text_structure.xml 54 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PosełJózefOleksy">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam członków Komisji Europejskiej i wszystkich gości. Oddaję głos pani minister Danucie Hübner z prośbą o informację.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieSprawZagranicznychsekretarzKomitetuIntegracjiEuropejskiejDanutaHübner">Celem mojego wystąpienia jest przedstawienie wyników szczytu Unii Europejskiej w Sewilli. Podczas każdej prezydencji odbywają się dwa takie spotkania, na początku i końcu przewodnictwa danego kraju. Od 1994 roku mamy zagwarantowany udział w tych szczytach, choć zmieniają się formy spotkań. W tej chwili zwyczajem stało się, że w otwierającym prezydencję szczycie, w tym przypadku było to w Barcelonie, udział krajów kandydujących jest znacznie bardziej widoczny. Natomiast szczyt kończący prezydencję ma bardziej rutynowy charakter. Nasza obecność jest tu niezwykle skromna. Tym razem w Sewilli polska delegacja na czele z premierem Leszkiem Millerem uczestniczyła tylko w jednym wydarzeniu, w dyskusji podczas roboczego lunchu. Podczas szczytu w Sewilli nie zapadły szczególne decyzje zmieniające proces rozszerzenia. Potwierdzono właściwie znany nam kalendarz zdarzeń. Szczyt był ważny dla Unii Europejskiej, ponieważ głównymi problemami, poruszanymi podczas spotkań, były kwestie imigracji w Europie, reformy Rady Europejskiej i Rady Unii Europejskiej, wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony oraz kwestie dotyczące Irlandii w kontekście zbliżającego się referendum w sprawie ratyfikacji traktatu z Nicei. Potwierdzono znaczny postęp w procesie rozszerzenia podczas prezydencji hiszpańskiej. Oceniono negocjacje i najważniejsze elementy przygotowań do akcesji krajów kandydujących. Najważniejszy był dla nas fakt, iż nie przyjęto - zgodnie z naszymi przewidywaniami - żadnego stanowiska w sprawie dopłat bezpośrednich. Wyznaczono jedynie kalendarz podejmowania decyzji w tej sprawie. Jest on związany z wydarzeniami politycznymi w Europie, a dokładnie z wyborami w Niemczech oraz z wewnętrzną dyskusją w łonie Unii i brakiem uzgodnień państw członkowskich w kwestii reformy Wspólnej Polityki Rolnej. Kwestie finansowe będą rozstrzygnięte, zgodnie z ustaleniami Rady Ministrów Spraw Zagranicznych z 17 czerwca br., nie później niż na początku listopada br. Konsekwencją tej decyzji jest fakt, iż negocjacje będą musiały odbywać się w formie maratonu negocjacyjnego, który zacznie się na początku listopada i będzie trwać do połowy grudnia. Jeżeli decyzje podjęte w Sewilli zostaną utrzymane, Unia dojdzie do porozumienia, które umożliwi kontynuowanie negocjacji w tym obszarze. Oczywiście, nie wstrzymuje to negocjacji w pozostałych kwestiach. Rozmowy techniczne rozpoczęły się i będą trwać do listopada br., z wyjątkiem sierpnia. Rada Europejska w Sewilli zwróciła uwagę na konieczność dalszych, intensywnych prac w obszarze naszych zdolności do wdrażania wszystkich rozwiązań prawnych przyjmowanych w Polsce. Szczególnie ważna jest zdolność systemu administracyjnego i sądowniczego. To eksponują nasi partnerzy jako obszar, w którym potrzebny jest dalszy postęp. Przyjęto raport prezydencji w sprawie planów działania, które dotyczą naszych zobowiązań w obszarze zmian instytucjonalnych. Wiąże się to nie tylko z administracją, lecz także z bezpieczeństwem żywności, sprawami weterynaryjnymi i fitosanitarnymi. Były to najważniejsze kwestie związane z procesem rozszerzenia. Dodam jeszcze informacje na temat kalendarza poszerzenia. Strona unijna z całą mocą potwierdziła termin zakończenia negocjacji do końca 2002 roku, podkreśliła rolę szczytu w Kopenhadze jako kończącego proces negocjacji. W sprawie podpisania traktatu akcesyjnego przyjęto termin wiosny przyszłego roku. Realistycznie patrząc na tę kwestię, choć nie było o tym mowy w Sewilli, należy zauważyć, że Grecy, którzy będą prezydencją szczytu w Atenach, nie zaproponowali jeszcze daty szczytu w Atenach, gdzie ma nastąpić podpisanie traktatu. Po Kopenhadze trzeba sformułować we wszystkich unijnych językach traktat, na co potrzeba ok. 6–7 tygodni. Następnie  ok. 2 miesięcy będzie trwać procedura akceptacji traktatu przez Parlament Europejski. Sądzimy, że najwcześniej traktat może zostać podpisany na przełomie marca i kwietnia 2003 roku. Druga potwierdzona data dotyczy przyjęcia nowych państw członkowskich przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Wybory odbędą się w czerwcu 2004 roku. Uważamy, że trzeba zrobić wszystko, aby rozszerzenie Unii nastąpiło 1 stycznia 2004 roku z uwagi na kwestie finansowe. Trzeba jednak pamiętać, że od początku 2004 roku należy płacić składkę do Unii, a nie tylko być beneficjentem funduszy unijnych. Powtórzono listę 10 krajów, która znalazła się w deklaracji z Laeken. Jeżeli kraje te będą gotowe do akcesji, zostaną przyjęte do Unii. Wypowiedziano się również na temat Bułgarii i Rumunii. W Kopenhadze zostanie dokonany przegląd „road map” w kierunku przyspieszenia negocjacji z tymi krajami. Szybko zamykają one kolejne rozdziały negocjacyjne. Zapowiedziano dodatkową pomoc przedakcesyjną dla tych dwóch państw. Rada Europejska zaapelowała do przywódców greckiej i tureckiej społeczności Cypru o intensyfikację działań prowadzących do porozumienia, aby nastąpiło ono jeszcze przed zakończeniem negocjacji członkowskich. Odnotowano postęp w realizacji kryteriów kopenhaskich przez Turcję. W Sewilli przyjęto deklaracje w sprawie Irlandii. W obu deklaracjach mowa jest, iż brak prawnego i politycznego związku między ratyfikacją przez Irlandię traktatu nicejskiego a neutralnością Irlandii. Przesądzono, że wszelkie decyzje dotyczące wspólnej obrony, a związane z traktatem z Nicei, będą zawsze realizowane zgodnie z konstytucyjnymi wymogami poszczególnych państw członkowskich. Podczas roboczego lunchu przewodniczący Konwentu UE przedstawił informacje o pracach tego organu. Zostały one przyjęte. Podjęto decyzje w sprawie reformy Rady Ministrów, Rady Unii Europejskiej oraz Rady Europejskiej. Oczywiście dotyczyło to obszaru spraw, które nie wymagają decyzji traktatowych. Nastąpiły dość istotne zmiany w Radzie do spraw Ogólnych. Do tej pory była radą ministrów spraw zagranicznych i zajmowała się polityką zagraniczną. W tej chwili zmienia ona nazwę na Radę do spraw Ogólnych i Polityki Zagranicznej. Będzie działać w dwóch pionach poprzez oddzielne spotkania z oddzielnymi agendami w sprawach obejmujących różne polityki wspólnotowe, unię gospodarczą i walutową oraz sprawach dotyczących obecności Unii na arenie międzynarodowej. Dotyczy to spraw bezpieczeństwa, współpracy gospodarczej i pomocy humanitarnej. To nowe rozwiązanie. Nie wiemy, czy to zmierza do rozbicia rady na dwie części, czy też do samodzielnego funkcjonowania obu pionów. Zmniejszono z 16 do 9 liczbę różnych formacji, czyli rad ministrów, co uprościło strukturę Unii. Ustalono, co dla nas ważne, że Rada Europejska będzie działać na podstawie trzyletnich programów strategicznych w horyzoncie średniookresowym oraz na podstawie rocznych programów operacyjnych. Pierwszy z nich zostanie przygotowany podczas prezydencji duńskiej w grudniu br. Znacznie bardziej otwarty charakter nadano prac Rady Europejskiej, szczególnie w sprawach legislacji. W szczególności będzie to możliwe na etapie wstępnych procedur oraz podczas głosowań nad projektami.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieSprawZagranicznychsekretarzKomitetuIntegracjiEuropejskiejDanutaHübner">Podjęto również szereg szczegółowych decyzji, które jestem gotowa przedstawić państwu na piśmie. Dotyczyły częstotliwości spotkań rad Unii oraz trybu funkcjonowania Rady Europejskiej i Rady Unii Europejskiej. Szczyt podjął decyzje dotyczące europejskiej polityki bezpieczeństwa. Rada Europejska potwierdziła wolę przejęcia od Organizacji Narodów Zjednoczonych od 1 stycznia 2003 roku misji policyjnej w Bośni i Hercegowinie. Potwierdziła też gotowość Unii do przejęcia od NATO misji w byłej Jugosłowiańskiej Republice Macedonii. Szefowie państw i rządów Unii Europejskiej przyjęli deklarację o zaangażowaniu wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa w walce z terroryzmem. Pozostało to priorytetem Unii. Wynikało to m.in. z faktu, iż prezydencja hiszpańska przyjęła ten kierunek działań jako swój priorytetowy. W Sewilli dość dużo czasu poświęcono problemom związanym z napływem nielegalnych imigrantów. Problematyka imigracyjna zdominowała szczyt sewilski. Podkreślano konieczność rozróżnienia imigracji legalnej i nielegalnej. Poszukiwano środków do zracjonalizowania walki z imigracją nielegalną. Skala zjawiska jest w Europie bardzo poważna. Postanowiono, że wszelkie umowy o współpracy i stowarzyszeniu Unii z państwami trzecimi powinny posiadać klauzule dotyczące wspólnego zarządzania migracją w Europie oraz obowiązkowej readmisji w przypadku imigracji nielegalnej. Zdecydowano o zintensyfikowaniu prac nad wspólnymi standardami procedur związanych z udzielaniem azylu w państwach członkowskich. Nie przyjęto propozycji, która u nas także budziła pewne obawy, dotyczącej stworzenia wspólnej straży granicznej. Podjęto jednak szereg decyzji w sprawie wspólnych działań w obszarze bezpieczeństwa granic, m.in. ustalania programu szkoleń straży granicznych i konsolidacji europejskich standardów uregulowań. Rada Europejska wypowiedziała się w sprawie Kaliningradu. W czasie kolacji odbyła się dyskusja w wąskim gronie przywódców państw i rządów na temat stosunków z przyszłymi wschodnimi sąsiadami rozszerzonej Unii. W części oficjalnej podjęto decyzję dotyczącą Kaliningradu. Nie przynosi ona rozwiązań, lecz zleca Komisji Europejskiej przygotowanie na październikowy szczyt w Brukseli dokumentu zawierającego propozycje „efektywnego i elastycznego” rozwiązania problemu tranzytu ludzi i towarów z i do Obwodu Kaliningradzkiego z uwzględnieniem prawa wspólnotowego i w porozumieniu z państwami kandydującymi. Nie posuwa do sprawy do przodu, ale użyty język świadczy, iż państwa członkowskie chcą być gotowe do końca października br. do podjęcia decyzji w tej kwestii. W tej chwili w Komisji Europejskiej będą toczyć się prace nad dokumentem, a w tym czasie prawdopodobnie będą prowadzone rozmowy między państwami członkowskimi. W konkluzjach znalazły się także zapisy odwołujące się do decyzji podjętej przez ministrów spraw zagranicznych Unii 17 czerwca br. w Luksemburgu. Tam po raz pierwszy wprost państwa członkowskie potwierdziły, że dopłaty bezpośrednie są elementem prawa wspólnotowego i jako takie powinny być stosowane wobec przyszłych państw członkowskich. To pierwsza część decyzji w tej sprawie. Nie ma wskazań co do poziomu dopłat. Potwierdzono jedynie nasze prawo do domagania się takich dopłat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PosełJózefOleksy">Kilka dni po zakończeniu szczytu w Sewilli mamy więc możliwość porozmawiania o wszystkich poruszonych tematach. Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PosełMarekKotlinowski">Jaka była reakcja strony polskiej na informację strony unijnej, iż finanse Wspólnej Polityki Rolnej zostaną określone dopiero w listopadzie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Uznaliśmy to za bolesny fakt. Zostało to wyartykułowane w bardzo zdecydowany sposób przez pana premiera natychmiast w trakcie lunchu. Była to pierwsza możliwość wypowiedzenia się w gronie wszystkich państw członkowskich i kandydujących. Drugą reakcją była konferencja prasowa z udziałem polskich i europejskich dziennikarzy. Wyraziliśmy niezadowolenie, ale nie pamiętam teraz dokładnych sformułowań. Dostarczę je państwu w formie sprawozdania z konferencji prasowej. Nie mogę powiedzieć, że byliśmy zaskoczeni, ponieważ słychać było w mediach różne wypowiedzi, z których wynikało raczej, że gotowego stanowiska w tej chwili nie będzie, mimo starań prezydencji i nacisków z kilku państw członkowskich, które mają szczególny interes w utrzymaniu Wspólnej Polityki Rolnej w obecnym kształcie. Wewnętrzne zróżnicowanie poglądów na tym etapie spowodowało, że jedynym kompromisem było odsunięcie decyzji na okres po wyborach w Niemczech. Wszyscy analitycy polityczni oczekiwali takiej decyzji. My uznaliśmy ją za decyzję niedobrą. Z wielu względów byłoby nam łatwiej, gdyby decyzja była teraz gotowa. Ważne, że przyjęto zapis potwierdzający gotowość wszystkich państw do znalezienia kompromisu najpóźniej do początku listopada br. Tak stanowczo sformułowane stwierdzenie powinno zostać zrealizowane.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Czy pani minister nie odnosi wrażenia, że negocjacje będą fikcją? Decyzja podjęta w listopadzie spowoduje brak czasu na konsultacje społeczne i pełne poinformowanie społeczeństwa o prawdziwych warunkach Wspólnej Polityki Rolnej. Negocjacje będą przebiegać w pośpiechu, aby zdążyć na koniec roku. To praktycznie dyktat Unii Europejskiej. Od kilku miesięcy na tej sali powtarzano, że pod koniec roku będą zapadać najważniejsze decyzje, a teraz widzimy, jaką grę pozorów prowadzi Unia. Strona rządowa będzie musiała brać to, co dają. Nie ma sensu mówić, że to wielki sukces negocjacyjny. Moi wyborcy prosili o przekazanie stanowczego sprzeciwu wobec takich warunków prowadzenia negocjacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Istnieją pewne elementy, na które mamy bezpośredni wpływ, które od nas bezpośrednio zależą. To realizujemy. Dany nam czas wykorzystaliśmy dobrze, doprowadzając we współpracy z krajami kandydującymi, że w propozycjach Komisji Europejskiej z 20 stycznia br. pojawiły się dopłaty bezpośrednie jako udostępniany przyszłym krajom członkowskim instrument. Doprowadzono wszelkimi sposobami do sytuacji, w której w Luksemburgu podjęto decyzje gwarantujące nam dopłaty bezpośrednie. Napisano: „Decyzje w tej sprawie będą podjęte w takim czasie, aby zapewnić zgodność z harmonogramem ostatniego etapu negocjacji akcesyjnych”. Potwierdzono, iż nie będzie związku między procesem negocjacji a wewnętrzną dyskusją unijną w sprawie Wspólnej Polityki Rolnej. Nie można blokować rozszerzenia przez stwierdzenie braku gotowości Unii do reformy tej polityki. W lipcu br. Komisja Europejska zaprezentuje przegląd rolnictwa w Unii. Pierwsze podejście do prezentacji kierunków Wspólnej Polityki Rolnej w przyszłości zostanie, naszym zdaniem, wykorzystane przez państwa członkowskie do przygotowania się do negocjacji w tym obszarze na początku listopada br. Oprócz naszych działań dyplomatycznych wykorzystujemy ten czas do przygotowania się do negocjacji. Trwają prace analityczne oraz rozmowy techniczne w sprawie sposobów liczenia przepływów budżetowych. Na pięcio-sześciotygodniowe negocjacje listopadowe będziemy dobrze przygotowani i wszystkie zagadnienia będą przez nas przeanalizowane. Doskonale wiem, że każdy z nas inaczej rozumie sukces. Mówiłam na tej sali, iż nie lubię tego słowa i retoryki wojennej. Cały czas walczymy i traktujemy siebie nawzajem jak wojowników. Negocjacje są trudne, ale należy pamiętać, że to nie są negocjacje handlowe. Nie chodzi o to, aby tanio kupić i drogo sprzedać. Naprawdę negocjujemy wspólną przyszłość i w interesie obu stron leży nie osłabianie partnera, a wzmocnienie naszej strony. Kiedy Unia będzie silna, Polsce będzie w niej lepiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PosełWojciechMojzesowicz">W okresie, gdy wstępowaliśmy do NATO, pogorszyły się nasze stosunki z Rosją. Zapewne tak musiało być. Potem NATO podpisało porozumienie z Rosją, a my zostaliśmy trochę nieprzyjaznym państwem. Teraz to samo dzieje się ze względu na naszą integrację z Unią Europejską. Rosję przyjęto do grona najbogatszych na świecie państw. Zdecydowały o tym m.in. cztery kraje europejskie. Dzisiaj my natomiast mamy uszczelniać granice, prowadzić trudne rozmowy z Rosją, gdyż takie założenia przedstawiła Unia Europejska. W tej sytuacji niektóre państwa członkowskie Unii mają coraz lepsze stosunki gospodarcze z Rosją, a my je właśnie pogarszamy. Odnoszę wrażenie, że negocjatorzy zaniedbują sprawy rolnictwa. Wierzę, że dopłaty będą, ale nie wiemy jakie. Każde euro będzie dopłatą. Należy w negocjacjach jasno mówić, że jest to wspólny interes, a nie tylko interes państwa polskiego. Nie potraficie państwo przedstawić tego w takim kontekście. Politycy niemieccy chcą rewidować historię. To bardzo ważne wydarzenie. Za chwilę w Niemczech może zmienić się układ polityczny i te zapowiedzi zostaną wcielone w życie. Wtedy nie powiemy, że robiliśmy wszystko, co mogliśmy. Odsuwanie decyzji w dyplomacji oznacza, że nie ma rozwiązania problemu. To nieprawda, że jesteśmy nastawieni na walkę. Mamy chłodny stosunek do integracji ze względu na fakt, iż dostrzegamy zagrożenia. Jako rolnik prowadzący gospodarstwo rozumiem, że to nie jest łatwe dać komuś pieniądze na jego rozwój. Myślę jednak, że prowadząc negocjacje nie poświęcicie państwo naszej gospodarki rolnej. Chciałbym być tego pewien. Jednak to widać gołym okiem. Potem w listopadzie powiecie, że partner nie chce ustąpić. Unia zostawia nam niewielki margines negocjacyjny. Obawiam się, że pani minister ma złych doradców. Tam nie trzeba krzyczeć, ale szermować argumentami. Obawiam się, że towarzyszące pani w spotkaniach osoby nie bardzo znają się na tym. Negocjacje zaczęto źle i źle się je prowadzi. Polska wieś nie chce być tam odbierana jako ten, kto żebrze. Zależy nam tylko na zachowaniu zasad konkurencji. Państwo wychodzą z założenia, że trzeba coś „wyszarpnąć” Unii, aby nasza wieś się utrzymała. To zły kierunek działań. Należy zauważyć, że Niemcy, które najwięcej płacą do kasy unijnej, nie chcą nie tylko finansować innych, ale podnoszą kwestie historyczne, co musi nas niepokoić. Dlaczego w rozmowach dyplomatycznych nie mówi się, że Polskę przesunięto kilkaset kilometrów na zachód, choć nie wszyscy się z tym zgadzali. Akceptujemy jednak historyczne decyzje. Miejsce Polski w Europie podważają niemieccy politycy. Niektórzy twierdzą, że to tylko kampania wyborcza. Jednak mówi to potencjalnie przyszły kanclerz Niemiec, to musi to niepokoić. Jako niezależne, suwerenne państwo powinniśmy wyrazić zdecydowany sprzeciw wobec takim wypowiedziom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PosełJózefOleksy">Dokonał pan bardzo ostrego zdezawuowania polskich negocjatorów. Bywają oni na posiedzeniach Komisji, więc jest okazja do dyskusji na temat sposobów prowadzenia negocjacji. Takie oceny są nieuprawnione. Można mieć takie wrażenie, ale nie wypowiadać go podczas posiedzenia Komisji. Proszę nie czynić generalnych ocen bez rozwinięcia uzasadnienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PosłankaZofiaGrzebiszNowicka">Dziękuję pani minister za obszerne wprowadzenie i przekazane nam materiały. Widzę, że będą one bardzo pomocne podczas naszych spotkań w terenie. Nie stało się dobrze, że nie postanowiono nic konkretnego w sprawie dopłat bezpośrednich. Jak wspomniała pani minister, trzeba dobrze przygotować się do negocjacji w czwartym kwartale. Choć czasu na negocjowanie będzie niewiele, nie znaczy to że rząd nie wykorzysta okresu do listopada dla pogłębienia analiz w obszarze rolnictwa, podatków, budżetu itp. W pkt. 21, dotyczącym polityki regionalnej znalazło się zdanie „do obszarów wymagających uwagi należą: określenie ostatecznych struktur wdrażających, podział obowiązków między zainteresowane instytucje, rozwój zasobów ludzkich oraz dla niektórych krajów wyznaczenie instytucji zarządzających i płatniczych dla funduszy strukturalnych i funduszu spójności”. Jak rozumieć ten ostatni fragment? Czy Polska mieści się w pojęciu „niektóre kraje”? Pytanie to zadaję w kontekście informacji prasowych, z których wynika, że przyjeżdżają do nas eksperci, którzy badają przygotowanie w obszarze polityki regionalnej. Było niedobrze, gdyby wytknięto nam opóźnienia. Publikowano także informacje, że zamierza się likwidować niektóre agencje, więc pojawia się obawa, czy nie stanie się tak z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa? Otrzymała ona akredytację i będzie dystrybuować środki SAPARD. Czy ten program ma szansę ruszyć od 1 lipca br.? Na drugiej stronie notatki resortu spraw zagranicznych zapisano, że Komisja Europejska zaproponowała zapewnienie nowym państwom członkowskim dalszego przejściowego wsparcia finansowego po akcesji w wysokości 380 mln euro na działania, które nie mogą być finansowane z funduszy strukturalnych. O jakie działania tu chodzi? Czy będzie tym objęta Polska?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PosełMichałKamiński">Zanim zadam pytania, pozwolę sobie na uwagę generalną, do której skłoniła mnie wypowiedź pani minister i komentarz pana przewodniczącego do wypowiedzi pana Wojciecha Mojzesowicza, choć nie ze wszystkimi tezami tego wystąpienia się zgadzam. Pani minister wspomniała, że to nie są negocjacje handlowe. W moim przekonaniu są one czymś więcej, ale w tym są także negocjacjami handlowymi. Powiedziała pani także, że nie lubi retoryki wojennej. Nie ukrywam, że jestem tą deklaracją zszokowany, bo czymże innym jest, jak nie artykułowaniem partykularnych interesów poszczególnych krajów Unii, przygotowanie Unii do negocjacji? Przykładem niech posłuży ostatni artykuł kanclerza Gerharda Schrödera, który w 100% jest artykułowaniem interesu niemieckiego w rozumieniu kanclerza. Napisał on, że Niemcy nie będą więcej płacić do kasy unijnej. To wynika z egoizmu narodowego Niemców, a wypowiedź była w pełni uzasadniona, ponieważ kanclerz Schröder bierze za to pieniądze z kasy narodowej. Jak oceniają to Niemcy, okaże się we wrześniu. Pozwolę sobie na nieelegancką uwagę, iż polscy negocjatorzy biorą pieniądze za to samo, tyle że dotyczy to Polski. Jeżeli negocjacje nie mają charakteru handlowego, a są jedynie dochodzeniem do wymogów w sposób techniczny, a wynika to z ducha solidarności europejskiej, to nie powinno być żadnych dopłat bezpośrednich dla polskich rolników i pomocy finansowej dla polskiej wsi. Fakt ubiegania się o taką pomoc wynika głównie z ducha europejskiej solidarności. Unia Europejska miała możliwość przez 45 lat spokojnie, bezpiecznie i powoli reformować swoje rolnictwo, co czyniła za pomocą ogromnych dotacji, przy zaangażowaniu wielkich środków publicznych. W tym czasie Polska nie miała takiej szansy, i to nie z własnej winy, lecz z powodu pewnych uwarunkowań historycznych. W moich wystąpieniach publicznych staram się unikać patosu, ale trzeba powiedzieć, że Polacy zapłacili ogromną daninę za to, że Europa przez 45 lat żyła w spokoju. Fakt, że Polska ubiega się o pomoc, nie jest, w moim przekonaniu, chęcią wymuszenia na dobrym wujku wyrównania słabości upośledzonego narodu, lecz chęcią dopełnienia solidarności, z której Polacy byli wyłączeni przez 45 lat. Retoryka solidarności europejskiej powinna być podzielana przez naszych partnerów unijnych, a jeśli nie jest, to należy stosować retorykę twardej dyskusji. To, że ze stanowczą retoryką nie jest u nas najlepiej, świadczy pewien szczegółowy fakt, o który chcę zapytać. Kilka dni temu w jednej z polskich gazet ukazał się materiał, będący przeciekiem prasowym od polskich dyplomatów, z którego jednoznacznie wynikało, że Polska jest skłonna się zgodzić na wejście do Unii Europejskiej bez żadnych dopłat lub na otrzymanie minimalnych dopłat. Abstrahuję od merytorycznej strony tego faktu, ale jak takie wypowiedzi polskich dyplomatów mają się do logiki negocjacji? Ta ostatnia polega na tym, że obie strony licytują zawsze na początku najwyżej. Czy resort spraw zagranicznych podjął kroki w celu wyjaśnienia, kto był źródłem tych przecieków? W moim przekonaniu takie stanowisko jest podwójnie szkodliwe dla Polski, dla procesu negocjacji. Są szkodliwe dla procesu negocjacji, ponieważ osłabiają naszą pozycję. Zakładam, że chcecie uzyskać dla polskich rolników jak najwięcej. To nie obłuda. Są też szkodliwe na naszym wewnętrznym gruncie. Dają kolejny argument tym, którzy do procesu integracji odnoszą się z największą podejrzliwością. To nie tylko politycy, ale też rosnąca część polskiego społeczeństwa. Odnosząc się zaś do komentarza pana przewodniczącego, nigdy nie powinniśmy czynić ogólnych zarzutów bez uzasadnienia.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#PosełMichałKamiński">Przedmiotem naszej troski powinien być fakt, iż w sondażach, który wykazują przewagę zwolenników integracji, zaufanie do negocjatorów wyraża tylko 2% respondentów. To problem nas wszystkich i trzeba się z nim zmierzyć. Ostatnie szczegółowe pytanie dotyczy referendum w sprawie traktatu z Nicei, które odbędzie się w Irlandii. Nie bardzo rozumiem, jaka będzie procedura przyznania Polsce politycznego miejsca w strukturach Unii, jeśli Irlandczycy nie ratyfikują traktatu? Negatywny wynik referendum jest wysoce prawdopodobny. Podzielam opinię, że traktat z Nicei jest dużym sukcesem dla Polski. Jest dla wielu istotnym argumentem za wejściem do Unii Europejskiej. Zapewnia bowiem Polsce miejsce w Europie, jakiego nie miała od 300 lat. Obawiam się jednak, że po odrzuceniu traktatu przez Irlandczyków może nastąpić zablokowanie konstytucyjnych ram naszego miejsca w Unii. Jak ocenia pani skalę tego problemu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PosełPawełPoncyljusz">Po przejęciu władzy SLD obiecywało zmianę taktyki negocjacyjnej. Mówiono, że poprzedni negocjatorzy źle to robili i trzeba postępować inaczej. Minęło pół roku negocjacji nowego zespołu i okazuje się, że nie potrafię znaleźć tych elementów, w których Polska dopilnowała swoich interesów. Zamykanie rozdziałów jest środkiem, a celem jest coś innego. Wyborcy pytają nas często, w jakiej dziedzinie Polska dopilnowała swoich interesów i utrzymała swoje stanowisko w danej kwestii? Proszę o wskazanie nam takich przykładów, abyśmy mogli powiedzieć coś konkretnego naszym wyborcom. Czy polscy negocjatorzy mają pomysł na dalsze postępowanie w negocjacjach dotyczących rolnictwa, jeśli Komisja Europejska nie ustąpi ze swoich pozycji nawet na krok? Myślę o propozycji 25% dopłat bezpośrednich, gdyż jest to chyba jednak pozycja, z której Unia się nie cofnie. W dzisiejszym numerze „Naszego Dziennika” znalazła się wypowiedź pana przewodniczącego Józefa Oleksego, który mówi, że należy się liczyć z trzyletnim okresem przejściowym, kiedy w polskim rolnictwie nie będzie zbyt dobrze się działo. Jakie pomysły mają polscy negocjatorzy na wypadek stanowczego utrzymywania przez Unię jej propozycji? Zdaję sobie sprawę, że nie może pani minister odsłonić wszystkich kart na tym posiedzeniu. Jednak proszę o odpowiedź na moje pytanie. Na stronie 7 materiału MSZ we wnioskach napisano: „Głównym priorytetem prezydencji hiszpańskiej była walka z terroryzmem. Jednak wzrost problemów związanych z nielegalnym napływem imigrantów i tendencji ksenofobicznych w Unii Europejskiej sprawiły, że Hiszpania na pierwszym miejscu agendy Rady Europejskiej umieściła problematykę imigracyjną”. O jakich tendencjach ksenofobicznych jest tu mowa?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PosełRobertLuśnia">Rozumiem, że przekazany nam dokument nie pochodzi z Komitetu Integracji Europejskiej, lecz z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Niemniej jednak jest podpisany przez pana dyrektora Pawła Świebodę, więc pozwolę sobie go zacytować. Na stronie 3 napisano: „Rada Europejska uznała, że cele wyznaczone w road map przyjętej przez Radę Europejską w Nicei (grudzień 2000 r.) zostały osiągnięte. Zgodnie z road map UE zdefiniowała wspólne stanowiska w obszarach Rolnictwo, Polityka regionalna i koordynacja instrumentów strukturalnych, Finanse i budżet oraz Instytucje”. Odnoszę wrażenie, że uczestniczymy w spektaklu, w którym za kurtyną wszystko zostało już ustalone. W tej chwili widzowi wmawia się ze sceny, że jeszcze się coś dzieje. Jeśli zacytowane zdanie jest prawdziwe, a śmiem przypuszczać, że jest, to może dowiedzielibyśmy się, jakie wspólne stanowisko w sprawie rolnictwa podjęła Unia? Jak polski rząd odpowiedział na takie stanowisko? Jak przebiegają negocjacje? Wypowiedź pana przewodniczącego z Brukseli zacytowana w „Naszym Dzienniku” zawierała ocenę, że droga do kompromisu w negocjacjach z Unią Europejską może prowadzić przez zgodę Polski na nierówne traktowanie polskich rolników w Unii przez pierwsze 3 lata członkostwa. To element spektaklu, o którym mówiłem. Pokazujecie, że się tak bardzo staracie, a na zapleczu teatru już się dogadaliście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PosełJózefOleksy">Określenie „spektakl” jest pańskim specyficznym określeniem, które nie pasuje do powagi tych spraw. Pańska podejrzliwość podsuwa panu różne wyrażenia. Wyjaśniam więc, że moja wypowiedź była szersza i w całości dotyczyła sprzeciwu Polski, a nie była elementem spektaklu. Był to sprzeciw Polski wobec dziesięcioletniego okresu nierówności w dopłatach bezpośrednich. Dywagując, wyobrażam sobie, że w związku z argumentem, iż rozszerzenie następuje w połowie budżetu Unii i w Agendzie 2000 nie przewidziano środków na dopłaty dla nowych członków, moglibyśmy ewentualnie uznać, że jest to pewnym usprawiedliwieniem dla faktu, iż okres przejściowy trwałby do 2006 roku. To bardzo logiczne podejście, to racjonalna ocena okoliczności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PosełJacekProtasiewicz">Ostatnio mieliśmy do czynienia z dwoma sygnałami płynącymi z Unii Europejskiej. Pierwszy sygnał to oficjalne potwierdzenie kalendarza procesu poszerzenia, który przewiduje rozszerzenie Unii na początku 2004 roku. Drugi sygnał pochodził z anonimowych źródeł dyplomatycznych i mówiono, że chwila akcesji może przesunąć się o kilka miesięcy. Dopóki były to nieoficjalne sygnały i publikacje prasowe, nie przejmowaliśmy się tym. Jednak wczoraj przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi w rozmowie z dziennikarzami powiedział to samo. Czy jest to element taktyki negocjacyjnej, czy też wypowiedzi takie mają swoje uzasadnienie w nieoficjalnej części spotkań Rady Europejskiej w Sewilli i innych? Czy taka postawa została przez państwa zauważona podczas tego szczytu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PosełAndrzejNamysło">Dopłaty bezpośrednie dla rolnictwa ze zrozumiałych względów budzą szczególne zainteresowanie Komisji. Interesuje mnie także, czy i na ile posunęły się rozmowy w innych kwestiach finansowych? Czy realna jest kwota 50% dotacji dla wszystkich nowych państw członkowskich, co dawało 20 mld euro? Czy w tej kwocie będą środki pochodzące z dopłat bezpośrednich dla rolnictwa, czy też środki będą kierowane na realizację innych zadań, np. na restrukturyzację wsi?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Pan poseł Wojciech Mojzesowicz poruszył wiele głębokich problemów. Postaram się do nich krótko ustosunkować. Wprowadzanie wiz dla obywateli Rosji, mieszkających na terenach przygranicznych, z którymi rozwijała się współpraca gospodarcza, a wielu ludzi funkcjonowało dzięki tej współpracy, jest bardzo trudnym problemem. Polska zabiegała o jak najpóźniejsze wprowadzanie wiz na tej granicy. Udało się nam uzyskać dość późny termin, pół roku przed akcesją Polski. Jest to niezbędne dla przetestowania systemu wizowego. Od początku stoimy na stanowisku, iż konieczne jest zorganizowanie tej granicy od strony technicznej i politycznej w taki sposób, aby nie była to dzieląca granica. Pogłębianie dalszej współpracy i dialogu politycznego jest tu konieczne. W umowach międzynarodowych z Rosją ukryty jest jeszcze ogromny potencjał handlowy i inwestycyjny. Mocno podkreślamy ten wymiar aspektu wschodniego. Ważne jest nie tylko to, co wiąże się z pokojem w Europie, ale także to, co prowadzi do wzrostu gospodarczego. Polskie rozmowy z Rosją wcale nie są coraz trudniejsze. Ostatnia wizyta ministra spraw zagranicznych potwierdza, że stosunki rozwijają się prawidłowo, a potencjał współpracy gospodarczej ma dobre podłoże polityczne. Trudne rozmowy dotyczą Kaliningradu. Są one trudne dla Rosji, Polski, Unii Europejskiej i Litwy. Ustaliliśmy, że ponad naszymi głowami nie zapadną żadne decyzje i w grę nie wchodzi takie rozwiązanie, jak korytarz. Wiemy, iż musimy zmieścić się w rozwiązaniach z Schengen, ale pomysłów na sprawne rozwiązanie tego problemu jest już wiele. Mam nadzieję, że do października br. powstanie projekt, który będzie mogła przyjąć Polska i Litwa. Będzie to też dobre rozwiązanie dla Rosjan i Unii Europejskiej. Dostrzegamy już wspólny interes stron. Nie mamy teraz zbyt wiele czasu na głęboką dyskusję na temat historycznych roszczeń Niemców. Wydaje mi się jednak, że będą one dla Polski o wiele mniej groźne, gdy znajdziemy się w Unii Europejskiej. Pozostając poza Unią, jesteśmy narażeni na ożywienie nurtu myślenia, który został zaprezentowany przez jednego z kandydatów na stanowisko kanclerza Niemiec. Będąc członkiem Unii łatwiej rozwiążemy taki problem. Kwestie historyczne koniunkturalnie odżywają od czasu do czasu. Zawsze pojawią się kolejni ludzie, którzy te kwestie będą odnosić na forach międzynarodowych. Spojrzenie państwa posłów na działania negocjatorów w krótkim okresie powoduje, że ocena bywa czasem nie do końca pozytywna. Proszę jednak pamiętać, że przyświeca nam wyznaczony cel, a prowadzą do niego różne drogi. Czasami z różnych powodów wystąpienia przynoszą dobry skutek długookresowy, choć w krótkim okresie są odbierane jako odsuwanie decyzji. Mówiąc w uproszczeniu, jest to związane z zaufaniem do negocjatorów i rządu. Część z państwa podważa to zaufanie. Jednak chcąc zyskać efekt w postaci zaufania strony unijnej i społeczeństwa do negocjatorów, trzeba nad tym pracować wspólnie. Niektóre sprawy nie powinny ujrzeć światła dziennego, zanim będzie to możliwe. To nasza wspólna odpowiedzialność. Jeśli podważa się wciąż zaufanie społeczne do negocjatorów, ludzie czują się niepewnie na drodze do integracji.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">To nie leży w interesie Polaków. Uczestnicy Paktu na Rzecz Integracji, którzy spotkali się z premierem już dwukrotnie, ustalili, co umknęło chyba państwa uwagi, że zgłoszą oni swoich ekspertów i razem pracować będziemy nad finalnym stanowiskiem w najważniejszych kwestiach negocjacyjnych, aby określić pole kompromisu, które ostatecznie zostanie zakreślone w negocjacjach. Znamy już większość nazwisk. Zespół wkrótce się spotka. W traktatach ustanawiających stowarzyszenie krajów kandydujących z Unią Europejską nie znalazły się rozwiązania dotyczące rolnictwa. W związku z tym znakomita większość spraw dotyczących obszarów wiejskich, szczególnie dostęp do rynku wspólnotowego, była przedmiotem stałych negocjacji w ciągu ostatnich 10 lat. Po kawałku „wydzierano” rynek unijny dla naszych produktów. Poprzedni rząd prowadził negocjacje liberalizując wzajemnie rynki dla towarów przetworzonych i nieprzetworzonych. Doświadczenie negocjatorów Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest ogromne. Mamy tam ciągłość pracy specjalistów, korzysta się z pomocy najlepszych ekspertów. Nie byłabym więc tak kategorycznie nastawiona do pracy tych urzędników. Rząd wspierają najlepsi specjaliści. Kolejna kwestia jest związana z polityką regionalną. Plan działania, który przyjmowała teraz Rada Europejska i konieczność przygotowania przez niektóre państwa instytucjonalnego zaplecza polityki regionalnej nie dotyczy w pełni Polski. Jesteśmy w dość dobrym momencie przygotowań. Nie są one jeszcze zakończone, ale stan zaawansowania prac nad narodowym planem rozwoju i planami operacyjnymi wskazują, że w Polsce kwestie te są już rozwiązane. Odpowiadamy w tej chwili na ostatnie wątpliwości strony unijnej. Mam nadzieję, że je rozwiejemy. Program SAPARD ma ruszyć od 1 lipca br. Na początku czerwca podpisałam w Brukseli drugą transzę 2001. Z rozmów na poziomie technicznym wynikało jednoznacznie, że jeśli po stronie unijnej zostaną dotrzymane wszystkie terminy, to od 1 lipca SAPARD ruszy. Jestem zawsze sceptycznie nastawiona do takich deklaracji, ale stan zaawansowania jest taki, że sprawa powinna zostać pomyślnie zakończona. Podpisano już dwie transze programu. Komisja pracuje teraz nad transzą na 2002 rok. Będzie jeszcze transza na 2003 rok. Mamy 3 lata na wykorzystanie każdej z nich. Na początku czerwca br. udało się nam również podpisać dokument o przedłużeniu zeszłorocznej transzy o jeden rok. Czasu mamy więc więcej. Nie są to jednak łatwe pieniądze. Z ostatnich rozmów z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że jest ona gotowa, szkolenia zakończono, system działa, część banków, choć jeszcze za mało, zgodziła się na przyjęcie formuły kredytowania w 100% działań. Kredyty byłyby spłacane z pieniędzy unijnych. Jeżeli uzyskamy pełniejsze zrozumienie instytucji finansowych w Polsce, będziemy mogli bezpiecznie wykorzystywać SAPARD. Zachęcam państwa posłów do zainteresowania się sprawami SAPARD w agencjach regionalnych ARiMR. Należy przyjrzeć się ich działalności w terenie. Nie widzę żadnych zagrożeń dla Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa jako agencji płatniczej SAPARD. Nie słyszałam, aby miała być zmieniona po akcesji. Byłby to niedobry krok. Udało się nam pozyskać 380 mln euro na wsparcie po uzyskaniu członkostwa. Było to wyjście poza prawo wspólnotowe. W budżecie znaleziono środki na budowę zdolności instytucjonalnych kandydatów. Dotyczy to instytucji, które mają związek z wykorzystywaniem środków strukturalnych.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Z uwagi na wielkość Polski dostaniemy ok. 30–40% tej sumy. Teraz dostaliśmy na ten cel 52 mln euro. Moje rozumienie retoryki wojennej jest nieco inne niż to odebrał pan poseł Michał Kamiński. Nie widzę związku między taką retoryką a partykularnymi interesami państw członkowskich. Mówimy po prostu takim językiem, „udało się wywalczyć”, „zdobyliśmy” itd. To sprawia dodatkową trudność, nie sprzyja poprawie atmosfery między Polską a Unią. Walka sugeruje, że gdzieś tam jest nasz wróg. Nie patrzę w taki sposób na Unię Europejską. Trzeba unikać pokazywania ludziom obrazu Unii z takiej perspektywy. Nie rozumieją wreszcie, dlaczego dążymy do integracji z „wrogiem”, a takie można odnieść wrażenie, jeśli słyszy się określenia iście wojenne. Jest mi bardzo bliska retoryka solidarnościowa. W ostatnich tygodniach miałam przyjemność uczestniczyć w dwóch czy trzech dyskusjach na temat solidarności w Unii Europejskiej. W moim odczuciu wchodzimy w sprawy techniczne, w kwestie finansowe, a te rzeczy zawsze dzielą. Brakuje dyskusji o wartościach zjednoczonej Europy. Trzeba pokazywać, że Unia jest oparta na zasadzie solidarności od początku, od traktatu rzymskiego. Polityka spójności, polityka regionalna, wspieranie słabszych - to konsekwencja decyzji państw członkowskich o zachowaniu solidarności członków Unii. Wspierano się wzajemnie i mamy prawo uważać, iż solidarność w Unii nie umarła. Zgadzam się z panem posłem w tej sprawie. To prawda, że istnieją obok tego interesy narodowe. Odczuwamy to także podczas negocjacji. Zdarza się, że czujemy, iż prowadzone z Unią negocjacje tak naprawdę dzielą się na interesy poszczególnych członków. W sprawie kabotażu chodzi o interesy Austrii i Niemiec, w innej sprawie, interesy innego państwa. Niektóre kraje kryją się za plecami innych członków, ponieważ nie chcą głośno mówić, że myślą podobnie. Takich sytuacji jest wiele. Wyobraźmy sobie jednak, co by się działo, gdyby nie istniały mechanizmy unijne, a interesy narodowe żywiołowo były wyrażane w rozczłonkowanej Europie. Unia Europejska pozwala znaleźć kompromis, czasem lepszy dla jednego, czasem dla drugiego kraju. Szczyt w Nicei był dla Polski faktycznie bardzo korzystny. Będzie jeszcze bardziej korzystne, jeśli przyjmie się 10 nowych państw, a zapisy dostosowane są do 12 państw. Gdybyśmy byli w stanie przyjąć całość acquis communautaire i gdyby Unia Europejska była w stanie wziąć nas bez ograniczeń, negocjacji nie byłoby. Gdyby dziś chciała wejść do Unii Szwajcaria, prawdopodobnie mogłaby wstąpić po 2 tygodniach. Po tamtej stronie są pewne słabości, tak jak po naszej. W Polsce istnieje sporo grup społecznych i wiele obszarów, które nie dadzą się dostosować od razu. W ich imieniu negocjujemy okresy przejściowe. Nie znaczy to, że okresy te są dobre ogólnie dla Polski. Znam grupy interesu, które nie są zainteresowane płaceniem podatków, z których będą płacone dopłaty bezpośrednie. W Unii i w Polsce są tacy ludzie i grupy. Okresy przejściowe są potrzebne słabym grupom i słabszym dziedzinom. Nieraz nie można dostać dwóch rzeczy i trzeba wybrać jedną z nich. Czasami nie udaje się wynegocjować wszystkiego tak, jakbyśmy chcieli. Zapewniam państwa jednak, że gdyby pominąć kwestię interesów i zastanowić się, co dla całej Polski jest korzystne, okazać się może, że nie zawsze okresy przejściowe są dla wszystkich korzystne.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Od lat dyskutuje się, czym jest interes narodowy, na ile suma interesów sektorowych jest tożsama z interesem całego kraju. To złożone kwestie. Staramy się konsultować z grupami nasze poglądy, aby zrozumieć się wzajemnie. Nie pamiętam, abyśmy mówili źle o poprzednich negocjatorach i twierdzili, że negocjacje należy zmienić. Rząd od początku mówił, że rokowania trzeba przyspieszyć. Zostało to odebrane przez niektórych w taki sposób, iż szybciej oznacza gorzej. Na początku listopada 2001 roku stanęliśmy wobec pytań ze strony unijnej, czy będziemy kontynuować proces przygotowań do członkostwa i czy jesteśmy zainteresowani dalszymi negocjacjami. W ciągu ostatnich miesięcy poprzedniej kadencji z różnych powodów, czego nie oceniam, nastąpiło poważne spowolnienie procesu. W tym czasie wszyscy inni kandydaci szli do przodu, realizując „mapę drogową”. Jedyną możliwą odpowiedzią było stwierdzenie, że przyspieszymy i nadrobimy zaległości. Polska była oceniana przez pozostałe kraje kandydujące jako kraj, który wszystko opóźnia, który psuje innym interes. Inni byli zainteresowani zakończeniem negocjacji w przewidzianym terminie, a Polska zostawała w tyle. W naszym wspólnym interesie jest akcesja w 2004 roku. Powodem są nie tylko wybory do Parlamentu Europejskiego, ale też Konferencja Międzyrządowa, decydująca o przyszłości Unii oraz debata budżetowa w Unii, która dotyczyć będzie kolejnych 7 lat. Jeżeli nie będzie nas w Unii na czas, mogą tam zapaść decyzje, które nie będą leżeć w naszym interesie. Chcąc znaleźć się w deklaracji z Laeken, musieliśmy dokonać potwornego wysiłku dyplomatycznego. Nikt nie zamierzał od razu wymienić 10 krajów, łącznie z Polską. Prowadziliśmy trudne rozmowy, gdyż programem rządu, dla którego pracuję, jest rychłe członkostwo w Unii. Pan poseł pyta, czy wśród zamkniętych 8 rozdziałów są elementy, z których nie zrezygnowaliśmy i dopilnowaliśmy interesu polskiego. Proszę pamiętać, że zmiana stanowiska negocjacyjnego jest gorszym wyjściem. Były takie stanowiska, np. to w sprawie ziemi, które uniemożliwiały w ogóle rozpoczęcie negocjacji. Unia nie była gotowa negocjować w sprawie swobodnego przepływu kapitału, dopóki po stronie polskiej na stole negocjacyjnym leżała propozycja okresu przejściowego na 18 lat. Prowadziliśmy więc rachunki i analizy, aby znaleźć drogę do uruchomienia negocjacji w tym rozdziale. Uzyskane w kwestii zakupu ziemi rozwiązanie było nieporównywalne z tym, co uzyskały inne państwa. Uznano polską specyfikę, udało się przekonać Unię, że sytuacja Polski jest szczególna. Dostaliśmy zgodę na 0% VAT na książki i dłuższy okres przejściowy na akcyzę na papierosy. Nastąpiła blokada zamknięcia rozdziału Podatki przez niektóre państwa członkowskie ze względu właśnie na akcyzę na papierosy. Udało się nam to wygrać, ale o tym się nie mówi. Choć zastaliśmy zamkniętą sprawę swobodnego przepływu osób, prowadziliśmy szeroką akcję dyplomatyczną, aby od jak największej liczby krajów otrzymać deklaracje, iż nie będą stosować okresu przejściowego. To także sukces Polski i kilku krajów kandydujących, które skorzystały z wydeptanej przez nas ścieżki.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Zapewniam, że można znaleźć wiele kwestii, które się nam udały. Nie zawsze zmiana stanowiska jest złą rzeczą. Pan poseł stwierdził, że Komisja Europejska nie będzie chciała posunąć się poza swoje stanowisko w sprawie rolnictwa. Komisja zakończyła już pracę, teraz nad wspólnym stanowiskiem Unii pracują państwa członkowskie. Projekt przygotowuje Komisja Europejska, zaś negocjacje rozpoczynają się w chwili, gdy Unia wypracuje wspólne stanowisko w danej kwestii. Ważne jest dziś, że kraje członkowskie zgodnie stwierdziły, że dopłaty bezpośrednie są częścią prawa wspólnotowego i należą się wszystkim. To bardzo ważne stwierdzenie. Teraz pozostaje kwestia, jak wysokie one będą i z jakim okresem przejściowym będziemy dochodzić do pełnych dopłat. Pan poseł pyta, co będzie, jeśli Unia utrzyma owe 25% dopłat. Powstaje pytanie, jak duże pole manewru mamy w sferze krajowej w sprawie dopłat. Czy będą one przyznawane wszystkim rolnikom w Polsce od 0,3 ha powierzchni gospodarstwa, czy będziemy mieć prawo decyzji w tej kwestii? W ramach Paktu na Rzecz Integracji będą musiały zapaść decyzje w sprawie sposobów zagospodarowania środków przewidzianych na dopłaty bezpośrednie. Nie możemy zmienić poziomu wyjściowego, który zostanie wynegocjowany z Unią. Nie możemy np. zdecydować się dać 5% rolników po 100%. Poziom wynegocjowany będzie obowiązujący. To polski rząd musi podjąć decyzję, które podejście będzie najlepsze dla nas z punktu widzenia przyszłości polskiego rolnictwa. Dopłaty bezpośrednie są ważne, ale są jednym z wielu elementów określających pozycję polskich rolników. Eksperci zespołu międzyresortowego mają rozpoznanie co do wszystkich instrumentów wpływających na pozycję konkurencyjną polskich rolników. Środki na ten cel znajdują się również w funduszu rozwoju obszarów wiejskich, czy na przechowalnictwo. Nie znam szczegółów, ale należy to brać pod uwagę w obliczeniach. Dostrzeżenie tych wielu wątków jest zadaniem dla tego zespołu. Sądzę, że za wcześnie jest o tym mówić. Debatę w sprawach rolnych zaczniemy zapewne po zakończeniu prac zespołu ekspertów. Jestem pewna, że wówczas będziemy się spotykać w tej sali wielokrotnie. W Europie istnieją tendencje ksenofobiczne, o których wszyscy wiedzą. Przejawiają się w radykalizacji stanowisk różnych grup społecznych. Wiążą się z powstaniem pewnych ruchów politycznych i z ich obecnością w parlamentach. Nie porównuję krajów i niczego nie nazywam. Jednak istnieje ogólne odczucie, które sprawiło, iż powstało ogromne zapotrzebowanie na zajęcie się tymi sprawami przez prezydencję hiszpańską i szczyt w Sewilli. Próbowano znaleźć wspólnie drogi działań przeciwko powstawaniu takich ksenofobicznych ruchów i postaw, które potęguje m.in. nielegalna imigracja. Stąd w Sewilli spróbowano zdefiniować szerokiej współpracy europejskiej w tej dziedzinie. Wspólne stanowisko państw członkowskich Unii Europejskiej w sprawie rolnictwa, polityki regionalnej i koordynacji instrumentów strukturalnych oraz budżetu nie zostało zdefiniowane. W maju br. zakończono prace nad projektem wspólnego stanowiska. Dyskusja na ten temat już się odbyła, uzgodniono wiele kwestii z wyjątkiem spraw finansowych.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Uniemożliwia to zamknięcie prac nad wspólnym stanowiskiem. Sprawdzę, czy tłumaczenie było dobre, ponieważ mam inne odczucie stanu rzeczy. Czytając całą wypowiedź pana przewodniczącego Romano Prodi można dostrzec, że potwierdzono w niej wszystkie daty. Podobnie jak wypowiedź kanclerza Gerharda Schrödera w pierwszej części była skierowana do publiczności wewnętrznej w Niemczech, zaś druga miała inny wymiar. W zależności, kto co przeczytał, odczucia były różne. Po zakończeniu prac negocjacyjnych prowadzonych przez rządy, dokumenty traktatowe trafią do Parlamentu Europejskiego, który odnosi się do procesu rozszerzenia bardzo pozytywnie i można domniemać, iż proces ratyfikacji potrwa tu krótko. Jednak dalej następują ratyfikacje w parlamentach narodowych, nad którymi nie można zapanować. Nikt ich nie przekona do szybkiej ratyfikacji. Jeśli dziennikarz zadaje pytanie politykowi, co będzie, jeśli proces ratyfikacji będzie się przedłużać, ten odpowie oczywiście, że może się tak zdarzyć. Co mógłby innego powiedzieć? Z moich doświadczeń wynika, że takie odpowiedzi są wymuszane przez pytających dziennikarzy. Jeśli odpowiadający ma skłonność do analizowania sytuacji z różnych stron, to w końcu powie zdanie, które pan cytował. Liczą się jednak decyzje państw członkowskich i potwierdzenie przez Komisję Europejską determinacji do zakończenia negocjacji do końca tego roku. Potem, gdy rozpoczną się ratyfikacje krajowe, odpowiedzialność rządów za dotrzymywanie terminów stanie się nieco mniejsza. Miejmy nadzieję, że są to tylko spekulacje. Ze środków przewidzianych agendą berlińską na lata 2004–2006 około połowy przypada Polsce. To ok. 20 mld euro w sensie zobowiązań. Programy trwają kilka lat, więc rzeczywiste płatności w tych latach mogą wynieść ok. 14 mld euro. To obejmuje wszystkie środki. Nie wydaje się możliwe wyjście poza wielkości przyjęte w agendzie berlińskiej, szczególnie ze względu na zakłócenia stabilizacji makroekonomicznej. Nie ma skłonności do zwiększania wydatków unijnych, lecz raczej do ich ograniczania. Czynnikiem decydującym o negatywnym wyniku referendum w Irlandii w sprawie traktatu z Nicei nie było poszerzenie, lecz kwestie związane z neutralnością. Istniały także czynniki niemerytoryczne. Jednym z nich była cytowana często anegdota. Bardzo wysoki urzędnik Komisji Europejskiej zapytany, co będzie z poszerzeniem, jeśli wynik referendum w Irlandii będzie negatywny, odpowiedział, że to nie przeszkodzi. Zdjął tym samym zobowiązanie z tych, którzy chcieli rozszerzenia. To jednak anegdota. Dla procesu jednoczenia się Europy lepszy były pozytywny wynik referendum w Irlandii. Jednak decyzje nicejskie to decyzje państw. Państwa członkowskie mogą podjąć je jeszcze raz i wprowadzić do kolejnego traktatu. Nie byłoby to politycznie dobrze rozwiązanie. Proszę, aby mnie nie cytować w tej sprawie, ponieważ nie leży to w interesie Polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PosełJózefOleksy">Za chwilę, na kolejnym posiedzeniu będą mieli państwo okazję zadać wiele z tych pytań komisarzowi europejskiemu, który będzie naszym gościem. Proszę pamiętać, że wypowiedź kanclerza Gerharda Schrödera była wyrazem troski o solidarność w Europie. To mocno podkreślam. Na zakończenie podkreślę, że nasza Komisja krytycznie oceniła sprawozdanie budżetowe z wykonania środków pomocowych za 2001 rok. Było to tylko 28% wykonania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#SekretarzstanuDanutaHübner">Proszę o specjalne spotkanie w tej kwestii. Wyjaśnimy, że wieloletniego programu nie można zrealizować w ciągu jednego roku. PHARE 2000 pochodzi z budżetu Unii Europejskiej, jest podpisywany w 2001 roku, zaczyna być realizowany w 2002 roku. Oceniając stopień wykorzystania można brać pod uwagę tylko programy zamknięte. Polska jest w absolutnej czołówce i zamknięte programy, a są to programy do 1997 roku, gdyż wykorzystanie mieści się między 92% a 98%. Z PHARE 1998 realizowane są jeszcze trzy projekty, a wykorzystanie wynosi 72%. Proszę, aby Komisja dostrzegała te aspekty. Nie należy opinii publicznej przekazywać takich informacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PosełJózefOleksy">Ta kwestia była omawiana w obecności pani pracowników. Będziemy do niej wracać. Wrócimy także to sprawy zapewnienia środków dla współfinansowania programów pomocowych. Dochodzi do nas wiele głosów troski, czy Polska będzie dobrze przygotowana do kofinansowania programów. Dziękuję za udział w dyskusji. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>