text_structure.xml 162 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JerzyWiatr">Witam wszystkich przybyłych na nasze dzisiejsze posiedzenie, które jest posiedzeniem szczególnie ważnym, dlatego proszę wszystkich obecnych o maksymalną współpracę, abyśmy mogli sprawnie przeprowadzić obrady.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#JerzyWiatr">Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej zakończyła postępowanie dowodowe w sprawie odpowiedzialności osób związanych z wprowadzeniem stanu wojennego i wysłuchała końcowych oświadczeń tych osób objętych postępowaniem, które zechciały złożyć ustnie swe oświadczenia. Komisja zapoznała się też z oświadczeniami złożonymi na piśmie.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#JerzyWiatr">W tej chwili przystępujemy do końcowej fazy postępowania, to jest do sformułowania stanowiska Komisji w sprawie wniosku wstępnego. Jako pierwszy zgłosił się do głosu pan poseł A. Ostoja-Owsiany, który zabierze głos w imieniu wnioskodawców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Na wstępie powiem o incydencie, który nie łączy się bezpośrednio z tematem dzisiejszych obrad Komisji. Mianowicie, poseł z mojego klubu parlamentarnego, pan Krzysztof Kamiński, polemizując w czasie audycji radiowej z panem przewodniczącym J. Wiatrem, zarzucił panu przewodniczącemu brak obiektywizmu w prowadzeniu prac Komisji. Pan poseł K. Kamiński przemyślał tę sprawę, a ponieważ nie może osobiście zabrać głosu na posiedzeniu Komisji, upoważnił mnie do odczytania jego pisma, co niniejszym czynię:</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#AndrzejOstojaOwsiany">"Do przewodniczącego Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, prof. Jerzego Wiatra. Szanowny panie profesorze. W grudniu 1995 r. w czasie radiowego wywiadu, w ferworze politycznej polemiki wyraziłem się nieobiektywnie, oceniając przewodniczącego Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Pragnę pana przeprosić i wyrażam nadzieję, że pan przeprosiny przyjmie. Z poważaniem Krzysztof Kamiński, poseł”.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Odczytałem ten list w imieniu posła K. Kamińskiego i przekazuję jego przeprosiny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JerzyWiatr">Przede wszystkim chcę panu podziękować za podjęcie się tej misji i odczytanie listu pana posła K. Kamińskiego. Jest dla mnie oczywiste, że ten list całkowicie wyczerpuje kwestię, która zaistniała. Proszę przekazać panu posłowi K. Kamińskiemu moje wyrazy wdzięczności za ten akt odwagi cywilnej, bo jest rzeczą ludzką popełnić błąd, zwłaszcza w zapale polemicznym, zaś jest rzeczą szlachetną uznać ten błąd. Jestem wdzięczny obu panom, że sprawa ta została załatwiona w ten sposób. Raz jeszcze dziękuję.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JerzyWiatr">Przystępujemy do dyskusji merytorycznej. Stanowiska ekspertów-prawników zostały państwu przedstawione na piśmie. Pan prof. Gwiżdż prosił mnie, aby usprawiedliwić jego spóźnienie na posiedzenie Komisji, ponieważ przeciągnęła się dyskusja na posiedzeniu Rady Ministrów nad projektem exposé pana premiera W. Cimoszewicza, w związku z czym spóźnieniu uległ następny punkt posiedzenia Rady Ministrów, na który został zaproszony pan prof. Gwiżdż. Opinia pana profesora została udostępniona członkom Komisji.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JerzyWiatr">Rozpoczynamy dyskusję. Jako pierwszy zgłosił się pan poseł A. Ostoja-Owsiany, a zabranie przez pana posła głosu w pierwszej kolejności jest tym bardziej uzasadnione, że reprezentuje on klub, z którego inicjatywy ta sprawa jest rozpatrywana.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#JerzyWiatr">Do głosu zapisany jest jeszcze pan poseł J. Wierchowicz, uprzejmie proszę o dalsze zgłoszenia. Proszę bardzo - panie pośle.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Do tego, abym zabrał głos na ostatnim posiedzeniu Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, poświęconym tej sprawie, upoważnia mnie fakt, że reprezentuję wnioskodawców, bowiem - jak wiadomo - to klub Konfederacji Polski Niepodległej złożył wniosek wstępny, który rozpoczął postępowanie Komisji.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Jest rzeczą niezwykle trudną, prawie niemożliwą, aby w krótkim z konieczności wystąpieniu przedstawić wszystkie sprawy związane z postępowaniem, przeanalizować je i wyciągnąć wnioski z tego, co działo się w Komisji przez prawie dwie kadencje Sejmu. Przecież praca Komisji nad tą sprawą jest najdłuższą pracą w określonej sprawie spośród prac jakiejkolwiek komisji sejmowej. Trudno się temu dziwić, bowiem zarówno charakter tej sprawy, jak i jej waga uzasadniają to długie postępowanie.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Zastanawiając się nad swoim przemówieniem końcowym, siłą rzeczy przecież oskarżycielskim, gdyż reprezentuję wnioskodawców, miałem trzy następujące możliwości: albo starać się przedstawić całość zagadnienia, co - jak obliczyłem - zajęłoby mi około dwóch dni, albo przedstawić wersję średniej długości, która zajęłaby 5–6 godzin, albo w końcu zdecydować się na bardzo skrócone, nieomal wyrywkowe, przedstawienie sprawy.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Przyjąłem tę trzecią koncepcję, wychodząc z założenia, że zarówno Komisji, jak i osobom objętych wnioskiem wstępnym, stan faktyczny jest przecież doskonale znany. Dlatego proszę mi wybaczyć wszelkiego rodzaju uproszczenia, które, siłą rzeczy, będę musiał stosować. Mam wrażenie, że moje krótkie przemówienie zajmie nie więcej niż godzinę.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Na tle tej sprawy wyłania się kilka zasadniczych pytań i nie na wszystkie z nich możemy dzisiaj jednoznacznie odpowiedzieć. Na szczęście jednak możemy odpowiedzieć przynajmniej na jedno kluczowe pytanie. Otóż możemy odpowiedzieć na pytanie, czy prawo zostało pogwałcone.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Podczas obrad pojawiały się takie uwagi, że istotnie przy wprowadzaniu stanu wojennego naruszono przepisy konstytucji, ale stało się tak dlatego, że działano w ogromnym pośpiechu. Otóż ta teza nie znajduje uzasadnienia w faktach. Bowiem już w sierpniu 1980 r. - pomijam tu wszystkie okresy, gdy wprowadzenie stanu wojennego było rozważane i zacznę od sierpnia 1980 r. - podczas strajków, które się wtedy nasiliły, rozważano możliwość wprowadzenia stanu wojennego, aczkolwiek wówczas zrezygnowano z tej koncepcji.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Już jednak w październiku 1980 r., co wynika z licznych dokumentów, prowadzono prace studialne nad wprowadzeniem stanu wojennego, a w tych pracach studialnych dominowały zagadnienia formalnoprawne. Komitet Obrony Kraju opracował wtedy propozycję wprowadzenia stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa, propozycję określającą skutki wprowadzenia tego stanu.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Zaznaczam, że w tym dokumencie podkreślano sprzeczność z konstytucją dekretów stanu wojennego. Waga zaś tego dokumentu polega na tym, że uzmysławia on, iż od początku autorzy stanu wojennego byli świadomi naruszania stanu konstytucyjnego, a jednak na to naruszenie w konsekwencji zdecydowali się. Ciekawe, że na odwrocie tego dokumentu znajduje się odręczna notatka pułkownika Tadeusza Malickiego, któremu polecono opracować nową wersję dokumentu i wyeliminować informacje o sprzeczności z konstytucją. Oczywiście - tak się stało.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Zastosowano się do tego polecenia i w dniu 23 października powstała nowa wersja dokumentu, a w tej nowej wersji znajduje się sugestia uzupełnienia konstytucji lub uchwalenia przez Sejm ustawy regulującej procedurę wprowadzenia stanu wojennego. Mimo jednak zatwierdzenia tych propozycji i tej wersji przez gen. Tadeusza Tuczapskiego, propozycje zawarte w tym dokumencie również zostały zbagatelizowane.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Dnia 19 czerwca 1981 r. - podkreślam tylko podstawowe etapy sprawy, bo istnieje jeszcze wiele dokumentów pośrednich - przygotowano pakiet dokumentów pod kątem wprowadzenia stanu wojennego podczas trwania sesji Sejmu i przygotowano wszystkie podstawowe, związane z tym akty prawne. Przygotowano więc projekt uchwały Prezydium Sejmu w sprawie zwołania posiedzenia Sejmu, projekt uchwały Sejmu w sprawie tajności obrad i następnie - projekt ustawy konstytucyjnej o szczególnym trybie w zakresie działania organów państwa w czasie obowiązywania stanu wojennego oraz wreszcie przygotowano projekt uchwały Sejmu w sprawie zamknięcia sesji.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Zatem - dokładnie został przygotowany pakiet dokumentów, które pozwoliłyby nie naruszać prawa, gdyby postąpiono zgodnie z tą koncepcją. Na tym samym posiedzeniu, gen. Tadeusz Hupałowski dostrzegł też konieczność przyjęcia jednolitej wykładni art. 33 ust. 2 Konstytucji PRL w kierunku uprawnienia Rady Państwa do wydawania dekretów, także w czasie trwania sesji Sejmu. Z tego jednak zrezygnowano.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Między więc 19 czerwca a 13 września 1981 r., bez wątpienia podjęte zostały decyzje bez oglądania się w tej sprawie ani na konstytucję, ani na Sejm, co świadczy, iż naruszenie konstytucji przy wprowadzaniu stanu wojennego nie wynikało z nagłości sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Jak wiemy, do realizacji założeń stanu wojennego doszło w nocy z dnia 12 na 13 grudnia 1981, w czasie trwania sesji Sejmu, co stale należy podkreślać. Jak również wiemy, Rada Państwa rozpoczęła obrady 13 grudnia około godziny 1 w nocy, tj. wtedy, kiedy internowania trwały już od około 3 godzin, a zatem rozpoczęły się jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego. O godzinie 24 nie działały już telefony i ogłoszono godzinę policyjną. Zatem stan wojenny był w pełnym toku, gdy Rada Państwa uchwalała jego wprowadzenie. Nie bez powodu też zresztą decyzja Rady Państwa została antydatowana na dzień 12 grudnia, mimo że - jak wiemy - Rada obradowała 13 grudnia.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Pogwałcenie art. 31 ust. 1 konstytucji, który to artykuł stanowił, że Rada Państwa mogła wydawać dekrety tylko w przerwach między sesjami Sejmu, jest w tym przypadku zupełnie jasne i oczywiste, co przyznają zresztą również osoby objęte wnioskiem wstępnym.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Ciekawe jest, że w istocie dekrety nawet nie zostały przeczytane przez członków Rady Państwa, którzy w nocy, w trybie nagłym zabierani byli z domów, przyjeżdżali na posiedzenie i nie mieli nawet możliwości - wyłączywszy chyba tych, którzy przybyli wcześniej - aby pobieżnie chociaż zapoznać się z dekretami, które mieli podpisać i które wprowadzały stan wojenny. Była to zupełnie niebywała sytuacja, wystarczyły im zapewnienia gen. T. Tuczapskiego o konieczności wprowadzenia stanu wojennego.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Zatem z przykrością należy stwierdzić, że Rada Państwa była tylko „firmantem”, i to żałosnym „firmantem” tego, co zostało postanowione gdzie indziej i przez kogoś innego. Członkowie Rady Państwa naruszali w sposób oczywisty konstytucję sądząc, jak mniemam, że nikt i nigdzie nie będzie za to odpowiadał. Kto wie, może najbliższe godziny wykażą, że ten sposób rozumowania był słuszny. Biorąc bowiem pod uwagę skład obecnego Sejmu, można mieć jak najgorsze przewidywania w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#AndrzejOstojaOwsiany">A przecież tak łatwo było dostosować konstytucję ówczesną do swoich zamiarów, bo w końcu dysponowało się wówczas Sejmem, który był Sejmem prawie zupełnie bezwolnym. Bardzo łatwo było wówczas zachować tajemnicę i nie wpuszczać na obrady dziennikarzy, którzy wchodzili tam tylko wtedy, kiedy im się na to zezwalało. Nawet do głowy by im nie przyszło, aby pojawiać się gdzieś w nocy.</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Można było zabezpieczyć się przed osobami postronnymi i Sejm mógł w tajemnicy, na posiedzeniu niejawnym, zamkniętym, przeprowadzić te wszystkie zmiany. Było to bardzo łatwe. Nawet ten moment zaskoczenia, o którym tak dużo się tutaj mówiło, zostałby zachowany. Nie uznano jednak takiej potrzeby. Naruszono prawo, Konstytucję PRL, prawo, które sami autorzy stanu wojennego w swoim czasie stanowili. Wyraża się w tym wielka arogancja władzy, która uważała, że wszystko jej było wolno.</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Wprowadzono też zupełnie pozakonstytucyjny organ tzw. Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która faktycznie dokonała zamachu stanu i kierowała wprowadzeniem oraz realizacją stanu wojennego aż do dnia 21 lipca 1983 r.</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Ja nie miałem możliwości, podobnie jak inni członkowie Komisji, zapoznania się z materiałami autorstwa ekspertów-prawników, lecz spojrzawszy i oceniwszy na pierwszy rzut oka opracowanie pana prof. Lecha Gardockiego, widzę, że taki sam tok rozumowania, który tutaj w wielkim skrócie przedstawiam, podziela także biegły. Powtarzam jednak, że nie miałem czasu zapoznać się z całą ekspertyzą.</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Uważam, że zarówno osoby umieszczone w pierwszej części wniosku wstępnego, jak i w drugiej jego części, są winne przekroczenia norm prawnych i że wina ta została im udowodniona. W związku z tym, osoby te powinny być postawione przed Trybunałem Stanu, gdyż pierwsza grupa tych osób wprowadzając stan wojenny, działała bez oparcia na jakiejkolwiek podstawie prawnej, wielokrotnie naruszając prawo. Co do drugiej grupy tych osób, to również naruszyły one Konstytucję.</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Wydaje mi się jednak, że od odpowiedzialności powinny być zwolnione dwie osoby. Dotyczy to prof. Jana Szczepańskiego, który - jak wiemy - wstrzymał się wówczas od głosowania oraz pana Ryszarda Reiffa, który głosował przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Sądzę, że należy podziwiać odwagę cywilną tych dwóch osób, które w tamtej atmosferze nacisku, zachowały tak dużą dozę odwagi cywilnej i zrobiły wszystko to, co do nich należało - przeciwstawiały się w głosowaniu naruszeniu prawa. Nic innego zrobić przecież nie mogły. Uważam więc, że w stosunku do tych dwóch osób postępowanie powinno zostać umorzone.</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Właściwie na tym można byłoby zakończyć cały wywód, gdyż przecież osnowa wniosku wstępnego mówi o złamaniu zasad konstytucyjnych i udowodnienie tego wystarczy, aby osoby objęte wnioskiem wstępnym postawić przed Trybunałem Stanu. Powiedziałbym nawet, że nie ma tutaj innej możliwości. W toku prac Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej ten zarzut można byłoby udowodnić stosunkowo szybko, wystarczyłby nawet na to jeden miesiąc.</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Komisja jednak obradowała przez prawie dwie kadencje Sejmu. Dlaczego? Dlatego, że pojawiły się bardzo ważne problemy, które przy okazji udowodnienia naruszenia prawa należało spróbować wyjaśnić. Bowiem do osób objętych wnioskiem wstępnym odnosiły się argumenty, które dotyczyły jak gdyby dwóch stanów: stanu obrony koniecznej i stanu wyższej konieczności. Inaczej mówiąc, podnoszono, iż Polsce groziło wejście wojsk Układu Warszawskiego i że stan wojenny był obroną przed zamachem stanu ze strony „Solidarności”. Właściwie wokół tych dwóch zagadnień toczyło się całe postępowanie.</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Trzeba powiedzieć, że te dwie hipotezy pozostały w świetle obrad Komisji tylko hipotezami, tylko w sferze domniemań i domysłów i w istocie żadna z nich nie została udowodniona.</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Zacznijmy od pierwszej sprawy, tj. od zagrożenia ze strony Związku Sowieckiego. Trzeba tu na wstępie powiedzieć pewien truizm: przecież w tamtych czasach Związek Sowiecki to był nasz wielki brat i przyjaciel. To było państwo, na którym należało się wzorować i jemu podporządkowywać. To był faktyczny władca Polski. Mogę tu przytaczać całą masę przykładów na poparcie tego sposobu rozumowania, powoływać się na wiele wypowiedzi i oświadczeń osób objętych wnioskiem wstępnym, które uważały Związek Sowiecki za brata. Jakżeż to więc - brat, wzór do naśladowania i napada?</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Istnieją rzeczywiście dowody, że interwencja ze strony państw Układu Warszawskiego była przewidywana w roku 1980 i w zasadzie do narady z dnia 5 grudnia 1980 r. można było mówić o tym zagrożeniu w realnych kategoriach. Ponieważ jednak dotyczy to okresu o rok wcześniejszego od wprowadzenia stanu wojennego, nie będę zajmował się tą częścią dowodów. Rzeczywiście, istnienie wtedy realnego zagrożenia interwencją wynika z dokumentów i można by to potwierdzić.</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Poczynając jednak od narady z dnia 5 grudnia 1980 r., kiedy to nawet według zdania gen. W. Jaruzelskiego i S. Kani, kierownictwo radzieckie cofnęło bezpośrednią groźbę interwencji, sytuacja jak gdyby zaczynała ulegać pewnej zmianie. Przytoczę tu chociażby protokół z posiedzenia Biura Politycznego KC KPZR z dnia 29 października 1981, kiedy to J. Andropow mówił: „My jednak powinniśmy twardo obstawać przy swoim stanowisku i naszych wojsk do Polski nie wprowadzać. P. Ustinow na tymże posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR stwierdził: „W ogóle należy stwierdzić, że nie można wprowadzać naszych wojsk do Polski”.</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Sięgnijmy też może do protokołu Biura Politycznego KC KPZR z dnia 10 grudnia 1981, a więc z okresu bezpośrednio poprzedzającego wprowadzenie stanu wojennego. Wówczas to myśl o interwencji odrzucają tacy politycy jak: Ustinow, Susłow, Andropow, Gromyko, Griszin i nikt z nimi nie polemizuje. Dokumenty te znajdują się w tzw. teczce Susłowa na stronach 72 do 93.</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Na tymże posiedzeniu J. Andropow mówił: „A jeśli na Związek Radziecki rzucą się kraje kapitalistyczne, a oni już mają odpowiednie uzgodnienia, to po różnego rodzaju sankcjach ekonomicznych i politycznych, będzie to dla nas bardzo ciężkie”. Susłow zaś stwierdzał: „Prowadzimy szerokie działanie na rzecz pokoju i teraz nie wolno nam zmieniać swojego stanowiska. Światowa opinia publiczna nigdy by nas nie zrozumiała”.</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Bardzo charakterystyczna jest także, co prawda późniejsza, wypowiedź Kostikowa zawarta na str. 258 tego pakietu dokumentu. Zacytuję tę wypowiedź.</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#AndrzejOstojaOwsiany">"Czy nasi chłopcy, żołnierze Armii Radzieckiej mieli ten pożar gasić? Czy ci tracący przytomność starcy na Kremlu rzuciliby ich na Polaków? Czy mieli oni jeszcze wtedy taką władzę, że nikt by ich nie złapał za rękę?</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#AndrzejOstojaOwsiany">To są dla mnie fundamentalne pytania. Ani przez chwilę nie mam wątpliwości, że nasi żołnierze nie mieli walczyć z Polakami ani w 1970 r., ani 10 lat później. Co innego gry polityczne, naciski, dyskusje, nawet groźby, a co innego decyzja, rozkaz, aby z bronią w ręku wkroczyć do Polski. To było wykluczone”. Tak mówił Kostikow.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Grożenie stanem wojennym miało niejednokrotnie charakter instrumentalny, bo rzeczywiście było czym grozić. Taki już otwarcie instrumentalny charakter miał argument o groźbie wkroczenia wojsk sowieckich, użyty przez generała Cz. Kiszczaka w odręcznych notatkach znajdujących się w aktach MSW, tom 228/1b, karta 33.</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Pisze on, co następuje: „Używać straszaka interwencji, koncentracji wojsk na granicy, że mogą wejść wojska nie tylko radzieckie, ale czeskie, niemieckie i nie ma tu wyjścia. Każda metoda dopuszczalna. Straszyć, straszyć. Mówić o tym, że przywódcy „S” mówią o wieszaniu, nawet Kuroń. Interwencja będzie po to, aby rozstrzelać tych, co wieszali”.</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Jak wiemy, ze strony „Solidarności” nikt nie wieszał, ani nawet nie próbował wieszać. Niemniej jednak jest to bardzo charakterystyczny przykład wskazujący na ówczesny sposób rozumowania ministra spraw wewnętrznych. A pamiętajmy, że w tym czasie Sowieci dostawali przecież tęgie lanie w Afganistanie. Jak zaś wiadomo, jeszcze za Kutuzowa sformułowano zasadę, aby nie otwierać wojny na dwa fronty.</u>
          <u xml:id="u-4.36" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Czy z tego, co w ogromnym skrócie powiedziałem, z tych znajdujących się w dokumentach cytatów wynika, iż twierdzę, że nie było niebezpieczeństwa sowieckiej interwencji?</u>
          <u xml:id="u-4.37" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Oczywiście - tak daleko nie można się posunąć. Sądzę, że potencjalnie biorąc, taka groźba mogła być realna i wprowadzona w życie. Tyle że nie mamy na to wystarczających dowodów.</u>
          <u xml:id="u-4.38" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Co się zaś tyczy obrony koniecznej, to oznacza ona przecież obronę przed bezpośrednim, bezprawnym zamachem, a takiego nie było. Był on prawdopodobny, ale nie nastąpił, zaś stan wojenny nastąpił i był jakże tragicznym i smutnym faktem.</u>
          <u xml:id="u-4.39" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Można by powiedzieć, że od dawna istniały w Polsce jak gdyby dwa sposoby myślenia. To znana prawda. Tak było już od co najmniej dwóch wieków, kiedy to państwo polskie uległo rozbiorom.</u>
          <u xml:id="u-4.40" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Jeden sposób myślenia sprowadzał się do tego, że przecież nie mamy sił, że przecież jesteśmy stale słabsi, że z czym i na kogo mamy się porywać, czyżby z motyką na słońce? A może nawet nie z przysłowiową motyką, bo i motyki nie starczało. Wobec tego należy być uległym wobec potężnych sąsiadów, a szczególnie wobec caratu. Należy iść na ustępstwa i ugody wobec nich, czasem nawet się przed nimi korzyć po to, aby zachować i majątki i życie. Mieliśmy przecież nie tylko Rzewuskich, oczywistych zdrajców, ale i Wielopolskich, którzy przedstawiali podobne racje. To był jeden sposób myślenia.</u>
          <u xml:id="u-4.41" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Był jednak i inny sposób myślenia, reprezentowany chociażby przez Kościuszkę, przez Bema, przez Piłsudskiego, którzy uważali, że najważniejszą i najcenniejszą rzeczą w życiu narodu i państwa jest niepodległość i że za tę niepodległość warto poświęcić i rodzinę, i życie, i szczęście, i zdrowie. Ileż to dziesiątków, milionów Polaków dla tych wartości życie poświęciło, dla żadnych innych - tylko tych.</u>
          <u xml:id="u-4.42" who="#AndrzejOstojaOwsiany">No bo można by przecież zakwestionować wszystkie nasze powstania narodowe. W końcu, jakie powstanie wygraliśmy? Tylko Wielkopolskie. I to zresztą w szczególnych warunkach. Wszystkie inne powstania były przegrane, kończyły się tragedią, rzucaniem tych „kamieni” na stos.</u>
          <u xml:id="u-4.43" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Czy wobec tego, należałoby może tych powstań nie robić? Ale czy dzisiaj, gdyby ich nie było, gdyby nie to morze poświęcenia krwi, łez, pożogi, tortur, Sybiru - gdyby nie to wszystko, to czy dzisiaj w ogóle bylibyśmy na tej sali, czy mówilibyśmy po polsku? Polski w ogóle by nie było, nie byłoby tego „problemu”, od dawna zostalibyśmy wynarodowieni.</u>
          <u xml:id="u-4.44" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Z czysto wojskowego punktu widzenia zarówno Powstanie Kościuszkowskie, jak i Powstania: Styczniowe i Listopadowe, każde z tych powstań było przecież samobójstwem. Wiadomo było, że się nie wygra, a jednak Polacy szli na ten stos, wyłącznie broniąc ideałów. Ciekawe jest, że nawet w Ludowym Wojsku Polskim nie doszukałem się przecież żadnej dywizji, która nosiłaby imię margrabiego Wielopolskiego. Natomiast zaczęliśmy walkę z dywizją imienia Kościuszki, tego szaleńca z pewnego punktu widzenia, ale oczywiście - bohatera narodowego. Były dywizje imienia Bema, Traugutta. Wielopolski nie znalazł się wśród patronów.</u>
          <u xml:id="u-4.45" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Wydawałoby się więc, że dominuje u nas ten romantyczny punkt widzenia i jakże dobrymi przykładami są na to postacie z jednej strony Traugutta, zaś z drugiej Wielopolskiego. Pierwszy z nich, to przecież wychowany w szkole carskich oficerów, Traugutt - carski pułkownik posiadający majątek, rodzinę, świetnie sytuowany. Człowiek ten rzuca wszystko, walczy w oddziałach powstańczych, a potem bierze na siebie ten bezmiar odpowiedzialności za rząd narodowy w momencie, kiedy dobrze już było wiadomo, że powstanie nie ma żadnych szans, że wszystko się skończyło - człowiek ten ginie na stokach Cytadeli, to Traugutt.</u>
          <u xml:id="u-4.46" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Druga postać, to margrabia Wielopolski, który działając w tamtym czasie zarządza brankę, korzy się przed caratem w imię właśnie zachowania status quo, niedopuszczenia do nadmiernych ofiar. Lepiej ukorzyć się przed okupantem niż podnieść głowę w przegranej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-4.47" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Powiedziałem o dwóch charakterystycznych postaciach z tego samego okresu naszych dziejów, reprezentujących dwa sposoby myślenia. Pytam, czy nie powtórzyły się one w latach 1980–1981?</u>
          <u xml:id="u-4.48" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Gdybyśmy chcieli rozumować w kategoriach czysto racjonalnych, to jak powinien się zachować polski rząd w 1939 r.? Wtedy było wiadomo, że Niemcy w piechocie mają dwukrotną przewagę, trzykrotną w artylerii, pięciokrotną w broni pancernej. Czy nie należało pójść do Hitlera z błagalnymi oświadczeniami, czy nie należało oddać Gdańska, korytarza? Może nie zginęłoby wtedy aż 6 mln polskich obywateli? A jednak jest dla nas zaszczytem, że zachowaliśmy się tak, a nie inaczej, pomimo wiadomych i tragicznych skutków.</u>
          <u xml:id="u-4.49" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Gdyby wtedy w Polsce w 1939 r. był skądinąd bardzo zasłużony marszałek Petain, to może powstałby rząd podobny do rządu Vichy, tylko pamiętajmy, jak skończył Petain i że wszystkie jego poprzednie zasługi poszły w niepamięć, bo w pewnym momencie zdradził ojczyznę.</u>
          <u xml:id="u-4.50" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Czy mówiąc w ten sposób, chciałbym stwierdzić, że należało w 1981 r. rzucić się na Moskwę? Nie, nie jestem aż takim szaleńcem. Niemniej jednak sądzę, że można było poszukiwać bardziej honorowego wyjścia z sytuacji w 1981 r., a nie tylko wyprowadzać wojsko przeciwko własnemu narodowi. Sądzę, że w przypadku, który w tej chwili omawiamy, a więc wobec możliwości wkroczenia wojsk Układu Warszawskiego, również nie mamy do czynienia z obroną konieczną, bo aczkolwiek istniało takie niebezpieczeństwo i było ono, jak sądzę, może i dosyć realne, to wkroczenie nie nastąpiło i pozostaje w sferze domysłów i hipotez.</u>
          <u xml:id="u-4.51" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Natomiast czy było zagrożenie przejęcia władzy przez „Solidarność”? Oto kolejne, bardzo skomplikowane przecież pytanie, a odpowiedź na nie zależy od tego, po której stronie tej umownej barykady stoi się. Jedni powiedzą, że istniało takie niebezpieczeństwo, inni powiedzą, że nie istniało. Bo właściwie jakimi środkami dysponowała „Solidarność? Z jednej strony były to liczne oświadczenia i wypowiedzi, zaś z drugiej strony były to manifestacje uliczne, a wreszcie z trzeciej strony były to strajki, jako ta broń ostateczna.</u>
          <u xml:id="u-4.52" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Wprawdzie gwałtownie poszukiwano składów broni i amunicji, robiono wszystko, aby je znaleźć, ale jakoś ich nie znaleziono. Podobno gdzieś zatrzymano dwóch członków „Solidarności”, którzy mieli przy sobie własnej roboty pistolety. To było wszystko, co zdołano ustalić. Czyli - nie stwierdzono żadnych przygotowań zbrojnych, które mogłyby zagrozić władzy dysponującej taką siłą i takim aparatem, zagrozić zamachem stanu.</u>
          <u xml:id="u-4.53" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Natomiast jakimi metodami walczono z tymi zjawiskami? Były to liczne prowokacje, były to rozwiązania siłowe. Były to pałki, gazy. Osobiście brałem udział w bardzo wielu manifestacjach, które zawsze kończyły się w podobny sposób: trzykrotnie ostrzegano, a potem stosowano rozwiązania siłowe, które zawsze stwarzają możliwości, że rozruchy rozszerzą się, zaognią, że padną ranni, a może nawet trupy.</u>
          <u xml:id="u-4.54" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Byłem wtedy działaczem opozycji na szczeblu wojewódzkim w Łodzi. Czy kiedykolwiek próbowano z nami nawiązać jakąkolwiek rozmowę? Owszem, były takie miejsca rozmów, gdzie byliśmy przymusowo ściągani, do lokali Służby Bezpieczeństwa. Jedynie przedstawiciele Służby Bezpieczeństwa z nami rozmawiali w formie przesłuchań, szantażu, gróźb. Te metody i środki to były rewizje, zatrzymywanie na ulicy, wyrzucanie z pracy, a w końcu uwięzienie.</u>
          <u xml:id="u-4.55" who="#AndrzejOstojaOwsiany">A przecież pierwszym sekretarzem KW PZPR w Łodzi był wtedy Czechowicz, członek Biura Politycznego. Prezydentem był Niewiadomski, członek KC PZPR. Działał przewodniczący Rady Narodowej w Łodzi i inni. Nigdy jednak nikt nie próbował nawiązać z nami jakiegokolwiek dialogu. Nie wiem, czy te rozmowy dałyby jakiś efekt, ale nikt tego nawet nie próbował.</u>
          <u xml:id="u-4.56" who="#AndrzejOstojaOwsiany">A dzisiaj? Odwołajmy się może do czasów dzisiejszych. Czy dzisiaj nie mamy manifestacji ulicznych, czy nie mamy strajków? Przecież strajki bez przerwy przewalają się przez Polskę i to przecież w bardzo kluczowych dziedzinach naszego przemysłu i naszego życia. Czy nie ma teraz manifestacji? Tu przed Sejmem obserwujemy czasem bardzo duże, a czasem niewielkie manifestacje, których uczestnicy nie są wcale nastawieni w sposób pokojowy. Uzbrojeni są także w pałki, nawet przynoszą ze sobą kamienie. Mają petardy, nie raz nawet próbują coś podpalić. Takie zdarzenia są w tej chwili w Polsce na porządku dziennym.</u>
          <u xml:id="u-4.57" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Czy jednak z powyższych powodów myśli się obecnie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, stanu wojennego? Czy rzuca się przeciwko manifestantom kordony ORMO, ZOMO, wyspecjalizowanych oddziałów Policji i wojska? Przecież tak łatwo byłoby sprawę zaognić, czy nie byłoby? Nie robi się jednak tego. Nawet ten policjant, którego zaatakowano i który oberwał - on się cofa, a emocje ludzi, którzy tutaj przychodzą przed Sejm, w pewnym momencie wygasają. Ludzie wykrzyczą swój żal, który jest najczęściej uzasadniony i odchodzą.</u>
          <u xml:id="u-4.58" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Ani Sejm, ani Urząd Rady Ministrów nie został przecież spalony, co najwyżej obrzucony jajkami. Wprawdzie nie jest to przyjemne, lecz można to wytrzymać. Natomiast gdyby postępowano według schematu z roku 1981 i lat późniejszych stanu wojennego, to przecież tutaj, przed Sejmem, przed Urzędem Rady Ministrów i innymi miejscami, krew lałaby się. Ludzie zapełnialiby więzienia.</u>
          <u xml:id="u-4.59" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Czyli - dzieje się właściwie to samo, co wtedy, tyle że może na mniejszą skalę. Są to obecnie częste wydarzenia. Niewątpliwie jest to dolegliwe dla rządzących, niemniej jednak znajduje się środki i metody rozwiązywania tych spraw i bardzo często dochodzi do porozumień, choć na początku wydaje się, że takie porozumienie jest w ogóle niemożliwe. Strony jakoś się jednak ze sobą dogadują, to jest możliwe.</u>
          <u xml:id="u-4.60" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Wyprowadzenie wojska na ulice to nie jest żadna recepta, to jest - niestety - zbrodnia. Warto jednak przypomnieć, że mimo tych wszystkich jakże straszliwych zarzutów, jakoby „Solidarność” miała wieszać, katować, podpalać, bić - jakoś nikt nie zginął ze strony rządowej, z tamtej strony, ani jedna osoba. Po drugiej stronie, sprawy wyglądały - niestety - inaczej. Zatem - jak sądzę - nie można mówić o obronie koniecznej, bo nie było bezpośredniego zamachu na państwo.</u>
          <u xml:id="u-4.61" who="#AndrzejOstojaOwsiany">W tym miejscu powstaje bardzo przykry dla mnie spór: ilu ludzi zginęło w czasie stanu wojennego? Przed Komisją toczył się spór o to, czy tych trupów, jakże głośno wołających o pomstę do nieba, było 50, czy 100, czy 200. Osoby objęte wnioskiem wstępnym gwałtownie zaprzeczały, że ofiar było więcej, twierdząc, że było ich mniej.</u>
          <u xml:id="u-4.62" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Tego rodzaju spór budził we mnie bardzo przykre odczucia. Czyż można w ogóle taki spór prowadzić? Czy nie wystarczy, jeżeli zginie 1 człowiek niesłusznie zamordowany? Przecież dla tego człowieka to jest koniec wszystkiego, to jest koniec wszechświata dla tej jednostki, nie mówiąc już o cierpieniach jego bliskich, dzieci, rodziny.</u>
          <u xml:id="u-4.63" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Czy można wymierzyć, że było akurat 50 ofiar, a nie 5 tysięcy ofiar? Był to dla mnie bardzo przykry spór, powiedziałbym nawet, że żenujący, a nie ulega wątpliwości, że ludzie zginęli, a nie powinni byli zginąć. Nie ulega wątpliwości, że ludzie zapełniali więzienia, a nie powinni byli tam siedzieć tylko za swoje przekonania, a siedzieli. Nie ulega wątpliwości, że dziesiątki tysięcy ludzi zostały wyrwane z domów w nocy i internowane, co było zresztą akurat w tym wszystkim, najmniej ważne.</u>
          <u xml:id="u-4.64" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Wahałem się, czy przytoczyć jeden cytat, ale go przytoczę. Otóż gen. Cz. Kiszczak na posiedzeniu kierownictwa MSW w dniu 17 grudnia 1981, kiedy nadeszła wiadomość o masakrze w kopalni „Wujek” powiedział, co następuje: „Dzień jest udany, choć doszło do użycia broni palnej i zginęło 6 górników w kopalni „Wujek”. To koniec cytatu, ażeby nie było wątpliwości, pochodzi on z akt MSW, tom 251/11 str. 195. „Udany dzień” - gratuluję panu generałowi, dla niego dzień ten zaczął się dobrze.</u>
          <u xml:id="u-4.65" who="#AndrzejOstojaOwsiany">W końcu dla mnie osobiście jako dla człowieka wychowanego w tradycjach wojskowych, szczególnie bolesną sprawą było użycie wojska, armii polskiej do celów stanu wojennego. Prędzej przebolałbym użycie tych innych formacji: ORMO, ZOMO, wyspecjalizowanych jednostek, uzbrojonych oddziałów PZPR, które też były powoływane - rzecz jasna - całkowicie bezprawnie jako prywatna armia partyjna.</u>
          <u xml:id="u-4.66" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Użycie jednak armii dla celów stanu wojennego było dla mnie najgorsze, bo przecież polski żołnierz, każdy żołnierz jest po to, aby bronić kraju przed najazdem wroga zewnętrznego, a jak potrzeba, poświęcić swoje życie. Armia tylko do tych celów jest powołana i tylko w tych celach może być użyta. Wyprowadzenie żołnierzy na własny naród, w moim odczuciu, jest zbrodnią i nie znajduję dla tego faktu żadnego usprawiedliwienia, tym bardziej jeśli się zważy, jak wielką siłą policji i innych oddziałów rząd wtedy dysponował, poza wojskiem.</u>
          <u xml:id="u-4.67" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Osobiście uważam i w świetle faktów, i w swoim sumieniu, że zarzuty postawione we wniosku wstępnym, niezależnie od pewnych błędów formalnych wniosku, co też jest faktem, że zarzuty te zostały potwierdzone w toku pracy Komisji.</u>
          <u xml:id="u-4.68" who="#AndrzejOstojaOwsiany">Dlatego mam zaszczyt wnosić, aby Komisja zechciała sformułować dla Sejmu wniosek o postawienie osób objętych wnioskiem wstępnym przed Trybunałem Stanu. Oczywiście - z wyłączeniem tych dwóch osób, o których wcześniej mówiłem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JerzyWiatr">Dziękuję bardzo, panie pośle. W tej chwili do głosu zapisane są 3 osoby w następującej kolejności: poseł Jerzy Wierchowicz, poseł Jacek Taylor, poseł Jerzy Wiatr. Przyjmuję dalsze zgłoszenia. Głos ma pan poseł J. Wierchowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JerzyWierchowicz">Pozwolę sobie przedstawić moje indywidualne stanowisko przygotowane na dzisiejsze posiedzenie, bardziej syntetyczne i tym samym krótsze stanowisko od wystąpienia mego przedmówcy. Myślę, że nie będę mówił dłużej niż kilkanaście minut. Chcę też oświadczyć, że popieram w całości stanowisko, które przedstawił mój przedmówca pan poseł A. Ostoja-Owsiany.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#JerzyWierchowicz">Po kilkunastu latach od wprowadzenia i przeprowadzenia stanu wojennego oraz po przeszło 4 latach od złożenia wniosku wstępnego, przystępujemy dzisiaj do formułowania jakby pierwszego „wyroku” w tej sprawie, jakim będzie przedstawienie Zgromadzeniu Narodowemu wniosku o postawienie w stan oskarżenia autorów stanu wojennego przed Trybunałem Stanu, pod zarzutem naruszenia konstytucji oraz innych ustaw - bądź też przedstawienie przez nas wniosku o umorzenie postępowania.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#JerzyWierchowicz">Dlatego należy rozważyć kilka kwestii, zadać kilka podstawowy pytań, na które my, członkowie Komisji, powinniśmy sobie odpowiedzieć przed podjęciem tak ważkiej decyzji. Chcę oświadczyć, że mam nadzieję, nawet jestem o tym głęboko przekonany, że podejmując tę decyzję nie będziemy kierować się względami politycznymi, a względami natury prawnej z uwzględnieniem zarówno przesłanek formalnych, jak i merytorycznych.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#JerzyWierchowicz">Sprawa pierwsza. Przed Wysoką Komisją kilkakrotnie padały, zwłaszcza ze strony obrońców gen. Jaruzelskiego i gen. Kiszczaka stwierdzenia, iż sposób przedstawienia zarzutów, brak ich pełnego uzasadnienia, uniemożliwia osobom objętym wnioskiem wstępnym obronę. Tym samym więc naruszone zostaje podstawowe prawo każdego obywatela, a mianowicie prawo do obrony przed zarzutami postawionymi w postępowaniu toczącym się przed jakimkolwiek organem.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#JerzyWierchowicz">Taki zarzut postawił, i konsekwentnie go podtrzymuje, mecenas K. Łojewski już na posiedzeniu Komisji w dniu 22 września 1992 r. mówiąc, że:</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#JerzyWierchowicz">"Wniosek jest ewidentnie sprzeczny z ustawą o Trybunale Stanu, narusza gwarancje procesowe zainteresowanych osób, stawiając je w stan oskarżenia bez prawnego umotywowania, co uniemożliwia im korzystanie z prawa do składania wyjaśnień i zgłaszania wniosków, a więc odbiera im prawo do obrony”.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#JerzyWierchowicz">Jako adwokat z zawodu, obrońca także w sprawach karnych, również obrońca w kilkudziesięciu sprawach politycznych w latach osiemdziesiątych, jestem i myślę, że zawsze będę szczególnie wyczulony na takie twierdzenia i tego rodzaju „oskarżenia”.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#JerzyWierchowicz">Muszę powiedzieć, że podzielam w całości wyrażany pogląd mecenasa K. Łojewskiego, biorąc pod uwagę czas, gdy po raz pierwszy wygłosił on ten pogląd przed Komisją i w tym sensie i zakresie jest to pogląd słuszny. Rzeczywiście, sformułowanie wniosku wstępnego bez konkretyzacji zarzutu, bez uzasadnienia i bez pełnej kwalifikacji prawnej, powinno - być może - wtedy właśnie skutkować przekazaniem tego wniosku wnioskodawcom, w celu uzupełnienia go.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#JerzyWierchowicz">Jednakże w miarę postępowania przed Komisją, uważam, że zarzut naruszania prawa do obrony wszystkich osób objętych wnioskiem wstępnym, stracił na ostrości, a także na słuszności. Sposób procedowania Komisji, absolutna wolność wypowiedzi wszystkich uczestników postępowania, z której to możliwości najpełniej korzystał pan gen. Jaruzelski; możność zgłaszania wszystkich wniosków dowodowych i uwzględnianie tych wniosków przez podkomisję - są to wszystko okoliczności, które pozwalają mi dzisiaj stwierdzić, że prawo do obrony wszystkich osób w tym postępowaniu było w pełni realizowane. Taki sposób procedowania - moim zdaniem - sanował wcześniej wspomniane niedostatki wniosku wstępnego, chociaż doskonale rozumiem i szanuję konsekwencję, z którą obrona swój zarzut podtrzymuje.</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#JerzyWierchowicz">Dzisiaj gen W. Jaruzelski nie może powiedzieć, że nie wie, co mu się zarzuca. Nie może powiedzieć, że nie wie, jak będzie brzmieć ewentualne oskarżenie. Zarzuca mu się działanie na szkodę narodu polskiego, a więc naruszenie przepisu art. 6 pkt 1 konstytucji obowiązującej w 1981 r. Jako premier rządu PRL, podobnie jak inne osoby pełniące funkcje ministerialne objęte wnioskiem wstępnym, miał on obowiązek kierować się interesem narodu. Wprowadzając i realizując stan wojenny, nie kierował się on interesem narodu polskiego, a interesem obcego mocarstwa. Przed takim zarzutem gen. Jaruzelski oraz jego towarzysze bronią się.</u>
          <u xml:id="u-6.10" who="#JerzyWierchowicz">Czy taki zarzut można stawiać gen W. Jaruzelskiemu i innym osobom, które były ministrami w jego rządzie w roku 1981? Uważam, że absolutnie tak. Takie działania, jakie podjął sam gen. Jaruzelski, a także generałowie: Hupałowski, Janiszewski, Kiszczak i Piotrowski, wchodząc w skład Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, były działaniami na szkodę narodu polskiego. Ponieważ działania te podjęły wymienione osoby będąc jednocześnie członkami Rady Ministrów, ich odpowiedzialność konstytucyjna w brzmieniu ustawy o Trybunale Stanu, jest dla mnie oczywista.</u>
          <u xml:id="u-6.11" who="#JerzyWierchowicz">Następna sprawa. Na czym zasadza się odpowiedzialność członków ówczesnej Rady Państwa, której przewodniczącym był prof. Henryk Jabłoński?</u>
          <u xml:id="u-6.12" who="#JerzyWierchowicz">Osoby te także powinny odpowiadać za naruszenie wspomnianego już art. 6 ust. 1 konstytucji obowiązującej w 1981 r., gdyż formalnie wprowadzając stan wojenny w Polsce i wydając przepisy wykonawcze w formie dekretu, osoby te działały podobnie jak premier W. Jaruzelski i jego ministrowie wchodzący w skład Wojskowej Rady Ocalenie Narodowego. Działali oni na szkodę narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-6.13" who="#JerzyWierchowicz">Rada Państwa złamała swoim działaniem także inne przepisy konstytucyjne, o czym mówił pan poseł A. Ostoja-Owsiany. Dla jasności swego wywodu, państwo pozwolą, że przypomnę, iż wprawdzie Rada Państwa była upoważniona do podjęcia uchwały o stanie wojennym, jednakże art. 33 ust. 2 konstytucji stanowił, iż może to zrobić jedynie wtedy, jeżeli wymaga tego wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa. Sformułowanie to oznacza, że stan wojenny może być wprowadzony tylko wówczas, kiedy istnieje zewnętrzne zagrożenie państwa, wtedy gdy Polsce grozi wojna.</u>
          <u xml:id="u-6.14" who="#JerzyWierchowicz">Niespełnienie tego warunku powoduje konieczność zakwestionowania uchwały z 12 grudnia 1981 r. „w sprawie wprowadzenia stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa”, jako uchwały wydanej z naruszeniem normy konstytucyjnej, zawartej właśnie w art. 33 ust. 2.</u>
          <u xml:id="u-6.15" who="#JerzyWierchowicz">Rada Państwa dopuściła się także innego deliktu konstytucyjnego. Mianowicie, 12 grudnia 1981 r. nie posiadała ona uprawnień do wydawania dekretów. Przepis art. 31 ust. 1 ówczesnej konstytucji stanowił, iż Rada Państwa może wydawać dekrety wyłącznie między sesjami Sejmu. Natomiast 12 grudnia trwała III sesja Sejmu PRL VIII kadencji i Rada Państwa wydając dekrety o stanie wojennym - przypomnę: 4 dekrety - naruszyła wyżej wymieniony przepis konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-6.16" who="#JerzyWierchowicz">Rada Państwa, uchwalając i wprowadzając w życie dekrety o stanie wojennym, z uwagi na zawarte w nich regulacje prawne, naruszyła też dalsze normy konstytucyjne. Jest oczywiste, że przepisy stanu wojennego, 4 dekrety dotyczące realizacji tego stanu, naruszały takie podstawowe prawa i wolności obywatelskie, jak: wolność osobista, nietykalność osobista, wolność sumienia i wyznania, wolność zgromadzeń, tajemnica korespondencji. A więc przepisy te naruszały prawa i gwarancje obywatelskie, zapisane w rozdziele 8 wówczas obowiązującej konstytucji. Takiego ograniczenia, czy też zniesienia praw obywatelskich mógł jedynie dokonać Sejm i to wyłącznie w drodze zmiany konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-6.17" who="#JerzyWierchowicz">Tak więc, członkom Rady Państwa należy - moim zdaniem - postawić co najmniej 3 zarzuty:</u>
          <u xml:id="u-6.18" who="#JerzyWierchowicz">Pierwszy merytoryczny zarzut podważa przesłanki wprowadzenia stanu wojennego. Było to użycie siły przeciwko pokojowemu ruchowi społecznemu. było to działanie blokujące demokratyczne zmiany w naszym kraju, działanie na szkodę narodu, w interesie obcego mocarstwa, w sytuacji, gdy zagrożenia zewnętrznego nie było. A więc były to działania naruszające przepisy art 6 i art. 33 konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-6.19" who="#JerzyWierchowicz">Drugi zarzut naruszenia konstytucyjnych zasad, dotyczących kompetencji organów państwa, polega na tym, iż Rada Państwa nie miała uprawnień do wydawania dekretów w czasie trwania sesji Sejmu. Wydając je naruszyła więc przepis art. 31 konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-6.20" who="#JerzyWierchowicz">Trzeci zarzut odnosi się do naruszenia podstawowych praw obywatelskich przez wydanie sprzecznych z konstytucją dekretów, które ograniczały te prawa. Mowa tu o prawach, uprawnieniach i gwarancjach obywatelskich zawartych w rozdziale 8 konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-6.21" who="#JerzyWierchowicz">Wszyscy więc: Rada Państwa, premier i ministrowie działali „sub colore iuris” (pod pozorem prawa), działali więc bezprawnie i za to powinni ponieść odpowiedzialność konstytucyjną.</u>
          <u xml:id="u-6.22" who="#JerzyWierchowicz">Ostatnia sprawa. Czy osoby objęte wnioskiem wstępnym o pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej są winne zbrodni stanu wojennego, nieszczęść stanu wojennego, jego zdarzeń, jego następstw? Czy są winne wobec narodu, a jeśli tak, to za co powinny odpowiadać, jeśli zaś nie, to dlaczego?</u>
          <u xml:id="u-6.23" who="#JerzyWierchowicz">Czy generałowie: Jaruzelski, Kiszczak i inni, a także inne osoby objęte wnioskiem wstępnym, działali w stanie wyższej konieczności, który by ich usprawiedliwiał i jednocześnie eskalował? Czy rzeczywiście inwazja radziecka była realnym zagrożeniem? Czy wprowadzając stan wojenny uchronili oni Polskę i zapobiegli większemu nieszczęściu?</u>
          <u xml:id="u-6.24" who="#JerzyWierchowicz">Jak państwo zauważyliście, ja w tej sprawie „wyroku” nie wydałem, gdyż to nie ja, nie my jesteśmy sędziami, choć niektórzy z nas będą, być może, prokuratorami w tej sprawie, zgodnie z brzmieniem ustawy o Trybunale Stanu.</u>
          <u xml:id="u-6.25" who="#JerzyWierchowicz">Chciałbym też powiedzieć, że powinniśmy pamiętać, iż nawet ustawy nie dawały nam uprawnienia do bycia sędziami. Dzisiaj nie podejmujemy decyzji o winie lub niewinności gen. Jaruzelskiego i innych osób, przeciwko którym wystąpiono z wnioskiem wstępnym, ale podejmujemy decyzję o tym, czy sąd ma się odbyć. Podejmujemy decyzję, czy można tym osobom stawiać zarzuty naruszenia prawa, naruszenia konstytucji, czy też nie. O tym powinien rozstrzygnąć niezawisły sąd, jakim jest Trybunał Stanu.</u>
          <u xml:id="u-6.26" who="#JerzyWierchowicz">Nie sądzę, że byłoby dobrze, gdyby sprawa odpowiedzialności autorów stanu wojennego skończyła się na szczeblu najniższym, to jest właśnie w Komisji sejmowej, która wnosiłaby o umorzenie sprawy, która skończyłaby się wtedy bez jej osądzenia.</u>
          <u xml:id="u-6.27" who="#JerzyWierchowicz">Każdy ma prawo do obrony, każdy ma też prawo do sądu. Choć może to brzmi przewrotnie, nie powinniśmy tego prawa odmawiać także gen. Jaruzelskiemu. Myślę, że nie należy pozostawiać wszystkiego osądowi Boga i historii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JerzyWiatr">Dziękuję bardzo, panie pośle. Kolejno zapisani są do głosu posłowie: J. Taylor, J. Wiatr, B. Borusewicz i A. Krawczuk. Proszę uprzejmie, głos ma pan poseł Taylor.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JacekTaylor">Zabierając teraz głos, chcę z góry zaznaczyć, że być może, iż pod koniec dyskusji wypowiem się raz jeszcze, gdyż uzgodniliśmy z panem posłem B. Borusewiczem, iż to on będzie mówił o faktycznych okolicznościach sprawy i o tym, jaka powinna być ostateczna decyzja naszej Komisji.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#JacekTaylor">Natomiast ja chciałbym zająć się prawną stroną zagadnienia. Ponieważ czuję się w tej mierze wyręczony wystąpieniem mojego przedmówcy, więc sądzę, że nie zajmę państwu zbyt wiele czasu.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#JacekTaylor">Na początku powiem może o tym, co zdarzyło się już po zamknięciu postępowania dowodowego przez naszą Komisję, co z pewnością dla wszystkich państwa będzie bardzo ciekawe. Otóż w Konsulacie Generalnym Polski w Waszyngtonie niedawno odbyła się publiczna dyskusja na ten temat, o którym dzisiaj dyskutujemy i jeszcze będziemy dyskutować. O dyskusji tej doniosła „Rzeczpospolita”. Bardzo interesujące wystąpienie miał tam prof. Zbigniew Brzeziński, którego tezy dadzą się streścić w kilku punktach.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#JacekTaylor">Mówił on, że wejście wojsk radzieckich do Polski groziło nam w końcu 1980 roku i na początku roku 1981, że wtedy Moskwa miała zamiar interweniować i była gotowa do interwencji. Zatem przy końcu 1980 r. i na początku 1981 interwencja w Polsce była przygotowywana. Prof. Z. Brzeziński mówił o zaobserwowanych przez Amerykanów wtedy ruchach wojsk radzieckich i o empirycznych faktach, które to potwierdzają.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#JacekTaylor">Mówca wskazywał następnie, iż Moskwa miała nadzieję, że obawa przed interwencją wywrze wpływ na polskie władze, które podejmą zdecydowaną akcję przeciwko „Solidarności”. W wystąpieniu tym mowa była o tym, że Moskwa brała pod uwagę możliwą reakcję Stanów Zjednoczonych na interwencję, ponieważ pamiętała efekt szoku, wywołanego nieoczekiwaną reakcją Stanów Zjednoczonych na najazd na Afganistan. Pomoc Afganistanowi nie miała precedensu w historii zimnej wojny i ta myśl mogła na Kremlu powstrzymać interwencję w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#JacekTaylor">Powtórnie wiosną 1981 r. - prawdopodobnie prof. Z. Brzeziński miał na myśli wydarzenia bydgoskie - Moskwa testowała już tylko raczej zachowanie nowego prezydenta R. Reagana, aby sprawdzić, czy zachowa on się tak, jak D. Eisenhower w 1956 r., czy też inaczej. Wreszcie prof. Z. Brzeziński powiada, że od lata 1981 r. nie ma żadnych dowodów na to - a ma tu głównie na myśli sytuacje wynikające z meldunków, które dotyczyły militarnych działań ZSRR - aby dokonywano przygotowań do interwencji zbrojnej. Najwidoczniej więc zdecydowano, że trzeba uniknąć konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#JacekTaylor">Konkluduję więc - wersja osób objętych wnioskiem wstępnym, m.in. obecnych na tej sali, iż stan wojenny oddalił groźbę militarnej interwencji w końcu 1981 r., nie ma żadnego potwierdzenia w faktach.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#JacekTaylor">Zreferowałem państwu wydarzenie, które niedawno miało miejsce i które powinno nas zainteresować.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#JacekTaylor">16 stycznia, z powodu dość ciężkiej choroby, nie mogłem być obecny na posiedzeniu, ale zapoznałem się z końcowymi wystąpieniami osób objętych wnioskiem wstępnym. Ponieważ pan gen. W. Jaruzelski był łaskaw poświęcić mi prawie połowę swego wystąpienia, czuję się zmuszony odpowiedzieć, a postaram się to zrobić w kilku zdaniach.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#JacekTaylor">Nie zgadzam się z zarzutem, abym jako członek tej Komisji posługiwał się faktami nieprawdziwymi, sądami tendencyjnymi, abym kogokolwiek usiłował wprowadzać w błąd. Postaram się krótko odpowiedzieć na wiele zarzutów, które padły podczas tych obrad.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#JacekTaylor">Na jednym z posiedzeń Komisji, podczas zeznań świadka Chocholaka powiedziałem, że inflacja sięgnęła pod koniec lat osiemdziesiątych wskaźnika 1000 procent rocznie. Gen. W. Jaruzelski przytoczył liczby, zgodnie z którymi, inflacja w 1988 r. wyniosła 65%, w 1989 r. - 225%, a w 1990 r. - 680%. Zaznaczam, że bardzo trudno jest dzisiaj oceniać i przedstawiać w kategoriach statystycznych zjawisko inflacji, gdyż mieliśmy wtedy do czynienia z zapomnianym dziś zjawiskiem tzw. nawisu inflacyjnego, który bardzo zakłócał obraz. Niemniej jednak krótko odniosę się do postawionego mi zarzutu, aby odeprzeć tezę, iż gwałtowny wzrost inflacji spowodowały zmiany wprowadzone od 1 stycznia 1990 r.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#JacekTaylor">Rocznik Statystyczny za 1990 rok na str. 170 powiada, że w IV kwartale 1989 r., więc wtedy, gdy za sytuację gospodarki odpowiadała jeszcze poprzednia ekipa, inflacja wzrosła o 249% w samym tylko IV kwartale. Gdyby więc proces inflacyjny rozwijał się przez cały 1989 rok tak, jak w IV kwartale tego roku, to roczną inflację trzeba byłoby wyrazić wskaźnikiem, który wyniósłby 1500%, gdyż - jak wiadomo - wskaźników inflacyjnych nie dodaje się w sposób prosty.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#JacekTaylor">Następny zarzut polegał na tym, iż 22 sierpnia ubiegłego roku powiedziałem, że aresztowanie grupy L. Moczulskiego w dniu 23 września 1980 r. pod zarzutem obalenia państwa siłą, było działaniem niszczącym spokój społeczny. Tymczasem gen. W Jaruzelski w sposób zasadniczy nie zgadza się z tym i powiada, iż aresztowanie to było uzasadnione, ponieważ przedstawiciele Konfederacji Polskiej Niepodległej podczas obrad tej Komisji mówili, że prowadzili podchorążówkę KPN. Cała bieda w tym, że zarzut wysunięty 23 września 1980 r. nie dotyczy prowadzenia podchorążówki, gdyż wówczas takowej nie było.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#JacekTaylor">Mówię o tym dlatego, że uważam się za upoważnionego do twierdzenia, iż represje polityczne, wyjątkowe represje stosowane wobec poszczególnych osób, a tym bardziej wobec szefa grupy politycznej, którym był wtedy Leszek Moczulski, musiały być uzgadniane na najwyższym szczeblu. Do takiego wniosku uprawnia mnie zapis jednego spośród tych tylko kilku zachowanych protokołów z tamtego okresu, protokołów z posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR. Mam na myśli protokół z dnia 18 grudnia 1984 r.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#JacekTaylor">W zapisie tego protokołu aż dwa razy powtarza się informacja, że Biuro Polityczne zadecydowało o tego rodzaju jednostkowych represjach. Później jest mowa o sprawie Włoszczowej. Dokładnie sobie przypominam, że była to sprawa karna przeciwko dwóm księżom. Gen. W. Jaruzelski na posiedzeniu Biura Politycznego powiedział wtedy, że należy zamknąć sprawę Włoszczowej, rozpatrywaną na poprzednim posiedzeniu i że stanowisko Biura Politycznego było w tej sprawie słuszne i przyniosło pożądany rezultat. Ze swej strony mogę dodać, iż to stanowisko i ten rezultat polegały na postępowaniu karnym przeciwko dwóm osobom.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#JacekTaylor">Na tymże samym posiedzeniu była mowa o tym, że nie kto inny, a to gremium decydowało o bieżących represjach, mających miejsce dwa dni wcześniej w Gdańsku. Jakie to były zajścia? Wtedy Lech Wałęsa i duża grupa ludzi usiłowała złożyć kwiaty w rocznicę grudnia i przejść pod Pomnik Poległych Stoczniowców. Grupa ta została rozbita przez siły porządkowe, a kilka spraw skierowano do kolegium ds. spraw wykroczeń, zaś Biuro Polityczne zaaprobowało te decyzje.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#JacekTaylor">Na tymże posiedzeniu padła pewna konkluzja wyrażona słowami tow. Romaniuka, które to słowa zacytuję: „Ci, którym nie po drodze budowanie socjalizmu, muszą ponieść konsekwencje”. I to właśnie zostało wykonane. Podczas tych obrad mowa była także o skazaniu na 3 miesiące aresztu Andrzeja Gwiazdy i o aprobacie Biura Politycznego dla tego posunięcia. Przytoczę wreszcie bardzo charakterystyczny passus, gdy jeden z decydentów mówi: „Jednocześnie uzgodniliśmy z Generalną Prokuraturą, że w czasie ich odsiadywania na spokojnie rozważymy ewentualne wszczęcie postępowania karnego”. Dotyczyło to osób wówczas zatrzymanych. Słowa te znaczyły, że o postępowaniu karnym decydowało Biuro Polityczne i że postępowanie to nie było uzależnione od czynników stricte prawnokarnych.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#JacekTaylor">Czuję się upoważniony, aby w związku z zarzutem pana generała mówić o tych sprawach, jako że doskonale pamiętam, iż wprowadzenie stanu wojennego było również przeprowadzeniem skutecznej operacji ponownego, pełnego podporządkowania sądownictwa partii komunistycznej. Między innymi, wprowadzono wtedy bardzo surowe sankcje karne, ustanowione jednym z dekretów wydanych 13 grudnia 1981 r.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#JacekTaylor">Dekrety te były samoistnym czynnikiem dyscyplinującym i łamiącym sumienia sędziów, dlatego że prawo nakazywało skazywanie osób, które były otoczone społeczną estymą. W tamtym czasie przewidywano możliwość wymierzenia nawet najsurowszej kary, łącznie z karą śmierci, za jakiekolwiek przestępstwo osądzane w trybie doraźnym. To było bezprawie ubrane w szaty prawne.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#JacekTaylor">Wówczas, we wrześniu 1980 r. było oczywiste, że aresztowanie Leszka Moczulskiego i jego 6 kolegów należało rozumieć jako coś w rodzaju testu dla nowo powstałego związku sprawdzającego, jak związek zareaguje na represje prawnokarne.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#JacekTaylor">Otóż zarzuty wobec Leszka Moczulskiego były zarzutami natury werbalnej. Zarzucano mu np., że publicznie mówił o sprawach Katynia, a mówił tak, jak było. Do 1989 r. w Polsce zaniechano dochodzenia wobec sprawców masakry katyńskiej. Mało tego, fakty te były utrzymywane w tajemnicy przed narodem i była to ewidentna działalność na rzecz obcego mocarstwa, zmierzającego do zniewolenia Polski. Jednym słowem, było to ewidentną zdradą naszej racji stanu.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#JacekTaylor">Tak więc, wówczas decyzja najwyższych władz z 23 września 1980 r. miała charakter konfrontacyjny. Z całą pewnością nie była decyzją zmierzającą do uspokojenia atmosfery w kraju i otwierającą nowy rozdział współżycia władzy ze społeczeństwem.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#JacekTaylor">Rzeczywiście, nastąpił wtedy, we wrześniu 1980 r. efekt wywołany przez władze. Krajowa Komisja Poruzumiewawcza „Solidarności” - tak się wówczas nazywała centralna władza związku, później zaś nastąpiła zmiana jej nazwy na Komisję Krajową - powołała Komitet Obrony Więzionych za Przekonania. Podejmowała uchwały dotyczące osób więzionych i przedkładała władzom, podpisywane w dużej mierze przez osoby zaufania publicznego, deklaracje i postulaty, które jednak nie wywoływały żadnego skutku.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#JacekTaylor">Wskazywano wtedy np., że „Alarmujące jest posługiwanie się prawem karnym jako instrumentem walki politycznej i interpretowanie prawa karnego w sposób niedopuszczalny... Nazywanie krytyki osób sprawujących władzę znieważaniem narodu, Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i jej ustroju albo rozpowszechnianiem nie sprawdzonych wiadomości, niosących szkodę państwu... Wypowiadanie poglądów politycznych nazywane jest agitowaniem do czynów skierowanych przeciwko jedności sojuszniczej...”.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#JacekTaylor">Te wszystkie adresowane do władz zarzuty oparte były nie na czym innym, lecz na treści zarzutu, który prokuratura postawiła Leszkowi Moczulskiemu i jego 6 kolegom.</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#JacekTaylor">Jednym słowem, władze związku przez wiele miesięcy zdecydowanie żądały zaniechania tej polityki, zresztą całkowicie bezskutecznie aż do 13 grudnia 1981 r., czyli sprawa grupy Moczulskiego była czynnikiem jątrzącym sytuację, a przypomnę, że - niestety - nie było to jedyne wówczas tego typu posunięcie. Wspomnę tu o sprawie Narożniaka, o tzw. prowokacji bydgoskiej - takie wydarzenia stawiały nas na krawędzi ostrego konfliktu, i to niewątpliwie, nie z winy społeczeństwa i nie z winy jego ówczesnej reprezentacji, którą była wtedy „Solidarność”.</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#JacekTaylor">Zarzucono mnie również, że jakoby dezinformowałem o sprawie wprowadzenia w 1977 r. nowej roty przysięgi wojskowej, w której zaakcentowano obowiązek wierności sojuszniczej. Otóż nie chciałbym spierać się o słowa i o większe czy mniejsze znaczenie dokonywanych kolejno w tym zakresie zmian w konstytucji PRL, ale nasuwa się jedna uwaga. Mianowicie, przyjęta w 1977 r. rota przysięgi, odrobinę zmieniona, miała pewien związek ze zmianami w konstytucji wprowadzonymi w 1975 r. Po raz pierwszy w naszej Konstytucji była wówczas mowa o Związku Radzieckim i jego interesach.</u>
          <u xml:id="u-8.27" who="#JacekTaylor">Trzeba tu także powiedzieć, bo nie wiem, czy wszyscy jeszcze o tym pamiętają, że istotą tego ponad 40-letniego polskiego doświadczenia było upokorzenie i że musieliśmy je znosić w imię nie naszych interesów, ale interesów Związku Radzieckiego. Jest problem, czy dzisiaj wyzwoliliśmy się już z tego sposobu myślenia?</u>
          <u xml:id="u-8.28" who="#JacekTaylor">Warto tu przypomnieć fragment lektury, z którą w swoim czasie, wszyscy zapoznaliśmy się. Mówię mianowicie o książce Teresy Torańskiej „Oni”. Jest tam rozmowa z Leonem Chajnem, dotycząca 1949 roku. Pozwolę sobie przytoczyć fragment tego tekstu.</u>
          <u xml:id="u-8.29" who="#JacekTaylor">"W początkach tamtego roku, Bolesław Bierut pojechał do Stalina z prośbą - mówi Leon Chajn. Bierut był człowiekiem bardzo ideowym, był jednak ogromnie przywiązany do symboliki radzieckiej. Pojechał do Stalina z propozycją zmiany hymnu i godła, a Stalin się nie zgodził”. Dopiero w 20 lat po śmierci Bieruta - nasuwa się tu uwaga - jego następcy wprowadzili do konstytucji słowa o wierności wobec Związku Radzieckiego i zapewne w ślad za tym, dokonano zmiany roty przysięgi, być może - w sposób kosmetyczny, ale jednak dokonano.</u>
          <u xml:id="u-8.30" who="#JacekTaylor">Pytam, czy było to w jakiś sposób wymuszone, czy wisiała wtedy nad nami groźba inwazji? Dlaczego Stalin miał by być w 1949 r. bardziej liberalny od Breżniewa, który jak by nie było, chętnie Polaków całował, co wszyscy pamiętamy. Przymierze z Armią Radziecką, sojusz z ZSRR nie był sojuszem, był fałszem. Sojusz jest rzeczą dobrowolną, jest dobrowolnym związkiem, który łączy państwa, a tam, gdzie wchodzi w grę groźba użycia siły, nie ma mowy o żadnych sojuszach. Jest to tylko narzucona zależność.</u>
          <u xml:id="u-8.31" who="#JacekTaylor">Nasze władze przez ponad 40 lat wymuszały, również i na ludziach „Solidarności”, tamtego okresu także to dotyczy, obronę tego narzuconego nam ustroju i interesu obcego mocarstwa w naszej polityce wewnętrznej. Taką przesłanką propagandową, właściwie do końca nie zaniechaną i w tamtym okresie, o którym mówimy, była obrona przed rewizjonizmem niemieckim i utratą Ziem Zachodnich. Z biegu historii wynika, że jeśli ktoś miałby jeszcze wątpliwości, że był to fałsz, to dzisiaj można już z całą pewnością powiedzieć, kto był naszym sojusznikiem, a kto wrogiem. Oceniając przeszłość musimy dzisiaj odrzucać wszelkie kryteria wasalne i tego, co było walką o niepodległość nie można już nie nazywać po imieniu, a z kolei trwania przy zależności nie można nazywać zasługą. Mówię to w związku z tymi zarzutami, postawionymi mi w czasie poprzednich obrad Komisji, zarzutami z którymi zapoznałem się na podstawie biuletynu z tych obrad.</u>
          <u xml:id="u-8.32" who="#JacekTaylor">Z lektury tej dowiedziałem się również, że zakwestionowane zostały motywy wprowadzenia stanu wojennego, w celu zwalczania ruchu obywatelskiego. Na ten temat mam zupełnie jednoznaczny pogląd, który opiera się nie tylko na autopsji i na tym, o czym wszyscy pamiętamy, ale także na dokumentach.</u>
          <u xml:id="u-8.33" who="#JacekTaylor">Trudno tu przytoczyć wszystkie dokumenty, lecz niesłychanie charakterystyczne w tej mierze są dokumenty czeskie. Nie wątpię w prawdziwość tych zapisów, gdyż są one obiektywnie biorąc, do zweryfikowania. Otóż gen Dżur, czechosłowacki minister obrony narodowej, relacjonuje przebieg ówczesnych zdarzeń na użytek swego szefa, ówczesnego prezydenta i sekretarza partii czechosłowackiej Husaka. Miałbym wątpliwości, czy to, co za chwilę przytoczę, można traktować dosłownie, gdyż brzmi to wręcz niewiarygodnie. Muszę to jednak traktować dosłownie, gdyż gen. Dżur powołując się na słowa gen. Jaruzelskiego, przytacza je dość drobiazgowo. Cytuje on następujące słowa gen. Jaruzelskiego: „Nie udało się zrobić z Polski konia trojańskiego wewnątrz obozu socjalistycznego”. Te słowa zostały wypowiedziane 22 października 1982 r. W przemówieniu gen. Jaruzelskiego, wygłoszonym w Sejmie 28 października 1982 r., a więc w 6 dni później, też znajdujemy słowa o koniu trojańskim. „Nie udało się uczynić z Polski konia trojańskiego” - brzmiał dosłownie ten fragment przemówienia. I w tym momencie nabieram zaufania do czechosłowackiego generała.</u>
          <u xml:id="u-8.34" who="#JacekTaylor">Relacjonując przebieg spotkania Komitetu Ministrów Obrony Państw Stron Układu Warszawskiego w Moskwie, które odbyło się w dniach od 1 do 4 grudnia 1981 r., a więc w dniach bardzo już dla Polski gorących, gen. Dżur akcentuje pewne sprawy i powiada: „Przed omówieniem tekstu projektu końcowego komunikatu, przeznaczonego dla prasy, przedstawiona została propozycja zmiany tekstu, którą przesłał Komitetowi Ministrów Obrony towarzysz Jaruzelski z prośbą o włączenie tego do komunikatu, z uwagi na środki masowego przekazu.</u>
          <u xml:id="u-8.35" who="#JacekTaylor">Brzmienie tego dodanego tekstu było następujące: „Komitet Ministrów Obrony wyraził swoje zaniepokojenie rozwojem sytuacji w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, wywołanym wywrotową działalnością sił antysocjalistycznych, które stwarzają trudności w realizacji zobowiązań sił zbrojnych państw Układu Warszawskiego i wywołują konieczność podjęcia stosownych kroków, w celu zapewnienia bezpieczeństwa wspólnoty socjalistycznej w Europie”.</u>
          <u xml:id="u-8.36" who="#JacekTaylor">Dodam tu, że były pewne trudności z uwzględnieniem tej poprawki, gdyż przedstawiciel Rumunii nie zgodził się na taką zmianę wcześniej przyjętego projektu komunikatu, lecz w końcu przyjęto proponowaną zmianę w następującym brzmieniu: „Komitet Ministrów Obrony wyraża swoje zaniepokojenie pogarszającą się sytuacją w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Wywrotowa działalność sił antysocjalistycznych, za plecami których stoją wywrotowe koła imperializmu, ma bezpośredni wpływ na realizację zobowiązań sojuszniczych państw członkowskich Układu Warszawskiego”. Została także wyrażona solidarność z walką PZPR i wszystkich polskich patriotów przeciwko kontrrewolucji, walką z wyprowadzenia kraju z kryzysu i w związku z tym podkreślono, że naród polski może polegać na poparciu państw sojuszniczych.</u>
          <u xml:id="u-8.37" who="#JacekTaylor">Takie sformułowania miały wówczas w Polsce wymowę złowrogą, bardzo groźną. Nawiasem mówiąc, w tekście tym przewija się teza o kontrrewolucji.</u>
          <u xml:id="u-8.38" who="#JacekTaylor">Treść tego włączonego do komunikatu tekstu nie współbrzmiał z wypowiedziami bardzo prominentnych osób obecnych na tym spotkaniu. Marszałek Ogarkow, który był wtedy szefem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR, jak to odnotował gen. Dżur, powiedział tak: „Towarzysz Ogarkow dodał - stwierdza czechosłowacki generał - że towarzysze radzieccy nie chcą, aby w Polsce nastąpił taki przelew krwi jak na Węgrzech, i dlatego popierają wszelkie dążenia do rozwiązania sytuacji kryzysowej w Polsce”. Te słowa padły na początku grudnia 1981 r. i świadczą one o tym, że interwencja wtedy nam nie groziła.</u>
          <u xml:id="u-8.39" who="#JacekTaylor">Istotne dążenia i obawy naszych ówczesnych władz wynikają z kolejnego zapisu tego samego autora, który relacjonuje zdarzenia z dnia 22 października 1982 r. Było to spotkanie Sojuszniczych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego z pierwszym sekretarzem KC PZPR Wojciechem Jaruzelskim. Przypominam, że miało ono miejsce, dokładnie w dwa tygodnie po delegalizacji „Solidarności”, co dokonało się dnia 8 października 1982 r.</u>
          <u xml:id="u-8.40" who="#JacekTaylor">Gen. Dżur cytuje słowa gen. Jaruzelskiego, wypowiedziane na tym spotkaniu: „Wrogom nie udało się zrobić z Polski konia trojańskiego wewnątrz obozu socjalistycznego. Delegalizacja „Solidarności” była mocnym i niespodziewanym ciosem dla kontrrewolucji i Kościoła”. Mówca podziela więc tezę o kontrrewolucji. Cytuję dalej: „Istnieją obawy, aby z „Solidarności” nie powstała taka sama legenda, jaka w przeszłości została stworzona wokół niektórych elementów ruchu oporu, np. wokół Armii Krajowej, która też była nacjonalistyczną i antyradziecką organizacją”. Potem zaś padło stwierdzenie uspokajające: „Staramy się zapewnić klasie robotniczej, bezpośrednio w zakładach pierwszeństwo w zaopatrzeniu w mięso, tłuszcze i cukier. Z inspiracji robotników i w związku z krytyką w najbliższym czasie zwołamy posiedzenie Sejmu PRL i uchwalimy ustawy przeciwko spekulantom, uchwalimy wysokie podatki w stosunku do prywatnych przedsiębiorców, rzemieślników handlowców”. Ta polityka gospodarcza była później - niestety - bez pożytku dla Polski kontynuowana jeszcze przez wiele lat.</u>
          <u xml:id="u-8.41" who="#JacekTaylor">Muszę powiedzieć, że bardzo trudno byłoby mi uwierzyć w wypowiedzenie takich słów przez polskiego generała, gdyby nie pewna wiarygodność notatki gen Dżura. Mam tu na myśli zwłaszcza wyrażoną obawę przed powstaniem legendy „Solidarności”, tak jak powstała legenda Armii Krajowej, „organizacji antyradzieckiej i nacjonalistycznej”.</u>
          <u xml:id="u-8.42" who="#JacekTaylor">Jednym słowem, bardzo trudno mi uwierzyć w możliwość osiągnięcia jakiegokolwiek wspólnego języka w ocenie tamtych wydarzeń. Oczywiście, istnieje jeszcze wiele drobniejszych spraw, o których można by tu powiedzieć i które mieszczą się w bardzo licznych dokumentach zgromadzonych przez obie Komisje: tę z ubiegłej kadencji Sejmu i tę naszą. Mam jednak wrażenie, że treść dokumentów czeskich i dokumentów niemieckich, treść zeznań prof. M. Wilkego mają w tej sprawie bardzo wielkie znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-8.43" who="#JacekTaylor">Chcę jeszcze odnieść się do tezy tłumaczącej wprowadzenie stanu wojennego tym, że była to decyzja podjęta w ostatnich chwilach. Teza ta nie wytrzymuje próby faktów. Wydaje mi się, że sekwencja dokumentów, którymi dysponujemy, wskazuje na absolutną konsekwencję w przygotowaniach do stanu wojennego i że z dokumentów wynika, iż była to właściwie decyzja nieodwołalna już na wiele miesięcy przed wprowadzeniem tego nadzwyczajnego stanu.</u>
          <u xml:id="u-8.44" who="#JacekTaylor">Powołam się w tym miejscu na słowa gen. Wacława Szklarskiego, który zeznawał przed Komisją, a także zeznawał w postępowaniu karnym przeciwko pułkownikowi Kuklińskiemu, dając w tamtych zeznaniach również wyraz temu, że przecież nic nie stało się nagle. Chcę dosłownie przytoczyć to, co powiedział ten świadek: „To były przygotowania długofalowe i o tym, że coś się zdarzy na skutek decyzji, które przeważy w którąś stronę, nie mogło być mowy. Maszyna toczyła się już długo”.</u>
          <u xml:id="u-8.45" who="#JacekTaylor">Gen. Wacław Szklarski w dniu 4 maja 1984 r. zeznawał tak: „Kukliński wiedział ze spotkań w Sztabie Generalnym, że jeżeli chcemy uzyskać zaskoczenie, to stan wojenny musi być wprowadzony z piątku na sobotę, albo z soboty na niedzielę. Dokładnej daty wprowadzenia stanu wojennego nie mógł znać, ale jeśli analizował sytuację, mógł przypuszczać, że stanie się to mniej więcej w tym okresie, w którym się stało. Np. poważną wskazówką tego rodzaju było przedłużenie służby wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-8.46" who="#JacekTaylor">O ile się nie mylę, odpowiednia decyzja o przedłużeniu służby wojskowej rocznikowi żołnierzy, zapadła 15 października 1981 r. Tych żołnierzy albo trzeba było zwolnić, albo założyć, że coś się stanie. Jeżeli do tego dodać ciągłe ekscesy w kraju, można było przypuszczać, że ogłoszony będzie stan wojenny. Konkretnego terminu znać jednak nie mógł.</u>
          <u xml:id="u-8.47" who="#JacekTaylor">Dalej, gen. W. Szklarski mówi, że: „Posunięcia nasze przed ogłoszeniem stanu wojennego były takie, aby kadra nie domyśliła się, że coś się stanie. W tym celu zarządziliśmy kontrolę Śląskiego Okręgu Wojskowego. Ludzie opracowali plany”. Nasuwa się tu komentarz, że przecież opracowanie planów pozorowanej kontroli musiało jakiś czas trwać.</u>
          <u xml:id="u-8.48" who="#JacekTaylor">Cytując dalej gen. W. Szklarskiego powiedział on, że: „Kadra pojechała na miejsce zbiórki i byli przygotowani na wyjazd. To było 12 grudnia. O godzinie 22 powiedziano im, że mamy stan wojenny”. Narzuca się tu uwaga, że wprowadzenie tego stanu musiało być poprzedzone przygotowaniami, które wymagały czasu, czyli - decyzja nie mogła zapaść w ostatniej chwili.</u>
          <u xml:id="u-8.49" who="#JacekTaylor">Podobnie zresztą zeznawał pułkownik, a późniejszy generał Puchała, który był również świadkiem naszej Komisji. Dnia 23 maja 1994 r. zeznając przed sądem w tej samej sprawie, o której mówiłem wcześniej, powiedział, iż Kukliński z pewnością wiedział, że stan wojenny będzie wprowadzony w 1981 r., a wiedział dlatego, że na przygotowanie tej operacji potrzeba było czasu. Świadek ten powiedział, że Kukliński na podstawie różnych danych mógł przypuszczać, że wprowadzenie stanu wojennego nastąpi niebawem, choć świadek wyrażał wątpliwość co do tego, czy Kukliński mógł znać dokładny termin. Natomiast - jak wiadomo - wyjechał on z Polski 7 lub 8 listopada 1981 r.</u>
          <u xml:id="u-8.50" who="#JacekTaylor">Komisja przesłuchiwała również gen. Milewskiego, który - jak wynika z dokumentów niemieckich - w czerwcu 1981 r. wyraził żal, że towarzysze radzieccy nie rozwiążą militarnie naszych wewnętrznych problemów. Jest jeszcze wiele dalszych okoliczności, które są istotne z punktu widzenia możliwości interwencji radzieckiej, ale których nie chciałbym teraz dotykać.</u>
          <u xml:id="u-8.51" who="#JacekTaylor">Natomiast co do sytuacji prawnej, to rzeczywiście mamy do czynienia z brakami wniosku wstępnego, o czym była już dzisiaj mowa. Braków tych nie można już było uzupełnić w czasie naszej kadencji, z przyczyn wszystkim znanych. Faktycznie, wniosek wstępny zawiera lukę, która uniemożliwiałaby postępowanie karne, gdybyśmy z takowym mieli do czynienia.</u>
          <u xml:id="u-8.52" who="#JacekTaylor">Jak przypomniał pan gen. Jaruzelski w piśmie z 14 maja 1995, cytując nawet moje wypowiedziane w Sejmie słowa: „Sprecyzowanie zarzutu umożliwia podejrzanemu obronę, bez tego jest ona właściwie niemożliwa. Jeśli nie dopełni się warunków koniecznego sprecyzowania zarzutów, to tym samym pozbawia się zainteresowanych możliwości obrony”. Jest faktem, że wniosek wstępny ogólnikowo przedstawiając zarzuty pomija przepisy prawa karnego, choć mówi o koniecznej odpowiedzialności karnej.</u>
          <u xml:id="u-8.53" who="#JacekTaylor">Na niesprecyzowaniu zarzutów dotyczących odpowiedzialności karnej polega istotny brak tego wniosku, a w grę mogło w tym przypadku wchodzić wiele przepisów Kodeksu karnego. Prawdą więc jest, że wprowadzenie normy prawa karnego nie zostało sprecyzowane w odpowiedniej formie. Prezydium Sejmu nie podjęło stosownych starań, aby naprawić ten błąd, a my, Komisja bieżącej kadencji Sejmu, nic już nie mogliśmy na to poradzić.</u>
          <u xml:id="u-8.54" who="#JacekTaylor">Znaleźliśmy się więc w sytuacji, która - moim zdaniem - bardzo utrudnia przedstawienie zarzutu z zakresu naruszenia prawa karnego i domaganie się od Trybunału Stanu skazania za przestępstwo. Zresztą zadecydujemy o tym w głosowaniu.</u>
          <u xml:id="u-8.55" who="#JacekTaylor">Wśród argumentów na rzecz obrony gen. W. Jaruzelskiego i innych osób objętych wnioskiem wstępnym, powoływano się na ustawę Sejmu z dnia 25 stycznia 1982; mówiono, że akty prawne ustanawiające stan wojenny zostały uszanowane przez tę styczniową ustawę.</u>
          <u xml:id="u-8.56" who="#JacekTaylor">Nie chcę tu nawet przypominać uchwały sejmowej, która dla osób objętych wnioskiem wstępnym i części członków Komisji jest kontrowersyjna. Mówię o uchwale Sejmu z dnia 1 lutego 1992 r., która odnosiła się do sprawy sprzeczności z prawem stanu wojennego. Uchwała ta jednak w niczym nie przeszkadzała naszym pracom. Była to uchwała o charakterze ogólnikowym, nie dotyczyła ona spraw personalnych. Nie mówiła ona o konkretnej odpowiedzialności, tylko generalnie odnosiła się do bezprawności decyzji o stanie wojennym. Natomiast, kto jest odpowiedzialny za ten stan, miała rozstrzygnąć Komisja, a ponadto Komisja mogła mieć inne zdanie w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-8.57" who="#JacekTaylor">Chcę jeszcze zaznaczyć, że ustawa Sejmu z 25 stycznia 1982 nie mogła konwalidować bezprawności dekretów o stanie wojennym, wydanych nocą dnia 13 grudnia 1981 r., gdyż chodzi tu głównie o tryb wydania tych dekretów, jaki był całkowicie bezprawny. Przynajmniej od wejścia w życie dekretów o stanie wojennym do czasu realizacji wspomnianej ustawy styczniowej, wszystkie działania podjęte na podstawie dekretów były w oczywisty sposób, jawnie bezprawne. Tego już nic później nie mogło zmienić. Nawiasem mówiąc, przyjęto wówczas, uchwalając w Sejmie w styczniu 1982 r. wspomnianą ustawę, niewłaściwy tryb postępowania w sprawie dekretów, ale to już nie ma żadnego znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-8.58" who="#JacekTaylor">Za wyjątkiem dwóch osób, o których była już mowa, tj. panów prof. Jana Szczepańskiego i Ryszarda Reiffa, a także pana Stanisława Wrońskiego, który był nieobecny na owym posiedzeniu Rady Państwa, odpowiedzialność pozostałych członków Rady Państwa zasadza się na przepisach ówczesnej konstytucji, przytoczonych we wniosku wstępnym, choć osoby te nie przeczytały przedłożonych im aktów prawnych i uchwaliły je.</u>
          <u xml:id="u-8.59" who="#JacekTaylor">Odpowiedzialność zaś tych osób objętych wnioskiem wstępnym, które wówczas nie były członkami Rady Państwa i rządu, można porównać do odpowiedzialności karnej, określanej mianem sprawstwa kierowniczego. Ta odpowiedzialność również istnieje, także z nią mamy w tej sprawie do czynienia.</u>
          <u xml:id="u-8.60" who="#JacekTaylor">Dziękuję za uwagę, na tym na razie zakończę swe wystąpienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JerzyWiatr">Dziękuję bardzo panu posłowi.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#JerzyWiatr">Zabierając głos w tej sprawie jako jeden z dyskutantów mam poczucie dramatyzmu nie tylko wydarzeń, które są przedmiotem oceny naszej Komisji, lecz również samego postępowania przed Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#JerzyWiatr">W długiej historii instytucji odpowiedzialności konstytucyjnej, sprawa ta pozostanie niewątpliwie sprawą o wyjątkowo istotnym znaczeniu, stąd też wyjątkowo ważne jest, w jakim klimacie i w jaki sposób będzie ona zamykana.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#JerzyWiatr">Jest to sprawa rozpatrywana w trybie odpowiedzialności konstytucyjnej, ale zgodnie z konstytucją i ustawą o Trybunale Stanu, to Sejm Rzeczypospolitej występuje tutaj, ewentualnie, w charakterze oskarżyciela. Komisja przygotowuje Sejmowi wnioski w tej sprawie. Tak to wynika z ustawy i z konstytucji, i inaczej być nie może.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#JerzyWiatr">Nie należy się także dziwić, jak czyni to autor artykułu ogłoszonego dzisiaj w jednym z poczytnych dzienników, że polityczne organy, do jakich należą Komisja i Sejm, będą w tej sprawie decydowały, ponieważ taki właśnie jest tryb odpowiedzialności konstytucyjnej. Gdyby ustawodawca chciał inaczej skonstruować tę kategorię prawną i konstytucyjną, to nie Komisji i nie Sejmowi, lecz jakiemuś innemu ciału powierzyłby obowiązek rozpatrzenia wniosku o ewentualne pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej i karnej osób zajmujących najwyższe stanowiska w państwie.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#JerzyWiatr">Sprawa ta rozpatrywana jest w niepodległej i demokratycznej Polsce. Mówię z całym naciskiem, że to, iż ona może być rozpatrywana w niepodległej i demokratycznej Polsce jest w ogromnej mierze zasługą ludzi, przeciwko którym stan wojenny był wymierzony, którzy są na tej sali i biorą udział w naszych pracach oraz tych znacznie liczniejszych, którzy obserwują to postępowanie, wreszcie tych, których już nie ma wśród nas, żyjących.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#JerzyWiatr">Niezależnie od tego, jak patrzymy na sprawę, która jest przedmiotem prac Komisji, trzeba wyraźnie powiedzieć, że tak to wówczas było, iż walka o demokrację i zarazem walka o zrzucenie obcego dyktatu, ograniczającego suwerenność Polski, miała swoje historyczne racje. Była walką słuszną i w związku z tym, cokolwiek by się postanawiało wobec osób objętych tym postępowaniem, nie może to być w najmniejszym stopniu rozumiane jako umniejszenie historycznego znaczenia wydarzeń, które miały miejsce w Polsce w latach 1980–1981 i zostały w pewien dramatyczny sposób przerwane dnia 13 grudnia 1981 r., choć nie przerwane na zawsze.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#JerzyWiatr">Istota sprawy, którą rozpatrujemy, jeżeli na razie pominąć szczegóły wniosku wstępnego i konkretność zarzutów w stosunku do poszczególnych osób objętych postępowaniem, to istota tego problemu rozpatrywanego przez nas sprowadza się do kwestii następującej. Mianowicie, czy wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 miało uzasadnienie, czy też było zbrodnią wobec narodu, wykonaną nie w jego interesie, a w interesie obcego mocarstwa? Czy nie miało ono uzasadnienia, czy też było aktem władzy, która szukała dla narodu, dla Polski wyjścia z tej niezwykle dramatycznej sytuacji? Taka jest istota sprawy.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#JerzyWiatr">Oczywiście, problem ten ma wiele aspektów, do których jeszcze później wrócę, lecz najpierw chciałbym powiedzieć o jego istocie. W swym bardzo pięknym, głębokim przemówieniu pan poseł A. Ostoja-Owsiany odwoływał się do historii. Odwoływał się do tego, że w Polsce istniały dwa różna nurty myślenia o interesie narodowym. Zgadzam się z tym.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#JerzyWiatr">Posłużę się inną niż pan poseł analogią historyczną, która jest jednak zbudowana na tym samym przeciwstawieniu. W czasach stanisławowskich, gdy Polska niewątpliwie znajdowała się w stanie ograniczonej suwerenności, gdy ambasador carycy poczynał sobie jak wielkorządca, gdy elekcja ostatniego króla odbywała się pod rosyjskimi bagnetami - były dwa stanowiska. Jedno symbolizowała Konfederacja Barska, drugie symbolizowała familia Czartoryskich. Po jednej i po drugiej stronie stali patrioci. Jedni i drudzy chcieli dobrze dla Polski, ale między nimi była ogromna przepaść zarówno w sposobie widzenia rzeczywistości, w ocenie istniejącej sytuacji, jak i w pewnych wartościach.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#JerzyWiatr">Z perspektywy ponad 200 lat, pewnym luksusem jest rozważanie, co by było, gdyby familia Czartoryskich była w stanie przeprowadzić swój program reformy państwa. Państwa o ograniczonej suwerenności, państwa, w którym bardzo źle się działo. Co by się stało, gdyby Czartoryscy zdołali doprowadzić do wzmocnienia tego państwa, do doczekania lepszej koniunktury i wybicia się na niepodległość bez podstaw? Nie znamy odpowiedzi na to pytanie, możemy tylko z pewnym luksusem intelektualnym i moralnym o tym dyskutować.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#JerzyWiatr">W odniesieniu do wydarzeń znacznie nam bliższych nie mamy takiego luksusu. Przecież chodzi tu o nasze pokolenie. Ludzie, którzy byli zaangażowani w rozpatrywanym konflikcie, byli zaangażowani wtedy i są zaangażowani teraz i w ogromnej większości żyją i kształtują oblicze Polski.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#JerzyWiatr">Czy można było w latach osiemdziesiątych, siedemdziesiątych i sześćdziesiątych być patriotą takim jak konfederacji barscy, jak Kościuszko, jak Traugutt? Tacy ludzie byli.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#JerzyWiatr">Czy można było być takim patriotą polskim w tych współczesnych czasach, jak Czartoryscy, jak Stanisław August i wielu innych, jak książę Drucki-Lubecki, jak tak realiści? I tym ludziom też należy się szacunek.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#JerzyWiatr">Na tym, jak myślę, polega mądrość historyczna narodu, że potrafi z perspektywy spojrzeć na podziały niegdyś rozdzierające naród tak bardzo, że trudno było sobie wyobrazić, aby nad tymi podziałami można było sobie podać ręce. My dzisiaj tę rękę sobie podajemy, niezależnie od tego, że pamiętamy gdzie byliśmy, i że byliśmy po różnych stronach. Nie dlatego jednak byliśmy po różnych stronach, że jedni kierowali się dobrem Polski, a drudzy interesem obcego mocarstwa, tylko dlatego że inaczej pojmowaliśmy to, co jest dobrem Polski.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#JerzyWiatr">Wcale nie twierdzę i myślę, że z tego, co mówię, wynika to w sposób oczywisty, że w moim przekonaniu, tylko jedna strona miała wtedy rację. Myślę, że była to sytuacja na kształt tragedii greckiej, gdzie racje są po obu stronach.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#JerzyWiatr">Chcę powiedzieć jeszcze jedno. W ten spór między Polakami tak jak 200 lat temu, podobnie kilkanaście lat temu, wtrącali się także ci, którzy rzeczywiście nie kierowali się interesem Polski. Targowica, to nie był obóz realistów. Nowoczesna Targowica, to ci, którzy czekali na interwencję sowiecką w 1981 r., którzy byli gotowi jej służyć. Potem wypierali się czasami tej swojej roli, zeznając przed naszą Komisją, chociaż dobrze wiadomo, iż tę rolę odgrywali. Oni rzeczywiście znaleźli się poza trudnym, ale szlachetnym sporem patriotów o dwóch różnych orientacjach - romantyzmu i pozytywizmu - lub używając słów wybitnego historyka polskiej myśli politycznej Adama Bromke - realistycznej i idealistycznej.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#JerzyWiatr">Stan wojenny był złem, co wielokrotnie już mówiono i co mówił również ten, który w sensie historycznym ponosi największą odpowiedzialność za jego wprowadzenie - co mówił gen. W. Jaruzelski. Zło stanu wojennego polegało na cierpieniach i ofiarach, często na cierpieniach i ofiarach, których - jako żywo - można było uniknąć. Nie da się bowiem utrzymać tezy, że tylu ludzi i tak długo musiało być internowanych. Nie da się utrzymać tezy, że w każdym wypadku ci, którzy zginęli, ginąć musieli. A więc zło stanu wojennego polegało na ofiarach, które stan ten za sobą pociągnął.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#JerzyWiatr">Zło stanu wojennego polegało także na czymś głębszym, poważniejszym, na tym, iż stan wojenny przerwał, cofnął - na szczęście nie na zawsze, ale na pewien czas - proces demokratyzowania stosunków społecznych, który miał miejsce w czasie poprzedzających go 16 miesięcy. Polska w grudniu 1981 r. nie była demokratyczna i nie była w pełni suwerenna, ale było w niej więcej elementów demokracji, wywalczonych w poprzednich kilkunastu miesiącach.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#JerzyWiatr">Tak więc nie ma sporu o to, jak sądzę, czy stan wojenny był złem. Spór dotyczy czegoś innego: tego, czy to zło było nieuniknione, czy też w istniejącej wówczas sytuacji można było Polsce oszczędzić stanu wojennego? Czy można było uniknąć tego zła - w tej sprawie istnieje zasadnicza różnica poglądów. Różnili się politycy, różnią się prawnicy, czego przykładem były ekspertyzy przedstawione naszej Komisji. Różnią się obywatele, którzy pytani o to w licznych sondażach, są podzieleni w tej sprawie, choć podzieleni w taki sposób, że większość sądzi, iż stan wojenny był nie do uniknięcia. Większość uważa, że był on konieczny ze względu na istniejącą sytuację.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#JerzyWiatr">Na pytanie, czy stanu wojennego można było uniknąć, trzeba - jak myślę - patrzeć dynamicznie, w świetle zmieniającej się wówczas sytuacji. Bo przecież punktem wyjścia tego całego procesu, który uległ dramatycznemu przerwaniu w dniu 13 grudnia 1981 r., były letnie strajki 1980 roku i liczne porozumienia zawarte w Szczecinie, Gdańsku, Jastrzębiu. W tym momencie obie strony, zarówno ruch strajkowy, z którego później zrodziła się „Solidarność, jak i władze państwowe były gotowe zasiąść do stołu i podpisać porozumienie. Wtedy to zrobiła karierę formuła: „dogadać się jak Polak z Polakiem”. W tym więc punkcie było można dogadać się, nie sięgnięto po środki nadzwyczajne, nie wprowadzono stanu wojennego lub jego równoważników i represji przeciwko strajkującym.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#JerzyWiatr">Cóż się stało, że w ciągu 16 miesięcy ci, którzy najpierw porozumieli się, znaleźli się w stanie konfrontacji? Trzeba by książkę napisać, aby pokazać cały ten proces, ale przecież jego zasadnicza istota jest nam dobrze znana.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#JerzyWiatr">Dynamizowała się sytuacja, radykalizowały się postawy po obu stronach. Po jednej - związek „Solidarność” rosnąc w siłę, wysuwał coraz to dalej idące postulaty, a to co mówię nie jest zarzutem. Wielkim, wielomilionowym ruchom stawiać zarzut, że dynamizowały się w pewien sposób, byłoby naiwnością. Ruchy te są jak rzeka, jak lawina, napędzane swą własną siłą stają się coraz bardziej radykalne. Tak w pewnym sensie być musiało, naiwnością byłoby wyobrazić sobie, że przywódcy „Solidarności”, nawet najwięksi, nawet najbardziej popularni, mogli byli tę lawinę zatrzymać.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#JerzyWiatr">Po drugiej zaś stronie usztywniało się stanowisko tych ludzi władzy - niekoniecznie na najwyższych jej szczeblach, ale w różnych średnich i niższych ogniwach władzy - którzy czuli się przerażeni i zagrożeni tą wzbierającą lawiną. Trudno dziwić się, że tego rodzaju reakcje miały miejsce. Proces ten był w pewnym sensie naturalną, z psychologicznego i socjologicznego punktu widzenia, zupełnie zrozumiałą reakcją bardzo wielu ludzi, wcale niekoniecznie zajmujących ministerialne lub inne wysokie stanowiska. Był on także reakcją ludzi na niższych szczeblach, gminach, małych miasteczkach, ludzi, którzy bali się tego, co się działo.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#JerzyWiatr">Ten proces radykalizacji po obu stronach naciskał na podejmujących decyzje. Do tego dochodziła, o czym wielokrotnie była mowa podczas obrad Komisji, pogarszająca się drastycznie sytuacja ekonomiczna.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#JerzyWiatr">Czy mimo to jednak, można było wyjść z tej sytuacji bez wprowadzania stanu wojennego? Czy wszystkie te okoliczności czyniły stan wojenny decyzją konieczną? Nie da się na to odpowiedzieć bez jasnego odniesienia się do uwarunkowań zewnętrznych. Polska nie była krajem suwerennym. Ten oczywisty fakt wisi przecież nad naszymi rozważeniami. Nie można patrzeć na decyzję o stanie wojennym tak, jak gdyby podejmujący tę decyzję mieli całkowitą swobodę decydowania o tym, którą drogą pójdą.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#JerzyWiatr">Nie można tak patrzeć na ówczesne procesy dlatego, że Polska roku 1981 nie była np. Polską roku 1926. Kiedyś, gdy przeprowadzono analogię między stanem wojennym a zamachem majowym pojawił się argument, że przecież w 1926 r. władze Polski były suwerenne. Marszałek Piłsudski działał suwerennie - temu się nie da zaprzeczyć.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#JerzyWiatr">Powstaje jednak pytanie, czy suwerenna sytuacja Polski 1926 r. i nie w pełni suwerenna sytuacja Polski roku 1981 są okolicznościami obciążającymi, czy też łagodzącymi? Czy niepełna suwerenność to okoliczność obciążająca, czy też okoliczność łagodząca w stosunku do autorów stanu wojennego? Czy nie jest tak, że mając pełną suwerenność i bez zagrożenia, że ktoś trzeci wejdzie swoimi czołgami do Warszawy, że w takiej sytuacji odpowiedzialność za czyn, którego się dokonuje, jest znacznie większa niż w sytuacji, w której trzeba się liczyć z możliwością, iż w Polsce będzie tak, jak było w Budapeszcie w 1956 r., czy w Pradze w 1968 r.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#JerzyWiatr">W moim przekonaniu, właśnie ograniczona suwerenność Polski jest najistotniejszym argumentem, przy pomocy którego można bronić decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. Gdyby nie istniała groźba zewnętrzna, to decyzja ta - w moim przekonaniu - byłaby nie do usprawiedliwienia. Gdyby Polska znajdowała się w sytuacji Argentyny czy Hiszpanii, to wówczas w warunkach nawet wielkiej radykalizacji nastrojów, można było szukać innej drogi. Rzecz jednak w tym, że tej drogi nie można było szukać w 1981 r.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#JerzyWiatr">Mówię to wbrew swoim własnym poglądom z tamtego okresu. Na kilka dni przed wprowadzeniem stanu wojennego, publicznie wystąpiłem z pewnym stanowiskiem, co znalazło pewien rozgłos w kraju i za granicą, choć niekoniecznie dla mnie życzliwy w Związku Sowieckim. Wystąpiłem wtedy z poglądem, że należy dojść do porozumienia w drodze zrezygnowania przez PZPR z monopolu władzy na rzecz współrządzenia. Choć nadal sądzę, że takie rozwiązanie byłoby dobre dla Polski, to dziś, wiedząc znacznie więcej niż wówczas wiedziałem, rozumiem, jak wiele naiwności było w moim poglądzie i w poglądzie wielu podobnie myślących osób, jak wiele pobożnych życzeń. Nie braliśmy bowiem dostatecznie pod uwagę tego, jak wielkie było zagrożenie interwencją.</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#JerzyWiatr">Zagrożenie zewnętrzne miało swoją dynamikę. Kiedy się zrodziło - tego dokładnie nie wiemy. Wiemy, że zagrożenie to nie było silne w sierpniu 1980 r., skoro wtedy władze, nie wykazując obawy przed możliwą reakcją sowiecką, zgadzały się na bezprecedensowe w krajach bloku socjalistycznego ustępstwa wobec ruchu strajkowego. Natomiast wiemy, że w grudniu 1980 r. zagrożenie interwencją było już bezpośrednie i Polska była już o włos od katastrofy.</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#JerzyWiatr">Między sierpniem a grudniem 1980 r. zmieniło się więc stanowisko Moskwy w sprawie interwencji. Choć dla historyka byłoby interesujące, aby mógł zorientować się, kiedy to się stało, to w gruncie rzeczy, dla rozpatrywanej przez Komisję sprawy nie ma to specjalnego znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#JerzyWiatr">Czy wycofanie się władz Związku Sowieckiego z decyzji interwencyjnej w grudniu 1980 r. oznaczało, że interwencja przestała nam grozić? Sądzę, że nie. Sądzę, że to wycofanie decyzji miało charakter warunkowy. Występujący w Moskwie przedstawiciele władz polskich zaciągnęli wtedy pewnego rodzaju zobowiązanie, iż własnymi siłami doprowadzą do uspokojenia sytuacji. To zobowiązanie, a nie tylko groźba reakcji Zachodu powstrzymała dywizje sowieckie, czechosłowackie i niemieckie, które były gotowe ruszyć na Polskę.</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#JerzyWiatr">Kwestia reakcji Zachodu na możliwą interwencję. Oczywiście, nie wiemy, jak Zachód postąpiłby, gdyby Polska stała się przedmiotem obcego najazdu, ale wiemy, jak postąpił, gdy stało się to na Węgrzech. Wiemy, jak postąpił, kiedy nastąpiła interwencja w Czechosłowacji. Wiemy, jak Zachód postąpił, kiedy zaatakowany został Afganistan. Wprawdzie po interwencji w Afganistanie nastąpiły rzeczywiście sankcje wobec ZSRR, które nie miały miejsca po interwencji w Czechosłowacji, czy na Węgrzech. Jakie to były jednak sankcje? Odwołanie udziału zachodnich sportowców w olimpiadzie w Moskwie i kilka innych, bardziej lub mniej symbolicznych gestów.</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#JerzyWiatr">Dzisiaj wcale nie wiem i myślę, że również w 1981 r. nie można było wiedzieć, czy Zachód tym razem inaczej niż w 1956 r. i inaczej niż w 1968 r., odpowie na ewentualną interwencję w Polsce. Czy odpowie uderzeniem tak mocnym, że sprawca interwencji, przede wszystkim Związek Sowiecki, poczuje wszystkie skutki swego czynu. Nie można było tego wiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#JerzyWiatr">Istniała wielka różnica między sytuacją, o której mówił pan poseł A. Ostoja-Owsiany, z sytuacją, w której znalazła się Polska w 1939 r., a sytuacją ówczesną. W 1939 r. słusznie decydując się na wojnę wraz ze wszystkimi wynikającymi z niej cierpieniami narodu polskiego, rząd i naród wiedziały, że Polska nie jest sama, że ma sojuszników zachodnich. Istniało nawet pewne przesadne wyobrażenie o tym, jak skutecznie ci sojusznicy przyjdą Polsce z pomocą.</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#JerzyWiatr">Z moich wspomnień wojennego dzieciństwa wiem, że liczono na to, iż wielkie uderzenie francuskie i angielskie zakończy wojnę zwycięstwem jeszcze przed Bożym Narodzeniem 1939 r. Niezależnie jednak od tego, że wtedy jako naród przesadnie ocenialiśmy zachodniego sojusznika, nie ulega wątpliwości, iż Polska nie była sama. Wystąpienie w obronie interesu i honoru narodowego rozpoczynało II wojnę światową.</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#JerzyWiatr">Gdyby w 1981 r. władze polskie miały choć cień powodu, aby sądzić, że jeśli zdecydowałyby się stanąć twarzą w twarz przeciwko ogromnej potędze Związku Radzieckiego, to nie będą osamotnione i otrzymają, choćby nawet spóźnioną, ale jednak pomoc, którą Polska w 1939 r. uzyskała od sojuszników zachodnich, to myślę, że wydarzenia nie potoczyłyby się tak, jak się potoczyły. Zachód nie przyszedł jednak z pomocą Czechosłowacji w 1968 r. i mamy powody, aby sądzić, że nie przyszedłby również z pomocą Polsce. Stąd się brał dylemat ludzi, którzy kierowali państwem. Z dylematem tym usiłowali się oni uporać, jak wykazały wydarzenia, drogą beznadziejnych prób odwlekania konfrontacji i osiągnięcia jakiegoś kompromisu.</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#JerzyWiatr">Nie jest bowiem tak, że przedstawiciele władzy nie rozmawiali wtedy z przedstawicielami opozycji. Prawdą jest, że nie rozmawiano z wszystkimi ugrupowaniami np. nie rozmawiano z Konfederacją Polski Niepodległej, ale przecież z tą główną siłą demokratycznej opozycji, jaką był związek „Solidarność”, prowadzono rozmowy nieomal do ostatniej chwili przed wprowadzeniem stanu wojennego. Nie ulega wątpliwości, że hierarchia Kościoła katolickiego, obaj prymasi: kardynał Wyszyński i prymas Glemp brali udział w próbie znalezienia jakiejś płaszczyzny prowadzącej do kompromisu.</u>
          <u xml:id="u-9.39" who="#JerzyWiatr">Trudno powiedzieć, że ludzie, którzy wtedy kierowali państwem, w tym dążeniu do kompromisu byli bezbłędni i całkowicie konsekwentni. Mieli oni również swoje wewnętrzne ograniczenia, nie tylko ograniczenia wynikające z sytuacji międzynarodowej. Wiele postulatów, które później okazały się być możliwe do realizacji, wtedy wydawały się niemożliwe, nie do zaakceptowania, także ze względu na wyobrażenia rządzących, jak powinien wyglądać ustrój państwa, w czym mieści się ich własna część winy za zaistniałą sytuację.</u>
          <u xml:id="u-9.40" who="#JerzyWiatr">Przecież jednak rządzący nie byli jedynymi sprawcami tego, że do kompromisu nie dochodziło. Przecież z drugiej strony istniała ograniczona, najoględniej mówiąc, wola osiągnięcia takiego kompromisu, który być może, byłby w stanie odsunąć od Polski istniejące zagrożenia. Z tego punktu widzenia patrząc na sprawę sądzę, że w miarę upływu czasu, interwencja radziecka stawała się nie coraz mniej, lecz coraz bardziej prawdopodobna. Władze Związku Sowieckiego patrzyły z niepokojem na to, że sytuacja w Polsce nie ulega uspokojeniu, a wręcz przeciwnie - dynamizuje się w kierunku coraz większego radykalizmu.</u>
          <u xml:id="u-9.41" who="#JerzyWiatr">Czy można obalić tę tezę, odwołując się do udostępnionych Polsce przez prezydenta Jelcyna materiałów z tamtego okresu? Nie sądzę, przede wszystkim dlatego, że materiały te są bardzo selektywne. Mógłbym bardzo długo mówić o ich selektywności, ale podam tylko jeden przykład, aby nie przedłużać obrad. Np. rozmowa telefoniczna między Wojciechem Jaruzelskim a Leonidem Breżniewem została przekazana w postaci takiego zapisu, gdy L. Breżniew gratuluje W. Jaruzelskiemu wyboru na pierwszego sekretarza KC PZPR.</u>
          <u xml:id="u-9.42" who="#JerzyWiatr">Jakie jest znaczenie tego faktu? Po pierwsze, udostępnienie władzom polskim jednego zapisu rozmowy telefonicznej świadczy o tym, że rozmowy telefoniczne Breżniewa były rejestrowane. Nie udostępniono nam jednak zapisów z innych rozmów L. Breżniewa, co wynika z tego, że władze obecnej Rosji są uczulone na wszystko, co dotyczy przeszłości, że nie zerwały jednoznacznie z przeszłością sowiecką i że niechętnie udostępniają dokumenty, które mówią o tym, jak wyglądał stosunek Związku Sowieckiego do innych państw tego obozu. Podczas obrad Komisji była już mowa o tym, że stosunek ten kształtował się tak, jak stosunek imperialistycznego, hegemonistycznego mocarstwa do słabszych i uzależnionych od niego sąsiadów. Nie dziwi mnie to, że władze rosyjskie, które jednoznacznie nie zerwały ze swoją przeszłością, starają się ukryć ten fakt przed światową opinią publiczną. Byłoby rzeczą dziwną, gdybyśmy my, tak dobrze znający charakter stosunków Związku Radzieckiego z państwami jego strefy wpływów, dawali się zwieźć podobnymi dokumentami.</u>
          <u xml:id="u-9.43" who="#JerzyWiatr">Z tego nie wynika, że gdyby nie było 13 grudnia, stanu wojennego, to np. już 14 grudnia wkraczałyby czołgi. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę narastającą dynamikę ówczesnej sytuacji, trzeba było znaleźć jakieś rozwiązanie. Czy mamy pewność i czy musimy mieć pewność w sprawie interwencji? Osobiście mam pewność, że gdyby nie było stanu wojennego, to nastąpiłaby sowiecka interwencja. Ta pewność wynika zarówno z moich głębokich przemyśleń i ówczesnych obserwacji, jak i z przestudiowania późniejszych materiałów. Pod tym względem nie zmieniłem zdania. Groźbę interwencji widziałem w 1981 r. i mówiłem o tym, i widzę ją z perspektywy tych kilkunastu lat.</u>
          <u xml:id="u-9.44" who="#JerzyWiatr">Można jednak na tę sprawę patrzeć inaczej i są tacy, którzy mówią: nie było pewności, że interwencja nastąpiłaby. Przytoczę tu fragment ekspertyzy, przedstawionej nam przez prof. Krystynę Kerstenową, który to fragment powtórzyła ona przed Komisją. Brzmi on: „W świetle zarówno ówczesnej, jak i dzisiejszej wiedzy, nie da się ani jednoznacznie potwierdzić, ani jednoznacznie obalić tezy, że Polsce groziła interwencja sowiecka”.</u>
          <u xml:id="u-9.45" who="#JerzyWiatr">Jeżeli tak, to konstrukcja działania w stanie wyższej konieczności ma zastosowanie, bo działanie w stanie wyższej konieczności nie zakłada, zgodnie z doktryną obowiązującą co najmniej od czasów Makarewicza, iż sprawca musi mieć absolutną, stuprocentową pewność, że istnieje zagrożenie. Sprawca musi jedynie działać racjonalnie, wyciągać rozsądne wnioski z dostępnych mu faktów.</u>
          <u xml:id="u-9.46" who="#JerzyWiatr">W tym przypadku niemożność wykluczenia interwencji stawiała rządzących w sytuacji, którą zanalizował w swojej ekspertyzie pan prof. Andrzej Gwiżdż. Uznał on, że cokolwiek oni zrobili, czy zrobiliby w sytuacji niepewności, zawierało w sobie element ryzyka. Rządzący uznali wtedy, że trzeba działać w postaci wprowadzenia stanu wojennego, co doprowadziło ich do kontaktu z naszą Komisją, w charakterze obwinionych.</u>
          <u xml:id="u-9.47" who="#JerzyWiatr">Pytam, co by było, gdyby władze nie podjęły takiej decyzji, a interwencja sowiecka miałaby miejsce? Jaka byłaby wtedy odpowiedzialność historyczna gen. Jaruzelskiego i jego współpracowników? Jaki Sejm mogłby wymierzyć karę proporcjonalną do odpowiedzialności za zaniechanie działania, którą to odpowiedzialność wzięliby na siebie, gdyby stanu wojennego nie wprowadzono, a nastąpiłaby interwencja? Wtedy też mówilibyśmy o ofiarach, tylko nie o ofiarach rzędu dziesiątków tysięcy, a o ofiarach rzędu setek tysięcy ludzi. Przypomnę, jak liczne były ofiary na Węgrzech, w kraju mniejszym od naszego, a dosłownie wykąpanym w krwi przez sowiecką interwencję.</u>
          <u xml:id="u-9.48" who="#JerzyWiatr">Był to dramat podejmujących decyzję w 1981 r. i myślę, że ten dramat mamy obowiązek w pełni zrozumieć. Wyprowadzono wojsko przeciwko Polakom, choć można byłoby się spierać i dowodzić, że główne ofiary padały nie z rąk żołnierzy, tylko funkcjonariuszy formacji podległych MSW, ale to nie jest przecież istotą sprawy.</u>
          <u xml:id="u-9.49" who="#JerzyWiatr">Powiem z całą otwartością: choć źle jest, gdy żołnierz zostaje wyprowadzony przeciwko współrodakom, nie był to przecież pierwszy przypadek, kiedy nasz żołnierz znalazł się w takiej sytuacji, Nie tak daleko stąd, stoi pomnik wielkiego Polaka i przywódcy ruchu ludowego, Wincentego Witosa. Chyba nikt w najmniejszym stopniu nie kwestionuje jego zasług dla państwa i patriotyzmu tego jednego z największych Polaków XX wieku. A przecież Witos był premierem rządu, który użył wojska - nie policji, a właśnie wojska - przeciwko robotnikom krakowskim w 1923 r. gdzie były ofiary śmiertelne.</u>
          <u xml:id="u-9.50" who="#JerzyWiatr">Czy umniejsza to miejsce Witosa w historii narodowej? Proszę zwrócić uwagę, iż rząd Witosa upadł, a później jego zawzięty przeciwnik znalazł się u władzy w wyniku zamachu majowego. Mimo to, Witosa nie postawiono w stan odpowiedzialności konstytucyjnej za wydarzenia krakowskie z 1923 r., choć można było to zrobić, bo kategoria odpowiedzialności konstytucyjnej już wówczas istniała. Nie postawili Witosa w stan oskarżenia zarówno ci politycy, którzy rządzili Polską przed majem 1926 r., jak i ci, którzy doszli do władzy po maju 1926 r. Czy nie doszło do tego z uwagi na to, że przeciwnicy polityczni Witosa rozumieli, że sprawowanie władzy niesie ze sobą także niezwykle ciężki moralny dylemat, jak postąpić w niekomfortowej sytuacji, w obliczu zagrożenia? A przecież zagrożenie, które występowało w listopadzie 1923 r. w Krakowie było tylko zagrożeniem wewnętrznym i ograniczonym do jednego miasta, zaś w grudniu 1981 r. było to zagrożenie ogólnonarodowe, obejmujące całą Polskę.</u>
          <u xml:id="u-9.51" who="#JerzyWiatr">Jak mieli postąpić ludzie sprawujący władzę? Myślę, że umiar, który wykazali nasi poprzednicy w tym Sejmie w stosunku do Witosa, powinien być dla nas wskazówką. Nie może być bowiem dwóch różnych miar. Nie można twierdzić, że użycie wojska w 1923 r. było w porządku, a akcja wojska w 1926 r. przeciwko legalnym władzom nie tylko była w porządku, lecz, jak słyszeliśmy z trybuny sejmowej, była tytułem do chwały, która wtedy została przydana temu wydarzeniu; kiedy zaś Polska rzeczywiście stanęła na krawędzi wielkiej narodowej katastrofy, to wtedy użycie wojska traktuje się jako zbrodnię przeciwko narodowi.</u>
          <u xml:id="u-9.52" who="#JerzyWiatr">Chcę powtórzyć: jeżeli nie można wykluczyć, że wówczas Polska znajdowała się w stanie zagrożenia interwencją, to osoby objęte postępowaniem naszej Komisji muszą korzystać z prawa powołania się na stan wyższej konieczności. Prezentując wniosek Sejmowi w tej sprawie, Komisja musi ten czynnik wziąć pod uwagę.</u>
          <u xml:id="u-9.53" who="#JerzyWiatr">Teraz postaram się sformułować kilka bardziej precyzyjnych uwag na temat poszczególnych elementów wniosku wstępnego.</u>
          <u xml:id="u-9.54" who="#JerzyWiatr">Wniosek - jak wiadomo - dzieli się na trzy części. Pierwsza zaadresowana jest do członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, a ściślej biorąc tych członków WRON, którzy podlegają odpowiedzialności konstytucyjnej, gdyż pełnili funkcje ministrów, zaś jeden z nich był prezesem Rady Ministrów. Ta część wniosku jest obciążona ułomnością prawną, o której już była mowa i o czym mec. K. Łojewski wielokrotnie przypominał. Myślę, że Komisja ma obowiązek wziąć ten aspekt sprawy pod uwagę.</u>
          <u xml:id="u-9.55" who="#JerzyWiatr">Komisja rozpatruje więc wniosek wstępny w takiej wersji, w jakiej został on sformułowany. Inaczej mówiąc, zgodnie z konstytucją i ustawą o Trybunale Stanu, Komisja nie ma prawa proponować Sejmowi postawienia przed Trybunałem Stanu generałów - członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, za cokolwiek innego niż za to, co im zarzuca wniosek wstępny. Zaś wniosek wstępny zarzuca im jedynie utworzenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, która była organem pozakonstytucyjnym. Wszelkie inne zarzuty, które ewentualnie można by postawić tym generałom, nie są ujęte we wniosku wstępnym i jako takie nie mogą być przedmiotem oskarżenia.</u>
          <u xml:id="u-9.56" who="#JerzyWiatr">Czy samo utworzenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i uczestniczenie w jej pracach może, czy nie może by uznane za delikt konstytucyjny? W tej sprawie przychylam się do opinii pana prof. Andrzeja Gwiżdża. Stwierdza on, że skoro WRON nie odsunęła od władzy konstytucyjnych organów państwa i nie przejęła należących do nich uprawnień, a używając terminologii prof. A. Gwiżdża, była ciałem obok konstytucyjnym - zatem nie mamy do czynienia ze złamaniem konstytucji. Do naruszenia konstytucji doszłoby np. wtedy, gdyby WRON rozwiązała Sejm, rząd lub też w inny sposób uzurpowała nienależne jej uprawnienia, ale przecież Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego tego nie uczyniła.</u>
          <u xml:id="u-9.57" who="#JerzyWiatr">Dlatego sądzę, że we wniosku wstępnym nie ma wystarczających podstaw do tego, aby generałów - członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oskarżać o złamanie konstytucji. Co więcej, wniosek jest źle sformułowany z formalnego punktu widzenia, gdyż mówi o czynie, a nie wskazuje tych artykułów Konstytucji lub ustaw, które zostały naruszone. Na tę usterkę wielokrotnie zwracano uwagę w toku obrad Komisji.</u>
          <u xml:id="u-9.58" who="#JerzyWiatr">Prezydium Sejmu poprzedniej kadencji, którego przecież nie można było podejrzewać o nadmierną sympatię w stosunku do osób objętych tym postępowaniem, zadecydowało, iż Komisja ma prowadzić swe prace na podstawie tego wniosku, który został sformułowany, zaś usterki wniosku wziąć pod uwagę przy opracowaniu konkluzji. Takie było stanowisko Prezydium Sejmu, na którego czele stał wybitny prawnik, Wiesław Chrzanowski. Komisja więc powinna dzisiaj postąpić zgodnie z tym zaleceniem, tzn. formułując konkluzję powinna wziąć pod uwagę także to, iż wniosek był ułomny pod względem prawnym. Zresztą takie stanowisko reprezentował obrońca generała Jaruzelskiego, mecenas Kazimierz Łojewski, który szedł dalej, bo proponował, aby na tej podstawie przerwane zostało postępowanie. Tego jednak nie uczyniono i postępowanie dobiega obecnie końca.</u>
          <u xml:id="u-9.59" who="#JerzyWiatr">Drugi zarzut sformułowany we wniosku wstępnym, został postawiony członkom Rady Państwa i dotyczy samego wprowadzenia stanu wojennego. Kluczową sprawą jest tu odpowiedź na pytanie, czy istniało wtedy niebezpieczeństwo dla państwa, ponieważ nikt nie neguje, iż zgodnie z konstytucją Rada Państwa miała prawo wprowadzić stan wojenny, tyle tylko, że konstytucja mówiła wyraźnie, iż można to zrobić tylko w razie zagrożenia bezpieczeństwa państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.60" who="#JerzyWiatr">Rozumowanie, które przedstawiłem przed chwilą, dotyczące co najmniej prawdopodobieństwa interwencji zewnętrznej, spełnia - w moim przekonaniu - wymogi, o których mówi odpowiedni artykuł konstytucji. Jeśli zaś Rada Państwa miała podstawy, aby sądzić że istnieje poważne zagrożenie obcą interwencją, to miała również prawo wprowadzić stan wojenny.</u>
          <u xml:id="u-9.61" who="#JerzyWiatr">We wniosku wstępnym został wreszcie zawarty trzeci zarzut, adresowany również do członków Rady Państwa. Odnosi się on do tego, że Rada Państwa wydała dekrety w czasie trwania sesji Sejmu, a więc wydała je z pogwałceniem konstytucji. Zarzut ten jest niewątpliwie uzasadniony.</u>
          <u xml:id="u-9.62" who="#JerzyWiatr">Rada Państwa nie miała prawa wydać dekretów dotyczących stanu wojennego i co do tego nie może być różnicy zdań. Nie miała prawa - trzeba to powiedzieć wyraźnie. Co więcej, Rada Państwa mogła znaleźć inne rozwiązanie, takie jak np. - mówiąc post factum - mogła uregulować te kwestie zarządzeniem prezesa Rady Ministrów i następnie wydaniem odpowiednich ustaw, bądź też mogła wydać dekrety wtedy, gdy Sejm nie będzie obradował na sesji. Źle się stało, że Rada Państwa wykazała w tym zakresie brak należytego szacunku dla konstytucji, której przecież miała obowiązek być strażnikiem.</u>
          <u xml:id="u-9.63" who="#JerzyWiatr">Chcę jednak odnieść się do kwestii, czy uznając, że te działania Rady Państwa były niezgodne z prawem i naganne, czy tak patrząc na sprawę, należy członków Rady Państwa stawiać przed Trybunałem Stanu z powodu tego zarzutu? W moim przekonaniu, nie należy, i to z trzech względów.</u>
          <u xml:id="u-9.64" who="#JerzyWiatr">Po pierwsze, trzeba wziąć pod uwagę, że członkowie Rady Państwa odwołując się do stanu wyższej konieczności, działali w stanie wyższej konieczności. Można rozważać, czy w tym stanie wyższej konieczności nie mogli oni znaleźć innego, lepszego sposobu rozwiązania sytuacji, ale nie można zaprzeczyć, że nie było to działanie podjęte w komforcie normalności. Rada Państwa działając w tym samym składzie, nigdy wcześniej nie dopuściła się podobnego czynu. Zrobiła to w czasie tej dramatycznej nocy, gdy działała w sytuacji skrajnie nienormalnej. W moim przekonaniu, to pierwsza okoliczność, którą trzeba wziąć pod uwagę.</u>
          <u xml:id="u-9.65" who="#JerzyWiatr">Druga okoliczność łączy się z ustawą Sejmu z dnia 25 stycznia 1982 r. Jeśli Rada Państwa naruszyła czyjeś uprawnienia, to właśnie Sejmu. Odbywającego wówczas sesję Sejmu, który obowiązująca wtedy konstytucja określała jako najwyższy organ władzy państwowej. Ten zaś najwyższy organ władzy państwowej nie zastosował wobec Rady Państwa żadnych sankcji. Wprawdzie wtedy jeszcze nie było instytucji odpowiedzialności konstytucyjnej, lecz w rękach Sejmu leżała możliwość ukarania Rady Państwa przez jej zdymisjonowanie. Sejm zaś nie tylko tego nie uczynił, ale usankcjonował wcześniejsze decyzje Rady Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.66" who="#JerzyWiatr">Istnieje wreszcie trzeci argument, w pewnym sensie - pozaprawny. Czy miałoby sens, aby w wyniku tego postępowania, jedynym powodem pociągnięcia do odpowiedzialności konstytucyjnej była nie decyzja o stanie wojennym, o utworzeniu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, a więc decyzje o charakterze zasadniczym, fundamentalnym dla całej sytuacji, lecz tylko przekroczenie przez Radę Państwa jej uprawnień, polegające na wydaniu dekretów. Czy nie powstałaby wówczas wielka dysproporcja pomiędzy rzeczywistym dramatem stanu wojennego, a rodzajem zarzutów, o które obwiniani byliby ludzie postawieni w stan oskarżenia? Moim zdaniem, wystąpiła by taka dysproporcja.</u>
          <u xml:id="u-9.67" who="#JerzyWiatr">Konkludując, chcę postawić wniosek przeciwny do wniosku pana posła A. Ostoja-Owsianego. Stawiam wniosek o umorzenie postępowania w stosunku do wszystkich osób objętych postępowaniem w tej sprawie z przyczyn, które wymieniałem. Stawiam ten wniosek w przekonaniu, że jedynie umorzenie postępowania jest obecnie zgodne z poczuciem słuszności i sprawiedliwości oraz odczuciem narodu, który nas wybrał do tego Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-9.68" who="#JerzyWiatr">Nie znaczy to, że jeżeli zgodnie z moim wnioskiem nastąpi umorzenie postępowania, zamknie ono dociekanie o odpowiedzialności osób, które wprowadziły stan wojenny. To dociekanie będzie trwało przed sądem historii. Będzie trwało, kiedy nas wszystkich już nie będzie, bo wydarzenie, o którym mówimy, jest jednym z tych wydarzeń historycznych w dziejach narodu, które wywołują rozbieżne oceny i muszą być i są przedmiotem tych sporów, ale nie powinny i nie mogą znaleźć zakończenia przed sądem.</u>
          <u xml:id="u-9.69" who="#JerzyWiatr">Tyle mam do powiedzenia w tej sprawie. Teraz zgodnie z kolejnością zgłoszeń zabierze głos pan poseł B. Borusewicz. Proszę bardzo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#BogdanBorusewicz">Chcę zacząć od przypomnienia pewnych faktów, które poprzedzały decyzje o stanie wojennym, bo w naszej dyskusji jakby o nich zapomnieliśmy.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#BogdanBorusewicz">Otóż faktem jest, że dnia 16 sierpnia 1980 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych powołało sztab „Lato”, który działał w zasadzie do czasu realizacji stanu wojennego. Faktem jest. że dnia 22 października 1980 r., gotowy już był dokument rozpatrzony przez Komitet Obrony Kraju, w dniu 12 listopada 1980 r., dokument, który konkretyzował regulacje prawne dotyczące stanu wojennego. Faktem jest, że w październiku 1980 r. przygotowano listy oraz ośrodki internowania.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#BogdanBorusewicz">To były decyzje wstępne, które umożliwiły wprowadzenie stanu wojennego i które musiały być poprzedzone decyzjami politycznymi, podjętymi na najwyższym szczeblu. Widać z tego, że od samego początku władza przygotowywała się do tego, aby oprócz perswazji politycznej, zastosować ten środek, który my wtedy nazywaliśmy stanem wyjątkowym, a który później nazywał się stanem wojennym.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#BogdanBorusewicz">Jak wyglądała ostatnia faza przygotowań do stanu wojennego?</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#BogdanBorusewicz">Otóż 5 grudnia 1981 r. udzielone zostało ogólne przyzwolenie Biura Politycznego KC PZPR na wprowadzenie stanu wojennego. W nocy z 9 na 10 grudnia nastąpiło końcowe omówienie list i sprawdzenie przygotowań do stanu wojennego podczas odprawy w gronie najwyższych dowódców wojskowych. 12 grudnia o godzinie od 9 do 10 odbyła się ostatnia narada w gronie ścisłego kierownictwa operacji z udziałem generałów: W. Jaruzelskiego, M. Janiszewskiego, Cz. Kiszczaka i F. Siwickiego. Tego samego dnia o godzinie 14, został wydany przez gen. Jaruzelskiego ministrowi spraw wewnętrznych rozkaz wprowadzenia stanu wojennego.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#BogdanBorusewicz">Znaleźliśmy się w tej chwili w takiej sytuacji prawnej, że w zasadzie decyzja o stanie wojennym była podejmowana w gronie 3 generałów - W. Jaruzelskiego, F. Siwickiego oraz Cz. Kiszczaka - zaś odpowiedzialność za tę decyzję musi ponosić także Rada Państwa, która formalnie decyzję tę zatwierdziła, nawet nie zapoznając się dokładnie z regulacjami stanu wojennego, a także nie dyskutując nad jego politycznymi przesłankami.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#BogdanBorusewicz">Ubolewam z tego powodu, ale taki jest stan prawny, a członkowie Rady Państwa ponoszą formalnie odpowiedzialność za stan wojenny na równi z tymi, którzy realnie decydowali o wprowadzeniu tego stanu.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#BogdanBorusewicz">Z grona trzech wymienionych przeze mnie generałów gen. F. Siwickiego w żaden sposób nie można objąć odpowiedzialnością konstytucyjną, bo był wtedy wiceministrem.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#BogdanBorusewicz">Tak mniej więcej przedstawiał się stan przygotowań do realizacji stanu wojennego, które to przygotowania mogę ocenić na podstawie przesłuchania świadków oraz materiałów, które były udostępnione Komisji.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#BogdanBorusewicz">Ja uważam, że powinniśmy się poruszać w ramach faktów, dowodów, zeznań świadków, dokumentów, że możemy - oczywiście - oddawać się swobodnym dywagacjom historiozoficznym, ale dla naszych rozstrzygnięć nie jest istotne omawianie problemów historycznych, na temat których historycy spierają się do dzisiaj. To, czy rację miał Wielopolski, czy obóz, który zwalczał Wielopolskiego i doprowadził do Powstania Styczniowego - te sprawy nie są przedmiotem decyzji Komisji.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#BogdanBorusewicz">Natomiast przedmiotem naszych rozstrzygnięć jest to, czy Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego była elementem antykonstytucyjnym, czy za stan wojenny, który jest oceniany jako zło, ktokolwiek odpowie, czy nie odpowie?</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#BogdanBorusewicz">Otóż ja uważam, że nie można stawiać tezy, iż stan wojenny był złem, jeśli konsekwencją tej tezy nie będzie odpowiedzialność za to zło. Taka odpowiedzialność, którą nie można obdzielić dwóch stron ówczesnego konfliktu, ponieważ jedna strona, władza, wprowadziła stan wojenny i za to odpowiada, zaś druga strona stanu wojennego nie wprowadzała, jeśli zaś dokonałaby próby zamachu stanu, przejęcia władzy siłą, to sądzę, że winni natychmiast znaleźliby się na ławie oskarżonych.</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#BogdanBorusewicz">Z próbami takich oskarżeń mieliśmy do czynienia w stanie wojennym, gdy usiłowano postawić tego rodzaju zarzut byłym działaczom KOR, a także grupie kierowniczej z byłej Komisji „Solidarności”, ale od tego odstąpiono. Czy zrobiono to ze względów politycznych? Myślę, że od takich zarzutów odstąpiono dlatego, iż zapewne nie obroniłyby się na gruncie prawnym. Nie udałoby się uzasadnić tezy, że „Solidarność” przygotowywała się do przejęcia siłą władzy w Polsce. Wielomiesięczne przesłuchania świadków, a także wyjaśnienia obwinionych nie potwierdziły takiej tezy.</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#BogdanBorusewicz">Oprócz odpowiedzialności ludzi, w czasie prac Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej można było prześledzić odpowiedzialność instytucji. Najbardziej zaangażowaną instytucją, w której skupiały się wszystkie nici stanu wojennego, nie było Ministerstwo Spraw Wewnętrznych lecz był to Sztab Generalny LWP. Sztab Generalny przygotowywał, planował, nadzorował; to ludzie w mundurach wojskowych przygotowali stan wojenny, który dotknął całe społeczeństwo, a nie tylko tych, którzy mieli coś wspólnego z „Solidarnością”. Dotknął wszystkich, również tych, którzy nie chcieli mieć nic wspólnego z „Solidarnością”, dla nich także stan wojenny był przygotowywany przez ludzi w mundurach.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#BogdanBorusewicz">Planowaniem stanu wojennego od dawna zajmował się Komitet Obrony Kraju - druga instytucja, na której spoczywa największa odpowiedzialność za stan wojenny, jego konstrukcję i realizację. Na czele tych dwóch instytucji stał generał W. Jaruzelski. Koncentrując tak dużą władzę w swych własnych rękach odpowiada on za wszystkie skutki swych decyzji.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#BogdanBorusewicz">Ja do gen. W. Jaruzelskiego nie mam osobistych zastrzeżeń. Moje stanowisko i postępowanie w czasie prac Komisji nie było podyktowane chęcią odegrania się w zmienionej sytuacji, ponieważ podejmując działalność w opozycji wiedziałem, co może mnie czekać i zdawałem sobie sprawę z konsekwencji, które mogę ponieść.</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#BogdanBorusewicz">Gen. Jaruzelski jest odpowiedzialny nie tylko za to, że w czasie realizacji stanu wojennego zginęło kilkadziesiąt osób, kilkaset zostało rannych, kilkanaście tysięcy internowano, kilkanaście tysięcy aresztowano, kilkaset tysięcy zatrzymano, często bijąc ich przy tej okazji. Kilkanaście zaś tysięcy osób wyrzucono z pracy.</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#BogdanBorusewicz">Główna jednak odpowiedzialność gen Jaruzelskiego polega na tym, że straciliśmy kilka lat, straciliśmy czas, który później był nam bardzo potrzebny, że zabiliśmy entuzjazm wielu milionów ludzi. Sprawiły to represje oraz ciężkie zmagania z podziemiem. Miało to swój wpływ na to, w jaki sposób nasze społeczeństwo było przygotowane do tego, co później musiało nadejść, za te przede wszystkim sprawy jest politycznie odpowiedzialny gen. Jaruzelski i generałowie, którzy podejmowali decyzje w dniu 12 grudnia oraz decyzje wcześniejsze, składające się na sytuację, która sprawiła, że wprowadzony został stan wojenny.</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#BogdanBorusewicz">Jeżeli odwołujemy się do porównań z Witosem i przewrotem majowym, to może odwołajmy się także do okresu późniejszego, bardziej bliskiego pokoleniu, które w tej chwili funkcjonuje i żyje w Polsce - do wydarzeń z czerwca 1956 r. i grudnia 1970 r. Wtedy także wojsko zostało wyprowadzone z koszar. Pytam, czy ze strony władzy ktoś poniósł odpowiedzialność polityczną za wydarzenia 1956 r., czy poniósł za to odpowiedzialność karną?</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#BogdanBorusewicz">Część osób objętych wnioskiem wstępnym odpowiada przed sądem za wydarzenia 1970 r., stało się tak przede wszystkim dlatego, że od pewnego czasu żyjemy w państwie prawa i politycy muszą odpowiadać za swoje czyny, także za czyny z przeszłości. Jest to istotne, gdyż i w przyszłości mogą się zdarzyć sytuacje, w których politycy będą usiłowali wytłumaczyć wprowadzenie mniejszego zła chęcią uniknięcia większego zła.</u>
          <u xml:id="u-10.20" who="#BogdanBorusewicz">Dzisiejsza decyzja Komisji ma kapitalne znaczenie z punktu widzenia przyszłości. Sprawą zasadniczą dla rozstrzygnięcia przez Komisję, czy w latach 1980–1981 istniał tzw. stan wyższej konieczności, jest kwestia stosunku do możliwości interwencji zewnętrznej, jako że nikt z osób, które zabierały głos przede mną, nie podnosił sprawy groźby zamachu wewnętrznego.</u>
          <u xml:id="u-10.21" who="#BogdanBorusewicz">Badaliśmy również kwestie ewentualnego zagrożenia wewnątrz partii przez tzw. „twardogłowych”. Według mojej oceny, nie było to zagrożenie, które uzasadniało tego typu kroki, które wtedy zostały podjęte, polegające na współpracy z władzami radzieckimi.</u>
          <u xml:id="u-10.22" who="#BogdanBorusewicz">Współpraca z władzami radzieckimi wówczas istniała. O ile w grudniu 1980 r. istniało poważne zagrożenie interwencją zewnętrzną, to oceniając na tym tle sytuację z grudnia 1981 r. sądzę, że wtedy zagrożenie to było znacznie mniejsze. Znamienne jest, iż właśnie w tym stanie mniejszego zagrożenia wprowadza się stan wojenny, powołując się na groźby sąsiadów.</u>
          <u xml:id="u-10.23" who="#BogdanBorusewicz">Wydaje się, że co do realnej możliwości zagrożenia sowieckiego, kluczowe znaczenie mają zeznania Stanisława Kani. Wskazuje on, że do pewnego czasu zagrożenie interwencją występowało samoistnie i niewątpliwie tak było w grudniu 1980 r. Natomiast od pewnego czasu powoływanie się na zagrożenie było elementem osłony planów wprowadzenia stanu wojennego. Na ślady potwierdzające ten pogląd trafiamy w materiałach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w których to materiałach rozpatruje się różne warianty i różne natężenie reakcji po wprowadzeniu stanu wojennego. Ostateczna reakcja przewidywana w tych dokumentach miała polegać na ostrym użyciu siły.</u>
          <u xml:id="u-10.24" who="#BogdanBorusewicz">Rozważania - co by się stało gdyby... tego rodzaju dywagacje nie powinny być w istocie przedmiotem dociekań Komisji. Ja pytam, co by się stało, gdyby trzeba było sięgnąć do ostrego użycia siły?</u>
          <u xml:id="u-10.25" who="#BogdanBorusewicz">Rozumiem dramat osób, które podejmowały decyzję o stanie wojennym, ale przeżywany przez nie dramat wewnętrzny i intencje nie zwalniają od odpowiedzialności. Za popełnione czyny trzeba odpowiadać. Stan wojenny stał się faktem, który kładzie się cieniem na naszej najnowszej historii i lepiej byłoby, abyśmy wreszcie uczciwie zamknęli tę sprawę.</u>
          <u xml:id="u-10.26" who="#BogdanBorusewicz">Jak kształtowały się, jak wyglądały te naciski, kontakty ze stroną sowiecką, o której wspomniałem? Otóż od czasu, gdy opracowane zostały plany wprowadzenia stanu wojennego, a także jeszcze wcześniej, kontakty te były bardzo ożywione. Przyjeżdżały do Polski delegacje Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej, przyjeżdżały delegacje polityczne, przyjeżdżały delegacje do MSW. To były codzienne kontakty. Czy przy ówczesnych, codziennych kontaktach przywódcy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wstrzymywali stan wojenny? Tak, ale do pewnego czasu.</u>
          <u xml:id="u-10.27" who="#BogdanBorusewicz">27 marca 1981 r. gen. Jaruzelski podpisał wytyczne, zwane w skrócie „Myśl przewodnia stanu wojennego”. Wytyczne te były konsultowane z towarzyszami radzieckimi, co potwierdzają świadkowie, potwierdzają to również materiały dowodowe. Takie konsultacje były jeszcze wielokrotnie przeprowadzane między marcem a 12 grudnia 1981 r. Jest faktem, że co do naszej wiedzy dotyczącej kontaktów z Rosjanami i decyzji, które w toku tych kontaktów mogły zapadać, jesteśmy zdani na źródła niepolskie, na materiały z archiwum Biura Politycznego KC KPZR, na materiały z byłej NRD, na dokumenty wytwarzane w Biurze Politycznym lub sekretariacie Ericha Honekera, a także na dokumenty czechosłowackie.</u>
          <u xml:id="u-10.28" who="#BogdanBorusewicz">Nie jest przecież naszą winą, że nie zachowały się materiały polskie dotyczące tych problemów, a jeżeli się zachowały, to w postaci szczątkowej. Wielokrotnie pytałem świadków, co sądzę na ten temat i okazywało się, że nic nie sądzą, twierdząc, iż w zasadzie nie było u nas odpowiedniej dokumentacji. Jeżeli więc można postawić zarzuty dotyczące ukrywania treści rozmów między władzami polskimi a władzami radzieckimi, to można je postawić właśnie stronie polskiej.</u>
          <u xml:id="u-10.29" who="#BogdanBorusewicz">Dzisiaj pewnie zadecydujemy o tym, czy umorzymy sprawę osób objętych wnioskiem wstępnym, czy też skierujemy do Sejmu wniosek o postawienie tych osób przed Trybunałem Stanu. Sprawa, którą rozpatrujemy, jest sprawą personalną, wniosek wstępny odnosi się do konkretnych osób, których dramat jest dla mnie zrozumiały. Mówimy jednak nie tylko o sprawie personalnej, lecz także dokonujemy oceny ówczesnego okresu i wypowiadamy się co do tego, kto miał wtedy rację. Nie możemy stanąć na stanowisku, że wszyscy mieli rację. Wtedy nie było racji pośrednich.</u>
          <u xml:id="u-10.30" who="#BogdanBorusewicz">Zmierzając do konkluzji uważam, że z odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu powinny zostać wyłączone takie osoby jak: pan prof. Jan Szczepański, który wstrzymał się od głosowania nad wprowadzeniem stanu wojennego, pan Ryszard Reiff, który był przeciwny tej decyzji, a także pan Stanisław Wroński, członek Rady Państwa, który był nieobecny na tym historycznym posiedzeniu, a więc zarzuty nie mogą go dotyczyć.</u>
          <u xml:id="u-10.31" who="#BogdanBorusewicz">Natomiast myślę, że reszta osób objętych wnioskiem wstępnym, mimo że różny jest stopień odpowiedzialności tych osób za decyzję o stanie wojennym powinna mieć możliwość obrony i przedstawienia swoich racji, tak aby powołany do tego sąd, to jest Trybunał Stanu mógł rozstrzygnąć o indywidualnych winach i o ciężarze winy, której stopień jest oczywiście różny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#AleksanderKrawczuk">Wprawdzie pan poseł Borusewicz przed chwilą skrytykował to, że nie orzekamy o historii najnowszej, o sprawach powstań narodowych i o tym co działo się 200 lat temu, niemniej jednak chcę dosłownie w kilku słowach nawiązać do historycznego wątku dyskusji, tym bardziej, że podniósł ten wątek pan poseł Ostoja-Owsiany, a podtrzymał go pan poseł Wiatr.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#AleksanderKrawczuk">Obradujemy w sali, której patronuje Ignacy Daszyński, galicyjski polityk, który najlepsze tradycje polityki zaboru austriackiego przeniósł do Polski międzywojennej. Chcę przypomnieć, że my w Galicji nie urządzaliśmy powstań, a osiągnęliśmy absolutnie wszystko, co było wówczas do osiągnięcia. Chcę też przypomnieć, że w Galicji osiągnęliśmy więcej zgody obywatelskiej niż w Polsce międzywojennej. Chcę również przypomnieć panu posłowi Ostoja-Owsianemu, że tak mu drogie tradycje zbrojne: drużyny strzeleckie i Legiony powstały w Galicji przy dyskretnej zgodzie namiestników, a nawet najjaśniejszego pana.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#AleksanderKrawczuk">Chylimy czoła przed bohaterstwem wszystkich powstańców, a zarazem stwierdzamy, że polskie powstania wybuchały w nieodpowiednim momencie, że wszystkie były źle przygotowane i jeszcze gorzej dowodzone. Natomiast w Galicji powstań nie było, lecz zostały osiągnięte wszelkie korzyści. Można stwierdzić, że gdyby nie Galicja, gdyby nie tacy ludzie jak Ignacy Daszyński, odrodzenie Polski po I wojnie światowej, byłoby praktycznie biorąc, niemożliwe. Przecież wtedy nie byłoby ani urzędników, ani nauczycieli, ani uniwersytetów, nie byłoby niczego.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#AleksanderKrawczuk">Pan poseł Ostoja-Owsiani i pozostali dyskutanci często odwoływali się do dokumentacji, którą rozporządzamy. Otóż chcę stwierdzić, że nie rozporządzamy wystarczającą dokumentacją, żeby już w ogóle nie wspominać o pełnej dokumentacji. Na podstawie tego, co posiadamy, żaden sąd nie mógłby orzekać. Dysponujemy bowiem dokumentacją wybiórczą, mam tu zwłaszcza na myśli źródła radzieckie, a w ogóle nie mamy dokumentacji amerykańskiej owego okresu. Byli towarzysze radzieccy łaskawie dostarczyli nam tylko i wyłącznie to, co odpowiada ich doraźnym interesom. Żaden więc historyk nie ma prawa na podstawie takich dokumentów, które posiadamy, czegokolwiek wyrokować.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#AleksanderKrawczuk">Wszyscy zgadzamy się również co do tego, że w tamtych latach istniało niebezpieczeństwo interwencji zbrojnej i blokady gospodarczej. Co do tych spraw nie ma w zasadzie wątpliwości, choć istnieją wątpliwości, w jakim sensie interwencja zewnętrzna była realna w różnych okresach.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#AleksanderKrawczuk">Istotna wydaje mi się również dla sprawy jeszcze jedna uwaga. Pan poseł Taylor wspomniał o sprawie Kuklińskiego. Fakt, że raport pana płk. Kuklińskiego został zatajony - co miało wpływ na dalszy bieg wypadków - wskazuje, że strona amerykańska liczyła się z możliwością interwencji radzieckiej i uznała ewentualność wprowadzenia stanu wojennego za najlepsze wyjście z sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#AleksanderKrawczuk">Przepraszam pana posła Ostoja-Owsianego, że raz jeszcze odwołam się do jego wypowiedzi. Pan poseł porównywał sytuację z lat 1980–1981 z sytuacją dzisiejszą mówiąc, że wtedy były strajki i teraz są strajki, a nikt przecież nie wyprowadza wojska i nie ma takiej konieczności. Oczywiście, że nikt obecnie nie wyprowadza wojska, ale obecna sytuacja jest diametralnie odmienna od sytuacji ówczesnej. Jeśli pan poseł pamięta, wtedy panowała nędza, mieliśmy do czynienia z elementami ogólnej anarchii, dzisiaj zaś nasze państwo, mimo wszelkich politycznych zawieruch, funkcjonuje nawet zdumiewająco dobrze - tak można by powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#AleksanderKrawczuk">Trzeba wreszcie krótko wspomnieć o ekspertyzach prawnych, które wszyscy znamy i które dokładnie przestudiowaliśmy. Stwierdzam, iż są one miejscami rozbieżne, ale upoważniają do wniosku, iż w ówczesnej sytuacji nawet wątki prawne musiały schodzić na plan dalszy.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#AleksanderKrawczuk">Weźmy np. kwestię oceny Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. W tej mierze mamy odmienną interpretację pana prof. Gwiżdża, zaś nieco odmienna opinia na ten temat została przedstawiona przez pana prof. Sarneckiego, który uważa, że Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego była organem pozakonstytucyjnym, ale opatruje swoją opinię wieloma zastrzeżeniami. Znajdujemy w tej ekspertyzie określenia „na pierwszy rzut oka”, często autor używa trybu warunkowego. Przepraszam panie profesorze, że wyrażam się nieprecyzyjnie, lecz chcę zwrócić uwagę na to, iż formułuje pan swoje sądy w sposób niekategoryczny i z całą pewnością robi to pan celowo. Pisze pan np. że: „WRON wydawała akty, które traktowane były przez organy państwowe, jako wiążące”, nie stwierdza pan, że były to akty wiążące dla organów państwowych. Odnosi się również pan profesor do niezwykle ważnej kwestii: czy doszło wtedy do naruszenia Konstytucji PRL? Otóż Konstytucja ta była konstytucją dziwaczną, niezwykłą, która właściwie wszystko usprawiedliwiała. Według norm tamtej konstytucji nikt prawa nie złamał.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#AleksanderKrawczuk">Chcę tu wreszcie przypomnieć wypowiedź prof. Kordeckiego, który w następujący sposób ocenia zawarty we wniosku wstępnym zarzut złamania Konstytucji. Pisze on: „Dla przypisania obwinionemu deliktu konstytucyjnego trzeba przede wszystkim udowodnić, że zdefiniowana w art. 43 par. 2 ustawy sytuacja faktycznie nie istniała. Jeśli udowodnienie tego nie jest możliwe, nie wolno stawiać osoby objętej wnioskiem w stan oskarżenia, ani tym bardziej przypisywać jej winy. W razie istnienia wątpliwości co do faktu, ale tylko takich, które nie dają się usunąć, trzeba je tłumaczyć na korzyść obwinionych”.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#AleksanderKrawczuk">Wprawdzie nie jestem specjalistą od zagadnień prawnych, ale stwierdzam, że według norm prawa rzymskiego, wyrażona powyżej opinia jest w pełni uzasadniona.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#AleksanderKrawczuk">Chcę podkreślić, iż musimy zdać sobie sprawę z tego, że cokolwiek teraz postanowimy w kwestii stanu wojennego, będzie to miało także wpływ na ocenę wydarzeń z 1922 r. gdy dramatycznym złamaniem prawa było zamordowanie prezydenta Narutowicza, a także na ocenę wydarzeń 1926 r., kiedy to również prawo zostało złamane w sposób ewidentny i wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego, choć wtedy poległo chyba ok. 500 osób. Decyzja nasza będzie wreszcie rzutowała na ocenę konstytucji kwietniowej z 1935 r., która została wprowadzona w sposób ewidentnie nielegalny.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#AleksanderKrawczuk">Słyszę tu uwagę, że nielegalnie została także ustanowiona Konstytucja 3 maja, co potwierdzam. Masoni wprowadzili Konstytucję 3 maja we właściwy sobie sposób.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#AleksanderKrawczuk">Sprawa, o której dziś zadecydujemy mieści się w tej kategorii wydarzeń, które historycznie były w jakiś sposób usprawiedliwione. Pod względem prawnym do decyzji o stanie wojennym można rzeczywiście mieć bardzo poważne zastrzeżenia, lecz my dzisiaj tej kwestii nie potrafimy rozstrzygnąć w sposób autorytatywny.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#AleksanderKrawczuk">Chcę jeszcze skierować retoryczne pytanie do panów posłów Borusewicza i Taylora. Chciałbym wiedzieć i prosiłbym o konkretną odpowiedź, co zdaniem panów, powinna była zrobić ówczesna Rada Państwa w 1981 r.?</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#AleksanderKrawczuk">Moim zdaniem, członkowie Rady Państwa mieli do wyboru trzy możliwości: po pierwsze - popełnić samobójstwo, po drugie - stanąć na czele powstania narodowego, które skończyłoby się tak, jak wszystkie powstania; trzecia możliwość polegała na tym, że powinni byli porozumieć się z opozycją. Tragedia polega jednak na tym - wiele wypowiedzi, które usłyszeliśmy podczas obrad Komisji potwierdza to - że z opozycją wtedy nie można było się porozumieć, bo nie było ku temu odpowiedniej dojrzałości ze wszystkich stron konfliktu. Był to dramat, nad którym wszyscy bolejemy, lecz musimy zrozumieć ówczesną sytuację. Może nam, starszemu pokoleniu łatwiej jest ją zrozumieć niż ludziom młodszym, którzy tego nie przeżyli.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#AleksanderKrawczuk">W każdym razie, była to zupełnie odmienna sytuacja od sytuacji obecnej i tego rodzaju porównania nie są uprawnione. O tamtej sytuacji można wyrokować biorąc pod uwagę to, jaki był ówczesny świat, jak się on przedstawiał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JerzyWiatr">Do wypowiedzi zgłosili się jeszcze: pan poseł Nowakowski, pan poseł Skrzyński i pan poseł Taylor. Pan poseł Nowakowski, bardzo proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#SławomirNowakowski">Składam wniosek o zakończenie dyskusji i przystąpienie do głosowania. Sprawie tej poświęciliśmy wiele czasu, mamy za sobą wielogodzinne debaty i każdy z nas wyrobił już sobie opinię na ten temat. Wnoszę o zakończenie dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JerzyWiatr">Został zgłoszony formalny wniosek o zakończenie dyskusji. W tej chwili zgłosił się do wypowiedzi pan poseł Taylor, jak rozumiem po to, aby odpowiedzieć na pytanie, które postawił pan poseł Krawczuk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JacekTaylor">Nie tylko po to. Zabierając głos z góry zastrzegałem, że będę chciał raz jeszcze wypowiedzieć się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JerzyWiatr">Został jednak zgłoszony wniosek formalny i jestem zobowiązany poddać go pod głosowanie. Kto jest za przerwaniem dyskusji?</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#JerzyWiatr">W głosowaniu 10 głosami za, przy 4 przeciwnych i 4 wstrzymujących się, wniosek o przerwanie dyskusji został przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#JerzyWiatr">Chciałbym zwrócić się do Komisji, aby udzieliła mi prawo dopuszczenia do głosu pana posła Taylora, mimo że przegłosowaliśmy, iż dyskusja ma zostać zakończona. Rozumiem jednak, że pan poseł Taylor zabierze głos wyłącznie po to, aby móc udzielić odpowiedzi na zadane pytanie. Czy to satysfakcjonuje pana posła?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JacekTaylor">Chcę złożyć oświadczenie, które jednak nie będzie długo trwało. Przypominam, że przedwcześnie skończyłem swoją poprzednią wypowiedź, gdyż pan przewodniczący okazywał oznaki zniecierpliwienia. Zresztą nie mam o to żalu, potem mówił pan tak długo jak ja.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JerzyWiatr">Wniosek o przerwanie dyskusji został przyjęty, lecz pan poseł Taylor prosi, aby mu umożliwić złożenie krótkiego oświadczenia. Pytam, czy Komisja wyraża zgodę na to, aby bez dodatkowego głosowania, zezwolić panu posłowi Taylorowi na złożenie krótkiego oświadczenia w trybie wyjątkowym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#BogdanBorusewicz">Nie wiem, czy pan poseł Taylor zechce złożyć oświadczenie w trybie wyjątkowym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JacekTaylor">Nie w trybie wyjątkowym. Proszę państwa, mamy do czynienia ze sprawą, którą zajmujemy się od dwóch lat i byłoby zabawne, aby większością głosów należących do członków obu partii koalicji, odbierać głos nam, posłom z opozycji.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#JacekTaylor">Panie przewodniczący, chcę powiedzieć, że w pełni zgadzam się z pańską tezą, iż w grudniu 1980 r., a w gruncie rzeczy znacznie wcześniej, polskie władze podjęły wobec Moskwy zobowiązanie załatwienia polskiej własnymi siłami. Natomiast nie zgadzam się z drugą częścią tego twierdzenia, że była to decyzja powstrzymująca interwencję.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#JacekTaylor">Rzeczywiście, takie zobowiązanie mogło być podjęte, bo wynika ono z logicznego biegu wydarzeń, chociaż nie znamy dokumentów dotyczących tej sprawy i nikt o tym nie chce mówić.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#JacekTaylor">Odpowiadając na pytanie pana posła Krawczuka twierdzę, że nie trzeba było wtedy wcale popełniać samobójstwa, istniała całkiem inna możliwość. Gomułka w 1956 r., gdy wojska radzieckie były już w ruchu, nie popełniał samobójstwa, tylko postąpił tak, jak można było również postąpić w latach 1980–1981, a dramatyzm sytuacji sprzed kilkunastu lat był mniejszy, niż dramatyzm z 1956 r.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#JacekTaylor">Gomułkę stać było na wysiłek moralny, aby nie przychylić się do ówczesnej radzieckiej tezy o kontrrewolucji, którą to tezę podzieliły nasze władze w 1980 i 1981 r., a to zadecydowało o wszystkim. Można było wtedy przyłączyć się do ruchu społecznego, ruchu demokratyzacyjnego i nie trzeba było czekać tych kilkunastu lat, które bezpowrotnie straciliśmy. Polska bowiem utraciła kilkanaście lat, kilkaset tysięcy najzdolniejszych i chyba najlepiej wykształconych obywateli w wyniku wprowadzenia stanu wojennego. O innego rodzaju ofiarach była już mowa. O sytuacji gospodarczej też.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#JacekTaylor">Porozumienie społeczne można było zawrzeć w dobrej wierze. Moja teza jest taka, że rozmowy porozumiewawcze - jeśli już jest mowa o porozumieniu - to była tylko gra pozorów. W momencie, gdy polskie władze uznały, że mamy do czynienia z kontrrewolucją, oznaczało to już koniec wszelkiego porozumienia. W kontrrewolucją się walczy, z kontrrewolucją się nie rozmawia. Mówię to nie tylko na podstawie lektury klasyków marksizmu-leninizmu, ale również doświadczenia tych kilkudziesięciu lat.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#JacekTaylor">Sprawa dzisiejszych opinii obywateli na temat stanu wojennego. Rzeczywiście, większość osób wypowiada się w ankietach, że stan wojenny należy po latach zaakceptować. Ja uważam, że nie powoduje nimi nostalgia, opinie te kształtowane są przy założeniu, że gdyby nie stan wojenny, to interwencja radziecka byłaby nieuchronna. Ludzie nie znają dokumentów, ale zna je przecież Stanisław Kania. Był on innego zdania i podczas naszego posiedzenia nie dał się przekonać, kiedy gen. Jaruzelski usiłował to zrobić. Dlatego właśnie S. Kania odszedł ze stanowiska, a nie dlatego - jak napisał gen. Jaruzelski w książce pt. „Stan wojenny, dlaczego?” - że wśród przyjaciół i rodziny zaniepokojenie wzbudzał stan fizyczny S. Kani, gdyż popołudniami nie był on zdolny do pracy. Tymczasem okoliczności były znacznie poważniejsze. Odwołując się do dokumentów, można przytoczyć rozmowę Honekera z Rusakowem...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JerzyWiatr">Panie pośle, zwracam panu uwagę, że pomimo to, iż przegłosowaliśmy zakończenie dyskusji, dopuściłem pana do głosu, ale tylko w celu złożenia oświadczenia, a pan w tej chwili wznawia szczegółową debatę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JacekTaylor">Ja to nazywam oświadczeniem. Wracając do meritum, mówiłem o tym, że zmiana na stanowisku I sekretarza KC PZPR miała kluczowe znaczenie dla wprowadzenia stanu wojennego, o czym świadczą dokumenty.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#JacekTaylor">Aby już państwa nie denerwować, jeszcze tylko powiem, że nie tak dawno, bo późną jesienią ub.r. pytałem gen. Jaruzelskiego, czy nie zechciałby udostępnić Komisji dokumentów, których brak tak bardzo doskwiera historykom i z których przynajmniej część jest w posiadaniu polskim. Przecież z rozmów na Krymie w dniu 14 czerwca 1981 r. musiała zostać sporządzona relacja dla Biura Politycznego. Podobnie, nie mamy żadnego śladu z rozmów prowadzonych w Brześciu na początku kwietnia 1981 r. Mógłbym jeszcze podać dalsze tego rodzaju fakty, ale jest ich zbyt wiele, a obowiązuje nas dyscyplina czasowa.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#JacekTaylor">Ja nie przeprowadzałbym takich analogii historycznych, jakie słyszałem podczas dzisiejszego posiedzenia. Tymi porównaniami, dotyczącymi historii nawet sprzed 200 lat, nie można usprawiedliwiać tego, co stało się w 1981 r. Co dotyczy porównania z działaniami Witosa, to Wincenty Witos użył sił zbrojnych przeciwko robotnikom w Krakowie gdyż oceniał, że ma do czynienia z nieporządkiem publicznym, którego inaczej nie opanuje. Niemniej jednak nie zrobił tego z obcego nadania. Tu nie ma żadnej analogii.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#JacekTaylor">Wszelkie analogie, które tu przez kilka lat były przytaczane podczas obrad, analogie między II Rzeczpospolitą a PRL także nie mają żadnej racji bytu. Nie można porównywać tych dwóch państw i nie można porównywać osób z kierownictwa tych państw.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#JacekTaylor">Ja jestem głęboko przekonany, że gdyby wśród przedstawicieli władzy nie panował pogląd, iż nie można inaczej opanować sytuacji, jak tylko przez zawłaszczenie „Solidarności” lub zniszczenie jej, to do porozumienia by doszło.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JerzyWiatr">Po raz drugi bardzo proszę pana posła o kończenie swojego wystąpienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JacekTaylor">Właśnie zbliżam się już do zakończenia. Albin Siwak, członek Biura Politycznego KC PZPR poinformował na spotkaniu ze związkowcami w dniu 30 września 1981 r., o czym doniosła Krajowa Agencja Informacyjna, że przeciwko ruchowi „Solidarności” użyte będą siły zbrojne i że w tym celu powstał już 6-osobowy Komitet Ocalenia Narodowego - padła tam taka nazwa. Powiedział, iż przeciwko „Solidarności” użyte będą policja i wojsko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JerzyWiatr">Dziękuję bardzo i zarządzam przejście do głosowania. Poproszę wszystkich obecnych na sali, oprócz członków Komisji i personelu obsługującego, o opuszczenie sali. Poproszę państwa wtedy, kiedy Komisja podejmie decyzję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#BogdanBorusewicz">Panie przewodniczący, w jakim trybie zarządza pan tajność tej części obrad?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JerzyWiatr">To nie jest tajność obrad, chodzi tylko o odbycie głosowania bez publiczności, ponieważ Komisja zawsze głosowała w tym trybie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#BogdanBorusewicz">Jestem temu przeciwny i poproszę o przegłosowanie tej decyzji pana przewodniczącego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JacekTaylor">Zwracam uwagę na to, że będziemy głosować na kartkach więc i tak nie będzie wiadomo, jak kto głosował.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JerzyWiatr">Wobec tego poddaję pod głosowanie mogą decyzję, aby tak, jak robiliśmy dotychczas, Komisja głosowała bez udziału publiczności, zaś wynik został zakomunikowany publicznie. Kto jest za takim rozstrzygnięciem?</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#JerzyWiatr">W głosowaniu 11 głosami za, przy 6 przeciwnych i 1 wstrzymującym się, Komisja przegłosowała wniosek, aby głosowanie odbyło się bez udziału publiczności.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#JerzyWiatr">Zatem uprzejmie państwa proszę o opuszczenie sali obrad. Gdy znane będą wyniki głosowania, poproszę państwa, aby je zakomunikować.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#JerzyWiatr">Chcę państwu zakomunikować, że odbyło się głosowanie, w wyniku którego Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej podjęła następujące decyzje.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#JerzyWiatr">Po pierwsze - jeśli chodzi o 4 generałów, członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego to jest: generałów Wojciecha Jaruzelskiego, Tadeusza Hupałowskiego, Czesława Piotrowskiego i Michała Janiszewskiego wynik głosowania jest następujący: za pociągnięciem tych osób do odpowiedzialności konstytucyjnej wypowiedziało się 5 posłów, przeciwnych temu było 12 posłów, a 1 wstrzymał się od głosowania.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#JerzyWiatr">Zgodnie więc z wnioskiem Komisji i z wynikami głosowania, Komisja zaproponuje Sejmowi umorzenie postępowania wobec tych osób.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#JerzyWiatr">Co do osoby gen. Czesława Kiszczaka, to wynik głosowania jest następujący: 5 posłów wypowiedziało się za postawieniem gen. Cz. Kiszczaka przed Trybunałem Stanu, 10 wypowiedziało się za umorzeniem postępowania, a 3 wstrzymało się od głosu.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#JerzyWiatr">Członkowie Rady Państwa stanęli pod dwoma zarzutami, z których pierwszy odnosił się do samego wprowadzenia stanu wojennego.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#JerzyWiatr">Co do tego zarzutu, to wynik głosowania jest następujący: jednomyślnie Komisja wypowiedziała się za umorzeniem postępowania na podstawie tego zarzutu wobec trzech osób: prof. Jana Szczepańskiego, Ryszarda Reiffa i Stanisława Wrońskiego.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#JerzyWiatr">Natomiast wobec następujących członków Rady Państwa: prof. Henryk Jabłoński, Tadeusz Młyńczak, prof. Kazimierz Secomski, Eugenia Kempara, Emil Kołodziej, Władysław Kruczek, Krystyna Marszałek-Młyńczyk, Józef Ozga-Michalski, Kazimierz Barcikowski i Mieczysław Róg-Świostek - Komisja w głosowaniu wypowiedziała się następująco: 5 posłów opowiedziało się za postawieniem przed Trybunałem Stanu, 12 było za umorzeniem postępowania, a 1 osoba wstrzymała się od głosowania.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#JerzyWiatr">To, co powiedziałem, dotyczy pierwszego zarzutu wobec członków Rady Państwa, który odnosi się do samego wprowadzenia stanu wojennego.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#JerzyWiatr">Drugi zarzut sformułowany wobec członków Rady Państwa dotyczy wydania przez Radę Państwa 4 dekretów w czasie trwania sesji Sejmu. Wynik głosowania jest w tym przypadku następujący: za postawieniem przed Trybunałem Stanu takich członków Rady Państwa jak: prof. Henryk Jabłoński, Tadeusz Młyńczak, prof. Kazimierz Secomski, Eugenia Kempara, Emil Kołodziej, Władysław Kruczek, Krystyna Marszałek-Młyńczyk, Józef Ozga-Michalski, Kazimierz Barcikowski i Mieczysław Róg-Świostek wypowiedziało się 5 członków Komisji. Za umorzeniem postępowania wobec wymienionych osób opowiedziało się 11 posłów, zaś 2 członków Komisji wstrzymało się od głosowania.</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#JerzyWiatr">Komisja w głosowaniu uznała stosunkiem głosów: 17 za umorzeniem postępowania przy braku głosów przeciwnych i 1 głosie wstrzymującym się, wobec takich członków Rady Państwa jak: prof. Jan Szczepański, Ryszard Reiff i Stanisław Wroński.</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#JerzyWiatr">Komisja przegłosowała wniosek łączny o umorzenie postępowania wobec osób objętych wnioskiem wstępnym.</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#JerzyWiatr">Komisja wybrała na sprawozdawcę posła Mariana Żenkiewicza. Poseł Jacek Taylor zapowiedział, że wniosek mniejszości w odpowiednim trybie zostanie przedstawiony Sejmowi.</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#JerzyWiatr">W fazie kończącej postępowanie chcę powiedzieć kilka zdań, nie uzasadniając mego stanowiska, czy innych posłów, którzy głosowali podobnie jak ja, lecz w pewnym sensie żegnając ponad 4-letnią pracę Komisji w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#JerzyWiatr">Była to najtrudniejsza, najbardziej złożona sprawa rozpatrywana w polskim parlamencie na podstawie konstytucji i ustawy o Trybunale Stanu. Ani przed wojną, ani po wojnie Sejm nie miał do czynienia ze sprawą o tak wielkiej złożoności. 4-letni okres pracy wynikał właśnie ze złożoności tej pracy i jej skomplikowania oraz znacznej liczby osób objętych wnioskiem wstępnym. Niezależnie od różnic między nami, zdawaliśmy sobie sprawę przez cały czas, że jest to postępowanie o ogromnym znaczeniu nie tylko prawnym, lecz także historycznym.</u>
          <u xml:id="u-30.17" who="#JerzyWiatr">Komisja nie jest jednolita w swoim stanowisku, bo nie jest jednolity ani parlament, ani naród. Natomiast jestem przekonany, że Komisja jest jednolita w przeświadczeniu, iż taką właśnie procedurę należało zastosować, tzn. procedurę wnikliwą i niepospieszną. Jest sprawą naturalną, że ci posłowie, których stanowisko nie uzyskało większości, wyrażą w swoim wniosku mniejszości odmienne stanowisko niż to, które wynika z przyjętej dzisiaj decyzji.</u>
          <u xml:id="u-30.18" who="#JerzyWiatr">Postępowanie w trybie odpowiedzialności konstytucyjnej toczy się z poszanowaniem prawa, z poszanowaniem różnic poglądów i jednocześnie z przeświadczeniem, że zarówno w tej, jak i w innych sprawach, które rozpatrywała Komisja, odpowiedzialność konstytucyjna ma charakter prawny i nie powinna być użyta jako instrument czysto polityczny.</u>
          <u xml:id="u-30.19" who="#JerzyWiatr">Nikt z nas, zarówno ci, którzy głosowali za umorzeniem postępowania, jak i ci, którzy byli temu przeciwni, nie kierowali się innymi racjami, jak tylko rozumieniem prawa. Różnice między nami są naturalne, natomiast jednakowy jest stosunek do kwestii, że odpowiedzialność konstytucyjna powinna być jedynie wyrazem oceny stanu prawnego.</u>
          <u xml:id="u-30.20" who="#JerzyWiatr">To wszystko z mojej strony. Dziękuję wszystkim. Dziękuję serdecznie również przedstawicielom środków masowego przekazu, którzy nam towarzyszyli przez wszystkie posiedzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JacekTaylor">Jeśli można panie przewodniczący, to chciałem jeszcze tylko powiedzieć, że choć na kartach do głosowania nie było rozróżnienia odpowiedzialności karnej i odpowiedzialności konstytucyjnej, to wcale nie znaczy, że nie rozróżnialiśmy tych dwóch kategorii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#JerzyWiatr">Raz jeszcze dziękuję, zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>