text_structure.xml 216 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#EugeniuszCzykwin">Otwieram posiedzenie Komisji.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#EugeniuszCzykwin">Dzisiejsze posiedzenie ma szczególny charakter, gdyż poświęcone jest ważnej i tragicznej dacie. Mija sześćdziesiąta rocznica akcji „Wisła”.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#EugeniuszCzykwin">Przybyło bardzo wielu gości, których serdecznie witam, szczególnie przedstawicieli organizacji mniejszości ukraińskiej i łemkowskiej.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#EugeniuszCzykwin">Wystosowaliśmy zaproszenie do wszystkich organizacji. Sekretariat dysponuje wykazem piętnastu organizacji mniejszości ukraińskiej, z których potwierdzenie chęci udziału otrzymaliśmy od pięciu oraz trzynastu organizacji mniejszości łemkowskiej, z których obecność potwierdziło także pięć.</u>
          <u xml:id="u-1.4" who="#EugeniuszCzykwin">Od kwietnia do lipca 1947 r. władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej przeprowadziły akcję „Wisła”. W jej trakcie wysiedlono ludność zamieszkującą tereny południowo-wschodniej Polski, określaną w zarządzeniu podpisanym przez ówczesnego ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza i ministra obrony narodowej Michała Rola-Żymierskiego jako – ludność wszystkich odcieni narodowości ukraińskiej. O przyczynach, przebiegu i skutkach tej akcji, a także o możliwościach ich przezwyciężenia, będziemy mówić w czasie dzisiejszego posiedzenia Komisji. Akcja „Wisła” była, jak uważa wielu historyków, ostatnim, dramatycznym i dotyczącym tak wielkiej liczby ludności, aktem w trudnej historii stosunków polsko-ukraińskich. Historia niezbyt dobrych relacji między Polakami a Ukraińcami sięga XIV w., kiedy upadło Księstwo Halicko-Wołyńskie. W XVI w., gdy królowie Polski odstępują od nadrzędnej zasady tolerancji religijnej spajającej wielonarodowościowe i wielowyznaniowe państwo Jagiellonów, dochodzi do szeregu konfliktów i wojen, które, jak określił to wieszcz, „zatruły krew pobratymczą”. Z kolei w XX w., poczynając od pierwszej wojny światowej, kiedy to przed Ukraińcami otworzyła się szansa wybicia się na polityczną samodzielność, aż do 1947 r., a wiec prawie przez trzydzieści lat, polsko-ukraińskie stosunki były pełne napięć i tragicznych zdarzeń.</u>
          <u xml:id="u-1.5" who="#EugeniuszCzykwin">Historii nikt, nawet najsilniejsi tego świata nie mogą zmienić. Możemy jednak starać się ją obiektywnie przedstawić i, co najważniejsze, uczyć się z niej jako nie popełniać błędów. Możemy też wybaczać. Polacy, Ukraińcy i Łemkowie, w zdecydowanej większość przynależą do kościoła katolickiego, greckokatolickiego i prawosławnego. Wybaczanie jest nadrzędną zasadą naszej wiary.</u>
          <u xml:id="u-1.6" who="#EugeniuszCzykwin">Ostatnie wydarzenia, przede wszystkim deklaracje prezydentów Ukrainy i Polski, potwierdzają wolę obiektywnej oceny, na ile to możliwe, tych tragicznych zdarzeń, a także próbę naprawienia krzywd, które zostały wyrządzone w czasie akcji „Wisła”.</u>
          <u xml:id="u-1.7" who="#EugeniuszCzykwin">26 lutego br. Związek Ukraińców w Polsce skierował do marszałka Sejmu pismo z petycją, w której sformułował wiele postulatów dotyczących przede wszystkim oceny akcji „Wisła”, ale także konkretne propozycje przezwyciężania czy naprawiania krzywd. Marszałek postanowił, że petycję rozpatrzyć ma nasza Komisja. Prezydium Komisji zdecydowało, że dzisiejsze posiedzenie będzie miało charakter sesji naukowej. Zaprosiliśmy znawców tematu, historyków i prawników. Zaczniemy od wysłuchania ich wystąpień.</u>
          <u xml:id="u-1.8" who="#EugeniuszCzykwin">Przed przerwą wakacyjną Komisja spotka się na oddzielnym posiedzeniu, aby omówić to, co zawarte jest we wspomnianej petycji Związku Ukraińców w Polsce oraz uwagi, które zostaną zgłoszone dzisiaj. Zdecydujemy, jakie kroki, jako Komisja, będziemy podejmować oraz jakie propozycje przedstawimy Sejmowi w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-1.9" who="#EugeniuszCzykwin">Na zakończenie zajmiemy się także sprawami bieżącymi.</u>
          <u xml:id="u-1.10" who="#EugeniuszCzykwin">Czy do zaproponowanego porządku obrad ktoś z państwa ma uwagi? Nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-1.11" who="#EugeniuszCzykwin">Stwierdzam, że Komisja przyjęła projekt porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-1.12" who="#EugeniuszCzykwin">Przystępujemy do procedowania.</u>
          <u xml:id="u-1.13" who="#EugeniuszCzykwin">Mam prośbę do prelegentów, aby zechcieli ograniczyć czas swoich wystąpień do dwudziestu minut, ponieważ mamy zaplanowane wiele referatów. Członkowie Komisji otrzymali materiały, które przesłali państwo wcześniej. Staną się one częścią dokumentacji. Z posiedzenia zostanie sporządzony biuletyn, w którym znajdą się teksty państwa wypowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-1.14" who="#EugeniuszCzykwin">Pierwszy referat zatytułowany „Geneza, przebieg, skutki akcji „Wisła” w polskiej historiografii” zaprezentuje przedstawiciel Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#GrzegorzMotyka">W historii stosunków polsko-ukraińskich nie brakuje wydarzeń dramatycznych, w ocenach których, pomiędzy Polakami i Ukraińcami można dostrzec ogromne różnice. Wszystkie dyskusje polsko-ukraińskie ostatnich lat koncentrują się głownie wokół dwóch wydarzeń, tzn. mordów na Wołyniu i akcji „Wisła”, której poświęcone jest dzisiejsze posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#GrzegorzMotyka">W 1944 r. Polska, decyzją mocarstw znalazła się w nowych granicach, ponosząc spore straty terytorialne na wschodzie. Dla zabezpieczenia nowej polsko-sowieckiej granicy Stalin postanowił dokonać przesiedleń ludności. Odpowiednią umowę podpisaną 9 września 1944 r. Na jej mocy Ukraińcy mieli opuścić Polskę, a Polacy wyjechać z terenów Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Równoległe wysiedlenia odbywały się w latach 1944–1946. Choć były to wydarzenia różnego rodzaju, to jednak w obydwu wypadkach należy mówić o tym, że wysiedlenia miały charakter wymuszony, a nie dobrowolny. Środki nacisku były inne, ale w obydwu wypadkach charakter wysiedleń był bez wątpienia wymuszony. W wyniku tych wysiedleń z terenów Wołynia i Galicji Wschodniej wyjechało blisko 800 tys. Polaków.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#GrzegorzMotyka">Na ziemiach nowej Polski Ludowej znalazło się w 1944 r. ok. 630 tys. Ukraińców i Łemków. Do lata 1945 r. ich wysiedlenia na Ukrainę miały w zasadzie charakter dobrowolny. Stosowano naciski administracyjne. Od września 1945 r. wysiedlenia odbywały się już pod bezpośrednim przymusem. Do akcji przesiedleńczej zaangażowano oddziały Wojska Polskiego. W jej efekcie do końca 1946, według oficjalnych danych, wyjechało około 488 tys. Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#GrzegorzMotyka">Wysiedleniom starała się przeciwstawić ukraińska partyzantka. UPA przeprowadziła dziesiątki akcji mających na celu zatrzymanie wysiedleń. Niszczono tory kolejowe, mosty, palono wysiedlone wioski, organizowano zasadzki na oddziały wojska, wycinano całe kilometry słupów telefonicznych, atakowano garnizony wojskowe i staczano bitwy z grupami pościgowymi. Napadano na okoliczne polskie miejscowości.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#GrzegorzMotyka">Akcje UPA, ze względu na fakt, że ratowały ludność ukraińską przed wysiedleniem, zostały poparte przez dużą część społeczności ukraińskiej, ale, co warto podkreślić, w końcu 1946 poparcie to zaczęło wyraźnie spadać, ponieważ po zakończeniu wysiedleń na Ukrainę ludność nie widziała już konieczności dalszego działania partyzantki. Warto zaznaczyć już teraz, że w Beskidzie Niskim, wśród ludności łemkowskiej poparcie przez cały czas było bardzo niewielkie.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#GrzegorzMotyka">Zimą z 1946 na 1947 r. zarysowały się wyraźnie możliwości zlikwidowania partyzantki. Jednak władze były wówczas zaangażowane w fałszowanie wyników wyborów do Sejmu Ustawodawczego, które zostały przeprowadzone w styczniu 1947 r. Dlatego takiej akcji przeciwpartyzanckiej w tym okresie nie przeprowadzono.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#GrzegorzMotyka">Na początku 1947 r. polscy i sowieccy komuniści zaczęli przygotowywać plany przeprowadzenia dużych akcji wysiedleńczych, być może równocześnie w Polsce i na Ukrainie.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#GrzegorzMotyka">Decyzja o przeprowadzeniu polskich wysiedleń zapadła 29 marca 1947 r. na posiedzeniu Biura Politycznego Polskiej Partii Robotniczej. W uchwale, która została wówczas podjęta czytamy m.in.: „w ramach akcji represyjnej wobec ludności ukraińskiej [...] w szybkim tempie przesiedlić Ukraińców i rodziny mieszane na tereny odzyskane [...] nie tworząc zwartych grup i nie bliżej niż 100 km od granicy”. Uchwała została podjęta dzień po śmierci gen. Karola Świerczewskiego. Być może ta śmierć spowodowała przyspieszenie polskiej części operacji.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#GrzegorzMotyka">Akcja „Wisła” rozpoczęła się wczesnym rankiem 28 kwietnia 1947 r. Wzięło w niej udział około 20 tys. żołnierzy Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Do końca lipca 1947 r. wysiedlono ponad 140 tys. osób z południowo-wschodnich ziem Polski. Rozlokowywano ich tak na ziemiach zachodnich i północnych, aby szybko mogli ulec asymilacji. Przyjęto założenie, że w polskich wsiach może być osiedlana tylko niewielka grupa Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#GrzegorzMotyka">Równocześnie z wysiedleniami prowadzono działania przeciwko UPA, które doprowadziły do wykrwawienia oddziałów ukraińskich i wyrzucenia ich z terenu Polski. Częściowo oddziały przebiły się na Ukrainę, a częściowo na zachód.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#GrzegorzMotyka">W październiku 1946 r. w Związku Sowieckim przeprowadzono radziecką część operacji deportacyjnej określoną jako operacja „Zachód”. W ciągu kilku dni ponad 76 tys. Ukraińców, których określono jako „rodziny bandytów”, zostało wysiedlonych w głąb Związku Sowieckiego.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#GrzegorzMotyka">Przedstawiłem główny zrąb faktów i informacji, co do którego historycy mniej więcej się zgadzają. Nie ulega też wątpliwości, że wiele okoliczności akcji „Wisła” po dziś dzień budzi wśród polskich historyków kontrowersje. Trwają na ten temat dyskusje.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#GrzegorzMotyka">Spór budzi przede wszystkim ocena konieczności wysiedleń dla likwidacji ukraińskiej partyzantki. Chcę wyraźnie podkreślić, że wszyscy polscy historycy uważają, że Ukraińska Powstańcza Armia była zagrożeniem dla integralności terytorialnej państwa polskiego i należało ją zlikwidować. Spór dotyczy metody likwidacji, czy należało stosować odpowiedzialność zbiorową i wysiedlać całą ludność cywilną, czy też nie. Część historyków uważa, że była to jedyna skuteczna metoda w działaniach przeciwpartyzanckich i tylko w ten sposób można było zlikwidować UPA, a więc wysiedlenia były konieczne i usprawiedliwione, a każda grupa ludności ukraińskiej pozostawiona na tym terenie stanowiłaby zagrożenie i byłaby oparciem dla, jak to ujęto „niekończących się działań terrorystycznych”.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#GrzegorzMotyka">Druga grupa historyków, nie ukrywam, że się do niej zaliczam, uważa, że wysiedlenia nie były konieczne dla likwidacji ukraińskiej partyzantki. Powtórzę, tę partyzantkę należało zlikwidować, ale stosowanie odpowiedzialności zbiorowej nie było konieczne. Co więcej, władzom ówczesnej Polski Ludowej można zarzucić rzecz odwrotną, tzn., że przez całe lata nie przykładały wagi do działalności Ukraińskiej Powstańczej Armii. Istnieje szereg dokumentów, które wskazują, że UPA poważnie zajęto się dopiero w 1947 r., ponieważ traktowano działalność ukraińskiej partyzantki, jako sprawę drugorzędną, bo niezagrażającą władzy politycznej polskich komunistów. Władzy zagrażała polska partyzantka i opozycja, to ją należało zlikwidować w pierwszym rzędzie. Minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz przemawiając w Sejmie w 1946 r. wprost stwierdził, cytuję: „Dla nas, dla obozu demokratycznego ważne jest oczyszczenie terenu z band wszelkiego rodzaju reakcji, niezależnie czy ukraińskiej, czy polskiej, oczyszczenie z band ukraińskich i polskich”. W praktyce oznaczało to, że UPA zajęto się dopiero po sfałszowaniu wyników wyborów do Sejmu Ustawodawczego, po pokonaniu polskiej opozycji politycznej i polskiego podziemia. Dopiero wówczas wydzielono odpowiednie siły do likwidacji tej partyzantki.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#GrzegorzMotyka">Wskazując na brak konieczności masowych wysiedleń można dokonać wielu analogii. W II Rzeczypospolitej zlikwidowano partyzantkę komunistyczną białoruską i ukraińską bez uciekania się do wysiedleń na znacznie szerszym terytorium. UPA na Ukrainie sowieckiej, czy partyzantkę antykomunistyczną na Litwie, także zlikwidowano bez uciekania się do całkowitych wysiedleń. Polską partyzantkę antykomunistyczną także zlikwidowano mimo braku stosowania całkowitych wysiedleń, choć częściowych tak. Również doświadczenia ze zwalczaniem w tym samym czasie partyzantki na Filipinach czy w Malezji pokazują, że nie były konieczne całkowite wysiedlenia. W Malezji bardzo dobrze zdało egzamin koncentrowanie ludności w określonych punktach, gdzie zapewniano im, co warto podkreślić, wysoki standard życia, o wiele wyższy niż mieli w swoich wioskach. Pozostawiano im jednocześnie pełną swobodę wyboru zamieszkania w późniejszym czasie. Nie ograniczano im do tego stopnia praw.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#GrzegorzMotyka">Wato podkreślić, że stosowanie odpowiedzialności zbiorowej polskie władze najpewniej zapożyczyły w latach czterdziestych od władz sowieckich. To właśnie w Związku Sowieckim bardzo popularne było rozwiązywanie problemów partyzantki i działalności antykomunistycznej, poprzez masowe wysiedlenia. Wystarczy tu przypomnieć wysiedlenia Czeczenów i Inguszy, czy wspomniane deportacje rodzin członków UPA na Ukrainie. Podkreślam, że nie miały one wówczas całościowego charakteru. Na Ukrainie wysiedlano osoby, które zaklasyfikowano jako członków rodzin partyzanckich. Co ciekawe, w Polsce również stosowano wobec polskiego podziemia tę sowiecką metodę, tzn. wysiedlano rodziny członków podziemia polskiego. Działalność polskich komunistów jest dziś wciąż mało poznana, ale np. na północnym Mazowszu, a więc na terenie, gdzie w ogóle nie mieliśmy do czynienia z polską partyzantką: „Jedną z metod grup operacyjnych UBP i KBW, walczących z oddziałami podziemia niepodległościowego, było wysiedlenie daleko poza teren zamieszkania (na ogół na tzw. ziemie odzyskane) osób podejrzanych o sprzyjanie oddziałom partyzanckim oraz członków rodzin partyzantów. Do dziś zakres tej akcji nie został nawet wstępnie zbadany”.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#GrzegorzMotyka">W czasie akcji „Wisła” została wysiedlona pewna grupa Polaków. Do dziś nie zbadano, jaka to była grupa. Wiadomo, że apetyty władz komunistycznych były większe. W lutym 1947 r. proponowano wysiedlenie całego miasta Urzędów na Lubelszczyźnie, ponieważ uznawano, że zbyt sprzyja podziemiu. Podobnie w 1946 r. w Bieszczadach Wojsko Polskie proponowało wysiedlenie wsi Niebieszczany. Cytuję: „Ponieważ miejscowość Niebieszczany jest głównym schronieniem bandy Żubryda” – od razu dopowiem, że był to oddział Narodowych Sił Zbrojnych – cytuję dalej: „gdzie ludność miejscowa udziela im całkowitego poparcia, będąc z nimi w ciągłym kontakcie, prosimy o pozwolenie wysiedlenia ludności miejscowości Niebieszczany na zachód [skreślone – i spalenie zabudowań]. Takie postępowanie z naszej strony byłoby przestrogą dla innych wsi”. Paradoks historii polega na tym, że mniej więcej w tym samym czasie, kiedy oficer Wojska Polskiego pisał meldunek z tą sugestią, oddziały UPA także zamierzały spalić wioskę Niebieszczany.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#GrzegorzMotyka">Przytaczam te fakty, aby pokazać, że nie musiano stosować metody odpowiedzialności zbiorowej, tym bardziej, że wśród części ludności, co było szczególnie widoczne w Beskidzie Niskim, poparcie dla ukraińskiej partyzantki było bardzo nikłe.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#GrzegorzMotyka">Jeżeli nawet ktoś chciałby uznać, że pewne przesiedlenia należało przeprowadzić, to nie musiały mieć one tak całościowego charakteru.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#GrzegorzMotyka">Koniecznie należy wspomnieć o tym, że sprawą, która bardzo utrudnia obecnie przyjęcie do świadomości, że akcja „Wisła” była niekonieczną metodą zwalczenia partyzantki, wysiedlenia były niekonieczne, jest pamięć o zbrodniach popełnionych przez UPA na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Jest to bez wątpienia ważny fragment polskiej historii. Tylko na Wołyniu zginęło w 1946 r. od 40 do 60 tys. Polaków. Można zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście pamięć o tragedii Polaków na Wołyniu musi oznaczać zaprzeczenie cierpień i wysiedleń Ukraińców. Wydaje się, że jeśli spojrzeć od strony ofiar, to te dwie niepamięci raczej się uzupełniają niż wykluczają. W obydwu wypadkach mamy do czynienia z cierpieniem ludności cywilnej. Nie stawiając bynajmniej znaku równości pomiędzy obydwoma wydarzeniami należy uszanować cierpienia zarówno jednych, jak i drugich.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#GrzegorzMotyka">W wyniku akcji „Wisła” zostało wysiedlone ponad 140 tys. osób. Planowana akcja nasiedleńcza zakończyła się porażką. Właściwie do dziś, jeśli ktoś wędruje po Bieszczadach, czy po Roztoczu, może zobaczyć w miejscu dawnych miejscowości bezdroża i puste pola. Zniszczono także wiele zabytków, cerkwi i cmentarzy. Tego rodzaju politykę niemal do końca lat osiemdziesiątych prowadziły władze Polski Ludowej.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#GrzegorzMotyka">Pozwolę sobie zakończyć, może nie naukowo, cytatem z wiersza Tadeusza Andrzeja Olszańskiego zatytułowanego „Miejsce po cerkwi łemkowskiej”: „W takich miejscach tylko wiatr czasami przystanie na chwilę modlitwy za nich wszystkich i za nas wszystkich”.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#GrzegorzMotyka">Dziękuję bardzo za uwagę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję za przedstawienie tematu oraz dyscyplinę czasową. Myślę, że pan dr hab. Grzegorz Motyka przekazał nam wiele cennych informacji, które stanowią dobry początek dzisiejszej debaty.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#EugeniuszCzykwin">Kolejne wystąpienie dotyczy przemian w świadomości społeczności ukraińskiej i łemkowskiej w Polsce spowodowanych akcją „Wisła”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#RomanDrozd">Przedstawienie zmian w świadomości ukraińskiej i łemkowskiej społeczności w Polsce spowodowanych akcją „Wisła” jest rzeczą bardzo trudną i jednocześnie złożoną. Wynika to nie tylko z tego, że dotykamy niematerialnej sfery życia ludzi, ale też z tego, że posiadamy dość powierzchowną wiedzę o świadomości ludności ukraińskiej, w tym łemkowskiej, przed wysiedleniem, ale także z pojemności samego określenia „świadomość”. Do tego dochodzi również brak wcześniejszych badań nad tym tematem. Mając jednak na uwadze ważność określonego w tytule problemu postaram się nakreślić główne kierunki przemian w świadomości społeczności ukraińskiej i łemkowskiej. Może będzie to zachętą do prowadzenia dalszych badań.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#RomanDrozd">Zaznaczam, że kiedy będę mówił o społeczności czy ludności ukraińskiej, to pod tym pojęciem rozumiem również społeczność łemkowską, którą traktuję jako ukraińską grupę etniczną.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#RomanDrozd">Społeczność ukraińska zamieszkująca w granicach państwa polskiego w latach 1944–1947 była wewnętrznie zróżnicowana. Podział dotyczył kwestii wyznaniowych. Część wyznawała grekokatolicyzm, a część prawosławie. Ludność ta nie posługiwała się na co dzień literackim językiem ukraińskim, lecz jego odmianami gwarowymi. Funkcjonowały różne orientacje polityczne. Zróżnicowany był również stopień rozwoju świadomości narodowej.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#RomanDrozd">Podlaszucy, zamieszkający na Podlasiu, uważali się na ogół za „tutejszych”. Dobrze rozwiniętą świadomość narodową posiadali mieszkańcy Chełmszczyzny, Bieszczad i Nadsania. Specyficzną grupę stanowiła ludność Łemkowszczyzny, która posługiwała się specyficznymi gwarami wywodzącymi się niewątpliwie z języka ukraińskiego, ale wykazującymi silne naleciałości słowackie. Określali się mianem Rusnaków lub Rusinów, a przez pozostałych Ukraińców i Polaków nazywani byli Łemkami. Określenie to miało charakter nieco prześmiewczy i do 1947 r. nie było powszechnie akceptowane przez Rusnaków, jako nazwa własna.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#RomanDrozd">Na przełomie XIX i XX w. wytworzyły się wśród Łemków trzy orientacje narodowościowe. Część uważała się za Ukraińców, głównie we wschodniej części regionu, część orientowała się na Rosję, tzw. moskalofile. Niewielki stosunkowo odłam Łemków deklarował odrębność narodową, zarówno od Polaków, jak i od Ukraińców. Odłam ten był wspierany w latach trzydziestych przez polską administrację. Nie zmienia to jednak faktu, że społeczeństwo polskie faktycznie zawsze uważało Łemków za Ukraińców. Najdobitniej świadczy o tym fakt, że w latach 1944–1946 wywierano na Łemków presję, aby wyjechali z Polski na radziecką Ukrainę. Natomiast w 1947 r. zostali oni deportowani na ziemie odzyskane, w ramach akcji „Wisła”. Potraktowano zatem Łemków podobnie, jak innych członków mniejszości ukraińskiej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#RomanDrozd">Znany jest także fakt, że w 1946 r. ówczesne władze komunistyczne zwróciły się do Akademii Umiejętności z zapytaniem, kim są Łemkowie. W odpowiedzi stwierdzono, że jest to ludność ukraińska.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#RomanDrozd">Władze komunistyczne realizując akcję „Wisła” chciały osiągnąć dwa cele. Pierwszy, doraźny, czyli likwidację podziemia ukraińskiego, a drugi perspektywiczny, asymilację ludności w nowym środowisku polskim. Ten ostatni cel mieścił się w ówczesnej polityce narodowościowej, która zmierzała do zbudowania Polski jednonarodowej. Dlatego wysiedleniem objęto nie tylko te tereny, na których działała Ukraińska Powstańcza Armia, ale także te, gdzie partyzantka nie działała, np. wschodnią część Beskidu Sądeckiego, czy zachodnią Beskidu Niskiego.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#RomanDrozd">Deportowaną ludność osiedlono w bardzo dużym rozproszeniu oraz pozbawiono praw należnych mniejszościom narodowym i etnicznym. W instrukcji Ministerstwa Ziem Odzyskanych z listopada 1947 r. dotyczącej zasad rozmieszczenia rodzin ukraińskich czytamy: „Zasadniczym celem przesiedlenia osadników »W« jest ich asymilacja w nowym środowisku polskim. Dołożyć należy wszelkich wysiłków, aby cel ten był osiągnięty. Nie używać w stosunku do tych osadników określenia „Ukrainiec”. W wypadku przedostania się z osadnikami na Ziemie Odzyskane elementu inteligenckiego, należy taki bezwzględnie umieszczać osobno i z dala od gromad, gdzie zamieszkują osadnicy z akcji »W«”. Z zachowanych w archiwach dokumentów wynika, że politykę polonizacyjną względem społeczności ukraińskiej, w tym łemkowskiej, jak i wobec pozostałych mniejszości narodowych, władze realizowały z różnym natężeniem do końca istnienia PRL.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#RomanDrozd">Osiedlenie w nowym środowisku społecznym i przyrodniczym wymuszało na ludności przyjęcie określonej postawy wobec nowej rzeczywistości. W grę wchodziły trzy główne, wzajemnie się warunkujące aspekty, czyli stosunek do starych i nowych ziem oraz zachowania własnej odrębności. Dawny, w większości górzysty krajobraz stron rodzinnych, został zastąpiony nowym nizinnym środowiskiem przyrodniczym. Dezintegracji uległo życie społeczne, które do wysiedlenia opierało się na więzach sąsiedzko-rodzinnych, determinowanych tradycją ludową i czynnikami przyrodniczymi. Po osiedleniu zmuszeni zostali siłą rzeczy do ułożenia sobie życia w warunkach całkowicie odmiennych od tych, do których byli przyzwyczajeni. Musieli pokonać wiele barier natury materialnej, a przede wszystkim psychicznej. Deportacja, rozproszenie w środowisku polskim, nadzór organów bezpieczeństwa, ograniczona możliwość poruszania się oraz dolegliwości wynikające z nowego klimatu i warunków gospodarowania powodowały utrzymywanie się u nich poczucia tymczasowości, a tym samym chęci powrotu do dawnych siedzib. Rzutowało to na sferę życia społecznego i ekonomicznego ludności. Niemniej osiedlenie powodowało, że rozpoczął się bardzo trudny i złożony proces adaptacji ekonomicznej i społecznej.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#RomanDrozd">Pozwólcie państwo, że nie będę przedstawiał tych procesów, bowiem zostanie to zawarte w publikowanych materiałach. Ograniczenia czasowe nie pozwalają mi dokładnie zająć się tą kwestią. Proces adaptacji ekonomicznej i społecznej oznaczał zmiany w świadomości wysiedlonych. Wraz z jego pogłębianiem się zaczęło słabnąć poczucie tymczasowości, a tym samym zmieniał się stosunek do ziem dawnych i nowych. Silny związek emocjonalny z ziemiami rodzinnymi zaczął słabnąć na rzecz terenów nowych, które siłą rzeczy zaczęły urastać do rangi małej ojczyzny. Oczywiście takie stwierdzenie jest uogólnieniem, gdyż wspomniany proces miał i ma swoją specyfikę i dynamikę. Zawsze można wskazać na wyjątki. Niemniej w pokoleniu osób urodzonych i pamiętających rodzinne strony istnie jeszcze emocjonalny z nimi związek. W ich wypowiedziach wyraźnie widać tę emocjonalną więź, a nawet tęsknotę za utraconym rajem. Dlatego w tej grupie silne jest poczucie doznanej krzywdy. Dla nich nowe ziemie nie są małą ojczyzną, są tylko ziemiami zamieszkania. Wiek i względy ekonomiczne oraz rodzinne nie pozwalają im powrócić. Inną świadomość ma pierwsze pokolenie urodzonych już na ziemiach zachodnich i północnych. U nich występuje znacznie słabsza więź z ziemiami rodziców. Znają je z opowiadań oraz z indywidualnych i grupowych wycieczek. Przy czym, obraz raju malowany przez dziadków i rodziców siłą rzeczy zderza się z istniejącymi realiami. Dlatego w grupie tej nie ma świadomości małej ojczyzny. Nie są z nią utożsamiane zarówno ziemie dawne, jak i nowe. Z tego powodu grupa ta ma również poczucie doznanej krzywdy. Niemniej można zauważyć większą więź tych osób z obecnymi ziemiami.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#RomanDrozd">Inaczej przedstawia się stosunek drugiego pokolenia urodzonych na ziemiach zachodnich i północnych. Tu wyraźna jest ich więź z obecnym miejscem zamieszkania. Dla nich nie ma ziem dawnych i nowych, są tylko obecne, które urastają do rangi małej ojczyzny. W grupie tej istnieje świadomość ziem dawnych, lecz jako miejsce urodzenia, czy też pochodzenia, dziadków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#BożenaBeba">„Zwyczaje i obrzędy miały dla ludności ukraińskiej szczególne znaczenie, ponieważ jako elementy światopoglądu ludowego ściśle związane były ze światopoglądem religijnym i funkcjonowały na płaszczyźnie cerkwi greckokatolickiej [również prawosławnej – RD] w postaci greckokatolickiego [prawosławnego – RD] roku obrzędowego, zgodnie z kalendarzem juliańskim. Stanowiło to jedną z najistotniejszych cech dystynktywnych tej kultury, zwłaszcza w nowym środowisku. Realizowanie się, nawet w tak okrojonej płaszczyźnie tożsamości kulturowej, nie było łatwe i proste. Nie miało ono cech otwartości, nie mówiąc już o ostentacji. [...] Wielu obawiało przyznawać się do własnej kultury i języka. Niektórzy też, ci mniej odporni, starali się zapomnieć o swoim pochodzeniu w zamian za normalne i bezpieczne życie. Lecz dla większości ta właśnie sytuacja stwarzała możliwości określenia swojej tożsamości (kształtowała nawet postawy przekory) właśnie w oparciu o kulturę ludową, która już teraz nie pozostawała kulturą bez nazwy, a poczęła pretendować do miana kultury ukraińskiej”.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#BożenaBeba">Doszło jednocześnie do zacierania się różnic pomiędzy poszczególnymi ukraińskimi grupami regionalnymi. Wymieszały się zwyczaje, obrzędy i dialekty, przyswajano sobie pieśni pozostałych grup. Wśród osób nie mających jasno skrystalizowanej świadomości narodowej zaczęło rodzić się poczucie przynależności do narodu ukraińskiego. Katalizatorem w tym zakresie była ciągle utrzymująca się ich konfrontacja z niechętnym otoczeniem, podział na swój–obcy. Oczywiście kultywowanie tradycji, a co za tym idzie utrzymywanie odrębności, było łatwiejsze w większych skupiskach ludności ukraińskiej, tam gdzie odbywały się nabożeństwa greckokatolickie lub prawosławne. Za przykład mogą posłużyć osoby o nieukształtowanym poczuciu przynależności do narodu ukraińskiego np. wysiedlone z Podlasia czy Łemkowszczny. Pod wpływem swych sąsiadów – Ukraińców, jak też działalności od 1956 r. Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego oraz wspomnianego podziału swój, czyli wysiedlony, i obcy, zaczęły przyjmować opcję ukraińską.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#BożenaBeba">Proces integracji z resztą społeczności ukraińskiej przebiegał z trudnościami wśród Łemków. Większa część ludności łemkowskiej, około 70 tys., została w latach 1944–1946 przesiedlona na Ukrainę. Mniejsza część, około 30–40 tys., została przesiedlona w ramach akcji „Wisła” głównie na Ziemię Lubuską i Dolny Śląsk. Łemkowie na Ukrainie szybko zintegrowali się z miejscowym społeczeństwem. Natomiast w Polsce pewien odłam tej ludności zachował postawę separatystyczną, nie uznając się ani za Polaków, ani za Ukraińców, lecz za odrębny naród łemkowski lub rusiński. Nie zmienia to faktu, że pokaźna część Łemków zaakceptowała tożsamość ukraińską albo uległa całkowitej polonizacji.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#BożenaBeba">Swoisty fenomen łemkowskiego separatyzmu w Polsce można wyjaśnić. Ludność ta przed wysiedleniem nie posiadała ukształtowanej tożsamości. Została osiedlona z dala od innych odłamów ludności ukraińskiej, posiadających lepiej ukształtowaną świadomość narodową. Na ziemiach odzyskanych zetknęła się z polskimi przesiedleńcami zza Buga, o bardzo wrogim nastawieniu wobec Ukraińców. Negowanie własnej ukraińskości i deklarowanie się jako Łemkowie było swoistym działaniem obronnym. Trzeba także stwierdzić, iż działacze ukraińscy w Polsce nie do końca rozumieli „łemkowską duszę”, czyli silne przywiązanie do własnej gwary i tradycji regionalnej, co nie zawsze było jednoznaczne z separatyzmem.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#BożenaBeba">Polskie władze komunistyczne konsekwentnie odmawiały uznania Łemków za odrębną mniejszość narodową, obawiając się, że oznaczałoby to konieczność anulowania decyzji akcji „Wisła” w stosunku do tej ludności. W sporządzonej w 1958 r. przez Służbę Bezpieczeństwa ściśle tajnej notatce informacyjnej stwierdzono: „Naszym zdaniem działalność nacjonalistycznie nastawionych elementów za powrotem na dawne miejsca zamieszkania nie zakończyła się. Chcą oni do celu dojść okrężnymi drogami. Dlatego teraz starają się stworzyć dogodne warunki do ponownego wystąpienia z żądaniami za powrotem. W tym celu prowadzona jest wśród Łemków agitacja za utworzeniem samodzielnej łemkowskiej organizacji społeczno-kulturalnej. Zaznacza się, że akcja za powrotem na dawne miejsca zamieszkania dotyczyła prawie wyłącznie Łemków. W agitacji w sprawie utworzenia samodzielnej łemkowskiej organizacji społeczno-kulturalnej stawiany jest motyw odrębności narodowej Łemków. Podkreślane jest też, że tym oddzieleniem chcą się Łemkowie odżegnać od nacjonalizmu ukraińskiego. Łemkowie twierdzą, że nigdy nie popierali działalności UPA, a o ile jaki Łemko był wmieszany w nią, to pod przymusem. Tego rodzaju twierdzenia mają gorących zwolenników w ludziach, którzy faktycznie z UPA nie mieli nic wspólnego, wygodne są również dla ludzi, którzy byli zaangażowani w tę działalność. [...] Agitatorzy za powrotem na dawne miejsca zamieszkania, a obecnie propagatorzy »odrębności« zdają sobie sprawę, że pozwolenie założenia samodzielnej łemkowskiej organizacji społeczno-kulturalnej będzie równoznaczne z uznaniem narodowej odrębności Łemków. Jednocześnie będzie to przyznaniem, że Łemkowie faktycznie nie mieli nic wspólnego z działalnością UPA. Byłaby to dogodna sytuacja do ponowienia żądań powrotnych”.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#BożenaBeba">Działacze łemkowscy usiłowali uzyskać pomoc ze strony władz ZSRR. Wysłano m.in. w 1958 r. list do I sekretarza KC KPZR Nikity Chruszczowa z prośbą o pomoc w umożliwieniu powrotu na ojcowiznę. Oczywiście „radzieccy towarzysze” nie wykazali większego zainteresowania losem Łemków. Aby zyskać przychylność komunistycznych władz działacze łemkowscy zapewniali nierzadko o swej lojalności i odcinali się od „ukraińskiego nacjonalizmu”. Przekonywali, że Łemkowie nie brali udziału w działalności podziemia ukraińskiego w latach 1944–1947, co było prawdą jedynie odnośnie do terenów Łemkowszczyzny zachodniej, a nie wschodniej. Postawa działaczy łemkowskich nie zmieniła polityki komunistycznych władz, lecz wywoływała irytację innych odłamów mniejszości ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#BożenaBeba">Separatyzm łemkowski istnieje do dnia dzisiejszego i stanowi pewien problem dla mniejszości ukraińskiej w Polsce. Problem lokalnych separatyzmów, w naszym kraju dotyczy jednak nie tylko ludności ukraińskiej. Na Śląsku np. część miejscowej ludności odmawia przyjęcia polskiej tożsamości i deklaruje się jako odrębny naród. Państwo polskie nie uważa jednak Ślązaków za mniejszość narodową i uznaje ich za integralną część narodu polskiego. Postawa Ukraińców wobec Łemków jest taka, jak Polaków w stosunku do Ślązaków. Nie negują prawa ludności łemkowskiej do kultywowania lokalnej odrębności, lecz uznają ją za część narodu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#BożenaBeba">Na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. pojawiła się opcja karpato-rusińska, zakładająca istnienie odrębnego narodu karpato-rusińskiego, zamieszkującego tereny Polski, Słowacji i Ukrainy Zakarpackiej. Moim zdaniem sprawę tę można rozpatrywać jedynie w kategoriach politycznych, jest to próba destabilizowania sytuacji w tej części Europy.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#BożenaBeba">Podsumowując należy stwierdzić, że w wyniku akcji „Wisła” ludność ukraińska poniosła bardzo wielki straty materialne. Musiała rozpoczynać życie na nowej ziemi właściwie od zera. Utracone dobra materialne można dokładnie zmierzyć. Trudno jednak oszacować konsekwencje psychiczne dramatycznych wydarzeń. Przede wszystkim podważone zostało zaufanie do państwa polskiego, które nie zostało w pełni odbudowane do dnia dzisiejszego. Nie służy temu procesowi fakt, iż duża część polskiej opinii publicznej nie potępia akcji „Wisła”. Często można spotkać się z opinią, że była ona okrutna, lecz niezbędna dla dobra państwa. Nieuchronnie nasuwa się pytanie, jakie działania wobec całej mniejszości ukraińskiej w Polsce może usprawiedliwić dobro państwa? Dla mniejszości ukraińskiej stanowi to problem o zasadniczym znaczeniu. Czy Ukraińcy mogą być pewni, że nigdy więcej nie zostaną objęci jakąś akcją represyjną, ponieważ wymaga tego będzie dobro państwa?</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#BożenaBeba">Poza tym akcja „Wisła” pozbawiła Ukraińców świadomości realnego posiadania małej ojczyzny, pogłębiając tym samym poczucie wyrządzonej im krzywdy i wyobcowania. Doprowadziła do upadku bogatej i specyficznej kultury pogranicza, okradła ludność z duchowych i materialnych zdobyczy. Opóźniła proces narodotwórczy wśród ukraińskojęzycznej ludności północnego Podlasia i pogłębiła podziały wśród Łemków. Doprowadziła do nasilenia się procesu asymilacyjnego, w wyniku którego znaczna część społeczności ukraińskiej, w tym łemkowskiej, utraciła nie tylko własną tożsamość, ale i specyficzną, regionalną kulturę.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#BożenaBeba">Dziękuję za uwagę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję bardzo za interesujące wystąpienie.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#EugeniuszCzykwin">Mam propozycję, abyśmy wysłuchali jeszcze dwóch wystąpień przed przerwą. Pan prof. Roman Drozd dużo uwagi poświęcił procesom kształtowania się świadomości przede wszystkim wśród Łemków, mam propozycję, aby po zaprezentowaniu wszystkich referatów głos zabrała pani przewodnicząca Helena Duć-Fajfer lub prezes Andrzej Kopcza.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#EugeniuszCzykwin">Wysłuchamy teraz referatu pana Jana Morwińskiego zatytułowanego: „Akcja „Wisła” – aspekty prawne”.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#EugeniuszCzykwin">Następnie wysłuchamy wystąpienia pana Prokuratora Antoniego Kury na temat „Konflikt polsko-ukraiński po II wojnie światowej – zakończone i prowadzone przez IPN śledztwa”.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#EugeniuszCzykwin">Oba referaty dotykają bardzo ważnego aspektu problematyki. W petycji Związku Ukraińców w Polsce, której głównym adresatem jest Sejm, jest kilka postulatów o uznanie za nieważne aktów prawnych, na podstawie których była przeprowadzana akcja „Wisła”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JanMorwiński">Tematem mojego wystąpienia są aspekty prawne akcji „Wisła”.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#JanMorwiński">Pozwolę sobie zacząć od zacytowania krótkiego fragmentu oświadczenia z dnia 27 kwietnia 2007 r. wydanego przez prezydentów Polski i Ukrainy: „Akcja „Wisła” doprowadziła do deportacji z południowo-wschodniej Polski wielu tysięcy obywateli polskich pochodzenia ukraińskiego i rozproszenia wspólnoty ukraińskiej w Polsce, stając się tym samym kolejnym ogniwem w tragicznym łańcuchu konfliktów. Wydarzenie to, jako sprzeczne z podstawowymi prawami człowieka zostało potępione w 1990 r. w specjalnej uchwale przez Senat RP. Dzisiaj, podzielając tę ocenę, chylimy głowy przed wszystkimi jego ofiarami.” Wspomniana w prezydenckim oświadczeniu uchwała Senatu RP z dnia 3 sierpnia 1990 r. zawierała także jednoznaczne potępienie przesiedlenia obywateli polskich pochodzenia ukraińskiego, jako niezgodnego z prawami człowieka.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#JanMorwiński">Oświadczenie prezydentów i uchwała Senatu stanowią dwa najistotniejsze z politycznego punktu widzenia wystąpienia najważniejszych organów państwa w kwestii moralnej i prawnej oceny akcji „Wisła” po 1989 r. Doniosłość powyższych wystąpień nie zmienia jednak faktu, iż do chwili obecnej prawna ocena kwalifikacja wyrażona w oświadczeniu i uchwale nie została potwierdzona wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego czy sądów międzynarodowych. Z tego względu przygotowałem nieco bardziej obszerną analizę prawną, która w całości znajdzie się w materiałach. W części ustnej skupię się na najbardziej istotnych wątkach.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#JanMorwiński">Pan dr hab. Grzegorz Motyka nakreślił przebieg wydarzeń. Jako prawnik nie dysponuję wiedzą historyczną, która uprawniałaby mnie do wypowiadania się w sprawach związanych z historią. W związku z tym ograniczę swój referat jedynie do spraw stricte prawnych. Zaznaczyć muszę, iż mimo powyższego zastrzeżenia niejednokrotnie wnioski formułowane na gruncie prawnym wymagają ustalenia okoliczności historycznych konkretnej sprawy, a w pewnych przypadkach również oceny tych zdarzeń. Przygotowując swoje wystąpienie badałem polskojęzyczną literaturę historyczną. Sięgnąłem do kilkunastu opracowań historycznych, których przedmiotem jest akcja „Wisła”. Jest w nich sporo różnych kontrowersji i różnic, nawet w części dotyczącej faktografii, a szczególnie jeśli chodzi o interpretację wydarzeń. Robię to zastrzeżenie na samym wstępie mojego wystąpienia, jako że niuanse dotyczące wiedzy historycznej mogą mieć wpływ na kwalifikację lub ocenę prawną całego problemu.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#JanMorwiński">Ocena akcji „Wisła” dokonana może być na różnych płaszczyznach. W ujęciu wąskim problem ten zawęzić można jedynie do badania formalnych aspektów legalności decyzji o wprowadzeniu w życie akcji „Wisła”, czy legalności aktów prawnych towarzyszących całej akcji. Pełna ocena prawna wymaga uwzględnienia także aktów prawnych niezwiązanych bezpośrednio z wydarzeniami z 1947 r., ale mających niezwykle istotne znaczenie dla przesiedlonych ludzi. Chodzi mi w szczególności o dekrety przewidujące przejęcie mienia pozostałego po osobach przesiedlanych w 1947 i 1949 r.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#JanMorwiński">W pierwszej kolejności chcę odnieść problem oceny prawnej akcji „Wisła” do reguł prawa międzynarodowego, jako tego, które może mieć tu pewien wpływ.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#JanMorwiński">Powojenną sytuację na ziemiach południowo-wschodnich współczesna doktryna prawa międzynarodowego określiłaby mianem „niemiędzynarodowego konfliktu zbrojnego”. Takie pojęcie występuje w prawie międzynarodowym, choć nie jest zbyt szeroko unormowane. Regulacje prawnomiędzynarodowe na ten temat są dość szczupłe. Najważniejszym aktem prawnym, mającym pewne prawno-historyczne znaczenie dla oceny akcji „Wisła” jest protokół dodatkowy z 8 czerwca 1977 r. do Konwencji Genewskiej z dnia z 12 sierpnia 1949 r. dotyczącej ochrony ofiar wojny, a odnoszący się do ochrony ofiar niemiędzynarodowych konfliktów zbrojnych. Jest to Protokół II do Konwencji Genewskiej. Należy w tym miejscu zwrócić uwagę na istotną kwestię związaną z chronologią zdarzeń. Konwencja Genewska została podpisana w 1949 r., a Polska ratyfikowała ją 18 września 1954 r. Pierwotna konwencja odnosiła się do regulacji aspektów humanitarnego prowadzenia wojny rozumianej jako zbrojny konflikt przynajmniej dwóch państw, tzw. humanitarne prawo wojny. Natomiast protokół, czyli to co nas interesuje w odniesieniu do akcji „Wisła”, został ratyfikowany przez Polskę dopiero 19 września 1991 r. Ogólne zasady prawa traktatowego nie pozwalają nam opierać ocen prawnych zdarzeń na umowach, które zostały ratyfikowane po ich zaistnieniu. Pamiętać jednak należy, iż tzw. prawo wojny, w tym prawo humanitarne, w dużej mierze opiera się na prawie zwyczajowym. Innymi słowy to, co znalazło się w konwencjach i protokołach genewskich w dużej mierze odpowiada, zwyczajowo przyjętym przez społeczność międzynarodową regułom prowadzenia niemiędzynarodowych konfliktów zbrojnych. Tym samym, wzorce normatywne zawarte w konwencji i protokole wyznaczają pewien minimalny standard humanitarnego prowadzenia konfliktów zbrojnych akceptowany, przynajmniej w teorii, już przed podpisaniem stosownych konwencji przez społeczność międzynarodową.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#JanMorwiński">Zgodnie z art. 1 protokołu, niemiędzynarodowy konflikt zbrojny „toczy się na terytorium Wysokiej Umawiającej się Strony między jej siłami zbrojnymi a rozłamowymi siłami zbrojnymi lub innymi zorganizowanymi uzbrojonymi grupami, pozostającymi pod odpowiedzialnym dowództwem i sprawującymi taką kontrolę nad częścią jej terytorium, że mogą przeprowadzać ciągłe i spójne operacje wojskowe”.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#JanMorwiński">Wydaje mi się, że wśród historyków jest zgoda, co do zorganizowanego charakteru i sformalizowanej struktury Ukraińskiej Powstańczej Armii. Miała ona określony cel strategiczny, strukturę i była dowodzona. Tym samym uprawnione jest określenie walk, prowadzonych na terenach południowo-wschodniej Polski po zakończeniu drugiej wojny światowej, mianem niemiędzynarodowego konfliktu zbrojnego i odniesieniu się do pozostałych przepisów zawartych w protokole.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#JanMorwiński">Artykuł 3 ust. 1 protokołu zawiera wyraźne zastrzeżenie, iż żadne z jego postanowień nie może ograniczać suwerenności państwa lub odpowiedzialności rządu za utrzymanie integralności terytorialnej i przywrócenia, wszelkimi legalnymi środkami porządku publicznego w państwie. Protokół zawiera katalog bezwzględnie zakazanych działań, czyli takich, które w żadnym przypadku nie mogą być podejmowane zgodnie z prawem międzynarodowym, aby zagwarantować integralność państwa. Nie będę wymieniał całego katalogu, ale wśród działań bezwzględnie zakazanych znajdują się np. zamachy na życie i zdrowie osób, branie zakładników, niewolnictwo i handel niewolnikami we wszelkich postaciach, grabież, a także kary zbiorowe.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#JanMorwiński">Jeśli idzie o ludność cywilną przebywającą na terenach objętych działaniami zbrojnymi, to protokół stanowi, iż nie może być ona przedmiotem ataków. Zabronione są także akty lub groźby przemocy, których głównym celem jest zastraszenie ludności. Jednakże osoby cywilne, które biorą bezpośredni udział w działaniach zbrojnych, nie korzystają z ochrony nakazanej powyższą regulację przez czas takiego udziału. Kluczowy w kontekście tematu mojego wystąpienia jest art. 17 protokołu. Brzmi on następująco: „Przemieszczenie ludności cywilnej z powodów związanych z konfliktem nie może być nakazywane, chyba że wymagają tego bezpieczeństwo osób cywilnych lub stanowcze względy wojskowe. Jeżeli takie przemieszczenie ma być dokonane, należy przedsięwziąć wszelkie środki w celu zapewnienia ludności cywilnej zadowalających warunków zakwaterowania, higieny, zdrowotności, bezpieczeństwa i wyżywienia”.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#JanMorwiński">Norma zawarta w tym przepisie ustanawia zakaz przymusowych przesiedleń osób cywilnych nie mający charakteru bezwzględnego. Prawo genewskie dopuszcza tego rodzaju działania w dwóch przypadkach. Pierwszym jest konieczność zapewnienia bezpieczeństwa cywilom, a drugim „stanowcze względy wojskowe”. Odnosząc regulacje konwencyjne do wydarzeń z 1947 r., jednakże przy zastrzeżeniu, że analiza ma wymiar teoretyczno-prawny, a nie praktyczny ze względów praktycznych, o których wspomniałem wcześniej, wydaje się, iż koncepcja przymusowego przesiedlenia osób narodowości ukraińskiej i Łemków z założenia naruszałaby normy zwyczajowego prawa międzynarodowego. Z zachowanych dokumentów i opracowań historycznych, do których dotarłem wynika, że w żadnej mierze nie można uznać, że celem akcji „Wisła” było zapewnienie bezpieczeństwa przesiedlanej ludności.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#JanMorwiński">Co do drugiej okoliczności wyłączającej bezprawność przymusowych przesiedleń, czyli „stanowczych względów wojskowych”, to jest to już domena historyków, ale można bronić tezy, że takie względy istniały. Niewątpliwie dokumenty, które się zachowały, wskazują na cele militarne, które miała realizować akcja „Wisła”. Tym względom towarzyszyły z pewnością względy polityczne. Co do tego nie ma wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#JanMorwiński">Pozostaje kwestia, czy „stanowcze względy wojskowe”, o których mówi protokół, muszą mieć charakter obiektywny czy subiektywny, aby legalizować akcję przymusowego przesiedlania, tzn. czy względy wojskowe, to tylko przekonanie osób, które podejmowały decyzję, czy też okoliczności niezależne od oceny poszczególnych osób. Wydaje się, że nie ma to znaczenia. Wystarczy subiektywne przekonanie, że takie względy stały za podjęciem decyzji przesiedleńczej. Jak już wspomniałem, zarówno zarządzenie Ministra Bezpieczeństwa Publicznego i Ministra Obrony Narodowej z 17 kwietnia 1947 r., jak uchwała Prezydium Rady Ministrów w sprawie przeprowadzenia deportacji Ukraińców w ramach akcji „Wisła” z dnia 24 kwietnia 1947 r., podają także względy polityczne, które nijak nie mogą być zakwalifikowane jako „stanowcze względy wojskowe”.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#JanMorwiński">Odrębną kwestią jest ocena, czy podczas przeprowadzania akcji „Wisła” dochowano wszelkich środków w celu zapewnienia ludności cywilnej zadowalających warunków zakwaterowania, higieny, zdrowotności, bezpieczeństwa i wyżywienia. Już same dokumenty programujące przebieg operacji wskazują, iż ówczesne władze nie były zainteresowane zapewnieniem zminimalizowania dolegliwości związanych z przesiedleniami. Wydaje mi się nieuprawnioną teza, jakoby przy okazji akcji przesiedleńczej planowano ludobójstwo, bądź podobne zbrodnie przeciwko ludzkości, ale niewątpliwie sytuacja przesiedleńców na ziemiach odzyskanych była trudna. Dyskryminowano ich przy dyslokacji i rozmieszczaniu na ziemiach odzyskanych, jak i przy przydzielaniu majątku.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#JanMorwiński">Reasumując ten wątek, ocena legalności formułowana ex post w świetle postanowień protokołu dodatkowego do Konwencji Genewskiej wypada negatywnie. Chociaż operacja przesiedlenia nie należała do kategorii działań bezwzględnie zakazanych, to jednak sposób jej przeprowadzenia bez wątpienia nie spełniał wymogów przewidzianych w art. 17. Ponadto, trwały charakter przesiedleń połączony z zakazem powrotu na tereny południowo-wschodnie przemawia, według mnie, za poglądem, zgodnie z którym o przeprowadzeniu akcji „Wisła”, co najmniej w tej samej mierze, co czynniki natury wojskowej zadecydowały względy polityczne. Tak czy inaczej, ocena ma charakter tylko akademicki, jako że w 1947 r. ta regulacja nie obowiązywała na płaszczyźnie międzynarodowej.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#JanMorwiński">Dodać należy cały aspekt podstaw prawnych akcji przesiedleńczych po II wojnie światowej wynikających częściowo z ustaleń poczdamskich, a częściowo z samowolnej decyzji Związku Radzieckiego, ale to znajdą już państwo w materiałach pisemnych.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#JanMorwiński">Przenosząc się na grunt prawa krajowego poruszyć należy w pierwszej kolejności kwestię legalności decyzji stanowiących podstawę przeprowadzenia akcji „Wisła”. Brak jest aktu normatywnego podważającego legalność ustrojową powojennej Polski. Tym samym ewentualna nielegalność decyzji, instrukcji, rozkazów i uchwał, które stały bezpośrednio za przeprowadzeniem akcji „Wisła”, wynikać musiałaby z delegalizacji czy uznania za nielegalny całego ustroju, a przynajmniej części dotyczącej funkcjonowania władz powojennej Polski. Zasada ciągłości państwa i prawa nie pozwala w istocie na zanegowanie prawnych umocowań władz komunistycznej Polski. Odmiennie niż to miało miejsce w przypadku reformy rolnej, czy nacjonalizacji części przemysłu, akcja „Wisła” prowadzona była jako operacja wojskowa, której towarzyszyły działania o charakterze administracyjnym. Tym samym akcja „Wisła” opierała się na instrukcja, zarządzeniach i rozkazach, czy to operacyjnych, czy to szczegółowych. Z prawnego punktu widzenia brak jest konkretnego aktu prawnego, który można by skarżyć i ewentualnie uznać za nielegalny.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#JanMorwiński">Równie poważnym problemem jest możliwość prawnej kwalifikacji i ewentualnej delegalizacji aktów prawnych wydawanych kilka lat po przeprowadzeniu akcji „Wisła”, ale mających ogromne znaczenie dla sytuacji osób przesiedlonych. Chodzi o dekret z 5 września 1947 r. o przejęciu na własność państwa mienia pozostałego po osobach przesiedlonych do ZSRR, oraz dekret z 27 lipca 1949 r. o przejęciu na własność państwa, nie pozostających w faktycznym władaniu właścicieli, nieruchomości ziemskich położonych w niektórych powiatach województwa białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego. Oba dekrety wydane zostały na podstawie upoważnienia Rady Ministrów do wydawania dekretów z mocą ustawy zawartego w art. 4 ustawy konstytucyjnej z 19 lutego 1947 r. o ustroju i zakresie działania najwyższych organów Rzeczypospolitej. Nie znalazłem podstaw uzasadniających zakwestionowanie formalno-prawnej prawidłowości procedury wydawania przywołanych wyżej aktów prawnych. Podstawą stwierdzenia nielegalności tych dekretów może być tylko ich materialna zawartość.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#JanMorwiński">O ile dekret z 1947 r. tylko w niewielkiej części stanowił podstawę wywłaszczenia osób przesiedlonych w ramach akcji „Wisła”, o tyle dekret z dnia 27 lipca 1949 r. o przejęciu na własność państwa, nie pozostających w faktycznym władaniu właścicieli, nieruchomości ziemskich położonych w niektórych powiatach województwa białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego, stosowany był o wiele częściej. W mojej ocenie, w chwili obecnej jedyne możliwości restytucji utraconego prawa własności przez osoby przesiedlone w ramach akcji „Wisła” wynikają z nagminnego łamania obowiązującego w tych latach dekretu. Nie można wydać decyzji o nielegalności dekretu, mimo wysoce niepoprawnej, nielegalnej, niedemokratycznej, niepraworządnej praktyki stosowania prawa w latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#JanMorwiński">Art. 1 ust. 1 tego dekretu przewidywał, iż pewne nieruchomości ziemskie mogły być przejęte na własność państwa, jeżeli w dacie wydania decyzji o przejęciu nie pozostawały one w faktycznym władaniu właścicieli. Do wydania prawidłowej decyzji, mającej charakter konstytutywny oraz uznaniowy, konieczne było ustalenie dwóch przesłanek, a mianowicie, że dana nieruchomość posiadała charakter ziemski oraz nie pozostawała w faktycznym władaniu właściciela w chwili wydawania decyzji o przejęciu. Przepisy dekretu nie uzależniały przejęcia nieruchomości ziemskiej od tego, z jakiego powodu była opuszczona, a zatem okoliczności dotyczące samego powodu opuszczenia nie miały prawnego znaczenia. Ustawodawca założył, że przy przejmowaniu nieruchomości na własność państwa mogą ujawnić się trudności w określeniu jej granic, jak i przypisania jej własności określonemu podmiotowi. Z tego względu, na podstawie przepisów wykonawczych do dekretu, granice nieruchomości, które zostały zatarte, mogły być określane w sposób mniej precyzyjny. Nie chcę mówić o zbytnich szczegółach, więc powiem jedynie, że przepisy wykonawcze przewidywały, iż w razie zatarcia granic przejmowanej nieruchomości w orzeczeniu określa się ją przez opis granic składających się na nią zespołów gruntów lub poprzez wymienienie nieruchomości o ustalonych granicach, które bezpośrednio otaczają ten zespół gruntów. § 1 cytowanego rozporządzenia wskazywał, iż musi nastąpić określenie przejmowanych gruntów w sposób w pewnej mierze precyzyjny. Niemożliwe było przejmowanie globalne gruntów położonych, np. na terenie określonej wsi, czy wskazanych w inny, bardzo ogólny sposób. Zgodnie z art. 3 dekretu, to właścicielom nieruchomości przejętych na własność państwa przysługiwała możliwość nabycia gruntów rolnych, a na poczet ceny nabycia zaliczana była wartość przejętej nieruchomości.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#JanMorwiński">Najczęściej spotykane wady decyzji, które były wydawane na podstawie tego dekretu, to niezidentyfikowanie w sposób odpowiedni przejmowanej nieruchomości, bądź też niezidentyfikowanie w sposób prawidłowy strony postępowania administracyjnego. Często wadliwość decyzji prowadziła w praktyce do niemożności uzyskania przez osobę, której odjęto tytuł własności, możliwości uzyskania ekwiwalentu w postaci wspomnianego wcześniej zarachowania wartości przejętych gruntów na poczet ceny nabycia innych gruntów rolnych. W przypadku decyzji wydawanych na mocy wymienionego dekretu, decyzja spełniająca wymagania cytowanego przepisu winna określać nieruchomość ziemską, do której tytuł prawny miał dany podmiot, który nie sprawował nad nią władztwa – wskazywać dane tej nieruchomości obejmujące: obszar i granice położenia, jeżeli granice te były zatarte, oraz numery ewidencyjne działek. Nagminne niedookreślenie przedmiotu decyzji prowadziło de iure do jej niewykonalności i nie mogło stać się tytułem wykonawczym nakierowanym na odebranie nieruchomości. Jeśli zatem ostatecznie wykonywano takie decyzje, to działo się tak wyłącznie dlatego, iż wykonywały je organy państwa, które nie respektowało nawet własnych, stanowionych przez siebie przepisów i które było zaprzeczeniem praworządności, określanej obecnie jako państwo prawa.</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#JanMorwiński">W związku z powyższym, w ciągu ostatnich kilkunastu lat zapadło wiele orzeczeń sądowo-administracyjnych odnoszących się do decyzji nacjonalizacyjnych, korzystnych dla samych zainteresowanych. Analiza wydanych orzeczeń prowadzi do wniosku, iż na podstawie dotychczasowego stanu prawnego możliwe jest, w indywidualnych przypadkach, orzeczenie nieważności decyzji nacjonalizacyjnych lub wznowienie postępowań w takich sprawach.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#JanMorwiński">Podstawą orzeczenia nieważności może być omówione wyżej, rażące naruszenie prawa materialnego, w tym przypadku dekretu z 27 lipca 1949 r., w postaci nieokreślenia przedmiotu przejęcia.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#JanMorwiński">Wznowienie postępowania nastąpić może w razie wykazania błędów wcześniejszego postępowania np. naruszenia praw byłego właściciela nieruchomości w czynnym uczestniczeniu w postępowaniu, niedoręczenia mu decyzji o przejęciu mienia lub nieogłoszenia tej decyzji w dzienniku urzędowym. W wersji pisemnej znajdzie się również stosowne omówienie wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego.</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#JanMorwiński">Wspomnieć należy, że niepowodzeniem kończą się wszelkie próby odzyskania własności w oparcia o inne podstawy prawne, np. art. 136 w związku z art. 216 ustawy o gospodarce nieruchomościami. Jest to specyficzny tryb, który powala na zwrot części znacjonalizowanych nieruchomości. Decyzja ustawodawcy, podjęta przy okazji uchwalania ustawy o gospodarce nieruchomościami, o niewłączaniu do katalogu aktów prawnych stanowiących podstawę oceny, wspomnianych wcześniej dekretów z 1947 i 1949 r., uniemożliwiają skorzystanie z tej drogi.</u>
          <u xml:id="u-7.26" who="#JanMorwiński">Można oczywiście wykorzystać drogę cywilno-prawną. Jest to możliwość, która wiąże się z koniecznością prowadzenia dosyć długiego postępowania. Niekoniecznie rokuje ona wielkie szanse powodzenia. Należy pamiętać, że w orzecznictwie Sądu Najwyższego utrwalił się pogląd, co do możliwości orzekania przez sądy cywilne w niektórych sprawach dotyczących kwestii nacjonalizacyjnych. Zacytuję krótki fragment orzeczenia Sądu Najwyższego: „Stabilność stosunków prawnych i społecznych ukształtowanych w wyniku przeprowadzenia reformy rolnej jest wartością wymagającą ochrony i jeśli usprawiedliwia nawet odmowę dokonania kontroli abstrakcyjnej i generalnej ówczesnych aktów normatywnych, których skutki trwają nadal, pod kątem zgodności ze współczesnymi wzorcami Konstytucji w zakresie poszanowania własności i zasad państwa prawnego, to nie dopuszcza uchylania się sądów od wymiaru sprawiedliwości w sporach indywidualnych. Odebranie władztwa poprzednim właścicielom w trybie wykonywania przepisów dekretu o reformie rolnej nie wyklucza zatem, w wyjątkowych wypadkach, udzielenia im lub ich następcom ochrony w procesie windykacyjnym”.</u>
          <u xml:id="u-7.27" who="#JanMorwiński">Podsumowując tę część rozważań, wobec braku ustawy generalnie normującej kwestie reprywatyzacji, podstawę prawną dla zgłaszania roszczeń przez osoby zainteresowane stanowią jedynie przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego i ewentualnie Kodeksu cywilnego.</u>
          <u xml:id="u-7.28" who="#JanMorwiński">Jest jeszcze jedna istotna sprawa, ostatnia którą zdążę poruszyć podczas mojego wystąpienia, czyli kwestia ewentualnego stwierdzenia niekonstytucyjności dekretów z 1947 i 1949 r. W obecnym stanie prawnym wysoce wątpliwa jest możliwość stwierdzenia niekonstytucyjności przywołanych wyżej aktów prawnych w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym. Zgodnie z art. 188 Konstytucji RP Trybunał Konstytucyjny orzeka między innymi w sprawach zgodności ustaw i umów międzynarodowych z konstytucją. Powojenne dekrety wydawane były jako tzw. dekrety z mocą ustawy i według dotychczasowego orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego znajdują się w kognicji tego sądu z racji, że miały moc ustawy. Kluczowe dla omawianego dziś zagadnienia jest postanowienie Trybunału Konstytucyjnego z 28 listopada 2001 r. w sprawie skargi konstytucyjnej o sygnaturze S 5/01. Skarżący kwestionował w swej skardze legalność dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej. Trybunał wydał postanowienie, w którym odmówił rozstrzygnięcia merytorycznego, co do konstytucyjności lub jej braku, tegoż dekretu. Rozstrzygnięcie trybunału jest o tyle istotne, że dekrety odnoszące się do mienia osób przesiedlanych w ramach akcji „Wisła” należą do powojennego ustawodawstwa nacjonalizacyjnego, a mechanizm ich funkcjonowania i status prawny jest zbliżony do dekretu o reformie rolnej. W swym postanowieniu trybunał stwierdził m.in., że zarzut braku konstytucyjnej legitymacji PKWN do wydawania dekretów z mocą ustawy należy do sfery ocen historycznych i politycznych. Oceny te nie mogą być przenoszone bezpośrednio na sferę ukształtowanych wówczas stosunków prawnych. Brak konstytucyjnoprawnej legitymacji takich organów jak PKWN, KRN, Rząd Tymczasowy, a także wątpliwa legitymacja później istniejących organów, nie może nieść konsekwencji w postaci ignorowania faktu, że efektywnie wykonywały one władzę państwową. Akty normatywne tych organów były podstawą rozstrzygnięć indywidualnych, które m.in. ukształtowały strukturę własnościową w obszarze własności rolnej, a także stosunki prawne w innych dziedzinach życia społecznego. Upływ czasu, który z punktu widzenia prawa nie jest zjawiskiem obojętnym, nadał tym stosunkom trwałość i dziś są one podstawą ekonomicznej i społecznej egzystencji znacznej części społeczeństwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-7.29" who="#JanMorwiński">Sprawa jest skomplikowana, ponieważ, o ile dekret o reformie rolnej nie został formalnie uchylony, to dwa interesujące nas dekrety z 1947 i 1949 r. zostały formalnie usunięte z obrotu prawnego w 1971 r. Co prawda, Trybunał Konstytucyjny ma możliwość wyrokowania w sprawie konstytucyjności aktu normatywnego, który utracił moc obowiązującą przed wydaniem orzeczenia, jeśli jest to konieczne dla ochrony konstytucyjnych wolności i praw, zgodnie z art. 39 ust. 3 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Odwołując się do orzeczenia, o którym powiedziałem wcześniej, Trybunał Konstytucyjny odmówił orzekania o dekrecie w sprawie reformy rolnej. Argumentację odmowę opierał na tym, że zawartość normatywna tego aktu została już wykonana, reforma rolna została dokonana, a więc nie ma już przedmiotu oceny.</u>
          <u xml:id="u-7.30" who="#JanMorwiński">Podobnie, jak sądzę, Trybunał orzekłby w przypadku skargi lub wniosku dotyczącego dekretów, jako że te dekrety zostały w całości wykonane, co nie znaczy, że skutki tych dekretów nie trwają cały czas.</u>
          <u xml:id="u-7.31" who="#JanMorwiński">Jako że ramy czasowe nie pozwalają mi na rozszerzenie wystąpienia wspomnę na zakończenie w kilku zdaniach, że istotną kwestią jest również ocena skutków akcji „Wisła” oraz legalności ustawodawstwa dotyczącego mienia osób przesiedlonych poprzez pryzmat międzynarodowego standardu praw człowieka, szczególnie zawartych w Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Uważam, że jest to ocena na potrzeby akademickie czy teoretyczne, ponieważ ramy czasowe, które objęte są kognicją Trybunału Praw Człowieka nie dopuszczają do orzekania o sprawach, do których doszło przed ratyfikacją konwencji, a to jak wiemy nastąpiło dopiero po 1989 r.</u>
          <u xml:id="u-7.32" who="#JanMorwiński">Reasumując, ocena skutków akcji „Wisła” jest oczywiście negatywna, zarówno z punktu widzenia praw człowieka, jak wartości konstytucyjnych i praworządności, nawet ówcześnie rozumianych. Ocena ta ma, moim zdaniem, charakter jedynie naukowy czy teoretyczny, ponieważ nie ma obecnie mechanizmów, które pozwoliłyby na przeniesienie tej negatywnej oceny na konkretne wyroki sądowe, czy innego rodzaju rozstrzygnięcia.</u>
          <u xml:id="u-7.33" who="#JanMorwiński">Dziękuję za wysłuchanie mojego referatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję. Przedstawione przez pana Jana Morwińskiego informacje były bardzo ciekawe. Przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce oraz inne osoby zainteresowane prawną sytuacją i możliwością naprawiania krzywd na gruncie prawa znajdują się na sali.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#EugeniuszCzykwin">Proszę pana prokuratora Antoniego Kurę o przedstawienie tematu „Konflikt polsko-ukraiński po II wojnie światowej – zakończone i prowadzone przez IPN śledztwa”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#AntoniKura">Mam mówić o śledztwach dotyczących konfliktu polsko-ukraińskiego po II wojnie światowej, których dotychczasowy bieg bądź rezultaty, jak się wydaje, wpływają na ocenę współczesnych relacji polsko-ukraińskich.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#AntoniKura">W sierpniu 2000 r. po powołaniu Instytutu Pamięci Narodowej uruchomiono pion śledczy, podjęto także tkwiące w zawieszeniu śledztwa prowadzone od początku lat dziewięćdziesiątych, a dotyczące zbrodni popełnionych przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach polskich. Tych spraw pozostaje w tej chwili w obiegu 60. Państwo być może zauważyli w mojej informacji, że rozproszone są one po różnych komisjach, ale jest to rezultatem faktu, iż mówimy o zdarzeniach, które miały miejsce w granicach sprzed 17 września 1939 r. W związku z tym było oczywiste, tak uczynił ówczesny dyrektor komisji prof. Witold Kulesza, że te śledztwa należało przyporządkować strukturom obecnych komisji oddziałowych. Myślę, że wystarczy, jeżeli w odniesieniu się do tych kategorii postępowań powiem tylko, że muszą, tak jak każde śledztwo, które dotyczy zbrodni popełnionej na osobach określonej narodowości, wypełniać pełne standardy prawne. Do nich odnosi się sama ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej, która stanowi, że celem każdego śledztwa jest, nie tylko ustalenie osoby sprawcy czy sprawców czynów popełnionych zbrodni, ale też wszechstronne wyjaśnienie okoliczności każdej ze spraw, a w szczególności ustalenie osób pokrzywdzonych, czyli ofiar i ich sukcesorów prawnych. Zaznaczyć więc trzeba, że w śledztwie dotyczących, np. zamordowania kilkudziesięciu tysięcy mężczyzn i kobiet na Wołyniu przesłuchano w charakterze świadków ponad tysiąc osób, którym nadano status pokrzywdzonych, a więc uczestników prowadzonego postępowania. Chcę tylko powiedzieć, że w żadnej z tych spraw inicjatywa dowodowa nie została jeszcze wyczerpana, ale też w żadnej z nich nie przedstawiono nikomu zarzutu popełnienia przestępstwa. Mówimy o sprawach obejmujących wiele osób i czynności prawnych, np. w śledztwie prowadzonym przez oddziałową komisję we Wrocławiu, a dotyczącym zbrodni popełnionych na obywatelach polskiej narodowości w dawnych województwach tarnopolskim, stanisławowskim i lwowskim, przesłuchanych zostało już ponad 4,5 tys. osób.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#AntoniKura">Sądzę, że w odniesieniu do tej kategorii przestępstw i śledztw moja uwaga jest pewnym wprowadzeniem do ewentualnej dyskusji, w związku z tym zaniecham dalszy informacji w tej kwestii.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#AntoniKura">W Instytucie Pamięci Narodowej toczą się także śledztwa obejmując swoim przedmiotem przestępstwa, a więc czyny popełnione na szkodę osób narodowości ukraińskiej. Chodzi o śledztwa, które zostały wszczęte po 2004 r., a więc po uruchomieniu pionu śledczego IPN. W pewnej chwili tych śledztw toczyło się łącznie 25. Większa część została już zakończona, ponieważ nie dopatrzono się znamion zbrodni ludobójstwa, o czym powiem za chwilę. W obiegu pozostaje 9 postępowań. Wydaje mi się, że ta niewielka liczba wymaga, aby o każdej ze spraw powiedzieć nieco więcej.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#AntoniKura">Do najpoważniejszych z obecnie prowadzonych śledztw, dotyczących zbrodni popełnionych na obywatelach polskich narodowości ukraińskiej, zaliczyć należy śledztwo Oddziałowej Komisji w Rzeszowie o sygnaturze S 3/03 wszczęte 10 kwietnia 2003 r. w sprawie zabójstwa 82 obywatelski polskich narodowości ukraińskiej, mieszkańców miejscowości Stary i Nowy Lubliniec w powiecie lubaczowskim, dokonanego w dniach 20–25 marca 1945 r. przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego. Najprawdopodobniej grupę operacyjną sformowaną z żołnierzy II Samodzielnego Batalionu Operacyjnego Wojsk Wewnętrznych z Lubaczowa i funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#AntoniKura">W tejże komisji toczy się także, wszczęte w dniu 16 lutego 2004 r., śledztwo w sprawie zabójstw 9 obywateli polskich narodowości ukraińskiej dokonanych przez nieustalonych dotychczas żołnierzy Wojska Polskiego w dniu 9 marca 1946 r. w Brzozowcu.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#AntoniKura">Również w Rzeszowie toczy się, wszczęte w dniu 7 stycznia 2003 r., śledztwo w sprawie zabójstw obywateli polskich narodowości ukraińskiej dokonanych z użyciem broni palnej przez żołnierzy Wojska Polskiego, najprawdopodobniej 26 Pułku Piechoty IX Drezdeńskiej Dywizji Piechoty w lecie 1946 r. w miejscowości Ryszkowa Wola i Chodanie, obecnie województwo podkarpackie.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#AntoniKura">W Oddziałowej Komisji w Lublinie toczy się także śledztwo, wszczęte w dniu 12 lipca 2006 r., w sprawie bezprawnego pozbawienia wolności w czerwcu i lipcu 1947 r. Tadeusza Guza, Stefana Tyro i innych osób narodowości ukraińskiej i osadzenia ich w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie oraz stosowania wobec nich niedozwolonych metod śledczych przez funkcjonariuszy byłego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Tomaszowie Lubelskim.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#AntoniKura">W Rzeszowie toczy się śledztwo, wszczęte w dniu 18 lutego 2004 r., w sprawie zabójstwa nieustalonej liczby, ponad 100 osób, obywateli polskich narodowości ukraińskiej, mieszkańców wsi Gorajec powiat lubaczowski, w okresie od marca 1945 do kwietnia 1946 przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, prawdopodobnie żołnierzy 2 Samodzielnego Batalionu Operacyjnego Wojsk Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#AntoniKura">Także w Rzeszowie toczy się śledztwo, wszczęte w dniu 3 listopada 2006 r., w sprawie zabójstw bliżej nieustalonej liczby obywateli polskich narodowości ukraińskiej dokonanych wiosną 1945 r. w Piskorowicach, powiat leżajski.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#AntoniKura">W Szczecinie toczy się śledztwo, podjęte z zawieszenia w dniu 9 listopada 2000 r., w sprawie akcji przeprowadzonej w dniach 9 i 10 marca 1944 r. w Sahryniu, Szychowicach i innych miejscowościach przez oddziały Armii Krajowej pod dowództwem Zenona Jachymka i Stefana Kwaśniewskiego oraz Oddział Batalionów Chłopskich, w następstwie której zginęła bliżej nieustalona liczba ludności cywilnej, w tym ukraińskiej, około 1,5 tys. osób.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#AntoniKura">W Szczecinie toczy się także śledztwo, wszczęte 16 listopada 2000 r., w sprawie zabójstw dokonanych na ludności cywilnej, w tym obywatelach polskich narodowości ukraińskiej, w dniu 4 czerwca 1945 r. w Wierzchowinach, powiat chełmski, gdzie ginęło ponad 200 osób, głównie kobiet i dzieci. Zabójstwo to najprawdopodobniej zostało dokonane przez nieustalone dziś grupy partyzanckie.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#AntoniKura">W Rzeszowie toczy się najgłośniejsze śledztwo w sprawie wydarzeń w Pawłokomie, w następstwie których, jak ustalono dotychczas, zginęło 368 obywateli polskich narodowości ukraińskiej, z tej liczby zidentyfikowano 65 osób.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#AntoniKura">Pozwoliłem sobie wyjść poza moją informację i poszerzyć ją o śledztwa, ponieważ, jak sądzę, oczekujecie państwo, aby je chociaż w największym skrócie zaprezentować.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#AntoniKura">Myślę, że szczególnie w tym miejscu, czyli w Sejmie, istnieje potrzeba skomentowania i podzielenia się z państwem refleksją na temat ram ustawowych działania Instytutu Pamięci Narodowej. Mówię to dlatego, że prokuratorzy prowadząc śledztwa, także te, które dotyczą zbrodni popełnionych na osobach narodowości ukraińskiej, podejmowali prawno-karną ocenę także w aspekcie, czy nie doszło do wyczerpania znamion zbrodni ludobójstwa. Przyjmowano w rezultacie kryminalną kwalifikację tych przestępstw, a więc jako zwykłych zabójstw, które, co oczywiste, uległy już przedawnieniu, więc śledztwa były umarzane. Ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej zakreśla nie tylko ramy czasowe, ale i przestrzenne. Nakazuje m.in. wyjaśnienie zbrodni popełnionych na narodzie polskim w okresie od 1 września 1939 r. do 31 lipca 1990 r. oraz wyjaśnianie tych tragicznych zdarzeń w ramach terytorium państwa sprzed 17 września 1939 r. Formą wyjaśniania tych wszystkich zdarzeń są skatalogowane w ustawie postaci zbrodni, a wiec zbrodnie nazistowskie, komunistyczne i zbrodnie ludobójstwa, w tym zbrodnie przeciwko ludzkości. Myślę, że ostatnia kategoria najbardziej nas w tym monecie interesuje, dlatego poszerzę swoją wypowiedź w tej kwestii. Być może będzie ona wskazówką lub punktem odniesienia do dalszych dyskusji oraz formułowania zarzutów. Mam świadomość, że prokuratorzy z IPN – pada tu zarzut oportunizmu – nie wyjaśniają kwestii zbrodni popełnionych na obywatelach polskich narodowości ukraińskiej według wymagań prawa. Wszystko o czym stanowi ustawa o IPN, a więc także o zbrodniach ludobójstwa, odnosi do swojej preambuły, a więc nakłada obowiązek ścigania zbrodni przeciwko pokojowi, ludzkości i zbrodni wojennych, ale wpisuje to w zachowanie pamięci o ogromie ofiar i w patriotyczne tradycje zmagań narodu polskiego z okupantami: nazizmem i komunizmem. Musimy mieć tego świadomość poruszając dziś temat akcji „Wisła”. Okowy ustawy o IPN pozostawiają czasem poza samą ustawą niektóre katalogi przestępstw i zbrodni, które nie wypełniają desygnatów ustawowych. Odnoszę to nie tylko do przestępstw, których ofiarami stali się obywatele polscy narodowości ukraińskiej, ale także do szeregu innych przestępstw, które dotyczą np. okresu okupacji. Dlatego sądzę, że muszę przypomnieć to, co jest związane z samą definicją zbrodni ludobójstwa. Jest ona określona w art. 2 Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, przyjętej dnia 9 grudnia 1948 r. Termin „ludobójstwo” po raz pierwszy został użyty w 1943 lub 1944 r. Przez profesora Uniwersytetu Lwowskiego Rafała Łemkina. Być może będzie niedługo sposobność, aby ten temat bliżej, także w publikacjach IPN i prokuratorów, zaprezentować.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#AntoniKura">W istocie, na podstawie całego szeregu konwencji dotyczących tej problematyki, a więc konwencji z 26 listopada 1968 r. o niestosowaniu przedawnienia w przypadku zbrodni wojennych i zbrodni ludobójstwa, o rozstrzygnięciach dotyczących zbrodni wojennych określonych w statucie Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze z dania 8 sierpnia 1945 r., potwierdzonych przez rezolucję Zgromadzenia Ogólnego i Organizację Narodów Zjednoczonych z 13 lutego 1946 r., a także o pewne desygnaty zbrodni ludobójstwa zawarte w Rzymskim Statucie Międzynarodowego Trybunału Karnego, na którego ratyfikację Sejm polski wyraził zgodę w ustawie z dnia 5 lipca 2001 r., stwierdza się, że zbrodnia przeciwko ludzkości lub zbrodnia ludobójstwa oznacza jeden z następujących czynów popełnionych w ramach masowego, systematycznego i świadomego aktu zbiorowego przeciwko ludności cywilnej, czynów mających postać: zabójstwa, eksterminacji, niewolnictwa, deportacji lub przymusowych przemieszczeń ludności, uwięzienia lub innego dotkliwego pozbawienia wolności fizycznej z naruszeniem podstawowych reguł prawa międzynarodowego, tortur, zgwałcenia, niewolnictwa seksualnego, przymusowej prostytucji, prześladowań jakiejkolwiek możliwej do zidentyfikowania grupy lub zbiorowości z powodów politycznych, rasowych, etnicznych, kulturowych, religijnych itd., wymuszenia zaginięcia osób, zbrodni apartheidu, inne nieludzkie czyny o podobnym charakterze celowo powodujące ogromne cierpienie lub poważne uszkodzenie ciała albo zdrowia psychicznego lub fizycznego.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#AntoniKura">Ocena każdego faktu i zdarzenia, którym zajmuje się prokurator Instytutu Pamięci Narodowej, musi obracać się w ramach tych punktów odniesienia, które wynikają po prostu z obowiązującego prawa. Być może trzeba poddać krytycznej refleksji kwestię innego zdefiniowania tej kwestii, ale nie pojęcia zbrodni ludobójstwa, bo ta, jak państwo wiecie, już jest przyjęta w dokumentach prawa międzynarodowego. Mój przedmówca z Biura Analiz Sejmowych z całą pewnością zwróciłby nam uwagę, gdybyśmy próbowali inaczej snuć refleksje. Być może dojdzie do potrzeby przyjrzenia się ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej, ponieważ prokuratorzy po kilku latach funkcjonowania pionu śledczego, mają świadomość, iż nie obejmuje ona swoim zasięgiem tych wszystkich dramatycznych zdarzeń, do których doszło w historii.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#AntoniKura">Kwestia związana z tematem naszego spotkania dotyczy fotografii pojawiającej się w książce dr Aleksandra Kormana. Pismo w tej sprawie zostało skierowane do pana prezesa Piotra Tymy. Oczekiwania w stosunku do Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej były takie, aby w ramach śledztwa wyjaśnić autentyczność tej fotografii i okoliczności zbrodni, której ona dotyczy. Śledztwo, którego celem miałoby być tylko i wyłącznie określanie autentyczności dokumentu nie leży w gestii prokurator IPN, taka jest rzeczywistość, w której wszyscy musimy funkcjonować.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#AntoniKura">Do IPN skierowano postulat w sprawie odniesienia się do akcji „Wisła”, do jej legalności i sposobu jej przeprowadzenia. Pogląd IPN w tej sprawie jest taki, że ta instytucja nie ma uprawnień do dokonywania ocen związanych z systemem prawnym obowiązującym w 1947 r. Była o tym już dziś mowa i nie ma powodów, aby coś dodawać w tej sprawie. Obowiązkiem prokuratorów IPN – jest on realizowany – jest wyjaśnianie w toku śledztw wszystkich zdarzeń, które możemy w jakikolwiek sposób wiązać z akcją „Wisła”, a które mają charakter przestępstw, które możemy definiować jako zbrodnie komunistyczne dokonane przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego. Myślę, że nie ma wielu wątpliwości interpretacyjnych. Do tej pory w IPN toczyło się kilka takich postępowań. Przedstawiłem je w czasie wystąpienia. W jednym z nich, które przeszło także przez merytoryczną kontrolę sądową, ponieważ wniesione zostało zażalenie, skarżący podjął także polemikę w tym kierunku, ażeby wreszcie jakiś organ prawa w ówczesnej Rzeczypospolitej próbował odnieść się do legalności akcji „Wisła”. Ani sąd rozpoznający to zażalenie, ani wcześniejsza korespondencja w tej sprawie między IPN a Związkiem Ukraińców w Polsce do tej kwestii się nie odnosiła, ponieważ po prostu odnieść się nie może.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#AntoniKura">Kilka wypowiedzianych przeze mnie refleksji stanowi przyczynek do dalszej dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#AntoniKura">Chcę raz jeszcze państwa przeprosić, że wykroczyłem nieco poza informację złożoną na piśmie, ale jestem przekonany, że wysnucie tych tez w tym miejscu i czasie było właściwe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję za przekazanie informacji na piśmie oraz wystąpienie. Jako Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych spotykamy się często z tymi problemami i środowiskami. Pan prof. Roman Drozd mówił o poczuciu krzywdy, nie tylko wśród Ukraińców i Łemków. Jest to często bardzo ważny aspekt. Niedawno Komisja zajmowała się prośbą mniejszości słowackiej, która poruszyły wystąpienia niektórych przedstawicieli państwa polskiego podczas odsłonięcia pomnika Józefa Kurasia pseudonim „Ogień”, który, w ich ocenie, dokonywał aktów zbrodniczych wobec mniejszości słowackiej. Wcześniej często była poruszana przez mniejszość białoruską kwestia działalności oddziału polskiego podziemia na białostocczyźnie. Śledztwo prowadzone przez oddział IPN w Białymstoku w sprawie działalności oddziału Romualda Rajsa „Burego”, który dokonał pacyfikacji kilku wsi białoruskich zakończono stwierdzeniem, że zbrodnie te nosiły znamiona ludobójstwa, co wystawia bardzo pozytywne świadectwo tej instytucji.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#EugeniuszCzykwin">Państwo polskie realizując tę ustawę skutecznie broni się przed pojawiającymi się opiniami o możliwą stronniczość i brak obiektywizmu. Mamy nadzieję, że w śledztwach, o których pan prokurator Antoni Kura wspomniał, dotyczących ludności ukraińskiej i łemkowskiej, okoliczności, na ile to oczywiście możliwe, zostaną przedstawione w sposób wiarygodny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#AntoniKura">Chcę się odnieść do, dobrze mi znanej, sprawy Romualda Rajsa „Burego”. W 2003 r. rozpoznawałem zażalenie na umorzenie postępowania, które w tamtym czasie opierało się na zupełnie innej konstrukcji prawnej, na zupełnie innym sposobie myślenia. Wówczas uważałem za potrzebne, aby to tragiczne wydarzenie wyjaśnić, bo przecież nie chodziło o wykrycie nieżyjących już sprawców, ale prawno-karną ocenę tych wydarzeń. Ku satysfakcji wielu osób zostało przyjęte, że była to zbrodnia ludobójstwa. Szczerze mówiąc, chodzi właśnie o to, aby IPN dawał wyraz swoich powinności wobec obywateli polskich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#EugeniuszCzykwin">Ogłaszam 15 minut przerwy. Po jej zakończeniu wysłuchamy kolejnych wystąpień, a następnie odbędziemy dyskusję.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#komentarz">(Po przerwie)</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#EugeniuszCzykwin">Wznawiam posiedzenie Komisji po przerwie.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#EugeniuszCzykwin">Wysłuchamy jeszcze pięciu wystąpień.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#EugeniuszCzykwin">Akcja „Wisła” dotknęła wszystkich aspektów życia społeczności ukraińskiej i łemkowskiej, więc bardzo proszę pana dr Igora Hałagidę o przedstawienie tematu „Kościół Greckokatolicki Obrządku Bizantyjskiego wobec akcji „Wisła””.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#IgorHałagida">Przesiedlenie ludności ukraińskiej w 1947 r. doprowadziło do całkowitego zniszczenia struktury parafialnej Kościoła Greckokatolicki Obrządku Bizantyjskiego w pozostałej w granicach Polski części diecezji przemyskiej i Apostolskiej Administracji Łemkowszczyzny. Akcja „Wisła”, jeśli chodzi o Kościół greckokatolicki była końcowym wydarzeniem całego procesu, który zaczął się w 1945–1946 r. Te kwestie należy rozpatrywać nie tylko poprzez pryzmat miejscowych uwarunkowań, ale też poprzez pryzmat polityki wyznaniowej realizowanej w Związku Sowieckim oraz przez, wspomnianą już dziś, politykę narodowościową i wyznaniową prowadzoną przez komunistyczne władze w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#IgorHałagida">Jeżeli chodzi o pierwszy aspekt, to trzeba pamiętać, że w marcu 1946 r. we Lwowie odbył się synod – jak w tej chwili twierdzą historycy prawa kościelnego, niezgodny zarówno z prawem kanonicznym Kościoła katolickiego, jak i kościoła Prawosławnego – na mocy którego, pod auspicjami władz sowieckich, ogłoszono „dobrowolne” przyłączenie kościoła, wiernych i duchowieństwa Kościoła greckokatolickiego do rosyjskiego Kościoła prawosławnego. Synod zapoczątkował falę represji wobec duchownych i wiernych greckokatolickich, którzy z jego uchwałami nie chcieli się zgodzić. Doprowadził do tego, że w Związku Sowieckim Kościół greckokatolicki zszedł do podziemia. Jednocześnie synod był czytelnym sygnałem dla pozostałych krajów tzw. demokracji ludowej. Podobne synody przeprowadzono w Czechosłowacji i Rumunii.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#IgorHałagida">W Polsce kwestia likwidacji kościoła greckokatolickiego była związana z zagadnieniami narodowościowymi. Usłyszeliśmy odrębny referat na ten temat. Mówiliśmy o przesiedleniach ludności ukraińskiej do Związku Sowieckiego. Losy wysiedlanej ludności ukraińskiej dzielili też duszpasterze, w tym kapłani greckokatoliccy.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#IgorHałagida">Jeśli chodzi o falę ówczesnych represji wobec duchowieństwa greckokatolickiego, to ta kwestia czeka wciąż na historyka, który się nią zajmie. W tej chwili wiadomo jedynie, że w latach 1944–1946 z rąk żołnierzy Wojska Polskiego, partyzantów polskiego podziemia antykomunistycznego czy pospolitych band rabunkowych zginęło ponad 20 duchownych greckokatolickich. Kilkunastu z nich zostało aresztowanych przez organa bezpieczeństwa. Niektórzy kapłani, aby uchronić się przed tym losem próbowali nielegalnie przedostać się na Zachód.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#IgorHałagida">Większość księży wyjechała razem z repatriowaną czy deportowana ludnością do Związku Sowieckiego. W Polsce pozostało około 130 duchownych. Deportacji nie uniknęli też hierarchowie greckokatoliccy pozostający w Polsce, a wiec biskup przemyski Jozafat Kocyłowski i jego sufragan bp. Grzegorz Łakota. Biskup Jozafat Kocyłowski od jakiegoś czasu był nakłaniany przez miejscowe władze do wydania listu pasterskiego, czy też poparcia przesiedleń w jakiejś innej formie. Gdy namowy nie odniosły skutków został aresztowany razem z kanonikiem Wasalem Hrynykiem i uwięziony na zamku w Rzeszowie, gdzie obwiniano ich o współpracę z podziemiem ukraińskim, kolaborację z Niemcami, a także namawiano do poparcia przesiedleń.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#IgorHałagida">Na początku stycznia 1946 r. obydwaj duchowni zostali przekazani stronie sowieckiej, choć jak się obecnie przypuszcza, nie było to uzgodnione do końca z władzami ZSRR. Być może z powodu protestów episkopatu polskiego, który wystosował w tej sprawie list do władz, czy tez w wyniku akcji propagandowej, ponieważ po stronie sowieckiej odbywały się wówczas przygotowania do wyborów do rad, po kilku dniach duchowni zostali zwolnieni. Ostatecznie biskup Jozafat Kocyłowski został wysiedlony latem 1946 r. razem ze swoim sufraganem bp. Grzegorzem Łakotą oraz prawie całą kapitułą przemyską.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#IgorHałagida">Deportacja biskupów przemyskich z punktu widzenia Kościoła katolickiego nie oznaczała automatycznej likwidacji struktur greckokatolickich de iure. Faktu tego nie sankcjonował żaden, nawet formalny akt prawny. Co więcej, np. watykański oficjalny dziennik Annuario Pontificio nadal informowało o istnieniu w Polsce Kościoła greckokatolickiego.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#IgorHałagida">Trudno jednak nie zgodzić się z faktem, że tych 130 kapłanów greckokatolicich, którzy pozostali wówczas w Polsce, nie było w stanie samodzielnie utrzymać władzy nad diecezją przemyską i Apostolską Administracją Łemkowszczyzny. Dlatego też w grudniu 1946 r. papież Pius XII powierzył opiekę nad grekokatolikami prymasowi Polski kardynałowi Augustowi Hlondowi, a po jego śmierci pełnomocnictwa przeszły w ręce prymasa Stefana Wyszyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#IgorHałagida">Również sami duchowni greckokatoliccy próbowali znaleźć wyjście, przynajmniej tymczasowe, z nowej sytuacji, w której się znaleźli. Dlatego też prymas August Hlond mianował na początku kwietnia 1946 r. dwóch wikariuszy generalnych dla diecezji przemyskiej i Apostolskiej Administracji Łemkowszczyzny. Jednakże te nominacje, w związku z tym, że 3 lub 4 tygodnie później rozpoczęła się akcja „Wisła”, nie miały żadnego, poza symbolicznym, znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#IgorHałagida">Wiadomo, że w wyniku akcji „Wisła” ludność ukraińska została przesiedlona na zachodnie i północne ziemie Polski. Większość z duchownych, którzy uniknęli deportacji w latach 1944–1946, wyjechało razem z nią. Kilkunastu innych zostało uwięzionych i postawionych przed sądami pod zarzutem współpracy z podziemiem lub kolaborowania z Niemcami. 22 duchownych zostało osadzonych w obozie w Jaworznie, gdzie jeden z nich, ksiądz Julian Krynicki zmarł. Ostatni z kapłanów greckokatolickich więźniów Jaworzna, ksiądz Jan Jaremin, zmarł tydzień temu.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#IgorHałagida">W czasie akcji „Wisła” aresztowano też ostatnich duchownych i siostry zakonne, które pozostały jeszcze w Przemyślu po deportacji biskupów. Te osoby znajdowały się od jakiegoś czasu pod pilną obserwacją organów bezpieczeństwa. Funkcjonariusze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Przemyślu tak pisali o tej sprawie: „Na terenie Przemyśla przebywało sześciu księży ukraińskich oraz cały szereg sióstr zakonnych, również narodowości ukraińskiej. W związku z tym, że pozostała w mieście ludność ukraińska zmieniła obrządek, a ludności wyznania greckokatolickiego jest bardzo mało, to też księża ci, jak i siostry, nie zajmowali się niczym innym, jak tylko krzewieniem nacjonalistycznego ducha ukraińskiego wśród pozostałej ludności ukraińskiej, jak również wśród rodzin mieszanych. Ludzie ci byli przez nas od dłuższego czasu, przez szereg miesięcy, obserwowani i rozpracowywani. W wyniku zebranych przez nas materiałów okazało się, że tworzą oni na terenie Przemyśla sieć szpiegowsko-upowską. Obecny okres repatriacji Ukraińców był dla nas specjalną okazją w celu pozbycia się z naszego terenu tak niepożądanego elementu, jakim byli ci księżą i zakonnice. By raz nareszcie położyć kres ich szkodliwej działalności, na podstawie posiadanych przez nas materiałów kompromitujących zostali oni przez nas aresztowani.” Wszystkie osoby aresztowane w Przemyślu w 1947 r. zostały deportowane do Związku Sowieckiego.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#IgorHałagida">Jak już mówiłem, wraz z przeprowadzeniem akcji „Wisła” greckokatolicka sieć parafialna uległa ostatecznej likwidacji. Na ziemiach południowo-wschodnich nie pozostała ani jedna parafia katolicka obrządku wschodniego, co w myśl intencji władz i późniejszej interpretacji, aż do końca lat pięćdziesiątych powodowało, że kwestia Kościoła greckokatolickiego w ogóle w Polsce przestała istnieć.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#IgorHałagida">W nowej sytuacji prymas August Hlond podjął decyzję o nadawaniu duchownym greckokatolickim indultu birytualizmu, aby mogli oni odprawiać nabożeństwa w obrządku rzymskokatolickim bez formalnej przynależności do niego. Było to zgodne z oczekiwaniami duchownych greckokatolickich, którzy widzieli w tym szansę na przetrwanie najtrudniejszego okresu. Z możliwości indultu skorzystała przeważająca większość duchownych, z tym, że w praktyce birytualizm nie był niemalże nigdzie praktykowany. W rzeczywistości zastraszeni przesiedleniem, mieszkający w obcym, często nieprzychylnym środowisku, duchowni greckokatoliccy zostali wikariuszami w łacińskich parafiach i jedynie niektórzy z nich, sporadycznie, po kryjomu odważali się odprawiać nabożeństwa w obrządku wschodnim.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#IgorHałagida">Właściwie jedyną osobą, które nie zaakceptowała nowej sytuacji był ksiądz Alfred Jagucki, który został przesiedlony na Warmię i Mazury i tam utworzył duszpasterską placówkę greckokatolicką, przez co wkrótce znalazł się w ostrym sporze z prymasem Stefanem Wyszyńskim i kurią w Olsztynie. Placówka w Chrzanowie stała się bardzo szybko swoistym centrum religijnym Ukraińców katolików, nie tylko z Warmii i Mazur, ponieważ przyjeżdżali tam bardzo często grekokatolicy z oddalonych nawet o kilkaset kilometrów miejscowości.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#IgorHałagida">Pozostali grekokatolicy zostali pozbawieni nabożeństw w swoim obrządku i mieli do wyboru dwie drogi postępowania. Mogli uczęszczać do kościołów rzymskokatolickich, tracąc kontakt ze wschodnią tradycją i liturgią lub też chodzić do cerkwi prawosławnych, tracąc kontakt z katolicyzmem.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#IgorHałagida">Znane dokumenty i wspomnienia nie dają żadnych podstaw do tego, aby stwierdzić kategorycznie, która z tych postaw przeważała. Wszystko zależało od lokalnych warunków. Wydaje się, że w ogóle część grekokatolików zrezygnowała z jakiejkolwiek aktywności religijnej lub chodziła do świątyń tylko przy okazji największych świąt.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#IgorHałagida">Fakt, że duchowni greckokatoliccy nie odprawiali nabożeństw w obrządku wschodnim, z jednej strony było podyktowane tym, że zostali umieszczeni w często nieprzychylnym środowisku, ale także z obawy przed represjami. Obawy były, jak się w tej chwili okazuje, w pełni uzasadnione. Już w październiku 1947 r. znaleźli się oni pod kontrolą, nadzorem organów bezpieczeństwa publicznego. „Należy wszystkich przybyłych do was księży greckokatolickich wziąć na ewidencję, ustalić imię i nazwisko, skąd przybył, poprzednie miejsce zamieszkania, gdzie przeszedł kurs liturgiczny” – tak polecał swoim podwładnym niejaki major Franciszek Piątkowski z Wydziału IV Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który zajmował się m.in. kwestiami wyznaniowymi. „Należy ustalić każdego z nich kontakty, kto do nich przychodzi, odwrotnie, z jakimi księżmi przyjaźnią się itp. Istnieje bowiem uzasadnione podejrzenie, że będą oni kontaktować się z bandami UPA zbiegłymi na tereny zachodnie, a wszyscy księża greckokatoliccy byli członkami band. Posiadane dane przesyłać należy natychmiast do Departamentu V celem sprawdzenia w kartotece, jakie posiadamy na nich materiały. Na wszystkich założyć opracowania. Sprawa jest bardzo pilna, gdyż po otrzymaniu danych możemy wysłać do księży agenturę z tych terenów, z których się oni pochodzą”.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#IgorHałagida">Na efekty tych zaleceń i instrukcji nie trzeba było długo czekać. Już w 1948 r. zaczęto zakładać pierwsze, jak to określano w nomenklaturze UB, „sprawy obiektowe”, czyli zaczęto rozpracowywać mniejsze lub większe grupy greckokatolickich duchownych. Jedna z największych, założona w grudniu 1948 r., nosiła kryptonim AO, co było skrótem zwrotu „akcja orientalizm”. Została ona założona, jak ot określono w dokumencie, przez „grupę księży greckokatolickich i współpracujących z nimi księży rzymskokatolickich podejrzanych o uprawianie wywiadu na rzecz Watykanu i imperialistów anglosaskich”. Podobne sprawy zostały wdrożone przeciwko zgromadzeniu zakonnemu Ojców Bazylianów. Takie same przedsięwzięcia były też realizowane przez struktury wojewódzkie, czyli wojewódzkie i powiatowe urzędy bezpieczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#IgorHałagida">W szerszy aspekt działania bezpieki wobec duchowieństwa greckokatolickiego wpisują się w ogólne działania podejmowane wówczas przez komunistów wobec, czy to Kościoła katolickiego różnych obrządków, czy wobec innych kościołów i związków wyznaniowych. Pan dr Grzegorz Motyka mówił już o fałszowaniu referendum, a później wyborów do Sejmu, co wzmocniło władzę komunistów, złamało legalną i nielegalną opozycję antykomunistyczną oraz spowodowało nasilenie represji, w tym w stosunku do osób duchownych.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#IgorHałagida">„Zwalczanie wrogiej działalności kleru jest niewątpliwie jednym z najtrudniejszych zadań, jakie stoją przed nami” – tak stwierdzała w październiku 1947 r. w specjalnej instrukcji pułkownik Julia Brystygierowa, odpowiedzialna w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego za działalność antykościelną. To ona uznała, że ten kierunek działań jest jednym z najważniejszych i najtrudniejszych, jakie stoją przed organami bezpieczeństwa. Właśnie w ten nurt wpisują się dalsze represje wobec duchownych greckokatolickich, np. aresztowanie w 1952 r. kilku kapłanów, którzy zostali oskarżeni o szpiegostwo i skazani na kary więzienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#EugeniuszCzykwin">Przepraszam bardzo, jestem w niekomfortowej sytuacji, ale muszę prosić o zbliżanie się do końca wystąpienia, ponieważ mamy jeszcze zaplanowane kilka referatów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#IgorHałagida">Już kończę, dosłownie zostało mi kilka zdań.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#IgorHałagida">Taka sytuacja trwała do lat 1956–1957, kiedy to na fali zmian politycznych zachodzących w Polsce doszło do próby restytuowania nabożeństw greckokatolickich. W wyniku negocjacji toczonych z jednej strony przez episkopat polski, przez prymasa Stefana Wyszyńskiego, a z drugiej strony w wyniku pism nadsyłanych przez wiernych oraz przez Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, w 1957 r. władze zgodziły się na otwarcie pierwszych 17 nieoficjalnych placówek duszpasterskich. Nie były to parafie, tylko placówki duszpasterskie. Mogły powstawać tylko na ziemiach zachodnich i północnych. Żadna z nich nie mogła powstać na terenach poukraińskich, a więc na tych, z których wysiedlono Ukraińców w ramach akcji „Wisła”. De facto Kościół greckokatolicki w Polsce nie został nigdy de iure uznany przez władze PRL, było tak aż do upadku systemu komunistycznego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#IgorHałagida">Dziękuję bardzo za uwagę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję bardzo i przepraszam, że musiałem tak zareagować.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#EugeniuszCzykwin">Bardzo proszę pana dr Grzegorza Kuprianowicza z Uniwersytetu Marie Curie-Skłodowskiej w Lublinie o przedstawienie tematu „Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny wobec akcji „Wisła””.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#GrzegorzKuprianowicz">Kościół prawosławny w Polsce znalazł się w drugiej połowie lat czterdziestych XX w. w sytuacji niezwykle złożonej. Na skutek zmian granic państwa zmienił się jego kształt oraz znacząco zmniejszył potencjał. Osłabienie liczebności Kościoła prawosławnego w nowych granicach Polski przyniosły głównie przesiedlenia prawosławnej ludności ukraińskiej, w znacznie mniejszym stopniu białoruskiej, w latach 1944–1946 ze wschodnich obszarów państwa do ZSRR. Wiele problemów stwarzało uporządkowanie spraw wewnętrznych kościoła, w tym odbudowywanie cerkiewnych struktur administracyjnych, które w poprzednich latach często zostały zdezorganizowane, a także budowanie nowych struktur kościoła, koniecznych w zmienionej sytuacji. Podważany był też autokefaliczny status Kościoła prawosławnego w Polsce, czyli jego niezależność od zagranicznych władz cerkiewnych. Boleśnie odczuwalne były wreszcie działania polskich komunistycznych władz państwowych, w coraz większym stopniu ograniczające aktywność kościoła, co było wynikiem zarówno polityki narodowościowej, jak też rozpoczętej w tym okresie ewolucji polityki wyznaniowej w kierunku, jak stwierdza wybitny znawca problemu Kazimierz Urban „totalnego nadzoru nad działalnością religijną i pozareligijną wspólnot nierzymskokatolickich”. Swoistym zwieńczeniem procesu zmniejszania potencjału Kościoła prawosławnego w nowych granicach państwa polskiego oraz wydarzeniem, które poważnie uderzyło w podstawy jego funkcjonowania na większości terenów, gdzie był tradycyjnie obecny, stała się akcja „Wisła”.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#GrzegorzKuprianowicz">Choć akcja ta objęła tylko część ludności prawosławnej na wschodnich obszarach powojennej Polski, nie objęła bowiem ludności białoruskiej, a nawet części prawosławnej ludności ukraińskiej, zaliczonej przez władze państwowe do innych grup narodowych, to miała bardzo znaczące skutki dla Kościoła prawosławnego. Były one różnorakie. Pozwolę je sobie wymienić pod koniec mojego wystąpienia. Akcja „Wisła” była, więc jednym z kluczowych wydarzeń, kształtujących sytuację Kościoła prawosławnego po II wojnie światowej, bo poważnie wpłynęła na jego osłabienie.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#GrzegorzKuprianowicz">Akcja „Wisła”, będąca z założenia represją skierowaną wobec określonej grupy narodowościowej, miała też daleko idące skutki dla wszelkich sfer życia społeczności ukraińskiej w granicach powojennej Polski. Jedną z takich kluczowych sfer było życie religijne, tym bardziej, iż właśnie przynależność wyznaniowa była ważnym elementem tożsamości ludności ukraińskiej, a nierzadko też stosowanym przez władze państwowe kryterium zaliczenia do ukraińskiej grupy narodowościowej, a więc i poddania represjom. Znaczna część ludności ukraińskiej w powojennych granicach Polski była wyznania prawosławnego, zaś prawosławie stanowiło istotny czynnik jej samoidentyfikacji kulturowej, a często także narodowej.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#GrzegorzKuprianowicz">Należy podkreślić, że struktura organizacyjna i stan posiadania Kościoła prawosławnego na terenach objętych akcją „Wisła” już w momencie rozpoczęcia akcji były znacznie ograniczone w porównaniu do stanu nawet sprzed zaledwie dwóch czy trzech lat. W momencie wkroczenia Armii Czerwonej w drugiej połowie 1944 r. i rozpoczęcia budowy struktur administracyjnych tzw. Polski lubelskiej. Kościół prawosławny na terenach objętych później akcją „Wisła” liczył ponad 200 placówek duszpasterskich oraz ok. 250–260 tys. wiernych.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#GrzegorzKuprianowicz">W nowych realiach hierarchia i duchowieństwo podejmowały działania mające na celu zapewnienie funkcjonowania struktur cerkiewnych. Nie było to proste, gdyż życie cerkiewne uległo poważnej dezorganizacji. Wpływały na to różnorodne czynniki: akcje represyjne wobec ludności ukraińskiej i kościoła prawosławnego ze strony polskiego podziemia, wrogi stosunek lokalnych społeczności polskich i administracji komunistycznej, czy też obawy przed Armią Czerwoną.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#GrzegorzKuprianowicz">Nowym, niespodziewanym procesem, który decydująco wpłynął na sytuację kościoła prawosławnego na centralno- i południowo-wschodnich obszarach powojennej Polski okazały się przesiedlenia ludności ukraińskiej do ZSRR w latach 1944–1946. Objęły one około 170–180 tys. prawosławnej ludności ukraińskiej z Chełmszczyzny i Podlasia Południowego, czyli z obszaru województwa lubelskiego, oraz około 15 tys. z Łemkowszczyzny.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#GrzegorzKuprianowicz">W trakcie przesiedleń następowała sukcesywna likwidacja struktur Kościoła prawosławnego na tych terenach. Czasem następowało to bezpośrednio w związku z przesiedleniem, zdarzały się przypadki, iż wyjeżdżały całe wsie wraz z duchownymi, zabierając nawet wyposażenie cerkwi. Likwidacja parafii odbywała się też drogą administracyjną, nawet gdy na danym terenie pozostawała jeszcze ludność prawosławna. Władze państwowe uznały, iż wraz z wysiedleniami ludności ukraińskiej traci sens istnienie struktur Kościoła prawosławnego.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#GrzegorzKuprianowicz">Lata 1945–1946 to dla Kościoła prawosławnego okres walki o zachowanie struktury cerkiewnej, a potem prób jej reaktywowania. We wrześniu 1945 r. biskup Tymoteusz zwrócił się do władz z wnioskiem o zachowanie na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym przynajmniej sześciu placówek prawosławnych „dla zaspokojenia potrzeb religijnych Polaków wyznania prawosławnego”. Ten wybieg pozwolił na funkcjonowanie Kościoła prawosławnego na tym terenie, gdyż władze administracyjne pod koniec grudnia 1945 r. wyraziły formalną zgodę na pozostawienie tych kilku placówek prawosławnych. Istniejący stan faktyczny nie odpowiadał tym decyzjom, bowiem jeszcze na początku 1946 r. działały tu 32 parafie prawosławne, obsługiwane przez 42 duchownych. Nie były one jednak uznawane przez państwo.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#GrzegorzKuprianowicz">Władze zdecydowanie odmawiały reaktywowania parafii prawosławnych i starały się utrudniać duchownym objęcie ludności opieką duszpasterską. Postawa władz wynikała z obawy, iż odbudowa struktur cerkiewnych przyczyni się do umocnienia tożsamości narodowej ludności ukraińskiej. Wojewoda lubelski, uzasadniając swą odmowę, stwierdzał:„Oficjalne [...] otwarcie dalszych parafii prawosławnych na terenie podległego mi województwa przyczyni się niewątpliwie do pobudzenia, przygasłego szowinistyczno-nacjonalistycznego ruchu ukraińskiego [...]. Nadmienić przy tym należy, że mentalność duchownych prawosławnych, z małymi wyjątkami nasuwa poważne obawy i nie rokuje lojalnej pracy w ramach li tylko zaspokajania potrzeb religijnych prawosławia”.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#GrzegorzKuprianowicz">Władze wojewódzkie dawały w tym względzie jednoznaczne zalecenia starostom powiatowym: „Pod żadnym pozorem nie należy na razie dopuścić do restytuowania jakiejkolwiek parafii prawosławnej na terenie powiatu”.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#GrzegorzKuprianowicz">Nie mniej złożona była sytuacja na Łemkowszczyźnie, gdzie również wraz z wysiedlaniem ludności prawosławnej do ZSRR, następowała likwidacja parafii prawosławnych, a życie cerkiewne zostało zdezorganizowane.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#GrzegorzKuprianowicz">W 1946 r., mimo przeciwdziałania władz, udało się częściowo odbudować strukturę parafialną na Łemkowszczyźnie, sprzyjały temu powroty części prawosławnej ludności ukraińskiej wysiedlonej do ZSRR.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#GrzegorzKuprianowicz">Podsumujmy, jaki był stan posiadania Kościoła prawosławnego na terenach objętych akcją „Wisła” w momencie jej rozpoczęcia. Na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym istniało prawdopodobnie 21 parafii prawosławnych z 32 filiami, obsługiwane przez 16 duchownych. Jedynie 6–7 placówek było uznawanych przez władze administracyjne, pozostałe nie miały formalnego zezwolenia na funkcjonowanie. Na terenie tym pozostało jeszcze prawdopodobnie ok. 40 tys. prawosławnej ludności ukraińskiej. Z kolei na Łemkowszczyźnie pozostało prawdopodobnie około 3,5–5 tys. prawosławnych, działało 8 parafii z 19 filiami, obsługiwanych przez 6 duchownych.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#GrzegorzKuprianowicz">Akcja „Wisła” w pierwszym etapie, trwającym od końca kwietnia do początku czerwca 1947 r., nie objęła terenów zamieszkanych przez ludność prawosławną. Wierni Kościoła prawosławnego odczuli skutki akcji „Wisła” wraz z rozpoczęciem jej drugiego etapu na przełomie maja i czerwca 1947 r. W ostatnich dniach maja 1947 r. akcja „Wisła” objęła zachodnią Łemkowszczyznę, skąd dokonywano wysiedleń ludności ukraińskiej, w tym także ludności prawosławnej.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#GrzegorzKuprianowicz">Duchowni prawosławni należeli do grupy budzącej szczególne zainteresowanie władz wojskowych. Ks. S. Biegun w raporcie dla metropolity Dionizego z 21 lipca 1947 r. stwierdzał: „uprzejmie donoszę, że wszystkie parafie prawosławne w zachodniej części Łemkowszczyzny w ciągu miesiąca czerwca r.b., z powodu przesiedlenia ludności łemkowskiej przez Wojsko Polskie, zostały zlikwidowane”.</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#GrzegorzKuprianowicz">Na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym, gdzie zdecydowana większość ludności ukraińskiej była prawosławną, akcja „Wisła” rozpoczęła się w czerwcu 1947 r. Jednak informacje o akcji deportacyjnej docierały do miejscowej ludności ukraińskiej już na kilka tygodni wcześniej i budziły jej zaniepokojenie. Jako jeden ze sposobów ratunku przez przewidywanymi wysiedleniami traktowano przechodzenie na katolicyzm. W sprawozdaniu sytuacyjnym za kwiecień 1947 r. wojewoda lubelski pisał: „Nastroje wśród wyznawców Kościoła prawosławnego, wobec krążących pogłosek o mającym jakoby nastąpić przesiedleniu ludności ukraińskiej, powodują odpływ od prawosławia do katolicyzmu.” W innym fragmencie cytowanego sprawozdania wojewoda ujął to bardziej dosadnie: „Instynkt samozachowawczy pcha zainteresowanych do zmiany wyznania”. Kościół rzymskokatolicki starał się wykorzystać tę sytuację i pozyskiwać nowych wiernych. Jeden z działaczy PPR w maju 1947 r. zauważał, że ma miejsce „wzmożona akcja kleru katolickiego w kierunku usilnego werbowania dusz ukraińskich pod berło katolickie”.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#GrzegorzKuprianowicz">Na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym, czyli w województwie lubelskim, akcja „Wisła” rozpoczęła się 5 czerwca 1947 r. Początkowo objęła ona powiat włodawski, a potem stopniowo rozszerzano ją na pozostałe powiaty zamieszkane przez prawosławną ludność ukraińską. Zakończyła się w województwie lubelskim na początku października 1947 r. Na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym zdecydowaną większość osób wysiedlonych w czasie akcji „Wisła” stanowiła ludność prawosławna. Według przybliżonych szacunków było to około 35–40 tys. osób.</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#GrzegorzKuprianowicz">Akcja „Wisła” miała natychmiastowe skutki dla życia cerkiewnego na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym oraz pozycji Kościoła prawosławnego na tym terenie. Już w sprawozdaniu sytuacyjnym za czerwiec 1947 r. wojewoda lubelski donosił, iż: „Wobec podjętej akcji przesiedleńczej ludności ukraińskiej, zagadnienie prawosławia na wschodnich terenach województwa przestaje być aktualne.” Zmniejszanie się liczby wiernych kościoła prawosławnego wynikało zarówno z faktu wysiedleń ludności prawosławnej, jak też przechodzenia zastraszonej ludności na katolicyzm lub uzyskiwanie fikcyjnych dokumentów stwierdzających, iż są oni wyznania rzymskokatolickiego, co często kończyło się trwałą zmianą wyznania.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#GrzegorzKuprianowicz">W trakcie akcji, wraz z ludnością wysiedlono także kilku duchownych prawosławnych, a dwóch z nich aresztowano. Kolejnych trzech duchownych aresztowano niespełna miesiąc później na Ziemiach Odzyskanych. Wszyscy ci duchowni zostali osadzeni w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie.</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#GrzegorzKuprianowicz">Wysiedlenie z Chełmszczyzny i Podlasia Południowego niemal całej prawosławnej ludności ukraińskiej oznaczało w praktyce oczyszczenie tego terenu z prawosławnych i podważało podstawy funkcjonowania miejscowych parafii prawosławnych. Liczba wiernych spadała w skali województwa do liczby znikomej, a miejscowe parafie prawosławne, jak stwierdził jedne z badaczy, „nabrały szczątkowego i wybitnie diasporalnego charakteru”.</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#GrzegorzKuprianowicz">W trakcie akcji „Wisła” Kościół prawosławny znalazł się w sytuacji niezwykle skomplikowanej. Z jednej strony hierarchia prawosławna i duchowieństwo odczuwali potrzebę podjęcia działań w obliczu akcji deportacyjnej zastosowanej wobec wiernych, z drugiej zaś mieli bardzo ograniczone możliwości podjęcia jakichkolwiek skutecznych działań, tym bardziej w warunkach postępującego zaostrzania polityki państwa wobec kościoła. Podjęte przez Kościół działania mogły jedynie nieco neutralizować skutki akcji „Wisła”.</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#GrzegorzKuprianowicz">Na początku podjęto próbę zabezpieczenia mienia cerkiewnego, następnie działania mające na celu bezpośrednią pomoc przesiedlanej ludności. Np. już 22 lipca 1947 r., w dzień święta patronalnego katedry metropolitalnej pod wezwaniem Św. Marii Magdaleny w Warszawie, przeprowadzono zbiórkę na rzecz przesiedleńców, co w tamtych warunkach było dość odważnym posunięciem. Z kolei 24 lipca 1947 r. powołano do życia Prawosławny Metropolitalny Komitet Niesienia Pomocy Przesiedleńcom na Ziemie Odzyskane, który zajmował się pomocą osobom przesiedlanym i duchownym. Inną płaszczyzną działania władz centralnych Kościoła była pomoc dla aresztowanych duchownych oraz zabiegi o ich uwolnienie.</u>
          <u xml:id="u-17.22" who="#GrzegorzKuprianowicz">Sytuację Kościoła prawosławnego znacznie skomplikowało odsunięcie przez władze państwowe dotychczasowego jego zwierzchnika metropolity Dionizego od kierowania Kościołem i osadzenie go na początku 1948 r. w areszcie domowym.</u>
          <u xml:id="u-17.23" who="#GrzegorzKuprianowicz">Większość duchownych została zwolniona z Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie pod koniec 1948 r. Jeden z nich pozostał tam do marca 1949 r.</u>
          <u xml:id="u-17.24" who="#GrzegorzKuprianowicz">Bezpośrednie skutki akcji „Wisła” dla Kościoła prawosławnego na terenach objętych akcją deportacyjną były niezwykle bolesne. W wyniku akcji „Wisła” życie cerkiewne na Chełmszczyźnie, Podlasiu Południowym, a przede wszystkim na Łemkowszczyźnie, zostało w dużym stopniu sparaliżowane. Na Łemkowszczyźnie zostały faktycznie zlikwidowane wszystkie placówki prawosławne. Na obszarze Chełmszczyzny i Podlasia Południowego zachowało się 9 parafii prawosławnych i jeden monaster. W 1949 r. uległa likwidacji parafia we Włodawie. Według wewnętrznych szacunków cerkiewnych, w 1951 r. w kręgu oddziaływania istniejących parafii pozostawało zaledwie 2800 wiernych. Oczywiście nie jest znana liczba wiernych, którzy uniknęli wysiedlenia, ale obawiali się utrzymywania jakichkolwiek kontaktów z Kościołem prawosławnym.</u>
          <u xml:id="u-17.25" who="#GrzegorzKuprianowicz">Innym skutkiem akcji „Wisła” była utrata wielu świątyń oraz znacznego majątku cerkiewnego na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym oraz na Łemkowszczyźnie. Część majątku została przejęta przez państwo. Pozostałe świątynie i majątek zlikwidowanych parafii przejęty został przez państwo lub zajęty przez Kościół rzymskokatolicki. Pod koniec lat czterdziestych na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym spośród 61 cerkwi bezspornie należących do Kościoła prawosławnego, ale nie będących w jego władaniu, 34 użytkował Kościół rzymskokatolicki, zaś 27 traktowano jako „opuszczone i nieczynne”, a więc pozostawały one pod „opieką” administracji. Podobny był los cmentarzy.</u>
          <u xml:id="u-17.26" who="#GrzegorzKuprianowicz">Dopiero w latach dziewięćdziesiątych Kościół prawosławny odzyskał część świątyń i majątku oraz większość cmentarzy. Proces ten trwał dość długo. Natomiast cerkwi, będących wcześniej bezsporną własnością Kościoła prawosławnego, które w okresie powojennym znalazły się we władaniu Kościoła katolickiego, prawosławni już nie odzyskali, gdyż na mocy ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego z 1989 r. stały się one jego własnością.</u>
          <u xml:id="u-17.27" who="#GrzegorzKuprianowicz">Warto zaznaczyć, iż doszło do zastosowania niejednakowych rozwiązań prawnych w stosunku do kościołów: katolickiego i prawosławnego. Zasada przejęcia na własność obiektów będących we władaniu danego kościoła, zastosowana w przypadku Kościoła katolickiego, nie była tak konsekwentnie stosowana w stosunku do Kościoła prawosławnego przy regulowaniu jego sytuacji prawnej.</u>
          <u xml:id="u-17.28" who="#GrzegorzKuprianowicz">Już bezpośrednio po akcji „Wisła”, zarówno władze Kościoła prawosławnego, jak też sami wierni, którzy zdołali uniknąć wysiedleń i pozostali na swych ojczystych ziemiach, podjęli próby odbudowania struktur kościelnych. Mimo, że na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym struktury Kościoła prawosławnego zachowały się w szczątkowym stanie, jednak wierni często starali się ukrywać swą przynależność wyznaniową i narodową. W sprawozdaniu metropolitalnym za 1951 r. stwierdzano: „Pozostali na ziemiach Lubelszczyzny prawosławni boją się własnego cienia i drżą na myśl, że ktoś może się dowiedzieć o ich przynależności do prawosławia”. Jak konstatował jedne z badaczy: „Prawosławie wówczas stawało się »Kościołem katakumbowym«, a obawy przed represjami czy szykanami z racji prawosławnego wyznania (i narodowości) były powszechne”. W takiej sytuacji, część ludności decydowała się na zmianę wyznania i korzystanie z posług religijnych w kościołach katolickich lub też w ogóle nie wykonywała praktyk religijnych.</u>
          <u xml:id="u-17.29" who="#GrzegorzKuprianowicz">Na Łemkowszczyźnie pierwsze próby reaktywowania parafii prawosławnych miały miejsce w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych, co zakończyło się niepowodzeniem. Dopiero po 1956 r. rozpoczęto tam odbudowywanie struktur Kościoła prawosławnego. W tym samym czasie na terenie województwa lubelskiego, na Chełmszczyznie i Podlasiu Południowym dokonano częściowej odbudowy struktur cerkiewnych.</u>
          <u xml:id="u-17.30" who="#GrzegorzKuprianowicz">Deportacje ukraińskiej ludności prawosławnej z Chełmszczyzny, Podlasia Południowego i Łemkowszczyzny na tzw. Ziemie Odzyskane spowodowały konieczność budowy struktur Kościoła prawosławnego na nowych terenach osadnictwa tej ludności. Było to działaniem dość złożonym, choć ostatecznie takie struktury powstały. Jednak, według szacunków, można przyjąć, że w kilka lat po akcji „Wisła” opieką duszpasterską zostało objętych zaledwie 30-40% osób przesiedlonych w jej ramach.</u>
          <u xml:id="u-17.31" who="#GrzegorzKuprianowicz">Podsumowując, wskazać można różnorodne skutki akcji „Wisła” dla Kościoła prawosławnego. Przyniosła ona zwieńczenie procesu likwidacji potencjału demograficznego Kościoła prawosławnego na terenach jego tradycyjnej obecności, przede wszystkim na Chełmszczyźnie i Podlasiu Południowym, a także na Łemkowszczyźnie. Doprowadziła też do znacznego ograniczenia, do roli symbolicznej, lub pełnej likwidacji obecności organizacyjnej Kościoła prawosławnego na tych terenach. Spowodowała zastraszenie ludności prawosławnej, często prowadzące do zmiany wyznania. Uniemożliwiła znacznej części wiernych życie religijne według własnej tradycji, co często prowadziło do tracenia związku z własną wspólnotą wyznaniową. Doszło do rozbicia wspólnot parafialnych – ludność z tych samych parafii trafiała często w miejsca odległe o kilkaset kilometrów – i osłabienia tradycyjnych więzi, co prowadziło do rozluźnienia więzi z kościołem. Kościół utracił znaczny majątek, w tym wiele świątyń.</u>
          <u xml:id="u-17.32" who="#GrzegorzKuprianowicz">Innym skutkiem było przesunięcie głównego ośrodka Kościoła prawosławnego w powojennych granicach Polski z Chełmszczyzny, na obszar wschodniej części województwa białostockiego, który po akcji „Wisła” był jedynym terenem zwartego zamieszkiwania ludności prawosławnej. Stał się on głównym zapleczem finansowym i kadrowym Kościoła prawosławnego w Polsce. Kolejny skutek to konieczność tworzenia zupełnie nowej sieci parafialnej na Ziemiach Odzyskanych i odbudowania struktur cerkiewnych na Chełmszczyźnie, Podlasiu Południowym i Łemkowszczyźnie.</u>
          <u xml:id="u-17.33" who="#GrzegorzKuprianowicz">Pamięć o akcji „Wisła” i jej skutkach dla Kościoła prawosławnego pozostaje żywa wśród prawosławnych, jej ofiar oraz ich potomków. Pamięć ta oraz negatywna ocena wydarzeń z 1947 r. przez wiele lat nie mogły być uzewnętrznione ze względu na istniejące uwarunkowania polityczne. Nowego wymiaru pamięć ta zaczęła nabierać od początku lat dziewięćdziesiątych, gdy w nowej sytuacji politycznej oficjalnie zaczęto mówić o tragedii akcji „Wisła” i jej negatywnych skutkach, także dla Kościoła prawosławnego. Pamięć ta znalazła także wyraz materialny, np. w 1997 r. przy wielu świątyniach prawosławnych umieszczono pamiątkowe krzyże lub tablice poświęcone tragedii akcji „Wisła”. W 2002 r. po raz pierwszy odbyły się w Chełmie ogólnometropolitalne obchody 55 rocznicy tych wydarzeń. Także w roku obecnym Kościół prawosławny planuje szeroko zakrojone uczczenie 60 rocznicy akcji „Wisła”, przede wszystkim w Chełmie, Przemkowie, Ełku, Gorlicach i Białej Podlaskiej.</u>
          <u xml:id="u-17.34" who="#GrzegorzKuprianowicz">Akcja „Wisła” była dla Kościoła prawosławnego jednym z najdramatyczniejszych doświadczeń w powojennej Polsce. Choć nie spotkała go zupełna likwidacja, to w wyniku wysiedleń prawosławnej ludności ukraińskiej nastąpiło znaczne osłabienie jego potencjału i ograniczenie jego tradycyjnej obecności na tych terenach. Na skutek akcji „Wisła” znaczna część wiernych nie zdołała utrzymać więzi z Kościołem prawosławnym i zmieniła wyznanie, traktując to jako konieczność wymuszoną przez okoliczności. Akcja „Wisła” pozostawiła też traumatyczny ślad w świadomości wiernych Kościoła prawosławnego w Polsce i do dzisiaj obecna jest w pamięci historycznej tego Kościoła.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję bardzo za prezentacje tematu. Dwa wystąpienia przybliżyły nam bardzo ważny aspekt życia religijnego. Nie wszystkie skutki zostały przezwyciężone, ponieważ częściowo jest to niemożliwe. Informacje pana dr Grzegorza Kuprianowicza o dysproporcji i nierównym potraktowaniu kościołów w Polsce odnoszę do Sejmu, ponieważ rzeczywiście regulacje majątkowe kościołów, dominującego pod względem liczebnym rzymskokatolickiego i prawosławnego, zostały w ustawach o stosunku państwa do Kościoła katolickiego i do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego odmiennie potraktowane, co moim prywatnym zdaniem, wystawia polskim elitom politycznym, nie najlepsze świadectwo. Ta informacja skłoniła zwierzchnika Kościoła prawosławnego metropolitę Sawę do trudnej decyzji, a mianowicie skargi do Trybunału w Strasburg, który przesądzi, czy takie rozwiązania w demokratycznym państwie, w którym obowiązuje konstytucyjna gwarancja równość wyznań, mogło być zastosowane.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#EugeniuszCzykwin">Proszę pana prezesa Piotra Tymę o wystąpienie na temat aktualnej sytuacji mniejszości ukraińskiej w Polsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PiotrTyma">Od czasu odwilży lat pięćdziesiątych społeczność ukraińska formułuje publicznie postulaty likwidacji następstw akcji „Wisła”. Główne z nich dotyczą potępienia zasady zbiorowej odpowiedzialności, anulowania dekretów, na podstawie których przejęto mienie osób deportowanych oraz zadośćuczynienia osobom więzionym w obozie koncentracyjnym w Jaworznie. W okresie PRL postulaty te były nie do zrealizowania. Sygnatariusze listów i petycji niejednokrotnie byli poddawani represjom bądź też inwigilowani. W mediach w wyniku działań cenzury nie mogły pojawić się ani głosy ofiar, ani krytyczne oceny samej akcji. Dopiero przełom 1989 r. pozwolił na realizację części postulatów i otwartą debatę wokół wydarzeń z 1947 r. W 1990 r. akcję „Wisła” potępił Senat, a w latach dziewięćdziesiątych uregulowano większość kwestii majątkowych Cerkwi prawosławnej i greckokatolickiej. W 1998 r. prezydenci Polski i Ukrainy odsłonili pomnik ofiar obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Od 2004 r., zgodnie z decyzją Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, 274 Ukraińców więzionych bez wyroków sądowych w tym obozie otrzymuje renty specjalne.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#PiotrTyma">Część postulatów, takich jak potępienie akcji „Wisła” przez Sejm RP, zwrot mienia osobom prywatnym i mienia osób prawnych, objęcie ofiar komunistycznych represji ustawą o kombatantach i osobach represjonowanych, pozostaje nadal niezrealizowana. Mimo licznych wystąpień społeczności ukraińskiej, sama deportacja i decyzje o jej przeprowadzeniu, jak też przestępstwa popełnione w jej trakcie, nie spotkały się z właściwą oceną kompetentnych instytucji. Z należytą uwagą nie potraktowano np. wniosku o wszczęcie śledztwa w sprawie pozaprawnych działań, które miały miejsce podczas akcji „Wisła”.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#PiotrTyma">Notabene, w przypadku śledztw IPN dotyczących zbrodni popełnionych w okresie powojennym na szkodę obywateli polskich narodowości ukraińskiej, m.in. w COP Jaworzno, Zawadce Morochowskiej, Terce, Małkowicach, ani razu nie doszło do postawienia sprawców przed sądem. Obecnie znaczną część tzw. ukraińskich śledztw została umorzona, głównie z przyczyny niewykrycia sprawców. Skąpe informacje o rezultatach śledztw w zestawieniu z informacjami o wypłacie po 1989 r. odszkodowań pieniężnych rodzinom osób odpowiedzialnych np. za zbrodnie we wsi Pawłokoma, wywołują w środowisku ukraińskim negatywne oceny rozliczeń z przeszłością i niewiarę w równe traktowanie obywateli RP. Podobnie przyjmowano długoletnie zwlekanie z uznaniem więźniów Jaworzna za represjonowanych przy jednoczesnym utrzymaniu uprawnień kombatanckich dla tzw. utrwalaczy, którzy walczyli z UPA, czy też przyznanie tych uprawnień żołnierzom istriebitielnych batalionów.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#PiotrTyma">Przesiedlenia z Polski do ZSRR w latach 1944–1946 oraz akcja „Wisła” w dalszym ciągu negatywnie oddziałują na sytuację społeczności ukraińskiej. Chodzi zarówno o emocje, które te wydarzenia wywołują, jak i kontekst współczesny, kondycję obywateli polskich narodowości ukraińskiej, możliwości zachowania tradycji i kultury, czy stan zabytków kultury materialnej.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#PiotrTyma">Wymiar historyczny, a w pewnym sensie też prawny ma brak decyzji Sejmu o potępieniu deportacji oraz brak jednoznacznego stanowiska władz RP w kwestii dekretów sankcjonujących przejęcie przez państwo majątku osób prywatnych oraz majątku ukraińskich organizacji społecznych.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#PiotrTyma">Współczesne konsekwencje wydarzenia sprzed sześćdziesięciu lat mają również indywidualny aspekt materialny. Jednym z nich jest problem osób przesiedlonych w 1947 r. do PGR. Osoby te w nowym miejscu osiedlenia zazwyczaj nie otrzymały mienia zastępczego czy też rekompensat. Obecnie, w wyniku transformacji lat dziewięćdziesiątych, potomkowie przesiedlonych znaleźli się w trudnej sytuacji materialnej. Brak ustawy reprywatyzacyjnej ogranicza możliwości odzyskania mienia czy rekompensaty oraz, co najważniejsze, uczestnictwa w działaniach służących zachowaniu języka i tożsamości. Dochodzenie przez obywateli Polski narodowości ukraińskiej prawa do własności drogą indywidualną, poprzez udowodnienie przejęcia w 1947 i 1949 r. mienia z naruszeniem ówczesnego prawa, jest możliwe w przypadku minimalnej liczny deportowanych. Dlatego też z tej możliwości, jak dotychczas skorzystało tylko 62 byłych właścicieli z Łemkowszczyzny.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#PiotrTyma">Nadal odczuwalną konsekwencją akcji „Wisła” jest rozproszenie ludności ukraińskiej. Mimo odwilży, po 1956 r. władze państwowe wszelkimi metodami powstrzymywały powroty Ukraińców na ziemie Polski południowo-wschodniej. Rozproszenie jest czynnikiem, który hamuje pełne wykorzystanie możliwości, które państwo stwarza środowiskom mniejszości narodowych i etnicznych w dziedzinie zachowania języka i kultury. Wspieranie projektów w ramach grantów MSWiA czy też samorządów nie rozwiązuje wszystkich problemów. Brak instytucji kultury mniejszości i lekceważący stosunek do potrzeb kulturalnych i oświatowych Ukraińców ze strony części samorządów ogranicza możliwości przeciwdziałania procesom asymilacyjnym wśród potomków ofiar akcji „Wisła”. Niestety, opracowany przez Związek Ukraińców w Polsce pod koniec lat dziewięćdziesiątych projekt powołania Centrum Kultury Ukraińskiej został przez stronę rządową odrzucony. Działania w obecnych realiach, w oparciu o wolontariat, w obliczu wzrastających ze strony grantodawców wymogów formalnych oraz ograniczeń, jakim podlegają liderzy mniejszości, nie są w stanie zabezpieczyć potrzeb kulturalnych społeczności ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#PiotrTyma">Pełny udział Ukraińców w życiu społecznym i politycznym kraju ogranicza zarówno czynnik rozproszenia, jak i ustawodawstwo wyborcze, które nie uwzględnia tego faktu. Brak reprezentacji w parlamencie oraz możliwości przedstawienia swoich racji na tym forum przez przedstawicieli mniejszości ukraińskiej, wynika w sposób pośredni z akcji „Wisła” i rozproszenia. Odrzucenie koncepcji kurii wyborczych dla mniejszości powoduje, że mniejszości narodowe i etniczne zdane są „na łaskę” partii politycznych. Przy pokutującym, silnie negatywnym stereotypie Ukraińca i małej liczbie potencjalnych wyborców w poszczególnych okręgach, istnieje bardzo małe zainteresowanie ze strony głównych partii politycznych umieszczeniem przedstawicieli mniejszości na listach wyborczych do Sejmu i Senatu. Wprost przeciwnie, część partii chętnie odwołuje się do tzw. kresowego elektoratu, umieszcza problematykę represji wobec obywateli polskich narodowości ukraińskiej w oderwaniu od zarówno historycznych, jak i współczesnych relacji polsko-ukraińskich. Część partii politycznych i działaczy samorządowych postuluje przy tym stosowanie w relacjach z Ukraińcami z Polski zasady wzajemności, uzależnianie wszelkich pozytywnych decyzji od sytuacji społeczności polskiej na Ukrainie. Niestety, tej zasadzie hołduje także część urzędników państwowych. Dla społeczności ukraińskiej jest to jedna z form ograniczania praw obywatelskich. Z kolei uzależnienie mniejszości od konkretnej partii politycznej, jak pokazało doświadczenie innych mniejszości, nie zawsze sprzyja realizacji jej potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#PiotrTyma">W sensie społecznym dziedzictwo akcji „Wisła” to również funkcjonowanie negatywnego stereotypu Ukraińca, którego siła i oddziaływanie związane są z kreowanym przez propagandę PRL obrazem wydarzeń powojennych. Istnienie stereotypu wiąże się również z wizją relacji polsko-ukraińskich lansowaną przez tzw. środowiska kresowe. Usprawiedliwianie deportacji, uzasadnianie konieczności jej przeprowadzenia wcześniejszymi konfliktami na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, zaprzeczanie złu, jakim było zastosowanie wobec ludności cywilnej zasady zbiorowej odpowiedzialności, wywołują sprzeciw.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#PiotrTyma">Według części przedstawicieli środowiska ukraińskiego, takie próby nasiliły się na początku 2007 r. Wśród Ukraińców negatywnie odbierane jest zwłaszcza angażowanie się administracji rządowej w tego typu działania, które nie służą ani obiektywnemu poznaniu prawdy, ani też porozumieniu polsko-ukraińskiemu. Do takich przedsięwzięć zaliczyć należy konferencję organizowaną w Przemyślu w dniach 23–24 lutego br., m.in. dzięki wsparciu samorządu województwa, samorządu powiatu, miasta Przemyśla, Kuratorium Oświaty, oraz konferencję organizowaną 26 kwietnia br. w Warszawie przez Ministerstwo Obrony Narodowej. W przypadku obu wyżej wymienionych przedsięwzięć w tendencyjny sposób ukazane zostały główne zagadnienia deportacji oraz przyczyny i przebieg samej akcji. Angażowanie przez publiczne instytucje osób negujących obiektywne badania historyczne, publicznie relatywizujących zbrodnie, nie może nie budzić niepokoju.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#PiotrTyma">Nadal zdarza się, iż stosunek do dziedzictwa akcji „Wisła” różny jest na terenach, gdzie osiedleńcy znaleźli się po przesiedleniu i skąd Ukraińców w 1947 r. deportowano. Pozytywnym przykładem otwarcia na postulaty naprawienia krzywd jest stanowisko sejmiku samorządowego województwa warmińsko-mazurskiego w sprawie sześćdziesiątej rocznicy akcji „Wisła”, podjęte 24 kwietnia br. Inne przykłady to wsparcie w 2007 r. przez samorządowców w Kołobrzegu, Człuchowie i Białym Borze różnych form upamiętnienia rocznicy, np. przekazanie działek, na których mają być ustanowione pomniki, wsparcie finansowe dla organizatorów uroczystości, obecność podczas obchodów rocznicowych. Od lat władze miasta Jaworzno wspierają organizacyjnie i logistycznie struktury Związku Ukraińców w Polsce w Katowicach i Krakowie, które organizują rocznicowe uroczystości pod pomnikiem ofiar obozu.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#PiotrTyma">Gorzej kształtuje się sytuacja z otwartością na podobne projekty na terenie Podkarpacia. Dla przykładu, władze Przemyśla nie wydały zgody na odsłonięcie tablicy okolicznościowej na budynku, który do 1947 r. był własnością społeczności ukraińskiej. Władze województwa podkarpackiego w żaden sposób nie odniosły się do oficjalnego postulatu Związku Ukraińców w Polsce w sprawie weryfikacji inskrypcji na części pomników z okresu PRL, które utrwalają negatywne stereotypy oraz obrażają Ukraińców. Niezrozumiały jest dla nas brak reakcji na fakt istnienia pomnika w Zagórzu, który przedstawia orła trzymającego w szponach ukraiński herb tryzub, czy pomników, na których funkcjonują określenia: „Pomordowanym przez bandy ukraińskie”, „Poległym w walce za wolność z faszystowskimi bandami UPA”. Postulaty ukraińskie, nie tylko w przypadku tego typu upamiętnień, nie spotkały się dotychczas z reakcją odpowiednich instytucji. To, że sprawa jest do rozwiązania pokazał przykład miasteczka Ustrzyki Dolne w tymże województwie, gdzie w 2003 r. organizacje społeczne, w tym kombatanci, doprowadziły do zmiany obraźliwej inskrypcji. Podkreślam, że nie chodzi o chęć burzenia pomników, o co oskarżają nas środowiska kresowe i część mediów, ale o zmianę ideologicznych inskrypcji. Podobnie bez odzewu pozostaje postulat przywrócenia historycznych nazw miejscowości zmienionych w okresie powojennym, czy nazw ulic, np. przywrócenia ulicy Tarasa Szewczenki, która istniała w Przemyślu do 1984 r. Inne ukraińskie nazwy zniknęły z topografii miasta w 1945 r. i nie mogą powrócić, mimo usilnych starań przemyskich Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#PiotrTyma">Jednym ze skutków akcji „Wisła” jest los zabytków sztuki sakralnej, które były po niej systematycznie niszczone. Po 1989 r. część z nich odrestaurowano ze środków państwa. Nadal jednak wiele zabytków niszczeje. Rozproszona, głównie na północy i zachodzie kraju mniejszość ukraińska nie jest w stanie zadbać o pozostawione cerkwie i cmentarze. Część z nich nadal nie jest zabezpieczona nawet w elementarny sposób. Przykładów tego typu jest wiele. Stan cerkwi i cmentarza we wsi Oleszyce koło Jarosławia czy Żernicy w powiecie leskim, dzwonnic we wsiach Terka i Pawłokoma nie budzi pozytywnych skojarzeń. Brak zainteresowania ze strony lokalnych władz samorządowych, wsparcia ze strony administracji państwowej, przy braku struktur obu cerkwi oraz organizacji ukraińskich, które mogłyby zaopiekować się obiektami powoduje, że obiekty te są skazane na zagładę. Część samorządów swoją bierność tłumaczy brakiem aktywności administracji, brakiem środków lub odbija piłeczkę w stronę społeczności ukraińskiej. Gdzieniegdzie sytuację ratują organizacje pozarządowe, takie jak np. Grupa Kamieniarska „Magurycz” czy stowarzyszenie powołane dla ratowania cerkwi w Baligrodzie. Jest to jednak przysłowiowa „kropla w morzu potrzeb”.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#PiotrTyma">W sześćdziesiątą rocznicę akcji „Wisła” okazało się również, po raz kolejny, że to nie mniejszość jest zamknięta na dialog. W Przemyślu nie znalazła się instytucja kulturalna, która zgodziłaby się współorganizować pokaz filmów i reportaży, zrealizowanych głównie przez polską telewizję publiczną, poświęconych powojennym deportacjom. Po doświadczeniu prób zablokowania organizacji festiwali kultury ukraińskiej w 1995 oraz 1997 r. oraz sytuacji z kwietnia 2007 r. rodzi się pytanie o postęp dialogu polsko-ukraińskiego na terenie Podkarpacia, zwłaszcza w odniesieniu do naszej społeczności. Jest to pytanie o tyle zasadne, że zarówno władze samorządowe miasta, jak i województwa, nie widziały problemu we wsparciu środowisk, które podczas konferencji w dniu 24 lutego 2007 r. domagały się m.in. delegalizacji Związku Ukraińców w Polsce, a nawet zerwania stosunków dyplomatycznych z Ukrainą. Tego typu postawy nie tłumaczy nawet obawa o stosunek do akcji „Wisła” lokalnych społeczności polskich.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#PiotrTyma">Obchody organizowane w dniach 27–30 kwietnia przez Związek Ukraińców w Polsce, w przeciwieństwie do tych z lat 1995 i 1997, kiedy to miały miejsce akty agresji wobec organizatorów i uczestników festiwalu kultury ukraińskiej, przyjęto w Przemyślu ze spokojem. Część mieszkańców okazywała daleko idącą życzliwość gościom, którzy przybyli na uroczystości. Takie zachowanie kontrastowało z zachowaniem części polityków, władz miasta, szefów placówek kultury czy też liderów organizacji kombatanckich. Po raz kolejny, głos tych ostatnich wykorzystano jako pretekst do utrudniania organizacji czy wręcz zbojkotowania przez przedstawicieli administracji rządowej i samorządowej uroczystości organizowanych przez naszą społeczność. Na terenie Podkarpacia wystąpienia skrajnych środowisk zyskują niejednokrotnie wsparcie władz samorządowych. Liderów ugrupowań, które publicznie pochwalają fakt deportacji oraz zaprzeczają ustaleniom nie tylko polskich, ale i zachodnich historyków odnośnie akcji „Wisła”, traktuje się z pełną powagą, choć to ich wystąpienia i działania podgrzewają nastroje i propagują nietolerancję. Głosy gloryfikujące akcję „Wisła” i zaprzeczające faktom popełniania zbrodni na ludności ukraińskiej, pozostają zazwyczaj bez reakcji nie tylko ze strony lokalnych władz, ale i lokalnych autorytetów. Ukraińcy interpretują te wystąpienia jako kontynuację schematu oceny deportacji wypracowanego w czasach PRL. Tego typu działania, tj. brak reakcji na wystąpienia noszące znamiona podżegania do waśni, nawoływania do dyskryminowania mniejszości i stosowania wobec obywateli Polski zasady wzajemności, budują na Podkarpaciu negatywne nastawienie do społeczności ukraińskiej. Władze administracyjne i samorządowe często wykorzystują wspomniane głosy, aby nie podejmować postulatów ukraińskich i nie prowadzić rzeczywistego dialogu.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#PiotrTyma">Dla społeczności ukraińskiej symbolem braku dobrej woli likwidacji skutków akcji „Wisła” stała się sprawa „Narodnego Domu”. Oprócz braku pozytywnych decyzji, co do zwrotu budynku i niezaliczenie w poczet czynszu kosztów remontów, protest wzbudziło podjęcie, w przededniu głównych uroczystości sześćdziesiątej rocznicy deportacji, decyzji o wyłączeniu z użytku sali teatralnej i części pomieszczeń, co utrudniło organizację okolicznościowych przedsięwzięć.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#PiotrTyma">To tylko jeden z przykładów problemów i szykan, na które nasza organizacja jest narażona w mieście, w którym zamieszkuje jedna z najbardziej aktywnych wspólnot ukraińskich oraz istnieją parafie obu cerkwi. W obliczu występujących na terenie Podkarpacia problemów niezrozumiały jest fakt małej aktywności, i to od lat, pełnomocników wojewody do spraw mniejszości narodowych. Pomimo potrzeby prowadzenia dialogu oraz wielu spraw wymagających interwencji i negocjacji z organami samorządu, pełnomocnicy nie przejawiają żadnej widocznej aktywności. Funkcja ta zdaje się istnieć wyłącznie na papierze. Mimo potrzeby współdziałania w procesie rozwiązywania problemów nie skorzystano na Podkarpaciu z doświadczeń np. województwa warmińsko-mazurskiego i nie powołano wojewódzkiego pełnomocnika do spraw mniejszości. Bardzo często jedyną reakcją na postulaty Ukraińców, bądź zgłaszane problemy, jest milczenie administracji lub też odsyłanie od przysłowiowego Annasza do Kajfasza. Tak się stało w 2006 r. z propozycją Związku Ukraińców, aby w Polsce, na Podkarpaciu, zorganizować spotkanie poświęcone problemom społeczności mniejszościowych.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#PiotrTyma">W kontekście polityki państwa wobec mniejszości ukraińskiej trzeba powiedzieć, że likwidacja skutków akcji „Wisła” ma wiele aspektów szczegółowych, które wymagają otwartej postawy ze strony władz. Niestety, od kilku lat obserwuje się niechęć w odniesieniu do poruszania postulatów społeczności ukraińskiej. Zagadnień jest niemało, chociażby sprawa reprywatyzacji mienia organizacji społecznych czy weryfikacji wyroków wydanych przez sądy Grupy Operacyjnej „Wisła” i upamiętnień z tego okresu.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#PiotrTyma">Na negatywny aspekty rozproszenia i asymilacji Ukraińców nie wpłynęły znacząco zmiany po 1989 r. Zwiększenie możliwości nauki języka ukraińskiego poprzez stworzenie pozytywnych warunków dla utworzenia placówek oświatowych oraz sieci międzyszkolnych zespołów nauczania, czy też dostęp do mediów publicznych, ze względu na stopień rozproszenia, nie poprawiło sytuacji społeczności ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#PiotrTyma">W przypadku mediów elektronicznych, mimo zwiększenia liczby audycji radiowych i telewizyjnych w językach mniejszości, problemem jest ich dostępność i czas emisji. Pokazał to przykład audycji „Telenowyny”, próba zlikwidowania której miała miejsce w grudniu 2006 r., a która od stycznia 2007 r. została przeniesiona na godz. 7. rano w sobotę. Część form dostępu w sferze publicznej do języka mniejszości jest stricte teoretyczna. Podobnie rzecz się ma z audycjami ukraińskimi emitowanymi w radio. Część audycji formalnie istnieje, lecz ich rola w procesie zachowaniu tożsamości, propagowania i zachowania języka, komunikacji wewnątrzśrodowiskowej mniejszości jest niewielka.</u>
          <u xml:id="u-19.20" who="#PiotrTyma">Ważnym zagadnieniem wpływającym na kondycję mniejszości jest kształt debaty na temat powojennych deportacji Ukraińców. Zazwyczaj środowiska niechętne dialogowi usiłują narzucić swoją wizję wydarzeń i dyskredytować osoby o odmiennych poglądach. Przykładów agresywnych wystąpień ze strony osób gloryfikujących działania komunistycznych władz jest nadal wiele. Przedmiotem ataków i inwektyw stają się również polscy dziennikarze, historycy i samorządowcy otwarci na dialog. Nie sprzyja to zabliźnianiu się ran i upowszechnieniu faktów. Jest wręcz przeciwnie, utrwala to stereotypy i pogardę dla mniejszości. W tym kontekście brak pozytywnej reakcji Sejmu na postulat potępienia akcji „Wisła” jest przez społeczność ukraińską traktowany jako przysłowiowe chowanie głowy w piasek. Sprzeciw budzą również próby relatywizowania powojennych zbrodni i zaprzeczanie praw Ukraińców, którzy, warto podkreślić, w 1947 r. byli obywatelami państwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-19.21" who="#PiotrTyma">Wyłom w tej negatywnej, dominującej od kilku lat tendencji do unikania oceny deportacji stworzyło oświadczenie prezydentów: Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego i Ukrainy Wiktora Juszczenki z dnia 27 kwietnia br. Ocena akcji „Wisła” zawarta w wyżej wymienionym dokumencie pozwala Ukraińcom w Polsce zachować wiarę w istnienie granicy dowolnych interpretacji wydarzeń z przeszłości oraz wiarę w ostateczne potępienie przez polskie władze klasycznej stalinowskiej deportacji oraz naprawienie krzywd wyrządzonych sześćdziesiąt lat temu przez totalitarne państwo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję bardzo. Z częścią poruszonych przez pana prezesa Piotra Tymę problemów Komisja miała okazje się już zapoznać. Powiem jedynie, że planowaliśmy jeszcze w tym półroczu, jednak zgodnie z decyzją prezydium Komisji zostanie to zrealizowane dopiero po przerwie urlopowej, wyjazdowe posiedzenie w południowo-wschodniej części Polski, m.in. w Przemyślu. Będziemy chcieli zapoznać się z problemami społeczności ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#EugeniuszCzykwin">Proszę pana prezesa Stefana Hładyka o wypowiedź na temat aktualnej sytuacji mniejszości łemkowskiej w Polsce. Później na podobny temat wypowie się pani przewodnicząca Helena Duć-Fajfer.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StefanHładyk">Jeśli mamy rozważać temat sytuacji mniejszości Łemków, to z pewnością należy stwierdzić, iż nasze obecne położenie i aktualne problemy determinuje deportacja w 1947 r. w ramach akcji „Wisła” 150 tys. osób cywilnej ludności ukraińskiej z jej historycznych sadyb Podlasia, Chełmszczyzny, Nadsania, Bojkowszczyzny i Łemkowszczyzny. Zasadniczym celem tej akcji było ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej w Polsce. Na potwierdzenie tego przytoczę polecenie premiera Edwarda Osóbki-Morawskiego z dnia 24 lipca 1945 r. Z jego Inicjatywy odbyła się w tym dniu w Ministerstwie Administracji Publicznej konferencja poświęcona omówieniu stanowiska rządu polskiego wobec ukraińskiej mniejszości narodowej. Oprócz przedstawicieli władz polskich uczestniczyło w niej także sześciu reprezentantów ludności ukraińskiej z województwa rzeszowskiego: Jerzy Czolyj, Andrzej Nazarewicz, Iwan Maślak, Jarosław Konstantynowicz, Iwan Jubicz i Bazyli Wójtowicz oraz dwóch z województwa lubelskiego: Mikołaj Korolko i Jan Wizeruk.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#StefanHładyk">Według sprawozdania jednego z delegatów ukraińskich Jerzego Czolyjego, którego prawdziwość potwierdziło starostwo w Sanoku, Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej przedstawił następujący program politycznego rozwiązania kwestii ukraińskiej w Polsce: „W celu uniknięcia jakichkolwiek konfliktów i nieporozumień między narodem polskim i ukraińskim rząd polski stoi na stanowisku, żeby w jego obecnym państwie nie było większych grup narodowości ukraińskiej. Stanowisko rządu polskiego sprowadza się do dobrowolnego przesiedlenia Polaków z ZSRR do Polski i Ukraińców z Polski do ZSRR”.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#StefanHładyk">Było to 24 lipca 1945 r., a więc już po podpisaniu porozumienia o tzw. wymianie ludności między ówczesną Polską, PKWN i Ukrainą radziecką, kiedy to już stworzono pewien klimat wokół tzw. „dobrowolnego przesiedlenia się” ludności ukraińskiej na teren radzieckiej Ukrainy. Władzom polskim było już wiadome, że jest wielki opór i niechęć ludzi do wyjazdu z małych ojczyzn: Łemkowszczyzny, Nadsania czy Bojkowszczyzny. Wówczas postanawia się, że należy prowadzić taką politykę, aby nie było większych grup narodowości ukraińskiej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#StefanHładyk">Cytuję dalej: „Ludność ukraińska może dobrowolnie przesiedlić się również na Ziemie Zachodnie i Północne, gdzie będzie traktowana na równi z obywatelami narodowości polskiej”. Były to fragmenty książki „Droga do nikąd” Antoniego Szcześniaka i Wiesława Szoty, str. 225–226.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#StefanHładyk">W świetle powyższego widać, że już w 1945 r. zdecydowano o naszym rozproszeniu, że to nie śmierć generała Karola Świerczewskiego w marcu 1947 r. była bezpośrednią przyczyną deportacji ludności ukraińskiej, kiedy to planowo rozrzucono obywateli polskich narodowości ukraińskiej po całych Ziemiach Zachodnich i Północnych. W okresie dziewięciu lat, bo aż do 1956 r. zakazane były wszelkie formy kultywowania życia kulturalnego w jego regionalnej i narodowej formie. Zabroniono prawa do uczestniczenia w życiu religijnym obrządku wschodniego, a w obozie Jaworznie przez dwa lata więziono, bez wyroku sądowego, ok. 4 tys. osób, głównie inteligencję, duchowieństwo i lokalnych działaczy społecznych.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#StefanHładyk">Niemal równocześnie z wywózką przystąpiono do systematycznej likwidacji wielowiekowego dziedzictwa kulturowego. Między innymi rozpowszechniano w nowych miejscach osiedlenia, poprzez prowokacyjne działania, negatywny stereotyp Ukraińca. Chodziło o zastraszenie do reszty osób próbujących podejmować różne inicjatywy o charakterze oświatowym i religijnym. Te lata były największą naszą gehenną narodową.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#StefanHładyk">Oddzielanie Łemków od Ukraińców i kreowanie odrębnej narodowości łemkowskiej, przy pozornie lepszym traktowaniu Łemków, spowodowało powstanie sterowanego separatyzmu łemkowskiego.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#StefanHładyk">Dopiero od 1956 r. zaistniała możliwość rozpoczęcia działań podtrzymujących naszą tożsamość. Łemkowie przejawili wówczas dużą inicjatywę, szczególnie na I Zjeździe Założycielskim UTSK, którego przewodniczącym został Łemko Stefan Makuch, a aktywną postawę wykazali tacy działacze łemkowscy jak Michał Kowalski, Lew Gal, Wasyl Szost, Piotr Szafran, Piotr Gandża i wielu innych. Wówczas też pozwolono na ograniczone powroty w ojczyste strony, gdyż z około 32 tys. wypędzonych w 1947 r. rodzin ponad połowa zadeklarowała chęć powrotu na ojcowiznę. Tego ówczesne władze się nie spodziewały. Aby położyć kres masowym powrotom, po dwóch latach odwilży, 12 marca 1958 r. uchwalono ustawę o uregulowaniu niektórych problemów własnościowych związanych z reformą rolną, w której postanowiono m.in., iż kto do 5 kwietnia 1958 r. nie wejdzie w posiadanie aktu nadania mienia zamiennego, będzie zmuszony to mienie wykupić. Ta ustawa w znacznej mierze położyła kres powrotom, ponieważ wówczas należało już to mienie wykupić. Część ludności łemkowskiej jednakże powróciła, około 500 rodzin do powiatu gorlickiego i około 200 rodzin do powiatów jasielskiego i krośnieńskiego. Reszta nie z własnej woli pozostała na wygnaniu. Dla zobrazowania atmosfery powrotów lat pięćdziesiątych przytoczę dwa autentyczne pisma wypędzonych:</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#StefanHładyk">„Prezes Towarzystwa Stefan Makuch</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#StefanHładyk">Do Zarządu Głównego Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Warszawie</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#StefanHładyk">Zażalenie</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#StefanHładyk">My, Łemki, żyjąc na Zachodzie, zwracamy się do Was z prośbą o zainteresowanie się, jak obchodzi się polska ludność z nami w okolicach Przemkowa.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#StefanHładyk">Polskie społeczeństwo zabrania nam wychodzić na ulicę i rozmawiać w języku ojczystym oraz śpiewać swoje piosenki. Młodzież rzuca na nas kamieniami i przeklina nas »Wy wściekłe Ukraińcy, tu nie macie prawa, tu jest Polska, a nie Ukraina«.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#StefanHładyk">Zwracaliśmy się do polskich władz w tych sprawach, to odpowiadają nam: »Jeszcze was nie zabili?«.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#StefanHładyk">Faktów takich jest dużo i na tej podstawie domagamy się powrotu na stare miejsca zamieszkania.”</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#StefanHładyk">Pismo podpisano „Maksymczak i inni Łemki, Za zgodność: Sekretarz Generalny – Grzegorz Bojarski”</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#StefanHładyk">Drugi dokument również dotyczy mieszkańca Łemkowszczyzny i pochodzi z 10 grudnia 1956 r. Pan Jan Rotko pisał tak:</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#StefanHładyk">„Zwracam się z uprzejmą prośbą o zwrot mojej własności, to jest domu Nr. 67 oraz 4,5 ha ziemi we wsi Ropica Górna pow. Gorlice.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#StefanHładyk">Majątek mój został mi zabrany podczas przesiedlenia ludności ukraińskiej na zachód, co uważam za wielką krzywdę.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#StefanHładyk">Stary jestem i chcę umierać na swojej ziemi. Uważam, że słowa ministra Jarosińskiego nie były na wiatr rzucone, że krzywda nasza będzie wyrównana.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JanRotko">Do wiadomości</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#JanRotko">1) Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Warszawa</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#JanRotko">21 Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Gorlicach, woj. Rzeszów”. Źródło to „Wisnyk Zakerzonnia”, Nr 8–9-10/2001 r., str. 37, 44.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#JanRotko">W latach 1956–1990 Łemkowie zorganizowani byli w Ukraińskim Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym, działając w Sekcji Łemkowskiej.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#JanRotko">W roku bieżącym mija sześćdziesiąt lat od deportacji, a zatem „na czużyni” urodziły się już trzy pokolenia. Przez te kilkadziesiąt lat następuje ciągła migracja, jak również emigracja za granicę, szczególnie przed stanem wojennym, co w znacznym stopniu uszczupliło potencjał intelektualny i liczebny naszej społeczności.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#JanRotko">W chwili obecnej zasadniczym naszym problemem jest powstrzymanie asymilacji osób żyjących w bardzo dużym rozproszeniu. Od początku lat dziewięćdziesiątych działa w naszym środowisku wiele organizacji społeczno-kulturalnych, które przez swoje różnorodne przedsięwzięcia starają się podtrzymać regionalną tożsamość. Jedną z tych organizacji jest Zjednoczenie Łemków, które dla podtrzymania tożsamości angażuje się w upowszechnianie nauki języka ojczystego wśród dzieci i młodzieży. Zorganizowało również pięć edycji „Spotkań z Łemkowszczyzną”, cztery edycje „Spotkań z tradycją”. W roku bieżącym odbędzie się VIII Łemkowskie Jeruzalem. Jest to prezentacja współczesnej twórczości artystów, których korzenie wywodzą się z Łemkowszczyzny. Od siedemnastu lat wydajemy kwartalnik „WATRA” i organizujemy program pod nazwą. „Łemkowskie kermesze”. Bodaj największą imprezą społeczności łemkowskiej jest Zdyńska watra. W roku bieżącym będzie to jubileuszowe spotkanie Łemków z całego świata.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#JanRotko">W miejscach naszego rozsiedlenia organizowane są m.in. „Spotkania pod Kyczerą” w Legnicy, Dni Kultury Łemkowskiej w Zielonej Górze, „Watra na Czużyni” w Michałowie, konkurs pisanek w Gorzowie Wielkopolskim czy „Łemkowskie Spotkania” w Ługach czy Biennale Kultury Rusińskiej w Krynicy.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#JanRotko">Spotykamy się jednak ciągle z przejawami zacierania tożsamości regionalnej Łemkowszczyny. Do tej pory nie udało się nam przywrócić dawnych historycznych nazw takich jak np. Uście Ruskie – obecnie Uście Gorlickie czy Ropica Ruska – obecnie Ropica Górna. Istnieje wprawdzie ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych, która nominalnie stwarza prawne możliwości stosowania nazw dwujęzycznych oraz powrotu do nazw historycznych, ale wymagane są w tym celu konsultacje społeczne miejscowych środowisk. Istnieje wymóg, aby ponad 50% biorących udział w konsultacjach opowiedziało się za przywróceniem dawnej nazwy, bądź używanie nazwy dwujęzycznej. W historycznych miejscowościach jesteśmy w zdecydowanej mniejszości i taka inicjatywa jest z góry skazana na niepowodzenie, aczkolwiek w ostatnim czasie na terenie gminy Uście Gorlickie Zjednoczenie Łemków w trzech przypadkach zainicjowało konsultacje społeczne, efektem czego są trzy uchwały zebrań wiejskich o stosowaniu nazw dwujęzycznych. Zobaczymy, jak ten proces będzie przebiegał dalej.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#JanRotko">Przykładem zacierania naszej tożsamości było manipulowanie przez Muzeum Regionalne w Nowym Sączu tożsamością wybitnego malarza Łemka Epifaniusza Drowniaka, nazwanego sądownie Nikiforem Krynickim. Potrzeba było siedmiu lat procesów sądowych, aby wreszcie uznano, iż Epifaniusz Drowniak i Nikifor Krynicki to ta sama osoba.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#JanRotko">Jeśli jestem już przy temacie Nikifora Krynickiego, to dodam, że z dokumentów w archiwach można stwierdzić, iż bardzo kochał swoją Krynicę. Wiadomo, że był trzy razy stamtąd wypędzany i trzy razy wracał. Notatki sporządzone przez ówczesnych funkcjonariuszy stwierdzają, iż Nikifor Krynicki – Epifaniusz Drowniak to ukraiński nacjonalista, który siedzi i szkicuje mapy dla Ukraińskiej Powstańczej Armii. Są to wierutne bzdury, ale niestety tak wówczas pisano i taką „prawdą” karmiono ogół społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#JanRotko">Kilka lat temu Zjednoczenie Łemków podjęło batalię o należny szacunek miejscom pochówku i dawnym cmentarzom parafialnym, które były pastwiskami lub lasami albo też były sprzedawane osobom fizycznym. Do dziś sprawa ta nie wygląda dobrze.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#JanRotko">Wprawdzie w ordynacji wyborczej obniżono próg wyborczy dla mniejszości, ale z uwagi na znaczne rozproszenie mniejszość ukraińska, w tym Łemkowie, nie jest w stanie z niego skorzystać i wybrać swego posła. Aktualnie nowelizowana jest ustawa dotycząca wyborów i warto byłoby dokonać w niej takich zmian, aby dać kilkusettysięcznej mniejszości możliwość wybrania swego reprezentanta do Sejmu. Co innego oznacza bycie posłem partyjnym, a co innego posłem danej mniejszości. Nie zawsze poseł, nawet pochodzący z danej mniejszości, właściwie spełnia tę rolę. Czasem posłów obowiązuje dyscyplina partyjna.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#JanRotko">W trakcie wypędzania na przednówku, w czerwcu i lipcu 1947 r., pozbawiono nas własności prywatnej i społecznej. Około 30% deportowanych do dziś nie otrzymało żadnej rekompensaty. Oprócz strat materialnych była to również degradacja społeczna. Z gospodarzy, właścicieli 10–15-hektarowych gospodarstw, staliśmy się wyrobnikami. Pierwszym problemem było przetrwanie zimy z 1947 na 1948 r. W Polsce do dzisiaj brak jest ustawy reprywatyzacyjnej, co również pozbawia naszą mniejszość możliwości zwrotu własności albo otrzymania ekwiwalentu za utracone mienie. Ta materialna krzywda przekazywana jest trzeciemu pokoleniu potomków osób wywiezionych z ojcowizny. W innych krajach była wola rozwiązania tego problemu. Niedopuszczalnym jest motywowanie odmawiania obywatelom prawa własności brakiem możliwości finansowych budżetu kraju.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#JanRotko">Wśród mienia społecznego przejętego przez państwo są np. ruskie bursy w Gorlicach, Nowym Sączu, Krynicy czy Sanoku. Chociaż niektóre znajdują się w zasobach Skarbu Państwa, a przejęcia ich dokonano z rażącym naruszeniem prawa i na podstawie nieprawdziwych przesłanek, to nie są one zwracane miejscowym społecznościom, mimo składanych wniosków.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#JanRotko">Dotychczas jedynie Senat RP uchwałą z 3 sierpnia 1990 r. potępił deportacyjną akcję „Wisła”, cytuję: „W ciągu trzech miesięcy wysiedlono z rodzinnych miejsc około 150 tys. osób, pozbawiając je majątku, siedzib i świątyń. Przez wiele lat uniemożliwiano im, a potem utrudniano powroty.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#JanRotko">Senat Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję „Wisła”, w której zastosowano – właściwą dla systemów totalitarnych – zasadę odpowiedzialności zbiorowej.</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#JanRotko">Senat Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do tego, by naprawione zostały – na ile to możliwe – krzywdy powstałe w wyniku tej akcji.”</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#JanRotko">Krzywd i skutków tych jest wiele, godzących zarówno w pokrzywdzonych, jak i w ogół kraju. Np. całkowicie wyludniono i spustoszono kilkaset wsi, zlikwidowano 32 tys. gospodarstw rolnych w południowo-wschodniej Polsce, gęstość zaludnienia zmalała kilkukrotnie, np. w powiecie Lesko z 80 osób na km 2 do 14 osób na km 2. Trzeba też pamiętać o cierpieniach fizycznych i moralnych kilkuset tysięcy ludzi przemocą wypędzonych z ojcowizny, torturach tysięcy i śmierć setek istnień ludzkich. Przerwano ciągłość i zniszczono bogaty dorobek tysiącletniej materialnej i duchowej kultury pogranicza. Jednocześnie upowszechniano przez dwa pokolenia w społeczeństwie polskim ksenofobię poprzez intensywne, długotrwałe i uporczywe kodowanie w umysłach Polaków negatywnego stereotypu Ukraińca. Do dziś pokutuje to w wynikach badań ankietowych dotyczących stosunku Polaków do Ukraińców. Nie są to stwierdzenia wyssane z palca. 23 kwietnia br. odbyło się w rocznicę deportacyjnej akcji „Wisła”, w telewizji regionalnej w Krakowie, czterdziestominutowe studio otwarte, w którym brałem udział. Byli przedstawiciele pokrzywdzonych w ramach akcji „Wisła”, jak również przedstawiciele społeczeństwa polskiego. Był obecny szef Instytutu Historii PAN prof. Ryszard Terlecki. Na 6 głosów telewidzów, 4 uzasadniały konieczność przeprowadzenia haniebnej akcji „Wisła” i gloryfikowały dobrodziejstwa poczynione nam w jej ramach.</u>
          <u xml:id="u-22.18" who="#JanRotko">Na zakończenie chcę powiedzieć, że w dziedzinie kultury wysiedlenie spowodowało przymus codziennego kontaktu z masową kulturę polska, a nam rozproszonym pozostało kultywowanie swoich tradycji w małych formach i namiastka istnienia. W tych warunkach trudno było zachować tożsamość i przetrwać, nie mówiąc już o rozwoju kultury. Można było kultywować pewne przejawy, może nawet te najbardziej namacalne, najłatwiejsze, jak śpiewy, tradycje, obyczaje, intymnie, w swoim domu, aby nie obnosić się z tym na zewnątrz, aby nie zostać zdemaskowanym, jako mający inne pochodzenie.</u>
          <u xml:id="u-22.19" who="#JanRotko">Dlatego też mam postulat. Istnieje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dziedzictwo kulturowe w Polsce to również wielonarodowość i wielokulturowość, więc warto byłoby w Polsce stworzyć muzeum kultury łemkowskiej, również ukraińskiej, w którym różne grupy ukraińskie miałyby swoje miejsce. Mogłyby tam prezentować społeczeństwu polskiemu tą bogatą wielokulturową mozaikę południowo-wschodniego pogranicza oraz nasze wielowiekowe tradycje i sąsiedztwo.</u>
          <u xml:id="u-22.20" who="#JanRotko">Dzisiejsze pokolenie Łemków żyje z dylematem wyboru między pozostawaniem na zachodzie Polski a powrotem do małej ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-22.21" who="#JanRotko">Załącznikiem do referatu jest opracowanie Zjednoczenia Łemków pod nazwą „Deportacyjna akcja „Wisła”. Istota i skala problemu”.</u>
          <u xml:id="u-22.22" who="#JanRotko">Z perspektywy sześćdziesięciu lat stwierdzić należy, że akcja „Wisła” była aktem prześladowania niewinnej ludności cywilnej. Prześladowaniem obywateli polskich z uwagi na ich niepolskie pochodzenie. Dystans czasowy i pokoleniowy stwarza możliwość właściwej oceny historycznej tych wydarzeń i zadośćuczynienia skrzywdzonym.</u>
          <u xml:id="u-22.23" who="#JanRotko">Ponieważ znajdujemy się w Sejmie i jesteśmy gośćmi Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, nie sposób nie wspomnieć o świętej pamięci przewodniczącym Jacku Kuroniu, który na jednej z łemkowskich watr, a konkretnie w 1998 r., w obecności marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego stwierdził: „Jako mały chłopak widziałem z lasu w górach wysiedlanie w ramach akcji „Wisła”. Potem mijały lata. Przyjeżdżałem tu, patrzyłem na ślady po chatach, kwiaty pod oknami, bo kwiaty utrzymują się do dziś, a po chatach zginął ślad. I myślałem sobie: zarżnęli lud, zarżnęli język, zarżnęli duszę. Wstyd mi, że wciąż tak ciężko tu, w naszej wspólnej Ojczyźnie być Łemkiem-Ukraińcem”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję bardzo. Problematyka dziś omawiana wymaga szacunku.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#EugeniuszCzykwin">Proszę panią Helenę Duć-Fajfer o zabranie głosu na temat aktualnej sytuacji mniejszości łemkowskiej w Polsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#HelenaDućFajfer">Dziękuję za udzielenie mi głosu. Od momentu, kiedy się tu znalazłam, a nawet wcześniej, od kiedy w Polsce zaczęła być obchodzona rocznica akcji „Wisła”, czuję się jak w czasach PRL. Być może przywrócenie pamięci odnoszącej się do akcji „Wisła” zadziałało w ten sposób, że Łemkowie traktowani są jak w PRL, to znaczy nie mogą mówić sami za siebie. W ich imieniu mówią, w bardzo ideologiczny sposób, ukraińscy przedstawiciele. Mają oni zdecydowanie podejście niefaktograficzne, co na tej konferencji jest bardzo widoczne. Mówię to o przedstawicielach-działaczach, którzy reprezentując tu niby-Łemków, którzy mając świadomość ukraińską wchodzą w pewien konflikt z prawnym traktowaniem Łemków i chyba z własnym morale. W związku z tym chcę podziękować za możliwość zabrania głosu, czego, szczerze mówiąc, się nie spodziewałam. Myślałam, że uzyskam tylko skromny głos w dyskusji. Pozwoli mi to stwierdzić pewną różnicę pomiędzy czasami PRL a obecnymi.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#HelenaDućFajfer">W PRL nie byłoby możliwości, żeby Łemko przemawiał w swoim imieniu mówiąc o kwestiach łemkowskich, tak jak je czuje i rozumie. To jest podstawowy postulat naszych czasów, że o swojej świadomości powinien mówić zainteresowany. Bardzo byłabym zadowolona, gdybym mogła wystąpić tu inaczej, jako pełnoprawny obiekt tego spotkania. Wówczas Ukraińcy mogliby mówić o sprawach ukraińskich, a Łemkowie o sprawach łemkowskich. Mówię także o doborze referentów z przestrzeni naukowej. W środowisku łemkowskich są badacze, którzy zajmują się kwestią wysiedleń Łemków, nie przedstawiają tych kwestii ideologicznie, tylko ukazują fakty. Myślę tu o dr hab. Stefanie Dudrze, który napisał wiele pozycji na ten temat. Ja także, będąc pracownicą Uniwersytetu Jagiellońskiego, historykiem kultury oraz etniczności łemkowskiej uważam, że mój głos powinien być wcześniej uwzględniony, jako głos referatowy, a nie w ten sposób. Jestem również przedstawicielką mniejszości łemkowskiej w Komisji Wspólnej Rządu oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Zostałam wybrana przez organizacje łemkowskie, a nie narzucona przez ministerstwo, więc oczekiwałam, że będę miała możliwość wypowiedzi podczas dzisiejszego spotkania. Chcę zacząć od podkreślenia mojej niewygodnej pozycji. Z konieczności nie będzie to wypowiedź równorzędnego podmiotu, tylko polemika z wystąpieniami poprzednich mówców.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#HelenaDućFajfer">Chcę zaznaczyć, że zwłaszcza w referacie na temat świadomości, który był wygłoszony przez kogoś, kto nosi tytuł profesora uczelni, co mnie szczególnie dziwi, choć może nie do końca, bo z podobnymi zjawiskami już się spotykałam, padło wiele tzw. ideologemów, a nie faktów. Padały słowa emocjonalne i niedopuszczalne w obecnej socjologii określenia, np. „lepiej ukształtowana świadomość”, a więc wartościujące. Podjęto także próby oceniania kogoś obiektywnie, odgórnie, niezależnie od świadomości pewnej grupy wspólnotowej, która tak, a nie inaczej demonstruje i wyraża swoją świadomość.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#HelenaDućFajfer">Odwołam się do pewnych kwestii, które zostały mało wyraziście wypunktowane podczas dzisiejszego posiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#HelenaDućFajfer">Zacznę od wystąpienia pana dr hab. Grzegorza Motyki. Koncentrując się bardzo ściśle na relacjach polsko-ukraińskich pominął cały kontekst ogólny, w którym działa się akcja „Wisła”. Mianowicie Polska powojenna – PRL założyła postulatywnie, że będzie krajem monoetnicznym. W związku z tym wszystkie działania wcześniejsze i późniejsze, w ramach których akcja „Wisła” była przeprowadzona, dotyczyły tego podstawowego założenia. Jeśli mówi się obecnie o różnych, także ideowych, manipulacyjnych formach interpretowania, czy pokazywania akcji „Wisła”, jako rewanżu za działalność UPA i podobnych kwestii, to trzeba szerzej na to spojrzeć. Pan dr hab. Grzegorz Motyka o tym nie wspomniał, a umowa zawarta 9 września 1945 r. pomiędzy PKWN a rządami przygranicznych radzieckich republik: białoruskiej, litewskiej i ukraińskiej zakładała, że z Polski deportuje się, czy wysiedli ludność innego niż polskie pochodzenia. Koncentrowanie się ściśle na kwestii ukraińskiej, choć wiem, że akcja Wisłą objęła te tereny, zaciemnia pewne kwestie szerzej widzianego problemu. Chcę to tylko zaakcentować, dlatego że zbyt mocno w tych referatach podkreślono tylko rozwiązywanie konfliktu polsko-ukraińskiego. Wysiedlani byli w sposób bardzo drastyczny np. Niemcy i Żydzi. Obserwując i badając kwestie etniczności w Polsce można to bardzo wyraźnie zauważyć.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#HelenaDućFajfer">Powoli będę przechodzić do tematu Łemków, ponieważ na tym przykładzie chcę pokazać, co się działo. Chciano asymilować poszczególne mniejszości i utworzyć kraj monoetniczny. W związku z tym informacje, że w miarę stwarzania ludności niepolskiej warunków prawidłowego rozwoju w ramach ogólnej działalności państwa na rzecz społeczeństwa będzie zanikała ich odrębność narodowa i poczucie potrzeb z niej wynikających, były powszechne. Pan prof. Roman Drozd także cytował bardzo wyraźną instrukcję, że należy asymilować tę ludność. W związku z tym myślę, że zbyt słabo wybrzmiało tu, iż koncentrowanie się tylko na rozwiązywaniu spraw i konfliktów jest uproszczeniem i zawężeniem problemu.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#HelenaDućFajfer">Odniosę się do świadomości Łemków i wytłumaczę to, co określiłam jako ideologem. W czasie pierwszych i drugich wysiedleń w Polsce istniała już bardzo wysokie udokumentowane poczucie świadomości Łemków. Zaraz podam statystyki, ponieważ pan prof. Roman Drozd mówił, że nie ma dokumentów na to, ilu Łemków czuło się Łemkami, a ilu Ukraińcami. Są dość dokładne dane statystyczne i faktograficzne, które wskazują, że w okresie międzywojennym świadomość ukraińska na Łemkowszczyźnie była bardzo marginalna. Wskazuje na to działalność polityczna Łemków w latach 1918–1920 i akces, czy deklarowanie się do dwóch programów politycznych, republiki zachodniej łemkowskiej, gdzie w wiecu poparcia wzięło udział około 5 tys. osób ze 130 łemkowskich wsi oraz Republiki Wschodniej Komańczańskiej, gdzie w wiecu brało udział 30 wsi, czyli niewielki odsetek ludności. Inny fakt wiąże się z tym, że Łemkowie dość skutecznie występowali o swoje prawa, które świadczyły o emancypacji w ramach II Rzeczypospolitej. Postulaty dotyczyły szkolnictwa w języku łemkowskim, Apostolskiej Administracji Łemkowszczyzny, która miała zapobiec bardzo mocno rozwiniętej agitacji ukraińskiej na rzecz świadomości ukraińskiej wśród Łemków, odrębnych czasopism. Doszło do ostrego konfliktu, który m.in. zaznaczył się w pkt 41 statutu zakładanej Ruskiej Bursy, który stanowił, że jeżeli stowarzyszenie się rozpadnie, to jego majątek ma być przeznaczony dla innej organizacji orientacji rusińskiej, a nie ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#HelenaDućFajfer">Najbardziej jednak mocny statystyczny dokument to wyniki spisów powszechnych. Spis z 1931 r. w województwie krakowskim, który obejmował powiaty nowotarski, nowosądecki i gorlicki miał następujące wyniki: 97% osób, które brały w nim udział, określiło się jako Rusini, tylko 3% jako Ukraińcy. Obie opcje były brane pod uwagę. Później, w 1946 r. kolejny spis, w którym używana była nazwa Rusini, o której można powiedzieć, że była zbyt ogólna, żeby ją można było przypisywać tylko łemkowskiej orientacji. 55% ludzi określiło się jako Łemkowie, 22% jako Ukraińcy, 13% Polacy i 10%Rusini. Dane statystyczne istnieją. Tylko, jeśli nie chce się ich widzieć, to oczywiste jest, iż traktuje się to jako wymyślone, czy inspirowane przez kogoś działania.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#HelenaDućFajfer">Jeśli chodzi o manipulacje i inspiracje, to rzeczywiście miały one miejsce w bardzo wysokim stopniu i zgodnie z interesami politycznymi. Wysiedlenia w ramach akcji „Wisła” i wymiana w ramach deportacji na Ukrainę, bo tak to trzeba nazwać, były przymusowe. 73% badanych Łemków wysiedlonych na Ukrainę twierdzi, że nie wyjechało dobrowolnie. Takie badania prowadziła Halina Szczerba. Istnieją także dane w tym zakresie. Łemkowie w większości zostali przesiedleni przymusowo, mimo tego, że umowa, wbrew temu, co powiedział pan dr Grzegorz Motyka, zakładała dobrowolność. Jednak przymus istniał.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#HelenaDućFajfer">Akcja „Wisła” spowodowała to, że Łemkowie, którzy nie utożsamiali się z ideologią ukraińską, z narodowym programem ukraińskim, a nawet wielokrotnie protestowali przeciwko tej ideologii, znaleźli się na Ukrainie. Na pewno nie byli zwolennikami działalności UPA. Zresztą, szczerze mówiąc, prosta ludność niezbyt była zaangażowana w wyzwoleńcze programy ukraińskie. Nie będę tego komentować. Została ona objęta programem przesiedleń, według wszelkich danych, o których wcześniej wspomniałam, tylko w celu asymilatorskim. Działalności asymilatorskiej miało służyć także nazewnictwo. W czasie wysiedleń rozdawano Łemkom ulotki, w których było m.in. zapisane: „Cała ludność narodowości ukraińskiej i rusińskiej”, natomiast już po wysiedleniu nie mówiono nic o Rusinach. Nie było żadnej innej możliwości oprócz narodowości ukraińskiej, żadnej opcji tożsamościowej. Z przyczyn asymilatorskich było to niezwykle wygodne. Łemkowie, poddani tego typu działaniom, byli wśród całej ludności dotkniętej akcją „Wisła” bardziej aktywni. W latach pięćdziesiątych odbywały się zgromadzenia studentów łemkowskich we Wrocławiu, wskazywały na to, że Łemkowie nie zgadzają się z sytuacją, jaka zaistniała.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#HelenaDućFajfer">Powstanie w 1956 r. Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, także dawało Łemkom wyobrażenie, ponieważ w ramach społeczności z akcji „Wisła” zostali uznani za Ukraińców, o możliwościach, jakie będą rozwijać w ramach tego stowarzyszenia. Zacytuję pewien dokument dotyczący udziału Łemków w Ukraińskim Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym: „Większość Łemków przyjęła z zadowoleniem utworzenie w 1956 r. UTSK, rzadko, kiedy ujawnianym poza swoim kręgiem etnicznym. Wprawdzie nie brakowało takich, którzy mieli zastrzeżenia do użycia w nazwie towarzystwa tylko określenia »ukraińskie«, ale wielu Łemków wchodziło w jego struktury organizacyjne, a jeszcze więcej oczekiwało, że doprowadzi ono w krótkim czasie do uporządkowania wszystkich ich spraw, w tym również nauczania języka łemkowskiego w systemie szkolnym. W latach 1957–59 zabiegali oni też o prasę w swoim języku, utworzenie sekcji łemkowskiej w ramach UTSK, jeżeli już nie łemkowskiego towarzystwa społeczno-kulturalnego, o co zresztą trzykrotnie Łemkowie w okresie PRL występowali, a czemu sprzeciwiły się władze UTSK oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które konsekwentnie blokowało wszystkie dążenia Łemków, aby uzyskać jakąś odrębność. Było to absolutnie niedopuszczalne. Zawiedzeni w swych oczekiwaniach Łemkowie coraz częściej wycofywali się z pracy w towarzystwie i poparcia dla jego założeń programowych”.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#HelenaDućFajfer">Ruch łemkowski i aktywiści łemkowscy, z różnych przyczyn byli niewygodni dla państwa polskiego. Ich nieograniczenie się do postulatu śpiewania i tańczenia, a wysuwanie ostrzejszych żądań, tak komentuje przewodniczący łemkowskiej sekcji, która zresztą została konsekwentnie rozwiązana: „Chcieliśmy walczyć o potępienie akcji „Wisła”, uregulowanie spraw majątkowych, uregulowanie spraw powrotów na ziemie ojczyste, powstrzymywanie propagandy antyukraińskiej w radio i w szkole, wyprowadzenie UTSK z pod opieki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i podporządkowanie go Ministerstwu Kultury i Oświaty.” Oczywiście zostali oni oskarżeni o separatyzm i w 1963 r. zarząd główny UTSK rozwiązał sekcję łemkowską. W grudniu 1965 r. powołano nową, oczywiście już fikcyjną.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#HelenaDućFajfer">W związku z program istnienia Łemków tylko w obrębie ukraińskiej tożsamości narodowej jest czymś, co powodowało bardzo duży sprzeciw i dyskomfort Łemków, którzy działając tam mieli równocześnie swoje pragnienia i postulaty. Przeczytam fragment wypowiedzi komitetu, który działał już po powrotach z 1958 r., a opublikowany został w 1980 r. Pod tym pismem podpisało się kilkaset osób, cytuję: „Obecnie pożałowania godny jest fakt, że trudno przekonać miarodajne czynniki o tym, że Łemkowie są Rusinami, a nie Ukraińcami. Czymże innym można tłumaczyć taki stan, jak nie wpływami wielkopaństwowego szowinizmu, że po II wojnie światowej w Polsce Ludowej stworzone zostały warunki bez wyjścia dla Łemków, przed którymi postawiono alternatywę «jesteście Ukraińcami, a jak nie, to Polakami«. Takie podejście do sprawy oraz niezezwolenie Łemkom na działalność społeczno-kulturalną i nieprzyznawanie nazwy Rusinów świadczy jeszcze raz o przymusowym ich wynarodowieniu.”</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#HelenaDućFajfer">Widzę, że pan poseł Eugeniusz Czykwin spogląda na zegarek, postaram się przedstawić te kwestie w dużym skrócie.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#HelenaDućFajfer">Pokazano tu zupełnie inną wizję działań wynaradawiających. Natomiast dla Łemków, którzy nie mieli ukraińskiej świadomości narodowej, ukrainizowanie ich przez władze PRL także było wynaradawianiem. Dziwię się, że obecnie, po tylu latach i uznaniu w ustawie Łemków za mniejszość etniczną, wysłuchałam w czasie dzisiejszego posiedzenia Komisji takich głosów, które zabrzmiały jak przed czterdziestu lub dwudziestu laty, absolutnie w retoryce PRL. Jeżeli słyszę po raz kolejny, że Łemkowie tylko dlatego nie stali się Ukraińcami, że stereotyp Ukraińca był negatywny, że łatwiej czy prościej było czuć się Łemkiem, to chcę przypomnieć proste fakty – cytowane także przez Michała Dońskiego przewodniczącego sekcji łemkowskiej i znanego działacza łemkowskiego, wcale nie orientacji łemkowskiej, bardzo zmieniającego swoje opcje, będącego pod dużym naciskiem swoich wyborów. Mówił o czasach, kiedy znacznie prościej i łatwiej było być Ukraińcem, czyli o czasach II wojny światowej, kiedy ideologia ukraińska była preferowana i miała dobrą pozycję. Zacytuję: „Kiedy rozpoczęła się wojna radziecko-niemiecka, ukraińskie dopomochowe komitety, które działały na Łemkowszczyźnie, przygotowywały listy nielojalnych ludzi lub tych, którzy nie chcieli nazwać się Ukraińcem. Tacy ludzie nie przyjmowali kenkart z literą U, więc otrzymywali z literą R, czyli rathenen lub tzw. »szary papier« bez oznaczenia narodowości.” Za to, że nie chciano się nazwać Ukraińcem popadano w niełaskę, było się nielojalnym, a kenkarta z literą R powodowała różnego rodzaju działania negatywne. Ludzie z Łemkowszczyzny nie mając świadomości ukraińskiej zdecydowanie obstawali przy swojej świadomości.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#HelenaDućFajfer">Ukraiński dopomochowy komitet organizował również nabór do Dywizji SS Galicja, co było u nas sprawą niesłychaną i niewyobrażalną. Oprócz tego organizowała także zbiórkę dzwonów po całej Łemkowszczyźnie na potrzeby niemieckiej armii. Wiele zła wyrządziła również policja-siczowcy. Była ona u nas bardziej bezwzględna niż polska w polskich wsiach.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#HelenaDućFajfer">Tego rodzaju fakty pokazują, że, z różnych przyczyn, wieloaspektowe i trudne łemkowsko-ukraińskie relacje nie mogą być zamknięte tak uproszczonymi, jak też nieuwzględniającymi samoświadomości łemkowskiej tezami.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#HelenaDućFajfer">Mój głos byłby inny, inaczej przedstawiałabym kwestie łemkowskie, mówiłabym np. o niemożliwości organizowania szkolnictwa przed 1991 r., gdybyśmy byli tu zaproszeni jako partnerzy, aby mówić o wysiedleniu Ukraińców i Łemków. Nawet nasz głos, czyli społeczności łemkowskiej, został oddany wybranemu przez ministerstwo przedstawicielowi jedynej organizacji łemkowskiej, której członkowie uważają się za Ukraińców. Siłą rzeczy był to głos ukraiński, co jest naturalne i oczywiste. Uważam, że pan prezes Stefan Hładyk, reprezentując taką opcję powinien móc przedstawić swoje stanowisko, konsekwentnie do swojej postawy.</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#HelenaDućFajfer">Chcę jeszcze krótko zacytować to, co pojawiło się po 1989 r., a czego zaprzeczeniem są obecne czasy. Autor tej wypowiedzi, redaktor gazety „Besida”, zamieścił ją w pierwszym jej numerze. Niedawno zadzwonił do mnie i zapytał, co się dzieje. Mówił, że ogląda obchody sześćdziesiątej rocznicy akcji „Wisła” i cały czas mówi się tylko o wysiedleniu Ukraińców, a nie odnosi się do wysiedlenia Łemków. Zwrócił mi uwagę na ten fakt i rzeczywiście okazało się, że dzieje się coś innego niż wtedy, kiedy wyrażał nadzieję: „Dano możliwość myśleć zgodnie z prawem i nam, tzn. tym, którym przede wszystkim należy się takie prawo, dano mówić samym o sobie, stanowić o zachowaniu matczynej mowy, rodzimej kultury. Przyznano prawo do myślenia i prawo do wyboru, co i w jaki sposób pragniemy kochać. Uznano za prawowite to, co wszędzie i zawsze powinno być prawem.” Niedawny telefon redaktora alarmował, że znowu nas nie ma, znowu ktoś inny wypowiada za nas nasze kwestie.</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#HelenaDućFajfer">Przepraszam, że mój głos tak brzmi, bo zupełnie inaczej wyrażałbym się w innych okolicznościach, gdyby to spotkanie było inaczej zorganizowane. Mam wiele opracowań przytaczających fakty związane z byciem Łemkiem w PRL. Ukazałam różne tego aspekty, skoncentrowałam się tylko na tych, które tu nie wybrzmiały lub zabrzmiały w sposób bardzo mocno nacechowany świadomością ukraińską w myśleniu o Łemkach. Myślę, że są to efekty tego, co wydarzyło się w czasach PRL. Przepraszam za ten ton, ale uważam, że było to koniecznością z mojej strony. Organizacje łemkowskie, czy Łemkowie, jako mniejszość etniczna rozumiana definicyjnie, upoważnili mnie do tego, a wręcz zobligowali, żebym występowała w obronie ich praw. W związku z tym czynię to, na ile mój głos jest słyszalny. Dziękuję, że państwo tego wysłuchali, bo spodziewałam się, że może do tego nie dojść.</u>
          <u xml:id="u-24.20" who="#HelenaDućFajfer">A propos statystyk 5900 Łemków określiło się jako Łemkowie, a 31 tys. Łemków w Polsce określiło się, jako Ukraińcy. Jestem przekonana, że wśród nich osoby są pochodzenia ukraińskiego, które mają świadomość narodową ukraińską. Statystyki grupowe są jawne i oczywiste. Przypuszczam, że ludzie łemkowskiego pochodzenia o świadomości narodowej ukraińskiej określili się jako Ukraińcy na skutek agitacji Zjednoczenia Łemków, które nakłaniało, żeby przed wyborami nie zapisywać się jako Łemkowie, tylko Ukraińcy. To wszystko daje mi prawo, żeby powiedzieć, iż aktualnie w Polsce 5900 osób określa się jako Łemkowie i ja ich reprezentuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#EugeniuszCzykwin">Chcę wyjaśnić dwie kwestie. Głos pani Heleny Duć-Fajfer był pełnoprawnym głosem i nie ma żadnej różnicy pomiędzy wagą pani wypowiedzi, a innych prelegentów. Już na początku zaznaczyłem, że prezydium Komisji uznało, iż o sytuacji tych dwóch społeczności będzie dziś mówiło dwóch przedstawicieli. W kontekście tego, co od pani usłyszeliśmy przyznaję, że była to nasza pomyłka, za co przepraszam. Obiecuję, że jeśli będę miał w przyszłości możliwość decydowania w podobnych sytuacjach, to będę pamiętał o tym zróżnicowaniu. Jednocześnie, jako osoba, która przez wiele lat – gdy była posłem i członkiem Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych – usilnie zabiegała o prawa Łemków, o sprawiedliwy podział dotacji, przyjmuję tę krytykę, ale nie do końca. Przypominam, że Sejm RP fundamentalnym aktem – ustawą, uznał Łemków za oddzielną grupę etniczną, czyli podobnie jak mniejszość narodową. Trudno przyjąć sugestię, że nie dostrzegamy deklaracji samoświadomości tej grupy i w jakiś sposób chcemy na nią wpływać. Proszę też zrozumieć niuanse pracy sejmowej, poselskiej, podziałów i złożoności.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#EugeniuszCzykwin">Kto z państwa chce zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#MironSycz">Dziękuję za zaproszenie na posiedzenie Komisji. Jestem przewodniczącym Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego już trzecią kadencję.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#MironSycz">Nie chcę powiedzieć, że reprezentuję tu przedstawicieli mniejszości narodowej ukraińskiej czy też mniejszości etnicznej łemkowskiej, ponieważ nie tego dotyczy temat posiedzenia Komisji. Jestem przedstawicielem około 38 mln obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. Nie chciałbym, aby to posiedzenie Komisji skupiło się na tematach niezwiązanych z sześćdziesiątą rocznicą akcji „Wisła”.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#MironSycz">Padło tu wiele interesujących tez. Choć nie jestem historykiem, ani prawnikiem, zaskoczyły mnie słowa pana dr hab. Grzegorza Motyki, że część historyków uważa, iż akcja „Wisła” była jedyną metodą osiągnięcia czegokolwiek. Nie wiem, z której epoki są ci historycy. Chętnie bym poznał ich nazwiska.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#MironSycz">Warto zauważyć, że ta akcja, zbrodnia czy też przestępstwo, dotyczyła ludności cywilnej, obywateli polskich. Decyzję podjęły oficjalne władze komunistyczne naszego kraju. To inny problem, że ówczesne władze komunistyczne były władzami słabymi, natomiast odważyły się one podjąć pewne decyzje, które jasno określały, że ta akcja ma doprowadzić do całkowitej asymilacji ludności ukraińskiej. Władze, choć słabe, postawiły sobie pewien cel. Była nim właśnie asymilacja. Wydaje mi się, że w ramach ciągłości władzy, o której dziś mówiliśmy, powołując się na prawa międzynarodowe i wszelkie inne, należy pamiętać, że dotyczy to cały czas obywateli polskich. Wydaje mi się, że obecna władza państwowa, mówmy konkretnie – Sejm, jest na tyle mocna, że też może podjąć decyzję i określić pewnego rodzaju cel. Mówię o tym, ponieważ na posiedzeniu Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego też rozpoczęliśmy dyskusję na ten temat. Proszę sobie wyobrazić, że określiliśmy cel i wypracowaliśmy pewnego rodzaju stanowisko, które następnie przedstawiliśmy na sesji sejmiku. Mimo dyskusji, bez żadnego głosu przeciwnego, choć były osoby, które się wstrzymały, stanowisko zostało przyjęte przez sejmik, jako jedyny w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#MironSycz">Wobec tego chcę zasugerować, że być może Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych mogłaby odważyć się i zgłosić postulat lub przynajmniej podjąć pewne kroki w tym kierunku. Można zgłosić projekt na posiedzeniu Komisji, a następnie, jako komisyjny, na posiedzeniu Sejmu. Jeśli tego nie zrobi parlament RP, to będzie oznaczało dla władzy i dla wszystkich, że akcja „Wisła” dalej trwa, podobnie jak proces asymilacji. Brakuje jeszcze ograniczania dotacji na audycje radiowe i telewizyjne, mówię o mediach publicznych. W zasadzie wszyscy są zgodni, że ta akcja była przestępstwem i zbrodnią w stosunku do ludności cywilnej. Wobec tego, w ramach ciągłości władzy wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy winni własnym obywatelom powiedzenia, że było to zdecydowanie złe. Nie należy się tego wstydzić, trzeba jasno o tym mówić, nie łączyć z problemem wołyńskim, ponieważ to są inne zagadnienia, które też należy rozwiązać. Trzeba też stwierdzić, że UPA, powszechnie zwana „bandami,” nie zostało zalegalizowana, wobec tego nie można jej łączyć z oficjalną władzą.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#MironSycz">Takie mam prośby w imieniu Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego i społeczności, która tam zamieszkuje, ponieważ wydaje mi się, że przez takie postawienie sprawy w naszym województwie udało się rozwiązać wiele kwestii. Te dyskusje już się zakończyły. Trzeba szukać rozwiązań, a nie wciąż winnych. Winnych szukają słabi ludzie, a rozwiązań szukają ludzie mocni i mądrzy.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#MironSycz">Nie wiem czy dzisiaj Komisja będzie w stanie podjąć dziś jakąkolwiek decyzję z racji braku kworum, ale to jest już inny problem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#EugeniuszCzykwin">Nie planowaliśmy dzisiaj podejmowania decyzji. Komisja zajmie się efektami dzisiejszego posiedzenia w innym terminie. Zgadzam się, że do rozwiązania trudnych sprawach potrzebna jest odwaga. Mam nadzieję, że stanowisko Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego, za którego przesłanie dziękuję, pomoże też Komisji i ewentualnie całemu Sejmowi, o ile będzie się odnosił do tej kwestii. Jako przewodniczący Komisji mogę obiecać, że podejmiemy próbę podjęcia decyzji i przedłożymy Sejmowi projekt uchwały w tej sprawie. Z pewnością państwa o tym poinformujemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PiotrTyma">Przepraszam bardzo, ale nasza część delegacji będzie musiała opuścić to spotkanie. Nie wynika to z braku chęci do dyskusji. Chcę podziękować panu posłowi Eugeniuszowi Czykwinowi za zorganizowanie tego spotkania. Niestety, z przyczyn niezależnych od nas nie będziemy mogli brać udziału w dyskusji, choć uważamy, że wiele kwestii poruszonych tu należałoby potraktować bardziej poważniej i przedyskutować je oddzielnie. Jeśli jest to możliwe, to zwracamy się z prośbą, aby tych kwestii nie zostawić jedynie na poziomie refleksji historycznej. Podsumowanie powinno uwzględniać głosy poszczególnych prelegentów. Wskazywali oni na pewne zagadnienia, jeśli chodzi o ustawodawstwo, o których należałoby mówić w sposób bardziej konkretny, aby precyzyjnie omówić kwestie skutków akcji „Wisła”.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#PiotrTyma">Dziękujemy bardzo i przepraszamy, ale musimy udać się na inne spotkanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#EugeniuszCzykwin">Ogłaszam 10 minut przerwy. Po jej zakończeniu będziemy mieli czas na odbycie dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(Po przerwie)</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#EugeniuszCzykwin">Wznawiam posiedzenie Komisji po przerwie.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#EugeniuszCzykwin">Salę mamy zarezerwowaną jeszcze na 45 minut, więc otwieram dyskusję.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#EugeniuszCzykwin">Proszę o zgłaszanie się do głosu, ponieważ chcę zorientować się ile osób chce zabrać głos. Proszę o ograniczenie czasu swoich wypowiedzi do pięciu minut. Wówczas wszyscy zdążą zabrać głos.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#EugeniuszCzykwin">Najpierw udzielę głosu gościom, a następnie posłom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WieraSandwiczBąkowska">Może nie będzie to zbyt eleganckie, ale chcę powiedzieć, że tytuł naukowy zobowiązuje, a na pewno dotyczy to tytułu profesora. Ja i mój ojciec, niestety już nieżyjący, nie byliśmy separatystami, „specyficzną grupą” – to jest cytat z wypowiedzi pana prof. Romana Drozda, nie byliśmy problemem, natomiast we wszelkich ankietach wpisywaliśmy narodowość rusińską, z pełną świadomością konsekwencji, które się z tym wiązały, i dla mojego ojca, i dla mnie.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#WieraSandwiczBąkowska">Zapomniano tu powiedzieć o tym, że metropolita Dionizy, tak jak kardynał Stefan Wyszyński, którego miałam przyjemność poznać uczestnicząc w ekumenicznych opłatkach, był w areszcie domowym. To a propos sytuacji i stosunku cerkwi prawosławnej w Polsce do akcji „Wisła”. Metropolita Dionizy, który usiłował wspierać i pomagać był niewygodny, więc został wysłany do Sosnowca, do aresztu domowego. Miał gorsze warunki niż można sobie to wyobrazić, ponieważ dopiero na początku lat sześćdziesiątych, praktycznie przed śmiercią, pozwolono mu zamieszkać w Warszawie na Woli, na przeciwko cmentarza prawosławnego. Też miałam przyjemność poznać i spotykać się z metropolitą Dionizym.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#WieraSandwiczBąkowska">Jeśli chodzi o określenie Łemków jako „specyficznej grupy” oraz języka łemkowskiego jako „formy języka ukraińskiego”, to uprzejmie informuję pana prof. Romana Drozda, że w Polsce został stworzony, zapisany, zaakceptowany oraz zrealizowany, program nauczania języka łemkowskiego. Z ogromnymi trudnościami, ale działa filologia łemkowska. Łemkowie wydają podręczniki do nauki języka łemkowskiego, np. gramatykę języka łemkowskiego, słownik itp. Co roku wydajemy po kilka podręczników, a dokładnie robię to ja, jako Fundacji Wspierania Mniejszości Łemkowskiej. Mam nadzieję, że uda mi się wydać wszystkie podstawowe podręczniki w języku łemkowskim dla wszystkich poziomów nauczania. Nie zauważyłam, aby było to traktowane jak niewiadomo co, a tak wynikało z pańskiej wypowiedzi. Adresat mojej wypowiedzi niestety opuścił już salę.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#WieraSandwiczBąkowska">Pan dr hab. Grzegorz Motyka był łaskaw omawiać tylko sytuację w Bieszczadach i na Roztoczu. Uprzejmie informuję, że Łemkowie mieszkają także na terenie Beskidu Niskiego i Sądeckiego. W związku z tym rozumiem, że pańska wypowiedź zatrzymała się na Bieszczadach, a nie dotyczyła już miejsc, o którym wspomniałam. Notabene dziś w nocy powróciłam z Łemkowszczyzny. Opowiadałam już znajomym, że akcja „Wisła” wciąż trwa. Trzy tygodnie temu objeżdżając nieistniejące wsie łemkowskie zdołałam sfotografować jeden z przydrożnych krzyży. Będąc w niedzielę w tej samej miejscowości, która już nie istnieje, zauważyłam, że krzyż został złamany. Są to kolejne dowody na trwanie akcji przeciwko Łemkom. Byłam pilnowana przez właściciela doliny, który powiedział, że całą byłą wieś wykupił. Zapytałam go, czy droga przebiegająca przez dolinę jest gminna. Odpowiedział, że tak, więc powiedziałam, że jestem na terenie gminy. Mamy przecież 2007 r.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#WieraSandwiczBąkowska">Nie obrażajmy ludzi. Nie mamy świadomości odszczepieńców, ani nie stanowimy problemu dla mniejszości ukraińskiej, jak to ujął pan prof. Roman Drozd. Proszę zacząć nas traktować jako pełnoprawnych obywateli tego kraju, jako pełnoprawnych uczestników wszystkich spotkań.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#WieraSandwiczBąkowska">Tyle chciałam powiedzieć panom, którzy referowali „problem” czy też sprawę łemkowską w ramach sześćdziesiątej rocznicy akcji „Wisła”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#AndrzejKopcza">Po tylu wypowiedziach dyskusja staje się mało przedmiotowa. Ze względu na liczbę osób na sali nie bardzo jest do kogo mówić. Wyrazy uznania dla państwa posłów oraz przedstawiciela Instytutu Pamięci Narodowej i Biura Analiz Sejmowych, że są do końca. Przepraszam, jeśli kogoś pominąłem. Oznacza to, że te osoby są zainteresowane tematem. Reszta prelegentów wyszła w momencie otwarcia dyskusji. Dotyczy to szczególnie autorów dwóch najbardziej kontrowersyjnych wypowiedzi. Nie chodzi o to, aby w tej chwili z nimi polemizować. Padły na ten temat konkretne zarzuty i pytania, ale powinniśmy się zastanowić, co dalej. O historii trzeba pamiętać, ale trzeba też zdawać sobie sprawę, że my teraz także tworzymy historię. Jeżeli będziemy żyć wyłącznie historią, to będzie to czas stracony.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#AndrzejKopcza">Chcę się ustosunkować do apelu pana przewodniczącego Mirona Sycza i wyrazić dla niego poparcie. Decyzje o wysiedleniu, o wprowadzeniu w życie operacji „Wisła”, bo tak to się formalnie nazywało, podjęły władze PRL – niesamodzielne, uzależnione od Moskwy. Od tego czasu minęło sześćdziesiąt lat. Zmieniły się władze, zmieniła się nawet Rzeczypospolita, ale jak do tej pory jej suwerenne władze nie zdobyły się na akt czysto symboliczny. Wiadomo, że restauracja tamtych terenów w kształcie sprzed sześćdziesięciu lat jest niemożliwa. Jednak ludzie, który przeżyli tę akcję – nieważne, czy są to Ukraińcy, Łemkowie czy Bojkowie – żyją do dziś z piętnem, krzywdą i świadomością, że zostali bez powodów wyrzuceni z rodzinnych stron. Ludzie tracą świadomość swego pochodzenia. Dotyczy to głównie młodych osób. Możliwości funkcjonowania w tamtej rzeczywistości, w nawiązaniu do własnej kultury, są realizowane tylko od czasu do czasu, od święta. W związku z tym wydaje mi się, że jest właściwa pora ku temu, aby poprzez inicjatywę tej Komisji, Sejm zajął ostateczne stanowisko na temat akcji „Wisła”. Na to czeka pokolenie, które kolejnej okrągłej rocznicy już nie doczeka. Nieważne zresztą, czy stanie się to podczas sześćdziesiątej czy sześćdziesiątej pierwszej czy drugiej rocznicy. Ważne jest, aby spełnić ich marzenia, postulaty i wreszcie uznać akcję za bezzasadną i bezprawną. Na tym m.in. polega wielkość, że ci, którzy mają władzę, którzy są większością, potrafią dostrzec problem mniejszości.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#AndrzejKopcza">Pani prezes Wiera Sandwicz-Bąkowska wspomniała już o tym, do czego też się chcę odnieść. Polska jest chyba jedynym krajem, w którym sprzedaje się ziemię, mimo że ma ona właściciela. Mówię o ogromnych połaciach ziemi, które wykupują ludzi niemający nic wspólnego z terenem Beskidu Niskiego, a przecież żyją właściciele i nikt się ich nie pyta, czy chcą tam wrócić. Czy można sprzedać ziemie, która ma właścicieli? Oni mają na to dokumenty, są zapisani w archiwach i księgach wieczystych. Dziwny jest to kraj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#GrzegorzMotyka">Chcę się odnieść do kilku wypowiedzi. Najpierw do pana przewodniczącego Mikrona Sycza, który opuścił salę, ale rozumiem, że z posiedzenia Komisji ukaże się biuletyn. Tak już po prostu jest, że część historyków uważa akcję „Wisła” za usprawiedliwioną. Aby daleko nie szukać powiem, że tak uważa choćby dr Zbigniew Palski czy prof. Czesław Partacz. Jestem daleki od odbierania im prawa do posiadania takiej opinii. Właściwie nic więcej nie mogę dodać. Istnieje spór wśród polskich historyków. Ten spór może się komuś podobać lub nie, ale tak już po prostu jest.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#GrzegorzMotyka">Jeśli chodzi o inne kwestie, to dziękuję za uzupełnienie odnośnie do innych wysiedleń, np. Białorusinów, Litwinów czy Niemców. Nie wspominałem o tym chociażby z braku czasu. Muszę natomiast od razu sprostować, że z całą pewnością mówiłem, iż wysiedlenia z lat 1944–1946 były przymusowe. Były rożne naciski, w pewnym okresie administracyjne, później bezpośrednio pod lufami karabinów, ale z całą pewnością były przymusowe. Nie mówiłem o tym, że te wysiedlenia były dobrowolne.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#GrzegorzMotyka">Inna sprawa dotyczy Beskidu Niskiego. Jeśli sobie dobrze przypominam, a będzie można to sprawdzić w biuletynie, dwukrotnie mówiłem o tym, że w Beskidzie Niskim poparcie wśród Łemków dla UPA było niskie. Za drugim razem było to wyraźnie powiedziane w kontekście, że jeśli nawet uznać, że należało przeprowadzić częściowe wysiedlenia do obozów, ze względu na działalność partyzantki ukraińskiej, to nawet wówczas powinny one dotknąć tylko Bieszczadów i Pogórza Przemyskiego, a w żadnym razie nie miały uzasadnienia w Beskidzie Niskim. Tam z poparciem ludności dałoby się oddziały partyzanckie zlikwidować. Dwukrotnie o tym mówiłem, a w wersji pisemnej referatu wyraźnie podkreśliłem, że brak poparcia wynika z faktu, że duża część Łemków nie uważała się za Ukraińców. Staram się w swoich publikacjach, być może za mało, wyraźnie zaznaczać, że wśród Łemków istnieje podział. Są Łemkowie, którzy uważają się za Łemków i Ukraińców, i są Łemkowie, którzy uważają się tylko i wyłącznie za Łemków. Od razu zaznaczam, że dla mnie obie opcje są prawdziwe i każdy ma prawo wybrać taką, jaką chcę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#HelenaDućFajfer">Istnieje nieporozumienie. Pan dr hab. Grzegorz Motyka twierdzi, że to wysiedlenie było przymusowe. W dokumentach było założenie, że jest to „dobrowolna wymiana ludności”. To chciałam powiedzieć. Przymus istniał, natomiast w dokumentach zostało zanotowane, że ma się to odbywać na zasadzie ewakuacji. Ewakuacja jest dobrowolna i dlatego przymus nie może być stosowany ani bezpośrednio, ani pośrednio. Tak zaznaczono, a w praktyce było inaczej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#EugeniuszCzykwin">Zrozumiałem, że nie ma miedzy państwem rozbieżności. Pan dr hab. Grzegorz Motyka także twierdzi, że zapis był inny niż praktyka.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#EugeniuszCzykwin">Czy ktoś z zaproszonych gości chce jeszcze zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#AndrzejKopcza">Jako ciekawostkę powiem, że cała moja rodzina ze strony ojca wyjechała dobrowolnie na Ukrainę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#EugeniuszCzykwin">Moja rodzina dobrowolnie nie wyjechała, chociaż oficer Armii Czerwonej bardzo intensywnie ją do tego przekonywał.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#EugeniuszCzykwin">Kto z państwa posłów chce zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JarosławJagiełło">Mam dwa pytania do pana dr hab. Grzegorza Motyki. Akcję „Wisła” przeprowadziły władze państwa komunistycznego, które nie pochodziły z demokratycznych wyborów, zostały przemocą narzucone Polakom i, z oczywistych powodów, nie reprezentowały całego spektrum politycznych postaw i poglądów Polaków. To spektrum było wypełnione przez wiele sił politycznych i partii. Były to zarówno partie socjalistyczne, jak i tzw. demokratyczne, wreszcie chadeckie, czy nawet narodowodemokratyczne. Prezentowały one szerokie spektrum poglądów i postaw Polaków. Chcę zapytać, co partie, które reprezentowały poglądy większości społeczeństwa polskiego mówiły na temat, który dziś poruszamy. Jaki był stosunek partii i organizacji politycznych do obecności Ukraińców w Polsce przed akcją „Wisła”? Przecież liderzy tych partii zakładali obecność tych ziem w ramach państwa polskiego, które faktycznie stały się ziemiami polskimi po wojnie, a były zamieszkane przez Ukraińców już w 1943 czy 1944 r. Wszyscy wiedzieli, że mieszkali tam w większości Ukraińcy czy Łemkowie. W niektórych powiatach czy gminach ta większość sięgała wręcz 80–90%. Jakiś pogląd na temat ich obecności w przyszłej, demokratycznej Polsce te partie na pewno miały. Proszę o jego przedstawienie.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#JarosławJagiełło">Drugie pytanie dotyczy tego, jak te partie oceniały akcję „Wisła” podczas jej trwania. Czy rząd polski znajdujący się na emigracji wyrażał stanowiska w tej sprawie? Jaki był stosunek władz państwa podziemnego w okupowanej Polsce. Wreszcie, co sądziły na ten temat najważniejsze partie polityczne, czyli np. Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Ludowe, Stronnictwo Narodowe.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#JarosławJagiełło">Jeśli okaże się z wypowiedzi pana dr hab. Grzegorza Motyki, iż Polacy nie dawali przyzwolenia dla takich działań, że poprzez swoich przedstawicieli, liderów organizacji politycznych, partyjnych wypowiadali się przeciwko takim rozwiązaniom, to czy można postawić tezę, że akcja „Wisła” nie tyle była kolejną odsłoną konfliktu polsko-ukraińskiego, co raczej walkę systemu komunistycznego, przemocą wprowadzonego do Polski, z ludźmi, którzy stanowili oparcie dla działań organizacji, jaką była UPA, o silnie antykomunistycznym nastawieniu. Czy można zejść z linii opozycji Polak – Ukrainiec, na linię komunista – antykomunista.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#EugeniuszCzykwin">Czy ktoś z państwa chciał zabrać głos? Są zgłoszenia, więc proszę, aby pan dr hab. Grzegorz Motyka udzielił odpowiedzi po wysłuchaniu wszystkich, ponieważ mogą się pojawić inne pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WieraSandwiczBąkowska">Chcę odnieść się do kwestii Polski komunistycznej i niekomunistycznej. W miejscowości Czadne, to jest obok Gładyszowa, w 1934 r. został postawiony pomnik tzw. talerhowski. Obóz internowania w Talerhof istniał w czasie I wojnie światowej, kilkadziesiąt tysięcy Łemków spędziło w nim czas wojny. Dziś w nocy stamtąd wróciłam. Dwa dni szukałam tego pomnika, już w czasach niekomunistycznych, bo w czasach komunistycznych była tam piękna polanka. W ciągu ostatnich kilku lat pomnik został ogrodzony siatką trzymetrowej wysokości, a wokół zasadzono leszczyny i brzozy, które najszybciej rosną. Pomnika nie zniszczono, ale jest niewidoczny. Jeżdżę tam od kilkudziesięciu lat, ale i tak miałam problem ze znalezieniem tego pomnika. W związku z tym uważam, że w państwie demokratyczny, które przestrzega prawa, takie działanie jest po prostu hańbą. Tyle chcę powiedzieć, jeśli chodzi o podział na Polskę komunistyczną i niekomunistyczną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#HelenaDućFajfer">Postaram się mówić bardzo krótko, ale muszę się odnieść do stwierdzenia, które usłyszałam z ust trzech osób. Myślę w takim razie, że jest ono podzielane także przez wiele innych na sali.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#HelenaDućFajfer">Postawię takie pytanie, ponieważ ten dylemat jest dla mnie bardzo istotny. Mówią państwo o podziałach wśród Łemków, o dwóch opcjach świadomościowych Łemków, czyli Łemkowie-Łemkowie i Łemkowie–Ukraińcy. Czy według państwa, zgodnie z aktualnym prawodawstwem, opcja Łemkowie–Ukraińcy powinna być rozważana i istnieć w ramach mniejszości ukraińskiej w Polsce, czy w ramach mniejszości łemkowskiej? Obecnie wciąż istnieje w ramach opcji łemkowskiej i powiem państwu, co to przynosi. Np. wystąpienie na Watrze w Zdyni przewodniczącego Aleksandra Masleja, że nauczanie języka łemkowskiego jest drugą akcję „Wisła”. Blokada moich starań o audycję w języku łemkowskim w telewizji jest, jak się ostatnio okazało, spowodowane przez Łemków orientacji ukraińskiej. Nauczanie języka łemkowskiego, jeśli chodzi o wspieranie określonej tożsamości i elementów kulturowych, wyraźnie przeszkadza tej drugiej opcji. Czy istotnie w naszym prawodawstwie i naszych socjologicznych ocenach ta opcja jest opcją łemkowską, czy jest jedynie łemkowską z pochodzenia, a mieści się w ramach świadomości deklarowanej ukraińskiej. Jest to dla mnie bardzo duży dylemat. Wobec tak dużego przekonania państwa, że to istnieje i tak powinno być, proszę, aby się państwo nad tym zastanowili już na zasadzie konkretnych działań. Proszę pamiętać, że ta opcja występuje przeciw rożnym elementom kultury tradycyjnej i nowej, emancypowanej łemkowskiej, optując za wieloma elementami kultury ukraińskiej, a nie łemkowskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#EugeniuszCzykwin">Jako ostatni głos zabierze pan dr hab. Grzegorz Motyka odpowiadając na państwa pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#GrzegorzMotyka">Nie ukrywam, że ten temat nigdy dotąd nie został szczegółowo zbadany. Możemy raczej mówić o stosunku podziemia do tej problematyki. Wiadomo, że podziemie narodowe, czy szerzej, środowiska narodowe raczej sprzyjały wysiedleniom Ukraińców. W czasie wojny pojawiał się wśród nich postulat, żeby co najmniej milion z nich, ale z terenów Wołynia i Galicji Wschodniej wysiedlić do ZSRR, do sowieckiej części sprzed 1939 r. Po wojnie z kolei uważano, że jest to realizacja tego postulatu. Liczono, że z czasem uda się przesunąć granice Polski na wschód i wysiedlenia zostaną rozszerzone. Jest to tylko hipoteza, ponieważ nie wiem, czy w jakiejkolwiek analizie zostało to sformułowane.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#GrzegorzMotyka">Inaczej do tego tematu podeszło podziemie powstałe po AK i WIN, które wiosną 1945 r. zawarło szereg lokalnych porozumień z ukraińską partyzantką. Porozumienia o nieagresji, które np. na Lubelszczyźnie przekształciły się w coś w rodzaju małego sojuszu wojskowego, tak że doszło nawet do kilku wspólnych akcji, tak było do akcji „Wisła”. WIN bardzo często deklarowało, że jest przeciwnikiem wysiedleń jednej i drugiej ludności, argumentując, że wymiana ludności działa na rzecz umocnienia granicy, z którą WIN się nie zgadzało. WIN raczej myślało o granicy wschodniej z 1 września 1939 r.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#GrzegorzMotyka">Środowiska legalne nie miały zbyt szerokiej możliwości wypowiadania własnych poglądów. Musiały się zgadzać z polityką rządu, szczególnie te związane z PPR. PSL nastawał na to, żeby władze szybciej zlikwidowały UPA. Były składane interpelacje w Krajowej Radzie Narodowej w 1946 r. W trakcie akcji „Wisła” PSL był w momencie agonii politycznej, o ile wolno mi użyć takiego kolokwialnego języka. Zachowała się nawet gazeta wydana przez Ukraińców amerykańskich lub kanadyjskich, gdzie na jednej stronie zawarte są dwie informacje. Jedna, że oddziały UPA dotarły do Niemiec przebijając się w trakcie akcji „Wisła”, a druga, że premier Stanisław Mikołajczyk uciekł z Polski i przedostał się na Zachód,.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#GrzegorzMotyka">Nie jest zbadany zakres indywidualnej pomocy, jakiej Polacy udzielali wysiedlanym. Wydaje się, że nie była ona wcale aż tak rzadka, jak z pozoru można by było przypuszczać. Zachowało się wiele przykładów, gdzie nawet władze zauważają z niepokojem, że niektórzy żołnierze patrzą przez palce na powroty części cywilów. Sam widziałem meldunek, który dotarł aż do samego Wiaczesława Mołotowa, o chorążym VIII Dywizji Piechoty, który źle wypełnia swoje obowiązki wysiedleńcze i wręcz namawia ludność ukraińska do pozostania. Tego typu form i aktów pomocy była dużo. W Instytucie Pamięci Narodowej Romuald Niedzielko przygotował książkę, której większość informacji dotyczy Ukraińców pomagających Polakom na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943–1945. Jako aneks ma być tam zamieszczony opis znanych przypadków indywidualnej pomocy Ukraińcom w czasie wysiedlenia. Temat ten, jak już mówiłem, w dużej mierze nie został jeszcze zbadany i jest trudny do uchwycenia w źródłach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca, przede wszystkim naszym gościom oraz prelegentom.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#EugeniuszCzykwin">W zamyśle prezydium nasze dzisiejsze seminarium ma dostarczyć posłom materiału i wiedzy przed ewentualną decyzją o podjęciu przez Sejm działań, które odpowiadałyby na postulaty sformułowane przez środowiska Ukraińców i Łemków w Polsce, lub przynajmniej ich część.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#EugeniuszCzykwin">W dyskusji padło słuszne stwierdzenie, że historii już nie zmienimy, ale możemy z niej wyciągnąć wnioski.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#EugeniuszCzykwin">Do krytycznego odniesienia się do akcji „Wisła” przez najwyższy organ w państwie, czyli Sejm, potrzebna jest odwaga polityków. Jaki będzie stosunek Sejmu do ewentualnej próby przedstawienia zagadnienia, tego nie wiem. Jak już mówiłem, zaproponuję Komisji projekt uchwały, którą ewentualnie przedłożymy Prezydium Sejmu. Będziemy państwa o tym na bieżąco informować.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#EugeniuszCzykwin">Dziękuję wszystkim za przybycie. Nie jest to rocznica, którą można hucznie świętować, tylko raczej pochylić się i zadumać nad tragedią tych ludzi. Taka jest niestety przeszłość. Zobaczymy, jak dalej będziemy się z nią obchodzić.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#EugeniuszCzykwin">Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>