text_structure.xml
352 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 15 min. 10.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#AntoniBogucki">Otwieram posiedzenie. Protokół 46 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 47 posiedzenia znajduje się w Biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarzy zapraszam pp. Senatorów: Barańskiego i Wańkowicza. Listę mówców prowadzi s. Barański.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#AntoniBogucki">Usprawiedliwił swoją nieobecność na 47 posiedzeniu Senatu p. s. Szymański.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#AntoniBogucki">P. Marszałek Senatu udzielił urlopu senatorom Mózgale, Pawłykowskiemu i Zalewskiemu na 1 dzień, senatorowi Skoczylasowi na 2 dni i senatorowi Szymańskiemu na 5 dni.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#AntoniBogucki">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na rok 1933/34 (druk Senatu nr 48).</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#AntoniBogucki">Rozprawa szczegółowa nad częścią 7 preliminarza budżetowego — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. — Głos ma sprawozdawca s. Sobolewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#MarianSobolewski">Wysoki Senacie! Do sprawozdania, które znajduje się w rękach Szanownych Panów i w którem Panowie znajdziecie szczegółową analizę cyfrową budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, już wiele do dodania nie mam. Chciałbym tylko zwrócić uwagę Wysokiej Izby na ogromny wysiłek, dokonany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w kierunku oszczędnościowym. Oszczędności te zostały przeprowadzone we wszystkich dziedzinach — w centrali, województwach i powiatach w r. 1932 skreślono 243 etaty urzędnicze; prawie wszystkie paragrafy, zawierające wydatki biurowe, zostały zmniejszone — nawet, może ze szkodą dla sprawy, oszczędności dotknęły także wydatków technicznych w dziale policji i Korpusu Ochrony Pogranicza, gdzie należy z największą ostrożnością oszczędności przeprowadzać. Ogółem mamy w porównaniu do preliminarza zeszłorocznego oszczędności 12 milionów złotych — tak, że wszystkie wydatki razem wynoszą zaledwie 202 miliony złotych.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#MarianSobolewski">Uważam za rzecz słuszną, ażeby przestrzec przed dalszemi redukcjami tego budżetu, gdyż ucierpi na tem aparat, który dzisiaj jeszcze z wielkiem poświęceniem i z wielkim trudem spełnia sumiennie i należycie kardynalny swój obowiązek utrzymania w kraju ładu i porządku. Bo pomimo wszystko, co słyszymy od opozycji, pomimo wszystko, co piszą pisma opozycyjne, gdy kto obiektywnie zechce wniknąć w panujące u nas stosunki, gdy kto nie nakłada specjalnie czarnych okularów partyjnych, musi stwierdzić, że w kraju jednak panuje spokój i porządek. Mimo biedy, która gniecie dzisiaj wszystkich bez wyjątku, niema żadnych strajków generalnych, niema żadnych zaburzeń, nie zachodzi potrzeba wyprowadzania na ulice miast wojska i robienia użytku z broni. Stwierdzam nawet, że w tej walce parlamentarnej, którą prowadzimy, szczególnie w tej Izbie, można stwierdzić w porównaniu do lat ubiegłych jakby pewne odprężenie.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#MarianSobolewski">Już na Komisji Skarbowo-Budżetowej pozwoliłem sobie wobec Panów stwierdzić, że resort, którego mam zaszczyt bronić przy omawianiu preliminarza, prawie nigdy nie był atakowany w materii ściśle budżetowej, a natomiast wszystkie ataki ograniczały się z reguły do politycznej oceny działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przyjąłem więc zasadę, że i my referenci, referenci większości tej Izby, którzy tak samo wspólnie ponosimy odpowiedzialność i za polityczną stronę tego budżetu, powinniśmy nie ograniczać się tylko do cyfrowej analizy budżetu, ale poddać dokładnej analizie także działalność polityczną Ministerstwa i należycie ją oświetlić. Tak samo było i w tym roku na Komisji Budżetowej, na plenum Sejmu i w Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu; żaden z paragrafów preliminarza budżetowego nie tylko nie został zaatakowany, zakwestionowany co do swojej realności, ale nie został nawet wspomniany, natomiast cała dyskusja obracała się wyłącznie koło polityki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W dyskusji tej na komisji, którą uważam sobie za obowiązek streścić tej Wysokiej Izbie, poruszono wiele zarzutów ogólnej natury, które niewątpliwie wymagają dziś dokładnego omówienia, jak nie mniej zarzutów, które nazwałbym jednostkowemi przeciwko poszczególnym wystąpieniom organów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jednostkowe zarzuty zostały prawie bez wyjątku omówione i wyświetlone w wywodach p. Ministra Spraw Wewnętrznych. Mnie się nasuwa tylko uwaga przy omawianiu tych zarzutów jednostkowych, że jest rzeczą ze wszechmiar wskazaną, ażeby nim się dany zarzut podniesie, nim się stawia go publicznie na Komisji Skarbowo-Budżetowej, senator lub poseł zechciał nie ograniczyć się tylko do udzielonych mu informacyj, ale starał się, jeżeli to jest możliwe, sam rzecz zbadać, gdyż wówczas uniknie się wielu rozczarowań. Typowym przykładem był zarzut podniesiony na Komisji Skarbowo-Budżetowej przez ks. s. Bolta, dotyczący zwolnienia rodowitego pomorzanina z posady w administracji. Ks. senator uznał za słuszne ująć się za nim i powiedział, że stała mu się krzywda. Przy dokładnem zbadaniu tego faktu okazało się, w tym wypadku chodziło o woźnego starostwa w Kartuzach, że ten woźny służył przedtem w Grenzschutz'ie, wartość jego moralna pozostawała pod wielkim znakiem zapytania, dwaj jego synowie byli notorycznymi złodziejami, karanymi sądownie, a żona znaną paserką.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#MarianSobolewski">Niewątpliwie ktoś ks. senatora mylnie poinformował, bo gdyby wiedział, jak rzeczy stoją, zamiast stawiać zarzut, mógłby tylko wyrazić słowa uznania dla p. Ministra Spraw Wewnętrznych za to, że taki typ został ze służby administracyjnej usunięty.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#MarianSobolewski">Co do innych zarzutów charakteru jednostkowego, podniesionych przeciwko poszczególnym funkcjonariuszom administracji publicznej, to uważamy, że podnoszenie ich szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy ludność jest biedna, kryzysem tak bardzo dotknięta, jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, jest rzeczą może uzasadnioną, gdyż niewątpliwie ułatwia to p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych dokładny wgląd w funkcjonowanie jego aparatu.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#MarianSobolewski">Nawet jeżeli te zarzuty jednostkowe podnoszone są z wielkim wyrazem żalu, to my to musimy zrozumieć ze względu na to ciężkie położenie ludności, w jakim się ona w tej chwili znajduje.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#MarianSobolewski">Zdajemy sobie sprawę z tego, że ludność, która cierpi niedostatek i która w przedstawicielu władzy widzi, niesłusznie zwykle, bezpośrednią przyczynę swoich krzywd, reaguje na to dość silnie, a gdy jeszcze do tego dołączy się taki fakt, że ten organ wykonawczy, który tak samo zresztą jest bity przez kryzys, jak całe społeczeństwo, popełni jakiś nietakt, jakieś niedociągnięcie, to lub owo nadużycie, to poczucie krzywdy u danej jednostki jest bardzo wielkie i silnie na to reaguje. Uważam za rzecz wskazaną zwrócić się do p. Ministra Spraw Wewnętrznych z apelem, czyby nie zechciał przypomnieć organom władzy administracyjnej, z pewnością już wiele razy wydane rozporządzenie, że należy w tych czasach postępować z nadzwyczajnym taktem i umiarem. Ze swojej służby administracyjnej pamiętam, że jeżeli mogłem jakąś prośbę jako starosta polski załatwić przychylnie, to załatwiałem ją bardzo prędko. Jeżeli natomiast musiałem odmówić komuś czegoś, to starałem się zwykle jaknajdokładniej wytłumaczyć i uczynić zrozumiałem to moje zarządzenie, które nie szło po myśli petenta. Twierdzę, że zasada, że władza nie jest obowiązana się tłumaczyć, w takich wypadkach nie ma uzasadnienia. Dlatego my do tych zażaleń odnosić się musimy z całą wyrozumiałością i starać się w naszym interesie, ażeby zostały gruntownie zbadane. Ale przeciwko jednej rzeczy chcę się zastrzec, chcę prosić, chcę żądać, ażeby jedna rzecz przy tej okazji nie była popełniana, mianowicie, żeby nie uogólniano tych zarzutów, żeby ich nie generalizowano i z kilku oderwanych wypadków nie wnioskowano o działalności całego resortu. Szczególnie bardzo często spotyka się ten objaw, jeżeli chodzi o policję państwową. Jakże często słyszymy ten zarzut, że policja państwowa bije. Jak niesłuszny jest ten zarzut! Stwierdziliśmy wszyscy na komisji dokładnie, że władza zwierzchnia jest nastawiona na to, ażeby takie nadużycia i przekroczenia jak najsurowiej były karane. Pozwolę sobie przytoczyć kilka cyfr charakterystycznych. W roku 1931 i 1932 oddano do zbadania sądowi 1996 wypadków zażaleń na bicie przez policję. Sąd rozpatrzył 1345 wypadków, a uznał winę i ukarał zaledwie w 11 wypadkach. Ponadto dochodzenie administracyjne, prowadzone w każdym takim wypadku, jeszcze osobno uznało wyrok sądu za zbyt łagodny i ukarało w 42 wypadkach oskarżonych funkcjonariuszów policji.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#MarianSobolewski">Jeżeli Panowie przytaczacie szereg wypadków bicia przez policję i generalizujecie je, to niech mi wolno będzie przytoczyć choć jeden przykład prędkiego i bardzo surowego ukarania. Na Wołyniu w pow. kowelskim komendant posterunku starszy przodownik za ciężkie pobicie aresztowanego, które pociągnęło za sobą śmierć, został w jedenaście dni po tym wypadku wraz z czterema posterunkowymi wydalony z szeregów policji i już dziś w kilka miesięcy potem jest wyrok skazujący go na 12 lat więzienia, a czterech współwinnych po kilka lat więzienia.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#MarianSobolewski">Apel mój więc, ażeby nie nadużywać tych przykładów, jest rzeczy wiście gorący, tembardziej, że chodzi o to, żeby nie podważać zaufania do Państwa, które jest stróżem porządku, i jest obowiązane o ten porządek dbać i dążyć do niego. Podważanie zaufania do organu wykonawczego Rządu nie leży bynajmniej w interesie Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#MarianSobolewski">Nie mogę pominąć tu jednego z najważniejszych zarzutów, jaki został postawiony na Komisji Skarbowo-Budżetowej również przez ks. senatora Bolta. Wierzę w to, iż rzeczywiście tylko przywiązanie do Pomorza, tylko wielka miłość do tej dzielnicy spowodowała ks. s. Bolta do podniesienia tych ciężkich zarzutów, które na komisji usłyszeliśmy. Zarzuty te streszczały się mniej więcej w następujących punktach. Ks. senator stwierdził wielki niepokój i wielką niepewność u ludności Pomorza, bardzo ostro krytykował administrację, działającą na Pomorzu, stwierdził, że Strzelec na Pomorzu jest zohydzony i nigdy nie możemy liczyć na to, ażeby udało się do szeregów Strzelca pozyskać społeczeństwo pomorskie, i użył według diariusza komisyjnego słów: „My pomorzanie nie mamy wolności obywatelskiej jako najwyższego dobra, natomiast Niemcy żyją w szczęśliwości i swobodnie”. Ks. Senator przytoczył oprócz tego szereg wypadków nadużyć, postawił pytania pod adresem p. Ministra Spraw Wewnętrznych — i wyszedł; nie był nawet łaskaw zaczekać na odpowiedź: Dixi et salvavi animam meam. Ja chcę wierzyć, że jest na Pomorzu jakaś drobna część społeczeństwa, która może odczuwa tę niepewność i to zaniepokojenie, o którem Ks. Senator mówił, ale jednocześnie chcę stwierdzić, że w całej Polsce jak długa i szeroka, wśród wszystkich Polaków jest co do Pomorza jedno jedyne zdanie, że to jest dzielnica Polski raz na zawsze z Polską związana, że niema Polski bez Pomorza. Jeżeli dzisiaj rzeczywiście u części społeczeństwa pomorskiego są podobno defetystyczne zapatrywania na sytuację pomorską, to uważam, że przedewszystkiem obowiązkiem oświeconych przedstawicieli tego społeczeństwa jest z tem przekonaniem walczyć.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#MarianSobolewski">Chyba ks. Bolt sobie także zdaje sprawę z tego, że te słowa w zapale polemicznym przez niego wypowiedziane, mogą stanowić wyśmienity argument dla naszych przeciwników w walce, którą toczy się nazewnątrz? Jakże łatwo powiedzieć, że tej ludności jest źle na Pomorzu! Jeżeli jest taka część społeczeństwa pomorskiego, to może dobrobyt minionych czasów i ciężki kryzys obecny, który przeżywa tak samo Pomorze, może pewne naświetlenie partyjne powoduje u niej to, że właściwy punkt widzenia na zagadnienia Pomorza został spaczony.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#MarianSobolewski">Ks. Senator żądał jakiejś deklaracji uspakajającej, jakiejś gwarancji, jakgdyby najlepszą gwarancją w tym wypadku nie był rzeczywiście wysoki patriotyzm społeczeństwa pomorskiego, który oficjalnie został stwierdzony w zeszłym roku w Gdyni przez p. Prezydenta Rzeczypospolitej w czasie święta morza ze specjalnem podkreśleniem zasług duchowieństwa pomorskiego w tym względzie, że to nie jest tylko opinia nasza, że co do tego przecież wszystkie stronnictwa polskie są zgodnej myśli, to pozwolę sobie tu przytoczyć Wysokiej Izbie słowa wyrzeczone przez opozycję z drugiej strony tej Izby, przez s. Kłuszyńska. S. Kłuszyńska w mowie swej na komisji powiedziała wyraźnie: Nie podzielam obaw ks. sen. Bolta o nastroje ludności na Pomorzu. Niedawno objeżdżałam Pomorze, front całej ludności jest jednolity — nikt tam nie myśli o tem, że na Pomorzu mogą się zjawić inni władcy. Znam dobrze nastroje sfer robotniczych i pracowniczych na Pomorzu. Niema tam obawy co do polskości Pomorza. W tej sprawie wszyscy Polacy w każdej chwili będą bronili sprawy polskości Pomorza.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#MarianSobolewski">Proszę Wysokiej Izby! Komisja cała zgodna była z p. Ministrem Spraw Wewnętrznych, który oświadczył, że żadna deklaracja uspokajająca w tej sprawie nie odpowiadałaby godności już nie tylko ministra Rzeczypospolitej, ale nawet obywatela polskiego.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#MarianSobolewski">Jeszcze jeden zarzut podniesiony przez ks. sen. Bolta wymaga dokładnego wyjaśnienia. Chodzi o Strzelca na Pomorzu. Ja uważam, że jeżeli polityk nie patrzy realnie na istniejący stan rzeczy, to popełnia największy błąd. I dlatego chciałbym może wyjaśnić Ks. Senatorowi, jak sprawa Strzelca na Pomorzu wygląda. Przypomnę Panom, że okręg strzelecki jest, równy co do terytorium z okręgiem wojskowym, a okręg wojskowy na Pomorzu z siedzibą w Toruniu obejmuje kilka powiatów województwa warszawskiego i poznańskiego, a ma się rozumieć i całe Pomorze ze wszystkiemi powiatami.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#MarianSobolewski">Na tym całym obszarze jest w tej chwili w szeregach Strzelca 27,000 ludzi, z tego 11.990 ćwiczących w Strzelcu, oddziałów męskich jest 627, żeńskich 45, 345 świetlic, 16 boisk, 35 strzelnic, klubów sportowych 6, sekcyj sportowych 36. Przysposobienie wojskowe I stopnia ukończyło w ubiegłym roku kalendarzowym 3.273, przysposobienie wojskowe II stopnia 1542. Chociażby nawet część z tej liczby, którą wymieniłem, odliczyć na te kilka powiatów z sąsiednich województw, to jednak jeszcze przeszło 20.000 strzelców pozostaje na Pomorzu.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#MarianSobolewski">Twierdzenie Ks. Senatora, że nie pozyskamy nigdy społeczeństwa pomorskiego do szeregów Strzelca zdaje się nie jest oparte na żadnych danych.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#MarianSobolewski">Przyznaję, że rzeczywiście praca nad zakładaniem Strzelca idzie tam powoli. Mam szereg raportów z tamtego okręgu o tych przeszkodach, jakie się tej pracy stawia. Nie będę ich wszystkich cytował, chciałbym tylko zwrócić uwagę Panów na jeden czy dwa najbardziej charakterystyczne. Kapitan wojsk polskich, Kierasiewicz, komendant okręgu strzeleckiego w Wejherowie, pisze dnia 16 stycznia 1932 r.: „Praca organizacji Związku Strzeleckiego na terenie pow. morskiego napotyka na silny sprzeciw ze strony duchowieństwa. Używa się następującego sposobu walki: rozpowszechnia się, że Strzelec jest organizacją antyreligijną. Pogłoski te szerzą niektórzy księża przy każdej okazji, szczególnie w czasie kolendy, co wobec przywiązania ludności do religii ma kolosalny wpływ. Bojkotuje się osoby gorliwie pracujące dla Strzelca. Szczególnie jaskrawo wystąpili następujący księża”. I tutaj jest wymienionych 7 nazwisk proboszczów i wikarych. Nie będę ich naturalnie tutaj przytaczał, ale chcę natomiast inne nazwiska wymienić, bo piszę dalej w tym samym raporcie ten komendant-kapitan: „Równocześnie szereg księży pow. morskiego rzeczowo ustosunkowuje się do Zw. Strzeleckiego. Ks. Dziekan Roszczynialski, ks. Wiczanowski, ks. Czarnecki biorą udział w opłatku strzeleckim, odbierają przyrzeczenia, poświęcają świetlice i tą drogą starają się utrzymać przywiązanie do religii wśród mas”.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#komentarz">(Oklaski na łamach B. B.)</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#MarianSobolewski">Drugi raport tego komendanta z dnia 31 października 1932 r. W miejscowości tej a tej ks. proboszcz miejscowy zwołał zebranie całej wioski w lokalu Krukowskiego, na które zaprosił również nauczyciela członka Związku Strzeleckiego. W toku swego przemówienia użył zdania: „A teraz przystąpimy do tego wrzodu ropiejącego, który należy wyrżnąć za świeża! A co nim jest, to wszyscy wiecie! To jest Związek Strzelecki!”</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#komentarz">(Głosy na, ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#komentarz">(Hańba!)</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#MarianSobolewski">Jeżeli przytoczyłem tych kilka faktów, to nie na to, aby tutaj podnosić jakie rekryminacje, ale dlatego, by naświetlić Wysokiej Izbie, jaki jest istotny stan sprawy.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#MarianSobolewski">Nie byłbym w porządku, gdybym nie podkreślił tu, że oprócz tych wymienionych księży jeszcze wielu innych księży bierze udział w pracach strzeleckich. Odznaczyli się w nich specjalnie ks. dr. Łęgowski, ks. kap. Filipkowski, ks. dr. Dunajski, ks. Klim. Więc nie jest tak, jak ks. Senator mówił, a miarodajnem dla mnie w tym wypadku, więcej miarodajnem niż twierdzenie ks. Senatora, jest oświadczenie ks. biskupa Okoniewskiego, wydrukowane w numerze „Dnia Pomorskiego” z dnia 13 października str. 8 nr. 236, w którym ks. biskup mówi o Strzelcu: Związki strzeleckie mają zasługi wobec Kościoła Katolickiego. Przekonałem się, że organizacje strzeleckie przysługi Kościołowi Katolickiemu oddały.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#MarianSobolewski">Ja myślę, że może po tych rzeczowych wyjaśnieniach ks. Senator zechce swoje pojęcie o Strzelcu trochę zmienić i nie będzie się upierał przy twierdzeniu, że nie zyskamy społeczeństwa pomorskiego do szeregów strzeleckich. Niewątpliwie zohydzanie Strzelca nie pomaga tej sprawie. Mogą Panowie podnieść zarzuty, że się zdarzy jeden lub drugi wypadek, że przeciwko jakiemuś strzelcowi toczy się dochodzenie sądowe, że zostanie on nawet ukarany, ale nie wolno zapominać o tem, że na tych 300.000 Strzelców, których dzisiaj mamy w Polsce, mogą się trafić takie jednostki. Strzelec nie sięga do warstw górnych, ale przedewszystkiem do dołów społeczeństwa, stara się stamtąd podnosić jednostki i równać je ku górze, jak nam słusznie nakazuje prezes nasz, pułk. Sławek. Niewątpliwie ta praca będzie uwieńczona powodzeniem. Ja tylko się dziwię, nie widzę słusznej przyczyny, dlaczego specjalnie na Pomorzu, gdzie w jednym roku 1932 5.000 ukończyło przysposobienie wojskowe, ma się Strzelca zwalczać, kiedy tam go może więcej potrzeba, niż w innych dzielnicach Rzeczypospolitej Polskiej?</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#MarianSobolewski">W czasie dyskusji generalnej podniesiono również pewne zarzuty, które mniej dotyczyły materialnej strony budżetu, a więcej odnosiły się do resortu, o którym tutaj właśnie w tej chwili mowa.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#MarianSobolewski">Twierdzono, że niema w Polsce swobody słona. Jabym tylko prosił tych, którzy tak twierdzą, żeby się zapoznali z ustawą prasową naszą i z ustawą prasową niemiecką, która jest dziełem centrowca Wirta i socjalisty Severinga, żeby porównali swobodę słowa w naszych Izbach parlamentarnych z regulaminem angielskiej Izby Gmin. Jestem przekonany, że to porównanie wypadnie bezwzględnie na naszą korzyść. Muszę też stwierdzić, że to, co zostało podniesione w dyskusji generalnej, że społeczeństwo jest bierne, że społeczeństwo jest bez inicjatywy, to jest do pewnego stopnia słuszne, tylko to nie brak swobody słowa, ale niepewność gospodarcza jutra, która nas wszystkich gnębi, ta bieda, która jest dziś tak ogólna, powoduje to, że w społeczeństwie odczuwa się większą bierność. Zgadzam się również na to, że swoboda, jaka słusznie się każdemu obywatelowi należy, jest dziś ograniczona. Z pewnością nie jest to ta swoboda z roku 1922, która pozwalała rzucać błotem w twarz Prezydentowi. Te rzeczy ustały i z pewnością, bezkarnieby dziś nie uszły.</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#komentarz">(S. Seyda: A strzelanie do Prezydenta z armat?)</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#MarianSobolewski">To nie da się porównać, Panie Senatorze!</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#komentarz">(P. Seyda: Naturalnie!)</u>
<u xml:id="u-3.29" who="#MarianSobolewski">Tu chodziło o czyn rewolucyjny, a nie o występy smarkaczy, którzy rzucali Prezydentowi błoto w twarz. Tu była walka, w której Panowie brali udział, tu była walka równa z jednej i z drugiej strony, a tam były wybryki uliczne, za które nikt z Panów odpowiedzialności ponosićby nie chciał.</u>
<u xml:id="u-3.30" who="#komentarz">(S. Seyda: Niech Pan ponosi odpowiedzialność za armaty!)</u>
<u xml:id="u-3.31" who="#MarianSobolewski">Wobec historii ponoszę pełną odpowiedzialność.</u>
<u xml:id="u-3.32" who="#komentarz">(S. Seyda: Winszuję Panu.)</u>
<u xml:id="u-3.33" who="#MarianSobolewski">Przyznaję, że ta swoboda obywatelska dziś jest mniejsza. Ale niech Panowie nie zapominają o tem, że i odporność społeczeństwa jest dzisiaj mniejsza. Panowie chyba dokładnie sobie zdają sprawę z tego, że co krok ktoś, kogo nie chcę wymienić, mówi członkom społeczeństwa, pokazując im palcem na rogu stojącego policjanta: to jest twój największy wróg, — że są czynniki, które czyhają na to, ażeby władza w Rzeczypospolitej znalazła się w błocie na ulicy. I w tym wypadku Państwo z obowiązku stróża porządku musi nakładać większe więzy niż w czasach normalnych. W tem częściowem ograniczeniu swobody widzę przyczynę, dla której s. Głąbiński mówił tutaj o braku poczucia praw. Ja, jako prawnik, odczuwam to tak samo, jak i p. Senator, ale ja przypominam p. Senatorowi, bo obaj byliśmy świadkami tego, jak w Austrii w ostatnich latach wojny skłócone między sobą narodowości szamotały się w normach prawnych, chcąc znaleźć jakieś wyjście. Nie znalazły tego wyjścia w normach prawnych i Austria się zawaliła. Chwała Bogu, że się zawaliła, ale prawo było do końca zachowane. Ja się zapytuję, że jeżeli rzeczywiście niepodobieństwem jest rządowi nadążyć w ustawowem unormowaniu pewnych objawów życia, jeżeli władza musi w jednym, czy w drugim wypadku nagiąć prawo...</u>
<u xml:id="u-3.34" who="#komentarz">(S. Głąbiński przerywa)</u>
<u xml:id="u-3.35" who="#MarianSobolewski">...czy nawet zgwałcić je, czy to jest rzecz, której my wobec historii nie usprawiedliwimy? Czy w takim wypadku nie jest słusznem, ażeby prawem obowiązującem był ten napis „Salus reipublice suprema lex esto”, że dobro Państwa jest najwyższem w tym wypadku prawem?</u>
<u xml:id="u-3.36" who="#komentarz">(S. Głąbiński: Ale kto o tem decyduje?)</u>
<u xml:id="u-3.37" who="#MarianSobolewski">Słuszna była uwaga p. s. Głąbińskiego, że nie można zażegnać kryzysu bez społeczeństwa i przeciw społeczeństwu. Niech Panom się nie zdaje, że my do tego społeczeństwa nie idziemy, tylko mam wrażenie, że między naszem odnoszeniem się do społeczeństwa, a odnoszeniem się Panów jest pewna zasadnicza różnica.</u>
<u xml:id="u-3.38" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Duża różnica.)</u>
<u xml:id="u-3.39" who="#MarianSobolewski">Bardzo duża różnica. Panowie, gdy idziecie do społeczeństwa, to każdej jego warstwie przyznajecie rację, że jest jej rzeczywiście bardzo źle, że jest bardzo ciężko, że żądania jej są słuszne, że Państwo powinno żądania te zaspokoić. To jest Panów system podchodzenia do społeczeństwa. My obraliśmy inny system, my mówimy, że choć jest ci ciężko i źle, chwila jest taka, że Państwo ma prawo i musi od ciebie pewnych rzeczy żądać. I to jest zasadnicza różnica w podchodzeniu do społeczeństwa Panów i nas. I my sobie nie wyobrażamy możności trwałych rządów wbrew temu społeczeństwu. Pozwolę sobie powiedzieć: My i Rząd jesteśmy tego samego zdania — Pan Minister Spraw Wewnętrznych wyraźnie powiedział, „że tylko naród jest siłą dziejotwórczą i że tylko jego własne walory, aspiracje, zdolność czynu są warunkiem jego bytu i zadatkiem jego jutra”, a prezes Sławek w jednem z ostatnich przemówień swych wyraźnie podkreśla: Trzeba, żeby Polska była oparta o cały naród, a nie o warstwę szaleńców.</u>
<u xml:id="u-3.40" who="#komentarz">(S. Kopciński: To są tylko deklamacje.)</u>
<u xml:id="u-3.41" who="#MarianSobolewski">To nie są deklamacje, a z głębokiego przekonania powiedziane słowa. Co do tego, że on z przekonania działa, to i Pan Senator nie ma chyba najmniejszej wątpliwości, prawda?</u>
<u xml:id="u-3.42" who="#MarianSobolewski">Jeżeli dzisiaj odnoszenie się nasze i trafianie do tego społeczeństwa napotyka na pewne trudności, to niech Panom się nie zdaje, że to są trudności czynione nam specjalnie ze strony Panów, z temi, mam wrażenie, dalibyśmy sobie radę, jeśli zaś są trudności, a są wielkie, to jest to związane ze stanem gospodarczym, w jakim w tej chwili Państwo nasze wraz z całym światem się znajduje. To niewątpliwie bardzo utrudnia kontakt rządzących z całem społeczeństwem. Ale mam wrażenie, że znów myli się p. senator Głąbiński, jeżeli twierdzi, że u tych ludzi, którzy siedzą na ławach Rządu, istnieje żądza utrzymania się przy władzy. P. Senator sam dźwigał ten ciężar władzy na sobie swojego czasu, zatem wie, że to do wielkich przyjemności nie należy, i że każdy, jeżeli tylko może, chętnieby ten ciężar z pleców własnych zdjął. A jeżeli ci ludzie go dźwigają, to dźwigają nie z chęci i żądzy utrzymania się przy władzy, ale z poczucia obowiązku i z poczucia tego, że nie wolno w tych czasach z żadnej placówki i z żadnego posterunku ustępować.</u>
<u xml:id="u-3.43" who="#MarianSobolewski">P. Senator robi nam zarzut z tego, że większość Sejmu i Senatu uzgadnia z Rządem przedłożenia rządowe. Zdaje mi się, że tak wytrawiły parlamentarzysta, jakim jest p. senator, rozumie, że to jest normalny tok pracy między większością sejmową, a organami rządowemi. Przecież dziecinadą jest twierdzenie opozycji, że klub B. B. wstaje tylko i głosuje. Panowie znacie całą pracę, która toczy się we wszystkich naszych komisjach i naradach i wiecie jak uzgadniamy z Rządem wszystkie projekty, i jak one przychodzą do Sejmu, a jak wychodzą. Zła wola byłaby, jeżeliby ktoś nie chciał tego uznać.</u>
<u xml:id="u-3.44" who="#MarianSobolewski">Żeby skończyć już z tą dyskusją generalną, która tutaj toczyła się, chcę jeszcze tylko zapewnić p. senatora Michejdę, który nam tutaj w bardzo ostrej formie mówił o nienawiści, która u nas ma panować do opozycji, że jest on w zupełnym błędzie. Panie Senatorze, niema tej nienawiści, a już specjalnie do Pańskiej osoby niema żadnego powodu do tej nienawiści. Jeżeli Pan mówi o nienawiści, jeżeli Pan jej szuka, to niech Pan będzie łaskaw zwrócić się do innych szeregów, nie mówię o naszej Izbie, ale niech Pan sięgnie do Izby sejmowej, czy Pan nie znajdzie tam takich jednostek, które rzeczywiście noszą w sobie — wszyscy o tem wiemy — żywiołową nienawiść do jednej jedynej osoby w Polsce, do której my odnosimy się z całą wdzięcznością i z całym szacunkiem.</u>
<u xml:id="u-3.45" who="#MarianSobolewski">Sprawozdanie moje byłoby niezupełne, gdybym nie omówił choć w krótkości jeszcze jednej sprawy, która przez wszystkie dyskusje nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych stale się przewija, gdybym nie dotknął zagadnienia ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-3.46" who="#MarianSobolewski">Stwierdzam, że po raz pierwszy Rząd Rzeczypospolitej ustalił jasny, zrozumiały program w tej sprawie, program oparty na zasadzie: równe prawa i równe obowiązki. Nie tylko ustalił te zasady, ale równocześnie wypracował w szczegółach program działania dla administracji, i wszyscy wojewodowie trzech województw południowo-wschodnich na podstawie tego planu przystąpili do rozwiązywania zadań wskazanych im przez Ministra Spraw Wewnętrznych. I dziwna rzecz, od czasu, kiedy ta praca zaczyna być wykonywana, stale słyszymy jedno: nic się nie zmieniło.</u>
<u xml:id="u-3.47" who="#komentarz">(S. Makuch: Nic się nie zmieniło. Pierwszy rok na naszem terytorium zakazano po ukraińsku odbywać ankiety.)</u>
<u xml:id="u-3.48" who="#MarianSobolewski">Zaraz Panu na to odpowiem, czy się coś zmieniło. Otóż przedewszystkiem stwierdzam, że najpoważniejsi przedstawiciele społeczeństwa ukraińskiego w tych kilkakrotnych naradach u p. wojewody lwowskiego brali udział i bynajmniej udziałowi temu Pan nie zaprzeczy. Następnie, coś się jednak zmieniło w terenie. Panowie to wyczuwacie wyśmienicie. Przedstawiciele społeczeństwa polskiego powiedzieli sobie: będziemy szukali tego kontaktu ze społeczeństwem ukraińskiem w radzie gminnej, w radzie powiatowej, w radzie miejskiej, tam gdzie nasze interesy wspólne się spotykają.</u>
<u xml:id="u-3.49" who="#komentarz">(S. Makuch: Wtedy dla Genewy to było potrzebne.)</u>
<u xml:id="u-3.50" who="#MarianSobolewski">Na to, żeby w Pipidówce w Małopolsce wschodniej zaczął Rusin z Polakiem mówić w radzie gminnej, do tego Genewa nie była potrzebna. Zaczęło się także w terenie coś zmieniać. Reprezentacja parlamentarna Panów, która w tej sytuacji doskonale się orientuje, zrozumiała i odczuła, że nie jest już tak, jak było; niech Panowie porównają to, co Panowie mówili przed kilku laty, choćby w zeszłym roku, z deklaracją przedstawiciela Panów prezesa p. Lewickiego, złożoną w Sejmie w grudniu; niech Panowie rozważą sposób pisania prasy ukraińskiej kilkanaście miesięcy wstecz, chociażby z czasów pacyfikacji i porównają z traktowaniem tych zagadnień po wypadkach w Gródku Jagiellońskim, gdzie Panowie się bardzo kategorycznie od tych aktów teroru odcięli? Jednak coś się zmieniło, jednak jakiś rezultat z tego wszystkiego jest. My wyczuwamy że następuje pewna rewizja poglądów, że to powoli idzie, to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ale nie tylko u Panów. Ja stwierdzam, że również zmieniło się coś w nastawieniu polskiego społeczeństwa w tych trzech województwach. Jest inne podejście do zagadnień ukraińskich. Sprawę tę znam dokładnie, stamtąd pochodzę, mam stały kontakt z tą połacią kraju i dlatego mogę to zupełnie kategorycznie stwierdzić.</u>
<u xml:id="u-3.51" who="#MarianSobolewski">Popełniłbym błąd, gdybym przy tej sposobności nie podniósł jednej rzeczy, a mianowicie nadzwyczaj wysokiego patriotyzmu tej części społeczeństwa polskiego w tych trzech województwach. Lwów nie darmo w herbie swoim ma znak Virtuti Militari. Społeczeństwo polskie cechuje tam przedewszystkiem silne przywiązanie do swojego warsztatu pracy; czy to robotnik, czy chłop, czy rzemieślnik, czy ziemianin, trzyma się on zębami swojego warsztatu pracy. To przywiązanie do tej dzielnicy jest bardzo trwałe. Wielu urzędników, którzy po powstaniu Państwa Polskiego przenieśli się z dawnej Galicji do innych dzielnic Polski, gdy przechodzą na emeryturę, wracają tam, tak są przywiązani do tej swojej części kraju. Nastawienie ludności i społeczeństwa polskiego do władz administracyjnych w tych trzech województwach jest inne, niż — dajmy na to — na kresach. Za czasów Austrii władze polityczne były de nomine austriackie, de facto polskie. Z chwilą jak się zaczęła w Austrii polityka faworyzowania specjalnie czynników ukraińskich, z tą chwilą automatycznie aparat administracyjny dawnej Galicji nastawił się kontra. Nie pomogli tutaj ani niektórzy starostowie w czasach wojennych, którzy się przyznawali do narodowości ukraińskiej, bo ich personel występował przeciwko nim, nie pomogli generałowie niemieccy, bo cały aparat namiestnictwa nastawiał się przeciwko nim. Tak, że społeczeństwo polskie w tym aparacie administracyjnym widziało wybitną pomoc, obok swoich bardzo wielkich wysiłków, w obronie polskości, zagrożonej wówczas przez politykę wiedeńską. Ale dzisiaj niema Wiednia, tylko jest Warszawa, niema zasady divide et impera, tylko jest polska racja stanu, która wymaga, ażeby mniejszości wiązać jaknajsilniej z Państwem Polskiem. I dzisiaj to nastawienie administracji w Małopolsce wschodniej jest inne, dzisiaj administracja zrozumiała tę rację stanu i jest stanowcza tam, gdzie potrzeba i kiedy zachodzi potrzeba obrony interesów państwowych, ale jest równocześnie obiektywna, sprawiedliwa i równa dla obu narodowości.</u>
<u xml:id="u-3.52" who="#MarianSobolewski">Takie ustosunkowanie się Rządu i administracji, tanie wprowadzenie w życie tej zasady — równe prawa i równe obowiązki — nie da się pogodzić z tezą, wysuwaną przez pewną część społeczeństwa polskiego, którą scharakteryzował p. poseł Berezowski w zeszłym roku w Sejmie. P. poseł Berezowski stwierdził, że prawa zbiorowości muszą być cokolwiek inne dla większości etnicznej, a inne dla mniejszości etnicznej. Przecież wprowadzenie tej zasady w życie musi spowodować rozdział w społeczeństwie na jednostki uprzywilejowane i jednostki pokrzywdzone. Innej konsekwencji z tej tezy wyciągnąć nie można. Pozwolę sobie zwrócić uwagę Wysokiej Izby, że realizowanie tej zasady, która została postawiona przez Ministra Spraw Wewnętrznych: „równe prawa i równe obowiązki” prowadzi do wiązania mniejszości coraz silniej z Państwem, a wprowadzenie w życie tej zasady, że „są różne prawa dla większości i dla mniejszości” musi doprowadzić do tego, że Rząd na kresach musiałby się opierać na sile fizycznej, musi doprowadzić do tego, że taki system oddziaływałby demoralizująco i osłabiająco na energię bojową jednostek społeczeństwa polskiego i w konsekwencji musi doprowadzić do utraty kresów.</u>
<u xml:id="u-3.53" who="#MarianSobolewski">Mówi się dziś o osłabieniu elementu polskiego w dzielnicy małopolskiej. Niewątpliwie nastąpiło pewne osłabienie, ale z jakich przyczyn? Nie z przyczyny Rządu, i Rządu winić w tym wypadku nie można, ale co innego jest przyczyną. Przedewszystkiem po powstaniu Państwa Polskiego wiele jednostek opuściło terytorium trzech województw, wielu urzędników poszło do innych dzielnic, wielu profesorów, uczonych, reprezentantów wolnych zawodów. I to jest przedewszystkiem powodem osłabienia elementu polskiego, i na to niema rady. Ale pozostaje reszta, która wskutek tego kryzysu, który w tej chwili przeżywa, zubożała i jej siły niewątpliwie osłabły, ale czy to jest wina Rządu? Czy jednak w tem społeczeństwie, które tam zostało, nie panuje dziś zrozumienie, że racja stanu Państwa Polskiego nakłada pewne zadania i że te zadania muszą być wykonane, żeby to nie wiedzieć jakie ofiary za sobą pociągało. Jestem przekonany, że tamto społeczeństwo tak czuje i że swoje zadania spełnia.</u>
<u xml:id="u-3.54" who="#MarianSobolewski">P. s. Makuch na posiedzeniu Komisji Skarbowo - Budżetowej uczynił nam jeden bardzo ciężki zarzut, który już wówczas starałem się sprostować i odeprzeć i dziś muszę przeciw memu również z całą energią wystąpić. P. senator twierdził, że rządowi i społeczeństwu polskiemu zależy na tem, aby społeczeństwo ukraińskie było ciemne. Nie, Panie Senatorze, zapewniam Pana w imieniu całego społeczeństwa polskiego, że nikt takich zamiarów w stosunku do Was nie żywi. Przeciwnie, zależy nam na tem, ażeby to społeczeństwo było oświecone, bo wówczas łatwiej nam będzie do tego społeczeństwa trafić, może nieraz wbrew woli niektórych z pośród Panów.</u>
<u xml:id="u-3.55" who="#MarianSobolewski">Natomiast zgodzę się z twierdzeniem Pana Senatora, że społeczeństwo ukraińskie prowadzi teraz bardzo ciężką walkę, że boryka się ciężko z bolszewizmem. Ale przyznanie słuszności temu zdaniu doprowadza nas do pewnego wniosku: zapytuję się Pana, dlaczego więc Panowie prowadzicie walkę na dwa fronty? Czy Panowie możecie jej sprostać, czy Panowie rzeczywiście jesteście przekonani o tem, i czy nie może do społeczeństwa Panów trafić to przekonanie, że łatwiej byłoby szukać zrozumienia i okazania serca czy u p. Marszałka Piłsudskiego, czy u p. Sławka, czy też u ś. p. Hołówki, aniżeli u pp. posłów z parlamentu angielskiego i u Hitlera?</u>
<u xml:id="u-3.56" who="#MarianSobolewski">Sądzę jednak, że ta myśl zaczyna w społeczeństwie ukraińskiem dojrzewać, sądzę, że przecież społeczeństwo to przechodzi w tej chwili rewizję swoich zapatrywań i dogmatów politycznych. Stwierdzam, że się załamują nastroje negatywne, a szuka się drogi realistycznej. My nie mamy potrzeby ani zamiaru mieszać się do tej rzeczy i uważamy, że społeczeństwo ukraińskie samo może rozstrzygnąć o swojej taktyce politycznej. Zapewniam Panów, że próby tworzenia sztucznych ugrupowań, któreby się cieszyły poparciem Rządu, jak np. przed majem 1926 roku grupa ks. Iłkowa, nie będą się powtarzały.</u>
<u xml:id="u-3.57" who="#komentarz">(S. Makuch przerywa.)</u>
<u xml:id="u-3.58" who="#MarianSobolewski">Niech Pan da spokój, przecież Pan nie zaprzeczy temu, że jest odłam starorusinów, który ma również swoje prawa. To jest sztuczne podtrzymywanie tego obozu przez nas? Ta rewizja tych zagadnień, tych podstawowych zapatrywań w społeczeństwie ukraińskiem idzie powoli. Idzie powoli, ale idzie. I mam to głębokie przekonanie, że czas pracuje w tej chwili na rzecz obu narodów. To nie jest zagadnienie, którebyśmy mogli rozwiązać w kilku, czy kilkunastu miesiącach, czy nawet kilku latach. To zagadnienie trzeba rozwiązywać dziesiątki lat, ale jestem przekonany, że droga, na którą weszliśmy, że postawienie kwestii przez Rząd, w imieniu którego działa Minister Spraw Wewnętrznych, jest słuszne, i z całym spokojem patrzymy w przyszłość.</u>
<u xml:id="u-3.59" who="#MarianSobolewski">Dobiegłem do końca moich wywodów. Na zakończenie chciałbym raz jeszcze stwierdzić, że przy przedkładaniu preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych został zrobiony rzeczywiście wielki wysiłek oszczędnościowy, że wszystko, co można było obciąć, zostało obcięte, a dalsze obcięcia mogłyby być groźne. Stwierdzam, że zrobiono wielki krok naprzód ku usprawnienia całego aparatu administracyjnego, stwierdzam, że wielka rzesza urzędników, że policja państwowa, że Korpus Ochrony Pogranicza sumiennie spełniają swe obowiązki wobec Państwa, że należą im się słowa uznania i podzięki; stwierdzam, że polityka, prowadzona przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, odpowiada racji stanu i zasługuje w zupełności na zaufanie.</u>
<u xml:id="u-3.60" who="#MarianSobolewski">Proszę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Wasiutyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#BohdanWasiutyński">Pan Minister Spraw Wewnętrznych powołał się w Sejmie na moje wykłady uniwersyteckie, w których oznaczyłem różnicę między państwem policyjnem a państwem współczesnem prawnem i z tego wyprowadził wniosek, że obecne Państwo Polskie odpowiada tym wszystkim kryteriom, które się stawia państwu prawnemu. Przedstawiłem oczywiście historyczne typy systemu administracyjnego. To, co nazywamy państwem policyjnem z punktu widzenia administracyjnego, to z punktu widzenia politycznego jest państwem absolutnem.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#BohdanWasiutyński">Polska jest państwem konstytucyjnem i parlamentarnem. Ale, jeżeli spojrzeć poza tę stojącą fasadę, to widzimy mnóstwo ruin. Widzimy jakieś smętne cienie Konstytucji, smętne cienie niezawisłości sądów, smętne cienie samorządu, smętne cienie praw obywatelskich.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#BohdanWasiutyński">Gwarancją, między innemi, praworządności są niezawisłe sądy, przedewszystkiem, jeżeli chodzi o administrację — sądy administracyjne. Tymczasem u nas stało się już zwyczajem zawieszanie nieusuwalności sędziów także Najwyższego Trybunału Administracyjnego. Zawieszenie, zdaniem mojem, było niezgodne z Konstytucją, Konstytucja bowiem przewiduje: przeniesienie sędziego na inne miejsce lub w stan spoczynku, o ile to jest wywołane zmianą w organizacji sądu, postanowioną w drodze ustawy. Czyli Konstytucja dopuszcza zwolnienie sędziego tylko wówczas, jeżeli wskutek reorganizacji dla danego sędziego w danym sądzie nie można znaleźć zatrudnienia. Skoro zatem w Trybunale Administracyjnym zalegają oddawna sprawy przez szereg lat, po kilka lat czasem sprawa czeka na rozstrzygnięcie, to nie można stać na stanowisku, że dla sędziego niema zatrudnienia — przeciwnie należy liczbę sędziów w Trybunale Administracyjnym zwiększyć.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#BohdanWasiutyński">Dlatego zawieszenie w tym wypadku nieusuwalności sędziów w Trybunale jest, mojem zdaniem, niezgodne z Konstytucją. Bo jeżeli interpretować postanowienia Konstytucji w tym duchu, że wszelkie nawet drobne zmiany w ustroju Najwyższego Trybunału Administracyjnego upoważniają do zwalniania sędziów, to pozwoliłoby to na powtarzające się ciągle zawieszanie nieusuwalności, t. j. przekreślenie zasady nieusuwalności i niezależności. Jeżeli w sądach powszechnych tylko w pewnych sprawach jest zainteresowany Rząd i administracja, to we wszystkich sprawach, które są rozstrzygane przez Najwyższy Trybunał Administracyjny bezpośrednio jest Rząd i administracja zainteresowana, bo zawsze spór toczy się o unieważnienie aktu administracyjnego, o stwierdzenie, że ten akt jest nieważny z powodu naruszenia prawa. Tak więc, wyrok sądowy, uchylając postanowienie Rządu, wytyka postępowanie niezgodne z prawem. Tembardziej jest niebezpieczne podrywanie w opinii publicznej wiary w niezależność tego sądu. Trybunał został ponadto pozbawiony dawniej posiadanego prawa wstrzymania wykonania zarządzenia, jeśli ono było zaskarżone do Trybunału. Tymczasem wykonanie zarządzenia może przynieść stronom niepowetowane szkody. Cóż z tego, że Trybunał uchyli to zarządzenie jako nieważne, skoro nie wykonano postanowienia art. 121 Konstytucji, który przewiduje odszkodowanie za nieprawnie wyrządzoną krzywdę.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#BohdanWasiutyński">Muszę przyznać, że p. Minister Spraw Wewnętrznych stara się o to, aby administracja postępowała zgodnie z prawem. Ale zaraz powiem w jaki sposób. Niezawsze, zresztą, to się dzieje; jeżeli interes polityczny uważany jest za dość doniosły, to wtedy z prawem się nie liczy.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#BohdanWasiutyński">Postanowiono rozwiązać w dzielnicach zachodnich Obóz Wielkiej Polski. Sądzę, że każdy urzędnik administracyjny w tamtej dzielnicy wiedział doskonale, że wobec obowiązującej tam wtedy jeszcze ustawy o zgromadzeniach i stowarzyszeniach z 1908 r., stowarzyszenie może być rozwiązane tylko wtedy, kiedy cel jego sprzeciwia się prawu karnemu. Wiadomo, że nie może być innej podstawy do rozwiązania tam stowarzyszeń, ale skoro nie znaleziono innej podstawy w ustawie o stowarzyszeniach i zgromadzeniach z 1908 r., to sięgnięto do starych ustaw z 1850 r. i na tej podstawie rozwiązano, chociaż — jak powiedziałem — musiano sobie zdawać sprawę, że jest to niezgodne z prawem.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#BohdanWasiutyński">Ale wróćmy do tego, w jaki sposób osiąga się obecnie w większej mierze niż dotychczas to zgodne z prawem postępowanie administracji. Osiąga się to w ten sposób, że wszystkie nowe ustawy, zwłaszcza jeżeli chodzi o prawa obywatelskie, dają administracji nieokreślone pełnomocnictwa przy wykonywaniu i pełną swobodę uznania. Wówczas tam niema normy prawnej, albo nieistniejącą normę prawną zastępuje się przez wolę administracji. W tym wypadku, skoro niema normy prawnej, któraby krępowała administrację, niema też i możności kontrolowania sprawności działania tej administracji.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#BohdanWasiutyński">W ten sposób zbliżamy się znów do owego państwa policyjnego, gdzie właśnie jedyną normą obowiązującą administrację było postępowanie na podstawie swobodnego uznania, kierowanie się tylko interesem publicznym. Wiadomo do jakich wyników doprowadziła ta swoboda w decydowaniu administracji. Często słyszy się ten zarzut, kiedy się krytykuje przepisy, dające administracji wolną rękę, wtedy wysuwa się argument: mamy zaufanie do tego Rządu. Pomijam ten fakt, że ustawy się piszę nie dla tego, lub innego rządu, że mają one obowiązywać na nieokreśloną przyszłość, ale muszę stwierdzić, że cały rozwój prawa publicznego polega właśnie na tej nieufności do swobody działania administracji, że cały ten rozwój polega na możliwie ścisłem unormowaniu działalności tej administracji. Ludzie są przecież ludźmi i jest rzeczą wiadomą, że dyskrecjonalna władza musi prowadzić do dowolności, do samowoli, a później i do nadużyć. Gdyby wystarczało zaufanie, gdyby wystarczała wiara w dobrą wolę administracji, to nasza instytucja byłaby niepotrzebna, wystarczyłoby uchwalenie jednej ogólnej moralnej normy prawnej pod adresem rządu: „Czyń to, co uważasz za dobre i za zgodne z interesem Państwa i społeczeństwa”. Wiemy z doświadczenia, że takie ogólne wskazania fatalnie zawiodły właśnie w państwie absolutnem, bo w państwie absolutnem postępowano w ten sposób zgodnie z prawem, w państwie absolutnem, istniała ta najogólniejsza norma prawna, że wola rządu i jego organów decyduje o wszystkiem.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#BohdanWasiutyński">W naszem nowem prawie o stowarzyszeniach spotykamy bardzo charakterystyczne wyrażenie. Władza administracyjna — w tym wypadku wojewodowie — jest powołana do tego, by rozstrzygać czy stowarzyszenie, czy powstanie stowarzyszenia odpowiada względom pożytku społecznego. Wypowiedziano w tym przepisie ogólnie obecnie panującą tendencję. Ona się przebija w całym reżymie; sędzią, który ma wydawać bezapelacyjny wyrok o tem, co jest pożyteczne, lub szkodliwe dla społeczeństwa, ma być biurokracja. Czy to nie jest wskrzeszenie poglądu z czasów państw policyjnych o ograniczonym rozumie poddanych? Społeczeństwo jest wciąż niedojrzałe, niedorosłe, krokami jego ma kierować biurokracja, społeczeństwo ma się pod ścisłą kontrolą biurokracji znajdować. Jak olbrzymią bierze na siebie odpowiedzialność wobec społeczeństwa, że użyję dawnego wyrażenia „rząd opiekuńczy”, i czy biurokracja ma po temu jakieś specjalne dane, czy jest ulepiona z innej gliny, skoro ma najlepiej wiedzieć, co jest pożyteczne? Biurokracja wszystko kontroluje, wszystkiem kieruje, a sama nie ma być kontrolowana. Tu przychodzą mi na usta słowa św. Pawła: „Kto będzie pilnował tych, którzy są sami stróżami?”</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki: Sejm i Senat.)</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#BohdanWasiutyński">Który tego nie wykonuje.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki: Wykonujecie Panowie, bo obradujecie.)</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#BohdanWasiutyński">Z politycznego punktu widzenia to słuszne, tylko mnie tu chodzi o kontrolę sądową, obiektywną. My tu rozciągamy kontrolę polityczną i Pan Minister mi odpowie, że moje zarzuty są niesłuszne, bo wynikają z politycznego punktu widzenia. Więc pytam, czy jest wskazane wskrzeszać antagonizmy pomiędzy państwem a społeczeństwem, a właściwie między biurokracją a społeczeństwem. Ten antagonizm był cechą charakterystyczną państwa policyjnego i w okresie konstytucyjnym trzeba było długich i wytrwałych wysiłków, ażeby ten antagonizm, tę przepaść zasypać.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#BohdanWasiutyński">Dziś przedstawiciele władzy, powiedzmy starostowie, wtrącają się we wszelkie przejawy życia zbiorowego. Są starostowie, którzy dla ułatwienia sobie zadania, wogóle nie chcą dopuszczać np. zgromadzeń opozycyjnych, a przedewszystkiem usiłują opanować całe życie społeczne, decydować o władzach stowarzyszenia, ich działalności i t. d. Dawniej mógł się starosta odznaczyć radosną twórczością w dziedzinie ekonomicznej, teraz to jest rzecz niemożliwa i na innych polach chce okazać swoją gorliwość, właśnie na tem polu opanowania społeczeństwa, narzucania swej woli społeczeństwu. Jeżeli się zważy, jak dalece przeciętny obywatel jest obecnie uzależniony od państwa, to triumf biurokracji jest rzeczą bardzo łatwą. Obywatel nieprawomyślny musi się obawiać wzmożonych egzekucyj podatkowych, podcięcia źródeł zarobkowania, czy kar administracyjnych. Statystyka co do kar administracyjnych niczego nie dowodzi, a to dlatego, proszę Panów, że nad obywatelem, który się naraził władzy, wisi zawsze groźba kar administracyjnych, która jego ruchy krępuje. Przecież jest rzeczą znaną, że w obecnej zwłaszcza ciężkiej sytuacji gospodarczej szereg przepisów ciężkich, np. w dziedzinie sanitarnej, nie jest wykonywany i nie jest przestrzegany, nie jest karany, ale jeżeli ktoś się narazi, to ten będzie ukarany i nawet nie może apelować, bo jest słusznie ukarany. Ale niesłusznie, jeżeli spojrzy na swego sąsiada, który ma w takim samym stanie swoją nieruchomość, ale nie jest w złych stosunkach ze swoim starostą. Takie praktykowanie nierówności obywateli i dowolność karania musi być uważana jako szykanowanie. Zresztą te nieprzyjemności, te krzywdy, których ofiarą padają w obecnej chwili poszczególni obywatele, nie są rzeczą najważniejszą. Rzeczą daleko ważniejszą jest skutek takiej polityki. Zniechęca się ludzi do pracy społecznej, za którą spotykają tych ludzi nieprzyjemności, odsuwa się wybitne jednostki od działalności publicznej. W ostatnich czasach stało się prawie zwyczajem, że w b. dzielnicy pruskiej, gdzie są zatwierdzani członkowie magistratu, odmawia się zatwierdzania osób znanych w społeczeństwie miejscowem. W Poznaniu, który jest bardzo dobrze administrowanem miastem, wiele propozycyj co do kandydatów wystawianych do magistratu systematycznie odrzucano. Z jakiego powodu — trudno nawet tutaj dociec, dlatego że ostatni wypadek polegał na tem, że zaproponowano na członka magistratu urzędnika starostwa grodzkiego, władzy policyjnej. Trudno przypuszczać, żeby w obecnych warunkach mógł być urzędnik władzy policyjnej pod względem politycznym nieprawomyślny. Ale poprostu fakt, że większość radziecka z ugrupowania nierządowego tę kandydaturę wystawiła, uniemożliwił wybranie tego człowieka na stanowisko odpowiedzialne. Ten system prowadzi do premiowania ludzi bez charakteru. Praca społeczna z różnych względów osłabła. Wszystko zwaliło się na barki państwa i to państwo ma wszystkiem kierować, ale jeżeli będzie się szerzyła coraz większa martwota w życiu zbiorowem, państwo nie będzie mogło w chwilach krytycznych liczyć na obywateli, którzy będą kupą piasku, nie będzie miało łudzi zdolnych do organizacji. Ten, kto widział początki rewolucji rosyjskiej, może stwierdzić, że największem niebezpieczeństwem dla państwa i społeczeństwa, jest zbuntowany niewolnik.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#BohdanWasiutyński">Nie będę tu obszernie mówił o znaczeniu prawa w państwie. Państwo jest związkiem, opartym na prawie i zachwianie poczucia prawa w społeczeństwie podkopuje fundamenty, na których byt państwa się opiera. I dlatego trzeba protestować przeciwko wszystkiemu, co popiera samowolę urzędników. Urzędnicy zostali wciągnięci do walki politycznej, stanowią przeważnie jedną ze stron walczących. Opłakane wyniki takiego ustosunkowania się do zagadnień politycznych nie dadzą na siebie długo czekać, autorytet bowiem urzędników nie opiera się tylko na tej sile, jaką rozporządzają i możności stosowania przymusu, ale autorytet ten jest natury moralnej, opiera się na sprawiedliwości i na bezstronności urzędnika. Można odpowiedzieć na ten zarzut obniżenia powagi urzędnika tak, jak to słyszeliśmy, jak to mówili niegdyś dumni Rzymianie: „Niech nienawidzą, byleby się bali”, ale proszę Panów, Rzymianie to stosowali do narodów podbitych, które uważali za barbarzyńskie, i te narody ujarzmione wreszcie bać się przestały.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#BohdanWasiutyński">Patrzę z wielką troską na przyszłość naszej biurokracji. Mówię to tem śmielej, że od wskrzeszenia Państwa Polskiego występowałem stale przeciwko zdawkowym atakom na biurokrację, starałem się wykazywać doniosłą rolę, jaką we współczesnem państwie demokratycznem odgrywa zawodowa biurokracja, jeśli stoi na odpowiednim poziomie i ma odpowiednią tradycję swojej godności, swojej niezależności i swojej misji do spełnienia. Biurokracja nie jest zdolna do twórczego działania, ale biurokracja zapewnia instytucjom państwowym trwałość i ciągłość, co jest rzeczą niesłychanie doniosłą.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#BohdanWasiutyński">Biurokracja francuska potrafiła utrzymać w pomyślności państwo francuskie pomimo przewrotów, jakie tam w XIX wieku niejednokrotnie zachodziły.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#BohdanWasiutyński">I wielką jest zasługą biurokracji niemieckiej, że po klęsce wojennej, kiedy wszystko zdawało się rozprzęgać, ona jednak szybko aparat państwowy zbudowała i nie dopuściła do zupełnej anarchii. Biurokracja ma pod tym względem ogromną rolę do spełnienia. Ale jeżeli biurokracja staje się narzędziem w rozgrywkach politycznych, to jej znaczenie zupełnie upada. Zaangażowanie się w sporach politycznych prowadzi do rozwielmożnienia się tak krytykowanego w Ameryce systemu łupów. Stronnictwa, które dochodzą do władzy, usuwają urzędników, którzy się im narazili, których uważają za swoich przeciwników politycznych. Widzimy te niezwykle ujemne, na przyszłość zwłaszcza, perspektywy systemu obecnych rządów i przeciw niemu protestujemy.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#BohdanWasiutyński">Protestujemy jeszcze przeciw jednemu: przeciw metodzie obrzucania przeciwników obecnych rządów mianem antypaństwowców. Zarzut antypaństwowości tak się już zakorzenił u Panów, że czytałem w tych dniach, że kiedy pewien odłam młodzieży przez panów państwowo wychowanej wypowiedział się w obronie autonomii uniwersyteckiej, napiętnowano i ten odłam, jako odłam antypaństwowy. Ten środek agitacyjno - polemiczny jest w skutkach bardzo zawodny, niebezpieczny. I tak prosty człowiek skłonny jest do utożsamiania przedstawicieli władzy z państwem. Jeżeli Panowie wmawiać będą, że krytyka, czy przeciwstawianie się polityce rządu czy jego organu jest działalnością antypaństwową, to krytyce Panowie nie zapobiegną, a mogą w te szerokie masy, niezadowolone z obecnego stanu rzeczy wmówić, że one mają lekceważyć Państwo. Sądzę, że właśnie zasługą nas, opozycji, jest wyjaśnianie masom, że rząd nie jest identyczny z państwem, i sądzę, że właśnie w interesie Państwa, w interesie jego przyszłości, dla solidaryzowania się, złączenia się mas z Państwem, trzeba rozbijać wszelkiemi siłami ten fałszywy pogląd, że wszystko, co czyni Rząd i jego organa, to jest dobre, a kiedy się krytykuje, to się występuje przeciwko Państwu.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Kłuszyńska.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Gdybyśmy nie znali p. senatora referenta, że to jest człowiek realnych spraw, realnych interesów, powiedziałabym do niego: Pan poeta, pan poeta. Ale to nie jest poeta. Powiedziałam, że to jest człowiek realny i jego referat, jego przemówienie o budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie jest utworem poetyckim. To jest gra, ażeby odwrócić uwagę społeczeństwa, że gdzieś w powietrzu ukazała się gałązka oliwna, gołąbek niewinny.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! My jesteśmy także ludzie realni i my także podchodzimy do zagadnienia bez poezji i stwierdzamy jeden fakt niezaprzeczony, zacytuję, może niedokładnie, bo nie jestem poetką, zwrot Wyspiańskiego: że choćby nawet podano kubeł, choćby nawet ręce myto, i myto, to i tak ślady tego reżymu są nie do zatarcia. To nie nasza wina. Nie należę do tych, którzyby chcieli w przeciwniku widzieć tylko wszystko złe. Mnie stać na obiektywizm i chciałabym być obiektywną. Ale niema ani jednego momentu, ani jednego, któryby pozwalał człowiekowi wyzbyć się uczucia zdecydowanego negatywizmu do tego wszystkiego, co się dotychczas w Polsce działo i co się dalej w Polsce dzieje.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#DorotaKłuszyńska">Rok 1930 i rok 1931, kiedy szał ogarnął sfery rządzące, kiedy się im zdawało, że wszystko wolno, kiedy wierzyły, że potrafią społeczeństwo rzucić na kolana, zdeptać, sponiewierać, — ten okres w tej chwili już nie istnieje. No, ale ostatecznie i szał wiecznie trwać nie może, bo i ten, kto szaleje, także się wyczerpie. Nastąpiła tylko zmiana dekoracyj, ale aktorzy przecież są ci sami. Kto z tego szanownego zespołu usunął się, i kto przyszedł, coby pozwoliło przypuścić, że może być inaczej? Ta sama pieśń zaśpiewana na inny ton i nic więcej.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#DorotaKłuszyńska">Właściwie wszystkie przemówienia o poszczególnych budżetach są dalszym ciągiem generalnej debaty, bo kogo obchodzi, czy ten budżet wygląda tek czy inaczej, czy jest pozycja teka czy inna? Tutaj wchodzi w grę, w rachubę minister i nic więcej. Wychodzi na trybunę referent i kłania się temu ministrowi, wchodzi inny, kłania się innemu, ale pozatem przecież szczegółowej dyskusji nad budżetem właściwie zupełnie niema i nie może być.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#DorotaKłuszyńska">Budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynosi dwieście kilkanaście milionów, czy dwieście kilkadziesiąt milionów — to jest zupełnie obojętne, bo co to kogo obchodzi? Jeżeli w Polsce będzie ten spokój, o którym mówił p. Premier, to p. Minister Spraw Wewnętrznych w budżecie policji może zadowoli się tą sumą, a może ją zmniejszy. Ale, jeżeli będzie tak, jak powiedział p. pos. żuławski w Sejmie, że spokój mas może być wzburzony, to czy ta cyfra w budżecie będzie p. Ministra obowiązywała? To wszystko zależy od sytuacji, od warunków, w jakich przeżyjemy rok 1933/34. Niema wśród nas optymistów, którzyby przypuszczali, że idziemy ku jaśniejszej przyszłości, droga przed nami jest ciemna. Nie chcę być prorokiem, nie chcę być krukiem, ale twierdzę, że w tem Państwie Rząd nie czyni nic, coby zmierzało do złagodzenia istniejących strasznych przeciwieństw i konfliktów.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, nie żaden marksista, nie socjalista, ale biskupi katoliccy w Ameryce powiedzieli przed dwoma tygodniami, że ustrój kapitalistyczny załamuje się, że nie dopisuje, że zawiódł nadzieje, że idziemy do wielkiego przewrotu. Kościół katolicki nie jest zbyt skłonny do reform, on trwa w swoich przyzwyczajeniach, trzyma się starych form, a jednak biskupi powiedzieli, że wszelkie znaki na niebie i ziemi wykazują, że idziemy do czegoś zupełnie nowego. A w Polsce, kiedy na Górnym Śląsku ludzie, doprowadzeni do ostatecznej rozpaczy — 120.000 bezrobotnych na Górnym Śląsku, zdaje się, że cyfra wystarczająca na 1.300.000 mieszkańców — chcieli ratować swe życie przez eksploatacje na t. zw. bieda-szybach, kto przeciw nim wyruszył? Policja — ochrona i osłona posiadaczy obcego kapitału. Górnicy z Górnego Śląska to nie są ani bolszewicy, ani alkoholicy, ani przestępcy, to są nieszczęśliwi ludzie, którzy chcą się ratować. Jak rozwiązano to zagadnienie? Powiedziano im: Idźcie umierać do swoich chałup, do swoich izb, ponieważ przemysł górnośląski w rękach niemieckich sprzeciwia się temu, ażebyście mogli poratować życie. Policja właśnie stoi na straży tych interesów. Opowiadali mi moi towarzysze na Górnym Śląsku, jak się odbywała ta delikatna operacja odpędzania ludzi od kopalń, jak policja się zachowywała, jak z tymi obywatelami, którzy po 550 latach przyszli z powrotem na Ojczyzny łono delikatnie i pięknie rozmawiała.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#DorotaKłuszyńska">Ciekawe jest rozumowanie obozu, który ma w tej chwili władzę. Wszystko się robi tak, jakby byli w największem niebezpieczeństwie, jakby byli zagrożeni ze wszystkich stron. Sypią szańce, wały, ażeby usunąć to niebezpieczeństwo. Jakie niebezpieczeństwo? Jakie niebezpieczeństwo zagraża w tej chwili Polsce? Zdaje mi się, że jeżeli narodowi, obywatelom, którzy żyją na przełomie wieku, na przełomie szalonego kryzysu, na przełomie okropnych warunków życiowych ma się wskazać najwyższy stopień obowiązków obywatelskich, to należy ustosunkować się do tego w ten sposób, jak Polska Partia Socjalistyczna, która powiada: Jesteście w tej chwili przeznaczeni, ażeby rozpocząć i doprowadzić do końca przebudowę ustroju, który się załamuje — czy to jest robota antypaństwowa? Czy tu trzeba szańce sypać, ażeby się niebezpieczeństwo nie dostało do obozu rządowego? Dlatego trzeba obywatelom odebrać wszystkie prawa? Dzisiejsza władza przypomina mi „oko” opatrzności, które jest tak narysowane, ażeby się zdawało, że się obraca i zdaje się, że gdyby człowiek pod ziemię wlazł, to to oko i pod ziemię-by wlazło. Gdzie się obywatel obróci, wszędzie takie ogromne oko jest koło niego.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#DorotaKłuszyńska">Społeczeństwo zdało egzamin, egzamin stuprocentowy, bo walczyło o niepodległość, odparło napór bolszewicki, zagospodarowało się w najtrudniejszych warunkach powojennych na tych ziemiach, przez które przeszła wojna. Wtenczas nie było „świętej sanacji”, panowie nie powiedzą, że wtenczas była sanacja, gdyż nikomu się nie śniło, że wogóle będzie mogła ona powstać w Polsce.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#komentarz">(S. Roman: Była inna.)</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#DorotaKłuszyńska">Gdy więc w ten sposób społeczeństwo zagospodarowało się na ziemiach polskich i doprowadziło ten kraj do pewnego poziomu — zdaje mi się, że ze wszystkich państw europejskich w najtrudniejszych warunkach było Państwo Polskie — nagle pewnego pięknego dnia 13 mędrców i proroków przyszło do przekonania, że jest to naród, który nic nie wie, że trzeba go wziąć za rękę i prowadzić. Ale proszę Panów, jeżeli ktoś sam na wysokie góry się wspinał, to nie pogodzi się z tem, ażeby go wzięto za rękę i prowadzono, wie, że przecież już chodził i sam potrafi chodzić, nie potrzebuje opieki. Wszędzie opatrznościowe oko: w samorządzie, we wszystkich instytucjach ubezpieczeniowych, we wszystkich stowarzyszeniach i wszędzie, gdzie jest jakaś komórka życia społecznego — wszędzie oko władzy. Dobrze, ale któż jest wyrazicielem tego oka? Jakiś tam urzędnik 14 czy 13 kategorii, głodomór w najściślejszem tego słowa znaczeniu, on jest tem okiem, które będzie stwierdzało, czy obywatel jest prawomyślny, czy on rzeczywiście spełnia wszystkie swoje obowiązki wobec Państwa. I tu jest źródło wszystkich nadużyć, wszystkich wykroczeń, których jesteśmy świadkami. Mam przed sobą interpelację — nie wiem czy p. Minister już ją przeczytał — Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów do p. Ministra w sprawie wiecu na kresach wschodnich. Kto uczestniczył w rozbijaniu tego wiecu? Władze i to nie tylko policja, komisarz z policjantami, mało tego, z leśnictwa i z nadleśnictwa przyjechali leśniczy, kilku urzędników i oni razem z p. komisarzem, razem z policjantami uczestniczyli w rozbijaniu wiecu. Ja sama byłam na jednym wiecu w Lipnie. Przyznam się, że widziałam dużo zebrań rozmaitego rodzaju, a mam takie dobre usposobienie, że niczemu bardzo się nie dziwię, więc i rozczarowania moje są dużo mniejsze. Przyjechałam na wiec. Lipno — piękne miasteczko woj. warszawskiego. Człowiek mógłby pomyśleć, że przez 200 lat wszystko tam spało i dopiero teraz się obudziło i że to jest miasteczko z przed 200 lat. Na wiec zebrało się może tysiąc ludzi, może tysiąc pięćset. Wszystko jedno, czy nasi przyjaciele, czy nasi nieprzyjaciele — przyszło kilku tak pięknie tutaj, tak poetycznie przedstawianych przez p. referenta strzelców, pupilków dzisiejszego Rządu. Ci strzelcy — z przysposobieniem wojskowem, bo oni są wyszkoleni, — zaczęli robić awantury na tym wiecu i w pewnym momencie policja rzuciła bomby. Wiec jeszcze się nawet nie rozpoczął. Można sobie wyobrazić zamieszanie, jakie powstało. Tylko dzięki temu, że był na wiecu dawny poseł Kwapiński, człowiek silny, który zaryzykował swoje kości, wstrzymał napór i nie dopuścił do jakiejś strasznej awantury, która tam mogła powstać dzięki policji i „Strzelcowi”.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#DorotaKłuszyńska">I to jest praca wychowawcza? I to jest tytuł do żądania, żeby obywatele mieli zaufanie? A przecież i ten pan policjant, i ten pan strzelec — pobiera pieniądze podatkowe, przecież to nie za pieniądze prywatne żadnego p. Ministra, na to płacą obywatele podatki, na to sięga się do kas podatkowych.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, jeżeli prawa strona Izby ma pewne pretensje do Rządu, to niech się z nimi rozliczy, ale nasze pretensje są innej natury, niż te, jakie ma prawica. Ten Rząd od Marszałka Piłsudskiego począwszy, to są dłużnicy rewolucji. Gdyby nie było przewrotu, gdyby nie było rewolucji, niktby o nich nic nie wiedział. Oni są dłużnikami, oni zaciągnęli dług i powinni ten dług spłacić. Nigdyby Marszałek Piłsudski nie przyszedł do władzy, gdyby go robotnicy na swych barkach nie wynieśli, nigdyby nie przyszedł do władzy, gdyby w Niemczech nie wybuchła rewolucja, która go uwolniła z Magdeburga i która dopuściła do Polski. To są zupełnie inne pretensje i dlatego my mamy prawo głośno na ten temat mówić. Proszę Panów, wśród tej Izby z ław środkowych napewno niema nikogo, ktoby się opodatkował od morga, kiedy się przeprowadzało rewolucję. Nie wiem, nie chcę pytać nikogo, ale zdaje mi się, że nie znajdzie się na tych ławach nikt, ktoby mógł wstać i powiedzieć: moje morgi były opodatkowane w swoim czasie na rzecz akcji Marszałka Piłsudskiego. Dlatego, proszę Panów, jeżeli nastawienie w tym wypadku jest takie nieprzejednane, jeżeli jest w niem dużo i bólu, to właśnie dlatego, że robią to ludzie, którzy wyszli z szeregów proletariatu, którzy wyszli z szeregów rewolucji. Proletariat tego nie zapomina.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, przed kilku dniami byłam w Częstochowie na wielkiem zebraniu. Podszedł do mnie starszy człowiek, zbiedzony, zmizerowany, i powiada mi: „Wytłumaczcie mi, jak to jest możliwe: Razem z premierem Prystorem byłem w katordze. Kiedy szliśmy na roboty przymusowe, to ja — ponieważ jestem murarzem — a on był tym, który miał także iść na przymusowe roboty, taki inteligent — co jemu do cegły, to myśmy tak pracowali, aby on nie musiał dużo pracować, taki chudzina wycieńczony nie poradzi takiej robocie. Ale jak to jest możliwe, że on jest dziś premierem, a jego policja nas w Częstochowie bije — mnie tak kiedyś pobiła, że kilka dni zupełnie ruszać się nie mogłem”. Można mu to wytłumaczyć?</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Można, i jeszcze jak.)</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#DorotaKłuszyńska">Panowie mówią, że można, — ja też mu to wytłumaczyłam, niech Panowie będą całkiem spokojni, wytłumaczyłam mu, dlaczego ten pan jest premierem, a dlaczego jego bije policja, chociaż razem za jedną sprawę siedzieli w katordze i przeszło 8 czy 9 lat przechodzili najstraszniejsze męki, jakie tylko można sobie wyobrazić.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#komentarz">(S. Roman: Premier bardzo się opiekuje tymi, którzy byli razem z nim w katordze.)</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów! W mózgach ludzkich te pytania stają codziennie i na te pytania odpowiadają sobie sami. Powiadają: z pewnością ta droga, którą idzie teraz Rząd, obóz rządowy, nie jest tą samą, którą premier szedł wtenczas, kiedy był w katordze. To jasne, nie jest tą, jest inną drogą. Jest to droga, która prowadzi do polskiego faszyzmu. Pewnie, każdy faszyzm jest inny i ten faszyzm wewnętrzny kłania się faszyzmowi zagranicznemu. Widzimy, jak Minister Spraw Zagranicznych, wszystko jedno ten czy inny, składa pokłon panu Mussoliniemu, Hortiemu — Hitlerowi trudno, żeby składał pokłon, ale pamiętam, jak rządy sanacyjne i panowie z bloku cieszyli się, gdy socjaliści w Niemczech ponosili porażkę, taką czy inną. Ta porażka socjalistów niemieckich przecież w prostej linii prowadziła do zwycięstwa Hitlera. Dziś widzimy, że jedną z dewiz jest rewizja granic. Rewizja granic, powiada faszyzm...</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Socjaliści też.),</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#DorotaKłuszyńska">...bo bogowie łakną krwi i faszyści też łakną krwi. Oni muszą coś swoim wyznawcom dać. Napoleon powiedział swoim żołnierzom: Przejdźcie Alpy, a tam w dolinach wszystko na was czeka. Tak i oni powiadają swoim żołnierzom: Idziemy robić rewizję granic, a wtedy nie będzie nędzy w Niemczech, bo połączymy się przez korytarz z Prusami Wschodniemi i ze wschodem. Faszyzm wewnętrzny ma swoje konsekwencje nazewnątrz, to nie jest bez kozery, jeden faszyzm bez drugiego faszyzmu.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Co innego mówią wasi socjaliści.)</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#DorotaKłuszyńska">P. referent był łaskaw zacytować tutaj moje przemówienie na komisji w sprawie Pomorza. Mogłabym powiedzieć: Nie potrzebujemy waszego uznania. Rzecz jasna, ale czy to jest zasługą czyją, jeżeli powie, że sprawa Pomorza w Polsce wogóle nie istnieje jako temat do dyskusji? Czy to należy cytować? To jest takie proste i jasne, że na ten temat nie trzeba wcale rozmawiać. Tutaj jeden z pp. senatorów z Bloku także mówił o Witosie, że jego cytują zagranicą. Więc dlatego, że ma siedzieć półtora roku w Brześciu, to miałby mówić, że Pomorze Polsce się nie należy?! To jak Wy nas oceniacie, jaką Wy miarę do nas stosujecie?! Ja uważam to za obrazę, ażeby ktoś cytował jako zasługę, że ktoś może mówić tak, a nie inaczej.</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#komentarz">(Brawa na ławach B. B.).</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#DorotaKłuszyńska">Nie wolno w Polsce nikomu mówić inaczej, chociażby był taki czynnik, któryby chciał inaczej. Zmuszonoby go do milczenia.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów! Kto raz wszedł na drogę ujarzmiania, ten z tej drogi dobrowolnie nie zejdzie, nie może zejść.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#komentarz">(S. Rogowicz: O kim Pani mówi?!)</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#DorotaKłuszyńska">Ach, jaki Pan niedomyślny! A ja myślałam, że Pan jest bardzo sprytny, pomyliłam się!</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#DorotaKłuszyńska">Nie zejdzie dobrowolnie z tej drogi. Dlatego jest rzeczą jasną i zrozumiałą, że społeczeństwo się organizuje, jednoczy, ażeby w drodze, jaką uzna za możliwą i odpowiednią, dojść z powrotem do głosu w tem Państwie. Przepraszam, powiedziałam „Państwie”. P. sen. Dębski słusznie zwrócił uwagę, że teraz w Polsce mówi się tylko Państwo, zginęła gdzieś Rzeczpospolita, Republika, bo się chce odzwyczaić ludzi od myślenia kategoriami Rzeczypospolitej. W Czechosłowacji mówi się tylko „statne koleje”, t. j. państwowe koleje, pozatem wszyscy mówią: Nasza Republika, u nas mówi się już tylko: nasze Państwo. Ja mam uczucie jakby to jakiś włodarz mówił państwo, panować. Koniecznie ktoś chce panować w tej Polsce, nie współrządzić, nie współdecydować, tylko panować nad 32 milionami mieszkańców.</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów! Pewnie, że w obozie rządzącym począwszy od p. Sławka — kiedyś był p. Sławek bardzo wojowniczy — powiadają: źle jest, towarzystwo zaczyna być za liczne i bardzo różnorakie. Oczyśćmy atmosferę. Trud, który przechodzi możność i siłę całego obozu pomajowego! Proszę Panów! Ja bardzo przepraszam i osobiście nie chcę tutaj nikogo dotknąć, zastrzegam się, ale użyję zwrotu następującego: Co tu mówić żabie, która siedzi w błocie, że ocean ma cudowną i ożywczą wodę. Czy ona z tego błota pójdzie w ocean? Jej to wcale nie nęci.</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#DorotaKłuszyńska">Ci wszyscy, którym powiadacie: idźcie precz z sanacji, bo wnosicie miazmat rozkładu, — nie pójdą, bo im w tej sanacji bardzo dobrze, oni zasiedzieli się i siedzą, obrastają tłuszczem, im się świetnie powodzi, oni nie pójdą od Panów, choćbyście ich nawet od siebie pędzili. Jesteście wzajemnie na siebie skazani.</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów! Jeszcze jeden moment chcę podnieść w mojem przemówieniu. Nigdy nie mogę się z tem zgodzić, ażeby mogła w Polsce wytworzyć się sytuacja, w której symbolem kraju będzie szubienica. A gdzież to „za naszą i waszą wolność”? A gdzież te wszystkie wielkie i szumne wyznania?</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Pani Senatorko, przywołuję Panią do porządku za wyrażenie, że „symbolem w kraju będzie szubienica”.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#DorotaKłuszyńska">Nie chce Pan Marszałek wyrażenia „symbolem” — to ja zastanowię się i poszukam innego wyrazu. Ale w każdym razie musimy stwierdzić, że sam fakt, że można na ten temat w ten sposób mówić, jak się w Polsce mówi, to jest najstraszniejsza krzywda, jaką wyrządza się społeczeństwu polskiemu. Nie zasłużyło sobie ono na to. A między tymi, którzy dziś tak gloryfikują ten ohydny, nie wiem jak powiedzieć, żeby się p. Marszałek znowu nie obraził, ale p. Marszałek domyśla się zapewne o co chodzi, którzy gloryfikują, byli tacy, którzy przecież sami byli tylko o włos od szubienicy.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Kto gloryfikuje?)</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#DorotaKłuszyńska">W czasach zaborczych, w zaborze rosyjskim każdy działacz, każdy człowiek, który szedł na robotę nielegalną, a przecież było ich bardzo wielu, każdy patrzył śmierci w oczy. W żadnym kraju, a w Polsce specjalnie nie wolno, mojem zdaniem, w ten sposób ustosunkować się do własnego społeczeństwa. I czy to co pomoże, czy to są środki, które rzeczywiście doprowadzą do uzdrowienia społeczeństwa? Zupełnie inne lekarstwo należałoby zastosować, nie to, które się w tej chwili stosuje, z zupełnie innej beczki należy czerpać, jeżeli się chce, ażeby społeczeństwo rzeczywiście przyszło do jakiejś równowagi. A ta równowaga jest w tej chwili bardzo poważnie zachwiana.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#DorotaKłuszyńska">Wszyscy mówcy, którzy wchodzą na tę trybunę, przynajmniej kilku słowami zaczepiają o sprawę mniejszości narodowej. Czy tutaj mówią równi z równymi? Polska jest państwem z władzą, a Ukraińcy są obywatelami w tem państwie, oni nie mają władzy. Dlatego ustosunkowanie się do tego, kto nie ma władzy, tego, który ma władzę, musi być inne, aniżeli jest w tej chwili.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, Prezydent Masaryk przed kilku dniami przyjął delegację węgierska i ofiarował tej delegacji milion czeskich koron na fundusz naukowy dla Węgrów i powiedział: będę szczęśliwy i zadowolony, jeżeli będziecie się czuli jak u siebie, jeżeli Wasza nauka będzie się rozwijała i jeżeli plony tej nauki razem z nauka czeską będą się przyczyniały do wzrostu państwa, republiki czeskiej.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: A, państwa!)</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#DorotaKłuszyńska">Bo, jak się człowiek tak osłucha, to się przyzwyczai do złego.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, przeglądałam budżet, nie znalazłam w nim nawet trzech groszy na fundusz imienia Szewczenki. A czy to nie byłoby podaniem ręki, tym gestem, wskazówką: chcemy, abyśmy byli w tem państwie równorzędnym czynnikiem. Zdaje mi się, że każdy człowiek obiektywny musi przyznać, że nawet, jeżeli ktoś w stu procentach nie jest w porządku w stosunku do Państwa, to, jeżeli go się ciągle kijem okłada, nie prowadzi to do poprawy, tylko się z pewnością budzi większy upór, większe zacietrzewienie, tylko nienawiść się sieje, z czego nic dobrego nie będzie, bo te dwa narody są skazane na to, że muszą żyć jeden obok drugiego, muszą żyć prawie izba przy izbie, chałupa przy chałupie.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#DorotaKłuszyńska">Gdybym chciała wyczerpać ten temat, to oczywiście nie 35 minut, ale dwie godziny by mi nie wystarczyły, żeby wypowiedzieć to wszystko, co społeczeństwo polskie, co obywatele w Polsce, chłopi i robotnicy, mieliby do powiedzenia pod adresem właśnie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. To jest Ministerstwo, w którem się zbiegają wszystkie nici z całego Państwa. Czy to jest przemysł i handel, czy rolnictwo, czy opieka społeczna — wszystkie agendy mają punkt zborny w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Tu się rozstrzyga, tu się decyduje, to ustosunkowuje, tutaj wszystko wiedzą, tutaj wszystko słyszą, właśnie w tem Ministerstwie i od tego, jak to Ministerstwo pracuje, jak ono się ustosunkowuje, niesłychanie wiele zależy. Minister Pieracki jest człowiekiem łagodnego usposobienia...</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#DorotaKłuszyńska">...i mówi tonem łagodniejszym, aniżeli mówił p. Składkowski. To jest zresztą rzecz usposobienia. Ale żeby te słowa miały inną treść, tegobym nie mogła powiedzieć. Przestrzeń czasu trochę zmieniła sytuację, ale tendencji do odwrócenia tej katarynki niema w tej chwili wcale. A mam wrażenie, że społeczeństwo w tej chwili jest u kresu tego, co nerwy ludzkie mogą wytrzymać. Mam to przekonanie, że wszyscy ci panowie, którzy się stykają ze społeczeństwem bezpośrednio, którzy mają tę możność, nie mówię o pracy terenowej posła z B. B. W. R., bo to niema żadnego znaczenia, ale przecież są jeszcze między panami ludzie, którzy się stykają bezpośrednio ze społeczeństwem i oni muszą powiedzieć, że ja mam rację, że w tem, co ja w tej chwili mówię, jest cała i sto razy cała prawda i że przeciąganie tej struny może mieć katastrofalne następstwa, może być najstraszliwszym nieszczęściem.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, czytałam odpowiedź na kwestionariusz, rozdany w jednej świetlicy. Mówię bez osłonek, nie podaję nazwiska tej dziewczyny, więc nic stać się jej nie może. Co mówi 18-letnia dziewczyna? „Jestem bez przerwy głodna, jest mi ciągle zimno, od szeregu miesięcy nie mogę się wyspać, bo nie mam miejsca, ażebym się mogła wygodnie położyć. Pracuję dwa razy w tygodniu, gdybym spotkała mego fabrykanta na ulicy, kamieniem rozbiłabym mu głowę. Gdybym mogła zrobić coś najgorszego, tobym zrobiła. Skończyłam 7 oddziałów szkoły powszechnej — i zapytuję się, gdzie jest Pan Bóg, żeby młode dziecko — tak o sobie piszę — tyle mogło cierpieć, ile ja cierpię”. Proszę Panów, to jest odpowiedź całkiem bezpośrednia dziewczyny, robotnicy, która pracuje dwa dni w tygodniu. A proszę Panów, proszę pomyśleć, co się dzieje w duszy dorosłych ludzi, którzy mają wspomnienia lepszej przeszłości i którzy mają za sobą kawałek życia, co oni mówią i jak się ustosunkowują do tych warunków?</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#DorotaKłuszyńska">Dlatego wyrażam głębokie przekonanie, że sytuacja jest w Polsce i w świecie — ja się z tem godzę, i w świecie — groźna, i w najwyższym stopniu niebezpieczna.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#DorotaKłuszyńska">I w tym momencie przystępowanie do społeczeństwa z temi wszystkiemi lekarstwami, z któremi przystępuje obóz rządowy, uważam za najbardziej szkodliwe, niecelowe i najbardziej nie odpowiadające sytuacji. Nie tylko z tych przyczyn głosujemy przeciwko budżetowi. Głosujemy wskutek zasadniczego ustosunkowania się do reżimu, który jest w każdym razie, zgadzamy się na to, jeżeli, bardzo oględnie będę mówiła, nie wyrazem woli społeczeństwa, ale jest narzucony, nazwijmy to, siłą wyższą, która niezawsze musi być dodatnią, może być także i ujemną.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Roman.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#WaleryRoman">Wysoki Senacie! Obszerny referat p. s. Sobolewskiego zilustrował zupełnie dokładnie działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jeśli więc zabieram głos, to w celu, ażeby poruszyć kilka faktów, kilka zagadnień ściśle i bezpośrednio związanych z działalnością Pana Ministra Spraw Wewnętrznych i podwładnych mu organów — pp. wojewodów i starostów, zagadnień, o których dyskusja toczyła się nie tylko podczas debaty ogólnej nad budżetem, lecz także podczas debaty nad budżetami poszczególnych resortów. Wprawdzie o budżetach i wogóle o budżecie Państwa usłyszeliśmy bardzo mało. Były tylko ogólniki, które mógłbym sprowadzić do stwierdzeń następujących: Budżet po stronie dochodów jest nierealny, prawdopodobnie dochody nie dopiszą; po stronie wydatków nie czyni zadość wszystkim potrzebom Państwa. Ale żadnych poprawek, żadnych uwag, wskazań jakichś, bądź praktycznych, bądź programowych tu nie słyszeliśmy. Ja Panów dobrze rozumiem. Panowie negują budżet, negują dlatego, że przedewszystkiem chcieliby i żądają, ażeby system rządzenia w Państwie zmienić, to znaczy przetłumaczywszy na język więcej zrozumiały, Bezpartyjny Blok i Rząd, który z tym Blokiem współpracuje, mają odejść, oczyścić Wam pole do działania i rządy Wam oddać. Proszę Panów, ja muszę odpowiedzieć, że my tego nie zrobimy i tego zrobić nie możemy, a to dlatego, że widzieliśmy już rządy partyj politycznych w Polsce, widzieliśmy nie tylko my, ale widziała Polska cała i, jeżeli zorganizowali się w obóz Bezpartyjnego Bloku ludzie, którzy wyznają nawet różne kierunki ideowe, zorganizowali się dlatego, gdyż ideą Bezpartyjnego Bloku jest podporządkowanie wszystkich interesów zawodowych, grupowych czy partyjnych temu najwyższemu interesowi, jakim jest interes racji stanu Państwa. Wracam do tematu właściwego. Proszę Panów, działalność p. Ministra Spraw Wewnętrznych jest bardzo rozległa, albowiem Minister Spraw Wewnętrznych realizuje w życiu tę najistotniejszą funkcję działalności Państwa, — funkcję rządzenia. W tym zakresie działania zadaniem Ministra Spraw Wewnętrznych i podwładnych mu organów jest osiągnięcie w największym stopniu tych dóbr, bez których żadne społeczeństwo nie może się rozwijać, bez których żadne państwo istnieć nie może — czyli tych niezbędnych warunków ładu, porządku publicznego i spokoju, odwracania wszelkich niebezpieczeństw, jakie mogą grozić bądź harmonijnemu współżyciu współobywateli, bądź współżyciu poszczególnych grup ludności.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#WaleryRoman">Spełniając te zadania, niewątpliwie organy Ministra Spraw Wewnętrznych wkraczają w dziedzinę niezwykle czułą, niezwykle dla nas wszystkich drogą, w dziedzinę swobód i wolności obywatelskich, t. j. tych wielkich zdobyczy świata kulturalnego, które były osiągnięte ceną wielkich ofiar. Ta, proszę Panów, przeciwstawność interesów jednostkowych interesowi ogólnemu w państwie prawnem, w państwie nowożytnem, normuje się przez ustawy, które jednocześnie zakreślają także i granicę swobodnego uznania władzy. Nie widzę tu p. prof. Wasiutyńskiego, a chciałbym go zapytać, jakie zna on państwo nowoczesne, któreby inaczej rozwiązywało to zadanie, jeśli nie w sposób normowania tych stosunków przez ustawy, pozostawiając administracji państwowej o charakterze z natury rzeczy twórczym, pewien większy lub mniejszy zakres swobodnego uznania? W naszem państwie, legalność postępowania władz administracji, w wypadkach które podpadają pod działanie ustawy, jest kontrolowana przez Najwyższy Trybunał Administracyjny, który również bada, czy pozostawione władzy granice swobodnego uznania nie zostały przekroczone. Pytam się wobec tego, na jakiej podstawie panowie z ław opozycji z prawicy i z lewicy pomawiają rząd dzisiejszy o jakąś tendencję powrotu do czasów minionej przeszłości, do tej przeszłości, której Polska była zawsze zaprzeczeniem, do przeszłości państwa absolutystycznego, państwa policyjnego? Ja się zapytuję, w jakim celu i dla czyjego użytku rzuca się te oskarżenia? Wszak jeśliby istotnie p. Minister Spraw Wewnętrznych miał te tendencje, czyżby się troszczył i to z takim pośpiechem o wykonywanie odnośnych postanowień Konstytucji, które traktują o prawach obywateli i o stosunkach ich normalnego współżycia? Wszak wygodniej by mu chyba było pozostać przy dawnych przepisach, przy dawnych ustawach zaborczych i sprowadzić odnośne deklaratoryjne postanowienia Konstytucji do martwej litery? Zapytuję Panów: któryż to rząd, jeżeli nie Rząd dzisiejszy, Rząd Marszałka Piłsudskiego, zainicjował szereg przepisów prawnych, szereg ustaw w tym właśnie zakresie? Nie będę obarczać uwagi Panów przytaczaniem tych ustaw, wskażę tylko na takie przepisy, jak o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej, o postępowaniu administracyjnem, o zgromadzeniach, o stowarzyszeniach. To jest wszystko rezultat prac lat ostatnich — prac obecnego Rządu. Wszak proszę Panów nawet projekt o obwodowych sądach administracyjnych, tych sądach, które niejako mają być władzą kontrolującą administrację, nie gdzie indziej był wypracowany, tylko właśnie w komisji, która działała i istniała przy p. Ministrze Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#WaleryRoman">Wprawdzie Panowie krytykują te ustawy. P. prof. Wasiutyński twierdzi, że w tych ustawach pozostawiono za dużo swobodnemu uznaniu władz administracji ogólnej.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#WaleryRoman">Obecnie, gdy te ustawy nie są uchwalane, gdy one nie stanowią przedmiotu dyskusji trudno o nich mówić, muszę tylko stwierdzić, że te ustawy były przyjęte i uznane za dobre przez nasze przedstawicielstwo narodowe zarówno w Sejmie, jak też i w tej Wysokiej Izbie. Odpowiadają one warunkom naszego bytowania i przyczyniają się — według rozumienia większości — do wzmocnienia naszego państwowego organizmu i przez to do wzmocnienia znaczenia naszego Państwa nazewnątrz.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#WaleryRoman">Proszę Panów! W ogólnej dyskusji nad budżetem jeden z panów senatorów mówił tu o państwie i rządzie. Przytoczył różne historiozoficzne poglądy na ten temat. Był tu cytowany Platon, i Macchiaveli, mówiono nawet o arcybiskupie Hlondzie. Oczywiście państwo nie jest rządem, a rząd nie jest państwem. Ale jaki wypływa stąd wniosek? Wszak jeszcze Montesqujeu w swojem wielkiem dziele mówiąc o trójpodziale władz stwierdził, że władza w państwie jest jedna, jednolita, są tylko trzy funkcje działalności państwa i odpowiednio do tego muszą być zorganizowane władze w państwie, ale w niczem to nie uchybia jednolitości władzy w państwie. I stąd proszę Panów prosty wniosek: nie każde przeciwdziałanie, nie każde przeciwstawienie się rządowi jest jednocześnie przeciwstawieniem się państwu. Chcę to na kilku przykładach zilustrować. Nie sięgając nawet do bardzo dalekiej przeszłości, do przeszłości Polski, do czasów złotej wolności, do czasów liberum veto, liberum konspiro, ale mówiąc tylko o pierwszych latach naszej niepodległości, latach 1919, 1920, 1922. Któż z Panów nie przyzna, że ta nasza młoda państwowość staczała się po równi pochyłej przez te zmieniające się co chwila rządy, rządy, które zależały tylko od drgnięcia języczka u wagi, rządy słabe, rządy nierządzące. Proszę Panów, przypominamy sobie wszyscy jak to szanowano w Polsce autorytet Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza, jak szanowano te rządy, będące wszak rezultatem porozumienia partyj politycznych. A czy Panowie przypominają sobie rok 1920, kiedy nad nami wisiała groźba tragicznych ewentualnie rezultatów prowadzonej wojny? Powiem Panom, że latem 1920 r., kiedy już był odwrót naszych wojsk, kiedy wróg prawie stał u bram stolicy, w tejże stolicy odbywał się wiec, na którym jeden z najwybitniejszych przedstawicieli potężnej wtedy partii politycznej (na tym wiecu byli oficerowie i żołnierze), oskarżał kogo? — Naczelnika Państwa, Naczelnego Wodza o nieudolność, rzucał przeróżne oskarżenia. Ja się pytam: Czy to była swoboda, którą może każdy z obywateli rozporządzać dowolnie, czy to było działanie przeciwko rządowi, czy członkom tego rządu, czy też to było działanie przeciw Państwu? Nie, proszę Panów. To była wyraźna, znana nam z dawnych naszych dziejów polityczna swawola. Proszę Panów, pan senator Sobolewski wspominał już dzisiaj o wypadkach z grudnia 1922 roku. Ja, jako obywatel kraju, nie wiem, czy mam więcej boleć, wspominając te tragiczne dnie, nad tem, że pierwszy obywatel Polski zginął z ręki jakiegoś niepoczytalnego szaleńca, czy nad tem, że pierwszy prezydent Rzeczypospolitej był obryzgany błotem? Zdaje mi się, że to ostatnie jest bardziej bolesne, bo zabójstwa wszędzie się zdarzają, ale proszę mi wskazać współczesne, nowożytne państwo, w którem w ten sposób postąpiono z pierwszym prezydentem państwa, który przez przedstawicielstwo narodu został wybrany? A co czytaliśmy w prasie stronnictwa, tego samego potężnego wówczas stronnictwa? Że to była spokojna, patriotyczna manifestacja! Czy mam te przykłady mnożyć? Mogę wskazać jeszcze na fakt jeden z dni ostatnich. Tu już zwracam się do Panów z lewicy. Panowie ustosunkowali się negatywnie, głosowali Panowie z P. P. S. przeciw ustawie o poborze rekruta. Wprawdzie, Panowie się wyraźnie zastrzegli, że w razie jakiegoś niebezpieczeństwa gotowi jesteście do obrony wszyscy. Bardzo słusznie p. s. Kłuszyńska to potwierdziła, że cały naród granic Państwa będzie bronił, a więc było to jedynie taktycznem posunięciem w walce z Rządem. Ale pytam się Panów, gdyby Panowie, to co w tej Izbie się działo, wynieśli poza obręb tej izby, poza obręb parlamentu, w ten, czy inny sposób referowali tę sprawę swoim wyborcom — czy to nie byłoby działanie, które w pewnych warunkach mogłoby być uznane za osłabienie obronności Państwa?</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(S. Kopciński: Nasi wyborcy są dostatecznie mądrzy.)</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#WaleryRoman">No, to zależy od formy, w jakiej Panowie ewentualnie podadzą to swoim wyborcom. Proszę Panów, ja tych przykładów już mnożyć nie będę, chcę tylko stwierdzić i wyrazić tę nadzieję, że dzisiaj podobne rzeczy nie tylko się nie staną, ale że tego rodzaju wypadki w Polsce — właśnie jako w państwie nowoczesnem, w państwie prawnem stać się obecnie również nie mogą.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#WaleryRoman">Proszę Panów, mówiono już bardzo wiele o polityce narodowościowej Rządu. Sądzę, że te zasady i te metody postępowania, które w tym zakresie stosuje p. Minister Spraw Wewnętrznych widocznie są słuszne, skoro jednakowo zupełnie oceniają te zasady i metody, jak to dowcipnie powiedział ktoś w Sejmie, Panowie z Undo, i Panowie z Ende. I jednym i drugim te zasady, które zostały wytyczone, nie podobają się. Osobiście w tej kwestii muszę powiedzieć, że polityka narodowościowa naszego Rządu i Rzeczypospolitej w mojem rozumieniu nie wypływa tylko z przepisów Konstytucji, źródła jej są o wiele głębsze, źródła te w mojem rozumieniu wypływają z wielowiekowej tradycji polskiego narodu i dziejowych zadań Polski, Proszę Panów, te walki, które się odbywają na terenach mieszanych między jednym odłamem ludności, a drugim mnie wcale nie przerażają, Niech odbywa się walka, walka o wniesienie do ogólnej skarbnicy naszej Rzeczypospolitej tych wartości, jakie jeden i drugi naród posiada, wartości duchowych i materialnych. Ta walka o większy wkład musi być miarkowana jedynie życiowemi potrzebami obojga współżyjących na tych terenach narodów. Myślę, że jeżeli dziś jeszcze są te lub inne nieporozumienia, te lub inne swary, te lub inne żądania, z biegiem czasu wszystko to, sądzę, będzie wyrównane i na zasadach, „równi z równymi, wolni z wolnymi” Rzplita i jej mocarstwowa potęga ugruntowywać się będzie na wszystkich jej ziemiach.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#WaleryRoman">Chciałbym jeszcze w paru słowach poruszyć sprawę terytorialnego podziału państwa.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#WaleryRoman">Znaną jest powszechnie rzeczą, że podstawą sprawnej i prawidłowej działalności władz administracji ogólnej jest właściwy ustrój terytorialny. Jeżeli chodzi o tę najniższą podstawową komórkę naszej administracji państwowej, o gminę, sprawa ta wkrótce zostanie rozwiązaną, bo prace komisji administracyjnej i samorządowej w Senacie posuwają się naprzód. Co do powiatów w r. 1932 ukazało się kilkadziesiąt rozporządzeń p. Ministra Spraw Wewnętrznych lub Rady Ministrów, które regulują sprawy granic powiatów. Natomiast nie ruszyła z miejsca sprawa podziału administracyjnego województw. Uważam ją za pilną, co uzasadniałem w zeszłym roku bardzo szeroko, dziś powiem krótko, że podział obecny na województwa u nas jest sztuczny, a jest on takim, ponieważ podział ten odbywał się w miarę, jak poszczególne ziemie polskie wracały do Rzeczypospolitej. Dziś podział ten nie odpowiada naszym warunkom bytowania, naszym warunkom gospodarczym, nie odpowiada konieczności niezbędnej koncentracji środków i sił. Jeśli niepokrywanie się granic województw z granicami władz drugiej instancji nie zespolonych z urzędami wojewódzkiemi, sprawia dziś wielkie trudności dla władz i dla ludności, w przyszłości może to bardzo zaszkodzić naszej obronności. Dlatego też nie przesądzając, jak sprawa ma być ostatecznie unormowana, w jakich formach ten nowy podział ma być dokonany, sądzę, że poddanie rewizji obecnego podziału administracyjnego jest pilną koniecznością.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#WaleryRoman">Słów parę jeszcze na zakończenie. Czcigodny pan senator Tullie w swem przemówieniu wzywał społeczeństwo polskie do zgody i jedności. Powoływał się na to najszczytniejsze hasło chrześcijańskie. Inni panowie z ironią zwracali się do nas, uszeregowując nas w poszczególne brygady. Krótko odpowiem: Nienawiści do nikogo my nie żywimy. Wszystkich tych, którzy chcą współpracować szczerze i rzetelnie z nami w celu urzeczywistnienia naszych idei i naszego programu, chętnie zawsze widzimy. Ale jeżeli Panowie nam mówią o brygadach, to ja mówię, że już dzisiaj nie brygady, ale całe armie skupiły się około osoby wielkiego budowniczego Polski — p. Marszałka Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#WaleryRoman">Proszę Panów, my zdajemy sobie sprawę, że ta walka, która dzisiaj w tym ważnym dla Polski okresie dziejowym trwa, ta walka musi być prowadzona dalej, bo to jest walka pomiędzy tymi, którzy chcieliby właśnie powrotu do czasów, które szczęśliwie przeżyliśmy, do czasów nieograniczonych swobód, do tej anarchii publicznego życia...</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#komentarz">(Głos: To już zadaleko!)</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#WaleryRoman">... do tej parcelacji pomiędzy partiami politycznemi poszczególnych resortów czy agend, a tymi, którzy postawili za cel swojej działalności dążenie do konsolidacji i uporządkowania naszego życia, do trwałych i silnych zawsze w Polsce rządów i do takiego ustroju, ustroju demokratycznego, który odpowiadałby psychice narodu i warunkom jego bytowania. I proszę Panów, walcząc o te zasady i dążąc do ... urzeczywistnienia tych naszych celów, sądzę, że my zwycięzcami będziemy. Skończyłem.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Makuch.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! Polityka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest odzwierciedleniem systemu rządów w państwie. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wykonuje plany polityki wewnętrznej rządu w stosunku do narodów w skład państwa wchodzących. Ono realizuje pociągnięcia rządu wobec różnych grup politycznych i klas społecznych, tak narodu państwowego, jak i narodów wchodzących w skład t. zw. mniejszości. System obecny jest dyktaturą, która łamie wszystko, co nie idzie po drodze wskazanej przez obecnych rządców i wszystko podporządkowuje swym zamierzeniom. Łamie się przepisy prawne, o ile są niewygodne obecnemu rządowi i nagina się...</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przywołuję Pana do porządku za użycie słów obraźliwych i uogólniających. Już tyle razy wskazywałem z tego miejsca i prosiłem, aby nie mówić ogólnikowo żadnych zdań oskarżających bez powoływania się na fakty. Nie możemy pozwalać na to, aby obniżać powagę dyskusji naszej przez ogólnikowe stałe oskarżanie. To jest system, który mojem zdaniem całkowicie koliduje z powagą tej Izby i dlatego proszę Panów Senatorów ogólnikowych oskarżeń pod niczyim adresem nie wygłaszać.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#IwanMakuch">Dotychczasowe rezultaty dyktatury w życiu wewnętrznem Państwa legalizuje Rząd przy pomocy nowych ustaw, wydawanych w formie dekretów Prezydenta, lub uchwalanych w ciałach ustawodawczych przez obecną większość sejmową, która wyszła z wyborów w r. 1930. Oparty na tej większości obecny Rząd legalizuje w formie ustaw wszystkie dotychczasowe praktyki i zarządzenia. Nowe ustawy usiłują zalegalizować te praktyki administracji. I obecnie administracja postępuje tak samo, jak dotychczas, jednak ma pretekst i wymówkę, że postępuje legalnie, bo wykonuje te nowe ustawy.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#IwanMakuch">Nowa ustawa o zgromadzeniach pozbawiła w praktyce ludność wolności zgromadzeń, wolności słowa i krytyki na zgromadzeniach. Administracja i policja nie dopuszcza do urządzania zgromadzeń i rozwiązuje je za słowa krytyki, nawet spokojnej, obecnego systemu, a usprawiedliwia te swoje praktyki powołaniem się na nową ustawę o zgromadzeniach. Dotychczasowe postępowanie administracji i policji wobec stowarzyszeń było częste naruszaniem ustaw, to też piętnowano je jako nadużycia. Obecnie, na podstawie nowego dekretu o stowarzyszeniach otrzymała administracja i policja bardzo szerokie uprawnienia w stosunku do towarzystw, co do hamowania ich działalności, co do zakazywania ich zakładania i co do ich rozwiązywania. Wolność stowarzyszeń ustała, istnienie, a w szczególności rozwój stowarzyszenia zależy od decyzji i woli administracji i policji.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#IwanMakuch">Wielka samowola administracji w stosunku do samorządu terytorialnego zniszczyła ten samorząd. Takie postępowanie administracji jest naruszeniem ustaw obowiązujących, jest złamaniem zasady praworządności.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#IwanMakuch">Nowa ustawa samorządowa ulegalizuje te praktyki administracji i teraz takie postępowanie będzie już legalne, bo oparte na nowej ustawie samorządowej. Taka legalizacja dotychczasowych praktyk odbywa się we wszystkich dziedzinach życia. To jest najjaskrawszym objawem działalności Rządu i jego większości parlamentarnej w ostatnich latach, a ma ona na celu ugruntowanie na długie lata obecnego systemu rządzenia znajdującego się w ręku wyznawców idei ukrytej dyktatury. Cała opozycja polska scharakteryzowała w sejmowych debatach budżetowych obecny system rządzenia bardzo dobitnie i jasno.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#IwanMakuch">Ludność ukraińska znosić musi ten system już od 14 lat, od kiedy dostała się pod panowanie Polski. Lecz do ludności ukraińskiej stosuje się jeszcze specjalną politykę narodowościową Rządu i zorganizowanego społeczeństwa polskiego.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#IwanMakuch">Na posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej w dłuższem przemówieniu wyświetliłem kierunek polityki Rządu wobec Ukraińców. Na podstawie niezbitych faktów udowodniłem, że ta polityka zdąża do gospodarczego, kulturalnego i narodowego zniszczenia narodu ukraińskiego na jego ziemiach.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#IwanMakuch">W odpowiedzi na moje przemówienie starał się p. Minister Pieracki zbić moje konkluzje, że przeciw narodowi ukraińskiemu prowadzi walkę rządowa partia, Rząd i prawie całe społeczeństwo polskie. Przemówienie p. Ministra Pierackiego jest typowem przemówieniem wszystkich ministrów polskich od 14 lat w sprawie ich stosunku do narodu ukraińskiego i jego prawa do swobodnego rozwoju. Takie przemówienie z niewielkiemi zmianami można wyczytać w stenogramach, powiedzmy z przed 10 lat, tylko wówczas to przemówienie wygłaszał któryś z ministrów ze Stronnictwa Narodowego lub Piasta. Ton i treść tego rodzaju przemówień były cały czas prawie jednakowe bez względu na to, do jakiej partii należał minister i bez względu na czas, w jakim było wygłoszone jego przemówienie.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#IwanMakuch">Jeżeli weźmiemy pod uwagę główne myśli przemówienia p. Ministra Pierackiego, to przekonamy się, że powyższe ogólne uwagi są zupełnie uzasadnione.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#IwanMakuch">P. Minister Pieracki w swojem przemówieniu przyznaje, że jego polityka dotychczas nie dała żadnych pozytywnych wyników, ale zarazem usprawiedliwia to tem, że jego polityka trwa tylko od zeszłego roku i dlatego trudno żądać natychmiastowych wyników w tak skomplikowanej sprawie.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#IwanMakuch">Tak przemawiali dotychczas wszyscy polscy ministrowie spraw wewnętrznych, robiąc wrażenie, że tylko od danego ministra rozpoczynała się jakaś szczególna polityka. A tymczasem sądy doraźne, pacyfikacje i t. p. dobrodziejstwa na naszych ziemiach istniały przy wszystkich systemach rządzenia w Polsce. Pacyfikacja była już w r. 1920 na Huculszczyźnie. Była krwawa pacyfikacja na Polesiu w 1924 r. z dziesiątkami trupów tak, że rzeczywiście p. Minister Pieracki niczego nowego nie robi.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#IwanMakuch">Ale p. Minister Pieracki nie może faktycznie powołać się na to, że jego polityka trwa tylko od roku. Jak wiadomo, cała partia urzędowa twierdzi, że w Polsce od 1926 r. istnieją jednolite rządy Marszałka Piłsudskiego. Cała władza ma tylko wykonywać jego wolę. Dlatego politykę sanacji wobec Ukraińców trzeba uważać za jednolitą od 1926 r., a nie uzależniać jej od mianowania któregoś ministra, który przychodzi tylko na „zmianę warty”.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#IwanMakuch">Jeżeli za 6 lat nie osiągnęła sanacja pozytywnych wyników swej polityki wobec Ukraińców, pomimo różnych pacyfikacyj, to można być pewnym, że ich już nigdy nie osiągnie, bo w obecnych czasach, gdy masa ludowa odczuwa bardzo głęboko każde bezprawie narodowe i socjalne, nie można trwale panować siłą. Używanie bezprawia i siły demoralizuje, a temsamem i osłabia również i panującą grupę, jak to wykazuje historia i współczesne życie.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#IwanMakuch">Obecnie rozważymy jeszcze drugi argument p. Ministra Pierackiego, którym on siebie usprawiedliwia, że nie mógł prowadzić innej polityki ze względu na takie czy inne występy UWO czy OUN.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#IwanMakuch">Merytorycznie p. Minister Pieracki w swojej tezie o UWO robi bardzo zręczne „qui pro quo”. My cały czas mówiliśmy i mówimy o tem, że naszemu narodowi obecny system rządzenia odbiera wszelkie ludzkie i narodowe prawa, a nawet łamie własne ustawy, a tymczasem p. Minister mówi, że nie może być wyników jego polityki, bo jest UWO. Jasnem jest, że p. Minister Pieracki naśladuje dawno znane wzory Narodowych Demokratów i Piastowców. On koniecznie szuka jakichś śladów UWO, jednej małej konspiracyjnej organizacji, ażeby usprawiedliwić swoją politykę bezprawia wobec całego narodu. My pamiętamy, jak to rozwiązano państwowe gimnazjum ukraińskie w Tarnopolu, bo tam rzekomo uczniowie brali udział w sabotażach. Rozprawa sądowa wykazała, że to nie było prawdą, lecz gimnazjum dotychczas jest rozwiązane. To samo było z prywatnemi gimnazjami w Drohobyczu i Rohatynie. Każdemu jasno, że UWO służy Rządowi za pretekst do występowania przeciw całemu narodowi.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#IwanMakuch">To samo odnosi się do oświadczenia p. Ministra, że administracja rozwiązała Proświty i pozamykała kooperatywy na Wołyniu wyłącznie dlatego, że na czele tych organizacyj stali komuniści, którzy za parawanem swoich stanowisk prowadzili działalność komunistyczną. Z całą odpowiedzialnością stwierdzamy, że to me odpowiada prawdzie, bo wszystkie Proświty na Wołyniu rozwiązano nie za komunizm, a nawet urzędowe motywy rozwiązania tych organizacyj nie podają wogóle tego argumentu.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#IwanMakuch">I znowu dla każdego jest jasne, że również argument o rzekomym komunizmie w „Proświtach” przytacza się poto, ażeby znaleźć jakiś pozór usprawiedliwienia bezprawnego zamknięcia ukraińskich towarzystw kulturalnych. Ten argument komunizmu również nie jest nowy, bo jeszcze w 1919 r. propaganda polska umiała przedstawić naszą armię jako bolszewickie bandy. Dziś już ten argument o komunizmie nikogo nie wprowadzi w błąd, tembardziej, że powszechnie jest wiadomem, że ruch komunistyczny nie ma u naszego narodu żadnego gruntu.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#IwanMakuch">Wszystkie pociągnięcia dotychczasowych rządów polskich wobec ludności ukraińskiej wskazują na to, że tylko metody, które mają prowadzić do postawionego sobie przez polityków polskich celu, są różne, a to stosownie do tego, jaka grupa społeczeństwa polskiego ma ster Państwa w swojem ręku.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#IwanMakuch">Wszystkie dotychczasowe pociągnięcia na polu politycznem, ekonomicznem i oświatowem, idą w kierunku obranej raz drogi, a zboczenia od tej drogi są albo chwilowe, albo pochodzą stąd, że obrana metoda okazała się niecelową.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#IwanMakuch">Z takiego punktu widzenia sfer rządzących zapatrujemy się i my na działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na tych ziemiach i na jego praktykę wobec nas.</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#IwanMakuch">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wykonuje praktycznie plany polityki polskiej wobec nas jako praktyczny organ wykonania tych planów jest ono dla nas Ukraińców najważniejszem ministerstwem, bo ono trzyma w cuglach nasze życie we wszystkich jego dziedzinach. Od jego pociągnięć zależy rozwój naszego życia lub jego hamowanie. To Ministerstwo w praktyce, w praktycznem życiu, wykonuje wszystkie pociągnięcia Rządu wobec nas.</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#IwanMakuch">Jeżeli cała opozycja jednomyślnie podnosi, że w całem Państwie panuje samowola, a nie prawo, to ten obecny reżim odbił się na ukraińskiej ludności najciężej. My nie od dziś już o czuwamy ten osławiony „kryzys prawa” na sobie. Te metody, które stosuje się obecnie w całem Państwie, wypróbowano na nas już dawniej. W ostatnich czasach tylko je spotęgowano. Kiedyśmy podnosili już dawno to wszystko, co teraz podnosi cała opozycja, demokracja polska wówczas, z małemi tylko wyjątkami, nie stanęła w naszej obronie, w obronie prawa łamanego wobec nas i pozwoliła rozpanoszyć się temu systemowi, który również i ją obecnie bije.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#IwanMakuch">My jesteśmy pod tym względem w gorszem położeniu, niż opozycja polska, bo społeczeństwo polskie na wschodnich i południowo-wschodnich ziemiach stoi w tej naszej walce z systemem rządzenia po stronie administracji i jest „współwynalazcą” tego systemu wobec nas, pomimo, że ten system bije i polskie sfery demokratyczne.</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#IwanMakuch">Do wykonania tych zadań, które ma wobec nas spełnić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, koniecznością staje się system policyjny, bo w prawdziwie demokratycznym systemie nie tak łatwo tego dokonać.</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#IwanMakuch">I mamy system policyjny. U nas przedstawicielem władzy jest przedewszystkiem posterunkowy. On przedewszystkiem wykonuje wobec nas władzę w myśl instrukcyj mu udzielonych.</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#IwanMakuch">Na pierwszy ogień działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i jego podwładnych organów administracyjnych i policyjnych poszło nasze życie polityczne.</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#IwanMakuch">Administracja i policja uniemożliwia wszelkie zebrania polityczne, któreby mogły uświadamiać nasze masy w sprawach politycznych. Niema wolności słowa, wolności krytyki, chociażby spokojnej, bo pan posterunkowy jest panem zebrania i za każde słowo krytyki obecnych stosunków rozwiązuje zebranie i robi doniesienia karne do prokuratora, wobec czego i sprawozdawczych wieców poselskich niema.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#IwanMakuch">Kiedy nie można ustnie złożyć sprawozdania wyborcom z parlamentarnej działalności i omówić piekące sprawy, to czy można zrobić to bodaj w prasie? Nie! Nawet przemówienia w parlamencie wygłoszone konfiskuje się w prasie wbrew wyraźnemu przepisowi Konstytucji, że mowy wygłoszone w parlamencie i umieszczone w zapiskach stenograficznych nie ulegają konfiskacie.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#IwanMakuch">Lecz to spotyka nie tylko nas, lecz i całą opozycję polską.</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#IwanMakuch">Praktyki konfiskacyjne są naprawdę dziwne, w każdem mieście inne. Co przepuści cenzor w dzienniku, to skonfiskuje w popularnym tygodniku. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odebrało debit wszystkim pismom ukraińskim, wydawanym zagranicą, i nawet nie przepuszcza tych pism do redakcyj i do Naukowego Towarzystwa im. Szewczenki we Lwowie. Odbiera się debit książkom, które przeszły nawet cenzurę carską. Za takie książki, znalezione w bibliotekach towarzystw oświatowych, już dawno nabyte, rozwiązuje się te towarzystwa.</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#IwanMakuch">Niszczy się kulturę ukraińską.</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#IwanMakuch">Naród ukraiński pozbawiono ludowego szkolnictwa ukraińskiego. Prawie wszystkie ukraińskie szkoły ludowe zmieniono na polskie lub utrakwistyczne. On nie posiada swych szkół wyższych, ani niższych. Siedmiomilionowy naród ukraiński, który żyje na swych terytoriach w zwartych masach, nie ma swych szkół i popada w ciemnotę.</u>
<u xml:id="u-15.31" who="#IwanMakuch">Ażeby się wydobyć z ciemnoty, założył naród ukraiński własnemi siłami swe organizacje oświatowe i kulturalne i utrzymuje je sam własnemi siłami, bez żadnej pomocy Państwa. Administracja hamuje rozwój tych organizacyj oświatowych i niszczy je, w szczególności na Wołyniu i w województwie tarnopolskiem.</u>
<u xml:id="u-15.32" who="#IwanMakuch">Na Wołyniu rozwiązano już prawie wszystkie Proświty i to specjalnie te, które były prowadzone przez ukraiński obóz narodowy. W ostatnim roku rozwiązano Proświtę w Krzemieńcu ze 120 filiami i w Łucku z filiami, i to bez uzasadnionej przyczyny.</u>
<u xml:id="u-15.33" who="#IwanMakuch">Przez rozwiązanie Proświt na Wołyniu uniemożliwiono ludności ukraińskiej wszelką pracę oświatową i w ten sposób administracja przyczynia się do upadku moralnego, kulturalnego i gospodarczego ludności ukraińskiej i stwarza siłą sztuczną atmosferę, wśród której wytwarza się bandytyzm, jakiego tam dotychczas nie było.</u>
<u xml:id="u-15.34" who="#IwanMakuch">Administracja na Wołyniu niszczy celowo oświatowe organizacje ukraińskie i kulturalny ruch ukraiński, ażeby zahamować rozwój kulturalny ludności ukraińskiej i zrobić ją w ten sposób podatniejsza na wszelkie eksperymenty asymilacyjne, rozwijane pod formą polityki regionalnej.</u>
<u xml:id="u-15.35" who="#IwanMakuch">Nie dopuszcza się towarzystw ukraińskich ze Lwowa na Wołyń i utrzymuje się kordon sokalski. Centralne ukraińskie towarzystwa oświatowe i kulturalne ze Lwowa, jak Proświta, Ridna Szkoła nie mogą rozwijać swej działalności na Wołyniu.</u>
<u xml:id="u-15.36" who="#IwanMakuch">W ostatnim czasie administracja województwa tarnopolskiego wstępuje w ślady administracji wołyńskiej. Od czasu pacyfikacji rozwiązano na terenie tegoż województwo wielką ilość towarzystw oświatowych i kulturalnych, a w ostatnim nawet roku przynosi urzędowy Dziennik Wojewódzki w każdym numerze rozwiązanie kilku towarzystw oświatowych, jak czytelnie Proświty, jak Luhy, Sokoły i inne.</u>
<u xml:id="u-15.37" who="#IwanMakuch">W jesieni 1932 r. zawieszono w działalności trzy filie Proświty na terenie tegoż województwa.</u>
<u xml:id="u-15.38" who="#IwanMakuch">Na innych terenach wschodniej Galicji prześladuje się ruch oświatowy i hamuje się jego rozwój. Administracja i policja prześladuje dalej pracowników oświatowych i uniemożliwia prawidłowy rozwój czytelń Proświty i innych organizacyj kulturalnych.</u>
<u xml:id="u-15.39" who="#IwanMakuch">Ogromne trudności robi administracja i policja amatorskim zespołom przy wystawianiu sztuk ludowych w czytelniach. Już sama opłata za zezwolenie w kwocie 11 złotych stanowi przeszkodę, bo często cały dochód z imprezy nie wynosi 11 złotych. A otrzymanie zezwolenia na imprezę kosztuje dużo trudu, bo często po kilka razy trzeba zgłaszać się do starostwa o zezwolenie. Często odmawia starostwo zezwolenia na wystawę sztuki ludowej bez podstawy uzasadnionej, a tylko po to, ażeby poskromić urządzających wystawę.</u>
<u xml:id="u-15.40" who="#IwanMakuch">Naród ukraiński musi sam utrzymywać swe instytucje oświatowe i szkolne i musi przeprowadzać zbiórki datków po wsiach na utrzymanie tych instytucyj. Te zbiórki cieszą się specjalną opieką policji, która robi duże trudności przy przeprowadzaniu zbiórek, a za najmniejsze formalne uchybienie robi doniesienia do starostwa, które zaraz nakłada kary często przewyższające zebraną kwotę.</u>
<u xml:id="u-15.41" who="#IwanMakuch">Wielkie przeszkody napotykają organizacje oświatowe przy budowie swych domów. Do tych domów stosuje administracja bardzo rygorystycznie przepisy ustawy budowlanej. Całemi latami nie zatwierdza się planów budowy i naraża się te organizacje na znaczne koszta komisyjne przy wydaniu konsensu budowlanego, a policja skrzętnie pilnuje, ażeby nie wybudowano żadnego domu ludowego bez zezwolenia urzędu wojewódzkiego, a tylko na podstawie konsensu urzędu gminnego. Urząd wojewódzki w Stanisławowie robi w ostatnim roku wielkie trudności przy budowie domów ludowych w Woronie. Horyhladach, Tłumaczu. W Petryłowie skonfiskowała policja z Niżniowa 150 sztuk weksli, wręczonych komitetowi budowlanemu na pokrycie deklarowanych datków członków na budowę domu ludowego w Petryłowie i dopiero po 2 latach administracja zwróciła te weksle komitetowi.</u>
<u xml:id="u-15.42" who="#IwanMakuch">Tymczasem na polskie domy ludowe udziela województwo natychmiast zezwolenia i daje im wszelkie ułatwienia, nie mówiąc już o kredytach budowlanych.</u>
<u xml:id="u-15.43" who="#IwanMakuch">Przy przeprowadzeniu plebiscytu szkolnego robiła administracja wielkie trudności. Wójtowie odmawiali często legalizacji podpisów na deklaracjach. Ludność wysyłała telegramy i zażalenia do wyższych władz, ale to często nie pomagało. Wobec tego ludność musiała sprowadzać notariusza do wsi dla legalizacji podpisów na deklaracjach, a to pociągało za sobą znaczne wydatki, wynoszące około 270 zł. za jeden wyjazd notariusza na wieś.</u>
<u xml:id="u-15.44" who="#IwanMakuch">Inspektorowie szkolni nie chcieli przyjmować wniesionych deklaracyj i żądali od deklarantów pełnomocnictw sądownie albo notarialnie legalizowanych. A jeżeli nawet przyjmowali deklaracje, to nie chcieli potwierdzić ilości odebranych deklaracyj, a często tylko potwierdzali ogólną wagę wniesionych deklaracyj.</u>
<u xml:id="u-15.45" who="#IwanMakuch">Na Wołyniu wogóle odmówiła administracja gminna legalizacji podpisów na deklaracjach, nie pomogły telegramy do p. Ministra Spraw Wewnętrznych i deputacje do starostw. Ludność musiała legalizować podpisy u notariuszów, przez co narażała się na niepotrzebne wielkie koszty. Policja prześladuje tych, którzy zajmowali się przeprowadzeniem plebiscytu szkolnego i naraża ich na szykany i kary administracyjne, ażeby ich odstraszyć od zajmowania się w przyszłości takiemi sprawami.</u>
<u xml:id="u-15.46" who="#IwanMakuch">Obecnie przeprowadza się plebiscyt za państwowym językiem wykładowym. Ażeby unicestwić żądania ludności ukraińskiej co do zaprowadzenia szkół ukraińskich po wsiach, zarządy szkół miejscowych wyłudzają pod różnemi pretekstami od nieświadomej ludności ukraińskiej podpisy na tych deklaracjach, tłumacząc tej ludności, że chodzi tylko o to, by dzieci ukraińskie uczyły się w ukraińskich szkołach także języka polskiego. W kilku wypadkach policja państwowa zajmuje się zbieraniem podpisów na tych deklaracjach. Ta ostatnia działalność policji państwowej jest ustawowo niedopuszczalna, i zastrzegamy się przeciwko niej.</u>
<u xml:id="u-15.47" who="#IwanMakuch">Specjalną opieką administracji cieszy się nasze życie gospodarcze, a w szczególności współdzielnie rolnicze na terenie północno-wschodnich ziem. Administracja stosuje do lokali sklepów mieszanych i ręcznych mleczarni i śmietanczarni nie art. 7, lecz art. 14 ustawy przemysłowej, który odnosi się do przemysłu koncesjonowanego, a nie może odnosić się do wolnego przemysłu i handlu.</u>
<u xml:id="u-15.48" who="#IwanMakuch">Do tych lokali zastosowano rygorystyczne przepisy ustawy budowlanej, nawet do domów dawniej już wybudowanych. Przy pomocy ustaw sanitarnych zniszczono te kooperatywy i narażono je przytem na ogromne koszty. Nie pozwolono na żadne krótkoterminowe kursy dla propagandy idei spółdzielczości i wychowania personelu fachowego dla spółdzielni.</u>
<u xml:id="u-15.49" who="#IwanMakuch">Administracja na Wołyniu zniszczyła już dużo kooperatyw w powiecie Dubno, a obecnie rozpoczęła niszczenie ich w powiecie Krzemieniec, Kowel, Równe i Łuck. Na miejsce rozwiązanych kooperatyw zakłada się kooperatywy utrakwistyczne albo polskie. Celem tego postępowania jest oderwać kooperatywy na Wołyniu od Rewizyjnego Sojuzu we Lwowie i lwowskich central handlowych i gospodarczych. Miejscowa władza na Wołyniu uzasadnia swoje postępowanie co do zawieszenia i zamknięcia ukraińskich kooperatyw na Wołyniu tem, że w zarządach tych kooperatyw są komuniści i selrobi, którzy prowadzą antypaństwową politykę i udzielają datków na więźniów komunistycznych. To oczywiście nie jest żadnem uzasadnieniem i niezawsze odpowiada prawdzie. Kiedy cały obóz narodowo-ukraiński walczy z komunizmem na swoich ziemiach, to administracja i policja w poprzednich latach tolerowała komunizm na naszych ziemiach i wysuwała go przeciw obozowi narodowo-ukraińskiemu, wychodząc z założenia, że trochę komunizmu nie zaszkodzi wśród Ukraińców. Gdy w województwach centralnych i zachodnich niszczy się zupełnie i bezwzględnie komunistyczną prasę i literaturę, to we Lwowie tolerowało się do niedawna 8 komunistycznych wydawnictw ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-15.50" who="#IwanMakuch">Tak samo niszczy administracja uboczne zarobki i domowy przemysł ludowy wśród włościan ukraińskich, a zwłaszcza w województwie stanisławowskiem. Władza administracyjna karze tych, którzy przy rolnictwie zajmują się ubocznie jakimś rzemiosłem. Kary pieniężne są wysokie, konfiskuje się ponadto ich narzędzia. Województwo wyraźnie poleciło nakładanie ostrych kar. Cechy wysyłają na wieś swoich funkcjonariuszów, którzy zabierają narzędzia i robią doniesienia do starostw. W starostwie tłumackiem było w 1932 r. aż 360 takich spraw karnych. Urzędy skarbowe nakładają na włościan, trudniących się ubocznie rzemiosłem, kary za niewykupienie świadectw przemysłowych w kwocie po 19 zł. 20 gr. mimo, że to postępowanie urzędów skarbowych jest sprzeczne z ustawą o podatku przemysłowym, która wyraźnie zwalnia takich włościan od podatku przemysłowego oraz od wykupywania świadectw przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-15.51" who="#IwanMakuch">Samorząd gminny i powiatowy ogranicza się do nakładania i ściągania podatków, przekraczających możność płatniczą ludności, a zupełnie zaniedbuje taką działalność, któraby mogła wyjść na korzyść ludności. Prawo budżetowania gmin wiejskich właściwie nie istnieje. Wydziały powiatowe dowolnie zmieniają budżety gmin wiejskich, a nawet miejskich. W szczególności skrupulatnie skreślają wszelkie pozycje, wstawione do budżetów na kulturalne, oświatowe i gospodarcze cele ukraińskie, jak Proświty, Ridna Szkoła, Ochronki, Silskyj Hospodar, a natomiast wstawiają do budżetów pozycje na cele, na które gmina się nie zgadza. Trudno uzyskać zatwierdzenie wydziałów powiatowych dla uchwał rad gminnych co do odstąpienia minimalnego kawałka gruntu gminnego pod budowę domów dla organizacyj oświatowych i gospodarczych. Samorząd pod naciskiem administracji obarcza ludność ciężarami jako to: szarwarki, podwody dla policji, wójtów, pisarzy gminnych, wystawianie wart przy posterunkach policji, urzędach gminnych i folwarkach, ponadto ściąga się od ludności wiejskiej i miejskiej datki na LOPP, na Polskiego Akademika, na Obronę Kresów Zachodnich, na Pozaszkolną Oświatę.</u>
<u xml:id="u-15.52" who="#IwanMakuch">Marnotrawny sposób gospodarki gminnej naraża ludność na wielkie ciężary podatkowe, którym podołać wprost nie może. Gminy zadłużają się, deficyty budżetowe gminne rosną, a ludność musi te deficyty pokrywać zapomocą podatku wyrównawczego. Wymiar tego podatku urąga wszelkim przepisom, bo zarządy gminne często wymierzają ten podatek kilkanaście razy wyższy, niż to ustawowo jest dopuszczalne. I tak w gminie Niżniów, pow. Tłumacz, zarząd gminy wymierza i ściąga podatek wyrównawczy w wysokości 93% całego podatku gruntowego tam, gdzie ustawowo ma podatek wyrównawczy wynosi 50 gr od 1 ha. W danym wypadku nie pomogły zażalenia i interwencje tak w wydziale powiatowym w Tłumaczu, jak i w województwie w Stanisławowie. Zarząd gminny w Niżniowie ściąga jeszcze osobno po kilka złotych od każdego podatnika na pokrycie deficytu budżetowego. To samo dzieje się i w innych gminach. W wielu gminach nakłada się bezprawnie repartycje i ściąga się je wbrew zakazowi ustawy i władzy.</u>
<u xml:id="u-15.53" who="#IwanMakuch">Mimo tych podatków wyrównawczych, mimo repartycji, ustawowo niedozwolonej, ludność powtórnie płaci w niektórych gminach podatki, bo wójtowie dopuszczają się nadużyć, pieniędzy podatkowych nie odprowadzają do kas skarbowych, a postępowanie sądowe trwa całemi latami. Takie rzeczy dzieją się zwykle tam, gdzie wójtowie są benjaminkami starostów i policji, Rozporządzenie o egzekucyjnem ściągnięciu podatków i opłat gminnych naraża ludność na wielkie ciężary; koszta upomnień, koszta postępowania egzekucyjnego przekraczają kilkadziesiąt razy ściąganą należytość, i wywołują rozgoryczenie wśród ludności. „Zielony Sztandar” podał w ostatnim czasie, że obywatel zapłacił za zaległość 15 gr aż 4.68 zł. Gmina Szeszory, pow. Kosów ad Kołomyja, ma zapłacić za upomnienia do zapłaty podatku gruntowego 1.200 zł aż 808 zł.</u>
<u xml:id="u-15.54" who="#IwanMakuch">Miasta różnemi opłatami niszczą ludność rolniczą wiejską, a administracja tego rodzaju postępowanie toleruje. Dla ilustracji przytaczam następujący przykład. Na sesji wójtów w Stryju w lutym r. b. wójt gminy Łysiatycze wykazał, że gmina Łysiatycze płaci tygodniowo 255 zł, a więc rocznie 13.000 zł opłat miejskich, akurat tyle, ile wynoszą wszystkie podatki mieszkańców gminy...</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, Pański czas przemówienia minął.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#IwanMakuch">Panie Marszałku, prosiłbym jeszcze o przedłużenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Pan tak szybko czyta, że i tak wygrywa Pan na czasie, ale udzielam Panu jeszcze 5 minut na zakończenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#IwanMakuch">Administracja tak państwowa jak i samorządowa nie szanuje nawet własnej ustawy językowej. Na pismo ukraińskie odpowiada się tylko w języku polskim, aczkolwiek władze są obowiązane udzielać odpowiedzi i języku ukraińskim.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#IwanMakuch">Jak zachowuje się policja na omawianym terenie?</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#IwanMakuch">Czy jest system policyjny w Państwie? Wszystkie masowe procesy polityczne, które stale odbywają się we Lwowie, w Tarnopolu, w Brzeżanach i na Wołyniu, wyświetlają ponad wszelka wątpliwość, że policja bije i znęca się nad więźniami politycznymi i wymusza zapomocą tych metod przyznanie się aresztowanych do zarzuconych im zbrodni, często nawet niepopełnionych. W ostatnich czasach zapadł wprawdzie wyrok sądowy w Kowlu, którym zasądzono na ciężkie kary więzienne cały posterunek za pobicie aresztowanego, ale to jest „biały kruk” w panującym systemie.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#IwanMakuch">Policja opanowuje całe nasze życie, ona decyduje, kto ma być w gminie wójtem, czy komisarskim wójtem, wtrąca się często do spraw czysto cywilnych i przez to powoduje procesy karne, skoro ktoś odmawia jej prawa wtrącania się w sprawy cywilne do niej nie należące. Ona inwigiluje posłów, senatorów, młodzież i wogóle aktywniejsze jednostki społeczeństwa ukraińskiego i prowadzi co do nich kartoteki. Konfidentami zalewa policja nasze wsie i miasta i bodaj czy nie wszystkie organizacje narodowe, a nawet szkoły. Na ich spostrzeżeniach opiera policja swe doniesienia, raporty i kartoteki. Skąd płyną pieniądze na tę masę tajnej policji? Masowe areszty naszej młodzieży inteligentnej i wiejskiej, trzymanie aresztowanych całemi miesiącami, a nawet latami w areszcie śledczym, masowe polityczne procesy, oto główne zajęcie policji, a robi ona to na podstawie konfidencjonalnych doniesień swych konfidentów i tajnej policji.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#IwanMakuch">W ostatnich czasach dużo jest tajnej policji nawet po małych miasteczkach. Nikt nie może się ukryć przed tajną i jawną policją, każdy krok obywatela jest śledzony, a nawet na niewinnej zabawie towarzyskiej ma ona swych konfidentów. W każdym procesie politycznym stają szefowie defensywy i jako eksperci na podstawie tajnych wywiadów składają swe orzeczenia o pracy wywrotowej. Czy tak mogłoby się dziać, gdyby nie było systemu policyjnego?</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#IwanMakuch">Słowa a rzeczywistość. Przedstawiciele Rządu i odpowiedzialni politycy polscy w każdem swem publicznem oświadczeniu wypowiadają mnóstwo wielkich słów o wysokich ideałach i pięknych hasłach sprawiedliwości, równości praw i obowiązków i moralności. W szczególności oficjalne oświadczenia p. Ministra Spraw Wewnętrznych w zeszłym roku zapowiadały równe obowiązki, równość praw i równość wobec prawa wszystkich obywateli bez różnicy narodowości. A tymczasem życie pokazuje, że te piękne słowa nie odpowiadają temu błogosławieństwu obecnego systemu, i naród ukraiński odczuwa je na swej skórze jak bicz Atylli.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#IwanMakuch">Czy osiągnięcie Panowie swój cel, do którego tak konsekwentnie dążycie, czy zniszczycie element ukraiński na jego ziemiach i sprowadzicie go do masy etnograficznej, któraby się stała podłożem dla polskości na tych ziemiach? Życie zaświadcza, że tego celu nie osiągniecie, że naród ukraiński broni z całą świadomością swej egzystencji narodowej i z tej walki wyjdzie zwycięsko!</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Masłów.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#MykołaMasłow">Wysoki Senacie! W czasie debat budżetowych i my przedstawiciele ukraińskiej ludności Wołynia, przed którą stoi szereg ważkich zagadnień, uważamy za swój obowiązek zaznaczyć swe wyraźne stanowisko wobec Państwa i Rządu polskiego oraz jego polityki względem ukraińskiej ludności Wołynia i jej potrzeb.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#MykołaMasłow">Zabieramy głos w czasie debat nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, albowiem chcemy raz jeszcze podkreślić z tej wysokiej trybuny, że sprawa wzajemnych stosunków między narodem polskim a narodem ukraińskim jest sprawą o charakterze czysto wewnętrznym i może być rozwiązana tylko w drodze wewnętrznej polityki Państwa, w drodze wzajemnego porozumienia się tych dwóch narodów.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#MykołaMasłow">Tak życzy sobie ukraiński naród; i jeśli czasami zdarzają się wypadki, które pozornie przeczą temu, to doszukiwać się należy przyczyn tego zjawiska w interwencji czynników obcych, wrogich zarówno dla obydwóch narodowości, które to czynniki znajdują czasami posłuch w pewnej części zdezorientowanej i zapalnej młodzieży, której jednak identyfikować nie można z lojalną i poważną masą narodu ukraińskiego. I od tej właśnie masy narodu ukraińskiego my mamy kategoryczny nakaz najściślejszej współpracy z czynnikami miarodajnemi wspólnego dla nas państwa, by tą drogą doprowadzić do najlepszego załatwienia naszej sprawy narodowej w ramach tego państwa i zapewnić narodowi ukraińskiemu jego przyszły rozwój narodowy, ekonomiczny i społeczny. Ukraińska ludność Wołynia nie chce burz i zawichrzeń, nie chce rewolucji i związanej z nią nędzy, bezprawia i duchowej ciemnoty, albowiem ludność ta już przedtem zaznała wielu nieszczęść, wycierpiała długie i ciężkie czasy niewoli, przeżyła wielką wojnę światową, t. zw. „bezkrwawą” rewolucję, bolszewickie eksperymenty i przez to zdobyła ciężkie doświadczenie polityczne co do tego, skąd grozi jej największe i najgroźniejsze niebezpieczeństwo.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#MykołaMasłow">Wszystko, co przeżyła ukraińska ludność Wołynia, w znacznej mierze odbiło się zarówno na materialnem jej położeniu, jak i na jej duchowym i kulturalnym stanie i logicznie wysunęło przed ludnością Wołynia problemat konieczności polsko-ukraińskiego zbliżenia się, współżycia i współpracy. Konieczność tego uświadomili sobie tak duchowi przywódcy ukraińskiego narodu, jak i jego ogół, i dzięki temu tak łatwo przyjęli koncepcję Polskiego Państwa, albowiem temsamem ukraińska ludność Wołynia na zawsze zrywa ze Wschodem i przyłącza się do Zachodu, do jego praw, kultury, cywilizacji. Z całą świadomością muszę powiedzieć, iż już od samego początku odrodzenia Państwa Polskiego, w szczególności od czasów przewrotu majowego, ukraiński naród na Wołyniu miał dowód nieustannej troski Rządu co do potrzeb wołyńskiej ludności, tak w sprawach oświaty, cerkwi, reform rolnych i innych dziedzin życia, jak również i wogóle w sprawach całej wewnętrznej polityki Rządu.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#MykołaMasłow">Co do oświaty, to Wołyń obecnie kształci w szkołach powszechnych ponad 222.000 dzieci zamiast 71.000 przedwojennego okresu, i dzieci te w szkołach obecnych pobierają naukę z dość obszernym programem.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński).</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#MykołaMasłow">Ukraiński teatr na Wołyniu dostaje na swe utrzymanie subwencje. Również dostają subwencje i inne ukraińskie oświatowo-kulturalne instytucje na Wołyniu.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#MykołaMasłow">Jednak co do szkolnictwa, to tu należy zaznaczyć, iż ustawa z roku 1924 o szkolnictwie wytwarza pewnego rodzaju komplikacje, które w konsekwencjach przeszkadzają rozwojowi polsko-ukraińskiej zgody, a tem samem koliduje z intencjami Rządu i interesami Państwa. W ustawie tej należy przeprowadzić pewne korektywy, któreby zabezpieczały obydwie strony w imię dobra Państwa i racji stanu obydwuch społeczeństw, pamiętając, iż z punktu widzenia ogólno-państwowego szkolnictwo na Wołyniu wymaga wyjątkowo przychylnego traktowania.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#MykołaMasłow">W dziedzinie życia cerkiewnego należy skonstatować, iż prace Rządu około unormowania stosunków cerkiewnego życia, jak również wzajemnych stosunków pomiędzy Rządem a cerkwią prawosławną w Polsce za rok ubiegły wykazały znaczny postęp i to daje nam, prawosławnym nadzieję, że zbliży się moment ostatecznego rozwiązania wszystkich kwestyj, dotyczących ustroju prawosławnej cerkwi, na soborze prawosławnym, na którego zwołanie Rząd preliminuje na rok bieżący sumę złotych 80.000; a razem to wszystko daje nam i nadzieję, iż w cerkwi prawosławnej przez wprowadzenie sobornego ustroju będą zabezpieczone nasze aspiracje narodowe.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#MykołaMasłow">W dziedzinie reform rolnych należy zaznaczyć, iż przebudowa ustroju rolnego jest procesem kształtującym życie Wołynia i zapewniającym mu trwałe fundamenty rozwoju gospodarczego. Obiektywna ocena polityki rolnej na Wołyniu wykazuje, że idzie ona drogą zapewniającą miejscowej ludności podstawy rozbudowania się w samodzielne, pełnorolne gospodarstwa, których wartość podnosi się przez meliorację oraz likwidację służebności i wspólnot.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#MykołaMasłow">Jednak obliczenie prac już dokonanych wskazuje, iż dokonano dopiero około 1/3 części niezbędnej pracy. Wobec tego znaczenia, jakie reforma rolna ma na Wołyniu, jak również ze względu na materialne i gospodarcze położenie wsi wołyńskiej, należy pamiętać, iż sprawa ta dla Wołynia i nadal pozostaje nie tylko aktualną, ale i niezbędną, wobec czego dla prowadzenia tych prac dalej na Wołyniu należy otworzyć wszystkie możliwości.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#MykołaMasłow">Co do zaopatrzenia biednej ludności Wołynia, to trzeba zaznaczyć, iż dzięki poczynionym przez miejscową władzę krokom Wołyń obecnie ma stałą rządową subwencję, z której otrzymuje pomoc około 10.000 osób. Z tej pomocy obecnie korzystają przeważnie włościanie i to właśnie z tych powiatów, które z pośród wołyńskich są najbiedniejsze; i tu należałoby sobie życzyć, żeby pomoc ta w przyszłości przynajmniej się nie zmniejszyła.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#MykołaMasłow">Co do wewnętrznej polityki na Wołyniu, należy skonstatować, że miejscowe władze wogóle stoją na wysokości swego zadania, wszystko robią, by usunąć objawy niezadowolenia wśród ludności, i starają się wytworzyć atmosferę najdalej posuniętej ufności i lojalnej współpracy pomiędzy polskiem a ukraińskiem społeczeństwem.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#MykołaMasłow">Ze swej strony musimy zaznaczyć, iż jednem z pierwszych zadań jest uchronić ludność ukraińską od tak niebezpiecznych dla niej momentów walki i zadrażnień politycznych oraz partyjnych, gdyż według naszego głębokiego przekonania wszystko to utrudnia i opóźnia zarówno rozwój jej materialnego dobrobytu, jak i jej postęp duchowy i kulturalny.</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#MykołaMasłow">Do tego, zdaniem naszem, prowadzić może konsolidacja zdrowych elementów ludności ukraińskiej w celach osiągnięcia największego jej rozwoju materialnego, duchowego, kulturalnego i narodowego, lojalny stosunek do Państwa Polskiego oraz pełne zaufanie do jego rządów. Jesteśmy świadomi tego, jakie, czasy przeżywamy. Poratunku musimy szukać, ale poratunek ten może być albo taki, jaki dają swym obywatelom nasi sąsiedzi ze wschodu, albo może być inna droga: droga spokojnych planowych i prawnych kroków dla złagodzenia kryzysu.</u>
<u xml:id="u-21.15" who="#MykołaMasłow">Dlatego też, w świadomości przeżywanego momentu, obecnie nie możemy wymagać od Rządu, ażeby odrazu zadość uczynił wszystkim potrzebom ukraińskiej ludności Wołynia, jednakże musimy jeszcze raz podkreślić, iż ludność ta obecnie ciężko przeżywa kryzys gospodarczy i potrzebuje specjalnej troski i opieki Rządu. Wierzymy, iż Rząd w swojej ogólno-państwowej polityce będzie i nadal opiekował się ludnością ukraińską i głosować będziemy za budżetem.</u>
<u xml:id="u-21.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.).</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Woźnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JanWoźnicki">Wysoka Izbo! Sądziłem, że po krótkiem ale zasadniczem oświadczeniu mojem w dyskusji generalnej nad preliminarzem budżetowym nie staniemy już wobec konieczności zabierania głosu przy poszczególnych resortach tego budżetu, zwłaszcza przy tych jego działach, które dotyczą działalności gospodarki wewnętrznej i działalności naszej administracji, albowiem większość tych uwag, które wówczas poczyniłem w dyskusji generalnej, odnosiła się do działalności administracji politycznej naszego Państwa. Jednakże brak naszego głosu w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych mógłby być tłumaczony jako chęć wyrażenia przez milczenie innego stosunku do tego resortu, niż ten, jaki inni przedstawiciele opozycji tutaj w tej dyskusji wyrażali. Muszę więc oświadczyć, że masy przez nas reprezentowane są również całkowicie i może w silniejszym stopniu niezadowolone z działalności Rządu w tej dziedzinie, bo nie są bronione, bo nie mają możności obrony przed zakusami na swą wolność, na swoje życie codzienne ze strony władzy administracyjnej.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#JanWoźnicki">Zabieranie głosu w dyskusji w tej Izbie przy jej obecnych uprawnieniach, przy braku odpowiedzialności parlamentarnej rządu wobec Senatu, jest o tyle usprawiedliwione, o ile ma na celu uzasadnienie zmian do tych ustaw, które się w Senacie rozpatruje. Wobec braku odpowiedzialności parlamentarnej rządu wobec Senatu, zabieranie głosu w dyskusji i krytykowanie postępowania rządu w dyskusji prowadzonej w Senacie nie może mieć naturalnego zakończenia, które znajduje swój wyraz w uchwaleniu rządowi votum zaufania, albo votum nieufności. Dlatego też uważam, że o ile nie zgłaszamy poprawek do ustaw, czy, jak w tym wypadku do budżetu, to przemawianie tutaj mija się z istotnym celem. Ale ponieważ wszyscy zabierają głos w tej dyskusji, sądzimy, że i naszego głosu zabraknąć tu nie może. Otóż w kilku tylko kwestiach chciałbym tutaj złożyć swoje oświadczenie.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#JanWoźnicki">Oświadczam przedewszystkiem wobec głosów mniejszości narodowych, które tutaj bardzo krytycznie wyrażają się o działalności rządu, — że u nas w Polsce są jednak wszyscy równi wobec formalnego prawa, wobec Konstytucji i wobec wydawanych ustaw, powiem nawet więcej: wszyscy są równi wobec tego, co się w Polsce wbrew prawu w stosunku do ludności wyczynia. Tak samo przedstawiciele mniejszości narodowych wytaczają tutaj szereg żalów i utyskiwań na administrację i na wszystkie inne władze. To samo, o czem oni mówią, — i my moglibyśmy powiedzieć, że to samo wyczynia się z rdzenną ludnością polską. Wszyscy, — oprócz tych, którzy mieli tyle sprytu, aby się w swoim czasie do stronnictwa obecnie rządzącego zapisać, albo oprócz tych, którzy obecnie zdradzają istniejące stronnictwa opozycyjne i przechodzą do stronnictwa rządzącego, — wszyscy ci tak wobec formalnego prawa, jak i wobec wykonywania tego prawa przez rząd są całkowicie równouprawnieni. Wszystkim jest źle i wszyscy są poniewierani i wszyscy są krzywdzeni. A ponieważ ludności polskiej w Polsce jest jednak najwięcej, więc suma tych krzywd najbardziej dotyka ludność polską, szczególnie zaś ludność włościańską.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#JanWoźnicki">Z tych krzywd, które ludność włościańską w Polsce spotykają, kilkadziesiąt bardzo drażniących i bardzo przykrych wypadków przytoczyli koledzy nasi w dyskusji budżetowej nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Sejmie. P. Smoła i p. Dobroch w swoich przemówieniach przytoczyli szereg faktów, których, mojem zdaniem, przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie powinni byli ani jednej chwili pozostawić bez odpowiedzi. Odpowiedź powinno się było dać natychmiast w Sejmie, bo tam wobec Sejmu Rząd odpowiada parlamentarnie. Jeżeli dlatego, że Rząd nie posiadał wiadomości o istotnym stanie rzeczy czy też dla innych powodów Rząd nie uważał za właściwe wyjaśnić tych spraw w Sejmie, to skoro jest taki zwyczaj, że tutaj z tej trybuny zabierają głos przedstawiciele Rządu bardzo często dla wyjaśnienia takich spraw, o których z tych czy innych względów nie chcą mówić w Sejmie, to sądzę, że tutaj w Senacie byłby obowiązany Pan Minister Spraw Wewnętrznych odpowiedzieć na te zarzuty, które mu tam uczyniono, bo to były zarzuty nie małej wagi. To nie były ogólniki i to nie były frazesy, jak Panowie nieraz mówią, ale to były konkretne fakty, przytoczone z nazwiskami, datami, miejscowościami. Sprawdzenie tych faktów było obowiązkiem Rządu, oczywiście nie na podstawie zeznań tych, Którzy w tworzeniu tych faktów są winowajcami, ale na podstawie zeznań istotnych świadków, którzyby mogli o tych rzeczach obiektywnie zaświadczyć. Jest obowiązkiem Rządu dać nie tylko Sejmowi i Senatowi, parlamentowi jako całości, ale całemu społeczeństwu i całemu światu wyjaśnienie w sprawie tego stosunku do ludzi, jaki się u nas w Polsce ustalił, jako stosunek już naturalny i zwyczajny.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#JanWoźnicki">Ja przytoczę tu tylko kilka zdań z tego, co w Sejmie przytoczył p. poseł Smoła, jako fakty, ze wskazaniem miejscowości. P. Smoła mówił: „Odczytam parę listów ludzi, którzy zostali aresztowani po zajściach w Łapanowie, a było ich kilkudziesięciu. Klęsk Józef z Łapanowa pisze tak: „Przeżyłem wojnę światową, służyłem jako ochotnik w wojsku polskiem w drugim pułku strzelców podhalańskich, ale takich znęcań i takich tortur nie znałem, wyszedłem z nich podobniejszy do nieboszczyka, niż do żywego człowieka, na co zwrócili uwagę współtowarzysze, siedzący w poczekalni posterunku policji”. Jan Nowak, Łapanów, pisze: „Bito mnie od rana do południa do tego stopnia, żem im kazał się zabić, byle przestali mię bić. Kilka razy uderzono mię pięścią pod brodę tak silnie, że mi krew szła z ust. Następnie policjant nr. 100 zarzucił mi na szyję jakiś rzemień, którym mi okręcił szyję i tym sposobem duszono mię tak silnie, żem przestał oddychać. Wreszcie od tego duszenia zrobiło mi się ciemno w ozach i słabo tak, żem już nie mógł ustać. Przez kilka dni miałem gorączkę i czułem tak silny ból w gardle, żem nie mógł mówić, ani połykać”. Jan Rożeń, wieś Grabie, pisze: „Obchodzono się ze mną wprost w nieludzki sposób. Nadmienić muszę, że przez 2 dni nawet wody mi nie dawano. Było nas trzech braci, służyliśmy w legionach, jeden poległ na polu walki, ale myśmy się nawet z wrogami naszej ojczyzny tak nie obchodzili, jak policja z nami. Jestem legionistą, karany nie byłem nigdy, proszę o łaskawe wyjaśnienie sprawy, za co mnie tak katowano”.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#JanWoźnicki">Sądzę, że do tych słów nic więcej dodawać nie potrzeba. Za tymi, którzy tu zapytują i ja zapytuję, za co ich katowano?! Oczekuję odpowiedzi.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#komentarz">(Wiceminister Spraw Wewnętrznych Dolanowski: Wniosek p. Prezesa jest przedmiotem rozpraw.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Siedun.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#BazyliSiedun">Wysoki Senacie! Ponieważ prezes grupy parlamentarnej polsko-białoruskiej p. poseł Szymanowski nie mógł z braku czasu wygłosić przy debacie w Sejmie swego przemówienia, w którymby omówił w krótkim zarysie zarówno sytuację chwili obecnej na terenie ziem białoruskich, jak również program grupy parlamentarnej polsko-białoruskiej, przeto, jako członek grupy, pozwalam sobie z tej wysokiej trybuny p. posła Szymanowskiego wyręczyć.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#BazyliSiedun">Pan senator Boguszewski oraz panowie posłowie Czapiński i Jeremicz byli łaskawi poruszyć w swoich przemówieniach niektóre momenty, dotyczące zagadnienia białoruskiego, mianowicie p. poseł Czapiński mówił o „pacyfikacji” Białorusi, a p. poseł Jeremicz o pogrzebaniu przez p. Ministra Jędrzejewicza szkolnictwa białoruskiego.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#BazyliSiedun">Sądzę, że zarzut p. posła Czapińskiego co do „pacyfikacji” Białorusi wynikł tylko z nieporozumienia, gdyż p. poseł Czapiński, jak to widać było z jego dalszego przemówienia, poplątał tereny geograficzne. Jednak pragnę stwierdzić, że wszystkie wyroki sądów doraźnych na terenie obu województw północno-wschodnich w roku 1932 zapadły wyłącznie w sprawach szpiegowskich lub w sprawach morderstw rabunkowych, i ani jednego wyroku nie było w sprawie, mającej jakiekolwiek podłoże ideowo-narodowościowe.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#BazyliSiedun">Twierdzenie p. posła Jeremicza, że szkolnictwo białoruskie jest pogrzebane, że niema już ani jednej szkoły białoruskiej na terenie ziem białoruskich, jest conajmniej nieścisłe.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#BazyliSiedun">Na terenie wileńskiego okręgu szkolnego, obejmującego więcej niż dwa województwa, istnieje 20 szkół z białoruskim językiem wykładowym i 36 szkół utrakwistycznych powszechnych, prócz tego istnieją dwa gimnazja białoruskie, dziś upaństwowione, w Wilnie i Nowogródku, pozatem w wielu szkołach jest język białoruski, jako przedmiot.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#BazyliSiedun">Że nastąpiło znaczne skurczenie się stanu posiadania w szkolnictwie białoruskiem w porównaniu z okresem Hromady, to nic w tem dziwnego, gdyż wówczas szkoły powstawały na skutek sztucznie wytwarzanych nastrojów, nie mając ani odpowiedniego personelu nauczycielskiego, ani pomocy szkolnych, ani — co najważniejsza — mocnego fundamentu w szerokich masach ludności. Tak gwałtownie rozbudowane szkolnictwo musiało się załamać. Dziś szkoły pozostały tam, gdzie one mają wszelkie podstawy egzystencji.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#BazyliSiedun">Gimnazja białoruskie w Wilnie i Nowogródku zostały od początku bieżącego roku szkolnego upaństwowione.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#BazyliSiedun">Upaństwowienie przeprowadzone zostało w formie utworzenia filij białoruskich przy odnośnych gimnazjach państwowych w Wilnie i Nowogródku, nie z jakichś innych powodów, a tylko dlatego, że ustawa z 1924 roku nie przewiduje istnienia państwowych szkół średnich z obcym językiem nauczania, a mając do wyboru między gimnazjum samodzielnem, ale utrakwistycznem, a filią z białoruskim językiem wykładowym, wybrano to drugie.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#BazyliSiedun">Upaństwowienie dało tym uczelniom wielkie plusy. Przedewszystkiem trwałe materialne podstawy, gdyż całkowite utrzymanie przechodzi na Skarb Państwa i uczelnie nie będą zalegały po kilka miesięcy z poborami personelowi, jak również nie będzie im groziła eksmisja za nieopłacone komorne. Przejęcie uczelni na całkowitą odpowiedzialność kuratorium stwarza warunki właściwszego nauczania i wychowania młodzieży. Następnie koszty nauki będą obecnie niższe, niż były przedtem, co ma ogromne znaczenie dla niezamożnej ludności wiejskiej. Wreszcie nabycie pełnych praw państwowych ma bardzo doniosłe znaczenie dla kształcącej się młodzieży. Wystarczy powiedzieć, że fakt upaństwowienia gimnazjów przyjęty został z zadowoleniem przez personel nauczycielski, młodzież i przez masy społeczeństwa białoruskiego.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#BazyliSiedun">Jeżeli na terenie są wypadki wystąpień jednostek lub nielicznych grup przeciwko istniejącemu porządkowi, to nie wypływają one ani z poczucia odrębności narodowościowej, ani z głębszych pobudek ideowych, tylko zazwyczaj są wynikiem działalności wywrotowej, której nici zawsze prowadzą do tego lub owego z państw ościennych. I czy to tak na szeroką skalę zakrojona akcja, jak akcja w swoim czasie Hromady ze wszystkiemi jej smutnemi następstwami dla ludności, czy o odmiennym charakterze wyraźne nasilenie działalności komunistycznej na terenie paru powiatów województwa nowogródzkiego w końcu 1931 r. i na początku 1932 r., czy wreszcie ciągłe próby podjęcia tej akcji, jak chociażby szerokie kolportowanie na nasz teren pisma p. t. „Baraćba”, wydawanego w Berlinie, a wysyłanego z Francji — te wszystkie zjawiska nieraz bardzo smutne w następstwach dla biorących w nich udział, nie miały i nie mają głębszego związku z szerokiemi masami ludności białoruskiej, natomiast mają szeroki związek z akcją inspirowaną zzewnątrz. A łatwość, z jaką wroga akcja zzewnątrz znajduje materiał wśród jednostek ludności białoruskiej, tłumaczy się prawie wyłącznie ciężką sytuacją materialną ludności białoruskiej, wskutek której poszczególne jednostki chwytają się tego sposobu zarobku. Te trudności natury materialnej poza ogólnemi skutkami kryzysu płyną dla ogółu ludności z dwóch źródeł: pierwszem źródłem jest niski poziom gospodarczy ziemi białoruskiej w porównaniu z przeciętnym poziomem w Państwie; drugie źródło — to klęska nieurodzaju w dwóch ostatnich latach, w szczególności w roku ubiegłym.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#BazyliSiedun">Podniesienie poziomu gospodarczego ziem białoruskich środkami, które są w dyspozycji władzy centralnej, leży w ogólno-państwowym interesie.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#BazyliSiedun">Złagodzenie skutków zeszłorocznego nieurodzaju jest koniecznością nie cierpiącą zwłoki. Uważam za swój obowiązek zwrócić uwagę Wysokiego Rządu, że sytuacja pod tym względem jest groźna, albowiem na skutek klęski rdzy, spotęgowanej na niektórych terenach klęską deszczów w okresie żniw, nie tylko będzie na wiosnę katastrofalny brak nasion, ale już dzisiaj pod strzechę wielu rolników zagląda głód.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#BazyliSiedun">Łagodzenie trudności gospodarczych ziem białoruskich jest najlepszym środkiem rozwiązywania wielu kwestyj politycznych. Mimo ciężkiej sytuacji materialnej, wypływającej z przyczyn zarówno ogólnego kryzysu, jak i trudności lokalnych, ludność białoruska wykazuje wielką odporność i zachowuje całą swoją żywotność. Podatki państwowe naogół płacone są dobrze i bez narzekań. Widać tu postęp wychowania obywatelskiego szerokich mas ludności.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#BazyliSiedun">Pewne zastrzeżenia nasuwa tylko wymiar podatku dochodowego, gdyż przy wymiarze tym miejscowe władze skarbowe stosują zbyt oderwane od życia normy obliczeniowe. Tu prośba pod adresem Ministerstwa Skarbu, by zechciało wejrzeć w działalność podległych mu organów na tym odcinku. Natomiast narzekania są na podatki samorządowe i świadczenia socjalne. Jest to następstwem tego, że rozwój gospodarki samorządów i instytucyj prawa publicznego, a stąd i płynące z tej gospodarki obciążenia dla ludności, nie szły równomiernie z rozwojem gospodarki prywatnej; i dziś redukcja budżetów tych zbiorowych jednostek gospodarczych nie nadąża za kurczeniem się życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#BazyliSiedun">W tej dziedzinie konieczne są dalsze redukcje obciążeń ludności, w szczególności tyczy się to składek ogniowych.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#BazyliSiedun">Ustawodawstwo ochronne dla rolnictwa z 1932 roku odniosło w znacznej mierze skutek, gdyż uchroniło wiele warsztatów od zagłady. Największą ulgę pod tym względem przyniosło rozporządzenie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej o urzędach rozjemczych. Urzędy te cieszą się wielką popularnością, czego dowodem jest, że do urzędów zwracają się nie tylko dłużnicy, ale i wierzyciele, a bywają wypadki, że w sprawach, nie podlegających jurysdykcji urzędów, zwracają się obie zainteresowane strony o rozstrzygnięcie i wówczas urzędy te występują jako sądy polubowne.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#BazyliSiedun">Zapowiedź nowelizacji rozporządzenia w kierunku rozszerzenia kompetencji urzędów rozjemczych przyjęta została przez szerokie masy ludności białoruskiej z zadowoleniem.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#BazyliSiedun">Grudniowa ustawa o obniżeniu oprocentowania i przedłużeniu okresów amortyzacyjnych długoterminowych kredytów emisyjnych nie przynosi szerszym masom ludności białoruskiej, przeważnie małorolnej i nie posiadającej tego rodzaju kredytów, prawie żadnej ulgi. Wielkie zainteresowanie natomiast wzbudziła wśród ludności zapowiedź unormowania stanu zadłużeń krótkoterminowych, gdyż w tej formie istnieją bardzo poważne obciążenia szerokich mas ludności. Pomyślećby również należało o unormowaniu stanu zadłużeń rolnictwa w formie prywatnego kredytu hipotecznego, gdyż w tej dziedzinie kryję się wiele dokuczliwych i ciężkich bolączek.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#BazyliSiedun">Na tle tej ciężkiej sytuacji materialnej stosunki wzajemne między władzami i ludnością, jak również między ludnością polską i białoruską, układają się normalnie.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#BazyliSiedun">Stosunek władz do ludności jest naogół rzeczowy i życzliwy.</u>
<u xml:id="u-25.20" who="#BazyliSiedun">Szczególniej zasługuje na wyróżnienie stosunek Korpusu Ochrony Pogranicza do ludności. K. O. P. nie tylko niesie ciężką żołnierską służbę, ochraniając granice Państwa, ale spełnia przy tem także wielką pracę obywatelską. Pomaga ludności w budowie kościołów, cerkwi, domów ludowych, zakłada boiska, urządza konkursy sportowe, pomaga w szkoleniu drużyn sportowych; otwiera czytelnie i świetlice ludowe, udziela pomocy teatrom amatorskim, strażom pożarnym i wszelkim pożytecznym poczynaniom społecznym; często dzieli z miejscową ludnością wszelkie jej radości i smutki — współżyje z nią.</u>
<u xml:id="u-25.21" who="#BazyliSiedun">Za tę kulturalną i niezmiernie pożyteczną działalność KOP-u niech mi wolno będzie złożyć z tego miejsca całemu Korpusowi wyrazy prawdziwej wdzięczności i uznania.</u>
<u xml:id="u-25.22" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
<u xml:id="u-25.23" who="#BazyliSiedun">Również pomyślnie rozwija się współżycie i współpraca ludności polskiej i białoruskiej. To współżycie i ta współpraca zawiązują się i wyrastają od dołu w tysiącach wszelkiego rodzaju związków, stowarzyszeń, organizacyj, czy to będą straże pożarne lub kółka teatrów amatorskich, kółka rolnicze lub chóry, kola gospodyń wiejskich, czy drużyny sportowe. Setki takich organizacyj na terenie każdego powiatu, w których Białorusini i Polacy we wspólnym wysiłku dążą do osiągnięcia wspólnych celów, następnie współpraca w samorządach terytorialnych i gospodarczych, wreszcie takie objawy jak dotacje, uchwalone przez wszystkie prawie gminy, miasta i sejmiki powiatowe na fundusz stypendialny ś. p. posła Tadeusza Hołówki, który był gorącym rzecznikiem tego współżycia, to wszystko stanowi bardzo poważny na tem polu dorobek.</u>
<u xml:id="u-25.24" who="#BazyliSiedun">W tem współżyciu i współpracy leży rękojmia lepszej przyszłości ziem białoruskich i narodu białoruskiego.</u>
<u xml:id="u-25.25" who="#BazyliSiedun">I jeżeli młody pęd życia narodu białoruskiego po to, by rósł i rozwijał się w najbardziej sprzyjających warunkach, ma być zaszczepiony na jakimś mocniejszym pniu i pniem tym, ze względu na związki przyrodzone i przeznaczenie historyczne, ma być kultura polska, to nasza idea współżycia i współpracy obu narodów proces ten może znacznie wzmocnić i przyśpieszyć.</u>
<u xml:id="u-25.26" who="#BazyliSiedun">Ta idea, krzewiąc się u dołu, sięga stopni średnich w organizacjach wojewódzkich i swój skrystalizowany wyraz znajduje w parlamencie. Bo oto na terenie obu Wysokich Izb, w ramach większości parlamentarnej, powstała w roku ubiegłym Grupa parlamentarna polsko-białoruska, do której należą prawie wszyscy posłowie i senatorowie z obu województw północno-wschodnich.</u>
<u xml:id="u-25.27" who="#BazyliSiedun">Zdaniem tej grupy, program prac nad podniesieniem poziomu materialnego i kulturalnego ziem białoruskich, oraz nad przygotowaniem narodu białoruskiego do zajęcia miejsca, należnego mu i ze względu na jego pozytywne wartości i na ścisły związek historyczny z Macierzą Polską, program jedynie możliwy w wewnętrznych i zewnętrznych warunkach Państwa w dobie obecnej, winien być oparty na następujących przesłankach.</u>
<u xml:id="u-25.28" who="#BazyliSiedun">Do podniesienia stanu materialnego i dobrobytu ziem białoruskich należy dążyć przez wciąganie szerszych mas ludności białoruskiej do istniejących już organizacyj gospodarczych i zawodowych i do tworzenia wspólnie z ludnością polską nowych takich organizacyj; gdyż przy ich pomocy i na ich podłożu może być w przyszłości zrealizowany program podniesienia poziomu gospodarczego tych ziem do ogólnego poziomu w Państwie.</u>
<u xml:id="u-25.29" who="#BazyliSiedun">Licząc się z przyrostem ludności wiejskiej i brakiem dla niej zatrudnienia na roli, jak również ze wzrastającemi trudnościami emigracji, uważać należy za konieczność stworzenie w miastach i miasteczkach, dokąd odpływać będzie nadmiar ludności wiejskiej, odpowiednich warunków dla jej materialnego i kulturalnego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-25.30" who="#BazyliSiedun">Stanowiska rządowe i samorządowe na ziemiach białoruskich mają być obsadzone przez obywateli jedynie podług ich kwalifikacyj fachowych i wartości indywidualnej, bez różnicy narodowości lub wyznania, gdyż to da możność zatrudnienia, szczególnie w samorządach i instytucjach społecznych, tej inteligencji białoruskiej, która z braku zatrudnienia staje się siłą rzeczy zalążkiem niezadowolenia.</u>
<u xml:id="u-25.31" who="#BazyliSiedun">Ułożenie i realizowanie specjalnego planu gospodarczego, w porozumieniu i oparciu o lokalne organizacje, celem podniesienia poziomu gospodarczego tych ziem, w szczególności drogą popierania takich gałęzi produkcji, jak lniarstwo, i udostępnienia dla całej produkcji rolnej zbytu na głównych rynkach przez odpowiednie obniżenie taryf kolejowych, winno być postawione za jedno z najpilniejszych zadań polityki gospodarczej Rządu.</u>
<u xml:id="u-25.32" who="#BazyliSiedun">Podniesienie kultury duchowej i oświaty ludności białoruskiej winno iść drogą zabezpieczenia właściwego kształtowania młodej inteligencji białoruskiej, przez roztoczenie opieki nad kształcącą się młodzieżą. Młodzieży należy zabezpieczyć pełna możliwość kształcenia się w kulturze polskiej, jak również otoczyć ją opieką w okresie pozaszkolnym. Do tego celu mają służyć organizacje młodzieżowe, kulturalno-oświatowe, świetlice, czytelnie i t. p., tworzone dla całej ludności. Młodzieży, która ukończy szkoły i jest przygotowana do pełnienia zawodu, należy jak to już powiedziano, zabezpieczyć możliwość pracy i zarobkowania.</u>
<u xml:id="u-25.33" who="#BazyliSiedun">Ułożenie współżycia społeczeństw polskiego i białoruskiego winno być oparte na zgłębieniu i poznaniu kultury białoruskiej i polskiej, by przez wzajemne zainteresowanie się i poznanie własnych zdobyczy stworzyć warunki do budowania wspólnej wielkiej przyszłości.</u>
<u xml:id="u-25.34" who="#BazyliSiedun">Silny nacisk winien być położony na towarzyskie współżycie obywateli obu narodowości, gdyż jest to jeden z ważnych czynników, który przyczynić się może do zatarcia różnic religijnych i narodowościowych, do stworzenia podstawy wzajemnego zrozumienia się i nabrania zaufania, na której to platformie przedewszystkiem można uregulować wszelkie inne dziedziny współżycia.</u>
<u xml:id="u-25.35" who="#BazyliSiedun">Do tego wzajemnego poznania się i oddziaływania służyć powinny odpowiednio zorganizowane prasa i wydawnictwa, zaznajamiające ludność polską z pomnikami kultury białoruskiej, a ludność białoruską z kulturą polską, i wyjaśniające w sposób rzeczowy i obiektywny zjawiska życia codziennego, problemy państwowe i ogólno-światowe.</u>
<u xml:id="u-25.36" who="#BazyliSiedun">Dając za podstawę powyższy program, wzywamy wszystkich, komu na sercu leży dobro Państwa i dobro narodu białoruskiego, a którzy rozumieją znaczenie ziem białoruskich dla wielkości Polski, by z nami współdziałali w osiągnięciu postawionych zadań: zgodnego współżycia dwóch bratnich narodów, podniesienia kultury i oświaty ludności białoruskiej, oraz podniesienia stanu materialnego i dobrobytu ziem białoruskich.</u>
<u xml:id="u-25.37" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma p. s. Zakrzewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#StanisławZakrzewski">Wysoka Izbo! Zapisałem się do głosu przypadkowo, żeby kilka słów odpowiedzi udzielić p. sen. Makuchowi, którego przemówienia słuchałem z wielkiem zaciekawieniem i oczekiwaniem, że w tym roku p. senator, jako wytrawny działacz polityczny, da wyraz tym nadziejom i oczekiwaniom, jakie dla obu narodów, zamieszkujących województwa południowo-wschodnie, otwierają się z uchwaleniem ustawy, której wszyscy oczekujemy, ustawy samorządowej.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#StanisławZakrzewski">Tymczasem usłyszałem, jak zwykle co roku, z ust p. senatora szereg opisów lokalnych wypadków, a ponieważ dyskusja budżetowa jest terenem nie tylko wymiany zdań między reprezentantami społeczeństwa a Rządem, ale i także wśród reprezentantów całego społeczeństwa powinna ta wymiana myśli tutaj występować, sadzę wiec, że i p. senator Makuch nie weźmie mi za złe, jeżeli powiem, że ten jednostronny obraz, który na podstawie tych kilkunastu przykładów rzuca Pan Senator na ekran polityczny i pragnie wywołać wrażenie, że życie codzienne ludności ruskiej w tych trzech województwach południowo-wschodnich jest nie do zniesienia i nie do wytrzymania, wymaga sprostowania ze strony reprezentanta społeczeństwa polskiego, żyjącego i działającego w tamtych okolicach.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#StanisławZakrzewski">W ostatnich dniach otrzymałem list z powiatu czortkowskiego, który nie jest odległy od terenu działalności p. senatora Makucha, a który ma tutaj reprezentanta swojego i najbliższego w osobie p. senatora Horbaczewskiego. Na podstawie tego listu i innych, które zostawiłem we Lwowie, mógłbym ułożyć cały obraz bytu i stosunków ludności polskiej, niedaleko odbiegający od obrazu rzuconego tutaj przez p. s. Makucha, tylko wniosek byłby inny, mianowicie, że stan i położenie rozmaitych grup ludności polskiej, rozproszonej po rozmaitych okolicach województw południowo-wschodnich, wskutek traktowania i ustosunkowywania się społeczności ruskiej jest nie do zniesienia i nie do wytrzymania. Może Pan Senator będzie tak łaskaw i posłucha listu, pisanego pod datą 20 lutego i przesłanego do moich rąk do Warszawy.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#StanisławZakrzewski">W pewnej wsi pow. czortkowskiego, kiedy Ukraińcy wznieśli krzyż ku czci poległych w walkach z bolszewikami i kiedy spisywano w tej sprawie protokół w domu gospodarza Polaka, tej samej nocy Bogu ducha winnemu gospodarzowi spalono całe gospodarstwo.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#StanisławZakrzewski">W innej wsi tego samego powiatu czortkowskiego przybyło kilku gospodarzy Polaków do miejscowego nauczyciela, żeby omówić sprawę założenia oddziału związku strzeleckiego. Następnej nocy najpoważniejszemu z tych gospodarzy spalono dom i całe gospodarstwo.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#StanisławZakrzewski">We wsi Laskowice, pow. trembowelskiego szła w dniu 24 grudnia 1932 r. gromadka Polaków na pasterkę do kościoła parafialnego w Wierzbowicach.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#StanisławZakrzewski">Szli wiec ci Polacy spełnić swój obowiązek religijny. W drodze napadła ich gromada parobczaków ukraińskich i pobiwszy dotkliwie szereg osób w tym liście wymienionych z imienia i nazwiska i zasypując wyzwiskami i przekleństwami zawróciła wszystkich Polaków do domu.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#StanisławZakrzewski">I drugi przykład z powiatu trembowelskiego. We wsi Skomoroszyce w czasie zorganizowanego przez Ukraińców plebiscytu szkolnego, o którym tu kilkakrotnie podczas debat nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego była mowa, zmusili miejscowi Ukraińcy terorem i groźba szereg Polaków, by podpisali żądanie wprowadzenia w miejscowej szkole wykładowego języka ukraińskiego. I t. d.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#StanisławZakrzewski">Otóż słuchając wywodów p. senatora Makucha, poczułem się do obowiązku odczytania fragmentu z tego listu, którego nie miałem zamiaru tu czytać, ażeby zilustrować, że w stanie ludności polskiej w naszych trzech województwach południowo-wschodnich są dotkliwe luki i braki, które wypływają ze sposobów i z taktyki, jakiej trzyma się wobec ludności polskiej miejscowe społeczeństwo ruskie. Ja tych faktów bynajmniej nie chcę uogólniać. Stwierdzam tylko, że jeżeli Panowie Senatorowie ze społeczeństwa ruskiego domagają się pewnej remedury ze strony Rządu, ażeby polepszyć byt tego społeczeństwa, to jest w tem niewątpliwie duża doza prawdy i słuszności. Ale jądro zagadnienia, Panowie Senatorowie, leży gdzieindziej, jądro zagadnienia tkwi w tem, żeby przywódcy polityczni, przywódcy społeczni i działacze ze strony jednego i drugiego społeczeństwa w drodze własnej inicjatywy rozwinęli wpływ na te ośrodki, które im ulegają, żeby podobne wypadki, jakie przytoczyłem, na tym terenie nie miały miejsca.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Wysoki Senacie! Zabierając głos w Izbie Senackiej, nie chcę zajmować uwagi Panów powtarzaniem tych wielu konkretnych wyjaśnień, argumentów i dat, które miałem sposobność przytoczyć już w ciągu bieżącej sesji budżetowej przed komisjami Sejmu i Senatu oraz na plenum Izby Sejmowej.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Zarówno ze strony pp. referentów, jak i mówców większości budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych poddany był gruntownej analizie, a poszczególne działy pracy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych szczegółowej konstruktywnej ocenie. Są więc Panowie, jak sądzę, całkowicie poinformowani o rzeczowej i cyfrowej stronie budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i zdołali sobie Panowie niewątpliwie wyrobić przekonanie, że, układając ten budżet, ograniczyliśmy się do wydatków niezbędnych, a to zgodnie z nakazami ogólnej polityki budżetowej Rządu, nakładającej na wszystkich imperatyw jaknajdalej idących oszczędności.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Ufam, iż w tej Izbie, gdzie niższa, niż w Sejmie, temperatura namiętności pozostawia więcej prawa głosu obiektywizmowi i myśli badawczej, możemy sobie oszczędzić przykrości wyjaśnienia licznych przypadkowych czy rozmyślnych nieporozumień, analizy różnych pojęć o treści nieustalonej i dyskutowania naprzykład nad różnicą między t. zw. policyjnym systemem rządzenia a obroną porządku prawnego w państwie, między złym obyczajem a wolnością, krańcowościami politycznej i społecznej myśli stronnictw a racją stanu. Rozumiem, że zawsze pozostanie dość miejsca na ścieranie się myśli, krzyżowanie koncepcyj, konfrontację światopoglądów. Epoka obecna wypełniona jest poszukiwaniem rozstrzygnięć wielu ważkich problemów organizacji życia zbiorowego. A gdzie trwają poszukiwania, muszą istnieć także różnice zdań. Chodzi jednak o to, ażeby skrzyżowanie się tych sprzecznych zdań nacechowane było odpowiednim obiektywizmem i zdradzało istotną troskę o sprawy publiczne i dobro Państwa.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Nie będę pierwszym, który stwierdza z tej trybuny, że, im dłużej wsłuchujemy się w treść wszystkich zarzutów różnych ugrupowań opozycyjnych, podnoszonych nie tylko pod adresem przedkładanych przez Rząd ustaw, ale nawet względem każdego przejawu działalności Rządu — tem silniej ogarnia nas beznadziejność tej dyskusji i doszukiwania się w wystąpieniach panów oponentów jakiejś głębszej myśli przewodniej. Kiedy wsłuchujemy się w przemówienia poszczególnych mówców opozycyjnych, którzy, zapominając o obowiązku opozycyjnej solidarności, dają się ponosić swoim uprzedzeniom narodowościowym i klasowym, nie możemy zupełnie dociec, w imię jakiej koncepcji rządzenia i organizowania naszego życia państwowego opozycja zwalcza koncepcję przez nas reprezentowaną.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Chcąc nie chcąc, muszę poddać się wrażeniu, że tem, co całą opozycję zespala „w ataku na szańce naszej pracy” — jak się wyraziła p. sen. Kłuszyńska — jest tylko żal za utraconą władzą, nastrój skądinąd bardzo ludzki, lecz pozbawiony całkowicie elementów twórczych, gdyż wyrażający się wyłącznie w negacji. Wynika stąd pewna — rzekłbym — jałowość walki, ponieważ stojącego na stanowisku czystej negacji nie można przekonać argumentami rozumowemi.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Gdybym chciał w wystąpieniach przedstawicieli opozycji, zarówno w Izbach Parlamentarnych, jak i poza niemi, doszukiwać się jakiejś jednolitej myśli przewodniej, jakiegoś tonu dominującego, to musiałbym się bodaj zatrzymać nad powtarzającemu się stale objawami niechęci do rozszerzania ingerencji państwa w życie i działalność społeczną.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Czy w dyskusji nad nową organizacją samorządu, czy przy rozpatrywaniu nowych przepisów o zgromadzeniach lub stowarzyszeniach, zawsze atakowane są przepisy, dające władzy państwowej możność spełniania roli regulatora poszczególnych dziedzin działalności obywatelskiej. Stale powtarza się zarzut, że ci, którzy od szeregu lat ponoszą odpowiedzialność za Państwo, pragną w ten sposób wzmocnić swe wpływy i utrwalić swoją sytuację, że zatem ma się tu do czynienia z przejawem politycznych tendencyj obozu rządzącego, z czego już automatycznie opozycja wysnuwa dla siebie imperatyw walki z takiemi tendencjami. Jeślibyśmy się zatrzymali tylko nad tym tokiem rozumowania, musielibyśmy, przemierzając go w odwrotnym kierunku, dojść do wniosku, że gdybyśmy dla pozyskania aprobaty opozycji poszli po linii jaknajszerszego liberalizmu w pojęciu ubiegłego stulecia, wówczas wpływy rządu zmalałyby, jego pozycja uległaby zachwianiu. W konsekwencji skutki takiego liberalizmu ugodziłyby silnie w państwie i interesy społeczeństwa, któremu instynkt samozachowawczy każę w dobie kryzysu poszukiwać rządu silnego, zdolnego uratować państwo z otaczających je niebezpieczeństw. Walcząc zatem z nami w rzekomej obronie liberalizmu argumentami politycznemi, opozycja sama go dyskwalifikuje, a zatem pośrednio przyznaje słuszność drodze obranej przez Rząd. Powiadając: nie powinniście kroczyć tą drogą, ponieważ doznajecie na niej wzmocnienia swej sytuacji — stwierdza ona, że jesteśmy w harmonii ze stanowiskiem całego społeczeństwa, świadomego konieczności silnego rządu, zwłaszcza — jak powiedziałem — w dobie kryzysu.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Jednem słowem, jeżeli jesteśmy w sprzeczności z interesami opozycji, jesteśmy zarazem w zgodzie z interesami Państwa. Takie musi być ostateczne ogniwo logiki pp. oponentów.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Opozycja nasza niewątpliwie była i jest pozbawiona poczucia rzeczywistości. Nie w niej też szukamy punktu wyjściowego dla naszej działalności. Zamykając zatem tę dygresję polemiczną, przechodzę do zagadnienia podstawowego, które wiąże się z t. zw. problemem ustrojowym naszych czasów. Proszę Panów, wszyscy — jak sądzę — zdajemy sobie sprawę z tego, że formy organizacji życia państwowego, któreśmy wszyscy jeszcze przed dwudziestu laty uważali za bardzo bliskie naszemu upodobaniu, nie wytrzymały próby burzliwych czasów powojennych. Nie mówię już o państwach, które wielką wojnę przegrały i w których z natury rzeczy musiało dojść do znacznych przeobrażeń wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Lecz i gdzieindziej są w toku daleko idące przemiany, a miara powagi problemu jest fakt, iż najtęższe umysły myślicieli i praktycznych polityków starają się wydedukować kres trwających procesów przeobrażeń ustrojowych, w najszczęśliwszym wypadku — jak np. w Polsce — ująć je w łożysko obliczalnych praw zdrowej ewolucji.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Nie byłoby może całkowicie bezcelowem zastanowić się nad tem bliżej, w jakim stopniu konieczność tych przeobrażeń ustrojowych spowodowana została bezpośrednio i wyłącznie przez wojnę i stosunki powojenne, a w jakim stopniu wojna wydobyła jedynie na jaw te wadliwości ustrojowe, jakie istniały już dawno, ale których w czasie dobrobytu i pokoju nie dostrzegaliśmy.</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Nie kusząc się w tej chwili ani o analizę zagadnień ustrojowych przeszłości, ani o przenikniecie tajemnic przyszłości, możemy stwierdzić w każdym razie, iż dotychczasowy przebieg procesu przemian, wzmacniając coraz silniej współzależność wszystkich warstw, grup i interesów narodu, rozbudowuje ilość zadań i ciężar odpowiedzialności państwa. Dawny stosunkowo luźny stosunek obywatela z państwem zacieśnia się coraz mocniej, tak dalece, że pod naciskiem kryzysu obywatel żąda coraz częściej od państwa kierowania jego indywidualnym losem, bezpośredniego opiekowania się jego warsztatem pracy i wytwórczością.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Jest to pełen powagi i bynajmniej nie najbezpieczniejszy stan rzeczy — niemniej jest on faktem realnym, rzeczywistością, wymagającą ze strony rządu i sfer odpowiedzialnych poważnego i pozytywnego stosunku. W żadnym razie nie jest poważnem ustosunkowaniem się do tego żywotnego zagadnienia wymaganie, ażeby państwo spełniało wszystkie żądania obywateli w zakresie niezbędnej w obecnych warunkach opieki, nie ingerując w tok życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Z tą samą konsekwencją możnaby żądać, ażeby państwo pokrywało wzmożone wydatki i jeszcze rozwijało szeroko akcję opieki społecznej, nie pobierając podatków.</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Niepoważny jest również taki stosunek do zagadnienia, który w każdem posunięciu Rządu widzi jedynie tendencję do zamachu na swobodę obywatela.</u>
<u xml:id="u-29.15" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Opozycja operuje naturalnie hasłem zagrożonych wolności obywatelskich, pozostawiając Rządowi cały ciężar zaspokojenia aktualnych potrzeb społeczeństwa. Tymczasem w mojem przekonaniu, państwo, któreby uchyliło się w imię doktryn minionego stulecia od ingerencji w rozdział pracy i wyrzekło się dopuszczalnego w ramach naszego ustroju wpływu na rozdział dochodu społecznego, oraz które wstrzymałoby się od regulowania współżycia obywateli, minęłoby się ze swojem naczelnem zadaniem.</u>
<u xml:id="u-29.16" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Trudno o mniej konkretny postulat, niż wolność obywatelska, gdy się go używa do walki z prawami i warunkami życia społecznego, bronionemi przez Rząd.</u>
<u xml:id="u-29.17" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Francuski uczony Bertelemy w dziele pod tytułem „Zasady prawa administracyjnego”, odrzuca jako życiowo bez znaczenia teorie, które prawa wolnościowe obywatelskie wywodzą z kontraktu społecznego, czy w inny sposób, natomiast zwraca uwagę na następujące momenty: że „człowiek jest wprawdzie z natury wolny, jednak, żyjąc w społeczeństwie zorganizowanemu musi się poddać ograniczeniom tej wolności, a granicą tego ograniczenia jest konieczność funkcjonowania organizmu państwowego”. „Ta granica — stwierdza Bertelemy — da się ustalić wyłącznie empirycznie i zmienia się wraz z epoką, krajem, opinią”.</u>
<u xml:id="u-29.18" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">W poszukiwaniu tej granicy w dzisiejszych naszych warunkach opozycja usiłuje daremnie nas powstrzymać, wychodząc z założeń wczorajszych doktryn i wczorajszej rzeczywistości. Bezsprzecznie ilość ograniczeń indywidualnej wolności obywatela uległa w naszych czasach znacznemu pomnożeniu, lecz przyczyną tego jest konieczność funkcjonowania organizmu państwowego w zmienionych warunkach.</u>
<u xml:id="u-29.19" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Ten sam problem nieco szerzej jeszcze ujął inny uczony, mianowicie Jellinek. W dziele jego p. t. „Ogólna nauka o państwie” znajdziemy następujące myśli: „Wszystkie najrozmaitsze epokowe nauki i poglądy o państwie, wykazujące pozornie sprzeczności nie do pogodzenia, łączą się razem i zgadzają odnośnie do jednej zasadniczej kwestii, a mianowicie, że bez istnienia państwa nie jest możliwe żadne życie społeczne, żadne zrealizowanie zadań, wynikających z ludzkiego współżycia i w tych warunkach oddanie się państwu jest moralną koniecznością dla każdego, kto nie chce znaleźć się poza obrębem społeczeństwa”.</u>
<u xml:id="u-29.20" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Nie dość na tem. Przechodząc do zagadnienia wolności, Jellinek powiada: „Ten wspólny wszystkim pogląd zasadniczy uczy nas, iż państwo z jednej strony jest historycznie koniecznym tworem coraz to bujniej rozwijającej się natury ludzkiej, z drugiej wymaga od nas uznawania faktów historycznych, jako koniecznych etapów w rozwoju życia ogółu. Wielkie przeciwieństwa między tem, co jest konieczne, a tem, co oznacza wolność, dają się pogodzić w należytem rozwiązaniu tych problemów.</u>
<u xml:id="u-29.21" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">To, co jest historycznie konieczne, winno formować się stosownie do jasno określonych celów”.</u>
<u xml:id="u-29.22" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Obydwaj zatem uczeni, i Bertelemy i Jellinek, wyrażają ten sam pogląd, że państwo jest formacją konieczną i że wolność indywidualna obywatela musi się dopasowywać do przymusów, wynikających z konieczności istnienia państwa. Jellinek wręcz wskazał konieczność „uznawania faktów historycznych”, a zatem narzucanych przez nie ograniczeń wolności, żądając przytem, by, „to co jest historycznie konieczne”, formowało się „stosownie do jasno określonych celów”. Tym jasno określonym celem jest oczywiście i nadewszystko „funkcjonowanie organizmu państwowego”.</u>
<u xml:id="u-29.23" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Gdy zatem niektórzy panowie oponenci usiłują wskazywać nam jako cel wyłączny formowania obecnej rzeczywistości — rzeczywistości odmiennej od epoki minionej — zachowanie indywidualnej wolności obywatela, która rzekomo istniała wczoraj, mijają się oni ze wskazaniami nauki i z praktyczną racją stanu.</u>
<u xml:id="u-29.24" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Proszę Panów! Zakreślenie właściwych granic swobód obywatelskich jest w dzisiejszych, coraz to zmiennych warunkach życia, rzeczą bezsprzecznie niełatwą. Panowie oponenci współdziałali w swoim czasie bardzo czynnie przy ustalaniu tych swobód w Konstytucji marcowej. Przyznajmy lojalnie, że co do granic tych swobód, nie byli wówczas całkowicie jednomyślni. Ta dysharmonia pogłębiła się natychmiast, kiedy przyszło do praktycznego stosowania tych swobód. Niemal nazajutrz po uchwaleniu Konstytucji już ówczesny rząd był przedmiotem namiętnych ataków opozycji z powodu systematycznego naruszania swobód obywatelskich, a w uchwaleniu ustaw, mających na celu wprowadzenie w życie odnośnych postanowień konstytucyjnych, sejmy wykazały dziwną powściągliwość.</u>
<u xml:id="u-29.25" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Co do mnie, jestem gotów podjąć zawsze dyskusję, czy zarówno w przedkładanych ustawach, jak i w codziennej praktyce administracji, granice te są właściwie pociągnięte. Kierujemy się tu, zarówno przy układaniu norm, jak wydawaniu konkretnych zarządzeń, doświadczeniem, dokładnem sprawdzeniem okoliczności faktycznych i niezbędnemi potrzebami administracji, wynikającemi z jej dzisiejszych zadań.</u>
<u xml:id="u-29.26" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Natomiast muszę jaknajenergiczniej odeprzeć zarzut kierowania się wyłącznie względami politycznemi dążenia do rozbudowy wszechwładzy rządu, rządzenia tak zwanym systemem policyjnym i t. p.</u>
<u xml:id="u-29.27" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Dyskutowaliśmy już niejednokrotnie na temat tak zwanej praworządności. Wykazałem Panom wówczas, że generalizowanie zarzutu niepraworządności pod adresem administracji jest niesłuszne, że przeciw każdemu orzeczeniu i zarządzeniu obywatel ma prawo korzystania z normalnych środków prawnych, że prawie całe orzecznictwo władz administracyjnych podlega kontroli sądów; wykazałem Panom wówczas cyfrowo, że statystyka wyroków sadów powszechnych i administracyjnych nie świadczy wcale na niekorzyść administracji.</u>
<u xml:id="u-29.28" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">W roku bieżącym zarzut niepraworządności, zarzut systemu policyjnego, skierowany został z całym impetem przeciwko poczynaniom legislacyjnym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W formie zmodyfikowanej zarzut niepraworządności wygląda obecnie w ten sposób, że wprawdzie administracja naogół trzyma się ustaw, jednak same ustawy przepojone są duchem policyjnym i otwierają naoścież wrota samowoli administracyjnej.</u>
<u xml:id="u-29.29" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Zarzuca się również Rządowi, że szereg spraw uregulował w drodze rozporządzeń, nadużywa się dość mętnego, jak wiadomo, pojęcia t. zw. swobodnej oceny i t. d.</u>
<u xml:id="u-29.30" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Skoro więc tyle się mówi o t. zw. praworządności, nie od rzeczy będzie sięgnąć do miarodajnego dla wielu panów oponentów źródła, a mianowicie do pracy mego przedmówcy, p. prof. Wasiutyńskiego p. t. „Praworządność”.</u>
<u xml:id="u-29.31" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Czytamy tam między innemi: „Przewaga organów ustawodawczych nad rządem jest sprzeczna z istotą rzeczy. Rola rządu jest faktycznie najważniejsza. Bez niego państwo istnieć nie może. Działa on stale, bez przerwy, ponosi odpowiedzialność przedewszystkiem za losy państwa...”.</u>
<u xml:id="u-29.32" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Wyraziwszy następnie pogląd ogólnie znany i podzielany zresztą przez wszystkich, że postępowanie rządu „wymaga kontroli pod względem zgodności z prawem”, cytowany autor wywodzi dalej, co następuje:</u>
<u xml:id="u-29.33" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">„Wszelako niezawsze administracja w swej działalności skrępowana jest przepisami prawnemi, często ustawodawca upoważnia władze do decydowania według swobodnego uznania: wówczas niema normy prawnej, która winien zastosować urząd, wola władzy zastępuje przepis ustawy, urząd kieruje się wówczas dobrem publicznem, interesem publicznym. Bez nadania administracji tej władzy dyskrecjonalnej, należyte jej działanie byłoby sparaliżowane, gdyż w wielu wypadkach nie może ustawodawca nakreślić niechybnie drogi postępowania, środków działania”.</u>
<u xml:id="u-29.34" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Jak Panowie zatem widzą, pojęcie praworządnością jest niezmiernie szerokie i inne zresztą być nie może, gdyż nie może być niepraworządnem to, co jest bezwzględnie konieczne dla utrzymania państwa, oczywiście — że użyję tu swojego dawnego określenia — państwa społecznego. Mówiąc to, nie zamierzam bynajmniej szukać tak zwanych „luzów” dla działalności mego Ministerstwa. Chcę tylko stwierdzić, że w hierarchii celów, przyświecających pracy administracji, państwo zajmuje miejsce naczelne i pod tym względem jesteśmy w zgodzie zarówno ze zdrowym instynktem narodu, jak ze stanowiskiem nauki. Jeżeli zaś nie chcemy odrzucać faktów historycznych, których uznawania domaga się Jellinek, musimy się zgodzić, że faktem takim jest konieczność regulowania przez władzę państwową życia społecznego, jako wynik coraz większej współzależności warstw i grup społecznych oraz przeobrażeń, dokonywujących się u ekonomicznych i psychicznych podstaw życia jednostek i zbiorowości.</u>
<u xml:id="u-29.35" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Mówiąc inaczej: wzrasta zakres ingerencji państwa w działalność społeczną obywateli, bynajmniej nie dla celów natury policyjnej, lecz dlatego, ponieważ państwo zmuszone jest w obecnych, nader skomplikowanych warunkach współdziałać w podtrzymaniu tej działalności.</u>
<u xml:id="u-29.36" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Chociaż jest prawdą niewątpliwą i także przez teoretyków — należących do Panów obozu — uznaną, że „niezawsze administracja w swojej działalności skrępowana jest przepisami prawnemi”, to jednak mogę Panów zapewnić, iż unikam korzystania z tak daleko idących możliwości. Tam, gdzie przepisy prawne nie wytrzymują próby zetknięcia z rzeczywistością, przedkładamy projekty nowych ustaw. Dyskusja nad niemi toczy się w Izbach i prasie, w każdym wypadku dajemy wyczerpujące umotywowanie ich całości i poszczególnych przepisów, zawsze gotowi jesteśmy przyjąć słuszne poprawki. W tych warunkach nie mogą nas dotknąć zarzuty niepraworządności, tworzenia policyjnego systemu rządzenia, kierowania się pobudkami stronniczemi.</u>
<u xml:id="u-29.37" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Panowie oponenci, zwalczając nasze poczynania legislacyjne, posługują się stale temi samemi metodami. Pierwszą z nich jest odpowiednie naginanie tekstów obowiązującej Konstytucji, zależnie od potrzeby chwili. I tak, np. w związku z ustawą o stowarzyszeniach i o zgromadzeniach mówi się i piszę stale o tem, że art. 108 Konstytucji gwarantuje „swobodne” prawo koalicji, co w języku panów oponentów znaczy „nieograniczone” prawo. Tymczasem Konstytucja wyrazu „swobodne” nie używa zupełnie, a poprostu postanawia, że obywatele mają prawo koalicji, które określą ustawy.</u>
<u xml:id="u-29.38" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Drugą metodą jest gloryfikowanie dotychczasowego stanu prawnego, a ponieważ najczęściej chodzi o ustawodawstwo zaborcze, przeto twierdzi się, że ustawy austriackie, rosyjskie i pruskie były lepsze, przyczem i te przepisy w odpowiedni sposób nagina się do potrzeb swego rozumowania.</u>
<u xml:id="u-29.39" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Wreszcie jedną z metod zwalczania projektów rządowych jest zarzut, że ustawa ma na myśli jakieś ukryte cele. Z reguły tym celem ma być dążenie Rządu do wprowadzenia systemu policyjnego, czasem wymienia się cele zupełnie konkretne, jak to było np. z ustawami o zgromadzeniach i stowarzyszeniach. Tego ostatniego argumentu nie używaliby panowie oponenci, gdyby uświadomili sobie, że Rząd, począwszy od roku 1926, posiadał daleko idące upoważnienia ustawodawcze, a jednak nie śpieszno mu było widocznie z wprowadzeniem „systemu policyjnego”, skoro dopiero w roku 1932 zdecydował się zaprojektować przepisy o zgromadzeniach i stowarzyszeniach, a przedtem dał pierwszeństwo licznym ustawom o charakterze organizacyjnym. Oczywiście, proszę Panów, Rząd, projektując ustawy, stara się zapewnić administracji niezbędny zakres ingerencji. W przeciwnym razie ustawy te nie spełniałyby swojego celu, a administracja, znalazłszy się w sytuacji przymusowej, musiałaby ze względu na dobro Państwa, ze względu na bezpieczeństwo publiczne i t. p., bądź obchodzić przepisy, bądź działać bez podstawy prawnej. Im głębiej zaś administracja zmuszona jest przenikać w życie społeczne, tem większego znaczenia nabiera zagadnienie właściwego jej nastawienia, sprawa jej dobrej woli, jej umiejętności wykonywania obowiązujących przepisów. Mam wrażenie, że do tego właściwie sprowadza się znakomita większość żalów i utyskiwań ze strony opozycji.</u>
<u xml:id="u-29.40" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Ujawnianie wykroczeń administracji jest dobrem prawem każdego, a nawet obowiązkiem obywatelskim. Nigdy nie uchylam się od zbadania każdego wypadku wykroczenia ze strony podległego mi funkcjonariusza. Możliwości takich wykroczeń nie wykluczam. Jeżeli jednak jest faktem panom oponentom doskonale znanym, że nie tylko nie puszczam płazem żadnych przewinień, ale tępię je i wymagam surowego tępienia i Panowie wiecie o konkretnych wypadkach pociągnięcia funkcjonariuszów administracji czy policji do odpowiedzialności, to mam chyba prawo wymagać, ażeby Panowie nie uogólniali poszczególnych wypadków i nie rzucali tak pod moim adresem, jak i podległej mi administracji i policji zarzutu „systemu”, czy to aresztowań, czy to bicia przez policję i t. p. Każdy konkretny zarzut, czy to przytoczony w interpelacji, czy w czasie obrad komisyjnych, polecam zawsze badać szczegółowo i z całą bezstronnością.</u>
<u xml:id="u-29.41" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Tutaj muszę odpowiedzieć panu prezesowi Woźnickiemu, że wypadki, które on zacytował, są w badaniu sądowem.</u>
<u xml:id="u-29.42" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">W tych warunkach jednak wytaczanie tych zarzutów w drastycznej formie na plenum wydaje mi się niepożądanem, gdyż podrywa zaufanie szerokich sfer społeczeństwa do administracji i jej organów.</u>
<u xml:id="u-29.43" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Pozwoliłem sobie już w zeszłym roku przypomnieć, że przecież administracja nasza jest emanacją narodu, że Panowie sami w dużym stopniu kładliście podwaliny pod naszą administrację, że sprawność i jakość tej administracji jest probierzem organizacyjnych uzdolnień narodu i jego umiejętności administrowania.</u>
<u xml:id="u-29.44" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Nie można wymagać dobrej woli od administracji, jeżeli ci, których ona obsługuje, nie odnoszą się z dobrą wolą do niej. Jeżeli np. stronnictwa opozycyjne obchodzą obowiązujące przepisy, jeżeli uważa się za dowód sprytu i dobrego tonu wyprowadzić w pole lub ośmieszyć urzędnika, czy policjanta, to jakżeż można żądać, by administracja odpłacała za to ufnością?</u>
<u xml:id="u-29.45" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">W rękach społeczeństwa spoczywają środki i możliwości walki z tym obyczajem i torowanie drogi dla dobrej woli we wzajemnych stosunkach. Byłoby wielką ulgą dla wszystkich, gdyby ta ożywcza reforma obyczaju nastąpiła jaknajszybciej.</u>
<u xml:id="u-29.46" who="#MinisterSprawWewnętrznychpPieracki">Mogę zapewnić, że administracja wyjdzie z całą gotowością na jej spotkanie i że społeczeństwo może zawsze liczyć na lojalną i płynącą z najlepszych pragnień jej służbę.</u>
<u xml:id="u-29.47" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. z R.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt więcej do głosu się nie zapisał. Udzielam głosu sprawozdawcy p. Sobolewskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#MarianSobolewski">Wysoki Senacie! W czasie dyskusji, która tu nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych się rozwinęła, padły niektóre zarzuty, które wymagają jeszcze pewnego wyjaśnienia, względnie pewnego sprostowania.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#MarianSobolewski">Zacznę od przemówienia p. senatora Makucha. Chcę mu zwrócić uwagę na pewne niekonsekwencje, jakie zaszły w jego oświadczeniu na komisji i na plenum. Na plenum Pan Senator mówił i twierdził, że idee komunistyczne nie mają gruntu wśród społeczeństwa ukraińskiego, na komisji zaś powiedział Pan, że społeczeństwo ukraińskie boryka się w ciężki sposób z bolszewizmem. Albo jedno jest prawdą, albo drugie. Ja sądzę, że raczej to oświadczenie Pańskie na komisji, że społeczeństwo ukraińskie jest w ciężkiej walce z bolszewizmem, odpowiada istocie rzeczy. Postaram się Panu to udowodnić, bo mamy dowody tej rozgałęzionej organizacji komunistycznej wśród społeczeństwa ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#MarianSobolewski">P. senator żalił się na t. zw. kordon sokalski i w czasie przemówienia podnosił Pan fakty z tamtego terenu, nie ze swojego terenu wyborczego, nie z 3 województw Małopolski wschodniej, ale głównie z terenu Wołynia i Polesia. Przed chwilą słyszeliśmy głos przedstawiciela ukraińskiej narodowości z tych okolic. Stoi on w sprzeczności z tem, co Pan mówił, żale Pana Senatora na rozwiązanie i na likwidację stu kilkudziesięciu spółdzielni na Wołyniu są nieuzasadnione, bo element ukraiński nie został tam pozbawiony dobroczynnych skutków działania tych spółdzielni. Pozwolę sobie przytoczyć kilka faktów, które odmiennie to zagadnienie przez Pana Senatora poruszone oświetlają. Rzeczywiście zlikwidowano na terenie województwa wołyńskiego 124 spółdzielni ukraińskich, a przy ich likwidacji aresztowano około 70 osób, w tem 53 za przynależność do Komunistycznej Partii Ukraińskiej, 4 za szpiegostwo na rzecz ościennego państwa, 3 za przynależność do ukraińskiej organizacji wojskowej, jedną za zdradę główną, 4 za przynależność do band dywersyjnych, zwykłych band rabunkowych. Aresztowanych 25 było członkami zarządów spółdzielni, a nawet ich założycielami i prezesami, 5 zajmowało wybitniejsze stanowiska w Ukraińskiej Partii Komunistycznej, jak np. Kohut Józef był w zarządzie Komunistycznej Partii na powiat włodzimierski, Fedoruk Ostap również był w zarządzie Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy na powiat włodzimierski, Okseniuk Piotr był prezesem powiatowego zarządu Komunistycznej Partii Ukraińskiej w Kowlu, Trofimuk Trofim był okręgowym sekretarzem Komunistycznej Partii Ukraińskiej w powiecie kowelskim, Ilczuk Paweł był sekretarzem powiatowego komitetu Selrobu w Łucku. Wśród aresztowanych część była już karana poprzednio za przynależność do partii komunistycznej, niejednokrotnie paroletniem więzieniem. Aresztowano tylko działaczy wybitniejszych, co do których niema najmniejszej wątpliwości, że należą do partii komunistycznej, natomiast sympatyków komunistycznych pozostawiono narazie w spokoju.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#MarianSobolewski">Wśród zlikwidowanych spółdzielni 19 jawnie abonowało bibułę komunistyczną i pod pozorem zebrań spółdzielczych urządzało zebrania polityczne o tendencjach antypaństwowych. Było to w 16 miejscowościach.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#MarianSobolewski">Tak wygląda, Panie Senatorze, rzeczywistość. Albo p. Senator minął się z prawdą, albo p. Senator został źle poinformowany, cytując te fakty, o których mówił.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#komentarz">(P. Horbaczewski: Do tego doprowadził p. Józewski. Minister Spraw Wewnętrznych.)</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#komentarz">(P. Pieracki: To nieprawda.)</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#MarianSobolewski">Tu p. Minister Pieracki już wspomniał, że te fakty, o których dziś mówił p. Woźnicki, są przedmiotem badań i w sądzie i w komisji sejmowej i niewątpliwie znajdą one pełne wyjaśnienie.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#MarianSobolewski">Jeszcze kilka słów tylko pod adresem p. s. Kłuszyńskiej. P. s. Kłuszyńska z wielkiem współczuciem tutaj i z wielkim tragizmem przedstawiła nam to, co się działo w duszy tej młodej robotnicy 18-letniej, która stawiała sobie pewne bardzo zasadnicze pytanie i nie znajdowała odpowiedzi na nie. Ja zupełnie rozumiem te uczucia, któremi kieruje się p. senatorka Kłuszyńska. Niedawno również jeden ze znajomych dyrektorów fabryki opowiadał mi, że w dzisiejszych ciężkich czasach, kiedy musi wypowiedzieć jakiemuś robotnikowi, to chwile te zalicza do najcięższych chwil w swojem życiu, dlatego, że ludzie na wiadomość o zwolnieniu z pracy poprostu mdleją. Niech Pani Senatorka nie myśli, że w szeregach naszych niema głębokiego zrozumienia i głębokiego współczucia dla tych właśnie objawów. A że mimo to sfery robotnicze, szczególnie na Śląsku, zachowują do dziś dnia spokój, to wymaga stwierdzenia ich wysokiego patriotyzmu i lojalizmu wobec Państwa Polskiego. Szczególnie u nas musi to odczucie być bardzo głębokie, gdyż mimo wszystko w naszem ręku leży możność częściowej przynajmniej ulgi w tem ciężkiem położeniu, w jakim się dzisiaj robotnicy polscy znajdują. Dlatego z całem zrozumieniem odnosimy się do tego ustępu przemówienia p. Ministra Spraw Wewnętrznych, który mówi o konieczności ingerowania Państwa w te zatargi i regulowania tych zatargów w imię interesu państwowego.</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#MarianSobolewski">W dyskusji jeszcze jeden szczegół wymaga z mojej strony pewnego oświetlenia. Pan senator Wasiutyński wspomniał nam tutaj o biurokracji, o swoich obawach, jakie żywi co do biurokracji polskiej, i jako wzór stawiał nam biurokrację francuską i biurokrację niemiecką. Niewątpliwie pod względem technicznym obie te biurokracje stoją z pewnością wyżej niż młoda, od kilkunastu lat zaledwie istniejąca biurokracja polska. Ale nie wiemy, czy specjalnie przytoczony przykład biurokracji niemieckiej jest w tym wypadku słuszny. Chciałbym p. sen. Wasiutyńskiego zapewnić, że jeżeliby w naszej biurokracji miał panować ten sam duch, jaki panował i panuje do dziś w biurokracji niemieckiej, to mielibyśmy przeciw temu najpoważniejsze zastrzeżenia. Stwierdzić musze, że mimo tej ciężkiej sytuacji gospodarczej, w jakiej się nasza biurokracja znalazła, my do niej pod względem jej pracowitości i ofiarności dla interesów Państwa mamy pełne uznanie i wyrażamy jej za to naszą wdzięczność.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja nad częścią 7 preliminarza: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, zakończona.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Proponuję Wysokiej Izbie odroczenie dyskusji nad częścią 8, ze względu na spóźniona porę, i przejście do dyskusji nad częścią 9 preliminarza, Ministerstwo Sprawiedliwości. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Wysoka Izba godzi się na mój wniosek. Nie słyszę sprzeciwu, uważam, że wniosek mój jest przyjęty.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Zanim przejdziemy do dalszej dyskusji, zarządzam przerwę na kwadrans.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Wznawiam posiedzenie. Przechodzimy do części 9 preliminarza budżetowego — Ministerstwo Sprawiedliwości. Głos ma sprawozdawca p. s. Żaczek.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#KazimierzZaczek">Wysoka Izbo! Preliminarz budżetowy Ministerstwa Sprawiedliwości na rok nadchodzący odgrywa w całokształcie budżetu państwowego na ten rok mniej więcej tę samą rolę finansową, jaką miał budżet Ministerstwa Sprawiedliwości w budżecie państwowym na rok bieżący.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#KazimierzZaczek">Stosunek budżetowy wydatków tego Ministerstwa do ogółu wydatków państwowych wynosi 4,15% — podobnie, jak w dwóch poprzednich okresach. Natomiast preliminarz dochodów jest przewidywany obecnie o 15% wyżej, niż to miało miejsce w budżecie roku bieżącego. Uzasadnione to jest z jednej strony unifikacją stawek opłat sądowych i pobieraniem tych opłat także w województwach południowych na rzecz budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, a nie na rzecz budżetu Ministerstwa Skarbu, jak to było dotychczas; z drugiej strony tłumaczy się to podwyższeniem dochodów z czynności egzekucyjnych — w związku z wprowadzeniem instytucji komorników sądowych na obszarze całego Państwa.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#KazimierzZaczek">Na skutek tego podwyższenia strony dochodów mniej więcej trzy czwarte wydatków budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, ściśle mówiąc 72,5% zarządu Sprawiedliwości pokryte będą własnemi dochodami. W roku bieżącym ten stosunek wynosi 61%, w roku ubiegłym tylko 34,5%. Ten konsekwentny wysiłek Ministerstwa w kierunku zrównoważenia budżetu zasługuje w dzisiejszych budżetowo tak niekorzystnych czasach na specjalne zaakcentowanie i uznanie.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#KazimierzZaczek">Uzasadniając przyjęcie budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, pragnąłbym zatrzymać się nieco dłużej na legislatywną działalnością Ministerstwa. Praca legislacyjna odbywa się u nas w bardzo intenesywnem tempie. Dwie na to składają się przyczyny. Pierwsza — to konieczność doprowadzenia do unifikacji ustawodawstw odrębnych, narzuconych nam przez zaborców. Usunięcie barier międzydzielnicowych w tej materii jest koniecznością naglącą, której pierwszorzędną doniosłość doceniać musimy, im głębiej zastanowimy się nad tym problemem. Wszak te obce ustawy wytworzyły poważne różnice w naszej kulturze prawnej, w całej naszej umysłowości, stwarzają czasem istotne trudności zasadniczego ujęcia zagadnień prawnych, politycznych i gospodarczych. Unifikacja ustawodawstwa dzięki wytężonej pracy departamentu legislacyjnego i Komisji Kodyfikacyjnej poczyniła w ostatnim czasie poważne kroki naprzód. Wszedł w życie szereg ustaw bardzo zasadniczych, z których największe znaczenie posiadają obowiązujące już dziś jednolite kodeksy: karny, postępowania karnego i kodeks postępowania cywilnego, dalej jednolite prawo czekowe, akcyjne, wekslowe.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#KazimierzZaczek">W tych jednolitych wielkich pracach kodyfikacyjnych znajdujemy wyraz studiów porównawczych nad dotychczasowemi prawami obowiązującemi w poszczególnych dzielnicach, widzimy w nich uwzględnienie doświadczeń praktycznych naszej judykatury, widzimy zrealizowanie nowoczesnych idei prawnych świata naukowego i sądowego. Z uznaniem też podkreślić należy, że w wymienionych kodeksach ważne miejsce zajmuje oryginalna polska myśl prawnicza, czyniąc z nich ustawy o wysokiej wartości i w wielu dziedzinach nadając im znaczenie wzorowe dla prac ustawodawczych państw współczesnych. Tak np. art. 113 naszego kodeksu karnego, uznający karalność nawoływania do wojny zaczepnej, jako norma zasadnicza i charakterystyczna dla naszych tendencyj, które zmierzają do zabezpieczenia pokoju światowego, staje się faktycznie wzorem dla całego świata w jego dążeniu do wyeliminowania wojny ze stosunków międzynarodowych. Świadczą o tem uchwały IV Międzynarodowej Konferencji Unifikacji Prawa Karnego, wyrażające myśl, zawartą w powołanym artykule naszego kodeksu.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#KazimierzZaczek">Przykładów zainteresowania się zagranicy naszemi pracami kodyfikacyjnemi możnaby przytaczać bardzo wiele. Wymieniam choćby obszerne studium prof. paryskiego wydziału prawa p. H. Kapitant'a, wyrażającego się w słowach pełnych uznania o pracach unifikacyjnych ustawodawstwa polskiego. Szwajcarskie sfery prawnicze, śledząc z zainteresowaniem rozwój naszych prac kodyfikacyjnych, wyrażają się o ich niezwykłej szybkości i wysokim poziomie z niekłamanym podziwem. Nawet niemiecki świat prawniczy i naukowy, interesujący się żywo unifikacją prawodawstwa polskiego, docenia w zupełności jego znaczenie wartościowe i pośpiesznie opracowuje niemiecki przekład naszego kodeksu karnego.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#KazimierzZaczek">Z opracowanych teraz wielkich prac kodyfikacyjnych wymieniam dalej znajdujący się obecnie na warsztacie Komisji Kodyfikacyjnej kodeks handlowy i prawo o zobowiązaniach. Termin ostateczny zakreśliła sobie komisja w tej dziedzinie na kwiecień 1934 r. Nie potrzebuję podkreślać, jak ogromne znaczenie będzie miała ta sprawa dla unifikacji pojęć prawnych i dla uporządkowania stosunków gospodarczych w Państwie.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#KazimierzZaczek">Czeka nas w niedługim czasie finalizacja prac nad unifikacją ustawy o postępowaniu niespornem, o prawie hipotecznem, majątkowem, małżeńskiem i opiekuńczem.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#KazimierzZaczek">Na dalszym planie, o ile chodzi o ostateczne ukończenie odnośnych prac, jest kodyfikacja prawa cywilnego, a więc tego przedmiotu, którego ujednostajnienie jest zadaniem i najtrudniejszem i najważniejszem. Bo przecież w prawie cywilnem chodzi o unormowanie życia osobistego jednostki, chodzi o rzeczy, które wypełniają treść codziennych przeżyć. Narzucone w poszczególnych dzielnicach normy prawa cywilnego wytworzyły odrębne poglądy etyczne, społeczne i ekonomiczne, które zżyły się z ogółem społeczeństwa, oparły się o tradycje i przyzwyczajenie. Przezwyciężenie tych trudności i stworzenie dzida unifikacji wymaga niewątpliwie najwięcej zdolności kodyfikatorskiej i twórczej — a tem samem i najwięcej czasu. Na to dzieło przeznaczone jest ostatnie 5-lecie programu prac Komisji Kodyfikacyjnej, t. j. okres 1934–1939.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#KazimierzZaczek">Oprócz potrzeby unifikacji wielkich dziedzin norm prawa publicznego i prywatnego, druga jest jeszcze przyczyna intensywności prac legislacyjnych w Polsce. Warunki życiowe, wśród których jesteśmy, ulegają szybkiej ewolucji. Zwłaszcza panujący od dłuższego czasu kryzys gospodarczy, postępujący rozwój stosunków prawnych międzynarodowych, wreszcie postęp techniczny jak radjo, film, lotnictwo, wytwarzają warunki, wymagające ustawowego ujęcia dziedzin żadnem prawem pisanem dotąd nie uregulowanych. Tem tłumaczy się długi szereg ustaw i rozporządzeń, które bardziej szczegółowo omówiłem na Komisji Skarbowo-Budżetowej, a które w roku 1932 opracowane były przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Wymagały te prace znacznego ze strony Ministerstwa wysiłku zasługującego na pełne uznanie.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#KazimierzZaczek">Ze szczególnym naciskiem pragnę podkreślić toczące się prace nad nową ustawą prasową. Po uchyleniu przez Sejm ustawy prasowej sprawy te załatwiane są obecnie na podstawie trzech zupełnie odmiennych przepisów b. państw zaborczych, w których nawet kompetencja władz sądowych i administracyjnych w tej materii jest odmienna. Ujednolicenie tej dziedziny należy niewątpliwie do najbardziej naglących spraw unifikacji ustawodawstwa.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#KazimierzZaczek">Wspomniane przezemnie nowe zasadnicze akty legislacyjne, a przedewszystkiem wprowadzenie kodeksu prawa i postępowania karnego, kodeksu procedury cywilnej i egzekucyjnej, oraz szereg zmian zasadniczych w prawie o ustroju sądów powszechnych, które spełniając postulat szybkiej unifikacji ustawodawczej, weszły w życie w ostatnim czasie, wymagały także w zakresie administracji sądowej obszernych prac organizacyjnych, zmierzających ku dostosowaniu się do nowych podstaw wymiaru sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#KazimierzZaczek">Te nowe podstawy polegają między innemi na wprowadzeniu w znacznie szerszym niż dotychczas zakresie sądownictwa jednoosobowego zarówno w sprawach karnych, jak i w sprawach cywilnych, przyczem zasadniczą nowość w tej dziedzinie stanowi wprowadzenie jednoosobowego orzekania także w instancji odwoławczej. Pozwala to osiągnąć większą sprawność wymiaru sprawiedliwości oraz lepsze użycie sił sędziowskich, absorbowanych dotychczas w składzie kompletów sądzących, orzekających kolegialnie.</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#KazimierzZaczek">Dalszem zasadniczem dla administracji sądowej posunięciem było wprowadzenie na całym obszarze Państwa jednolitych podstaw wymiaru kosztów sądowych i jednolitego sposobu ich uiszczania.</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#KazimierzZaczek">Wreszcie — rozwiązania prawnego domagała się sprawa sądowych organów egzekucyjnych. Kwestia ta o pierwszorzędnem znaczeniu gospodarczem i społecznem znalazła w prawie o sądowem postępowaniu egzekucyjnem rozwiązanie zgodne z wymaganiami administracji sądowej, gdyż egzekucja sądowa powierzona została komornikom sądowym, którzy jako urzędnicy państwowi, zachowując jednak znaczną samodzielność, będą podlegać ściślejszemu niż dotychczas nadzorowi władz sądowych.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#KazimierzZaczek">Tego rodzaju rozwiązanie przysporzy także odpowiedni dochód Skarbowi Państwa, gdyż część opłat za czynności egzekucyjne będzie odtąd wpływać na rzecz Skarbu.</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#KazimierzZaczek">Daleko idące, wielokrotnie już wspomniane unifikacyjne zmiany ustawodawstwa sądowego, znajdujące między innemi wyraz w znacznie rozszerzonem orzecznictwie jednoosobowem, pociągnęły za sobą konieczność zarządzeń organizacyjnych natury personalnej, mających na celu zapewnienie odpowiedniego doboru składu sędziowskiego. Przed Ministerstwem stanęło zadanie zapewnienia dla wysokiej funkcji wymiaru sprawiedliwości tylko sił najlepszych, wysoko wykwalifikowanych pod względem fachowym i moralnym. Potrzebne w tym kierunku zarządzenia personalne, które pociągnęły za sobą nieuniknione przeniesienia w stan spoczynku i translokację sędziów, dokonane zostały na podstawie rozporządzenia Prezydenta z dnia 23 sierpnia r. ub. Jednocześnie wydał Minister Sprawiedliwości okólnik, przypominający sędziom zakaz należenia do ugrupowań politycznych.</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#KazimierzZaczek">Te zarządzenia personalne Ministra Sprawiedliwości spotkały się na Komisji Skarbowo- Budżetowej z zarzutami dwojakiej natury:</u>
<u xml:id="u-33.18" who="#KazimierzZaczek">1) zarzucono Ministrowi, że czasowe zawieszenie nieusuwalności sędziowskiej było sprzeczne z odnośnym przepisem Konstytucji, 2) zgłoszono obiekcję, że przenoszenie sędziów w stan spoczynku miało w niektórych wypadkach charakter dyktowany względami na przekonania polityczne lub narodowość sędziów.</u>
<u xml:id="u-33.19" who="#KazimierzZaczek">Zarzut pierwszy nie wytrzymuje, zdaniem mojem, obiektywnej krytyki. Konstytucja wyraźnie przewiduje w art. 78 możność przeniesienia sędziego na inne miejsce lub w stan spoczynku, jeżeli zarządzenie takie wywołane jest zmianą w organizacji sądów.</u>
<u xml:id="u-33.20" who="#KazimierzZaczek">Otóż jest pytanie: czy wprowadzenie nowej procedury cywilnej, zawierającej tak wielkie zmiany organizacyjne, zmiany w sposobie orzecznictwa, nie było właśnie tą istotną okolicznością w Konstytucji przewidzianą? Niewątpliwie — tak.</u>
<u xml:id="u-33.21" who="#KazimierzZaczek">Niech mi wolno będzie powołać się w tym względzie na analogię z wprowadzeniem w życie w r. 1896 jednego z najdoskonalszych pomników ustawodawczych, austriackiego kodeksu procedury cywilnej, którego autorem jest najwybitniejszy może umysł prawniczy ubiegłego wieku i początków bieżącego stulecia, Franciszek Klein. Mimo analogicznych z naszemi przepisów konstytucyjnych co do nieusuwalności sędziów, podlegającej jednak czasowemu zawieszeniu w okresie organizacji sądów, przyznano wówczas ministrowi sprawiedliwości, równocześnie z wejściem w życie nowego kodeksu procedury cywilnej, prawo zarządzeń personalnych i translokacyjnych wobec sędziów i nie spotkało się to znikąd z zarzutami zasadniczej natury prawnej.</u>
<u xml:id="u-33.22" who="#KazimierzZaczek">Zarzut drugi, pomawiający Ministra o kierowanie się sympatiami względnie antypatiami politycznemi, trudno pogodzić z okólnikiem, zabraniającym sędziom brania aktywnego udziału w jakichkolwiek ugrupowaniach politycznych, a więc także tych, które politycznie stoją na gruncie ideologii obecnego Rządu. Postawienie apolityczności sędziów jako reguły leży niewątpliwie i w interesie sądownictwa jako całości i w interesie ludności poszukującej bezstronnego stosowania przepisów prawnych.</u>
<u xml:id="u-33.23" who="#KazimierzZaczek">Omawiając sprawy wymiaru sprawiedliwości, muszę zająć się problemem, który w ostatnim czasie wywołał ożywioną dyskusję, tak w prasie, jak w Izbach i na komisji. Mówię o problemie wprowadzonego w życie we wrześniu 1931 roku postępowania doraźnego. Instytucja wyjątkowych sądów doraźnych jest przewidziana w Konstytucji. Wprowadzenie tych sądów w życie jest uzasadnione niepokojącym stanem bezpieczeństwa, jaki został stwierdzony w rocznym okresie czasu od 1 września 1930 r. do 1 września 1931 r. Przestępczość, zwłaszcza o ile chodzi o rabunki, zabójstwa, podpalenia i szpiegostwa, przybrała w owym czasie ogromne rozmiary i z miesiąca na miesiąc zaczęła się gwałtownie wzmagać.</u>
<u xml:id="u-33.24" who="#KazimierzZaczek">Czy wprowadzenie postępowania doraźnego było celowe, na to znajdujemy odpowiedź w statystyce przestępstw podpadających pod sądy doraźne, a mianowicie gdy się porównuje roczny okres przed wprowadzeniem postępowania doraźnego z okresem rocznym po wprowadzeniu go. Zestawienie dokonane w tej materii wykazuje, że ilość przestępstw podpadających pod postępowanie doraźne, a dokonanych w okresie rocznym po wprowadzeniu tego postępowania procentowo znacznie maleje w stosunku do rocznego okresu poprzedzającego, chociaż przestępczość w dziedzinie zbrodni, nie podpadających pod postępowanie doraźne, niestety stale wzrasta. Cyfry te przemawiają na korzyść twierdzenia, że postępowanie doraźne ma znaczenie profilaktyczne i przez surową i szybką represję karną działa na przestępczość hamująco.</u>
<u xml:id="u-33.25" who="#KazimierzZaczek">W osiemnastomiesięcznym okresie obowiązywania sądownictwa doraźnego, to jest w czasie od 1 września 1931 do 1 lutego 1933 ilość zbrodni, podpadających pod sądy doraźne, wyniosła 5719. W tym samym czasie wydano wyroków sądów doraźnych tylko 169. Ilość spraw skierowanych do sądów doraźnych jest więc znikomo mała. Fakt ten dowodzi, jaką ostrożność zachowują prokuratorowie przy decydowaniu o postępowaniu doraźnem. Każdą sprawę rozważa się wpierw wszechstronnie co do stanu faktycznego przestępstwa i co do siły dowodów zebranych przeciw oskarżonemu. Tylko w wypadkach popełnienia najcięższych zbrodni, i to w wypadkach wykazujących maximum zwyrodnienia, a pozatem kiedy dowody winy są zupełnie pewne — kieruje się sprawę do sądu doraźnego. Najmniejsza w tym względzie wątpliwość lub skomplikowany stan faktyczny powoduje przekazanie jej do postępowania zwyczajnego.</u>
<u xml:id="u-33.26" who="#KazimierzZaczek">Dość szczegółowy pogląd na ostatni dział administracji sprawiedliwości, mianowicie na stan obecny więziennictwa w Polsce, zawiera sprawozdanie drukowane, znajdujące się w rękach Panów Senatorów. Zwalnia mnie to od powtarzania szczegółów. Ograniczę się więc do krótkiego podkreślenia spraw zasadniczych i charakterystycznych.</u>
<u xml:id="u-33.27" who="#KazimierzZaczek">Do takich należy sprawa szkolenia funkcjonariuszów więziennych. Wdrożona została gruntowna reorganizacja systemu szkolenia, zgodnie z postulatami nowego kodeksu karnego, według których punkt ciężkości przy wymiarze kary przenosi się z wyrokowania na samo jej wykonanie.</u>
<u xml:id="u-33.28" who="#KazimierzZaczek">Kodeks karny z roku 1932 zna tylko dwie zasadnicze kary pozbawienia wolności: więzienie i areszt; rygory więzienne należy więc stosować nie tylko do rodzaju przestępstwa i orzeczonej za nie kary, ale przedewszystkiem do indywidualnych cech charakteru więźnia, co wymaga nader światłych wykonawców kary, rozumiejących swe zadania.</u>
<u xml:id="u-33.29" who="#KazimierzZaczek">Z tych względów opracowuje się projekt stworzenia uczelni o szerszym zakresie nauczania niż w Szkole Centralnej, z uwzględnieniem nowych kierunków polityki kryminalnej, ustawodawstwa karnego i polityki penitencjarnej oraz stworzenia przy niej instytucyj pomocniczych w postaci laboratoriów naukowego badania przestępcy i przestępczości, muzeum i archiwum penitencjarnego i t. p.</u>
<u xml:id="u-33.30" who="#KazimierzZaczek">Opieka moralna nad więźniami, zwłaszcza o ile chodzi o małoletnich, stara się o wprowadzenie nowoczesnych zasad penitencjarnych. Stopniowo wprowadza się t. zw. system progresywny. Według tego systemu, którego myślą przewodnią jest, że los każdego więźnia oddaje się w jego własne ręce, odbywają karę więźniowie skazani na karę pozbawienia wolności ponad trzy lata. Więzień, w miarę okazywanej poprawy, pilności w nauce i pracy, przechodzi do coraz wyższej klasy, gdzie korzysta z coraz większego zakresu ulg i przywilejów, a w końcu, po dojściu do ostatniej trzeciej klasy może uzyskać zwolnienie przedterminowe. Nad realizacją systemu progresywnego wraz z administracją więzienną czuwają nauczyciele więzień, do których obowiązków należy przedewszystkiem dokładne zapoznanie się z osobowością więźnia i ustalenie, w zależności od tego, metod postępowania z nim. Obowiązki oddziałowych w pomieszczeniach, zajętych przez więźniów, odbywających karę według zasad systemu progresywnego, są powierzane specjalnie w tym celu przyjmowanym strażnikom więziennym z kwalifikacjami nauczycielskiemi.</u>
<u xml:id="u-33.31" who="#KazimierzZaczek">Stwierdzić należy pomyślniejsze niż dotąd wyniki opieki lekarskiej wśród więźniów. Znajduje to wyraz w zmniejszonej i zmniejszającej się stale śmiertelności wśród więźniów. W roku 1925 liczba zgonów wynosiła 439, co stanowiło 4,9% śmiertelności wśród chorych. W roku 1932 zgonów było 182, co stanowi niecałe 1,5% chorych.</u>
<u xml:id="u-33.32" who="#KazimierzZaczek">Z punktu widzenia interesów życia gospodarczego w tej dziedzinie podkreślić muszę spełnienie postulatów sfer rzemieślniczych, mianowicie znaczne zmniejszenie produkcji więziennej. Aby nie wytwarzać konkurencji wolnemu rynkowi, warsztaty więzienne ograniczyły swą wytwórczość do zaspakajania potrzeb więziennictwa i sądownictwa. Ogólna wartość produkcji tych warsztatów za pierwsze półrocze bieżącego roku budżetowego wyniosła 2.267.345 zł, z czego na potrzeby samego więziennictwa przypada około półtora miliona zł.</u>
<u xml:id="u-33.33" who="#KazimierzZaczek">Warsztaty więzienne zostały zorganizowane z zysków osiągniętych przez działy pracy więzień. Skarb Państwa z sum budżetowych nie łoży wcale na rozwój warsztatów więziennych. Przeciwnie, z tytułu produkcji więziennej Skarb Państwa otrzymuje zwrot kosztów utrzymania za zatrudnionych dochodowo więźniów i 40% czystych zysków, osiągniętych z całkowitej wytwórczości więziennej.</u>
<u xml:id="u-33.34" who="#KazimierzZaczek">Bilans warsztatów więziennych za rok 1931/32 zamyka się majątkiem w sumie 12.023.965 zł, zaś plan finansowo-gospodarczy przewiduje nadwyżkę wpływów nad rozchodami w kwocie netto 437.100 zł, która uwidoczniona jest w preliminarzu dochodów Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-33.35" who="#KazimierzZaczek">Wysoka Izbo! Ściśle budżetową, cyfrową stronę budżetu Sprawiedliwości i jego rolę w budżecie państwowym miałem zaszczyt przedstawić już na wstępie sprawozdania. Obecnie stwierdzam tylko, że na Komisji Skarbowo-Budżetowej suma ogólna dochodów tego preliminarza ustalona została na kwotę 73.474.700 zł, zaś suma wydatków na kwotę 101.353.200 zł. W tych wydatkach główną rubrykę stanowią wydatki osobowe, stanowią mianowicie 73% preliminarza wydatków.</u>
<u xml:id="u-33.36" who="#KazimierzZaczek">Imieniem Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę:</u>
<u xml:id="u-33.37" who="#KazimierzZaczek">Wysoki Senat raczy uchwalić część 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości — preliminarza budżetowego na rok 1933/34 w brzmieniu uchwalonem przez Sejm bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma Minister Sprawiedliwości, p. Michałowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Wysoka Izbo! Krytyka, gdy pozostaje na gruncie rzeczowym i ożywiona jest dążeniem do prawdy, daje wyniki dodatnie dla dziedziny tworzenia, dla pracy pozytywnej i wtedy jest wysoce pożądana ze względu na swój współtwórczy charakter. Znacznie niższą wartość posiada krytyka, podjęta nie ze względu na rzecz, o którą chodzi, lecz z intencją uboczną, jak to: walki personalnej, chorobliwej ambicji własnej, żądzy władzy i t. p. W gruncie rzeczy nie jest to już krytyka, lecz walka pod pozorem krytyki. Ale konieczność zachowania pozoru, osłonienia się płaszczykiem krytycznej postawy, sprawia, że tu i owdzie, w stopniu mniejszym lub większym, można wyłuskać ziarenka słuszności, odnaleźć źdźbło prawdy. Najgorszym jednak, bo absolutnie bezwartościowym rodzajem stosunku do obcej twórczości, do pracy innego człowieka, jest negacja — nic — krom przeczenia. Zaprzeczenie ma to do siebie, że niszczy, nic wzajem nie dając, że niweczy pracę obcą, nie siląc się nawet na wskazanie błędów tej pracy; pozbawione wszelkich znamion pozytywnego wysiłku, pozostawia po sobie próżnię.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Stosunek opozycji do pracy Rządu posiada, niestety, wszelkie znamiona negacji. W gorączkowym rozpędzie walki pragnie opozycja zniweczyć wszystko, co jest dziełem Rządu, zniszczyć każdą jego pracę, zmarnować każdy jego wysiłek. I nie baczy przytem i nie rozróżnia, czy chodzi o rzecz słuszną, czy nie, o dzieło pożyteczne, czy szkodliwe.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Za podstawę oceny wystarczy założenie, że wszystko jest złe, gdy Rząd to czyni. Gdyby opozycja sama była u steru rządów, czyniłaby może po wielekroć to samo i tak samo, ale wówczas to, co jest teraz złe, okrzyczanoby jako znakomite, wybitne, jedynie dobre. Staje się wtedy jasne, do czego walka ta zmierza; celem tych niszczycielskich zakusów jest nie interes Państwa, lecz posunięcia partyj. Bo nie projektuje się innego rozwiązania, nie otwiera nowych widnokręgów, a na ciężki trud Rządu nie odpowiada się poważną pracą własną.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Szanowni Panowie Senatorowie! Kiedy w roku ubiegłym roztaczałem przed Panami obraz najbliższych prac, jakie czekają zarząd sprawiedliwości, nie przypuszczałem, że w tak krótkim stosunkowo czasie zdołam te plany przekształcić w fakty, że te snucia, z dobrego zamiaru płynące, staną się tak prędko rzeczywistością, wrytą w byt obiektywny naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Oto w ciągu 6 miesięcy, jakie upłynęły od chwili uchwalenia pełnomocnictw do chwili zebrania się ciał ustawodawczych, zrealizowano kodyfikacje tak zasadnicze i tak rozległe, jak kodeks karny, postępowanie egzekucyjne i ordynacja adwokacka. Wspominam tu tylko o pracach fundamentalnych, na uboczu pozostawiając unormowanie spraw tak trudnych, tak ważnych i doniosłych, jak organizacja zespołu pracowników więziennych, nowelizacja procedur i ustroju sądów, oraz szereg dekretów gospodarczych, mających doniosłe znaczenie dla bieżącej chwili.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Nie wiem, czy gdziekolwiek i kiedykolwiek przykład analogiczny znaleźćby można. Ale wiem, że to, co się stało, jest rzeczą dla Polski wielkiego znaczenia, jest próbą sprecyzowania jutra wielu pokoleń, jest wysiłkiem wykuwania przyszłości Państwa w surowej bryle naszej teraźniejszości. Wiem także, że tej pracy nie możnaby było dokonać ani tak szybko, ani tak sprawnie, gdyby nie zaufanie okazane Rządowi przez ciała prawodawcze, przez uchwalenie dlań pełnomocnictw oraz gdyby nie gorliwa pomoc i praca, jaką nasze prawnictwo, a w szczególności członkowie Departamentu Ustawodawczego Ministerstwa, w dzieło to włożyli. Wspominam o tem, aby uwadze Wysokie Izby poddać z jednej strony niewątpliwe zdobycze, które przyniósł ostatni rok pracy Rządu nad zagadnieniami zarządu sprawiedliwości i unifikacji prawnej, z drugiej zaś strony wykazać, jak szkodliwą, jałową i zazdrosną postawę zajęła opozycja wobec tych niewątpliwych sukcesów ubiegłego roku.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Więc proszę Panów, weźmy dla przykładu kodyfikację prawa karnego, dokonaną dekretami Prezydenta z 11 lipca 1932 r. Rzecz sama mówi za siebie. To nie drobna ustawa, to nie jest jakiś fragmencik o znaczeniu partykularnem, o charakterze przejściowym. Jedenaście lat trudziły się nad tem dziełem najlepsze nasze siły prawnicze, zebrane w Komisji Kodyfikacyjnej. Jedenaście lat żmudnych prac przygotowawczych, rozległych studiów naukowych, wszechstronnych dyskusyj! Wszystko, co Polska miała najlepszego w dziedzinie znajomości teoretycznej lub praktycznej zagadnień prawa karnego, brało udział w tej pracy, której część największą i najistotniejszą należy zawdzięczać rzetelnej wiedzy i niestrudzonej energii prof. Juliusza Makarewicza i prof. Wacława Makowkiego. Wyrażając z tego miejsca ich pracy najwyższe uznanie — do czego niewątpliwie przyłączy się cała Wysoka Izba — sądzę, że spełnimy tylko prosty nasz obowiązek wobec tych współtwórców Polskiego Kodeksu Karnego. Kiedy więc we wrześniu 1931 r. Komisja Kodyfikacyjna pracę swą ukończyła i złożyła Ministerstwu gotowy projekt, powołałem do życia w łonie Ministerstwa z niewielu osób złożoną komisję, aby zajęła się realizacją projektu. Chodziło o zbadanie projektu pod kątem widzenia warunków naszej rzeczywistości, praktycznych możliwości jego wprowadzenia w życie. Rok prawie zajęta była ta komisja nieprzerwanie pracą realizacyjną, w której starała się pilnie strzec projektu przed jakimkolwiek spaczeniem jego tendencyj lub skrzywieniem jego zasadniczych linij przewodnich. I wreszcie udało się projekt zrealizować, dając Państwu rodzimy kodeks karny — twór własnej myśli, dzieło polskiego ducha, wynik troski o zdrowie moralne Narodu Polskiego. Po czternastu latach samodzielnego bytu wskrzeszonej państwowości polskiej zerwaliśmy wreszcie z kodeksami rosyjskiemi, niemieckiemi, austriackiemi, jak złe echo tyle lat rozlegającemi się po naszych sądach, panoszącemi się w naszem życiu. Jeżeli Panowie połączą tę kodyfikację prawa karnego z dokonaną już unifikacją procesu karnego, który musiał być zresztą częściowo zreformowany w związku ze zmianą prawa materialnego, to oczywistem się stanie, że dokonano gruntownej odnowy całokształtu prawodawstwa karnego i że cała zasługa tej doniosłej reformy należy się niepodzielnie rządom, kierowanym twórczą myślą Marszałka Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">I jakiż stosunek zajęła nasza opozycja wobec tego dzieła, tak dla Państwa niezbędnego i ważnego, tak długo, pracowicie i wszechstronnie przygotowywanego? Oto złożyła wniosek, aby Kodeks Karny polski uchylić i w jego miejsce przywrócić kodeksy rosyjski, austriacki i niemiecki! Zniszczyć dzieło własne, zniweczyć polski kodeks i w dalszym ciągu poddać Państwo Polskie rządom obcych, zaborczych ustaw karnych. Taka jest siła nienawiści, że woli kark posłuszny giąć przed prawem obcem, niżeli poddać się porządkowi, gruntowanemu przez Rząd własny!</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Proszę Panów! Gdyby szło o różnicę poglądów, w takim razie stanęlibyśmy przed projektem, który zawierałby konkretne propozycje co do zmiany takiego lub innego przepisu nowego kodeksu. Wszak kodeks karny normuje przecież tak rozległe i tak zasadnicze zagadnienia życia prywatnego, zawodowego, społecznego i państwowego, że w prawodawczem ujęciu tych zagadnień musi być z natury rzeczy wiele różnic i sporów. Ale takiego projektu opozycja nie wniosła, nie umiała się zdobyć na przeciwstawienie swojej własnej pozytywnej myśli, zagrodziła jeno drogę wszelkiej treści i myśli pozbawioną negacją. W zacietrzewieniu walki o władzę zapomniała już snadź opozycja nasza dawno o Państwie i swoich względem niego obowiązkach, a wielkiej wieloletniej pracy najlepszych fachowców nie przeciwstawiono literalnie nic. Krótko, bez wszelkich motywów, powiedziano — zniszczyć.</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">A teraz, Wysoka Izbo, przejdę do omówienia, jak wykonane zostały inne plany i zamiary, które wytknąłem sobie. Oczywiście, zbyt krótki czas upłynął na to, aby móc ocenić wyniki przeprowadzonych reform, sprawdzić ich życiową wartość. Sama jednak potrzeba tych reform nie była przez nikogo kwestionowana. Świadomość bowiem konieczności gruntownej odnowy naszego życia sądowego była powszechna. Truizmem stały się już powtarzające się raz po raz skargi na niesprawność organizacji sądowej, przewlekłość postępowania, nadmierny formalizm procedury, zaległości w załatwianiu spraw, chaos i rozbieżność w prawodawstwie, a co za tem idzie — i w orzecznictwie.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Mimo wyjątkowo niesprzyjających warunków ekonomicznych, wywołanych ciężkim kryzysem powszechnym, podjąłem jednak starania, aby w miarę możności braki te usunąć lub conajmniej ostrze ich jak najbardziej stępić.</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">W tym celu podjąłem reformę przepisów procesowych — zarówno karnych, już obowiązujących od połowy 1929 r., jak i cywilnych, które wejść miały w życie z początkiem bieżącego roku. Chodziło mi o pewne uproszczenie postępowania sądowego, które naprawdę jest może nadmiernie najeżone formalnościami, zbyt rozwinięte w szczegółach, a w każdym razie doprowadzało w naszych warunkach do takiej przewlekłości procesowej, że zaległości w sądach musiały z dnia na dzień rosnąć. Główną tedy treścią tych reform było rozszerzenie orzekania jednoosobowego. Nie tu miejsce na szeroką dyskusję teoretyczną co do wartości systemu kolegialnego i jednostkowego orzekania. W doktrynie zgromadzono już dawno cały arsenał argumentów, przemawiających za jednym i drugim systemem, opinie w tej materii są niejednolite, świat prawniczy podzielony jest w tym względzie na dwa obozy. Zapewne, jak każde dzieło ludzkie, każdy z tych systemów ma swoje braki i zalety, żaden z nich nie jest systemem idealnym, a o wartości jednego lub drugiego decyduje raczej żywy czynnik ludzki, który go wciela w czyn, aniżeli wartości abstrakcyjne samej konstrukcji. Jedno wszakże jest pewne. System orzekania jednoosobowego pozwala znacznie łatwiej opanować ilościową stronę działalności sądowej, sprzyja szybszemu tempu wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli, przyjąwszy ten system orzekania, rozciągniemy go tylko na sprawy prostsze, przekazując zawilsze i poważniejsze rozpoznaniu kolegialnemu, wówczas zbliżymy się do celu szybkiego wymiaru sprawiedliwości, zmniejszamy nagromadzone zaległości, nie narażając przytem na szwank jakości orzecznictwa i jego poziomu wewnętrznego.</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Na tę pośrednią, kompromisową drogę wkroczyło ostatnio prawodawstwo sądowe. Zasada jednoosobowego orzekania w sprawach prostszych, sąd kolegialny w sprawach trudniejszych. Aby trudne i z natury rzeczy sztywne nieco kryteria prostoty i zawiłości sprawy nieco upłynnić, uczynić bardziej elastycznemi, skorygowaliśmy je zasadą, pozwalającą na przekazywanie kolegialnemu sądowi sprawy, należącej w zasadzie do sędziego jednostkowego, jeżeli okaże się ona w tym lub innym przypadku konkretnym bardziej zawiłą i wymagającą wyświetlenia w szerszem gronie kompletu sędziowskiego. Mam nadzieję, że reformy te będą owocne, że, bez uszczerbku dla wartości orzecznictwa, przyczynią się one do złagodzenia bolączki przewlekłości i powolności postępowania, która trapi sądownictwo nasze od początku jego działalności.</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Tą samą tendencją do uproszczenia form organizacji i działalności sądów, ich usprawnienia i zracjonalizowania, podyktowane były reformy, wprowadzone w zakresie ustroju sądów oraz regulaminów sądowych. Ze wszystkich tych prac prawodawczych wyczytać można jedno wspólne dążenie do uproszczenia i usprawnienia sadownictwa, do oparcia całego tego tak rozległego aparatu na zasadach działania ekonomicznego, szybkiego i odpowiedzialnego.</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Pod tym kątem widzenia przeprowadziłem zbadanie rozleglej domeny prawodawstwa, normującego ustrój sądów i strukturę jego biurowości. Wyniki tych badań i dążeń zawarte są w zeszłorocznej noweli do prawa o ustroju sądów powszechnych oraz w nowych regulaminach ogólnych, karnych, cywilnych, prokuratorskich i Sądu Najwyższego.</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Tak rozległa i w głąb sądownictwa sięgająca reforma wymagała oczywiście pewnych przesunięć personalnych, bez nich bowiem nie byłaby wogóle możliwa do przeprowadzenia. Zmiany organizacyjne zarówno strukturalne, jak zwłaszcza funkcjonalne, musiały z natury rzeczy pociągnąć za sobą ruch personalny, gdyż inaczej zawisłyby w powietrzu, nie znajdując oparcia w czynniku wykonawczym. Tem tłumaczy się bardzo krótki zresztą, bo dwumiesięczny okres zawieszenia nieusuwalności sędziowskiej, wprowadzony dekretem z dnia 23 sierpnia 1932 r.</u>
<u xml:id="u-35.16" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Starałem się skreślić przed Panami w formie szkicowej obraz trudności, z jakimi walczy Ministerstwo w swej działalności, oraz przedstawić Panom środki, przy których pomocy staramy się trudności te zwalczyć i sądownictwo wprowadzić na drogę ciągłych ulepszeń i po myślnego rozwoju. Wierzajcie mi Panowie, że ta praca, mimo że niepozorna, mimo, że mało szerokiemu ogółowi znana, była i bardzo żmudna i naprawdę ciernista. I znowu powiem: nie twierdzę, żeśmy ją zrobili najlepiej, że cel już został osiągnięty, że wszystkie braki przestały istnieć. Ale bądź co bądź uczyniliśmy coś w odniesieniu do sytuacji, która zdawna wołała o naprawę, która, według ogólnego mniemania, wymagała środków ratunku.</u>
<u xml:id="u-35.17" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">W tem miejscu może warto jest znowu zastanowić się nad postawą opozycji wobec przedstawionych prac szerokiej reformy sądownictwa. Czy ktokolwiek na wewnętrznie związaną całość tych prac i ich cele zwrócił uwagę, poddał je jakiejkolwiek krytyce, przeciwstawił im jakieś inne propozycje, nowe projekty? Nic podobnego! Cała ta reforma, doniosła i w głąb naszej organizacji sądowej sięgająca, przeszła bez echa, nie spotkała się ani z rzeczową krytyką, ani z odmiennem zdaniem, ani z jakimikolwiek projektami zmian. Z reformy sądownictwa, zakrojonej na szeroką skalę, znów uczyniono materiał agitacyjny z takiemi hasłami na froncie, jak „Pogwałcenie niezawisłości sędziowskiej”, „Rugi polityczne w sądownictwie”. Potem przyszły wnioski prawodawcze, których jedyną treścią było uchylić wszystko, co zrealizowano, zniszczyć wszystko, co zostało zrobione, zburzyć każdą, choćby racjonalną reformę, która została przeprowadzona. Ani jednej myśli twórczej, żadnego projektu pozytywnego, same tylko negacje i zapędy burzycielskie.</u>
<u xml:id="u-35.18" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Zarówno w czasie obrad komisyjnych, jak i w dyskusji plenarnej w Sejmie, starałem się przeciwstawić tym nieodpowiedzialnym i zgubnym dla dobra Państwa negacjom argumenty rzeczowe i motywy pozytywne. Zgóry spodziewałem się, że na tę konkretną i pozytywną argumentację nie otrzymam innej odpowiedzi, jak znowu gołosłowne zarzuty i demagogiczne frazesy. Ale ponad donośnemi choć pustemi głosami opozycji chciałem w ten sposób dotrzeć do opinii publicznej, do samego społeczeństwa, ufny w jego zdrowy instynkt i trzeźwy rozsądek, chciałem w ten sposób do bałamuconych próżnemi hasłami szerokich rzesz społeczeństwa polskiego przemówić słowem dobrej intencji i rzetelnej prawdy. Jestem głęboko przekonany, że społeczeństwo przejrzało grę opozycji i, czyniąc wybór między odpowiedzialnym czynem, z troski o dobro naszej państwowości poczętym, a nieodpowiedzialnym frazesem, mającym swe źródło w partyjnych interesach i walce o władzę, zrozumie znaczenie dokonanych prac i przeprowadzonych reform i z uznaniem je powita. Bo walor frazesu i hasła może być tylko chwilowy, przejściowym nastrojem poparty, ale zwycięstwo trwałe należy do czynu, do twórczego wysiłku, który poparcie czerpie z rozsądku i doświadczenia.</u>
<u xml:id="u-35.19" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Jeżeli poświęciłem dość dużo miejsca stosunkowi opozycji do poczynań Rządu w jego działalności ogólnej, nie mogę nie podkreślić tutaj jeszcze jednego z przejawów tego samego ustosunkowania się opozycji nawet do poszczególnych faktów — i to faktów tej natury, które same przez się nie mogą stanowić tła do dyskusji w ciałach ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-35.20" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Oto mianowicie dwaj przedstawiciele opozycji w Senacie uznali za możliwe, przyzwoite i dopuszczalne poruszyć sprawę zabójstwa ś. p. Hołówki na podstawie oszczerczej insynuacji, wiadomo dlaczego i skąd pochodzącej, a podanej w prasie obcego państwa z wyraźną chęcią zohydzenia organów władz bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, pomimo, że insynuacje te, powtórzone na łamach niektórych organów prasy krajowej, właśnie ze względu na ich rozmyślną i tendencyjną kłamliwość, uległy konfiskacie, i nie bacząc na to, że w sprawie tej toczy się jeszcze normalne śledztwo sądowe, które, nic nie tając, w swym wyniku doprowadzi do postawienia sprawców mordu przed właściwym sądem.</u>
<u xml:id="u-35.21" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Nie zwracając uwagi na to stałe i zasadnicze negowanie naszej pracy przez opozycję, iść będziemy dalej po drodze stopniowego wprowadzania i gruntowania ładu prawnego w Państwie. Pomimo ogromu prac, jakie już zostały przeprowadzone w tym zakresie, pozostaje tu jeszcze wiele do zrobienia.</u>
<u xml:id="u-35.22" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Z prac najbliższych wymienić warto projekt ustawy prasowej, który przed kilku tygodniami na podstawie uchwały Rządu skierowałem na drogę prawodawczą. Dziedzina to zdawna dojrzała do unifikacji, po zniszczeniu próby jej ujęcia w 1927 r. pilnie domagająca się załatwienia. Potrzeba ta jest tem pilniejsza, że po unifikacji prawa karnego fragmenty dzielnicowych przepisów prasowych wiszą, jako pozostałości i resztki dawnych ustaw, kodeksów i procedur. Odbija się to ujemnie na działalności władz administracyjnych i sądów, jak również hamuje swobodny rozwój prasy i rozpowszechnianie myśli drukowanej.</u>
<u xml:id="u-35.23" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Stopniowo też dążyć będę do zastąpienia fragmentarycznych dzielnicowych ustaw karnych specjalnych przepisami polskiemi, aby pozostałe jeszcze resztki trójzaborowości prawnej zlikwidować w tym zakresie bez wszelkiej reszty. Z pośród przygotowywanych w tym względzie projektów wymienię jeden, który już jest opracowany przez Ministerstwo i w niedługim czasie będzie mógł być przekształcony w ustawę. Mam na myśli dziedzinę t. zw. defraudacyj polnych i leśnych, która, nieunormowana w kodeksie karnym i prawie o wykroczeniach, stać się musi przedmiotem osobnej ustawy.</u>
<u xml:id="u-35.24" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Po unifikacji prawodawstwa karnego, po wprowadzeniu jednolitej procedury cywilnej i prawa egzekucyjnego, musimy skupić wszystkie wysiłki nasze w kierunku przeprowadzenia kodyfikacji prawa cywilnego i handlowego. Pracami temi zajęta jest intensywnie w tej chwili Komisja Kodyfikacyjna, której Prezydent poświęcił całkowicie swój czas i trud dla kierownictwa temi pracami. Kolejno więc oczekiwać możemy w ciągu najbliższych 2 lat ukończenia projektów ustawy notarialnej i ustawy o spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością, kodyfikacji prawa o zobowiązaniach oraz kodeksu handlowego. Dla obrotu gospodarczego, najdotkliwiej dotąd odczuwającego przepaście dzielnicowych praw, unifikacja dziedziny prawa handlowego i zobowiązaniowego oraz prawnych ram tak rozpowszechnionych spółek z ograniczoną odpowiedzialnością stanowić będzie ogromną ulgę i ułatwienie. Dlatego też będę kierował wszystkie moje siły ku szybkiemu możliwie zrealizowaniu tych projektów, aby i tak trudnemu dzisiaj położeniu gospodarczemu nie stawiać zbędnych przeszkód ze strony prawodawstwa, którego zadaniem powinno być przecież ułatwianie i popieranie tego obrotu.</u>
<u xml:id="u-35.25" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Proszę Panów! Świadom jestem tego, że same ustawy, choćby najdoskonalsze i najbardziej przewidujące, mogą szwankować w praktycznem zastosowaniu, jeśli wykonanie nowych praw pozbawione będzie czujnej opieki ze strony wymiaru sprawiedliwości i bacznej uwagi oraz poparcia ze strony zarządu sprawiedliwości. Dotychczasowe dzieje wysiłku naszego sądownictwa pozwalają zasadnie wierzyć, że magistratura nasza tchnie w abstrakcyjny szkielet nowych praw ożywczy prąd życia, że literę polskiego prawa wypełni naszą rzeczywistością, a rzeczywistość polską przesyci rodzimą myślą i poczuciem prawnem. Będzie mojem usilnem dążeniem, aby tę pracę i działalność sądom ułatwić wszelkiemi środkami, jakimi Ministerstwo rozporządza.</u>
<u xml:id="u-35.26" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">W celu zapewnienia sprawności i jedności w działalności policji w zakresie dochodzenia przestępstw, wydana będzie specjalna instrukcja dla policji. Stanowić ona będzie jakby vademecum każdego funkcjonariusza policyjnego, od którego trudno wymagać źródłowej znajomości prawodawstwa karnego i umiejętności prawniczej wykładni. Otrzyma więc do ręki jasne i popularnie ujęte wskazówki, jak postąpić ma i co uczynić powinien w wykonaniu swych obowiązków w zakresie ścigania przestępstw.</u>
<u xml:id="u-35.27" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Drugiem zamierzeniem natury ogólnej, dążącem do zapewnienia sprawnego wykonania nowych praw, są przedsięwzięte już przez Ministerstwo prace nad księgami wzorów i formularzy do postępowania cywilnego i karnego. Przyzwyczajenia dzielnicowe są niestety tak silne, że dotychczas wygląd akt, forma orzeczeń i zarządzeń są w każdej dzielnicy różne. Jest rzeczą ważną z wielu względów, aby ujednostajnić zewnętrzną także formę akt sądowych. Osiągnięcie tego celu możliwe jest właśnie przez opracowanie akt wzorowych, na których w następstwie praktyka będzie mogła opierać się.</u>
<u xml:id="u-35.28" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Do tego samego działu wykonawczego zaliczyć należy wreszcie prace, podjęte celem przystosowania więziennictwa do nowego kodeksu karnego. O ile w zakresie kar zasadniczych, kodeksem przewidzianych, to przystosowanie było dość łatwe i już zostało przeprowadzone, o tyle, gdy chodzi o środki penitencjarne, stosowane wobec nieletnich, a zwłaszcza o t. zw. środki zabezpieczające, stajemy wobec szeregu nowych potrzeb i wymagań. Będę czynił usilne starania, aby stopniowo, w miarę rozporządzalnych środków, uzupełniać naszą organizację penitencjarną nowemi rodzajami zakładów, przewidzianemi w naszym kodeksie. Pracę tę rozpocznę od organizacji domów poprawczych dla nieletnich, aby przedewszystkiem młodzież uchronić przed moralnym upadkiem, jaki grozi jej na drodze przestępstwa, i w zakresie postępowania z nieletnimi wypełnić program środków wychowawczych i poprawczych, jaki w tym względzie przewiduje kodeks.</u>
<u xml:id="u-35.29" who="#MinisterSprawiedliwościpMichałowski">Wysoka Izbo! Zbyt szczegółowe i dokładne były dane, które o działalności Ministerstwa Sprawiedliwości zgromadził i przedstawił Panom sprawozdawca budżetu, p. senator Żaczek, aby zachodziła potrzeba powracania do tych samych tematów. Dobiegając kresu tych uwag, któremi chciałem się podzielić z Wysokim Senatem, pragnę zaznaczyć raz jeszcze to, co wypełniło treść i intencję mego przemówienia. W pracy swej liczę się wyłącznie z potrzebą Państwa, jako całości. Skądkolwiek przyjdzie krytyka rzeczowa, uwaga pozytywna, rada, dobro publiczne mająca na względzie, przyjmę ją z zadowoleniem i wielką wdzięcznością, rozważając ją najsumienniej. Ale z całą energią i stanowczością odpierać będę ataki, które, niebaczne dobra ogólnego i interesu publicznego, dążą jedynie do podważenia podjętego wysiłku i zniszczenia dokonanej pracy. Słowu rozsądnemu i krytyce ideowej pozwolę się przekonać i chętnie dam posłuch, ale frazesem demagogicznym i nieodpowiedzialnem hasłem nikt mnie ani nie przekona, ani nie pokona.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Seyda.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#MarianSeyda">Wysoka Izbo! Nie zamierzam na tem miejscu powracać szczegółowo do uwag, wypowiedzianych w Komisji Budżetowej o nadmiernem tempie działalności ustawodawczej, ściśle mówiąc, o nadmiernem tempie dekretowania ustawodawczego, co powoduje, że obok niewątpliwie przepisów bardzo wartościowych znajdują się przepisy prawne niedostatecznie przemyślane, niedostatecznie skonfrontowane z życiem, i co powoduje jeszcze jedną rzecz, mianowicie że ta mnogość wielkich ważnych ustaw uniemożliwia, a przynajmniej utrudnia pogłębienie ich, wniknięcie w nie dostatecznie głębokie tym, którzy są powołani do ich stosowania. Tak samo nie będę powracał szczegółowiej do uwag, wypowiedzianych w Komisji Budżetowej na temat procedury cywilnej i karnej, a w szczególności praktyki w tych dziedzinach, na której zbyt jednostronnie zaciężył wzgląd oszczędnościowy, co bardzo utrudnia stronom obronę. Stąd mnożą się z dnia na dzień utyskiwania i skargi na naszą procedurę w praktyce, mnożą się skargi, które nie przyczyniają się do tego, ażeby podnosić powagę sądownictwa naszego.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#MarianSeyda">Jednakowoż stokroć więcej od tych skarg, żalów i niezadowoleń szkodzą powadze sądownictwa naszego rugi sędziów, stosowane na wielką skalę w celach politycznych; szkodzi dalej tworzenie specjalnych zespołów sędziowskich dla spraw polityczno-karnych ad hoc dla odnośnej sprawy, znowu z pobudek politycznych; szkodzi nacisk, wywierany przez urzędy prokuratorskie na sądy, orzekające w sprawach politycznych, szczególnie także w sprawach prasowych; i ostatecznie szkodzą w wysokiej mierze liczne już uchwały i wyroki sądów, których ze zrozumiałych względów nie chcę tu jednem mianem charakteryzować, ale do których jednak jeszcze wrócę.</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#MarianSeyda">Politycznie, proszę Panów, mogłoby nam to być obojętne. Byłoby czy jest naiwnem złudzeniem, jeżeli kto mniema, że zapomocą ucisku zdoła zdławić opozycję, czy w szczególności ruch narodowy, który przedewszystkiem stoi ideą, przedewszystkiem stoi swojemi pierwiastkami moralnemi, psychicznemi. Prześladowanie ruchu narodowego powoduje skutek wręcz odwrotny od pożądanego. Taką jest już zresztą słowiańska natura społeczeństwa polskiego, że w zasadzie dość bierna, stawia jednak opór uciskowi, czasami cichy, czasami niewidzialny, ale skuteczny.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#MarianSeyda">Szczególnie na ziemiach zachodnich w wiekowej walce z systemem pruskim, z systemem najgroźniejszym dla narodowości naszej, ale operującym metodami zachodnio - europejskiemi, którym, jeżeli się chciało zwyciężyć, trzeba było przeciwstawić zdecydowanie twarde walory społeczno-obywatelskie, tam na zachodzie w duszy zbiorowej społeczeństwa wyrobił się silny instynkt obywatelski, wyrobiła się głęboka obywatelska samowiedza, która, daleka od swawoli politycznej, jednakowoż kocha karnym zmysłem wolność polityczną i z obywatelskiej godności czerpie siłę do pracy i walki narodowej.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#MarianSeyda">Nie pokonał nas najbardziej wyrafinowany i potężny, wrogi, zaborczy system zachodni, nie złamie nas tem mniej system wschodni, choć przez Polaków w Polsce stosowany.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B. S. Rogowicz: Zaszczytne porównanie, zaszczyt Panu przynosi to porównanie, człowiek kultury zachodniej, wstyd, oburzające!)</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#MarianSeyda">Zaszczytne nie dla nas. Skupia on wszystkich i mnoży siły obozu narodowego.</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#MarianSeyda">To też można polityczne rozważania nad zagadnieniem sądownictwa z naszego specjalnego stanowiska zostawić na uboczu, a tem bardziej podkreślić racje i względy ogólno-państwowe.</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#MarianSeyda">Konieczność zawieszenia nieusuwalności sędziów uzasadniono najpierw przewidzianą w art. 78 Konstytucji zmianą w organizacji sądów. Tym pozorem jednak nie długo się krępowano i dlatego, mojem zdaniem, wysiłek p. referenta w kierunku obrony tej strony zagadnienia był zbędny, albowiem już we wrześniu 1931 r. główny stróż Konstytucji, Minister Sprawiedliwości wystąpił wobec delegacji zrzeszenia sędziów z pewnego rodzaju własną konstytucją, stwierdzając bez ceremonii, że chodzi o „wyeliminowanie z sądownictwa tych jednostek, które nie stoją na odpowiednim poziomie pod względem etycznym, względnie znajdują się w kontakcie z organizacjami przeciwpaństwowemi, a pozostają w służbie państwowej dzięki względności sądów dyscyplinarnych”. Uzasadnienie to podtrzymuje się w dalszym ciągu, co uczyniono między innemi na odnośnem posiedzeniu w Komisji Budżetowej, dodając jednakże do tych argumentów jeszcze wzgląd, że należało sędziów usunąć, ponieważ angażowali się politycznie.</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#MarianSeyda">Znaczenie tych zarzutów uświadomimy sobie w całej pełni dopiero wówczas, jeżeli uwzględnimy, że zarzuty te dotyczą setek zlikwidowanych sędziów częściowo na wysokich stanowiskach, a więc bardzo znacznej części ciała sędziowskiego. Czyli, że setkom sędziów czy byłych sędziów głowa resortu sprawiedliwości zarzuciła wobec kraju i zagranicy, że są jednostkami niemoralnemi, względnie, że działali antypaństwowo, czyli, że Minister Sprawiedliwości kwalifikował te setki sędziów jako szkodników sądownictwa i państwowości polskiej.</u>
<u xml:id="u-37.10" who="#MarianSeyda">Jeżeli, przypuśćmy, nie wiem, ale jeżeli tak jest, że Minister Sprawiedliwości miał dowody, że w sądownictwie, powiedzmy, na ziemiach wschodnich, były elementy, budzące wątpliwości ze stanowiska państwowego, sądzę, że Minister miał obowiązek zarzut swój skonkretyzować, t. zn. wskazać te organizacje antypaństwowe, z któremi owi sędziowie, czy obecnie byli sędziowie, mieli związek, ale nie wolno było i nie wolno nadal zarzutu tego ubierać w tak ogólną formę, że godzi on, można powiedzieć, we wszystkich, że godzi także w Polaków, jako rzekomych antypaństwowców. Zresztą widzimy np., że w okręgu apelacyjnym lwowskim ostatnie rugi z września i października zeszłego roku objęły 82 sędziów narodowości ruskiej, 9 sędziów narodowości żydowskiej, a 100 sędziów narodowości polskiej. Niesłuszną przeto była skarga przedstawiciela Klubu Ukraińskiego, który twierdził, jakoby likwidacja dotyczyła wyłącznie, czy prawie wyłącznie, sędziów ukraińskich. Przeciwnie, główny ciężar spoczął właśnie na sędziach narodowości polskiej. Dla nas rozumie się samo przez się, że nielojalny względem państwowości polskiej sędzia musi być zlikwidowany, ale trzeba mu winę udowodnić i trzeba go zlikwidować za pomocą środków, zgodnych z prawem, których jest dosyć.</u>
<u xml:id="u-37.11" who="#MarianSeyda">Zarzut nieetyczności w ustach Ministra Sprawiedliwości pod adresem setek sędziów własnego Państwa jest, śmiem twierdzić, oburzającym unikatem w dziejach działalności ministerstw sprawiedliwości wszystkich państw cywilizowanych. Zostawiam na uboczu okoliczność, jak szczególny wdzięk ma zarzut niemoralności sędziów w ustach bohatera moralnych czynów brzeskich.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przywołuję p. Senatora do porządku. Proszę takich słów pod adresem p. Ministra nie używać.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#MarianSeyda">Ale jego zarzut niemoralności sędziów nie uległ konfiskacie, przeciwnie, roztrąbiono go na wszystkie strony, z tym świetnym wynikiem, że wrogowie Państwa Polskiego zagranicą na ten argument się powołują na dowód, że sądownictwo polskie zostało zdyskwalifikowane, jak to według relacji prasy zagranicznej uczynił adwokat księcia Pszczyńskiego przed Trybunałem Międzynarodowym w Hadze, odrzucając kompetencję sądów polskich tym argumentem, że przecież sądownictwo polskie zostało zdyskwalifikowane przez polskiego Ministra Sprawiedliwości, który w sposób bardzo poniżający o niem się wyraził.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#MarianSeyda">Tak wygląda praca państwowo-twórcza, tak dźwiga się autorytet Państwa Polskiego zagranicą, jego sądownictwa, tak wzmaga się kredyt moralny i materialny Państwa Polskiego w świecie.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#MarianSeyda">Śladem Ministra w nazwaniu sędziów osobnikami niemoralnymi poszedł cieszący się takiem jego zaufaniem obecny prezes sądu apelacyjnego we Lwowie p. Zieliński, który prezesa jednego z podległych sądów okręgowych na prowincji, a przez niego jego sędziów okręgowych uspakajał w ten sposób, że w stan spoczynku przeniesieni będą tylko pijacy, karciarze — cytuję to w cudzysłowie — łapownicy i fizycznie lub umysłowo zniedołężniali. Prezes sądu okręgowego wrócił z tem pocieszeniem do swoich kolegów, a po kilku dniach on i szereg poważnych sędziów zostali zpensjonowani, a żaden z nich, jak zaświadcza ze łzami w oczach ów prezes sądu okręgowego, nie jest ani pijakiem, ani karciarzem, ani łapownikiem, ani zniedołężniałym, byli oni natomiast systemowi niewygodni, jako sędziowie szanujący swoją niezależność sędziowską. Takich sędziów nie tylko wyrugowano, ale jeszcze zelżono.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#MarianSeyda">Zarzut politycznego angażowania się sędziów odparłem już stanowczo w Komisji Budżetowej jako nie odpowiadający oczywistej rzeczywistości. Zarzut ten w najmniejszym stopniu nie wytrzymuje krytyki. Usunięto sędziów, którzy pilnowali swej niezawisłości sędziowskiej, którzy kierowali się wyłącznie sumieniem sędziowskiem i wiedzą prawniczą, ale opierali się naciskowi władz administracyjnych i prokuratorskich. Między wyrugowanymi nie brak wiceprezesów sądów apelacyjnych, prezesów i wiceprezesów sądów okręgowych, naczelników sądów grodzkich, starszych i wytrawnych sędziów apelacyjnych i okręgowych, oraz sędziów młodszych. Wszystkim im ani się nie śniło mieszać się do polityki. Ja, jeżeli chodzi o teren, na którym działam, stosunki polityczne znam dość dobrze i muszę stwierdzić, że nigdy nie spotkałem się w życiu politycznem nie tylko z działalnością, ale nawet z obecnością sędziego. To odpowiada naszym poglądom, bo nie życzymy sobie, ażeby sędziowie brali udział w życiu politycznem.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#MarianSeyda">Cel rugów jest nie tylko bezpośredni, ale i pośredni: jest nim utrzymanie nad głową sędziów groźby, że po drugiem zawieszeniu nieusuwalności może przyjść trzecie, które odczują na własnej skórze ci, którzy się ostali, jeżeli nie będą powolni systemowi politycznemu.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#MarianSeyda">Obok rugów służy temu samemu celowi polityka zestawiania zespołów sądowych ad noc do danej sprawy polityczno-karnej, jak tego byliśmy świadkami w procesie gdyńskim, toruńskim, gdzie chodziło o przeprowadzenie dowodu prawdy w sprawie Brześcia, w procesie warszawskim przeciwko Centrolewowi i t. d. Sprzeciwia się to wyraźnie Konstytucji, która zastrzega, że nikt nie może być pozbawiony sądu, któremu z prawa podlega, i zakazuje ustanawiania sądów anormalnych, wyjątkowych w sprawach karnych.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#MarianSeyda">Nacisk prokuratorów na sądy, niezgodny z zasadą ich samodzielności, zaznacza się szczególnie w dziedzinie konfiskat i procesów prasowych. Jaskrawym tego dowodem jest to, czego sam doświadczyłem w Poznaniu z własnem wydawnictwem.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#MarianSeyda">§ 27 obowiązującej na ziemiach zachodnich niemieckiej ustawy prasowej powiada, że „przy konfiskacie mają być miejsca druku, które spowodowały tę konfiskatę, oznaczone przy równoczesnem cytowaniu przekroczonych ustaw”. Zawsze w tym sensie u nas postępowano. Może Panowie powiedzą, że to moja wina, gdy stwierdzę, że za czasów niemieckich zdarzało się to raz na kilka lat, bo konfiskaty prasowe, co jako Polak stwierdzić muszę nie bez wstydu, nie były wówczas praktykowane mimo bezwzględnie antyniemieckiego, między wierszami wyraźnie antypaństwowego stanowiska większości prasy polskiej.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#komentarz">(Głos: Inaczej Panowie pisali wtedy.)</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#MarianSeyda">— My pisaliśmy inaczej? Co Pan ma za pojęcie o tem, cośmy wtedy robili! Całe życie ówczesne, to jedna walka z Niemcami. Zostałem skazany na więzienie, na konfiskatę majątku, zostałem skreślony z listy obywateli państwa pruskiego za robotę antyniemiecką. Więc niech Pan tu nie wytacza tego rodzaju argumentów!</u>
<u xml:id="u-39.10" who="#MarianSeyda">Faktem jest i muszę stwierdzić ten fakt przecież nie mogę mówić nieprawdy, zresztą przejdę zaraz do stosunków polskich, że za czasów niemieckich konfiskaty prawie nie zachodziły; zachodziły tylko za błędy formalne, jeśli np. ktoś zapomniał podać drukarni. Procesy polityczne były częste, mieliśmy w czasie strajku szkolnego 50 procesów, ale konfiskaty nie zachodziły. Otóż, jeżeli kiedyś doszło do konfiskat, to zawsze postępowano w myśl wspomnianego § 27, to znaczy wskazano rzecz inkryminowaną, oraz odnośny przepis prawny Za czasów polskich w latach ostatnich były konfiskaty masowe, ale i teraz uważano, mimo różnych innych nieprawidłowości, przestrzeganie przepisu o wskazaniu przy konfiskacie artykułu inkryminowanego oraz odnośnych paragrafów karnych za rzecz rozumiejącą się samo przez się. Nagle ni stąd ni zowąd policja złamała tę tradycję, jedynie zgodną z pozytywnym przepisem prawa, i odmówiła wydawnictwu memu zarówno podania inkryminowanego artykułu, jak i odnośnych przepisów kodeksu karnego, uniemożliwiając wydawnictwu wydanie nowego nakładu.</u>
<u xml:id="u-39.11" who="#MarianSeyda">Zaraz Panowie zobaczą, do czego zmierzam. Interwencja w urzędzie wojewódzkim odniosła skutek częściowy o tyle, że w praktyce „z wolnej woli” starostwo grodzkie wskazuje znowu artykuły inkryminowane, zasadniczo jednak Województwo nie uznało tego obowiązku, a przepisów kodeksu karnego nie podaję się w dalszym ciągu, tak, że o te sprawy musimy się procesować. Ale co się stało dalej? W toku dalszego badania sprawy okazało się, że tym, który tę nową procedurę, będącą w jaskrawej sprzeczności z tak jasnym i konkretnym przepisem § 27 ustawy prasowej, włożył, że tak powiem, w głowę władz policyjnych i sądowych, był prokurator sądu okręgowego, prokurator, który — pominąwszy nawet stronę prawną, bo spotkałbym się znowu z rekryminacjami — w bardzo nieostrożny sposób narażał Skarb Państwa na bardzo poważne następstwa, gdyby była się utrzymała ta praktyka i było doszło do licznych procesów o odszkodowanie przeciw Skarbowi. A nam zdaje się, że prokurator winien być czołowym stróżem prawa, a nie spełniać tej roli, którą w danym wypadku spełnił.</u>
<u xml:id="u-39.12" who="#MarianSeyda">W Komisji Budżetowej przytoczyłem przykłady, do jakich absurdów i krzywd dochodzi w dziedzinie konfiskat prasowych i ich zatwierdzeń przez stosownie dobranych sędziów grodzkich. Z tego miejsca stwierdzam ponownie tylko rzecz jedną, że w Gnieźnie zaszedł już taki nawet wypadek, że ponieważ sędzia powziął uchwałę, odmawiającą wnioskowi prokuratora o zatwierdzenie konfiskaty pisma narodowego „Lech”, więc bez wiedzy tego sędziego i wbrew jego zarządzeniu, napisanemu na marginesie tego aktu, by uchwałę doręczono prokuratorowi sądu okręgowego, spowodowano, że inny sędzia, a mianowicie naczelnik sądu grodzkiego p. Nowicki powziął inną uchwałę, zatwierdzającą konfiskatę i tą nową uchwałą tamtą starą zalepiono. Jest to w całem tego słowa znaczeniu — mówię to nie o osobie, tylko o czynie i sądzę, że wolno mi to stwierdzić, że Panowie wszyscy będą zgodni co do tego — sfałszowanie dokumentu sądowego.</u>
<u xml:id="u-39.13" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: A czy ten pierwszy sędzia był uprawniony?)</u>
<u xml:id="u-39.14" who="#MarianSeyda">A jakże, był uprawniony. Był jedynym sędzią, który w owej chwili funkcjonował w sądzie i któremu wręczono te akty. Teraz eks post, po poruszeniu tej sprawy przezemnie w Komisji Budżetowej, zwala się winę na biednego biuralistę, że on się rzekomo pomylił i komu innemu dał akta. Tymczasem sędzia, który wówczas funkcjonował w sądzie, powziął decyzję zaraz, ponieważ sprawy prasowe są nagłe i muszą być natychmiast załatwiane. A zresztą wszystko jedno, jakkolwiek przedstawiałaby się sprawa przydziału tej sprawy, jako prawnicy Panowie przyznają, że z tą chwilą, kiedy uchwała zapadła, stała się ona obowiązującą. Jest nawet sporną kwestia, czy ten sam sędzia, który uchwałę tę powziął, mógłby ją znieść, może ją poprawić, może coś dodać, ale żeby inny sędzia powziął odwrotną uchwałę i kazał tą drugą uchwałą pierwszą zalepić, to są rzeczy wręcz niebywałe.</u>
<u xml:id="u-39.15" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: Czy tak było istotnie?)</u>
<u xml:id="u-39.16" who="#MarianSeyda">Podałem ten fakt na Komisji Budżetowej Ministrowi Sprawiedliwości do wiadomości. Podobno jest śledztwo w tej sprawie w Gnieźnie w toku i usiłuje się, jak powiedziałem, winę zwalić na tego biuralistę. Ja mówię o fakcie jako takim, mówię o fakcie bezspornym, że jedna uchwała została drugą uchwałą zalepiona, i to uchwałą tamtej wręcz przeczącą.</u>
<u xml:id="u-39.17" who="#komentarz">(Przerywania. S. Evert: A tamten sędzia nie reagował? Zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie reagował.)</u>
<u xml:id="u-39.18" who="#MarianSeyda">Jakto czy nie reagował? Jako sędzia samodzielny powziął uchwałę. Teraz jest zlikwidowany. Nie brońcie Panowie tej rzeczy, na miłość Boską.</u>
<u xml:id="u-39.19" who="#MarianSeyda">Do takich ostateczności dochodzi w stosunkach dzisiejszych. W tych warunkach może Ministerstwo wydawać nawet okólniki o obowiązku sędziów politycznego nieangażowania się, ale rzeczywistość wygląda tak, jak przedstawiłem, i w takiej to ona postaci jest utrapieniem wszystkich sumiennych sędziów.</u>
<u xml:id="u-39.20" who="#MarianSeyda">Nie chciałbym szczegółowo wkraczać w sprawę dwóch redaktorów pisma narodowego, Ciesielskiego i Gwizdalskiego, aczkolwiek na podstawie denuncjacji kryminalisty, skazanego na 3 lata więzienia, przesiedzieli oni 2 miesiące w więzieniu śledczem, od tej pory upłynęły znowu dwa miesiące i jeszcze nie było czasu na zakończenie tej sprawy. Ale ponieważ bądź co bądź formalne śledztwo jest w toku, więc nie chciałbym w tę sprawę wkraczać, aby nie nazywało się, że instytucja parlamentarna z tej czy tamtej strony wywiera wpływ na rzeczy, będące w toku sędziowskiego postępowania śledczego. Chciałbym tylko ogólnie zwrócić się do tych Panów, którzy znają okoliczności, w jakich to się stało, i którzy umieją postawić się w położeniu ludzi niewinnych, którzy siedzieli dwa miesiące w więzieniu śledczem Bogu ducha winni i którzy w ciągu dalszych dwóch miesięcy jeszcze ciągle mają na sobie cień tego zarzutu, chciałbym się do Panów zwrócić z zapytaniem, czy to się godzi tak deptać w człowieku człowieczeństwo i czy to nie są rzeczy, które rychlej czy później mogą się pomścić na społeczeństwie. I czy od tego rodzaju rzeczy nie powinien nas odstraszyć tragiczny przykład Rosji, która właśnie człowieczeństwa i godności ludzkiej uszanować nie umiała? I jednocześnie chciałbym zapytać Panów, czy to się godzi, że dla jednych w Polsce istnieje prawo jedno i stosowna jego interpretacja, a dla drugich inne. Dla nas w każdym razie istnieje tylko jedno prawo. Niech to prawo będzie niewiem jak surowe, niech będzie bardzo surowe, ale niech będzie przestrzegane święcie w życiu.</u>
<u xml:id="u-39.21" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-39.22" who="#MarianSeyda">Bo tylko naród, który tę świętość umie obronić, dojdzie rzeczywiście do wielkiej przyszłości.</u>
<u xml:id="u-39.23" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego)</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Makarewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#JuliuszMakarewicz">Wysoka Izbo! Niema dnia, by pisma codzienne nie przynosiły jakichś wiadomości, potwierdzających istnienie w Polsce zorganizowanego świata przestępców zawodowych. Raz czyta się o pobieraniu stałych opłat od steroryzowanych kupców, którym w razie oporu grozi zniszczenie sklepu lub inne represje, drugi raz czyta się o wyrokach dintojry na zbrodniarza, który, będąc członkiem świata podziemnego, działa na jego szkodę, to znów o tem, jak znanemu a ubogiemu lekarzowi świat podziemny zwraca futro skradzione przez niezorganizowanego złodzieja, innym razem, gdy przypadkiem kasa żelazna zatrzaśnie się wraz z kluczami wewnątrz się znajdującemi, posyła się po notowanego w policji kasiarza, który za stosownem wynagrodzeniem otwiera kasę bez jej uszkodzenia, a także bez świadków. Publiczność polska wiadomości te przyjmuje z wielkiem zainteresowaniem, czasem z niepokojem, częściej z podziwem dla sprawności organizacji lub fachowości specjalisty tak, jak w podziw wprawia zwycięski bokser lub zapaśnik w cyrku. Społeczeństwo nasze nie zdaje sobie sprawy, że nieustanne zmagania się policji ze światem przestępczości, to nie jest emocjonująca walka toreadorów z rozjuszonemi bykami, lecz jest to walka wrogów społeczeństwa ze społeczeństwem samem. Mam uczucie, że lekceważenie problemu przestępczości zorganizowanej nie ogranicza się do szerokich kół czytelników „Tajnego Detektywa” lub raportów policyjnych czy sądowych w pismach codziennych; nie tylko oni traktuję sprawę z punktu widzenia sportu z jednej strony, a nieuniknionej walki z przestępczością z drugiej strony, nie tylko oni uważają sytuację za normalną do pewnego stopnia, skoro przestępstwo jest wprawdzie patologicznem, ale od życia społecznego nieodłącznem zjawiskiem. Mam uczucie, że także administracja sprawiedliwości wobec problemu przestępczości zawodowej zajmuje stanowisko co najmniej niezdecydowane. Kilkakrotnie już miałem sposobność zwracania uwagi na ten problem przy omawianiu budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, czyniłem to dotychczas z myślą przygotowania terenu dla wprowadzenia w życie nowego kodeksu karnego, obawiałem się bowiem, że kodeks wejdzie w życie ze sparaliżowanemi skrzydłami, obawiałem się, że najważniejsze jego postanowienia nie znajdą zastosowania. Nie omyliłem się, kodeks karny wszedł w życie, ale przepisy, wprowadzające kodeks w życie a ogłoszone równocześnie z kodeksem zawierają niewinny na oko art. 29, który opiewa: „Przepisy art. 82, 83 i 84 kodeksu karnego wejdą w życie w terminach, określonych rozporządzeniami Ministra Sprawiedliwości o utworzeniu domów pracy przymusowej, zakładów dla niepoprawnych lub specjalnych oddziałów dla niepoprawnych”.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#JuliuszMakarewicz">Jest to t. zw. pogrzeb pierwszej klasy. Wiemy z doświadczenia, co to znaczy odesłać zastosowanie przepisu ustawy do rozporządzenia wykonawczego, które kiedyś w przyszłości ma się ukazać. Wiemy z doświadczenia, że rozporządzenie takie może nie ukazać się nigdy.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#JuliuszMakarewicz">Pamiętam, jak to austriacka ustawa o domach pracy przymusowej i domach poprawy z r. 1885 zawierała postanowienie § 19, przewidujące wydanie rozporządzenia wykonawczego, które miało oznaczyć czas, od którego sądy galicyjskie miały orzekać o dopuszczalności oddawania przestępców do domów pracy przymusowej i do domów poprawy. Dziesiątki lat mijały, a to rozporządzenie wykonawcze nie ukazywało się wcale. Przez dziesiątki lat sędzia galicyjski nie miał możności odesłania przestępcy do domu pracy przymusowej lub do domu poprawy, chociaż reszta państwa austriackiego z dobrodziejstw ustawy mogła korzystać. Nie wchodzę w powody, dlaczego tak się działo, stwierdzam, że metoda udaremnienia przepisów ustawowych przez uzależnienie ich od wydać się mającego rozporządzenia wykonawczego jest metodą dobrze znaną.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#JuliuszMakarewicz">Jakież to instytucje prawne kodeksu polskiego podcięto w zarodku przez takie postawienie sprawy? Art. 82 przewiduje umieszczenie w zakładzie leczniczym dla alkoholików i narkomanów tych osób, których czyn pozostaje w związku z nadużywaniem napojów wyskokowych lub innych środków odurzających. Art. 83 przewiduje umieszczenie w domu pracy przymusowej tego przestępcy, którego czyn pozostaje w związku z wstrętem do pracy. Art. 84 przewiduje umieszczenie w zakładzie dla niepoprawnych tych osób, u których stwierdzono trzechkrotny powrót do przestępstwa, albo też popełnianie przestępstw w sposób zawodowy lub z nawyknienia.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#JuliuszMakarewicz">Z tych trzech instytucyj, zawieszonych w próżni, najważniejszą rolę odgrywa trzecia, zakłady dla niepoprawnych. Zakład dla niepoprawnych jest koniecznością w społeczeństwie, które nie chce dziesiątkować szeregów zawodowców zapomocą kary śmierci tak, jak to czyniono dawniej, tak jak to czyni się dziś w tem społeczeństwie, dla którego tępienie niewygodnych ludzi jest zjawiskiem codziennem i jest częścią systemu życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#JuliuszMakarewicz">Jeżeli nie chcemy tępić przestępców niepoprawnych, tak, jak tępi się zwierzęta drapieżne, to musimy mieć jakiś surogat kary śmierci, prowadzący na drodze bardziej ludzkiej do tego samego celu zabezpieczenia społeczeństwa. Tym surogatem są zakłady dla niepoprawnych. Zakłady takie nie są nowością, istnieją w Anglii od r. 1910. W maju 1932 angielski minister spraw wewnętrznych (Secretary of State for te Home Department) przedłożył parlamentowi sprawozdanie specjalnego komitetu, stworzonego dla sprawy stałych przestępców (persistent ofenders). Komitet składał się z 8 bardzo wybitnych prawników, tkwiących w życiu. Obszerne sprawozdanie kończy się opinią, że zakłady te należy podtrzymać; co więcej, że sędzia ma mieć do wyboru, czy zamiast skazywać na więzienie, nie lepiej skazać odrazu na oddanie do zakładu dla takich stałych przestępców na czas od 5 do 10 lat. Widoczne jest, że instytucja ta po 22-letniem doświadczeniu okazała się pożyteczną i konieczną. W Polsce natomiast Ministerstwo Sprawiedliwości zawiesiło wprowadzenie w życie art. 84 kodeksu karnego aż do wydania rozporządzenia wykonawczego, czyli inaczej mówiąc, odłożyło sprawę ad calendas grecas.</u>
<u xml:id="u-41.7" who="#JuliuszMakarewicz">Być może, że względy skarbowe stoją na przeszkodzie przymusowemu leczeniu z alkoholizmu i innej narkomanii; być może, że nie należy uczyć ludzi pracować w okresie wielkiego bezrobocia, ale żadne względy najbardziej materialistyczne, najbardziej liczące się z polską rzeczywistością nie są w stanie obalić konieczności istnienia zakładów dla niepoprawnych. Argument niewątpliwie silny, a w dyskusji budżetowej wręcz druzgoczący opiewa: Koszta takich zakładów przechodzą możność finansową Państwa Polskiego w obecnej chwili. Wobec tego argumentu ustałaby wszelka dyskusja, gdyby on był uzasadniony, gdyby tak rzeczywiście było. Z argumentem tym przeto przedewszystkiem rozprawić się należy. Co jest istotą zakładu zabezpieczającego, zwanego domem dla niepoprawnych? Istotą tego zakładu jest jedynie odcięcie od społeczeństwa niebezpiecznych ludzi, którzy z nieubłaganą konsekwencją wracają do przestępstwa bez względu na to, czy koniunktura gospodarcza jest dobra czy zła, bez względu na to, czy panuje bezrobocie, czy odwrotnie brak rąk do pracy. Jedna grupa — zawodowcy — pracować nie chce zarobkowo, bo ma swoisty zawód w rękach; druga grupa — nałogowcy — popełnia przestępstwa, bo taką już jest natura danego osobnika, wymaga tego jego ustrój psychofizyczny, składają się na to wrodzone skłonności.</u>
<u xml:id="u-41.8" who="#JuliuszMakarewicz">Jakże przedstawia się sprawa finansowa tych zakładów? Wszak jesteśmy przy budżecie, mówmy zatem cyframi. Co kosztuje zawodowiec, pozostający na wolności? Kosztuje bardzo wiele. Zawodowiec jest w stanie jednej nocy dokonać kilku włamań, mamy odrazu kilka spraw dla policji państwowej, spisywanie protokółów, poszukiwania i wkońcu stwierdzenie, że sprawca jest nieznany, i oto kilku funkcjonariuszów władzy bezpieczeństwa straciło po kilka dni. Wkońcu po roku lub dwu latach periodycznego niepokojenia policji udaje się sprawcę chwycić, po dochodzeniach policyjnych i śledztwie sądowem przychodzi do rozprawy kilkugodzinnej z trzema sędziami, prokuratorem i aplikantem. Przypuśćmy, że kończy się na I instancji, strata ogólna, po skomasowaniu i przemianie na godziny pracy jednego człowieka, kilkadziesiąt godzin pracy. Wyrok sześć miesięcy więzienia. Zawodowiec opuszcza więzienie i zaczyna się na nowo niepokojenie i zabieranie czasu władzom bezpieczeństwa, które go nie mogą wytropić. Takich zawodowców jest w Polsce conajmniej kilka tysięcy. Jeżeli ich unieszkodliwimy, zaoszczędzimy conajmniej kilka tysięcy etatów w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Sprawiedliwości. Oszczędności na tem polu pokrywają zgórą koszta utrzymania zawodowca w zakładzie dla niepoprawnych.</u>
<u xml:id="u-41.9" who="#JuliuszMakarewicz">Policja ma stan etatowy szeregowych 28.192 ludzi. Jeżeli utrzymywać w zakładzie będziemy 3 tysiące zawodowców, to odpadnie nam koszt utrzymania 3 tysięcy szeregowych policji.</u>
<u xml:id="u-41.10" who="#JuliuszMakarewicz">Nie chcę mówić o szkodzie społecznej, o tem, ile firm zbankrutowało skutkiem systematycznej kradzieży, ilu podatników skutkiem tego ubyło dla Państwa, bo to rzeczy zbyt znane, choć niedocenione.</u>
<u xml:id="u-41.11" who="#JuliuszMakarewicz">Czy może istnieją trudności techniczne w stworzeniu zakładów dla niepoprawnych? Niema żadnych. Niema potrzeby budowania nowych gmachów, gdyż wśród obecnych ich mieszkańców już i tak przebywają na zmianę owi zawodowcy, bądź w charakterze inkwizyców w areszcie śledczym, bądź w charakterze „wyrokowych”. Należy ich zatem skupić w jednym z istniejących zakładów i nie wypuszczać. Społeczeństwo zdumieje się, jak znacznie spadnie ilość spraw karnych w policji a także w prokuraturze i w sądach.</u>
<u xml:id="u-41.12" who="#JuliuszMakarewicz">Negatywne ustosunkowanie się Ministerstwa Sprawiedliwości do problemu zakładów zabezpieczających nie jest dla mnie niespodzianką, znany mi jest konserwatyzm biurokratyczny. Przeczuwając, że przy wprowadzeniu w życie nowego kodeksu karnego spotkam się ze znanym biurokratycznym wybiegiem zastrzeżenia sprawy rozporządzeniu wykonawczemu, przez szereg lat, 1928, 1929, 1930, 1931 stawiałem wnioski powzięcia rezolucji, które też Senat uchwalał. Wnioski te dotyczyły zakładów dla niepoprawnych i wprowadzenia ich w życie jeszcze przed obowiązywaniem nowego kodeksu. P. minister Car zapewniał, że otrzymał od Ministra Skarbu kwotę 100.000 zł na studia, w r. 1931 ówczesny przedstawiciel Ministerstwa zapewniał, że sprawa jest przedmiotem rozważań. Jakie były wyniki tych studiów i tych rozważań, nie jest wiadome, natomiast wiadomo, że kodeks wprowadzono w życie bez zakładów zabezpieczających, najważniejszych. Nieraz miałem sposobność zwracania uwagi, że nowy kodeks musi obowiązywać cały, gdyż tworzy jedną zwartą całość. Liberalizm środków karnych, ustawowe wymiary kary stosunkowo niskie, możność stosowania nadzwyczajnego łagodzenia kary, możność zawieszania wykonania kary, a nawet zupełnego, bezwarunkowego odstąpienia od wymiaru kary, wszystko to musi znaleźć swoją przeciwwagę w środkach zabezpieczających. Kodeks karny polski bez środków zabezpieczających stać się musi podstawą dla społecznej anarchii, doprowadzić musi żywioły zbrodnicze do rozzuchwalenia.</u>
<u xml:id="u-41.13" who="#JuliuszMakarewicz">Śledząc ustosunkowanie się różnych ministrów sprawiedliwości do projektu nowego kodeksu, stwierdzałem stale z niepokojem, że nie chodziło im nigdy o meritum przepisów kodeksu karnego. Tendencją ich było zawsze jedno tylko: wyrwać z Komisji Kodyfikacyjnej projekt kodeksu karnego jak najprędzej na to, by pokazać, jak wiele się zrobiło na polu unifikacji prawa sądowego. Byle kodeks był, a jaki on będzie, to rzecz drugorzędna.</u>
<u xml:id="u-41.14" who="#JuliuszMakarewicz">Największe rozczarowanie sprawił mi jednak ten Minister, który wyszedł ze sfer prokuratorskich, wszak jeżeli kto, to on właśnie winien sobie zdawać sprawę z tego, co to jest przestępca zawodowy, co to jest recydywista.</u>
<u xml:id="u-41.15" who="#JuliuszMakarewicz">Wiedząc o tem, że w Ministerstwie dla kodeksu i spraw jego jest tyle samo zainteresowania, co dla traktatu ekstradycyjnego z Boliwją lub Urugwajem, postanowiłem Ministerstwu przyjść z pomocą zwłaszcza w zakresie t. zw. studiów nad zakładami zabezpieczającemi. Wobec tego, że p. dr. Dworzak, docent Uniwersytetu lwowskiego i sędzia okręgowy, okazał gotowość wyjazdu zagranicę dla dalszych studiów, zwróciłem się do fundacji Rockefellera o stypendium dla niego. Natrafiłem na trudności wobec faktu, że już w latach ubiegłych moi kandydaci otrzymywali stypendia. Użyłem wówczas argumentu, który okazał się skutecznym, oświadczyłem, że chodzi w danym razie nie tylko o studia osobiste kandydata, lecz o sprawę państwową, gdyż p. Dworzak zajmować się będzie studiami nad zakładami zabezpieczającemi, wprowadzonemi przez państwo włoskie w związku z kodeksem z r. 1930. P. dr. Dworzak, otrzymawszy stypendium, oddał się z zapałem studiom w oznaczonym kierunku, narażał często zdrowie na szwank, gdyż przebywać musiał w okolicy malarycznej, jak np. na Sardynii, gdzie więźniowie przeprowadzają osuszanie bagnistych gruntów. P. Dworzak stał się osobistością znaną we Włoszech, artykuły jego, dotyczące problemów penitencjarnych, ukazują się we włoskich pismach fachowych, a nawet w prasie codziennej, obecnie wydaje wielką publikację w języku włoskim dla Włochów. Natomiast w Polsce spotkała go po powrocie niemiła niespodzianka. Ożywiony zapałem do dalszej pracy i nadzieją, że będzie mógł spożytkować swe wiadomości dla Ojczyzny, śpieszy do Warszawy. P. Minister przyjmuje go łaskawie, dyrektor departamentu mniej łaskawie, ostatecznie ustala się konieczność odbycia dłuższej konferencji, na której możnaby omówić doświadczenia i spostrzeżenia, poczynione w czasie podróży i praktyczne konsekwencje dla Polski. Mowa jest nawet o tem, jakby zastosować na Polesiu metody włoskie, stosowane w Sardynii. Do konferencji tej, mimo upływu kilku miesięcy, nie przyszło. Radosna twórczość Ministerstwa widocznie wyczerpała się przez samo ogłoszenie kodeksu karnego. Być może, że się mylę, być może, że są inne przyczyny negatywnego ustosunkowania się Ministerstwa do tych przepisów obowiązującej ustawy. Być może, że p. Minister Sprawiedliwości ma swój własny system środków zabezpieczających. Jeżeli tak, to system ten nosi chyba nazwę „postępowanie doraźne”, wskazywałaby na to okoliczność, że rozporządzenie Rady Ministrów z 3 września 1931 roku wprowadziło postępowanie doraźne przed sądami powszechnemi nie na pewnem tylko terytorium, lecz na całym obszarze Państwa. Być może, że p. Minister zna lepiej odemnie stosunki faktyczne i t. zw. polską rzeczywistość, woli dlatego w miejsce wprowadzenia nowożytnych środków zabezpieczających zawrócić nas do XVIII wieku, kiedy to dla recydywistów istniała kara śmierci jako oczywisty środek oczyszczania społecznej atmosfery z niepożądanych elementów. Gdybyśmy się nawet mogli zgodzić na taką zamianę, to zauważyć należy, iż postępowanie doraźne nie we wszystkiem zastąpić może zakłady zabezpieczające, wszak nie wszystkie przestępstwa, nadające się do zawodowego dokonywania, wchodzą w zakres postępowania doraźnego, przynajmniej obecnie. Stosowanie postępowania doraźnego ogranicza się do zbrodni stanu, szpiegostwa, zbrodni przeciw interesom zewnętrznym Państwa, do morderstwa, rabunku i kradzieży przez sprawcę uzbrojonego, sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego i udziału w związkach o celach przestępczych i t. p. Część tych przestępstw nie nadaje się do dokonywania zawodowego, te znów przestępstwa, które się nadają, nie są tą listą objęte. Czy zawodowy fałszerz pieniędzy jest mniej groźny dla Państwa, niż okolicznościowy szpieg, czy zawodowy handlarz żywym towarem mniejszym jest szkodnikiem, niż podpalacz z zemsty? Czy wreszcie zawodowy paser, przechowujący rzecz z rabunku pochodzącą, mniej jest groźny od samego sprawcy rabunku? Postępowanie doraźne nie może być surogatem środków zabezpieczających, gdyż porusza się w innej płaszczyźnie.</u>
<u xml:id="u-41.16" who="#JuliuszMakarewicz">Stosowanie sądów doraźnych w miejsce środków zabezpieczających ma jeszcze jedną niedogodność: wrażenie, jakie robi ten całkiem nie nowy środek kryminalno-polityczny na t. zw. ludziach cywilizowanych. Przed dwoma tygodniami słyszałem, jak radjowy informator jednej z zagranicznych stacyj ogłaszał światu szczegół, obliczony widocznie na wywołanie wielkiego wrażenia. Oto polski Minister Sprawiedliwości miał przyznać, że w postępowaniu doraźnem w roku 1932 straciło życie 61 ludzi. Mniejsza o to, czy informacja ta jest ścisła (podobno cyfra jest wyższa, wynosi 83) czy nie, faktem jest, że szerokie stosowanie sądów doraźnych jest materiałem dla wrogiej Państwu Polskiemu propagandy. Informacja taka znaczy: Patrzcie, co to za państwo, które chwytać się musi tak drastycznych środków, co to za stosunki społeczne, gdzie w postępowaniu doraźnem tylu pada ludzi. Efekt nazewnątrz fatalny, a nawewnątrz z punktu widzenia walki z przestępczością bardzo nikły. Cóż z tego, że stracono 61 czy 83 ludzi, skoro conajmniej trzy tysiące zawodowców najgorszego gatunku, pospolitych złodziejów, oszustów, paserów chodzi wolno i zatruwa społeczną atmosferę? Wytępienie 2% zawodowców rocznie jest z punktu widzenia obrony społecznej poprostu niczem. Lepiej kilka tysięcy jednostek niebezpiecznych unieszkodliwić, niż choćby stu stracić. P. Minister wierzy może w siłę odstraszającą kary śmierci, doświadczenie jednak uczy, że w ten sposób najskuteczniej wytwarza się aureolę męczeńską dla wrogów Państwa lub nawet dla pospolitych opryszków. Sądy doraźne to akt rozpaczy państwa, które nie może dać sobie rady z przestępczością, stosować je wolno tylko wyjątkowo, na pewnych terytoriach, szczególnie zagrożonych. Sądy doraźne jako instytucja stała robią wrażenie, że Państwo nie dorosło do wysokości zadania, że jest trwale w obliczu jakiegoś wielkiego niebezpieczeństwa, któremu sprostać nie umie. Niebezpieczeństwem wielkiem jest także lekceważenie nowożytnych metod walki z przestępczością. W miejsce spokojnej energii, potrzebnej do rządów państwem, wystąpiła porywczość i nerwowość, która atakami ostrej i szybkiej represji zastąpić chce wolne uzdrawianie stosunków społecznych.</u>
<u xml:id="u-41.17" who="#JuliuszMakarewicz">Interesujące stanowisko w sprawie sądów doraźnych zajął sprawozdawca budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości p. s. Żaczek. W sprawozdaniu jego czytamy: „Bardzo pouczające zestawienie dokonane przez sprawozdawcę budżetu w Sejmie, posła d-ra T. Seidlera wykazuje, że ilość przestępstw, podpadających pod postępowanie doraźne, a dokonanych w okresie rocznym po wprowadzeniu tego postępowania procentowo znacznie maleje w stosunku do rocznego okresu poprzedzającego, mimo, że przestępczość w dziedzinie zbrodni niepodpadających pod postępowanie doraźne, niestety stale wzrasta. Cyfry te przemawiają na korzyść twierdzenia, że postępowanie doraźne ma znaczenie profilaktyczne i przez surową oraz szybką represję karną działa na przestępczość hamująco”. Wniosek logiczny, jakiby z tych wywodów wyciągnąć należało, opiewa: Skoro sądy doraźne mają znaczenie profilaktyczne i działają na przestępczość hamująco, to należy postępowanie doraźne rozszerzyć także na inne zbrodnie, te mianowicie, przy których w braku postępowania doraźnego stwierdzono stały wzrost przestępczości. Postępowanie doraźne obowiązuje na terenie całego Państwa, dlaczegóż nie mogłoby odnosić się do przestępstw z całego kodeksu karnego?</u>
<u xml:id="u-41.18" who="#JuliuszMakarewicz">Są to logiczne konsekwencje raz zajętego stanowiska. Dla mnie jest rzeczą psychologicznie zrozumiałą, że kto nie chce zakładów zabezpieczających, ten musi się chwytać postępowania doraźnego w możliwie szerokich rozmiarach. Wynikałoby stąd, że jesteśmy w przededniu rozszerzenia kompetencji sądów doraźnych. Takby wynikało, gdyby życie toczyło się zawsze torami, które wyznacza logika. Mam to przekonanie, że nie ukaże się takie rozporządzenie Prezydenta, ani też taki rządowy projekt ustawy. Postępowania doraźnego nie będzie się stosowało ani do zawodowych oszustów, zawodowych szantażystów, zawodowych lichwiarzy, ani, co najważniejsze, do zawodowych paserów. Dlaczego? Dlatego, że czynniki decydujące nie znajdą współmierności między karą śmierci a wielkością szkody, wynikającej z zawodowo uprawianego procederu. To są przestępstwa za mało efektowne, nie przemawiają do fantazji. Wszak p. referent budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości pomieścił w swem sprawozdaniu bardzo charakterystyczny ustęp: „W ciągu całego czasokresu od wprowadzenia sądów doraźnych po dzień dzisiejszy (1 września 1931–1 lutego 1933, to jest w ciągu 18 miesięcy), liczba osób, które straciły życie na skutek zbrodni morderstwa i zabójstwa, wyniosła 1480, zaś w tym samym czasie liczba przestępców, straconych za te zbrodnie, na podstawie wyroku sądowego, wyniosła 106 osób”.</u>
<u xml:id="u-41.19" who="#JuliuszMakarewicz">Oto zestawienie dla szerokich mas i ich poziomu umysłowego. Patrzcie, zabijamy tych, którzy innych zabili: oko za oko, ząb za ząb, życie za życie. To trafia do przekonania. Wobec zawodowego pasera takiej efektownej argumentacji stosować nie można. Wprawdzie doświadczenie wieków uczy, iż paser jest warunkiem istnienia zawodowych złodziej, wprawdzie już prawo rzymskie uczyło „pessimum est genus receptatorum, sine quibus latro diu latere non potest”, wprawdzie istnieje niemieckie przysłowie „Wo kein Hehler, dort kein Stehler”, ale jakżeż trudno będzie przekonać o tem społeczeństwo, wymagające argumentów, przemawiających do fantazji!</u>
<u xml:id="u-41.20" who="#JuliuszMakarewicz">A jednak pozostawienie paserów i innych podobnych przestępców zawodowych zwyczajnemu ukaraniu jest oczywistym błędem. Jest tu jakaś luka, tę lukę chce zapełnić kodeks karny przez wprowadzenie zakładów zabezpieczających. Kodeks polski chce, ale p. Minister Sprawiedliwości nie chce, a on ma w rękach możliwość wydania lub niewydania rozporządzenia wykonawczego.</u>
<u xml:id="u-41.21" who="#JuliuszMakarewicz">Mógłbym zakończyć moje wywody tą samą konkluzją, którą przedstawiałem w tej Izbie w latach ubiegłych, a więc wnioskiem do rezolucji „Senat wzywa Rząd”. Tym razem tego nie uczynię, mam bowiem uczucie, że rezolucje tej Izby robią na ministrach to samo wrażenie, co krytyka w prasie, to znaczy żadne. Jeżeli w tej Izbie przemawiam, to nie dlatego, by wywrzeć jakikolwiek wpływ na poczynania Rządu, lecz poprostu tylko dla spełnienia moralnego obowiązku.</u>
<u xml:id="u-41.22" who="#JuliuszMakarewicz">Jako jeden z tych, którzy pracą swoją przyczynili się do powstania polskiego kodeksu karnego, nie chcę milczeniem mojem aprobować taktyki Ministerstwa Sprawiedliwości. Obowiązkiem moim jest publicznie stwierdzić fakt, że pomimo upływu pół roku od wejścia w życie kodeksu karnego Ministerstwo nie wydało zapowiadanego rozporządzenia wykonawczego do najważniejszej części ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Perzyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#StefanBolesławPerzyński">Wysoki Senacie! Budżet, który w tej chwili podlega naszej rozwadze, jest jednym z najbardziej istotnych i zasadniczych budżetów, albowiem dotyczy dziedziny, która przez Konstytucję została wydzieloną, jako trzecia w Państwie organizacja. Pamiętajcie, Panowie, że my dzielimy władze na wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. A więc dziedziny, którą obejmuje budżet Ministerstwa Sprawiedliwości, nie można lekko sobie ważyć. Dlatego myślę, iż o poważnych rzeczach poważnie należałoby mówić. Słyszeliśmy wywody senatora referenta pełne spokoju, umiaru i głębokich myśli, uzasadniających to, co rzeczywiście w tak istotnej dziedzinie życia polskiego zachodzi, uzasadniających dlaczego zachodzi tak, a nie inaczej i jak zachodzić winno na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#StefanBolesławPerzyński">Dalej, Wysoki Senacie, wysłuchaliśmy wywodów p. Ministra Sprawiedliwości, wywodów opartych znów na całokształcie tego, co w życiu polskiem jest, na przeciwstawieniu twórczej pozytywnej pracy nad organizacją Państwa we wszystkich jego dziedzinach zupełnemu opętaniu, zupełnie niesamowitej krytyce, nie liczącej się, ani z prawdą, ani ze sprawiedliwością, a tylko z małym, maleńkim, nie zawsze dostatecznie szczytnym interesem partyjnym. To znów była debata nad organizacją Państwa, nad przyszłością i życiem narodu polskiego.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#StefanBolesławPerzyński">Potem przyszedł trzeci mówca, s. Seyda, w którego rozważaniach znaleźliśmy przeciwstawienie dwóch rzeczywistości, było powiedziane: „za czasów niemieckich i za czasów polskich”. Proszę Panów, jak daleko jest posunięte niezrozumienie, niewyczucie idei państwowości, jak daleko jest posunięty separatyzm...</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#komentarz">(S. Seyda przerywa.)</u>
<u xml:id="u-43.4" who="#StefanBolesławPerzyński">...jak wielkiej twórczej pracy jeszcze musimy dokonać, jeżeli w roku pańskim 1933 można przeciwstawiać czasy niemieckie czasom polskim, hydrę niewoli — wolnemu tworowi! Pamiętajmy, że to przeciwstawienie to już nie jest dziwoląg językowy, tylko dziwoląg moralny. O tem trzeba powiedzieć. To nam mówi z jakich założeń wychodzą nasi przeciwnicy. Mamy czasy niemieckie i czasy polskie — dwie piłki w dwóch rękach. Tem się bawią nasi przeciwnicy, mężowie stanu. A potem się mówi: w Państwie Rząd tępi organizacje narodowe, zwalcza ruch narodowy!</u>
<u xml:id="u-43.5" who="#komentarz">(Przerywania na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-43.6" who="#StefanBolesławPerzyński">Proszę Panów, różne żarty w najrozmaitszych pismach humorystycznych błąkają się ku pociesze ludzi spragnionych wesołych słów. Ale, ażeby z tej trybuny padł w poważny sposób postawiony zarzut, że może się w Polsce znaleźć rząd, który będzie zwalczał za czasów polskich ruch narodowy, to już jest żart, przekraczający dobry smak.</u>
<u xml:id="u-43.7" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Fakty mówią co innego.)</u>
<u xml:id="u-43.8" who="#StefanBolesławPerzyński">Do godności narodowego ruchu podnosi się bojówki obwiepolskie. A potem przeprowadza się paralele między metodą za czasów niemieckich i polskich. Czy można sobie pozwolić na większy spokój i na większy dowcip w tych ciężkich czasach? Podziwiać należy humor i tę angielską flegmę! To dopiero wskazuje jak sobie lekko można cenić ciężką twórczą pracę nad organizacją Państwa; jak ją sobie można bagatelizować, jeżeli można sobie pozwolić na luksus rozumowania i przeciwstawiania czasów niemieckich czasom polskim. Ja wiem doskonale, że my to traktujemy tylko jako żart, bo nie byłoby dość mocnych słów, ażeby się takiemu pojęciu przeciwstawić. Niema czasów polskich. Jest ciężka polska rzeczywistość, w której cała masa ludzi rzuca pod nogi budującemu się Państwu najcięższe kłody. Z tem nieustannie walczymy i temu się przeciwstawiamy. Mimo wszystko, co się dzieje, będziemy szli spokojnie naprzód i rozumowali, że o budżecie sprawiedliwości, że o wymiarze sprawiedliwości w Polsce trzeba mówić spokojnie i ciągle pamiętać, iż jakiś sporadyczny wypadek w Gnieźnie niczego nie stwarza, sam przez się nic nie stanowi, niczego nie funduje.</u>
<u xml:id="u-43.9" who="#StefanBolesławPerzyński">Jak w każdem zbiorowem życiu są ludzie mądrzejsi i mniej mądrzy, są ludzie porządniejsi i mniej porządni, są bardziej dorośli do stanowisk, które zajmują i mniej dorośli, tak samo i w Gnieźnie może się stać ta czy inna rzecz i niema żadnego innego ratunku w zorganizowanem Państwie, jak ten, który znamy, mianowicie ten, że jeżeli się coś stało naprawdę, to to w tej chwili jest już przedmiotem rozważania sądowego, a w tem właśnie widzę najlepszy dowód, że idziemy słuszną i mądrą drogą. Przemówienie s. Seydy zbiegło się w pewnym punkcie z przemówieniem p. s. Makarewicza i to jest dla mnie bardzo przykre. S. Seyda rozpoczął swoje wywody od tego, że tempo ustawodawstwa jest nadmiernie przyśpieszone. To był narazie ogólnik nic nie mówiący. Ale prof. Makarewicz blisko stojący Ministerstwa Sprawiedliwości sprecyzował ten zarzut bliżej, powiedział, że Ministerstwo Sprawiedliwości wyrywa z Komisji Kodyfikacyjnej oddzielne ustawy, naprędce je przerabia i wprowadza w życie. Nie wiem czy p. prof. Makarewicz mówił o kodeksie karnym, nie zrobił dla kodeksu karnego żadnego wyjątku. Przeto to, co przed tem mówił o zasługach prof. Makarewicza Minister Sprawiedliwości, wygląda jakoś dziwnie. Ci panowie winni się byli poprzednio porozumieć, inaczej stwarza się sytuacja dość zabawna, jeżeli wierzyć, że obaj panowie mają rację.</u>
<u xml:id="u-43.10" who="#komentarz">(S. Kopciński: Wcale nie.)</u>
<u xml:id="u-43.11" who="#StefanBolesławPerzyński">Ale ja mam to przekonanie, że p. prof. Makarewicz nie ma racji i to napewno. Bo, proszę Panów, przejście od kodyfikacji ogólnopolskiej, do kodyfikacji narodowej było konieczne, trzeba było przejść jaknajprędzej i to trzeba było przejść za wszelką cenę, żeby raz skończyć z umysłowością, która pozwala na przeciwstawienie czasom niemieckim czasów polskich. Tylko ujednostajnienie zwyczajów, obyczajów i praw na ziemi polskiej może nareszcie wyplenić takie stawianie kwestii.</u>
<u xml:id="u-43.12" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż, proszę Panów, ja Panom przypomnę, jakie ważniejsze ustawy, zostały wprowadzone przez Rząd po 1926 r. To będzie wiekopomną zasługą tych rządów. Co się kiedyś da powiedzieć o ministrach sprawiedliwości, urzędujących w pierwszym, drugim i trzecim roku po maju 1926 r.? Da się powiedzieć przedewszystkiem to, że od nich rozpoczęła się unifikacja prawa polskiego, że od nich na ziemiach polskich znikły poza wszelką wątpliwością gorsze, a w każdym razie narzucone przemocą narodowi polskiemu obce kodeksy.</u>
<u xml:id="u-43.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-43.14" who="#StefanBolesławPerzyński">Dzisiaj mamy kodeks karny również dobry, jak dobra jest procedura karna, jak dobra jest procedura cywilna, jakkolwiek bądź te ustawy nie są doskonałością. Ale jeszcze nie było takiego wypadku, żeby rękami ludzkiemi został wprowadzony ideał na ziemi. Panowie pamiętajcie, że procedura karna już dwukrotnie, jeżeli nie trzykrotnie, została znowelizowana.</u>
<u xml:id="u-43.15" who="#StefanBolesławPerzyński">Czego to dowodzi? Dowodzi, że próby najbardziej przemyślane w szczegółach zawodzą, bo nie wiem, czy w jakąkolwiek ustawę tyle pracy włożono, ile wysiłku włożyła Komisja Kodyfikacyjna i Ministerstwo Sprawiedliwości w to, żeby zrobić dobrą ustawę postępowania karnego i pamiętajcie, że pierwsza nowela polegała na tem, że skreślono szereg niesłychanie liberalnych poczynań wprowadzonych do tej ustawy. Pamiętajcie, że ona się różniła od innych ustaw na ziemiach polskich do tego czasu obowiązujących, tem, że wprowadzała tak niesłychany liberalizm w stosunku do obrony, w którego braku dzisiaj znowu nie wiem dlaczego akurat najsłabszą stronę tej ustawy upatrzył sobie s. Seyda. Bo właśnie liberalizm poprzedniej ustawy postępowania karnego trzeba było następnemi kasować, bo nie tylko w sądzie okręgowym, ale w II instancji, w sądzie apelacyjnym, tym niesłychanie daleko posuniętym liberalizmem w stosunku do oskarżonego zupełnie został zahamowany wymiar sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-43.16" who="#StefanBolesławPerzyński">Więc okazuje się, że tworzenie nowych praw nie jest łatwem, szczególniej, jeżeli się chce w tych powojennych czasach, gdzie sprężystość i elastyczność działania uwarunkowują celowość tego działania, zbyt daleko posuwać się w liberaliźmie. Potem zaczęto nowelizować, a raczej sprowadzać ustawę postępowania karnego do tej normy rygorystycznej, jaka obowiązywała poprzednio. I przez to, proszę Panów, nie można zarzucić tym ustawom, że one nie wprowadzają nowego elementu, ale raczej że są zbyt zbytkowne na te ciężkie nasze czasy. Ale ja tylko wskazuję, jak daleko dekretowanie ustaw jest ostrożne i wstrzemięźliwe, jak daleko idzie ono nie w kierunku państwa policyjnego, ale w kierunku tworzenia wielkiego liberalizmu, którego my tu później korzonki musimy częściowo podcinać.</u>
<u xml:id="u-43.17" who="#StefanBolesławPerzyński">Proszę Panów, jak się o tych rzeczach mówi, to nie można zapomnieć, że przeciwko wszystkim ustawom, które w drodze dekretowania zostały przeprowadzone, jeżeli chodzi rzeczywiście o wielkie uchwały Ministerstwa Sprawiedliwości, podnoszono tylko polityczne zarzuty, a nigdy nie zarzucano meritum i dlatego takie odezwanie się, jakie słyszeliśmy przed chwilą, że minister wprowadził kodeks karny zapomocą dekretu, to są zarzuty nic nie oznaczające, to są powiedzenia nie mające nic wspólnego z rzeczywistością i mające nic innego, jak cel demagogiczny na oku. Proszę sobie przypomnieć pierwszą ustawę przez dekret wprowadzoną, dekret o ustroju sądownictwa dekret już znowelizowany. Wiele ten dekret prawnikom i ludziom dbałym o polską rzeczywistość w rozwoju państwowości mógł nasuwać wątpliwości. Czy sprawa, czy należy wprowadzać orzekanie jednoosobowe w drugiej instancji, kogokolwiek obchodziła, czy znalazł się jakiś prawnik na prawo czy na lewo, któryby tą sprawą się zainteresował? Nie. Rozpoczęła się walka tylko o osoby, albowiem w tem sądownictwie nikomu nie chodzi poza nami o nic innego, tylko o to, ażeby stan polityczny posiadania utrzymać — i o nic więcej. A już płaszczyk dla takiego czynu zawsze się znajdzie.</u>
<u xml:id="u-43.18" who="#StefanBolesławPerzyński">Przecież ta nieszczerość, która bije z takiego - przemówienia, jak to, które słyszeliśmy z ust p. s. Seydy, sama mówi za siebie. Mówi się o nieusuwalności sędziów. W państwie nowoformującem się, które nie ma tradycji własnego zarządu, które nie zna ludzi, którymi dysponuje, i takim aparatem ludzi musi wykonywać niesłychanie złożoną, niesłychanie żmudną pracę, czy jest w tem coś dziwnego, że odchylenia od normy muszą się zdarzać i że tych odchyleń na stałe tolerować nie można? I stąd jest zupełnie jasną rzeczą, że jak się dokonuje przemiany zasadniczej i gruntownej, że jak się reorganizuje sądownictwo, jak się z sądów kolegialnych przechodzi na sądy jednoosobowe, to nad stanem sędziowskim należy się zastanowić. Skąd pochodzi cytata, którą p. senator Seyda zechciał nam pokazać, jako to, na czem fundował jeden i drugi minister sprawiedliwości zmiany w korpusie sądowym, ja nie wiem. To jest już dla mnie za mądre, albowiem żadnej obowiązującej enuncjacji ministra tego, czy poprzedniego, czy to w komisji sejmowej, czy w Sejmie, czy przed tą Wysoką Izbą, nie słyszeliśmy. Nie słyszeliśmy nic podobnego. Przeciwnie, w godzinnem prawie przemówieniu p. Michałowski powiedział, dlaczego tej rzeczy trzeba było dokonać i niema prawnika w Polsce, któryby nie akceptował tej reorganizacji. Bardzo możliwe, że znowu taki, czy inny procent ludzi, ale bardzo maleńki został źle usunięty, ale już miałem dziś zaszczyt przypomnieć Panom zasadę, że niema ideału ludzkich czynów, że zawsze te czyny są tylko częściowe i ułomne. Ale że to było koniecznością, to można kwestionować tylko wtedy, jeżeli się do przedmiotu nie podchodzi tak, jak powaga jego wymaga.</u>
<u xml:id="u-43.19" who="#StefanBolesławPerzyński">W ten sposób, proszę Panów, omówiliśmy drugą niesłychanie istotną zasadę i myślę, że nie zmieni prawdy to, co zechciał p. s. Seydzie powiedzieć p. prezes Zieliński — z płaczem czy bez płaczu, sekret tej rozmowy pozostanie między nimi, a zdradzony tutaj dla użytku myślę, że nie Panów — nie wpłynie na zmianę istotnego stanu rzeczy.</u>
<u xml:id="u-43.20" who="#StefanBolesławPerzyński">I teraz należy przejść do ostatniego z poruszonych zadań. P. Seyda był łaskaw powiedzieć, że dla niektórych spraw tworzy się anormalne sądy, żałuję, że nie dał przykładu. Jak się tworzy komplety, tego nie wiem, ale myślę, że i p. Seyda też nie wie.</u>
<u xml:id="u-43.21" who="#komentarz">(S. Seyda: Owszem, wiem.)</u>
<u xml:id="u-43.22" who="#StefanBolesławPerzyński">Jeżeli p. Senator wie...</u>
<u xml:id="u-43.23" who="#komentarz">(S. Seyda: Odsyła się dwóch sędziów, a sprowadza się z wakacyj innych.)</u>
<u xml:id="u-43.24" who="#StefanBolesławPerzyński">Widzicie więc, Panowie, jaka to prosta, tak prosta, że aż prawie zabawna recepta.</u>
<u xml:id="u-43.25" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż, proszę Panów, o takich sądach anormalnych my nic nie wiemy, ale wiemy jedno już dzisiaj doskonale, po ostatniem wystąpieniu w sprawie brzeskiej — którą poza wszelką wątpliwością miał p. Seyda na myśli — że sprawa do akcji politycznej nadaje się tylko w pewnym okresie i z tego nie można robić stałego fletu, czy trąby, na której się gra narodowi.</u>
<u xml:id="u-43.26" who="#komentarz">(S. Kopciński: Dla pana to trąba, a dla nas to jest tragedia.)</u>
<u xml:id="u-43.27" who="#StefanBolesławPerzyński">Tak jest, że już w sądzie apelacyjnym takich rzeczy, jak w sądzie okręgowym obrona nie mogła dokazywać i zrobiła jedną rzecz — skapitulowała.</u>
<u xml:id="u-43.28" who="#StefanBolesławPerzyński">A co do tych wielkich zasad, o których w zakończeniu swego przemówienia powiedział p. Seyda, to sprawiedliwość jest nie tylko ideałem, do którego sądy nasze dążą, ale tym ideałem, który w miarę możności ludzkiej osiągają na czele z Ministrem Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-43.29" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Bogucki.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#AntoniBogucki">Wysoka Izbo! Pan senator Sejda, mówiąc o nadmiernem tempie dekretowania, powiedział: są ustawy dobre, są jednak i nieprzemyślane. Kodeks postępowania cywilnego jest zły. Ja, jako prawnik przyzwyczajony jestem, że jak ktoś wypowiada swoje zdanie, coś twierdzi, musi motywować. Nie może przyjść i powiedzieć: procedura cywilna jest zła, ktoś bowiem drugi powie — średnia, a inny jeszcze — dobra. Tego rodzaju określenia sprowadzają się do gołosłownych twierdzeń i są pozbawione wszelkiej wartości, temwięcej są bez wartości, jeżeli padają z ust członka Wysokiej Izby Senatorskiej.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#AntoniBogucki">Poczuwam się do obowiązku stwierdzić, że kodeks postępowania cywilnego, który obowiązuje od 1 stycznia 1933 roku, jako jednolity tryb postępowania cywilnego przed sądami na całym już obszarze Rzeczypospolitej, ogłoszony był w Dzienniku Ustaw w 1931 roku, pod koniec 1932 roku wprowadzone zostały nieznaczne zmiany, które niewiele zmieniły.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#AntoniBogucki">Niema obawy, by sędziowie i adwokaci, którzy powołani są do stosowania w życiu kodeksu postępowania cywilnego, napotykali na większe trudności — pamiętać bowiem należy, że nowa procedura cywilna wprowadziła przymus adwokacki, poczynając od sądu okręgowego, jako 1-szej instancji. Powszechne zdanie prawników — cywilistów jest, że kodeks postępowania cywilnego odznacza się dobrym układem, przejrzystością i konsekwentnie utrzymaną terminologią, przyczem język kodeksu jest bez zarzutu.</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#AntoniBogucki">Dwuletni okres, poprzedzający wprowadzenie w życie nowego kodeksu postępowania cywilnego był dostateczny dla zapoznania się z zasadami, a nawet szczegółami. Obawy zatem p. senatora Seydy są płonne. W odrodzonej Rzeczypospolitej pierwszym nakazem i zadaniem prawników było scalanie Jej pod względem prawnym.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#AntoniBogucki">Jakkolwiek prace przygotowawcze do kodyfikacji prawa sądowego od zarania niemal odzyskania niepodległości były wykonywane, wielką jednak zasługą obecnego Ministra Sprawiedliwości jest wprowadzenie w życie jednolitego prawa sądowego.</u>
<u xml:id="u-45.5" who="#AntoniBogucki">Czy pan senator Seyda, poważnie rzecz biorąc, wołałby utrzymanie odrębności dzielnicowych w zakresie prywatno-prawnych stosunków? Czy może rozwój życia prywatnego byłby szybszy? Sądzę, że nie. Sądzę, że i p. senator Seyda jest zadowolony, że na obszarze całej Rzeczypospolitej wreszcie obowiązują jednolite kodeksy postępowania karnego, cywilnego, kodeks karny i t. d.</u>
<u xml:id="u-45.6" who="#AntoniBogucki">Uskarżanie się na tempo kodyfikacyjne jest nieuzasadnione. Nakazem naszego pokolenia jest zacieranie dzielnicowości, by wreszcie nie pozostało nic z tego, co nas dzieliło.</u>
<u xml:id="u-45.7" who="#AntoniBogucki">Należy obecnie zająć się drugiem skolei zagadnieniem, poruszonem przez p. senatora Seydę.</u>
<u xml:id="u-45.8" who="#AntoniBogucki">Zanim jednak będę mówił o sądownictwie, pragnę słów kilka poświęcić nowemu prawu o ustroju adwokatury, żeby wykazać, jaki był stosunek p. Ministra Sprawiedliwości do samorządu adwokackiego, świeżo bowiem mamy w pamięci liczne głosy krytyczne pod adresem p. Ministrem Sprawiedliwości, że zamierzał on przekreślić samorząd adwokacki, nadany palestrze b. zaboru rosyjskiego przez dekret tymczasowy z dnia 24 grudnia 1918 roku.</u>
<u xml:id="u-45.9" who="#AntoniBogucki">Stwierdzam z tego wysokiego miejsca, jako wieloletni członek prezydjum Naczelnej Rady Adwokackiej, że prawo o ustroju adwokatury z dnia 7 października 1932 roku nie tylko w niczem nie zwęziło samorządu adwokackiego, ale przeciwnie znacznie rozszerzyło.</u>
<u xml:id="u-45.10" who="#AntoniBogucki">Prawo o ustroju adwokatury w swoich dziesięciu rozdziałach (130 artykułów) zawarło przemyślany i logiczny system organizacyjny palestry, oparty na niewielu wyraźnych i prostych naczelnych zasadach, źródłem tego prawa jest wzór pochodzenia ojczystego, samodzielnej myśli polskiej prawniczej — Statut Tymczasowy Palestry Państwa Polskiego z 24 grudnia 1918 roku.</u>
<u xml:id="u-45.11" who="#AntoniBogucki">Jedność, wolność, ustalenie praw i obowiązków adwokackich, szeroki samorząd korporacyjny, obdarzony reprezentacją zwierzchnią (Naczelna Rada Adwokacka, która znajduje chętnych naśladowców w innych państwach, a istnienie której nie było znane) i wyposażony w silną władzę dyscyplinarną, a zarazem poddany nadzorowi państwowemu (a jest on koniecznością każdej państwowości, jeżeli Państwo pragnie żyć i normalnie rozwijać się), wreszcie, przygotowanie zawodowe — oto zasady naczelne obowiązującego nowego prawa o ustroju adwokatury z dniem 1 listopada 1932 roku.</u>
<u xml:id="u-45.12" who="#AntoniBogucki">Przeciwnicy polityczni, bo nie rzeczowi, prawu o ustroju adwokatury czynili zarzuty — coprawda, niewiele.</u>
<u xml:id="u-45.13" who="#AntoniBogucki">Najpoważniejszy zarzut sprowadzał się do sposobu powołania pierwszej Naczelnej Rady Adwokackiej — nominacja członków Naczelnej Rady na przeciąg trzech pierwszych lat.</u>
<u xml:id="u-45.14" who="#AntoniBogucki">Nadmienić muszę, że członkowie Naczelnej Rady mianowani zostali przez pana Prezydenta Rzeczypospolitej na wniosek p. Ministra Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-45.15" who="#AntoniBogucki">Stwierdzić należy, że jeżeli chodzi o zunifikowanie wolnego zawodu adwokackiego i to istotne, a nie formalne, należało powołać pewne grono adwokatów ze wszystkich b. dzielnic polskich i obowiązek ten na nich włożyć.</u>
<u xml:id="u-45.16" who="#AntoniBogucki">Sądzę, że wybory do pierwszej Naczelnej Rady Adwokackiej mogły stać się dziełem przypadku, niepożądanego, a nawet szkodliwego.</u>
<u xml:id="u-45.17" who="#AntoniBogucki">P. Prezydent Rzeczypospolitej mianował 20 członków — a wybór padł na tych z pośród adwokatów, którzy uprzednio zawsze wchodzili z wyboru kolegów, którzy przez szereg lat byli mężami zaufania.</u>
<u xml:id="u-45.18" who="#AntoniBogucki">A czem kierował się p. Minister Sprawiedliwości, przedstawiając listę członków pierwszej Naczelnej Rady — wyłącznie dobrem stanu adwokackiego!</u>
<u xml:id="u-45.19" who="#AntoniBogucki">Panowie senatorowie znajdą na tej liście mianowanych: pp. Jana Nowodworskiego, b. Dziekana Rady Adwokackiej w Warszawie, Konstantego Wolnego, Marszałka Sejmu Śląskiego, Stefana Piechockiego, b. ministra, Sprawiedliwości, Emila Sommersteina, posła na Sejm i t. d.</u>
<u xml:id="u-45.20" who="#AntoniBogucki">Przechodzę do istotnego zagadnienia, poruszonego przez p. senatora Seydę — katastrofy stanu sędziowskiego, wywołanej usuwalnością sędziowską.</u>
<u xml:id="u-45.21" who="#AntoniBogucki">Przedewszystkiem, jeżeli sprawę postawić poważnie, to należy stwierdzić, że w odrodzonej Polsce przez długie jeszcze lata nie należy mówić o stanie sędziowskim, nauczycielskim, urzędniczym i t. d. Jest to niestety nasze nieszczęście bez winy naszej, że tych „stanów” w prawdziwem tego słowa znaczeniu nie posiadamy, mamy jednak niepłonną nadzieję, że w przyszłości następne pokolenia „stany” te wytworzą.</u>
<u xml:id="u-45.22" who="#AntoniBogucki">Pan senator Seyda oświadczył, że sędziowie zawsze zdała trzymali się od polityki, że sędziów nie widywał na żadnych zebraniach politycznych.</u>
<u xml:id="u-45.23" who="#AntoniBogucki">Ściśle rzecz biorąc, tak nie było.</u>
<u xml:id="u-45.24" who="#AntoniBogucki">Na terenie Rzeczypospolitej istniało i istnieje Zrzeszenie sędziów i prokuratorów, stowarzyszenie o charakterze zawodowym. Niestety, w ciągu kilku ostatnich lat do kwietnia 1932 roku Zrzeszenie to zajmowało się nie tylko sprawami zawodowymi, więcej nie chciałbym mówić, nie pragnę również bliżej precyzować niektórych posunięć Zrzeszenia — muszę jednak z tej wysokiej trybuny oświadczyć, że stosunek Zrzeszenia sędziów i prokuratorów do Ministerstwa Sprawiedliwości był niepoprawny i pozostawiał dużo do życzenia.</u>
<u xml:id="u-45.25" who="#AntoniBogucki">Na szczęście wybory 1932 roku do władz Zrzeszenia nadały zgoła odmienne oblicze. Poprzednie władze ustąpiły i obecnie, kiedy na czele Zrzeszenia stanął Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, p. Leon Supiński, a odeszli ci, którzy Zrzeszeniu nadawali niewłaściwy kierunek, sprawy li tylko zawodowe sędziów i prokuratorów stały się z powrotem przedmiotem działalności.</u>
<u xml:id="u-45.26" who="#AntoniBogucki">Proszę nie żądać ode mnie bliższych wyjaśnień. W momencie, kiedy następuje unifikacja prawa sądowego na całym obszarze Rzeczypospolitej, koniecznością były przesunięcia personalne, tem więcej, gdy z systemu trójosobowego sądzenia spraw przechodzi się na jednostkowy system.</u>
<u xml:id="u-45.27" who="#AntoniBogucki">Przesunięcia te nastąpiły wyłącznie w instancjach merytorycznych. Sąd Najwyższy co do składu swego pozostał bez zmiany.</u>
<u xml:id="u-45.28" who="#AntoniBogucki">Od sędziego, rozstrzygającego sprawę jednoosobowo wymaga się znacznie więcej, niż od sędziego zasiadającego w komplecie trzech sędziów. To jest tak zrozumiałe, że bliższego uzasadnienia nie wymaga.</u>
<u xml:id="u-45.29" who="#AntoniBogucki">Przesunięcia, przeniesienia w stan spoczynku, a nawet zwykłe zwolnienia sędziów i prokuratorów były koniecznością, wymagały one zmian w składzie osobowym sędziów i prokuratorów.</u>
<u xml:id="u-45.30" who="#AntoniBogucki">Często słyszy się zarzut przeciwko jednostkowemu sądzeniu spraw. Zarzut ten nie jest słuszny.</u>
<u xml:id="u-45.31" who="#AntoniBogucki">Jednostkowy sędzia rozpoznaje sprawy merytorycznie. Jeżeli zaś chodzi o wykładnię prawa, zadanie to spełnia Sąd Najwyższy w składzie bądź 3 sędziów bądź nawet 7-miu.</u>
<u xml:id="u-45.32" who="#AntoniBogucki">Jednostkowy sędzia rozpoznaje większą ilość spraw na posiedzeniu sądowem, aniżeli zespół z trzech sędziów.</u>
<u xml:id="u-45.33" who="#AntoniBogucki">Postępowanie jest szybsze, a szereg spraw drobnych nie wymaga trójosobowego sądzenia.</u>
<u xml:id="u-45.34" who="#AntoniBogucki">Wreszcie, sędzia jednosobowy ma zawsze prawo każdą więcej skomplikowaną sprawę przenieść na zespół trzech sędziów.</u>
<u xml:id="u-45.35" who="#AntoniBogucki">Przeniesienie w stan spoczynku pewnej ilości sędziów dało możność całemu szeregowi młodych sił prawniczych, wychowanych już w wyższych polskich uczelniach, zająć odpowiednie stanowiska w sądownictwie i prokuraturze. A jakże pożądane jest, by nareszcie w orbitę państwowości polskiej wchodzili ludzie młodzi, dla których obce już są i nieznane czasy niewoli.</u>
<u xml:id="u-45.36" who="#AntoniBogucki">Doprawdy, nie należy nazywać reformy personalnej w sądownictwie katastrofą stanu sędziowskiego, katastrofą wymiaru sprawiedliwości, jak to czyni opozycja parlamentarna.</u>
<u xml:id="u-45.37" who="#AntoniBogucki">Wyrokowanie w sprawach, czy to karnych, czy cywilnych cieszy się i będzie cieszyło się pełną niezawisłością sumienia sędziowskiego, a jako przykład — sprawa brzeska. Jeden z sędziów w pierwszej instancji nie zgodził się ze zdaniem dwóch pozostałych sędziów. Czyż został usunięty? Czy przeniesiony? Nie, pozostał na swoim stanowisku, bo obecny Minister Sprawiedliwości wychodzi z założenia, że sumienie sędziego w wyrokowaniu powinno być całkowicie niezależne.</u>
<u xml:id="u-45.38" who="#AntoniBogucki">Poruszona została przez p. senatora Seydę sprawa sędziego Falęckiego z Gniezna. Przebieg tej sprawy jest następujący. Wniosek prokuratora sądu o zajęciu pisma „Lech” wpłynął do sądu grodzkiego w Gnieźnie 28 września 1932 roku. Sędzia Falęcki, który obecnie nie jest już sędzią, nie tylko nigdy nie rozpoznawał tej kategorii spraw, t. zw. prasowych, ale zastrzegł się, żeby kancelaria sądu spraw tych nie kierowała do niego. Na dwa dni przed opuszczeniem stanowiska sędziego, a mianowicie 30 września 1932 roku, mając już dekret o przeniesieniu w stan spoczynku, kiedy przez pomyłkę kancelaria sądu skierowała sprawę „Lecha” do sędziego Falęckiego, sędzia Falęcki tym razem uznał za możliwe dla siebie zająć się wygotowaniem odpowiedniej decyzji. Kancelaria sądu spostrzegła się, że skierowała sprawę niewłaściwie, sekretarz sądu zakomunikował o tem sędziemu i chciał omyłkowo skierowane akta przesłać do właściwego sędziego, p. sędzia jednak sprawę zatrzymał i wydał decyzję, znoszącą zajęcie „Lecha”. Przed ujawnieniem tej decyzji osobom zainteresowanym, a mianowicie, kiedy była ona jeszcze tajemnicą, sekretarz sądu akta sprawy „Lech” okazał właściwemu sędziemu, który po zapoznaniu się ze sprawą decyzję sędziego Falęckiego zniósł, zwyczajnie zakreślił i wydał nową.</u>
<u xml:id="u-45.39" who="#AntoniBogucki">Skoro chodzi o wypowiedzenie się w tej sprawie i to wypowiedzenie się prawnicze, to stwierdzić należy, że sędzia Nowicki (nazwisko było rzucone przez p. senatora Seydę) postąpił zasadnie i miał pełne uprawnienia w tym kierunku. Każda bowiem decyzja (obecnie z nazwy postanowienie), skoro nie została ujawnioną stronie interesowanej, może ulegać zmianie i z punktu widzenia prawa zmiana taka jest dopuszczalna. Często zespół trzech sędziów już po zredagowaniu decyzji (postanowienia) przed ujawnieniem jej zmienia bądź uzupełnia. Postępek zatem sędziego Falęckiego był niewłaściwy, spotkał się z odpowiednią odprawą. Zgodzimy się na jedno, że sędzia, który w powyżej wyłuszczonych okolicznościach, postąpił, jak sędzia Falęcki, nie powinien był pozostawać na stanowisku. P. Minister Sprawiedliwości, który uprzednio już był zdecydował przeniesienie sędziego Falęckiego w stan spoczynku, nie popełnił omyłki.</u>
<u xml:id="u-45.40" who="#AntoniBogucki">Przesunięcia, przeniesienia w stan spoczynku sędziów nie wywołują sprzeciwów a to z tej prostej przyczyny, że p. Minister Sprawiedliwości kierował się rzeczowością i dobrem stanu sędziowskiego.</u>
<u xml:id="u-45.41" who="#AntoniBogucki">Zachodziły wypadki, że usunięty sędzia z powrotem został przywrócony na stanowisko, P. Minister Sprawiedliwości nie uchylał się od ponownego sprawdzenia zarówno kwalifikacji sędziego, jako też i jego przydatności.</u>
<u xml:id="u-45.42" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-45.43" who="#AntoniBogucki">Rzucone zostało nazwisko sędziego Jabłonki. Mówili o nim pp. poseł Trąmpczyński i senator Bolt. I cóż się okazało? P. sędzia Jabłonka uważał dla siebie za niestosowne zwrócić się o wyjaśnienie do Ministerstwa Sprawiedliwości, a udał się do swoich politycznych przyjaciół pod obronę. Bliżej wyjaśniać tego nie należy. Wysoki Senat prawdopodobnie ma już odpowiedź. P. senator Makarewicz poruszył sprawę zakładów poprawczych i jeżeli chodzi o więźniów do łat 17, to Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje unifikacyjne przepisy. Co się tyczy budowy nowych zakładów wychowawczych i poprawczych, to nie zachodzi obecnie potrzeba z uwagi na to, że istnieje szereg zakładów t. zw. wychowawczych, które są pod kontrolą Ministerstwa Sprawiedliwości i otrzymują subwencje: Chojnice, Cieszyn, Szubin, Św. Anna dla dziewcząt i t. d. Jeżeli chodzi o p. sędziego Dworzaka, to p. senator Makarewicz oświadczył, że p. Dworzak nie był odpowiednio przyjęty przez p. dyrektora departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Stwierdzić muszę, że p. dyrektor departamentu więziennego utrzymuje stały bliski kontakt z p. sędzią Dworzakiem. Realna zaś praca nie może narazie być prowadzona, a to z tej racji, że starania o uzyskanie tysiąca hektarów ziemi nie są uwieńczone pomyślnym rezultatem. Z chwilą otrzymania tej przestrzeni ziemi p. sędzia Dworzak przy współudziale Ministerstwa Sprawiedliwości będzie mógł prowadzić swą pracę. Zakłady, t. j. oddziały izolacyjne dla recydywistów istnieją (Wronki, Łomża i t. d.). Każdego roku Ministerstwo Sprawiedliwości uzyskuje większą ilość ośrodków rolnych i sam zakłada kolonie rolne (pod Wejherowem, w Łagiewie na Śląsku, pod Cieszynem i t. d.).</u>
<u xml:id="u-45.44" who="#AntoniBogucki">Nie będę więcej zajmował czasu Wysokiemu Senatowi, wykazałem dostatecznie, że unifikacja Rzeczypospolitej posunęła się bardzo daleko, zacierają się słupy graniczne i oby wreszcie, jaknajprędzej przestały istnieć dzielnicowe odrębności prawne.</u>
<u xml:id="u-45.45" who="#AntoniBogucki">Wielką zasługą obecnego Ministra Sprawiedliwości jest śmiałe posunięcie unifikacyjne i związane z nim odpowiednie reformowanie i pod względem personalnym sądownictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Seyda.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#MarianSeyda">Jeżeli chodzi o zagadnienie unifikacji ustawodawstwa, to chyba pod tym względem zasadniczo nie mogą zachodzić różnice poglądów, mowa była tylko o tempie, o wprowadzeniu w życie prawie jednocześnie wielu wielkich ustaw, które, jak powiedziałem, kołom prawniczym utrudniają dostateczną możliwość zgłębienia tych rzeczy i właściwego stosowania ich w praktyce. Jeżeli chodzi o procedurę, a w szczególności o jej praktykę, to o tych rzeczach mówiłem na komisji przy omawianiu resortu Ministerstwa Sprawiedliwości i dlatego do tych szczegółów nie wracam. Mowa była o tem, że na praktyce procedury zarówno cywilnej jak i karnej ciąży jednostronnie zasada oszczędności, co bardzo utrudnia stronom obronę, wskutek czego słyszymy wiele sarkań i niezadowolenia.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#MarianSeyda">Podtrzymuję z całą stanowczością, że słowa pana Ministra Sprawiedliwości, które cytowałem, są jego autentycznemi słowami, nie wypowiedzianemi wprawdzie najpierw na terenie parlamentarnym, lecz wobec zrzeszenia sędziowskiego, słowa te następnie w przybliżeniu powtórzone zostały także na terenie parlamentarnym. Stwierdzam, że na ogólną liczbę, zdaje mi się, około trzech tysięcy sędziów rugi ostatnie we wrześniu i październiku roku zeszłego dotknęły ni mniej ni więcej tylko 500 sędziów. I dlatego nie mogą chyba Panowie brać za złe sędziom, dotkniętym rugami, że, jeżeli się mówi o nich, że musieli zostać usunięci, ponieważ nie stali na dostatecznym poziomie moralnym, względnie byli antypaństwowi, to sędziowie ci czują się temi rzeczami dotknięci.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#MarianSeyda">Jeżeli chodzi o Gniezno, to sędzia Falęcki, gdy powziął odnośną uchwałę, był sędzią funkcjonującym na miejscu i nawet, gdy akta tej sprawy dostał, był jedynym sędzią obecnym w sądzie. Nie można wygrywać argumentu, że jeżeli dwóch sędziów podpisze, a trzeci nie, to sprawa jest załatwiona, bo chodzi w danym wypadku o uchwałę w sprawie zatwierdzenia konfiskaty, co wymaga podpisu jednego sędziego, a nie trzech.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#MarianSeyda">Jeżeli była mowa o interpretacji prawa, to użyłem istotnie ze zrozumiałych względów nieścisłego, elastycznego określenia, Panie Senatorze. Miałem w rzeczywistości na myśli nie interpretację prawa, lecz samo prawo. Sądziłem, że Izba to dobrze zrozumie.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#MarianSeyda">A teraz, jeżeli chodzi o sen. Perzyńskiego i odnośne jego zwroty, skierowane przeciw moim wywodom, to nie będę z nim szczegółowo polemizował, tylko oświadczę: Stwierdzam z całą stanowczością, że nie przeciwstawiałem stosunków za czasów polskich jako takich stosunkom z czasów niemieckich jako takim. Powtóre stwierdzam z całą stanowczością, że nazwałem system germanizacyjny, antypolski systemem najgroźniejszym, najniebezpieczniejszym dla narodowości polskiej, z którym miałem przez całe życie dość do czynienia. I po trzecie stwierdzam, że istotnie powiedziałem i to podtrzymuję, że system pruski walkę tę z całą świadomością ubierał w formę prawną, ubierał w formę metod zachodnio — europejskich, co wymagało ze strony społeczeństwa polskiego szczególnie umiejętnego parowania ataków, czemu umieliśmy jednak sprostać, właśnie dzięki temu, co nazwałem twardym walorem społeczno-obywatelskim. Stwierdzam wreszcie, że zaznaczyłem, iż w Polsce za czasów „sanacyjnych” stosuje się środki w rodzaju brzeskich, które naszem zdaniem wywodzą się z mentalności wschodniej. Stwierdzam to, czy to się Panom podoba, czy nie.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Wyrostek.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#MichałWyrostek">Wysoka Izbo! Jeżeli zabieram głos w dyskusji w tej Wysokiej Izbie o tak późnej porze na zakończenie tego budżetu, to czynię to dlatego, że w dyskusji ogólnej nad tym budżetem poczynione były pewne uwagi, które nie powinny pozostać bez odparcia. Chodzi mi w szczególności o te uwagi ogólne, które były w dyskusji ogólnej nad budżetem wysuwane przez senatorów tak z prawicy, jak z lewicy, a w których głównie chodziło o podkreślenie, w jakim stanie prawnym znajduje się obecnie Państwo Polskie. Chodziło o kwestię praworządności, czy niepraworządności. Co do tej rzeczy musimy się porozumieć i gdyby Panowie mieli dobrą wolę, to musieliby nas zrozumieć i nasze postępowanie. Jeżeli nie będą mieli tej woli, to nie będziemy nad tem ubolewali i pójdziemy tak, jak sumienie narodowe i obywatelskie nam to nakazuje. I proszę Panów, dyskusja, jaka jest wywołana zwykle przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Sprawiedliwości, jest zupełnie zrozumiała, ponieważ są to interesy, które bezpośrednio dotykają obywateli. To jest płaszczyzna, gdzie wola jednostki, wola jednego obywatela styka się z wolą państwa, które jest czynnikiem nadrzędnym. Jednostka spotyka się z bezpośrednim nakazem państwa i stąd możliwość konfliktów, możliwość tarć. A możliwość tarć jest jeszcze większa wtedy, kiedy jest zawsze możliwość dwóch poglądów na stosunek obywatela do państwa, na sposób ustosunkowania się do państwa.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#MichałWyrostek">Pierwszy z tych poglądów, to ten, który większy nacisk kładzie na prawo obywatela, drugi większy nacisk kładzie na obowiązek obywatela wobec państwa, na prawo państwa wobec obywatela.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#MichałWyrostek">Panowie wiedzą z historii, nie tylko przeszłej, ale i obecnej, że te dwa kierunki myślowe ustawiczną toczą z sobą walkę ze zmienną przewagą. Nie ulega wątpliwości, że, gdyby bądź jeden, bądź drugi kierunek został doprowadzony do ostatecznej konsekwencji, to doprowadziłoby to w jednym i drugim wypadku do katastrofy. Myśmy taką katastrofę przeżyli, kiedy pierwszy kierunek myślowy, określający jedynie prawa obywateli, stał u szczytu, kiedy był nadzwyczajnie rozwinięty, to myśmy widzieli, do czego to dąży. Doszło do zupełnego osłabienia państwa, które w konsekwencji doprowadziło wprost do zupełnej zatraty niepodległości.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#MichałWyrostek">Więc proszę Panów, rzecz naturalna, że jest obowiązkiem tych, którzy rządzą w państwie, starać się między temi dwoma kierunkami myśli znaleźć drogę pośrednią, drogę taką, któraby nie doprowadziła jednych lub drugich do rozwinięcia tej tezy aż do ostatecznej w jednym lub drugim wypadku zguby. A wieść na tę drogę jest obowiązkiem władzy, obowiązkiem jej przeprowadzać tę sprawę konsekwentnie we wszystkich poczynaniach.</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#MichałWyrostek">Proszę szanownych Panów, obóz, do którego my należymy, jest wyznawcą tej drugiej myśli, jest zwolennikiem tej drugiej koncepcji, mianowicie przedewszystkiem kładzie nacisk na obowiązki obywateli wobec państwa, a nie na prawa obywateli w państwie. I nie wytworzyliśmy sobie tej koncepcji filozoficznej dla specjalnego jakiegoś wypadku, nie jesteśmy zwolennikami teorii heglowskiej o wszechwładzy państwa, tylko ze względu na ciężkie doświadczenia, jakieśmy przeszli w historii poprzedniej i w odrodzonej Polsce musimy stać na stanowisku, że we wszystkich naszych poczynaniach w pierwszej linii będziemy akcentowali zawsze interes państwa, w każdem postępowaniu, na każdym kroku, w zrzeszeniach czy czynnościach obywatelskich, będziemy się dopatrywali, czy wychodzą na korzyść państwa jako całości, czy też z tym interesem państwowym są sprzeczne. Ten punkt widzenia musi nam przyświecać przy roztrząsaniu zarzutów, jakie Panowie pod naszym adresem stawiają, tych wszystkich zarzutów, jakie padały w dyskusji ogólnej i tych wszystkich zarzutów, które były stawiane w dyskusji szczegółowej, chociaż więcej w obradach nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nie będę tych wszystkich zarzutów szczegółowo omawiał i nie będę mówił o tych wszystkich konfiskatach, o których wspominał tu p. Seyda, nie będę mówił o tych rugach, o których wielu mówców mówiło ale mimo woli nasuwają mi się reminiscencje z przeszłości. Kiedy Panowie narzekają tak na rugi w sądownictwie, to wydawałoby się, że stan pod tym względem w Polsce przedtem był idealny, i zdawałoby się, że tylko obecny Minister Sprawiedliwości wprowadza dezorganizację, wprowadza nieład. Proszę Panów, przypomnę, że już od samego prawie zarania niepodległości były te silne ataki na sądownictwo polskie i to nie przez kogo innego, ale przez panów z lewicy podnoszone. Przypomnę, że na posiedzeniu 25 czerwca 1924 roku, kiedy była dyskusja nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości, p. poseł Gruszka w Sejmie powiedział: Z przykrością prawdziwą skonstatować muszę, że wymiar sprawiedliwości niejednokrotnie nie stoi na wysokości zadania, nie stoi przynajmniej na tej wysokości, na jakiej stał przed wojną. Pan poseł Wyrzykowski gorzej jeszcze mówił: Z bólem serca muszę stwierdzić, że nasze sądownictwo i skład personalny naszego sądownictwa nie stoi na wysokości zadania. Co do tego to nie jest to tylko moje własne zdanie, ale zdanie całego społeczeństwa bez różnicy obozów politycznych.</u>
<u xml:id="u-49.5" who="#MichałWyrostek">Jeszcze gorzej mówił p. poseł Marek, który powiedział, że sprawiedliwość jest zupełnie już nie klasowa, ale par excellence partyjna. Tak sądownictwo Panowie określali w roku 1924. Zdawało się, że coś się zmieniło w miarę postępu czasu, że sądownictwo się polepszyło, było lepsze. Co spotykamy w r. 1928? W r. 1928 są także pod tym względem rozmaite zastrzeżenia, i p. poseł Róg, nie kto inny, lecz jak Panowie wiedzą, przewodniczący stronnictwa Ludowego w całości swojej, podnosi całkiem wyraźnie, że sądownictwo nie tylko nie jest na wysokości zadania, lecz jest poprostu partyjne. Powiada p. poseł Róg w dniu 11 czerwca 1928 r. na 21 posiedzeniu: „Stan naszego sądownictwa daleki jest od ideału. Sędziowie na skutek wybujałości swoich sympatyj czy antypatij politycznych nie nadają się do pełnienia funkcyj sędziowskich. Dalecy jesteśmy od tego, ażeby za poszczególne te uchybienia, niedomagania, braki w sądownictwie składać odpowiedzialność na Rząd Marszałka Piłsudskiego, Rząd ten zastał już po poprzednich rządach prawicowych kulejącą sprawiedliwość”. Sądził jednak, że rugi nastąpią, że oczyszczenie sądownictwa będzie. Większość Panów tak osądzała sądownictwo. A obecnie powiadacie, że sądownictwo stało na wysokości zadania, że tylko ten Minister przez swoje rugi wprowadził dezorganizację. Na to Panów twierdzenie krótko odpowiem, mogę tylko odpowiedzieć tem, co powiedział w r. 1924 Panom z opozycji p. Zygmunt Seyda, imiennik p. senatora Seydy; w ten sposób się odezwał: Proszę Panów, przecież wszystkie te frazesy i fakty i wszystkie te sprawy, które tu zostały przytoczone, dążą do jednego: Panom chodzi właściwie o podkopanie niezawisłości sądownictwa. Panowie systematycznie tę kampanię przeciw niezawisłości sądów dalej prowadzicie, bo macie nadzieję, że przyjdziecie do rządów w Polsce i wówczas te sądy według waszych wskazań będą działać. Mógłbym Panom odpowiedzieć tylko temi słowami, które wygłosił p. Seyda w Izbie w r. 1924.</u>
<u xml:id="u-49.6" who="#MichałWyrostek">Szerzej nad tym tematem zastanawiać się nie będę, lecz przejdę do ogólnikowych zarzutów, które się ciągle powtarzają w ustach Waszych, do zarzutu niepraworządności, że Polska nierządem stoi. O tej kwestii praworządności moglibyśmy dużo dyskutować i mam wrażenie, że wytrzymałbym każdą dyskusję z Panami na ten temat, tembardziej, że Panowie z prawej i z lewej strony tę praworządność pojmują w swoisty sposób. Praworządność jest dobra, gdy Wam służy, interpretacje przepisów prawnych i poszczególnych ustaw uważacie za praworządne, które służą Waszym chwilowym interesom, a niepraworządne to jest to, co Waszym chwilowym interesom nie służy. Nie będę przytaczał Waszych tragicznych zapatrywań na praworządność, które wyrosły w 1922 r., nie będę przytaczał tych artykułów i dowodzeń publicznych na temat wyboru Prezydenta, tych Waszych poglądów przytaczać nie będę. Panowie chcieliby i zdawałoby się, że byłoby pożądanem, ażeby nad tą Waszą praworządnością i temi faktami, które z tego wynikły, przejść do porządku, ażeby historia o nich zapomniała. Nie możemy tego uczynić, ponieważ widzimy, że te Wasze tłumaczenia praworządności, Wasza interpretacja i skutek, który ta Wasza interpretacja wywołała w społeczeństwie, ten skutek tragiczny, który pociągnął za sobą śmierć pierwszego prezydenta, nie wstrząsnęły Waszem sumieniem tak, jakby się spodziewać należało. Bo i obecnie mamy takie odgłosy, które dowodzą, że Wyście nie zapomnieli tych sposobów interpretowania, bo czemże innem można wytłumaczyć ten fakt, jak nie tem swoistem interpretowaniem praworządności? To, co powiedział p. sen. Głąbiński w dyskusji ogólnej nad budżetem, kiedy uważał, że obecnie nadszedł czas, ażeby wszystkim nędzom i biedom polskim zaradzić w ten sposób, że zarządzić należy nowe wybory, powtórzył tylko wniosek posłów z swego klubu, w Sejmie złożony. Jak można nazwać tego rodzaju wniosek i tego rodzaju stawianie kwestii inaczej, jak że praworządność wtedy jest dobra, jak panom z Stronnictwa Narodowego będzie się podobała? Chyba pan profesor Uniwersytetu pamięta przepis konstytucyjny, że rozwiązywanie izb przed terminem należy wyłącznie do Prezydenta Rzeczypospolitej. Któż ma w takim razie te izby rozwiązać? Prezydent może wtedy, kiedy uważa za stosowne. Normalnie odbywa się to wtedy, kiedy nastąpi konflikt między Izbami a Rządem i jeżeli Prezydent nabierze przekonania, że jedynem wyjściem z konfliktu jest rozwiązanie Izb. Ale jeżeli uważacie, że kto inny może zrobić to zzewnątrz, to jest to przekreślenie wszystkich zasad prawnych. Jeżeli Panowie uważacie, że może jest obowiązkiem Rządu obecnego, jako doradcy Prezydenta Rzeczypospolitej, zażądać od niego rozwiązania ciał ustawodawczych, to uważacie to chyba Panowie za absurd polityczny. Bo jeżeli jest konflikt między Rządem a Prezydentem, to może wybrać jako drogę rozwiązanie parlamentu, a nie, żeby mniejszość Izby szła do Prezydenta Rzeczypospolitej i powiedziała mu: rozwiąż, ponieważ to się podoba panom z lewicy albo z prawicy, którzy chcą wypróbować swych sił w społeczeństwie. To absurd. A jeżeli sądzicie, że większość może posłuchać mniejszości, to jest to stawianie do góry nogami wszelkich zasad praworządności. Na ten temat można się sprzeczać, ale Panowie chyba sami rozumieją to bardzo dobrze, do jakiego chaosu, do jakiego stanu prawnego doszlibyśmy w Polsce, gdyby na każde żądanie mniejszości ktoś tam, kto jest do tego upoważniony, a więc czy Rząd, czy Prezydent Rzeczypospolitej rozwiązywał parlament. Wtedy przecież nie większość by rządziła w Państwie, tylko mniejszość. Nastąpiłby stan chroniczny wyborów, gdyby jakaś mniejszość chciała spróbować, czy przypadkiem nie posiada większości w kraju. Ale to wszystko drobiazg. Uważamy, że jest to dyskusja czysto teoretyczna, która nie ma znaczenia. Jeżeli równocześnie tę potrzebę rozwiązania Izb motywuje się tem, że ma nastąpić wybór Prezydenta Rzeczypospolitej i że wskutek tego trzeba się nad tem zastanowić, by przedtem przeprowadzić wybory do Zgromadzenia Narodowego, to się zgóry imputuje, że to Zgromadzenie Narodowe, które wybierze Prezydenta, nie jest przedstawicielstwem narodu i że wybór Prezydenta nie będzie ważny.</u>
<u xml:id="u-49.7" who="#MichałWyrostek">Panowie, to jest powtarzanie 1922 r. To mnie skłania do twierdzenia, że panowie z prawicy w swej psychice nic się nie zmienili. Ale jeżeli Panowie myślą, że teraz, gdy Panowie te tendencje chcecie wprowadzić w życie, gdy chcecie przeprowadzić ten Wasz wniosek, który my odrzucamy, żeby mniejszość mogła rozwiązać Izbę, gdy chcecie z wyboru Prezydenta wyciągnąć polityczne konsekwencje, to musicie wiedzieć, że nie będzie tej bezczynności władzy, jak w r. 1922, i bezkarności Waszej, jak w r. 1922. I dlatego uważam za swój obowiązek z tej trybuny przestrzec Was przed tą igraszką, przed tą drogą, na którąście weszli w Sejmie przez postawienie tego wniosku i w Senacie przez przemówienie sen. Głąbińskiego.</u>
<u xml:id="u-49.8" who="#MichałWyrostek">Chciałbym jeszcze na jeden moment zwrócić uwagę. Panowie z lewej i z prawej strony twierdzą, że Brześć był momentem, który Panów scementował, że Brześć wykopał przepaść między nami a Wami. Pozwolę sobie stwierdzić, to jest moje przekonanie, że Brześć był tylko tragicznym epizodem w tej walce, którą obóz Marszałka Piłsudskiego prowadzi od samego zarania Rzeczypospolitej. Od samego zarania Rzeczypospolitej jest walka z jednej strony tych, którzy chcą wielkiego i potężnego Państwa i podporządkowania wszystkich interesowi Państwa, a z drugiej tych, którzy ciągle pamiętają o swych nawyczkach i narowach, i którzy nie zdobyli się jeszcze na tę dozę obywatelskości, ażeby zrozumieć rolę obywatela w Państwie.</u>
<u xml:id="u-49.9" who="#MichałWyrostek">Proszę Panów, my chcemy tego, ażeby obywatel polski zrozumiał, że jest on tylko cząstką zbiorowości i na ten moment kładziemy nacisk. Walka, jaką my prowadzimy z Panami, to nie walka o władzę, bo ta jest przemijająca, to nie walka o Konstytucję i formy, w których życie publiczne się rozwija, to walka o duszę Polaków i to podkreślić muszę z całą stanowczością. Chcemy, aby obywatel polski był świadomym obywatelem tego Państwa i umiał w każdym momencie swojej działalności czuć się obywatelem i żeby poświęcał się dla tego Państwa. Chcemy, żeby w każdej zbiorowości ta myśl państwowa była podkreślana i przejawiała się. Chcemy wychować takiego obywatela. Mimo Waszych twierdzeń, że nastroje opozycyjne w społeczeństwie wzrastają, przyznam się, że w szczegóły nie będę wchodził, możliwe, że w tych ciężkich warunkach, w jakich społeczeństwo żyje, przy Waszej pomocy nastroje opozycyjne wzrastają, ale śmiem twierdzić z całą stanowczością, że mimo Waszych kpin, że to czwarta, szósta czy dwunasta brygada, obóz Marszałka Piłsudskiego, podporządkowujący interes osobisty interesom Państwa, wzrasta i jestem przekonany, że pod przewodem naszego Wodza w sumieniu i w duszy narodu my zwyciężymy.</u>
<u xml:id="u-49.10" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt do głosu więcej nie jest zapisany. Głos ma sprawozdawca s. Żaczek.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#KazimierzZaczek">Wysoka Izbo! Autorytet prof. Makarewicza w dziedzinach, dotyczących prawa karnego i polityki penitencjarnej, jest zbyt wielki, ażeby wszystkie jego sugestie, materii tej dotyczące, nie były wzięte pod jak najtroskliwszą rozwagę. Dotyczy to również kwestii, poruszonej w przemówieniu p. sen. Makarewicza, a dotyczącej urządzenia w Polsce specjalnych domów karnych dla recydywistów. W porozumieniu z Ministerstwem Sprawiedliwości muszę stwierdzić, że kwestia ta, poruszana kilkakrotnie przez p. profesora, jak najszczegółowiej w Ministerstwie była badana i jest przedmiotem głębokich studiów. Mam jednak wrażenie, że p. profesor nie docenia strony budżetowej tego problemu. Studia, które w tym kierunku w Ministerstwie zostały przeprowadzone, wykazały, że w obecnej sytuacji budżetowej Państwa wogóle, a w szczególności przy obecnem uposażeniu budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości realizacja tej bardzo doniosłej idei nie jest jeszcze możliwa. Ministerstwo skoncentrowało swe prace i wysiłki, o ile chodzi o najnowszą dziedzinę polityki penitencjarnej, raczej w kierunku opieki nad więźniami nieletnimi. Tem tłumaczy się przygotowywanie domów poprawczych i kolonij rolnych, w których nieletni więźniowie znajdą pomieszczenie. Wskutek tego kosztowniejsza i budżetowo donioślejsza sprawa urządzenia domów poprawczych dla recydywistów musiała być niestety z konieczności przesunięta na później. Nie znaczy to bynajmniej, żeby myśl miała być zarzucona, i żeby cenna sugestia p. sen. Makarewicza w tym kierunku nie była jak najskrupulatniej podtrzymana i poddawana stale odpowiednim studiom.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Porządek dzienny jest wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Porządek dzienny jutrzejszego posiedzenia:</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#WładysławRaczkiewicz">1) Rozprawa szczegółowa nad częściami:</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Monopole (Grupa C część 8).</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Cz. 18 Emerytury i Zaopatrzenia.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#WładysławRaczkiewicz">Cz. 19 Renty inwalidzkie i pensje.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#WładysławRaczkiewicz">Cz. 20 Długi państwowe.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#WładysławRaczkiewicz">Cz. 8 Ministerstwo Skarbu (Grupy A, B, D);</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#WładysławRaczkiewicz">2) Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej na okres od 1 kwietnia 1933 r. do 31 marca 1934 r.</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#WładysławRaczkiewicz">3) Głosowanie nad preliminarzem budżetowym i nad ustawą skarbową.</u>
<u xml:id="u-52.10" who="#WładysławRaczkiewicz">W ten sposób zakończylibyśmy jutro dyskusję i odbylibyśmy głosowanie nad preliminarzem budżetowym i ustawą skarbową.</u>
<u xml:id="u-52.11" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę uprzejmie szanownych p. Senatorów, którzy zamierzają zgłosić rezolucje do preliminarza budżetowego i ustawy skarbowej, o złożenie ich w Biurze Senatu w ciągu dnia jutrzejszego do godz. 13 celem umożliwienia Biuru wykonania na czas odbitek, potrzebnych do głosowania.</u>
<u xml:id="u-52.12" who="#WładysławRaczkiewicz">Jutro rozpoczynamy posiedzenie o godz. 15. Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-52.13" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 23 min. 40.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>