text_structure.xml 169 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 4 min. 30 po poł.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Prezydent Ministrów Wincenty Witos, Wiceprezydent Ministrów Ignacy Daszyński, Minister Spraw Zagranicznych Eustachy Sapieha, Minister Spraw Wewnętrznych Leopold Skulski, Minister Aprowizacji Stanisław Śliwiński, Minister Sprawiedliwości Stanisław Nowodworski, Minister Robót Publicznych Gabrjel Narutowicz, Minister Poczt i Telegrafów Władysław Stesłowicz, Minister Pracy i Opieki Społecznej Edward Pepłowski, Minister b. dzielnicy pruskiej Władysław Kucharski, Kierownik Ministerstwa Zdrowia Publicznego Witold Chodźko, Kierownik Ministerstwa Kultury i Sztuki Jan Heurich.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Skarbu Ignacy Weinfeld, w Ministerstwie Robót Publicznych Henryk Dudek.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 186 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 187 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Jako sekretarze zasiadają pp. Putek i Szymczak. Listę mówców prowadzi poseł Szymczak.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę P. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#WincentySzymczak">Interpelacja pp. Hartglasa, Grünbauma, Farbsteina i tow. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie dochodzenia przeprowadzonego przez władze wojskowe z powodu rozruchów antyżydowskich jakich się dopuściło wojsko w Łukowie w sierpniu 1920 r.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#WincentySzymczak">Interpelacja Woźnickiego i tow. do Prezydenta Ministrów i p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie zajęcia gmachu szkoły powszechnej przy ul. Złotej Nr. 53 na Państwowy Urząd Zbożowy.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p Krempy i tow. do p. Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych w sprawie zniszczonych wojną rolników w r. 1914 i zabudowań gospodarczych dotychczas nieodbudowanych w powiecie mieleckim Marszałek:</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#WincentySzymczak">Interpelacje te odeślę p. Prezydentowi Ministrów na drodze regulaminem przepisanej.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#WincentySzymczak">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o wniosku posła Ćwikowskiego i tow. o zmianę art. 25 ustawy o wypłaceniu sędziom przysięgłym odszkodowania za koszty podróży i pobytu w siedzibie urzędowania (druk nr, 2265). Głos ma p. Ćwikowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#StanisławĆwikowski">Wysoki Sejmie! Według art. 25 ustawy z dn. 23 maja 1873 r. (Dz. Ustaw Państwa austrjackiego nr. 121), która to ustawa do dziś obowiązuje na obszarze b. zaboru austrjackiego należy się sędziom przysięgłym którzy swoje obowiązki spełnili, zwrot kosztów podróży tam i z powrotem, o ile siedziba sądu przysięgłych znajduje się w odległości większej od miejsca zamieszkania niż 1 milę. Wysokość tego odszkodowania ustalono w drodze odrębnego rozporządzenia. Według rozporządzenia austrjackiego ministerstwa sprawiedliwości z dnia 5 marca 1876 r wysokość tego wynagrodzenia wynosi po 52 halerzy za 1 kl. podróży tam i z powrotem, o ile odległość miejsca zamieszkania przysięgłego sędziego od siedziby sądu wynosi co najmniej 7½ kilometra.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#StanisławĆwikowski">Kiedy wzrosły ceny artykułów pierwszej potrzeby wskutek długiego trwania wojny, sędziowie przysięgli zwłaszcza ubożsi, wnosili prośby do austrjackiego ministerstwa sprawiedliwości o udzielenie im subwencji na pokrycie kosztów utrzymania i pobytu w siedzibie sądów przysięgłych. Austrjackie ministerstwo sprawiedliwości, uznając słuszną zasadę tych petentów, wydało okólnik do prezydjów sądów, w myśl którego prezydja tych sądów były upoważnione do wypłacania z tytułu subwencji sędziom przysięgłym po 10 koron dziennie za czas urzędowania.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#StanisławĆwikowski">Mimo to w ostatnich latach zauważono, że sędziowie przysięgli w wysokiej mierze absentowali się, nie przychodzili na posiedzenia sądów przysięgłych, skutkiem czego rozprawy w trybunałach przysięgłych musiały być odraczane na czem cierpiał wymiar sprawiedliwości. Wskutek tego Komisja Prawnicza uznała za słuszne i sprawiedliwe, żeby przyznać sędziom przysięgłym, którzy pełnią swój obowiązek, oprócz zwrotu kosztów podróży, również koszty utrzymania i pobytu w siedzibie sądu. Komisja Prawnicza po wysłuchaniu Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Skarbu uchwaliła w tym względzie projekt ustawy, który Wysokiemu Sejmowi przedłożono.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#StanisławĆwikowski">Według art. 23 ustawy z 23 maja 1873 r. (Dziennik Ustaw Państwa Austrjackiego nr. 121) trybunały przysięgłych były upoważnione do karania opieszałych sędziów przysięgłych, którzy mimo należytego wezwania bez słusznego usprawiedliwienia omieszkali stawić się w dniu oznaczonym przez sąd przysięgłych dla pełnienia swego obowiązku.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#StanisławĆwikowski">W paragrafie tym była ustanowiona grzywna do 50 złotych, względnie do 100 złotych, którą to grzywnę trybunał mógł nałożyć na opieszałego sędziego. Ze względu na to, że przy ostatniej kadencji sądów! przysięgłych zauważano obniżenie się obowiązkowości u sędziów przysięgłych i ze względu na obniżenie naszej waluty, Komisja Prawnicza uważa za słuszne zaproponować Wysokiemu Sejmowi zmianę art. 25 w tym kierunku, ażeby podwyższyć tę grzywnę, którą trybunał może nakładać na opieszałego sędziego, a w szczególności, ażeby zamiast kwoty 50 złotych wstawić kwotę 5,000 mk. polskich, a zamiast kwoty 100 złotych-10.000 mk. polskich. W tym względzie Komisja przedkłada Wysokiemu Sejmowi w art. 1 projektu ustawy odnośne przepisy do uchwalenia i wnosi o uchwalenie tego projektu ustawy z tem, że napis jej ma opiewać: „Ustawa z dnia 23 listopada 1920 r. w przedmiocie zmiany §§ 23 i 35 ustawy z dnia 23 maja 1873 r, (Dz. Ust. Państwa Austr. Nr. 121) o układaniu listy przysięgłych”.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#StanisławĆwikowski">Głosu nikt nie żąda, stawiani zatem pod głosowanie en bloc ustawę z druku Nr. 2265 w sprawie zmiany art 23 i 25 ustawy z dn. 23 maja 1873 r. (Dz. Ust. Państwa Austr. Nr. 121) o układaniu listy przysięgłych.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#StanisławĆwikowski">Proszę Posłów, którzy są za przyjęciem ustawy w tekście proponowanem przez p. referenta, ażeby powstali z miejsc. Stoi większość. Ustawa przyjęta Pan referent wnosi o trzecie czytania. Nikt nie protestuje. Głosu nikt nie żąda. Uważam, że i w trzeciem czytaniu ustawa została przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#StanisławĆwikowski">Poza porządkiem dziennym ma głos pan Prezydent Ministrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PrezydentMinistrówWitos">Ogłoszona przed dwoma dniami wiadomość o przerwaniu rokowań pokojowych przez Delegację Sowiecką w Rydze wywołać musiała zrozumiałe zaniepokojenie, Rząd, uznając za swój obowiązek informować Wysoki Sejm o ważniejszych sprawach politycznych, uważa za wskazane przedstawić obecną fazę najważniejszej z tych spraw, to jest sprawy pokoju.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#PrezydentMinistrówWitos">Historyczny przebieg wypadków aż do dni ostatnich jest Wysokiej Izbie dostatecznie znany. Rząd polski stał i stoi niezmiennie na stanowisku ścisłego wykonania warunków pokoju preliminarnego i rozejmu.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#PrezydentMinistrówWitos">Nie może też być żadnej wątpliwości co do tego, że między Rządem a naczelnem Dowództwem panuje jednomyślność w zapatrywaniu na konieczność wykonania umowy, i że oba te czynniki znajdą dosyć stanowczości i autorytetu, aby swej woli lojalnego spełnienia przyjętych zobowiązań zapewnić u wszystkich podwładnych czynników bezwzględny posłuch.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#komentarz">(Brawa. Głos: Daj Boże.)</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#PrezydentMinistrówWitos">Natomiast Delegacja Rządu Sowieckiego od chwili ponownego nawiązania rokowań pokojowych w w Rydze stosowała taktykę, która pomyślny przebieg rokowań ogromnie utrudnia. Bezpodstawne protesty, ponawiane przez Delegację Sowiecką, każą przypuszczać, że właściwym ich celem jest albo działanie na zwłokę albo wyzyskiwanie rokowań pokojowych dla celów agitacyjnych. Dzięki tym protestom rokowania w Rydze odbywają się w atmosferze niepewności, która może łatwo wpłynąć ujemnie na ich rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#PrezydentMinistrówWitos">Odpierając kategorycznie wszelkie zarzuty co do niewypełnieni i warunków rozejmu, Rząd Polski stwierdza jednocześnie, iż nie mógłby zgodzić się na to, aby rokowania pokojowe, do których przystąpił ze szczerem dążeniem zakończenia wojny...</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#PrezydentMinistrówWitos">... miały służyć jakimkolwiek ubocznym celom. Rząd i Naród Polski nie dadzą się wytrącić z obranej linji wytrwałego dążenia do ostatecznego pokoju i jeżeli metoda dyplomacji sowieckiej ma jedynie taktyczne powody, jeżeli nasza dotychczasowa wiara w dobrą wolę i lojalność przeciwnika nie ma doznać zupełnego zawodu, to dojście do skutku definitywnego pokoju jest tem więcej zapewnione, że po wyjaśnieniu sprawy obrady w Rydze podjęto na nowo.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#PrezydentMinistrówWitos">Rząd Polski w przeciwieństwie cło tego co się dzieje w Rosji przeprowadził już demobilizację 7 roczników i tym sposobem zmniejszył siły armji, sądząc, że nie będzie ona mu potrzebna do popierania sprawiedliwych żądań i warunków stawianych przez delegację polską w Rydze. Do definitywnego zatem zrealizowania pokoju dąży Rząd Polski konsekwentnie od chwili podpisania i ratyfikowania preliminarjów pokojowych zawartych w Rydze. W następstwie tego zasadniczego stanowiska Rząd domagać się będzie przyspieszenia tempa dalszych rokowań i ustalenia terminu ich zakończenia.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#komentarz">(Brawa)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosu nikt nie żąda. Przystępujemy do nr. 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Przemysłowo - Handlowej o wniosku posła Staniszkisa i tow. w sprawie budowy państwowego gazociągu z Krosna do Rzeszowa (druk nr. 225) Wskutek nieobecności referenta głos ma przewodniczący Komisji poseł Brun.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#StanisławGustawBrun">Sprawozdawcą w tej kwestji jest poseł Szymański, ale musiał wyjechać i dlatego ja go zastępuję.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#StanisławGustawBrun">Wniosek posła Staniszkisa zmierzał do tego, aby zmienić naszą poprzednią uchwałę, z dn. 2 lipca o budowie gazociągu z Krosna do Sanoka w ten sposób, by zamiast z Krosna do Sanoka przerobić ten gazociąg do Rzeszowa względnie do Przeworska. Motywowano to tem że tamte okolice są bardziej handlowe, mają dużo więcej zakładów przemysłowych i wobec tego należy przedewszystkiem tam tę linję przeprowadzić. Po zbadaniu tej sprawy okazało się, że z postanowień Sejmu, jakie zapadły dn. 2 lipca, część tylko wykonano; mianowicie: polecono budowę gazociągu z Jasła do Glinika, z Krosna do Sanoka i z Krosna do Męcinka a wykonano tylko drobną stosunkowo część, mianowicie: z Jasła do Glinika i z Krosna do Iwonicza, do Sanoka nie zdążono. Okazało się, że kredyt już w zupełności jest wyczerpany, a ponadto przekonano się, że obliczenia gazu, jakie były początkowo robione przy wolno uchodzącym gazie okazały się nieścisłe i z chwilą, kiedy gaz objęto w pewne formy i założono haubice, zatrzymujące gaz, ciśnienie to zupełnie inaczej się przedstawia i okazało się, że w obliczeniach popełniono znaczną omyłkę, bo produkcja wynosi zamiast 407 m³ na minutę 250–300 m³.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#StanisławGustawBrun">Z tego względu Komisja Handlowo-Przemysłowa uznała za słuszne nie zastanawiać się dłużej nad tym projektem, gdyż wobec tego, że niema funduszów, a przedewszystkiem gazu, który miałby tam dochodzić, wszystkie decyzje byłyby przedwczesne. Komisja Handlowo-Przemysłowa, nie mogąc zastosować się do życzenia posłów, którzy wraz z p. Staniszkisem wniosek podpisali, wnosi, aby z chwilą uzyskania nadprodukcji gazów ziemnych w zagłębiu Krosno-Jasło Ministerstwo Przemysłu i Handlu przedłożyło Sejmowi do zatwierdzenia plany dalszej rozbudowy gazociągów, i o wezwanie do tego Ministerstwa Przemysłu i Handlu Komisja prosi Wysoki Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosu nikt nie żąda. Mogę przypuścić, bez głosowania, iż wniosek Komisji Handlowo - Przemysłowej w sprawie budowy państwowego gazociągu z Krosna de Rzeszowa wedle druku nr. 2252 zostaje przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Punkt 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Przemysłowo - Handlowej w sprawie zniesienia dekretu w przedmiocie sekwestru skór i garbników musi spaść na wniosek Rządu i referenta Komisji.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Przechodzimy do nr. 4 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Robót Publicznych o ustawie w przedmiocie budowy i utrzymania dróg publicznych w Rzeczypospolitej Polskiej, (druk nr 2227).</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma referent poseł Kędzior.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#StanisławGłąbiński">Proszę o głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Głąbiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#StanisławGłąbiński">Wobec tego, że to jest ustawa obszerna i dzisiaj dopiero otrzymaliśmy ją, a zatem kluby nie miały okazji bliżej się z nią zapoznać, wnoszę, ażeby odroczyć tę sprawę na parę dni, ażeby kluby mogły tę rzecz u siebie rozpatrzyć. Pan sprawozdawca się na to zgadza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Nie słyszę protestu, a zatem sprawa ta upada z porządku dziennego. Przystępujemy do ostatniego punktu porządku dziennego: Dalszy ciąg rozprawy nad projektem Ustawy Konstytucyjnej. Dyskusja zaczyna się od art. 118.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma poseł Hirszhorn.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#SamuelHirszhorn">Wysoki Sejmie! W toku dyskusji nad Konstytucją jeden z posłów wyraził bardzo oryginalny pogląd Mianowicie powiedział: po co mają być precyzowane wszelkie prawa mniejszości, skoro wcale nie wiemy, czy wogóle Polska będzie chciała uciskać mniejszości, przeciwnie, Polska ma bardzo świetlane tradycje, które nakazują wierzyć, że mniejszości będą się cieszyły jak największemi prawami. Jeżeli jednak stać na tem stanowisku, to wogóle nie potrzebna jest żadna konstytucja. Można jeszcze dalej iść i powiedzieć że nie potrzebne są żadne prawa, bo któż może przypuścić, że ktoś popełni jakieś przestępstwo? Ponieważ tę myśl wypowiedział jeden z księży, to można dalej powiedzieć: nie potrzebny jest cały dekalog, poco bowiem pisać: nie kradnij, nie zabijaj, bo skąd wiadomo, że ludzie będą kradli i zabijali? Ale tak zapatrywać się nie można. Konstytucja, jak wszelkie inne prawa, musi być wyrażona bardzo jasno, ażeby nie było żadnej wątpliwości, ażeby każdy znał swoje prawa i ażeby wykonawca praw wiedział, co się danej mniejszości należy.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#SamuelHirszhorn">Otóż, jeżeli zastosujemy tę zasadę do art. 118, to trzeba powiedzieć, że on jest zupełnie wyraźnym zamachem na prawa religijne i narodowe mniejszości żydowskiej. Przedewszystkiem uderza zaraz różnica, z jaką się traktuje religję katolicką i żydowską. Nie będę poruszał sprawy, czy powinna istnieć religja panująca, czy nie — jak to czynili niektórzy członkowie lewicy. Przypuśćmy na chwilę, że naczelne stanowisko powinien istotnie zajmować Kościół katolicki, ale z tego nie wynika, ażeby inne Kościoły, w danym razie Synagogę, traktowano zupełnie tak, jak się Państwu będzie chciało. Mianowicie powiedziane jest co do religji katolickiej, że stosunek Państwa do Kościoła katolickiego będzie oparty na zasadzie porozumienia ze Stolicą Apostolską. Całkiem co innego czytamy o stosunku do religji niekatolickich. Mianowicie powiedziano, że Rząd ma wysłuchać zdania reprezentacji. Jeżeli się powiada o kimś, że ma wysłuchać, to znaczy, że tamten może sobie mówić, ale z tego bynajmniej nie wynika, aby to, co mówi, istotnie zostało spełnione. Reprezentacja Synagogi będzie miała tylko głos doradczy, a wiemy, że taki głos nie ma żadnego znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#SamuelHirszhorn">Ale nie dość na tem: powiedziano jest, że ma być wysłuchana reprezentacja, ale nie jest określone co to właściwie znaczy reprezentacja? Reprezentację można rozumieć dowolnie. Np. z czasów rosyjskich żydzi mają bardzo smutne doświadczenie co do tego, co znaczy reprezentacja. Narzucono żydom mianowicie t. zw. rabinów rządowych, „kazionnych”, którzy nie mieli nic wspólnego ani z religją, ani z narodowością żydowską, tylko byli zwyczajnymi urzędnikami carskimi i co im się chciało to robili na rachunek religji żydowskiej. Czegoś podobnego możnaby się obawiać wszędzie. Nie twierdzę, że tak będzie, ale bądź co bądź nie jesteśmy niczem obwarowani, by coś podobnego się nie stało. Jeżeli więc mówi się o reprezentacji to należy ustalić ją tak, by odpowiadała wymaganiom danej religji. Trzeba zaznaczyć, że w religji żydowskiej co do reprezentacji religijnej jest system bardzo demokratyczny; to czego się tu domaga lewica, sfery ludowe, ażeby duchowieństwo było wybierane, u nas żydów, od dawna się praktykuje, u nas hierarchji niema, a więc rabini muszą być wybierani przez ogół i tylko ci rabini wybrani są miarodajnymi dla określenia tego, jakie są dogmatyczne wymagania żydowskie.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(Głos: Dziedziczni — jak w Egipcie)</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#SamuelHirszhorn">U nas dziedziczności niema, Pan chyba czytał to w „Dwugroszówce”.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#komentarz">(Głos: Jak w Egipcie)</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#SamuelHirszhorn">Niech się Pan zacznie uczyć, to się Pan dowie.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#SamuelHirszhorn">Tymczasem brak tego określenia może wywołać zupełną dowolność w oznaczeniu tego co to jest reprezentacja.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#SamuelHirszhorn">Powtóre u nas religja żydowska jest bardzo spleciona z narodowością żydowską: np. święta żydowskie są jednocześnie zarówno świętami religijnemi jak i narodowemi. Uczenie historji żydowskiej jest nakazane przez religję i jednocześnie jest to postulat narodowy. Bardzo często Państwo miesza religję z narodowością, więc może narzucić nam nietylko dogmaty religijne, nie odpowiadające religji, ale może także gnębić naszą narodowość.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#SamuelHirszhorn">Temu trzeba zapobiec. Nie sądźcie Panowie, że te obawy są tylko wyssane z palca, że nie są na niczem oparte. Przeciwnie, są one oparte na bardzo gorzkiem doświadczeniu z naszej rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#SamuelHirszhorn">Np. wiadomo, że istnieje w Warszawie gmina żydowska, zdawałoby się, że ta gmina w demokratycznem państwie powinna być oparta również na powszechnych wyborach jak wszelkie inne organizacje państwowe, komunalne i t. d. Ale nie, gmina nasza, która istnieje już po wojnie 6 rok ma jeszcze pełnomocnictwa z przed wojny. Niektórzy z zarządców tej gminy już wymarli, inni podali się do dymisji, więc siedzą tam ludzie zupełnie przypadkowi, którzy wcale nie chcieliby tam siedzieć, a siedzą tylko dlatego, że Rząd nie wydaje takiej ordynacji wyborczej, któraby odpowiadała postulatom społeczeństwa żydowskiego. A kiedy wydano taką ordynację, to oparto ją na ordynacji wyborczej, opracowanej przez okupantów, a nawet pogorszono ją. Narzucono nam zupełnie sztuczną klerykalizację, której byśmy może wcale nie chcieli. I zgadnijcie Panowie, kto jest autorem tego statutu gminy, mającego zastąpić obecny? Nikt inny tylko rząd Moraczewskiego, który dla wszystkich opracował ordynacje wyborcze jak najbardziej demokratyczne, a żydów, żeby utrzymać fikcję, że są tylko wyznaniem a nie narodowością, ograniczył w prawach wyborczych i narzucił rabinów tam, gdzie byśmy może dobrowolnie wybrali innych ludzi — bo to nasza wewnętrzna rzecz — a nadto narzucił w takiej ilości, której byśmy sobie wcale nie życzyli.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#SamuelHirszhorn">To jest doskonała odpowiedź na to, cośmy tu słyszeli wówczas, kiedy była rozprawa o prawach mniejszości narodowych. Mianowicie p. Niedziałkowski powiedział, że nie może uznawać związków narodowych dlatego, że to będą, właściwie mówiąc, związki religijne, tymczasem widzimy przeciwnie, że tej religijności tam gdzie dla niej niema miejsca nikt inny nam nie narzucił tylko rząd socjalistyczny, którego przedstawiciel przychodzi teraz i powiada, że się obawia, żeby związki religijne nie kłóciły się z zasadą rozdziału Kościoła od Państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#SamuelHirszhorn">Jest to nonsens i dlatego, że właściwie mówiąc rozdział Synagogi od Państwa dawno już został uskuteczniony, bo ani rabinów nie opłaca Państwo, ani w szkołach publicznych niema przymusowej religji żydowskiej Jest to wyłamywaniem drzwi otwartych, bo jeżeli niema u nas łączności Synagogi z Państwem, to niema czego rozdzielać.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#SamuelHirszhorn">Zobaczmy jak ta rzecz wyglądać będzie w praktyce. Jak wiadomo, każdy żyd narodowy jest jednocześnie wyznania mojżeszowego, u nas niema różnych religji w narodowości, tak samo jak niema różnych narodowości w religji.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#komentarz">(Głos: A karaimi?)</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#SamuelHirszhorn">Oni nie należą do religji żydowskiej. Można ich zaliczyć tak dobrze do machometańskiej, lub chrześcijańskiej, jak do żydowskiej. Żydzi nawet się nie pobierają z karaimkami. Ale przypuśćmy, że znajdzie się w pośród żydów część wolnomyślicielska, która nie będzie chciała należeć do żadnej religji, więc w danym razie i do żydowskiej. Otóż według żądanej przez nas autonomji personalnej rzecz ta będzie możliwa do osiągnięcia. Mianowicie kto nie będzie chciał należeć do religji żydowskiej, ale będzie chciał należeć do narodowości żydowskiej nie będzie wyznawcą Mojżesza, ale nie przestanie być żydem narodowym. Możemy sobie także wyobrazić odwrotny stosunek Żyd asymilator, który nie będzie chciał należeć do narodowości żydowskiej, a będzie się chciał uważać za żyda religijnego, będzie mógł należeć do gminy religijnej, ale nie do narodowej. Za pomocą naszego systemu rozdziału synagogi od gminy będzie to mogło być uskutecznione, chociaż w tej chwili nie przesądzam jak żydowstwo tę rzecz taktycznie rozstrzygnie, bo to jest naszą rzeczą wewnętrzną, tak samo jak rzeczą wewnętrzną katolików jest decydować jak ludność katolicka będzie chciała postąpić w stosunkach kościelnych.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#SamuelHirszhorn">Ale jednej rzeczy u nas nie będzie. Kto nie będzie wyznawcą Mojżesza, ani nie będzie należał do narodowości żydowskiej, ten ani z trybuny sejmowej ani żadnej innej nie będzie mógł przemawiać w imieniu żydów, ani narzucać nic takiego, czego ogół żydowstwa sobie nie życzy, pod względem religijnym i narodowym Mówca z P. P. S., który chciał gwałtem wtłoczyć nas w religję, wprowadził właśnie tę sztuczną klerykalizację, przeciw której rzekomo protestował. Słowem, jeżeli w tej chwili mówimy o reprezentacji religijnej, to wracamy do tych samych momentów, na które należy zwrócić uwagę przy prawach mniejszości narodowej.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#SamuelHirszhorn">Podkreślić muszę mianowicie charakterystyczny szczegół: ci którzy byli za autonomją terytorjalną, patrzyli na wszystkie sprawy mniejszości, które dla Polski są bardzo doniosłe zupełnie po za sprawą żydowską, ciągle z punktu widzenia antyżydowskiego, aby broń Boże, żydzi nie mogli korzystać z praw narodowych, aby stworzyć sztuczną asymilację żydowską, której ani nie chcą wszyscy żydzi, ani większość Polaków. Jeżeli widzę, że całą sprawę mniejszości narodowych chce się tutaj sprowadzić do autonomji terytorjalnej, to niezłomnie się przekonywam, że umysły tych ludzi zagwożdżone są tylko względami na żydów Bo czem jest autonomja terytorjalna? Autonomja terytorjalna historycznie datuje od tego czasu, kiedy Polacy walczyli o niepodległość z caratem. Wówczas autonomja terytorjalna miała rację bytu, bo Polacy jako naród kulturalny, żyjący wśród Rosjan, którzy kulturalnie stali o wiele niżej wogóle, nie mogli być wtłoczeni do całokształtu państwowego i w zupełności zasługiwali na niepodległość. Ponieważ jednak nie wszyscy wierzyli w niepodległość, albo nie wszyscy wierzyli, że to się może stać prędko, powiedzieli sobie, że życzą sobie autonomji terytorjalnej, która z czasem doprowadzi do pewnej federacji pomiędzy różnemi narodami, mieszkającemi w państwie rosyjskiem i w ten sposób samo państwo rosyjskie zwolna przestanie istnieć jako takie i najwyżej będzie tylko czczym dźwiękiem, gdyż właściwie będą to Stany Zjednoczone wschodniej Europy. Wtenczas ta autonomja terytorjalna, odpowiadająca żywym potrzebom kilku narodów, była zupełnie na miejscu.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#SamuelHirszhorn">Również taka autonomja byłaby na miejscu może jeszcze bardziej w państwie austrjackiem, gdzie były równorzędne narody, gdzie t. zw. panująca ludność właściwie była w mniejszości i kulturalnie wcale nie stała o wiele wyżej, a moralnie nawet o wiele niżej od Polaków, Czechów i t. d. Wówczas zrozumiałem było, czem jest autonomja terytorjalna. To była rzecz zupełnie jasna, jakkolwiek nie odpowiadała tym postulatom narodowym, które były potrzebne innym narodowościom, albowiem oprócz tej stałej narodowości, osiadłej na pewnem terytorjum, były również narodowości, które znajdowały się w rozproszeniu. Zupełnie inaczej rzecz ma się w Polsce. Polska przedewszystkiem nie ma jeszcze granic. Nie wiadomo wogóle jakie terytorja wejdą w skład Państwa polskiego, nie wiadomo, czy one będą życzyły sobie oddzielnej autonomji terytorjalnej. Jakże w ten sposób chce się żywe, naturalne dążenia mniejszości, zamieszkałych w Polsce do pielęgnowania swej kultury, wtłoczyć w jakieś terytorjalne ramy, zanim wiadomo, czy istnieć będą te terytorja, oraz czy ich ludność będzie sobie życzyła takiego gruntownego oddzielenia się od reszty państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#SamuelHirszhorn">Następnie terytorjalna autonomja nie będzie wcale odpowiadała tym żywym potrzebom mniejszości, które już obecnie są, a które w miarę rozszerzania się państwa będą coraz większe.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#SamuelHirszhorn">Słusznie zauważył jeden z mówców, że te mniejszości narodowe to nie jest stan stały, który ciągle będzie na jednem miejscu. O ile to będzie rolnik może przewędrować do innej części Polski, o ile to będzie robotnik tembardziej, to samo można powiedzieć o kupcu i t. d. I to co zaraz po ustaleniu granic będzie wyglądało na stałą autonomicznie terytorjalną mniejszość z czasem może się przeistoczyć w co innego, może się okazać, że to będzie mniejszość rozproszona w całem państwie. Następnie jakże to będzie z polską ludnością w tych autonomjach terytorjalnych? Przecież trzeba będzie w tej konstytucji Polaków pod względem mniejszości w tych autonomiach terytorjalnych zabezpieczyć! A nie słyszeliśmy, żeby panowie terytorjaliści o tem myśleli. Jeżeli tedy utworzymy autonomję terytorjalną np. w Galicji Wschodniej lub na Białorusi, to i tam trzeba mniejszościom narodowym zabezpieczyć prawa na podstawie systemu personalnego.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#SamuelHirszhorn">O to absolutnie nikt z panów terytorjalistów nie dba, bo mu ciągle tkwi w głowie ćwiek, że może żyd będzie korzystał z praw mniejszości, praw personalnych. Następnie Uprzytomnijmy sobie, jak te prawa mniejszości będą wyglądały w terytorjalnej autonomji. Przecież wniosek P. P. S twierdzi, że na tych terytorjach autonomicznych będą mieszkać rozmaite mieszane narodowości Pytam więc z jakich praw będą korzystać te mniejszości? Przecież, wychodząc z założenia czysto terytorialnego, trzeba byłoby powiedzieć, że Państwo polskie winno dbać o to, żeby żydzi mieszkający w Białorusi koniecznie zostali Białorusinami, bo tak nakazuje dogmat, skazujący mniejszości rozproszone na asymilacje. Ale przypuśćmy, że ci panowie będą chcieli narzucić tym żydom narodowość nie białoruską, lecz polską, jakąż rolę żydzi będą tam odgrywali?</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#SamuelHirszhorn">Marszałek.</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#SamuelHirszhorn">Proszę Posła wrócić do rzeczy, mówimy o stosunku państwa do wyznania a nie do narodowości.</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#SamuelHirszhorn">Otóż jak zaznaczyłem, ta sprawa zupełnie jest złączona z autonomją narodową, bo słuszna i demokratyczna reprezentacja wyznaniowa, właściwie mówiąc, u żydów jest to samo, co autonomja narodowa.</u>
          <u xml:id="u-13.25" who="#SamuelHirszhorn">Zwrócono tutaj uwagę i to bardzo słusznie na niektórych żydów, którzy mimowoli okazywali pomoc Niemcom, asymilując się dawniej w Poznańskiem z Niemcami. Dlaczegóż jednak tak było? Dlatego, że chciano wtłoczyć żydów gwałtem do narodowości niemieckiej, nie chciano im dać praw narodowości żydowskiej, lecz kazano im być Niemcami wyznania mojżeszowego. Żyd narodowy czy będzie mieszkał w Poznańskiem, czy gdziekolwiek indziej, nie będzie się uznawał za Niemca, lecz za żyda i oczywiście — tak jak dawniej nie gnębił, Polaków, tak nie będzie gnębił Białorusinów i t. d.</u>
          <u xml:id="u-13.26" who="#SamuelHirszhorn">Ale powiedziano tutaj i co innego, że można uznać reprezentację żydowską, tylko przeszkadza temu język żydowski, albowiem ten język nie jest właściwie językiem. Przytem powoływano się na stare niemieckie wydanie leksykonu Meyera. Otóż bardzo się dziwię, że Polacy zamiast czytać po polsku, niepotrzebnie czytają po niemiecku i to rzeczy bardzo przestarzałe, które właściwie nic nie świadczą. Jakkolwiek powiadają, że żydzi mają germanizatorskie skłonności, jednak my żydzi wolimy czytać po polsku, a zatem zapoznam panów, z tem co mówią o żydowskim języku specjaliści polscy. Ponieważ p. Marszałek każe mi się skrócić, przytoczę tylko parę zdań, oto co powiedział Baudouin de Courtenay: „ze stanowiska objektywnego, naukowego, t. zw. żargon jest takim samym językiem, jak wszelki inny”. Również w wydawanej przez Krakowską Akademję Umiejętności, „Encyklopedji Polskiej” powiedziano w 2-ej części tomu trzeć ego: „Pogardliwie żargonem nazwana gwara żydów jest językiem, mającym stałe prawa głosowe. Inne zapatrywanie na nią wywołało kilka przyczyn. Po pierwsze pogarda dla żydów odbiła się w poglądach na ich język”. Otóż z tego widzicie Panowie, czy to będzie reprezentacja wyznaniowa, czy reprezentacja narodowa, o ile będzie demokratyczną, to ona tem samem będzie narodową i język żydowski będzie w niej odgrywał wielką rolę. Najlepiej o tem świadczą dowody statystyczne, które niedawno wykazały że 97½% żydów uznaje się za narodowość żydowską i język żydowski uznaje za swój potoczny. Na zakończenie też oświadczam: wolno względem nas postępować, jak się komu podoba, ale to powinno być jasno powiedziane. Wolno nam powiedzieć: nie uznajemy żadnych waszych praw ani narodowych, ani religijnych, tak, jak to powiedział otwarcie ks. poseł Lutosławski, i że względem nas ma być głoszone stare Bismarkowskie hasło: ausrotten, to rozumiem jasno, ale nie wolno nam mówić że my wam wszystko przyznajemy, owszem, nie będziemy was uciskać, nie odbierzemy wam żadnych praw, tylko jak przychodzi do czegoś, to nam w konstytucji nie chce się tych praw gwarantować, a później wydaje się nas na łup urzędników, ażebyśmy za każdą oddzielną krzywdę mieli walczyć za pomocą interpelacji, na które się otrzymuje wymijającą odpowiedź. Jesteśmy w trakcie budowania Państwa polskiego i to, co będzie powiedziane w konstytucji to jest pewne. I dlatego, ażeby zabezpieczyć nam nasze prawa, popieram poprawki, które zostały zaproponowane przez reprezentację żydowską.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Putek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JózefPutek">Wysoki Sejmie! Artykuł 118 projektu Konstytucji pozostaje w ścisłym związku z artykułem 117. Artykuł 117 traktuje o uprzywilejowanem stanowisku Kościoła katolickiego w Państwie. Zaś stosunek Państwa do innych wyznań ma być zgodnie z zasadą wyrażoną w artykule 118 unormowany w drodze ustawy po wysłuchaniu wniosków ich reprezentacji. Co to znaczy? To znaczy, że stosunek do innych wyznań Państwo będzie regulować jednostronnie, albowiem wysłuchanie wniosków ich reprezentacji w niczem Państwa, względnie jego organów ustawodawczych wiązać nie będzie. Natomiast stosunek do Kościoła katolickiego ma być unormowany układem dwustronnym. Traktuje się bowiem papieża jako suwerena i, stosując przez analogię prawo międzynarodowe, zawierać się z nim będzie jak ze suwerenem traktat zwany konkordatem.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JózefPutek">Proszę Panów! W obszernej dyskusji szereg mówców wypowiadał się jużto za konkordatem, jużto przeciw tej koncepcji, za rządzeniem się Kościoła swemi własnemi prawami i przeciw tej zasadzie, ale nikt nie dobierał na poparcie czy obronę swego stanowiska takich argumentów, jakie tu padły z ust p. posła Brownsforda. P. Brownsford imputował mówcom lewicy sejmowej jakoby przez rozdział Kościoła od Państwa chcieli oni wpływać na zmniejszenie płodności małżeństw. Mogę zapewnić p. posła Brownsforda, że nic podobnego nie mieliśmy na myśli, i życzymy mu, ażeby w jego pożyciu rodzinnem pod tym względem jak najlepiej mu się powodziło.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JózefPutek">W obronie przywilejów Kościoła rzymsko-katolickiego przemawiał z tej trybuny p. prof. Halban i ks. arcybiskup ormiański Teodorowicz. Obrona ks. arcybiskupa wcale nas nie dziwi: na to jest biskupem, aby interesów Kościoła na każdym kroku bronił. Ale jest charakterystyczne, że właśnie dwaj neofici okazali się w tej Wysokiej Izbie najgorliwszymi obrońcami przywilejów Kościoła. Nie ubliżę bowiem p. prof. Halbanowi, jeśli zauważę, że jest on rzymskim katolikiem dopiero w pierwszem pokoleniu; nie ubliżę również ks. arcybiskupowi Teodorowiczowi, jeśli stwierdzę, że jego Kościół ormiański w Polsce dopiero z końcem XVII wieku podporządkował się Rzymowi. Mało kto prowadził tak straszliwie uporczywe spory z Rzymem i z kościelną rzymsko-katolicką hierarchją, jak Ormianie. Wprawdzie i Ormianie zawarli wreszcie unję z Rzymem, ale umieli podyktować Rzymowi twarde warunki. Papież musiał się zgodzić na pozostawienie w liturgji języka ormiańskiego, a jeśli chodzi o Ormjan w Polsce, to papież musiał się jeszcze zgodzić na dopuszczenie języka polskiego jako języka liturgicznego w nabożeństwach dodatkowych.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(P. ks. Dziennicki: i Unja była w wieku XV. W Polsce dopiero w wieku XVII. Kolega powinien o tem wiedzieć)</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#JózefPutek">Dlatego też musi nas razić, że właśnie ormiański arcybiskup zachwala Polsce łaciński obrządek i rzymski kodeks kanoniczny.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JózefPutek">P. Halban uspokajał Wysoki Sejm, że niema nigdzie na świecie ofenzywy klerykalnej, natomiast straszył, że istnieje ofenzywą Państwa przeciw Kościołowi. Czy tak jest w istocie, jak mówił p. Halban, nad tem warto się zastanowić. Spojrzyjmy na Włochy. Tam nikt nie prowadzi większej propagandy, wprawdzie nie tyle może politycznej, ile raczej socjalnej, niż księża. Polityczna propaganda kleru tam zbankrutowała, to też kler prowadzi teraz nie przebierającą w środkach propagandę socjalną. We Włoszech masy chłopskie pod przewodnictwem księży zajmowały w imię ustawy o zagospodarowaniu odłogów nawet uprawione wielkie latyfundja właścicieli ziemskich i to bez żadnego odszkodowania, dzieląc je między chłopów. Takiemi metodami włoski kler usiłuje dojść do wpływów politycznych w Państwie. Powoływano się z tej trybuny i wskazywano na Francję jako na kraj, gdzie nurtują prądy, zmierzające do upokorzenia się przed Rzymem. Tak jednak nie jest. Na komisji budżetowej parlamentu francuskiego stawiano wprawdzie wnioski o nawiązanie stosunków z Rzymem, ale Panowie nie dodajecie, że wnioski te przepadły i że sprawa ta na plenum parlamentu dotychczas nie weszła To jest niezbitym faktem, że w Austrji i w Węgrzech propaganda klerykalna również się potęguje. A p. prof. Halban i to wiedzieć powinien, że propaganda ta na Węgrzech i w Austrji ma podkład monarchistyczny i zmierza do przywrócenia na tron wiernych sług Rzymu — Habsburgów.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JózefPutek">Ale proszę Panów, klerykalizm usiłuje i z Polski utworzyć bazę dla klerykalnej polityki. Stąd te czułe orędzia skierowywane pod adresem Polski. P. prof. Halban nie chce widzieć ofenzywy klerykalnej w Polsce, ale my niestety ofenzwę tę widzimy na każdym kroku. Bo oto nawet z tej sejmowej trybuny walczy się o autorytet Papieża. O autorytet ten walczą przeważnie ci, którzy wcale nie wytężają się, aby utrzymać autorytet Naczelnika Państwa.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#komentarz">(Wrzawa na prawicy, P. ks. Lutosławski: Obronę tego autorytetu Panu zostawiamy)</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JózefPutek">Ci właśnie, którzy najbardziej podkopują autorytet Naczelnika Państwa zmierzają do podtrzymania autorytetu Papieża.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#komentarz">(P. Dembiński: Śmieszny Pan jest)</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#JózefPutek">Pan był śmieszny, panie Wiceministrze, gdy Pan rządził w ministerstwie.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#JózefPutek">A popatrzmy na wojsko. Apelowano tu do p. Ministra Spraw Wojskowych, aby bronił szeregów wojskowych przed rzekomą propagandą niedowiarstwa. P. Minister Spraw Wojskowych wydał rozkaz, w którym zaznaczył, że armja nie może być terenem walki o duszę żołnierza. Piszemy się całkowicie na ten rozkaz Ministra Spraw Wojskowych. Ubolewamy jednak, że rozkaz ten jest interpretowany wyłącznie na korzyść prawicy. To stwarzanie olbrzymiej armji kapelanów wojskowych, pełniących często funkcje agitatorów politycznych daje nam dużo do myślenia, jeśli kler nie życzy sobie propagandy lewicy o duszę żołnierza, niechże sam zdecyduje się przynajmniej na zachowanie pewnej neutralności i zaniecha własnej propagandy klerykalno-politycznej.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#JózefPutek">Szkoły w Polsce są całkowicie opanowane przez kler. Nic dość tego, bo jeszcze w ostatnich czasach kler zastawia sieci i na tę młodzież, która juz szkoły pokończyła Tworzy się klerykalne stowarzyszenia młodzieży z księżmi na czele. Zebrania tych stowarzyszeń odbywają się za przyzwoleniem władz szkolnych w budynkach szkolnych. Na zebraniach omawia się i oświetla bieżącą politykę z klerykalnego punktu widzenia. W dniu 3 września 1916 r. odbył się w Krakowie zjazd księży na którym omawiano sposoby zawładnięcia umysłami młodzieży. Mam tu przed sobą wydrukowany referat p. t. „Jak pracować w stowarzyszeniach młodzieży?”, który na owym zjeździe wygłosił ks. Andrzej Paryś. Czytamy w tej broszurze, jak t kler powinien zabiegać o wychowanie młodzieży, a między innemi znajdujemy takie zdanie:</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#JózefPutek">„Nie tyle nam zależy na wychowaniu młodzieży na mądrych ludzi intelektualnie, bo niejeden z takich przemądrzałych dość może już krwi swemu duszpasterzowi napsuł…” (Śmiech na lewicy P. ks. Lutosławski: Pan jest jaskrawym przykładem).</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#JózefPutek">Nietylko szkoły ale i administracja nasza poszła na usługi kleru żołnierz nie może otrzymać zwolnienia z wojska, urzędnik administracyjny sprawy nie chce załatwić, jeśli nie jest popieraną i aprobowaną przez miejscowego proboszcza. Na każdym więc kroku widzimy wzmożony wpływ kłem. A Panowie z prawicy chcą uwieńczyć to dzieło przez stworzenie senatu z wirylistami biskupami na czele.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WojciechTrąmpczyński">To wszystko nie stosuje się do art. 118. Przywołuję Pana do rzeczy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JózefPutek">Ja wzoruję się na p. Arcybiskupie Teodorowiczu, który w toku dyskusji o stosunku Kościoła do państwa mówił nawet o polityce Naczelnego Komitetu Narodowego.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#komentarz">(Wrzawa)</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#JózefPutek">Proszę Panów, widzimy, do czego zmierzają autorowie art. 117 i 118 projektu Konstytucji Ks. Arcybiskup Teodorowicz już nawet tak urządzonej Polsce nakreślił pewne cele polityczne. Oto powiada, że Państwo Polskie ma dwa cele: „Na wschodzie musi ono prowadzić walkę z rewolucją, a na zachodzie powinno prowadzić walkę z protestantyzmem niemieckim”. Wypowiedzenie tych słów w momencie gdy w Rydze prowadzimy rokowania pokojowe z rewolucją rosyjską, daje b. dużo do myślenia i znamionuje wyraźnie program niektórych stronnictw tej Wysokiej Izby (P ks. Lutosławski: Niewątpliwie!) A i na Komisji administracyjnej powiedziano nam niewątpliwie, na czem polegać będzie ta walka na Wchodzie. Wszakże ks Lutosławski na Komisji Administracyjnej sam domagał się od Rządu prowadzenia na wschodnich kresach takiej polityki, aby łacinnikom udało się jak najwięcej dusz prawosławnych wyłowić. Ks. Lutosławski powiedział przecież, że polityka Rządu na w chodzie powinna stwarzać równie pochyłą, po której by cerkiew unika i prawosławna staczała się ku Rzymowi. To znaczy, że Państwo nasze w interesie i pod wpływem jednego wyznania ma prowadzić politykę wyznaniową zupełnie niezgodną z interesami innych wyznań, politykę, która może wewnątrz Państwa wywołać walkę religijną Niech nam więc nic grozi ks. arcybiskup Teodorowicz, że my wywołujemy walkę religijną, albowiem właśnie stawianie przez kler takich programów Państwu Polskiemu może zakłócić w Państwie spokój religijny.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#JózefPutek">A jakiż to interes ma Państwo w prowadzeniu walki z protestantami niemieckiemi, kiedy fakty wskazują, że np. na Górnym Śląsku najzażartszą kampanję przeciw Polsce prowadzą katolicy niemieccy z niemieckiem katolickiem duchowieństwem na czele. Od lat datuje się ta walka na Górnym Śląsku. Doświadczył tej walki na sobie i pan kolega Korfanty. Wszak i on walczy! tam z niemieckiem katolickiem duchowieństwem, a z zemsty księża nawet ślubu kościelnego nie chcieli mu udzielić, tak że aż do Krakowa przed ich zemstą musiał się chronić.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#JózefPutek">Niech ks. arcybiskup nie wywodzi tutaj postaci Bismarcka, albowiem program polityczny przez niego sformułowany może większą szkodę Polsce wyrządzić, niż intrygi Bismarcka.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#JózefPutek">A teraz kilka słów o rzekomej zachłanności Państwa polskiego względem Kościoła Właściwie można mówić chyba o zachłanności czynników kościelnych w Polsce, lecz nie o zachłanności Państwa. Jak wygląda owa zachłanność Państwa w kierunku krępowania Kościoła, niech zaświadczy fakt. Państwo Polskie mogło zażądać od swych urzędników nawet od wójta w gminie, aby złożyli przysięgę na wierność Rzeczypospolitej polskiej, atoli episkopat polski. który składał przy łęgi na wierność rządom zaborczym, nie zwraca się wcale do Rządu polskiego z gotowością złożenia przysięgi na wierność Polsce, ani też Rząd nie ma odwagi zażądać od biskupów, by przysięgę wierności nareszcie złożyli.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#komentarz">(Głos: czy Pan przysięgał?)</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#JózefPutek">Jestem przełożonym gminy i także musiałem przysięgać System zaproponowany przez ks. arcybiskupa Teodorowicza, dotyczący stosunku Kościoła do Państwa, jest to t. zw. system koordynacji. W myśl tego systemu traktuje się Państwo na równi z Kościołem Papieża traktuje się jak suwerena, z którym zawiera się układy. System ten zrodził się w mózgach polityków stronnictwa klerykalnego centrum, w Niemczech. Politycy ci nie byli w stanie tego programu w Rzeszy niemieckiej urzeczywistnić. Program ten podchwycił polski kler usiłuje przeszczepić ideologję niemieckiego klerykalnego stronnictwa na grunt polski.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#JózefPutek">System ten, proszę Panów, nigdzie się przyjąć nie mógł, albowiem ogranicza prawa Państwa, a w szczególności prawo kontroli nad wyznaniami, które to prawo nawet po rozdzieleniu i uniezależnieniu Kościoła od Państwa przy Państwie pozostaje. Na to Panowie odpowiadacie: „My tych praw Państwa uznać nie możemy, bo pochodzą one z ery „Kulturkampfu”. To prawda, że wiele ustaw państwowych szło za daleko w krępowaniu wolności Kościoła, ale też wiele z tych ustaw złagodzono, a również i to jest niezaprzeczoną prawdą, że Państwo, czyniąc użytek z przysługującego mu prawa kontroli, własnem ustawodawstwem w stosunki kościelne wprowadziło jakiś porządek. Dlaczego niema w Poznańskiem tej walki między duchowieństwem a ludem?Dlatego, że tam Państwo, nie oglądając się na prawo kanoniczne, pilnowało, by duchowny nie przekraczał swego zakresu działania, a własnem ustawodawstwem w dziedzinie administracji majątków kościelnych samo regulowało stosunki zgodnie z interesem ogółu. Weźmy pod uwagę np. ustawy, dotyczące administracji majątku kościelnego. Prawo kanoniczne przyznaje zarząd majątkiem kościelnym beneficjatowi, który może powołać kilku świeckich do pomocy przy tej administracji. Ustawodawstwo zaś państwowe, obowiązujące w Poznańskiem, czy w Małopolsce, powołuje do tej administracji odpowiednie organa, składające się z świeckich obywateli, a obowiązkiem tych organów, wypływającym z ustawy a nie z łaski proboszcza, jest administrowanie majątkiem kościelnym wspólnie z beneficjentem. Jeśli Panowie wejdziemy na drogę wskazywaną przez prawicę, odbierzemy ludowi prawa nabyte. Ostrzegam Was, że choćbyście nie wiedzieć jak nas oczerniali, żeśmy jacyś masoni, wrogowie Kościoła, to lud i tak stanie po naszej stronie i nie będziecie w stanie odebrać mu praw jego nabytych.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Głos na prawicy. Nie o to idzie)</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#JózefPutek">System koordynacji zaprojektowany przez panów z prawicy odbierze ostatecznie Państwu wszelkie prawa wobec Kościoła, ale zostawi temu Państwu wszystkie obowiązki wobec Kościoła. Bo ci, co chcą Państwu odebrać nawet skromne prawo kontroli Kościoła, wcale nie mówią o skasowaniu Ministerstwa Wyznań Religijnych, o zniesieniu budżetu tego Ministerstwa i zaprzestaniu wypłacania z kasy Państwa pensji duchowieństwu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Czas Pana się kończy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JózefPutek">Pan Marszałek twierdzi, że czas mój się kończy, ale ja wiem, że panowie z prawicy przy debacie szczegółowej przemawiali 5 godzin, więc trudno, abym w 20 minutach mógł na to odpowiedzieć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Ja Wtedy nie prezydowałem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JózefPutek">Proszę Panów, ks. arcybiskup zakończył mowę groźbami pod adresem Polski. „Biada Polsce” jeśli nie zgodzi się na program podyktowany jej przez biskupów. Groził poseł Teodorowicz, że gdyby Sejm przeprowadził rozdział Kościoła od Państwa, to biskupi usuną się na bok, „zamkną się w świątyni serc wiernego ludu” i będą czekać, aż państwo pogrążone w anarchji, pokłoni się im, prosząc o pomoc. Dziwny jest ten patrjotyzm naszego kleru. Jeżeli Państwo nie spieszy ze spełnieniem jego żądań i nie chce „świeckiego ramienia” Kościołowi udzielić, to kler daję do zrozumienia, że Państwu pomagać nie będzie, że się „usunie w zacisze serc wiernego ludu”.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#JózefPutek">A już o popadaniu Państwa w odmęt anarchji i ratowaniu go z tej anarchji przez kler niechaj nie mówią ci, którzy z anarchją u siebie poradzić sobie nie mogą. Przecież organizacja kościelna w Polsce już sama popadła w odmęt pewnej anarchji, czego dowodem powstanie nowych czterech organizacji i sekt. Mamy „Mariawitów”, „Polski Kościół Narodowy”, „Kościół polsko - katolicki”, oraz jeszcze jakąś czwartą sektę, która w ostatnich czasach się utworzyła.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#komentarz">(P. ks. Lutosławski. A piąta sekta p. Putka, a szósta p. Czapińskiego z ks. Huszną. Głosy na lewicy. A siódma ks. Lutosławskiego)</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#JózefPutek">Jeżeli tu pod adresem sejmowej lewicy mówiono, że szuka na całem dziury a nawet ks. arcybiskup cytował słowa Mickiewicza o durniu, poszukującym na obrazie dziury, to aby uwagi jego pod właściwym adresem skierować, pozwolę sobie odczytać wyjątki z artykułu w 13 numerze „Gazety Kościelnej”, malującego w czarnych kolorach stosunki w naszym Kościele:</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#JózefPutek">„Braków i ujemnych stron w naszem życiu religijnem i kościelnem jest wiele. Nie wina to oczywista religji — ale wina jej wyznawców i sług t. j. duchowieństwa a także w wielkiej mierze stosunków politycznych i społecznych, w jakich dotychczas żył naród polski „ „W najściślejszym związku z tem stoi ubóstwo naszej literatury teologicznej, tak naukowej jak i popularnej i zupełny niemal brak zainteresowania się zagadnieniami religijnemi. Wybitniejszych teologów mamy bardzo niewielu, pod tym względem spomiędzy wielkimi narodami katolickimi stoimy na miejscu Ostatniem. Nauką teologiczną nie interesują się wcale świeccy, a zbyt mało znaczna część duchowieństwa….”.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#komentarz">(Mówi:)</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#JózefPutek">O życiu zakonnem w Małopolsce, gdzie zakony rozwinęły się, tak piszę „Gazeta Kościelna”.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#JózefPutek">„Ale i w tej dzielnicy z wyjątkiem kilku, reszta zakonów i zgromadzeń tak męskich jak i żeńskich nie przynosiła i nie przynosi pożytku Kościołowi, czy społeczeństwu w mierze pożądanej, mimo nieraz dość zasobnych środków materjalnych. I pod tym względem stoi Polska niżej od innych narodów….”.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#komentarz">(Mówi:)</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#JózefPutek">A o stosunku ludu do duchowieństwa czytamy w tej gazecie taką uwagę:</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#JózefPutek">….„Lud włościański z najrozmaitszych przyczyn z coraz większem niedowierzaniem patrzy w niejednej parafji na swego duszpasterza”.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#komentarz">(Mówi:)</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#JózefPutek">A pod tym artykułem, z którego wyjątki Panom dopiero co odczytałem, podpisany jest ks. dr. Lubelski, kolega nasz z tej Wysokiej Izby. Jeżeli ks. arcybiskup uszczypliwe słowa skierował pod adresem lewicy sejmowej, niech raczej będzie łaskaw skierować je pod adresem „Gazety Kościelnej”, zachowując ostrożność przy wytykaniu anarchji Państwu, skoro ją ma u siebie w Kościele.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#JózefPutek">„Szczerość” i „prawdomówność” art. 117 projektu Konstytucji podkreślał tu p. prof. Halban. Zdaniem jego statystyka jest podstawą takiego sformułowania tego artykułu. Jednak nie martwą statystykę należy w tej chwili mieć na uwadze, lecz żywy lud i jego nastroje. Z pośród zapisanych w statystyce katolików z pewnością większość jest takich, którzy nie życzą sobie uprzywilejowania kleru w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#JózefPutek">Wysoki Sejmie! Kończąc chciałbym jeszcze parę słów poświęcić politycznym wywodom ks. arcybiskupa Teodorowicza. Z tej trybuny oplwał on Legjony, za to, że w swoim czasie składały przysięgę Franciszkowi Józefowi. Nie trzeba jednakże zapominać, że ci, którzy układali się w owych ciężkich czasach o rotę przysięgi, mieli tyle odwagi i roztropności, że zdobyli przynajmniej jedno słowo do roty tej przysięgi: że Legjoniści przysięgają Franciszkowi Józefowi jako „królowi polskiemu”.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#komentarz">(P. ks. Lutosławski: Formalna zdrada stanu!)</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#JózefPutek">Ale proszę Panów, arcybiskupi i biskupi nasi, posiadający — jak wiadomo — wielkie wpływy, stał bowiem za nimi Rzym z całą dyplomacją watykańską, nawet takiej formuły nie próbowali wymóc na rządach zaborczych i przysięgali Habsburgom i Hohenzollernoni na haniebne roty. Wynikiem trudów i znojów Legjonów jest wolna i niepodległa Polska, wynikiem intryg kleru są te waśnie, wzór których do dziś żyje.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#komentarz">(Brawa na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#JózefPutek">„Modliliśmy się — przyznał ks. arcybiskup Teodorowicz — za Austrję, ale nie do Austrji”. Tego rodzaju oświadczenia bardzo dziwnie brzmią w ustach kapłana, bo powiada tem samem: modliliśmy się o coś innego, mówiliśmy co innego, co innego myśleliśmy, a na co innego przysięgaliśmy. Ta dziwna moralność postępowania wcale nie licuje z powagą stanu kapłańskiego. Z powodu takiego postępowania autorytet stanu kapłańskiego w czasie wojny został potrzaskany, a nie naprawią go frazesy w rodzaju „myśmy dzisiejsi — a wy wczorajsi”.</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#JózefPutek">Grozicie nam, że się schronicie przed Państwem do serc ludu, a nie zapominajcie, że serca ludu są dla was przeważnie zamknięte z powodu błędów, jakieście popełnili. Przedstawiciel Waszego obozu, Andrzej Niemojewski, tak scharakteryzował stosunek ludu do Was:</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#JózefPutek">Lud po wsiach już przejrzał. Trzy są przyczyny, dla których księdzem wprost gardzi: jego chciwość, jego życie niemoralne, jego grubjański despotyzm. Lud nasz jest religijny, ale od grubego materjalizmu religja jego wzbija się ku idealizmowi. Zamiast księdza na ziemi postrzega już Boga na niebie. („Myśl Niepodległa” Nr. 132).</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#komentarz">(Mówi)</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#JózefPutek">Te słowa napisał Andrzej Niemojewski, dzisiejszy ulubieniec obozu prawicowego.</u>
          <u xml:id="u-21.27" who="#JózefPutek">Przyjmijcie wreszcie do wiadomości to, że może nikt lepiej niż Bolesław Prus we „Faraonie” nie przedstawił fatalnych skutków rządów kasty kapłańskiej. Nie jacyś wrogowie Polski. co nam insynujecie — ale tak wybitny umysł polski i tak gorący patrjota jak Prus jest naszym drogowskazem. On i jemu podobni przestrzegli nas przed rządami dzisiejszych Faraonów, kierowanych ręką arcykapłanów. A jeśli Wy, Panowie z prawicy, tych przestróg nie uznajecie, to przynajmniej stosujcie się do wzniosłych słów Chrystusa: „Oddajcie, co jest cesarskiego cesarzowi — a co boskiego Bogu”!</u>
          <u xml:id="u-21.28" who="#komentarz">(Brawa na lewicy)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt się więcej nie zgłosił. Zanim przejdziemy do art 119 muszę odczytać Panom poprawkę, złożoną mi przez p. Barczewskiego.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#WojciechTrąmpczyński">„W pierwszym ustępie dodać następujące słowa: „Kościoły ewangelickie a mianowicie ewangielicko-unijny, ewangielicko-augsburski, ewagielicko-reformowany rządzą się autonomicznie osobnemi ustawami przez Państwo zatwierdzonemi w porozumieniu z właściwym przedstawicielami tych Kościołów”.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Do art. 119 głos ma p Farbstein.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Wysoka Izbo! Na pierwszy rzut oka wydawać się może dziwnym wniosek posłów narodowości żydowskiej, żądający uzupełnienia art. 119 przez dodanie po wyrazach „wyznanie słów”: „nowego lub dotychczas w Polsce niepraktykowanego”. Jakto, czyżby w odrodzonej Polsce mogła być obawa, że religja żydowska, jedna z najstarszych, która była źródłem chrześcijaństwa, mogła być nieuznana? Czyż możemy wyobrazić sobie, ażeby ktoś w XX wieku w odrodzonej Polsce śmiał czynić zamach na religję żydowską? Skąd więc te obawy przesadne i ta podejrzliwość? Niestety, smutne doświadczenie ostatnich dwuch lat nas, żydów polskich, bardzo dużo nauczyło, a przedewszystkiem nauczyło wielkiej czujności i podejrzliwości. Żądamy jasności w konstytucji, bo cóż poza konstytucją może nam poręczyć, że ludność żydowska nie będzie zmuszona spełniać swoich obowiązków religijnych w zamkniętych pomieszczeniach, jak przewiduje art. 119 dla wyznań nieuznanych.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Wszak widzieliśmy podczas ostatniej wojny z jak wielkim „szacunkiem” odnoszono się do religji żydowskiej! Na prowincji w wielu miejscowościach świątynie nasze były zbeszczeszczone, do domów bożych wprowadzano konie i urządzono stajnie...</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#JoszuaHeszelFarbstein">(Głosy: Przez kogo?)</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#JoszuaHeszelFarbstein">... przez męty wojsk polskich.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#komentarz">(Głosy: Fakty)</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Fakty są zakomunikowane Ministrowi. Największa świętość ludu żydowskiego, symbol jego wiary, Tora -rumieniec wstydu mnie oblewa, gdy o tem, jako obywatel polski wspominam — była pastwą najazdu dzisiejszego wandalizmu. Oto co zrobiono z Tory! Rozerwano ją i rozszarpano w strzępy. Nauka panów apostołów nienawiści jak widać nie poszła na marne. Żniwo jest bogatsze, niż się tego spodziewali. Ludzie zwierzęta nietylko pastwią się nad ludźmi ale i nad świętością religijną. Pomylili się jednak ci, którzy wierzyli, że szarpiąc Torę w strzępy i naród żydowski w strzępy rozszarpią. Naród żydowski nauczył się cierpieć, do wielkiego morza krzywd żydowskich przybyła jeszcze jedna mała kropelka ale naród żydowski w męczeńskiej swej sile i tę pokonał chwilę i ten zwyciężył ból, ale na pierwszą kartę dziejów odrodzonej Polski padła ciężka łza a tej łzawej plamki żaden historyk późniejszy wywabić nie zdoła.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Jesteśmy świadkami w obecnej chwili w samej stolicy, w Warszawie gorszącego faktu, że funkcjonarjusze tej najnieudolniejszej instytucji Urzędu Mieszkaniowego mają czelność rekwirowała domów Bożych nie wiedzieć na jakie cele. Proszę Panów, słyszeliśmy w tej Wysokiej Izbie, na co zdobywać się mogą czarne upiory średniowiecza, słyszeliśmy, jak z wysokości tej trybuny śmiano miotać obelgi na religję żydowską. A więc obawy nasze nie są przesadzone, są w każdym razie usprawiedliwione. W istocie czy żydzi polscy mogli się spodziewać, że w wyzwolonej wolnej Polsce tyle doznawać będą krzywd i upokorzeń. A jednak wszystkie fakty, które zdrowemu rozsądkowi mogą wydać się niemożliwemi, wprost nielogicznemi, mogą zdarzać się tam, gdzie jedynym doradcą jest bezmyślna, okrutna i brutalna nienawiść plemienna, narodowa czy wyznaniowa.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#komentarz">(Głos: To wy macie taką nienawiść, a nie my)</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#JoszuaHeszelFarbstein">W tej chwili powołam się na to, co mówiono tutaj w Sejmie, a przekonacie się Panowie, gdzie jest ta nienawiść. Słyszeliśmy w Sejmie w ostatnich dniach jaką argumentacją i jaką bronią starali się niektórzy panowie przedstawiciele prawicy zwalczać naród żydowski, w jaki sposób pragnie się zaszczepiać jad nienawiści wśród ludu polskiego ku Żydom.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#komentarz">(P Czapiński: A może by kolega coś powiedział o klerykaliźmie żydowskim)</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#JoszuaHeszelFarbstein">To pozostawiam koledze z lewicy, który w niektórych punktach nie ustępuje kolegom z prawicy.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Pan kolega Lewandowski obrał sobie za specjalność filologję, i po długich i głębokich studjach nad leksykonem Meyera chciał nas przekonać, że język żydowski jest językiem złodziejskim.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Naturalnie nie możemy nikomu brać za złe, że swoje badania naukowe czerpie jedynie z leksykonu Meyera. Ale mamy prawo żądać, żeby ten, kto nam cokolwiek cytuje z wysokiej trybuny, cytował ściśle. Z ciekawości zajrzałem do leksykonu Meyera i absolutnie nie znalazłem nic takiego coby mogło usprawiedliwić cytatę p. Lewandowskiego. Jest mowa o żargonach najróżniejszych języków (o żargonie niemieckim, francuskim, angielskim, naturalnie i o polskim) Mówi się, że żargony są wytworem różnych klas, grup i dla przykładu mówi się o tem, że jest kunstlerżargon t. j. żargon artystów, później „Gaunersprache żargon złodziei, którym się posługują prawdopodobnie również dobrze złodzieje żydowscy, jak i polscy. Więc nic nie usprawiedliwia p. Lewandowskiego, by korzystając z tej wysokiej trybuny rzucał to oskarżenie na język żydowski.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#komentarz">(P. ks. Lutosławski: Na żargon, a nie na język)</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Panowie to mogą nazwać żargonem, my to nazywamy językiem żydowskim.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Z wielkim aktem oskarżenia wystąpił przeciwko nam, Żydom, p. poseł Czerniewski. Ciężkie czynił nam zarzuty. Przedewszystkiem zarzucił nam, że Żydzi nie spełniają swoich obowiązków wobec państwa, że nie złożyli dostatecznej ofiary krwi na ołtarzu swojego kraju ojczystego.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#komentarz">(P. Falkowski: Ale miljony marek polskich przenoszą z Zagłębia Dąbrowskiego do Katowic)</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Zarzucił Żydom rusyfikację, a w końcu to, co już nieraz zarzucał ks. Lutosławski, że Żydzi oskarżają Polaków przed całym światem, działając na szkodę Polski. Jak jednak te zarzuty wyglądają w świetle prawdy? Muszę stwierdzić z całą stanowczością, że Żydzi pomimo wielkich przeszkód czynionych im przez społeczeństwo polskie, zawsze składali pełną daninę krwi na rzecz kraju ojczystego.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#komentarz">(Głos: W intendenturze)</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Nie będę wspominał o Berku Joselewiczu, ale o innym fakcie: gdy syn Becka Joslewieza wyraził chęć tworzenia legjonów żydowskich, wówczas Morawski na sejmie w 1830 r. oświadczył publicznie „nie chcemy, ażeby krew żydowska mieszała się z krwią polskiego szlachcica”.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#JoszuaHeszelFarbstein">A co się stało podczas ostatniej wojny, że gdy cała młodzież żydowska akademicka zgłosiła się do szeregów, pragnąc ponieść ofiarę krwi dla ojczyzny</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#komentarz">(Głos: W intendenturze!)</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#JoszuaHeszelFarbstein">w ciężkiej dla kraju chwili wobec groźby bolszewików, gdy ta młodzież rwała się na front, co zrobił p. Minister Wojny? Uwięził tę młodzież w Jabłonnie, nie dając jej możności poniesienia ofiary krwi. Widocznie p. Minister Wojny był też tego zdania co Morawski, że nie należy mieszać krwi żydowskiej z krwią polską szlachecką.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Ale mimo to wszystko twierdzę z całą stanowczością, że gdy p. Minister Spraw Wojskowych przeprowadzi statystykę udziału Żydów w wojnie, to okaże się, że liczebność Żydów czy to w szeregach, czy wśród rannych, czy wśród tych, którzy padli śmiercią bohaterów na polu bitwy, będzie przewyższała udział jaki Żydom procentowo przypada. A jeśli ostatecznie liczba trupów żydowskich była zamała na polu walki, to starano się ją uzupełnić przez rozstrzelanie Żydów w różnych miejscach czy to w Gliniankach, czy w Siedlcach, czy w Sokołowie, czy w innych miejscach. A jeśli i tej liczby było zbyt mało, to postarali się o trupy żydowskie nasi sojusznicy Bałachowicz i Petlura. Jeśli zrobimy rozrachunek ostateczny, nie wątpię, że przewaga będzie po stronie żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Była mowa o rusyfikatorstwie. Wszak zawsze podczas pobytu Rosjan w Polsce Polacy oskarżali Żydów o germanofilizm! To oskarżenie co do rusyfikatorstwa powstało wtedy, kiedy Niemcy weszli do Warszawy. Wszakże podczas pierwszego roku wojny tysiące Żydów było skazanych na śmierć przez Moskali wskutek denuncjacji o sympatję dla Niemców. Było na rękę panom z prawicy politykującym razem z Niemcami oskarżać Żydów przed Niemcami o rusytikatorstwo.</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Mówił poseł Czerniewski, że Żydzi w Warszawie mówili na ulicach po rosyjsku. Nie trzeba zapominać o tem, że Warszawa była środowiskiem przemysłowo-handlowem między wschodem i zachodem, że do Warszawy przybywały codziennie dziesiątki tysięcy kupców z Rosji, którzy naturalnie rozmawiali swoim językiem, bo nie znali innego, jak język rosyjski. Ale p. poseł Czerniewski słyszał, że jeden z żydów, który jechał z Białegostoku do Warszawy również mówił po rosyjsku. Pan poseł powinien był zażądać od tego Żyda paszportu, a przekonał by się, że ten Żyd pochodzi z oddalonych Kresów, gdzie nie miał możności nauczenia się po polsku. Dlatego, że jeden Żyd mówił po rosyjsku czyż można obwiniać cały ogół? Wiemy bardzo dobrze, że Polacy obcinali Żydom brody, czyż ktokolwiek pozwoliłby sobie na to, żeby obciążyć cały ogół polski zarzutem fryzjerstwa? Nie dziwię się temu iście wschodniemu zapałowi, z jakim wystąpili pp. posłowie Lewandowski i Czerniewski przeciw Żydom, bo ostatecznie taką jest nasza dola, że panowie, których nazwiska są uwiecznione w jednem z dzieł Jeske-Choińskiego najgorliwiej występują przeciwko Żydom.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Dla Żydów jest rzeczą przykrą, budzi u nich pewne obawy występowanie innych przedstawicieli prawicy, dla których Żydzi z tego lub innego powodu mieli szacunek, bo Proszę Panów, jeżeli ci, którzy choćby z tytułu swego zawodu powinni byli być szermierzami zgody i pojednania, a są w istocie orędownikami rozdźwięku i poróżnienia, jeżeli ci, którzy ze względu na suknię kapłańską powinni być siewcami braterstwa i miłości chrześcijańskiej, rozsiewają nienawiść i wojnę domową,</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#komentarz">(Głos: Gdzie?)</u>
          <u xml:id="u-23.28" who="#JoszuaHeszelFarbstein">... czy dziwić się należy, że najokropniejsze niemożliwości w tych warunkach mogą się stać możliwe? Boć w istocie czy bardzo wiele potrzeba na to, żeby religja żydowska była nie uznana? Wystarczy, jeżeli ks. Lutosławski zjawi się na trybunie, powoła się na swą erudycję talmudyczną, na pokrewnych mu duchem pp. Niemojewskiego i Pronajtysa, a tak drobna sprawa, I jak nie uznanie religji żydowskiej byłaby załatwioną. I gdyby jeszcze w ferworze krasomówczym spróbowano spotwarzyć religję żydowską oświadczeniem, że uczy nienawiści do chrześcijan, to jest z góry zapewniony sukces i poklask całej prawicy, jak to ostatnio stało się w tej Wysokiej Izbie. Czas by było wreszcie zrozumieć, że jeśli są tacy, którzy obniżają wysokie hasła chrześcijańskie, jeśli są tacy, którzy budzą wśród ludności niekatolickiej nieufność do nauk przez siebie wygłaszanych, to to są właśnie ci, którzy zamiast czystej miłości braterskiej sieją obskurantyzm, wstecznictwo i nienawiść plemienną czy narodową. Jeśli wyrazem miłości chrześcijańskiej mają być zasady wygłaszane w tej Izbie przez ks. Lutosławskiego — to nie należy się dziwić, że ludność żydowska dla takiej miłości szacunku mieć nie może, taką miłość uważa nie za miłość, ale za karykaturę miłości. Jeśli ks Sędzimir w swoich krzyżowych pochodach, jak ostatnio w Krzepicach i Kłobucku rozpala dłonią kapłańską nie żagiew miłości ale nienawiści i wojny domowej, jeśli w swoich przemówieniach pełnych napaści na Żydów budzi wśród ludności żydowskiej obawy pogromów, to czy można się dziwić, że ci Żydzi nie mogą mieć wielkiego szacunku dla takiej nauki chrześcijańskiej?</u>
          <u xml:id="u-23.29" who="#komentarz">(Ks. Dziennicki: To jest samoobrona)</u>
          <u xml:id="u-23.30" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Mówiono nam o nietolerancji żydowskiej. Trzeba mieć wielką odwagę, by mówić o tem wtedy, gdy rabin żydowski nie może się pokazać w dzielnicy chrześcijańskiej miasta, szczególniej w godzinach, kiedy dzieci wychodzą ze szkół, by nie być napastowanym, niech nasi posłowie rabini spróbują spokojnie przejść przez ulicę stolicy Państwa w biały dzień, by nie usłyszeć obelg lub nie być ofiarą czynnej zniewagi.</u>
          <u xml:id="u-23.31" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Mówiono tu o nietolerancji żydowskiej. Jestem dumnym synem narodu i wyznania tak bardzo znienawidzonego przez ks. Lutosławskiego i jako żyd religijny, szczerze miłujący i szanujący swoich rabinów oświadczam że…gdyby którykolwiek rabin żydowski ośmielił się publicznie spotwarzyć jakąkolwiek religję, to byłbym pierwszy, któryby zerwał jego suknię kapłańską, bo uważałbym, że jest jej niegodny, bo ją plami i plugawi. Jeżeli mówię to wszystko w chwili gdy stoimy na progu uchwalenia Konstytucji to, po to, by zwrócić uwagę na wielkie niebezpieczeństwo, które grozi naszemu Państwu, gdy jego doradcami będą szał i obłęd niezawiści plemiennej czy narodowej.</u>
          <u xml:id="u-23.32" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Naturalnie górnolotnych zdań, wygłoszonych przez ks. posła Lutosławskiego o szczytnych zadaniach demokracji, o prawdziwej wolności obywatelskiej słuchałem z wielką uwagą i z Wielkiem zdziwieniem. Ale przyznam, że niewiele budziły one we mnie zaufania. Miałem ciągle wrażenie, że z biegiem czasu i przysłowia ulegają zmianie. Kiedy dawniej się mówiło o niektórych profesorach moralności, że można zastosować do nich zasadę: „nie czyń, jak ja czynię, lecz jak ja mówię”, to dzisiaj należałoby mówić, nie czyń tak, jak ja czynię i nie czyń tak, jak ja mówię. I ciągle plątało mi się w głowie zdanie biblijne „Głos to Jakóba a ręce Ezawa”. My znów mamy dosyć powodów bać się tej ręki Ezawa… Jeśli te ręce z tego czy innego powodu nie będą zdolne na brutalne ekscesy, to w chwili gdy rozchodzić się będzie o ograniczenie praw żydowskich, o krzywdzenie żydów one się niezawodnie podniosą, by głosować za krzywdą żydowską. Stąd się bierze źródło naszych obaw i naszej podejrzliwości.</u>
          <u xml:id="u-23.33" who="#JoszuaHeszelFarbstein">Pragnąłbym w końcu zwrócić uwagę na jeden szczegół. Mianowicie art. 119 stoi w sprzeczności z art 114, bo art 114 opiewa, że wszyscy mieszkańcy Polski mają prawo wolnego wyznawania zarówno publicznie, jak i prywatnie swej wiary i wykonywania przepisów swej religji i t. d. Tam niema uznania i nieuznania religji, tam są tylko zastrzeżenia dla religji, będących czy nie będących w sprzeczności z dobremi obyczajami, bo to jest kopja art. 2 Traktatu Wersalskiego. Tymczasem art. 119 mówi o religji, uznanej i nieuznanej…t. j. ogranicza, że nawet religję, które nie stoją w sprzeczności z dobremi obyczajami, mogą być zmuszone do wykonywania swych praktyk religijnych w zamkniętych pomieszczeniach. Dlatego zupełnie racjonalny był wniosek P. P S. co do skreślenia tego artykułu. Gdyby jednak Wysoka Izba się na to nie zgodziła, proponuję przyjąć poprawkę posłów narodowości żydowskiej i wstawić po słowach „wyznanie” słowa: „nowego lub dotychczas w Polsce niepraktykowanego”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma poseł Czapiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#KazimierzCzapiński">Wysoka Izbo! Tym razem zabieram głos tylko dla krótkiej repliki w odpowiedzi na wywody p. Farbsteina. W szeregu mów reprezentanci lewicy sejmowej, w szczególności frakcji socjalistycznej, występowali tu przeciwko pretensjom polskiego klerykalizmu. Wypada teraz wspomnieć z okazji mowy kolegi Farbsteina, że obok klerykalizmu polskiego istnieje w Polsce gorszy od niego klerykalizm żydowski.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#KazimierzCzapiński">Lojalnie czekaliśmy, by ci z pośród kolegów żydowskich, którzy mienią się reprezentantami postępowej części ludności żydowskiej, stanęli tu obok nas na trybunie i opowiedzieli o tych wszystkich nadużyciach klerykalizmu żydowskiego, których świadkami jesteśmy w Polsce. Niestety to się nie stało. Nawet p. kolega Schiper, który mieni się być socjalistą sjonistycznym, w paru słowach tylko napomknął o tem, że jest zwolennikiem rozdziału także synagogi i żydowskiej od państwa, ale nic nie mówił o klerykalizmie żydowskim.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#KazimierzCzapiński">Wobec tego, odkładając obszerniejsze wywody do innego momentu, wskażę tylko w danem miejscu i w danym momencie na to, że obok klerykalizmu szkolnego polskiego istnieje jeszcze daleko gorszy klerykalizm po talmudtorach i chederach żydowskich. Dzięki walce reprezentantów myśli radykalnej i demokracji polskiej niejeden przeżytek klerykalizmu ze szkoły polskiej usunięto, ale chedery do dziś znajdują się na tym samym poziomie, co za czasów Mojżesza lub Babilonu i do dziś panuje tam jak najgorsza scholastyka hebrajska.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#KazimierzCzapiński">Tak samo, jeżeli przejdziemy do kleru żydowskiego: wszystkie cuda, nadużycia i wyzysk cadyków w niczem nie są lepsze, a są nawet, panie kol. Farbstein, gorsze, niż wyzysk cadyków... innych wyznań w Polsce. To wszystko, co się dzieje w zakresie klerykalizmu żydowskiego, musimy z całą energją i bezwzględnością wyciągnąć za ucho na słońce zdumionej Europy.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#KazimierzCzapiński">Proszę Panów, są żywioły, które bardzo chętnie przedstawiają Polskę za granicą jako jedną wielką całość reakcyjną. Sam byłem świadkiem podobnego procederu za granicą.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#KazimierzCzapiński">Tymczasem w Polsce znajdują się siły, te siły potężnieją, to są siły przyszłości, które walczą o kulturę o swobodę myśli, i o demokrację w Polsce. Tak samo, jak nie jest prawdą, że cała Polska jest jedną masą reakcyjną, nie jest też prawdą, że żydzi w Polsce są jedną masą postępową. Albowiem trzeba powiedzieć wszystkim, a także i Europie zachodniej, że olbrzymia masa żydów w Polsce znajduje się na najniższym poziomie klerykalizmu, jaki sobie dziś można wyobrazić.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#KazimierzCzapiński">Nasi towarzysze Polacy mojżeszowego wyznania w Krakowie prosili mnie zwrócić uwagę tutaj — wbrew temu, co wywodził poprzedni mówca, p. Farbstein, że obecnie w szkołach polskich w Krakowie kler żydowski zakazuje żydom pisania i wykonywania robót pisemnych w sobotę, podczas gdy za czasów austrjackiego panowania, austrjackiego zaboru uczniom żydowskim wolno było pisać w sobotę .</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#komentarz">(Głosy z ław żydowskich: To religja zakazuje, nie kler)</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#KazimierzCzapiński">Dziwne, że ta religja nie zakazywała za czasów austrjackich, a zakazuje właśnie teraz. Już pewien publicysta z „Kurjera Porannego” zwrócił uwagę na to że powoływanie się na przykłady zachodniej Europy, jakoby tam były podobne zakazy, nie jest ścisłe. U nas zaś, przynajmniej w Galicji, nie wiem jak w Królestwie, ta zmiana niekorzystna zaszła dopiero w ostatnich czasach.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#KazimierzCzapiński">Ja muszę przestrzec Panów kolegów żydów przed stosowaniem w sprawach klerykalizmu podwójnej buchalterii. My, jako socjaliści z całą bezwzględnością będziemy występować przeciw klerykalizmowi tak polskiemu jak i żydowskiemu, i jeżeli koledzy na własny rachunek i odpowiedzialność robić tego nie będą, to my sami tem się zajmiemy i przedstawimy Europie, na jakim poziomie do dzisiejszego dnia klerykalizm żydowski się znajduje.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#KazimierzCzapiński">Niedawno, przed kilku miesiącami, ja z kolegą Niedziałkowskim mieliśmy wspólny odczyt w Genewie. Zabierali tam głos reprezentanci radykalnych sjonistów, opowiadając zebranym Polakom, Rosjanom i miejscowym Genewczykom, jak to Polska jest „jedną wielką czerwoną plamą krwi żydowskiej” (adno bolszoje krawawoje piatno, jak to „na każdym kroku jest tysiące mogił żydowskich” (na każdom szagu tysiaczy magił), i że Polska nie ma jakichś wielkich praw do Wilna, bo Wilno jest tylko maleńką Palestyną. Jeżeli się w ten sposób przedstawia Polskę jako jedną całość reakcyjną to tem bardziej zdumiewające jest milczenie radykalnego odłamu żydowstwa w sprawie swego własnego klerykalizmu.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#KazimierzCzapiński">Mówię tu nie jako antysemita. Ja wiem, że niektórym kolegom żydom nie bardzo się spodoba to, co mówię, powiedzą może, że póki zwalczam klerykalizm polski, jestem bardzo postępowy, ale gdy się zabiorę do klerykalizmu żydowskiego, to jestem zwykłym antysemitnikiem. Powiedziałem to wszystko nie jako antysemita, ale jako socjalista w imię interesów tego dziecka żydowskiego, dręczonego hebrajską scholastyką w chederze i w imię interesów tego ludu ogłupionego i wyzyskiwanego przez cadyków i cudotwórców, powiedziałem to w ich obronie, albowiem jesteśmy wrogiem nieprzyjaciół postępu ludzkości, a więc i klerykalizmu żydowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Hirszhorn.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#SamuelHirszhorn">Chcę udzielić parę słów odpowiedzi koledze Czapińskiemu.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#SamuelHirszhorn">Szanowni Panowie! My wszakże tutaj nie prowadzimy żadnej jałowej dysputy religijnej, my prowadzimy dysputę o tyle, o ile religja ma coś wspólnego z konstytucją Jeśli więc Panowie koledzy katolicy prowadzą debaty nad tem, czy ma być rozdział Kościoła od Państwa, czy nie, to przy tej sposobności poruszają kwestję religji, wolnomyślicielstwa i t. d. Ale przecież państwo z synagogą nie ma nic wspólnego. Państwo synagogi nie popiera i rabinów nie wynagradza. A więc, gdyby nawet chcieć polemizować z klerykalizmem żydowskim, to nie rozumiem co ma z tem wspólnego Sejm? Wolnomyśliciele żydowscy robią to w swoich pismach, partje demokratyczne będą to robiły w gminach i oczywiście będą również walczyły z klerykalizmem żydowskim, jak się tutaj walczy z klerykalizmem polskim. My nie negujemy, że test również klerykalizm żydowski, a raczej, że jest religijny fanatyzm żydowski, że w pewnych chederach wykłada się religję nie tak jak należy, ale to nie ma nic wspólnego z Sejmem. Przecież chederów nie urządza Państwo, lecz żydzi religijni czynią to na własny rachunek, a to chyba im wolno.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#SamuelHirszhorn">Wszak i p. Czapiński nie będzie miał nic przeciw temp, że prywatne kongregacje religijne zakładać będą szkoły według swej woli. Nawet we Francji, gdzie istnieje rozdział Kościoła od Państwa, konkregacje katolickie zakładają własne szkoły i w parlamencie francuskim nikt przeciw temu nie protestuje, bo rzeczywiście powinna pod tym względem istnieć tolerancja. A zatem klerykalizm żydowski nie może mieć nic wspólnego z Sejmem.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#SamuelHirszhorn">Mówi się, że my popieramy klerykalizm. Otóż nie my to czynimy, lecz właśnie panowie P. P. S.,</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#SamuelHirszhorn">... bo któż żydom narzucił obecną ustawę gminną, jeśli nie rząd Moraczewskiego? A czy p. Czapiński wie, że ta ustawą wprowadza do gmin sztuczną klerykalizację?</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#SamuelHirszhorn">Jeśli więc kol. Czapiński chce z klerykalizmem żydowskim walczyć, to niech walczy w sposób skuteczny, niech się przyczyni do nadania żydom gminy, opartej na wyborach demokratycznych.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#SamuelHirszhorn">Powiedział p. Czapiński o żydowskich chederach, że są klerykalne. Nie można wyrazem „cheder” oznaczać wszystkiego. Są chedery staroświeckie, gdzie się wykłada w sposób przestarzały, lecz z czem żydzi narodowcy walczą, zakładając inne chedery, które nazywają się tylko chederami. Tam wykłada się coprawda język hebrajski i prowadzi się nauczanie w języku żydowski n, ale są to szkoły świeckie, a nie religijne, nie są to tembardziej szkoły klerykalne, bo wykład religji nie stoi na naczelnem miejscu, tylko między innemi wykładana jest religja.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#SamuelHirszhorn">Oprócz tego pan poseł Czapiński porusza niektóre sprawy, które nie mają nic wspólnego z omawianym tematem. O tem, co powiedział jakiś żyd w Szwajcarji o Polsce, będę mógł mówić wtenczas, gdy sprawa ta będzie na porządku dziennym gdy ją bliżej poznam. Natomiast protestuję przeciw twierdzeniu że rabini w Galicji traktują przepisy religijne za czasów polskich inaczej niż za austrjackich. Owszem byłbym rad, gdyby Komisja Sejmowa chciała zjechać do Galicji...</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#SamuelHirszhorn">... i zbadać jacy to rabini powiedzieli, że wolno żydom pisać w sobotę w szkole austrjackiej a w polskiej nie wolno.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#komentarz">(P. Czapiński: proszę się zapytać p. Haeckera, redaktora odpowiedzialnego „Naprzodu”)</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#SamuelHirszhorn">Nie mogę wiedzieć, co powiedział p. Haecker, ale proponuję bezstronnie wybrać komisję sejmową dla zbadania tych rzeczy, by się przekonała, ile jest w tem prawdy. Zresztą człowiek, który ma jakiekolwiek pojęcia o religji, choćby mniemał, że religja żydowska jest równa religji chińskiej, nie może być tak naiwny, by wierzył, że według żydowskich dogmatów religijnych, to, co wolno było w Austrji, nie wolno w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#SamuelHirszhorn">My walczymy z klerykalizmem żydowskim, którego zresztą w ścisłem znaczeniu tego słowa niema, ponieważ żydzi nie mają religji państwowej, która stosowałaby przymus za pomocą kleru. Jest tylko fanatyzm żydowski, jak jest fanatyzm katolicki lub prawosławny, całkiem po za właściwym klerykalizmem. My z tym fanatyzmem walczymy, ale zwracamy się do panów z lewicy by nie utrudniali nam tej walki, za pomocą narzucania nam klerykalizmu przez reakcyjną ordynację wyborczą do gminy jak również, aby nie przyczyniali się do zakazywania języka żydowskiego, za pomocą którego docieramy do najszerszych sfer w szerzeniu oświaty i walki z klerykalizmem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Dyskusja nad art 119 wyczerpana. Do następnego art. 119a głos ma p. Osiecki P. Osiecki:</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Znaczenie dzieł sztuki i pamiątek historycznych dla nauki i wychowania jest znane a w ostatnich kilkunastu latach zwrócono również uwagę na opiekę nad przyrodą i krajobrazem. W krajach kulturalnych zajmują się tem instytucje społeczne a często i Państwo roztacza opiekę w tej dziedzinie, przykłady znane są w tym względzie w prawodawstwach zachodnio-europejskich, między innemi np. w konstytucji Rzeszy Niemieckiej, uchwalonej zeszłego roku jest odpowiedni artykuł traktujący o opiece nad dziełami sztuki i zabytkami historycznemi.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#WojciechTrąmpczyński">W Polsce rzecz ta jest całkowicie zaniedbana. Nieliczne dzieła sztuki, które jeszcze pozostały po najeźdźcach, którzy przez szereg lat wywozili, skarby naszej sztuki za granicę, wymagają opieki Państwa.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Pomniki historyczne, jak różne budowle, zamki i t. d. nie korzystną prawie z żadnej opieki. Wprawdzie istnieje Towarzystwo prywatne Opieki nad zabytkami przeszłości, ale to nie wystarcza, ruiny i budowle nieraz mające duże znaczenie pod względem architektonicznym i historycznym coraz więcej niszczeją.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Jeżeli zaś idzie o zabytki przyrody, to te już wcale nie cieszyły się opieką w Polsce za rządów zaborczych, jak zresztą i obecnie Znany jest np. fakt, że starodawna puszcza białowieska znacznie została przetrzebiona, a zwierzynę w niej wyniszczono. Lasy podtatrzańskie niszczy się w sposób bardzo intensywny tak, że w niedługim chyba czasie Tatry zostaną całkowicie ogołocone. We wschodnich Karpatach całe pola kosodrzewiny zostały wyniszczone dla celów przemysłowych, a istnieje tendencja zeszpecenia najpiękniejszego zakątka naszego kraju jak Tatry przez wprowadzenie kolejek, lub eksploatację przemysłową.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Z tego powodu idąc za przykładem krajów zachodniej Europy, proponuję, ażeby jeden artykuł naszej konstytucji poświęcić zabezpieczeniu tych dzieł i pamiątek, o których tutaj jest mowa i proszę Wysoki Sejm o przyjęcie do konstytucji w rozdz. 5 następującego osobnego artykułu</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#WojciechTrąmpczyński">„Państwo otoczy pieczą i ochroną zabytki historyczne dzieła sztuki, okazy przyrody i krajobraz.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Do obowiązków Państwa należy staranie, aby polski stan posiadania w dziedzinie dzieł sztuki nie zmniejszył się przez odpływ za granicę”.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt więcej się nie zgłosił. Przechodzimy do art. 120. Głos ma p. Hartglas.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#ApolinaryHartglas">Wysoka Izbo! Nie wielka poprawka, którą proponujemy do art. 120, ma na celu za bezpieczenie mniejszości narodowych przed dowolnem komentowaniem tego artykułu. Artykuł ten mówi, że każdy obywatel ma prawo nauczania. My prosimy o wstawienie słów: „w dowolnym języku”.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(Głos W ojczystym języku!)</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#ApolinaryHartglas">Prosimy o to dlatego, aby uniemożliwić dyktowanie mniejszościom narodowym, jaki język jest, jak to powiedział z miejsca przed chwilą p. kol. Mrożewski „czystym” językiem.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#komentarz">(P. Mrożewski: powiedziałem „ojczystym”)</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#ApolinaryHartglas">Przepraszam, zdawało mi się, że „czystym”.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#ApolinaryHartglas">Decyzję w sprawie co jest językiem ojczystym lub nie ojczystym, pozostawmy osobie szkołę prowadzącej i rodzicom dzieci które do szkoły oddano. Nie chcemy dopuścić, ażeby czynniki zewnętrzne mogły mniejszości narodowej wskazywać, jak to usiłował zrobić jeden z poprzednich mówców poseł Lewandowski, jaki z języków jest ich właściwym językiem, np. co do nas czy język hebrajski, czy język żydowski. Jest to nasza wewnętrzna sprawa. Jeżeli są rodzice, którzy chcą, ażeby ich dzieci otrzymały naukę w języku żydowskim, to należy im to umożliwić; jeżeli zaś rodzice sobie życzą, ażeby nauka była w języku hebrajskim, to powinno się im to udostępnić. Sądzę że, skoro mamy szkoły z językiem wykładowym francuskim, jakkolwiek Francuzi nie stanowią mniejszości narodowej w Polsce, to tem bardziej każdej mniejszości narodowej, znajdującej się w kraju w liczbie poważniejszej powinno się umożliwić naukę w jej własnym języku.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#ApolinaryHartglas">Wprawdzie art. 112 mówi, że wolno będzie w szkołach używać swej mowy i możnaby stąd wyciągnąć wniosek, że poprawka w art. 120 jest zbyteczna. Gdybyśmy mogli przewidzieć z góry, że nikt nie będzie usiłował interpretować art. 120 na opak, gdybyśmy mogli z góry zapewnić siebie i innych, że nie będzie z niczyjej strony złej woli, t powiedziałbym, że taki wniosek mógłby być uznany za słuszny. Jednakże użycie w art. 120 określenia: swobodne używanie swej mowy, a nie dopuszczenie poprawki w art. 120, że wolno nauczać w dowolnym języku, zmusza do przypuszczeń, że będzie można używać swej mowy w komunikowaniu się uczniów pomiędzy sobą, ale co się tyczy nauczania, to przymusowo będzie wprowadzony inny język wykładowy.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#ApolinaryHartglas">Mamy powody, ażeby być cokolwiek podejrzliwymi, i powody takie, w danej sprawie, można powiedzieć, daje nam sam Minister Oświecenia w jednej ze swoich odpowiedzi podpisanej nawet osobiście przez b. Ministra Oświecenia i Wyznań Religijnych Dokument ten odczytam później. Zarzucał nam ks. poseł Maciejewicz, że nasza podejrzliwość, że nasze utyskiwania są nieusprawiedliwione, że jesteśmy zbyt pochopni w generalizowaniu nadużyć, że zamiast skarżyć tych lub owych urzędników i uzyskiwać zmianę odnośnych zarządzeń, natychmiast generalizujemy fakty i twierdzimy, że to jest uplanowany system. Rad byłbym, gdybym się mógł zgodzić z księdzem Maciejewiczem. Ale niestety sądzę że jeśli skargi na te poszczególne zarządzenia Ministerstwo pozostawia bez odpowiedzi mimo naszego kilkakrotnego monitowania, jeśli po wielokrotnych prośbach pan Minister umieszcza wyjaśnienie umyślnie w nieurzędowym dziale „Monitora”, jeśli Prezydjum Rady Ministrów przez pół roku więzi u siebie wygotowany przez nas projekt ustawy o uchyleniu dawnych rosyjskich ograniczeń, to jest to wskazówką, że w tej sprawie jest pewien system.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#ApolinaryHartglas">Inne metody stosuje się do nas aniżeli do innych. Gdy p. kolega Brownsford w Poznaniu spotyka się w tramwaju z jakimś głupcem, to natychmiast wydaje ogólny sąd o narodowości żydowskiej. Jeżeli w Łukowie na 5 członków Rewkomu było dwóch żydów i za to się morduje 12 żydów pod Łukowem, a w samym Łukowie ograbia się rabina, to Ministerstwo odpowiada: to dlatego, że dwóch żydów było w Rewkomie. Gdy chodzi o żydów, to wszystko się generalizuje, ale kiedy my podajemy, fakty, wskazujące, że Ministerstwo i Rząd pewne sprawy rozstrzyga umyślnie z naszą krzywdą, to nam się odpowiada, że to nie jest system, a zresztą być może, że my generalizujemy: jesteśmy ludźmi, możemy błądzić i otóż chodzi właśnie o to, by administratorów o złej woli, by rozmaitym starostom i inspektorom szkolnym uniemożliwić korzystanie z niedomówień ustawy konstytucyjnej, uniemożliwić gwałcenie tej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#ApolinaryHartglas">Zdaje się, że nasze żądania, zmierzające ku temu, aby wyraźnie powiedzieć to, o czem się naogół mówi jako o słusznem, powinno być bezwarunkowo uwzględnione. Powiedzą nam, być może, że przecież nikt nie zakazuje wam nauczania w języku własnym. Szanowny p. poseł Mrożewski powiedział: „ojczystym”, i podkreślił, że za język ojczysty żydów uważa język hebrajski. Ja jednak mam tu takie fakty „niezakazywania” języka hebrajskiego. W Suwałkach postanowiło pewne grono osób założyć gimnazjum z językiem wykładowym hebrajskim. W sprawie tej interweniował początkowo jeden z posłów nieżydowskich ale ta interwencja do niczego nie doprowadziła. Na naszą interwencję i na powołanie się, ze niema żadnej ustawy, któraby zakazywała nauczania w języku hebrajskim, otrzymaliśmy odpowiedź datowaną w dniu 31 marca 1920 r. Nr 70 tej treści:</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#ApolinaryHartglas">„Traktat wersalski nakłada na Państwo Polskie zobowiązanie wprowadzenia odnośnych paragrafów do konstytucji państwa, oraz wydania regulującej te zagadnienia ustawy. O ile ustawa ta nie zostanie przez Sejm uchwalona przed końcem b. r. szkolnego Ministerstwo będzie mogło konkretnie sprawę, o którą chodzi, rozstrzygnąć tylko w sposób tymczasowy”.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#ApolinaryHartglas">Zatem z odpowiedzi tej wynika, że Ministerstwo uważa, iż wzmianka o tem prawie nauczania w języku dowolnym, — w danym wypadku w języku hebrajskim — powinna być w jakikolwiek bądź sposób ujęta w ustawie konstytucyjnej, i że jeżeli ustawa konstytucyjna tego przed rozpoczęciem roku szkolnego nie załatwi, to Ministerstwa załatwi sprawę tylko tymczasowo. To znaczy, że jeżeli w ustawie konstytucyjnej odpowiedniej wzmianki się nic wstawi, to tymczasowe zarządzenie Ministerstwa straci moc, i wykład np. w języku hebrajskim będzie niemożliwy. Zatem, Szanowni Panowie, ztąd płynie wniosek taki, że nasza poprawka, która uniemożliwia powoływanie się na nieistnienie odnośnego rozporządzenia w ustawie konstytucyjnej, jest zupełnie słuszna i zupełnie uzasadniona.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#komentarz">(P. Głąbiński: Ale w jakim języku będziecie nauczali?)</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#ApolinaryHartglas">To jest msza wewnętrzna narodowa sprawa, panie kolego Głąbiński.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#komentarz">(P. Głąbiński: Żargon to nie jest język)</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#ApolinaryHartglas">To nie obchodzi nikogo poza nami, to jest rzeczą inszej wewnętrznej walki narodowej, która się na tem tle rozgrywa; czy dziecko żydowskie ma otrzymać wykształcenie ogólne w tym języku, którym mówi w domu który może najłatwiej pojąć w szkole, czy też w tym języku, który jest językiem przeszłości i przyszłości żydowstwa, to jest sprawa wewnętrzna żydostwa, w której my — prawdę mówiąc — niezależnie od wszelkich uchwał: nie pozwolimy nigdy nikomu nic sobie dyktować. Żadne ustawy nie zdołają sprowadzić z drogi właściwej zbiorowej woli narodu naszego, bo naród sam sobie swoją przyszłość kulturalną wywalcza.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#ApolinaryHartglas">Jak widzimy z jednej strony nam mówią w Komisji: poprawka jest zbyteczna, bo ta sprawa jest właściwie już w inny sposób w ustawie konstytucyjnej załatwiona. Z drugiej strony Ministerstwo nam odpowiada: jeśli ta sprawa nie będzie załatwiona w ustawie konstytucyjnej, to panowie tego prawa nie otrzymacie. Otóż ja stawiam zapytanie, poco ta cała gra w ciuciubabkę? poco to uprawianie podwójnej buchalterji? Przecież ustawa konstytucyjna nie powinna być zlepkiem mokrej gliny, z której każdy będzie sobie mógł ulepić takiego fetysza, jaki dlań będzie dogodniejszym. Ustawa konstytucyjna powinna być spiżowym, niedwuznacznym wyrazem woli całej ludności kraju, powinna być takim wyrazem woli, żeby nie można było jej komentować ani w prawo ani w lewo, ale żeby się trzeba było trzymać ściśle jej treści.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#ApolinaryHartglas">Należy wreszcie wyraźnie powiedzieć, czy chce się pozwolić mniejszościom narodowym na posiadanie szkół z własnym językiem wykładowym, czy nie, ale omijanie wyraźnej odpowiedzi za pomocą powoływania się na inne artykuły, za pomocą twierdzenia, że to jest zbyteczne, kiedy dokumenty podpisane przez ministrów wskazują na co innego, nie, jest nawet godne tego wielkiego momentu, w którym się ustawę konstytucyjną tworzy. I oto jakie są skutki takiego redagowania ustawy konstytucyjnej, które dopuszcza szereg dwuznaczników i niedomówień. Przypomnę debatę nad art. 112. kiedy p. Osiecki, o którego szczerości nie mogę wątpić, powiedział, że art. 112 pod względem językowym zupełnie zabezpiecza prawa mniejszościom narodowym w myśl ich życzeń i w myśl postanowień Traktatu o mniejszościach. A natychmiast potem występuje ks. poseł Lutosławski, o którego szczerości słów w danym wypadku tem bardziej nie mam powodu wątpić i powiada, że ten artykuł został zredagowany tak specjalnie w tym celu, żeby mniejszości narodowe nie mogły wyciągnąć zeń wniosków i konsekwencji, jakieby osiągnąć pragnęły.</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#ApolinaryHartglas">To są skutki dwuznacznego redagowania ustawy konstytucyjnej!</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#ApolinaryHartglas">Dlaczego w danym wypadku, gdy chodzi o język wykładowy w szkołach średnich Ministerstwo powołało się na Traktat wersalski, — właściwie nie wiem i nie rozumiem. My się tym razem na Traktat wersalski nie powołujemy. Jest to ciekawe i charakterystyczne, że na ten traktat powołuje się właśnie Ministerstwo i powołuje się wtedy, kiedy może z tego wyciągnąć wniosek, żeby ludności żydowskiej czegoś nie dać. Przypomina to zupełnie oświadczenie, które w swoim czasie złożył p. minister Sosnkowski, gdy powołał się na senatora Morgenthaua, żeby usprawiedliwić. dlaczego oficerów narodowości żydowskiej pozbawia się szarży. Słowem, jeśli gdzieś jakikolwiek czynnik zewnętrzny zaproponuje cośkolwiek przeciw ludności żydowskiej, natychmiast odpadają słowa o „obuchu” i natychmiast wprowadza się to w życie. Ale kiedy ten sam czynnik proponuje coś, co jest zgodne z pojęciem o sprawiedliwości i słuszności względem żydów, wówczas mówi się nam: „Nie powołujcie się panowie na to, bo to jest czynnik zewnętrzny”.</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#ApolinaryHartglas">W danym wypadku my nie powołujemy się na czynniki zewnętrzne, jeno apelujemy wprost do poczucia sprawiedliwości i słuszności tej Wysokiej Izby, sądząc, że jeśli się rzekomo zezwala mniejszości narodowej krzewić swoją kulturę narodową i pielęgnować swoją mowę, to nie wolno nie dać jej prawa do wykładania w jej szkołach we własnym jej języku. I sadzę, że jeżeli w swoim czasie ks. poseł Lutosławski przy art. 1 2 powiedział, że nie należy powoływać się na akt, który został przyjęty poniekąd pod obuchem, pod groza konieczności, to ponieważ w danym wypadku tego obucha i tej grozy konieczności niema, a apeluje się tylko do poczucia sprawiedliwości i słuszności to Wysoka Izba będzie miała sposobność udowodnić że nie trzeba aż aktu w rodzaju traktatu o mniejszościach, bowiem to, co jest słuszne, Wysoka Izba da sama. Jeżeli my w tym wypadku spotkamy się z odmową, gdy tego obucha niema, to będzie to przypominało tę mamusię z powiastki, która dziecku początkowo odmawia łakoci, a kiedy dziecko wreszcie zaczyna płakać i napierać się, mówi: gdybyś nie krzyczał, to byłbyś dostał. My teraz nie napieramy się, ale apelujemy i odwołujemy się do sumień i sądzimy, że Wysoki Sejm nie dopuści, byśmy mogli stwierdzić, że mamy tu do czynienia z czemś w rodzaju niezgrabnego powiedzenia owej mamusi, — i przychyli się do tej poprawki, którą zgłosiliśmy. O to też prosimy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Dyskusja nad art 120 wyczerpana. Przechodzimy do artykułu 121. Głos ma p. Płocha.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#StanisławPłocha">Wysoki Sejmie! Proponując nowe brzmienie art. 121, bynajmniej nie mam zamiaru zmieniać jego treści, a chodzi mi tylko o inne ujęcie stylistyczne. Mojem zdaniem, brzmienie, które ja proponuję daleko lepiej ujmuje to, o co autorom tego artykułu chodziło. Art. 121 w brzmieniu projektowanem przez Komisję Konstytucyjną tak się przedstawia: „Każde dziecko, pozbawione opieki rodzicielskiej, albo zaniedbane pod względem moralnym lub materjalnymym ma prawo do opieki i pomocy Państwa. Zakres obowiązków Państwa pod tym względem określi osobna ustawa, która też obejmie opiekę nad matką, opieki tej potrzebującą, przed urodzeniem dziecka i w czasie jego niemowlęctwa. Odjęcie rodzicom władzy nad dzieckiem może nastąpić tylko w drodze sądowej”. Otóż określenie, że do opieki i pomocy Państwa mają prawo dzieci, pozbawione opieki rodzicielskiej, albo zaniedbane pod względem moralnym i materialnym, mojem zdaniem, nie należy do szczęśliwych. Szczególnie ten „wzgląd materjalny” może być rozmaicie intepretowany. Jeżeli Państwo otacza swoją opiekę i daje pomoc dzieciom, które są pozbawione opieki rodzicielskiej, albo zaniedbane, to musi je wziąć do specjalnych zakładów, ażeby im zapewnić tę opiekę i wychować ich na dobrych obywateli Państwa. Jeżeli wiec państwo wychowuje ich, to oprócz zasadniczego wychowania, samo przez się rozumie, musi im zabezpieczyć i te inne potrzeby, mianowicie pożywienie, odzież i obuwie.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#StanisławPłocha">Następnie, zamiast zwrotu „pozbawione opieki rodzicielskiej, użyłbym innego „bez dostatecznej opieki rodzicielskiej”, a to z następujących powodów. Zdarza się często, że ojciec pewnej rodziny jest nałogowym pijakiem i nietylko, że każdy zarobiony grosz na utrzymanie rodziny przepije, ale po powrocie z karczmy do domu, jeszcze tej rodzinie, którą sam skazuje swoje postępowanie na nędzę, sprawia w domu awantury, sprawia piekło moralne. A takie postępowanie ojca, zgodzimy się, nie oddziaływa moralnie na dzieci.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#StanisławPłocha">Częstokroć tych złych wpływów ojca na dzieci nie zrównoważy wpływ matki, tembardziej, że ona pozbawiona środków, musi się oddawać sama pracy zarobkowej, aby utrzymać rodzinę. Musi więc znaczną część dnia przebywać poza domem i nie ma możności wpływu na dzieci. Chociaż dzieci te mają rodziców, jednak opieka rodziców nie jest dostateczna i takie dzieci, mojem zdaniem, powinny mieć również prawo do pomocy i opieki Państwa.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#StanisławPłocha">W drugiem zdaniu tego artykułu powiedziano, że zakres obowiązków Państwa pod tym względem, — t. zn. pod względem wychowania dzieci, pozbawionych opieki rodzicielskiej, albo zaniedbanych, na dobrych obywateli Państwa, — określi osobna ustawa, która też obejmie opiekę nad matką, opieki tej potrzebującą. Mojem zdaniem tu zachodzi małe nieporozumienie, bowiem ustawa, która mówi o wychowaniu dzieci i gwarantuje tym dzieciom niejako opiekę i pomoc Państwa pod względem wychowania na dobrych obywateli, musi być całkowicie inna od tej ustawy, która weźmie w opiekę matkę, opieki tej potrzebującą. Pierwsza z tych ustaw mówi o wychowaniu dzieci zaniedbanych pod względem wychowawczym, a więc należy do dziedziny wychowania publicznego, natomiast druga ustawa, która bierze w opiekę matkę, opieki tej potrzebująca, musi jednocześnie unormować ochronę pracy kobiet i dzieci.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#StanisławPłocha">Dlatego też w imieniu Klubu, do którego mam zaszczyt należeć, zgłaszam inne brzmienie tego artykułu, a mianowicie: „Dzieci bez dostatecznej opieki rodzicielskiej, zaniedbane pod względem wychowawczym mają prawo do opieki i pomocy. Państwa w zakresie oznaczonym ustawą Odjęcie rodzicom władzy nad dzieckiem, może nastąpić tylko w drodze orzeczenia sądowego. Osobna ustawa unormuje opiekę macierzyństwa, jako też ochronę pracy kobiet i dzieci”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do art. 121 nikt więcej się nie zapisał. Przystępujemy do dyskusji nad art. 122 o szkole i nauce, Proponuję połączyć dyskusję nad tym artykułem z art. 123, 124, 125 i 126.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma poseł Płocha.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#StanisławPłocha">Wysoki Sejmie! Art. 122 mówi, że nauka początkowa jest powszechna i obowiązkowa. Ale jednocześnie autorzy tego artykułu wprowadzają tę obowiązkowość niejako z zastrzeżeniami, bo mówią, że nauka „początkowa” jest obowiązkowa. Wszystkie nasze szkoły, które przedtem nazywały się szkołami początkowemi, elementarnemi lub ludowemi obecnie w terminologii urzędowej nazywają się szkołami powszechnemi. I nie wiem co ustawodawca miał na myśli, mówiąc, że nauka początkowa” jest obowiązkowa. Obawiam się, że w ten sposób chciano wyłączyć z pod tej obowiązkowości wyższe klasy szkoły powszechnej, które mają odpowiadać w przyszłości niższym klasom gimnazjalnym. Gdyby tak w rzeczywistości było, nie przyniosłoby to pożytku naszemu Państwu, o którego dobro wszystkim nam chodzi i chodzić powinno.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#StanisławPłocha">Nie potrzebuję tu dowodzić powszechnie głoszonej i uznanej zasady, że szkoła jest jedną z najważniejszych podwalin w każdem państwie, że jest jedną z najważniejszych instytucji, bo wychowuje zastępy przyszłych obywateli, przyszłych bojowników o utrzymanie niepodległości politycznej i niezależności ekonomicznej. Tak więc państwa, które pragną sobie zabezpieczyć trwałość i moc, rozumieją, że tego inaczej nie dokonają jak tylko za pośrednictwem szkoły. Żeby zaś prędzej państwo mogło osiągnąć zamierzony rezultat, tj. to powszechne nauczanie, powszechne oświecenie swych obywateli, państwa wprowadziły u siebie naukę obowiązującą i wprowadziły ją nie połowicznie, ale całkowicie w swych szkołach. Jakie to miało błogosławione skutki widzimy wszyscy. Te państwa, które wprowadziły u siebie naukę obowiązkową, zajęły przodujące miejsce w pochodzie cywilizacji. O ileż ważniejsze są te sprawy dla nas, dla naszej zmartwychwstałej po z górą wiekowej niewoli Rzeczypospolitej! Wówczas kiedy inne narody, mające niezależność polityczną, mającą własną państwowość mogły się rozwijać i kształcić, my skrępowani kajdanami niewoli, mając na karku jarzmo nieprzyjacielskie mocno zostaliśmy w tyle w tym pochodzie cywilizacyjnym. My w okresie naszej niewoli nie mieliśmy naszego własnego szkolnictwa, szkolnictwo nasze organizował wróg i organizował w celach nam wrogich, w celach swych osobistych, w celu wynarodowienia nas.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#StanisławPłocha">Społeczeństwo nasze, okute łańcuchami niewoli, nie mogło się skutecznie temu przeciwstawić, a to co w okresie niewoli naszej dla szkolnictwa było zrobione, było minimalne. Obecnie więc przy organizacji naszego szkolnictwa w wolnem Państwie Polskiem musimy się tem energicznej zabrać do pracy, żeby szkolnictwo nasze postawić na odpowiedniej wyżynie i żeby jak najszerszym warstwom obywateli zapewnić należyte wykształcenie. Ażeby nadążyć, za temi ludami, które nas wyprzedziły w pochodzie cywilizacji, musimy dążyć wielkiemi krokami, musimy niejako nałożyć siedmiomilowe buty, żeby tem skuteczniej osiągnąć zamierzony cel.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#StanisławPłocha">W pracy tej musi nas ożywiać duch, jaki ożywiał twórców wiekopomnej Komisji Edukacyjnej, tego pierwszego w Europie Ministerjum Oświecenia Ten duch musi nas ożywiać zwłaszcza przy układaniu naszej konstytucji, która jest kamieniem węgielnym naszego ustroju państwowego. W konstytucji tej musimy szczegółowo określić zasady, dotyczące ustroju szkolnictwa w Państwie Polskiem. Te zasady muszą być określone jasno i wyraźnie, aby przyszłym prawodawcom nie nastręczały sposobności do takiego lub innego interpretowania. Jeśli chcemy sprostać innym narodom, które nas wyprzedziły, jeśli chcemy szybko osiągnąć u nas to. aby każdy obywatel umiał czytać, pisać i liczyć, to musimy się domagać, aby ta obowiązkowość była rozciągnięta na całą szkołę powszechną, aby z pod tej obowiązkowości nie były wyłączone klasy wyższe, aby ta obowiązkowość nie była u nas stosowana połowicznie. Jeśli my tę obowiązkowość stosować będziemy u nas połowicznie, to zamiast tych wielkich kroków, które mielibyśmy robić w pochodzie cywilizacji, bieglibyśmy raczej truchcikiem, a to nie pomogłoby nam do doścignięcia tych narodów, a raczej zostawiłoby nas na szarym końcu.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#StanisławPłocha">Obowiązkowość nauczania u nas jest konieczna jeszcze i z innych względów. Państwo nasze nie posiada granic naturalnych, ale te granice musi tworzyć niejako z piersi i ramion swoich obywateli i dlatego ci obywatele, którzy muszą stać na straży Rzeczypospolitej muszą być uświadomieni i należycie wychowani.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#StanisławPłocha">Jeszcze z jednego względu wychowanie powszechne jest dla nas koniecznością, mianowicie ze względu gospodarczego, ekonomicznego. Przed wojną przemyśli handel nasz był w powijakach i na nieszczęście nawet to co było, zostało przez wroga naszego celowo zniszczone, gdyż chciał podbić nas nietylko politycznie, ale i ekonomicznie. Wszystko to co mógł wywieźć, wywiózł, a czego wywieźć nie zdołał to zdemolował. Musimy więc na nowo tworzyć nasz przemysł i handel i tu znów wysuwa się ta konieczność wykształcenia obywatela, rozumiejącego swoje obowiązki. Jeżeli będziemy mieć obywatela uświadomionego, szybciej osiągniemy cel, szybciej dojdziemy do uprzemysłowienia kraju i szybciej zbudujemy nasz narodowy handel. Natomiast, jeżeli mieć będziemy analfabetę, to ten rozwój pójdzie daleko wolniej i daleko gorzej.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#StanisławPłocha">Z tych też względów, które przytoczyłem, domagamy się i domagać się będziemy nie połowicznej obowiązkowości w nauczaniu, ale żądamy, ażeby ta obowiązkowość była rozszerzoną na całą szkołę powszechną i nie wyłączała z niej żadnej z klas.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#komentarz">(Wicemarszałek Maj obejmuje przewodnictwo)</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#StanisławPłocha">W tym duchu w imieniu klubu, do którego mam zaszczyt należeć zgłaszam poprawkę, czyli nowe brzmienie art. 122. „W zakresie szkoły powszechnej nauka jest obowiązkowa dla wszystkich obywateli Państwa”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#AndrzejMaj">Głos ma poseł Nowicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#PNowicki">Wysoki Sejmie! W imieniu klubu N.P.R. pozwolę sobie określić stanowisko naszej partji do art. 120 i 122. Art. 120 mówi o wolności nauki, badaniu naukowem i o wolności nauczania. Pierwsze zdanie, mówiące o nauce i badaniu naukowem jest dla nas bezsporne; jednakże do drugiej części musielibyśmy zgłosić w Komisji Konstytucyjnej niektóre poprawki, aby wyjaśnić niektóre niedokładności. Gdyby drugie zdanie kończyło się słowami „w ustawie przepisanemu”, moglibyśmy się na nie zupełnie zgodzić; jednakże w drugiej części została sprecyzowana pierwsza część tak, że ustawa przyszła, o której jest mowa, jest już określoną z góry i to tylko w dwóch punktach niewyczerpujących. Proszę Panów! Podług brzmienia tego artykułu jest więc nauczanie zupełnie wolne, bez wszelkiego ograniczenia, tak że każdemu nawet laikowi, byłoby wolno nauczać. Wydarzyłby się np. taki fakt, że jakiś rzemieślnik lub jakiś kmiotek założyłby dla swych własnych dzieci szkółkę i miałby do tego podług art. 120 zupełne prawo, jeżeli byłby lojalnym obywatelem Państwa polskiego i gdyby oprócz tego uczynił zadość warunkom w zakresie bezpieczeństwa powierzonych mu dzieci, chociaż byłby laikiem, ewentualnie nawet analfabetą. Jednak Państwo czyli Rząd nie mogłoby takiemu nauczaniu położyć kresu, wytworzyłyby się nieznośne stosunki, chaos i dezorganizacja szkolnictwa. Dlatego żądamy, aby odesłać art. 120 do Komisji Konstytucyjnej i ażeby w tejże komisji sprawę tę niejasną i niedostatecznie traktowaną zbadać. Nasz klub zaś zgłosi niektóre poprawki.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#PNowicki">Stoimy na tem stanowisku, że szkoła powszechna ludowa musi być jednolitą, t. j. jedną dla wszystkich dzieci bez różnicy stanu, majątku, płci i wyznania. Dzieci wszystkich stanów i bez różnicy majątku swych rodziców mają już zawczasu uczęszczać do jednej i tej samej szkoły, tak, że już w młodości nauczą i przyzwyczają się szanować i poznawać się wzajemnie; nauczą się, że zdolności i talenty nie są zawsze związane z majątkiem i posiadaniem, tak że nie będzie potrzeba poznawać się dopiero później w wojsku przy wspólnem znoszeniu tego samego losu, doli i niedoli, w koszarach, przy ćwiczeniach i w boju. Przez taką szkołę jednolitą, powszechną w szerokiem tego słowa znaczeniu zdusi się zawczasu dumę stanową i wyrówna się różnice stanów. Zniknąć powinny nareszcie owe małe szkółki i szkoły prywatne, w których nauczają bony, guwernantki, nauczyciele niewykwalifikowani czy nauczycielki prywatne, zniknąć muszą, powinny przynajmniej, szkoły przygotowawcze przy gimnazjach i liceach, owe nony, septymy, oktawy i t. d. Jeżeli mówię, że szkoła ma być powszechną i wszystkie dzieci bez różnicy płci mają uczęszczać do niej, to sprawa koedukacji nie potrzebuje być tam już rozstrzygniętą; tak samo nie jest przesądzona sprawa charakteru szkoły (czy szkoła ma być wyznaniową, czy symultanną lub bezwyznaniową) tem, że żądamy, aby wszystkie dzieci bez różnicy wyznań uczęszczały do szkoły jednolitej.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#PNowicki">Tę sprawę uzasadnimy przy art. 125. Gdy wprowadzimy jednolitą, jedną szkołę, będziemy mieli możność stwierdzić zdolność i utalentowanie poszczególnych dzieci podług tych samych norm. Oprócz tego wprowadzilibyśmy jednolitość nauczania i wychowania podług pewnych norm. I w ten sposób byłby poziom wyszkolenia i wychowania ściśle określony.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#PNowicki">Oprócz tego umożliwilibyśmy Państwu lżejszą i ścisłą kontrolę wszystkich szkół i szkółek przez pp. inspektorów i wizytatorów, poziom takich szkół zostałby podniesiony, a usunięte zostały by szkoły prywatne, których poziom nie byłby dostatecznie wysoki. Przedewszystkiem wprowadzilibyśmy pewien jednolity system szkolny i tym sposobem złączylibyśmy wszystkie rodzaje szkoły w jedną całość. Dotychczas jesteśmy od tej jednolitej organicznej całości bardzo oddaleni, gdyż dotychczas dziecko 14-letnie, chociaż nadzwyczaj utalentowane, skończywszy szkołę powszechną, może najwyżej, jeśli chce uczęszczać do szkoły średniej rozpocząć naukę od seksty, razem z dziewięcioletnimi ze szkół przygotowawczych. Takie szkoły średnie, seminarja, realne gimnazja i t. d. nie są absolutnie oparte na systemie szkolnictwa powszechnego, lecz tworzą zupełnie odrębną całość dla siebie.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#PNowicki">Pedagog Wilhelm Rein mówi: „Nasze rodzaje szkół stoją obok siebie jak drzewa w szkółkach drzewnych”. Nie jest to naszym ideałem. Myślimy raczej o jednem Wielkiem drzewie, które na wspólnym pniu dźwiga różne gałęzie i gałązki. Tym pniem musi być szkoła powszechna; i jak przez pień drzewa idą wszystkie soki i potem dopiero rozdzielają się na gałęzie i gałązki, tak samo powinny wszystkie dzieci przechodzić przez jedną szkołę, t. j. szkołę jednolitą, a dopiero po ukończeniu tej szkoły dzielić się podług zdolności i utalentowania na rozmaite gałęzie i gałązki, to jest uczęszczać do odpowiednich rozmaitych specjalnych szkół średnich i wyższych; czy to zawodowych, czy ogólnokształcących. Chodzi o to, żeby połączyć wszystkie gatunki szkół w jedną całość organiczną. W jaki sposób powinno to być przeprowadzone uczy nas historja. C- menius mówi w swej „Wielkiej Dydaktyce”, że wychowaniem dziecka do roku 7 powinna się zająć szkoła matczyna, od roku 7 do 12 dziecko powinno uczęszczać do szkoły elementarnej, od roku 13 do 18 do szkoły łacińskiej, a potem nareszcie od roku 19 do 24 do szkoły wyższej, czyli wszechnicy. Widzimy więc, że według myśli Comeniusa wszystkie cztery rodzaje szkół mają być w łączności, tak że szkoła poprzednia jest warunkiem i przygotowaniem następnej. Jeżeli dziecko ukończy jedną szkołę i okaże pewne zdolności, wówczas może i powinno uczęszczać do następnej wyższej szkoły. Te same myśli wypowiedział później pedagog Bestalozzi, Fichte, Humboldt i t. p.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#PNowicki">W roku 1819 Suevers w „Projekcie ustaw szkolnych” mówi: „Szkoły publiczne tworzą podstawę wychowania narodowego i zajmują się wykształceniem młodzieży od początku nauki szkolnej aż do wszechnicy przez trzy główne perjody, przedstawiające organiczną całość. Więc podobnie jak Comenius rozumuje też Suevers.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#komentarz">(W nawiasach zaznaczam, że i Suevers żądał szkoły wyznaniowej)</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#PNowicki">Herbart przyszedł do tych samych wniosków jak Comenius i Suevers. Żąda on też szkoły jednolitej, któraby była podstawą i podbudową dla wszystkich średnich i wyższych gatunków szkół, które wszystkie razem tworzą jedną całość organiczną.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(Nawiasem wspomnę, że i Herbart wskazywał na to, że miarodajnym i jedynym warunkiem posyłania dzieci do wyższych szkół może być tylko zdolność indywidualna, a nie jakieś pojęcia niepedagogiczne, jak np. posiadanie i majątek, socjalne stanowisko rodziców i. t. d.)</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#PNowicki">Zrzeszenia nauczycieli żądają również szkoły jednolitej; wskazuje na to, że „Wolny Związek Nauczycieli” w Niemczech jak też i „Związek Katolicki Nauczycielski” na swych zjazdach w Kilonji i Essach po referatach pp. profesorów dr. Spachna i Kirschensteina wyrazili żądanie szkoły jednolitej.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#PNowicki">Przy tej sposobności wspomnę, że w Niemczech nawet „Wolny Związek” żąda jednolitej szkoły państwowej z udzielaniem religji. Jeśli zaś w niej nie miałoby się udzielać religji, to w takim razie żąda Związek dopuszczania także szkoły prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#PNowicki">Przypominam Wysokiemu Sejmowi, że i inne państwa zaprowadziły taki typ szkoły.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#komentarz">(Głos: O Polsce Pan zapomniał)</u>
          <u xml:id="u-35.13" who="#PNowicki">Chcę właśnie to wszystko do Polski zastosować, gdyż Polska nie mogła mieć w 150 latach niewoli żadnego własnego doświadczenia. Szwajcarją, państwa Północnej Ameryki, Bawarja, zaprowadziły szkołę jednolitą. W Niemczech mieliśmy już w...</u>
          <u xml:id="u-35.14" who="#komentarz">(Nieczytelne)</u>
          <u xml:id="u-35.15" who="#PNowicki">... roku 61.557 szkół elementarnych państwowych i tylko 480 szkół ludowych prywatnych. Do pierwszych uczęszczało 10,309,949 dzieci, a do szkół prywatnych tylko 42,094 dzieci. My, t. zn. nauczyciele na Pomorzu walczyliśmy o ten typ i nareszcie po rewolucji otrzymaliśmy też szkołę jednolitą To co uzyskaliśmy na Pomorzu, nie chcielibyśmy stracić. Zresztą i związek towarzystw nauczycieli Polaków katolików Województwa Pomorskiego żądał w rezolucjach np. na wczorajszym zjeździe w Grudziądzu szkoły jednolitej wyznaniowej, o czem będę mówił później.</u>
          <u xml:id="u-35.16" who="#PNowicki">Reasumując to wszystko, miarodajne są dla nas względy po 1) narodowe, po 2) demokratyczne i po 3) socjalne. Narodowe dlatego, że życzymy przeprowadzić ścisłą powszechność wychowania i wykształcenia. Mając na myśli dobro Ojczyzny, życzymy sobie, ażeby poziom w szkolnictwie powszechnem był jak najwyższy, żeby system szkół ludowych był jednolity, co jednakowoż nie jest analogiczne ze skostnieniem szkolnictwa Ze względów demokratycznych żądamy, jak przedtem wskazałem, wspólnego wychowania wszystkich dzieci, a nie stanowego. I nareszcie względy socjalne: kroczyć do dźwignięcia socjalnego szerokich mas do oświaty, do światła, ażeby przez szkołę jednolitą utorować dzieciom zdolnym możność dalszego kształcenia się. Przecież w tych czasach, gdy kwiat młodzieży naszej poległ na polach walki, jest obowiązkiem Państwa, dźwignąć szkolnictwo, przede wszystkiem szkolnictwo powszechne, a to podług mego przekonania przez typ szkolnictwa jednolitego. Aby więc nareszcie wypełnić luki w szeregach naszej młodzieży przez najzdolniejszych, aby powetować straty naszej młodej inteligencji, naszej przyszłości, musimy zastosować zasady państw zachodnich: „Wolny tor, wolną drogę uzdolnionym!” Dotychczas nie roztrząsałem sprawy: szkoły prywatne czy państwowe? Nie chcę się dzisiaj nad tem rozwodzić. Wiem, że szkolnictwo prywatne, przedewszystkiem szkolnictwo średnie w Kongresówce i w Małopolsce ma bardzo wielkie zasługi. Wobec tego nie chcę określać mego stanowiska do szkolnictwa średniego Proszę Panów, jestem przekonany, że Państwo musi być regulatorem, który powinien przynajmniej określać wysokość poziomu wykształcenia uczniów i wychowawców i dbać o to, ażeby nie było wolno zakładać każdemu laikowi swą szkołę lub szkółkę, nauczać i kierować tą szkółką, Państwo powinno mieć pieczę, ażeby nauczycielami i kierownikami szkół były przynajmniej osoby z aprobatą państwową i odpowiedniem przygotowaniem fachowem. Dlatego nasz klub N. P. R. pozwoli sobie w Komisji Konstytucyjnej zgłosić do art. 120 niektóre poprawki.</u>
          <u xml:id="u-35.17" who="#PNowicki">Kończąc, wyrażam przekonanie, że tak długo jak nie będziemy posiadali szkoły jednolitej nietylko tej samej dla wszystkich stanów, lecz jednej i jednolitej we wszystkich dzielnicach, tak długo nie wyrugujemy ducha separatystycznego i dzielnicowego z pośród nas Dopiero, gdy wyjdzie nowe pokolenie z jednolitej szkoły, wtedy zatrą się nareszcie wszystkie różnice stanowe i dzielnicowe, niestety dotychczas i obecnie bardzo wielkie, i będziemy się czuli jednym wielkim narodem demokratycznym!</u>
          <u xml:id="u-35.18" who="#PNowicki">Do art. 120 wskutek moich wywodów zgłaszamy poprawkę: dodać na końcu: „i fachowego przygotowania”, do art. 122 dodać po wyrazie: „obowiązków” słowa: „i należy do właściwości i obowiązków Państwa”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#AndrzejMaj">Głos ma p. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JanWoźnicki">Wysoka Izbo! Wobec widocznego braku zainteresowania w tej Wysokiej Izbie dla tej części Konstytucji nie będę przedłużać dyskusji, pragnę tylko omówić art. 123 i poprawki do niego zgłoszone. Mianowicie art. 123 w brzmieniu Komisji mówi, że „nauczanie w szkołach początkowych powszechnych, utrzymywanych przez Państwo i ciała samorządowe, jest bezpłatne”. Nie możemy się zgodzić na ten tekst, gdyż jesteśmy zdania, że nauczanie nietylko w szkołach początkowych, ale we wszystkich szkołach, utrzymywanych przez Państwo, powinno być bezpłatne. Na drogę tę wstąpiło już Państwo polskie. Wszystkie państwowe zakłady naukowe mają tak małe wpisy, że można je uważać za żadne.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#JanWoźnicki">Chodzi tylko o to, ażeby Państwo zakładało dostateczną ilość szkół średnich i wyższych, ażeby wszystkie ukryte zdolności, jakie tkwią w dzieciach ludu wiejskiego, sfer robotniczych, mogły się na jaw wydostać i ażeby wszystkie dzieci kształciły się w zakładach naukowych średnich i wyższych. Obecne brzmienie tego art. 123: zagradza drogę do średniego i wyższego wykształcenia młodzieńcom sfer biednych i dlatego popieramy poprawkę związku P. P. S., która mówi, że nauczanie w szkołach, utrzymywanych przez Państwo albo przez organy samorządowe, winno być bezpłatne”. Nie jest wyszczególnione, w jakich szkołach, a więc należy rozumieć, że i we wszystkich szkołach.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#JanWoźnicki">Następnie, jeszcze ksiądz Lutosławski zgłosił tutaj poprawkę, ażeby dodać jako ustęp drugi: „O rodzaju wychowania i wykształcenia dzieci rozstrzygają ostatecznie ich rodzice”. Jest to zasada najzupełniej słuszna. Jednakże w drugiej części swojej poprawki ks. p. Lutosławski wdaje się naszem zdaniem w szczegóły, które nie powinny być omawiane w Konstytucji, lecz w szczegółowych ustawach. Chodzi mianowicie o to, kto ma płacić za naukę dzieci, które nie będą się uczyły w szkołach państwowych, lecz w prywatnych; i oto Państwo miałoby tym rodzicom za naukę dzieci w szkołach prywatnych zwracać czy płacić tyle, ileby ono samo musiało łożyć na tych uczniów, gdyby korzystali z równorzędnej szkoły państwowej na ogólnych warunkach. Zdaniem naszem, jest to szczegół, który powinna omówić ustawa szczegółowa. Ale zwracam uwagę, że przecież rodzice mają możność wpływania na naukę dziecka przez to, że wybierają swoich posłów, którzy przez rządy parlamentarne ustalają kierunek szkolnictwa w państwie, że może w swoim czasie przy Ministerstwie Oświecenia będzie naczelna rada wychowawcza, w której rodzice będą reprezentowani i będą mogli wypowiadać się o kierunku nauczania, i jeżeli mimo to szkolnictwo państwowe nie będzie odpowiadało ich poglądom i jeżeli będą uważali za konieczne posyłać dzieci do szkół prywatnych, które ich poglądom bardziej dogadzać będą, to w takim razie niech ponoszą koszta i niech nie będzie zagmatwania i przeliczania, ileby kosztowało nauczanie tego lub owego dziecka w szkole państwowej.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#JanWoźnicki">Dlatego nie będziemy głosowali za drugą częścią poprawki ks. posła Lutosławskiego aż do miejsca, gdzie jest kropka. Natomiast trzeci ustęp tej poprawki: „ustawa określi przeprowadzenie tej ustawy” — przyjmujemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#AndrzejMaj">Głos ma p. ks. Lutosławski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#KazimierzLutosławski">Wysoka Izbo! Przedmówca zwrócił uwagę na to, jak rzeczywiście przedmiot, który w tej chwili jest na porządku dziennym, mało w tej Izbie znajduje zainteresowania. Niestety nietylko w Izbie, ale w całem naszem społeczeństwie sprawa wychowania i wykształcenia młodego pokolenia nie znajduje ani dostatecznego zrozumienia, ani ukochania, ani też zainteresowania. I dlatego uważam, że nie należy zrażać się tem, i zaprzestawać o tej sprawie mówić, tylko należy tembardziej to zainteresowanie podnosić przez wykazywanie olbrzymiego znaczenia tej dziedziny, zarówno dla potęgi państwa, jak także, co jest bezpośrednio ważniejsze, dla wartości typu narodowego, któremu to państwo ma służyć.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#KazimierzLutosławski">Wychodzimy ze 150 lat szkoły obcej potrójnie niszczącej nasz typ narodowy, i pierwszym obowiązkiem naszym w odrodzonej Ojczyźnie jest zadbanie o to, ażeby truciznę z duszy naszej, z duszy narodu naszego przez odpowiednie postawienie sprawy wychowania gruntownie wypłukać. Dlatego rozumiem, że niektórzy z nas chwytają się najprostszego, zdawałoby się, środka do celu prowadzącego, którego i kolega Nowicki użył, mianowicie przemocy Państwa dla wychowania dobrych obywateli. Cytował nam tu znane przykłady niemieckie, ale muszę powiedzieć, że przerażenie mnie ogarnia na myśl, ażeby Państwo Polskie miało w swojej polityce szkolnej naśladować wzory niemieckie. Przerażenie ogarnia na myśl, ażebyśmy mogli dobrowolnie pod jarzmo oddać dzieci nasze gdyż nawet jarzmo własnego Państwa jest dla wychowania zabójcze. Pierwszym obowiązkiem wychowania, pierwszym obowiązkiem szkoły jest całkowite uznanie wolności rodziców w kierunku wychowania dzieci i całkowite uszanowanie godności dziecka, które nie znosi tego, ażeby wychowanie stało się narzędziem nawet najszlachetniejszej polityki. Wychowanie, jako takie, sam fakt wychowania, jest Wielkiem dziełem politycznym i niech nam to wystarczy, niech szkoła w Polsce dobrze wychowuje ludzi, a jestem spokojny, że wychowa dobrych Polaków i dobrych patrjotów. Niech szkoła w Polsce pozwoli rodzicom całe ich ukochanie dla dzieci włożyć w troskę o to, jakiej szkole dzieci powierzyć, a jestem spokojny, że wszystkie kierunki polityczne w Polsce skorzystają na tem, że będą miały obywateli, w szkole dobrej i w całkowitej wolności wychowanych.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#KazimierzLutosławski">Sprawa wolności nauczania jest jednym z najdroższych talizmanów prawdziwej wolności narodowej. We wszystkich innych dziedzinach można tę wolność dokrawać do potrzeb doraźnych pod naciskiem okoliczności i wymagań chwili. W jednej dziedzinie sprzeciwiłbym się temu bezwzględnie, to jest w dziedzinie wychowania. Godność dziecka powinna być tem świętem świętych dla każdego polityka, do którego nie wolno wnosić żadnych motywów doraźnej polityki zamierzeń czy korzyści.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#KazimierzLutosławski">Jestem, ku zdumieniu może niektórych moich przeciwników, z głębi duszy zwolennikiem dania całkowitej swobody rodzicom, nawet najskrajniejszych przeciwnych ze mną poglądów, wychowania dzieci według tych poglądów, jakie mają.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#komentarz">(P. Chudy: Czy i antyreligijnych także?)</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#KazimierzLutosławski">Także.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#komentarz">(P. Chudy: Brawo)</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#KazimierzLutosławski">Uważam, że Państwo Polskie nie może rodzicom zabronić wychowania dzieci jak im się podoba, jak uważają za najlepsze, bo mam całkowite zaufanie do natury ludzkiej pod tym względem, że rodzice, nawet nieraz, jak to już wykazywaliśmy, w naszem pojęciu hołdujący mylnym poglądom, dzieci swoje jednak w najprawowitszej wierze ojców wychowują Mam to zaufanie, że miłość rodzicielska będzie dużo lepszem zabezpieczeniem interesów dzieci, niż najwyszukańsze zabezpieczenie, które byśmy w ręce państwa mogli oddać w postaci przymusu. I dlatego uważam, że jak z jednej strony zgodnie z wolą olbrzymiej większości rodziców wszelkich wyznań szkoła państwowa, jako wyraz poglądów większości, musi dawać odpowiednio do wyznania tych dzieci obowiązkową naukę religji, tak skądinąd uważałbym za niegodne wolnego państwa, żeby rodzicom, którzy według naszych poglądów błądzą, i są w rzeczywistym obłędzie pod tym względem, pragnąc dzieciom wyrwać z duszy wiarę, uniemożliwiało wychowanie dzieci w specjalnych prywatnych szkołach eksperymentalnych, w którychby nic o Bogu nie mówiono.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#KazimierzLutosławski">Będę nad tem bolał, będę to uważał za krzywdę dzieci, będę się starał przeciwdziałać temu w drodze słusznego obywatelskiego ścierania się poglądów, ale przymus państwowy nie może być tu zastosowany, poza państwowemi szkołami.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#KazimierzLutosławski">Przytaczano z tego miejsca, jak dalece Kościół katolicki był i jest tolerancyjny, jak dalece wówczas, kiedy był w możności przymusowego ochrzczenia dzieci niewiernych niewcześne pomysły takie kategorycznie potępił dlatego że prawo rodziców do dzieci jest prawem naturalnem i poprzedza wszelkie inne prawa do dzieci, któreby ktoś z innego tytułu mógł rościć.</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#KazimierzLutosławski">Dlatego też, proszę Panów, idę tak daleko w głębokim przekonaniu o słuszności tej sprawy, że uważam, że Państwo powinno się zrzec w pewnem znaczeniu prawa dysponowania podatkiem szkolnym ludności na rzecz rodziców, w tem znaczeniu, ażeby Państwo za rządowe pieniądze, w granicach możliwości, dawało dzieciom taką szkołę, jakiej życzą sobie ich rodzice. W pewnym względzie dzieje się to przez stosowanie zasady szkoły wyznaniowej, ale i tego nie dosyć; właśnie uważam za bardzo charakterystyczne dla obrony mego stanowiska, że w warunkach w których Państwo Polskie ma możność niedania ani grosza rządowego na szkoły, sprzeczne z poglądami większości, pod rozmaitymi względami, że właśnie w tych warunkach wystąpiłem z tym wnioskiem, aby każda szkoła początkowa i średnia, która pewnym zasadniczym wymaganiom, stawianym przez Państwo pod względem wiadomości ogólnych, których udziela — czyni zadość, miała prawo do zwrotu kosztów, których oszczędza Państwu, wychowując dzieci; mianowicie z tego tytułu wychodząc, że rodzice — tych dzieci także przecież składają opłatę szkolną. Walka o tę zasadę odbyła się przed laty kilkudziesięciu we wręcz odmiennych warunkach w Holandji. W Holandji 50 lat temu, kiedy większość, jak i dziś zresztą, była tam bardzo silnie sekciarska, protestancka, zaprowadzono przymus szkolny i odmówiono szkołom mniejszości katolickiej jakiejkolwiek subwencji państwowej, podczas, kiedy szkoły państwowe — areligijne — były całkowicie bezpłatne; szkoły katolickie musiały być bardzo kosztowne, bo ludność katolicka stanowiła małą cząstkę ludności kraju Pomimo to, Kościół niezwłocznie zwrócił się do walki przeciw tej fałszywej zasadzie i wystąpił z twierdzeniem, że rodzice, nie mogą być przez Państwo zmuszani do posyłania dzieci do szkoły, którą uważają za szkodliwą i że mają prawo do tego, ażeby państwo pewien właściwy udział w koszcie wychowania tych dzieci (skoro wszyscy płacą podatek szkolny), obróciło na te szkoły, które rodzice uważają dla swoich dzieci za dobre. Walka ta trwała lat 50 i została w tym roku uwieńczona całkowitem powodzeniem. Większość w opinji publicznej Holandji uznała wykazywaną przez 50 lat z najwyższym wysiłkiem i z wielkiem poświęceniem prawdę, że katolicy żadnym pokusom materjalnym nie dadzą się pociągnąć i wybiorą takie szkoły dla swoich i dzieci, które uważają za lepsze. I Holandja, pomimo, że katolicy są tam w mniejszości, uznała w Sejmie, że tej mniejszości możność uczęszczania dzieci do szkół według poglądu ich rodziców się należy. I dzisiaj w Holandji, rzecz zdumiewająca, na 75 głosujących w sejmie, 72 głosowało za tem nowem prawem i przeprowadziło tę żelazną zasadę, że od woli rodziców zależy wychowanie dzieci, że rodzice rozstrzygają do jakiej szkoły posyłać dzieci, i że państwo ma obowiązek ustępować szkołom odpowiednią część podatku, jeśli dzieci uczęszczają do szkół, które rodzice uważają za dobre.</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#KazimierzLutosławski">Zasada ta również oddawna jest stosowana w Anglji. Państwo angielskie zwraca z podatku szkolnego wszystkim prywatnym szkołom koszty utrzymania, według przeciętnego kosztu utrzymania w szkołach państwowych, według liczby dzieci jedynie.</u>
          <u xml:id="u-39.12" who="#KazimierzLutosławski">Ja wiem, że z tym wnioskiem znalazłem się w mniejszości i w moim własnym klubie, ale nie tracę nadziei, że tak jak w Holandji zatryumfowała ta zasada, tak samo i u nas z czasem zatryumfuje, że nie będziemy się kusić, aby podciągnąć pod przymus państwa premjowanie państwowego gatunku szkół i że uznamy, że w zakresie wychowania wola rodziców jest ostateczną instancją i że państwo nie może przez darniowe szkoły kusić rodziców, ażeby nie do szkół, które za lepsze uważają, ale do gorszych, a darmowych dzieci oddawali.</u>
          <u xml:id="u-39.13" who="#KazimierzLutosławski">I dlatego wniosłem do art. 132 poprawkę.</u>
          <u xml:id="u-39.14" who="#KazimierzLutosławski">Słyszałem w dyskusji i w rozmowach z kolegami, że zasada sama jest dosyć powszechnie uznana za słuszną, że o rodzaju wychowania i wykształcenia dzieci rozstrzygają ostatecznie ich rodzice, i że gotowi byliby głosować za tą poprawką z wypuszczeniem środkowego zdania i odesłaniem rzeczy do osobnej ustawy. Wobec tego godzę się na skreślenie środkowego zdania, na nieprzesądzanie jeszcze w tej chwili jak ta zasada będzie zastosowana, odkładając definicję i walkę o to do właściwej ustawy szkolnej. Ale umieszczenie w konstytucji przynajmniej tej zasady, że o rodzaju wychowania i wykształcenia dzieci rozstrzygają ostatecznie ich rodzice, uważać będę osobiście za wielkie zwycięstwo słuszności, sprawiedliwości i wolności w dziedzinie wychowania.</u>
          <u xml:id="u-39.15" who="#KazimierzLutosławski">Proszę Wysokiej Izby, ponieważ rozprawa nad artykułami, dotyczącemi szkolnictwa, została połączona, muszę przejść do następnych artykułów i pokrótce określić stanowisko naszego klubu.</u>
          <u xml:id="u-39.16" who="#KazimierzLutosławski">W stosunku do art 124 Z w. L. N. proponuje, ażeby dodać pewne ograniczenia; artykuł ten brzmi „wszystkie szkoły i zakłady wychowawcze, zarówno publiczne, jak i prywatne podlegają nadzorowi władz państwowych”. Proponujemy dodać ograniczenie: „w zakresie przez ustawy określonym”. Uważam, że to ograniczenie nie jest zbyteczne. Nadzór państwowy, zwłaszcza w państwie, które odziedziczyło biurokrację, tak jak my, o bardzo złych wzorach musi w każdym obywatelu prawo i wolność miłującym budzić z góry obawy i zastrzeżenia. Dlatego też proponujemy, ażeby dodać pewne zastrzeżenie, że może on być zastosowany tylko w zakresie przez ustawy określonym.</u>
          <u xml:id="u-39.17" who="#KazimierzLutosławski">W następnym artykule Związek nasz stoi ne stanowisku, że nauka religji musi być obowiązkowa w szkole, jeżeli jest utrzymywana przez państwo lub ciała samorządowe. Określenie tego artykułu w szkole „początkowej i średniej” nie jest wystarczające, bo określenie co to jest szkoła średnia i wyższa nasuwa często wątpliwości, a motyw jest taki, że zdaniem olbrzymiej większości wszystkich wyznań — dla młodzieży do lat 18 nauka religji jest niezbędna. Chodzi o zakłady, których program jest przeznaczony dla młodzieży, a nie o wypadki, kiedy jest w szkole młodzież innego wieku, aniżeli jej program przewiduje.</u>
          <u xml:id="u-39.18" who="#KazimierzLutosławski">W art. 126 występuje zasada szkół wyznaniowych. Muszę tutaj powrócić do dyskusji, którą prowadziliśmy na jednem z poprzednich posiedzeń i która odbiła się echem w prasie żydowskiej. Mianowicie moje twierdzenie, że nauka moralna, udzielana w wychowaniu żydowskiem, jest nauką niezgodną z naszemi poglądami i budzącą nierównomierne uczucia względem swoich i nie swoich, spotkało się z wielkim protestem tak z tego wysokiego miejsca, jak również i w prasie.</u>
          <u xml:id="u-39.19" who="#KazimierzLutosławski">W organie „Nasz Kurjer” zostałem zaszczycony przez pana rabina Nuchima Asza z Częstochowy listem otwartym, w którym p. rabin Asz przytacza szereg cytat z Talmudu i Pisma Świętego, stwierdzających, że nie jest obcem i temu prawodawstwu moralnemu nakładanie obowiązku moralnego traktowania także nie-Żydów z miłością i wymierzania im sprawiedliwości. Niestety, cytaty te przekonać mnie nie mogą.</u>
          <u xml:id="u-39.20" who="#KazimierzLutosławski">Co do cytat z tej dziedziny, muszę powiedzieć, że ogromnie sceptycznie usposabia do nich pewna zasada, która przez niektórych głosicieli tego wyznania została ujęta w formułę praktyczną „ci zabraniają a tamci pozwalają. Jedno i drugie są słowa Boga Żywego”. To znaczy, że w tym zbiorze przepisów można znaleźć zakaz i pozwolenie, w jednym i drugim kierunku dające się interpretować. Otóż z rozmaitych ksiąg, wchodzących w skład Talmudu, można przytoczyć cytaty bardzo różne od tych, które p. rabin Asz zacytował. W jednej z ksiąg, Mechilta w 1 rozdziale czytamy: „najlepszego z gojów zabij”, albo w 55 rozdziale księgi Baba-Batra, mówiącym o własności: „jeżeli Żyd wetknie rydel w ziemię goja — już stał się panem całości”, albo w Baba-Kamina, 47b: „jeżeli ktoś poda cudzemu bydlęciu truciznę, to jest wolny wobec sądu ludzkiego, a będzie sądzony sądem nieba”, dalej w księdze Chonen-ha-Miszpat w art. 283 powiedziano: „Jeżeli goj, któremu Żyd był dłużny, umarł, a spadkobiercy jego o tym długu nie wiedzą, to żyd płacić nie potrzebuje”; jeżeli — Tosefto w Szebuot w 2 rozdziale czytamy: „kto przysiągł wobec gojów, rozbójników i celników, nie odpowiada”; w księdze Aboda-Zara w 8 rozdz. czytamy: „gojowi zakazane jest kraść, rabować, lub brać niewolnika u goja lub Żyda, ale Żydowi u goja nie jest zakazane”.</u>
          <u xml:id="u-39.21" who="#komentarz">(A Thon: z jakiego to leksykononu? Meyera?)</u>
          <u xml:id="u-39.22" who="#KazimierzLutosławski">Z rozmaitych tłumaczeń, które Panowie odrzucają wprost jednem twierdzeniem. że są nieścisłe, ale proszę Panów, twierdzenie takie nie da się utrzymać. Jeszcze jedną cytatę przytoczę. W Chonen-ha- Miszpat § 388 czytamy: „jeżeli Żyd fałszuje monetę w mieście, w którem rząd tego zakazuje, i należy się obawiać, że wszystkich Żydów może to narazić na nieprzyjemności, to należy Żyda przestrzec i obowiązek ten spada na sąd żydowski”. Widzimy więc, że pojęcia moralne, które są fundowane na takich zasadach, są bardzo różne od naszych: u nas obowiązkiem sądu jest ścigać fałszerza monet, a tam ostrzegać go, ażeby go nie złapali.</u>
          <u xml:id="u-39.23" who="#KazimierzLutosławski">Proszę Panów. chciałbym rozprawić się zasadniczo z tym kontrargumentem używanym przeciw wszystkim cytatom z Talmudu, że są one wszystkie sfałszowane. Jest szczególnem, że tłumaczeń Talmudu mamy w rozmaitych językach i z rozmaitych stuleci wiele; wszystkie mówią to samo, ale Żydzi do dziś dnia mają jedną odpowiedź: to jest sfałszowane. Proszę Panów, ja przypadkiem należę do ludzi, którzy język hebrajski trochę znają, jestem więc w możności ocenić ścisłość tłumaczenia i mógłbym ewentualnie podjąć trud zbadania tej ścisłości, ale uważam, że wymaganie tego nie jest słuszne. Tłumaczenia są dawne, powszechnie znane, używane i cytowane, a jeśli się znajduje w nich to ostrzeżenie, że zdradzenie przed gojem treści tych tekstów uważa się za jedną z największych zbrodni, to pojąć łatwo, dlaczego żadne tłumaczenie nie będzie przez Żydów uznane za ścisłe.</u>
          <u xml:id="u-39.24" who="#KazimierzLutosławski">Pan rabin Asz proponuje mi odbycie eksperymentalnego doświadczenia dla stwierdzenia, która szkoła, względnie która szkoła moralna większą wywołuje tolerancję dla innych wyznań. Proponuje mi, ażebym sprawdził, jak różnie zachowuje się tłum dzieci żydowskich wobec księdza katolickiego, a jak tłum dzieci nieżydowskich wobec rabina w stroju rabinicznym przechodzącego przez ulice miasta. Ja nie wątpię, że ten eksperyment wypada na niekorzyść dzieci chrześcijańskich. Tak jest, niestety, wiem o tem; ale przyczyny należałoby szukać gdzieindziej. Bo łatwo jest udowodnić, że jeśli dzieci chrześcijańskie odznaczają się niekiedy grubiańską złośliwością, niegodziwą złośliwością wobec Żydów, to czynią to wbrew naukom, pobieranym w szkole i wbrew przepisom katechizmu i swojego prawa moralnego. A dzieci żydowskie, które traktują z pogardą gojów, które uważają, że odrębna moralność powinna obowiązywać względem nich, postępują zgodnie z nauką moralną, wszczepioną w nich od dzieciństwa.</u>
          <u xml:id="u-39.25" who="#KazimierzLutosławski">I chciałbym jako argument inny, również praktyczny przytoczyć inny dowód. Mianowicie statystykę kryminalną. Wydana przez Rosowa statystyka zbrodniczości w Królestwie Polskiem na podstawie orzeczeń sądu okręgowego warszawskiego za lat 10 od roku 1876 do 1886, podaje cyfry istotnie zastraszające. Spotykamy tam zestawienie głównych zbrodni, za które byli skazani przestępcy w ciągu tego dziesięciolecia, i znajdujemy na 1000 skazanych: za przywłaszczenie i defraudację 587 Żydów, za bandytyzm 652, za fałszerstwo i oszustwo 789, za paserstwo 797, za jawne zabójstwo istotnie tylko 111, ale za trucicielstwo 824,</u>
          <u xml:id="u-39.26" who="#komentarz">(P. Thon A za pijaństwo?)</u>
          <u xml:id="u-39.27" who="#KazimierzLutosławski">... za krzywoprzysięstwo i fałszerstwo pieniędzy 862, za sztuczne bankructwo 921,</u>
          <u xml:id="u-39.28" who="#komentarz">(wesołość)</u>
          <u xml:id="u-39.29" who="#KazimierzLutosławski">za handel żywym towarem 937, za podrabianie pieniędzy 946.</u>
          <u xml:id="u-39.30" who="#KazimierzLutosławski">P. Thon powiada, że statystyka pijaństwa jest odwrotną; i istotnie przypuszczam, że byłaby ona mniej korzystna dla ludności chrześcijańskiej; ale jabym pragnął, żeby ten fakt uzupełnić statystyką co do rozpajania, a wtedy przypuszczam, że okaże się ona dużo bardziej obciążającą ludność żydowską.</u>
          <u xml:id="u-39.31" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo)</u>
          <u xml:id="u-39.32" who="#KazimierzLutosławski">Nie twierdzę bynajmniej, jakoby prawo moralne żydowskie nie potępiało tych czynności; ale wychowanie moralne Żydów w stosunku do tych zbrodni posiada jedną cechę, mianowicie, że odróżnia zasadniczo zbrodnie w stosunku do Żydów i w stosunku do nie Żydów; a ponieważ Żydzi znajdują się w społeczeństwie obcem, zbrodniczość ich jest zatrważająca. Przypuszczam i z góry jestem skłonny uznać, że prawdopodobnie tak jest, że gdybyśmy zestawili statystykę zbrodniczości Żydów wewnątrz społeczeństwa żydowskiego i zbrodniczości chrześcijan — bardzo być może, że zbrodniczość Żydów wewnątrz społeczeństwa żydowskiego okazałaby się mniejsza, niż zbrodniczość naszego społeczeństwa; to jest możliwe. Wielki trening prawa moralnego, jaki Żydzi przeszli od tysięcy lat, wpoił w wychowanie Żydów poszanowanie dla tego prawa, większe niż u nas.</u>
          <u xml:id="u-39.33" who="#KazimierzLutosławski">Ale to prawo obowiązuje tylko wewnątrz i cała historja Żydów jest oparta na tej wyłączności. Jeżeli Weźmiemy ustępy ze Starego Testamentu, gdzie się wykazuje Żydom prawo do eksterminacyjnej walki w stosunku do ludów chananejskich, to niepodobna tego wytłomaczyć w oderwaniu od Mesjanicznego pojmowania dziejów ludzkości, i bez wskazania, że i ta eksterminacja chananejczyków była potrzebna na to, żeby Żydzi mogli wydać Mesjasza i byli gotowi do jego przyjęcia. Tylko z punktu widzenia Mesjanicznego można pojąć tę straszną historję tułactwa, ucisku, prześladowań i mąk, to straszne spełnienie się na nich przekleństwa, które u stóp Golgoty na siebie i swoje dzieci ściągnęli. I niech mi koledzy Żydzi wierzą, że nie brak mi zarówno jak i innym jednostkom chrześcijańskim szczerego współczucia dla tego losu, ale historja nam pokazuje, że jest to zagadnienie niemal bez wyjścia, jeżeli Żydzi nie potrafią znaleźć swego terytorjum, w którem będą się swoją wysoką etyką rządzili wewnątrz siebie i dla siebie, i nie będą mieli naokoło siebie środowisk, które ich widocznie demoralizuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Chudy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#AntoniChudy">Wysoka Izbo! Przedmówca mój ks. Lutosławski zaznaczył, ku memu bardzo przyjemnemu zdziwieniu, że jest za tem i godzi się chętnie, ażeby wola rodziców była ostateczną instancją nawet co do wychowania religijnego. To twierdzenie wydaje mi się jednak niestety sprzeczne z faktycznym stanem, gdyż już w art. 125, gdzie mówi się o obowiązkowości nauki religji, twierdzi się zupełnie co innego. Tutaj za bardzo wybitnem współdziałaniem ks. Lutosławskiego, przymus nauki religji został do projektu ustawy wciągnięty, a nie można pogodzić tej najwyższej instancji jaką jest wola rodziców z. przymusem religijnym. Bo jeżeli wolno ojcu lub też matce bezwzględnie kierować wychowaniem swego dziecka, to trudno zrozumieć, że wyłącza się tu stanowczo wychowanie religijne.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#AntoniChudy">Społeczeństwo polskie, jak wszystkie społeczeństwa cywilizowane, jest pod względem religijnym bardzo zróżniczkowane. Tak w społeczeństwie polskiem, jak np. we francuskiem, amerykańskiem są różne prądy, wierzenia i przekonania religijne, które muszą być stanowczo szanowane. Wychowanie religijne w Polsce jest dotychczas jakiemś nietykalnem tabu. Nikt o tem nigdy nie mówił i społeczeństwo tem się nigdy nie interesowało. Owszem, sądzono powszechnie, że niema tu nikt nic do powiedzenia, że wszystko to już zostało zrobione i ustanowione. A ustanowił to oczywiście kler i krytykować tego nikomu nie wolno. Społeczeństwo polskie, które kierowało się tą zasadą takie ma przekonanie, nie jest niestety społeczeństwem najbardziej religijnem, jakiemby się zdawało. Mimo to, że większość w społeczeństwie polskiem jest za przymusowem wychowaniem religijnem i za przymusem nauki religji w szkole, społeczeństwo to nie jest religijne, a nawet, śmiem twierdzić, że jest mniej religijne niż społeczeństwo francuskie, amerykańskie, angielskie. Z tego by wypadało, że przymusowość nauki religji w szkole nie pogłębia uczucia religijnego, przeciwnie, każda przymusowość osłabia uczucie religijne. Można nakazać komuś czyn, ale nigdy nie można nikomu nakazać uczucia.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#AntoniChudy">Ten stan społeczeństwa znajduje odbicie i w sejmowej Konstytucyjnej Komisji i tutaj większość społeczeństwa znajduje swój wyraz wskutek czego taka klauzula w art. 125 została przyjęta. Ten artykuł jest unikatem w innych konstytucjach i może tylko ustawodawstwo hiszpańskie iść tutaj w porównaniu z proponowanem naszem ustawodawstwem.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#AntoniChudy">Nauka religji w szkołach, jak wiadomo każdemu pedagogowi, jest przedmiotem najtrudniejszym do nauczenia i najciężej przyswajanym przez młodzież, zwłaszcza w szkołach powszechnych. Przyczyny tego należy szukać w metodzie i w stanie społeczeństwa pod tym względem. Społeczeństwo po największej części jest areligijne, a szczególniej sfery t. zw. inteligentne. Dzieci uczuć religijnych przeważnie nie wynoszą z domu, dopiero w szkołach mają się religji nauczyć. W szkołach uczą się religji teoretycznie, w domu słyszą, co innego i znajdują się w sprzeczności między tem co słyszą i tem czego się uczą. Ta sprzeczność potęguje się coraz bardziej w wyższych latach nauki, gdy jeszcze przyjdą do tego niektóre sprzeczności pochodzące ze stosunku nauki świeckiej do nauki religji. Wówczas to obojętność religijna u młodzieży szkolnej staje się coraz większą, a uczucia religijne stopniowo znikają u młodzieży Ale młodzież wie o tem dobrze, że me może tego wyjawić i tylko umysły młodzieży przekornej i dzieci uważanych za mędrkujące, niejednokrotne zadają nauczycielom religji rozmaite pytania i proszą o wyjaśnienie różnych sprzeczności, jakie umysłowi ich się nasuwają. Oczywiście pedagog wówczas nie może im dać takiej odpowiedzi, któraby ich umysły zaspakajała, odpowiedzi wyczerpującej, i w sercu dziecka, w jego umyśle niezgodność tego, czego się uczy, z tem co widzi, potęguje się.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#AntoniChudy">A dalej oprócz tej niezgodności wewnętrznej utrudnia naukę religji jeszcze kiepska metoda, metoda przestarzała, scholastyczna, średniowieczna. Gdy w przedmiotach świeckich istnieje i obowiązuje metoda współczesna, która polega na kształceniu wyobraźni i sądu, czyli wogóle na kształceniu myślowem człowiekka, to metoda katechizmu uczy bezmyślnie słów i pielęgnuje jedynie werbalizm, który jest uciążliwy dla umysłu ludzkiego. Dlatego w wyższych klasach szkół średnich spotykamy się bardzo często, i musimy to sobie otwarcie powiedzieć, z zanikiem uczuć religijnych u młodzieży. Przezorna młodzież wie jednak, że zdradzać się z tem nie może; ona udaje wiarę, ona wie, że z powodu przymusu religijnego nie może być szczera względem siebie. Powstaje więc dwulicowość i w ten sposób paczy się charakter młodzieży. Młodzież ta wykonywa praktyki religijne, i w ten sposób nawet ze stanowiska samej religji popełnia świętokradztwo.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#AntoniChudy">Do tego prowadzi bezwzględny przymus nauki religji w szkole.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#AntoniChudy">Taki przymus istniał w szkołach galicyjskich. Jakkolwiek ustawodawstwo austrjackie zaprowadziło obowiązkowość nauki religji, jednakże ustawodawstwo to było ograniczone pewnem rozporządzeniem ministerjalnem, które powiadało, że jeżeli rodzice stanowczo nie życzą sobie nauki religji w szkole, wówczas nie można ich do tego zmuszać. Ale to ministerjalne rozporządzenie w Galicji nie miało zastosowania i dochodziło z tego powodu do przykrych konsekwencji. Zdarzało się nieraz że dzieci rodziców bezwyznaniowych musiały pozornie udawać w szkole katolików. Czy taki system wychowania jest dobry, czy jest rzeczą szkoły wychowywać w ten sposób i paczyć charaktery, to jest oczywiście pytanie, które rozstrzygnąć musimy i to w kierunku negatywnym, ażeby społeczeństwo polskie nie ucierpiało. Celem szkoły nie może być oportunizm względem samego siebie, ani pruderja, tylko musi być otwartość, harmonja i równowaga wewnętrzne, która da się jedynie wtedy osiągnąć, jeżeli będzie zastosowana fakultatywność nauki religji w szkole.</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#AntoniChudy">Z tej wysokiej trybuny mówiono o tem, że jeżeliby pozostawiono swobodę nauczania religji w szkole, wówczas ucierpiałaby moralność i etyka Związuje się w całem społeczeństwie dość mylnie etykę z nauką religji i to jedynie katolickiej. Gdybyśmy w ten sposób na tą sprawę się zapatrywali, wówczas musielibyśmy stwierdzić, że we wszystkich tych narodach, które nie są katolickie, szkoły szerzą nieetyczność. A więc wszyscy protestanci, przypuśćmy, powinni być nieetyczni, wszyscy kalwini, albo też wyznawcy innych wyznań są nieetyczni. Do takiego twierdzenia dojść nie możemy. Przeciwnie, spotykamy się nieraz z tem, że obywatele Państwa nie katolicy, są bardzo etyczni, a znowu nieraz szczerzy bardzo katolicy są nieetyczni. A więc nie religja, nie nauka religji prowadzi do etyki. Rozumiał to nawet ks. Piramowicz, o którym nie można wątpić, że był dobrym księdzem, bo gdy Kołłątajowi zarzucano nieprawowierność, to ks. Piramowiczowi w tej mierze niczego nie zarzucano A mimo to ks. Piramowicz nauki religji do szkoły nie wprowadził, ale wprowadził naukę moralności. Uważał on, że nauka moralności jest zupełnie wystarczająca, że te dwie rzeczy nie są zupełnie ze sobą połączone. Etyka jest zawisła od rozwoju społeczeństwa i od warunków, w których to społeczeństwo żyje. I tak w wiekach średnich nieetycznem było pożyczanie pieniędzy na procent Było to nieetycznem dla katolików. A gdy rozwinął się w społeczeństwie katolickiem system kapitalistyczny i zmieniły się warunki i sposób życia, wtedy pożyczacie pieniędzy na procent stało się etycznem.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#AntoniChudy">Nieetycznem jest dla rolnika włościanina mieszkającego wśród lasów podpalenie, ale etycznem jest wykradzenie drzewa z lasu, chociaż jest on pod innemi względami dobrym katolikiem. Jest to etycznem dla jego sumienia. Nie mówię, że jest etycznem wogóle, ale on to tak tłómaczy.</u>
          <u xml:id="u-41.9" who="#AntoniChudy">Tak samo dla mieszkańca bezludnej wyspy korsarstwo jest etycznem, bo on z tego żyje, ale gdy zdobędzie inne środki życia, można jego pokolenie wychować w ten sposób, że ono korsarstwo uzna za rzecz nieetyczną. Od kultury więc społeczeństwa zawisłą jest etyka, która się ciągle zmienia, a religja zmieniać się nie może, musi pozostać zawsze tą samą. I dlatego takie argumenty, że gdyby się religję uczyniło w szkole przedmiotem nieobowiązkowym, wówczas ucierpiałaby na tem etyka, oczywiście nie mają racji bytu.</u>
          <u xml:id="u-41.10" who="#komentarz">(P. ks. Maciejewicz: Teolog współczesny!)</u>
          <u xml:id="u-41.11" who="#AntoniChudy">Ja stwierdzam tylko fakty, a ksiądz potem będzie mówił ze stanowiska teologicznego.</u>
          <u xml:id="u-41.12" who="#AntoniChudy">A jeszcze i ze względów państwowych mógłbym się zastanowić nad tem, czy jest konieczną obowiązkowość nauczania religji w szkołach. Szkoła, jak opiewa art. 126, powinna być w Polsce wyznaniowa; a więc przy kreowaniu szkół, musimy mieć na względzie także i względy wyznaniowe, a według art. 125 znowu względy religijne, a według Traktatu Wersalskiego i względy mniejszości narodowych. Jeżeli te wszystkie względy połączymy, wówczas dojdziemy do takiego stanu, że bardzo mało szkół będzie można założyć, albo trzeba by ich zakładać nieskończoną ilość. Weźmy taki konkretny wypadek: jeżeli w jakiejś gminie będzie 200 dzieci, wówczas dla tych dzieci wystarczyłaby jedna szkoła powszechna o 7 nauczycielach, ale jeżeli wśród tych 200 dzieci będzie połowa katolików, a połowa protestantów, to już jest potrzeba kreowania dwuch szkół, ze względów wyznaniowych, a jeżeli w tej setce katolików będą jedni grecko-katolickiego wyznania, np. Rusini, Ukraińcy, a drudzy katolicy także, ale Polacy, to dla nich trzeba będzie zbudować jeszcze jedną szkołę, a jeżeli będą Polacy-ewangelicy, a drudzy ewangelicy Niemcy, to znowu trzeba dwie szkoły zbudować. Jeżeli tam będzie przypuśćmy jeszcze z 15 dzieci żydowskich, to one szkoły wcale nie dostaną i dojdziemy do nonsensu. W Austrji dzięki praktyce stwierdzono, że tą drogą pójść nie można.</u>
          <u xml:id="u-41.13" who="#AntoniChudy">I takie państwo par excelence katolickie, jakiem była Austrja, pod tym względem postępowało kompromisowo, tworzyło nie szkołę narodowościową, ale szkołę ogólną, do której uczęszczały dzieci wszystkich wyznań, a dopiero na naukę religji dzieci różnych wyznań się rozłączały. To była szkoła symultanna, która nikomu nie zaszkodziła i katolicy i dzieci innych wyznań miały sposobność uczyć się religji W Polsce tak samo chociażbyśmy uchwalili ten artykuł w tem brzmieniu, byłby on niewykonalny i Rząd musiałby potem przy kreowaniu szkół inną drogą postępować.</u>
          <u xml:id="u-41.14" who="#AntoniChudy">Państwo nie jest jakiemś zrzeszeniem religijnem, nie jest bractwem kościelnem, ani zbiorem różnych bractw kościelnych, ale organizacją polityczną i gospodarczą. Nie jest celem państwa wychowywać dobrych katolików, dobrych protestantów, dobrych kalwinów, dobrych żydów, ale dobrych obywateli państwa, dobrych ludzi.</u>
          <u xml:id="u-41.15" who="#komentarz">(P. ks. Lutosławski: Człowiek bez religji nie jest dobry)</u>
          <u xml:id="u-41.16" who="#AntoniChudy">Dobroć, obywatelskość i ludzkość nie jest przywiązana specjalnie do żadnej religji, (p. ks. Lutosławski: Ale do jakiejś w każdym razie) bo inaczej dobrymi ludźmi byliby katolicy, a wszyscy niekatolicy byliby złymi ludźmi. Tymczasem tak nie jest. Państwo ma obowiązek wychowywać dobrych obywateli, a nie dobrych wyznawców różnych religji. Państwo, jako organizacja gospodarcza, tylko te względy, względy polityczne i gospodarcze musi mieć na oku. Państwo musi dbać oto, żeby szkoła wychowała dobrych obywateli i Polaków, a nie dobrych wyznawców różnych religji.</u>
          <u xml:id="u-41.17" who="#AntoniChudy">A że nie chodzi w parze: dobry wyznawca swojego wyznania i dobry obywatel państwa, tego mamy przykład na szkołach XVIII wieku. Szkoły jezuickie w Polsce, XVIII wieku wychowały wspaniałych katolików. Wszyscy prawie szlachcice, którzy Polskę sprzedawali, magnaci polscy, wszyscy należeli do Sodalicji Marjańskiej, wszyscy bardzo modlili się, a mimo to ojczyznę swoją sprzedawali Moskalowi za pieniądze. Byli więc oni dobrymi katolikami, ale złymi Polakami.</u>
          <u xml:id="u-41.18" who="#AntoniChudy">Polska dzisiaj jeszcze u kolebki swojej państwowości musi dbać o to, ażeby polską rację stanu wszczepić w duszę dzieci w duszę swych przyszłych obywateli i Polska nie może zdać się na prywatną inicjatywę, bo prywatna inicjatywa dochodzi nieraz na bezdroża. Polska musi dążyć do takiej szkoły, któraby państwowość i polską utwierdziła. Mieliśmy w Galicji szkoły polskie, ale nie utwierdziły one państwowości żadnej i to dobrze, że państwowości austrjackiej nie utwierdziły. Ale też jaki jest dzisiejszy stan uświadomienia i ludu polskiego? Dzisiaj jeszcze w Galicji nie mamy Polaków, ale mamy przeważnie: wśród chłopów katolików, to samo w Kongresówce są nie Polacy, ale katolicy. Szkoła powinna dążyć do tego żeby istnieli nie katolicy, a dobrzy obywatele państwa Można te sprawy połączyć, ale nigdy się tego nie załatwi przez narzucanie przymusu choćby z tego względu jak stwierdził ks. Lutosławski, że wola rodziców jest ostatnią, instancją w wychowaniu dzieci. Jeżeli więc rodzice nie życzą sobie, ażeby dzieci pobierały nauki religji w szkole, nie można ich przymuszać. Jak powiedział ks. Lutosławski: my tak daleko pójdziemy, że i i tutaj wolność damy. Więc dajcie Panowie i pod tym względem ludności wolność, a wolność da się tylko w ten sposób, jeżeli zaprowadzi się w szkołach fakultatywność nauki religji, jeśli rodzice będą decydować kierunku wychowania swoich dzieci. Wówczas i prawdziwi wierzący katolicy będą mogli korzystać z przymusu nauki religji, a inni znowu mogli korzystać z wolności pod tym względem.</u>
          <u xml:id="u-41.19" who="#AntoniChudy">I dlatego pozwolę sobie w tej mierze zgłosić do art. 125 następującą poprawkę: po słowach „jest nauka religji obowiązkowa” proponuję dodać słowa „dla dzieci, których rodzice lub opiekunowie wyrażą w tym kierunku zgodę”. — O przyjęcie tej poprawki proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Proponuję odroczenie dalszej dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Nadeszły następujące nagłe wnioski:</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły pp. Bigońskiego i tow. N. Ch. K. R. o usunięcie bezrobocia w Bydgoszczy — odsyłam do Komisji Przemysłowo-Handlowej.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Adama i tow. o doraźną pomoc dla emerytów, urzędników prywatnych w b. zaborze austryjackim — odsyłam do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Kiernika i tow. z klubu P.S.L. w sprawie zawieszenia przez delegację sowiecko-rosyjsko-ukraińską rokowań pokojowych w Rydze, odsyłam do Komisji Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Następne posiedzenie proponuję odbyć w najbliższy czwartek o godzinie 5 min. 30 punktualnie.</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Porządek dzienny proponuję następujący:</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#WojciechTrąmpczyński">1) Pierwsze czytanie ustawy o zmianie art. 6, 7 i ł4 ustawy o załatwianiu zatargów zbiorowych pomiędzy pracodawcami a pracownikami rolnymi (druk. nr. 2269).</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#WojciechTrąmpczyński">2) Pierwsze czytanie wniosku nagłego posła Jana Rudnickiego i innych z ustawą w sprawie uzupełnienia, zmiany i rozszerzenia ustawy z dn. 30-go maja 1919 r. w przedmiocie udzielania gwarancji Skarbu Państwa do sumy 50 miljonów marek za ulgowe pożyczki dla drobnych przemysłowców, rzemieślników oraz ich organizacji wytwórczych (druk nr. 2246).</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#WojciechTrąmpczyński">3) Pierwsze czytanie wniosku nagłego posłów Zw. L. N. z ustawą o pomocy państwowej dla wydawnictw naukowych i pracy naukowej (druk. nr. 2260).</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#WojciechTrąmpczyński">4) Ustne sprawozdanie Komisji Prawniczej o ustawie dotyczącej zawieszenia działalności sądów przysięgłych w niektórych okręgach sądu apelacyjnego lwowskiego (druk nr. 2191).</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#WojciechTrąmpczyński">5) Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o ustawie w przedmiocie przyznania obligacjom Towarzystwa Kredytowego Przemysłu Polskiego gwarancji skarbowej, oraz uproszczonego ściągania należności rzeczonego Towarzystwa (druk nr. 2213-A i 2131).</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#WojciechTrąmpczyński">6) Sprawozdanie Komisji Wojskowej o załatwieniu wniosków nagłych Z. L. N. w sprawie Oddziału Naczelnej Kontroli Wojskowej, oraz Sekcji Prasowej Naczelnego Dowództwa (druk nr. 2254, 2072 i 2089).</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#WojciechTrąmpczyński">Nie słyszę protestu, uważam więc porządek dzienny za przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-42.14" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o g. 8 m. 10 w.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>