zmian w ustawach: Kodeks karny, Kodeks postępowania karnego, o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, o zamówieniach publicznych i Prawo bankowe.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#MarekSawicki">Proponuję zmianę kolejności, abyśmy naszych gości zbyt długo nie przetrzymywali. Czy są głosy sprzeciwu wobec tej propozycji? Sprzeciwu nie słyszę, wobec tego przystępujmy do realizacji drugiego, a obecnie, po zmianie, pierwszego punktu porządku dziennego: informacja o znakach towarowych w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#MarekSawicki">O przedstawienie tej informacji proszę przedstawiciela Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#TadeuszKosztyła">Przygotowaliśmy krótki materiał o charterze roboczym, prezentujący prokonsumencki punkt widzenia. Problematyka, która jest dziś rozpatrywana, ma wyjątkowe znaczenie. Wykracza ona poza zainteresowania Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Przede wszystkim interesuje ona przedsiębiorców, ponieważ skutki niewłaściwego stosowania przepisu o znakach towarowych oraz przepisów związanych ze zwalczaniem nieuczciwej konkurencji, a także ustawy o cenach, uderzają bezpośrednio w ich interesy.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#TadeuszKosztyła">Dla nas, w wielowątkowej wizji tego zagadnienia, najistotniejsze jest to, w jaki sposób poszkodowany jest konsument wskutek braku przestrzegania wymienionych tu przeze mnie przepisów. Skutki owe przejawiają się w przede wszystkim tym, że konsument musi płacić za towar cenę na ogół wyższą, niż wówczas, gdy zapłaciłby za towar rzeczywiście markowy i faktycznie taki, jak to jest podane w prospekcie.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#TadeuszKosztyła">Problem leży w tym, że prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który został także upoważniony do tego, by działać na tym polu, ma dość ograniczoną możliwość manewru. Może on występować tylko w interesie publicznoprawnym. Nie może reprezentować podmiotów po pierwsze dlatego, że nie reprezentowałby ich dobrze. i po drugie, bo nie było zamiarem ustawodawcy to, by prezes Urzędu zastępował podmioty gospodarcze. Ze zrozumiałych względów przedsiębiorca wie najlepiej, na czym polega i w jakim rozmiarze dotyka go strata związana z czynami nieuczciwej konkurencji, wie, w jaki sposób doszło do popełnienia takich czynów. Poza tym środki, jakimi dysponuje organ, w tym przypadku prezes Urzędu, są dość skromne, gdyż tylko niektóre z rozwiązań, jakie przewiduje art. 18 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, może on zastosować. Może wnosić o to, by zainteresowany zaniechał określonej praktyki, może wnosić o to, by w prasie ukazało się ogłoszenie odpowiedniej treści. Interes publiczny ponosi szkodę, ale niewymierną. Nie wchodzi więc w grę wyrównywanie strat, jakie poniosło przedsiębiorstwo. Tak więc, jak wspomniałem, pole działania prezesa Urzędu jest ograniczone.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#TadeuszKosztyła">W zakresie nieuczciwej reklamy, która może spowodować duże spustoszenia, stosujemy ustawę w ten sposób, iż występujemy na drogę sądową, która, niestety, jest niezwykle uciążliwa. Mówię o tym nie dlatego, że boimy się trudów związanych z prowadzeniem procesu, chodzi raczej o to, że nie mamy materiałów. Musimy je w jakiś sposób zdobywać, a potem kilkanaście razy jeździć w różne miejsca Polski na rozprawy. Pociąga to za sobą duże koszty. Dlatego najlepiej jest, gdy producent broni się sam. Urząd nie może i nie powinien go w tym zastępować. Natomiast tam, gdzie mamy do czynienia z wyraźnym naruszeniem interesu publicznoprawnego, wówczas Urząd chętnie przystępuje do działania. Działamy już w ponad 80 sprawach, które się toczą. Na szczęście nie wszystkie z nich kończą się drogą sądową, wiele z nich udaje się rozwiązać bez stosowania tej drogi. Wówczas producent obiecuje wycofanie się z danej praktyki, choć nie podziela stanowiska Urzędu.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#TadeuszKosztyła">Chciałem powiedzieć, że granica pomiędzy interesem indywidualnego przedsiębiorcy, a interesem publicznoprawnym jest bardzo płynna. Trudno ją ustalić, i to zarówno na gruncie ustawy antymonopolowej, jak i w zakresie nieuczciwej konkurencji. Nie ma jakiejś jednoznacznej definicji, którą moglibyśmy zastosować do każdego z przypadków. Niemniej jednak przedsiębiorcy niekiedy odwołują się do interesu publicznoprawnego i starają się swoje interesy załatwiać poprzez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zdarza się dość często, że korzystają z tej drogi. Wiemy, że sprawy z zakresu nieuczciwej konkurencji są sprawami dla przedsiębiorców bardzo obciążającymi finansowo. Opłacenie prowadzenia takiej sprawy jest bardzo kosztowne. Nasz urząd dopiero wchodzi w tę tematykę, gdyż niedawno ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji postawiła przed nami ten temat. Wcześniej on dla nas nie istniał. Ustawa o znakach towarowych nie jest adresowana do nas. Możemy rozpatrywać tę kwestię na gruncie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Wedle naszej opinii, parę lat stosowania ustawy daje podstawę do przypuszczeń, że spotkała się ona z dobrym odbiorem, zwłaszcza tych, którzy nie są bezpośrednio zainteresowani. Jednakże zdarzały się wypadki, w których zwyczajnie odmawialiśmy interwencji, wychodząc z założenia, że w tych konkretnych przypadkach, jest to sprawa samego przedsiębiorcy i musi on sam dbać o swoje interesy. Państwo tego robić nie może.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#DariuszSkuza">Reprezentuję kancelarię, która w zakresie ochrony własności intelektualnej prowadzi bardzo wiele spraw, w szczególności w zakresie ochrony znaków towarowych. Z uwagi na posiadane przez nas doświadczenia, pozwolę sobie na uczynienie refleksji na temat sytuacji, którą mamy w Polsce, i na temat sytuacji, jaka w tym zakresie istnieje w Europie. Chciałbym bowiem dokonać porównania, czy nasze prawo jest podobne, co do swej skuteczności, do prawa, które funkcjonuje za granicą.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#DariuszSkuza">Pierwsza uwaga o charterze ogólnym. Znaki towarowe w Polsce, ich waga i wartość, zaczęły naprawdę nabierać znaczenia dopiero od roku 1990. Dawnej też istniały, ale dopiero od lat 90. zaczęła funkcjonować ich wartość, jako dobra niematerialnego. To bardzo istotne z punktu widzenia wartości przedsiębiorstwa. Oceniamy, że w niektórych wypadkach przedsiębiorstwa są warte tyle, ile są warte posiadane przez nich znaki towarowe. Odnosi się to przede wszystkim do dużej grupy przedsiębiorstw polmosowskich, które produkują dużą ilość towarów, ale jednak najważniejszym składnikiem w tych przedsiębiorstwach jest właśnie znak towarowy. W niektórych wypadkach stanowi on 90–95% wartości. Niejednokrotnie też ta wartość odnosi się do jednego znaku towarowego, który potrafi zdominować produkcję danego przedsiębiorstwa. Ta właśnie sprawa pokazuje, w jak łatwy sposób można takie przedsiębiorstwo przejąć, stosując pewne, uczciwe zresztą, metody konkurencji. Otóż przejęcie takiego znaku towarowego, nabycie go, wystarcza do tego, aby praktycznie stać się właścicielem przedsiębiorstwa. W ostatnim okresie obserwujemy na rynku znaków towarowych bardzo aktywną działalność firm francuskich, związanych z dużym przedsiębiorstwem francuskim Belvedere SA, zarejestrowanym we Francji. Firma ta, wedle naszej oceny, opanowała kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt znaków towarowych, należących do polskich przedsiębiorstw przemysłu spirytusowego. Bardzo aktywnie uczestniczy ona w działaniach na rynku produkcji alkoholi. Jednakże metody, które stosuje, nie zawsze można, niestety, pogodzić z zasadami uczciwej konkurencji i zgodnej z prawem działalności w zakresie przejmowania znaków towarowych. To prawda, że te przedsiębiorstwa polskie, które są przede wszystkim zainteresowane ochroną znaków towarowych, powinny aktywnie działać w tej dziedzinie. Proszę jednak zwrócić uwagę, że te przedsiębiorstwa nie są często przygotowane do ogromnej kampanii, która jest niezwykle kosztowna, wymaga wielkich wysiłków prawnych, a konieczna jest do tego, aby te znaki towarowe zatrzymać przy polskich przedsiębiorstwach i by te polskie przedsiębiorstwa mogły działać na rynkach zagranicznych, wykorzystując jedyne praktycznie swoje aktywa, w postaci znaków towarowych.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#DariuszSkuza">Tak się złożyło, że wśród produktów polskich, które są najbardziej znane za granicą, najistotniejsze, najbardziej popularne są znaki związane z alkoholem. Za granicą nie są podrabiane żadne produkty polskie, poza jednym: alkoholem. We Francji, a mówię o niej, bo właśnie z rynkiem francuskim mamy najczęstsze kontakty, pojawiły się podróbki polskich produktów. Jest tak z tego powodu, że polskie przedsiębiorstwa nie są w stanie ochronić swojej własności intelektualnej, czyli znaków towarowych. Nie mają one sił, by skutecznie działać samodzielnie za granicą, a nie są w stanie uzyskać pomocy polskich władz. Przypomnę sytuację, która była związana ze sporem o koniak lub szampana. Były ogromne dyskusje w krajach, w których podrabiano francuskie produkty, zaś rząd francuski bardzo aktywnie angażował się w te sprawy, domagając się ochrony tych produktów, które mają rejestrację we Francji. Takich działań ze strony władz polskich nie obserwujemy. Przedsiębiorstwa są pozostawione same sobie, czy też łasce losu, i muszą angażować ogromne pieniądze, aby chociaż starać się odzyskać to, co zostało, czasem bardzo lekkomyślnie, zarejestrowane za granicą na rzecz obcych podmiotów.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#DariuszSkuza">W tym kontekście chcę przypomnieć o jednym z elementów nowego Prawa przemysłowego, które zostało uchwalone, o poprawce, która została do niego wprowadzona przez Senat. Poprawka ta zobowiązuje byłe przedsiębiorstwa handlu zagranicznego do przeniesienia na rzecz polskich przedsiębiorstw przemysłu spirytusowego znaków towarowych, które zostały zarejestrowane za granicą. Te znaki zostały zarejestrowane po to, by mogły być one lepiej chronione za granicą przez dawne centrale handlu zagranicznego. Potem, kiedy nastąpiła likwidacja tych central, zapomniano o tym, że znaki są własnością Polmosów. W tej chwili mamy sytuację taką, że polska wódka „Wyborowa” lub „Żubrówka” nie może być eksportowana za granicę, bo tam jest przedmiotem ochrony na rzecz innych przedsiębiorstw, związanych z grupą Agros, w których większościowym kapitałem jest już kapitał zagraniczny.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#DariuszSkuza">Teraz wspomniana poprawka będzie rozpatrywana przez Sejm i mamy nadzieję, że te znaki wrócą do przedsiębiorstwa Polmos i będą składnikiem jego majątku trwałego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AndrzejDługosz">Jak państwo świetnie zdają sobie sprawę, dzisiaj problemem nie jest wyprodukowanie towaru, przewiezienie, ani nawet wstawienie go na półki. Problemem jest sprzedaż. To, co pomaga sprzedawać produkty, to właśnie marki. Państwo polskie nie docenia tego problemu w kontekście swoich własnych interesów, na przykład zabezpieczenia ich w procesie prywatyzacji, jak też w zakresie działań, które podejmują niezależni przedsiębiorcy na rynku.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#AndrzejDługosz">Dwa urzędy, które są związane merytorycznie z ochroną marki, czyli Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Urząd Patentowy, zdaniem naszego stowarzyszenia, nie do końca chcą się angażować w ten proces, chociaż polskie prawo daje po temu narzędzia i nakłada po części obowiązek. Jak głęboko sięga interes publicznoprawny, gdzie jest granica pomiędzy tym interesem, a interesem przedsiębiorcy? Ta granica coraz bardziej się zaciera. Na polskim rynku bardzo często produkty są sprzedawane przez producentów, którzy stosują chwyty nieuczciwej konkurencji, wytwarzają produkty podobne, podrabiane, nie odpowiadające elementom, z którymi się utożsamia produkty markowe. Wszystko to powoduje poderwanie zaufania do całego systemu. Po pierwsze, państwo traci na tym z tytułu niewniesionych podatków przez producentów produktów markowych. To producenci takich właśnie produktów inwestują w rozwój technologiczny, poszukują nowych produktów, angażują duże środki w proces badawczy. Wówczas, gdy pojawiają się produkty podrabiane, trącą możliwość odzyskania tych środków. Oczywiście prawdą jest, że produkty markowe są droższe. Tak dzieje się właśnie dlatego, że w cenę wchodzi także koszt prowadzonych badań. Bez tych badań zaś nie byłoby nowych, lepszych produktów.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#AndrzejDługosz">Kolejna strata, to wspomniana wcześniej utrata zaufania do całego systemu. Niejednokrotnie bowiem zdarza się taka oto sytuacja, że dany producent próbuje zabezpieczyć swoje prawa do znaku, w końcu otrzymuje, po latach, z Urzędu Patentowego zabezpieczenia, po czym okazuje się, że producenci, którzy wywarzali produkty podobne, podejmują próbę obalenia tego zabezpieczenia i... udaje im się to. Okazuje się, że produkt, który był wytwarzany legalnie, przez polskiego producenta, mającego zgodę na ochronę swojej marki, zostaje tej ochrony pozbawiony, gdyż przedsiębiorcy, którzy stosowali chwyty nieuczciwe, obalili tę rejestrację.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#AndrzejDługosz">Inny przykład: doniesiono nam niedawno, że pojawił się kolejny problem, poza Polmosami. Chodzi o Animex i szynkę marki „Krakus”. Nie jest to już marka polska i należy do firmy amerykańskiej. Szynka ma być produkowana z mięsa amerykańskiego. W dniu dzisiejszym marka jest tym, co może być przeniesione gdziekolwiek. Marka to także symbol solidności produktu, cech niezmiennych, stabilnych - bez względu na to, kiedy dokonamy zakupu produktu, otrzymamy taką samą rzecz. Tymczasem przedsiębiorcy próbują przejmować prawa do marki. Przytoczony przykład Polmosów wskazuje, że polski przemysł spirytusowy będzie wart milion dolarów więcej lub milion dolarów mniej, zależnie od tego, kto będzie miał prawo do marek. Pozwoliliśmy sobie przedstawić państwu raport, w którym ukazaliśmy przykłady podrabiania produktów lub wytwarzania produktów podobnych, z wykorzystaniem elementów posiadanych przez produkty markowe i żerowaniem na ich sławie. Są to przykłady z różnych grup towarowych. Tych zjawisk będzie znacznie więcej.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#AndrzejDługosz">Nie oczekujemy od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów tego, że będzie zastępował w działaniach przedsiębiorców, chcielibyśmy jednakże, aby organy państwa przywiązywały większą wagę do tej problematyki. Chodzi o to, aby działania, które już na pierwszy rzut oka noszą znamiona nieuczciwej konkurencji, nie były odsyłane wyłącznie na drogę cywilnoprawną. Naszym zdaniem wytwarzanie produktów podobnych, podrabianie znaków, narusza także interes państwa. Nieprzypadkowo Polska była wielokrotnie oskarżana o piractwo, o naruszanie znaków towarowych. Jako społeczeństwo chcemy kupować produkty markowe, ale nas na to nie stać, dlatego klienci często sięgają po produkty podobne. Gdyby nie było popytu, nie byłoby prawdopodobnie podaży, zdajemy sobie z tego sprawę.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#AndrzejDługosz">Jednakże tam, gdzie chodzi o długofalowy interes państwa, jak i interes konsumentów, konieczne jest, aby te nieuczciwe działania były ograniczane. Jednym z instrumentów kontroli jest kontrola sądowa postępowania przed Urzędem Patentowym. Prawo przemysłowe, nad którym niedawno państwo posłowie pracowali, zamiast uproszczenia procedury przed Urzędem Patentowym, wprowadziło liczne komplikacje. W naszym przekonaniu obowiązujący system rejestracji znaków towarowych był odpowiedni dla gospodarki z dawnych lat, gdy rejestrowano takich znaków kilkaset rocznie, a nie dziś, gdy ten proces jest bardzo rozbudowany, a nowe prawo wprowadza propozycje kolejnych badań, narzuca pogłębienie całego procesu badawczego. To powoduje, że rejestracja trwa wiele lat. To zaś sprawia, że bezpieczeństwo handlowe producentów jest w zasadniczy sposób ograniczone. Powiem więcej. W zasadzie od decyzji Urzędu Patentowego nie ma odwołania. Jedyna droga - do NSA, związana jest z ewentualnym naruszeniem procedury. W przypadku, gdy Urząd Patentowy uzna dany znak za godny lub niegodny rejestracji - nie ma od tej decyzji odwołania. Nie ma szansy udowodnienia, że taka rejestracja ma sens lub, że go nie ma. Na Zachodzie ten proces rejestracji jest łatwiejszy, szybszy, mniej dogłębny, a jednocześnie, jak pokazuje schemat - znacznie bardziej skuteczny.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#AndrzejDługosz">Czy wiedzą państwo, że wizerunek Belwederu, polskiego budynku publicznego, jest własnością francuskiej firmy zarejestrowanej we Francji? Gdybyście państwo próbowali zarejestrować taki wizerunek w Polsce, polski Urząd Patentowy odmówiłby rejestracji. Tymczasem rejestracja francuska obowiązuje również na terenie Polski, bowiem Polska jest stroną umów międzynarodowych i można się na nie powoływać. Takich przypadków jest więcej. Problem, z którym przychodzimy do państwa, to prośba o zmotywowanie organów państwa do tego, by dostrzegły problem marki i zaangażowały się w tę kwestię, by miały świadomość tego, że to, co dziś jest fundamentem gospodarki, czyli wartość firm - zawiera się bardzo często w wartości ich znaków towarowych. Firma Coca-Cola bez prawa do znaku towarowego „Coca-Cola” jest, tak naprawdę, nic nie warta. Sam znak „Coca-Cola” jest wyceniony na ponad 50 mld dolarów...</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#AndrzejDługosz">Chcielibyśmy, prosić o życzliwość Komisji w tych kwestiach. Chodzi nam o to, by polskie firmy, szczególnie firmy działające za granicą, były wspierane przez polskie służby dyplomatyczne, tak, jak to się dzieje w innych państwach. Służby dyplomatyczne innych państw wspierają swoje firmy aktywnie, lobbują na ich rzecz, bronią ich interesów. Polskie służby dyplomatyczne takich działań nie podejmowały. Podkreślam jeszcze raz, że nie chodzi nam o to, by zostały przerzucone na organy państwa koszty ochrony interesów poszczególnych przedsiębiorców. Jednakże chcielibyśmy, aby wśród przedstawicieli administracji państwowej wiedza i świadomość tego, jaką rolę i funkcję pełni marka, była większa. Chcielibyśmy, aby organa te, w działaniach, które podejmują, brały pod uwagę powagę tej kwestii. Jako stowarzyszenie deklarujemy pomoc zarówno Komisji, jak i Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Urzędowi Patentowemu. Oczywiście, ktoś może powiedzieć: działacie w swoim imieniu. Poniekąd tak jest - działamy w imieniu członków, ale również działamy na rzecz przestrzegania pewnej solidności kupieckiej. W wiekach średnich za podrabianie znaków można było stracić życie. Ktoś, kto podrabiał piwo, mógł być w tym piwie utopiony. Oczywiście nie zmierzamy do odtworzenia takich obyczajów, jednakże chcielibyśmy tym przykładem wskazać, jaką wagę już wówczas przywiązywano do sprawy marki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#BronisławDankowski">Słuchając tej dyskusji dochodzę do wniosku, że rola państwa jest rzeczywiście znikoma, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawę marek. Jestem zaskoczony, że przy prywatyzacji przedsiębiorstw skarb państwa nie zastrzegł, że znaki towarowe są własnością krajowych podmiotów. Przed chwilą wrócił do Komisji projekt związany z działalnością małych i średnich przedsiębiorstw. Dyskutowaliśmy nad opieszałością sądów przy podejmowaniu decyzji, o odkładaniu spraw, które dotyczą działalności gospodarczej. Przykład papierosów Jan III Sobieski dowodzi, że warto szanować cudzą własność, że warto dojść do porozumienia w firmą w Żyrardowie. Natomiast sprawa firmy Belvedere-Dystrybucja, która już sporo zamieszania wprowadziła na nasz rynek, i zapewne jeszcze wprowadzi, dowodzi tego, iż nasze służby dyplomatyczne powinny być bardziej aktywne, jeśli chodzi o ochronę naszych marek. Może warto rozważyć skierowanie do rządu dezyderatu w tej sprawie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AnnaKozerska">Cieszę się, że została tu wspomniana sprawa papierosów „Jan III Sobieski”. Zamieszanie wokół sprawy jest duże, zadbała o to, wspomniana już tutaj, firma Belvedere-Dystrybucja. Sprawa jest prosta, to nasza firma, którą mam przyjemność reprezentować, czyli British American Tobacco Polska, w 1994 r. wprowadziła na rynek markę papierosów o nazwie „Jan III Sobieski”. Znak oczywiście został zarejestrowany. Jest to marka powszechnie znana i kojarzona z naszymi papierosami, czego dowodzą badania konsumenckie. To niewątpliwie sukces rynkowy, możemy się tym pochwalić. Jest to marka numer jeden w swoim segmencie, to znaczy w segmencie polskich King Size. Cztery lata po wprowadzeniu przez naszą firmę tej marki papierosów, wspomniana wcześniej firma Belvedere-Dystrybucja wprowadziła na rynek wódkę o nazwie „Jan III Sobieski”. Miała do wyboru różne nazwy, a jednak wybrała tę. Firma ta skorzystała również z pewnych elementów zdobniczych, które my zastosowaliśmy, wprowadzając nasze papierosy. Sprawa toczy się w sądzie, ale nie tylko tam, bowiem firma Belvedere zadbała o to, żeby dyskusja toczyła się także w mediach. My, zamiast zajmować się sprzedażą papierosów i generowaniem dochodów dla budżetu państwa, zajmujemy się prostowaniem nieprawdziwych informacji, kolportowanych przez firmę Belvedere-Dystrybucja. A przecież sprawa, jak już wspomniałam, jest prosta, bo to właśnie firma ta skorzystała z renomy naszego znaku towarowego. Staraliśmy się zapewnić temu znakowi dodatkową ochronę, udzielając licencji na korzystanie z tego znaku firmie Polmos w Żyrardowie, który tym sposobem legalnie produkuje wódkę o nazwie „Jan II Sobieski”. Ocenę pozostawiam państwu. Sprawa, jak mówiłam, toczy się w sądzie, mam nadzieję, że skończy się dla nas dobrze, byłoby to zwycięstwo sądownictwa nad niewłaściwymi praktykami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#DariuszSkuza">Z tego, co zostało powiedziane, nie wynika, aby odpowiednie organa, w szczególności Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, interesowały się takimi firmami, których nazwy często są kojarzone z kradzieżą własności intelektualnej w Polsce. Jeśli przeanalizujemy zdarzenia, które pozornie są niezwiązane, okaże się, że tam, gdzie chodzi o walkę o znak towarowy typu: Belweder, Chopin, Jan II Sobieski, pojawia się zawsze jako adwersarz ta sam firma Belvedere-Dystrybucja. Nie chcę wskazywać akurat tylko na tę firmę, bo chodzi mi o problem jako taki. Jednakże, niestety, pewne nazwy firm kojarzą się wyłącznie z kradzieżą własności intelektualnej. Wspomniana firma po prostu nie stosuje innych metod jak tylko takie, które polegają na wdarciu się w sferę czyjejś własności intelektualnej, na wykorzystaniu z tego, co jest w niej najistotniejsze, najdroższe i na zawłaszczeniu tego dorobku. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o działalność takich firm - mamy doskonałe pole do działania dla Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#DariuszSkuza">Kolejna sprawa dotyczy reklamy. Jak sami państwo wiedzą, mamy do czynienia z zalewem reklamy, związanej z produktami, których reklamować nie wolno. Funkcjonowanie tej reklamy powoduje erozję prawa. Zakaz reklamy alkoholu jest zakazem bezwzględnie obowiązującym. Nie można w Polsce reklamować napojów alkoholowych. Czy nie można postawić tamy zjawiskom, które ewidentnie wskazują na naruszanie zakazu ustawowego? Nie chcę się koniecznie powoływać na konkretny przykład, ale chyba jednak trzeba. Chociażby reklama wódki „Jan III Sobieski”, którą produkuje firma Belvedere: reklama wskazuje na to, że jest to jedyny legalny produkt, a przecież jest dokładnie odwrotnie, to jest właśnie produkt nielegalny! On właśnie narusza ustawę o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i o znakach towarowych. Tego rodzaju przypadki powinny być analizowane, a wobec firm, które naruszają prawo własności intelektualnej, powinny być podejmowane działania przez organy państwa, gdyż ta sprawa nie dotyczy już tylko jednego przedsiębiorstwa, ale problemu ochrony własności intelektualnej, To zaś jest kwestia istotna dla całego kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#TadeuszKosztyła">Chciałbym nawiązać do apelu, aby Urząd Ochrony Kon-kurencji i Konsumentów zajął się firmą, cieszącą się złą sławą w środowisku i naruszającą przepisy. Po pierwsze, sprawa jest w sądzie. Wypowiedź pana Skuzy wskazywała na pewną nieufność w stosunku do procedury i do skuteczności drogi sądowej. Jednakże o wiele większe możliwości ma strona przed sądem, gdyż może wnosić o naprawienie strat, może żądać zwrotu bezpodstawnie uzyskanej korzyści. O coś takiego nie może wnosić Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Nie ma innej drogi, aby można było się zająć takim przedsiębiorstwem, jak tylko droga sądowa. Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, wzorowana na rozwiązaniach austriackich i szwajcarskich, została tak pomyślana, iż droga administracyjna w ogóle została wyłączona. W pierwszej wersji, z 1993 r., nie przewidziano jakiejkolwiek ingerencji administracyjnej. Dopiero później została ona częściowo włączona.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#TadeuszKosztyła">Reasumując: jednak znacznie większe możliwości powstają przy korzystaniu z nie-wątpliwie dłuższej drogi sądowej niż z administracyjnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MarekSawicki">Myślę, że jakkolwiek by patrzeć na sprawę - problem jednak istnieje. Z dyskusji wynika, że nasze służby dyplomatyczne i w ogóle władze rządowe, nie wypełniają tak do końca swojej roli. Można by zapytać przedstawiciela Ministerstwa Sprawiedliwości, na ile da się przyspieszyć postępowanie w tego typu sprawach. Trzeba pamiętać, że dla każdej z firm, która znak wypromowała, wprowadziła do obrotu, utrata tego znaku na rzecz konkurencji może oznaczać upadek firmy nawet w ciągu kilku miesięcy i takiej straty odrobić się nie da.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#MarekSadowski">Procesy o naruszanie praw własności intelektualnej na całym świecie są długotrwałe. Są natomiast instrumenty szybkiej reakcji - zabezpieczenie roszczeń. Pytanie, czy i jak dalece są one wykorzystywane. Sprawy tego typu mogą być regulowane w pewnym okresie drogą zarządzeń tymczasowych. Jest to pierwszy ruch, który należy wykonać w sytuacji, kiedy się walczy z nieuczciwą konkurencją, polegająca na podszyciu się, korzystaniu, tworzeniu znaków podobnych w stopniu naruszającym prawa zastrzeżonego znaku. Jest cała gama sfer, które mogą być naruszane. Można zasadnie zarzucać, że polskie sądownictwo nie jest mentalnie przygotowane, ponieważ tych procesów jest mało. Powstaje swego rodzaju błędne koło. Ponieważ przedsiębiorcy nie występują do sądu, mówiąc, że to strasznie długo trwa i jest uciążliwe - nie możemy powiedzieć, jak to naprawdę wygląda. Po prostu spraw jest mało. W stosunku do statystycznej ilości naruszeń praw wyłącznych, procesów jest niewiele. Obsługi prawne wielu firm nie są przygotowane dostatecznie mocno, aby prezentować argumenty firm, gubią się w prostym postępowaniu sądowym. Najczęściej uważa się, mylnie, że tam, gdzie dochodzi do kradzieży własności intelektualnej, najlepszym regulatorem jest postępowanie karne i usiłuje się sprawę załatwić w trybie postępowania karnego. To nie jest droga, która szybko prowadzi do sukcesu, gdyż w Polsce odpowiedzialność karna jest zindywidualizowana i odpowiadać karnie może tylko osoba fizyczna, natomiast karnie nie odpowiada przedsiębiorstwo i właściwie nic z takiej drogi nie wynika. Nawet jeżeli gdzieś tam, po jakimś czasie, konkretna osoba zostanie skazana za przestępstwo na tle prawa własności przemysłowej przeciwko prawom chronionym, to nie zamyka to drogi i nie przerywa pasma naruszeń, które dalej są podejmowane. Są to dwie różne sfery działania wymiaru sprawiedliwości. Ściganie przestępstw, jest to zadanie prokuratury, która jednak przecież nie działa na tej zasadzie, że ogląda reklamy telewizyjne i konstatuje, że gdzieś tam, dwie firmy reklamują jakiś tam napój alkoholowy w kryptoreklamie i że stanowi to naruszanie zakazu karnego: raz, że reklamowany jest alkohol, a dwa, że jeszcze w dodatku znak towarowy używany w tej reklamie, jest znakiem przysługującym innej firmie. Ta droga nie może być skuteczna i żadne organy z urzędu w takich sprawach działać nie mogą, trzeba po prostu zawiadamiać o takich przestępstwach - jeżeli są to przestępstwa, bo przecież nie każde naruszenie własności intelektualnej jest przestępstwem.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#MarekSadowski">Druga kwestia, to powściągliwość przedsiębiorców w występowaniu na drogę sądową z powództwami, które mogą być rujnujące dla przeciwnika. Dobre wyliczenie poniesionych szkód, będących skutkiem piractwa towarowego, może spowodować upadek takiej firmy - pirata. Oczywiście, jeśli jest z czego egzekwować należność, bo firmy, które dopuszczają się tych czynów, miewają tak skonstruowany swój majątek, by nie dotknęły ich czasem sankcje finansowe. Tak więc problem nie tkwi w bezwładności procedur sadowych. Na całym świecie one są dość długotrwałe. Chodzi przecież o starcie się interesów stron. Zapewne, gdyby był tu obecny przedstawiciel przedsiębiorstwa, które jest przeciwnikiem British American Tobacco Polska, zaprezentowałby garść argumentów, które by pozornie mogły wyglądać na prawdziwe. Jest to zawsze trudny proces, zwłaszcza, że sam zakres ochrony znaku towarowego, sposób ochrony, sfera, w której ten znak jest chroniony, zawsze jest dyskusyjna. Proces taki jednak będzie się toczył, choć z pewnością nie będzie szybko zakończony. Przynaglanie jakieś, ustalanie terminów proceduralnych dla sądów, jest oczywiście chybione, natomiast trzeba zastanowić się nad wzbogaceniem systemu zabezpieczeń powództw. Tutaj uwagi i inicjatywy ze strony praktyków, którzy reprezentują interesy przedsiębiorców w tych sporach, byłyby bardzo cenne. Wydaje się, że obecne systemy zabezpieczeń powództw są, oględnie mówiąc, niewystarczające.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#AndrzejDługosz">Chciałbym tylko odnieść się do pewnej kwestii. Z piractwem fonograficznym i komputerowym zaczęto sobie jako-tako radzić dopiero wtedy, gdy organy państwa się w to zaangażowały. Po części omawiane tu dziś zjawiska są podobne, gdyż również dochodzi do kradzieży czegoś, co zostało wytworzone przez kogoś innego, bardzo często jakość tych wyrobów jest podobna lub nawet taka sama. W przypadku zapisu cyfrowego można osiągnąć tę samą jakość, chociaż jeden z wyrobów jest produktem markowym, a drugi nie jest. Różnią się one przede wszystkim cenami, no i pozostaje kwestia przestrzegania porządku prawnego. Nacisk twórców, wykonawców spowodował, a także akcje policji przyczyniły się do tego, iż piraci przestali się czuć tak pewnie, jak czuli się jeszcze kilka lat temu. To, czego jako producenci byśmy oczekiwali, to to, aby wnioski, które są przez nas składane - były traktowane z należytą uwagą, by nie były zbywane stwierdzeniem, że to jest nasz problem i mamy z tym iść do sądu. Producent, który narusza prawa do znaku innego producenta, lub wręcz je kradnie, tak jak to się działo w podanych tu wcześniej przykładach, to nie jest przecież tylko sprawa pomiędzy dwiema firmami. Jeżeli mówimy, że firma Belvedere-Dystrybucja wyprodukowała we Francji ponad milion butelek oznaczonych cudzym znakiem, to przecież to nie tylko problem polskiej firmy, ale to także sprawa pozbawienia naszego państwa należnej akcyzy, która inaczej byłaby pobrana tutaj. Mają państwo w naszym materiale podane przykłady fałszywych mydełek, napojów itp. Bardzo często te produkty wytwarzane są w tzw. szarej strefie, przez firmy, które nie są zarejestrowane, lub mają tylko częściowo zarejestrowaną działalność gospodarczą. To powoduje, że państwo ponosi wymierne straty z tytułu utraconych wpływów. To, co jest intencją Stowarzyszenia, to zwrócenie uwagi na problem udziału organów państwa w ochronie znaków towarowych wielu rożnych produktów. Chodzi też o pomoc prawną udzielną przez polską służbę dyplomatyczną za granicą. Wiadomo, że znacznie łatwiej jest działać, mając oparcie swojego rządu. Przekonują nas o tym przykłady funkcjonujących u nas firm amerykańskich, francuskich itp. Chcielibyśmy, aby polski przedsiębiorca mógł liczyć na pomoc ze strony polskiej służby zagranicznej. Liczymy także na to, że uda nam się skłonić Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów jeśli nie do zaangażowania, to chociaż do zwrócenia uwagi na omawiane tu zjawiska. Ich skala wzrasta, liczba naruszeń w odniesieniu do znaków towarowych stale się powiększa. Zjawisko to będzie narastało, w miarę jak będzie przybywać znaków towarowych w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#AndrzejDługosz">Ostatnia sprawa, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to kwestia Urzędu Patentowego, będącego organem nie do końca przystosowanym do dzisiejszej rzeczywistości, która wymaga pewnego rytmu działania. Jeśli procedura rejestracyjna trwa dwa lub trzy lata, a ona nie zawsze trwa tak długo z przyczyn uzasadnionych, to trudno mówić o robieniu interesów. Trudno je robić, skoro nie jest się w stanie w sposób skuteczny chronić swoich praw. W zmienianym Prawie przemysłowym, kontrola sądowa, czyli to, czego w państwie prawa można byłoby się domagać, w przypadku Urzędu Patentowego została w zasadzie wyłączona, jeśli chodzi o stronę merytoryczną podejmowanych decyzji. Wydaje nam się, że to nie jest dobre rozwiązanie. Decyzje te powinny być poddane działaniom sądu, pytanie czy sądu powszechnego, czy też innego rodzaju sądu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MarekSadowski">W projekcie rządowym znajdował się taki wyspecjalizowany wydział, jak Sąd Antymonopolowy. Parlament zmienił tę decyzję i cała jurysdykcja w sprawach ochrony własności przemysłowej, poza sporami, par excellence, cywilnymi - została przekazana do Naczelnego Sadu Administracyjnego, który bada wyłącznie legalność procedury, ale nie zasadność, stronę merytoryczną decyzji, na przykład badanie zdolności patentowej wnioskodawcy itp.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#AndrzejDługosz">Ale tym samym pewien obszar znalazł się poza zasięgiem sądu...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MarekSadowski">Taka była decyzja parlamentu. Byliśmy gotowi przygotowywać Sąd Patentowy i sędziów do niego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#AndrzejDługosz">Toteż Komisja jest z pewnością dobrym miejscem, aby zwrócić uwagę na ten problem, bo to posłowie i Komisja mają możliwość interweniowania w tej sprawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#HenrykTomasik">Chciałbym zwrócić uwagę na pewne elementy, które już się przewijały w tej dyskusji: na nieuczciwą konkurencję i możliwość jej zaistnienia pomiędzy przedsiębiorstwami - producentami wyrobów spirytusowych w ogóle, spod znaku Polmos, a firmą Agros czy aktualnie jej prawie właścicielem, francuską firmą Pernod Ricarde. Pewnym paradoksem jest, że w minionych latach, szczególnie w latach 50., bezpodstawnie prawo do znaków towarowych, do własności intelektualnej zostało zabrane producentom i przekazane centralom handlu zagranicznego, których prawnym następcą jest Agros. Te rejestracje zagraniczne do dnia dzisiejszego należą do Agrosu, mimo, iż rozporządzeniem Ministra Handlu Zagranicznego z 1971 r. nakazano ich przerejestrowanie na rzecz producentów. Niewykonanie tego zarządzenia przez centrale handlu zagranicznego, obecnie Spółkę Agros - Holding, skutkuje tym, że rodzi się możliwość blokowania produktów polskiego przemysłu spirytusowego na rynkach zagranicznych przez zagranicznego właściciela. Brak dostępu do tych rynków zaś może skutkować znamiennymi ograniczeniami we wpływach dewizowych dla kraju. Innym zagrożeniem jest możliwość wyprowadzenia naszych znaków za granicę, uruchamianie produkcji za granicą i nieuczciwa konkurencja między pośrednikiem, bo tak to trzeba nazwać, a właścicielami znaków towarowych w Polsce, producentami, którzy mają prawo nie tylko wynikające z rejestracji, ale także majątkowe, uzyskane od autorów projektów tych znaków towarowych. Taka sytuacja powoduje możliwość powstania nieuczciwej konkurencji ze strony pośrednika.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#HenrykTomasik">W projekcie ustawy - Prawo przemysłowe był wielokrotnie zgłaszany wniosek, a ostatnio przez Senat została uchwalona poprawka, mówiąca o przekazaniu tych znaków towarowych na rzecz właścicieli owych znaków, czyli przedsiębiorstw Polmos. Oczywiście można rozważać, i są próby sugerowania, że to rozwiązanie jest niezgodne z konstytucją, gdyż prawo własności zostaje naruszone, dlatego że doszłoby do naruszenia artykułu mówiącego o prawach słusznie nabytych. Chciałbym dodać, że zgodnie z opiniami autorytetów naukowych z Uniwersytetu Jagiellońskiego i z KUL, prawa te nie zostały w sposób prawidłowy przez Agros nabyte, nie można więc podnosić tego typu argumentacji. Była też próba kwestionowania zgodności tych rozstrzygnięć z prawem Unii Europejskiej. Jest wręcz odwrotnie: prawo międzynarodowe stanowi wyraźnie o tym, że właścicielem znaków są z reguły producenci wyrobów, bo oni nadają świadectwo pochodzenia i odpowiadają za jakość produkcji. Dlatego jest bardzo istotne, aby poprawka Senatu, o której wspomniałem, została poważnie rozważona podczas debaty sejmowej i by została wprowadzona do ustawy - Prawo przemysłowe. Powinno to rozwiązać toczący się od wielu lat spór w tej sprawie i zaspokoić niezaspokojone dotąd roszczenia producentów w stosunku do jednostki handlu zagranicznego. Oczywiście może paść stwierdzenie, że sądy są od tego, by takie sprawy rozstrzygały. Ale już tu sobie powiedzieliśmy, że ta procedura jest długotrwała, a w przypadku sporu Agrosu z producentami alkoholu ciągnie się ona już 10 lat i końca nie widać. Ponieważ wejście w posiadanie tych rejestracji zagranicznych przez Agros odbyło się w okresie gospodarki nakazowej i w sposób niezupełnie zgodny z prawem, nawet z konstytucją z 1935 r., moim zdaniem istnieje ustawowa konieczność naprawienia tego, co zostało w latach 50. zepsute. Właściciel przedsiębiorstw producenckich Polmos, minister skarbu, popiera tę inicjatywę. Przedsiębiorstwa Polmos są w okresie przedprywatyzacyjnym i można, rozwiązując ten problem, uzyskać z ich prywatyzacji znaczne pieniądze, o co najmniej 400 mln dol., a optymiści twierdza, że nawet około 1 mld więcej. Sądzę, że jest to problem, który można rozwiązać tylko w drodze ustawowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#MarekSawicki">Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos? Nie widzę chętnych. Proponowałbym paniom posłankom i panom posłom rozwiązanie tego rodzaju, że w sprawie rozstrzygnięcia kwestii marek, tego, co dzieje się w tej kwestii na rynku krajowym, a także za granicą, zwrócimy się, jako komisja, z dezyderatem do ministra sprawiedliwości, ministra skarbu i ministra rolnictwa, a także innych agend, jeśli uznalibyśmy to za celowe. Proponuję, aby Komisja powierzyła prezydium obowiązek zredagowania tego dezyderatu. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, uznam, że Komisja zaakceptowała tę propozycję. Sprzeciwu nie słyszę, wobec tego prezydium przygotuje odpowiedni dezyderat i na kolejnym posiedzeniu Komisji zostanie od przedstawiony do ewentualnego przyjęcia. Na tym zakończylibyśmy rozpatrywanie punktu porządku dziennego dotyczącego znaków towarowych.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#MarekSawicki">Przechodzimy do realizacji punktu pierwszego, a obecnie, po zmianie, drugiego porządku dziennego: zaopiniowania dla Komisji Nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy - Kodeks karny, ustawy - Kodeks postępowania karnego, ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, ustawy o zamówieniach publicznych oraz ustawy - Prawo bankowe.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#MarekSawicki">Na poprzednim posiedzeniu Komisji nie rozpatrywaliśmy tego punktu z uwagi na nie-obecność przedstawiciela Ministerstwa Sprawiedliwości. Dzisiaj przedstawiciel tego resortu przybył do nas i możemy przystąpić do pracy nad tym punktem porządku dziennego. Na poprzednim posiedzeniu pan poseł Juśko zadał kilka pytań w związku ze zróżnicowaniem wysokości kar przewidzianych w art. 229. Prosiłbym, aby pan dyrektor był uprzejmy rozpocząć od wyjaśnienia tych kwestii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#MarekSadowski">Chciałem przeprosić za poprzednią nieobecność przedstawiciela resortu. Z przykrością muszę poinformować, że dotarło ono, niestety, już po terminie posiedzenia; „błąkało” się ono jakoś po ministerstwie. Chciałbym także przeprosić za nieobecność ministra Niemcewicza, który towarzyszy dziś lordowi kanclerzowi, przybyłemu z Wielkiej Brytanii. Minister Niemcewicz prosił o uwzględnienie tej okoliczności.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#MarekSadowski">Ustawa, którą będzie opiniowała Komisja, jest wykonaniem obowiązku wynikającego z dwóch konwencji, które trzeba implementować w całości. Stąd pewne skomplikowane i fragmentaryczne nowelizacje. Kodeks karny jest tu nowelizowany fragmentarycznie, nie jest to nowelizacja docelowa zaś sposób ujęcia nowelizacji Kodeksu karnego odpowiada temu samemu, co zostało zaproponowane w dużej nowelizacji, nad którą kończą się prace rządowe. Jest to jakby fragment większej całości, wyjęty tylko z tego względu, że nowelizacja materialnego prawa karnego Kodeksu karnego jest konieczna z uwagi na konwencję o zwalczaniu przekupstwa zagranicznych funkcjonariuszy publicznych w międzynarodowych transakcjach. Grunt ratyfikacyjny został przygotowany, parlament w obu izbach wyraził zgodę na ratyfikację, dlatego trzeba się pośpieszyć. Z tego powodu może się wydawać, że coś nie do końca zostało zrobione. I to jest prawda. Kodeks karny w zakresie dotyczącym korupcji w ogóle będzie musiał ulec dalszemu przekształceniu, natomiast teraz chodzi o synchroniczne przekształcenie tych przepisów, które wiążą się z funkcjonariuszem zagranicznym, który obecnie znajduje się poza sferą odpowiedzialności karnej, i korupcja z nim powiązana, również unika takiej odpowiedzialności karnej.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#MarekSadowski">Chodzi o zmianę 3, która rozwija art. 229 Kodeksu karnego. Par. 1 określa typ podstawowy przestępstwa, gdy chodzi o udzielenie lub obietnicę udzielenia jakiejkolwiek korzyści osobistej osobie pełniącej funkcję publiczną. Zagrożone jest to, zgodnie z systematyką Kodeksu tej grupy przestępstw, karą dość poważną, bo do 8 lat pozbawienia wolności od 6 miesięcy, czyli od progu przyjętego w systematyce Kodeksu.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#MarekSadowski">Następny par. 2, zajmuje się przypadkiem mniejszej wagi, a więc takim, gdzie, z przyczyn przedmiotowych i podmiotowych, można tak go zakwalifikować - jako przypadek mniejszej wagi.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#MarekSadowski">Par. 3 łączy się z dwoma zagadnieniami. Tutaj przedmiot ochrony jest podwójny. Raz, chodzi o to, że się przekupuje funkcjonariusza publicznego, a dwa, że dodatkowo chce się od niego uzyskać nielegalną czynność. O ile w par. 1 mieliśmy do czynienia z odpowiedzialnością za przekupstwo w granicach legalnego działania funkcjonariusza, to tu sytuacja jest odmienna. W pierwszym przypadku na przykład funkcjonariusz ma do wyboru licencyjnego wielu zgłaszających się, każdy spełnia warunki formalne i trzeba wybrać między nimi. Przekupstwo służy tylko ułatwieniu sobie życia, „załatwieniu” tego wyboru. Sama czynność wyboru nie polega na złamaniu przepisów. Jest to kwestia przekupstwa funkcjonariusza, który nie dopuszcza się dodatkowo jeszcze łamania innych przepisów.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#MarekSadowski">Natomiast w par. 3 chodzi o przekupstwo czynne, czyli danie łapówki lub jej obietnicę w tym celu, aby funkcjonariusz publiczny w dodatku jeszcze naruszył prawo, udzielił na przykład licencji osobie, która nie powinna, zgodnie z prawem, takiej licencji uzyskać. Jest to nie tylko łamanie elementarnej uczciwości funkcjonariusza, ale także funkcjonowania tej osoby w ramach systemu prawa. Jest tu surowsze zagrożenie, bo i dolny próg musi być podniesiony dla zróżnicowania tych czynów. Górny próg jest też poważniejszy - do 10 lat.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#MarekSadowski">Par. 4 wiąże się z jeszcze surowszym potraktowaniem wówczas, gdy z tego procederu łapówkowego funkcjonariusz czyni źródło pokaźnego dochodu - chodzi o korzyści majątkowe znacznej wartości. Co to jest znaczna wartość, precyzuje w słowniku Kodeks karny. Chodzi po prostu o wielkie łapownictwo, na wielką skalę indywidualną.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#MarekSadowski">Chodzi o to, że surowiej muszą być karani ci, którzy oferują łapówki i łamią opory bardzo wysoką łapówką. Jak wiadomo, wrażliwość sumienia funkcjonariusza jest odwrotnie proporcjonalna do wysokości łapówki. Nie chcę przez to powiedzieć, że każdego można kupić, jeśli się zna cenę, bo to nie jest prawda. Tocząca się dziś w parlamencie dyskusja panelowa na temat korupcji w Polsce też pewnie będzie stawiała tezę, że nie każdego można kupić. Jednakże cena na pewno wpływa na odporność moralną funkcjonariuszy i stąd trzeba karać dotkliwiej tego, kto przekupuje mieniem znacznej wartości, ma większą silę oddziaływania, większą możliwość czynienia szkód w porządku prawnym, większą łatwość łamania sumień funkcjonariuszy publicznych.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#MarekSadowski">W wielu systemach prawnych następuje gradacja zagrożeń karnych w zależności od tego, czy łapownictwo łączy się tylko z czystym przekupstwem, czy też z dążeniem do uzyskania bezprawnego działania funkcjonariusza, czy wreszcie związane jest z bardzo wysokimi kwotami łapówek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#TadeuszKosztyła">Chciałbym przypomnieć jedno z ostatnich posiedzeń Komisji, na którym powiedziałem, że nasz Urząd to jest wyjątkowo lubianym organem, któremu przydaje się wszelkie funkcje. Na początku była tylko ochrona konkurencji, potem dodano ochronę konsumentów, później pomoc publiczną, już podpisana jest ustawa o ogólnym bezpieczeństwie produktu. A właściwie każda z tych funkcji w zasadzie powinna być przypisana oddzielnemu urzędowi.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#TadeuszKosztyła">Jednakże przekazano je Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Pan przewodniczący zażartował nawet, że może z tych powodów powinniśmy zmienić nazwę. Teraz, kolejny projekt przewiduje, że będziemy się zajmowali zwalczaniem korupcji. To zadanie naprawdę poważne. Chciałbym podnieść tylko jedną kwestię. Jak pamiętam, była mowa o zupełnie prozaicznej sprawie, o etatach. Natomiast w tej chwili chodzi mi o to sprawę znacznie poważniejszą. O to, aby nasza instytucja nie stała się fasadowa. Będziemy zwalczali korupcję, ale żadnych środków, żadnych instrumentów mieć nie będziemy. Jak pamiętam, rząd miał przydać nam etatów, nie wiem, czy one będą. Mowa była o 5 etatach. Ale jest pytanie, czy Urząd zwalczy korupcję przy pomocy owych 5 etatów? A chodzi przecież nie tylko o krajowe sprawy, ale i o zagraniczne. Jak więc muszą być wyspecjalizowani, przeszkoleni pracownicy? Kto to będzie robił? To naprawdę poważne zadanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#MarekSawicki">Osobiście jestem przeciwnikiem powoływania nowych instytucji do zwalczania korupcji. W każdym urzędzie, w każdym resorcie, są komórki kontrolne, które mogą się tym zajmować. To tylko kwestia pewnej dyscypliny w stosowaniu prawa. To, że Urząd dostaje kolejne zadania, jest dowodem na to, że jest potrzebny i z pewnością będzie je nadal otrzymywał. Oczywiści wiąże się z tym kwestia finansowania i zwiększenia stanu kadrowego, ale to już oddzielna sprawa. Prezes Urzędu przy projektowaniu budżetu musi się zwracać do ministra finansów z tym problemem po to, aby był on świadom tych potrzeb. Zanim pan dyrektor Sadowski ustosunkuje się do wypowiedzi pana dyrektora Kosztyły, chciałbym zaproponować pewną zmianę w Kodeksie karnym. Jak wiemy, art. 228 i 229 dotyczą czynnego i biernego łapownictwa. Jak mawia szereg znanych mi osób, łapownictwo będzie się rozwijać, bo i dający łapówkę i biorący ją podlegają karze, więc głupi byłby ten, kto by się przed kimkolwiek i kiedykolwiek zdradził w tej sprawie. Zastanawiam się, czy nie byłoby dobrze wprowadzić zapis, który brałby pod uwagę czynny żal tego, kto się takiego przestępstwa dopuszcza? Chodzi mi o to, aby uwzględniać sytuację, gdy ktoś sam, zanim przestępstwo zostanie ujawnione, przyzna się do tego. Wówczas, zgodnie z tą ideą, miałby z tego tytułu złagodzoną karę lub byłby od niej uwolniony. Chciałbym zaproponować, aby po art. 229 wprowadzić zapis, art. 229 „a”, mówiący, że nie podlega karze za popełnienie bądź usiłowanie popełnienia przestępstwa określonego w art. 228 i 229 ten, kto dobrowolnie zaniechał dalszej działalności i ujawnił wobec organu powołanego do ścigania przestępstw wszystkie istotne okoliczności popełnionego czynu. Można byłoby to rozwiązać tak, że warunkiem stosowania tego ustępu jest przekazanie na rzecz skarbu państwa korzyści związanych z popełnieniem przestępstwa określonego w art. 228 i 229. Zdaję sobie sprawę, że ta propozycja wywoła bardzo ostrą dyskusję, ale mam takie przekonanie, że gdyby ten zapis wprowadzić, to zakres korupcji mógłby zostać zmniejszony w dość istotny sposób.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#MarekSadowski">Instrumenty części ogólnej prawa karnego są skonstruowane w ten sposób, że oczywiście nie aż tak kategoryczny, ale jednak podobny skutek nastąpi w sytuacji, gdy osoba zaniecha przestępstwa i wyjawi swoją przestępczą działalność. Taka osoba korzysta z daleko posuniętych dobrodziejstw w ramach przepisów ogólnych Kodeksu karnego. Propozycja pana przewodniczącego miałaby z kolei dotyczyć wyłącznie przepisów art. 228 i 229 i de facto depenalizować czyn. Mówię „depenalizować”, gdyż formuła: „nie popełnia przestępstwa” nie mogłaby wchodzić w rachubę, a jedynie formuła: „nie podlega karze, kto...” itd. Rozumiem, że ta sugestia zostanie przekazana Komisji Sprawiedliwości, która będzie pracowała nad tekstem bezpośrednio i tam będzie ona rozpatrywana szczegółowo. Jest to dylemat tak stary jak prawo karne. Czy udaje się, przez zastosowanie instrumentów prawa karnego, rozerwać więź pomiędzy kontrahentami przekupstwa? Czy korzyści i wady tego rozwiązania równoważą się, czy też szala na którąś ze stron się przechyla? Mieliśmy przez wiele lat taki system, że ta więź była rozerwana. Mianowicie, kto pierwszy się zgłosił do organów ścigania, ten miał lepszą sytuację. To było rozwiązanie radzieckiego kodeksu karnego, który nastawiony był na takie rozrywanie więzi. Zresztą nie było ono wymyślone w Związku Radzieckim. Funkcjonowało ono i w belgijskim kodeksie karnym międzywojennym. W Kodeksie Makarewicza też chodziło o rozerwanie więzi między łapownikiem czynnym i biernym, przy czym zawsze z korzyścią na rzecz łapownika czynnego. Uważano bowiem, że to urzędnicy wymuszają łapówki, a nie przedsiębiorcy dają je z własnej inicjatywy. Dzisiaj sytuacja się zmieniła i, zdaje się, jest większy rynek chętnych do dawania, niż chętnych do brania. Te spostrzeżenia są oczywiście tylko intuicyjne, bo tak naprawdę, pewności żadnej na ten temat mieć nie można, gdyż obserwacja procesów ich nie dostarcza. Jak państwo posłowie doskonale wiedzą, tych procesów jest bardzo mało. Teza o łapownictwie wszechogarniającym Polskę jest bardzo mocno kolportowana. Transparency International też o tzw. zasłyszane wiadomości skonstruowało swoją opinię, moim zdaniem bardzo obraźliwą dla polskiego Sejmu, ogłaszając nieprawdziwe twierdzenie, za jaką to sumę w dolarach można w Sejmie załatwić sobie konkretną ustawę. To również zasłyszana informacja. Ktoś tak po prostu powiedział. W Banku Światowym zapisano to jako obiegową opinię. Ja osobiście w to całkowicie nie wierzę. Wierzę w istnienie różnych lobbyingów, które mogą oddziaływać na parlament, tak jest na całym świecie. Tak samo jak nie wierzę w ten powszechny osąd na temat łapownictwa w wymiarze sprawiedliwości. Oczywiście każda łapówka to klęska wymiaru sprawiedliwości. Choćby jeden przekupny sędzia to klęska pozostałych blisko 8 tysięcy sędziów. To samo dotyczy prokuratorów. Każdy taki przypadek jest bolesny i dramatyczny. Powstaje pytanie, czy tę więź łapowniczą da się rozerwać, czy to skuteczne i w którą stronę ją rozerwać? Pan przewodniczący proponuje, by ją rozrywać w obie strony. Każdy: i ten, kto wziął i ten, kto dał, kto obiecywał dać i kto obiecywał przyjąć, mógłby skorzystać z tego dobrodziejstwa.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#MarekSadowski">Byłoby zabawnie, gdyby obaj się zgłosili z zeznaniami, wówczas mielibyśmy dwóch zdepenalizowanych sprawców, byle każdy oddał to, co zyskał. Trzeba też pamiętać, że korzyść dającego często jest niezwrotna. W każdym razie rozumiem, że jest taka propozycja i zostanie ona zgłoszona do Komisji Sprawiedliwości, która będzie ją bardzo wnikliwie rozpatrywała na tle całego Kodeksu karnego.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#MarekSadowski">Warto w tej chwili powiedzieć dwa słowa a propos zaangażowania Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Konwencja, którą implementuje głównie ustawa o zwalczaniu przekupstwa zagranicznych funkcjonariuszy, wymaga od ustawodawcy tego, aby wprowadził odpowiedzialność osób prawnych, jakąś formę tej odpowiedzialności, jeśli biorą one udział, jako beneficjanci łapówki, to znaczy, że na ich korzyść jest udzielana łapówka. Nie muszę tu tłumaczyć, że karna odpowiedzialność osób prawnych w naszym systemie jest niemożliwa, bo to wymaga przekonstruowania całego procesu karnego. To wzorzec anglosaski: jest jedna procedura, gdzie odpowiedzialność karna i cywilna jest kształtowana na tych samych zasadach. Wzorzec Europejski, kontynentalny, a zwłaszcza oparty na teorii niemieckiej, z której wywodzi się polskie prawo karne, raczej takich konstrukcji nie przyjmuje. Zmierzamy stopniowo do tego, aby wprowadzić odpowiedzialność osób prawnych quasi-karną, zbliżoną do karnej, w której osoba prawna ponosi odpowiedzialność karną, przy czym jest to odpowiedzialność majątkowa. Może też być sankcja polegająca na napiętnowaniu, na przykład polegająca na podaniu do publicznej wiadomości. Tego typu sankcje są stosowane w trybie postępowania administracyjnego lub też cywilnego czy zbliżonego. Ono się, co prawda, najmniej do tego nadaje. Jeżeli osoba prawna uczestniczy w procesie cywilnym, w którym oprócz rozstrzygnięcia sporu pomiędzy osobami, zadośćuczynienia indywidualnemu roszczeniu, ma być zastosowane napiętnowanie, to przy okazji takiego procesu cywilnego można stosować sankcje o charterze publicznym: nawiązkę na jakiś cel itp. Jeśli taka osoba nie uczestniczy w procesie, bo nie jest jego podmiotem, to nie można wywoływać procedury cywilnej dla ukarania tej osoby. Istotą procedury cywilnej jest spór między dwoma partnerami. W związku z tym, w tych sytuacjach nieśmiało sięga się ponownie do sankcji administracyjnych. Tu mamy do czynienia z taką mieszaną sankcją karno-cywilną, w której organem stosującym następczo, po stwierdzeniu przypadku łapownictwa, korupcji na korzyść przedsiębiorcy, będącego osobą prawną, ma być Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wychodzi się z takiego założenia, że łapownictwo w celu uzyskania korzyści jest w gospodarce naruszeniem reguł uczciwej konkurencji, bo się nielegalną metodą usiłuje uzyskać lepszą pozycję na rynku. Oczywiście to może także naruszać przepisy dotyczące monopoli, można w ten sposób starać się uzyskać pozycję monopolisty na rynku, ale głównie uderza to w zasadę uczciwej konkurencji. Urzędem, który ma najwięcej wiedzy na ten temat, jest Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Sankcje, jakie ma stosować, polegają na tym, że jeżeli przedsiębiorca, będący osobą prawną, miał odnieść korzyść z przekupstwa urzędnika i sprawca tego przestępstwa został osądzony w karnym procesie, to prezes Urzędu, mając do czynienia z wyrokiem skazującym, wszczyna procedurę, w której karze przedsiębiorstwo. To jest sankcja zastosowana dlatego, że ten przedsiębiorca miał potencjalnie skorzystać na łapówce. On mógł skorzystać, ale nie musiał. Ta sankcja jest niezależna od tego, czy korzyść na skutek łapownictwa już przypadła, czy jeszcze nie.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#MarekSadowski">Zawsze będzie chodziło o przypadki ujawnionego łapownictwa. A więc Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie będzie musiał sam wyszukiwać takich przypadków, to będą już sprawy ujawnione.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#MarekSadowski">Trudność pojawia się w innym momencie. Ta sama konwencja wymaga, aby stosować identyczną sankcję wobec przedsiębiorcy będącego osobą prawną, jeżeli sprawca przestępstwa nie może być ukarany ze względu na przesłanki wyłączające ściganie, na przykład umrze, jest chroniony immunitetem dyplomatycznym itp. Wówczas rzeczywiście pojawia się trudność przed Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ponieważ otrzyma on bardzo surowy materiał, ze wstępnej fazy śledztwa, gdzie stwierdza się tylko fakt popełnienia przestępstwa - próbowano wprawdzie znaleźć sprawcę, ale stwierdzono, że jest to osoba, w stosunku do której nie może odnosić się odpowiedzialność karna, gdyż zachodzi bezwzględna negatywna przesłanka. Wobec tego, z tych powodów organ ścigania umorzył postępowanie. Mógł to zrobić prokurator, a mogło też stać się tak już w sądzie. W tym drugim przypadku sytuacja byłaby lepsza, byłby przygotowany akt oskarżenia, zgromadzony bardzo już zindywidualizowany materiał. Jednakże w niektórych przypadkach, jak sądzę w bardzo rzadkich, ale możliwych do wystąpienia, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie musiał posługiwać się fragmentarycznym materiałem, w którym stwierdzono tylko fakt popełnienia przestępstwa, i to nie w drodze wiążącego wyroku, a decyzji, i to takiej, która umarza postępowanie. Jest to rzeczywiście trudne dla Urzędu. Jednakże nie można było zrezygnować z tej sfery odpowiedzialności przedsiębiorcy, gdyż narazilibyśmy się na zarzut niepełnego stosowania konwencji. Muszę dodać, co będzie istotną informacją dla członków tej Komisji, że Ministerstwo Sprawiedliwości podjęło prace nad kwestią odpowiedzialności quasi-karnej, specyficznej odpowiedzialności karnej osób prawnych. Ponieważ w kilku aktach takie ścieżki się zaczęły pojawiać, gdzie z urzędu karze się przedsiębiorcę za jakieś naruszenia, na przykład z zakresu cen, ceł, ochrony środowiska, takie przymiarki są czynione. Trzeba się liczyć z tym, że taka odpowiedzialność karna musi wiązać się wyłącznie z sankcjami o charakterze ekonomicznym, z delegalizacją działalności włącznie. To wszystko musi być bardzo poważnie potraktowane, bo każda ingerencja władzy publicznej na rynku, eliminująca przedsiębiorcę z tego rynku, stanowi zagrożenie dla kontrahentów. Może to spowodować olbrzymie zaburzenia na rynku gospodarczym, naruszyć cały ciąg rozliczeniowy, podatkowy itp. Wydaje się, że właściwy byłby sąd karny do stosowania tego rodzaju odpowiedzialności. Prace są na etapie bardzo wstępnym i jest to, powiedziałbym, faza studialna tych prac. Jednakże trzeba stwierdzić, że coraz częściej pojawiają się postulaty takiej odpowiedzialności, między innymi w konwencjach międzynarodowych, tak więc prędzej lub później, to rozwiązanie zacznie funkcjonować. Jak się wydaje, odpowiedzialność przez Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie ścieżką testującą drogę, którą należy pójść.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MarekSawicki">Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos? Nie widzę chętnych. Wobec tego proponuję, aby Komisja upoważniła prezydium do przygotowania opinii, w której Komisja wyrazi poparcie dla projektu zmian w ustawach, z tym że spróbowalibyśmy wprowadzić zapis w postaci art. 229 „a”, aby mógł on zostać przekazany do dalszych prac w podkomisji. Jednocześnie opinia zawierałaby uwagę, iż kolejne zadania nakładane na Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wymagają odpowiedniego zabezpieczenia finansowego, spełnienia warunków lokalowych, kadrowych, dla realizacji tych nowych zadań. Trzeba zwrócić uwagę na to, że nowe zadania muszą się wiązać z dodatkowymi środkami, aby nie było tak, że na Urząd nakłada się nowe obowiązki, a nie ma możliwości ich wykonania lub, co gorsza, w perspektywie może być tylko ich nienależyte wykonanie.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#MarekSawicki">Czy w sprawach różnych są jeszcze ewentualnie jakieś uwagi, zapytania? Jeśli nie ma, zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>