text_structure.xml
111 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Otwieram posiedzenie Komisji. Porządek dzienny został państwu przedstawiony w formie pisemnej. Czy są uwagi do porządku dziennego? Nie stwierdzam, zatem porządek dzienny uważam za przyjęty. Przechodzimy do realizacji pierwszego punktu porządku obrad, w ramach którego rozpatrzymy informację na temat stanu i perspektyw funkcjonowania szkół mistrzostwa sportowego. Pan minister Adam Giersz wczoraj dzwonił do mnie i prosił o uwzględnienie faktu, iż nie może być dzisiaj obecny na naszym posiedzeniu. W związku z jego nieobecnością wprowadzenie do tematu przedstawi pan dyrektor Bogusław Wolwowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#DyrektorDepartamentuStrategiiRozwojuSportuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuBogusławWolwowicz">Przedłożyliśmy Komisji materiał dotyczący stanu i perspektyw funkcjonowania szkół mistrzostwa sportowego. Krótko omówię ten materiał i powiem jeszcze o kilku sprawach, które nie są w nim zawarte. Syntetyczny rys historyczny przedstawiony na początku tego materiału zawiera informacje na temat struktury organizacyjnej szkół. Rozpoczęły one swoją działalność blisko 30 lat temu. Pierwszą placówką tego typu była SMS w pływaniu, która znajduje się w Raciborzu. Uwarunkowania prawne dotyczące szkół mistrzostwa sportowego zawierają się w Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z 2002 r. Określa ono, kto nadzoruje szkoły. Jeżeli chodzi o szkolenie sportowe, to nadzorują je polskie związki sportowe. Natomiast nadzór pedagogiczny sprawują kuratoria oświaty. Resort edukacji narodowej i sportu dofinansowuje szkolenie sportowe w dwóch formach. Pierwsza z nich dotyczy szkół sportowych. Jest to subwencja, która wynosi na jednego ucznia 120 proc. kwoty przeznaczanej w szkolnictwie niesportowym. Drugim, źródłem jest środek specjalny. W tym przypadku kwota dofinansowania jest uzależniona od poziomu uczniów trenujących w danej szkole mistrzostwa sportowego. Jeżeli chodzi o ową subwencję - ten temat jest stosunkowo rzadko poruszany - to jest ona przeznaczona na prawie 55 tysięcy uczniów. W szkołach tych realizuje się 10 godzin zajęć sportowych tygodniowo. Celem tych szkół jest usportowienie młodzieży. Natomiast szkoły mistrzostwa sportowego korzystają z 200 proc. subwencji. Obejmuje ona 3400 uczniów. Dofinansujemy te szkoły w prawie 50 proc. Czynimy to ze środka specjalnego. W ubiegłym roku zawiesiliśmy poprzeczkę dla kandydatów do SMS-ów na poziomie II klasy sportowej. W praktyce są to zawodnicy, którzy mieszczą się w poszczególnych kadrach, a więc w kadrze polskiego związku sportowego oraz w kadrach wojewódzkich. Zawarta w materiale tabela nr 1 pokazuje, w jakich województwach znajdują się poszczególne szkoły mistrzostwa sportowego. W kolejnych rubrykach są wpisane liczby zawodników w kadrach polskich związków sportowych oraz w kadrach wojewódzkich oraz klasy sportowe zawodników. Tabela ta pokazuje również regionalizację, bowiem od pewnego czasu SMS-y szczególnie w sportach indywidualnych - tracą ogólnopolski charakter. W wielu przypadkach 100 proc. uczniów SMS-ów pochodzi z województwa, na terenie którego ma ona swoją siedzibę. Nie jest to oczywiście wadą, bowiem sport młodzieżowy powinien być w dużej mierze zdecentralizowany, w przeciwieństwie do sportu seniorów, który powinien zmierzać ku silnej centralizacji. Tabela nr 2 pokazuje obraz tych szkół w układzie dyscyplin. Najwięcej osób szkoli się w szkołach kajakarskich, pływackich i lekkoatletycznych. W tej tabeli podane są konkretne liczby zawodników w poszczególnych szkołach mistrzostwa sportowego. Kolejna tabela pokazuje podział na publiczne i niepubliczne szkoły mistrzostwa sportowego oraz ośrodki szkolenia sportowego młodzieży. Te trzy tabele miały ukazać państwu system szkół mistrzostwa sportowego z trzech perspektyw.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#DyrektorDepartamentuStrategiiRozwojuSportuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuBogusławWolwowicz">Jest to kompletna statystyka dotycząca szkół mistrzostwa sportowego. Odniosę się teraz do kwestii liczby zawodników w kadrach polskich związków sportowych. Mimo podniesienia tej poprzeczki na poziom II klasy sportowej, 96 zawodników nie jest członkami żadnych kadr sportowych. To są zawodnicy, którzy dopiero aspirują do członkostwa w tych kadrach. W ramach systemu szkolenia stawiamy przed polskimi związkami sportowymi wymóg, żeby każdy zawodnik miał konkretne indywidualne zadania szkoleniowe. Różnie to bywa w poszczególnych związkach. Najmniejszy procent zadań szkoleniowych stawiają przed zawodnikami polskie związki sportowe w grach zespołowych. Interesujące wydają się dane na temat uczestnictwa absolwentów szkół mistrzostwa sportowego w dalszym procesie szkolenia sportowego. Około 1/3 tych absolwentów funkcjonowała w kadrach polskich związków sportowych. Dodam, iż absolwenci tych szkół stanowili około 30 proc. składu reprezentacji olimpijskiej w Atenach. Na 195 członków kadry było ich 59. Reprezentowali oni nasz kraj w 13 dyscyplinach sportu. Zawodnicy z tej grupy zdobywali medale olimpijskie. Na pierwszy plan wysuwa się trzykrotna medalistka Otylia Jędrzejczak, która jest absolwentką krakowskiej SMS w pływaniu. Kolejni medaliści to Mateusz Kusznierewicz, Sylwia Gruchała, która skończyła gdańską SMS oraz tyczkarka Anna Rogowska. Ich medale stanowiły 60 proc. całego dorobku medalowego naszej reprezentacji. Do tego dochodzi wielu obiecujących młodych zawodników, którzy plasowali się tuż poza podium, wśród nich Monika Pyrek, która zajęła czwarte miejsce w skoku o tyczce, Paweł Korzeniowski w pływaniu, Aneta Białkowska w czwórce kajakowej oraz wioślarz Sławomir Kuczkowski. Podobnie jak Monika Pyrek, wszyscy oni zajmowali czwarte miejsca. W materiale podaliśmy te wszystkie dane procentowe na tle pełnego składu reprezentacji olimpijskiej. Powstaje pytanie, czy te 30 proc. uczestnictwa i 60 proc. medali to jest dużo czy mało. Czy efektywność pracy tych szkół może być większa? Do materiału dołączyliśmy pełne dane statystyczne na temat tych zawodników, a więc z jakich klubów wywodziło się 30 proc. ekipy olimpijskiej. Załączyliśmy również statystyczny materiał imienny zawierający dane na temat wszystkich pochodzących z SMS-ów medalistów mistrzostw Europy i świata seniorów i juniorów. Napisaliśmy, kto wywodzi się z jakiej szkoły, co reprezentuje i jakie są perspektywy rozwoju tych zawodników. Kolejny istotny temat to finansowanie szkół mistrzostwa sportowego. Otóż wysokość dofinansowania na rzecz szkolenia sportowego - jest ono realizowane ze środka specjalnego - zależy generalnie od poziomu sportowego. W ubiegłym roku prezentowaliśmy Komisji stosowany w tym zakresie algorytm. Sądzę, że nie ma potrzeby powtarzać tych informacji. Przy naliczaniu środków na danego ucznia bierze się pod uwagę takie elementy, jak poziom sportowy powyżej II klasy sportowej, a także uczestnictwo w kadrach polskich związków sportowych, efekt startowy w imprezie głównej oraz zadania szkoleniowe, które zostały zrealizowane przez danego zawodnika. W konsekwencji naliczana jest odpowiednia kwota dofinansowania na wszystkich zawodników z danej szkoły. Podczas jednego z zeszłorocznych posiedzeń Komisji zadano pytanie na temat różnicy w wysokości dofinansowania szkół mistrzostwa sportowego w grach zespołowych z dofinansowaniem w szkołach zajmujących się sportami indywidualnymi. Komentowaliśmy tę różnicę w taki sposób, że przyjmujemy jako całość szkolenie kadr wojewódzkich w SMS-ach.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#DyrektorDepartamentuStrategiiRozwojuSportuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuBogusławWolwowicz">W sportach indywidualnych szkolenie w SMS-ach jest podparte trzyletnim szkoleniem dużej grupy zawodników, natomiast w grach zespołowych stosuje się jednoroczny okres selekcyjny. Następnie realizuje się szkolenie mniejszych grup zawodników w szkołach mistrzostwa sportowego w grach zespołowych. W szkołach tych szkoleni są członkowie reprezentacji. Przykładem w tym zakresie może być SMS w Spale prowadzona przez Polski Związek Piłki Siatkowej, czy hokejowa SMS w Sosnowcu, w których 80–90 proc. uczniów to reprezentanci kraju. Poszczególne elementy składowe finansowania SMS-ów wyglądają w sposób następujący. Na proces szkolenia wydajemy blisko 60 proc. środków finansowych, a na proces edukacyjny - około 30 proc. Pozostałe koszty związane są ze sprzętem i obsługą zadania. Wydatki na koszty obsługi zadania konsumują w jakiejś mierze polskie związki sportowe. Średnia kosztów obsługi wynosi w tych związkach 5,7 proc. Są związki, które całość środków przekazują szkole, ale są też takie związki, które do 10 proc. tych środków - zgodnie z rozporządzeniem - poświęcają na swoją działalność, twierdząc, że te środki są przeznaczane na obsługę szkół mistrzostwa sportowego. Jeszcze kilka zdań na temat wniosków ogólnych oraz perspektyw na przyszłość. W ubiegłym roku w Spale odbyła się konferencja, podczas której dyskutowaliśmy, jak uczynić działalność SMS-ów i ich finansowanie efektywniejszym. W tym roku obserwowaliśmy, jak wyglądają nabory do poszczególnych szkół mistrzostwa sportowego. Z danych przesłanych nam przez polskie związki sportowe wysnuwamy następujące wnioski. Otóż w SMS-ach w grach zespołowych występuje wielostopniowość naborowa. Organizowane są grupy preselekcyjne oraz przeglądy zawodników i dopiero po przejściu kilku stopni naboru młodzież jest przyjmowana do szkół. Niestety w sportach indywidualnych w tym roku nie po raz pierwszy obserwujemy bardzo małe zainteresowanie potencjalnych kandydatów. Do wielu z tych szkół de facto przyjmowano wszystkich, którzy się zgłosili. Nie istnieje więc obserwacja i preselekcja zawodników z szerszej grupy, choć z pewnością tak być powinno. Brak owej preselekcji to jest bardzo niepokojący fakt. Teraz krótko wnioski z dotychczasowych doświadczeń. Według założeń szkoły mistrzostwa sportowego miały pełnić rolę krajowych centrów szkoleniowych. Z tabeli nr 1 wynika, że w większości szkół dyscyplin indywidualnych zawodnicy z terenu danego województwa stanowią 80–90 proc. Powstaje pytanie, co należy robić w tej sytuacji. Stawialiśmy je w ubiegłym roku przedstawicielom polskich związków sportowych, szkół, wojewódzkich stowarzyszeń sportowych i w ogóle wszystkim osobom, które są zaangażowane w sport młodzieżowy. Wydaje się, że byłoby dobrze, gdyby polskie związki w dyscyplinach indywidualnych sprawowały nadzór merytoryczny nad SMS-ami. Chodzi o nadzorowanie tego wszystkiego, co wiąże się z programowaniem oraz kontrolą szkolenia sportowego. Natomiast cały proces organizacyjno-finansowy należałoby przypisać do kompetencji interdyscyplinarnych wojewódzkich stowarzyszeń sportowych. Uważamy bowiem, że SMS-y byłyby oczkiem w głowie tych stowarzyszeń, w przeciwieństwie do tego jak jest w przypadku polskich związków sportowych, dla których finansowanie SMS-ów jest jednym z wielu zadań. Wielu dyrektorów szkół narzekało, że do ich placówek pieniądze spływają z dużym opóźnieniem. Jest to generalny mankament obecnie funkcjonującego systemu. Chcielibyśmy, żeby szkoły sportowe miały właśnie taki charakter, jak w tej chwili, czyli regionalny i były przypisane działalności samorządowej. Namawiamy polskie związki sportowe, żeby grupowały już wyselekcjonowanych zawodników w ośrodkach szkolenia poszczególnych związków.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#DyrektorDepartamentuStrategiiRozwojuSportuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuBogusławWolwowicz">Ta forma szkolenia ma tę przewagę nad SMS-ami, że w ośrodkach mogą być klasy kilkuosobowe, a nie co najmniej 15-osobowe, tak jak stanowi ustawa. W tej chwili w naturalny sposób tworzy się ośrodek Polskiego Związku Pływackiego. Do grupy, w której wiodącą rolę odgrywała Otylia Jędrzejczak, doszli delfiniści Paweł Korzeniowski oraz Łukasz Drzewiński. Dojdzie Paulina Parzycka, która zajęła IV lokatę podczas igrzysk olimpijskich. W ten sposób można w sposób naturalny zbudować ośrodek szkolenia polskiego związku sportowego. Nasz długofalowy zamysł polega na tym, żeby utrzymać na tym samym poziomie lub nawet zmniejszać finansowanie szkół mistrzostwa sportowego o charakterze regionalnym i przesuwać środki finansowe w kierunku ośrodków szkolenia polskich związków sportowych, w których przygotowuje się reprezentantów kraju. W przedstawionym materiale zwracamy uwagę na fakt, że szkolenie w grach zespołowych powinno być realizowane w dotychczasowej formie. Natomiast proponujemy zastanowienie się - będziemy oczekiwali opinii członków Komisji - nad tym, jak optymalnie rozwiązać wspomniane problemy dotyczące dyscyplin indywidualnych. W październiku będziemy ponownie prowadzili konsultacje w tej sprawie z przedstawicielami polskich związków sportowych. Jak co roku będziemy z nimi rozmawiać o efektywności szkolenia młodzieży uzdolnionej sportowo. Wtedy zapadną wiążące decyzje w tym zakresie. Uważamy, że na poziomie SMS-ów powinno zacząć funkcjonować coś takiego, jak indywidualny program szkolenia. Chodzi o to, żeby za danym sportowcem szły konkretne sumy. Powinno się to odbywać w formie swoistego bonu sportowego. W ubiegłym roku gościliśmy w Polsce panią Utę Vogt, która jest sekretarzem stanu w niemieckim Federalnym Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Ta wizyta była bardzo pouczająca w kontekście zagadnień struktury zarządzania sportem oraz jego finansowania. Tak w RFN, jak i w Polsce funkcjonują kluby sportowe, szkoły sportowe oraz szkoły mistrzostwa sportowego. Różnica polega na tym, że w Niemczech na poziomie landu, a więc samorządu, organizuje się cały sport powszechny, szkolenie w szkołach sportowych oraz szkołach mistrzostwa sportowego. Również ze środków samorządowych dofinansowywane są kluby sportowe, infrastruktura sportowa oraz praca trenerów. W gestii ministra federalnego leży cały sport wyczynowy. Jest on realizowany przez Deutsche Turn - und Sportbund, a więc związek związków sportowych. Podczas dwugodzinnej rozmowy dosyć dokładnie na tę okoliczność przepytaliśmy panią minister, szukając analogii i wspólnych elementów związanych ze szkoleniem sportowym młodzieży. Jak już stwierdziłem, szkoły mistrzostwa sportowego są w całości finansowane na poziomie landów z pieniędzy samorządowych. Sądzę, że przed naszymi szkołami znajduje się właśnie taka perspektywa, żeby były one finansowane na poziomie samorządu województwa i powiatu. Natomiast na poziomie państwa odbywałoby się owo szkolenie ośrodkowe. Tak właśnie jest w RFN. Funkcjonują tam tzw. Stuetzpunkt, czyli centra szkoleniowe, coś w rodzaju naszych oddziałów COS. Są tam szkoleni tylko członkowie reprezentacji przygotowujący się do startów w międzynarodowych imprezach sportowych. Sądzę, że w naszym kraju docelowo taki model szkolenia jest możliwy do zastosowania.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#DyrektorDepartamentuStrategiiRozwojuSportuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuBogusławWolwowicz">Powinniśmy do niego dążyć. Minister federalny dysponuje kwotą 120.000 tys. euro, z czego 4.000 tys. euro jest przeznaczone na sport osób niepełnosprawnych, który jest organizacyjnie zintegrowany z poszczególnymi środkami sportowymi. Oznacza to, że lekkoatleci niepełnosprawni trenują razem z lekkoatletami sprawnymi. Startują w tych samych zawodach, tyle że w odrębnych konkurencjach. Szacuje się, że z owych 120.000 tys. euro 30 do 60 proc., pochodzi od państwa, natomiast pozostałe środki związki zdobywają samodzielnie. Niestety w Polsce większość związków sportowych w 99 proc. jest finansowane ze środków budżetu państwa, a własne dochody stanowią znikomą część ich wydatków. Niewątpliwie uwarunkowaniem jest inna sytuacja gospodarcza oraz inne zaawansowanie rozwoju społeczeństwa. Należy to rozumieć. W każdym razie cały sport młodzieżowy w Niemczech leży w gestii samorządów. Proporcje nakładów polskiego rządu w stosunku do nakładów samorządowych są jak 1:6, a analogiczne proporcje wynoszą w Niemczech 1:19. Pytałem panią minister o szacunki dotyczące kwot, które funkcjonują w niemieckim sporcie. Okazało się, że łącznie wynoszą one około 6.000.000 tys. euro, z tego tylko 120.000 tys. euro to pieniądze z budżetu państwa. W kwocie ogólnej zawierają się wszystkie wydatki na sport łącznie z wydatkami na infrastrukturą. Nie wlicza się tylko środków ze sponsoringu, czyli na przykład tego, co zarabia Michael Schumacher lub inni sportowcy zawodowi oraz tego, co otrzymuje liga piłkarska. Chciałoby się, w Polsce te proporcje wyglądały podobnie. Obecnie w Polsce proporcje między środkami rządowymi a samorządowymi są jak 1:2,5. Inspirując się doświadczeniami niemieckimi, sport młodzieżowy i sport powszechny sytuowalibyśmy w układzie samorządowym. To jest kierunek docelowy na najbliższe dziesięciolecie, ale na razie nie możemy odstąpić od szkolenia wojewódzkiego finansowanego z pieniędzy centralnych, bowiem padły by nam kluby, a bez finansowanych centralnie szkół mistrzostwa sportowego padłyby rożne dyscypliny sportu. Chciałbym jeszcze zasygnalizować członkom Komisji, że od 1 września br. rozpoczęliśmy w gimnazjach sportowych szkolenie klas piłkarskich. W połowie września otworzyliśmy, wspólnie z panem prezesem Michałem Listkiewiczem, szkołę w Bydgoszczy. Odbył się nabór z 16 klubów woj. kujawsko-pomorskiego. Na początku było 600 adeptów. Z tej liczby wybrano skład dwóch klas po 24 uczniów. Głównym mecenasem jest samorząd, który zapewnia internat oraz całą bazę sportową. Resort dofinansowuje tylko proces szkolenia. Sądzę, że ten model wspierania gier zespołowych jest właściwy. Podobnie chcemy współpracować z Polskim Związkiem Koszykówki. Ten model od lat dobrze funkcjonuje we Francji. Chcemy zaprosić pana Joachima Marksa, byłego reprezentanta Polski, który pracuje w takiej szkole we Francji. Pokaże on naszym trenerom, jak przygotować 13–14-letnich chłopców do zawodu piłkarza. Tyle tytułem wprowadzenia do materiału, który przedstawiliśmy państwu na piśmie. Oczekuję pytań, a także uwag panów posłów, które pomogłyby znaleźć odpowiedź na pytanie: jak ukierunkować dalszą działalność szkół mistrzostwa sportowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Otwieram dyskusję.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#SpołecznyekspertKomisjiWiesławWilczyński">Generalnie ten system rzeczywiście się sprawdza, ale to nie znaczy, że jest on idealny i nie należałoby go udoskonalić. Przede wszystkim niepokój budzą mało wyostrzone kryteria w zakresie doboru młodzieży do tych szkół. To później wpływa na jakość szkolenia. Kolejna moja uwaga dotyczy kwestii gier zespołowych oraz porównania publicznych i niepublicznych szkół mistrzostwa sportowego. Owe gry zespołowe są głównie umiejscowione w szkołach niepublicznych. W szkołach niepublicznych efekty szkolenia są lepsze niż w szkołach publicznych. Trudna sytuacja występuje również w szkołach mistrzostwa sportowego w sportach indywidualnych. Problemem jest małe zainteresowanie ze strony polskich związków sportowych. One są zainteresowane głównie stroną finansową, czyli pośredniczeniem w przekazywaniu środków finansowych dla tych szkół. To jest niepokojące, bowiem wiemy, że polskie związki sportowe zatrudniają, szczególnie na poziomie kadry, najlepszych trenerów. Oni mogliby być wykorzystani w nadzorze merytorycznym procesu szkolenia. Kolejna kwestia dotyczy regionalizacji. Pojawił się wniosek, że te szkoły powinny przejść pod jurysdykcję samorządów. Wcześniej wystąpiono z propozycją, żeby dofinansowanie oraz strona organizacyjna były prowadzone przez wojewódzkie interdyscyplinarne stowarzyszenia sportowe. Nie są to spójne rozwiązania. Wydaje mi się, że środki finansowe powinny iść do samorządu, a następnie samorząd powinien je przekazywać do szkół. Niech to się odbywa bez pośrednictwa wojewódzkich interdyscyplinarnych stowarzyszeń sportowych. Po co powielać błąd związany z pośrednictwem tych związków. Przecież już się okazało i już mamy doświadczenie, że polskie związki sportowe zajmują się przede wszystkim stroną finansową, mniej stroną organizacyjną, a prawie wcale stroną merytoryczną. Trzeba się nad tym zastanowić, biorąc pod uwagę, że te szkoły coraz częściej mają charakter regionalny, a często nawet lokalny. Ze względu na ten fakt to samorządy powinny zajmować się tymi szkołami. Jeszcze jedna uwaga na podstawie moich obserwacji. Mieszkam w jednej z dzielnic Warszawy, gdzie szkoła wybudowana ze środków samorządowych jest idealnie wyposażona do prowadzenia tam działalności w zakresie klas sportowych, szkoły mistrzostwa sportowego itd. Jest tam wspaniała hala sportowa, boisko do piłki nożnej ze sztuczną nawierzchnią, bieżnia tartanowa oraz boiska do siatkówki i koszykówki. Niestety okazało się, że dyrekcja tej szkoły broni się rękami i nogami przed uruchomieniem szerszej działalności sportowej. Nie jest to zresztą odosobniony przykład. Z pewnością panowie posłowie zetknęli się z takimi sytuacjami. Być może źródła takiego zachowania leżą w sferze mentalnej, na zasadzie „po co dodatkowy kłopot”. To jest w ogóle niezrozumiałe. Myślę, że należałoby się zastanowić, jak zmienić ten stan rzeczy.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#StałyekspertKomisjiJanuszJackowski">Pragnę zwrócić uwagę członków Komisji na pewne pojęcia, którymi się posługujemy, nie tylko przy okazji omawiania tego tematu. Dla mnie niezrozumiałym pojęciem powoli staje się pojęcie „kadra narodowa”. Kiedyś kadra narodowa to była określona grupa oraz określone bonifikaty oraz zadania. Dzisiaj operujemy, w ramach przygotowań olimpijskich, pojęciem kadry olimpijskiej oraz kadrami B i C. W ramach szkolenia sportowego operujmy również pojęciem kadr wojewódzkich. W związku z tym, samo pojęcie kadry narodowej staje się mało czytelne. Pojawiło się jeszcze mniej czytelne pojęcie „kadra narodowa juniorów”. Ta grupa ma wielki szyld: kadra narodowa juniorów związku takiego czy innego, ale jej członkowie niewiele z tego tytułu otrzymują albo zgoła nic. Utrzymywanie tych pojęć staje się co najmniej niezrozumiałe. Jeżeli przeczytamy w tabeli ze str. 7, jak w szkołach mistrzostwa sportowego wyglądają kadry narodowe juniorów, to raczej się zdziwimy. Otóż w badmintonie w kadrze jest aż 36 osób. Przyjmijmy, że jest to reprezentacja w tej dyscyplinie pomnożona przez 4. Na tym etapie możliwe jest szkolenie tak dużej liczby zawodników. No ale, jeżeli kadra lekkoatletyczna liczy 36 osób, to do niczego to nie pasuje. W tej dyscyplinie rozgrywa się 44 konkurencje, a więc zwielokrotnienie wymagałoby szkolenia ponad 200 osób. Uważam zatem, że Komisja powinna ukierunkować MENiS oraz PKSport., żeby w ramach tych pojęć uaktualnić pewne elementy. Sport jest dziedziną, która wciąż się zmienia. Kolejny problem dotyczy pojęcia „klasyfikacja”. Obecnie stosowana klasyfikacja nie służy porównaniu między dyscyplinami. Ona służy porównaniu wewnątrz jednej dyscypliny sportu. Można powiedzieć, że w danej dyscyplinie zawodnik z I klasą sportową X jest lepszy od zawodnika z II klasą sportową, ale już między dyscyplinami te porównania nie funkcjonują, bo nie istnieje jednolita klasyfikacja, która kiedyś obejmowała wiele dyscyplin i była miarodajna. Sądzę, że nad tym problemem również należałoby się zastanowić. Kolejna kwestia. Uważam, że bardzo niepokojącym symptomem jest niewystarczające zainteresowanie uzdolnionej sportowo młodzieży, przyjęciem do szkół mistrzostwa sportowego. W przyszłości ta tendencja może stać się niebezpieczna. Jeżeli państwo wydaje pieniądze na funkcjonowanie tych szkół, a najzdolniejsi młodzi sportowcy w jakiś sposób i z nieznanych bliżej powodów omijają te szkoły, to w perspektywie może oznaczać śmiertelne zagrożenie dla polskiego sportu. Myślę, że wprowadzenie ośrodków szkolenia polskich związków sportowych jest dobrym sposobem zapobieżenia temu niebezpieczeństwu. Obok mnie siedzi pan poseł Jerzy Kulej. Niestety muszę zwrócić uwagę na fakt, że jeżeli spojrzymy w zestawienie dotyczące szkół mistrzostwa sportowego, to okazuje się, że nie ma w nim ani jednego boksera. A przecież w boksie podczas igrzysk olimpijskich jest do podziału około 40 medali. Zwracam uwagę członków Komisji na te tendencje. Obecnie są one niepokojące, a w przyszłości mogą okazać się niebezpieczne. W pkt 5 przedstawionego materiału znajdują się uwagi na temat perspektyw rozwoju szkolenia sportowego w placówkach szkolnictwa sportowego.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#StałyekspertKomisjiJanuszJackowski">Wskazano tutaj na takie kwestie, jak słaby nadzór merytoryczny, brak ujednoliconych programów oraz różny poziom uczniów szkół mistrzostwa sportowego. Można te elementy dołączyć do listy przyszłych zagrożeń dotyczących tego systemu szkolenia. Jeżeli chodzi o wprowadzenie zmian w systemie kształcenia szkoleniowca, to uważam, że jest to bardzo rozsądna koncepcja, ale jeżeli będziemy kształcili na poziomie początkującym, średnio zaawansowanym oraz wysoko zaawansowanym, to jednocześnie trzeba wprowadzić przekazywanie zawodników. Nie jeden trener powinien szkolić od początku do końca, tylko po jakimś czasie trener, który prowadził szkolenie młodzieży powinien przekazywać swoich wychowanków do grup, które znajdują się wyżej w systemie szkolenia. To wszystko wiąże się jednak z konkretnymi potrzebami finansowymi. Nie można zapominać o tym, że trenerzy w dyscyplinach indywidualnych zarabiają po 400–500 zł. Jeżeli oczekuje się, że będą oni przekazywali zawodników wyżej, to trzeba mieć pieniądze na zadośćuczynienie temu trenerowi, który zawodnika oddaje oraz na zobowiązanie tego, który przejmuje. Pod tym względem znajdujemy się w trudnej sytuacji, bo doskonale wiemy, jaka jest sytuacja z pieniędzmi budżetowymi oraz pochodzącymi ze środka specjalnego. Orientujemy się również, jak wyglądają nakłady samorządowe. Tak więc nie rysuje się perspektywa zwiększenia wynagrodzeń szkoleniowców. Na zakończenie pragnę stwierdzić, że materiał pisemny przedstawiony Komisji jest wyczerpujący i ujmuje zdecydowaną większość zagadnień dotyczących szkół mistrzostwa sportowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#PosełBartłomiejSzrajber">W nawiązaniu do tego, co przed chwilą powiedział pan profesor, pragnę stwierdzić, że przedstawiono Komisji naprawdę dobry materiał. Ma on charakter analityczny i pokazuje mocne i słabe strony systemu szkół mistrzostwa sportowego. To bardzo dobrze, że w materiale znalazły się również krytyczne uwagi. Chciałbym się pokrótce do nich odnieść. Proszę mi powiedzieć, czy Departament Strategii Rozwoju Sportu planuje wprowadzenie jakichś rozwiązań, które zapobiegną dalszej regionalizacji szkół. Z pewnością warto utrzymywać w SMS-ach jak najwyższy poziom szkolenia sportowego i ściągać do nich najbardziej uzdolnioną sportowo młodzież z terenu całej Polski, a nie tylko z terenu danego województwa. Warto zwrócić uwagę na poziom nauczania w tych szkołach. Wydaje się, że nie jest on zbyt wysoki. Obrazuje to fakt, iż niewielu absolwentów dostaje się na wyższe uczelnie inne niż akademie wychowania fizycznego. Powstaje pytanie, czy ta okoliczność nie powstrzymuje rodziców od wysyłania swoich dzieci do tego typu szkół. Jeżeli chodzi o absolwentów SMS-ów, to wydaje się, że tracimy dużą część tej młodzieży, skoro przestaje ona uprawiać sport. Nie istnieje płynne przejście do klubów. Warto się zastanowić nad stworzeniem lepszej drożności w tym zakresie czy też przedstawienie oferty, która skłoni tę szkoloną od tylu lat uzdolnioną sportowo młodzież do kontynuowania kariery sportowej. Na zakończenie pozwolę sobie stwierdzić, że chyba jednak zbyt mało absolwentów SMS-ów startowało w ostatnich igrzyskach olimpijskich.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#PosełJózefKubica">Około 10 lat temu uważaliśmy, że system szkół mistrzostwa sportowego uzdrowi polski sport. W większości działacze sportowi byli bardzo gorącymi zwolennikami tej koncepcji. Niestety z perspektywy czasu wydaje się, że rezultaty działalności tych szkół - wyniki sportowe osiągane przez ich absolwentów i uczniów - są znikome, mimo że ich utrzymanie kosztowało bardzo dużo pieniędzy. Nie jest to wina samych szkół, ale całego systemu sportu polskiego, który wciąż istnieje w formie szczątkowej. Najpierw ustawa czyszcząca zlikwidowała UKFiS. Wraca wciąż idea powołania Ministerstwa Sportu, a co zdarzy się jakaś klęska, to dużo mówimy, ale nie robimy nic. Podam przykład zabrzańskiej SMS w piłce nożnej. Funkcjonowała przez 6 lat, a 7 jej absolwentów gra obecnie w I lidze. Niestety szkołę zlikwidowano. Oczywiście likwidacja takiej szkoły oznacza wyrzucenie w błoto setek tysięcy złotych. Sprzęt po placówce nie nadaje się do innej działalności, a gdyby nawet, to i tak nie można go przekazać. Musimy się zatem dorobić zwartego systemu sportu, w którym SMS-y zajmą odpowiednie miejsce. Ktoś słusznie zauważył, że niezbędne jest istnienie ośrodków szkolenia polskich związków sportowych. Sądzę, że młodzież licealna nie powinna być grupowana z dala od rodziny. Dlatego ogólnopolskie szkoły mistrzostwa sportowego to nie jest dobry system szkolenia młodych sportowców. Szkoły tego typu powinny mieć charakter regionalny, natomiast dopiero w następnym etapie ośrodki szkolenia polskich związków sportowych zajmowałyby się szkoleniem najzdolniejszej sportowej młodzieży z terenu całego kraju.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JanuszCzerwiński">Chciałbym się skupić na grach zespołowych i poddać pod zastanowienie państwa następującą kwestię. Rysuje się pytanie, jaki jest cel funkcjonowania i jakie zadania stawia sobie SMS w grach zespołowych. W dyscyplinach zespołowych najlepsi zawodnicy startujący w igrzyskach olimpijskich oraz w mistrzostwach świata mają średnio około 27 lat. Okres uczenia się danej gry jest zatem dość długi. Mówi się, że zdolniejsi zawodnicy uczą się gry około 10 lat, ale zazwyczaj proces ten trwa dłużej. Istotne jest pytanie: co szkoła mistrzostwa sportowego może w tym zakresie zrobić. Mamy w Polsce niezwykle rozbudowany system rozgrywek na poziomie seniorów - sezon trwa do 10 miesięcy - a więc pozostają tylko 2 miesiące na okres przygotowawczy oraz żeby dać zawodnikowi trochę odpocząć. Ta sytuacja nie ulegnie zmianie, choćby dlatego, że sponsorzy dążą do tego, żeby rozgrywano możliwie jak najwięcej spotkań. Okres do wieku 23 lat jest najważniejszy dla zawodnika, jeżeli chodzi o realizację zadań, które stoją przed profesjonalnym sportowcem. Niestety dostrzegamy, że nasi zawodnicy dysponują bardzo słabym przygotowaniem motorycznym - najprościej mówiąc, nie potrafią oni biegać - i technicznym. Większości z nich piłka przeszkadza albo nie jest na tyle opanowana przez zawodnika, żeby mógł on z nią postępować w taki sposób, by przynosiło to określony efekt. Kolejna bardzo istotna kwestia to nauczenie tych młodych sportowców pracy oraz twardości charakteru. Jeżeli tego się nie osiągnie do 23 roku życia, to później, już na poziomie seniora, jest to absolutnie niemożliwe. Potem ci ludzie kaleczą poszczególne gry zespołowe. Uczeń szkoły mistrzostwa sportowego musi przez te trzy lata przejść właściwą drogę w postaci przygotowania motorycznego i technicznego oraz nauczenia się walki. On w tym okresie musi być systematycznie rozliczany. Tego elementu brakuje w szkołach zajmujących się grami zespołowymi. Przynajmniej 4 razy w roku uczeń ten powinien wykazać się określonymi wynikami w poszczególnych elementach motoryki. Od razu wyłania się następny problem. Przecież my obecnie nie dysponujemy testami ogólnej sprawności fizycznej - większość związków nie posiada testów sprawności specjalnej - które moglibyśmy zastosować w celu uzyskiwania porównywalnych wyników w danym okresie. Kiedyś stosowane były w Polsce testy sprawności ogólnej INKF, które musiał przejść każdy sportowiec. Wiedzieliśmy, że dany zawodnik zaczynał od wyniku 250 pkt, a docelowym wynikiem w jego przypadku jest 320–350 pkt. Obecnie takich testów już się nie przeprowadza. Uważam, że jest to sytuacja, która przeszkadza w uzyskaniu przez polskich zawodników znaczących wyników w grach zespołowych. Tak jak matematyki nie można nauczyć się bez znajomości podstawowych działań algebraicznych, tak nikt nie nauczy się gry w koszykówkę, piłkę nożną czy piłkę ręczną, jeżeli w procesie szkolenia pominie się pewne bardzo istotne czynniki, które decydują o mistrzostwie sportowym. W tej sytuacji proponuję rozważyć propozycję, żeby przedstawicieli szkół mistrzostwa sportowego kierować do wyższych uczelni. Chodzi o to, żeby oni przez okres 4–5 lat mogli spokojnie się szkolić i opanowywać wszystkie elementy, które składają się na mistrzostwo sportowe. Jest to - moim zdaniem - koncepcja niezbyt skomplikowana organizacyjnie i mogąca przynieść oczekiwane rezultaty.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#JanuszCzerwiński">Tym bardziej, że w tych warunkach, w jakich funkcjonujemy, coraz więcej obowiązków spada na szkoły wyższe. Trzeba je do tego przygotować i to nie tylko akademie wychowania fizycznego, ale również inne uczelnie. To jest droga, z której - moim zdaniem - zejść nie możemy.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#PrzedstawicielPolskiejFederacjiSportuMłodzieżowegoStanisławZantara">Na wstępie chciałbym pogratulować resortowi tego sprawozdania, jednego z najlepszych, jakie widziałem. Na podstawie zawartych w nim analiz można uzyskać pełny obraz sytuacji. Zajmuję się szkołami sportowymi od prawie 30 lat. Odpowiadałem za system szkół sportowych w Warszawie. Już w latach 80. po głębokiej analizie zdecydowaliśmy, że nie da się w przyszłości osiągać wyników sportowych bez systemu szkół sportowych, ze względu na budżet czasu ucznia. Po prostu bez połączenia nauki i sportu w jednolity proces nie ma możliwości osiągania wyników sportowych. W normalnych warunkach obciążenie klubowe i obciążenie szkolne wynoszą 65–75 godzin tygodniowo. To jest ogromne obciążenie i dlatego trzeba coś zrobić, żeby je zmniejszyć. Dlatego od lat byliśmy nastawieni na prowadzenie systemu szkół sportowych. Może powiem, jakie przyniosło to efekty. Otóż w ramach wojewódzkich systemów sportu nie odbiegamy zbytnio poziomem od innych województw, natomiast w klasyfikacji zawiązanej z wynikami osiąganymi podczas igrzysk olimpijskich oraz na mistrzostwach świata i Europy jesteśmy o 100 proc., lub nawet kilkakrotnie lepsi niż inne województwa. Podkreślam to na wstępie, żebyście się państwo orientowali, jakie efekty przynosi prawidłowe ustawienie tego systemu. Nikt nie twierdzi, że ten system jest idealny. Na czoło wysuwają się dwa problemy. Pierwszy z nich to wspomniany budżet czasu ucznia. Drugi problem sprowadza się do tego, że od dłuższego czasu okres przygotowawczy jest w Polsce bardzo źle realizowany. Wychowanie fizyczne w szkołach stoi na bardzo niskim poziomie. Prawie nic nie robi się w ramach ogólnego przygotowania fizycznego. To się w perspektywie odbija na wynikach sportowych. Jeżeli chodzi o SMS-y, to grupujemy tam najzdolniejszych młodych sportowców, choć nie można tego powiedzieć o wszystkich szkołach. Natomiast ci, którzy szkolą, wcale nie są najlepszymi fachowcami. Z zamieszczonych w materiale danych wynika, że 24 proc. tej grupy stanowią trenerzy klasy mistrzowskiej i klasy I, natomiast reszta to trenerzy II klasy i instruktorzy. Kolejna kwestia. Jeżeli młody człowiek jest bardzo obciążony treningiem, zajęciami szkolnymi i odrabianiem lekcji, a chce osiągać odpowiedni poziom sportowy i edukacyjny, to trzeba mu pomagać nie tylko poprzez pracę najlepszych trenerów, ale również zapewniając mu najlepszych nauczycieli. Już kilkakrotnie mówiłem na forum Komisji, że w szkołach mistrzostwa sportowego płace prowadzących zajęcia kształtują się na poziomie płac nauczycieli wychowania fizycznego w szkołach niesportowych. Proszę się zatem nie dziwić, że trenerzy nie decydują się na podjęcie pracy w szkołach mistrzostwa sportowego. Oczywiście ten problem można rozwiązać. Zdaję sobie sprawę, że nie jest możliwe zwiększenie płac w oświacie, ale można ustanowić dopłaty z budżetu dla określonych grup szkoleniowców. Mówię o tym dlatego, że choć długo próbowałem, to nie udało mi się przekonać do tej koncepcji przedstawicieli Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, a następnie Urząd Kultury Fizycznej i Sportu, ale udało mi się przekonać przedstawicieli władz terenowych, czyli władz miasta Warszawy. Kolejna bardzo istotna kwestia. Otóż obecnie w tych szkołach zebrano 1400 osób. Chyba wszyscy zgadzamy się, co do kwestii, że w dzisiejszych czasach nie da się osiągnąć wyników bez połączenia sportu z nauką w jednolity proces.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#PrzedstawicielPolskiejFederacjiSportuMłodzieżowegoStanisławZantara">Czy to znaczy, że na naprawdę przyzwoitym poziomie możemy obecnie szkolić tylko 1400 osób? Oczywiście musimy szkolić znacznie większą grupę. W kadrach wojewódzkich zgrupowane jest 8000 młodzieży uzdolnionej sportowo. Tyle osób powinniśmy szkolić w ramach systemu szkół mistrzostwa sportowego. Zastanawialiśmy się, jak to robić. Rzecz w tym, że w wielu dyscyplinach sportu wcale nie jest realne organizowanie odrębnej szkoły mistrzostwa sportowego. Nie ma takich szkół w dżudo, boksie, zapasach oraz wielu innych dyscyplinach, bowiem nie da się zebrać w jednym miejscu kilkunastu młodych ludzi prezentujących wysoki poziom sportowy. Co zatem można zrobić? Otóż na terenie Warszawy udało nam się przekonać władze miejskie do naszej koncepcji i powołaliśmy szkoły interdyscyplinarne. Już od dawna istniały w Warszawie szkoły interdyscyplinarne, ale na takich zasadach, jak obecnie, system ten funkcjonuje trzeci rok. Efekty są zaskakująco dobre, a koszty bardzo niewielkie. Analizowaliśmy kwestię: dlaczego młodzież nie chce jechać do szkół mistrzostwa sportowego. Powodów jest kilka. Po pierwsze, młodzież nie chce zmieniać środowiska i odrywać się od rodziny. Bardzo często rodzina w ogóle nie zgadza się na wyjazd. W dodatku sam młody człowiek tego nie chce. Po drugie, bardzo często zawodnik, który w miejscu zamieszkania jest szkolony przez trenera I klasy lub nawet klasy mistrzowskiej, w szkole mistrzostwa sportowego przechodzi pod opiekę instruktora. Po trzecie, nawet w szkołach mistrzostwa sportowego zgubiono proporcję między zajęciami ogólnymi a zajęciami specjalistycznymi. Pozostaje jeszcze problem poziomu nauczania. Rodzice obawiają się, że nie będzie on najwyższy. Sądzę, że byłoby dobrze, gdyby Komisja zapoznała się z bardziej szczegółowymi informacjami na temat, jak te kwestie zostały rozwiązane na terenie Warszawy. Przedstawialiśmy te informacje Departamentowi Strategii Rozwoju Sportu, ale nie znalazły się one w tym materiale. Kiedyś zobowiązałem się, że prześlemy je Komisji i na pewno tak się stanie. Opiszę pokrótce, jak to u nas wygląda. Otóż młody człowiek, który reprezentuje taki sam poziom, jak uczeń SMS-u, czyli ma II klasę sportową lub jest członkiem kadry wojewódzkiej, idzie do szkoły, w której realizuje się 8 godzin zajęć ogólnorozwojowych na wysokim poziomie. To można robić bez względu na dyscyplinę sportu. W szkole sportowej jest 200–400 uczniów. W ramach zajęć można podzielić tę grupę na poszczególne dyscypliny lub nawet grupy dyscyplin, na przykład grupując razem sporty walki. Po porannym treningu ogólnorozwojowym młody człowiek dostaje śniadanie, a następnie odbywa zajęcia lekcyjne. Potem może otrzymać jeszcze pomoc w postaci zajęć wyrównawczych. Następnie je obiad i udaje się na trening specjalistyczny do własnego klubu i trenera. W efekcie wprowadzenia tej koncepcji zlikwidowaliśmy wszystkie niepotrzebne przejazdy oraz oczekiwanie na obiad, który zawodnik raz otrzymywał, a innym razem nie. Utrzymaliśmy również ciągłość pracy trenera, do którego przyzwyczaił się ów młody człowiek. W szkole realizujemy to, czego nie robi żaden trener w klubie, bo jak się zarabia 450 zł miesięcznie za prowadzenie treningów i oprócz tego pracuje się zawodowo, to po południu realizuje się tylko treningi specjalistyczne.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#PrzedstawicielPolskiejFederacjiSportuMłodzieżowegoStanisławZantara">Inaczej się nie da. Oznacza to, że tymi zajęciami ogólnorozwojowymi wypełniamy istotną lukę. Nikt się nie zajmuje tego rodzaju treningami. Jeżeli chodzi o efekty, to ocenia się je w ramach poszczególnych systemów, na przykład w ramach systemu sportu dzieci i młodzieży, w którym stosuje się odpowiednią punktację. W Warszawie funkcjonują trzy sportowe szkoły interdyscyplinarne. W zeszłym roku zdobyły one łącznie 1800 pkt. Są całe województwa, które zdobywają mniej punktów we wszystkich dyscyplinach sportu. Oznacza to, że efekty realizacji naszej koncepcji są błyskawiczne. W ciągu roku następuje kilkusetpunktowy wzrost wyników. Wszystko dzieje się w tej samej szkole, a tę samą grupę młodzieży trenują ci sami trenerzy, ale wyniki są zdecydowanie lepsze. Jeżeli chodzi o gry zespołowe, to w ramach tego systemu zawodnik nie wpływa na rozwój drużyny, bowiem treningi specjalistyczne realizuje w grupie zewnętrznej, czyli we własnym klubie i z własnym trenerem. Zawodnik jest jednak znakomicie przygotowany, trenuje dwa razy dziennie. Koszt na jednego ucznia takiej szkoły wynosi około 3 tys. zł miesięcznie. Proponowaliśmy, żeby w takim układzie 1500 zł asygnował resort, a drugą połowę kosztów pokrywałby samorząd terytorialny. Nie byłoby z tym problemu, bo obecnie rodzice, którzy wysyłają dziecko do takiej szkoły i orientują się, że dziecko otrzymuje tam śniadanie, obiad oraz pomoc w nauce, bez mrugnięcia okiem płacą za to 700 zł miesięcznie. Ta koncepcja jest warta rozważenia, bowiem pozwoliłaby ona na objęcie wszystkich uzdolnionych sportowo młodych ludzi, którzy z tych czy innych powodów nie są uczniami SMS-ów, konkretną pomocą w zakresie wyszkolenia sportowego. Istotne jest również to, że znaleźliśmy w Warszawie sposób na podwyższenie płac trenerom i nauczycielom z tych szkół. Te dodatkowe kwoty są wypłacane przez wojewódzkie stowarzyszenie związków sportowych. Oczywiście, jeżeli chce się zatrudnić dobrego fachowca i można mu powiedzieć, że podstawa wynosi 1200 zł, ale do tego dochodzi jeszcze 700 czy 800 zł, to szanse zatrudnienia go wzrastają. Prześlemy Komisji materiał na ten temat, żebyście państwo mogli wnikliwie zapoznać się z tym systemem.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#PosełKazimierzPietrzyk">Nie będę mówił o sportowym i dydaktycznym poziomie szkół mistrzostwa sportowego ani o płacach trenerów. Natomiast chciałbym nawiązać do wypowiedzi pana prof. Janusza Czerwińskiego i poprzeć jego opinię. Trzeba sobie zdawać sprawę, że to są szkoły średnie, czyli absolwenci wychodzą z nich w wieku 19 lat. Wiemy o tym, że optymalny wiek sportowca startującego w mistrzostwach świata czy w igrzyskach olimpijskich wynosi 21–23 lata w sportach indywidualnych, a w grach zespołowych 26–27 lat. Kluczowym jest pytanie: co ma się dziać z zawodnikiem od ukończenia szkoły sportowej do momentu, gdy osiągnie on optymalny wiek do osiągania sukcesów w danej dyscyplinie sportu. Tu powstaje owa luka. Jeżeli pozytywnie zaopiniowano trzyetapowy system naboru uczniów do SMS-ów w siatkówce i koszykówce, to ja chciałbym poinformować państwa, że w przypadku siatkarskich SMS-ów kluby obserwują tych zawodników już w momencie, gdy rozpoczyna się pierwszy rok ich nauki. Niby nie jest to zgodne z pewnymi zasadami, bowiem ta młodzież powinna się spokojnie uczyć. Ale wiem o tym, że wiele klubów stara się w jakiś sposób zagospodarować. Skutek jest taki, że w momencie ukończenia szkoły jej absolwenci znajdują zatrudnienie w klubach serii A lub serii B. Tak wygląda sytuacja w siatkówce. Nie wiem jak to jest przypadku innych dyscyplin. Zawodnicy mają w klubach stworzone warunki, żeby dalej trenować, bo są to kluby występujące w I czy II lidze, ale mają również zapewnione środki do życia. Przecież młodzi ludzie w wieku 20–21 lat zakładają rodzinę i muszą ją z czegoś utrzymać. Uczniowie i absolwenci szkół mistrzostwa sportowego w grach zespołowych - do tego dojdą jeszcze absolwenci owych gimnazjów w piłce nożnej - z pewnością będą szybko znajdowali zatrudnienie w profesjonalnych drużynach klubowych. W tej sytuacji powstaje pytanie: czy my nie wydajemy za dużo pieniędzy, chcąc wszystkich zadowolić, ale nie zastanawiamy się, jak zagospodarować tych zawodników, którzy w szkole w wieku juniora są bardzo dobrzy, ale nie mają gdzie później pójść. Nie są oni na tyle zdolni, żeby studiować na AWF-ach, ale mogliby dalej czynnie uprawiać sport. Nie wiadomo, gdzie te osoby mają trafić po ukończeniu SMS. Z pewnością dla przedstawicieli wielu dyscyplin naturalnym kierunkiem jest pójście na AWF, ale nie dotyczy to wszystkich dyscyplin i nie wiadomo, co zrobić z danym absolwentem szkoły mistrzostwa sportowego, a przecież na jego szkolenie do 19 roku życia wydano mnóstwo pieniędzy ze środków publicznych. Sądzę, że trzeba na tę sprawę spojrzeć strategicznie i określić, jakie dyscypliny sportu powinniśmy preferować; gdzie rozbudowywać szkoły: czy w danej dyscyplinie powinna funkcjonować jedna szkoła, czy może więcej itd. Cieszę się, że będą otwierane szkoły gimnazjalne ze specjalnością: koszykówka, ale mam wątpliwość, czy priorytetu nie powinna raczej mieć siatkówka. Nasza reprezentacja siatkarska jest 5–6 na świecie, natomiast polscy koszykarze nie mogą nawet przejść najprostszych eliminacji i zakwalifikować się do mistrzostw Europy. Generalnie niezbędna jest strategia, czyli określenie jaka jest w danej dyscyplinie szansa zagospodarowania młodych ludzi po szkołach mistrzostwa sportowego.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#PosełKazimierzPietrzyk">Chodzi o to, żeby mieli oni możliwości uprawiania danej dyscypliny w klubie, ale żeby również mieli z czego żyć. Jeżeli ten młody zawodnik ma się przygotowywać do profesjonalnej kariery sportowej realizowanej w wieku 23–24 lata, to musi danej dyscyplinie poświęcić praktycznie cały swój czas, zatem potrzebne mu są środki utrzymania. To jest istotny problem. Inwestujmy więc w szkolenie w dyscyplinach, które cieszą się dużym zainteresowaniem, bo to przekłada się na fakt, iż profesjonalne kluby polują na absolwentów szkół mistrzostwa sportowego. Wiem z własnych doświadczeń, że tak jest.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#PrzedstawicielNajwyższejIzbyKontroliAndrzejKram">Określone środki materialne można wydatkować z różną efektywnością, a w przypadku szkół mistrzostwa sportowego te środki są niemałe. Przeprowadzona przez NIK przeszło 5 lat temu kontrola funkcjonowania tych szkół wykazała sporo różnego typu nieprawidłowości. Kontrola ta wykazała między innymi, iż w objętym nią okresie - lata 1995–1998 - nie był wykonywany we właściwy sposób nadzór nad realizacją zadań przez szkoły mistrzostwa sportowego, na które to zadania kierowane były znaczne środki publiczne. Podstawowy nadzór, który powinny sprawować polskie związki sportowe, na ogół był iluzoryczny. Z zapisów zamieszczonych na str. 23 wynika, że w dalszym ciągu na tym odcinku raczej nic się nie zmieniło. Natomiast organ centralny, którym był Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki, nie przeprowadził w tym okresie, a więc w ciągu 4 lat, ani jednej kontroli funkcjonowania szkół mistrzostwa sportowego lub kontroli realizacji zadań w tym zakresie przez polskie związki sportowe. W tym okresie te potężne kwoty w zasadzie nie były kontrolowane w zakresie efektywności ich wydatkowania. Nie przeprowadzano również kontroli finansowych. W związku z powyższym mam pytanie - patrzę w tym momencie na pana posła Tadeusza Tomaszewskiego, bowiem w okresie prac nad ustawą czyszczącą twierdził, że proponowane zmiany okażą się korzystne - jak aktualnie, po reorganizacji, realizowany był nadzór nad działalnością szkół mistrzostwa sportowego? Jak z tego zadania wywiązują się: Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu oraz Polska Konfederacja Sportu? Czy i jakie kontrole przeprowadziły te dwie instytucje centralne? Jakie są wyniki tych kontroli? Ewentualnie, jak zamierzają one zrealizować zadania kontrolne. Przypominam, że takie były pokontrolne wnioski NIK. Kiedyś dokładnie zapytamy o realizację tych wniosków. Mówiono dzisiaj o ewentualnej nowej roli wojewódzkich interdyscyplinarnych stowarzyszeń sportowych, ale to jest piosenka przyszłości, o ile to rozwiązanie w ogóle zostanie wprowadzone. Zresztą te stowarzyszenia same wymagają skontrolowania, do czego w tej chwili nie ma tytułu, bowiem dotowanie jest realizowane poprzez MENiS, PKSport. oraz polskie związki sportowe.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#PosełBogusławWontor">Na wstępie chciałbym pogratulować panu posłowi Bartłomiejowi Szrajberowi, który został wybrany prezesem Mazowieckiego Okręgowego Związku Pływackiego. Wracając do tematu, pragnę stwierdzić, że należałoby inaczej podejść do szkół mistrzostwa sportowego w dyscyplinach indywidualnych oraz w grach zespołowych, bo mają one zupełnie inną specyfikę oraz sposób funkcjonowania. Wydaje się, że resort ma koncepcję rozwoju SMS-ów w grach zespołowych. Pan przewodniczący patrzy z pewnym niedowierzaniem, ale myślę, że to się uda i że to jest właściwy kierunek działania. Jeżeli chodzi o szkoły mistrzostwa sportowego w dyscyplinach indywidualnych, to można je podzielić na szkoły dla jednej dyscypliny sportu prowadzone przez poszczególne polskie związki sportowe oraz szkoły interdyscyplinarne. Pojawiła się propozycja, żeby szkoły te były prowadzone na zasadzie współpracy samorządu wojewódzkiego z wyspecjalizowaną jednostką organizacyjną. Gdy analizuję koncepcje działania oraz ich efektywność, wydaje mi się, że właściwszym kierunkiem byłoby prowadzenie szkół interdyscyplinarnych. Nie będę powtarzał tego wszystkiego, co mówił pan Stanisław Zantara, który przytaczał wiele argumentów i dowodów na to, że ta właśnie koncepcja zdała egzamin w przypadku woj. mazowieckiego. Praktycznie ze wszystkich wypowiedzi można wyciągnąć wniosek, że ta koncepcja jest lepsza. Na przykład przedstawiciele NIK wysuwali argument, że w sytuacji, gdy SMS jest położona w odległości 500 km od siedziby polskiego związku sportowego nie pozwala na sprawowanie odpowiedniego nadzoru. Również rodzice niekoniecznie chcą puścić swoje dziecko, żeby przebywało w placówce oddalonej kilkaset kilometrów od domu. Jest jeszcze kilka argumentów. Niektórych dyscyplinach prawie na siłę utrzymywano klasę, co oznacza, że poziom sportowy niektórych uczniów nie był najwyższy. Lepiej jest, gdy równa się do najlepszych, ale w praktyce bardzo często jest tak, że jeżeli ktoś jest w czymś dobry, ale ma wokół słabszych od siebie, to poświęca mniej wysiłku, bo i tak wiadomo, że jest najlepszym. Interdyscyplinarność powoduje, że w jednej klasie można zebrać zawodników różnych dyscyplin prezentujących wysoki poziom sportowy. Taka klasa z pewnością się utrzyma, a indywidualne podejście do uczniów daje lepsze efekty. Przykład z terenu woj. mazowieckiego świadczy, iż jest to właściwa koncepcja. Kolejny istotny temat to sport akademicki. Dużo mówimy o tym, że nasza młodzież sportowa rozwija się prawidłowo i osiąga sukcesy do wieku juniora, natomiast później coś się zaczyna psuć. Mamy akademie wychowania fizycznego, gdzie trafia część utalentowanych sportowców. Oni są tam prowadzeni lepiej, czy gorzej, ale jakoś to wszystko funkcjonuje. Może należałoby pomyśleć nad rozwiązaniami podobnymi do tych, które stosuje się w USA oraz w wielu innych krajach. Polegałoby to na tworzeniu akademickich ośrodków sportowych, które pozwoliłyby na otoczenie opieką uzdolnionych sportowców, którzy wyrośli już z wieku juniorów. Pan profesor Janusz Jackowski mówił dzisiaj o pojęciu „kadra”. W nawiązaniu do tego, pragnę stwierdzić, że w zasadzie nie istnieje w Polsce coś takiego, jak kadra akademicka.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#PosełBogusławWontor">Młodzież wysyłana na akademickie mistrzostwa świata czy na uniwersjadę to jest zaimprowizowana grupa. Często rysuje się problem, czy dany polski związek sportowy będzie chciał wysłać zawodników i czy wszystko poukłada się we właściwy sposób. Może postawienie na sport akademicki, w tym funkcjonowanie owych ośrodków, to również byłby dobry sposób na przejście od sportu w kategorii juniorów do kariery dorosłego zawodnika.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#PrezesPolskiejKonfederacjiSportuAndrzejKraśnicki">To co najbardziej zaniepokoiło polskie związki sportowe z kwestii zawartych w tym materiale, to była koncepcja przekazania środków finansowych na działalność SMS ze związków do wojewódzkich interdyscyplinarnych stowarzyszeń sportowych. Otrzymaliśmy od związków wiele uwag zawierających wyrazy zaniepokojenia. Nie chciałbym jednak odnosić się do tej kwestii, ponieważ uważam, że nie jest najważniejsze, kto przekazuje pieniądze, tylko chodzi o to, żeby w ogóle były one przeznaczane na sport. Chciałbym jednak podkreślić, iż nie docenia się roli wojewódzkich interdyscyplinarnych stowarzyszeń sportowych, które w stosunku do samorządów lokalnych są jedynym partnerem w pozyskiwaniu środków, w rozmowach z radnymi etc. Pełnią one funkcję polegającą na redystrybucji środków finansowych. Odbywa się to na podstawie przyjętych na danym terenie wzorów. Są to środki finansowe pozyskiwane głównie z urzędów marszałkowskich oraz ze starostw. Niestety środki budżetowe przeznaczone na sport nie są zbyt duże i dlatego każda możliwość pozyskania pieniędzy z innego źródła - w tym przypadku na szkoły mistrzostwa sportowego - przyczynia się do poprawy sytuacji. Uważam, że skoncentrowanie się przez te stowarzyszenia głównie na sporcie dzieci i młodzieży - tak było dotychczas - łamie zasadę jedności sportu wyczynowego. Sądzę, że powinny one w większym stopniu zajmować się sportem osób powyżej 18 roku życia - trzeba dać im do tego instrumenty - bowiem jest to przedział wiekowy, w którym tracimy dużą liczbę utalentowanej sportowo i już wyszkolonej młodzieży. Chciałbym teraz spojrzeć na szkoły sportowe z nieco innego punktu widzenia, czyli z pozycji prezesa klubu sportowego. Otóż w szkołach sportowych uczą się zawodnicy klubów sportowych, którzy zostali tam oddelegowani. Z jednej strony ci uczniowie uczestniczą w szkole w procesie kształcenia oraz podnoszenia swoich sportowych umiejętności, ale z drugiej strony są zawodnikami klubów. Po zakończeniu nauki w SMS-ach w dalszym ciągu są oni zawodnikami tychże klubów. Ta sytuacja powoduje różnego rodzaju konflikty, na przykład konflikt między trenerem klubowym a trenerem czy instruktorem ze szkoły mistrzostwa sportowego. Istnieje również taki aspekt sprawy, że często w takiej szkole znajdują się również zawodnicy z innych województw. Tak jest w przypadku poznańskiej SMS. Władze lokalne nie są zainteresowane rozwojem tej szkoły, bowiem nie zajmuje się ona promocją lokalnych talentów, ale działaniem na rzecz danej dyscypliny sportu. Idealną sytuacją byłoby, gdybyśmy w każdym województwie mieli szkołę w każdej dyscyplinie sportu. Wtedy można byłoby prowadzić współzawodnictwo między tymi szkołami. Niestety ze względów finansowych jest to niemożliwe. Utrudniałoby to również zróżnicowany rozkład geograficzny poszczególnych dyscyplin. Nie są to proste sprawy, ale w obecnym systemie z pewnością niewłaściwe jest owo podzielenie sportu na sport dzieci i młodzieży uzdolnionej sportowo oraz sport seniorów. Sądzę, że wiele problemów można rozwiązać, gdyby jedna organizacja sprawowała nadzór i kierowała sportem jako całością. Wielotorowość zarządzania sportem nie sprzyja uzyskiwaniu wyników sportowych na najwyższym światowym poziomie.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#PrezesPolskiejKonfederacjiSportuAndrzejKraśnicki">Chciałbym, żeby powstał taki system, który byłby do zaakceptowania przez wszystkie strony. Mogłoby to wyglądać tak, że klub przekazuje szkole mistrzostwa sportowego zawodników albo szkoła wykupuje od klubu tych zawodników, jest ich właścicielem - oczywiście w przenośni - i prowadzi ich do pewnego etapu. Następnie szkoła przekazuje zawodników na wyższy etap szkolenia, czyli do akademickich centrów sportowych, które chcemy uruchomić. Chodzi o to, żeby nadzór nad zawodnikiem, od początku do końca jego kariery, był sterowany i nadzorowany przez jedną organizację i prowadził do osiągnięcia przez niego jak najlepszego wyniku u szczytu kariery jako seniora. Obecnie problem polega na tym, że system punktowania stosowany na poziomie juniora skłania do tego, żeby maksymalnie wykorzystać jego zdolności i umiejętności i tym samym wyeksploatować go w tym okresie. Po prostu trenerzy juniorów otrzymują pieniądze za punkty zdobyte w tej grupie wiekowej, a nie za to, że ich wychowanek kilka lat później zdobywa medal olimpijski. Należałoby zatem podejść do tej kwestii nieco inaczej. Trzeba uszanować wysiłek wojewódzkich interdyscyplinarnych stowarzyszeń sportowych, ponieważ w terenie są one bliżej zawodnika i klubu, promują lokalne talenty i uczestniczą we współzawodnictwie międzywojewódzkim. Myślę, że niezbędne jest stworzenie takiego systemu, żeby te stowarzyszenia również były zainteresowane poziomem swoich zawodników, którzy znajdują się w szkołach mistrzostwa sportowego. Opowiadam się za - niestety nie wszędzie jest to możliwe - daleko idącą regionalizacją i zbliżeniem szkół mistrzostwa sportowego do lokalnych organizacji samorządowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Odniosę się tylko do jednego z ważniejszych dzisiaj postawionych problemów, czyli kwestii: kto ma być organem prowadzącym dla szkół mistrzostwa sportowego. Na szerszą debatę o szansach i perspektywach rozwoju sportu w Polsce niebawem - mam nadzieję - przyjdzie czas. Możecie się państwo nie zgodzić z moją opinią, ale uważam, że ani polski związek sportowy, ani wojewódzkie stowarzyszenie nie jest odpowiednim organem prowadzącym dla szkoły mistrzostwa sportowego. Kto może być organem prowadzącym w przypadku tych szkół? Sądzę, że trzeba tu dokonać wyboru - model samorządowy albo model państwowy. Czy model samorządowy jest do przyjęcia? Oprę się w tym momencie na doświadczeniach z czasów reformy administracji dotyczącej średnich szkół rolniczych i średnich szkół muzycznych. Jak państwu wiadomo, szkoły rolnicze zostały, w powiatach, natomiast dla szkół muzycznych organem prowadzącym jest minister kultury. Jeżeli chcielibyśmy potraktować szkołę mistrzostwa sportowego na wzór szkoły rolniczej, czyli na zasadzie masowego naboru wszystkich chętnych do uprawiania sportu i wyłaniania talentów sportowych, które będziemy dalej prowadzić, to musiałoby nastąpić wzmocnienie finansowe samorządu powiatowego, który dzisiaj ledwo sobie radę daje finansowo ze względu na koszty funkcjonowania szpitali. Tylko w takim układzie zaryzykowałbym model samorządowy. Jednak w obecnej sytuacji, przy obecnej kondycji finansowej szpitali, i wobec groźby, że za moment szkoły mistrzostwa sportowego staną się zupełnie innymi szkołami, jestem skłonny opowiedzieć się za modelem państwowym. Polega on na tym, że organem prowadzącym SMS-y jest dzisiaj prezes PKS-ów, a jutro być może minister sportu. Nie powinno być zasady, że on musi przekazać szkołę polskiemu związkowi sportowemu. Prezes mógłby to uczynić w przypadku, jeśli uzna za słuszne, że danemu związkowi umożliwia się prowadzenie - w imieniu prezesa - danej szkoły. Nie może być jednak takiego zobligowania. Mamy określone doświadczenia dotyczące funkcjonowania niektórych polskich związków sportowych. W ramach modelu, który popieram, szkoła mistrzostwa sportowego ma być wyróżnieniem dla talentu, tak jak szkoły muzyczne. Ten, kto nie potrafi śpiewać, do szkoły muzycznej się nie dostanie. Analogicznie, jeżeli ktoś nie jest sprawny fizycznie, nie potrafi się ruszać i biegać, to nie powinien być przyjęty do szkoły mistrzostwa sportowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Bardzo cieszy mnie ta wypowiedź, bowiem pan przewodniczący Eugeniusz Kłopotek zawarł w niej wiele z tych myśli, które chciałem zawrzeć w swojej. Prowadzimy bardzo ciekawą dyskusję i przedstawiamy różne punkty widzenia, jednak nie dotyczące istoty owych szkół, bowiem okazuje się, że nie są one panaceum na wszystko. Ten system to nie jest jakaś rewelacja, która spowoduje, że sport w Polsce osiągnie dużo wyższy poziom. To wszystko, co zostało powiedziane jest prawdą. Rzeczywiście jest tak, że słaba jakość nauczania przedmiotów szkolnych sprawia, że wielu utalentowanych sportowo młodych ludzi nigdy się tam nie pojawi, bo rodzice na to nie pozwolą. Zresztą same dzieci nie chcą być gorzej kształcone. Statystyki mówią, że obecnie są to już regionalne szkoły, a nie ogólnopolskie. To dowodzi, że nie ma zapotrzebowania na tego typu szkoły. W polskim modelu rodziny nie ma zgody na to, żeby 14-latka wysyłać 300 km od domu, gdzie ma odbierać podstawowe wychowanie prowadzone tylko przez szkołę. Takiego modelu szkół nie ma sensu rozwijać. Skoro jednak utworzyliśmy te szkoły już prawie 30 lat temu, to teraz trzeba tylko dobrze je wykorzystywać i prowadzić. Trzeba dobrze wykorzystywać warunki tam stworzone i fachowość kadry trenerskiej. Niestety okazało się, że w wielu SMS-ach osoby je prowadzące oraz przedstawiciele kadry trenerskiej i instruktorskiej zdobywali uprawnienia i tak naprawdę wykorzystali 10 lat, żeby się wykształcić, a nie dali polskiemu sportowi ani jednego sportowca, który osiągałby wyniki sportowe na wysokim poziomie. Istnieje w Polsce sieć SMS-ów i z pewnością nie warto tego dorobku marnować. Ale, co można zmienić na korzyść. Pan Andrzej Kram z NIK bardzo słusznie stwierdził, że fikcyjne są zapisy mówiące o tym, że polski związek sportowy będzie dawał pieniądze i dlatego musi nadzorować przepływ i ich wykorzystanie. Nie ma spójnej myśli oraz standardów, które powinny być spełniane, tak jeżeli chodzi o poziom kadry nauczycielskiej, jak i w zakresie naboru uczniów. To wszystko nie jest wystarczająco czytelne. Powinien istnieć taki taryfikator, w którym byłoby zapisane, jakie kryteria fizyczne i sprawnościowe powinien spełniać kandydat do danej szkoły mistrzostwa sportowego. Ja także jestem zwolennikiem interdyscyplinarnych szkół, które znajdują się w pobliżu miejsca zamieszkania ucznia i jego rodziny, przez co nie alienują go z dotychczasowego środowiska i nie skazują na swoistą banicję. Problem w tym, że jeżeli jakiemuś uczniowi SMS w Spale nie uda się zostać zawodowym siatkarzem, to jest on potem przegrany życiowo. Akurat ta siatkarska szkoła w Spale jest wyjątkowo dobra na tle innych SMS-ów, ale znając uczniów z tej szkoły, wiem, że wiodą oni ciężkie życie, bo znajdują się poza domem już w wieku 15 lat, a gdy kończą szkołę, to mają lat 19. Pieniędzy na te szkoły wbrew pozorom jest dosyć dużo, tyle że ich wydatkowanie musi być kontrolowane. Pan dyrektor Bogusław Wolwowicz mówił, że koszty obsługi zadania przez polski związek sportowy wynoszą prawie 6 proc. Gdy wyliczymy 6 proc. z tych milionów złotych, to okazuje się, że związki zarabiają na samym przekazywaniu pieniędzy. Tak jest, skoro związki nie sprawują nadzoru nad szkołami i nie kontrolują ich. W ten sposób pieniądze, które powinny być przeznaczone na cele związane z prowadzeniem szkoły są pomniejszone o koszty obsługi.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Nie wspominając o tym, że koszty administracyjne oraz koszty realizacji programu edukacji szkolnej wynoszą prawie 25 proc. Trzeba się przyjrzeć tym elementom, bo te pieniądze powinny docierać do młodego człowieka poprzez zagwarantowanie mu dobrego nauczyciela oraz trenera. Nie może dojść do sytuacji, że młody człowiek ma w SMS-ie gorszego trenera niż ten, którego ma w klubie. Podstawowym i sprawdzonym modelem jest szkolenie młodzieży w klubach i jednocześnie nauczanie jej w szkołach położonych w sąsiedztwie miejsca zamieszkania. Nie stworzymy przecież w każdym województwie SMS-ów w każdej dyscyplinie sportu. W związku z tym, nie ma szansy na to, żeby te szkoły były położone blisko miejsca zamieszkania ucznia. Realizowane są w paru miejscach w Polsce eksperymenty polegające na tym, że z całego kraju zwozimy kilku chłopców i robimy z nich skład jednej klasy. Te klasy mają maksimum po 10–12 osób, zatem środowisko, w którym ci chłopcy wzrastają, jest zawężone. Stwarzamy tym dzieciom dziwne warunki w sensie socjologicznym. Sądzę, że te same efekty sportowe można osiągać nie przy pomocy SMS-ów. W tym momencie chciałbym skierować następujące pytanie do pana dyrektora Bogusława Wolwowicza. Otóż w tym materiale kluczowym elementem jest propozycja resortu, kto ma pośredniczyć w przekazywaniu szkołom środków finansowych. One pochodzą z budżetu oraz ze środka specjalnego. Kto zatem ma nadzorować te szkoły i sprawować pieczę nad nimi? Koncepcja, zgodnie z którą czyniły to polskie związki sportowe, nie do końca się sprawdziła, bo w 90 proc. przypadków martwym zapisem jest, że one cokolwiek nadzorują czy kontrolują. Powstaje jednak pytanie, czy wojewódzkie interdyscyplinarne stowarzyszenia sportowe spełnią to zadanie. Tego nie wiemy. Zresztą model, który przedstawił pan poseł Eugeniusz Kłopotek również jest ciekawą propozycją. Według tej koncepcji byłaby to szkoła prowadzona przez państwo, a więc polityka państwa byłaby łatwiej przekładalna. Jeżeli instytucja centralna, tak jak obecnie PKSport., nadzoruje działalność szkół i kontroluje wydatkowanie pieniędzy, wówczas wszystko to ma jakiś sens.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#PosełBogusławWontor">Przyznam, że nie zupełnie zrozumiałem wypowiedź pana przewodniczącego Eugeniusza Kłopotka. Wydaje mi się, że warunkiem dostania się do szkoły mistrzostwa sportowego jest posiadanie odpowiedniej klasy sportowej. Normy i reguły są zatem ustalone i to nie jest tak, że te szkoły działają na zasadzie masowego naboru wszystkich, którzy chcą. Sądzę, że kluczową jest kwestia, czy szkoły mają być interdyscyplinarne, czy mają być organizowane dla danej dyscypliny sportu. W omawianym zakresie nie ma wiele możliwości czy kombinacji. Niewiele nowego da się wymyślić. Istota rzeczy tkwi w owej alternatywie, bo niezależnie od tego, czy szkoła będzie państwowa czy samorządowa, to i tak będzie ona musiała być w jakimś sensie podmiotem mieszanym. Te dzieci będą przecież chodziły do normalnej szkoły, a ta normalna szkoła nie będzie szkołą państwową tylko samorządową, więc model proponowany przez pana posła Eugeniusza Kłopotka jest raczej niemożliwy do zrealizowania. Pozostaje jeszcze druga kwestia, mianowicie, kto będzie sprawował nadzór merytoryczny nad szkołą. Obecnie sprawuje go MENiS, ale nie da się powiedzieć, że tylko MENiS będzie się tym zajmowało, bez udziału polskich związków sportowych czy interdyscyplinarnych stowarzyszeń kultury fizycznej. Nie należy sądzić, że sam resort sobie z tym poradzi. Nie do końca rozumiem model, o którym mówił pan przewodniczący Eugeniusz Kłopotek. Cieszę się, iż stwierdził on, że szkoły interdyscyplinarne to jest lepsza koncepcja, a MENiS lub PKSport. muszą nad tymi szkołami sprawować nadzór. To nie ulega wątpliwości. Powstaje jednak pytanie, kto będzie na bieżąco w tym pomagał, związki czy stowarzyszenia. Jeżeli chodzi o selekcję, to nie stanowi ona żadnego problemu, ponieważ wytworzy się ona w sposób naturalny.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Spróbuję doprecyzować moją propozycję, choć wydaje mi się, że przedstawiłem ją bardzo jasno. A zatem, gdybyśmy przyjęli model samorządowy, w którym nabór ma charakter masowy i przyjmuje się wszystkich chętnych do uprawiania sportu i podnoszenia swoich kwalifikacji w tym zakresie...</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#PosełBogusławWontor">Ale coś takiego to nie jest szkoła mistrzostwa sportowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Powiedziałem „gdybyśmy przyjęli”. Dyskutujemy obecnie na temat przyszłości i perspektyw rozwoju polskiego sportu. Byłbym za przyjęciem owego modelu samorządowego, ale pod warunkiem, że samorząd będzie miał pieniądze na prowadzenie tej szkoły. Natomiast jeżeli wyjściowo traktujemy poziom II klasy sportowej, czyli zajmujemy się szlifowaniem już wyłowionych talentów sportowych, to absolutnie opowiadam się za modelem państwowym.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#komentarz">Głos z sali: Czyli takim, jaki jest realizowany obecnie.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Niezupełnie, bowiem organem prowadzącym dla tej szkoły na dzisiaj miałby być prezes Polskiej Konfederacji Sportu, w niedalekiej przyszłości, co daj Boże, minister sportu - który w przypadku, gdy uzna, że można powierzyć prowadzenie szkoły polskiemu związkowi sportowemu, to będzie mógł to uczynić. Takiego przymusu jednak nie ma. To jest decyzja i wybór prezesa PKSport. W przypadku przyjęcia takiego modelu prezes ma bezpośrednią pieczę nad wszystkimi elementami, włącznie z pieniędzmi. Bardzo mi się podoba idea tworzenia akademickich ośrodków sportowych, tylko nie mówmy w tej chwili - tak jak niektórzy z panów sugerują - że AWF-y w ogóle już nie zajmują się sportem. Czy tak jest rzeczywiście? To po co inwestowaliśmy w ostatnich latach tak duże środki w infrastrukturę sportową tych uczelni. Akademie wychowania fizycznego chyba od tego są, żeby - po pierwsze - podnosić poziom sportowy zawodników, którzy mogą tam się uczyć i zdobywać nowe umiejętności, a po drugie, żeby kształcić tam trenerów i nauczycieli wychowania fizycznego. Nie chcę się zagłębiać w ten temat, ponieważ będziemy go omawiać w ramach szerokiej dyskusji na temat przyszłości sportu w Polsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Sądzę, że MENiS nie powinno być organem nadzorującym SMS-y z jednego względu, mianowicie dlatego, że 19-letniego absolwenta powinna w dalszej karierze sportowej prowadzić jedna i ta sama instytucja. Obecnie, przy obowiązującym podziale, tą instytucja powinna być Polska Konfederacja Sportu. Niech ona obserwuje i prowadzi zawodnika od 14 roku życia i niech decyduje, czy warto zastosować maksimum obciążeń w 15, 16 i 17-tym roku życia, żeby zdobył on parę punktów we współzawodnictwie, czy też należy zawodnika prowadzić indywidualnie, ponieważ widać, że w wieku 21 lat powinien on się rozwinąć jako sportowiec na poziomie światowym. Taki nadzór jest potrzebny, a jak MENiS przygląda się zawodnikowi jak każdemu innemu uczniowi, których jest miliony, to nie ma żadnego rozeznania w zakresie perspektyw rozwoju sportowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Jeden z wątków naszej dzisiejszej dyskusji dotyczy ogólnych perspektyw rozwoju polskiego sportu. Sądzę, że system szkół mistrzostwa sportowego jest w tym zakresie ważnym instrumentem. Został on uruchomiony nie tak dawno, czyli w momencie, gdy pojawiły się pieniądze z dopłat do stawek w grach liczbowych. Chodzi mi oczywiście o szkoły niepubliczne prowadzone przez polskie związki sportowe. Mamy już określone doświadczenia i byłbym bardzo ostrożny z podejmowaniem takiej decyzji, nawet jeśli ma ona czysto formalny charakter i dotyczy jedynie zmiany podmiotu przekazującego pieniądze, bez dokonania głębszej analizy związanej z systemem nadzoru, nie tylko oświatowego, ale również nadzoru merytorycznego sportowego. Działalność tych szkół w obszarze sportu to jest ten cel, na który de facto powinny być przeznaczane środki finansowe. Sądzę, że warto budować, w porozumieniu z samorządami, system, który ma już prawne możliwości funkcjonowania, począwszy od klas z rozszerzonym programem wychowania fizycznego, klas sportowych, szkół sportowych, szkół mistrzostwa sportowego, ośrodków szkolenia sportowego oraz kadr narodowych. W związku z powyższym SMS-y powinny być wkomponowane w całość. Jeżeli dzisiaj nie powstaje odpowiednia siatka powiązań i całościowy system, to jest tak dlatego, że występują braki finansowe - wspominał o tym pan poseł Eugeniusz Kłopotek - po stronie samorządów. Niezbędna byłaby szeroka podstawa tej piramidy, która umożliwiałaby naturalną selekcję najlepszych i szkolenie ich na kolejnych etapach. Niestety ona na razie nie powstaje.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#PosełBogusławWontor">Ona nie powstaje dlatego, że nie ma wystarczającej liczby chętnych do nauki w klasach sportowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Chyba jednak nie o to chodzi. Na temat koncepcji szkół sportowych myślimy w podobny sposób. Natomiast w pierwszym etapie każde dziecko może wybrać klasę z rozszerzonym programem wychowania fizycznego, a następnie klasę sportową. Te dwa etapy to jest wciąż zabawa w sport. Natomiast na nieco wyższym etapie - powiedzmy od gimnazjum - zapada decyzja, że sport jest traktowany w sposób poważny i perspektywiczny. Uważam zatem, że decyzja dotycząca prowadzenia szkół mistrzostwa sportowego powinna być związana z kompleksowym rozwiązaniem kwestii ośrodka, który w Polsce odpowiada za sport wyczynowy. Przecież cały czas podczas tej dyskusji pojawia się problem, że ów nadzór jest rozproszony. Czym jest ta propozycja, która zmierza w kierunku przekazywania środków finansowych do szkół mistrzostwa sportowego, skoro jest mowa, że jest to połączone z procesem szkolenia młodzieży uzdolnionej sportowo? Osoby zajmujące się tym szkoleniem są związane z polskimi związkami sportowymi. Nie ma takiego systemu, który powstałby obok, tak jakby interdyscyplinarne stowarzyszenia sportowe miały swoich fachowców, których wykształciły i oni zajmują się wyłącznie tymi zadaniami. Ludzie, którzy realnie się tym zajmują to przedstawiciele polskich związków sportowych. W związku z powyższym trzeba te kwestie dobrze przemyśleć. Podzielam część uwag dotyczących roli polskich związków sportowych, jako organów prowadzących. Chodzi m. in. o te 5,5 proc. na koszty obsługi zadania. Ale przecież teraz też nie będzie taniej i trzeba będzie dać pieniądze na koszty obsługi. Ktoś i tak to musi robić. Nie jest napisane, że teraz owe koszty wyniosą 0. To byłoby nierealne. Dlatego w sytuacji, gdy nie ma całościowej koncepcji, próba odłączenia jednego segmentu, w postaci polskich związków sportowych może doprowadzić tylko do jednego, do skłócenia środowiska sportowego. Sądzę, że warto by się zastanowić nad systemem, w którym to, co jest najwyższym i najważniejszym szczeblem szkolenia sportowego znajduje się pod mecenatem państwa. Czy ów mecenat będzie się nazywał „Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu” czy „Polska Konfederacja Sportu” zależy od decyzji, gdzie ów ośrodek kierujący zostanie usytuowany. Oczywiście na niższym szczeblu środki z dopłat do gier liczbowych będą mogły służyć wspieraniu tej części polskiego sportu, która byłaby prowadzona przez samorząd lokalny, najprawdopodobniej wojewódzki. Jeszcze niżej, czyli na etapie wstępnym do sportu wyczynowego, istotną rolę do odegrania miałby samorząd powiatowy i gminny. Uważam, że jeżeli nie podejmiemy decyzji, gdzie ma być usytuowany ośrodek, który decyduje w imieniu naszego państwa w obszarze całego sportu, to jakiekolwiek decyzje dotyczące zmiany podmiotu przekazującego środki finansowe do szkół mistrzostwa sportowego będą miały charakter cząstkowy. Mam wątpliwości, czy na tym etapie tego typu zmiany są zasadne.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Uważam, że w tej chwili nie powinniśmy przeprowadzać żadnych tego typu cząstkowych zmian, bowiem najbliższe miesiące muszą rozstrzygnąć o systemie zarządzania sportem w Polsce. Jeżeli takie rozstrzygnięcia nie zapadną, to wiadomo, co będzie - upadek, z jakim mamy do czynienia obecnie. Przecież wszyscy się zgadzamy co do kwestii, że nie może być kilka ośrodków rządzących polskim sportem, bo odpowiedzialność się rozmywa. Trzeba skupić kierowanie i zarządzanie polskim sportem w jednych silnych rękach. Jeżeli zdecydujemy się na taką koncepcję, to szkoły mistrzostwa sportowego, jak wiele innych elementów, wpisują się w tę piramidę, na której szczycie znajduje się ośrodek decyzyjny. Nie wolno nam teraz w momencie tak ożywionych dyskusji nad przyszłością sportu w Polsce, dokonywać tego typu ruchów, że oto nagle przekazujemy to zadanie wojewódzkim interdyscyplinarnym stowarzyszeniom sportowym. Możemy dyskutować i zastanawiać się, ale najpierw wypracujmy ów całościowy model na przyszłość. Jeżeli nie zrobimy tego teraz, a debata parlamentarna na temat przyszłości polskiego sportu nic nie przyniesie, to niewiele zmieni się na lepsze. Będziemy się ciągle spotykać i dokonywać targów, w wyniku których jakieś podmioty otrzymają to, a inne co innego. Jeżeli ta debata coś przyniesie i zacznie się zmieniać podejście decydentów, to od 1 stycznia 2006 r., a może od 1 lipca 2005 r., zaczniemy funkcjonować w trochę innej rzeczywistości sportowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">Dziękuję wszystkim panom za tę ożywioną dyskusję i ustosunkowanie się do wątpliwości i dylematów, z którymi do państwa przychodzimy oraz do propozycji, które wydają nam się sensowne na najbliższą przyszłość. Dziękuję również panom przewodniczącym, którzy zrekapitulowali wszystkie wątki dyskusji, które pojawiły się na tej sali, i uchwycili zasadnicze elementy tych zagadnień. Spróbuję się ustosunkować do tych uwag. Otóż problem selekcji w sporcie ma charakter permanentny, bowiem zaczyna się on od wieku dziecięcego, a kończy się w momencie, gdy 200 sportowców wsiada do samolotu i leci na igrzyska olimpijskie. Rysuje się pytanie: jak tę ścieżkę rozwoju najlepiej ukształtować, żeby była ona jak najefektywniejsza i żeby młody człowiek sprawnie się na tej ścieżce poruszał. Polski model ścieżki selekcyjnej jest w zasadzie sprawdzony i nie odbiega on od modeli stosowanych w innych państwach, chociażby w przywołanej przeze mnie RFN. Chodzi o to, żeby młody człowiek poruszający się na tej taśmie produkcyjnej osiągał jak najlepsze efekty. Oczywiście różnie to wygląda u młodych ludzi. Są wśród nich tacy, którzy zachodzą bardzo daleko, ale większość to zawodnicy, których pułapy możliwości są średnie i ograniczone. Po pierwszych kilku latach treningu zdolny trener orientuje się, kto jest „perłą” i należy mu otworzyć drogę do mistrzostwa sportowego oraz członkostwa w reprezentacji olimpijskiej, a kto zatrzyma się na nieco niższym pułapie - szerokiej reprezentacji oraz sportu w ramach klubu. Tego wątku nie należy lekceważyć, bowiem „perły” muszą funkcjonować w licznym otoczeniu. To nie może być tak, że będziemy stosowali permanentną ostrą selekcję. Tylko 4 proc. trenujących trafia na wyżyny olimpijskie. Tak wyglądają statystyki. Sytuacja w naszym tenisie pokazuje, jak bardzo trudno znaleźć talent na miarę Wojciecha Fibaka. Mamy obecnie w Polsce bardzo dużo kortów tenisowych, ale poza Martą Domachowską oraz parą deblistów - Mariuszem Fyrstenbergiem oraz Marcinem Matkowskim - wszyscy nasi tenisiści odpadają w pierwszej rundzie turniejów ATP. Jak trudno trafić na „perłę” taką jak Irena Szewińska czy inne wybitne gwiazdy polskiego sportu. Problem selekcji występuje nieustannie. Prowadząc system szkół sportowych oraz szkół mistrzostwa sportowego, dokonujemy pełnej selekcji. W tym miejscu ustosunkuję się do bardzo czytelnej propozycji pana posła Eugeniusza Kłopotka, który postawił przed nami dylemat: czy samorząd czy państwo. Uważam, że jedno drugiego nie wyklucza, bowiem decentralizując szkolenie, możemy - tak jak w modelu niemieckim - wtłoczyć cały sport powszechny oraz kwestie naborowe w zadania samorządu. Musimy te zmiany przeprowadzać z odpowiednim wyprzedzeniem i w formie ewolucyjnej. Chodzi o to, żeby zaangażować środki samorządu wojewódzkiego, powiatowego czy gminnego. W tym celu należy dać samorządom szanse na konkretne działanie. Rozporządzenie dopuszcza udział samorządu w prowadzeniu szkół. Przecież funkcjonuje wiele szkół mistrzostwa sportowego, których nie finansujemy, na przykład szkoła łucznicza w Żywcu oraz szkoła piłkarska w Łodzi. Pan poseł Józef Kubica wspominał o zabrzańskiej szkole piłkarskiej. My jej od lat nie finansujemy. Ta szkoła zgodnie z rozporządzeniem może korzystać z subwencji, ale my działalności tej szkoły nie dofinansowujemy.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">Siatka selekcyjna w postaci tych szkół powinna być jak najgęstsza i to od samorządu zależy, czy powoła na bazie istniejących obiektów szkołę sportową, dokładając pieniądze z subwencji - mówił o tym pan Wiesław Wilczyński - czy jej nie powoła. Chodzi nam o zaktywizowanie samorządów i dlatego proponujemy dać im nadzór nad szkołami. Natomiast wojewódzkie interdyscyplinarne stowarzyszenie sportowe jest ramieniem samorządu. Na wniosek pana posła Bogusława Wontora zapisaliśmy w ustawie o kulturze fizycznej opiniowanie programów tychże wojewódzkich stowarzyszeń. Te stowarzyszenia to nie jest nic innego niż agendy, a może raczej fundamenty polskich związków sportowych. Takie stowarzyszenie to jest podmiot, w którym skupiają się okręgowe związki sportowe.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">To dlaczego polskie związki sportowe protestują przeciwko takiemu rozwiązaniu?</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Panie dyrektorze, ja znam trochę te realia.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">Chodziło mi o model, w którym sieć szkół mistrzostwa sportowego funkcjonowałaby w układzie samorządowym, natomiast w układzie państwowym funkcjonowałyby szkoleniowe ośrodki państwowe. Zgodnie z tym, co mówił pan poseł Eugeniusz Kłopotek, nadzór nad nimi sprawowałaby Polska Konfederacja Sportu, ale w sytuacji, gdy dany polski związek sportowy gwarantuje właściwy nadzór, kompetencje te mogłyby być scedowane na polski związek sportowy.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Mogłyby, ale nie musiałyby.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">Tak. To jest model, w którym jedno drugiego nie wyklucza. Obok siebie funkcjonują samorządowe szkoły mistrzostwa sportowego oraz państwowe ośrodki szkolenia sportowego. W tych ośrodkach będziemy mogli skupiać te największe talenty. Można powiedzieć, że w tych ośrodkach stworzymy indywidualną ścieżkę szlifowania „diamentów”.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Wtedy samorządy zajmą się „masówką”.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">Tak oczywiście. Samorządy tworzą w ten sposób szeroką sieć selekcji talentów. Podawałem już przykład związany z ośrodkiem pływackim. Taki ośrodek może skupić 8–9 zawodników, ale już na ścieżce olimpijskiej ku igrzyskom w Pekinie. Niezbędne jest zachęcanie polskich związków sportowych, bowiem program przygotowań do igrzysk powinien być budowany na zasadzie realizacji programów indywidualnych oraz ścisłej selekcji, a nie finansowaniu całych grup. To z pewnością pozwoli na osiągniecie dużo lepszej efektywności. Kolejna kwestia. Już dawno obowiązuje zróżnicowane podejście do sportów indywidualnych i gier zespołowych. Jeżeli chodzi o gry zespołowe, to istnieją dwie koncepcje. Pierwsza z nich to podpieranie istniejących SMS-ów gimnazjami sportowymi. Pozwoliłoby to na zrealizowanie wszystkich postulatów, o których mówił pan prof. Janusz Czerwiński, czyli wyrobienie u młodych zawodników dużej sprawności, odpowiedniego przygotowania fizycznego oraz umiejętności technicznych. Następnie zawodnik trafia do klubu i dyskontuje w rozgrywkach ligowych to czego nauczył się w gimnazjum sportowym, a następnie w SMS. Oczywiście problemem jest to, żeby młody zawodnik znalazł się na ławce rezerwowych, ale nie tylko po to, żeby realizować doraźny cel klubu w postaci zwycięstwa nad klubem z Litwy, Białorusi czy innego kraju, ale w celu promowania tego młodego zdolnego zawodnika. W przypadku siatkówki pojawiły się nowe koncepcje. Jeden z siatkarzy zaproponował, żeby przed meczami ligi światowej grać mecze ligowe rezerwowymi składami. Problemem jest bowiem duża liczba gier i związane z tym przeciążenie zawodników pierwszego składu. Druga koncepcja jest związana z przedłużeniem szkolenia poprzez funkcjonowanie ośrodków sportowych. Czy ta koncepcja jest realna? Być może jest, o ile skupilibyśmy zawodników w klubach akademickich. Oni muszą grać i co weekend uczestniczyć w systemie rozgrywek. Czy to się uda? Otóż w Polskiej Konfederacji Sportu opracowano już stosowny projekt. Być może, udałoby się pilotażowo wypróbować tę koncepcję w jednej czy w dwóch dyscyplinach zespołowych. Pan poseł Kazimierz Pietrzyk mówił dzisiaj o tym, że uczniowie szkół mistrzostwa sportowego są rozchwytywani przez kluby już na poziomie pierwszej klasy. Wiele siatkarek nie zdążyło ukończyć SMS-a w Sosnowcu, bowiem trafiły do BKS Stal Bielsko-Biała, Winiarów Kalisz czy do innych klubów. My o tym wiemy, ale nie możemy przeciwdziałać, ponieważ do rodziców zgłaszają się menedżerowie i proponują konkretne kwoty. Nie będę przytaczał nazwisk zawodniczek, które trafiły do klubów zbyt wcześnie. W każdym razie grają w klubach i są reprezentantkami kraju. Musimy te dylematy rozwiązać w taki sposób, żeby szkoły mistrzostwa sportowego mogły efektywniej funkcjonować. Kolejna kwestia sprowadza się do pytania: kto powinien bezpośrednio przekazywać środki finansowe. Chodzi o to, żeby pieniądze były przekazywane przez podmiot znajdujący się bliżej szkoły i żeby trafiały do szkoły w porę. Niestety pieniądze są przekazywane do szkół w piątej czy szóstej kolejności. Środki finansowe wpływają do polskich związków sportowych w transzach, ale dla wielu polskich związków sportowych - nie twierdzę, że dla wszystkich - szkoła mistrzostwa sportowego jest piątym czy szóstym celem. Ważniejsza jest reprezentacja, prowadzenie biur oraz wiele innych wydatków, a dopiero na samym końcu są potrzeby związane z funkcjonowaniem szkół mistrzostwa sportowego. Podczas konsultacji w terenie dyrektorzy SMS-ów powszechnie narzekają, że zbyt późno otrzymują pieniądze.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">To dlatego pojawił się problem: jak najlepiej usytuować przekazywanie tych środków, a następnie koncepcja, żeby zajmowały się tym wojewódzkie interdyscyplinarne stowarzyszenia sportowe. Jeżeli chodzi o koszty obsługi, to w naszym rozumieniu stowarzyszenia nie pobierałyby części środków na ten cel, bowiem wykonałyby tę usługę w ramach naliczeń, którymi dysponują. Problem polega na tym, że polskie związki sportowe przeznaczają 6 proc. na koszty obsługi, czyli na koszty wynajmowania lokali, rachunki telefoniczne etc.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Przepraszam, że panu przerywam, ale chciałbym zapytać, jak to się dzieje, że pracownicy innego departamentu potrafią naliczyć subwencje dla około 2500 gmin, a wasz departament nie potrafi ich naliczyć dla 40 szkół mistrzostwa sportowego. Przecież te subwencje mogłyby trafiać z resortu bezpośrednio do tych szkół.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">Musimy zapewnić ustawowy nadzór polskich związków sportowych. Mówiliśmy już o tym nadzorze...</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">W ramach rozwiązania państwowego, pieniądze szkołom przekazywałby prezes Polskiej Konfederacji Sportu.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#JanuszCzerwiński">Obowiązkiem polskiego związku sportowego jest zapewnienie sobie zaplecza do działania. To jest podstawowy obowiązek.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">Zgadza się. Nie chcemy w to ingerować ani niczego związkowi odbierać. Kolejny temat to metody szkoleniowe. Pojawił się wątek maksymalizacji obciążeń treningowych. Moim zdaniem, w znakomitej większości przypadków jest to fałszywa teza. Stworzyliśmy rodzaj protezy, którą jest szkolenie wojewódzkie w stosunku do działalności klubów sportowych. Wszyscy wiemy, że szkolenie w klubach stoi na tragicznym poziomie. Organizując szkolenie wojewódzkie w postaci 100 treningów w skali roku, zapewniamy młodym ludziom to, że w sumie mają 300 treningów rocznie. Nie ma więc praktycznych możliwości maksymalizacji obciążeń. Być może zdarzają się tego typu jednostkowe przypadki, ale należą one do rzadkości. Problemem natomiast jest dalsze poruszanie się zawodnika po ścieżce rozwoju sportowego. Czy jest on dalej w sposób właściwy trenowany i czy jego obciążenia zamiast wzrastać, czy optymalizować się, pozostają na niskim poziomie, bowiem, tak jak w przypadku gier zespołowych, pozostają same starty i nie ma kiedy trenować. Rozmawiałem kiedyś z wieloletnim trenerem koszykówki Tomaszem Herktem, który jeździł po klubach i próbował obserwować, jak się w nich trenuje. Okazało się, że w klubach się nie trenuje, bo po meczu zawodnik odpoczywa, a przed meczem się luzuje. Trener szybko zrezygnował z objazdu klubów, bo nie było czego obserwować. W klubach się nie trenuje, bo niedziela goni niedzielę. Fałszywa jest więc teza o maksymalizacji obciążeń, niszczeniu talentów sportowych itd. Myślę, że podstawowym wyzwaniem jest utworzenie drogi indywidualnego szlifowania talentów w państwowych ośrodkach polskich związków sportowych. Chodzi o zapewnienie najbardziej uzdolnionym wszystkich niezbędnych do rozwoju atrybutów, a więc najlepszego trenera, właściwej obudowy naukowo-badawczej, opieki medycznej i psychologicznej. Sądzę, że dzisiejsza dyskusja była niezwykle cenna dla nas realizujących ten program. Jest on bardzo szeroki i efektywny. Wspomniałem już o tym, że 30 proc. ekipy olimpijskiej to byli wychowankowie szkół mistrzostwa sportowego. Największe postacie polskiego sportu to wychowankowie tychże szkół. Z pewnością należy ten system doskonalić, także w sensie usytuowania w strukturze sportu polskiego, jednak od struktur ważniejsza jest droga rozwoju zawodniczego.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#PosełBogusławWontor">Myślę, że my się przez cały czas nie rozumiemy, tak jakbyśmy nadawali na różnych falach. Spróbujmy sobie wyjaśnić kilka podstawowych kwestii. Otóż szkoła mistrzostwa sportowego jest normalną szkołą osadzoną w systemie oświaty i jako taka będzie należała do samorządu czy nam się to podoba, czy nie. W Polsce jest realizowany taki model jak szkoła sportowa. Może to być liceum lub gimnazjum. Samorząd ją prowadzący otrzymuje na jednego ucznia większą subwencję niż w przypadku zwykłej szkoły. Te szkoły są poza nadzorem. To jest istotny problem, o którym nie dyskutowaliśmy. Najwyższa Izba Kontroli również wykazała, że nie ma kontroli nad działalnością merytoryczną tych szkół prowadzoną w obszarze sportu. Bardzo często bywa tak, że klasy sportowe, a nawet sportowe szkoły nie uczestniczą w jakiejkolwiek zabawie w sport, o sportowym współzawodnictwie nie wspominając. Następnym etapem rozwoju szkolnictwa sportowego są szkoły mistrzostwa sportowego. W przypadku tych szkół na jednego ucznia przydziela się jeszcze więcej środków finansowych. Dylemat polega na tym, czy powinien obowiązywać dotychczasowy model szkoły prowadzonej przez polski związek sportowy, a zatem szkoły w danej dyscyplinie sportu. Jeżeli tak, to nie ma innej możliwości, tylko w tym całym procesie musi uczestniczyć polski związek sportowy. Czy nam się to podoba, czy nie, związku od tego nie odsuniemy, bowiem jest to niezbędne z różnych względów. Model alternatywny to szkoły interdyscyplinarne - przedstawiono nam konkretne doświadczenia z terenu Mazowsza - który pozwoli na zgromadzenie w jednej szkole przedstawicieli różnych dyscyplin sportu, w tym również tych, w których stworzenie odrębnej szkoły nie byłoby możliwe ze względu na małą liczbę klas sportowych. Dotyczy to na przykład boksu. Szkoła interdyscyplinarna stwarza możliwości dla owych niszowych dyscyplin. Jeżeli miałyby funkcjonować szkoły interdyscyplinarne, to powstaje pytanie, kto ma być w zakresie prowadzenia tych szkół partnerem dla Polskiej Konfederacji Sportu - MENiS czy w jakiejś perspektywie minister sportu. Polski związek sportowy raczej nie może być owym partnerem, bowiem miałby w takiej szkole zaledwie kilku zawodników. Resort przedstawił nam propozycję, żeby tym partnerem były wojewódzkie interdyscyplinarne stowarzyszenia sportowe. Nie twierdzę, że obecny model jest zły. Niech on sobie funkcjonuje. Jeżeli model szkoły interdyscyplinarnej powoduje tyle kontrowersji, to wcale nie musi istnieć. Aczkolwiek uważam, że jeżeli będzie to szkoła, w której zostaną zebrani najlepsi zawodnicy w swoich dyscyplinach, to ten model będzie lepszy. Proszę nie rozumieć, że owym partnerem musi być wojewódzka federacja sportu, ale jeżeli nie ona, to kto. Pan prezes Andrzej Kraśnicki zwracał uwagę, że obecnie federacje te są w większości realizowanych zadań ukierunkowane na sport dzieci i młodzieży. Jeżeli chce się szerzej rozwijać ten system, to federacje muszą spojrzeć na swoją działalność również przez pryzmat sportu seniorów. Ta kwestia dotyczy całego modelu funkcjonowania systemu szkół mistrzostwa sportowego.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#PosełBogusławWontor">Wszystko jest czytelne i proste i pozostaje tylko odpowiedzieć sobie, czy chcemy istnienia szkół interdyscyplinarnych, czy chcemy pozostawić model szkół w jednej dyscyplinie sportu.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Nie ma zatem między nami braku komunikacji. Rozumiemy, co pan poseł chce nam powiedzieć.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Mam pewien apel do pana posła Bogusława Wontora. Panowie, niech funkcjonują i takie szkoły i takie, w zależności od potrzeb i sytuacji. Natomiast do pana dyrektora apeluję, żebyśmy nie robili zamieszania finansowego, które wcale nie usprawni sytuacji, a skłóci wszystkich totalnie. Wszyscy to polskie związki sportowe, wojewódzkie stowarzyszenia interdyscyplinarne etc. Proza życia jest zupełnie inna niż często nam się tutaj wydaje. Jest ona bardzo zróżnicowana w terenie, w województwach. Chodzi mi zwłaszcza o różnice w ramach funkcjonowania poszczególnych stowarzyszeń wojewódzkich. Dlatego nie przeprowadzajmy jeszcze w tej chwili tych zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Pan poseł Eugeniusz Kłopotek zazwyczaj bardzo emocjonalnie wypowiada się o interdyscyplinarnych stowarzyszeniach sportowych, ale przecież wszyscy dobrze wiemy, skąd każdy z nas pochodzi i możemy domniemywać, jaka jest sytuacja w województwie pana posła. Chciałbym złożyć formalny wniosek, żeby przy omawianiu projektu budżetu oraz planu finansowego Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej zostały nam podane konkretne rozwiązanie, w jaki sposób w przyszłym roku będą finansowane szkoły mistrzostwa sportowego, czyli jaki organ będzie bezpośrednio przekazywał środki finansowe. Rozumiem, że dzisiaj usłyszeliśmy jedną z propozycji w tym zakresie. Jeżeli to wszystko ma przebiegać we właściwy sposób, to może warto spojrzeć na system ogólny. Wygląda on tak, że kto inny finansuje, a kto inny nadzoruje. W tym przypadku również powinno istnieć to rozdzielenie. To nie jest tak, że ten, kto finansuje, de facto przekazuje pieniądze. To ten ostatni podmiot w łańcuszku przekazuje pieniądze na działalność szkół i zarazem sprawuje nad nimi nadzór. Tak być nie powinno. Pieniądze powinny być przekazywane przez system publiczny. To jest tylko 40 szkół. Resort radzi sobie z wyliczeniem środków na 2500 gmin oraz 300 powiatów, tak więc nie rozumiem, dlaczego resort czy PKSport. nie może co miesiąc wyliczyć subwencji dla 40 szkół i przekazywać te środki. Poza tym resort albo Konfederacja zleciłaby, jako zadanie, odpowiedniemu polskiemu związkowi sportowemu merytoryczny nadzór nad realizacją zadań sportowych szkoły. Zajmowaliby się tym konkretni fachowcy, którzy otrzymywaliby wynagrodzenie za realizację tego zadania. Powtarzam, że kto inny powinien sprawować ów nadzór, a kto inny przekazywać środki finansowe. Może zdecydujecie państwo, że nadzór sprawują polskie związki sportowe, ale może się również zdarzyć, że będą się tym zajmować przedstawiciele interdyscyplinarnych stowarzyszeń. To nie w tym rzecz. Najistotniejsze jest, żeby nadzór był oddzielony od finansowania. Kolejna kwestia. Rzeczywiście, jeżeli były takie przypadki, że te środki służyły poprawieniu płynności finansowej polskich związków sportowych, a nie realizacji wyznaczonych celów, to oczywiście z takimi patologiami trzeba walczyć. Jeżeli takie praktyki były powszechne, to znaczy tylko tyle, że trzeba na nowo spojrzeć na to zagadnienie i spróbować zmienić sposób przekazywania środków finansowych. Jakim problemem jest dla Polskiej Konfederacji Sportu rozdzielenie środków finansowych na 40 szkół i przesłanie ich co miesiąc zaliczkowo? To jest żaden problem. Trzeba tylko podjąć odpowiednią decyzję. Ostatnia kwestia. Mamy na 40 SMS-ów 8 szkół niepublicznych. One powstawały w innych uwarunkowaniach, czyli w czasach, gdy nic w tym zakresie się nie działo, a związki przedstawiły konkretne propozycje. Teraz powinniśmy jednak trochę inaczej na to popatrzeć. Musi istnieć pewna rywalizacja. To znaczy jeżeli ktoś - klub czy polski związek sportowy - chce powołać niepubliczną szkołę mistrzostwa sportowego, to ta szkoła nie powinna organizacyjnie odbiegać od szkół publicznych.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#PosełTadeuszTomaszewski">To znaczy powinna dostawać z budżetu państwa tyle, ile każda jednostka niepubliczna, a nawet więcej, jako szkoła mistrzostwa sportowego. Ale jeżeli chodzi o koszty finansowane ze środka specjalnego, to powinny być zbliżone do kosztów szkolenia sportowego w szkole publicznej. Jeżeli jest to ta sama dyscyplina, to koszty są porównywalne. Niepubliczna szkoła musi zapłacić za użytkowanie obiektów sportowych - hale, baseny etc. - i ten fakt powoduje wyższe koszty jej funkcjonowania. Takie szkoły powstawały na zasadzie, że ktoś miał ideę ich założenia, wyrażono zgodę itd. Uważam, że o możliwościach założenia takiej szkoły powinien decydować konkurs. Mogą w nim wystartować również samorządy, a dany polski związek sportowy oraz MENiS czy PKSport. zdecydują, że ze sportowego punktu widzenia najlepiej, żeby szkoła powstała w tym, a nie w innym miejscu. Wybieranie z wielu ofert pozwoli na potanienie kosztów. Będzie można powołać więcej takich szkół, a pozostałe środki będzie można przeznaczyć na merytoryczny nadzór sportowy z prawdziwego zdarzenia. Sądzę, że nie brakuje w Polsce odpowiedniej fachowej kadry do jego realizacji. Można się przecież zwrócić do akademii wychowania fizycznego. Dlaczego zadanie polegające na sprawowaniu nadzoru nie może być adresowane w formie grantu do pracowników AWF, czyli ludzi, którzy naukowo zajmują się tymi zagadnieniami. Z pewnością trzeba pomyśleć o rozdzieleniu nadzoru od tego, co określa się jako bezpośrednie podawanie pieniędzy.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#DyrektordepartamentuwMENiSBogusławWolwowicz">Jeszcze raz dziękuję państwu za te wszystkie uwagi. Zaznaczam jednocześnie, że to nie jest tak, że przychodzimy do państwa z gotowy rozwiązaniami, które chcemy wdrożyć. Oczywiście przeanalizujemy uwagi państwa i dokonamy pewnych symulacji. Być może zastosujemy państwa koncepcje w praktyce. Najgorzej byłoby zostawić to wszystko w takim stanie, w jakim jest. Niezbędne jest optymalizowanie finansowania. Pieniądze muszą na czas trafiać do szkół, a szkolenie musi być jak najefektywniejsze. Opowiadamy się za indywidualizacją procesu szkoleniowego poszczególnych zawodników, od etapu SMS-ów poczynając, a kończąc na kadrze. Istotny jest również biznesplan związany z finansowaniem tego szkolenia. Z tych skomplikowanych układanek możemy złożyć budżety nawet całych związków sportowych. Sądzę, że w tym kierunku powinniśmy zmierzać, zresztą w końcowej części przedstawionego materiału napisaliśmy, że jesteśmy za tym, żeby pieniądze szły za zawodnikiem, gdziekolwiek jest on szkolony - w szkole mistrzostwa sportowego, na obozie polskiego związku sportowego czy w ośrodku. Zgodnie z tym, co stwierdził pan poseł Eugeniusz Kłopotek, formy mogą być różne. Dopuszczamy interdyscyplinarne szkoły mistrzostwa sportowego, a także szkoły niepubliczne. Form może być wiele, byleby były skuteczne i przynosiły oczekiwane efekty. Imienny bon sportowy może być panaceum na wszystkie bolączki, o których dzisiaj mówiliśmy. Nie zapominamy jednak o stronach pozytywnych i konkretnych efektach, które przyniosło funkcjonowanie szkół mistrzostwa sportowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Dziękuje za tę konkluzję. Takie podejście do sprawy odpowiada nam. Przechodzimy do drugiego punktu porządku obrad, czyli do spraw bieżących. Kto z państwa chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#PosełBogusławWontor">Chciałbym zaproponować, żebyśmy do listy gości stale zapraszanych na nasze posiedzenia dopisali panią Erwinę Ryś-Ferenc. Sprawuje ona funkcję przewodniczącej Komisji Sportu w Sejmiku Województwa Mazowieckiego. W rozmowie ze mną stwierdziła, że gdyby była taka możliwość, to od czasu do czasu chciałaby przyjść i wziąć udział w naszych obradach. Proponowałbym przegłosowanie tej propozycji.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Ja tylko nie rozumiem powodu, dla którego mielibyśmy umieszczać panią Erwinę Ryś-Ferenc na liście naszych stałych gości. Sprawuje ona funkcję w sejmiku woj. mazowieckiego, a przecież jest jeszcze 15 innych sejmików województw.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#PosełBogusławWontor">Ja tylko przekazuję prezydium Komisji prośbę, którą usłyszałem w trakcie mojej rozmowy z panią Erwiną Ryś-Ferenc.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Zajmiemy się tą sprawą. Kto z państwa chciałby jeszcze zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#PosełJózefKubica">Przeczytałem dzisiaj w prasie wypowiedź byłego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Janusza Biesiady. Chciałbym zapytać pana przewodniczącego, czy my, jako Komisja, będziemy domagali się jakiś informacji na ten temat. Jeżeli ktoś działa na szkodę polskiego sportu, to powinniśmy zająć jakieś stanowisko.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Wszyscy to czytaliśmy i byliśmy wstrząśnięci tą wypowiedzią. Sądzę, że pan prezes Andrzej Kraśnicki zna sprawę i bardzo uważnie się jej przygląda. Poczekajmy, aż tamta wypowiedź znajdzie potwierdzenie w protokołach, bo na razie nic nie jest ustalone na 100 proc.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Przestrzegam, żebyśmy nie zajmowali się takimi kwestiami. Przypominam, że kiedyś zajęliśmy się sytuacją w Polskim Związku Piłki Nożnej. No i co? Pogadaliśmy sobie i tak naprawdę nic nie mogliśmy w tej sprawie zrobić. To nie nasza sprawa. Ewentualnie mógłby się tym zająć pan prezes Andrzej Kraśnicki, chociaż on również nie ma instrumentów nadzoru. W tę sprawę jest już zaangażowana prokuratura i sąd. Ja bym był za tym, żebyśmy się w to nie mieszali. W przeciwnym razie znowu tylko sobie pogadamy, przyjdzie telewizja, ktoś coś napisze w prasie, ale nic z tego nie wyjdzie.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Uważam, że uwaga pana posła Józefa Kubicy była jak najbardziej na miejscu, bowiem chodzi o szkodliwe działanie człowieka, który nie jest już prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Sądzę, że wystarczy, iż pan prezes Andrzej Kraśnicki od pewnego czasu monitoruje sprawę pana Janusza Biesiady.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#PrezesPolskiejKonfederacjiSportuAndrzejKraśnicki">Po prostu nie mamy dowodów. Pan Janusz Biesiada mówi zupełnie co innego. Dopiero jak będą dokumenty, to będzie można mieć pewność w tej sprawie. Niewątpliwie jest to sprawa związku, bowiem w dzisiejszym Dzienniku Bałtyckim pan Janusz Biesiada wszystkiemu zaprzecza. Nie chcę się bawić w sąd. Myślę, że cała sprawa już niedługo znajdzie swoje odzwierciedlenie w dokumentach, które otrzyma Polski Związek Piłki Siatkowej i chyba w ramach Związku powinna zostać załatwiona. Opinia społeczna oraz my, jako Konfederacja, zrobiliśmy już bardzo dużo, ponieważ udało nam się w pewnym sensie oczyścić sytuację w PZPS. Obecnie musimy wspierać jego nowe władze i przeciwdziałać pewnym kwestiom, które wynikły w środowisku Europejskiej Federacji Piłki Siatkowej. Myślę, że nowy prezes PZPS zaczął działać dość skutecznie, jeżeli chodzi o te kwestie. Okazało się, że obraz piłki siatkowej w naszym kraju oraz problemów PZPS był zupełnie inaczej postrzegany zarówno przez europejską, jak i przez światową, federację. Wydaje mi się, że powinniśmy podejść do całej sprawy z pewną rezerwą, a jeżeli ona wróci, to wówczas będziemy się zastanawiali, co dalej robić.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Pan minister Adam Giersz przedstawił w piśmie do Komisji wniosek, żeby do listy stałych gości naszej Komisji dopisać pana prof. Henryka Sozańskiego oraz pana Tomasza Sikorę. Nie rozpatrzyliśmy jeszcze tego wniosku. W związku z tym powinniśmy wyrazić opinię, co do zasadności tego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Ale chyba w tej chwili nie bardzo możemy to uczynić.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Sądzę, że możemy zasięgnąć opinii Komisji w tej sprawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Może zróbmy to podczas następnego posiedzenia Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Przypominam, że przewodniczący Komisji może korzystać ze swojego regulaminowego uprawnienia, zgodnie z którym może zawsze zaprosić na posiedzenie Komisji każdego, kogo uzna za stosowne.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos w sprawach bieżących? Nie stwierdzam. Wobec wyczerpania porządku dziennego zamykam posiedzenie Komisji Kultury Fizycznej i Sportu.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>