text_structure.xml 169 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 4 m. 5 po poł.).</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Prezydent Ministrów Wincenty Witos, Wiceprezydent Ministrów Ignacy Daszyński, Minister Spraw Wojskowych Gen. Por. Kazimierz Sosnkowski, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Maciej Rataj, Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych Juljusz Poniatowski, Minister Sprawiedliwości Stanisław Nowodworski, Minister Aprowizacji Stanisław Śliwiński, Minister Pracy i Opieki Społecznej Edward Pepłowski, Minister Poczt i Telegrafów Władysław Stesłowicz, Prezes Głównego Urzędu Ziemskiego Tomasz Wilkoński.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Skarbu Ignacy Weinfeld, w Ministerstwie Spraw Wojskowych Gen. Por. Michaelis w Ministerstwie Robót Publicznych Henryk Dudek.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 185 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 186 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Jako sekretarze zasiadają dziś pp. Waszkiewicz i Sołtyk. Listę mówców prowadzi p. Sołtyk.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#komentarz">(Interpelacje)</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#komentarz">(Urlopy poselskie)</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#komentarz">(Doniesienie Marszałka o wyborze członków do Komisji Kontroli Długów Państwowych)</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#komentarz">(Doniesienie Marszałka o wyznaczeniu delegatów na międzynarodową konferencję parlamentarną w sprawach handlowych)</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#komentarz">(Ustawa o ratyfikacji umowy polsko-niemieckiej)</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#komentarz">(Ustne sprawozdanie Komisji Prawniczej o rozporządzeniu R. 0. P. w sprawie postępowania sądowego w sprawach cywilnych dla osób pozostających w służbie czynnej wojsk polskich).</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę P. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#StefanSołtyk">Interpelacja posłów Zw. Mieszczańskiego w sprawie dalszego utrzymania Rady Głównej Opiekuńczej.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#StefanSołtyk">Interpelacja pp. Krempy, Sudoła i tow. do pp. Ministrów Rolnictwa i Dóbr Państwowych i Spraw Wojskowych w sprawie rekwizycji siana i słomy dla wojska w Małopolsce.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#StefanSołtyk">Interpelacja p. Zyskowskiego i tow. do p. Prezydenta Ministrów i do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie postępowania starosty szczuczyńskiego, jakoteż innych starostów.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#StefanSołtyk">Interpelacja p. Szymczaka i tow. z Klubu N. Z. L. do p. Ministra Aprowizacji w sprawie niewydawania nafty i cukru ludności gmin pow. kolskiego, a w szczególności gminie Wąsosze, która jest po macoszemu traktowana przez powiatowy urząd aprowizacyjny w Kole.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#StefanSołtyk">Interpelacja Klubu P. P. S. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie niewłaściwego postępowania z pionierami 9 komp. III pułku wojsk kolejowych.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#StefanSołtyk">Interpelacja p. Sołtyka i tow. z Klubu N. Z. L. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie spoliczkowania ucznia 7 klasy gimnazjum państwowego im. Stanisława Staszyca, Stanisława Ejsmonta, b. ochotnika wojsk polskich, rannego w bojach przy odparciu bolszewików, przez podpor. bataljonu zapasowego II pułku piechoty Kąckiego.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#StefanSołtyk">Interpelacja p. Seiba i tow. do pp. Ministrów Pracy i Opieki Społecznej i Kolei z powodu zaginięcia kufrów Józefa Glazara w wagonie bagażowym pomiędzy Gdańskiem a Warszawą.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#StefanSołtyk">Interpelacja p. Pluty i tow. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie przytrzymywania przy wojsku zwolnionych roczników.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#StefanSołtyk">Interpelacja p. Pluty i tow. z Klubu P. S. L. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie nałożonego kontyngentu paszy na Małopolskę.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#StefanSołtyk">Interpelacja p. Tomaszewskiego i tow. do p. Ministra Przemysłu i Handlu w sprawie niesłychanych nadużyć w państwowych kopalniach węgla w Brzeszczu koło Oświęcimia, popełnianych od 6 miesięcy przez Strączyńskiego, dyrektora zarz. kopalni i przez Magerlego, dzierżawcę hotelu i restauracji zarządu kopalni, a byłego sztygara i ekspedjenta węglowego.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#StefanSołtyk">Interpelacje te prześlę p. Prezydentowi Ministrów na drodze regulaminem przepisanej.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#StefanSołtyk">Zanim przystąpimy do porządku dziennego, oznajmiam co następuje: Posłowie Osuchowski i Józef Bochenek zażądali urlopu z powodu choroby na 4 tygodnie, a poseł Wojda na 8 tygodni. Przypuszczam, że Izba nie ma nic przeciw temu.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#StefanSołtyk">Komisja Skarbowo Budżetowa donosi, że na członków Sejmowej Komisji Kontroli Długów Państwa w myśl uchwały sejmowej z dnia 26 października zostali wybrani pp. Głąbiński, Kędzior, Skup, ks. Adamski, Diamand, Zagórski i Federowicz. Stosownie do uchwały Sejmu Komisja Budżetowa uchwali prowizoryczny regulamin dla działalności Komisji Kontroli Długów.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#StefanSołtyk">Przypominam, że w maju b. r. delegowani zostali na międzynarodową konferencję parlamentarną w sprawach handlowych od Sejmu posłowie Brun i Radziszewski i przedstawiciel Centralnego związku handlu, przemysłu i górnictwa p. dyrektor Karłowski. Przedstawili oni obszerne sprawozdanie, które zostało wydrukowane za nr. 2130. Obecnie rada generalna konferencji zażądała przysłania dwóch delegatów. Jako przedstawiciel Rządu jedzie p. Doleżal, jako przedstawiciel Sejmu poseł Radziszewski.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#StefanSołtyk">Przystępujemy do porządku dziennego, nr. 1: pierwsze czytanie ustawy o ratyfikacji umowy polsko - niemieckiej w przedmiocie przejęcia wymiaru sprawiedliwości w b. dzielnicy pruskiej. Do głosu nikt się nie zapisał, sprawa idzie do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#StefanSołtyk">Przystępujemy do nr. 2 porządku dziennego: ustne sprawozdanie Komisji Prawniczej o rozporządzeniu R. O. P. w sprawie zawieszenia postępowania sądowego w sprawach cywilnych dla osób, pozostających w służbie czynnej wojsk polskich. Głos mą p. Matakiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Wysoki Sejmie! Rada Obrony Państwa wydała 18 sierpnia r. b. rozporządzenie o zawieszeniu postępowania sądowego w sprawach cywilnych dla osób, pozostających w służbie czynnej wojska i polskiego. Rozporządzenie to zawiera i trzy artykuły. W art. 1 powiedziano, że postępowanie sądowe w sprawach cywilnych, w których jako strona pozwana, choćby łącznie z innemi osobami, występuje osoba, pozostająca w służbie czynnej wojska polskiego, tudzież postępowanie egzekucyjne przeciw tym osobom zawiesza się na 3 miesiące od dnia ogłoszenia tego rozporządzenia, bądź to z urzędu, bądź na żądanie strony pozwanej, po złożeniu odpowiedniego zaświadczenia. Przepis ten nie stosuje się do wojskowych, którzy pozostawili pełnomocnika, upoważnionego do prowadzenia spraw sądowych w ich imieniu, i do zobowiązań, powstałych po wstąpieniu pozwanego do służby wojskowej. Postępowanie sądowe zawiesza się również w razie wstąpienia do służby czynnej w wojsku polskiem pełnomocnika strony do czasu zastąpienia go przez innego pełnomocnika lub do czasu wezwania samej strony, której pełnomocnik wstąpił do wojska. W art. 3 przewidziano, że rozporządzenie to obowiązuje od dnia ogłoszenia, a Rada Ministrów może zarówno przedłużyć jak i skrócić termin jego mocy obowiązującej. Do wykonania tego rozporządzenia według art. 2 są powołani Ministrowie Sprawiedliwości i Spraw Wojskowych. Otóż to rozporządzenie zostało przesłane przez Prezesa Ministrów Sejmowi Ustawodawczemu do konstytucyjnego traktowania. Komisja Prawnicza zajmowała się niem na posiedzeniu w dniu 10 b. m. i po dyskusji uchwaliła przedłożyć Wysokiemu Sejmowi wniosek, żeby to rozporządzenie przyjął do zatwierdzającej wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#AntoniAugustMatakiewicz">W imieniu Komisji Prawniczej proponuję, z uwagi, że rozporządzenie to jest całkiem słuszne i ma uzasadnienie w tem, że osoby powołane do wojska nie mogą należycie bronić swych spraw, a pełnomocnicy pozwanych mogą również służyć w wojsku, żeby Wysoki Sejm zgodził się na to rozporządzenie R. O. P. i przyjął je do zatwierdzającej wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Marszałek. Nikt już głosu nie żąda, mogę przyjąć bez głosowania, że wniosek Komisji w tej sprawie został przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Przechodzimy do Nr. 3 porządku dziennego: sprawozdanie Komisji Skarbowo - Budżetowej o ustawie w sprawie upoważnienia Ministra Skarbu do udzielania gwarancji finansowej do sumy 400 miljonów marek (druki Nr. 2242 i 2062).</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Głos ma p. Skup.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WładysławSkup">Wysoki Sejmie! Uchwała Sejmowa z dnia 13 lutego b. r., ogłoszona w numerze 17 Dziennika Ustaw r. b zabrania Rządowi udzielania gwarancji państwowych za zobowiązania finansowe jakiejkolwiek instytucji. Tymczasem liczne miasta, kooperatywy, przedsiębiorstwa rolnicze, handlowe i inne instytucje użyteczności publicznej często zwracają się do Rządu o pomoc finansową przez udzielenie gwarancji finansowej Państwa gdyż niemal wszystkie miasta nasze potrzebują kredytu na zagospodarowanie się, na odbudowę, na inwestycje, a niektóre nawet na bieżące wydatki, jak na administrację i inne. Podobnie często zwracają się do Rządu o pomoc finansową licznie powstające, a zwykle bardzo szczupłemi kapitałami rozporządzające kooperatywy.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#WładysławSkup">Dwie są najpospolitsze formy pomocy finansowej udzielanej przez Rząd wymienionym instytucjom: pierwsza, to bezpośrednia pożyczka pieniędzy rządowych, druga, to gwarancja finansowa, dawana przez Rząd kasom czy bankom, które za tą gwarancją udzielają żądanej pożyczki. Ustawa niniejsza w niczem nie dotyka sprawy bezpośredniego udzielania pożyczek przez Ministerstwo Skarbu z funduszów rządowych. Forma pomocy państwowej, udzielanej przez Rząd drogą gwarancji finansowej, ma niezaprzeczenie tę wyższość nad formą bezpośredniej pożyczki, że nie wiąże funduszów rządowych, a daje jeszcze większe bezpieczeństwo finansowe dla Państwa, gdyż niezależnie od Rządu nad pożyczającą instytucją czuwa jeszcze instytucja finansowa, udzielająca kredytu, zazwyczaj prywatna.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#WładysławSkup">Komisja Skarbowo-Budżetowa przedstawia niniejszem Wysokiemu Sejmowi ustawę, upoważniającą Rząd do udzielania gwarancji finansowej do łącznej wysokości 400 miljonów marek.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#WładysławSkup">Według projektu ustawy mają korzystać z tego miasta, na inwestycje miejskie, na aprowizację, a nawet na administrację, dalej kooperatywy wytwórcze i spożywcze, przedsiębiorstwa przemysłowe i handlowe, budzące i podtrzymujące życie gospodarcze kraju.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#WładysławSkup">W czerwcu r. b. Rada Ministrów na wniosek Ministra Skarbu uchwaliła zaproponować na cele omawiane sumę 200 miljonów mk. Biorąc pod uwagę spadek waluty naszej, jaki zaszedł od czerwca do dnia dzisiejszego, Komisja Skarbowo-Budżetowa na wniosek przedstawiciela Ministerstwa Skarbu uchwaliła podnieść w przedkładanej ustawie wymienioną sumę do wysokości 400 miljonów mk.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#WładysławSkup">Jest oczywiste, że omawiana gwarancja państwowa nie powinna powodować strat dla Skarbu Państwa, przeto w celu zabezpieczenia ryzyka Skarbu związanego z udzieleniem gwarancji, a prócz tego w celu ograniczenia zbyt wygórowanych żądań, udzielane gwarancje winny opierać się na wystarczającem, o ile możności, zabezpieczeniu, danem przez potrzebujące pomocy przedsiębiorstwa i instytucje i powinny być dostosowane do istotnych potrzeb i zdolności pożyczających. Przytem stwierdzenie konieczności udzielenia gwarancji na jakiekolwiek cele, związane z życiem gospodarczem kraju, wymagać będzie oświadczenia się interesowanych Ministerstw. Przeto udzielanie takich gwarancji następować będzie po uprzedniem porozumieniu się Ministra Skarbu z właściwymi ministrami.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#WładysławSkup">Od listopada 1918 r. do uchwały sejmowej z dn. 13 lutego r. b. Rząd udzielił gwarancji kilku miastom — korzystają z tego np. Lwów i Kraków oraz kilkunastu większym kooperatywom i instytucjom rolniczo i przemysłowo-handlowym. Aczkolwiek Komisja na pytanie swoje otrzymała odpowiedź, że Państwo nie ponosi z tego powodu żadnych strat, to jednak na skutek wypowiedzianych obaw Komisja przyjęła rezolucję, żądającą do Rządu dokładnego wyjaśnienia w tej sprawie. Upraszam, aby Wysoki Sejm uchwalił przedłożoną ustawę i rezolucję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosu nikt nie żąda, przystępujemy zatem do głosowania nad ustawą z dnia... listopada r. b. o upoważnieniu Ministra Skarbu do udzielania gwarancji finansowej do sumy 400.000.000 marek polskich. Głosujemy nad całą ustawą en bloc według druku nr. 2242. Proszę Posłów, którzy są za tą ustawą, aby powstali z miejsc. Stoi większość, Ustawa przyjęta. P.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#komentarz">(Weinzicher: Stawiam wniosek o trzecie czytanie)</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Niema protestu przeciw przystąpieniu zaraz do trzeciego czytania, głosu nikt nie żąda, mogę więc bez osobnego głosowania przypuścić, że i w trzeciem czytaniu ustawa została przyjęta, Nie słyszę protestu, sprawa załatwiona. Muszę jeszcze postawić pod głosowanie rezolucję z druku nr. 2242 według uchwały Komisji. Rezolucja brzmi: „Wzywa się Ministerstwo Skarbu, aby w najkrótszym czasie wyjaśniło, czy z tytułu dotychczas udzielanych gwarancji Skarb Państwa poniósł straty i w jakich rozmiarach”. Proszę Posłów, którzy są za tą rezolucją aby powstali z miejsc.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#komentarz">(Większość)</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Rezolucja przyjęta. Wedle wniosku kilku klubów z prawicy i lewicy nr. 4 spada z porządku dziennego. Przystępujemy zatem do nr. 5, do dalszego ciągu rozprawy nad ustawą o Konstytucji. Obrady zaczynają się od art. 117. Głos ma p. Halban.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#AlfredHalban">Wysoka Izbo! Muszę zacząć od cokolwiek banalnej uwagi, za którą z góry powinienem właściwie prosić o przebaczenie niektórych panów przedmówców. Zapewniam jednak, że to, co chcę zauważyć, nie ma charakteru krytyki stanowiska zajętego przez niektórych Szanownych kolegów, ale, że chodzi mi o uzasadnienie stanowiska, które ja w tej sprawie zająć zamierzam. Powiem szczerze. Jestem zwolennikiem jasności prawniczej i zwolennikiem realizmu prawniczego i dlatego niechaj mi będzie wolno zaznaczyć, iż w dyskusji nad ustawą konstytucyjną, nie może i nie powinno nam chodzić o program abstrakcyjny, ale powinno nam chodzić o rzeczywistą, o konkretną treść ustawową taką, jakiej wymaga zastosowanie życiowe; a chyba wolno będzie także dodać, że każdą ustawę tworzymy przecież dla przyszłości, że więc naturalnie należy korzystać ze skarbnicy doświadczeń przeszłości, ale nie należy ulegać błędnym wrażeniom, polegającym na pewnych nieporozumieniach, dotyczących faktów, jakie w przeszłości w danej dziedzinie zachodziły.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#AlfredHalban">Otóż te uwagi w istocie banalne nasunęły mi się pod wrażeniem dyskusji wśród której obecnie się znajdujemy, dyskusji nad stosunkiem Kościoła do Państwa. Mianowicie odniosłem wrażenie, że toczy się tutaj właściwie dyskusja o cały światopogląd, o zasadniczy stosunek między Kościołem a Państwem nie tylko na ziemi naszej i w dobie obecnej, ale o zasadniczy stosunek miedzy Kościołem a Państwem w świecie. Więcej nawet, mam wrażenie, że toczy się raczej dyskusja o stosunku między życiem zewnętrzno-państwowem a życiem wewnętrzno-duchowem, jakiem jest życie religijne. Niewątpliwie nastrój dyskusji może na tem tylko zyskać, ale ustawodawczy cel realny oby na tem nie ucierpiał, zwłaszcza, że jak dodam jeszcze, iż walka ta toczy się w tej Izbie w znacznej części na tle nieporozumień które w tej dziedzinie prawno-państwowej z jednej strony, a kościelno-państwowej z drugiej strony bardzo często się wydarzają. To też słuchacz, nie obeznany z naszymi stosunkami wewnętrznymi, mógłby łatwo ulec wrażeniu, że dyskutujemy tu w chwili wiru walk między Państwem a Kościołem, że toczy się walka, że ofenzywę Kościół podjął przeciwko Państwu, a państwo niejako przyciśnięte do muru broni rozpaczliwie swojej linji. A przecież tak nie jest. Tej ofenzywy Kościoła nie widzę ani u nas ani w innych państwach europejskich. Dlatego nie widzę powodu wspominania przeszłości w tak szerokiej mierze jak się to działo i dzieje, wspominania zajść zupełnie nieaktualnych, wspominania walk dawnych między Państwem a Kościołem, tembardziej, że walki te polegały na zasadniczo fałszywych podstawach pojęciowych.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#AlfredHalban">Wołałbym nie nadużywać cierpliwości Wysokiej Izby i nie zatapiałbym się w badanie przeszłości stosunków między Państwami i Kościołem, gdyby nie konieczność pobieżnego choćby wskazania na fałszywe podstawy, na których wyrastały zawsze i wszędzie walki kościelne. Wszak głównym błędem, i to powtarzanym w historji raz po raz w coraz to innej formie, było nieuwzględnianie faktu, że czynnik państwowy a czynnik kościelny to są dwa czynniki niewspółmierne, których mechanicznie łączyć nie można. To są czynniki, których stosunek musi być uregulowany i może być uregulowany jedynie przez uznanie ich samodzielności i poznanie ich istoty wewnętrznej. Cóż tymczasem czyniły państwa dawniejsze? Państwa dawniejsze próbowały zawsze wyzyskać te siły moralne, te siły ideowe, jakie tkwią w organizacji kościelnej dla celów państwowych. A znowu organizacje religijne — a odnosi się to do wszystkich wyznań, nie specjalnie do Kościoła katolickiego — organizacje religijne albo się przeciwko uroszczeniom państwa broniły wtedy przychodziło do walki, albo poddawały się, dostosowywały się do wymagań państwa. I wtedy cóż się działo? Wtedy dziedzina myśli, dziedzina życia duchowego stawała się narzędziem każdorazowej zmiennej polityki państw i każdoczesnych uroszczeń władczych. Im większy zaś był rozdźwięk między doskonałością danej organizacji religijnej a stopniem rozwoju danego państwa, tem trudniej ten stosunek się wzajemnie układał. Najlepiej kształtowały się stosunki między organizacją wyznaniową i państwowością tam, gdzie organizacje wyznaniowe szły równolegle z organizacjami państwowemi, a więc n. p. w państwach starożytnych, potem także — chociaż z pewnemi utrudnieniami — w państwach protestanckich i prawosławnych. Ale najtrudniej musiał się ten stosunek układać między Kościołem katolickim a Państwem, dlatego, że Kościół katolicki z istoty swojej nie może się zamykać w granicach jednego państwa, bo on z istoty swojej, której to istoty zmienić nie może, choćby chciał, jest organizacją powszechną, zatem organizacją, której, choćby chciał, nie może akomodować do potrzeb danego państwa. Dlatego Kościół katolicki silniej niż wszystkie inne organizacje wyznaniowe bronił się przeciwko tendencji użycia go jako jednego, powiedziałbym, z departamentów ustroju państwowego. Silniej niż inne organizacje wyznaniowe ochraniał samodzielność dziedziny ducha wobec zmiennych prądów państwowych. Naturalnie, że ta odporność musiała bardzo często wieść do ofenzywy przeciw państwom. Mogła i musiała wieść do tworzenia się zjawisk, które chwilowo można było uważać za pozornie niekorzystne dla swobody ducha i myśli, w każdym razie za niekorzystną dla rozwoju wszechwładnej państwowości.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#AlfredHalban">Ale popatrzmy retrospektywnie na tę całą serję walk między Państwem a Kościołem, a wtedy dojdziemy do przekonania, że dzięki tej odporności coraz jaśniej w dziejach ludzkości zarysowywało się rozgraniczenie między sferą zewnętrzno-państwową a sferą życia wewnętrzno - duchowego. Z tego faktu, że Kościół tak zazdrośnie strzegł domeny ducha i tak zazdrośnie bronił się przeciwko uroszczeniom władzy państwowej, ludzkość odniosła tę korzyść, że domena duchowa oparła się omnipotence państwa absolutystycznego, które z domeny duchowej robiło, jak przedtem powiedziałem, jeden z departamentów działalności państwowej.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#AlfredHalban">Słyszeliśmy tu kilkakrotnie słowa bardzo ostrej krytyki o pewnych.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#AlfredHalban">krańcowych dążeniach Kościoła do władzy, ale nie mówiono, więc pragnę ten obraz uzupełnić, o innych krańcowościach, nie mówiono o objawach krańcowości państwowej niejednokrotnie znacznie szkodliwszej dla rozwoju kulturalnego postępu i swobody obywatelskiej. Mam na myśli przedewszystkiem posługiwanie się wiarą przez Państwo!</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#AlfredHalban">Ilekroć jakakolwiek organizacja wyznaniowa oddawała się służalczo władzy państwowej, działo się to zawsze z uszczerbkiem swobody duchowej, a zatem z uszczerbkiem praw obywatelskich. Czy mam tej Wysokiej Izbie przypominać, do czego służył np. kościół wschodni, już nietylko w ręku cesarzy bizantyjskich, ale w ręku carów rosyjskich? Czy mam przypominać, jak mocarstwa absolutystyczne XVII i XVIII w. naginały różne zrzeszenia wyznaniowe dla swoich celów, absolutystycznie gwałcąc ich swobodę?</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko)</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#AlfredHalban">Otóż jeśli porównamy te dwie krańcowości, tę jedną, o której tu tyle mówiono, mianowicie kościelne dążenie do władzy, z drugą krańcowością, na którą pozwoliłem sobie wskazać, a mianowicie omnipotencją Państwa wobec ducha ludzkiego, to rezultat ostateczny naszego sądu wypadnie z pewnością na niekorzyść krańcowości państwowej.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#AlfredHalban">Mogło to być dla państw niewygodnem i pozornie niewygodnem chwilowe dla swobody ducha, to jednak rezultat ostateczny został dawno przez naukę bezstronną należycie oceniony i ten rezultat został uznany za korzystny dla ducha ludzkiego.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#AlfredHalban">Tego rezultatu ustawowo zatracać nie wolno, byłoby to zamachem na swobodę obywatelską. Państwo może i powinno normować tę część stosunków kościelnych, która dotyczy objawów zewnętrznych i bezpośredniego zetknięcia między Państwem a Kościołem. Ale pozatem życie wyznaniowe jako takie powinno zostać zupełnie swobodne od ingerencji państwa, bo państwo nie jest organizacją prawno-polityczną. Z drugiej strony jednak nie wolno o tem zapominać, że państwo, jakkolwiek nie jest organizacją wyznaniową, nie powinno nigdy stać się organizacją antywyznaniową. Nie wolno państwu stawiać swoich obywateli w to iście tragiczne położenie wybierania między państwowością a duchowością. Wszak i na innych polach zachodzi podobna niewspółmierność między czynnikiem państwowym a innemi, np. między pojęciem państwa i społeczeństwa, państwa i narodowości i t. d. Jednem słowem, ile razy mamy regulować stosunek między organizacjami o odrębnych początkach, które mają odrębne cele i odrębne środki działania, zawsze trzeba rzecz stawiać organicznie, a nigdy mechanicznie. Wtedy odpada ta kwestja nadrzędności i podrzędności, która od wieków istniała między Państwem a Kościołem. Trzeba pytanie sformułować inaczej, trzeba zapytać, czy i w jaki sposób uzyskamy najmniej kolizji między prawami i obowiązkami społeczne religijnemi a państwowemi i na to pytanie odpowiada nasz projekt w art. 116, skoro mówi, że każdy związek religijny ma swoje prawa, a dalej, że żaden związek religijny nie może stać w sprzeczności z ustawami państwowemi. To jest odpowiedź słuszna i jedynie właściwa, z której wynika, że państwo nie uzna w swoim zakresie żadnego działania związków wyznaniowych za legalne, któreby się sprzeciwiał ustawodawstwu państwowemu. W tem jest już nakreślona cała granica między państwowością a życiem Kościoła.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#AlfredHalban">Ale wybaczy Wysoka Izba, że się zapytam jako realista: A co się stanie, jeśli jakiś związek wyznaniowy, idąc za swem prawem wewnętrznym swego ustroju i swojego ducha, stanie w sprzeczności z ustawodawstwem państwowem? Odpowiedź, zdaje się, bardzo łatwa. Pierwsza odpowiedź będzie naturalnie brzmiała: państwo nie uzna takich zarządzeń danego związku wyznaniowego za legalne, państwo nie dopuści do ich wykonania. Ale czy to wszystko? Cóż się dzieje, jeśli, jakaś inna organizacja np. stowarzyszenie wykracza przeciwko ustawodawstwu państwowemu? Państwo wówczas może po wyczerpaniu całego szeregu innych środków posunąć się nawet do rozwiązania tego stowarzyszenia. Czy Wysoka Izba sądzi, że w art. 116 jest to zawarte? Czy państwo może się posunąć do rozwiązania jakiego związku wyznaniowego, to znaczy do skasowania wyznania? Mam nadzieję, że do praktycznego zastosowania tej ostateczności u nas nigdy nie przyjdzie, ale proszę wybaczyć teoretykowi, że i to pytanie stawia. Ale jednakże pomimo, że przy art. 116 to pytanie mi się nasunęło, nie usłyszałem w tej Wysokiej Izbie żadnej właściwie zasadniczej krytyki art. 116.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#AlfredHalban">Art. 116 spotkał się przeciwnie z uznaniem powszechnem. Jeśli wolno mi wyrazić przypuszczenie, dlaczego się to dzieje, to może nie obrażę tych panów, którzy na art. 116 bez zastrzeżeń się zgadzali, jeśli powiem, że art. 116 nie napotkał na krytykę tylko dlatego, że on jest w tonie swoim stanowczy i twardy, że w tonie swoim zadawala może ogólnikową stylizacją wszystkich, którzy są zwolennikami silnej władzy państwowej wobec wyznań. I ten ton wystarczył do zaspokojenia, do usunięcia wszelkich wątpliwości, jakkolwiek, jak Wysoka Izba widzi, te wątpliwości wyczerpane nie są.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#AlfredHalban">Natomiast art. 117, dotyczący pozycji Kościoła katolickiego napotkał na bardzo silną i daleko idącą krytykę, — bo chodzi o katolicyzm. Słyszeliśmy tu, że zawiera on przywileje; ale ja pozwolę sobie powiedzieć i pozwolę sobie uzasadnić moje zdanie, że art. 117 nie zawiera przywilejów i że jego główną wadą, ale dla mnie zaletą jest to, że jest on szczery i prawdomówny, że bierze fakty życiowe realnie, tak, jak się one przedstawiają a nie kusi o abstrakcyjną definicję.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#AlfredHalban">Przypatrzmy się bliżej art. 117, co on stwierdza? On stwierdza fakt życiowy, że religja rzymsko katolicka jest religją przeważającej większości narodu. Zdaje mi się, że to jest prawdą i tego faktu statystycznego nikt negować nie może. A teraz czy z faktu statystycznego nie wynikają pewne konsekwencje? Przecież np. zliczbowości narodowościowej wszyscy wyciągają konsekwencje o charakterze danych państw, i to idzie tak daleko, że nietylko z przewagi narodowościowej, ale nawet z istnienia pewnych mniejszości narodowościowych wyciąga się bardzo daleko idące prawnicze konsekwencje.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#AlfredHalban">I bardzo słusznie, bo fakty statystyczne, jako fakty życiowe, jako fakty socjologiczne, nie mogą być ignorowane przez prawników i przez ustawodawstwo, bo one są, a to, co jest, musi być uznane jako coś, z czego musi się wysnuć konsekwencje, jeżeli ustawodawstwo nie ma się obracać tylko w ramach abstrakcji teoretycznej, lecz ma być ustawodawstwem żywotnem. Otóż powtarzam nikt się nie dziwi, jeżeli z liczbowości narodowościowej, albo z wyników statystyki np. ekonomiczno-zawodowej ustawodawstwo wyciąga pewne konsekwencje. Pytam się, czy z równie realnego faktu, jakim jest statystyka wyznaniowa, nie mają wynikać żadne konsekwencje? Chodzi naturalnie o to, jakie.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#AlfredHalban">Ponieważ pojęcie religji państwowej nie istnieje w państwie nowoczesnem, więc też projekt bardzo słusznie nie wysnuwa z przewagi liczebnej adherentów wyznania katolickiego w Państwie Polskiem konsekwencji, jakie się pojawiały w konstytucjach dawniejszych nietylko naszych np. w Konstytucji 3 Maja, ale w wielu innych konstytucjach wieku XIX, to znaczy nie uznaje religji rzymskokatolickiej za religję panującą, bo pojęcie religji panującej w dzisiejszych ustawodawstwach nie istnieje. Pojęcie religji panującej nie miałoby treści właściwej. Projekt ogranicza się znowu tylko do skonstatowania faktu, że ta religja jako religja przeważnej liczby obywateli Państwa Polskiego zajmuje de facto stanowisko naczelne.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#komentarz">(Głos: Co to znaczy? Wysnuwamy więc z faktu liczbowości konsekwencje życiowe, to znaczy, że ustawodawczo absolutnie różnic się nie robi, ale życie robi te różnice, ustawodawstwo zaś i wykonywanie ustawodawstwa nie może ignorować faktów. (P. Schiper: Konstytucja musi zawierać dynamikę nie statykę.)</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#AlfredHalban">To faktyczne naczelne stanowisko nie jest prawniczą przewagą, jest tylko skonstatowaniem rzeczywistego stanowiska.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#AlfredHalban">Natomiast ważniejszą treść realną mieści ustęp 2-gi, który naturalnie napotyka w części prasy i tu w Wysokiej Izbie na daleko idącą krytykę w słowach „Kościół Rzymsko-Katolicki rządzi się swojemi prawami”. To nie znaczy bynajmniej, jakoby Kościół miał swoje ustawodawstwo Państwu narzucać, ale to znaczy, — że Państwo nie ma kompetencji do rządzenia Kościołem, bo ten Kościół na podstawie uznanej przez Państwo organizacji ma własne źródła prawotwórcze, niezależni od Państwa. Projekt ten więc szczerze bez polityki strusiej stwierdza, że nie można istoty organizacyjnej Kościoła katolickiego ignorować, że nie można ignorować zwłaszcza jego zasadniczych podstaw. Kościół, obejmując wyznawców, bez względu na ich przynależność czy to narodowościową czy państwową, na całym świecie, obejmuje ich zgoła w inny sposób niż to czynią inne organizacje wyznaniowe. Przecież tej jedności, tej jednolitości Kościoła jako faktu negować nie można, bo ona jest. Wiadomo z historji, że próbowano niejednokrotnie na miejsce tej jedności podstawić wielość, mianowicie tworzyć kościoły narodowe, państwowe, zamknięte w granicach danego państwa i zmienne, zależnie od zmienności granic danego państwa. Nie mam powodów ażeby próbować polemizować z tem, bo historja wykazała całą bezowocność takich poczynań. Ani razu i nigdzie nie dały się pogodzić zakusy partykularyzmu Państwa i Kościoła z naturą, z istotą, z zasadniczemi podstawami Kościoła katolickiego.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#AlfredHalban">Wysoka Izba widzi, że nie traktuję tej tej sprawy ze stanowiska ściśle kościelnego wyłącznie ale ze stanowiska i tylko prawniczego i na podstawie faktów dziejowych. Próbowano jak wiadomo we Francji średniowiecznej, w cesarstwie t. zw. rzymsko-niemieckiem, później próbowano także i po reformacji traktować Kościół katolicki w oderwaniu od całości, i rozbić go na kościoły narodowe. I to się nigdy i nigdzie nie udało. Wszystkie próby czy to gallikanizmu, czy to tak zw. febronianizmu, czy znowu józefinizmu w Austrji, one wszędzie spełzły na niczem, bo Kościół katolicki, mówiąc realnie i szczerze, musiałby przestać być sobą, ażeby się mógł, poddać tym próbom, musiałby wyrzec się jedności organicznej, a wtedy przestać być tem czem jest. Otóż, pytam się czy o takich próbach warto dziś jeszcze myśleć, skoro doświadczenie historyczne wykazuje tak dosadnie ich bezowocności? Przecież to jest istotnie rzeczą naukowo i eksperymentalnie przesądzoną i załatwioną. Czyż nie lepiej, jeżeli się chce realnie patrzyć na życie, uznać tę jednolitość i całkowitość Kościoła katolickiego? Konsekwencją zaś tej jednolitości jest wytrwanie jednolitego prawa, które obowiązuje cały Kościół, bez różnicy państw, a temu każde państwo, jeżeli nie chce robić poetyki strusiej, poddać się musi. Próbowano w Prusach ustawą majową, tworzoną przez najlepszych prawników prawa państwowego i kościelnego, obejść jednolitość Kościoła katolickiego, ale to się nie udało.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#AlfredHalban">Wysoka Izbo! Nie Kościół temu winien i nie jego to jest sprawą, że inne wyznania nie posiadają tego węzła jednolitości całoświatowej, że inne wyznania mogą się rządzić w obrębie poszczególnych państw tak, że im jest ostatecznie wygodnie a państwom także. To nie jest winą Kościoła. Protestantyzm n. p. uznaje każdoczesnego władcę jako najwyższego biskupa krajowego kościoła. W prawosławiu jest podobnie. W religji mojżeszowej ta rzecz nie jest rozstrzygnięta teologicznie, i zdaje mi się, że właściwie nie jest teologicznie postawioną, ale faktycznie istnieje tam coś podobnego. Tylko Kościół katolicki opiera się na jedynym swojego rodzaju węźle jedności światowej. I to jest jego istotą. Więc trzeba wybrać jedno z dwojga: albo nie uznawać Kościoła katolickiego jako jednego z wyznań uznanych w państwie, albo wziąć go takim, jakim jest, uznając i jego jednolitość. Innego trzeciego wyjścia nie widzę. Albo należałoby wyłączyć Kościół katolicki z szeregu wyznań, albo wziąć takim, jakim jest, ale niepodobna w zamian za uznanie go żądać zerwania z jego istotą! Ponieważ to jest nieprawdopodobieństwem wiec dlatego zdanie pierwsze drugiego ustępu art. 117 głosi, że Kościół rzymsko-katolicki rządzi się swojemi prawami.</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#AlfredHalban">Naturalnie dotyczy to tylko rzeczy zasadniczych, bo skoro tyle mówiono o zamachach Kościoła: na władzę państwową, to niech mi odwrotnie będzie wolno powołać się na nowy kodeks prawa kanonicznego, który w ustępliwości swojej co do prawa państwowego idzie tak daleko, że wywołał bardzo niemiłe zdziwienie w kołach Kościołowi przeciwnych, bo udaremnił im znaczną część argumentów. Nowy kodeks prawa kanonicznego, wydany przez obecnego papieża nie jest jeszcze dostatecznie rozpowszechniony, literatura jego jest jeszcze uboga, a śmiem twierdzić, że z pośród tych, którzy się interesują stosunkiem między Kościołem a Państwem, niewielu go czytało. Tem się tłumaczy, że z pewnej strony tej Wysokiej Izby w argumentacji antykościelnej nie uwzgędniono tych daleko idących kroków pojednawczych, jakie nowe prawo kanoniczne czyni w kierunku państwowości. Nie będę tej kwestji tu rozpatrywał, ale jej dotykam dlatego, że chciałbym wierzyć, że ci koledzy, którzy występowali przeciwko Kościołowi katolickiemu, czerpali swoje argumenty z przeszłości mylnie zrozumianej i fałszywie przedstawionej i byliby tego zaniechali, gdyby znali nowy kodeks prawa kanonicznego. Ten kodeks uważa tylko te granice za nieprzekraczalne, które dotyczą podstaw samego Kościoła, ale w prawie majątkowem i kompetencjach sądowych uznaje prawo świeckie państwowe, uznaje nawet kompetencje prawa świeckiego co do skutków cywilnych małżeństwa, i nie sprzeciwia się nominacji biskupów przez władze państwowe. Nie dąży więc do walki lecz do współżycia z państwem na zasadach iście łagodnych.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#AlfredHalban">Ale tu słyszeliśmy, że to współżycie jest wogóle niemożliwe! Słyszeliśmy mowy bardzo zręcznie argumentujące ze swojego stanowiska, ale dążące do tego, co się nazywa dzisiaj rozdziałem między Państwem a Kościołem. Słyszeliśmy zapatrywanie, że współżycie między Państwem a Kościołem jest niemożliwe, skoro Kościół żyje według swojego własnego prawa, które się wytwarza poza państwem, które się wytwarza dla katolików całego świata bez względu na granice państwa. Pozwolę sobie zauważyć, że to zapatrywanie bardzo rozpowszechnione polega na zakorzenionym błędzie porównywania czynników niewspółmiernych, to jest Państwa z Kościołem. Stąd wypływa to wołanie o rozdział między Państwem a Kościołem.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#AlfredHalban">Pomijam okoliczność, że gdybyśmy poszli tą drogą, to dopuścilibyśmy się niesprawiedliwości, bo tego rozdziału między Państwem a Kościołem ci mówcy, którzy bronili tego zapatrywania, żądali tylko dla Kościoła katolickiego, a nie żądali dla innych wyznań, ergo inne wyznania miałyby uprzystępnione współżycie z państwem i tylko wyznanie to, do którego należy największa część obywateli Państwa Polskiego, miałoby być wyrzucone poza nawias życia państwowego. To byłoby polityczną i prawniczą niesprawiedliwością, ale pomijam i tę kwestję, bo ostatecznie mógłby ktoś z adherentów tego sposobu załatwienia rzeczy powiedzieć, że tu nie chodzi o sprawiedliwość w znaczeniu zwykłem prawnem, ale o najwyższe korzyści państwowe, o swobodę i t. d.</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#AlfredHalban">Dlatego wrócę na najmilszy mi osobiście grunt realno prawny i zapytuję, jakie byłyby skutki tego rozdziału, o ile by w praktyce odpowiedziały życzeniom i intencjom tych panów, którzy do tego zmierzają. Mam wrażenie, że Panowieby się gruntownie co do skutków przeliczyli. Czy nikt nie zechce się nad tem j głębiej zastanowić, na czem polega, że żądanie rozdziału Kościoła od Państwa pojawiło się wcześniej niż w kolach prawno - państwowych w kołach kościelnych? Operowano tu argumentami historycznemi, pozwolę sobie i ja przytoczyć kilka historycznych argumentów. Przypomnę, że w czasie walki o inwestyturę papieże, a nie Państwo dążyli do rozdziału między Państwem a Kościołem. Grzegorz VII i jego następcy dążyli do tego, żeby wyłączyć całe życie kościelne z Państwa, bo w tem widzieli gwarancję swobody Kościoła. Nie całe duchowieństwo było tego zdania, zwłaszcza duchowieństwo niemieckie, ale kurja papieska i zastęp znakomitych kanonistów, którzy się koło kurji gromadzili, bronili tego przekonania, które nie zostało wprowadzone w życie dzięki oporowi duchowieństwa niemieckiego i — dzięki Kanossie.</u>
          <u xml:id="u-7.26" who="#AlfredHalban">Ale przejdźmy do czasów nowszych. Wszyscy przecież, którzy się interesują stosunkiem między Państwem i Kościołem, widzą dobrze, jaką rolę odgrywali w literaturze kościelno-państwowej XIX wieku we Francji Lamennais i Montalembert, we Włoszech Bonomelli. Oni wszyscy byli zwolennikami i propagatorami idei zwolnienia Kościoła katolickiego z wszelkich stosunków z Państwem. Papiestwo nie poszło na tę drogę, nie z obawy skutków takiego rozdziału, tylko z całkiem innych powodów. Kościół nie powinien sobie życzyć, ażeby go ze współżycia z Państwem wyłączono. Kościół obowiązany jest w interesie swych wiernych dążyć do współżycia z Państwem, Kościół, spełniając ten obowiązek, powinien nawet czynić pewne koncesje i czyni je, ażeby to współżycie umożliwić. Ale to, co powiedziałem, przytaczam tylko dlatego, że Kościół nie bał się tego rozdziału dla siebie, że ten rozdział — o ile został przeprowadzony został przeprowadzony nawet w części z niekorzyścią dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-7.27" who="#AlfredHalban">Powiem dalej: skoro cytowałem kilku autorów katolickich, wolę dla uzupełnienia opierać się na autorach niekatolickich, którzy może znajdą tu więcej uznania. Otóż, gdy ustawa majowa była uchwalana w Berlinie, wówczas ten problem stosunku między Państwem a Kościołem stanął w całej swej ostrości i wówczas nie kto inny, tylko naczelny kanonista obozu protestanckiego, człowiek światowej sławy, zmarły przed kilkunastu laty profesor Hinschius w Berlinie, a obok niego Friedberg w Lipsku, występowali z memorjałami pod adresem Reichstagu, Sejmu pruskiego i kanclerza, i z doskonale argumentowanemi książkami, w których wykazywali całe niebezpieczeństwo takiego układu stosunków między Państwem a kościołem dla Państwa i to dla państwa protestanckiego, jakiemi były Prusy.</u>
          <u xml:id="u-7.28" who="#AlfredHalban">A jeśli ktoś powie, że to są przykłady może zbyt odległe, bo sięgające 70-ych lat, to mogę służyć przykładem najnowszej książki, która wyszła z pod pióra innego niemieckiego autora, Rothenbüchera, i która już opiera się na doświadczeniu Francji co do rozdziału między Kościołem a Państwem, która wykazuje, ilu zwolenników Kościół katolicki przez swą zwartość i jednolitość zyskał, a ilu przez ten rozdział w życiu publiczno-państwowem straciła Francja.</u>
          <u xml:id="u-7.29" who="#AlfredHalban">Muszę zaznaczyć, że są to autorowie, którzy badali tę kwestję ze stanowiska interesu swojego państwa, państwa niekatolickiego. Panowie możecie sobie wyobrazić, że dla państwa katolickiego, jakiem jest Polska rozdział między Kościołem a Państwem przyniósłby tem gorsze owoce. Czy chcecie Panowie takiem dążeniem, czy chcielibyście Panowie, — cofam słowo „czy chcecie” i mówię: czy chcielibyście doprowadzić do walki między Państwem a Kościołem w Polsce? Przecież tego celu z pewnością Panowie nie mają i z pewnością Panowie ulegają tylko teoretycznym wywodom niektórych pisarzy, może głosów entuzjastycznych, jakie po stronie antykatolickich organizacji odzywały się w chwili, gdy tworzył się ten rozdział między Państwem a Kościołem we Francji. Zapytajcie się Panowie tejże samej Francji a przekonacie się, że się grubo co do tego przeliczono.</u>
          <u xml:id="u-7.30" who="#AlfredHalban">Mógłbym przytoczyć jeszcze szereg angielskich uczonych i polityków, jak np. Gladstone, który przecież nie był katolikiem, a jednak sprzeciwiał się zrywaniu węzłów między Kościołem a Państwem i przyczynił się do tego, że do zerwania tych węzłów nie przyszło, a działał nie w interesie klerykalizmu, lecz w interesie państwa angielskiego.</u>
          <u xml:id="u-7.31" who="#AlfredHalban">Wreszcie art. 117 mówi, że stosunek Państwa do Kościoła będzie prawnie określony na podstawie porozumienia ze Stolicę Apostolską, podczas, kiedy art. 118 co do innych wyznań reguluje cokolwiek odmiennie, mówiąc, że stosunek Państwa do innych wyznań będzie ustanowiony w drodze ustawy po wysłuchaniu wniosków ich reprezentacji. I tu proszę Panów, nie zachodzi żaden przywilej, tylko znowu liczenie się z faktem realnym. Czy jest możliwem inne porozumienie się między Państwem a Kościołem katolickim, jak przez Stolicę Apostolską? Nie, bo nikt w Kościele katolickim nie ma tego prawa, nie ma kompetencji do zawierania umów jakichkolwiek, tylko Stolica Apostolska. Więc gdyby powiedzieć, że stosunek Państwa do Kościoła będzie prawnie określony np. na podstawie porozumienia z episkopatem polskim, to przepis ten byłby niewykonalny, chyba gdyby Stolica Apostolska dała episkopatowi polskiemu odpowiednie pełnomocnictwa. Tylko w takim razie episkopat nie byłby stronę zawierającą, tylko pełnomocnikiem strony zawierającej. Więc, albo ktoś chce, by nie przyszło do porozumienia między Państwem a Kościołem, albo jeżeli porozumienia sobie życzy, musi stać na stanowisku, że jest ono możliwem tylko via Stolica Apostolska.</u>
          <u xml:id="u-7.32" who="#AlfredHalban">Uprzywilejowanie Kościoła katolickiego ma polegać na tej stylizacji, że art. 117 mówi, że stosunek Państwa do Kościoła będzie prawnie określony na podstawie porozumienia, zaś art. 118 mówi, że stosunek ten do innych wyznań będzie ustalony po „wysłuchaniu” wniosków ich reprezentacji, a więc, Stolicę Apostolska traktuje się inaczej niż reprezentację innych wyznań. Tak jest, bo tak być musi, bo Stolica Apostolska ma w prawie międzynarodowem swoje stanowisko uznane i nie tylko przez państwa katolickie lecz i przez państwa anty-katolickie, więc, jeżeli chodzi o porozumienie się z instancję tak wysoko stojącę i tak przez prawo międzynarodowe uznanę, musi być różnica między tym kościołem a innymi. Tak przedstawiaję się w rzeczywistości te tak zwane przywileje. Ja tu przywilejów nie widzę, a jeżeli ich się chce ktoś dopatrzeć, to nie są one przywilejami, lecz tylko konsekwencję istoty Kościoła.</u>
          <u xml:id="u-7.33" who="#AlfredHalban">Starałem się wykazać, że inne załatwienie tej sprawy mogłoby może brzmieć prawnie pięknej, ale byłoby nieprawdziwe i nierealne i życie przeszłoby nad niem do porządku dziennego, tak jak przeszło do porządku dziennego nad ustawami majowemi Bismarcka i jak przeszło do porządku dziennego nad ustawami podobnemi w Austrji, bo były duchem nieprawdy owiane. Wszystkie te ustawy skończyły się fiaskiem dla Państwa. Jeżeli ktoś nie życzy sobie, ażeby Konstytucja nasza, prowadziła do fiaska, niech nie żąda innych definicji, niż te, które przez życie realne i przez doświadczenie historyczne są podyktowane.</u>
          <u xml:id="u-7.34" who="#AlfredHalban">W końcu jeszcze jedna uwaga. Słyszeliśmy bardzo dużo o błędach — - mój Boże, to tak łatwo mówić o błędach — jakich się dopuszczały poszczególne jednostki hierarchji kościelnej; w ciągu tylu wieków, ileż mogło być błędów! Słyszeliśmy o tem, że należy się ustrzec, ażeby się takie błędy nie powtarzały, i że dlatego trzeba dążyć do rozdziału między Państwem a Kościołem. Proszę Panów rozważyć to. Czy Panowie sądzicie, że te czy inne błędy, którą tutaj zarzucano pewnym jednostkom, czy partjom kościelnym, czy zakonom, czy innym instytucjom kościelnym, czy te błędy, — nie mówię już, o ile zarzuty były nieuzasadnione, ale gdyby nawet były uzasadnione — czyżby nie pozostały, gdyby był nawet rozdział między Państwem a Kościołem? A czyż Panowie sądzicie, że wpływ tych czy innych prądów, przez Panów krytykowanych, byłby mniejszy, gdyby się był odbył rozdział między Kościołem a Państwem? Doświadczenie wielu państw uczy, że byłoby się stało właśnie coś wprost przeciwnego. Dlatego nawet gdyby było możliwem dokonanie rozdziału między Państwem a Kościołem, nawet gdyby doświadczenie o którem tutaj wspominałem na podstawie literatury protestanckiej, nie odstraszało od tego, tu z tych powodów, które na końcu przytoczyłem, musielibyśmy przeciwko temu walczyć.</u>
          <u xml:id="u-7.35" who="#AlfredHalban">Proszę Panów ja sądzę, że także wyznawcy innych wyznań nie mają absolutnie powodu obawiania się jakiegokolwiek zwichnięcia swoich praw. Ich reprezentacje, ich organizacje znajdują się pod opieką art. 116, a jeśli ta opieka jest inna niż ta, którą projekt użycza Kościołowi katolickiemu w art. 117, to różnica ta nie polega na chęci uprzywilejowania, lecz na realnym rozpoznaniu różnicy między organizacją Kościoła katolickiego a organizacją zrzeszeń wyznaniowych, które się mieszczą w granicach poszczególnych państw.</u>
          <u xml:id="u-7.36" who="#AlfredHalban">Dlatego będę głosował za art. 117 w jego brzmieniu obecnem.</u>
          <u xml:id="u-7.37" who="#komentarz">(Brawa na prawicy)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JakubBojko">Głos ma poseł Waleron.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#AndrzejWaleron">Wysoki Sejmie! W sporze, który tu toczy się w Izbie Poselskiej między skrajną lewicą a prawicą co do rozdziału Kościoła od Państwa, zajmujemy stanowisko neutralne. Natomiast jesteśmy zwolennikami, ażeby w Państwie Polskiem w konstytucji była statuowana wolność sumienia, za czem idzie wolność wyznania, a za czem idzie równość wszystkich wyznań przed prawem, jako też nieurzędowy charakter wyznań. Bo jeśli jakiekolwiek wyznanie w Państwie będzie miało ściśle urzędowy charakter, to doprowadzi to do konsekwencji takich, że albo Rząd będzie narzędziem w rękach duchowieństwa wyznania urzędowego, albo też duchowieństwo wyznania urzędowego będzie narzędziem w ręku Rządu. I pierwszy wypadek i drugi jest dla Państwa i dla wyznania i dla wolności sumienia szkodliwy. Albowiem jeśli Rząd będzie narzędziem w ręku duchowieństwa wyznania urzędowego, to Rząd będzie musiał pełnić niektóre funkcje, które mogą być zgodne z wolą i z polityką duchowieństwa wyznania urzędowego, a niezgodne z polityką Państwa. Przeciwnie, jeżeliby duchowieństwo wyznania urzędowego było narzędziem w rękach Państwa, w takim razie duchowieństwo wyznania tego byłoby skrępowane i nie mogło by swobodnie głosić swoich przekonań religijnych. Tę wolność sumienia, wolność wyznań, uważam, że znakomicie statuuje art. 114 niniejszego projektu konstytucji. Natomiast wszelkie inne postanowienia, któreby szczegółowo określały stosunek Państwa polskiego do wyznań, co właśnie projekt konstytucji próbuje uwzględnić w art. 116, 117, 118,119, wszelkie szczegóły w tej dziedzinie uważam, że powinny być pominięte, powinny być odłożone do następnych Sejmów prawodawczych, w konstytucji zaś winny być określone główne zasady obywatelskiej wolności i równości wszelkich wyznań przed prawem. Tymczasem, jeżeli Weźmiemy pod bliższą obserwację art. 117, szczególnie zdanie pierwsze, gdzie się mówi, że religja rzymsko-katolicka zajmuje naczelne stanowisko w Państwie, to dojdziemy do przekonania, że jeżeliby to stanowisko, wyrażone w art. 117 weszło literalnie w życie — w co ja nie wierzę — w takim razie przedstawicielstwo tej religji katolickiej, t. zn. duchowieństwo, miałoby naczelne stanowisko, podkreślam, „w Państwie”, a nie między innemi wyznaniami i nie w społeczeństwie. To znaczy, że przedstawicielstwo religji i Kościoła rzymsko katolickiego byłoby zwierzchnikiem Państwa, a Państwo byłoby sługą Kościoła, t. zn. duchowieństwa. Wtedy Państwo stałoby się właśnie w pewnej mierze podległem stanowi duchownemu, któremuby zagwarantowano bardzo wielkie przywileje w Państwie. Gdyby państwo było narzędziem w rękach stanu duchownego, w takim razie nie omieszkałby stan duchowny przy pomocy t. zw. ramienia świeckiego nawracać na wyznanie rzymsko-katolickie wszelkich inowierców, co spowodowałoby represje przeciw wszelkiego rodzaju niekatolikom.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(Głos: Pan nie rozumie tego, co Pan mówi)</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#AndrzejWaleron">Mały przykład takich stosunków mamy na kresach wschodnich, gdzie właśnie czynniki administracyjne, ulegające wpływom duchowieństwa katolickiego, co należy z tego miejsca stwierdzić, wydalają albo uniemożliwiają pobyt duchowieństwu prawosławnemu tam, gdzie mniejszość należy do wyznania prawosławnego, a przez to ta mniejszość nie może praktykować swojej religji, ogranicza się ją i rozgorycza. I gdyby się tam stosunki w ten sposób ułożyły, to mniejszość zwróciłaby oczy nie na Warszawę, nie na Polskę, lecz na wschód. Dlatego te stosunki są dla nas wskazówką do czegoby się doszło, jeżeli by naczelne stanowisko duchowieństwa w Państwie utwierdziło się i w życie weszło. Doprowadziłoby to do niezadowolenia wszelkich niekatolików w Polsce, których będziemy mieli w naszem Państwie duży procent, a w interesie Państwa nie leży, żeby obywatele Państwa Polskiego niekatolicy zajmowali nieprzyjazne lub wrogie stanowisko względem Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#AndrzejWaleron">Następnie w konsekwencji jeżeliby art. 117 wszedł w życie, to nie byłoby mowy o wolności słowa, ani o wolności sumienia, gdyż byłyby wypadki, że ludzie o innych przekonaniach religijnych byliby przez czynniki państwowa, ulegające wpływom duchowieństwa, prześladowani lub przymusowo nawracani.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#AndrzejWaleron">Dlatego uważam, że pierwsze zdanie art. 117 jest sprzeczne z art. 114, który gwarantuje wolność sumienia i wyznania. Nie może być tej wolności w Państwie, gdzie przed prawem niema równości. Dlatego, jak już powiedziałem, zdanie pierwsze art. 117 jest sprzeczne z art. 114. Dalej jest sprzeczne z art. 2 niniejszego projektu konstytucji, gdzie jest powiedziane, że władza zwierzchnia Rzeczypospolitej należy do narodu. Jeśli władza zwierzchnia należy do narodu, a jeśli duchowieństwo katolickie ma stanowisko naczelne w Państwie, to jaka może być tu zwierzchnia władza narodu, jeżeli oprócz tego istnieje uprzywilejowane stanowisko pewnej klasy? W takim razie władza ta musi być uszczuplana na rzecz stanu duchownego, który będzie miał naczelne stanowisko i który cześć władzy naczelnej narodowi odbiera. Dlatego pierwsze zdanie 117 art., mojem zdaniem, jest sprzeczne także z art. 2 niniejszego projektu konstytucyjnego.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#AndrzejWaleron">W zdaniu drugiem powiedziano, że Kościół katolicki rządzi się swemi prawami, ale w projekcie tym nie jest powiedziane, że rządzi się swojemi prawami w zakresie religijnym, zatem należy rozumieć, że Kościół, t. zn. duchowieństwo — bo Kościół katolicki nie ma innego przedstawicielstwa tylko stan duchowny — że Kościół rządzi się swojemi i prawami nie tylko w zakresie religijnym, lecz i w zakresie świeckim. Mamy przykłady w życiu, jak stan duchowny w wielu sprawach w zakresie świeckim usiłował rządzić się swemi prawami. Mianowicie R. O. P. wydała dekret o daninie na rzecz wojska. Ponieważ było powiedziane w dekrecie, że rozkłada się tę daninę nietylko na właścicieli nieruchomości, ale na całą ludność w stosunku do jej zamożności i dochodów, przeto niektóre sejmiki i rady miejskie nakładały pewną część daniny także na duchowieństwo, na proboszczów, którzy też mają dochody. Otóż mamy wiadomości, ze w pewnych djecezjach, np w sandomierskiej, księża odmówili zapłacenia nałożonej na nich daniny w sumie 2000–3000 mk., tłumacząc się, że bez zezwolenia biskupów tej daniny płacić nie mogą, t. zn, usiłowało to duchowieństwo katolickie w tym wypadku w zakresie świeckim rządzić się swemi prawami.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#AndrzejWaleron">Teraz weźmy drugi przykład: Komisja Rolna obecnie pracuje nad ustawą w jakiby sposób żołnierzy, którzy bronili naszych granic, obdzielić ziemią na kresach. Znowu mamy sprzeciwy duchowieństwa, które żąda, aby ziemie, należące do duchowieństwa, do Kościoła, t. zn., będące w posiadaniu duchowieństwa, bez zgody tego duchowieństwa nawet dla wojska polskiego, nie były wydawane. A przecież to wojsko polskie broniło Polski, więc i Kościoła w Polsce. Ponieważ te ziemie, należące do duchowieństwa, są położone w Państwie polskiem, zatem stanowią część składową Rzplitej, przeto Rzplta jest władna rozrządzać temi ziemiami w sposób ustawowy, a więc może i niemi w sposób ustawowy obdzielić żołnierzy. Tymczasem duchowieństwo i w tych sprawach, w sprawach, należących do zakresu świeckiego, w sprawie posiadanie dóbr chce się rządzić swemi prawami, co jest, według mego zdania, uszczuplaniem praw Rzplitej.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#AndrzejWaleron">Następnie jeszcze jeden przykład. Jest spór o to także, czy duchowieństwo tego lub innego wyznania, a w tym wypadku wyznania katolickiego, w zakresie świeckim ma podlegać sądownictwu duchownemu, czy państwowemu. Oczywiście jestem tego zdania, że duchowni każdego wyznania, w tej liczbie i duchowni katoliccy, są obywatelami Państwa polskiego i w zakresie świeckim podlegają sądownictwu Rzeczypospolitej. Tymczasem wiemy, że stanowisko Kościoła i duchowieństwa katolickiego jest przeciwne, usiłuje ono wprowadzić w Rzplitej, co jest zresztą wiadomem, przywilej dla siebie niepodlegania sądownictwu Rzpolitej nawet w zakresie świeckim.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#AndrzejWaleron">Następnie mamy w tym artykule zdanie trzecie:</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#komentarz">(Czyta)</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#AndrzejWaleron">„Stosunek Państwa do Kościoła będzie prawnie określony na podstawie porozumienia ze Stolicą Apostolską”. Znowu nie powiedziano, w jakim zakresie ten stosunek ma być określony, czy w zakresie religijnym, duchownym, czy w zakresie świeckim. Należy zatem rozumieć, że i w zaKresie religijnym i świeckim. A ponieważ w Państwie polskiem, gdyby ściśle był przestrzegany art. 114, w myśl tego artykułu byłaby zupełna wolność sumienia i wyznań religijnych, więc wszelkie wyznania, więc i wyznanie dominujące nie byłoby w Państwie polskiem a u ścieśnione, ani nie doznawałoby żadnych utrudnień w praktykach religijnych, przeto na tle stosunków Państwa polskiego w zakresie religijnym rzeczy, wymagające owego porozumienia ze Stolicą Apostolską, redukowałyby się do minimum. Chodzi więc głównie o ten stosunek w zakresie świeckim, przedewszystkiem w zakresie władania dobrami ziemskiemi, a mówiłem już przedtem, że dobra ziemskie są składową częścią Rzeczypospolitej i Rzeczpospolita ma prawo wydawania ustaw i zarządzania temi dobrami w taki sposób, jaki sama uzna za stosowny.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#AndrzejWaleron">Następnie, ponieważ, jak wiemy, Kościół katolicki jest zgromadzeniem wiernych, a zatem Kościół katolicki w Polsce to są wierni, należący do Kościoła, a jednocześnie obywatele Państwa polskiego, zatem w zakresie świeckim stosunek Państwa polskiego do Kościoła jest istotnie stosunkiem Państwa polskiego do pewnego znacznego zgromadzenia obywateli tego Państwa. A stosunek Państwa polskiego, do pewnej części choćby do większości obywateli Państwa polskiego jest wewnętrzną sprawą Państwa polskiego i ingerencja czynników postronnych jest niczem innem, jak uszczuplaniem praw suwerenności Rzeczypospolitej co do pewnych spraw, jest niczem innem, jak naruszeniem art. 2 tej konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#AndrzejWaleron">Cały art. 117, wbrew temu, co twierdził p. Halban, mojem zdaniem nic innego nie zawiera, jak przywilej, rzekomo dla Kościoła i religji, a w rzeczywistości dla stanu duchownego. Ponieważ kilka dni temu słyszeliśmy z ust posła ks. Lutosławskiego zdanie, że wszelkie przywileje nie powinny znaleść większości w Sejmie, więc mam nadzieję, że i ten przywilej nie znajdzie w Wysokiej Izbie większości i proszę, ażeby ten artykuł skreślić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JakubBojko">Głos ma poseł ks. Nowakowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#MarceliNowakowski">Wysoka Izbo! Rozprawa nad rozdz. V skupiła uwagę mówców przy art. 117. Wszystkie zarzuty lewicy, skierowane przeciw temu artykułowi według „Robotnika” i pokrewnych mu pism niezwykle naukowo wyczerpująco, przekonywująco i niezbicie wypowiedziane były z tej trybuny. Naturalnie wszystkie odpowiedzi przypominają zdaniem sekundantów „Robotnika” jałową dysputę średniowieczną. Znaną jest metoda oświeconych i niezwykle kulturalnych sfer lewicowych, że idąc za Voltaire'm i późniejszymi oświeconymi umysłami starają się ośmieszyć, wykpić, wyszydzić i obniżyć wszystko to, co pochodzi od tych ludzi, dla których w życiu nadprzyrodzoność nie została przekreślona. I sądzę, że moje przemówienie również a priori i z góry już jest określone jako niepotrzebne.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#MarceliNowakowski">Niemniej uważam, że moim świętym obowiązkiem jest w imieniu tych, którzy uznają nadprzyrodzony i pierwiastek w życiu, sprostować wywody szanownych przeciwników chrześcijańskiego światopoglądu i zaprotestować i kategorycznie przeciw zasadniczym napaściom na katolicyzm i jego przedstawicieli niejako urzędowych w rozwoju i ochronie polskiego życia narodowego.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#MarceliNowakowski">Użyto tutaj dwóch sposobów przez socjalistów i przez socjalizujących ludowców. Jeden starał się utrzymać w tonie jakoby naukowym, niestety czerpał przeważnie dowody z nieprzychylnych katolicyzmowi dzieł; drugi poszedł prostszą drogą — zasad rewolucji francuskiej, w myśl słów Voltaire'a. „Szkalujcie, szkalujcie, a coś się tam z tego zostanie!” Obydwa i jednak te kierunki zbiegają się u zasadniczej podstawy, wychodzą bowiem z materjalistycznego poglądu na świat a tymczasem i idee nie materjalistyczne mają wartość w życiu, a pono one rządzą tem życiem.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#MarceliNowakowski">Pytanie, jakie postawił jeden z mówców lewicy: ile nam dał papież, ile na tem zarobiliśmy, było tak małe, że musiałem się rumienić za swego przeciwnika. Ale to jest zrozumiałe. Zastrzeżenie pp. Czapińskiego i Putka, że nie walczą z religją, ani z Kościołem katolickim są naprawdę trudne do zrozumienia, jeśli się weźmie pod uwagę od początku wolności Rzpltej tę całą akcję w praktyce, którą Panowie uprawiacie przeciw zasadniczym pojęciom katolicyzmu. Prawda, w zasadzie, biorąc teoretycznie, religję można oddzielić od kultu, od uzewnętrznienia, praktyczne jednak biorąc, religja musi mieć uzewnętrznienie, a skoro się ten kult, cały program tego kultu wyśmiewa, wykpiwa, to się uderza również i w religję. Dlatego też Panowie przyznajcie się, że chodzi Wam przedewszystkiem o wykorzenienie religji. To jest tylko jeden z etapów dzisiejszej walki na całym świecie.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#MarceliNowakowski">Kto głęboko obserwuje, ten widzi, że dwa kierunki ścierają się na całym świecie: chrześcijański i antychrześcijański. Panowie socjaliści w Polsce i socjalizujący ludowcy stanęliście w praktyce po drugiej stronie, po stronie antychrześcijańskiej.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#komentarz">(Głos: Kto powiedział?)</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#MarceliNowakowski">Niestety tak.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Głos: Co to ma do Konstytucji?)</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#MarceliNowakowski">Proszę Panów, jeżeliście się Panowie tak zajmowali nami, t. j. księżmi i Kościołem katolickim, to dla równowagi i w myśl zasady socjalistycznej, że praca musi być rozłożona, ja się nieco zajmę socjalizmem i pracą socjalistyczną u nas.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#MarceliNowakowski">Walka między socjalizmem, tak jak ją Panowie dzisiaj pojmujecie w praktyce, a katolicyzmem musi być — i czy będzie rozdział Kościoła od Państwa, czy niemy walczyć będziemy, to trudno, dlatego, że zasadniczo się różnimy. Chrystjanizm polega na dobrowolnem uznaniu ideałów, w myśl słów Chrystusa. Tę bowiem mamy wyższość, że możemy zawsze apelować do ewangelji i sprawdzić, czy kto jest dobrym chrześcijaninem, czy złym, czy myśli po katolicku, czy nie; a Panowie musicie się zwracać do dzieł, które mijają.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#komentarz">(Głos: A jak?)</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#MarceliNowakowski">Zaraz to Panu wytłumaczę. Chrystjanizm polega na dobrowolnem uznaniu ideałów w myśl słów Chrystusa, „jeżeli chcesz być zbawionym i t. d.”. A więc „jeżeli chcesz”. Socjalizm zaś polega na przymuszaniu do ofiar nie z siebie, ale z cudzego, a to jest zasadnicza różnica.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#komentarz">(Brawa na prawicy i w centrum)</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#MarceliNowakowski">To jest zasadnicza różnica. Chrześcijanin, jeżeli chce dojść do ideału, powiada: daj ze swego, ofiaruj ze swego; socjalista, jeżeli chce być konsekwentny powiada: dawaj, bo to będzie moje. Czyli, praktycznie biorąc, Panowie zasadniczo musicie stać na tym gruncie: co moje, to djabli tobie do tego, ale co twoje, to moje.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#komentarz">(Głos na lewicy: I socjaliści podatki uchwalają, a więc dają ze swego)</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#MarceliNowakowski">Panowie socjaliści postawili nam wiele zarzutów, i tylko nam, jakgdybyście zapomnieli wtedy o sobie. Powiedzieliście panowie: katolicyzm krępuje naród, jest przeciwny narodowi, przeciwny rozwojowi tego narodu. Proszę Panów, co to jest naród? Rozszerzona rodzina. A kto stoi na straży nierozerwalności związków małżeńskich i czystości rodzinnej? Socjalizm czy katolicyzm? A więc kto z zasady swojej stoi na gruncie czysto-narodowym, czy socjaliści, czy katolicy? I to musicie Panowie przyznać.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#komentarz">(Głos: A czy katolicy nie grzeszą?)</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#MarceliNowakowski">Grzeszą proszę panów, sądzę, że żaden katolik nie powie, że nie grzeszy, ale chodzi o to, czy z zasady katolickiej wypływa, że katolicyzm stoi na gruncie narodowym i broni narodu, czy nie? Otóż to wypływa, a z socjalizmu wypływa, że socjalizm powinien stać na ruinie narodowej.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#komentarz">(Głosy: ciekawe odkrycie!)</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#MarceliNowakowski">Zresztą, proszę Panów, w ostatniej wojnie, która do gruntu wstrząsnęła wszystkiem, kiedy się zbiegły tak rozbieżne interesy, praktyka wykazała jak się zachowali katolicy? Czytałem listy belgijskich biskupów do niemieckich i niemieckich do belgijskich, francuskich do niemieckich i przeciwnie. Wszyscy stali na gruncie swego narodu i tym ludziom starszym, nie z młodzieńczemi porywami, ale spokojnym, katolicyzm nie przeszkodził być ściśle narodowymi.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#komentarz">(Głos: a socjaliści belgijscy)</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#MarceliNowakowski">Dalej, gdyby ten katolicyzm był tak wrogi narodom, to podczas tej wojny, nie spieszyli by wszyscy ze zwracaniem się do Rzymu, i Anglicy i Francuzi, na których Panowie powołujecie się, że dopiero wtedy zwyciężyli, gdy zerwali z Rzymem, ba nawet Turcy zwracali się do Stolicy Apostolskiej. Widocznie tam coś jest potężniejszego nad wasze kpinki, Panowie!</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#komentarz">(Głos na lewicy. Nieomylność)</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#MarceliNowakowski">Panowie powiedzieliście, że katolicyzm był przeciwny postępowi i jest u nas przeciwny postępowi, że wszystkie światlejsze umysły były poza katolicyzmem. Gdybyśmy się na ten temat zaczęli sprzeczać, to musielibyśmy porównać wszystkie tomy napisane przez katolików i przez niekatolików i nie wiadomo jaki byłby wynik. To są zarzuty bardzo problematyczne, bo na nie zawsze się znajdą kontrzarzuty. Co się rozumie przez postęp? Czy Panowie nazwiecie postępem, to co możecie wyczytać u Taine'a, że podczas rewolucji francuskiej jadano mięso smażone na patynach. Czy to jest postępem? Panowie powiadacie, że katolicyzm jest przeciwny kulturze, ale czy Panowie namyśliliście się, co to jest ta kultura? Bo to zależy jak kto określa wyraz „kultura”. Jest to rozwój duchowy, rozwój umysłu i serca. Czy jakakolwiek religja może być przeciwna kulturze, czyli rozwojowi duchowemu człowieka?</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#komentarz">(Głos: A kapłani czy wszyscy są kulturalni?)</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#MarceliNowakowski">Tych ja sam przekreśliłem, ale niestety, tych kapłanów, których przekreślają uczciwi księża, wy, z otwartemi rękoma przyjmujecie i oklaskujecie.</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy, brawa i wesołość na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#MarceliNowakowski">Po co daleko szukać? Toć żeście byli od początku przy władzy tak, jak i dziś jesteście przy władzy, a mówicie, że my oddajemy Polskę w niewolę Rzymu. Przez co? Czy przez to, że przyznajemy, że papież jest nad naszym kościołem? Papież jest tak samo polskim biskupem, jak francuskim, włoskim i innym. Trzeba zrozumieć, że Rzym nami nie rządzi, dlatego, że papież w Rzymie mieszka. Papież rządzi dlatego, że jest tak samo polskim biskupem. Trzeba zrozumieć co to jest Kościół katolicki. Widzę, że Panowie mało uczyliście się katechizmu.</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#komentarz">(Wesołość, brawa)</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#MarceliNowakowski">Będę z Panami zawsze głosował, gdyby się papież chciał wtrącać do ustroju Państwa Polskiego, gdyby chciał Polskę zgubić. Ale tego nie będzie, nie bójcie się religji. Pozwólcie nam być katolikami, a kto nie jest, niech nie będzie. Kiedyście zakładali Państwo polskie. a raczej kiedyśmy wszyscy wyrzucali Niemców z Warszawy…</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#MarceliNowakowski">(Głosy na lewicy: Księży tam nie było)</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#MarceliNowakowski">... ja również tam byłem.</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#komentarz">(Głos: Bo ksiądz jest socjalizującym księdzem)</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#MarceliNowakowski">Może się Pan uspokoi, bo ja lubię mieć z poważnymi ludźmi do czynienia.</u>
          <u xml:id="u-11.35" who="#komentarz">(Głos: A gdzie był Kakowski?)</u>
          <u xml:id="u-11.36" who="#MarceliNowakowski">Na ks. Katowskiego rzucaliście bomby. Kiedyście wreszcie dorwali się do władzy, byłem wtedy na Placu Zamkowym. Patrzę — znienawidzona chorągiew niemiecka idzie precz i powinna się była podnieść chorągiew polska, ale nie. Ukazuje się coś czerwonego i wchodzi dwóch ludzi Polak i Niemiec. W czyją niewolę poszliście? Niemieckim socjalistom poszliście na usługi.</u>
          <u xml:id="u-11.37" who="#komentarz">(Głos na lewicy: My Niemców rozbrajaliśmy)</u>
          <u xml:id="u-11.38" who="#MarceliNowakowski">Nie, naród rozbrajał.</u>
          <u xml:id="u-11.39" who="#MarceliNowakowski">Druga rzecz; mam tu dowodzik w ręku. Twierdzicie, że my Polskę rzucamy w objęcia Rzymu i dlatego Polska jest krępowana. Czem skrępowaliście Polskę? Kiedy się pojawiła pierwsza marka polska, nad orłem polskim odartym z korony widnieje pentagramma — pięcioramienna gwiazda. Panowie może nie wiecie, co to znaczy, ale ci Panowie (zwraca się w stronę lewicy) wiedzą. Taka sama pentagramma widnieje na czapkach bolszewickich, taka sama jest herbem masonerji wszechświatowej.</u>
          <u xml:id="u-11.40" who="#komentarz">(Głos na lewicy. Czy przypadkiem ksiądz do niej nie należy)</u>
          <u xml:id="u-11.41" who="#MarceliNowakowski">Dotąd nie.</u>
          <u xml:id="u-11.42" who="#komentarz">(Głos: Ale jest nadzieja)</u>
          <u xml:id="u-11.43" who="#MarceliNowakowski">Może.</u>
          <u xml:id="u-11.44" who="#MarceliNowakowski">Jeśli komu, to Wam Panowie, nie wolno tego mówić,</u>
          <u xml:id="u-11.45" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-11.46" who="#MarceliNowakowski">... to Wam przeciwko rzymsko-katolickiemu kościołowi nie wolno występować, bo sprzęgacie Polskę z inną organizacją, która nie stoi na straży narodu. Panowie, idąc tą drogą odrazu postawiliście Polskę na takich fundamentach, że się do dziś dnia nie możemy wydobyć.</u>
          <u xml:id="u-11.47" who="#komentarz">(Głosy na prawicy: Słusznie. Śmiech na lewicy Głos: To was boli)</u>
          <u xml:id="u-11.48" who="#MarceliNowakowski">Pewno, że boli.</u>
          <u xml:id="u-11.49" who="#MarceliNowakowski">Jeśli rozważymy Waszą pracę, toście w jej rozwoju na fortach i na polach podwarszawskich doszli do takiego ideału, że lud na wiecach nazwał je rajskiemi weselami, a nie pracą, bo się płaci z kasy państwowej za próżniactwo.</u>
          <u xml:id="u-11.50" who="#komentarz">(Na prawicy potakiwania)</u>
          <u xml:id="u-11.51" who="#MarceliNowakowski">Jeśli, Weźmiemy waszą kulturę, rozwój duchowy, to Panowie przeczytajcie artykuły…</u>
          <u xml:id="u-11.52" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Księdza Lutosławskiego)</u>
          <u xml:id="u-11.53" who="#MarceliNowakowski">Dużo byście się z nich nauczyli, tylko uważnie je czytajcie. Proszę przeczytać artykuł w „Narodzie” „Dzieje Pana Boga”, a przekonacie się Panowie, czy to jest naprawdę kultura. Bo to wasze wpływy to zrobiły, nie czyje inne, że za pieniądze państwowe przez urzędnika państwowego urzędowo posyła się taki artykuł do wojska. Rozumiem ludzi tych czy innych poglądów, każdego staram się zrozumieć i nie chcę nikogo potępiać, ale nie wolno Panom bronić tego, że to jest uczciwe. Bo zestawcie sobie taki fakt, jakich tysiące było teraz w Polsce: matka wierząca idzie do kościoła, ojciec za nią, modlą się, poświęcają tam z wielkim pietyzmem krzyżyk.</u>
          <u xml:id="u-11.54" who="#komentarz">(P. Putek A ksiądz drze z nich skórę)</u>
          <u xml:id="u-11.55" who="#MarceliNowakowski">Panie kochany, jabym z pana nawet skóry nie chciał zedrzeć, na nicby się zdała…</u>
          <u xml:id="u-11.56" who="#komentarz">(Brawa, wesołość)</u>
          <u xml:id="u-11.57" who="#MarceliNowakowski">... idzie, proszę panów, i żegna syna krzyżem świętym na wojnę i daje podatek, ażeby to dziecko nie głodowało, i daje ofiarę dobrowolną, ażeby bez butów nie chodziło. A tymczasem, w to co ta matka wierzy, to co w ostatniej agonji życia chce widzieć, ostatnią deskę ratunku i opiekę, to się podrywa za jej własne pieniądze w jej dziecku. Nie, Panowie, to trzeba brać uczciwie i Panowie się przekonacie, że z tego szydzić nie wolno, bo mnie się zdaje, że gdybyście tak szydzili na wiecach i tak mówili jak czujecie, to byście poklasku w Polsce nie znaleźli.</u>
          <u xml:id="u-11.58" who="#komentarz">(P. Putek. Czy ksiądz to mówi, co czuję, na wiecach. Ksiądz się nigdzie u nas na wiecach pokazać nie może)</u>
          <u xml:id="u-11.59" who="#MarceliNowakowski">We wszystkich kierunkach przeprowadzacie Panowie zasadę wielkiej hojności z cudzego. Obietnicami staraliście się rozbudzić takie namiętności w Polsce, że wątpię, czy one kulturę choćby na krok posunęły.</u>
          <u xml:id="u-11.60" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: W czasie wyborów nie żałowaliście obietnic ludowi)</u>
          <u xml:id="u-11.61" who="#MarceliNowakowski">Był wypadek w moim okręgu, o którym Pan pewno wie, Panie Dobrowolski, Kółko rolnicze kupiło majątek. Na czele kółka na nieszczęście stał ksiądz. Kupiło majątek i rozparcelowało go. Chcąc postępować w myśl współczesnych haseł, ci kółkowicze zgodzili się na wykrojenie wszystkim fornalom po 15 morgów po tańszej cenie, i danie na rozpłaty. Ministerstwo Rolnictwa miało dać pomoc. Na to wszystko są dokumenty. Fornalom zaczęła się uśmiechać ziemia, ale poszli do Grójca i tam im powiedziano tak: „Nie słuchajcie, darmo weźmiecie ziemię”. Sami fornale mówili o tem jeszcze tydzień temu. I cóż się stało? Dobry czyn kółkowiczów poszedł na marne, a tamci z przekleństwem poszli precz, klnąc tych którzy obiecywali a nie dotrzymali. To było w Strupiechowie i w Grójcu, niech Pan pójdzie i sprawdzi.</u>
          <u xml:id="u-11.62" who="#komentarz">(Głosy: Co to ma do konstytucji?)</u>
          <u xml:id="u-11.63" who="#MarceliNowakowski">To ma do konstytucji że skoro napadaliście na nas, to pozwólcie, że i ja Wami się zająłem.</u>
          <u xml:id="u-11.64" who="#komentarz">(Głosy: Ależ prosimy bardzo)</u>
          <u xml:id="u-11.65" who="#MarceliNowakowski">Dlatego też widzicie sami, że nie wam Panowie mówić o postępie i o kulturze. Polskę doprowadziliście do nędzy swemi zasadami i zrażacie wszystkich, że niewiadomo, czy ta Polska jest godna zaufania, czy nie, czy można lokować w niej kapitały, czy nie, czy można wierzyć, czy nie.</u>
          <u xml:id="u-11.66" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A kto bojkotował pożyczkę państwową?)</u>
          <u xml:id="u-11.67" who="#MarceliNowakowski">Wreszcie przechodzę do zarzutu, któryście Panowie postawili, nie dlatego żeby go zbijać, ale żeby stanąć w obronie tej krwi ofiarnej, której się krzywda stała. Panowie powiedzieliście, że Kościół katolicki oficjalnie przez cały wiek nic nie zrobił, a p. Czapiński, jakby rzucając nam okruchy z wielkopańskiego stołu, powiedział, że jeżeli jakaś tam księżowska dusza przywarła do narodowego kierunku, to wyjątek. O nie Panowie! Tak nie można mówić. Tu trzeba brać statystykę i spokojnie na to spojrzeć. Mam tu książkę „Biskupi nasi uwięzieni i wygnani od roku 1863” a jest ich 27. I znów zaznaczam, że to nie byli zapaleni młodzieńcy, tylko nieraz starcy, którzy byli wywożeni z Kongresówki do Rosji za sprawę polską.</u>
          <u xml:id="u-11.68" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A Massalski?)</u>
          <u xml:id="u-11.69" who="#MarceliNowakowski">Panie, ja innych Massalskich znam również. Ja nie bronię tego co jest złe, ale nie mogę dopuścić, żeby ludziom zacnym krzywda się stała.</u>
          <u xml:id="u-11.70" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A Kossakowski?)</u>
          <u xml:id="u-11.71" who="#MarceliNowakowski">Dobrze, takich cytujcie.</u>
          <u xml:id="u-11.72" who="#MarceliNowakowski">Biorę drugą książkę. W 1863 r. na 3.000 księży w Kongresówce ucierpiało 270. A są tam starcy 70 i więcej letni.</u>
          <u xml:id="u-11.73" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A ilu było takich, którzy szli z Rosją i denuncjowali?)</u>
          <u xml:id="u-11.74" who="#MarceliNowakowski">Panowie bądźcie łaskawi wszystkich wyliczyć i tych wszystkich tu napiętnujemy.</u>
          <u xml:id="u-11.75" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Gdyby oni się zwrócili do socjalistów, tobyście ich tak samo bronili, jak broniliście tutaj wczoraj Husznę!)</u>
          <u xml:id="u-11.76" who="#komentarz">(P. Putek: Jak można porównywać Husznę z Macochem?)</u>
          <u xml:id="u-11.77" who="#MarceliNowakowski">Nie mówię o zamordowaniu, ale tak samo nie potrzebuję go bronić.</u>
          <u xml:id="u-11.78" who="#komentarz">(P. Putek: To jest zupełnie inna dziedzina)</u>
          <u xml:id="u-11.79" who="#MarceliNowakowski">Są dziedziny bardzo wspólne z zamordowaniem.</u>
          <u xml:id="u-11.80" who="#MarceliNowakowski">Ja nie będę słowami katolickiem bronił narodowego stanowiska księży w czasach nieszczęśliwych dla Polski. Mikołaj I, a za nim Aleksander II powtarzali: skończymy z Polską, jak się ostatnie Dominus Vobiscum skończy, bo tak nazywali księży.</u>
          <u xml:id="u-11.81" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Bismark to samo powiedział)</u>
          <u xml:id="u-11.82" who="#MarceliNowakowski">Aleksander II również powiedział do Wielopolskiego: raz wreszcie z tymi księżmi trzeba skończyć! Tylko Panowie tego nie lubicie słuchać, bo wszystko w Polsce chcecie wciąć na swoje barki. Wyście już istnieli w roku 31 i 63, wyście wszystkie powstania robili, słowem, jesteście nieśmiertelni.</u>
          <u xml:id="u-11.83" who="#komentarz">(Wesołość na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-11.84" who="#MarceliNowakowski">Ale przecież słyszałem, jak wasz leader mówił, że walkę prowadzicie dopiero od 25 lat, więc gdyby to powiązać, okazałoby się, że nie sposób do 31 roku dociągnąć. Więc pozwólcie, że o tę Polskę nietylko socjaliści walczyli, a właściwie ich wcale nie było, jak się o Polskę walczyło. Dlatego też ja nie odpowiadam szczegółowo na wszystkie zarzuty, bo inni na nie odpowiedzieli, ale kończę tem, że się nie dziwię Panom, ale nie mówcie, że chcecie rozdziału Kościoła od Państwa ze względu na to, ażeby religja była czystą. Powiedzcie jasno i otwarcie: Chcemy rozdziału Kościoła od Państwa, bo to jest dalszym etapem zwycięztwa naszego w walce z religją.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JakubBojko">Głos ma p. Gumowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#StanisławGumowski">Wysoki Sejmie! Jak widać religja katolicka w Polsce istnieje już bardzo dawno, bo już w 965 r. król polski Mieczysław I przyjął chrzest św. i od tego czasu zajaśniał nad Polską krzyż Chrystusowy; od tego czasu Polska otrzymała honor i sławę; od tego to czasu przechowuje się piękny zwyczaj, że rycerze polscy podczas Ewangelji wydobywają z pochew szable na znak, że są zawsze gotowi bronić tej religji katolickiej krzyża Chrystusowego. Dlatego też twórcy Konstytucji 3 maja 1791 r. wskazali nam to źródło, kładąc na czele konstytucji słowa następujące: „Religją panującą jest i będzie wiara św. rzymsko-katolicka”. I dziś również mówi się w tej Wysokiej Izbie o konstytucji dla Polski i zdrowo myślące społeczeństwo polskie usiłuje nawiązać do tego, co było najlepsze i najszlachetniejsze w dziejach.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Głos: Kto Panu to napisał?)</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#StanisławGumowski">Jak Pan sobie napisze, to ja się Pana nie będę pytał o to. Ta cenna pamiątka naszych przodków, nasza religja katolicka, była zabezpieczona w konstytucji, jako religja naczelna. Tego samego społeczeństwo polskie domagało się i domaga na wiecach i przysyła prośby z licznemi podpisami. Społeczeństwo polskie często się zapytuje, dlaczego dotychczas krzyża niema w sali Sejmowej i tylko zawieszony jest w przedsionku?</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(Wrzawa)</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#StanisławGumowski">Gdybyście Panowie kochali krzyż, tobyście go tu mieli. Sumienie każdego prawego Polaka uczy, że naczelne hasło dawnej konstytucji znajdzie słuszne i należne miejsce w tej nowej konstytucji, jak sobie tego życzy wola narodu i chce widzieć w uchwałach swoich przedstawicieli w obecnym Sejmie. Polska była, i jest i będzie katolicka. Inne wyznania w Polsce niech się nie obawiają przejawów nienawiści ze strony katolickiej ludności polskiej, gdyż Kościół potępia wszelki gwałt. Państwo bez religji umiera i naród polski umarłby, gdyby religję usunięto z Państwa. Jeżeli przetrwaliśmy najcięższe czasy niewoli pod jarzmem rozbioru, jeśli na kresach naszych z radością witamy ducha polskiego i poczucie z macierzą to dlatego, że na straży polskości czuwała wiara katolicka.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#StanisławGumowski">Religja katolicka jest religją takiej olbrzymiej większości narodu, że bezwzględnie przysługuje jej tytuł religji naczelnej i zagwarantowane winny być w konstytucji wszystkie jej prawa. 1000letni węzeł katolicyzmu z polskością był tak silny, że w opinji publicznej polskiej i w sumieniu narodu z trudnością oddziela się katolicyzm od polskości. Kościół katolicki u kolebki Państwa był jego duchowym opiekunem, tchnął swego ducha w dzieje narodu i wytworzył to, co posłannictwem narodu było i jest po dziś dzień. W tem nierozerwalnem zjednoczeniu polskości z katolicyzmem tkwi znamię tego, co się duchem narodu nazywa i dlatego chociaż ze wszystkich stron wieje duch niewiary wrogi Kościołowi katolickiemu, jestem jednak pewny, że Wysoki Sejm — jako twórca tej Konstytucji — uchwali, że religją naczelną jest i będzie wiara święta rzymsko-katolicka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JakubBojko">Głos ma ks. Arcb. Teodorowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JózefTeodorowicz">Wysoki Sejmie! Nie będę się wdawał w teoretyczne wywody o stosunku Kościoła do Państwa, który oczywiście znany jest Wam do tyła, iż nikt tu w Izbie nie będzie przypuszczał, jakoby przez ten stosunek w czemkolwiek równość obywatelska wobec prawa była nadwyrężona, któryby mieszał za jedno: kler z kultem i religją, któryby wreszcie sądził, że ten stosunek Kościoła do Państwa w czemkolwiek przesądza albo w czemkolwiek zagraża zupełnej wolności wewnętrznej i zewnętrznej Państwa. Uchwycę się natomiast argumentu prostego, życiowego i powiem: stosunek Państwa do Kościoła, któryby był oparty o rozdział Kościoła od Państwa, zagraża interesom i stanowi posiadania obywatela Państwa, który religję wyznaje.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JózefTeodorowicz">Bo podobnie jak tam, gdzie idzie o stan materjalnego posiadania, jeżeli Państwo mi powie: „Cóż mnie twa własność obchodzi, strzec jej nie będę, ale bądź spokojny, w niczem ci się nie sprzeciwię posiadać”, odpowiem na to: „w twoim własnym indyferentyzmie na stan mój posiadania tkwi krzywda moich praw, w tem, że mnie nie bronisz, tem samem mnie krzywdzisz”, dlaczegóżby stan posiadania religijnego, dlaczegóżby prawa religijne, o ile one na zewnątrz się uwypuklają, były czemś innem, czemś niższem, aniżeli stan posiadania materjalnego? I dlatego analogiczne prawo moje do wyznawania, do czynnego uzewnętrzniania mej religji wtedy nawet będzie dla mnie przez Państwo zagrożone, gdy ono ze wspaniałomyślnym gestem mi powie: zostawiam ci twoją swobodę religijną, zostawiam ci twoją wolność, ale nie troszczę się o nią.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JózefTeodorowicz">Nie wymówi się Państwo, które przecież utrzymuje i podtrzymuje sztukę i kulturę, od tego, żeby odmówiło swej pomocy w dziedzinie religijnej.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JózefTeodorowicz">Już nie przytaczam tu słów ni biskupów, ni teologów, ni nawet wierzących chrześcijan; nie kto inny jak socjalista i rewolucjonista, chociaż chodzący własnemi drogami Proudhon, w dyskusji w Izbie francuskiej w roku 1848 wymownie powiada:</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JózefTeodorowicz">„Jakże to część kontrybucji publicznej miałaby zostać użyta na zapewnienie tancerkom i tancmistrzom wynagrodzeń wyższych niż pensja pierwszego ministra, inna posłużyłaby na wyposażenie szkół sztuk pięknych, muzeów, bibliotek. I nic się od was nie należy Kościołowi, który dla wieśniaka jest szkołą sztuk pięknych, muzeum, biblioteką, jedynem miejscem, gdzie on się dowiaduje, że egzystuje coś takiego, co nazywają: malarstwem, muzyką, wymową — gdzie mu się mówi o obowiązku, o moralności, o cnocie, gdzie wznosi się cokolwiek jego głowę ponad tę skibę ziemi, którą on przewraca każdego dnia swą motyką niestrudzoną — a która go kiedyś przykryje”. (Proudhon Discours á l'assemblee constituante de 1848).</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JózefTeodorowicz">Nie umyje też Państwo po piłatowsku rąk swoich i nie powie: „cóż mnie religja obchodzi”? Bo i cóż stąd, że ta matka krwią swoją serdeczną wszczepia w dziecię swoje zasady religijne, jeśli te zasady szkoła bezwyznaniowa zmrozi i kwiat ten wychodowany podetnie? Co stąd, że rodzina będzie się odwoływać do starych tradycji chrześcijańskiej rodziny w Polsce, jeżeli w państwie gdzie przekształcono związki kościelne w układy cywilne, miazmaty zepsucia obniżą nastrój i atmosferę moralną i zagrożą każdą rodzinę z osobna? Co stąd, że państwo pozwoli na prywatny kult religijny, jeśli nieraz może nawet pod protektoratem tego państwa, a w każdym razie przy jego zupełnej obojętności rozpęta się literatura, plugawiąca to wszystko, co drogie i święte, i bezkarnie zaprawi kwasem i trucizną duszę społeczeństwa?</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#JózefTeodorowicz">Pytam się Panów, czy w tych i podobnych wypadkach zachowanie się państwa w tym właśnie charakterze neutralności swojej w charakterze usuwania swojej skutecznej pomocy nie jest jednakże ostatecznie pogwałceniem praw jednostki?</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JózefTeodorowicz">Może aż za daleko idzie Rousseau w swym „Kontrakcie socjalnym” mówiąc:</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#JózefTeodorowicz">Chociaż suweren nie może przymusić nikogo do wierzenia w dogmaty — to przecież może wypędzić z państwa swego każdego, który w nie nie wierzy — może go wypędzić nie jako bezbożnego — ale jako człowieka niespołecznego”. Zadaleko tu idzie Rousseau — bo jak mówi Leon XIII w swej encyklice o wolności („lmmortale Dei”).</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#JózefTeodorowicz">Niechaj nikt nikt nie będzie przymuszony przez siłę do wierzenia, gdyż św. Augustyn słuszność miał, gdy mówił: człowiek nie może inaczej wierzyć — jak tylko z dobrej swej woli”. Ale Szanowni Panowie, jeżeli ten suweren, o którym mówi Rousseau, nietylko patrzy przez szpary na szerzącą się propagandę bezwyznaniowości i bezreligijności, lecz nadto może, gdy mu to dla jego chwilowych celów politycznych będzie potrzebne, sam ją zasili, sam ją groszem swoim czy państwowym wesprze, to czyż przez to samo on tem współdziałaniem swojem nie zagraża wprost wolności i swobodzie religijnej?</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#JózefTeodorowicz">Dlatego Szanowni Panowie, wychodząc z tego założenia, powiem, że rozdział Kościoła od Państwa jest aktem krzywdzącym stan religijnego posiadania obywateli tego państwa. I instynkt społeczny wtóruje mi na całej linji. Przed małą chwilką słyszeliście te proste, ale swoją głęboką wiarą i rzewnością chwytające za serce słowa posła włościanina.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#JózefTeodorowicz">I Szanowni Panowie, nie chciałem tu w Sejmie robić jakiegoś aktu demonstracyjnego, ale muszę przynajmniej raz o tem powiedzieć, że z różnych stron Polski lud polski nieraz w bardzo naiwnych słowach tu pukał do mnie, przezemnie do Marszałka, a raczej do Sejmu, kiedy czuł, iż przez pierwszy projekt rządowy Konstytucji nie uwzględniono, tak jak on rozumiał, praw jego Kościoła.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#JózefTeodorowicz">Mógłbym wskazać Panom na całe stosy telegramów, podań, remonstracji, opatrzonych tysiącami podpisów ze wszystkich stron Polski. To był istny plebiscyt ludowy, silny, potężny, który rozstrzygnął tę sprawę daleko prędzej, aniżeli ona przyszła tu przed forum Sejmu. Jeden z posłów mówców zaczepił był sprawę generała Hallera i począł mówić o jakiejś propagandzie politycznej. Znowu powiem: Szanowni Panowie, w jednym z klubów sejmowych, kiedy po dłuższej nieobecności posłowie włościańscy się zjechali, byłem świadkiem jak podczas dyskusji, jakby na zawołanie, jeden po drugim zaczął mówić o tem głębokiem poruszeniu, jakie wśród mas naszego polskiego udu wywołało wtedy usunięcie generała Hallera. Ja nie chcę wchodzić ani w krytykę, ani w żadne inne polityczne motywy, stwierdzam, że lud ten, właśnie ten według słów jego reprezentantów, łączył ściśle hasło religijne, jakie ten generał pierwszy rzucił do żołnierza z tym programem, jakiego on się od władzy naczelnej względem żołnierza domaga. A kiedy teraz pismo, o którem było wiadome, że jest subwencjonowane przez wojskowe wysokie sfery, w ciągłem ujadaniu na Kościół, w ciągłem codziennem plwaniu na wszystko to, co święte, pomieściło niejako ekstrakt i kwintesencję swojej propagandy w znanym pamflecie na najświętsze uczucia, to proszę Panów, z tysiąca i tysiąca miejsc znowu posypały się telegramy, remonstracje, które niestety aż za mało były — nie powiem — reklamowane, ale do publicznej wiadomości podawane, posypały się protesty oburzenia tego ludu na gwałt jego świętym uczuciom zadany. W takiej to mierze, proszę Panów, ten lud, to społeczeństwo całe zdaje sobie dobrze z tego sprawę, iż taka nieokiełznana propaganda ateizmu, bo nazwijmy ją po imieniu, zagraża prawom tych matek, które swoje syny posłały na wojnę, na śmierć fizyczną i na ofiarę Ojczyźnie, ale nie na śmierć duchową. I oto Szanowni Panowie, tu mimochodem przychodzi mi na myśl zwrócić się do Ministerjum Wojny i po tym jego ukazie o wyznawaniu religji zapytać, jak to pogodzić z ujadaniem pewnych pism już nietylko na Kościół i religję, ale nawet na ministra i jego rozporządzenia, równie jak i na tych generałów, którzy śmieli zachęcać żołnierzy do spełniania powinności religijnych, w tym jaskrawym przykładzie macie Panowie wymowną illustrację, do czego może doprowadzić indyferentyzm Państwa w pojmowaniu swoich obowiązków wobec religji. W tem macie zarazem przedsmak, że Państwo, które mówi o wolności wszystkich religji, ilekroć będzie tego żądał jego chwilowy interes partyjny, zagrozi wszystkim religjom i nie będzie się wcale oglądało na piękne słowa naszego poety: „ale świętości nie szargać, bo trza, aby święte były”.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#JózefTeodorowicz">Powoływano się tu na słowa kardynała Bonnomeilego. Ja niestety będę musiał częściej wśród tej mowy prostować bardzo dowolne choć rzekomo dosłownie zaczerpnięte cytaty, dla których przygotowuje się nastrój przez przynoszenie tutaj tej mocy książek, które niejako zgóry nakazują respekt przed balastem naukowym mówców. Otóż kardynał Bonnomelli nigdzie nie powiedział że uznaje rozdział Kościoła od Państwa za rzecz idealną, a nawet godziwą. Owszem, w swojej książce o Kościele poświęcił cały rozdział krytyce zasady rozdziału Kościoła od Państwa. Tylko co innego powiedział kardynał Bonnomelli, powiedział on na końcu, że gdy się ma wybrać z dwojga złego, czy Kościół uzależniony i jako narzędzie Państwa nie wolny czyteż Kościół od Państwa oddzielony ale wolny, on raczej wybierze to drugie, bo raczej niechaj będzie wolność w rozdziale od Państwa, niż niewola i ucisk w zależności. I proszę Panów, te słowa kardynała Bonnomeilego ja tu zupełnie podpiszę i powiem, że jeżelibyśmy i my mieli wybierać między złotą obrożą niewoli a ubogą, chudą i głodną wolnością, to i my wyciągniemy rękę raczej po wolność. I my też Wam powiemy, jeśli Wy dziś nas, cośmy dzwonili przez laty na zmartwychwstanie Polski, w chwili, gdy ona powstała i zmartwychwstała, precz od niej odprawiacie, to i pójdziemy; jeśli Wy nam, cośmy nosili ją w sercu i duszy, dziś, gdy na nią żywą patrzymy, drzwi przed nią zamkniecie, to i — odprawić się damy. Nie będziemy w kłopocie o losy Kościoła. My wtedy schronimy się do serc wierzącego naszego ludu, my znajdziemy przytułek w dziedzinie duchowej i moralnej społeczeństwa nasiąkłego katolicyzmem i religją i my tam w tem królestwie odnajdziemy się w naszej swobodzie i wolności i może przyjdzie chwila, kiedy Państwo, zestrzępiwszy sobie siły w walce z rozkładem i anarchją, rychlej niż myśli samo do nas się zgłosi, a wtedy my bez wymówki, bez żalu, będziemy gotowi znów pójść na jego skinienie.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#JózefTeodorowicz">Ale Szanowni Panowie pozwólcie, że Wam bez żadnych złych aluzji zadam pytanie: Czy Wy naprawdę tak, jak tu mówił jeden z mówców w Waszem imieniu, myślicie nam dać wraz z niezależnością Kościoła od Państwa wolność i swobodę? Ja Was nie chcę nawet podejrzewać o złą jakąś wiarę, ale, ażeby na to pytanie i Wam i sobie odpowiedzieć, musi być między nami jasny rozrachunek i jasne postawienie rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#JózefTeodorowicz">Otóż Szanowni Panowie, jeśli nam dajecie wolność Kościoła w niezależności od Państwa, to przedewszystkiem wolność musimy pojmować dla Kościoła tak, jak się ją pojmuje dla każdego stowarzyszenia w Państwie, a więc Kościół musi mieć zagwarantowaną wolność swego posiadania i wolność rządzenia się w swem wnętrzu swojemi prawami. Przeczytajcie konstytucję niemiecką, robioną świeżo przecież przez socjalistów.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#komentarz">(P. Czapiński: Ale nie przez socjalistów panie Kolego, bo to jest kompromis z klerykalizmem niemieckim)</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#JózefTeodorowicz">W ich większości, a przekonacie się Panowie sami. Zresztą nie potrzebuję się nawet aż na socjalistów powoływać, mogę to zupełnie każdej chwili cofnąć, to rzeczy nie zmienia, że tak jest potraktowany Kościół w tym programie rozdziału od Państwa. Bądź co bądź na tę konstytucję panowie z lewicy bardzo często się powołują, więc już dla tego samego wolno i mnie uważać ją za autorytet nie dla mnie, ale dla nich.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#JózefTeodorowicz">Jak się ma ta sprawa u nas? Czy Kościołowi zapewniono wolność posiadania? My biskupi jeszcze przed zebraniem się Sejmu, bo w grudniu przedprzeszłego roku uczyniliśmy następujące oświadczenie w naszym wspólnym liście pasterskim do ludu:</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#JózefTeodorowicz">„Wobec projektu co do dóbr kościelnych, ażeby wzamian za poręczenie własności Kościoła dobra kościelne, złożone w ziemi, w pewnej mierze przejąć na rzecz Państwa, oświadczamy: że, o ile się tego domagać będzie rozumna reforma agrarna, Kościół pójdzie w tej mierze potrzebom narodowym jak najdalej na rękę”. Okazaliśmy więc niedwuznacznie gotowość oddania na potrzeby i usługi ludu tego, cośmy oddać mogli, i w granicach, w jakich mogliśmy to uczynić. Jednak samo przez się rozumie się, że dając tę ziemię, jako właściciele a raczej jako stróże własności kościelnej, musieliśmy żądać, ażeby nas traktowano tak, jak się traktuje właścicieli. Jeżeli gdzie ciało zbiorowe wchodzi w jakąś umowę z kimś to prawem właściciela wskazuje ono na tego, który jest upełnomocnionym rzecznikiem przy układach.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#JózefTeodorowicz">Umyślnie nie tykam zasad katechizmu, bo on nie wszystkich obowiązuje, ale jeżeli jakieś konsorcjum angielskie, które ma pokłady nafty w Drohobyczu układa się z kimś tu w Polsce i wskazuje choćby na Anglika w Londynie lub w Waszyngtonie, to żaden kupiec na chwilę nie będzie kwestjonował osoby.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#JózefTeodorowicz">Ja już nie chcę wchodzić w przeszłość nie chcę już ruszać rzeczy drażliwych stwierdzam tylko, że Sejm ostatecznie w swojej większości poszedł za tym prostym, naturalnym, praktycznym dyktatem już nie wiary, ale rozsądku kupieckiego i przeszła uchwała, ażeby w sprawach dóbr kościelnych zwrócić się do tego, który w najwyższej instancji jest dóbr Kościoła strażnikiem, stróżem i prawnym posiadaczem. I kiedy kardynał prymas zapytywał niedawno Premjera Rządu, co się dzieje z dobrami kościelnemi, on przysłał kardynałowi w odpisie swoje pismo do Ministra Rolnictwa, w którem był wskazał Ministrowi, by w myśl uchwały sejmowej odniósł się do Rzymu. Co się jednak stało? W jednym z numerów „Monitora” jest wyszczególniony cały szereg majątków, z których ogromna liczba należy do majątków kościelnych</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#komentarz">(Głosy: Słuchajcie!)</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#JózefTeodorowicz">Zostały one rozparcelowane z pominięciem i podeptanem tej właśnie klauzuli sejmowej nawet i uchwały Sejmowej.</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#komentarz">(Poruszenie)</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#JózefTeodorowicz">Co sądzić o ministrze, który w ten sposób kompromituje, już mówiąc poprostu, powagę i autorytet premjera, co sądzić o urzędniku, jakim jest jego pomocnik p. Wilkoński, który sobie pozwala deptać cynicznie uchwały Sejmu?</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#komentarz">(Głos: Nie on jeden)</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#JózefTeodorowicz">Czyż w ten sposób nie poniżamy Polski wobec zagranicy? Czy nie czynimy z niej jakiegoś nieobliczalnego we wszystkich umowach czynnika? Ale już w to nie wchodzę, stwierdzam tylko jedno, że takie pojmowanie rzeczy, takie zapatrywanie się na sprawę własności Kościoła nie da się wytłumaczyć uznaniem praw posiadania tej instytucji.</u>
          <u xml:id="u-15.29" who="#komentarz">(Wrzawa i różne okrzyki na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-15.30" who="#JózefTeodorowicz">Panowie Szanowni, ja Was z góry prosiłem, ażebyście wysłuchali rzeczy, choć może trochę niemiłych, bo tu chodzi o jasne postawienie rzeczy. Jeśli nie mówię prawdy, to mi zaprzeczcie, a jeśli mam słuszność, to trudno, trzeba wnioski wyciągnąć.</u>
          <u xml:id="u-15.31" who="#JózefTeodorowicz">Teraz dalej. Zdawałoby się może, że skoro się zagraża tej wolności Kościoła w dziedzinie materjalnej, to przynajmniej powetuje się ją w dziedzinie duchowej i moralnej.</u>
          <u xml:id="u-15.32" who="#JózefTeodorowicz">Mieliśmy tu w czasie dyskusji zwroty i aluzje bardzo znaczące pod adresem Kościoła, że przecież Królestwo Boże nie jest z tego świata, słyszeliśmy nawet ze strony lewicy z wielkim patosem wypowiedziane zwroty nieomal religijne do Chrystusa Pana, przed którego forum stawiało się sprawę posiadania Kościoła. A więc dobrze, niema Kościół posiadać, ale za to ma wolność w dziedzinie swojej wewnętrznej. Czy tak jest naprawdę? Niech odpowiedzą na to fakty.</u>
          <u xml:id="u-15.33" who="#JózefTeodorowicz">Pewien kapłan, dziś niestety osławiony, został zasuspendowany przez swego biskupa za gorszące i niemoralne życie, pomimo tego jednak pozostał on w posiadaniu i probostwa i kościoła i spełniał już zupełnie nieprawnie funkcje nietylko kościelne, ale nawet cywilne, czyli gwałcił zarówno prawo kościelne, jak i prawo cywilne. Kto stanął w jego obronie? Wskazuje na to jedna z interpelacji sejmowych. Ale mniejsza o obronę jego. Co mnie najbardziej w tej interpelacji uderzyło, to jasna i przejrzysta dążność, ażeby tego kapłana na tem probostwie i w tym kościele, choć zupełnie go bezprawnie posiadł, w posiadaniu nanowo utrzymać. Zajmowała się tem nawet Komisja Prawnicza w tym Sejmie. Szanowni Panowie, czy to się da pogodzić z pojęciem wewnętrznej wolności Kościoła?</u>
          <u xml:id="u-15.34" who="#JózefTeodorowicz">Ten sam Proudhon, którego Wam na wstępie słowa przytoczyłem, powiada w innem miejscu: „Jakże...</u>
          <u xml:id="u-15.35" who="#komentarz">(Nieczytelne)</u>
          <u xml:id="u-15.36" who="#JózefTeodorowicz">... sądziliście się być obowiązanymi do wyekspensowania miljonów, ażeby wmieść monumentalną operę — ale, byłoby dla was obojętnem gdyby Notre-Dame zawsze majestatyczna, zawsze jaśniejąca wieków minionych urokiem, stała się miejscem poniżenia, na którem przez ekstrawagancję wzniesionoby estrady kuglarskie”?</u>
          <u xml:id="u-15.37" who="#JózefTeodorowicz">Jeżeliby dążności w przyszłym Sejmie miały iść temi szlakami, ażeby odbywała się eksproprjacja duchowego posiadania Kościoła, to dlaczegóżby mi nie było wolno zwrócić się myślą ku naszej majestatycznej świątyni Marjackiej w Krakowie i zapytać, czy nie przyjdzie kiedy chwila, kiedy przez przypadkowe głosowanie jakiejś większości uchwałą przyszłego Sejmu, przeznaczoną ona będzie na bóżnicę żydowską? Szanowni Panowie! Jeżeli Sejm może w każdej chwili pierwszą lepszą większością, nieraz przypadkową, zagrażać Kościołowi tak w jego posiadaniu materjalnem, jak w jego posiadaniu moralnem i wewnętrznem, to proszę sobie samym to uświadomić, że o wolności Kościoła mowy być nie może. I dlatego ten piękny gest, jaki tu uczynił w stronę Kościoła i religji mówca socjalistyczny, muszę opatrzyć pewną korekturę.</u>
          <u xml:id="u-15.38" who="#JózefTeodorowicz">Wiemy teraz, o co idzie, i jak właściwie ma wyglądać owe Eldorado wolności Kościoła nietylko w dziedzinie materjalnego posiadania, lecz i w dziedzinie swej wewnętrznej. Ów tak zachwalany rozdział Kościoła od Państwa będzie tylko fikcyjnym rozdziałem — Kościół w Polsce w myśl takiego programu będzie równocześnie uzależniony i oddzielony od Państwa. Tam, gdzie trzeba będzie nic nie dać Kościołowi, a może i zabrać wszystko co posiada, tam Państwo ogłosi zasadę niezależności. Tam zaś, gdzie trzeba będzie Kościół skrępować — tam się oprze Państwo o drugą teorję. — Istotnie wynalazek wart opatentowania.</u>
          <u xml:id="u-15.39" who="#JózefTeodorowicz">Kościół więc będzie równocześnie i niezależnym od Państwa i zależnym, ale w takim razie musimy jeszcze szczerze ze sobą mówić o co właściwie chodzi i daleko więcej podoba mi się to jasne postawienie sprawy przez jednego z mówców francuskich przy pewnej podobnej rozprawie, powiada on:</u>
          <u xml:id="u-15.40" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-15.41" who="#JózefTeodorowicz">„Zanim pozostawi się Kościół samemu sobie, trzeba mu odebrać wszystko co zasadą prawa lub zwyczaju zatrzymuje dotąd pod względem władzy publicznej, wpływu oficjalnego, lub bogactwa nienależnie uzyskanego. Nie można odciąć liny budżetu kultu religijnego dopóki nie zbada się aż do dna statku podejrzanego. Oczekując końca tego przedsięwzięcia, które sprowadzi niejedną konfiskatę niedozwolonego posiadania, trzeba pociągać i skracać tę linę, która utrzymuje Kościół w zależności od Państwa. Śledztwo rozpoczęte — lina wyciąga się — konfiskaty są bliskie — (separacja) Kościoła od Państwa pozostawi wkrótce świętą Oblubienicę Chrystusa ogołoconą z wszelkich środków i wszelkiego prawa”.</u>
          <u xml:id="u-15.42" who="#komentarz">(Mówi:)</u>
          <u xml:id="u-15.43" who="#JózefTeodorowicz">I trudno, wobec tego akompanjamentu, jaki towarzyszy propagandzie rozdziału Kościoła od Państwa, musimy przyjść do przekonania, że dziś to hasło staje się tylko środkiem do celu, do rozpętania wprost walki religijnej i walki kościelnej. Jeśli zważymy te usiłowania dość już dziś przejrzyste, ażeby podłożyć pod Kościół petardę, któraby była powtórzeniem roboty rosyjskiej wobec marjawitów, jeśli patrzymy na tę umizgi, kiedy to socjalizm, przezwyciężywszy swój wstręt do czarnej sutanny zasuspendowanego kapłana, łączy ją w gościnnych występach publicznych z czerwonym sztandarem, jeśli patrzymy na te i tysięczne inne objawy, to wiemy dobrze, o co tu właściwie idzie, tylko nie wiemy, komu o to idzie.</u>
          <u xml:id="u-15.44" who="#JózefTeodorowicz">Słyszeliśmy przytaczane tu słowa Bismarka, który w swej przewrotnej genjalności chciał zniszczyć Francję przez propagandę antireligijną. Nie podejrzewam nikogo o złą wolę, ale muszę stwierdzić, że wszystko to, co się dziś; dzieje w oczach naszych, przeciw Kościołowi, jest dosłownem spełnianiem programu Bismarka.</u>
          <u xml:id="u-15.45" who="#komentarz">(Głosy na prawicy: Tak jest!)</u>
          <u xml:id="u-15.46" who="#JózefTeodorowicz">Plan ten wykończony jest nawet do ostatnich szczegółów, do napisów w gazetach propagandowych, gdzie się przedstawia klerykalizm jako niebezpieczeństwo i gdzie się straszy ludzi straszakiem opanowania Polski przez Kościół. A dzisiaj na takie plany nie potrzeba nawet umysłu Bismarka, dziś wystarczy wejrzeć na położenie i rolę Polski, żeby zachęcić wszystkich jej nieprzyjaciół wszechświatowych do powtórzenia próby mącenia w Polsce stosunków z Kościołem. Bo ci nieprzyjaciele oczywiście zdają sobie z tego sprawę, że Polską wplątana dziś w wewnętrzne walki religijne, w chwili, kiedy się mają dokonać plebiscyty i to takie, gdzie katolicyzm odegra rozstrzygającą rolę, Polska w świecie politycznym na Wschodzie pozbawiona wielkiego charakteru nawet politycznego, jaki jej daje katolicyzm, Polska wobec inwazji anarchji i rozkładu, sama wplątana w waśnie i burze religijne, taka Polska w początku swego istnienia zniszczeć musi, taka Polska stanie się wasalem Rosji, pastwą sekt, taka Polska, która się broniła przeciwko Bismarkowi i Niemcom przez katolicyzm ludu polskiego, zostanie poddanką niemiecką, i to wtedy, kiedy dopiero co wolną się stała.</u>
          <u xml:id="u-15.47" who="#komentarz">(Brawa na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-15.48" who="#JózefTeodorowicz">Ale nawet ci, którzy nie myślą prowadzić walki religijnej z Kościołem, mimo woli w zapatrywaniach swych na stosunek Kościoła do Państwa są ofiarą pewnej koncepcji filozoficznej, której źródłem i mózgiem jest Hegel. On to bowiem pierwszy powiedział, iż Państwo dzisiejsze — to Bóg. Oto jego słowa:</u>
          <u xml:id="u-15.49" who="#JózefTeodorowicz">„Państwo jest potęgą absolutną na ziemi, ono ma więc wszelką władzę i wszelkie prawa. I bez popełnienia sprzeczności nie możnaby nawet pojąć żadnego obowiązku i żadnego prawa poza niem…. Nie przesądzamy więc zupełnie, skoro mówimy, że Państwo — to Bóg…. jest ono bowiem Bogiem współczesnym — Bogiem realnym”.</u>
          <u xml:id="u-15.50" who="#JózefTeodorowicz">Pod temi słowy podpisuje Betteler komentarz i wniosek:</u>
          <u xml:id="u-15.51" who="#JózefTeodorowicz">„Łacno zrozumieć po takiej definicji, iż obok Boga — państwa” niema miejsca ani dla Kościoła ani dla żadnej religji. Skoro państwo jest Bogiem współczesnym jak tego chce prawo nowe — to wtedy Kościół nie może być niczem innem jak tylko instytucją państwową… Bóg — państwo ma naturalnie swe dogmaty, pierwszym z nich jest: „Żaden osobnik nie może się uchylić z pod zarządzeń Państwa i odwołać się do prawa Bożego — do doktryn swego Kościoła albo też do trybunału swego sumienia”.</u>
          <u xml:id="u-15.52" who="#JózefTeodorowicz">Maksymy chrześcijańskie, które są tłumaczem wszystkich praw świętych wolności sumienia brzmią: „Potrzeba więcej słuchać Boga niż ludzi; należy oddać cesarzowi co należy do cesarza — a. Bogu co jest Bożego” — te maksymy nie mają wtedy zupełnie sensu.</u>
          <u xml:id="u-15.53" who="#JózefTeodorowicz">Jak zaś bardzo przesiąkliśmy ideałami Państwa — Boga, o tem niech zaświadczą słowa wyrzucone tu raz w Sejmie, które wyraziły stosunek Kościoła do Państwa dosłownie, jak to przewidywał Betteler „My, — mówi w imieniu swej partji poseł Dąbski — my uważamy Kościół za polską instytucję państwową i chcielibyśmy, ażeby suwerenność naszego Państwa w stosunku do wszystkiego, co się znajduje na naszych ziemiach, była bezwzględnie zachowana.</u>
          <u xml:id="u-15.54" who="#JózefTeodorowicz">W takich warunkach nie można w ogólności mówić już nietylko o wolności religijnej, ale nawet o wolności i swobodzie obywatelskiej. Bo państwo, które samo siebie boży, na całego człowieka kładzie swą rękę — a przecież jak powiedział głęboko Montesquieu w „l'Esprit des lois” „Wolność może być tylko o tyle prawem ścisłem i osobistem, o ile jest niezależną i wyższą od praw Państwa”.</u>
          <u xml:id="u-15.55" who="#JózefTeodorowicz">Oczywiście mowa tu o wolności wewnętrznej sumienia. Kościół w swej wolności jest zarazem rękojmią wolności jednostki, i słusznie powiedział znakomity Shanning, zresztą niekatolik: „Charakterem właściwym katolicyzmu jest poszanowanie dla jednostki”. I dlatego proszę Panów, gdybym nawet nie był wcale członkiem Kościoła katolickiego, gdybym tylko miał na myśli przyszłość swojego narodu, który kocham, to bym już dla tego samego dbał o prawa tego Kościoła w Polsce i o jego swobodę, by wolną była naprawdę moja Ojczyzna. Jeżeli stanie się inaczej, to wtedy i bożyszcze Państwo wcielać się będzie w jednostki, będzie je otaczać kultem prawie boskim, będzie z nich zdejmować wszelką odpowiedzialność, ale będzie wiązało i swobodę myśli i uczuć swoich poddanych.</u>
          <u xml:id="u-15.56" who="#JózefTeodorowicz">Proszę Panów, czy te różne zagrożenia nawet wolności publicznej myśli, gdy większość, idąc za swojemi przekonaniami, spotyka się z pogróżkami: albo myśl tak jak my, albo biada tobie! — czy te próby pełnego upaństwowienia uczuć nawet wewnętrznych, to powtórne próby „błogonadiożnosti”, dawnych zamachów ze strony Państwa, mniejsza o to w jakiej formie, na wolność i swobodę naszą wewnętrzną, nie skończą się na tem, że to Państwo, bezkarne, uwielmożnione, czujące się nawet już nie dyktaturą, lecz bóstwem, w osobie swoich wybrańców będzie stąpać, śmiejąc się z wolności obywatelskiej i politycznej nietylko już jednostek, ale i całego narodu, którego losy będą mu igraszką tylko.</u>
          <u xml:id="u-15.57" who="#JózefTeodorowicz">A teraz Szanowni Panowie rozumiem dobrze, dlaczego są te ataki zaciekłe na Rzym. Płyną one trochę ze źródła naturalnego, blizkiego tym, którzy Rzym atakują. Nie gniewajcie się panowie, że stwierdzę fakt, który jest niezaprzeczalny, że długa zależność od pewnych organizacji zagranicznych, pewnych klubów i partji mimowoli wpoiła w nich przekonanie, że taką samą musi być zależność katolików od Rzymu, bo nie mają żadnej innnej normy dla siebie i dlatego w tym względzie są szczerzy, gdy nas straszą, bo oni sami się tego Rzymu boją. Możecie jednak Panowie być zupełnie pod tym względem spokojni. Przyczyną główną jednak tych ataków na Rzym i z tego sami dobrze zdajecie sobie sprawę, — jest to że poręczenie religijnej wolności może być tylko w instytucji, która nie jest związana i krępowana granicami jednego państwa, która daje przestronne tchnienie dla ludzkiego sumienia i dla ludzkiej wolności, która się wznosi ponad wszelkie terytorja i granice. Dlaczego się wybiera tutaj raczej tak zwany Kościół narodowy? Bo się wie, że on o tyle żyje i istnieje, o ile jest z piersi państwowych.</u>
          <u xml:id="u-15.58" who="#JózefTeodorowicz">I jakichże to argumentów się nie używa, ażeby Rzym odmalować w oczach wiernych, jakby upiora jakiego, czyhającego na Polskę, by wyssać ją i do ram swojej polityki nagiąć! Ażeby tem łatwiej wątpiących przekonać, sięga się do archiwów historji. Tam to się dogrzebuje najczęściej do roli politycznej papieży w wiekach średnich, ażeby straszyć nią wieki obecne. Tymczasem papiestwo było tem w wiekach średnich, czem ma być dla wieków obecnych Liga Narodów. Papiestwo było trybunałem rozjemczym dla ludów europejskich, które je do tej roli same powołały. Z tej więc strony nikt się papiestwa dziś obawiać nie potrzebuje.</u>
          <u xml:id="u-15.59" who="#JózefTeodorowicz">A zresztą Szanowni Panowie nietylko wobec tej, ale wobec każdej politycznej roli Rzymu katolicy mieli i mają wielką swobodę. Przytoczę tu na dowód kilka faktów — i to umyślnie z tej epoki naszej historji, którą poseł socjalistyczny piętnował, jako epokę zaprzedania się wpływom rzymskim: I tak Szanowni Panowie, w roku 1581 biskup Wawrzyniec Jaślęcki, biskup przemyski wraz z kanclerzem Zamojskim sprzeciwili się planowi papieskiemu, który propagował ligę antyturecką przez swego wysłannika Gaetana. W roku 1672 biskup Andrzej Trzebicki zwalcza projekt Klemensa X wojny z Turcją. Kiedy zaś Annibal z Kapuy ze strony Kurji rzymskiej popierał kandydaturę Maksymiljana do tronu polskiego, wtedy episkopat polski oświadczył się przeciwko temu i forsował kandydata polskiego.</u>
          <u xml:id="u-15.60" who="#JózefTeodorowicz">A więc Szanowni Panowie, w rzeczach polityki papieskiej panuje zupełna wolność i swoboda, aż do czasów naszych. Nie chcę tu powtarzać przykładu, z czasu wojny ostatniej o kardynale Amette, powołam się raczej na własne doświadczenie, ażeby równocześnie odpowiedzieć na zarzut o „klice czarno-fioletowej” rządzonej przez Kurję rzymską tu w Sejmie. Oto raz jeden jedyny zgłaszał się do mnie wysoki dostojnik Kościoła z Kurji rzymskiej w pewnej sprawie i to w sprawie wcale nie kościelnej, ani nie mającej żadnej łączności z polityką, poprostu wstawiał się za jednym Polakiem. A wtedy ja mu oświadczyłem: „Proszę mi darować, ale uczynić tego nie mogę, bo nie mogę ściągać, choćby w najdrobniejszej rzeczy, pozoru że Monsignor chce wpływać na Sejm przezemnie”. Szanowni Panowie, swoboda nasza w tej mierze jest zupełna.</u>
          <u xml:id="u-15.61" who="#JózefTeodorowicz">Lecz czy wogóle mielibyśmy się obawiać dla Polski polityki Rzymu? Wszak ona idzie i iść musi po linji narodowej. Jej interes jest bowiem identyczny z naszym narodowym interesem. Rzymska polityka wobec Polski — chce w niej widzieć tarczę przeciwko rozkładowym prądom wschodu. Nasza zaś polityka narodowa zupełnie po tej samej iść musi linji, jeśli chcemy jako naród żyć i rozwijać się.</u>
          <u xml:id="u-15.62" who="#JózefTeodorowicz">Polityka polska domaga się dalej, byśmy się jak najsilniej przeciwstawili zawsze wrogim i tak niebezpiecznym zakusom niemieckim. Polityka Rzymu jasno sobie z tego zdaje sprawę, iż protestanckim i racjonalizującym się Niemcom przeciwstawić się może jedynie bardzo silna, bardzo niezależna od Niemiec, bardzo katolicka Polska. Tu więc i tam interesy watykańskiej polityki i narodowej naszej idą po tej samej linji.</u>
          <u xml:id="u-15.63" who="#JózefTeodorowicz">Potrzeba oczywiście w wypadkach poszczególnych tę politykę unormować i dlatego ważną jest rola ambasady polskiej w Rzymie, ażeby ona ujednostajniła te przewodnie cele i myśli polityczne i przykroiła jak najściślej do interesów Polski. W razie zaś, gdyby samodzielnego piętna na polityce polskiej odcisnąć nie umiała, moglibyśmy, oczywiście, do niej mieć o to pretensję. Ale, Szanowni Panowie, gdyby nawet tak było jak się tego boicie i lękacie, gdyby naprawdę wpływ Rzymu był z jakiejkolwiek bądź strony dla nas niebezpieczny, to i co wtedy? Właśnie w Waszem piśmie tuż po tej debacie sejmowej pojawił się wstępny artykuł wskazujący na nowe niebezpieczeństwo polityki rzymskiej, bo rzekomo pewien francuski mąż stanu umiał ją dla siebie przyniewolić i rzekomo wraz z Bawarją katolicką układają się jakieś polityczne plany. Ale proszę Panów, czy nawet w takim wypadku, gdybyśmy wychodzili właśnie z Waszego założenia, jest logicznem ustępować z po la, zrywać stosunek Kościoła do Państwa, czyż właśnie według Waszych wskazówek nie należy zrobić coś wręcz innego?</u>
          <u xml:id="u-15.64" who="#JózefTeodorowicz">Tymczasem jakichże to metod u nas się używa?</u>
          <u xml:id="u-15.65" who="#JózefTeodorowicz">W chwili kiedy Francja zawraca z drogi, na jaką ją intryga niemiecka była popchnęła i zabiega tak skutecznie o względy Rzymu — u nas się robi wszystko co możliwe — ażeby dawne dobre tradycje w stosunku do Rzymu podeptać i związek z Kościołem brutalnie zerwać. Właśnie wtedy, kiedy taki liberał jak Millerand największą przykłada wagę do najlepszych z Rzymem stosunków, u nas, w Sejmie, wyzywa się głowę Kościoła gminnemi, nieomal karczemnemi wyzwiskami. Nawet dla tego, dla którego Papież z religijnego stanowiska nic nie przedstawią pozostaje on jeszcze potężnym czynnikiem politycznym, mającym w Polsce swego przedstawiciela. Nawet te tak ludzkie, tak miłościwe akty Papieża dla Polski, cierpiącej i głodnej stają się przedmiotem niebywałych napaści. Wobec zaś roli i dziejów Kościoła igra, się tutaj jak dzieci drażniącemi i dawno przeżytemi frazesami.</u>
          <u xml:id="u-15.66" who="#komentarz">(Głos na prawicy. Na głupotę niema środka. Ks. Lutosławski: doskonale wiedzą co robią, to nie są dzieci)</u>
          <u xml:id="u-15.67" who="#JózefTeodorowicz">A teraz, proszę Panów, przechodzę już do kwestji bardziej osobistych. Muszę odpowiedzieć jednemu z mówców, który formalnie wyzywa do odpowiedzi na swoje cytaty, bo powiada: niceście mi na to nie odpowiedzieli, co ja zarzucam.</u>
          <u xml:id="u-15.68" who="#JózefTeodorowicz">Proszę Panów! Po pierwsze: jeśli się mówi o stosunku Kościoła do Państwa, porusza się trudny temat filozoficzny. To jest prawdziwe embarras de richesse: I mówić o czarownicach, o kotłach Torquemady, o układach djabła z kimś innym i tysiące innych rzeczy, które repertuaru bynajmniej nie wyczerpują, a które mógłbym jeszcze powiększyć tajemnicami klasztorów neapolitańskich. i t. d. i t. d.</u>
          <u xml:id="u-15.69" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-15.70" who="#JózefTeodorowicz">Więc już choćby z tego względu wyczerpująca odpowiedź jest dość trudna, a również bałbym się tego, żeby, gdy pójdę na tę drogę, nie spotkał mnie przytyk Mickiewicza: „dziurę w obrazie lada dureń zobaczy”.</u>
          <u xml:id="u-15.71" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-15.72" who="#JózefTeodorowicz">Bo że tam się ksiądz jakiś znajdzie, który głupstwo strzeli — głupstwo i jest nieodłączne od ludzkiej natury — że się znajdzie jakiś księgarz, który takie głupstwo przedrukuje, nie wynika z tego, aby był trzeci dureń, to jest ja, który to głupstwo urbi et orbi będzie publikował i Was, panowie, niem teraz zajmował. Już przez samą miłość własną nie ma się na to odpowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-15.73" who="#komentarz">(Czapiński:) Ale biskup to aprobował)</u>
          <u xml:id="u-15.74" who="#JózefTeodorowicz">Są od tego księża imprymatorzy, to jest kancelaryj na formalność, — biskup, nie ma czasu czytać każdej broszury.</u>
          <u xml:id="u-15.75" who="#JózefTeodorowicz">Ale mówca lewicy jest jeszcze mistrzem w innym kierunku. Ma on talent robienia dziur w obrazie tam, gdzie ich wcale niema Myśmy tu wysłuchali wypowiedzianych z wielkim patosem ataków na urzędników polskich, którzy idą w usługi biskupa i za herezję zamykają kapłana do więzienia. Któżby śmiał powątpiewać, że mówca, który z taką siłą przekonania wypowiedział te słowa, jest najgłębiej o ich prawdzie przekonany! Kto, ktoby słyszał te powoływania się na akta sądowe; śmiał na chwilę powątpiewać, czy one są istotnie jak murowane, skoro się z takim potężnem oskarżeniem występuje. Tymczasem mówca małej tylko rzeczy nie dopowiedział, nie dopowiedział tego, że poszło całkiem o coś innego: sprawa szła o gwałt w posiadaniu, który ten kapłan uczynił, łamiąc prawo, nawet istniejące, prawo, którego Rosja ścigająca wszędzie kościół i propagująca marjawityzm, nie śmiała naruszać. Co więcej, ten kapłan, podpisując metryki bezprawnie, bo już wtedy nie był przez biskupa uznany, sprzeniewierzył się jako urzędnik państwowy swej roli i nadużył tej roli. Te małe drobiazgowe szczegóły zostały milczeniem pominięte.</u>
          <u xml:id="u-15.76" who="#JózefTeodorowicz">Z taką historjozofją walczyć, doprawdy trudno, ale tu tak szafowano historjozoficznemi i historycznemi motywami, że trudno się w nich zorjentować. I tak np. powiada on: Francja dlatego zwyciężyła, że nastąpił rozdział Kościoła od Państwa, a dziś słyszałem na Komisji Konstytucyjnej, że Francja dlatego zwyciężyła, że ma senat. To są różne sposoby zapatrywania na przyczyny zwycięstwa. A zresztą Francja katolicka, — która dotrzymywała zobowiązań kontraktu wtedy, gdy jej rząd ze swej strony umów nie dotrzymywał, — istotnie mogła tylko zyskać na zwolnieniu z jednostronnych zobowiązań.</u>
          <u xml:id="u-15.77" who="#JózefTeodorowicz">Powołuje się mówca na przykład Hiszpanji i twierdzi, że tam konkordat Państwa z Kościołem jest przyczyną upadku Hiszpanja. Lecz podobne wnioski są nieraz dla zasad mówcy niebezpieczne — bo ktoś złośliwy mógłby odpowiedzieć posłowi argumentem innym np., że Kościół Torquemady zbiegł się z epoką rozkwitu hiszpańskiej literatury.</u>
          <u xml:id="u-15.78" who="#JózefTeodorowicz">Zresztą podobne wycieczki historyczne, które ze zdarzeń wojennych chcą nieomylne wnioski wyciągnąć na religję, zostały wprowadzone przez Niemcy po ich zwycięstwie 1870 r. ale są już dawno, nawet przed ich rozgromem poniechane. Czasem znowu w historycznych zarzutach mówca wcale nie potrzebuje odpowiedzi. Np. poseł socjalistyczny przytaczał Trentowskiego i Libelta i ich oskarżenia na Jezuitów. Nie dziwię się wcale Libeltowi i Trentowskiemu, że w danej chwili tak pisali, ale się dziwię samemu oponentowi; bo.oto w piśmie krakowskiem „Naprzodzie” — podobno przez niego samego redagowanem, pojawił się był w czasie wojny wstępny artykuł o Jezuitach tak pełen dla nich bezwzględnego zachwytu, że ja sam jako biskup mimo mego szacunku dla zakonu, jeszcze bym się wahał, czy go mam podpisać. Najwłaściwszy więc adres w odpowiedzi na zarzuty Libelta i Trentowskiego będzie, sądzę, adres szanownego pana mówcy. Podaję mu więc tę sprawę i jego samego na sędziego proponuję.</u>
          <u xml:id="u-15.79" who="#JózefTeodorowicz">A teraz różne historyczne szczegóły. To się mówi: szczegóły, ale tu się rzuca zarzuty bardzo nie skonkretyzowane. Naprzykład weźmy wojnę religijną w Polsce. Przecież każdy uczeń z IV klasy wie o tem doskonale, że nigdzie nie było tak spokojnego, tak pokojowego tylko na rozumie opartego przebiegu walk religijnych jak właśnie w Polsce. Mówi się dalej, że papież popierał walkę z dyzunitami, albo zarzuca się, że w wojnie z Chmielnickim zawinił papież. Ja nie wiem w czem, gdyż wiadomo, iż koncesję dla dyzunitów odrzucił król, nie czekając na odpowiedź papieża. Ale kto jest chory na manję prześladowania Kościoła, z tym trudno walczyć. Przytaczano też argumenty w sprawie wojskowej wyprawy na Kijów, że to intryga Rzymu pchała Naczelnego Wodza na Kijów. To jest bardzo konsekwentne! Jeśli Papież miał zawinić Moskwę i Chmielnickiego, to dlaczego nie miałby zawinić Petlury i Kijowa? Mówię tedy raz jeszcze, że mam trudności w rozprawianiu się z tego rodzaju argumentację, zwłaszcza, że mówca cytaty przekręca celowo.</u>
          <u xml:id="u-15.80" who="#JózefTeodorowicz">Oto np. encyklika Leona XIII o robotnikach, z którejby można wyciągnąć zachwyty same, gdzie Papież bierze w obronę robotników przed kapitalistami i wskazuje rzędom potrzebę uregulowania drogę prawną ich bytu, bo oni głównie i wspomagają bogactwa i siłę państwa, — i ta wyszła tu w Sejmie jako jakaś karykatura, broniąca kapitalistycznego ustroju. Ja w ten sam sposób mógłbym udowodnic, że Mickiewicz nie był człowiekiem miłującym swój naród, i nawet drugich zachęcał, by iść wbrew miłości Ojczyzny, bo w „Konradzie Wallenrodzie” wyraźnie powiedział, że „głupia chęć sławy i miłość Ojczyzny, to są najstraszniejsze trucizny”. Przytaczam cytatę dosłownie i pobijam Mickiewicza! W ten sam sposób mógłbym powiedzieć, że jeden z posłów lewicy jest najgorętszym obrońcę Kościoła Katolickiego, bo bronił biskupa krakowskiego. Z taką metodę walczyć poważnie nie można. Ja sam udowodnię wszystko, co tylko Panowie zechcą, również za pomocą cytat, Włosi maję doskonałe przysłowie: „traduttore — traditore”. Tak samo ten, co dosłownie przytacza, jednak jest zdrajcę własnego tekstu, któremu rzekomo ślepo służy.</u>
          <u xml:id="u-15.81" who="#JózefTeodorowicz">Ale przechodzę do spraw osobistych. Była tu mowa o biskupach obecnych i były skierowane przeciwko nim różne zarzuty. Przyznaję się, że jest mi wstrętne poprostu wchodzić w te sprawy z przeszłości osobistej, i dlatego, kiedy jeden z posłów socjalistycznych tutaj, na tej trybunie oskarżał cały episkopat oto, że spiskuje przeciw Rzeczypospolitej, o to że odprawiał nabożeństwa za cesarza Austrji i to ograniczyłem się, zasługując sobie nawet przez to na krytykę pewnych osób, do czysto rzeczowego, krótkiego sprostowania, gdyż sądziłem, że na tem się skończy i że ci Panowie dorozumieją się, że wszystkie rzeczy maję swoją granicę. Ale skoro po tem mojem stanowisku przystąpiono do takich ataków, teraz muszę raz z tą rezerwą skończyć, muszą raz jasno powiedzieć wszystko.</u>
          <u xml:id="u-15.82" who="#komentarz">(Brawa na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-15.83" who="#JózefTeodorowicz">Proszę Panów, przytaczano tutaj przysięgę arcybiskupa Dalbora, której domagał się od niego rząd pruski. Najprzód wogóle co do przysięgi. Trzeba niestety stwierdzić, że choć ci, co nas ograbili i w niewolę zaprzedali, zrobili to nieprawnie, choć był na nas włożony moralny obowiązek wiecznego wewnętrznego protestu, to jednak stan faktyczny nakładał pewne konsekwencje, z tego położenia płynące, które były nieuniknione. Inaczej trzebaby całe wojsko polskie postawić przed trybunałem jako zdrajców, bo któż z nich, nie powiem wszyscy, ale w przeważnej części nie składał przysięgi to rosyjskiemu, to pruskiemu, to austrjackiemu cesarzowi? To były smutne następstwa niewoli. Ale właśnie najmniej lewica miałaby prawo z tej strony zaczepiać Kościół. Bo już nie mówię o przymusowej przysiędze, nawet przysięga zupełnie dobrowolna, nietylko tolerowana, ale narzucana była nie przez władze austrjackie czy niemieckie, lecz przez pewne czynniki narodowe. Nie wdaję się w żadną krytykę, lecz stwierdzam fakt historyczny. I tak w książce Józefa Musiałka z 1914 r., książce pół oficjalnej poświęconej Naczelnemu Wodzowi znajduje się ustęp: o przysiędze, którą ten bohaterski legjon składał. A tekst jej tak brzmi:</u>
          <u xml:id="u-15.84" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-15.85" who="#JózefTeodorowicz">„W obliczu Wszechmogącego przysięgamy uroczyście, że Jego Apostolskiej Mości, naszemu Najjaśniejszemu Monarsze i Panu, Franciszkowi Józefowi I, z Bożej łaski Cesarzowi Austrji, Królowi Czech i t. d., Królowi Apostolskiemu Węgier, Królowi polskiemu wierność i posłuszeństwo zachowamy”. Sam autor po tych słowach powiada, że po złożeniu przysięgi zaległa wokoło grobowa cisza, żołnierze, nie znający się ni na dyplomacji, ni na polityce, rozumowali po żołniersku, prosto i t. d.</u>
          <u xml:id="u-15.86" who="#JózefTeodorowicz">Proszę Panów, jeżeli mogła być narzucona przysięga legjoniście, który walczył przecież pod sztandarem polskim, nie wspominająca nic, ani słowem o Polsce, i ona, jak mówi ten autor, była wynikiem racji stanu, to ja się pytam, jakiem prawem można zarzucać tutaj cokolwiek i temu, który złożył przysięgę z konieczności? Co więcej, gdy po tym fakcie legjon wschodni, który nie złożył tej przysięgi, domagał się klauzuli o niepodległości Ojczyzny, właśnie prezes i wiceprezes N. K N. powiedzieli, że nie potrzeba. I ten właśnie legjon został oskarżony nie przez Austrjaków, lecz przez swoich, przez lewicowe czynniki: O co? O to, że Austrję zdradził. I jeżeli pan Stroński, p. Cieński, p. Skarbek, który ten legjon prowadził i który, mogę powiedzieć, był jedynym dowódcą, który nie chciał składać przysięgi, jeżeli oni stali się poprostu męczennikami przysięgi austrjackiej pod wpływem tych, którzy nam dziś w oczy tę przysięgę wyrzucają, to rozumiejąc, że przecież inaczej nie będzie legjonów, ten biskup nie dla siebie, lecz ze względu na swoje owieczki, aby nie ściągnąć na nie prześladowań, nie mógł tego uczynić, a byłby się przedewszystkiem sprzeniewierzył zasadzie Panów. A teraz co do tej przysięgi. Znam tę sprawę trochę bliżej. Po śmierci biskupa Likowskiego całe społeczeństwo poznańskie zakrzyczało jednym głosem bólu: Wszystko stracone, będziemy mieli biskupa Niemca. Ale czuwał nad Polską Papież Pius X, który mi sam parokrotnie na sudyencji powiedział: Nigdy nie dopuszczę, by Niemiec był biskupem w Poznaniu. I nie dopuścił. Ale pomścił się Wilhelm na społeczeństwie polskiem, trafiając w arcybiskupa. A wiadomą jest rzeczą, że arcybiskup Dalbor był właśnie tym, który nie chciał przyjąć arcybiskupstwa i opierał się temu wszelkiemi możliwemi siłami. I dopiero społeczeństwo stanęło przed nim i powiedziało: Tu nie o ciebie chodzi, mniejsza o twoje upokorzenie, tu chodzi o nas i nasz stan narodowego posiadania. Ty musisz ponieść ofiarę. Wtedy on ją poniósł.</u>
          <u xml:id="u-15.87" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Osiecki)</u>
          <u xml:id="u-15.88" who="#JózefTeodorowicz">Druga sprawa — to jest sprawa zarzutu zwróconego przeciw arcybiskupowi Bilczewskiemu. Mianowicie arcybiskup Bilczewski miał wydać nakaz, wzywający do walki za Austrję. Muszę przedtem powiedzieć, że naród w niewoli ma zawsze swój jakiś język, za pomocą którego swoje uczucia narodowe, których nie wolno mu wyznawać jasno, przemyca jako pewną kontrabandę za pomocą pewnych zwrotów. Na dowód tego wspomnę drobny przykład. Byłem raz na kazaniu św. pamięci ks. Gromnickiego i on tłumaczył ludowi, jak to trzej zaborcy podbili Polskę. Mówił: Jeden ją powalił na ziemię i zdeptał nogami. To Moskal, drugi zaczyna dusić ją za gardło i język jej wyciska.</u>
          <u xml:id="u-15.89" who="#JózefTeodorowicz">To Prusak. Trzeci dobiera się do kieszeni i nakłada podatki. Kochani moi! Niech żyje Najjaśniejszy Pan Franciszek Józef, I niech żyje! I rzecz była szczęśliwie rozwiązaną.</u>
          <u xml:id="u-15.90" who="#JózefTeodorowicz">Ten język tak obowiązywał, tak że nawet przy założeniu Centralnego Komitetu Narodowego nie można było istotnie innej odezwy wydąć, jak powołując się na cesarza Franciszka Józefa i na Austrję i właśnie lewicowy obóz przysłał gratulację tej organizacji, nietylko dlatego, że się zawiązała, lecz osobno i za tę proklamację.</u>
          <u xml:id="u-15.91" who="#JózefTeodorowicz">Teraz co do arcybiskupa Byczewskiego, to muszę powiedzieć, że kiedy usłyszałem tutaj podobny tekst jego orędzia, wprost rady dać sobie nie mogłem. Czyżby ten tekst był sfałszowany? pomyślałem: Niepodobna! Może ja osobiście mogłem mieć pewne powody powątpiewania, bo pewne radykalne pismo, na którego brak gościnności nie mogę się użalać, poświęciło mi wspaniały feljeton podpisany inicjałami nazwiska posła, który tu mówił w Izbie, i tam włożono w moje usta, jako cytat w cudzysłowie, słowa o morzu krwi robotniczej, przez które przejść potrzeba, oraz powiedziano, że ja zżymałem się na tę marną warstwę robotniczą i t. d. Ja w życiu swojem po dobrych słów nie wypowiedziałem.</u>
          <u xml:id="u-15.92" who="#komentarz">(P. Czapiński: Nie Pan Kolega, ale p. Pieńkowski w „Rzeczypospolitej” to napisał)</u>
          <u xml:id="u-15.93" who="#JózefTeodorowicz">A więc nie ja. Poznańskie pismo robotnicze za panią matką przedrukowało to, bo tylko tak to zrozumieć mogło i mnie znowu te same słowa podsunęło. Mogłem więc mieć pewne wątpliwości, jednakowoż nie mogłem wierzyć, żeby sobie poseł, publicznie cytując czyjąś odezwę, pozwolił ją sfałszować. Pomyślałem sobie, arcybiskup Bilczewski odzywa się do żołnierzy, a więc przecież nietylko do Polaków, lecz do Niemców, Węgrów, a więc przecie musiał im o ich obowiązkach powiedzieć. Na to zgoda. O ile ks. arcyb. Bilczewski mówił o cesarzu Franciszku i jego sprawiedliwości, to kto o tem w świecie nie mówił? Ale żeby arcybiskup Bilczewski wzywał do walki za Austrję, to niepodobna. Telegrafowałem do arcybiskupa i przesłał mi odezwę do wiernych z powodu wojny. Oświadczam, że w tej odezwie niema wzmianki o tem, co tu poseł jako karygodny czyn napiętnował, o haśle walki za Austrję. Poddaję teraz tę metodę pod ocenę Sejmu. Co więcej, znajduje się w odezwie arcybiskupa właśnie taki ustęp, który jest pisany owym językiem, o jakim mówiłem, tym językiem niewoli, który dopiero sfałszowano wtedy, kiedy poczęto mówić o bluszczu, pokrywającym tron austrjacki, bo już nie mówiono o symbolu ojczyzny, lecz o samej Austrji. I właśnie ze strony tego bluszczu padały tak silne pociski, raz po raz godzące w nas. Otóż nietylko mówcom tutaj, ale i temu panu dalszemu urzędnikowi wysokiemu N. K. N.-u muszę z tego miejsca wypowiedzieć pewne słowa uspokojenia. Jeżeli nam zarzuca nawet to, że modliliśmy się za Austrję, to muszę jego czułe i tkliwe sumienie na punkcie Habsburgów uspokoić, że nigdyśmy się nie modlili do Austrji. Arcyb. Bilczewski w swoim liście piszę tak: „W tej wielkiej chwili zbudzić trzeba wszędzie jedno serce. Zapomnijmy o sporach, porachunkach osobistych, stronniczości. Gdzie dwóch lub trzech jest zgromadzonych w imię Boże, jeszcze bardziej, gdzie naród cały jest zgromadzony, a szuka jedynie sprawiedliwości, tam Bóg wśród niego i z nim”. Każdy rozumie, że to jest wezwanie do Polski całej i o Polsce całej.</u>
          <u xml:id="u-15.94" who="#komentarz">(Głosy na prawicy: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-15.95" who="#JózefTeodorowicz">Szanowni Panowie, ażeby raz skończyć ze wszystkiemi zarzutami do nas zwróconemi, stwierdzę, że my biskupi polscy podczas tej wojny — mówię o Małopolsce, bo tam stosunki znam — musieliśmy od samego początku tej wojny iść w poprzek właśnie prądów austrofilskich. Jeszcze na długo, zanim wojna wybuchła, już były przygotowania wprost przerażające, prowadzone przez ówczesnego namiestnika Bobrzyńskiego, który sprowadzał i pieniądze i broń na to, ażeby utworzyć pułki, które miały robić powstanie w Rosji, a były to pułki, za które Austrja nie chciała przyjąć żadnej odpowiedzialności, wcale się nie przyznawała, że je tworzy, aby w danej chwili, kiedy zarzewie wspólnej walki bratobójczej w kraju się rozpęta, mogła po piłatowsku ręce umyć i powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-15.96" who="#JózefTeodorowicz">Ja nic o tem nie wiem. Niech kraj cały i Polska cała we krwi się pogrąży; sprawca przewrotny z góry się usuwał i gdy się patrzało na tę codzienną robotę, dreszcz przenikał. A kiedy na parę lat przed wojną zebrało się koło poselskie we Lwowie i kiedy p. Jackowski, późniejszy prezes N. K. N. zawołał w swojej mowie: Krew nasza dla cesarza Austrji! — wtedy w imieniu kolegów zaprotestowałem i powiedziałem: Nie mamy krwi polskiej dla cesarza Austrji, mamy ją jedynie dla Polski.</u>
          <u xml:id="u-15.97" who="#komentarz">(Huczne brawa na prawicy i w centrum)</u>
          <u xml:id="u-15.98" who="#komentarz">P. Czapiński Mam odezwę biskupa Bilczewskiego)</u>
          <u xml:id="u-15.99" who="#JózefTeodorowicz">A ja mam pismo, które odczytałem, pisane podczas wojny. Tej daty, którą Pan przytacza, pisma żadnego nie znam, ani nie zna biskup Bilczewski.</u>
          <u xml:id="u-15.100" who="#JózefTeodorowicz">Wtedy powiedziałem więcej, zapytałem wtedy tych wszystkich, którzy tam byli — pp. Leo, Bilińskiego i innych: Jeśli wy z Austrją robicie jakieś przygotowania, to powiedźcie jaką gwarancję macie. Odpowiedzią było milczenie. Dopiero później, z nastaniem N. K. N., oświadczono, że nie trzeba mówić o gwarancjach, czyn jest odpowiedzią. A czyn, ten znalazł swój wyraz w procesie w Marmaros Siget. Podczas wojny nasza sytuacja była bardzo trudna, byliśmy między Scyllą a Charybdą. Byliśmy między społeczeństwem oskarżani przez swoich rodaków przed Austrją i Wiedniem jako zdrajcy — znam przecież memorjał i znam nazwiska autorów, bo on był publikowany tajemnie — byliśmy między tem społeczeństwem nękanem i trapionem, i myśmy musieli raz po raz wydeptywać progi wysokich urzędników i ministrów cesarskich wstawiając się za niewinnych, błagając za lud, a z drugiej strony staliśmy przed organizacją N. K. N., który nam niedwuznacznie mówił, że Polska i jej los, to los Habsburgów i ich wygranej. Staliśmy przed tą organizacją, która posyłała młodzież na bój, mówiąc jej o Polsce, a wiedziała z góry dobrze o tem, że Austrja nie myśli i nie może myśleć o Polsce. Dlatego przeciwstawialiśmy się tej organizacji. Proszono nas, ażebyśmy weszli — odmówiliśmy. Proszono nas, abyśmy księży dali — nie daliśmy nikogo. Byliśmy poprostu bojkotowani i w Wiedniu denuncjowani. Byłem tak strzeżony, że gdy z konferencjami do Warszawy przybyłem — dowiaduję się o tem teraz dopiero z aktów — oficer pewien niestety Polak, który mi ofiarował swój automobil, miał prawie mandat nie całkiem gotowy lecz go w ostatniej chwili zmieniono — wywiezienia mnie. A to, co mówiłem na konferencjach w Warszawie, było stenografowane i przesyłane do Wiednia. Oskarżano mnie, że jestem wrogiem trójprzymierza, gdyż mówiłem o kuszeniu szatana, a urzędnik który to spisywał powiedział, że nie mogłem mieć kogo innego innego na myśli, jak Wilhelma II. Mogę śmiało powiedzieć, że nietylko współdziałaliśmy, ale byliśmy męczennikami idei narodowej w Austrji. I to i mogę powiedzieć z tem głębokiem przeświadczeniem, że tą naszą wiernością, która była ciągłym największym wysiłkiem ofiary, niemało zaważyliśmy na szali tych niepostrzeżonych linji narodowych kierunków, które się przechylały to w tę, to w ową stronę, ale ostatecznie zwyciężyły.</u>
          <u xml:id="u-15.101" who="#JózefTeodorowicz">Czas mi już dobiec do końca. Pozwólcie mi jeszcze Panowie u końca obejrzeć się jednym oka rzutem na dzieje Kościoła w Polsce. Możnaby o Polsce powtórzyć słowa wyrzeczone przez historyka o Francji, że jak pszczoły ul, tak kościół, urobił Polskę. Choćby nawet tak było, jak to jeden i drugi mówca mówił, że język łaciński opóźnił rozkwit języka polskiego, to pamiętać trzeba, że ten język łaciński, kościelny stworzył podłoże klasycznej mowy, które potem Skarga i Kościół urobił i rozwinął. Można to szczególnie wyśledzić w czasach spójni Litwy z Polską, gdzie myśl polityczna wyłoniła się z myśli religijnej, która podsunięta była Jadwidze przez ej spowiednika.</u>
          <u xml:id="u-15.102" who="#JózefTeodorowicz">Można tu śledzić całą pracę biskupów, którzy na synodach bronią Polskę przed inwazją ducha niemieckiego, który chciał ją w samem jej poczęciu już zgnębić i znieprawić. Można pójść dalej w dzieje i śledzić jak z epoki walk religijnych dobywa się rozkwit polskiej szkoły i utwierdzają się w narodzie podstawy społecznego ładu.</u>
          <u xml:id="u-15.103" who="#JózefTeodorowicz">A gdy namiętności i ślepota nieraz ciasnota ludzi rządzących nie zrozumie i zapozna prawdziwą ideję chrześcijaństwa, gdy pozna samolubstwo klasy, zdławi narodowe sumienie, wtedy w myśli religijnej budzi się ono do życia i naród z pogromu powstaje.</u>
          <u xml:id="u-15.104" who="#JózefTeodorowicz">Można wskazać na tę garstkę, w której się zbudził duch narodowy pod Częstochową, Wiedeń zaś i wyprawa Sobieskiego symbolem są pożenienia się myśli religijnej i politycznej narodu. Można wskazać, jak w czasach pomroki i ciemności zanikał duch religijny, możnaby tyle innych momentów i motywów unieść z tej przeszłości, i tylko czas niestety na to nie pozwala.</u>
          <u xml:id="u-15.105" who="#JózefTeodorowicz">Aż wreszcie wchodzimy w okres męki i cierpienia.</u>
          <u xml:id="u-15.106" who="#JózefTeodorowicz">Mogły być i były błędy ludzi kościelnych — lecz nigdy nie zdołały one zaćmić tego wielkiego świetlistego szlaku, którym szła Polska. Próbowano tu w Sejmie z paru wyrwanych cytat z odezw papieży z czasów porozbiorowych, którzy w swych orędziach zwracali się do Polaków jako do poddanych swoich, wyciągnąć wniosek, jakoby polityka papieży szła w kierunku przeciwnym niezależności Polski. Istotnie potwarcze to jest oskarżenie papiestwa, które pierwsze protestuje przeciwko rozbiorowi Polski i pierwsze w czasie tej wojny wydzwania hymn jej zmartwychwstania. Jeśli zaś parokrotnie odzywali się papieże do nas jako do poddanych tego, czy tamtego zaboru, — to czynią to wyjątkowo, w nadzwyczajnych wypadkach — i czynią dla nas jedynie, — ażeby przez to okupić u naszych ciemięzców korzyści — i wytargować religijne i narodowe wolności.</u>
          <u xml:id="u-15.107" who="#JózefTeodorowicz">Raz tylko jeden, odzywa się do nas papież w sposób, który musiał być dla narodu nadzwyczaj przykry i bolesny. Był to Grzegorz XVI. Ale Jakże to on ekspijuje ten swój krok. „Wyście sami w znacznej części zawinili w tem co się i stało mówi do gen. Zamojskiego — wspominając w swem orędziu — bo wyście mnie za mało informowali — Rosja zaś mnie oszukała, grożąc przy tem, że jeśli do was tak nie napiszę — to ona wszystkich waszych biskupów wyśle na Sybir”.</u>
          <u xml:id="u-15.108" who="#JózefTeodorowicz">Ten sam papież jeszcze osobno w publicznej allokucji przed całym światem piętnuje Rosję — i nazywa po imieniu lisią i przewrotną jej politykę, cara zaś Mikołaja, kiedy stanął przed nim na audjencji w Rzymie, pozywa przed sąd Boży za krzywdy Polski.</u>
          <u xml:id="u-15.109" who="#JózefTeodorowicz">Pius IX szczególniej kocha i szczególniej opiekuje się Polską i tak głośno wobec ciemięzców o jej prawa kołacze, że car rosyjski z gniewem mu ciska słowa oskarżenia przez swego ambasadora, że „Papież za jedno uważa” „rewolucję — i katolicyzm”.</u>
          <u xml:id="u-15.110" who="#JózefTeodorowicz">Kiedy zaś Pius IX w protestach nie ustaje — wtedy gniewny car zakrzyknie: „Chcesz Ojcze św. mieć wojnę, — to będziesz ją miał”.</u>
          <u xml:id="u-15.111" who="#JózefTeodorowicz">Nawet Leon XIII, który podług wielkiej politycznej swej myśli odważał każde swe słowo, — który zdawałoby się przez najtrzeźwiejszy rozsądek polityczny rządził się we wszystkiem — zdradzał dla Polski serce tkliwe i wrażliwe. Opowiadał mi ks. Arcyb. Bilczewski, iż jako kleryk był uczestnikiem audjencji alumnów z Królestwa u Leona XIII — na ich odjezdnem z Rzymu Papież przytulał do swej piersi jednego po drugim, powtarzając wciąż z rozrzewnieniem: „Jakże wy biedni — ile cierpieć musicie. Wiem, że wielu z was żali się na mnie, że ja za mało dla was czynię — ale cóż ja uczynić mogę. Poradziłbym sobie z waszymi ciemięzcami, gdybym miał tysiące karabinów na moje zawołanie — ale ich nie mam. — I cóż poradzę z waszymi ciemiężcami” — i tu nazwał dwóch ówczesnych kanclerzy dodając epitet po włosku: „questo cattivo Gorczaków” — i „questo cattivo Bismarck”.</u>
          <u xml:id="u-15.112" who="#JózefTeodorowicz">Czuła, tkliwa, rzewna i silna miłość Piusa X dla Polski jest aż nadto znana.</u>
          <u xml:id="u-15.113" who="#JózefTeodorowicz">Powołam się jednak na jedną scenę — która najwymowniej stwierdza jak głęboko papież i rozumiał i odczuwał naszą krzywdę i nasze prawa do niezależności. Kiedy w Poznańskiem wybuchł był znany strajk dzieci w obronie polskiego katechizmu i polskiego języka, wtedy papież w rozmowie ze mną wspominając o tem, gniewnie uderzył pięścią w stół i zżymając się na rząd niemiecki zawołał „niechaj strajkują”! Napisałem o tem ś. p. biskupowi Stablewskiemu, który też w tym duchu działał.</u>
          <u xml:id="u-15.114" who="#JózefTeodorowicz">O dzisiejszym Papieżu mówiono w Sejmie, iż wierzył w zwycięstwo Niemiec. Gdyby tak i było — to w takim razie na tym większe uznanie zasługuje jego odzywanie się w czasie wojny o Polsce — jako o narodzie mającym prawo do niezależnego bytu. I teraz kiedy w czasie najazdu bolszewików na Warszawę, wszyscy stracili nadzieję, by się. Polska uratować mogła — gdy dyplomacja radziła papieżowi nie odzywać się za Polską, bo go to skompromituje, to jednak papież nie zważając na nic, zarządza za Polskę modlitwy.</u>
          <u xml:id="u-15.115" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo)</u>
          <u xml:id="u-15.116" who="#JózefTeodorowicz">Lecz muszę jeszcze choć na chwilę, zejść do dziejów Kościoła w porozbiorowej Polsce — bo poważono się tu w Sejmie odmówić polskim biskupom i kapłanom wprost patrjotyzmu polskiego i umiłowania ojczyzny, i do tego doszliśmy, że te same usta — które wypowiadały tak często hołdy uniżenia dla naszych ciemiężców — albo przyjmowały dyrektywy z międzynarodowych organizacji, te same dają nam dziś naukę z miłości Polski i patrjotyzmu.</u>
          <u xml:id="u-15.117" who="#JózefTeodorowicz">Ci sami ludzie, którzy znać Polski tak długo nie chcieli, dziś nas powołują przed swój trybunał. — Przed takim trybunałem my nie staniemy! — Wyście dzisiejsi — a my wczorajsi!</u>
          <u xml:id="u-15.118" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-15.119" who="#JózefTeodorowicz">Lecz za to przed trybunałem historji i narodu śmiało staniemy, — i wskażemy kolejno dzielnicę po dzielnicy, ażeby czynami Kościoła stwierdzić najściślejsze zespolenie myśli narodowej i myśli kościelnej, czynu kościelnego, i czynu narodowego. Dosyć jest wskazać w Poznańskiem jak zamykające się więzienia za Duninem i Ledóchowskim otwierają na rozcież bramy dla poczucia narodowego ludu polskiego, — i jak skra męczeństwa zapala płomień narodowy w masach.</u>
          <u xml:id="u-15.120" who="#JózefTeodorowicz">O polski pacierz odbijają się wszystkie pociski i zakusy wroga. Nie dosyć na tem: żelaznej organizacji niemieckiej przeciwstawia ks. Wawrzyniak genjalną organizację ekonomiczną, której Poznańskie zawdzięcza zwycięstwo i tryumf ducha polskiego, i żywotności polskiej. Nie chcę mówić o ludziach dzisiejszych — ale mógłbym wykazać, że i w ostatniej dobie — gdy Poznańskie zrzuciło ze siebie kajdany — przebiegiem walk i organizacją głównie kierował jeden kapłan polski.</u>
          <u xml:id="u-15.121" who="#JózefTeodorowicz">Historja Kościoła polskiego w Królestwie zdawałoby się zgóry skazana była na zupełną bierność, gdyż Rosja zakazami paraliżowała wszelki objaw życia narodowego. Ileż to nazwisk tu się nasunie. Feliński, Krasiński, Symon — ludzie których prześladuje Rosja — skazuje na Sybir i wygnanie głównie za sprawę polską.</u>
          <u xml:id="u-15.122" who="#JózefTeodorowicz">Dla ludu polskiego martyrologjum polskiego episkopatu i kapłaństwa staje się księgą jasną i czytelną, w której przy kagańcu wiary — on czyta o Polsce i Polskę poznaje. Lekcji tej poczucia narodowego dokończy polska mowa na ambonie — i w kościelnej pieśni. Ona to zabalsamowała ducha narodowego w ludzie naszym, ona go broniła przed rusyfikacją języka i co gorsza od tego — przed rusyfikacją ducha; ona wreszcie stała się apostołką polskości — dla odłamów białoruskich, litewskich i innych. Pieśń polska kościelna i kazanie polskie prowadziły, niepostrzeżone przez czujne oko katów, wielką i zwycięską narodową propagandę.</u>
          <u xml:id="u-15.123" who="#JózefTeodorowicz">Biskupi zaś polscy i kapłani raz po raz męczeństwem przypieczętowywali to wielkie dzieło narodowej miłości w której religja i Kościół skitowały rozbitą Polskę. Jednym z męczenników mowy polskiej w Kościele był ś. p. biskup Symon — który za list wydany w obronie języka polskiego w Kościele pójść musiał na wygnanie. Nie mówię już o kapłanach wogóle, nie wspominać mi już o jednym żyjącym kapłanie, który z ciągiem narażeniem życia zrzeszał dziesiątki tysięcy robotników w Królestwie, nie wspominać mi o mnóstwie ukrytych klasztorów — które w ciągiem niebezpieczeństwie własnem w serca dzieci wszczepiały miłość ojczystego języka i miłość religji.</u>
          <u xml:id="u-15.124" who="#JózefTeodorowicz">Przejdę już do Małopolski — ażeby tam wskazać na sędziwą prawdziwie wielką postać arcyb. Stefanowicza jednego z moich poprzedników, w którym się skojarzył rozum ze świętością życia i wielką miłością ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-15.125" who="#JózefTeodorowicz">Żyje on sto lat — i staje się łącznikiem między epoką przed i porozbiorową — i skupia rozbite społeczeństwo, stając się przewodnikiem duchowym najwybitniejszych w Polsce ówczesnej postaci.</u>
          <u xml:id="u-15.126" who="#JózefTeodorowicz">Kiedy zaś Austrja zatruwała sumienie polskiego ludu, kiedy go popchnęła do bratobójczej rzezi, wtedy głos O. Karola Antonowicza zamarłe sumienia ocucił, i duszę polskiego ludu skruszoną powrócił na łono Kościoła i Ojczyzny. Nie mówię już o świeższych czasach. Nie wspominam już o głosie nadchnionym Goliana, Krechowieckiego i tylu innych gdzie miłość ojczyzny zlewała się tak w jedno z miłością Kościoła. Wspomnę tylko o wielkiej postaci X. Kajsiewicza w którego słowie natchnionem zmartwychwstał był Skarga. W jego kazaniach w Paryżu i w kazaniach O. Semenenki w Rzymie rozbrzmiewał hejnał nadzieji i przyszłego zmartwychwstania Polski, który szedł na wszystkie dzielnice.</u>
          <u xml:id="u-15.127" who="#JózefTeodorowicz">Wszak te kazania to wielkie uderzanie w dzwon zmartwychwstania. W słowie tem ujęta była filozofja dziejów Polski, uchwycona misja narodu, przeprowadzony rozrachunek pomiędzy winą a pokutą narodu i skojarzona razem przeszłość jego, chwila obecna i przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-15.128" who="#JózefTeodorowicz">Dużoby o tem wszystkiem mówić, ale sądzę, że resztę dośpiewacia sobie sami i czyny staną przeciwko wszystkim marnym tendencjom i próbom uderzenia w miłość narodu polskiego do Kościoła.</u>
          <u xml:id="u-15.129" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-15.130" who="#JózefTeodorowicz">Gdy mam teraz wejrzeć w przyszłość, to patrzę w nią wejrzeniem ufnem i spokojnem. W wielkich wstrząśnieniach i zmaganiach się, świat coraz wyraźniej dzieli się na dwa obozy. Po jednej stronie stanął socjalizm, a po drugiej Kościół. Gdybym już tylko czysto ludzkiem patrzał wejrzeniem socjalnego obserwatora, to nie zawahałbym się na chwilę powiedzieć, do którego z nich przyszłość należy.</u>
          <u xml:id="u-15.131" who="#JózefTeodorowicz">Z poczwarki socjalizmu po wojnie nie wydobył się kraśny motyl, ale ponura ćma, która w ciemności nocy spowiła całą Europę i świat. Na imię jej bolszewizm. Ona przez usta Lenina uzbrojona cytatami Marxow i Lassalle'ow woła ku socjalizmowi: Wyście przecież moi, jam się z Was poczęła! A socjalizm? Rozdzielił się na dwa obozy. Jeden obóz mówi tak, drugi chwiejny jeszcze niepewny, kokietujący nieśmiało rzecze: nie.</u>
          <u xml:id="u-15.132" who="#JózefTeodorowicz">W tem jednak rozdwojeniu tkwi już grot śmiertelny, którego z siebie już nie wyrzuci socjalizm. I czuje on doskonale swoją beznadziejną pozycję. Waha się i nie chce iść bezwzględnie w objęcia komunizmu, i słusznie. Lecz właśnie za współpracę socjalizmu w burżuazyjnem społeczeństwie wyklucza go komunizm, i hasłem radykalniejszem przelicytowuje go. Życzyć by należało socjalizmowi zwycięstwa, ale jakże to w takich warunkach o zwycięstwie myśleć. Hasła równości, wolności, braterstwa w ręku socjalizmu przedzierżgnęły się w broń zabójczą.</u>
          <u xml:id="u-15.133" who="#JózefTeodorowicz">Wolność stała się tyranją, braterstwo przerodziło się w walkę klas, a równość w despotyczną oligarchję.</u>
          <u xml:id="u-15.134" who="#JózefTeodorowicz">Na domiar wszystkiego komunizm wyrwał tę broń socjalizmowi i poczyna ją obracać przeciw niemu samemu. I socjalizm sam czuje instynktownie gdzie tkwi siła żywotna i gdzie jest przyszłość dla świata. W socjalistycznym organie czytałem słowa, które mnie korci dosłownie powtórzyć, bo drga w nich głębokie odczucie społeczne tak inne i różne od stęchłego pedantyzmu martwych cytatów. „Kościół, przetrwał wieki, jest dziś najstarszą organizacją społeczno-polityczną. Mimo klęsk i porażek jest dziś potężniejszym niewątpliwie niż był przed wojną.</u>
          <u xml:id="u-15.135" who="#JózefTeodorowicz">Zbiera plon po wyczerpaniach i rozpaczy powojennej, gdzie na gruzach i ruinach budzi się pesymizm, depresja i mistycyzm”.</u>
          <u xml:id="u-15.136" who="#JózefTeodorowicz">Oczywiście tę siłę żywotną przypisuje autor metodom Kościoła. Nie mogę odeń wymagać, by miał zrozumienie dla nadprzyrodzonej jego mocy. Nie dla metod jednak swoich Kościół zwycięża.</u>
          <u xml:id="u-15.137" who="#JózefTeodorowicz">Przyszłość należy do niego dla tego, bo hasła równości, wolności i braterstwa wyszły z Ewangelji, i zrodziły się na jego glebie, a zmarnowane przez innych tylko w Kościele się odrodzą i staną się siejbą przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-15.138" who="#JózefTeodorowicz">Tylko w Ewangielji wolność kojarzy się z karnością, równość z ustrojem klas, a miłość z poświęceniem. Dlatego przyszłość do Kościoła należy. Biada Polsce gdyby tego nierozumiała, gdyby chwilę zbawienia swego przeoczyła. Bo duch j jej z Kościoła wyszedł i z jego kultury i tylko w nim i przez niego odnajdzie Polska sama siebie, oprze się wszystkim nawałom i ostatecznie zwycięży.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Jest wniosek o zamknięcie dyskusji. Proszę posłów, którzy są, za zamknięciem dyskusji nad art. 117 - aby powstali z miejsc.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. P. Czapiński: Aby nie dać możności odpowiedzi)</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Poseł Czapiński otrzyma jeszcze głos.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#komentarz">(P. Czapiński: Ale tylko do sprostowania)</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę jeszcze raz powtórzyć głosowanie. Biuro ma wątpliwości czy stoi większość — wobec tego musi nastąpić głosowanie przez drzwi. Proszę tych Posłów, którzy są za zamknięciem dyskusji, aby weszli przez drzwi z napisem „tak”.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#komentarz">(Po głosowaniu)</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosowanie dało wynik następujący- a zamknięciem dyskusji głosowało 105 posłów, przeciw 75. Dyskusja zamknięta.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Minister Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych Poniatowski:</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Wysoki Sejmie! W przemówieniu swojem poseł ks. arc. Teodorowicz poruszył sprawę majątków kościelnych rozparcelowanych w znacznej części, pomimo, że jego zdaniem, nie należało ich na parcelację przeznaczać. Istotny przebieg sprawy jest następujący: W pierwszych miesiącach 1920 r. szereg majątków państwowych został przekazany na parcelację. Przed kilku tygodniami na skutek interwencji przedstawiciela Stolicy Apostolskiej sprawdzano, czy te majątki powinny być przekazane na parcelację, czy też są to dobra duchowne. Po sprawdzeniu okazało się, że majątki te mają w księgach hypotecznych przepisany tytuł własności na Państwo. Skoro tak, urzędnik państwowy musi je uważać za dobra, będące własnością Państwa, czyli należące do kategorji a) art. 1 ustawy o reformie rolnej, jako te, które są przekazane na parcelację — dobra skarbowe i donacyjne. Może istnieć wątpliwość, czy w myśl art. d) mówiącego o dobrach t. zw. „martwej ręki”, to samo można odnieść do tych dóbr, których tytuł własności nie został przepisany na Państwo, czy też tylko do tych dóbr, których tytuł własności został przepisany na Państwo, bo ta ostatnia kategorją może równie dobrze należeć do kategorji b) jak i a). Sądzę, że komentowanie tej ustawy, o ile ma być dokonane przez urzędnika, powinno być wykonane w formie prostej: dobra, będące własnością Państwa, można przekazać Głównemu Urzędowi Ziemskiemu na parcelację. Po raz pierwszy słyszymy tutaj skargę na to, że parcelacja idzie zbyt pośpiesznie. Dotąd słyszeliśmy narzekania i byliśmy przyzwyczajeni do tego, że idzie zbyt powoli. Sądzę, że tutaj Główny Urząd Ziemski przystąpił do parcelacji tego, co mu zostało przekazane przez Ministerstwo Rolnictwa i że musiał wykonać to i rozparcelować. Sądzę, że tu Ministerstwo Rolnictwa wypełniło swoje zadanie i zrobiło wszystko, co do niego należy. Dopóki ta rzecz inaczej nie jest komentowana, dopóki tego oficjalnie niema, to musimy traktować tę ustawę tak, jak ona brzmi. Jeżeli nasuwają się wątpliwości, to należy wydać nowelę. Dotychczas obowiązkiem Ministerstwa Rolnictwa jest dbać o to, ażeby Główny Urząd Ziemski miał co parcelować, bo i tak wszyscy wiemy, że reforma rolna idzie zbyt powoli.</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#WojciechTrąmpczyński">Do sprostowania głos ma Prezes Głównego Urzędu Ziemskiego.</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#WojciechTrąmpczyński">Prezes Głównego Urzędu Ziemskiego Wilkoński.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#WojciechTrąmpczyński">Szanowny przedmówca mój ks. poseł arcybiskup, był łaskaw potępić swemi czcigodnemi ustami działalność moją i Głównego Urzędu Ziemskiego za to, że jakoby urzędnik państwa wykonywał nie to co do niego należy i zdeptał wszystkie prawa obowiązujące. Otóż oświadczyć muszę, że twierdzenie Szanownego posła ks. arcybiskupa jest błędne albowiem Główny Urząd Ziemski wykonywa tylko to, co Sejm przyjął w ustawie o wykonaniu reformy rolnej według punktu, który brzmi: „Dobra, przekazane przez Ministerstwo Rolnictwa na parcelację, winny być rozparcelowane”.</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#WojciechTrąmpczyński">Do sprostowania głos ma p. Czapiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#KazimierzCzapiński">Ponieważ szanowni obrońcy demokracji i wolności słowa z prawicy uniemożliwili mi przyjście do słowa w dyskusji merytorycznej, wobec tego pozwolę sobie sprostować niektóre fakty.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#KazimierzCzapiński">Zarzuca mi szanowny ks. arcybiskup ormiański, jakobym zacytował jakąś nieistniejącą odezwę arcybiskupa Bilczewskiego.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#KazimierzCzapiński">Otóż, proszę Panów, to jest zbiór dokumentów z roku 1915, zawierających tak samo dokumenty Naczelnego Komitetu Narodowego, jak i wszelkich innych organizacji, i szanowni Panowie doskonale rozumieją, że taki zbiór z roku 1915 żadnych apokryficznych dokumentów zawierać nie może. Ale cytując odezwę arcybiskupa Bilczewskiego z dn. 4 sierpnia 1914 r., przytoczę zdanie: „Zaświadczę zarazem, że umiemy być wdzięczni ukochanemu sprawiedliwemu monarsze za to, że nam pozwolił być Polakami”. Tak samo druga odezwa biskupa Edwarda Likowskiego, wzywająca do wierności wobec cesarza niemieckiego z dn. 9 sierpnia powiada, że „wprawdzie przyjdzie żołnierzom ponieść większe czy mniejsze ofiary, jednak złóżcie je za sprawiedliwą sprawę i okażcie, że nigdy nie wymarło w nim, — to znaczy w narodzie, — poczucie obowiązku względem władzy z woli Bożej nad nim postawionej”. Co się tyczy tych z obozu kolegi ks. Lutosławskiego i kolegi ks. Teodorowicza, którzy zupełnie słusznie — cenię to — nie solidaryzują się z polityką cesarza niemieckiego, to cytowany przezemnie biskup Likowski oświadcza o nich: „Nie dawajcie posłuchu podejrzanym agentom i burzycielom pokoju i spełniajcie przeto jak przystało potomkom rycerskiego narodu powinność”.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#KazimierzCzapiński">Prosiłbym na przyszłość, aby kolega ks. Teodorowicz tak łatwo nie szermował zarzutami fałszerstwa, bo właśnie a takich ludziach mówił satyryk polski Opaliński: „Znam takiego, co pacierzy huk mówił, a okpił każdego”.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(P. ks. Lutosławski: A wyście nawet datę sfałszowali)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Przechodzimy do wniosków nagłych.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Łakoty i tow. z klubu N. Z. L. w sprawie pozbawienia miasta Czeladzi pow. będzińskiego wody przez wybicie szybu jam na kopalniach Czeladź i Saturn odsyłam do Komisji Przem. Handlowej Wniosek nagły pp. Regera, Żuławskiego, Ziemięckiego i tow. z P. P. S. o przyśpieszenie przedłożenia Sejmowi do uchwalenia projektu ustawy o odszkodowaniach dla pracowników instytucji obcokrajowych odsyłam do Komisji Ochrony Pracy.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Szewczyka i Piotrowskiego z klubu N. Z. L. do p. Ministra Aprowizacji o zaopatrzenie ludności wiejskiej i miasteczek w sól, naftę i koks dla kowali odsyłam do Komisji Aprowizacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły pp. Regera, Ziemięckiego, Żuławskiego i tow. z P. P. S. o udzielenie z funduszów państwowych 10 miljonów marek na zaliczki dla kas chorych w Małopolsce i na Śląsku Cieszyńskim odsyłam do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Bryla i tow. z klubu P. S. L. w sprawie zniesienia państwowego Urzędu Naftowego odsyłam do Komisji Przemysłowo-Handlowej.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Sołtyka i tow. o budowę łaźni w Radomiu w parku im. Tadeusza Kościuszki odsyłam do Komisji dla Spraw Miejskich.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Tomaszewskiego i tow. w sprawie parcelacji posiadłości kościelnych odsyłam do Komisji Rolnej.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Krempy i tow. przeciw zarządzonej rekwizycji paszy dla wojska odsyłam do Komisji Rolnej i Spraw Wojskowych łącznie.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły Zw. L. N. o rzeczywiste zjednoczenie kresów z Państwem odsyłam do Komisji Administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Regera i tow. z P. P. S. o udzielenie subwencji miljona marek polskich Krajowemu Zakładowi Pensyjnemu dla b. zaboru austrjackiego, celem podwyższenia rent odsyłam do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#WojciechTrąmpczyński">Proponuję odbyć następne posiedzenie w najbliższy wtorek o godz. 3½ z następującym porządkiem dziennym.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#WojciechTrąmpczyński">1. Sprawozdanie komisji prawniczej o wniosku posła Ćwikowskiego i tow. w sprawie zmiany § 25 ustawy o wypłacaniu sędziom przysięgłym odszkodowania za koszty podróży i pobytu w siedzibie urzędowania (Druk Nr 2265 i 1307).</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#WojciechTrąmpczyński">2. Sprawozdanie komisji przemysłowo-handlowej o wniosku posła Staniszkisa i tow. w sprawie budowy państwowego gazociągu od Krosna do Rzeszowa (Druk Nr. 2252 i 1922).</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#WojciechTrąmpczyński">3. Sprawozdanie komisji przemysłowo-handlowej w sprawie zniesienia dekretu w przedmiocie sekwestru skór i garbników (Druk Nr. 2253.) 4. Sprawozdanie komisji robót publicznych o ustawie w przedmiocie budowy i utrzymania dróg publicznych w Rzeczypospolitej Polskiej (Druk Nr. 2227 i 1975).</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#WojciechTrąmpczyński">5. Dalszy ciąg dyskusji nad ustawą o Konstytucji Rzeczypospolitej (Druk Nr. 1883).</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#WojciechTrąmpczyński">Nikt nie protestuje. Porządek dzienny jest przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia godz. 8 m. 15 wieczorem)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>