text_structure.xml
136 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JuliuszBraun">Otwieram posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. W porządku dziennym mamy dziś jeden punkt: problemy organizacyjne i system finansowania kinematografii oraz rozpatrzenie informacji Najwyższej Izby Kontroli o wynikach kontroli gospodarowania środkami budżetowymi przekazanymi przez państwo na finansowanie kinematografii w latach 1991–1993.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#JuliuszBraun">Czy są uwagi w sprawie porządku? Nie widzę uwag. Wobec tego możemy przejść do realizacji porządku dziennego.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#JuliuszBraun">Chciałbym serdecznie przywitać obecnych: ministra kultury i sztuki pana Kazimierza Dejmka, przewodniczącego senackiej Komisji Kultury i Środków Przekazu pana senatora Jana Mulaka, przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pana Janusza Zaorskiego, wszystkich przedstawicieli środowisk twórczych zainteresowanych tym tematem, pana Waldemara Dąbrowskiego - przewodniczącego Komitetu Kinematografii.</u>
<u xml:id="u-1.3" who="#JuliuszBraun">Sprawy będące tematem dzisiejszych obrad od dawna były przedmiotem zainteresowania Komisji Kultury i Środków Przekazu przewidzianym w jej rocznym planie pracy. Tak się składa, że materiał do dyskusji uzupełniła Najwyższa Izba Kontroli, dokonując kontroli gospodarowania środkami budżetowymi przekazanymi na kinematografię.</u>
<u xml:id="u-1.4" who="#JuliuszBraun">Informacja o wynikach tej kontroli została wszystkim doręczona. Zasadniczą konkluzją tej informacji jest stwierdzenie o konieczności przyjęcia nowej ustawy o kinematografii, która określiłaby organizację i finansowanie tej sfery działalności kulturalnej oraz zadania i tryb finansowania poszczególnych jednostek i organów administracyjnych. Wiąże się z tym system struktur organizacyjnych Komitetu Kinematografii i jego relacji z Ministerstwem Kultury i Sztuki.</u>
<u xml:id="u-1.5" who="#JuliuszBraun">O zabranie głosu chciałbym prosić pana ministra K. Dejmka.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#KazimierzDejmek">Podstawowa trudność w funkcjonowaniu systemu kinematografii w Polsce wynika głównie ze sprzeczności ustawy o kinematografii z 1987 r. z obecnymi realiami politycznymi, gospodarczymi i finansowymi. Trzeba wyraźnie stwierdzić, że jest to jednak akt prawny nadal obowiązujący. Niestety, nie dokonano we właściwym czasie jego stosownej nowelizacji. Jak wiadomo, wydatkowanie środków budżetowych jest przedmiotem corocznej analizy dokonywanej przez sejmową Komisję Kultury i Środków Przekazu z udziałem przedstawicieli resortu kultury, Komitetu Kinematografii oraz Najwyższej Izby Kontroli. Niestety, wnioski nie zawsze były realizowane. Jest to jedna z podstawowych przyczyn obecnego stanu rzeczy. Kierując się zasadą, że częste obecnie zjawisko nienadążania legislacji za szybko zmieniającymi się realiami życia społecznego, nie może prowadzić do nieprzestrzegania norm prawnych, podzielam opinię Najwyższej Izby Kontroli wyrażoną w przedstawionej mi informacji o wynikach kontroli gospodarowania środkami budżetowymi, przekazanymi przez państwo na finansowanie kinematografii w latach 1991–1993.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#KazimierzDejmek">Wskazane nieprawidłowości poddane będą, z naszej strony - analizie, a wnioski i zalecenia pokontrolne, sformułowane przez Najwyższą Izbę Kontroli, w miarę posiadanych kompetencji - sukcesywnie - realizowane. Podkreślam - w miarę posiadanych kompetencji. Statut Ministerstwa Kultury i Sztuki ustanawia jedynie podległość Komitetu Kinematografii ministrowi kultury, a ustawa o kinematografii, zobowiązując ministra kultury do nadzoru nad Komitetem Kinematografii nie precyzuje zakresu ani sposobu jego sprawowania. Definicje podległości i nadzoru muszą więc być jak najszybciej zinterpretowane.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#KazimierzDejmek">Chciałbym prosić prezesa P. Kownackiego o kilka słów związanych z dokumentem, który otrzymaliśmy.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#PiotrKownacki">Po wypowiedzi pana ministra K. Dejmka, pozostaje tylko wyrazić satysfakcję, że kierownictwo Ministerstwa Kultury i Sztuki w taki sposób podeszło do wniosków sformułowanych w naszej informacji. Jak trafnie zauważył pan minister K. Dejmek, również po kontrolach wykonania budżetu Komitetu Kinematografii w latach ubiegłych Najwyższa Izba Kontroli formułowała dość liczne, krytyczne uwagi. Można wyrazić przypuszczenie, że gdyby wówczas były one bardziej wnikliwie analizowane i gdyby wnioski pokontrolne wówczas formułowane były wykonywane, być może dzisiejsze ustalenia z kontroli zawarte w informacji, którą przed sobą mamy, byłyby inne.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#PiotrKownacki">Do czego sprowadzają się nasze ustalenia, najkrócej mówiąc? Reforma, która w kinematografii została de facto wprowadzona, nie znajduje podstaw ustawowych. Jest sprzeczna z obowiązującym prawem. Kwestią odrębną jest ocena tego prawa. Najwyższa Izba Kontroli w zupełności podziela opinię, że ustawa z 1987 r. o kinematografii nie przystaje do obecnych warunków. W związku z czym jest oczywiste, że centralny organ administracji państwowej, jakim jest Komitet Kinematografii, powinien był dołożyć wszelkich starań, aby stan prawny został zmieniony.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#PiotrKownacki">Należy wyrazić ubolewanie, że przez tyle lat pewne działania podejmowane w tym zakresie nie zakończyły się powodzeniem. Nie zakończyły się nowelizacją bądź uchwaleniem nowej ustawy. Tymczasem jednak w praktyce reformowano system. A więc reformowano go niezgodnie z prawem, łamiąc obowiązujące prawo, co w każdym przypadku stanowi o negatywnej ocenie z punktu widzenia legalności. Stworzono system agencji, którym nadano status instytucji filmowych, pomimo że nie odpowiadały definicji takich instytucji zawartej w ustawie.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#PiotrKownacki">Agencje te uzyskały następnie środki budżetowe, które były przeznaczone na funkcjonowanie Komitetu Kinematografii i jako osoby prawne, jako podmioty wyposażone w osobowość prawną, operowały tymi środkami. Wydatkowały je bez zachowywania rygorów, które z prawa budżetowego wynikają.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#PiotrKownacki">Z punktu widzenia zgodności finansowania, faktycznego finansowania potrzeb kinematografii z rygorami prawa budżetowego, Najwyższa Izba Kontroli stwierdza, że normy, delikatnie mówiąc, były obchodzone.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#PiotrKownacki">Kolejna, ważna sprawa zawarta w naszej informacji wskazuje na niewypracowanie do końca docelowego, akceptowanego przez środowisko, zgodnego z transformacjami zachodzącymi w kraju modelu funkcjonowania kinematografii. Takiemu nieformalnemu, pozbawionemu właściwych podstaw prawnych wydatkowaniu środków, wykorzystywaniu środków budżetowych, towarzyszyły inne nieprawidłowości. Brak było konsekwencji w przyjętych rozwiązaniach. Z jednej strony agencje, które zostały utworzone jako podmioty wyposażone w osobowość prawną, samodzielnie, na własny rachunek zawierały umowy, wydatkowały środki, współfinansowały de facto produkcję filmową.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#PiotrKownacki">Z drugiej strony były związane pewnymi rygorami narzuconymi przez przewodniczącego Komitetu Kinematografii, takimi jak wzory umów, co powodowało, że w tych stosunkach cywilnoprawnych, w jakie wchodziły agencje, de facto były związane wytycznymi.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#PiotrKownacki">Zatem w ostatecznym rachunku można powiedzieć, że znaczna część decyzji, które powodowały, iż te, a nie inne filmy były produkowane, podejmowano z dużą dozą uznaniowości. Możliwość decydowania pozostawała skupiona bezpośrednio w ręku przewodniczącego Komitetu Kinematografii. Z innych spraw zawartych w informacji warto zwrócić uwagę na kwestie dotyczące koprodukcji filmowych.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#PiotrKownacki">Jest rzeczą oczywistą i niekwestionowaną przez Najwyższą Izbę Kontroli, iż dla rozwoju sztuki filmowej, dla rozwoju kinematografii, wchodzenie w układy koprodukcyjne z partnerami zagranicznymi jest jak najbardziej wskazane, celowe. Jest to zupełnie oczywiste. Tak działa kinematografia europejska. Zwracamy jednak uwagę na niekorzystne aspekty tych umów, które były zawierane. Niekorzystne dlatego, że umowy koprodukcyjne na filmy, których produkcja była w znacznej, liczącej się części finansowana ze środków budżetowych albo takich, których źródłem był budżet państwa, formułowane były w sposób nie gwarantujący stronie polskiej lub gwarantujący w niewielkim tylko stopniu dochody z zagranicznej dystrybucji tych filmów oraz możliwość wpływu na obrót handlowy i promocję tych filmów - co przejawia się chociażby w tym, kto zgłasza filmy do udziału w festiwalach i konkursach.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#PiotrKownacki">W informacji pokontrolnej zwracamy też uwagę na: błędy w przekształceniach strukturalnych i własnościowych w sferze dystrybucji i rozpowszechniania; dużą nonszalancję w wydatkowaniu środków na promocje filmu polskiego - tutaj zwracają uwagę nieudane przedsięwzięcia na rynku amerykańskim, choć nie można zaprzeczyć, że pewne osiągnięcia, również w tej sferze, były naszym udziałem - czy udziałem Komitetu Kinematografii i jego przewodniczącego.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#PiotrKownacki">Duży niepokój Najwyższej Izby Kontroli budzi wieloletnie, głębokie zaniedbanie w dziedzinie ochrony zasobów sztuki filmowej. Zupełnie tragiczna jest sytuacja Filmoteki Narodowej. Są to kwestie, które powinny pozostawać w centrum uwagi Komitetu Kinematografii.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#PiotrKownacki">W samej organizacji, funkcjonowaniu tego organu, w naszej ocenie, nastąpiło pewne zachwianie proporcji między pozycją przewodniczącego Komitetu i samego organu, jakim jest Komitet Kinematografii. W znacznym stopniu został on sprowadzony do funkcji organu doradczego i opiniodawczego przewodniczącego Komitetu, który wiele decyzji skupił we własnym ręku. Zwracamy też uwagę na nagminne przypadki łamania dyscypliny budżetowej przez Biuro Komitetu Kinematografii. Polegały one na przekraczaniu planowanych wydatków, finansowaniu części kosztów działalności Biura ze środków przekazanych podległym jednostkom i wreszcie na nieprawidłowej klasyfikacji wydatków.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#PiotrKownacki">Prawdę mówiąc, przygotowywałem się przed tym posiedzeniem, panie przewodniczący, do ustosunkowania się do materiału, który został dołączony do zaproszenia, mianowicie do stanowiska Biura Komitetu Kinematografii. Wobec wystąpienia pana ministra K. Dejmka i przyjęcia do realizacji wniosków wynikających z kontroli, szersze ustosunkowanie się do tego materiału w tym momencie nie jest konieczne. Generalnie mogę stwierdzić, że podtrzymujemy stwierdzenia zawarte w informacji. W materiale Biura Komitetu Kinematografii dopatrujemy się wielu nieścisłości, mylenia pojęć, operowania pojęciami, które znaczą co innego, niż wydaje się autorom.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#JuliuszBraun">Zanim przejdziemy do dyskusji, a już w tym momencie chciałbym prosić o zwięzłość wypowiedzi, chciałbym jeszcze oddać głos panu przewodniczącemu W. Dąbrowskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WaldemarDąbrowski">Rzadko przygotowuję swoje wystąpienia na piśmie. Tym razem, zważywszy na emocje, które towarzyszą naszemu spotkaniu, jak i na rangę tego spotkania, które, jak sądzę, tylko w małym stopniu poświęcone będzie ocenie minionych 4 lat i mojej osoby, ale przede wszystkim stanie się projekcją tego, co ma się zdarzyć w kinematografii w latach najbliższych, postanowiłem parę zdań sformułować na piśmie. Pozwolę sobie je przeczytać.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#WaldemarDąbrowski">Chciałbym w miarę krótko przypomnieć, co rzeczywiście zdarzyło się w naszej kinematografii w ciągu ostatnich 4 lat. Czterech lat przemian, które z kinematografii centralnie zarządzanej i opartej na monopolu produkcji i dystrybucji, uczyniły kinematografię w dużej mierze opartą na zasadach obowiązujących w krajach rozwiniętych. W tych krajach, które mogą się poszczycić osiągnięciami w dziedzinie kultury filmowej.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#WaldemarDąbrowski">Startowałem z mandatu środowiska filmowego we wrześniu 1990 r., mając zaledwie trzy miesiące na sformułowanie programu naprawy, który nie istniał. Powołałem trzy grupy ekspertów: od grupy wiekowo najbardziej doświadczonych do najmłodszych, których zadaniem było opracowanie programu przemian. Efektem tej działalności stał się dokument pt.: „Główne kierunki działalności kinematografii” dostosowujący polską kinematografię do zmian ekonomicznych, dokonujących się w kraju i zasad, na podstawie których działają kinematografie rozwiniętych krajów Europy. Nie dało się powtórzyć żadnego wzoru z krajów zachodnich, bowiem otoczenie kina francuskiego, włoskiego czy niemieckiego nie ma nic wspólnego z polskimi bankami, z polskim systemem ubezpieczeń, z innymi podmiotami rzeczywistości rynkowej, które determinują działalność w kinematografii. Program ten powstał jako synteza trzech propozycji środowiskowych. Poddany został szerokiej konsultacji środowiskowej. Podkreślam - pisemnie wyrazili się wszyscy, którzy mieli ochotę cokolwiek wnieść pozytywnego czy krytycznego do tego programu. Nie było ani jednego wystąpienia, które dyskwalifikowałoby ten program z punktu widzenia jego podstawowej konstrukcji.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#WaldemarDąbrowski">Poddany został analizom ekonomicznym i prawnym, na podstawie których Komitet Kinematografii podjął jednogłośnie decyzję aprobującą ten dokument. Nie działałem przecież w wyizolowanej przestrzeni. Za mną stało Biuro Komitetu Kinematografii, jego zespoły prawne, które, co tu dużo mówić, w sytuacji polskiej przemiany, a zatem rewolucji - zmiany wszystkiego równocześnie, projektowało to, co się w kinie miało zdarzyć. Reforma zakłada tworzenie kinematografii producenckiej, w odróżnieniu od poprzedniej, z dominującą rolą reżysera.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#WaldemarDąbrowski">Oznacza to większe zorientowanie na widza i przyjęcie założeń tego typu, że film, który nie da się sprzedać jako idea - nie powinien być realizowany. Oznacza odejście od dotacji podmiotowej dla instytucji na rzecz współfinansowania konkretnych projektów produkcyjnych lub dystrybucyjnych, poszerzenie pozabudżetowych źródeł finansowania i umożliwienie działalności prywatnych producentów i dystrybutorów. Przemiany takie zostały uznane nie tylko za konieczne dla dalszego rozwoju polskiego kina, ale wręcz niezbędne dla jego dalszego istnienia.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#WaldemarDąbrowski">Z przeszkód, które pojawiły się na drodze reform, za najpoważniejsze muszę uznać ograniczenie prawne, a zwłaszcza obowiązującą od 1987 r. ustawę o kinematografii. Ustawa ta, zakładająca państwowy monopol produkcji i dystrybucji filmowej, utrudniała szersze poczynania reformatorskie. Szczególnie oddaliła się od rzeczywistości na początku 1991 r., tzn. w momencie likwidacji funduszu filmowego i przejścia na finansowanie budżetowe. Podjęte w 1991 r. działania, zmierzające do zmiany ustawy, trwają do dziś. Wydłużanie się ścieżki legislacyjnej miało wiele powodów. W grę wchodziła zarówno trudność uzyskania konsensu środowiskowego, jak i kłopoty z wyborem właściwego modelu docelowego, do którego należałoby zmierzać w procesie przekształceń obszaru kinematografii, a - w moim osobistym przekonaniu - nade wszystko wielokrotne zmiany na stanowisku ministra kultury i sztuki. Paradoksalnie, ministrem, z którym miałem zaszczyt współpracować najdłużej, jest Kazimierz Dejmek. Na przestrzeni 4 lat współpracowałem z sześcioma ministrami, przy czym odcinki pracy rzeczywistej ograniczały się do kilku tygodni. Po wzajemnym zapoznaniu się następowała faza sformułowania języka współpracy, a następnie odejście ministra. Pojawiała się czarna, beckettowska dziura nie pozwalająca na jakąkolwiek inicjatywę tego typu - przypominam, że inicjatywę ustawodawczą ma minister, a nie przewodniczący Komitetu Kinematografii. Wobec każdego z kolejnych ministrów - z lepszą lub gorszą wersją ustawy o kinematografii - byliśmy gotowi do dalszej pracy legislacyjnej. Po wielu dyskusjach i sporach, w lipcu tego roku złożony został na ręce obecnego ministra kultury i sztuki kolejny, piąty projekt nowej ustawy, mający akceptację Komitetu Kinematografii i organizacji środowiska filmowego. Nie oznacza to, że jest to projekt, który satysfakcjonuje wszystkich.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#WaldemarDąbrowski">U progu tak złożonej i niesprzyjającej sytuacji legislacyjnej Komitet Kinematografii i ja osobiście, mieliśmy do rozstrzygnięcia następujący problem. Czy czekać na nowe uregulowania prawne kosztem pogłębiającego się kryzysu kinematografii, czy też podjąć działania natychmiastowe, pozwalające przezwyciężyć ten kryzys i dostosować kinematografię do przemian zachodzących w jej otoczeniu? Wybór wydawał się oczywisty.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#WaldemarDąbrowski">Podjęliśmy wyzwanie czasu. W 1991 r. powołałem do istnienia Agencję Scenariuszową, Agencję Produkcji oraz Agencję Dystrybucji Filmów. Zadaniem dwóch pierwszych jest produkcja filmów w zakresie czynności organizacyjnych i ekonomicznych. Agencje nie prowadzą produkcji filmów w pełnym zakresie. Wykonują natomiast tylko niektóre czynności, składające się na całość procesu produkcji filmów, który ustawa o kinematografii - ta obowiązująca - określa jako czynności twórcze, techniczne, organizacyjne i ekonomiczne, prowadzące do wytworzenia filmu. Czynności techniczne związane z produkcją filmów wykonują wytwórnie filmowe. Czynności twórcze - studia filmowe. Wszystkie uczestniczące w produkcji filmów jednostki, w tym także agencje, są instytucjami filmowymi w rozumieniu ustawy o kinematografii. Nie widzę żadnej różnicy pomiędzy prawnym umocowaniem wytwórni filmowej, co do której Najwyższa Izba Kontroli nie zgłasza wątpliwości, a agencją. Jedna i druga, z mocy tej samej ustawy, wykonuje część procesu zwanego produkcją filmową. Różnicy nie widzi też wielu pracowników współpracujących ze mną.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#WaldemarDąbrowski">Nowy sposób produkcji, gdzie Agencja Produkcji Filmowej jest koproducentem, pozwoli uruchomić rynek producencki, na którym obok tradycyjnych producentów państwowych pojawili się także producenci prywatni pozyskujący środki na produkcje krajowe ze źródeł krajowych i zagranicznych. Sprawiło to, że w kosztach produkcji budżet obecnie partycypuje tylko w 30–40%. Chcę państwu powiedzieć, że przed 1990 r. filmy polskie finansowane były w 100% z pieniędzy budżetowych.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#WaldemarDąbrowski">Zarzucanie mi lekkiej ręki i swobodnego dysponowania pieniądzem publicznym, w sytuacji kiedy zaprojektowałem system zmuszający uczestników rynku filmowego do poszukiwania podstawowych pieniędzy poza źródłem budżetowym, co jest bardzo trudne w rzeczywistości polskiej, wydaje mi się zarzutem niesprawiedliwym. Umożliwiło to, przy corocznym, realnym spadku nakładów budżetowych na kinematografię, mimo relatywnego, choć o wiele niższego niż inflacja wzrostu... I tu muszę podać cyfry. Kiedy zaczynałem swoją pracę jako szef Komitetu Kinematografii, budżet kinematografii wynosił 206 mld zł, tj. 21,7 mln USD. W tym roku, tj. 4 lata później wynosi 238,9 mld zł, tj. niewiele ponad 10 mln USD. W międzyczasie wzrosły koszty wytwarzania, wzrosły koszty wszystkiego, co dotyczy produkcji filmowej. Mimo to, dzięki tej reformie - jedynej, podkreślam - w obszarze całej kultury, ponieważ nie ma żadnej innej dziedziny, podlegającej ministrowi kultury i sztuki, która dokonała tak gruntownej przemiany swoich struktur i procedur działania - utrzymaliśmy produkcję filmową na stabilnym poziomie dwudziestu kilku filmów fabularnych i kilkudziesięciu filmów pozafabularnych rocznie. Zapewniło to dalsze istnienie polskiego przemysłu filmowego, który obecnie podlega istotnym przemianom strukturalnym, jak np. tworzenie Łódzkiego Centrum Filmowego.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#WaldemarDąbrowski">Warto zwrócić uwagę, w jakiej skali środków musimy się poruszać. Budżet średniego filmu produkcji amerykańskiej przewyższa cały roczny budżet polskiej kinematografii. Budżet cytowanego w protokole Najwyższej Izby Kontroli filmu „Park Jurajski” przewyższa łączny budżet polskiej kinematografii w latach 1990–1994. Decyzje produkcyjne podejmowałem w oparciu o opinie 9 wybranych ekspertów. Losowo wybranych ekspertów wywodzących się z 3 koszyków kompetencyjnych: profesjonaliści kina, ludzie kina prowadzący, potencjalni widzowie. Ich opinie były podstawą moich decyzji. Tylko w 2 przypadkach na 140 decyzje te różniły się od stanowiska ekspertów i to w przypadkach, gdy opinie pozytywne i negatywne rozłożyły się prawie po połowie.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#WaldemarDąbrowski">Mówiąc o produkcji filmowej muszę podkreślić jeszcze jeden ważny element sytuacji, w jakiej znalazła się nasza kinematografia. Polski kompleks produkcyjny, zaprojektowany na ok. 100 filmów rocznie w czasach, gdy filmy realizowano w 100% w wytwórniach - do wytwórni wchodzono ze skryptem, wychodzono z filmem (dzisiaj realizuje się co najwyżej 25–35% filmu w wytwórni), nie może istnieć tylko w oparciu o produkcję krajową. Dlatego też sprawą oczywistą dla istnienia polskiego przemysłu filmowego było podjęcie działań związanych z promocją Polski jako kraju, w którym warto i można robić filmy. Fakt dramatycznego zniknięcia Jugosławii zainicjował proces rywalizacji kinematografii czeskiej, węgierskiej, rosyjskiej i polskiej o przejęcie znacznego wolumenu usług dla produkcji amerykańskiej, tradycyjnie realizowanych w Jugosławii.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#WaldemarDąbrowski">Działania te przynoszą już pierwsze efekty w postaci zakończenia usługi, przed paroma dniami, przez firmę „Pleograf” dla pierwszego tytułu z serii filmów amerykańskich. Po raz pierwszy w historii Amerykanie przyjechali do Polski nie dlatego, że Oświęcim, nie dlatego, że Brzezinka, nie dlatego, że Gdańsk. Przyjechali, ponieważ dowiedzieli się, że tu warto i można robić filmy, bowiem ich partnerami będą wysoko wyspecjalizowani ludzie potrafiący sprostać najwybitniejszemu i najbardziej wymagającemu filmowcowi amerykańskiemu, jakim jest Spielberg. Te działania promocyjne, oczywiście, musiały kosztować. Działania dystrybucyjne oraz stworzenie sieci kin studyjnych przywróciły na ekrany filmy polskie, których w 1992 r. dystrybutorzy wprowadzili do 17, w 1993 r. - 32, a w I półroczu 1994 r. - 16. Liczba widzów na polskich filmach wzrosła z 1,1 mln w 1992 r. do 1,3 mln w 1993 r. Ale już w I półroczu 1994 r. było ich 1,4 mln, co rokuje znaczny postęp w skali całego roku. Trzeba przy tym wyraźnie podkreślić, iż dziś widz filmowy to nie tylko widz kinowy, ale także odbiorca kaset i telewidz, co zwielokrotnia powyższe dane.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#WaldemarDąbrowski">Analiza minionych 4 lat pokazała w sposób bezdyskusyjny, że baza techniczno-organizacyjna polskich kin ulega stałej degradacji. W istniejącym stanie rzeczy należało sformułować program pozwalający na stworzenie funduszów modernizacyjnych tych kin. Nieliczne remonty dokonane w ciągu ostatnich 4 lat, remonty o zasadniczym charakterze, odbywały się wyłącznie przy pomocy środków budżetowych. Powołanie dobrze zorganizowanej i opartej na rzetelnych zasadach ekonomicznych ogólnopolskiej sieci kin pozwoli na radykalną poprawę tej sytuacji. Poprzedzone to było ponad rocznymi negocjacjami. Żałuję, że nie udało się jednak przenieść tej dyskusji w stosownym czasie na forum publiczne.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#WaldemarDąbrowski">Trzeba również zauważyć, że mimo trudności i ograniczeń środków budżetowych udało się utrzymać wszystkie podstawowe festiwale filmowe, a także prowadzić promocję polskiego kina w małych miastach i miasteczkach Polski oraz utrzymać nabierający znaczenia toruński festiwal „Camera Image”. Wiele naszych filmów powstaje obecnie w koprodukcji zagranicznej. Wywołuje to mnóstwo nieporozumień i niezasadnych zarzutów dotyczących utraty tożsamości narodowej przez film polski. Zdecydowana większość filmów na świecie, poza rynkiem amerykańskim, powstaje jako produkcja wielonarodowa.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#WaldemarDąbrowski">Podstawowy warunek zasilania finansowego, jaki stawia filmowa organizacja Rady Europy - Euroimage, wymaga uczestnictwa koproducentów co najmniej 3 krajów. Bez koprodukcji zagranicznych, przynoszących ok. 40% środków, utrzymanie obecnego poziomu produkcji byłoby całkowicie niemożliwe. Agencja Produkcji Filmowej dba o to, aby prawa polskich koproducentów były należycie uwzględnione w umowach produkcyjnych i respektowane przy prezentacji filmów. Wszystkie filmy wybitnych polskich reżyserów, w tym „Dotknięcie ręki” Krzysztofa Zanussiego i „Trzy kolory - niebieski” Krzysztofa Kieślowskiego - ponieważ ten film znalazł się w protokole Najwyższej Izby Kontroli i tam sformułowano pewien zarzut - uczestniczące w ważnych festiwalach międzynarodowych, figurowały w oficjalnych materiałach festiwalowych jako pozycje reprezentujące kinematografię polską w koprodukcji z innymi krajami Europy. Zmiana struktur i organizacji naszej kinematografii pozwoliła jej na udział w międzynarodowych organizacjach filmowych, sformułowanych w Radzie Europy i w Unii Europejskiej - Euroimage i EFDO - realizujących programy w zakresie produkcji filmów europejskich i dystrybucji filmów europejskich.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#WaldemarDąbrowski">Jeszcze nigdy w historii polskie filmy nie miały szansy wejścia do normalnych kin europejskich, mimo że szczyciły się na przestrzeni lat wielkimi sukcesami o charakterze spektakularnym. Te programy taką szansę tworzą. Przypomnieć też warto, że w omawianym czteroleciu polska kinematografia może poszczycić się wieloma sukcesami festiwalowymi. Do najważniejszych należą tu nagrody w Cannes dla „Podwójnego życia Weroniki” Krzysztofa Kieślowskiego, wyróżnienie dla „Diabłów” Doroty Kędzierzawskiej; dla „niebieskiego” w Wenecji, dla „białego” w Berlinie - Krzysztof Kieślowski, dla „Zwolnionych z życia” Waldemara Krzystka w San Sebastian, dla „Przypadku Pekkosińskiego” Królewicza w Karlowych Warach. Nasze filmy były nagradzane w Tokio, Meksyku, w Huston. Również film pozafabularny zdobywał laury. „Usłyszcie mój krzyk” uzyskał Felixa - najwyższą nagrodę europejską. W Oberhausen nagrodzono Piotra Szulkina za „Mięso” i „Franza Kafkę”, film zrealizowany przez Piotra Dumałę. Grand Prix Oberhausen w ub.r. dostał krótki film Marcela Łozińskiego „89 mm od Europy”, odebrał także laury na festiwalu w San Frarncisco. Taki jest bilans upływającego czterolecia. Czy można było zrobić więcej i lepiej? Na pewno tak. Ale i to, co nam, polskim filmowcom się udało, zwłaszcza na tle kinematografii sąsiedzkich, w moim przekonaniu, powinno zostać dostrzeżone, ocenione we właściwych wymiarach i rzetelnie dyskutowane.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#WaldemarDąbrowski">Ponieważ jest to moje ostatnie publiczne wystąpienie w charakterze szefa Komitetu Kinematografii, chciałbym Komisji życzyć jak najbardziej owocnej pracy na rzecz polskiej kultury, a moim kolegom z Komitetu Kinematografii, którzy przez 4 lata, społecznie, nie szczędząc czasu i nie w roli figurantów towarzyszyli mi w rozstrzyganiu wszystkich ważnych spraw dotyczących polskiego kina, wyrazić w obecności państwa najserdeczniejsze podziękowanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#JuliuszBraun">Przechodzimy do dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JerzyWenderlich">Od razu po wystąpieniu pana ministra W. Dąbrowskiego pozwolę sobie zwrócić się bezpośrednio do niego. Panie ministrze, nikt nie mówi, że pańska czteroletnia działalność w Komitecie Kinematografii to było pasmo klęsk, nieudacznictwa czy działań nielegalnych. Prosi pan o ocenę we właściwych wymiarach, a jakby w tym wystąpieniu domaga się pan oceny jednoznacznej na bardzo wysokim poziomie. W swoim wystąpieniu narzekał pan minister W. Dąbrowski na pewne ograniczenia prawne działalności Komitetu Kinematografii. Brzmiało to w takiej tonacji, że tym chce usprawiedliwić te wszystkie sprawy, które zarzuca działalności Komitetu Kinematografii Najwyższa Izba Kontroli. Panie ministrze, uważam, że takie postawienie sprawy jest to najczystsza uzurpacja, bo tym samym uzurpuje pan sobie prawo do tworzenia aktów legislacyjnych. Z pana wypowiedzi wynika, że skoro nie było prawa takiego, które by pana satysfakcjonowało, to sam pan je tworzył, żeby wykonywać działania nie według prawa, które obowiązuje, a według prawa, które pan wymyśla. Zanim zwrócę się do wiceprezesa P. Kownackiego chciałbym przytoczyć z jego wystąpienia wypowiedzi odnośnie do działalności Komitetu Kinematografii. Wiceprezes P. Kownacki stwierdza: „normy były obchodzone”, „wydatkowanie środków budżetowych było niezgodne z prawem”, „w działalności Komitetu Kinematografii występowała duża doza uznaniowości” - wobec prawa, oczywiście i dalej „o nonszalancji w wydawaniu środków na promocje filmu”. To są zarzuty natury ekonomicznej. Ale jest zarzut natury kulturowej, moim zdaniem, o wiele poważniejszy. W sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli, które tutaj usłyszeliśmy, zrekapitulowane ustami wiceprezesa P. Kownackiego, jest stwierdzenie o wieloletnich zaniedbaniach wobec zasobów sztuki filmowej. Mówi się jeszcze o łamaniu dyscypliny budżetowej. Ten wątek pojawia się wielokrotnie. Rozpoczynając swoje wystąpienie wiceprezes P. Kownacki powiedział, że gdyby wnioski pokontrolne z poprzednich kontroli NIK były zrealizowane, dziś bylibyśmy w ocenach w zupełnie innym miejscu. A może nawet w takim, jakiego życzyłby sobie pan minister W. Dąbrowski. W dokumencie, który otrzymaliśmy od pana jest zdanie, które jest dla mnie równie bulwersujące, jak to, co odczytałem z jego wypowiedzi, to co doprowadziło mnie do konstatacji, że pan W. Dąbrowski uzurpuje sobie legislacyjne uprawnienia, Dd czego nie ma absolutnie prawa. Nikt mu takich upoważnień nie dał.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#JerzyWenderlich">Legislacyjne prawo ma Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, panie ministrze i proszę o tym pamiętać na tej odpowiedzialnej funkcji, którą będzie dalej pełnił, co uważam, przepraszam za mocne słowo, jest rzeczą karygodną. Jest to karygodna decyzja rządowa - mówię to jako poseł koalicyjny, a więc rzucam kamyczek do koalicyjnego ogródka.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#JerzyWenderlich">Stwierdza pan w swoim memoriale tak: „wydaje się, że dokonanie rzetelnej oceny kinematografii w latach 1991–1993 generalnie może stwarzać bardzo poważny problem” i tu mówi pan o pewnych względach. Czyli podważa pan rzetelność dokumentu NIK. Chciałem więc zapytać teraz pana wiceprezesa P. Kownackiego, czy miał pan instrumenty, które upoważniają pana do stwierdzenia, że te dokumenty pokontrolne są rzetelne?</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#RyszardZając">Przepraszam, że pozwolę sobie na banalną uwagę w kontekście tego, co przed chwilą powiedział poseł J. Wenderlich. Pan minister W. Dąbrowski twierdzi, że ma mandat środowisk filmowych i to go upoważniało do takich działań, jakie podejmował. Chciałbym podzielić się banalną uwagą, że urzędnik państwowy może mieć jedynie mandat do działania - to jest mandat prawa. Nikt nie może stawiać się ponad prawem, nawet jeżeli pełni wysokie funkcje państwowe, a tym bardziej wtedy. Mam nadzieję, że pan ma świadomość, panie ministrze, że cel nie uświęca środków. Pan poseł J. Wenderlich słusznie powiedział, że nie jest tak, że w ocenie pana mogą dominować tylko kolory czarne. Że ma pan na swoim koncie również i osiągnięcia. Ale nie jest to ten cel, który może uświęcać takie środki, jakie pan w realizowaniu tego celu podjął. Nikt nie może działać ponad prawem - pan również. I myślę, że powinien pan mieć tego świadomość. Chciałbym się podzielić ogólniejszą refleksją. Mam wrażenie, że rozmawiamy w różnych językach. Najwyższa Izba Kontroli stwierdza naruszenie poszczególnych, konkretnych przepisów prawa. Pan mówi o sukcesach polskiej kinematografii na festiwalach zagranicznych. Rozumiem, że to pan jest ojcem tych sukcesów. Pan nawet nie próbował tłumaczyć się, czy pan działał zgodnie, czy niezgodnie z prawem. Pan mówił o sukcesach kinematografii. I te sukcesy mają usprawiedliwić to, że pan stawia się ponad prawem. Jest to niedopuszczalne. Nie chcę się pastwić nad panem. Myślę, że będzie wystarczająca liczba wypowiedzi, których skutek będzie właśnie taki. Chciałbym tylko zapytać przedstawicieli Najwyższej Izby Kontroli, jakie wnioski personalne wynikają z materiałów pokontrolnych? Kto personalnie jest odpowiedzialny za naruszenia prawa? Chciałbym wreszcie zapytać pana ministra W. Dąbrowskiego, choć może jest to pytanie poniżej pasa, jakim reformom kinematografii służyło zabezpieczenie kwotą ćwierć miliarda złotych karty kredytowej dla pana?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#AdamHalber">Przyznam szczerze, że zapoznałem się dosyć dokładnie z materiałami, które rzeczywiście, jak powiedział poseł R. Zając, mówią o dwóch różnych sprawach, rozpatrują je na dwóch różnych płaszczyznach. Stąd pewien mój kłopot, ale podzielę się z państwem moimi uwagami. Po pierwsze: nie myli się ten, co nic nie robi. Działając w takiej sytuacji prawnej, w jakiej działał pan minister W. Dąbrowski, działając w takiej sytuacji politycznej, w której praktycznie sytuacji prawnej nie można było zmienić - to jest ta sprawa ze zmienianiem się ministrów - właściwie minister W. Dąbrowski miał do wyboru albo pozostawić wszystko swojemu biegowi, który rozpoczął się w 1987 r., albo robić coś, tak jak robi człowiek aktywny, który traktuje odpowiedzialnie swoje stanowisko. Oczywiście, pozostaje sprawa tego, nazwijmy to nie łamania - nawet nikt nie nazwał tego łamaniem prawa - tylko omijania prawa. Jest to naganne, z całą pewnością. Ale czy gdyby nie to omijanie prawa, to dziś ten katalog ewidentnych sukcesów, jakie przytoczył pan minister W. Dąbrowski, mógłby być takim bogatym katalogiem i tak, nie ukrywam, do mnie przemawiającym. Jest to pewnego rodzaju może i pochwała anarchii, to o czym ja mówię - choć nie chwalę. Niemniej jednak ten katalog sukcesów mnie przekonuje.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#AdamHalber">I teraz ta druga płaszczyzna. Płaszczyzna sprawozdania Najwyższej Izby Kontroli. Otóż, ja mam pewne wątpliwości, które nasuwają się po przyjrzeniu się pracom Najwyższej Izby Kontroli już w II kadencji. Najwyższa Izba Kontroli w wypadku ewidentnego łamania prawa albo gdy ma wystarczające argumenty na uzasadnienie swoich sugestii, bardzo chętnie kieruje sprawy do prokuratury, bardzo chętnie posługuje się we wnioskach postulatami o odwołanie. Z tego, co wiem, w raporcie czy informacji NIK takich konkluzji nie ma. Czyżby więc te uchybienia pana ministra W. Dąbrowskiego i Komitetu Kinematografii były uchybieniami znaczącymi, ale nie na tyle, żeby wystąpić z tak ostrymi wnioskami, które - jak powiadam - Najwyższa Izba Kontroli bardzo lubi?</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#AdamHalber">Mam taki przykład z warszawskiej rozgłośni radiowej z ubiegłego roku. Tak więc, będąc rozdarty między dwoma poglądami, a więc: czy według biblijnego - po czynach ich poznacie, czy według praworządnego - trzymajmy się litery prawa; proponowałbym, abyśmy uniknęli sądu nad panem ministrem W. Dąbrowskim. Sprawa jest zamknięta i te protokoły i sugestie NIK będzie realizował następca pana W. Dąbrowskiego. Myśl, że trzeba się zastanowić nad przyszłością filmu polskiego i polskiej kinematografii, do czego zachęcałbym. Od razu mam pierwsze pytanie, które jest jeszcze związane z działalnością Komitetu Kinematografii z czasów, kiedy kierował nim pan minister W. Dąbrowski. Moje wątpliwości budzi idea powołania spółki sieci kin polskich.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#AdamHalber">Chciałbym spytać, jakie były przyczyny powołania tej spółki, jak ona funkcjonuje w tej chwili oraz czy to nie jest, co pojawia się także w różnych komentarzach, pewnego rodzaju próba wylania dziecka z kąpielą i utrudnienie pracy światowym dystrybutorom, którzy weszli na polski rynek, czyniąc go rynkiem prawdziwie światowym i europejskim? I to jest moje pierwsze pytanie, być może następne jeszcze się pojawią.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#AdamHalber">Apel do pana przewodniczącego oraz posłów, aby nie zapędzać się nad sprawami, których nie zmienimy i nad panem W. Dąbrowskim, którego - jak sądzę - także nie zmienimy. Myślmy i mówmy o przyszłości polskiej kinematografii.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JerzyWenderlich">Chciałbym zapytać, czy ja dobrze pana posła A. Halbera zrozumiałem, iż namawia nas do przyjęcia koncepcji, którą zaprezentował pan minister W. Dąbrowski, a mianowicie takiej, że wszystkiemu jest winna beckettowska dziura.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#AdamHalber">Nie, nie namawiam do tego - odpowiadam. Namawiam, do tego, żeby dzisiejsze nasze spotkanie poświęcić przyszłości kinematografii, a nie temu, aby odbywał się tutaj sąd nad ministrem W. Dąbrowskim, który już ministrem nie jest.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WiesławGołębiewski">Sądzę, że nie w pełni mogę się zgodzić z wypowiedzią mojego poprzednika, bo byłoby to niezgodne z celem naszego dzisiejszego spotkania. Zadanie, które nas czeka jest skierowane wstecz, a nie do przodu. Jeżeli Komisja Kultury i Środków Przekazu podejmie taki zamiar, to kolejne posiedzenie poświęcimy temu zagadnieniu. Natomiast my - sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu zebraliśmy się po to, aby odnieść się do działalności Komitetu Kinematografii i do raportu Najwyższej Izby Kontroli. Może to jest naszą zaletą, że patrzymy na wiele problemów jako widzowie i jako mandatariusze mający pełnomocnictwa do przyjrzenia się, jak dysponuje się groszem publicznym, czyli budżetowym. I w tym kontekście chciałem kilka słów powiedzieć.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#WiesławGołębiewski">Jeśli mówimy tu kontrowersyjnie o koprodukcji - o tej koprodukcji mówiliśmy w marcu br. przy przyjmowaniu sprawozdania byłej państwowej jednostki organizacyjnej Polskie Radio i Telewizja i mieliśmy na ten temat wiele zastrzeżeń. Dziś do koprodukcji w sensie ekonomicznym wracamy i ponownie mamy zastrzeżenia. Ponieważ ta koprodukcja - jest zarzut Najwyższej Izby Kontroli - funkcjonowała wadliwie, gdyż nie osiągnęła głównego celu, to jest zmniejszania wydatków budżetowych państwa, a nie radykalnego ich wzrostu. Ja na ten problem patrzę troszeczkę przewrotnie od strony sytuacji rynkowej, która jest argumentem ze strony pana W. Dąbrowskiego, a która nie znajduje potwierdzenia w materiale Najwyższej Izby Kontroli.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#WiesławGołębiewski">Koprodukcja jest bardzo ponętną propozycją na szybkie generowanie kapitału przez osoby fizyczne. Ten kapitał nie generował się tak szybko w stosunku do wydatków budżetowych państwa. Zasady gospodarki rynkowej również zostały zachwiane. Moją wątpliwość budzi to, że budżet nie powinien być darczyńcą, ponieważ powinien być współudziałowcem - proporcjonalnie do wniesionego kapitału. Tak jak inne podmioty gospodarcze prywatne - krajowe czy zagraniczne. Takie rozwiązania nie były zapewnione. Główna troska każdej komisji sejmowej, a naszej w szczególności, to jest dbanie o promocję polskiej kultury poprzez polski film, o tożsamość narodową. Troska o racjonalne wykorzystanie pieniędzy podatnika. Robimy to właśnie w okresie konstruowania nowego budżetu na 1995 r. w dziale 34.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#WiesławGołębiewski">Mnie, jako młodego posła, na początku 1994 r. już w styczniu dziwiły pewne ułomności sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, do którego niepotrzebna jest szczególna wiedza. Mianowicie, rozwiązania ekonomiczne sprowadzają się do polemiki z panem M. Dąbrowskim w takim oto stwierdzeniu, że budżet tylko w 30, czy 40% uczestniczył w produkcji filmowej. Wobec tego ja stawiam tezę odwrotną. Budżet aż w 30–40% uczestniczył w produkcji filmowej. Nie mając z tego tytułu odpowiednich korzyści, co jest zawarte w materiale Najwyższej Izby Kontroli na str. 16–17, gdzie przedstawiono sposoby nieodzyskiwania środków oraz jakie istniały utrudnienia, aby te pieniądze do budżetu państwa wracały.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#WiesławGołębiewski">Stworzono pewne gwarancje finansowo-prawne, aby ten kapitał był odzyskiwany przez osoby fizyczne z kraju i zagranicy. Natomiast budżet państwa traktowany był po macoszemu - co jest sprzeczne ze zdrowymi zasadami gospodarki rynkowej. Jeśli umawiamy się w 3 podmioty, to każdy z tych podmiotów jest równoprawny. Jego równoprawność jest proporcjonalna do wniesionego kapitału. Równoprawna jest również skala ryzyka w razie, gdy przedsięwzięcie owo nie wyjdzie. Przy czym tu była sytuacja tego typu, że jeśli przedsięwzięcie nie wychodzi, to budżet państwa ponosi odpowiedzialność, a jeśli ono wychodzi, to dla państwa konsekwencji tego faktu nie ma. Czyli moja interpretacja jest: aż 30–40%.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#WiesławGołębiewski">Jeszcze jedna kwestia. Nie można się chyba zgodzić z tym, że fundusz modernizacyjny polskich kin, które muszą podlegać modernizacji, aby przyciągnąć widza, takiego jak mnie czy innych, których częstotliwość bycia w kinie jest obiektywnie mniejsza - poprzez modernizację. Ale modernizacja nie może iść tylko przez środki budżetowe. Te miliardy, które się uzyskuje z istnienia kasowych filmów na ekranie, muszą wracać do modernizacji. Nikt w żadnej wypowiedzi nie kwestionował niewątpliwych zasług Komitetu Kinematografii, którym pan W. Dąbrowski kierował, w dziele utrzymania pozycji polskiego filmu w Europie i w świecie. Absolutnie nie mamy takich zamiarów, aby te niewątpliwe zasługi kwestionować. Ale przy tych niewątpliwych zasługach w utrzymaniu dla polskiej produkcji w miarę dobrej pozycji na rynku europejskim, zwłaszcza w Europie Środkowej, gdzie większość ma olbrzymie kłopoty lub ekonomicznie nie wytrzymała konkurencji, zauważamy niewątpliwe, ewidentne naruszenia prawa wskazywane nieskutecznie przez Najwyższą Izbę Kontroli. Musimy sobie powiedzieć, że mechanizmy parlamentarne są po prostu zawodne. Nie może być tak, że raporty Najwyższej Izby Kontroli z roku na rok przynoszą te same zastrzeżenia - i nie ma żadnej reakcji. Dotyczy to nie tylko kinematografii.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#WiesławGołębiewski">Chciałbym zwrócić uwagę na wagę dokumentu Najwyższej Izby Kontroli. Jest to organ Sejmu, kolegialny, oceniany przez Sejm - co powiedział poseł J. Wenderlich. Osoby podlegające ocenie nie mogą w sposób tak jednoznaczny czy apodyktyczny wypowiadać się co do tego dokumentu. Z satysfakcją muszę odnotować, że dzisiejsza dyskusja przebiega w jakże innej, zdecydowanie milszej atmosferze niż ta, z którą mieliśmy do czynienia przy przyjmowaniu podobnego sprawozdania w marcu br. dotyczącą byłej państwowej jednostki organizacyjnej Polskie Radio i Telewizja. To należy zapisać na plus.</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#WiesławGołębiewski">Ostatnia sprawa, którą chciałem powiedzieć. Pan W. Dąbrowski powiedział, że wadą było cykliczne zmienianie się ministrów. Być może ich tak daleko podpatrzył, że dziś skorzystał z tej pragmatycznej sytuacji i sam zrobił unik personalno-polityczny wobec Komisji Kultury i Środków Przekazu. Jego odejście łączy się z przejściem do innej pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#ArturSmółko">Nie chcę mówić o tych samych zarzutach i jedynie różnie stawiać akcenty. Myślę, że nie ma sensu. Jest jednak kilka pytań dla nas, jako dla Komisji Kultury i Środków Przekazu, bardzo istotnych. Jest bowiem pytanie: co my z tym raportem zrobimy? Jaki będzie los tego raportu? Mieliśmy już jeden raport NIK. Przyjęliśmy później ładną uchwałę. Nic z tego nie wynika, absolutnie. To jest takie gadanie dla gadania. Każdy z nas ma prawo się popisać w tym momencie. Raporty NIK sobie są - i już. Cała zabawa się zamyka. Co więcej, są raporty Najwyższej Izby Kontroli, a później ktoś, kto jest takim raportem nagrodzony - awansuje. Mamy już jeden, dwa albo trzy takie przypadki. Prawda? I to jest właśnie pytanie, co Komisja Kultury i Środków Przekazu może zrobić? Co Komisja powinna zrobić w tej sprawie? Jeżeli są zarzuty - jak sądzę, zasadne - to gdzie jest miejsce na naszą aktywność, na naszą reakcję? Uważam, że nie może być tak, że Najwyższa Izba Kontroli pisze sobie te raporty na różny temat, a w istocie są to raporty do szuflady NIK i dla opinii publicznej jedynie. Dlatego próbowałbym rozpocząć dyskusję na temat: co zrobić z tymi raportami? Bo rzeczywiście sprawa ma znamiona skandalu. Ale też skandaliczny jest fakt, że np. jest raport NIK, który omawialiśmy, na temat działań w Telewizji Polskiej - no i mamy awans. Jest raport w sprawie „Igloopolu” - i mamy awans. Dziś też jesteśmy w podobnej sytuacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JuliuszBraun">Na pytanie, jak rozumiem, adresowane do prezydium Komisji, mogę odpowiedzieć tylko, że procedura dotycząca działań związanych z rozpatrywaniem raportu jest jasna. Właśnie tę procedurę realizujemy. To znaczy Komisja może na tej podstawie przygotować własne opinie, dezyderaty, ustosunkować się do problemów. Natomiast myślę, że nie jest naszą rolą rozsądzanie konkretnych sporów. Na to nie ma miejsca w Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#ArturSmółko">Nie o to chodzi, abyśmy zamieniali się w instytucję sądowniczą. Tylko jeśli mamy sytuację, w której ten raport NIK te informacje, te zarzuty są bagatelizowane przez rząd - tu powiem językiem pana posła J. Wenderlicha, do koszyczka koalicji rządowej - myślę, że Komisja ma prawo wystąpić i zapytać, jakie były motywacje przy podejmowaniu decyzji personalnych akurat w tym względzie.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#KrzysztofZanussi">Jako niepolityczna osoba na tej sali słucham z największą ciekawością, w jakim trybie państwo dyskutują i w jakiej atmosferze przebiegają oceny zjawisk, tak szalenie trudnych do uchwycenia, do opisania, jak zjawiska w kulturze.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#KrzysztofZanussi">To, co dzieje się dzisiaj w całej Europie w kulturze, a szczególnie w materii audiowizualnej, która jest najżywotniejszą częścią kultury, jest procesem szalenie dramatycznym i życzyłbym państwu jak największej okazji do tego, aby zdać sobie sprawę, że to jest proces, w którym bierzemy także udział, ale w którym cała Europa żywi ogromną rozterkę dotyczącą swojej tożsamości i swojej przyszłości. Nie wolno tego izolować.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#KrzysztofZanussi">Głosy dotyczące rynkowego traktowania kultury czy równouprawnienia podmiotów, naprawdę, proszę darować, one brzmią w oderwaniu od stanu zagrożenia tożsamości Europy, którym przejmują się dzisiaj wszystkie kraje i Unia Europejska. Wszystkie kraje, które zdały sobie sprawę, że Europa przestaje istnieć i w to miejsce wchodzi świadomość wyrażona w kulturze audiowizualnej - amerykańskiej. Wobec czego ratowanie naszej tożsamości w kulturze audiowizualnej, czyli tym, co się produkuje dla kin, dla telewizji i dla kaset, jest sprawą większej wagi niżby wskazywały liczby czy charakter przemysłu, o którym mówimy. Ten przemysł jest drobnym przemysłem, da się porównać z inną twórczością. Tymczasem jest dla świadomości tej zbiorowości ważny i dlatego przynosi straty. Musi być dotowany. Na to zgodziły się wszystkie rządy, niezależnie od kolorów i orientacji. Państwo, jako organ prawodawczy, dyskutujecie raport Najwyższej Izby Kontroli, w którym kluczowym problemem jest to, że reformy kinematografii, reformy, które w swoim funkcjonowaniu są stosunkowo chyba udane - co do tego panuje na tej sali względna zgodność - są dokonane z naciągnięciem albo ominięciem prawa. Tu oczywiście, jako laik nie mam prawa się wtrącać, ale z głosu pana ministra K. Dejmka rozumiem, że nie reformy mają być zlikwidowane - w poszanowaniu wniosków Najwyższej Izby Kontroli - tylko, że prawo ma być pospiesznie, jak najszybciej tak zmodyfikowane, żeby odpowiadało rzeczywistości, która jest lepszą rzeczywistością niż ta, którą zastaliśmy 5 lat temu i po której nie zostało już śladu - bo Funduszu Kinematografii, który zapewniał finansowanie kinematografii już nie ma. Gdybyśmy byli bardzo ciekawi, to można by się upierać, że wszystkie nasze filmy, które powstały, powstały nielegalnie, ponieważ zapis ustawy mówi jednoznacznie, że muszą być one socjalistyczne w treści. A tymczasem niektóre są, niektóre nie są. Rozumiem, że taki rygoryzm prawny posłów mógłby nas doprowadzić do śmieszności.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#KrzysztofZanussi">Natomiast jest generalnie problemem, czy państwo, troszcząc się o los naszej kultury, chcecie docenić, że kultura audiowizualna jest najbardziej masową, najbardziej powszechną kulturą i że wymaga ona opieki i wsparcia. I dlatego to nie jest aż trzydzieści kilka procent. To jest bardzo mało. Bogatsze kraje dają więcej. Dziś opera, co do której państwo nie dyskutują tutaj, przynosi porównywalne straty z naszą kinematografią. Nie kwestionuję potrzeby istnienia Teatru Wielkiego w Warszawie. Zdajmy sobie sprawę, że to jest natura funkcjonowania kultury w krajach średnich i małych. Ona musi być wspierana. I to wspieranie poprzez mechanizmy, które zostały w tej chwili zbudowane, jest możliwe. Trzeba te mechanizmy jakoś zalegalizować i na pewno poprawić, bo są dalekie od doskonałości, ale funkcjonują. To jest już wielka przewaga nad krajami ościennymi, w których tych mechanizmów nie ma albo są i funkcjonują źle lub dużo gorzej. To mogę powiedzieć z doświadczenia.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#KrzysztofZanussi">Tyle chciałbym dodać do tej dyskusji, apelując do posłów, aby chcieli mieć zrozumienie, że bieda naszego przemysłu audiowizualnego jest biedą powszechną i że bez istnienia polskiej twórczości filmowej i telewizyjnej nasze istnienie, jako zbiorowości, zaczyna być pod znakiem zapytania. To brzmi jako wielkie uogólnienie, ale ten problem naprawdę niepokoi dzisiaj światłych Europejczyków we wszystkich krajach Europy. A my jesteśmy częścią tego wielkiego procesu.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#IzabellaSierakowska">To, co chciałam państwu przekazać, powiedział mój kolega A. Halber. Podpisuję się pod jego wypowiedzią. Również dziękuję panu K. Zanussiemu. Chciałam poprosić pana o wypowiedź, tak jak i innych specjalistów - ludzi filmu. Dane, które otrzymaliśmy od Najwyższej Izby Kontroli, są bardzo suche. Za tymi danymi stoją jeszcze ludzie, cała kultura polska i na pewno ogromny wysiłek tych kilku lat.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#IzabellaSierakowska">Nie ma się co oszukiwać, wszyscy mówimy, że pewne osiągnięcia są. Miałabym tylko prośbę, żeby poza suchymi faktami - pan minister K. Dejmek powiedział, że zostanie to rozpatrzone, prawo musi być poprawione - ale prosiłabym państwa o wypowiedzi o przyszłości filmu, o tym, co mamy dalej robić. Na ten temat my - posłowie, którzy nie jesteśmy specjalistami w tej dziedzinie - nie będziemy się wypowiadać. Na pewno opinia ludzi filmu będzie nam bardzo potrzebna.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#StanisławWiśniewskiniez">Jestem trochę zdziwiony pewnymi wypowiedziami posłów, którzy chcą temat zawęzić i przejść do dyskusji przyszłościowej, merytorycznej. Sądzę, że umyka nam pewien problem. W międzyczasie poszczególne komisje sejmowe rozpatrują informacje Najwyższej Izby Kontroli i sprawozdania, które przedkładają komitety czy ministerstwa. Na tym tle rysuje się pewne bardzo niebezpieczne zjawisko, którego nie można oceniać tylko w kategoriach prawidłowości finansowej i przestrzegania prawa, ale również nowej elity urzędników, funkcjonariuszy państwowych, sprawujących określone funkcje w naszym państwie, a którzy wykazują narastającą nonszalancję i nieodpowiedzialność prawną. To jest jeden z przykładów.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#StanisławWiśniewskiniez">Panie ministrze W. Dąbrowski, nikt nie podnosi kwestii osiągnięć, jakich Komitet Kinematografii dokonał w postaci reformowania, wykształcenia nowych struktur organizacyjnych, funkcjonowania tego całego obszaru. Jeśli jednak żyjemy w biednym kraju, to należy postrzegać siebie jako urzędnika państwowego, który szanuje i jest odpowiedzialny za powierzony grosz publiczny. Tej odpowiedzialności w działalności pana Komitetu nie ma i nie ma odpowiedzialności w innych instytucjach naszego państwa, które funkcjonują. Chęć spłycenia dzisiaj przez pana posła A. Halbera i panią poseł I. Sierakowską problemu - zamykajmy to, bo nie ma sensu - wysuwa jeszcze jeden sygnał, że coś tu nie jest tak. Ktoś chce sprawę wyciszyć. Dla mnie skandalem jest powołanie przez ministra W. Kaczmarka pana W. Dąbrowskiego na stanowisko prezesa agencji. Ja zgłaszam formalny wniosek, żeby Komisja skierowała dezyderat do premiera o motywację tego powołania. Jeśli jest ocena negatywna człowieka, który sprawował określoną funkcję, to czy wracamy do dawnego systemu PRL, że chcąc kogoś zdjąć trzeba go „kopnąć” w górę?</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#StanisławWiśniewskiniez">Zacznijmy również oceniać pewne funkcje w działalności funkcjonariuszy państwowych w tych kategoriach. I tu się zaczyna bardzo niebezpieczne zjawisko już w tej chwili. Nie jest to jedyny, wyjątkowy przypadek. W wielu resortach, w wielu komitetach takie przypadki są. Sądzę, że pewnym szokiem dla społeczeństwa będzie ujawnienie tego raportu, który szykuje pan premier W. Cimoszewicz. Zobaczymy, jak nowe elity bardzo szybko poszły nie tą drogą, którą trzeba iść. I taka jest prawda. Ja formułuję konkretny wniosek, aby Komisja skierowała dezyderat pytający premiera, jaka była motywacja.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AdamHalber">Mam wniosek przeciwny. Chciałbym przypomnieć, że nie jesteśmy sądem, że Najwyższa Izba Kontroli ma odpowiednie narzędzia, a także możliwości, żeby tego typu wnioski stawiać. Jeśli nie postawiła, to zostawmy to jej lub innym organom. Jestem przeciwny wnioskowi formalnemu posła S. Wiśniewskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WaldemarDąbrowski">Rozumiem, że pan, jako poseł Komisji Kultury i Środków Przekazu, lokuje swoje fascynacje i aspiracje w sprawach związanych z inwestycjami. Dla mnie to nie jest awans. Dla mnie porażką jest odejście z Komitetu Kinematografii, zwłaszcza w takiej atmosferze. Propozycję ministra W. Kaczmarka przyjąłem - choć jeszcze nie podpisałem żadnych zobowiązań - ponieważ ją wobec mnie sformułował. Znając go jako człowieka i widząc jego działalność, mam poczucie, że w tej sprawie coś zrobić mogę dla Polski i dla polskich inwestycji. Ale proszę tego nie nazywać awansem i proszę nie nazywać tego sukcesem. A już w żadnym przypadku i bardzo pana o to proszę, nie włączać mnie w pańskie myślenie o mechanizmach, które obowiązują za kulisami polityki, ponieważ nie czułem się politykiem i politykiem nie jestem. Służyłem sprawie kina i oświadczam panu, że prawa nie łamałem. Działałem w ciasnym gorsecie prawa i oczywiście miałem wiele sporów interpretacyjnych z Najwyższą Izbą Kontroli. Państwo nie zadajecie sobie trudu analizy tych sporów i rozważenia racji. Państwo z góry przyjmujecie, że racje są po stronie Najwyższej Izby Kontroli. Mogę rozumieć ten punkt widzenia, ale w żadnym wypadku przyjąć tak sformułowane zarzuty.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#JuliuszBraun">Apeluję do państwa, abyśmy zgodnie z wcześniejszą procedurą starali się wygaszać emocje. Do odpowiedzi w sprawach merytorycznych jeszcze wrócimy i będzie na to czas.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#ZdobysławMilewski">Podoba mi się metafora, czy też instrument rozumienia sytuacji, który przedstawił pan poseł J. Wenderlich. Chciałbym się do tego odwołać. Rzeczywiście jest tak, że tutaj słyszymy dwa języki. Jest język prawa i język merytorycznej wagi rzeczy. Nie zgadzam się z panem, że powinniśmy mówić wyłącznie jednym z tych języków. Musimy mówić oboma. Pierwszy można rozumieć dużo łatwiej. Dużo bardziej lapidarnie można ująć rzecz, która żadnej wątpliwości nie podlega. Jeśli stan prawa został naruszony, to stan prawa należy przywrócić. To jest oczywiste. Ale jeśli ten stan prawa musi być przywrócony, jeśli co do tego wszyscy się zgadzamy i myślę, że co do tego nie ma żadnych wątpliwości, to musimy pamiętać również o tym, że przywrócenie prawa nie może odbyć się z naruszeniem interesów polskiej kultury i polskiego kina. Dlatego musimy również mówić tym drugim językiem. Musimy rzetelnie wymierzyć i oddać sprawiedliwość temu, co w polskim kinie stało się, co w polskim kinie się dzieje po to, aby przywracaniu stanu prawa nie towarzyszyło wylanie dziecka z kąpielą. Dlatego mamy obowiązek mówić w tych dwóch językach. Cieszę się, że na tej sali dominuje w języku oceny faktów, które w polskiej kinematografii się zdarzyły, dominuje ton pozytywny. Patrzmy na fakty takie, jakie one są. Patrzmy na naszą kinematografię w odniesieniu do tego, co ta kinematografia mogła zrobić i jak mogło z nią być. Stan rzeczy, który nam zagrażał, obrazują państwa sąsiednie, w których produkcja filmowa spadła dość dramatycznie i zasadniczo. Chciałbym, abyśmy mówili oboma językami.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">O faktach trudno dyskutować. Myślę, że zostały one wystarczająco dobitnie przedstawione i to w 2 poetykach, jakie obowiązują podczas tej dyskusji. Toteż nie mam zamiaru dyskutować o faktach zawartych w raporcie Najwyższej Izby Kontroli i twierdzić, że jeżeli NIK pisze, że coś jest czarne, to jest to na pewno białe.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Chcę państwu zwrócić uwagę, że zarówno raport Najwyższej Izby Kontroli, jak i wyjaśnienie Komitetu Kinematografii w części są absolutnie zbieżne i spójne. To jest ta część, w której zarówno instytucja kontrolująca i instytucja kontrolowana stwierdzają, że ustawa o kinematografii - cytuję to z raportu Najwyższej Izby Kontroli - „zarówno duchem, jak i literą prawa nie odpowiada obecnym realiom politycznym, gospodarczym i finansowym”. Nie wiem, jakby wyglądała sytuacja kinematografii i Komitetu Kinematografii, gdyby Komitet Kinematografii realizował ustawę z 1987 r., a próbował ją realizować w obecnych realiach finansowych i próbował jeszcze coś zdziałać. Być może mielibyśmy wtedy inny raport, w którym też by się okazało, że też coś się nagina - może nagina się realia finansowe do ustawy z 1987 r. Otóż tu jest dylemat, tu jest sytuacja, na którą musimy sobie odpowiadać patrząc do przodu, a niekoniecznie tak bardzo do tyłu.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Chcę powiedzieć, że z tymi raportami Najwyższej Izby Kontroli - nie mam zamiaru podważać wartości, celowości i ogromu pracy wykonanej - ale z tymi raportami jest tak - państwo być może o tym nie wiecie, bo jako jedna z nielicznych osób jestem w Komisji Kultury i Środków Przekazu i w jednej z komisji gospodarczych - otóż to jest tak, że jak trzeba, to się Najwyższej Izbie Kontroli rację przyznaje, a jak trzeba, to się Najwyższej Izbie Kontroli racji nie przyznaje.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Kiedy minister współpracy gospodarczej z zagranicą przekazał Agencji Rozwoju Gospodarczego 5,5 bln zł - biliona, mówię prawdę - państwowych, naszych pieniędzy budżetowych i ta agencja dostała je w postaci akcji grających na giełdzie. Właściwie wydawało się, że jest to sprawa, którą Najwyższa Izba Kontroli kieruje do Trybunału. Chcę państwu powiedzieć, że ponieważ jest to nowy minister, to Komisja wyraziła mu słowa uznania i podziękowania. Ja wtedy nie wyrażałam tych słów uznania i podziękowania. Chcę, żebyśmy o tym pamiętali. Przypominam to celowo.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Wracając do produkcji filmowej i oceny Komitetu Kinematografii. Bardzo się cieszę, że minister K. Dejmek zapowiada zmianę ustawy. Sami mamy to poczucie, że nieszczęście tkwi w tym prawie. Gdybym miała coś zarzucić ministrowi W. Dąbrowskiemu, to zastanowiłabym się, po co mu ta karta kredytowa. Naprawdę z uchybień NIK to można się czepić takiego drobiazgu, gdzie już tego nie trzeba było robić. Być może innych spraw też, ale inne sprawy wynikały z niespójności prawa.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Zanim tę ustawę znowelizujemy, bo jeszcze nie znamy jej projektu, nie wiemy, gdzie ona jest, jeszcze jej nie widzieliśmy. To trwa, to są miesiące. Jak będzie funkcjonowała polska kinematografia? Bo rozumiem, że agencję zlikwidujemy, koprodukcję zlikwidujemy, współpracę z prywatnymi podmiotami zlikwidujemy. No, bo tego nie wolno, za to oceniamy Komitet Kinematografii - i słusznie, bo w świetle prawa nie wolno. To ja chciałabym dzisiaj - być może będzie nam łatwiej to ocenić - usłyszeć przynajmniej taki zarys koncepcji poprowadzenia produkcji filmowej w Polsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JerzyPistelok">Kolejny raport Najwyższej Izby Kontroli kwestionuje zasadność wydatkowania pieniędzy budżetowych przeznaczonych na produkcję kulturalną i powinno nam to dać wiele do myślenia. Sądzę, że powinno dać do myślenia naszej Komisji, a nie tyle twórcom. Moim zdaniem, prawodawstwo dla twórców nie może być takie samo jak prawodawstwo dla wytwórców.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#JerzyPistelok">Gdy w ramach obecnego prawa odczyta nam się raport, który będzie uznawał, że wszystko jest w porządku, to będzie to wieść hiobowa. Będzie to oznaczało, że dusza artysty dała się zakuć w kajdanki biurokracji. Dusza artysty nie jest w stanie stworzyć czegoś odkrywczego i nowego, idąc krok w krok z oczekiwaniami urzędników. Sądzę, że moglibyśmy zarzucić twórcom, że przez 45 lat łamali prawo i dzięki temu, że je łamali, mogliśmy w naszej kulturze, w naszej twórczości święcić światowe sukcesy. Rzecz nie w tym, żeby ci twórcy nadal łamali prawo w imię tworzenia arcydzieł. Rzecz w tym, abyśmy zmienili prawo w taki sposób, żeby twórca miał swobodę tworzenia. Nie mam wątpliwości, że nikt nie będzie ścigał i karał Spielberga, czy innych twórców zachodnich za to, że takie olbrzymie pieniądze wydali na arcydzieła, czy może nie na arcydzieła, a na swoją twórczość, którą oglądają, z której czerpią widzowie całego świata. Rzecz nie w tym, aby czepiać się każdego grosza, ale w tym, aby uderzyć się w pierś i stworzyć prawo, które pozwoli twórcy tworzyć tak, jak twórca tworzyć może.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#JerzyPistelok">Wcześniejsze raporty były też powodem wielu kontrowersji. Nie chcę podawać nazw instytucji, wokół których jest tyle kontrowersji. Padały sformułowania, że nie są to fabryki śrubek, w związku z czym nie można dokładnie raportu Najwyższej Izby Kontroli oceniać, tak jak raportu z przedsiębiorstwa, z fabryki.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#JerzyPistelok">Jako posłowie Komisji Kultury i Środków Przekazu powinniśmy przemyśleć, w jaki sposób, najszybszy i najlepszy, zmienić prawo tak, żeby raporty NIK nie kwestionowały ciągle pieniędzy wydatkowanych w obrębie kultury.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#PiotrSzulkin">Padło pytanie o nasze samopoczucie. Myślę, że jest to właściwe pytanie, bo samopoczucie filmowców jest jedyną płaszczyzną, na jakiej można oceniać, czy dana władza rządzi dobrze czy nie. Film jest bardzo dziwnym urządzeniem. W gruncie rzeczy jest nas bardzo niewielu - dwudziestu, może trzydziestu realizatorów aktywnych. Mamy nawet własnego ministra. Nie jest moją intencją ani nie mam ochoty zastanawiać się nad tym, czy popełniono takie czy inne wykroczenia. Jest natomiast moją intencją zastanawiać się, co z tego wynikło w postaci filmów i co z tego wyniknie w najbliższej przyszłości dla nas. Mój stan ducha jest na dzisiaj taki, że oceniam nasze samopoczucie jako bardzo złe, mierne, niedobre, rozbite, rozatomizowane, gotowe giąć karki, aby się prześliznąć przez kolejne barierki tworzone przez scenariusz 121 urzędów, których reguły funkcjonowania mało kto rozumie.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#PiotrSzulkin">Naprawdę nie jestem zainteresowany tym, żeby dowiadywać się, czy było źle z punktu widzenia formalnego - czy było niedobrze, czy było dobrze. Według mnie właściwą płaszczyzną oceny będzie festiwal w Gdyni, który się rozpocznie za 2–3 tygodnie. Tam na ekranie - nie wiadomo w czasie kręcenia filmu reżyser jest zły, czy dobry - to się okazuje na ekranie. I właściwą ocenę kadencji ministra W. Dąbrowskiego przyniesie ten festiwal, z filmami, które tam będą.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#PiotrSzulkin">Uprzedzając, może postępuję nie fair, ale sporą część tych filmów widziałem i oceniam je jako bardzo słabe. Skąd ta słabość się wzięła? Nie wzięła się stąd, że w sposób nonszalancki odnoszono się do przepisów, bo to nie tworzy atmosfery wokół kina. Przepisy można stosować albo nie. Dla mnie, jako człowieka tworzącego filmy niczego to nie zmienia. Zmienia natomiast brak poczucia sprzężenia zwrotnego. Pomiędzy nami kilkudziesięcioma, a władzą zanikło sprzężenie zwrotne, zanikła komunikacja, obieg informacji o tym, czy my dany system - proponowany nam lub narzucany - akceptujemy, czy nie. Czy chcemy wnieść do tego systemu jakieś zmiany, czy też uważamy go za doskonały.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#PiotrSzulkin">System jest niedoskonały. Być może, że tak, jak K. Zanussi mówi, jeszcze dna nie osiągnęliśmy. Ale jesteśmy, według mnie, bardzo blisko. Żeby nie fruwać w obłokach podam jeden przykład. Będzie to przykład osobisty, bo nie mogę posługiwać się innymi przykładami. Minister W. Dąbrowski powiedział o „Mięsie”. Faktycznie jest to film sześciokrotnie nagrodzony za granicą. Ale ten film nie powstał z funduszy kinematografii. On powstał całkowicie z funduszy telewizji. Żeby zrobić następne dwa epizody do „Mięsa”, które miało się w założeniu stać filmem pełnometrażowym, mój zespół dwukrotnie występował do Komitetu Kinematografii z prośbą o subwencjonowanie nas - o 600 mln zł. Dwukrotnie, pomimo tych wszystkich nagród, Komitet Kinematografii odrzucił nasz projekt, nie dając nam ani grosza. A więc jest coś niedobrego w tym systemie. Bo jeżeli z jednej strony mamy zajawkę filmu, która przynosi nam 6 nagród międzynarodowych, a drugą ręką odrzucamy następne części, nawet nie wiem dlaczego, to jest niedobrze. Ale to, co jest niedobrze, to nie jest to, co się dzieje ze mną. To, co się dzieje niedobrze, jest o wiele gorsze dla tych, co są młodsi ode mnie. Ja już mam 45 lat może zrobię jeszcze parę filmów, może ich nie zrobię. Jeżeli nie zrobię, to też nie będzie tragedii. Natomiast widzę, co się dzieje z młodzieżą. Widzę, jak oni się zastanawiają, jak dostosować się do nowych warunków. To dostosowywanie się jest okrutne. Polega ona na wymyślaniu siebie w jakimś modelu kina gangstersko-amerykańskiego. Ja już z nimi o tym nie rozmawiam. Jestem tego rodzaju pasjonatem kina, że lubię z młodymi o tym rozmawiać. Bardzo często tłumaczą się, że postępują nie tak, jak by chcieli, ale postępują tak, aby móc mieć nadzieję, że ich projekt przejdzie. Ponieważ też stoją przed koniecznościami czysto egzystencjalnymi, mają rodziny, mają dzieci. Mówią mi w ten sposób - słuchaj, my musimy z czegoś żyć. Czyli z jednej strony mamy sytuację, gdy całe pokolenie młodych ludzi wchodzących do kina zaczyna kombinować nie to, jak wyrazić troskę o sąsiada, nie to, jak wyrazić ciekawość tego, co jest na ulicy, nie to, żeby zapisać te ogromne przemiany, które się w nas wszystkich dokonują, ale jedynie zaczynają główkować, jak przebić ten dziwaczny system.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#PiotrSzulkin">I tutaj, być może, parę osób mnie za to „wyklnie”, ale ja to powiem - ubiegły, stary system był łatwiejszy do przebicia z propozycjami dlań niewygodnymi niż system, który stworzyliśmy. Nie obciążam tym ministra W. Dąbrowskiego. Okoliczności jego przyjścia były szalenie specyficzne. Zmarł minister J. Burski. W początkowej fazie można było się domyślać, że wiele spraw, które źle funkcjonowały, stało się za przyczyną nieporozumień, które wystąpiły w czasie kadencji zmarłego ministra. Mniej więcej rok temu ruszyła wśród nas fala zdecydowanego niezadowolenia. Poszliśmy w małej delegacji z prośbą o rozmowę, z prośbą o nawiązanie kontaktu zwrotnego. Jeżeli jest nas tak niewielu, jeśli jesteśmy tak wyseparowaną grupą, która ma tworzyć ważne sprawy, to konieczny jest nam wpływ na procesy decyzyjne, które mają regulować nasze istnienie, finansowanie naszych filmów. Wtedy, drogi Waldemarze obiecałeś nam bardzo dużo. Mówię ci to, jako człowiek, który jest pełen sympatii dla ciebie - mimo to, że nie wywiązałeś się z obietnic. Tak jak nie mieliśmy żadnego wpływu, tak i nie mamy żadnego wpływu. Zasłanianie się pojęciem - środowisko filmowe, które zawęzimy do dwóch moich starszych kolegów, tzn. tu obecnego Krzysztofa Zanussiego i Andrzeja Wajdy, jest olbrzymim nieporozumieniem, przeciwko któremu najostrzej protestuję. Protestuję, bo nie może być tak, żeby za całość spraw środowiskowych zasłaniać się, jak tarczą nazwiskami, być może najwspanialszych dwóch naszych kolegów - ale tylko dwóch. Jest nas może 20–30 i tych trzeba zapytać.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#PiotrSzulkin">W ciągu całej twojej kadencji nie zorganizowano ani jednego forum, ani jednej płaszczyzny, gdzie moglibyśmy odbyć nasze dyskusje. Stąd ten mój głos - tutaj i teraz, który przecież nie powinien być adresowany do posłów, ale być wyrzucony na naszym wewnętrznym spotkaniu. Nazywa to się wspaniale Komitet Kinematografii. Przeegzaminowałem swoich kolegów, 10 przepytałem - słuchaj, czy wiesz, kto jest w Komitecie Kinematografii? Bo ja już z tego nic nie rozumiem. Jeżeli komitet, tzn. że jest to jakieś ciało. Tych dziesięciu nie potrafiło odpowiedzieć. Zapytałem ministra W. Dąbrowskiego, odpowiedział mi, ale ja tego nie rozumiem. Jak można tworzyć komitet? Rewolucja Francuska tworzyła komitety i jednak tam się w jakiś sposób wybierano. Jakieś normy demokracji były zachowane.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#PiotrSzulkin">Przyłączam się do tego, co mówiła poseł I. Śledzińska-Katarasińska, poseł I. Sierakowska. Nie rozdrapujmy tych ran, nie rozdrapujmy tych strupów. Nie rozdrapujmy kart kredytowych, tych wszystkich zaszłości. Jeżeli są odpowiednie organa, zostawmy to odpowiednim organom. Dla mnie ważne jest jutro. To jutro, które tutaj dzisiaj możemy „zapłodnić”. Wierzę głęboko w to, że urządzenia jakimi są agencje, są naprawialne. Wierzę również, że przy zachowaniu tych środków budżetowych, jakimi rozporządzamy, można za pomocą tych samych urządzeń zrobić coś lepszego. Gdybym w to nie wierzył, to po prostu nie przyszedłbym tu. Bardzo proszę nie odbierać mojego głosu w ten sposób: czy to jest przeciwko ministrowi aktualnemu, czy za nim. To nie ma żadnego znaczenia. Tak samo, jak nie ma kompletnie żadnego znaczenia, czy źródłem wszystkich błędów był mój przyjaciel Juliusz Burski, który umarł, czy Waldemar Dąbrowski. Jedynym moim zmartwieniem - a mam nadzieję, że i państwa - jest to, co będzie jutro.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#TadeuszLubelski">Jest charakterystyczne, że większość głosów, które były przeciwne czy występowały przeciw Komitetowi Kinematografii i jego polityce uosobianej przez pana W. Dąbrowskiego, miały podobny schemat. Trudno zaprzeczyć, że było w ciągu ostatnich 4 lat wiele osiągnięć w naszej kinematografii, ale równocześnie, z drugiej strony jest raport Najwyższej Izby Kontroli, który powinien przeważyć. Uważam, że ci państwo, którzy w ten sposób stawiają sprawę, nie doceniają wagi i złożoności tych osiągnięć, które nie ograniczają się do kilku nagród, które filmy polskie zdobywają na festiwalach, tylko do świadomości naszych obywateli i świadomości obrazu Polski za granicą. Ponieważ mówię bezpośrednio po panu P. Szulkinie, chcę odwołać się do jeszcze jednej sprawy. Pan P. Szulkin mówi, że o ocenie Komitetu Kinematografii świadczyć będzie poziom najbliższego festiwalu w Gdyni. Temu chcę się przeciwstawić. Nie wiemy, jaki będzie poziom festiwalu. Jeśli nawet będzie on nie najlepszy - na co się zanosi - to dlatego, że w żadnej dziedzinie naszej kultury dziś ten poziom nie jest najwyższy. I my sami, i nasi artyści z wielką trudnością dają sobie radę z wyartykułowaniem istoty naszej transformacji, naszej sytuacji. To wszystko jest oczywiste. Ważne jest to - i, jak myślę, prawdziwym osiągnięciem Komitetu Kinematografii jest to, że to kino żyje, że ten festiwal się odbywa, że na tym festiwalu będzie pokazanych ponad 20 filmów i że będzie on przedmiotem autentycznego zainteresowania, tak jak filmy te były przedmiotem zainteresowania publiczności rok temu.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#TadeuszLubelski">Wracam do ważności tego, że kino polskie jako część naszej kultury zostało ocalone i przeszło przez ten okres 4 lat. Posłużę się własnym doświadczeniem. Przez 4 lata uczyłem języka polskiego na Sorbonie. Obrazem tego, kto w świecie, w Europie może być naszym sojusznikiem, naszym przyjacielem, kto jest w stanie poświęcić, czy wybrać życie z Polską i Polakami jest to, kto z młodych Francuzów wybiera studia polonistyczne. Prawie wszyscy moi tamtejsi studenci wybierali polonistykę, gdyż zafascynowało ich kino Krzysztofa Kieślowskiego. Jeśli stosunek studentów bohemistyki, czyli studentów studiujących tam filologię czeską, do polonistów jest jak 60:20 - czyli 3:1 - to jest to proporcja między miłośnikami Kundery a miłośnikami Kieślowskiego. Tak z małym tylko uproszczeniem to się układa. Tak się składa, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat to kino zawsze wypracowywało tego lidera - czy był nim kiedyś Andrzej Wajda, czy Wojciech Hass, czy Krzysztof Zanussi, czy w ostatnich latach Krzysztof Kieślowski - którzy współtworzyli obraz Polski. Jeśli dzisiaj światowy prestiż osiąga się poprzez sukcesy w przemyśle, to wyobrażenie kraju tworzy się poprzez kulturę - w naszym przypadku poprzez kino. Szwajcaria może sobie pozwolić na to, żeby nie mieć kinematografii. My nie możemy sobie na to pozwolić.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#TadeuszLubelski">Druga sprawa. Jeśli kino by umarło i filmy polskie by nie powstawały, to Polacy oglądaliby telewizyjną papkę. Oglądaliby drugorzędne i trzeciorzędne seriale. Bez możliwości zastanawiania się nad sobą i własnym losem. Tylko wtedy, kiedy polskie filmy kinowe i telewizyjne powstają, tylko wtedy publiczność może je oglądać. Jest to sprawa zagospodarowania świadomości nas wszystkich. To jest to, co w istocie udało się osiągnąć Komitetowi Kinematografii dzięki temu, że twórczość filmowa w Polsce i przemysł filmowy w Polsce przetrwał. Wbrew temu, co mówił pan P. Szulkin - pan W. Dąbrowski mandatu środowiska nie utracił.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JanKidawaBłoński">Jestem odrobinę młodszy od mojego kolegi po fachu reżysera P. Szulkina, co nie znaczy, że lepiej się czuję jako reżyser. Moje złe samopoczucie jako reżysera i twórcy pogłębia fakt, że opinia publiczna, w tym środki masowego przekazu w sposób nieustająco niekorzystny przedstawiają polskie kino - niewspółmiernie do rzeczywistości. Wydawałoby się, z tych opinii, że od nas lepiej stoi kino chińskie, ale tam do dzisiaj jest realny socjalizm, więc nie należy się temu dziwić. Nie jest tak w rzeczywistości. Polskie filmy są nie najgorsze, wytrzymując konkurencję z innymi filmami europejskimi. To też boli mnie fakt, że ze środowiskiem filmowym jest coś nie tak, skoro o sprawach środowiska musimy rozmawiać na forum Komisji Kultury i Środków Przekazu, a nie możemy tych rozmów toczyć między sobą, na innych forach, które są do tego przeznaczone. Czuję się jednak jeszcze gorzej, gdyż dyskusja, która w tej chwili zaczęła się w naszym kraju o prawie, o poszanowaniu prawa, jest dyskusją szalenie ważną, ale my w kontekście tej dyskusji znaleźliśmy się zupełnie przypadkowo i tylko dlatego, że NIK przebadała kinematografię, że w toku tej całej dyskusji należało o czymś rozmawiać.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#JanKidawaBłoński">Rozumiem, że dyskusja o poszanowaniu prawa w Polsce odbywa się w momencie, gdy piszą o tym wszystkie gazety, dlatego że różne instytucje państwowe, jak wynika z donosów prasowych, łamią to prawo. Różne postacie uczestniczące w życiu publicznym, funkcjonariusze państwowi łamią prawo. To się staje szalenie ważne. W Polsce prawo jest filozofią życia, jak państwo wiecie, ponieważ Polacy z mlekiem matki wyssali przyzwyczajenie do tego, że prawo, jeżeli jest prawem niedobrym, jeżeli jest prawem skierowanym przeciwko nam - należy obchodzić. Nie zachowalibyśmy swojej tożsamości narodowej przez lata zaborów, gdybyśmy tego prawa nie łamali. Najbardziej praworządny kraj na świecie to Szwajcaria, tam prawo bardzo się szanuje. No, ale w Szwajcarii w czasie wojny nie było ruchu oporu, bo był on zabroniony. Szwajcaria nie ma również swojej kinematografii. Język szwajcarski nie istnieje w piśmie, gdyż Szwajcarzy nigdy nie pisali w tym języku. Oni tylko w tym języku mówią.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#JanKidawaBłoński">Zastanawiam się, że jeśli cały czas padają zarzuty o łamaniu czy obchodzeniu prawa, to dotyczą one głównie powołania trzech agencji. W sprawozdaniu biura Komitetu Kinematografii podaje się, że powołanie tych agencji nie jest niezgodne z prawem. Ja nie jestem prawnikiem i bardzo trudno jest mi się do tego ustosunkować. Chciałbym wiedzieć, czy powołanie tych agencji jest zgodne, czy niezgodne z prawem. Wybiegam myślą do przodu. Jeśli dzisiaj dojdziecie państwo do wniosku, że kinematografia powinna działać praworządnie, to znaczy że prawo nie powinno być łamane, to wnioskiem z tego powinno być zawieszenie działalności tych trzech instytucji filmowych. Jeśli tak się stanie, to biorąc pod uwagę, że nowa ustawa o kinematografii mogłaby wejść w życie za pół roku - może za rok, to jak przez ten rok będzie działała polska kinematografia. Czy mamy wrócić do stanu sprzed 4 lat? Czy mamy odkopać to wszystko, co było? Czy mamy robić 5 filmów fabularnych rocznie? Tego sobie po prostu nie wyobrażam. Chciałbym wyjść stąd jako twórca robiący filmy, wiedząc, jakie jest państwa zdanie na ten temat. Czy rzeczywiście te trzy agencje powstały z naruszeniem prawa, czy są tylko obejściem lub działaniem w lukach prawnych i można by przez najbliższy rok, niezbędny dla wprowadzenia w życie nowej ustawy, zezwolić na ich funkcjonowanie. To jest szalenie ważne.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#JolantaSłobodzian">Zostaliście państwo wciągnięci w dyskusję na tematy związane z naszym środowiskiem. Może to przybliży lub da obraz tego, jak Komitet Kinematografii staje się soczewką spraw, które praktycznie są jakby nierozwiązywalne. Z jednej strony działają naturalne interesy ludzi tworzących - twórców i artystów, którzy w zależności od tego, w jakim momencie satysfakcji twórczej się znajdują, tak oceniają działanie Komitetu Kinematografii i działanie prawa. Tak było i tak będzie zawsze. Z drugiej strony film jest przemysłem. Te dwie sprawy stwarzają sytuację konfliktową wewnątrz środowiska, którą trzeba łagodzić.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#JolantaSłobodzian">Wszyscy obawiamy się poziomu festiwalu w Gdańsku, czyli oceny poziomu polskiego kina. Ten lęk jest chyba uzasadniony.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#JolantaSłobodzian">Jeżeli te 3 agencje, które zostały powołane, powołano prawem kaduka, to te agencje spełniają jednak określoną rolę i to rolę demokratyczną - jeżeli w ogóle można mówić o demokracji w sztuce. Chciałabym powiedzieć, jak wygląda sprawa kierowania filmów do produkcji, ponieważ te skierowane do produkcji filmy świadczą o poziomie kinematografii. Pan P. Szulkin mówił o dramatycznej sytuacji środowiska twórczego i o dramatycznej sytuacji ludzi młodych. Mam przykład z własnego doświadczenia - nie artysty, tylko „czytacza”. Jestem w grupie ekspertów komisji, która kieruje filmy do produkcji. Czytam scenariusze. W tym roku przeczytałam tych scenariuszy 7 i nie zgodziłam się na to, aby państwowe pieniądze - te niewielkie - ta dotacja 4 mld zł została skierowana do tych filmów. Pytałam na wszystkich możliwych forach, jak to się dzieje, że poziom propozycji twórczych jest taki, że musimy część takich pakietów skierować do produkcji. Musimy wyprodukować ok. 20 filmów rocznie, żeby cała infrastruktura filmowa funkcjonowała: zawody, wytwórnie, sprzęt. W związku z tym na 5–6 przyzwoitych filmów, 15 kieruje się właściwie po to, żeby żył przemysł filmowy. Zdajmy sobie z tego sprawę i spróbujmy wyważyć wszystkie problemy, z którymi Komitet Kinematografii i przemysł filmowy musi dać sobie radę. Są to problemy, które się nawzajem wykluczają. Chcę państwu oświadczyć, że żaden dobry scenariusz skierowany, czy to przez siedemnastolatka, czy przez pięćdziesięciolatka nie przepadł. Czyta je 9 niezależnych i nie wiedzących nawzajem o swoich opiniach ekspertów. Nikt z nas nie marzy o tym, by na jego biurku nie pojawił się przyzwoity scenariusz. Musieliby państwo porozmawiać z innymi ekspertami.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#JolantaSłobodzian">Ja mówię o swoich doświadczeniach - 7 propozycji i wszystkie nie nadają się nawet do przeczytania, mówiąc szczerze. Pan P. Szulkin mówi o tym, jak środowisko filmowe nie potrafi sobie dać rady w tej rzeczywistości. Ono nie potrafi. Ale dlaczego to dziennikarze, dlaczego instytucje mają temu środowisku przychodzić w sukurs? Jest Stowarzyszenie Filmowców Polskich. Nikt się tym nie zajmuje. Żaden z poważnych lub mniej poważnych twórców nie chce oddać chociaż 10% swego czasu na to, aby załatwić pewne sprawy związane z interesami poszczególnych grup środowiskowych. Czytam potem w „Polityce” larum o to, żeby dziennikarze czy inne osoby pomogły tym biednym 40–50, czy 70 twórcom, aby stworzyć im właściwe warunki do pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#BolesławSulik">Nie chcę bronić ani atakować ministra W. Dąbrowskiego. Mimo tej listy osiągnięć polskie kino jest w stanie agonalnym lub bliskim agonii. Z tego, co wiemy, w tym roku produkcja będzie wynosiła ok. 15 filmów. Już nie 30 czy dwadzieścia kilka. Jak mówił pan P. Szulkin, poziom artystyczny tych filmów jest mierny. Mimo wysiłków w tym okresie przejściowym jest bardzo źle. Jest bardzo możliwe, że polska kinematografia umrze całkowicie, zgodnie z prawem - jeżeli się zastosuje do zaleceń Najwyższej Izby Kontroli.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#BolesławSulik">Myślę, że dyskusja jest dlatego trudna, że wśród części sali związanej ze środowiskiem twórczym jest podejrzenie, że można odizolować ten raport - badanie zgodności z prawem od troski o los polskiej kultury i o los polskiego filmu. Nikt z twórców nie potrafi rozstać się z perspektywą troski o przyszłość polskiego filmu, o przyszłość polskiej kultury. Myślę, że ta przyszłość nie musi być zła. Ważne jest to, żeby istniały struktury prawne, które będą pomagały w ratowaniu polskiej kinematografii, a nie stanowiły przeszkodę, utrudnienie - tak jak najwyraźniej było dotychczas. Przyszłość będzie się wiązała z powiązaniem wysiłków państwa, bo te wysiłki są konieczne. Na świecie istnieją tylko dwa rynki, które potrafią unieść własną kinematografię. Jeden to rynek amerykański - Stany Zjednoczone Ameryki; drugi to Indie. Wszystkie inne, nawet duże państwa muszą w jakiś sposób subsydiować swoje kinematografie. My też, jeśli chcemy, żeby film polski istniał, musimy go subsydiować. Nie wszystko musi iść, oczywiście, z państwowego budżetu. Naturalnym domem kina w krajach średnich jest telewizja.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#BolesławSulik">Jest tutaj pan dyrektor Bork, który wie dobrze i stara się zmienić mechanizm finansowania. Myślę, że dotychczas istniała niedobra sytuacja, gdzie wysiłki telewizji i wysiłki Komitetu Kinematografii nie szły w parze. Zakres współpracy między nimi był niewielki. My ze swej strony w ustawie o radiofonii i telewizji mamy pewne narzędzia, żeby kierować strumień pieniędzy w tę stronę.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#BolesławSulik">W procesie koncesyjnym poza Polsatem, istnieje gotowa uchwała, żeby dać koncesję dla Canal Plus, który w Europie ma ogromne zasługi w ratowaniu kinematografii francuskiej i nie tylko francuskiej. Koncesja jest napisana tak, żeby stanowiła ożywczy impuls dla polskiej kinematografii, dla polskiego filmu. Nie ma powodu, żeby ta koncesja nie miała być podpisana. Myślę, że należy wiele zrobić i w dziedzinie stanowienia prawa, i w dziedzinie tworzenia impulsów. Należy zdać sobie jednak sprawę, że pomimo wysiłków, w ostatnich latach sytuacja polskiej kinematografii jest dramatyczna, jest bardzo zła. Jest to ostatni moment, kiedy jeszcze można ją ratować.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#EdwardZajicek">Jak policzyłem, pan W. Dąbrowski jest szesnastym szefem polskiej kinematografii po wojnie. Można nawet powiedzieć, że szesnastym i pół, gdyż był taki okres, gdy jeden z reżyserów kierował kinematografią, ale nie miał nominacji na to stanowisko. Jako filmowiec, ja i inni moi koledzy, gdy obserwujemy z dołu poczynania wszystkich 16 szefów kinematografii, to przypomina nam to pełnienie funkcji kaskadera. Ponieważ sytuacja jest bardziej dramatyczna, to odpowiedniejsza byłaby nazwa kamikadze. Dlaczego tak mówię? Przez te 50 lat kinematografii działała ona zgodnie z prawem, co potwierdzi prezes Najwyższej Izby Kontroli, tylko przez niecałe 3 lata. Przez cały ten okres działała poza prawem. Czym to było spowodowane?</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#EdwardZajicek">Kinematografia ma takie wymogi, że nie bardzo odpowiada jej prawo budżetowe, do którego się nie można stosować i systemy finansowe, które panowały w minionej epoce. Te 3 lata zgodnej z prawem działalności mieszczą się między przyjęciem ustawy w 1987 r. i runięciem całego systemu tzw. realnego socjalizmu wraz z tą ustawą. Dlatego uważam, iż dobrze się stało, że Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła kontrolę kinematografii i stwierdziła to, o czym każdy wiedział, ale potwierdziła to swoim autorytetem. Kinematografia od 1 stycznia 1990 r. została pozbawiona podstaw prawnych wraz z likwidacją Funduszu Filmowego. Zainteresowanie tą sprawą NIK może postawić wykolejoną prawnie kinematografię z powrotem na tory formalnoprawne. Jeszcze kilka słów o informacji Najwyższej Izby Kontroli. Wydaje mi się, że chociaż w większości mówiono o brakach i błędach, to są również zdania wskazujące, że Najwyższa Izba Kontroli patrzy na tę sytuację obiektywnie, chociaż zdania te giną w całości. Na przykład na str. 9 znajduje się proste stwierdzenie: „sposób finansowania kinematografii jest niezgodny z zasadami gospodarki budżetowej, ale jest racjonalny i celowy” - tak Najwyższa Izba Kontroli to ocenia. Była mowa o tym, czy 30% to mało, czy dużo, czy zasady gospodarki rynkowej muszą być respektowane, a skala ryzyka powinna być jednakowa dla wszystkich udziałowców procesu produkcji, czy wszystkich inwestorów i sponsorów. Otóż to jest praktycznie, niestety, niemożliwe.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#EdwardZajicek">Wszystkie kinematografie europejskie i światowe działające w krajach średniej wielkości są deficytowe. Są deficytowe statystycznie. To znaczy o ile podliczy się wszystkie nakłady na kinematografię, na twórczość filmową i przychody, które są osiągane z eksploatacji filmów, to okazuje się, że suma wygranych jest mniejsza od sumy nakładów. Nie do pomyślenia jest, logicznie biorąc, żeby zachęcać inwestorów działających na zasadach gospodarki rynkowej, których celem działalności jest mnożenie kapitału - uzyskiwanie zysku. W jaki sposób można im zarekomendować włożenie kapitału do przedsięwzięcia filmowego, jeśli statystycznie biorąc trzeba do tego przedsięwzięcia dołożyć, czyli zamknąć rachunek stratą. Na taki luksus może pozwolić sobie tylko państwo, które ma interesy ogólnospołeczne i ogólnokulturalne. Jednym słowem sytuacja jest taka: albo chce się mieć kinematografię - wtedy trzeba ponosić to ryzyko i ponosić koszty, a przynajmniej część kosztów związanych z gospodarczą działalnością i brać na siebie nieco większe ryzyko niż prywatni inwestorzy; albo też powiedzieć sobie, że kinematografia jest niepotrzebna i można się bez niej obejść. Takie, niestety, są wymogi rynku. Ponieważ cała kinematografia nie ma podstaw formalnoprawnych, to konsekwencje są oczywiste. Natomiast toczy się spór, czy powołane przez przewodniczącego 3 agencje: scenariuszowa, produkcji i dystrybucji filmowej są zgodne z nieszczęsną ustawą o kinematografii z 1987 r. Jeżeli rozumiem wolę ustawodawcy, jeżeli rozumiem literę i ducha par. 17 tej ustawy, to agencje spełniają wymogi wynikające z definicji zawartej w ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#JanuszZaorski">Życie wyprzedziło prawo. Przysłuchując się tej dyskusji, mam poczucie, że to jest licznik i mianownik naszych wystąpień. Uczestniczyłem osobiście w tworzeniu ustawy o kinematografii, bodajże do wersji dwunastej. Chyba piętnasta - najstarsi filmowcy, nie wiem, czy to pamiętają - przeszła. I od 1987 r. formalnie działała. To jest bardzo ważne, co powiedział pan prof. E. Zajicek - mimo że nie wygląda, to nestor w naszym towarzystwie. Tylko przez niecałe 3 lata ta ustawa, w sposób formalny, spełniała swoje wymagania. Każdy z szefów kinematografii miałby więc do wyboru dwie drogi: bądź sztywno przestrzegać tej zdeaktualizowanej ustawy, bądź próbować ją zmienić. Była o tym mowa, że pan W. Dąbrowski takie próby podejmował. Wiele obiektywnych faktów spowodowało to, że do nowelizacji ustawy o kinematografii nie doszło. W tym upatruję największe zło. Tak jak w przypadku radiofonii i telewizji udało się - w tym sensie, że powstała ustawa o radiofonii i telewizji, że powstały nowe twory, które zamknęły tamten okres, mówię o spółkach radiowych i telewizyjnych, jednoosobowej spółce skarbu państwa i spółkach prawa handlowego - tak w przypadku kinematografii się zaczopowało. Zawsze było trudno i zawsze Najwyższa Izba Kontroli będzie miała kłopoty, żeby znaleźć właściwe narzędzia, aby tę tak dziwną hybrydę między przemysłem a sztuką właściwie potraktować. W tym przypadku było to poważnie utrudnione. Nie dziwię się więc rozdźwiękowi, jaki tutaj zapanował. Podobna sytuacja była w marcu w ocenie tworów już nie istniejących, czyli Komitetu ds. Radia i Telewizji: Państwowej Jednostki organizacyjnej Polskie Radio i Telewizja. Obchodzenie niewydolnego prawa nie jest jednoznaczne z łamaniem prawa. Z tego, co słyszę, nie było żadnych wniosków skierowanych do prokuratury. To jest sprawa podstawowa. Dla dobra instytucji, którą pan W. Dąbrowski kierował, był zmuszony, aby kontynuować rozwój kinematografii, dostosowywać wymogi do dnia dzisiejszego. Mógłbym mówić bardzo długo, gdyż widzę wiele analogii między sytuacją radia i telewizji i sytuacją kinematografii. Stwierdzę tylko to, co jest najważniejsze. Polska kinematografia żyje. Spójrzmy, jak to jest u naszych sąsiadów, zwłaszcza południowych. Jak jest w Czechach, w Słowacji, na Węgrzech. Te kinematografie albo umarły, albo już umierają. Realizuje się tam po jednym, po dwa tytuły rocznie. Jak to się dzieje u naszych sąsiadów ze Wschodu - jak Ukraina - lepiej nie wspominać. I za to należy się podziękowanie panu W. Dąbrowskiemu, że nie poległa kinematografia, że siedzą tutaj twórcy, którzy nie tylko realizowali, ale realizują i będą mogli realizować filmy - dla dobra wszystkich. Chciałbym zakończyć apelem - apelem, który w sensie formalnym powinienem skierować do pana ministra K. Dejmka, ale też do Komitetu Kinematografii i szacownej Komisji, abyśmy wspólnie pomogli w tym, aby szybko i radykalnie znowelizować ustawę o kinematografii, która da dopiero tlen - w tej chwili za dużo dwutlenku węgla.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#AndrzejKawala">Ja może poprawię. Nie reprezentuję Stowarzyszenia „Kina Polskie”- lecz zostałem tu przysłany przez uczestników IV Forum Wokół Kina, które odbyło się w Łodzi i zajmowało się sprawami współgrającymi z państwa wypowiedziami, czyli z przyszłością tego, co się wiąże z kinem polskim. Miało się też zająć ustawą o kinematografii i Ogólnopolską Siecią Kin SA powołaną przez Państwowe Instytucje Filmowe i Komitet Kinematografii. O ustawie mówić w tej chwili nie ma sensu, gdyż uchwałą Forum powołano specjalną komisję, która zajmie się przygotowaniem poprawek do przedłożonego projektu ustawy. Projekt będzie przekazany Komitetowi Kinematografii w postaci uchwały Stowarzyszenia „Kina Polskie”.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#AndrzejKawala">Druga sprawa, którą zajmowało się Forum Wokół Kina, dotyczyła powołanej przez Państwowe Instytucje Filmowe i Biuro Komitetu Kinematografii spółki pod nazwą Ogólnopolska Sieć Kin SA. żeby przydać trochę barwy temu, co się wokół tej sprawy dzieje, a mnie mocno zastanawia, powiem, że protest Forum był blokowany do wczoraj. W sposób bardzo skuteczny odmówił podpisania tego protestu przewodniczący Stowarzyszenia „Kina Polskie”, co zaowocowało votum nieufności wobec zarządu, zwołaniem nadzwyczajnego zjazdu i tym podobnymi krokami. To jest już historia. Nie było możliwości formalnego potwierdzenia tego protestu. Tłumaczono, że jest to mała ważna sprawa. Nie mogliśmy zrozumieć, dlatego tak mało ważna sprawa nie uzyskała akceptacji. W związku z tym zebraliśmy się wczoraj w Warszawie. Piętnastu ludzi, którzy byli w stanie z dnia na dzień przyjechać do Warszawy - piętnastu „kiniarzy”, którzy własnymi podpisami poręczyli fakt zaistnienia tego protestu. Nie będę opowiadał o dantejskich scenach, które działy się w czasie IV Forum i sposobu, w jaki próbowano ten protest zablokować, zmanipulować salą obrad tak, aby się ten protest nie ukazał. Będzie to dla państwa sygnał, że tu jest pies pogrzebany. Odpowiadając niejako na drugą część apelu P. Szulkina - mnie może przerażać to, co się planuje dokonać z polskimi kinami w świetle dokumentów, które były dostępne uczestnikom Forum. Mam pytanie do dyr. Walczaka. Znam zapis spółki i wszystkie źródłowe dokumenty, więc myślę, że nie będzie to rozmowa o niczym.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#AndrzejKawala">Mam pytanie do dyr. Walczaka, dziś prezesa zarządu tej spółki. Jak to jest, że pan, będąc dyrektorem ekonomicznym Biura Komitetu Kinematografii, wspólnie z Biurem Komitetu Kinematografii i Państwowymi Instytucjami Filmowymi do tej pory, przez 4 lata działalności nie potrafiliście nic w sprawie kin zrobić. Dzisiaj mamy, o ile pamiętam, 736 kin w kraju, z czego większość jest w fatalnym stanie. Powołując spółkę usiłujecie zasugerować, że będziecie w stanie - nagle - zmienić sytuację „kiniarza”. Nie muszę chyba dodawać, że reżyserów i pozostałych ludzi związanych z kinem, niestety, czeka równie szybki koniec, jak może czekać polskie kina. Bo tam się kończy ich produkcja. Co z tego, że wyprodukują wspaniałe filmy, jeśli nie będzie ich gdzie wyświetlać. Dlaczego w tak wielkiej tajemnicy tworzono tę spółkę, skoro jest to tak wspaniała sprawa? Najbardziej zainteresowani, czyli ci, którzy te kina eksploatują, włożyli w te kina własne życie i niejednokrotnie ogromną ilość pieniędzy. Dziś, gdy liczba widzów w kinach zaczyna wzrastać, wyciąga się rękę po te już przygotowane do następnych lat kina. Zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa. W materiale przygotowującym ogólnopolską sieć kin pan prezes sugerował, że wprowadzenie kas elektronicznych - skomputeryzowanie obiletowania - w kinach, rozwiąże sprawę szarej strefy. Chciałbym usłyszeć więcej na ten temat, bo wiem, że nie tu jest pies pogrzebany i że to rozwiązanie problemu nie załatwi. W tej sprawie byłoby najłatwiej zapytać tych, którzy kina eksploatują. Dodam, iż oprócz tego, że od paru lat prowadzę Lubuskie Lato, również od paru lat prowadzę kino w Zielonej Górze. Reprezentuję więc to środowisko z dwóch stron.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JuliuszBraun">Nie chcielibyśmy wchodzić w sprawy zbyt szczegółowo. Rozumiem, że została sformułowana zasadnicza wątpliwość, co do celowości powołania spółki Ogólnopolska Sieć Kin SA. Zapewne usłyszymy w tej sprawie wyjaśnienie.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#JanBudkiewicz">Byłem inicjatorem dzisiejszego posiedzenia, aby powiedzieć kilka gorących słów - tak jak, powiedział kolega P. Szulkin - od serca, żeby odnieść się do tego, co mnie osobiście - z racji mojego życiorysu - leży na sercu w sprawie sztuki filmowej.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#JanBudkiewicz">Wiele spraw, o których chciałem mówić powiedział już P. Szulkin. Nie wdając się w szczegóły w dużej części chyba zasadnego protokołu Najwyższej Izby Kontroli i pokrętnych odpowiedzi Biura Komitetu Kinematografii - nie wiem dlaczego Biura, bo przecież nie o Biuro chodziło - to trzeba się jednak odnieść do tego, jak sztuka filmowa ma wyglądać w przyszłości. Ta sztuka filmowa, w obronie której także tu siedzący koledzy dzielnie stawali 15 lat temu w Komitecie Ocalenia Kinematografii. Inny był punkt widzenia i siła ich funkcjonowania niż obecnie. Czy temu celowi, który jest dzisiaj zaplanowany, a w wielu sprawach się rozmywa, ma służyć podobno przygotowany i firmowany przez członków Komitetu Kinematografii projekt ustawy o popieraniu sztuki filmowej? Projekt, który popiera wyłącznie sytuację z lat 50., kiedy istniał Centralny Urząd Kinematografii, z tym że obecnie większe są uprawnienia przewodniczącego. Jak to się ma do słów, które mówił pan przewodniczący W. Dąbrowski o wolnym rynku? To co zaproponowano w tekście, który miałem okazję przeczytać, jest dokładnym odwzorowaniem tego - może tylko bez cenzury, bo cenzura gdzie indziej dziś funkcjonuje - jakie uprawnienia ma przewodniczący tego urzędu centralnego i ilu ludzi - wielokrotnie więcej niż jest dzisiaj - ma w nim pracować. W projekcie czytamy, że za filmy polskie uważać się będzie te, które - choćby w części - kręcono w Polsce. To oznacza, że „Lista Schindlera” to film polski. Idąc dalej „Hiroszima - moja miłość”, to nie film francuski, lecz japoński. Muszę powiedzieć, że jest to pogląd dosyć dziwny. Pewne kryteria narodowościowe, czy też do kogo jest co przypisane, w świecie funkcjonują. Niekoniecznie, jeżeli ktoś kręci film w Afryce, to jest to film afrykański. Z tego wynika, jak wiele jest działań pozornych. Przyszłość, o której tak wspaniale mówił pan W. Dąbrowski, jest nie przygotowana do tego, co jest w naszym państwie. Cztery lata i 5 projektów ustawy o kinematografii nie przybliżyło nas do, tego co dziś istnieje.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#JanBudkiewicz">Mam przed sobą wywiad, którego udzielił pan W. Dąbrowski „Gazecie Wyborczej”. Zacząłem sobie podkreślać na kolorowo - co akapit, to jest sprzeczność z innym akapitem. Pomijając już fakty o charakterze żartobliwym, jak to opiniuje scenariusze rodzina pana przewodniczącego. Wydaje mi się, że to jest w przyszłości niedopuszczalne. Nie może być sytuacji, o których mówiła pani J. Słobodzian, że nie można dofinansować filmu, bo są tak słabe scenariusze, a jednocześnie zwraca się o pieniądze pan P. Szulkin i ich nie dostaje. Wtedy, gdy już ma za sobą część tego filmu ocenioną jako znakomity. Jak to jest? Z jednej strony odmawia się pieniędzy komuś, kto zasługuje na nie, kto dał wcześniej sprawdzian swoich umiejętności, a daje się komuś według opinii rodzinnej. Jest to zadziwiające.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#JanBudkiewicz">Było wiele sugestii Agencji Produkcji i innych wobec Komitetu Kinematografii, o wprowadzenie pewnych elementarnych zasad finansowania polskich filmów, a także koprodukcji, wykorzystania pracowników twórczych i pracowników wytwórnianych. Do dzisiaj to nie zostało wprowadzone. Zasady są takie, że każdy może wprowadzić swoją rodzinę czy kogoś po uważaniu i to jest w porządku, mimo że nie ma żadnych kwalifikacji. Jest niezbędne i to w trybie pilnym, aby nowy - mam nadzieję - przewodniczący Komitetu Kinematografii przygotował nowe rozwiązania razem z ludźmi kompetentnymi, tak jak tutaj siedzą - czy profesor Hass, czy profesor Zajicek; tych ludzi jest sporo i wiedzą, na czym rzecz polega i w kinematografii polskiej, i światowej. Nie trzeba szukać ekspertów za granicą - są tu, na miejscu. I to potrzebne jest w najbliższym czasie, abyśmy na podobnym, ale czemu innemu poświęconym posiedzeniu Komisji powiedzieli sobie, jaka ma być przyszłość kinematografii. To jest niezbędne. To co jest w tej chwili - łącznie z przykładami, o których była mowa, kart kredytowych i tak dalej - to jest jeden wielki bałagan.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#JanBudkiewicz">Chciałbym przy okazji zapytać pana Walczaka, na jakiej podstawie podpisał dokument dotyczący karty kredytowej na ćwierć miliarda złotych dla pana W. Dąbrowskiego? Kto wydał panu na to zezwolenie lub polecenie? To by było interesujące. To przy okazji jako sprawa, która jest marginalna, ale która świadczy o tym, jak niektórzy odnosili się do grosza państwowego i do tego, co powinno funkcjonować w kinematografii, a czego do dzisiaj nie mamy. I z czego wynikają zastrzeżenia Najwyższej Izby Kontroli. Kończąc, chcę powiedzieć, że tak dalej być nie może. To jest część naszej kultury. Dlatego ten system musi być spójny, zasadny i przejrzysty. Żeby każdy, kto będzie się starał o jakieś pieniądze, a mam nadzieję, że ich trochę będzie - będzie wiedział, kiedy je dostanie, a kiedy nie. Że nie będzie to zależało od opinii rodzinnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#AndrzejUrbańczyk">O czym my właściwie dzisiaj mówimy? Myślę, że nie tylko o tym, że film sprawdza się na ekranie, czy sprawdza się w oczach widzów. Mówimy przede wszystkim o tym, co Komisja, co my możemy zrobić w sprawie filmu polskiego. Ale my zobowiązani jesteśmy do reprezentowania jeszcze jednego punktu widzenia. Ten punkt widzenia nazywa się podatnik polski - skarb państwa. W wielu demokracjach państwo umyło ręce od produkcji filmowej. Chciałbym z całą mocą podkreślić, że cała polityka kulturalna, która generalnie akceptowana jest przez naszą Komisję, uwzględnia potrzeby środowiska filmowego. Dzisiejszą debatą potwierdzamy wolę współfinansowania przez budżet, przez podatnika polskiego, który w jakimś sensie upoważnia nas do takich zachowań - potwierdzamy wolę wspierania twórczości filmowej. I to jest najważniejsze.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#AndrzejUrbańczyk">Drugim najważniejszym pytaniem jest: jak te pieniądze są wydawane? Czy są wydawane na biurokrację? Czy są wydawane na interesy nie do końca czyste? Czy pieniądze są wydawane zgodnie z regułami prawa? I tu pojawiają się wątpliwości. Myślę, że dobrze się stało, że Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła taki raport, jaki przedstawiła. Jest on - myślę - rzetelną fotografią tego, co działo się przez kilka ostatnich lat w polskiej kinematografii. Jest dobrą płaszczyzną jeszcze surowszej i bardziej krytycznej analizy możliwości i sposobów finansowania przez państwo twórczości filmowej. Problem polega przecież na tym, kto będzie dzielił pieniądze na film? Kto w imieniu państwa, w imieniu podatnika? Gdybyśmy wszystko odrzucili, to do tego się rzecz sprowadza - czy komisja ministra, czy grupa kolegów filmowców? Jak mają docierać do tych ciał projekty scenariuszowe? Z przerażeniem słucham, że Komitet Kinematografii kieruje do produkcji sprawy, które w jego oczach nie zasługują na uznanie - tylko dlatego, by podtrzymać życie przemysłu filmowego. Jest to bardzo niepokojące sformułowanie. Bardzo żałuję, że dzisiaj ani środowisko filmowe, ani Ministerstwo Kultury i Sztuki, ani Komitet Kinematografii nie przedłożył nam projektu, zarysu, szkicu przyszłości finansowania polskiego filmu przez budżet, czyli przez podatnika. Takiego systemu, w którym uniknięto by tych pułapek, na które wskazuje raport Najwyższej Izby Kontroli. W kuluarach dziennikarze, kibice i obserwatorzy naszego spotkania podgrzewają atmosferę. Szukają czegoś w rodzaju „afery Komitetu Kinematografii”. Ja nie widzę żadnej afery Komitetu Kinematografii, widzę potknięcia. Widzę sprawy trudne. Ale widzę problem Komitetu Kinematografii w otoczeniu, w tle trudności, jakie przeżywa każda instytucja państwowa, jakie są właściwe procesowi transformacji. Myślę, że pan W. Dąbrowski nie doczeka się od nas listu pochwalnego. Ale nie doczeka się także zdecydowanie negatywnej oceny. Pamiętajcie państwo, że ludzie, którzy dysponowali instrumentami badawczymi zasad, sposobów gospodarowania pieniędzmi, nie postawili w swoich konkluzjach ostatecznych - personalnych wniosków. Natomiast w resorcie kultury podjęto pewne działania, które już są wewnętrzną sprawą ministerstwa. I tak być powinno. Wyciąga się wewnętrzne wnioski, dyskutuje minister ze swoim otoczeniem, jak ten problem rozwiązać. Myślę, że sytuacja jest niedobra, ale nie ma afery.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#AndrzejUrbańczyk">Zadaję więc pytanie, które coraz częściej zadajemy sobie w parlamencie. Co możemy my - parlament, Komisja? Nie uciekniemy od przyszłości. Produkcja filmowa będzie w coraz mniejszym stopniu interesowała urzędy państwowe. W coraz mniejszym stopniu interesowała będzie państwo. Natomiast, z całą pewnością - opowiadamy się za tym - w budżecie powinny być wydzielone środki na wspieranie i ochronę dziedzictwa twórczości filmowej. I to jest najważniejsze.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#AndrzejUrbańczyk">Myślę, że powinniśmy naszą debatę zakończyć - apeluję do posłów o przychylenie do tego sposobu myślenia - konkluzją wzywającą i środowisko i rząd do szybkiego przygotowania ustawy o popieraniu twórczości filmowej. Wzywam do przyjęcia konkluzji, która potwierdzałaby naszymi ustami wolę wspierania przez państwo produkcji filmowej - z racji doceniania roli kultury audiowizualnej w porozumieniu się ze światem i żeby to bardzo trudne spotkanie przełożyć na pozytywną myśl - na to, co można poprawić. System nie jest dobry. O tym wiemy wszyscy. Trzeba go naprawić albo zmienić. Taka tylko jest nasza rola. Możemy dopingować środowisko, możemy kontrolować. I to wszystko robimy.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#JuliuszBraun">To był ostatni głos w dyskusji. Zanim udzielę głosu przedstawicielom Ministerstwa Kultury i Sztuki, Najwyższej Izbie Kontroli i Komitetowi Kinematografii, chciałbym zaproponować projekt stanowiska Komisji Kultury i Środków Przekazu, który śledząc dyskusję staraliśmy się - na gorąco - napisać. Proszę więc o wyrozumiałość dla stylistycznych usterek tego projektu.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#StanisławWiśniewskiniez">Zgłosiłem do Komisji formalny wniosek, aby skierować dezyderat - zapytanie do pana premiera W. Pawlaka w sprawie powołania pana przewodniczącego W. Dąbrowskiego na stanowisko prezesa Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#StanisławWiśniewskiniez">Zastanawialiśmy się nad tym w dwuosobowym gronie obecnych tu członków prezydium. Wydaje nam się, że nasza Komisja nie ma odpowiednich kompetencji, żeby się w tej sprawie wypowiadać. Pozostaje możliwość indywidualnej, czy zbiorowej - gdyby pan taką zainicjował - interpelacji, zapytania poselskiego. Nie mieści się w regulaminowych uprawnieniach naszej Komisji, aby poruszać sprawy inwestycji zagranicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#StanisławWiśniewskiniez">Praktyka wskazuje, że komisje takie prawa mają. Przy rozpatrywaniu w ostatnim czasie raportów Najwyższej Izby Kontroli dotyczących np. Funduszu Pracy, Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych komisje sformułowały określone dezyderaty do premiera i zostały one skierowane. Zgłaszam formalny wniosek i proszę go poddać pod głosowanie.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#StanisławWiśniewskiniez">Możemy to zrobić, o ile będzie się pan upierał przy stanowisku, żeby to poddać pod głosowanie. Chciałbym zwrócić uwagę, że wniosek, który pan poseł sformułował, dotyczy w sposób oczywisty sfery działania Komisji Przekształceń Własnościowych bądź Komisji Stosunków Gospodarczych z Zagranicą. Nie dotyczy on bowiem działalności pana przewodniczącego W. Dąbrowskiego w sferze, którą się zajmujemy, ale przyszłej działalności, do której został powołany. Możemy do tego wrócić w momencie głosowań.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#MichałJagiełło">Zgodnie z obowiązującą ustawą, całą tę niezwykle trudną, chociaż i fascynującą sferę - to połączenie produkcyjno-artystyczne, jakim jest kinematografia - nadzoruje Komitet Kinematografii. Komitet, jak formułuje to ustawa, podlega ministrowi kultury i sztuki. Zależność ta jest określona nieostro i sprowadza się w istocie do stawiania wniosków przez ministra kultury i sztuki do prezesa Rady Ministrów o powołanie lub odwołanie przewodniczącego oraz o powoływanie członków Komitetu Kinematografii. Zatem Komitet Kinematografii wyposażony jest ustawowo w szerokie, autonomiczne kompetencje decyzyjne i za nie też, wraz z przewodniczącym, ponosi odpowiedzialność. Na tym polega zasadnicza różnica między Komitetem Kinematografii, czyli centralnym organem administracji państwowej, a departamentami Ministerstwa Kultury i Sztuki.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#MichałJagiełło">Na przykład tak ogromna i ważna sfera jak szkolnictwo artystyczne, dysponująca budżetem 1,5 bln zł jest normalnym, regularnym departamentem ministerstwa i minister kultury i sztuki przy pomocy jednego ze swoich zastępców w pełni odpowiada za tę dziedzinę. Inaczej jest z Komitetem Kinematografii.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#MichałJagiełło">Chciałbym jednak wyraźnie powiedzieć, że ani minister K. Dejmek, ani nikt z kierownictwa ministerstwa nie zamierza wystąpić z wnioskiem, aby sferę kinematografii uczynić departamentem Ministerstwa Kultury i Sztuki. Jest to po prostu niemożliwe z wielu powodów, nazwijmy to zdroworozsądkowych, ale także i innych. Nie bardzo sobie wyobrażam, aby ktokolwiek wnosił o powołanie w Ministerstwie Kultury i Sztuki specjalnej komórki, która by czytała i zatwierdzała scenariusze. Dlaczego wciąż nie ma nowej ustawy o ochronie kina - tak może powinna się nazywać. Dlatego, że to jest po pierwsze skomplikowana - z samej definicji - dziedzina, po drugie nie jest do końca jasne, czy sfera kinematografii powinna być potraktowana całkowicie niezależnie, jako pełne quasi - ministerstwo kinematografii, czy też powinna być w systemie ministra kultury i sztuki. Tu pojawia się pytanie, jak głęboko minister kultury i sztuki powinien w to zagadnienie wchodzić. Dlatego po dzień dzisiejszy nie ma ustawy o kinematografii. Piąta już wersja jest wersją, z którą nie możemy wyjść na zewnątrz, gdyż musi ona być jeszcze przedyskutowana.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#MichałJagiełło">Zadaję sobie pytanie - kto ma dzielić pieniądze? Zadajemy sobie pytanie - jaka ma być czy jest w tej chwili w obecnych rozwiązaniach ustrojowych rola środowisk twórczych, a precyzyjniej mówiąc - przedstawicieli tych środowisk. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że drastycznie zmieniła się rola środowisk twórczych w systemie demokratycznym, przy istnieniu demokratycznie wybranego Sejmu i Senatu, przy istnieniu wolnych środków przekazu, które mogą przekazywać poglądy społeczeństwa. Kinematografia nie tylko ze względów tradycyjnych ma pewne prawa. To środowisko, choć nieliczne i podzielone, co jest naturalną sprawą w pluralistycznym społeczeństwie - ma jednak taką siłę intelektualną i dysponuje taką bronią, jaką jest kamera, że wydaje się nam, że środowisko to powinno mieć sporo do powiedzenia, nawet w fazie dzielenia pieniędzy. Ta dyskusja jest dopiero przed Komisją Kultury i Środków Przekazu. Będzie to bardzo trudna dyskusja merytoryczna, kulturalna, społeczna i być może, że nie będzie ona dyskusją polityczną.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#MichałJagiełło">Jest oczywiste, że częste zmiany na stanowisku ministra kultury i sztuki przeszkadzały przewodniczącemu Komitetu Kinematografii. To prawda. Ale jest też prawdą, że szczęśliwie, mimo zmian personalnych, zawsze realizowana była - śmiem twierdzić - generalnie rzecz biorąc jedna polityka kulturalna. Ta strategia polegała na tym, iż nie czynimy z kultury sfery gospodarki rynkowej, tylko próbujemy znaleźć nowy model, elastyczne łączenie - oby mądre łączenie - interwencjonizmu państwa z nieodzownymi elementami rynkowymi.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#MichałJagiełło">Ostatnia już sprawa. Pragnę oświadczyć, że przewodniczący Komitetu Kinematografii pan Waldemar Dąbrowski rozpoczął działania zmierzające do powstania Ogólnopolskiej Sieci Kin Spółka Akcyjna i doprowadził do rejestracji spółki, niestety bez wiedzy i zgody ministra kultury i sztuki. Nie uzyskał też zgody na udział skarbu państwa w tym przedsięwzięciu. Brak zgody ministra kultury i sztuki uniemożliwił wniesienie przez Komitet Kinematografii środków na zakup udziałów w spółce. Jest to tym boleśniejsze, że minister kultury i sztuki widzi potrzebę jakiegoś systemu ochrony ambitnego kina rodzimego. To, o czym mówił pan K. Zanussi, o czym mówił pan P. Szulkin, to są bardzo poważne sprawy i nie wolno nam nie zauważać tego, że kino europejskie, w tym i kino polskie jest zagrożone.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#MichałJagiełło">Korzystam z okazji, aby wyraźnie powiedzieć, że - dla czystości sprawy - nikt z osób, które pełniąc funkcje w administracji państwowej weszły równocześnie w skład zarządu i rady nadzorczej, a zatem panowie: Waldemar Dąbrowski, Tadeusz Ścibor-Rylski i Aleksander Walczak, żadna z tych osób nie pobrała żadnego wynagrodzenia z tego tytułu, że znalazła się w spółce. Chciałbym, aby zostało to wysłuchane z uwagą, aby nie pojawiały się pomówienia wykraczające zdecydowanie poza fakty.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#MichałJagiełło">Pragnę również poinformować, że minister kultury i sztuki zaproponował jakiś czas temu panu W. Dąbrowskiemu złożenie rezygnacji z funkcji przewodniczącego Komitetu Kinematografii.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WDąbrowski">Przed moim wyjazdem na urlop pytałem ministra K. Dejmka, z kim wiąże przyszłość polskiej kinematografii - w sensie osoby sprawującej urząd. Odpowiedział mi: „z panem, proszę jechać na urlop, odpocząć - z początkiem września ruszamy”. Kiedy wróciłem z urlopu zaproponował mi złożenie dymisji. Jedynym faktem, który się zdarzył w tym czasie, był artykuł w „Nie” - jak widać źródłowy dla decyzji ministra. Przyjąłem propozycję ministra K. Dejmka natychmiast i nawet z pewną ulgą, ponieważ - nie chciałem o tym mówić i nie będę mówić teraz - nie był to rok najlepszej pracy, czy najlepszej współpracy. Żadna z ważnych spraw, co do których umawialiśmy się z ministrem, nie miała potem przeniesienia na decyzje kierownictwa ministerstwa. Porozumienie między mną i ministrem K. Dejmkiem w sprawie odejścia było więcej niż oczywiste. Konsekwencją tego było złożenie przeze mnie dymisji. Nie chciałbym mówić o braku porozumienia z ministrem K. Dejmkiem - miałem poczucie, że takowe miałem. Niestety, nie miałem porozumienia z kierownictwem Ministerstwa Kultury i Sztuki i w tych warunkach ciężko było pracować. Brak tego porozumienia obciążał sprawy związane z kinematografią, zwłaszcza w ich podstawowych wymiarach tam, gdzie szło o nasze kontakty europejskie, obecność w organizacjach europejskich, realizację programu kin studyjnych i wiele innych ważnych spraw. Mam poczucie, że stworzyłem pewną strukturę i zaproponowałem procedury w sytuacji laboratoryjnej, które dopiero życie miało uczynić strukturami i procedurami prawdziwie dobrymi, co do których Najwyższa Izba Kontroli mogłaby mieć mniejszą liczbę zastrzeżeń niż ta, którą wyraziła w swoim raporcie.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#WDąbrowski">Jest niewątpliwe, że stworzyłem struktury kompatybilne, które uczyniły kinematografię polską istotnym i współgrającym elementem kinematografii europejskiej. Z przykrością słucham wypowiedzi niektórych moich kolegów, że polskie kino „zdycha”, czy też jest w bardzo złej kondycji. Otóż nieprawda, niezbyt dobre są polskie filmy, ale kultura produkowania filmów w Polsce istnieje. Przestała natomiast istnieć w krajach, które jeszcze parę lat temu produkowały dużo więcej niż Polska. Na Ukrainie robiono 50 filmów - robi się 3. Czesi zawsze w historii produkowali więcej filmów niż Polska - produkują kilka. Słowacja, Białoruś, kraje nadbałtyckie, nie wspominając już Rosji, gdzie jest zupełnie inna sytuacja. To, co uważam za osiągnięcie, to przetrwanie kultury produkowania filmów w fazie procesu transformacji gospodarki i prawa w podstawowym zakresie zagrażającym istnieniu przemysłu filmowego. Tak się dzieje, że kino to i sztuka i przemysł i bardzo trudny do zdefiniowania obszar aktywności i decyzji. To niestety, wymknęło się tej niedoskonałej ustawie, która jak mówię, najbardziej bolesna i najbardziej niewygodna była dla mnie.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#WDąbrowski">Nie nazywajcie mnie człowiekiem rozrzutnym - mnie, który za mniejsze pieniądze zrobił więcej filmów, więcej festiwali. Można mówić o niedoskonałościach rozwiązań formalnych. Struktura jest w porządku. Myślę, że nic nowego nie wymyślicie. Jestem ciekaw, dlaczego osoby, które z wielkim żalem i troską, która mnie też przejęła, mówiąc o niedoskonałościach propozycji nowej ustawy nie zaproponowały własnej kontrustawy, mając za sobą doświadczenie filmowe i obecność w środowiskach filmowych. Byliśmy skazani w tym skromnym składzie Biura Komitetu Kinematografii na wykonywanie czynności i funkcji, które w sposób naturalny przypisane są całemu środowisku filmowemu, związkom zawodowym. Otrzymywaliśmy w zamian jedynie półtorastronicowe uwagi, na ogół krytyczne i byle jakie, z których nic nie wynikało dla tego, co było pracą rzeczywistą. Jeśli ktoś dzisiaj podważa - i ty drogi Piotrze to robisz, to jest bardzo nie fair - sens istnienia Komitetu Kinematografii i rangę uczestnictwa poszczególnych, świetnych postaci polskiego kina w tym Komitecie - to ja muszę przeciwko temu gwałtownie zaprotestować.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#WDąbrowski">Wybitni reżyserzy, prezes Stowarzyszenia Filmowców, prezes Korporacji Zawodów Filmowych, przedstawiciel „Studia” i „Żydowskiego”, producenci, najwybitniejszy autorytet filmu animowanego w Polsce, najwybitniejszy autorytet filmu dokumentalnego w Polsce, jeden z producentów filmowych, który odniósł największy sukces - to jest Komitet Kinematografii. To jest grupa bardzo kompetentnych ludzi.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#WDąbrowski">Życzyłbym któremukolwiek z ministrów czy wiceministrów działających w rzeczywistości polskiej, ażeby mógł w swoich działaniach i w sporze z rzeczywistością, która jest trudna, odwołać się do autorytetu takich ludzi i mieć ich ze sobą. To nie była łatwa praca. To była praca pionierska, ponieważ projektowaliśmy coś nowego, co dopiero miało się sprawdzić. Filmy robili reżyserzy. Rozliczajcie mnie surowo, ale rozliczajcie mnie z tego, czy stworzyłem szansę dla filmu, a nie z tego, jakie filmy powstały. Jest kompletną bzdurą mówienie i kpienie z wywiadu, który się wyjmuje z kontekstu. Każdy projekt filmowy, każdy bez wyjątku, zanim dotarł do mnie, oceniany był przez 9 losowo wybranych ekspertów. Z trzech koszyków: koszyk - profesjonaliści, koszyk - widzowie, koszyk - ludzie prowadzący kina. Jeden nie wiedział o drugim. Chodziło o to, by stworzyć sytuację braku przenikania opinii na ten temat. Te opinie, wyrażone na piśmie, wracały do mnie, a ich suma tworzyła przesłankę decyzji. Na 140 decyzji tylko 2 podjąłem niezgodnie z opiniami ekspertów.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#WDąbrowski">Ogólnopolska Sieć Kin jest to pewna propozycja, która została sformułowana. Przyznaję, że popełniono wiele błędów, w tym jeden formalny. Na podstawie doświadczeń minionych 4 lat jest rzeczą bezsporną, że baza polskich kin uległa degradacji. Kina polskie przekazane w czasie wielkiej euforii, w naiwnej wierze, że niewidzialna ręka rynku i prywatny właściciel uczyni z nich miejsca, do których ludzie zechcą przychodzić. Wiara ta rozproszyła się w sytuacji, gdy kina prowadzili ludzie nie dysponujący kapitałami pozwalającymi w wielu wypadkach nie tylko na modernizację, ale na ich utrzymanie. Jedynie wyremontowane kina, w skali kraju, pochodziły z budżetu. Środki budżetowe pozwalają na remontowanie jednego kina w roku. Należało zastanowić się, co można zrobić, aby powstały fundusze modernizacyjne. Jest faktem bezspornym, że do kina wyremontowanego, które spełnia standardy estetyczne i techniczne, takie jakie spełniają wystawy sklepowe, stacje benzynowe i wszystkie inne fragmenty naszej rzeczywistości - do takiego kina ludzie wrócą. Są na to dowody. Do kina „Muranów”, które stało się adresem artystycznym, idzie się dzisiaj nie na film, ale pod ten adres.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#WDąbrowski">Na czym polega idea sieci. To nie ma nic wspólnego z centralistycznym zarządzaniem. Jest to propozycja do wszystkich, którzy są aktywni, którzy cokolwiek robią z sensem i sukcesem w obszarze polskich kin. Polega na zorganizowaniu małych, regionalnych fragmentów, które scalą się na poziomie przepływów finansowych i stworzą źródła gwarantujące możliwości projektów inwestycyjnych i modernizacyjnych tam, gdzie poszczególne kina nie mogłyby takich funduszy uzyskać. Krótko mówiąc, chodzi o to, by kino w Krakowie, które ma uporządkowane prawa własnościowe i działa dobrze, mogło zagwarantować kredyt kinu w Tarnowie - nie wiem, czy w Tarnowie jest dobrze, czy źle, więc powiedzmy, że w Szczawnicy - która nie ma takich szans. Chodzi o to, aby początkowo remontować kilkanaście kin rocznie, a za kilka lat kilkadziesiąt; żeby w ciągu 5 lat powstała duża, polska organizacja ekonomiczna o jawnych księgach finansowych, z udziałem budżetu państwa, która będzie tym kierowała. Jaka jest alternatywa wobec tego projektu. Jest tylko jedna. Te kina będą dalej ulegały degradacji i zostaną zakupione przez ludzi, którzy dzisiaj tego chcą i których organizacje nazywają się „Mieszko”, „Wanda”, „Sawa”, „Chrobry” itd., a w istocie rzeczy są odzwierciedleniem układu hollywoodzkiego - wielkich, gigantycznych organizmów, które już opanowały całą Europę. Jeżeli Jeremy Thomas - prezydent Instytutu Filmowego Anglii i równocześnie jeden z najwybitniejszych producentów filmowych mówi, że jeśli chce swój angielski film wpuścić do kin brytyjskich, to musi to robić przez dystrybutora amerykańskiego, bo oni opanowali już 100% kin brytyjskich. Jedynym krajem, który się temu w jakiś sposób przeciwstawił, jest Francja. Ta inicjatywa jest próbą stworzenia zdrowej organizacji, o przejrzystych księgach finansowych, redukującej szarą strefę, którą dystrybutorzy oceniają na 30%, zaadresowanej do wszystkich aktywnych i działających z sukcesem w tej materii. Nie zamierza się nikogo eliminować, nikomu nic zabierać. Tylko tych, którzy dzisiaj zarabiają po kilkaset milionów złotych rocznie, chcemy troszkę opodatkować na rzecz tych kin.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#WDąbrowski">Jeden z posłów pytał, dlaczego chce się zabrać pieniądze, które przynoszą świetne filmy amerykańskie. Owszem, one przynoszą pieniądze, ale nic z tego nie wynika dla polskich kin. Przynoszą je tym, którzy mają szansę dysponowania tymi pieniędzmi. Jeśli możecie mi państwo pokazać przykłady, że jest inaczej - będę wdzięczny.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#WDąbrowski">Na czym polega sprawa sieci w relacji między mną a ministrem kultury i sztuki. Zreferowałem te sprawy z opóźnieniem - przyznaję. Największy błąd, jaki zrobiliśmy, to nieprzedstawienie tej sprawy na posiedzeniu kierownictwa Ministerstwa Kultury i Sztuki. Nie jest jednak tajemnicą, że z tego kierownictwa zostałem wyłączony parę miesięcy temu. Nie jest też tajemnicą, że nie miałem zbyt wielu szans na rozmowę na temat kina z ministrem K. Dejmkiem. Prawda jest taka, że popełniono drobny błąd formalny - tu moi prawnicy zawiedli. Nie zwrócono się o zgodę na to, abym ja, jako autor tego pomysłu - bo ja jestem autorem tego pomysłu - mógł być szefem rady nadzorczej.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#WDąbrowski">Natomiast brak zgody na przeniesienie środków budżetowych to sprawa 75 mln zł. W normalnej sytuacji, jeśli podwładny popełnia błąd, to szef ten błąd koryguje. Przesunięcie z jednego fragmentu budżetu do drugiego 75 mln zł - remont okien w Ministerstwie Kultury i Sztuki kosztuje ponad 3 mld zł. My rozmawiamy tutaj o sytuacjach, które naprawdę nie dotyczą istoty rzeczy, tylko są rozwinięciem jakiejś trudnej dla mnie do pojęcia gry.</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#WDąbrowski">Na zakończenie - Forum. Pan Andrzej Kawala - współpracujący z nami od lat szef Lubuskiego Lata pojawia się tutaj jako reprezentant Forum. Nie wiem, kto blokował pańskie działania - na pewno nie ja. Dziwię się, że gdy pan to odczuł, nie zwrócił się pan do mnie - chociaż zwracał się pan 100 tysięcy razy w innych sprawach. Z tego, co wiem, w Forum wzięło udział 150 osób. Ustąpienie przewodniczącego Wijaty nie wiązało się z faktem, że uważał, że bezprawnie tę uchwałę podejmujecie.</u>
<u xml:id="u-40.11" who="#WDąbrowski">Nie chcę się wdawać w dyskusję na ten temat. Proszę to traktować jako komunikat, na równi z komunikatem, który pan przedłożył. Mógłbym zaproponować, aby jakaś podkomisja Komisji Kultury i Środków Przekazu zechciała zastanowić się, wspólnie z zainteresowanymi, dlaczego jest tak trudno zrobić wielkie polskie przedsiębiorstwo, które przejmie odpowiedzialność za większość polskich kin. Za chwilę zobaczycie, że zrobią to inne przedsiębiorstwa, które już dzisiaj mają swoje własne plany organizacji tego typu kin.</u>
<u xml:id="u-40.12" who="#WDąbrowski">Chcę powiedzieć, że działałem z najlepszą wolą, działałem w warunkach krytycznych i prawa nie łamałem.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#PiotrKownacki">Nie podejmuję się odnieść do wszystkich wątków poruszonych w dyskusji - zresztą nie ma takiej potrzeby. Kilka pytań zostało wprost sformułowanych do Najwyższej Izby Kontroli i na te czuję się w obowiązku odpowiedzieć. Czy dokumenty pokontrolne są rzetelne? Tak, są rzetelne - mówię o tym z pełnym przekonaniem - są bardzo rzetelne. Myślę, że pan przewodniczący W. Dąbrowski sam potwierdzi, że miał stworzone wszelkie możliwości, by mógł udzielić pełnych wyjaśnień, uzasadnień, dostarczyć każdy dokument i każdy argument, który by przemawiał za jego punktem widzenia. Nasza ocena została poprzedzona procedurą w pełni kontradyktoryjną, w której wszystkie racje strony kontrolowanej były wyłożone. Dlaczego nie było wniosków personalnych? Dlaczego nie występowaliśmy o odwołanie pana ministra W. Dąbrowskiego?</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#PiotrKownacki">W konkluzji informacji Najwyższej Izby Kontroli jest sformułowany wniosek o wzmożenie nadzoru nad funkcjonowaniem Komitetu Kinematografii i rozważenie utrzymania tego ciała w dotychczasowym składzie osobowym. Jest to oczywiście, nie tak ostry wniosek, jak wnosi Najwyższa Izba Kontroli o odwołanie przewodniczącego. Jednak chodziło nam o to, by dyskusji nie koncentrować na sprawie personalnej, żeby nie rozważać takich czy innych cech, charakterystyk dotychczasowego przewodniczącego Komitetu Kinematografii, tylko by dyskusja skupiła się na sprawach systemowych, na sprawach najistotniejszych dla polskiej kinematografii, dla polskiej sztuki filmowej. Taka była intencja takiego właśnie sformułowania tego wniosku. To również przyświecało izbie, gdy pominęła w swojej informacji sprawy o znaczeniu drugorzędnym, lecz zazwyczaj wzbudzające wiele sensacji i emocji, zwłaszcza w środkach przekazu. Padały tu kwestie tego dotyczące, takie jak sprawa karty kredytowej. O tym w naszej informacji nie ma. Te sprawy były w wystąpieniach pokontrolnych w sposób satysfakcjonujący załatwione.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#PiotrKownacki">I jeszcze jedna kwestia. Pan poseł A. Halber i pan prezes J. Zaorski byli uprzejmi wyrazić pogląd, że skoro nie było wniosku do prokuratora, to nie było łamania prawa. Myślę, że przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Janusz Zaorski zna taką sytuację, kiedy w ocenie czyjejś stwierdzono istotne naruszenie prawa i nawet wyniknęły z tego skutki personalne, a jednak wniosku do prokuratora nie złożył tenże organ, choć jak wiadomo, przepisy prawa każdemu organowi, który powziął wiadomość o przestępstwie, nakazują zawiadamiać prokuratora. Myślę więc, że nie trzeba uzasadniać, że nie każde naruszenie prawa jest naruszeniem prawa karnego. Nie każde naruszenie prawa wiąże się z konsekwencjami karnymi, z wnioskami do prokuratora.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#JuliuszBraun">Przechodzimy do konkluzji. Otrzymali państwo propozycję dezyderatu. Jeśli są do tej sprawy uwagi, bardzo proszę.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#JanBudkiewicz">Mam uwagę i propozycję zmiany tego dezyderatu w ostatnim akapicie, od wyrazów: Komisja uznaje, iż... i proponuję: „krytyczny raport Najwyższej Izby Kontroli” - to znaczy dodać wyraz „krytyczny” dalej zostawić do wyrazów: „powinien stać się punktem wyjścia” i znowu zmiana - nie „do analizy” - bo analizy dokonaliśmy - tylko: „punktem wyjścia do stworzenia właściwych zasad i mechanizmów określających funkcjonowanie kinematografii polskiej w przyszłości”.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#JanBudkiewicz">Podkreślam, kinematografii polskiej, bo nie chodzi tylko o współfinansowanie filmu, ale również o promocję, o kina studyjne, o dyskusyjne kluby filmowe, o import - eksport itd.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#JuliuszBraun">Czy są jakieś uwagi do tej propozycji? Rozumiem, że państwo aprobują propozycję. Czy są inne uwagi? Nie ma. Wobec tego uznajemy, że Komisja przyjęła dezyderat.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#WiesławGołębiewski">Pan przewodniczący sformułował to tylko w kontekście uwagi pana posła J. Budkiewicza. Chciałem zaproponować, aby po sformułowaniu: - „wsparcia twórczości filmowej i jej upowszechniania”, aby pokusić się o zapis: - stworzenia polskiego przedsiębiorstwa, które przejęłoby odpowiedzialność za stan polskich kin. Czy nie byłoby to zasadne, w ramach uszczegółowienia tego upowszechniania?</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#AndrzejUrbańczyk">Myślę, że to jest za daleko idąca ingerencja Komisji Kultury i Środków Przekazu w działalność resortowych instytucji. Dezyderat byłby za bardzo szczegółowy.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#WiesławGołębiewski">Dlatego ta propozycja była przedstawiona w formie pytającej. Wobec tego wycofuję ją.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#JuliuszBraun">Czy ktoś jeszcze ma jakieś propozycje? Jeśli nie, to uznajemy, że dezyderat został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#JuliuszBraun">Zamykam posiedzenie. Dziękuję państwu.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>