text_structure.xml 107 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam wszystkich. Obrady rozpocznę od dość żartobliwej konstatacji. Komisja ma w swoją nazwę wpisane media i kulturę. Jednak, gdy debatujemy o kulturze, to wówczas nie ani tak dużej frekwencji, ani lasu mikrofonów i rzędu kamer, natomiast duże namiętności zawsze wywołują media, które tak znakomicie i szeroko rozwijają się w demokratycznym ładzie, tworzonym już przez kilkanaście lat. Zwołanie dzisiejszego posiedzenia jest efektem obietnicy, którą złożyłem kilka miesięcy temu w imieniu Komisji Kultury i Środków Przekazu, gdy do Komisji trafił rządowy projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Wówczas zaprosiliśmy państwa, by wysłuchać opinii na temat tego projektu, aby stały się one kanwą do poszerzenia intelektualnych rozważań, by uczynić ten akt bardziej doskonałym. Dzisiaj weszliśmy w kolejny etap prac nad tym projektem. Przyjęliśmy sprawozdanie nadzwyczajnej podkomisji o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji. Dzisiejsze posiedzenie traktuję jako forum, na którym znowu wysłuchamy państwa opinii i oceny przedłożonego sprawozdania. Ponieważ sprawozdanie podkomisji zostało państwu przedłożone, nie ma więc powodu do tego, bym szczegółowo relacjonował owoc wielomiesięcznej żmudnej pracy. Zarysuję więc najważniejsze elementy, które były najbardziej medialne i wywoływały największe spory i emocje. Obszarem, który wywoływał najbardziej burzliwe dyskusje i był największym polem sporu, były zapisy dotyczące koncentracji kapitału. Gdy mówimy o art. 36 ustawy, to w każdej chwili potrafimy wyrecytować poszczególne zapisy i zmiany. Tym problemom towarzyszyły największe i najbardziej gorące dyskusje. Pragnę zaznaczyć, że właśnie w tym obszarze uzyskano największe pole kompromisu - zarówno w pracach podkomisji, jak i we wprowadzonej autopoprawce rządowej. Na początku rozmawialiśmy o tym, jak wyważać proporcje w zabezpieczaniu przed nadmierną koncentracją kapitału. Takie zapisy są w ustawodawstwach krajów Unii Europejskiej i innych państw o ukształtowanej demokracji. Dyskutowanie o tym, czy są one zbędne, czy powinny być, czy też nie, byłoby próbą „odkrywania Ameryki” i „wynajdowania prochu”. Postaraliśmy się, aby proporcje były lepiej wyważone i lepiej zapisane. Myślę, że procentowy sposób zapisania proporcji określających granice koncentracji kapitału w mediach jest dziś bardziej czytelny, co wcale nie znaczy, że po wysłuchaniu uwag państwa nie jesteśmy gotowi wprowadzać pewnych zmian i modyfikacji, które służyć będą bardziej doskonałemu kształtowi tego aktu prawnego. Zaznaczę, że w tym artykule nowelizacja wyklucza możliwość ubiegania się nadawcy ogólnokrajowego o koncesję na inny ogólnokrajowy program. W tych antykoncentracyjnych zapisach jest również zapis mówiący o tym, że ci, którzy wykonują koncesję ogólnokrajową, nie mogą już ubiegać się o koncesję na nadawanie programu w mieście powyżej 100 tys. mieszkańców. Pojawia się tu pole sporu, które rzeczywiście nie jest jeszcze do końca zażegnany, choć dyskutuje się w tej sprawie kierując się różnymi motywami. Mówi się np. o tym, że z jednej strony może to być jakiś hamulec dla rozwoju dużych nadawców, a z drugiej mniejsi nadawcy wyrażają obawę, że dokonanie jakichś bardziej ofensywnych zmian może doprowadzić do unicestwienia czy też do co najmniej pogorszenia warunków funkcjonowania nadawców lokalnych, którzy rzeczywiście są dużą wartością świata mediów w wymiarze lokalnym. Gdy przyjmujemy rozmaite legislacje, czasem śmiejemy się, że nazbyt drobiazgowa jest zmiana spójnika „a” na spójnik „lub”.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#PosełJerzyWenderlich">Jednak w zapisach antykoncentracyjnych właśnie zmiana takiego spójnika czasem zupełnie zmienia istotę zapisu i w tych sprawach też jeszcze będziemy rozmawiać i zastanawiać się nad nimi, by zapisy były bardziej doskonałe również w takich detalicznych kwestiach. Drugi obszar prac podkomisji dotyczył tego, na ile i w jakim zakresie należy pewne pojęcia definiować, a w jakich obszarach można zawierzyć instytucjom, które powołane są do tego, aby kontrolować i sprawiedliwie czuwać nad właściwym ładem w eterze. Okazuje się, że ograniczone jest zaufanie nadawców, wydawców do tego, aby pewne pojęcia pozostawiać niezdefiniowane. Wciąż jeszcze jest nacisk na to, byśmy w dalszym ciągu dokonywali dalej idących definicji pewnych pojęć, przez co ustawa staje się bardziej gęsto zapisana. Poza tym nie wiem, czy potrzebne jest definiowanie wszystkiego. Wprowadziliśmy już definicje: nadawcy, rozpowszechniania programu, samego programu, reklamy ukrytej, telesprzedaży etc. Kolejnym obszarem wywołującym również duże namiętności była kwestia tego, jak zapisać sprawę dotyczącą kadencyjności członków KRRiT. Choć poprzedni zapis mówił o tym, że można kandydować na jedną kadencję, w zasadzie umożliwiał pełnienie tej funkcji przez 11 lat i 11 miesięcy. Wydaje mi się, że wspólnie ze stroną rządową zaproponowaliśmy bardziej zręczny zapis, który mówi, że można być wybranym tylko raz poza sytuacją, gdy poprzednie powołanie nastąpiło w uzupełnieniu kadencji na okres nie krótszy niż 3 lata. Pole sporu zostało zażegnane, osiągnięto kompromis, który tę sprawę reguluje w sposób satysfakcjonujący wszystkie strony, zabierające głos w tej kwestii. Dużo emocji wywoływała sprawa abonamentu. W projekcie ustawy tę kwestię należy oceniać w dwóch aspektach. Po pierwsze - zmienia się sposób poboru abonamentu. Do tej pory radioodbiorniki telewizory trzeba było rejestrować, dziś wprowadzamy zasadę tzw. domniemania posiadania odbiornika przez każde gospodarstwo domowe, co jednocześnie jest zobowiązaniem do opłacania abonamentu. Ktoś, kto nie ma telewizora lub radioodbiornika, składa stosowne oświadczenie w jednostce uprawnionej do zbierania abonamentu. Myślę, że obrany kierunek nadaje tej sprawie większą przejrzystość. Trzeba zaznaczyć, że w ustawie zapisujemy, iż większy procent ściągalności abonamentu jest związany z dopuszczalnym czasem reklam w mediach publicznych. Została tu zresztą wprowadzona instytucja licencji, która wyznacza bardzo wysoką poprzeczkę dla mediów publicznych. Komisja i podkomisja debatowały nad projektem licencji. Rzeczywiście, jest to zapis bardzo surowy i bardzo wymagający. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia, czy tego rodzaju licencja ma być wydawana na mocy porozumienia dwóch stron, czy też ma być dyktatem KRRiT. Wydawałoby się, że jest to spór tylko o jedno słowo, ale w gruncie rzeczy jest to spór o rzecz bardzo fundamentalną, którą również trzeba będzie rozstrzygnąć. Chciałbym także zwrócić uwagę na sprawę utworzenia Polskiej Telewizji Regionalnej, co zresztą wywołuje bardzo gorące dyskusje i duże zaniepokojenie posłów, którzy obawiają się pomniejszenia stopnia lokalności na skutek wprowadzenia takiej struktury, jaką jest spółka akcyjna w postaci Polskiej Telewizji Regionalnej, zawiązana w celu produkowania i rozpowszechniania programu telewizyjnego o charakterze ogólnokrajowym, ale również dla tworzenia regionalnych pasm telewizyjnych. Wprowadzony zapis rozwiewa trochę (a może zupełnie) te obawy. Do tej pory w ustawie nie było zapisanego minimum. Pojawia się ono teraz i mówi, że regionalne pasma muszą być nadawane w czasie dobowym programu nie krócej niż 4 godziny i to w godzinach od 7.00 do 22.00.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#PosełJerzyWenderlich">Myślę, że grono twórców przez długi czas z zaniepokojeniem obserwowało rozmowę na temat tego, jak będą się kształtować relacje między nadawcami a światem twórców w zakresie płacenia wynagrodzeń. W projekcie pojawił się zapis, który procentowo wyznaczał próg płatności należnych twórcom. Odbyły się długie dyskusje na ten temat. Zorganizowałem debatę nadawców i twórców i uznaliśmy, że zapisywanie w projekcie ustawy pewnych procentów być może byłoby negowaniem zasad wolnego rynku. Sądzę, że w epoce wolnego rynku parlamentarzyści nie mają prawa wyznaczać cennika na usługi twórców, a z kolei zbyt słabym argumentem było dla nas to, że powinniśmy ów procent zapisywać dlatego, że strony nie potrafią dojść do porozumienia. Po odbytej w Sejmie debacie odnoszę wrażenie, że twórcy i nadawcy potrafią dojść do wspólnego rozstrzygania tych spraw, potrafią wyznaczyć taki obszar porozumienia, który będzie regulować te kwestie w sposób cywilnoprawny. Myślę, że nie ma powodu, by w akcie legislacyjnym zapisywać kształtowanie tych opłat. Przestawiłem sprawy, które pochłaniały nam tak dużo czasu. Wydaje mi się, że projekt jest lepszy niż był i ma szansę być jeszcze lepszy. Temu ma służyć dzisiejsza dyskusja. Opinię państwa chcieliby poznać wszyscy członkowie Komisji Kultury i Środków Przekazu. Otwieram dyskusję. Widzę, że do głosu już się zapisały pewne osoby. Proszę o zabranie głosu panią prezes Wandę Rapaczyńską.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PrezeszarząduAgorySAWandaRapaczyńska">Przepraszam, ale na przekazanej liście jako pierwsza została zgłoszona pani prezes Henryka Bochniarz, która wypowie się w imieniu grupy nadawców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PrezesPolskiejKonfederacjiPracodawcówPrywatnychHenrykaBochniarz">Od wielu miesięcy Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych i jej członkowie - prywatni nadawcy i wydawcy radiowi oraz telewizyjni - uczestniczyli aktywnie w pracach podkomisji nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji. Wiemy, jak bardzo był to skomplikowany i trudny proces, gdyż materia jest rzeczywiście bardzo trudna. Wiemy, ile było trzeba wysiłku posłów, członków rządu i ekspertów, by doprowadzić do obecnego etapu prac. Kilka dni temu przeprowadziliśmy bardzo szczegółową analizę projektu, o którym dzisiaj rozmawiamy. W imieniu firm, które podpisały list kierowany do pana przewodniczącego, chciałabym odczytać nasze podsumowanie tego projektu. List został podpisany przez Agorę SA, Polskie Media, Radio „Zet”, Radiostację, Konwent Komercyjnych Stacji Radiowych, Ogólnopolską Izbę Gospodarczą i Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe. Odczytam ten krótki list: „Szanowny Panie Przewodniczący. Pragniemy Pana poinformować, że projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji w kształcie, jaki nadała mu kierowana przez Pana Sejmowa Podkomisja Kultury budzi nasz zasadniczy sprzeciw. Jako polscy nadawcy radiowi i telewizyjni oraz operatorzy sieci kablowych oczekiwaliśmy, że nowe przepisy umożliwia rozwój naszego rynku audiowizualnego w oparciu o europejskie zasady uczciwej konkurencji i niezależności mediów. Dzieje się odwrotnie. Proponowane zmiany prawne pogłębiają stan nierównowagi na rynku, utrwalają dominującą pozycję mediów kontrolowanych przez państwo, zagrażając jednocześnie ekonomicznym postawom działalności nadawców prywatnych. Istnienie niezależnych stacji radiowych i telewizyjnych oraz sieci kablowych to podstawa demokracji, pozwalająca na swobodę kształtowania i wyrażania opinii publicznej, gwarantująca wolność słowa, dostęp do informacji, zróżnicowanych form rozrywki. Projekt nowelizacji ustawa zagraża tym wartościom. Brakuje w nim założeń strategii państwa odnośnie całego rynku mediów elektronicznych, brakuje woli racjonalnego kompromisu, godzącego w interesy mediów komercyjnych i publicznych. Szansą takiego kompromisu była w jakimś stopniu rządowa autopoprawka do projektu, jednak w toku prac podkomisji kompromis został odrzucony, a wielu naszych propozycji nawet nie przedyskutowano. Zniknął np. ustawowy limit roszczeń z tytułu praw autorskich i pokrewnych, wprowadzono całkowicie fikcyjny mechanizm rzekomo ograniczający działalność reklamową telewizji publicznej oraz nastąpił regres w przepisach antykoncentracyjnych. Pozostały natomiast przepisy faworyzujące nadawców kontrolowanych przez państwo, dające z jednej strony szerokie, uznaniowe kompetencje KRRiT, z drugiej zaś osłabiające jej pozycję w regulacjach dotyczących telewizji publicznej. Co gorsza, w nowelizowanych równolegle trzech ustawach, ingerujących w działalność mediów elektronicznych, wprowadza się w trybie pośpiesznym rozwiązania niewystarczająco konsultowane z zainteresowanymi środowiskami, a prowadzące w konsekwencji do destabilizacji rynku. Przykładem jest usunięcie licencji ustawowej dla operatorów kablowych w tzw. małej nowelizacji prawa autorskiego. Szanowny Panie Przewodniczący! W naszej zgodnej opinii projekt nowelizacji ustawy w obecnym kształcie szkodzi wszystkim mediom komercyjnym w Polsce. Wiele z proponowanych rozwiązań budzi zastrzeżenia konstytucyjne i daleko odbiega od standardów obowiązujących w Unii Europejskiej. Dlatego zwracamy się do Pana z apelem o zatrzymanie dalszych prac nad tym projektem po to, aby można było niezwłocznie przystąpić do opracowania rozwiązań rzeczywiście porządkujących i rozwijających polski rynek audiowizualny, określających nowe realne perspektywy jego rozwoju oraz faktycznie dostosowujących kształt prawa medialnego do norm obowiązujących w Europie. Jesteśmy gotowi do takiej pracy”. List ten przekazuję na ręce pana przewodniczącego, a kopie przekażemy (o ile pan przewodniczący pozwoli) obecnym dzisiaj uczestnikom prac nad ustawą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Kto z państwa chciałby zabrać głos? Oddaję głos panu przewodniczącemu Juliuszowi Braunowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PrzewodniczącyKrajowejRadyRadiofoniiiTelewizjiJuliuszBraun">W ubiegłym tygodniu na specjalnym posiedzeniu KRRiT zapoznała się ze sprawozdaniem podkomisji nadzwyczajnej. Podczas dyskusji zwrócono uwagę na to, że niektóre rozwiązania zaproponowane zarówno w rządowym projekcie nowelizacji, jak też wprowadzone do niego w wyniku prac podkomisji nadzwyczajnej, mogą spowodować daleko idące negatywne konsekwencje dla funkcjonowania rynku mediów. W przyjętym 23 kwietnia br. stanowisku dla sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu KRRiT zwróciła uwagę na to, że projekt rządowy zawarty w druku nr 341 w wielu zapisach różni się od pierwotnego projektu przygotowanego przez Krajową Radę i przekazanego prezesowi Rady Ministrów. Zwracając uwagę na wprowadzone zmiany, KRRiT wyraziła jednocześnie przekonanie, że będą one przedmiotem szczególnie wnikliwej analizy podczas prac w Sejmie. Projekt, który powstał w wyniku prac podkomisji, wzbudza szereg nowych wątpliwości. Deklarując gotowość zgłoszenia szczegółowych uwag i propozycji w czasie prac Komisji, chciałbym w tej chwili przedstawić ogólne uwagi dotyczące najważniejszych uregulowań, budzących niepokój członków KRRiT. Szczególnie ważną kwestią są uregulowania dotyczące podziału kompetencji pomiędzy prezesem Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty a KRRiT. Przyjęta w nowelizacji konstrukcja prawna sprawia, iż KRRiT zachowuje swoje kompetencje jedynie w odniesieniu do rozpowszechniania programów w systemie analogowym, natomiast cała sfera nadawania cyfrowego znajdzie się w polu decyzji URTiP. Odmiennym regulacjom byliby poddani nadawcy w zależności od technologii wykorzystywanej w celu emisji programu. Wbrew wcześniejszym deklaracjom, mimo zastąpienia koncesji zezwoleniem, w obszarze nadawania cyfrowego pozostaje faktycznie system koncesjonowania, a dodatkowo zostaje wprowadzony nieznany dotąd w ustawie o radiofonii i telewizji mechanizm przyznawania zezwolenia w drodze przetargu. Nie do przyjęcia wydaje się doprowadzenie do sytuacji, w której de facto istnieją dwa odrębne systemy koncesjonowania i dwa organy regulacyjne, przy czym jeden z nich umocowany jest konstytucyjnie, a drugi stanowi cześć administracji rządowej. Ponieważ wspomniane zapisy zostały wprowadzone do projektu w ostatniej fazie prac podkomisji nadzwyczajnej, więc KRRiT podjęła próbę przygotowania we współdziałaniu z URTiP nowej propozycji, eliminującej zasadnicze braki projektu, zawartego w sprawozdaniu. Informacja o wynikach tych prac zostanie przekazana na ręce przewodniczącego Komisji Kultury i Środków Przekazu niezwłocznie po ich zakończeniu. W odniesieniu do przepisów mających na celu przeciwdziałanie nadmiernej koncentracji własności oraz ochronę pluralizmu na rynku mediów, KRRiT podjęła krytyczne uwagi zgłoszone przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w piśmie z 18 października br., skierowanym do pani minister Aleksandry Jakubowskiej. Wykreślenie instytucji domniemania w zmianie 42 dotyczącej art. 36 e w sposób zasadniczy zmienia istotę postępowania przed prezesem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz rolę tego organu w postępowaniu koncesyjnym.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#PrzewodniczącyKrajowejRadyRadiofoniiiTelewizjiJuliuszBraun">Nie znajduje uzasadnienia wprowadzenie w ustawie restrykcyjnych ograniczeń inwestowania na rynku radiowym w odniesieniu do nadawania programów radiowych przy jednoczesnym braku takich ograniczeń w odniesieniu do nadawców telewizyjnych. Należy podkreślić, że przedstawiona przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w piśmie z 9 października br. do przewodniczącego KRRiT interpretacja takich pojęć, jak rynek lokalny i media lokalne, budzi zasadnicze wątpliwości. Interpretacja przyjęta przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi do wniosku, że w Polsce na rynku nadawców koncesjonowanych działa tylko jeden ogólnokrajowy nadawca telewizyjny i 3 nadawców radiowych. Zgodnie z zaproponowaną definicją wszyscy pozostali nadawcy są nadawcami lokalnymi. Stworzenie tak szerokiej kategorii, obejmującej niemal wszystkich polskich nadawców, uniemożliwi podejmowanie racjonalnych decyzji koncesyjnych. Należy również zauważyć, że z punktu widzenia legislacyjnego zasadnicze wątpliwości budzi wprowadzenie do ustawy o radiofonii i telewizji przepisów, regulujących zasady postępowania Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a także wprowadzenie terminów funkcjonujących w prawie prasowym i nadawanie im odmiennego znaczenia, np. w przypadku pojęcia: gazeta codzienna. Zarówno w projekcie rządowym, jak i w sprawozdaniu podkomisji nadzwyczajnej dokonano zasadniczej zmiany propozycji przedstawionej przez KRRiT dotyczącej wprowadzenia tzw. licencji programowych dla nadawców publicznych. Należy przypomnieć, że podstawą konstrukcji przyjętej w wersji proponowanej w projekcie Krajowej Rady była zasada, iż posiadanie licencji przyznawanej przez KRRiT w formie decyzji administracyjnej jest warunkiem niezbędnym dla rozpowszechniania programów przez nadawców publicznych. Usunięcie tego zapisu, zmiana formuły prawnej licencji i nadanie jej formy porozumienia nie tylko nie wzmacnia, ale ogranicza możliwość sprawowania kontroli nad wykonywaniem ustawowych zadań przez media publiczne. Takie rozwiązanie jest sprzeczne z intencją projektu i jednocześnie byłoby sprzeczne z przepisami prawa wspólnotowego Unii Europejskiej, zwłaszcza w świetle nowych informacji dotyczących zasad udzielania pomocy publicznej dla nadawców, jakie zostały przekazane Krajowej Radzie przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w ostatnich dniach października br. Niezbędne jest więc dokonanie zmiany charakteru licencji udzielanej publicznym nadawcom i określenie dodatkowych procedur kontrolnych, związanych z wykonywaniem zadań misyjnych, określonych w licencji bądź całkowitej rezygnacji z wprowadzenia do nowelizacji licencji w formie proponowanej w projekcie. Uznając potrzebę stopniowego ograniczenia ilości reklam w mediach publicznych, KRRiT proponowała przywrócenie istniejącej w ustawie (w wersji uchwalonej w 1993 roku) delegacji pozwalającej na ograniczenie limitu reklam w publicznej radiofonii i telewizji. Taki zapis znajdował się również w rządowym projekcie z druku nr 341. Ostatecznie wersja projektu przyjęta przez podkomisję nadzwyczajną wprowadza ustawowe limity czasu nadawania reklam w telewizji publicznej w powiązaniu ze ściągalnością abonamentu. Konstrukcja zawarta w art. 16 ust. 8 oparta jest jednak na niezdefiniowanym pojęciu ściągalności wpływów z opłat abonamentowych.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#PrzewodniczącyKrajowejRadyRadiofoniiiTelewizjiJuliuszBraun">Limity określone są w taki sposób, że faktycznie oznacza to utrwalenie stanu obecnego i tym samym utrzymanie na poziomie maksymalnym limitu reklam i telesprzedaży w telewizji publicznej. Jednocześnie z niezrozumiałych przyczyn ustawa eliminuje jakąkolwiek możliwość ograniczenia limitu reklam w publicznej radiofonii. Ponieważ liczne dyskusje wzbudzają zasady korzystania mediów publicznych z dochodów z rynku reklamowego, konieczne wydaje się ponowne przeanalizowanie wspomnianych zapisów projektu nowelizacji. W ocenie KRRiT skreślenie z art. 20e przepisu ograniczającego wysokość opłat ponoszonych przez nadawców na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi będzie dalej pogłębiało spór istniejący między nadawcami i tymi organizacjami. Wprowadzony w projekcie nowelizacji nowy obowiązek zasięgania przez KRRiT, przed wydaniem koncesji, opinii ministra właściwego do spraw kultury w trybie kodeksu postępowania administracyjnego w sprawie realizacji obowiązków wynikających z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w nieuzasadniony sposób przedłuży postępowanie o udzielenie koncesji, a także postępowanie związane ze zmianą koncesji. Obowiązek przedstawienia stanu realizacji tych zobowiązań powinien spoczywać na wnioskodawcy, zaś ocena powinna należeć do organu koncesyjnego. Nie omawiając w tej chwili wszystkich zastrzeżeń, pragnę zwrócić uwagę na konieczność zmiany lub doprecyzowania niektórych pojęć zawartych w słowniczku. W tej chwili w rozumieniu przepisów nie wszystkie środki przekazu są mediami, gazeta będąca dziennikiem może nie być gazetą codzienną itd. Należy także zwrócić uwagę na prawidłowe określenie terminu wejścia w życie poszczególnych przepisów. Ze względów praktycznych, m.in. ze względu na konieczność sporządzenia bilansu spółki, rozpoczęcie działalności nowej jednostki telewizji publicznej, jaką według projektu nowelizacji jest Polska Telewizja Regionalna, winno nastąpić z dniem 1 stycznia. Nowy system ściągalności abonamentu musi być uruchomiony z początkiem roku kalendarzowego, przy czym odpowiednie przepisy muszą wejść w życie z wyprzedzeniem umożliwiającym przygotowanie nowego systemu. Przedstawiając te uwagi, jednocześnie pragnę zadeklarować gotowość do współpracy przy dalszych pracach Komisji i prosić o rozważenie przedstawionych przez nas argumentów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Kto z państwa chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PrezeszarząduWielkopolskiegoRadiaWartaJerzyGórski">Jestem lokalnym nadawcą radiowym w województwa wielkopolskiego. Swoje wystąpienie chciałbym poświęcić sytuacji nadawców lokalnych, zupełnie pominiętych w projekcie ustawy. W jednym tylko miejscu mówi się o tym, że jest coś takiego jak radio lokalne. Rozgłośnie lokalne są w fatalnym stanie, a złożyło się na to wiele czynników. Rozpatrując wnioski w kolejnych procesach koncesyjnych KRRiT stawiała kandydatom na koncesjonariuszy wymagania spełniania pewnych warunków w zakresie rozpowszechniania programów radiofonicznych. Chodziło przede wszystkim o uwzględnienie w programach problematyki lokalnej. Wymagało to od koncesjonariuszy konieczności przedstawiania społecznościom lokalnym problemów interesujących mieszkańców - zwłaszcza w gminach, małych i średnich miastach. Moje radio obejmuje zasięgiem 2 powiaty i 10 gmin w woj. wielkopolskim. By spełniać w ten sposób funkcję nadawcy lokalnego, trzeba mieć na to pieniądze. Koszty techniczne i kadrowe funkcjonowania redakcji były dość wysokie. Do roku 1999 możliwe było utrzymanie radia lokalnego z rynku reklam. Jednak od 2000 roku ulegał on gwałtownemu osłabieniu. Mieliśmy wtedy do czynienia z pogłębiającymi się symptomami kryzysu gospodarczego. Sytuację nadawców lokalnych pogarszała również inwazja ogólnopolskich sieci radiowych, tych które miały prawo do rozszczepiania programów lokalnych, takich jak: RMF FM, Radio „Zet”. Z ubolewaniem stwierdzam, że NSA w ostatnim swoim orzeczeniu jakby przywrócił to prawo, zobowiązując KRRiT do uwzględnienia możliwości nadawania programów lokalnych w nowych koncesjach dla radia RMF FM i Radia „Zet”. Nie dyskutuje się z orzeczeniami sądów, ale z ubolewaniem muszę stwierdzić, że NSA zachował się jak organ polityczny, a nie sąd. Wkroczył w ustawowe kompetencje KRRiT. KRRiT argumentowała wyraźnie, że nadawanie programów lokalnych przez sieci ogólnopolskie godzi w nadawców lokalnych. NSA w swojej argumentacji powoływał się na to, że poprzednio KRRiT zezwoliła na nadawanie a teraz nie zezwala. KRRiT ma prawo robić jak chce, gdyż do tego upoważnia ją ustawa. Zadłużone stacje lokalne za bezcen przejmowane są przez takie grupy kapitałowe, jak np. Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe - grupa stacji „Eska”, czy Agora SA. Te grupy kapitałowe deklarują finansowe wzmocnienie rozgłośni lokalnych, a w rzeczywistości czynią z nich jedynie instrumenty własnych dochodów reklamowych w systemie sieciowym. Formatowanie muzyczne grup tych stacji, totalne ograniczanie zatrudnienia, centralne zarządzanie programem i finansami czyni z nich tylko grające automaty i chorągiewki na mapie tych grup kapitałowych. Nie zgadzam się ze stanowiskiem pani Henryki Bochniarz, która powołuje się na reguły prawa obowiązującego w mediach w Europie. Agora SA sama dotąd nie przestrzega prawa, gdyż co najmniej w 80 proc. rozszczepia program w swoich stacjach, zaś lokalne rozgłośnie traktuje jako zwykłe przekaźniki i ogniwa do zarabiania pieniędzy poprzez zlecenie reklamowe pochodzące od dużych korporacyjnych firm. W ten sposób stacje Agory SA stają się jakby przekaźnikami. W grupach stacji radiowych takich jak: Agora czy „Eska” funkcjonuje rozszczepianie programów pasmach lokalnych i centralne sterowanie programami. Pozostaje to w wyraźnej sprzeczności z art. 3 i art. 4 dotychczas obowiązującej ustawy o radiofonii i telewizji, gdzie wyraźnie określono atrybuty nadawcy radiowego, a w art. 38 ust. 1 pkt 3 zawarto unormowanie, które chroni trwałość koncesji, aby uniemożliwić jej wykorzystywanie przez inne podmioty. Przejęcie kontroli przez inną osobę grozi nawet cofnięciem koncesji. Warto zobaczyć, co np. robi Agora w Poznaniu. Na jednym piętrze w Pałacu Kultury są cztery stacje Agory, w których znajdują się studia radiowe, a nazywa to się Biurem Obsługi Radiowej. De facto jest to jedna stacja radiowa, w której jeden z prezesów z powodzeniem może obsłużyć te cztery rozgłośnie.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#PrezeszarząduWielkopolskiegoRadiaWartaJerzyGórski">Są to cztery różne częstotliwości, cztery różne stacje radiowe, a nie ma żadnej redakcji, żadnego przestrzegania przepisów prawa prasowego. Jest to więc ewidentne rozszczepianie programu. Nie mając innego wyjścia nadawcy lokalni wchodzą w układy z takimi grupami kapitałowymi. Przejmowani są za bezcen, mimo że np. grozi im cofnięcie koncesji. Co jednak ma zrobić nadawca lokalny, który nie może znaleźć partnera kapitałowego na rynku lokalnym? Sytuacja nadawców lokalnych jest taka, że do momentu przywrócenia koniunktury gospodarczej nie przewiduje się osiągania jakichś zysków. W obecnym stanie prawnym i w obliczu permanentnej inwazji wielkiego kapitału oraz monopolizowania rynku radiowego sytuacja nadawców lokalnych jest praktycznie bez wyjścia. Idea radiofonii lokalnej, o której sporo mówiło się jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, została całkowicie pogrzebana. W dyskusji nad nowelizacją ustawy wyraźnie widać, jak wielcy monopoliści bronią swoich interesów, a za demokratycznymi hasłami wolności i niezależności mediów naprawdę kryją się interesy ekonomiczne. Chodzi o wielkie pieniądze, a hasło wolności i niezależności mediów jest czystą hipokryzją. Po prostu chodzi o to, kto zagarnie lwią część rynku reklamowego, kto zgarnie największą kasę. Zrozumiałe jest, że media podlegają regułom gospodarki rynkowej i muszą dążyć do osiągania zysku. Jednak zadaniem państwa, w tym KRRiT, jest przeciwdziałanie praktykom monopolistycznym. Aby stworzyć równe szanse dla wszystkich podmiotów na rynku radiowym, a równocześnie uwzględnić potrzeby społeczności lokalnych w powiatach, w średnich i małych miastach oraz w gminach, konieczne staje się wprowadzenie do ustawy prawnie zdefiniowanej instytucji radia lokalnego. To radio w przeciwieństwie do wątpliwej roli radia regionalnego jest codziennym nośnikiem informacji lokalnych, barometrem nastrojów społecznych i forum prezentowania różnych spraw z zakresu samorządności lokalnej. Podam przykład ze swojego woj. wielkopolskiego. Od wielu lat obserwuję Radio „Merkury”. To publiczne radio regionalne jest na dobrą sprawę megafonem miejskim Poznania. Radio to ma aż 3 częstotliwości, dwustukilometrowy zasięg i walczy tylko ze stacjami komercyjnymi. Są to cztery dosyć mocne stacje Agory, jedna ze stacji grupy „Eska”. Radio „Merkury” po prostu walczy o rynek reklamowy, więc nie wiem, jakie to jest radio publiczne. Posiadając odpowiednie zaplecze ekonomiczne lokalne radio może być doskonałym ośrodkiem komunikacji społecznej. Ludzie dzwonią z różnymi bolączkami do takiego radia, do swojego radia. Często ludzie dzwonią do mnie, aby ogłosić na antenie, że ktoś potrzebuje pomocy. W takim radiu można interweniować, można zwalczać korupcję, demaskować różnego rodzaju intrygi, a także pomagać samorządom lokalnym przez pokazywanie ich osiągnięć i porażek. W radiu lokalnym mają szansę prezentować swój dorobek artystyczny lokalni twórcy i wykonawcy. Wobec wszechobecnej komercjalizacji i narzucania kierunków rozwoju radia przez wymienione przeze mnie sieci i panujące na rynku grupy, zachowanie odrębności lokalnego radia nie będzie możliwe bez powiązania go z lokalnymi podmiotami gospodarczymi oraz z samorządami mieszkańców. Zgłaszam postulat ustawowego uregulowania pozycji radia lokalnego, które mogłoby funkcjonować jako spółka prawa handlowego, w której udziały mają samorządy lokalne i lokalni przedsiębiorcy.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#PrezeszarząduWielkopolskiegoRadiaWartaJerzyGórski">Postulat ten zrodził się podczas ostatniej samorządowej kampanii wyborczej. Wysuwano nawet daleko idące propozycje, zmierzające do nadania radiu lokalnemu statusu radia publicznego. Ja jednak uważam, że głową muru się nie przebije. Rozgłośnia radiowa, w której oprócz przedsiębiorców udziały będą posiadały również samorządy powiatowe i gminne stanie się niezwykle ważną instytucją w życiu naszych małych ojczyzn. Taka rozgłośnia powinna mieć (przynajmniej w minimalnym stopniu) możliwość zapewnienia korzystania z lokalnych środków budżetowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Proszę o przechodzenie do konkluzji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PrezeszarząduWielkopolskiegoRadiaWartaJerzyGórski">Wzmocniona na początku a następnie dobrze i oszczędnie prowadzona lokalna rozgłośnia, której utrzymaniem będzie zainteresowany szeroki krąg podmiotów (przedsiębiorcy i samorządy), może mieć szansę nie tylko na samofinansowanie, ale w przyszłości może także stworzyć dodatkowe źródło dochodów samorządom lokalnym w postaci dochodów z reklam. Dobry program da dobre wyniki słuchalności, a to już pozwoli skutecznie konkurować na rynku radiowym. Uważam, że pozycja radia lokalnego powinna być przynajmniej przedmiotem debaty parlamentarnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Choć opinie są rozbieżne, to wszystkie są bardzo cenne. Chcielibyśmy wysłuchać ich jak najwięcej, aby później mieć możliwość dokonania najmądrzejszej, służącej wszystkim mediom syntezy. Proszę więc o kondensowanie swoich opinii i ograniczenie się do konkludowania swoich wypowiedzi. W tej chwili głos zabierze pan Jan Dworak, następnie pan Czesław Jermanowski i pan Ryszard Poznakowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#WiceprzewodniczącyKrajowejIzbyProducentówAudiowizualnychJanDworak">Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych złożyła dość obszerny dokument wiosną tego roku, na samym początku prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji. Po otrzymaniu druku, nad którym dzisiaj dyskutujemy, zanalizowaliśmy stan realizacji naszych postulatów. Właściwie nie został uwzględniony żaden z nich. Postulowaliśmy powiększenie poszczególnych kwot, które leżą w interesie producentów, produkujących pogram w języku polskim, producentów niezależnych. Rozumiemy, że jest to gra interesów. Kwoty to pieniądze, to lepsza możliwość pracy dla jednych, a trudniejsza dla innych. Przed chwilą złożyłem stosowny dokument w Sekretariacie Komisji. Chciałbym skupić się na rzeczach najpoważniejszych. W pierwotnej redakcji nowelizacji istniała definicja producenta, dlatego nie składaliśmy już prośby o zdefiniowanie tej ważnej pozycji w słowniku medialnym. Okazało się, że po pracach podkomisji nie istnieje definicja producenta. Ktoś musiał zadbać o to, by usunąć istniejącą definicję. Być może była ona „kaleka”, być może należało ją sformułować nieco inaczej. Choć definicja producenta jest rzeczywiście niesłychanie trudna, to jednak prace ustawodawcze są po to, by rozwiązywać najważniejsze, najdelikatniejsze kwestie z zakresu prawa mediów, a nie ich unikać. Nie ma żadnego powodu, by przy obecności dodatkowych kilkunastu definicji (łącznie z definicją gazety codziennej) nie istniała definicja producenta i o to publicznie się upominam. Upominam się również o dwie inne kwestie z zakresu modelowego. Niezależnie od tego, na jakim poziomie i jakie kwoty zostaną ustalone przez ustawodawcę, prosilibyśmy o to, by te kwoty mogły być realnie przestrzegane, by okres, w którym one obowiązują, był rzeczywiście do skontrolowania i by został zapisany obligatoryjny mechanizm kontroli wykonywania tych kwot. Są to zupełne rudymenty z zakresu stosowania prawa. Jeśli te kwoty istnieją w większości krajów europejskich i u nas również, to trudno nie upominać się o ich skuteczne przestrzeganie. Widzimy w tym nie tylko własny interes, ale również podstawową sprawę, jaką jest jakość stosowania stanowionego prawa. Jest to rzecz, która bezpośrednio dotyczy producentów. Kończąc swoją wypowiedź, chciałbym się odnieść do pewnej kwestii zasadniczej. Wydaje się, że nowelizacja nie zawiera pewnej podstawowej sprawy. Brak jest jakiegoś istotnego punktu odniesienia takiego, który na początku lat dziewięćdziesiątych był podstawą obowiązującej do tej pory ustawy o radiofonii i telewizji. Brak jest takiego punktu odniesienia, o którym mówiła pani prezes Henryka Bochniarz. Jedynym takim punktem odniesienia jest rzeczywiście dbałość ustawodawcy o wolność słowa i to jest jedyny punkt, który odróżnia tę sferę funkcjonowania publicznego od sfery gospodarczej. Oczywiście, nie sposób czynić nikomu z nadawców czy producentów zarzutu z tego, że pragnie osiągać zyski. To jest dobre prawo nadawców, dobre prawo producentów, dobre prawo artystów i wszystkich, którzy funkcjonują na tym rynku. Natomiast ustawodawca winien dbać o to, by każdą ze zmian ustawodawczych mógł uzasadnić z punktu widzenia tego, że zmiana ta służy rozszerzeniu czy umocnieniu wolności słowa.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#WiceprzewodniczącyKrajowejIzbyProducentówAudiowizualnychJanDworak">Nie chcę w tej chwili mówić o szeregu przykładów, które zaprzeczają tej zasadzie w obecnej nowelizacji. Jeśli ustawodawca nie zastosuje tego kryterium i przedstawi go jasno opinii publicznej, to będzie mu bardzo trudno wyjść obronną ręką ze złożonego splotu interesów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PosełJerzyWenderlich">W kolejności głos zabiorą następujące osoby: pan prezes Czesław Jermanowski, pan Ryszard Poznakowski i prezes zarządu TVP SA - pan Robert Kwiatowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#CzłonekzarząduPolskiegoRadiaSACzesławJermanowski">Polskie Radio nie ma tak wielkich interesów jak inne instytucje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Czy pan prezes Piotr Niemczycki zgłasza się w sprawie formalnej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WiceprezeszarząduAgorySAPiotrNiemczycki">Nie zgłaszamy się do głosu, gdyż złożyliśmy listę (pan Andrzej Zarębski) na ręce pana przewodniczącego. Czy pan przewodniczący będzie udzielał nam głosu na podstawie tej listy, czy też mamy się zgłaszać?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Prosiłem panią prezes Wandę Rapaczyńską o zabranie głosu i usłyszałem, że w imieniu grupy nadawców głos zabierze pani Henryka Bochniarz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WiceprezeszarząduAgorySAPiotrNiemczycki">Nam po prostu chodziło tylko i wyłącznie o kolejność. Ta lista w dalszym ciągu jest aktualna i dlatego się nie zgłaszamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Po wypowiedziach osób, które teraz zgłosiły się do dyskusji, będę prosił o zabieranie głosu osoby, które wpisały się na tę listę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WiceprezeszarząduAgorySAPiotrNiemczycki">Dziękuję bardzo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Udzielam głosu panu prezesowi Czesławowi Jermanowskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#CzłonekzarząduPRSACzesławJermanowski">Polskie Radio SA też ma swoje interesy w tym projekcie ustawy. Chciałbym zwrócić uwagę na najistotniejsze dla nas sprawy. Jedną z najważniejszych spraw jest to, że pominięto punkt dotyczący eksploatacji nadawców i przekaźnikowych stacji radiowych. Regulacja tej problematyki jest dla nas istotna. Kolejna sprawa to problem licencji. Jest ona podjęta w art. 21a. Proponujemy, by ta licencja była adresowana na podmiot. Ze względu na mnogość audycji, poszczególnych programów i jednostek w przypadku radia przedmiotowe wskazanie jest niezwykle trudne. Czynniki te niezwykle utrudniają możliwość wypełniania warunków przewidzianych w tym artykule. Bardzo ważna jest sprawa archiwów. Jest ona podjęta w art. 6, natomiast brak jest jednoznacznej konkretyzacji w art. 21. W art. 2 przyjętego projektu podkomisja zaproponowała zmianę ustawy o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach, a w jej ramach upoważniła ministra właściwego do spraw kultury m.in. do określenia zasad udostępniania oraz ustalania dla jednostek publicznej radiofonii i telewizji maksymalnej wysokości opłat pobieranych za udostępnianie materiałów archiwalnych do celów komercyjnych. Taki zapis może prowadzić do naruszenia autorskich praw własności, praw majątkowych do filmów oraz audycji telewizyjnych i radiowych, zarejestrowanych jedynie na nośnikach będących przedmiotem państwowego zasobu archiwalnego. W naszym przekonaniu obowiązek udostępniania materiałów archiwalnych (szczególnie fonicznych i audiowizualnych) na cele komercyjne za ustaloną przez ministra opłatą powinno dotyczyć wyłącznie tych materiałów, co do których wygasły autorskie prawa majątkowe przysługujące nadawcom publicznym. Chciałbym także zwrócić uwagę na art. 21 ust. 1 pkt 5, w którym mówi się o tworzeniu i udostępnianiu programów edukacyjnych na użytek środowisk polonijnych oraz Polaków zamieszkałych za granicą. Proponujemy zapis: „Tworzenie i udostępnianie programów na użytek odbiorców zagranicznych w celu tworzenia korzystnego wizerunku Polski”. W przypadku radia problem ten dotyczy Radia Polonia, które tradycyjnie było skierowane do Polonii. Nasza propozycja mówi o tym, by korzystać z całego instrumentarium Polskiego Radia na rzecz kształtowania korzystnego wizerunku Polski, biorąc pod uwagę takie wyznaczniki jak: polska racja stanu, interesy polskiej gospodarki, włączenie polskiej kultury i nauki w obieg międzynarodowy oraz korzystna współpraca ze środowiskami polonijnymi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PrzedstawicielZwiązkuAutorówiKompozytorówScenicznychRyszardPoznakowski">Dla twórców zrzeszonych w stowarzyszeniu ZAIKS obecne brzmienie art. 20c odsyłające problem wysokości opłat tantiemowych na rzecz twórców do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych jest rozwiązaniem dobrym. W Ministerstwie Kultury trwają intensywne prace nad nowelizacją tej ustawy, w których także uczestniczy przedstawiciel stowarzyszenia autorów ZAIKS. Jesteśmy głęboko przekonani, że komisja ekspertów, w której uczestniczą zarówno przedstawiciele nadawców, jak i twórców, pracująca pod kierownictwem pani minister Aleksandry Jakubowskiej, wypracuje niedługo zadowalające dla obu stron rozwiązania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PrezeszarząduTelewizjiPolskiejSARobertKwiatkowski">Postaram się skrótowo przedstawić stanowisko telewizji publicznej, gdyż już kolejny raz zbieramy się w podobnym składzie i w podobnym miejscu, by dyskutować na podobne tematy. Zacznę od prośby pod adresem Komisji o to, by rozstrzygnąć, czy nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji wejdzie w życie, czy też nie. Co najmniej od roku trwają prace i dyskusje na temat poszczególnych zapisów tej ustawy i mam wrażenie, że upłynęło już wystarczająco dużo czasu, by wyrobić sobie opinię na szczegółowe tematy. Oczywiście, kontrowersji nie brakuje i zdaję sobie sprawę z tego, w jak trudnej sytuacji są posłowie, wszyscy, którzy będą podejmować decyzje w tej kwestii. Jednak niektóre decyzje odwlekane są latami i czekają na ostateczne rozstrzygnięcie. Do takich spraw zaliczyłbym przede wszystkim kwestię ściągalności abonamentu. Trzeba odpowiedzieć na pytanie: czy abonament ma sens, czy też nie. Uważam, że każda odpowiedź jest lepsza od istniejącego stanu rzeczy. Przypomnę, że połowa abonentów płaci abonament, a połowa nie. Efekt jest taki, że media publiczne ciągle utyskują na tzw. niską ściągalność abonamentu, ale jest to abstrakcja, która nie zwraca uwagi odbiorców i naszych krytyków twierdzących, że np. telewizja publiczna (chyba w mniejszym stopniu dotyczy to radia) komercjalizuje się. Gdyby wprowadzić pełną ściągalność abonamentu, bądź całkowicie zrezygnować z tej opłaty, to sytuacja byłby znacznie jaśniejsza, bardziej klarowna i pomogłaby w lepszym definiowaniu polityki programowej telewizji publicznej. Nieustannie prosimy o podjęcie decyzji, czy telewizja publiczna ma prawo do posiadania i nadawania kanałów tematycznych, co jest oczywistością w innych państwach. Jest to oczywistością także w Polsce, zaś jedyną instytucją, która nie ma prawa do nadawania kanałów tematycznych są media publiczne, a przede wszystkim telewizja publiczna. Każdy, kto właściwie wypełni wniosek i uiści opłatę koncesyjną w wysokości chyba 1000 zł, może otrzymać koncesję na satelitarny kanał tematyczny. Takim koncesjonariuszem może być np. zakład fryzjerski czy szewski - każdy, byle nie telewizja publiczna. Myślę, że warto w końcu rozstrzygnąć, czy telewizja publiczna, jednostki radia publicznego mają prawo do kanałów tematycznych czy też nie. W Europie Zachodniej posiadanie przez telewizję publiczną własnych kanałów tematycznych jest normą, jest oczywistością. Tak jest wszędzie, tylko nie u nas. Rozstrzygnięcia wymaga status archiwów pozostałych po dawnym Radiokomitecie. W pełni podzielam pogląd wyrażony przez przedstawiciela Polskiego Radia SA, a dotyczący statusu archiwów. W tej mierze zdanie zarządu Polskiego Radia i Telewizji Polskiej SA jest jednoznaczne. Podobnie jednoznaczne jest stanowisko dotyczące trybu przydzielania multipleksów, tzn. przywileju bycia operatorem multipleksu. W większości państw Europy Zachodniej media publiczne mają ustawowo zagwarantowane prawo do bycia operatorem multipleksu, niezależnie od tego, jaki jest tryb jego przyznawania i tego, kto ten multipleks przyznaje. Może to być organ regulujący media bądź organ regulujący telekomunikację. W Polsce byłaby to KRRiT lub URTiP. Niezależnie od tego, kto przyznaje tego typu koncesje czy zezwolenia, media publiczne nie biorą udziału w tym przetargu, czy też w tym postępowaniu koncesyjnym, gdyż podobnie jak w przypadku częstotliwości mają to zagwarantowane z mocy ustawy. Mówię o tych dwóch sprawach, ponieważ podkomisja zmieniła zdanie przedłożenia rządowego. Zależy nam na tym, aby nasze obowiązki i zadania wypełniać właściwie - nie tylko dzisiaj, w erze telewizji czy mediów analogowych, ale także w przyszłości, gdy będzie dominować telewizja cyfrowa. Naszym zdaniem, licencja programowa umożliwiłaby lepsze rozliczanie mediów publicznych, a zwłaszcza telewizji publicznej, z ich obowiązków i pieniędzy, które abonenci przekazują w formie abonamentu.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#PrezeszarząduTelewizjiPolskiejSARobertKwiatkowski">Nie mogę zgodzić się z poglądem pana przewodniczącego Juliusza Brauna. Sądzę, że dysponujemy tymi samymi informacjami z Komisji Europejskiej i trzeba stwierdzić, że nigdzie nie ma żadnego rozstrzygnięcia odnośnie do tego, czy miałaby to być decyzja przewodniczącego KRRiT, czy też licencja programowa miałaby kształt porozumienia między organem administracyjnym, jakim jest przewodniczący KRRiT, a nadawcą publicznym, co proponował rząd i zaakceptowała podkomisja. Uważamy, że stosowanie trybu decyzji przy praktycznej niemożności odmowy przyjęcia decyzji, a tego typu odmowa ma miejsce w przypadku ubiegających się o koncesję nadawców prywatnych, zagraża niezależności czy statusowi niezależności nadawcy publicznego i powoduje, że KRRiT przyjmuje na siebie obowiązek i odpowiedzialność redagowania programu. Nie sądzę, by intencją KRRiT było przyjmowanie na siebie obowiązku nadawcy publicznego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Położonej mi listy powinienem nie przyjmować, ponieważ to ja prowadzę dzisiejsze posiedzenie. Nie powinienem brać pod uwagę kartki, według której państwo chcecie mi ustalić kolejność zabierania głosu. Materia jest bardzo drażliwa i w toku wielomiesięcznych prac zawsze starałem i będę się starać nadal, aby kierował mną spokój i ekumenizm, dopóki nie przyjmiemy kształtu ustawy, która tak samo będzie służyć mediom publicznym i niepublicznym, dużym i małym. Dla spokoju i dla uszanowania wszystkich rzeczy, o których mówię, wyjątkowo uznam listę. Następnym razem proszę państwa, byście wzięli pod uwagę to, że obrady prowadzi przewodniczący Komisji i to właśnie on przyjmuje zgłoszenia z sali, a nie wzorem poprzedniego systemu zapisy na zabieranie głosu. Przepraszam za tę zbyt emocjonalną wypowiedź. O zabranie głosu proszę pana mec. Józefa Birkę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#CzłonekradynadzorczejTPSAJózefBirka">W żaden sposób nie chcieliśmy uwłaczyć godności funkcji pełnionej przez pana przewodniczącego. Osobiście nie widzę żadnej różnicy między listą zgłoszeń...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Proszę przejść do omawiania ustawy, do omawiania tego, co nas tutaj sprowadziło.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#CzłonekradynadzorczejTelewizjiPolsatSAJózefBirka">Dziękuje za udzielenie mi głosu. Nawiązując do wypowiedzi przewodniczącego Juliusza Brauna pragnę podkreślić, że podniesiona w jego wystąpieniu argumentacja w całej rozciągłości jest podzielona i podtrzymywana przez nadawców radiowych i telewizyjnych. Oczywiście, mam na myśli nadawców komercyjnych. Od chwili, gdy projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji ujrzał światło dzienne, włączyliśmy się aktywnie do prac nad tą tematyką. Poza wieloma szczegółowymi uwagami, sugestiami, postulatami, proponowanymi redakcjami przedstawiliśmy bogate, udokumentowane uzasadnienie naszych sugestii. Dzisiaj, po wielomiesięcznej dyskusji, możemy jednoznacznie i kategorycznie stwierdzić, że nasze sugestie nie zostały uwzględnione. Nawet deklaracje gotowości uwzględnienia postulatów ze strony autora projektu rządowego, pana premiera, nie znalazły żadnego wyrazu w pracach podkomisji. Przypomnę, o co tak naprawdę chodzi nadawcom. Przede wszystkim o dopracowanie wszystkich definicji występujących w ustawie, aby w późniejszym czasie nie było żadnej dowolności w ich interpretowaniu. Podam jeden przykład: charakter programu. Choć to pojęcie występuje w wielu przepisach, to nie ma jednak jego definicji. Mówiliśmy również o jednolitych prawach dla wszystkich nadawców (publicznych i komercyjnych) w zakresie tzw. rozszczepiania. Nie może być tak, że zabrania się rozszczepiania nadawcom komercyjnym, natomiast telewizja regionalna może rozszczepiać swój regionalny program. Nie ma tutaj zachowanej zasady równości podmiotów gospodarczych działających na rynku medialnym. Proponowaliśmy, aby ustawowo została uregulowana ilość programów publicznej telewizji oraz stworzenie jednego z tych programów jako programu przeznaczonego na wypełnianie zadań misyjnych i finansowanego wyłącznie z opłat abonamentowych. Wiąże się to z bardzo istotnym problemem ograniczenia możliwości tzw. podwójnego finansowania publicznej radiofonii i telewizji, tzn. ze sprzedaży czasu reklamowego i abonamentu. Chodziło nam o to, aby w świetle istniejących doświadczeń na działania misyjne był przeznaczony jeden program bądź by ograniczono reklamy w prime-time'ie lub w dni ustawowo wolne od pracy. Jako alternatywne rozwiązanie proponowaliśmy dać szansę KRRiT na to, by w ramach bieżącej oceny rynku medialnego mogła wprowadzać stosowne, stopniowe ograniczenia reklam w telewizji publicznej. Niestety, żaden z tych postulatów nie został uwzględniony, ponieważ dla zakamuflowania rzeczywistego obrazu medialnego rynku reklamowego wprowadzono tzw. fikcję ustawową. Nie można inaczej nazwać tego, co zostało zawarte w proponowanej nowelizacji. Jeżeli telewizji publiczna ma w 3 programach łącznie 36 minut czasu reklamowego, to jest w stanie zaspokoić całkowicie potrzeby reklamodawców. Nadawcy komercyjni nie są już potrzebni w sytuacji, gdy telewizji publiczna ma takie możliwości czasowe. Przytoczę dane wynikające z obliczeń wzrostu sprzedaży reklamy w telewizji publicznej. W ubiegłym roku raptownie wzrosła sprzedaż reklam w telewizji publicznej. W stosunku do 2000 roku liczba sprzedanych reklam wzrosła: w Programie 1 o 47,2%, w Programie 2 o 28% i aż o 158,2% w telewizji regionalnej. wzrost sprzedaży reklam w trzech kanałach naziemnej telewizji publicznej wyniósł średnio o około 45,4%.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#CzłonekradynadzorczejTelewizjiPolsatSAJózefBirka">A jego wzrostu sprzedanych reklam w żaden sposób nie daje się wytłumaczyć wzrostem udziału widowni telewizyjnej. W analizowanym okresie we wszystkich trzech kanałach ten udział wyraźnie spadł - z 44,1% do 43,3%, czyli o około 2%. Przychody telewizji publicznej z tytułu reklam utrzymały się na takim samym poziomie jak w roku poprzednim. Oznaczać to może tylko jedno - telewizja publiczna obniżyła swoje ceny w stosunku do poprzedniego roku o około 30%. Oznacza to, że właśnie należy stworzyć mechanizmy, które w przyszłości zapobiegać będą niszczeniu rynku reklamowego, gdyż ten nadmiar czasu pozwala na stosowanie praktyk dumpingowych. Uważamy, że powinno to być uregulowane nie na zasadzie fikcji. Powołam się na wystąpienie pana przewodniczącego Juliusza Brauna, który w mediach powiedział wyraźnie, iż dzisiaj telewizja publiczna w Programie 1 nie nadaje więcej niż 8% reklam w dziesięcioprocentowym czasie, w Programie 2 nie przekracza 5%. Nie jest w stanie wyczerpać całego limitu, więc o jakich ograniczeniach możemy mówić? Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę sposób liczenia ściągalności abonamentu i wtedy mamy do czynienia z różnicą sięgającą 10%, a przecież mamy właśnie dziesięcioprocentową skalę. W żadnym wypadku nie dojdzie więc do istotnego ograniczenia reklam w tym zakresie. Sugerowaliśmy kwestię ograniczenia wyłącznej wysokości wynagrodzeń należnych twórcom oraz innym podmiotom uprawnionym z tytułu praw pokrewnych. Naszym zdaniem, miało to uporządkować raz na zawsze ten problem między nadawcami komercyjnymi a osobami uprawnionymi. Przyniosłoby to zlikwidowanie niepotrzebnych procesów i możliwość zaplanowania określonych budżetów na te środki. Chociaż był zapis ograniczający tę wysokość, to niestety został zlikwidowany. Proponowaliśmy również, by nie wprowadzać kolejnej fikcji, jaką jest wprowadzenie licencji na zasadzie porozumienia. Jeżeli mamy do czynienia z porozumieniem, czyli umową cywilnoprawną, co do której nie ma żadnej możliwości wyegzekwowania, jedynie obowiązek złożenia wniosku, to o czym my rozmawiamy? Jest to po prostu kolejna fikcja, która ma wprowadzić zamęt w tzw. misyjności telewizji publicznej. Sugerowaliśmy wykreślenie zapisów, które w sposób istotny wpływają na tzw. koncentrację. A to nie są przepisy, które regulują problem koncentracji na rynku medialnym, lecz są to przepisy, które blokują. Trzeba pamiętać o tym, że koncentracja może być dobrem pod warunkiem właściwego jej regulowania i stosowania. Proponowaliśmy wykreślenie w projekcie zapisów o umieszczaniu w treści koncesji informacji o strukturze kapitałowej podmiotu wykonującego koncesje oraz o obowiązkach informacyjnych związanych z tą zmianą i innych informacji. Powołujemy się tutaj na wyrok NSA dotyczący radia RMF FM, gdzie mamy do czynienia z pewną nadregulacją. Trudno mówić o tym, by każdorazowa (nawet symboliczna) zmiana struktury kapitałowej musiała uzyskiwać zgodę KRRiT i wymagałoby to trybu zmiany koncesji. Opiniowanie (przy udzielaniu koncesji) przez ministra kultury o wywiązaniu się nadawcy z obowiązków wynikających z praw autorskich przy niesprecyzowaniu tych obowiązków jest zbyt daleko idące. W sytuacji sporu między uprawnionym a zobowiązanym nie co do zasady, ale co do wysokości i ten problem musi rozstrzygnąć sąd, to jaka będzie opinia ministra kultury? Oczywiście następująca: nadawca nie płaci, bo toczy się postępowanie sądowe, a więc nie wykonuje swoich obowiązków. A ten obowiązek dopiero ustali sąd, a zatem można by mówić jedynie o pewnych prawomocnych rozstrzygnięciach.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#CzłonekradynadzorczejTelewizjiPolsatSAJózefBirka">Skoro tak, to obowiązek będzie wykonywany, a więc taki zapis jest w tej materii całkowicie zbędny. Problem rekoncesjonowania. Wprowadzono tutaj niejasne, nieostre, nieprecyzyjne kryteria. Od początku postulowaliśmy zasadę: ponownego wydania koncesji można odmówić tylko z przyczyn uzasadniających cofnięcie koncesji - jednoznacznie określonych i wyrażonych. Niestety, tego postulatu nie spełniono. Proponowaliśmy również zweryfikowanie regulacji określających wysokość kar tak, aby nie doszło do kuriozalnych rozstrzygnięć. W tej chwili mamy już do czynienia z sytuacją, że ocena jednego składu sądowego odnosząca się do filmu wyemitowanego w jednej stacji była odmienna od oceny innego składu sądowego, odnoszącej się do tego samego filmu, ale nadanego w innej stacji. Nie ma jasnych kryteriów stopniowania winy, zakresu naruszenia, jest jedynie kara. Proponowaliśmy, by w sposób jednoznaczny rozstrzygnąć problem archiwów. W tym zakresie również mamy do czynienia z podwójnym finansowaniem telewizji publicznej, która bez jakichkolwiek opłat będzie mogła wykorzystywać bogaty dorobek społeczeństwa i narodu polskiego. Jeśli zreasumujemy wszystkie postulaty, które od początku przedstawialiśmy i uzasadnialiśmy, to dzisiaj z całą odpowiedzialnością możemy stwierdzić, że nie osiągnięto żadnego kompromisu i nie zrealizowano żadnego z tych postulatów. Możemy również mówić o sukcesach. Będzie nim to, że przewodniczący KRRiT może wydać decyzje nakazującą zaniechanie określonych działań po zebraniu materiałów informacyjnych, wyjaśniających. Poprzednio odbywało to się bez dyskusji z zainteresowanym. Jest to nasz sukces, ale tylko taki. Nasuwa się pytanie: czy po uchwaleniu tego projektu w takiej postaci będziemy musieli przenosić dyskusje na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i tam dyskutować w podkomisjach czy też możemy ten problem przedyskutować na własnym podwórku, we własnym gronie? Wydaje się, że w tej sytuacji należy zatrzymać prace nad tym projektem i w spokojnym, zrównoważonym trybie przy udziale jak najszerszej rzeszy zainteresowanych i przy dyskusji publicznej będzie można wypracować całościowy projekt nowelizacji. Z uwagi na bliski termin potrzeby dostosowania prawa polskiego do prawa unijnego uważamy, że należy pójść drogą tzw. małej nowelizacji, którą nadawcy przygotowali i która w najbliższych dniach zostanie przedstawiona premierowi rządu polskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Jednak odstąpię od udzielenia głosu osobom, które przekazały mi tę listę i poproszę o zabranie głosu sekretarza stanu w Ministerstwie Kultury - panią minister Aleksandrę Jakubowską. Zwracam się do zabierających głos do tej chwili. Proszę państwa, rozmowy na temat tego projektu odbywają się nie tylko na forum podkomisji nadzwyczajnej i Komisji. Rozmawiam z nadawcami, z wydawcami również indywidualnie, gdyż tak trzeba, tego wymaga racja polskich mediów. Nie jest tak, że kiedy dzisiaj dajecie państwo wspólnie podpisane stanowisko, to w rozmowach indywidualnych nie prezentujecie państwo bardzo rozbieżnych interesów. Nie chcę wymieniać z imienia i nazwiska tych z państwa, którzy prowadzą te rozmowy. Przeraża mnie to, że wówczas nie racja wyższa, nie racja mediów, lecz bardzo indywidualny interes gospodarczy przyświeca państwu przy konstruowaniu tego aktu. Jednak nie da się skonstruować 5 czy 10 ustaw, które odzwierciedlałyby interes poszczególnych nadawców czy wydawców. W czterdziestomilionowym kraju, jakim jest Polska, musi być jedna ustawa. To wszystko, co państwo zgłaszacie w imię bardzo indywidualnych interesów i w imię dbałości o jakość polskich mediów, musi znaleźć jakąś syntezę. Musi być zapisane w jednym akcie prawnym. Musi temu sprzyjać nasza wspólna troska i wysiłek i musi to prowadzić do pomyślnego finału. Powstrzymam się od pewnych rzeczy, od pewnych dalszych wypowiedzi, które mogłyby nadmiernie zemocjonować tę dyskusję. Były pewne zapisy, które były przedmiotem osiągniętego kompromisu, a dziś pojawia się cała masa nowych koncepcji i pomysłów. Prace nad tym aktem prawnym muszą trwać i bez względu na to, jaką koncepcję ktoś kreuje indywidualnie, musimy wznieść się ponad opcję gospodarczą czy polityczną (czego w ogóle już nie dopuszczam) i skonstruować jeden akt prawny, który służyć będzie wszystkim, choć wiem, że jest to idea, która nie jest do zapisania w jednej ustawie. Każdy z państwa z całą pewnością w tym akcie prawnym musi mieć jakiś obszar niespełnień po to, by ktoś inny mógł je znaleźć w tym akcie. Tak to ma wyglądać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieKulturyAleksandraJakubowska">Nie miałam zamiaru zabierać głosu, gdyż wydawało mi się, że dzisiejsze spotkanie ma na celu wprowadzenie pewnych poprawek, które będą korzystne zarówno dla wszystkich zainteresowanych stron, jak i dla ustawy. Nie mogłam odmówić sobie możliwości zabrania głosu, ponieważ ze zdumieniem słucham niektórych państwa wypowiedzi. Zastanawiam się, czy ogarnęła mnie jakaś amnezja, że czegoś nie pamiętam, czy też może państwo pamiętają lepiej niż ja. Nie zgadzam się ze wszystkimi stwierdzeniami na temat ustaleń, których nie dotrzymał rząd. Przedstawiona przed chwilą przez pana mec. Józefa Birkę lista niespełnień to jest lista, która klika miesięcy temu została wystosowana jako stanowisko Telewizji Polsat. Potem odbyliśmy bardzo wiele rozmów w gronie największych nadawców polskich, tych, którzy podpisali się pod listem do pana premiera Leszka Millera i doszliśmy do pewnego kompromisu. Tym kompromisem była autopoprawka rządu, w której spełniona jest część państwa postulatów. Ustaliliśmy, że strona rządowa nie zgodzi się na proponowane przez państwo drastyczne ograniczenie reklam w telewizji publicznej, która jako jedyna z polskich nadawców ma do spełnienia misję. Reklamy jednak ograniczyliśmy. Zakazaliśmy reklamy telewizji publicznej w kanałach tematycznych. Nie wprowadziliśmy w telewizji publicznej funkcjonującej u państwa zasady przerywania programów reklamami. Taki zapis był w projekcie przedłożonym przez KRRiT. Ograniczenie reklam nastąpiło, chociaż nie takie, jakiego państwo żądali, tzn. by w ogóle zakazać telewizji publicznej reklam w dni wolne od pracy, w soboty i w święta. Telewizja publiczna ma wypełniać swoją misję, a państwo macie zarabiać pieniądze, i to jest ta zasadnicza różnica. Dlatego państwo mogą przerywać reklamami swoje programy i czerpać z tego 70% wpływów, a telewizja publiczna nie może. Byłam przekonana, że rozmawiam z nadawcami i doszliśmy do pewnych ustaleń. Jeśli chodzi o autopoprawkę rządu, to w trakcie prac podkomisji został z niej wykreślony jeden istotny element - jeden z elementów naszego kompromisu. Chodzi o ograniczenie stawek przy wypłatach wynagrodzeń z tytułu praw autorskich i pokrewnych. Dla wielu z państwa był to główny postulat kierowany pod adresem rządu. Chodziło o ostateczne uregulowanie tej sprawy, by swoje programy i biznes-plany na lata następne mogli państwo konstruować w oparciu o pewną wiedzę odnośnie do tego, ile państwo będą musieli wydać na tego typu działalność, gdy trzeba zapłacić za prawa autorskie i pokrewne. Podkomisja uznała, iż tego typu ograniczenie nie jest stosowne w krajach Europy Zachodniej - poza Szwajcarią, ale tam mówi się o maksimum 12 procentach. Poza tym pan przewodniczący i ministerstwo otrzymało bardzo wiele listów z międzynarodowych organizacji, zrzeszających organizacje zarządzające prawami autorskimi protestujących przeciwko temu rozwiązaniu. Uznaliśmy, że pewne porozumienie być może uda się osiągnąć inną drogą. Równolegle są prowadzone prace w ministerstwie i wszystko wskazuje na to, że uda nam się podpisać swoistego rodzaju umowę społeczną pomiędzy użytkownikami praw autorskich i organizacjami zarządzającymi tymi prawami, aby pewien procent ogólnych wpływów, ogólnych wydatków z racji płacenia praw autorskich i praw pokrewnych został utrzymany, i to tak, by nadawca nie był zbyt mocno obciążony tą kwotą i niepewnością co do tego, ile to go będzie kosztowało.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieKulturyAleksandraJakubowska">Z drugiej strony chodzi o to, by nie było tak, jak mówił pan senator Kazimierz Kutz na posiedzeniu senackiej Komisji Kultury, tzn. że artyści bywają okradani. Nie będę mówiła przez kogo, ale tak właśnie powiedział pan senator Kazimierz Kutz. Możemy powiedzieć, że z całej autopoprawki w podkomisji został bardzo wyraźnie zmieniony jeden punkt. Nie ukrywam, że dla nadawców jest to punkt bardzo znaczący. Pan mec. Józef Birka zabiegał głównie o to, aby nie było dowolności w przyznawaniu rekoncesji, by była pewność automatycznego przedłużenia koncesji, jeśli nadawca przestrzega jej wypełniania. I taki zapis jest. Z jednej strony państwo żądają ograniczenia kompetencji KRRiT uważając, że w projekcie ustawy Krajowa Rada ma za dużo tych kompetencji, ale z drugiej strony państwo żądają zwiększenia kompetencji w momencie, gdy jest to użyteczne. Trzeba się na coś zdecydować. Przed przesłaniem autopoprawki do Sejmu prowadziłam z państwem rozmowy - długo, wielostronnie, bilateralnie i w większym gronie. Bardzo się cieszę, że w tym momencie do tych rozmów włączyła się pani prezes Henryka Bochniarz. Jednak nie wiem, czy naprawdę państwa głosem jest pismo mówiące o tym, że wynik prac podkomisji jest niezgodny z kompromisem, że nie ma żadnego kompromisu, że rząd nie dotrzymał kompromisu i że jest to ustawa niezgodna z ustawodawstwem europejskim. Czy nieaktualne są nasze prowadzone przez kilka miesięcy rozmowy, zanim doszliśmy do pewnego kompromisu? Powiedzmy więc, że wszystkie ustalenia nas nie obowiązują, że państwo wracacie do swojego stanowiska sprzed kilku dobrych miesięcy, gdzie każda ze stacji telewizyjnych miała inne postulaty - czasami wzajemnie się wykluczające. Prezes jednej stacji proponował zapis, który wchodził w interesy prezesa drugiej stacji. Umówmy się co do tego, czy zawarliśmy jakiś kompromis, czy też nie. Państwo chcą zacząć od nowa całą sprawę. Czy moje rozmowy z panem prezesem Mariuszem Walterem, z panem mec. Józefem Birką, z panem prezesem Zbigniewem Benbenkiem, z panią prezes Wandą Rapaczyńską są rozmowami, które nie przyniosły żadnego efektu, zaś autopoprawka jest czymś, co państwo teraz negują, a nie negowali wcześniej? Czy autopoprawka została przez podkomisje diametralnie zmieniona? Jeden z moich przedmówców zapytał, dlaczego jest ograniczenie dla rozszczepiania w przypadku stacji radiowych, a nie ma go w przypadku stacji telewizyjnych. Po prostu dlatego, że stacji radiowych jest w Polsce ponad 200. By prowadzić regionalną działalność telewizyjną, trzeba mieć około 5 mln odbiorców. Konkurencja na rynku radiowym jest bardzo ostra, jest dużo lokalnych stacji i chodzi o ich ochronę. Telewizji nie trzeba chronić dlatego, że jest mało częstotliwości a poza tym jest to ogromna inwestycja. Trzeba ogromnego namysłu, by zdecydować się na działalność regionalną w przypadku telewizji. Muszę powiedzieć, że po wypowiedziach państwa jestem głęboko rozczarowana. Wydawało mi się, że doszliśmy do jakiegoś porozumienia, że wszystkie zainteresowane strony z czegoś ustąpiły. Kompromis polega na tym, żeby ustąpić, a teraz pan mec. Józef Birka mówi, że nadawcy napisali ustawę, którą przyniosą do Sejmu i najlepiej byłoby, gdyby Sejm ją uchwalił pod dyktando nadawców.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieKulturyAleksandraJakubowska">Nie godzę się na takie konstruowanie prawa w kraju, w którym żyję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Debata zaczyna być rzeczywiście debata szczerą, więc za chwile udzielę głosu pani prezes Monice Bednarek i oczywiście chylę czoła przed tym olbrzymim medium. Z drugiej jednak strony za chwilę udzielę głosu panu prezesowi Zbigniewowi Benbenkowi, by usłyszeć ich jednorodny głos wtedy, gdy są razem na tej samej sali. Do głosu w trybie ad vocem zgłasza się pan prezes Mariusz Walter.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#PrezesITIMariuszWalter">Pragnę się odnieść do dwóch poprzednich głosów, ponieważ w obu znajduję brak odpowiedzi na fundamentalne pytanie: co jest złego w tym, że obywatel tego kraju, pełniący funkcję prezesa czy współwłaściciela stacji radiowej i telewizyjnej, idzie do posła i z nim rozmawia? Wytykacie nam państwo (pan minister i pan przewodniczący) nasze z wami konwersacje. Być może są one w dużej części niespójne z problemami całego środowiska. Te rozmowy były po to, by prowadziły do celu, który jest wspólny dla środowiska prywatnych nadawców radiowo-telewizyjnych. Sam nie znajduję odpowiedzi, więc zwracam się z prośbą o odpowiedź na pytanie: co jest nagannego w tym, że tu, na sali sejmowej słyszę, iż jest to jakiś błąd? W całym toku postępowania nad regulacją rozmowy z panią minister były jakąś „jaskółką” w porównaniu do innych prób ustaleń czy przybliżenia się do naszych celów. Rzeczywiście, jako współwłaściciel stacji TVN omawiałem z panią minister regulacje na temat ograniczenia reklam w telewizji publicznej. Proszę sobie przypomnieć, o jakim procencie mówiłem i o jaki zabiegałem. Pani minister nie mówi także o tym, że na rzecz kompromisu osobiście ustąpiłem z bardzo wielu pomysłów, takich jak: obowiązek dla telewizji publicznej, by programy misyjne przynajmniej w 25% były emitowane w prime-time'ie. Wspólnie uznaliśmy ten pomysł za nierealny wobec sytuacji, w której tworzyła się ta nowelizacja. Jaki jest powód, by nie dyskutować o tym na tej sali? Zabiegamy o to, by nie importowano nazbyt wiele zboża na ten rynek, by przenieść się do być może bardziej znanych komisjom sejmowym problemów strategicznych państwa. Chodzi o ograniczenie potęgi telewizji publicznej na rynku, na którym sięgnęła już po 50% rynku reklam, a w dalszym ciągu w tej nowelizacji tworzy się dla niej zbyt duże uprzywilejowania. To nie my chcemy pisać ustawę, my oddajemy jedynie swoje kreatywne, a także destruktywne wątpliwości co do dzisiejszego brzmienia tej nowelizacji. Jesteśmy spolegliwi wobec władzy administracyjnej, ale chcemy wiedzieć, gdzie jest jej centrum. Dziś w wypowiedzi przewodniczącego Juliusza Brauna usłyszeliśmy w dużym stopniu część swoich prawd. Parę dni temu późną nocą ściągnąłem pana przewodniczącego po to, by wyłożył mi stosunek KRRiT do kolejnej ustawy, która jest w toku przygotowywania, a sięga do kieszeni prywatnych nadawców. Chodzi o ustawę o instytucie filmowym i zapis mówiący o kolejnych 2% od przychodów z reklam od prywatnych nadawców. Pan przewodniczący, czyli to moje centrum władzy, powiedział, że nie miał w ręku tego projektu. Proszę się więc nie dziwić, że moje ad vocem jest przydługie i że my też mamy masę wątpliwości. My też chcemy dążyć do uchwalenia ustawy, która będzie sprawiedliwa, przyszłościowa, mądra, wszystkim zapewni równe szanse i nie mamy w stosunku do niej innych nadziei. Popełniamy wiele błędów, ale to nie jest powód, by przestać z nami rozmawiać lub publicznie nam wytykać błędy w dodatku je personalizując. Myślę tu o owej naganności prywatnych kontaktów z ministrem, posłami, przewodniczącym Komisji. Wydawało mi się, że jest to istota publicznego bycia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Te kontakty są istotą naszego wspólnego bycia, istotą jakości aktu, o którym mówimy. Zgadzam się ze zdecydowaną większością tego, co powiedział pan prezes Mariusz Walter. Pan prezes zakreślił metodę pracy i cel. Ani ja, ani pani minister nie negujemy tych kontaktów. My o nie prosimy. Nigdy nie stronię od takich kontaktów, gdyż są one mi bardzo potrzebne, potrzebne są nam wszystkim. Zwracałem uwagę na kontakty bilateralne tylko dlatego, że okazuje się, iż nie są one takie jednorodne, jeśli chodzi o linię nadawców komercyjnych. Gdy nadawcy komercyjni znaleźli się na tej sali, to prezentują tę jednorodność, której nie ma w bilateralnych kontaktach. Tylko to miałem na myśli. Osobiście wysoko cenię wszystkie kontakty bez względu na to, czy są bilateralne, czy też plenarne jak dzisiaj. Nie wyobrażam sobie, by intensywność kontaktów miała zmaleć - wręcz odwrotnie. Może dzisiejsza debata, to, o czym mówimy, wpłynie na ich intensyfikację - również kontaktów indywidualnych. Wiele głosów mówi o tym, jakbyśmy dali państwu do ręki gotowy produkt i po wyjściu z posiedzenia miałoby się odbyć głosowanie na sali plenarnej. Proszę uszanować i zrozumieć jak najbardziej czystą intencję dzisiejszego spotkania. Jest ona zgodna z tym, o czym tak pięknie powiedział pan prezes Mariusz Walter. Chodzi o jakość tego aktu, a dzisiaj ma miejsce kolejny etap prac. Nie jest jeszcze „za pięć dwunasta” a nawet nie jest jeszcze „za kwadrans dwunasta”. Będziemy nad tą ustawą pracować tak długo, dopóki nie uzyskamy consensusu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#PrezeszarząduAgorySAWandaRapaczyńska">Przede wszystkim chciałabym odpowiedzieć pani minister Aleksandrze Jakubowskiej. Po prostu od czasu naszych rozmów ta ustawa zmieniła się. Potem staraliśmy się porozmawiać z panią minister, niestety pani minister nie znalazła dla nas czasu. Odniosę się do paru niepokojących nas przykładów zapisów antykoncentracyjnych, bo to jest tradycyjna „działka” Agory SA. Pan przewodniczący Juliusz Braun mówił już o tym, że nie ma instytucji domniemania w art. 36f, co oznacza, że w obecnym brzmieniu ustawy prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie dokonuje swobodnej oceny rynku, jedynie weryfikuje stan faktyczny, tzn. staje się „liczydłem”. Przepraszam za to określenie, ale rola prezesa Urzędu staje się de facto fikcyjna. Policzeniem stacji radiowych i przedsiębiorców na danym rynku równie dobrze mogłaby się zająć KRRiT. Policzenie do 5 czy 8 nie jest zadaniem trudnym. A przecież intencją ustawy było poddanie zmian koncentracyjnych w gestię prezesowi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów ze względu na jego kompetentną, obiektywną i swobodną ocenę sytuacji rynkowej. Chciałabym zgłosić do protokołu ekspertyzę na ten temat przygotowaną na potrzeby Agory przez panią prof. Annę Fornalczyk. Niepokoi nas zmiana w art. 36g, gdzie w przepisach antykoncentracyjnych słowo „posiadanie” zostało zamienione na „wpływ”, a „wpływ” zdefiniowano jako posiadanie pośrednio lub bezpośrednio dwudziestoprocentowego udziału w jakimś przedsięwzięciu. Jest to zapis nadmiernie restrykcyjny, ponieważ posiadanie 20% udziałów wcale nie gwarantuje kontroli. Kontrole trzeba oceniać zależnie od sytuacji. Co gorsza, przepis ten nie koresponduje z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów, bowiem ustawodawca przyjął, że nabycie udziałów dających prawo do mniej niż 25% głosów jest całkowicie bezpieczne z punktu widzenia oceny rynku, nawet wtedy, gdy takie udziały nabywają monopoliści. Dopiero nabycie 25% lub więcej głosów wymaga zgłoszenia transakcji do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i zgody jego prezesa. Nie wiadomo więc, dlaczego przepisy ustawy o radiofonii i telewizji miałyby być jeszcze bardziej restrykcyjne. Czy chodzi o to, by KRRiT mogła „złapać” decyzję o mniej istotnych ruchach kapitałowych, czy stać pierwsza w kolejce, zanim sprawą zajmie się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Co więcej, nie jest jasne, jak ustawa zdefiniuje przedsiębiorcę. Jeśli spółka radiowa ma pięciu dwudziestoprocentowych udziałowców, to na rynku jest pięciu przedsiębiorców i przepisy antykoncentracyjne nie mają racji bytu. Pragnę zwrócić uwagę na kwestię ochrony praw nabytych i inwestycji w toku. W obecnym brzmieniu ustawy jako prawo nabyte traktuje się wyłącznie koncesję wydaną na jeden okres koncesyjny, tzn. do czasu wygaśnięcia obecnych koncesji. Podstawą do ponowne wydania koncesji jest już nowa ustawa, która notabene ma kuriozalnie krótkie, jednomiesięczne vacatio legis. Tak się składa, że właśnie teraz wygasa większość koncesji telewizyjnych i radiowych, wydanych w pierwszym procesie koncesyjnym. Oznacza to, że przedsiębiorcy medialni, których koncesje w najbliższym czasie wygasają, nie mają faktycznej ochrony inwestycji w toku. Jeżeli KRRiT uzna, że te koncesje są niezgodne z literą ustawy, to upada inwestycja planowana przecież na wiele lat, na więcej niż trwanie jednego okresu koncesyjnego. Nie ma nawet czasu, by tę inwestycję zbyć po w miarę rynkowej cenie. Rząd ma prawo proponować, a parlament ma prawo uchwalać nowe prawa, ale w demokratycznych państwach chroni się inwestycje w toku, aby zapewnić przedsiębiorcom stabilność i przewidywalność otoczenia prawnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#PosełJerzyWenderlich">O zabranie głosu proszę pana prezesa Piotra Waltera.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#PrezeszarząduTelewizjiTVNPiotrWalter">Korzystając z deklaracji pana przewodniczącego, iż nie mamy do czynienia z końcem prac nad tą ustawą, chciałbym złożyć na ręce przewodniczącego Komisji dwa dokumenty, które precyzują uwagi nadawców prywatnych. Nie boję się użytego dzisiaj określenia: „wielka kasa”. Może jest ono bardzo pejoratywne, ale ja mam jakieś swoje zadania i muszę się z nich wywiązywać. W normalnych rynkowych warunkach są one akceptowane przez wszystkich. Ustawa daje pewne realia rynkowe, które wpływają na wartość reprezentowanego przeze mnie przedsiębiorstwa. W dużej mierze powodują, że ta wartość jest wyższa lub niższa. Po lekturze proponowanych zapisów dochodzę do wniosku, że znajduję się w sytuacji, w której istnieje taka możliwość, iż wartość naszego przedsiębiorstwa będzie niższa niż obecnie. To nie jest perspektywa rozwoju, to jednocześnie nie daje naszemu przedsiębiorstwu potencjału do rozwoju. Myślę, że w najbliższej przyszłości będzie można zadać sobie pytanie: skoro nie ma potencjału w prywatnym przedsiębiorstwie medialnym, więc jaka jest szansa na to, że zapłacę 2% na kinematografię, że odprowadzę podatki, że poddam się kolejnemu zapisowi o odpisie na rzecz Instytutu Sztuki Filmowej itd.? Trzeba wziąć pod uwagę szereg obciążeń i monopolistę, potentata rynkowego w postaci telewizji publicznej i szereg zadań, wyznaczonych nowymi sformułowaniami koncesyjnymi. A ta ustawa w dużej mierze będzie kształtowała wartość mojego przedsiębiorstwa, tzn. jego potencjał i partycypacje w kosztach budowania rynku medialnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Po raz kolejny pojawia się problem Instytutu Sztuki Filmowej. Proszę nie traktować konsultacji i rozmów jako aktu prawnego, czy nawet jako projektu aktu prawnego. Proszę popatrzeć na ten kontestowany w wielu miejscach (i może słusznie) projekt ustawy radiofonii i telewizji i zauważyć, jak już znacząco różni się od pierwowzoru. Proszę o to, byśmy nie rysowali niczego „czarną kredką”, skoro nie ma jeszcze ku temu powodu. Prowadzi się jakieś rozmowy, jest demokracja, w której można snuć najrozmaitsze hybrydy myślowe po to, by później urodziło się coś potrzebnego, coś kreatywnego, dobrego i właściwego. Do głosu zapisało się jeszcze kilka osób. Jednak zmienię trochę listę, którą państwo mi daliście. Po wypowiedzi pani prezes Moniki Bednarek udzielę głosu panu prezesowi Zbigniewowi Benbenkowi. Chciałbym usłyszeć, jak jednorodnie brzmieć będą ich głosy, gdy znajdują się na jednej sali, a nie rozmawiają ze mną w cztery oczy. Do głosu zapisały się następujące osoby: pani prezes Monika Bednarek, pan prezes Andrzej Ostrowski, pan prezes Zbigniew Benbenek, pan naczelnik Wiesław Maślanka, pan prezes Piotr Gimlewicz, pan Grzegorz Matkowski, pan prezes Jacek Bromski i pan prezes Krzysztof Sadowski. Czy wszyscy państwo podtrzymują wolę zabrania głosu? Stwierdzam, że wszyscy państwo pragną zabrać głos. Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos? Zgłasza się jeszcze pan prezes Zygmunt Solorz. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że jest zgoda na zamknięcie listy osób pragnących zabrać głos. Sprzeciwu nie słyszę. Proszę o zabranie głosu panią prezes Monikę Bednarek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#PrezesZarząduEurozetMonikaBednarek">Pragnę nawiązać do głosu przedstawiciela reprezentującego niezależne lokalne stacje radiowe. Rzeczywiście, obecna sytuacja na rynku radiowym wymaga uporządkowania. Nie rozumiem intencji regulatora i zapisów noweli. Tak naprawdę nowelizacja nie zawiera wizji rynku radiowego. Zgadzam się z panem przewodniczącym Jerzym Wenderlichem, iż często zawiera interesy poszczególnych grup. Niejasne jest nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych. Dlaczego np. znacząco silniejsze medium, tzn. telewizja ogólnopolska, może kupować radiowe stacje lokalne? Nie rozumiem więc troski pani minister Aleksandry Jakubowskiej o lokalne stacje radiowe. Myślę, że siła dużej telewizji ogólnopolskiej jest nieporównywalnie większa od ogólnopolskiej stacji radiowej. Dlaczego nowela dopuszcza możliwości budowania wielu sieci radiowych bez ograniczeń, w tym o zasięgu prawie ogólnopolskim? Czy w związku z tym prawdziwym celem ustawy jest megakoncentracja? Chciałabym państwu przypomnieć, iż za 14 miesięcy wejdziemy do Unii Europejskiej. Dlaczego teraz wprowadzamy ograniczenia, które nie istnieją w krajach Unii? Należałoby zadać pytanie: komu zależy na tym, aby duże i silne grupy radiowe nie mogły inwestować w niszowe media? Niszowymi mediami nazywam media adresowane do wybranych grup społecznych, czy też grup o ściśle określonych zainteresowaniach, np. Radio dla Biznesmenów, Radio 94, czy też Radiostacja, która nadaje muzykę alternatywną, lub Opera FM dla miłośników muzyki klasycznej. Doświadczenie europejskich rynków medialnych pokazuje, że tylko w ramach silnych grup mogą funkcjonować tego typu stacje. W proponowanym przez nas modelu duże grupy mają możliwość rozwijania niszowych produktów. Taki model z powodzeniem funkcjonuje w wielu krajach Unii Europejskiej. Pojawił się tam dokładnie w takim samym momencie rozwoju, w jakim w tej chwili znajduje się polski rynek medialny. O takie właśnie zapisy postulujemy. Postulujemy również o zatrzymanie prac i o ponowne przedyskutowanie wszystkich kwestii. Jestem gotowa spotkać się z panem przewodniczącym Jerzy Wenderlichem i z panem prezesem Zbigniewem Benbenkiem, np. przy herbatce, którą pan przewodniczący obiecywał podczas naszego spotkania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Obietnic dotrzymuję i oczywiście podtrzymuję zaproszenie na herbatę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#PrezesZjednoczonychPrzedsiębiorstwRozrywkowychZbigniewBenbenek">Tradycyjnie nie zgodzę się z panią Moniką Bednarek, ale przecież nie o to chodzi. Na pewno będziemy reprezentować inne interesy w poszczególnych kwestiach. Inny jest interes stacji lokalnych, a inny stacji ogólnopolskich. Mam również swoje zdanie na temat zapisu antykoncentracyjnego, dotyczącego możliwości zakupu telewizji przez posiadacza gazety. Uważam, że obecny zapis jest zapisem niezgodnym z ustawą antymonopolową. W dużej części podzielam zdanie pani Wandy Rapaczyńskiej, która powiedziała, że te dwie ustawy kłócą się ze sobą. Od początku uważam i konsekwentnie będę to podtrzymywał, że za pomocą tej ustawy nie da się uregulować enumeratywnie zapisów antykoncentracyjnych, bo one doprowadzają do paradoksalnych sytuacji. Kwestia została uregulowana w sytuacji, gdy posiadacz gazety stara się o koncesję telewizyjną. Wtedy rzeczywiście musi on spełniać określone kryteria. Nie została jednak uregulowana sytuacja, w której ktoś już posiada koncesje telewizyjne i wtedy może robić, co chce. Brak jest takich zapisów. Powiem wprost, że to prawo jest koślawe i wbrew intencjom ustawodawcy często prowadzi do sytuacji, która może monopolizować rynek, ponieważ zapisy są niespójne. Nie będę mówił o zapisach dotyczących koncentracji na rynkach lokalnych, gdzie się mówi o tym, że jakieś przedsiębiorstwo posiada 2 lub 3 media i nie definiuje się tego, jakie to są media. Mogę sobie założyć dwie gazetki ścienne i to będą 2 media, więc omijanie tych zapisów jest bardzo łatwe. Jestem zwolennikiem tego, aby następowała koncentracja na rynku mediów. Uważam, że jest ona nieuchronna i na pewno powstaną grupy kapitałowe, w których będą gazety, telewizje i stacje radiowe. Jednak trzeba to mądrze uregulować, trzeba uregulować udziałami w rynku nie wymieniając, czy ktoś może mieć 2 stacje, czy jedną. Podzielam zdanie pani Moniki Bednarek, że zapisy nie są spójne. Uważam, że nie ma pośpiechu. W tej chwili w Anglii przeprowadza się proces demonopolizacji. Dano półtora roku na stworzenie takiej ustawy i nie ma tutaj pośpiechu. Możemy rozwiązać problemy, które trzeba uregulować w tej chwili, a są to dwie czy trzy kwestie, które kolidują z zapisami unijnymi. Mamy bardzo dużo czasu na to, by stworzyć mądre prawo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#PrezesOgólnopolskiejIzbyGospodarczejKomunikacjiKablowejAndrzejOstrowski">Uwagi środowiska kablowego do proponowanej nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji sprowadzają się do trzech obszarów: kształtowania opłat za prawo autorskie, nałożenia na operatorów kablowych obowiązku kontroli uiszczania ustawowego abonamentu radiowo-telewizyjnego oraz obowiązku wprowadzania określonych programów do sieci. Aktualne pozostają postulaty, jakie złożyłem panu przewodniczącemu w kwietniu br. Naszym zdaniem, art. 20e ustawy powiela określony przepisami Prawa autorskiego obowiązek uiszczania opłat z tytułu praw autorskich, więc jednocześnie powinien precyzować zasady, na jakich ma to się odbywać w dziedzinie radiofonii i telewizji. W przeciwnym razie artykuł ten nie ma racji bytu. Podtrzymujemy również stanowisko mówiące o tym, że ustawa powinna przewidywać maksymalne pułapy opłat z tytułu praw autorskich, ustalone na rozsądnym poziomie, tak jak zaproponowano w rządowej autopoprawce na pewnym etapie prac nad tym projektem. Niestety, pomysł ten zarzucono, a tymczasem mamy oczywisty i ścisły związek z możliwością dostarczenia uboższym tzw. pakietu socjalnego, składającego się z 4 czy 5 podstawowych programów telewizji publicznej ogólnopolskiej i regionalnej. Dodam, że właśnie odbiorcy pakietu socjalnego płacą za prawa autorskie podwójnie: w formie ustawowego abonamentu radiowo-telewizyjnego oraz w formie abonamentu za telewizje kablową. Wbrew zasadzie wyrażonej w art. 110 ustawy o prawie autorskim wysokość opłaty nie uwzględni ani charakteru, ani zakresu korzystania z dzieła. Nowelizowana ustawa w art. 44 ust. 3 pkt 4a nakłada na operatorów kablowych obowiązek kontrolowania opłacania przez widzów ustawowych opłat abonamentowych. Protestujemy przeciw przypisywaniu nam funkcji policyjnych. Po pierwsze - operator kablowy nie ma uprawnień kontrolnych, nie może żądać dokumentów związanych z opłatami, których nie pobiera. Po drugie - potencjalny abonent telewizji kablowej nie ma obowiązku okazywania operatorowi dowodu uiszczenia takiej wpłaty. Poza tym usługa transmisji kablowej jest usługą telekomunikacyjną i zgodnie z art. 34 ust. 2 pkt 3 ustawy: prawo telekomunikacyjne operator nie może uzależniać zawarcia umowy lub świadczenia usług od udzielenia przez abonenta informacji innych niż określone w art. 60 tej ustawy. Proponowany przepis nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji prowadzi więc do sprzeczności postanowień ustawowych. Dopuszczalna jest taka interpretacja tego przepisu, iż ustawodawca oczekuje od operatorów kablowych weryfikacji wszystkich dotychczas zawartych umów i wyłączenia usług tym, którzy odmówią okazania stosownych dowodów opłat abonamentowych. Przypominamy, że w Polsce jest około 5 mln gniazdek telewizji kablowej, zatem weryfikacja tych umów byłaby ogromnym oraz nieuzasadnionym wysiłkiem finansowym i organizacyjnym. Proponowany przepis art. 44 ust. 3 pkt 4a odsyła do art. 51 ust. 8 ustawy, podczas gdy przepis ten został skreślony podczas prac legislacyjnych. Wraz z kolejnymi nowelizacjami ustawy o radiofonii i telewizji systematycznie rozszerzono zakres programów, jakie operatorzy muszą wprowadzać do sieci kablowych. Obecnie lista takich programów ma być po raz kolejny poważnie rozszerzona. Nakłada się obowiązki na operatorów, pomijając konsekwencje, jakie one powodują. Mają one dwojaki charakter. Po pierwsze - wykluczają dostarczenie przez operatorów tzw. pakietów socjalnych, oferowanych za niewielką oplata biedniejszym mieszkańcom osiedli. Po drugie - przyjęta 28 października br. nowelizacja ustawy o prawie autorskim znosi od 1 stycznia 2003 roku tzw. licencję ustawową, zawartą w art. 24 ust. 3 ustawy o prawie autorskim. Rozprowadzanie każdego z programów w sieci kablowej będzie więc wymagało zawarcia umowy z nadawcą i organizacjami zbiorowego zarządzania. Ustawa o radiofonii i telewizji oraz ustawa o prawie autorskim pozostają w tym zakresie w sprzeczności. Z jednej strony ustawodawca żąda od operatora wprowadzania określonych programów do sieci, z drugiej zaś strony nakłada na niego obowiązek wcześniejszego uzyskania zgody nadawcy. Jednak nadawca nie ma obowiązku zawarcia umowy, nie ma też żadnych limitów wynagrodzeń, jakich mogą żądać uprawnieni. Brak zgody nadawcy oznacza, że nie będzie możliwe rozprowadzanie ani jego programu ani też programów wprowadzonych w dalszej kolejności. Pozostawienie obowiązku wprowadzania określonych programów przy uchylaniu licencji ustawowej musi być zatem powiązane z zobowiązaniem kwestii opłat na rzecz uprawnionych za programy rozprowadzane przez operatorów jako wykonanie obowiązku ustawowego. 28 października br. Sejm rozpatrując poprawki Senatu do ustawy nowelizującej ustawę o prawie autorskim odrzucił proponowaną przez Senat i popartą przez sejmowa Komisję Kultury i Środków Przekazu poprawkę, wydłużającą do 1 lipca 2003 roku vacatio legis dla uchylenia licencji ustawowej. Co spowodowało, iż posłowie inaczej głosowali na forum Komisji, a inaczej na posiedzeniu plenarnym? Z depeszy PAP z 29 października br. wynika, że rozstrzygające okazały się słowa pana posła Andrzeja Celińskiego. Pan poseł Andrzej Celiński nazywa działania operatorów kablowych aroganckim i bezczelnym lobbingiem wobec państwa polskiego i wobec innych nadawców telewizyjnych, a spór toczy się o pieniądze, gdyż operatorzy chcą uzyskać kolejne miesiące nadawania programów za darmo i ta sprawa nadaje się do śledztwa. Wyrażamy nadzieję, że te w pełni nieprawdziwe stwierdzenia zostaną sprostowane. Opłaty uiszczane przez operatorów na rzecz uprawnionych sięgają milionów złotych i nie są to jakieś abstrakcyjne pieniądze z operacji giełdowych czy różnic kursowych. Są to pieniądze, jakie w formie abonamentu płaci blisko 5 milionów polskich rodzin korzystających z telewizji kablowej. Nie jest też prawdą, że operatorzy działają bezprawnie. Każdy z programów rozprowadzanych w sieciach kablowych podlega rejestracji w KRRiT. Odrzucenie proponowanego przez Senat vacatio legis stawia operatorów kablowych w niezwykle trudnej sytuacji. Każdy z nich musi w bardzo krótkim czasie wynegocjować i zawrzeć umowy z kilkudziesięcioma nadawcami oraz organizacjami zbiorowego zarządzania, co jest praktycznie niewykonalne albo drastycznie ograniczyć działalność. W przeciwnym wypadku może narazić się na odpowiedzialność prawną, w tym karę więzienia, a także przepadek sieci. Cena za pośpiech w negocjacjach niewątpliwie znajdzie odzwierciedlenie w wysokości opłat, jakie wniosą nasi widzowie. Może się zdarzyć tak, że za uboższą ofertę zapłacą więcej niż dziś. Znany jest nam argument, że operatorzy od dawna powinni być gotowi na zniesienie licencji ustawowej, gdyż jej zniesienie z dniem 1 stycznia 2003 roku wynika ze stanowiska negocjacyjnego z Unią Europejską. Wbrew tym twierdzeniom termin ten nie był powszechnie znany. Korzystając z obecności przedstawicieli KRRiT chciałbym publicznie zapytać, czy Krajowa Rada wiedziała i była informowana o konieczności uchylenia licencji ustawowej w takim właśnie terminie? Twierdzi się, że zniesienie licencji ustawowej wynika z konieczności recypowania dyrektywy Rad Wspólnot Europejskich z 27 września 1993 roku w sprawie koordynacji określonych przepisów prawa autorskiego i praw pokrewnych w odniesieniu do przekazu satelitarnego i rozpowszechniania kablowego. Dyrektywa ta nakazuje uchylenie licencji ustawowej, ale zawiera też zobowiązanie do wprowadzenia rozwiązań zapobiegających nadużywaniu przez uprawnionych pozycji w negocjacjach po ich zniesieniu. Jednak te rozwiązania mają być wprowadzane dopiero w trakcie kolejnej tzw. dużej nowelizacji ustawy. Co właściwie stało na przeszkodzie, by wszystkie postanowienia dyrektywy zostały recypowane jednocześnie? Dlaczego nie zadbano o równość stron? Nie sposób uwierzyć, że właśnie takie postępowanie zostało uzgodnione w negocjacjach z Unia Europejską.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#PosłankaIwonaŚledzińskaKatarasińska">Rozumiem, że prezydium i Komisja otrzyma uwagi odnoszące się do ustawy o radiofonii i telewizji. Bardzo aktualny i bulwersujący środowisko drugi wątek nie bardzo ma rację bytu w tej dyskusji. Pan prezes mówił o rozbieżnościach między głosowaniem w Komisji a głosowaniem na posiedzeniu plenarnym. Nie dotyczy to Komisji Kultury i Środków Przekazu, ponieważ ta nowelizacja była przedmiotem prac Komisji Europejskiego, nad czym oczywiście nasza Komisja ubolewa. Być może uwagi pana prezesa należałoby kierować do członków Komisji Europejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#PosełJerzyWenderlich">W trybie ad vocem zgłasza się pani minister Aleksandra Jakubowska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#SekretarzstanuwMKAleksandraJakubowska">Bardzo proszę, by pan prezes w swoich wypowiedziach opierał się na przedłożonym przez Komisję sprawozdaniu. Już na etapie prac w podkomisji wykreślono artykuł, który przy zawieraniu umów o założenie telewizji kablowej zobowiązywał do okazywania opłaty abonamentu. Tego przepisu już dawno nie ma i powoływanie się na niego jako na kolejne utrudnienie i kłodę rzucaną pod nogi operatorom kablowym jest nieuprawnione.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#NaczelnikZwiązkuHarcerstwaPolskiegoWiesławMaślanka">Na piśmie zgłosiłem uwagi w imieniu ZHP. Wiążą się one z tym, w jaki sposób proponowany art. 36 wpływa na projekt, w którym ZHP od lat uczestniczy, tzn. projekt Radiostacji. Próbowałem uzmysłowić posłom, jakie zagrożenia wywołuje ten projekt. Jest mi niezręcznie wypowiadać się jako przedstawicielowi organizacji społecznej w sprawie, która wywołała największe emocje na gruncie politycznym i biznesowym. Jednak powoduje mną poczucie odpowiedzialności nie tylko za wychowawczą stronę pracy stowarzyszenia, ale również za jego sprawy ekonomiczne. Radiostacja to trudny, ale potrzebny projekt. Po dwóch nieudanych próbach wiązania się z partnerami zagranicznymi KRRiT jako organ państwowy i jej członkowie osobiście zaangażowali się w wypracowanie rozwiązania bezpiecznego kapitałowo i wartościowego merytorycznie. Partner kapitałowy tego przedsięwzięcia, czyli Eurozet, lojalnie wywiązuje się z podjętych zobowiązań. Projekt ten wymaga bezpieczeństwa ekonomicznego, a mogą je zapewnić tylko silni partnerzy na rynku medialnym. Nie mogą tego zapewnić żadne stowarzyszenia, nie chce tego dźwigać budżet państwa. Nie można też takimi projektami dodatkowo obciążać np. radia publicznego. Od początku dyskusji nad ustawą największy rozgłos uzyskał praktyczny skutek proponowanego zapisu art. 36, tzn. to, że duża gazeta nie będzie mogła kupić dużej telewizji. jednak od początku było wiadomo, że projekt tej ustawy uniemożliwia dalsze funkcjonowanie Radiostacji w dotychczasowym układzie właścicielskim. Przedstawiciele pana premiera, pana prezydenta, parlamentarzyści, członkowie KRRiT zapewniali mnie, że nie ma i nie było takiej intencji, by ustawa zagrażała Radiostacji. Jednak w toku prac Komisji okazało się, że duża gazeta będzie mogła kupić dużą telewizję, ale w dalszym ciągu Eurozet nie będzie mógł inwestować w niszową Radiostację. Byłby to szczególny paradoks, gdyby w praktyce okazało się, że Radiostacja jest największym zagrożeniem dla rozwoju i równowagi mediów i że trzeba używać specustawy do rozwiązania tego problemu. Gdy w 2000 roku była dokonywana transakcja, wystarczyło, by Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie wyraził zgody na jej zawarcie ewentualnie, wystarczyło nie przyznać ponownej koncesji. Jeżeli w interesie państwa leży odebranie koncesji dla Radiostacji, to można użyć właściwych instrumentów prawnych, ale wtedy wymagane byłoby odszkodowanie dla tych, których taką decyzja naraziło się na straty materialne. Apeluję o uwzględnienie naszego wniosku w sprawie art. 36 c. Wniosek ten jest zbieżny z wnioskami innych nadawców i przedsiębiorstw. Wydaje mi się, że przy okazji naprawi się kilka błędów projektu - niespójność z przepisami ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów czy brak wprowadzenia statusu programu ponadregionalnego, a taki status istnieje w dzisiejszych koncesjach. Sprostuje się także nieświadomą, nieplanowana nierówność nadawcy radiowego i telewizyjnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#PrezesStowarzyszeniaUżytkownikówTelewizjiKablowejZbiorczaPiotrGimlewicz">Kilka uwag na temat opłat abonamentowych. Dzisiaj dużo mówimy o organizacji radia i telewizji, ale nie mówimy o tym, co za ten abonament damy naszemu odbiorcy. Jakie korzyści i zadowolenie uzyska z tego tytułu? Jeżeli będą powtarzały się programy telewizyjne czy filmy z lat siedemdziesiątych, to nasz odbiorca będzie bardzo zdenerwowany i niezadowolony. Gdzie i na jakie cele zostaną podzielone opłaty wnoszone przez odbiorców? Odbiorcy proszą, aby wyjaśnienie to było opublikowane np. w gazecie. Na co są przeznaczone te pieniądze? Na piśmie składaliśmy propozycję, by z abonamentu telewizyjno-radiowego przeznaczyć pewną część pieniędzy (np. 2-3%) na tzw. prawa autorskie. Nie byłoby wtedy różnych dyskusji. Pozyskane i rozdysponowywane pieniądze przez jakąś organizację zbiorowego zarządzania nie wywoływałyby żadnych dyskusji. Jeżeli założylibyśmy, że w Polsce jest 10 mln odbiorców radiowo-telewizyjnych płacących abonament i każdy z nich ma zapłacić średnio 1% od średniej płacy w gospodarce narodowej, to można przyjąć, że przeciętnie będzie płacił 14 zł. Jeżeli pomnożymy to przez 10 mln odbiorców, to otrzymamy do dyspozycji bardzo dużą kwotę. Chcemy wiedzieć, jak będzie ona rozdysponowana. Byłoby dobrze, gdyby z tych środków odpowiednie kwoty były przeznaczone na prawa autorskie. Niezrzeszona w kablówkach grupa nie płaci opłat z tego tytułu, a przecież jest to duża wartość. Popieram swego przyjaciela, który wypowiedział się na temat telewizji kablowej. Już dzisiaj dyskutuje się i podważa wydaną, choć jeszcze niepodpisaną przez prezydenta, ustawę o prawie autorskim. Już istnieje obawa, że są pewne „przekręty”. Byłoby dobrze, gdyby choć raz operatorzy sieci kablowych spotkali się z posłami w celu ustalenia trybu i oceny naszej pracy, a także ponoszonych opat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#PrzedstawicielZwiązkówZawodowychTerenowejTelewizjiPublicznejGrzegorzMatkowski">Jesteśmy zadowoleni z tego, co zostało zawarte w nowelizacji. Zgłaszamy uwagę do art. 30. W pkt 1 tego artykułu proponujemy zmianę o następującej treści: „Tworzenie ogólnopolskiego Programu 3 oraz regionalnych pasm programowych (...) w niezmienionym kształcie”. Nowa spółka, która ma powstać w telewizji publicznej, jest tworzona na bazie majątku telewizji regionalnych. Chcielibyśmy uniknąć powstania telewizji „Woronicza bis”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Jako ostatni mówca w dzisiejszej debacie zabierze głos pan prezes Zygmunt Solorz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#PrezesRadyNadzorczejPolskiejTelewizjiSatelitarnejPolsatSAZygmuntSolorz">Miałem się nie wypowiadać, ale sytuacja na sali spowodowała, że jednak chciałbym zabrać głos. Serdecznie dziękuję pani minister Aleksandrze Jakubowskiej za starania w kwestii archiwów, znajdujących się w zarządzaniu telewizji publicznej. Chcielibyśmy, aby w tej ustawie były jakieś zapisy, które dawałyby nam uprawnienia. Zapis, że archiwa będą nam udostępniane, nic nam nie daje. Tak było również do tej pory i przez wiele lat nie mogliśmy korzystać z tego zasobu. Bardzo nam zależało na 3 sprawach: archiwa, reklama i prawa autorskie. Oczywiście, zależy nam na tym, aby abonament był jak największy, by był ściągalny i by wszyscy go płacili. Proszę zwrócić uwagę na sprawę wpływów telewizji publicznej. Jak mamy konkurować z telewizją publiczną, która jest w stanie zapłacić za produkcję filmową dwa razy więcej niż my itd...? My nie mamy takich możliwości, stąd właśnie nasza propozycja, by podzielić na odpowiednie programy budżet, który wpływa do telewizji publicznej. Jeżeli mamy Program 2 i wpływy z reklamy wynoszą około 400–500 mln zł, to są mniej więcej wpływy z abonamentu, więc proponujemy finansowanie tego programu z abonamentu. My nie chcemy zabierać wpływów telewizji publicznej. Chcemy jedynie uregulować rynek. Po raz kolejny dyskutuję na ten temat, ponieważ jest to naprawdę bardzo istotne dla funkcjonowania rynku prywatnego w Polsce. Jeśli chodzi o media prywatne, nic nie zostało zrobione od 1993 roku. Mówię o tym dzisiaj dlatego, by wszyscy mieli tego świadomość. Telewizja publiczna nie może przerywać audycji reklamami, ale ja mogę opisać, jak wygląda godzina jej programu. Godzina 17.00 i 10 minut przerwy, wiadomo, jest „Teleekspress”. Później „Gość Jedynki” i następna przerwa. Potem półgodzinny program i po nim następna przerwa itd. Oczywiście, jest to pewien atut, ale naprawdę nie taki, który rekompensowałby nam wpływy w telewizji publicznej. Jeżeli wszyscy podpisujemy się pod tym, by abonament był ściągalny, to jednak wiemy, że to spowoduje następne wpływy rzędu 500 mln zł, które jeszcze bardziej zwiększą dystans między nami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Przepraszam, ale wcześniej do głosu zapisał się jeszcze pan Krzysztof Sadowski, natomiast pan Jacek Bromski zrezygnował z zabrania głosu ze względu na przedłużającą się debatę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#PrezesPolskiegoStowarzyszeniaJazzowegoKrzysztofSadowski">Również w imieniu Jacka Bromskiego pragnę zwrócić uwagę na to, że właściwie mało rozmawialiśmy o kulturze, która cały czas powinna nam przyświecać. Działamy na rynku mediów, a jest to taki instrument, który kształtuje świadomość narodu. Uważam, że sprawa ściągalności abonamentu już dawno powinna być uregulowana a przepisy powinny być dość proste. Art. 15 mówi o nadawaniu audycji wytworzonych w języku polskim, a to najbardziej interesuje twórców i artystów. W pkt. 2 tego artykułu znajduje się zapis mówiący o tym, że serwisy informacyjne mogą stanowić nie więcej niż 50% kwartalnego czasu nadawania programu. Okazuje się więc, że na twórczość polską pozostaje nie więcej niż praktycznie 15% tego czasu. Zwracamy się do sejmowej Komisji z wielkim apelem, by serwisy informacyjne wyłączyć z 30-procentowego kwartalnego czasu nadawania programu. W tej chwili kultury w mediach jest i tak bardzo mało, a proponowany zapis nie pomoże nam w wyjściu z sytuacji, w jakiej znaleźli się artyści i twórcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Raz jeszcze przypomnę cel dzisiejszego spotkania, który przez niektóre osoby jest rozumiany opatrznie. Dziś nie jest jeszcze „za pięć dwunasta” ani nawet „za piętnaście dwunasta”. Prace nad tą ustawą trwają i trwać będą, gdyż takie są oczekiwania świata mediów. Wszystkie głosy i opinie są i będą przedmiotem wnikliwej analizy. Chciałbym nawiązać do wypowiedzi pana prezesa Mariusza Waltera. Dla mnie osobiście jest bardzo cenny każdy kontakt indywidualny. Pragnę przypomnieć, że mówiłem o czasem zupełnie innych poglądach wyrażanych przez nadawców w rozmowach w cztery oczy i innych podczas debaty plenarnej. Ta ustawa nie może być sporem żadnej opcji - ani ekonomicznej, ani politycznej. Nie może nieść beneficjów jednym, a grodzić drogę rozwoju innym. Ta ustawa musi służyć w bardzo różnych obszarach wszystkim mediom - komercyjnym i publicznym, dużym i małym. Wielokrotnie już mówiłem, że ta ustawa ma wyzwalać moc energetyzującą wśród wszystkich nadawców po to, by z tego mogli czerpać zarówno widzowie, jak i artyści oraz możliwie najszersze grona. Wierzę, że ta ustawa będzie ustawa dobrą, która udowodni, iż świat polskich mediów jest światem bardzo mobilnym, znaczącym, a ta ustawa pomoże mu jeszcze w mnożeniu jego dorobku. Głęboko wierzę, że ta ustawa będzie owocem polskiej demokracji w interesie wszystkich mediów. Zamykam posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>